7045
Szczegóły |
Tytuł |
7045 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
7045 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 7045 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
7045 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Rani Manicka
Matka Ry�u
Fascynuj�ca, egzotyczna, pe�na dalekowschodniej magii i okrucie�stwa saga rodzinna, a zarazem pean na cze�� dzielnych i m�drych kobiet
Lakszmi, czternastoletnia Cejlonka, za namow� swatki, zostaje wydana za m��, rzekomo bardzo korzystnie, i wyje�d�a daleko od rodzinnego domu, na Malaje.
Tam, obarczona m�em niezgu�� i sz�stk� dzieci, boryka si� z bied� i nieszcz�ciami, ale ta kobieta ma natur� tygrysicy i �atwo si� nie poddaje.
Jej jedyn� rado�ci� s� udane dzieci.
Wkr�tce staje si� prawdziw� g�ow� i ostoj� rodziny, uosobieniem Matki Ry�u, jednej z najstarszych bogi� czczonych w po�udniowo-wschodniej Azji, kt�ra zapewnia dostatek, powodzenie i szcz�cie rodziny.
Tak widzia�y za�o�ycielk� rodu jej dzieci, wnuki, prawnuki i inni cz�onkowie rodziny, powie�� jest bowiem magnetofonowym zapisem ich wspomnie�, doprowadzonym do wsp�czesno�ci.
Rani Manicka jest malezyjsk� emigrantk�, kt�ra mieszka w Londynie.
Podzi�kowania
Dzi�kuj�: Mamie za bezcenne blizny, kt�re dzieli�a ze mn� w �yciu; Girolamowi Avorellovi, kt�ry uwierzy� we mnie jako pierwszy; zespo�owi agencji literackiej Darleya Andersena za to, �e s� najlepsi; Williamowi Colgraveowi za s�owa otuchy i zach�ty; Joan Deitch za nadanie tej ksi��ce wyj�tkowo�ci, a niezr�wnanej Sue Fletcher z wydawnictwa Hodder Stoughton za zakupienie r�kopisu tej powie�ci.
Siedz�c na kolanach wuja, handlarza owocami mango, pierwszy raz us�ysza�am zdumiewaj�c� opowie�� o zbieraczach ptasich gniazd na dalekich Malajach.
�mia�o wspinali si� setki st�p w g�r� bez latarek, po gn�cych si� tyczkach, by dotrze� do sklepie� g�rskich jaski�.
Obserwowani przez duchy tych, kt�rzy spadli w obj�cia �mierci, niebezpiecznie wysoko nad ziemi� si�gali po smako�yk bogaczy - gniazda ulepione z ptasiej �liny.
W ciemno�ciach nie wolno by�o wypowiedzie� s��w: strach, upadek, krew, bo, odbite echem, mog�yby skusi� z�e duchy.
Jedynym przyjacielem zbieracza gniazd jest bambusowa tyczka.
Nim zacznie si� po niej wspina�, stuka lekko w bambus, a gdy ten smutno westchnie, natychmiast go porzuca.
Jedynie wtedy, gdy bambus za�piewa, zbieracz gniazd o�miela si� podj�� wspinaczk�.
Wuj powiedzia�, �e moje serce jest moim bambusem - je�eli b�d� je dobrze traktowa� i ws�ucham si� w jego pie��, to wdrapi� si� najwy�ej i zdob�d� najwi�ksze gniazdo.
Lakszmi .
CZʌ� PIERWSZA
Dzieci b��dz�ce w ciemno�ciach .
Lakszmi
Urodzi�am si� w 1916 roku na Cejlonie, zanim duchy chodz�ce po ziemi tak jak ludzie, wystraszone ostrym blaskiem elektryczno�ci i rykiem cywilizacji, skry�y si� w le�nych ost�pach.
Zamieszka�y tam w ogromnych drzewach, w ch�odnym, niebieskozielonym cieniu.
W g�uszy, gdzie z trudem dociera�o s�o�ce, ich milcz�c�, gniewn� obecno�� mo�na by�o wyczu� nieomal na wyci�gni�cie r�ki.
Wiadomo, �e t�skni�y za fizyczn� postaci�.
Je�li kogo� id�cego przez d�ungl� przypar�a naturalna potrzeba, to przed zbrukaniem ziemi musia� odm�wi� modlitw� i poprosi� o pozwolenie, bo �atwo si� obra�a�y.
Pod pretekstem zak��cania im samotno�ci mog�y wnikn�� w cia�o intruza.
P�j�� na jego nogach.
Raz jaki� duch zwabi� i tak op�ta� siostr� mamy, �e trzeba by�o wezwa� �wi�tego cz�owieka mieszkaj�cego dwie wsie dalej, �eby wyp�dzi� z niej z�o.
O jego budz�cej l�k mocy �wiadczy�y sznury dziwnie poskr�canych paciork�w i wysuszonych korzeni, kt�re nosi� na szyi.
Zaciekawieni mieszka�cy wioski otoczyli �wi�tego pier�cieniem.
On za�, �eby wyp�dzi� z mojej ciotki ducha, zacz�� j� t�uc d�ugim, cienkim kijem i wykrzykiwa�: "Czego chcesz?
". Nic sobie nie robi�c z jej przera�liwych wrzask�w, kt�re nios�y si� po naszej spokojnej wsi, bi� j� tak d�ugo, a� biedaczka sp�yn�a krwi�.
- Zabijesz j�!
- zawy�a moja babka, przytrzymywana przez trzy przera�one, ale zafascynowane kobiety.
�wi�ty m�� dotkn�� r�owej blizny przecinaj�cej mu twarz, lecz nie przesta� kr��y� wok� kul�cej si� dziewczyny, powtarzaj�c w k�ko chrapliwym szeptem: "Czego chcesz?".
Trwa�o to tak d�ugo, a� w ko�cu wrzasn�a, �e chce owocu.
- Owocu?
Jakiego owocu?
- spyta� surowo, zatrzymuj�c si� przed szlochaj�c�.
Nagle w ciotce zasz�a zdumiewaj�ca przemiana.
Z jej twarzyczki spojrza�y chytre oczy, a na drobnych wargach, z kt�rych mo�e nawet wydoby�a si� ba�ka szale�stwa, rozkraczy� si� obrzydliwie oble�ny u�miech.
Nie�mia�o wskaza�a m�odsz� siostr�, moj� matk�.
- Chc� tego owocu - odpar�a m�skim g�osem.
Prostym wie�niakom wyrwa� si� z piersi j�k zdumienia i przestrachu.
Ma si� rozumie�, �wi�ty m�� nie odda� mojej matki duchowi, gdy� by�a ulubienic� ojca.
Na ducha znalaz� si� inny spos�b: pi�� poci�tych cytryn, kt�re ci�ni�to mu w twarz, spryskanie pal�c� �wi�t� wod� i okadzenie zatykaj�c� dech porcj� mirry.
Kiedy by�am ma�a, siadywa�am cichutko na kolanach matki i s�ucha�am jej wspomink�w o szcz�liwszych czasach.
Mama pochodzi�a z rodziny maj�tnej i wp�ywowej, a w czasie najwi�kszej �wietno�ci rodu angielska babka mojej matki, pani Armstrong, dost�pi�a nawet zaszczytu wr�czenia kwiat�w kr�lowej Wiktorii i u�ci�ni�cia jej ur�kawicznionej d�oni.
Moja matka urodzi�a si� przyg�ucha, lecz ojciec tak wytrwale przy k�ada� usta do jej czo�a i tak d�ugo do niej przemawia�, a� na uczy�a si� m�wi�.
Gdy mia�a szesna�cie lat, by�a pi�kna jak ob�oczna panna.
Do �licznego domu w Kolombo przychodzi�y zewsz�d propozycje ma��e�stwa - na pr�no; moja matka za kocha�a si� w zapachu niebezpiecze�stwa.
Jej pod�u�ne oczy upodoba�y sobie czaruj�cego hultaja.
Pewnej nocy wykrad�a si� przez okno i zesz�a na ziemi� po tej samej miodli, po kt�rej jej ojciec, gdy mia�a zaledwie roczek, pu�ci� cierniste pn�cza bugenwilli, �eby nikt nie wdrapa� si� po drzewie do okna c�rki.
Nawo�ony, zda si�, ojcowskimi my�lami krzew rozr�s� si� tak bujnie, �e obsypany kwiatami sta� si� punktem orientacyjnym, widocznym z daleka.
Niestety, dziadek nie przewidzia� determinacji c�rki.
Cierni� rozdzieraj�ce grube ubranie, szarpi�ce w�osy i wbijaj�ce si� w cia�o jak k�y nie zdo�a�y jej powstrzyma� owej ksi�ycowej nocy.
Na dole czeka� m�czyzna, kt�rego kocha�a.
Kiedy wreszcie przed nim stan�a, sk�ra pali�a j� jak po wyj�ciu z ognia.
