6958
Szczegóły |
Tytuł |
6958 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
6958 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 6958 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
6958 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Chmielewska Joanna
Trudny Trup
2001
Co najmniej przez kilka miesi�cy szuka�am trupa.
Nie rozkopywa�am grob�w i ugor�w, nie zwiedza�am kostnic, starych piwnic ani
�mietnik�w, nie gmera�am w gliniankach. Szuka�am we w�asnym umy�le i w ludzkich
plotkach, tak�e w mediach, prezentuj�cych wydarzenia okropne i krwawe w taki
spos�b, �eby przypadkiem jakie� niew�a�ciwe tajemnice na jaw nie wysz�y. Nic mi
nie pasowa�o, poniewa� nie m�g� to by� trup byle jaki, tylko taki wi�cej
elitarny, �adne m�ty, �adne mafie, co� ten trup musia� sob� reprezentowa�, �eby
mi si� motywy zgodzi�y. Bo, oczywi�cie, musia� zosta� zamordowany.
Trupa ��da�a ode mnie Martusia.
Martusia pracowa�a w telewizji. To ona mia�a szata�ski pomys�, kt�remu si�
podda�am, wchodz�c na obcy sobie teren. Wsp�lnie pisa�y�my scenariusz w zasadzie
kryminalny, nie pierwszy zreszt� i zapewne nie ostatni, opiewaj�cy kulisy
straszliwych intryg telewizyjnych, ona, z racji zawodu, koniecznie chcia�a to
re�yserowa�, popiera�am jej ch�� z ca�ej si�y, no i brakowa�o nam trupa. Nikogo
jako� nie dawa�o si� zabi� na si��. Co gorsza, na pocz�tku brakowa�o nam tak�e
motywu, a mordowa� takiego, na przyk�ad, Stockingera ca�kiem bez powodu...
Troch� g�upio.
Albo Del�ga... Nie, wykluczone, Del�g nam musi przelecie� przez ca�� akcj�,
potrzebny co najmniej jeden pi�kny i m�ody, �eby m�g� by� lekkomy�lny i �eby
baby mog�y si� o niego zabija�, w przeno�ni, rzecz jasna, bo chocia� temat sam z
siebie sensacyjny, to jednak uczuciowe elementy powinien zawiera�...
Serial to mia� by�, emocjonuj�cy ca�e spo�ecze�stwo jeszcze bardziej ni�
�Niewolnica Isaura� i �Klan�, pierwotnie raczej obyczajowy, stopniowo
przeistaczany w krymina�, bez w�tpienia pod moim wp�ywem, kt�remu Martusia
poddawa�a si� z pewn� lubo�ci�. Wp�yw za� bra� si� st�d, �e zbrodnie razem z ich
motywami rozumia�am zupe�nie nie�le, o wn�trzno�ciach telewizji natomiast nie
mia�am zielonego poj�cia.
Okoliczno�ci towarzysz�ce rozwija�y nam si� doskonale, intrygi m�sko-damskie
bieg�y same �wi�skim truchtem, znane Martusi intrygi s�u�bowe jeszcze lepiej, w
ostry galop wpada�y, nawet motywy zbrodni zaczyna�y si� nam ju� rysowa�, a mimo
to z trupem by� k�opot. Trupa, rzecz oczywista, Martusia domaga�a si� ode mnie.
Jestem w ko�cu kryminalistk� czy nie?
Trup za�, jak powszechnie wiadomo, dla ka�dego krymina�u jest elementem
niezb�dnym i sama si� przy nim upiera�am.
Sk�d ja jej wezm� tego trupa...?
Siedzia�am we w�asnej kuchni, usi�uj�c r�wnocze�nie robi� korekt�, pilnowa�
makaronu w zupie, zbli�onej do kartoflanki z zacierkami, i jednym uchem s�ucha�
radia, kt�re przypadkiem mog�o powiedzie� co� o jakim� u�ytecznym morderstwie.
Zarazem czeka�am na telefon od dziennikarza z kt�rego� periodyku, �eby
zautoryzowa� jego wywiad ze mn�, co w dziedzinie autoryzacji by�o metod�
najprostsz� i najmniej czasoch�onn�.
Telefon zadzwoni� szcz�liwie w chwili, kiedy akurat przykr�ci�am gaz pod
garnkiem i spad� mi z g�owy przynajmniej makaron.
W s�uchawce odezwa�a si� Anita, moja dawna przyjaci�ka z Danii, odbywaj�ca
w�a�nie podr� s�u�bow� ze Sztokholmu do Kopenhagi przez Warszaw�, dziwnie mo�e,
ale tak jej wysz�o, wpad�a na bardzo kr�tko i koniecznie chcia�a si� ze mn�
zobaczy�. Ja z ni� te�. Obie mia�y�my przera�aj�co ma�o czasu, ale par� chwil
uda�o si� gdzie� wepchn��.
Um�wi�y�my si� u niej w pokoju hotelowym z bardzo prozaicznego powodu. Musia�a
mianowicie umy� g�ow�. My�a j� sama, bo w kwestii w�asnej koafiury mia�a
ustabilizowane pogl�dy i �aden fryzjer nie umia� jej sensownie uczesa�, zupe�nie
jak mnie. Pod tym wzgl�dem by�y�my jednakowo upo�ledzone i rozumia�am j�
�wietnie. Wstr�tne w�osy, aczkolwiek skrajnie odmiennych gatunk�w, to jednak
identycznie stawiaj�ce op�r wszelkim zabiegom, i tylko lata do�wiadcze� w�asnych
pozwala�y osi�gn�� jaki taki rezultat.
No wi�c u niej, bardzo dobrze. Odwali�am wcze�niej zaplanowane zaj�cia i
przysz�am do hotelu punktualnie.
Maj�c w pami�ci proces tego mycia i kr�cenia, spodziewa�am si�, �e jakim�
sposobem zostawi�a drzwi otwarte, bo nie wiadomo by�o, w kt�rym stadium mog�a
si� akurat znajdowa�. Z g�ow� pod kranem, og�uszona suszark� albo co.
Owszem, zgad�am dobrze. Pchn�am drzwi, otworzy�y si�. Wesz�am. Nie zwr�ci�am
uwagi na brak d�wi�k�w, lej�cej si� wody czy wycia suszarki, ostatecznie
Marriott mia� prawo by� dobrze izolowany akustycznie. Wesz�am do pokoju.
No i tu spe�ni�y si� nagle moje najgor�tsze pragnienia. Ten cholerny trup le�a�
prawie na �rodku.
Ani si� o niego nie potkn�am, ani nie trafi�am na �aden szczeg�lnie obrzydliwy
widok. Najpierw zobaczy�am nogi, niew�tpliwie m�skie, zwa�ywszy rodzaj i numer
obuwia, bo spodnie w dzisiejszych czasach o niczym nie �wiadcz�. Zatrzyma�am
si�, zastanowi�am, posz�am dalej spokojnie, bo niby dlaczego u Anity nie mia�by
le�e� jaki� pijany facet, po czym ujrza�am g�rn� cz�� le��cego.
Z g�owy zosta�a mu cz�� przednia, znaczy twarz, ozdobiona ma�� plamk� na �rodku
czo�a. Cz�� tylna, jako ca�o��, raczej nie mia�a prawa istnie�, ale nie po
ciemieniu i potylicy cz�owieka si� rozpoznaje. Po twarzy. Twarz, opr�cz plamki,
mia�a zastyg�y wyraz w�ciek�o�ci i chyba g��wnie po tym go rozpozna�am.
Dobre par� minut sp�dzi�am na przypominaniu sobie, sk�d go znam. Sta�am jak pie�
i wpatrywa�am si� w trupa, jakby to by� najpi�kniejszy widok na �wiecie,
ukierunkowana wy��cznie na pami��. Odezwa�a si� wreszcie z oporem i niech�ci�.
No tak, widywa�am go przed laty w dw�ch miejscach, raczej kontrastowych. Na
wy�cigach i w s�dzie. �ci�le bior�c, na wy�cigach widywa�am go wielokrotnie, w
s�dzie spotka�am raz i te� si� wtedy przez chwil� zastanawia�am, sk�d znam t�
g�b�. Nie wiem, co w tym s�dzie robi�, siedzia� na sali, na idiotycznej
rozprawie bandzior kontra psychopata, gdzie nic nie mia�o �adnego sensu, a
drugie dno si�ga�o niemal �rodka ziemi. Nie rozmawia�am z nim nigdy w �yciu.
A teraz le�a� tutaj, w pokoju hotelowym...
Na lito�� bosk�, gdzie Anita...?!!!
Panika we mnie strzeli�a na my�l, �e mo�e le�y gdzie� dalej albo siedzi w jakim�
k�cie z siekier�, ewentualnie spluw� w d�oni. Przy jej charakterze wszystko by�o
mo�liwe.
