6955

Szczegóły
Tytuł 6955
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

6955 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 6955 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

6955 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

JOANNA CHMIELEWSKA JAK WYTRZYMA� ZE SOB� NAWZAJEM M�j praszczur, gdy z prababci� chcia� spraw� mie� intymn�, Za �eb j� bra� i ci�gn�� w przedpotopowy gaj, A gdy stroi�a fochy, to jeszcze kijem rymn�� I wiedzia� sprytny dziadzio, �e w to babuni graj. Jerzy Jurandot JAK WYTRZYMA� ZE SOB� NAWZAJEM? Ot� to...! Z g�ry uprzejmie komunikuj�, �e osobami p�ci jednakowej, NIE powi�zanymi ze sob� nakazem si�y wy�szej czyli natury, a zatem rodzinnie, zajmowa� si� nie b�dziemy. Chc� - ich rzecz, nikt ich nie przymusza, z istnieniem i rozwojem gatunku ludzkiego nie maj� nic wsp�lnego, po�ytku nie przynosz�, niech wi�c robi�, co im si� podoba, we w�asnym zakresie i na w�asn� odpowiedzialno��, ca�ej reszcie nie truj�c. Ca�a reszta ma do�� zmartwie�, w kt�re wr�ba�y j� prawa przyrody, nie zostawiaj�c �adnego wyboru. Exemplum: - Mamusia. - Tatu�. - C�reczka. - Synek. - Siostrzyczka. - Braciszek. Innymi s�owy istoty, kt�rymi obdarzy�a nas si�a wy�sza, nie zwa�aj�ca wcale na nasze pogl�dy i upodobania. Na osoby towarzysz�ce, �ci�le z nasz� najbli�sz� rodzin� zwi�zane, pewien wp�yw mo�emy ju� mie�. S� to bowiem: - Te�ciowa. - Te��. - Zi��. - Synowa. - Bratowa. - Szwagier. - I szwagierka. Innymi s�owy powinowaci, element nap�ywowy, le��cy nam na g�owie niejako po�rednio. Odr�bn� pozycj� stanowi� dzieci, kt�rym chwilowo damy �wi�ty spok�j. Nasza wytrzyma�o�� ma jakie� granice. W zasadzie to chyba wszystko w dziedzinie pokrewie�stwa i powinowactwa, a z niuansami w rodzaju tu j�trew, tu �wiekra, tu m�� kuzynki, tam �ona kuzyna, dajmy sobie spok�j. Wchodz� nam w ten ca�y interes, niestety, tak�e osoby obce, a to: - Szef. - Szefowa. - Podw�adny. - Podw�adna. - Wsp�pracownik. - Wsp�pracownica, kt�re to osoby, na szcz�cie, nie stanowi� z nami monolitu i zawsze mo�emy si� od nich jako� odczepi�. No i najgorsze ze wszystkiego: M�� i �ona. Te w�a�nie istoty ludzkie, z zasady p�ci odmiennej ni� nasza, wybieramy sami, dobrowolnie, z w�asnej i nieprzymuszonej woli zak�adaj�c sobie jarzmo na kark, jako te� kajdany na r�ce i nogi. Elementarna przyzwoito��, niekiedy za� tak�e konieczno�� �yciowa, zmusza nas do wytrwania przy w�asnej decyzji. Oczywi�cie, �e i w takim wypadku r�wnie� mo�emy si� wypi��, zrezygnowa�, oderwa� od osoby i uda� w sin� dal, ale tu akurat nie o to chodzi. Tu mamy wytrzyma�, no i pojawia si� rozpaczliwe pytanie: JAK...?! Odpowied� brzmi: RӯNIE. Zasadnicze sposoby istniej� trzy: Pierwszy: podda� si� osobie ca�kowicie i bez reszty. Drugi: walczy� z osob� do upad�ego i wreszcie j� przydepta�. Trzeci: i�� na kompromis. Najbardziej humanitarny wydaje si� spos�b trzeci. Co nie znaczy, �e naj�atwiejszy. Zwa�ywszy jednak, i� spos�b wytrzymywania �ci�le jest uzale�niony od charakter�w i potrzeb os�b zainteresowanych, osoby zainteresowane za� kojarz� si� i ��cz� w pary bez �adnego opami�tania i z ca�kowitym lekcewa�eniem jakiejkolwiek systematyki, w wielkim rozgoryczeniu zmuszeni jeste�my wprowadzi� w utworze taki sam melan�, jaki prezentuje nam �ycie. I wymiesza� ze sob� wszystkie trzy sposoby. Ze zdecydowan� przewag� propozycji kompromisowych. Mo�na powiedzie�, �e ca�a impreza zawiera w sobie kilka zasadniczych punkt�w, kt�re nale�y rozwa�y� z wielk� staranno�ci�. Bez tego si� nie obejdzie. Ostatecznie, musimy jako� doj��, czego w�a�ciwie chcemy i o co nam chodzi. A zatem: PUNKT I. Stwierdzenie, po g��bokim namy�le, czy aby na pewno �yczymy sobie koegzystencji z t� w�a�nie a nie inn�, jednostk� ludzk� p�ci odmiennej ni� nasza. Je�li bowiem sobie nie �yczymy, po jakiego diab�a mieliby�my z ni� wytrzymywa�...? PUNKT II. Ustalenie z sob� samym (sob� sam�) osobi�cie przyczyn, kt�re nas wiod� w kierunku upatrzonej jednostki i cel�w, jakie nam przy�wiecaj� w wytrzymywaniu z wy�ej wymienion�. PuNKT III. Wnikliwe i dok�adne poznanie cech intelektu i charakteru, jako te� upodoba� istoty ludzkiej, kt�r� jeste�my obarczeni. PUNKT IV Wnikliwe i dok�adne poznanie naszych w�asnych cech intelektu i charakteru, jako te� upodoba�, oraz dokonanie stosownych por�wna�. Jest to niew�tpliwie najokropniejszy rodzaj pracy umys�owej, od kt�rego odrzuca nas ze wstr�tem, niemniej jednak obrzydliwo�ci musimy si� podda�. Z g�ry uprzedzam: Nie ma nic trudniejszego ni� usun�� z rozwa�a� nasze pobo�ne �yczenia! PUNKT V kt�ry w�a�ciwie powinien pojawi� si� w postaci punktu pierwszego. Bowiem ca�ej tej pracy my�lowej nale�a�oby dokona� na samym wst�pie, zanim jeszcze nasz �cis�y zwi�zek z obc� osob� p�ci odmiennej zostanie zawarty. Wymaganie to jednak�e by�oby zbyt wielkie i nie do zrealizowania, poniewa� pierwszym impulsem, pchaj�cym nas ku przepa�ci, jest na og� osobliwy stan uczuciowy, wykluczaj�cy pos�ugiwanie si� skomplikowanym urz�dzeniem, umieszczonym na samej g�rze naszego organizmu, potocznie zwanym m�zgiem. Nader trafnie oddaj� �w stan okre�lenia, b�d�ce w powszechnym u�yciu, a to: Rzuci�o nam si� na umys�. Dostali�my ma�piego rozumu. Bielmo nam pad�o na oczy. Odebra�o nam rozum. Zg�upieli�my doszcz�tnie i tym podobne. Punkt VI. Generalne i ostateczne pogodzenie si� z nieugi�tym prawem przyrody: istnieniem r�nicy p�ci! Przyjmuj�c do wiadomo�ci powy�szy fakt, na plan pierwszy wysuniemy kwesti� wsp�istnienia ze sob� dwojga istot, przyrodniczo dla trwania naszego kawa�ka �wiata nieodzownych, a mianowicie: MʯA i �ONY Jest to bowiem zwi�zek, bez kt�rego do�� rych�o rodzaj ludzki sta�by si� gatunkiem wymar�ym i ciekawo�� mo�e tylko budzi� my�l, kto te� odkopywa�by w niezbyt odleg�ej przysz�o�ci szcz�tki tajemniczych istot, znanych niegdy� pod mianem homo sapiens. By� mo�e, bior�c pod uwag� post�py medycyny, by�by to homo �redniosapiens zwyrodnialus, z rodu PROB�WKOWICZ�W herbu BIA�KO NIE�YWE. �ywego, jak wiadomo, zrobi� nie potrafimy. M�wimy zatem istot� p�ci m�skiej, zwan� dalej MʯEM, oraz istot� p�ci �e�skiej, zwan� dalej �ON�, bez wzgl�du na to, jakiego rodzaju ceremonie chwil� ich po��czenia u�wietni�y . Z wielk� skruch�, z g��bokim �alem, pod przymusem i niech�tnie przyznajemy, i�, niestety, najistotniejszym elementem w zwi�zku wy�ej wymienionym jest �ӯKO. Naukowo (i nie ca�kiem s�usznie) nosi to nazw� seksu. I nic na to nie mo�emy poradzi�. Zale�nie od sk�adnik�w osobowo�ci jednostek zainteresowanych, owo ��ko staje si� czynnikiem: a. Decyduj�cym bezwzgl�dnie, b. Straszliwie wa�nym, c. Wa�nym og�lnie, d. Wa�nym �rednio i �agodnie, e. Wyt�sknionym, f. Koj�cym, g. K�opotliwym jednostronnie, h. K�opotliwym dwustronnie, i. Niewymownie uci��liwym, j. znienawidzonym rozpaczliwie, k. W�ciekle irytuj�cym l. Podejrzanym . I nigdy, w �adnym wypadku, NIEoboj�tnym. Tu anegdota, od razu si� przyznam, �e nie mam poj�cia, czyjego autorstwa, za to, jak s�dz�, wzi�ta z �ycia: - Jasiu - m�wi nauczycielka w szkole - opowiedz , jak twoja mamusia sp�dzi�a Dzie� Kobiet? - O, bardzo dobrze, prosz� pani! - Ja� na to. - Rano mamusia wsta�a wcze�niej i zrobi�a takie bardzo dobre �niadanie, znalaz�a dla tatusia nowy krawat i now� koszul� i jeszcze pr�dko przeprasowa�a mu spodnie, bo tatu� mia� w pracy Dzie� Kobiet, potem wys�a�a nas do szko�y, potem posz�a do pracy, potem wr�ci�a z pracy z kwiatami i po drodze zrobi�a takie wi�ksze zakupy, potem w�o�y�a kwiaty do wazonu, potem pr�dko da�a nam obiad, potem pr�dko pozmywa�a i posprz�ta�a mieszkanie, potem przyszed� tatu� i przyni�s� kwiaty, wi�c te� da�a mu obiad i w�o�y�a kwiaty do wazonu, potem zakr�ci�a sobie loki na g�owie, potem rozpakowa�a te zakupy i zacz�a robi� tak� eleganck� kolacj�, bo mieli przyj�� go�cie, potem troch� pomog�a nam zrobi� lekcje , potem przyszli go�cie i mamusia w�o�y�a kwiaty do wazonu i poustawia�a mn�stwo rzeczy na stole, potem wyj�a z pieca takie bardzo dobre kurczaki, potem zrobi�a dla wszystkich kaw� i herbat�, potem go�cie poszli i mamusia pos�a�a ��ka i przypilnowa�a, �eby�my si� umyli i poszli spa�, potem to wszystko ze sto�u posprz�ta�a i pozmywa�a, i pozamiata�a te szklanki, kt�re si� st�uk�y, i ten kawa�ek tortu, co zlecia�, potem znalaz�a dla wszystkich ubrania na jutro, potem si� umy�a i po�o�y�a spa�. A potem do mamusi przysz�a Matka Boska. - Jak to? - zdumiewa si� nauczycielka. - Co ty m�wisz, Jasiu? Jak to, Matka Boska...? Sk�d wiesz? - Sam s�ysza�em. Jak ju� mamusia si� po�o�y�a, to kto� wszed� do sypialni, a mamusia powiedzia�a: "O Matko Boska, jeszcze i ty...?!" Koniec anegdoty, wracamy do tre�ci zasadniczych. Po czym, stwierdziwszy wszystko co powy�ej, uprzejmie zawiadamiamy, �e wspomnianym na wst�pie meblem, jako takim, nie b�dziemy zajmowa� si� wcale. Chyba �e wejdzie w zakres okoliczno�ci towarzysz�cych, prawie r�wnie wa�nych, acz dla istnienia ludzko�ci mniej gro�nych. Drugim fragmentem anatomii, �yciowo niezb�dnym, upi�kszaj�cym lub te� zatruwaj�cym nam egzystencj�, jest �O��DEK. I o �o��dku we w�a�ciwej chwili pogaw�dzimy obszerniej. Ponadto przypominamy z naciskiem, i� owe dwie p�ci, mimo przynale�no�ci do jednego gatunku, r�ni� si� pomi�dzy sob� diametralnie. Z cech obu im ca�kowicie wsp�lnych istnieje w�a�ciwie jedna, mianowicie konieczno�� oddychania powietrzem. Niczym innym na naszej planecie oddycha� si� nie da. Gdyby pojawi�a si� najmniejsza bodaj mo�liwo�� zr�nicowania tak�e i pod tym wzgl�dem, obie skorzysta�yby z niej niechybnie przy pierwszej okazji. Drobne przyk�ady z pewno�ci� i bardzo �atwo usun� w�tpliwo�ci, jakie w tym momencie komukolwiek mog�yby si� l�gn��. Prosz� uprzejmie: 1. Kiedy m�czy�ni nagminnie palili tyto�, kobiety nie znosi�y jego woni. 2. Kiedy kobiety zacz�y pali� , m�czy�ni natychmiast przyst�pili do zrywania z na�ogiem. 3. Kiedy m�czy�ni rzucili si� na trwa�� ondulacj�, kobiety natychmiast zacz�y prostowa� sobie w�osy. 4. Kiedy kobiety j�y nosi� spodnie, m�czy�ni czym pr�dzej wbili si� w kolorowe, kwiaciaste i rozkloszowane wdzianka. 5. Kiedy m�czy�ni szczerze i otwarcie rozg�osili swoje upodobanie do pulchnego cia�ka, kobiety z miejsca zacz�y si� odchudza�. Na marginesie: rozg�oszeniu sprzyja�a umiej�tno�� czytania, kt�r� kobiety w ko�cu, po ca�ych wiekach, zaniedba�, zdo�a�y opanowa�. 6. Kiedy m�czy�ni nie mogli �y� bez rzetelnego kawa�a mi�sa, kobiety uwielbia�y s�odycze. 7. Kiedy m�czy�ni polubili s�odycze, kobiety przerzuci�y si� na mi�so. I tak dalej. Powietrze, chwali� Boga, samo sobie jako� daje rad�. Przemy�lawszy zatem starannie Punkt I i Punkt II razem No jak to, dlaczego razem?! Jasne chyba. Je�li dochodzimy do wniosku, �e �yczymy sobie wytrzymywa� ze �ci�le okre�lon� jednostk� ludzk�, natychmiast l�gnie si� pytanie: po co i dlaczego? By� mo�e nawet nie uda nam si� Punktu I opanowa� wcale, dop�ki nie dopomo�e nam Punkt II, bo niby z jakiej racji i po kiego licha mieliby�my prze�ywa� te rozmaite udr�ki i nieprzyjemno�ci, jakich nam dostarcza druga strona? Co� w tym musi by�, �e drugiej strony jeste�my spragnieni i niekoniecznie w gr� wchodzi masochizm! x Niekiedy owszem. Ale to ju� subtelno�� charakterologiczna, do kt�rej dojdziemy mo�e gdzie� tam dalej. Chwilowo wydaje nam si�, �e jeste�my normalni. albo normalne. Rodzaj w sensie gramatycznym nie ma znaczenia. Przemy�lawszy zatem starannie oba punkty, dochodzimy do wniosku, �e owszem. Chcemy koegzystowa� a , w�a�nie z nim (w�a�nie z ni�), poniewa�: Istota, najzwyczajniej w �wiecie podoba nam si�. Zadowala nasze poczucie estetyki i chcemy mie� z ni� kontakt codziennie i z bliska. 2. My podobamy si� Istocie (przejawiaj�cej zapewne wyrafinowany gust), jak nikomu innemu na �wiecie, czujemy si� docenieni i ro�niemy we w�asnych oczach. 3. Istota posiada pieni�dze, kt�re w nadzwyczajnym stopniu u�atwiaj� i upi�kszaj� nasze �ycie. 4. Istota, dla nas niezno�na, sprawia, �e budzimy powszechn� zawi��. Za skarby �wiata nie wyrzekniemy si� wszak tej glorii, w kt�rej si� p�awimy, posiadaj�c na w�asno�� i dla siebie co�, przez reszt� �wiata dziko po��dane. 5. Pozbawieni Istoty, napotkaliby�my potworn� ilo�� uci��liwo�ci �yciowych, ze zmian� lokalu mieszkalnego na czele. 