7183

Szczegóły
Tytuł 7183
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

7183 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 7183 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

7183 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Juliusz Verne Pilot dunajskich statk�w Powie�� oparta na �Le Beau Danube jaune� [Piekny, ��ty Dunaj]; zmieniona przez Michela Verne�a. Prze�o�y� z francuskiego Marek Sowi�ski Wydanie I 1990 I NA KONKURSIE W SIGMARINGEN Tego dnia, a by�o to w sobot�, 5 sierpnia 1876 roku, gospod� �U w�dkarzy� wype�nia�a liczna i ha�a�liwa gromada go�ci. Pie�ni, okrzyki, brz�k szk�a i wiwaty towarzysz�ce toastom - wszystko to tworzy�o zgie�k, ponad kt�ry w r�wnych, niemal regularnych odst�pach wzbija�o si� owe �hoch!�, tak znamienny dla Niemc�w przejaw uniesienia i rado�ci. Gospoda, kt�rej okna wychodzi�y wprost na Dunaj, sta�a na kra�cu uroczego miasteczka Sigmaringen, stolicy pruskiej enklawy Hohenzollern�w, po�o�onej niemal u �r�de� tej najwi�kszej rzeki w Europie �rodkowej. Pos�uszni nazwie gospody, wypisanej nad wej�ciem pi�knymi gotyckimi literami, j� w�a�nie wybrali na miejsce spotkania cz�onkowie Ligi Dunajskiej - mi�dzynarodowego stowarzyszenia w�dkarzy z kraj�w po�o�onych nad Dunajem. Nie ma radosnych spotka� bez wi�kszej wypitki. Spijano wi�c kufle wybornego bawarskiego piwa i szklanice wy�mienitego wina z W�gier. Tytoniu te� nie oszcz�dzano, tak �e obszerna sala gospody by�a spowita niebiesk� mgie�k� wonnego dymu, kt�ry nieprzerwanie wypuszczano z d�ugich fajek. Chocia� biesiadnicy nie mogli si� ju� nawzajem widzie�, to przynajmniej s�yszeli si�, przyjmuj�c, �e nikt z obecnych nie by� g�uchy. W�dkarze, cisi i spokojni podczas �owienia ryb, ledwie od�o�� swoje w�dkarskie atrybuty, zmieniaj� si� w najha�a�liwszych pod s�o�cem ludzi. W przechwa�kach nie s� gorsi od my�liwych. W�a�nie dobiega� ko�ca jeden z bardziej wystawnych obiad�w, kt�ry zgromadzi� wok� sto��w setk� biesiadnik�w, samych tylko rycerzy w�dzisk, zwolennik�w haczyka i wielbicieli sp�awik�w. S�dz�c po liczbie butelek znajduj�cych si� na sto�ach, poranne zadania konkursowe musia�y bardzo wysuszy� ich gard�a. Teraz nadesz�a kolej na przer�ne likiery, kt�re ludzie wymy�lili po to, �eby je podawa� po kawie. Wybi�a trzecia po po�udniu, gdy podochocone towarzystwo wstawa�o od sto��w. Szczerze m�wi�c, niekt�rzy chwiali si� i nie potrafili wyj�� bez pomocy s�siad�w. Wi�kszo�� jednak trzyma�a si� pewnie na nogach: byli to dzielni i wytrawni uczestnicy d�ugich biesiad, odbywaj�cych si� kilkakrotnie w ci�gu roku przy okazji konkurs�w Ligi Dunajskiej. O tych ciesz�cych si� coraz wi�kszym powodzeniem i coraz huczniejszych konkursach g�o�no by�o wzd�u� s�awnej ��tej, a nie modrej, jak to si� �piewa w znanym walcu Straussa, rzeki. Przybywali na nie zawodnicy z ksi�stwa Badenii, z Wirtembergii, z Bawarii, Austrii i W�gier, z Rumunii i Serbii, a nawet z tureckich prowincji: Bu�garii i Besarabii. Stowarzyszenie istnia�o ju� pi�� lat. Doskonale zarz�dzane przez W�gra, prezesa Miclesco, rozwija�o si� pomy�lnie. Wci�� rosn�ce �rodki materialne pozwala�y fundowa� do�� znaczne nagrody dla uczestnik�w konkurs�w, a na sztandarze stowarzyszenia b�yszcza�y zaszczytne medale, zdobyte w walce z rywalizuj�cymi towarzystwami. Nadto, legitymuj�c si� doskona�� znajomo�ci� prawa rzecznego, zw�aszcza ust�p�w dotycz�cych rybo��wstwa, g��wny komitet wspiera� swych cz�onk�w w roszczeniach zar�wno wobec pa�stw, jak i os�b prywatnych. Broni� praw oraz przywilej�w w�dkarzy z takim uporem - mo�na by nawet rzec: z takim zawodowym zapami�taniem - jaki w�a�ciwy jest tylko tym dwuno�nym stworzeniom, kt�rym, bior�c pod uwag� ich wrodzone w�dkarskie instynkty, wydaje si�, �e stanowi� specjaln� kategori� ludzi. Przeprowadzany w Sigmaringen konkurs odbywa� si� ju� po raz drugi w 1876 roku. O pi�tej rano zawodnicy opu�cili miasto, �eby uda� si� na lewy brzeg Dunaju, troch� poni�ej Sigmaringen. Ubrani byli w uniformy stowarzyszenia: kr�tkie, pozostawiaj�ce pe�n� swobod� ruch�w bluzy, spodnie wpuszczane w d�ugie buty na grubych podeszwach i bia�e kaszkiety z szerokimi daszkami. Posiadali, rzecz oczywista, ca�� kolekcj� r�nych przybor�w wyszczeg�lnionych w �Poradniku w�dkarza�: w�dki, w�dziska, czerpaki do podbierania ryb, linewki zawini�te w zamszow� sk�r�, sp�awiki, sondy, r�nej wielko�ci ziarnka stopionego o�owiu na ci�arki, sztuczne muszki, kordonki, jedwabne nici. �owienie odbywa�o si� w spos�b dowolny, to znaczy mo�na by�o �apa� wszystkie bez wyj�tku ryby i ka�dy w�dkarz m�g� zaj�� miejsce, kt�re mu najbardziej odpowiada�o. Z wybiciem godziny sz�stej dziewi��dziesi�ciu siedmiu zawodnik�w sta�o na swoich stanowiskach z w�dkami gotowymi do zarzucenia. Na g�os tr�bki dziewi��dziesi�t siedem w�dek, rzuconych tym samym ruchem, zawis�o nad powierzchni� wody. Regulamin konkursu przewidywa� wiele nagr�d: dwie pierwsze, po sto floren�w ka�da, przeznaczono dla w�dkarza, kt�ry b�dzie mia� najwi�cej ryb i dla tego, kt�ry z�owi najwi�ksz� sztuk�. Do za pi�� jedenasta, kiedy to sygna� tr�bki zamkn�� konkurs, nic niezwyk�ego si� nie zdarzy�o. Z�owione ryby wszyscy przekazywali do oceny jury z�o�onemu z prezesa Miclesco i czterech cz�onk�w Ligi Dunajskiej. Nikt nawet przez chwil� nie w�tpi�, �e te wybitne i wa�ne osobisto�ci powinny wyda� bezstronny werdykt, kt�ry nie b�dzie budzi� zastrze�e�; wiadomo bowiem, �e w w�dkarskim �wiecie nie brak k�panych w gor�cej wodzie. �eby pozna� wyniki starannych pomiar�w i dowiedzie� si� o przyznaniu nagr�d, tak za ilo��, jak i wielko�� ryb, nale�a�o uzbroi� si� w cierpliwo��. Werdykt mia� pozosta� tajemnic� a� do czasu rozdania nagr�d mi�dzy zwyci�zc�w, co mia�o nast�pi� po obiedzie gromadz�cym wszystkich zawodnik�w. Pora ta w�a�nie nadesz�a. W�dkarze, a tak�e ciekawi wynik�w konkursu mieszka�cy Sigmaringen, rozsiedli si� wygodnie przed estrad�, gdzie zaj�li miejsca prezes Miclesco i pozostali cz�onkowie jury. I doprawdy, je�li krzese�, �awek, taboret�w nie brak�o dla nikogo, to nie brakowa�o tak�e sto��w ani na sto�ach dzban�w pe�nych piwa i flasz z najprzer�niejszymi gatunkami