6958

Szczegóły
Tytuł 6958
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

6958 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 6958 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

6958 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Chmielewska Joanna Trudny Trup 2001 Co najmniej przez kilka miesi�cy szuka�am trupa. Nie rozkopywa�am grob�w i ugor�w, nie zwiedza�am kostnic, starych piwnic ani �mietnik�w, nie gmera�am w gliniankach. Szuka�am we w�asnym umy�le i w ludzkich plotkach, tak�e w mediach, prezentuj�cych wydarzenia okropne i krwawe w taki spos�b, �eby przypadkiem jakie� niew�a�ciwe tajemnice na jaw nie wysz�y. Nic mi nie pasowa�o, poniewa� nie m�g� to by� trup byle jaki, tylko taki wi�cej elitarny, �adne m�ty, �adne mafie, co� ten trup musia� sob� reprezentowa�, �eby mi si� motywy zgodzi�y. Bo, oczywi�cie, musia� zosta� zamordowany. Trupa ��da�a ode mnie Martusia. Martusia pracowa�a w telewizji. To ona mia�a szata�ski pomys�, kt�remu si� podda�am, wchodz�c na obcy sobie teren. Wsp�lnie pisa�y�my scenariusz w zasadzie kryminalny, nie pierwszy zreszt� i zapewne nie ostatni, opiewaj�cy kulisy straszliwych intryg telewizyjnych, ona, z racji zawodu, koniecznie chcia�a to re�yserowa�, popiera�am jej ch�� z ca�ej si�y, no i brakowa�o nam trupa. Nikogo jako� nie dawa�o si� zabi� na si��. Co gorsza, na pocz�tku brakowa�o nam tak�e motywu, a mordowa� takiego, na przyk�ad, Stockingera ca�kiem bez powodu... Troch� g�upio. Albo Del�ga... Nie, wykluczone, Del�g nam musi przelecie� przez ca�� akcj�, potrzebny co najmniej jeden pi�kny i m�ody, �eby m�g� by� lekkomy�lny i �eby baby mog�y si� o niego zabija�, w przeno�ni, rzecz jasna, bo chocia� temat sam z siebie sensacyjny, to jednak uczuciowe elementy powinien zawiera�... Serial to mia� by�, emocjonuj�cy ca�e spo�ecze�stwo jeszcze bardziej ni� �Niewolnica Isaura� i �Klan�, pierwotnie raczej obyczajowy, stopniowo przeistaczany w krymina�, bez w�tpienia pod moim wp�ywem, kt�remu Martusia poddawa�a si� z pewn� lubo�ci�. Wp�yw za� bra� si� st�d, �e zbrodnie razem z ich motywami rozumia�am zupe�nie nie�le, o wn�trzno�ciach telewizji natomiast nie mia�am zielonego poj�cia. Okoliczno�ci towarzysz�ce rozwija�y nam si� doskonale, intrygi m�sko-damskie bieg�y same �wi�skim truchtem, znane Martusi intrygi s�u�bowe jeszcze lepiej, w ostry galop wpada�y, nawet motywy zbrodni zaczyna�y si� nam ju� rysowa�, a mimo to z trupem by� k�opot. Trupa, rzecz oczywista, Martusia domaga�a si� ode mnie. Jestem w ko�cu kryminalistk� czy nie? Trup za�, jak powszechnie wiadomo, dla ka�dego krymina�u jest elementem niezb�dnym i sama si� przy nim upiera�am. Sk�d ja jej wezm� tego trupa...? Siedzia�am we w�asnej kuchni, usi�uj�c r�wnocze�nie robi� korekt�, pilnowa� makaronu w zupie, zbli�onej do kartoflanki z zacierkami, i jednym uchem s�ucha� radia, kt�re przypadkiem mog�o powiedzie� co� o jakim� u�ytecznym morderstwie. Zarazem czeka�am na telefon od dziennikarza z kt�rego� periodyku, �eby zautoryzowa� jego wywiad ze mn�, co w dziedzinie autoryzacji by�o metod� najprostsz� i najmniej czasoch�onn�. Telefon zadzwoni� szcz�liwie w chwili, kiedy akurat przykr�ci�am gaz pod garnkiem i spad� mi z g�owy przynajmniej makaron. W s�uchawce odezwa�a si� Anita, moja dawna przyjaci�ka z Danii, odbywaj�ca w�a�nie podr� s�u�bow� ze Sztokholmu do Kopenhagi przez Warszaw�, dziwnie mo�e, ale tak jej wysz�o, wpad�a na bardzo kr�tko i koniecznie chcia�a si� ze mn� zobaczy�. Ja z ni� te�. Obie mia�y�my przera�aj�co ma�o czasu, ale par� chwil uda�o si� gdzie� wepchn��. Um�wi�y�my si� u niej w pokoju hotelowym z bardzo prozaicznego powodu. Musia�a mianowicie umy� g�ow�. My�a j� sama, bo w kwestii w�asnej koafiury mia�a ustabilizowane pogl�dy i �aden fryzjer nie umia� jej sensownie uczesa�, zupe�nie jak mnie. Pod tym wzgl�dem by�y�my jednakowo upo�ledzone i rozumia�am j� �wietnie. Wstr�tne w�osy, aczkolwiek skrajnie odmiennych gatunk�w, to jednak identycznie stawiaj�ce op�r wszelkim zabiegom, i tylko lata do�wiadcze� w�asnych pozwala�y osi�gn�� jaki taki rezultat. No wi�c u niej, bardzo dobrze. Odwali�am wcze�niej zaplanowane zaj�cia i przysz�am do hotelu punktualnie. Maj�c w pami�ci proces tego mycia i kr�cenia, spodziewa�am si�, �e jakim� sposobem zostawi�a drzwi otwarte, bo nie wiadomo by�o, w kt�rym stadium mog�a si� akurat znajdowa�. Z g�ow� pod kranem, og�uszona suszark� albo co. Owszem, zgad�am dobrze. Pchn�am drzwi, otworzy�y si�. Wesz�am. Nie zwr�ci�am uwagi na brak d�wi�k�w, lej�cej si� wody czy wycia suszarki, ostatecznie Marriott mia� prawo by� dobrze izolowany akustycznie. Wesz�am do pokoju. No i tu spe�ni�y si� nagle moje najgor�tsze pragnienia. Ten cholerny trup le�a� prawie na �rodku. Ani si� o niego nie potkn�am, ani nie trafi�am na �aden szczeg�lnie obrzydliwy widok. Najpierw zobaczy�am nogi, niew�tpliwie m�skie, zwa�ywszy rodzaj i numer obuwia, bo spodnie w dzisiejszych czasach o niczym nie �wiadcz�. Zatrzyma�am si�, zastanowi�am, posz�am dalej spokojnie, bo niby dlaczego u Anity nie mia�by le�e� jaki� pijany facet, po czym ujrza�am g�rn� cz�� le��cego. Z g�owy zosta�a mu cz�� przednia, znaczy twarz, ozdobiona ma�� plamk� na �rodku czo�a. Cz�� tylna, jako ca�o��, raczej nie mia�a prawa istnie�, ale nie po ciemieniu i potylicy cz�owieka si� rozpoznaje. Po twarzy. Twarz, opr�cz plamki, mia�a zastyg�y wyraz w�ciek�o�ci i chyba g��wnie po tym go rozpozna�am. Dobre par� minut sp�dzi�am na przypominaniu sobie, sk�d go znam. Sta�am jak pie� i wpatrywa�am si� w trupa, jakby to by� najpi�kniejszy widok na �wiecie, ukierunkowana wy��cznie na pami��. Odezwa�a si� wreszcie z oporem i niech�ci�. No tak, widywa�am go przed laty w dw�ch miejscach, raczej kontrastowych. Na wy�cigach i w s�dzie. �ci�le bior�c, na wy�cigach widywa�am go wielokrotnie, w s�dzie spotka�am raz i te� si� wtedy przez chwil� zastanawia�am, sk�d znam t� g�b�. Nie wiem, co w tym s�dzie robi�, siedzia� na sali, na idiotycznej rozprawie bandzior kontra psychopata, gdzie nic nie mia�o �adnego sensu, a drugie dno si�ga�o niemal �rodka ziemi. Nie rozmawia�am z nim nigdy w �yciu. A teraz le�a� tutaj, w pokoju hotelowym... Na