6962
Szczegóły |
Tytuł |
6962 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
6962 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 6962 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
6962 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
GORDON R. DICKSON
DORSAJ!
SPIS TRE�CI
SPIS TRE�CI. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 2
Kadet . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 3
M�czyzna . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 10
Najemnik . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 23
Najemnik II . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 37
Najemnik III . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 55
Dow�dca kompanii . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 74
2
7 Dow�dca kompanii II. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 86
8 Weteran . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 107
9 Adiutant . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 120
10 ��cznik Sztabowy . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 139
11 Kapitan . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 155
12 Dow�dca podpatrolu . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 171
13 Dow�dca podpatrolu II . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 189
14 Bohater . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 200
15 G��wnodowodz�cy. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 224
16 G��wnodowodz�cy II . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 238
17 Mara�czyk . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 256
18 Protektor. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 273
19 Protektor II . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 284
20 Protektor III . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 298
21 Najwy�szy dow�dca . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 319
22 Najwy�szy dow�dca II . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 342
3
23 Donal . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 362
24 Sekretarz obrony . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 369
1
Ch�opiec by� dziwny.
Kadet
Tyle wiedzia� o sobie. Tyle us�ysza� w ci�gu osiemnastu lat swego kr�tkiego
�ycia,
kiedy starsi � matka, ojciec, wujowie, oficerowie w Akademii � napomykali o nim,
konfidencjonalnie kiwaj�c g�owami. Teraz, o bursztynowym zmierzchu,
przemierzaj�c
puste pola w drodze powrotnej do domu, gdzie czeka�a na�
kolacja z okazji uko�czenia
szko�y, sam przed sob� przyzna� si� do swojej odmienno�ci � rzeczywistej czy te�
istniej�cej tylko w umys�ach innych.
5
� Dziwny ch�opiec � pods�ucha� kiedy�, jak komendant Akademii m�wi� do
wyk�adowcy
matematyki � nigdy nie wiadomo, z czym wyskoczy.
W�a�nie w tej chwili w domu krewni czekaj� na jego powr�t, niepewni, czego si�
maj� spodziewa�. Mo�e nawet s�dz�, �e nie przyjedzie. Dlaczego? Nigdy nie da� im
powodu do zw�tpienia. By� Dorsajem z Dorsaj�w, jego matka wywodzi�a si� z
Kenwick�w,
a ojciec z Graeme��w�nazwiska tak stare, �e ich pochodzenie gin�o w prehistorii
Ojczystej Planety. Jego odwaga by�a bezsporna, s�owa nieskalane. Przewodzi�
swojej
klasie. Z krwi i ko�ci by� potomkiem d�ugiej linii �wietnych zawodowych
�o�nierzy.
�adna plama nie zbruka�a honoru tego rodu wojownik�w, nie sp�on�� �aden dom, je-
-
go mieszka�cy nie rozproszyli si� ukrywaj�c rodzinny wstyd pod nowymi nazwiskami
z powodu b��d�w swoich syn�w. A jednak � w�tpili.
Dotar� do ogrodzenia z wysokich sztachet. Opar� si� o nie obydwoma �okciami,
a mundur starszego kadeta napi�� mu si� na plecach. Pod jakim wzgl�dem by�
dziwny?
� zastanawia� si� w wieczornej po�wiacie. Czym si� wyr�nia�?
Wyobrazi� sobie, �e patrzy na siebie z boku. Szczup�y osiemnastoletni
m�odzieniec,
wysoki, ale nie nazbyt wysoki jak na Dorsaja, silny, ale jak na Dorsaja nie
nazbyt silny.
6
Twarz podobna do twarzy ojca, o rysach ostrych i kanciastych, o prostym nosie,
ale bez
ojcowskiej marsowo�ci. Ciemna cera Dorsaj�w, w�osy proste, czarne i troch�
sztywne.
Jedynie oczy � o nieokre�lonym kolorze, w zale�no�ci od nastroju zmieniaj�cym
si�
od szarego po niebieski lub zielony�nie przypomina�y oczu �adnego z przodk�w.
Ale
chyba one same nie mog�y wyrobi�
mu opinii dziwnego?
Pozostawa�o jeszcze usposobienie. W pe�ni odziedziczy� po Dorsajach zimne,
nag�e,
mordercze napady gniewu, kt�re sprawia�y, �e �aden cz�owiek zdrowy na umy�le
nie o�miela� si� wchodzi�
w drog� kt�remukolwiek z nich bez wa�nego powodu. Je�li
jednak Dorsajowie uwa�ali Donala Graeme�a za dziwnego, to ta zwyczajna cecha nie
mog�a by�
jedyn� przyczyn�.
Czy mo�na za ni� uzna�
� zastanawia� si� patrz�c na zach�d s�o�ca � fakt, �e
nawet w czasie napad�w w�ciek�o�ci by� zbyt wyrachowany, zbyt opanowany i jakby
nieobecny duchem? I w chwili kiedy to pomy�la�, u�wiadomi� sobie ca�� sw�
odmienno
�
�, ca�� dziwno�
�. Towarzyszy�o temu niesamowite uczucie uwolnienia si� od cielesnej
pow�oki, kt�re od urodzenia nawiedza�o go od czasu do czasu.
7
Przychodzi�o zawsze w takich chwilach jak ta, powodowane zm�czeniem i wielkimi
emocjami. Kiedy�
jako bardzo m�ody ch�opiec bra� udzia� w wieczornej mszy w kaplicy
Akademii, p�omdla�y z g�odu po d�ugim dniu ci�kich �wicze�
wojskowych i trudnych
lekcji. Promienie zachodz�cego s�o�ca, takie jak teraz, pada�y uko�nie przez
wysokie
okno na puste, wypolerowane �ciany i umieszczone na nich solidografie s�ynnych
bitew.
Sta� w szeregach koleg�w szkolnych mi�dzy twardymi, niskimi �awkami, a ch�r
kadet�w, wspierany przez niskie g�osy oficer�w stoj�cych z ty�u, intonowa�
uroczyste
tony Ballady wakacyjnej, znanej dzi�
powszechnie jako Hymn Dorsaj�w, kt�rej s�owa
napisa� osiem wiek�w temu cz�owiek o nazwisku Kipling.
Okr�ty nikn� za garbem oceanu,
Na l�dzie gasn� powoli p�omienie.
Patrz! Ca�y splendor wczorajszego larum
Z Niniw� i Tyrem poszed� w zapomnienie. . .
8
Pami�ta�, �e pie�
�
t� �piewano na uroczysto�ciach pogrzebowych, kiedy przywieziono
prochy jego najm�odszego wuja z wypalonego pola bitewnego Donneswort na
Freilandii, trzeciej planecie Arktura.
Za ciemne serca, co pok�adaj� wiar�
W armatnich lufach i he�mach �elaznych,
Cho�
zmieni� si� wkr�tce w py�u pe�n� czar�
I stra� trzymaj�, strzeg�c spraw niewa�nych. . .
I za�piewa� razem z pozosta�ymi, czuj�c wtedy, podobnie jak teraz, ko�cowe s�owa
hymnu w najg��bszych zak�tkach serca.
. . . Za pr�ne cn�t naszych wychwalanie �
Zlituj si� nad swym ludem, Panie!
Zimny dreszcz przebieg� mu po plecach. Ogarn�� go zachwyt. Wok� niego zanikaj
�ce czerwone �wiat�o zalewa�o ziemi�. Wysoko na niebie widnia� czarny punkcik �
9
kr���cy jastrz�b. A on tu przy ogrodzeniu sta� oderwany od rzeczywisto�ci,
daleki, otoczony
niewidzialnym murem, kt�ry oddziela� go od ca�ego wszech�wiata, samotny,
nietykalny,
oczarowany. Zamieszkane �wiaty i ich s�o�ca kurczy�y si� i zapada�y w jego
wyobra�ni; czu� syrenie, �miertelne przyci�ganie oceanu, kt�ry obiecywa�
natychmiastowe
spe�nienie jakich�
wielkich, ukrytych cel�w i ostateczne unicestwienie. Sta� na
brzegu, a fale pluska�y mu u st�p; i jak zwykle usi�owa� unie�
�
nog�, da�
krok w g��bin
� i znikn��
na zawsze, ale co�w nim zaprotestowa�o przeciwko samozniszczeniu
i powstrzyma�o go.
I wtedy nag�e czar prys� tak nagle, jak przyszed�. Ch�opiec skierowa� si� w
stron�
domu.
* * *
Kiedy wszed� frontowymi drzwiami, zobaczy� ojca, kt�ry przygarbiony czeka� na�
w p�mroku, opieraj�c si� na cienkiej metalowej lasce.
