6991

Szczegóły
Tytuł 6991
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

 

6991 PDF Ebook podgląd online:

Pobierz PDF

 

 

 


 

Zobacz podgląd 6991 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 6991 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.

6991 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:

 

Dawid Weber Honor w�r�d wrog�w Cykl Honor Harrington tom 6 Prze�o�y�: Jaros�aw Kotarski Wst�p - Mamy problem, skipper. - Jaki, Chris? - zdziwi� si� Harold Sukowski, kapitan frachtowca Bonaventure nale��cego do Hauptman Lines. Szybko te� spojrza� na pierwszego oficera, komandor Chris Hurlman, czuj�c, �e ca�a obsada mostka zamiera. W Konfederacji Silezia�skiej problemy mia�y przykry zwyczaj przeradzania si� w zagro�enia i to bez ostrze�enia. A w ci�gu ostatniego roku sytuacja sta�a si� w tym rejonie naprawd� niebezpieczna, z czego wszyscy zdawali sobie spraw�. Fakt, i� bez problem�w dotarli tak blisko portu docelowego, jedynie zwi�ksza� napi�cie - ledwie dziesi�� minut wcze�niej frachtowiec wyszed� z nadprzestrzeni i przed dziobem mia� gwiazd� typu GO, systemu Telemach, odleg�� o zaledwie dwadzie�cia dwie minuty �wietlne. R�wnocze�nie jednak by�o to dwadzie�cia minut op�nienia w ��czno�ci, a co gorsza pikieta Marynarki Konfederacji w tym systemie by�a przykrym �artem. Podobnie jak ca�a Marynarka Konfederacji by�a flot� wojenn� jedynie w teorii. Kapitan mia� pewno��, �e nawet gdyby zdo�a� skontaktowa� si� z dow�dc� pikiety, �aden okr�t nie znajdzie si� na tyle blisko, by przyby� na czas. - Niezidentyfikowana jednostka zbli�a si� szybko od rufy, skipper. - Chris nie unios�a g�owy znad ekranu. - Niewielka: siedemdziesi�t do osiemdziesi�ciu tysi�cy ton, ale ma nap�d i kompensatory wojskowego typu, bo leci z przyspieszeniem pi��set dziesi�� g. Jest osiemna�cie sekund �wietlnych za nami, ale ma pr�dko�� wi�ksz� o dwa tysi�ce kilometr�w na sekund�. Sukowski s�ucha� meldunku z coraz pos�pniejsz� min� - patent kapita�ski dosta� ponad trzydzie�ci standardowych lat temu i by� r�wnie� komandorem rezerwy Royal Manticoran Navy. Nikt nie musia� mu t�umaczy� sytuacji, w jakiej si� znalaz� jego frachtowiec - mia� sze�� milion�w ton masy i cywilny nap�d oraz kompensator bezw�adno�ciowy, co przek�ada�o si� na maksymalne przyspieszenie dwie�cie jeden g i maksymaln� szybko�� ledwie zero koma siedem �wiat�a. Na wi�ksz� nie pozwala�y cywilne pola si�owe tak cz�steczkowe, jak i elektromagnetyczne. Dla ka�dego okr�tu wojennego by� po prostu kaczk� na strzelnicy. Je�li �cigaj�ca ich jednostka posiada�a tak�e pola si�owe wojskowego typu, co by�o wysoce prawdopodobne, mog�a nie tylko osi�gn�� wi�ksze przyspieszenie, ale i wi�ksz� pr�dko��. Dok�adnie zero koma osiem c. A to oznacza�o, �e Bonaventure w �aden spos�b nie zdo�a uciec prze�ladowcy. - Kiedy nas dogoni? - spyta�. - Mamy dwadzie�cia dwie minuty i trzydzie�ci sekund do przechwycenia, nawet je�li damy ca�� naprz�d - odpar�a zwi�le Hurlman. - Osi�gniemy oko�o dwunastu tysi�cy siedmiuset kilometr�w na sekund�, ale on b�dzie mia� dziewi�tna�cie tysi�cy. Nie ma sposobu, �eby�my mu uciekli. Sukowski kiwn�� potakuj�co g�ow� - Chris Hurlman by�a o po�ow� od niego m�odsza, ale tak jak i on nale�a�a do pierwotnej za�ogi frachtowca. Zacz�a jako czwarty oficer i oboje Sukowscy uwa�ali j� za c�rk�, kt�rej nigdy nie mieli, cho� �adne z nich nigdy nie powiedzia�o tego g�o�no. Prywatnie kapitan mia� nadziej�, �e Chris i jego drugi syn kt�rego� dnia si� pobior�, ale to wszystko, podobnie jak jej wiek, nie mia�o wp�ywu na szacunek, jaki dla niej �ywi�. By�a naprawd� dobrym oficerem. A obecn� sytuacj� oboje oceniali dok�adnie tak samo. Naturalnie mieli mniej czasu - �cigaj�cy z pewno�ci� zacznie gwa�townie wytraca� pr�dko��, gdy tylko upewni si�, �e frachtowiec mu nie umknie, ale na los Bonaventure nie b�dzie to mia�o najmniejszego wp�ywu. Jedynie nieco odwlecze nieuniknione. Gor�czkowo pr�bowa� znale�� jaki� spos�b, by uratowa� statek, ale nie by� w stanie, gdy� taki spos�b nie istnia�. Teoretycznie rzecz bior�c, piractwo kosmiczne nie powinno istnie�, gdy� nie powinno by� op�acalnym zaj�ciem. Nawet bowiem najwi�kszy frachtowiec jest niezauwa�aln� drobin�, bior�c pod uwag� odleg�o�ci mi�dzysystemowe i przestrze�, na jakiej owe systemy s� rozrzucone. Jednak�e, podobnie jak dawniej �aglowce na Ziemi, frachtowce kosmiczne zmuszone by�y u�ywa� okre�lonych tras. Na Ziemi wytycza�y je wiatry, w przestrzeni fale grawitacyjne przecinaj�ce nadprzestrze�. �aden pirat nie m�g� przewidzie� dok�adnie punktu wyj�cia danego frachtowca z nadprzestrzeni, ale doskonale zna� rejon, w kt�rym musi on j� opu�ci�, lec�c do konkretnego systemu planetarnego, gdy� w tym w�a�nie rejonie musia�y to robi� wszystkie jednostki zmierzaj�ce do tego systemu ze zbli�onych kierunk�w. To, sk�d dok�d przewo�one s� najcz�ciej towary, nie by�o �adn� tajemnic� i je�li pirat poczeka� na granicy wybranego systemu wystarczaj�co d�ugo, musia� z�apa� jakiego� niczego nie spodziewaj�cego si� pechowca. Tym razem by� nim statek kapitana Sukowskiego. Sukowski zakl�� w my�lach - gdyby tylko Marynarka Konfederacji by�a flot� z prawdziwego zdarzenia, nie mia�oby to znaczenia, gdy� dwa lub trzy kr��owniki, ba: nawet pojedynczy niszczyciel patroluj�cy ten teren skutecznie odstraszy�by ka�dego pirata. Niestety, o podobnym luksusie mo�na by�o jedynie pomarzy� - Konfederacja Silesia�ska by�a bowiem tworem kalekim i od lat balansuj�cym na kraw�dzi autodestrukcji. Centralna w�adza by�a s�aba, a Konfederacj� ca�y czas wstrz�sa�y jakie� secesjonistyczne d��enia system�w czy ich grup pragn�cych si� od niej oderwa�. Okr�ty pozostaj�ce w dyspozycji rz�du zawsze by�y gwa�townie gdzie� potrzebne, a piraci, kt�rych namno�y�o si� sporo na obszarze Konfederacji, zawsze doskonale wiedzieli, gdzie to jest i nigdy si� tam nie pojawiali. Tak zreszt� by�o zawsze, tyle �e ostatnio sytuacja zmieni�a si� na gorsze, gdy� z obszaru Konfederacji zosta�y wycofane okr�ty Royal Manticoran Navy. Dot�d by�o ich tu sporo i skutecznie strzeg�y bezpiecze�stwa tras u�ywanych najcz�ciej przez statki kompanii z Gwiezdnego Kr�lestwa Manticore. Teraz okr�ty by�y potrzebniejsze na froncie, tote� w okolicy nie by�o nikogo, do kogo m�g�by zwr�ci� si� o pomoc. - Wywo�aj go, Jack - poleci�. - Niech si� zidentyfikuje i powie, co zamierza. - Jasne, skipper. - Oficer ��czno�ciowy w��czy� nadawanie i powiedzia� g�o�no i wyra�nie: - Nieznana jednostka, tu statek handlowy Bonaventure nale��cy do Gwiezdnego Kr�lestwa Manticore, prosz� poda� swoj� to�samo�� i zamiary. Przez czterdzie�ci sekund wszyscy czekali w ciszy. W ko�cu oficer ��czno�ciowy wzruszy� ramionami i powiedzia�: - Nie odpowiada, panie kapitanie. - Tego si� spodziewa�em. - Sukowski westchn�� i przesta� przygl�da� si� planecie, do kt�rej prawie dotarli. - No dobrze... wiecie, co macie robi�. Genda, prze��cz maszynownie na moje stanowisko, zanim opu�cisz statek. Chris, jeste� odpowiedzialna za ewakuacj�: sprawd� przed odcumowaniem, czy masz naprawd� wszystkich na pok�adzie. - Ale, skip... - zacz�a Hurlman i urwa�a, widz�c, i� Sukowski zdecydowanie kr�ci g�ow�. - Uzgodnili�my dawno temu zasady post�powania w takim wypadku i nie uleg�y one zmianie - oznajmi� nieznosz�cym sprzeciwu tonem. - A teraz wyno�cie si� st�d, zanim znajdziemy si� w zasi�gu jego rakiet! Chris zawaha�a si�, targana sprzecznymi uczuciami - z Sukowskim s�u�y�a ponad osiem lat standardowych, czyli prawie czwart� cz�� swego �ycia, a Bonaventure by� jej jedynym prawdziwym domem przez te wszystkie lata, tote� zostawienie jego i kapitana nie by�o dla niej �atwe. Sukowski spojrza� na ni� w�ciekle. - Jeste� teraz odpowiedzialna za za�og�, wi�c bierz si�, do cholery, do roboty! - warkn��. Przesta�a si� waha� - kiwn�a mu g�ow� na po�egnanie i ruszy�a ku windzie, wydaj�c r�wnocze�nie rozkazy dziwnie chrapliwym g�osem: - S�yszeli�cie kapitana, wi�c ruszcie dupy, do diab�a! Sukowski obserwowa� ewakuacj� obsady mostka, a gdy za ostatnim jej cz�onkiem zamkn�y si� drzwi windy, skoncentrowa� si� na swojej konsoli dowodzenia. Porucznik Kuriko zgodnie z rozkazem prze��czy�a na ni� kierowanie maszynowni�. Teraz wystuka� polecenie i przej�� te� sterowanie frachtowcem. Naprawd� chcia�by uciec wraz z reszt� za�ogi, ale to by� jego statek i by� odpowiedzialny tak za jego �adunek, jak i za za�og�. Szans� na uratowanie �adunku przesta�y istnie�, chyba �e �cigaj�cy by� korsarzem, a nie piratem. W tym przypadku istnia� cie� szansy, a obowi�zkiem kapitana by�o spr�bowa� j� wykorzysta�. Co wa�niejsze jednak, mia� obowi�zek uratowa� za�og�, czyli nie dopu�ci�, by wpad�a w r�ce pirat�w, a... Rozmy�lania przerwa� mu brz�czyk interkomu. - S�ucham - powiedzia� zwi�le, naciskaj�c klawisz. - Za�oga w komplecie, skipper - rozleg� si� g�os Chris. - Wszyscy s� na pok�adzie �odziowym. - Wi�c zabieraj ich ze statku, Chris - poleci� ju� znacznie �agodniej. - I... powodzenia! - Aye, aye, skipper. W jej g�osie s�ycha� by�o wahanie i ch��, by powiedzie� co� jeszcze, lecz nie by�o nic, co mog�aby rzec, dlatego rozleg� si� jedynie trzask przerwanego po��czenia. Sukowski odetchn�� z ulg�, widz�c na ekranie ma�� zielon� plamk� oznaczaj�c� jeden z pok�adowych prom�w towarowych - jednostk� wystarczaj�co du��, by pomie�ci� ca�� za�og�, i wystarczaj�co szybk�, by uciec napastnikom. Prom lecia� z przyspieszeniem czterystu g, czyli wolniej od �cigaj�cego, ale wystarczaj�co szybko, by znale�� si� poza zasi�giem tak po�cigu, jak i ostrza�u. Jedynie wariat goni�by prom zamiast frachtowca, a piraci, cho� na pewno w�ciekli, i� wymkn�a im si� za�oga, wariatami nie byli. I na pewno przygotowali si� na tak� ewentualno�� i mieli na pok�adzie ca�� za�og� pryzow�. Odchyli� oparcie fotela i usiad� wygodniej - przez najbli�sze p� godziny i tak nie mia� nic do roboty poza utwierdzaniem si� w przekonaniu, �e prze�yje dzi�ki ofercie w�a�ciciela, kt�r� mia� w sejfie. Klaus Hauptman, do kt�rego nale�a� Bonaventure, wyposa�y� w podobne oferty wszystkie swoje statki lataj�ce w przestrzeni silezja�skiej. Proponowa� w nich okup za ka�dego cz�onka za�ogi, kt�ry wpadnie w r�ce pirat�w. Sukowski zna� go na tyle d�ugo i dobrze, by mie� pewno��, �e cho� jest to kawa� aroganckiego sukinsyna, to tej obietnicy z pewno�ci� dotrzyma. Podobnie jak jego przodkowie, Klaus by� lojalny wobec swych pracownik�w, jak d�ugo ci pozostawali lojalni wobec niego, a... Dalsze rozmy�lania przerwa�o mu niespodziewane przybycie na mostek windy. Obr�ci� si� wraz z fotelem i w otwieraj�cych si� drzwiach zobaczy� Chris Hurlman. - Co ty tu robisz, do cholery?! - warkn�� rozw�cieczony. - Wyda�em ci, do diab�a, wyra�ny rozkaz! - Mam gdzie� twoje rozkazy - odpar�a spokojnie, maszeruj�c do swojego stanowiska. - To nie jaka� zasrana Kr�lewska Marynarka, a ty nie jeste� Edwardem Saganamim! - Nadal jestem kapitanem tego statku, do cholery! I chc�, �eby� si� natychmiast wynios�a z jego pok�adu! - Szkoda - odpar�a uprzejmiej, siadaj�c we w�asnym fotelu i nak�adaj�c s�uchawk� z mikrofonem. - Bo problem polega na tym, �e potrafi� walczy� zdecydowanie lepiej i nie wiadomo, kto w efekcie mo�e zosta� zmuszony do opuszczenia statku... skipper. - A co z za�og�?! Mia�a� przej�� nad ni� dow�dztwo i jeste� za ni� odpowiedzialna. - Rzucili�my monet� z Gend�. Przegra�. Nie ma obaw: dostarczy ich �ywych i zdrowych na Telemacha. - Cholera, Chris, nie chc�, �eby� tu by�a! - g�os Sukowskiego z�agodnia�. - Nie ma powodu, dla kt�rego mia�aby� tu by� i ryzykowa�, �e ci� zabij�... albo i gorzej. Chris Hurlman spu�ci�a na chwil� wzrok, po czym odwr�ci�a si� i spojrza�a mu prosto w oczy. - Oboje mamy dok�adnie te same powody, by ryzykowa�, a pr�dzej mnie piek�o poch�onie, nim pozwol�, by pan sam stawi� czo�o tej bandzie sukinsyn�w. Poza tym - u�miechn�a si� z�o�liwie - taki stary pryk potrzebuje kogo� m�odszego i wredniejszego jako opiekuna. Nie m�wi�c ju� o tym, �e Jane z�oi�aby mi sk�r�, gdybym sobie tak po prostu odlecia�a i zostawi�a tu pana samego. Sukowski otworzy� usta i zamkn�� je, nie wydaj�c �adnego d�wi�ku - co� go �cisn�o za serce, ale zrozumia� pow�d tego z�o�liwego u�mieszku. Nie m�g� jej zmusi�, by odlecia�a, bo rzeczywi�cie walczy�a lepiej i potrafi�a by� znacznie wredniejsza od niego, a sama nie zrobi tego w �adnym wypadku... Jaka� jego cz�� by�a jej wdzi�czna, desperack� wdzi�czno�ci� za to, �e nie b�dzie musia� samotnie czeka� i stawi� czo�a temu, co mia�o nast�pi�. By�a to samolubna cz�� i nienawidzi� jej, ale nic na to nie m�g� poradzi�. Podobnie jak na to, �e Chris zosta�a i �e nie odleci bez niego, a on nie m�g� tak po prostu odwr�ci� si� i odej�� od tego, co przez ca�e doros�e �ycie by�o jego obowi�zkiem. - No dobrze, niech to szlag trafi! - wymamrota� w