lito�� bosk�, gdzie Anita...?!!! Panika we mnie strzeli�a na my�l, �e mo�e le�y gdzie� dalej albo siedzi w jakim� k�cie z siekier�, ewentualnie spluw� w d�oni. Przy jej charakterze wszystko by�o mo�liwe. Oderwa�am oko od zw�ok i rozejrza�am si�. Anity nie zobaczy�am. Przesz�am ostro�nie do �azienki, okaza�a si� pusta. Pusta, czysta, ludzk� obecno�ci� nietkni�ta, jakby po ostatnim sprz�taniu nikt w niej nawet r�k nie umy�. Wr�ci�am do pokoju i zajrza�am do szafy, a potem nawet pod ��ko. Nigdzie nikogo nie by�o, tylko ten trup na �rodku. Uspokoi�am si�. Cokolwiek tu si� sta�o, Anita �adnego szwanku nie dozna�a, a ofiar� na pod�odze nie b�d� si� zajmowa�, bo nie mam na to czasu. Nie daj Bo�e zawiadomi� policj� i ju� tu ugrz�zn� na amen, tymczasem z lud�mi jestem um�wiona, do banku musz� zd��y� przed zamkni�ciem, robot� jeszcze odwali� do jutrzejszego popo�udnia, Anita... Rany boskie, gdzie� ta Anita si� podzia�a, porwali j� czy co? Nonsens, nie da�aby si� porwa�, poza tym kto porywa baby w naszym wieku?! Chyba �e by�a sprawczyni� i teraz si� ukrywa... Gdzie, do diab�a, mam jej szuka�?! Recepcja. Mo�e zostawi�a dla mnie jak�� wiadomo�� w recepcji... Bez g��bszego namys�u zdecydowa�am, �e wyjd�, nikomu s�owa nie m�wi�c, a z trupem niech si� kot�uje kto inny. Mo�liwe, i� nie by�a to decyzja rozumna, ale rozz�o�ci�am si� nagle, �e upragnione zazwyczaj wydarzenia przytrafiaj� si� w tak nieodpowiednich momentach, i jak�� cz�� mojego jestestwa ogarn�� zbuntowany protest. Do diab�a z rozumem, ja nie mam czasu! I rzeczywi�cie wysz�am. Mign�o mi jeszcze w g�owie, �e �lad�w nie zostawi�am, bo mam na r�kach r�kawiczki, po czym co� mnie tkn�o i spojrza�am od zewn�trz na drzwi. Znajdowa� si� na nich numer. 2328. Dwudzieste trzecie pi�tro. A Anita zajmowa�a numer 2228 na pi�trze dwudziestym drugim. Szlag jasny �eby to trafi�! Co mnie podkusi�o z tym dwudziestym trzecim pi�trem, B�g raczy wiedzie�. Te trzy dw�jki z przodu pami�ta�am przecie� doskonale, po diab�a w windzie przycisn�am dwadzie�cia trzy? I tu te�, dwadzie�cia osiem wlaz�o mi w oczy, a na dwadzie�cia trzy z przodu nie zwr�ci�am �adnej uwagi. Za�mienie umys�owe czy co? Oczywi�cie, w�adowa�am si� do cudzego pokoju, gdzie w wysoce nieodpowiedniej chwili pojawi� si� upragniony trup. Nie by�a to chyba dekoracja, obliczona na efekt...? A je�li nawet, z pewno�ci� nie dla mnie, bo kto m�g� przewidzie�, �e przez pomy�k� nacisn� dwadzie�cia trzy zamiast dwadzie�cia dwa? Uznawszy w ten spos�b, �e sprawa mnie nie dotyczy, zjecha�am pi�tro ni�ej. Anit� zasta�am w sytuacji przewidzianej, zaczyna�a w�a�nie suszy� w�osy. Naszej po�piesznej konwersacji nikt postronny zapewne by nie zrozumia�, bo dla zaoszcz�dzenia czasu m�wi�y�my r�wnocze�nie, zarazem s�uchaj�c jedna drugiej. Kobiety to potrafi�. Da�am jej obiecane kasety do przejrzenia i wykorzystania oraz teksty do t�umaczenia, odebra�am przesy�k� ze Szwecji, za�atwi�y�my mn�stwo spraw zawodowych i prywatnych i ju� trzeba by�o si� �egna�. Zamierza�am powiadomi� j�, �e pi�tro wy�ej le�� obce zw�oki, ale ugryz�am si� w j�zyk, bo jaki� sm�tny szcz�tek rozs�dku ostrzeg� mnie przed niebezpiecze�stwem. W razie czego jej mo�e si� co� wyrwa�, a ja natychmiast stan� si� podejrzana. Nie mam teraz na to czasu, �adnych g�upstw! Zd��y�am jeszcze pomy�le�, �e o motywy mo�e jako� dopytam si� p�niej, a i tak w�tpliwe jest, czy ten trup oka�e si� przydatny, bo facet za �ycia obraca� si� chyba w nieciekawej sferze, po czym wybieg�am z hotelu, starannie omijaj�c drugie pi�tro z kasynem. * * * Martusia przylecia�a do mnie nazajutrz w strasznych nerwach co najmniej o dwie godziny wcze�niej ni� by�a um�wiona. � No wiem, wiem, �e jestem za wcze�nie, ale przygoni� mnie trup. Nic ci nie poradz�, mamy wreszcie trupa! Mimo woli rzuci�am okiem na dorodne zw�oki kurczaka, kt�rego zamierza�am w�a�nie wsun�� do pieca, bo ten zlekcewa�ony trup w hotelu jakim� cudem ca�kowicie wylecia� mi z g�owy. Marta te� spojrza�a na dr�b. � Ale nie nadzia�a� go na s�odko? � spyta�a po�piesznie i niespokojnie. � Nie, na gorzko. To znaczy nie, na kwa�no. No, na wytrawnie! � Ca�e szcz�cie. B�d� to jad�a? � A co, uwa�asz, �e po�r� go sama? To ten tu oto nadziewany trup ci� przygoni�? Mia�a� przeczucie? � Nie m�w do mnie o trupie, je�eli mam go je��! Nie ten. Prawdziwy. Nasz. Daj mi co�, piwa, koniaku, whisky, najlepiej piwa, bo jestem wstrz��ni�ta. Zmarnowa�am sobie �ycie. � Nie ty pierwsza i nie ty ostatnia � pocieszy�am j�, wstawiaj�c kurczaka do pieca i reguluj�c p�omie�. � Piwo jest w lod�wce, mo�esz wyj��. Whisky te�. Koniaku w lod�wce nie trzymam. � Nie, jednak wol� piwo. Wyci�gn�am z kredensu szklanki i przyjrza�am si� jej. Wygl�da�a prze�licznie, zmarnowanego �ycia nie by�o po niej wida�. Zdenerwowanie owszem, ale ten stan przytrafia� si� jej cz�sto, tyle �e tym razem zaznacza� si� silniej ni� zwykle. Usiad�y�my w pokoju. � No wi�c m�w. Co si� sta�o? � Wszystko. Straci�am faceta i chyba go ju� nie odzyskam, a po�wi�ca� si� nie b�d�, a na strat� te� si� nie zgadzam... Przerwa�am jej. � Czekaj, chwileczk�. Bardzo ci� przepraszam, ale nie wiem, kt�rego masz na my�li. Dominik...? � No, a kt� by inny...? O, cholera... Mo�na powiedzie�, �e opad�y mi r�ce. Je�li Dominik wchodzi w parad�, z Martusi ju� po�ytku wielkiego nie b�dzie. Diabli nadali, co za numer on znowu wywin��...? � ...nie toleruje konkurencji � m�wi�a dalej nerwowo. � A ja go zostawi�am wczoraj wieczorem, on doskonale wie dlaczego, chocia� pr�bowa�am si� wy�ga� czymkolwiek innym, i najgorsze, �e nic nie powiedzia�, tylko by� taki kamiennie w�ciek�y. Nie, chyba raczej martwo-kamienny. Albo martwo-w�ciek�y. I ja teraz jestem, rozumiesz, rozdarta na dwie nier�wne po�owy... � Po�owy s� zawsze r�wne � mrukn�am, chocia� wcale nie by�am takiego zdania. � G�wno prawda. Mnie rozdziera w takie dzioby. Strz�py. To nie jest r�wna linia. I to tak lata z jednej po�owy na drug�, tu wi�cej albo tam wi�cej, to jak one mog� by� r�wne? I te dziobate strz�py zmierzysz? I co ja mam zrobi�, dzika nami�tno�� na obie strony, jedna dla m�a, druga dla �ony... � Wariatka. � A czy ja m�wi�, �e nie...? W gruncie rzeczy rozumia�am