7
Szczegóły |
Tytuł |
7 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
7 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 7 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
7 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Zbigniew Herbert
Pan Cogito
Wydawnictwo Dolno�liskie, Wroc�aw 1997
----------------------------------------------
Pan Cogito obserwuje w lustrze swoji twarz
Kto pisa� nasze twarze na pewno ospa
kaligraficznym pi�rem znaczic swoje �o�
lecz po kim mam podw�jny podbr�dek
po jakim �ar�oku gdy ca�a moja dusza
wzdycha�a do ascezy dlaczego oczy
osadzone tak blisko wszak to on nie ja
wypatrywa� w�r�d chaszczy najazdu Wened�w
uszy zbyt odstajice dwie muszle ze sk�ry
zapewne spadek po praszczurze kt�ry �owi� echo
dudniicego pochodu mamut�w przez stepy
czo�o niezbyt wysokie my�li bardzo ma�o
- kobiety z�oto ziemia nie da� si� strici� z konia -
ksii�� my�la� za nich a wiatr ni�s� po drogach
darli palcami mury i nagle z wielkim krzykiem
spadali w pr�ni� by powr�ci� we mnie
a przecie� kupowa�em w salonach sztuki
pudry mikstury ma�cie
szminki na szlachetno��
przyk�ada�em do oczu marmur ziele� Veronese`a
Mozartem naciera�em uszy
doskonali�em nozdrza wonii starych ksii�ek
przed lustrem twarz odziedziczoni
worek gdzie fermentuji dawne mi�sa
�idze i grzechy �redniowieczne
paleolityczny g��d i strach
jab�ko upada przy jab�oni
w �a�cuch gatunk�w spi�te cia�o
tak to przegra�em turniej z twarzi
O dwu nogach Pana Cogito
Lewa noga normalna
rzek�by� optymistyczna
troch� przykr�tka
ch�opi�ca
w u�miechach mi�ni
z dobrze modelowani �ydki
prawa
po�al si� Bo�e -
chuda
z dwiema bliznami
jedni wzd�u� �ci�gna Achillesa
drugi owalni
blador�owi
sromotni pamiitki ucieczki
lewa
sk�onna do podskok�w
taneczna
zbyt kochajica �ycie
�eby si� nara�a�
prawa
szlachetnie sztywna
drwiica z niebezpiecze�stwa
tak oto
na obu nogach
lewej kt�ri przyr�wna� mo�na do Sancho Pansa
i prawej
przypominajicej b��dnego rycerza
idzie
Pan Cogito
przez �wiat
zataczajic si� lekko
Rozmy�lania o ojcu
Jego twarz gro�na w chmurze nad wodami dzieci�stwa
(tak rzadko trzyma� w r�ku moji ciep�i g�ow�)
podany do wierzenia win nie przebaczajicy
karczowa� bowiem lasy i prostowa� �cie�ki
wysoko ni�s� latarni� gdy weszli�my w noc
my�la�em �e usiid� po jego prawicy
i rozdziela� b�dziemy �wiat�o od ciemno�ci
i sidzi� naszych �ywych
- sta�o si� inaczej
tron jego wi�z� na w�zku sprzedawca starzyzny
i hipoteczny wyciig map� naszych w�o�ci
urodzi� si� po raz drugi drobny bardzo kruchy
o sk�rze prze�roczystej chrzistkach bardzo nik�ych
pomniejsza� swoje cia�o abym m�g� je przyji�
w niewa�nym miejscu jest cie� pod kamieniem
on sam ro�nie we mnie jemy nasze kl�ski
wybuchamy �miechem
gdy m�wii jak ma�o trzeba
aby si� pojedna�
Matka
Upad� z jej kolan jak k��bek w��czki. Rozwija� si� w po�piechu
i ucieka� na o�lep. Trzyma�a poczitek �ycia. Owija�a na palec
serdeczny jak pier�cionek, chcia�a uchroni�. Toczy� si� po
ostrych pochy�o�ciach, czasem pii� si� pod g�r�. Przychodzi�
splitany i milcza�. Nigdy ju� nie powr�ci na s�odki tron jej
kolan.
Wyciigni�te r�ce �wieci w ciemno�ci jak stare miasto.
Pan Cogito my�li o powrocie do rodzinnego miasta
Gdybym tam wr�ci�
pewnie bym nie zasta�
ani jednego cienia z domu mego
ani drzew dzieci�stwa
ani krzy�a z �elazni tabliczki
�awki na kt�rej szepta�em zakl�cia
kasztany i krew
ani te� �adnej rzeczy kt�ra nasza jest
wszystko co ocala�o
to p�yta kamienna
z kredowym ko�em
stoj� w �rodku
na jednej nodze
na moment przed skokiem
nie mog� urosni�
cho� mijaji lata
a w g�rze huczi
planety i wojny
stoj� w �rodku
nieruchomy jak pomnik
na jednej nodze
przed skokiem w ostateczno��
kredowe ko�o rudzieje
