7069
Szczegóły |
Tytuł |
7069 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
7069 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 7069 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
7069 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Maria Valtorta
� POEMAT BOGA-CZ�OWIEKA �
Wydawnictwo "Vox Domini"
(http://www.voxdomini.com.pl)
Ksi�ga VI - M�ka Jezusa Chrystusa
Spis Tre�ci
1. �SYN BOGA I NIEPOKALANEJ STA� SI� JAK ROBAK�.
2. �WYSTARCZY M�WI� PRAWD�, BY BY� ZNIENAWIDZONYM�
3. �CIERPIA�EM, WIDZ�C JAK CIERPI MOJA MATKA�
4. �BY�EM I JESTEM SYNEM BOGA, ALE BY�EM TE� SYNEM CZ�OWIECZYM�
5. �NIE ZASTANAWIACIE SI� NIGDY NAD TYM, ILE MNIE KOSZTOWALI�CIE�
6. PO�EGNANIE Z �AZARZEM
7. JUDASZ UDAJE SI� DO PRZYW�DC�W SANHEDRYNU
8. Z BETANII DO JEROZOLIMY
9. WJAZD JEZUSA DO JEROZOLIMY
10. WIECZ�R NIEDZIELI PALMOWEJ
11. PONIEDZIA�EK PO WEJ�CIU DO JEROZOLIMY. CZʌ� I: DZIE�.
12. PONIEDZIA�EK PRZED PASCH�. CZʌ� II: NOC.
13. WTOREK PRZED PASCH�. CZʌ� I: DZIE�.
14. WTOREK PRZED PASCH�. CZʌ� II: NOC.
15. �RODA PRZED PASCH�. CZʌ� I: DZIE�. (1)
15. �RODA PRZED PASCH�. CZʌ� I: DZIE�. (2)
16. �RODA PRZED PASCH�. CZʌ� II: NOC.
17. CZWARTEK PRZED PASCH�. DZIE�
18. OPIS WIECZERNIKA. PO�EGNANIE Z MATK�
19. OSTATNIA WIECZERZA
20. REFLEKSJA NAD OSTATNI� WIECZERZ�
21. KONANIE I POJMANIE W GETSEMANI
22. PROCES (cz�� I)
22. PROCES (cz�� II)
23. ROZWA�ANIE O POST�POWANIU PI�ATA WZGL�DEM JEZUSA
24. JUDASZ Z KARIOTU PO ZDRADZIE
25. GDYBY JUDASZ RZUCI� SI� DO ST�P MATKI, M�WI�C: "LITO�CI" � LITO�CIWA PRZYGARNʣABY GO JAK RANNEGO
26. MARYJA MUSI USUN�� [DZIE�O] EWY
27. JAN PRZYCHODZI PO MATK�
28. Z PRETORIUM NA KALWARI�
29. UKRZY�OWANIE
30. GR�B J�ZEFA Z ARYMATEI. STRASZLIWA UDR�KA MARYI. NAMASZCZENIE CIA�A ZBAWICIELA
31. POWR�T DO WIECZERNIKA
32. NOC WIELKIEGO PI�TKU
33. LAMENT DZIEWICY
34. W DZIE� WIELKIEJ SOBOTY
35. NOC WIELKIEJ SOBOTY
1. �SYN BOGA I NIEPOKALANEJ STA� SI� JAK ROBAK�.
Napisane 10 lutego 1944. A, 1756-1765.
Jezus m�wi:
�A teraz p�jd�. Poniewa� tego wieczoru jeste� niemal bliska �mierci, dlatego chod�, Ja zaprowadz� Ci� ku Moim cierpieniom. D�ug� drog� b�dziemy musieli przeby� razem, bo �adnego cierpienia Mi nie zaoszcz�dzono. Ani cierpienia cia�a, ani umys�u, ani serca, ani ducha. Dozna�em wszystkich, wszystkich zakosztowa�em, napoi�em si� wszystkimi � a� na �mier�. Gdyby� wspar�a na Moich wargach twoje usta, odczu�aby�, i� zachowuj� jeszcze gorycz tego wielkiego b�lu. Gdyby� mog�a teraz zobaczy� Moje Cz�owiecze�stwo, tak ja�niej�ce, ujrza�aby�, �e ta jasno�� pochodzi z tysi�ca tysi�cy ran, kt�re okry�y szat� �ywej purpury Moje cz�onki zranione, wykrwawione, uderzone, przebite z mi�o�ci ku wam. Teraz Moje Cz�owiecze�stwo ja�nieje. Ale by� dzie�, gdy podobne by�o do tr�dowatego, tak by�o pokryte ranami i poni�one. B�g-Cz�owiek, kt�ry by� doskonale pi�kny jako Syn Boga i Niepokalanej, ukaza� si� wtedy oczom wszystkich � brzydki: by� bowiem jak �robak�... wzgardzony od ludzi, odrzucony przez lud. Mi�o�� ku Ojcu i ku stworzeniu Mojego Ojca doprowadzi�a Mnie do poddania Mego cia�a uderzeniom, do poddania Mego oblicza policzkowaniu i opluciu. A tym, kt�rzy s�dzili, �e dobrze czyni�, pozwoli�em wyrywa� Mi w�osy, targa� brod�, przebija� g�ow� cierniami. Wsp�lnikiem udr�k zadawanych swemu Zbawicielowi uczynili nawet ziemi� i jej owoce. Wywichn�li Mi cz�onki, obna�yli Moje ko�ci, zerwali ze Mnie szaty, zadaj�c tym Mojej czysto�ci najwi�ksz� z udr�k. Przybili Mnie do drzewa i podnie�li, jak baranka zar�ni�tego na haku u rze�nika. Ujadali wok� Mnie, konaj�cego, jak stado zg�odnia�ych wilk�w, kt�re czuj�c zapach krwi staj� si� jeszcze dziksze. Oskar�ony, skazany, zabity. Zdradzony, wydany, sprzedany. Opuszczony nawet przez Boga, bo ci��y�y na Mnie przest�pstwa, kt�rymi si� obarczy�em. Sta�em si� ubo�szym od �ebraka ograbionego przez zb�jc�w, bo nie zostawili Mi nawet odzie�y, by okry� Moj� posiniaczon� nago�� m�czennika. Nie oszcz�dzono Mi nawet po �mierci zniewagi zranienia [boku] i oszczerstw nieprzyjaci�. Zalany by�em b�otem wszystkich waszych grzech�w, pogr��ony w g��binach ciemno�ci b�lu, wtedy gdy �wiat�o z Nieba nie odpowiada�o na spojrzenia Umieraj�cego ani g�os Bo�y nie dawa� odpowiedzi na Moje ostatnie wo�anie...
Izajasz wyra�a pow�d takiego b�lu: �On naprawd� obarczy� si� naszym cierpieniem, On d�wiga� nasze bole�ci�
Nasze bole�ci! Tak, ze wzgl�du na was je d�wiga�! Aby wasze cierpienia uczyni� l�ejszymi, �agodniejszymi, aby je usun��, je�li b�dziecie Mi wierni. Ale nie chcieli�cie by� tacy.
C� z tego mia�em? �Patrzyli�cie na Mnie jak na tr�dowatego, jak na ch�ostanego przez Boga�. Tak, by� na Mnie tr�d waszych niezliczonych grzech�w, by� na Mnie jakby szata pokutna, niby w�osiennica. Jak to si� jednak [sta�o, �e] nie potrafili�cie ujrze� Boga przebijaj�cego si� w Swojej niesko�czonej mi�o�ci przez t� szat� narzucon� ze wzgl�du na was na Jego �wi�to��?
�Zraniony z powodu naszych nieprawo�ci, przebity dla naszych niegodziwo�ci� � m�wi Izajasz, kt�ry prorockimi oczyma widzia� Syna Cz�owieczego b�d�cego jednym si�cem, aby uleczy� ludzkie zranienia.
I gdyby to by�y tylko rany zadane Mojemu Cia�u! Uczucie i duch zosta�y we Mnie jeszcze bardziej zranione. Z jednego i z drugiego uczynili�cie igraszk� i obiekt �art�w. Dotkn�li�cie Mnie � poprzez Judasza � w przyja�ni, jak� was obdarzy�em; w wierno�ci, kt�rej oczekiwa�em od was, poprzez Piotra, kt�ry zapar� si�; we wdzi�czno�ci za Moje dobrodziejstwa � poprzez tych, kt�rzy krzyczeli: �Na �mier�!�, chocia� wyzwoli�em ich z tylu chor�b. Dotkn�li�cie Mnie w mi�o�ci � przez cierpienie zadane Mojej Matce; w religii � poprzez uznanie Mnie za blu�ni�cego Bogu, Mnie, kt�ry z powodu gorliwo�ci o spraw� Bo�� wyda�em si� w r�ce cz�owieka wcielaj�c si�, cierpi�c przez ca�e �ycie i oddaj�c si� okrucie�stwu ludzkiemu bez wypowiedzenia s�owa lub skargi.