j� doskona�e. Niczego cz�owiek nie zrozumie lepiej ni� tego, co odczu� na w�asnej sk�rze. Prze�y�. Te� mia�am takie objawy i te� mi ch�op wszed� w parad�. Przelecia�o mi przez pami��. Jego pi�kna, m�ska twarz, jego r�ce, przeguby... Ci�gn�o mnie do nich z szale�cz� si��, dotkn��, uj�� je w d�onie, przytuli� do nich policzek... Sk�onny by� odp�aci� mi wzajemno�ci�, w�a�ciwie nawet odp�aci�, chocia� troch� dziwnie... Kasyno stan�o pomi�dzy nami. � Tu seks, a tam brz�k automat�w � kontynuowa�a Marta rozgor�czkowana, rozgoryczona, nieszcz�liwa i w�ciek�a, z ust mi wr�cz te s�owa wyjmuj�c. � Przez drzwi s�ycha�. T� parszyw� kulk� widzia�am jak �yw�, wskakiwa�a w dwudziestk�, a dwudziestka by�a obstawiona maksymalnie, kornery, splity, numer, szarymi �etonami. One by�y moje, te szare... Co� mi si� w �rodku zrobi�o, bo te� najch�tniej grywa�am szarymi, i tak w�a�nie trafi�am kiedy� zero trzy razy pod rz�d. � I tu ��ko i jego twarz nade mn�, no, symbolicznie, a tam te rzeczy, i co mia�am zrobi�...? Wiedzia�am doskonale, co powinna by�a zrobi�, i r�wnie dobrze wiedzia�am, co ja bym zrobi�a. Jakie tam bym, zrobi�am. Straci�am faceta nieodwo�alnie. No dobrze, ale ona by�a m�odsza ode mnie o przesz�o dwadzie�cia lat! I ja mia�am ju� w�wczas odchowane dzieci, a ona jeszcze nie mia�a ich wcale! A chcia�a mie�, chcia�a by� normaln� kobiet�, �on� i matk�... � I dlatego mnie z nim wtedy nie by�o � doko�czy�a, zgn�biona ostatecznie. Co� jeszcze przedtem powiedzia�a, ale nie us�ysza�am, pogr��ona przez moment we w�asnych wspomnieniach. Nie mia�am jednak�e najmniejszych w�tpliwo�ci, �e m�wi�a �wi�t� prawd�. M�czyzny z hazardem nie da si� pogodzi�, albo mi�o�� albo gra, kobieta na taki uk�ad p�jdzie, m�czyzna w �adnym wypadku! No, mo�e jeden na par� milion�w. Przeckn�am si� nagle. � Zaraz, kiedy? � Co kiedy? � Kiedy ci� nie by�o i gdzie? � Jak to kiedy i gdzie, m�wi�, jak znale�li tego trupa! � Jakiego trupa? � Tego, co z nim przylecia�am, m�wi� przecie�! � Chaotycznie dosy�. My�la�am, �e m�wisz o nami�tno�ciach. � Joanna, ty chora jeste�? � zatroska�a si� Martusia nagle. � Trup nam spada jak z nieba, a ty nawet i na taki dar losu nie zwracasz uwagi? Rozumiem, �e ja, mnie nieszcz�cie spotka�o, ale dlaczego ty? � Bo mnie te� spotka�o, tylko wcze�niej. � No to ju� si� zd��y�a� do niego przyzwyczai�. A ja mam na �wie�o. � Te� si� przyzwyczaisz. Mo�esz powiedzie� jako� porz�dnie i po kolei? Nie o Dominiku i kasynie, bo te rzeczy mam w ma�ym palcu, tylko o trupie. � Kiedy to si� wszystko wi��e. Dominik nie ma alibi, bo go zostawi�am, polecia�am do kasyna i wcale mnie z nim nie by�o. Spr�bowa�am si� zastanowi�. � Wtedy, kiedy go mordowa�...? � Kto...?! � Dominik... No nie, morderca. Sprawca. Marta zgarn�a z kuchennego sto�u dwie puszki piwa i szklank�. � Wiesz co, usi�d�my mo�e, bo ja wiem, �e tobie na stoj�co umys� nie dzia�a. Ale w zasadzie tak, to znaczy mo�liwe, �e tak, z tym, �e zdaje si�, nie jest pewne, kiedy go mordowa�. Zabra�am drug� szklank�, chocia� prawie ju� przesta�am pi� piwo ze wzgl�du na odchudzanie. Uzna�am, �e raz na par� tygodni nie powinno mi zaszkodzi�. Usiad�y�my wreszcie w pokoju, to znaczy ja usiad�am, a ona zwin�a si� w k��bek w rogu kanapy i poj�cza�a sobie troszeczk� z twarz� w ozdobnej poduszce. Unios�a wreszcie g�ow�, �eby napi� si� piwa. � Powiedz wszystko �ci�le i od pocz�tku � za��da�am twardo. � Tak naprawd�, mia�am nadziej�, �e ty si� zajmiesz tym trupem, a ja b�d� mog�a ton�� w bole�ciach w�asnych � westchn�a Martusia, g��boko roz�alona. � A ty tak... � Zajm� si� trupem, jak si� dowiem w czym dzie�o, a ty sobie to�. Gdzie go w og�le znalaz�a�? � To nie ja go znalaz�am, ale w og�le w Marriotcie. � Co...?! � W Marriotcie. A co...? Pami�� mi nagle odblokowa�o i ju� wiedzia�am, �e temat nam si� nie�le rozro�nie i z pewno�ci� przekroczy zaplanowane ramy. � Cholera � powiedzia�am z ponur� trosk�. � To m�j trup. Martusia zakrztusi�a si� piwem i prychn�a na st�. � Wiesz co, nie zaskakuj mnie tak, bo szkoda piwa. Jak mam to rozumie�, �e tw�j? Zabi�a� kogo� dla dobra scenariusza? On nam pasuje? � My�la�am, �e to ty wiesz, czy nam pasuje, skoro z nim przylecia�a�, ale nie. Mam na my�li, �e nie ja go r�bn�am. I w og�le si� do niego przyzna� nie mog�, chyba nawet podw�jnie, ponadto w�tpi�, czy nam pasuje. Tym bardziej m�w, sk�d on do ciebie! Marta spos�pnia�a, opu�ci�a nogi na pod�og�, usiad�a normalnie, wyla�a z puszek reszt� piwa i westchn�a ponownie. � Szczerze m�wi�c, wola�abym, �eby�my go wymy�li�y... � Wymy�lonego mam � przerwa�am jej. � Kloszarda. Nie dam g�owy, czy nie by� nawet prawdziwy. � Jakiego kloszarda? � Paryskiego. � I co on, ten paryski kloszard, robi�? � Nic. Le�a�. � Gdzie? � Ko�o Tati�ego na Montmartrze. Gdzie� tam ko�o Clichy. � Strasznie du�o mi to m�wi. W Pary�u by�am raz w �yciu. Powiedz porz�dniej! Kloszard le�a� na chodniku, przykryty od g�ry workiem, wygl�da� jak kupa szmat, z kt�rej wystawa�y buty, i zainteresowa�am si� nim tylko dlatego, �e parkowa�am tu� obok. Siedzia�am w samochodzie na miejscu pasa�era, bo na miejsce kierowcy �wieci�o s�o�ce, czeka�am na w�asne dzieci i nie mia�am co robi�. Rzuca�am na niego okiem, troch� zaciekawiona, czy �pi, czy te� nie �yje. Wnioskuj�c z doskona�ej oboj�tno�ci przechodni�w, obejrzano by go bli�ej dopiero, kiedy by si� za�miard�, co w panuj�cym upale powinno nast�pi� do�� rych�o. Powiedzia�am o nim Martusi, kt�ra trzeci� puszk� piwa uzna�a za niezb�dn� i polecia�a po ni� do lod�wki. Rozwa�a�y�my przez chwil� przydatno�� kloszarda, oboj�tne, �ywego czy martwego. � W �adnym razie nie zgadzam si� przenosi� akcji do Pary�a! � powiedzia�a Marta stanowczo. � To znaczy, �atwo zrozumiesz, �e ja sama zgodzi�abym si� ch�tnie, ale te... zaraz, chcia�am si� wyrazi� elegancko... ci finansowi decydenci na to nie pozwol�. A u nas jednak, co by o tym kraju nie my�le�, zw�oki z ulicy zbieraj�. Kiwn�am g�ow�. � No wi�c m�w, wobec tego, o naszym krajowym trupie i niech ja si� wreszcie dowiem, jak� g�upot� wywin�am tym razem. Nie, ty pierwsza, ja potem. Kiedy to w og�le by�o? � Dzisiaj. To znaczy wczoraj. Zaraz, kt�re? � Nie wiem, kt�re. Pocz�tek kiedy