6895

Szczegóły
Tytuł 6895
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

6895 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 6895 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

6895 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Ireneusz Ihnatowicz, Antoni M�czak, Benedykt Zientara, Janusz �arnowski SPO�ECZE�STWO polskie od X do XX wieku Wydanie czwarte, poprawione i rozszerzone Ksi��ka i WiedzawARSZAWA 1999 � Copyright by Wydawnictwo �Ksi��ka i Wiedza" Warszawa 1988, 1996, 1999 Wydanie czwarte, poprawione i rozszerzone PRZEDMOWA DO CZWARTEGO WYDANIA Po trzech latach od poprzedniej edycji wypada powt�rzy�, �e przychylne przyj�cie przez Czytelnik�w wcze�niejszych wyda� uzasadnia podj�cie kolejnego. Wydanie III zamyka� rozdzia� �Tragedia wojenna i koniec epoki". Prze�om polityczny - powstanie III Rzeczypospolitej - zamkn�� kolejn� epok� i stworzy� nowe ramy dla zjawisk spo�ecznych, a dekada, kt�ra od tego roku up�yn�a, daje potrzebny historykowi dystans czasowy. Dlatego Janusz �arnowski, patrz�c z perspektywy ko�ca stulecia, dodaje w tym wydaniu obszerny obraz powojennego p�wiecza po rok 1989. Poprzednie cz�ci ksi��ki nie wymaga�y wi�kszych zmian. Warto te� doda�, �e uj�cie �redniowiecza przez zmar�ego w 1985 r. Benedykta Zientar� wytrzymuje pr�b� czasu: jego uniwersytecki podr�cznik ma wci�� nowe edycje, a dwie monografie ukaza�y si� w przek�adzie na niemiecki. Warszawa, czerwiec 1999 roku WST�P Czytelnik obserwuj�cy nowsz� literatur� historyczn� cz�sto znajdzie w tytu�ach dzie� s�owo spo�eczny. Najcz�ciej zjawia si� ono na ok�adkach opracowa� z zakresu historii spo�eczno-gospodarczej, jednak�e r�wnie� w przypadku monografii klasy lub stanu wyja�nia, �e mowa o klasie spo�ecznej, w razie za� badania bardzo r�nych proces�w i wydarze� historycznych ju� w tytule sygnalizuje, �e autorowi idzie o spo�eczne przyczyny lub o spo�eczne przes�anki. Liczne czasopisma r�wnie� za pomoc� tego terminu precyzuj� sw�j zakres. Gdy w roku 1931 ukaza� si� pierwszy tom Rocznik�w Dziej�w Spo�ecznych i Gospodarczych, pierwszego i czo�owego pisma polskiego w tej dziedzinie, jego redaktorzy - Franciszek Bujak i Jan Rutkowski - stwierdzali w przedmowie, �e �[...] historia spo�eczna i gospodarcza jest za granic� i w Polsce jednym z bardzo wa�nych dzia��w nauki historycznej", i na dow�d przytaczali liczne tytu�y czasopism obcych. Tak te� jest do dzi�. Ta cz�sta obecno�� terminu spo�eczny w okre�leniach kierunku i zasi�gu bada� historycznych sk�ania do chwili zastanowienia nad tym, co on w�a�ciwie w tym przypadku znaczy. I genealogia historii gospodarczej, i praktyka wielu wsp�czesnych nam badaczy sprawiaj�, �e cz�sto procesy lub wydarzenia nazywa si� spo�eczno--gospodarczymi, a nie gospodarczymi, jedynie dlatego, �e zachodz� w spo�ecze�stwie, dotycz� zazwyczaj spo�ecze�stwa, a nie jednostek, i maj� spo�eczne skutki, to znaczy wp�ywaj� na stosunki panuj�ce w spo�ecze�stwie i na warunki egzystencji tego spo�ecze�stwa. Reakcja na starsze kierunki bada� historycznych, na histori� wydarzeniow� i jednostkow�, sprawia�a bowiem, ze t� w�a�nie cech� nowszych bada� szczeg�lnie podkre�lano i w nazwie. Mo�e najbardziej dobitnie wida� to w historii gospodarczej, gdzie zmiany sposobu produkcji czy obrotu poci�gaj� za sob� zmian� stanu posiadania, a wi�c i zmian� struktury spo�ecznej. I nawet je�li owych konsekwencji przemian gospodarczych nie prezentuje si� dok�adniej, to m�wi si� o historii gospodarczo-spo�ecznej. Czy� jednak polityka, �ycie kulturalne, wojny tocz� si� poza spo�ecze�stwem i czy nie maj� i one spo�ecznych skutk�w? Czy� wi�c nie s� i one histori� spo�eczn� w tym samym sensie co i historia gospodarcza? Je�li tak - to wyr�nik ten niczego by ju� nie wyr�nia�, nic by nie znaczy�. Wydaje si� wi�c, �e nie jest zasadne obecnie, gdy do przesz�o�ci nale�y historia indywidualna, wyr�nianie niekt�rych proces�w historycznych jako spo�ecznych tylko dlatego, �e dziej� si� one w spo�ecze�stwie i maj� spo�eczne skutki, tak jest bowiem z ca�� materi�. historyczn�. Uwagi powy�sze s� tu o tyle na miejscu, �e autorzy niniejszego opracowania mniemaj�, i� nale�y ono do historii spo�ecznej w szczeg�lniejszym sensie, zamierzyli bowiem zaj�� si� w swej ksi��ce histori� spo�ecze�stwa. Naukowa obserwacja struktury, jej przemian, wi�zi spo�ecznych, uznawanej hierarchii grup ludzkich i d�br spo�ecznych jest, rzecz jasna, niemo�liwa bez uwzgl�dnienia przyczyn pojawiania si� i przebiegu tych zjawisk historycznych. Przewa�nie jednak badano dotychczas w�a�nie owe przyczyny jako tematy same w sobie, sygnalizuj�c jedynie ich spo�eczne skutki. Tak bywa�o cz�sto, gdy np. zajmowano si� folwarkiem pa�szczy�nianym lub przewrotem technicznym w przemy�le. Gruntowne badania zjawisk i proces�w gospodarczych pozwala�y pozna� ich mechanizmy, a tak�e wyja�nia�y przemiany samego spo�ecze�stwa, cz�sto jednak tylko cz�ciowo, poniewa� uwzgl�dnia�y jedn� z przyczyn, t� w�a�nie stanowi�c� g��wny przedmiot zainteresowa� obserwatora gospodarki czy polityki. Podobnie dzia�o si� z innymi badaniami historycznymi, stykaj�cymi si� , problematyk�, kt�ra stanowi g��wny nurt niniejszej ksi��ki. Tak wi�c na przyk�ad geneza zniesienia podda�stwa na