A przecie� wystarczy�oby spojrzenie Moich oczu, by spopieli� oskar�ycieli, s�dzi�w i kat�w. Przyszed�em jednak dobrowolnie, by dope�ni� ofiary jako baranek � gdy� by�em Barankiem Bo�ym i jestem nim na wieki. Da�em si� prowadzi�, by zosta� ogo�oconym i zabitym, i uczyni� z Cia�a Mego � �ycie wasze. Gdy zosta�em podniesiony, by�em ju� wyniszczony przez niewys�owione udr�ki, maj�ce wszelkie nazwy. Zacz��em umiera� ju� w Betlejem, ujrzawszy t� ziemi�, tak dotkliwie inn� dla Mnie, kt�ry by�em Mieszka�cem Nieba. Umiera�em potem dalej w ub�stwie, na wygnaniu, w ucieczce, w pracy, w niezrozumieniu, w um�czeniu, w zdradzie, w podeptaniu Moich uczu�, prze�ladowany, obrzucony k�amstwami i blu�nierstwami. To da� Mi cz�owiek, kt�rego przyszed�em na nowo po��czy� z Bogiem!
Mario, sp�jrz na twego Zbawiciela. Nie ma bia�ej szaty ani jasnej g�owy. Nie ma szafirowego, znanego ci spojrzenia. Szata Jego jest czerwona od krwi, podarta, pokryta nieczysto�ciami i plwocinami. Oblicze Jego obrz�k�o, spojrzenie zas�ania krew i �zy. I przez to wszystko, i przez kurz, obci��aj�cy Jego powieki patrzy na ciebie. R�ce Moje � czy widzisz? � s� ju� jedn� ran� i czekaj� jeszcze na ran� ostatni�.
Sp�jrz, ma�y Janie, tak jak patrzy na Mnie tw�j brat Jan. Moje kroki zostawiaj� krwawe �lady. Pot zmywa krew, kt�ra s�czy si� z rozdar� od bicz�w, kt�ra pozostaje jeszcze z agonii w Ogrodzie [Oliwnym]. Z warg, rozpalonych i poranionych, wyrywa si� s�owo. Serce, kt�remu brak tchu, dyszy i ju� umiera z powodu udr�ki nosz�cej wszelkie nazwy.
Odt�d cz�sto b�dziesz Mnie widzia�a w takim stanie. Jestem Kr�lem cierpienia i w Mojej kr�lewskiej szacie przyjd� ci m�wi� o Moim cierpieniu. P�jd� za Mn� przynajmniej w twojej agonii. B�d� umia� � bo jestem Lito�ciwy � postawi� przed twoimi wargami zatrutymi Moj� bole�ci� pachn�cy mi�d najbardziej spokojnej kontemplacji. Ale powinna� bardziej pragn�� [kontemplowa� t�] krew, bo przez ni� masz �ycie i dzi�ki niej doprowadzisz innych do �ycia. Uca�uj Moj� zakrwawion� r�k� i czuwaj, medytuj�c o Mnie, Odkupicielu.�
Widz� Jezusa w takim stanie, jaki opisa�... Dzi� wieczorem sama jestem naprawd� w agonii.
Jezus m�wi mi dzi� rano, 11 lutego o 7.30:
�Wczoraj wieczorem chcia�em m�wi� tylko do ciebie o Moim cierpieniu, bo rozpocz��em opis i wizje Moich bole�ci. Wczoraj wieczorem by�o wprowadzenie. A by�a� taka wyczerpana, przyjaci�ko Moja! Zanim jednak agonia powr�ci, musz� ci udzieli� �agodnej nagany. Wczoraj rano by�a� egoistk�. Powiedzia�a� ojcu: �Miejmy nadziej�, �e wytrwam, bo moje zm�czenie jest najwi�ksze.� Nie. Jego jest najwi�ksze. Jest bowiem �mudne i nie otrzymuje wynagrodzenia w formie szcz�cia widzenia i posiadania Jezusa obecnego, jakie ty masz tak�e w odniesieniu do Jego �wi�tego Cz�owiecze�stwa. Nie nale�y by� egoistk� nawet w najmniejszych rzeczach. Uczennica, ma�y Jan, powinien by� najbardziej pokorny i pe�en mi�o�ci, jak jej Jezus. A teraz chod�, zosta� ze Mn�. �Wida� ju� kwiaty... czas przycinania nadszed�... S�ycha� na polach g�os synogarlicy.� I zrodzi�y si� kwiaty w ka�u�ach Krwi twojego Chrystusa. A ten, kto b�dzie obci�ty � tak jak ga��� jest odcinana � to Odkupiciel. A g�os turkawki, wzywaj�cy oblubienic� na uczt� za�lubin, bolesnych i �wi�tych, to [g�os] M�j � Tego, kt�ry ci� kocha. Powsta� i przyjd�, jak zosta�o to powiedziane w czasie dzisiejszej Mszy. P�jd� rozwa�a� i cierpie�. To dar kt�rego udzielam szczeg�lnie umi�owanym.�
2. �WYSTARCZY M�WI� PRAWD�, BY BY� ZNIENAWIDZONYM�
Napisane 13 lutego 1944. A, 1813-1818
Jezus m�wi:
�Moje spojrzenie czyta�o w sercu Judasza Iskarioty. Nikt nie powinien my�le�, �e M�dro�� Bo�a nie by�a zdolna zrozumie� tego serca. Ale, jak powiedzia�em Mojej Matce, on wszystkiego chcia�. Biada mu, �e sta� si� zdrajc�! Ale zdrajca tego chcia�. Dwulicowy, przebieg�y, zach�anny, zmys�owy, nikczemny, inteligentny i wykszta�cony bardziej od wielu, umia� si� narzuca� wszystkim. By� �mia�y, dlatego r�wna� Mi drog�, nawet gdy by�a trudna. Podoba�o mu si� nade wszystko wyr�nia� si� i ukazywa�, �e [zajmuje] przy Mnie miejsce osoby godnej zaufania. Nie by� us�u�ny z powodu instynktownej mi�o�ci, lecz jedynie dlatego, �e nale�a� do tych, kt�rych nazwaliby�cie �aktywistami�. To mu pozwala�o tak�e trzyma� trzos i zbli�a� si� do kobiety. Te dwie rzeczy � razem z trzeci�: stanowiskiem ludzkim � kocha� w spos�b niepohamowany.
Czysta, Pokorna, Oderwana od bogactw ziemskich nie potrafi�a nie odczuwa� wstr�tu do tego w�a. I Ja r�wnie� go czu�em. Tylko Ja sam i Ojciec, i Duch �wi�ty wiedzieli�my, ile musia�em przezwyci�y�, by znie�� go przy Sobie. Ale to wyt�umacz� ci kiedy indziej.
Zna�em te� wrogo�� kap�an�w i faryzeuszy, uczonych w Pi�mie i saduceuszy. Byli przebieg�ymi lisami, kt�re usi�owa�y wepchn�� Mnie do swej nory, aby Mnie rozszarpa�. Byli spragnieni Mojej Krwi. I usi�owali zastawia� pu�apki wsz�dzie, aby Mnie uj��, aby mie� bro� do oskar�enia, aby usun�� Mnie spo�r�d siebie. Trzy lata by�y jedn� wielk� pu�apk� i nie mogli zazna� spokoju, dop�ki nie upewnili si� o Mojej �mierci. Tego wieczoru spali, szcz�liwi. G�os ich oskar�yciela na zawsze zosta� wygaszony. Tak s�dzili. Nie. Nie zamar�. Nie wyga�nie nigdy i grzmi. Grzmi i grozi im podobnym obecnie. Ile� b�lu mia�a Moja Matka z ich powodu! I Ja tego b�lu nie zapominam.
T�um by� zmienny � to nic nowego. Jest on jak zwierz�, kt�re li�e r�k� pogromcy, gdy trzyma bat i rzuca kawa� mi�sa do po�arcia; ale gdy tylko cz�owiek upadnie i nie ma przy sobie bata ani mi�sa, zwierz� natychmiast rzuca si� na niego i rozszarpuje go. Wystarczy m�wi� prawd� i by� dobrym, �eby po pierwszej chwili entuzjazmu t�um znienawidzi�. Prawda jest nagan� i napomnieniem. Dobro rezygnuje z pos�ugiwania si� batem, dlatego niedobrzy ju� si� nie boj�. I tak po: �hosanna� nast�puje: �ukrzy�uj�. Moje �ycie Nauczyciela nasyci�o si� tymi dwoma g�osami. A ostatnim by�o: �ukrzy�uj�. Hosanna jest jak wdech, kt�ry robi �piewak, aby mie� wystarczaj�co du�o powietrza dla wy�piewania najwy�szego tonu. Maryja w wiecz�r Wielkopi�tkowy s�ysza�a w sercu to zak�amane �hosanna�, kt�re przekszta�ci�o si� w domaganie si� �mierci Jej Syna, i to J� porazi�o. Tego te� nie zapomn�.
