6942
Szczegóły |
Tytuł |
6942 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
6942 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 6942 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
6942 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
DARIA DONCOWA
NIE�CI�LE TAJNE
(Prze�o�y�: Marek Je�owski)
�wiat Ksi��ki
2004
Rozdzia� l
Pa�dziernikowy dzie� �agodnie przechodzi� w wiecz�r. S�o�ce �wieci�o jeszcze dosy� jasno, ale w powietrzu czu�o si� ju� oddech zimy. Sta�am w korku na Szosie Wo�oko�amskiej i zastanawia�am si�, czy zd��� przyjecha� do domu przed �sm�. O �smej na NTW mia� by� krymina� z moim ulubionym Hercule�em Poirotem. Musia�am jako� odbi� sobie godziny, bezowocnie sp�dzone w sklepach. Synowa wyprawi�a mnie po nowe zas�ony do jadalni, ale chocia� d�ugo szuka�am, nic odpowiedniego nie wpad�o mi w oko.
Sznur aut w ��wim tempie posuwa� si� do przodu. Najpierw zobaczy�am targowisko, a w nozdrza uderzy� mnie zapach sma��cych si� czeburek�w, tych s�awetnych, z farszem z psiego mi�sa. �o��dek mi si� �cisn�� i ogarn�a mnie przemo�na ochota na to paskudztwo. Zaparkowa�am przed wej�ciem i wysiadaj�c z volva, spr�bowa�am pow�ci�gn�� nieopanowany apetyt. Na pewno sma�� te czebureki na oleju silnikowym i wyrabiaj� ciasto niemytymi r�kami... Dr�czona wyrzutami sumienia i troch� z�a na siebie za �akomstwo, chcia�am ju� zatrzasn�� drzwiczki, kiedy zobaczy�am scen�, kt�ra sugerowa�a, �e na targowisku kr�c� w�a�nie film o gangsterach.
Nie wiadomo sk�d pojawili si� faceci w moro i czarnych kominiarkach. Na placu rozleg�y si� ordynarne przekle�stwa. Handlarzy ca�kiem jakby wymiot�o. Jedni ukryli si� w kioskach-szcz�kach, inni - pod straganami.
Kiedy pos�ysza�am pierwsze wystrza�y, bez namys�u skry�am si� za volvem i pad�am plackiem na brudny asfalt, staraj�c si� jak najmniej rzuca� w oczy. Mo�e mnie nie trafi� i jako� prze�yj�. Zza niskiego samochodu trudno obserwowa� walk�. A ta rozgorza�a nie na �arty. Przez w�sk� szpar� widzia�am tylko biegaj�ce tam i z powrotem nogi w firmowych butach, za to us�ysze� mog�am niebywa�e wr�cz wyra�enia.
Nagle samoch�d si� zako�ysa�, widocznie jaka� potyczka odbywa�a si� tu� ko�o niego. Przera�ona zamkn�am oczy i zacz�am odmawia� modlitwy, nie wiadomo dlaczego po �acinie. Ale wtedy zawy�y syreny. Buty si� wynios�y, na ich miejsce przybieg�y inne - prostsze i ta�sze, ale przekle�stwa pozosta�y - brukowe, siarczyste. W ko�cu zapanowa�a wzgl�dna cisza, przerywana pojedynczymi okrzykami. Ze strachu prawie przesta�am my�le�. W�wczas do volva podbieg�y czarne buciory, po czym rozleg� si� d�wi�czny m�ody g�os:
- Hej, zosta� tam kto �ywy?
- Zosta�! - zawo�a�am.
- Wy�a� - rozkaza� m�czyzna.
Sapi�c i st�kaj�c, jako� si� podnios�am i rzuci�am okiem na krajobraz po bitwie. Plac rzeczywi�cie przypomina� pobojowisko. Wi�kszo�� handlarzy otrzepywa�a si� i usi�owa�a zebra� porozrzucany towar. Ko�o budki z czeburekami le�a� zabity pies i jeszcze co�, o czym trudno by�o powiedzie�, czy to jakie� rzeczy czy zw�oki. Staraj�c si� nie patrze� w t� stron�, potar�am nos brudn� r�k� i zagadn�am stoj�cego obok milicjanta:
- Dzie� dobry.
- Dowodzik prosz� - rzuci� oficjalnym tonem str� prawa.
- Dlaczego? - �achn�am si�. - Spokojnych obywateli powinni�cie ochrania�, a nie legitymowa�. Co ja takiego zrobi�am? Po prostu mia�am ochot� na czebureki, wi�c si� tu zatrzyma�am...
- Papiery wozu, prawo jazdy i dow�d. - Milicjant nadal pozostawa� niewzruszony.
- Nie poka�� - rozz�o�ci�am si�.
- Ojeeej - ugodowo mrukn�� funkcjonariusz. - Co pani zale�y? Taka s�u�ba...
Popatrzy�am na jego okr�g��, dzieci�c� twarz, usian� drobnymi piegami. Chuda szyja stercza�a zza szerokiego ko�nierza koszuli... I czemu ja si� na niego w�ciekam?
Westchn�am, wsiad�am do wozu i poda�am ch�opaczkowi to, czego ��da�. Wzi�� granatow� ksi��eczk� i powiedzia�:
- Aaa, to pani z zagranicy, Francuzka.
- Jak wida�...
- Nie�le pani m�wi po rosyjsku - skomplementowa� mnie ch�opczyna. - Bez akcentu...
Potem, chc�c najwyra�niej zachowa� dyplomatyczn� etykiet�, zasalutowa� i oznajmi� uroczy�cie:
- Mo�e pani jecha�, przepraszam za incydent.
- Co tu si� sta�o? - zapyta�am, chowaj�c dokumenty.
- A nic, ch�opaki dzielili terytorium. - Milicjant westchn��. - Jakie� nieporozumienie.
- Aha - mrukn�am, zatrzaskuj�c drzwi.
- Halo! - Patroluj�cy zastuka� w szyb�. - Mo�e by si� pani umy�a tu w toalecie, bo strasznie pani brudna.
Zignorowa�am t� sk�din�d rozs�dn� sugesti�, w��czy�am silnik i pojecha�am do domu, do osiedla �o�kino.
Milicjant, mi�y ch�opak, myli� si�. Jestem Rosjank�, chocia� nosz� w torbie francuski dow�d to�samo�ci. Po francusku zreszt� m�wi� tak jak po rosyjsku: biegle, bez b��d�w i akcentu, bo przez wiele lat uczy�am student�w nie�miertelnego j�zyka Zoli i Balzaka.
Wiod�am w�wczas sm�tny �ywot lektorki na podrz�dnej uczelni technicznej. P�acili ma�o, stale dorabia�am prywatnymi lekcjami. Ca�y czas musia�am my�le� o tym, jak utrzyma� rodzin�. A domownik�w by�o wielu - syn Arkady, synowa Olga, c�rka Masza, dwa psy, trzy koty, kilka chomik�w, bia�y szczurek i najbli�sza przyjaci�ka Nataszka. Dawno zauwa�y�am, �e �ycie samo tworzy z ludzi rodziny. Rodzone siostry nie s� sobie tak bliskie, jak ja i Nataszka. Kiedy wi�c po rozwodzie te�ciowa kaza�a jej si� wynie��, a macocha nie wpu�ci�a do mieszkania, Natalia przenios�a si� do naszej dwupokojowej klitki w Miedwiedkowie, pozostali domownicy za� przyj�li to jako rzecz zupe�nie naturaln�.
�yliby�my w biedzie, licz�c ka�d� kopiejk�, ale nieoczekiwanie sta� si� cud. Natalia wysz�a za m�� za Francuza i wyjecha�a do Pary�a. W �lad za ni� ca�a nasza czereda. Ale nie zd��yli�my d�ugo cieszy� si� szcz�ciem Nataszy, gdy� jej m��, baron Jean MacMeyer, zosta� zabity. Za to w jednej chwili moja przyjaci�ka sta�a si� niewiarygodnie bogata.
Dwupi�trowy dom na przedmie�ciu Pary�a, kolekcja unikatowych obraz�w, znakomicie prosperuj�cy biznes, wielocyfrowe konto w banku - to tylko cz�� maj�tku, kt�ry odziedziczy�a. W dodatku by�a jego wy��czn� posiadaczk�, bo okaza�o si�, �e Jean nie mia� �adnych innych spadkobierc�w.
