6985

Szczegóły
Tytuł 6985
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

6985 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 6985 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

6985 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Guy N. Smith Trz�sawisko 2 W�druj�ca �mier� (The Walking Dead) Prze�o�y�a Agnieszka Jankowska PHANTOM PRESS INTERNATIONAL GDA�SK 1991 Tytu� orygina�u THE WALKING DEAD Redaktor: Piotr BORYS Opracowanie graficzne: Piotr METLENGA Copyright � 1984 by Guy N. Smith � Copyright for the Polish edition by PHANTOM PRESS INTERNATIONAL 1991 Wydanie I ISBN 83-85276-53-X Druk z gotowych diapozytyw�w ZGK-5 zam. 9037 Rozdzia� I Ralph Grafton przypatrywa� si� dwu koparkom systematycznie rozkopuj�cym ziemi�. Zaginiona maszyna by�a w dole. Jej kierowca musia� si� tam r�wnie� znajdowa�, pogrzebany �ywcem. Rozleg� si� zgrzyt metalu, posypa�y si� kawa�ki ziemi i ska�; pogi�te resztki koparki Micka Tread-mana zosta�y wreszcie wydobyte na powierzchni�. Trzeba by�o przecina� stal specjalnymi no�ycami, by dosta� si� do kabiny. W ko�cu cia�o Tread-mana zosta�o wyci�gni�te i po�o�one na nier�wnym gruncie. Wydawa�o si�, �e odni�s� jedynie powierzchowne i niegro�ne obra�enia, ale jego twarz by�a purpurowa i obrzmia�a. � Szybko, sp�jrzcie na d�! � krzykn�� nerwowo jeden z ratownik�w, stoj�cy na nier�wnej kraw�dzi wykopu. Na g��boko�ci prawie dwudziestu st�p k��bi�a si� mieszanina kamieni i czarnego, �luzowatego mu�u, wydzielaj�cego przyprawiaj�cy o md�o�ci od�r. Trz�sawisko zaczyna�o si� ju� wype�nia� cuchn�c� wod�. SS�CYDӣO�Y�! Kiedy� r�s� tu las. Teraz by�a to brzydka, ja�owa pustynia, doskona�y przyk�ad na to, �e nowoczesny cz�owiek nie ustaje w swych wysi�kach zmierzaj�cych do obrabowania Natury z jej pi�kna. Jad�cy g��wn� drog� rdzawy subaru zwolni�, jakby kierowca waha� si�, czy zjecha� na szeroki pas pobocza. Wreszcie zatrzyma� si� pomi�dzy ma�ymi kopcami piasku i �wiru. By�y to pozosta�o�ci po wyeksploatowanych �wirowniach. Wkr�tce i one mia�y znikn��. Potem nie b�dzie tu ju� nic. Jeden z najpi�kniejszych niegdy� zak�tk�w by� opuszczony. Kierowca denerwowa� si�. Jego cia�o by�o napi�te do ostatnich granic, usta zaciska�y si� w cienk�, bezkrwist� lini�, niebieskie oczy ogarnia�y wszystko rozbieganym spojrzeniem. M�czyzna kurczowo trzyma� kierownic�. Chcia� uciec jak najdalej st�d i zapomnie�, �e kiedykolwiek tu by�. Kilkakrotnie wyci�ga� r�k� w kierunku drzwi, ale zaraz cofa� j� z obaw�. Musia� si� w ko�cu zdecydowa�. Jaki� wewn�trzny g�os ostrzega� go, by nie wysiada�. To miejsce wi�za�o si� ze zbyt wieloma z�ymi wspomnieniami, powracaj�cymi do niego w nocnych koszmarach. Budzi� si� zlany potem, widzia� w ciemno�ciach ich twarze, jakby oni ci�gle �yli i przychodzili by dokona� na nim straszliwej zemsty. Zapala� gor�czkowo �wiat�o, ale zjawy nie znika�y. Widzia� je zawsze i wsz�dzie. Diab�y w ludzkiej postaci, kt�re wci�� go prze�ladowa�y, cho� usi�owa� dowie�� sobie, �e nie istniej�. By�y te� i przyjemniejsze wspomnienia. Dlatego tutaj wr�ci�. Nacisn�� wreszcie klamk� i drzwi uchyli�y si�. S�odki zapach majowego powietrza wtargn�� do wn�trza samochodu. Oczy na moment zasz�y mu mg��. Wysun�� nogi na zewn�trz. Ruch uliczny oszo�omi� go swoim ha�asem. Wyprostowa� si� i zatrzasn�� drzwi pojazdu. Czekaj�c na dogodn� chwil�, by przej�� na drug� stron� drogi, mia� absurdaln� nadziej�, �e sznur p�dz�cych .samochod�w nigdy si� nie sko�czy, i �e b�dzie musia� zrezygnowa� ze swoich plan�w. M�g�by sobie wtedy powiedzie�, �e zrobi� co m�g�. Ale sumienie i tak kaza�oby mu wr�ci� tu ponownie. Przebieg� drog�, stan�� przed zniszczon� bram�. Zosta�y z niej tylko dwa d�ugie, przegni�e s�upy. Rozgl�daj�c si� uwa�nie, dostrzeg� po�aman� tabliczk� le��c� w trawie. Litery by�y ledwie czytelne, ale przecie� zna� te s�owa na pami��. �UWAGA � Z�Y PIES" � tablic� przybija� kiedy� w�asnymi r�kami. Dotar� do Lady Walk. Zabawne, jak bardzo bolesne bywaj� wspomnienia. Odnalaz� piaszczyst� �cie�k�, jedyn� drog� prowadz�c� do zak�tka, kt�ry by� kiedy� Lasem Hopwas. By�o to ulubione miejsce spotka� zakochanych. Przyje�d�ali tu, bo sta�o si� to ju� swoist� tradycj�. Szed� jak automat, patrz�c na dokonane tu spustoszenia. �Mo�e tak jest najlepiej, mo�e ca�e to miejsce powinno zosta� zniszczone, starte z powierzchni ziemi, jakby nigdy nie istnia�o" � zastanawia� si�, zdumiony otaczaj�cym go widokiem. Kilkaset jard�w dalej zatrzyma� si�. Nie�mia�y u�miech pojawi� si� na jego ustach. Kiedy� ta ziemia stanowi�a jego w�asno��. Za piaszczystym wzniesieniem, ukryty za pasem wysokich sosen, kt�rych wierzcho�ki by�y widoczne, powinien sta� du�y dom. By� to wielki, ponury budynek, ale prze�y� w nim kilka szcz�liwych lat., Jedynie te wspomnienia chcia� zachowa�, mimo �e wci�� jeszcze przynosi�y b�l. Obrazy z przesz�o�ci nap�yn�y gwa�town� fal�; Clive Rowlands i Jenny Lawson, ofiary staro�ytnego z�a, kt�re emanowa�o ze Ss�cego Do�u!... Nigdy nie zdo�a� wyrzuci� tego z pami�ci. Znowu poczu� gwa�town� ch�� ucieczki. Opanowa� si� z wysi�kiem. Musia� przekona� si� na w�asne oczy, �e rozkopano to okropne bagno, kt�re dziesi�� lat temu zosta�o pogrzebane pod setkami ton skalnych od�amk�w. Dr��c� r�k� zapali� papierosa, g��boko zaci�gn�� si� dymem. Ss�cy D� by� cyga�skim cmentarzyskiem, ale by� tak�e czym� wi�cej. Rachunek, jaki wystawi�y m�czy�nie z�e si�y, okaza� si� zbyt wysoki. Mia� �on� i dosy� pieni�dzy, by �y� w dostatku do ko�ca �ycia. Ziemia, dom � wszystko to by�o jego. Ale w zamian mia� by� pos�uszny przez reszt� swoich dni potwornej istocie, z kt�r� zawar� przymierze. Do czasu, rachunek wydawa� si� by� korzystny. Tamte twarze pojawia�y si� noc�, ale nie mog�y go zrani�. Ani Cornelius �* w�dz Cygan�w, ani Jenny Lawson � m�oda, m�ciwa czarownica. Byli teraz tylko cieniami, kt�re nie mog�y mu zaszkodzi�. Podobnie jak stary Lawson i Clive Rowlands, zawodz�cy z �alu za utraconym bogactwem i ziemi�. �Nie zdo�a�em od nich uciec, chocia� pr�bowa�em" � pomy�la� Chris Latimer. R�wnie� Pat budzi�a si� w nocy i krzycza�a, �e widzi jakie� potworne zjawy. 