�Witaj w domu�powiedzia� i wyprostowa� si�.�Zrzu�
lepiej ten mundur i w��
jakie�
ludzkie ubranie. Kolacja b�dzie gotowa za p� godziny.
11
M�czyzna
Po odej�ciu kobiet i dzieci przy d�ugim, l�ni�cym stole w du�ym, ciemnym pokoju
pozosta�a m�ska cz�
�
rodziny Eachana Khana Graeme�a. Nie wszyscy byli obecni
i wydawa�o si� nieprawdopodobne, by spotkali si� kiedykolwiek, chyba �e cudem.
Z szesnastu doros�ych m�czyzn dziewi�ciu bra�o udzia� w wojnach w�r�d gwiazd,
jeden
przechodzi� operacje rekonstruuj�ce w szpitalu w Foralie, a najstarszy
stryjeczny
dziadek Donala, Kamal, umiera� cicho w swoim pokoju na ty�ach domu, z rurkami od
respiratora w nosie i w�r�d s�abego zapachu bzu przypominaj�cego mu �on�,
Marank�,
12
zmar�� czterdzie�ci lat temu. Przy stole siedzia�o pi�ciu m�czyzn; jednym z
nich by��
od trzeciej po po�udniu � Donal.
W�r�d obecnych, kt�rzy mieli uczci�
jego wej�cie w wiek doros�y, znajdowali si�:
Eachan�jego ojciec, Mor�starszy brat na przepustce z Zaprzyja�nionych, wujowie
bli�niacy Ian i Kensie � starsi od Jamesa poleg�ego pod Donneswort. Siedzieli
razem
w jednym ko�cu sto�u, ojciec u szczytu, dwaj synowie po prawej stronie, a jego
m�odsi
bracia bli�niacy po lewej.
� Mieli dobrych oficer�w, kiedy tam by�em � m�wi� Eachan. Pochyli� si�, by
nape�ni�
szklank� Donala, a ten uni�s� j� automatycznie, ca�y zas�uchany.
� To w�a�nie Freilandczycy � powiedzia� Ian, bardziej ponury ze �niadych
bli�niak�w.
�Wpadaj� w rutyn� bez walki, kt�ra by ich rozrusza�a. Kensie m�wi o Marze
albo Kultis, a ja m�wi� � dlaczego nie?
�S�ysza�em, �e maj� tam kompanie Dorsaj�w�odezwa� si� Mor po prawej stronie
Donala.
Z lewej odpowiedzia� niski g�os Eachana:
13
� To gwardia na pokaz. Znam j�. Sam lukier to jeszcze nie ciasto. Bond z Kultis
lubi my�le�, �e ma niezwyci�on� stra� przyboczn�, ale w razie prawdziwych
utarczek
mi�dzy gwiazdami rozbito by j� w mig.
�A tymczasem�wtr�ci� Kensie z niespodziewanym u�miechem na ciemnej twarzy
� �adnej akcji. Pok�j szkodzi wojsku. Ludzie zaczynaj� tworzy�
ma�e kliki, do
g�osu dochodz� mi�czaki, a prawdziwy m�czyzna �Dorsaj �staje si� ozdob�.
� Tak jest � stwierdzi� Eachan kiwaj�c g�ow�.
Donal z roztargnieniem poci�gn�� �yk ze szklaneczki i whisky gwa�townie zapiek�a
go w nosie i gardle. Ma�e kropelki potu wyst�pi�y mu na czo�o, ale zignorowa�
je, koncentruj
�c si� na s�uchaniu. Wiedzia�, �e ca�a ta rozmowa przeznaczona jest dla niego.
By� teraz m�czyzn� i nie m�g� ju� d�u�ej robi�
tylko tego, co mu kazano. Musia� sam
dokona�
wyboru, gdzie b�dzie s�u�y�, a oni starali si� mu pom�c, przekazuj�c swoj�
wiedz� o o�miu systemach planetarnych i ich zwyczajach.
� . . . nigdy nie by�em dobry w s�u�bie garnizonowej � kontynuowa� Eachan. �
Zadaniem najemnika jest �wiczy�, utrzymywa�
si� w formie i walczy�, ale kiedy
14
wszystko ju� si� powie i zrobi, najwa�niejsza jest walka. Niekt�rzy nie zgadzaj�
si�
z tym. S� Dorsajowie i Dorsajowie. . . i nie wszyscy Dorsajowie s� Graeme�ami.
� A na Zaprzyja�nionych. . . � zacz�� Mor i zamilk�, rzucaj�c spojrzenie na ojca
w obawie, �e mu przerwa�.
� M�w dalej � rzek� Eachan skin�wszy g�ow�.
� W�a�nie mia�em powiedzie�
� podj�� Mor � �e du�o si� dzieje na Zjednoczeniu.
. . i na Harmonii, jak s�ysza�em. Sekty zawsze b�d� ze sob� walczy�y. I jest
jeszcze
stra� przyboczna. . .
�By�
osobist� ochron��rzuci� Ian, kt�ry, bli�szy wiekiem Morowi ni� jego ojcu,
nie odczuwa� potrzeby, by by�
tak uprzejmym � to nie jest zaj�cie dla �o�nierza.
� Nie to mia�em na my�li � odpar� Mor zwracaj�c si� do wuja. � Du�y procent
w�r�d nich stanowi� �piewacy, co zabiera im cz�
�
najwi�kszych talent�w. Zostaje wi�c
wolne miejsce dla najemnik�w.
� To prawda � stwierdzi� Kensie pojednawczo. � Gdyby mieli mniej fanatyk�w,
a wi�cej oficer�w, te dwa �wiaty mog�yby wystawi�
znaczne si�y. Ale �o�nierz-kap�an
sprawia jedynie k�opoty, je�li jest bardziej �o�nierzem ni� kap�anem.
15
� Zgadzam si� z tym � powiedzia� Mor. � Kiedy w czasie ostatniej potyczki na
Zjednoczeniu zaj�li�my pewne ma�e miasteczko, przyszed� do nas przez linie
cz�onek
starszyzny i chcia�, �ebym mu da� pi�ciu ludzi na kat�w.
� Co zrobi�e�? � zapyta� Kensie.
�Odes�a�em go do swojego dow�dcy. . . a potem dotar�em si� do starego pierwszy
i powiedzia�em mu, �e je�li znajdzie w moim oddziale pi�ciu ludzi, kt�rzy
naprawd�
chc� takiego zaj�cia, to mo�e ich przenie�
�
nast�pnego dnia.
Ian skin�� g�ow�.
� Nic tak nie demoralizuje �o�nierza jak odgrywanie rze�nika � powiedzia�.
�Stary zrozumia��doko�czy� Mor.�S�ysza�em, �e dostali swoich kat�w. . . ale
nie ode mnie.
* * *
�Nami�tno�ci s� jak wampiry�odezwa� si� Eachan u szczytu sto�u.�-Zo�nierka
to czysta sztuka. Nigdy nie ufa�em ludziom ��dnym krwi, pieni�dzy lub kobiet.
� Kobiety na Marze i Kultis s� �adne � wyszczerzy� si� Mor. �Tak s�ysza�em.
16
�Nie przecz�popar� go weso�o Kensie.�Ale pewnego dnia musisz wr�ci�
do
domu.
�Niech B�g sprawi, �eby�cie wszyscy mogli wr�ci�
�powiedzia� Eachan pos�pnie.
�Jestem Dorsajem i Graeme�em, ale gdyby ten nasz ma�y �wiat mia� co�
wi�cej do
sprzedania opr�cz krwi swoich najlepszych wojownik�w, by�bym bardziej
zadowolony.
� Czy zosta�by�
w domu, Eachanie � zapyta� Mor � gdyby�
by� m�odszy i mia�
dwie zdrowe nogi?
� Nie, Mor � odpar� Eachan ci�ko. � Ale istniej� r�wnie� inne sztuki poza
wojenn�. . . nawet dla Dorsaj�w. � Spojrza� na swojego najstarszego syna. �
Kiedy
nasi przodkowie zasiedlili ten �wiat nieca�e pi��set pi��dziesi�t lat temu, nie
zamierzali
dostarcza�
mi�sa armatniego pozosta�ym o�miu systemom. Oni pragn�li jedynie �wiata,
gdzie �aden cz�owiek nie b�dzie decydowa� o losie drugiego wbrew jego woli.
� I mamy to � powiedzia� Ian ze smutkiem.
� I mamy to � powt�rzy� Eachan. � Dorsaj to wolny �wiat, gdzie ka�dy mo�e
robi�, co chce, dop�ki szanuje prawa swoich s�siad�w. Pozosta�ych osiem system�w
17
razem wzi�tych nie chcia�oby si� zmierzy�
z naszym jednym �wiatem. Ale cena. . . cena.
