7022

Szczegóły
Tytuł 7022
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

7022 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 7022 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

7022 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Gra z fortun� Danielle Steel Rozdzia� pierwszy By�o czwartkowe popo�udnie, 11 grudnia 1941 roku. Ca�y kraj trwa� jeszcze w stanie oszo�omienia. Lista ofiar zape�nia�a si�, podano do wiadomo�ci nazwiska zabitych. Od kilku dni nasze serca zaczyna�a wype�nia� ��dza zemsty. W prawie ka�dej ameryka�skiej piersi budzi� si� nie znany, drzemi�cy dot�d duch walki. Widmo wojny nieoczekiwanie wtargn�o do naszych dom�w. Nie chodzi�o tylko o deklaracj� Kongresu o przyst�pieniu do wojny. To by�o znacznie wi�cej, o wiele wi�cej. Dotyczy�o to ca�ego spo�ecze�stwa, kt�re opanowa�a panika, gniew, nag�y strach, �e to samo mo�e przydarzy� si� nam, tutaj. Japo�skie bombowce mog�y pojawi� si� nad naszymi domami o ka�dej porze dnia i nocy i niespodziewanie zr�wna� z ziemi� takie miasta, jak Chicago i Los Angeles, Omaha... Boston... Nowy Jork... to by�a przera�aj�ca my�l. Wojna nie toczy�a si� gdzie� tam, nie dotyczy�a ju� tylko �ich"; sta�a si� nasz� rzeczywisto�ci�. Na dworze hula� porywisty wiatr. Andrew Roberts, wtulaj�c g�ow� w podniesiony ko�nierz p�aszcza zmierza� szybkim krokiem ku wschodniej cz�ci miasta, do domu. Zastanawia� si�, jak to przyjmie Jean. Kiedy dwa dni temu wpisywa� na list� swoje nazwisko, zrobi� to bez wahania, lecz teraz, gdy mia� jej o tym powiedzie�, s�owa wi�z�y mu w gardle. Nie ma wyboru. Musi to zrobi� dzi� wieczorem. Po prostu musi. Wyje�d�a do San Diego za trzy dni. Gdy wchodzi� na stopnie w�skiego budynku z piaskowca, gdzie� nad nim przejecha� z �oskotem poci�g kolejki naziemnej Third Avenue El. Mieszkali w tym domu nieca�y rok. Ju� prawie nie s�yszeli ha�asu przeje�d�aj�cych regularnie poci�g�w. Na pocz�tku nieustanny stukot przetaczaj�cych si� wagon�w i dr�enie szyb by�y naprawd� nie do zniesienia. Cz�sto, nie mog�c zasn��, przytulali si� do siebie, chichocz�c beztrosko. Teraz w og�le nie zwracali ju� na to uwagi. Andy polubi� nawet ich ciasne mieszkanko, utrzymywane przez Jean w nieskazitelnej czysto�ci. Czasem wstawa�a o pi�tej rano, �eby przygotowa� mu ciasteczka z jagodami i doprowadzi� wszystko do idealnego porz�dku przed wyj�ciem do pracy. Okaza�o si�, �e jest jeszcze wspanialsza, ni� przypuszcza�, pomy�la� u�miechaj�c si� do siebie i przekr�caj�c klucz w zamku. W korytarzu gwizda� wiatr, ko�ysz�c dawno przepalonymi �ar�wkami, ale w momencie, kiedy przekracza� pr�g mieszkania, wszystko sta�o si� jasne i radosne. Wykrochmalone, bia�e zas�ony z mu�linu, uszyte przez Jean, �liczny, niebieski dywanik, obicia foteli zrobione na wieczorowym kursie, i wreszcie meble, kt�re kupili z drugiej r�ki � wszystko to l�ni�o nienagann� czysto�ci� dzi�ki jej ogromnej pracowito�ci. Rozejrza� si� doko�a i nagle, po raz pierwszy od kiedy si� zaci�gn��, ogarn�� go wielki �al. Kiedy pomy�la�, jak powie jej o tym, �e opuszcza Nowy Jork za trzy dni, odczu� niemal fizyczny b�l. �zy zakr�ci�y mu si� w oczach, gdy zda� sobie spraw�, �e nie wiadomo kiedy wr�ci... je�li... a nawet czy w og�le.... Do diab�a, to nie w tym rzecz, pomy�la�. Je�li on nie pojedzie, �eby rozprawi� si� z Japo�cami, to kto? A je�li nie zrobi si� z nimi porz�dku teraz, to kt�rego� dnia te dranie przylec� tu i obr�c� w py� Nowy Jork... i jego dom... Jean. Usiad� w fotelu, kt�ry Jean w�asnor�cznie obci�gn�a mi�ym, zielonym materia�em, i zatopi� si� w rozmy�laniach... San Diego... Japonia... �wi�ta... Jean. Nie wiedzia�, jak d�ugo to trwa�o, gdy nagle ockn�� si� gwa�townie. W zamku zazgrzyta� klucz. W otwartych drzwiach stan�a Jean, taszcz�c br�zowe torby pe�ne zakup�w z A&P. Pocz�tkowo go nie zauwa�y�a. Dopiero gdy zapali�a �wiat�o, drgn�a zaskoczona na widok jego roze�mianej twarzy. Jasna czupryna swobodnie opada�a mu na czo�o, a zielone oczy utkwione by�y w ni�. Nadal by� tak samo przystojny, jak sze�� lat temu, gdy spotkali si� po raz pierwszy. Mia� wtedy siedemna�cie lat, a ona pi�tna�cie.... Teraz by� m�odym, atrakcyjnym, dwudziestotrzyletnim m�czyzn�. � Cze��, kochanie, co tu robisz? � Przyjecha�em do domu, �eby zobaczy� si� z tob�. Odebra� od niej ci�kie pakunki, a ona popatrzy�a na niego du�ymi, ciemnymi oczyma z takim samym uwielbieniem, jak zawsze. Zaimponowa� jej w chwili, kiedy si� poznali i nadal by�a pod jego urokiem. Przez dwa lata chodzi� do wieczorowego college'u; w szkole nale�a� do dru�yny lekkoatletycznej, dop�ki nie uszkodzi� sobie kolana, przez par� miesi�cy gra� w futbol, poza tym, jeszcze na pocz�tku ich znajomo�ci, by� gwiazd� koszyk�wki w ostatniej klasie. Z up�ywem lat wcale nie wydawa� si� jej mniej doskona�y. Jej podziw dla niego r�s� z czasem, kiedy dosta� dobr� prac� u najwi�kszego dealera buick�w w Nowym Jorku, co dawa�o mu szans�, �e kiedy� zostanie tam szefem... kiedy�.... A mo�e wr�ci jeszcze do szko�y? Rozmawiali ju� o tym. Ale na razie przynosi� do domu czek na ca�kiem przyzwoit� sum�, kt�ry w po��czeniu z jej zarobkami zapewnia� im godziwe �ycie. Lepiej ni� ktokolwiek inny potrafi�a zagospodarowa� ka�dego dolara. By�a do tego przyzwyczajona. Jej rodzice zgin�li w wypadku samochodowym, gdy mia�a osiemna�cie lat, i od tej chwili musia�a sama o siebie zadba�. Na szcz�cie ko�czy�a w�a�nie szko�� dla sekretarek, a �e by�a bystr� dziewczyn� znalaz�a szybko dobr� posad� w firmie prawniczej. Nied�ugo min� ju� trzy lata, odk�d zacz�a tam pracowa�. Wygl�da�a naprawd� efektownie, id�c co rano do pracy we w�asnor�cznie uszytych, doskonale dopasowanych garsonkach. Kapelusze i r�kawiczki dobiera�a zawsze bardzo starannie, musia�y by� w najmodniejszym stylu. Ka�dy szczeg� swojego ubioru omawia�a z Andym, �eby mie� pewno��, �e dokona�a s�usznego wyboru. Znowu u�miecha� si� do niej, patrz�c jak zsuwa r�kawiczki i odrzuca czarny kapelusz na du�y zielony fotel. � Jak min�� dzie�, moja s�odka? Cz�sto po powrocie z pracy przekomarza� si� z ni�, podszczypywa�, ustami muska� jej szyj�, a zaraz potem porywa� j� w ramiona, by wreszcie posi���. Z trudem poddawa�a si� mi�osnym igraszkom, po ca�ym dniu sp�dzonym w sztywnej atmosferze biura. Kiedy kt�rego� dnia zajrza� do niej w czasie pracy, zaskoczy�a go