ko�cu. - Jeste� buntowniczk� i idiotk� i je�li wyjdziemy z tego �ywi, dopilnuj�, �eby� nie dosta�a �adnego przydzia�u na �aden statek Hauptmana. Ale nie widz� sposobu, by ci� zmusi� do s�uchania polece�, skoro upar�a� si� ignorowa� rozkazy swego kapitana. - Oto g�os rozs�dku! - ucieszy�a si� prawie autentycznie. Jeszcze przez chwil� przygl�da�a si� ekranowi komputera, potem wsta�a i podesz�a do przymocowanego do �ciany ekspresu do kawy. Nala�a sobie kubek, wrzuci�a we� dwie kostki cukru i spojrza�a na Sukowskiego pytaj�co. - Kawy, skipper? - spyta�a �agodnie. ROZDZIA� I - Pan Hauptman, sir - zameldowa� adiutant, otwieraj�c drzwi. Sir Thomas Caparelli, Pierwszy Lord Przestrzeni Kr�lewskiej Marynarki, wsta�, dok�adaj�c stara�, by u�miechn�� si� na powitanie go�cia. Podejrzewa�, �e efekt nie wypad� przekonuj�co, ale obaj wiedzieli, �e Klaus Hauptman nie nale�a� do jego ulubie�c�w. - Dzi�kuj�, �e zechcia� si� pan ze mn� spotka�, sir. - Go�� nie doda� "w ko�cu", ale zawieszenie g�osu by�o tak wymowne, �e u�miech gospodarza sta� si� do reszty sztuczny. Ciemnow�osemu m�czy�nie o bia�ych bokobrodach i szcz�ce buldoga nie zrobi�o to r�nicy - by� przyzwyczajony do podobnych reakcji wi�kszo�ci admira��w. Skin�� niedbale g�ow� na powitanie, co nie by�o objawem buty, lecz norm� - Klaus Hauptman tak wita� si� ze wszystkimi - i wyci�gn�� d�o� jakby w nieco przepraszaj�cym ge�cie. - Prosz� usi���. - Caparelli wskaza� mu wygodny fotel po drugiej stronie biurka, sam tak�e usiad� i poczeka�, a� adiutant wyjdzie. - Dzi�kuj� - powt�rzy� Hauptman i nie tyle usiad�, co zasiad� w fotelu niczym na tronie. - Wiem, �e ma pan wiele spraw na g�owie i niewiele czasu, wi�c pozwol� sobie od razu przej�� do rzeczy, sir. Chodzi mi o to, �e warunki panuj�ce w Konfederacji sta�y si� nie do zniesienia. - Rozumiem doskonale, �e sytuacja jest z�a, ale mamy wojn� i... - Przepraszam, admirale Caparelli, ale ja doskonale znam sytuacj� panuj�c� obecnie na froncie - przerwa� mu Hauptman. - Admira�owie Cortez i Givens wyja�nili mi j� nader dok�adnie, na pa�skie, jak s�dz�, polecenie. Doskonale rozumiem trudn� sytuacj� tak pana, jak i ca�ej Kr�lewskiej Marynarki, ale nasze straty na obszarze Konfederacji Silesia�skiej zaczynaj� by� katastrofalne i nie chodzi mi wy��cznie o straty mojego kartelu. Caparelli zmusi� si� do zachowania spokoju i kultury obowi�zuj�cej kr�lewskiego oficera. To, �e Klaus Hauptman by� aroganckim, bezwzgl�dnym i upartym sukinsynem, nie zmienia�o w niczym tego, i� by� te� najbogatsz� osob� w ca�ym Gwiezdnym Kr�lestwie Manticore. A to m�wi�o samo za siebie, gdy� Kr�lestwo, mimo i� obejmowa�o tylko jeden system planetarny, by�o trzecim z najbogatszych pa�stw w sferze o �rednicy pi�ciuset lat �wietlnych. W liczbach bezwzgl�dnych nawet Liga Solarna mu nie dor�wnywa�a. Ten dobrobyt zawdzi�cza�o Kr�lestwo przede wszystkim usytuowaniu w systemie Manticore Wormhole Junction, dzi�ki czemu system sta� si� centralnym skrzy�owaniem dr�g handlowych dla osiemdziesi�ciu procent transportu ca�ego sektora. Ale r�wnie istotne by�o to, w jaki spos�b Kr�lestwo Manticore wykorzysta�o t� okazj� - ca�e pokolenia w�adc�w i rz�d�w inwestowa�y dochody st�d p�yn�ce rozwa�nie i umiej�tnie. Dzi�ki temu nikt poza Lig� Solarna nie m�g� si� r�wna� z Gwiezdnym Kr�lestwem pod wzgl�dem rozwoju techniki czy efektywno�ci roboczogodziny, a uniwersytety Kr�lestwa stanowi�y wyzwanie nawet dla najstarszych ziemskich. A Klaus Hauptman, jego ojciec i dziadek pomogli zbudowa� umo�liwiaj�c� to infrastruktur�. To Caparelli niech�tnie, ale zmuszony by� przyzna�. Niestety, Klaus te� by� tego �wiadom i czasami zachowywa� si� tak, jakby ca�e Gwiezdne Kr�lestwo do� nale�a�o. W opinii Pierwszego Lorda Przestrzeni - zbyt cz�sto. - Panie Hauptman, jest mi naprawd� przykro z powodu strat ponoszonych przez pa�sk� i inne firmy, ale pa�ska pro�ba, jak by si� nie wydawa�a rozs�dna, jest chwilowo niemo�liwa do spe�nienia. - Z ca�ym szacunkiem, admirale Caparelli, ale lepiej by�oby, gdyby Kr�lewska Marynarka j� spe�ni�a - oznajmi� Hauptman tonem prawie obra�liwym i niespodziewanie urwa�. Po czym wzi�� g��boki oddech i zacz�� jeszcze raz: - Prosz� mi wybaczy� - s�ycha� by�o, �e jest nieprzyzwyczajony do wyg�aszania podobnych tekst�w, ale si� stara. - To, co powiedzia�em i jak powiedzia�em, by�o grubia�skie i niepotrzebne, tym niemniej sprawa tak w�a�nie wygl�da, bowiem wynik wojny w znacznej cz�ci zale�ny jest od stanu naszej gospodarki. Op�aty przewozowe, taryfy transferowe i podatki, kt�re p�acimy, wzros�y od wybuchu wojny trzykrotnie. Prosz� pozwoli� mi sko�czy�: nie narzekam i nie uwa�am, by by�y zbyt wysokie. Toczymy wojn� o przetrwanie z drugim co do wielko�ci imperium w znanej galaktyce i kto� musi ponosi� jej koszt. Moi koledzy i ja doskonale to rozumiemy, ale pan musi zrozumie�, �e je�li nasze straty nadal b�d� ros�y, to nie b�dziemy mieli innego wyj�cia, jak ograniczy� czy nawet ca�kowicie zaniecha� lot�w do i przez obszar Konfederacji. Sam pan rozumie, jak odbije si� to na dochodach Kr�lestwa, a wi�c i na wielko�ci wysi�ku wojennego. I prosz� zrozumie�, �e to nie jest gro�ba, lecz stwierdzenie przykrego faktu. Ubezpieczenia s� ju� najwy�sze w ca�ej historii Gwiezdnego Kr�lestwa i nadal rosn�. Je�li wzrosn� jeszcze o dwadzie�cia procent, zaczniemy traci� na �adunkach, kt�re dotr� do miejsc przeznaczenia. A opr�cz strat materialnych, nale�y tak�e bra� pod uwag� straty w�r�d za��g. Moi ludzie, ludzie, kt�rzy pracowali u mnie od dziesi�cioleci, s� mordowani, podczas gdy ja siedz� bezczynnie! Caparelli niech�tnie, ale zmuszony by� przyzna� racj� rozm�wcy. S�abo�� rz�du powodowa�a, i� Konfederacja Silesia�ska zawsze by�a ryzykownym miejscem, ale nale��ce do niej systemy stanowi�y olbrzymi rynek zbytu dla produkt�w wytwarzanych w Kr�lestwie, jak te� powa�ne �r�d�o surowc�w. Cho� osobi�cie nie lubi� Hauptmana, uwa�a�, �e mia� on pe�ne prawo domaga� si� od floty ochrony swych statk�w i ich za��g. I a� do wybuchu wojny Royal Manticoran Navy skutecznie wywi�zywa�a si� z tego obowi�zku. Niestety, wymaga�o to obecno�ci w przestrzeni Konfederacji Silesia�skiej du�ej liczby l�ejszych okr�t�w. Jednostek liniowych nie u�ywano do zwalczania piractwa, gdy� przypomina�oby to polowanie m�otkiem na muchy, natomiast wszystko poni�ej kr��ownika liniowego doskonale si� w tej roli sprawdza�o. Te l�ejsze jednostki flota zmuszona