702

Szczegóły
Tytuł 702
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

702 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 702 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

702 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Autor: Robert de Jouvenel Tytul: RZECZPOSPOLITA KOLE�K�W Tytu� orygina�u: "LA REPUBLIQUE DES CAMERADES" Przek�ad Janusza Popiela WST�P Michelet nazywa� Republik� "Zwi�zkiem wielkiej przyja�ni". Ale Michelet by� poet�, no i czasy si� zmieni�y: Republika jest ju� tylko wielkim kole�e�stwem. Mi�dzy lud�mi, kt�rym z jakiegokolwiek tytu�u jest powierzona kontrola spraw publicznych, powstaje pewna za�y�o��. Nie jest to sympatia ani powa�anie, ani zaufanie; jest to raczej kole�e�stwo, co�, kr�tko m�wi�c, po�redniego mi�dzy poczuciem solidarno�ci zawodowej a wsp�winy. * * * Prawda to elementarna, �e demokracja opiera si� na kontroli. Aby istnia�a kontrola, mawia� Montesquieu, trzeba rozdzia�u w�adz. Niegdy� by�y trzy w�adze: wykonawcza, ustawodawcza, s�dowa. Dzi� jest jeszcze czwarta: prasa. Zasadniczo w�adze w dalszym ci�gu s� rozdzielone. Ale s�siaduj� ze sob�. Mo�na powiedzie�, �e przywyk�y si� spotyka�: w Parlamencie - w Sali Pokoju, w Pa�acu Sprawiedliwo�ci - w hallu, ponadto w przedpokojach ministr�w, w gabinetach redakcyjnych, w �yciu towarzyskim, a nawet w kawiarni. St�d wytworzy�y si� serdeczne stosunki. W�adze nie pomiesza�y si� ze sob�, lecz dzi�ki Bogu tylko si� ze sob� bardzo �ci�le zwi�za�y. * * * Aby kontrola istnia�a z po�ytkiem, musi rozporz�dza� sankcjami. W nowoczesnym Pa�stwie istniej� cztery pot�ne sankcje: interpelacja, odwo�anie z urz�du, skandal i wi�zienie. Interpelacja, dla cz�onk�w rz�du. Odwo�anie z urz�du, dla urz�dnik�w. Skandal, dla ludzi powa�anych. Wi�zienie, dla wszystkich. Czasem sankcje te ��cz� si�, ale to tylko wyj�tkowo. Nie interpeluje si� w��cz�g�w, a m�owie stanu wymykaj� si� zazwyczaj trybuna�om. Panuje przekonanie, �e jest to przywilej; lecz mo�e jest to tylko sprawiedliwe wyr�wnanie. Sankcje staj� si� coraz rzadsze. Niew�tpliwie interpeluje si� jeszcze, lecz za ka�d� interpelacj� jest jaka� kombinacja, kt�ra si� ukrywa, lub jaka� ambicja, kt�r� zupe�nie dobrze wida�. Nie stosuje si� ju� odwo�ania z urz�du. Prasa waha si� przed skandalem, oszcz�dzaj�c swych przyjaci�, stronnik�w i klient�w. Sprawiedliwo�� pe�na jest ukrytych my�li. * * * Demokracja, kt�ra opiera�a si� wygodnie na kontroli, zasn�a w�r�d wzajemnych uprzejmo�ci. Ten kraj nie ma ju� urz�dze� pa�stwowych. Zreszt� obchodzi si� bez nich doskonale. Francja to ziemia szcz�liwa, gdzie szczodrobliwa jest gleba, rzemie�lnik przemy�lny, a los u�miecha si� po trochu do wszystkich. Polityka jest tu upodobaniem wszystkich, lecz nie jest dla nikogo istotnym warunkiem �ycia. I kraj ten pozwala w swej �agodno�ci na to, �e rz�dz� nim ludzie, kt�rzy nie kusz� si�, by da� mu �mia�e doktryny, rz�d z moc� w�adcz�, sprawiedliwo�� bez nies�awy lub brutaln� prawd�. Nie pragnie on czerpa� pomy�lno�ci ze swych instytucji, sam w sobie ma bowiem pomy�lno��. * * * W ten spos�b m�g� powsta� ciekawy ustr�j: oparty na swobodnym uznaniu, ograniczonym jedynie przez stosunki z innymi. Tak mo�na uj�� formu�� Pa�stwa, gdzie wed�ug Capusa wszystko si� samo uk�ada. Odmawiamy poszanowania dla waszych praw, natomiast uznajemy ch�tnie prawa, kt�rych nie macie. Niew�tpliwie nie przypomina to w niczym sprawiedliwo�ci, lecz doprowadza do wielu niesprawiedliwo�ci, kt�re si� wi��� ze sob�, przeciwstawiaj� sobie i orientuj� wzajemnie wed�ug formu�y do�� na og� szcz�liwej. Nie zadowala to nikogo, lecz ochrania wszystkich. W ostatecznym rozrachunku niewielu jest ludzi ca�kowicie pokrzywdzonych, a re�im pob�a�ania cieszy si� z kolei og�lnym pob�a�aniem. Niestety, nie ma w tym ani szacunku, ani entuzjazmu. Brak przywi�zania do ustroju sta� si� zwyk�ym grzechem naj�arliwszych republikan�w. Ostatecznie jest to do�� zrozumia�e. Niewielu ju� ludzi zechce po�wi�ci� �ycie za tak zmieniony ustr�j republika�ski. Jest to nasz� s�abo�ci�, �e tego �a�ujemy. * * * Oto obraz tego nieszcz�snego ustroju, kt�ry usi�owali�my naszkicowa�: ustroju, gdzie ma�o bywa wielkich skandali, lecz wiele ma�ych, ma�o malwersacji, lecz wiele wzajemnych grzeczno�ci. Powzi�li�my projekt zbyt mo�e ambitny, aby wzi�wszy czytelnika za r�k�, oprowadzi� go po wielkich instytucjach pa�stwowych. Powiemy mu: - By�e� obecny przy wielkich rozprawach parlamentarnych, zobacz wi�c, jak si� je przygotowuje. Wypowiada�e� si� o programach politycznych, przyjrzyj si� teraz, jak si� je opracowuje. Czyta�e� dzienniki, sp�jrz, w jaki spos�b powstaj�. Ol�niony by�e� powag� rozpraw s�dowych, zajrzyj teraz sam do sali narad. Widzia�e� ministr�w, chadzaj�cych w s�awie na komisjach, podziwiaj ich teraz w intymno�ci ich gabinet�w. Projekt ten m�g�by si� wyda� zuchwa�y, gdyby nie to, �e �yjemy w epoce, kt�ra nie odznacza si� wprawdzie szczero�ci�, lecz w ka�dym razie nie ma w sobie �adnych tajemnic. * * * Ksi��ka ta to praca cz�owieka, kt�ry jest dziennikarzem: obraca� si� on cz�sto w�r�d parlamentarzyst�w, przemierzy� Pa�ac Sprawiedliwo�ci i przenika� do gabinet�w ministerialnych. Nie jest to los specjalnie zaszczytny, by� on udzia�em wielu ludzi, a m�g� przypa�� ka�demu. Autor przeprowadza� wsz�dzie poszukiwania z odpowiedni� �yczliwo�ci�. Pragn�liby�my, aby uwierzono naszym zapewnieniom, �e je�li nie potrafili�my wsz�dzie zachowa� powagi, to sami przede wszystkim tego �a�ujemy. Zostanie sprowadzona ta ksi��ka do jej w�a�ciwych granic, je�li si� zgodzimy nie szuka� w niej nic poza zwyk�ym opowiadaniem o tych przykrych sprawach. * * * Jedn� ze sta�ych naszych trosk w tej pracy by�o nie ulec pokusie skandalu. Unikali�my przypadk�w monstrualnych, szukaj�c jedynie normalnych. Ksi��ka ta jest bezstronna. Gdy�my si� ju� pokusili o odmalowanie kariery parlamentarzysty, to przyj�li�my, �e jest on dzielny, inteligentny i sumienny. Gdy�my m�wili o skrupu�ach, kt�re mog� powstawa� w sumieniu urz�dnika, to mieli�my intencj� posadzi� na �awie oskar�onych tylko tych urz�dnik�w, kt�rych sumienie nie zna dr�g kr�tych. Gdy�my opowiadali historyjk� o jakim� ministrze, wyobra�ali�my sobie, �e by� on z tych, kt�rzy stoj� na wysoko�ci zadania. Nie powo�ywali�my si� na pras� brukow� czy