8 Pr�bowali podtrzymywa� siebie na duchu, ale niewiele to pomog�o. Wyczuwali, �e co� czai si� wok�, nieuchwytna si�a, kt�ra zmusza ich do ogl�dania si� za siebie, sypiania przy zapalonym �wietle. Co� sta�o mi�dzy nimi, niszczy�o ich mi�o��, obraca�o j� w nienawi��, dr�czy�o ka�de z nich z osobna i wywo�ywa�o wzajemn� wrogo��. Nie by�y to jedyne przyczyny, dla kt�rych Lati-merowie zapragn�li uwolni� si� od Ss�cego Do�u. W tamtych latach handel drewnem kompletnie si� za�ama�. Win� za to ponosi�a og�lna recesja ekonomiczna, lecz stanowi�a ona zarazem wygodne usprawiedliwienie dla z�ego zarz�dzania i nieudolno�ci. Las Hop was by� olbrzymim magazynem drewna. Latimer nie m�g� sobie pozwoli� na oczyszczanie i piel�gnacj� le�nego poszycia. W rezultacie, ca�y jego maj�tek stanowi�a dziczej�ca puszcza, las, kt�ry nadawa� si� tylko do wyci�cia na opa�. To z kolei by�oby zbyt kosztowne. W tej sytuacji Chris zdecydowa� si� na sprzeda�. Nie mieli wyboru. Je�li Pat zosta�aby tu d�u�ej, mog�aby zwariowa�. Firma zajmuj�ca si� wydobyciem piasku i �wiru z�o�y�a mu ofert� kupna. W lepszych czasach Latimer m�g�by domaga� si� wy�szej ceny, ale poniewa� nie wygl�da�o na to, by recesja mia�a si� sko�czy�, przyj�� proponowane warunki. Okoliczni mieszka�cy s�ali petycje, starali si� nie dopu�ci� do przeobra�enia swego otoczenia w... to, co teraz ogl�da�. Latimer zrozumia�, �e mieli racj�. W czasach prosperity ich protest m�g�by znale�� zrozumienie, ale zezwolenie na wydobycie zosta�o ju� wydane i w niespe�na rok, drzewa zosta�y wyci�te. Latimerowie wyjechali i zamieszkali w stylowym bungalowie w Warwickshire, gdzie mieli nadziej� pozby� si� wspomnie� z Hopwas. Ale tak si� nie sta�o. Cyga�ska kl�twa i moc Corneliusa si�ga�y poza granice starego lasu. Znowu pojawi�y si� nocne zmory, znowu budzi� ich wilgotny, zimny dotyk i w ko�cu zacz�li na powr�t sypia� przy zapalonym �wietle. Wr�ci�y te� wzajemne urazy. A pozosta�e sprawy nie uk�ada�y si� najlepiej. Chris podejrzewa�, �e Pat ma jakie� w�asne tajemnice, ale uporczywie usi�owa� ignorowa� plotki na jej temat. Kiedy mieszkali w Hopwas, Pat nigdy nie wychodzi�a wieczorami sama. Ale tu by�o inaczej. Mieli spory kr�g znajomych. Czasami odwiedzali ich, aby rozwia� nud� i monotoni� codziennego �ycia. Ka�de z nich pr�bowa�o na sw�j spos�b urozmaica� sobie czas. Po jakim� czasie, wszystko sta�o si� jasne. Pami�ta� ten dzie�, gdy odkry� jej tajemnic�. Pami�ta� swoj� rozpacz i to, jak kurczowo �ciska� r�koma g�ow�. Prze�y� prawdziwy szok, kiedy wr�ciwszy do domu zasta� ich we w�asnym ��ku. Swoj� �on� i olbrzymiego, muskularnego m�czyzn�. .Jego ciemna sk�ra przypomina�a Latimerowi, nawet w tamtej chwili odr�twienia i oszo�omienia, Corneliusa. Znale�li si� w zakl�tym kr�gu cyga�skiej kl�twy. Nie by�o ucieczki, ani dla niego, ani dla Pat. To by� koniec ich zwi�zku. Teraz by� ju� w stanie stawi� czo�a tej goryczy, kt�ra z�era�a go, niczym rak. Zadr�a�, rozejrza� si� mimowolnie dooko�a. Doz- 10 na� dobrze znanego, dziwnego wra�enia, �e jest obserwowany. Poczu� mrowienie sk�ry i obla� go zimny pot. To by�o absurdalne, bo przecie� stary las znikn�� i nigdzie nie by�o miejsca, gdzie kto� m�g�by si� ukry�. Niemniej jednak badawczo przyjrza� si� okolicy. Tylko piasek i jeszcze raz piasek, jak na pustyni. Do�y, wi�ksze i mniejsze, zaczyna�y ju� wype�nia� si� wod� zmieszan� z piaskiem. Podobnie jak Ss�cy D�. Nie, nic nie mog�o si� r�wna� z t� diabelsk�, bagnist� sadzawk�. Policja znalaz�a Row-landsa, Lawsona i Corneliusa. A tak�e prywatnego detektywa, Kilby'ego. I setki szkielet�w pochodz�cych z cyga�skich pogrzeb�w, kt�re odbywa�y si� tu od wiek�w. Potem koparki zacz�y spycha� w bagno tony skalnych od�amk�w, �eby ca�kowicie zasypa� to przekl�te miejsce. Zrzuca�y i zrzuca�y, ale wydawa�o si�, �e trz�sawisko jest bezdenne. B�g jeden wie, jakie jeszcze sekrety w sobie kry�o, zas�ona zosta�a jedynie uchylona, ukazuj�c widok pe�en grozy. Chris musia� p�j�� i przekona� si�, �e bagno jest bezpieczne i nie zagra�a nikomu. Monotonne buczenie przyci�gn�o jego uwag�. Zobaczy� jaki� ruch, mechaniczne rami� pojawiaj�ce si� i znikaj�ce za piaszczystym wzniesieniem. Maszyna ci�gle jeszcze ry�a ziemi�, wida� firma zdecydowana by�a wyczerpa� do ko�ca wszystkie pok�ady, zanim... Jakie jeszcze piek�o chcieli zgotowa� temu miejscu? � To nie m�j interes � powiedzia� do siebie Chris Latimer. � Mog� tu zrobi� takie piek�o, na jakie im przyjdzie ochota. Zap�acili za to. Powinienem by� im wdzi�czny, bo dzi�ki nim jestem nieza- le�ny. � Ale nie czu� wdzi�czno�ci; w g��bi duszy nie wyrzek� si� tej ziemi, a oni j� zniszczyli. - Wolnym krokiem pod��a� dalej. Przypomina� sobie t� okolic� tak�, jak� by�a kiedy� � wysokie sosny rosn�ce wzd�u� drogi, ich s�odki zapach, ci�ko unosz�cy si� w powietrzu. T�sknota bywa przera�aj�co okrutna. Nie powinien by� tu przychodzi�, ale teraz za p�no na �al. Przyspieszy� kroku, jego ruchy zacz�y zdradza� po�piech. Chcia� mie� to poza sob� i jak najszybciej sprawdzi�, czy Ss�cy D� jest wci�� przysypany tonami ska�, a potem odjecha� i nigdy tu nie wr�ci�. Nigdy. Piasek przedostawa� si� wsz�dzie, wsypywa� si� Latimerowi do but�w, zgrzyta� mi�dzy z�bami. Min�� samotny rododendron, kt�ry jakim� cudem unikn�� zniszczenia i wypuszcza� zielone p�dy w�r�d wyja�owionego krajobrazu. Przeszed� kilkaset jard�w. Serce bi�o mu szybko. �wirowni� przestano tutaj eksploatowa� � zosta�o 60 � 70 akr�w skar�owacia�ych drzew, g��wnie srebrnych brz�z i orlic*, nietkni�tych, poniewa� pok�ad si� wyczerpa�. To znaczy�o, �e prawdopodobnie nie zabrali si� do Ss�cego Do�u; nadal musia� by� przysypany. Ledwo rozpoznawa� to miejsce. Tam, gdzie skalne rumowisko zosta�o zr�wnane z ziemi�, wyrasta�y teraz chwasty. Wiatr przywia� nasiona srebrnych brz�z i m�ode drzewa wypuszcza�y m�ode p�dy. Grunt by� r�wny, zbyt r�wny, mo�na si� by�o domy�li�, �e to dzie�o r�k ludzkich. gatunek paproci 12 Latimer znowu odni�s� wra�enie czyjej� obecno�ci. Zatrzyma� si�. Nie mia� ochoty podchodzi� bli�ej. Nie potrzebowa� zreszt�, zobaczy� bowiem wszystko. Jego z�e przeczucia okaza�y si� bezpodstawne. Ss�cy D� nie zosta� rozkopany. Zamkn�� oczy zanosz�c w podzi�ce cich� modlitw�. Nie by� religijny, ale... I