6950
Szczegóły |
Tytuł |
6950 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
6950 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 6950 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
6950 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
CATHERINE JINKS
INKWIZYTOR
The Inquisitor
Prze�o�y�a: Ewa Penksyk-Kluczkowska
Wydanie polskie: marzec, 2004
dla Johna O.Warda (raz jeszcze)
SALUTATIO
Do przewielebnego Ojca Bernarda z Landorry, Mistrza zakonu
Modlitewnego, Bernard Peyre z Prouille, brat tego� zakonu w mie�cie Lazet,
s�uga niewielkiego po�ytku i bezwarto�ciowy, �le pozdrowienia w duchu
b�agalnym.
Kiedy Pan ukaza� si� kr�lowi Salomonowi i rzek�: �Pro� czego chcesz, �e�
dam�, Salomon odrzek�: �A przeto daj s�udze twemu serce rozumne, aby m�g�
tw�j lud s�dzi� i rozezna� miedzy dobrym a z�ym�. Taka by�a modlitwa Salomona
i taka przez wiele lat by�a te� moja modlitwa, kiedy z wielkim staraniem
przes�uchiwa�em wszystkich heretyk�w prowincji Narbonne i ich
wsp�wyznawc�w, sprzymierze�c�w i zwolennik�w. Nie uzurpuje sobie m�dro�ci
Salomona, Wielebny Ojcze, ale wiem jedno: poszukiwanie prawdy wymaga czasu
i wytrwa�o�ci, podobnie jak poszukiwanie cz�owieka w nieznanym kraju. Kraj ten
nale�y zbada�, pod��aj�c wieloma drogami i zadaj�c wiele pyta�, nim starania
przynios� owoce. Mo�na by wi�c powiedzie�, �e poszukiwanie zrozumienia
przypomina te form� retorycznego dyskursu, kt�r� zwiemy sylogizmem � jako �e
tak jak sylogizm przechodzi od uniwersali�w do szczeg��w, przedstawiaj�c
pewn� niezmienn� prawd�, je�li ta sk�ada si� z prawdziwych twierdze�, tak te�
zrozumienie jednego brzemiennego w skutki aktu b�dzie wynika�o ze zrozumienia
wszystkich ludzi, miejsc i wydarze�, kt�re mu towarzysz� i go poprzedzaj�.
Wielebny Ojcze, potrzebuje Twego zrozumienia. Potrzebuje Twojej ochrony i
uwagi. Wyci�gnij sw� r�k� mimo gniewu mych wrog�w, albowiem zaostrzyli
j�zyki swe jako w�owe, jad �mij�w pod ich wargami. By� mo�e znane Ci jest
moje po�o�enie i odwr�ci�e� si� ode mnie, ale przysi�gam, �e zosta�em fa�szywie
oskar�ony. Wielu ludzi zosta�o fa�szywie oskar�onych. I wielu ludzi patrzy, a nie
widzi, wol� bowiem trwa� w zadowoleniu, pozostaj�c w ciemno�ci swojej
niewiedzy, ni� spojrze� na �wiat�o prawdy. Wielebny Ojcze, b�agam Ci� �
potraktuj to pismo jak �wiat�o. Przeczytaj je, a dostrze�esz o wiele wi�cej, wiele
zrozumiesz i wiele wybaczysz. B�ogos�awieni, kt�rych odpuszczone s�
nieprawo��, ale moje nieprawo�ci by�y nieliczne i nieznaczne. To z racji poczucia
winy i z�ych zamiar�w zosta�em tak okrutnie ukarany.
Aby wi�c o�wieci� Twoj� drog�, w imi� Boga Wszechmog�cego i
B�ogos�awionej Maryi Dziewicy, Matki Chrystusowej, i b�ogos�awionego
Dominika, ojca naszego, i wszystkich s�dzi�w niebieskich, niniejszym zapisuj�
wypadki, kt�re wydarzy�y si� w mie�cie Lazet, w prowincji Narbonne, w zwi�zku
z zab�jstwem naszego czcigodnego brata Augustyna Du�se w czasie �wi�ta
Narodzenia B�ogos�awionej Dziewicy, w roku pa�skim 1318.
NARRATIO
Cie� �mierci
Kiedy po raz pierwszy zobaczy�em ojca Augustyna Du�se, pomy�la�em: �Ten cz�owiek
�yje w cieniu �mierci�. My�l t� nasun�a mi, po pierwsze, jego powierzchowno�� �
anemiczna i wychudzona, jak wysuszone ko�ci z wizji Ezechiela. By� wysoki i niezwykle
chudy, ramiona mia� pochylone, sk�r� bardzo szar�, policzki zapadni�te, a oczy niemal gin�y
w oczodo�ach okolonych ciemnymi workami. W�osy mia� przerzedzone, z�by zepsute i
pow��czy� nogami. Wygl�da� jak chodz�cy trup, i to nie tylko z powodu podesz�ego wieku.
Wyczuwa�em, �e �mier� kr��y wok� niego, atakuj�c go nieustannie chorobami: zapaleniem
staw�w � szczeg�lnie d�oni i kolan � dolegliwo�ciami trawiennymi, s�abn�cym wzrokiem,
zaparciami, problemem z trzymaniem moczu. Tylko jego uszu nic nie tkn�o � s�uch mia�
bardzo ostry. (My�l�, �e �r�d�em jego zdolno�ci inkwizytorskich by�a umiej�tno��
wyczuwania ka�dej fa�szywej nuty w g�osie s�uchanej osoby). Jestem tak�e przekonany, �e
wi�zienna jako�� jego posi�k�w mia�a silny wp�yw na niedomagania �o��dka, zmuszonego
trawi� jedzenie, kt�re odrzuci�by sam �wi�ty Dominik. Jedzenie, kt�re waha�bym si� nazwa�
jedzeniem i kt�re Augustyn spo�ywa� w bardzo ma�ych ilo�ciach. Posun��bym si� nawet do
stwierdzenia, ze gdyby nie �y�, jad�by mo�e nieco wi�cej, chocia� spo�ywanie wi�kszych
porcji wiktua��w, do kt�rych mia� upodobanie � chleba twardego jak kamie�, gotowanych
obierk�w warzyw, sk�rki sera � by�oby trudniejsze ni� prze�kni�cie kolczastego �ywop�otu.
Niew�tpliwie swoje umartwienia sk�ada� w ofierze Panu.
Wierz� g��boko, �e takiej diety nie nale�y przestrzega� r�wnie gorliwie. �wi�ty Tomasz
mawia�, �e w religijnym �ywocie surowo�� jest uwa�ana za niezb�dn� do umartwiania cia�a,
ale, je�li jest praktykowana bez umiaru, niesie ze sob� ryzyko os�abienia. Ojciec Augustyn nie
obnosi� si�, oczywi�cie, ze swoim umartwieniem: jego abstynencja nie by�a czczym i
wiaro�omnym gestem, przypominaj�cym te, przed kt�rymi przestrzega� nas Chrystus, kiedy
pot�pia� ob�udnik�w, sm�tni i twarze sobie niszcz�, aby si� ludziom zda� poszcz�cymi.
Ojciec Augustyn taki nie by�. Je�li umartwia� swe cia�o, to dlatego, �e czu� si� niegodny.
Domagaj�c si� sple�nia�ej rzepy i poobijanych owoc�w, nie przyczynia� sobie jednak
przyjaci� w�r�d klasztornych �winiopas�w. Tego rodzaju resztki zawsze by�y bowiem
uwa�ane za ich w�asno�� � o ile dominikanin mo�e posiada� cho�by listek kapusty. Pewnego
razu wytkn��em ojcu Augustynowi, �e kiedy sam g�oduje, g�odzi nasze �winie, a poszcz�ca
�winia nie stanowi dla nikogo po�ytku.
Nic na to nie odpowiedzia�, oczywi�cie. Wi�kszo�� inkwizytor�w doskonale wie, jak
u�ywa� milczenia.
