7042
Szczegóły |
Tytuł |
7042 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
7042 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 7042 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
7042 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Mark Joseph
�Potiomkin�
To kill the �Potiomkin�
T�umaczy�: Krzysztof Fordo�ski
Wydawnictwo Adamski i Bieli�ski
Warszawa 1994
Mojemu ojcu
Wojna - to gra.
Clausewitz
Ka�d� wojn� rz�dzi podst�p.
Sun Tzu
Prolog
27 maja 1968 roku, o godzinie pierwszej po po�udniu, USS �Scorpion�, atomowy okr�t podwodny z dziewi��dziesi�cioma dziewi�cioma cz�onkami za�ogi na pok�adzie, mia� zgodnie z planem zawin�� po dziewi��dziesi�ciodniowym patrolu do macierzystego portu Norfolk w stanie Wirginia. Na nabrze�u czeka�y ju� rodziny cz�onk�w za�ogi.
Oko�o trzeciej po po�udniu rzecznik prasowy Marynarki og�osi�, �e �Scorpion� zawinie do bazy z op�nieniem. Okr�t nie porozumiewa� si� z portem, ani nie wzywa� holownika.
Po kolejnych kilkunastu godzinach ciszy, Marynarka podj�a poszukiwania na wodach otaczaj�cych Norfolk. W ci�gu nast�pnych dni rozszerzono obszar poszukiwa� na ca�y Atlantyk. 5 czerwca Marynarka og�osi�a, �e �Scorpion� zosta� uznany za zaginiony, a 30 czerwca okr�t skre�lono z rejestru.
Zagini�cie �Scorpiona� by�o najgorszym wypadkiem, jaki przydarzy� si� okr�towi wojennemu Marynarki Stan�w Zjednoczonych od zako�czenia II wojny �wiatowej.
USS �Scorpion�, SSN 589, jeden z sze�ciu okr�t�w podwodnych klasy Skipjack, mierzy� 77 metr�w d�ugo�ci i 9 metr�w szeroko�ci. Zosta� zbudowany przez stoczni� Electric Boat Division of General Dynamics Corporation w Groton w stanie Connecticut i przyj�ty do s�u�by 29 lipca 1960 roku. Kosztowa� czterdzie�ci milion�w dolar�w.
Jego reaktor atomowy typu S5W, zbudowany w zak�adach Westinghouse, dostarcza� do�� mocy, by o�wietli� niewielkie miasto. �Scorpion� by� ofensywnym okr�tem podwodnym, nie przenosi� jednak na pok�adzie mi�dzykontynentalnych pocisk�w balistycznych. Uzbrojony zosta� w torpedy r�nych typ�w, w tym kilka z j�drowymi g�owicami bojowymi przeznaczonymi do niszczenia okr�t�w podwodnych i wi�kszych jednostek nawodnych przeciwnika.
Jego za�oga, sk�adaj�ca si� z dziewi��dziesi�ciu dziewi�ciu ludzi, reprezentowa�a najwy�szy poziom umiej�tno�ci ze wszystkich jednostek US Navy.
Ich zagini�cie pozosta�o prawie ca�kowicie niezauwa�one. W maju 1968 roku �o�nierze i marynarze ameryka�scy gin�li codziennie w Wietnamie, Francja prze�ywa�a strajk generalny, studenci z Uniwersytetu Columbia i innych uczelni okupowali kampusy. Bitwa pod Khe San, rewolucja kulturalna w Chinach, secesja Biafry, �mier� dra Martina Luthera Kinga wype�nia�y tytu�owe strony ameryka�skich gazet.
5 czerwca 1968 roku Trybuna� Dochodzeniowy Marynarki USA zebra� si� w Norfolk i przes�ucha� przy drzwiach zamkni�tych ponad dziewi��dziesi�ciu �wiadk�w. 5 sierpnia tego roku �The New York Times� poda� w kr�tkiej notce, �e obs�uga stacji SOSUS* [SOSUS - system kontroli NATO oparty na sieci hydrolokator�w dennych [przyp. red.]] w Grecji dokona�a 21 maja nagrania implozji, kt�ra mia�a miejsce na �rodkowym Atlantyku.
W mi�dzyczasie rozpocz�y si� powa�ne poszukiwania w g��binach Oceanu Atlantyckiego. USS �Mizar�, statek przeznaczony do bada� oceanograficznych, otrzyma� zadanie odnalezienia wraku. �Mizar� prowadzi� poszukiwania na du�ej g��boko�ci przy u�yciu hydrolokator�w, magnetometr�w, aparat�w fotograficznych i kamer filmowych.
W sierpniu Trybuna� zako�czy� dochodzenie, nie ustaliwszy jednoznacznej przyczyny katastrofy. 29 pa�dziernika �Mizar� odnalaz� wrak �Scorpiona�, czterysta mil od ostatniej podanej pozycji, na g��boko�ci 3.425 metr�w i zrobi� dwana�cie tysi�cy fotografii szcz�tk�w okr�tu.
Trybuna� zebra� si� ponownie w listopadzie, przebada� dowody dostarczone przez �Mizar� i wyda� oficjalne o�wiadczenie 31 stycznia 1969 roku. Wi�ksza cz�� tego dokumentu zosta�a opatrzona klauzul� ��ci�le tajne�. W ujawnionych fragmentach dokumentu Trybuna� o�wiadczy�, �e �prawdziwa przyczyna zatoni�cia �Scorpiona� nie mo�e zosta� ustalona na podstawie obecnie dost�pnych materia��w�. Katastrofa SSN 589 sta�a si� oficjaln� tajemnic�.
Na pocz�tku 1968 roku prasa �wiatowa donosi�a o licznych wypadkach dotycz�cych okr�t�w podwodnych. 25 lutego izraelski okr�t podwodny �Dakar� zagin�� na Morzu �r�dziemnym. 11 kwietnia okr�t marynarki radzieckiej klasy Golf II zaton�� na Pacyfiku. Kilka miesi�cy p�niej szcz�tki tego okr�tu wy�owi� �Glomar Dcplorer�.
�Scorpion� zaton�� 21 maja. Czy wszystkie te wypadki by�y tylko zbiegiem okoliczno�ci? Odpowiedzi na te pytania mog� le�e� w archiwach zainteresowanych si� zbrojnych. Podstawow� cech� broni podwodnej jest tajemnica, operacje podwodne zaliczaj� si� do naj�ci�lej strze�onych sekret�w wszystkich pot�g militarnych. W Marynarce ameryka�skiej mawia si�, �e podwodniacy to Milcz�ca S�u�ba. Okr�ty s� ciche, a ich za�ogi nieme.
Mimo to, po wszystkich flotach �wiata kr��� plotki. Pog�oski utrzymuj�ce si� przez lata, nasilaj� si� i zanikaj�, nigdy jednak nie przestaj� fascynowa�. Czy pod koniec lat sze��dziesi�tych, gdy radziecka marynarka czyni�a wszystko co mog�a, by dogoni� i prze�cign�� technologicznie Stany Zjednoczone - dosz�o do wojny podwodnej?
Powie�� ta jest fikcj�. Opisane okr�ty i ich za�ogi powsta�y w wyobra�ni autora, ale atmosfera czasu i charakter konfliktu s� prawdziwe. Wtedy, podobnie jak teraz, dwadzie�cia cztery godziny na dob�, 365 dni w roku, si�y podwodne Stan�w Zjednoczonych i Zwi�zku Radzieckiego stawia�y sobie czo�a na wszystkich oceanach Ziemi, graj�c w �mierciono�n� gr�: wojn� nuklearn�. Czy to co zdarzy�o si�, je�li w og�le si� zdarzy�o, mo�e zdarzy� si� znowu?
1
Srebrne delfiny
? Norfolk, Wirginia
W poprzek piersi Sorensena wzbija�y si� nad wod� dwa delfiny. Marynarze m�wili, �e to delfiny, ale te dziwne stworzenia, kt�re utrwalono tuszem pod sk�r� Sorensena, nie przypomina�y zbytnio weso�ych, zamieszkuj�cych morza, waleni. Obydwa mia�y wytrzeszczone oczy i pyski otwarte tak szeroko, jak gdyby chcia�y po�kn�� zaraz okr�t podwodny, toruj�cy sobie mi�dzy nimi drog�. Sam za� okr�t: staromodny, jeszcze z nap�dem spalinowo-elektrycznym, z zaostrzonym dziobem, niezgrabn� os�on� hydrolokatora i archaiczn� kotwic�, zdawa� si� p�yn�� prosto z serca Sorensena.