6. Ta akurat Istota otacza nas atmosfer� uwielbienia, czego nie doczekaliby�my si� w �aden �ywy spos�b od �adnej innej istoty na �wiecie. 7. Nasze dzieci, za kt�re, b�d� co b�d�, jeste�my odpowiedzialni, wymagaj� bezpo�redniego obcowania z Istot�, kt�rej nieobecno�� okaza�aby si� dla nich nad wyraz szkodliwa. 8. Wi��e nas z Istot� nasza ukochana praca zawodowa. Trudno, pech i kl�twa. 9. Intelekt Istoty (inteligencja, wiedza, wykszta�cenie i tym podobne walory) pasuje nam idealnie i nie chcemy z niego rezygnowa�. 10. Bez Istoty nasza kariera le�y martwym bykiem. Na przyk�ad, wp�ywowy tatu� Istoty... 11. Pozbycie si� Istoty pot�pi�oby nas bezapelacyjnie w oczach opinii publicznej, na kt�rej akurat przypadkowo musi nam zale�e�. Jeste�my, na przyk�ad, prezydentem Stan�w Zjednoczonych albo kr�low� angielsk�... 12. Istota za du�o o nas wie, �eby�my chcieli si� jej nara�a�. 13. Zalety Istoty przerastaj� jej wady. Kwestia do nader g��bokiego przemy�lenia. 14. Inne Istoty s� jeszcze gorsze. 15. Wszystkie inne Istoty s� znacznie lepsze, ale �adna by nas nie chcia�a. 16. Cholernie nam si� nie chce zmienia� Istoty. Za du�o mamy innych problem�w . 17. Nienawidzimy Istoty tak, �e sens �ycia dostrzegamy wy��cznie w zn�caniu si� nad ni� i wydarcie nam jej z pazur�w przyprawi�oby nas o apopleksj�. 18. Istot�, ca�kiem zwyczajnie, kochamy. Bez �adnych sensownych powod�w. 19. I tak dalej. Ka�dy ma swojego mola, kt�ry go gdzie� tam gryzie. Odwaliwszy zatem dwa pierwsze Punkty, widzimy wyra�nie, i� nie pozostaje nam nic innego, jak tylko z nasz� Istot� wytrzyma�, w miar� mo�no�ci bez szkody dla w�asnego �ycia i zdrowia. W tym celu zaczynamy przemy�liwa� nad Punktem III, przy czym nachalnie pcha si� od razu Punkt IV, kt�ry bru�dzi nam dziko i kt�rego w �aden spos�b nie mo�emy prze�ama�. Przyk�ad prosty: konstatujemy, �e Istota uwielbia kaszk� z mlekiem na s�odko. I natychmiast jawi si� nam przed oczami marynowany �ledzik z og�reczkiem. A niby dlaczego nasz �ledzik mia�by by� czym� gorszym i bardziej nagannym ni� kaszka? I jak tu si� pozby� siebie...? W ka�dym razie, poczynaj�c od Punktu III musimy ju� bra� pod uwag� przekle�stwo natury, czyli r�nic� p�ci. Zak�adaj�c, �e jeste�my kobiet�, w �adnym wypadku nie mo�emy si� dziwi� ani bardziej martwi� faktem, �e on nie lubi usi��� przed lustrem i przez dwie godziny pr�bowa�, w jakim kolorze i kszta�cie brwi jest mu najbardziej do twarzy. Nie mo�emy te� �ywi� nawet cienia nadziei, i� kiedykolwiek tego upodobania nabierze. Zak�adaj�c, �e jeste�my m�czyzn�, w �adnym razie nie mo�emy oczekiwa�, i� ona, na widok awantury ulicznej, z rozbiegu i w upojeniu we�mie w niej czynny udzia�, bez dodatkowych, racjonalnych powod�w. Albo na widok czego� kulistego pod nogami natychmiast z lubo�ci� zacznie to kopa�. I porzu�my wszelk� nadziej�, i� kiedykolwiek... Rezygnuj�c zatem z absolutnych niemo�liwo�ci, rozpatrzmy cechy jako tako do przyj�cia. Rozdzia�u p�ci musimy dokona� na wst�pie, nic bowiem nie oka�e si� jednakowe dla obu. Co innego on co innego ona, i nawet stosunek, zdawa�oby si� wsp�lny, u�yteczny i zgo�a og�lnoludzki - do kwestii po�ywienia - objawia� si� b�dzie rozmaicie, czego innego dotyczy�, r�ne powodowa� reakcje, w odmienny spos�b zatruwa� egzystencj�, r�ne mie� przyczyny i cele, i sw�j podw�jny podtek�cik posiada�. Na wszelki wypadek ponownie przypominam, �e wytrzymywa� mamy z osob� p�ci odmiennej ni� nasza. A zatem: Co dla kobiety niezno�ne, to dla m�czyzny upragnione. Co j� wp�dza w depresj�, to jego w stan euforii. I odwrotnie. Co dla niej elementarnie proste, �atwe i u�yteczne, to dla niego codzienna udr�ka. Ile� bowiem kobiet na tysi�c, dzie� w dzie�, dziko, zach�annie i w wypiekach emocji b�dzie ogl�da� mecze pi�ki no�nej, rugby, baseballa, bokserskie, kick - boxing i zapasy...? A ilu m�czyzn...? na tysi�c z dreszczem szcz�cia w sercu sp�dzi dzie� na pokazie mody, w sklepie z kapeluszami, pantoflami, bielizn� damsk� dzienn� i nocn�, przymierzaj�c rozliczne cz�ci garderoby...? A ile kobiet...? kobiet w bardzo m�odym wieku nami�tnie pragn�o zosta� stra�akiem...? A ilu m�czyzn...? w wieku jak wy�ej ukradkiem usi�owa�o pochodzi� troch� w pantoflach na bardzo wysokich obcasach, nale��cych do mamusi lub starszej siostry...? A ile kobiet...?! Jaka normalna kobieta z roziskrzonym z zachwytu okiem �ledzi� b�dzie seksown� pi�kno�� w�asnej p�ci na pla�y, na scenie, na ulicy...? Kt�ra� zawczasu i niepotrzebnie przyhamuje przed przej�ciem dla pieszych, je�li do kraw�nika zbli�a si� kusz�ca blondynka...? A m�czyzna...? Od czasu do czasu pozwolimy sobie snu� wspomnienia w�asne, pe�ne uczu� rozmaitych. W tym wypadku g��bokiego rozgoryczenia. Mo�liwe, �e wypadnie to na niekorzy�� m�czyzn, ale na to ju� nic nie mo�emy poradzi�. Ostatecznie, jeste�my kobiet�, trudno, przepad�o. Wyrwa�am sobie z�b. �ci�le bior�c, wyrwa� mi dentysta. U�wiadomiona, �e uci��liwego ba�wana, umieszczonego w miejscu z�ba, powinnam wyplu� za p� godziny, a tak�e, i� znieczulenie wkr�tce przestanie dzia�a� i nale�y wtedy skonsumowa� �rodek przeciwb�lowy, wraca�am samochodem do domu ze �r�dmie�cia na Mokot�w, w Warszawie. Na ulicy Wary�skiego, w owym czasie jednokierunkowej, ten z prawej nagle przyhamowa� przed przej�ciem dla pieszych. �ywego ducha na tym przej�ciu nie by�o i nikt na nie nie wchodzi�, zatem, zaj�ta z�bem, przejecha�am. Trzy metry dalej zatrzyma� mnie gliniarz. Okaza�o si�, �e nie przepu�ci�am osoby pieszej. Jakiej osoby pieszej, do pioruna?! Nikogo nie by�o! A owszem, by�a. Gliniarz te� m�czyzna. Nader pi�kna blondynka w�a�nie zbli�a�a si� do kraw�nika po prawej stronie i mo�liwe, �e nawet wykaza�a zamiar umieszczenia uroczej st�pki na jezdni. Ten kretyn z prawej, rzecz jasna, stan�� na hamulcu. Cymba� �miertelny, jak dla mnie, m�g� tam sta� i tydzie�, co MNIE obchodzi blondynka...?! Ale jednak wyprzedzi�am go, kiedy przepuszcza� pieszego... Pieszego, cha cha. Ju� widz�, jak by go przepu�ci�, gdyby by� p�ci m�skiej...! Tym sposobem m�j z�b kosztowa� mnie pi��set z�otych. Jaka normalna kobieta przyjdzie do domu w zab�oconych butach i uwali si� w tych butach na �wie�o przez siebie upranej narzucie...? A m�czyzna...? Pomijamy chwilowo fakt, �e tej narzuty w�asnor�cznie nie pra�. Kt�ry� normalny m�czyzna odruchowo i bez �adnego dopingu wst�pi, wracaj�c z pracy, do sklepu z apaszkami, chusteczkami, �ciereczkami i bielizn� po�cielow�? Kt�ry�, przekroczywszy progi domu, swoje pierwsze kroki skieruje do kuchni i zajmie si� umieszczeniem nabytych po drodze produkt�w spo�ywczych w lod�wce, nie dostrzegaj�c, na przyk�ad, obecno�ci w�amywacza w jakimkolwiek innym pomieszczeniu...? A kobieta...? Kt�ry� normalny m�czyzna, w nerwach oczekuj�cy powrotu �ony, rzuci si� na ni� w otwartych drzwiach we �zach i z krzykiem: "Kran cieknie...!"