trunk�w, tak jak i kufli, kielich�w czy szklanic. Wszyscy zaj�li miejsca, a gdy fajki zacz�y wypuszcza� k��by dymu, prezes wsta�. - S�uchajcie! S�uchajcie! - wo�ano z r�nych stron. Prezes Miclesco najpierw wychyli� pienisty kufel piwa, piana zaperli�a si� na ko�cach jego w�s�w. - Drodzy koledzy - powiedzia� po niemiecku, w j�zyku, kt�ry by� zrozumia�y dla wszystkich cz�onk�w Ligi Dunajskiej niezale�nie od narodowo�ci. - Nie spodziewajcie si� po mnie przemowy uporz�dkowanej wed�ug klasycznych regu� kompozycji, ze wst�pem, rozwini�ciem i konkluzj�. Nie jeste�my tu przecie� po to, by wys�uchiwa� wznios�ych m�w. Przeciwnie, chcia�bym porozmawia� o naszych drobnych sprawach z dobrymi kolegami, powiem nawet bra�mi, o ile takie okre�lenie uznacie za w�a�ciwe na tym mi�dzynarodowym zgromadzeniu. Te dwa zdania, przyd�ugie jak wszystkie daj�ce pocz�tek wi�kszej oracji - nawet je�li m�wca broni si� przed wyg�aszaniem przem�wienia - zosta�y przyj�te og�lnymi brawami, do kt�rych do��czy�y si� liczne okrzyki: �Bardzo dobrze! Bardzo dobrze!� przemieszane z �hoch�, a nawet z czkni�ciami. Nast�pnie prezesowi, kt�ry uni�s� sw�j kufel, wszystkie inne, r�wnie� nape�nione kufle przyzna�y racj�. W swym przem�wieniu prezes Miclesco zaliczy� w�dkarzy do elity ludzko�ci. Podkre�li� warto�� wszystkich w�a�ciwo�ci, wszystkich przymiot�w, kt�rymi obdarzy�a ich szczodra natura. M�wi� tak�e o tym, ile potrzeba cierpliwo�ci, pomys�owo�ci, ile zimnej krwi i wybitnej inteligencji, �eby co� osi�gn�� w tej sztuce, gdy� jest to raczej sztuka ni� rzemios�o, a to decyduje o wy�szo�ci dokona� w�dkarzy nad czynami, kt�rymi nies�usznie przechwalaj� si� my�liwi. - Czy mo�na por�wnywa� - wo�a� - �owiectwo z rybo��wstwem? - Nie! Nie! - odpowiedzieli zgodnym ch�rem zebrani. - C� za zas�uga w zabiciu kuropatwy lub zaj�ca, je�li si� go ma w zasi�gu wzroku i je�li pies - czy my w og�le pos�ugujemy si� psami - go wytropi�? Do zwierzyny, kt�r� mo�na dostrzec z daleka, celuje si� bez po�piechu i obsypuje deszczem o�owianego �rutu, w wi�kszej cz�ci wystrzelonego na pr�no! Ryby, przeciwnie, nie da si� �ledzi� go�ym okiem... Ona jest ukryta pod powierzchni� wody... Ile� trzeba wykona� zr�cznych manewr�w, delikatnych zabieg�w, na ile intelektualnego wysi�ku i zwinno�ci zdoby� si�, �eby j� nak�oni� do po�kni�cia haczyka, �eby j� na ten haczyk pochwyci� i wyci�gn�� z wody b�d� to bezw�adn� na ko�cu w�dki, b�d� trzepocz�c� - �e tak powiem - wiwatuj�c� na cze�� zwyci�skiego w�dkarza! Tym razem zerwa�a si� burza braw. Najpewniej s�owa prezesa Miclesco wyra�a�y uczucia wszystkich w�dkarzy z Ligi Dunajskiej. Wiedz�c, �e nigdy nie posunie si� za daleko w wychwalaniu swych koleg�w, nie zawaha� si� - bez obawy, �e mo�e by� pos�dzony o przesad� - wynosi� pod niebiosa �arliwych adept�w wiedzy rybo��wczej, a nawet wskrzesi� w ich pami�ci ow� wspania�� bogini�, kt�ra w staro�ytnym Rzymie przewodzi�a igrzyskom podczas rybo��wczych ceremonii. Czy s�owa te wszystkim trafi�y do przekonania? Zapewne tak, skoro wywo�a�y wr�cz entuzjastyczne tupanie. Prezes Miclesco wychyli� nast�pny kufel pienistego piwa, zaczerpn�� powietrza i m�wi� dalej: - Pozostaje mi jeszcze tylko powinszowa� wam i sobie pomy�lnego rozwoju naszego stowarzyszenia, kt�rego szeregi rosn� z ka�dym rokiem i kt�re ma ustalon� renom� w ca�ej �rodkowej Europie. O sukcesach m�wi� nie b�d�. Znacie je, macie w nich sw�j udzia�. Wielki to zaszczyt uczestniczy� w naszych konkursach! Prasa niemiecka, czeska, rumu�ska nigdy nie sk�pi�a swoich cennych pochwa�, dodam, �e zas�u�onych, i dlatego wznosz� - prosz�c was o przyznanie mi racji - toast na cze�� dziennikarzy, kt�rzy tak wiele zdzia�ali dla mi�dzynarodowej sprawy Ligi Dunajskiej! Oczywi�cie, przyznano racj� prezesowi Miclesco. Zawarto�� butelek pow�drowa�a do kielich�w, a z kielich�w do garde� z tak� �atwo�ci�, z jak� wody wielkiej rzeki i jej dop�yw�w w�druj� do morza. Mo�e by na tym poprzestano, gdyby przem�wienie prezesa mia�o si� sko�czy� wraz z ostatnim toastem. Ale jest rzecz� zrozumia��, �e nast�pi�y dalsze. Istotnie, prezes wypr�y� si� niczym struna, a w �lad za nim stoj�cy po jego bokach sekretarz i skarbnik. Ka�dy z nich lew� r�k� trzyma� na sercu, praw� za� wznosi� kielich z szampanem. - Pij� za Lig� Dunajsk� - powiedzia� prezes Miclesco, ogarniaj�c wzrokiem zebranych. Wszyscy wstali, podnosz�c kielichy do ust. Niekt�rzy, odpowiadaj�c na wezwanie, weszli na �awy, kilku innych na sto�y. Prezes po opr�nieniu kielicha nala� sobie ze stoj�cych przed nim i jego asyst� butelek bez dna i rzek�: - Za zdrowie cz�onk�w naszej Ligi, kt�rzy przybyli z Badenii i Wirtembergii, z Bawarii i Austrii, z W�gier, Serbii i Mo�dawii, z Bu�garii i Besarabii. S�ysz�c to Wo�osi i Mo�dawianie, Bu�garzy i Serbowie, W�grzy, Austriacy i Bawarczycy, Wirtemberczycy i Bade�czycy zgodnie wychylili zawarto�� kielich�w. W zako�czeniu przem�wienia prezes Miclesco oznajmi�, �e pi� za zdrowie ka�dego z cz�onk�w stowarzyszenia. Niestety fakt, �e w�dkarzy by�o czterystu siedemdziesi�ciu trzech, zmusi� go do po��czenia ich w jednym toa�cie. Odpowiedziano mu niezliczonymi �hoch�, kt�re si� przeci�gn�y a� do utraty tchu. Tak zako�czy�a si� druga cz�� programu, gdy� pierwsz� stanowi�a biesiada. W trzeciej mia�o nast�pi� og�oszenie nazwisk laureat�w konkursu. Ka�dy oczekiwa� tego z niepokojem, poniewa� - jak ju� powiedziano - jury zachowywa�o tajemnic�. Nadesz�a jednak chwila, kiedy miano j� wreszcie pozna�. Prezes Miclesco zabra� si� do czytania oficjalnej listy nagr�d w obydwu kategoriach. Stosownie do statutu stowarzyszenia nagrody mniejszej warto�ci mia�y by� og�aszane jako pierwsze, co powinno sprawi�, �e w miar� czytania zainteresowanie b�dzie ros�o. Po wywo�aniu nazwisk laureaci nagr�d w kategorii ilo�ci z�owionych ryb ustawiali si� przed estrad�. Prezes �ciska� ka�demu r�k� i wr�cza� dyplom wraz z r�n�, zale�nie od zaj�tego miejsca, sum�. Ryby przekazane w siatkach do oceny m�g� z�owi� w Dunaju ka�dy rybak. By�y to: kolki, p�otki, kie�bie, p�aszczki, okonie, liny, szczupaki, klenie. W wykazie ni�szych nagr�d figurowali Wo�osi, W�grzy, Bade�czycy i