te� zajmuj�c� si� szanta�ami. Spr�bujcie jednak w miejsce tych dzielnych ludzi, kt�rych udr�k� w wykonywaniu ich zawi�ego zadania usi�ujemy tu opisa�, postawi� zawodowego politykiera, ambitnego urz�dnika, naiwnego ministra i dziennikarza bez skrupu��w, bo istniej� i takie gatunki ludzi - i wyobra�cie sobie, na jakie targi, kompromisy i szanta�e b�d� w�wczas nara�one nasze instytucje. Niestety, nie potrzebowali�my u�ywa� zbyt czarnych barw ani przypomina� sprawek wielkich aferzyst�w. Przyk�ady uczciwych ludzi wystarczaj�. * * * W naszym poj�ciu ksi��ka ta traktuje rzeczy powa�nie. Prosimy o wybaczenie, �e nie umieli�my jej napisa� w tonie doktryner�w. Mo�e mogliby�my podkre�li� melancholijny charakter widowiska. Uwa�ali�my jednak, �e znacznie wa�niejsz� rzecz� by�o spojrze� na z�o, ni� ubolewa� nad nim. W szcz�liwych czasach - optymizm jest zbytkiem, w naszych - jest obowi�zkiem. P A � A C B U R B O � S K I I. SZCZEBLE KARIERY 1. O zawodzie Chocia� ludzie, kt�rych suwerenny lud powo�uje do Pa�acu Burbo�skiego*, aby reprezentowali przez cztery lata jego imi�, interesy i prawa, nie s� ani tego samego pochodzenia, ani tych samych uzdolnie�, ani takich samych pogl�d�w - to w ka�dym razie ��czy ich ta sama postawa umys�u. Wszyscy dostali si� tam tymi samymi sposobami, poprzez te same przeszkody i napotykaj� co dzie� te same trudno�ci. Przebywaj� obok siebie w tym samym lokalu, maj� takie same zaj�cia, zasiadaj� na s�siaduj�cych �awach, przyjmuj� swych wyborc�w i swe kochanki w tych samych ma�ych salonikach, licho oddzielonych drewnianymi przepierzeniami, maj� te same biurka, bibliotek�, papier listowy i bufet. Nie ma pomi�dzy nimi �adnej r�nicy, pr�cz odmienno�ci pogl�d�w; przekonamy si� jednak, �e to rzecz, o kt�rej nie warto m�wi�. W stosunkach mi�dzy jednostkami panuje jak najwi�ksza swoboda. Pos�owie zbli�aj� si� do siebie z racji wsp�lnych sympatii, przyzwyczaje� czy s�siedztwa, rzadko z racji swych zasad. Nieporozumienia zdarzaj� si� z powodu �artu, intrygi, bez przyczyny nawet, lecz nigdy z powodu dyskusji na posiedzeniach. Mo�na sobie wymy�la� z m�wnicy od "renegata" czy "wroga narodu", co nie zaostrzy ani na chwil� stosunk�w w kuluarach. Gdy dwaj deputowani o skrajnie przeciwnych pogl�dach spotkaj� si� po raz pierwszy - tytu�uj� si� "kochany kolego". Za drugim razem s� ju� na ty. *Siedziba Parlamentu francuskiego [przyp. t�.]. * * * Czasem nawet "tykaj� si�" natychmiast. Gdy w roku 1910 dwustu czterech pos��w zasiad�o po raz pierwszy w Pa�acu Burbo�skim, pierwsz� powzi�t� przez nich decyzj� by�o usuni�cie tytu�u "pan" z ich stosunk�w. Dali w ten spos�b wyraz temu, �e dla nich istotne s� nie pogl�dy polityczne, kt�re reprezentuj�, lecz zaszczyt, kt�ry ich spotka�. Sk�dkolwiek si� wywodz�, zeszli si� tam, dok�d d��yli. To tylko jest dla nich wa�ne. Piechur, artylerzysta czy kawalerzysta zawsze jest �o�nierzem. Umiarkowany, radyka� czy rewolucjonista, przede wszystkim jest pos�em. Niew�tpliwie mo�na by� przekonanym o wy�szo�ci swej broni lub swej partii, lecz nie wolno uwa�a� za wroga cz�owieka z innej broni czy te� o przeciwnych pogl�dach. Europejczycy obl�eni w ambasadach w Pekinie* zapomnieli na chwil� o swej narodowo�ci i my�leli jedynie o wsp�lnej obronie zagro�onego �ycia. Pos�owie, napastowani przez tych samych klient�w, gn�bieni przez analogiczne trudno�ci i jednakow� niepopularno��, odczuwaj� potrzeb� podania sobie r�k i utworzenia frontu przeciw wsp�lnemu wrogowi - wyborcy. Obl�enie ambasad trwa�o kilka dni. Obl�enie Parlamentu trwa od czterdziestu lat**. * W roku 1900, w czasie powstania Bokser�w przeciw cudzoziemcom [przyp. red.]. ** Pisane w roku 1914 [przyp. t�.]. * * * Pose� - to niewiele wi�cej ni� cz�owiek, a przecie� co� zupe�nie innego. Mniejsza jest r�nica mi�dzy dwoma pos�ami, z kt�rych jeden jest rewolucjonist�, a drugi nie jest, ni� mi�dzy dwoma rewolucjonistami, z kt�rych jeden jest pos�em, a drugi nie. 2. Jak zostaje si� pos�em Pos�em zostaje ka�dy, jak mo�e. Najprostsz� rzecz� jest oczywi�cie mie� ojca, kt�ry jest pos�em. Wielu poprzestawa�o na tym, �e mieli te�cia pos�a. A bywa�o i tak, �e ci te�ciowie nie zawsze sami byli pos�ami. Mo�na do tego stanowiska doj�� r�wnie� przez przemys�, zarz�d przedsi�biorstwa, w�asno�� ziemsk�, jak to uczyni� nieboszczyk Constant, lub nawet drog� pantoflow�, jak niegdy� Maria Reynaud. Lecz najpro�ciej, bez w�tpienia, wspina� si� po szczeblach hierarchii. Byleby�cie tylko posiadali w jakiej� ma�ej gminie do�� popularno�ci, aby zosta� radnym - drog� ju� macie otwart�. Rada Powiatowa, potem Rada Generalna, b�d� na niej etapami. Lo�e maso�skie, komitety wyborcze i towarzystwa gimnastyczne mog� te� doprowadzi�, nawet o wiele szybciej, do tego samego celu; tak samo medycyna, biura ministerialne, adwokatura, dobroczynno�� i aptekarstwo. Jednak zawody te lepiej wykonywa� na prowincji. * * * �eby by� pos�em, niekoniecznie trzeba by� uczciwym cz�owiekiem. Aby nim zosta�, dobrze jest, b�d� co b�d�, mie� przesz�o�� uczciwego cz�owieka. Znana jest powszechnie surowo�� zasad prowincji. Je�li si� zdarzy, �e ujawni si� jaka� ambicja wyborcza, ewentualny kandydat otoczony zostanie natychmiast powszechn� ciekawo�ci� i podejrzliwo�ci�. Nie ma kroku, kt�ry by nie uszed� uwagi; ka�da jego znajomo��, ka�de jego przyzwyczajenie jest �ledzone; w tych warunkach ob�uda staje si� niemo�liwa. Kandydat musi by� niemal porz�dnym cz�owiekiem. Wiem oczywi�cie, �e s� wyj�tki: Pary� i wielkie miasta maj� swoje obyczaje wyborcze; Po�udnie kieruje si� entuzjazmem; prowincje g�rskie - licznymi potrzebami, kolonie za� staraj� si� przypodoba�. Poni�ej 47 stopnia szeroko�ci geograficznej awanturnicy ciesz� si� specjaln� pob�a�liwo�ci�. Powy�ej 1000 m nad poziom morza, ludzie maj� szacunek dla maj�tku. Dla mieszka�c�w g�r, na og� biednych, wyb�r jest nadprogramow� korzy�ci�, a ka�dy g�os wart jest tyle, co papier gie�dowy. Alpy, Pireneje i Masyw Centralny s� b�ogos�awion� ojczyzn� kandydat�w-milioner�w. Mimo wszystko rzadko�ci� jest kandydat, kt�ry nie jest autochtonem. W wi�kszo�ci okr�g�w kandydat jest znany od najwcze�niejszego dzieci�stwa. Wybacz� mu na pewno brak uzdolnie�, wymowy, jakiejkolwiek kompetencji, a nawet programu, ale wymaga� ode� b�d� niezmiennych przyzwyczaje�, rozwagi