...? Kt�ry� na widok ma�ej, niewinnej myszki z jeszcze wi�kszym krzykiem wskoczy na st� i uczepi si� �yrandola...? kobieta...? Jak wida�, nader istotne r�nice istniej� i musimy je bra� pod uwag�. Co prawda, od chwili r�wnouprawnienia kobiet wytworzy�a si� sytuacja wysoce dla m�czyzn niekorzystna, ale prawa przyrody nie przesta�y przez to istnie�. Ponadto kobiety, zdobywszy swoje, teraz musz� ponosi� konsekwencje g�upkowatych wymaga� i o t� nieszcz�sn�, pokrzywdzon� p�e� przeciwn� zadba�. Zarazem zwracamy uprzejmie uwag�, �e m�czy�ni, pu�ciwszy te g�upie baby luzem i pozwoliwszy im doprowadzi� si� do stanu bezwyj�ciowego, teraz, chc�c nie chc�c, musz� troch� o nieszcz�sn�, pokrzywdzon� p�e� przeciwn� zadba�, bo inaczej i sami wyjd� na tym jak Zab�ocki na mydle, i p�e� przestanie by� pi�kna. na plaster im p�e� obrzydliwa...? Og�lnie panuje przekonanie, i� kontrasty si� przyci�gaj�. Mo�liwe. Ale zazwyczaj �le si� to ko�czy. Bo wyobra�my sobie zestawienie: pedant i fleja. Od razu wiadomo, �e ugi�� si� musi pedant. Z bardzo prostego powodu. Mianowicie znacznie �atwiej jest zrobi� ba�agan ni� posprz�ta�. Zwa�ywszy, i� pedant ba�aganu nie strawi, a fleja, cho�by p�k�a, porz�dku nie osi�gnie, jedyny mo�liwy uk�ad to: on sprz�ta, ona ba�agani. O ile zdo�aj� sobie przy tym nie czyni� wzajemnych wyrzut�w, prosz� bardzo, mog� koegzystowa�. Na marginesie: ilu pedant�w p�ci obojga zdo�a latami, dzie� w dzie�, sprz�ta� po niej z mi�ym u�miechem na ustach i bez s�owa wyrzutu? Aczkolwiek, co tu gada�, pedantka i flejtuch maj� szanse odrobin� wi�ksze... Albo: intelektualistka i sportowiec. Ona mecz rugby mo�e i przetrzyma, ale on na operze, mur beton, za�nie. Tym �atwiej, �e do muzyki r�banej, rycz�cej i przera�liwej, jest przyzwyczajony. W por�wnaniu z d�wi�kami w dyskotece nawet Wagner uko�ysze go do snu. A o czym b�d� rozmawia� ze sob�? O golach, nokautach i rekordach? Ona da rad�, czemu nie, od tego jest intelektualistk�, ale on nawet poziomu telewizyjnych program�w rozrywkowych nie si�gnie. I ju� wida�, �e ugi�� si� musi intelektualistka. Je�li zdo�aj� racjonalnie zorganizowa� sw�j czas (on leje na ringu drugiego takiego samego, ona wg��bia si� w Joycea, p�niej za�, czule wpatrzeni w siebie, bez s�owa jedz� razem kolacj�), prosz� bardzo, niech sobie wsp�yj� nawet do dnia S�du Ostatecznego. Ewentualnie: - taternik i �eglarka, - weterynarz i alergiczka (na sier�� zwierz�c�), - domator i na�ogowa podr�niczka, - tch�rzliwy sk�piec i hazardzistka, a chocia�by - Eskimos i Murzynka (chyba �e zgodnie zamieszkaj� w klimacie umiarkowanym). Nad powy�szym radzimy si� porz�dnie zastanowi�. Rezygnuj�c z ra��cych kontrast�w, spr�bujemy pos�u�y� si� przyk�adami przeci�tnymi. Zaczynamy od kobiety, poniewa� rycersko�� ka�e damom przyznawa� pierwsze�stwo. Mamy JEGO. Bez wzgl�du na pierwotne przyczyny, dla kt�rych opar�y�my na nim nasz� egzystencj�, w jakim� momencie �ycia stwierdzamy, �e nie jest �atwo, ale trzeba z nim wytrzyma�. W tym celu przyst�pujemy do wnikliwego rozwa�enia jego cech i wychodzi nam, �e: Mamy we w�asnym domu, pod r�k� i na co dzie�, koszmarnego bucefa�a, z kt�rym w og�le nie wiadomo, co zrobi�. (UWAGA: Nie myli� z koniem Aleksandra Wielkiego! W najmniejszym stopniu nie zamierzamy postponowa� szlachetnego zwierz�cia, kt�re, przeniesione na rodzaj ludzki, ca�kowicie zmieni�o cechy, zatracaj�c g��wnie szlachetno��.) Lubi taki: W�azi� do domu w wy�ej wymienionych zab�oconych butach i k�a�� si� na wy�ej wymienionej �wie�o upranej narzucie. Albo: Wracaj�c z pracy, ryczy od progu pytania tre�ci og�lnej: GDZIE �ARCIE?!!! Albo: Wcale nie ryczy, tylko siada przy stole nad�ty, czeka na talerz tak intensywnie, �e powietrze g�stnieje, z�ym wzrokiem patrzy nam na r�ce i zgrzyta z�bami. Wzgl�dnie b�bni palcami po stole, � p p a nam si� te r�ce trz�s�. Albo: Od razu rzuca si� do telewizora, bo ju� si� zaczyna r�wnie� wy�ej wymieniony mecz (pi�ki no�nej, rugby lub te� bokserski. Takie lubi najbardziej.) I stosuj�c r�ne formy gwa�towno�ci, domaga si� od nas posi�ku przed ekranem. Przy scenach bardziej emocjonuj�cych rozrzuca po pod�odze kolanka w sosie, sa�atk� z kapusty i szcz�tki kalafiora polane tart� bu�eczk�. Je�li konsumuje przy tym pieczywo, do oczyszczenia wyk�adziny pod�ogowej przyda�oby si� stadko kurcz�t. Albo... Zaraz, zaraz, nie wszystko na kupie. Przypominam: MAMY Z NIM WYTRZYMA�. (A on z nami.) Zwyk�y tak zwany ch�opski rozum ka�e nam: Po pierwsze: Tu� przed jego powrotem do domu rozk�ada� w nogach kanapy z narzut� �atwo osi�galny p�at przezroczystej folii, kt�rej w og�le nie zauwa�y, dzi�ki czemu nie poczuje si� zniewa�ony. Po drugie: Mie� w pogotowiu po��dane przez niego �arcie i triumfalnie stawia� je na stole. Zanim on zacznie b�bni�, a nam si� zacznie trz���. Po trzecie: Wspomnian� foli� rozk�ada� wok� fotela przed telewizorem, a gotowe po�ywienie podawa� na tacy, na stoliczku POZBAWIONYM KӣEK. Bro� Bo�e stoliczek na k�kach, bo diabli wiedz� gdzie ten stoliczek m�g�by wyl�dowa� w chwili gola. Za�atwiwszy te drobnostki, mamy �wi�ty spok�j i nie musimy prze�ywa� stres�w, a nasze szcz�cie, z kt�rym mamy wytrzyma�, bardzo nas kocha, tym samym znakomicie u�atwiaj�c wytrzymywanie. I niech mi nikt nie wmawia, �e normalna, inteligentna kobieta, nawet pracuj�ca zawodowo, nie potrafi zorganizowa� sobie