ziemiach polskich rysowa�a si� nieco odmiennie, w zale�no�ci od tego, czy pisano O niej przy okazji bada� nad wojnami napoleo�skimi, czy te� w toku przedstawiania problemu agrarnego i spraw gospodarczych XIX wieku. Sprawa przedstawia si� podobnie nie tylko w przypadku prac dotycz�cych gospodarczego lub politycznego fundamentu przemian struktury spo�ecznej. R�wnie� badania nad dziejami kultury - jak cho�by tak ostatnio liczne opracowania �ycia codziennego i kultury materialnej - dotykaj� marginesu, a niekiedy nie tylko marginesu historii spo�ecznej, przewa�nie jednak od jednej tylko strony, od strony zale�no�ci zjawisk kulturalnych od przemian spo�ecze�stwa. I cho� to, co w przypadku historii gospodarczej bywa�o skutkiem proces�w ekonomicznych, tj. zmiana struktury spo�ecznej, tutaj bywa przyczyn� przemian kulturalnych, to jednak i tam, i tu przedstawiona jest przewa�nie tylko z punktu widzenia g��wnego problemu. Pierwsze spostrze�enie na temat stanu literatury dotycz�cej dziej�w spo�ecze�stwa by�oby wi�c takie: wiele spraw nale��cych do tego zakresu spotka� mo�na w pracach o dziedzinach s�siednich, s� one jednak�e przewa�nie traktowane jako argument lub jako efekt, a nie jako problem sam w sobie, s� rozproszone i zagubione w tematyce innego kr�gu, przedstawiane cz�sto z jednego tylko punktu widzenia, determinowanego przez g��wne zainteresowania badacza. Powsta�o jednak�e, szczeg�lnie po wojnie, wiele prac dotycz�cych samych przemian spo�ecze�stwa na ziemiach polskich. Niekt�re z tych opracowa� dotycz� ukszta�towania si� wa�nych grup spo�ecznych, np. klasy robotniczej czy bur�uazji, inne po�wi�cone bywaj� grupom bardzo nielicznym i maj�cym w spo�ecze�stwie znaczenie marginalne. Prawie ka�de za� dotyczy jednej z grup, a wi�kszo�� ma jeszcze dalsze ograniczenia - chronologiczne czy terytorialne. W wielu przypadkach, szczeg�lnie gdy idzie o wiek XIX, opracowania dotycz� jednej z dzielnic lub jednego zaboru. Niekt�re grupy spo�eczne nie by�y przedmiotem gruntowniejszego badania, niekt�re inne, np. narocznicy lub w�odycy, maj� bogat� literatur� polemiczn�, kt�ra jednak�e pozostaje w kategoriach hipotez lub tylko cz�ciowych wyja�nie�. Niekt�re opracowania zajmuj� si� wa�n� cz�ci� dziej�w spo�ecze�stwa, m�wi� o ca�ym spo�ecze�stwie, a nie o jednej grupie spo�ecznej, jednak�e nie o ca�o�ci dziej�w, a o jednej tych dziej�w dziedzinie. Istniej� wi�c np. znakomite rozprawy o strukturze demograficznej i o procesach demograficznych i dotycz� ca�ego spo�ecze�stwa, przy wszystkich swych walorach stanowi� one jednak z punktu widzenia dziej�w spo�ecze�stwa jedynie przyczynki. Istnieje wreszcie kilka nowszych prac, kt�re w spos�b bardziej kompletny ujmuj� obraz spo�ecze�stwa. Wymieni� tu mo�na by�oby cho�by tak�, jak Tadeusza �epkowskiego Polska - narodziny nowoczesnego narodu. I te jednak dotycz� jednej epoki, a nie d�ugiego okresu dziej�w. Rzecz oczywista, syntezy i podr�czniki historii Polski obejmuj�ce ca�o�� dziej�w przedstawiaj� tak�e i te sprawy, kt�re s� przedmiotem niniejszego opracowania, stanowi� one jednak tam tylko jeden z w�tk�w. W tym stanie rzeczy mechanizmy przemian spo�ecznych o�wietlone s� lepiej w tej cz�ci, w kt�rej dzia�aj� wewn�trz jednej grupy lub w stosunku do jednej tylko grupy. Oddzia�ywania grup spo�ecznych wzajemnie na siebie mniejszy znajduj� wyraz w badaniach i w literaturze. Obraz spo�ecze�stwa budowany na podstawie literatury nie jest ca�kowicie jednolity, jest niekiedy nawet zdezintegrowany. Autorzy zamierzaj�c przedstawi� dzieje spo�ecze�stwa polskiego postanowili wi�c przyj�� nast�puj�ce zasady, kt�re wynikaj� ze stanu literatury przedmiotu: Postanowili zaj�� si� tym wszystkim, co decydowa�o o powstaniu grupy spo�ecznej, tylko w takim stopniu, w jakim by�o to konieczne dla wyja�nienia przemian struktury spo�ecze�stwa. Je�li wi�c zmiany gospodarcze dynamizowa�y struktur� spo�eczn�, autorzy traktowali owe sprawy gospodarcze jako �dane", nie pr�bowali ich wyja�nia�, s� one bowiem w literaturze dostatecznie obszernie przedstawione, rejestrowali je jedynie i obserwowali ich wp�yw na struktur� spo�eczn�, kt�ra jest tu g��wnym przedmiotem uwagi. Mieliby�my tu wi�c rodzaj negatywu historii gospodarczej. Z faktu, �e literatura po�wi�cona historii spo�ecznej prezentuje obraz nier�wnomiernie o�wietlony, niekiedy zdezintegrowany, autorzy wyci�gn�li dla siebie dyrektyw� zwr�cenia szczeg�lnej uwagi na to wszystko, co obraz �w mog�oby syntetyzowa�. Przede wszystkim zaj�li si� wi�c kszta�towaniem si� rozmaitego rodzaju wi�zi ��cz�cych ludzi i grupy ludzkie: wi�ziami lokalnymi, jak rodzinne lub ��cz�ce spo�eczno�� wiejsk� czy miejsk�, dalej tak�e takimi, kt�re ��czy�y ludzi jednego stanu lub jednej klasy, wreszcie takimi, kt�re ��czy�y grupy i klasy mi�dzy sob�. Swoistym rodzajem spoiwa spo�ecznego by�y rozmaite dobra spo�eczne, powstaj�ce wysi�kiem spo�ecznym, niejednakowo i nie w�r�d wszystkich dzielone, jednak przez wszystkich lub przez cz�� spo�ecze�stwa uznawane i chronione. Autorzy maj� tu na my�li poczucie bezpiecze�stwa, system w�adzy, opanowywanie przyrody, o�wiat�, post�p nauki i techniki i inne podobne walory. To wszystko, co integruje grupy spo�eczne i spo�ecze�stwo. By�by