W ci�gu kilku lat tatua� zblad�, przybieraj�c barw� b��kitnej szaro�ci. Jasne w�osy zas�ania�y niekt�re drobniejsze szczeg�y, ale napis biegn�cy przez ca�y kad�ub okr�tu by� nadal czytelny: SSN 593.
Sorensen by� wielkim facetem. Nawet w obecnym stanie, pijany, a prawd� powiedziawszy zalany w trupa, nagi, rozci�gni�ty na ��ku prostytutki, emanowa� si�� jak miecz schowany w pochwie.
Na wp� u�piony, z zamkni�tymi oczyma ws�uchiwa� si� w oddech le��cej obok niego dziewczyny.
Zazwyczaj Lorraine nie zwraca�a specjalnej uwagi na swych klient�w. Wi�kszo�� przychodzi�a tu z bazy Marynarki. Sorensen by� jednak kim� specjalnym. Wydawa� mn�stwo pieni�dzy, wiedzia� czego chcia� i traktowa� j� porz�dnie. Dobrze si� z nim bawi�a. Podoba�o jej si�, gdy na jego twarzy pojawia� si� krzywy u�mieszek. Jego oczy otacza�y ciemne obw�dki, ale nie wiedzia�a czy zawsze tak wygl�da. W�osy nosi� d�u�sze ni� zezwala� na to regulamin, za�o�one za du�e uszy. Sk�r� mia� zdrow� i opalon�.
Leniwie przesun�a palcami po tatua�u. Sp�dzi�a w Norfolk wystarczaj�co du�o czasu, by rozpozna� insygnia Submarine Service i wiedzie� jakich pyta� nie zadawa� podwodniakowi. Nie, nie dostawali tam klaustrofobii. Tak, dostawali �wira na punkcie dziewczyn, zw�aszcza po d�ugim rejsie. Bali si� promieniowania, ale niespecjalnie. Wszyscy m�wili, �e azbest jest gorszy.
- Ile ju� czasu jeste� w Marynarce, Jack? Nie otwieraj�c oczu Sorensen wymamrota�:
- Za d�ugo.
- Za�o�� si�, �e jeste� zawodowcem. Inaczej nie mia�by� tego tatua�u.
- Pewnej nocy w Tokio mia�em troch� za bardzo w czubie. To si� zdarza.
Zachichota�a.
- Wy podwodniacy wszyscy jeste�cie troch� zwariowani, wiesz? Ale ty jeste� jedynym opalonym podwodniakiem, jakiego zdarzy�o mi si� spotka�.
U�miechn�� si�.
- Podoba ci si� to?
- Wygl�dasz jakby� by� surferem z Kalifornii.
- Pud�o. Jestem z Oakland. To te� Kalifornia, ale s� tam tylko bagna, gdzie r�ni faceci strzelaj� do kaczek i obserwuj� ich p�ywaj�ce truch�a. To moje rodzinne miasto, ale nigdy tam nie wracam.
- Poczekaj, pozw�l mi zgadn��. Tw�j aktualny adres masz wypisany na piersi, tak?
- Tak.
- SSN 593. To tw�j okr�t?
- USS �Barracuda�. Jedna jedyna.
- Jeste� zawodowcem, Sorensen. Przyznaj si�. Otworzy� oczy i spojrza� na ni�.
- Wszyscy jeste�my zawodowcami, co do jednego. Ty te�. - Znowu zamkn�� oczy. - Kt�ra godzina?
- Trzecia rano.
- S�uchaj, b�d� grzeczn� dziewczynk� i daj mi jeszcze pospa� godzink�. Obud� mnie o czwartej.
- Na pewno, marynarzu.
S�ucha� jak wy�lizguje si� z ��ka, przechodzi przez pok�j i nalewa sobie drinka: l�d, whiskey, woda. Z zewn�trz dobiega�y zgrzyty i warkot �mieciarki. Sorensen naci�gn�� poduszk� na g�ow�.
Lorraine s�czy�a drinka i patrzy�a na nagiego m�czyzn�. Rzuca� si� na ��ku, jakby niepokoi�y go z�e sny.
Suzy powiedzia�a jej, �e Sorensen odwiedza� jej weso�y domek zazwyczaj raz, dwa razy do roku, zwykle w noc poprzedzaj�c� wyj�cie �Barracudy� na patrol. Tego wieczora ofiarowa� Suzy jedwabne kimono, t�umacz�c, �e w�a�nie wr�ci� z dwudniowej podr�y do Japonii. Na g�rze napi� si� i rozlu�ni�. Ku zachwytowi Lorraine pokaza� jej miniaturowy magnetofon kasetowy, kt�ry przywi�z� z Tokio. Sprz�t mie�ci� si� swobodnie w kieszeni kurtki, Sorensen mia� te� tuzin cieniutkich ta�m. Przez ca�y wiecz�r s�uchali Fatsa Domino, Mose Allison, Beethovena, Hoyta Axtona i Grateful Dead.
Gdy Sorensen spa�, znalaz�a ta�m� z piosenkami Hoyta Axtona i s�ucha�a jak �piewa o wyrzutkach i kowbojach, zastanawiaj�c si� nad tym, jak �yje si� w g��binach oceanu.
***
Sorensen ws�uchiwa� si� w odg�osy nocy. Pi�tro wy�ej zaszumia�a sp�uczka, a on s�ucha� jak woda bulgoc�c p�ynie w d�, w stron� zatoki Chesapeake. Nat�y� s�uch, by us�ysze� d�wi�ki statk�w i syren, dobiegaj�ce z portu, ale by�y zbyt odleg�e, gin�y w�r�d ha�as�w z l�du, odg�os�w poci�g�w i ci�ar�wek, oraz cichego szmeru �pi�cego miasta. Stopniowo ha�asy Norfolk zosta�y zast�pione przez d�wi�ki oceanu rozbrzmiewaj�ce w jego g�owie. Odg�osy okr�t�w podwodnych, wieloryb�w, piski hydrolokator�w, trzeszczenie krewetek. Ostatnimi d�wi�kami jakie us�ysza� Sorensen na chwil� przed za�ni�ciem, by�y szumy maszynowni pulsuj�ce w jego g�owie. Para p�yn�a przez zawory i pompy, nap�dzaj�c turbiny i uruchamiaj�c wa�y. Brzmia�o to tak, jak gdyby s�ysza� w�asn� krew przep�ywaj�c� przez arterie. Zasn�� i �ni�, �e jest stalow� ryb� o nuklearnym sercu, p�ywaj�c� bez wysi�ku po morzu. Gdy zasypia� wydawa�o mu si�, �e zmienia si� w �Barracud�. Maszyneria okr�tu stawa�a si� przed�u�eniem jego w�asnych zmys��w, hydrolokatorami stawa�y si� uszy, zanurzaj�c go w �wiat czystego d�wi�ku. Otwarte morze to ha�a�liwe miejsce, sygna�y wysy�ane przez wieloryby na przyk�ad przemierzaj� odleg�o�� tysi�ca mil. Ryby trzeszcz� i �wiergoc�. Statki na powierzchni burz� wod� w nieustannej walce z wiatrem, falami i pr�dem. Sorensen ignorowa� wszystkie te g�osy. Szuka� d�wi�ku, kt�rego nie m�g� zapomnie�. D�wi�k oddala� si� i przybli�a�, by� ruchliwy i trudny do zdefiniowania. Ton by� ni�szy ni� to, co kiedykolwiek zdarzy�o mu si� s�ysze�. Zawiera� w sobie wra�enie si�y i straszliwej gro�by. Cho� s�ucha� uwa�nie, nigdy nie uda�o mu si� go zidentyfikowa�.
Tym razem by� bli�ej ni� kiedykolwiek przedtem, tak blisko, �e s�ysza� oddechy ludzi w jego wn�trzu. Wszyscy mieli czarne mundury. Jednym z nich by� sonarzysta, siedz�cy przy pulpicie. S�ucha� jak bi�o jego serce, a gdy m�czyzna odwr�ci� si�, Sorensen zobaczy� w�asn� twarz.
***
Po godzinie Lorraine delikatnie potrz�sn�a go za rami�.
- Jack, wstawaj.
- Daj mi spok�j.