w tym momencie zda�o mu si�, �e jego modlitwa zosta�a odrzucona i z�o zatriumfowa�o. Poczu� wibracj� ziemi pod stopami. Lada chwila czarne wody mog�y wytrysn�� z do�u, uwalniaj�c g�ste powietrze i cuchn�cy, zasta�y od�r. Nagle u�wiadomi� sobie z ulg�, �e to z�udzenie. Przera�enie min�o, kiedy w zasi�gu jego wzroku pojawi�a si� koparka. Stalowy potw�r zbli�a� si� z podniesionym ramieniem, wprawiaj�c ziemi� w dr�enie. Maszyna zwolni�a, stan�a, silnik zamar�. Przez kilka sekund nic si� nie dzia�o. Potem, drzwi kabiny otworzy�y si� i muskularny m�czyzna, ubrany tylko w d�insy i ci�kie zakurzone buty robocze, zeskoczy� na ziemi�. Bior�c pod uwag� jego ci�ar, wyl�dowa� bardzo delikatnie, ze zr�czno�ci� i nonszalancj� wyrobion� przez d�ugie lata pracy na koparce. Jego jasne, niebieskie oczy zw�zi�y si�, gdy obrzuci� Latimera taksuj�cym spojrzeniem. � Szuka pan czego�? � Tak... Tak i nie. � Latimer odwr�ci� wzrok i u�miechn�� si�. � Mo�na powiedzie�, �e przyszed�em tak sobie rzuci� okiem. To by�a kiedy� moja ziemia. � Czy�by? � spyta� niedowierzaj�co. 13 � Nie mieszkam teraz w tej okolicy. Przeje�d�a�em obok, a poniewa� uda�o mi si� zaoszcz�dzi� troch� czasu, pomy�la�em, �e zajrz� tutaj i zobacz�, co si� sta�o ze starym lasem. Ale nie ma tu ju� ani jednego drzewa. Gorzej ni� na Saharze. � Pok�ady si� wyczerpa�y. � M�czyzna kopn�� kamie�. � Ale w�a�ciciele nie mog� si� chyba skar�y�. Znale�li wi�cej, ni� si� spodziewali i uda�o im si� wszystko sprzeda�. A teraz chc� zrobi� na tym interes, po raz drugi. � Jak? � szybko spyta� Latimer. Pytanie zadane by�o oboj�tnym tonem, ale got�w by� natarczywie domaga� si� odpowiedzi. By�a to dla niego sprawa najwy�szej wagi. Cho� nie mia� do tego prawa � on w�a�nie czu� si� w�a�cicielem tej ziemi. Nigdy nie wyrzuci� z serca tego miejsca. � Nie s�ysza� pan? � wycedzi� powoli m�czyzna i sam udzieli� sobie odpowiedzi. .� Nie, nie przypuszczam, �eby pan s�ysza�, je�li nie mieszka pan w okolicy. Firma spakowa�a ju� manatki, zosta�o jeszcze troch� maszyn i narz�dzi, ale to wszystko. Maj� zamiar sprzeda� ten teren korporacji budowlanej za astronomiczn� sum�! � za�mia� si� niemile, szyderczo. � Budowa!? � Chrisowi Latimerowi zakr�ci�o si� w g�owie. � Nie mog� tu budowa�, to jest Zielone Bagno. � By�o � poprawi� go. � Ale ju� nie jest. Rozgrywa�y si� tu piekielne awantury, wys�ano mn�stwo petycji. Wie�niacy rzeczywi�cie narobili ha�asu, zatrudnili najlepszego prawnika z Brum, ale nic im to nie pomog�o. Je�li chce pan zna� moje 14 zdanie, to by�y tam jakie� zakulisowe rozgrywki. Nawet cz�onkowie parlamentu nie zdo�ali im pom�c i ten facet, Grafton, wygra� spraw�. Dosta� pozwolenie na budow� pi��dziesi�ciu dom�w. W nast�pny poniedzia�ek zaczynaj� wymierza� parcele. Ja jestem samodzielnym pracownikiem i zosta�em wynaj�ty do oczyszczenia tego kawa�ka ziemi. To kosmetyczna robota, wi�kszo�� terenu jest p�aska, tylko tych kilka drzew i zaro�li. �ebym zawsze mia� tak� prac�. Hej, naprawd� by� pan w�a�cicielem tego miejsca? Nie buja pan? � By�em � skin�� g�ow� Latimer. -� Ponad dziesi�� lat temu. � I wyjecha� pan st�d? Dzi�kuj pan Bogu! Chryste, w tej dziurze nie ma �ycia. Moja �ona nienawidzi tego miejsca. Widoki s� tak potwornie jednostajne, �e wydaje ci si� jakby� ci�gle tkwi� w tym samym punkcie. Wszystko jest do siebie zupe�nie podobne. Masz wra�enie, �e ugrz�z�e� w pu�apce i nigdy nie uda ci si� uciec, cho�by� nie wiem jak si� stara�. � Wiem dobrze, co pan czuje � powiedzia� Latimer. � Cholernie dobrze wiem. Ale oni nie maj� chyba zamiaru budowa� dom�w akurat tutaj? � Maj� w�a�nie taki zamiar. Zaczn� od tego ko�ca, �eby postawi� po�ow� dom�w, zanim tamte najwi�ksze do�y zostan� zasypane i wyr�wnane. Chris Latimer poczu�, �e pot sp�ywa mu po twarzy lodowatymi strumyczkami. Spojrza� w kierunku wskazanym przez kierowc� koparki i wydawa�o mu si�, �e widzi Ss�cy D� takim, jak zachowa� mu si� 15 w pami�ci. Zobaczy� wszystko wyra�nie do najdrobniejszego szczeg�u: drzewa rzucaj�ce g��boki cie�. przez co woda widoczna mi�dzy g�stymi trzcinami stawa�a si� czarna; k�py bagiennej trawy, kt�re wydawa�y si� by� pewnym oparciem dla st�p, dop�ki nie stan�o si� na nich ca�ym ci�arem cia�a, bo wtedy zapada�y si�. � Nie mog�... nie tutaj... czy nie pami�taj�? � wyj�ka�. � Nie b�dzie z tego nic dobrego, bracie. � M�czyzna zawr�ci� w kierunku swojej maszyny. � Powiedzia�em, co mia�em do powiedzenia. Te� mi si� to nie podoba, bo je�li zaczn� budowa� w takim tempie, szybko nie b�dzie ani kawa�ka wolnej ziemi. Ale dzi�ki temu mam prac�, wi�c nie narzekam. A teraz je�li zejdzie mi pan z drogi, b�d� m�g� zacz�� robot�. Latimer rozmy�la� gor�czkowo. Instynkt podpowiada� mu, �eby zapobiec profanacji staro�ytnego cyga�skiego cmentarza. Rozs�dek m�wi� jednak, �e by�by to daremny wysi�ek. A gdyby powiedzia� prawd�, to pewnie wys�aliby go na leczenie psychiatryczne. Nie by�o szansy wygrania tu, gdzie nie powiod�o si� innym. � Mam jeszcze jedno pytanie � krzykn�� do kabiny. � O co chodzi? � Ten dom, ten du�y dom za wysokimi sosnami, stoi tam jeszcze? � Jasne � odpowiedzia� m�czyzna, przekrzykuj�c huk zapuszczanego silnika. � Grafton tam teraz mieszka. 16 Latimer cofn�� si�, patrz�c jak olbrzymia maszyna ci�ko przetacza si� obok niego. Chcia� krzykn�� i spyta� kim jest ten przekl�ty Grafton, ale robotnik nie by� w nastroju do przeci�gania rozmowy. Delikatne, m�ode brzozy zosta�y wyrwane z korzeniami, leg�y na ziemi w mgnieniu oka, koparka przejecha�a po nich, zawr�ci�a, najecha�a znowu. Dziesi�ciu lat trzeba by�o, by wyros�y te drzewa, a zniszczenie ich zabra�o tyle minut, ile kiedy� zbezczeszczenie Ss�cego Do�u. Chris Latimer odwr�ci� si�. Nie m�g� tu zosta�. Ruszy� w kierunku wielkiego domu, oddalaj�c si� od Lady Walk. By�o co� jeszcze co chcia� ujrze�, zanim opu�ci to miejsce na zawsze. Niespodziewanie u�wiadomi� sobie, �e pope�nia wykroczenie. Ten facet � Grafton, obecny w�a�ciciel, m�g� pojawi� si� w ka�dej chwili i kaza� mu si� wynosi� st�d do diab�a. Latimer musia�by pos�ucha�, co by�oby poni�aj�ce, zwa�ywszy, �e ziemia ta stanowi�a kiedy� jego w�asno��. By� niespokojny, ale postanowi� spojrze� ostatni