g�upich zaj�� tak, �eby te (jeszcze g�upsze) wymagania zaspokoi�. Chwileczk�, ale w�a�ciwie dlaczego to my mamy czyni� te starania, a nie on...? Proste. Poniewa� istnieje: DRUGA STRONA MEDALU. W jakim� momencie �ycia orientujemy si� (nagle lub stopniowo), �e mamy przy boku: Idiotk�, kt�ra nie rozumie elementarnych potrzeb cz�owieka. Pedantk� o krety�skich pomys�ach. Dziwad�o (no owszem, pracuj�ce zawodowo), kt�remu si� wydaje, �e obowi�zki domowe nale�y dzieli� p� na p� i wymaga od nas r�nych obrzydliwo�ci. I z tym wszystkim nale�y wytrzyma�! (I to co� z nami...) Wracamy do domu, �miertelnie schetani... Moment, spokojnie. Nie nosimy na co dzie� obuwia, do kt�rego potrzebny jest silny pacho�ek w ludzkiej postaci lub te� przyrz�dy o podobnej nazwie. Mo�e uda�oby nam si� zastanowi� przez chwil�, czy rzeczywi�cie to ca�e b�oto z ulicy jest nam tak strasznie potrzebne w domu...? Niech ona sobie b�dzie pedantk� z fio�em na tle pod�ogi i dywan�w. Co nam zale�y. Do diab�a z butami, zdejmijmy je w przedpokoju, jeden ruch i �wi�ty spok�j. Nie �a�ujmy jej, niech ma. Nie wspominaj�c ju� o tym, �e pozbycie si� but�w sprawia ulg� naszym st�pkom... G�odni jeste�my. Fajnie. Chcemy dosta� posi�ek. Po kilku latach (tygodniach, miesi�cach, dziesi�cioleciach...) Nasz umys� zdo�a� ju� przyswoi� sobie fakt, �e ona, ta nasza, na spokojnie daje wszystko co trzeba, natomiast w nerwach bardzo si� op�nia. Jeste�my chyba dostatecznie inteligentni, �eby samym sobie nie robi� ko�o pi�ra? Zaciskamy z�by i czekamy spokojnie, z wymuszonym u�miechem na ustach. Nasza cierpliwo��, zachowywana przez pi�� minut, zostaje nagrodzona. Po czym, w miar� konsumowania po�ywienia, ro�nie nasza mi�o�� do niej i przestajemy rozumie�, sk�d nam si� bra�o zdenerwowanie. wpadamy do domu jak szale�cy, bo ten nasz upragniony mecz ju� si� zacz��. A g�odni jeste�my swoj� drog�. Konieczno�� wyboru: mecz czy �arcie, doprowadza nas do piany na ustach... No, ale je�li ona podetknie nam obiadek na tacy na stoliczku przed telewizorem...? Ale� to b�stwo, nie kobieta! Je�li p�niej b�stwo za��da od nas zmywania... No tak. Pytanie, kto komu strzeli� gola. Je�li my im, gotowi jeste�my ze �piewem na ustach wyszorowa� ca�� kuchni�. Je�li oni nam, najch�tniej ca�� zastaw� wyrzucimy przez okno. I tu wy�ania si� my�l, �e mo�e warto wcze�niej? W czu�ej chwili wyja�ni� sobie wzajemnie, jak so�tys krowie na miedzy, co stanowi �er dla naszej duszy, co rajcuje nas dziko, co wp�dza nas w rozpacz i przygn�bienie, co uwielbiamy, chwilowo, rzecz jasna, bo og�lnie uwielbiamy on j�, a ona jego... Ostatecznie, mamy wsp�lny j�zyk i rozumiemy chyba, co si� do nas m�wi? Tu malutka dygresyjka. Znane nam osobi�cie ma��e�stwo bez wsp�lnego j�zyka (ka�de z ma��onk�w dysponowa�o innym, a ten jeden, znany obydwojgu, mocno im kula�) przez wiele lat egzystowa�o w doskona�ej zgodzie, �ci�le po��czone elementem wspominanym na pocz�tku niniejszego utworu, a mianowicie ��kiem. Oto przyk�ad ��ka, decyduj�cego bezwzgl�dnie. Jedziemy dalej, uparcie daj�c pierwsze�stwo damom. Nasz ukochany koszmarny bucefa�: Zajmuje �azienk� na ca�e wieki, nie odpowiadaj�c na pukanie i nie bacz�c na potrzeby innych domownik�w. Albo: Z upodobaniem, bez uprzedzenia, zaprasza i przyprowadza do domu swoich przyjaci�, z kt�rymi �ywo gaw�dzi na tematy ca�kowicie nam obce, przy czym musimy ich obs�ugiwa�. Je�li nie, obs�u�� si� sami, rujnuj�c nam kuchni�. Albo... O, dosy� ju� tego bucefa�a, bo zaczyna nam nosem wychodzi�! I bardzo wyra�nie widzimy, �e usi�uje nas przydepta�. Co� z tym trzeba zrobi�, bo inaczej nie wytrzymamy. Metoda pozornie najprostsza, ju� wcze�niej wspomniana, polega na u�yciu otworu g�bowego, kt�ry s�u�y nie tylko do wch�aniania pokarm�w, ale tak�e do wydawania d�wi�k�w. Z bucefa�em mo�na spr�bowa� �agodnej i rzeczowej rozmowy, najlepiej przy deserze, kiedy bucefa� jest ju� najedzony, a co� dobrego jeszcze przed nim stoi. Ewentualnie przy piwku albo �agodnym winku, o ile ceni sobie ten rodzaj napoj�w. Ewentualnie w ��ku, o ile nie zasypia ju� na sam widok poduszki. S�owiczym g�osem wyja�nia si� bucefa�owi, jakich to niedogodno�ci nam dostarcza, i proponuje si� rozs�dny kompromis, zarazem kusz�c rozmaitymi dodatkowymi us�ugami, kt�re, z g�ry wiemy, przyjd� nam bez trudu. Bucefa� powinien nas wys�ucha�, zrozumie� i co� nam odpowiedzie�. Z �alem musimy wyzna�, �e, o ile mamy do czynienia z rzetelnym bucefa�em, wy�ej wymieniona metoda z regu�y okazuje si� ca�kowicie bezskuteczna. Zatem nie ma si�y, musimy zastosowa� �rodki mocniejsze, a niekiedy nawet ryzykowne. W przypadku �azienki, na przyk�ad, mobilizujemy si� ostro, zaciskamy z�by, wypijamy szybk� kawk� albo herbatk�, przeje�d�amy twarz tonikiem i opuszczamy dom, udaj�c si� do pracy. W razie posiadania dzieci, wypychamy je do szko�y bez �niadania i bez mycia z�b�w i uszu, co przynajmniej uszcz�liwi niewinne istotki. Zawsze kto� b�dzie zadowolony, a jeden dzie� zaniedbania nikomu nie zaszkodzi. Nasz bucefa� opuszcza wreszcie �azienk� i natyka si� na pusty dom, nie posprz�tany, �ony nie ma, dzieci nie ma, kawki nie ma, herbatki nie ma, �niadanka nie ma, czystej koszulki nie ma... Kataklizm! Ka�dego normalnego m�czyzn� tego rodzaju kataklizm przera�a �miertelnie. Je�li kt�rego� nie przerazi, znaczy to jedno z trojga: 1. Nie jest normalny. 