W ka�dym razie ojciec Augustyn nie tylko wygl�da� i � jestem tego absolutnie pewien �
czu� si� jak cz�owiek umieraj�cy, lecz tak�e zachowywa� si� w stosowny spos�b. Mam na
my�li to, �e zdawa� si� nieustannie �pieszy�, tak jakby jego dni by�y policzone. I aby da�
przyk�ad owej dziwnej pilno�ci, opisz�, co si� wydarzy�o tu� po przybyciu ojca Augustyna do
Lazet, niespe�na trzy miesi�ce przed jego zgonem, kiedy poprosi�em o pomoc w chwalebnym
zadaniu ��apania ma�ych lis�w, kt�re pr�buj� niszczy� Pa�sk� winnic� � tak w�a�nie nale�y
nazwa� wrog�w, kt�rzy czyhaj� na Ko�ci� jak ciernie na lili�. Owi wrogowie na pewno nie
s� Wam obcy. By� mo�e zetkn�li�cie si� z tymi nosicielami heretyckiej doktryny, tymi
siewcami niezgody, sprawcami schizmy, niszczycielami jedno�ci, kt�rzy kwestionuj� �wi�t�
prawd� g�oszon� przez Biskupstwo Rzymskie i brukaj� czysto�� Wiary swoimi wielorako
b��dnymi naukami. Ju� jednak pradawnych ojc�w n�kali wys�annicy Szatana. (Czy to nie sam
�wi�ty Pawe� zapewnia� nas: �Bo� musz� by� i kacerstwa, aby i kt�rzy s� do�wiadczeni, stali
si� jawni mi�dzy wami�?) Tu, na po�udniu walczymy z wieloma wynaturzonymi dogmatami,
z wieloma parszywymi sektami, kt�rych nazwy i zwyczaje r�ni� si� mi�dzy sob�, ale ich
trucizna demoralizuje z jednako szkodliwym efektem. Tu, na po�udniu staro�ytne nasiona
herezji manichejskiej polepionej przez �wi�tego Augustyna zakorzeni�y si� g��boko i wci��
przynosz� owoce, na przek�r pobo�nym wysi�kom �wi�tego zakonu �wi�tego Dominika.
Tutaj wielu braci po�wi�ci�o �ycie w obronie Krzy�a Chrystusowego. Kiedy wyznaczono
mi funkcj� wikariusza przy Jakubie Vaquier, inkwizytorze heretyckiej nieprawo�ci w Lazet
(jak�e� odleg�ym to si� wydaje!), nie mia�em sp�dza� wi�kszo�ci dnia na �ciganiu tych
wyrobnik�w niegodziwo�ci, lecz moim zadaniem by�o ul�y� ojcu Jakubowi, kiedy tylko uzna
on ci�ar swego brzemienia za przyt�aczaj�cy. Tak si� jednak sta�o, �e ojciec Jakub cz�sto
czu� si� przyt�oczony. Sp�dza�em wi�c w �wi�tym Oficjum du�o wi�cej czasu, ni� pierwotnie
zamierza�em. Niemniej jednak Jakub Vaquier prowadzi� �ledztwa w sprawie wielu dusz,
kt�re, niestety, jak owieczki zesz�y na manowce, a kiedy zmar� minionej zimy, ogrom
pozostawionej przeze� pracy by� zbyt wielki jak na jednego cz�owieka. To dlatego wys�a�em
do Pary�a pro�b� o wyznaczenie nowego zwierzchnika. I to dlatego ojciec Augustyn przyby�
do klasztoru pewnego letniego wieczoru, sze�� dni przez �wi�tem Nawiedzenia Naj�wi�tszej
Maryi Panny (kt�rego to dnia si� go spodziewali�my), niezapowiedziany, nieoczekiwany i
sam je�li nie liczy� jego pomocnika, m�odego skryby Sicarda, kt�ry s�u�y� za oczy swemu
panu.
Obaj byli zbyt zm�czeni, by uczestniczy� w wieczerzy, jak r�wnie� w komplecie. O ile
wiem, udali si� od razu na spoczynek. Ale na jutrzni nast�pnego ranka zobaczy�em ojca
Augustyna w stalli naprzeciwko, a po tercji do��czy�em do� w jego celi. (Na co, oczywi�cie,
otrzymali�my specjalne pozwolenie). Musz� wyja�ni�, �e w klasztorze w Lazet braciom
wyznaczonym do s�u�by �wi�temu Oficjum przys�ugiwa�y te same przywileje, kt�rymi
cieszy� si� nasz lektor czy bibliotekarz � a mianowicie w�asne cele i pozwolenie na
zamykanie ich drzwi. Ojciec Augustyn swoich drzwi jednak nie zamyka�.
� Wol� nie rozmawia� o kwestiach bezbo�nych w miejscach przeznaczonych Bogu �
wyja�ni�. � O ile to mo�liwe, b�dziemy rozmawia� o s�ugach Antychrysta tylko w trakcie
atakowania ich, aby nie zatruwa� powietrza klasztoru niegodziwymi my�lami i czynami.
Dlatego te� nie widz� potrzeby zachowania tajemnicy czy te� zamykania drzwi, nie tutaj.
Zgodzi�em si� z nim. Potem poprosi� mnie, tonem oficjalnym, bym do��czy� do� w
modlitwie, aby B�g pob�ogos�awi� nasze wysi�ki zmierzaj�ce ku oczyszczeniu tej ziemi z
heretyckiej zarazy. Zna� by�o wyra�nie, �e on i Jakub Vaquier s� ulepieni z innej gliny.
Ojciec Augustyn mia� w zwyczaju stosowa� pewne uczone frazy, kiedy m�wi� o
heretykach � �lisy w winnicy�, �k�kol w zbo�u�, �ci, co zboczyli z w�a�ciwej drogi� i tak
dalej. By� te� bardzo precyzyjny w u�ywaniu zwrot�w zdefiniowanych przez sob�r w
Tarragonie w ostatnim stuleciu, dotycz�cych r�nych stopni przewiny w heretyckim
stowarzyszeniu: na przyk�ad nigdy nie nazywa� poplecznikiem heretyk�w kogo�, kto by� ich
obro�c� (to rozr�nienie, jak wiecie, jest doskona�e) ani obro�c� tego, kto by� ich
wsp�wyznawc�. Dom lub zajazd, w kt�rym prawdopodobnie zbierali si� heretycy, zawsze
okre�la� mianem �kryj�wki�, jak to zarz�dza� sob�r.
Ojciec Jakub nazywa� heretyk�w �szumowin� stawow��, a ich domy �gniazdem
szkodnik�w�. Nie by�, jak by to wy�o�y� �wi�ty Augustyn, jednym z tych ludzi, kt�rzy sercem
��cz� si� z anio�ami.
� Wiem, �e wielki inkwizytor skrupulatnie opisa� ci moje losy i edukacj� � m�wi� dalej
ojciec Augustyn. Jego g�os by� zdumiewaj�co silny i dono�ny. � Czy chcia�by� mi zada�
jakie� pytania na temat mojego do�wiadczenia... mo�e na temat mojego �ycia w zakonie...?
Opis wielkiego inkwizytora by� w rzeczy samej gruntowny, zawiera� dok�adne daty
piastowania przez ojca Augustyna wszystkich stanowisk dydaktycznych, przeorstw i komisji
papieskich, od Cahors do Bolonii. Ale cz�owiek to nie tylko piastowane przeze� stanowiska.
M�g�bym spyta� o zdrowie ojca Augustyna, o jego rodzic�w albo o ulubionych autor�w;
m�g�bym zapyta� o jego pogl�dy na rol� inkwizytora albo na ub�stwo Chrystusa.
Zamiast tego zada�em mu pytanie, kt�re bez w�tpienia zdumia�oby Was, a na kt�re on
musia� odpowiada� tysi�ce razy:
� Ojcze, czy jeste�cie spokrewnieni z Ojcem �wi�tym, papie�em Janem?
Skrzywi� usta w znu�onym u�miechu.
� Ojciec �wi�ty by mnie nie rozpozna� � odrzek� niejasno i nie powiedzia� ju� ani s�owa
na ten temat, ani wtedy, ani kiedykolwiek indziej.
Nigdy nie odkry�em prawdy. Moim zdaniem jako Du�se z Cahors musia� by�
spokrewniony z papie�em, ale z jakiego� powodu te dwie ga��zie rodu rozdzieli�y si� i w
rezultacie ojciec Augustyn nie czerpa� profit�w ze znanej szeroko hojno�ci papie�a Jana
wobec krewnych. W przeciwnym wypadku by�by teraz kardyna�em � albo przynajmniej
biskupem.
Wykr�ciwszy si� od odpowiedzi na moje pytanie, ojciec Augustyn przyst�pi� z kolei do
przepytywania mnie. Przedstawia�em si� jako Peyre z Prouille, chcia� wi�c wiedzie�, czy
rzeczywi�cie dorasta�em w pobli�u pierwszej fundacji �wi�tego Dominika? Czy to ta blisko��
natchn�a mnie, by wst�pi� do zakonu dominikan�w? M�wi� z rewerencj� i przykro mi by�o
poinformowa� go, �e Peyre�owie z Prouille popadli w ruin� na d�ugo przed przybyciem tam
�wi�tego Dominika. Za jego czas�w forteca ju� nie istnia�a, a prawa senioralne Peyre��w
przesz�y na rodzin� bogatych ch�op�w. Wiem to z lektury relacji z pocz�tk�w istnienia
klasztoru, kt�ra to lektura zupe�nie nieoczekiwanie upewni�a mnie w kwestii zawsze budz�cej
we mnie pewien l�k � by�em mianowicie w najwy�szym stopniu niepewny co do dok�adnych
okoliczno�ci upadku mojej rodziny. W tej cz�ci �wiata upad�a chwa�a bardzo cz�sto by�a
rezultatem heretyckich przekona�: ul�y�o mi, kiedy odkry�em, �e moja rodowa posiad�o�� nie
zosta�a skonfiskowana przez �wi�te Oficjum ani te� przez wojska Szymona z Montfort, lecz
utracono j� po prostu przez s�abo�� i g�upot�.