w sprawach moralnych i poszanowania termin�w. Mandat poselski jest przy pierwszej elekcji niemal �wiadectwem moralno�ci. 3. Jak zachowa� mandat Gdy ju� si� jest pos�em, nale�y troszczy� si� tylko o jedno: by nim pozosta�. Trudno�ci zmieniaj� si� zale�nie od okr�g�w wyborczych. W pewnych dzielnicach wystarczy mie� mandat, by go zachowa�. Ten ju� obr�s� w pierze - mawiaj� wyborcy kilku oddalonych prowincji - a nowego trzeba by zn�w tuczy�. Nie jestem pewien, czy nie jest to, gdy chodzi o g�osowanie powszechne, ostatnie s�owo m�dro�ci. Gdzie indziej przeciwnie, lubi� nowe twarze. Tam to w�a�nie najtrudniej jest si� utrzyma�. Dla utrzymania si� na stanowisku istnieje tylko jedna zasada: stale o tym my�le�. Pose�, kt�ry "stale o tym my�li", musi wobec tego podzieli� sw�j czas pomi�dzy trzy zasadnicze zaj�cia: musi biega�, obiecywa�, pisa�. Je�li jego zabiegi s� bez rezultatu, je�li jego obietnice s� zawsze pr�ne i je�li jego listy nie przynosz� nigdy nic konkretnego, to wszystko to ma tylko wzgl�dn� wag�. Wyborcy, kt�ry o co� prosi, nie zawsze nawet zale�y na tym, aby spe�ni� jego pro�b�. Chodzi mu po pierwsze: o pokazanie swego znaczenia; po drugie: o otrzymywanie list�w. Dobry pose�, kt�ry otrzyma list od wyborcy, powinien natychmiast napisa� trzy. Jeden do w�adzy w�a�ciwej, w celu przekazania pro�by interesanta. Drugi do interesanta, aby go zawiadomi�, �e przekaza� jego pro�b�. Trzeci do tego� interesanta, aby go zaznajomi� z odpowiedzi� w�a�ciwej w�adzy. Pos�owie, kt�rzy otrzymuj� po czterdzie�ci list�w dziennie od swych wyborc�w, nie nale�� do wyj�tk�w. Parlament nie panuje, nie rz�dzi: Parlament pisze. Ustrojem dominuj�cym w naszym �yciu nie jest ani Republika, ani Cesarstwo, ani Kr�lestwo, ani Autokracja, ani Demokracja - jest nim Pismokracja*. * W oryginale "La Correspondance" [przyp. t�.]. 4. Jak zostaje si� przyj�tym do grona pos��w Skoro dotar�o si� ju� do Pa�acu Burbo�skiego i rozpocz�o starania, aby si� tam zadomowi� na czas mo�liwie najd�u�szy, trzeba z kolei zdoby� sobie pozycj� w�r�d koleg�w. W tej atmosferze, na og� serdecznej, nowy przybysz nie b�dzie przyj�ty tak dobrze, jakby m�g� mie� nadziej�. Spotka si� tu, jak w szkole, z arogancj� "dawnych". B�d� si� wysila�, aby go onie�mieli�. Nieraz z niego zakpi� i na przyk�ad systematycznie zakazywa� mu b�d� nale�enia do wszystkich komisji, w kt�rych praca przedstawia jaki� interes. Z pocz�tku trzeba b�dzie okaza� si� dyskretnym, ma�o m�wi� w kuluarach, nigdy z m�wnicy i zajmowa� si� jedynie zawieraniem znajomo�ci ze wszystkimi kolegami. Je�li pose� jest naiwny, szuka� b�dzie w kuluarach i poczekalniach towarzyszy, kt�rych m�g�by sobie �yczy�, i stronnictwa, do kt�rego, jak mniema�, nale�y. Je�li jest inteligentny - zrezygnuje bardzo szybko z ich poszukiwania. Pozostanie mu w�wczas zapisanie si� do jakiej� grupy. Dlaczego kto� zapisuje si� do tej grupy, a nie innej? Decyduj� tu tylko nazwy i przypadkowe okoliczno�ci. Nowo wybrany mo�e zapisa� si� na miejsce, kt�re zajmowa� jego poprzednik. Jeszcze lepiej uczyni, wybieraj�c grup� licz�c� wed�ug niego najmniej pos��w, kt�rzy mieliby szanse zosta� ministrami. Ten system inkorporacji jest prawdopodobnie najkorzystniejszy. Najcz�ciej jednak inny, silniejszy motyw b�dzie go sk�ania� do decyzji: przypadkowe spotkania. Pierwszy z jego koleg�w, kt�ry poka�e mu drog� do bufetu, b�dzie m�g� wywrze� znaczny wp�yw na jego przysz�o��. Pierwsza wybitna osobisto��, z kt�r� si� zapozna, mo�e go do siebie przywi�za� na ca�e �ycie. Nauczy si� on szanowa� jednego pos�a za jego wp�ywy, drugiego za maj�tek, a trzeciego za dobry humor. Ten jest przyw�dc� walk politycznych, tamten przeciwnik czaruj�cym cz�owiekiem, ten zn�w zawsze got�w do oddania przys�ugi, a jeszcze inny posiada pi�kne tereny my�liwskie. Zdarzaj� si� wprawdzie szubrawcy, lecz dosy� rzadko i s� nader uprzejmi. Wszyscy znaj� ich �ajdactwa, lecz s� to najcz�ciej weterani wielkich wojen, przyjaciele zmar�ych wielkich ludzi; z tego powodu lubi si� ich bardzo, a nawet troch� powa�a. Nowy przybysz z kolei b�dzie zabiega� o ich g�os i nie b�dzie ju� umia� odm�wi� im swego. Wreszcie b�dzie czyta� co dzie� kilka dziennik�w, nie znanych szerszej publiczno�ci, a oddanych do dyspozycji parlamentarzyst�w; gdy� parlamentarzy�ci maj� te� swoje dzienniki, inne ni� te, kt�re czyta ludno��. Po pewnym czasie pose� straci ostatecznie kontakt z opini� og�u i ch�� do walki. Stanie si� naprawd� "parlamentarzyst�". 5. Jak sobie zdoby� pozycj� Gdy ju� si� zosta�o przyj�tym do og�lnego grona koleg�w parlamentarnych oraz jakiego� �ci�lejszego ugrupowania, istotnym zagadnieniem staje si� wywalczenie sobie odpowiedniej pozycji. I nie jest to nawet taka trudna sprawa, jak by mo�na s�dzi�: wystarczy by� gorliwym i skromnym. Nie jest bezwzgl�dnie zakazane mie� jaki� talent. Lecz w�wczas trzeba go starannie ukrywa�. Wszyscy pos�owie, kt�rzy od pierwszego roku swego wej�cia do Pa�acu Burbo�skiego pchali si� na m�wnic� pod b�ahym pozorem, �e maj� co� do powiedzenia, narazili si� na zupe�n� utrat� powa�ania. Podczas pierwszego roku swej kariery ustawodawczej pose� powinien milcze�. W czasie lat nast�pnych wolno mu wyst�powa� jedynie w kwestiach specjalnych. Na polityk� og�ln� b�dzie m�g� sobie pozwoli� dopiero znacznie p�niej. * * * Specjalizacja gra wielk� rol� w karierze zr�cznego parlamentarzysty. Specjalno�ci zreszt� r�nicuj� si� i rozdrabniaj� z dnia na dzie�. Niegdy� parlamentarzysta by� specjalist� od spraw wojskowych lub skarbowych, morskich lub kolonialnych. Dzi� specjalno�ci znacznie si� zw�zi�y. Ten pose� zabiera g�os wy��cznie w sprawach Drukarni Narodowej, tamten m�wi o wytyczeniu granic departamentu Gironde; innego nie interesuje nic poza losem panienek z urz�du telefonicznego, a jeszcze inny zajmuje si� tylko spraw� remont�w; m�wiono o po�le, kt�ry interweniowa� jedynie w sprawach dotycz�cych higieny koszar i sal widowiskowych; inny po�wi�ci� swe �ycie zagadnieniom rozwoju w�dkarstwa. Oto dw�ch wielkich parlamentarzyst�w: jeden zawdzi�cza sw� �wietn� karier� towarzystwom gimnastycznym i burakom cukrowym. Drugi przeciwnie, zaj�wszy si� w swych wyst�pieniach kwestiami polityki og�lnej, zmuszony by�, ni mniej, ni wi�cej, do radykalnej zmiany stronnictwa, aby koledzy zgodzili si� go s�ucha� nast�pnym razem. Musia� w dodatku, aby wej�� do tego nowego stronnictwa, po�wi�ci� dwa przem�wienia zwalczaniu opinii pierwszego o burakach cukrowych. 