. . � Potrz�sn�� g�ow� i ponownie nape�ni� sobie szklank�.
� To ci�kie s�owa dla syna, kt�ry w�a�nie wybiera si� w �wiat � stwierdzi�
Kensie.
� Jest wiele dobrego w �yciu, jakie prowadzimy na naszej planecie. Poza tym
podlegamy obecnie naciskom ekonomicznym, a nie militarnym. A zreszt�, kto
chcia�by
Dorsaj opr�cz nas? Wszyscy tutaj jeste�my twardzi i troch� dziwni. We�my jeden
z tych bogatych nowych �wiat�w, jak Ceta w Tau Ceti, lub jeden z jeszcze
bogatszych
i starszych, jak Freilandia albo Newton czy te� nawet sama stara Wenus. Maj�
powody
do zmartwienia. Wydzieraj� sobie najlepszych naukowc�w, najlepszych technik�w,
najwybitniejszych artyst�w i lekarzy. Tym wi�cej pracy dla nas i tym lepsze
nasze �ycie.
� A jednak Eachan ma racj� � warkn�� Ian. � Oni wci�� marz� o tym, by nas
zgnie�
�, uczyni�
z nas bezwoln� mas�, a nast�pnie wykorzysta�
do zdobycia w�adzy
nad wszystkimi pozosta�ymi �wiatami. � Pochyli� si� przez st� w stron� Eachana
i w przy�mionym o�wietleniu jadalni Donal ujrza� nagle bia�y b�ysk blizny, kt�ra
pi�a
si� po przedramieniu jak w�� i gin�a w lu�nym r�kawie kr�tkiej wojskowej bluzy.
�
Od tego niebezpiecze�stwa nigdy si� ile uwolnimy.
18
� Jak d�ugo kantony pozostaj� niezale�ne od Rady � rzek� Eachan � a rody niezale
�ne od kanton�w, nie uda im si� to, Ianie. � Skin�� g�ow� wszystkim obecnym
przy stole. � To jest moje ostatnie zadanie tu w domu. Wy mo�ecie chodzi�
na wojny
ze spokojnym sumieniem. Obiecuj�, �e wasze dzieci wychowaj� si� wolne w tym
domu,
niezale�ne od nikogo. . . albo ten dom przestanie istnie�.
� Ufam ci � powiedzia� Ian. Jego oczy po�yskiwa�y w mroku blado jak blizna.
By� bliski wybuchu dorsajskiego gniewu, zarazem opanowany i niebezpieczny.�Mam
dw�ch syn�w pod tym dachem. Ale pami�taj, �e nikt nie jest doskona�y. . . nawet
Dorsaj.
Zaledwie pi��
lat temu Mahub Van Ghent marzy� o ma�ym kr�lestwie na Dorsaj
w Midland South. . . zaledwie pi��
lat temu, Eachanie!
� By� po drugiej stronie planety � odpar� Eachan. � A teraz nie �yje, zgin��
z r�ki swojego najbli�szego s�siada z rodu Benali. Dom Mahuba sp�on�� i nikt ju�
nie
przyznaje si�, �e jest Van Ghentem. Czego wi�cej chcesz?
� Nale�a�o go powstrzyma�
wcze�niej.
�Ka�dy cz�owiek ma prawo do swego w�asnego losu�powiedzia� Eachan �agodnie.
� Dop�ki nie przekroczy pewnych granic. Jego rodzina dosy�
wycierpia�a.
19
� Tak � zgodzi� si� Ian. Uspokaja� si�. Nala� sobie nast�pn� szklaneczk�. � To
prawda. . . to prawda. Nie mo�na ich wini�.
* * *
� Je�li chodzi o Exotik�w. . . � zacz�� Mor cicho.
�O, tak�podj�� Kensie, jakby jego brat bli�niak, tak bardzo do�
podobny, wcale
si� wcze�niej nie zdenerwowa�. � Mara i Kultis. . . interesuj�ce �wiaty. Nie daj
si�
im zwie�
�, je�li kiedykolwiek tam pojedziesz. Mor. . . albo ty, Donalu. Ich mieszka�cy,
cho�
zaj�ci sztuk�, strojami i ozdobami, s� ca�kiem sprytni. Sami nie walcz�, ale
wiedz�,
jak wynaj��
dobrych �o�nierzy. Na Marze i Kultis wiele si� dzieje. . . nie tylko w sztuce.
Porozmawiaj kiedy�
z jednym z ich psycholog�w.
� S� uczciwi � dorzuci� Eachan.
� To tak�e � zgodzi� si� Kensie. � Ale najbardziej podoba mi si�, �e zmierzaj
� do celu w�asn� drog�. Gdybym musia� wybra�
inny �wiat, na kt�rym mia�bym si�
urodzi�. . .
� Ja zawsze by�bym �o�nierzem � przerwa� mu Mor.
20
� Tak my�lisz teraz � odpar� Kensie i napi� si� ze szklaneczki. � Tak my�lisz
teraz. Ale to dzika cywilizacja, w roku pa�skim 2403 rozbita na kilkana�cie
r�nych
kultur. Zaledwie pi��set lat temu przeci�tny cz�owiek nawet nie marzy� o
oderwaniu si�
od Ziemi. A im dalej idziemy, tym szybciej idziemy. A im szybciej, tym dalej.
� Wymusza to grupa Wenus, nieprawda�? � zapyta� Donal, kt�rego m�odzie�cza
pow�ci�gliwo�
�
ca�kiem rozwia�a si� w oparach whisky.
� Nie s�d� tak � odpowiedzia� Kensie. � Nauka to tylko jedna z dr�g do przysz�o
�ci. Stara Wenus, stary Mars. . . Cassida, Newton. . . mo�e mia�y sw�j dzie�.
Projekt
Blaine to bogaty i pot�ny starzec, ale nie zna wszystkich nowych sztuczek,
kt�re
wymy�la si� na Marze i Kultis lub u Zaprzyja�nionych. . . albo na Cecie, je�li o
to chodzi.
Nie omieszkajcie przyjrze�
si� zawsze dwa razy ka�dej rzeczy, kiedy znajdziecie
si� w�r�d gwiazd, wy dwaj m�odzi, poniewa� w dziewi�ciu przypadkach na dziesi��
pierwsze spojrzenie zam�ci wam w g�owach.
� Pos�uchajcie go, ch�opcy � odezwa� si� Eachan u szczytu sto�u. � Wasz wuj
Kensie to t�ga g�owa. Chcia�bym wam da�
r�wnie dobr� rad�. Powiedz im, Kensie.
21
� Nic nie jest sta�e � rzek� wuj i po tych kilku s�owach Donelowi wyda�o si�, �e
whisky uderza mu do g�owy, st� i smag�e, grubo ciosane twarze odp�ywaj� w mrok
jadalni, a g�os Kensiego gromko huczy jakby z du�ej odleg�o�ci.�Wszystko si�
zmienia
i w�a�nie o tym musicie pami�ta�. Co by�o prawd� wczoraj, mo�e nie by�
ni� jutro.
Zapami�tajcie wi�c to i nie bierzcie niczyich s��w bez zastrze�e�, nawet moich.
Rozmno
�yli�my si� jak biblijna szara�cza i rozproszyli�my w�r�d gwiazd, dziel�c si� na
r�ne grupy o r�nych stylach �ycia. I podczas gdy nadal wydajemy si� p�dzi�
naprz�d,
nie wiadomo dok�d, w szalonym, coraz wi�kszym tempie, mam uczucie, jak
gdyby�my wszyscy zawi�li na skraju czego�
wielkiego, odmiennego i mo�e strasznego.
To naprawd� czas, by posuwa�
si� ostro�nie.
� B�d� najwi�kszym genera�em w historii! � wykrzykn�� Donal, zaskoczony, jak
i pozostali, s�owami, kt�re j�kaj�c si� wypowiedzia� zachrypni�tym, ale dono�nym
g�osem.
� Zobacz�. . . poka�� im, kim mo�e by�
Dorsaj!
U�wiadomi� sobie, �e patrz� na niego, chocia� wszystkie twarze by�y zamazane,
z wyj�tkiem � jakim�
dziwnym trafem � twarzy Kensiego na ukos po przeciwnej
22
stronie sto�u. Wuj przygl�da� mu si� smutnym, badawczym wzrokiem. Donal poczu�
r�k� ojca na ramieniu.
� Czas po�o�y�
si� spa�
� rzek� Eachan.
� Zobaczycie. . . � zacz�� Donal ochryple. Ale wszyscy ju� wstawali, podnosz�c
szklanki i zwracaj�c si� do jego ojca, kt�ry trzyma� swoj� w g�rze.