by�a wycofywa� w miar� rozwoju walk, gdy� okaza�y si� niezb�dne do os�ony eskadr liniowych, patrolowania, zwiadu i eskorty konwoj�w potrzebnych do dalszego prowadzenia dzia�a�. Kr��ownik�w i niszczycieli RMN zawsze mia�a zbyt ma�o, a w tej chwili konieczno�� budowy w pierwszej kolejno�ci okr�t�w liniowych uniemo�liwia�a stoczniom budowanie ich w wystarczaj�cych ilo�ciach. Caparelli westchn�� i potar� czo�o. Nie by� najgenialniejszym oficerem flagowym Kr�lewskiej Marynarki i wiedzia�, �e to, co by�o jego si�� - odwaga, przekonania i up�r wystarczaj�cy dla trzech przeci�tnych os�b - nie by�o w stanie w ka�dej sytuacji zr�wnowa�y� s�abo�ci. Zawsze �le si� czu� w obecno�ci takich oficer�w jak earl White Haven czy lady Sonja Hemphill, gdy� zdawa� sobie spraw�, podobnie zreszt� jak oni, z ich przewagi intelektualnej. White Haven na dodatek mia� doprowadzaj�cy go do sza�u zwyczaj okazywania si� nie tylko lepszym strategiem, ale i taktykiem. Tym niemniej to on, Thomas Caparelli, by� Pierwszym Lordem Przestrzeni w chwili wybuchu wojny i jego zadaniem by�o jej wygranie. By� zdeterminowany do tego doprowadzi�, ale do jego obowi�zk�w nale�a�a te� obrona handlu Gwiezdnego Kr�lestwa i zajmuj�cych si� nim legalnie obywateli tego� Kr�lestwa. A r�wnocze�nie mia� pe�n� �wiadomo��, jak ma�ymi mo�liwo�ciami dysponuje chwilowo Kr�lewska Marynarka. - Rozumiem pa�skie problemy i zgadzam si� z tym, co pan powiedzia� - odezwa� si� w ko�cu. - Problem w tym, panie Hauptman, �e Kr�lewska Marynarka ma zbyt ma�o okr�t�w i w tej chwili nie mog�, nie nie chc�, ale fizycznie nie mog� wycofa� ze strefy dzia�a� �adnych lekkich jednostek, by przydzieli� je do s�u�by eskortowej w obszarze Konfederacji Silesia�skiej. - Tym niemniej musimy co� zrobi� - odpar� zaskakuj�co spokojnym i rozs�dnym g�osem Hauptman, cho� musia�o go to sporo kosztowa�. - System konwojowy pomaga, je�li chodzi o przeloty mi�dzy sektorami: nie stracili�my ani jednego statku z �adnego konwoju i tak ja, jak i moi ludzie naprawd� to doceniamy. Piraci jednak te� zdali sobie z tego spraw� i nie pr�buj� atakowa� konwoj�w. Prosta astrogacja dowodzi, �e dwie trzecie statk�w leci potem samotnie do system�w stanowi�cych ich miejsca przeznaczenia i to w�a�nie one, pozbawione eskorty, stanowi� �up pirat�w. A na ich eskortowanie nie mamy okr�t�w. Caparelli pokiwa� g�ow� - nikt nie traci� statk�w, jak d�ugo lecia�y one w konwojach, ale system konwojowy m�g� dzia�a� przy tak ograniczonej liczbie eskortuj�cych okr�t�w tylko mi�dzy g��wnymi systemami Konfederacji, stanowi�cymi jej lokalne centra administracyjne. Dalej os�on� winny zapewnia� okr�ty Marynarki Konfederacji. Poniewa� tego nie robi�y, piraci masakrowali frachtowce, kiedy te musia�y samotnie lecie� do poszczeg�lnych system�w planetarnych. - Nie jestem pewien, co jeszcze mo�emy zrobi� w tej sprawie - przyzna� Caparelli. - W przysz�ym tygodniu wraca admira� White Haven. Naradzimy si� w tej sprawie i je�li tylko znajdziemy jakikolwiek spos�b, by da�o si� zwi�kszy� liczb� okr�t�w do s�u�by konwojowej, zrobimy to. Jednak�e prawd� m�wi�c, nie widz� sposobu, by nam si� to uda�o, zanim nie zdob�dziemy Trevor Star. Natychmiast za� polec� memu sztabowi przeanalizowanie problemu i wyszukanie wszelkich, m�wi� to z pe�n� �wiadomo�ci� panie Hauptman: wszelkich sposob�w poprawy sytuacji. Zapewniam pana, �e kwestia bezpiecze�stwa naszego transportu na terenie Konfederacji jest druga na li�cie priorytet�w Royal Manticoran Navy, zaraz po zdobyciu Trevor Star. Zrobi� wszystko co tylko mo�liwe, by zmniejszy� straty w�r�d statk�w handlowych, ma pan na to moje s�owo. Hauptman przygl�da� mu si� uwa�nie przez d�ug� chwil�, nim chrz�kn�� i powiedzia� zm�czonym, ale i zdesperowanym g�osem: - Nie mog� prosi� o nic wi�cej, sir. I nie b�d� pana obra�a�, upieraj�c si� przy cudach, ale sytuacja jest naprawd� bardzo powa�na. I nie mamy zbyt wiele czasu: je�li straty nie zmniejsz� si� w ci�gu najbli�szych czterech, g�ra pi�ciu miesi�cy, kartele b�d� zmuszone zawiesi� loty do Konfederacji. - Rozumiem - Caparelli wsta� i wyci�gn�� d�o� na po�egnanie. - Zrobi�, co b�d� m�g�. I obiecuj�, �e osobi�cie poinformuj� pana o przedsi�wzi�tych �rodkach, jak tylko naradz� si� z admira�em White Haven. M�j adiutant skontaktuje si� z panem w kwestii terminu. Do tego czasu b�dziemy w kontakcie, a poniewa� pan i pa�scy koledzy mo�ecie mie� lepsze rozeznanie w sytuacji panuj�cej w Konfederacji ni� Admiralicja, ka�dy pomys� czy informacja b�d� mi�e widziane przez moich analityk�w. - Dobrze. - Hauptman westchn�� i tak�e wsta�. Nast�pnie u�cisn�� d�o� gospodarza i zaskoczy� go kolejny raz, zdobywaj�c si� na autoironi�. - Zdaj� sobie spraw�, �e nie jestem naj�atwiejszym w okolicy partnerem do wsp�pracy, admirale, i pr�buj� nie zachowywa� si� jak przys�owiowy s�o� w sk�adzie porcelany, ale nie zawsze mi si� to udaje. Szczerze doceniam wysi�ki Kr�lewskiej Marynarki i mam jedynie nadziej�, �e uda si� znale�� jakie� sensowne rozwi�zanie tego problemu. - Ja tak�e mam t� nadziej�, panie Hauptman - powiedzia� cicho Caparelli, odprowadzaj�c go�cia do drzwi. - Ja tak�e. *** Admira� Eskadry Zielonej Hamish Alexander, trzynasty earl White Haven, zastanawia� si�, czy wygl�da na tak zm�czonego jak si� czuje. Mia� dziewi��dziesi�t standardowych lat, cho� niewtajemniczeni daliby mu czterdzie�ci, i dzi�ki prolongowi czu� si� znakomicie. Gdyby nie szpakowate w�osy, wygl�da�by jeszcze m�odziej. Jedyne, z czym prolong nie potrafi� sobie poradzi�, to rosn�ca ilo�� zmarszczek wok� niebieskich oczu. No i to przemo�ne zm�czenie. Spogl�da� przez okno pinasy, za kt�rym czer� przestrzeni przechodzi�a stopniowo w granat atmosfery, w miar� jak zni�ali lot, kieruj�c si� ku Landing, ale nie widzia� tego, pogr��ony w my�lach. Gwiezdne Kr�lestwo Manticore, a przynajmniej my�l�ca cz�� jego w�adz i mieszka�c�w od ponad pi��dziesi�ciu lat standardowych z niepokojem oczekiwa�a nieuchronnej wojny z Ludow� Republik� Haven i przez ca�y ten czas przygotowywa�a si� do niej. Teraz, gdy wojna trwa�a ju� prawie trzy lata, okazywa�o si�, �e jest tak trudna i brutalna, jak przewidywali najwi�ksi pesymi�ci. I to nie dlatego, �e Ludowa Marynarka okaza�a si� lepsza, ni� zak�adano, a dlatego, �e Republika by�a tak du�a. Pomimo strat spowodowanych przez Komitet Bezpiecze�stwa Publicznego i zabicia dziedzicznego prezydenta Harrisa, pomimo