7196
Szczegóły |
Tytuł |
7196 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
7196 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 7196 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
7196 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
KAROL MAY
PUSTYNIA ZAG�ADY
TYTU� ORYGINA�U: SAND DES BERDERBENS I
D�EZZAR�BEJ, DUSICIEL LUDZI
W Australii polowa�em na emu i kangura, w Bengalii na tygrysa, a na preriach Stan�w Zjednoczonych na szarego nied�wiedzia i bizona. Tam na Dzikim Zachodzie spotka�em cz�owieka, kt�ry tak samo, jak ja, z czystej ��dzy przyg�d, zapuszcza� si� w ponure i krwawe ost�py india�skich obszar�w i by� dla mnie przyjacielem we wszelkich niebezpiecze�stwach. Sir Emery by� typowym Anglikiem, dumnym, szlachetnym, ma�om�wnym, odwa�nym a� do zuchwalstwa, zr�cznym szermierzem, pewnym strzelcem, a przy tym cz�owiekiem gotowym do ofiar.
Obok tych licznych zalet posiada� pewne w�a�ciwo�ci, kt�re charakteryzowa�y go od razu jako Anglika i mog�y czasem odstraszy� obcego, mnie jednak nie przeszkadza�y, przeciwnie by�y cz�sto powodem niejednej skrytej, lecz niewinnej uciechy. Rozstali�my si� swego czasu w Nowym Orleanie jako najlepsi przyjaciele, przyrzekaj�c sobie, �e znowu si� zobaczymy. Spotkanie mia�o nast�pi� w Algierze.
To, �e wybrali�my Algier mia�o sw�j pow�d. Zacny Bothwell by� tak jak ja, obie�y�wiatem. Z�azi� wszystkie k�ty na ziemi, lecz z Afryki zwiedzi� tylko na po�udniu Kapsztad, a na p�nocy, �Gharb�, jak Arabowie nazywaj� wybrze�e od Maroka do Trypolis. Oczywi�cie pragn�� pozna� tak�e wn�trze tej ziemi, czyli Sahar� i Sudan, a potem chcia� przez Darfor i Kordofan powr�ci� Nilem do cywilizacji. W Algierze mieszka� jego krewny, u kt�rego d�u�szy czas ongi� przebywa�, aby si� nauczy� po arabsku. By� to jego wuj, Francuz, szef domu handlowego, utrzymuj�cego zyskowne stosunki z Sudanem. Nazywa� si� Latr�aumont i u niego w�a�nie mieli�my si� spotka�.
Jeszcze za szkolnych czas�w zajmowa�em si� ze szczeg�lnym upodobaniem j�zykiem arabskim, a potem stara�em si� te umiej�tno�ci uzupe�ni� podczas pobytu w Egipcie. Przebywaj�c razem na prerii, mieli�my doskona�� sposobno�� do dalszego �wiczenia si� w tym j�zyku, dlatego parowcem �Vulkan�, nale��cym do messagerie imp�riale odp�yn��em z Marsylii z przekonaniem, �e nie b�dzie mi trudno porozumie� si� z dzie�mi Sahary w ich ojczystym j�zyku.
Afryka by�a dla nas, jak zreszt� i dla wszystkich, krajem wielkich, nierozwi�zanych zagadek, kt�re mog�y wzbudzi� nasz� ciekawo��, ale i narazi� na wiele niebezpiecze�stw. Szczeg�lnie ogarn�� nas niezwyk�y zapa� na my�l, �e jak zabijali�my jaguara, szarego nied�wiedzia i bawo�u, teraz b�dziemy mogli spr�bowa� naszych rusznic na czarnej panterze i lwie. Emery Bothwell s�ucha� jakby z zazdro�ci� opowiada� o odwa�nym my�liwym, Girardzie, kt�ry ws�awi� si� polowaniami na lwy, postanowi� tak�e zdoby� kilka grzywiastych sk�r.
Od czasu naszego rozstania up�yn�� ca�y rok, ale Emery Bothwell wiedzia�, kiedy mniej wi�cej przyjad�, a poniewa� m�g� przypuszcza�, �e przyb�d� na parowcu francuskim, przeto dozna�em pewnego rozczarowania, gdy wysiadaj�c ze statku nie dojrza�em go w t�umie ludzi, czekaj�cych na brzegu lub �piesz�cych na �odziach na przyj�cie znajomych. Miasto Algier, po�o�one na zachodniej stronie zatoki, ci�gn�cej si� w kszta�cie p�ksi�yca, zwr�cone by�o ku statkowi ca�ym frontem. Bia�a jak kreda, pn�ca si� po zielonym zboczu g�r masa dom�w bez dach�w i okien patrza�a na przysta� i wygl�da�a niemal jak ska�a wapienna, olbrzymia rze�ba gipsowa lub lodowiec w o�wietleniu s�onecznym. Wysoko na szczycie g�ry widnia�y baszty warowni, a u jej st�p rozci�ga�y si� opr�cz fortecy Mersa Edduben rozmaite obwarowania.
Po wybrze�u snu�y si� grupy postaci w bia�ych burnusach, Murzyni i Murzynki w pstrych kostiumach, kobiety ubrane od st�p do g��w w bia�e, we�niane szale, Maurowie i �ydzi w strojach tureckich, miesza�cy wszystkich barw, panowie i panie w europejskich strojach oraz wojsko francuskie wszystkich stopni i rodzaj�w broni.
Kaza�em rzeczy swoje odnie�� do hotelu de Paris, po�o�onego przy ulicy Bab�el�Qued i posiliwszy si� tam, poszed�em na ulic� Bab�Azoun, przy kt�rej znajdowa�o si� mieszkanie pana Latr�aumonta.
Odda�em kart� wizytow� i w drzwiach ukaza� si� natychmiast sam szef.
��Bienvenu, bienvenu monseigneur, ale nie tu, nie tutaj! Prosz�, chod� pan ze mn�, musz� bowiem przedstawi� pana mej pani i c�rce. Od dawna czekamy na pana z niecierpliwo�ci�!
To niespodziewane przyj�cie zaskoczy�o mnie troch�. Czekano z niecierpliwo�ci� na mnie, nieznajomego? Z jakiego powodu?
Latr�aumont, ma�y, bardzo ruchliwy cz�owiek, wydosta� si� na szczyt szerokich, marmurowych schod�w, zanim ja zdo�a�em przeby� po�ow�. Dom ten by� niegdy� pa�acem bogatego muzu�manina, a po��czenie arabskiej architektury z francuskim urz�dzeniem wywiera�o osobliwe wra�enie. Przez salon zaprowadzono mnie do pokoju rodzinnego.
Madame, w sukni skrojonej po europejsku z czarnego jedwabiu, siedzia�a na taborecie, przerzucaj�c jaki� romans. Mademoiselle le�a�a na aksamitnej otomanie w wygodnym i malowniczym wschodnim stroju. Szerokie, jedwabne spodnie si�ga�y jej od pasa a� do kostek, a bosa noga tkwi�a w niebieskim pantoflu, haftowanym z�otem. Delikatne koronkowe wstawki przetykane z�otem, okrywa�y jej szyj� i piersi, a na tym mia�a tureck� bluzk�, ozdobion� arabeskami i szeregami drogocennych guzik�w. Ciemne w�osy, z wplecionymi w nie sznurami pere�, obwi�zane by�y niebieskim i r�owym fularem.
Obie panie wsta�y na nasz widok, prawie nie mog�c ukry� swego zdziwienia z powodu towarzyskiego faux pas, pope�nionego przez pana domu, kt�ry obcego wpu�ci� do pokoju, nie oznajmiwszy go uprzednio. Zaledwie jednak us�ysza�y moje nazwisko, zdziwienie ust�pi�o miejsca nieukrywanej rado�ci.
Madame podbieg�a ku mnie i uj�a mnie za r�k�.
��Co za szcz�cie, �e pan nareszcie przyby�! T�sknota nasza za panem nie mia�a granic, ale teraz odzyskamy z spok�j, poniewa� pan po�pieszy za naszym dzielnym Bothwellem i pomo�e mu odszuka� Renalda!
��Zapewne, madame, �e uczyni� to, skoro pani sobie tego �yczy, prosz� tylko powiedzie�, kto jest ten Renald i jaki zwi�zek zachodzi mi�dzy nim a Emerym, kt�rego spodziewa�em si� tutaj zasta�!
��Pan rzeczywi�cie nic jeszcze nie wie? Mon dieu, ca�e miasto m�wi o tym od dawna!
��Ale�, Blanko � wtr�ci� Latr�aumont � zwa� na to, �e pan przybywa prosto z portu!
��Vraiment, to prawda! Pan nie mo�e jeszcze nic wiedzie�! Prosz� usi���! Clairon, przywitaj naszego go�cia!
M�oda osoba sk�oni�a si� uprzejmie, a matka poprosi�a bym usiad�. Przyj�cie by�o tajemnicze, z niecierpliwo�ci� wi�c czeka�em na to, co nast�pi.