6. Jak si� zostaje wybitnym pos�em Powiedzieli�my, �e m�odemu pos�owi wolno w pewnych wypadkach mie� jaki� talent; pod warunkiem, �e nikt nie b�dzie o tym wiedzia�. Z tym samym zastrze�eniem mo�e on �ywi� jak�� ambicj�, cho� jest to sprawa nadzwyczaj ryzykowna. Wiemy naturalnie, �e zdarzali si� ministrowie trzydziestopi�cioletni i nawet nie byli najgorsi. Najcz�ciej p�acili za sw� s�aw� niepopularno�ci�. Ich wspania�a kariera razi. Milej widziani s� tacy, kt�rzy umiej� si� zadowala� skromnym dorobkiem umys�owym. Parlamentarzy�ci s� podobni do Perrichona*: kochaj� tych, kt�rym s�u��. Przede wszystkim za� kochaj� tych, kt�rych powa�aj�, lub chocia� to udaj�. Do jakich�e po�wi�ce� b�dzie zdolny pose�, kt�ry przyjecha� przed sze�ciu tygodniami z male�kiej mie�ciny prowincjonalnej i ju� mo�e powiedzie�: -�Przewodnicz�cemu komisji bud�etowej zale�a�o bezwzgl�dnie na mej opinii w sprawie ustaw o nawozach. Albo inny, gdy b�dzie m�g� opowiada�: -�Ten dawny Minister Spraw Zagranicznych powierzy� mi kiedy� decyzj� co do naszej akcji w Addis Abebie. Mo�e by� w�wczas pewny osi�gni�cia tak wielkiego powa�ania w kawiarniach swego miasteczka, �e pozostanie za nie wdzi�czny przez ca�e �ycie. * Posta� z komedii E. Labiche'a [przyp. red]. * * * Talent, warto�� osobista, odwaga, s� to niew�tpliwie przymioty, na kt�re nasi parlamentarzy�ci nie zawsze s� czuli; ale jest pewna rzecz, co do kt�rej s� wra�liwi ponad wszystko: �yczliwo�� i uprzejmo��. Ci biedni ludzie, znies�awiani na zebraniach publicznych, codziennie niemal zniewa�ani, ka�dy z osobna w pismach prowincjonalnych i zbiorowo - w pismach paryskich, traktowani jak oszu�ci, sprzedawczycy, spragnieni s� jedynie powa�ania. Zwalczani stale przez wsp�zawodnik�w, poniewierani przez wyborc�w, traktowani niedbale przez ministr�w, pogardzani przez wo�nych i zniewa�ani na ka�dym kroku, czuj� si� zobowi�zani do najg��bszej wdzi�czno�ci ka�demu, kto, nie b�d�c urz�dnikiem lub petentem, odzywa si� jednak do nich grzecznie. Gdy od d�u�szego czasu doznaje si� szacunku tylko od podprefekt�w lub kandydat�w do "Palm Akademickich"* staje si�, b�d� co b�d�, wielk� satysfakcj� przebywanie w towarzystwie cz�owieka z pozycj�, kt�ry przemawia uprzejmie. Tym t�umaczy si� popularno�� i powodzenie polityczne pewnych wybitnych parlamentarzyst�w, kt�rzy przez szczeg�lny zbieg okoliczno�ci nie zawsze byli tego niegodni. �pieszymy doda�, �e gdyby nawet byli niegodni, to ich stanowisko w parlamencie prawdopodobnie sta�oby si� jeszcze powa�niejsze. * S� to kandydaci na cz�onk�w Akademii Francuskiej [przyp. red.]. * * * Rozumie si�, �e parlamentarzy�ci wy�ej sobie ceni� tych, kt�rzy im rzeczywi�cie zawdzi�czaj� wszystko, od tych, kt�rzy robi� wysi�ki, aby stworzy� tego pozory. Bo niczym nie da si� za�mi� s�awa m�a stanu, s�awa zwi�zana �ci�le z zajmowanym przeze� stanowiskiem. Rzecz prosta, �e ci, kt�rzy nic nie zdzia�ali, tym bardziej nie mogli zapewni� sobie losu. Nie maj� oni egzystencji samodzielnej i s� jedynie emanacj� Parlamentu. Parlament za�, dumny, �e stworzy� sam w�asn� moc� wielkiego cz�owieka, wyr�nia go ze szkod� wszystkich innych. Gambetta by� ministrem nieca�e sze�� miesi�cy. Nie mamy zamiaru przypomina� sobie nazwisk tych wszystkich, kt�rzy byli ministrami znacznie d�u�ej. 7. O postawie zawodowej Tak oto wygl�daj� parlamentarzy�ci, na og� dzielni ludzie, kt�rych jednak wypacza wykonywanie ich znies�awionego zawodu. Bo nie ma si� co �udzi�: stanowisko pos�a to nie pos�annictwo, to zaw�d, zaw�d, kt�ry ma swe zwyczaje i metody, instytucje, szczeble kariery i niemal hierarchi�. Nie trzeba tam wielkich cn�t obywatelskich; trzeba natomiast porz�dku, zr�czno�ci i umiej�tno�ci brania si� do rzeczy. Min�y ju� te czasy, gdy po�wi�cano na �ycie dwadzie�cia pi�� frank�w. Dzi� za czterdzie�ci kilka frank�w mo�na ju� �y�, co prawda zwykle do�� kiepsko, zw�aszcza je�li si� ma cho� troch� powa�niejszych obowi�zk�w w swym okr�gu czy te� w rodzinie. Obiera si� ten zaw�d, jak obra�oby si� ka�dy inny, dla-tego, �e woli si� go od innych, lub po prostu, �e nie ma si� do niczego innego uzdolnienia. Nie jest to wcale poni�aj�ce i zaw�d ten, tak jak ka�dy inny, mo�e by� wykonywany zaszczytnie. Lecz to wszystko, co da si� o nim powiedzie�, a pos�owie, kt�rzy odgrywaj� rol� kap�an�w, nara�aj� si� na �mieszno��. W rzeczywisto�ci jest si� przedstawicielem spo�ecze�stwa tak, jak bywa si� przedstawicielem handlowym; cz�sto jest to mniej trudne, lecz nie zawsze bywa bardziej zyskowne; czy m�wi si� w imieniu demokracji (�ad i post�p), czy te� w imieniu firmy Tartempion (wino i napoje wyskokowe), najwa�niejsz� rzecz� jest mie� klientel�, obowi�zkiem za� jak najmniej j� oszukiwa�. Mi�dzy parlamentarzystami, kt�rzy rozmawiaj� o swych okr�gach, a urz�dnikami, kt�rzy m�wi� o swych posadach, nie ma istotnej r�nicy. Pose� jest zadowolony ze swych wyborc�w z tych samych powod�w, z jakich urz�dnik - ze swego szefa: gdy nie s� zbyt wymagaj�cy, nudni, pedantyczni, a przede wszystkim gdy nie lubi� widzie� ko�o siebie nowych twarzy. Parlamentarzysta, kt�ry boi si� niepowodzenia, nie poprzestaje na powiedzeniu sobie: -�To b�dzie odst�pstwo od mych zasad. Powiada sobie przede wszystkim: -�Co b�d� robi�, wr�ciwszy do �ycia prywatnego? Wi�kszo�� obawia si� utraty swych diet. Innym zale�y na tym �rodowisku, sympatycznym, dogodnym, przoduj�cym i pe�nym znaczenia zarazem, jakim jest Pa�ac Burbo�ski. Wielu przera�a my�l o powrocie do �ycia na prowincji. A je�li nawet �adnemu z nich nie jest oboj�tna my�l o pora�ce, jakiej by z tego powodu dozna�a jego partia, to nie jest to bynajmniej najpowa�niejsza ich troska. * * * W epoce, w kt�rej walka o �ycie zajmuje tyle miejsca, taki spos�b my�lenia nie powinien nikogo dziwi�. Sami wyborcy pojmuj� dobrze t� konieczno��; cz�sto nawet kieruj� si� ni� �askawie w chwili g�osowania. Ma�o kto zdecydowa�by si� nie odda� g�osu lekarzowi, kt�ry po�wi�ci� swoj� klientel� dla polityki. Pozostawia si� zwykle starcom ich fotele nawet w�wczas, gdy stan� si� ju� zupe�nie niezdolni do sprawowania swych funkcji. Uwa�ano by za nietakt