Z pocz�tku postanowili�my zosta� w Pary�u i przez ca�y rok wiedli�my ja�owy �ywot rentier�w. Ale nostalgia jest nieuleczaln� chorob�, tak wi�c coraz cz�ciej domownicy zacz�li wspomina� mi�y sercu deszczowy listopad; nabrali�my nawet apetytu na nasz� swojsk� kie�bas� z dodatkiem papieru toaletowego.
Akurat wtedy wesz�a w �ycie ustawa o podw�jnym obywatelstwie. To rozwi�za�o nam od razu dwa problemy. Ka�dy cz�onek rodziny mia� odt�d w kieszeni dwa dowody to�samo�ci: czerwony rosyjski i granatowy francuski. Wr�cili�my do Moskwy i przekonali�my si�, �e bogatym wsz�dzie jest dobrze. Zbudowali�my jednopi�trowy dom w �o�kinie, zatrudnili�my kuchark�, s�u��c� i zacz�li�my robi� to, o czym wcze�niej mogli�my tylko marzy�.
Arkaszka zosta� adwokatem. Na razie oczywi�cie �aden z niego Henry Resnick, ale fachowcem jest mimo wszystko niez�ym. Co prawda, jego klientel� stanowi� sami drobni oszu�ci i z�odzieje, ale to nic; on, powo�uj�c si� na prawo rzymskie, broni z pasj� nawet pijaczyny, kt�ry �ci�gn�� kurczaka ze straganu. Na widok takiego zapa�u s�dziowie tylko �miej� si� w ku�ak, ale poniewa� te popisy wprawiaj� ich w dobry nastr�j, oskar�eni dostaj� minimalne wyroki.
Ukochana �ona Arkadego, Olga, kt�r� nazywamy w domu Kici�, wzi�a szturmem instytut lingwistyki stosowanej. Studiuje trzy j�zyki europejskie plus arabski.
Nie tak dawno ma��onkom urodzi�y si� bli�niaki: A�ka i Wa�ka, dlatego Kicia na jaki� czas musia�a przerwa� nauk�. Ale teraz malcy maj� niani�, Serafim�, wi�c mo�e znowu chodzi� na zaj�cia.
Masza ucz�szcza do liceum, a wieczorami biega na kursy przygotowawcze do Akademii Weterynaryjnej. Dziewczyna twardo postanowi�a zosta� �lekarzem od ps�w�.
- S�usznie - chwali brat jej wyb�r. - Kto� taki na pewno nam si� przyda.
Co prawa, to prawda. Mieszka u nas mn�stwo zwierz�t - pitbull Bundy, rottweiler Snap, pudlica Cherry, mops Hootch, jorkszyrska terierka Julie, dwie kotki - tr�jkolorowa Kleopatra i bia�a Fifina, parka myszy, kilka jaszczurek i papuga Koko.
Nataszka te� odkry�a swoje powo�anie. Zacz�a ta�mowo pisa� romanse po francusku. Ich bohaterami s� bez wyj�tku ludzie sztuki i dysydenci, kt�rzy w �agrach i wi�zieniach cierpi� najwymy�lniejsze katusze. Nie trzeba dodawa�, �e wszystko zawsze ko�czy si� dobrze - wspania�� uczt� weseln�, i to nie gdzie indziej, lecz koniecznie w Pary�u. Naturalnie podobnych gniot�w w �yciu nie uda�oby si� sprzeda� na rosyjskim rynku wydawniczym, ale Francuzki przy takiej lekturze wpadaj� w ciel�cy zachwyt. Natalia b�yskawicznie zdoby�a s�aw� i popularno��, �e nie wspomn� ju� o wysokich honorariach.
- Pieni�dz lubi pieni�dz - wyg�osi�a z westchnieniem sentencj� znajoma, obrzucaj�c zawistnym wzrokiem p�k� z bestsellerami Nataszki.
Oczywi�cie, na poz�r wszystko wygl�da ca�kiem prosto - siedzi sobie cz�owiek i gryzmoli na papierze. Ale ja wiem, �e dzienna norma Natalii to pi�tna�cie stron, tak� pracowito�� za� trzeba szanowa�. Spr�bujcie cho�by przepisa� tyle z pierwszej lepszej ksi��ki, a zobaczycie, czy to lekka praca! W dodatku poj�cia nie mam, sk�d ta kobieta bierze tematy i jak udaje si� jej splata� wszystkie w�tki.
Na pewno nigdy si� tego nie dowiem. Mnie Pan B�g nie da� �adnego talentu, prawd� wi�c m�wi�c, siedz� i nic nie robi�. Jedno, co potrafi�, i to naprawd� doskonale, to wpl�tywa� si� w rozmaite historie. Ot, powiedzmy: chc� zje�� czebureka, a trafiam w sam �rodek jakich� bandyckich porachunk�w...
Punktualnie o si�dmej by�am w domu, w �o�kinie; zostawi�am volvo na dworze i w te p�dy pobieg�am do jadalni. Ledwie jednak wpad�am do salonu, ju� zrozumia�am: nie uda mi si� obejrze� filmu.
Na kanapie, mi�o si� u�miechaj�c, siedzia�a rudow�osa kobieta w nieokre�lonym wieku. Nieznajoma mog�a mie� lat zar�wno trzydzie�ci, jak i pi��dziesi�t. Okr�g�a, wzruszaj�co rosyjska twarz, ma�e szarozielone oczy, niedu�y nos i usta o niewyra�nym zarysie, jakby kto� najpierw zrobi� par� kresek, a potem zacz�� je wymazywa� gumk� i porzuci� to zaj�cie w po�owie. Tylko jaskrawy kolor w�os�w wyr�nia� niewiast�. Tak zab�jczo rudego odcienia chyba jeszcze nie widzia�am.
- Mamusia przyjecha�a! - zawo�a�a Mania. - Mamu�ku, patrz, mamy go�ci. Zgadnij, kto to?
Westchn�am w duchu i uda�am, �e si� ciesz�. Ka�dy medal ma dwie strony. W naszym wypadku ta druga strona to nieprzerwany ci�g go�ci ze wszystkich stron naszej wielkiej ojczyzny Rosji oraz tak zwanej bliskiej zagranicy. Gdy tylko po Moskwie roznios�y si� s�uchy o bogactwie, kt�re na nas znienacka spad�o, od razu okaza�o si�, �e mamy mn�stwo krewnych.
Wychodzi�am w �yciu za m�� cztery razy. Mam w zwi�zku z tym na karku czterech by�ych ma��onk�w, ich matki, braci, siostry... Wszyscy za�o�yli nowe rodziny, a grono krewnych stopniowo zacz�o si� powi�ksza� o ich aktualne i porzucone �ony, dzieci z r�nych zwi�zk�w... U Nataszki wygl�da�o to podobnie, ona jednak zd��y�a w Rosji zawrze� tylko dwa ma��e�stwa. A przecie� jeszcze s� przyjaciele, przyjaciele przyjaci�... Lista wyd�u�a si� w niesko�czono��. W rezultacie ani we Francji, ani w Moskwie po prostu nie da si� d�u�ej pomieszka� bez go�ci. Kiedy� w Pary�u przez p� roku bawi� u nas czaruj�cy wprost dziewi�tnastolatek. My�la�am, �e jest krewnym Nataszy, a ona - �e moim. Nieporozumienie wyja�ni�o si� dopiero po jego wyje�dzie, ale do dzisiaj nie wiemy, jak w�a�ciwie do nas trafi�. Ciekawe, kto przyjecha� tym razem?
- Nazywam si� Gala, Gala Wiereszczagina - mrukn�a kobieta, wstaj�c z kanapy.
�Nazywam si� Bond, James Bond�, przemkn�o mi przez g�ow�. Zachichota�am.
Przyby�a zmiesza�a si� i zacz�a wyja�nia�:
- Jestem c�rk� najbli�szej przyjaci�ki matki Lali, drugiej �ony pierwszego m�a Leny, ma��onki Kiri��a.
Popatrzy�am na ni� zupe�nie og�upia�a. To nie na moj� g�ow�. Zrozumia�am tylko tyle, �e co� j� ��czy z jednym z moich by�ych m��w, Kiri��em. A reszty nie warto nawet docieka�.
- Przyjecha�am na kr�tko - nadal usprawiedliwia�a si� Gala. - Tylko na par� miesi�cy.
- Jasne, nie ma problemu. - Wykrzywi�am twarz w u�miechu. - Miejsca jest du�o.
- Pani c�reczka jest taka mi�a. Ju� mi pokaza�a m�j pok�j. Ale troch� g�upio si� czuj�, tyle k�opotu.
