7201
Szczegóły |
Tytuł |
7201 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
7201 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 7201 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
7201 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
KAROL MAY
PA�STWO �RODKA
TYTU� ORYGINA�U: UND FRIEDE AUF ERDEN II
T�UMACZENIE: EWA KOWYNIA
W OLEH�LEH
Oleh�leh jest niedu�ym miastem, zbudowanym prawie ca�kowicie z drewna. Domy s� zaprojektowane w ten spos�b, �eby panowa� w nich jak najwi�kszy przewiew, a zarazem dawa�y schronienie przed gwa�townymi ulewami monsunowymi. Szeroki, z grubych pali, zbudowany pomost si�ga daleko w morze, ale wi�ksze statki nie mog� do niego przybija�. Ka�dy pasa�erski parowiec wzbudza tu wielkie zainteresowanie i wtedy na pomo�cie k��bi� si� kolorowe t�umy tubylc�w. Przybyli�my bez zapowiedzi i niegdzie nie by�o �ywego ducha.
Postanowili�my, �e nie b�dziemy zatrzymywa� si� w mie�cie, lecz od razu udamy si� kolejk� w g�r� do Kota Radjah, aby je�li to tylko mo�liwe, zamieszka� w kratongu, jak przedtem Waller. Za�atwienie wszelkich formalno�ci w urz�dzie portowym pozostawili�my Tomowi. Na molo przywita� nas urz�dnik, kt�rego pierwszym pytaniem by�o, czy posiadamy bro�. Je�li tak, to mieli�my j� zda�, a przy zaokr�towaniu oddano by j� nam z powrotem. Pokazali�my rewolwery; ci�sza bro� mia�a nam by� dostarczona p�niej. Gdy spytali�my o przyczyn� takiego zarz�dzenia, m�czyzna spojrza� na nas badawczo i zapyta�, czy jeste�my Anglikami. Raffley odpowiedzia� zwi�z�ym �tak�.
��Wi�c mog� tylko tyle powiedzie�, �e nie b�dziemy panom zawraca� g�owy formalno�ciami � wyja�ni� urz�dnik. � Nie dopytuj� si� o paszporty i nazwiska pan�w, bo widz�, �e mam przed sob� d�entelmen�w. Ale teraz mamy sporo k�opot�w z tubylcami, a jakie� europejskie pa�stwo dostarcza im potajemnie bro�. Rozumiecie panowie? Mo�ecie panowie zostawi� bro� albo tu, albo na statku.
��Well, a wi�c wybieramy drugie wyj�cie � rozstrzygn�� Raffley. Oddali�my nasze rewolwery za�odze i wtedy mogli�my p�j�� tam, gdzie nam si� �ywnie podoba�o. Nie pytano nas nawet o przedmioty podlegaj�ce ocleniu.
��Holendrzy post�puj� bardzo przyzwoicie � zauwa�y� Tsi.
��Tak, ale chyba zanosi si� na wojn� mi�dzy nimi a tubylcami � dorzuci� gubernator. � Zjawili�my si� w najmniej odpowiednim momencie. Zobaczymy, czy uda si� nam dotrze� do celu.
��Bez w�tpienia!
Tsi odezwa� si� tak zdecydowanym tonem, �e gubernator zwr�ci� si� do niego z przyjacielskim, cho� sarkastycznym �miechem:
��Sk�d, w takiej sytuacji, bierze pan takie przekonanie? Okup mamy wprawdzie przy sobie, ale wydaje mi si�, �e bardziej ni� tych pieni�dzy potrzebowa� b�dziemy wp�yw�w, sprytu i odwagi oraz jeszcze paru innych rzeczy, zwykle bardzo obcych lekarzowi.
Tsi spojrza� mu prosto w oczy i odpowiedzia� �agodnie:
��Dzi�kuj�, milordzie! Znam lekarzy, kt�rzy umiej� post�powa� odwa�nie i sprytnie; ale to nie jest najwa�niejsze. Zasadnicz� spraw� jest to, �e przysi�g�em sobie, i� miss Waller odzyska ojca, je�li on tylko jeszcze �yje. I zamierzam dotrzyma� przyrzeczenia.
��Tak�e wtedy, gdyby pan by� zdany tylko na siebie?
��Tak�e wtedy.
��Za�o�ymy si�?
Oczy Chi�czyka zab�ys�y. To, �e gubernator proponowa� mu zak�ad, stawia�o go z nim na r�wni.
��Tak � zgodzi� si� natychmiast.
��O co?
��O co pan tylko chce!
Rozmawiali�my id�c. Molo zostawili�my ju� za sob�, a teraz znajdowali�my si� na pocz�tku szerokiej drogi, z lewej strony zabudowanej domami, a z prawej ocienionej drzewami. Prowadzi�a ona od portu do bazaru tubylc�w i do dworca. Gubernator zatrzyma� si�, zlustrowa� Chi�czyka wzrokiem od st�p do g��w, jakby go ujrza� po raz pierwszy i spyta� zdumiony:
��Wie pan, co ryzykuje?
��Nie ryzykuj� nic! � odrzek� Tsi, a jego s�owa zabrzmia�y bardzo skromnie.
��Dobrze! Powiedzmy dwadzie�cia funt�w, pi��dziesi�t funt�w, sto funt�w, tysi�c funt�w?
��Dwa tysi�ce funt�w, pi�� tysi�cy funt�w, dziesi�� tysi�cy funt�w? � ci�gn��, u�miechaj�c si�, Chi�czyk.
��Cz�owieku! Pan chyba oszala�! � wykrzykn�� gubernator.
��Dlaczego akurat ja? Czy ka�dy, kto stawia pieni�dze na zdrowie lub chorob�, �mier� lub �ycie innego cz�owieka, nie jest wed�ug pana szalony?
��Mo�liwe! Tak sprawa jest tak interesuj�ca, jak �adna inna. Musi zosta� rozstrzygni�ta or�em! Gdyby�my tak mogli gdzie� usi���!
Rozejrza� si�, po czym wskaza� r�k� na par� dom�w opodal i m�wi� dalej:
��Tam jest jaki� sklepik. Widz� butelki i par� krzese� na otwartej werandzie. Well! Chod�my!
Bardzo poruszony pospieszy� naprz�d, a my za nim. Na twarzy Raffley�a pojawi� si� zatroskany wyraz i st�umionym g�osem powiedzia� do mnie:
��Czy mi si� wydaje, Charley, czy pa�ski znajomy stroi sobie �arty z mojego krewniaka?
��To wykluczone � zapewnia�em go.
��Ale te sumy!
��Cierpliwo�ci! Tsi jest cz�owiekiem honoru.
��Well! A wi�c ta sprawa jest rzeczywi�cie fantastycznie zajmuj�ca! Wreszcie jaki� powa�ny zak�ad bez ogl�dania si� na byle grosz! Charley, niech mi pan sprawi t� przyjemno�� i za�o�y si� ze mn�, �e Tsi nie ma wystarczaj�co du�o pieni�dzy!
Nie ma mowy! Poza tym z ca�� pewno�ci� wygrana by�aby moja. Ten Chi�czyk nie blefuje.
A wi�c odmawia pan? Straszny z pana cz�owiek! I ma takie sztywne pogl�dy!
��Prosz� tak nie m�wi�, sir. Bo za�o�� si� z panem i to tak wysoko, �e to pan oka�e si� tym, kt�ry odm�wi.
��Co? � wykrzykn�� podniecony. � Z panem za�o�� si� o co pan zechce.
��Naprawd�?
��Tak! Ju� samo sk�onienie pana do za�o�enia si� by�oby czym� o wiele bardziej nadzwyczajnym ni� pakt, jaki zawarli m�j wuj i pa�ski Tsi. I zmusz� pana, s�yszy pan Charley, zmusz� pana do tego, powtarzaj�c raz jeszcze, �e jest pan nieu�ytecznym cz�owiekiem o sztywnych pogl�dach!
��Dobrze! A wi�c za��my si�!
���e Tsi nie ma wystarczaj�co du�o pieni�dzy?
��Maje z pewno�ci�!
��A wi�c o co si� za�o�ymy? Niech pan co� zaproponuje! Wchodz� we wszystko!
��Cierpliwo�ci! Najpierw usi�d�my!
Dotarli�my do wskazanego przez wuja budynku. Przed nim, jak przed pozosta�ymi domami, znajdowa� si� ma�y ogr�dek, z kt�rego par� drewnianych schodk�w prowadzi�o na werand�. Z niej wchodzi�o si� do czysto urz�dzonego sklepiku, gdzie panowa� taki porz�dek, jakby przeznaczony by� do odpoczynku raczej, ni� do zarabiania pieni�dzy.