tak jak stara krew
wok� rosni kopczyki
popio�u
do ramion
do ust
Pan Cogito rozmy�la o cierpieniu
Wszystkie pr�by oddalenia
tak zwanego kielicha goryczy -
przez refleksj�
op�ta�czi akcj� na rzecz bezdomnych kot�w
g��boki oddech
religi� -
zawiod�y
nale�y zgodzi� si�
pochyli� �agodnie g�ow�
nie za�amywa� rik
pos�ugiwa� si� cierpieniem w miar� �agodnie
jak protezi
bez fa�szywego wstydu
ale tak�e bez pychy
nie wywija� kikutem
nad g�owami innych
nie stuka� bia�i laski
w okna sytych
pi� wyciig gorzkich zi�
ale nie do dna
zostawi� przezornie
par� �yk�w na przysz�o��
przyji�
ale r�wnocze�nie
wyodr�bni� w sobie
i je�li to jest mo�liwe
stworzy� z materii cierpienia
rzecz albo osob�
gra�
z nim
oczywi�cie
gra�
bawi� si� z nim
bardzo ostro�nie
jak z chorym dzieckiem
wymuszajic w ko�cu
g�upimi sztuczkami
nik�y
u�miech
Przepa�� Pana Cogito
W domu zawsze bezpiecznie
ale zaraz za progiem
gdy rankiem Pan Cogito
wychodzi na spacer
napotyka - przepa��
nie jest to przepa�� Pascala
nie jest to przepa�� Dostojewskiego
jest to przepa��
na miar� Pana Cogito
dni bezdenne
dni budzice groz�
idzie za nim jak cie�
przystaje przed piekarnii
w parku przez rami� Pana Cogito
czyta z nim gazet�
ucii�liwa jak egzema
przywiizana jak pies
za p�ytka �eby poch�on�a
g�ow� r�ce i nogi
kiedy� by� mo�e
przepa�� wyro�nie
przepa�� dojrzeje
i b�dzie powa�na
�eby tylko wiedzie�
jaki pije wod�
jakim karmi� ja ziarnem
teraz
Pan Cogito
m�g�by zebra�
par� gar�ci piasku
zasypa� ji
ale nie czyni tego
wi�c kiedy
wraca do domu
zostawia przepa��
za progiem
przykrywajic starannie
kawa�kiem starej materii
Pan Cogito a my�l czysta
Stara si� Pan Cogito
osiigni� my�l czysti
przynajmniej przed za�ni�ciem
lecz samo ju� staranie
nosi zarodek kl�ski
wi�c kiedy dochodzi
do stanu �e my�l jest jak woda
wielka i czysta woda
przy oboj�tnym brzegu
marszczy si� nagle woda
i fala przynosi
blaszane puszki
drewno
k�pk� czyich� w�os�w
prawd� rzek�szy Pan Cogito
nie jest ca�kiem bez winy
nie m�g� oderwa�
wewn�trznego oka
od skrzynki na listy
w nozdrzach mia� zapach morza
�wierszcze �askota�y ucho
i czu� pod �ebrem palce r�ki nieobecnej
by� pospolity jak inni
umeblowane my�li
sk�ra r�ki na por�czy krzes�a
bruzda czu�o�ci
na policzku
kiedy�
kiedy� p�niej
kiedy ostygnie
osiignie stan satori
i b�dzie jak polecaji mistrzowie
pusty i
zdumiewajicy
Pan Cogito czyta gazet�
Na pierwszej stronie
meldunki o zabiciu 120 �o�nierzy
wojna trwa�a d�ugo
mo�na si� przyzwyczai�
tu� obok doniesienie
o sensacyjnej zbrodni
z portretem mordercy
oko Pana Cogito
przesuwa si� oboj�tnie
po �o�nierskiej hekatombie
aby zag��bi� si� z lubo�cii
w opis codziennej makabry
trzydziestoletni robotnik rolny
pod wp�ywem nerwowej depresji
zabi� swi �on�
i dwoje ma�ych dzieci
podano dok�adnie
przebieg morderstwa
po�o�enie cia�
i inne szczeg�y
120 poleg�ych
daremnie szuka� na mapie
zbyt wielka odleg�o��
pokrywa ich jak d�ungla
nie przemawiaji do wyobra�ni
jest ich za du�o
cyfra zero na ko�cu
przemienia ich w abstrakcj�
temat do rozmy�lania:
arytmetyka wsp�czucia
Pan Cogito a ruch my�li
My�li chodzi po g�owie
m�wi wyra�enie potoczne
wyra�enie potoczne
przecenia ruch my�li
wi�kszo�� z nich
stoi nieruchomo
po�rodku nudnego krajobrazu
szarych pag�rk�w
wysch�ych drzew
czasem dochodzi
do rwicej rzeki cudzych my�li
staji na brzegu
na jednej nodze
jak g�odne czaple
ze smutkiem
wspominaji wysch�e �r�d�a
kr�ci si� w k�ko w poszukiwaniu ziaren
nie chodzi
bo nie zajdi
nie chodzi
bo nie ma dokid
siedzi na kamieniu
za�amuji r�ce
pod chmurnym
niskim
niebem
czaszki
Domy przedmie�cia
W jesienne bezs�oneczne popo�udnie Pan Cogito
lubi odwiedza� brudne przedmie�cia. Nie ma -
m�wi - czystszego �r�d�a melancholii.