Po czym kichn�a og�uszaj�co, jeden raz, drugi... Tylko chorych nam tu brakuje.
- Niech si� pani nie przejmuje - po�pieszy�a z informacj� Gala. - To alergia na zwierz�ta domowe.
- A wi�c nie b�dzie pani u nas �atwo - uprzedzi�am, maj�c cich� nadziej�, �e za�amie si� i wyjedzie.
- To nic - uspokoi�a mnie Galinka. - Zaraz za�yj� suprastin. Aha, tu jest list od Kiri��a.
Poda�a mi r�ow� kopert�. Od razu pozna�am wyra�ny, zamaszysty charakter pisma by�ego m�a, roz�o�y�am kartk� i zag��bi�am si� w lekturze.
�Cze��, Dario!
Jak Ci leci? U mnie wszystko w porz�dku. Posy�am Ci Gal� Wiereszczagin�. To mi�a dziewczyna, ale bardzo nieszcz�liwa. Tobie pewnie trudno w to uwierzy�, lecz cho� ma ju� dwadzie�cia dziewi�� lat, nie wysz�a jeszcze za m��. Mieszka niezbyt daleko - w Ka�aczy�sku, ale to koszmarne miasteczko: zak�ady chemiczne, dooko�a same baby, ch�opa nie u�wiadczysz. Wsz�dzie tylko emeryci. Moja Lenka strasznie chcia�aby jej pom�c, dali�my wi�c dziewczynie Tw�j adres. B�d� tak dobra i znajd� jej kogo�, wok� Ciebie zawsze kr�ci si� pe�no r�nych ludzi. Gala jest nawet inteligentna, ale niespecjalnie bystra, no i groszem te� zanadto nie �mierdzi...
Odpowiada�by jej jaki� pu�kownik. A propos, Tw�j znajomy Diegtiariow, ten z milicji, jest zdaje si� kawalerem... Mo�e ich poznasz, co? Jak si� Galink� odpowiednio ubierze, b�dzie ca�kiem nie�le wygl�da�. Przepraszam za k�opot, ale oboje z Lenk� nie mamy czasu teraz si� ni� zajmowa�; jedziemy na urlop. A na Tobie, moje z�otko, zawsze mo�na polega�. Pa, kocham, Tw�j Kiriuszka�.
Z�o�y�am ten memoria� we czworo i z mi�ym u�miechem kaza�am poda� herbat�. W �rodku a� mnie skr�ca�o ze z�o�ci. Patrzcie ich, sami wyje�d�aj� na urlop, a mnie podrzucili ubog� krewn�, kt�ra nawet ch�opa nie potrafi sobie znale��! Na dodatek mam j� ubra�, uczesa� i umalowa�. Dobrze jeszcze, �e mi jej my� nie kazali. Wyobra�am sobie, jak� min� zrobi m�j najlepszy przyjaciel, pu�kownik Diegtiariow, kiedy mu przedstawi� �narzeczon��. Na domiar z�ego jest alergiczk�, o, prosz�, jak kicha i poci�ga nosem. Ale co robi�, trzeba b�dzie si� ni� zaj��.
Westchn�am i spojrza�am na st�. Ca�kiem zapomnia�am o ciastkach. Paczki z eklerami, ptysiami i rurkami spokojniutko le�� sobie w baga�niku.
- P�jd� tylko i przynios� co� s�odkiego z samochodu...
- Pomog� pani - us�u�nie zaproponowa�a Galinka, po czym razem wysz�y�my na podw�rze.
By�o ju� prawie ciemno, ale tu� przy wej�ciu jest latarnia, a w dodatku w volvie zapala si� �wiat�o. Podnios�am klap� baga�nika i os�upia�am. Zamiast bia�ych paczek z cukierni zobaczy�am zw�oki dobrze od�ywionego m�czyzny. Niebieskie, nieruchome, szeroko otwarte oczy patrzy�y nieruchomo wprost na mnie z rasowej, rzec mo�na, pi�knej twarzy; jedynym felerem wydawa� si� ma�y, okr�g�y otw�r mi�dzy brwiami. Krwi nie by�o wida�.
Gala wyda�a z siebie jakie� dziwne bulgotanie i jak worek kartofli osun�a si� na ziemi�, ja za� nadal przygl�da�am si� m�czy�nie. Ciekawe, jak trafi� do mojego baga�nika? By�am absolutnie pewna, �e nie wk�ada�am tam nic podobnego.
Rozdzia� 2
Nie obejrza�am wi�c ulubionej Agathy Christie. Najpierw zawo�a�am Arkadego, a ten razem z Masz� i Olg� zaci�gn�� le��c� bez czucia Gal� do salonu. Nie by�o to �atwe. Tak na oko go�� wa�y� ze sto kilo. Potem zadzwoni�am do pu�kownika Diegtiariowa. To m�j stary, wypr�bowany przyjaciel. Znamy si� od lat, strach nawet pomy�le�, od ilu. Poznali�my si� w Akademii Ministerstwa Spraw Wewn�trznych, gdzie Aleksander, jeszcze w�wczas szczup�y, k�dzierzawy i b�yskaj�cy biel� z�b�w, studiowa�, a ja dorabia�am na p� etatu jako lektorka francuskiego.
Od tamtych czas�w min�y ca�e lata. Czupryna pu�kownika si� przerzedzi�a, on sam uty� i zacz�� b�yska� z�otymi koronkami; ja te� nie odm�odnia�am. Ale nasza przyja�� pozosta�a niezmienna, w razie wi�c jakich� przykro�ci od razu dzwoni� do niego. Aleksander dos�u�y� si� stopnia pu�kownika i zosta� nawet jak�� szyszk�. Nie bardzo znam si� na milicyjnej hierarchii s�u�bowej, ale wiem, �e na jego biurko trafiaj� wy��cznie skomplikowane sprawy. Czterdzie�ci minut po moim telefonie na podw�rze wjecha�y mikrobus i czarna wo�ga. Z czelu�ci samochodu wy�oni� si� jeszcze jeden m�j przyjaciel, �e�ka, i zawo�a�:
- Wszystkim m�wi� cze��, dawno u was nie by�em!
- Cicho b�d� - rozkaza� pu�kownik, kt�ry pojawi� si� tu� za nim.
�e�ka podra�owa� do volva. Jest ekspertem, tak si� to chyba nazywa. W ka�dym razie jego praca polega na tym, �e facet sumiennie grzebie si� w zw�okach, �eby okre�li� przyczyn� �mierci.
Wok� baga�nika zacz�� si� kr�ci� fotograf; potem nadbiegli jeszcze jacy� ludzie, kt�rzy uprzejmie, ale stanowczo odprowadzili nas do salonu. S�u��ca Irka przewiduj�co zamkn�a w kuchni wszystkie zwierz�ta; teraz rozpaczliwie drapa�y w drzwi, skowycz�c i piszcz�c.
Aleksander usiad� na kanapie i zacz�� wype�nia� jakie� formularze.
- Gdzie znalaz�a� trupa?
- Sam si� znalaz� w baga�niku.
- Ciekawe. - M�j przyjaciel uni�s� brwi. - Sam przyszed�, sam wlaz� do �rodka i sam paln�� sobie w �eb... Znasz go?
Pokr�ci�am g�ow� przecz�co.
- Pierwszy raz faceta widz�.
Wszed� milicjant, kt�ry poda� szefowi dosy� wypchany portfel. Diegtiariow zacz�� wyk�ada� jego zawarto�� na stolik z gazetami. Pi�� banknot�w studolarowych, trzy po pi��set rubli, gar�� drobniak�w, dziesi�� wizyt�wek... Momentalnie chwyci�am jedn�: Aleksy Iwanowicz Nikitin, dyrektor generalny wydawnictwa ��wieca�, pasa� Priamikowa.
- Od�� to - poleci� mi pu�kownik.
- Ciekawe, za co tego Nikitina zastrzelili? - spyta�am w zadumie. - I jeszcze w�adowali mi go do baga�nika.
- Mo�e wcale si� tak nie nazywa - zauwa�y� przyjaciel.
- A wizyt�wki?
- Kto� m�g� mu je da�.
- Od razu dziesi��?
Aleksander popatrzy� mi w oczy.
- S�oneczko moje, tylko niech ci nie przyjdzie do g�owy dzia�a� na w�asn� r�k�. Te twoje, po�al si� Bo�e, �ledztwa z regu�y �le si� ko�cz�.
