6955
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 6955 |
Rozszerzenie: |
6955 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 6955 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 6955 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
6955 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
JOANNA CHMIELEWSKA
JAK WYTRZYMA� ZE SOB� NAWZAJEM
M�j praszczur, gdy z prababci� chcia� spraw� mie� intymn�,
Za �eb j� bra� i ci�gn�� w przedpotopowy gaj, A gdy stroi�a
fochy, to jeszcze kijem rymn�� I wiedzia� sprytny dziadzio, �e w
to babuni graj.
Jerzy Jurandot
JAK WYTRZYMA� ZE SOB� NAWZAJEM?
Ot� to...!
Z g�ry uprzejmie komunikuj�, �e osobami p�ci jednakowej, NIE
powi�zanymi ze sob� nakazem si�y wy�szej czyli natury, a zatem
rodzinnie, zajmowa� si� nie b�dziemy. Chc� - ich rzecz, nikt ich
nie przymusza, z istnieniem i rozwojem gatunku ludzkiego nie maj�
nic wsp�lnego, po�ytku nie przynosz�, niech wi�c robi�, co im si�
podoba, we w�asnym zakresie i na w�asn� odpowiedzialno��, ca�ej
reszcie nie truj�c. Ca�a reszta ma do�� zmartwie�, w kt�re
wr�ba�y j� prawa przyrody, nie zostawiaj�c �adnego wyboru.
Exemplum:
- Mamusia.
- Tatu�.
- C�reczka.
- Synek.
- Siostrzyczka.
- Braciszek.
Innymi s�owy istoty, kt�rymi obdarzy�a nas si�a wy�sza, nie
zwa�aj�ca wcale na nasze pogl�dy i upodobania. Na osoby
towarzysz�ce, �ci�le z nasz� najbli�sz� rodzin� zwi�zane, pewien
wp�yw mo�emy ju� mie�. S� to bowiem:
- Te�ciowa.
- Te��.
- Zi��.
- Synowa.
- Bratowa.
- Szwagier.
- I szwagierka.
Innymi s�owy powinowaci, element nap�ywowy, le��cy nam na
g�owie niejako po�rednio.
Odr�bn� pozycj� stanowi� dzieci, kt�rym chwilowo damy �wi�ty
spok�j. Nasza wytrzyma�o�� ma jakie� granice.
W zasadzie to chyba wszystko w dziedzinie pokrewie�stwa i
powinowactwa, a z niuansami w rodzaju tu j�trew, tu �wiekra, tu
m�� kuzynki, tam �ona kuzyna, dajmy sobie spok�j.
Wchodz� nam w ten ca�y interes, niestety, tak�e osoby obce,
a to:
- Szef.
- Szefowa.
- Podw�adny.
- Podw�adna.
- Wsp�pracownik.
- Wsp�pracownica,
kt�re to osoby, na szcz�cie, nie stanowi� z nami monolitu i
zawsze mo�emy si� od nich jako� odczepi�.
No i najgorsze ze wszystkiego:
M�� i �ona.
Te w�a�nie istoty ludzkie, z zasady p�ci odmiennej ni�
nasza, wybieramy sami, dobrowolnie, z w�asnej i nieprzymuszonej
woli zak�adaj�c sobie jarzmo na kark, jako te� kajdany na r�ce i
nogi. Elementarna przyzwoito��, niekiedy za� tak�e konieczno��
�yciowa, zmusza nas do wytrwania przy w�asnej decyzji.
Oczywi�cie, �e i w takim wypadku r�wnie� mo�emy si� wypi��,
zrezygnowa�, oderwa� od osoby i uda� w sin� dal, ale tu akurat
nie o to chodzi. Tu mamy wytrzyma�, no i pojawia si� rozpaczliwe
pytanie: JAK...?!
Odpowied� brzmi:
RӯNIE.
Zasadnicze sposoby istniej� trzy:
Pierwszy: podda� si� osobie ca�kowicie i bez reszty.
Drugi: walczy� z osob� do upad�ego i wreszcie j� przydepta�.
Trzeci: i�� na kompromis.
Najbardziej humanitarny wydaje si� spos�b trzeci.
Co nie znaczy, �e naj�atwiejszy.
Zwa�ywszy jednak, i� spos�b wytrzymywania �ci�le jest
uzale�niony od charakter�w i potrzeb os�b zainteresowanych, osoby
zainteresowane za� kojarz� si� i ��cz� w pary bez �adnego
opami�tania i z ca�kowitym lekcewa�eniem jakiejkolwiek
systematyki, w wielkim rozgoryczeniu zmuszeni jeste�my wprowadzi�
w utworze taki sam melan�, jaki prezentuje nam �ycie.
I wymiesza� ze sob� wszystkie trzy sposoby.
Ze zdecydowan� przewag� propozycji kompromisowych.
Mo�na powiedzie�, �e ca�a impreza zawiera w sobie kilka
zasadniczych punkt�w, kt�re nale�y rozwa�y� z wielk�
staranno�ci�. Bez tego si� nie obejdzie. Ostatecznie, musimy
jako� doj��, czego w�a�ciwie chcemy i o co nam chodzi.
A zatem:
PUNKT I.
Stwierdzenie, po g��bokim namy�le, czy aby na pewno �yczymy
sobie koegzystencji z t� w�a�nie a nie inn�, jednostk� ludzk�
p�ci odmiennej ni� nasza.
Je�li bowiem sobie nie �yczymy, po jakiego diab�a mieliby�my
z ni� wytrzymywa�...?
PUNKT II.
Ustalenie z sob� samym (sob� sam�) osobi�cie przyczyn, kt�re
nas wiod� w kierunku upatrzonej jednostki i cel�w, jakie nam
przy�wiecaj� w wytrzymywaniu z wy�ej wymienion�.
PuNKT III.
Wnikliwe i dok�adne poznanie cech intelektu i charakteru,
jako te� upodoba� istoty ludzkiej, kt�r� jeste�my obarczeni.
PUNKT IV
Wnikliwe i dok�adne poznanie naszych w�asnych cech intelektu
i charakteru, jako te� upodoba�, oraz dokonanie stosownych
por�wna�.
Jest to niew�tpliwie najokropniejszy rodzaj pracy umys�owej,
od kt�rego odrzuca nas ze wstr�tem, niemniej jednak obrzydliwo�ci
musimy si� podda�. Z g�ry uprzedzam:
Nie ma nic trudniejszego ni� usun�� z rozwa�a� nasze pobo�ne
�yczenia!
PUNKT V
kt�ry w�a�ciwie powinien pojawi� si� w postaci punktu
pierwszego.
Bowiem ca�ej tej pracy my�lowej nale�a�oby dokona� na samym
wst�pie, zanim jeszcze nasz �cis�y zwi�zek z obc� osob� p�ci
odmiennej zostanie zawarty. Wymaganie to jednak�e by�oby zbyt
wielkie i nie do zrealizowania, poniewa� pierwszym impulsem,
pchaj�cym nas ku przepa�ci, jest na og� osobliwy stan uczuciowy,
wykluczaj�cy pos�ugiwanie si� skomplikowanym urz�dzeniem,
umieszczonym na samej g�rze naszego organizmu, potocznie zwanym
m�zgiem.
Nader trafnie oddaj� �w stan okre�lenia, b�d�ce w
powszechnym u�yciu, a to:
Rzuci�o nam si� na umys�.
Dostali�my ma�piego rozumu.
Bielmo nam pad�o na oczy.
Odebra�o nam rozum.
Zg�upieli�my doszcz�tnie i tym podobne.
Punkt VI.
Generalne i ostateczne pogodzenie si� z nieugi�tym prawem
przyrody: istnieniem r�nicy p�ci!
Przyjmuj�c do wiadomo�ci powy�szy fakt, na plan pierwszy
wysuniemy kwesti� wsp�istnienia ze sob� dwojga istot,
przyrodniczo dla trwania naszego kawa�ka �wiata nieodzownych, a
mianowicie:
MʯA i �ONY Jest to bowiem zwi�zek, bez kt�rego do�� rych�o
rodzaj ludzki sta�by si� gatunkiem wymar�ym i ciekawo�� mo�e
tylko budzi� my�l, kto te� odkopywa�by w niezbyt odleg�ej
przysz�o�ci szcz�tki tajemniczych istot, znanych niegdy� pod
mianem homo sapiens. By� mo�e, bior�c pod uwag� post�py medycyny,
by�by to homo �redniosapiens zwyrodnialus, z rodu PROB�WKOWICZ�W
herbu BIA�KO NIE�YWE.
�ywego, jak wiadomo, zrobi� nie potrafimy.