2. Nie jest bucefa�em. 3. Nie mamy u niego �adnych szans i lepiej zrezygnujmy z wytrzymywania. W przypadku naj�cia wroga... pardon, mamy na my�li niespodziewan� wizyt� jego przyjaci�... sprawa jest prostsza. Z promiennym wyrazem twarzy i radosnym u�miechem na ustach cz�stujemy ich natychmiast czym chata bogata, a co musimy mie� przygotowane znacznie wcze�niej i trzyma� w zapasie. Najlepsza w tego rodzaju okoliczno�ciach jest kiszona kapusta, surowa lub te� ugotowana (niech B�g broni bigos!!!), w miar� mo�no�ci bez �adnych przypraw, , przezornie trzymana w zakamarkach lod�wki, a zim� nawet na balkonie. O ile przypadkiem mamy podeschni�ty chleb, mo�emy nim s�u�y�. I nic wi�cej!!! Ju� trzy takie przyj�cia, a mo�liwe, �e nawet tylko dwa, wystarcz�, �eby go�cie naszego bucefa�a nie pchali si� natr�tnie do sk�adania mu wizyt. Je�li nie, czort bierz, b�dziemy ich karmi� t� cholern� kapust�. Drogo nie wypadnie. Co do przypraw, dobrze, niech im b�dzie, dodamy soli i octu. Te� nie rujnuj�ce. Nasze promienne u�miechy i og�lny urok musimy ogranicza�, bo inaczej nara�amy si� na to, �e go�cie bucefa�a zaczn� przychodzi� dla nas. Je�li nasze bucefa�owate szcz�cie �a�o�nie i ze skruch� lub te� z gniewnym naciskiem poprosi nas o uwzgl�dnienie czynnik�w dodatkowych, a to, na przyk�ad: a. Nachalno�ci jego szefa. b. Konieczno�ci utrzymywania dobrych stosunk�w z otoczeniem. C. Go�cinno�ci, do wyrwania z niego chyba razem z sercem, a co najmniej ze wszystkimi z�bami. Bezwzgl�dnej potrzeby kameralnego om�wienia istotnych spraw �yciowych, od typowania toto-lotka poczynaj�c, a na skoku na bank ko�cz�c. I tym podobnych. Po czym, ufnie i z g��bok� wiar� w nasz� gospodarno��, spr�buje wydusi� z nas co� normalnego do jedzenia, pozostaje nam tylko jedno. Mianowicie brutalnie za��da� na te cele PIENI�DZY a I to tyle, �eby�my mog�y kupi� wszystko gotowe, nie przysparzaj�c sobie roboty, i �eby nam nie by�o �al, je�li si� to kupne za�miardnie. Dalej niech on si� martwi. Niepewnie i z lekkim zak�opotaniem autorka czuje si� zmuszona wyzna�, i� w jednym ma��e�stwie te metody zosta�y zastosowane dosy� dawno temu. Rezultaty w pierwszej chwili okaza�y si� przera�aj�ce. M�� - bucefa� ambitny i szczodry - spr�y� si�, dorobi� troch� i da� fors�. �ona, jednostka pracuj�ca zawodowo, na szcz�cie w godzinach unormowanych, uczciwie spe�ni�a obietnic�. �ycie jednak�e jest pe�ne niespodzianek i nie wszystko da si� idealnie przewidzie�, kiedy zatem po raz trzeci zesch�y si� gor�ce kurczaki z ro�na i skis�a kupiona (za drogie pieni�dze) sa�atka z krewetek, kobieta nie wytrzyma�a. Widz�c marnuj�ce si� tak drogie, a w dodatku apetyczne, produkty, zacz�a zaprasza� znienacka, w trybie awaryjnym, rozmaite przyjaci�ki i w�asnych znajomych. Rzecz jasna, z�o�liwo�� losu sprawi�a, �e zaz�bili si� jedni z drugimi, dom zacz�� przypomina� przedsionek piek�a w czasie morowej zarazy, wreszcie obydwoje ju� tego nie wytrzymali. W rozpaczy przekazali dzieci babci, wzi�li urlop i wyjechali do znajomej cha�upy, zagubionej w mazurskim lesie, gdzie znale�li si� sami. W okresie zimowym. Pod koniec dw�ch tygodni �ywili si� ju� tylko rybami, kt�re m�� �owi� w przer�blu, ale za to zdo�ali uzgodni� pogl�dy. I tu, mimo wszystko, nast�pi� happy - end. Okaza�o si�, �e wcale si� tak bardzo nie r�ni�, najwy�ej troch�, wyja�nili sobie co trzeba i poszli na kompromis. M�� dopilnowa� uprzedzania �ony o swoim powrocie w licznym towarzystwie odpowiednio wcze�niej, �ona (przy jego wydatnej pomocy, o kt�r� potrafi�a si� postara� podst�pnie i rozumnie) narobi�a i zamrozi�a olbrzymi� ilo�� pierog�w z czym popad�o oraz plack�w kartoflanych, i kontrowersje zesz�y prawie do zera. Tyle �e niezb�dne okaza�y si� drobne inwestycje. Mianowicie: bardzo du�y zamra�alnik i ogromna ilo�� jednorazowych talerzy do wyrzucania. Alternatyw� stanowi�a maszyna do zmywania naczy�. I druga strona medalu: Nasza ukochana idiotka: Zajmuje �azienk� na ca�e wieki... Nie, nic z tego. �adna prawdziwa idiotka nie rozpoczyna pracy o r�wnie wczesnym poranku jak my. Je�li p�awi si� w k�pieli i pindrzy przed lustrem �azienkowym zgo�a w niesko�czono��, z regu�y czyni to w godzinach p�niejszych i niech jej b�dzie na zdrowie. Je�li za� wybiega do obowi�zk�w zawodowych r�wnocze�nie z nami, nie jest prawdziw� idiotk� i da si� z ni� spraw� om�wi�, racjonalnie organizuj�c poranne czynno�ci. Je�li nie chcemy omawia� i upieramy si� przy swoim pierwsze�stwie, sami jeste�my idiot�. pomy�lmy sobie t�sknie przy tej okazji, jakim cudownym rozwi�zaniem by�yby dwie, a nawet trzy �azienki... Nasza ukochana pedantka: a. Fili�ank� z napocz�t� kaw� od ust nam odrywa, leci do kuchni, zmywa j�, wyciera i ustawia w kredensie, b. przymusza nas do wycierania zel�wek jeszcze przed progiem mieszkania, C. Nasz ulubiony wiecznie przesuwane miejsce, bo tak wychodzi symetrycznie, d. Nasz ulubiony d�ugopis chwyta nam spod r�ki i chowa gdzie�, gdzie, jej zdaniem, ma on swoje miejsce, e. Nasze spodnie, pozostawione na krze�le, tajemniczo znikaj� nam z oczu, f. nie wolno nam u�o�y� si� wygodnie na tapczanie, g. Czytanej wczoraj ksi��ki dzi� ju� nijak nie odnajdziemy. Nasze ukochane dziwad�o: pracuj�ce zawodowo na r�wni z nami (albo prawie na r�wni z nami) domaga si� od nas sprawiedliwego (jej zdaniem) podzia�u obowi�zk�w domowych, a to: a. Sprz�tania, b. Odkurzania, C. Mycia okien, d. Dokonywania zakup�w e. Gotowania, a co najmniej podgrzewania potraw, f. zmywania, g. Prania, h. Za�atwiania obrzydliwo�ci w urz�dach, j. upinania firanek i diabli wiedz� czego jeszcze. Zwa�ywszy, i� od wszystkich wy�ej wymienionych czynno�ci normalny m�czyzna m�g�by zwariowa�, mamy prawo ratowa� �ycie. Raz na ca�� ksi��k� czuj� si� zmuszona podkre�li�, , �e ani chlubnych, ani niechlubnych wyj�tk�w w zasadzie nie bierzemy pod uwag�. A je�li ju�, napiszemy to wyra�nie. W ramach obrony koniecznej zatem mo�emy zastosowa� metod� najprostsz�, podst�pn�, brutaln� i w og�le odra�aj�c�, aczkolwiek zadziwiaj�co skuteczn�. Mianowicie: Nic kompletnie nie umiem. Na przyk�ad: 1. Przy podgrzewaniu potrawy spalamy j� na w�giel, najlepiej razem z naczyniem, kt�rego zawarto�� stanowi. 2. Przy praniu mieszamy razem farbuj�ce szlafroki, ozdobne firaneczki i co tam jeszcze mamy bardzo kolorowego, ze �nie�nobia�ymi bluzkami (jej) i koszulami (naszymi), dzi�ki czemu osi�gamy przynajmniej jak� tak� sprawiedliwo��. Nikt z nas nie ma ju� bia�ej odzie�y 3. Przy zmywaniu t�uczemy co popadnie. (Co grubsze naczynia staramy si� wyszczerbi�. Nam wyszczerbienie nie przeszkadza, a w niej wszystko cierpnie.) 4. Zakup�w dokonujemy najbardziej idiotycznych , jak tylko zdo�amy. (Tu musimy wzi�� pod uwag� pewne niebezpiecze�stwo. Je�li, na przyk�ad, przyniesiemy do domu dziesi�� kilo p�czaku, kt�rego nie znosimy, ona gotowa jest karmi� nas tym a� do wyczerpania zapasu. Wybierajmy zatem g�upoty, dla nas jako tako smakowite.) 