M�ski cie� ruszy� bez s�owa, lecz mamie ka�dy krok sprawia� straszliwy b�l, jakby st�pa�a po ostrzach no�y, za cz�a wi�c b�aga�, �eby si� zatrzymali i odpocz�li.
Milcz�cy cie� wzi�� j� na r�ce i poni�s�.
Bezpieczna w ciep�ych ramionach ukochanego, spojrza�a na rodzinny dom, wspania�y na tle jasnego nocnego nieba.
A potem spostrzeg�a na ziemi krwawe, pozostawione jak na ur�gowisko, �lady st�p.
Zap�aka�a, wiedz�c, �e one najbardziej zabol� biednego ojca.
B�dzie bi� si� w g�ow� i wo�a�: "Jak mog�a mnie tak zdradzi�?".
Kochankowie pobrali si� o �wicie w ma�ej �wi�tyni w innej wiosce.
A potem dosz�o mi�dzy nimi do k��tni, w nast�pstwie kt�rej obra�ony pan m�ody, w rzeczywisto�ci syn s�u��cej mojego dziadka, kategorycznie zakaza� matce widywa� si� z rodzin�.
Do rodzinnego domu wr�ci�a dopiero wtedy, gdy jego popio�y rozwia� wiatr, ale babka by�a ju� w�wczas wdow� po siwia�� z rozpaczy.
Po wydaniu bezlitosnego wyroku ojciec sprowadzi� matk� do naszego wiejskiego za�cianka, daleko od Kolombo.
Za pieni�dze ze sprzeda�y cz�ci jej bi�uterii kupi� troch� ziemi i zbudowa� dom, w kt�rym zamieszkali.
Ale czyste powietrze i ma��e�ska idylla nie s�u�y�y �onkosiowi.
Niebawem wyjecha�.
Zwabiony jaskrawymi �wiat�ami miast, zakosztowa� w tanim alkoholu, serwowanym przez wypacykowane prostytutki, i odurzy� go zapach kart.
Za ka�dym razem po powrocie obdarowywa� m�od� �on� s�oikami ma�ych k�amstw w zalewie z najr�niejszych alkoholi.
Nie wiadomo, dlaczego uwa�a�, �e ona to lubi.
Biedna matka mia�a tylko mnie i wspomnienia.
Co wiecz�r wydobywa�a z pami�ci cenne rzeczy, �zami zmywa�a z nich osad lat i polerowa�a szmatk� �alu, aby po przy wr�ceniu im cudownego blasku roz�o�y� je przede mn�, a gdy si� nimi nacieszy�am, ostro�nie schowa� do z�otej szkatu�ki w g�owie.
Snu�a wizje chwalebnej przesz�o�ci, w kt�rej uwija�y si� zast�py wiernych s�ug, pi�kne powozy zaprz�one w bia�e konie czeka�y w gotowo�ci, a �elazne kufry wype�nione by�y z�otem i kosztowno�ciami.
Jak�e mog�am, siedz�c na cementowej pod�odze naszego domostwa, wyobrazi� sobie dom stoj�cy tak wysoko na wzg�rzu, �e z balkonu od frontu wida� by�o ca�e Kolombo?
Albo kuchni� tak wielk�, �e pomie�ci�aby nasz� chatk�?
Wiem od matki, �e gdy pierwszy raz podano j� memu dziadkowi do r�k, to na widok jej g�stych czarnych w�os�w i niezwykle jasnej cery po policzkach pop�yn�y mu �zy rado�ci.
Przytrzymuj�c zawini�tko tu� przy twarzy, jaki� czas wdycha� dziwny, s�odkawy zapach nowo narodzonego dziecka.
A potem, w bia�ej weszti, �opocz�cej wok� silnych, br�zowych n�g, wszed� do stajni, wskoczy� na ulubionego wierzchowca i pogalopowa� w chmurze py�u.
Wr�ci� z dwoma ogromnymi szmaragdami.
Podarowa� �onie te b�yskotki w po dzi�ce za cud.
Kaza�a z nich zrobi� wysadzane diamentami kolczyki, z kt�rymi potem si� nie rozstawa�a.
Nigdy nie widzia�am s�ynnych szmaragd�w babki, ale przechowuj� czarno-bia�e zdj�cie kobiety o smutnych oczach, kt�ra stoi sztywno przed �le namalowanym t�em - pla�� z palm� kokosow�.
Cho� tej kobiety dawno ju� nie ma, cz�sto patrz� na ni�, utrwalon� na skrawku papieru.
Kiedy si� urodzi�am, p�aka�a, bo by�am dziewczynk�, a m�j zniech�cony ojciec znikn��, �eby nawarzy� nowych k�amstw w zalewie.
Powr�ci� po dw�ch latach, pijany jak bela.
Mimo to zachowa�am w pami�ci jasne wspomnienia tak szcz�liwego i beztroskiego dzieci�stwa, �e teraz, w doros�ym �yciu, nie ma dnia, bym nie wraca�a do tamtych lat z t�sknot� i b�lem.
Jak�e bowiem wyrazi� t�sknot� za beztroskimi dniami, gdy by�am jedynaczk�, s�o�cem mojej matki, jej ksi�ycem, gwiazdami, sercem?
Tak bardzo przez ni� kochan� i tak� kapry�n�, �e trzeba mnie by�o namawia� do jedzenia.
Mama wychodzi�a z domu zjedzeniem na talerzu i szuka�a mnie po wsi, by w�asnor�cznie nakarmi�.
A wszystko po to, by nudny po si�ek nie przerwa� mi zabawy.
Jak nie t�skni� za dniami, kiedy s�o�ce towarzyszy�o mi rado�nie przez ca�y rok i ca�owa�o na
orzechowy br�z, matka �apa�a s�odki deszcz do studni za domem, a powietrze by�o tak czyste, �e trawa pachnia�a zieleni�.
Niewinny czas, gdy polnymi drogami w�r�d pochy�ych kokosowych palm je�dzili na rozklekotanych rowerach pro�ci wie�niacy, szczerz�cy czerwono zabarwione z�by w ustach rozci�gni�tych beztroskim �miechem.
Gdy przydomowe dzia�ki by�y sklepikami, a jedna ubita koza zaspokaja�a osiem gospodarstw, b�ogo nie�wiadomych istnienia wynalazku zwanego lod�wk�.
Matkom za� wystarcza�o, �e bogowie gromadzili si� na bia�ych ob�okach i z g�ry pilnowali dzieci bawi�cych si� w wodospadzie.
Tak, pami�tam Cejlon z czas�w, kiedy by� najbardziej magicznym, najpi�kniejszym miejscem na �wiecie.
Ssa�am piersi mamy niemal do si�dmego roku �ycia - je�li dokuczy� mi g��d lub pragnienie, gdy ugania�am si� z r�wie�nikami, p�dzi�am do ch�odnego domu, niecierpliwie j� wo�aj�c.
Oboj�tnie, czym by�a zaj�ta, odgarnia�a sari, a ja chwyta�am wargami mi�kki pag�rek, br�zowy jak toffi.
Wtulaj�c bezpiecznie ramiona i g�ow� w surow� bawe�n�, ch�on�am czysty zapach matki, jej niewinn� mi�o�� sp�ywaj�c� z mlekiem do moich ust i w�asne koj�ce cichutkie cmoktanie w jej obj�ciach.
Okrutny czas nie zdo�a� zatrze� w mej pami�ci ani tamtego smaku, ani d�wi�ku.
Przez wiele lat nie lubi�am ry�u i warzyw, zadowalaj�c si� s�odkim mlekiem i ��tymi owocami mango.
M�j wuj, kt�ry nimi handlowa�, trzyma� je w skrzynkach w sk�adziku za domem.
Owoce przywozi� na s�oniu jeden chudy poganiacz.
A kiedy czeka�y w sk�adziku na nast�pnego poganiacza, wbiega�am na stert� skrzynek i siada�am po turecku na samym szczycie, nie boj�c si� ani troch� paj�k�w i skorpion�w, przy czajonych mi�dzy nimi.
Nie powstrzyma�o mnie nawet to, �e zsinia�am na cztery dni, gdy ugryz�a mnie stonoga.
Przez ca�e �ycie �lepy przymus kaza� mi i�� boso trudn� �cie�k�.
"Wracaj!" - wo�ali za mn� zatrwo�eni ludzie.
A ja, cho� krwawi�y mi poranione stopy, zaciska�am z�by i sz�am w przeciwn� stron�.
Rozpuszczona i nieposkromiona, z�bami zrywa�am sk�r� .
z soczystego pomara�czowego mi��szu.
Ten obraz wyj�tkowo mocno utrwali� mi si� w pami�ci.
Siedz� sobie w ch�odnym cieniu naszego sk�adziku, na stercie skrzynek z towarem wuja, i ob�eram si�, a lepki, ciep�y, s�odki sok sp�ywa po moich r�kach i nogach.
W tamtych czasach dziewczynki, w przeciwie�stwie do ch�opc�w, nie musia�y chodzi� do szko�y, je�li wi�c w pobli�u nie by�o ojca, zwykle mog�am robi�, co chcia�am.