M�wimy zatem istot� p�ci m�skiej, zwan� dalej MʯEM, oraz
istot� p�ci �e�skiej, zwan� dalej �ON�, bez wzgl�du na to,
jakiego rodzaju ceremonie chwil� ich po��czenia u�wietni�y .
Z wielk� skruch�, z g��bokim �alem, pod przymusem i
niech�tnie przyznajemy, i�, niestety, najistotniejszym elementem
w zwi�zku wy�ej wymienionym jest �ӯKO.
Naukowo (i nie ca�kiem s�usznie) nosi to nazw� seksu.
I nic na to nie mo�emy poradzi�.
Zale�nie od sk�adnik�w osobowo�ci jednostek
zainteresowanych, owo ��ko staje si� czynnikiem:
a. Decyduj�cym bezwzgl�dnie,
b. Straszliwie wa�nym,
c. Wa�nym og�lnie,
d. Wa�nym �rednio i �agodnie,
e. Wyt�sknionym,
f. Koj�cym,
g. K�opotliwym jednostronnie,
h. K�opotliwym dwustronnie,
i. Niewymownie uci��liwym,
j. znienawidzonym rozpaczliwie,
k. W�ciekle irytuj�cym
l. Podejrzanym . I nigdy, w �adnym wypadku, NIEoboj�tnym.
Tu anegdota, od razu si� przyznam, �e nie mam poj�cia,
czyjego autorstwa, za to, jak s�dz�, wzi�ta z �ycia:
- Jasiu - m�wi nauczycielka w szkole - opowiedz , jak twoja
mamusia sp�dzi�a Dzie� Kobiet?
- O, bardzo dobrze, prosz� pani! - Ja� na to. - Rano mamusia
wsta�a wcze�niej i zrobi�a takie bardzo dobre �niadanie, znalaz�a
dla tatusia nowy krawat i now� koszul� i jeszcze pr�dko
przeprasowa�a mu spodnie, bo tatu� mia� w pracy Dzie� Kobiet,
potem wys�a�a nas do szko�y, potem posz�a do pracy, potem wr�ci�a
z pracy z kwiatami i po drodze zrobi�a takie wi�ksze zakupy,
potem w�o�y�a kwiaty do wazonu, potem pr�dko da�a nam obiad,
potem pr�dko pozmywa�a i posprz�ta�a mieszkanie, potem przyszed�
tatu� i przyni�s� kwiaty, wi�c te� da�a mu obiad i w�o�y�a kwiaty
do wazonu, potem zakr�ci�a sobie loki na g�owie, potem
rozpakowa�a te zakupy i zacz�a robi� tak� eleganck� kolacj�, bo
mieli przyj�� go�cie, potem troch� pomog�a nam zrobi� lekcje ,
potem przyszli go�cie i mamusia w�o�y�a kwiaty do wazonu i
poustawia�a mn�stwo rzeczy na stole, potem wyj�a z pieca takie
bardzo dobre kurczaki, potem zrobi�a dla wszystkich kaw� i
herbat�, potem go�cie poszli i mamusia pos�a�a ��ka i
przypilnowa�a, �eby�my si� umyli i poszli spa�, potem to wszystko
ze sto�u posprz�ta�a i pozmywa�a, i pozamiata�a te szklanki,
kt�re si� st�uk�y, i ten kawa�ek tortu, co zlecia�, potem
znalaz�a dla wszystkich ubrania na jutro, potem si� umy�a i
po�o�y�a spa�. A potem do mamusi przysz�a Matka Boska.
- Jak to? - zdumiewa si� nauczycielka. - Co ty m�wisz,
Jasiu? Jak to, Matka Boska...? Sk�d wiesz?
- Sam s�ysza�em. Jak ju� mamusia si� po�o�y�a, to kto�
wszed� do sypialni, a mamusia powiedzia�a: "O Matko Boska,
jeszcze i ty...?!"
Koniec anegdoty, wracamy do tre�ci zasadniczych.
Po czym, stwierdziwszy wszystko co powy�ej, uprzejmie
zawiadamiamy, �e wspomnianym na wst�pie meblem, jako takim, nie
b�dziemy zajmowa� si� wcale. Chyba �e wejdzie w zakres
okoliczno�ci towarzysz�cych, prawie r�wnie wa�nych, acz dla
istnienia ludzko�ci mniej gro�nych.
Drugim fragmentem anatomii, �yciowo niezb�dnym,
upi�kszaj�cym lub te� zatruwaj�cym nam egzystencj�, jest �O��DEK.
I o �o��dku we w�a�ciwej chwili pogaw�dzimy obszerniej.
Ponadto przypominamy z naciskiem, i� owe dwie p�ci, mimo
przynale�no�ci do jednego gatunku, r�ni� si� pomi�dzy sob�
diametralnie. Z cech obu im ca�kowicie wsp�lnych istnieje
w�a�ciwie jedna, mianowicie konieczno�� oddychania powietrzem.
Niczym innym na naszej planecie oddycha� si� nie da. Gdyby
pojawi�a si� najmniejsza bodaj mo�liwo�� zr�nicowania tak�e i
pod tym wzgl�dem, obie skorzysta�yby z niej niechybnie przy
pierwszej okazji.
Drobne przyk�ady z pewno�ci� i bardzo �atwo usun�
w�tpliwo�ci, jakie w tym momencie komukolwiek mog�yby si� l�gn��.
Prosz� uprzejmie:
1. Kiedy m�czy�ni nagminnie palili tyto�, kobiety nie
znosi�y jego woni.
2. Kiedy kobiety zacz�y pali� , m�czy�ni natychmiast
przyst�pili do zrywania z na�ogiem.
3. Kiedy m�czy�ni rzucili si� na trwa�� ondulacj�, kobiety
natychmiast zacz�y prostowa� sobie w�osy.
4. Kiedy kobiety j�y nosi� spodnie, m�czy�ni czym pr�dzej
wbili si� w kolorowe, kwiaciaste i rozkloszowane wdzianka.
5. Kiedy m�czy�ni szczerze i otwarcie rozg�osili swoje
upodobanie do pulchnego cia�ka, kobiety z miejsca zacz�y si�
odchudza�.
Na marginesie: rozg�oszeniu sprzyja�a umiej�tno�� czytania,
kt�r� kobiety w ko�cu, po ca�ych wiekach, zaniedba�, zdo�a�y
opanowa�.
6. Kiedy m�czy�ni nie mogli �y� bez rzetelnego kawa�a
mi�sa, kobiety uwielbia�y s�odycze.
7. Kiedy m�czy�ni polubili s�odycze, kobiety przerzuci�y
si� na mi�so.
I tak dalej.
Powietrze, chwali� Boga, samo sobie jako� daje rad�.
Przemy�lawszy zatem starannie Punkt I i Punkt II razem No
jak to, dlaczego razem?! Jasne chyba. Je�li dochodzimy do
wniosku, �e �yczymy sobie wytrzymywa� ze �ci�le okre�lon�
jednostk� ludzk�, natychmiast l�gnie si� pytanie: po co i
dlaczego? By� mo�e nawet nie uda nam si� Punktu I opanowa� wcale,
dop�ki nie dopomo�e nam Punkt II, bo niby z jakiej racji i po
kiego licha mieliby�my prze�ywa� te rozmaite udr�ki i
nieprzyjemno�ci, jakich nam dostarcza druga strona? Co� w tym
musi by�, �e drugiej strony jeste�my spragnieni i niekoniecznie w
gr� wchodzi masochizm! x
Niekiedy owszem. Ale to ju� subtelno�� charakterologiczna,
do kt�rej dojdziemy mo�e gdzie� tam dalej. Chwilowo wydaje nam
si�, �e jeste�my normalni. albo normalne. Rodzaj w sensie
gramatycznym nie ma znaczenia.
Przemy�lawszy zatem starannie oba punkty, dochodzimy do
wniosku, �e owszem. Chcemy koegzystowa� a , w�a�nie z nim
(w�a�nie z ni�), poniewa�:
Istota, najzwyczajniej w �wiecie podoba nam si�.
Zadowala nasze poczucie estetyki i chcemy mie� z ni� kontakt
codziennie i z bliska.
2. My podobamy si� Istocie (przejawiaj�cej zapewne
wyrafinowany gust), jak nikomu innemu na �wiecie, czujemy si�
docenieni i ro�niemy we w�asnych oczach.
3. Istota posiada pieni�dze, kt�re w nadzwyczajnym stopniu
u�atwiaj� i upi�kszaj� nasze �ycie.
4. Istota, dla nas niezno�na, sprawia, �e budzimy powszechn�
zawi��.
Za skarby �wiata nie wyrzekniemy si� wszak tej glorii, w
kt�rej si� p�awimy, posiadaj�c na w�asno�� i dla siebie co�,
przez reszt� �wiata dziko po��dane.