to jeden nurt rozwa�a�. Nier�wnomierno�� podzia�u owych d�br, a tak�e le��ce u jej podstaw dystanse i zale�no�ci spo�eczne stanowi� drugi, symetryczny i przeciwstawny nurt zjawisk obserwowanych w niniejszym opracowaniu. Podobnie jak w pierwszym, idzie tu o zjawiska wynikaj�ce zar�wno z przes�anek narodowo�ciowych, jak i ekonomicznych, religijnych czy kulturalnych. Rozpatruj�c owe grupy i zjawiska wyst�puj�ce w r�nych okresach i na r�nych etapach rozwoju spo�ecznego, w rozmaitych okoliczno�ciach, autorzy musieli uwzgl�dnia� tak�e sprawy nie zawsze ze sob� por�wnywalne, grupy czasem zinstytucjonalizowane, czasem nieformalne, wi�zi czasem przybieraj�ce charakter prawa, czasem le��ce w sferze psychiki spo�ecznej. Dla niekt�rych okres�w nie uda�o si� udzieli� odpowiedzi na wszystkie pytania, cz�� z nich mog�a by� skwitowana jedynie pobie�nie. Maj�c stan literatury za swe usprawiedliwienie, autorzy zdawali sobie spraw� z tego, �e r�wnie� niniejsze opracowanie pozostawia niekt�re problemy bez dostatecznego wyja�nienia, starali si� jednak w miar� mo�no�ci zachowa� przedstawiony wy�ej schemat. Schemat ten by� jednak modyfikowany tak, jak tego wymaga�y cechy specyficzne ka�dej z omawianych epok. Chronologiczna rozci�g�o�� tematu nakazywa�a bowiem podzia� na epoki, kt�ry mia�by zapobiec ��czeniu w ca�o�� zjawisk r�nych od siebie, cho� w r�nych epokach jednakowo nazywanych; bieg czasu zmienia� bowiem istot� rzeczy, cho� jej nazwa pozostawa�a bez zmiany. Podzia� na epoki nie zawsze jednak przystawa� do wszystkich w�tk�w obserwacji jednakowo dok�adnie, zmusza� niekiedy do stawiania, z wa�nych wzgl�d�w, granic epokom, cho� nie wszystkie procesy dawa�y si� w tych granicach zamkn��. Autorzy starali si� w takich wypadkach zjawiska rodz�ce si� u schy�ku okresu ��czy� w ca�o�ci z okresem nast�pnym, wygasaj�ce na pocz�tku okresu - w ca�o�ci z okresem minionym, a czynili tak niekiedy r�wnie� i w takich razach, gdy w szczeg�ach mog�o to prowadzi� do naruszenia cezur perio-dyzacyjnych. Z tych wzgl�d�w okaza�o si� niemo�liwe bez cz�stych powt�rze� - wprowadzenie cezury wewn�trznej dla epoki staropolskiej (XV-XVIII w.). Dynamika zjawisk zosta�a tam om�wiona bez rozbijania uk�adu rzeczowego wywod�w. Geograficzny zakres opracowania nie pokrywa si� z granicami pa�stwowymi - to rzecz oczywista. W rozmaitych okresach znaczne grupy Polak�w znajdowa�y si� poza tymi granicami, same za� granice bywa�y w wysokim stopniu przenikalne, a tereny przygraniczne ��czy�a z pa�stwem polskim tradycja, kultura, gospodarka. W dziejach spo�ecze�stwa Rzeczypospolitej przedrozbiorowej natrafi wi�c Czytelnik tak�e na informacje o �l�sku, w dziejach po-rozbiorowych - na wiadomo�ci o Wilnie. D���c jednak do uchwycenia tego, co typowe i masowe, autorzy wi�cej uwagi zwracali na ziemie centralne, tak �e r�wnie� wewn�trz granic pa�stwowych niejednakow� ka�demu regionowi po�wi�cali uwag�. Pomini�to sprawy Polonii zagranicznej. Wszelkie wychod�stwo, czy to siedemnastowieczna emigracja aria�ska, czy polistopadowe wychod�stwo polityczne, czy emigracja zarobkowa ze schy�ku XIX wieku, cho� tworzy�o poza ziemiami polskimi niekiedy nawet bardzo zwarte grupy Polak�w, czasem utrzymuj�ce kontakt z krajem, a nawet wp�ywaj�ce na bieg wypadk�w w kraju, egzystowa�o jednak poza spo�ecze�stwem krajowym. Pisz�c wi�c histori�. spo�ecze�stwa, a nie histori� narodu ani te�;histori� Polski, autorzy uznali, �e s� zwolnieni z obowi�zku po�wi�cania emigracji uwagi wi�kszej ni� ta, kt�rej wymagaj� potrzeby wyja�nienia dziej�w spo�ecze�stwa zamieszkuj�cego ziemie [� polskie. My�li wy�ej sformu�owane nie mog� zast�pi� definicji spo�ecze�stwa, ta jednak�e powinna uwzgl�dnia� cechy specyficzne ka�dej epoki. Je�li za� tak, to lepiej, gdy zajdzie potrzeba, m�wi� o tym przy ka�dej z omawianych epok. Do ksi��ki do��czona jest bibliografia. Zawiera ona tylko wybrane prace. Autorzy, jak to zwykle w takich wypadkach bywa, postanowili uwzgl�dni� prace o podstawowym charakterze; nie traktuj�c jednak bibliografii jako przypis�w uzasadniaj�cych tekst, wi�cej miejsca przydzielili tym pracom, kt�re pomog� Czytelnikowi wyj�� poza ten tekst i wska�� materia� uzupe�niaj�cy. Bibliografia, wyj�wszy dzie�a, kt�re obejmuj� wi�cej ni� jedn� epok�, u�o�ona jest wed�ug podzia�u ksi��ki, z tym �e uwzgl�dnia tylko podzia� na epoki. Dalsze rozbijanie literatury prowadzi�oby do tworzenia grup o jednej lub paru tylko pozycjach, je�li w og�le mo�liwe by�oby podporz�dkowanie paragrafom ksi��ki licznych wielow�tkowych opracowa�. Prof. dr Jerzy Topolski zechcia� przeczyta� ca�y maszynopis, prof. dr Stanis�aw Trawkowski - cz�ci po�wi�cone �redniowieczu, prof. dr Janusz Tazbir - cz�ci po�wi�cone przedrozbiorowym czasom nowo�ytnym, prof dr Juliusz �ukasiewicz - porozbiorowe dzieje spo�ecze�stwa polskiego. Wszyscy Recenzenci swymi radami i uwagami pomogli unikn�� niekt�rych b��d�w lub wad opracowania i ulepszy� tekst. Autorzy s� im za to szczerze wdzi�czni, dzi�kuj� te� wszystkim innym osobom, kt�re u�atwi�y im prac� lub w dyskusjach wspiera�y wiedz� i rad�. CZʌ� PIERWSZA Spo�ecze�stwa s�owia�skie w staro�ytno�ci i wczesnym �redniowieczu ROZDZIA� PIERWSZY Od wi�zi rodowych do zr�nicowania spo�ecznego Geneza