raz na stary dom, nim odejdzie na zawsze. Dotar� do stromego wzniesienia. Sypki, wysuszony przez gor�ce s�o�ce piasek utrudnia� marsz. Pr�bowa� wspi�� si� na nasyp ale ze�lizn�� si� z powrotem w d�. W ko�cu wgramoli� si� na czworakach. Stan�� na wierzcho�ku i z obaw� rozejrza� si� dooko�a. Dozna� wstrz�su, przekonawszy si�, �e dom wygl�da tak samo, jak kiedy�. Powinien by� zrobi� remont, kiedy mieszkali tu z Pat. Wiedzia� jednak, czemu na to si� nie zdoby�. Ingerowanie w prze- 17 sz�o�� wydawa�o mu si� �wi�tokradztwem. Ten dom by� �yw� tradycj�, zawsze wygl�da� tak, jak teraz. Podobne uczucia �ywi� wobec Ss�cego Do�u. To nie Chris kaza� go zasypa�. Zosta�o to zrobione z rozkazu policji, kt�ra zdj�a z niego ci�ar decyzji. A mimo to, sko�czy� jako ofiara cyga�skiej kl�twy. Ukl�k� na piasku i znowu obla� si� zimnym potem na wspomnienie tej okropnej nocy, kiedy to zastrzeli� Corneliusa. Dzia�a� w obronie w�asnej, nie mia� �adnego wyboru. Odebra� �ycie cz�owiekowi. Cztery strza�y z odleg�o�ci nie wi�kszej, ni� pi�tna�cie jard�w. M�zg i kawa�ki ko�ci rozprys�y si� w powietrzu. Pozbawiony twarzy olbrzym zala�, si� krwi�, ale ci�gle trzyma� si� na nogach. Latimer za�adowa� ponownie, wystrzeli� i dopiero wtedy Cor-nelius run�� w bagno, kt�re wci�gn�o go w swoj� to�. Dom, niczym �ywa istota, wydawa� si� patrze� na niego gro�nie, jakby pami�ta� tamto wydarzenie. Patrzy� i poznawa� go. Okna by�y brudne, par� szyb pop�ka�o. Sprawia� wra�enie ca�kowicie opustosza�ego. Pomy�la�, �e mo�e kierowca koparki by� w b��dzie i Grafton wcale tu nie mieszka�? Spr�bowa� wyobrazi� sobie wn�trza domu. Nie mog�o by� tak, jak przed laty, zabrali ze sob� wszystkie meble. Mo�e by� to tylko pusty dom z oknami stukaj�cymi w wietrzne noce, pe�en niewyt�umaczalnych odg�os�w, g�uchych krok�w, szept�w i chichot�w? Wzdrygn�� si�, znowu ogarn�o go pragnienie, by by� daleko st�d. Nag�y poryw wiatru poderwa� tuman piasku. 18 Latimer odwr�ci� si� pr�buj�c os�oni� oczy przed wiruj�cymi drobinami. Wiatr zerwa� si� znowu, jego �wist brzmia� niczym krzyk t�umu demon�w: �Odejd�, Latimerz zanim b�dzie za p�no! Ss�cy D� nie umar�!" Ze�lizn�� si� po zboczu, nie zwa�aj�c na piasek, kt�ry wsypywa� mu si� do but�w, zas�oni� twarz przed wiruj�cym py�em. Wpad� w panik�, ogarn�o go przera�enie, �e nie odnajdzie powrotnej drogi do Lady Walk, b�dzie b��ka� si� w k�ko w tej o�lepiaj�cej, miniaturowej burzy piaskowej. A kiedy przyjdzie noc... By�y to absurdalne my�li, a jednak przyspieszy� kroku, teraz ju� prawie bieg� kieruj�c si� na prze�aj w stron� Lady Walk. Zerwa� si� huraganowy wiatr i Chris musia� walczy� ze wszystkich si�, by kolejne porywy nie zbi�y go z n�g. Brn�� z pochylon� g�ow�, z trudem utrzymuj�c r�wnowag�. Wreszcie poczu� ulg�. Dojrza� samotny rododendron przy piaszczystej �cie�ce. Dotar� do niego ostatkiem si�, �cisn�� w r�kach twarde, zielone li�cie, jakby chcia� si� upewni�, �e to nie z�udzenie. Po chwili powietrze znieruchomia�o, li�cie ledwie porusza�y si� w s�abych podmuchach wiatru, s�o�ce pra�y�o z ca�� si��. Gdyby nie zabrudzone piaskiem ubranie, m�g�by uzna� to, co zdarzy�o si� przed chwil� za tw�r jego wyobra�ni. Pomimo wszystko, zdenerwowanie wysz�o mu na dobre. Oddawanie si� nostalgii nie mia�o sensu, przywraca�o wspomnienia okropnych nocy sprzed dziesi�ciu lat, budzi�o na nowo b�l serca. Sta� nas�uchuj�c. Z dala dochodzi� nik�y warkot 19 koparki i odg�osy obsuwaj�cych si� kamieni. By� mo�e zniszczenie ju� si� dokona�o, stare cyga�skie miejsce poch�wku przesta�o istnie�. Teraz niczym si� nie wyr�niaj�cy kawa�ek ziemi oczekuje, a� stan� na nim klocki nowoczesnych dom�w. Ale nie by�a to ju� sprawa Chrisa Latimera. Pomy�la�, �e g�upot� by�o przychodzi� tutaj i wskrze-sa� wszystkie te okropne wspomnienia, budz�ce w nim znowu strach. Wyczerpany w�dr�wk� w przesz�o��, odszuka� wreszcie swojego subaru i odetchn�� z ulg�. Rozdzia� II Mick Treadman dawno mia� ju� poza sob� wzruszenia i fascynacje zwi�zane z prac� na koparce. W latach ch�opi�cych marzy� o tym, podobnie jak inni ch�opcy marz� o prowadzeniu poci�gu czy samolotu. Sp�dza� ca�e godziny na przylegaj�cym do domu placu budowy, a nawet ucieka� tam na wagary, po prostu po to, by patrze� i s�ucha� tych pot�nych maszyn. Pewnego dnia obieca� sobie, �e kiedy� b�dzie obs�ugiwa� te maszyny wyrywaj�ce ziemi� i ska�y w chmurach g�stego py�u. Nie chcia� robi� nic innego. Pieni�dzy nie bra� pod uwag�: got�w by�'pracowa� za darmo, je�li tylko daliby mu kopark�. Ale �ycie nie uk�ada�o si� tak, jakby sobie tego �yczy� Mick Treadman. Podczas, gdy wi�kszo�� jego koleg�w zapomnia�a o swych ch�opi�cych marzeniach, on ci�gle mia� obsesj�. W szkole wykazywa� brak zdolno�ci, ale by�o to �wiadome dzia�anie. Gdyby przeszed� przez podstawowy poziom nauczania, rodzice mogliby wys�a� go do jakiej� nudnej, urz�dniczej pracy. By� pewien, �e je�li uda mu si� wpoi� wszystkim przekonanie, �e jest ca�kiem niepoj�tny, pozostanie tylko praca fizyczna. Musia� jednak zaczyna� od bardzo niskiego szczebla drabiny zawodowej, robi�c herbat� jako ch�opiec na posy�ki 21 w cegielniach stanu Nowa Kaledonia. By� ofiar� nieustannych �art�w i psikus�w. � Hej, Mick, widzia�e� kiedy� co� takiego? � �miali si� ordynarnie, kiedy na widok rozk�ad�wki w sex-magazynie obla� si� gor�c� herbat�. � Powiedz nam Mick, czy kiedykolwiek robi�e� to z takim kociakiem, jak ten? A mo�e wcale jeszcze tego nie robi�e�? Mo�e jeste� prawiczkiem? Mick nie mia� o tych sprawach zielonego poj�cia. Gdyby powiedzia� prawd�, dokuczaliby mu bezlito�nie. Gdyby sk�ama�, dr�czyliby go wypytuj�c o intymne szczeg�y, pr�buj�c udowodni�, �e jest k�amc�. Tak wi�c lepiej by�o �mia� si� razem z nimi i wymijaj�co odpowiada�. To by� jedyny spos�b. Kiedy s�ucha� ich opowie�ci, wydawa�o mu si�, �e kierowcy koparek s� w�a�nie tymi, dla kt�rych wspania�e kobiety traci�y g�ow�. Z tego powodu Mick Treadman pope�ni� sw�j pierwszy powa�ny b��d �yciowy. Sta�o si� to nied�ugo po jego dwudziestych urodzinach. Dooko�a placu budowy zawsze kr�ci�y si� dziewczyny, przekomarzaj�c si� z robotnikami i rozmawiaj�c, czasami robi�y inne rzeczy w szopie lub w�r�d stos�w mat�-, ria��w