Oderwa�am oko od zw�ok i rozejrza�am si�. Anity nie zobaczy�am. Przesz�am
ostro�nie do �azienki, okaza�a si� pusta. Pusta, czysta, ludzk� obecno�ci�
nietkni�ta, jakby po ostatnim sprz�taniu nikt w niej nawet r�k nie umy�.
Wr�ci�am do pokoju i zajrza�am do szafy, a potem nawet pod ��ko. Nigdzie nikogo
nie by�o, tylko ten trup na �rodku.
Uspokoi�am si�. Cokolwiek tu si� sta�o, Anita �adnego szwanku nie dozna�a, a
ofiar� na pod�odze nie b�d� si� zajmowa�, bo nie mam na to czasu. Nie daj Bo�e
zawiadomi� policj� i ju� tu ugrz�zn� na amen, tymczasem z lud�mi jestem
um�wiona, do banku musz� zd��y� przed zamkni�ciem, robot� jeszcze odwali� do
jutrzejszego popo�udnia, Anita... Rany boskie, gdzie� ta Anita si� podzia�a,
porwali j� czy co? Nonsens, nie da�aby si� porwa�, poza tym kto porywa baby w
naszym wieku?!
Chyba �e by�a sprawczyni� i teraz si� ukrywa... Gdzie, do diab�a, mam jej
szuka�?!
Recepcja. Mo�e zostawi�a dla mnie jak�� wiadomo�� w recepcji...
Bez g��bszego namys�u zdecydowa�am, �e wyjd�, nikomu s�owa nie m�wi�c, a z
trupem niech si� kot�uje kto inny. Mo�liwe, i� nie by�a to decyzja rozumna, ale
rozz�o�ci�am si� nagle, �e upragnione zazwyczaj wydarzenia przytrafiaj� si� w
tak nieodpowiednich momentach, i jak�� cz�� mojego jestestwa ogarn�� zbuntowany
protest. Do diab�a z rozumem, ja nie mam czasu!
I rzeczywi�cie wysz�am.
Mign�o mi jeszcze w g�owie, �e �lad�w nie zostawi�am, bo mam na r�kach
r�kawiczki, po czym co� mnie tkn�o i spojrza�am od zewn�trz na drzwi.
Znajdowa� si� na nich numer. 2328. Dwudzieste trzecie pi�tro. A Anita zajmowa�a
numer 2228 na pi�trze dwudziestym drugim. Szlag jasny �eby to trafi�!
Co mnie podkusi�o z tym dwudziestym trzecim pi�trem, B�g raczy wiedzie�. Te trzy
dw�jki z przodu pami�ta�am przecie� doskonale, po diab�a w windzie przycisn�am
dwadzie�cia trzy? I tu te�, dwadzie�cia osiem wlaz�o mi w oczy, a na dwadzie�cia
trzy z przodu nie zwr�ci�am �adnej uwagi. Za�mienie umys�owe czy co?
Oczywi�cie, w�adowa�am si� do cudzego pokoju, gdzie w wysoce nieodpowiedniej
chwili pojawi� si� upragniony trup. Nie by�a to chyba dekoracja, obliczona na
efekt...? A je�li nawet, z pewno�ci� nie dla mnie, bo kto m�g� przewidzie�, �e
przez pomy�k� nacisn� dwadzie�cia trzy zamiast dwadzie�cia dwa?
Uznawszy w ten spos�b, �e sprawa mnie nie dotyczy, zjecha�am pi�tro ni�ej.
Anit� zasta�am w sytuacji przewidzianej, zaczyna�a w�a�nie suszy� w�osy. Naszej
po�piesznej konwersacji nikt postronny zapewne by nie zrozumia�, bo dla
zaoszcz�dzenia czasu m�wi�y�my r�wnocze�nie, zarazem s�uchaj�c jedna drugiej.
Kobiety to potrafi�. Da�am jej obiecane kasety do przejrzenia i wykorzystania
oraz teksty do t�umaczenia, odebra�am przesy�k� ze Szwecji, za�atwi�y�my mn�stwo
spraw zawodowych i prywatnych i ju� trzeba by�o si� �egna�. Zamierza�am
powiadomi� j�, �e pi�tro wy�ej le�� obce zw�oki, ale ugryz�am si� w j�zyk, bo
jaki� sm�tny szcz�tek rozs�dku ostrzeg� mnie przed niebezpiecze�stwem. W razie
czego jej mo�e si� co� wyrwa�, a ja natychmiast stan� si� podejrzana. Nie mam
teraz na to czasu, �adnych g�upstw!
Zd��y�am jeszcze pomy�le�, �e o motywy mo�e jako� dopytam si� p�niej, a i tak
w�tpliwe jest, czy ten trup oka�e si� przydatny, bo facet za �ycia obraca� si�
chyba w nieciekawej sferze, po czym wybieg�am z hotelu, starannie omijaj�c
drugie pi�tro z kasynem.
* * *
Martusia przylecia�a do mnie nazajutrz w strasznych nerwach co najmniej o dwie
godziny wcze�niej ni� by�a um�wiona.
� No wiem, wiem, �e jestem za wcze�nie, ale przygoni� mnie trup. Nic ci nie
poradz�, mamy wreszcie trupa!
Mimo woli rzuci�am okiem na dorodne zw�oki kurczaka, kt�rego zamierza�am w�a�nie
wsun�� do pieca, bo ten zlekcewa�ony trup w hotelu jakim� cudem ca�kowicie
wylecia� mi z g�owy. Marta te� spojrza�a na dr�b.
� Ale nie nadzia�a� go na s�odko? � spyta�a po�piesznie i niespokojnie.
� Nie, na gorzko. To znaczy nie, na kwa�no. No, na wytrawnie!
� Ca�e szcz�cie. B�d� to jad�a?
� A co, uwa�asz, �e po�r� go sama? To ten tu oto nadziewany trup ci� przygoni�?
Mia�a� przeczucie?
� Nie m�w do mnie o trupie, je�eli mam go je��! Nie ten. Prawdziwy. Nasz. Daj mi
co�, piwa, koniaku, whisky, najlepiej piwa, bo jestem wstrz��ni�ta. Zmarnowa�am
sobie �ycie.
� Nie ty pierwsza i nie ty ostatnia � pocieszy�am j�, wstawiaj�c kurczaka do
pieca i reguluj�c p�omie�. � Piwo jest w lod�wce, mo�esz wyj��. Whisky te�.
Koniaku w lod�wce nie trzymam.
� Nie, jednak wol� piwo.
Wyci�gn�am z kredensu szklanki i przyjrza�am si� jej. Wygl�da�a prze�licznie,
zmarnowanego �ycia nie by�o po niej wida�. Zdenerwowanie owszem, ale ten stan
przytrafia� si� jej cz�sto, tyle �e tym razem zaznacza� si� silniej ni� zwykle.
Usiad�y�my w pokoju.
� No wi�c m�w. Co si� sta�o?
� Wszystko. Straci�am faceta i chyba go ju� nie odzyskam, a po�wi�ca� si� nie
b�d�, a na strat� te� si� nie zgadzam...
Przerwa�am jej.
� Czekaj, chwileczk�. Bardzo ci� przepraszam, ale nie wiem, kt�rego masz na
my�li. Dominik...?
� No, a kt� by inny...?
O, cholera... Mo�na powiedzie�, �e opad�y mi r�ce. Je�li Dominik wchodzi w
parad�, z Martusi ju� po�ytku wielkiego nie b�dzie. Diabli nadali, co za numer
on znowu wywin��...?
� ...nie toleruje konkurencji � m�wi�a dalej nerwowo. � A ja go zostawi�am
wczoraj wieczorem, on doskonale wie dlaczego, chocia� pr�bowa�am si� wy�ga�
czymkolwiek innym, i najgorsze, �e nic nie powiedzia�, tylko by� taki kamiennie
w�ciek�y. Nie, chyba raczej martwo-kamienny. Albo martwo-w�ciek�y. I ja teraz
jestem, rozumiesz, rozdarta na dwie nier�wne po�owy...
� Po�owy s� zawsze r�wne � mrukn�am, chocia� wcale nie by�am takiego zdania.
� G�wno prawda. Mnie rozdziera w takie dzioby. Strz�py. To nie jest r�wna linia.
I to tak lata z jednej po�owy na drug�, tu wi�cej albo tam wi�cej, to jak one
mog� by� r�wne? I te dziobate strz�py zmierzysz? I co ja mam zrobi�, dzika
nami�tno�� na obie strony, jedna dla m�a, druga dla �ony...
� Wariatka.
� A czy ja m�wi�, �e nie...?
W gruncie rzeczy rozumia�am j� doskona�e. Niczego cz�owiek nie zrozumie lepiej
ni� tego, co odczu� na w�asnej sk�rze. Prze�y�. Te� mia�am takie objawy i te� mi
ch�op wszed� w parad�.
Przelecia�o mi przez pami��. Jego pi�kna, m�ska twarz, jego r�ce, przeguby...