swoim ch�odem i powag�. Zreszt�, odk�d j� pami�ta�, zawsze trzyma�a wszystkich na dystans. Zauwa�y� jednak, �e od kiedy si� pobrali sta�a si� bardziej swobodna i naturalna. Poca�owa� j� delikatnie w kark, a ona poczu�a dreszcz rozkoszy przebiegaj�cy jej po plecach. � Zaczekaj, od�o�� tylko zakupy... � u�miechn�a si� tajemniczo i spr�bowa�a odebra� mu jedn� z toreb, ale on nie pozwoli� na to i poca�owa� j� w usta. � Po co czeka�? � Andy... daj spok�j... � Jego r�ce zacz�y przesuwa� si� po jej ciele, uwolni�y j� od ci�kiego palta, rozpi�y czarne guziki �akietu. Torby z zakupami odfrun�y w k�t, podczas gdy ich rozpalone usta i cia�a zwar�y si� w nami�tnym u�cisku. Jean wymkn�a mu si� na chwil�, by zaczerpn�� powietrza; zachichota�a, ale to nie ostudzi�o jego po��dania. � Andy... co w ciebie dzi� wst�pi�o...? U�miechn�� si� do niej figlarnie, nie chc�c jej zrazi� jakim� niew�a�ciwym s�owem. � Nie pytaj. Zamkn�� jej usta kolejnym poca�unkiem, jednym ruchem r�ki pozbywaj�c si� palta, �akietu i bluzki. W chwil� p�niej na pod�og� zsun�a si� sp�dnica, ods�aniaj�c bia�y, koronkowy pas, z takimi samymi majteczkami, jedwabne po�czochy ze szwem i par� absolutnie osza�amiaj�cych n�g. Przesun�� r�kami po jej g�adkiej sk�rze i znowu przyci�gn�� j� mocno do siebie. Nie oponowa�a, gdy delikatnie u�o�y� j� na kanapie. Wr�cz przeciwnie, zerwa�a z niego ubranie. Nagle us�yszeli �oskot przeje�d�aj�cego poci�gu i oboje zacz�li si� �mia�. � Do diab�a z nim... � zamrucza�, jedn� r�k� rozpinaj�c jej biustonosz. U�miechn�a si�. � Wiesz, nawet polubi�am ju� ten d�wi�k..... Tym razem to Jean go poca�owa�a i chwil� p�niej ich cia�a zn�w splot�y si� ciasno. Wydawa�o si�, �e up�yn�y ca�e godziny, zanim jedno z nich przerwa�o cisz�, panuj�c� w pokoju. W kuchni nadal pali�o si� �wiat�o, przy drzwiach wej�ciowych tak�e, tylko w saloniku, gdzie le�eli i w ma�ej sypialni obok panowa�a ciemno��. Ale nawet po ciemku czu�, �e Jean przygl�da mu si�. � Co� jest nie tak, prawda? � Przez ca�y tydzie� czu�a jaki� niewyt�umaczalny ucisk w �o��dku. Zbyt dobrze zna�a swojego m�a. � Andy...? On nadal nie wiedzia�, jak jej to powiedzie�. Wcale nie by�o mu �atwiej ni� dwa dni temu. Im bli�ej ko�ca tygodnia, tym b�dzie trudniej. Ale kiedy� musi to zrobi�. Gdyby m�g� od�o�y� to na p�niej. Po raz pierwszy od trzech dni, zacz�� nagle zastanawia� si�, czy podj�� w�a�ciw� decyzj�. � Naprawd� nie wiem, jak ci to powiedzie�. Ale ona ju� wiedzia�a, co Andy ma na my�li. Gdy patrzy�a na niego w ciemno�ci, czu�a jakby jej serce przestawa�o bi�. Mia�a oczy szeroko otwarte i, jak cz�sto przed laty, zmartwiony wyraz twarzy. Tak bardzo r�ni�a si� od niego. Jego oczy roziskrzone by�y �miechem, a my�li weso�e i jasne. Mia� radosne spojrzenie, a w zanadrzu zawsze jaki� �art czy dowcipn� uwag�. �ycie obchodzi�o si� z nim �agodnie. Jean nie mia�a tyle szcz�cia. Cechowa�o j� to samo nerwowe napi�cie, jakie pojawia si� u dzieci ci�ko do�wiadczonych przez los. Urodzi�a si� w rodzinie alkoholik�w. Jej siostra, cierpi�ca na epilepsj�, umar�a le��c w ��ku obok Jean. Mia�a wtedy trzyna�cie lat, Jean dziewi��. Osierocona w wieku osiemnastu lat, niemal od urodzenia walczy�a o przetrwanie. I mimo to by� w niej jaki� specjalny, wrodzony urok, kt�remu nie pozwolono rozkwitn��, jednak Andy wiedzia�, �e to nast�pi we w�a�ciwym czasie. Trzeba go tylko dobrze piel�gnowa�. Ale teraz nie m�g� ju� nic zrobi� i to dawne, smutne spojrzenie, kt�re pami�ta� z czas�w, kiedy si� poznali, znowu pojawi�o si� w jej oczach. � Jedziesz, prawda? Potwierdzi� kiwni�ciem g�owy, a jej g��bokie, ciemne oczy wype�ni�y si� �zami. Jean po�o�y�a si� na kanapie, na kt�rej kochali si� jeszcze przed chwil�. � Kochanie, prosz�, nie patrz tak na mnie... Poczu� si� w tej chwili zwyczajnym sukinsynem. Nie mog�c znie�� jej b�lu, nagle wsta� i odszed� w g��b pokoju, by wyj�� paczk� Cameli z kieszeni palta. Wyci�gn�� nerwowo papierosa, zapali� go i usiad� w zielonym fotelu, naprzeciwko kanapy. Teraz p�aka�a ju� otwarcie, lecz gdy spojrza�a na niego, nie dostrzeg� w jej oczach zaskoczenia. � Wiedzia�am, �e pojedziesz. � Musz�, kochana. Pokiwa�a g�ow�. Mia� wra�enie, �e go rozumie, ale wiedzia� jednocze�nie, �e przez to jej b�l nie zmniejsza� si�. Wydawa�o si�, �e up�yn�y ca�e godziny, zanim zdoby�a si� na odwag�, �eby zapyta� o to, co interesowa�o j� teraz najbardziej. � Kiedy? Andy Roberts poczu�, jak g�os wi�nie mu w gardle. To by�y najtrudniejsze s�owa, jakie kiedykolwiek musia� wypowiedzie�. � Za trzy dni. Zadr�a�a i zn�w zamkn�a oczy, kiwaj�c g�ow�, a �zy sp�ywa�y po jej policzkach. W ci�gu nast�pnych trzech dni ju� nic nie toczy�o si� normalnie. Przesta�a chodzi� do pracy, zachowywa�a si� jak w transie. Robi�a dla niego wszystko, co tylko uda�o jej si� wymy�le�; pra�a bielizn�, zwija�a skarpetki, piek�a ciasteczka na drog�. Przez ca�y czas krz�ta�a si�, jakby mog�a w ten spos�b powstrzyma� to, co by�o nieuniknione. Ale to ju� nie mia�o sensu. W sobot� wieczorem zmusi� j� wreszcie, by si� uspokoi�a, przesta�a pakowa� rzeczy, kt�rych nie potrzebowa�, zostawi�a ciasteczka, kt�rych i tak nie zje, i skarpetki, kt�rymi sam m�g� si� zaj��. Gdy wzi�� j� w ramiona, Jean za�ama�a si� zupe�nie. � O Bo�e, Andy... nie mog�... co ja bez ciebie zrobi�...? Gdy spojrza� jej w oczy i zrozumia�, jak bardzo j� skrzywdzi�, poczu� nagle rozdzieraj�c� pustk�. Ale nie mia� wyboru... ju� za p�no... by� m�czyzn�... musia� walczy�... potrzebowa�a go ojczyzna.... Pomimo �alu i dr�cz�cych go wyrzut�w sumienia odczuwa� tak�e dziwny, dot�d nie znany dreszcz emocji. Wyprawa na wojn� by�a dla niego jak�� niepowtarzaln� szans�, niemal mistycznym rytua�em, dzi�ki kt�remu mia� si� sta� prawdziwym m�czyzn�. I w�a�nie w sobotni wiecz�r ow�adn�y nim te sprzeczne uczucia. By� rozdarty mi�dzy mi�o�ci� do Jean, a obowi�zkiem, kt�ry mia� spe�ni�. Wiele by da�, �eby by� ju� w poci�gu, w drodze na zach�d i mie� to wszystko za sob�. Ju� nied�ugo. O pi�tej rano mia� zameldowa� si� na Grand Central Station. Kiedy obudzi� si� rano i wsta�, by si� ubra� � spojrza� na Jean. Wydawa�a si� spokojniejsza. Chocia� �zy jej ju� obesch�y, mia�a czerwone, opuchni�te oczy i zrezygnowany wyraz twarzy. Czu�a si� tak, jakby po raz drugi traci�a siostr� albo rodzic�w. Andy by� dla niej wszystkim. Wola�aby