Powiedzia�em ojcu Augustynowi, �e dorasta�em w Carcassonne i �e m�j ojciec by� tam
publicznym notariuszem i konsulem. Je�li nawet mia�em jakich� krewnych w Prouville, nic o
nich nie wiedzia�em. A prawd� m�wi�c, nigdy nawet nie odwiedzi�em tego miejsca.
Ojciec Augustyn wydawa� si� rozczarowany. Ch�odniejszym tonem zapyta� mnie o
karier� w zakonie, a ja dokona�em szybkiego przegl�du: uroczyste �luby w wieku
dziewi�tnastu lat, trzy lata filozofii w Carcassonne, nauczanie filozofii w Carcassonne i Lazet,
pi�� lat teologii w Studium Generalnym w Montpellier, stanowisko kaznodziei generalnego,
defmitora w r�nych kapitu�ach prowincjonalnych, prze�o�onego kleryk�w w Beziers, w
Lazet i Tuluzie...
� I z powrotem w Lazet � zako�czy� ojciec Augustyn. � Od ilu lat?
� Od dziewi�ciu.
� Dobrze bratu tutaj?
� Dobrze. Tak. � Mia� na my�li oczywi�cie to, �e moja kariera straci�a tempo, �e
sprawia�em wra�enie, jakbym stan�� w martwym punkcie. Ale z wiekiem cz�owiek traci pasje
m�odo�ci. Poza tym s� w zakonie pewni ludzie, kt�rzy nie �miej� si� tyle co ja. � Wino tutaj
jest dobre. Klimat wy�mienity. Jest wystarczaj�co du�o heretyk�w. Czeg� wi�cej m�g�bym
chcie�?
Ojciec Augustyn przygl�da� mi si� przez kr�tk� chwil�. Potem zacz�� mnie wypytywa� o
ojca Jakuba, o jego �ycie i zwyczaje, upodobania i talenty, �ycie i �mier�. Bardzo szybko
zda�em sobie spraw�, �e prowadzi mnie w konkretnym kierunku, zupe�nie jak psy wiod�
jelenia na uczt� my�liwych. Tak samo jak ja wiod� heretyka ku wyznaniu prawdy.
� Ojcze, nie ma potrzeby lawirowa� � powiedzia�em, przerywaj�c delikatne wypytywanie
o przyja�� ojca Jakuba ze znaczniejszymi w mie�cie kupcami. � Chcecie wiedzie�, czy plotki
s� oparte na prawdzie, czy wasz poprzednik rzeczywi�cie potajemnie przyjmowa� pieni�dze
od os�b oskar�onych o herezj�.
Ojciec Augustyn nie okaza� �ladu zaskoczenia ani niepokoju. Na to by� zbyt
do�wiadczonym inkwizytorem. Po prostu patrzy� na mnie i czeka�.
� Ja r�wnie� s�ysza�em te opowie�ci � m�wi�em dalej � ale nie jestem w stanie ani ich
potwierdzi�, ani im zaprzeczy�. Ojciec Jakub przywi�z� do zakonu wiele drogich i pi�knych
ksi�g, kt�re podobno otrzyma� w prezencie. Mia� r�wnie� w tym regionie wielu zamo�nych
krewnych, ale nie umiem powiedzie�, czy oni jemu zawdzi�czali swe bogactwo, czy te� to on
z niego czerpa�. Je�li przyjmowa� jakie� niedozwolone podarki, nie mog�o to si� zdarza�
cz�sto.
Ojciec Augustyn trwa� w milczeniu, ze wzrokiem utkwionym w pod�odze. Przez lata
nauczy�em si�, �e nikt, nawet do�wiadczony inkwizytor, nie potrafi czyta� w sercach i
my�lach ludzi jak w otwartej ksi�dze. Cz�owiek patrzy bowiem na wygl�d zewn�trzny, a Pan
zagl�da w serce � powierzchowno�� ojca Augustyna by�a natomiast tajemnicza jak kamienna
�ciana. Niemniej jednak z nies�ychan� i bez w�tpienia nieuzasadnion� pewno�ci� siebie
wierzy�em, �e potrafi� odgadn�� jego my�li. Czu�em, �e zastanawia si� � co zrozumia�e � nad
tym, w jakim stopniu by�em w to zamieszany, po�pieszy�em wi�c z zapewnieniem:
� Ja z kolei nie mam �adnych bogatych krewnych. A moje zarobki jako waszego
wikarego s� przekazywane wprost do klasztoru, o ile w og�le si� je wyp�aca. � Widz�c, �e
m�j zwierzchnik marszczy brew w zdumieniu, wyja�ni�em, �e ojcu Jakubowi, pomimo
nieustannych ��da� kierowanych do kr�lewskiego skarbnika konfiskat, w chwili �mierci
zalegano z zarobkami za trzy lata. � Konfiskaty nie s� tak dochodowe jak by� powinny �
doda�em. � Heretycy, kt�rych teraz �cigamy, to przewa�nie biedni ch�opi z g�r. Od dawna nie
schwytano ani nie pozbawiono maj�tku �adnych heretyckich mo�nych pan�w.
Ojciec Augustyn odchrz�kn��.
� Za wydatki �wi�tego Oficjum odpowiada kr�l � powiedzia�. � To nie jest Lombardia
czy Toskania. Inkwizycja we Francji nie potrzebuje konfiskat, by przetrwa�.
� Teoretycznie mo�e nie � odpar�em. � Ale kr�l nadal zalega ojcu Jakubowi czterysta
pi��dziesi�t liwr�w.
� A wam? Ile wam jest winien kr�l?
� Po�ow� tego.
Ojciec Augustyn znowu zmarszczy� brew. Potem rozbrzmia� dzwon na prym� i obaj
wstali�my.
� Po mszy � powiedzia� � chcia�bym odwiedzi� wi�zienie i pomieszczenie, w kt�rym
prowadzicie przes�uchania.
� Zaprowadz� tam ojca.
� Chcia�bym te� spotka� si� z kr�lewskim skarbnikiem konfiskat... i oczywi�cie z
kr�lewskim seneszalem.
� To jest wykonalne.
� Naturalnie, zapytam o kwesti� wynagrodzenia � m�wi� dalej i ruszy� w stron� drzwi.
Wydawa�o si�, �e nasza konwersacja dobieg�a ko�ca. Kiedy jednak przekracza� pr�g,
odwr�ci� si� i spojrza� na mnie. � Powiedzieli�cie, �e zagubione owieczki w naszym
wi�zieniu to w wi�kszo�ci biedni ch�opi? � zapyta�.
� Tak powiedzia�em, w rzeczy samej.
� Mo�e wi�c powinni�my zada� sobie pytanie, dlaczego tak jest. Czy wszyscy mo�ni s�
sumiennymi katolikami? Czy te� mo�e maj� sposoby, by kupi� sobie wolno��?
Nie umia�em odpowiedzie� na te pytania. Po chwili ojciec Augustyn ruszy� wi�c do
ko�cio�a, ci�ko opieraj�c si� na lasce i zatrzymuj�c si� od czasu do czasu dla uspokojenia
oddechu.
Pod��aj�c za nim, musia�em i�� du�o wolniej, ni� mia�em w zwyczaju. By�em wszelako
zmuszony przyzna�, �e cho� cia�o ojca Augustyna jest mo�e zniedo��nia�e, to jego umys�
zachowa� nadzwyczajn� �ywotno��.
Przychodzi mi do g�owy, �e poza kwestiami oczywistymi ma�o wiecie o Lazet: mo�ecie
wiedzie�, �e jest to znaczne miasto, niewiele mniejsze od Carcassonne; �e le�y u st�p
Pirenej�w, g�ruje nad �yzn� dolin� przeci�t� rzek� Agly; �e handluje si� tu g��wnie winem i
we�n�, troch� zbo�em, oliw� z oliwek i drewnem z g�r. Mo�e nawet wiecie, �e od �mierci
Alfonsa z Poitiers jest to w�asno�� kr�lewska. Ale nie wiecie nic o tym, jak wygl�da, co w
nim jest charakterystycznego, jakich ma mo�nych obywateli. Zanim wi�c przejd� do relacji z
wypadk�w, kt�re si� tu wydarzy�y, przedstawi� wierny opis miasta, i niechaj B�g przyda mej
d�oni wymowno�ci, kt�rej nie staje j�zykowi.
Lazet jest miastem dobrze ufortyfikowanym, posadowionym w koronie niskiego wzg�rza.