- Kaza�e� si� obudzi� o czwartej. Ju� kwadrans po. - Odpowiedzia�o jej g��bokie westchnienie.
- OK, daj mi jeszcze minutk�. I wy��cz �wiat�o. Ju� przytomny zda� sobie spraw�, �e ten sen nigdy si� nie sko�czy. Zbyt g��boko wry� si� w jego pami��, by tak po prostu znikn��. Sorensen nie wiedzia�, co to mog�o znaczy�. By� mo�e zbyt wiele ju� czasu sp�dzi� pod wod�. Na ka�dym patrolu wydawa�o si�, �e �Barracuda� podchodzi bli�ej do Rosjan. A mo�e to Rosjanie podchodzili coraz bli�ej.
Lorraine sta�a przy ��ku, jej szlafrok rozchyli� si� na boki. Pomi�dzy po�ami at�asu, barwy czerwonego wina, widnia� pasek jasnego cia�a, Sorensen poca�owa� j� w udo. Pachnia�a truskawkami.
- Mia�e� z�e sny?
- Dlaczego pytasz? Czy co� m�wi�em?
- Powiedzia�e� �To Rosjanie�, ale ca�a reszta, to by�o tylko mamrotanie.
Dotkn�� jej policzka.
- Daj spok�j, Sorensen. Za du�o gadasz. Po�o�y�a si� obok niego, pie�ci�a go, a on przejecha� d�oni� po jej po�ladkach i poklepa� po udach. Mia�a troch� nadwagi, dlatego w�a�nie wybra� j� spo�r�d dziewczyn z salonu Suzy. Szczup�e kobiety przypomina�y mu jego by�� �on�.
Tej nocy nie�le si� zabawi�. Po o�miu latach prze�ytych na okr�cie podwodnym, Sorensen wiedzia� jak w pe�ni wykorzysta� swoje pieni�dze. Alkohol i seks mia�y dok�adnie takie same znaczenie, jak wszystko inne. Nic z tego, co robi� na brzegu, nie mia�o dla niego znaczenia, poniewa� nic, co dzia�o si� na l�dzie nie by�o rzeczywiste. �ycie na powierzchni, warstwa po warstwie, sk�ada�o si� z iluzji, jak wiadomo�ci telewizyjne. Nigdy nic wa�nego nie dostawa�o si� do telewizji. Wszystko co wa�ne, by�o zastrze�one. Rzeczywisto�� by�a �ci�le tajna.
- Mog� w��czy� �wiat�o?
- Pewnie.
Sorensen przys�oni� oczy d�oni� i spojrza� na Lorraine. By�a �liczna. Dziewczyny u Suzy zawsze by�y �liczne. Wysun�a si� z ��ka i zapali�a papierosa.
- Zosta�o jeszcze troch� piwa? - spyta�.
- Jest ciep�e.
- Nic nie szkodzi. - Wsta� i zako�ysa� si� na nogach. U�miechn�� si� do siebie. - Chyba si� starzej�.
Znalaz� butelk�, otworzy� j� i z powrotem usiad� na ��ku. Pok�j by� umeblowany w stylu wiktoria�skim: barwna tapeta i welurowe obicia. Suzy prowadzi�a najlepszy burdel w Norfolk, a on czu� si� tu jak u siebie. Lubi� miejscowe prostytutki. Nie skar�y�y si�, gdy mamrota� nonsensy o Marynarce, pociskach, oficerach, a nawet Rosjanach. Nie pr�bowa�y zmusza� go do wydawania tajemnic, albo pyta� dlaczego zrobi� to, czy tamto. Po prostu kocha�y si� z nim i �mia�y z jego dowcip�w. Czasami nawet bi�y mu brawo.
Przez otwarte okno s�ysza� ci�ar�wki przeje�d�aj�ce autostrad�. Miasto Norfolk spa�o. Ocean nie spa� nigdy. Pod wod� nie by�o nocy ani dnia, tylko kolejne wachty i migoc�ce cyferki na elektrycznym zegarze.
Musia� ju� i��, �Barracuda� wychodzi�a w morze o �wicie. Reaktor w jego m�zgu wskazywa� faz� krytyczn�. Reakcja �a�cuchowa ju� si� zacz�a.
Gdy zak�ada� na siebie mundur, rozleg�o si� pukanie do drzwi.
- Sorensen, ty pinche cabron, jeste� tam? Akcent wskazywa� na wschodni� dzielnic� Los Angeles.
- Kto to? - spyta�a Lorraine.
- Otw�rz - poleci� Sorensen.
Jesus Manuel Lopez y Corona sta� na korytarzu, torpedysta w pe�nej gali.
- Nie zamierzam pozwoli�, by� stch�rzy�, Asie. Wy�a� st�d, jeste� ju� sp�niony.
- Chcesz si� napi� piwa, szefie? Poznaj moj� przyjaci�k�, Lorraine.
- Mi�o mi pani� pozna�. Wybacz, ale jest troch� za wcze�nie na �niadanie. Patrol �andarmerii by� tak mi�y i po�yczy� mi w�z z kierowc�. Czeka na dole.
- Sk�d wiedzia�e�, �e tu jestem? - Sorensen nie by� z�y, po prostu ciekawy.
- Jestem szefem na okr�cie, Sorensen. Moja robota polega na tym, by zawsze wiedzie� gdzie jest ka�dy z was, cabrones. A przy okazji - tu Lopez �ciszy� g�os i mrugn�� - ja i Suzy jeste�my starymi kumplami. Zadzwoni�a na okr�t i powiedzia�a mi, �e tu jeste�. Idziemy.
Sorensen spojrza� na swe odbicie w lustrze. Jego mundur by� wygnieciony, oczy przekrwione, powinien si� te� ogoli�. Stan�� na baczno��, umie�ci� czapk� na dwa palce nad brwiami i zasalutowa�.
- S�uchaj Lorraine, czy ja ci zap�aci�em?
- Zap�aci�e� Suzy.
Sorensen podni�s� swoj� torb�, sprawdzi� czy ma magnetofon i ta�my, po czym wyci�gn�� banknot pi��dziesi�ciodolarowy.
- Tu masz ma�e ekstra. Za prawd�, sprawiedliwo�� i ameryka�ski spos�b bycia. Zobaczymy si� p�niej, kochanie.
2
USS �Barracuda�
? Baza Marynarki, Norfolk
Sorensen siedzia� z ty�u d�ipa i patrzy� na brudne ulice Norfolk. Czu� si� tak, jak gdyby wodna tafla oddziela�a go od macierzystego portu i �Barracudy�. Dla niego Norfolk by� tylko celem, punktem na radzieckiej mapie - gdy by� tutaj, czu� si� nagi i ods�oni�ty, jak okr�t podwodny na powierzchni.
D�ip skr�ci� i Sorensen dostrzeg� migotanie �wiate� na rzece, a dalej ciemn� powierzchni� Atlantyku.
- Co jest grane, szefie? Czy�by odwiedzi� nas jaki� Rusek?
Lope z potrz�sn�� g�ow� przecz�co.
- Nie. Jeden okr�t usi�owa� wczoraj dosta� si� do �rodka. Ten Iwan jeszcze nie zauwa�y�, �e mo�emy go wytropi� na ca�ym Atlantyku. Pozwolili�my temu Novemberowi podej�� na pi��dziesi�t mil do wybrze�a, ale ostatniej nocy �Mako� go sp�oszy�. Ju� nie wr�ci, skierowa� si� na p�noc, pod lody.
- Dlaczego nie zostawili go nam?
- Wiesz co, Sorensen, ty chyba masz nier�wno pod sufitem. Chcia�by� tylko gania� si� z Rosjanami po ca�ym oceanie. Je�li chodzi o mnie, wol� spokojne patrole bez �adnych rozrywek.
- To dlatego, �e jeste� torpedyst�, Lopez. Robisz si� nerwowy na sam� my�l, �e pewnego dnia musia�by� wystrzeli� kt�r�� ze swych rybek.
- To m�j ostatni patrol, Sorensen. Siedz� tam na dole od dwudziestu lat i ani razu przez ten czas nie wystrzeli�em torpedy bojowej. Chc� sko�czy� s�u�b� w�a�nie w ten spos�b.
- B�d� za tob� t�skni�, szefie.