g�osowanie przeciw takiemu pos�owi, kt�ry, odsuni�ty ju� od wszelkich spraw publicznych, p�dzi �ycie z dala od Pa�acu Burbo�skiego w zaciszu jakiego� sanatorium. Kandydat dotkni�ty w czasie wybor�w jakim� nieszcz�ciem lub �a�ob�, mo�e mie� nadziej�, �e otrzyma dzi�ki temu powa�n� nadwy�k� g�os�w. G�osowanie powszechne jest by� mo�e niewdzi�czne, lecz w ka�dym razie lito�ciwe. W ten spos�b wyst�puje dobitniej charakter zawodowy tego "pos�annictwa". Pose� przestaje by� w poj�ciu wyborcy mandatariuszem, a�eby sta� si� d�u�nikiem. Nie reprezentuje ju� programu politycznego, lecz tylko zwi�zki przyja�ni. Nie ma on wskutek tego mniej obowi�zk�w wobec swej partii, lecz na pewno wi�cej wobec swoich mocodawc�w. Przys�uga za przys�ug� - g�osi powszechna opinia. Nie g�osowano wszak na danego kandydata, �eby przys�u�y� si� jego sprawie, lecz by go zobowi�za�. Wypada, aby okaza� si� wdzi�czny. Wyborca uwa�a za naturalne, �e ten, kt�rego on zrobi pos�em, zdob�dzie mu w zamian "Palmy Akademickie". Nie wydawa�oby mu si� nawet dziwne, gdyby jego elekt czyni� w tej sprawie bardzo daleko id�ce wysi�ki. * * * Cierpi na tym godno�� reprezentacji narodowej. Cierpi po stoicku i nie skar�y si�. Wyborca, sk�adaj�c sw�j g�os do urny, nie ma ju� obecnie poczucia, �e powierza sprawowanie najwy�szej w�adzy, z kt�rej jest tak dumny, w r�ce obywatela, godnego tego zaszczytu. Troszczy si� tylko, aby przekaza� specjali�cie trud za�atwiania spraw, kt�rymi sam zaj�� si� nie mo�e. Pos�a wybiera si� tak samo, jak adwokata, poniewa� nie zna si� procedury, a nawet staranniej wybiera si� adwokata, kt�remu powierza si� zarz�dzanie sprawami bezpo�rednio nas dotycz�cymi. Ze swej strony elekt, nie maj�c najcz�ciej �cis�ych polece�, pr�buje wywi�za� si� z zadania jak najlepiej, poniewa� jest zmuszony po czterech latach z�o�y� sprawozdanie ze swej dzia�alno�ci. Mamy przed oczyma list otwarty, w kt�rym pose� jakiego� prostodusznego i dalekiego okr�gu przedstawia naiwnie swym wyborcom taki pogl�d: "Nie zrobi�em maj�tku na polityce i by�o nawet wielk� ofiar� dla mnie porzuci� lukratywny zaw�d i po�wi�ci� wszystkie swe si�y i wszystek sw�j czas na spe�nianie mych obowi�zk�w ustawodawcy. Je�li nie jeste�cie ze mnie zadowoleni, powiedzcie mi to, prosz�, bez ogr�dek i niezw�ocznie. Troska o moje sprawy rodzinne i godno�� osobist� zmusza mnie do powzi�cia ju� w lipcu* decyzji, jakich wymaga� b�d� okoliczno�ci". Postarajmy si� oceni� jak nale�y to wyznanie, nie pozbawione zr�czno�ci: -�Poniewa� musz� zarabia� na �ycie, zabiegam o stanowisko pos�a. Je�li moje us�ugi nie wystarczaj� wam, poszukam sobie innego miejsca, lecz zlitujcie si�, uprzed�cie mnie wcze�niej, zachowajcie termin wypowiedzenia. Dlaczego mi�dzy tymi wszystkimi, kt�rych nar�d zatrudnia, tylko parlamentarzysta mia�by by� pozbawiony wynagrodzenia "za nag�� odpraw� ze s�u�by"? Nie znajdujemy wprost s��w na wyra�enie, jak s�uszny wydaje si� nam ten pogl�d. Trzeba wreszcie pogodzi� si� z t� my�l�: pose� nie jest wcieleniem narodu, lecz za�atwia po prostu w�asne sprawy. * Mniej wi�cej na dziewi�� miesi�cy przed wyborami. II. RZEMIOS�O 1. Kontrola parlamentarna Pose�, sp�dziwszy ranek na bieganinie po gabinetach ministerialnych, po�wi�ca popo�udnie kontrolowaniu post�powania ministr�w. Przez p� dnia domaga si� przys�ug; przez drugie p� ��da gwarancji. Je�li otrzyma� ich wiele, nie ��da przez to mniej przys�ug, gdy jednak wiele jego ��da� ostanie spe�nionych, oka�e si� nieco mniej wymagaj�cy w sprawach gwarancji - co jest rzecz� bardzo ludzk�. Parlamentarzysta, kt�remu minister odda� jak�� przys�ug�, ma naturaln� tendencj�, by go uwa�a� za swego przyjaciela politycznego; uwa�aj�c go jednak za przyjaciela, tym cz�ciej domaga si� r�nych przys�ug. To z�o�one prawo stanowi podstaw� kontroli parlamentarnej. W swoim czasie kierownicy urz�d�w posiadali roczniki Parlamentu, w kt�rych pos�owie i senatorowie byli zaznaczeni wed�ug zabarwienia politycznego. Odpowiadano na petycje tych, kt�rych nazwiska by�y podkre�lone lini� czerwon�; nigdy za� na petycje podkre�lonych barw� niebiesk�. Nazwiska niekt�rych oznaczano krzy�ykiem czerwono-niebieskim. Tym odpowiadano na co drugi list. Albo si� robi polityk�, albo nie*. Lecz by�o to post�powanie okrutne, naiwne i brutalne zarazem. A poza tym, powiedzcie sami, po co jedna� sobie ludzi, w kt�rych i tak si� ma zwolennik�w. Wzi�to si� na spos�b bardziej nowoczesny: spe�niaj�c w dalszym ci�gu ��dania "swoich ludzi", jeszcze ch�tniej idzie si� na r�k� tym, kt�rych pragnie si� skaptowa�. Opozycja dopuszczona jest, na tych samych prawach co wi�kszo��, do podejmowania zabieg�w u ministr�w. Nazwano to systemem "uspokojenia". * W czasach, o kt�rych mowa, Poincare by� w opozycji i nazwisko jego by�o podkre�lone podw�jn� lini� niebiesk�. Jednak na marginesie zanotowano: "odpisywa�". Dobre i to. * * * Naturalnie wszelkie interwencje s� pe�ne najszczerszej serdeczno�ci. Minister, zanim zdoby� swe stanowisko, by� pos�em. Oto wi�c kolega przyjmuje koleg�w, z kt�rymi najcz�ciej jest na ty. St�d zrozumia�e staj� si� wielkie rozgrywki parlamentarne, a zw�aszcza zabawa w interpelacje. Publiczno�� wyobra�a sobie ch�tnie, �e gdy dany pose� s�dzi, i� jego obowi�zkiem jest zdyskredytowa� jakie� posuni�cie rz�du, wchodzi na trybun�, o�ywiony �wi�tym oburzeniem, i interpeluje natychmiast w�a�ciwego ministra w sprawie, kt�ra go poruszy�a. W rzeczywisto�ci wygl�da to zupe�nie inaczej: skoro jaki� skandal wybuchnie tak, �e nie da si� go ju� utrzyma� w tajemnicy, pos�owie decyduj� si� na interpelacj�. Zwykle zabiera g�os w tej samej sprawie kilku interpelant�w: jeden wyst�puje ze strony rz�du (jest to przewa�nie sprawozdawca bud�etowy danego ministerstwa); wyg�asza on zwykle dwie mowy. Jedn�, aby da� wyraz zaniepokojeniu, kt�re wzbudzi�a w publiczno�ci sprawa, b�d�ca przedmiotem jego interpelacji; drug� dla stwierdzenia, �e najmniejszy nawet �lad niepokoju znikn�� zupe�nie po wyja�nieniu pana ministra. Lecz obok tego interpelanta, kt�ry odgrywa rol� tak zwanego (w mniej dystyngowanych �rodowiskach) "kuma", wyst�puje jeszcze interpelant z opozycji, kt�ry "dzia�a na serio". I on zreszt� r�wnie� stara si� by� �yczliwy. Z pocz�tku atakuje ministra ustnie, potem listownie. Oto typ dialogu, kt�ry rozwija