Wirtemberczycy. Drug� nagrod� przyznano Niemcowi nazwiskiem Weber za z�owienie siedemdziesi�ciu siedmiu ryb. Jego sukces zosta� przyj�ty gor�cym aplauzem. W�dkarska bra� doskonale zna�a Webera. W poprzednich konkursach wielokrotnie zajmowa� wysokie miejsca, spodziewano si� wi�c, �e tym razem b�dzie pierwszy w kategorii ilo�ci z�owionych ryb. Ale nie. W jego siatce znajdowa�o si� tylko siedemdziesi�t siedem ryb. Siedemdziesi�t siedem, co zosta�o dok�adnie policzone i sprawdzone, podczas gdy inny zawodnik, je�li nie zr�czniejszy, to w ka�dym razie maj�cy wi�cej szcz�cia, przekaza� ich w swojej siatce dziewi��dziesi�t dziewi��. W�a�nie wyczytano nazwisko tego mistrza w�dkarskiej sztuki. By� nim W�gier, Ilia Brusch. Nie rozleg�y si� oklaski, gdy� wszystkich ogarn�o zdumienie na d�wi�k nazwiska W�gra nie znanego nikomu w Lidze Dunajskiej, do kt�rej musia� wst�pi� ca�kiem niedawno. Laureat widocznie nie uwa�a� za konieczne przedstawia� si� po to, by odebra� sto floren�w nagrody, i prezes Miclesco nie zwlekaj�c zacz�� czyta� list� zwyci�zc�w konkursu w kategorii najwi�kszych z�owionych ryb. Okazali si� nimi Rumuni, S�owianie i Austriacy. Gdy pad�o nazwisko zdobywcy drugiej nagrody, zerwa�a si� burza oklask�w jak w�wczas, gdy wywo�ano Niemca, Webera. Drugie miejsce zaj�� Ivetozar, jeden z asesor�w, dumny ze swego klenia o wadze trzech i p� funta, kt�ry zapewne wymkn��by si� w�dkarzowi mniej zr�cznemu i posiadaj�cemu mniej zimnej krwi. Ivetozar nale�a� do najbardziej czynnych i oddanych cz�onk�w stowarzyszenia; w ostatnich czasach to on zbiera� najwi�cej nagr�d. Tote� oklaskiwali go wszyscy bez wyj�tku. Do wr�czenia pozosta�a ju� tylko pierwsza nagroda w tej kategorii i serca bi�y przy�pieszonym rytmem w oczekiwaniu na nazwisko laureata. Jakie� by�o zdziwienie - ba, wi�cej ni� zdziwienie - jakie� by�o os�upienie, gdy prezes Miclesco g�osem, kt�rego dr�enia nie potrafi� pohamowa�, wym�wi� s�owa: - W kategorii ci�aru pierwsza nagroda za z�owienie szczupaka o wadze siedemnastu funt�w. W�gier, Ilia Brusch! W sali zn�w zapad�a cisza. R�ce przygotowane do oklask�w pozosta�y nieruchome, usta otwarte do wiwatowania nie wyda�y najmniejszego d�wi�ku. Zaciekawienie sparali�owa�o zebranych. Czy ten Ilia Brusch w ko�cu si� ujawni? Czy przyjdzie, by z r�k prezesa odebra� honorowe dyplomy i nagrody po sto floren�w ka�da? Nagle przez sal� przebieg� pomruk. Jeden z obecnych, kt�ry a� do tej chwili trzyma� si� na uboczu, wsta� i podszed� do estrady. By� to �w W�gier, Ilia Brusch. S�dz�c po starannie wygolonej twarzy i g�stej czarnej czuprynie, Ilia Brusch nie przekroczy� jeszcze trzydziestki. Barczysty, wzrostu wi�cej ni� �redniego, dobrze zbudowany, musia� by� cz�owiekiem wyj�tkowo silnym. Zapewne mog�o dziwi�, �e taki zuch znajdowa� upodobanie w statecznej rozrywce, jak� jest �owienie ryb na w�dk�, i to do tego stopnia, �e osi�gn�� w tej trudnej sztuce mistrzostwo, kt�rego niezbitym dowodem by�y wyniki konkursu. Intryguj�ce by�o to, �e Ilia Brusch musia� by� dotkni�ty jak�� wad� wzroku. Du�e czarne okulary przes�ania�y mu bowiem oczy, kt�rych koloru nie spos�b by�o odgadn��. Ot� dla ludzi pasjonuj�cych si� ledwo dostrzegalnymi ruchami sp�awika wzrok jest najcenniejszym zmys�em; �eby udaremni� przer�ne fortele ryby, konieczne s� dobre oczy. Niezale�nie jednak od zdziwienia nale�a�o chyli� czo�a przed zwyci�zc�. Bezstronno�� juror�w nie budzi�a zastrze�e�, Ilia Brusch by� zwyci�zc� konkursu, a takiego zwyci�stwa nikt jak Liga Lig� nie pami�ta�. Lody stopnia�y wi�c niezwykle szybko, tak �e odbieraniu dyplom�w i pieni�dzy z r�k prezesa Miclesco towarzyszy�y wystarczaj�co g�o�ne oklaski. Po odebraniu nagr�d Ilia Brusch, zamiast zej�� z estrady, zatrzyma� si� na kr�tk� rozmow� z prezesem Miclesco, nast�pnie, odwr�ciwszy si� w stron� zaciekawionej sali, poprosi� gestem o cisz�, kt�ra zapad�a jak za dotkni�ciem czarodziejskiej r�d�ki. - Szanowni panowie i drodzy koledzy - zacz�� Ilia Brusch - pozw�lcie, �e powiem kilka s��w, na co zreszt� otrzyma�em uprzejme przyzwolenie pana prezesa Miclesco. W gwarnej jeszcze przed chwil� sali zapanowa�a cisza, jak makiem zasia�. Czemu mia�o s�u�y� to nie przewidziane w programie wyst�pienie? - Pragn� wam przede wszystkim podzi�kowa� - ci�gn�� Ilia Brusch - za �yczliwo�� i zgotowan� owacj�, a r�wnocze�nie zapewni� was, �e nie ciesz� si� bardziej ni� wypada z podw�jnego sukcesu, kt�ry odnios�em. Zdaj� sobie spraw�, �e m�g� go osi�gn�� kto� bardziej godny, jeden ze starszych cz�onk�w Ligi Dunajskiej skupiaj�cej tak wielu �wietnych w�dkarzy. Sukces ten zawdzi�czam raczej szcz�liwemu losowi ni� umiej�tno�ciom. Skromno�� Ilii Bruscha zosta�a nale�ycie oceniona przez zebranych, rozleg�o si� kilka st�umionych okrzyk�w: �Brawo�, �Dobrze powiedziane�... - Aby ten szcz�liwy traf odpowiednio wykorzysta�, powzi��em projekt, kt�ry powinien zainteresowa� szacowne grono zebranych tu w�dkarzy. Ot�, jak panom zapewne wiadomo, ostatnio zapanowa�a moda na rekordy. Czemu nie mieliby�my p�j�� w �lady innych, przecie� nie tak wa�nych jak nasza, dyscyplin sportowych i nie pokusi� si� o ustanowienie rekord�w w �owieniu ryb? W�r�d zebranych da�y si� s�ysze� szepty i przyt�umione okrzyki: �Ach, ach!�, �Czemu nie?�, �Ciekawy pomys�...