Trwa�o to do chwili, gdy pierwsza kropla menstruacyjnej krwi nagle i niepokoj�co da�a zna�, �e w wieku czternastu lat sta�am si� doros�� kobiet�.
Przez tydzie� siedzia�am zamkni�ta w ma�ym pokoju z zabitymi oknami.
Taki by� zwyczaj, poniewa� �adna szanuj�ca si� rodzina nie mog�a pozwoli�, aby wdrapuj�cy si� odwa�nie na palmy kokosowe ch�opcy podgl�dali �wie�o od kryte, tajemne uroki c�rek.
Kiedy przebywa�am w zamkni�ciu, zmuszano mnie do po �ykania jaj na surowo i popijania ich olejem sezamowym i gorzkimi naparami z zi�.
�zy nie zda�y si� na nic.
Matka za aplikowa�a mi t� diet� z piek�a rodem uzbrojona w trzcink�, kt�rej gotowa by�a u�y�, o czym pr�dko si� przekona�am ku swemu wielkiemu zdziwieniu.
Na podwieczorek zamiast pysznych s�odkich ciastek dosta�am po��wk� orzecha kokosowego nape�nion� gor�cymi bak�a�anami, uduszonymi w znienawidzonym oleju sezamowym.
"Zjedz gor�ce" - poradzi�a matka i zaryglowa�a drzwi.
Na z�o�� czeka�am, a� ostygnie.
Przyjemnie by�o zgniata� palcami zimny, �liski mi��sz bak�a�an�w, ale gdy wk�ada�am je do ust, ogarnia�o mnie takie obrzydzenie, jakbym �yka�a martwe g�sienice.
Nim uwolniono mnie z wi�zienia, przez moje gard�o prze�lizgn�o si� trzydzie�ci sze�� surowych jaj, kilka butelek oleju sezamowego i du�y kosz bak�a�an�w.
A potem zamkni�to mnie w domu, poniewa� musia�am nauczy� si� kobiecych zaj��.
Jaka� smutna odmiana.
Nie potrafi� wyrazi�, czym dla mnie by�a utrata sp�kanej od s�o�ca ziemi pod pr�dkimi stopami.
Siedzia�am jak wi�niarka i wygl�da�am t�sknie przez ma�e okna.
Rozczesano moje d�ugie, sk��bione w�osy i zapleciono.
Teraz po plecach zsuwa� mi si� g�adki w��.
Stwierdzono te�, �e zbyt mocno ogorza�am na s�o�cu.
Wedle matki moim najwi�kszym atutem by� kolor sk�ry - cho� nie by�am, jak ona, hindusk� pi�kno�ci�, ale w krainie ludzi o sk�rze koloru kawy mia�am cer� barwy jasnej bawarki.
Cenion�, poszukiwan�.
Takiej cery po��da�by m�� u �ony, tak� cer� mile widzia�aby u synowej te�ciowa, tak� cer� zachwycano by si� u wnuk�w.
Ni st�d, ni zow�d zacz�y przychodzi� do nas dziwne kobiety w �rednim wieku.
Wystrojona, musia�am paradowa� przed nimi.
By�y czujne niczym kupcy w sklepie z diamentami.
Przenikliwymi oczami jak paciorki bez �ladu skr�powania szuka�y we mnie jakiej� skazy.
Pewnego upalnego popo�udnia matka, poci�gaj�c mnie, szarpi�c i kr�c�c moim sztywnym, niezdarnym cia�em, zawin�a je w d�ugi zw�j r�owego materia�u, wpi�a mi we w�osy r�owe r�e o zmi�tych p�atkach i obwiesi�a drogimi kamieniami oprawnymi w matowe z�oto.
Stan�am nachmurzona w oknie, rozmy�laj�c ze smutnym zdumieniem, jak szybko i ca�kowicie odmieni�o si� moje �ycie.
W jeden dzie�.
Nie, szybciej.
I bez ostrze�enia.
Za oknem wiatr szele�ci� w ga��ziach limony.
Weso�y powiew wpad� do pokoju, pobawi� si� loczkami na moich skroniach i lekko dmuchn�� mi w ucho.
Dobrze go zna�am.
By� niebieski jak ma�y b�g Kriszna i jak on pyzaty.
Kiedy skakali�my z najwi�kszej ska�y do wodospadu w lesie za domem Ramesza, zawsze pierwszy wpada� do lodowatej wody.
Dla czego?
Bo oszukuje.
Nigdy nie tkn�� stop� ciemnozielonego, aksamitnego mchu na ska�ach.
Za�mia� mi si� do ucha.
"Chod�" - zanuci� weso�o.
Po �askota� mnie w nos i polecia�.
Wychyli�am si� przez okno, wyci�gaj�c cienk� szyj� jak najdalej, ale po�yskliwa woda i niebieski powiew by�y dla mnie stracone na zawsze.
Nale�a�y do bosonogiej, roze�mianej dziewczynki w brudnej sukience.
Kiedy z gorycz� rozpami�tywa�am swoje �ale, zobaczy�am, �e przed naszym domem zatrzymuje si� pow�z.
Ko�a zaskrzypia�y w suchym pyle.
Z powozu wygramoli�a si� gruba kobieta w ciemnoniebieskim jedwabnym sari i pantoflach zbyt delikatnych jak na jej tusz�.
Cofn�am si� do ciemnego wn�trza, nie spuszczaj�c z nieznajomej zaciekawionego spojrzenia.
Jej ciemne oczy ogarn�y nasz ma�y dom i skromne gospodarstwo z tajon� satysfakcj�.
Zdumiona zachowaniem przyjezdnej, obserwowa�am j�, dop�ki nie straci�am z oczu jej chytrej twarzy.
Znikn�a za krzewami bugenwilli rosn�cymi przy dr�ce prowadz�cej do drzwi domu.
Do mojego pokoju dolecia� cichy g�os matki, zapraszaj�cej j� do �rodka.
Przycisn�am ucho do drzwi, ws�uchuj�c si� w nieoczekiwanie melodyjny, mi�y g�os kobiety.
Nie pasowa� do jej chytrych ma�ych oczek i w�skich zaci�ni�tych ust.
Po chwili matka krzykn�a, �ebym przynios�a herbat� przygotowan� dla nieznajomej.
Ledwie stan�am w drzwiach frontowego pokoju, w kt�rym matka przyjmowa�a go�ci, poczu�am na sobie szybkie, taksuj�ce spojrzenie grubaski.
Najwyra�niej ucieszy�o j� to, co ujrza�y jej badawcze oczy.
Rozci�gn�a usta w ciep�ym u�miechu.
Gdybym nie dostrzeg�a pewnego siebie, niemal zwyci�skiego spojrzenia, jakim obrzuci�a nasze biedne domostwo, mog�a bym wzi�� j� za kochaj�c� ciotk�, bo tak z u�miechem przedstawi�a j� mama.
Spu�ci�am skromnie oczy, jak mnie nauczono robi� w obecno�ci dobrodusznych doros�ych i bystrookich handlarzy diament�w.
- Chod�, usi�d� przy mnie - zach�ci�a �agodnie ciocia Pani, klepi�c �awk� ko�o siebie.
Zauwa�y�am, �e na czole nie ma czerwonej kropki kam kam, jak� nosz� m�atki, tylko czarn�, oznaczaj�c� kobiet� wolnego stanu.
Podesz�am ostro�nie do �awki, �eby nie potkn�� si� o sze�ciojardowy pas niebezpiecznie spowijaj�cej mnie ci�kiej tkaniny, co upokorzy�oby moj� matk� i roz�mieszy�o wyrafinowan� nieznajom�.
- �liczna z ciebie dziewczynka!
- wykrzykn�a melodyjnie.
W milczeniu zerkaj�c na ni� k�tem oka, poczu�am dziwn�, niewyt�umaczaln� odraz�.
Cer� mia�a g�adk�, bez zmarszczek, starannie przypudrowan�, w�osy pachn�ce s�odko ja�minem, a jednak w swoim zaczarowanym kr�lestwie wyobrazi�am j� sobie jako kobiet�-w�a, kt�ra je szczury, sp�ywa z drzew jak g�sta smo�a i jak cicha wst��ka w�lizguje si� do sypial�.
Kobieta-w�� jest czarna i ca�y czas poluje.
Wysuwa d�ugi, r�owy, zimnokrwisty j�zyk.
Co ona wie?
Pulchna upier�cieniona d�o� zanurkowa�a w torebce wyszywanej paciorkami i wysun�a si� z cukierkiem w papierku.
S�odycze by�y w wiosce rzadko�ci�.
Uzna�am, �e nie wszystkie kobiety-w�e s� jadowite.
Poda�a mi smako�yk.
Wiedzia�am, �e to pr�ba.
Pami�ta�am, by patrze� na matk�.
Nie chwyci�am �akomie cukierka.
Dopiero gdy mama u�miechn�a si� i skin�a g�ow�, si�gn�am po cenny podarunek.
Wtedy nasze d�onie zetkn�y si� na moment.