sypi�cej si� gospodarki i pogrom�w, kt�re poch�on�y wi�kszo�� do�wiadczonych oficer�w floty, oraz mimo indolencji Dolist�w pozosta�a kolosem. Gdyby Jej przemys� i ekonomia cho� w po�owie dor�wnywa�y przemys�owi i ekonomii Kr�lestwa, sytuacja by�aby beznadziejna. A tak, dzi�ki umiej�tno�ciom, determinacji i wi�kszej dozie szcz�cia ni� ta, na kt�r� m�g�by liczy� jakikolwiek strateg, Royal Manticoran Navy zwyci�a�a i dot�d nie oddala przeciwnikowi inicjatywy. Ale to przesta�o wystarcza�, gdy� atak straci� impet, a straty ros�y. White Haven westchn�� i pomasowa� powieki - nie lubi� opuszcza� frontu, ale przynajmniej pozostawi� flot� w dobrych r�kach: admira� Theodosia Kuzak by�a dobrym dow�dc� i z pewno�ci� nie zrobi niczego, czego on sam by nie zrobi�. Gdyby jeszcze uda�o si� jej osi�gn�� to, co jak dot�d okaza�o si� przekracza� jego mo�liwo�ci, czyli zdoby� Trevor Star... U�miechn�� si� lekko i wyjrza� przez okno. Prawda obiektywna by�a taka, i� jak dot�d prowadzi� niezwykle udan� i zwyci�sk� wojn�. W pierwszym roku jego 6. Flota zdoby�a tak wielki obszar przeciwnika i zada�a mu takie straty, �e dla ka�dego mniejszego wroga oznacza�oby to kl�sk�. Zdo�a� zr�wnowa�y� dysproporcj� si� istniej�c� na pocz�tku konfliktu i zaj�� dwadzie�cia cztery systemy planetarne. Drugi i trzeci rok wygl�da�y jednak inaczej - Republika zdo�a�a powr�ci� do r�wnowagi, a Komitet Bezpiecze�stwa Publicznego przez rz�dy terroru zagwarantowa� sobie lojalno�� i wol� walki korpusu oficerskiego. I cho� zmasakrowanie legislator�w kosztowa�o Ludow� Marynark� prawie wszystkich do�wiadczonych admira��w, zniszczy�o r�wnie� system patronacki uniemo�liwiaj�cy zdolnym, a nie maj�cym w�a�ciwego pochodzenia oficerom awanse na wy�sze stopnie flagowe, na kt�re w pe�ni zas�ugiwali. Teraz okazywa�o si�, i� niekt�rzy z nowych admira��w byli godnymi przeciwnikami jak cho�by Esther McQueen dowodz�ca w systemie Trevor Star. Co prawda wed�ug wywiadu floty tak naprawd� dowodzili komisarze ludowi mianowani przez Komitet Bezpiecze�stwa Publicznego, a podlegaj�cy Urz�dowi Bezpiecze�stwa, ale je�li tak by�o, tym lepiej dla niego. Skoro nawet maj�c dyletanta na karku, admira� McQueen zdo�a�a tak skutecznie walczy�, wola� nie my�le�, jak mog�aby to robi�, dysponuj�c pe�n� samodzielno�ci�. W ci�gu ostatnich paru miesi�cy zacz�� rozumie� zasady, wed�ug kt�rych McQueen podejmuje decyzje - mo�na by rzec, i� j� "pozna�", cho� nigdy si� nie spotkali. Wychodzi�o na to, �e jest lepszym taktykiem ni� ona, za to ona by�a o wiele bardziej bezwzgl�dna. Rozumia�a doskonale s�abo�ci i mocne strony si�, kt�rymi dowodzi�a, i wiedzia�a, �e dysponuje gorszym uzbrojeniem oraz mniej do�wiadczonymi oficerami. Ale wiedzia�a r�wnie�, �e stosowna przewaga liczebna i brak b��d�w przy �wiadomo�ci, co jest celem przeciwnika, zwi�ksza�y jej szans� na obron�. Gdy obj�a dow�dztwo, za cen� olbrzymich strat zdo�a�a praktycznie powstrzyma� atak Kr�lewskiej Marynarki, kt�rej straty tak�e wzros�y. Wojna w okolicy Trevor Star sta�a si� prawie pozycyjna, a obie strony traci�y podobn� liczb� okr�t�w, co na d�u�sz� met� by�o nie do przyj�cia dla Gwiezdnego Kr�lestwa. Nie do��, �e nie sta� go by�o na ci�gn�c� si� latami wojn�, to lada moment przeciwnik m�g� znale�� spos�b na wyr�wnanie technicznej przewagi RMN. A to mia�oby katastrofalne nast�pstwa. S�ysz�c odg�os �wiadcz�cy o zmianie pracy turbin i oznaczaj�cy podej�cie do l�dowiska, otrz�sn�� si� z nieweso�ych rozmy�la�. Oboje z Kuzak znale�li w ko�cu spos�b, kt�ry m�g� doprowadzi� do zdobycia Trevor Star. Mieli nawet opracowany plan. A system ten Kr�lewska Marynarka musia�a zdoby�, gdy� znajdowa� si� w nim jedyny nie kontrolowany przez Kr�lestwo Manticore terminal wormhola zwanego Manticore Junction. A to stanowi�o potencjalnie �miertelne zagro�enie dla bezpo�redniej inwazji systemu Manticore, ale te� dawa�oby bezpieczny przycz�ek g��boko na terytorium wroga. Statki i okr�ty mog�yby praktycznie natychmiast by� przerzucane w bezpo�rednie pobli�e frontu bez obawy przechwycenia, a wi�c bez potrzeby konwojowania, co niesamowicie u�atwi�oby logistyk� i otworzy�o zupe�nie nowe mo�liwo�ci strategiczne. Cenniejsz� zdobycz� m�g�by sta� si� jedynie system Haven, ale nawet je�li plan si� powiedzie, na jego realizacj� potrzeba by�o co najmniej czterech miesi�cy. A z tego, co zawiera�y informacje przesy�ane przez Admiralicj�, utrzymanie inicjatywy przez tak d�ugi czas nie zapowiada�o si� jako co� �atwego. *** - I tak w�a�nie wygl�da sytuacja - zako�czy� cicho White Haven. - Oboje z Theodosi� s�dzimy, �e plan powinien si� powie��, ale operacje przygotowawcze wymagaj� czasu. - Hmm... - skwitowa� to Caparelli, nadal wpatruj�c si� w holomap� wy�wietlon� nad biurkiem. Plan, kt�ry przedstawi� admira� White Haven, poza ostatnim etapem nie by� �adnym dowodem strategicznego geniuszu maj�cym przynie�� natychmiastowe rezultaty. I nic dziwnego - ostatnie dziesi�� miesi�cy walk udowodni�o, �e b�yskawiczne uderzenia nale�� do przesz�o�ci, a szybko tej wojny nie da si� zako�czy�. Podstaw� planu by�o odej�cie od taktyki mozolnego i kosztownego wyr�bywania sobie najkr�tszej drogi do celu na rzecz oskrzydlenia obrony i to na trzech kierunkach. Chodzi�o o zdobycie system�w wspieraj�cych obron� Trevor Star jeden po drugim i odizolowanie go. Da�oby to zarazem mo�liwo�� zaj�cia pozycji wyj�ciowych do r�wnoczesnego ataku na Trevor Star z wielu kierunk�w, a w ostatnim etapie, czyli w samym ataku, decyduj�c� rol� mia�o odegra� uderzenie Home Fleet poprzez Wormhole Junction. To ten w�a�nie pomys� by� nieortodoksyjny i bardziej ni� ryzykowny - owszem, cztery eskadry liniowe sir Jamesa Webstera mog�y pojawi� si� na miejscu walki natychmiast po opuszczeniu systemu Manticore, ale ich przej�cie zdestabilizowa�oby terminal na ponad siedemna�cie godzin. Gdyby atak si� nie powi�d�, si�y te nie mog�yby si� wycofa� i po�owa superdreadnought�w Home Fleet znalaz�aby si� w pu�apce. Z drugiej strony, gdyby si� uda�o, oznacza�oby to b�yskawiczne zwyci�stwo. Paradoksalnie dodatkowym atutem planu by�o zagro�enie obrony systemu Manticore w przypadku kl�ski. �aden zdrowy na umy�le admira� nie zaryzykowa�by g��wnej rezerwy strategicznej stanowi�cej r�wnocze�nie podstaw� obrony jedynego ojczystego systemu, je�li by nie by� absolutnie pewny sukcesu. Dlatego te� obro�cy Trevor Star nie spodziewali si� podobnego posuni�cia - naturalnie przygotowali umocnienia i plany na tak� ewentualno��, ale w mo�liwo�� takiego ataku nikt nie wierzy� i nikt si� go powa�nie nie spodziewa�. Tym bardziej �e proponowane dzia�ania przygotowawcze jednoznacznie wskazywa�y na inny rodzaj ataku i to daj�cego realne szans� na sukces bez u�ycia terminalu. Je�li White Haven zdo�a przekona� obro�c�w, �e to 6. Flota stanowi prawdziwe zagro�enie, i sk�oni� tym samym ich okr�ty do zmiany zajmowanych pozycji przed wej�ciem do akcji Home Fleet... - Koordynacja - powiedzia� cicho Caparelli. - To g��wny problem. Jak zdo�amy skoordynowa� operacj� przy tak wielkich odleg�o�ciach? - Theodosia i ja zastanawiali�my si� nad tym naprawd� d�ugo, podobnie jak nasze sztaby, i zdo�ali�my wymy�li� tylko jedno rozwi�zanie. B�dziemy informowali was o rozwoju sytuacji za po�rednictwem kurier�w, ale wcze�niej musimy uzgodni� czas ataku, gdy� faktyczna koordynacja nie jest mo�liwa z uwagi na op�nienia spowodowane odleg�o�ci�. Home Fleet b�dzie musia�a wys�a� zwiadowc�, nim sama zaatakuje, by sprawdzi�, czy nasz atak si� powi�d�. - A je�li si� nie powiedzie, ten�e zwiadowca b�dzie mia� raczej niewielkie szans� powrotu. - Fakt - przyzna� spokojnie White Haven. W przypadku powodzenia ataku i odci�gni�cia g��wnych si� Ludowej Republiki na obrze�e systemu, wys�any na zwiady okr�t b�dzie mia� do�� czasu, by zrobi� b�yskawiczny skan okolicy, zawr�ci� i skorzysta� z terminalu, by wr�ci� do systemu Manticore, zanim zostanie zaatakowany. Tranzyt pojedynczego okr�tu destabilizowa� terminal na ledwie kilka sekund, wi�c by�o to wykonalne. Jednak�e je�li si�y obro�c�w nie zmieni� zajmowanych pozycji w centrum systemu i wok� terminalu, to nikt z Home Fleet nie dowie si�, co spowodowa�o zniszczenie wys�anego na zwiady okr�tu. - Jest to ryzykowne - podj�� White Haven. - Niestety nie widz� �adnej innej mo�liwo�ci. Poza tym zaryzykowanie jednego okr�tu jest niczym w por�wnaniu z ryzykiem zwi�zanym z dalszym powolnym wyr�bywaniem sobie drogi. Je�li b�d� musia�, po�l� tam ca�� eskadr�, maj�c �wiadomo��, �e zdo�a wr�ci� tylko jeden okr�t, je�li od tego b�dzie zale�ny wynik operacji. Nie zrobi� tego z lekkim sercem, ale w por�wnaniu do dotychczas poniesionych strat i tych, kt�re poniesiemy, rezygnuj�c z tego planu, strata pojedynczego okr�tu to drobiazg. A je�li zaskoczymy obro�c�w, jest szansa, �e wyeliminujemy z dalszej walki ich wszystkie si�y. Jest to ryzykowne, ale stawka warta jest ryzyka. - Hmm... - Caparelli odchyli� fotel i pogr��y� si� w my�lach. By�o ironi� losu, i� to White Haven zaproponowa� plan, kt�ry to on m�g�by wymy�li� - gdyby naturalnie zdecydowa� si� na podj�cie ryzyka wpisanego w ostatni etap planu. White Haven by� mistrzem niespodziewanych manewr�w, s�yn�cym z tego, �e prawie nigdy nie atakowa� frontalnie tam, gdzie spodziewa� si� przeciwnik. Jego wyczucie w tej kwestii graniczy�o z geniuszem albo prekognicj� i zawsze dot�d przynosi�o po��dany skutek. Legendarna wr�cz by�a jego niech�� do bitew typu "wszystko albo nic", tote� du�o musia�o go kosztowa� zdecydowanie si� na posuni�cie, w kt�rym uzale�nia� dalsze losy wojny od jednego manewru i to w dodatku r�wnie subtelnego co cios m�otkiem. I to by� kolejny argument przemawiaj�cy za sukcesem ca�ej operacji. Wiadomo by�o, i� wywiad Republiki przyjrza� si� uwa�nie wszystkim wa�niejszym dow�dcom przeciwnika, podobnie jak zrobi� to wywiad Kr�lewskiej Marynarki. Informacje dotycz�ce admira�a White Haven mia�a admira� McQueen, a wynika�o z nich jasno, �e taki manewr jest ostatnim, jakiego mo�na by si� po nim spodziewa�. Na dodatek przeciwnik wiedzia�, �e jak dot�d White Haven by� tak�e g��wnym autorem og�lnej strategii Kr�lewskiej Marynarki, tote� wszyscy powinni by� przygotowani na ka�d� ewentualno�� poza t� w�a�ciw�, kiedy zacznie on atak si�ami 6. Floty... o ile uda im si� utrzyma� zgranie czasowe. - No dobrze - odezwa� si� w ko�cu. - Nadal mam par� pyta�, na kt�re musz� pozna� odpowiedzi, nim podejm� ostateczn� decyzj�, ale przeka�� ten plan do oceny Patowi Givensowi i swojemu sztabowi. Jeste�my zgodni w podstawowej kwestii: nie mo�emy pozwoli� sobie na dalsze dreptanie w miejscu i ponoszenie tak wielkich strat. Martwi mnie te�, �e ta McQueen okazuje si� tak dobrym oficerem. Je�li odbierzemy jej Trevor Star, istnieje spora szansa, �e Komitet ka�e j� rozstrzela� za zdrad� czy pod innym bzdurnym zarzutem, co dodatkowo u�atwi nam sytuacj� na przysz�o��. - Mo�e. - White Haven skrzywi� si� z niesmakiem, kt�ry Caparelli podziela�. Te� mu si� nie podoba�o, �e jakakolwiek w�adza jest gotowa rozstrzeliwa� dobrych oficer�w za to, �e mimo najlepszych ch�ci nie uda�o im si� zwyci�y�, ale Kr�lestwo Manticore walczy�o o przetrwanie i je�li przeciwnik by� tak mi�y, by samodzielnie eliminowa� swych najlepszych dow�dc�w, Caparelli nie zamierza� protestowa�. - Jedyn� rzecz�, kt�ra nie podoba mi si� w tym planie, nie licz�c naturalnie mo�liwo�ci zmasakrowania Home Fleet, jest zw�oka - odezwa� si�. - Poza tym aby plan si� powi�d�, musimy wzmocni� lekkie si�y 6. Floty, a nie os�abi� je, co bior�c pod uwag� sytuacj� w Konfederacji Silesia�skiej... Urwa� i wzruszy� ramionami. - Jakie straty naprawd� tam ponosimy? - spyta� White Haven. - Du�e, ale w razie konieczno�ci mo�emy przetrwa�, nawet zaprzestaj�c handlu z Konfederacj� i przelot�w przez jej teren. Nie b�dzie to dobre, nie m�wi�c ju� o wrzasku, jaki podnios� kartele przewozowe i to zupe�nie s�usznie, bowiem takie posuni�cie zrujnuje mniejsze z nich, a nikomu, nawet Hauptmanowi czy Dempseyowi, nie wyjdzie na zdrowie. Nie wiem, jakie b�d� polityczne konsekwencje, ale rozmawia�em wczoraj z baronow� Morncreek i wiem, �e ju� wys�uchuje rozmaitych �rednio przyjemnych wypowiedzi w zwi�zku z t� kwesti�. Nie znam jej a� tak dobrze, ale s�dz�, �e naciskaj� na ni� r�wno i to z paru stron. White Haven pokiwa� potakuj�co g�ow�. Zna� dobrze Francine Maurier, baronow� Morncreek i Pierwszego Lorda Admiralicji, kt�ra jako minister ponosi�a odpowiedzialno�� za stan i dzia�ania ca�ej Royal Manticoran Navy. Bez w�tpienia znajdowa�a si� pod siln� presj�, a skoro Caparelli to zauwa�y�, naciski musia�y by� znacznie silniejsze ni� dot�d s�dzi�. - Je�li doda� do tego, �e Hauptman trzyma tak z libera�ami, jak i z konserwatystami, nie wspominaj�c o post�powcach, to zaczynamy mie� powa�ny problem - doda� ponuro Caparelli. - Je�li opozycja