5. Okna umy� i tak nie ka�dy potrafi, wi�c pozostawienie na nich licznych rozmazanych smug i zaciek�w przyjdzie nam bez trudu. 6. Cokolwiek by�my naprawiali, psujemy to bardziej... zaraz. Tym sposobem wkraczamy na niezmiernie grz�ski grunt. Zwa�ywszy, i� ona z ca�� pewno�ci� nie umie naprawi� gniazdka elektrycznego w �cianie ani prze��cznika lampy (cieszmy si�, je�li potrafi zmieni� przepalon� �ar�wk�), uszczelni� ciekn�cego kranu, zamontowa� nowego rezerwuaru ani nowej armatury w �azience, zako�kowa� i zawiesi� solidnie wieszaka, wzgl�dnie lustra na �cianie, pod��czy� wideo do telewizora, nie wspominaj�c ju� o najdrobniejszym mankamencie samochodu, nara�amy si� na wysoce kosztown� wizyt� fachowca. Lepiej zatem t� ostatni� kwesti� rozwa�my z wielk� staranno�ci�. Albo co� umiemy i robimy to, albo rzucamy si� gwa�townie do zarabiania pieni�dzy, bo przecie� ona nie popu�ci, a i sami w kompletnej ruinie mieszka� nie mamy ochoty... Co do ca�ej reszty... Prasuj�c pod przymusem cokolwiek, zostawiamy na tym pi�knie odci�ni�ty kszta�t �elazka. Zastan�wmy si�: je�li ona pstrzy kszta�tami �elazka nasze ukochane spodnie... No? No...? Co� mi si� widzi, �e z dwojga z�ego wolimy je prasowa� sami. Tym sposobem, niejako automatycznie i ca�kowicie nie zamierzenie, uda�o nam si� przej�� na t� drug� stron� medalu. Kwesti� spodni ka�da kobieta przemy�li b�yskawicznie z radosnym b�yskiem w oku. Skutki b�d� dla nas katastrofalne. Wspomniany wy�ej spos�b na �ycie ma swoje z�e strony Po pierwsze: Tak rzetelnym, pe�nym i radykalnym obci��eniem obowi�zkami naszej towarzyszki �ycia sami w sobie budzimy lekki niesmak do siebie, bo jeste�my wszak cz�owiekiem przyzwoitym, a nie �adnym potworem. Po drugie: Troch� zaczynamy wygl�da� na niedojd� i nieudacznika, zas�uguj�cego na wzgard�, dobrze jeszcze, je�li pob�a�liw�. Po trzecie: Je�li ona rzeczywi�cie we�mie na siebie wszystko i ca�� t� robot� odwali, nie ma si�y, do�� rych�o �wie�y kwiat przeistoczy nam si� w przywi�d�e obladro, ma�o przypominaj�ce kobiet�. A chcieli�my wszak mie� przy boku atrakcyjn� odmienn� p�e�, zdatn� nie tylko do gar�w..? I ju� wytrzymywanie z tym czym�, �miertelnie zn�kanym, zapracowanym, poszarza�ym, wyzutym z wszelkich urok�w, zacznie napotyka� w naszym wn�trzu jakie� tajemnicze przeszkody. Przy okazji za� mog�aby nam b�ysn�� nieprzyjemna my�l: jak te� ta galernica (rodzaj �e�ski od "galernik") zdo�a wytrzyma� z nami...? Ot� powiedzmy sobie szczerze: NIE ZDO�A. A zatem, najwyra�niej w �wiecie, wzajemno�� wytrzymywania nie tylko kuleje, ale zgo�a je�dzi na w�zku inwalidzkim. S�uszne jest zatem rozwa�enie nieco odmiennego sposobu dzia�ania, z tym �e tu, niestety, pewne nasze po�wi�cenia mog� okaza� si� niezb�dne. Ze wszystkich domowych udr�k wybieramy sobie najmniej dla nas uci��liwe. Ostatecznie, wepchni�cie prania do pralki, wsypanie proszku, prztykni�cie przyciskiem, a p�niej nawet rozwieszenie szmat stosunkowo niewielkich rozmiar�w nie jest prac� dobijaj�c�. Zaparzenie kawki lub herbatki r�wnie� da si� znie��. Nabycie i przyniesienie do domu co ci�szych produkt�w spo�ywczych, owoc�w, sok�w, kartofelk�w, mleka, sera, mro�onek, cukru, soli i tym podobnych, jest dla nas w gruncie rzeczy czynem d�entelme�skim, takim samym, jak os�oni�cie damy przed szar�uj�cym tygrysem lub te� skok we wzburzone fale dla ratowania jej �ycia. Jeste�my, do cholery, tym rycerzem czy nie...?! Ohydnie r�wnouprawnione baby zacz�y nas lekcewa�y�, przydeptywa�, pomiata� nami, poniewiera� i rozstawia� po k�tach. A ot� poka�my im, �e my mo�emy bez trudu, a one wcale. Jednym swobodnym gestem postawimy na stole pi�tnasto-kilow� torb� z tym ca�ym nabojem spo�ywczym, siln� d�oni� ruszymy zapiek�� mutr� przy syfonie pod zlewozmywakiem, odkr�cimy �ruby przy kole samochodowym... Dobrze by�oby po zmianie ko�a tak�e je przykr�ci�. ... bez najmniejszych obaw oczy�cimy i po��czymy przewody przy lampie stoj�cej i nawet je�li nam zaiskrzy, postaramy si� nie zemdle�. Sta� nas na to Dzi�ki czemu zyskujemy szans� na b�ysk podziwu w pi�knych oczach i bez �adnych naszych dalszych stara� ominie nas, na przyk�ad, zmywanie. Niemniej jednak musimy bra� pod uwag� r�wnorz�dno�� wysi�k�w zawodowych, jej i naszych, o ile oczywi�cie taka w�a�nie sytuacja istnieje. Za��my, i� wracamy do domu po pracy r�wnocze�nie... (Uprzejmie przypominam, �e nasz stan maj�tkowy mo�e by� rozmaity, miejsce zamieszkania i warunki �yciowe r�wnie�, i nie wszystkich sta� na to, �eby spotka� si� zaraz po zako�czeniu obowi�zk�w zawodowych i rado�nie skoczy� na obiad do najbli�szej, przyzwoitej knajpy, co w zaraniu likwiduje wi�kszo�� problem�w. Szczeg�lnie, je�li karmi� musimy tak�e i dzieci...). Zatem wracamy r�wnocze�nie. Ona co� niesie, my r�wnie�... Je�li ju� w pewnym stopniu i dla �wi�tego spokoju ulegamy jej dziwacznej pasji do wsp�lnoty obowi�zk�w, miejmy do�� rozumu, �eby ��da� od niej listy zakup�w na pi�mie. Dostaniemy j�, nie ma obawy. Nie sporz�dzi listy i nie zaplanuje posi�ku wy��cznie beztroska dystraktka, po macoszemu traktuj�ca gospodarstwo domowe, a w takim wypadku mo�emy robi�, co chcemy. Jednostka odpowiedzialna, a tym bardziej pedantka, zdejmie nam z g�owy konieczno�� my�lenia na ten temat, co ju� stanowi wielk� ulg�.) Dotarli�my wreszcie do naszego wsp�lnego domu. Naszym prywatnym marzeniem w tym momencie jest usi��� sobie spokojnie z gazet� albo przed telewizorem i odpocz�� nieco, zanim gromkim krzykiem odezwie si� nasz przew�d pokarmowy. Je�li ona nas rozumie i daje nam t� niebia�sk� chwil�, nie wymagajmy ju� niczego wi�cej, mamy przy boku anio�a i martwmy si�, czy ona wytrzyma z nami, a nie my z ni�. Je�li, z�a i zm�czona, od pierwszej chwili bezmy�lnie nas przegania, ka��c: a. Wynosi� �mieci, b. nakrywa� do sto�u (ej�e, nie mamy c�rki...? A niechby i syna...), C. Rozwiesza� czekaj�c� w pralce przepierk�, d. Wali� t�uczkiem w mi�so na kotlety na desce... Przykro nam niezmiernie, mimo przynale�no�ci do p�ci �e�skiej nie umiemy sobie