A ludzka natura Moich aposto��w! Jacy� oni byli! Nosi�em ich w ramionach, aby wznie�� ich do Nieba, [jak] g�azy, kt�re ci��� ku ziemi. Nawet ci � kt�rzy nie widzieli siebie jako s�ug kr�la ziemskiego jak Judasz Iskariota, ci kt�rzy nie my�leli jak on o wspi�ciu si�, z konieczno�ci, zamiast Mnie na tron � byli zawsze ��dni chwa�y. Nadszed� dzie�, gdy nawet M�j Jan i jego brat zapragn�li tej chwa�y, kt�ra was za�lepia jak z�udzenie nawet w sprawach niebieskich. Pragn�, aby by�o w was tylko �wi�te wzdychanie za Rajem, [zamiast] ludzkiego pragnienia, by wasza �wi�to�� zosta�a uznana. Ale [jest w was] nie tylko to. Macie w sobie jeszcze sk�pstwo lichwiarza, chcecie bowiem za troch� mi�o�ci danej Temu, kt�remu powinni�cie odda� si� ca�kowicie, mie� w Niebie miejsce po prawej stronie Jego tronu.
Nie, dzieci, nie! Najpierw trzeba umie� wypi� ca�y kielich, kt�ry Ja wypi�em. Ca�y, p�ac�c mi�o�ci� za nienawi��, zachowuj�c czysto�� wbrew g�osom zmys��w, b�d�c bohaterskim w do�wiadczeniu, oddaj�c si� Bogu w ofierze mi�o�ci za braci. A gdy si� wykona ca�� powinno��, [nale�y] m�wi�: �S�ugami nieu�ytecznymi jeste�my� [por. �k 17,10] � i oczekiwa�, �e Ojciec M�j i wasz da wam w Swej dobroci miejsce w Niebie. Trzeba ogo�oci� si� � tak jak Ja w Pretorium � ze wszystkiego co ludzkie, zachowuj�c tylko wdzi�czno�� dla Boga za dar �ycia i dla braci, kt�rym mo�emy by� bardziej po�yteczni w Niebie ni� na ziemi. I trzeba pozwoli� Bogu przyoblec nas szat� nie�mierteln�, wybielon� we Krwi Baranka.
Pokaza�em ci cierpienia przygotowuj�ce do M�ki. Poka�� ci jeszcze inne. Cho� to cierpienia, jednak rozwa�anie ich jest wytchnieniem dla twojej duszy. Na dzisiaj dosy�. Zosta� w pokoju.�
3. �CIERPIA�EM, WIDZ�C JAK CIERPI MOJA MATKA�
Napisane 14 lutego 1944. A, 1827-1832
Jezus m�wi:
�R�wnie� tego b�lu Maryi, Mojej Matki, nie zapomnia�em, �e musia�em J� dr�czy� oczekiwaniem na Moje cierpienie. Musia�em patrze� na Jej �zy. I dlatego nie odmawiam Jej niczego. Ona da�a Mi wszystko. Ja tak�e daj� Jej wszystko. Ona do�wiadczy�a ka�dego b�lu. Ja daj� Jej ka�d� rado��.
Chcia�bym, by�cie � my�l�c o Maryi � pami�tali o tym, �e Jej konanie trwa�o trzydzie�ci trzy lata i osi�gn�o szczyt u st�p Krzy�a. Maryja cierpia�a dla was. Dla was znosi�a szyderstwa t�umu, uwa�aj�cego J� za Matk� ob��kanego. Dla was znosi�a wym�wki krewnych i znacz�cych os�b. Dla was by�o to pozorne odsuni�cie Jej przeze Mnie: �Moj� Matk� s� ci, kt�rzy pe�ni� wol� Bo��� [por. Mt 12,50, Mk 3,33-35, �k 8,21]. A kt� bardziej od Niej spe�nia� t� wol� straszn�, nakazuj�c� Jej ogl�danie M�ki Syna? Dla was by�o Jej um�czenie pod��ania za Mn� wsz�dzie. Dla was te ofiary: opuszczenie Jej domku i wmieszanie si� w t�um, pozostawienie Galilei dla ha�asu Jerozolimy. Dla was by�a konieczno�� obcowania z tym, kt�ry knu� w sercu zdrad�. Dla was by�o cierpienie s�uchania g�os�w oskar�aj�cych Mnie o diabelskie op�tanie, o herezj�. Wszystko, wszystko dla was.
Nie wiecie, jak bardzo was kocha�a Moja Matka. Nie zastanawiacie si� nad tym, jak bardzo Serce Syna Maryi by�o wra�liwe na uczucia. S�dzicie, �e Moja udr�ka by�a tylko fizyczna. Najwy�ej my�licie jeszcze o duchowej m�ce opuszczenia na ko�cu przez Ojca.
Nie, dzieci. Do�wiadczy�em tak�e [bolesnych] ludzkich uczu�. Cierpia�em, widz�c bole�� Mojej Matki. Doznawa�em b�lu, bo musia�em prowadzi� J�, jak cich� owieczk�, na m�czarni�. Cierpia�em, gdy� musia�em J� dr�czy� nast�puj�cymi po sobie po�egnaniami: w Nazarecie przed rozpocz�ciem ewangelizacji; przed Moj� bardzo blisk� M�k�, jak wam to ukaza�em [w wizji]; wtedy gdy m�ka ju� trwa�a z powodu zdrady Judasza, przed Ostatni� Wieczerz�; i straszliwym po�egnaniem na Kalwarii.
Cierpia�em z powodu szyderstw, nienawi�ci, oszczerstw, otoczony niezdrow� ciekawo�ci�, kt�ra nie przeobra�a�a si� w dobro, lecz przeciwnie � w z�o. Cierpia�em z powodu wszystkich k�amstw, kt�re musia�em s�ysze� lub ogl�da� u Mego boku. By�y to k�amstwa ob�udnych faryzeuszy, kt�rzy nazywali Mnie Nauczycielem i stawiali Mi pytania nie z powodu wiary w Moj� inteligencj�, ale by zastawia� na Mnie pu�apki; k�amstwa obdarowanych przeze Mnie, kt�rzy zamienili si� w Moioich oskar�ycieli w Sanhedrynie i w Pretorium; k�amstwo Judasza, to k�amstwo przemy�lane, d�ugotrwa�e, subtelne. Sprzeda� Mnie i nadal udawa� ucznia, wskaza� Mnie katom znakiem mi�o�ci. Cierpia�em z powodu k�amstwa Piotra ogarni�tego ludzkim strachem.
Ile� k�amstwa! Jak� odraz� te k�amstwa budzi�y we Mnie, kt�ry jestem Prawd�! Ile� jest ich i teraz w odniesieniu do Mnie! M�wicie, �e Mnie kochacie, a Mnie nie kochacie. Macie Moje Imi� na ustach, a w sercu czcicie szatana i idziecie za prawem sprzecznym z Moim.
Cierpia�em my�l�c, �e mimo niesko�czonej warto�ci Mojej Ofiary, Ofiary Boga, zbyt ma�o zostanie zbawionych. Mia�em wtedy obecnych przed Sob� wszystkich � m�wi� wam � wszystkich, kt�rzy przez wieki istnienia ziemi b�d� woleli �mier� ni� �ycie wieczne, czyni�c pr�n� Moj� Ofiar�. I z t� �wiadomo�ci� poszed�em na spotkanie �mierci.
Zobacz, ma�y Janie, co tw�j Jezus i Matka dotkliwie wycierpieli w Swoim duchowym Ja. I d�ugo... Cierpliwo�ci zatem, gdy b�dziesz musia�a cierpie�. �Nie jest ucze� nad Mistrza� � powiedzia�em. Jutro b�d� m�wi� o cierpieniach ducha. Teraz odpocznij. Pok�j tobie.�
Potem m�wi Maryja, odpowiadaj�c na jedn� moj� modlitw�, kt�ra wytrysn�a mi z serca po przeczytaniu napisu umieszczonego pod obrazkiem Niepokalanego Serca: �Nasza Najczulsza Matko, uka� nam tajemnice Twego Niepokalanego Serca. Spraw, by jeden Tw�j promie�, najs�odszy i czysty, przenikn�� nasze serca i przemieni� je, i przygotowa� na boskie nawiedzenie przez Ducha �wi�tego.� Doda�am do tego: �Tak, Mamo Jezusa i moja, ods�o� przede mn� tajemnice Twojego Serca i Jego �wiat�em przygotuj moje serce.�
Maryja powiedzia�a: �Dopu�ci�am ci� do Mojego Serca, aby� pozna�a Jego rado�ci i �zy. Przeszy�am ci serce promieniem Mojej mi�o�ci, aby uczyni� ci� zdoln� do rozumienia g�osu Mojego Syna i o�wiece� Boskiego Ducha. Bez o�wiece� bowiem Pocieszyciela mrok i cisza trwa w sercach. Zawsze Duch, kt�rego jestem Oblubienic�, jest Tym, kt�ry pozwala wam poj�� Prawd�. On te� u�wi�ca was dla Boga. Ojciec, Syn i Duch �wi�ty powinni by� w sercach waszych, aby�cie mogli zrozumie� tajemnice Boga w Jego potr�jnym objawieniu: Pot�gi, Odkupienia, Mi�o�ci. Ojciec jest zawsze obecny w Swych prawdziwych dzieciach przez Sw� Dobro�; Syn � przez Sw� Nauk�; a Duch �wi�ty � przez Swe �wiat�o. On bowiem jest zawsze obecny tam, gdzie dokonuje si� u�wienie, a s�owo Mojego Jezusa u�wi�ca, jak na to zezwala wola kochaj�cego was Ojca.�
4. �BY�EM I JESTEM SYNEM BOGA, ALE BY�EM TE� SYNEM CZ�OWIECZYM�
Napisane 15 lutego 1944. A, 1832-1848
Jezus m�wi:
�W wiecz�r Czwartkowy ogl�da�a� cierpienia Mojego duchowego konania. Widzia�a�, �e tw�j Jezus pochyli� si� � jak �miertelnie zraniony cz�owiek, kt�ry czuje, i� �ycie ucieka przez rany, przez rozerwane �y�y; lub jak stworzenie przyt�oczone ci�arem psychicznym przekraczaj�cym jego si�y. Widzia�a�, jak stopniowo uraz ten wzrasta�, dochodz�c do szczytu wraz z up�ywem krwi spowodowanym brakiem r�wnowagi kr��eniowej wywo�anym wysi�kiem pokonywania siebie i opierania si� ci�arowi, kt�ry Mnie przygniata�.