��Zastaje nas pan w po�o�eniu, � zacz�� Latr�aumont � kt�re nakazuje odst�pi� od zwyk�ych form. Emery opowiada� nam o panu bardzo wiele, a to wobec jego zamkni�tego usposobienia sk�ania nas do zupe�nego zaufania panu.
��Tak, do zupe�nego i niewzruszonego � potwierdzi�a madame. � Pan odwa�y� si� ju� dotychczas na tyle niebezpiecznych przedsi�wzi�� z naszym krewnym, �e spe�nienie naszej pro�by nie odstraszy pana z pewno�ci�.
�mia� mi si� niemal chcia�o na my�l o tym, jak pr�dko ci mili ludzie zacz�li mn� rozporz�dza�. Nie wiedzia�em wprawdzie, o co idzie, lecz przys�uga, kt�rej si� ode mnie domagali, musia�a by� po��czona z jakim� niebezpiecze�stwem.
��Z ca�� ochot� oddaj� si� na wasze us�ugi! � odpowiedzia�em
��Po tym, co o panu s�yszeli�my, nie spodziewali�my si� niczego innego, chocia� musz� powiedzie� na nasze usprawiedliwienie, �e pro�ba nasza nie pochodzi wy��cznie od nas; podyktowa� nam j� sam Bothwell.
��Je�li jest w mojej mocy, to spe�ni� j� � zapewni�em.
��Dzi�kuj� panu! � rzek� Latr�aumont. � Ponie�li�my wielk� strat�, spotka�o nas straszne nieszcz�cie�
��Straszne, okropne nieszcz�cie � wtr�ci�a �ona, a �zy trysn�y jej z oczu.
C�rka jej, Clairon, wydoby�a tak�e pachn�c� chusteczk�.
��Prosz� mi o wszystkim powiedzie�.
��Ja nie mog� m�wi�! Smutek odbiera mi s�owa!
Ta ma�a, w�t�a kobieta okaza�a naraz wzruszenie tak g��bokie, �e przestraszy�em si�.
��Chcia�bym jednak co� o tym us�ysze� � zwr�ci�em si� do Latr�aumonta.
��Czy zna pan Imoszar�w? � zapyta�, dodaj�c natychmiast �ywym po�udniowym zwyczajem � Ale nie, pan ich zna� nie mo�e, poniewa� pan dopiero przyby�. Zapewniam pana, �e Imoszarowie czyli Tuaregowie to straszni ludzie, a droga karawan z Ain Salah do Ahir, D�enneh i Sakkatu, kt�r� wysy�am moje towary do Sudanu, prowadzi w�a�nie przez ich terytorium. M�j dom jest jedynym w Algierze, kt�ry utrzymuje bezpo�rednie stosunki z Timbuktu. Pullo, Haussa, Bornu i Wadai, a poniewa� znajdujemy si� z dala od go�ci�c�w i dopiero w Ain Salah, albo w Ghadames i Ghad mamy po��czenie, przeto utrzymywanie takich niepewnych handlowych stosunk�w po��czone jest cz�sto z ogromnymi ofiarami i stratami. Najci�sza jednak spotka�a nas z ostatni� kaffil�, czyli karawan� handlow�.
��Napadli na ni� Tuaregowie?
��Zgad� pan. Gum, karawana zb�jecka uderzy�a na nich i wszystko wybi�a. Jeden cz�owiek tylko zdo�a� umkn��, gdy� zaraz na pocz�tku walki uda� nie�ywego. On przyni�s� mi wie�� o ciosie, jaki dotkn�� moj� rodzin�.
��Pa�ski dom odzyska to wkr�tce!
��Dom tak, ale rodzina nigdy! Utrat� d�br mo�na przebole�, ale Renald, m�j jedyny syn, jecha� z kaffil� i nie powr�ci�.
Teraz nie zdo�a�y ju� panie wstrzyma� g�o�nego p�aczu. Ja przez kilka chwil milcza�em, a wreszcie spyta�em:
��Czy nie otrzymali�cie �adnej wiadomo�ci o jego losie? Rozb�jnicy pustyni zwykle nie znaj� pardonu.
��On jeszcze �yje!
��Ach! Mo�ecie to uwa�a� za cud, je�li nie zasz�a pomy�ka!
���yje na pewno, gdy� otrzymali�my od niego wiadomo��.
��Przez kogo?
��Przez pewnego Tuarega wys�anego przez aguida, ich dow�dc�. ��da� okupu.
��I pa�stwo zap�acili�cie?
��Musia�em.
��Co si� z�o�y�o na ten okup?
��Towary, kt�re polecono mi wys�a� do oazy Melrir.
��A syn?
��Mimo to nie powr�ci�. Rozb�jnicy wyst�pili z nowym ��daniem.
��Kt�re pan r�wnie� zaspokoi�?
��Tak.
��I z tym samym skutkiem?
��Tego jeszcze nie mog� powiedzie�. Kiedy przyby� drugi pos�aniec zjawi� si� Bothwell. By�o to mniej wi�cej przed dziesi�ciu miesi�cami i�
��Wi�c Emery jest od tak dawna w Afryce? � przerwa�em � Dopiero w tym miesi�cu mia� uda� si� do Algieru!
��Wypocz�� tylko przez kilka tygodni w Anglii, a nie mog�c oprze� si� swej �y�ce podr�niczej, przyby� tutaj w sam czas!
��Domy�lam si� ju�, co si� dalej sta�o. Miejscowe w�adze, nie pomog�y panu. Pozostawiono pana samemu sobie, a� tu nasz Anglik zgodzi� si� wzi�� spraw� w swoje r�ce.
��Tak jest.
��Co on postanowi�.
��Kaza� odes�a� ��dane towary, lecz sam uda� si� potajemnie za nimi.
��To �mia�e przedsi�wzi�cie! Z ilu towarzyszami wyjecha�?
��Tylko z przewodnikiem i z jednym arabskim s�u��cym.
��W kt�rym kierunku?
��Tym razem mia�y towary odej�� na oaz� Lotr.
��Jakich za��dano towar�w?
��Gotowych burnus�w i chust na g�ow�, d�ugich strzelb, no�y, szeroko wyci�tych but�w, jakie zazwyczaj nosz� Arabowie i mn�stwa przedmiot�w obozowych.
��Widz�, �e gum chce ca�e swoje zapotrzebowanie pokry� t� zdobycz�, a potem mimo to nie wyda� panu syna. Oszustwa dokonanego na niewiernym, Arab nie uwa�a za grzech. A, czy Emery kaza� poznaczy� wszystkie towary?
��Sk�d pan o tym wie? � spyta� zdziwiony.
��On dzia�a w tym wypadku jak ameryka�ski westman, a z tej strony znamy si� dobrze. Kto �y� latami w�r�d plemion india�skich dzikiego Zachodu i ka�dej chwili by� nara�ony na �mier�, ten nauczy� si� rozmaitych sztuczek, kt�re mog� mu si� przyda� na Saharze. Jaki to by� znak?
��Inicja�y mego imienia i nazwiska: Andre Latr�aumont, a zatem A. i L. Te litery wypalono na kolbach i g�owniach strzelb oraz no�y, a z dodaniem arabeski wyszyto na ko�nierzach burnus�w oraz w rogach chust i koc�w.
��Emery pozna po tym rozb�jnik�w. Jest jaka� wiadomo�� od niego?
��Nawet pewna. Przys�a� mi j� przed dwoma tygodniami i od tego czasu czekam z ut�sknieniem pa�skiego przybycia.
��Mam za nim pod��y�, nieprawda�?
��Istotnie. Oto pismo, kt�re przysz�o od niego z Zinder!
Bothwell napisa� tylko kilka s��w. Nie donosi� wprawdzie, jakoby wynik jego stara� by� pocieszaj�cy, prosi� jednak, by nie tracili nadziei oraz wys�ali mnie za nim, gdy tylko przyb�d�. W li�cie nie podano ani czasu, ani miejsca.
��Kto przyni�s� ten list? � zapyta�em.
��Arab z plemienia Kubabisz, kt�ry czeka na pana i pos�u�y panu za przewodnika.
��Gdzie on jest?
��Tutaj. Czy kaza� go zawo�a�?
��Prosz�!
Stwierdzi�em, �e jestem dzieckiem szcz�cia, gdy� zaledwie postawi�em nog� na ziemi afryka�skiej, a ju� wci�gni�to mnie w spraw�, kt�ra mog�a obfitowa� w najbardziej zajmuj�ce wydarzenia. Latr�aumont zadzwoni� na Araba, a panie, ciekawe rozmowy, zapomnia�y o swym b�lu.