Domy przedmie�cia o podkri�onych oknach
domy kaszlice cicho
dreszcze tynku
domy o rzadkich w�osach
chorej cerze
tylko kominy marzi
chuda skarga
dochodzi do brzegu lasu
na brzeg wielkiej wody
chcia�bym wam wymy�la� imiona
nape�nia� zapachem Indii
ogniem Bosforu
gwarem wodospad�w
domy przedmie�cia o zapadni�tych skroniach
domy �ujice sk�rk� chleba
zimne jak sen paralityka
kt�rych schody si palmi kurzu
domy stale na sprzeda�
zajazdy nieszcz�cia
domy kt�re nigdy nie by�y w teatrze
szczury dom�w przedmie�cia
zaprowad�cie je nad brzeg oceanu
niech usiidi w goricym piasku
niech oglidaji noc podzwrotnikowi
niech fala ich nagrodzi burzliwi owacji
jak przystoi tylko zmarnowanym �ywotom
Alienacje Pana Cogito
Pan Cogito trzyma w ramionach
ciep�i amfor� g�owy
reszta cia�a jest ukryta
widzi ji tylko dotyk
przyglida si� �piicej g�owie
obcej a pe�nej czu�o�ci
jeszcze raz
stwierdza ze zdumieniem
�e istnieje kto� poza nim
nieprzenikniony
jak kamie�
o granicach
kt�re otwieraji si�
tylko na moment
potem morze wyrzuca
na skalisty brzeg]
o w�asnej krwi
obcym �nie
uzbrojony w swoji sk�r�
Pan Cogito oddala
�piici g�ow�
delikatnie
�eby nie zostawi�
na policzku
odcisk�w palc�w
i odchodzi
samotny
w wapno po�cieli
Pan Cogito obserwuje zmar�ego przyjaciela
Oddycha� ci�ko
kryzys mia� nastipi� w nocy
by�a dwunasta w po�udnie
Pan Cogito wyszed� na korytarz
zapali� papierosa
przedtem poprawi� poduszk�
i u�miechni� si� do przyjaciela
oddycha� ci�ko
na ko�drze
porusza�y si�
jego palce
kiedy powr�ci�
nie zasta� ju� przyjaciela
na jego miejscu
le�a�o co� innego
z przekrzywioni g�owi
i wytrzeszczonymi oczyma
normalna krzitanina
przybieg� lekarz
wbi� strzykawk�
kt�ra nape�ni�a si�
ciemni krwii
Pan Cogito
zaczeka� jeszcze chwil�
wpatrywa� si� w to co zosta�o
by�o puste
jak worek
kurczy�o si�
coraz bardziej
�ciskane niewidzialnymi kleszczami
mia�d�one innym czasem
gdyby obr�ci� si� w kamie�
w ci�ki rze�b� z marmuru
oboj�tni i godni
jaka by�aby ulga
le�a� na wiskim przylidku
zniszczenia
oderwany od pnia
porzucony jak kokon
obiad
talerze dzwoni�y
na Anio� Pa�ski
anio�owie nie schodzili z g�ry
Upaniszady pociesza�y
kiedy mowa jego
wejdzie w my�l
my�l w oddech
oddech w �ar
�ar w najwy�sze b�stwo
wtedy ju� pozna�
nie mo�e
wi�c nie m�g� pozna�
i by� nieprzenikniony
z w�ze�kiem zgrzebnej tajemnicy
u wr�t doliny
Codzienno�� duszy
Rano myszy biegaji
po g�owie
na pod�odze g�owy
strz�py rozm�w
odpadki poematu
wchodzi
pokojowa muza
w niebieskim fartuchu
zamiata
do mego pana
to przychodzi lepsi go�cie
taki dajmy na to Heraklit z Efezu
albo prorok Izajasz
dzi� nikt nie dzwoni
pan chodzi zdenerwowany
m�wi do siebie
drze niewinne papiery
wieczorem wychodzi w niewiadomym kierunku
muza odpina niebieski fartuch
opiera �okcie na parapecie
wyciiga szyj�
czeka
na swego �andarma
z rudymi wisami
P�nojesienny wiersz Pana Cogito przeznaczony dla kobiecych
pism
Pora spadania jab�ek jeszcze li�cie si� bronii
rankiem mg�y coraz ci�sze �ysieje powietrze
ostatnie ziarna miodu pierwsza czerwie� klon�w
zabity lis na polu rozstrzelana przestrze�
jab�ka zejdi na ziemi� pnie podejdi do oczu
zatrzasni li�cie w kufrach i odezwie si� drewno
s�ycha� teraz wyra�nie jak planety si� toczi
wschodzi wysoki ksi�yc przyjm na oczy bielmo
�eby wywie�� przedmioty
�eby wywie�� przedmioty z ich kr�lewskiego milczenia, trzeba
albo podst�pu, albo zbrodni. Zamarz�i tafl� drzwi - roztapia
pukanie zdrajcy, opuszczony na posadzk� kielich krzyczy jak ranny
ptak, a podpalony dom gada wielom�wnym j�zykiem ognia, j�zykiem
zdyszanego epika, to o czym d�ugo milcza�o ��ko, kufry,
zas�ony.
Pan Cogito rozwa�a r�nic� mi�dzy g�osem ludzkim a g�osem
przyrody
Niezmordowana jest oracja �wiat�w
mog� to wszystko powt�rzy� od nowa
z pi�rem odziedziczonym po g�si i Homerze
z pomniejszoni w��cznii
stani� wobec �ywio��w
mog� to wszystko powt�rzy� od nowa
przegra r�ka do g�ry
gard�o s�absze od �r�d�a
nie przekrzycz� piasku
nie zwii�� �lini metafory
oka z gwiazdi
i z uchem przy kamieniu
z ziarnistego milczenia
nie wyprowadz� ciszy
a przecie� zebra�em tyle s��w w jednej linii
d�u�szej od wszystkich linii d�oni
a zatem d�u�szej od losu
w linii wymierzonej poza
linii rozkwitajicej
prostej jak odwaga linii ostatecznej
lecz by�a do zaledwie miniatura horyzontu
i dalej toczi si� pioruny kwiat�w oratio traw oratio chmur
mamroczi ch�ry drzew spokojnie p�onie ska�a
ocean gasi zach�d dzie� po�yka noc i na prze��czy wiatr�w
nowe wstaje �wiat�o
a ranna mg�a podnosi tarcz� wyspy
Sekwoja
Gotyckie wie�e z igliwia w dolinie potoku
niedaleko Mount Tamalpais gdzie rankiem i wieczorem