Ci�gn�o mnie do nich z szale�cz� si��, dotkn��, uj�� je w d�onie, przytuli� do
nich policzek... Sk�onny by� odp�aci� mi wzajemno�ci�, w�a�ciwie nawet odp�aci�,
chocia� troch� dziwnie...
Kasyno stan�o pomi�dzy nami.
� Tu seks, a tam brz�k automat�w � kontynuowa�a Marta rozgor�czkowana,
rozgoryczona, nieszcz�liwa i w�ciek�a, z ust mi wr�cz te s�owa wyjmuj�c. �
Przez drzwi s�ycha�. T� parszyw� kulk� widzia�am jak �yw�, wskakiwa�a w
dwudziestk�, a dwudziestka by�a obstawiona maksymalnie, kornery, splity, numer,
szarymi �etonami. One by�y moje, te szare...
Co� mi si� w �rodku zrobi�o, bo te� najch�tniej grywa�am szarymi, i tak w�a�nie
trafi�am kiedy� zero trzy razy pod rz�d.
� I tu ��ko i jego twarz nade mn�, no, symbolicznie, a tam te rzeczy, i co
mia�am zrobi�...?
Wiedzia�am doskonale, co powinna by�a zrobi�, i r�wnie dobrze wiedzia�am, co ja
bym zrobi�a. Jakie tam bym, zrobi�am. Straci�am faceta nieodwo�alnie.
No dobrze, ale ona by�a m�odsza ode mnie o przesz�o dwadzie�cia lat! I ja mia�am
ju� w�wczas odchowane dzieci, a ona jeszcze nie mia�a ich wcale! A chcia�a mie�,
chcia�a by� normaln� kobiet�, �on� i matk�...
� I dlatego mnie z nim wtedy nie by�o � doko�czy�a, zgn�biona ostatecznie.
Co� jeszcze przedtem powiedzia�a, ale nie us�ysza�am, pogr��ona przez moment we
w�asnych wspomnieniach. Nie mia�am jednak�e najmniejszych w�tpliwo�ci, �e m�wi�a
�wi�t� prawd�. M�czyzny z hazardem nie da si� pogodzi�, albo mi�o�� albo gra,
kobieta na taki uk�ad p�jdzie, m�czyzna w �adnym wypadku! No, mo�e jeden na
par� milion�w.
Przeckn�am si� nagle.
� Zaraz, kiedy?
� Co kiedy?
� Kiedy ci� nie by�o i gdzie?
� Jak to kiedy i gdzie, m�wi�, jak znale�li tego trupa!
� Jakiego trupa?
� Tego, co z nim przylecia�am, m�wi� przecie�!
� Chaotycznie dosy�. My�la�am, �e m�wisz o nami�tno�ciach.
� Joanna, ty chora jeste�? � zatroska�a si� Martusia nagle. � Trup nam spada jak
z nieba, a ty nawet i na taki dar losu nie zwracasz uwagi? Rozumiem, �e ja, mnie
nieszcz�cie spotka�o, ale dlaczego ty?
� Bo mnie te� spotka�o, tylko wcze�niej.
� No to ju� si� zd��y�a� do niego przyzwyczai�. A ja mam na �wie�o.
� Te� si� przyzwyczaisz. Mo�esz powiedzie� jako� porz�dnie i po kolei? Nie o
Dominiku i kasynie, bo te rzeczy mam w ma�ym palcu, tylko o trupie.
� Kiedy to si� wszystko wi��e. Dominik nie ma alibi, bo go zostawi�am,
polecia�am do kasyna i wcale mnie z nim nie by�o.
Spr�bowa�am si� zastanowi�.
� Wtedy, kiedy go mordowa�...?
� Kto...?!
� Dominik... No nie, morderca. Sprawca.
Marta zgarn�a z kuchennego sto�u dwie puszki piwa i szklank�.
� Wiesz co, usi�d�my mo�e, bo ja wiem, �e tobie na stoj�co umys� nie dzia�a. Ale
w zasadzie tak, to znaczy mo�liwe, �e tak, z tym, �e zdaje si�, nie jest pewne,
kiedy go mordowa�.
Zabra�am drug� szklank�, chocia� prawie ju� przesta�am pi� piwo ze wzgl�du na
odchudzanie. Uzna�am, �e raz na par� tygodni nie powinno mi zaszkodzi�.
Usiad�y�my wreszcie w pokoju, to znaczy ja usiad�am, a ona zwin�a si� w k��bek
w rogu kanapy i poj�cza�a sobie troszeczk� z twarz� w ozdobnej poduszce. Unios�a
wreszcie g�ow�, �eby napi� si� piwa.
� Powiedz wszystko �ci�le i od pocz�tku � za��da�am twardo.
� Tak naprawd�, mia�am nadziej�, �e ty si� zajmiesz tym trupem, a ja b�d� mog�a
ton�� w bole�ciach w�asnych � westchn�a Martusia, g��boko roz�alona. � A ty
tak...
� Zajm� si� trupem, jak si� dowiem w czym dzie�o, a ty sobie to�. Gdzie go w
og�le znalaz�a�?
� To nie ja go znalaz�am, ale w og�le w Marriotcie.
� Co...?!
� W Marriotcie. A co...?
Pami�� mi nagle odblokowa�o i ju� wiedzia�am, �e temat nam si� nie�le rozro�nie
i z pewno�ci� przekroczy zaplanowane ramy.
� Cholera � powiedzia�am z ponur� trosk�. � To m�j trup.
Martusia zakrztusi�a si� piwem i prychn�a na st�.
� Wiesz co, nie zaskakuj mnie tak, bo szkoda piwa. Jak mam to rozumie�, �e tw�j?
Zabi�a� kogo� dla dobra scenariusza? On nam pasuje?
� My�la�am, �e to ty wiesz, czy nam pasuje, skoro z nim przylecia�a�, ale nie.
Mam na my�li, �e nie ja go r�bn�am. I w og�le si� do niego przyzna� nie mog�,
chyba nawet podw�jnie, ponadto w�tpi�, czy nam pasuje. Tym bardziej m�w, sk�d on
do ciebie!
Marta spos�pnia�a, opu�ci�a nogi na pod�og�, usiad�a normalnie, wyla�a z puszek
reszt� piwa i westchn�a ponownie.
� Szczerze m�wi�c, wola�abym, �eby�my go wymy�li�y...
� Wymy�lonego mam � przerwa�am jej. � Kloszarda. Nie dam g�owy, czy nie by�
nawet prawdziwy.
� Jakiego kloszarda?
� Paryskiego.
� I co on, ten paryski kloszard, robi�?
� Nic. Le�a�.
� Gdzie?
� Ko�o Tati�ego na Montmartrze. Gdzie� tam ko�o Clichy.
� Strasznie du�o mi to m�wi. W Pary�u by�am raz w �yciu. Powiedz porz�dniej!
Kloszard le�a� na chodniku, przykryty od g�ry workiem, wygl�da� jak kupa szmat,
z kt�rej wystawa�y buty, i zainteresowa�am si� nim tylko dlatego, �e parkowa�am
tu� obok. Siedzia�am w samochodzie na miejscu pasa�era, bo na miejsce kierowcy
�wieci�o s�o�ce, czeka�am na w�asne dzieci i nie mia�am co robi�. Rzuca�am na
niego okiem, troch� zaciekawiona, czy �pi, czy te� nie �yje. Wnioskuj�c z
doskona�ej oboj�tno�ci przechodni�w, obejrzano by go bli�ej dopiero, kiedy by
si� za�miard�, co w panuj�cym upale powinno nast�pi� do�� rych�o.
Powiedzia�am o nim Martusi, kt�ra trzeci� puszk� piwa uzna�a za niezb�dn� i
polecia�a po ni� do lod�wki. Rozwa�a�y�my przez chwil� przydatno�� kloszarda,
oboj�tne, �ywego czy martwego.
� W �adnym razie nie zgadzam si� przenosi� akcji do Pary�a! � powiedzia�a Marta
stanowczo. � To znaczy, �atwo zrozumiesz, �e ja sama zgodzi�abym si� ch�tnie,
ale te... zaraz, chcia�am si� wyrazi� elegancko... ci finansowi decydenci na to
nie pozwol�. A u nas jednak, co by o tym kraju nie my�le�, zw�oki z ulicy
zbieraj�.
Kiwn�am g�ow�.
� No wi�c m�w, wobec tego, o naszym krajowym trupie i niech ja si� wreszcie
dowiem, jak� g�upot� wywin�am tym razem. Nie, ty pierwsza, ja potem. Kiedy to w
og�le by�o?
� Dzisiaj. To znaczy wczoraj. Zaraz, kt�re?
� Nie wiem, kt�re. Pocz�tek kiedy by�.
� Nie wiem, co by�o pocz�tkiem i kiedy nast�pi�. Masz na my�li zbrodni� czy moje
osobiste turbulencje?