umrze�, ni� go utraci�. I nagle on te� j� opuszcza�. _ Poradzisz sobie, prawda kochanie? � Usiad� na brzegu ��ka. Patrzy� na ni�, szukaj�c potwierdzenia. U�miechn�a si� smutno i wyci�gn�a do niego r�k�. � Chyba b�d� musia�a? Wiesz, czego bym chcia�a? Oboje wiedzieli, �e chcia�a, by nie jecha� na wojn�. Czyta�a w jego my�lach ca�uj�c koniuszki jego palc�w. � Poza tym... My�l�, �e w tym tygodniu mog�am zaj�� w ci���... Emocje ostatnich dni sprawi�y, �e zapomnieli o jakichkolwiek �rodkach ostro�no�ci. Zdawa� sobie z tego spraw�, ale tyle wydarzy�o si� w tym tygodniu. Liczy� na to, �e by� to dla niej ten bezpieczny okres. Ale po tym, co powiedzia�a, zacz�� mie� w�tpliwo�ci. Przez ca�y czas byli bardzo ostro�ni, bo ustalili ju� dawno, �e nie b�d� mieli dzieci przez kilka pierwszych lat po �lubie. Chcieli najpierw znale�� lepsz� prac�. Andy mia� nadziej�, �e uda mu si� wr�ci� jeszcze na dwa lata do college'u. Nie spieszyli si�, byli oboje tacy m�odzi, ale teraz... w tym ostatnim tygodniu wszystkie ich �yciowe plany leg�y w gruzach. � W�a�nie mia�em w�tpliwo�ci w tym tygodniu.... Czy my�lisz, �e mog�a�...? � Przygl�da� si� jej troch� sp�oszony. Nie, tego by nie chcia�. Zostawi� j� sam� w ci��y. A on, B�g wie gdzie, w wojennej zawierusze. Wzruszy�a ramionami. � Mo�e... � U�miechn�a si� i usiad�a. � Dam ci zna�. � �wietnie. W�a�nie tego nam teraz trzeba. � Zas�pi� si� i nerwowo spojrza� na zegar przy ��ku. By�o dziesi�� po czwartej. Musia� ju� i��. � Mo�e w�a�nie tego. � Nagle zacz�a szybko m�wi�, jakby chcia�a zd��y� przed jego odjazdem. � To znaczy, wiesz Andy, ja bardzo chcia�abym, �eby to by�a prawda. � W�a�nie teraz? � Spojrza� na ni� z niedowierzaniem. W ciszy ciasnego pokoiku us�ysza� jej szept. � Tak. Rozdzia� drugi a oknem przemkn�� z �oskotem poci�g, daj�c odrobin� przewiewu w powietrzu, jakby zastyg�ym w bezruchu i upale. Jean ju� od kilku dni siadywa�a bezczynnie przed otwartym oknem. Sierpniowy �ar by� tak dokuczliwy, �e wydawa�o si� jakby dom mia� za chwil� stan�� w p�omieniach ognia. Fale gor�ca unosi�y si� z chodnik�w, przyklejaj�c si� do rozpalonych �cian piaskowca. Czasem w nocy wstawa�a z ��ka, by cho� przez chwil� nacieszy� si� tchnieniem wiatru, kt�ry unosi� za sob� przeje�d�aj�cy poci�g. Innym razem siada�a w �azience owini�ta mokrym r�cznikiem, ale tak naprawd� to nic nie pomaga�o; ca�y czas by�o za gor�co. Dziecko tylko pogarsza�o sytuacj�. Czu�a, �e za chwil� jej cia�o eksploduje. Ruchy dziecka by�y ostatnio silniejsze, jakby ono te� si� dusi�o od tego upa�u. Jean u�miechn�a si� my�l�c o nim. Nie mog�a si� doczeka�, �eby je zobaczy�... zosta�y ju� tylko cztery tygodnie... za cztery tygodnie b�dzie mog�a wzi�� swoje male�stwo na r�ce... mia�a nadziej�, �e b�dzie podobne do Andy'ego. By� teraz gdzie� na Pacyfiku i robi� dok�adnie to, czego chcia� � walczy� z Japo�cami. Pisa� o tym w listach, a jego s�owa jako� zawsze sprawia�y jej b�l. Jedna z dziewcz�t z biura, w kt�rym pracowa�a, by�a Japonk� i zareagowa�a tak mi�o, gdy dowiedzia�a si�, �e Jean jest w ci��y. Nawet zast�powa�a j� na pocz�tku, gdy Jean mia�a takie md�o�ci, �e nie mog�a wytrzyma� w pracy. Bywa�o, �e kiedy dowlok�a si� do biura, gapi�a si� bezmy�lnie w maszyn� do pisania i modli�a, by uda�o si� jej zd��y� do �azienki. Pozwolili jej pracowa� w firmie jeszcze sze�� miesi�cy. Podobno to i tak dosy� d�ugo w por�wnaniu z innymi pracodawcami. Uwa�ali widocznie, �e jest to ich patriotyczny obowi�zek, skoro jej m��, Andy jest na wojnie. Napisa�a mu o tym. Pisa�a do niego prawie codziennie, ale listy od niego przychodzi�y nie cz�ciej ni� raz na miesi�c. Zwykle by� zbyt zm�czony, �eby pisa�, a przy tym korespondencja dociera�a do niej z bardzo du�ym op�nieniem. Walka na froncie, jak pisa�, wcale nie przypomina�a handlu buickami w Nowym Jorku. Roz�miesza� j� opowie�ciami o kiepskim �arciu i dowcipami o kumplach z wojska. Stara� si�, �eby wszystko, co opisywa�, nie wygl�da�o tak strasznie jak w rzeczywisto�ci. Ale ona, czytaj�c te listy, ba�a si� jak nigdy w �yciu. Zw�aszcza wtedy, gdy nie czu�a si� najlepiej. Kiedy okaza�o si�, �e jest w ci��y, by�a pe�na sprzecznych uczu�. W ci�gu tych kilku dni przed jego wyjazdem my�l o dziecku cieszy�a j�, ale gdy podejrzenia potwierdzi�y si�, nie by�a przekonana, czy da sobie rad�. Musia�a przecie� rzuci� prac�, a poza tym by�a sama. Dr�czy�y j� w�tpliwo�ci, czy uda jej si� utrzyma� siebie i dziecko? Nie by�a te� pewna jego reakcji. Na szcz�cie, kiedy wreszcie dosta�a list, wygl�da�o na to, �e jest zachwycony i cieszy si� razem z ni�. By�a wtedy w pi�tym miesi�cu i nie ba�a si� ju� tak bardzo jak na pocz�tku. Przez kilka ostatnich miesi�cy mia�a do�� czasu, �eby zamieni� ich sypialni� w pokoik dla niemowl�cia. Wszystko uszy�a sama z bia�ej tkaniny i wyko�czy�a ��tymi kokardkami. Szyk i robi�a na drutach male�kie czapeczki, buciczki i sweterki. Namalowa�a �liczne obrazki na �cianach wok� k�cika dla dziecka i chmurki na suficie. Jeden z s�siad�w skrzycza� j� nawet, gdy dowiedzia� si�, �e malowa�a sama, stoj�c na drabinie. Ale teraz, kiedy nie pracowa�a, nie mia�a nic lepszego do roboty. Oszcz�dza�a ka�dy grosz. Nie chodzi�a do kina, �eby jak najwi�cej od�o�y�. Poza tym dostawa�a cz�� �o�du Andy'ego. B�dzie potrzebowa�a tych pieni�dzy dla dziecka. Kilka pierwszych miesi�cy sp�dzi w domu z male�stwem, je�li b�dzie to mo�liwe, a potem poszuka opiekunki i wr�ci do pracy. Mia�a nadziej�, �e leciwa pani Weissman z czwartego pi�tra zgodzi si� zaopiekowa� jej dzieckiem. Starsza pani by�a typem babci o anielskiej dobroci. Mieszka�a tu od lat i ucieszy�a si� na wiadomo�� o dziecku Jean. Zagl�da�a do niej codziennie. Czasami, gdy widzia�a �wiat�o s�cz�ce si� spod drzwi, odwiedza�a j� nawet p�nym wieczorem. Ale dzi� Jean nie zapala�a �wiat�a. Siedzia�a w ciemno�ciach, z trudem oddychaj�c w dusz�cym upale. Ws�uchiwa�a si� w stukot przeje�d�aj�cych poci�g�w, a� do nocnej przerwy. A potem przed �witem, s�ysza�a jak zaczyna�y je�dzi� od nowa. Ogl�daj�c wsch�d s�o�ca zastanawia�a si�, czy b�dzie jeszcze kiedy� normalnie oddycha� albo le�e�, nie czuj�c potwornego skwaru. Niekt�re dni by�y tak wyczerpuj�ce, �e nic nie pomaga�o, nawet lekkie powiewy wiatru wywo�ywanego przez przeje�d�aj�ce poci�gi. By�a prawie �sma rano, gdy us�ysza�a pukanie