g�sta mg�a jak oceanu gniew i uniesienie
w tym rezerwacie olbrzym�w pokazuji przekr�j drzewa miedziany
pie� zachodu o s�ojach niezmiernie regularnych jak kr�gi na
wodzie
i kto� przewrotny wpisa� daty ludzkiej historii
cal od �rodka pnia po�ar dalekiego Rzymu za czas�w Nerona w
po�owie bitwa pod Hastings nocna wyprawa drakkar�w
pop�och Anglosas�w �mier� nieszcz�snego Harolda
opowiedziana jest cyrklem
i wreszcie tu� przy wybrze�u kory lidowanie Aliant�w w Normandii
Tacyt tego drzewa by� geometri nie zna� przymiotnik�w
nie zna� sk�adni wyra�ajicej przera�enie nie zna� �adnych s��w
wi�c liczy� dodawa� lata i wieki jakby chcia� powiedzie� �e nie
ma nic poza narodzinami i �miercii nic tylko narodziny i �mier�
a wewnitrz krwawa miazga sekwoi
Ci kt�rzy przegrali
Ci kt�rzy przegrali ta�czi z dzwonkami u n�g
w kajdanach �miesznych stroj�w w pi�rach zdech�ego or�a
unosi si� kurz wsp�czucia na ma�ym placyku
i filmowy karabin strzela �agodnie i celnie
podnoszi siekier� z blachy �ukiem lekkim jak brew morduji li�cie
i cienie wi�c tylko b�ben b�ben huczy i przypomina dawni dum� i
gniew
oddali histori� i weszli w lenistwo gablotek
le�i w grobowcu pod szk�em obok wiernych kamieni
ci kt�rzy przegrali - sprzedaji pod pa�acem gubernatora w Santa
Fe (d�ugi parterowy budynek ciep�a spieczona ochra brizowe
kolumny z drzewa wystajice belki stropu na kt�rych wisi ostry
cie�) sprzedaji paciorki amulety boga deszczu i ognia model
�wiityni Kiva ze sterczicymi w g�r� dwiema s�omkami drabiny po
kt�rej schodzi urodzaj kup boga echo jest tani i milczy wymownie
gdy waha si� na wyciigni�tej ku nam
r�ce z neolitu
Pan Cogito biada nad ma�o�cii sn�w
I sny maleji
gdzie si te senne orszaki naszych babek i dziadk�w gdy
barwni jak ptaki lekkomy�lni jak ptaki wst�powali wysoko na
schody cesarskie tysiic �wieci�o pajik�w
a dziadek ju� tylko oswojony z laski przyciska� do boku
srebrni szpad� i niekochani babk� kt�ra by�a tak uprzejma �e
przybra�a dla niego twarz pierwszej mi�o�ci
do nich
z ob�ok�w podobnych do k��b�w tytoniowego dymu przemawia� Izajasz
i widzieli jak �wi�ta Teresa
blada jak op�atek nios�a prawdziwy koszyk chrustu
ich groza by�a wielka jak horda tatarska
a szcz�cie we �nie tak jak z�oty deszcz
m�j sen - dzwonek gol� si� w �azience otwieram drzwi
inkasent wr�cza mi rachunek za gaz i elektryczno��
nie mam pieni�dzy wracam do �azienki rozmy�lajic
nad liczbi 63,50
podnosz� oczy i wtedy widz� w lustrze
twarz moji tak realnie �e budz� si� z krzykiem
gdyby cho� raz mi si� przy�ni� czerwony kubrak kata
lub naszyjnik kr�lowej by�bym wdzi�czny snom
Pan Cogito a poeta w pewnym wieku
1
Poeta w porze przekwitania
zjawisko osobliwe
2
oglida si� w lustrze
rozbija lustro
3
w bezksi�ycowi noc
topi metryk� w czarnym stawie
4
podglida m�odych
na�laduje ich ko�ysanie bioder
5
przewodniczy zebraniu
niezale�nych trockist�w
namawia do podpalania
6
pisze listy
do Prezesa Uk�adu S�onecznego
pe�ne intymnych wyzna�
7
poeta w pewnym wieku
w �rodku niepewnego wieku
8
zamiast hodowa�
bratki i onomatopeje
sadzi kolczaste eksklamacje
inwektywy i traktaty
9
czyta na przemian Izajasza i Kapita�
potem w ferworze dyskusji
mieszaji mu si� cytaty
10
poeta w porze niejasnej
mi�dzy odchodzicym Erosem
a Thanatosem kt�ry nie wsta� jeszcze z kamienia
11
pali haszysze
ale nie widzi
ani niesko�czono�ci
ani kwiat�w
ani wodospad�w
widzi procesj�
zakapturzonych mnich�w
wchodzicych na skalisti g�r�
ze zgaszonymi pochodniami
12
poeta w pewnym wieku
wspomina ciep�e dzieci�stwo
bujni m�odo��
niechlubny wiek m�ski
13
gra
w Freuda
gra
w nadziej�
gra
w czerwone i czarne
gra
w cia�o
i ko�ci
gra i przegrywa
zanosi si� nieszczerym �miechem
14
dopiero teraz rozumie ojca
nie mo�e wybaczy� siostrze
kt�ra uciek�a z aktorem
zazdro�ci m�odszemu bratu
pochylony nad fotografii matki
pr�buje jeszcze raz
nam�wi� ji do pocz�cia
15
sny
niepowa�nie pubertalne
ksiidz katecheta
sterczice przedmioty
i niedosi�na Jadzia
16
oglida o �wicie
swoji r�k�
dziwi si� sk�rze
podobnej do kory
17
na tle m�odego b��kitu
bia�e drzewo jego �y�
Pan Cogito a pop
1
W czasie koncertu pop
Pan Cogito rozmy�la
nad estetyki ha�asu
sama idea owszem
pociigajica
by� bogiem
to znaczy ciska� gromy
albo mniej teologicznie
po�kni� j�zyk �ywio��w
zastipi� Homera
trz�sieniem ziemi
Horacego
kamienni lawini
wydoby� z trzewi
to co jest w trzewiach
przera�enie i g��d
obna�y� drogi
pokarmu
obna�y� drogi
oddechu
obna�y� drogi
po�idania
gra� na czerwonym gardle
oszala�e pie�ni mi�osne
2
k�opot polega na tym
�e krzyk wymyka si� formie
jest ubo�szy od g�osu
kt�ry wznosi si�
i opada
krzyk dotyka ciszy