�-Zeby�my znowu si� spotkali�powiedzia�. I wszyscy wypili stoj�c. Resztki whisky
smakowa�y jak woda, sp�ywaj�c po j�zyku i gardle Donala. . . Na chwil� wszystko
sta�o si� wyra�ne i zobaczy� wysokich m�czyzn stoj�cych wok� niego. Byli
wysocy
nawet jak na Dorsaj�w. R�wnie� jego brat Mor przewy�sza� go o p� g�owy, tak �e
Donal wygl�da� mi�dzy nimi jak niedorostek. W tej samej jednak chwili serce
�cisn�a
mu ogromna czu�o��
i lito�
�
dla nich, jak gdyby to on by� doros�y, a oni dzie�mi, kt�re
nale�y chroni�. Otworzy� usta, by przynajmniej raz w �yciu powiedzie�, jak
bardzo ich
kocha i jak zawsze b�dzie si� o nich troszczy�. . . i wtedy mg�a znowu si�
rozsnu�a. Czu�
jedynie, jak Mor prowadzi go, potykaj�c si�, do pokoju.
23
* * *
P�niej otworzy� oczy w ciemno�ci i zobaczy� niewyra�n� posta�
zaci�gaj�c� zas�ony
przed jasnym �wiat�em podw�jnego ksi�yca, kt�ry w�a�nie wzeszed�. By�a to
matka. Nag�ym ruchem stoczy� si� z ��ka, chwiejnie podszed� do niej i po�o�y�
d�onie
na jej ramionach.
� Matko. . . � zacz��.
Spojrza�a na niego z poblad�� twarz�, �agodn� w ksi�ycowym �wietle.
� Donalu � powiedzia�a czule, obejmuj�c go. � Przezi�bisz si�, Donalu.
� Matko. . . � wychrypia�. � Je�li kiedykolwiek b�dziesz potrzebowa�a. . . �eby
si� tob� zaopiekowa�. . .
� Och, m�j ch�opcze � wyszepta�a przyciskaj�c go mocno do siebie � sam zatroszcz
si� o siebie, m�j ch�opcze. . . m�j ch�opcze.
Najemnik
Donal poruszy� ramionami w ciasnej cywilnej marynarce i przejrza� si� w lustrze
w ma�ej, podobnej do pude�ka kabinie. Lustro przes�a�o mu obraz kogo�
prawie obcego.
Tak wielk� r�nic� spowodowa�y ju� w nim trzy kr�tkie tygodnie. Nie tyle on
zmieni�
si� tak bardzo, co jego stosunek do samego siebie. To nie z powodu marynarki w
hiszpa
�skim stylu, dopasowanej bluzy, w�skich spodni wpuszczonych w d�ugie buty,
czarnych
jak reszta stroju, wyda� si� sobie nieznajomy. Przyczyna kry�a si� w nim. Zmian�
sposobu widzenia spowodowa�o obcowanie z mieszka�cami innych �wiat�w. Wobec
ich stosunkowo niskiego wzrostu wydawa� si� jeszcze wy�szy, wobec ich mi�kko�ci�
25
twardszy, a w por�wnaniu z ich nie wytrenowanymi cia�ami jego by�o wy�wiczone
i silne.Wyruszywszy z Dorsaj na Arktura z innymi Dorsajami, nie zauwa�a�
stopniowej
zmiany. Dopiero na rozleg�ym terminalu na Newtonie, otoczony przez ha�a�liwe
t�umy,
zda� sobie naraz z niej spraw�. I teraz, po przesiadce i starcie na
Zaprzyja�nione, przygotowuj
�c si� do pierwszego obiadu na pok�adzie luksusowego liniowca, na kt�rym
prawdopodobnie nie spotka nikogo ze swojego �wiata, przygl�da� si� sobie w
lustrze
z uczuciem, jak gdyby nagle si� postarza�.
Wyszed� z kabiny pozwalaj�c, by drzwi cicho zasun�y si� za nim, skr�ci� w prawo
w w�ski korytarz z metalowymi �cianami, wy�o�ony dywanem lekko zalatuj�cym
st�chlizn
� i kurzem. W ciszy doszed� do g��wnego holu, pchn�� ci�kie, szczelne drzwi,
kt�re z sykiem zamkn�y si� za nim, i znalaz� si� w korytarzu nast�pnego
segmentu.
Dotar� do miejsca, gdzie przecina�y si� ma�e korytarze, prowadz�ce na prawo i na
lewo do �azienek przedniego segmentu. . . i niemal wpad� na szczup��, wysok�
dziewczyn
� w niebieskiej sukni d�ugiej do kostek, o surowym i staro�wieckim kroju,
stoj�c�
na skrzy�owaniu przy fontannie. Usun�a si� po�piesznie z drogi, wci�gn�wszy
gwa�-
26
townie powietrze, i cofn�a w stron� damskiej �azienki. Przez chwil�,
zatrzymawszy si�,
patrzyli na siebie.
� Prosz� mi wybaczy�
� odezwa� si� Donal, zrobi� dwa kroki do przodu. . . ale
pod wp�ywem nag�ego impulsu zmieni� niespodziewanie zamiar i zawr�ci�. � Je�li
pani pozwoli. . . � powiedzia�.
�O, przepraszam.�Odesz�a od fontanny. Donal pochyli� si� i napi�, a kiedy
podni�s�
g�ow�, spojrza� jej prosto w twarz i u�wiadomi� sobie, co go zatrzyma�o.
Dziewczyna
by�a przestraszona; i ten jej namacalny strach poruszy� w nim dziwny, mroczny
ocean uczu�.
Zobaczy� j� teraz wyra�nie i z bliska. By�a starsza, ni� mu si� pocz�tkowo
wydawa�o.
Mia�a przynajmniej dwadzie�cia par� lat. Da�o si� w niej jednak zauwa�y�
jak��
niedojrza�o�
�
� znak, �e pe�ni� urody osi�gnie p�niej, nawet znacznie p�niej ni�
przeci�tna kobieta. Teraz nie by�a jeszcze pi�kna, jedynie przystojna. Mia�a
jasnobr�zowe
w�osy o kasztanowatym odcieniu, oczy szeroko rozstawione i tak czysto zielone,
�e
powi�kszaj�c si� pod wp�ywem jego zaciekawionego spojrzenia, przy�mi�y wszystkie
27
pozosta�e kolory. Nos mia�a delikatny i prosty, nieco szerokie usta i mocny
podbr�dek.
Ca�� twarz cechowa�y tak doskona�e proporcje, jakby by�a dzie�em rze�biarza.
�Tak?�odezwa�a si�, lekko wci�gaj�c powietrze. . . i zobaczy�, �e nagle cofa si�
przed nim i jego badawczym wzrokiem.
Zmarszczy� brwi. Jego my�li galopowa�y naprz�d, wi�c kiedy odezwa� si�, by� ju�
w po�owie rozmowy, kt�r� prowadzi� w wyobra�ni.
� Opowiedz mi o tym � za��da�.
� Tobie? � zapyta�a. Podnios�a d�o�
do szyi nad i wysokim ko�nierzem sukni.
Potem, zanim zd��y� si� odezwa�, opu�ci�a r�k� i jednocze�nie troch� si�
rozlu�ni�a.�
Aha � powiedzia�a. � Rozumiem.
� Co rozumiesz? � spyta� Donal troch� ostro, gdy� nie�wiadomie wpad� w ton,
jakiego u�y�by w ci�gu tych ostatnich kilku lat wobec m�odszego kadeta, gdyby
odkry�,
�e ten znalaz� si� w k�opotach. � B�dziesz musia�a mi powiedzie�, co ci� trapi,
je�li
mam ci pom�c.
� Powiedzie�
ci? � rozejrza�a si� z rozpacz�, jak gdyby oczekuj�c, �e kto�
si�
zaraz pojawi. � Sk�d mam wiedzie�, �e jeste�
tym, za kogo si� podajesz?
28
* * *
Po raz pierwszy Donal okie�zna� swoje galopuj�ce my�li, wybiegaj�ce naprz�d
w ocenie sytuacji, i patrz�c wstecz odkry�, �e mog�a go �le zrozumie�.
� Nie podawa�em si� za nikogo � odpar�. � I naprawd� nie jestem tym kim�. Po
prostu przechodzi�em i zobaczy�em, �e co�
ci� niepokoi. Zaofiarowa�em ci pomoc.
�Pomoc?�Jej oczy znowu rozszerzy�y si�, a twarz nagle poblad�a.�Och, nie�
wyszepta�a i spr�bowa�a go obej��. �Prosz�, pu�
�
mnie. Prosz�!