najstarszych grup spo�ecznych Niezale�nie od innych trudno�ci, zwi�zanych z pr�b� przedstawienia zarysu historii spo�ecze�stwa polskiego, przed autorem pojawia si� problem punktu wyj�cia. Od kiedy mo�na m�wi� o �spo�ecze�stwie"? Od kiedy - o spo�ecze�stwie polskim? Na pierwsze pytanie pr�bowano rozmaicie odpowiada�: nie brak do dzi� pr�b wywodzenia �ycia spo�ecznego jeszcze z czas�w przed ukszta�towaniem si� cz�owieka. Spo�ecze�stwo polityczne - twierdzi historyk niemiecki Eduard Mayer -jest starsze od samego rodzaju ludzkiego. Nie b�dziemy jednak si�ga� tak daleko, ani nie b�dziemy si� zastanawia� nad starszymi formami spo�ecze�stw ludzkich w zamierzch�ych epokach prahistorii. Zadaniem naszym jest zarysowanie dziej�w spo�ecze�stwa polskiego-a wi�c omawianie tematu musimy zacz�� od chwili, gdy takie spo�ecze�stwo zacz�o si� kszta�towa�. Pa�stwo polskie powsta�o - jak wiadomo - w ci�gu IX i X wieku; na pocz�tku XI w. wykrystalizowa�a si� nazwa kraju i narodu, trwaj�ca do dzisiaj. Musimy cofn�� si� jednak do okresu przed powstaniem pa�stwa, aby zaobserwowa� formy spo�eczne, kt�re pa�stwo poprzedzi�y, i procesy, kt�re doprowadzi�y do jego wytworzenia, spo�ecze�stwo polskiego �redniowiecza wyros�o bowiem z d�ugotrwa�ych przemian, dokonuj�cych si� w�r�d S�owian w ci�gu I tysi�clecia naszej ery. Przemiany te by�y wynikiem dzia�ania r�nych czynnik�w, sk�adaj�cych si� na proces rozwoju historycznego. Grupy ludzkie i ich zwi�zki, po cz�ci wynikaj�ce z wi�z�w pokrewie�stwa, po cz�ci za� zawierane dla �atwiejszego osi�gni�cia wsp�lnych - dora�nych lub bardziej dalekosi�nych - cel�w, tworzy�y sw� w�asn� histori� i kszta�towa�y oblicze kraju. Dzia�alno�� grup ograniczona by�a zrazu bardzo silnie - przez warunki naturalne: klimat, ukszta�towanie powierzchni, zalesienie, hydrografi�. Trzeba by�o do tych warunk�w dostosowa� metody post�powania przy zdobywaniu �rodk�w potrzebnych do �ycia; umiej�tnie wybra� najdogodniejsze tereny zamieszkania, pod upraw� i na pastwiska, wykorzysta� mo�liwo�ci, jakie dawa� las i rzeka, zapobiec 13 niebezpiecze�stwom i trudno�ciom, zwi�zanym z przewag� si� przyrody nad cz�owiekiem. Dopiero dok�adniejsze poznawanie �rodowiska naturalnego i umiej�tno�� dostosowywania si� do niego umo�liwi�y przej�cie do nast�pnego etapu - do przekszta�cania tego �rodowiska w spos�b korzystny dla grup ludzkich. Tak� dzia�alno�� mog�y za� podj�� tylko grupy zorganizowane, wsp�lnie pokonuj�ce przeszkody i planuj�ce w�asne post�powanie. Celem tego post�powania by�o zaspokojenie potrzeb cz�owieka lub grupy ludzkiej, przede wszystkim w zakresie wy�ywienia, ochrony przed ch�odem, opadami; ale tak�e wsp�lna obrona przed katastrofami �ywio�owymi, przed drapie�nymi zwierz�tami i przed innymi grupami ludzi. Trzeba by�o nie tylko organizowa� upraw� roli czy hodowl�, nie tylko budowa� domy, ale nale�a�o pr�bowa� odwr�ci� kl�ski �ywio�owe drog� kontakt�w z si�ami nadprzyrodzonymi, a gro�b� ze strony obcych grup ludzkich - przez rokowania z nimi b�d� walk�. Obok organizacji gospodarczej grupa ludzka musia�a wi�c sta� si� organizacj� wojskow�, polityczn� i religijn�. R�d i inne grupy krewniacze Jak si� wydaje, najstarsz� wi�zi�, ��cz�c� ludzi w grupy, by�o pokrewie�stwo. Ma�a rodzina, z�o�ona z ojca, matki i ich potomstwa, stanowi�a i do dzi� stanowi podstawow� kom�rk� ka�dego spo�ecze�stwa, ale w warunkach niskiego stanu cywilizacji rola pokrewie�stwa by�a wi�ksza: na jego pod�o�u kszta�towa�y si� szersze grupy krewniacze, b�d�ce niezb�dnym oparciem dla ma�ych rodzin zar�wno w dziedzinie produkcji �rodk�w utrzymania, jak w zapewnieniu bezpiecze�stwa - wielka rodzina i r�d. Granice mi�dzy tymi dwoma typami grupy krewniaczej s� niejasne. Niekt�rzy badacze dzi� jeszcze nazywaj� wielk� rodzin� rodem, b�d� te� u�ywaj� obu termin�w zamiennie. Wydaje si�, �e poza rozmiarami (wielka rodzina rzadko wykracza poza trzy pokolenia) mo�na wyr�ni� jeszcze inne kryteria, r�ni�ce te dwie formy: na czo�o wysuwa si� tu prawno-publiczny charakter rodu, stanowi�cego element struktury spo�eczno-politycznej, podczas gdy �wielka rodzina" jest przede wszystkim gospodarcz� wsp�lnot� interes�w. Za Janem Adamusem, znakomitym krytykiem starszych teorii naukowych dotycz�cych rodu, przyjmiemy, �e okres rozkwitu organizacji rodowych wi�za� si� z odleg�� epok� wsp�lnoty pierwotnej, podczas gdy poszczeg�lne formy �wielkiej rodziny" powstawa�y w r�nych epokach drog� rozrodzenia �ma�ych rodzin", kt�re z r�nych powod�w, najcz�ciej ekonomicznych, pozostawa�y nadal we wsp�lnocie maj�tkowej. Podobie�stwo tych grup ludzkich, powstaj�cych w r�nych epokach, ale na tej samej podstawie, utrudnia rozpoznanie tkwi�cych w nich tre�ci spo�ecznych. Wed�ug definicji etnologa Stanis�awa Ciszewskiego r�d jest skupieniem jednostek, poczuwaj�cych si� do solidarno�ci w imi� tradycji o wsp�lnym 14 pochodzeniu. Definicja ta jest zbyt szeroka, bo w zasadzie mo�e dotyczy� wszystkich grup krewniaczych, a - jak wkr�tce zobaczymy - tak�e wi�kszych zbiorowo�ci, zaznaczono w niej jednak co� bardzo istotnego, mianowicie, �e o przynale�no�ci do rodu decyduje nie rzeczywiste wsp�lne pochodzenie, ale tradycja wsp�lnego pochodzenia. To znaczy, �e do rodu mog� nale�e� tak�e