- Nie b�dziesz za mn� t�skni�, Asie. Za bardzo b�dziesz zaj�ty gr� w kowboj�w i kozak�w, �eby o mnie my�le�. B�dziesz siedzia� setki metr�w pod wod� martwi�c si�, �eby jaki� kolektor wodny nie p�k� i strumie� nie przeci�� ci� na p�. B�dziesz wch�ania� dawki promieniowania i oddawa� sw�j dozymetr osobisty do kontroli. Kiedy ty b�dziesz pr�bowa� dosta� si� do Zatoki Fi�skiej, czekaj�c a� Rosjanie obrzuc� ci� bombami g��binowymi, ja b�d� le�a� nad brzegiem basenu w Los Angeles i popija� zimne piwo.
- Pewnie, Lopez. A co z twoj� si�demk� dzieciak�w? Im te� kupisz po piwie?
Lopez roze�mia� si� szeroko.
- Moje dzieciaki nie pij� piwa. Pal� cygara i pij� mescal. Ruch uliczny narasta� w miar� jak zbli�ali si� do bazy Marynarki. Poranna zmiana zaczyna�a prac� w ciemno�ciach. Kierowca z patrolu �andarmerii zatrzyma� w�z przy bramie, stra�nik z Piechoty Morskiej machni�ciem pozwoli� im na wjazd.
- Dotar�a do mnie paskudna plotka, szefie. S�ysza�em, �e wczoraj przydzielili nam trzynastu nowych - powiedzia� Sorensen.
Lopez odwr�ci� si�.
- �le s�ysza�e�, nie wszyscy s� nowi. Tw�j podopieczny ma ju� trzeci� klas�.
- M�j? Co to znaczy - m�j? - zaj�cza� Sorensen.
- Tak to ju� jest. Dosta�e� sonarzyst� trzeciej klasy, Michaela Fogarty�ego.
- Nie przypuszczam, by s�u�y� ju� na okr�tach podwodnych.
- Masz racj�. Ale to ma by� nast�pny gwiazdor, dok�adnie taki jak ty, Asie. To tw�j dzieciak, masz si� nim zaj��.
Pierwsze czerwone odblaski �witu pojawi�y si� nad Hampton Road. D�ip zakr�ci� na drog� prowadz�c� przez baz�, min�� magazyny strze�one przez Piechot� Morsk� i barak, w kt�rym mie�ci�a si� kwatera g��wna Sz�stego Dywizjonu Okr�t�w Podwodnych.
Oko�o dwustu ludzi zebra�o si� na nabrze�u. Rodziny sta�y wok� marynarzy. Matki wyg�adza�y ko�nierze swych syn�w, dotykaj�c z�otych lam�wek. Mali ch�opcy salutowali swym ojcom. Marynarze ca�owali �ony i kolejno znikali we w�azie.
W�z zwolni�. Lopez i kierowca siedzieli z przodu, ich twarze by�y nieruchome, patrzyli prosto przed siebie. Za to z tylnego siedzenia Sorensen macha� czapk� w stron� t�umu jak astronauta na paradzie.
- Kocham was! Kocham was! - krzycza� do dzieciak�w.
- Spok�j, Sorensen. Nie jeste� gwiazd� filmow� - warkn�� Lopez.
Sorensen u�miechn�� si� do t�umu i macha� dalej. Dzieciaki odwzajemnia�y gest, machaj�c w jego stron�.
D�ip zatrzyma� si� przy trapie zacumowanej �Barracudy�. Nad powierzchni� wystawa� tylko w�ski pas pok�adu, kiosk i usterzenie. Wygl�da�a jak wielki czarny rekin, jak drapie�ca g��bin, kt�ry na chwil� tylko pojawi� si� na powierzchni.
Sorensen zgrabnie poprawi� czapk� i wysiad� z d�ipa. Si�gaj�c do kieszeni kurtki, wydoby� banknot pi�ciodolarowy i rzuci� go na kolana kierowcy.
- Dzi�ki za podwiezienie, ch�opie. Ja tu wysiadam. Ze swego stanowiska na pomo�cie komandor John.
Springfield obserwowa� po�egnanie na nabrze�u. Cieszy�a go ta pompa, nawet je�li oznacza�a tylko kr�tkie wytchnienie od napi�cia zwi�zanego z przygotowaniem okr�tu do wyj�cia w morze.
Wysoki, smuk�y Teksa�czyk dowodzi� �Barracud�� od p�tora roku, wystarczaj�co d�ugo, jak uwa�a�, by dok�adnie pozna� okr�t i jego za�og�. Odlicza� marynarzy w miar� jak wchodzili na pok�ad. Torpedy�ci, podoficerowie kancelaryjni, obs�uga reaktora, szef sternik�w. Najstarszy by� steward, czterdziestotrzyletni Jimmy �Cakes� Colby. Najm�odszy osiemnastoletni praktykant Duane Hicks. Sam Springfield mia� trzydzie�ci pi�� lat.
Obserwowa� Sorensena, gdy ten wchodzi� na pok�ad. Na morzu Sorensen by� wzorem dyscypliny. Na brzegu... no c�, przynajmniej tym razem nie musieli wyci�ga� go z meliny przy Newport Tanks.
Okr�t �agodnie zako�ysa� si� na cumach. Przyp�yw by� w�a�nie w najwy�szym punkcie, zatrzyma� si� na chwil� i zaczyna� si� cofa�. Springfield poczu� skurcz �o��dka. Orkiestra Marynarki Wojennej zagra�a �The Stars and Stripes Forever�.
W centrali pierwszy oficer komandor porucznik Leo Pisarro, odczytywa� list� za�ogi, gdy we w�azie pojawi� si� Sorensen. Pisarro ruchem r�ki da� mu zna�, by poczeka� i dalej czyta� list�.
- Obs�uga reaktora, prosz� o meldunek - powiedzia� do mikrofonu.
- Para trzydzie�ci jeden procent.
- Bardzo dobrze. Maszynownia meldunek.
- Maszynownia w gotowo�ci. Turbina numer jeden gotowa do pracy.
- Bardzo dobrze. Stery, meldunek.
- Stery przygotowane.
- Stery rufowe, meldunek.
- Stery rufowe gotowe.
- Dobry wiecz�r, Sorensen, to mi�o z twojej strony, �e do nas do��czy�e�.
Sorensen stan�� na baczno��.
- Sonarzysta Sorensen melduje si� na rozkaz. Kompletnie �ysy, smag�y i nieust�pliwy, Pisarro by� jedynym oficerem na pok�adzie, kt�ry nie uko�czy� Akademii w Annapolis. Jego mundur pokrywa�y odznaki i baretki odznacze�, mozaika migoc�cych pas�w, pocisk�w, armat, mieczy i innych zabytkowych narz�dzi zniszczenia. Najnowsza i najbardziej widoczna odznaka przestawia�a okr�t podwodny, kt�rego dziobem by� pysk wielkiej barrakudy. Napis g�osi� SSN 593 - �Shipkiller� - zab�jca okr�t�w. Otworzy� ci�k� zapalniczk� i zapali� Pall Malla.
- Sp�ni�e� si� cztery godziny, Sorensen.
- Tak jest, sir.
- Dobrze, �e Lopez wiedzia�, gdzie ci� szuka�.
- Tak jest, sir.
- Pijany?
- Nie, sir. Tylko kac.
Pisarro pokr�ci� g�ow�, u�miechaj�c si� do siebie. Po ka�dym patrolu by�o tak samo. �andarmeria portowa albo policja dostarcza�a Sorensena z powrotem na okr�t, a on sta� z t�pym wyrazem twarzy. Jego mundur by� w nie�adzie, czapka brudna, a ca�y �mierdzia�.
Jedno by�o pewne, pijany, czy tylko na kacu, Sorensen m�g� od razu i�� do kabiny hydrolokator�w, usi��� przy swoim pulpicie i poprowadzi� okr�t prosto do Neapolu.
- W porz�dku, �ci�gnij ten mundur. Chc� ci� widzie� przy hydrolokatorze za pi�tna�cie minut.
- Tak jest, sir.
- Jeste� w fatalnym stanie, cz�owieku. We� prysznic.
- Tak jest, panie komandorze.
Sorensen zszed� dwa pi�tra ni�ej do dziobowego pomieszczenia za�ogi. Przedzia� by� pe�en rozgadanych marynarzy przebieraj�cych si� z mundur�w wyj�ciowych w drelichy, ciemnoniebieskie nylonowe uniformy i buty na gumowych podeszwach.