Gubernator ustawi� krzes�a wok� sto�u. Usiedli�my. Sejjid kucn�� na zewn�trz, na schodkach. Zam�wili�my lemoniad�. Musia�a zosta� najpierw przygotowana, a �e rym zaj�� si� sam w�a�ciciel, mogli�my wi�c bez �wiadk�w przej�� do ustalenia warunk�w zak�adu.
��A wi�c zajmijmy si� uporz�dkowaniem naszej sprawy! � rozpocz�� gubernator. � O ile si� zak�adamy?
��O ile pan chce? � odrzek� Tsi.
��Dobrze! Nie chc� pana zrujnowa�. Powiedzmy zatem tysi�c funt�w. Czy ma pan�
��Sta�! Cisza! � pr�dko wszed� mu w s�owo Raffley. � Do tej pory wam by�o wolno m�wi�, ale teraz przysz�a kolej na mnie i Charley�a.
��Jak to?
��Za�o�� si� z nim.
��Nawet we �nie nie przysz�oby mi to g�owy! � zarzeka� si� dear uncle.
��Ale jemu przysz�o! I to na jawie!
��A ja si� za�o�� z panem, o co pan zechce, �e on w to nie wejdzie!
Raffley ju� chcia� skorzysta� z okazji i zaproponowa� trzeci zak�ad, ale wtr�ci�em si� wyja�niaj�c gubernatorowi:
��Rzeczywi�cie jestem got�w do z�amania zasady. Ale pierwszy
i ostatni raz.
��Naprawd� zrobi to pan? � spyta� z niedowierzaniem.
��Tak.
��Wspania�e! Nieprawdopodobne! Co za wyj�tkowy dzie�! Ale prosz� mi nie m�wi�, �e to jedyny wyj�tek! Kto raz zacz��, ten nigdy nie mo�e przesta�.
��Sza! Kto przegra ten zak�ad, ten nie za�o�y si� ju� nigdy wi�cej.
��Natychmiast za�o�� si� z panem, �e on znowu si� za�o�y! Ale powiedzcie, jak do tego dosz�o i o co si� zak�adacie?
John Raffley odpowiedzia� w moim imieniu:
��Ja powiem, bo jeszcze mr Tsi m�g�by to wzi�� za z�e Charley�owi. Ja mianowicie twierdz�, �e mr Tsi nie jest w stanie postawi� tak wysokiej sumy, a Charley zak�ada si�, �e jest przeciwnie. Tak wi�c do naszego zak�adu dosz�o wcze�niej ni� do waszego. A wi�c, o co si� zak�adamy? Jestem got�w na wszystko.
��Nie o pieni�dze � odezwa�em si�.
��Nie? A dlaczego nie?
��W tej dziedzinie nie mog� si� z panem r�wna�. Musimy znale�� co� innego, gdzie nie ma r�nic.
��Zgoda! Ca�a ta sprawa jest z minuty na minut� bardziej pasjonuj�ca. No, dalej!
��Tak, tryska pan rado�ci�. Ale ja traktuj� to nie jak zabaw�; ten zak�ad to powa�na sprawa. Powiedzia�em, �e kto przegra, ten ju� nigdy wi�cej nie b�dzie si� zak�ada�. Przyjmuje pan ka�d� stawk�?
��Tak. Ja zawsze dotrzymuj� s�owa!
Dobrze! Postawmy zatem przyzwyczajenie przeciw przyzwyczajeniu. ��dam mianowicie od pana pa�skiej nami�tno�ci do zak�adania si�!
Jego twarz momentalnie zmieni�a wyraz. Przez d�u�szy czas spogl�da� na mnie bez s�owa, po czym powiedzia� powoli:
��Ach, wi�c to spisek, doskonale przemy�lany spisek!
��Rzeczywi�cie, to prawda!
��Charley, wiele pan ryzykuje! Stawia pan nasz� przyja�� na ostrzu no�a!
��Wiem. Ale wiem tak�e dlaczego!
��No, dlaczego?
��Mog� to panu powiedzie� tylko w cztery oczy!
��Ale ja chc� to wiedzie� ju� teraz! Rozkazuj� panu, aby pan m�wi�!
Radosny jeszcze do niedawna nastr�j, prys� jak ba�ka mydlana.
��Dobrze, skoro pan rozkazuje, to pos�usznie�
��Stop, nie tak! � przerwa� mi spiesznie. � Dzi�kuj� panu, Charley za dyskrecj�. Nie mam panu nic do rozkazywania. M�wi�em bez zastanowienia. Ale prosz�, aby poda� nam pan powody.
��To bardzo proste: musi pan przegra�, bo ten na��g zak�adania si�, przynosi panu ujm�.
��Ach tak! A wi�c to jednak spisek!
��Oczywi�cie! Zmusi� mnie pan do rzeczy bardzo przeze mnie nie lubianej i teraz, czy si� to panu podoba czy nie, ja, jako ten przymuszony wype�ni� j� tak doskonale, �e na nic wi�cej nie pozostanie ju� miejsca. Z zasady nigdy si� nie zak�adam � m�wi�em to ju� setki razy. Ale je�li ju� robi� wyj�tek, to chc� wygra� nie tylko ten jeden zak�ad, ale za jednym zamachem wszystkie przysz�e, jakie m�g�by zawrze� m�j przeciwnik.
��Przyprawia mnie pan o dr�enie! Co za szata�ski pomys�!
��Nie wprost przeciwnie! Ci�gle mi pan powtarza� z pe�n� powag�, �e moja niech�� do zak�adania si� stanowi wstydliw� planie na moim charakterze. A ja przeciwnie, uwa�am, �e nie by�oby doskonalszego d�entelmena ni� sir John Raffley, gdyby si� mu uda�o poskromi� jego na��g zak�adania si� przy ka�dej okazji i to o znaczne sumy pieni�dzy. Pieni�dze to nie tylko metal. Za nimi stoj� praca i troski, wysi�ki i wyrzeczenia wszystkich pana przodk�w i ich poddanych. W tych kawa�kach z�ota uciele�nione s� ca�y pot i �zy wszystkich zmar�ych pokole�. Pieni�dze s� zarazem bosk� i szata�sk� zap�at�, zale�nie od tego, jak zosta�y zdobyte. A w pa�skiej mocy le�y spos�b, w jaki zostan� u�yte. Mo�e pan zawarte w nich �zy rozpaczy przemieni� w �zy rado�ci. Ale zak�adaj�c si� nigdy pan tego nie dokona. Chc� oduczy� pana zak�adania si�, je�li pan przegra, to jednocze�nie wygra pan tym jednym zak�adem wi�cej ni� wygra� pan dotychczas i jeszcze m�g�by w �yciu wygra�. Pan nie zdoby� samodzielnie swojego maj�tku, wi�c pan nie zna z�ych duch�w, jakie go zamieszkuj�. Gdy pan si� tak z nim zabawia, zabawia si� pan r�wnie� z nimi. Chc� tak odmieni� pa�sk� zabaw�, aby z�e duchy zamieni�y si� w dobre. Sir Johnie Raffley�u stoi pan przed powa�nym zadaniem. Chce si� pan ze mn� za�o�y� czy nie? Dopuszczam mo�liwo��, �e si� pan wycofa.
Spojrza� na mnie z niemo�liwym do opisania wyrazem twarzy i u�miechaj�c si� skin�� g�ow�.
��Dotrzymam s�owa i za�o�� si�. Zgadzam si� na pa�sk� stawk�. Ale co pan postawi? Oczywi�cie tak�e ulubiony nawyk!
��Tak. Wie pan, �e pal� tak samo nami�tnie, jak pan si� zak�ada. Napawa mnie to tak� sam� rozkosz�, jak pana tamto. Stawiam m�j na��g palenia przeciwko pa�skiemu nawykowi zak�adania si�. Tak bardzo mi zale�y na tym, aby pan poj�� prawdziw� warto�� pieni�dza. Stanie si� on wtedy w pa�skich r�kach b�ogos�awie�stwem dla tysi�cy.
��M�j Charley! � wykrzykn��. � Stary, poczciwy Charley! Well! Niech b�dzie! Przybijmy!
Podali�my sobie d�onie. Gubernator uzna�, �e nale�y uspokoi� Raffley�a.
��Bez obaw, dear nephew! Wygra pan ze mn�! Ale dzisiejszy dzie� jest naprawd� wspania�y. Nigdy jeszcze nie dosz�o do dw�ch takich zak�ad�w w tak kr�tkim czasie. A teraz ustalmy warunki naszego!
Przyniesiono lemoniad�. By�a podana w ma�ych szklankach, a my, z powodu upa�u, mieli�my wielkie pragnienie. Wypili�my i zam�wili�my raz jeszcze, pozbywaj�c si� tym samym ponownie w�a�ciciela. Gubernator zwr�ci� si� do Tsi:
��Tak wi�c stawiam tysi�c funt�w.
��Ja tak�e � zgodzi� si� Chi�czyk.
��Wyp�acane got�wk�, a nie czekiem. Charley b�dzie kasjerem!