�. Ka�dy okazywa� swoje zainteresowanie zgodnie z temperamentem. - Kiedy pomys� ten po raz pierwszy przyszed� mi do g�owy - kontynuowa� Ilia Brusch - wyda� mi si� troch� niezwyk�y, ale mo�liwy do zrealizowania. Przynale�no�� do Ligi Dunajskiej rozwi�zuje problem, gdy� wy��cznie od Dunaju b�dzie zale�a�o powodzenie mego przedsi�wzi�cia. Postanowi�em bowiem pop�yn�� t� s�ynn� rzek� od jej pocz�tk�w a� do Morza Czarnego, utrzymuj�c si� na licz�cej trzy tysi�ce kilometr�w trasie wy��cznie z tego, co z�owi� na w�dk�. Szcz�cie, kt�re mi dzisiaj dopisa�o, wzmog�o - o ile to mo�liwe - pragnienie odbycia tej, niew�tpliwie interesuj�cej r�wnie� was, podr�y. Dlatego pragn� wszystkich powiadomi�, �e postanowi�em wyruszy� w przysz�y czwartek, 10 sierpnia. Zapraszam wi�c na start, tam gdzie bierze sw�j pocz�tek Dunaj! �atwiej sobie wyobrazi�, ni� opisa� entuzjazm, jaki wzbudzi�a ta nieoczekiwana wiadomo��. Chyba z pi�� minut trwa�a owacja. Tak wyj�tkowe zdarzenie nie mog�o si� zako�czy� zwyczajnie. Prezes Miclesco poj�� to w lot i post�pi� jak na prezesa przysta�o. Raz jeszcze wsta�, mo�e nieco oci�ale, i stoj�c mi�dzy sekretarzem a skarbnikiem podni�s� kielich w g�r�. - Za zdrowie naszego kolegi, Ilii Bruscha! - zawo�a� wzruszony. - Za zdrowie Bruscha! - grzmi�co odkrzykn�li zebrani, a potem nast�pi�a chwila g��bokiej ciszy, gdy� na skutek godnej po�a�owania u�omno�ci cz�owiek nie jest w stanie jednocze�nie pi� i wrzeszcze�. Jednak�e cisza trwa�a kr�tko. Musuj�ce wino szybko musia�o przyda� zm�czonym gard�om nowych si�, gdy� pocz�to wznosi� niezliczone toasty a� do chwili, gdy po�r�d og�lnej rado�ci zosta� zamkni�ty s�ynny konkurs �owienia ryb, przeprowadzony przez Lig� Dunajsk� w sobot�, 5 sierpnia 1876 roku, w uroczym miasteczku Sigmaringen. II U �R�DE� DUNAJU Czy zapoznaj�c zebranych w gospodzie �U w�dkarzy� koleg�w z projektem przep�yni�cia Dunaju z w�dk� w r�ku, Ilia Brusch kierowa� si� ch�ci� zdobycia rozg�osu? Je�li tak, to cel ten niew�tpliwie osi�gn��. Prasa natychmiast zaj�a si� tym wydarzeniem i wszystkie bez wyj�tku dzienniki z teren�w naddunajskich po�wi�ci�y konkursowi w Sigmaringen mniej lub bardziej szczeg�owe artyku�y, zdolne pochlebi� mi�o�ci w�asnej zwyci�zcy, kt�rego nazwisko zacz�o si� stawa� popularne. Ju� nazajutrz w niedzielnym wydaniu wiede�skiej �Neue Freie Press� podano wiadomo�� nast�puj�cej tre�ci: �Ostatni konkurs w�dkarski, zorganizowany przez Lig� Dunajsk� w Sigmaringen, zako�czy� si� niespodziewanym sukcesem W�gra, Ilii Bruscha, kt�ry - wczoraj jeszcze nie znany - nieoczekiwanie sta� si� bohaterem dnia. Spytacie zapewne, co uczyni� Ilia Brusch, �e wzbudzi� powszechne zainteresowanie? Niew�tpliwie tytu� do s�awy daje mu zdobycie pierwszych miejsc: za z�owienie najwi�kszej liczby ryb i najwi�kszej ryby. Raczej na tego rodzaju konkursach nie zdarza�o si�, by kto� zdystansowa� wszystkich w obu konkurencjach. Jest to bezspornie g��wny, ale nie jedyny pow�d do s�awy. Wydawa� by si� mog�o, �e kto�, kto zebra� wszystkie laury, kto odni�s� tak druzgoc�ce zwyci�stwo, zas�u�y� sobie na wypoczynek. Ot� Ilia Brusch tego pogl�du nie podziela. �w dzielny W�gier pragnie zaskoczy� wszystkich now� niespodziank�. Jak nam wiadomo z dobrze poinformowanych i wiarygodnych �r�de�, Ilia Brusch przedstawi� swym kolegom projekt przep�yni�cia Dunaju od jego pocz�tku w ksi�stwie Badenii a� do uj�cia w Morzu Czarnym. Na licz�cej trzy tysi�ce kilometr�w trasie b�dzie utrzymywa� si� z tego, co z�owi na w�dk�. O niezwyk�ej wyprawie i jej bohaterze b�dziemy naszych Czytelnik�w informowa� na bie��co. Ilia Brusch ma rozpocz�� podr� w najbli�szy czwartek, 10 sierpnia. Wypada �yczy� mu powodzenia i udanych po�ow�w, a tak�e tego, by nie wy�owi� wszystkich ryb z tej wielkiej mi�dzynarodowej rzeki.� Tyle wiede�ska �Neue Freie Press�. Nie mniej ciep�o rozpisywa� si� budapeszte�ski �Pester Loyd�, a wychodz�ce w Belgradzie �Srbske Novine� i bukareszte�ski �Romanul� obj�to�� swoich informacji powi�kszy�y do rozmiar�w sporych artyku��w. Rezultatem publikacji by�o powszechne zwr�cenie uwagi na osob� Ilii Bruscha, a je�li uzna� za prawd�, �e prasa odzwierciedla opini� publiczn�, to zainteresowanie przedsi�wzi�ciem dzielnego W�gra powinno rosn�� w miar�, jak b�dzie p�yn�� w d� rzeki. Zreszt�, czy w najwi�kszych miastach na swej trasie nie spotka on cz�onk�w Ligi Dunajskiej, kt�rzy b�d� chcieli przyczyni� si� do zainteresowania innych wypraw� swego kolegi? Niew�tpliwie w razie potrzeby nie posk�pi� mu pomocy i nie odm�wi� opieki. Ju� teraz komentarze prasowe na temat konkursu i jego zwyci�zcy by�y uwa�nie czytane przez w�dkarzy. Do zapowiedzianej podr�y Ilii Bruscha przywi�zywali tak wielkie znaczenie, �e wielu uczestnik�w konkursu op�ni�o sw�j wyjazd z Sigmaringen, aby zobaczy� start laureata Ligi Dunajskiej. Cz�owiekiem, kt�ry nie m�g� narzeka� na ich przed�u�aj�cy si� pobyt, by� w�a�ciciel gospody �U w�dkarzy�. We wtorek, 8 sierpnia, a wi�c na dwa dni przed rozpocz�ciem wyprawy Ilii Bruscha ponad trzydziestu opoj�w sp�dza�o popo�udnie w biesiadnej sali gospody, kt�rej kasa - z uwagi na pojemno�� garde� tej doborowej klienteli - wype�nia�a si� nieoczekiwanymi wp�ywami. Pomimo niewielkiej odleg�o�ci dziel�cej gospod� od miejsca niedawno zako�czonego konkursu, kt�ry do stolicy enklawy Hohenzollern�w �ci�gn�� tak wielu amator�w sztuki w�dkarskiej, tym razem nie rozmawiano ani o konkursie, ani te� o podw�jnym zwyci�stwie W�gra Bruscha. Zgo�a inne, o wiele wa�niejsze dla mieszka�c�w pobrze�a wielkiej rzeki wydarzenie stanowi�o temat og�lnej rozmowy i wprowadza�o wszystkich w poruszenie. W niepokoju, z jakim m�wiono o ostatnich wypadkach, nie by�o cienia przesady, gdy� to, co si� dzia�o na brzegach Dunaju, usprawiedliwia�o go w zupe�no�ci. Ot� od wielu miesi�cy miejscowo�ci i osady po�o�one nad rzek� by�y n�kane nieustannymi rozbojami. Przestano ju� liczy� ograbione gospodarstwa, spl�drowane dwory i pa�ace, z�upione rezydencje, nawet morderstwa, gdy� wiele os�b �yciem przyp�aci�o op�r, jaki usi�owa�y stawi� nieuchwytnym z�oczy�com. Niew�tpliwie tylu przest�pstw nie mog�o dokona� kilku pojedynczych zbir�w. S�dz�c po wyczynach, by�a to dobrze zorganizowana i liczna banda. Bandyci dzia�ali wy��cznie na brzegach Dunaju. Nie mo�na im by�o przypisa� �adnego przest�pstwa, dokonanego w odleg�o�ci wi�kszej ni� dwa kilometry od rzeki po jednej czy drugiej jej stronie. W ka�dym razie ograniczenie dotyczy�o jedynie obszaru dzia�ania. Niezale�nie od tego, czy dochodzi�o do rozboj�w na pobrze�u austriackim, w�gierskim, serbskim czy rumu�skim, banda dzia�a�a zawsze w ten sam spos�b: niespodziewanie i szybko. Wci�� by�a nieuchwytna. Po napadzie bandyci znikali, jakby zapadali si� pod ziemi�, by po jakim� czasie kilkaset kilometr�w dalej dokona� nast�pnego rozboju. Mi�dzy jednym a drugim napadem gin�� po nich wszelki �lad. Mo�na by powiedzie�, �e ulatniali si� wraz ze zrabowanymi przedmiotami, niekiedy wcale poka�nych rozmiar�w. Rz�dy pa�stw, na kt�rych obszarze dokonywano rozboj�w