Po czym zacz�� mi zadawa� idiotyczne pytania. Machinalnie na nie odpowiadaj�c, zag��bi�am si� w rozmy�laniach.
Tak w og�le mia� racj�, prowadzenie �ledztwa to rzeczywi�cie moja pasja. Po prostu uwielbiam krymina�y i par� razy potrafi�am pom�c przyjacio�om, kt�rzy znale�li si� w tarapatach. Wyci�gn�am z wi�zienia swojego by�ego m�a, Maksa Pola�skiego, znalaz�am zab�jc� Larysy. A teraz los podsuwa mi tak� szans�! Bez w�tpienia powinnam by�a wybra� nie j�zyki obce, tylko Akademi� Ministerstwa Spraw Wewn�trznych. W dodatku jestem inteligentna, odwa�na, absolutnie nieprzekupna...
- S�uchaj - rozz�o�ci� si� pu�kownik - o czym ty w�a�ciwie my�lisz?
- �e z ciastek na pewno nic nie zosta�o - powiedzia�am szybko.
Aleksander mrukn��:
- Nawet gdyby zosta�o, to w�tpi�, czy twoja rodzina mia�aby ochot� na ciastka, na kt�rych le�a� trup jakiego� nieznajomego.
Westchn�am; m�wi� jak zwykle nielogicznie. Nie mia�aby ochoty nawet wtedy, gdyby na ciastkach le�a� trup znajomego.
Nast�pnego ranka, zszed�szy oko�o dziesi�tej do jadalni, przy du�ym okr�g�ym stole zasta�am tylko kichaj�c� rozpaczliwie Gal�. Arkasza oczywi�cie by� w pracy, Kicia i Masza na zaj�ciach. Wygl�da�o na to, �e go�ciem b�d� musia�a si� zaj�� sama.
- Jakie masz plany? - spyta�am z nieszczerym zainteresowaniem, nalewaj�c tradycyjnie ledwie ciep�� kaw�.
Gala wzruszy�a ramionami.
- Sama nie wiem.
- Zaraz co� zjemy i pojedziemy do miasta; kupimy ci jakie� ciuszki - zaproponowa�am.
Dziewczyna sp�sowia�a.
- Nie trzeba, wszystko mam.
- To dobrze, b�dziesz mia�a jeszcze wi�cej, a poza tym, powiedz: chcia�aby� wyj�� za m��?
Gala skin�a g�ow�.
- No wi�c ewentualnym kandydatom trzeba od razu u�wiadomi�, �e jeste� w nie najgorszej sytuacji finansowej. Dobrze ubrana i ostrzy�ona kobieta z odpowiednim makija�em ma wi�cej szans.
- Nie potrzebuj� kogo�, kto b�dzie mnie ocenia� wed�ug wygl�du. Chcia�abym znale�� m�czyzn�, dla kt�rego najwa�niejsza jest dusza.
- Dobrze, poszukamy uduchowionego, a na razie dopij kaw� i jedziemy.
Galinka w�o�y�a cztery kawa�ki cukru do niewielkiej fili�anki i zacz�a metodycznie miesza� kaw�. Przy akompaniamencie miarowego stukotu �y�eczki wysz�am z pokoju. Trzeba jej b�dzie pewnie p�niej wyja�ni�, �e sto kilo w wieku dwudziestu dziewi�ciu lat to troch� za du�o. Ale najpierw zadzwoni� do Alony Kislicynej. Alona pracuje w Instytucie im. Kurczatowa; je�li gdzie� s� jacy� samotni m�czy�ni, to chyba tam.
Alonka od razu podnios�a s�uchawk�.
- S�ucham, Kislicyna przy telefonie.
- Dobra jeste� - zachwyci�am si�. - Przedstawiasz si� oficjalnie, jak nale�y. Powiedz, masz u siebie w zak�adzie dobrych kandydat�w na m�a?
- A co? - Moja przyjaci�ka roze�mia�a si�. - Chcia�a� na staro�� jeszcze raz si� pofatygowa� do o�tarza? A m�wi�a�, �e ju� nigdy w �yciu...
Pokr�tce wyja�ni�am jej, o co chodzi. Alona wpad�a w zachwyt.
- Dobra my�l, najpierw j� ubierz, a potem zaprowad� do fryzjera. Co ma na g�owie?
Chwil� si� zastanawia�am, ale nie znalaz�am lepszego okre�lenia, wi�c powiedzia�am:
- Wronie gniazdo.
- Dobra. - Alona da�a si� bez reszty ponie�� entuzjazmowi. - C�, wszyscy nasi faceci s� do niczego, chocia� spr�bowa� mo�na. Zdzwonimy si� wieczorem. Ale, ale, pami�tasz, �e swatka te� co� musi z tego mie�? - I �miej�c si�, od�o�y�a s�uchawk�.
W centrum handlowym oszo�omiona Gala zacz�a si� rozgl�da� na wszystkie strony, ale ja wiedzia�am, dok�d trzeba i��. Nie min�o nawet pi�tna�cie minut, a ju� szczebiocz�ce sprzedawczynie znalaz�y dla niej par� sukienek, kilka bluzek, trzy sp�dnice, dwa kostiumy i elegancki p�aszcz. Staraj�c si�, �eby moja podopieczna nie widzia�a paragonu, chwyci�am j� za r�k� i powlok�am do stoiska z butami.
Tam czeka�a mnie niespodzianka. Okaza�o si�, �e gruba i nieruchawa dziewczyna nosi obuwie numer trzydzie�ci pi�� i ma czaruj�ce, w�skie stopki o wysokim podbiciu.
- Taka noga po prostu domaga si� szpilek - o�wiadczy� sprzedawca.
Nie zwa�aj�c na protesty Gali, zaopatrzy�am j� w eleganckie cz�enka na wysokich obcasach, p�buty na deszczow� pogod�, kr�tkie botki i �liczne domowe pantofelki na bia�ym futerku.
Nast�pn� wizyt� z�o�y�y�my w salonie �Liza�. Dyrektorem, stylist� i w�a�cicielem w jednej osobie jest tam dobrze w Moskwie znany Lonia Kotow. Trzeba mu odda� sprawiedliwo��: ma wspania�y gust, cho� co prawda, nie wiadomo dlaczego, sam ma na g�owie istny st�g siana.
Lonia spojrza� z�ym okiem na wystraszon� Gal� i zapyta� gro�nie:
- Robi�a pani trwa��?
- Na du�e wa�ki - wybe�kota�a nieszcz�sna.
- G�wno mnie obchodzi, na du�e czy na ma�e - oznajmi� Lonia. - Tak czy siak, w�osy s� schrzanione...
Wiedz�c, jak okropnie zazwyczaj si� wyra�a, szybko postara�am si� wprowadzi� go w sedno sprawy.
- Niech pan co� zrobi. Widzi pan, chcemy wyda� Gal� za m��, i chodzi o to, �eby...
- ...wygl�da�a jak prawiczka - b�yskawicznie doko�czy� Kotow.
Biedna prowincjuszka zaczerwieni�a si� tak, �e a� si� przestraszy�am. Ci�nienie musia�o jej podskoczy� chyba do dwustu. Mistrz nawet tego nie zauwa�y� i wali� dalej:
- Przepraszam bardzo, ale to po prostu g�upota robi� pierwsz� naiwn� z czterdziestoletniej baby! Prosz� mi nie stawia� takich wymaga�. I w og�le, Daszo, wie pani, �e mog� pracowa�, tylko kiedy mam natchnienie. Je�li �yczycie sobie jakiej� idiotycznej ondulacji, id�cie do zak�adu fryzjerskiego.
I spojrza� na nas ze z�o�ci�. Zapewni�am go, �e mam absolutne zaufanie do jego smaku artystycznego.
- No dobrze - z�agodnia� stylista i powl�k� s�abo broni�c� si� ofiar� w g��b salonu.
Wiedz�c, �e b�dzie j� tam maltretowa� co najmniej godzin�, spokojnie pojecha�am szuka� zas�on, kt�rych dot�d nie kupi�am. Kiedy dokonywa�am dramatycznego wyboru - ��ty aksamit czy zielony? - odezwa�a si� kom�rka. Wyci�gn�am piszcz�cy natarczywie aparat i us�ysza�am g�os przyjaci�ki z Pary�a.
- Allo! - krzycza�a Suzette. - Allo, s�yszysz mnie?
- S�ysz� doskonale, ale co si� sta�o?