ludzie obcego pochodzenia, przyj�ci za zgod� cz�onk�w i uznaj�cy przodk�w rodu za swoich, w��czaj�cy si� wi�c do tradycji rodu. Gospodarcze i spo�eczno-polityczne funkcje rodu R�d spe�nia� wprawdzie - w okresie rozkwitu tej organizacji - r�norodne funkcje spo�eczne, a nawet polityczne, ale geneza jego wi�za�a si� niew�tpliwie z okre�lonymi potrzebami w zakresie zdobywania �rodk�w utrzymania, kt�re na pewnym etapie rozwoju ludzko�ci nie by�y mo�liwe do zrealizowania przez ma�� rodzin�. Etap ten w naszej cz�ci Europy trwa� bardzo d�ugo: mniej wi�cej do po�owy I tysi�clecia naszej ery. Nie chcemy tu si� zag��bia� w sporne zagadnienia grup ludzkich epoki paleolitu i ich dzia�alno�ci gospodarczej; bli�sze wiadomo�ci o funkcjonowaniu rodu mamy z neolitu (ok. 4500-1600 p.n.e.), kiedy ludno�� interesuj�cych nas teren�w prowadzi�a ju� gospodark� rolno-hodowlan�. �wczesne rolnictwo pos�ugiwa�o si� metodami bardzo ekstensywnymi, wymagaj�cymi wsp�pracy wielu ludzi. Na obszarach le�nych - a takie przewa�a�y -kr�lowa�a gospodarka �arowa. Aby wzi�� jaki� teren pod upraw�, trzeba by�o dokona� licznych pracoch�onnych czynno�ci, niemo�liwych do zrealizowania przez ma�� rodzin�: najpierw odrze� z kory drzewa, doprowadzaj�c je w ten spos�b do uschni�cia, a nast�pnie podpali� w odpowiednim momencie las, gdy� spalone drzewa i krzewy dostarcza�y u�y�niaj�cego popio�u, potem trzeba by�o motykami lub - p�niej - drewnianym radiem przygotowa� ziemi� do zasiewu. Uzyskany obszar uprawny wykorzystywano przez kilka lat, a po jego wyja�owieniu przenoszono si� dalej, by w analogiczny spos�b przygotowa� pod upraw� nowe tereny. Archeologowie zwr�cili jednak uwag� na fakt, �e to w�drowne rolnictwo koncentrowa�o si� na pewnym ograniczonym terytorium; w niekt�rych wypadkach zaobserwowano powr�t grupy ludzkiej w to samo miejsce po up�ywie ok. 15 lat. Mo�na wi�c przypuszcza�, �e grupa ta ro�ci�a sobie do tego terytorium wy��czne prawo u�ytkowania; poza obszarami, zaj�tymi pod upraw�, inne s�u�y�y hodowli, w pobliskich lasach zak�adano barcie i polowano. Analogie, zaczerpni�te z ustroju spo�ecznego lud�w, kt�re zachowa�y w epoce nowo�ytnej prymitywne stosunki spo�eczne, pozwalaj� przypuszcza�, �e grup� neolityczn�, o kt�rej tu mowa, by� r�d. By� on nie tylko wsp�lnot� produkcyjn�, ale i konsumpcyjn�: �wiadcz� o tym odkryte przez archeolog�w budynki, zamieszkiwane niew�tpliwie przez grupy wieloosobowe. W Brze�ciu Kujawskim 15 odkryto neolityczne chaty o d�ugo�ci 40, a szeroko�ci 5-10 m, z kilkoma paleniskami. Cz�onkowie rodu wsp�lnie mieszkali, pracowali, jedli, wsp�lnie bronili swych interes�w przed obcymi, mieli jednakowy stosunek do si� nadprzyrodzonych. Trudno jest zrekonstruowa� ich wierzenia na podstawie znalezisk archeologicznych: w sposobie poch�wku istnia�y g��bokie r�nice mi�dzy poszczeg�lnymi obszarami Europy. Nawet na tych samych obszarach wyst�powa�y daleko id�ce zmiany, �wiadcz�ce o dynamicznym rozwoju ideologicznym, przynajmniej w zakresie zapatrywa� na po�miertne losy cz�owieka. Mo�na chyba jednak stwierdzi�, �e w obr�bie rodu ogromne znaczenie mia� kult przodk�w, to znaczy wiara, �e zmarli cz�onkowie rodu nadal wsp�uczestnicz� w jego �yciu, mog� mu pomaga�, ale i szkodzi� w razie ich lekcewa�enia. Z t� wiar� wi�za�y si� obrz�dy pogrzebowe, poch�wki z bogatym nieraz zaopatrzeniem zmar�ego na w�dr�wk� w za�wiatach, ofiary wjadle i napojach, sk�adane w �wi�ta zmar�ych, i zwyczaj strz�sania paru kropel napoju na ziemi� w czasie uroczysto�ci rodowych, znany etnologom ze wszystkich prawie spo�eczno�ci ludzkich. Niewiele wiemy o wewn�trznym ustroju rodu w tych zamierzch�ych epokach. Przez wiele lat panowa� w nauce pogl�d, �e pierwotny r�d by� matriarchalny, to znaczy �e na czele jego sta�y kobiety: rodz�c dzieci, zapewnia�y one ci�g�o�� rodu w epoce ma��e�stw grupowych, kiedy ojcostwo by�o niepewne, a m�czy�ni, przebywaj�cy prawie stale poza ogniskiem domowym w poszukiwaniu �up�w my�liwskich, nie mogli- stanowi� czynnika organizuj�cego �ycie grupy. Z tym ustrojem wi�zano istniej�cy u licznych lud�w kult Wielkiej Macierzy, unaoczniaj�cy niejako znaczenie kobiety w �yciu rodu. Nowsze badania por�wnawcze wykaza�y jednak, �e mo�na m�wi� najwy�ej o rodzie matrylinearnym, to znaczy o takim, w kt�rym dziedziczenie przynale�no�ci rodowej odbywa si� w linii macierzystej, oraz o matrylokalno�ci - tj. o przenoszeniu si� m�czyzny po�lubiaj�cego kobiet� z obcego rodu do tego ostatniego, a nie na odwr�t. Natomiast nie stwierdzono nigdzie decyduj�cej roli kobiet w wykonywaniu i przekazywaniu w�adzy. R�d matrylinearny nie bardzo nas jednak zajmuje, poniewa� wyst�powa� na ziemiach obecnej Polski najp�niej do �rodkowego neolitu, a u S�owian w og�le nie daje si� stwierdzi�. Wzrost znaczenia rolnictwa i wi�ksza osiad�o�� �ycia sprzyja�y wytworzeniu si� rodu patriarchalnego (patrylinearnego i patrylokal-nego), kt�ry w momencie wyodr�bniania si� S�owian (l po�owa I tysi�clecia p.n.e.) by� powszechnie obowi�zuj�c� podstaw� struktury spo�ecze�stwa. Nie brak�o w nauce pr�b odtworzenia wewn�trznej struktury takiego rodu, ale z regu�y wszystkie rekonstrukcje opiera�y si� na analogiach wyst�puj�cych w�r�d innych lud�w na podobnym stopniu rozwoju