ale przez ochrypni�cie
a nie przez wol�
opisania ciszy
jest jaskrawie ciemny
z niemocy artykulacji
odrzuci� �ask� humoru
albowiem nie zna p�ton�w
jest jak ostrze
wbite w tajemnic�
lecz nie oplata si�
wok� tajemnicy
nie poznaje jej kszta�t�w
wyra�a prawd� uczu�
z rezerwat�w przyrody
szuka utraconego raju
w nowych d�unglach porzidku
modli si� o �mier� gwa�towni
i ta mu zostanie przyznana
Pan Cogito o magii
1
Ma racj� Mircea Eliade
jeste�my - mimo wszystko
spo�ecze�stwem zaawansowanym
magia i gnoza
kwitnie jak nigdy
sztuczne raje
sztuczne piek�a
sprzedawane si na rogu ulicy
w Amsterdamie odkryto
plastykowe narz�dzia tortur
dzieweczka z Massachusetts
przyj�a chrzest krwi
katatonicy si�dmego dnia
staji na pasach startowych
porwie ich czwarty wymiar
karetka z ochryp�i syreni
przez Telegraph Street
p�yni �awice brodaczy
w s�odkim zapachu nirwany
Ja� Go�ib �ni�
�e jest bogiem
a b�g nico�cii
sp�ywa� wolno na pi�rko
z wie�y Eiffla
nieletni filozof
ucze� Sade`a
przecina umiej�tnie
brzuch ci�arnej kobiety
i krwii maluje na �cianie
wersety zag�ady
do tego orgie orientalne
wymuszone i troch� nudne
2
rosni z tego fortuny
ga��zie przemys�u
ga��zie zbrodni
pracowite stateczki p�yni
w podr� po nowe korzenie
in�ynierowie wizualnej rozpusty
pracuji bez wytchnienia
zziajani alchemicy halucynacji
produkuji
nowe dreszcze
nowe kolory
nowe j�ki
i rodzi si� sztuka
agresywnej epilepsji
z czasem
deprawatorzy osiwieji
i pomy�li o zado��uczynieniu
powstani wtedy
nowe wi�zienia
nowe azyle
nowe cmentarze
jest to jednak wizja
lepszej przysz�o�ci
na razie
magia
kwitnie
jak nigdy
Pan Cogito spotyka w Luwrze posi�ek Wielkiej Matki
Ta ma�a kosmologia z wypalonej gliny
troch� wi�ksza od d�oni pochodzi z Beocji
na szczycie g�owa jak �wi�ta g�ra Meru
z kt�rej sp�ywaji w�osy - wielkie rzeki ziemi
szyja jest niebem w niej pulsuje ciep�o
bezsenne konstelacje
naszyjnik ob�ok�w
ze�lij nam �wi�ti wod� urodzaj�w
ty z kt�rej palc�w wyrastaji li�cie
my urodzeni z gliny
jak ibis wi� i trawa
chcemy by� nas trzyma�a
w mocnych swoich d�oniach
na brzuchu ziemia kwadratowa
pod stra�i podw�jnego s�o�ca
nie chcemy innych bog�w nasz kruchy dom z powietrza
wystarczy kamie� drzewo proste imiona rzeczy
nie� nas ostro�nie od nocy do nocy
a potem zdmuchnij zmys�y przed progiem pytania
w gablotce Matka opuszczona
patrzy zdziwionym okiem gwiazdy
Historia Minotaura
W nie odczytanym jeszcze pi�mie linearnym A opowiedziano
prawdziwi histori� ksi�cia Minotaura. By� on - wbrew p�niejszym
plotkom - autentycznym synem kr�la Minosa i Parsifae. Ch�opak
urodzi� si� zdrowy, lecz z nienormalnie du�i g�owi - co
wr�biarze poczytywali jako znak przysz�ej midro�ci. W istocie
Minotaur r�s� w lata swoje jako silny, nieco melancholijny -
mato�ek. Kr�l postanowi� odda� go do stanu kap�a�skiego. Ale
kap�ani t�umaczyli, �e nie mogi przyji� nienormalnego ksi�cia,
bo to mog�oby obni�y� ju� i tak nadszarpni�ty przez odkrycie
ko�a - autorytet religii.
Sprowadzi� tedy Minos modnego w Grecji in�yniera Dedala -
tw�rc� g�o�nego kierunku architektury pedagogicznej. Tak powsta�
labirynt. Przez system korytarzy, od najprostszych do coraz
bardziej skomplikowanych, r�nic� poziom�w i schody abstrakcji
mia� wdra�a� ksi�cia Minotaura w zasady poprawnego my�lenia.
Snu� si� tedy nieszcz�sny ksii�� popychany przez preceptor�w
korytarzami indukcji i dedukcji, nieprzytomnym okiem patrzy� na
poglidowe freski. Nic z tego nie rozumia�. Wyczerpawszy tedy
wszystkie �rodki kr�l Minos postanowi� pozby� si� zaka�y rodu.
Sprowadzi� (tak�e z Grecji, kt�ra s�yn�a ze zdolnych ludzi)
zr�cznego morderc� Tezeusza. I Tezeusz zabi� Minotaura. W tym
punkcie mit i historia si z sobi zgodne.
Przez labirynt - niepotrzebny ju� elementarz - wraca Tezeusz
niosic wielki, krwawi g�ow� Minotaura o wytrzeszczonych oczach,
w kt�rych po raz pierwszy kie�kowa� zacz�a midro�� - jaki zwyk�o
zsy�a� do�wiadczenie.
Stary Prometeusz
Pisz pami�tniki. Pr�buje w nich wyja�ni� miejsce bohatera w
systemie konieczno�ci, pogodzi� sprzeczne z sobi poj�cie bytu
i losu.
Ogie� buzuje weso�o w kominku, w kuchni krzita si� �ona -
egzaltowana dziewczyna, kt�ra nie mog�a urodzi� mu syna, ale
pociesza si�, �e i tak przejdzie do historii. Przygotowanie do
kolacji, na kt�ri ma przyj�� miejscowy proboszcz i aptekarz
najbli�szy teraz przyjaciel Prometeusza. Ogie� buzuje na
kominku. Na �cianie wypchany orze� i list dzi�kczynny tyrana
Kaukazu, kt�remu dzi�ki wynalazkowi Prometeusza uda�o si� spali�
zbuntowane miasto. Prometeusz �mieje si� cicho Jest to teraz
jego jedyny spos�b wyra�enia niezgody na �wiat.