��Zgoda! � odpar� Tsi.
��Co? Ach, pan pewnie nie wie, jaki jest przelicznik! Tak wi�c nale�y od razu zdeponowa� got�wk� w funtach, niezale�nie od tego, sk�d pochodz� pieni�dze?
��Zgadzam si�.
��Well! I o co si� zak�adamy? Pan twierdzi, �e jest w stanie uwolni� ojca miss Waller?
��Tak, chc� tego.
��Bez naszego okupu i pomocy?
��Tak.
��W jakim terminie?
��Pr�dzej ni� pan by to zrobi�, milordzie!
Pewno�� siebie Chi�czyka nies�ychanie podnieci�a gubernatora.
��Co za wyj�tkowy, m�ody cz�owiek! � wykrzykn�� nieomal z gniewem. I chce si� pan za�o�y� o tysi�c funt�w?
��Ch�tnie!
��Niech pan pos�ucha i si� namy�li! Bo b�d� skrupulatnie przestrzega� wype�nienie warunk�w zak�adu. Ma pan jeszcze czas wycofa� si�. Wiem, �e Chi�czycy post�puj� czasami bez zastanowienia.
Zabrzmia�o to obra�liwie, lecz Tsi odpowiedzia� uprzejmie.
��Chiny nie potrzebuj� wzgl�d�w Anglii w �adnej postaci.
��Dobrze, a wi�c za�atwione! � rozstrzygn�� gubernator rozdra�niony do ostatnich granic spokojem Chi�czyka. � Prosz� wy�o�y� pieni�dze.
��Najpierw pan, poniewa� pan jest lordem, a ja tylko go�ciem na pa�skim jachcie,
Dear uncle czu� z pewno�ci�, �e przeciwnik pobi� go na g�ow�. Wyci�gn�� portfel i zacz�� liczy�. Po chwili zwr�ci� si� do Raffley�a.
��Mam tylko tyle, ile my�la�em, �e b�d� dzisiaj potrzebowa�, dwadzie�cia pi�� funt�w. Poprosz� o tysi�c funt�w.
Nephew uncle spojrza� na niego ze dziwieniem, opu�ci� monokl na sam czubek nosa i powiedzia�:
��Co pan sobie my�li, sir? Ja tak�e nie mam ze sob� ca�ego maj�tku, lecz tylko tyle, ile b�dziemy potrzebowali dzisiaj i jutro.
��Well! A okup? Ten ma pan chyba przy sobie?
��Oczywi�cie! Ale te pieni�dze nale�� do miss Waller, �aden d�entelmen nie po�ycza od dam. A nawet gdyby dobrowolnie go panu ofiarowa�a, to nie zgodzi�bym si� na to, bo nie mo�emy nic z niego uszczkn��, musz�c wykupi� jej ojca.
��Co za nieprzyjemna sytuacja! A pan, Charley?
��Mnie tak�e jest bardzo przykro! � odpowiedzia�em. � Mog� s�u�y� jedynie dwoma tysi�cami gulden�w, a to prawie nic. M�j obiegowy list kredytowy to przecie� nie got�wka.
Gubernator westchn�� g��boko raz po raz i w ko�cu wyrzek�:
��Tak wi�c musz� przyzna� bez bicia, �e nie jestem w stanie si� wywi�za�. Ale i pan tak�e nie?
Tsi, do kt�rego by�y skierowane to s�owa, wyci�gn�� portfel, wyj�� z niego dwa tysi�ce funt�w w banknotach Bank of England i po�o�y� je na stole.
��Tysi�c dla mnie i tysi�c dla pana, milordzie, bo mam przecie� nadziej�, �e pozwoli pan, abym za niego za�o�y�. Zw�aszcza, �e uzgodnili�my, �e pochodzenie pieni�dzy nie jest wa�ne.
Poczciwy wujaszek spojrza� na niego. Wida� by�o, �e pragnie co� powiedzie�. Ale nie od razu by� w stanie wykrztusi� cho�by s�owo. Wtem do sali wr�ci� w�a�ciciel sklepu, to przywr�ci�o gubernatorowi mow�. Przysun�� pieni�dze w moj� stron� i powiedzia�:
��Niech pan to we�mie, Charley i dobrze przechowa a� do momentu rozstrzygni�cia zak�adu! A panu, mister Tsi, mam do powiedzenia tylko tyle, �e spokojnie znios� wymierzony mi policzek, poniewa� na niego zas�u�y�em. To nie takie proste, jakby si� zdawa�o, za�o�y� si� o co� z Chinami.
��Zw�aszcza, �e nie jest si� jedynym, kt�ry otrzyma� policzek � dorzuci� Raffley.
��Jak to nie jedynym? � dopytywa� si� jego krewny.
��Niech pan nie my�li tylko o sobie, ale tak�e o mnie! Przegra�em z Charleyem!
Wuj spojrza� na niego ze zdumieniem, bo takiej konsekwencji swego w�asnego zak�adu wcale nie przewidywa�. Wtem do jego �wiadomo�ci dotar�a strata, jakiej dozna� John. Skoczy� przera�ony na r�wne nogi i wykrzykn��:
��To prawda! Mister Tsi m�g� postawi� pieni�dze. Postawi� nawet za mnie. Biedny, biedny Johnie! A teraz ju� nigdy nie wolno si� panu za�o�y�!
��Nigdy wi�cej � powa�nie potwierdzi� Raffley i zwracaj�c si� do mnie ci�gn�� � przegra�em i dotrzymam s�owa. Nie b�dzie mi �atwo przyzwyczai� si� do tej my�li. Chcia�bym si� gniewa�, a jednak nie mog�. Oto moja d�o�. Pan ju� pozwoli� mi odczu�, czym b�dzie ta wygrana, kt�ra dla mnie jest strat�. Tak wi�c: ju� nigdy wi�cej si� nie za�o��! Ty straszny cz�owieku, z pewno�ci� opisze pan to, w kt�re� ze swoich ksi��ek.
S�ysz�c to Mary Waller w��czy�a si� rozmowy, pytaj�c ku mojemu przera�eniu:
��To pan pisze ksi��ki? Nic o tym nie wiedzia�am! Jest pan pisarzem?
Obaj Anglicy poj�li, w jakiej znalaz�em si� sytuacji. Znali mnie. Wiedzieli, �e gdybym musia� sam odpowiedzie�, wyzna�bym prawd�. Dlatego te� gubernator wyr�czy� mnie:
��Co? Pisarz? Ani mu to w g�owie! Tak, kiedy� pope�ni� jak�� ksi��k�, nawet bardzo uczon�; s�dz� s�dz�, �e na jaki� astronomiczny temat. Ksi��ka mia�a wielki nak�ad i dlatego John pozwoli� sobie na t� �artobliw� uwag�!
Mimo, �e argument zosta� sklecony napr�dce, wy starczy� jednak, aby uchroni� mnie przed niebezpiecze�stwem zdemaskowania. Jak du�e by�o to niebezpiecze�stwo, wskazywa�a odpowied� Mary.
��Ach, to tak! A ju� my�la�am, �e mam do czynienia z koleg� po fachu mojego ulubionego pisarza.
I wymieni�a moje nazwisko.
��Jego pani czyta? Ja tak�e! � wtr�ci� John. � Jego dzia�a zajmuj� sporo miejsca w mojej bibliotece.
��Doprawdy? Powinnam by�a to wiedzie�! Poprosi�abym pana o jedno, kt�rego jeszcze nie czyta�am.
��Kt�re to?
���Na tamtym �wiecie�. Opowiadano mi, �e tre�� odpowiada tytu�owi do tego stopnia, �e nie trzeba mie� zbyt wielkiej wyobra�ni, aby odczu� czym jest brama otwierana przez Anio�a i �mier�.
��Po�ycz� pani t� ksi��k�. Gdyby�my mieli pozosta� d�u�ej w Kota Radjah ni� zak�adam, to ka�e j� pani przynie�� ze statku.
Wiem z ca�� pewno�ci�, �e s� ludzie, kt�rzy maj� za z�e pisarzowi, gdy w swych dzie�ach opisuje ich samych. Ale ja jako pisarz krocz� swoimi, jeszcze nieprzetartymi �cie�kami i nie daj� si� powodowa� wp�ywami �adnej szko�y literackiej czy przepisom i odwa�nie m�wi� to, co mam do powiedzenia. Wspomniana ksi��ka nale�y w�a�nie do takiego gatunku. Warunki zak�ad�w zosta�y ustalone. Tak wi�c zap�acili�my rachunek i wyszli�my. Od sklepu do dworca nie by�o daleko i, gdy do niego dotarli�my, okaza�o si�, �e akurat podstawiony zosta� nasz poci�g. W tych okolicach komunikacja jest o�ywiona tylko w czasie przybijania do portu lub wyp�ywania wielkich parowc�w. Dzisiaj byli�my jedynymi bia�ymi pasa�erami i dlatego mogli�my m�wi� o szcz�ciu. Na g�r� jedzie si� bardzo kr�tko. Po drodze wuj powiedzia�, �e nie mo�emy wszyscy naraz pojawi� si� u gubernatora. On sam z�o�y mu wizyt�, a my mamy poczeka� na niego w hotelu. Przypuszcza� s�usznie, �e jemu, by�emu gubernatorowi Cejlonu �atwiej b�dzie uzyska� odpowiednie mieszkanie, ni� komu� innemu. Rozstali�my si� wi�c zaraz po przybyciu do Kota Radjah.