5. Pozbawieni Istoty, napotkaliby�my potworn� ilo��
uci��liwo�ci �yciowych, ze zmian� lokalu mieszkalnego na czele.
6. Ta akurat Istota otacza nas atmosfer� uwielbienia, czego
nie doczekaliby�my si� w �aden �ywy spos�b od �adnej innej istoty
na �wiecie.
7. Nasze dzieci, za kt�re, b�d� co b�d�, jeste�my
odpowiedzialni, wymagaj� bezpo�redniego obcowania z Istot�,
kt�rej nieobecno�� okaza�aby si� dla nich nad wyraz szkodliwa. 8.
Wi��e nas z Istot� nasza ukochana praca zawodowa.
Trudno, pech i kl�twa.
9. Intelekt Istoty (inteligencja, wiedza, wykszta�cenie i
tym podobne walory) pasuje nam idealnie i nie chcemy z niego
rezygnowa�.
10. Bez Istoty nasza kariera le�y martwym bykiem.
Na przyk�ad, wp�ywowy tatu� Istoty...
11. Pozbycie si� Istoty pot�pi�oby nas bezapelacyjnie w
oczach opinii publicznej, na kt�rej akurat przypadkowo musi nam
zale�e�.
Jeste�my, na przyk�ad, prezydentem Stan�w Zjednoczonych albo
kr�low� angielsk�...
12. Istota za du�o o nas wie, �eby�my chcieli si� jej
nara�a�.
13. Zalety Istoty przerastaj� jej wady.
Kwestia do nader g��bokiego przemy�lenia.
14. Inne Istoty s� jeszcze gorsze.
15. Wszystkie inne Istoty s� znacznie lepsze, ale �adna by
nas nie chcia�a.
16. Cholernie nam si� nie chce zmienia� Istoty. Za du�o mamy
innych problem�w .
17. Nienawidzimy Istoty tak, �e sens �ycia dostrzegamy
wy��cznie w zn�caniu si� nad ni� i wydarcie nam jej z pazur�w
przyprawi�oby nas o apopleksj�.
18. Istot�, ca�kiem zwyczajnie, kochamy. Bez �adnych
sensownych powod�w.
19. I tak dalej.
Ka�dy ma swojego mola, kt�ry go gdzie� tam gryzie.
Odwaliwszy zatem dwa pierwsze Punkty, widzimy wyra�nie, i�
nie pozostaje nam nic innego, jak tylko z nasz� Istot� wytrzyma�,
w miar� mo�no�ci bez szkody dla w�asnego �ycia i zdrowia.
W tym celu zaczynamy przemy�liwa� nad Punktem III, przy czym
nachalnie pcha si� od razu Punkt IV, kt�ry bru�dzi nam dziko i
kt�rego w �aden spos�b nie mo�emy prze�ama�.
Przyk�ad prosty:
konstatujemy, �e Istota uwielbia kaszk� z mlekiem na s�odko.
I natychmiast jawi si� nam przed oczami marynowany �ledzik z
og�reczkiem. A niby dlaczego nasz �ledzik mia�by by� czym�
gorszym i bardziej nagannym ni� kaszka? I jak tu si� pozby�
siebie...?
W ka�dym razie, poczynaj�c od Punktu III musimy ju� bra� pod
uwag� przekle�stwo natury, czyli r�nic� p�ci.
Zak�adaj�c, �e jeste�my kobiet�, w �adnym wypadku nie mo�emy
si� dziwi� ani bardziej martwi� faktem, �e on nie lubi usi���
przed lustrem i przez dwie godziny pr�bowa�, w jakim kolorze i
kszta�cie brwi jest mu najbardziej do twarzy. Nie mo�emy te�
�ywi� nawet cienia nadziei, i� kiedykolwiek tego upodobania
nabierze.
Zak�adaj�c, �e jeste�my m�czyzn�, w �adnym razie nie mo�emy
oczekiwa�, i� ona, na widok awantury ulicznej, z rozbiegu i w
upojeniu we�mie w niej czynny udzia�, bez dodatkowych,
racjonalnych powod�w.
Albo na widok czego� kulistego pod nogami natychmiast z
lubo�ci� zacznie to kopa�. I porzu�my wszelk� nadziej�, i�
kiedykolwiek...
Rezygnuj�c zatem z absolutnych niemo�liwo�ci, rozpatrzmy
cechy jako tako do przyj�cia.
Rozdzia�u p�ci musimy dokona� na wst�pie, nic bowiem nie
oka�e si� jednakowe dla obu. Co innego on co innego ona, i nawet
stosunek, zdawa�oby si� wsp�lny, u�yteczny i zgo�a og�lnoludzki -
do kwestii po�ywienia - objawia� si� b�dzie rozmaicie, czego
innego dotyczy�, r�ne powodowa� reakcje, w odmienny spos�b
zatruwa� egzystencj�, r�ne mie� przyczyny i cele, i sw�j
podw�jny podtek�cik posiada�.
Na wszelki wypadek ponownie przypominam, �e wytrzymywa� mamy
z osob� p�ci odmiennej ni� nasza.
A zatem:
Co dla kobiety niezno�ne, to dla m�czyzny upragnione. Co j�
wp�dza w depresj�, to jego w stan euforii.
I odwrotnie.
Co dla niej elementarnie proste, �atwe i u�yteczne, to dla
niego codzienna udr�ka. Ile� bowiem kobiet na tysi�c, dzie� w
dzie�, dziko, zach�annie i w wypiekach emocji b�dzie ogl�da�
mecze pi�ki no�nej, rugby, baseballa, bokserskie, kick - boxing i
zapasy...?
A ilu m�czyzn...? na tysi�c z dreszczem szcz�cia w sercu
sp�dzi dzie� na pokazie mody, w sklepie z kapeluszami,
pantoflami, bielizn� damsk� dzienn� i nocn�, przymierzaj�c
rozliczne cz�ci garderoby...?
A ile kobiet...? kobiet w bardzo m�odym wieku nami�tnie
pragn�o zosta� stra�akiem...?
A ilu m�czyzn...? w wieku jak wy�ej ukradkiem usi�owa�o
pochodzi� troch� w pantoflach na bardzo wysokich obcasach,
nale��cych do mamusi lub starszej siostry...?
A ile kobiet...?!
Jaka normalna kobieta z roziskrzonym z zachwytu okiem
�ledzi� b�dzie seksown� pi�kno�� w�asnej p�ci na pla�y, na
scenie, na ulicy...? Kt�ra� zawczasu i niepotrzebnie przyhamuje
przed przej�ciem dla pieszych, je�li do kraw�nika zbli�a si�
kusz�ca blondynka...?
A m�czyzna...?
Od czasu do czasu pozwolimy sobie snu� wspomnienia w�asne,
pe�ne uczu� rozmaitych. W tym wypadku g��bokiego rozgoryczenia.
Mo�liwe, �e wypadnie to na niekorzy�� m�czyzn, ale na to ju� nic
nie mo�emy poradzi�. Ostatecznie, jeste�my kobiet�, trudno,
przepad�o.
Wyrwa�am sobie z�b. �ci�le bior�c, wyrwa� mi dentysta.
U�wiadomiona, �e uci��liwego ba�wana, umieszczonego w miejscu
z�ba, powinnam wyplu� za p� godziny, a tak�e, i� znieczulenie
wkr�tce przestanie dzia�a� i nale�y wtedy skonsumowa� �rodek
przeciwb�lowy, wraca�am samochodem do domu ze �r�dmie�cia na
Mokot�w, w Warszawie. Na ulicy Wary�skiego, w owym czasie
jednokierunkowej, ten z prawej nagle przyhamowa� przed przej�ciem
dla pieszych. �ywego ducha na tym przej�ciu nie by�o i nikt na
nie nie wchodzi�, zatem, zaj�ta z�bem, przejecha�am. Trzy metry
dalej zatrzyma� mnie gliniarz.
Okaza�o si�, �e nie przepu�ci�am osoby pieszej. Jakiej osoby
pieszej, do pioruna?! Nikogo nie by�o!
A owszem, by�a. Gliniarz te� m�czyzna. Nader pi�kna
blondynka w�a�nie zbli�a�a si� do kraw�nika po prawej stronie i
mo�liwe, �e nawet wykaza�a zamiar umieszczenia uroczej st�pki na
jezdni. Ten kretyn z prawej, rzecz jasna, stan�� na hamulcu.
Cymba� �miertelny, jak dla mnie, m�g� tam sta� i tydzie�, co MNIE
obchodzi blondynka...?! Ale jednak wyprzedzi�am go, kiedy
przepuszcza� pieszego...