� Jedno i drugie, je�eli si� wi��e. Czy my si� nigdy nie dogadamy?
� Jako� nam to dzisiaj �le wychodzi, fakt � przyzna�a Martusia sm�tnie. � Nie
wiem, czy si� wi��e. Pozornie owszem, a de facto przysi�gam ci na kolanach, �e
nikogo nie zabi�am. Dominik te� nie, jestem pewna. On niezdatny. Chocia�... czy
ja wiem? Taki by� na mnie z�y, �e mo�e z rozp�du...?
Uzna�am, �e musz� jej tu urz�dzi� prawdziwe, rzetelne przes�uchanie. Przynios�am
z kuchni jeszcze jedno piwo, ��ty serek i n�, �eby chocia� przez chwil�
nigdzie nie lata�.
� Czekaj, po kolei. Kiedy porzuci�a� Dominika i polecia�a� do tego kasyna?
� Wczoraj o dziesi�tej wieczorem. Mo�e troch� po.
� A gdzie z nim w og�le by�a�?
� W Marriotcie.
� Co�cie, do diab�a, robili w Marriotcie?! Mo�esz to powiedzie� jako� porz�dnie?
� O Bo�e, ja cierpi�, a ty si� czepiasz szczeg��w! No dobrze ju�, dobrze. Mia�
przylecie� wczoraj producent ze Stan�w, pertraktuje spraw� koprodukcji, znane
osoby artystyczne, dokument, jestem w tym i chc� by�, czekali�my na niego..
� Gdzie dok�adnie?
� W knajpie, rzecz jasna. Od dziewi�tnastej pi��, w�a�nie w Marriotcie, w tej
poetycznej... no, jak jej tam... nie Balladyna, ale S�owacki... Lilia Weneda!
� Tu� obok wej�cia do kasyna!
� Tote� w�a�nie, i z tego si� wzi�o ca�e nieszcz�cie...
� Zaraz. Tam trzeba zamawia� stolik!
� A czy ja m�wi�, �e nie? Tycio zam�wi�.
Wiedzia�am bardzo, dobrze kto to jest Tycio, nosz�cy, rzecz jasna, normalne,
ludzkie imi� i nazwisko, ale zwany Tyciem, bo by� wielki i gruby. Telewizyjna
szycha, zaprzyja�niona, i z Martusi�, i z Dominikiem.
� I �ar� z wami t� kolacj�?
� Nawet zdaje si�, �e za ni� zap�aci�.
� A ten producent...?
� Te� mia� by� i w ostatniej chwili przysz�a wiadomo��, �e si� sp�ni o jeden
dzie�, dzi� przyleci, a nie wczoraj.
� W ostatniej chwili? � zgorszy�am si�. � To jaki� niepowa�ny dupek!
Martusi� niecierpliwie pomacha�a r�k�.
� Zawiadomi� wcze�niej, ale sekretark� Tycia, a ona go nie mog�a z�apa� i
z�apa�a dopiero Dominika na kom�rk�, ju� w knajpie. No wi�c zjedli�my t� kolacj�
sami, bo co mo�na by�o zrobi� innego?
� Tycio poszed� wcze�niej, czy siedzia� do ko�ca?
� No co� ty? Tycio by si� oderwa� od �arcia? Razem ich tam zostawi�am...
� Jeszcze lepiej � pochwali�am i polecia�am jednak po kolejn� puszk� piwa, nie
przerywaj�c przes�uchania, tyle �e z kuchni musia�am g�o�niej wrzeszcze�. Przy
sensacyjnym temacie jako� szybko nam ten nap�j wychodzi�. � A kiedy znale�li
tego trupa i gdzie?
� Trupa, o ile wiem, znale�li o bladym �wicie, ko�o dziewi�tej rano, ale czekaj,
bo nie w tym rzecz. Pok�j dla tego faceta by� ju� nie tylko zarezerwowany, ale
nawet zap�acony, na nasze zaproszenie przyje�d�a i telewizja p�aci. A Dominik to
telewizja, nie? Wi�c po tej kolacji Tyciowi nie chcia�o si� go wlec do domu...
� Ur�n�� si� w trupa?
� Ur�n�� si� na samob�jczo i przeciwko �wiatu, ale nie w trupa. M�cz�co.
Wiedzia�am, co to znaczy, wi�c tylko kiwn�am g�ow�. Martusia wiedzia�a, �e ja
wiem, zatem tylko westchn�a.
� No i zwyczajnie wepchn�� go do tego pokoju. Telewizja to telewizja, co im za
r�nica, kto tam mieszka. A ja mia�am wyrzuty sumienia, wcale nie wiedzia�am, �e
Dominik zosta� w hotelu, wysz�am z kasyna wcze�nie, ko�o trzeciej, i od rana
zacz�am go szuka�. Przez Tycia. I polecia�am do tego cholernego hotelu ko�o
dziesi�tej, a ten jaki� pad� trupem podobno przedtem. Co ty o tym wiesz?
� O mojej wiedzy za chwil�. A kt�ry to by� pok�j?
� Dwadzie�cia trzy dwadzie�cia siedem, na dwudziestym trzecim pi�trze...
J�kn�am i usiad�am. Oczywi�cie, musia� mieszka� tu� obok, specjalnie po to,
�ebym nie mog�a ukry� tego czego�, co pope�ni�am, co najmniej wykroczenia, a
mo�e nawet przest�pstwa. Cholera. Ale mo�e uda si� uniewinni� Dominika beze
mnie...? Wcale nie chc� po�wi�ca� si� dla niego!
� A kiedy w�a�ciwie pojechali�cie do Lilii Wenedy na t� kolacj�? Prosto sk�d?
� Ja z Woronicza. A Dominik z domu, podjecha�am po niego i czeka�am z kwadrans,
ju� by� zdenerwowany, jak wyszed�, i wida� by�o, �e �wiat go nie lubi, a ja
robi� za jedyn� opok�. Mo�liwe, �e ta opoka wywar�a sw�j wp�yw na kasyno...
� Wywar�a � zapewni�am j� z moc�. � Czekaj, jeszcze... Kto mo�e za�wiadczy�, �e
on by� w domu, bo wedle moich wylicze� czeka�a� tam na niego od wp� do si�dmej.
Mo�e przylecia�, zziajany, pi�� minut wcze�niej?
Martusia poprzygl�da�a mi si� chwil�.
� Pomys� wydaje mi si� wr�cz upiorny. Nie umiem sobie wyobrazi� zziajanego
Dominika. Szczeg�lnie, �e tkwi� w domu z �on� i dzie�mi, co wiem na pewno, bo
dzwonili do niego z pracy wszyscy w moich oczach prawie, na telefon i na
kom�rk�, i rozmawia� na oba uszy. By�am �wiadkiem, od strony dzwoni�cych.
Zrozumia�am, �e by�a �wiadkiem telefon�w do miejsca zamieszkania Dominika, gdzie
go te telefony zastawa�y. Zatem musia� tam by�...
� ...�ona te� odbiera�a, a raz nawet dziecko � ci�gn�a Martusia. � A ja mia�am
szcz�ko�cisk, co trudno zapomnie�, ale nie w��cza�am si� w t� orgi�, bo ju� z
nim by�am um�wiona. Dwadzie�cia os�b za�wiadczy, �e znajdowa� si� w domu. Ju�
nie jestem a� tak strasznie g�upia, �eby nie wiedzie�, dlaczego pytasz.
� A gdzie Dominik by� przedtem?
� U siebie w gabinecie. Mia� malutkie spotkanko z lud�mi, takie dwugodzinne, do
czwartej trwa�o. A jeszcze przedtem by� na kolaudacji w licznym gronie.
Uspokoi�am si� troch�, sytuacja bowiem wyda�a mi si� jasna. By�am tam tu� przed
wizyt� u Anity, potem za� w ostatniej chwili zd��y�am do banku, kt�ry o si�dmej
zamykano. Zatem widzia�am te zw�oki oko�o sz�stej, kiedy Dominik tkwi� w domu.
Nawet je�li faceta kto� r�bn�� dwie godziny wcze�niej, to te� Dominik odpada�,
znajdowa� si� mi�dzy lud�mi, sekcja powinna wykaza� czas zgonu, a �wiadk�w jego
poczyna� istnia�o z pewno�ci� zatrz�sienie.
� No to z g�owy � orzek�am z ulg�. � Ten trup ju� tam le�a�, kiedy z Tyciem
�arli�cie kolacj�. Widzia�am go na w�asne oczy. Dlaczego Dominik w og�le mia�by
by� podejrzany? Zna� go czy co?
� W �yciu go na oczy nie widzia�! Ale tam s� drzwi pomi�dzy tymi pokojami i one
okaza�y si� otwarte. Wi�c Dominika zrobili pierwszym podejrzanym, szczeg�lnie �e
upiera� si�, �e nic nie s�ysza� i nic nie wie. I chyba w jego pokoju co�
znale�li, ale nie wiem co. Czekaj no...!