My pod��yli�my w stron� hotelu Rosenberg. Stoi on na pustym placu i po��czony jest ze sklepem, du�o wi�kszym od tego w Oleh�leh, gdzie pili�my lemoniad�. Usiedli�my w weso�o zaprojektowanym podcieniu otaczaj�cym sal� jadaln� i znowu kazali�my poda� sobie lemoniad�, ulubiony nap�j tych gor�cych stron. Gdy j� przyniesiono, Mary spyta�a obs�ug�, czy w ostatnim czasie nie przyszed� list z Colombo do wielebnego Wallera. Nadany zosta� do Penengu, do hotelu East and Oriental, a tam dowiedzia�a si�, �e odes�ano go tutaj. Kelner poszed� to sprawdzi�.
My�la�em, �e ju� go dosta�a zanim uda�a si� z ojcem w g�ry, teraz us�ysza�em, �e by�o odwrotnie. Min�o par� minut i kelner wr�ci� wraz z listem. By�a to podw�jna przesy�ka i po jej grubo�ci domy�li�em si�, �e zawiera�a notes Mary. Otwieraj�c j�, wyja�ni�a:
��W Indiach spotkali�my si� z dobrym znajomym, u kt�rego zostawi�am m�j notes. Gdyby si� nie odnalaz� by�aby to dla mnie wielka strata, ale nie ze wzgl�du na jego zawarto��. Przypomina pan sobie te cztery linijki, kt�re wiatr przywia� mi do st�p w Kairze, przed hotelem Continental?
��Tak � odpowiedzia�em.
Stoj� przed zagadk�, kt�ra�
Nie doko�czy�a, bo w�a�nie przez dziedziniec przeszed� Malaj z nar�czem kwiat�w, podszed� do nas i zaoferowa� jeden bukiet. By�o to w tych stronach normaln� rzecz� i nie budzi�o zdziwienia. Lecz nagle wydarzy�o si� co� nieoczekiwanego. Bo gdy wr�czy�em Malajowi pieni�dze, a on po�o�y� kwiaty przed Mary, to okaza�o si�, �e by�o tam co� jeszcze, mianowicie osobliwie wyci�ta po��wka orzecha betelu.
W tej samej chwili nadszed� gubernator. Ujrzawszy po��wk� skorupy, wzi�� j� i poprosi� od Mary, aby poda�a mu swoj�. Obydwie pasowa�y dok�adnie do siebie. Wtedy zwr�ci� si� do Malajczyka:
��M�wisz po angielsku?
��Tyle ile potrzebuj� � odpowiedzia� i bez cienia obawy spojrza� wprost na gubernatora.
��A co zrobisz, gdy ka�� ci� aresztowa�?
��Nic. Ja sobie poradz�, ale ten tuwan, czyli pan b�dzie zgubiony.
Gubernator zwr�ci� si� teraz do Tsi:
��Pan ma zamiar uwolni� go bez naszych pieni�dzy i bez naszej pomocy. Ma pan teraz okazj�! Tego w�a�nie dotyczy nasz zak�ad.
��Najpierw pan, milordzie! � roze�mia� si� Chi�czyk. � Prosz� wypyta� tego cz�owieka. Przecie� najpierw musi pan wiedzie�, jak �atwym albo jak trudnym jest uwolnienie mister Wallera.
Tymczasem jednak g�os zabra� Raffley pytaj�c Malajczyka:
��Sk�d znasz lady i jak si� tu znalaz�e�?
��By�em przy po�arze �wi�tyni, a tak�e przy naradzie wodz�w i mog�em sobie dok�adnie obejrze� c�rk� przybysza � odpowiedzia� tubylec. � Nast�pnie wys�ano mnie tutaj, aby na ni� poczeka�. Pod��am za wami od samego portu, jecha�em z wami poci�giem, a teraz kupi�em kwiaty i przynios�em je lady.
��Gdzie jest jej ojciec?
��Tego nie mog� powiedzie�. Jest bardzo chory, ale jeszcze �yje. Bardzo za ni� t�skni i zostaje jej oddany, gdy tylko otrzymam pieni�dze.
��Nie dostarczysz ich dop�ty, dop�ki jego tu nie przyprowadzisz.
��To niemo�liwie. Wodzowie pokazami tuwana, wy��cznie pod warunkiem wyp�acenia im ��danej sumy, co do grosza.
��A wi�c pojedziemy z tob� i sami z nim porozmawiamy.
��Nie wolno mi pojawia� si� z kimkolwiek. To tyle, wi�cej nie powiem ani s�owa. Czekam na odpowied�. Za dziesi�� minut odchodz� ale wtedy tuwan b�dzie musia� umrze�. Powiedzia�em ca�� prawd� a teraz nie wyci�gni�cie ode mnie ani s�owa.
Odsun�� si� par� krok�w, wsadzi� r�k� pod sarong, gdzie najprawdopodobniej ukrywa� kris, sztylet malajski. Sarong to d�ugi kawa�ek materia�u owini�ty wok� bioder jak damska sp�dnica i si�gaj�cy do kostek.
Mary wyra�nie si� przel�k�a, ale nie wyrzek�a ani s�owa.
��Nie ma innej rady � westchn�� Raffley � je�li nie chcemy, aby mister Waller znalaz� si� w wielkim niebezpiecze�stwie, musimy wyp�aci� pieni�dze.
��Rzeczywi�cie sytuacja jest bez wyj�cia! Ale nic innego nie mo�emy zrobi�! � zgodzi� si� gubernator. � Od razu wida�, �e ten cz�owiek nie powie ani s�owa i za dziesi�� minut p�jdzie sobie. Ale gdy raz pozb�dziemy si� tych pieni�dzy, to mo�na postawi� jeden do tysi�ca, �e oni je zabior�, a wi�nia nie wydadz�. Co o tym my�lisz, Charley?
��Zdajmy si� na mr Tsi! � odpowiedzia�em.
Chi�czyk kiwn�� do mnie g�ow� z u�miechem i spyta� wuja:
��Tak wi�c chce mi pan przekaza� t� spraw�, milordzie?
��Oczywi�cie! Tu przecie� chodzi o zak�ad! � odpowiedzia� zapytany.
��Prosz� si� zatem nie dziwi�. Bardzo dobrze wiedzia�em, co czyni� zak�adaj�c si� z panem. Odk�d us�ysza�em o orzechu betelu, by�em pewny swego. Niech pan uwa�a, jak szybko wykonane zostan� wszystkie moje polecenia! Wie pan ju�, gdzie b�dziemy mieszka�?
��W kratongu. Ten holenderski mijnheer by� bardzo �yczliwy. Odda� nam do dyspozycji s�siaduj�ce ze sob�, komfortowe pokoje, kt�re w�a�ciwie s� przeznaczone tylko dla zaproszonych go�ci.
��To bardzo dobrze.
Tsi wyci�gn�� sw�j portfel, wyci�gn�� z mego ma�� karteczk�, zamoczy� p�dzelek do tuszu w lemoniadzie i zacz�� pisa�. Zdo�a�em dostrzec, �e po drugiej stronie kartki napisane by�o t�ustym drukiem trzy chi�skie s�owa. Drug�, czyst� stron� zapisa� innymi znakami. Nast�pnie przywo�a� Malajczyka i zapyta� go:
��Po kszta�cie orzecha poznaj�, �e znasz nasze trzy s�owa. Umiesz je tylko wym�wi� czy tak�e przeczyta�?
Twarz m�czyzny ulega�a nag�ej zmianie. Ch��d ust�pi� ciep�emu wyrazowi.
��Umiem je tak�e przeczyta� � odpowiedzia�. � Takiemu, kt�ry umie tylko m�wi� nie zaufano by w takiej sprawie,
��Prawda! A czy z ich u�o�enia umiesz rozpozna�, kim jestem?
��Natychmiast!
��A wi�c sp�jrz i przekonaj si�!
Poda� mu kartk�. Malajczyk ledwie na ni� spojrza�, a jego twarz rozja�ni�a si� rado�ci�. Uj�� w swoje d�onie obie d�onie Chi�czyka i wykrzykn�� rado�nie:
��Nasz m�ody sahib, pan z godno�ci� wojskow�, syn naszego dobroczy�cy, �wiat�a naszej godno�ci i mi�o�ci! Jak�e szcz�liwe jest moje serce, �e moim oczom dane by�o go ujrze�! Rozkazuj, a uczyni� co zechcesz!