Suzette ju� od dwudziestu lat jest �on� Basile�a Korzinkina. R�d Korzinkin�w jest stary, jego pocz�tki si�gaj� epoki Piotra Wielkiego. Podobno wtedy jeden z ch�op�w wprawi� w wyj�tkowo dobry humor skorego do kar i nagr�d cara. Jak opowiada� dziadek Basile�a, Piotr, wzi�wszy do r�ki przepi�knie wypleciony przez jego przodka kosz, powiedzia� podobno:
- Mistrzu, od dnia dzisiejszego ustanawiam na Rusi bojarski r�d Korzinkin�w*. [Korzina (ros.) - kosz (przyp. t�um.).]
My�l�, �e jest to bardzo prawdopodobne. Jakkolwiek zreszt� by�o, pozostaje faktem, �e w roku tysi�c dziewi��set osiemnastym dziadek Basile�a, w�wczas m�ody ch�opak, zdo�a� wyrwa� si� z bolszewickiej Rosji za granic�. Przy czym, w przeciwie�stwie do wielu innych, nie go�y i bosy, tylko z rodzinnymi klejnotami. Miko�aj Korzinkin by� przewiduj�cy i wiedzia� doskonale, �e na granicy wszystko emigrantom konfiskuj�. Oddaj�c jednak czerwonogwardzistom walizy, zala� si� �zami.
- Wszystko zabrali! - lamentowa�, przyciskaj�c do piersi ulubionego psa my�liwskiego, spaniela Fok�.
Stary pies, owini�ty, �eby mu by�o cieplej, we flanelowy koc, posapywa� apatycznie. Stra� graniczna rzeczywi�cie zabra�a wyje�d�aj�cym wszystko, co si� da�o, i odesz�a. Poci�g powoli wtoczy� si� na obce terytorium. Kola Korzinkin odetchn�� swobodnie i rozwin�� z kocyka i�cie drogocenne psisko. Na brzuchu psa, w g�stej sier�ci, ukry� si� kosztowny naszyjnik z pere�. W uszach Foka mia� woreczki z drobnymi kamieniami szlachetnymi, bo najwi�kszymi - brylantami, szmaragdami i rubinami - zosta� przed granic� po prostu nakarmiony. Musia� po�kn�� nafaszerowane klejnotami kawa�ki mi�sa. Jeszcze jakie� drobiazgi schowane by�y w fa�dach psiej ko�derki - ot, zupe�ne g�upstwo - mniej wi�cej kilogram z�otej bi�uterii i trzy jajka Fabergego...
Na dzie� przed wyjazdem chytry Niko�aj wygoli� kilka miejsc na mordzie i g�owie Foki, posmarowa� je obficie zieleni� brylantow�, a oczy zakropi� biedakowi wod� z cukrem. Powieki poczerwienia�y i pies dosta� efektownego zapalenia spoj�wek.
Kiedy czerwonoarmi�ci ujrzeli liszajowatego psa z zaropia�ymi oczyma, jeden, krzywi�c si� z obrzydzeniem, zapyta�:
- Co mu jest?
- Syfilis - o�wiadczy� bez namys�u Korzinkin.
Pogranicznik odskoczy� jak oparzony i wrzasn��:
- Zastrzel� parszywca!
- Oj, kochaneczku - za�ka� w�a�ciciel psa - w takim razie zastrzel i mnie razem z nim. Zmi�uj�e si�, zabierz, co chcesz, tylko zostaw mi biednego Fok�.
Czy to propozycja, by wszystko zabra�, tak podzia�a�a na krasnoarmiejc�w, czy te� okazali si� w rezultacie nie tacy �li, do�� �e pies spokojnie przewi�z� rezerwy z�ota przez granic�. Nie trzeba chyba dodawa�, �e Niko�aj potem rozpieszcza� go, jak m�g� i nie nazywa� inaczej ni� �swoim wybawc��.
Tak oto Korzinkin osiad� w Pary�u i z du�ym powodzeniem zacz�� prowadzi� interesy. W rodzinie zawsze rozmawiano po rosyjsku i kiedy Basile, czyli po naszemu Wasilij, przyje�d�a� do Moskwy, nikomu nie wydawa� si� cudzoziemcem. A przez dwa dziesi�ciolecia ma��e�stwa tak�e Suzette podci�gn�a si� w ojczystym j�zyku m�a i papla�a jak naj�ta, zupe�nie bez akcentu. Ale teraz strasznie zdenerwowana jazgota�a po francusku, po�ykaj�c ko�c�wki i przyimki:
- Dasza, Basile zagin��!
- Co zawin��?
- Nie zawin��, tylko zagin��, s�uchaj uchem, a nie brzuchem! - oburzy�a si� Suzette.
Okaza�o si�, �e Korzinkin wyjecha� do Moskwy ju� trzy tygodnie temu. Basile jest w�a�cicielem pot�nego wydawnictwa �G�os�. Przez d�ugie lata wspiera� radzieckich dysydent�w, poet�w, pisarzy, drukuj�c zakazane w ZSRR dzie�a. Po pierestrojce przerzuci� si� na wydawanie wsp�czesnych autor�w rosyjskich, propaguj�c m�odych, odkrywaj�c nowe talenty.
W ostatnich czasie Basile cz�sto zacz�� bywa� w Moskwie; mia� tu jakie� sprawy. Nigdy jednak nie zatrzymywa� si� na d�ugo. Tym razem nie by�o go prawie miesi�c. W dodatku Korzinkin bardzo kocha� Suzette i gdziekolwiek pojecha�, o jedenastej wiecz�r czasu paryskiego zawsze dzwoni� do �ony i m�wi� jej �dobranoc�. Lecz w ostatnim tygodniu nie by�o �adnych telefon�w. Suzette przestraszy�a si� i pr�bowa�a znale�� cz�owieka, z kt�rym Basile prowadzi� interesy. Ale kobiecy g�os odrzek�, �e pa�stwa ju� od tygodnia nie ma w domu. W�wczas przestraszona nie na �arty Suzette po��czy�a si� z hotelem �Inturist�, gdzie Basile si� zatrzyma�. Odpowiedziano jej, �e siedem dni temu pan Korzinkin wr�ci� do siebie, do Pary�a.
Teraz, oszala�a ze strachu, krzycza�a w s�uchawk�:
- Dasza, spr�buj znale�� jakiekolwiek �lady! Ja nie mog� jecha�.
Niestety, Suzette cierpi na tak silny artretyzm, �e z trudem si� porusza, a jej r�ce i nogi wygl�daj� jak ptasie �apki. Daleko jej do staro�ci, jeste�my w jednym wieku, ale choroba uczyni�a z niej niemal inwalidk�.
- Oczywi�cie, wszystko b�dzie dobrze - zacz�am pociesza� przyjaci�k�. - M�wisz, �e hotel �Inturist�? A jak si� nazywa cz�owiek, z kt�rym Basile robi� interesy w Moskwie?
- Aleksander Iwanowicz Nikitin, w�a�ciciel wydawnictwa ��wieca� - powiedzia�a, po czym ��czno�� zosta�a przerwana.
Zacz�am stuka� palcem w kom�rk�, ale beznami�tny kobiecy g�os bez ko�ca powtarza�: �Abonent znajduje si� poza zasi�giem�.
Usiad�am w niedu�ej kawiarni ko�o sklepu, staraj�c si� jako� zebra� my�li, rozpe�zaj�ce si� jak mr�wki. Basile jest zwi�zany z tym Nikitinem! A to dopiero! Przecie� w�a�nie Nikitina znalaz�am wczoraj martwego w baga�niku samochodu.
Jeden zgin��, a drugi zagin��!
Telefon znowu zatrzeszcza�, a ja zacz�am krzycze� nerwowo:
- M�w, Suzie!
Ale to by� Kotow.
- Co, podarowa�a� mi ten skarb na zawsze? - oburza� si� stylista. - Przyje�d�aj zaraz, mam tutaj pe�no ludzi.
Machn�am r�k� na zas�ony i pojecha�am do salonu.
Kotow rzeczywi�cie postara� si� jak rzadko. Nie wiem, co zrobi�, �eby osi�gn�� taki efekt, ale Galinka wygl�da�a doskonale. Twarz zyska�a szlachetny, matowy odcie�, a piegi znikn�y bez �ladu. Oczy, podkre�lone wprawn� r�k�, nabra�y nieoczekiwanego blasku, usta - wyrazu, brwi - nowego kszta�tu... Ale najbardziej nieprawdopodobn� metamorfoz� przesz�y w�osy. Kosmyki, dot�d przypominaj�ce zesz�oroczne siano, by�y starannie przystrzy�one i niby zgrabna czapeczka przylega�y do g�owy. Ich kolor pozosta� w zasadzie rudy, tylko odcie� si� zmieni� - nie mia�y teraz barwy miedzianego drutu, lecz �wie�ej marchwi.