do drzwi. Pomy�la�a, �e to pewnie pani Weissman. Narzuci�a na siebie r�owy szlafrok i z ci�kim westchnieniem pocz�apa�a boso do drzwi. Bogu dzi�ki, �e zosta�y tylko cztery tygodnie. Nie mog�aby ju� d�u�ej tego wytrzyma�. � Dzie� dobry... � Ze zm�czonym u�miechem na twarzy otworzy�a szeroko drzwi, spodziewaj�c si� zobaczy� s�siadk�. Zaczerwieni�a si�, widz�c przed sob� obcego m�czyzn�. By� w br�zowym mundurze i wojskowej czapce na g�owie. W r�ku trzyma� ��t� kopert�. Patrzy�a na niego, nie rozumiej�c, a raczej nie chc�c zrozumie�, bo wiedzia�a zbyt dobrze, jak� wiadomo�� mia� do przekazania. M�czyzna przygl�da� si� jej z zainteresowaniem. Widzia�a jego twarz jak przez mg��. Gdy ockn�a si� z szoku i gor�ca, si�gn�a po kopert� i otworzy�a j� bez s�owa. To by� ten moment, kt�rego obawia�a si� najbardziej. Jeszcze raz spojrza�a nieprzytomnie na dor�czyciela tragicznej wiadomo�ci, nie odrywaj�c wzroku od jego munduru. Z jej ust wydoby� si� przera�liwy krzyk. Cicho osun�a si� na pod�og�, prosto pod jego nogi. On przygl�da� si� temu w niemym przera�eniu, a� wreszcie zacz�� wo�a� o pomoc. Mia� dopiero szesna�cie lat i jeszcze nigdy nie widzia� z tak bliska ci�arnej kobiety. Dwoje drzwi otworzy�o si� po drugiej stronie korytarza, a w chwil� p�niej z g�ry rozleg�o si� cz�apanie po schodach. Pani Weissman natychmiast zacz�a przyk�ada� Jean zimne kompresy na g�ow�. M�odzieniec powoli wycofa� si�, by wreszcie pospiesznie zbiec schodami na d�. Chcia� jak najszybciej wydosta� si� z tego ma�ego, dusznego domu. Jean j�kn�a, a pani Weissman i dwie inne s�siadki przenios�y j� na kanap�, gdzie ostatnio sypia�a. To ta sama kanapa, na kt�rej zosta�o pocz�te jej dziecko, na kt�rej ona i Andy... Andy... Andy... _ Z przykro�ci� zawiadamiamy pani�... �e m�� pani poleg� w s�u�bie dla ojczyzny... zabity podczas akcji na Guadalcanal... podczas akcji... akcji... � jej g�owa chwia�a si�. Nie potrafi�a rozpozna� pochylonych nad ni� twarzy. Jean...? Jean... � Wo�a�y j� po imieniu. Na czole czu�a co� zimnego. Kobiety patrzy�y to na ni�, to zn�w na siebie. Helen Weissman przeczyta�a telegram i szybko pokaza�a go pozosta�ym dw�m. Jean powoli dochodzi�a do siebie, z trudem oddychaj�c. Pomog�y jej usi��� i zmusi�y do wypicia kilku �yk�w wody. Spojrza�a pytaj�cym wzrokiem na pani� Weissman i nagle tragiczna wiadomo�� ponownie ugodzi�a w ni� jak grom. Szloch dusi� j� teraz bardziej ni� upa�, nie mog�a ju� z�apa� oddechu. Przylgn�wszy kurczowo do starszej kobiety, �ka�a... on nie �y�... tak jak wszyscy... jak Mama i Tata, i Ruthie... ju� go nie ma... opu�ci� j�... ju� go nigdy nie zobaczy... � kwili�a jak ma�e dziecko. Jej serce przeszy� b�l, jakiego dot�d nie dozna�a, nawet po �mierci najbli�szej rodziny. � Ju� dobrze kochanie, ju� wszystko dobrze... � uspokaja�y j�, wiedz�c �e to, co m�wi�, nie jest prawd�. Nigdy ju� nie b�dzie dobrze, teraz, gdy zosta�a sama... S�siadki wr�ci�y do swoich mieszka�, a pani Weissman zosta�a z Jean. Niepokoi� j� szklisty wyraz oczu dziewczyny. Obawia�a si� o ni�, widz�c �e nie mo�e znale�� sobie miejsca i zaczyna znowu gwa�townie szlocha�. Gdy zostawi�a j� na jaki� czas sam�, ci�gle s�ysza�a przera�liwy p�acz dochodz�cy z jej mieszkania. W ci�gu dnia i nocy wiele razy wraca�a do Jean, by sprawdzi�, w jakim jest stanie. Zadzwoni�a nawet do lekarza prowadz�cego ci��� Jean, kt�ry prosi�, by pani Weissman przekaza�a jej wyrazy wsp�czucia. Jednocze�nie ostrzeg�, �e dziewczyna mo�e zacz�� rodzi� wcze�niej z powodu szoku, jaki prze�y�a. Pierwsze skurcze pojawi�y si� p�nym wieczorem. Jean zaciskaj�c z b�lu pi�ci spacerowa�a bez przerwy po ciasnym mieszkanku, jakby nagle w ci�gu kilku godzin zrobi�o si� dla niej zbyt ma�e. Ca�y jej �wiat nagle run�� w gruzy, nie wiedzia�a, dok�d p�j�� i co robi�. Nie by�o nawet cia�a, kt�re mog�aby pochowa�... pozosta�a tylko pami�� o wysokim, przystojnym, jasnow�osym ch�opcu... i dziecko, kt�re nosi�a w swoim �onie. � Dobrze si� czujesz? � Na d�wi�k g�osu s�siadki, Jean u�miechn�a si�. Helen Weissman mieszka�a w tym kraju czterdzie�ci lat, a nadal m�wi�a z silnym niemieckim akcentem. By�a m�dr� i dobroduszn� kobiet�. Lubi�y si� z Jean. Sama straci�a m�a trzydzie�ci lat temu i nigdy nie wysz�a powt�rnie za m��. Mia�a troje dzieci w Nowym Jorku, kt�re wpada�y do niej od czasu do czasu, g��wnie po to, �eby zostawi� wnuki pod jej opiek�. Syn mieszka� w Chicago i dobrze mu si� powodzi�o. � Czujesz b�le? � Dziewczyna przecz�co potrz�sn�a g�ow�. Jej cia�o by�o odr�twia�e po ca�ym dniu cierpienia i p�aczu. Nie wiedzia�a ju�, co czuje, po prostu b�l, upa� i zm�czenie. Wyprostowa�a plecy, jakby chcia�a si� przeci�gn��. � Ju� wszystko dobrze. Niech pani p�jdzie si� przespa�, pani Weissman. � Jej g�os by� zachrypni�ty po ca�odziennym szlochaniu. Spojrza�a na zegar w kuchni i u�wiadomi�a sobie, �e up�yn�o ju� pi�tna�cie godzin, od kiedy dosta�a telegram z wiadomo�ci� o �mierci Andy'ego.... Pi�tna�cie godzin, a czu�a si� jakby min�o pi�tna�cie lat... tysi�c lat... Znowu chodzi�a po pokoju, a Helen Weissman przygl�da�a si� jej z niepokojem. � Chcesz p�j�� na spacer? Za oknem przetoczy� si� poci�g, a Jean zaprzeczy�a ruchem g�owy. Nawet o jedenastej w nocy by�o zbyt gor�co, �eby spacerowa�. Nagle zrobi�o jej si� potwornie duszno. � Chyba napij� si� czego� zimnego. Nala�a sobie szklank� lemoniady, kt�r� trzyma�a w och�odzonym dzbanku. Przez chwil� czu�a przyjemny ch��d, ale �o��dek odm�wi� jej pos�usze�stwa. Zaraz potem pobieg�a do �azienki, gdzie d�ugo wymiotowa�a i krztusi�a si�. Wreszcie wr�ci�a do pokoju. � Powinna� si� po�o�y� � doradzi�a Helen. Jean zupe�nie os�abiona u�o�y�a si� na kanapie. Le��c, czu�a si� jeszcze gorzej. Spr�bowa�a wi�c usadowi� si� w wygodnym, zielonym fotelu, ale po kilku minutach stwierdzi�a, �e to nic nie pomaga. Dokucza�y jej b�le w dole kr�gos�upa i nieprzyjemne skurcze w okolicy �o��dka. Helen Weissman zostawi�a j� sam� oko�o p�nocy. Jean obieca�a, �e wezwie j�, gdy poczuje si� gorzej. By�a jednak przekonana, �e to nie b�dzie konieczne. Zgasi�a �wiat�o i w ciszy pustego pokoju rozmy�la�a o m�u, o Andym.... O jego du�ych, zielonych oczach i prostych, jasnych w�osach... Gwiazda lekkoatletyki... bohater futbolu... jej pierwsza i jedyna mi�o��. Ch�opiec, kt�rego pokocha�a w chwili, gdy ujrza�a go po