Nagle dotar�o do niej to, co powiedzia�am.
� Zaraz, co ty m�wisz? �e go widzia�a�? Czy mnie si� tylko przywidzia�o, �e
m�wisz, �e go widzia�a�?
� Za du�o tych widze� � skrytykowa�am tekst. � Ale owszem, widzia�am i w razie
czego si� wypr�, chyba �eby na Dominika pad�o, ale mowy nie ma, nie padnie.
� Sk�d wiesz?
� Umiem liczy�.
� Bardzo ci� za to podziwiam, bo ja nie.
� Nie szkodzi. Gliny te� umiej�. Skoro w chwili, kiedy tam by�am, on ju� le�a�
nie�ywy, Dominik nie m�g� go trzasn��, a przedtem ma ludzkie alibi. Niemo�liwe,
�eby zd��y�!
� A kiedy tam by�a�?
� Mi�dzy sz�st� a za kwadrans si�dma. Widzia�am go o sz�stej.
Marta, ze szklank� piwa przy ustach, zacz�a macha� rozpaczliwie r�k�, co
zaniepokoi�o mnie na nowo. Prze�kn�a wreszcie.
� To na nic. Sk�d on ci si� w og�le wzi�� nie�ywy o sz�stej? Im wysz�o, �e szlag
go trafi� mi�dzy dziesi�t� a pierwsz� w nocy, jak Dominik ju� tam by�. Sam. Beze
mnie. Gdybym nie posz�a do kasyna, by�by ze mn�. O sz�stej jeszcze �y�.
� Kto �y�?
� Trup.
� Kto tak powiedzia�?
� S�dz�, �e lekarz, nie?
Przypomnia�am sobie widok, jaki ogl�da�am w pokoju, w�wczas s�dzi�am, �e Anity.
�ywy...? Kto� zwariowa�, jakim cudem ten facet m�g� by� �ywy?!
� Niemo�liwe � zaprzeczy�am kategorycznie. � Nie by� �ywy. Nie mia� prawa by�
�ywy. Nikt bez g�owy nie mo�e by� �ywy.
� Jak to, bez g�owy? � zdumia�a si� Martusia..
� No, bez po�owy czerepu. Tylnej.
Marta prawie skamienia�a.
� Joanna, o czym ty m�wisz? Wymy�lasz to teraz? Mnie wszystko jedno, w
scenariuszu mo�emy mu odci�� nawet ca�� g�ow�, ale ten w hotelu mia� j� w
komplecie. Zosta� uduszony i w g�ow� mu to wcale nie zaszkodzi�o!
� Je�li powiesz, �e nie zaszkodzi�o mu w og�le w niczym, mog� si� zdenerwowa� �
ostrzeg�am. � Co� mi tu nie gra przera�liwie. Czy� ty tam by�a?
� No pewnie, �e by�am, ale dopiero dzisiaj rano, przed dziesi�t�, zaraz potem
jak go znale�li i w�a�nie rozkwita�o ca�e zamieszanie...
� I widzia�a� go?
� Kawa�eczek, bo jeszcze le�a�. Gdybym wiedzia�a, na co patrz�, zamkn�abym oczy
przedtem. Ale akurat od g�owy...
� Czekaj. Tylko spok�j mo�e nas uratowa�. Kontynuujmy przes�uchanie. Sk�d
patrzy�a�?
� Z pokoju Dominika. �ci�le bior�c, producenta. Drzwi ju� by�y otwarte. Ale
Dominik widzia� go w ca�o�ci. S�uchaj, ja tak nie mog�, te� chc� co� zrozumie�!
� Zaraz. Patrzy�a� z pokoju Dominika i widzia�a� go od strony g�owy?
� Jak Boga kocham!
� Na pod�odze le�a�?
� Na pod�odze.
� I g�ow� w stron� Dominika?
� W tym momencie akurat w stron� mnie. Ale og�lnie owszem, w stron� pokoju
Dominika.
� No to teraz w�a�nie ja przesta�am cokolwiek rozumie�!
�ywo zaniepokojona Martusia pop�dzi�a do kuchni po nast�pne piwo i dola�a mi do
szklanki. Nie reagowa�am, podpar�am brod� d�o�mi, z �okciami na stole, co
stanowi�o pozycj� szalenie uci��liw� i niewygodn�, poniewa� st� by� niski, i w
milczeniu wpatrzy�am si� w okno. Wszystko to razem sta�o si� ca�kiem nie do
poj�cia. Kiedy tam wesz�am o sz�stej, zw�oki le�a�y nogami w stron� pokoju
Dominika, a g�ow� przeciwnie. Je�li Martusia widzia�a g�ow�, kto� je musia�
odwr�ci�, poza tym niemo�liwe, �eby nie dostrzeg�a dodatk�w kolorystycznych,
ozdabiaj�cych dywan... Co tam si� sta�o, do diab�a...?! Marta pr�bowa�a mnie
uruchomi�.
� Joanna, ocknij si�! Do tej pory odpowiada�am ci porz�dnie i uczciwie, ale ju�
trac� cierpliwo��! Co to wszystko ma znaczy�? Czy ja co� �le widzia�am? Wydaj z
siebie jaki� g�os, na lito�� bosk�!
Odetchn�am g��boko i oderwa�am si� od sto�u. Teraz ju� musia�am opowiedzie�
jej, jak to wygl�da�o z mojego punktu widzenia, bo do samodzielnego rozwik�ania
osobliwej zagadki nie czu�am si� zdolna. Kaza�am jej usi��� spokojnie i przesta�
mnie rozprasza� szarpaniem za rami�, szczeg�lnie �e przy okazji rozchlapywa�a
piwo.
� No to s�uchaj. By�o tak: zadzwoni�a jedna taka moja przyjaci�ka i polecia�am
spotka� si� z ni� w Marriotcie...
Z�o�y�am jej dok�adn� relacj�. Siedzia�y�my potem przez d�ug� chwil� w
milczeniu, patrz�c na siebie. Martusia odezwa�a si� pierwsza.
� Ja by�am trze�wa jak �winia. Mam na my�li dzisiaj. A ty?
� Jeszcze bardziej. Ca�y czas siedzia�am za k�kiem. Nawet i w domu, wieczorem,
niczego do ust nie wzi�am, poza herbat�. Ze wzgl�du na odchudzanie.
Jakiekolwiek zwidy odpadaj� w przedbiegach.
� A to naprawd� pomaga? � zainteresowa�a si� nagle. � No owszem, widz�, �e
schud�a� �adne par� kilo, ju� ci to m�wi�am, to od czego tak? Od piwa?
� Od piwa. Odstawi�am prawie ca�kiem, a ju� bro� Bo�e wieczorem. I od ostryg.
� Odstawi�a�...?
� Przeciwnie. �ar�am przez ca�e wakacje. No, nie przez ca�e, ale razem b�dzie
trzy tygodnie. Bia�e wino, okazuje si�, nie szkodzi, ale skoro teraz nie mam
ostryg, nie czepiam si� i bia�ego wina. Zostaw te diety-cud, za�atwmy trupa!
� Do odbierania apetytu niez�y. Tylko mnie tu wychodz� dwa trupy.
� Fatalna sprawa. Mnie te�.
Rozwa�y�y�my ca�� kwesti� jeszcze raz, co przynios�o mi du�� ulg�, bo ju�
my�la�am, �e zostawi�am w�asnemu losowi �ywego i ci�ko poszkodowanego faceta,
kt�ry w rezultacie umar� przeze mnie. Gdybym wezwa�a do niego pomoc od razu,
mo�e by wy�y�, a tu prosz�, bez pomocy wytrzyma� do pierwszej i cze��, tymczasem
nic podobnego, do pierwszej wytrzyma� jaki� drugi, uduszony, z czaszk� w
nieskazitelnym stanie, o kt�rym nie mia�am najmniejszego poj�cia.
No dobrze, a gdzie, wobec tego, podzia� si� tamten wcze�niejszy...?
� Du�a rzecz � oceni�a Martusia z przej�ciem, kt�re przyg�uszy�o nieco jej
cierpienia na tle Dominika. � Popatrz, mamy nawet jaki� wyb�r. Musimy si�
zdecydowa�, kt�ry nam bardziej pasuje.
� Mo�emy u�y� obu � zaproponowa�am po bardzo kr�tkim namy�le. � Nic tak nie
o�ywia akcji jak drugi trup.
� Ale tak raz za razem? Nale�a�oby ich oddzieli�. Rozw��czy� w czasie.
� No pewnie, �e ich rozw��czymy! Pi razy oko jakie� osiem odcink�w. Groza
narasta i jest drugi. Kto si� oderwie? Wszyscy b�d� oczekiwali trzeciego, ale
trzeciego uratujemy, dzi�ki czemu sedno zbrodni wyjdzie na jaw.