Pieszego, cha cha. Ju� widz�, jak by go przepu�ci�, gdyby
by� p�ci m�skiej...!
Tym sposobem m�j z�b kosztowa� mnie pi��set z�otych.
Jaka normalna kobieta przyjdzie do domu w zab�oconych butach
i uwali si� w tych butach na �wie�o przez siebie upranej
narzucie...?
A m�czyzna...?
Pomijamy chwilowo fakt, �e tej narzuty w�asnor�cznie nie
pra�.
Kt�ry� normalny m�czyzna odruchowo i bez �adnego dopingu
wst�pi, wracaj�c z pracy, do sklepu z apaszkami, chusteczkami,
�ciereczkami i bielizn� po�cielow�? Kt�ry�, przekroczywszy progi
domu, swoje pierwsze kroki skieruje do kuchni i zajmie si�
umieszczeniem nabytych po drodze produkt�w spo�ywczych w lod�wce,
nie dostrzegaj�c, na przyk�ad, obecno�ci w�amywacza w
jakimkolwiek innym pomieszczeniu...?
A kobieta...?
Kt�ry� normalny m�czyzna, w nerwach oczekuj�cy powrotu
�ony, rzuci si� na ni� w otwartych drzwiach we �zach i z
krzykiem: "Kran cieknie...!"...?
Kt�ry� na widok ma�ej, niewinnej myszki z jeszcze wi�kszym
krzykiem wskoczy na st� i uczepi si� �yrandola...? kobieta...?
Jak wida�, nader istotne r�nice istniej� i musimy je bra�
pod uwag�. Co prawda, od chwili r�wnouprawnienia kobiet
wytworzy�a si� sytuacja wysoce dla m�czyzn niekorzystna, ale
prawa przyrody nie przesta�y przez to istnie�. Ponadto kobiety,
zdobywszy swoje, teraz musz� ponosi� konsekwencje g�upkowatych
wymaga� i o t� nieszcz�sn�, pokrzywdzon� p�e� przeciwn� zadba�.
Zarazem zwracamy uprzejmie uwag�, �e m�czy�ni, pu�ciwszy te
g�upie baby luzem i pozwoliwszy im doprowadzi� si� do stanu
bezwyj�ciowego, teraz, chc�c nie chc�c, musz� troch� o
nieszcz�sn�, pokrzywdzon� p�e� przeciwn� zadba�, bo inaczej i
sami wyjd� na tym jak Zab�ocki na mydle, i p�e� przestanie by�
pi�kna. na plaster im p�e� obrzydliwa...?
Og�lnie panuje przekonanie, i� kontrasty si� przyci�gaj�.
Mo�liwe.
Ale zazwyczaj �le si� to ko�czy.
Bo wyobra�my sobie zestawienie: pedant i fleja.
Od razu wiadomo, �e ugi�� si� musi pedant. Z bardzo prostego
powodu.
Mianowicie znacznie �atwiej jest zrobi� ba�agan ni�
posprz�ta�. Zwa�ywszy, i� pedant ba�aganu nie strawi, a fleja,
cho�by p�k�a, porz�dku nie osi�gnie, jedyny mo�liwy uk�ad to: on
sprz�ta, ona ba�agani.
O ile zdo�aj� sobie przy tym nie czyni� wzajemnych wyrzut�w,
prosz� bardzo, mog� koegzystowa�.
Na marginesie: ilu pedant�w p�ci obojga zdo�a latami, dzie�
w dzie�, sprz�ta� po niej z mi�ym u�miechem na ustach i bez s�owa
wyrzutu?
Aczkolwiek, co tu gada�, pedantka i flejtuch maj� szanse
odrobin� wi�ksze...
Albo: intelektualistka i sportowiec.
Ona mecz rugby mo�e i przetrzyma, ale on na operze, mur
beton, za�nie.
Tym �atwiej, �e do muzyki r�banej, rycz�cej i przera�liwej,
jest przyzwyczajony. W por�wnaniu z d�wi�kami w dyskotece nawet
Wagner uko�ysze go do snu.
A o czym b�d� rozmawia� ze sob�? O golach, nokautach i
rekordach? Ona da rad�, czemu nie, od tego jest intelektualistk�,
ale on nawet poziomu telewizyjnych program�w rozrywkowych nie
si�gnie.
I ju� wida�, �e ugi�� si� musi intelektualistka.
Je�li zdo�aj� racjonalnie zorganizowa� sw�j czas (on leje na
ringu drugiego takiego samego, ona wg��bia si� w Joycea, p�niej
za�, czule wpatrzeni w siebie, bez s�owa jedz� razem kolacj�),
prosz� bardzo, niech sobie wsp�yj� nawet do dnia S�du
Ostatecznego.
Ewentualnie:
- taternik i �eglarka, - weterynarz i alergiczka (na sier��
zwierz�c�), - domator i na�ogowa podr�niczka, - tch�rzliwy
sk�piec i hazardzistka, a chocia�by - Eskimos i Murzynka (chyba
�e zgodnie zamieszkaj� w klimacie umiarkowanym).
Nad powy�szym radzimy si� porz�dnie zastanowi�.
Rezygnuj�c z ra��cych kontrast�w, spr�bujemy pos�u�y� si�
przyk�adami przeci�tnymi.
Zaczynamy od kobiety, poniewa� rycersko�� ka�e damom
przyznawa� pierwsze�stwo.
Mamy JEGO.
Bez wzgl�du na pierwotne przyczyny, dla kt�rych opar�y�my na
nim nasz� egzystencj�, w jakim� momencie �ycia stwierdzamy, �e
nie jest �atwo, ale trzeba z nim wytrzyma�. W tym celu
przyst�pujemy do wnikliwego rozwa�enia jego cech i wychodzi nam,
�e:
Mamy we w�asnym domu, pod r�k� i na co dzie�, koszmarnego
bucefa�a, z kt�rym w og�le nie wiadomo, co zrobi�. (UWAGA: Nie
myli� z koniem Aleksandra Wielkiego!
W najmniejszym stopniu nie zamierzamy postponowa�
szlachetnego zwierz�cia, kt�re, przeniesione na rodzaj ludzki,
ca�kowicie zmieni�o cechy, zatracaj�c g��wnie szlachetno��.) Lubi
taki:
W�azi� do domu w wy�ej wymienionych zab�oconych butach i
k�a�� si� na wy�ej wymienionej �wie�o upranej narzucie.
Albo:
Wracaj�c z pracy, ryczy od progu pytania tre�ci og�lnej:
GDZIE �ARCIE?!!!
Albo:
Wcale nie ryczy, tylko siada przy stole nad�ty, czeka na
talerz tak intensywnie, �e powietrze g�stnieje, z�ym wzrokiem
patrzy nam na r�ce i zgrzyta z�bami. Wzgl�dnie b�bni palcami po
stole, � p p a nam si� te r�ce trz�s�.
Albo:
Od razu rzuca si� do telewizora, bo ju� si� zaczyna r�wnie�
wy�ej wymieniony mecz (pi�ki no�nej, rugby lub te� bokserski.
Takie lubi najbardziej.) I stosuj�c r�ne formy gwa�towno�ci,
domaga si� od nas posi�ku przed ekranem. Przy scenach bardziej
emocjonuj�cych rozrzuca po pod�odze kolanka w sosie, sa�atk� z
kapusty i szcz�tki kalafiora polane tart� bu�eczk�. Je�li
konsumuje przy tym pieczywo, do oczyszczenia wyk�adziny
pod�ogowej przyda�oby si� stadko kurcz�t.
Albo...
Zaraz, zaraz, nie wszystko na kupie.
Przypominam:
MAMY Z NIM WYTRZYMA�. (A on z nami.) Zwyk�y tak zwany
ch�opski rozum ka�e nam:
Po pierwsze:
Tu� przed jego powrotem do domu rozk�ada� w nogach kanapy z
narzut� �atwo osi�galny p�at przezroczystej folii, kt�rej w og�le
nie zauwa�y, dzi�ki czemu nie poczuje si� zniewa�ony.
Po drugie:
Mie� w pogotowiu po��dane przez niego �arcie i triumfalnie
stawia� je na stole. Zanim on zacznie b�bni�, a nam si� zacznie
trz���.
Po trzecie:
Wspomnian� foli� rozk�ada� wok� fotela przed telewizorem, a
gotowe po�ywienie podawa� na tacy, na stoliczku POZBAWIONYM
KӣEK. Bro� Bo�e stoliczek na k�kach, bo diabli wiedz� gdzie ten
stoliczek m�g�by wyl�dowa� w chwili gola.
Za�atwiwszy te drobnostki, mamy �wi�ty spok�j i nie musimy
prze�ywa� stres�w, a nasze szcz�cie, z kt�rym mamy wytrzyma�,
bardzo nas kocha, tym samym znakomicie u�atwiaj�c wytrzymywanie.