Je�li wjecha� do niego p�nocn� bram�, zwan� bram� �wi�tego Polikarpa, wnet dociera si� do
katedry �wi�tego Polikarpa. To stary ko�ci�, raczej niewielki i o prostej konstrukcji.
Kru�ganki kanonik�w tu� obok niego s� bardziej wymy�lnie zdobione, jako ze uko�czono je
w p�niejszym okresie. Pa�ac biskupi s�u�y� za dom go�cinny kanonik�w, zanim papie�
Bonifacy XIII w 1295 roku stworzy� diecezj� Pamiers i Lazet. Od tego czasu przeszed�
powa�ne przeobra�enie (tak w ka�dym razie mi powiedziano) i szczyci� si� tak� liczb�
pomieszcze�, kt�ra zadowoli�aby nawet arcybiskupa. Jest to niew�tpliwie najbardziej okaza�y
budynek w Lazet.
Przed katedr� rozpo�ciera si� otwarta przestrze�, gdzie zbiega si� pi�� dr�g, i w tym
miejscu znajdziecie targ. Wielu ludzi przychodzi tu, by kupi� wino, odzie�, owce, ryby,
garnki, pledy i inne towary. Po�rodku targu stoi kamienny krzy� wzniesiony nad skrytym pod
dachem do�em, swego rodzaju grot�, kt�ra jest w�asno�ci� kanonik�w od �wi�tego Polikarpa.
S�ysza�em, �e dawno, dawno temu, zanim jeszcze zbudowano miasto, w grocie tej przez
pi��dziesi�t lat �y� pobo�ny pustelnik, ani razu stamt�d nie wychodz�c (a nawet nie wstaj�c,
s�dz�c z wielko�ci wn�trza), i �e to on przepowiedzia� zbudowanie Lazet. Nazywa� si�
Galamus. Chocia� nigdy nie zosta� kanonizowany, jego grot� zawsze traktowano jako miejsce
�wi�te. Od niepami�tnych czas�w ludzie zostawiaj� tu anonimowe ofiary dla kanonik�w �
czasami pieni�dze, cz�ciej chleb i warzywa, zw�j tkaniny, par� but�w. Te ofiary s� zbierane
ka�dego dnia o zachodzie s�o�ca.
Win� za to, �e przez ostatnie kilka lat niewiele mo�na by�o tu zebra�, obarcza si� �wi�te
Oficjum � kt�re w tej cz�ci �wiata zwyczajowo obwinia si� o wi�kszo�� z�ych rzeczy.
Id�c z targu ulic� Galamusa, miniecie po prawej zamek. Niegdy� dom ksi���t Lazet (linia
obecnie wymar�a, dzi�ki swoim heretyckim sk�onno�ciom), forteca ta jest w tej chwili
kwater� seneszala kr�lewskiego, Rogera Descalquencs. Kiedy kr�l Filip odwiedzi� ten region
jakie� czterna�cie lat temu, nocowa� w pokoju, w kt�rym obecnie sypia Roger � sam Roger
zreszt� dba, by ka�demu o tym przypomnie�. Comiesi�czne s�dy wyjazdowe, kt�rym na og�
przewodniczy jako s�dzia, tak�e odbywaj� si� na zamku, a wi�zienie kr�lewskie mie�ci si� w
dw�ch jego wie�ach. Wi�kszo�� miejskiego garnizonu stacjonuje w koszarach i wartowni.
Klasztor braci kaznodziej�w le�y na wsch�d od zamku. Jako jedna z najstarszych
dominika�skich fundacji wiele razy by� odwiedzany przez �wi�tego Dominika, kt�ry
zaszczyci� go niewielkim zbiorem strup�w i odzie�y, starannie przechowywanych w kaplicy.
�yje tu dwudziestu o�miu braci, a tak�e siedemnastu braci �wieckich i dwunastu kleryk�w. W
bibliotece s� sto siedemdziesi�t dwie ksi��ki, z czego czterna�cie naby� (�rodkami z jemu
tylko znanych �r�de�) ojciec Jakub Vaquier. Jak podaje powszechnie powa�ane dzie�o
Humberta z Romans, opisuj�ce �ywoty naszych pierwszych ojc�w, Lazet by�o miejscem,
gdzie pewien brat Benedykt, n�kany ponad wytrzyma�o�� przez Siedem Skrzydlatych
Demon�w (kt�re bi�y go bezlito�nie, znacz�c jego cia�o krostami, i wype�nia�y jego nozdrza,
diabelskim odorem), ca�kiem oszala� i ze wzgl�du na bezpiecze�stwo wsp�braci konieczne
okaza�o si� przykucie go �a�cuchami do �ciany. Kiedy �wi�ty Dominik wyegzorcyzmowa� te
demony, ich pan pojawi� si� osobi�cie � przybrawszy posta� czarnej jaszczurki � i toczy� ze
�wi�tym sp�r teologiczny, p�ki nie zosta� pokonany przemo�nym zbiorowym entymematem.
Na szcz�cie takie rzeczy wi�cej ju� si� tu nie zdarza�y.
Z klasztoru niedaleko ju� do siedziby �wi�tego Oficjum. Kiedy jednak prowadzi�em ojca
Augustyna t� drog�, wita�em si� czterokrotnie z mijanymi znajomymi � r�kawicznikiem,
sier�antem, ober�yst� i pobo�n� matron� � i zdawa�em sobie spraw�, �e m�j prze�o�ony
ukradkiem rzuca zagadkowe spojrzenia.
� Czy� nie powiedzieli�cie mi � rzek� w ko�cu � �e tutejsi ludzie patrz� na �wi�te
Oficjum z wrogo�ci�?
� Tego si� obawiam.
� A jednak ci tutaj zdaj� si� spogl�da� na was przyja�nie.
Roze�mia�em si�.
� Ojcze, gdybym by� na ich miejscu, r�wnie� wola�bym mie� przyjaciela w miejscowym
inkwizytorze.
Wydawa� si� przekonany, chocia� wyja�nienie nie by�o ca�kiem zgodne z prawd�. W
rzeczywisto�ci dok�ada�em stara�, by utrzymywa� dobre stosunki z obywatelami Lazet,
poniewa� aby zdoby� dok�adny obraz najbardziej szanowanych rod�w miasta, powi�za�
handlowych i wa�ni rodzinnych, trzeba sp�dza� czas z lud�mi zorientowanymi w tych
tematach. Gwarantuj�, �e dowiecie si� wi�cej o mi�osnych sekretach kobiety, zamieniaj�c
kilka s��w z jej s�u��c� albo s�siadk�, ni� przes�uchuj�c j� na m�kach (czego zreszt� nigdy
nie robi�em, chwa�a Bogu). �Oto Ja was posy�am jak owce miedzy wilki: b�d�cie� tedy
m�drymi jako w�owie, a prostymi jako go��bice!� Wedle tych w�a�nie s��w przystoi �y�, nie
tylko kap�anowi, lecz tak�e inkwizytorowi.
Zawsze m�wi�em, �e dobry inkwizytor nie musi zadawa� swojemu �wiadkowi wielu
pyta�. Dobry inkwizytor zna ju� odpowiedzi. I nie znajdzie ich wszystkich w ksi��kach ani
te� w rozmy�laniach o nieopisanym majestacie Chrystusa.
� Tu, jak ojciec widzi, jest wiezienie � oznajmi�em, kiedy dotarli�my do mur�w
miejskich. W Lazet, podobnie jak w Carcassonne, wi�niowie �wi�tego Oficjum s� osadzeni
w jednej z obwarowanych wie�, kt�re zdobi� mury wok� miasta niczym klejnoty naszyjnik.
� Mamy szcz�cie, �e nasza siedziba przylega do wi�zienia, pozwalaj�c nam przemieszcza�
si� swobodnie miedzy obydwoma budynkami.
� Dobry plan � przyzna� ojciec Augustyn powa�nym tonem.
� Nie znajdziecie tego stanowiska r�wnie lukratywnym, co w Tuluzie � doda�em,
poniewa� wiedzia�em, �e przez pewien czas pracowa� z Bernardem Gui, kt�ry mia� siedzib� w
owym domu w pobli�u zamku Narbonnaise, ofiarowanym �wi�temu Dominikowi przez Piotra
Celle. � Nie mo�emy pochwali� si� takim refektarzem ani dormitorium, jakie maj� w
Carcassonne. Mamy stajnie, ale nie mamy koni. Nasza s�u�ba jest nieliczna.
� Lepiej jest mie� mniej, a �y� w boja�ni Bo�ej � szepn�� ojciec Augustyn.