Podczas mego pobytu w Egipcie przedsi�wzi��em wycieczk� do Siut, Dakhel, Kard�eh i Soleb a� do oazy Solimeh i wtedy zetkn��em si� z kilkoma Arabami Kubabisz, kt�rych pozna�em jako dzielnych wojownik�w i doskona�ych przewodnik�w. To te� czeka�em na rozmow� z Kubbaszim z pewnym zainteresowaniem.
Wreszcie przyszed�. Arabowie s� przewa�nie smukli i chudzi. Tego cz�owieka jednak mo�na by�o nazwa� olbrzymem. By� tak wysoki i tak szeroko rozro�ni�ty, �e omal nie wyrwa� mi si� okrzyk zdumienia. Jego d�uga i g�sta broda, w po��czeniu z uzbrojeniem od st�p do g��w, robi�a ze� posta� gro�n�. Lepszego towarzysza �yczy� sobie nie mog�em, gdy� sam jego widok m�g� nieprzyjacielowi nap�dzi� strachu.
Sk�oni� si� z r�koma skrzy�owanymi na piersiach i powita� nas g��bokim, do grzmotu podobnym, basem:
��Sallam aalejkum, pok�j z wami!
��Marhaba, b�d� pozdrowiony! � odpowiedzia�em. � Jeste� synem walecznych Kubabisz?
Ku mnie b�ysn�o dumne spojrzenie jego ciemnych oczu.
��Kubabisz s� najs�awniejszymi dzie�mi wielkiego Abu Cett, sidil. Ich szczep obejmuje wi�cej, ni� dwadzie�cia plemion, a najwaleczniejsze z nich to En Nurab, do kt�rego ja nale��.
��En Nurab? Znam to plemi�! Szejkiem jego jest m�dry Fadharalla�Uelad�Salem, obok kt�rego klaczy je�dzi�em.
��Bismillah, to dobrze, sidi, gdy� teraz wolno mi s�ucha� twojego g�osu, chocia� jeste� niewiernym z biednego Frankistanu!
��Jak ci na imi�?
��Imi� moje trudne dla twego j�zyka. Nazywam si�: Hassan�Ben�Abulfeda�Ibn�Haukal al Wardi�Jussuf Ibn�Abul�Fosian�Ben�Ishak al Duli.
�mia� mi si� chcia�o. Przede mn� sta� jeden z tych Arab�w, kt�rzy do swego pojedynczego imienia przyczepiaj� ca�e drzewo genealogiczne, cz�ciowo, aby uczci� swoich przodk�w, przewa�nie jednak po to, �eby na s�uchaj�cym wywrze� wra�enie. Odpowiedzia�em wi�c:
��Hassanie�Ben�Abulfeda�Ibn�Haukal al Wardi�Jussut�Ibn �Abul�Foslan�Ben�Ishak al Duli! J�zyk m�j potrafi wym�wi� twoje imi�, si�gaj�ce, gdy si� je napisze, od Bengazi a� do Kaszenah mimo to ja b�d� ci� zwa� tylko: Hassanem, gdy� Mahomet powiada: �Nie m�w dziesi�ciu s��w tam, gdzie jedno wystarczy�.
��Ucho moje b�dzie zamkni�te, je�li b�dziesz mnie wo�a�: �Hassanie�, sidi. Ci, kt�rzy mnie znaj�, nazywaj� mnie: Hassan el Kebihr. Hassanem Wielkim, gdy� musisz wiedzie�, �e jestem D�ezzar�bej, dusiciel ludzi!
��Allah akbar, B�g jest wielki; zna go ka�de stworzenie, ale o D�ezzar�beju, dusicielu ludzi, nie s�ysza�em jeszcze ani s�owa! Kto ci� tak nazwa�?
��Ka�dy, kto mnie zna�, sidi!
��A ilu ludzi ju� zadusi�e�?
On spu�ci� oczy z zak�opotaniem ku ziemi.
��Step si� trz�sie, a Sahel dr�y, gdy si� D�ezzar�bej pojawi, sidi, lecz serce jego jest pe�ne �aski i mi�osierdzia, gdy�: �niechaj d�o� twoja b�dzie siln�, jak �apa pantery, lecz mi�kka, jako �d�b�o trawy na polu�, uczy pobo�ny Abu Hanifa, kt�remu pos�uszny jest ka�dy wierny.
��W takim razie imi� twoje jest makaszl, a ja u�yj� go dopiero w�wczas, gdy si� przekonam, �e na nie zas�ugujesz!
Zacz��em nabiera� pewno�ci, �e poczciwy Hassan el Kebihr pomimo swej olbrzymiej postaci i arsena�u broni, jak� si� obwiesi�, by� ca�kiem niewinn� istot�. Pustynia ma tak samo swoich blagier�w, jak piwiarnia lub salon.
��Zas�u�y�em na nie, w przeciwnym bowiem razie nie mia�bym go, sidi � odpar� dumnie. � Patrz na t� strzelb�, te pistolety, na ten muzraz, n�, na ten kussa � dwur�czny miecz i na t� abu�tum � w��czni�, przed kt�r� nawet odwa�ny Uelad�Silman umyka! A ty nie chcesz uzna� mojego imienia? Nawet sidi Emir nie odmawia� mi go!
Sidi Emir? Czy�by zmieni� angielskie Emery na wschodnie Emir?
��Kto to jest sidi Emir?
��Rabbena chaliek, niech B�g zachowa ciebie i tw�j rozum, sidi! Czy obce jest imi� tego, kt�ry mi� przys�a� do ciebie?
Rzeczywi�cie, Hassan zrobi� z naszego Emeryego emira! Rozbawi�o mnie, przybra�em jednak powa�ny ton, aby go utrzyma� w ryzach.
��Opowiedz mi o sidim Emerym!
��By�em w Bilmie, sk�d wyruszy�a kaffila do Zinder, a ja j� prowadzi�em. Musisz wiedzie�, sidi, �e Hassan el Kebihr, Hassan Wielki, to s�ynny khabir, przewodnik karawan, obeznany z wszystkimi drogami Sahary, kt�rego wzroku nie ujd� najmniejsze �lady.
Je�li tak by�o w istocie, to jego towarzystwo mog�o mi rzeczywi�cie przynie�� wielk� korzy��. Postanowi�em wypr�bowa� go natychmiast, by wiedzie�, co o nim s�dzi�.
��Czy m�wisz prawd�, Hassanie? � zapyta�em. On za� przybra�, najdumniejsz� postaw� i odrzek�:
��Czy wiesz, kim jest hafiz, sidi?
��Taki, co umie na pami�� Koran.
��Jeste� m�dry, chocia� pochodzisz z Frankistanu. A zatem dobrze, sidi! Hassan�Ben�Abulfeda�Ibn�Haukal al Wardi�Jussuf�Ibn�Abul�Foslan�Ben�Ishak al Duli jest hafizem, kt�ry mo�e ci wyg�osi� wszystkich sto czterna�cie sur i wszystkich sze�� tysi�cy sze��set sze��dziesi�t sze�� ajat�w Koranu, ty za� jeste� giaurem. Czy mo�esz w�tpi� o prawdziwo�ci s��w wierz�cego muzu�manina?
��Trzymaj j�zyk na wodzy, Hassanie, gdy� nie przywyk�em do tego, �eby mnie ktokolwiek obra�a�, cho�by by� dziesi�� razy hafizem i sto razy muzu�manin! Wyt� sw� pami��, a przypomnisz sobie, �e chrze�cijanie nie s� niewiernymi, gdy� tak samo, jak wy, otrzymali swoj� �wi�t� ksi�g�. Tak m�wi� wszyscy m�drzy nauczyciele od pierwszego emira el Mumiain a� do pobo�nego Abu Hanify, kt�rego s�ucha ka�dy wierny. Uczy�e� si� Koranu, lecz czy znasz tak�e ilm teffir el kuran. Tam napisano, �e tylko ba�wochwalca jest giaurem!
��Jeste� m�dry, jak ucze� teologii, sidi, lecz by�by� jeszcze m�drzejszym, gdyby� wierzy� moim s�owom.
��Uwierz�, je�li mi powiesz, kt�re oazy tworz� klucz do Rifu.
��Ain es Salah, Ghadames, Ghat, Murzuk, Aud�elah i Shit.
��A do Sudanu?
��Ahgades i Ahir, Bilma, Dongola, Khartum i Berber.
��Kt�r�dy si� jedzie z Kordofan do Kairu?
��Z Lobeid do Khartum przez Kurssi, Sanzir, Koamat i Tor el Khada. Podr� trwa dziesi�� dni. Albo jedzie si� z Lobeid do Debbeh przez Barah, Kaymar, D�ebel, Haraza, Way i Ombelillah. Ta droga jest o osiem dni d�u�sza, lecz lepsza od poprzedniej.
��Ile czasu potrzeba na odbycie drogi z Soaken do Berberu?
��Droga prowadzi obok s�ynnej krynicy Ruay, przez terytorium Amawr�w, Hadendo�w i Omram�w, kt�rzy s� nubijskimi pasterzami. Mo�esz j� przeby� w dwunastu dniach, sidi.