By�em i jestem Synem Boga Najwy�szego. Ale by�em te� Synem Cz�owieczym. Chc�, �eby te stronice odda�y wyra�nie t� Moj� podw�jn� Natur�, jednakowo pe�n� i doskona��.
O Moim B�stwie da�y �wiadectwo Moje S�owa, zawieraj�ce akcenty, kt�re tylko [s�owo] samego Boga mo�e posiada�. O Moim Cz�owiecze�stwie [za�wiadczy�y] potrzeby, uczucia, cierpienia, kt�re wam ukazuj�. Do�wiadczy�em ich w Moim ciele prawdziwego Cz�owieka. Przedstawiam je wam jako wz�r cz�owiecze�stwa i pouczam waszego ducha Moj� nauk� prawdziwego Boga.
W ci�gu wiek�w Moje naj�wi�tsze B�stwo, jak i Moje najdoskonalsze Cz�owiecze�stwo � pod ujemnym wp�ywem �waszego� niedoskona�ego cz�owiecze�stwa � zosta�y pomniejszone, zniekszta�cone przy ich wyja�nianiu. Uczynili�cie nierzeczywistym Moje Cz�owiecze�stwo, uczynili�cie je nieludzkim, tak jak pomniejszyli�cie Moj� Bosk� Posta�, zaprzeczaj�c Jej w tak wielu punktach, kt�rych nie chcieli�cie uzna� lub kt�rych nie mogli�cie ju� poj�� umys�ami, zepsutymi wskutek wad, ateizmu, humanizmu i racjonalizmu.
Przychodz� w tej tragicznej chwili, zwiastuj�cej powszechne nieszcz�cia. Przychodz� odnowi� w waszym umy�le Moj� podw�jn� posta�: Boga i Cz�owieka. Chc� bowiem, by�cie j� poznali, jak� jest; by�cie j� rozpoznawali po tym, jak przys�onili�cie j� w waszych umys�ach tak wielk� doz� obskurantyzmu; by�cie j� pokochali i powr�cili do niej, i zostali przez ni� zbawieni. Taka jest posta� waszego Zbawcy, a kto j� pozna i pokocha � b�dzie zbawiony.
W tych dniach da�em ci pozna� Moje cierpienia fizyczne. One udr�czy�y Moj� ludzk� natur�. Da�em ci pozna� Moje cierpienia duchowe, z��czone, splecione, zespolone z cierpieniami Mojej Matki. [Nie mo�na ich by�o rozdzieli�,] tak jak nie do rozpl�tania s� liany las�w r�wnikowych, kt�rych nie da si� roz��czy� przez odci�cie tylko jednej: trzeba je przeci�� jednym uderzeniem siekiery, aby utorowa� sobie drog�, u�miercaj�c je wsp�lnie. [Z Naszymi cierpieniami by�o] tak, jak jest z �y�ami w jednym ciele: nie mo�na pozbawi� krwi tylko jednej [z nich], bo jeden i ten sam p�yn je wype�nia. Mo�e jeszcze lepiej [da si� przedstawi� zespolenie Naszych cierpie�]: nie mo�na zapobiec �mierci dziecka, kt�re si� formuje w �onie matki, gdy matka umiera. Krew matki bowiem jest �yciem, ciep�em, po�ywieniem. Rytmem � zharmonizowanym z drgnieniami matczynego serca � dociera ona poprzez wewn�trzne b�ony do dziecka, kt�re ma si� urodzi�, czyni�c z niego istot� �yj�c�.
Ona, o! Ona, Moja czysta Matka, nosi�a Mnie nie tylko przez dziewi�� miesi�cy � jak ka�da kobieta nosi owoc ludzki � lecz przez ca�e �ycie. Nasze serca by�y zjednoczone duchowymi w��knami i bi�y zawsze razem. Nie by�o przelanej matczynej �zy, kt�ra by nie zarysowa�a Mi serca sw� sol�. I nie by�o �adnej Mojej wewn�trznej skargi, kt�ra by nie rozbrzmia�a w Niej, rozbudzaj�c Jej bole��.
Sprawia wam b�l widok matki jakiego� dziecka skazanego na �mier� przez nieuleczaln� chorob�, lub matki dziecka skazanego na �mier� przez surowo�� ludzkiej sprawiedliwo�ci. Pomy�lcie jednak o Mojej Matce, kt�ra od chwili, gdy Mnie pocz�a, dr�a�a na my�l, �e b�d� Skaza�cem. My�lcie o Matce, kt�ra przed pierwszym poca�unkiem, z�o�onym na delikatnym i r�owym cia�ku Nowonarodzonego, odczuwa�a przysz�e rany Swego Dzieci�cia. [Miejcie przed oczyma] Matk�, kt�ra odda�aby dziesi��, sto, tysi�c razy Swe �ycie, �ebym nie sta� si� doros�ym M�czyzn� i nie doszed� do chwili Ofiary. Ta Matka wiedzia�a, �e musi pragn�� nadej�cia tej strasznej godziny, by przyj�� wol� Pana, dla Jego chwa�y i dobra ludzko�ci. Nie, nie by�o d�u�szego konania, zako�czonego wi�ksz� bole�ci�, ni� agonia Mojej Matki.
I nie by�o te� wi�kszego ani pe�niejszego cierpienia ni� Moje. By�em Jedno z Ojcem. Ukocha� Mnie od wiek�w mi�o�ci�, jak� tylko B�g potrafi kocha�. Upodoba� Mnie sobie i znalaz� we Mnie Sw� Bosk� rado��. I Ja kocha�em Go, jak tylko B�g mo�e kocha�, i znalaz�em w zjednoczeniu z Nim Moj� Bosk� rado��. Niewyra�alnych relacji, kt�re wi��� odwiecznie Ojca z Synem, nie mo�e wam wyt�umaczy� nawet Moje S�owo. Chocia� ono jest doskona�e, to jednak wasza inteligencja taka nie jest i nie potraficie zrozumie� ani pozna�, kim jest B�g, dop�ki nie b�dziecie z Nim w Niebie. Tymczasem [przed zbli�aj�c� si� m�k�] czu�em, z godziny na godzin�, �e wzrasta surowo�� Ojca wobec Mnie � jak woda, kt�ra pi�trzy si� i napiera na wydm�.
Na �wiadectwo dla nierozumnych ludzi � kt�rzy nie chcieli poj��, kim by�em � Ojciec podczas Mego publicznego �ycia trzy razy otworzy� Niebo. Sta�o si� to nad Jordanem, na Taborze i w Jerozolimie w przeddzie� Mojej M�ki. Ale uczyni� to dla ludzi, nie dla ul�enia Mi, bo Ja by�em wtedy Wynagradzaj�cym za grzechy.
Wielokrotnie, Mario, B�g daje pozna� ludziom jakiego� Swego s�ug�, aby nimi wstrz�sn�� i poci�gn�� za jego po�rednictwem do Siebie. To jednak dokonuje si� tak�e przez cierpienie tego s�ugi. To on p�aci naprawd�, jedz�c gorzki chleb surowo�ci Bo�ej, [za] umocnienie i zbawienie braci. Czy� nie tak? Ofiary wynagradzaj�ce znaj� surowo�� Boga. Potem przychodzi chwa�a, ale dopiero wtedy, gdy Sprawiedliwo�� jest z�agodzona. Ze wzgl�du na Moj� mi�o�� On daje Swoim ofiarom poca�unki. Jestem Jezusem, jestem Zbawicielem, kt�ry cierpia� i wie z w�asnego do�wiadczenia, jaki b�l sprawia surowe spojrzenie Boga i opuszczenie przez Niego. Dlatego te� nie jestem nigdy surowy i nigdy nie porzucam. I Ja niszcz� � ale w p�omieniu mi�o�ci.
Im bardziej zbli�a�a si� godzina zado��uczynienia, tym mocniej czu�em Moje oddalenie od Ojca. Coraz bardziej oddalone od Ojca Moje Cz�owiecze�stwo czu�o si� coraz s�abiej podtrzymywane Bosko�ci� Boga. I cierpia�em z tego powodu na wszelkie sposoby.