Nie poruszy� si�.
� By�a�
gotowa przyj��
pomoc od kogo�
takiego jak ja, gdybym tylko sekund�
temu potrafi� ci udowodni�
swoj� to�samo�
�
� stwierdzi� Donal. � R�wnie dobrze
mo�esz mi opowiedzie�
reszt�.
Zaprzesta�a pr�by ucieczki. Zesztywnia�a, patrz�c mu prosto w twarz.
� Nic ci nie powiedzia�am.
� Tylko � ironicznie rzek� Donal � �e czekasz tutaj na kogo�.-Ze nie znasz tego
kogo�
z wygl�du, ale spodziewasz si�, �e to b�dziem�czyzna. I �e nie jeste�
pewna jego
29
dobrych intencji, ale bardzo boisz si� z nim min��. � Us�ysza� twarde tony w
swoim
g�osie i zmusi� si�, by by�
uprzejmiejszym. � A tak�e, �e jeste�
bardzo przestraszona
i niezbyt do�wiadczona w tym, co robisz. Logika mog�aby zaprowadzi�
nas jeszcze
dalej.
Dziewczyna ju� si� jednak opanowa�a.
� Nie mo�esz zej�
�
z drogi i przepu�ci�
mnie? �zapyta�a spokojnie.
� Logika mog�aby podpowiedzie�, �e jeste�
wmieszana w co�
nielegalnego � odpar�.
Zachwia�a si� pod wp�ywem jego ostatnich s��w jak pod ciosem, odwr�ci�a si� do
�ciany i opar�a o ni�.
� Kim jeste�? � zapyta�a zrezygnowana. �Wys�ali ci�, �eby�
mnie pojma�?
� Powiem ci � odpowiedzia� Donal ze �ladem rozdra�nienia w g�osie. � Jestem
tylko przechodniem, kt�ry pomy�la�, �e mo�e pom�c.
� Och, nie wierz� ci! � wykrzykn�a odwracaj�c twarz. � Je�li rzeczywi�cie jeste
�nikim. . . je�li nikt ci� nie wys�a�. . . pu�
�
mnie. I zapomnij, �e mnie kiedykolwiek
widzia�e�.
30
� To bez sensu � stwierdzi� Donal. � Wyra�nie potrzebujesz pomocy. Mog� ci
jej udzieli�. Jestem zawodowym �o�nierzem. Dorsajem.
� O! � powiedzia�a. Opu�ci�o j� napi�cie. Wyprostowa�a si� i spojrza�a na niego
wzrokiem, w kt�rym, jak mu si� zdawa�o, wyczyta� lekcewa�enie. �Jeden z tych.
� Tak � potwierdzi�. Po czym zmarszczy� brwi. � Co Rozumiesz przez: jeden
z tych?
� Jeste�
najemnikiem � odpowiedzia�a.
� Wol� okre�lenie �zawodowy �o�nierz� � oznajmi� nieco ch�odno.
� Chodzi o to � odparowa�a � �e jeste�
do wynaj�cia.
Poczu� narastaj�c� z�o�
�. Skin�� dziewczynie g�ow� i odsun�� si�, przepuszczaj�c j�.
� M�j b��d � stwierdzi� i odwr�ci� si�, �eby odej�
�.
� Nie, zaczekaj minut�! � zawo�a�a. � Teraz, kiedy wiem, kim naprawd� jeste�,
nie ma powodu, �ebym nie mog�a ci� wykorzysta�.
� Oczywi�cie, �adnego � zgodzi� si� Donal.
Si�gn�a do wyci�cia w obcis�ym stroju i wyci�gn�a ma�y, wielokrotnie z�o�ony
kawa�ek zadrukowanego papieru, kt�ry wepchn�a mu do r�ki.
31
�Zniszcz to�powiedzia�a.�Zap�ac� ci. . . zwyk�� stawk�, jakakolwiek jest.�
Oczy rozszerzy�y si� jej nagle, gdy ujrza�a, jak rozk�ada zwitek i zaczyna
czyta�.�Co
robisz? Nie masz prawa tego czyta�! Jak �miesz?!
Szybkim ruchem si�gn�a po papier, ale odsun�� j� z roztargnieniem jedn� r�k�.
Wzrokiem przebieg� pismo, kt�re mu da�a, i jemu z kolei rozszerzy�y si� oczy na
widok
zdj�cia dziewczyny.
� Anea Marlivana � przeczyta�. �Wybranka z Kultis.
� No i co z tego, je�li nawet ni� jestem? �wybuchn�a. � Co z tego?
� Spodziewa�em si� jedynie � odpar� Donal � �e z twoimi genami wi��e si�
inteligencja.
Otworzy�a usta.
� Co przez to rozumiesz?
� Tylko to, �e jeste�
jedn� z najg�upszych os�b, jakie zdarzy�o mi si� spotka�. �
W�o�y� pismo do kieszeni. � Zajm� si� tym.
�Zajmiesz si�?�Jej twarz rozja�ni�a si�. Sekund� p�niej wykrzywi�a si� w
gniewie.
� Nie lubi� ci�! � krzykn�a. �Nie lubi� ci� ani troch�!
32
Spojrza� na ni� ze smutkiem.
� Polubisz � powiedzia� � je�li po�yjesz wystarczaj�co d�ugo.
Odwr�ci� si� i pchn�� drzwi, przez kt�re wszed� kilka minut temu.
�Ale� zaczekaj chwil�. . . �dobieg� go jej g�os.�Gdzie si� zobaczymy, gdy ju�
si� tego pozb�dziesz? Ile mam ci zap�aci�. . . ?
Pu�ci� drzwi, kt�re z sykiem zamkn�y si� za nim w odpowiedzi na jej pytanie.
* * *
Wr�ci� do swojej kabiny t� sam� drog�, kt�r� przyszed�. Zamkn�wszy drzwi
przestudiowa�
uwa�nie dokument. By�a to ni mniej, ni wi�cej tylko pi�cioletnia umowa o
zatrudnienie
w charakterze osoby do towarzystwa Williama, ksi�cia, przewodnicz�cego
Rady i G��wnego Przedsi�biorcy Cety, jedynej zamieszkanej planety okr��aj�cej
s�o�ce
Tau Ceti. I by�a to bardzo korzystna umowa, wymagaj�ca jedynie, �eby dziewczyna
towarzyszy�a Williamowi, dok�dkolwiek b�dzie �yczy� sobie p�j�
�, oraz pojawia�a si�
z nim w miejscach publicznych i na oficjalnych uroczysto�ciach. Nie tyle jednak
zaskoczy�a
go liberalno�
�
kontraktu�Wybrank� z Kultis mo�na by�o zatrudni�
do wykony-
33
wania jedynie wysoce etycznych i delikatnych obowi�zk�w�lecz fakt, �e dziewczyna
prosi�a go o zniszczenie dokumentu. Wystarczaj�cym z�em by�a kradzie� umowy,
zerwanie
jej o wiele gorsz� rzecz� � wymagaj�c� ca�kowitego odszkodowania � ale
zniszczenie kontraktu grozi�o kar� �mierci, je�li dotyczy� on jakichkolwiek
spraw rz�dowych.
Dziewczyna � pomy�la� �musi by�
szalona.
Ale�i tu wkrad�a si� ironia�b�d�cWybrank� z Kultis nie mog�a by�
szalona, podobnie
jak ma�pa nie mo�e by�
s�oniem. Przeciwnie, pochodz�c z planety, gdzie dob�r
genetyczny i magia technik psychologicznych by�y zjawiskiem powszednim, musia�a
cieszy�
si� doskona�ym zdrowiem. Fakt, �e przy pierwszym spotkaniu Donal nie dostrzeg�
w niej nic opr�cz samob�jczej g�upoty, nale�a�o podda�
g��bszym rozwa�aniom.
Te za�
nasuwa�y wniosek, �e je�li by�o w tym co�
nienormalnego, to sama sytuacja, a nie
zamieszana w ni� dziewczyna.
Donal w zamy�leniu b�bni� palcami po papierze. Anea najwyra�niej nie mia�a poj
�cia, czego wymaga, kiedy tak beztrosko poprosi�a go, by zniszczy� dokument.
Pojedyncza
kartka papieru, a nawet s�owa i podpis na niej stanowi�y integraln� cz�
�
jednej
gigantycznej moleku�y, nieomal niezniszczalnej, kt�rej nie mo�na by�o w �aden
spos�b
34
zmieni�
ani sfa�szowa�, chyba �e poprzez ca�kowite unicestwienie. Donal by� zupe�nie
pewien, �e na pok�adzie statku nie ma niczego, co mo�na by spali�, podrze�,
rozpu-
�ci�
lub usun��
w jaki�
inny spos�b. A samo posiadanie dokumentu przez kogokolwiek
opr�cz Williama, prawowitego w�a�ciciela, by�o r�wnoznaczne z wyrokiem.