� By�oby mo�e dobrze, gdyby�my przedtem znalaz�y sedno zbrodni, co...?
� A jeszcze lepiej, gdyby�my si� czego� dowiedzia�y o tych �ywych trupach.
Pardon, prawdziwych. Mam na my�li realia. Czy z Dominikiem dosz�a� do jakiej�
ugody?
Martusia skl�s�a jako� w sobie i zastanowi�a si� g��boko, po odrobinie popijaj�c
swoje zamy�lenie piwem.
� Wiesz, chyba nie. Odegna� mnie od siebie moralnie. Chyba tym razem przesta�
mnie kocha� na zawsze, przez to cholerne kasyno.
� Jeszcze ci nie przebaczy�?
� I nie wiem, czy przebaczy kiedykolwiek... A w og�le jak mi mia� przebacza�, ty
my�l logicznie, tu ludzie, tu gliny, tu zw�oki, a on przez moje kasyno nie ma
alibi! Co mog�am zrobi� w takich warunkach?
� Nic � przyzna�am. � No, ewentualnie mog�a� p�aka�.
� Nie mog�am, mia�am makija�!
� Co� trzeba b�dzie wykombinowa� � zatroska�am si�. � Jako podejrzany, zostanie
poddany licznym przes�uchaniom, tylko ostatni debil nie odgadnie, dzi�ki
zadawanym pytaniom, o co tu mo�e chodzi�. Wi�c si� po�apie oczywi�cie i m�g�by
nam wszystko powiedzie�, ale w tej sytuacji nie wiem...
� W duchy wierzysz. Histerii dostanie i od�egna si� od tematu. A i pyta� go b�d�
ulgowo, b�stwo telewizyjne... Ale czekaj, zaraz, przecie� ty te� mo�esz by�
podejrzana! Mo�esz si� przyzna� do pierwszego trupa i te� ci b�d� zadawa�
pytania...
� Martusia, kota masz? Zamkn� mnie na wszelki wypadek i na czym b�d� pisa�?
� Telewizja ci za�atwi oddzieln� cel� i komputer! A co najmniej maszyn� do
pisania! I kom�rk�, b�dziemy mog�y uzgadnia� tekst na bie��co!
Rozwa�y�am spraw� po�piesznie, bo co do zamykania, wiedzia�am, �e wi�zienia s�
zag�szczone i nikt si� tak bardzo nie rwie do wpychania tam nowych lokator�w.
Ale zn�w, z drugiej strony, prokuratury unikaj� prawdziwych przest�pc�w i je�li
ju� kogo� maj� zamyka�, to raczej uczciwych ludzi, kt�rzy im niczym nie gro��.
Czy ja im mog� czym� zagrozi�...? Niczym, niestety, s�owo pisane nie robi na
nich �adnego wra�enia, a broni palnej nie posiadam. B��d, nale�a�o kupi�
cokolwiek na bazarze u Ruskich...
� Nie � powiedzia�am stanowczo. � B�d� podejrzana tylko w razie ostatecznej
potrzeby, teraz wola�abym bazowa� na Dominiku. Szczeg�lnie, �e mog� by�
podejrzana troch� przesadnie. Czekaj, zreasumujmy. Wygl�da na to, �e by�y dwa
trupy w tym samym pokoju hotelowym, jeden wcze�niej, bo wykluczam, �eby by�
�ywy, a drugi p�niej. Jeden mia� rozwalony �eb, wedle mojej wiedzy pociskiem
dum-dum, co to od jednej strony estetyczna dziurka, a od drugiej miazga, a
drugiego uduszono. A propos, go�ymi r�kami...?
� Nie, chyba nie. Czym� innym.
� Szkoda.
� Bo co?
� Bo duszenie go�ymi r�kami zostawia �lady nie do odparcia. Jak odciski palc�w
albo �lady z�b�w...
� Przesta�, dobrze? Na z�bach ju� mam prawie �o��dek!
� Cofnij go w g��b � poradzi�am jej z lekkim roztargnieniem. � Ale trudno, nie,
to nie. I jeden by� martwy o sz�stej, a drugi dopiero p�niej, pewnie ko�o
p�nocy, sekcja wyka�e. Jeden gdzie� znik�, skoro przy tobie by�a mowa tylko o
drugim, i bardzo mnie ciekawi gdzie, bo go zna�am...
� Ej�e! � zainteresowa�a si� Martusia gwa�townie. � No w�a�nie! Tego nie
m�wi�a�?
� Nie mia�am czasu. To jest d�uga historia i p�niej si� nad ni� zastanowimy.
Nie zna�am go osobi�cie, ale musia� by� wmieszany w rozmaite dawne �wi�stwa, te,
za kt�rymi teraz ci�gn� si� ogony. Ty o tym poj�cia mie� nie mo�esz, bo do
przedszkola wtedy chodzi�a�, i bardzo du�o musz� ci wyja�nia�.
� B�dziemy tego u�ywa�y?
� Za nic! To wchodzi w zakres polityki. Odmawiam stanowczo.
� To, grzecznie m�wi�c, po choler� masz mi wyja�nia�?
� Bo mam straszne przeczucia � wyzna�am sm�tnie, wzdychaj�c. � To si� mo�e
wi�za� i bez historii si� nie obejdzie...
I w tym momencie, jak na zam�wienie, zadzwoni�a Anita.
* * *
Dominik Martusi by� silnie brodaty, poniewa� ogolonych nie lubi�a. Zna� go,
zna�am, ale raczej s�abo, wi�cej o nim s�ysza�am i wiedzia�am ni� stwierdza�am
osobi�cie. Zapad�a na niego jako� ca�kiem nagle, �yj�c do�� intensywnie nie
zauwa�a�am up�ywu czasu i wysz�o mi teraz, �e trwa to ju� co najmniej p� roku,
a mo�e nawet ze trzy kwarta�y. Ponadto po drodze pl�ta� si� jeszcze niejaki
Krzysiek, posta� jakby sta�a, trwaj�ca w tle lub te� wskakuj�ca w antrakty, tym
dla mnie pami�tna, �e w najdawniejszych czasach wcale nie mia� brody i zapu�ci�
j� specjalnie dla Martusi, co, mimo wszystko, nie przywi�za�o jej do niego zbyt
�arliwie, a dodatkowo miesza�y mi w umy�le marginesowe napomknienia o jakim�
Bartku. Krzysiek, o ile mog�am sobie przypomnie�, upiera� si� przy trwa�ym
zwi�zku ma��e�skim, na kt�ry Martusia otrz�sa�a si� intensywnie.
Troch� mnie to dziwi�o, bo chcia�a przecie� mie� m�a i dzieci. Jej pierwszy
m��, kr�tkotrwa�y, nie zda� egzaminu, rozwiod�a si�, ale pogl�du na �ycie nie
zmieni�a. Dlaczego zatem nie Krzysiek?
Nie chcia�am si� wtr�ca� przesadnie, ale nawet i bez �adnego nacisku zdo�a�am
poj��, i� �w Krzysiek, mi�dzy nami m�wi�c bardzo przystojny i na oko sympatyczny
facet, po pierwsze by� zdania, �e miejsce �ony jest w domu, przy garnkach i
pralce, a po drugie, po d�ugich okresach �agodno�ci, miewa� wybuchy zgo�a
wulkaniczne, w czasie kt�rych zdolny by� do wszystkiego. K�opotliwe, owszem.
Ponadto by� zaborczy i patologicznie zazdrosny...
Liczne w�asne do�wiadczenia na tym tle pozwala�y mi bez trudu zrozumie�, co dla
kobiety pracuj�cej zawodowo znaczy patologiczna zazdro�� i w jakim stopniu
potrafi zatru� �ycie, Krzy�ka si� zatem nie czepia�am.
W kwestii Dominika usilnie stara�am si� omija� temat i nie wtr�ca� si� wcale, bo
by�am mu stanowczo przeciwna i moje wtr�canie si� niew�tpliwie nabiera�oby
charakteru zbyt nachalnego. Pomijaj�c ju� ten drobiazg, �e Dominik by� �onaty i
mia� dwoje dzieci, bo by� �le �onaty i teoretycznie odseparowany, to bab�-
histeryczk� jeszcze jako� znios�, ch�opa-histeryka w �adnym wypadku! Dominik za�
generalnie prezentowa� histeryczny stosunek do �wiata, bez wzgl�du na to, czy w
gr� wchodzi�a praca zawodowa, uczucia osobiste, pogl�d na siebie samego czy
jeszcze jakie� tam wyimaginowane problemy, kt�re mnie by w �yciu do g�owy nie
przysz�y. Zaczyna� p�aka� w ��ku z kobiet�, przerywaj�c po��dane ekscesy
erotyczne, tylko dlatego, �e �ycie jest brutalne i nic nie trwa wiecznie...?