Oddalenie od Boga niesie ze sob� strach, niesie ze sob� przywi�zanie do �ycia, niesie ze sob� os�abienie, zm�czenie, znu�enie. Im jest g��bsze, tym silniejsze s� jego nast�pstwa. Kiedy jest ca�kowite, prowadzi do rozpaczy. A im bardziej kto�, na mocy Bo�ego dekretu, do�wiadcza tego oddalenia � nie zas�u�ywszy na to � tym bardziej z tego powodu cierpi, bo �ywy duch odczuwa od��czenie od Boga, jak �ywe cia�o odczuwa odci�cie jakiej� cz�ci. Jest bolesnym os�upieniem, przyt�aczaj�cym, kt�rego nie pojmie ten, kto go nie do�wiadczy�. Ja go do�wiadczy�em. Wszystko musia�em pozna�, aby m�c z powodu wszystkiego wstawia� si� przed Ojcem w waszej obronie. Tak�e wasze smutki. O, do�wiadczy�em tego, co znaczy: �Jestem sam. Wszyscy mnie zdradzili, opu�cili. Nawet Ojciec, nawet B�g mi ju� nie pomaga�.
I dlatego w�a�nie czyni� tajemnicze cuda �aski dla biednych serc, uciskanych przygn�bieniem, i prosz� Moich umi�owanych o wypicie Mojego kielicha tak gorzkiego do�wiadczenia, aby oni, ci, kt�rzy ton� w morzu rozpaczy, nie odrzucili krzy�a, kt�ry ofiarowuj� jako kotwic� zbawienia, lecz by si� jej uchwycili, abym m�g� ich doprowadzi� do szcz�liwego brzegu, gdzie �yje tylko pok�j.
W czwartkowy wiecz�r tylko Ja wiedzia�em, jak potrzebowa�em Ojca! Duchowo ju� kona�em z powodu wysi�ku, bo musia�em pokona� dwie formy najwi�kszego b�lu dla cz�owieka: po�egnanie z ukochan� Matk� i blisko�� niewiernego przyjaciela. By�y to dwie rany, kt�re pali�y Mi serce. Jedna � swoimi �zami, druga � swoj� nienawi�ci�. By�em zmuszony �ama� M�j chleb z Moim Kainem. Musia�em rozmawia� z nim jak z przyjacielem, aby go nie oskar�y� przed innymi, bo mog�em obawia� si� ich gwa�towno�ci, i aby przeszkodzi� zbrodni, bezu�ytecznej zreszt�, gdy� wszystko zosta�o ju� zapisane w wielkiej ksi�dze �ycia: i Moja �wi�ta �mier�, i samob�jstwo Judasza. Nie by�y potrzebne inne zab�jstwa, pot�pione przez Boga. �adna inna krew, kt�ra nie by�aby Moj�, nie mia�a by� przelana i nie zosta�a przelana. Powr�z zadusi� to �ycie zamykaj�c w nieczystym worze cia�a zdrajcy jego nieczyst� krew, sprzedan� szatanowi � t� krew, kt�ra nie mia�a si� miesza�, sp�ywaj�c na ziemi�, z najczystsz� krwi� Niewinnego.
Te dwie rany ju� by wystarczy�y, by wywo�a� konanie Mojego Ja. Ale by�em Wynagradzaj�cym, Ofiar�, Barankiem. Baranek, zanim zostanie ofiarowany, zna pal�ce pi�tno �elaza, zna uderzenia, zna odarcie, zna sprzedanie rze�nikowi. Dopiero na ko�cu poznaje ch��d no�a, kt�ry wnika mu w gardziel, wylewa krew i zabija. Najpierw musi wszystko pozostawi�: pastwisko, gdzie wyr�s�; matk� i pier�, kt�ra go karmi�a, ogrzewa�a; towarzyszy, z kt�rymi �y�. Wszystko. Dozna�em tego wszystkiego Ja, Baranek Bo�y.
Gdy Ojciec odchodzi� do Niebios, przyszed� szatan. Zbli�y� si� ju� na pocz�tku Mojej misji, aby spr�bowa� Mnie od niej odci�gn��. Teraz powraca�. To by�a jego godzina. Godzina szata�skiego sabatu. Tej nocy zebra�y si� na ziemi liczne zgraje demon�w, aby doprowadzi� do ko�ca zwodzenie serc i uczyni� je gotowymi, by jutro za��da�y zabicia Chrystusa. Ka�dy cz�onek Sanhedrynu posiada� swego [demona]. Swojego mia� te� Herod i swojego � Pi�at. Swojego mia� ka�dy poszczeg�lny �yd, �eby domaga� si� na siebie Mojej Krwi. Tak�e aposto�owie mieli swych kusicieli u boku, kt�rzy ich usypiali, podczas gdy Ja opada�em z si�. Oni ich przygotowywali do tch�rzostwa.
Sp�jrz na pot�g� czysto�ci. Jan, czysty, jako pierwszy ze wszystkich wyzwoli� si� ze szpon�w diabelskich i zaraz powr�ci� do swego Jezusa. Zrozumia� Go w Jego nie wyra�onym pragnieniu i przyprowadzi� do Niego Maryj�.
Judasz jednak mia� [samego] Lucyfera i Ja mia�em Lucyfera. On � w sercu, a Ja � u boku. Byli�my dwoma g��wnymi postaciami tragedii, dlatego szatan osobi�cie zaj�� si� nami. Doprowadziwszy najpierw Judasza do stanu, z kt�rego nie potrafi� si� ju� wycofa�, zwr�ci� si� ku Mnie.
Ze sw� doskona�� przebieg�o�ci�, z realizmem niezr�wnanym przedstawi� Mi m�czarnie cielesne. Tak�e na pustyni zacz�� od cia�a. Zwyci�y�em go modlitw�. Duch przezwyci�y� l�k cia�a.
Wtedy przedstawi� Mi nieu�yteczno�� Mojej �mierci. Ukaza� Mi korzy�� z �ycia dla Siebie, bez zajmowania si� niewdzi�cznymi lud�mi: �ycia bogatego, szcz�liwego, otoczonego mi�o�ci�. [Mia�em] �y� dla Mojej Matki, aby nie zadawa� Jej b�lu. [Radzi� Mi] �y�, aby doprowadzi� do Boga, poprzez d�ug� dzia�alno�� apostolsk�, bardzo wielu ludzi, kt�rzy � je�li teraz umr� � zaraz o Mnie zapomn�; gdy za� b�d� Nauczycielem nie przez trzy lata, lecz przez ca�e dziesi�ciolecia, doprowadz� do tego, �e przeniknie ich Moja nauka. Jego anio�owie pomog� Mi zwodzi� ludzi, bo przecie� � czy tego nie dostrzeg�em? � anio�owie Bo�y nie przyszli Mi na pomoc. Na ko�cu B�g Mi wybaczy, widz�c �niwo wierz�cych, kt�rych przyprowadz� do Niego. R�wnie� na pustyni [szatan] sk�ania� Mnie do wystawiania Boga na pr�b� nieroztropno�ci�. Pokona�em go modlitw�. Duch zapanowa� nad pokus� duchow�.
[Potem Kusiciel] przedstawi� Mi opuszczenie przez Boga: Ojciec ju� Mnie nie kocha. By�em obarczony grzechami �wiata. Budzi�em w Nim odraz�. By� nieobecny, pozostawi� Mnie samego. Wystawi� Mnie na po�miewisko dzikiego t�umu i nie udzieli� Mi nawet Swej Boskiej pociechy. By�em sam, sam, sam! W owej chwili tylko szatan by� przy Chrystusie. B�g i ludzie byli nieobecni, bo nie kochali Mnie. Nienawidzili lub byli oboj�tni. Modli�em si�, by Moj� modlitw� zag�uszy� s�owa szatana. Ale modlitwa Moja [jakby] nie wznosi�a si� ju� ku Bogu. Spada�a na Mnie jak g�azy kamienowania i przygniata�a Mnie swoim ci�arem. Modlitwa, kt�ra dla Mnie by�a zawsze pieszczot� okazywan� Ojcu, g�osem, kt�ry wst�powa�, kt�remu odpowiada�a pieszczota i s�owo ojcowskie, by�a teraz martwa, ci�ka, wznoszona bezu�ytecznie w stron� zamkni�tych Niebios.
Poczu�em wtedy gorycz pozosta�o�ci kielicha. Smak rozpaczy. Tego pragn�� szatan. Doprowadzi� Mnie do rozpaczy, by uczyni� ze Mnie swego niewolnika. Zwyci�y�em rozpacz i pokona�em j� Moimi si�ami, bo chcia�em j� pokona�. Samym wysi�kiem Cz�owieka, gdy� by�em wtedy [jakby] tylko cz�owiekiem � cz�owiekiem, kt�remu B�g ju� nie pomaga.
Kiedy B�g pomaga, �atwo jest unie�� �wiat i trzyma� go jak dzieci�c� zabawk�. Ale gdy B�g nie pomaga, nawet ci�ar kwiatu wywo�uje zm�czenie.