budowlanych. Mick Treadman wyr�wnywa� kawa�ek ziemi, pod kt�rym le�a� Ss�cy D�, i wspomina� przesz�o��. Tak naprawd�, nie mia� ochoty i�� nigdzie z Joy. Um�wi� si� z ni�^tylko dlatego, �e wydawa�o mu si�, i� kierowcy koparek musz� chodzi� z dziewczynami. Joy by�a sprytna, zbyt sprytna dla Micka. W pu- 22 bie wypi� o dwa drinki wi�cej, ni� zazwyczaj, popisuj�c si� swoj� dojrza�o�ci�. Poszli na stare boisko szkolne, gdzie chodzi�o wiele par, kt�rym nie poszcz�ci�o si� na tyle, by mie� do swej dyspozycji samoch�d. Noc by�a parna, burza wisia�a w powietrzu, ksi�yc w trzeciej kwadrze stanowi� romatyczne t�o, delikatnie roz�wietlaj�c krajobraz. Mrowienie przenikn�o ca�e cia�o Micka, kiedy zacz�a go ca�owa�, wsun�a mu j�zyk w usta. Jej r�ce sprawnie b��dzi�y po jego ciele. Doprowadzi�a go do stanu takiego podniecenia, �e prawie dozna� orgazmu, zanim zacz�a pie�ci� jego m�sko�� przez obcis�e d�insy. � Lubi� ci� � zachichota�a. � Ty i ja powinni�my si� ustatkowa�, Mick. � Mam zamiar by� kierowc� koparki � og�osi� dumnie i niechybnie wda�by si� w detale, gdyby jej b��dz�ce zmys�owo palce nie przeszkadza�y mu w szczeg�owej analizie w�asnych zamierze�. W chwil� potem, oboje byli na wp� rozebrani. Prowadzi�a jego r�ce, pokazuj�c mu jak i gdzie chce by� dotykana. Jej poca�unki sta�y si� bardziej nami�tne, cia�o drga�o i pr�y�o si�, jakby by�a na granicy wytrzyma�o�ci. Potem unios�a si� nad nim i wsadzi�a sobie jego napr�on� m�sko�� tam, gdzie chcia�a. � Hej... czy nie powinienem si� jako�... zabezpieczy�? � Zostaw to... mnie � wyj�ka�a. I zrobi� tak, wierz�c jej na s�owo, �e wzi�a pigu�k�. Nie trwa�o to d�ugo, najwy�ej jedn� � dwie mi- 23 nuty. Joy osi�gn�a szczyt, opad�a na Micka ca�ym ci�arem cia�a, jakby nie mog�a ju� wytrzyma�, chwyci�a go kurczowo i drapa�a d�ugimi paznokciami. �a�owa�, �e nie mo�e zrobi� tego dla niej jeszcze raz, ale by�o to niemo�liwe. Jego my�li wr�ci�y do koparki i s�awy cz�owieka, kt�ry przygotowuje teren pod budow� dom�w. Kiedy� osi�gnie ten status, a wtedy kociaki b�d� go oblega�. Kilka tygodni p�niej Joy podzieli�a si� z nim nowin�. Wyszli w�a�nie z pubu, mo�liwe, �e skierowaliby si� p�niej na boisko. � Jestem w ci��y � powiedzia�a po prostu. � Niemo�liwe! � a� si� zach�ysn�� z niedowierzania i przera�enia. � Dlaczego nie? Zrobi�e� mi dziecko, jestem pewna, �e to ty, bo nie spa�am z nikim innym. W tych pierwszych okropnych chwilach mia� ch�� zadusi� j�, wali� w twarz do krwi. Ale nie zrobi� nic takiego. Zatrz�s� si�, zapragn�� uciec gdzie� i prawdopodobnie zrobi�by to, gdyby mia� dok�d p�j�� i gdyby mia� troch� pieni�dzy. Ale nie mia� ani jednego, ani drugiego. Zdawa� sobie spraw�, �e wpad� w pu�apk�. � B�dziemy musieli si� pobra� � powiedzia�a z satysfakcj�. � Ale i tak by�my to zrobili, prawda Mick? Do tej pory, Joy do�� swobodnie podchodzi�a do kwestii ma��e�stwa. Mick zdecydowa�, �e czas z tym sko�czy�. Dobrze prezentuj�cy si� kociak, kt�rym mo�na si� pochwali� podczas przerwy �niadaniowej, by� spraw� ambicji ka�dego z robotnik�w. 24 Postanowi�, �e zostanie jego �on� i sko�cz� si� wreszcie te docinki. Joy poroni�a i �ycie sta�o si� po tym niezmiernie monotonne. Mick bywa� w pubie tylko w sobotnie noce, a i wtedy ona przychodzi�a wraz z nim. Przez ca�y tydzie� pr�bowa� �apa� nadgodziny, nie dla pieni�dzy, ale dlatego, �e nie m�g� wytrzyma� w domu. Potem przedsi�biorstwo zosta�o zamkni�te i Mick sp�dzi� rok na zasi�ku dla bezrobotnych. Musieli przenie�� si� do Midlands w poszukiwaniu pracy. Ci�gle by� pomocnikiem murarza, patrz�cym z zazdro�ci� na operator�w koparek. A kiedy i tutejsza firma upad�a, Mick zaryzykowa�, kupi� za reszt� oszcz�dno�ci star� kopark� i zacz�� prac� na w�asn� r�k�. I teraz, kiedy mia� w ko�cu to, o czym marzy�, nie by� pewien, czy naprawd� tego chcia�. Pocz�tkowo emocje zgas�y i praca, po kt�rej tyle sobie obiecywa�, sta�a si� tylko uci��liwym obowi�zkiem. Wszystko, co pozosta�o mu w �yciu, to Joy, witaj�ca go j�kami i skargami, kiedy wraca� do domu. Pr�bowa�a zaj�� znowu w ci���. Oto ironia �ycia. Treadman roze�mia� si� g�o�no w swej kabinie. Pomy�la�, �e cz�owiek walczy o co�, a kiedy to dostaje, rozczarowuje si� i na pewno z Joy by�oby tak samo, gdyby mia�a to swoje dziecko, ich �ycie nadal by�oby zwyk�ym, cholernym piek�em. Zatrzyma� maszyn� i obejrza� teren, kt�ry w�a�nie wyr�wnywa�. Zawsze szczyci� si� tym, �e dobrze wykonuje swoj� prac�. Zawr�ci�, zdecydowa� przejecha� po skosie. Mia� 25 nadziej�, �e mo�e kiedy� inspektorzy budowlani to zobacz�, znajd� mu jeszcze jak�� robot�. Wyda�o mu si� nagle, �e koparka obsun�a si� o u�amek cala � mog�o to by� z�udzenie. Silnik za-krztusi� si�, lecz zaskoczy� znowu. Sprawdzi� wska�nik paliwa i zorientowa� si�, �e powinno wystarczy� do sko�czenia pracy. Nast�pi� kolejny przechy�: tym razem zdecydowanie nie by�o to z�udzenie. Mick przypomnia� sobie czas, kiedy pracowa� na czarno i musia� zaora� farmerowi poje po�o�one na stromi�nie. Kiedy by� w najbardziej niebezpiecznym miejscu wysiad� hamulec. Wrzasn��, czuj�c jak jego czteroko�owy traktor zaczyna zje�d�a�. Wiedzia�, �e nie ma sposobu, aby go zatrzyma�. Maszyna nabiera�a szybko�ci, przechylaj�c si� na obie strony i cudem tylko nie wywr�ci�a si�. Traktor wbi� si� wtedy w stert� ciernistych krzew�w, kt�re wcze�niej wyrwa�, i na tym si� sko�czy�o. Ale tutaj teren by� poziomy i koparka nie mog�a nigdzie zjecha�. Przechyli�a si� teraz w drug� stron�, jakby zapada�a si� pod powierzchni�. Sprz�g�o zawy�o, ko�a traci�y przyczepno��. Mick wychyli� si� naprz�d, spojrza� w d�. Na Boga �ywego! Wydawa�o si�, �e ziemia si� pod nim rozst�pi�a. P�kni�cie poszerza�o si� r�wnomiernie. Wytrzeszcza� oczy, wpatruj�c si� w czarn� czelu��. Koparka ze�lizgiwa�a si� o mniej wi�cej stop� na minut�, stal zgrzyta�a o ska�y, ca�a maszyna wibrowa�a i trzeszcza�a. Treadman chcia� wydosta� si� z kabiny, otwo-26 rzy� drzwi i wyskoczy�, ale okaza�o si� to ju� niemo�liwe. Koparka zn�w obsun�a si�. �o��dek podszed� mu do gard�a tak, jak wtedy, kiedy wujek zabiera� go na przeja�d�ki samochodem i zbyt szybko zje�d�a� z garbatych mostk�w. W panice rozgl�da� si� za czym�, czym m�g�by rozbi� szyby