Uk�oni� si� trzykrotnie, jak to by�o w zwyczaju.
��Zanie� ten papier wodzom! � poleci� Tsi. � A oni przeka�� ci tuwana. Mieszkamy w kratongu i tam go przyprowadzisz. Obchod� si� z nim tak ostro�nie, jak z bardzo wa�n� i chor� osobisto�ci�! Kiedy mo�e was oczekiwa�?
Malajczyk pok�oni� si� znowu.
��Z g�r znie�li�my go w tandu, lektyce, z najwi�ksz� ostro�no�ci�. Jest niedaleko st�d. Zanim min� dwie godziny, b�dzie tutaj. Tym bia�ym ludziom, kt�rzy s� tutaj z tob�, nie powiedzia�bym niczego, bo nie wierzymy �adnemu Europejczykowi i nie mo�esz si� o to na mnie gniewa�. Przyj�li�my tego tuwana jak brata, dali�my mu to, co mieli�my najlepszego i jak nam za to podzi�kowa�? Pod�o�y� ogie� pod siedzib� �wi�tych bog�w, sprzeniewierzy� si� prawom go�cinno�ci i spali� naszemu kap�anowi wszystkie jego ksi�gi i szaty i ca�y jego dobytek. Ten cudzoziemiec musi by� albo szale�cem, albo kompletnie wykolejonym cz�owiekiem.
��Nie jest ani jednym, ani drugim, lecz po prostu chorym. Dzia�a� pod wp�ywem gor�czki. Pisz� tutaj do wodz�w, �e jestem jego przyjacielem, kt�rym bym si� nie sta�, gdyby by� tak odra�aj�cym cz�owiekiem, jak my�lisz. Musisz wzi�� ze sob� okup?
��Tak. Dosta�em wyra�ne polecenie, aby nie wypuszcza� go dot�d, dop�ki nie otrzymam pieni�dzy. Nazwa�e� go swoim przyjacielem; tak wi�c jest i naszym. Powiedzia�e�, �e dopu�ci� si� tych czyn�w pod wp�ywem gor�czki, a za to nie mo�e zosta� w �adnym razie ukarany. Musimy go zatem uwolni� bez �adnych warunk�w. Sami uporamy si� z likwidacj� wyrz�dzonych szk�d. Za dwie godziny b�dziecie mogli go przywita�. �piesz�, by go uwolni�.
Sk�oni� si� po raz trzeci i pr�dkim krokiem oddali� si�. Tsi, bez s�owa, patrzy� za nim z powag�, a� znikn�� nam z oczu. Da� wi�cej ni� spor� sum� pieni�dzy � mianowicie swoje s�owo. Czy Waller oka�e si� godnym tego cz�owiekiem, czy przez dalsze swe czyny nie uczyni z tego farsy i k�amstwa? Mary przez ca�y czas trwania tej wa�nej rozmowy ani razu nie usiad�a. Nie wyrzek�a ani s�owa i przyciskaj�c d�onie do serca wpatrywa�a si� b�yszcz�cymi oczami w Chi�czyka.
Raffley pochyli� si� ku niej i odezwa� cicho:
��Nies�ychany cz�owiek z tego Tsi! Coraz bardziej go lubi�! � a wskazuj�c na wuja doda�: � Jestem przekonany, �e wygram zak�ad, ostatni z ostatnich!
Mimo, �e m�wi� szeptem, gubernator sprawia� wra�enie, �e us�ysza� jego s�owa. Si�gn�� do kieszeni, wyci�gn�� portfel, otwar� go, policzy� zawarto�� i powiedzia�:
��Mam tu dwadzie�cia pi�� funt�w, a zak�adali�my si� o dwadzie�cia, prawda?
��Tak � przytakn�� Raffley.
��A wi�c mog� je wyp�aci�. Mr Tsi nie opu�ci� jeszcze ostatecznie jachtu, a ja ju� o�wiadczam, �e zosta�em pokonany. Wygra� pan, John, oto pa�skie pieni�dze. Charley, pa�ska teoria dotycz�ca zak�ad�w jest ca�kiem niez�a. Mo�liwe, �e i ja jej przyklasn� � dobrowolnie, bez przymusu.
Raffley wsadzi� oboj�tnie pieni�dze do kieszeni. Tsi, gdy Malajczyk znikn�� na horyzoncie, odwr�ci� si� w nasz� stron�. Wuj powiedzia� do niego, na wp� �artobliwie, na wp� ze z�o�ci�:
��Pa�ski orang, czyli cz�owiek, wydaje si� by� uczciwym facetem. Nie dowierza nam, poniewa� jeste�my Europejczykami i m�wi to ca�kiem otwarcie w naszej obecno�ci! To oznaka wielkiego szacunku! Czy to nie skandal?
��To nie brak zaufania jest skandalem, � odezwa� si� Raffley zamiast Tsi � lecz zachowanie si� tych barbarzy�c�w, kt�rzy uwa�aj� si� za lepszych w kwestiach wiary, a st�d wyci�gaj� zadziwiaj�cy wniosek, �e przerastaj� inne rasy tak�e pod wzgl�dem duchowym i obyczajowym. Ten Malajczyk ma racj� i chwa�a mu za to, �e powiedzia� nam to tak otwarcie i uczciwie. Ale, drogi Tsi, jestem zdumiony pa�sk� tajemnicz� w�adz�, kt�r� pan posiada nad tymi lud�mi. Mo�e nam pan to wyjawi�, czy raczej trzyma� w tajemnicy?
Na ustach Chi�czyka pojawi� si� szczeg�lny, melancholijny u�miech, gdy zacz�� m�wi�.
��Przyje�d�am z Zachodu. Pozna�em go i wiem, �e du�o m�wi si� tam o powszechnych d��eniach pokojowych. Nie chc� w tej sprawie zajmowa� stanowiska, bo nie rozumiem tego rozhisteryzowanego sposobu, w jaki pr�buje si� tam dokona� tego, co u nas ju� od dawna spokojnie dzia�a. Z jakim skutkiem, tego si� panowie ju� dowiedzieli. Mo�e kiedy�, p�niej, opowiem panom o tym wi�cej. A tymczasem wystarczy, gdy panom poka��, co przed chwil� napisa�em na tej karcie. Zawsze mam ich kilka przy sobie, aby w ka�dej chwili by� w stanie dope�ni� moich obowi�zk�w.
Po�o�y� jedn� z kart na stole i m�wi� dalej:
��Widz� panowie, �e jedna strona jest czysta. Na drugiej narysowane s� trzy s�owa: szin, ti i ho. To znaczy �ludzko��, mi�o�� bli�niego i pok�j�. Ka�dy, kto nale�y do nas, ma dzia�a� zgodnie z tymi poj�ciami. Kto wykracza przeciw nim, zostaje pozbawiony cz�onkostwa w naszym zwi�zku jako cz�owiek niegodny. Zwi�zek nasz ma zasi�g daleko poza Chiny i dzia�a w najwi�kszej tajemnicy. Nie pytamy, kim jest ten, kt�ry potrzebuje naszej pomocy i niesiemy j� ka�demu niewinnie prze�ladowanemu tak, �e jej nie zauwa�a. A ju� w og�le nie interesuje nas jego wyznanie. Nie ten jest naszym bratem i bli�nim, kt�ry my�li dok�adnie tak jak my, lecz ten, kto jest dobrym cz�owiekiem i potrzebuje naszej pomocy. Tak, na dzisiaj to wszystko! A teraz chod�my, aby�my byli w stanie przyj�� chorego!
Wtem gubernator wsta� i wyci�gn�� do niego r�k�.
��Mr Tsi, doprawdy, byczy z pana ch�op! Prosz� powiedzie�, pali pan?
��Tak, czasami.
��A wi�c prosz� pozwoli�, �e podaruj� panu jedn� z moich fajek, gdy tylko wr�cimy na pok�ad! Mam nadziej�, �e jeszcze wiele razy razem zapalimy.
S�ysz�c to Raffley roze�mia� si� weso�o i zawo�a�:
��Ale� wuju, to przecie� Chi�czyk! Co pan uczyni�?
��Ach, co tam! � odpowiedzia� wykpiony wuj. � To nie �aden Chi�czyk, lecz d�entelmen, kt�ry bardzo mi si� podoba. A teraz chod�my! Zap�acili�my i udali�my si� do kratongu. M�j Sejjid, kt�ry tak�e popija� lemoniad� nieco od nas oddalony przys�uchiwa� si� naszej rozmowie z Malajczykiem, wsta� i pod��y� za nami.