I niech mi nikt nie wmawia, �e normalna, inteligentna
kobieta, nawet pracuj�ca zawodowo, nie potrafi zorganizowa� sobie
g�upich zaj�� tak, �eby te (jeszcze g�upsze) wymagania zaspokoi�.
Chwileczk�, ale w�a�ciwie dlaczego to my mamy czyni� te
starania, a nie on...?
Proste. Poniewa� istnieje:
DRUGA STRONA MEDALU.
W jakim� momencie �ycia orientujemy si� (nagle lub
stopniowo), �e mamy przy boku:
Idiotk�, kt�ra nie rozumie elementarnych potrzeb cz�owieka.
Pedantk� o krety�skich pomys�ach.
Dziwad�o (no owszem, pracuj�ce zawodowo), kt�remu si�
wydaje, �e obowi�zki domowe nale�y dzieli� p� na p� i wymaga od
nas r�nych obrzydliwo�ci.
I z tym wszystkim nale�y wytrzyma�! (I to co� z nami...)
Wracamy do domu, �miertelnie schetani... Moment, spokojnie. Nie
nosimy na co dzie� obuwia, do kt�rego potrzebny jest silny
pacho�ek w ludzkiej postaci lub te� przyrz�dy o podobnej nazwie.
Mo�e uda�oby nam si� zastanowi� przez chwil�, czy rzeczywi�cie to
ca�e b�oto z ulicy jest nam tak strasznie potrzebne w domu...?
Niech ona sobie b�dzie pedantk� z fio�em na tle pod�ogi i
dywan�w. Co nam zale�y.
Do diab�a z butami, zdejmijmy je w przedpokoju, jeden ruch i
�wi�ty spok�j. Nie �a�ujmy jej, niech ma.
Nie wspominaj�c ju� o tym, �e pozbycie si� but�w sprawia
ulg� naszym st�pkom...
G�odni jeste�my. Fajnie. Chcemy dosta� posi�ek. Po kilku
latach (tygodniach, miesi�cach, dziesi�cioleciach...) Nasz umys�
zdo�a� ju� przyswoi� sobie fakt, �e ona, ta nasza, na spokojnie
daje wszystko co trzeba, natomiast w nerwach bardzo si� op�nia.
Jeste�my chyba dostatecznie inteligentni, �eby samym sobie nie
robi� ko�o pi�ra?
Zaciskamy z�by i czekamy spokojnie, z wymuszonym u�miechem
na ustach. Nasza cierpliwo��, zachowywana przez pi�� minut,
zostaje nagrodzona. Po czym, w miar� konsumowania po�ywienia,
ro�nie nasza mi�o�� do niej i przestajemy rozumie�, sk�d nam si�
bra�o zdenerwowanie.
wpadamy do domu jak szale�cy, bo ten nasz upragniony mecz
ju� si� zacz��. A g�odni jeste�my swoj� drog�. Konieczno��
wyboru: mecz czy �arcie, doprowadza nas do piany na ustach...
No, ale je�li ona podetknie nam obiadek na tacy na stoliczku
przed telewizorem...?
Ale� to b�stwo, nie kobieta!
Je�li p�niej b�stwo za��da od nas zmywania...
No tak. Pytanie, kto komu strzeli� gola. Je�li my im, gotowi
jeste�my ze �piewem na ustach wyszorowa� ca�� kuchni�. Je�li oni
nam, najch�tniej ca�� zastaw� wyrzucimy przez okno.
I tu wy�ania si� my�l, �e mo�e warto wcze�niej?
W czu�ej chwili wyja�ni� sobie wzajemnie, jak so�tys krowie
na miedzy, co stanowi �er dla naszej duszy, co rajcuje nas dziko,
co wp�dza nas w rozpacz i przygn�bienie, co uwielbiamy, chwilowo,
rzecz jasna, bo og�lnie uwielbiamy on j�, a ona jego...
Ostatecznie, mamy wsp�lny j�zyk i rozumiemy chyba, co si� do
nas m�wi?
Tu malutka dygresyjka.
Znane nam osobi�cie ma��e�stwo bez wsp�lnego j�zyka (ka�de z
ma��onk�w dysponowa�o innym, a ten jeden, znany obydwojgu, mocno
im kula�) przez wiele lat egzystowa�o w doskona�ej zgodzie,
�ci�le po��czone elementem wspominanym na pocz�tku niniejszego
utworu, a mianowicie ��kiem.
Oto przyk�ad ��ka, decyduj�cego bezwzgl�dnie.
Jedziemy dalej, uparcie daj�c pierwsze�stwo damom.
Nasz ukochany koszmarny bucefa�:
Zajmuje �azienk� na ca�e wieki, nie odpowiadaj�c na pukanie
i nie bacz�c na potrzeby innych domownik�w.
Albo:
Z upodobaniem, bez uprzedzenia, zaprasza i przyprowadza do
domu swoich przyjaci�, z kt�rymi �ywo gaw�dzi na tematy
ca�kowicie nam obce, przy czym musimy ich obs�ugiwa�. Je�li nie,
obs�u�� si� sami, rujnuj�c nam kuchni�.
Albo...
O, dosy� ju� tego bucefa�a, bo zaczyna nam nosem wychodzi�!
I bardzo wyra�nie widzimy, �e usi�uje nas przydepta�.
Co� z tym trzeba zrobi�, bo inaczej nie wytrzymamy. Metoda
pozornie najprostsza, ju� wcze�niej wspomniana, polega na u�yciu
otworu g�bowego, kt�ry s�u�y nie tylko do wch�aniania pokarm�w,
ale tak�e do wydawania d�wi�k�w. Z bucefa�em mo�na spr�bowa�
�agodnej i rzeczowej rozmowy, najlepiej przy deserze, kiedy
bucefa� jest ju� najedzony, a co� dobrego jeszcze przed nim stoi.
Ewentualnie przy piwku albo �agodnym winku, o ile ceni sobie ten
rodzaj napoj�w. Ewentualnie w ��ku, o ile nie zasypia ju� na sam
widok poduszki.
S�owiczym g�osem wyja�nia si� bucefa�owi, jakich to
niedogodno�ci nam dostarcza, i proponuje si� rozs�dny kompromis,
zarazem kusz�c rozmaitymi dodatkowymi us�ugami, kt�re, z g�ry
wiemy, przyjd� nam bez trudu.
Bucefa� powinien nas wys�ucha�, zrozumie� i co� nam
odpowiedzie�.
Z �alem musimy wyzna�, �e, o ile mamy do czynienia z
rzetelnym bucefa�em, wy�ej wymieniona metoda z regu�y okazuje si�
ca�kowicie bezskuteczna.
Zatem nie ma si�y, musimy zastosowa� �rodki mocniejsze, a
niekiedy nawet ryzykowne.
W przypadku �azienki, na przyk�ad, mobilizujemy si� ostro,
zaciskamy z�by, wypijamy szybk� kawk� albo herbatk�, przeje�d�amy
twarz tonikiem i opuszczamy dom, udaj�c si� do pracy.
W razie posiadania dzieci, wypychamy je do szko�y bez
�niadania i bez mycia z�b�w i uszu, co przynajmniej uszcz�liwi
niewinne istotki. Zawsze kto� b�dzie zadowolony, a jeden dzie�
zaniedbania nikomu nie zaszkodzi.
Nasz bucefa� opuszcza wreszcie �azienk� i natyka si� na
pusty dom, nie posprz�tany, �ony nie ma, dzieci nie ma, kawki nie
ma, herbatki nie ma, �niadanka nie ma, czystej koszulki nie ma...
Kataklizm!
Ka�dego normalnego m�czyzn� tego rodzaju kataklizm przera�a
�miertelnie.
Je�li kt�rego� nie przerazi, znaczy to jedno z trojga:
1. Nie jest normalny.
2. Nie jest bucefa�em.
3. Nie mamy u niego �adnych szans i lepiej zrezygnujmy z
wytrzymywania.
W przypadku naj�cia wroga... pardon, mamy na my�li
niespodziewan� wizyt� jego przyjaci�... sprawa jest prostsza. Z
promiennym wyrazem twarzy i radosnym u�miechem na ustach
cz�stujemy ich natychmiast czym chata bogata, a co musimy mie�
przygotowane znacznie wcze�niej i trzyma� w zapasie. Najlepsza w
tego rodzaju okoliczno�ciach jest kiszona kapusta, surowa lub te�
ugotowana (niech B�g broni bigos!!!), w miar� mo�no�ci bez
�adnych przypraw, , przezornie trzymana w zakamarkach lod�wki, a
zim� nawet na balkonie. O ile przypadkiem mamy podeschni�ty
chleb, mo�emy nim s�u�y�.