zdecyduje si� oficjalnie podnie�� kwesti� "braku zainteresowania" floty tym problemem, zrobi si� naprawd� niemi�o. Ale nie w tym rzecz: najwa�niejsze s� naprawd� powa�ne straty w�r�d statk�w i za��g i spowodowane tym zmniejszenie dochod�w Kr�lestwa z tytu�u ce� czy op�at transportowych. - Jest gorsza mo�liwo�� - przyzna� niech�tnie White Haven i wyja�ni�, widz�c uniesione pytaj�co brwi gospodarza. - Kto� w sztabie McQueen zda sobie spraw�, jakie ta sytuacja stwarza mo�liwo�ci - to tylko kwestia czasu. Skoro niezorganizowana banda pirat�w mo�e wyrz�dzi� nam takie szkody, to co b�dzie, gdy zajmie si� tym eskadra albo dwie kr��ownik�w liniowych? Jak dot�d nie mieli czasu ani si� na tego typu posuni�cia, ale teraz maj� chwil� wytchnienia i �atwiej poradz� sobie bez paru eskadr kr��ownik�w. A Konfederacja nie jest jedynym obszarem, w kt�rym mog� nam solidnie zaszkodzi�, je�li zdecyduj� si� na zwalczanie statk�w towarowych na wi�ksz� skal�. Pierwszy Lord Przestrzeni zmuszony by� przyzna�, �e go�� mia� talent do wymy�lania niemi�ych a prawdopodobnych wariant�w rozwoju sytuacji. - Skoro nie mo�emy wygospodarowa� odpowiedniej liczby okr�t�w do s�u�by eskortowej, to jak... - zacz�� i umilk� nagle, mru��c oczy. White Haven przekrzywi� g�ow� i czeka�, lecz gospodarz chwilowo go zignorowa�. Sprawdzi� co� w komputerze i przygl�da� si� uzyskanym informacjom przez kilkana�cie sekund. Potem poci�gn�� si� za ucho i powiedzia� cicho, jakby sam do siebie: - Statki-pu�apki! Na Boga, to mo�e by� rozwi�zanie! - Q-ships?! - zdziwi� si� White Haven. Przez moment wygl�da�o na to, �e Caparelli go nie us�ysza�, ale potem otrz�sn�� si�. - A co by by�o, gdyby�my podes�ali piratom par� takich koni troja�skich na obszar Konfederacji? - spyta�. Tym razem zamy�li� si� White Haven. Projekt "Ko� Troja�ski" naturalnie by� dzie�em Sonji Hemphill, no bo kog� by innego. White Haven by� uprzedzony tak do samej Upiornej Hemphill, jak j� okre�lano, jak i do jej genialnych koncepcji z za�o�enia i nie ukrywa� tego. Tym razem jednak�e zyska�a jego niech�tne uznanie, gdy� realizacja jej pomys�u nie wymaga�a u�ycia znacznych si� potrzebnych na froncie, a da�aby sporo korzy�ci, nawet je�li nie osi�gni�to by g��wnego z za�o�onych w nim cel�w. By�o tak najprawdopodobniej dlatego, �e tym razem Hemphill si�gn�a do historii, cho� by� mo�e nie zdawa�a sobie z tego sprawy i uwa�a�a pomys� za oryginalny. W rzeczywisto�ci oryginalny przesta� by� dawno temu, a sw�j rozkwit prze�y� w okresie dw�ch wojen toczonych na Ziemi i zwanych �wiatowymi, na d�ugo przed rozpocz�ciem lot�w kosmicznych. W�wczas co prawda chodzi�o o zwalczanie okr�t�w podwodnych prze�laduj�cych �eglug� handlow�, ale poniewa� rzeczone okr�ty zachowywa�y si� po piracku, analogia nasuwa�a si� sama. Hemphill zaproponowa�a przekszta�cenie standardowych transportowc�w Royal Manticoran Navy klasy Caravan w uzbrojone kr��owniki pomocnicze, ale uzbrojone tak, by nie by�o tego wida� ani nie da�o si� tego wykry�, p�ki nie otworz� ognia. Jednostki takie okre�lano mianem kr��ownik�w pomocniczych Q-ships, statk�w-pu�apek i rajder�w, cho� ta ostatnia nazwa nie by�a najw�a�ciwsza, gdy� oznacza�a okr�t wojenny zbudowany tak, by udawa� statek cywilny. Wyposa�ony by� on we wszystkie urz�dzenia w�a�ciwe okr�tom, od pancerza i nap�du zaczynaj�c, na kompensatorze bezw�adno�ciowym wojskowego typu i dublowaniu system�w ko�cz�c. Takich jednostek u�ywa�a Ludowa Marynarka. Transportowce klasy Caravan mia�y ponad siedem milion�w ton masy, by�y powolne i nieopancerzone. Posiada�y tak�e cywilne nap�dy, kompensatory i generatory pola. I tak mia�oby pozosta�, by niczym si� nie zdradzi�y. Hemphill chcia�a da� im najsilniejsze mo�liwe uzbrojenie i w��czy� w sk�ad jednostek zaopatruj�cych 6. Flot� na wypadek, gdyby przeciwnik zdecydowa� si� jednak je zaatakowa�. Poniewa� nic nie zdradza�oby prawdziwej natury tych "koni troja�skich", nie�wiadom zagro�enia napastnik podlecia�by blisko, jako �e salwa z dzia� energetycznych jest znacznie ta�sza od salwy torpedowej - i w tym momencie sam zosta�by ostrzelany. Przy tej sile ognia, jak� Hemphill proponowa�a, nawet kr��ownik liniowy nie przetrwa�by podobnego do�wiadczenia. Najpowa�niejsz� wad� projektu by�o to, �e �w manewr m�g� si� powie�� jedynie par� razy - potem ka�da marynarka musia�a zda� sobie spraw�, z czym ma do czynienia, i zmieni� taktyk�. Co oznacza�o rozstrzeliwanie wszystkiego, co mog�o by� Q-shipem, z maksymalnego zasi�gu ognia rakietowego. Teraz Caparelli m�g� mie� racj�, gdy� przeciwnikiem nie by�aby �adna regularna flota, lecz grupa nie zorganizowanych i dzia�aj�cych niezale�nie od siebie lub w najlepszym wypadku w grupkach po dwa, trzy statki pirat�w. Nie by�o mi�dzy nimi wsp�pracy czy cho�by wymiany informacji. Ka�dy pirat mia� swoich paser�w, kt�rym sprzedawa� zdobycze i kt�rych to�samo�� stanowi�a pilnie strze�on� tajemnic�. Oni za� nie zadawali k�opotliwych pyta�. Poza tym jednostki pirackie z zasady by�y szybkie, lecz lekko uzbrojone i przewa�nie nieopancerzone, gdy� nie by�o im to do niczego potrzebne. Jedyn� komplikacj� mog�y stanowi� jednostki czy floty kaperskie, kt�rych na terenie Konfederacji by�o sporo, jako �e ci�gle kto� chcia� si� od niej oderwa�. Korsarz r�ni� si� od pirata tym, �e dysponowa� listem kaperskim wydanym przez rz�d pragn�cego si� od��czy� systemu, w kt�rym to li�cie nakazywano mu zwalczanie transportu przeciwnika w imi� wolno�ci owego systemu. By� wi�c, technicznie rzecz bior�c, �o�nierzem. R�nica praktyczna, czyli wa�niejsza, polega�a na tym, �e dysponowa� on lepszym sprz�tem i dzia�aj�c w ramach organizacyjnych, wymienia� informacje z innymi korsarzami walcz�cymi dla tego samego rz�du. Z zasady okr�ty korsarskie by�y silnie uzbrojone, czasami dzia�a�y w wi�kszych grupach pod wsp�lnym dow�dztwem, a zdarza�o si�, �e niekt�rymi dowodzili autentyczni patrioci. Jednak nawet okr�ty korsarskie uleg�yby lub uciek�y przed dobrze dowodzonym statkiem-pu�apk�, a w tym przypadku rozprzestrzenienie si� informacji o jego obecno�ci by�oby zalet�, a nie wad�. Piraci napadali na statki dla pieni�dzy, nie by zaszkodzi� w�a�cicielowi, tote� by�o nader nieprawdopodobne, by ryzykowali dalsze ataki na podejrzane jednostki, poniewa� ich w�asne statki czy okr�ty stanowi�y ich kapita�. R�wnie nieprawdopodobne by�o niszczenie przez nich frachtowc�w rakietami - niczego w ten