Po tych wszystkich zabiegach Gala zacz�a przypomina� kobiet� m�od�, chocia� niestety nadal zbyt pulchn�.
- A wi�c tak - o�wiadczy� Lonia, wr�czaj�c mi kilometrowy rachunek. - Prosz� s�ucha�. Naj�adniejsze dziewczyna ma nogi, dlatego �adnych kapci i rozdeptanych mokasyn�w. Tylko wysokie obcasy.
- Ale ja nigdy nie chodzi�am na obcasach. To strasznie niewygodne! - pr�bowa�a protestowa� klientka.
Nie wiedzia�a, z kim ma do czynienia. Kotow zd�awi� w zarodku nie�mia�e pr�by oporu.
- Wy��cznie obcas. Zrobisz si� wy�sza, to dupa nie b�dzie tak stercze�. Pami�tasz, jak masz si� malowa�?
Gala kiwn�a g�ow�, niezdolna wykrztusi� s�owa.
- Kup jej gorset - krzykn�� Lonia w �lad za nami - i �ci�nij to sad�o, a jeszcze lepiej jak kobitka na dwa tygodnie przestanie �re�...
To prawda. Mia�am ciotk�, Polk� imieniem Krystyna, siostr� ojca. W czterdziestym pierwszym biedaczka trafi�a do O�wi�cimia i mimo nieludzkich warunk�w zdo�a�a prze�y�. Ciocia Krystyna mia�a swoiste poczucie humoru i nie cierpia�a rozm�w o diecie. Kiedy w jej obecno�ci kto� zaczyna� narzeka�: �Nic nie jem, a tyj�, starsza pani zsuwa�a okulary na koniec nosa i o�wiadcza�a:
- U nas w baraku nikt nie by� gruby.
Zreszt� niekiedy ujmowa�a rzecz dosadniej i radzi�a:
- Nie �ryj tyle, to powinno pom�c.
Obdarzone przez stylist� na po�egnanie tak uprzejm� wskaz�wk�, ruszy�y�my do domu. Gala, udr�czona zabiegami upi�kszaj�cymi, nie chcia�a je�� obiadu, wypi�a tylko szklank� kefiru i posz�a na g�r�.
A wtedy zadzwoni�a Alona. Zala�a mnie dos�ownie informacjami.
- Znalaz�am strasznie mi�ego faceta - trajkota�a, jednocze�nie najwyra�niej chrupi�c orzeszki, bo w s�uchawce s�ysza�o si� chrz�st i mlaskanie.
Kandydat w istocie wydawa� si� �wietny. Oko�o czterdziestki, docent, niezwykle zdolny, nigdy nie by� �onaty i w dodatku pe�ny sierota. Wed�ug mnie, takie rzeczy zdarzaj� si� tylko w bajkach, dlatego od razu spyta�am:
- Jak ich ze sob� poznamy?
- Wszystko cudownie si� sk�ada - szczebiota�a dalej Alona. - Zaproponujesz mu, �eby pomieszka� przez miesi�c u ciebie. W twoim pa�acu starczy miejsca dla wszystkich!
- A niby z jakiej racji nagle ma si� u mnie zjawi�?
- Przecie� m�wi� - rado�nie papla�a przyjaci�ka. - Wszystko po prostu fantastycznie si� sk�ada. Jego mieszkanie si� spali�o, teraz trwa remont, wi�c Misza prosi�, �ebym poszuka�a mu na jaki� czas niedrogiego lokum...
- A co, nie mo�e czego� wynaj��? Niech kupi gazet� i poszuka w og�oszeniach.
- S�uchaj - oburzy�a si� Alonka - czy ty w og�le masz poj�cie, ile zarabia pracownik Instytutu Kurczatowa?
- Nie!
- To ci nie powiem, bo i tak by� nie uwierzy�a. Poza tym nikt nie wynajmie ci mieszkania na kr�tki czas, bo to si� nie op�aca; no, a hotel jest za drogi... Ju� ja go zawiadomi�, �e chcesz mu pom�c. Lepszej okazji do zawarcia znajomo�ci nie wymy�lisz. B�d� si� codziennie widywa�, a potem ju� si� jako� postarasz...
- Czemu mieszkanie si� spali�o? - spyta�am podejrzliwie. - Nie jest przypadkiem alkoholikiem?
- W og�le nie pije - o�wiadczy�a swatka. - To by� jaki� wypadek. Wi�c co, mam go przys�a�?
- Dobrze - zgodzi�am si� zrezygnowana.
Pewnie Alonka ma racj�, nie znajd� lepszej okazji, �eby pozna� tego Misz� z Gal�. B�d� musia�a znosi� w domu obcego ch�opa. Mam nadziej�, �e przynajmniej myje si� regularnie i lubi zwierz�ta.
Rozdzia� 3
Rankiem obudzi�y nas rozpaczliwe ryki bli�niak�w. A�ka zdo�a�a uciec od pani Serafimy, docz�apa�a do schod�w i kozio�kuj�c, spad�a na d�. Szcz�ciem tam grzecznie czeka� na �niadanie Bundy. Nie spodziewaj�c si� niczego z�ego, drzema� spokojnie, wdychaj�c przez sen aromat sma��cych si� placuszk�w. Pi��dziesi�ciokilowy Bundy po prostu je uwielbia. A�ka stoczy�a si� na niego i wrzasn�a nie z b�lu, tylko ze strachu. Pies te� zawy�, po czym jak nale�y, b�yskawicznie si� zsika�.
Niania, gderaj�c, wy�owi�a A�k� z ka�u�y i zanios�a do pokoju dziecinnego, gdzie wniebog�osy wrzeszcza� porzucony Wa�ka. Po chwili lamenty umilk�y, oczywi�cie Serafima da�a bli�niakom po herbatniku.
Zapanowa�a cisza. Ale pospa� i tak si� nie uda�o. Najpierw rozleg�y si� odg�osy klaps�w i skrzypienie drzwi wej�ciowych. To Irka �ciera�a ka�u��, przy okazji karz�c Bundy�ego za chuliga�stwo. Zaraz potem rozleg� si� krzyk Maszy:
- Moja kawa! Zaspa�am, sp�ni� si�...
C�rka z ha�asem p�dzi�a po schodach, po czym zaraz us�ysza�am pisk. Mania w og�le rzadko patrzy pod nogi; dlatego nasze zwierz�ta, kiedy j� zobacz�, z regu�y chowaj� ogon pod siebie. Dzisiaj biedny Hootchu� nie by� dostatecznie czujny, wi�c n�ka Maniusi, rozmiar trzydzie�ci dziewi��, przygniot�a mu �ap�.
Po czym natychmiast rozleg� si� wrzask Irki:
- No nie, co tu si� dzieje! A id�cie mi sika� do ogrodu, mam was do��!
Psy pogalopowa�y na dw�r. Mania buszowa�a w holu, szukaj�c torby, kurtki, but�w, portmonetki...
- Wczoraj schowa�am wszystko do szafy! - wo�a�a dziewczyna. - Co za idiota mi to gdzie� prze�o�y�!
W jej wyrzekania wpl�t� si� g�os Arkadego:
- Gdzie s� kluczyki od samochodu? Ile razy m�wi�em, �eby�cie nic nie ruszali. I kto schowa� moje r�kawiczki i buty?! Olga, gdzie ksi��ka telefoniczna i zapalniczka?
- Tutaj! - zawo�a�a Kicia z pierwszego pi�tra. - Le�� na parapecie.
- Przynie� je pr�dko.
- Nie mog� - odpowiedzia�a Olga. - Maluj� oczy.
- A niech to diabli! - w�ciek� si� Arkady. - Mania, przele� si�...
- Nie mam czasu, jestem sp�niona - odwrzasn�a moja c�rka, wci�gaj�c kurtk�. - S�yszysz, �e autobus ju� tr�bi.
Z zewn�trz rzeczywi�cie dochodzi�y okropne odg�osy, kierowca tr�bi� na sp�nialskich.
- Poczekaj, zobaczysz - odgra�a� si� Arkasza. - Poprosisz ty mnie kiedy� o co... O, tyle!