- Co powiesz, Asie? Gdzie�e� bywa�, u diab�a? Sorensen rozejrza� si� po g�rnych kojach w poszukiwaniu w�a�ciciela g�osu z po�udniowym akcentem.
- Cze��, Willie Joe.
- Gdzie by�e�, cz�owieku?
- W Tokio.
- W Tokio w Japonii?
- Tam w�a�nie.
- Nabierasz mnie. Lopez by� w�ciek�y, nigdy nie stawiasz si� na czas.
- Do Tokio daleka droga. Szefem si� nie przejmuj, dali�my sobie buzi na zgod� i sprawa przysch�a.
Hydroakustyk drugiej klasy, Willie Joe Black od�o�y� ksi��k� i zapyta� kumpla:
- Powiedz mi co�, Asie. Wiem, �e nie powinienem pyta�, ale po jakiego diab�a lecia�e� do Japonii, maj�c tylko trzy dni przepustki?
- Mam tam przyjaciela.
- To troch� daleko. Sorensen roze�mia� si�.
- To m�j stary kumpel jeszcze ze szko�y podwodniak�w. Szaleniec na punkcie wynalazk�w. Lubi robi� r�ne nowo�ci.
- I co dla ciebie zrobi�?
- To - odpowiedzia� Sorensen rzucaj�c magnetofon na koj� Williego Joe.
- Co to jest?
- A na co wygl�da?
- Nie wiem. W �yciu czego� takiego nie widzia�em.
Sorensen nacisn�� guzik i rozleg�a si� piosenka Beatles�w �Can�t Buy Me Love�. W ca�ym przedziale g�owy obr�ci�y si� w stron� muzyki. P� tuzina marynarzy zebra�o si� wok� koi Williego Joe, gadaj�c r�wnocze�nie.
- Co to jest?
- Gdzie to dosta�e�?
- To radio?
- Nie cierpi� Beatles�w, nie masz Stones�w?
- To magnetofon kasetowy, najmniejszy na �wiecie. Dzia�a na baterie.
Kiwaj�c w zaskoczeniu g�ow� Willie Joe spyta�:
- Tranzystory?
- Nie, mikroprocesor.
Willie Joe podni�s� sw�j pisak i wr�ci� do studi�w nad zagadnieniem opor�w hydrostatycznych. Sorensen spojrza� na ok�adk� podr�cznika.
- Widz�, �e masz ochot� na awans, Willie Joe.
- Tak, moja kobieta chce nowego Bonneville�a. Je�li zrobi� pierwsz� klas�, chyba b�dzie go mia�a.
- Przepustk� sp�dzi�e� z ni� i dzieciakami?
- No pewnie. Wydaje mi si�, �e te trzy dni sp�dzi�em kupuj�c r�ne graty na wyprzeda�y Marynarki.
- Uwielbiasz to - stwierdzi� Sorensen.
- Ty polecia�e� do Japonii.
- Na sze�� godzin.
Beatlesi zacz�li �piewa� �Back in the USRR�. Sorensen rozejrza� si� po twarzach b�yszcz�cych we fluoryzuj�cym �wietle. Wydawa�o si�, �e muzyka roz�adowuje atmosfer� w przedziale. Rozpozna� wszystkich pr�cz jednego marynarza.
- Willie Joe, s�ysza�em, �e mamy kogo� nowego.
- Prawda.
- Sprawdzi�e� go?
- Nie.
Willie Joe u�miechn�� si� i skin�� g�ow� w kierunku m�odego marynarza, kt�ry stoj�c w przej�ciu, z r�kami w kieszeniach, gapi� si� na labirynt rur i kabli, umieszczonych na suficie przedzia�u. Nie wydawa� si� nie�mia�y, ale trzyma� si� z dala od t�umu, kt�ry zebra� si� wok� Williego Joe i ma�ego magnetofonu. By� przystojny i mia� spojrzenie cz�owieka pewnego siebie.
Fogarty poczu� na sobie wzrok Sorensena. Zapali� Lucky Strike�a i obr�ci� si�, by spojrze� mu w oczy.
Sorensen podszed� do niego.
- Masz jeszcze jednego papierosa, dzieciaku?
- Pewnie. - Fogarty wyj�� paczk�, poda� mu papierosa i ogie�. Sorensen zauwa�y�, �e Fogarty nie zdar� aluminiowej os�onki z paczki, ale zawin�� j� starannie tak, by tyto� nie wysycha�. Sorensen wyj�� papierosa i zawin�� foli� z powrotem.
- Fogarty, tak?
- Tak. - Fogarty u�miechn�� si�. - A ty musisz by� Sorensen.
- Zgadza si�.
- S�ysza�em o tobie w szkole sonarzyst�w.
Sorensen czeka�.
- W szkole puszczali nam twoje ta�my z nagraniami wszystkich rosyjskich okr�t�w podwodnych. Pono� zarejestrowa�e� ich wi�cej ni� ktokolwiek inny.
- Tak ci powiedzieli, dzieciaku? To nie ja, to �Barracuda� - cokolwiek by�my robili, robimy razem. Willie Joe, ten tam, te� ma w tym sw�j udzia�.
- Prosi�em o ten okr�t i dosta�em przydzia�, to sprawi�o, �e jestem najszcz�liwszym facetem w Marynarce.
- Musisz wierzy� w cuda. Powiem ci jak jest, dzieciaku. �Barracuda� dostanie w Neapolu specjalne zadanie, a oni dali na ten okr�t ciebie i wszystkich nowych, po to, by utrudni� nam jego wykonanie.
Sorensen by� o dobre dziesi�� centymetr�w wy�szy od Fogarty�ego i jego zw�one, pozbawione u�miechu oczy, spojrza�y na niego z g�ry. Kiedy zobaczy�, �e Fogarty nie mrugn�� nawet okiem, odetchn��.
- No c�, skoro ju� tu jeste� - powiedzia�. - Postaramy si� zrobi� co si� da. Wypakowa�e� swoje rzeczy?
- Tak.
- Powiedz mi jedno, Fogarty. Dlaczego prosi�e� w�a�nie o ten okr�t?
- Z twojego powodu, Sorensen. Chcia�em uczy� si� od najlepszego.
- To znaczy, �e jeszcze wszystkiego nie wiesz?
Wyda�o si�, �e Fogarty zaczerwieni� si� i potrz�sn�� g�ow�. Sorensen tr�ci� go w rami� i ku swemu zaskoczeniu odkry�, �e jego musku�y by�y twarde jak stal.
- Wszystko w porz�dku, dzieciaku. Witamy na pok�adzie.
- Dzi�ki.
- Dzi�ki za papierosa. Zobaczymy si� p�niej.
Sorensen wzi�� magnetofon, wy��czy� go, w�o�y� aparat i ta�my do swej szuflady.
- Na dzisiaj przedstawienie sko�czone, panowie. S�uchajcie nas jutro.
Willie Joe wychyli� si� z koi.
- Za dziesi�� minut wychodzimy, Asie.
- OK. Gdzie jest Davic?
- A my�lisz, �e gdzie?
- W kuchni. Kto jest oficerem ��czno�ci na tym patrolu?
- Hoek. Dosta� te� dzia� uzbrojenia.
- Och, to �wietnie. B�dziemy mieli tu regularny konwent t�u�cioch�w - powiedzia� Sorensen.
Zdj�� mundur wyj�ciowy, wcisn�� go do szafki i w szortach przeszed� przez przedzia�, napinaj�c mi�nie i pokazuj�c tatua�. Gwi�d��c �Wszyscy mieszkamy w ��tej �odzi podwodnej� skierowa� si� pod prysznic.
***
Porucznik Fred Hoek, rok po uko�czeniu Annapolis, �wie�o wypuszczony ze Szko�y Broni Nuklearnej, odbywa� sw�j drugi patrol. Mia� dwadzie�cia trzy lata, nadwag�, by� nadgorliwy i mia� pe�no wyprysk�w na twarzy. Hoek by� dziewi�tym oficerem ��czno�ci, kt�ry w ci�gu ostatnich o�miu lat s�u�y� na �Barracudzie�.
Sta� w�a�nie na baczno�� w kabinie pierwszego oficera, obserwuj�c jak Pisarro przegl�da papiery. W�skie wargi i du�e z�by Pisarra sprawia�y, �e Hoek czu� si� nieswojo.
- Przygotowa� si� pan, poruczniku?