b�d� na znanych z p�niejszych czas�w elementach struktury wielkich rodzin lub tzw. rod�w rycerskich, kt�re uznawano do�� cz�sto za prze�ytek rod�w pierwotnych. Tymczasem wsp�czesna etnologia wykaza�a bogactwo wariant�w struktur grup rodowych u tzw. lud�w prymitywnych, a wi�c mechaniczne przenoszenie ich sk�adnik�w do rod�w s�owia�skich w staro�ytno�ci jest nieuzasadnione. Jeszcze bardziej niebezpieczne jest upatrywanie �prze�ytk�w" w poszczeg�lnych elementach 16 zwi�zk�w krewniaczych epoki rozwini�tego feudalizmu, gdy� zbyt wiele ich okaza�o si� przy bli�szym zbadaniu zjawiskami wt�rnymi, zwi�zanymi z konkretn� sytuacj� gospodarcz� lub polityczn� w r�nych momentach historii �redniowiecza, a nawet czas�w nowo�ytnych. R�d rz�dzony by� przez starszyzn�, z�o�on� w zasadzie z ludzi starych lub w sile wieku; czasami wymienia si� termin starosta, maj�cy oznacza� naczelnika rodu, ale wzmianki �r�d�owe o �starostach" s� p�ne i dotycz� bardzo r�nych grup ludzkich, niekoniecznie o charakterze krewniaczym. Istnienie naczelnika rodu jest bardzo prawdopodobne - bez wzgl�du na to, czy rzeczywi�cie zwa� si� starost� - ale w�adza jego nie by�a monarchiczna; decyzj� podejmowa� zapewne og� m�czyzn po przedstawieniu wniosku przez naradzaj�c� si� poprzednio starszyzn�. Starszyzna sk�ada�a si� z ludzi ciesz�cych si� najwi�kszym presti�em, kt�ry zyskiwali zapewne dzi�ki do�wiadczeniu �yciowemu (autorytet ludzi starych), m�stwu w walce, a czasem dzi�ki zr�czno�ci i sile fizycznej. Zaraz tu jednak musimy zastrzec, �e ta tr�jstopniowa struktura w�adzy (starosta -starszyzna - og� m�czyzn) jest rekonstrukcj�, opart� na analogiach z bada� etnologicznych, konkretnych bowiem danych �r�d�owych dotycz�cych S�owian nie posiadamy. Jak ju� wspomniano, r�d by� najbardziej zwart� grup� spo�eczn� w okresie przedpa�stwowym, spe�nia� r�wnie� funkcje zewn�trzne, strzeg�c interes�w swych cz�onk�w w kontaktach lub konfliktach z innymi analogicznymi grupami. W przyjaznych kontaktach mi�dzy rodami, prowadz�cych do ��czenia si� ich w wi�ksze zwi�zki lub organizacje o bardziej trwa�ym charakterze, wa�n� rol� odgrywa�y dwa czynniki. Jednym by�a �wiadomo�� wsp�lnego pochodzenia dwu lub wi�kszej liczby rod�w, przechowuj�cych w swej tradycji pami�� wsp�lnych przodk�w w zamierzch�ych czasach. �wiadomo�� taka mog�a si� opiera� na prawdziwych faktach: konieczno�� gospodarcza rzeczywi�cie prowadzi�a cz�sto do oddzielenia si� cz�ci rodu i przeniesienia w pobliskie lub dalsze okolice, mimo to kontakty bywa�y nadal zachowywane. Ale legenda o wsp�lnym pochodzeniu mog�a te� powsta� sztucznie, dla podkre�lenia wsp�lnoty interes�w dwu s�siaduj�cych rod�w. Z tym ��czy si� drugi czynnik, zacie�niaj�cy stosunki mi�dzy sprzymierzonymi rodami: wymiana kobiet, kt�ra prowadzi�a do powinowactwa i by�a wyrazem sta�ego przymierza. Do tych dwu czynnik�w nale�y oczywi�cie do��czy� interes gospodarczy lub polityczny, zmuszaj�cy rody do �cis�ego wsp�dzia�ania lub ��czenia si� w szersze organizmy. Takim organizmem rzekomo (tj. zgodnie z w�asn� tradycj�), powsta�ym z wi�kszej liczby spokrewnionych ze sob� rod�w, by�o plemi�. Nie zawsze jednak przyjazne stosunki ��czy�y s�siaduj�ce ze sob� rody. Czasami rywalizacja gospodarcza lub walka o hegemoni� w plemieniu prowadzi�a do wybuchu wrogo�ci, a cz�sto do wojny. Jak we wszystkich wsp�lnotach o �cis�ych wi�ziach krewniaczych, tak i w rodzie patriarchalnym epoki przed-klasowej, r�d nie tylko broni� interes�w ka�dego ze swych cz�onk�w wobec �wiata zewn�trznego, ale i szuka� zemsty za jego �mier� na cz�onkach rodu zab�jcy; zwyczaj ten zwano w Polsce w okresie �redniowiecza wr�d�. Plemiona i zwi�zki plemion Plemi� by�o ju� grup� o charakterze politycznym. Wspomnieli�my, �e w �wiadomo�ci wsp�lnoty plemiennej wielk� rol� gra�a tradycja o wsp�lnym pochodzeniu rod�w tworz�cych plemi�. W praktyce by�o rozmaicie. Plemiona tworzy�y si� na ziemiach dzisiejszej Polski ju� w epoce neolitu; by�y to jednak twory nietrwa�e. Przez kilka tysi�cy lat mamy do czynienia z formowaniem si� i rozpadaniem na ziemiach polskich r�nych plemion, a nawet wi�kszych organizm�w politycznych - zwi�zk�w plemiennych. Pocz�tkowo ��czy�y si� w plemiona spokrewnione lub s�siaduj�ce ze sob� rody, �ci�le zwi�zane wsp�lnymi interesami gospodarczo-politycznymi, np. obron� eksploatowanych wsp�lnie obszar�w przed wrogiem zewn�trznym (np. ekspansj� dalszych s�siad�w, chc�cych rozszerzy� swe posiad�o�ci, lub najazdem koczownik�w, przybywaj�cych z odleg�ych nieraz obszar�w). Im bli�ej jednak schy�ku staro�ytno�ci, tym bardziej gmatwa�y si� te pocz�tkowo proste zwi�zki. Archeologowie i j�zykoznawcy, badaj�cy okresy historyczne pozbawione �r�de� pisanych, wyr�nili dwa typy wsp�lnot szerszych ni� plemiona: wsp�lnoty j�zykowe i kultury archeologiczne. Cz�� archeolog�w, wywodz�ca si� w zasadzie ze szko�y Niemca Gustawa Kossinny, w Polsce zw�aszcza jego ucze� i przeciwnik J�zef Kostrzewski i cz�� jego wychowank�w, stara�a si� powi�za� �ci�le te dwa kryteria, ��cz�c kultury archeologiczne (tj. charakterystyczne zespo�y zabytk�w kultury materialnej, sztuki, zwyczaj�w pogrzebowych) z okre�lonymi grupami j�zykowymi. Tak dosz�o m.in. do �wojen archeologicznych" o