Jej by�y zimne i wilgotne.
R�wnie� nasze spojrzenia si� spotka�y.
Szybko odwr�ci�a wzrok.
Wytrzyma�am wzrok w�a.
Odes�ano mnie do mojego pokoju.
Kiedy zamkn�am za sob� drzwi, odwin�am papierek i zjad�am bakszysz kobiety-w�a.
By� pyszny.
Nieznajoma nie zabawi�a d�ugo, niebawem do mojego po koju wesz�a mama.
Pomog�a mi wypl�ta� si� z d�ugich zwoj�w pi�knego materia�u, starannie go posk�ada�a i od�o�y�a.
- Lakszmi, przyj�am w twoim imieniu propozycj� ma��e�stwa - powiedzia�a, zwr�cona do z�o�onego sa�.
- Bardzo dobr� propozycj�.
On jest z lepszej kasty ni� my.
Mieszka w bogatym kraju, na Malajach.
Os�upia�am.
Wpatrywa�am si� w ni� z niedowierzaniem.
Propozycja ma��e�stwa, kt�ra rozdzieli mnie z matk�?
Mam jecha� do kraju z�odziei ptasich gniazd, odleg�ego o tysi�ce mil?
�zy stan�y mi w oczach.
Nigdy si� z ni� nie rozstawa�am.
Nigdy!
Nigdy!
Nigdy!
Podbieg�am do matki, przyci�gn�am jej twarz do swojej, przycisn�am wargi do jej czo�a i zawo�a�am z rozpacz�:
- Czemu nie mog� wyj�� za kogo� z Sangry?
Jej pi�kne oczy zwilgotnia�y.
By�a pelikanem rozszarpuj�cym w�asn� pier�, �eby nakarmi� m�ode.
- Masz wielkie szcz�cie.
Pojedziesz z m�em do kraju, gdzie pieni�dze le�� na ulicy.
Ciocia Pani m�wi, �e tw�j przysz�y m�� jest bardzo bogaty.
B�dziesz �y�a po kr�lewsku, tak jak twoja babka.
Nie b�dziesz musia�a boryka� si� z �yciem jak ja.
On nie jest pijakiem ani hazardzist� jak tw�j ojciec.
- Jak mo�esz mnie odsy�a�?
- szepn�am, czuj�c si� zdradzona.
W jej oczach widzia�am mi�o�� i b�l.
�ycie mia�o mnie do piero nauczy�, �e mi�o�� dziecka nigdy nie dor�wna b�lowi matki.
Ten b�l jest wielki i dojmuj�cy, ale bez niego matka nie jest w pe�ni matk�.
- Bez ciebie b�d� taka samotna - zawodzi�am.
- Nie, nie b�dziesz.
Tw�j m�� jest wdowcem i ma dwoje dzieci w wieku dziewi�ciu i dziesi�ciu lat, wi�c nie zabraknie ci zaj�cia ani towarzystwa.
Niepewnie zmarszczy�am czo�o.
Jego dzieci by�y niemal w moim wieku.
- A ile on ma lat?
- spyta�am.
- Trzydzie�ci siedem - odpar�a szybko mama, obracaj�c mnie, �eby odpi�� ostatni� haftk� przy bluzce.
Wykr�ci�am si�, by na ni� spojrze�.
- Ama, on jest starszy nawet od ciebie!
- Owszem, ale na pewno oka�e si� dobrym m�em.
Ciocia Pani twierdzi, �e on ma niejeden, lecz kilka z�otych zegark�w.
Uda�o mu si� zgromadzi� wielki maj�tek...
Jest tak bogaty, �e nawet nie potrzebuje posagu.
Ona wie, co m�wi, bo to jej kuzyn.
Ja pope�ni�am straszny b��d, dlatego robi� wszystko, �e by� go nie powt�rzy�a.
Mo�esz sta� si� kim� wi�cej.
Kim� wi�cej ni� ja.
Zaraz przygotuj� twoj� kasetk� z bi�uteri�.
Patrzy�am niemo na matk�.
Podj�a decyzj�.
Moja przysz�o�� zosta�a przypiecz�towana.
Blisko p� wieku temu pi��set lamp naftowych przez pi�� dni wystawnego wesela mojej babki zaskakiwa�o swym �wiat�em budz�ce si� s�o�ce, ale moje wesele mia�o trwa� tylko jeden dzie�.
Przez ca�y miesi�c wszyscy zajmowali si� przygotowaniami, a ja, pomimo wcze�niejszych niepokoj�w, pogodzi�am si� z my�l� o tajemniczym m�u, kt�ry b�dzie mnie traktowa� jak kr�lewn�.
Z przyjemno�ci� wyobra�a�am te� sobie, jak b�d� rz�dzi� pasierbami.
Tak, mo�e si� okaza�, �e to wspania�a przygoda.
W moich r�owych marzeniach mama przyje�d�a�a w odwiedziny raz na miesi�c, a ja wsiada�am na statek dwa razy w miesi�cu.
Przystojny nieznajomy u�miecha� si� �agodnie i obsypywa� mnie prezentami.
Pochyla�am nie�mia�o g�upi� nastoletni� g�ow�, pe�n� tysi�cy romantycznych roje�, zarumienionych i roznegli�owanych.
Oczywi�cie nigdy nie wyobra�a�am sobie prawdziwego seksu.
Nikt nie rozmawia� o takich rzeczach.
Nie obchodzi�a mnie tajemnica robienia dzieci.
Przewidywa�am, �e male�stwa o k�dzierzawych g��wkach po prostu pojawi� si� we w�a�ciwym czasie.
Nadszed� wielki dzie�.
Nasz ma�y dom st�ka� i wzdycha� pod ci�arem kr�c�cych si� po nim grubych kobiet.
W powietrzu snu� si� aromat s�ynnego czarnego curry mojej mamy.
Siedzia�am w swoim pokoiku, w samym �rodku wiru przygotowa�.
W �o��dku ros�a mi kula podniecenia, a policzki, gdy przyk�ada�am do nich d�onie, by�y bardzo, bardzo gor�ce.
- Poka� no si� - powiedzia�a matka, kiedy nasza najbli�sza s�siadka, Punama, zr�cznymi d�o�mi okr�ci�a mnie sze�cioma jardami pi�knego czerwono-z�otego sari, pouk�ada�a je w fa�dy i upi�a.
D�u�sz� chwil� mama przygl�da�a mi si� z przedziwn� mieszanin� smutku i rado�ci, a potem wytar�a k�ciki za�zawionych oczu i, nie mog�c doby� g�osu, z uznaniem pokiwa�a g�ow�.
Nast�pnie zabra�a si� za mnie kobieta z drugiej wsi, zatrudniona przez mam� do u�o�enia fryzury.
Usiad�am na sto�ku, a jej szybkie r�ce wplot�y mi we w�osy sznury pere� i po dodaniu wa�ka z w�os�w sztucznych utworzy�y na mym cienkim karku du�y okr�g�y kok.
Wygl�da�o to tak, jakby z szyi wyros�a mi druga g�owa, ale skoro matce dogadza�o mie� dwug�ow� c�rk�, nic nie powiedzia�am.
Kobieta odkr�ci�a pokrywk� ma�ego pojemniczka z g�st� czerwon� past�, zanurzy�a t�usty paluch w cuchn�cej substancji i na�o�y�a mi na wargi lepk� ma�.
Zafascynowana, wpatrzy�am si� w siebie.
Wygl�da�am, jakbym poca�owa�a kogo� w zakrwawione kolano.
- Nie oblizuj warg - zakaza�a stanowczo.
Potrz�sn�am g�ow� z powag�, cho� kusi�o mnie, �eby zetrze� warstw� t�uszczu o ci�kim zapachu.
Kusi�o mnie a� do chwili, gdy ujrza�am pana m�odego.
Wtedy zapomnia�am nie tylko o przykro�ci, jak� sprawia� mi t�uszcz na ustach, ale w og�le o wszystkim.
Czas si� zatrzyma� i moje dzieci�stwo z przera�liwym krzykiem uciek�o na zawsze.
Odprowadzono mnie, przystrojon� w bi�uteri�, do g��wnej sali, gdzie na podwy�szeniu czeka� pan m�ody.
Kiedy doszli�my do drugiego rz�du usadzonych go�ci, nie mog�am d�u�ej powstrzyma� ciekawo�ci, �mia�o unios�am g�ow� i spojrza�am na niego.
Ba�ka podekscytowania, kt�ra tak weso�o podskakiwa�a mi w �o��dku, p�k�a.
Nogi ugi�y si� pode mn� tak nagle, �e si� zachwia�am.
Moje u�miechni�te towarzyszki r�wnocze�nie przytrzyma�y mnie z obu stron pod r�ce.
W g�owie mi si� kr�ci�o i s�ysza�am ich niech�tne my�li: "A c� to si� sta�o panience o herbacianej cerze?".
A panience o herbacianej cerze sta�o si� to, �e ujrza�a swojego oblubie�ca.