by�. � Nie wiem, co by�o pocz�tkiem i kiedy nast�pi�. Masz na my�li zbrodni� czy moje osobiste turbulencje? � Jedno i drugie, je�eli si� wi��e. Czy my si� nigdy nie dogadamy? � Jako� nam to dzisiaj �le wychodzi, fakt � przyzna�a Martusia sm�tnie. � Nie wiem, czy si� wi��e. Pozornie owszem, a de facto przysi�gam ci na kolanach, �e nikogo nie zabi�am. Dominik te� nie, jestem pewna. On niezdatny. Chocia�... czy ja wiem? Taki by� na mnie z�y, �e mo�e z rozp�du...? Uzna�am, �e musz� jej tu urz�dzi� prawdziwe, rzetelne przes�uchanie. Przynios�am z kuchni jeszcze jedno piwo, ��ty serek i n�, �eby chocia� przez chwil� nigdzie nie lata�. � Czekaj, po kolei. Kiedy porzuci�a� Dominika i polecia�a� do tego kasyna? � Wczoraj o dziesi�tej wieczorem. Mo�e troch� po. � A gdzie z nim w og�le by�a�? � W Marriotcie. � Co�cie, do diab�a, robili w Marriotcie?! Mo�esz to powiedzie� jako� porz�dnie? � O Bo�e, ja cierpi�, a ty si� czepiasz szczeg��w! No dobrze ju�, dobrze. Mia� przylecie� wczoraj producent ze Stan�w, pertraktuje spraw� koprodukcji, znane osoby artystyczne, dokument, jestem w tym i chc� by�, czekali�my na niego.. � Gdzie dok�adnie? � W knajpie, rzecz jasna. Od dziewi�tnastej pi��, w�a�nie w Marriotcie, w tej poetycznej... no, jak jej tam... nie Balladyna, ale S�owacki... Lilia Weneda! � Tu� obok wej�cia do kasyna! � Tote� w�a�nie, i z tego si� wzi�o ca�e nieszcz�cie... � Zaraz. Tam trzeba zamawia� stolik! � A czy ja m�wi�, �e nie? Tycio zam�wi�. Wiedzia�am bardzo, dobrze kto to jest Tycio, nosz�cy, rzecz jasna, normalne, ludzkie imi� i nazwisko, ale zwany Tyciem, bo by� wielki i gruby. Telewizyjna szycha, zaprzyja�niona, i z Martusi�, i z Dominikiem. � I �ar� z wami t� kolacj�? � Nawet zdaje si�, �e za ni� zap�aci�. � A ten producent...? � Te� mia� by� i w ostatniej chwili przysz�a wiadomo��, �e si� sp�ni o jeden dzie�, dzi� przyleci, a nie wczoraj. � W ostatniej chwili? � zgorszy�am si�. � To jaki� niepowa�ny dupek! Martusi� niecierpliwie pomacha�a r�k�. � Zawiadomi� wcze�niej, ale sekretark� Tycia, a ona go nie mog�a z�apa� i z�apa�a dopiero Dominika na kom�rk�, ju� w knajpie. No wi�c zjedli�my t� kolacj� sami, bo co mo�na by�o zrobi� innego? � Tycio poszed� wcze�niej, czy siedzia� do ko�ca? � No co� ty? Tycio by si� oderwa� od �arcia? Razem ich tam zostawi�am... � Jeszcze lepiej � pochwali�am i polecia�am jednak po kolejn� puszk� piwa, nie przerywaj�c przes�uchania, tyle �e z kuchni musia�am g�o�niej wrzeszcze�. Przy sensacyjnym temacie jako� szybko nam ten nap�j wychodzi�. � A kiedy znale�li tego trupa i gdzie? � Trupa, o ile wiem, znale�li o bladym �wicie, ko�o dziewi�tej rano, ale czekaj, bo nie w tym rzecz. Pok�j dla tego faceta by� ju� nie tylko zarezerwowany, ale nawet zap�acony, na nasze zaproszenie przyje�d�a i telewizja p�aci. A Dominik to telewizja, nie? Wi�c po tej kolacji Tyciowi nie chcia�o si� go wlec do domu... � Ur�n�� si� w trupa? � Ur�n�� si� na samob�jczo i przeciwko �wiatu, ale nie w trupa. M�cz�co. Wiedzia�am, co to znaczy, wi�c tylko kiwn�am g�ow�. Martusia wiedzia�a, �e ja wiem, zatem tylko westchn�a. � No i zwyczajnie wepchn�� go do tego pokoju. Telewizja to telewizja, co im za r�nica, kto tam mieszka. A ja mia�am wyrzuty sumienia, wcale nie wiedzia�am, �e Dominik zosta� w hotelu, wysz�am z kasyna wcze�nie, ko�o trzeciej, i od rana zacz�am go szuka�. Przez Tycia. I polecia�am do tego cholernego hotelu ko�o dziesi�tej, a ten jaki� pad� trupem podobno przedtem. Co ty o tym wiesz? � O mojej wiedzy za chwil�. A kt�ry to by� pok�j? � Dwadzie�cia trzy dwadzie�cia siedem, na dwudziestym trzecim pi�trze... J�kn�am i usiad�am. Oczywi�cie, musia� mieszka� tu� obok, specjalnie po to, �ebym nie mog�a ukry� tego czego�, co pope�ni�am, co najmniej wykroczenia, a mo�e nawet przest�pstwa. Cholera. Ale mo�e uda si� uniewinni� Dominika beze mnie...? Wcale nie chc� po�wi�ca� si� dla niego! � A kiedy w�a�ciwie pojechali�cie do Lilii Wenedy na t� kolacj�? Prosto sk�d? � Ja z Woronicza. A Dominik z domu, podjecha�am po niego i czeka�am z kwadrans, ju� by� zdenerwowany, jak wyszed�, i wida� by�o, �e �wiat go nie lubi, a ja robi� za jedyn� opok�. Mo�liwe, �e ta opoka wywar�a sw�j wp�yw na kasyno... � Wywar�a � zapewni�am j� z moc�. � Czekaj, jeszcze... Kto mo�e za�wiadczy�, �e on by� w domu, bo wedle moich wylicze� czeka�a� tam na niego od wp� do si�dmej. Mo�e przylecia�, zziajany, pi�� minut wcze�niej? Martusia poprzygl�da�a mi si� chwil�. � Pomys� wydaje mi si� wr�cz upiorny. Nie umiem sobie wyobrazi� zziajanego Dominika. Szczeg�lnie, �e tkwi� w domu z �on� i dzie�mi, co wiem na pewno, bo dzwonili do niego z pracy wszyscy w moich oczach prawie, na telefon i na kom�rk�, i rozmawia� na oba uszy. By�am �wiadkiem, od strony dzwoni�cych. Zrozumia�am, �e by�a �wiadkiem telefon�w do miejsca zamieszkania Dominika, gdzie go te telefony zastawa�y. Zatem musia� tam by�... � ...�ona te� odbiera�a, a raz nawet dziecko � ci�gn�a Martusia. � A ja mia�am szcz�ko�cisk, co trudno zapomnie�, ale nie w��cza�am si� w t� orgi�, bo ju� z nim by�am um�wiona. Dwadzie�cia os�b za�wiadczy, �e znajdowa� si� w domu. Ju� nie jestem a� tak strasznie g�upia, �eby nie wiedzie�, dlaczego pytasz. � A gdzie Dominik by� przedtem? � U siebie w gabinecie. Mia� malutkie spotkanko z lud�mi, takie dwugodzinne, do czwartej trwa�o. A jeszcze przedtem by� na kolaudacji w licznym gronie. Uspokoi�am si� troch�, sytuacja bowiem wyda�a mi si� jasna. By�am tam tu� przed wizyt� u Anity, potem za� w ostatniej chwili zd��y�am do banku, kt�ry o si�dmej zamykano. Zatem widzia�am te zw�oki oko�o sz�stej, kiedy Dominik tkwi� w domu. Nawet je�li faceta kto� r�bn�� dwie godziny wcze�niej, to te� Dominik odpada�, znajdowa� si� mi�dzy lud�mi, sekcja powinna wykaza� czas zgonu, a �wiadk�w jego poczyna� istnia�o z pewno�ci� zatrz�sienie. � No to z g�owy � orzek�am z ulg�. � Ten trup ju� tam le�a�, kiedy z Tyciem �arli�cie kolacj�. Widzia�am go na w�asne oczy. Dlaczego Dominik w og�le mia�by by� podejrzany? Zna� go czy co? � W �yciu go na oczy nie widzia�! Ale tam s� drzwi pomi�dzy tymi pokojami i one okaza�y si� otwarte. Wi�c Dominika zrobili pierwszym podejrzanym, szczeg�lnie �e upiera� si�, �e nic nie s�ysza� i nic nie wie. I chyba w jego pokoju co� znale�li, ale nie wiem co. Czekaj no...! Nagle dotar�o do niej to, co powiedzia�am. � Zaraz, co ty m�wisz? �e go widzia�a�? Czy mnie si� tylko przywidzia�o, �e m�wisz, �e go widzia�a�? � Za du�o tych widze� � skrytykowa�am tekst. � Ale owszem, widzia�am i w razie czego si� wypr�, chyba �eby na Dominika pad�o, ale mowy nie ma, nie padnie. � Sk�d wiesz? � Umiem liczy�. � Bardzo ci� za to podziwiam, bo ja nie. � Nie szkodzi. Gliny te� umiej�. Skoro w chwili, kiedy tam by�am, on ju� le�a� nie�ywy, Dominik nie m�g� go trzasn��, a przedtem ma ludzkie alibi. Niemo�liwe, �eby zd��y�! � A kiedy tam by�a�? � Mi�dzy sz�st� a za kwadrans si�dma. Widzia�am go o sz�stej. Marta, ze szklank� piwa przy ustach, zacz�a macha� rozpaczliwie r�k�, co zaniepokoi�o mnie na nowo. Prze�kn�a wreszcie. � To na nic. Sk�d on ci si� w og�le wzi�� nie�ywy o sz�stej? Im wysz�o, �e szlag go trafi� mi�dzy dziesi�t� a pierwsz� w nocy, jak Dominik ju� tam by�. Sam. Beze mnie. Gdybym nie posz�a do kasyna, by�by ze mn�. O sz�stej jeszcze �y�. � Kto �y�? � Trup. � Kto tak powiedzia�? � S�dz�, �e lekarz, nie? Przypomnia�am sobie widok, jaki ogl�da�am w pokoju, w�wczas s�dzi�am, �e Anity. �ywy...? Kto� zwariowa�, jakim cudem ten facet m�g� by� �ywy?! � Niemo�liwe � zaprzeczy�am kategorycznie. � Nie by� �ywy. Nie mia� prawa by� �ywy. Nikt bez g�owy nie mo�e by� �ywy. � Jak to, bez g�owy? � zdumia�a si� Martusia.. � No, bez po�owy czerepu. Tylnej. Marta prawie skamienia�a. � Joanna, o czym ty m�wisz? Wymy�lasz to teraz? Mnie wszystko jedno, w scenariuszu mo�emy mu odci�� nawet ca�� g�ow�, ale ten w hotelu mia� j� w komplecie. Zosta� uduszony i w g�ow� mu to wcale nie zaszkodzi�o! � Je�li powiesz, �e nie zaszkodzi�o mu w og�le w niczym, mog� si� zdenerwowa� � ostrzeg�am. � Co� mi tu nie gra przera�liwie. Czy� ty tam by�a? � No pewnie, �e by�am, ale dopiero dzisiaj rano, przed dziesi�t�, zaraz potem jak go znale�li i w�a�nie rozkwita�o ca�e zamieszanie... � I widzia�a� go? � Kawa�eczek, bo jeszcze le�a�. Gdybym wiedzia�a, na co patrz�, zamkn�abym oczy przedtem. Ale akurat od g�owy... � Czekaj. Tylko spok�j mo�e nas uratowa�. Kontynuujmy przes�uchanie. Sk�d patrzy�a�? � Z pokoju Dominika. �ci�le bior�c, producenta. Drzwi ju� by�y otwarte. Ale Dominik widzia� go w ca�o�ci. S�uchaj, ja tak nie mog�, te� chc� co� zrozumie�! � Zaraz. Patrzy�a� z pokoju Dominika i widzia�a� go od strony g�owy? � Jak Boga kocham! � Na pod�odze le�a�? � Na pod�odze. � I g�ow� w stron� Dominika? � W tym momencie akurat w stron� mnie. Ale og�lnie owszem, w stron� pokoju Dominika. � No to teraz w�a�nie ja przesta�am cokolwiek rozumie�! �ywo zaniepokojona Martusia pop�dzi�a do kuchni po nast�pne piwo i dola�a mi do szklanki. Nie reagowa�am, podpar�am brod� d�o�mi, z �okciami na stole, co stanowi�o pozycj� szalenie uci��liw� i niewygodn�, poniewa� st� by� niski, i w milczeniu wpatrzy�am si� w okno. Wszystko to razem sta�o si� ca�kiem nie do poj�cia. Kiedy tam wesz�am o sz�stej, zw�oki le�a�y nogami w stron� pokoju Dominika, a g�ow� przeciwnie. Je�li Martusia widzia�a g�ow�, kto� je musia� odwr�ci�, poza tym niemo�liwe, �eby nie dostrzeg�a dodatk�w kolorystycznych, ozdabiaj�cych dywan... Co tam si� sta�o, do diab�a...?! Marta pr�bowa�a mnie uruchomi�. � Joanna, ocknij si�! Do tej pory odpowiada�am ci porz�dnie i uczciwie, ale ju� trac� cierpliwo��! Co to wszystko ma znaczy�? Czy ja co� �le widzia�am? Wydaj z siebie jaki� g�os, na lito�� bosk�! Odetchn�am g��boko i oderwa�am si� od sto�u. Teraz ju� musia�am opowiedzie� jej, jak to wygl�da�o z mojego punktu widzenia, bo do samodzielnego rozwik�ania osobliwej zagadki nie czu�am si� zdolna. Kaza�am jej usi��� spokojnie i przesta� mnie rozprasza� szarpaniem za rami�, szczeg�lnie �e przy okazji rozchlapywa�a piwo. � No to s�uchaj. By�o tak: zadzwoni�a jedna taka moja przyjaci�ka i polecia�am spotka� si� z ni� w Marriotcie... Z�o�y�am jej dok�adn� relacj�. Siedzia�y�my potem przez d�ug� chwil� w milczeniu, patrz�c na siebie. Martusia odezwa�a si� pierwsza. � Ja by�am trze�wa jak �winia. Mam na my�li dzisiaj. A ty? � Jeszcze bardziej. Ca�y czas siedzia�am za k�kiem. Nawet i w domu, wieczorem, niczego do ust nie wzi�am, poza herbat�. Ze wzgl�du na odchudzanie. Jakiekolwiek zwidy odpadaj� w przedbiegach. � A to naprawd� pomaga? � zainteresowa�a si� nagle. � No owszem, widz�, �e schud�a� �adne par� kilo, ju� ci to m�wi�am, to od czego tak? Od piwa? � Od piwa. Odstawi�am prawie ca�kiem, a ju� bro� Bo�e wieczorem. I od ostryg. � Odstawi�a�...? � Przeciwnie. �ar�am przez ca�e wakacje. No, nie przez ca�e, ale razem b�dzie trzy tygodnie. Bia�e wino, okazuje si�, nie szkodzi, ale skoro teraz nie mam ostryg, nie czepiam si� i bia�ego wina. Zostaw te diety-cud, za�atwmy trupa! � Do odbierania apetytu niez�y. Tylko mnie tu wychodz� dwa trupy. � Fatalna sprawa. Mnie te�. Rozwa�y�y�my ca�� kwesti� jeszcze raz, co przynios�o mi du�� ulg�, bo ju� my�la�am, �e zostawi�am w�asnemu losowi �ywego i ci�ko poszkodowanego faceta, kt�ry w rezultacie umar� przeze mnie. Gdybym wezwa�a do niego pomoc od razu, mo�e by wy�y�, a tu prosz�, bez pomocy wytrzyma� do pierwszej i cze��, tymczasem nic podobnego, do pierwszej wytrzyma� jaki� drugi, uduszony, z czaszk� w nieskazitelnym stanie, o kt�rym nie mia�am najmniejszego poj�cia. No dobrze, a gdzie, wobec tego, podzia� si� tamten wcze�niejszy...? � Du�a rzecz � oceni�a Martusia z przej�ciem, kt�re przyg�uszy�o nieco jej cierpienia na tle Dominika. � Popatrz, mamy nawet jaki� wyb�r. Musimy si� zdecydowa�, kt�ry nam bardziej pasuje. � Mo�emy u�y� obu � zaproponowa�am po bardzo kr�tkim namy�le. � Nic tak nie o�ywia akcji jak drugi trup. � Ale tak raz za razem? Nale�a�oby ich oddzieli�. Rozw��czy� w czasie. � No pewnie, �e ich rozw��czymy! Pi razy oko jakie� osiem odcink�w. Groza narasta i jest drugi. Kto si� oderwie? Wszyscy b�d� oczekiwali trzeciego, ale trzeciego uratujemy, dzi�ki czemu sedno zbrodni wyjdzie na jaw. � By�oby mo�e dobrze, gdyby�my przedtem znalaz�y sedno zbrodni, co...? � A jeszcze lepiej, gdyby�my si� czego� dowiedzia�y