si� najcz�ciej. Pose� opozycji spotyka ministra w kuluarach Izby: -�Powiedz mi, m�j stary, co to za historia z t� dymisj� Chicurela? Co to za �wi�stwo zrobiono mu w twoim ministerstwie? -�G�upstwo - odpowiada minister - nie mamy sobie nic do wyrzucenia w tej sprawie. Wprowadzono ci� w b��d, ten Chicurel to zwyk�y �ajdak. -�Chicurel to bardzo porz�dny cz�owiek - odpowiada interpelant - a ja obieca�em mu pom�c w jego sprawie. Zreszt� tu chodzi o zasad�. Daj mu jak�� rekompensat�. -�Nigdy w �yciu! -�Oka� cho� dobre ch�ci. -�Id� do diab�a! -�Ach tak - odpowiada pose� - dobra! Zobaczymy. Zainterpeluj� ci�. To b�dzie bardzo zabawne. Natychmiast siada przy jednym z biurek, kt�rych tam jest pe�no, i pisze z ca�� powag�: "Panie Ministrze! Mam zaszczyt zakomunikowa� Panu, �e na posiedzeniu dnia... b�d� Pana interpelowa� w sprawie Chicurela, kt�ry... Raczy Pan przyj��, Panie Ministrze, zapewnienia g��bokiego szacunku..." * * * Ten rodzaj interpelacji staje si� coraz rzadszy, a nawet z wolna zanika. Najcz�ciej zainterpelowany minister ��da odes�ania interpelacji do porz�dku dziennego, to znaczy na kilka miesi�cy. W�wczas wed�ug wszelkiego prawdopodobie�stwa rz�d b�dzie obalony ju� od d�u�szego czasu. Interpelacja zostanie oczywi�cie cofni�ta i wszystko b�dzie w porz�dku. Z interpelacjami, jak wyrazi� si� pewien dowcipni�, bywa tak, jak z pojedynkami: najcz�ciej nie dochodz� do skutku. Niew�tpliwie znajdzie si� od czasu do czasu jaki� m�ody cz�owiek, �wie�o przyby�y ze swego okr�gu, pe�en z�udze�, kt�ry rzuca si� do bardziej gwa�townego i bezpo�redniego ataku. Wobec powszechnej dezaprobaty szybko tego jednak po�a�uje i wiele trudu b�dzie musia� sobie zada�, aby uzyska� przebaczenie nie tylko obra�onego, lecz i wszystkich koleg�w. Mo�na wskaza� najwy�ej trzech lub czterech pos��w ze skrajnej prawicy i lewicy, kt�rzy nigdy nie chcieli zrozumie� tych regu� gry. Lecz nawet ich przyjaciele polityczni niech�tnie podaj� im r�k�. * * * Czy�by to znaczy�o, �e pos�owie zaniedbuj� krytykowanie swoich koleg�w? Nic podobnego! Lecz krytykuj� ich intymnie i tylko w tonie poufnym. Nigdzie nie rozpowszechnia si� tylu anegdotek, co w kuluarach Pa�acu Burbo�skiego. Dotycz� one zawsze koleg�w i s� najcz�ciej skandaliczne. Przestrzega si� jednak, �eby te historyjki nie wychodzi�y poza gmach Parlamentu. Je�li nawet dopuszcza si� czasem dziennikarzy, stronnik�w lub innych bywalc�w kuluarowych do tej ma�ej gie�dy obmowy, to jednak istnieje og�lne porozumienie, �eby nie robi� z tego �adnego u�ytku. Ponad wszystkimi klikami partyjnymi i wa�niami ludzkimi panuje niez�omna zasada: nie kala� w�asnego gniazda i nie szkodzi� sobie wzajemnie. Mi�dzy kolegami mog� by� spory, lecz nie powinno by� nienawi�ci. Mo�na si� nawet bi� mi�dzy sob�, lecz nie nale�y czyni� sobie krzywdy. W najwi�kszym gniewie nie wolno zapomina�, �e ma si� do czynienia z koleg�. Nawet gdy dyskusja przestaje by� kurtuazyjna, powinna jednak pozosta� kole�e�ska. Okoliczno�ci, kt�re dzi� was sk�aniaj� do walki, min� i - rzecz to znana - jutro ju� mo�ecie si� wzajemnie potrzebowa�; po c� wi�c wymawia� s�owa, kt�rych by nie mo�na by�o zapomnie�*. * Rzecz godna uwagi, �e gdy dwie wrogie armie pragn� zako�czy� walk�, oficerowie, kt�rych wysy�aj�, przyjmuj� ca�kiem naturalnie nazw� "parlamentariusze". 2. O partiach i programach Jednak - powiecie - s� chyba partie polityczne zorganizowane, z okre�lonymi programami, ze �cis�� kontrol�, a od czasu do czasu z komisjami dyscyplinarnymi. Gdy jaka� partia powstaje we Francji - a to zjawisko jest jeszcze do�� cz�ste - zaczyna od og�oszenia manifestu, gdzie precyzuje swe zapatrywania, co do kt�rych nie wejdzie w �adne uk�ady. Zawi�zuje si� komitety, kt�re b�d� gorliwymi str�ami tej doktryny, corocznie za� kongresy orzekaj�, czy pos�owie partii zachowywali si� do�� ortodoksyjnie. W rzeczywisto�ci dzieje si� tak tylko w partii zjednoczonych socjalist�w. Zasady s� tam bardzo sztywne, a tzw. czystki stosuje si� regularnie. Lecz niczego podobnego nie spotyka si� w innych partiach. Radyka�owie socjalni chcieliby si� upodobni� do "zjednoczonych", lecz nie maj� jeszcze do�� do�wiadczenia; "komitetowi wykonawczemu" z ulicy Walezjusz�w* nie uda�o si� zgrupowa� wszystkich pos��w z partii, a stali delegaci maj� tylko nieznaczny wp�yw na swoich elekt�w; zalecenia, kt�re kieruj� do nich od czasu do czasu, przewa�nie uwie�czone s� s�abym sukcesem. Nie s�yszano nigdy, �eby Zjednoczenie Demokratyczne rzuci�o kl�tw� na kogokolwiek, nawet na tych, kt�rzy si� go wypieraj�; Akcja Liberalna za� jest przede wszystkim biurem pomocy dla najrozmaitszych kandydat�w, cz�sto bardzo r�ni�cych si� odcieni. Niew�tpliwie obstaje si�, prawdopodobnie wskutek przestarza�ych poj��, przy tym, aby posiada� programy polityczne, lecz rzadko dba si� o ich realizacj�. Ile� to Parlament�w od powstania Republiki uchwala�o olbrzymi� wi�kszo�ci� podatek dochodowy. Zasad� reformy wyborczej przyjmowano w g�osowaniu niemal jednomy�lnie. Reform� administracyjn� przyrzeka�o solennie wi�cej ni� czterystu pos��w przesz�o sze�ciu milionom wyborc�w. I c� si� sta�o z ow� reform� administracyjn�, z reform� wyborcz� i z podatkiem dochodowym? A dzieje si� tak dlatego, �e programy nie s� tworzone z my�l� o realizacji. Zasady bur�uazji republika�skiej datuj� si� od roku 1789. Socjalizm Marksa pochodzi z roku 1848. Program radykalny powsta� w roku 1869. Mo�ecie by� pewni, �e b�d� one s�u�y� jeszcze d�ugi czas. Walka mi�dzy tymi r�norodnymi koncepcjami z pewno�ci� ju� nie b�dzie wznowiona, a nazywa si� to: "nowoczesn� polityk�". Program wykonany traci racj� bytu, a skoro by�o si� wiernym jakim� ideom przez p� wieku, to czy� nie jest przykre i niebezpieczne poszukiwa� nowych? Trzeba zmieni� sfer� zainteresowa�, naruszy� jednolito�� metody; kr�tko m�wi�c, trzeba prawie zdradzi�. Z chwil� gdy antyklerykalizm partii radykalnej przybra� posta� praw pisanych, waha si� ona co do dalszych swych dr�g, nie umie sobie stworzy� dalszych cel�w i nie wie w�a�ciwie, kto pozosta� jej wierny. Po prostu prze�ywa kryzys. Stagnacja jest najprawdopodobniej jedyn� praktyczn� form� wierno�ci zasadom. * Mie�ci si� tam siedziba Partii Radykalnej [przyp. t�.]