Arab dawa� odpowiedzi szybko, dok�adnie i z widocznym zadowoleniem z powodu �wietnego wyniku tego kr�tkiego egzaminu.
��Wierz� ci, Hassanie � rzek�em po prostu. � Teraz opowiadaj dalej! Prowadzi�e� wi�c k�ffil� do Zinder!
��Z Bilmy do Zinder. Tam spotka�em sidi Emira. On da� mi wszystko, czego mi by�o potrzeba i pos�a� tutaj, gdzie mia�em zasta� dzielnego sidi z Germanistanu, kt�rego kaza� mi przyprowadzi� do siebie.
��Gdzie z nim si� spotkam?
��Ko�o Bab el Ghudt, gdzie dochodzi si� z w�drownych kup piasku do ska� Seriru. Czy s�ysza�e� sidi, o z�ych d�innach pustyni?
��Znam je. Czy boisz si� ich, Hassanie?
��Hassan el Kabihr, Hassan Wielki, nie boi si� ani szejtan�w, ani z�ych d�inn�w, bo wie, �e one uciekn�, je�li si� odm�w isuraten nasi surat elfalak. A ty jeste� chrze�cijaninem i nie umiesz odmawia� sur, ciebie wi�c po�kn�, kiedy wejdziesz na Serir.
��Dlaczego� w takim razie pozwoli�e� sidi Emirowi i�� do Bab al Ghud? Pewnie go po�kn�, zanim tam dotrzemy!
Ta niespodziewana odpowied� wprawi�a go w pewien k�opot, ale poradzi� sobie:
��Pomodl� si� za niego?
��Za niewiernego? Dobrze, Hassanie, widz�, �e jeste� pobo�nym synem proroka. Zm�w za niego surat en nas, a za mnie surat elfalak, a wtedy nie b�dziemy potrzebowali si� obawia� d�inn�w pustyni. Wyrusz� jutro, gdy si� s�o�ce podniesie.
��Allah akbar, B�g jest wielki, sidi! Tylko on potrafi wszystko i jemu tylko wszystko wolno, cz�owiek za� musi mu by� pos�usznym i nie mo�e rozpoczyna� podr�y z zorz� porann�. Na to jest pora o trzeciej popo�udniu.
��Zapominasz, Hassanie, �e ten czas obowi�zuje karawany, a poszczeg�lni podr�ni mog� jecha�, kiedy im si� podoba.
��Sidi, jeste� naprawd� wielkim i uczonym fakihem. Ja op�akuj� godzin�, kt�ra da�a ci Franka za ojca, a chrze�cijank� za matk�. Widz�, �e jeste� hafizem, kt�ry umie na pami�� Koran, b�d� ci wi�c wierny, pos�uszny i zaprowadz� ci�, gdzie tylko zechcesz!
��Czy masz jakie� zwierz�ta?
��Nie, sidi. Wyjecha�em z dwoma d�emelami z Zinder. Jeden pad� na pustyni, a drugiego po przybyciu tutaj, musia�em sprzeda�.
��Wi�c pojedziemy poczt� stepow� st�d do Batny, a stamt�d poczt� pustynn� przez D�ebel�bou�Rezal do osiemnastu oaz Sibanu, gdzie w Biskara mo�emy sobie kupi� dobre hed�iny. B�d� zatem got�w o wschodzie s�o�ca, a je�li w drodze do Bab el Ghud przekonasz mnie o swej waleczno�ci, nie omieszkam nazywa� si� D�ezzar�bej i el Kebihr!
��Czy s�dzisz mo�e, sidi, �e jestem tuszan � tch�rz? Nie boj� si� ani lwa, ani samum; chwytam assaleh i strusia, poluj� na gazel� i gnu, a zabijam panter� i nied�wiadka. Gdy g�os m�j zabrzmi, dr�y wszystko, a ty nie odm�wisz mi nale�nego imienia. Sallam aalejkum! Pok�j z wami!
Opu�ci� pok�j z g��bokim uk�onem.
Pani Latr�aumont przyst�pi�a do mnie i uj�a mnie za r�k�.
��A wi�c naprawd� spe�ni pan nasz� pro�b�, chocia� jest tak wielka i wymaga tyle odwagi? I zaraz jutro chce pan odjecha�?
��Madame, po�o�enie nasze wymaga szybkiego dzia�ania. Je�li mi pa�stwo pozwolicie, to po powrocie skorzystam z waszej go�cinno�ci. Czy b�dzie mi wolno zostawi� u pa�stwa te rzeczy, kt�rych nie mog� zabra� ze sob�.
��Po�l� natychmiast na statek i wszystko, co� � Pardon, zajecha�em ju� do hotelu de Paris.
��Rzeczywi�cie? Wie pan, �e nas to obra�a!
Musia�em wys�ucha� troch� uprzejmych wyrzut�w po czym ca�� spraw� oddano jednemu ze s�u��cych. Mia�em w�a�nie p�j�� do przeznaczonego dla mnie pokoju, kiedy oznajmiono Araba, kt�ry chcia� rozm�wi� si� z panem domu. Przyj�to go w mojej obecno�ci.
Na d�ugiej postaci wisia� sterany burnus, wystrz�pione sznury z wielb��dzich w�os�w opada�y z kaptura, by� synem pustyni nie l�kaj�cym si� niebezpiecze�stwa i umiej�cym ze spokojem znosi� wszelkie trudy.
��Sal aalejk! � pozdrowi� dumnym skr�tem, przy czym nie by�o wida� najl�ejszego pochylenia g�owy. Kolba jego strzelby uderzy�a posadzk�, a ciemne jego oko przebieg�o od jednego z nas do drugiego z wyrazem wy�szo�ci cz�owieka wolnego i prawowiernego.
��Pom�w pan z nim � szepn�� mi Latr�aumont. � To Tuareg, kt�ry by� u mnie w sprawie Renalda.
Nic nie mog�o mi by� bardziej na r�k� ni� to, �e ten pos�aniec przyby� dzisiaj.
��Sal aal! � odwzajemni�em jeszcze kr�cej, wiedz�c, �e Beduin tym sposobem wyra�ania si� okazuje stopie� szacunku osobie, do kt�rej przemawia. � Czego chcesz?
��Ty nie jeste� tym, z kt�rym mam m�wi�!
��Nie masz m�wi� z nikim innym, tylko ze mn�!
��Nie przychodz� do ciebie!
��To mo�esz odej��!
Odwr�ci�em si�, a reszta towarzystwa tak�e skierowa�a si� ku drzwiom.
��Sidi! � zawo�a�. Szed�em dalej.
��Sidi! � rzek� natarczywie. Na to odwr�ci�em tylko g�ow�.
��Czego chcesz?
��Pom�wi� z tob�!
��Jak si� nazywasz?
��Mahmud Ben Mustaia Abd Ibrahim, Jaakub Ibn Baszar.
��Imi� twoje d�u�sze, ni� powitanie. Wasz prorok, wielki Mahommed Ibn Abdallah el Haszemy, powiada: �B�d�cie uprzejmi nawet z niewiernymi i nieprzyjaci�mi, a�eby nauczyli si� czci� wasz� wiar� i Kaab�!� Zapami�taj to sobie! Jeste� Tuareg?
��Tuareg i Imoszar.
��Z kt�rego szczepu?
��Hed�an�bej, dusiciel karawan, nie pozwala swoim wojownikom wymienia� szczepu wobec Frank�w.
Ogarn�� mnie lekki strach na te s�owa. A wi�c Renald by� w niewoli os�awionego Hed�an�beja! To by�a najgorsza wiadomo��, jak� mog�em otrzyma�. S�ysza�em o tym okrutnym i �mia�ym rozb�jniku pustyni. Nikt nie wiedzia�, do jakiego szczepu w�a�ciwie nale�a�, a ca�a pustynia by�a dla� terenem �ow�w. Od algierskiego stepu a� do Sudanu i od oaz egipskich a� po Wadan i Walada w zachodniej Saharze znane by�o jego imi�. Wynurzaj�c si� to tu, to tam, znika� potem r�wnie szybko, jak przychodzi�, lecz wsz�dzie i zawsze, gdzie si� tylko pojawi�, zabiera� ofiary z mienia i �ycia ludzkiego. Niew�tpliwie mia� ukryte miejsca pobytu, rozsiane po ca�ej Saharze i agent�w, kt�rzy donosili mu o ka�dej znaczniejszej karawanie oraz pomagali w zbyciu zrabowanych towar�w. Ale osob� jego i czyny os�ania�a tajemnicza ciemno��. Uzna�em za stosowne uda� wobec jego pos�a�ca, �e nic o nim nie s�ysza�em.
��Hed�an�bej? Kto to?