o tych �ywych trupach. Pardon, prawdziwych. Mam na my�li realia. Czy z Dominikiem dosz�a� do jakiej� ugody? Martusia skl�s�a jako� w sobie i zastanowi�a si� g��boko, po odrobinie popijaj�c swoje zamy�lenie piwem. � Wiesz, chyba nie. Odegna� mnie od siebie moralnie. Chyba tym razem przesta� mnie kocha� na zawsze, przez to cholerne kasyno. � Jeszcze ci nie przebaczy�? � I nie wiem, czy przebaczy kiedykolwiek... A w og�le jak mi mia� przebacza�, ty my�l logicznie, tu ludzie, tu gliny, tu zw�oki, a on przez moje kasyno nie ma alibi! Co mog�am zrobi� w takich warunkach? � Nic � przyzna�am. � No, ewentualnie mog�a� p�aka�. � Nie mog�am, mia�am makija�! � Co� trzeba b�dzie wykombinowa� � zatroska�am si�. � Jako podejrzany, zostanie poddany licznym przes�uchaniom, tylko ostatni debil nie odgadnie, dzi�ki zadawanym pytaniom, o co tu mo�e chodzi�. Wi�c si� po�apie oczywi�cie i m�g�by nam wszystko powiedzie�, ale w tej sytuacji nie wiem... � W duchy wierzysz. Histerii dostanie i od�egna si� od tematu. A i pyta� go b�d� ulgowo, b�stwo telewizyjne... Ale czekaj, zaraz, przecie� ty te� mo�esz by� podejrzana! Mo�esz si� przyzna� do pierwszego trupa i te� ci b�d� zadawa� pytania... � Martusia, kota masz? Zamkn� mnie na wszelki wypadek i na czym b�d� pisa�? � Telewizja ci za�atwi oddzieln� cel� i komputer! A co najmniej maszyn� do pisania! I kom�rk�, b�dziemy mog�y uzgadnia� tekst na bie��co! Rozwa�y�am spraw� po�piesznie, bo co do zamykania, wiedzia�am, �e wi�zienia s� zag�szczone i nikt si� tak bardzo nie rwie do wpychania tam nowych lokator�w. Ale zn�w, z drugiej strony, prokuratury unikaj� prawdziwych przest�pc�w i je�li ju� kogo� maj� zamyka�, to raczej uczciwych ludzi, kt�rzy im niczym nie gro��. Czy ja im mog� czym� zagrozi�...? Niczym, niestety, s�owo pisane nie robi na nich �adnego wra�enia, a broni palnej nie posiadam. B��d, nale�a�o kupi� cokolwiek na bazarze u Ruskich... � Nie � powiedzia�am stanowczo. � B�d� podejrzana tylko w razie ostatecznej potrzeby, teraz wola�abym bazowa� na Dominiku. Szczeg�lnie, �e mog� by� podejrzana troch� przesadnie. Czekaj, zreasumujmy. Wygl�da na to, �e by�y dwa trupy w tym samym pokoju hotelowym, jeden wcze�niej, bo wykluczam, �eby by� �ywy, a drugi p�niej. Jeden mia� rozwalony �eb, wedle mojej wiedzy pociskiem dum-dum, co to od jednej strony estetyczna dziurka, a od drugiej miazga, a drugiego uduszono. A propos, go�ymi r�kami...? � Nie, chyba nie. Czym� innym. � Szkoda. � Bo co? � Bo duszenie go�ymi r�kami zostawia �lady nie do odparcia. Jak odciski palc�w albo �lady z�b�w... � Przesta�, dobrze? Na z�bach ju� mam prawie �o��dek! � Cofnij go w g��b � poradzi�am jej z lekkim roztargnieniem. � Ale trudno, nie, to nie. I jeden by� martwy o sz�stej, a drugi dopiero p�niej, pewnie ko�o p�nocy, sekcja wyka�e. Jeden gdzie� znik�, skoro przy tobie by�a mowa tylko o drugim, i bardzo mnie ciekawi gdzie, bo go zna�am... � Ej�e! � zainteresowa�a si� Martusia gwa�townie. � No w�a�nie! Tego nie m�wi�a�? � Nie mia�am czasu. To jest d�uga historia i p�niej si� nad ni� zastanowimy. Nie zna�am go osobi�cie, ale musia� by� wmieszany w rozmaite dawne �wi�stwa, te, za kt�rymi teraz ci�gn� si� ogony. Ty o tym poj�cia mie� nie mo�esz, bo do przedszkola wtedy chodzi�a�, i bardzo du�o musz� ci wyja�nia�. � B�dziemy tego u�ywa�y? � Za nic! To wchodzi w zakres polityki. Odmawiam stanowczo. � To, grzecznie m�wi�c, po choler� masz mi wyja�nia�? � Bo mam straszne przeczucia � wyzna�am sm�tnie, wzdychaj�c. � To si� mo�e wi�za� i bez historii si� nie obejdzie... I w tym momencie, jak na zam�wienie, zadzwoni�a Anita. * * * Dominik Martusi by� silnie brodaty, poniewa� ogolonych nie lubi�a. Zna� go, zna�am, ale raczej s�abo, wi�cej o nim s�ysza�am i wiedzia�am ni� stwierdza�am osobi�cie. Zapad�a na niego jako� ca�kiem nagle, �yj�c do�� intensywnie nie zauwa�a�am up�ywu czasu i wysz�o mi teraz, �e trwa to ju� co najmniej p� roku, a mo�e nawet ze trzy kwarta�y. Ponadto po drodze pl�ta� si� jeszcze niejaki Krzysiek, posta� jakby sta�a, trwaj�ca w tle lub te� wskakuj�ca w antrakty, tym dla mnie pami�tna, �e w najdawniejszych czasach wcale nie mia� brody i zapu�ci� j� specjalnie dla Martusi, co, mimo wszystko, nie przywi�za�o jej do niego zbyt �arliwie, a dodatkowo miesza�y mi w umy�le marginesowe napomknienia o jakim� Bartku. Krzysiek, o ile mog�am sobie przypomnie�, upiera� si� przy trwa�ym zwi�zku ma��e�skim, na kt�ry Martusia otrz�sa�a si� intensywnie. Troch� mnie to dziwi�o, bo chcia�a przecie� mie� m�a i dzieci. Jej pierwszy m��, kr�tkotrwa�y, nie zda� egzaminu, rozwiod�a si�, ale pogl�du na �ycie nie zmieni�a. Dlaczego zatem nie Krzysiek? Nie chcia�am si� wtr�ca� przesadnie, ale nawet i bez �adnego nacisku zdo�a�am poj��, i� �w Krzysiek, mi�dzy nami m�wi�c bardzo przystojny i na oko sympatyczny facet, po pierwsze by� zdania, �e miejsce �ony jest w domu, przy garnkach i pralce, a po drugie, po d�ugich okresach �agodno�ci, miewa� wybuchy zgo�a wulkaniczne, w czasie kt�rych zdolny by� do wszystkiego. K�opotliwe, owszem. Ponadto by� zaborczy i patologicznie zazdrosny... Liczne w�asne do�wiadczenia na tym tle pozwala�y mi bez trudu zrozumie�, co dla kobiety pracuj�cej zawodowo znaczy patologiczna zazdro�� i w jakim stopniu potrafi zatru� �ycie, Krzy�ka si� zatem nie czepia�am. W kwestii Dominika usilnie stara�am si� omija� temat i nie wtr�ca� si� wcale, bo by�am mu stanowczo przeciwna i moje wtr�canie si� niew�tpliwie nabiera�oby charakteru zbyt nachalnego. Pomijaj�c ju� ten drobiazg, �e Dominik by� �onaty i mia� dwoje dzieci, bo by� �le �onaty i teoretycznie odseparowany, to bab�- histeryczk� jeszcze jako� znios�, ch�opa-histeryka w �adnym wypadku! Dominik za� generalnie prezentowa� histeryczny stosunek do �wiata, bez wzgl�du na to, czy w gr� wchodzi�a praca zawodowa, uczucia osobiste, pogl�d na siebie samego czy jeszcze jakie� tam wyimaginowane problemy, kt�re mnie by w �yciu do g�owy nie przysz�y. Zaczyna� p�aka� w ��ku z kobiet�, przerywaj�c po��dane ekscesy erotyczne, tylko dlatego, �e �ycie jest brutalne i nic nie trwa wiecznie...? Albo �e wuj mia� przeczucia, i� umrze na raka i fakt, umar�, chocia� nie