wyobrazi� �adnych wi�cej czynno�ci, jakimi mo�na by w tych okoliczno�ciach obci��y� m�czyzn�. Chyba �e mieszkamy na wsi albo mamy kominek... e.... Nar�ba� drzewa, wygarn�� popi�... (Powiedzmy og�lnie: i tak dalej.) Ponuro w�ciekli, zm�czeni i pe�ni oporu albo chowamy si� w �azience, symuluj�c cokolwiek, albo tracimy s�uch, albo protestujemy, z czego l�gnie si� awantura, albo pos�usznie spe�niamy polecenia, z czego l�gnie si� w nas co� pot�nego. Co rozumniejsi z nas rozwieszaj� to pranie tak, jakby od idealnego wyr�wnania ka�dej sztuki zale�a�a przysz�o�� �wiata. Mo�e nam to zaj�� czas nie tylko do obiadu, ale nawet do kolacji. Z�y spos�b w gruncie rzeczy. Ona w�ciek�a, a my nie odpoczniemy. Ju� lepiej wynie�my �mieci i uklepmy jej te kotlety. (I co? I tak przez ca�e �ycie? Przecie� to katorga! E tam. Nie klepiemy codziennie. A gdyby�my tak jeszcze musieli obiera� kartofle i gnie�� ciasto...?) Zak�adaj�c, �e uda�o nam si� - zej�� jej z oczu i unikn�� reszty polece�, odpoczywamy b�ogo, acz kr�tko. Nast�pnie bez po�piechu spo�ywamy obiad i zaczyna si� nam robi� przyjemnie. Jeste�my zdolni do pogodzenia si� z faktem, �e ona nie usiad�a ani na chwil�, od przyj�cia z pracy a� do obecnego momentu odwala�a robot� i troch� trudno wymaga� od niej promiennej czu�o�ci. No i tu �amiemy si� w sobie i zdobywamy na po�wi�cenie. "Ty sobie posied�, kochanie - m�wimy. - A ja zrobi� herbatk�". Czynimy to, ona siedzi, i nader niewielkim kosztem osi�gamy ogromne zyski. Ona rozumie, �e j� kochamy i doceniamy jej prac�, zatem wzajemnie kocha nas. Rzeczywi�cie odpoczywa przez t� chwil�, �e za� kobiety regeneruj� si� szybko, przyst�puje do dalszych obowi�zk�w z nowymi si�ami. Pozwala nam te� odpocz��, daje nam spok�j i przez jaki� czas si� nie czepia. Po�wi�cenie wi�ksze, ale te� i zyski wprost proporcjonalne: Zmywamy po obiedzie. Dobrowolnie, bez przymusu i nic nie t�uk�c. Ostatecznie, kobieta to te� cz�owiek i niechby nawet przez ten czas nic nie robi�a, co na og� si� nie zdarza, mo�emy to za ni� odwali�. No owszem, owszem. Wszyscy widz� i nikt nie przeczy, �e usilnie przez nas zalecany kompromis nie jest spraw� �atw� i czego� tam od nas wymaga. Od przynale�nej do nas Istoty te�... Istniej� tak�e sposoby dyplomatyczne. W chwili r�wnoczesnego powrotu do domu przypominamy sobie gwa�townie o konieczno�ci za�atwienia jeszcze czego�. Chwytamy obuwie i udajemy si� do szewca. P�dzimy do apteki po aspiryn� (wod� utlenion�, krople walerianowe, cokolwiek, co si� dostaje bez recepty). P�dzimy dok�dkolwiek z czymkolwiek, wysilaj�c wy��cznie nasz� pomys�owo��. P�dzimy (i to ju� musi by� prawda) po kwiaty dla niej. Bez wzgl�du na odleg�o��, w jakiej znajduje si� szewc, apteka czy kwiaciarnia, za�atwiamy nasz� spraw� dostatecznie d�ugo, �eby niebezpiecze�stwo w domu zosta�o za�egnane. Je�li po drodze nie ma ustronnej �awki lub te� pogoda nam nie sprzyja, z pewno�ci� znajdziemy przytulny lokalik, w kt�rym przy ca�kowicie niewinnym napoju zdo�amy z�apa� drugi oddech. Z odnowionymi si�ami i skromnym kwieciem w d�oni wracamy i mo�emy by� kamienni spokojni, �e gotowy obiad ju� czeka na stole. Kwiaty wr�czamy z wyrazami czu�o�ci, zachwytu i uznania dla jej ci�kiej pracy. Uczu� nie wyra�ajmy lepiej wszystkich razem za jednym kopem, bo zaczniemy si� powtarza�. Wyrazy obmy�lmy sobie wcze�niej i dozujmy je tak, �eby starczy�y chocia� na par� dni. P�niej jej si� pomyli, co m�wili�my w zesz�ym tygodniu. Og�lnie za�: Co� przecie�, do licha, umiemy, a mo�e nawet lubimy robi�! No wi�c r�bmy to co�. Zale�nie od w�a�ciwo�ci naszego intelektu, wzgl�dnie zdolno�ci manualnych, naprawiajmy lampy i krany, zmieniajmy film w aparacie fotograficznym, p�a�my rachunki, przeno�my ci�kie rzeczy, uczmy nasze dzieci je�dzi� na �y�wach i gra� w pokera, oszukujmy zr�cznie urz�d skarbowy... Ka�demu to, co najlepiej potrafi! W �adnym wypadku nie protestujmy przeciwko jej poleceniom. Zgadzajmy si� na wszystko, a potem po prostu nie r�bmy tego. No, bez przesady. Powiedzmy: r�bmy dziesi�� procent. Przy pozosta�ych dziewi��dziesi�ciu procentach w odpowiedzi na pretensje i awantury informujmy j� szczeg�owo, jak niezmiernie j� kochamy i jak bezgranicznie pi�kna wydaje nam si� zar�wno w tej chwili, jak i we wszystkich innych. Od czasu do czasu jednak�e musimy o ni� zadba� powa�nie, poddaj�c si� jej pogl�dom, a nie naszym w�asnym. Bardzo by� mo�e bowiem, �e ca�y dzie�, sp�dzony z w�dk� nad wod�, lub te� przegl�d g�rskich rower�w wy�cigowych, to nie jest akurat to, czego spragniona by�a jej dusza. Je�li za� na �adne z powy�szych ust�pstw si� nie zgadzamy, je�li uparcie rozrzucamy wsz�dzie wszystko co nasze, je�li palcem nie zamierzamy tkn�� �adnego domowego zaj�cia, a za to walimy si� na krzes�o przy stole, rykiem dzikim ��daj�c posi�ku, p�niej za� robimy wy��cznie to, co nam si� podoba, jeste�my zwyczajnym ordynarnym kretynem i nie zas�ugujemy nawet na przeczytanie tej ksi��ki. Ona za� stanowczo nie powinna wytrzyma� z nami. A tak sobie, ze zwyczajnej ciekawo�ci i niedowiarstwa, spr�bujmy mo�e wnikliwie obejrze� sobie jej ca�y dzie� pracy. Gor�co polecam. Mo�liwe bowiem, i�: o wp� do si�dmej rano ona si� zrywa, budzi nas i dzieci, kt�re nale�y wyprawi� do szko�y.. W kuchni przygotowuje �niadanie, podaje na st�, sprawdza, czy wszyscy maj� wszystko, co im b�dzie potrzebne. Mi�dzy poszczeg�lnymi czynno�ciami dopada �azienki, gdzie nie tylko myje si�, ale tak�e robi z siebie mniej wi�cej kobiet�. P�dzi do pracy. Tam�e pracuje, niekiedy intensywnie. wybiega z pracy, robi zakupy (zak�adamy, �e dzieci wracaj� ze szko�y samodzielnie, bo nie mamy tu w planach pisania horroru), wpada do domu. Jedn� r�k� podgrzewa obiad, przygotowany poprzedniego wieczoru, drug� przyrz�dza �wie�� sa�at�, trzeci� szybko -..-. sprz�ta u�ytkowane pomieszczenie, czwart� nakrywa do sto�u. podaje posi�ek, chwilami w nim uczestniczy, sprz�ta ze sto�u, zmywa. W��cza odkurzacz i pralk�, szybko czy�ci reszt� mieszkania. Podaje nam kawk�. Z doskoku pilnuje dzieci i sprawdza ich lekcje. Gotuje obiad na jutro i kolacj� na dzi�. odbiera