MALAJSKI KAP�AN
Gdy dotarli�my do cytadeli ujrzeli�my id�cego nam na spotkanie gubernatora, kt�ry osobi�cie pofatygowa� si�, aby pokaza� nam nasze mieszkanie. Wuj trafnie okre�li� go jako holenderskiego mijnheera. Oficer ten by� grzeczny, lecz zachowywa� si� z du�� rezerw�. Wuj opowiedzia� mu, co si� przydarzy�o Wallerowi, ale nie wspomnia� o tym s�owem. Doskonale wiedzieli�my jaki jest jego stosunek do ca�ej sprawy, bo to w�a�nie on ostrzega� misjonarza przed wypraw� w g�ry zamieszka�e przez wolnych Malajczyk�w tylko nie zosta� wys�uchany. Wi�c kiedy si� okaza�o, jak uzasadnione by�y jego ostrze�enia, nie mogli�my oczekiwa� od niego wzruszenia czy wsp�czucia. Przeciwnie � byli�my mu wdzi�czni za jego wielkoduszno��, �e zgodzi� si� przyj�� znowu tego upartego, obecnie ci�ko chorego cz�owieka, co wymaga�o z pewno�ci� wi�kszych ofiar ni� goszczenie kogo� zdrowego.
Pokoje, kt�re mieli�my zaj��, le�a�y ko�o siebie. Po��czone byty wewn�trznymi drzwiami tak, �e mogli�my si� odwiedza� nie wychodz�c na korytarz. Z rado�ci� tak�e powitali�my okoliczno��, �e w miejsce okien wstawiono drzwi, przez kt�re mogli�my bezpo�rednio wychodzi� na zewn�trz. Ka�dy z nas do obs�ugi dosta� holenderskiego �o�nierza. Ludzie ci m�wili ca�kiem nie�le po malajsku, przynajmniej miejscow� gwar�. Nawet mojemu Sejjidowi zosta� jeden przydzielony. Od pierwszego dnia zostali ��wietnymi przyjaci�mi�, a nam sprawi�o nieustann� przyjemno�� s�uchanie jak rozprawiaj� ze sob� Arab i Niderlandczyk, raz holenderskim malajskim, raz malajskim holenderskim. Najlepszy pok�j zosta� przyznany choremu i co zrozumia�o si� samo przez si�, Mary zaj�a s�siedni. Meble by�y wprawdzie proste, ale odznacza�y si� wielk� wygod� i przystosowane by�y do tutejszego klimatu i obyczaj�w, jednym s�owem zostali�my znakomicie ugoszczeni i zawdzi�czali�my to prawemu charakterowi naszego mijnheera, zw�aszcza gdy pomy�leli�my o dyskretnym wyrzucie zawartym w s�owach urz�dnika portowego:
Dochodzi obecnie do ostrych star� z tubylcami, pewien europejski nar�d przysy�a im potajemnie bro�. Panowie mnie rozumiej�?
Mary przygotowawszy pok�j ojca na jego przyj�cie, nie mog�a d�u�ej wysiedzie� w miejscu. Niespokojnie chodzi�a tam i z powrotem po dziedzi�cu. Tsi tak�e, gdy tylko wskazano mu jego pok�j, wyszed� na dw�r. Gdy wr�ci�, przyprowadzi� ze sob� jakiego� Malajczyka d�wigaj�cego za nim wielk� pak� z ro�linami. By�y to brucea sumatrana, chi�skie ko�su, kt�r� m�ody lekarz znalaz� w wielkiej ilo�ci w pobli�u kratongu. Uda� si� do swojego pokoju, aby przygotowa� lekarstwo. A ja siedzia�em z dwoma Anglikami. Rozmowa toczy�a si� prawie wy��cznie mi�dzy mn� a Raffley�em. Wuj z rzadka tylko dorzuca� jakie� s��wko. By� bowiem bardzo zaj�ty sob� i ledwie s�ysza�, o czym m�wili�my. Mogli�my si� domy�le�, nad czym si� tak pilnie zastanawia, ale domys�y nasze znalaz�y potwierdzenie dopiero wtedy, gdy w ko�cu niecierpliwie poderwa� si� gniewnie i powiedzia�:
��Ju� nigdy nie odczepi� si� od tych dw�ch facet�w! Szarpi� mn� i szarpi�, bez przerwy!
Zacz�� chodzi� po pokoju tam i z powrotem.
��Jacy faceci, dear uncle? � spyta� si� ze �miechem John.
��Ten Omar i ten Tsi � wyja�ni� gubernator. � Obaj s� tak uprzejmi, tak skromni wobec mnie, a jednak mam wra�enie, �e �miej� si� ze mnie za moimi plecami. To jest ci�kie do zniesienia. Z czego pan si� �mieje? Z mojej znamienitej znajomo�ci innych narod�w? Oczywi�cie! One wszystkie nie s� nic warte! By�y do tej pory zacofane i bezczelne! Nadaj�ce si� zaledwie na mi�so armatnie! Ca�a ziemia nale�y do nas i tylko do nas; inni s� tylko tolerowani, maj� wykonywa� ni�sze prace, kt�re nam, dostojnikom nie przystoj�. A potem nagle zjawia si� Arab, Sejjid Omar i bez ogr�dek patrzy na mnie z podziwem swymi ciemnymi oczami. �ciera kurze, pucuje i pastuje swemu sahibowi buty, chocia� zabrania mu tego jego rzekoma godno��, kocha go jak przyjaciela i odda�by za niego �ycie. I jakby nie by�o dosy� tego niebywale wyruszaj�cego oddania, jest dumny jak Hiszpan i do honoru przyk�ada tyle wagi jak angielski lord. Nic nie pomaga, �e si� przed tym broni� r�kami i nogami, musz� przyzna�, �e mi si� on podoba, �e go ceni�, ba, nawet go polubi�em. Albo, co gorsza, ten cz�owiek wydaje si� jakby stworzony do tego, aby na ka�dym kroku wymusza� na mnie szacunek do siebie. On, poganiacz os��w, na mnie, gubernatorze Cejlonu!
��Wuju, wuju! � roze�mia� si� Raffley. � Co ja s�ysz�! Kto by to pomy�la�!
��Niech si� pan �mieje, sir! � ci�gn�� wuj. � Przecie� pan nie wie, czym on wzbudza m�j szacunek. Sejjid ma za nic m�j kolor sk�ry, narodowo��, moje lordostwo, moje gubernatorstwo i wszystko, co mnie napawa dum�. Dla niego jestem tylko cz�owiekiem i niczym wi�cej. I to w�a�nie tak mi si� w nim podoba. Nie jestem w stanie mie� mu tego za z�e, naprawd� nie; bo jako uczciwy cz�owiek musz� sobie powiedzie�, �e na jego miejscu by�ym dok�adnie takim samym, ale niestety bez tej wzruszaj�cej mi�o�ci, z kt�r� on pucuje i pastuje buty swemu sahibowi. W�a�ciwie powinienem znienawidzi� tego sahiba, bo odwa�y� si� przywie�� ze sob� poganiacza os��w, abym wreszcie dowiedzia� si�, kto jest cz�owiekiem, a kto nim nie jest.
Stan�� przede mn� i p� �artem p� serio pogrozi� mi zaci�ni�t� w pi�� d�oni�.
��To dla mnie �aden zaszczyt, milordzie � u�miechn��em si�. � Bo zgodnie z tym co pan m�wi, do tej pory nie mog�em wzbudzi� pa�skiego szacunku.
��Nie, poniewa� pan jest cywilizowany, a ja zaczynam my�le�, �e od tej chwili b�d� mogli mi si� podoba� wy��cznie niecywilizowani ludzie. Niech pan przypomni sobie tego Chi�czyka, tego Tsi! To ten drugi, o kt�rym my�la�em. Ma t� po�a�owania godn� ��t� sk�r�, a jednak wpycha si� na nasz jacht i to wbrew mojej woli! Nie siada przy naszym stole, tym samym zmuszaj�c mnie, abym go osobi�cie zaprosi�. M�wi tylko, gdy si� go o co� zapyta, a i wtedy jak jaki� profesor, ka�dym s�owem daj�c do zrozumienia, �e jest o niebo sprawniejszy i lepszy ode mnie. Przegrywam zak�ad za zak�adem, poniewa� uwa�am si� za wytworniejszego i bogatszego o od niego. I podczas gdy jaz podziwem my�l� kim by�em jeszcze dzisiaj, on udowadnia mi male�kim skrawkiem papieru zapisanym trzema chi�skimi s�owami, �e on, m�ody cz�owiek, z dala od swej ojczyzny i na dodatek w�r�d pozornych dzikus�w cieszy si� szacunkiem i mi�o�ci�, od kt�rych zale�y czyje� �ycie lub �mier�. A przy tym okazuje si� wyj�tkowo godnym powa�ania.