na raka, tylko dlatego, �e nieszcz�liwie zlecia� z wysokiej drabiny i zabi� si� na miejscu. Kto, do diab�a, kaza� mu w zaawansowanym wieku w�azi� na dach i grzeba� w rynnie...? I nie wiadomo w�a�ciwie, nad czym tu p�aka�, nad samym zej�ciem jako takim czy te� nad ulotno�ci� przeczu�? Czy nad rynn�, w ko�cu niedogrzeban�...? Zwa�ywszy, i� na nietrwa�o�� �wiata i niesprawdzalno�� przeczu�, szczeg�lnie cudzych, nie mamy wp�ywu i nic si� na to nie da poradzi�, moja dusza zawsze z szalon� energi� protestowa�a przeciwko �zawym rozpatrywaniem tak przygn�biaj�cych temat�w i z Dominikiem nie wytrzyma�abym jednego dnia. Chyba nawet p� by�oby za du�o. W dodatku, wedle mojego rozeznania, Dominik tylko pozwala� si� kocha�. Nie zawsze i nie bez przerwy, wy��cznie wtedy, kiedy mu pasowa�o. Martusia w nerwach mia�a czeka� na w�a�ciwe chwile i by� do dyspozycji, przy czym nigdy z g�ry nie by�o wiadomo, co ma nast�pi�. P�omienne wybuchy uczu� natury ��kowej czy depresyjne szlochy na �onie, za kap�ank� powinna by�a robi�, kl�cz�c przed b�stwem i pilnie bacz�c na ka�de drgnienie nastroju, a nadawa�a si� do tej roli jak ja na arcybiskupa Canterbury. Dominik zawodowo, w pracy, w �yciu zewn�trznym mo�na powiedzie�, nie przejawia� �adnych patologicznych sk�onno�ci, normalny cz�owiek, wewn�trznie natomiast by� p�pkiem �wiata. I ten p�pek Martusia mia�a otula� puchem �ab�dzim... W kwestii puchu �ab�dziego posiada�am w�asne zdanie, pochodz�ce z praktyki. Chcia�am go kiedy� zdoby�. Po pierwsze strasznie �mierdzia�, a po drugie wiatr mi go wyrwa� z r�ki. Wiatr mia� racj�. Si�� i wag� rozterek, cierpie�, rozpaczy i wszelkich innych m�k Martusi rozumia�am doskonale, ocenia�am w�a�ciwie i ogl�da�am na w�asnej kanapie. Sensu w nich nie by�o za grosz, ale uczucia pluj� i kichaj� na sens. Usi�owa�am przedrze� si� w rejony wy�sze, dotrze� jako� do jej szarych kom�rek i wstrzykn�� w ten ca�y interes odrobin� racjonalizmu, ruszy� egoizm, bezskutecznie. My�le� nawet my�la�a, dlaczego nie, ale co innego umys�, a co innego ca�a reszta. Chyba raczej nie lubi�am Dominika prywatnie. S�u�bowo mi nie przeszkadza�. Jaki� Bartek by� mi og�lnie znany. Dosta�am go chyba z rok temu od moich dawnych kumpli, poniewa� potrzebne by�o szczeg�lne opracowanie graficzne czego� tam, on za� by� nie tylko znakomitym scenografem, ale w og�le dekoratorem i grafikiem. Swoje zrobi� bardzo dobrze, a o jego kontakcie z telewizj� dowiedzia�am si� dopiero znacznie p�niej. Dzi�ki temu jednak�e przy napomykaniu mia�am przynajmniej poj�cie, o kogo chodzi. Napomykanie robi�o wra�enie jakby nieco pocieszaj�ce. Teraz, niestety, nast�pi�o co� okropnego, trup si� wymiesza� z Dominikiem i w og�le nie by�o wiadomo, co z tym fantem zrobi�. * * * Telefon od Anity spad� mi jak z nieba. Zd��y�a zadzwoni� z Kopenhagi, natychmiast po wyl�dowaniu, zanim jeszcze z lotniska dotar�a do domu. Wie�ci dostarczy�a sensacyjnych. M�odsza by�a ode mnie zaledwie o dwa lata, stanowi�y�my zatem to samo pokolenie i odpowiednie czasy jednakowo mia�y�my w pami�ci. Ona jednak�e, z racji zawodu, mia�a dost�p do nieco innych dziedzin ni� ja i dysponowa�a rozmaitymi szczeg�ami od drugiej strony, mnie nie znanej. I odwrotnie. Akta prokuratora poniewiera�y si� po moim w�asnym domu, ona za� musia�a dociera� do nich z najwi�kszym trudem, a i to nie zawsze jej si� udawa�o. Za to, w przeciwie�stwie do mnie, �wietnie orientowa�a si� w polityce. � Taki Ptaszy�ski Konstanty � rzek�a bez wst�p�w. � P�ki stoj�, bo w�a�nie most podnosz�, druga r�ka mi niepotrzebna. M�wi ci to co�? W kwestii mostu m�wi�o mi wszystko, doskonale wiedzia�am, gdzie ona stoi i dlaczego go podnosz�, najzwyczajniej w �wiecie jecha�a z Amager do �r�dmie�cia i pomi�dzy wyspami przep�ywa� jaki� statek. By�am jednak�e pewna, �e ma na my�li Ptaszy�skiego, nie za� kopenhaski uk�ad komunikacyjny. Nie musia�am si� zastanawia� ani przez chwil�, pami�� rozb�ys�a mi nagle istn� eksplozj�. � M�wi cholernie du�o � odpar�am natychmiast, zarazem usi�uj�c przypomnie� sobie, jak d�ugo trwa otwieranie i zamykanie mostu, a zatem ile czasu mamy na rozmow�. � S�odki Kocio w przesz�o�ci, nazwisko te� zna�am, ale nie kojarzy�am z ksyw�. Pad� trupem nad twoj� g�ow�. � A, to ju� wiesz! � ucieszy�a si� Anita. � Jeste� pewna, �e trupem? Ca�kowitym? � Gruntownie i dok�adnie. � Tak mi si� w�a�nie wydawa�o. Czy on mia� kar� �mierci? Bo do tego nie dotar�am. � Mia�. Prawomocn�. Teoretycznie i na pi�mie zosta�a wykonana. � A praktycznie? � Wr�cz przeciwnie. Nie zadawaj g�upich pyta�, bo most zamkn�. Skoro widzia�a� go �ywego... � Odwrotnie, sama mnie upewni�a�, �e martwego. Teraz, nie wtedy. Za to, skoro nie zosta�a wykonana, wiem dlaczego i kto si� nim zaopiekowa�. I kto i dlaczego r�bn�� go teraz. Gwa�townymi gestami kaza�am Marcie podnie�� drug� s�uchawk�. Uczyni�a to i prawie przesta�a oddycha�. � Dlaczego, zgaduj� � powiedzia�am do Anity. � Kto? � Niestety, motyw jeden, ale sprawc�w wchodzi w gr� kilku. Musz� troch� posprawdza� i po�apa� ludzi. No, nie tu... Spokojnie, dopiero dochodzi do pionu. W oczach mia�am ten most i wiedzia�am doskonale, �e to jeszcze potrwa. � A jak na niego trafi�a�? Bo ja przez pomy�k�. � Ja prawie te�. Guzik w windzie si� �wieci� i zdawa�o mi si�, �e to dwudzieste drugie pi�tro, wi�c zaj�am si� lustrem. Zdj�cia mi przedtem robili, chcia�am sprawdzi�, jak wygl�dam i co mi si� tam mog�o gdzie� spaskudzi�. Dopiero jak stan�a, zobaczy�am, �e to dwudzieste trzecie i zanim co, drzwi si� otworzy�y. Dw�ch go trzyma�o naprzeciwko i taki �adny �ywy obraz z tego wyszed�, oni na zewn�trz, ja w �rodku, patrzyli�my na siebie z przyjemnym wyrazem twarzy. Ale ja ju� przycisn�am dwudzieste drugie. O cholera, przep�ywa... � To m�w szybciej. Trzymaj�cych pozna�a�? � Obce twarze z m�odego pokolenia. Ale ty wiesz, �e ja jestem w�cibska. Spr�bowa�am podpatrywa�, zmienili wind� i zjechali t� do gara�u. Zrobiony by� zreszt� na pijanego albo takiego po mordobiciu. � O kt�rej to by�o? � Jak wr�ci�am. Czekaj... Troch� po wp� do dwunastej, mo�e za dwadzie�cia dwunasta. Te� zjecha�am, chyba sama rozumiesz, wyjazd z gara�u jest jeden. � I co? � Zaczynaj� zamyka�... W