raz pierwszy. Gdy my�la�a o nim, chwyta�y j� przejmuj�ce b�le, promieniuj�ce od brzucha do kr�gos�upa. Powtarza�y si� tak cz�sto, �e z trudem �apa�a oddech. Wsta�a niepewnie, czuj�c ogarniaj�ce j� md�o�ci. Chcia�a dotrze� za wszelk� cen� do �azienki, gdzie wymiotowa�a przez blisko godzin�, podczas gdy jej cia�o ca�y czas przeszywa�y b�le. Powracaj�ce torsje wyrywa�y jej wn�trzno�ci. Zupe�nie os�abiona zacz�a wzywa� Andy'ego. Tak w�a�nie zasta�a j� Helen Weissman o pierwszej trzydzie�ci nad ranem. Postanowi�a, �e przed snem sprawdzi jeszcze, jak si� czuje Jean. Tej nocy by�o zbyt gor�co �eby spa�, dlatego tak d�ugo by�a jeszcze na nogach. Gdy zobaczy�a Jean, dzi�kowa�a Bogu za swoj� bezsenno��. Posz�a do swego mieszkania tylko na kr�tk� chwil�, aby zadzwoni� do doktora i na policj�, kt�ra obieca�a natychmiast wys�a� karetk�. Pr�dko narzuci�a bawe�niany szlafroczek, chwyci�a portfel i w samych sanda�ach pospieszy�a do Jean. Dziesi�� minut p�niej us�ysza�y syreny. To znaczy, us�ysza�a je Helen, bo Jean p�przytomna zanosi�a si� od spazm�w. Helen Weissman pr�bowa�a j� uspokoi�. W drodze do New York Hospital Jean wy�a z b�lu i przywo�ywa�a imi� Andy'ego. Wkr�tce po przyje�dzie do szpitala dziecko przysz�o na �wiat. Piel�gniarki b�yskawicznie przewioz�y Jean na sal� porodow� i nie zd��y�y jej nawet nic poda�, gdy �wiat powita�a gromkim p�aczem ponadpi�ciofuntowa dziewczynka, o kruczoczarnych w�osach i mocno zaci�ni�tych pi�stkach. Helen Weissman zobaczy�a je godzin� p�niej. Jean po za�yciu lek�w by�a wreszcie spokojna, a dziecko b�ogo drzema�o. Wracaj�c tej nocy do swego mieszkania, Helen Weissman my�la�a o trudnych latach, jakie czeka�y Jean Roberts � m�od� wdow�, w wieku lat dwudziestu dw�ch, samotnie wychowuj�c� dziecko. Dochodz�c do domu Helen osuszy�a �zy sp�ywaj�ce po policzkach. Naziemna kolejka przemkn�a z ha�asem o czwartej trzydzie�ci nad ranem. Starsza kobieta zdawa�a sobie spraw�, jak ogromnego po�wi�cenia wymaga samodzielne wychowywanie dziecka. Potrzeba by�o bezgranicznego oddania, ogromnej pasji, by zrobi� wszystko dla dziecka, kt�re nigdy nie pozna w�asnego ojca. Jean przyjrza�a si� swemu male�stwu nast�pnego ranka, gdy piel�gniarka przynios�a je po raz pierwszy do karmienia. Patrzy�a na male�k� buzi�, ciemne, jedwabne w�oski, kt�re wytr� si� niebawem, jak m�wi�y piel�gniarki. Czu�a instynktownie, �e b�dzie musia�a po�wi�ci� wszystko dla tego male�stwa. Nie przera�a�o jej to jednak. Tego w�a�nie chcia�a. Dziecka Andy'ego. To by� ostatni prezent od niego. B�dzie troszczy�a si� o nie i zrobi wszystko, by mu zapewni� to, co w �yciu najlepsze. B�dzie �y�a, oddycha�a, pracowa�a tylko dla niej. Gotowa jest odda� temu dziecku ca�� sw� dusz�. Podczas gdy usteczka jak p�czek r�y, ssa�y pier� Jean, ona u�miecha�a si� na my�l o tym nie znanym dot�d uczuciu. Trudno jej by�o uwierzy�, �e up�yn�y dwadzie�cia cztery godziny, odk�d dowiedzia�a si� o �mierci Andy'ego. Do pokoju wesz�a piel�gniarka, �eby zobaczy�, jak przebiega karmienie. Obie radzi�y sobie jednak doskonale. Dziecko by�o stosunkowo du�e, bior�c pod uwag� fakt, �e urodzi�o si� o cztery tygodnie za wcze�nie. � Wygl�da na to, �e ma �wietny apetyt. � Kobieta w wykrochmalonym, bia�ym fartuchu i czepku na g�owie, przygl�da�a si� matce i niemowl�ciu. � Czy tatu� ju� j� widzia�? Nie mog�a przecie� wiedzie�... nikt nie wiedzia�... nikt poza Jean i Helen Weissman. Oczy Jean wype�ni�y si� �zami i pokr�ci�a przecz�co g�ow�. Piel�gniarka poklepa�a j� po ramieniu, nic nie rozumiej�c. Nie, tatu� jej nie widzia� i nigdy nie zobaczy. � Jak b�dzie mia�a na imi�? Zastanawiali si� nad tym w listach i wreszcie wybrali imi� dla dziewczynki, mimo �e oboje mieli nadziej�, �e to b�dzie ch�opiec. To zabawne, ale po chwili zaskoczenia i niemal rozczarowania dziewczynk�, teraz Jean uwa�a�a, �e to najwspanialsze, co mog�o j� spotka�. Tak jakby od pocz�tku dokona�a takiego w�a�nie wyboru. Wida� natura wiedzia�a, co dla niej najlepsze. Gdyby urodzi� si� ch�opiec, dosta�by imi� po ojcu. Ale Jean ju� mia�a imi� dla dziewczynki, kt�re jej si� podoba�o i nadesz�a w�a�nie chwila, kiedy mia�a wypowiedzie� je po raz pierwszy. Jej oczy b�yszcza�y dum�, tul�c niemowl� odpar�a: � Nazywa si� Tana Andrea Roberts. � Tana.... Uwielbia�a melodi� tego imienia i doskonale pasowa�o ono do jej c�reczki. Piel�gniarka u�miecha�a si�, odbieraj�c ma�e zawini�tko po zako�czonym karmieniu. Zgrabnym ruchem poprawi�a po�ciel i spojrza�a na Jean. Prosz� teraz odpocz��, pani Roberts. Przynios� pani Tan�, gdy b�dzie gotowa. Drzwi zamkn�y si� za nimi, a Jean le�a�a z g�ow� opart� na poduszkach, staraj�c si� nie my�le� o Andym, tylko o dziecku.... Nie chcia�a my�le� o tym, jak zgin��, o tym, co mu zrobili... czy wzywa� j� w obliczu �mierci... Wyda�a z siebie cichy j�k obracaj�c si�, by pole�e� na brzuchu, po raz pierwszy od miesi�cy. Wtuli�a twarz w poduszk� i j�cza�a tak d�ugo, a� wreszcie zapad�a w sen. �ni�a o jasnow�osym ch�opcu, kt�rego kocha�a... i dziecku, kt�re jej pozostawi�... Tana... Tana... Rozdzia� trzeci Jean Roberts podnios�a s�uchawk� telefonu od razu po pierwszym dzwonku. W ci�gu kilkunastu lat intensywnej pracy nauczy�a si� wykonywa� swoje obowi�zki bardzo sprawnie i z du�� doz� profesjonalizmu. Zacz�a tu pracowa� dwana�cie lat temu. Mia�a wtedy dwadzie�cia osiem lat, Tana sze��. Jean nie mog�a ju� znie�� my�li o nudnej pracy sekretarki w kolejnym biurze adwokackim. W ci�gu sze�ciu lat zmieni�a trzy miejsca pracy i ka�de nast�pne zaj�cie wydawa�o si� jej jeszcze mniej ciekawe. Poniewa� jednak dostawa�a niez�� pensj�, nie szuka�a innej posady ze wzgl�du na Tan�. Ona zawsze sta�a na pierwszym miejscu. By�a oczkiem w g�owie Jean. � Na lito�� bosk�, daj dzieciakowi odetchn��... �powiedzia�a kiedy� jedna z jej kole�anek z pracy. Od tej pory Jean traktowa�a j� ozi�ble. Wiedzia�a dok�adnie, co ma robi�. Zabiera�a Tan� do teatru, na balet, do muze�w, bibliotek, galerii sztuki i na koncerty. Stara�a si�, by dziewczynka mog�a uczestniczy� we wszelkich wydarzeniach kulturalnych, na jakie Jean by�o sta�. Niemal wszystkie pieni�dze wydawa�a na edukacj� i rozrywki c�rki. Ca�� rent� po Andym udawa�o jej si� odk�ada�. Tana nie by�a jednak zepsuta. Jean chcia�a, by jej c�rka zazna�a tego, co w �yciu najlepsze i czego tak bardzo jej