* * *
Cichy dzwonek zad�wi�cza� w jego kabinie, oznajmiaj�c, �e w g��wnej sali
jadalnej
podano posi�ek. Zabrz�cza� jeszcze dwa razy, co oznacza�o, �e jest to trzeci z
czterech
posi�k�w, kt�re urozmaica�y dzie�
na statku. Z umow� w r�ce Donal obr�ci� si� w stron�
ma�ego otworu na �mieci, prowadz�cego w d� do centralnego pieca do spalania
odpadk�w.
Piec oczywi�cie nie m�g� strawi�
umowy, ale istnia�a mo�liwo�
�, �e b�dzie tam
le�a�a nie zauwa�ona, dop�ki statek nie dotrze do celu, a pasa�erowie nie
rozprosz� si�.
P�niej trudno by�obyWilliamowi odkry�, w jaki spos�b dokument znalaz� si� w
piecu.
Potrz�sn�� jednak g�ow� i z powrotem w�o�y� kontrakt do kieszeni. Motywy takiego
dzia�ania nie by�y dla niego samego ca�kiem jasne. Znowu do g�osu dosz�a jego
odmienno
�
�
� pomy�la�. Zdaje si�, �e uporanie si� z sytuacj�, w jakiej znalaz� si� przez
35
dziewczyn�, nie b�dzie proste. W typowy dla siebie spos�b ju� zd��y� zapomnie�,
�e
udzia� w ca�ej tej sprawie zawdzi�cza wy��cznie sobie.
Wyg�adzi� marynark�, wyszed� z kabiny i ruszy� d�ugim korytarzem do g��wnej
jadalni.
T�umek zd��aj�cych na obiad pasa�er�w zatrzyma� go na kr�tko w w�skim wej-
�ciu do sali. I w tym momencie, spogl�daj�c nad g�owami stoj�cych przed nim
os�b, dostrzeg�
d�ugi st� kapita�ski w przeciwleg�ym ko�cu jadalni i siedz�c� przy nim
dziewczyn
�, Ane� Marlivan�.
Zobaczy�, �e pozosta�e osoby przy stole to: wyj�tkowo przystojny m�ody oficer
polowy
� s�dz�c po wygl�dzie, Freilandczyk; do�
�
niechlujny m�ody grubas, prawie tak
pot�ny jak Freilandczyk, ale zupe�nie nie maj�cy wojskowej postawy � niedbale
rozparty
przy stole wygl�da�, jakby by� pijany; a tak�e sympatycznie wygl�daj�cy
m�czyzna
w �rednim wieku, o szpakowatych w�osach. Pi�t� osob� przy stole by� z pewno�ci�
Dorsaj � masywny starszy m�czyzna w mundurze freilandzkiego marsza�ka. Widok
tego ostatniego pchn�� Donala do nieoczekiwanego dzia�ania. Przedar� si� przez
grupk�
zagradzaj�c� przej�cie i du�ymi krokami podszed� wprost do wysokiego sto�u.
Wyci�gn
�� r�k� do dorsajskiego marsza�ka.
36
� Mi�o mi pana pozna�, sir � powiedzia�. � Zamierza�em pana odszuka�
przed
startem, ale nie mia�em czasu. Mam dla pana list od mojego ojca, Eachana Khana
Graeme�a.
Jestem jego m�odszym synem Donalem.
Niebieskie oczy Dorsaja, zimne jak woda w rzece, bacznie przyjrza�y mu si� spod
g�stych brwi. Przez u�amek sekundy sytuacja balansowa�a w punkcie r�wnowagi
mi�dzy
dorsajsk� dum� i ciekawo�ci� starszego m�czyzny a bezczelnym zuchwalstwem
Donala roszcz�cego sobie prawo do znajomo�ci. Wreszcie marsza�ek wzi�� r�k�
m�odzie
�ca w twardy u�cisk.
� A wi�c przypomnia� sobie Hendrika Galta, co? � marsza�ek u�miechn�� si�. �
Od lat nie mia�em wiadomo�ci od Eachana.
Donal poczu� lekki, zimny dreszcz podniecenia przebiegaj�cy po plecach. Oto
zawar�
znajomo��z jednym z najwa�niejszych dorsajskich �o�nierzy, Hendrikiem Galtem,
Pierwszym Marsza�kiem Si� Zbrojnych Freilandii.
� Przesy�a panu swoje uszanowanie, sir � powiedzia� Donal � i. . . ale mo�e
przynios� panu po obiedzie list i sam pan przeczyta.
� Oczywi�cie � odpar� marsza�ek. � Jestem w apartamencie dziewi�tnastym.
37
Donal wci�� sta�. Nie m�g� jednak w niesko�czono��przeci�ga�
sytuacji. Ratunek
nadszed� � jak spodziewa� si� jak��
cz�stk� siebie � z drugiego ko�ca sto�u.
� Mo�e � odezwa� si� cichym i przyjemnym g�osem m�czyzna o szpakowatych
w�osach � tw�j m�ody przyjaciel zjad�by z nami, zanim zabierzesz go do swojego
apartamentu, Hendriku?
�B�d� zaszczycony�odpar� Donal skwapliwie. Odsun�� stoj�ce przed nim puste
krzes�o i usiad� skin�wszy kurtuazyjnie g�ow� reszcie towarzystwa. Oczy
dziewczyny
napotka�y jego wzrok z przeciwnego ko�ca sto�u. By�y twarde i nieruchome jak
szmaragdy
uwi�zione w kamieniu.
Najemnik II
� Anea Marlivana � przedstawi� Hendrik Galt. � I d�entelmen, kt�ry zechcia�
pana zaprosi�. . . William z Cety, ksi��� i przewodnicz�cy Rady.
� Jestem wielce zaszczycony � mrukn�� Donal sk�adaj�c uk�on.
� . . . komendant i m�j adiutant, Hugh Kilien. . .
Donal i freilandzki komendant skin�li sobie g�owami.
�. . . i ArDell Montor z Newtona.�Pijany m�odzieniec p�le��cy na swoim krze-
�le podni�s� niedbale r�k� na znak powitania. Jego oczy, tak ciemne, �e wydawa�y
si�
prawie czarne pod jasnymi brwiami pasuj�cymi do g�stych blond w�os�w, przez
setn�
39
cz�
�
sekundy stara�y si� skoncentrowa�
na Donalu, po czym zn�w zm�tnia�y i zoboj�tnia�y.
� ArDell � powiedzia� Galt bez humoru � uzyska� rekordow� liczb� punkt�w
podczas egzamin�w konkursowych na Newtonie. Jego specjalno�
�
to dynamika spo�eczna.
� Rzeczywi�cie � wymamrota� Newto�czyk z czym�
pomi�dzy �miechem a parskni
�ciem. � W istocie, tak by�o. Tak by�o, naprawd�. � Podni�s� ze sto�u ci�k�
szklank� i zanurzy� usta w jej z�ocistej zawarto�ci.
� ArDell. . . � zacz�� szpakowaty William z �agodn� przygan� w g�osie. ArDell
uni�s� pijany wzrok i wbi� go w starszego m�czyzn�, parskn�� znowu, po czym
roze-
�mia� si� i podni�s� szklank� do ust.
� Czy ju� zaci�gn�� si� pan gdzie�, Graeme? � spyta� Freilandczyk zwracaj�c si�
do Donala.
� Mam pr�bny kontrakt z Zaprzyja�nionymi � odpowiedzia� Donal. � Pomy�la�em,
�e dokonam wyboru mi�dzy sektami, kiedy ju� tam si� znajd� i b�d� mia� okazj�
rozejrze�
si� za jak��
akcj�.
40
� Prawdziwy Dorsaj z pana � stwierdzi� William, u�miechaj�c si� ze swojego
miejsca obok Anei w drugim ko�cu sto�u. �Zawsze rw�cy si� do walki.
�Jest pan zbyt uprzejmy, sir�zaprotestowa� Donal.�Wydaje mi si� jedynie, �e
�atwiej uzyska�
awans na polu bitwy ni� w garnizonie w normalnych warunkach.
� Jest pan zbyt skromny � powiedzia� William.
� To prawda � wtr�ci�a nagle Anea. � Zbyt skromny.
William odwr�ci� si� i spojrza� na ni� drwi�co.