Raffley spojrza� na niego ze zdumieniem i wykrzykn��:
��Dear uncle, co si� z panem porobi�o? Nie poznaj� pana! Jest pan pod wielkim wra�eniem jakiego� Chi�czyka. Niech pan pomy�li, co to oznacza!
��A co ma oznacza�? Nie jestem pod wra�eniem, ale z�y i to na siebie samego! Musia�em jednak wyrzuci� to z siebie! Aby by� komplet powinien do��czy� do tego Araba i tego Chi�czyka jeszcze jaki� Malajczyk, kt�ry tak�e by mnie zawstydzi� i by�bym zmuszony przeprosi� za moje b��dy ca�� Azj�. Musia�em wam to powiedzie�, aby�cie si� nie dziwili, gdy b�d� robi� rzeczy, kt�re wcze�niej by�y mi obce.
��Jak to?
��Poniewa� m�wiono o tym, �e Waller, miss Mary i Tsi pop�yn� naszym jachtem do Chin. Skoro tak ma by�, to chc�, aby panowa�a jasno��.
��Bardzo m�drze. Ale prosz� powiedzie� nam, co z tego wynika! My tak�e p�yniemy z panem, je�li nie ma pan nic przeciwko, i chcemy wiedzie�, gdzie razem z panem jeste�my.
��No dobrze! Chc�, przynajmniej w trakcie tej podr�y, by� w porz�dku! Chcia�bym si� przekona�, czy jako cz�owiek jestem a� takim zerem, �e trzeba pami�ta� o moim drzewie genealogicznym, tytule i godno�ciach, aby m�c mnie szanowa�.
Us�yszawszy to John skoczy� na r�wne nogi, obj�� go, wycisn�� na czole serdeczny poca�unek i powiedzia�:
��Wuju, stary, wspania�y wuju, gdyby pan wiedzia�, jak� rado�� mi pan sprawi�! W�a�ciwie wcale nie by�o to konieczne, bo wszyscy wiemy, �e jest pan najlepszym�
Cisza! � przerwa� mu stary, pocieraj�c d�oni� wilgotne nagle oczy. � Nie chc� tego s�ysze�. Nie chc� by� tak�e tym bogatym, dostojnym wujem, g�ow� rodziny, lecz� � s�uchajcie!
Zamilk�, a na zewn�trz rozleg� si� okrzyk rado�ci. To Mary.
Podeszli�my do okna. Czterech tragarzy nios�o wygodny malajski palankin sporz�dzony z lekkiego drewna i obwieszony zas�onami z kellam�kellam. Tragarzami byli Malajczycy � smuk�e, mocno zbudowane postacie, kt�rych dumna postawa zdradza�a, �e taka czynno�� jak ta, jest wykonywana przez nich tylko wyj�tkowo. Nieco z ty�u za nimi kroczy� pos�aniec, z kt�rym rozmawiali�my. Na czele ca�ego pochodu szed� starzec z d�ugimi, faluj�cymi, srebrno � siwymi, w�osami. Prosty, niemal ubogi str�j, sk�adaj�cy si� z sarongu, kawa�ka materia�u opasanego na biodrach i badju, materia�u przyczepionego do ramion, nie wyr�nia� go spo�r�d innych cz�onk�w jego rasy, ale ju� na pierwszy rzut oka mo�na by�o pozna�, �e przyzwyczajony jest do okazywania mu szacunku i oddawania honor�w. Jego g�adka twarz� by�a powa�na, lecz �agodna. W r�ku trzyma� d�ugi bia�y kij, na ko�cu kt�rego umocowany by� bukiet o kszta�cie pi�ropusza sk�adaj�cy si� z wonnych li�ci binaru i bia�o kwitn�cych kwiat�w kalesi, na znak, �e przybywa w pokoju.
Cz�owiek ten by� poga�skim kap�anem, kt�ry tak serdecznie przyj�� Mary i chrze�cija�skiemu podpalaczowi uratowa� �ycie. Dobro� serca spowodowa�a, �e nie bacz�c sw�j podesz�y wiek, zdecydowa� si� na przebycie tej dalekiej, uci��liwej drogi, aby misjonarzowi nie zbywa�o na ochronie i opiece. Mary po�pieszy�a mu na spotkanie i uca�owa�a jego d�o�. Uczyni�a to powodowana porywem serca mimo, �e takie powitanie Malajczyka nie le�a�o w tutejszych zwyczajach.
Lektyka zosta�a postawiona na ziemi i Mary pr�dko odrzuci�a zas�ony, aby ujrze� ojca. Wyszli�my na zewn�trz i natkn�li�my si� na Tsi.
Amerykanka �miertelnie blada kl�cza�a przed ojcem ze splecionymi d�o�mi. Le�a� nieruchomo, z mocno zaci�ni�tymi powiekami i nawet nie by�o wida� czy oddycha. Tsi podszed� do palankinu z drugiej strony chc�c zbada� chorego. Nie zaj�o mu to nawet jednej minuty.
��Pragn� pani� uspokoi�, miss Waller � powiedzia�. � �yje. Jest tylko strasznie s�aby. Na pocz�tek podam mu �rodek na wzmocnienie, a potem zobaczymy, czy da si� go uratowa�.
Poleci� tragarzom, aby wnie�li lektyk� do frontowego pokoju. Mary posz�a z nimi a Tsi zosta� jeszcze par� chwil, poniewa� chcia� przywita� si� z kap�anem. Sk�oni� si� przed nim jak przed znacz�c� osobisto�ci� i spyta�:
��Tw�j pos�aniec zna� nasze trzy dobre s�owa. Czy to znaczy, �e ty tak�e jeste� synem wielkiego �Szena�, pomagaj�cego wszystkim, kt�rych niebo zsy�a jako potrzebuj�cych?
��Czy ujrza�by� mnie tutaj, gdybym nim nie by�? � odrzek� zapytany. � Znam nawet twojego ojca. Mia�em to szcz�cie, �e mog�em z nim rozmawia�. Gdy my tu, w g�rach postanowili�my, �e zostaniemy dzie�mi waszego �Szena�, ja zosta�em wybrany przez wszystkie plemiona jako ten, kt�ry ma uda� si� do Kuang�tczei�fu, Kantonu, aby tam pobiera� nauki i wprowadza� je tu na wyspie w �ycie. Uczniowie twojego ojca byli moimi nauczycielami, chocia� by�em du�o starszy od nich. Gdy przyby� osobi�cie w odwiedziny, mog�em zasi��� u jego boku i wypytywa� go godzinami o co dusza zapragnie. Wielk� rado�� sprawi�a mi wiadomo��, �e ty, jego syn, jeste� w Kota Radjah i to ze wzgl�du na mitonare, misjonarza. Natychmiast wyruszy�em w drog� i wraz z ca�ym moim narodem jestem got�w podzi�kowa� synowi za to, co jego ojciec dla nas uczyni�. Jestem na twoje rozkazy!
��Rozkazy? Dla ciebie �Szen� nie ma rozkaz�w, jedynie tylko pro�b�: zosta� dzisiaj z nami! To warzy szy�e� choremu w dalekiej drodze i jeste� jedynym, kt�ry mo�e mi dok�adnie opisa� rozw�j jego choroby. Potrzebuj� tego, aby go uratowa�,
��A wi�c zostan�. Je�li twoi przyjaciele nie rozumiej� po malajsku, to mog� m�wi� po angielsku. Nauczy�em si� go w ci�gu tych trzech lat, jakie sp�dzi�em w Kuang�tczei�fu i w Hiang�Kiang, Hongkong, aby obok �Szen� studiowa� tak�e �Segen�, kt�ry przynie�li tam obcy.
Wyra�a� si� tak poprawn� angielszczyzn�, �e zdumiony wuj rzek�:
��S�ysza� pan, drogi Johnie? Ten cz�owiek zna nasz j�zyk. To sroka, kt�r� natychmiast nale�y chwyta� za ogon. Zrozumiano?
Raffley zamiast odpowiedzie� chwyci� r�k� kap�ana i poprosi�, aby si� do nas przy��czy�, a Tsi powiedzia�:
��Dzi�kuj� panu, sir. Umo�liwia mi pan tym samym udanie si� teraz tam, gdzie wzywa mnie obowi�zek.
Szybkim krokiem ruszy� w stron� i lektyki. Raffley i gubernator posadzili go�cia mi�dzy sob�, a ja opu�ci�em kratong i wybra�em si� na kr�tki spacer, aby pozna� okolic�.