przynale�no�� etniczn� tzw. kultury �u�yckiej (przez Kostrzewskiego wi�zanej ze S�owianami) czy o powi�zanie okre�lonych zabytk�w kultury materialnej z pocz�tk�w naszej ery z plemionami germa�skimi, przebywaj�cymi w�wczas na ziemiach dzisiejszej Polski. Dzisiaj przewa�a opinia, �e grup kulturowych nie da si� uto�sami� z okre�lonymi grupami j�zykowymi. Na marginesie tych dyskusji pojawia si� pytanie: jakie znaczenie dla ludzi zamieszkuj�cych nasz kraj w staro�ytno�ci mia�a wsp�lnota j�zykowa i kulturowa? Uczeni pocz�tk�w XX wieku, pod wp�ywem �wczesnych pr�d�w politycznych, absolutyzuj�cych i uwieczniaj�cych wi�zi narodowe, przenosili przekonania o trwa�o�ci i sile tych wi�zi w odleg�� przesz�o��. Echem tego s� niekt�re teorie na temat stosunk�w etnicznych w staro�ytno�ci. Ludzie minionych epok w rzeczywisto�ci inaczej zapatrywali si� na te sprawy - wsp�lnota kultu lub obyczaj�w by�a dla nich wa�niejsza cz�sto ni� wsp�lnota j�zyka. U�atwia�o to wch�anianie poszczeg�lnych grup j�zykowych przez zbli�on� kulturowo a liczniejsz� ludno��, u�ywaj�c� innego j�zyka. W ten spos�b S�owianie wch�on�li wiele r�norodnych grup, zamieszkuj�cych przed nimi czy obok nich Europ� �rodkow� i wschodni�. Zgodnie z tym, co powiedziano na pocz�tku, nie b�dziemy si� zag��bia� w spory mi�dzy autochtonistami (zwolennikami wytworzenia si� j�zyka s�owia�-kiego na obszarze mi�dzy Odr� i Dnieprem) a allochtonistami (zwolennikami 18 przybycia S�owian do Europy �rodkowej dopiero na pocz�tku naszej ery), nawet bowiem data wyodr�bnienia si� j�zyka s�owia�skiego z indoeuropejskiej rodziny j�zykowej jest kwesti� sporn�. Poniewa� w�tpliwa jest ci�g�o�� mi�dzy spo�ecze�stwem polskim wczesnego �redniowiecza a plemionami poprzednio zamieszkuj�cymi ziemie naszego kraju (nawet istniej�ce tam na pocz�tku naszej ery grupy S�owian w wi�kszo�ci przew�drowa�y nast�pnie na inne obszary), nie b�dziemy si� r�wnie� wdawa� w opisy efemerycznych struktur politycznych, istniej�cych lub lokalizowanych przez historyk�w na p�noc od Karpat i Sudet�w. Nie da si� jednak zaprzeczy�, �e korzenie spo�ecze�stwa polskiego tkwi� w S�owia�szczy�nie schy�ku staro�ytno�ci, niezale�nie od tego, �e nie wiemy dok�adnie, gdzie szuka� bezpo�rednich przodk�w narodu polskiego. Wszystkie wi�c regu�y funkcjonowania �wczesnych spo�eczno�ci i ich dotycz�; wyst�powa�y one na ziemiach polskich w zasadzie tak�e po okresie w�dr�wek lud�w. Przy formowaniu si� plemienia, kt�re u�atwia�a tradycja wsp�lnego pochodzenia wchodz�cych w jego sk�ad rod�w, jedno�� j�zyka, obyczaj�w i kultury materialnej by�a konieczna. Oczywi�cie plemi� stanowi�o tylko niewielk� cz�� grupy j�zykowej, nie mo�na go te� uto�sami� z ca�o�ci� jakiej� kultury archeologicznej, cho� kultura plemienia zar�wno materialna, jak spo�eczna, mog�a z czasem rozwin�� pewne w�asne, specyficzne cechy. Coraz silniejszym elementem ��cz�cym by� te� kult plemienny, kt�ry stopniowo zacz�� przewa�a� nad kultami rodowymi. Plemiona, wyst�puj�ce na obszarze Europy �rodkowej i wschodniej w staro�ytno�ci, by�y spo�eczno�ciami o niezbyt trwa�ej strukturze i o zmieniaj�cych si� siedzibach. Eksploatowa�y wsp�lnie zaj�ty przez siebie obszar i broni�y go przed s�siadami, zw�aszcza je�li przedstawia� specjaln� warto��; cz�sto jednak przenosi�y si� gromadnie pod naciskiem r�nych okoliczno�ci na inne, nieraz odleg�e ziemie. Gdy liczba ludno�ci na zajmowanym terenie stawa�a si� zbyt wielka i nie pozwala�o to na zno�n� egzystencj�, cz�� plemienia, a przede wszystkim m�odzie�, opuszcza�a star� ojczyzn�, by wszcz�� poszukiwania nowych siedzib, cz�sto w dalekim, obcym j�zykowo i kulturowo �rodowisku. Pocz�tki r�nic spo�ecznych Problem w�adzy w plemieniu wi�za� si� z potrzebami bytowymi: u plemion osiad�ych i ciesz�cych si� spokojem przez d�ugi czas w�adza centralna by�a s�absza, natomiast u plemion w�druj�cych lub zagro�onych przez s�siad�w r�s� autorytet wodza i otaczaj�cej go elity - grupy kierowniczej. Tworzy�a si� grupa m�odzie�y, kt�ra �wiczenia z or�em i dzia�alno�� wojenn� przek�ada�a nad inne zaj�cia. Z kolei za� istnienie grupy traktuj�cej wojn� jako g��wne zaj�cie i spos�b zdobywania d�br materialnych kszta�towa�o u pewnych plemion specjalnie wojowniczy, agresywny charakter. Plemi� by�o organizacj� demokratyczn�: 2. 19 decyzje dotycz�ce og�u zapada�y na zgromadzeniach og�lnych wszystkich m�czyzn zdolnych do noszenia broni. Na czo�o wysun�a si� jednak, zw�aszcza u bardziej wojowniczych plemion, zwi�zana z wodzem grupa starszyzny i zawodowych wojownik�w. Ustr�j taki nosi w historiografii marksistowskiej nazw� demokracji wojennej. Napadom na s�siad�w przy�wieca�a nowa ideologia, gloryfikuj�ca dzia�alno�� wojownika: zabijanie, grabienie, gwa�cenie - a tak�e nara�anie si� na �mier�. S�awa zab�jcy i chwa�a zabitego w walce z wrogami zajmowa�y coraz wi�cej miejsca w tradycji plemiennej; r�s� autorytet zwyci�skich wodz�w, kt�rzy, opieraj�c si� na wojowniczej m�odzie�y, dru�ynie (od drug - druh, przyjaciel), mogli narzuca� sw� wol� ca�emu plemieniu. Kult plemienny zaczyna� nabiera� cech militarnych, a sama osoba wodza stawa�a si� obiektem bezpo�redniego oddzia�ywania si� nadprzyrodzonych. Szcz�cie wojenne wodza mia�o charakter charyzmatu; wiara w