�Ale� Aneo�napomnia� j��nie mo�esz pozwala�, by twoja typowa dla Exotik�w
pogarda dla przemocy przeradza�a si� w ca�kowicie nie usprawiedliwion� pogard�
dla tego wspania�ego m�odego cz�owieka. Jestem pewien, �e Hendrik i Hugh zgodz�
si�
ze mn�.
� O, z pewno�ci� si� zgodz� � stwierdzi�a Anea, obrzucaj�c spojrzeniem
wspomnianych
dw�ch m�czyzn. � Oczywi�cie, �e si� zgodz�!
�C�powiedzia�William ze �miechem�musimy oczywi�cie wzi��
pod uwag
�, �e jeste�
Wybrank�. Ja sam przyznaj�, �e jestem na tyle m�ski i nie uwarunkowany
genetycznie, �e podoba mi si� my�l o walce. Ja. . . o, mamy jedzenie.
41
Pe�ne talerze zupy unosi�y si� nad powierzchni� sto�u przed wszystkimi opr�cz
Donala.
�Lepiej niech pan teraz zam�wi�poradzi� William. podczas gdy Donal naciska�
znajduj�cy si� przed nim przycisk ��czno�ci, pozostali podnie�li �y�ki i zacz�li
je�
�.
�. . . ojciec Donala by� twoim koleg� szkolnym, prawda, Hendriku?�
zapyta�William,
kiedy podawano danie rybne.
� Bliskim przyjacielem � odpowiedzia� marsza�ek sucho.
� Aha � rzek� William, ostro�nie podnosz�c na widelcu porcj� bia�ego,
delikatnego
mi�sa. � Zazdroszcz� wam, Dorsajom, takich rzeczy. Wasze zawody pozwalaj�
zachowa�
przyja��
i emocjonalne wi�zi, nie zwi�zane z prac�. W dziedzinie handlu �
zrobi� gest w�sk�, wypiel�gnowan� d�oni��uk�ad o og�lnej przyja�ni przys�ania
g��bsze
uczucia.
� By�mo�e od tego w�a�nie powinien zaczyna�
cz�owiek � odpar� marsza�ek. �
Nie wszyscy Dorsajowie s� �o�nierzami, ksi���, ani nie wszyscy Cetanie s�
przedsi�biorcami.
42
� Przyznaj� � zgodzi� si� William. Jego spojrzenie pad�o na Donala. � A co ty
powiesz, Donalu? Czy jeste�
tylko prostym najemnikiem, czy te� masz inne pragnienia?
* * *
Pytanie by�o r�wnie bezpo�rednie, co podchwytliwe. Donal doszed� do wniosku, �e
szczero�
�
przykryta warstewk� sprzedajno�ci b�dzie najw�a�ciwsza.
� Naturalnie, �e chcia�bym by�
s�awny � odpar�. . . i roze�mia� si� z lekkim za�enowaniem
� i bogaty.
Zauwa�y�, �e cie�
przebieg� po twarzy Galta. Nie m�g� jednak si� teraz tym przejmowa
�. Mia� co innego na g�owie. P�niej, �ywi� nadziej�, znajdzie okazj�, by
zmieni�
pogardliw� opini� marsza�ka. Na razie musi wyda�
si� wystarczaj�co samolubny, by
wzbudzi�
zainteresowanie Williama.
� Bardzo ciekawe � powiedzia� William mi�ym tonem. � W jaki spos�b masz
zamiar zdoby�
te przyjemne rzeczy?
43
� Mia�em nadziej� � odrzek� Donal � �e naucz� si� czego�
od mieszka�c�w
innych �wiat�w, przebywaj�c w�r�d nich. . . czego�, co m�g�bym p�niej
wykorzysta�
dla dobra w�asnego, a tak�e innych.
�Dobry Bo�e, to wszystko?�zapyta� Freilandczyk i za�mia� si� tak, �e pozostali
biesiadnicy zawt�rowali mu.
William jednak�e zachowa� powag�. . . chocia� Anea przy��czy�a si� do �miechu
komendanta i zduszonych parskni��
ArDella.
� Nie musisz by�
nieuprzejmy � powiedzia�. � Podoba mi si� postawa Donala.
Sam mia�em kiedy�
podobne pogl�dy. . . kiedy by�em m�odszy.�U�miechn�� si� mi�o
do Donala. � Musisz przyj�
�
porozmawia�
tak�e ze mn�, kiedy sko�czysz pogaw�dk�
ArDell znowu parskn�� �miechem.William odwr�ci� si� i spojrza� na niego ze smut-
� Powiniene�
spr�bowa�
co�
zje��, ArDell � powiedzia�. � Za jakie�
cztery goz
Hendrikiem. Lubi� ambitnych m�odych ludzi.
kiem.
dziny rozpoczniemy przej�cie fazowe i je�li b�dziesz mia� pusty �o��dek. . .
44
� M�j �o��dek? � wybe�kota� m�ody cz�owiek. � A co by by�o, gdyby po przej-
�ciu fazowym m�j �o��dek osi�gn�� rozmiary kosmiczne? A co, gdybym ja osi�gn��
wymiary kosmiczne i by� wsz�dzie, i nigdy nie wr�ci� do pierwotnego stanu? �
Wyszczerzy�
si� do Williama. � Jakie marnotrawstwo dobrego jedzenia.
Anea chorobliwie zblad�a.
� Prosz� mi wybaczy�. . . � Zerwa�a si� po�piesznie.
� Nie dziwi� ci si�! � powiedzia� William ostro. � ArDell, to by�o w
niewybaczalnie
z�ym gu�cie. Hugh, odprowad� Ane� do kabiny.
� Nie chc�! � wybuchn�a Anea. � Jest taki, jak wy wszyscy. . .
Ale Freilandczyk ju� wsta�, wygl�daj�c w swoim wymuskanym mundurze jak na
plakacie rekrutacyjnym, i obszed� st�, by wzi��
j� pod rami�. Odskoczy�a od niego,
odwr�ci�a si� i niepewnym krokiem opu�ci�a sal�, a tu� za ni� pod��a� Hugh.
Zanim po
wyj�ciu na korytarz znikn�li z pola widzenia, Donal zauwa�y�, �e dziewczyna
odwr�ci�a
si� do wysokiego �o�nierza i przywar�a do jego opieku�czego ramienia.
William spokojnym tonem nadal czyni� wyrzuty ArDellowi, kt�ry nie odzywa� si�,
lecz wpatrywa� si� we�
pijanym spojrzeniem nieruchomych czarnych oczu. Do ko�-
45
ca posi�ku rozmowa � ArDell zosta� z niej niedwuznacznie wykluczony � obraca�a
si� wok� spraw wojskowych, w szczeg�lno�ci strategii polowej. Donal m�g�
odzyska�
w oczach marsza�ka to, co straci� w wyniku swojej wcze�niejszej uwagi o s�awie i
bogactwie.
� Pami�taj � przypomnia� William, kiedy po posi�ku rozstawali si� w korytarzu
przed jadalni�. � Przyjd� do mnie, kiedy sko�czysz wizyt� u Hendrika, Donalu.
Z ochot� ci pomog�, je�li b�d� m�g�. � I odszed� u�miechn�wszy si� i skin�wszy
g�ow
�.
* * *
Donal i Galt ruszyli w�skim korytarzem, zmuszeni i�
�
jeden za drugim. Pod��aj�c
za szerokimi plecami starszego m�czyzny, Donal zdziwi� si�, kiedy us�ysza�
pytanie:
� I co my�lisz o nich?
� Sir? � wyduka�. Z wahaniem wybra� bezpieczniejszy, wed�ug niego, temat. �
Jestem troch� zaskoczony dziewczyn�.
46
� Ane�? � spyta� Galt, zatrzymuj�c si� przed drzwiami oznaczonymi numerem
dziewi�tna�cie.
� S�dzi�em, �e Wybranka z Kultis b�dzie. . . � urwa�, szczerze zak�opotany �
bardziej. . . . bardziej opanowana.
�Jest bardzo zdrowa, bardzo normalna, bardzo inteligentna. . . ale to s� tylko
mo�liwo
�ci � odpar� marsza�ek niemal gburowato. �Czego si� spodziewa�e�?
Otworzy� drzwi. Kiedy weszli, zamkn�� je energicznie i odwr�ci� si�. W jego
g�osie
brzmia�a twardsza i bardziej oficjalna nuta.
� W porz�dku � zacz�� ostrym tonem �a teraz co z tym listem?
Donal wzi�� g��boki oddech. Przez ca�y obiad usilnie stara� si� przejrze�
charakter
Galta i teraz szczero�
�
swojej odpowiedzi opar� na tym, co � jak mu si� zdawa�o �
odkry�.
�Nie ma �adnego listu, sir�powiedzia�.�O ile wiem, m�j ojciec nigdy w �yciu
si� z panem nie spotka�.