I nic wi�cej!!!
Ju� trzy takie przyj�cia, a mo�liwe, �e nawet tylko dwa,
wystarcz�, �eby go�cie naszego bucefa�a nie pchali si� natr�tnie
do sk�adania mu wizyt. Je�li nie, czort bierz, b�dziemy ich
karmi� t� cholern� kapust�.
Drogo nie wypadnie. Co do przypraw, dobrze, niech im b�dzie,
dodamy soli i octu. Te� nie rujnuj�ce.
Nasze promienne u�miechy i og�lny urok musimy ogranicza�, bo
inaczej nara�amy si� na to, �e go�cie bucefa�a zaczn� przychodzi�
dla nas.
Je�li nasze bucefa�owate szcz�cie �a�o�nie i ze skruch� lub
te� z gniewnym naciskiem poprosi nas o uwzgl�dnienie czynnik�w
dodatkowych, a to, na przyk�ad:
a. Nachalno�ci jego szefa.
b. Konieczno�ci utrzymywania dobrych stosunk�w z otoczeniem.
C. Go�cinno�ci, do wyrwania z niego chyba razem z sercem, a
co najmniej ze wszystkimi z�bami.
Bezwzgl�dnej potrzeby kameralnego om�wienia istotnych spraw
�yciowych, od typowania toto-lotka poczynaj�c, a na skoku na bank
ko�cz�c.
I tym podobnych.
Po czym, ufnie i z g��bok� wiar� w nasz� gospodarno��,
spr�buje wydusi� z nas co� normalnego do jedzenia, pozostaje nam
tylko jedno. Mianowicie brutalnie za��da� na te cele PIENI�DZY a
I to tyle, �eby�my mog�y kupi� wszystko gotowe, nie przysparzaj�c
sobie roboty, i �eby nam nie by�o �al, je�li si� to kupne
za�miardnie. Dalej niech on si� martwi.
Niepewnie i z lekkim zak�opotaniem autorka czuje si�
zmuszona wyzna�, i� w jednym ma��e�stwie te metody zosta�y
zastosowane dosy� dawno temu. Rezultaty w pierwszej chwili
okaza�y si� przera�aj�ce.
M�� - bucefa� ambitny i szczodry - spr�y� si�, dorobi�
troch� i da� fors�. �ona, jednostka pracuj�ca zawodowo, na
szcz�cie w godzinach unormowanych, uczciwie spe�ni�a obietnic�.
�ycie jednak�e jest pe�ne niespodzianek i nie wszystko da si�
idealnie przewidzie�, kiedy zatem po raz trzeci zesch�y si�
gor�ce kurczaki z ro�na i skis�a kupiona (za drogie pieni�dze)
sa�atka z krewetek, kobieta nie wytrzyma�a. Widz�c marnuj�ce si�
tak drogie, a w dodatku apetyczne, produkty, zacz�a zaprasza�
znienacka, w trybie awaryjnym, rozmaite przyjaci�ki i w�asnych
znajomych. Rzecz jasna, z�o�liwo�� losu sprawi�a, �e zaz�bili si�
jedni z drugimi, dom zacz�� przypomina� przedsionek piek�a w
czasie morowej zarazy, wreszcie obydwoje ju� tego nie wytrzymali.
W rozpaczy przekazali dzieci babci, wzi�li urlop i wyjechali
do znajomej cha�upy, zagubionej w mazurskim lesie, gdzie znale�li
si� sami. W okresie zimowym. Pod koniec dw�ch tygodni �ywili si�
ju� tylko rybami, kt�re m�� �owi� w przer�blu, ale za to zdo�ali
uzgodni� pogl�dy.
I tu, mimo wszystko, nast�pi� happy - end. Okaza�o si�, �e
wcale si� tak bardzo nie r�ni�, najwy�ej troch�, wyja�nili sobie
co trzeba i poszli na kompromis.
M�� dopilnowa� uprzedzania �ony o swoim powrocie w licznym
towarzystwie odpowiednio wcze�niej, �ona (przy jego wydatnej
pomocy, o kt�r� potrafi�a si� postara� podst�pnie i rozumnie)
narobi�a i zamrozi�a olbrzymi� ilo�� pierog�w z czym popad�o oraz
plack�w kartoflanych, i kontrowersje zesz�y prawie do zera.
Tyle �e niezb�dne okaza�y si� drobne inwestycje.
Mianowicie: bardzo du�y zamra�alnik i ogromna ilo��
jednorazowych talerzy do wyrzucania. Alternatyw� stanowi�a
maszyna do zmywania naczy�.
I druga strona medalu:
Nasza ukochana idiotka:
Zajmuje �azienk� na ca�e wieki...
Nie, nic z tego. �adna prawdziwa idiotka nie rozpoczyna
pracy o r�wnie wczesnym poranku jak my. Je�li p�awi si� w k�pieli
i pindrzy przed lustrem �azienkowym zgo�a w niesko�czono��, z
regu�y czyni to w godzinach p�niejszych i niech jej b�dzie na
zdrowie.
Je�li za� wybiega do obowi�zk�w zawodowych r�wnocze�nie z
nami, nie jest prawdziw� idiotk� i da si� z ni� spraw� om�wi�,
racjonalnie organizuj�c poranne czynno�ci. Je�li nie chcemy
omawia� i upieramy si� przy swoim pierwsze�stwie, sami jeste�my
idiot�. pomy�lmy sobie t�sknie przy tej okazji, jakim cudownym
rozwi�zaniem by�yby dwie, a nawet trzy �azienki...
Nasza ukochana pedantka:
a. Fili�ank� z napocz�t� kaw� od ust nam odrywa, leci do
kuchni, zmywa j�, wyciera i ustawia w kredensie,
b. przymusza nas do wycierania zel�wek jeszcze przed progiem
mieszkania,
C. Nasz ulubiony wiecznie przesuwane miejsce, bo tak
wychodzi symetrycznie,
d. Nasz ulubiony d�ugopis chwyta nam spod r�ki i chowa
gdzie�, gdzie, jej zdaniem, ma on swoje miejsce,
e. Nasze spodnie, pozostawione na krze�le, tajemniczo
znikaj� nam z oczu,
f. nie wolno nam u�o�y� si� wygodnie na tapczanie,
g. Czytanej wczoraj ksi��ki dzi� ju� nijak nie odnajdziemy.
Nasze ukochane dziwad�o: pracuj�ce zawodowo na r�wni z nami
(albo prawie na r�wni z nami) domaga si� od nas sprawiedliwego
(jej zdaniem) podzia�u obowi�zk�w domowych, a to:
a. Sprz�tania,
b. Odkurzania,
C. Mycia okien,
d. Dokonywania zakup�w
e. Gotowania, a co najmniej podgrzewania potraw,
f. zmywania,
g. Prania,
h. Za�atwiania obrzydliwo�ci w urz�dach,
j. upinania firanek i diabli wiedz� czego jeszcze.
Zwa�ywszy, i� od wszystkich wy�ej wymienionych czynno�ci
normalny m�czyzna m�g�by zwariowa�, mamy prawo ratowa� �ycie.
Raz na ca�� ksi��k� czuj� si� zmuszona podkre�li�, , �e ani
chlubnych, ani niechlubnych wyj�tk�w w zasadzie nie bierzemy pod
uwag�. A je�li ju�, napiszemy to wyra�nie.
W ramach obrony koniecznej zatem mo�emy zastosowa� metod�
najprostsz�, podst�pn�, brutaln� i w og�le odra�aj�c�, aczkolwiek
zadziwiaj�co skuteczn�.
Mianowicie:
Nic kompletnie nie umiem.
Na przyk�ad:
1. Przy podgrzewaniu potrawy spalamy j� na w�giel, najlepiej
razem z naczyniem, kt�rego zawarto�� stanowi.
2. Przy praniu mieszamy razem farbuj�ce szlafroki, ozdobne
firaneczki i co tam jeszcze mamy bardzo kolorowego, ze
�nie�nobia�ymi bluzkami (jej) i koszulami (naszymi), dzi�ki czemu
osi�gamy przynajmniej jak� tak� sprawiedliwo��. Nikt z nas nie ma
ju� bia�ej odzie�y
3. Przy zmywaniu t�uczemy co popadnie. (Co grubsze naczynia
staramy si� wyszczerbi�. Nam wyszczerbienie nie przeszkadza, a w
niej wszystko cierpnie.)
4. Zakup�w dokonujemy najbardziej idiotycznych , jak tylko
zdo�amy. (Tu musimy wzi�� pod uwag� pewne niebezpiecze�stwo.