. * * * Zreszt� mie� program, to jeszcze nie wszystko. Trudno�ci zaczynaj� si� dopiero, gdy chce si� mu s�u�y�. Zasada - to drobiazg; okoliczno�ci - to grunt. Czy� nie by� najznakomitszym z republikan�w ten, kt�ry wynalaz� s�owo "oportunizm"? Niemal wszystkie wa�ne ustawy by�y poddawane pod obrady Parlamentu przez ministr�w, kt�rzy w nie nie wierzyli, a nawet deklarowali si� jako zdecydowani ich przeciwnicy. Przeczytajcie zwierzenia Waldeck-Rousseaua. Oto, co tam zobaczycie: przeprowadziwszy przed S�dem Najwy�szym oskar�enie o spisek, kt�rego istnienia nie by� do�� pewny, przeforsowa� zasi�ki dla robotnik�w, po kt�rych niczego si� nie spodziewa�, i podatek dochodowy, kt�rego si� wr�cz obawia�. "Byli�my zmuszeni - pisa� - przyj�� jako zasad� wa�niejsz� ponad wszystko konieczno�� utrzymania si� przy w�adzy. Musieli�my poczyni� zasadnicze ust�pstwa, dok�adaj�c wszelkich stara�, aby ich nie wprowadzi� w �ycie. Pewnego dnia dla unikni�cia upadku, kt�rym nam grozi�a interpelacja Klotza i Magniaude�a, musieli�my przedstawi� projekt podatku dochodowego; innym razem trzeba by�o wsp�dzia�a� w sprawie zasi�k�w dla robotnik�w. Nie mo�na ani wprowadzi� podatku od dochod�w, ani zrealizowa� obecnie projektu zasi�k�w w takiej postaci, w jakiej go uchwalono..." Pewien prezes Rady Ministr�w, kt�ry nie wierzy� w mo�liwo�� rozdzia�u Ko�cio�a od Pa�stwa, doprowadzi� do sytuacji, w kt�rej nie da�o si� go unikn��. Podpisa� za� t� ustaw� inny premier, kt�ry jej nigdy nie chcia�. Wi�kszo�� radyka��w, kt�rzy dzi� s� senatorami, walczy�a kiedy� o zniesienie Senatu, a wielu obecnych pos��w kolonialnych wypowiada�o si� w czasach swej m�odo�ci przeciw reprezentacji kolonialnej. Senat, sk�adaj�cy si� z samych prawie przeciwnik�w skupu Kolei Zachodniej oraz podatku dochodowego, uchwali� w�a�nie �w skup Kolei i niew�tpliwie uchwali� r�wnie� podatek dochodowy. Prezydent Grevy rozpocz�� sw� karier� polityczn� wyst�puj�c z projektem zniesienia urz�du prezydenta. Przytaczamy tu tylko przyk�ady, �e tak powiem, najszanowniejsze. Lecz ile mogliby�my wymieni� innych dzia�a� wbrew przekonaniu, innych sprzeczno�ci, kt�re dzi�ki up�ywowi czasu i powodzeniu sta�y si� godnymi szacunku. I ostatecznie stawiamy sobie pytanie, czy ten rodzaj przeobra�e� nie jest istotnym prawem obecnego ustroju parlamentarnego. - Zarzucaj� temu eks-socjali�cie rewolucyjnemu, �e sk�ania si� ku prawicy - powiedzia� pewien prezes Stronnictwa Radykalnego, syn ministra z czas�w "16 maja"* - lecz musi on sk�ania� si� ku prawicy tak, jak ja jestem zmuszony sk�ania� sie ku lewicy. To wina naszego pochodzenia. Konieczno�ci �ycia rozbijaj� dogmaty - mawia� jeszcze Briand w Saint-Etienne. Bolesna to krytyka... Zwierzenie wzruszaj�ce. * Chodzi tu o kryzys parlmentarny z 1876 r. na tle konfliktu si� republika�skich i konserwatywnych, kt�ry doprowadzi� nast�pnie do rozwi�zania Izby Deputowanych [przyp. red.]. * * * Nie nale�y zbyt wiele si� spodziewa� po programach i partiach, lecz trzeba je bra� w rachub�. Przekonamy si�, �e jedne i drugie b�d� jeszcze d�ugo istnia�y, i je�li nawet nie s� to zawsze te same partie o tych samych programach, to w sumie nie ma to wi�kszego znaczenia. �atwo da si� to wyt�umaczy�: idee s� wieczne, a ludzie �yj� w po�piechu. Oto dlaczego w�a�nie nasza Republika pozostaje tak niezmienna w swej istocie po ka�dym przebytym kryzysie i ka�dym odniesionym zwyci�stwie. Miota si� ona w pr�ni i nie mo�e ani zwyci�y�, ani by� zwyci�ona. Za ka�dym razem triumfuje tylko sama nad sob�. Zwyci�stwa odniesione nad sob� s� pono� najpi�kniejsze - lecz z pewno�ci� najmniej korzystne. 3. Ugrupowania W Izbie Deputowanych nie ma partii, lecz s� ugrupowania. S� one bardzo liczne i r�ni� si� zasadniczo nazwami. By�oby b��dem nie do darowania myli� grup� radykaln� i radykalno-socjalistyczn�, Lewic� Demokratyczn� i Uni� Republika�sk�, Akcj� Liberaln� i post�powc�w, republikan�w i zjednoczonych socjalist�w. Wszystkie te ugrupowania maj� rzeczywi�cie r�ne interesy i sprzeczne ambicje. R�nice, istniej�ce mi�dzy nimi, tym s� trudniejsze do usuni�cia, im mniej s� uchwytne. Gdy przyw�dcy tych grup zostan� ministrami, ucz� si� szybko rz�dzi� w zgodzie, lecz p�ki s� tylko zwyk�ymi pos�ami, udaj�, i� wierz�, �e dziel� ich g��bokie r�nice. Czy cz�onkowie tej samej grupy musz� razem g�osowa�? Bynajmniej. Nie mo�na wskaza� �adnego g�osowania, w kt�rym by nie zaznaczy�y si� r�nice indywidualne. To nawet powoduje dziwaczne sprostowania g�osowa�, z kt�rymi czasem rz�d musi si� liczy�, czasem za� mo�e je �mia�o lekcewa�y�. Lecz z punktu widzenia jednolito�ci grup r�nice te pozbawione s� wszelkiego znaczenia; cho�by by�y najsilniejsze i wyst�powa�y systematycznie, spoisto�� grupy nie b�dzie przez to nigdy nara�ona. Dany pose� mo�e jak najregularniej w �wiecie g�osowa� ze zjednoczonymi socjalistami, przez co bynajmniej nie przestanie by� jednym z filar�w radykalizmu. Inny, cho�by z wielkim zapa�em popiera� rz�d, pozostanie jednak wypr�bowanym przyw�dc� opozycji. * * * I to dowodzi raz jeszcze, �e podstaw� grup parlamentarnych nie jest porozumienie polityczne, lecz umowy prywatne. Zazwyczaj pose� nie zapisuje si� do grupy, �eby da� r�kojmi� kilku sp�nionym doktrynerom, lecz aby wzbudzi� zaufanie wymagaj�cych wyborc�w. Nie zaszkodzi nawet pos�owi, gdy g�osuj�c pilnie z prawic�, zapisze si� do grupy bardziej post�powej. Mo�e si� w�wczas spodziewa�, �e zadowoli wszystkich. Przede wszystkim jednak zapisuje si� do grupy, aby zapewni� sobie udzia� w komisjach, no i mie� cho�by najmniejsz� rol� w �yciu parlamentarnym. Je�li trzeba by tej prawdy dowodzi�, to wystarczy�oby przytoczy� paradoksalny fakt istnienia grupy pos��w nie stowarzyszonych, kt�ra skupia ludzi r�nych odcieni i utworzy�a nawet specjalne biuro. Celem tego biura nie jest oczywi�cie przeprowadzenie jakiego� programu politycznego; jest nim po prostu obrona interes�w parlamentarnych jego stronnik�w. Dobrze jest niew�tpliwie dawa� gwarancj� swym wyborcom, lecz jeszcze lepiej ochrania� w�asne przywileje. Ot� grupy zapewniaj� nie tylko miejsca w komisjach; czasem zapewniaj� r�wnie� fotele ministerialne. Przyj�� si� istotnie zwyczaj, �e m�� stanu, kt�remu polecono sformowanie rz�du, dobiera sobie spo�r�d grup nale��cych do wi�kszo�ci jednego lub wi�cej wsp�pracownik�w. Procedura pozostaje ta sama bez wzgl�du na pogl�dy