i kradzie�y, w ko�cu zaniepokoi�y si� pora�kami policji, wynikaj�cymi prawdopodobnie z braku wsp�dzia�ania si� porz�dkowych w poszczeg�lnych krajach. Na ten temat przeprowadzono wiele dyplomatycznych rozm�w i negocjacji, a 8 sierpnia gazety poda�y wiadomo��, �e powo�ano mi�dzynarodow� brygad� policji. Dow�dztwo mia�a obj�� jedna osoba. Najtrudniejszy by� wyb�r odpowiedniego cz�owieka na to stanowisko, ale w ko�cu osi�gni�to jednomy�lno�� co do osoby Karola Dragocha, znanego na dunajskim pobrze�u w�gierskiego detektywa. Istotnie, Karol Dragoch by� policjantem o wyj�tkowych umiej�tno�ciach i misja, kt�r� mu powierzono, nie mog�aby znale�� odpowiedniejszego wykonawcy. By� m�czyzn� �redniego wzrostu, przy swoich czterdziestu pi�ciu latach raczej szczup�ej budowy cia�a. Natura wyposa�y�a go szczodrzej w si�� woli i charakteru ani�eli mi�ni, mia� jednak wystarczaj�co du�o energii i odwagi, by stawi� czo�o trudom i niebezpiecze�stwom swego fachu. Stale mieszka� w Budapeszcie, ale bardzo cz�sto wyje�d�a� na prowincj�, gdzie prowadzi� skomplikowane �ledztwa. Prac� u�atwia�a mu znajomo�� j�zyk�w: niemieckiego, rumu�skiego, serbskiego, bu�garskiego i tureckiego, nie m�wi�c o w�gierskim, kt�ry zna� od kolebki. M�g� wi�c swobodnie porozumiewa� si�, a �e by� kawalerem, nie obawia� si�, �e rodzinne k�opoty b�d� mu kr�powa� swobod� dzia�ania. Jego nominacja mia�a, jak to si� m�wi, dobr� pras�. Opinia publiczna zaaprobowa�a j� jednog�o�nie. R�wnie� w sali gospody ,,U w�dkarzy� wiadomo�� ta zosta�a przyj�ta wyj�tkowo przychylnie. Nie mo�na by�o lepiej wybra� o�wiadczy� w chwili, gdy zapalono �wiat�a w gospodzie Ivetozar. zdobywca drugiej nagrody za najwi�ksz� ryb� w niedawno zako�czonym konkursie. Znam Dragocha... Zapewniam was, �e to jest kto�. - Kto�, kto si� zna na rzeczy - dorzuci� prezes Miclesco. - Ka�dy pragnie - zakrzykn�� pewien Chorwat o trudnym do wym�wienia nazwisku Svrb, w�a�ciciel farbiarni na przedmie�ciu Wiednia - by mu si� jak najpr�dzej uda�o oczy�ci� Dunaj! Ostatnio �ycie na jego brzegach sta�o si� niezno�ne. - Nie�atwe zadanie b�dzie mia� ten Dragoch - wtr�ci� Niemiec Weber, kr�c�c z pow�tpiewaniem g�ow�. - Zobaczymy, co uda mu si� zdzia�a�. - Ale� on ju� dzia�a! - obruszy� si� lvctozar. Nie ma w�tpliwo�ci, �e si� natychmiast do tego zabra�. - Zapewne - przytakn�� prezes Miclesco. - Karol Dragoch nie lubi na pr�no traci� czasu. Je�li decyzja o jego nominacji zapad�a, jak podaje prasa, przed czterema dniami, to Dragoch ju� od co najmniej trzech jest w terenie. - Ciekawe od czego zacznie? - zagadn�� Rumun Piscea, kt�rego samo nazwisko predestynowa�o do �owienia ryb. - Przyznam, �e by�bym wielce zak�opotany, gdybym znalaz� si� na jego miejscu. - Zapewne, drogi kolego... Chyba te� dlatego nikt tym nie zaprz�ta panu g�owy - zauwa�y� uprzejmie pewien Serb. - Mo�e pan by� spokojny, dla Dragocha to �aden problem. Je�li za� chodzi o jego plany, to inna sprawa. Mo�liwe, �e uda� si� do Belgradu, cho� nie nale�y wykluczy�, �e zosta� w Budapeszcie. Chyba �e postanowi� przyby� w�a�nie tu, do Sigmaringen, i kto wie, czy nie ma go mi�dzy nami w gospodzie ,.U w�dkarzy�. Przypuszczenie wywo�a�o gromki �miech i og�ln� weso�o��. - Tutaj? Mi�dzy nami? - zawo�a� Weber. - A to si� pan zagalopowa�, Michale Michaj�owiczu! Czeg� mia�by szuka� w okolicach, gdzie najstarsi ludzie nie pami�taj� �adnego rozboju, a c� dopiero morderstwa?! - Ej! - odpar� Micha� Michaj�owicz. - Chocia�by tylko po to, �eby pojutrze popatrze� na start Ilii Bruscha. Kto wie, mo�e dla niego taki start b�dzie ciekawy? Chyba �e Ilia Brusch i Karol Dragoch to ten sam cz�owiek. - Jak to ten sam cz�owiek?! - rozleg�y si� g�osy z r�nych stron sali. Co nale�y przez to rozumie�? - Do licha! To by dopiero by�o! Nikt by przecie� nie podejrzewa�, �e pod nazwiskiem laureata konkursu mo�e kry� si� detektyw, kt�ry w ten spos�b swobodnie kontrolowa�by Dunaj. Podejrzenie by�o tak niedorzeczne, �e wszyscy ze zdziwienia wyba�uszyli oczy. - Ale� ten Micha� Michaj�owicz ma pomys�y! Nikt opr�cz niego by na to nie wpad�! Micha� Michaj�owicz tymczasem postanowi� posun�� si� jeszcze dalej. - Chyba �e... - podj��, zaczynaj�c od swego ulubionego zwrotu. - Chyba �e co? - Chyba �e Karol Dragoch mia� jeszcze jaki� inny pow�d, by tutaj przyby� - ci�gn��, zast�puj�c poprzednie podejrzenie nast�pnym, nie mniej fantastycznym. - Jaki zn�w pow�d? - Przyjmijmy na przyk�ad, �e pomys� pop�yni�cia w d� rzeki z w�dk� w r�ku wyda� mu si� podejrzany. - Podejrzany...? Czemu podejrzany? - W�a�nie! To nie by�oby wcale takie g�upie, gdyby oszust albo inny rzezimieszek podawa� si� za w�dkarza, zw�aszcza w�dkarza tak powszechnie znanego. Taka s�awa jest o wiele wi�cej warta ni� najpewniejsze incognito. Zarzucaj�c w�dk� od czasu do czasu, mo�na robi�, co si� tylko zechce; ot, po prostu sprytny kamufla�... - Owszem, ale pod warunkiem, �e na t� w�dk� umie si� co� z�owi� - sprzeciwi� si� stanowczo prezes Miclesco. - A ten przywilej zastrze�ony jest dla zacnych ludzi. Uwaga, cho� mo�e troch� ryzykowna, dotyczy�a godno�ci w�dkarza i dlatego wywo�a�a prawdziw� owacj� biesiadnik�w. Micha� Michaj�owicz umiej�tnie wykorzysta� nadarzaj�c� si� sposobno�� i wsta� z miejsca. - Zdrowie prezesa Miclesco! - zawo�a�, podnosz�c stoj�cy przed nim kielich. - Zdrowie prezesa! - zawt�rowali zgodnym ch�rem zebrani w gospodzie w�dkarze, wychylaj�c kielichy do dna. Zdrowie prezesa z pewnym op�nieniem do��czy� do og�lnego toastu go��, kt�ry wprawdzie trzyma� si� dot�d na uboczu, lecz od kilku minut wykazywa� coraz wi�ksze zainteresowanie t� o�ywion� wymian� zda�. Prezes Miclesco przyj�� z ukontentowaniem ten dow�d sympatii nieznajomego i, by nie pozosta� d�u�nym, podni�s� w jego stron� szklaneczk�. Siedz�cy na uboczu m�czyzna przekonany, �e lody zosta�y prze�amane, uzna�, i� mo�e podzieli� si� swymi odczuciami z tak doborow� kompani�. - Znakomicie pan to uj�� - powiedzia�. - W�dkarstwo to szlachetna pasja zacnych ludzi. - Czy mo�e mamy przyjemno�� z jeszcze jednym zwolennikiem w�dkarskiej sztuki? - spyta� prezes Miclesco, podchodz�c do nieznajomego. - Och, co najwy�ej z amatorem - us�ysza� skromn� odpowied�. - Amatorem, kt�rego �ywo interesuj� wielkie zdobycze, a kt�ry jednak sam nie �mie na�ladowa� mistrz�w. - Tym gorzej, panie... Jaeger. - Tym gorzej, panie Jaeger, gdy� wnosz� st�d, �e ominie nas zaszczyt zaliczenia pana do grona cz�onk�w Ligi Dunajskiej. - Kto wie? - odpowiedzia� Jaeger. - Mo�liwe, �e kt�rego� dnia trzeba mi b�dzie i tym bli�ej si� zaj��... A zaj�� si� w�dkarstwem, to wst�pi� do Ligi. Oczywi�cie, je�li uda mi si� spe�ni� warunki przyj�cia. - Z tym nie b�dzie pan mia� wi�kszego k�opotu - oznajmi� po�piesznie prezes Miclesco w nadziei, �e zdo�a pozyska� nowego cz�onka Ligi Dunajskiej. - Wystarczy spe�ni� cztery podstawowe warunki. Pierwszym jest op�acenie niewielkiej sk�adki rocznej. Jest to warunek zasadniczy. - Oczywi�cie! - �miej�c si� przyzna� Jaeger. - Po drugie, trzeba lubi� �owienie ryb. Co do trzeciego warunku, to moim zdaniem ju� go pan spe�ni�, gdy� nakazuje czu� si� dobrze w towarzystwie koleg�w! - Zbyt pan uprzejmy, panie prezesie - podzi�kowa� Jaeger. - �eby spe�ni� czwarty warunek, wystarczy umie�ci� pa�skie nazwisko i adres na li�cie cz�onk�w Ligi. Nazwisko pana ju� znamy, a kiedy dowiemy si� jeszcze, gdzie pan mieszka... - Wiede�, Leipzigerstrasse 43. - ...zostanie pan pe�noprawnym cz�onkiem Ligi za cen� dwudziestu koron - rocznie. Jaeger i Miclesco roze�miali si� serdecznie. - �adnych innych formalno�ci? - spyta� Jaeger. - �adnych. - Bez kwestionariuszy, bez dowod�w to�samo�ci? - Czy to nie przesada? - zaoponowa� prezes Miclesco. - Wype�nia� kwestionariusze, �eby �owi� ryby na w�dk�? - Ma pan racj� przyzna� Jaeger. - Nie ma to przecie� najmniejszego znaczenia, a poza tym w Lidze Dunajskiej wszyscy musz� si� dobrze zna�. - Wr�cz przeciwnie - zaprzeczy� prezes. - Trzeba panu wiedzie�, �e o ile niekt�rzy z naszych koleg�w mieszkaj� tutaj, w Sigmaringen, to inni przybyli a� znad Morza Czarnego. Takie odleg�o�ci nie u�atwiaj� s�siedzkich kontakt�w. - Istotnie... - Tak jest r�wnie� ze zwyci�zc� naszego ostatniego konkursu. - Nazywa si� Ilia Brusch. - Ten sam! Ot�, nikt go bli�ej nie zna. - Niemo�liwe! - A jednak to prawda. llia Brusch zapisa� si� do naszej Ligi nie dalej, jak dwa tygodnie temu. Dla nas wszystkich sta� si� niespodziank�. Co ja m�wi�? Jest prawdziwym odkryciem! - Innymi s�owy, autsajder. Tak si� to podobno m�wi w j�zyku konkurs�w... - W�a�nie tak. - Jakiej narodowo�ci jest ten autsajder? - Jest W�grem. - Wi�c pa�ski krajan, panie prezesie. Wydaje mi si�, �e pan r�wnie� jest W�grem. - Zgad� pan, panie Jaeger. W�grem z Budapesztu. - Podczas gdy llia Brusch? - Jest z Szalki. - Gdzie jest ta Szalka? - Szalka to niewielka osada, a raczej miasteczko po�o�one na prawym brzegu Ipoly, kt�ra wpada do Dunaju kilka mil powy�ej Budapesztu. - Mo�e pan wi�c przynajmniej z Ili� Bruschem utrzymywa� dobros�siedzkie stosunki - �miej�c si� zauwa�y� Jaeger. - Nie wcze�niej jednak ni� za jakie� dwa lub trzy miesi�ce - odpowiedzia� tym samym tonem prezes Ligi Dunajskiej. Tyle mniej wi�cej czasu b�dzie trwa�a jego podr�. - Chyba �eby jej nie odby� - wtr�ci� �artobliwie Serb, nieoczekiwanie w��czaj�c si� do rozmowy. Do Jaegera i prezesa Miclesco przysiad�o si� jeszcze kilku w�dkarzy. Tworzyli teraz niewielk� grup�. - Co pan chcia� przez to powiedzie�, Michale Michaj�owiczu? - zapyta� Miclesco. - Ma pan wyj�tkowo bujn� wyobra�ni�. - To nie by�a �adna insynuacja, tylko zwyk�y �art odpar� Micha� Michaj�owicz. - Jednak�e, je�li wed�ug was llia Brusch nie mo�e by� ani przest�pc�, ani policjantem, wi�c czemu nie mia�by sobie za�artowa� naszym kosztem? Na te s�owa prezes Miclesco spowa�nia� i powiedzia� stanowczo: - Jest pan z�o�liwy, Michale Michaj�owiczu. Kt�rego� dnia mo�e si� to na panu zem�ci�. O Ilii Bruschu mam w�asne zdanie: wygl�da na m�drego i dzielnego cz�owieka. Poza tym jest naszym koleg�, cz�onkiem Ligi Dunajskiej. To wyja�nia wszystko. - Brawo! - zabrzmia�o ze wszystkich stron. Micha� Michaj�owicz nie wydawa� si� zmieszany dan� mu lekcj� i, znowu wykorzystuj�c nadarzaj�c� si� okazje, wzni�s� toast. - W takim razie - zawo�a�, si�gaj�c po sw�j dwulitrowy kufel piwa - zdrowie Ilii Bruscha! - Zdrowie Ilii Bruscha! - odpowiedzieli zebrani zgodnym ch�rem. Jaeger tak�e uni�s� sw�j kielich i wys�czy� jego zawarto��. Ostatni dowcip Micha�a Michaj�owicza, w przeciwie�stwie do poprzednich, nie by� pozbawiony g��bszego sensu. Ot� Ilia Brusch po uroczystej zapowiedzi swej przysz�ej wyprawy nie pojawi� si� w gospodzie ,,U w�dkarzy�. Nikt zreszt� nie przywi�zywa� do tego wi�kszego znaczenia. By�o jednak co� szczeg�lnego w tym trzymaniu si� na uboczu i dlatego podejrzenie, �e zale�y mu na zdobyciu rozg�osu kosztem �atwowiernych koleg�w z Ligi Dunajskiej, nie by�o ca�kiem bezpodstawne. By si� przekona�, czy tak jest istotnie, nie trzeba b�dzie zreszt� d�ugo czeka�. Ju� za trzydzie�ci sze�� godzin mia�o si� okaza�, kto mia� racj�. Zainteresowanym wypraw� Ilii Bruscha pozostawa�o uda� si� kilka mil powy�ej Sigmaringen. Tam zapewne b�d� mogli go spotka�, je�li by� tak m�dry i dzielny, jak zapewnia� prezes Miclesco. Jednak�e mog�a zaistnie� pewna trudno��. Czy �r�d�a wielkiej rzeki zosta�y dok�adnie okre�lone? Czy oznaczenia na mapach nie budzi�y w�tpliwo�ci? Czy w tej sprawie wszystko by�o zupe�nie pewne? Gdyby chciano szuka� Ilii Bruscha u �r�de� Dunaju, to w�a�ciwie nie by�oby wiadomo, do kt�rego z nich si� uda�. Oczywi�cie, nie ma �adnych w�tpliwo�ci co do tego, �e Dunaj, zwany przez staro�ytnych Isterem, bierze sw�j pocz�tek w Wielkim Ksi�stwie Badenii. Geografowie twierdz� nawet, �e miejsce to wyznacza sze�� stopni i dziesi�� minut d�ugo�ci geograficznej wschodniej oraz czterdzie�ci siedem stopni i czterdzie�ci osiem minut szeroko�ci geograficznej p�nocnej. Ale je�li nawet przyj��, �e oznaczenie to, chocia� do�� dok�adne, nie jest jednak dostatecznie precyzyjne, bo uwzgl�dnia zaledwie minuty �uku, a nie sekundy, a wi�c mog� by� znaczne odchylenia w terenie. W tym wypadku chodzi�o o wyznaczenie takiego miejsca, z kt�rego pierwsza kropla wody Dunaju zaczyna si� toczy� w kierunku Morza Czarnego. Wed�ug pewnej legendy, kt�r� przez d�ugi