- G�upi jeste�! - krzykn�a uprzejmie siostra i trzasn�a drzwiami.
Syn pop�dzi� do sypialni i znowu rozleg� si� �a�osny pisk, potem og�uszaj�cy �oskot, brz�k... S�ycha� by�o wysoki g�os Olgi... Par� minut ma��onkowie zawzi�cie na siebie krzyczeli, a potem zapad�a cisza.
W�o�y�am szlafrok i zesz�am do holu. Ps�w nie wida�, oczywi�cie wynios�y si�, �eby nie budzi� licha, i biega�y po ogrodzie. Du�y szklany st�, na kt�ry zazwyczaj rzuca si� gazety, klucze i r�kawiczki, by� przestawiony. Pod�oga usiana od�amkami szk�a. Na wieszaku spokojnie wisia�a czarna torba Arkadego. Wyobra�am sobie, jak zacznie kl��, kiedy stwierdzi, �e zostawi� j� w domu.
W jadalni na olbrzymim stole po�r�d fili�anek i talerzy w najlepsze spa�a kotka Kleopatra. Przep�dzi�am bezczeln� kocic� i nala�am sobie zupe�nie ju� zimnej kawy. Naprzeciwko mnie le�a�a torebka z mussli. Zdobi� j� idylliczny obraz: tata, mama, dwoje dzieci i babcia, mi�o si� do siebie u�miechaj�c, jedli z miseczek paskudztwo, kt�re Arkasza nazywa od�ywk� dla doros�ych. Radosne, rozpromienione twarze... �Nasze mussli wprawi was w dobry nastr�j� - g�osi� napis. Westchn�am. No, bywaj� takie rodziny, gdzie dzieci s� pos�uszne, a staruszkowie nie grymasz�... Dobrze chocia�, �e nie mamy babci!
Basile�a Korzinkina mo�na odszuka� na dwa sposoby. Odwiedzi� rodzin� nieboszczyka Nikitina lub wypyta� pracownik�w hotelu. Wybra�am to pierwsze i zadzwoni�am do wydawnictwa ��wieca�. S�uchawk� podnios�a kobieta.
- M�wi wydawnictwo �Wort� - o�wiadczy�am.
- S�ucham. - Rozm�wczyni nie okaza�a zdziwienia.
- Chcemy pos�a� kwiaty i z�o�y� kondolencje rodzinie Aleksego Iwanowicza, ale nie znamy adresu.
- Niech pani zapisze - powiedzia�a urz�dniczka. - Pasa� Nalimowski 6.
No prosz�, jak po prostu i szybko.
Kto by puszcza�, �e wydawanie ksi��ek jest tak intratnym zaj�ciem, my�la�am, przygl�daj�c si� domowi Nikitina.
Tak� will� trudno zreszt� nazwa� domem, przypomina�a raczej zamek. Dwupi�trowa budowla z czerwonej ceg�y sta�a dumnie przy samej obwodnicy. Z boku obiekt zdobi�a wie�yczka z ostro zako�czonym dachem i w�skimi okienkami-ambrazurami. �Styl ob��kanej Mauretanki� - okre�la� podobne cuda m�j pierwszy m��, plastyk. Wyobra�am sobie, ile kosztuje utrzymanie czego� takiego. W bramie ogrodzenia naturalnie stercza�a kamera telewizyjna. Nacisn�am dzwonek. Obiektyw obr�ci� si� w moj� stron�, a cienki dzieci�cy g�osik zapyta�:
- Kto tam?
- Chcia�abym rozmawia� z �on� pana Aleksego; jestem z Pary�a, bliska przyjaci�ka Korzinkin�w.
Brama si� otworzy�a, wjecha�am do �wietnie utrzymanego ogrodu. Nawet teraz, p�n� jesieni�, na dr�kach nie le�a� nawet jeden listek. Klomby przykryte by�y jak�� cienk� foli�, krzewy owini�te w czarne worki. C�, widocznie nasz ogrodnik bierze pieni�dze za nic; w dodatku ca�y czas twierdzi, �e opad�ych li�ci nigdy do ko�ca nie da si� sprz�tn��.
Na progu sta�o szczuplutkie dziewcz�tko, nie dziecko, ale dos�ownie jaki� patyczek. Ale kiedy si� przyjrza�am, dostrzeg�am skromny makija�, dosy� du�e kolczyki, i zrozumia�am, �e ma co najmniej dwadzie�cia lat. Nigdy jeszcze nie spotka�am dziewczyny o tak anielskim wygl�dzie.
Olbrzymie niebieskie oczy przyja�nie lustrowa�y moj� twarz. Czysty, jasny wzrok. Osoby o takich oczach nie miewaj� �adnych wstydliwych tajemnic. Blond w�osy opada�y na ramiona regularnymi falami. Mimo i� taka fryzura jest zas�ug� jedynie zr�cznych r�k stylisty, i tak budzi zazdro��. Moje w�osy, cho�bym nie wiem jak si� stara�a, nie dadz� si� tak u�o�y�. Usta dziewczyny mia�y pi�kny wykr�j, w dziewi�tnastym wieku nazywano go ��ukiem Amora�. I ca�a by�a taka drobna, krucha, bezbronna...
- Jestem c�rk� Aleksego Nikitina - powiedzia�a melodyjnie delikatnym dzieci�cym g�osikiem. - Tylko on tu ju� dawno nie mieszka.
Wesz�y�my do obszernego salonu, umeblowanego bardzo nowocze�nie. �nie�nobia�e �ciany, czarne meble, dywan koloru w�gla i kilka niez�ych obraz�w nieznanych mi wsp�czesnych malarzy. Ja nie chcia�abym mieszka� w takim pokoju, ale dziewczyna czu�a si� tu absolutnie komfortowo.
- Pan Nikitin - poinformowa�a mnie z westchnieniem c�rka zabitego - odszed� od mamy do innej kobiety.
- Ale w biurze podano mi ten adres...
Dziewczyna si� u�miechn�a.
- Nie za�atwi� rozwodu, wi�c bardzo mo�liwe, �e wed�ug dokument�w nadal tutaj mieszka.
- To znaczy, nie widuje si� pani z nim i nie wie, co si� z nim w tej chwili dzieje?
- Absolutnie nie - zapewni�a dziewczyna.
- A mama?
- Jest teraz w Karlowych Warach, ale o ile si� orientuj�, �adnych stosunk�w nie utrzymuj�. A co si� sta�o?
Pokr�tce stre�ci�am sw�j problem i zapyta�am:
- A gdzie mieszka ojciec?
- Mieszka� - poprawi�a mnie c�rka z niezm�conym spokojem. - Aleksy Nikitin nie �yje.
Postara�am si� przywo�a� na twarz wyraz absolutnego zdumienia.
- Mo�e lepiej spyta�...
- ...kochanki? - bez cienia skr�powania spyta�a dziewczyna. - Oczywi�cie, Lola mo�e co� wiedzie�. Bo ja, niestety, nie mog� w niczym pom�c.
Uprzejmie odprowadzi�a mnie do samochodu. Zgrzytn�a brama. Taka mi�a, dobrze wychowana dziewczyna, a nawet si� sobie nie przedstawi�y�my. Ani ona nie spyta�a mnie o nazwisko, ani ja jej. No i patrzcie, mieszka pewnie sama w tym gigantycznym gmachu, po prostu jak ksi�niczka z ba�ni.
W oknie wie�y ukaza�a si� czyja� r�ka i pomacha�a chusteczk�; tak w �redniowieczu damy �egna�y swoich rycerzy. Wsiad�am do volva. Nie, mam bujn� wyobra�ni�, co do tego Arkasza si� nie myli. Sk�d mi przysz�o do g�owy, �e dziewczyna jest samotna? Raczej musi tu by� pe�no ludzi - s�u�ba, krewni, przyjaciele...
Wjecha�am do Moskwy i w AutoMcDonaldzie spojrza�am na karteczk� z adresem. �Lola, ulica Gabriczewskiego 18� - przeczyta�am. Mi�a dziewuszka mia�a zdecydowanie m�ski charakter pisma: wyra�ny, mocny, bez �adnych zawijas�w. Lola! Ciekawe, jak si� ta pani naprawd� nazywa? Zna�am kiedy� Ziuk�, kt�ra wed�ug dowodu nazywa�a si� Tatiana, oraz Kok�, kt�rej rodzice nadali imi� Swiet�ana.