Zwyci�y�em rozpacz i jej sprawc� � szatana, by s�u�y� Bogu i wam, by da� wam �ycie. Ale zazna�em �mierci. Nie [tylko] �mierci fizycznej ukrzy�owanego � by�a ona mniej okrutna � ale �mierci ca�kowitej i �wiadomej walcz�cego, kt�ry upada po odniesionym zwyci�stwie, ze zranionym sercem, a krew tryska gwa�townie z nadludzkiego wysi�ku. Wtedy wyst�pi� u Mnie krwawy pot. Poci�em si� krwi�, chc�c by� wiernym woli Bo�ej.
Oto dlaczego anio� Mojej bole�ci ukaza� Mi nadziej� wszystkich zbawionych dzi�ki Mojej ofierze � jako lekarstwo na Moje konanie. Wasze imiona! Ka�de sta�o si� dla Mnie kropl� leku wprowadzonego do Moich �y�, aby im przywr�ci� pulsowanie i dzia�anie. Ka�de [imi�] sta�o si� dla Mnie �yciem, kt�re powraca, �wiat�em, kt�re powraca, si��, kt�ra powraca. W tych nieludzkich torturach � by nie krzycze� z bole�ci jako Cz�owiek, by nie straci� ufno�ci w Bogu, nie m�wi�, �e jest zbyt surowy i niesprawiedliwy dla Swej Ofiary � powtarza�em wasze imiona, widzia�em was. Odt�d b�ogos�awi�em was. Odt�d nosi�em was w Moim Sercu. A kiedy nadesz�a godzina waszego przebywania na Ziemi, wychyli�em si� z Niebios, aby towarzyszy� waszemu przyj�ciu. Radowa�a Mnie my�l, �e nowy kwiat mi�o�ci narodzi� si� na �wiecie i �e b�dzie �y� dla Mnie.
O, Moi b�ogos�awieni! Pociecho umieraj�cego Chrystusa! Moja Matka, Ucze� i pobo�ne niewiasty otacza�y Mnie, gdy umiera�em. Ale i wy tam byli�cie. Moje konaj�ce oczy widzia�y udr�czone oblicze Mojej Matki i wasze mi�uj�ce twarze. I tak si� zamkn�y � szcz�liwe, �e si� zamkn�y dla zbawienia was, kt�rzy jeste�cie warci Ofiary Boga.�
5. �NIE ZASTANAWIACIE SI� NIGDY NAD TYM, ILE MNIE KOSZTOWALI�CIE�
Napisane 16 lutego 1944. A, 1849-1854
Jezus m�wi:
�Znasz ju� wszystkie cierpienia, kt�re poprzedzi�y Moj� w�a�ciw� M�k�. Teraz dam ci pozna� bole�ci Mojej rozpocz�tej M�ki, te cierpienia, kt�re bardziej poruszaj� wasze umys�y, kiedy je rozwa�acie. Jednak zbyt ma�o nad nimi rozmy�lacie. Nie zastanawiacie si� nad tym, ile Mnie kosztowali�cie i z jakich udr�k powsta�o wasze zbawienie.
Lamentujecie nad skaleczeniem, nad uderzeniem si�, nad b�lem g�owy, a nie rozmy�lacie nad tym, �e Ja ca�y by�em jedn� ran�; �e Rany te by�y zatrute wieloma rzeczami; �e nawet r�ne przedmioty s�u�y�y do zadawania b�lu ich Stw�rcy, bo torturowa�y one ju� udr�czonego Boga - Syna, bez szacunku wobec Tego, kt�ry � jako Ojciec Stworze� � je ukszta�towa�.
Ale te rzeczy nie by�y winne. Ci�gle i zawsze winien by� cz�owiek. Winien od dnia, w kt�rym us�ucha� szatana w Raju ziemskim. Do tej chwili te rzeczy stworzone dla cz�owieka � stworzenia wybranego � nie posiada�y ani cierni, ani trucizny, ani okrucie�stwa. B�g uczyni� kr�lem tego cz�owieka, stworzonego na Sw�j obraz i podobie�stwo, i w Swojej ojcowskiej mi�o�ci nie chcia�, by rzeczy [przez Niego stworzone] mog�y stanowi� zasadzk� dla cz�owieka. To szatan zastawi� t� pu�apk�. Najpierw w sercu ludzkim. [Za jego to spraw�] zrodzi�y si� dla cz�owieka, jako kara za grzech, udr�ki i ciernie.
I oto Ja, Cz�owiek, musia�em cierpie� z powodu rzeczy i od rzeczy, a nie tylko od ludzi. Ludzie obrzucili Mnie zniewagami i zn�cali si�, rzeczy za� s�u�y�y im za bro�.
Ta r�ka � kt�r� B�g da� cz�owiekowi, by go odr�ni� od zwierz�t, r�ka, kt�r� B�g nauczy� cz�owieka si� pos�ugiwa�, r�ka, kt�r� B�g utworzy� jako poddan� rozumowi, czyni�c j� wykonawczyni� rozkaz�w umys�u, ta cz�� was, tak doskona�a, kt�ra powinna mie� tylko pieszczoty dla Syna Bo�ego, od kt�rego otrzyma�a jedynie pieszczoty i uzdrowienie, je�li by�a chora � zbuntowa�a si� przeciw Synowi Bo�emu i spoliczkowa�a Go. Zadawa�a Mu ciosy, uzbroi�a si� w bicze, zrobi�a kleszcze, by wyrywa� w�osy i brod�, oraz m�otek, aby wbija� gwo�dzie.
Nogi cz�owieka � kt�re powinny by�y jedynie biec szybko, by uczci� Syna Bo�ego � po�pieszy�y, a�eby [cz�owiek m�g�] Mnie schwyta�, popycha� i wlec drogami do Moich kat�w; aby [m�g�] Mnie kopa� w spos�b niedozwolony nawet wobec upartego os�a.
Usta cz�owieka � kt�re mia�y pos�ugiwa� si� s�owem, s�owem b�d�cym darem udzielonym jedynie cz�owiekowi, [stawiaj�cym] go ponad wszelkie stworzone zwierz�ta, aby uwielbia� i b�ogos�awi� Syna Bo�ego � nape�ni�y si� blu�nierstwami i k�amstwami, plu�y nimi wraz ze �lin� na Moj� Osob�.
Umys� cz�owieka, �wiadcz�cy o jego niebia�skim pochodzeniu, wyczerpa� sam siebie na wymy�laniu m�k niezwykle okrutnych. Cz�owiek, ca�y cz�owiek, u�ywa� ca�ego siebie � wszystkiego, co go stanowi � by dr�czy� Syna Bo�ego.
I przywo�a� ziemi�, w ka�dej jej postaci, na pomoc do zadawania tortur. Kamienie z potoku uczyni� pociskami dla zranienia Mnie. Z ga��zi ro�lin zrobi� kije, �eby Mnie bi�; z poskr�canych konopi � powr�z, �eby wlec Mnie, rozcinaj�c Mi cia�o; z cierni � koron� pal�c� dotkliwie Moj� wyczerpan� g�ow�; z rud [metali] � straszliwy bicz; z trzciny � narz�z�dzie do torturowania; z kamieni przydro�nych � zasadzk� dla chwiej�cych si� n�g Tego, kt�ry konaj�c wspina si�, by umrze� na krzy�u.
A z przedmiotami ziemskimi po��czy�y si� rzeczy niebieskie. Ch��d poranka [dr�czy�] Moje cia�o, ju� wyczerpane konaniem w Ogrodzie. Wiatr j�trzy� Moje rany. S�o�ce zwi�ksza�o silne pragnienie i gor�czk�, przyci�ga�o owady i kurz, kt�ry zasypywa� zm�czone oczy, a uwi�zione r�ce nie mog�y ich os�oni�.
Do rzeczy niebieskich do��czy�y si� w��kna, dane cz�owiekowi dla okrycia jego nago�ci; sk�ra, kt�ra sta�a si� biczem; we�na szaty, kt�ra si� przykleja�a do ran otwartych po biczowaniu i sprawia�a udr�k� przez ocieranie i rozdzieranie przy ka�dym ruchu.
Wszystko, wszystko, wszystko s�u�y�o dr�czeniu Syna Bo�ego. Wszystkie rzeczy sta�y si� nieprzyjazne dla Tego, dla kt�rego wszystko zosta�o stworzone � w godzinie, gdy sta� si� Hosti� ofiarowan� Bogu. �adna rzecz, Mario, nie przynios�a pociechy twemu Jezusowi. Wszystko, co istnieje, jak w�ciek�e �mije zacz�o gry�� cia�o i zwi�ksza� cierpienie.