Albo �e wuj mia� przeczucia, i� umrze na raka i fakt, umar�, chocia� nie na
raka, tylko dlatego, �e nieszcz�liwie zlecia� z wysokiej drabiny i zabi� si� na
miejscu. Kto, do diab�a, kaza� mu w zaawansowanym wieku w�azi� na dach i grzeba�
w rynnie...? I nie wiadomo w�a�ciwie, nad czym tu p�aka�, nad samym zej�ciem
jako takim czy te� nad ulotno�ci� przeczu�? Czy nad rynn�, w ko�cu
niedogrzeban�...?
Zwa�ywszy, i� na nietrwa�o�� �wiata i niesprawdzalno�� przeczu�, szczeg�lnie
cudzych, nie mamy wp�ywu i nic si� na to nie da poradzi�, moja dusza zawsze z
szalon� energi� protestowa�a przeciwko �zawym rozpatrywaniem tak
przygn�biaj�cych temat�w i z Dominikiem nie wytrzyma�abym jednego dnia. Chyba
nawet p� by�oby za du�o.
W dodatku, wedle mojego rozeznania, Dominik tylko pozwala� si� kocha�. Nie
zawsze i nie bez przerwy, wy��cznie wtedy, kiedy mu pasowa�o. Martusia w nerwach
mia�a czeka� na w�a�ciwe chwile i by� do dyspozycji, przy czym nigdy z g�ry nie
by�o wiadomo, co ma nast�pi�. P�omienne wybuchy uczu� natury ��kowej czy
depresyjne szlochy na �onie, za kap�ank� powinna by�a robi�, kl�cz�c przed
b�stwem i pilnie bacz�c na ka�de drgnienie nastroju, a nadawa�a si� do tej roli
jak ja na arcybiskupa Canterbury. Dominik zawodowo, w pracy, w �yciu zewn�trznym
mo�na powiedzie�, nie przejawia� �adnych patologicznych sk�onno�ci, normalny
cz�owiek, wewn�trznie natomiast by� p�pkiem �wiata. I ten p�pek Martusia mia�a
otula� puchem �ab�dzim...
W kwestii puchu �ab�dziego posiada�am w�asne zdanie, pochodz�ce z praktyki.
Chcia�am go kiedy� zdoby�. Po pierwsze strasznie �mierdzia�, a po drugie wiatr
mi go wyrwa� z r�ki. Wiatr mia� racj�.
Si�� i wag� rozterek, cierpie�, rozpaczy i wszelkich innych m�k Martusi
rozumia�am doskonale, ocenia�am w�a�ciwie i ogl�da�am na w�asnej kanapie. Sensu
w nich nie by�o za grosz, ale uczucia pluj� i kichaj� na sens. Usi�owa�am
przedrze� si� w rejony wy�sze, dotrze� jako� do jej szarych kom�rek i wstrzykn��
w ten ca�y interes odrobin� racjonalizmu, ruszy� egoizm, bezskutecznie. My�le�
nawet my�la�a, dlaczego nie, ale co innego umys�, a co innego ca�a reszta.
Chyba raczej nie lubi�am Dominika prywatnie. S�u�bowo mi nie przeszkadza�.
Jaki� Bartek by� mi og�lnie znany. Dosta�am go chyba z rok temu od moich dawnych
kumpli, poniewa� potrzebne by�o szczeg�lne opracowanie graficzne czego� tam, on
za� by� nie tylko znakomitym scenografem, ale w og�le dekoratorem i grafikiem.
Swoje zrobi� bardzo dobrze, a o jego kontakcie z telewizj� dowiedzia�am si�
dopiero znacznie p�niej. Dzi�ki temu jednak�e przy napomykaniu mia�am
przynajmniej poj�cie, o kogo chodzi. Napomykanie robi�o wra�enie jakby nieco
pocieszaj�ce.
Teraz, niestety, nast�pi�o co� okropnego, trup si� wymiesza� z Dominikiem i w
og�le nie by�o wiadomo, co z tym fantem zrobi�.
* * *
Telefon od Anity spad� mi jak z nieba.
Zd��y�a zadzwoni� z Kopenhagi, natychmiast po wyl�dowaniu, zanim jeszcze z
lotniska dotar�a do domu. Wie�ci dostarczy�a sensacyjnych.
M�odsza by�a ode mnie zaledwie o dwa lata, stanowi�y�my zatem to samo pokolenie
i odpowiednie czasy jednakowo mia�y�my w pami�ci. Ona jednak�e, z racji zawodu,
mia�a dost�p do nieco innych dziedzin ni� ja i dysponowa�a rozmaitymi
szczeg�ami od drugiej strony, mnie nie znanej. I odwrotnie. Akta prokuratora
poniewiera�y si� po moim w�asnym domu, ona za� musia�a dociera� do nich z
najwi�kszym trudem, a i to nie zawsze jej si� udawa�o. Za to, w przeciwie�stwie
do mnie, �wietnie orientowa�a si� w polityce.
� Taki Ptaszy�ski Konstanty � rzek�a bez wst�p�w. � P�ki stoj�, bo w�a�nie most
podnosz�, druga r�ka mi niepotrzebna. M�wi ci to co�?
W kwestii mostu m�wi�o mi wszystko, doskonale wiedzia�am, gdzie ona stoi i
dlaczego go podnosz�, najzwyczajniej w �wiecie jecha�a z Amager do �r�dmie�cia i
pomi�dzy wyspami przep�ywa� jaki� statek. By�am jednak�e pewna, �e ma na my�li
Ptaszy�skiego, nie za� kopenhaski uk�ad komunikacyjny.
Nie musia�am si� zastanawia� ani przez chwil�, pami�� rozb�ys�a mi nagle istn�
eksplozj�.
� M�wi cholernie du�o � odpar�am natychmiast, zarazem usi�uj�c przypomnie�
sobie, jak d�ugo trwa otwieranie i zamykanie mostu, a zatem ile czasu mamy na
rozmow�. � S�odki Kocio w przesz�o�ci, nazwisko te� zna�am, ale nie kojarzy�am z
ksyw�. Pad� trupem nad twoj� g�ow�.
� A, to ju� wiesz! � ucieszy�a si� Anita. � Jeste� pewna, �e trupem? Ca�kowitym?
� Gruntownie i dok�adnie.
� Tak mi si� w�a�nie wydawa�o. Czy on mia� kar� �mierci? Bo do tego nie
dotar�am.
� Mia�. Prawomocn�. Teoretycznie i na pi�mie zosta�a wykonana.
� A praktycznie?
� Wr�cz przeciwnie. Nie zadawaj g�upich pyta�, bo most zamkn�. Skoro widzia�a�
go �ywego...
� Odwrotnie, sama mnie upewni�a�, �e martwego. Teraz, nie wtedy. Za to, skoro
nie zosta�a wykonana, wiem dlaczego i kto si� nim zaopiekowa�. I kto i dlaczego
r�bn�� go teraz.
Gwa�townymi gestami kaza�am Marcie podnie�� drug� s�uchawk�. Uczyni�a to i
prawie przesta�a oddycha�.
� Dlaczego, zgaduj� � powiedzia�am do Anity. � Kto?
� Niestety, motyw jeden, ale sprawc�w wchodzi w gr� kilku. Musz� troch�
posprawdza� i po�apa� ludzi. No, nie tu... Spokojnie, dopiero dochodzi do pionu.
W oczach mia�am ten most i wiedzia�am doskonale, �e to jeszcze potrwa.
� A jak na niego trafi�a�? Bo ja przez pomy�k�.
� Ja prawie te�. Guzik w windzie si� �wieci� i zdawa�o mi si�, �e to dwudzieste
drugie pi�tro, wi�c zaj�am si� lustrem. Zdj�cia mi przedtem robili, chcia�am
sprawdzi�, jak wygl�dam i co mi si� tam mog�o gdzie� spaskudzi�. Dopiero jak
stan�a, zobaczy�am, �e to dwudzieste trzecie i zanim co, drzwi si� otworzy�y.
Dw�ch go trzyma�o naprzeciwko i taki �adny �ywy obraz z tego wyszed�, oni na
zewn�trz, ja w �rodku, patrzyli�my na siebie z przyjemnym wyrazem twarzy. Ale ja
ju� przycisn�am dwudzieste drugie. O cholera, przep�ywa...
� To m�w szybciej. Trzymaj�cych pozna�a�?
� Obce twarze z m�odego pokolenia. Ale ty wiesz, �e ja jestem w�cibska.
Spr�bowa�am podpatrywa�, zmienili wind� i zjechali t� do gara�u. Zrobiony by�
zreszt� na pijanego albo takiego po mordobiciu.
� O kt�rej to by�o?
� Jak wr�ci�am. Czekaj... Troch� po wp� do dwunastej, mo�e za dwadzie�cia
dwunasta. Te� zjecha�am, chyba sama rozumiesz, wyjazd z gara�u jest jeden.
� I co?