premiera i podzia� dokonuje si� prawie zawsze na takich samych podstawach. Czy premier b�dzie mianowany z grona skrajnej lewicy w celu utworzenia rz�du prawicowego, czy te� wyjdzie z szereg�w umiarkowanych, aby sformowa� rz�d skrajnie lewicowy, udzia� w rz�dzie po staremu b�d� mia�y zapewnione zar�wno elementy radykalne, jak i socjalistyczne czy umiarkowane. * * * Najliczniejsze grupy nie zawsze skupiaj� najwi�ksz� liczb� wybitnych jednostek. Taka grupa na przyk�ad, kt�ra liczy ponad stu cz�onk�w, ma cz�sto wiele trudno�ci w ci�gu kilku lat, aby wyszuka� w swym gronie wystarczaj�cy kontyngent kandydat�w na ministr�w. Co prawda, niekoniecznie trzeba mie� kwalifikacje na stanowisko ministra, aby nim zosta�, w ostateczno�ci zreszt� mo�na si� pocieszy� podsekretariatem stanu. Jednak ci, kt�rzy mieli do�� roztropno�ci lub szcz�cia, by zapisa� si� do ma�o znacz�cej grupy, otrzymywali prawdziwe premie i zaznali dzi�ki temu tak �wietnego losu, do jakiego by� mo�e nie przeznaczyli ich bogowie. A poza tym ministerstwa, podsekretariaty stanu, wi�ksze komisje nie s� jedynymi stanowiskami, do kt�rych doprowadzi� mo�e szcz�liwe wykorzystanie systemu ugrupowa� parlamentarnych. Prowadzi ono cz�sto, je�li nie zawsze, do prezesury Izby (100.000 z�otych frank�w rocznie), a ju� co najmniej do wiceprezesury, kt�ra jest bardzo mile widziana tak w �rodowisku parlamentarnym, jak w �wiecie interes�w, lub do stanowiska skarbnika (30.000 frank�w "z wiktem i opierunkiem"). Wszyscy si� na to zgodz�, �e niewiele jest we Francji niezale�nych stanowisk, kt�re by przynosi�y ten doch�d. Zreszt� gdy si� ma trzydzie�ci tysi�cy frank�w renty, nie m�wi�c ju� o sze��dziesi�ciu lub stu, czy� nie jest to, w ca�ym tego s�owa znaczeniu, byt naprawd� niezale�ny? * * * �atwo poj��, �e od owego czasu, gdy partie odgrywaj� tak wielk� rol� w �yciu parlamentarnym, ich liczba mno�y si� z dnia na dzie�. Istnieje wi�c obecnie w Izbie dziesi�� odr�bnych grup politycznych: Prawica, Akcja Liberalna, Republikanie Post�powi, Unia Republika�ska, Lewica Demokratyczna, Lewica Radykalna, Republikanie Radykalno-Socjalistyczni, Republikanie Socjalistyczni*, Partia Socjalistyczna, i grupa pos��w nie stowarzyszonych. Jeszcze nale�y doda� do tego grup� Demokracji Socjalnej**, kt�ra postawi�a sobie za cel odmienne ugrupowanie tych, kt�rzy ju� s� zgrupowani w spos�b wy�ej przedstawiony, i Zwi�zek Demokratyczny, kt�ry d��y do tego samego celu z powod�w diametralnie przeciwnych***. Widzieli�my niedawno pojawienie si� Grupy Radyka��w Nale��cych do Partii, kt�ra ma siedzib� przy ulicy Walezjusz�w. Rzeczywi�cie istniej� tacy radyka�owie, kt�rzy nale�� do ruchu radykalnego, i tacy, kt�rzy nie nale��. Natychmiast utworzy�a si� Federacja Lewicowc�w**** jako wyraz sprzeciwu. Pierwsze swe zebranie odby�a ona przy ulicy d'Enghien. W ten spos�b wkroczy�a w now� faz� walka "enghienczyk�w" z "walezjuszowcami", datuj�ca si� - jak twierdz� historycy - ju� od Henryka II. Tego tylko trzeba by�o, aby niezw�ocznie ukonstytuowa�a si� trzecia grupa tego samego typu, z tym jedynym w swoim rodzaju programem: "ani zjednoczeni, ani sfederowani". Istniej� parlamentarzy�ci, kt�rzy nale�� jednocze�nie do grupy radykalnej, do demokracji socjalnej, do republikan�w demokratycznych i do federacji republika�skiej. Mogliby�my wymieni� nawet i takich, kt�rzy nale�� jeszcze do radyka��w zjednoczonych; tak ma�o obawiali si� skomplikowania sobie �ycia. * Republikanie Socjalistyczni podzielili si� jeszcze niedawno na dwie odr�bne grupy, kt�re nosz� zreszt� t� sam� nazw�. ** Nie odby�a ani jednego posiedzenia. *** Nazwy tych ugrupowa� w j�zyku francuskim brzmi�: Les droites, L'Action liberale, Les republicains progressistes, L'Union republicaine, La gauche democratique, La gauche radicale, Les republicains radicaux-socialistes, Les republicains socialistes, Le parti socialiste, Le groupe des deputes non inscrits aux groupes, La democratie sociale, L'Entente democratique [przyp. t�.]. **** W oryginale: Le groupe des radicaux affilies au parti, La federation des gauches [przyp. t�.]. * * * Dodajmy jeszcze, �e w ka�dej grupie istniej� zwykle dwie wyra�nie odmienne tendencje, wynikaj�ce z r�nicy osobistych pogl�d�w lub z rozbie�no�ci doktryn. Gdy mowa jest o produkcji wina, wszyscy Po�udniowcy bez wzgl�du na parti�, grupuj� si� wok� wytw�rc�w, natomiast przedstawiciele P�nocy gotowi s� po�wi�ci� swych najbli�szych koleg�w dla sprawy uprawy burak�w. Gdy na warsztacie jest reforma wyborcza, prawica brata si� ze skrajn� lewic�, by wkr�tce rzuci� si� w obj�cia centrum, jakby to chodzi�o o spraw� obrony narodowej. Bywaj� radyka�owie, kt�rzy zwalczaj� podatek dochodowy; bywaj� monarchi�ci, kt�rzy go broni�. S� protekcjoni�ci na lewicy, a zwolennicy wolnej wymiany na prawicy*. Grupa nie jest bynajmniej organizacj� polityczn�, lecz zwi�zkiem zawodowym. Nie tworzono jej dla zapewnienia zwyci�stwa jakiej� doktrynie, lecz aby u�atwi� pewnej liczbie osobnik�w zdobycie stanowiska bez rozpychania si� �okciami. * Na tym nie ko�czy si� bynajmniej organizacja i walka grup. S� grupy, kt�re istniej� dla cel�w ograniczonych: ta zajmuje si� sprawami kolonialnymi, tamta metalurgi�. Bywaj� ludzie zwi�zani ze wszystkimi partiami i dzicy, kt�rzy nie nale�� do �adnej. Utworzy�a si� grupa pos��w bez wzgl�du na partie, kt�rzy s� niezadowoleni ze swych prefekt�w. Inna zajmuje si� szermierk�. Lecz naszym parlamentarzystom nie wystarcza� podzia� wed�ug ich okr�g�w, ich interes�w politycznych, ekonomicznych, wyborczych, ich pragnie� lub niech�ci: powzi�li wi�c szcz�liw� my�l zgrupowania si� wed�ug wieku i starsze�stwa mandatu. Istnieje grupa "m�odych", kt�rych ��czy jedynie data wej�cia do Parlamentu. 4. Prace parlamentarne Cz�sto jest si� sk�onnym s�dzi�, �e Parlament nie pracuje. Jest to n�dzne oszustwo. Izba rozpatruje corocznie sze��set czy siedemset projekt�w ustawodawczych, pochodz�cych od jej w�asnych pos��w, od Senatu lub od Rz�du. Dodajcie do tych ustaw prawie drugie tyle poprawek. We�cie pod uwag� dobr� setk� interpelacji, kt�re sk�ada si� ka�dego roku. Dorzu�cie wreszcie kilka tysi�cy petycji*, a b�dziecie mieli obraz zadania, wobec kt�rego staje Izba. Usi�uje ona zreszt� spe�ni� je jak najlepiej. Wprawdzie wi�ksza cz�� interpelacji sta