Potem pokaza�em mu, jak zbudowano stajnie, wyr�bane w �agodnym stoku, tak aby
wielkie drewniane drzwi, zaryglowane od wewn�trz, otwiera�y si� na ulic� nieco poni�ej
drogi, na kt�r� wychodzi�o g��wne wej�cie. Dzi�ki temu, chocia� budynek mia� trzy pietra �
ze stajniami umieszczonymi na najni�szym poziomie � od p�nocy zdawa� si� liczy� jedynie
dwa, skupione pod wie�� wi�zienn� jak owieczka szukaj�ca schronienia u boku matki.
Ale mo�e to niew�a�ciwe por�wnywa� siedzib� �wi�tego Oficjum do stworzenia tak
s�abego i delikatnego jak owieczka. Sk�adnica wielu ponurych tajemnic, r�wnie dobrze
umocniona jak s�siaduj�ce z ni� wi�zienie, o grubych kamiennych murach z trzema
niewielkimi wej�ciami. G��wne drzwi by�y szerokie i wysokie ledwie na tyle, by przeszed�
przez nie cz�owiek przeci�tnej postury. Podobnie jak drzwi do stajni, te tak�e mo�na by�o
zaryglowa� od wewn�trz. Tego ranka jednak spotkali�my wychodz�cego Rajmunda
Donatusa, nie musieli�my wi�c puka�.
� Ach! Oto Rajmund Donatus! � powiedzia�em. � Pozw�l, �e przedstawi� ci ojca
Augustyna Du�se. Ojcze, oto nasz notariusz. Wi�kszo�� czasu po�wi�ca on specjalnym
wymaganiom �wi�tego Oficjum, kt�rego wiernym s�ug� jest od o�miu lat.
Rajmund Donatus wygl�da� na wstrz��ni�tego. Domy�li�em si�, �e odszed� na stron�, by
opr�ni� p�cherz (jako �e r�koma gmera� w odzie�y), i nie spodziewa� si� spotka� przy
wej�ciu nowego inkwizytora. Szybko jednak doszed� do siebie i sk�oni� si� nisko.
� Wasza obecno��, wielebny ojcze, jest dla nas wielkim zaszczytem. Moje serce si�
raduje.
Ojciec Augustyn zamruga� powiekami i wymamrota� b�ogos�awie�stwo. Wydawa� si�
nieco zaskoczony przesadzon� � mo�na by nawet powiedzie�, �e teatraln� � kurtuazj�
Rajmunda. Ale takie zachowanie by�o dla niego charakterystyczne. Zawsze przesadza�,
dobieraj�c s�owa, kt�re by�y albo s�odkie jak chleb anio��w, albo jak m�ot, kt�ry rozbija ska��
w kawa�ki. By� kapry�nym osobnikiem, wielokrotnie w ci�gu dnia przechodz�cym od
pos�pno�ci do rozradowania, porywczym, g�o�no wyra�aj�cym swoje zdanie, komicznym w
przyp�ywie dobrego humoru, �ar�ocznym, nieumiarkowanym i r�wnie lubie�nym jak kozio�
(o krwi tak gor�cej, �e roztapia brylanty). B�d�c cz�owiekiem nisko urodzonym, szczyci� si�
swoim wykszta�ceniem. Ponadto ubiera� si� w kosztowne szaty i wiele rozprawia� o swoich
winnicach.
Te drobne przywary nic jednak nie znaczy�y wobec jego bieg�ej znajomo�ci litery prawa i
godnej szacunku sprawno�ci r�ki. W czasie wszystkich swoich peregrynacji nigdy nie
spotka�em notariusza, kt�ry potrafi�by tak szybko zapisywa� s�owo m�wione. Ledwie
pierwsze zdanie opu�ci�o usta m�wi�cego, ju� by�o zanotowane.
Aby dope�ni� opisu aparycji Rajmunda (Cycero u�y�by tu s�owa effictio), powiem, �e
liczy� sobie oko�o czterdziestu lat, by� �redniej postury, pulchny, ale nie oty�y, o rumianym
obliczu i g�stej czuprynie, czarnej jak trzeci ko� Apokalipsy. Mia� dobrze utrzymane z�by i
zawsze z dum� je prezentowa�; teraz u�miecha� si� promiennie do ojca Augustyna z tak�
zawzi�to�ci�, �e m�j zwierzchnik zdawa� si� nieco skonsternowany.
Chc�c przerwa� niezr�czne milczenie, wyja�ni�em, �e Rajmund Donatus sprawuje piecz�
nad rejestrami inkwizytorskimi, kt�re przechowujemy na g�rze.
� Ach! � Ojciec Augustyn o�ywi� si� nagle i przekroczy� pr�g zadziwiaj�co szybkim
krokiem. � Tak. Rejestry. Chcia�bym porozmawia� z wami o rejestrach.
� S� ca�kowicie bezpieczne � powiedzia�em, pod��aj�c za nim. Kiedy nasze oczy
przyzwyczai�y si� do mroku, wskaza�em swoje biurko, zajmuj�ce jeden z rog�w
pomieszczenia, do kt�rego weszli�my. Poza nim, jedynymi meblami w zasi�gu wzroku by�y
trzy �awy, ustawione pod �cianami po naszej lewej i prawej stronie. � Tu w�a�nie wykonuj�
wi�kszo�� swojej pracy. Ojciec Jakub przekazywa� mi niemal ca�� korespondencj�.
Ojciec Augustyn wyt�a� wzrok jak �lepiec. Potem niedo��nym krokiem podszed� do
drewnianego pulpitu i dotkn�� go � te� jak �lepiec. Musia�em zaprowadzi� go do jego
w�asnego gabinetu, kt�ry by� wi�kszy ni� poczekalnia i mia� otw�r w �cianie, daj�cy nieco
�wiat�a. Wyja�niwszy, �e ojciec Jakub zazwyczaj przes�uchiwa� �wiadk�w w tym w�a�nie
pomieszczeniu, wskaza�em jego nast�pcy biurko i fotel inkwizytora (szykowny mebel,
wymy�lnie rze�biony) oraz skrzynie, w kt�rej ojciec Jakub trzyma� pewne prace podr�czne:
Speculum judiciale Wilhelma Duranda, Summa de Catharis et Leonistis Rayniera Sacchoni,
Sentences Piotra Lombarda, przypisy Rajmunda z Penyafort do Liber extra Grzegorza IX.
� Te ksi�gi � powiedzia�em � by�y teraz pod piecz� klasztornego bibliotekarza, ale gdyby
ojciec musia� z nich skorzysta�, wystarczy poprosi�.
� A rejestry? � zapyta�, jak gdybym nie powiedzia� ani s�owa. W jego zachowaniu
wyczuwa�o si� ch�odne skupienie, kt�re mnie zadziwi�o.
Zabra�em go z powrotem do poczekalni i na wy�sze pi�tro, na kt�re prowadzi�y schody,
wbudowane w w�sk� naro�n� wie�yczk� ��cz�c� wszystkie trzy kondygnacje. Kiedy
dotarli�my na g�r�, Rajmund Donatus czeka� ju� tam na nas, wraz ze skryb�, bratem
Lucjuszem Pourcelem.
� Tu w�a�nie trzymamy rejestry � wyja�ni�em. � A oto brat Lucjusz, nasz skryba, kanonik
u �wi�tego Polikarpa. Brat Lucjusz jest szybkim i bardzo dok�adnym skryb�.
Ojciec Augustyn i brat Lucjusz wymienili braterskie pozdrowienie, ten ostatni ze zwyk��
sobie pokor�, m�j zwierzchnik � jakby jego my�li zaj�te by�y wa�niejszymi kwestiami.
Zda�em sobie spraw�, �e nic go nie odwiedzie od powzi�tego zamiaru, kt�rym by�o
zlokalizowanie i sprawdzenie rejestr�w inkwizytorskich. Poprowadzi�em go wiec do dw�ch
wielkich skrzy�, w kt�rych je przechowywali�my, po czym wr�czy�em mu klucze jego
poprzednika.
� Kto jeszcze dysponowa� tymi kluczami? � zapyta�. � Wy, bracie?
� Oczywi�cie.
� I ci ludzie?
� Tak, oni tak�e � wskaza�em na Rajmunda Donatusa i brata Lucjusza.
Niedobrana para: jeden pulchny i zamo�nie odziany, zdecydowanie prostacki w
wygl�dzie i upodobaniach, drugi blady, drobny i cichy. Cz�sto s�ysza�em, jak Rajmund m�wi
co� do Lucjusza swoim dono�nym g�osem rozlegaj�cym si� a� na dole, wyliczaj�c zalety
obcowania z kobietami albo rozprawiaj�c o kwestiach dotycz�cych katolickich dogmat�w.
Lubi� wyg�asza� swoje pogl�dy na wszystko. Nie przypominam sobie, �ebym s�ysza� brata
Lucjusza wyra�aj�cego swoj� opinie na jakikolwiek temat, mo�e z wyj�tkiem pogody albo
pieczenia oczu. Kiedy�, przez lito��, zapyta�em go, czy nie wola�by rzadziej widywa�
Rajmunda Donatusa, ale zapewni� mnie, �e nie jest niezadowolony. Odrzek�, �e Rajmund jest
uczonym cz�owiekiem.