Na podwy�szeniu siedzia� i czeka� na mnie olbrzym.
By� bardzo ciemny.
Jego sk�ra l�ni�a jak czarny olej w nocy.
Przez skronie, niczym u drapie�nego ptaka, bieg�y mu du�e pasma siwizny, a stercz�ce pod szerokim nosem d�ugie ��te z�by wystawa�y tak, �e nie m�g� domkn�� ust.
Na my�l o tym, �e ten cz�owiek ma zosta� moim m�em, ogarn�� mnie strach.
G�upie romantyczne marzenie ulecia�o z ostatnim tchnieniem, poczu�am si� ma�a, samotna i chcia�o mi si� p�aka�.
Od tej chwili mi�o�� sta�a si� dla mnie robakiem w jab�ku.
Kiedy wi�c moje spragnione usta natrafia�y na jej mi�kkie cia�o, niszczy�am j� z obrzydzeniem.
W panice, ledwie rozr�niaj�c przygl�daj�ce mi si� twarze, zacz�am wypatrywa� jedynej osoby, kt�ra mog�a to wszystko naprawi�.
Odnalaz�y�my si� wzrokiem.
Matka u�miechn�a si� rado�nie, oczy b�yszcza�y dumnie w jej biednej twarzy.
Za nic w �wiecie nie mog�am sprawi� jej zawodu.
Tego dla mnie pragn�a.
�y�y�my w takiej n�dzy, �e jego bogactwo j� o�lepi�o.
Stopy ponios�y mnie dalej.
Nie zwiesi�am g�owy jak wstydliwa narzeczona.
Patrzy�am na mego przysz�ego m�a ze strachem i jednocze�nie �mia�o�ci�.
By� trzy razy wi�kszy ode mnie.
Podni�s� wzrok.
Mia� ma�e czarne oczka.
Przytrzyma�am te czarne paciorki �mia�ym spojrzeniem.
Dostrzeg�am w nich denerwuj�c� dum� posiadacza.
Wpatrywa�am si� w nie bez zmru�enia oka.
Nie oka� strachu, pomy�la�am, z �o��dkiem �ci�ni�tym z gniewu.
Zmusi�am go do dzieci�cej rozgrywki, kto na kogo b�dzie si� d�u�ej gapi�.
D�wi�k b�bn�w i tr�bek odp�yn��, przygl�daj�cy si� ludzie zlali si� w szare t�o, a ja nieprzerwanie wpatrywa�am si� p�on�cymi oczami w jego oczy.
O dziwo, wyczu�am w nich zmian�.
Dum� posiadacza wypar�o zaskoczenie.
Spu�ci� wzrok.
Pokona�am brzydk� besti�.
Teraz on sta� si� ofiar�, a ja my�liwym.
Okie�zna�am dzikie zwierz� spojrzeniem.
P�omie� ogarn�� moje cia�o jak gor�czka,
Rozejrza�am si� za matk�.
U�miecha�a si� nadal tym samym co przedtem dumnym, zach�caj�cym u�miechem.
Przed moim wielkim zwyci�stwem, kt�rego w og�le nie zauwa�y�a.
Dostrzegli�my je tylko ja i m�j m��.
U�miechn�am si� do niej i - unosz�c lekko r�k� - trzy razy dotkn�am �rodkowym palcem kciuka, daj�c jej tajny znak, �e ..jest �wietnie".
Dosz�am do udekorowanego podwy�szenia i ukl�k�am na roz�cielonych kwiatach.
Czu�am ciep�o bij�ce od cia�a okie�znanej bestii, ale nie mia�am si� czego ba�.
Nie obr�ci� g�owy, �eby na mnie spojrze�.
Reszta za�lubin min�a tak, �e niewiele pami�tam.
Ani razu nie szuka� p�omienia w moich oczach.
A ja...
ja sp�dzi�am ca�� ceremoni�, skacz�c raz po raz z najwy�szej ska�y do ch�odnego wodospadu za domem Ramesza.
Tamtej nocy le�a�am cicho w ciemno�ciach.
Odepchn�� moje ubranie i wgramoli� si� na mnie niezdarnie.
St�umi� m�j krzyk b�lu wielk� d�oni�.
Pami�tam, �e pachnia�a krowim mlekiem.
- Ciii...
boli tylko za pierwszym razem - pocieszy� mnie.
By� delikatny, lecz m�j dzieci�cy umys� dozna� wstrz�su.
M�� zrobi� mi to, co robi�y psy na ulicy...
dop�ki nie polali�my ich wod�, a wtedy rozdziela�y si� niech�tnie, �wiec�c na brzmia�ymi, niezaspokojonymi r�owo�ciami.
Skupi�am si� na tym, jak zabawnie znika w ciemno�ciach.
D�ugie z�by wisia�y w mroku bez �adnego podparcia, a oczy l�ni�y i patrzy�y na mnie bez wyrazu niczym oczy szczura w nocy.
Czasem b�ys ka� z�oty zegarek, kt�ry zrobi� takie wra�enie na mamie.
Wpatrywa�am si� w ma�e oczka, a� zamruga�, a potem gapi�am si� na z�by.
W ten spos�b nied�ugo by�o po wszystkim.
Nasycony, leg� na plecach i przygarn�� mnie - ma�e, po t�uczone dziecko.
Le�a�am w jego ramionach sztywna jak po lano.
Do tej pory zna�am tylko mi�kki u�cisk matki, a jego twardo�� by�a mi obca.
Kiedy oddech mu si� wyr�wna�, a cz�onki sta�y si� ci�kie, ostro�nie wysun�am si� spod u�pionego cia�a i podesz�am na palcach do lustra.
Zagubiona, przyjrza�am si� swojej wstrz��ni�tej, za�zawionej twarzy.
Co on mi zrobi�?
Czy mama wiedzia�a, �e on mi to zrobi?
Czy ojciec te� robi� z ni� co� tak okropnego?
Czu�am si� zbrukana.
Uda mia�am pobrudzone lepk� ciecz� i krwi�.
Bola�o mnie mi�dzy nogami.
Na zewn�trz, w �wietle lamp naftowych, najwytrwalsi go�cie weselni nadal �miali si� i pili.
W szafce znalaz�am stare sa�.
Uchyli�am drzwi i, os�aniaj�c twarz, wymkn�am si� z pokoju.
St�pa�am bezg�o�nie po zimnym cemencie.
Nikt nie zwr�ci� uwagi na sun�c� pod �cian�, trzymaj�c� si� cichego cienia drobn� posta�.
Wybieg�am przez tylne drzwi i po chwili stan�am przy studni Punamy.
W dzikim po�piechu zrzuci�am z siebie ubranie i z g��bokiej dziury w ziemi wyci�gn�am wiadro po�yskliwej czarnej wody.
Gdy zimna jak l�d obmywa�a moje cia�o, zacz�� wstrz�sa� mn� niepohamowany szloch.
La�am czarn� wod�, ca�a dygocz�c, a� zdr�twia�am.
A kiedy spragniona ziemia wch�on�a m�j sp�ukany szloch, okry�am biedne cia�o i wr�ci�am do m�owskiego �o�a.
M�� le�a� pogr��ony we �nie.
M�j wzrok zsun�� si� na z�oty zegarek.
Pocieszy�am si�, �e przynajmniej na Malajach po�yj� sobie jak kr�lowa.
Mo�e on ma tam dom na wzg�rzu, tak ogromny, �e w kuchni zmie�ci�aby si� nasza chata?
Nie jestem ju� dzieckiem, tylko kobiet�, a on moim m�em.
Powoli wysun�am r�k� i pog�adzi�am wysokie czo�o.
Sk�ra by�a g�adka.
Aja nie poruszy� si�.
Pokrzepiona my�l� o kuchni wi�kszej od naszego domu, skuli�am si� jak najdalej od jego pot�nego cia�a i zasn�am.
Za dwa dni mieli�my wyp�yn�� na morze, a zosta�o jeszcze du�o do zrobienia.
Prawie nie widywa�am m�a.
By� cieniem, kt�ry rozpo�ciera� nade mn� wielkie skrzyd�a pod koniec dnia, gasz�c nawet smu�k� �wiat�a pod drzwiami, towarzysz�c� mi zwykle przy zasypianiu.
W dzie� wyjazdu siedzia�am na stopniu na ty�ach domu i przygl�da�am si� zatopionej w swoim milcz�cym �wiecie mamie, kt�ra jak co rano, odk�d si�gam pami�ci�, czy�ci�a piec.
Ale tego ranka skapywa�y jej z twarzy �zy, tworz�c okr�g�e ciemne plamy na bluzce.
Zawsze wiedzia�am, �e nie kocham ojca, lecz dopiero teraz odkry�am, �e mam� kocham mocno, a� do b�lu.
Widzia�am j� samotn� w naszym ma�ym domku, jak gotuje, szyje, sprz�ta, zamiata, ale c� mog�am teraz poradzi�?
Odwr�ci�am od niej wzrok, �ledz�c ostatnie krople zamieraj�cej burzy.