��Nie znasz dusiciela karawan? Czy ucho twoje jest g�uche, �e nic o nim nie s�ysza�e�? On jest panem pustyni, strasznym w gniewie, okropnym w z�o�ci, przera�aj�cym w nienawi�ci i niezwyci�onym w walce. M�ody niewierny jest u niego w niewoli.
Roze�mia�em si�.
��Niezwyci�ony w walce? Walczy wi�c chyba z ma�ym szakalem i tch�rzliw� hien�? �aden z Frank�w nie obawia si� jego gniewu ani jego gum. Czemu nie wypu�ci� dot�d pojmanego? Czy nie otrzyma� ju� dwa razy okupu?
��Pustynia wielka, a Hed�an�bej ma wielu ludzi, potrzebuj�cych odzie�y, broni i namiot�w.
��Dusiciel karawan jest k�amc� i oszustem. Jego serce nie zna prawdy, a jego fa�szywy j�zyk ma dwa ko�ce, jak j�zyk w�a. Z jakim ��daniem przychodzisz?
��Daj nam burnus�w, obuwia, broni, prochu, ostrz do w��czni i p��cien na namioty!
��Ju� dwa razy to otrzymali�cie. Nie dostaniecie ani kawa�ka p��tna, ani ziarnka prochu!
��To jeniec umrze!
��Hed�an�bej nie wyda go nawet wtedy, je�li dostanie, czego ��da.
��On daruje mu wolno��. Dusiciel karawan b�dzie �askawy, skoro otrzyma okup.
��Ile ��da?
��Tyle, ile ju� dosta�.
��To du�o. Czy ty masz zabra� towary?
��Nie. Po�lesz mu je, jak poprzednio.
��Dok�d?
��Do Bah el Ghud.
By�a to ta sama miejscowo��, do kt�rej kaza� mi przyby� Emery! By� to przypadek, czy te� mo�e on wiedzia�, �e rozb�jnik b�dzie si� tam znajdowa�?
��Czy spotkamy tam je�ca i odzyskamy go za okup?
��Tak.
��Czy m�wisz prawd�?
��Nie k�ami�!
��Dwa razy ju� tak powiedzia�e�, a jednak sk�ama�e�. Przysi�gnij!
��Przysi�gam.
��Na dusz� ojca twego!
��Na dusz� mojego� ojca.! � wybuchn�� z wahaniem.
��I na brod� proroka?
Teraz by� ca�kiem zak�opotany.
��Przysi�g�em i do�� ju� tego!
��Przysi�g�e� na dusz� ojca, kt�ra nie warta wi�cej, ni� twoja. Za obie razem nie dam ani jednej sisz lub bla halef, a przysi�ga na nie nie warta ziarnka piasku, kt�rego pe�no na pustyni. Czy przysi�gniesz na brod� proroka?
��Nie.
��W takim razie s�owo twoje jest k�amstwem i ob�ud�, a ty nie zobaczysz ju� nigdy gwiazd pustyni.
Oko jego b�ysn�o gniewem.
��Wiedz o tym, niewierny, �e dusza je�ca p�jdzie do d�ehenny, je�li ja na czas nie przyb�d� do, Hed�an�beja. To mog� ci przysi�c na brod� proroka, kt�ry umie chroni� swych wiernych!
��W takim razie dusza twoja p�jdzie tam wcze�niej, a ko�ci dusiciela karawan i jego bandy zbielej� w �arze s�onecznym. Przysi�gam ci na Jezusa, syna Marii, kt�rego wy nazywacie Iza Ben Marryam. On jest mocniejszy od waszego Mahometa, gdy� sami m�wicie o Nim, �e usi�dzie kiedy� na meczecie Omajad�w w Damaszku, aby s�dzi� wszelkie stworzenia ziemi, powietrza i wody!
Arab podrzuci� g�ow� w g�r� i wsun�� palce prawej r�ki pod brod�, co u Beduin�w oznacza zupe�n� pogard�.
��Przyniesiecie wszystko, czego ��damy! By�em, u was dwa razy i nie powa�yli�cie si� podnie�� r�ki na pos�a Hed�an�beja, a dzi� tak�e tego nie uczynicie. Stu takich, jak ty, nie zdo�a�oby go zwyci�y�, a tysi�c takich, jak ty, nie pokona�oby jego gum, poniewa� jeste� giaurem.
Przyst�pi�em do� natychmiast z podniesion� pi�ci�.
��Czy twoja g�owa pusta, a duch tw�j wysech�, �e o�mieli�e� si� powiedzie� o mnie to s�owo, ty, kt�ry nie jeste� niczym wi�cej, jak tylko kelb � pies, kt�rego si� powala na ziemi�?
Upu�ci� od razu strzelb� na ziemi� i wzni�s� obie r�ce. U obu przegub�w zwisa�y mu ostre kussa, d�ugie na osiem cali. Zwyczajny Beduin nosi tylko jeden taki n�, rozb�jnik za� z pustyni dwa i u�ywa ich w ten spos�b, �e obejmuje r�kami przeciwnika i wbija mu oba no�e w plecy. M�j Tuareg przygotowa� si� do tego kroku.
��Czy odwo�asz to s�owo? � zapyta�em.
��Powiadam jeszcze raz, giaurze!
��To upadnij przed giaurem!
Zanim si� zdo�a� poruszy�, uderzy�em go pi�ci� w czo�o tak, �e zgi�� si�, a potem pad� nieprzytomny na ziemi�. By� to ten sam cios my�liwski, dzi�ki kt�remu nazywano mnie na prerii Old Shatterhand.
��O mon dieu! � krzykn�a madame. � Pan go zabi�.
Mademoiselle le�a�a na p� zemdlona na otomanie, a Latr�aumont nie m�g� przem�wi� ani s�owa.
��Bez obawy, madame � pocieszy�em j� � ten ananas �yje, chocia� na pewien czas straci� przytomno��. Znam dobrze moj� pi��; gdybym chcia� go zabi�, by�bym si� zamierzy� cokolwiek dalej.
Te s�owa wr�ci�y oddech przestraszonemu Francuzowi.
��Ale� z pana prawdziwy goliat! Ja musia�bym zada� przynajmniej kilkaset takich uderze�, aby takiego olbrzyma po�o�y�.
Francuz, kt�ry si�ga� mi zaledwie do ramienia, a mia� r�ce dziecka, m�wi� s�usznie. M�g�by ca�ymi miesi�cami grzmoci� po czaszce Tuarega i nie sprawi�by mu krzywdy.
��Prosz�, � odrzek�em � postaraj si� pan o to, �eby tego Beduina zwi�zano i oddano policji. Jej w�adza nie si�ga wprawdzie a� na pustyni�, tu jednak b�dzie ch�tna na pa�skie us�ugi.
Spojrza� na mnie zdziwiony.
��Czy naprawd�?
��Oczywi�cie!
��Tego nie mo�emy zrobi�, bo straszliwy Hed�an�bej zabije naszego biednego Renalda! Co wi�cej, zdaje mi si�, �e to okropne uderzenie jest ju� nadzwyczajn� �mia�o�ci�!
��Wyt�umacz� powody mego kroku, prosz� jednak post�pi� tak, jak radz�. O�wiadczy� pan, �e posiadam pana zupe�ne zaufanie?
��Rozumie si�, monseigneur. Chc� w�a�nie zawo�a� s�u�b�.
Pobieg� do dzwonka, a na jego dono�ny g�os przybieg�a s�u�ba.
��Zwi��cie tego cz�owieka i wrzu�cie do piwnicy, dop�ki nie nadejdzie policja! � rozkaza� z min�, jak gdyby to on powali� go uderzeniem.
Z i�cie po�udniowym temperamentem rzucono si� na nieprzytomnego i w mgnieniu oka zwi�zano tak ciasno, �e po odzyskaniu przytomno�ci si� nie m�g� ruszy�. Nast�pnie pochwyci�o je�ca osiem r�k, aby go wywlec. Jeden ze s�u��cych zatrzyma� si� w drzwiach i nie bra� udzia�u w wysi�kach reszty. By�a to przysadkowata figura, o twarzy nie nadaj�cej si� do orientalnego stroju. Zauwa�ywszy, z jakim trudem tamci ci�gn�li Tuarega do drzwi, przyst�pi� bli�ej i odsun�� ich na bok.
��Maszallah! Wyno�cie si�, nicponie, ja sam to zrobi�!
Jednym szarpni�ciem i silnym rozmachem zarzuci� Tuarega na rami�. Us�yszawszy sw�j j�zyk ojczysty oniemia�em z rado�ci i pozwoli�em s�u��cemu wybiec z pokoju, nie zatrzymawszy go.
��Sta�! � zawo�a�em, kiedy by� ju� za drzwiami. � Czy jeste� Niemcem?
W jednej chwili zwr�ci� si� do mnie, pomimo ci�aru na plecach, a szeroka twarz jego rozja�ni�a si� od ucha do ucha. � Tak, panie, a czy pan tak�e?
��W�a�nie. A sk�d pochodzisz?
��Z Bawarii.