47
� Tak my�la�em � stwierdzi� Galt. � W porz�dku. . . o co wi�c tutaj chodzi? �
Podszed� do biurka stoj�cego z drugiej strony pokoju, wyj�� co�
z szuflady i kiedy odwr�ci�
si�, Donal ze zdumieniem zobaczy�, jak nape�nia tytoniem antyczn� fajk�.
� To Anea, sir � odpowiedzia�. � Nigdy w �yciu nie spotka�em kogo�
tak g�upiego.
� I dok�adnie opisa� epizod w korytarzu. Galt p�siedzia� na kraw�dzi biurka,
z zapalon� fajk� w ustach, i wypuszcza� k��bki bia�ego dymu, kt�re system
wentylacyjny
wsysa� w tej samej chwili, kiedy si� formowa�y.
� Rozumiem � odezwa� si�, gdy Donal sko�czy�. � Jestem sk�onny zgodzi�
si�
z tob�. Ona jest g�upia. A za jakiego szalonego idiot� ty si� uwa�asz?
� Ja, sir? � Donal by� szczerze zaskoczony.
� W�a�nie ty, ch�opcze � odrzek� Galt, wyjmuj�c fajk� z ust. � Jeste�
tu �wie-
�o po szkole i wtykasz nos w spraw�, przy kt�rej zawaha�by si� rz�d ca�ej
planety. �
Wpatrywa� si� w Donala z niek�amanym zdziwieniem. �Co my�la�e�. . . co sobie
wyobrazi�e
�. . . do diab�a, ch�opcze, jak zamierza�e�
si� tego pozby�?
� No, nie wiem � przyzna� si� Donal. � Interesowa�o mnie jedynie zgrabne wybrni
�cie z bezsensownej i potencjalnie niebezpiecznej sytuacji. Przyznaj�, �e nie
mia-
48
�em poj�cia, jak� rol� odgrywa w tej sprawie William. Jest najwyra�niej
wcielonym
diab�em.
Fajka zachwia�a si� w otwartych raptem ustach Galta, kt�ry musia� szybko chwyci�
j� grub� d�oni�, by nie upad�a na pod�og�. Ze zdumieniem popatrzy� na Donala.
� Kto ci to powiedzia�? � spyta�.
� Nikt � odpar� Donal. � To oczywiste, nieprawda�?
Galt od�o�y� fajk� na biurko i wsta�.
� Nie dla dziewi��dziesi�ciu dziewi�ciu procent cywilizowanych �wiat�w �
rzek�. � Dlaczego jest to dla ciebie tak oczywiste?
�Z pewno�ci��powiedzia� Donal�ka�dego cz�owieka mo�na os�dzi�
na podstawie
charakteru i post�powania ludzi, kt�rymi si� otacza. A ten William przestaje
z przegranymi i zrujnowanymi.
Marsza�ek zesztywnia�.
� Masz na my�li mnie? � zapyta�.
� Naturalnie, �e nie � odpowiedzia� Donal. � Poza tym. . . jest pan Dorsajem.
49
li�.
Galt rozlu�ni� si�. U�miechn�� si� raczej kwa�no, si�gn�� po fajk� i ponownie
zapa-
�Twoja wiara w nasze wsp�lne pochodzenie jest. . . do�
�
pokrzepiaj�ca�stwierdzi�.
� M�w dalej. Na tej podstawie oceni�e�charakter Williama, czy tak?
�O, nie tylko�odrzek� Donal.�Prosz� zastanowi�
si� nad faktem, �eWybranka
z Kultis nie zgadza si� zWilliamem. A dobry instynktWybranek jest
wrodzony.Wydaje
si� r�wnie�, �e ksi��� jest niemal przera�aj�co b�yskotliwym cz�owiekiem, skoro
potrafi
zdominowa�
takie osobowo�ci, jak Anea i ten typ, Montor z Newtona, kt�ry sam musi
by�
bardzo inteligentny, skoro uzyska� tyle punkt�w podczas test�w.
� I kto�
tak b�yskotliwy musi by�
diab�em? �zapyta� Galt oschle.
� Wcale nie � wyja�ni� Donal cierpliwie. � Ale maj�c takie intelektualne zdolno
�ci, cz�owiek musi okazywa�
proporcjonalnie wi�ksze sk�onno�ci do dobra lub z�a
ni� przeci�tni ludzie. Je�li sk�ania si� ku z�u, mo�e to w sobie maskowa�. . .
mo�e nawet
ukrywa�
sw�j wp�yw na otoczenie. Nie jest jednak w stanie czyni�
dobra, kt�rego
refleksy po prostu odbija�yby si� w towarzysz�cych mu osobach. . . i kt�rego �
gdyby
50
naprawd� by� dobry � nie mia�by powodu ukrywa�. To w�a�nie sprawia, �e mo�na go
przejrze�.
Galt wyj�� fajk� z ust i gwizdn�� przeci�gle. Popatrzy� na Donala.
� Czy przypadkiem nie zosta�e�
wychowany przez jednego z Exotik�w, co? �
zapyta�.
� Nie, sir � odpar� Donal. � Chocia� matka mojego ojca by�a Marank�. I matka
mojej matki r�wnie�.
� Ta historia z okre�laniem charakteru. . . � Galt umilk� i w zamy�leniu ubija�
tyto
�
w fajce, kt�ra ju� zd��y�a si� wypali�, grubym palcem wskazuj�cym.�Nauczy�e�
si� tego od matki lub babki czy te� to tw�j w�asny pomys�?
�S�dz�, �e musia�em gdzie�
o tym us�ysze�
�odpowiedzia� Donal.�Ale z pewno
�ci� to jest zrozumia�e. . . ka�dy doszed�by do takiego wniosku, gdyby pomy�la�
par�
minut.
� By�
mo�e wi�kszo�
�
z nas nie my�li � o�wiadczy� Galt oschle. � Usi�d�, Donalu.
Ja te� to zrobi�.
51
* * *
Zaj�li fotele naprzeciwko siebie. Galt od�o�y� fajk�.
� A teraz pos�uchaj mnie � zacz�� cichym i powa�nym g�osem. � Jeste�
jednym
z najdziwniejszych m�odych ludzi, jakich spotka�em. Nie bardzo wiem, co z tob�
zrobi�.
Gdyby�
by� moim synem, podda�bym ci� kwarantannie i wys�a� na co najmniej dziesi��
lat do domu, �eby�
dojrza�, zanim wypu�ci�bym ci� mi�dzy gwiazdy. . . Dobrze. . . �
Przerwa� nagle sam sobie, podnosz�c r�k� uciszaj�cym gestem, kiedy Donal
otworzy�
usta.�Wiem, �e jeste�
ju� m�czyzn� i nie m�g�bym ci� wys�a�
nigdzie wbrew twojej
woli. A tak przy okazji to odnosz� wra�enie, �e masz mo�e jedn� szans� na
tysi�c,
by sta�
si� kim�
wybitnym, i dziewi��set dziewi��dziesi�t dziewi��, �e w przeci�gu
roku zostaniesz po cichu wyeliminowany z gry. Pos�uchaj, ch�opcze, co wiesz o
innych
�wiatach poza Dorsaj?
�C�powiedzia� Donal.�Istnieje czterna�cie rz�d�w planetarnych, nie licz�c
anarchicznych struktur na Dunninie i Coby. . .
52
� Rz�dy! � przerwa� mu Galt szorstko. � Zapomnij swoje lekcje wychowania
obywatelskiego! Rz�dy w dwudziestym pi�tym wieku to tylko machina. Licz� si�
ludzie,
kt�rzy ni� steruj�. Projekt Blaine naWenus; Sven Holman na Ziemi; Starszy Bright
na Harmonii, na kt�r� lecimy; bond Sayona na Kultis u Exotik�w.
� Genera� Kamal. . . � zacz�� Donal.
� Jest nikim! � krzykn�� Galt ostro. � Jak mo�e elektor z Dorsaj by�
kim�, gdy
ka�dy ma�y kanton broni zawzi�cie swojej niezale�no�ci? Nie, ja m�wi� o
ludziach,
kt�rzy poci�gaj� za sznurki. O tych, kt�rych ju� wymieni�em, i o innych.�Wzi��
g��boki
oddech.�No i jak s�dzisz, jak� pozycj� w por�wnaniu z wymienionymi osobami
zajmuje nasz magnat handlowy, ksi��� i przewodnicz�cy Rady?
� Chce pan powiedzie�, �e jest im r�wny?
�Co najmniej�o�wiadczy� Galt.�Co najmniej. Niech ci� nie zwiedzie fakt, �e
podr