z grubego szk�a i wype�zn�� na zewn�trz, dop�ki jeszcze by� czas. Jego palce natrafi�y na stalowy klucz, chwyci� go i zamachn�� si�. Kolejne szarpni�cie rzuci�o nim, wypu�ci� klucz z r�ki. � O Bo�e, co za b�l � krzykn�� rozpaczliwie. Pr�bowa� si� poruszy�. We wn�trzu kabiny stawa�o si� coraz ciemniej, w miar�, jak koparka opada�a w d�. Oszala�y umys� podpowiada� mu, �e to mo�e trz�sienie ziemi, nag�e i nieprzewidziane przez ekspert�w i ich wymy�lne przyrz�dy. Wiedzia�, �e nie mo�e przecie� trwa� bez ko�ca. Ale nawet je�li si� sko�czy, on nie b�dzie w stanie uciec ze swego stalowego wi�zienia. Podj�� kolejn� pr�b� poruszenia si� cho� o kilka cali. Poczu� nieopisany b�l kr�gos�upa i zrezygnowa�, zlany potem, wij�c si� z b�lu. Wo�a� o pomoc, ale tylko echo odpowiada�o mu szyderczo w zamkni�tej kabinie. Zdawa� sobie spraw�, �e zaczn� go szuka� dopiero w nocy, do zapadni�cia ciemno�ci nikt si� nie zaniepokoi jego nieobecno�ci�. Le�a� na plecach, utkwiwszy wzrok w ostatniej smudze �wiat�a. Musia� odwr�ci� g�ow�, bo patrzy� prosto w s�oneczny blask. Przed oczami wybuch�y mu t�czowe ko�a. Jego si�a woli os�ab�a, da� za wy- 27 gran�. Nie zamierza� ju� walczy�, chcia� zachowa� spok�j. Maszyna opada�a nadal, niezgrabnie pogr��aj�c si� w ziemi, obijaj�c si� o ska�y. Rozleg� si� trzask mia�d�onego metalu � stalowe rami� zosta�o z�amane. Teraz zapanowa�a prawie ca�kowita ciemno��. Mick Treadman okrutnie cierpia�, b�l w plecach przenika� do g�owy, jakby ca�e jego cia�o mia�o si� rozpa�� na dwie po�owy. Zamkn�� oczy, ale taniec oszala�ych �wiate� nie ustawa�. Zap�aka�, chocia� nie robi� tego od czasu, kiedy by� ma�ym ch�opcem i bezdomny kot, kt�rego wy-karmi� zosta� przejechany przez motor. Ten sukinsyn motocyklista nawet si� nie zatrzyma�, zostawi� go na kraw�niku, tul�cego martwego zwierzaka i zanosz�cego si� szlochem. Do tej pory prawie zapomnia� o tym incydencie, zastanawia� si� dlaczego wspomina t� sytuacj� w�a�nie teraz? Zaszlocha�. Ziemia zn�w obsun�a si�. Poczu�, �e boki kabiny wypaczaj� si� pod naciskiem ska�, niet�uk�ce si� szyby pop�ka�y, ale nie rozsypa�y si�. Ostatni promie� �wiat�a rozja�ni� na chwil� wn�trze kabiny, a potem ska�y i ziemia zacz�y spada� lawin� na dach, grzebi�c kopark�. Kamienie posypa�y si� z obu stron, uderzaj�c w szk�o, niczym grad. Cisza wyzwoli�a kolejn� fal� paniki w umy�le m�czyzny. Wiedzia� dobrze, �e zosta� �ywcem pogrzebanym oznacza powoln�, przera�aj�c� �mier� w ciemno�ciach, d�awienie si� ka�dym haustem nie�wie�ego powietrza, dop�ki ca�y tlen si� nie wyczerpie. � Nie! � wrzasn��. � Nie chc� umiera�, nie w ten spos�b! Jego g�os by� chrapliwy i st�umiony, nie odbi� si� nawet echem. Wpatrywa� si� w mrok, pr�buj�c co� zobaczy�, ale ujrza� tylko niewyra�ne rozb�yski �wiat�a, kt�re migota�y mu przed oczami. Dysza� ci�ko, staraj�c si� przekona� samego siebie, �e nie zostanie pozostawiony na tak� �mier�. Musz� tu przyj�� i odszuka� go. Mia� nadziej�, �e mo�e ten zwariowany facet, kt�ry pr�bowa� udawa�, �e kiedy� by� tu w�a�cicielem, us�ysza�, �e koparka si� zapada. A mo�e on tak�e zosta� pogrzebany. Treadman znowu spr�bowa� si� poruszy�, ale bez powodzenia. Zreszt� nie mia�o to wi�kszego sensu. Nawet gdyby odzyska� pe�n� sprawno�� cia�a, nie mia�by nic do roboty. Rozbijanie okna by�oby daremne, poniewa� i tak potrzebna by�a druga koparka, by go st�d wydoby�. Obawia� si�, �e p�kni�cie zosta�o zasypane, a� do powierzchni i nie b�d� nawet wiedzieli, �e on tutaj jest. By�o mu ju� wszystko jedno. Je�li nie znajd� go, to ten gr�b b�dzie tak samo dobry, jak ka�dy inny. Otacza�a go pustka. Nie mia� zegarka, wi�c nie m�g� liczy� up�ywaj�cych minut, godzin. �omot w g�owie opad� do monotonnego pulsowania, migotaj�ce �wiat�a zgas�y. Ogarn�a go nieprzenikniona ciemno��. Zaczyna�o by� duszno. Z coraz wi�kszym trudem oddycha� ciep�ym, st�ch�ym powietrzem. Gdyby tylko uda�o mu si� zasn��, mo�e nie by�by �wiadomy, �e zbli�a si� �mier�. Zasn��, unosz�c si� na kraw�dzi b�ogiej nie�wia- 29 domo�ci. Potem nagle si� ockn��, d�wign��* raptownie cia�o do p�siedz�cej pozycji i g�o�no wrzasn�wszy z b�lu, opad� z powrotem na d�wigni�, kt�ra wbija�a mu si� w �ebra. Us�ysza� co�, mo�e przewidzia�o mu si�, a mo�e rozum go zwodzi � �e pomoc by�a na wyci�gni�cie r�ki i ekipa ratunkowa pr�buje si� do niego dokopa�. Wszystko to wytwory jego rozgor�czkowanej wyobra�ni. Ale nie � us�ysza� to znowu. T�p... t�p... t�p... Co� stuka�o w okno. � Kto tam? � zawo�a� instynktownie. Natychmiast, roze�mia� si� histerycznie i pomy�la�: �Nie b�d� g�upcem, nie ma tu nikogo, bo nikt nie m�g�by dosta� si� na d�. To na pewno znowu te kamienie, .wyszukuj�ce sobie drog� przez nagromadzone rumowisko, wype�niaj�ce ka�d� szczelin� tak, �e ani odrobina �wie�ego powietrza nie mog�aby si� tu -( przedosta�". T�p... t�p. Kto� by� tam, na zewn�trz! Przez grube szk�o m�g� rozr�ni� jaki� kontur, blady owalny kszta�t przyci�ni�ty do p�kni�tej szyby. Ujrza� twarz. � Pom� mi � w rozpaczy zapomnia� o b�lu, jaki wywo�ywa� ka�dy ruch. Chcia� znale�� znowu ten klucz i roztrzaska� szyb�. Rzuci� si� na pod�og�, ale nigdzie go nie znalaz�. Natarczywe pukanie przyci�gn�o jego uwag�. Znieruchomia�, wytrzeszczy� oczy. Stawa�o si� chyba ja�niej, bo m�g� rozr�ni� rysy twarzy. Musieli kopa� bezpo�rednio nad nim, cho� nie by�o to nonnal- 30 ne �wiat�o dzienne, a raczej rodzaj jarz�cej si� po�wiaty. Dostrzeg� m�od�, mniej wi�cej dwudziestoletni� dziewczyn�, kt�r� uzna�by za atrakcyjn�, gdyby nie by�a tak wyn�dznia�a i zaniedbana. Nie m�g� zobaczy� jej ca�ej postaci, a tylko twarz i r�k� stukaj�c� w okno smuk�ymi palcami. Paznokcie mia�a d�ugie, poczernia�e i po�amane. D�ugie, spl�tane w�osy, zdawa�y si� by� kosmykami przylepionymi do czaszki. Pomi�dzy nimi �wieci�y go�e miejsca, jakby cierpia�a na rodzaj �wierzbu. Mick uzna� to za z�udzenie wywo�ane za�amywaniem si� �wiat�a w rumowisku. Jej oczy p�on�y jasno, gor�czkowo, migota�y w nich zielone refleksy, niczym �wiat�o s�oneczne, ta�cz�ce w zaro�ni�tej wodorostami wodzie. Nieruchome, szeroko otwarte oczy wpatrywa�y si� w niego zach�annie, jak oczy czaj�cego si� w�a. Mia�a zgrabny w�ski nos i zuchwa�e usta, ale kiedy je otworzy�a, wargi ods�ania�y ciemn� jam�, kt�ra wydawa�a si� by� bezz�bna. Wydawa�o si�, �e co� m�wi, ale Mick Treadman nie rozr�nia� s��w. �a�owa�, �e nie nauczy� si� czyta� z ruchu warg. � Kim... jeste�? � spyta� z wysi�kiem, mia� wra�enie, �e p�uca p�kn� mu za chwil�. Teraz m�g� j� us�ysze�, jej odpowied� podobna by�a do lodowatego porywu wichru w podziemnej pieczarze. � Jestem Jenny, Jenny... Lawson. �Kim u licha by�a Jenny Lawson i jak si� tutaj dosta�a? Przecie� ekipa ratunkowa nie wys�a�a obna�onej dziewczyny do tego czarnego, dusznego piekl�. To szale�stwo" � pomy�la�. By�o w niej co�... 