��Z Bawarii? A czemu tw�j dialekt jest inny?
��Tak, panie� we�cie go sobie! Wleczcie go, gdzie wam si� podoba � przerwa� sobie, upuszczaj�c Tuarega na ziemi�.
Araba wyniesiono, a ziomek poda� mi r�k� i m�wi� dalej:
��Tak, mam zn�w wolne r�ce. Witam pana w Afryce! Jestem z Bawarii. Tam jest piwo� lec�ce do gard�a, jak mysz do dziury. By�e� pan tam? To pi�knie, to wspaniale! Wymow� popsuli mi tu inni rodacy.
��S� tu wi�c jeszcze inni z naszych stron?
��A� nadto, panie. S� we wsi Dely Ibrahim ko�o El Biar, gdzie znajduje si� klasztor Trapist�w. A pan sk�d?
��Ja jestem Sasem.
��Maszallah, nasz s�siad! Wolno zapyta�, jak d�ugo pan tu zabawi?
��Jutro rano odje�d�am.
��Ju�? A dok�d?
��Na Sahar�.
��Do nory piasku i morderc�w? By�em tam ju�, w Farfar i od dawna chcia�em znowu pojecha�. Maszallah, panie, czy we�miecie mnie z sob�?
��Poszed�by� rzeczywi�cie?
��Zaraz i z przyjemno�ci�!
��Czy je�dzisz konno?
��Je�dzi� konno? Jak diabe�, panie! Przyby�em tu z Legi� Cudzodziesk�, s�u�y�em w afryka�skich szaserach.
��Umiesz po arabsku?
��Tyle, ile potrzeba.
��Czym by�e� przedtem?
��Stolarzem. Nauczy�em si� te� czego�, panie, dobrze bij�. Potem dosta�em si� do Legii, niech j� kaczka kopnie! Nast�pnie pracowa�em w Dely Ibrahim, dop�ki tu nie wst�pi�em na s�u�b�. Spytaj pan, pana; niew�tpliwie jest ze mnie zadowolony!
��P�jdziesz ze mn�! Wyjednam ci u niego pozwolenie.
��Maszallah, to ca�kiem tak, jakby podarek na gwiazdk�. Czy p�jdzie tak�e ten wielki Hassan z d�ugim imieniem?
��Tak, on nas poprowadzi.
��On mi si� podoba! P�jd�, z panem, mo�e mi pan wierzy�! Mlaskaj�c j�zykiem i strzelaj�c palcami, wybieg� za drzwi.
ASSAD�BEJ, DUSICIEL TRZ�D
Step. Rozci�ga si� na po�udnie od Atlasu, Gharianu i g�r Demy i, jak trafnie m�wi poeta, od morza do morza, a kto przeszed� przeze�, tego przejmuje dreszcz stracha Le�y przed Bogiem w swej pustce jak pr�na d�o� �ebraka, a przep�ywaj�ce go strumienie, bruzdy wyje�d�one ko�ami i �lady st�p zwierz�cych, to zmarszczki na tej r�ce, wy��obione przez niebo.
Si�gaj�c od Morza �r�dziemnego a� do Sahary, a wi�c le��c pomi�dzy symbolem urodzajno�ci i cywilizacji, a widomym znakiem nieurodzajno�ci i barbarzy�stwa, tworzy step szereg wy�yn, kt�rych �yse g�ry wznosz� si�, jak smutne westchnienia niewys�uchanej modlitwy. Ani tu domu, ani drzewa! Co najwy�ej jaki� zapad�y karawanseraj u�ycza oku mi�ego wypoczynku i to tylko w lecie, kiedy n�dzna ro�linno�� wydob�dzie si� z wysch�ego gruntu, wlecze si� w g�r� kilka szczep�w arabskich z namiotami i trzodami, aby swoim wychud�ym zwierz�tom da� jak�kolwiek pasz�. W zimie natomiast, spoczywa step zupe�nie opuszczony pod pow�ok� �niegu, kt�ry i tutaj, mimo blisko�ci roz�arzonej Sahary, miecie wirami p�atk�w przez zamar�e pustkowie.
Doko�a nic nie wida� pr�cz piasku, ska� i kamieni. Gruz krzemienny i ostrokanciaste rumowisko pokrywa ziemi�, a w�drowne �awy piaszczyste posuwaj� si� krok za krokiem przez smutn� p�aszczyzn�, gdzie si� za� poka�e stoj�ca woda, to chyba tylko szot z wod�, wype�niaj�c� jego �o�ysko, jak martwa masa, z kt�rej znikn�� wszelki b��kitny ton, ust�puj�c miejsca sztywnej i brudnej szarzy�nie. Te szoty wysychaj� w letniej spiekocie, nie zostawiaj�c po sobie nic, opr�cz koryta, pokrytego grub� warstw� soli kamiennej.
Niegdy� znajdowa�y si� tu lasy, lecz dzisiaj nie ma ju� tych zbawczych regulator�w wodnych. �o�yska rzek i strumieni, zwane wadi, ci�gn� si� z g�r, jako ostre wci�cia i skaliste parowy, a ich gro�nej pl�taniny w zimie nie zakrywa nawet �nieg. Kiedy jednak stopi si� nagle w cieple pory gor�cej, w�wczas rzuca si� niespodziewanie rozszala�a masa wody w g��b i niszczy wszystko, co nie zdo�a zawczasu uciec. Wtedy chwyta Beduin swoich dziewi��dziesi�t dziewi�� kulek r�a�ca, by podzi�kowa� Allahowi, �e nie kaza� mu si� zetkn�� ze spadaj�c� wod� i ostrzega zagro�onych okrzykiem: �Uciekajcie, ludzie, wadi nadchodzi!�
Chwilowe powodzie i stoj�ce wody szot�w wywabiaj� z ziemi na brzegach jezior i rzek kolczaste krzaki mimozy, kt�re wielb��dy, dzi�ki swym twardym wargom, obgryzaj� dla zaspokojenia g�odu. Pod ich os�on� �pi� tak�e lew i pantera, odpoczywaj�c po swoich nocnych wyprawach.
Jak postanowiono, wyruszy�em rano z Kubbaszim Hassanem i z J�zefem Korndorferem, z Algieru i uda�em si� poczt� stepow� do Batny. Tu jednak stan�a nam na drodze niespodziewana przeszkoda.
Mia�em jeszcze w pami�ci karko�omn�jazd� z w�oskim vetturinem z Alp do Lombardii, wci�� jeszcze brzmia�o mi w uszach jego przera�aj�ce: allegro, allegrissimo!, kt�re zawsze pokrzykiwa�, ilekro� prosi�em, �eby jecha� wolniej i ostro�niej. Stara kareta, szarpana przez p�dz�ce cwa�em konie z jednej strony skalistej drogi na drug�, lecia�a nad kraw�dzi� przepa�ci. Kiedy wreszcie ca�o zjecha�em na r�wnin�, zdawa�o mi si�, �e unikn��em niebezpiecze�stwa, przeciwko kt�remu nie by�o obrony.
Czym jednak by�a ta jazda allegrissimo wobec podr�y poczt� stepow�! Dyli�ans stanowi� w�z z wn�trzem, coupe i blankietem, a zaprz�ony by� w osiem koni, z kt�rych dwa sz�y na przedzie, a potem po trzy obok siebie. Go�ci�ca nie by�o, jecha�o si� wyci�gni�tym biegiem przez jamy, przez karko�omne �o�yska rzek, pod g�r� stromymi parowami i na d� po spadzistych zboczach. Co chwila musieli�my wysiada� i ze stoick� cierpliwo�ci� ��czy� nasze si�y z si�ami koni, ilekro� trzeba by�o wydoby� w�z z jakiej� dziury lub prawie przenie�� przez wzg�rek niedost�pnym nawet dla piechura. Ju� po pierwszych godzinach by�em jak zbity. Korndorfer raz pora� wo�a�: Maszallah!, a Hassan el Kebihr oddawa� si� morskiej chorobie. Jeszcze nigdy nie jecha� wozem; mimo woli przypomnia�o mi si� jego bu�czuczne zapewnienie: �Step si� trz�sie, a Sahel dr�y, kiedy si� uka�e D�ezzar�bej!� Teraz on trz�s� si� i dr�a� na ca�ym ciele, a wida� by�o, �e mu to wszystko strasznie dokucza�o.
Z�o�ci swej z powodu tego niegodnego stanu ul�y� dopiero w Batnie. � Allah kerihm, B�g jest �askaw i dzi�ki mu, �e moja sk�ra wytrzyma�a! Czy Hassan�Ben�Abulfeda�Ibn�Haukal al Wardi�Jussuf�Ibn�Abul�Foslan�Ben�Ishak al Duli jest pijawk�, �eby musia� oddawa�, co spo�y�? Przysi�gam na brod� proroka, �e Hasan el Kebikr nie wsi�dzie ju� nigdy do domu na ko�ach, gdzie tak mu si� robi, jak gdyby dosta� si� mi�dzy palaczy haszyszu. Ojczyzn� D�ezzar�beja, jest siod�o. Doprowadzisz go sidi, do Bab el Ghud tylko pod tym warunkiem, �e pozwolisz mu jecha� wierzchem!