W lesie setki �ab po��czy�y si� w ch�r, b�agaj�c niebiosa, aby zn�w si� rozwar�y i ka�u�e na ziemi rozla�y szeroko w �abie baseny.
Rozejrza�am si� po znajomych k�tach - g�adkiej cementowej pod�odze, krzywych drewnianych �cianach - i zobaczy�am stary sto�eczek mamy - zwykle siada�a na nim, �eby naoliwi� mi w�osy.
Poczu�am si� nagle samotna i nieszcz�liwa.
Kto b�dzie mnie czesa�?
To by� niemal�e rytua�.
Szybko ocieraj�c �zy, przyrzek�am sobie, �e nie zapomn� niczego, co wi��e si� z matk�.
Jej zapachu, smaku jedzenia, kt�re spracowanymi palcami podawa�a mi prosto do ust, pi�knych smutnych oczu i bezcennych opowie�ci, przechowywanych w z�otej szkatu�ce w g�owie.
Wyobrazi�am sobie dziadka na bia�ym koniu, wysokiego i dumnie wypr�onego.
Co on by o mnie pomy�la�?
Ma�ej i s�abej.
Na podw�rku nasza krowa Nandi, niezainteresowana przy gotowaniami do mojego wyjazdu, nie wiadomo dlaczego wywr�ci�a �a�o�nie oczami, a niedawno wyklute kurczaki ju� na dobre wesz�y w rol� wyznaczon� im przez �ycie.
Nie mog�am uwierzy�, �e wyje�d�am tego dnia i zostawiam wszystko, co zna�am, by wyp�yn�� w morze z m�czyzn�, kt�ry powiedzia�:
"M�w mi Aja".
Przybyli�my na um�wione miejsce w porcie.
Patrzy�am jak urzeczona na wyrastaj�cy z wody wielki statek, got�w przemierzy� ocean.
B�yszcza� majestatycznie w s�o�cu.
Ciocia Pani, kt�rej powierzono zadanie sprowadzenia moich pasierb�w, sp�nia�a si�.
Zmartwiony Aja, marszcz�c czo�o, zerka� na sw�j wspania�y zegarek.
Kiedy ju� mia�y zawy� syreny, nadjecha�a powozem - bez dzieci.
- S� chore, nie znios� podr�y.
Zostan� ze mn� przez kilka miesi�cy - oznajmi�a do�� weso�o mojemu zdumionemu m�owi.
- Gdy poczuj� si� lepiej, sama przywioz� je na Malaje - doda�a �piewnym g�osem.
Aja rozejrza� si� bezradnie niczym zagubione s�oni�tko.
- Nie mog� odjecha� bez nich!
- krzykn�� z rozpacz�.
- Musisz - o�wiadczy�a.
- Wszystko przygotowane.
Dzieci nie s� powa�nie chore.
Nic im si� nie stanie, je�li zostan� kilka tygodni d�u�ej.
Wiesz, jak bardzo je lubi�.
Gdzie b�dzie im lepiej ni� u mnie?
Przez jedn� bolesn� chwil� Aja sta� niezdecydowany.
Wszyscy mu si� przygl�dali.
Wreszcie wzi�� moj� ma�� walizk� i ruszy� w kierunku trapu.
Nieprzejednan� twarz cioci Pani rozja�ni�a rado��.
Nie do wiary, zamierza� zostawi� dzieci!
I dla mnie, i dla wszystkich �wiadk�w by�o oczywiste, �e ich tajemnicza choroba to jaki� fortel.
Dlaczego Aja natychmiast nie wys�a� kogo� do jej domu, �eby to sprawdzi�?
Sz�am za nim powoli, nic nie rozumiej�c, ale z przekonaniem, �e dzieje si� co� z�ego.
Ciocia Pani nie by�a dobr� osob�.
Czu�am to wyra�nie, a jednocze�nie kie�kowa�a we mnie mroczna my�l, �e mo�e tak b�dzie lepiej.
Widzia�am moich pasierb�w na we selu - bardzo przypominali swego ojca.
Mieli ospa�e, t�pe twarze i poruszali si� irytuj�co powoli.
Nie chcia�am przyznawa� zwyci�stwa Pani, lecz wi�kszy od tej niech�ci by� l�k przed pasierbami g�uptasami.
Odwr�ci�am si� i poca�owa�am matk� w czo�o.
- Kocham ci� ca�ym sercem - powiedzia�am do jego g�adkiej powierzchni,
Pochwyci�a moj� twarz w d�onie i d�ugo si� we mnie wpatrywa�a, jakby uczy�a si� na pami�� moich rys�w, bo wiedzia�a, �e ju� nigdy mnie nie zobaczy ani nie dotknie.
�e do ko�ca �ycia si� nie spotkamy.
Ze statku patrzy�am na ni�, a� sta�a si� zielon� szlochaj�c� kropk� w t�umie machaj�cych, zawodz�cych krewnych.
Ach,podr�.
Podr� by�a okropna.
Gor�czkowa�am i prawie ca�y czas le�a�am p�przytomna.
W g�owie mi szumia�o, wzburzony �o��dek si� buntowa�.
Czasem czu�am si� tak �le, �e chcia�am umrze�.
M�� tkwi� przy mnie jak ska�a i patrzy� bezradnie, a ja niczym w�� wi�am si� na ma�ej koi, dr�czona nieustannymi torsjami.
Obrzydliwa kwa�na wo� przesyci�a moje w�osy, ubranie, po�ciel, oddech, sk�r�...
Wszystko lepi�o si� od wilgoci.
Obudzi�am si� w rozko�ysanych ciemno�ciach, dr�czona pragnieniem.
Na moim czole spocz�a delikatna d�o�.
- Ama!
- zawo�a�am s�abym g�osem.
Zdezorientowana, przez chwil� my�la�am, �e to mama przysz�a mnie piel�gnowa�.
Obr�ci�am si� i u�miechn�am.
M�� patrzy� mi w oczy z przedziwn� min�.
Zaskoczona si�� jego spojrzenia, zamruga�am i te� popatrzy�am mu w oczy, nie mog�c uciec wzrokiem w bok.
Poczu�am sucho�� w ustach.
- Jak si� czujesz?
- spyta� �agodnie.
Z�udzenie prys�o.
- Pi� mi si� chce - odpar�am chrypliwie.
Odwr�ci� si�, olbrzym o lu�no zwisaj�cych r�kach, i nala� mi wody.
Przygl�da�am mu si�, pij�c, ale jego hebanowa twarz wyra�a�a wy��cznie dobro�.
Pami�tam t� chwil�, bo przez reszt� wsp�lnie sp�dzonego �ycia nigdy nie zobaczy�am w oczach m�a tak dziwnej mieszaniny gwa�townych uczu�.
Niebo sta�o si� czystym b��kitem, a morze tafl� szk�a l�ni�cego w s�o�cu.
Wiedzia�am, �e w zielonej g��bi, na samym dnie, kryj� si� tajemnicze, cudowne miasta, pi�kne
pa�ace, oszo�amiaj�ce minarety i zachwycaj�ce podwodne kwiaty, �e mieszkaj� tam pot�ni bogowie z opowie�ci mamy.
Na statku ludzie st�oczeni przy barierkach, nat�aj�c wzrok, wypatrywali l�du, kt�ry powoli si� przybli�a�.
Powietrze wibrowa�o, jakby bi�y tysi�ce skrzyde�.
Skrzyde� nadziei.
Patrzy�am z niedowierzaniem na port w Penangu, najbardziej ekscytuj�ce miejsce na �wiecie.
W �yciu nie widzia�am tylu ludzi biegaj�cych i krz�taj�cych si� niczym kolonia mr�wek na piaszczystej wydmie.
I to jakich dziwnych.
W zachwycie gapi�am si� na nich jak g�upia.
Oto arabscy kupcy o oliwkowej cerze, w powiewaj�cych d�ugich szatach i bia�o-czarnych turbanach.
Nawet z daleka ich pomy�lno�� rzuca�a si� w oczy jak czerwony latawiec na niebie.
Butnie zadzierali g�ow�, a wielkie pier�cienie na t�us tych palcach nieci�y w s�o�cu czerwone, zielone i niebieskie ognie.
Przyjechali handlowa� korzeniami, ko�ci� s�oniow� i z�otem.
Wiatr chwyta� ich dziwn� gard�ow� mow� i przynosi� do moich uszu.
Albo Chi�czycy.
Sko�noocy, o p�askich nosach, pe�ni determinacji.
Ani chwili bezczynno�ci.
Z nagimi torsami, opaleni na ciemny br�z, pochylali si� nisko i potykali pod ci�arem jutowych work�w, kt�re wy�adowywali z barek i trawler�w.
Pracowali bez wytchnienia.
Dla mnie, oswojonej jedynie z ostro zaznaczonymi rysami i du�ymi wyrazistymi oczami mieszka�c�w rodzinnych stron, p�askie jak ksi�yc twarze wydawa�y si� zdeformowane.