Wr�ciwszy po godzinie, od razu zamierza�em uda� si� do swego pokoju, lecz Raffley wychyli� g�ow� ze swego i zaprosi� mnie do �rodka. By� sam, ale z s�siedniego pokoju dochodzi�a naszych uszu rozmowa. By� to pok�j gubernatora. John uczyni� znak, bym nie m�wi� zbyt g�o�no i sam przyciszonym g�osem powiedzia�:
��W�a�nie by� tutaj Tsi. Przyni�s� wiadomo�ci o Wallerze, Sprawy nie przedstawiaj� si� zbyt dobrze. Tylko nadzwyczajne �rodki mog� go uratowa�. Miss Mary nie mo�e absolutnie o tym wiedzie�. Tsi uspokoi� j�, jak umia�, unikaj�c jak si� da k�amstwa. Nie powinno by�o doj�� do tej wyczerpuj�cej podr�y w g�ry. Tsi prosi� tak�e, aby jak najmniej troszczy� si� o chorego, bo liczne pytania mog�yby zaniepokoi� jego c�rk�. Tsi wraz z ni� czuwa nad stanem ojca i prosi o wybaczenie, je�li ma�o b�dziemy go widywa�. Tak wi�c nasz pobyt w Kota Radjah potrwa d�u�ej ni� zamierzali�my. Musimy si� tu jako� urz�dzi� i dlatego proponuj�, aby�my spo�yli posi�ek nie tutaj, lecz na jachcie i spakowali wszystko, co nam b�dzie tutaj niezb�dne. Je�li pan si� ze mn� zgadza, to zakomunikuj� to wujowi.
Naturalnie wyrazi�em zgod� i Raffley otworzywszy drzwi s�siedniego pokoju, przekaza� gubernatorowi nasz� decyzj�, kt�ry, jak ze �miechem zauwa�y�em, siedzia� na sofie blisko starego �poganina�.
��Bardzo dobrze, drogi Johnie, bardzo dobrze! � odrzek� po niemiecku. � Znowu pojedziemy kolej�?
��Nie. We�miemy pow�z.
��Dwa. Jeden dla was dw�ch, drugi dla nas dw�ch. Wygl�da na to, �e nie chcecie zabra� ze sob� mojego nowego znajomego, a w takim razie i ja nigdzie nie jad�.
��Zapro� go wi�c i ruszajcie za nami! Idziemy teraz na drug� stron�, na plac, gdzie przed hotelem Rosenberg stoj� malajskie doro�ki i wynajmiemy dwie.
W Oleh�leh i Kota Radjah mo�na wynaj�� co� w rodzaju lekkich fiakr�w, zaprz�gni�tych w szybkie, szlachetnej krwi kuce batak. Koniki te gnaj� jak wiatr i odznaczaj� si� wytrzyma�o�ci�, kt�ra by�aby niezrozumia�a, je�li by nie wiedzia�o si�, jak� mi�o�ci� Malajczyk obdarza to zwierz�.
P�niej w Padangu odbywa�em bardzo d�ugie podr�e przy pomocy tych niewielkich konik�w i gdy wieczorem wracali�my do domu, konie wygl�da�y na prawie tak samo wypocz�te jak rankiem.
Wuj wraz z pastorem nadeszli zaraz po nas i wsiedli�my do doro�ek.
Po czasie kr�tszym ni� zaj�aby jazda poci�giem dotarli�my do portu. Znalaz�szy si� na molo przywo�ali�my ��d�, kt�ra przewioz�a nas na �Nin��. Tam Raffley zam�wi� obiad i wskaza� przedmioty, kt�re mia�y nam zosta� dostarczone do Kota Radjah. Ja zrobi�em to samo z moimi rzeczami, a gubernator ze swoimi. Nie zapomnia�em o charakterystycznej dla Tsi fajce, podobnie jak Raffley o tomie moich dzie�, kt�ry obieca� Mary.
Po chwili wszyscy siedzieli�my na g�rnym pok�adzie w oczekiwaniu na posi�ek wci�� podzieleni na pary, poniewa� wuj tak ca�kowicie zarekwirowa� czcigodnego Malajczyka, jakby posiada� do niego prawa w�asno�ci. Prowadzili bardzo o�ywion� rozmow�, jak dobrzy znajomi, kt�rzy od lat si� nie widzieli.
��Co to si� porobi�o! � za�mia� si� John spogl�daj�c na nich. � Do tej pory nie mia�em jeszcze okazji zamieni� cho� s��wka z tym �poganinem�. Wuj odkry�, �e obok jego pokoju jest jeszcze jeden, niezamieszka�y, i umie�ci� tam czcigodnego kap�ana, jakby to on rozkazywa� w kratongu. Ale ja by�em na tyle przezorny i zameldowa�em o tym mijnheerowi i poprosi�em o sp�nione na to pozwolenie. Od tej pory ci dwaj siedz� ca�y czas ze sob� i czuj� nieodpart� pokus� dowiedzenia si�, jak sko�czy si� ta nag�a przyja�� tych dw�ch tak r�nych ludzi!
��Mnie tak�e nies�ychanie podoba si� ten stary, pe�en powagi, imponuj�cy cz�owiek! � przyzna�em.
��A mnie a nie tylko on! Wie pan, Charley, �e gdy pan by� na spacerze, przysz�o jeszcze kilku Malajczyk�w, kt�rzy� tak�e z nim byli, lecz sp�nili si�. Przynie�li baga�, kt�ry Waller i Mary mieli ze sob� w g�rach. Kap�an zar�czy� wujowi, �e niczego nie brakuje, nawet szpilki. Co za uczciwo��! Zw�aszcza w tych okoliczno�ciach i po wyj�tkowo ohydnym czynie Wallera. Ale chod�my, drogi przyjacielu! Wzywaj� nas na obiad.
Obiad by� na zimno i przygotowanie go nie zaj�o du�o czasu. Usiedli�my, po ka�dej stronie sto�u jedna osoba i nie oci�gaj�c si� d�u�ej zacz�li�my je�� � ale tylko we trzech. Malajczyk, spojrzawszy na nas ze zdumieniem, z�o�y� r�ce, pochyli� srebrn� g�ow� i� modli� si�! Zawstydzeni spu�cili�my oczy, lecz nie poszli�my za jego przyk�adem. Nasza europejska pycha nie pozwoli�a nam bowiem na na�ladowanie poganina, co akurat w tych okoliczno�ciach by�o zupe�nie bez sensu.
Wskutek tego przykrego dla nas interludium, posi�ek pocz�tkowo odbywa� si� w zupe�nej ciszy. Wreszcie wuj przerwa� ten niewidzialny i duchowy mur pytaniem:
��Drogi Charley, my�li pan, �e tylko po�r�d bia�ych mo�na znale�� m�drych i dobrych ludzi?
��Szczeg�lne pytanie! � odrzek�em � Szczeg�lne ju� z tego wzgl�du, �e w�a�nie mnie je pan zadaje, mnie kt�ry, jak to m�wi� jest szczupakiem w stawie pa�skich uprzedze�, jest i zawsze pozostanie.
��Tak, akurat pana nie powinien o to pyta�. A jednak uczyni�em to, poniewa� tylko od pana mog� oczekiwa� uczciwej i w pe�ni zas�u�onej wym�wki. M�wi� panu, �e w sprawie ferowania wyrok�w o innych narodach, w ci�gu ostatnich dw�ch dni nauczy�em si� wi�cej ni� w ci�gu ca�ego mojego �ycia. A dlaczego? Poniewa� w�a�nie chcia�em si� nauczy�, a wcze�niej mi si� to nigdy nie przydarzy�o. Kto si� uwa�a za doskona�ego, to cho�by przemawia�o si� do niego anielskim j�zykiem i tak nie uwierzy w ani jedno s�owo. W najlepszym razie b�dzie siedzia� cicho. Lecz na ca�e szcz�cie moje oczy i uszy zosta�y otwarte. Obecnie wiem, �e Malajczycy, to najwspanialsi ludzie, jacy istniej�, dumni, m�drzy, wyrozumiali, �agodni, przebaczaj�cy, niesamolubni, sprawiedliwi i ponad wszelka miar� mili.
Ju� mia�em odpowiedzie�, gdy uprzedzi� mnie �poga�ski� kap�an. Siedzia� skromnie mi�dzy nami, ale jak kto�, kto bardzo dobrze zdaje sobie spraw�, �e ma do tego prawo. A gdy m�wi� czyni� to w spos�b tak nienatr�tny, a mimo to swobodny, jak to maj� w zwyczaju wykszta�ceni ludzie, kt�rzy wprawdzie posiadaj� ugruntowane pogl�dy, lecz pilnie staraj� si� nie narzuca� ich innym.
Tak wi�c teraz, gdy gubernator sko�czy� m�wi�, sk�oni� si� uprzejmie ku niemu, po jego twarzy przemkn�� uprzejmy u�miech i powiedzia�:
��Dzi�kuj� panu w imieniu tych, kt�rzy zas�u�yli na t� pochwa��, sir! Lecz niestety nie wszyscy na ni� zas�uguj�. U nas jest dok�adnie tak samo jak u was: ni�szy wyst�puje przeciwko wy�szemu. Jeden sk�ania si� ku temu, inny ku czemu innemu i nie pi�knobrzmi�ce s�owa mog� sp