czas traktowano jak naukow� prawd�, Dunaj mia� wyp�ywa� z pi�knego ogrodu, nale��cego do ksi���t Furstenberg. Jego kolebk� by�a podobno marmurowa sadzawka, z kt�rej tury�ci mogli nabiera� wody do swych kubk�w. Czy�by przy owym marmurowym zdroju nale�a�o oczekiwa� Ilii Bruscha rankiem 10 sierpnia? Nie, gdy� nie tam znajduje si� prawdziwy pocz�tek wielkiej rzeki. Wiadomo, �e Dunaj bierze sw�j pocz�tek w zlewisku dw�ch potok�w: Brege i Brigach, kt�re sp�ywaj� lesistymi stokami Schwarzwaldu z wysoko�ci o�miuset siedemdziesi�ciu pi�ciu metr�w. Wody potok�w zlewaj� si� w Donaueschingen, kilka mil powy�ej Sigmaringen, by utworzy� jedn� rzek� Dunaj, kt�r� Francuzi nazwali Danube. Je�li kt�ry� z tych potok�w mia�by zas�ugiwa� na miano samodzielnej rzeki, by�by to raczej Brege; jest d�u�szy o trzydzie�ci siedem kilometr�w, a pocz�tek sw�j bierze w Brisgau. W ka�dym razie, co przezorniejsi z zainteresowanych startem Ilii Bruscha uznali, �e odb�dzie si� on je�li w og�le dojdzie do skutku w Donaueschingen. Tam w�a�nie uda�a si� wi�kszo�� cz�onk�w Ligi Dunajskiej z prezesem Miclesco na czele. Dziesi�tego sierpnia nad potokiem Brege, w miejscu gdzie ��czy si� on z Brigach, ju� od rana wyczekiwano na bohatera dnia. Jednak�e czas mija�, a on si� nie zjawia�. - Nie przyb�dzie - powiedzia� kto�. - To tylko mistyfikator - stwierdzi� inny w�dkarz. - Dali�my si� nabra� i stoimy niczym durnie! - dorzuci� triumfuj�co Micha� Michaj�owicz. Jedynie prezes Miclesco z uporem broni� Bruscha. - Nie! Niech nikt nie usi�uje we mnie wm�wi�, �e kt�ry� z cz�onk�w Ligi Dunajskiej m�g�by w podobny spos�b zawie�� zaufanie koleg�w. Ilia Brusch mo�e si� sp�ni�. B�d�my jednak cierpliwi. Jestem pewien, �e wkr�tce przyb�dzie. Prezes Miclesco mia� racj� zapewniaj�c, �e Ilia Brusch jedynie si� sp�ni. Na kr�tko przed dziewi�t� z grupy stoj�cej w pobli�u miejsca, gdzie ��cz� si� tworz�ce Dunaj potoki, kto� krzykn��: - Patrzcie! To on! Jakie� dwie�cie krok�w w g�r� potoku, zza zakr�tu, wy�oni�a si� sterowana wios�em ��d�, utrzymywana w bezpiecznej odleg�o�ci i od brzegu i od wartkiego w tym miejscu nurtu. Kierowa� ni� stoj�cy na rufie m�czyzna. By� to ten sam cz�owiek, kt�ry dwa tygodnie wcze�niej zapisa� si� do Ligi Dunajskiej, zdobywca dw�ch pierwszych nagr�d, W�gier Ilia Brusch. ��d� stan�a w miejscu, w kt�rym potoki ��cz� si� w rzek�. Niewielka kotwiczka unieruchomi�a j� przy brzegu. Ilia Brusch zszed� na nabrze�e, gdzie otoczyli go w�dkarze i spora grupa publiczno�ci. Wygl�da�o na to, �e nie spodziewa� si� tak hucznego powitania, gdy� by� wyra�nie onie�mielony. Po chwili podszed� do niego prezes Miclesco i wyci�gn�� d�o� na powitanie. Brusch u�cisn�� j� z szacunkiem, zdejmuj�c czapk� z wydrowej sk�rki. - Drogi kolego Brusch! - zacz�� prezes Miclesco z w�a�ciwym przy takich okazjach dostoje�stwem. - Jest mi niezmiernie mi�o widzie� ponownie wielkiego zwyci�zc� naszego konkursu! Zwyci�zca uk�oni� si� bez s�owa, prezes za� m�wi� dalej: - Z tego, �e spotykamy pana tutaj, gdzie bierze pocz�tek mi�dzynarodowa rzeka, mo�na wnosi�, i� nie odst�pi� pan od szlachetnego zamiaru pop�yni�cia z jej biegiem a� do uj�cia, nie wypuszczaj�c przy tym z r�k w�dki... - Istotnie, jak pan prezes raczy� zauwa�y�, nie odst�pi�em. - I to w�a�nie dzisiaj rusza pan w podr�? - W�a�nie dzisiaj, panie prezesie. - Jak zamierza pan przeby� t� tras�? - Daj�c si� nie�� pr�dowi. - W tej �odzi? - Owszem, w tej. - Bez odpoczynku? - Nie. Nocami b�d� odpoczywa�. - Czy pan zdaje sobie spraw�, �e to trzy tysi�ce kilometr�w? - Licz�c po dziesi�� mil dziennie, daje to oko�o dw�ch miesi�cy! - �miej�c si� doko�czy� Brusch. - A wi�c, szcz�liwej drogi! - Dzi�kuj� za �yczenia, panie prezesie. Ilia Brusch raz jeszcze pozdrowi� wszystkich, wsiad� do �odzi, a zgromadzeni na brzegu w�dkarze i sympatycy ustawili si� w szpaler, by popatrze�, jak odp�ywa. Bohater wyprawy najpierw si�gn�� po w�dk�. Umocowawszy przyn�t� na haczyku, od�o�y� j�. Wci�gn�� kotwiczk� i, gdy ��d� energicznie odepchni�ta bosakiem odbi�a od brzegu, usiad� na �aweczce i zarzuci� w�dk�. Po chwili na haczyku zatrzepota�a spora brzana. Wygl�da�o to na dobr� wr�b�. Oddalaj�c� si� ��d� �egna�y entuzjastyczne wiwaty na cze�� laureata Ligi Dunajskiej. III PASA�ER ILII BRUSCHA W taki oto spos�b rozpocz�a si� wyprawa Ilii Bruscha, kt�ra z biegiem Dunaju mia�a wie�� przez terytorium Badenii, przez dwa kr�lestwa: Wirtembergi� i Bawari�, dwa imperia: Austro-W�gry i Turcj� oraz trzy ksi�stwa: Hohenzollern, Serbi� i Rumuni�. Dzielny w�dkarz nie musia� si� obawia� nadmiernego zm�czenia na d�ugiej, licz�cej ponad siedemset mil trasie. Pr�d Dunaju b�dzie go unosi� a� do uj�cia nieco szybciej ni� mil� na godzin�, co daje �rednio pi��dziesi�t kilometr�w dziennie. W ten spos�b m�g�by dotrze� do celu podr�y w ci�gu dw�ch miesi�cy pod warunkiem. �e �adne zdarzenie nie zatrzyma go w drodze. Zreszt�, dlaczego mia�aby nast�pi� jaka� zw�oka? ��d� Bruscha liczy�a dwana�cie st�p d�ugo�ci, p�askie dno w najszerszym miejscu mia�o cztery stopy. Z przodu zaokr�gla�a si� w nadbud�wk�, rodzaj kabiny, gdzie mog�o schroni� si� dw�ch ludzi. Wewn�trz nadbud�wki sta�y dwa zamkni�te kufry, zawieraj�ce minimum osobistych rzeczy w�a�ciciela. Kufry te mog�y s�u�y� za pos�ania. Z ty�u by�a jeszcze skrzynia, w kt�rej przechowywano r�ne sprz�ty kuchenne. Chyba nie trzeba dodawa�, �e w �odzi znajdowa�y si� wszystkie przybory, stanowi�ce wyposa�enie prawdziwego w�dkarza. Ilia Brusch nie m�g� si� bez nich obej��, poniewa� zgodnie z tym, co oznajmi� swym kolegom w dniu konkursu, powinien podczas podr�y utrzymywa� si� wy��cznie z ryb z�owionych na w�dk�, b�d� spo�ywaj�c je, b�d� te� zamieniaj�c na tward�, brz�cz�c� monet�, co pozwoli�oby mu, nie �ami�c zobowi�zania, na urozmaicenie menu. Ilia Brusch powinien wi�c ka�dego wieczoru sprzedawa� z�owione w ci�gu dnia ryby, na kt�re przy rozg�osie, jaki towarzyszy� jego wyprawie, b�dzie m�g� bez k�opot�w znale�� nabywc�w na obu brzegach rzeki. Min�� pierwszy dzie� podr�y. Uwa�ny obserwator, kt�ry ani na chwile nie spuszcza�by oka z laureata Ligi Dunajskiej, zauwa�y�by, �e �owienie ryb, czyli to, co