� Zaczynaj� zamyka�... W gr� wchodz� dwa samochody, peugeot srebrny metalik,
WXF169 T, albo furgonetka z zamazanymi szybami, chyba mercedes, ale g�owy nie
dam, WGW 528 X. Ciemnozielona.
Marta, mimo oszo�omienia kompletnego, przytomnie chwyci�a ze sto�u d�ugopis i
zacz�a zapisywa� na jakim� papierze.
� Je�li potrzymali go tam d�u�ej i co� wyjecha�o p�niej, to ja ju� o tym nie
wiem, bo nie czeka�am � ci�gn�a Anita. � Albo wcze�niej, mogli zd��y� przede
mn�, chocia� w�tpi�. Ty te� go zna�a� z twarzy?
� Oczywi�cie. Ma�o si� zmieni�, troch� zmarszczek i tyle. Nawet nie wy�ysia�.
� Powinien by� zapu�ci� brod� � zaopiniowa�a filozoficznie Anita � i ufarbowa�
te w�oski. Chocia� mo�e nie robi�o mu r�nicy, czy go kto� pozna po �mierci.
� Rozbestwi� si�, tyle lat bezkarno�ci...
� I tacy protektorzy... Ale czekaj, to jeszcze nie wszystko. Rano znale�li w
pokoju nade mn� kogo� innego, pytali mnie, mo�e troch� bezskutecznie, bo mia�am
jeszcze par� spraw i chcia�am zd��y� na samolot. Tego drugiego przypomnia�am
sobie po drodze i mam z nim k�opot, nazwisko mi wylecia�o... Zamkn�li, ju� to
wszystko rusza. Mo�liwe, �e wi�cej widzia�am... Musz� jecha�, zadzwoni� p�niej,
cze��!
Od�o�y�am s�uchawk�, Martusia r�wnie�.
� Co to by�o? � spyta�a, jakby w lekkim pop�ochu. � Nie s�ysza�am pocz�tku. Czy
to by�y w�a�nie te wydarzenia historyczne? Mo�esz je jako� u�ci�li�?
Kiwn�am g�ow� w zadumie.
� Troch� mog�. Ten Konstanty Ptaszy�ski...
� Zaraz. Jaki Konstanty Ptaszy�ski?
U�wiadomi�am sobie, �e to by�y pierwsze s�owa Anity, te w�a�nie, kt�re do Marty
nie dotar�y, wi�c powt�rzy�am jej wszystko.
� I on co? � spyta�a z przej�ciem.
� I by� to bandzior. Prawdziwy. Zna�am go niejako dwustronnie...
� Dziwne chyba mia�a� jakie� znajomo�ci...?
� R�nie. Z twarzy go zna�am, bo bywa� na wy�cigach, kto� raz powiedzia� o nim
�S�odki Kocio�, nawet nie wiem kto, i tyle. Oddzielnie zna�am jego akta, ale nie
kojarzy�am, �e ten Ptaszy�ski i S�odki Kocio to jedna i ta sama osoba, teraz mi
to Anita podsun�a. Ptaszy�skiego, jeszcze w jego bardzo wczesnej m�odo�ci,
dwadzie�cia lat mia� mo�e, z�apali i skazali na par� lat za rozb�j, potem
wyszed� i zn�w go z�apali, to ju� by�a recydywa, wi�c dosta� kar� �mierci za
sze�� zab�jstw, tyle zdo�ali udowodni�, ale wiadomo by�o, �e mia� wi�cej, za
napady, rabunki r�ne i najwa�niejsze: rabunek mienia pa�stwowego.
� Zwariowa�a�? Rabunek mienia mia� by� wa�niejszy ni� sze�� zbrodni?!
� To nie ja zwariowa�am, tylko �wczesny kodeks karny i rozmaite przepisy prawne.
Tak by�o. Kara �mierci za mi�so i g�upie par� lat... no, kilkana�cie... za
zabicie paru os�b dla paru groszy. Mienie pa�stwowe natomiast to mia�a by�
�wi�ta krowa nietykalna. A on si� szarpn�� na transport bankowy i jaki�
nadgorliwy gliniarz go z�apa�, �ci�le bior�c, to by�o paru gliniarzy, bo wtedy
jeszcze zwyk�a milicja traktowa�a swoje obowi�zki powa�nie. Reszta sprawc�w
uciek�a, a on si� zapiera�, �e ich wcale nie zna, tak tylko przypadkiem do nich
do��czy�, dla rozrywki. Potem, po przedstawieniu dowod�w, zmieni� zdanie i mieli
to by� r�ni z ulicy, kt�rych wzi�� jeden raz do pomocy i te� ich nie zna...
� Co ty mi tu za idiotyzmy opowiadasz? � zgorszy�a si� Martusia.
� Cytuj� ci akta s�dowe. Nie, pardon, nie cytuj�, streszczam.
� Nie mog� tego s�ucha� tak z marszu! Mamy jeszcze piwo...?
Posz�a po now� puszk�, usiad�a. Kontynuowa�am udzielanie informacji.
� No wi�c nikogo nie wyda�, zosta� skazany, z tym �e sprawa po pierwszym ha�asie
przycich�a i toczy�a si� bez reklamy, bo pras� trzyma�a przy pysku cenzura.
Telewizj� jeszcze bardziej. Wyrok na papierze wykonano. W naturze nie.
� Sk�d wiesz?
� Osobi�cie zna�am wtedy prokurator�w... Przypomnia�o mi si� to, bo wydarzenia
okropne albo bardzo dziwne zapadaj� w pami�� nawet, je�li si� o nich wcale nie
my�li. Z prokuratorem, kt�ry rzekomo asystowa� przy wykonaniu owego wyroku,
jeszcze tego samego dnia gra�am w bryd�a. Nie by� to wypadek szczeg�lny,
grywali�my w�wczas w bryd�a prawie codziennie, ale po tak w�tpliwej rozrywce
raczej wym�wi�by si� od gry. Prokuratora, kt�ry naprawd� uczestniczy� w podobnym
akcie ostatecznym, widzia�am na w�asne oczy przy innej okazji, nie nadawa� si�
nie tylko do gry w bryd�a, ale w og�le do niczego. Odzyska� odrobin� r�wnowagi
dopiero po p�litrze czystej, nie upi� si� wcale, cho� zapewne bardzo chcia�, do
ust nie wzi�� �adnego po�ywienia i kropn�� si� spa�.
� I takie objawy ci wystarczy�y? � zainteresowa�a si� Martusia podejrzliwie.
� Nie musia�y. Ale wtedy, przy tym bryd�u, pada�y �artobliwe uwagi. Obaj
profesjonali�ci rozumieli si� w p� s�owa...
� Obaj...?
� No to m�wi� ci przecie�, �e prywatnie i towarzysko otaczali mnie prokuratorzy!
A ju� taka g�upia nie by�am, �eby ich nie zrozumie�, bo og�lnie wiedzia�am, w
czym rzecz. Potem si� zreszt� spyta�am tego mojego w cztery oczy i kaza� mi
siedzie� cicho, no i w rezultacie wyd�uba�am z niego prawd�. W�a�ciwie teraz si�
dopiero upewni�am, �e to by�a prawda, bo S�odkiego Kocia na wy�cigach widywa�am
ju� po wykonaniu wyroku na Ptaszy�skim.
Martusia my�la�a intensywnie, robi�c przy tym wra�enie nieco zdenerwowanej i
popijaj�c piwo.
� No czekaj. No dobrze. Rozumiem. Powiesili go na niby i on sobie spokojnie
zosta� przy �yciu. Po co to by�o i komu?
� Dawne UB. Nie ca�e, cz��. I rozmaite inne takie swo�ocze, nie wiem dok�adnie
jakie, tej grupy spo�ecznej, mo�na powiedzie�, bli�ej nie zna�am. To ju� pr�dzej
Anita. Ot� oni w�a�nie uczestniczyli w tym napadzie na transport forsy, w
rozmaitych rabunkach te�, Ptaszy�skiego mieli za pomagiera wszechstronnego...
� Taka z�ota r�czka...?
� Co� w tym gu�cie. Ale to mia�o szerszy zakres, bo p�niej dopad�y mnie r�ne
dziwne zjawiska na tle przemytu. Jeden raz widzia�am jedno zdj�cie, na kt�rym
znajdowa�a si� znajoma morda, ale wtedy w�a�nie jeszcze nie kojarzy�am i
rozumia�am, �e by� to S�odki Kocio z wy�cig�w. Wyst�powa� jako prowokator,
rozumiesz, ten co za�atwia spraw� i nigdy nie udaje si� go z�apa�.
� Odwrotnie ni� przedtem...?
� Ot� to. Inne czasy nasta�y. No i co� mi si� widzi, �e teraz si� zrobi�
cholernie niewygodny, mo�liwe, �e forsa mu wysz�a i poszed� na szanta�...
� I teraz przesta� mi ju� snu� te historyczne wyd