Kaligula
Czytajic stare kroniki, poematy i �ywoty Pan Cogito do�wiadcza
czasem uczucia fizycznej obecno�ci os�b dawno zmar�ych
M�wi Kaligula:
spo�r�d wszystkich obywateli Rzymu
kocha�em tylko jednego
Incitatusa - konia
kiedy wszed� do senatu
nieskazitelna toga jego sier�ci
l�ni�a niepokalanie w�r�d obszytych purpuri tch�rzliwych
morderc�w
Incitatus by� pe�en zalet
nie przemawia� nigdy
natura stoicka
my�l� �e noci w stajni czyta� filozof�w
kocha�em go tak bardzo �e pewnego dnia postanowi�em go ukrzy�owa�
ale sprzeciwia�a si� temu jego szlachetna anatomia
oboj�tnie przyji� godno�� konsula
w�adz� sprawowa� najlepiej
to znaczy nie sprawowa� jej wcale
nie uda�o si� nak�oni� go do trwa�ych zwiizk�w mi�osnych
z drogi �oni moji Caesonii
wi�c nie powsta�a niestety linia cesarzy - centaur�w
dlatego Rzym runi�
postanowi�em mianowa� go bogiem
lecz dziewiitego dnia przed kalendami lutowymi
Cherea Korneliusz Sabinus i inni g�upcy przeszkodzili tym zbo�nym
zamiarom
spokojnie przyji� wiadomo�� o mojej �mierci
wyrzucono go z pa�acu i skazano na wygnanie
zni�s� ten cios z godno�cii
umar� bezpotomnie
zaszlachtowany przez grubosk�rnego rze�nika z miejscowo�ci Ancjum
o po�miertnych losach jego mi�sa
milczy Tacyt
Hakeldama
Kap�ani maji problem
z pogranicza etyki i rachunkowo�ci
co zrobi� ze srebrnikami
kt�re Judasz rzuci� im pod nogi
suma zosta�a zapisana
po stronie wydatk�w
zanotuji ji kronikarze
po stronie legendy
nie godzi si� wpisywa� jej
w rubryce nieprzewidziane dochody
niebezpiecznie wprowadzi� do skarbca
mog�aby zarazi� srebro
nie wypada
kupi� za nii �wiecznika do �wiityni
ani rozda� ubogim
po d�ugiej naradzie
postanawiaji naby� plac garncarski
i za�o�y� na nim
cmentarz dla pielgrzym�w
odda� - niejako
pieniidze za �mier�
�mierci
wyj�cie
by�o taktowne
wi�c dlaczego
huczy przez stulecia
nazwa tego miejsca
hakeldama
hakeldama
to jest pole krwi
Pan Cogito opowiada o kuszeniu Spinozy
Baruch Spinoza z Amsterdamu
zapragni� dosi�gni� Boga
szlifujic na strychu
soczewki
przebi� nagle zas�on�
i stani� twarzi w twarz
m�wi� d�ugo
(a gdy tak m�wi�
rozszerza� si� umys� jego
i dusza jego)
zadawa� pytania
na temat natury cz�owieka
- B�g g�adzi� roztargniony brod�
pyta� o pierwszi przyczyn�
- B�g patrzy� w niesko�czono��
pyta� o przyczyn� ostateczni
- B�g �ama� palce
chrzika�
kiedy Spinoza zamilk�
rzecze B�g
- m�wisz �adnie Baruch
lubi� twoji geometryczni �acin�
a tak�e jasni sk�adni�
symetri� wywod�w
pom�wmy jednak
o Rzeczach Naprawd�
Wielkich
- popatrz na twoje r�ce
pokaleczone i dr�ice
- niszczysz oczy
w ciemno�ciach
- od�ywiasz si� �le
odziewasz n�dznie
- kup nowy dom
wybacz weneckim lustrom
�e powtarzaji powierzchni�
- wybacz kwiatom we w�osach
pijackiej piosence
- dbaj o dochody
jak tw�j kolega Kartezjusz
- bid� przebieg�y
jak Erazm
- po�wi�� traktat
Ludwikowi XIV
i tak go nie przeczyta
- uciszaj
racjonalni furi�
upadni od niej trony
i sczernieji gwiazdy
- pomy�l
o kobiecie
kt�ra da ci dziecko
- widzisz Baruch
m�wimy o Rzeczach Wielkich
- chc� by� kochany
przez nieuczonych i gwa�townych
si to jedyni
kt�rzy naprawd� mnie �akni
teraz zas�ona opada
Spinoza zostaje sam
nie widzi z�otego ob�oku
�wiat�a na wysoko�ciach
widzi ciemno��
s�yszy skrzypienie schod�w
kroki schodzice w d�
Georg Heym - przygoda prawie metafizyczna
1
Je�li jest prawdi
�e obraz wyprzedza my�l
mo�na mniema�
�e idee Heyma
powsta�y w czasie �lizgawki
- �atwo�� poruszania si�
po lodowej powierzchni
by� tu i tam
kri�y� wok� ruchomego centrum
nie by� planeti
ani dzwonem
ani rolnikiem przywiizanym do p�uga
- wzgl�dno�� ruchu
lustrzane przenikanie uk�ad�w
lewy bli�szy brzeg
(czerwone dachy Gatow)
ucieka� do ty�u
jak gwa�townie szarpany obrus
prawy natomiast
sta� (pozornie) w miejscu
- obalenie determinizmu
cudowna koegzystencja mo�liwo�ci
- moja wielko�� -
m�wi� do siebie Heym
(suni� teraz do ty�u
z uniesioni lewi nogi)
polega na odkryciu
�e w �wiecie wsp�czesnym