��Hassan ma s�uszno�� � potwierdzi� stolarz. � Maszallah! To dopiero by�o trz�sienie w tej starej budzie, kt�r� nazywaj� dyli�ansem. Jad� o�miu ko�mi i sam jeszcze mam by� poci�gowym bydl�ciem? Tego nikt nie zniesie! By�em afryka�skim szaserem i wol� je�dzi� na najgorszej bestii, ni� raz jeszcze wsi��� do tej budy!
Musia�em przyzna� im racj�, zw�aszcza �e sam postanowi�em wyrzec si� dyli�ansu w dalszej podr�y. Nie mog�c si� zatrzyma� w Batnie, wynaj��em Beduina z ko�mi dla mnie i dla moich towarzyszy a� do Biskary, gdzie mia�em kupi� wielb��dy na dalsz� drog�. �w Beduin poradzi� mi jednak, �ebym tego nie czyni�, lecz uda� si� przez g�ry Aures do arabskiego duaru gdzie znajd� ta�sze i lepsze wielb��dy.
Pos�ucha�em jego rady, uprzedzi�em go jednak, �e chc� dosta� si� w g�ry przez Fuhn es Sahart, by jak najd�u�ej nie porzuca� zwyk�ej drogi. Przypuszcza�em wprawdzie, �e w duarze dostan� mniej znu�one wielb��dy, ni� w mie�cie, mia�em jednak jeszcze jeden pow�d, dla kt�rego pos�ucha�em przewodnika. W dzikich dolinach g�r Aures lew nie jest rzadko�ci�, a chocia� wobec po�piechu nie spodziewa�em si� spotka� z kr�lem zwierz�t, to mog�em przynajmniej natrafi� na jego �lady, albo us�ysze� jego ryk. Zreszt� up�yn�a prawie ca�a wieczno��, od kiedy nie strzela�em, t�skni�em za hukiem mej strzelby i sposobno�ci� wzi�cia na cel stworzenia, godnego kuli. W g�rach w ka�dym razie �atwiej by�o o tak� sposobno��, dlatego wydoby�em rusznic� i sztucer Henry�ego.
Wyprzedzili�my dyli�ans i nie dali�my mu si� do�cign��. Konie nasze nale�a�y do ma�ych zwierz�t rasy berberyjskiej, ale wytrwa�o�� ich sta�a w odwrotnym stosunku do ich wielko�ci. Siedzieli�my ju� w siod�ach ze dwana�cie godzin, a mimo to k�usowa�y bez zarzutu. Nawet ma�y deresz, z kt�rego grzbietu zwisa�y niemal do ziemi nogi �Wielkiego Hassana�, niewiele odczuwa� ci�ar, bo nie zostawa� ani kroku w tyle.
Przed nami step ton�� w ��tawym �wietle. Jak okiem si�gn��, zazwyczaj zupe�nie nagi p�askowy�, dzisiaj przedstawia� widok pe�en �ycia. Fuhn es Sahar, usta pustyni, wyrzuci�y na step wielk� liczb� bedui�skich pasterzy, kt�rzy p�dzili swoje trzody ku szotom i wadiom, na popas. Obje�d�aj�c swoje owce i wielb��dy na szybkich koniach, powiewaj�c burnusami i po�yskuj�c w��czniami, posuwali si� razem z �onami i dzie�mi, siedz�cymi na pstro przystrojonych dromedarach, r�wnin� w r�nych kierunkach i wywo�ywali w nieprzywyk�ych oczach wra�enie fantazji trzymaj�cej w niewoli na p� �pi�cego, a na p� czuwaj�cego ducha.
�a�cuchy wzg�rz, otaczaj�cych szerok� r�wnin�, j�y si� teraz zbli�a� do siebie, tworz�c zw�aj�c� si� coraz bardziej skalist� p�aszczyzn�. Wzrok, kt�ry dotychczas m�g� patrze� w niesko�czon� na poz�r dal, zatrzymywa� si� na �ysych i nagich zboczach, wznosz�cych si� z dna doliny prawie prostopadle. Jechali�my mi�dzy nimi a przepa�ciami, w kt�rych g��bi p�yn�a szaro � ��ta woda g�rskiego strumienia. W czasie tej podr�y musieli�my si� cztery razy przeze� przeprawia�. By� to Wed�el�Kantara, w kt�rego nurtach znalaz� �mier� �mia�y my�liwy, Jules Gerard, s�yn�cy z polowa� na lwy. W miejscu, w kt�rym wszed� w rzek�, postawi� mu oddzia� francuskich �o�nierzy, przechodz�cy tamt�dy, skromny pomnik z u�o�onych kamieni. Tam kaza�em si� zatrzyma�.
��Czy s�ysza�e� o pogromcy lw�w, Gerardzie? � spyta�em.
��To si� rozumie, panie! � odpowiedzia�. � By� to Francuz i wpad� ostatecznie w wod�, w kt�rej n�dznie uton��.
��Czy znasz emira el Areth, �w�adc� lw�w�, Hassanie? � spyta�em Kubbaszego.
��By� niewierny, lecz prawie taki waleczny, jak Hassan el Kebihr � odrzek� dumnie. � On sam jeden wyszukiwa� w nocy �pana z wielk� g�ow��, lecz �kr�l oaz� rozszarpa� go poniewa� nie by� muzu�maninem.
��Mylisz si� Hassanie. Emira el Areth nie rozdar� lew, kt�ry pr�dzej zd�awi�by stu muzu�man�w, ani�eli jednego chrze�cijanina. �w emir zgin�� tutaj w nurtach Wed�el�Kantara, a jego bracia postawili mu pomnik. We�cie do r�k strzelby, niechaj g�os ich oznajmi jego duchowi, �e w�drowiec zna w�adc� �pana z wielk� g�ow�!�
��Czy moja rusznica ma zabrzmie� w uszach ducha, nie znaj�cego er�rait, sidi? � zapyta� Hassan.
��Chrze�cijanin tak�e �yje u Boga, skoro umrze, Hassanie, gdy� B�g jest wsz�dzie, na wszystkich gwiazdach i wszystkich niebiosach. Czy� prorok nie m�wi o Jezusie i Marryam, kt�rzy mieszkaj� w niebie i ogl�daj� Boga?
��Sidi, czemu nie jeste� saydem! Ty znasz Koran. G�os tw�j jest jak g�os m�wi�cy jedynie prawd�. Uczyni�, czego ode mnie ��dasz.
Z czterech luf, gdy� przewodnik spe�ni� tak�e moj� wol�, hukn�a trzykrotna salwa na cze�� my�liwego. Nast�pnie pojechali�my dalej ku w�wozowi Kantara.
Tu �ciany skalne zbli�y�y si� a� do brzeg�w rzeki, zape�niaj�cej ca�y w�w�z. Musieli�my z kwadrans jecha� spienionymi falami, a nast�pnie dostali�my si� do dzikiej, ale wspania�ej kotliny.
Stromo wznosi�y si� niemal ku niebu czarno���tawe �ciany �upku pokryte u st�p kamiennym gruzem i tworzy�y na po�udniu wielki par�w, podobny do otwartej rany na g�owie g�r.
To by�o Fuhm�es�Sahar, wiod�ce w d� do oaz Sibanu. Strome ska�y po prawej r�ce nale�a�y do g�r Aures, a ciemne �ciany �upkowe po lewej stanowi�y pocz�tek g�r D�ebe� Su�tan. Mi�dzy nimi le�a� karawanseraj El�Kantara, gdzie wst�pili�my na noc.
Seraid�i � gospodarz, przyrz�dzi� nam prawdziw� tureck� kaw�, a po spo�yciu skromnej wieczerzy zapalili�my fajki. Opar�em si� o �cian�, przys�uchuj�c si� rozmowom podr�nych, kt�rych drogi zetkn�y si� tutaj w �ustach pustyni�.
Najwi�cej m�wi� poczciwy Hassan el Kebihr, zadaj�c sobie niema�o trudu, �eby wpoi� w swoich s�uchaczy przekonanie, �e powinni nazywa� go D�ezzar�bejem, dusicielem ludzi. Korndorfer natomiast siedzia� obok mnie i z nud�w zamkn�� oczy. Otwiera� je tylko czasem, a w�wczas dolatywa�o mnie albo westchnienie, albo gniewne �Maszallah� z powodu samochwalstwa Kubbaszego.
Rozmowa zesz�a na temat, kt�ry mnie zainteresowa�. Oto seraid�i mia� ma�� trzod� jagni�t, z kt�rych, mimo �e by�y zamkni�te, pantera zabiera�a sobie co noc po jednej sztuce, bez �adnego wynagrodzenia.