Ale kiedy na progu mieszkania pojawi�a si� gospodyni, sta�o si� jasne, �e �Lola� pasuje do niej jak ula�. W drzwiach sta�a wysoka, kszta�tna brunetka o smag�ej twarzy i krwawo uszminkowanych ustach. W olbrzymich czarnych oczach trudno by�o dopatrzy� si� jakiejkolwiek my�li. Taki wzrok ma spasiona krowa.
- O co chodzi? - zaskakuj�co wysokim, wr�cz piskliwym g�osem spyta�a �licznotka.
Takiemu okazowi przypadnie do serca Francuzka z samego Pary�a. Oblek�szy twarz w uprzejmy u�miech, zaszczebiota�am:
- Szukam Basile�a Korzinkina.
- Kogo? - zdziwi�a si� kobieta, od niechcenia poprawiaj�c smoliste loki. - To pomy�ka, tutaj ja mieszkam.
- Oczywi�cie, oczywi�cie - przytakn�am po�piesznie. - Aleksy Iwanowicz pracowa� z Basile�em, a Korzinkin gdzie� przepad�.
- Jasne - o�wiadczy�a Lola tonem absolutnie zniech�caj�cym. - Tylko �e Aleksy nie �yje, a ja nie znam �adnego, jak mu tam, Basile�a.
Po czym najzwyczajniej w �wiecie zatrzasn�a mi drzwi przed nosem. Przez chwil� sta�am zupe�nie oszo�omiona, ze wzrokiem utkwionym w obity czerwon� sk�r� metal. To by� prawdziwy nokaut!
Dobra, pojad� do wydawnictwa ��wieca�, tam na pewno znaj� partnera Nikitina w interesach.
Zawsze wyobra�am sobie wydawnictwo jako olbrzymi budynek, pe�en komputer�w, telefon�w, faks�w i maszynopis�w. Przynajmniej tak to wygl�da�o, kiedy w Pary�u zdarza�o mi si� odprowadza� Nataszk� do �Pelicana�.
��wieca� mie�ci�a si� na pierwszym pi�trze niskiego domu przy pasa�u Priamikowa. Nie my�lcie te�, �e ta instytucja zajmowa�a du�o miejsca. Dwa male�kie pokoiki, gdzie, jak to si� m�wi, nawet kot ogona nie wyprostuje. W jednym z nich urz�dowa�a kobieta o �yczliwej, u�miechni�tej twarzy.
- No w�a�nie, takie nieszcz�cie - zareagowa�a na moje pytanie.
To by� pierwszy przejaw ludzkich uczu� w stosunku do zabitego Aleksego Nikitina, Bo zar�wno c�rka, jak i kochanka okaza�y niebywa�� wprost oboj�tno��. Powiadaj� zreszt�, �e jaki pop, taka parafia.
Sympatyczna redaktorka zaofiarowa�a pomoc.
- M�wi pani, �e Francuz, Basile Korzinkin?
Przytakn�am. Wtedy drzwi pokoju si� otworzy�y i wpad�a do niego jaka� niesamowita istota. Pannica wysoka i tak ruchliwa, �e robi�a wra�enie, jak gdyby wesz�y dwie kobiety zamiast jednej.
- Pani Nadie�do - zacz�a si� skar�y�, brz�cz�c kilometrowymi sznurami korali, �a�cuszkami i bransoletami - no i gdzie jest moich dziesi�� egzemplarzy autorskich?
Redaktorka spojrza�a na ni� bez szczeg�lnego entuzjazmu, ci�ko westchn�a i powiedzia�a:
- Pani �anno, ksi��ki uka�� si� najwcze�niej w grudniu.
- Ach, co za szkoda! - j�kn�a �anna, potrz�saj�c niezliczonymi paciorkami i sk�rzanymi rzemykami, kt�re ozdabia�y jej nadgarstki. - No, bo ile mo�na czeka�? Dobra, to zadzwoni� od pani, mo�na?
- Niech pani dzwoni - zgodzi�a si� �askawie pani Nadie�da, a �anna zacz�a kr�ci� tarcz� przedpotopowego aparatu.
- Wie pani - zwr�ci�a si� do mnie redaktorka - interesy sz�y nam, szczerze m�wi�c, nie najlepiej. Ale pan Aleksy stale znajdowa� jakich� sponsor�w. Tyle razy go namawia�am, �eby troch�, jak by to powiedzie�, rozszerzy� kr�g autor�w; gdzie tam, nawet s�ysze� o tym nie chcia�!
Mi�a pani nie musia�a nic specjalnie wyja�nia�. Wszystko �wiadczy�o wymownie o materialnej sytuacji wydawnictwa: telefon z czas�w kr�la �wieczka, odrapane biurko, kilka dosy� rozchwierutanych krzese� i ani jednego komputera... Sama Nadie�da te� nie wygl�da�a na dobrze op�acan� pracownic� - tania garsonka z dzianiny i bia�a bluzeczka z robionymi maszynowo koronkami by�y wyra�nym efektem pracowito�ci mieszka�c�w Pa�stwa �rodka.
- No i nie mieli�my �adnych kontakt�w z zagranic� - ci�gn�a. - O kim� takim nawet nie s�yszeli�my. Zgodzi si� pani, �e Basile Korzinkin to brzmi troch� g�upio?
Co do tego mia�a racj�, nie spos�b zapomnie� takiego zestawienia.
U�wiadomiwszy sobie, �e niczego wi�cej si� nie dowiem, wysz�am na ulic� i wyj�am z torebki paczk� gauloise��w. Za plecami us�ysza�am pobrz�kiwanie.
- Zdaje si�, �e mog� pani pom�c.
Odwr�ci�am si� i zobaczy�am �ann�. Dziewczyna u�miechn�a si� rado�nie.
- Zna pani Korzinkina? - zdziwi�am si�.
- Niezupe�nie. - Zachichota�a. - Po prostu, no, jak by to pani najlepiej wyja�ni�... Mo�e gdzie� wst�pimy?
Wesz�y�my do niedu�ego, ciemnawego lokalu. �anna od razu zam�wi�a kaw� i ciastka.
- Kuchnia tu jest okropna - wyja�ni�a. - Ale kaw� parz� znakomit�.
Co racja, to racja. Mocny, w miar� s�odki nap�j, z �adn� piank�, cieszy� wzrok i zmys� smaku.
- No w�a�nie, tak jak m�wi�am - z zadowoleniem zauwa�y�a dziewczyna i dwoma �ykami opr�ni�a ma�� fili�ank�.
- Gdzie pani widzia�a Korzinkina? - Postanowi�am skierowa� potok jej aktywno�ci we w�a�ciwe koryto.
- Nie uwierzy pani! - �anna za�mia�a si� - U Miki. No prosz�, jeszcze jedno psie imi� zamiast ludzkiego.
- Dlaczego nie uwierz�? - spyta�am sucho.
�anna zam�wi�a drug� kaw� i zacz�a opowiada�, �miej�c si� co chwila.
Mika to jej dawna przyjaci�ka, z czas�w szkolnych. Z zawodu jest nauczycielk� klas pocz�tkowych. Ale po kilkumiesi�cznym pobycie w szkole przekona�a si�, jak ci�kie i niewdzi�czne to zaj�cie. Dzieci by�y leniwe, niepos�uszne i kapry�ne, a rodzice bez ko�ca powo�ywali si� na swoje prawa, uwa�aj�c, �e nauczycielka powinna stan�� na g�owie, by ich drogocenne latoro�le pisa�y poprawnie ��� i �sz�. W dodatku praca w�a�ciwie za friko - wystarczy raz p�j�� do sklepu, �eby wyda� ca�� pensj�.
Mika machn�a wi�c r�k� na szlachetny zaw�d pedagoga i przerzuci�a si� na biznes. Ale i na tej niwie czeka�y j� niepowodzenia. Najpierw pojecha�a na handel do Chin i zrobi�a b�yskawiczn� plajt�. Pieni�dzy ledwie starczy�o na pokrycie wydatk�w. W�wczas zosta�a guwernantk� u bardzo bogatej rodziny; mia�a si� opiekowa� siedmioletni� dziewczynk�. Wytrzyma�a, i to z trudem, tylko miesi�c; ledwie dosta�a pensj�, zaraz da�a nog� z owego �dobrego domu�, posy�aj�c go do wszystkich diab��w.
Czego potem nie robi�a! Sprzedawa�a gazety, pr�bowa�a udziela� korepetycji, by�a akwizytork� firmy Herbalife i kosmetyk�w Oriflame... Ale �adne z ty