nie ma wynikania
tyranii nast�pstw
dyktatury zwiizk�w przyczynowych
wszystkie my�li
dzia�ania
przedmioty
zjawiska
le�i obok siebie
jak �lady �y�ew
na bia�ej powierzchni
stwierdzenie wa�kie
dla fizyki teoretycznej
stwierdzenie gro�ne
dla teorii poezji
2
ci kt�rzy stali na prawym brzegu
nie zauwa�yli znikni�cia Heyma
gimnazjalista kt�ry go mija�
widzia� wszystko w odwr�conym porzidku:
bia�y sweter
spodnie zapi�te pod kolanem
na dwa ko�ciane guziki
�ydki w pomara�czowych po�czochach
�y�wy przyczyn� nieszcz�cia
dwaj policjanci
rozgarn�li t�um gapi�w
stojicych nad otworem w lodzie
(wyglida� jak wej�cie do lochu
jak zimne usta maski)
�liniic o��wki
pr�bowali zanotowa� zdarzenie
wprowadzi� porzidek
zgodnie z przestarza�i
logiki Arystotelesa
z w�a�ciwi w�adzy
t�pi oboj�tno�cii
dla odkrywcy
i jego my�li
kt�re teraz
b�ika�y si� bezradnie
pod lodem
Pan Cogito otrzymuje czasem dziwne listy
Pani Amelia z Darmstadtu
prosi o pomoc
w odszukaniu swego prapradziadka
Ludwika I
zagini�
jak tylu innych
w czasie zawieruchy wojennej
ostatni raz
widziano go
w majitku rodowym
w pobli�u Jeleniej G�ry
Pan Cogito
pami�ta dobrze
ostri pe�ni po�ar�w zim�
roku 1944
prapradziadek
z zawodu gross herzog
�y� w�wczas
w ramach
sta�
w uniformie
bia�ych spodniach
przed altani
po prawej by�a
z�amana kolumna
w tyle
ciemne burzliwe niebo
z jasni pr�gi na horyzoncie
Pan Cogito
my�li
bez cienia ironii
o �mierci prapradziadka
czy nie straci� zimnej krwi
kiedy po�ar
siedzia� okrakiem na parapecie
czy nie krzycza�
kiedy wleczono go po dziedzi�cu
czy nie upad�
b�agalnie na kolana
kiedy mierzono
w wielki gwiazd� na piersi
wyobra�nia
Pana Cogito
jest ma�a
jak sanitariusz
zagubiony we mgle
nie widzi
twarzy
uniformu
bia�ych spodni
widzi tylko
ciemne burzliwe niebo
z jasni pr�gi na horyzoncie
Rozmy�lania Pana Cogito o odkupieniu
Nie powinien przysy�a� syna
zbyt wielu widzia�o
przebite d�onie syna
jego zwyk�i sk�r�
zapisane to by�o
aby nas pojedna�
najgorszym pojednaniem
zbyt wiele nozdrzy
ch�on�o z lubo�cii
zapach jego strachu
nie wolno schodzi�
nisko
brata� si� krwii
nie powinien przysy�a� syna
lepiej by�o kr�lowa�
w barokowym pa�acu z marmurowych chmur
na tronie przera�enia
z ber�em �mierci
Pan Cogito szuka rady
Tyle ksii�ek s�ownik�w
opas�e encyklopedie
ale nie ma kto poradzi�
zbadano s�o�ce
ksi�yc gwiazdy
zgubiono mnie
moja dusza
odmawia pociechy
wiedzy
w�druje tedy noci
po drogach ojc�w
i oto
miasteczko Brac�aw
w�r�d czarnych s�onecznik�w
to miejsce kt�re opu�cili�my
to miejsce kt�re krzyczy
jest szabas
jak zawsze w szabas
ukazuje si� Nowe Niebo
- szukam ciebie rabi
- nie ma go tutaj -
m�wii chasydzi
- jest w �wiecie szeolu
- mia� pi�kni �mier�
m�wii chasydzi
- bardzo pi�kni
tak jakby przeszed�
z jednego kita
do drugiego kita
ca�y czarny
w r�ku mia�
Tog� p�onici
- szukam ci� rabi
- za kt�rym firmamentem
ukry�e� midre ucho
- boli mnie serce rabi
- mam k�opoty
mo�e by mi poradzi�
rabi Nachman
ale jak mam go znale��
w�r�d tylu popio��w
Gra Pana Cogito
1
Ulubioni zabawi
Pana Cogito
jest gra Kropotkin
ma wiele zalet
gra Kropotkin
wyzwala wyobra�ni� historyczni
poczucie solidarno�ci
odbywa si� na wolnym powietrzu
obfituje w dramatyczne epizody
jej regu�y si szlachetne
despotyzm zawsze przegrywa
na wielkiej tablicy imaginacji
Pan Cogito ustawia figury
kr�l oznacza
Piotra Kropotkina w twierdzy pietropaw�owskiej
laufry trzech �o�nierzy, szyldwacha
wie�a zbawczi karet�
Pan Cogito ma do wyboru
wiele r�l
mo�e gra�
�liczni Zofi� Niko�ajewn�
ona w kopercie zegarka
przemyca plan ucieczki
mo�e by� tak�e skrzypkiem
kt�ry w szarym domku
umy�lnie wynaj�tym
naprzeciw wi�zienia
gra Uprowadzenie z Seraju
co oznacza ulica wolna
najbardziej jednak
lubi Pan Cogito
rol� doktora Orestesa Weimara
on w dramatycznym momencie
zagaduje �o�nierza przy bramie
- widzia� ty Wania mikroba
- nie widzia�
- a on bestia po twojej sk�rze �azi
- nie m�wcie ja�nie panie
- a �azi i ogon ma
- du�y?