- Tak jest, sir.
- Spocznij. Prosz� usi���.
- Dzi�kuj�, sir.
Hoek usiad� wyprostowany. Pisarro dok�adnie u�o�y� papiery.
- Na ten patrol dosta� pan podw�jny przydzia�: uzbrojenie i ��czno��. Czy zszed� ju� pan do torped i pogada� z ch�opakami?
- Tak jest, sir.
- Czy skontrolowa� pan stanowisko kierowania uzbrojeniem?
- Tak jest, sir.
- W porz�dku, czy przejrza� pan papiery sonarzyst�w?
- Tak jest, sir.
- Wnioski?
- Davic i Black to solidni, pracowici marynarze. Davic jest, no c�, niezwyk�y.
- Chce przej�� do pracy w CIA, gdy sko�czy mu si� s�u�ba. Sporo wie o Rosjanach. Mo�e si� pan wiele od niego nauczy�.
- Tak jest, sir. Black chce si� ubiega� o pierwsz� klas�, wi�c w tym patrolu b�dzie siedzia� nad ksi��kami.
- Willie Joe to �wietny technik. Na ka�dym innym okr�cie by�by najlepszym sonarzyst�. Spodziewam si�, �e dostanie awans i odejdzie. Mieli�my szcz�cie, �e do nas trafi�.
- Tak jest, sir.
Pisarro zapali� papierosa.
- Pora wi�c na Sorensena.
- Tak jest, sir.
- Czy starannie przejrza� pan jego akta personalne?
- Tak jest, sir.
- I co pan o nim s�dzi, poruczniku?
- No c�, z pewno�ci� jest to geniusz hydro, ale pod ka�dym innym wzgl�dem jest nieco niekonwencjonalny.
- Nieco? To psychopata. - Pisarro wybuchn�� �miechem. - W porz�dku, poruczniku. Ma�a uwaga: pot�g� Marynarki s� starsi podoficerowie. Niewielu z nich widuje si� w Akademii Marynarki.
- Tak jest, sir.
- Podoficer Sorensen to cz�owiek, kt�ry potrafi by� lepszy od komputer�w. Wie wi�cej o hydrolokatorach ni� pan i ja dowiemy si� o nich do samej �mierci. Hydrolokacja to sztuka, ka�dy d�wi�k to kwestia interpretacji, a Sorensen ma do tego niezaprzeczalny talent. Prosz� nie pyta�, jak on to robi. W�tpi� czy on sam by�by w stanie to wyja�ni�. Je�li jest, jak pan to uj�� - niekonwencjonalny, tolerujemy to. Tak d�ugo jak robi swoje, zostawiamy go w spokoju.
- Tak jest, sir.
- W porz�dku, czy widzia� ju� pan tego nowego marynarza? Jak on si� nazywa?
Hoek spojrza� w jego papiery.
- Fogarty, sir. Tak jest, sir, bardzo kr�tko. By� bardzo dobry w szkole.
- Szko�a si� sko�czy�a, panie poruczniku. Sorensen o niego zadba. Jeszcze jedna uwaga: to do�wiadczona za�oga, wiele przeszli razem, kryzys kuba�ski i niejeden niebezpieczny patrol na wodach wroga. Kiedy zamykamy w�azy i zanurzamy si�, jeste�my sami. W ka�dej sekundzie rejsu toczymy wojn� z morzem, a nasze stosunki z Rosjanami niewiele r�ni� si� od wojny. W takich warunkach nie mo�e by� mowy o czym� takim jak rutynowy patrol. To wszystko. Mo�e pan odej��.
***
Hoek znalaz� sonarzyst�w zebranych w centrali.
- Dzie� dobry - powiedzia� Sorensen.
- Dzie� dobry. - Hoek chrz�kn��, zdaj�c sobie spraw� z tego, �e to, czego nauczy� si� w Akademii nie przygotowa�o go do tej chwili. Czu� jak stalowy pok�ad delikatnie wibruje pod jego stopami. S�ysza� przyt�umiony szum klimatyzacji, a w tle rozmowy dobiegaj�ce z interkomu. Zobaczy� skupiony wzrok Sorensena. Stoj�cy przy Sorensenie Willie Joe wygl�da� jak szczeniak, gotowy na wszystko, by tylko zadowoli� swego pana.
Na t�ustej twarzy Davica malowa�a si� gotowo�� do walki. Na ko�cu szeregu Hoek zobaczy� nowego, by� to Fogarty.
Hoek jeszcze raz odchrz�kn��.
Czas naszego przej�cia do Neapolu wynosi dziesi�� dni. Nie spodziewamy si� �adnych k�opot�w na trasie, ale lepiej b�dzie zachowa� czujno�� i nie spuszcza� oka z ekran�w.
By�o ju� tradycj�, �e na okr�tach podwodnych hydrolokatory przydzielano najm�odszemu oficerowi na okr�cie. Przez te wszystkie lata Sorensen nauczy� si�, �e jedyn� wsp�ln� cech� u wszystkich tych m�odych oficer�w, by�y k�opoty z cer� i ch�� jak najszybszego uzyskania rangi admira�a.
- Zosta�a jeszcze jedna sprawa - m�wi� dalej Hoek. - W czasie przej�cia przez Atlantyk b�dziemy brali udzia� w testowaniu nowego systemu SOSUS, przeznaczonego do wykrywania okr�t�w podwodnych na du�ych g��boko�ciach. Jak wszyscy wiecie, dno naszych w�d przybrze�nych zosta�o przez ostatnie dziesi�� lat pokryte systemem hydrofon�w pasywnych. Rozszerzenie tego systemu umo�liwi nam wytropienie ka�dego okr�tu podwodnego na P�nocnym Atlantyku. Hydrofony u�o�ono w siatk� z centrum na Azorach. System ten jest zbli�ony do tego, kt�rym pos�ugujemy si� od roku na Morzu Karaibskim. O ile wiemy, Rosjanie nic o nim jeszcze nie wiedz�. S� jakie� pytania?
- Tak. Czy b�dziemy przekazywa� nasz� pozycj� do bazy w Norfolk? - zapyta� Sorensen.
- Nie, a� do Gibraltaru. Mamy udawa�, �e nas tutaj nie ma. Co� jeszcze?
Sorensen potrz�sn�� g�ow�.
- OK, Lopez wyznaczy� wachty. Sorensen ty masz pierwsz� wacht�, Willie Joe drug�, Davic trzeci�. Wachty b�d� trwa�y po cztery godziny, tak wi�c macie po cztery godziny s�u�by i osiem odpoczynku. Sorensen, jeste� odpowiedzialny za szkolenie Fogarty�ego.
- Tak jest, sir.
Na ca�ym okr�cie szefowie dzia��w wyg�aszali podobne przemowy. Pisarro, kt�ry by� r�wnie� oficerem nawigacyjnym, sta� przed zebranymi sternikami i powiedzia� w tym samym momencie
- Rozdzieli� wachty i rozej�� si�. Sorensen i Fogarty wyprowadz� nas z portu. Odmaszerowa�.
Kabina hydroakustyk�w znajdowa�a si� na �r�dokr�ciu, obok centrali, przy grodzi wodoszczelnej. Niewielkie pomieszczenie mie�ci�o szafk� na narz�dzia i cz�ci zapasowe, trzy pulpity dla operator�w, zaopatrzone w klawiatury i monitory.
Fogarty wszed� z Sorensenem do ma�ej kabiny, spojrza� na rz�dy g�o�nik�w i magnetofon�w zamontowanych na grodzi. Warstwa korka i d�wi�koch�onnego materia�u oddziela�a to pomieszczenie od ha�as�w dobiegaj�cych z centrali i maszynowni.
- Witaj w Fabryce Efekt�w D�wi�kowych im. Sorensena, siadaj.
Wszystko by�o tu pomalowane na zielono. Przeci��ony system klimatyzacji nie nad��a� z usuwaniem dymu papierosowego i zapachu potu. W 1962 w czasie kryzysu kuba�skiego, Sorensen powiesi�, wyci�te z gazety, zdj�cie swego bohatera, Johna Kennedy�ego. Wisia�o tu nadal, po��k�e i wystrz�pione, cz�ciowo zas�oni�te przez fotografie na wp� rozebranych panienek i zdj�cie Siergieja Gorszkowa, admira�a floty Zwi�zku Radzieckiego. Na du�ym rysunku widnia�y sylwetki radzieckich okr�t�w podwodnych kilku klas: Whiskey, Hotel, Echo, Golf, November i nowego Victora.