uzasadnia�o jego oryginalne przedsi�wzi�cie, nie by�o dla Bruscha zaj�ciem najwa�niejszym. Gdy by� pewien, �e znajduje si� poza zasi�giem ludzkich spojrze�, po�piesznie odk�ada� w�dk� i wios�owa� ze wszystkjch si�, jakby chcia� przy�pieszy� bieg �odzi. Wystarczy�o jednak, �e na brzegu pojawili si� ciekawscy lub mija� ��dk� przewo�nika, by si�ga� po bro� w�dkarza i po nied�ugim czasie zr�cznie wyci�ga� jak�� �adn� ryb�, co widzowie nagradzali oklaskami. Ledwie jednak brzeg pustosza� albo ��d� przewo�nika znika�a za zakr�tem, chwyta� za wios�o, by zwi�kszy� szybko�� p�yn�cej z nurtem �odzi. Czy� zatem Ilia Brusch mia� jaki� pow�d, by skraca� podr�, do kt�rej przecie� nikt go nie zmusza�? Cokolwiek by o tym s�dzi�, faktem by�o, �e p�yn�� do�� szybko. Unoszony pr�dem rzeki, kt�ry u jej pocz�tk�w jest wartki, i wios�uj�c, gdy tylko nadarza�a si� po temu sposobno��, pokonywa� po osiem, je�li nie wi�cej, kilometr�w na godzin�. Min�wszy kilka niewielkich miejscowo�ci, zostawi� za sob� tak�e Tuttlingen, nie takie zn�w ma�e miasto. Mimo �e wielbiciele dawali mu znaki, by przybi� do brzegu, Ilia Brusch, odpowiadaj�c gestem na zaproszenie, nie zdecydowa� si� na przerw� w podr�y. Oko�o czwartej po po�udniu znalaz� si� w pobli�u niewielkiego miasteczka Fridingen, czterdzie�ci osiem kilometr�w od miejsca startu. Najch�tniej zostawi�by je za sob� je�eli wyra�enia tego mo�na u�y�, gdy si� w�druje wodnym szlakiem - tak jak poprzednie, ale entuzjazm publiczno�ci mu na to nie pozwoli�. Gdy tylko si� pojawi�, od brzegu odbi�o kilka barek i otoczy�o s�awnego laureata. Brusch podda� im si� ch�tnie. Zreszt�, czy nie musia� szuka� nabywc�w ryb z�owionych w przerwach mi�dzy wios�owaniem? Brzany, leszcze, p�ocie i kolki, nie licz�c kilku t�pog�ow�w, przez ichtiolog�w nazywanych mugilami, trzepota�o w jego siatce. By�o oczywiste, �e sam by tylu ryb nie zjad�. K�opotu z nimi nie mia�, gdy� amator�w ryb znalaz�o si� wielu. Gdy tylko zatrzyma� ��d�, otoczy�o go oko�o pi��dziesi�ciu zachwyconych widokiem laureata Ligi Dunajskiej Bade�czyk�w. - T�dy, Brusch! T�dy... - Mo�e kufel zimnego piwa? - Czy te ryby s� do sprzedania? - Prosz�. Czterdzie�ci grajcar�w za t� tutaj! - A za t� florena! Laureat nie wiedzia�, komu ma odpowiada�. Z�owione w po�piechu ryby przynios�y mu kilka brz�cz�cych monet. Gdyby taki entuzjazm towarzyszy� mu a� do uj�cia rzeki, wraz z premi� otrzyman� na konkursie uzbiera�by �adn� sum�. Dlaczego mia�oby by� inaczej? Dlaczego zgromadzeni u nabrze�y ludzie nie mieliby rozchwytywa� ryb z�owionych przez lli� Bruscha? Czy� nie jest zaszczytem posi��� to, co z�apa� mistrz? Z pewno�ci� nie b�dzie musia� nawet nosi� towaru po domach, gdy� nabywcy wykupi� go ju� na brzegu. Pomys� ze sprzeda�� ryb by� z pewno�ci� znakomity. Tego wieczoru llia Brusch nie m�g� narzeka� na brak zaprosze�. Widocznie jednak nie chcia� opuszcza� swej �odzi, poniewa� wszystkie odrzuci� z tak� sam� stanowczo�ci�, z jak� wzbrania� si� wypi� szklank� wina lub kufel dobrego piwa, na kt�re zapraszali go do nadbrze�nych gosp�d niemal wszyscy. Sympatycy musieli si� z tym pogodzi� i rozsta� ze swym bohaterem, um�wiwszy si� nazajutrz na po�egnalne spotkanie. Jednak�e nazajutrz rano �odzi Ilii Bruscha ju� nie by�o. Wyruszy� przed �witem i korzystaj�c z tego, �e o tak wczesnej porze ruch na rzece by� niewielki, wios�owa� co si�, utrzymuj�c ��d� w jednakowej odleg�o�ci od spadzistych brzeg�w. Unoszony wartkim pr�dem oko�o pi�tej rano przep�yn�� obok Sigmaringen, kilka metr�w od gospody ,,U w�dkarzy�. Niew�tpliwie troch� p�niej ten czy �w cz�onek Ligi Dunajskiej wyjdzie na taras gospody, by opar�szy si� �okciami o balustrad�, czeka� na pojawienie si� s�awnego kolegi. Na pr�no. W�dkarz, p�yn�c w takim tempie, b�dzie ju� daleko. Kilka kilometr�w za Sigmaringen min�� pierwszy lewobrze�ny dop�yw Dunaju, potok Lauchert. Korzystaj�c z tego, �e osad na tym odcinku trasy by�o niewiele, llia Brusch przez ca�y dzie� przy�piesza� bieg �odzi, a w�dk� zarzuca� rzadko. O zmroku, z�owiwszy akurat tyle ryb, �eby starczy�o na kolacj�, zatrzyma� si� w pobli�u niewielkiego miasteczka Mundelkingen. Jego mieszka�cy nie spodziewali si� zapewne, �e jest ju� tak blisko. Po drugim nasta� trzeci dzie� podr�y, podobny zreszt� do poprzednich. O brzasku w po�piechu przep�yn�� obok Mundelkingen, a wczesnym rankiem by� ju� niedaleko miasteczka o nazwie Ehingen. O czwartej min�� miejsce, w kt�rym do Dunaju wpada Iller, jeden z wa�niejszych dop�yw�w w g�rnym biegu wielkiej rzeki, a przed wybiciem pi�tej przywi�za� lin� cumownicz� �odzi do �elaznego k�ka na nabrze�u Ulm, drugiego pod wzgl�dem wielko�ci miasta Wirtembergii. Pierwszym jest Stuttgart, stolica kr�lestwa. Nikt si� nie spodziewa� tak wczesnego przybycia s�awnego zwyci�zcy. Liczono, �e do Ulm dop�ynie nie wcze�niej ni� p�nym wieczorem dnia nast�pnego. Obesz�o si� wi�c bez wiwat�w, owacji i t�oku. Zadowolony z takiego obrotu sprawy postanowi� reszt� dnia przeznaczy� na bodaj pobie�ne zwiedzenie miasta. Jednak�e stwierdzenie, �e nabrze�e by�o puste nie w pe�ni pokrywa�o si� z prawd�. Od d�u�szego czasu przechadza� si� po nim jaki� m�czyzna. Wszystko wskazywa�o na to, �e czeka� na Ili� Bruscha, poniewa� od chwili gdy ��d� si� pojawi�a, towarzyszy� jej, id�c wzd�u� nabrze�a. Prawdopodobnie laureatowi Ligi Dunajskiej nie uda�o si� wi�c przyby� nieoczekiwanie. Kiedy jednak Brusch zacumowa� ��d�, nieznajomy nie przybli�y� si�. Z pewnej odleg�o�ci, tak by nie zwr�ci� na siebie niczyjej uwagi, bacznie si� jej przygl�da�. M�czyzna by� szczup�y, �redniego wzrostu, o �ywym spojrzeniu. Mimo �e zapewne przekroczy� ju� czterdziestk�, zachowa� zgrabn� sylwetk�, kt�r� podkre�la�o ubranie o w�gierskim kroju. W r�ku trzyma� sk�rzan� walizk�. Ilia Brusch, nie zwracaj�c najmniejszej uwagi na nieznajomego, zamkn�� drzwiczki zadaszenia i zeskoczy� na nabrze�e. Pod��y� w stron� miasta. Ledwie nasz laureat znikn�� za zakr�tem ulicy, m�czyzna wskoczy� do �odzi, zostawi� walizk� i pod��y� za nim krok w krok. Ulm le�y po obu stronach Dunaju; cz�� lewobrze�na nale�y do Wirtembergii, prawa za� do kr�lestwa Bawarii, co nie przes