By� te� cz�owiekiem p�awi�cym si� w pr�no�ci i ani troch� nie schlebia�o mu, �e ojciec
Augustyn zdawa� si� nie pami�ta� jego imienia. (W tym bowiem upatrywa�em przyczyny jego
dra�liwego zachowania). Ojca Augustyna frapowa�a wszelako jedna nadrz�dna kwestia. By�o
oczywiste, �e dop�ki jej nie rozwik�a, nic innego nie zdo�a odwr�ci� jego uwagi.
� Nie mog� otworzy� tych skrzy� � wyzna�, pokazuj�c mi na dow�d swoj� opuchni�t� i
dr��c� d�o�. � Prosz� mi pom�c.
� Szuka ojciec jakiej� szczeg�lnej ksi�gi?
� Szukam wszystkich rejestr�w zawieraj�cych dokumenty ze wszystkich �ledztw
prowadzonych tu przez ojca Jakuba.
� A wi�c Rajmund b�dzie bardziej przydatny ni� ja � przyzywaj�c gestem Donatusa,
d�wign��em wieko skrzyni. � Rajmund utrzymuje te ksi�gi w nale�ytym porz�dku.
� Z wielkim zapa�em i pilno�ci� � doda� Rajmund, kt�ry nigdy nie wzbrania� si� przed
g�oszeniem swych cn�t. Wyst�pi� do przodu, ochoczo zg�aszaj�c si� na zarz�dc�
inkwizytorskich rejestr�w. � Czy wielebny ojciec chce pozna� jak�� szczeg�ln� spraw�? Na
pocz�tku ka�dej ksi�gi jest bowiem zestawienie...
� Chc� pozna� wszystkie sprawy � przerwa� mu ojciec Augustyn. Zerkaj�c w d� na akta
w woluminach oprawionych w sk�r�, przerwa� i zapyta�, ile ich jest.
� Jest tu pi��dziesi�t sze�� rejestr�w � powiedzia� z dum� Rajmund. � A tak�e kilka
zwoj�w i kwaternion�w.
� Jak wiecie, to jeden z najstarszych oddzia��w �wi�tego Oficjum � zauwa�y�em.
Przysz�o mi do g�owy, �e ojciec Augustyn nie poradzi sobie z uniesieniem cho�by
pojedynczego rejestru, poniewa� ka�dy kodeks jest spory i wa�y niema�o. � Nale�y te� do
jednego z najbardziej zaj�tych. W tej chwili na przyk�ad mamy tu stu siedemdziesi�ciu o�miu
doros�ych wi�ni�w.
� Chc�, �eby wszystkie rejestry ojca Jakuba zniesiono w skrzyni na d� � zaordynowa�
m�j zwierzchnik, raz jeszcze ignoruj�c moje uwagi. � Sicard pomo�e mi je przejrze�. Czy z
tego pi�tra mo�emy wej�� do wi�zienia?
� Nie, ojcze. Tylko z parteru.
� Wr�cimy wi�c t� sam� drog�. Dzi�kuj� � ojciec Augustyn skin�� bratu Lucjuszowi i
Rajmundowi Donatusowi. � Porozmawiam jeszcze z wami p�niej. Teraz mo�ecie wr�ci� do
swoich obowi�zk�w.
� Ojcze, ja nie mog� � zaprotestowa� Rajmund. � Bez ojca Bernarda nie mog�. Mieli�my
prowadzi� przes�uchanie.
� To mo�e poczeka� � powiedzia�em. � Napisa�e� protok� dla Bertranda Gasco?
� Jeszcze nie sko�czy�em.
� No wi�c sko�cz. Wezw� ci�, kiedy b�dziesz mi potrzebny.
Ojciec Augustyn schodzi� do sieni powoli, jako �e schody by�y w�skie, a �wiat�o
przy�mione. Trzyma� jednak j�zyk na wodzy, p�ki nie znale�li�my si� w bezpiecznym
miejscu za moim biurkiem, w pobli�u drzwi do wi�zienia. Wtedy rzek�:
� Chcia�bym was, bracie, otwarcie zapyta�, czy ci ludzie s� pewni?
� Rajmund? � powiedzia�em. � Pewny?
� Czy s� godni zaufania? Kto ich wyznaczy� do tych obowi�zk�w?
� Ojciec Jakub, oczywi�cie. � Jak m�wi �wi�ty Augustyn, s� pewne rzeczy, w kt�re nie
uwierzymy, p�ki ich nie zrozumiemy, i pewne rzeczy, kt�rych nie zrozumiemy, p�ki nie
damy im wiary. Tu jednak by�o co�, co rozumia�em, a i tak nie wierzy�em. � Ojcze �
zapyta�em � czy przybyli�cie tutaj, by przeprowadzi� inkwizycj� Inkwizycji? Je�li bowiem
tak jest, powinni�cie mi to powiedzie�.
� Przyby�em tu, by powstrzyma� �ar�oczne wilki od psucia Wiary � odpowiedzia� ojciec
Augustyn. � Aby tego dokona�, musz� si� upewni�, �e rejestry �wi�tego Oficjum s�
bezpieczne. Rejestry to nasze najwa�niejsze dobro bracie, i wrogowie Chrystusa zdaj� sobie z
tego spraw�. Nie b�d� szcz�dzili wysi�k�w, by je zdoby�.
� Tak, wiem. Awinion. � Ka�dy, kto pracowa� dla �wi�tego Oficjum, mia� wyryte w
sercu imiona inkwizytor�w zabitych w Awinionie w ostatnim stuleciu. Niewielu wiedzia�o, �e
ich rejestry zosta�y skradzione, a nast�pnie sprzedane za sum� czterdziestu su. � A tak�e
Caunes. I Narbonne. Ka�dy atak przeciwko nam zdaje si� ko�czy� kradzie�� i spaleniem
rejestr�w. Ale ten budynek jest dobrze strze�ony i robimy kopie wszystkich akt. Znajdziecie
je w bibliotece biskupa.
� Bracie, wszystkie najwi�ksze kl�ski zosta�y ukartowane przez zdrajc�w � odparowa�
ojciec Augustyn. Opieraj�c si� ci�ko na swoim kiju, doda�: � Trzydzie�ci lat temu inkwizytor
Carcassonne odkry� spisek, kt�ry mia� doprowadzi� do zniszczenia pewnych akt. Widzia�em
zeznania � ich kopie przechowywano w Tuluzie. Dw�ch spo�r�d spiskowc�w by�o
zatrudnionych przez �wi�te Oficjum, jeden jako kurier, drugi jako skryba. Musimy by�
czujni, bracie... zawsze. Ka�dy niech si� strze�e bli�niego swego, a niech nie ufa ka�demu
bratu swemu!
Znowu czu�em si� zak�opotany. Jedyne, co potrafi�em powiedzie�, to:
� Dlaczego sprawdzacie zeznania sprzed trzydziestu lat?
Ojciec Augustyn si� u�miechn��.
� Stare akta m�wi� r�wnie wiele, co nowe � rzek�. � To dlatego w�a�nie chcia�bym
przejrze� rejestry ojca Jakuba. Odnajduj�c w jego aktach nazwiska wszystkich os�b
pos�dzonych o herezje, a nast�pnie por�wnuj�c je z nazwiskami os�b oskar�onych i
skazanych, sprawdz�, czy kto� unikn�� kary.
� Mo�e unikn�li kary, bo s� martwi � zauwa�y�em.
� W takim wypadku, jako �e s� proskrybowani, dokonamy ekshumacji ich szcz�tk�w,
spalimy je i zniszczymy ich domy.
Dla gniewu Pana Zast�p�w strwo�y�a si� ziemia i b�dzie lud straw� ognia. Nie ulega
w�tpliwo�ci, �e jestem cz�owiekiem ma�ego ducha, ale �ciganie tych, kt�rzy odeszli, zawsze
wydawa�o mi si� przesad�. Czy� martwi nie nale�� do Kr�lestwa Bo�ego... albo
szata�skiego?
� Mieszka�cy tego miasta, ojcze, nie b�d� patrze� na was �yczliwym okiem, je�li
wykopiecie ich zmar�ych � zauwa�y�em, znowu my�l�c o tych wypadkach, do kt�rych zawsze
si� odnosi�em: do atak�w na �wi�te Oficjum w Caunes, Narbonne i Carcassonne. Do
wydarzenia opisanego w Kronice brata Wilhelma Pelhissona, gdzie brat Arnold Catalan,
inkwizytor Albi, zosta� pobity do krwi przez wrogo nastawion� spo�eczno�� za palenie ko�ci
heretyk�w.