Je�li, na przyk�ad, przyniesiemy do domu dziesi�� kilo p�czaku,
kt�rego nie znosimy, ona gotowa jest karmi� nas tym a� do
wyczerpania zapasu. Wybierajmy zatem g�upoty, dla nas jako tako
smakowite.)
5. Okna umy� i tak nie ka�dy potrafi, wi�c pozostawienie na
nich licznych rozmazanych smug i zaciek�w przyjdzie nam bez
trudu.
6. Cokolwiek by�my naprawiali, psujemy to bardziej... zaraz.
Tym sposobem wkraczamy na niezmiernie grz�ski grunt. Zwa�ywszy,
i� ona z ca�� pewno�ci� nie umie naprawi� gniazdka elektrycznego
w �cianie ani prze��cznika lampy (cieszmy si�, je�li potrafi
zmieni� przepalon� �ar�wk�), uszczelni� ciekn�cego kranu,
zamontowa� nowego rezerwuaru ani nowej armatury w �azience,
zako�kowa� i zawiesi� solidnie wieszaka, wzgl�dnie lustra na
�cianie, pod��czy� wideo do telewizora, nie wspominaj�c ju� o
najdrobniejszym mankamencie samochodu, nara�amy si� na wysoce
kosztown� wizyt� fachowca.
Lepiej zatem t� ostatni� kwesti� rozwa�my z wielk�
staranno�ci�. Albo co� umiemy i robimy to, albo rzucamy si�
gwa�townie do zarabiania pieni�dzy, bo przecie� ona nie popu�ci,
a i sami w kompletnej ruinie mieszka� nie mamy ochoty...
Co do ca�ej reszty...
Prasuj�c pod przymusem cokolwiek, zostawiamy na tym pi�knie
odci�ni�ty kszta�t �elazka. Zastan�wmy si�: je�li ona pstrzy
kszta�tami �elazka nasze ukochane spodnie...
No? No...? Co� mi si� widzi, �e z dwojga z�ego wolimy je
prasowa� sami.
Tym sposobem, niejako automatycznie i ca�kowicie nie
zamierzenie, uda�o nam si� przej�� na t� drug� stron� medalu.
Kwesti� spodni ka�da kobieta przemy�li b�yskawicznie z radosnym
b�yskiem w oku.
Skutki b�d� dla nas katastrofalne.
Wspomniany wy�ej spos�b na �ycie ma swoje z�e strony Po
pierwsze:
Tak rzetelnym, pe�nym i radykalnym obci��eniem obowi�zkami
naszej towarzyszki �ycia sami w sobie budzimy lekki niesmak do
siebie, bo jeste�my wszak cz�owiekiem przyzwoitym, a nie �adnym
potworem.
Po drugie:
Troch� zaczynamy wygl�da� na niedojd� i nieudacznika,
zas�uguj�cego na wzgard�, dobrze jeszcze, je�li pob�a�liw�.
Po trzecie:
Je�li ona rzeczywi�cie we�mie na siebie wszystko i ca�� t�
robot� odwali, nie ma si�y, do�� rych�o �wie�y kwiat przeistoczy
nam si� w przywi�d�e obladro, ma�o przypominaj�ce kobiet�. A
chcieli�my wszak mie� przy boku atrakcyjn� odmienn� p�e�, zdatn�
nie tylko do gar�w..?
I ju� wytrzymywanie z tym czym�, �miertelnie zn�kanym,
zapracowanym, poszarza�ym, wyzutym z wszelkich urok�w, zacznie
napotyka� w naszym wn�trzu jakie� tajemnicze przeszkody.
Przy okazji za� mog�aby nam b�ysn�� nieprzyjemna my�l: jak
te� ta galernica (rodzaj �e�ski od "galernik") zdo�a wytrzyma� z
nami...?
Ot� powiedzmy sobie szczerze: NIE ZDO�A.
A zatem, najwyra�niej w �wiecie, wzajemno�� wytrzymywania
nie tylko kuleje, ale zgo�a je�dzi na w�zku inwalidzkim.
S�uszne jest zatem rozwa�enie nieco odmiennego sposobu
dzia�ania, z tym �e tu, niestety, pewne nasze po�wi�cenia mog�
okaza� si� niezb�dne.
Ze wszystkich domowych udr�k wybieramy sobie najmniej dla
nas uci��liwe.
Ostatecznie, wepchni�cie prania do pralki, wsypanie proszku,
prztykni�cie przyciskiem, a p�niej nawet rozwieszenie szmat
stosunkowo niewielkich rozmiar�w nie jest prac� dobijaj�c�.
Zaparzenie kawki lub herbatki r�wnie� da si� znie��. Nabycie i
przyniesienie do domu co ci�szych produkt�w spo�ywczych, owoc�w,
sok�w, kartofelk�w, mleka, sera, mro�onek, cukru, soli i tym
podobnych, jest dla nas w gruncie rzeczy czynem d�entelme�skim,
takim samym, jak os�oni�cie damy przed szar�uj�cym tygrysem lub
te� skok we wzburzone fale dla ratowania jej �ycia.
Jeste�my, do cholery, tym rycerzem czy nie...?!
Ohydnie r�wnouprawnione baby zacz�y nas lekcewa�y�,
przydeptywa�, pomiata� nami, poniewiera� i rozstawia� po k�tach.
A ot� poka�my im, �e my mo�emy bez trudu, a one wcale. Jednym
swobodnym gestem postawimy na stole pi�tnasto-kilow� torb� z tym
ca�ym nabojem spo�ywczym, siln� d�oni� ruszymy zapiek�� mutr�
przy syfonie pod zlewozmywakiem, odkr�cimy �ruby przy kole
samochodowym...
Dobrze by�oby po zmianie ko�a tak�e je przykr�ci�. ... bez
najmniejszych obaw oczy�cimy i po��czymy przewody przy lampie
stoj�cej i nawet je�li nam zaiskrzy, postaramy si� nie zemdle�.
Sta� nas na to Dzi�ki czemu zyskujemy szans� na b�ysk podziwu w
pi�knych oczach i bez �adnych naszych dalszych stara� ominie nas,
na przyk�ad, zmywanie.
Niemniej jednak musimy bra� pod uwag� r�wnorz�dno�� wysi�k�w
zawodowych, jej i naszych, o ile oczywi�cie taka w�a�nie sytuacja
istnieje.
Za��my, i� wracamy do domu po pracy r�wnocze�nie...
(Uprzejmie przypominam, �e nasz stan maj�tkowy mo�e by� rozmaity,
miejsce zamieszkania i warunki �yciowe r�wnie�, i nie wszystkich
sta� na to, �eby spotka� si� zaraz po zako�czeniu obowi�zk�w
zawodowych i rado�nie skoczy� na obiad do najbli�szej,
przyzwoitej knajpy, co w zaraniu likwiduje wi�kszo�� problem�w.
Szczeg�lnie, je�li karmi� musimy tak�e i dzieci...).
Zatem wracamy r�wnocze�nie. Ona co� niesie, my r�wnie�...
Je�li ju� w pewnym stopniu i dla �wi�tego spokoju ulegamy
jej dziwacznej pasji do wsp�lnoty obowi�zk�w, miejmy do�� rozumu,
�eby ��da� od niej listy zakup�w na pi�mie. Dostaniemy j�, nie ma
obawy. Nie sporz�dzi listy i nie zaplanuje posi�ku wy��cznie
beztroska dystraktka, po macoszemu traktuj�ca gospodarstwo
domowe, a w takim wypadku mo�emy robi�, co chcemy.
Jednostka odpowiedzialna, a tym bardziej pedantka, zdejmie
nam z g�owy konieczno�� my�lenia na ten temat, co ju� stanowi
wielk� ulg�.) Dotarli�my wreszcie do naszego wsp�lnego domu.
Naszym prywatnym marzeniem w tym momencie jest usi��� sobie
spokojnie z gazet� albo przed telewizorem i odpocz�� nieco, zanim
gromkim krzykiem odezwie si� nasz przew�d pokarmowy.
Je�li ona nas rozumie i daje nam t� niebia�sk� chwil�, nie
wymagajmy ju� niczego wi�cej, mamy przy boku anio�a i martwmy
si�, czy ona wytrzyma z nami, a nie my z ni�.
Je�li, z�a i zm�czona, od pierwszej chwili bezmy�lnie nas
przegania, ka��c:
a. Wynosi� �mieci,
b. nakrywa� do sto�u (ej�e, nie mamy c�rki...?
A niechby i syna...),
C. Rozwiesza� czekaj�c� w pralce przepierk�,
d. Wali� t�uczkiem w mi�so na kotlety na desce...