spos�b nie zyskiwali, a rakiety te� kosztuj�. Okr�t Ludowej Marynarki m�g� �wiadomie zaryzykowa� walk� z Q-shipem tylko po to, by go zniszczy�, natomiast pirat chcia� zdoby� statek wraz z �adunkiem, tote� do ataku na uzbrojony kr��ownik pomocniczy mog�a go sk�oni� jedynie nadzieja na wyj�tkowo atrakcyjny �up. - Mo�e to by pomog�o - zgodzi� si� z oci�ganiem White Haven. - Ale je�li nie b�dziemy dysponowali spor� ich liczb�, nie zdo�aj� zniszczy� wielu pirat�w, wi�c b�dzie to raczej zabieg kosmetyczny. Natomiast efekt psychologiczny powinien by� du�y. Pytanie, czy mamy takie jednostki gotowe do s�u�by? S�dzi�em, �e pierwsza b�dzie dopiero za kilka miesi�cy. - Mamy - poinformowa� go Caparelli - w�a�nie to sprawdzi�em. Pierwsze cztery maj� zosta� uko�czone w przysz�ym miesi�cu. Co prawda wi�kszo�� b�dzie dopiero za pi�� miesi�cy, ale ju� te cztery zmieniaj� diametralnie sytuacj�. Nie przydzielili�my jeszcze na nie ani za��g, ani dow�dc�w, i prawd� powiedziawszy, z tym tak�e b�dzie problem, bowiem mamy k�opoty kadrowe, czyli m�wi�c po prostu, mamy za ma�o ludzi. Z tym jednak damy sobie rad�, a te cztery jednostki przynajmniej zrobi� dobry pocz�tek. A du�e znaczenie b�dzie mia� efekt psychologiczny. Najgorsza sytuacja panuje w systemie Breslau; je�li tam skierujemy pierwsze jednostki i wie�� o tym si� rozniesie, mo�e okaza� si�, �e dzi�ki temu zmniejsz� si� straty na terytorium ca�ej Konfederacji, nim pozosta�e statki-pu�apki zostan� uko�czone. To i tak b�dzie jedynie gest, dop�ki nie po�lemy tam wi�kszej liczby takich jednostek - oceni� trze�wo White Haven. - I nie zazdroszcz� temu, kto b�dzie dowodzi� tymi czterema ko�mi troja�skimi... Ale przynajmniej b�dziemy mogli z czystym sumieniem powiedzie� Hauptmanowi i innym, �e co� ju� zrobili�my... Nie doda�, gdy� nie musia�, �e zrobili to, nie zabieraj�c mu okr�t�w niezb�dnych do zrealizowania planu zdobycia Trevor Star. - Zgadza si� - Caparelli przez kilka sekund b�bni� palcami po blacie biurka. - Naturalnie u�ycie statk�w-pu�apek to dopiero pomys�, kt�ry w�a�nie wpad� mi do g�owy. Musz� zagoni� sztab do roboty. Zobaczymy, do czego dojd�, gdy zaczn� szczeg�owo analizowa� ca�� spraw�... Wr��my teraz do detali pa�skiego planu, admirale. Powiada pan, �e potrzebne b�d� dwie dodatkowe eskadry liniowe w systemie Nightingale, tak? C�, zobaczmy, sk�d mo�na by je wzi��... ROZDZIA� II Ciche d�wi�ki muzyki klasycznej stanowi�y stosowne t�o do spotkania elegancko ubranego towarzystwa odbywaj�cego si� w przestronnym salonie. Towarzystwo by�o ju� po obfitym posi�ku w sali jadalnej, a teraz zaj�te by�o rozmow� w niewielkich grupkach, kt�rych sk�ad stale si� zmienia�. Brz�k szk�a i pomruk g�os�w doskonale harmonizowa�y z muzyk�, tworz�c obraz odpr�onych i zadowolonych ludzi w�adzy i dobrobytu. Klaus Hauptman tak�e sprawia� wra�enie odpr�onego, ale by�y to tylko pozory. Rozmawia� z kobiet� jedynie nieco mniej maj�tn� i wp�ywow� ni� on sam i m�czyzn�, kt�ry pod tymi wzgl�dami nie by� w og�le brany pod uwag�. Nie dlatego, by r�d Houseman�w nale�a� do biednych, ale to by�y "stare pieni�dze", a wi�kszo�� cz�onk�w tego� rodu brzydzi�a si� sam� my�l� o paraniu si� czym� tak prostackim i przyziemnym jak ich zarabianie. Chodzi�o rzecz jasna o paranie si� osobiste, bo rodowej fortuny dogl�dali, ma si� rozumie�, wynaj�ci zarz�dcy, ale takimi sprawami gentleman nie powinien zaprz�ta� sobie g�owy. Wed�ug standard�w rodu Houseman�w Hauptman nale�a� do nowobogackich parweniuszy, aczkolwiek na tyle bogatych, �e nie nale�a�o ich lekcewa�y�. I dlatego Reginald Houseman od dawna utrzymywa� z nim mniej lub bardziej za�y�e stosunki, co by�o rzadko�ci� jak na kogo� uznanego za jednego z kilkunastu najlepszych ekonomist�w Gwiezdnego Kr�lestwa Manticore. Tego zdania nie podziela� Hauptman uwa�aj�cy go za nad�tego pajaca, tch�rza i teoretyka-gaw�dziarza, niezdolnego w praktyce do zarobienia cho�by dolara. Czyli kr�tko m�wi�c za nad�te zero. Ale zero u�yteczne - tote� w �aden spos�b nie okazywa� mu pogardy czy lekcewa�enia. Najlepiej wed�ug niego okre�la�o Housemana stare powiedzenie: "Ci, kt�rzy potrafi� co� zrobi�, robi� to, ci, kt�rzy nie potrafi� nic - ucz�". Dyletanctwo po��czone z potworn� mani� wielko�ci by�o nader irytuj�ce zw�aszcza dla kogo�, kto udowodni�, �e doskonale potrafi zarabia� pieni�dze i zna si� na ekonomii, cho� nie ma tytu��w i stopni naukowych. Reginald Houseman nie by� zreszt� kompletnie nieprzydatnym idiot� - udowodni�, �e przy odpowiednim pokierowaniu potrafi by� doskona�ym or�downikiem prywatnych interes�w w kwestiach strategii publicznej gospodarki. Nieszcz�liwie si� sk�ada�o, �e by� przekonany, i� rz�dy winny m�wi� prywatnym firmom, co te powinny robi�, gdy� mia�y do tego t

O nas

PDF-X.PL to narzędzie, które pozwala Ci na darmowy upload plików PDF bez limitów i bez rejestracji a także na podgląd online kilku pierwszych stron niektórych książek przed zakupem, wyszukiwanie, czytanie online i pobieranie dokumentów w formacie pdf dodanych przez użytkowników. Jeśli jesteś autorem lub wydawcą książki, możesz pod jej opisem pobranym z empiku dodać podgląd paru pierwszych kartek swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu. Powyższe działania dotyczą stron tzw. promocyjnych, pozostałe strony w tej domenie to dokumenty w formacie PDF dodane przez odwiedzających. Znajdziesz tu różne dokumenty, zapiski, opracowania, powieści, lektury, podręczniki, notesy, treny, baśnie, bajki, rękopisy i wiele więcej. Część z nich jest dostępna do pobrania bez opłat. Poematy, wiersze, rozwiązania zadań, fraszki, treny, eseje i instrukcje. Sprawdź opisy, detale książek, recenzje oraz okładkę. Dowiedz się więcej na oficjalnej stronie sklepu, do której zaprowadzi Cię link pod przyciskiem "empik". Czytaj opracowania, streszczenia, słowniki, encyklopedie i inne książki do nauki za free. Podziel się swoimi plikami w formacie "pdf", odkryj olbrzymią bazę ebooków w formacie pdf, uzupełnij ją swoimi wrzutkami i dołącz do grona czytelników książek elektronicznych. Zachęcamy do skorzystania z wyszukiwarki i przetestowania wszystkich funkcji serwisu. Na www.pdf-x.pl znajdziesz ukryte dokumenty, sprawdzisz opisy ebooków, galerie, recenzje użytkowników oraz podgląd wstępu niektórych książek w celu promocji. Oceniaj ebooki, pisz komentarze, głosuj na ulubione tytuły i wrzucaj pliki doc/pdf na hosting. Zapraszamy!