Miejscowi o sk�rze barwy dojrzewaj�cych kokos�w kr�cili si� us�u�nie w pobli�u.
W twarzach mieli instynktown� szlachetno��, ale nie byli panami na swojej ziemi.
Nie wiedzia�am, �e biali wygrali z nimi wojn� pr�dko, finezyjnie, stosuj�c przemoc w bia�ych r�kawiczkach.
Najpierw wysiedli Europejczycy.
Podr�uj�cy oddzielnie pierwsz� klas�, z pewno�ci� od�ywiali si� nader obficie, bo nienaturalnie si� rozro�li.
Wysocy, dumni, wykwintnie ubrani, kroczyli ze s�o�cem we w�osach niczym bogowie.
Jakby nale�a�a im si� od �wiata ostryga.
Moj� uwag� przyku�y ich be�owe, niedost�pne usta.
M�czy�ni niezwykle nadskakiwali �ci�ni�tym gorsetami kobietom, kt�re zadzieraj�c nosa, os�ania�y si� �a�o�nie nieprzydatnymi falbaniastymi parasoleczkami i, proste, jakby po�kn�y kij, wsiada�y do pi�knych samochod�w i wymy�lnych powoz�w.
W ostatniej chwili mign�y mi ich fascynuj�co bia�e nadgarstki i trzepocz�ce koronkowe chusteczki.
Silni m�czy�ni o ogorza�ych twarzach i w bia�ych przepaskach na biodrach oferowali pomoc pasa�erom.
Du�e �elazne kufry �adowano na kryte ryksze, a �yla�ci, bosonodzy rykszarze w tr�j graniastych czapkach, pr꿹c mi�nie tak, �e niemal wyskakiwa�y ze sk�ry, wie�li ludzi i ich rzeczy do miasta.
Kto� dotkn�� mojego ramienia.
Podnios�am g�ow� i zobaczy�am szerokie ciemne oblicze m�a.
Widocznie moja twarz ja�nia�a m�odo�ci� i zapa�em, bo jego ma�e oczy patrzy�y na mnie niemal z ojcowsk� �yczliwo�ci�.
- Chod�, Bilal czeka!
- wykrzykn�� w�r�d zgie�ku.
Posz�am za nim.
Bez trudu poni�s� moje manatki.
Zatrzyma� si� przed du�ym czarnym samochodem zaparkowanym w cieniu drzewa.
Bilal, kierowca, by� Malajczykiem.
Nie m�wi� po tamilsku, a nie us�yszawszy ode mnie ani jednego malajskiego s�owa, przyjrza� mi si� uwa�nie, pokiwa� g�ow� i obdarzy� m�odziutk� �on� pana ��tym u�miechem.
Wsiad�am do auta z obiciami z jasnej sk�ry.
Pierwszy raz w �yciu siedzia�am w samochodzie.
Oto pocz�tek nowego dostatniego �ycia, pomy�la�am, nie posiadaj�c si� z rado�ci.
Pog�aska�am rozgrzan� sk�r�.
Dotkn�am gumowych mat pod stopami i za cz�am bawi� si� �licznym guziczkiem, kt�ry zamyka� i otwiera� drzwi.
Czeka�a mnie bardzo d�uga podr�, lecz na my�l mi nie przysz�o, �e b�d� znosi� niewygody, spoczywa�am bowiem w g�adko wy�cie�anym fotelu podniecenia.
Ulice nie by�y brukowane z�otem, za to pokryte kurzem.
W piek�cym s�o�cu drzema�y magazyny o podwini�tych orientalnych dachach i z grubymi chi�skimi znakami nad wej�ciem.
Po obu stronach ulicy ci�gn�y si� rz�dy w�skich sklepik�w zapchanych cudown� obfito�ci� rozmaitych towar�w.
W wystawionych na chodniki koszach kusi�y �wie�e produkty, a na specjalnie zbudowanych drewnianych stopniach sta�y g�siory z artyku�ami sypkimi.
W jednym d�ugim, wielobarwnym rz�dzie, rozsiewaj�c r�ne d�wi�ki i zapachy, mie�cili si� krawcy, szewcy, piekarze, z�otnicy i sklep spo�ywczy.
W kawiarniach odpoczywali starzy �yla�ci m�czy�ni o cerze jak garbowana sk�ra, z papierosami w pociemnia�ych palcach.
Za rogami uliczek znika�y kud�ate psy o wilgotnych nosach i oczach padlino�erc�w.
W prowizorycznym przydro�nym kramie wisia�y na z�amanych szyjach ubite kaczki, a na ziemi, w drewnianej skrzyni jazgota�o stadko �ywych.
Z pie�ka stercza� wielki b�yszcz�cy n� rze�nicki.
M�czy�ni, granatowo czarni od s�o�ca, zamiatali d�ugimi miot�ami rynsztoki.
Przy �wiat�ach w �rodku miasta przycupn�y w cieniu drzewa dwie starsze kobiety.
Plotkowa�y, a� trz�s�a im si� obwis�a sk�ra na twarzy.
Po drugiej stronie ulicy z samochodu wysiad�a istota tak wspania�a, �e nie potrafi�abym sobie jej wyobrazi�.
Delikatnej budowy i o jasnej, niemal bia�ej cerze.
Ubrana w czerwony chi�ski str�j, czarne w�osy mia�a upi�te kosztownymi grzebieniami i przystrojone sznurami korali.
Jej du�e migda�owe oczy by�y sko�ne i nie�mia�e, a drobne usteczka wygl�da�y jak p�czek r�y.
Pomalowane na czerwono, po�yskiwa�y w s�o�cu.
Wygl�da�a jak lalka i wydawa�a si� idea�em do chwili, gdy zrobi�a ma�y chwiejny kroczek.
Przez moment my�la�am, �e ta zaskakuj�co urodziwa posta� w bogatym stroju osunie si� do szerokiego rynsztoka odprowadzaj�cego monsunowe opady.
Jeden z jej opiekun�w b�yskawicznie poda� r�k�, by j� podtrzyma�.
Trzepn�a wachlarzem pomocn� d�o�, odsuwaj�c si� dumnie.
Dopiero teraz spostrzeg�am, �e jej stopy s� nie wi�ksze od mojej zaci� ni�tej pi�ci.
A mam ma�e d�onie.
Zamruga�am i patrzy�am z niedowierzaniem na jej zniekszta�cone nogi w czarnych jedwabnych pantoflach przeznaczonych dla bardzo ma�ego dziecka.
- Kr�powano jej stopy od ma�ego - powiedzia� m�j m�� w potwornie rozgrzanym wn�trzu samochodu.
Obr�ci�am si� gwa�townie.
- Dlaczego?
- �eby nie uros�y du�e i niezgrabne jak twoje - za�artowa�.
- Co?
- krzykn�am z niedowierzaniem.
- W Chinach maj� zwyczaj kr�powania dziewczynkom st�p.
Chi�czycy uwa�aj� takie stopy za pi�kne i godne po ��dania.
Tylko biedni ch�opi, kt�rym potrzebna jest ka�da para r�k na polu ry�owym, nie kr�puj� c�rkom n�g.
W najlepszych rodzinach ju� dwuletnie albo trzyletnie dziewczynki maj� tak ciasno obwi�zane stopy, �e rosn�ce ko�ci wykrzywiaj� si� w bolesny �uk.
Do ko�ca �ycia p�ac� cen� za t� oznak� kobieco�ci, znosz�c nieopisany b�l.
Kr�powania st�p nie mo�na nigdy przerwa�, poniewa� doprowadzi�oby to do jeszcze wi�kszej deformacji, uniemo�liwiaj�cej nawet stawianie tych dziwnych ko�ysz�cych si� kroczk�w.
Po�egna�am si� na zawsze z moj� niewinn� wsi�.
Z miejsca uzna�am Chi�czyk�w za barbarzy�sk� ras�.
Trzeba mie� wyj�tkowo okrutne serce, �eby w�asnej, wyj�cej z b�lu c�rce kr�powa� stopy i ca�ymi latami patrze�, jak ku�tyka i cierpi.
Jaki� to degenerat pierwszy zagustowa� w zdeformowanej stopie?
Z przyjemno�ci� spojrza�am na w�asne mocne stopy w br�zowych pantoflach.
Tym stopom, kt�re biega�y przez lasy i p�ywa�y w zimnej wodzie, nigdy nie przysz�oby na my�l, �e gdzie� na �wiecie s� ma�e dziewczynki, kt�re siedz� bezradne i obola�e ca�y dzie�, a w nocy cicho p�acz�.
Niebawem nasz samoch�d wyjecha� z ruchliwego miasta.
Brzegiem drogi jaki� wie�niak w ub�oconym ubraniu prowadzi� za nos bawo�u.
P�aska r�wnina by�a usiana ma�ymi chatami.
M�j m�� rozsiad� si� wygodnie na twardym siedzeniu i zamkn�� ma�e oczy, �eby si� zdrzemn��.