samej brakowa�o. To by�o bardzo wa�ne. Trudno teraz oceni�, czy tak samo wygl�da�oby ich �ycie, gdyby by� z nimi Andy. Najprawdopodobniej wynaj��by ��d� i zabra�by je na Long Island Sound. Od ma�ego uczy�by Tan� p�ywa�, zbiera� mi�czaki, biega�by z ni� po parku, je�dziliby na wycieczki rowerowe... rozpieszcza�by swoj� �liczn�, jasnow�os� c�reczk�, kt�ra wygl�da�a dok�adnie tak samo jak on. Szczup�a, zgrabna, zielonooka blondynka, z tym samym co ojciec figlarnym u�mieszkiem na twarzy. Piel�gniarki w szpitalu mia�y racj�. Jedwabiste, czarne w�oski wytar�y si� wkr�tce po urodzeniu i zast�pi�a je burza bladoz�otych k�dziork�w. Potem zacz�y bardziej przypomina� z�ociste, proste �any zbo�a. Wyros�a na �liczn� dziewczynk� i Jean by�a z niej bardzo dumna. Gdy Tana mia�a dziewi�� lat, Jean uda�o si� przenie�� j� ze szko�y publicznej do szko�y Panny Lawson. Mia�o to dla niej wielkie znaczenie, a dla dziewczynki by�a to wspania�a szansa na lepsz� przysz�o��. Artur Durning okaza� si� bardzo pomocny w tej sprawie, mimo �e nazywa� to tylko drobn� przys�ug�. Wiedzia�, jak istotn� kwesti� by�o umieszczenie dziecka w dobrej szkole. Sam mia� dwoje dzieci, kt�re chodzi�y do ekskluzywnych szk�: Cathedral i Williams w Greenwich. By�y starsze od Tany; jedno o dwa, a drugie o cztery lata. Jean dosta�a t� posad� przez przypadek. Artur Durning kilkakrotnie przychodzi� do biura, w kt�rym pracowa�a. Odbywa� d�ugie konferencje z jednym z w�a�cicieli, Martinem Pope. Pracowa�a dla Pope'a, Madisona i Watsona ju� dwa lata i umiera�a z nud�w. Poniewa� jednak p�acili jej nie�le, nie mog�a pozwoli� sobie na to, �eby si� zwolni� i szuka� jakiej� pracy �dla przyjemno�ci". Musia�a pami�ta� o Tanie. My�la�a o niej w dzie� i w nocy. Celem jej �ycia by�o wychowanie c�rki. To w�a�nie powiedzia�a Arturowi, kiedy zaprosi� j� na drinka po dw�ch miesi�cach przypadkowych spotka� w biurze Martina Pope'a. Artur i Marie �yli wtedy w separacji � Marie przebywa�a w �prywatnej klinice" w Anglii. On niech�tnie o tym m�wi�, a Jean nie naciska�a. Mia�a dosy� swoich w�asnych problem�w i obowi�zk�w. Nigdy nie u�ala�a si� przed nikim na sw�j los. Nie skar�y�a si� z powodu �mierci m�a. Nie narzeka�a na samotno��, mimo �e sama wychowywa�a dziecko. Nie opowiada�a o swoich problemach i obawach. Wiedzia�a dok�adnie, jakiego �ycia pragn�a dla Tany. Chcia�a zapewni� jej odpowiednie wykszta�cenie, przyjaci� na poziomie i poczucie bezpiecze�stwa. Wszystko to, czego jej samej brakowa�o. I mimo �e nie m�wi�a o tym, wydawa�o si�, �e Artur Durning j� rozumia�. By� szefem jednego z najwi�kszych w kraju konsorcj�w w bran�y plastiku, szk�a i opakowa� do artyku��w spo�ywczych. Konsorcjum posiada�o te� ogromne udzia�y w wydobyciu ropy na �rodkowym Wschodzie. Dysponowa� nieograniczonymi funduszami. Jean podoba� si� jego zr�wnowa�ony charakter i bezpo�redni stosunek do niej. W�a�ciwie by�o wi�cej cech, kt�re w nim ceni�a. Do tego stopnia, �e wkr�tce po pierwszym zaproszeniu na drinka pozwoli�a zabra� si� na kolacj�. Potem nast�pi�y kolejne spotkania i tak oto po miesi�cu ich znajomo�� przerodzi�a si� w romans. By� najwspanialszym m�czyzn�, jakiego Jean Roberts spotka�a do tej pory. Roztacza� wok� siebie atmosfer� si�y i zdecydowania w dzia�aniu. Opr�cz tego cechowa�a go jednak nadzwyczajna wra�liwo�� � Jean dobrze wiedzia�a, jak bardzo cierpia� z powodu �ony. Kiedy� opowiedzia� jej o tym. Marie zacz�a pi� zaraz po urodzeniu drugiego dziecka. Jean zbyt dobrze pami�ta�a b�l, jakiego doznawa�a patrz�c jak jej rodzice zapijaj� si� na �mier�. Z przykro�ci� wspomina�a t� tragiczn� chwil�, gdy oboje zgin�li w wypadku samochodowym. Wpadli w po�lizg na oblodzonej szosie w noc sylwestrow�. Oczywi�cie byli wtedy pijani. Marie tak�e rozbi�a samoch�d wioz�c pewnego wieczora c�rk� z kole�ankami. Ann i jej przyjaci�ki mia�y po dziesi�� lat i jedno z dzieci, kt�re by�y wtedy w samochodzie, ledwie usz�o z �yciem. Marie Durning obieca�a wtedy, �e zerwie z na�ogiem, ale Artur nie robi� sobie nadziei. Mia�a trzydzie�ci pi�� lat i od dziesi�ciu lat by�a na�ogow� alkoholiczk�. Artur by� rozpaczliwie zm�czony takim �yciem. Dlatego w�a�nie tak bardzo poci�ga�a go �wie�o�� i atrakcyjno�� Jean. Spotkania z ni� dodawa�y mu si� i ch�ci do �ycia. Podoba�a mu si� swego rodzaju duma, kt�ra emanowa�a z tej m�odej, dwudziestoo�mioletniej dziewczyny. Uj�a go. tak�e mi�ym i �agodnym wyrazem oczu. Zachowywa�a si� tak, jakby wszystko, co robi�a, by�o dla niej bardzo wa�ne, zw�aszcza je�li dotyczy�o to jej c�rki. Roztacza�a wok� siebie jakie� ciep�o i tego w�a�nie potrzebowa� najbardziej. Na pocz�tku czu� si� troch� zagubiony i zaskoczony rodz�cym si� mi�dzy nimi uczuciem. Szesna�cie lat temu po�lubi� Marie i mia� ju� czterdzie�ci dwa lata. Nie wiedzia�, jak poradzi� sobie z dzie�mi, co zrobi� z domem... ze swoim �yciem... z Marie. Tego roku zdarzy�o si� wiele spraw nieoczekiwanie, a on nie lubi� niespodzianek. Na pocz�tku nie zaprasza� Jean do domu. Nie chcia�, aby dzieci nabra�y podejrze� i poczu�y si� zagro�one. Ale po jakim� czasie spotykali si� ju� co wiecz�r i stopniowo Jean przej�a za�atwianie spraw, na kt�re nie m�g� znale�� czasu. Zatrudni�a do jego rezydencji dwie gosposie i ogrodnika. Organizowa�a ma�e s�u�bowe kolacje, kt�re lubi� wydawa�, i przyj�cia dla dzieci z okazji Gwiazdki. Pomog�a mu wybra� nowy samoch�d. Wzi�a nawet par� dni urlopu, �eby towarzyszy� mu w kilku s�u�bowych wyjazdach. Nagle okaza�o si�, �e �ycie bez niej jest zupe�nie niemo�liwe. Nie m�g� si� bez niej obej��. Jean zacz�a jednak zastanawia� si� coraz cz�ciej, co ich ��czy i w g��bi serca zna�a ju� odpowied�. Kochali si�, to by�o pewne. Gdy tylko Marie wyzdrowieje, on rozwiedzie si� z ni� i o�eni si� z Jean... Zamiast ma��e�stwa sze�� miesi�cy p�niej zaproponowa� jej prac�. Nie bardzo wiedzia�a, jak ma na to zareagowa�. Tak naprawd� to nie chcia�a dla niego pracowa�. Kocha�a go, a on by� dla niej taki dobry. Zakres obowi�zk�w, jaki jej proponowa�, przekracza� jej naj�mielsze marzenia. Mia�aby robi� dok�adnie to, co robi�a dla niego jako przyjaci�ka ju� od sze�ciu miesi�cy. Organizacja przyj��, zatrudnianie personelu pomocniczego, dopilnowywanie, by dzieci mia�y odpowiednie ubrania, przyjaci�, opiekunki. Uwa�a�, �e ma doskona�y gust, a nie wiedzia� przecie�, �e