gr� wchodz� dwa samochody, peugeot srebrny metalik, WXF169 T, albo furgonetka z zamazanymi szybami, chyba mercedes, ale g�owy nie dam, WGW 528 X. Ciemnozielona. Marta, mimo oszo�omienia kompletnego, przytomnie chwyci�a ze sto�u d�ugopis i zacz�a zapisywa� na jakim� papierze. � Je�li potrzymali go tam d�u�ej i co� wyjecha�o p�niej, to ja ju� o tym nie wiem, bo nie czeka�am � ci�gn�a Anita. � Albo wcze�niej, mogli zd��y� przede mn�, chocia� w�tpi�. Ty te� go zna�a� z twarzy? � Oczywi�cie. Ma�o si� zmieni�, troch� zmarszczek i tyle. Nawet nie wy�ysia�. � Powinien by� zapu�ci� brod� � zaopiniowa�a filozoficznie Anita � i ufarbowa� te w�oski. Chocia� mo�e nie robi�o mu r�nicy, czy go kto� pozna po �mierci. � Rozbestwi� si�, tyle lat bezkarno�ci... � I tacy protektorzy... Ale czekaj, to jeszcze nie wszystko. Rano znale�li w pokoju nade mn� kogo� innego, pytali mnie, mo�e troch� bezskutecznie, bo mia�am jeszcze par� spraw i chcia�am zd��y� na samolot. Tego drugiego przypomnia�am sobie po drodze i mam z nim k�opot, nazwisko mi wylecia�o... Zamkn�li, ju� to wszystko rusza. Mo�liwe, �e wi�cej widzia�am... Musz� jecha�, zadzwoni� p�niej, cze��! Od�o�y�am s�uchawk�, Martusia r�wnie�. � Co to by�o? � spyta�a, jakby w lekkim pop�ochu. � Nie s�ysza�am pocz�tku. Czy to by�y w�a�nie te wydarzenia historyczne? Mo�esz je jako� u�ci�li�? Kiwn�am g�ow� w zadumie. � Troch� mog�. Ten Konstanty Ptaszy�ski... � Zaraz. Jaki Konstanty Ptaszy�ski? U�wiadomi�am sobie, �e to by�y pierwsze s�owa Anity, te w�a�nie, kt�re do Marty nie dotar�y, wi�c powt�rzy�am jej wszystko. � I on co? � spyta�a z przej�ciem. � I by� to bandzior. Prawdziwy. Zna�am go niejako dwustronnie... � Dziwne chyba mia�a� jakie� znajomo�ci...? � R�nie. Z twarzy go zna�am, bo bywa� na wy�cigach, kto� raz powiedzia� o nim �S�odki Kocio�, nawet nie wiem kto, i tyle. Oddzielnie zna�am jego akta, ale nie kojarzy�am, �e ten Ptaszy�ski i S�odki Kocio to jedna i ta sama osoba, teraz mi to Anita podsun�a. Ptaszy�skiego, jeszcze w jego bardzo wczesnej m�odo�ci, dwadzie�cia lat mia� mo�e, z�apali i skazali na par� lat za rozb�j, potem wyszed� i zn�w go z�apali, to ju� by�a recydywa, wi�c dosta� kar� �mierci za sze�� zab�jstw, tyle zdo�ali udowodni�, ale wiadomo by�o, �e mia� wi�cej, za napady, rabunki r�ne i najwa�niejsze: rabunek mienia pa�stwowego. � Zwariowa�a�? Rabunek mienia mia� by� wa�niejszy ni� sze�� zbrodni?! � To nie ja zwariowa�am, tylko �wczesny kodeks karny i rozmaite przepisy prawne. Tak by�o. Kara �mierci za mi�so i g�upie par� lat... no, kilkana�cie... za zabicie paru os�b dla paru groszy. Mienie pa�stwowe natomiast to mia�a by� �wi�ta krowa nietykalna. A on si� szarpn�� na transport bankowy i jaki� nadgorliwy gliniarz go z�apa�, �ci�le bior�c, to by�o paru gliniarzy, bo wtedy jeszcze zwyk�a milicja traktowa�a swoje obowi�zki powa�nie. Reszta sprawc�w uciek�a, a on si� zapiera�, �e ich wcale nie zna, tak tylko przypadkiem do nich do��czy�, dla rozrywki. Potem, po przedstawieniu dowod�w, zmieni� zdanie i mieli to by� r�ni z ulicy, kt�rych wzi�� jeden raz do pomocy i te� ich nie zna... � Co ty mi tu za idiotyzmy opowiadasz? � zgorszy�a si� Martusia. � Cytuj� ci akta s�dowe. Nie, pardon, nie cytuj�, streszczam. � Nie mog� tego s�ucha� tak z marszu! Mamy jeszcze piwo...? Posz�a po now� puszk�, usiad�a. Kontynuowa�am udzielanie informacji. � No wi�c nikogo nie wyda�, zosta� skazany, z tym �e sprawa po pierwszym ha�asie przycich�a i toczy�a si� bez reklamy, bo pras� trzyma�a przy pysku cenzura. Telewizj� jeszcze bardziej. Wyrok na papierze wykonano. W naturze nie. � Sk�d wiesz? � Osobi�cie zna�am wtedy prokurator�w... Przypomnia�o mi si� to, bo wydarzenia okropne albo bardzo dziwne zapadaj� w pami�� nawet, je�li si� o nich wcale nie my�li. Z prokuratorem, kt�ry rzekomo asystowa� przy wykonaniu owego wyroku, jeszcze tego samego dnia gra�am w bryd�a. Nie by� to wypadek szczeg�lny, grywali�my w�wczas w bryd�a prawie codziennie, ale po tak w�tpliwej rozrywce raczej wym�wi�by si� od gry. Prokuratora, kt�ry naprawd� uczestniczy� w podobnym akcie ostatecznym, widzia�am na w�asne oczy przy innej okazji, nie nadawa� si� nie tylko do gry w bryd�a, ale w og�le do niczego. Odzyska� odrobin� r�wnowagi dopiero po p�litrze czystej, nie upi� si� wcale, cho� zapewne bardzo chcia�, do ust nie wzi�� �adnego po�ywienia i kropn�� si� spa�. � I takie objawy ci wystarczy�y? � zainteresowa�a si� Martusia podejrzliwie. � Nie musia�y. Ale wtedy, przy tym bryd�u, pada�y �artobliwe uwagi. Obaj profesjonali�ci rozumieli si� w p� s�owa... � Obaj...? � No to m�wi� ci przecie�, �e prywatnie i towarzysko otaczali mnie prokuratorzy! A ju� taka g�upia nie by�am, �eby ich nie zrozumie�, bo og�lnie wiedzia�am, w czym rzecz. Potem si� zreszt� spyta�am tego mojego w cztery oczy i kaza� mi siedzie� cicho, no i w rezultacie wyd�uba�am z niego prawd�. W�a�ciwie teraz si� dopiero upewni�am, �e to by�a prawda, bo S�odkiego Kocia na wy�cigach widywa�am ju� po wykonaniu wyroku na Ptaszy�skim. Martusia my�la�a intensywnie, robi�c przy tym wra�enie nieco zdenerwowanej i popijaj�c piwo. � No czekaj. No dobrze. Rozumiem. Powiesili go na niby i on sobie spokojnie zosta� przy �yciu. Po co to by�o i komu? � Dawne UB. Nie ca�e, cz��. I rozmaite inne takie swo�ocze, nie wiem dok�adnie jakie, tej grupy spo�ecznej, mo�na powiedzie�, bli�ej nie zna�am. To ju� pr�dzej Anita. Ot� oni w�a�nie uczestniczyli w tym napadzie na transport forsy, w rozmaitych rabunkach te�, Ptaszy�skiego mieli za pomagiera wszechstronnego... � Taka z�ota r�czka...? � Co� w tym gu�cie. Ale to mia�o szerszy zakres, bo p�niej dopad�y mnie r�ne dziwne zjawiska na tle przemytu. Jeden raz widzia�am jedno zdj�cie, na kt�rym znajdowa�a si� znajoma morda, ale wtedy w�a�nie jeszcze nie kojarzy�am i rozumia�am, �e by� to S�odki Kocio z wy�cig�w. Wyst�powa� jako prowokator, rozumiesz, ten co za�atwia spraw� i nigdy nie udaje si� go z�apa�. � Odwrotnie ni� przedtem...? � Ot� to. Inne czasy nasta�y. No i co� mi si� widzi, �e teraz si� zrobi� cholernie niewygodny, mo�liwe, �e forsa mu wysz�a i poszed� na szanta�... � I teraz przesta� mi ju� snu� te historyczne wyd