Odpowied� ojca Augustyna brzmia�a jednak nast�puj�co:
� Nie jeste�my tutaj, by przysparza� sobie przyjaci�, bracie.
I pos�a� mi z lekka oskar�ycielskie spojrzenie.
W�r�d wielu znacz�cych prac zgromadzonych w klasztorze w Lazet znajduje si� Historia
Albigensis Piotra z Vaux-Cernay. Owa kronika zawiera relacje tych czyn�w, kt�re � gdyby
nie Boski dar list�w � niemal na pewno posz�yby w zapomnienie, jako �e niewielu chcia�o
pami�ta� tamte krwawe czasy i korzenie zawzi�to�ci, kt�re le�a�y u ich �r�de�. By� mo�e (kto
wie?) w wi�kszo�ci zosta�y zapomniane; na pewno nie chcia�bym, aby szeroko
rozpowszechnia�a si� haniebna historia o zafascynowaniu tej prowincji przewrotnymi
doktrynami. Wystarczy powiedzie� jednak, �e gdyby�cie si�gn�li do Historia Albigensis,
zyskaliby�cie a� nadto pe�ne zrozumienie tych mrocznych niewierno�ci, kt�re �ci�gn�y na
nas gniew chrze�cija�stwa, tu, na po�udniu. Nie powa�y�bym si� nawet na pr�b� streszczenia
tych wypadk�w, opisanych przez rzeczonego Piotra, �ladami samego Szymona z Montfort
prowadz�cego s�uchacza przez tyle bitew i obl�e�, podczas kt�rych armie krucjaty odda�y
g�ry nasze na spustoszenie, a dobytek nasz szakalom pustyni. W ka�dym razie by�a to wojna,
kt�ra ma niewielki zwi�zek z moj� skromn� opowie�ci�. Zwr�ci�em wasz� uwag� na prace
ojca Piotra jedynie dlatego, �e wiernie relacjonuje ona, jak bardzo �odra�aj�ca zaraza
heretyckiej nieprawo�ci�, sekta manichejskich albo albige�skich heretyk�w (znanych te� pod
nazw� katar�w) zatru�a moich ziomk�w, zanim powzi�to przeciwko nim krucjat�. W�drowali
oni to tu, to tam, przez bezdro�a i pustkowia b��du. Jak m�wi sam Piotr, nawet szlachetnie
urodzeni tej ziemi �niemal wszyscy stali si� sprzymierze�cami i wsp�wyznawcami
heretyk�w�. A za szlacht�, czego z pewno�ci� macie �wiadomo��, zawsze pod��a prosty lud.
Dlaczego tak si� dzieje? Dlaczego ci ludzie odwracaj� swoje twarze od �wiat�a?
Niekt�rzy m�wi�, �e win� za to ponosi �wi�ty i Apostolski Ko�ci�, przez swoj� chciwo�� i
ignorancj�, przez pr�no�� swoich kap�an�w i symoni� papie�y. Ja jednak rozgl�dam si�
wok� siebie i widz� pych� i ignorancj� u �r�de� wszystkich odst�pstw. Widz� ludzi niskiego
stanu, kt�rzy d��� nie tylko do kap�a�stwa, lecz do w�adzy apostolstwa. Widz� kobiety, kt�re
maj� �mia�o�� naucza�, i ch�op�w, kt�rzy nazywaj� siebie biskupami. (Nie teraz, dzi�ki Bogu,
lecz w czasach, kiedy katarzy mieli swoich biskup�w i konsul�w).
Taka by�a nasza dola mniej wi�cej sto lat temu. Dzisiaj, dzi�ki staraniom �wi�tego
Oficjum, herezja zosta�a niemal wytrzebiona: choroba nie jest ju� powszechna i jawna jak
wrzody tr�dowatego, lecz j�trzy w mrocznym schowaniu, po lasach i g�rach, pod fa�szyw�
pobo�no�ci�, pod przebraniem owieczki. Wedle moich ustale�, po konsultacji z Janem z
Beaune w Carcassonne i Bernardem Gui w Tuluzie (a tak�e z nowym biskupem Pamiers,
Jakubem Fournierem, kt�ry ostatnio sam przypu�ci� atak na nieprawomy�lne wierzenia w
swojej diecezji), ostatni wybuch tej zarazy wywo�a�y prace Piotra Authier, niegdysiejszego
notariusza w Foix, spalonego za swoje b��dy w 1310 roku. Piotr i jego brat Wilhelm zeszli na
drog� herezji w Lombardii; do swojej ojczyzny wr�cili pod koniec ubieg�ego wieku jako
Doskonali � albo kap�ani � by szuka� kolejnych wyznawc�w. Bernard Gui szacuje, �e musieli
pe�ni� obowi�zki duszpasterskie wobec co najmniej tysi�ca wiernych. Siali wi�c ziarno, kt�re
kie�kowa�o, kwit�o i znowu si� zasiewa�o, tak �e teraz zbocza i prze��cze Pirenej�w s�
zaro�ni�te tym truj�cym chwastem.
To dlatego do naszego wiezienia trafi�o wielu ch�op�w z g�r � nie�wiadome dusze,
kt�rych mo�na by �a�owa�, gdyby nie by�y tak bezmy�lnie uparte. Jak�e nieust�pliwie trwali
przy swoich g�upich b��dach, utrzymuj�c na przyk�ad, �e je�li kto� nie ma chleba w �o��dku,
nie ma te� duszy. Albo �e dusze ludzi niskiego stanu po S�dzie Ostatecznym nie id� ani do
nieba, ani do piek�a, lecz s� zrzucane z urwiska przez demony. Czy nawet to, �e ci, kt�rzy
id�c, nie trzymaj� r�k lub ramion przy boku, czyni� wielkie z�o, jako �e takimi ruchami
zrzucaj� na ziemie dusze wielu zmar�ych! W�tpi�, �eby manichejscy Doskonali sami nauczali
takich nonsens�w (mieli oni bowiem kodeks wiary, kt�ry � chocia� b��dny � w swej
przewrotno�ci nie by� pozbawiony logiki). Nie, dziwne przekonania tych niepi�miennych to
ich w�asny wynalazek. Doskonali nauczyli ich w�tpi� i zadawa� pytania, stworzyli wi�c takie
doktryny, kt�re im odpowiada�y. A do czego to prowadzi�o? Do ludzi takich jak Bertrand
Gasco.
Bertrand pochodzi� z Seyrac, g�rskiej wioski pe�nej herezji i hodowc�w owiec. Poniewa�
Doskonali nauczali, �e stosunki p�ciowe, nawet pomi�dzy m�czyzn� a kobiet�, s� grzeszne
(a je�li sprawdzicie pierwsz� cz�� Historia Albigensis, zobaczycie, �e autor przedstawia ten
b��d w nast�puj�cy spos�b: �To �wi�te ma��e�stwo nie jest niczym innym, jak tylko
nierz�dem, ani te� nie mo�e nikt p�odz�cy w tym stanie syn�w lub c�rki osi�gn��
zbawienia�), poniewa�, jak m�wi�, to jedna z zasad manichejskich, Bertrand Gasco u�y� jej
do w�asnych cel�w. Przysadzisty, chorowity tkacz o ponurym obliczu, niewielkim stanie
posiadania i �adnym wykszta�ceniu zdo�a� jednak omami� pewn� liczb� kobiet � nie
oszacowa�em jeszcze ca�kowitej � z kt�rych cz�� by�a m�atkami, jedna jego siostr�
rodzon�, a inna siostr� przyrodni�. By wyt�umaczy� tak potworny grzech, powiedzia� swoim
nie�wiadomym ofiarom, �e obcowanie cielesne z w�asnym m�em to wi�kszy grzech ni�
kontakty fizyczne z innym m�czyzn�, nawet z bratem. Dlaczego? Poniewa� �ona, je�li
obcuje tylko z m�em, nie wierzy, �e grzeszy! M�wi� te�, �e B�g nigdy nie zabrania�
cz�owiekowi poj�� swojej siostry krwi za �on�, jako �e na pocz�tku �wiata bracia obcowali
ciele�nie z siostrami. W tej deklaracji wyczu�em wp�yw kogo� bardziej uczonego ni� Bertrand
i zdo�a�em wyci�gn�� z niego imi� tej osoby � imi� Doskona�ego, Ademara z Roaxio. A kiedy
ju� tego dokona�em, ten�e Ademar zosta� pojmany i osadzony w wi�zieniu z Bertrandem.