wszystkie ubrania dla siebie i Tany szy�a w�asnor�cznie. Nawet obicia na meble w ich skromnym mieszkanku zrobi�a sama. Nadal mieszka�y w tym samym w�skim piaskowcu przy Third Avenue El, a Helen Weissman opiekowa�a si� Tan�, kiedy Jean by�a w pracy. Gdyby przyj�a ofert� Artura, mog�aby pos�a� Tan� do przyzwoitej szko�y. Na pewno pom�g�by jej to za�atwi�. Przeprowadzi�yby si� do wi�kszego mieszkania. Artur by� w�a�cicielem jednego z budynk�w przy Upper East Side. Co prawda to nie to samo co Park Avenue, m�wi� z u�miechem, ale i tak by�o tam znacznie przyjemniej ni� tu, gdzie mieszka�y teraz. Kiedy powiedzia� jej, jakie proponuje wynagrodzenie, o ma�o nie zemdla�a z wra�enia. I w dodatku ta praca to czysta przyjemno��. Gdyby nie robi�a wszystkiego dla Tany, prawdopodobnie nie zgodzi�aby si�. Z jednej strony nie chcia�a by� jego d�u�niczk�, a z drugiej by�a to wspania�a okazja, by sp�dza� z nim wi�cej czasu, mie� go ci�gle przy sobie... a gdy Marie wyzdrowieje... Mia� ju� co prawda swoj� asystentk� w Durning International, ale na zapleczu sali konferencyjnej s�siaduj�cej z jego eleganckim, wy�o�onym drewnem gabinetem, by� ma�y, zaciszny pokoik, jakby stworzony dla niej. Widywa�aby go codziennie, mia�aby go w zasi�gu r�ki. Sta�aby si� nieod��czn� cz�ci� jego �ycia, mog�aby go od siebie uzale�ni�. � B�dzie prawie tak samo jak do tej pory, tylko jeszcze lepiej. Przekonywa� j� i prosi�, by si� zgodzi�a, proponowa� jeszcze wi�cej przywilej�w i wy�sz� pensj�. By� do niej bardzo przywi�zany, potrzebowa� jej. Wiedzia� tak�e, �e potrzebna jest r�wnie� jego dzieciom, chocia� do tej pory nie mia�y okazji, by j� pozna�. Nareszcie spotka� blisk� osob�, na kt�r� m�g� zawsze liczy�. Dotychczas wszyscy oczekiwali pomocy od niego, a tu nagle pojawi� si� kto�, komu on m�g� zaufa� i mie� pewno��, �e nigdy go nie zawiedzie. Przemy�la� to bardzo dok�adnie i stwierdzi�, �e chce mie� j� zawsze przy sobie. Wyzna� jej to tej nocy, kiedy le��c w ��ku b�aga� j� znowu, by przyj�a jego ofert� pracy. Mimo wewn�trznej walki nie mog�a mu odm�wi�. Korzy�ci by�y zbyt oczywiste. Od tej chwili jej �ycie zmieni�o si� zupe�nie, by�o jak sen na jawie. Teraz z rado�ci� chodzi�a do pracy, cz�sto po sp�dzonej z nim nocy. Jego dzieci przywyk�y ju� do tego, �e kilka nocy w tygodniu sp�dza� poza domem. Od kiedy Jean zatrudni�a dodatkow� pomoc, w jego domu zapanowa� porz�dek. Nie musia� ju� tak bardzo martwi� si� o dzieci, chocia� na pocz�tku Ann i Billy t�sknili za Marie. Teraz byli jednak spokojniejsi. Gdy wreszcie poznali Jean, traktowali j� tak, jakby od lat by�a ich przyjaci�k�. Cz�sto zabiera�a jego dzieci i Tan� do kina, kupowa�a im zabawki i ubrania, wozi�a je na zaj�cia. Kiedy Artur wyje�d�a�, chodzi�a do ich szk� na zebrania i wyst�py teatralne. O niego dba�a jeszcze bardziej. Kt�rego� wieczora, gdy siedzieli u niej przy kominku, pomy�la�a, �e przypomina jej dobrze nakarmionego kocura, kt�ry wyleguje si� i poleruje swoje b�yszcz�ce futerko w cieple domowego ogniska. Nowe mieszkanie, kt�re jej kupi�, nie by�o nadzwyczaj eleganckie, ale Tanie i Jean wydawa�o si� wspania�e i du�e: dwie sypialnie, salon, jadalnia, przestronna kuchnia. Mieszka�y teraz w nowoczesnym, czystym i solidnie zbudowanym domu. Z okien salonu rozci�ga� si� widok na East River. Wszystko by�o tu o niebo lepsze od ha�asu kolejki naziemnej w starym mieszkaniu Jean. � Wiesz � spojrza�a na niego u�miechni�ta � jeszcze nigdy w �yciu nie by�am tak szcz�liwa. � Ja tak�e. W nied�ugim czasie Marie Durning usi�owa�a pope�ni� samob�jstwo, poniewa� dowiedzia�a si�, �e Artur ma romans. Nie powiedziano jej jednak, kim jest kochanka jej m�a. Od tej pory stosunki mi�dzy nimi znacznie si� pogorszy�y. Po sze�ciu miesi�cach lekarze zdecydowali, �e Marie b�dzie mog�a wkr�tce wr�ci� do domu. Jean pracowa�a ju� od ponad roku dla Artura Durninga. Tana bardzo polubi�a now� szko��, nowy dom, nowe �ycie. Jean tak�e. I nagle wszystko mia�o si� sko�czy�. Artur po powrocie od Marie wszed� do domu ponury i zgn�biony. � Co powiedzia�a? � Jean przygl�da�a mu si� zaniepokojona. Mia�a ju� trzydzie�ci lat. Pragn�a stabilizacji i spokojnego, bezpiecznego �ycia, a nie potajemnych spotka�. Ale nigdy nie czyni�a mu wyrzut�w, bo wiedzia�a, jak trudna by�a jego sytuacja i jak bardzo si� tym martwi�. I pomy�le�, �e jeszcze tydzie� temu rozmawiali o ma��e�stwie. Teraz patrzy� na ni� tak smutno, jak nigdy dot�d. Jakby nie by�o ju� dla nich nawet cienia nadziei. Ich marzenia rozp�yn�y si� we mgle. � Powiedzia�a, �e je�li nie pozwol� jej wr�ci� do domu, zabije si�. � Ale ona nie mo�e tego robi�. Nie mo�e ci� szanta�owa� do ko�ca �ycia. Jean mia�a ochot� p�aka�. A najgorsze by�o to, �e Marie naprawd� mog�a mu grozi� samob�jstwem i robi�a to. Trzy miesi�ce p�niej wr�ci�a do domu, ale bardzo kr�tko wytrwa�a w stanie abstynencji. Ju� na �wi�ta Bo�ego Narodzenia by�a z powrotem w szpitalu. Wiosn� znowu wr�ci�a do domu i tym razem uda�o jej si� wytrzyma� a� do jesieni. Zacz�a jednak popija� z przyjaci�mi podczas spotka� bryd�owych w czasie lunchu. I taka sytuacja trwa�a ponad siedem lat. Kiedy po raz pierwszy przyjecha�a do domu, Artur by� tak przygn�biony, �e poprosi� Jean, �eby spr�bowa�a jej pom�c. � Ona jest taka bezbronna, nie rozumiesz tego... nie jest tak twarda jak ty. Nie potrafi wsp�pracowa�... z trudem mo�e my�le�. I Jean, w imi� mi�o�ci do Artura, zgodzi�a si� by� jego kochank� i opiekunk� �ony w jednej osobie. Sp�dza�a w Greenwich dwa lub trzy dni w tygodniu, pomagaj�c Marie w prowadzeniu domu. Marie bardzo ba�a si� zatrudnionych w domu s�u��cych; wszyscy wiedzieli przecie�, �e by�a alkoholiczk�. Dzieci tak�e. Domownicy na pocz�tku chcieli jej pom�c. Pilnowali jej na ka�dym kroku, ale niebawem okazywana jej �yczliwo�� zacz�a si� przeradza� w pogard�. Najbardziej nienawidzi�a jej Ann. Billy p�aka�, gdy si� zatacza�a. To by� koszmar; po kilku miesi�cach Jean znalaz�a si� w takiej samej pu�apce jak Artur. Nie mog�a jej zostawi�, opu�ci�... to tak jakby mia�a uciec od w�asnych rodzic�w. Wydawa�o jej si� czasem, �e to, co robi dla Marie, przyniesie jakie� efekty. Ale mimo wszystkich stara� Marie sko�czy�a prawie tak samo jak rodzice Jean. Pewnego wieczoru mia�a si� spotka� z Arturem w mie�cie, a potem zamierzali obejrze� balet. Jean mog�aby