Sorensen za�o�y� na uszy s�uchawki i ostatnie objawy kaca znikn�y jak r�k� odj��. Palce zata�czy�y na klawiaturze, uruchamiaj�c rz�d szesnastu hydrofon�w wchodz�cych w sk�ad pasywno-aktywnego hydrolokatora BQS-4. Ka�dy z hydrofon�w, o �rednicy trzydziestu centymetr�w, zamontowany by� na kad�ubie, wok� dziobu i na obu burtach okr�tu. Hydrofony bierne, stanowi�ce anten� hydrolokatora to czu�e odbiorniki d�wi�k�w, kt�re rozchodz�c si� w wodzie, dochodz� do nich niekiedy z du�ych odleg�o�ci.
S�ucha� znajomych d�wi�k�w �Barracudy�, pracy pomp i szumu pary. S�ysza� podwodne boje, zakotwiczone na dnie zatoki Chesapeake, kt�re mia�y przeprowadzi� okr�t przez kana� i wyprowadzi� na Atlantyk. Zadowolony, �e wszystko by�o w porz�dku, zdj�� s�uchawki i spojrza� na Fogarty�ego.
Ku jego zaskoczeniu Fogarty siedzia� z zamkni�tymi oczami. Dos�ownie ca�y zamieni� si� w s�uch.
- Co s�yszysz? - spyta� Sorensen.
- �Barracud�.
- I jak ona brzmi?
Fogarty otworzy� oczy i u�miechn�� si�, jego oczy by�y ciemnobr�zowe, prawie czarne. Wydawa� si� odpr�ony, ale w jego zachowaniu dostrzec by�o mo�na kontrolowane napi�cie.
- Jak trzecia wojna �wiatowa. Sorensen roze�mia� si�.
- W porz�dku, m�dralo. W��cz echosond�.
- W��czam echosond� - d�onie szybko przebiega�y po klawiaturze.
- Jaka g��boko��?
- Dziesi�� metr�w pod kilem.
- Sprawd� system BQR-2, uk�ady bierne.
- Sprawdzam system BQR-2.
Fogarty sprawdzi� obwody ��cz�ce hydrofony z pulpitem sterowania.
- Wszystkie hydro dzia�aj�.
- Sprawdzi� system hydrolokator�w aktywnych.
Fogarty nacisn�� nast�pne przyciski, uruchamiaj�c przetworniki, wchodz�ce w sk�ad anteny. Przetworniki wyemitowa�y charakterystyczne �ping�, d�wi�k, kt�ry rozchodzi si� w wodzie i powraca jako echo odbite od obiektu, kt�ry znalaz� si� na jego drodze. System ten jest u�ywany wy��cznie w specjalnych okoliczno�ciach, poniewa� jego uruchomienie ujawnia natychmiast po�o�enie okr�tu.
- Sprawdzam system hydrolokator�w aktywnych. Pr�ba wypad�a pomy�lnie.
- Sprawd� system kierowania uzbrojenia.
- Sprawdzam system kierowania uzbrojenia. System dzia�a, wynik pozytywny.
Sorensen zapali� Lucky Strike�a.
- Jak sobie radzi�e� w szkole, dzieciaku? Fogarty zarumieni� si�.
- By�em pierwszy w klasie.
- Bez �art�w? Dobrze, wygl�dasz mi na sprytnego ch�opca. Dlaczego nie poszed�e� do szko�y broni podwodnej?
- A� tak nie interesuj� mnie torpedy i rakiety. Sorensen wydmuchn�� dym w wywietrznik.
- Nie mo�na ci� za to wini�. Sk�d jeste�?
- Z Minnesoty.
- Ach tak? Dzieci� mro�nej p�nocy. Nie wygl�dasz na Eskimosa.
Fogarty u�miechn�� si�.
- Pochodz� z Minneapolis i nienawidz� �niegu.
- No tak, przynajmniej wykaza�e� si� resztk� zdrowego rozs�dku i wyjecha�e� stamt�d.
- Przy pierwszej nadarzaj�cej si� okazji.
- W porz�dku. Przeczytaj napis na drzwiach, na g�os.
Fogarty obr�ci� si� na krze�le i przeczyta�:
- Uwaga! Jeste� na terenie strze�onym. Ka�de bezprawne pos�u�enie si� tajnymi materia�ami b�dzie karane wi�zieniem i wstrzymaniem �o�du. Wynoszenie tajnych materia��w stanowi pogwa�cenie Aktu o Bezpiecze�stwie Narodowym.
- To jeszcze nie wszystko - powiedzia� Sorensen. Fogarty przeczyta� dopisek zrobiony du�ymi drukowanymi literami: - M�zg zostaw za drzwiami.
- Tak masz robi� zawsze, kiedy tu przychodzisz - powiedzia� Sorensen.
***
Na pomo�cie kapitan wzi�� dok�adne namiary. Przy nabrze�u sta�y dwa holowniki, ale Springfield zamierza� wyprowadzi� okr�t w morze bez ich pomocy. Mia� sprzyjaj�cy, po�udniowy wiatr.
- Przygotowa� si� do oddania cum! - krzykn�� do marynarzy na dziobie i na rufie. Przez chwil� obserwowa� brzeg, okr�t ko�ysa� si� pod wp�ywem wiatru i pr�du. Potem odezwa� si� do mikrofonu: - Tu pomost. Jak odp�yw?
- Nawigacyjny do pomostu. Odp�yw ju� si� zacz��.
- Bardzo dobrze. Cumy rufowe rzu�.
Ludzie na brzegu zacz�li wiwatowa� i wymachiwa� chusteczkami. Orkiestra gra�a �Gwia�dzisty Sztandar�.
- Cumy dziobowe rzu�.
- Cumy rzucone.
- Ster w prawo dziesi��.
- Jest w prawo dziesi��.
Gdy �Barracuda� oderwa�a si� od nabrze�a i znikn�o niebezpiecze�stwo uszkodzenia jej wielkiej pi�ciop�atowej �ruby, kapitan rozkaza�:
- Ma�a naprz�d.
Sorensen i Fogarty ws�uchiwali si� w d�wi�ki dochodz�ce ze s�uchawek. Szesna�cie tysi�cy koni mechanicznych wytworzonych przez turbin� numer jeden przep�yn�o przez wa� i pi�� p�at�w pot�nej �ruby zacz�o si� obraca�. S�yszeli szum wody op�ywaj�cej kad�ub, wibracje �ruby, chlupot przy ka�dym jej obrocie, kt�ry b�dzie s�yszalny, a� zanurz� si� poni�ej stu czterdziestu metr�w. Sorensen nacisn�� kilka przycisk�w na pulpicie, kt�re uruchamiaj�c filtry, wycisza�y w s�uchawkach d�wi�ki wytwarzane przez �Barracud�. Okr�t, kt�ry nie by� zbyt stateczny na powierzchni, zako�ysa� si� i przyspieszy�, kieruj�c si� w stron� wej�cia do kana�u.
- Centrala, tu hydro. Czy macie boj� na ekranie wt�rnika?
Wt�rnik, pulpit hydrolokatora w centrali, pokazywa� wszystko to, co widzieli i s�yszeli sonarzy�ci. Zwykle siedzia� przy nim Hoek, ale na pytanie Sorensena odpowiedzia� Pisarro.
- Hydro, tu centrala, mamy.
Dwadzie�cia minut po odbiciu od nabrze�a, dow�dca i marynarze zeszli z pomostu. Springfield zamkn�� w�az.
- Przygotowa� si� do zanurzenia - powiedzia� dow�dca. - Schod� na d�, Leo.
Pisarro wyda� rozkaz, by schowa� anten� radaru kontroli rejonu BPS-12 i systematycznie obserwowa� wska�niki zanurzania.
- Trym na dzi�b dwa stopnie.
- Tak jest, trym na dzi�b dwa stopnie.
- Nape�ni� zbiorniki balastowe.
- Tak jest, nape�ni� zbiorniki balastowe.
- Pr�dko�� p� naprz�d.
- Tak jest, p� naprz�d.
- Stery, trzy stopnie na zanurzenie.
- Jest, trzy stopnie na zanurzenie. �Barracuda� pochyli�a si� i ze�lizgn�a w g��biny.