��Seraid�i! � zawo�a�em. � Czy wiesz na pewno, �e to by�a pantera?
��Tak, sidi, widzia�em �lady, jest to wielka samica, kt�r� oby Allah pot�pi�! Jestem biednym i mam tylko dwadzie�cia trzy owce. Czy ta morderczyni nie mo�e p�j�� do bogatszych? Samiec nie zagrabia�by trzody biedaka!
Rozgniewany muzu�manin nie mia� widocznie dobrego wyobra�enia o poczuciu sprawiedliwo�ci u �e�skiej cz�ci �wiata zwierz�cego.
��Czemu jej nie zabijesz? � spyta�em.
��Zabi� �on� czarnej pantery, sidi? Czy nie wiesz, �e pod jej sk�r� mieszka szatan, rozdzieraj�cy ka�dego, kto chcia�by j� uszkodzi�.
��A ty wiesz o tym, �e u ciebie pod sk�r� mieszka strach, kt�ry po�kn�� twe serce i wypi� krew twoj�? Jeste� wiernym, a obawiasz si� samicy? Niechaj Allah os�ania dom tw�j, bo do seraju wejdzie pantera, �eby wyspa� si� na twoim dywanie i napi� si� kawy z twej czaszki!
��Ona po�re moj� trzod�, lecz nie zbli�y si� do mego domu, sidi! Czy� nie wiesz, �e jest bezpieczny przed dzikiem zwierz�ciem ten, kto trzy razy na dzie� odmawia surat el ikhlass?
��Surat el ikhlass jest dobra, gdy� prorok was jej nauczy�. Dop�ki odmawiasz j�trzy razy dziennie, czarny kot ci� nie po�re; ja jednak posiadam surat, mocniejsz� od wszystkich ajat�w waszej �wi�tej ksi�gi. Ona niszczy ka�dego wroga, gdy j� odmawiam.
��Powiedz mija, �ebym si� nauczy� odmawia� j�, sidi!
��Nie powiem ci jej lecz poka��!
Wzi��em do r�ki rusznic� i wymierzy�em do niego.
��Oto moja sura przeciwko wszystkim wrogom.
Gospodarz odskoczy� przera�ony.
��Be issm billahi radjal, na mi�o�� Boga, ludzie, uciekajcie! Ten sidi postrada� rozum. Uwa�a swoj� rusznic� za surat el ikhlass i chce nas wymordowa�!
Od�o�y�em strzelb� na bok.
��Sied�cie spokojnie! M�j rozum nie opu�ci� mnie jeszcze, poniewa� nie uwa�am �ony pantery za szejtana, lecz kota, kt�rego zabij� moj� sur�.
Podnosz�c si� za�, doda�em:
��Seraid�i, poka� mi zagrod�, w kt�rej znajduj� si� twoje owce!
��Czy oszala�e�, sidi, �e ka�esz mi p�j�� ze sob� do zagrody? Noc jest ciemna, a �ona pantery nie przychodzi nad ranem, jak inne zwierz�ta, lecz zawsze ko�o p�nocy. Niech po�re moje owce, byle mnie nie rozdar�a!
��To opisz mi miejsce, gdzie mam szuka� zagrody!
��Znajdziesz j� o sto krok�w od seraju, ku p�nocy, gdzie le�� kamienie. Przewiesi�em rusznic� i wzi��em do r�ki sztucer Henry�ego. N� tkwi� ju� za pasem. Sztucer nie dawa� wprawdzie tak pewnego i dalekono�nego strza�u, jak rusznica, ale by� mi potrzebny na wypadek, gdybym z rusznicy nie zabi� od razu zwierz�cia.
Zaledwie podnios�em nog�, zerwa� si� Hassan.
��Allah akbar, B�g jest wielki, sidi! On mo�e zabi� lwa i zgubi� panter�, ty za� jeste� cz�owiekiem, kt�rego mi�so smakuje kotom. Zosta� tu, bo ci� po�r�, a my nie znajdziemy jutro z ciebie nic, opr�cz podeszw twego obuwia!
��Znajdziesz rano nie tylko obuwie, lecz i cz�owieka, kt�ry je nosi. We� swoj� bro� i chod� ze mn�!
Wielki cz�owiek a� podskoczy� ze strachu, roz�o�y� wszystkie palce i wyprostowawszy r�ce, zwr�ci� je ku mnie:
��Hamdulillah, dzi�kuj� Bogu za �ycie, kt�rego mi u�yczy�, ale nie oddam go nigdy zwierz�ciu!
��Czy Hassan el Kebihr boi si� kota?
��Jam jest D�ezzar�bej, dusiciel ludzi, a nie Hassan po�eracz panter. Za��daj, �ebym walczy� ze stu nieprzyjaci�mi, a wybij� ich do nogi. Ale wierny gardzi nocnymi schadzkami z kobiet�, a tym bardziej z samic� dzikiego zwierza!
��To zosta�!
Chcia�em go tylko wystawi� na pr�b� i skierowa�em si� ku wyj�ciu. Wtem us�ysza�em, �e kto� idzie za mn�. By� to Korndorfer.
��Czy ja mog� p�j�� z panem?
��Po co?
��Po co? Maszallah, do tysi�ca diab��w! Czy b�d� si� przypatrywa�, jak kot was rozedrze? Na c� mam n� i flint�?
��Dzi�kuj� ci, J�zefie, ale obejd� si� bez ciebie.
��Jak, je�li wolno zapyta�?
��Poniewa� nie jeste� my�liwym, narazi�by� si� niepotrzebnie na niebezpiecze�stwo, a w najlepszym razie sp�oszy�by� zwierz�.
Z wielkim trudem uda�o mi si� tego odwa�nego cz�owieka odwie�� od jego zamiaru.
We wskazanym miejscu le�a�y zwa�y g�az�w, a do nich przylega�a zagroda, utworzona z pali, po��czonych sznurami z w��kien daktylowych. Owce spoczywa�y spokojnie wewn�trz ogrodzenia. Noc by�a od gwiazd tak jasna, �e widzia�em dok�adnie zarysy ska�. Mi�dzy dwiema z nich znajdowa�a si� szczelina, w kt�rej m�g� si� zmie�ci� niezbyt gruby cz�owiek. To by�o dla mnie najdogodniejsze miejsce do czekania na drapie�c�. Os�ania�o mnie z trzech stron, a z czwartej mia�em widok na zagrod�. Gdyby pantera rzeczywi�cie nadesz�a, mog�em j� wzi�� na cel bez obawy o siebie. Zabi� j� nie by�o �adnym bohaterstwem.
Usadowi�em si� w szczelinie do�� wygodnie. Z rusznic� w r�ku i sztucerem na kolanach czeka�em. Min�a pomoc. Je�li zwierz� mia�o przyj�� dzisiaj, to musia�o si� ukaza� niebawem.
Wtem w�r�d owiec powsta� ruch. Zbli�ywszy do siebie g�owy, zacz�y cisn�� si� do ska�y. Wyt�a�em wzrok, ale nic nie zauwa�y�em. Wtem us�ysza�em nad sob� nadzwyczaj s�aby szmer, jak gdyby co� pe�za�o. To zwierz� sta�o na skale, gotuj�c si� do skoku. Potar�o jeszcze pazurami o kamienie, a potem skoczy�o w d�. Zabrzmia� kr�tki bek, w samym �rodku zagrody stan�a wyprostowana pantera, a pod jej przedni� praw� �ap� le�a�a zabita owca. By�a to rzeczywi�cie samica, niezwykle wielki i pot�ny okaz, kt�ry rozmiarami dor�wnywa� jaguarowi.
Podni�s�szy �eb, wyda�a okrzyk zwyci�stwa, owo straszliwe, gard�owo brzmi�ce: a� uuh� a� oorrrr, ko�cz�ce si� zazwyczaj mruczeniem. D�wi�k ten jeszcze nie przebrzmia�, kiedy hukn�a moja strzelba. Szeroko otwarte zielonawe oczy zwierz�cia by�y moim celem. Po strzale ryk ucich�, pantera skoczy�a nagle ku rozpadlinie i pad�a u moich st�p. Jak si� p�niej przekona�em, kula wbi�a si� jej w oko.
Ale wystrza� mia� dalszy skutek. Z daleka rykn�o chrapliwie, inne zwierz�, a w kilka sekund da� si� ju� s�ysze� wyra�nie przeci�g�y ryk. To na pomoc zbli�a� si� samiec, przywo�any hukiem mej strzelby.
Dla ostro�no�ci czym pr�dzej pochwyci�em sztucer i znowu z�o�y�em si�. W d�ugich skokach nadbieg�o wysmuk�e, gibkie zwierz� i zatrzyma�o si� za zagrod� naprzeciw mnie. Pomimo niepewnego �wiat�a gwiazd pantera musia�a mnie zobaczy�, gdy� z gniewnym par