O tym powinni�cie my�le�, kiedy cierpicie. A por�wnuj�c wasze niedoskona�o�ci z Moj� doskona�o�ci� i M�j b�l z waszym, [powinni�cie] uzna�, �e Ojciec okazuje wam mi�o��, a Mnie nie okazywa� j w owej godzinie. Powinni�cie wi�c ze wszystkich si� Go pokocha�, tak jak Ja Go kocha�em pomimo Jego surowo�ci.�
6. PO�EGNANIE Z �AZARZEM
Napisane 2 marca 1945. A,11378-11402
Jezus przebywa w Betanii. Jest wiecz�r, spokojny kwietniowy wiecz�r. Przez du�e okna w sali jadalnej wida� ogr�d �azarza, ca�y w kwiatach. Dalej � sad niby ob�ok z delikatnych p�atk�w. Wiatr �agodnie porusza zas�onami rozwieszonymi w drzwiach i sprawia, �e dr�y �wiat�o �wiecznika po�rodku pomieszczenia. Ze spokojnym powiewem wieczornego wiatru wnika zapach �wie�ej zieleni, s�odycz i gorycz kwitn�cych drzew owocowych, r� i innych kwiat�w. Zlewa si� z silnym zapachem tuberozy, konwalii i ja�minu, zmieszanej w wyj�tkowej esencji, pozostaj�cej jeszcze z balsamu, kt�rym Maria z Magdali nama�ci�a swego Jezusa. Jego w�osy s� nadal ciemniejsze z powodu tego namaszczenia. W sali znajduje si� jeszcze Szymon, Piotr, Mateusz i Bart�omiej. Innych nie ma. Mo�e wyszli dla wype�nienia swoich zada�.
Jezus wsta� od sto�u i patrzy na pergaminowy rulon, kt�ry poda� Mu �azarz. Maria z Magdali kr�ci si� po sali... jak motyl przyci�gany przez �wiat�o. Potrafi jedynie kr��y� wok� swego Jezusa. Marta nadzoruje s�ugi. Zdejmuj� kosztowne obrusy roz�o�one na stole.
Jezus k�adzie rulon na wysokim kredensie, inkrustowanym ko�ci� s�oniow�, odbijaj�c� si� od czerni drewna i b�yszcz�c�. M�wi:
��azarzu, wyjd�my na zewn�trz. Musz� z tob� porozmawia�.�
�Ju�, Panie.� � �azarz wstaje ze swego krzes�a blisko okna. Idzie za Jezusem do ogrodu, w kt�rym ostatnie �wiat�a dnia mieszaj� si� z pierwszymi promieniami wspania�ego blasku ksi�yca.
Jezus idzie kieruj�c si� poza ogr�d, do miejsca, w kt�rym znajduje si� gr�b. By� to gr�b �azarza, a teraz wygl�da jak wielka r�ana rama, ca�a w kwiatach, wok� pustego otworu. Wysoko, na lekko pochylonej skale, jest wyryty napis: ��azarzu, wyjd� na zewn�trz!� Jezus staje tam. Nie wida� ju� domu ukrytego w drzewach i krzewach. Panuje ca�kowita cisza i s� zupe�nie sami.
��azarzu, M�j przyjacielu � odzywa si� Jezus, stoj�c naprzeciw Swego przyjaciela i patrz�c na niego z cieniem u�miechu na twarzy, wychudzonej i bledszej ni� zwykle � �azarzu, M�j przyjacielu, czy wiesz, kim jestem?�
�Ty? Ale� jeste� Jezusem z Nazaretu, moim s�odkim Jezusem, moim �wi�tym Jezusem, moim pot�nym Jezusem!�
�To dla ciebie. A kim jestem dla �wiata?�
�Ty jeste� Mesjaszem Izraela.�
�A jeszcze?�
�Ty jeste� Obiecanym, Oczekiwanym... Ale dlaczego pytasz mnie o to? Czy�by� w�tpi� w moj� wiar�?�
�Nie, �azarzu. Ale chc� ci powierzy� pewn� prawd�. Nikt � z wyj�tkiem Mojej Matki i jednego z Moich [aposto��w] � jej nie zna. Moja Matka � bo Ona zna wszystko. Jeden [z Moich] � gdy� ma w tym wsp�udzia�. Pozosta�ym przekazywa�em j� w ci�gu tych trzech lat, w czasie kt�rych s� ze Mn�, wiele, wiele razy. Ale ich mi�o�� dzia�a�a jak �rodek usuwaj�cy wszelki smutek, jak os�ona przed g�oszon� prawd�. Nie mogli wszystkiego poj��... I dobrze, �e nie zrozumieli. W przeciwnym razie, aby przeszkodzi� jednej zbrodni, pope�niliby drug�. A to niepotrzebne. Bo je�li co� musi si� wydarzy�, stanie si�, pomimo jakichkolwiek zab�jstw. Tobie jednak chc� to powiedzie�.�
�Czy�by� s�dzi�, �e kocham Ci� mniej od nich? O jakiej zbrodni m�wisz? Jaka zbrodnia musi si� wydarzy�? Powiedz, w imi� Boga!� � �azarz jest wzburzony.
�Powiem, tak. Nie w�tpi� w twoj� mi�o��. Do tego stopnia w ni� nie w�tpi�, �e powierzam jej i przekazuj� Moj� wol�...�
�O, Jezu m�j! Ale� to robi ten, kto jest bliski �mierci! Ja to zrobi�em, gdy poj��em, �e Ty nie przychodzisz, a ja musz� umrze�...�
�I Ja musz� umrze�.�
�Nieeee!� � �azarz wydaje g�o�ny j�k.
�Nie krzycz. Niech nikt nie s�yszy. Musz� porozmawia� tylko z tob�. �azarzu, przyjacielu M�j, czy wiesz, co si� dzieje w tej chwili, gdy jeste� przy Mnie, w przyja�ni wiernej, kt�r� Mi ofiarowa�e� od pierwszej chwili i kt�ra nigdy si� nie zmieni�a z �adnego powodu? Pewien cz�owiek, razem z innymi lud�mi, w�a�nie umawia si� o cen� za Baranka. Czy wiesz, jak si� nazywa ten Baranek? Jego imi� to: Jezus z Nazaretu.�
�Nieee! To prawda, �e s� nieprzyjaciele. Ale nikt nie mo�e Ci� sprzeda�! Kto? Kt� to jest?�
�To jeden z Moich. Nie mo�e nim by� nikt inny jak jeden z tych, kt�rych najbardziej rozczarowa�em, a kt�ry, zm�czony oczekiwaniem, pragnie wyzwoli� si� od Tego, kt�ry teraz stanowi dla niego tylko osobiste zagro�enie. Uwa�a, �e odzyska szacunek � tak mu si� wydaje � u wielkich tego �wiata. Tymczasem wzgardzi nim �wiat dobrych, a nawet � przest�pc�w. Zm�czy� si� Mn�, oczekuj�c tego, co wszelkimi �rodkami usi�owa� osi�gn��: wielko�� ludzk�. Stara� si� o ni� najpierw w �wi�tyni, nast�pnie my�la�, �e zdob�dzie j� wraz z Kr�lem Izraela, a teraz znowu szuka jej w �wi�tyni i u Rzymian... Ma nadziej�... Ale Rzym, kt�ry potrafi wynagradza� swe wierne s�ugi.... umie zdepta� [butem] pogardy nikczemnych donosicieli. On jest zm�czony Mn�, oczekiwaniem, brzemieniem... kt�rym jest bycie dobrym. Dla z�ego cz�owieka bycie lub konieczno�� udawania, �e jest si� dobrym staje si� brzemieniem o przygniataj�cym ci�arze. Mo�na go wytrzymywa� przez jaki� czas... a potem... ju� d�u�ej nie mo�na... i cz�owiek wyzwala si� od niego, aby sta� si� wolnym. Wolnym? Tak uwa�aj� �li. Tak i on s�dzi. Nie jest to jednak wolno��. Przynale�no�� do Boga jest wolno�ci�. By� przeciwko Bogu to zniewolenie p�tami i �a�cuchami, kulami i uderzeniami bata, jakiego �aden galernik przy wios�ach, jakiego �aden niewolnik przy budowach nie doznaje pod batem dozorcy wi�ziennego.�
�Kto to? Powiedz mi. Kto to jest?�
�To niepotrzebne.�
�Ale� tak... Ach!... To mo�e by� tylko on... cz�owiek, kt�ry zawsze by� plam� w Twoim zast�pie, cz�owiek, kt�ry przed chwil� obrazi� moj� siostr�. To Judasz z Kariotu!�
�Nie. To szatan. [por. J 6,70-71; 13,27] B�g przyj�� cia�o we Mnie, Jezusie. Szatan przyj�� cia�o w nim, w Judaszu z Kariotu. Kiedy�... pewnego odleg�ego dnia... tu w tym ogrodzie pocieszy�em w p�aczu i wybaczy�em pewnemu duchowi, kt�ry wpad� w b�oto. Powiedzia�em, �e op�tanie jest zara�eniem przez szatana, kt�ry wszczepia swe soki w jaki� byt i go wynaturza. Powiedzia�em, �e jest to ma��e�stwo ducha z szatanem i ze zwierz�co�ci�. Ale zaw�adni�cie jest czym� ma�ym w por�wnaniu z wcieleniem. Mnie posi�d� Moi �wi�ci i Ja ich posi�d�. Ale tylko w Jezusie Chrystusie jest B�g, taki jaki jest w Niebie, gdy� Ja jestem Bogiem, kt�ry sta� si� Cia�em. Tylko jedno jest Boskie Wcielenie. Tak te� w jednym tylko b�dzie szatan, Lucyfer, tak jak jest w swoim kr�lestwie, bo jedynie w zab�jcy Syna Bo�ego jest szatan wcielony. Podczas gdy Ja z tob� rozmawiam, on stoi teraz przed Sanhedrynem i rozprawia, i zobowi�zuje si� [pom�c] w Moim zab�jstwie. Ale to nie on, to szatan. Teraz pos�uchaj, �azarzu, wierny przyjacielu. Prosz� ci� o sprawienie Mi pewnej rado�ci. Nigdy Mi niczego nie odm�wi�e�. Twoja mi�o�� by�a bardzo wielka i � nie uchybiaj�c nigdy szacunkowi � by�a zawsze aktywna u Mego boku, poprzez tysi�ce form pomocy, poprzez jak�e przezorne formy pomocy i m�dre rady. Zawsze je przyjmowa�em, bo widzia�em w twoim sercu prawdziwe pragnienie Mojego dobra.�
�O, Panie m�j! By�o to moj� rado�ci� zajmowa� si� Tob�! Co teraz zrobi�, gdy nie b�d� ju� musia� troszczy� si� o Ciebie, m�j Nauczycielu i Panie? Za ma�o, zbyt ma�o pozwoli�e� Mi zrobi�! Moje zobowi�zanie wobec Ciebie � kt�ry przywr�ci�e� Mari� mojej mi�o�ci i czci, a mnie �yciu � jest takie, �e... O, dlaczego przywr�ci�e� mnie do �ycia, aby kaza� mi prze�ywa� t� godzin�? Ju� ca�� groz� �mierci i ca�y niepok�j ducha kuszonego strachem przez szatana w chwili stawiania si� przed S�dzi� Odwiecznym przeszed�em, a by�a to ciemno��... Co Ci jest, Jezu? Dlaczego dr�ysz i stajesz si� jeszcze bledszy, ni� by�e�? Twoje oblicze jest bledsze od tej �nie�nej r�y, kt�ra usycha w �wietle ksi�yca. O, Nauczycielu! Wydaje si�, �e krew i �ycie Ci� opuszcza...�
�Istotnie jestem jak kto�, kto umiera z powodu otwartych �y�. Ca�a Jerozolima � a chc� przez to powiedzie�: wszyscy nieprzyjaciele nale��cy do pot�nych Izraela � napada na Mnie ze spragnionymi paszczami i wysysa Mi �ycie i krew. Chc� doprowadzi� do milczenia G�os, kt�ry przez trzy lata niepokoi� ich, chocia� ich kocha�... bo ka�de Moje s�owo, cho� by�o s�owem mi�o�ci, by�o wstrz�sem, kt�ry domaga� si� przebudzenia ich dusz. Oni jednak nie chcieli s�ucha� tej duszy � swojej duszy � kt�r� skr�powali przy pomocy potr�jnej zmys�owo�ci. I nie tylko wielcy... Ca�a, ca�a Jerozolima zawzi�a si� w�a�nie na Niewinnego i chce Jego �mierci... A z Jerozolim� � Judea... a z Jude� � Perea, Idumea, Dekapol, Galilea, Syrofenicja... ca�y, ca�y Izrael zgromadzi� si� w Syjonie na �Przej�cie� Chrystusa z �ycia do �mierci... �azarzu, ty kt�ry umar�e� i zosta�e� wskrzeszony, powiedz Mi: co znaczy umrze�? Czego do�wiadczy�e�? Co sobie przypominasz?�
�Umrze�?... Nie pami�tam dok�adnie, co to by�o. Po wielkim cierpieniu nast�puje wielka niemoc... Wydawa�o mi si�, �e ju� wi�cej nie cierpi� i zapad�em w wielki sen... �wiat�o i odg�osy stawa�y si� coraz s�absze i coraz bardziej odleg�e... Siostry i Maksymin m�wi�, �e wydawa�em im si� bardzo cierpie�... nie pami�tam jednak tego...�
�Tak. Lito�� Ojca przyt�pia umieraj�cym wra�liwo�� intelektualn�. Cierpi� jedynie w ciele, kt�re jest tym, co ma zosta� oczyszczone przez ten przedsionek czy��ca, kt�rym jest agonia. Ale Ja... A ze �mierci co pami�tasz?�
�Nic, Nauczycielu. Mam ciemn� przestrze� w duchu... pusty obszar... Mam wyrw� w moim �yciu, kt�rej nie potrafi� wype�ni�. Nie mam wspomnie�. Gdybym popatrzy� do wn�trza tej czarnej dziury, kt�ra trzyma�a mnie przez cztery dni � cho� by�a to noc, a ja w niej by�em cieniem � nie zobaczy�bym [nic], lecz odczu�bym wilgotny ch��d, wychodz�cy z jej czelu�ci i wion�cy mi w twarz. Tak, to jedyne odczucie. Kiedy my�l� o tych czterech dniach... nie mam nic. Nic. Nawet s�owa.�
�Tak. Ci, kt�rzy powracaj�, nie mog� m�wi�... Tajemnica ods�ania si� stopniowo przed tym, kt�ry tam wchodzi. Ale Ja, �azarzu, Ja wiem, co wycierpi�. Wiem, co wycierpi� z pe�n� �wiadomo�ci�. Nie b�dzie �adnego z�agodzenia przez nap�j ani przez niemoc, dzi�ki czemu mniej straszna by�aby dla Mnie agonia. B�d� odczuwa� Moj� �mier�. Ju� j� odczuwam. Ju� umieram, �azarzu. Jak chory na nieuleczaln� chorob� ustawicznie umiera�em w ci�gu tych trzydziestu lat. I umieranie coraz bardziej si� przy�piesza�o, w miar� jak czas zbli�a� Mnie do tej godziny. Najpierw umieraniem by�a wiedza o tym, �e narodzi�em si� po to, aby by� Odkupicielem. Potem umieraniem by�o to, �e spotyka�em si� ze zwalczaniem, oskar�eniami, drwin�, prze�ladowaniem, przeszkodami... Co za zm�czenie! Nast�pnie... umieraniem by�o posiadanie u boku, coraz bli�ej � a� wreszcie przyczepionego do Mnie jak o�miornica do rozbitka � tego, kt�ry jest Moim Zdrajc�. Co za obrzydzenie! Teraz umieram w udr�ce, gdy� b�d� musia� si� po�egna� z najdro�szymi przyjaci�mi i z Matk�...�
�O, Nauczycielu! P�aczesz?! Wiem, �e p�aka�e� przed moim grobem, gdy� mnie kocha�e�. Ale teraz... Znowu p�aczesz. Ca�y jeste� zimny... R�ce masz zimne jak kto� umar�y... Cierpisz... Tak bardzo cierpisz!...�
�Jestem Cz�owiekiem, �azarzu. Nie tylko Bogiem. Mam ludzk� wra�liwo�� i uczucia. I dusza Mi si� nape�nia udr�k�, gdy my�l� o Matce... Powiadam ci, potworne sta�o si� Moje udr�czenie znoszenia blisko�ci Zdrajcy, szata�skiej nienawi�ci ca�ego �wiata, g�uchoty tych, kt�rzy � je�li nawet nie nienawidz� � to przecie� nie potrafi� kocha� aktywnie... Kocha� aktywnie to d��y� do tego, aby sta� si� takim, jakim chce mie� kogo� ukochana osoba i jak ona naucza... A tymczasem tutaj!... Tak, wielu Mnie kocha... Ale pozostali �sob��. Nie przyj�li nowego �ja� z mi�o�ci do Mnie. Czy wiesz, kto potrafi� po�r�d Moich najbli�szych przemieni� Sw� natur�, aby sta� si� �Chrystusowym�, takim jakim Chrystus pragnie? Jedna istota: twoja siostra Maria. Ona odesz�a od ca�kowitego zezwierz�cenia i zepsucia, aby doj�� do duchowo�ci anielskiej. A to jedynie dzi�ki sile mi�o�ci.�
�Ty j� wyzwoli�e�.�
�Wszystkich ocali�em przez s�owo. Ale tylko ona przemieni�a si� ca�kowicie dzi�ki dzia�aniu mi�o�ci. Powiedzia�em: tak straszliwe jest Moje cierpienie z powodu tego wszystkiego, �e t�skni� jedynie za tym, by wszystko si� dokona�o. Moje si�y uginaj� si�... Krzy� b�dzie mniej uci��liwy ni� ta udr�ka ducha i uczucia...�
�Krzy�?! Nieee! O, nie! Jest zbyt okrutny! Jest zbyt ha�bi�cy! Nie!�
�azarz � kt�ry trzyma� od jakiego� czasu lodowate r�ce Jezusa, stoj�c przez swoim Nauczycielem � pozostawia Go i osuwa si� na kamienn� �aw�, znajduj�c� si� blisko Pana. Zakrywa oblicze r�kami i rozpaczliwie p�acze. Jezus zbli�a si� do niego. K�adzie mu r�k� na plecach wstrz�sanych od p�aczu i m�wi:
�I c�? Czy� Ja, kt�ry umieram, mam pociesza� ciebie