W ostrym po�udniowym s�o�cu droga niczym srebrzystoszary w�� wi�a si� przez ry�owe pola, plantacje przypraw, a potem przez pomara�czow� gleb� dziewiczych las�w.
Po obu stronach wyrasta�y �ciany spl�tanej, ciemnozielonej ro�linno�ci.
Ogromne paprocie wystawia�y li�cie do ��tego �wiat�a, a grube pn�cza zwisa�y nieporz�dnie z ga��zi drzew, usi�uj�c dosi�gn�� - tak jak dzieci urodzinowego tortu - przesianych plamek s�o�ca.
Tu i �wdzie wyziera�a - niczym stara zmartwiona twarz - chropowata kora.
Mi�dzy p�askimi li��mi rozpo�ciera�a si� cisza i spok�j.
Mila za mil�.
Na drodze pojawia�y si� i znika�y mira�e wodne.
W strasznym upale lasy roztropnie drzema�y, aleja nie mog�am zmru�y� oka, by nie przegapi� czego� wa�nego.
Dwie godziny nieprzerwanego czuwania op�aci�y si�.
W oddali zobaczy�am najpierw jedn� posta� na rowerze, potem drug�, a wreszcie sznur rowerzystek.
Wszystkie by�y ubrane na czarno.
Wygl�da�y przera�aj�co, nie widzia�am ani jednej twarzy, bo kry�y si� w cieniu czarnej tkaniny zarzuconej na g�ow�.
Tkanin� przytrzymywa�y czerwone chustki za wi�zane pod brod�.
Na chustkach mia�y nasadzone olbrzymie s�omiane kapelusze.
D�ugie czarne r�kawy zakrywa�y d�onie.
Nie by�o wida� najmniejszego skrawka cia�a.
Zbli�a�y si� nie spiesznie.
Potrz�sn�am Aj�, budz�c go.
- Co?
Co si� sta�o?
- wymamrota�, wyrwany raptownie ze snu.
- Patrz!
- zawo�a�am ze strachem, wskazuj�c mu nadci�gaj�cego gro�nego, czarnego w�a.
Spojrza� we wskazanym kierunku.
- Ach, one.
- Westchn�� z ulg� i opad� senny na oparcie.
- To p�ukarki dulang.
Pracuj� w kopalniach cyny.
Przesiewaj� na wielkich sitach wydobyt� rud�.
Pod tymi czarnymi zawojami kryj� si� przepi�kne Chinki.
Zdziwi�aby� si�, gdyby� je zobaczy�a wieczorem w opi�tych jedwabnych sukniach.
Sznur rowerzystek przejecha� obok nas.
Cichy.
Nieszkodliwy.
By�am zaintrygowana.
Te kobiety owija�y si� jak mumie w egipskiej piramidzie, �eby zachowa� cer� bia�� jak puder ry�owy.
Jechali�my, podskakuj�c na wybojach, drogami przeznaczonymi dla woz�w, mijali�my miasteczka i leniwe wioski.
Raz Bilal zwolni�, bo przez drog� przebieg�y dwie ma�e dzikie �winie, pochrz�kuj�c z zaciekawieniem.
Br�zowe nagie dzieci podbiega�y na skraj drogi, �eby na nas popatrze�, i macha�y z zapa�em.
Od razu je pokocha�am, bo by�o mi niewygodnie - poci�am si� zawini�ta w sze�� jard�w materia�u przypi�tego do ciasno zawi�zanej bia�ej halki.
Siedz�ca we mnie bosonoga dziewczynka chcia�a si� do nich wyrwa�.
Do tej pory najlepiej pami�tam w�a�nie te dzieci o aksamitnych oczach.
Wczesnym popo�udniem min�li�my chi�sk� �wi�tyni� z granitowymi filarami, o ciemnoczerwonym wn�trzu i z kunsztownymi kamiennymi smokami nakrytym dach�wk� dachu.
Wreszcie dotarli�my do Kuantanu, celu podr�y.
Bilal wjecha� na dziuraw� drog� wysypan� ostrymi bia�ymi kamykami, a w�a�ciwie �lep� uliczk�, kt�ra okr��a�a k�p� dziko rosn�cych krzew�w, bambusowy zagajnik i wielki okaza�y rambutan, s�u��cy pi�ciu domostwom.
Najbli�ej drogi znajdowa� si� wspania�y dom z ogrodem, otoczony niskim ceglanym murem.
Pod cienistym drzewem angsana sta� kamienny st� i krzes�a.
Dom by� pi�kny i bardzo mi si� podoba�.
Wyobrazi�am sobie, �e w ch�odzie jego grubych mur�w kr��� bezszelestnie s�u��cy.
Spostrzeg�am czerwone chi�skie lampiony ko�o drzwi.
Ciekawe, dlaczego tam wisia�y?
Bilal zwolni� przy du�ej czarnej bramie, ale kiedy szykowa�am si�, �eby wysi���, wyskoczy�y z ujadaniem dwa gro�ne owczarki niemieckie.
A potem Bilal ostro�nie przejecha� przez du�� dziur� i min�� pi�kny dom.
Z jednego z okien przygl�da�a si� nam z wielkim zaciekawieniem ma�a br�zowa twarzyczka.
Obr�ci�am si� do m�a, lecz on, unikaj�c mojego badawczego spojrzenia, wbi� wzrok przed siebie.
Odwr�ci�am si� za gubiona.
Podskakiwali�my na okropnej drodze.
Zauwa�y�am, �e pozosta�e domy s� drewniane i ubogie.
Bilal stan�� przed ma�ym domkiem na niskich palach.
M�� wysiad� z auta, a za nim ja - oszo�omiona os�bka w wygniecionym sari i br�zowych pantoflach.
Z baga�nika wystawiono torby i Bilal, kt�ry wcale nie by� zaufanym kierowc� mojego m�a, po�egna� si� i odjecha�.
Aja pogrzeba� w obszernych spodniach, wyj�� p�k kluczy i u�miechn�� si�, patrz�c na moj� zmala�� twarz.
- Witaj w domu, moja droga, droga �ono - powiedzia� mi�kko.
- Ale...
ale...
Ale ju� zd��y� odej�� na idiotycznie d�ugich nogach.
Drewniane drzwi drewnianego domu otworzy�y si� i po�kn�y go w ca�o�ci.
Przez chwil� nawet nie drgn�am, wpatruj�c si� w mroczne wn�trze chaty.
Zrobi�am krok i stan�am.
Oszuka� no mam�.
"M�j m�� nie jest bogaty, jest biedny" - ta my�l kamieniem leg�a mi na sercu.
Pani wystrychn�a nas na dudka.
By�am sama w obcym kraju z cz�owiekiem, kt�ry okaza� si� nie tym, kim mia� by�.
Nie zna�am angielskiego ani miejscowego j�zyka i nie mia�am pieni�dzy ani poj�cia, jak wr�ci� do domu.
Krew p�dzi�a mi w �y�ach.
Z t�uk�cego si� serca mog�am wydoby� w�ciek�o�� albo strach, lecz by�am taka zielona, taka niedo�wiadczona w grze, kt�r� szykowa�o mi �ycie, �e nie chcia�am zrezygnowa� z wielkiej przygody.
Postanowi�am wycisn�� ile si� da z owej zabawy w chowanego.
W tym drewnianym domu to ja mog�am by� pani�.
W �rodku by�o ciemno i ch�odno.
Dom spa�.
Cicho i smacznie.
To si� zaraz zmieni, pomy�la�am.
P�on�c pragnieniem czynu, otworzy�am wszystkie okna w ma�ym pokoju dziennym.
Do �rodka wpad�o �wie�e powietrze i s�abe, sko�ne promienie wieczornego s�o�ca.
Nagle przesta�o mie� znaczenie, �e dom nie jest wielki ani �e nie b�d� rozkazywa� s�u��cym.
Tu nale�a�o zrobi� co� z niczego, a to wydawa�o mi si� o wiele bardziej ekscytuj�ce.
Aja znik� w g��bi domu.
Zaciekawiona, zacz�am si� rozgl�da�.
Przesz�am si� po betonowej pod�odze i rozejrza�am po drewnianych �cianach.
W pokoju sta�y dwa rachityczne fotele ze zm�czonymi starymi poduszkami, ma�y brzydki stolik pomocniczy, a w k�cie zniszczony stary st�, wok� kt�rego trzyma�y stra� cztery drewniane krzes�a z laminowanymi siedziskami.
Wesz�am do sypialni i zdumia�am si� na widok ogromnego �elaznego, pomalowanego na srebrno ��ka z baldachimem.
W �yciu nie widzia�am takiego spania.
Jak dla kr�la.
Zielonkawe zas�ony by�y sp�owia�e, ale wypchany bawe�n� materac, cho� miejscami nier�wny, wyda� mi si� boski.
Do tej pory spa�am tylko na plecionej macie.
Stara, kunsztownie rze�biona szafka z bardzo ciemnego drewna, z lustrem na lewym skrzydle drzwi zaskrzypia�a przy otwieraniu.
W �rodku srebrzy�y si� paj