przysi�c, �e Marie, gdy wyje�d�a�a z domu, by�a trze�wa, przynajmniej takie robi�a wra�enie. Widocznie zabra�a butelk� ze sob�. Wpad�a w po�lizg na Merrit Parkway, w po�owie drogi do Nowego Jorku, i zgin�a na miejscu. To dobrze, �e Marie nigdy nie dowiedzia�a si�, co ich ��czy�o. Najgorsze jednak by�o to, �e Jean polubi�a j� naprawd�. Na pogrzebie p�aka�a bardziej ni� jej w�asne dzieci. Up�yn�o wiele tygodni, zanim zdecydowa�a si� sp�dzi� noc z Arturem. Ich zwi�zek trwa� ju� od o�miu lat i Artur zacz�� si� obawia�, co powiedz� na to dzieci. � I tak musimy zaczeka� z decyzj� przynajmniej rok � powiedzia�. Nie mog�a zaprzeczy�, �e mia� troch� racji. Poza tym i tak sp�dza� z ni� wi�kszo�� swego czasu. Troszczy� si� o ni� i zawsze o wszystkim pami�ta�. Nie mog�a mu nic zarzuci�. Podczas ich d�ugoletniego zwi�zku Jean stara�a si�, �eby Tana niczego nie zauwa�y�a, ale w rok po �mierci Marie dziewczyna zaskoczy�a matk� swoj� dojrza�o�ci�. Mamo, nie jestem a� taka naiwna. Przecie� widz�, co tu jest grane. Sta�a przed ni� wysoka i szczup�a, zupe�nie jak Andy; z t� sam� iskierk� w oku, jakby w ka�dej chwili mog�a wybuchn�� �miechem. Ale teraz nie by�o jej do �miechu. Zbyt d�ugo cierpia�a znaj�c ich tajemnic�. Jej oczy zasz�y �zami, gdy patrzy�a na Jean. � On traktuje ci� jak przedmiot, teraz i przez wszystkie te lata. Dlaczego si� z tob� nie o�eni, zamiast zakrada� si� tu i znika� w �rodku nocy? Jean uderzy�a j� wtedy w twarz, ale Tana nie przej�a si� tym. To trwa�o ju� za d�ugo. Te wszystkie �wi�ta Dzi�kczynienia, Gwiazdki, kt�re sp�dza�y samotnie, rozpakowuj�c kolorowe, b�yszcz�ce pude�ka z kosztownymi drobiazgami, kt�re Artur kupowa� dla nich w eleganckich sklepach. Zawsze by�o tak samo. On je�dzi� z przyjaci�mi do klubu za miastem, a one zostawa�y same w domu. W tym roku nawet Ann i Billy wyjechali na �wi�ta z dziadkami. � Nigdy go nie ma przy nas, kiedy go potrzebujemy! Czy ty tego nie widzisz? � Ogromne �zy potoczy�y si� po jej policzkach i gdy zacz�a szlocha�, Jean nie mog�a ju� wytrzyma�. Czu�a, �e zasch�o jej w gardle, ale musia�a co� odpowiedzie� na zarzuty c�rki. � Nie masz racji. � Oczywi�cie, �e mam. Ci�gle zostawia ci� sam�. Traktuje ci� jak gosposi�. Prowadzisz mu dom, opiekujesz si� jego dzie�mi. A on daje ci za to zegarki wysadzane diamentami, z�ote bransoletki, eleganckie torebki, portfele i perfumy, i co z tego? A gdzie w tym wszystkim jest on? Chyba liczy si� cz�owiek, a nie prezenty? C� mog�a odpowiedzie�? Czy ma zaprzeczy�, cho� dobrze wie, �e jej dziecko m�wi prawd�? Za�ama�a si�, gdy nagle us�ysza�a to wszystko z ust Tany. � Artur robi, co mo�e... � Nie. On robi dok�adnie to, czego chce. To by�o bardzo powa�ne stwierdzenie jak na pi�tnastolatk�. � Wszystkich swoich przyjaci� zaprasza do Greenwich, ka�dego lata wybiera si� do Bal Harbour, a zim� do Palm Beach. A kiedy jedzie w podr� s�u�bow� do Dallas, wtedy �askawie zabiera ci� ze sob�. Ciekawe, dlaczego nigdy nie zaprosi ci� do Palm Beach? Czy on w og�le nas do siebie zaprasza? Czy kiedykolwiek powiedzia� Ann i Billy'emu, jak wiele dla niego znaczysz? Nie. On woli zakrada� si� tu w nocy, �ebym nie domy�li�a si�, co jest mi�dzy wami, ale nie jestem... nie jestem taka g�upia. Ca�a trz�s�a si� ze z�o�ci. Zbyt cz�sto w ci�gu tych lat widzia�a cierpienie w oczach matki i tym razem by�a bardzo bliska prawdy. Rzeczywi�cie, zwi�zek z Jean by� dla Artura bardzo wygodny. Nie mia� odwagi, by wyja�ni� wszystko dzieciom. Obawia� si�, �e nie zaakceptuj� tego. W pracy rekin biznesu, w domu nie potrafi� wygrywa� nawet drobnych potyczek. Nigdy nie odwa�y� si� przerwa� szanta�u Marie i po prostu odej��. Wola� poddawa� si� jej alkoholicznym zachciankom i trwa� w tym a� do nieuchronnego ko�ca. Teraz tak samo zachowywa� si� wobec dzieci. Ale Jean mia�a swoje w�asne domowe problemy. Nie podoba�o jej si� to, co us�ysza�a od Tany, i pr�bowa�a porozmawia� o tym z Arturem. Zby� j� jednak zm�czonym u�miechem. Mia� dzi� trudny dzie�, a tu jeszcze Ann przysporzy�a mu k�opot�w. � One wszystkie maj� w tym wieku swoje w�asne zdanie na ka�dy temat. Do diab�a, popatrz, co si� dzieje z moimi dzieciakami. Billy mia� siedemna�cie lat i ju� dwa razy w tym roku zosta� zatrzymany za prowadzenie samochodu po pijanemu. Ann ko�czy�a dziewi�tna�cie i w�a�nie wyrzucono j� z drugiego roku studi�w w Wellesley. Chcia�a pojecha� z przyjaci�mi do Europy, podczas gdy Artur namawia� j�, by sp�dzi�a troch� czasu w domu. Jean pr�bowa�a zabra� Ann na lunch, �eby j� nak�oni� do ugody z ojcem, ale ona zignorowa�a te starania i powiedzia�a, �e i tak przekona go do swoich plan�w jeszcze przed ko�cem tego roku. I, m�wi�c szczerze, uda�o jej si� tego dokona�. Nast�pne lato sp�dzi�a na po�udniu Francji. Poderwa�a trzydziestosiedmioletniego francuskiego playboya i wkr�tce pobrali si� w Rzymie. Zasz�a w ci���, straci�a dziecko i wr�ci�a do Nowego Jorku z podkr��onymi oczami i sk�onno�ci� do nadu�ywania tabletek. Jej ma��e�stwo wywo�a�o burz� w mi�dzynarodowej prasie. Artur z obrzydzeniem przygotowywa� si� na spotkanie z �m�odym" zi�ciem. Wyda� fortun�, aby ten �igolak zgodzi� si� wreszcie zostawi� jego c�rk� w spokoju. Wys�a� Ann do Palm Beach, �eby �dosz�a do siebie", ale jak zwykle wpad�a tam w tarapaty, zabawiaj�c si� przez ca�e noce z ch�opcami w swoim wieku, a je�li nadarza�a si� okazja, to z ich tatusiami tak�e. Jean nie pochwala�a trybu �ycia Ann, ale dziewczyna mia�a ju� dwadzie�cia jeden lat i Artur niewiele m�g� zdzia�a�. Odziedziczone po matce nieruchomo�ci dawa�y jej ogromne dochody i mia�a dosy� pieni�dzy, by dobrze si� bawi�. Zanim sko�czy�a dwadzie�cia dwa lata polecia�a do Europy i znowu by�o o niej g�o�no. Jedyn� pociech� dla Artura by�o to, �e Billy'emu uda�o si� nie wylecie� z Princeton, mimo �e ju� kilka razy naprawd� niewiele brakowa�o. � Trzeba przyzna�, �e nie masz z nimi �atwego �ycia, prawda kochanie? Sp�dzali teraz razem spokojne wieczory w Greenwich, ale prawie zawsze nalega�a, aby na noc odwozi� j� do domu. Bez wzgl�du na p�n� por�. Co prawda jego dzieci wyjecha�y, ale Jean mia�a przecie� Tan� i nie pozwoli�aby sobie na sp�dzanie nocy poza domem, chyba wtedy, gdy Tana nocowa�a u przyjaci�ki lub wyje�d�a�a na weekend na narty. Jean przestrzega�a pewnych sta�ych regu� i Artur ceni� j� za to. � Przecie� w