31 dziwnego, nienormalnego. Co�, co si� mu nie podoba�o. Co�, co przerazi�o go daleko bardziej, ni� dusz�ca ciemno�� i perspektywa potwornej, powolnej �mierci! Widzia� teraz nie tylko jej twarz i r�k�. Widzia� j� a� po uda. Dziewczyna by�a kompletnie naga! W innych okoliczno�ciach widok nagiej dziewczyny, kt�ra nazywa�a siebie Jenny Lawson, podnieci�by Micka Treadmana, ale tutaj by�o to odra�aj�ce. Jej cia�o by�o w stanie daleko posuni�tego rozk�adu, cho� dziewczyna �y�a i rusza�a si�! Jego wzrok pow�drowa� w d�, spocz�� na k�pie spl�tanych w�os�w, a ona, jakby odgaduj�c jego my�li, rozchyli�a prowokuj�co nogi. Chcia� odwr�ci� wzrok, nie m�g� znie�� my�li, �e ona pr�buje opanowa� jego umys�. � Sp�jrz na mnie... � pad� rozkaz, kt�ry go sparali�owa�. � Podobam ci si�? Otw�rz i wpu�� mnie, a b�d� twoja. � Nie ma mowy. Oszala�a�. Nie wiem, jak si� tu dosta�a�, ale nie pozwol� ci si� dotkn��! � Wszyscy mnie mieli. Wali�a pi�ciami w okno, p�kni�ta szyba trzeszcza�a. Przyci�ni�ta do szk�a twarz wykrzywi�a si� karykaturalnie, jej oczy pali�y go niczym jasny blask s�o�ca. � Odejd� do diab�a i sprowad� pomoc. Nie widzisz, �e umieram? Umieram, do cholery! � Wszyscy tu jeste�my martwi. Ciebie te� to nied�ugo spotka i wtedy b�dziesz m�j! Wrzasn��, pr�bowa� odwr�ci� g�ow�, ale nie da� rady. Wpad�a we w�ciek�o��, w furii wali�a w szyb�, 32 chc�c dosta� si� do niego, jej wyn�dznia�e piersi sp�aszczy�y si�, ale sutki pozostawa�y nabrzmia�e. Mick poczu� niezrozumia�e podniecenie. Wiedzia�, �e je�li si� do niego dostanie, b�dzie si� z ni� parzy�, z zachwytem powita blisko�� jej gnij�cego cia�a. � To wszystko wytw�r mojej wyobra�ni! � krzycza�, ale ona wali�a w okno, rozchyla�a uda i �mia�a si� histerycznie. Nagle z ciemno�ci wysun�a si� olbrzymia r�ka, chwyci�a j� i poci�gn�a w ty�. Treadman us�ysza� jej wrzask, zobaczy�, �e walczy z ogromnym, muskularnym m�czyzn�, kt�ry �ciska� j� za gard�o tak, �e oczy wysz�y jej z orbit i wygl�da�y jak wielkie, marmurowe kulki. Rozleg� si� ryk i Mick zamkn�� oczy, by nie ogl�da� okropnej sceny, rozgrywaj�cej si� zaledwie kilka st�p od niego. Olbrzym mia� dziko rozczochrane w�osy, smag�� twarz zniekszta�ca� grymas furii. Wielki kolczyk ko�ysa� si� w jego uchu. Podarte ubranie nie zakrywa�o pot�nego cia�a, z kt�rego odpada�a p�atami sk�ra, ciemne oczodo�y mog�yby wydawa� si� puste, gdyby nie to, �e b�yszcza�y zwierz�c� w�ciek�o�ci�. � Cornelius! � wrzasn�a jeszcze raz dziewczyna, zanim ostatecznie znikn�a Treadmanowi z oczu. Teraz wielki m�czyzna wali� w okno, jego gniew obr�ci� si� przeciw uwi�zionemu w kabinie nieszcz�nikowi. Po grubych wargach �cieka�y mu strumyki �liny. Mick Treadman skuli� si� na pod�odze bez�adnie be�kocz�c. Ten diabe� z pewno�ci� mia� dosy� si�y, by w�ama� si� do niego. Ma�y od�a- 33 mek szk�a upad� z brz�kiem i rozprysn�� si�. Potem kolejny... i nast�pny. Od�r wype�ni� ma��, zamkni�t� kabin�. Odra�aj�cy smr�d, kt�ry przypomina� wo� kana�u �ciekowego. Mick wstrzyma� oddech, ale mimo tego zebra�o mu si� na wymioty. Szyba roztrzaska�a si� na tysi�ce kawa�eczk�w. Treadman wrzasn�� znowu, ale zdawa� sobie spraw�, �e nie zdo�a powstrzyma� intruza, kt�ry w�a�nie wchodzi� do wn�trza. Grube palce chwyci�y jego gard�o i zacz�y si� zaciska�. Towarzyszy� temu gard�owy, maniakalny �miech. Mick Treadman spojrza� w puste oczodo�y, czuj�c, �e uchodzi z niego �ycie. W tym sadystycznym u�miechu zobaczy� nienawi��, jawn� wrogo��, kt�rej nie by� w stanie poj��. Wpatrywa� si� w ciemn� twarz tego, kt�ry zabija, poniewa� cieszy go zabijanie. I powoli wiekuisty �ar zacz�� zanika�, na jego miejsce przysz�a ciemno��, ca�kowita i ostateczna czer�, tak zimna, jak �elazny u�cisk r�k wielkiego m�czyzny. A� w ko�cu, wszystko znik�o i odszed� nawet b�l. Rozdzia� III Ralph Grafton patrzy� �e szczytu piaszczystego kopca, na dwie maszyny, systematycznie rozkopuj�ce p�aski teren o powierzchni jednego akra. Zaginiona koparka by�a tam na pewno^ poniewa� odgrzebali ju� z�amane rami� i pogi�ty chwytak. Kierowca musia� by� tam tak�e, pogrzebany �ywcem � z pewno�ci� martwy. Grunt musia� si� zapa�� w wyniku erozji; by�o to jedyne rozs�dne wyt�umaczenie tego, co si� sta�o. Grafton odrzuci� niedopa�ek i zapali� kolejnego papierosa. ,,Do diab�a, to mog�o wstrzyma� roboty na ca�e tygodnie. Policja rozpocznie �ledztwo, geolodzy mog� stwierdzi�, �e ten teren nie nadaje si� pod zabudow�. Mog� wynikn�� rozmaite komplikacje, kt�re doprowadz� do uniewa�nienia pozwolenia na budow�" � my�la� z obaw�. Ralph Grafton sko�czy� niedawno czterdzie�ci lat. Wysoki i szczup�y, wygl�da� na takiego, kt�ry zawsze dostaje to, czego chce. ��czy� w sobie bezwzgl�dno�� i determinacj�. By� przystojny, ale je�li przyjrze� mu si� bli�ej, odkrywa�o si� co� niepokoj�cego. Wiedzia�o si�, �e nie mo�na mu ufa�. W jego obecno�ci ogarnia�o ludzi zdenerwowanie. Rozche�stana koszula i sztruksowe spodnie k��ci�y si� z wyobra�eniem biznesmena; by� sob�, nie gra� �adnej roli. 35 x Sukcesy Graftona zacz�y si�, kiedy sko�czy� czterna�cie lat. Ju� w tym wieku by� wystarczaj�co ambitny, by wyegzekwowa� od �ycia to, czego chcia�. Roznoszenie gazet sta�o si� dla niego pierwsz� szans�. Par� funt�w na tydzie� bardzo si� przydawa�o, ale pozostawa�y inne mo�liwo�ci, kt�re przysi�g� sobie wykorzysta�. Jego mottem by�o: �dlaczego robi� co� dla kogo� innego, je�li mo�na zrobi� to dla siebie?" W wieku pi�tnastu lat mia� ju� stragan z u�ywanymi broszurami w mi�kkich ok�adkach, po szylingu ka�da. Kiedy mia� lat dwadzie�cia, naby� sw�j pierwszy kiosk