Nie wierz�, �e Ademar nauczy� Bertranda takich perwersyjnych dogmat�w, aby u�atwi�
mu kontakty z kobietami. Bez w�tpienia b��dy te by�y przedstawione po prostu na poparcie
twierdzenia, �e znajomo�� cielesna jest grzechem, tak w zwi�zku ma��e�skim, jak i poza nim,
tak pomi�dzy obcymi, jak i rodze�stwem. Ademar, b�d�c m�czyzn� o ascetycznym
temperamencie, nie zaaprobowa�by poczyna� Bertranda. Domy�lam si�, �e Doskona�y �y�
zgodnie z zasadami, kt�re g�osi� � tak jak nakazywa�a heretycka doktryna: cnotliwie, biednie,
nie jedz�c mi�sa, jaj ani sera (jako powsta�ych na drodze stosunku), wystrzegaj�c si�
przekle�stw, �ebrz�c i modl�c si�. Wedle niekt�rych �r�de� heretycy ���, kiedy twierdz�, �e
s� cnotliwi albo ubodzy, albo czy�ci w inny spos�b, i prawd� jest, �e wielu heretyk�w to
k�amcy, cudzo�o�nicy i �ar�oki. Nie wszyscy jednak s� tacy. Niekt�rzy, jak na przyk�ad
Ademar, to prawdziwi wierz�cy. I to czyni ich bardziej przera�aj�cymi.
Z zeznania �wiadka o nazwisku Rajmund Vitalis dowiedzia�em si�, �e pewnego razu
Ademara poproszono, by udzieli� umieraj�cemu dziecku b�ogos�awie�stwa zwanego
consolamentum, sk�adaj�cego si� z kilku modlitw i na�o�enia r�k. Jak wierz� heretycy,
zapewnia to umieraj�cej duszy udzia� w �yciu wiecznym � ale tylko je�li chory nie przyjmie
potem jedzenia ani picia. �Nie dawajcie swojej c�rce nic do jedzenia ani picia, nawet je�li o to
poprosi� � poinformowa� Ademar. Kiedy matka odpar�a, �e nigdy nie odm�wi swojej c�rce
jedzenia czy picia, Ademar powiedzia� jej, �e nara�a na niebezpiecze�stwo dusz� dziecka. Po
czym ojciec si�� zabra� �on� od dziecka, kt�re umar�o, wo�aj�c o mleko i chleb.
Ten straszliwy post heretycy okre�laj� mianem endura, i wierz�, �e jest to �wi�ta posta�
samob�jstwa. Bez w�tpienia stoj�ca za tym filozofia ma pewien zwi�zek z ich odraz� do
�wiata materialnego, nazywanego tworem i domen� boga z�a, szatana, kt�remu przypisuj�
moc r�wn� w�adzy Boga. Ale odbiegam od tematu. Nie zamierzam tu zg��bia� zawi�o�ci
heretyckiej doktryny. Moim celem jest opowiedzie� histori� jak najszybciej i najprzejrzy�ciej.
Dlatego te� wystarczy stwierdzi�, �e Ademar sam po�ci� w taki w�a�nie spos�b, kiedy
ojciec Augustyn po raz pierwszy odwiedzi� wi�zienie.
� Ten cz�owiek jest nieskruszonym Doskona�ym � poinformowa�em swojego
zwierzchnika (i musz� wyzna�, �e m�wi�em z pewn� dum�, jako �e Doskonali w dzisiejszych
czasach to rzadko��). � On jest umieraj�cy.
� Umieraj�cy?
� Odmawia przyjmowania jedzenia.
Otworzy�em okienko w drzwiach celi Ademara, ale by�o zbyt ciemno, �eby cokolwiek
zobaczy�. Odryglowa�em wi�c drzwi, wiedz�c, �e os�abiony z g�odu i przykuty do �ciany
Ademar nie stanowi dla nas zagro�enia. By� sam, poniewa� Doskona�ych umieszcza si� w
osobnej celi, bez wzgl�du na to, jak zat�oczone jest wi�zienie. W przeciwnym wypadku
zatruliby umys�y innych wi�ni�w, przekonuj�c ich, by wyparli si� swoich zezna� i umarli za
wiar�.
� Witaj, Ademarze � powiedzia�em rado�nie. � Wygl�dasz na bardzo chorego, m�j
przyjacielu. Czy nie zmienisz zdania?
Wi�zie� drgn�� lekko, tak �e brz�kn�y jego kajdany. Nic jednak nie powiedzia�.
� Widz�, �e Pons zostawi� ci troch� chleba. Dlaczego go nie zjesz, zanim st�chnie?
Ademar wci�� milcza�.
Przysz�o mi do g�owy, �e jest zbyt s�aby, by m�wi�. Mo�e zbyt s�aby, by podnie�� chleb.
W przy�mionym �wietle wygl�da� jak trup, jego d�uga, ko�cista twarz by�a blada jak siedem
anio��w.
� Chcesz, �ebym ci� nakarmi�? � zapyta�em z prawdziwym zatroskaniem. Kiedy jednak
od�ama�em kawa�ek chleba i po�o�y�em mu na ustach, odwr�ci� g�ow�.
Wzdychaj�c ci�ko, wyprostowa�em si� i zwr�ci�em do swojego zwierzchnika:
� Ademar z�o�y� pe�ne i szczere zeznanie, ale odmawia wyrzeczenia si� swoich b��d�w.
Polecenia ojca Jakuba nak�ada�y post o chlebie i wodzie na wszystkich �wiadk�w
odmawiaj�cych wsp�pracy i nieugi�tych grzesznik�w, tak aby cielesne rygory otworzy�y ich
serca na �wiat�o prawdy � przerwa�em, kiedy uniemo�liwi�o mi m�wienie g�ste, cuchn�ce
powietrze w celi. � Post Ademara jest nieco surowszy, ni� bym sobie �yczy� � doko�czy�em.
Ojciec Augustyn pochyli� g�ow�. Potem podszed� blisko do wi�nia, uni�s� r�k� i
zaintonowa� s�owa:
� �a�uj, a b�dziesz zbawiony.
Ademar podni�s� wzrok. Otworzy� usta. Wydobywaj�cy si� z nich g�os by� s�aby i
upiorny, jak skrzypienie drzewa na wietrze.
� �a�uj, a b�dziesz zbawiony � zawt�rowa�.
Musia�em kaszln��, by ukry� �miech. Ademar by� niepoprawny.
� Wyrzeknij si� swoich b��d�w i zosta� z Bogiem � domaga� si� ojciec Augustyn jeszcze
bardziej surowym tonem.
Po czym Ademar powt�rzy�:
� Wyrzeknij si� swoich b��d�w i zosta� z Bogiem.
Patrz�c to na jednego m�czyzn�, to na drugiego, z niepokojem dostrzeg�em pomi�dzy
nimi pewne podobie�stwo. Obaj byli r�wnie niewzruszeni, r�wnie nieprzejednani, co
miedziane g�ry Zachariasza.
� Twoje �ycie nie nale�y do ciebie, by mog�o dobiec ko�ca, kiedy sobie tego za�yczysz �
poinformowa� ojciec Augustyn Doskona�ego. � Je�li b�dzie trzeba, zarz�dz� na jutro auto da
f�. Nie my�l, �e w ten tch�rzliwy spos�b zdo�asz uciec p�omieniom.
� Nie jestem tch�rzem � wychrypia� Ademar, pobrz�kuj�c kajdanami. � Gdyby�
naprawd� by� s�ug� Bo�ym, a nie chodz�c� skarbonk�, wiedzia�by�, �e g��d boli o wiele
bardziej ni� wszelki ogie�.
Tym razem po prostu musia�em si� roze�mia�.
� T� uwag� m�g�by� skierowa� do mnie, Ademarze, ale nie do ojca Augustyna. Ojciec
Augustyn wszem i wobec s�ynie z tego, �e �yje na pokrzywach i ko�ciach. On wie, czym jest
g��d.
� Powinien wi�c wiedzie�, �e g��d dzia�a powoli, bardzo powoli. P�omienie s� szybkie.
Gdybym by� tch�rzem, rzuci�bym si� na stos. Ale nim nie jestem.
� Jeste� � powiedzia�em. � Jeste� tch�rzem, poniewa� skaza�e� dziecko na �mier� i
odszed�e�. Zostawi�e� rodzic�w dziewczynki, by samotnie znosili jej krzyki. To jest akt
tch�rzostwa.
� Nie odszed�em! Zosta�em do ko�ca! Patrzy�em, jak umiera!
� I id� o zak�ad, �e dobrze si� bawi�e�. Wiem, co my�lisz o dzieciach. Powiedzia�e�
brzemiennej kobiecie, �e jej �ono zosta�o skalane diabelskim nasieniem.
� B��dzisz w ciemno�ci, nieo�wiecony mnichu. Nie rozumiesz tych tajemnic.
� Prawda. Nie mog� zrozumie�, dlaczego oddajesz �ycie za fa�szyw� wiar�, kt�ra
pewnego dnia zniknie, skoro �aden jej wyznawca nie mo�e mie� dzieci. Biedny g�upcze.
Dlaczego zabiegasz o �mier� w ten spos�b, skoro, jak wierzysz, twoja dusza mo�e by� w
nast�pnym wcieleniu kur