Przykro nam niezmiernie, mimo przynale�no�ci do p�ci
�e�skiej nie umiemy sobie wyobrazi� �adnych wi�cej czynno�ci,
jakimi mo�na by w tych okoliczno�ciach obci��y� m�czyzn�. Chyba
�e mieszkamy na wsi albo mamy kominek...
e.... Nar�ba� drzewa, wygarn�� popi�... (Powiedzmy og�lnie:
i tak dalej.) Ponuro w�ciekli, zm�czeni i pe�ni oporu albo
chowamy si� w �azience, symuluj�c cokolwiek, albo tracimy s�uch,
albo protestujemy, z czego l�gnie si� awantura, albo pos�usznie
spe�niamy polecenia, z czego l�gnie si� w nas co� pot�nego.
Co rozumniejsi z nas rozwieszaj� to pranie tak, jakby od
idealnego wyr�wnania ka�dej sztuki zale�a�a przysz�o�� �wiata.
Mo�e nam to zaj�� czas nie tylko do obiadu, ale nawet do kolacji.
Z�y spos�b w gruncie rzeczy. Ona w�ciek�a, a my nie
odpoczniemy. Ju� lepiej wynie�my �mieci i uklepmy jej te kotlety.
(I co? I tak przez ca�e �ycie? Przecie� to katorga!
E tam. Nie klepiemy codziennie. A gdyby�my tak jeszcze
musieli obiera� kartofle i gnie�� ciasto...?) Zak�adaj�c, �e
uda�o nam si� - zej�� jej z oczu i unikn�� reszty polece�,
odpoczywamy b�ogo, acz kr�tko. Nast�pnie bez po�piechu spo�ywamy
obiad i zaczyna si� nam robi� przyjemnie. Jeste�my zdolni do
pogodzenia si� z faktem, �e ona nie usiad�a ani na chwil�, od
przyj�cia z pracy a� do obecnego momentu odwala�a robot� i troch�
trudno wymaga� od niej promiennej czu�o�ci.
No i tu �amiemy si� w sobie i zdobywamy na po�wi�cenie.
"Ty sobie posied�, kochanie - m�wimy. - A ja zrobi�
herbatk�".
Czynimy to, ona siedzi, i nader niewielkim kosztem osi�gamy
ogromne zyski.
Ona rozumie, �e j� kochamy i doceniamy jej prac�, zatem
wzajemnie kocha nas.
Rzeczywi�cie odpoczywa przez t� chwil�, �e za� kobiety
regeneruj� si� szybko, przyst�puje do dalszych obowi�zk�w z
nowymi si�ami.
Pozwala nam te� odpocz��, daje nam spok�j i przez jaki� czas
si� nie czepia.
Po�wi�cenie wi�ksze, ale te� i zyski wprost proporcjonalne:
Zmywamy po obiedzie. Dobrowolnie, bez przymusu i nic nie
t�uk�c. Ostatecznie, kobieta to te� cz�owiek i niechby nawet
przez ten czas nic nie robi�a, co na og� si� nie zdarza, mo�emy
to za ni� odwali�.
No owszem, owszem. Wszyscy widz� i nikt nie przeczy, �e
usilnie przez nas zalecany kompromis nie jest spraw� �atw� i
czego� tam od nas wymaga.
Od przynale�nej do nas Istoty te�...
Istniej� tak�e sposoby dyplomatyczne.
W chwili r�wnoczesnego powrotu do domu przypominamy sobie
gwa�townie o konieczno�ci za�atwienia jeszcze czego�.
Chwytamy obuwie i udajemy si� do szewca.
P�dzimy do apteki po aspiryn� (wod� utlenion�, krople
walerianowe, cokolwiek, co si� dostaje bez recepty).
P�dzimy dok�dkolwiek z czymkolwiek, wysilaj�c wy��cznie
nasz� pomys�owo��.
P�dzimy (i to ju� musi by� prawda) po kwiaty dla niej.
Bez wzgl�du na odleg�o��, w jakiej znajduje si� szewc,
apteka czy kwiaciarnia, za�atwiamy nasz� spraw� dostatecznie
d�ugo, �eby niebezpiecze�stwo w domu zosta�o za�egnane. Je�li po
drodze nie ma ustronnej �awki lub te� pogoda nam nie sprzyja, z
pewno�ci� znajdziemy przytulny lokalik, w kt�rym przy ca�kowicie
niewinnym napoju zdo�amy z�apa� drugi oddech.
Z odnowionymi si�ami i skromnym kwieciem w d�oni wracamy i
mo�emy by� kamienni spokojni, �e gotowy obiad ju� czeka na stole.
Kwiaty wr�czamy z wyrazami czu�o�ci, zachwytu i uznania dla jej
ci�kiej pracy.
Uczu� nie wyra�ajmy lepiej wszystkich razem za jednym kopem,
bo zaczniemy si� powtarza�. Wyrazy obmy�lmy sobie wcze�niej i
dozujmy je tak, �eby starczy�y chocia� na par� dni. P�niej jej
si� pomyli, co m�wili�my w zesz�ym tygodniu.
Og�lnie za�:
Co� przecie�, do licha, umiemy, a mo�e nawet lubimy robi�!
No wi�c r�bmy to co�. Zale�nie od w�a�ciwo�ci naszego
intelektu, wzgl�dnie zdolno�ci manualnych, naprawiajmy lampy i
krany, zmieniajmy film w aparacie fotograficznym, p�a�my
rachunki, przeno�my ci�kie rzeczy, uczmy nasze dzieci je�dzi� na
�y�wach i gra� w pokera, oszukujmy zr�cznie urz�d skarbowy...
Ka�demu to, co najlepiej potrafi!
W �adnym wypadku nie protestujmy przeciwko jej poleceniom.
Zgadzajmy si� na wszystko, a potem po prostu nie r�bmy tego.
No, bez przesady. Powiedzmy: r�bmy dziesi�� procent. Przy
pozosta�ych dziewi��dziesi�ciu procentach w odpowiedzi na
pretensje i awantury informujmy j� szczeg�owo, jak niezmiernie
j� kochamy i jak bezgranicznie pi�kna wydaje nam si� zar�wno w
tej chwili, jak i we wszystkich innych.
Od czasu do czasu jednak�e musimy o ni� zadba� powa�nie,
poddaj�c si� jej pogl�dom, a nie naszym w�asnym.
Bardzo by� mo�e bowiem, �e ca�y dzie�, sp�dzony z w�dk� nad
wod�, lub te� przegl�d g�rskich rower�w wy�cigowych, to nie jest
akurat to, czego spragniona by�a jej dusza.
Je�li za� na �adne z powy�szych ust�pstw si� nie zgadzamy,
je�li uparcie rozrzucamy wsz�dzie wszystko co nasze, je�li palcem
nie zamierzamy tkn�� �adnego domowego zaj�cia, a za to walimy si�
na krzes�o przy stole, rykiem dzikim ��daj�c posi�ku, p�niej za�
robimy wy��cznie to, co nam si� podoba, jeste�my zwyczajnym
ordynarnym kretynem i nie zas�ugujemy nawet na przeczytanie tej
ksi��ki.
Ona za� stanowczo nie powinna wytrzyma� z nami.
A tak sobie, ze zwyczajnej ciekawo�ci i niedowiarstwa,
spr�bujmy mo�e wnikliwie obejrze� sobie jej ca�y dzie� pracy.
Gor�co polecam.
Mo�liwe bowiem, i�: o wp� do si�dmej rano ona si� zrywa,
budzi nas i dzieci, kt�re nale�y wyprawi� do szko�y..
W kuchni przygotowuje �niadanie, podaje na st�, sprawdza,
czy wszyscy maj� wszystko, co im b�dzie potrzebne.
Mi�dzy poszczeg�lnymi czynno�ciami dopada �azienki, gdzie
nie tylko myje si�, ale tak�e robi z siebie mniej wi�cej kobiet�.
P�dzi do pracy.
Tam�e pracuje, niekiedy intensywnie. wybiega z pracy, robi
zakupy (zak�adamy, �e dzieci wracaj� ze szko�y samodzielnie, bo
nie mamy tu w planach pisania horroru), wpada do domu.
Jedn� r�k� podgrzewa obiad, przygotowany poprzedniego
wieczoru, drug� przyrz�dza �wie�� sa�at�, trzeci� szybko -..-.
sprz�ta u�ytkowane pomieszczenie, czwart� nakrywa do sto�u.
podaje posi�ek, chwilami w nim uczestniczy, sprz�ta ze sto�u,
zmywa.
W��cza odkurzacz i pralk�, szybko czy�ci reszt� mieszkania.
Podaje nam kawk�.
Z doskoku pilnuje dzieci i sprawdza ich lekcje.
Gotuje obiad na jutro i kolacj� na dzi�. odbiera