- na dwie albo trzy wiorsty
wtedy futrzana czapka
spada na baranie oczy
i ju�
toczy si� wartko
gra Kropotkin
kr�l-wi�zie� sadzi wielkimi susami
szamocze si� chwil� z flanelowym szlafrokiem
skrzypek w szarym domku
gra Uprowadzenie z Seraju
s�ycha� g�osy �apaj
doktor Orestes snuje o mikrobach
bicie serca
podkute buty na bruku
wreszcie zbawcza kareta
laufry nie maji ruchu
Pan Cogito
cieszy si� jak dziecko
zn�w wygra� gr� Kropotkin
2
tyle lat
tyle ju� lat
gra Pan Cogito
ale nigdy
nie pociiga�a go rola
bohatera ucieczki
nie przez niech��
do b��kitnej krwi
ksi�cia anarchist�w
ani wstr�t do teorii
o wzajemnej pomocy
nie wynika to tak�e z tch�rzostwa
Zofia Niko�ajewna
skrzypek z szarego domku
doktor Orestes
te� nadstawiali g�owy
z nimi jednak
Pan Cogito
uto�samia si� niemal zupe�nie
je�liby zasz�a potrzeba
m�g�by by� nawet koniem
karety uciekiniera
Pan Cogito
chcia�by by� po�rednikiem wolno�ci
trzyma� sznur ucieczki
przemyca� gryps
dawa� znak
zaufa� sercu
czystemu odruchowi sympatii
nie chce jednak odpowiada� za to
co w miesi�czniku �Freedom�
napiszi brodacze
o nik�ej wyobra�ni
przyjmuje rol� po�lednii
nie b�dzie mieszka� w historii
Co my�li Pan Cogito o piekle
Najni�szy krig piek�a. Wbrew powszechnej opinii nie zamieszkuji
go ani despoci, ani matkob�jcy, ani tak�e ci, kt�rzy chodzi za
cia�em innych. Jest to azyl artyst�w, pe�en luster, instrument�w
i obraz�w. Na pierwszy rzut oka najbardziej komfortowy oddzia�
infernalny, bez smo�y, ognia i tortur fizycznych. Ca�y rok
odbywaji si� tu konkursy, festiwale i koncerty. Nie ma pe�ni
sezonu. Pe�nia jest permanentna i niemal absolutna. Co kwarta�
powstaji nowe kierunki i nic, jak si� zdaje, nie jest w stanie
zahamowa� tryumfalnego pochodu awangardy.
Belzebub kocha sztuk�. Che�pi si�, �e jego ch�ry, jego poeci
i jego malarze przewy�szaji ju� prawie niebieskich. Kto ma
lepszi sztuk�, ma lepszy rzid - to jasne. Nied�ugo b�di si� mogli
zmierzy� na Festiwalu Dwu �wiat�w. I wtedy zobaczymy, co
zostanie z Dantego, Fra Angelico i Bacha. Belzebub popiera
sztuk�. Zapewnia swym artystom spok�j, dobre wy�ywienie i
absolutni izolacj� od piekielnego �ycia.
Pan Cogito o postawie wyprostowanej
1
W Utyce
obywatele
nie chci si� broni�
w mie�cie wybuch�a epidemia
instynktu samozachowawczego
�wiityni� wolno�ci
zamieniono na pchli targ
senat obraduje nad tym
jak nie by� senatem
obywatele
nie chci si� broni�
ucz�szczaji na przyspieszone kursy
padania na kolana
biernie czekaji na wroga
piszi wiernopodda�cze mowy
zakopuji z�oto
szyji nowe sztandary
niewinnie bia�e
uczi dzieci k�ama�
otworzyli bramy
przez kt�re wchodzi teraz
kolumna piasku
poza tym jak zwykle
handel i kopulacja
2
Pan Cogito
chcia�by stani�
na wysoko�ci sytuacji
to znaczy
spojrze� losowi
prosto w oczy
jak Katon M�odszy
patrz �ywoty
nie ma jednak
miecza
ani okazji
�eby wys�a� rodzin� za morze
czeka zatem jak inni
chodzi po bezsennym pokoju
wbrew radom stoik�w
chcia�by mie� cia�o z diamentu
i skrzyd�a
patrzy przez okno
jak s�o�ce Republiki
ma si� ku zachodowi
pozosta�o mu niewiele
w�a�ciwie tylko
wyb�r pozycji
w kt�rej chce umrze�
wyb�r gestu
wyb�r ostatniego s�owa
dlatego nie k�adzie si�
do ��ka
aby unikni�
uduszenia we �nie
chcia�by do ko�ca
sta� na wysoko�ci sytuacji
los patrzy mu w oczy
w miejsce gdzie by�a
jego g�owa
Przes�anie Pana Cogito
Id� dokid poszli tamci do ciemnego kresu
po z�ote runo nico�ci twoji ostatnii nagrod�
id� wyprostowany w�r�d tych co na kolanach
w�r�d odwr�conych plecami i obalonych w proch
ocala�e� nie po to aby �y�
masz ma�o czasu trzeba da� �wiadectwo
bid� odwa�ny gdy rozum zawodzi bid� odwa�ny
w ostatecznym rachunku jedynie to si� liczy
a Gniew tw�j bezsilny niech b�dzie jak morze
ilekro� us�yszysz g�os poni�onych i bitych
niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpicl�w kat�w tch�rzy - oni wygraji
p�jdi na tw�j pogrzeb i z ulgi rzuci grud�
a kornik napisze tw�j u�adzony �yciorys
i nie przebaczaj zaiste nie w twojej mocy
przebacza� w imieniu tych kt�rych zdradzono o �wicie
strze� si� jednak dumy niepotrzebnej
oglidaj w lustrze swi b�aze�ski twarz
powtarzaj: zosta�em powo�any - czy� nie by�o lepszych
strze� si� osch�o�ci serca kochaj �r�d�o zaranne
ptaka o nieznanym imieniu dib zimowy
�wiat�o na murze splendor nieba
one nie potrzebuji twego ciep�ego oddechu
si po to aby m�wi�: nikt ci� nie pocieszy
czuwaj - kiedy �wiat�o na g�rach daje znak - wsta� i id�
dop�ki krew obraca w piersi twoji ciemni gwiazd�
powtarzaj stare zakl�cia ludzko�ci bajki i legendy
bo tak zdob�dziesz dobro kt�rego nie zdob�dziesz
powtarzaj wielkie s�owa powtarzaj je z uporem
jak ci co szli przez pustyni� i gin�li w piasku
a nagrodzi ci� za to tym co maji pod r�ki
ch�osti �miechu zab�jstwem na �mietniku
id� bo tylko tak b�dziesz przyj�ty do grona zimnych czaszek do
grona twoich przodk�w: Gilgamesza Hektora Rolanda
obro�c�w kr�lestwa bez kresu i miasta popio��w
Bid� wierny Id