z gazetami, kt�ry sprzeda� trzy lata p�niej. Potem zaryzykowa� w bran�y budowlanej, trafi� na boom i w ci�gu dekady zarobi� sw�j pierwszy milion. Wci�� nie by� zadowolony. I teraz nie mia� zamiaru pozwala� na zahamowanie przygotowa� tylko dlatego, �e jaki� cholerny g�upiec sam siebie pogrzeba�. Jego oczy zw�zi�y si�, serce uderzy�o szybciej, kiedy zobaczy�, �e �a�cuchy posz�y w ruch. Zlokalizowali zaginion� maszyn�; musieli teraz tylko j� wyci�gn��. � Pod powierzchni� grunt jest mi�kki � zawo�a� jeden z m�czyzn. � Musimy uwa�a�, �eby�my nie sko�czyli tak, jak on. Policja i robotnicy stali, zagl�daj�c w g��b wykopu. Grafton nie ruszy� si� z miejsca. �a�cuchy szcz�kn�y, pot�ne silniki zawy�y. Rozleg� si� rozdzieraj�cy uszy, wywo�uj�cy g�si� sk�rk� zgrzyt rwanego metalu. Posypa�y si� skalne od�amki i ziemia. Pogniecione resztki koparki Mic- 36 ka Treadmana zosta�y wydobyte na powierzchni�. Maszyna przypomina�a kup� metalowego z�omu. Silniki zamar�y. Przez kilka chwil nikt si� nie rusza� jak po wypadku ulicznym, kiedy trzeba nie lada odwagi, by zajrze� do wraka. Jeden z ubranych po cywilnemu oficer�w policji, wspi�� si� i zajrza� do wn�trza kabiny przez strzaskane okno. � Jezu Chryste � wyj�ka� zeskoczywszy w d�, dr��cy i kredowoblady. Grafton ruszy� naprz�d, dyskretnie przy��czy� si� do t�umu. � To tylko kolejny nieszcz�liwy wypadek � powiedzia� do siebie. � W bran�y budowlanej trzeba si� z nimi pogodzi�. Pewien sta�y procent pracownik�w gin�� ka�dego roku, poniewa� nie mo�na ca�kowicie wyeliminowa� ryzyka, bez wzgl�du na to, jakie si� zastosuje �rodki ostro�no�ci. Pami�ta�, jak kiedy� jeden z robotnik�w spad� z rusztowania na znajduj�cy si� sto st�p ni�ej chodnik. Przechodnie wrzeszczeli, kobiety mdla�y. W rezultacie stracili p� dnia pracy. Nie mo�na na to pozwala�; w dobie masowego bezrobocia praca by�a cenna. Mia� nadziej�, �e tutaj nie zdarzy si� podobny przest�j. Musieli u�y� stalowych no�yc, by dosta� si� do kabiny. Wszyscy cofn�li si�. Gwa�towna �mier� jest zawsze przera�aj�ca. Zapad�a cisza, przerywana tylko sapaniem ludzi wyci�gaj�cych cia�o. Z�o�yli je na nier�wnym gruncie. Powia�o groz�, nawet Ralph Grafton poczu�, �e �o��dek podchodzi mu do gard�a. Wydawa�o si�, �e 37 obra�enia s� jedynie powierzchowne. Ale twarz, m�j Bo�e! Purpurowa i obrzmia�a, a szyja rozd�ta jak u wisielca. Rysy twarzy zniekszta�ca� grymas tak po-tworny, �e przyprawia� o wymioty! Twarz zakrzep�a w woskow� mask� czystego przera�enia. Wytrzeszczone oczy wygl�da�y niczym mydlane ba�ki, usta by�y ci�gle otwarte, jak do wrzasku, kt�ry nigdy nie mia� si� sko�czy�. � Ka�dy pogrzebany �ywcem m�g�by tak wygl�da� � powiedzia� cicho Grafton. � Niew�tpliwie, s� to przykre wypadki, ale trzeba si� z nimi pogodzi�. � Sp�jrzcie na d�! � jeden z ratownik�w zeskoczy� ze swej maszyny i stan�� na kraw�dzi tu� obok zgruchotanej koparki. � Cholerne bagno! � Wszyscy odwr�cili si� od cia�a, ale Grafton by� najszybszy, pierwszy dopad� do�u i zajrza� w g��b. Na g��boko�ci prawie dwudziestu st�p bulgota�a mieszanina kamieni i czarnego, �luzowatego mu�u, kt�ry wydziela� obrzydliwy od�r. Grafton zakaszla� i cofn�� o krok. Bagno zaczyna�o ju� wype�nia� si� �mierdz�c�, stoj�c� wod�. Z g��bi dochodzi�y odg�osy i chlupotania, jakby trz�sawisko radowa�o si� odzyskan�, po ponad dziesi�ciu latach, wolno�ci�. P�nym wieczorem, Ralph Grafton wr�ci� do wielkiego domu. Miejsce to wp�ywa�o na niego przygn�biaj�co, cho� pr�bowa� to bagatelizowa�; z pewno�ci� by�o tak dlatego, �e dom by� jeszcze nie umeblowany, wyj�wszy jeden pok�j na dole i sypialni� na g�rze. Wsz�dzie opuszczenie i ruina, ale rych- 38 �o mia�o si� to zmieni�. Za tydzie�, przewioz� luksusowe meble z jego poprzedniej rezydencji. Najpierw jednak trzeba by�o troch� odnowi� dom, wstawi� kilka nowych okien i porobi� pewne uzgodnienia! Robotnicy i dekoratorzy wn�trz mieli zacz�� prac� w nast�pnym tygodniu. Ralph spodziewa� si�, �e wkr�tce przyjedzie Lynette. By�a jedyn� osob�, do kt�rej mia� s�abo��. Gdziekolwiek si� pojawi�a, przyci�ga�a zazdrosne m�skie spojrzenia. Gdyby nie to, nie zaprz�ta�by sobie ni� g�owy. By�a tak samo osch�a i bezwzgl�dna jak on, ale umia�a si� w �yciu ustawi�. Potrzebowa�a go tak samo, jak on potrzebowa� jej. Ostry dzwonek telefonu w hallu wdar� si� w jego my�l. Podni�s� s�uchawk�, my�l�c jednocze�nie, �e musi zast�pi� stary aparat bardziej nowoczesnym modelem. � Tu Grafton. � Dobry wiecz�r, sir. � Protekcjonalny ton w s�uchawce sprawi�, �e Grafton od razu mia� si� na baczno�ci. � Nazywam si� Richardson... Pracuj� dla �Stara". � Reporter... no tak! � Dzwoni�-w sprawie Ss�cego Do�u, sir. � Ss�cy D�? Nie mam poj�cia, o czym pan m�wi. � Och... na pewno ma pan, sir. M�wi� o starej legendzie i wydarzeniach sprzed dziesi�ciu lat, kie-dy... � Opowiada pan g�upstwa. � Dzisiaj zgin�� cz�owiek. Ziemia si� otworzy�a i poch�on�a kopark�. 39 � S�uchaj pan! � r�ka Graftona dr�a�a lekko, gdy przypomnia� sobie potworn� twarz martwego kierowcy. � Nie zamierzam wys�uchiwa� pa�skich historyjek nie maj�cych nic wsp�lnego z prawd�. To, co si� wydarzy�o daje si� �atwo wyja�ni�. Kiedy bagno, czy cokolwiek to jest, zosta�o zasypane, ten, kto to robi�, nie zrobi� tego dobrze. Ska�y zrzucone na bagno musz� osiada�, ka�dy g�upiec o tym panu powie. Koparka by�a za ci�ka i dlatego si� zapad�a... � Wie pan oczywi�cie, �e ten teren jest staro�ytnym cyga�skim cmentarzem, sir? Dziesi�� lat temu znaleziono tam mn�stwo szkielet�w, kiedy... � Cholera! � zakl�� Grafton i poczu� nagle ch��, by cisn�� aparatem o �cian�. � To stek bredni wymy�lonych przez dziennikarzy, by sprzeda� swe gazety. Ja podaj� panu fakty i je�li wydrukuje pan co� jeszcze, wytocz� panu proces. Wypadek zosta� spowodowany jedynie przez osiadanie gruntu. Miejsce to zostanie osuszone, zasypane i wyr�wnane. Jasne? � Rozumiem, sir. Dzi�kuj� za informacje... � rozleg� si� trzask odk�adanej s�uchawki i j�kliwy sygna�. Grafton sta� wpatrzony w �cian�, zw�onymi oczami �ledzi� labirynt rys i p�kni�� w tynku. Linie uk�ada�y si� w zarys twarzy, napuchni�tej i przera�onej. I wiedzia�, �e gazety odkryj� t� star�, cyga�sk� legend�. Zapomnia� ju� ca�k