3
Reakcja �a�cuchowa
? USS �Barracuda�, Atlantyk
�Barracuda� p�dzi�a z pr�dko�ci� dwudziestu czterech w�z��w, sto dwadzie�cia metr�w pod powierzchni� oceanu. Nie by�o tu �adnego wiatru, �adnych fal, �adnych wstrz�s�w. Na tej g��boko�ci ci�nienie wody jest tak du�e, �e przy tej pr�dko�ci nie pojawia si� zjawisko kawitacji. �adnych p�cherzyk�w powietrza, �adnej energii traconej na ich rozbijanie. Ka�dy obr�t �ruby pcha� okr�t do przodu z maksymaln� pr�dko�ci�. Trzy precyzyjne inercyjne �yroskopy nawigacyjne notowa�y ka�dy ruch okr�tu w przestrzeni. Komputer nawigacyjny ustala� dok�adn� pozycj� �Barracudy� bez kontaktu z powierzchni�.
Za�oga nieustannie �wiczy�a alarmy awaryjne, alarmy kolizyjne, alarmy regeneracji powietrza, alarmy bojowe. Ka�d� chwil� obni�onej gotowo�ci bojowej przeznaczano na utrzymanie w sprawno�ci mechanizm�w okr�tu albo czytanie materia��w technicznych do egzamin�w.
Na ca�ym okr�cie z g�o�nik�w s�ycha� by�o muzyk�, z mesy dobiega�y takty piosenki �Cool Hand Luke�. Systemy klimatyzacyjne utrzymywa�y temperatur� dwudziestu jeden stopni Celsjusza.
Kapitan patrzy� ze swego stanowiska na jasno o�wietlon� central�. Zielona po�wiata lamp fluorescencyjnych, podkre�lana jeszcze przez monitory CRT, nadawa�a temu przedzia�owi niepowtarzalny wygl�d.
Springfield nie by� wprawdzie cz�owiekiem religijnym, ale wielokro� zdarza�o mu si� my�le�, �e panuje tu podnios�y nastr�j, jak w ko�ciele - wewn�trznym sanktuarium zaawansowanej technologii. Ludzie obserwowali przyrz�dy z wiar� prawdziwych wyznawc�w. Ka�dy ruch stanowi� rytua� okre�lany przez regulamin, doprowadzony do perfekcji przez wielokrotne powtarzanie. �Barracuda� by�a doskona�ym narz�dziem wojny. A je�li jej za�oga przypomina�a zakon, to by� to zakon wojuj�cy.
- Poruczniku Hoek - odezwa� si� dow�dca do oficera hydro - przejmuje pan dowodzenie.
Fred Hoek poczu� si� tak, jak gdyby wsadzi� palec do kontaktu. W miar� jak podnosi� si�, by przej�� na miejsce komandora, jego serce zacz�o bi� szybciej, a twarz zblad�a. Na uszy za�o�y� s�uchawki.
- Tak jest, sir. Przejmuj� dowodzenie. Porucznik Hoek spojrza� na ekrany i wska�niki umieszczone na stanowisku dowodzenia. Na jego g�rnej wardze zacz�� zbiera� si� pot. Czu� si� cudownie. Dowodzi� okr�tem.
Springfield spojrza� na dane z reaktora, podaj�ce poziom reakcji �a�cuchowej, przebiegaj�cej pi�� metr�w od niego. Instynktownie zacisn�� d�o� na dozymetrze osobistym - pasku czu�ej ta�my celuloidowej, kt�ra mierzy�a wielko�� dawki przyj�tego promieniowania. Podobnie jak ka�dy cz�onek za�ogi, raz w miesi�cu oddawa� miernik sanitariuszowi, kt�ry wywo�ywa� filmy w ciemni i ustala�, kto otrzyma� jak� dawk�.
Na rufie okr�tu, w przedziale si�owni ster�w maszynista Mat� Barnes, sta� na wachcie po�r�d rur i pomp, kt�re porusza�y p�etw� steru kierunkowego i steru g��boko�ciowego. Barnes pracowa� w szczeg�lnie wa�nym miejscu, odpowiada� za mo�liwo�� manewrowania okr�tem. Z maszynowni dobiega� wysoki �wist turbin i gulgoc�cy d�wi�k pary pod wysokim ci�nieniem.
- Jak leci, Barnes?
By� to Sorensen, sta� w przej�ciu w czerwonych bermudach, sanda�ach i okularach przeciws�onecznych. Wyci�gn�� w jego kierunku kilka rysunk�w i schemat�w.
- B�d� tego potrzebowa� w Neapolu.
Barnes przesun�� na czo�o okulary ochronne i spojrza� na podane papiery.
- Nie ma problemu, Asie. Po�� to na �awce. Obok przej�cia umieszczone by�y ma�e drzwiczki.
Wisia�a na nich mosi�na tabliczka, kt�ra b�yszcza�a po�r�d szaro�ci przedzia�u.
WITAMY NA PLA�Y SORENSENA.
ZABRANIA SI� GRY W PI�K� SIATKOWA, PROSZ� PUKA�.
Sorensen wszed� do �rodka bez pukania.
W planach okr�tu pomieszczenie to zosta�o przeznaczone na magazyn zapasowych cz�ci elektronicznych. �Pla�a Sorensena� mia�a zaledwie dwa metry d�ugo�ci i metr dwadzie�cia szeroko�ci. Pochylaj�c si� w niskim pokoiku zapali� dwie lampy kwarcowe, i wyci�gn�� z szafki plastikow� mat� oraz drewniany le�ak. Na drzwiach przyklejony by� plakat jednego z biur podr�y. Santa Cruz, Kalifornia, s�o�ce, piasek, windsurfingi, molo i z�ote cia�a.
- Zaczynamy surfing.
W��czy� magnetofon, z g�o�nika pop�yn�y melodyjne d�wi�ki �Home at Last� Dave�a Brubecka.
Ze stosu tygodnik�w, wyj�� le��cy na wierzchu wy�wiechtany numer �Playboya�. Wystukuj�c rytm stop�, przerzuca� strony.
Po chwili wzi�� do r�ki nudnego �Newsweeka�. Z�e wie�ci. Bunty, rewolucje, wojny, zamachy. Strajk generalny we Francji. Wola� ju� nagie kobiety.
Chaos �ycia na l�dzie doprowadza� go do szale�stwa. Miliony p�g��wk�w zachowywa�y si� dok�adnie tak samo jak mr�wki, gdy wpadn� w panik�. Zach�anno��, egoizm, korupcja, �ycie pozbawione celu, pozbawione nami�tno�ci.
Pod wod� ca�e to szale�stwo znika�o. We wn�trzu sztywnego kad�uba �Barracudy� Sorensen odnalaz� sw�j cel i swoj� osobowo��. �ycie na okr�cie by�o proste, czyste, uporz�dkowane, definiowane wy��cznie przez niezmienne prawa fizyki. Okr�t podwodny wymaga� �elaznej dyscypliny i ca�kowitego po�wi�cenia. Ka�dy mia� tu swoj� robot� i wykonywa� j� najlepiej jak potrafi� albo odchodzi�.
Niewielu dawa�o z siebie a� tyle, ale zdarzali si� tacy, kt�rzy sprawdzali si� w�a�nie w �rodowisku okr�tu podwodnego. Dla Sorensena by�a to wolno��. Zaci�gn�� si� do Marynarki w dniu swych osiemnastych urodzin i nigdy tego nie �a�owa�. Nigdy nie zastanawia� si�, jak mog�oby wygl�da� jego �ycie gdziekolwiek indziej. Teraz, po dziesi�ciu latach, zda� sobie spraw�, �e nie mo�e tu zosta� na zawsze, z jednej prostej przyczyny - na co� takiego, nie pozwala�y przepisy Marynarki. W ko�cu b�dzie musia� awansowa� na szefa i utkn�� w szkole sonarzyst�w, gdzie prawdopodobnie zapije si� na �mier�...
Wypu�ci� z d�oni gazet� i w�o�y� do magnetofonu ta�m� z g�osami wieloryb�w. Lubi� wieloryby i cz�sto je nagrywa�. Na tej ta�mie wieloryby rycza�y jak burza. Zastanawia� si� co mog�o je tak bardzo zainteresowa�. Kolacja? Wielorybi seks?
***
W przedziale torpedowym szef Lopez karmi� much� swego pupila, br�zowego mek