dziedziczno�� tego charyzmatu u�atwia�a potomkom wyb�r na stanowisko ojcowskie. Ale gdy szcz�cie wojenne wodza opu�ci�o, odbierano mu w�adz�. W�r�d r�nych lud�w staro�ytno�ci nie brak�o wypadk�w zabijania nieszcz�liwego wodza dla przeb�agania gniewu bog�w. Droga do monarchii by�a zawi�a i nie usiana r�ami. Wojny by�y jednym z czynnik�w, prowadz�cych do zr�nicowania maj�tkowego poszczeg�lnych rod�w, a nawet rodzin. W czasie wojny cz�onkowie dru�yny emancypowali si� spod w�adzy rodu; zapocz�tkowa�o to rozk�ad struktury rodowej. �upy wojenne nie by�y dzielone r�wno, lecz wedle zas�ug wojennych: w�dz, dru�ynnicy, najwaleczniejsi wojownicy otrzymywali wi�cej zdobyczy, a nierzadko i niewolnik�w. Zamiast zabija� przeciwnik�w, zacz�to bowiem bra� ich w niewol�: niewolnik m�g� zast�pi� dru�ynnika w zaj�ciach rolniczych czy hodowlanych i umo�liwia� mu po�wi�cenie wi�cej czasu na �wiczenia wojskowe. Ale i inne czynniki prowadzi�y do powstawania r�nic spo�ecznych w�r�d cz�onk�w plemienia. W tzw. okresie wp�yw�w rzymskich (I-V wiek n.e.), nie bez oddzia�ywania stosunk�w handlowych z obszarami cywilizacji �r�dziemnomorskiej, rozwin�y si� na niekt�rych obszarach na p�noc i wsch�d od granic Imperium Rzymskiego o�rodki intensywnej produkcji, przede wszystkim g�rniczej i hutniczej (np. w rejonie �wi�tokrzyskim, gdzie archeologowie odkryli oko�o 2 ty�. prymitywnych piec�w hutniczych). Powsta�y mo�liwo�ci eksportu do imperium metali, bursztynu, a zw�aszcza ludzi, branych do niewoli w walkach mi�dzyplemiennych. Wszystkie te czynniki wzmacnia�y zamo�no�� i autorytet wodza, jego otoczenia i dru�yny; oni bowiem g��wnie brali udzia� w kontaktach z Rzymianami, po�rednicz�c mi�dzy nimi a reszt� cz�onk�w plemienia. Oni te� g��wnie korzystali z importowanych z prowincji rzymskich produkt�w luksusowych:. sprowadzane stamt�d ozdoby, bro�, naczynia, meble, stroje przyczynia�y si� do powstawania dystansu mi�dzy wy�aniaj�c� si� w ten spos�b starszyzn� plemienn� a reszt� wsp�plemie�c�w. 20 Okres w�dr�wek lud�w Wspomniane tu zacz�tki zr�nicowania spo�ecznego w obr�bie poszczeg�lnych plemion �rodkowo- i wschodnioeuropejskich, zw�aszcza interesuj�cych nas szczeg�lnie plemion s�owia�skich, przez d�ugie wieki nie przynosi�y g��bszych zmian samej struktury rodowo-plemiennej. Elity, wyrastaj�ce spo�r�d og�u, by�y szczup�e, a ich znaczenie opiera�o si� na kruchych podstawach. Jedne plemiona ulega�y rozpadowi, inne - wch�oni�ciu przez silniejszych s�siad�w, jeszcze inne same rusza�y szuka� nowych siedzib lub przy��cza�y si� do �w�druj�cej lawiny" - jak nazwa� Reinhard Wenskus tworz�ce si� w okresie w�dr�wek lud�w wielkie zwi�zki plemion - porwanej do marszu mira�em lepszego bytowania w odleg�ych krajach. W tych warunkach �adna elita nie mog�a utrzyma� si� d�ugo przy w�adzy: jedni gin�li, inni tracili bogactwo i znaczenie. Rozw�j spo�eczny naszej cz�ci Europy zosta� przerwany i op�niony przez gwa�towne migracje I V-VI wieku, okre�lane jako �w�dr�wki lud�w", kiedy to pod naciskiem koczowniczych lud�w tureckich (Hun�w, p�niej Awar�w) zamieszkuj�ce wschodni� i �rodkow� Europ� plemiona germa�skie i s�owia�skie kolejno porzuca�y swe siedziby, aby szuka� najpierw ratunku przed naje�d�cami, a potem - �up�w i lepszych warunk�w �ycia w nadspodziewanie �atwo p�kaj�cych granicach pa�stwa rzymskiego. Na ich miejsce przychodzi�y inne plemiona, wch�aniaj�c tych dawniejszych mieszka�c�w, kt�rzy nie mieli ochoty z wi�kszo�ci� wsp�plemie�c�w opu�ci� stron rodzinnych. Dlatego te� trudno si� doszuka� ci�g�o�ci mi�dzy strukturami plemiennymi okresu staro�ytno�ci a wczesnego �redniowiecza. O ile germa�scy Goci, Burgundowie czy Wandalowie dzi�ki wra�eniu, jakie wywo�ali w �wiecie �r�dziemnomorskim, do�� �atwo daj� si� odnale�� na poszczeg�lnych etapach swej w�dr�wki, to o S�owianach, kt�rzy posuwali si� na zach�d i po�udnie za ust�puj�cymi plemionami germa�skimi, �r�d�a milcz�. Nie wiemy nawet na pewno, czy dzia�ali w�wczas w ramach wi�kszych zwi�zk�w, czy te� ka�de plemi� samodzielnie zajmowa�o obszar do osiedlania. Tylko na P�wyspie Ba�ka�skim, gdzie S�owianie wtargn�li na teren Cesarstwa Wschodniorzymskiego (Bizantyjskiego) dadz� si� lepiej uchwyci� poszczeg�lne etapy w�dr�wki. Powtarzaj�ce si� nazwy plemienne - np. Chorwaci w Czechach, Ma�opolsce i na Ba�kanach, Serbowie nad �ab� oraz nad ba�ka�sk� Moraw� lub Obodrzyce nad doln� �ab� i nad �rodkowym Dunajem - mog� uchodzi� za rezultat rozdzielenia si� dawnego plemienia, istniej�cego przed w�dr�wk�. Henryk �owmia�ski umieszcza dawniejsze siedziby Chorwat�w w Ma�opolsce, Serb�w w Wielkopolsce, a Obodrzyc�w - na �l�sku (opowiadaj�c si� za pochodzeniem ich nazwy od Odry). Jest to oczywi�cie jedna z licznych hipotez, tylko w wypadku Chorwat�w potwierdzona przez istniej�c� w�r�d nich w X w. tradycj� pochodzenia znad Wis�y. Lepiej wida� w �r�d�ach szlak w�dr�wki Wielet�w: ich to zapewne w II w. geograf aleksandryjski Ptolemeusz umie�ci� na wsch�d od dolnej Wis�y; w VIII w. siedzieli ju� ustabilizowani mi�dzy doln� Odr� a �ab�. 21 Przekszta�cenie wsp�lnoty rodowej w terytorialn� Okres w�dr�wek lud�w g��boko wstrz�sn�� rodowymi strukturami spo�eczno�ci s�owia�skich. Rozk�ad ich nie by� procesem jednolitym i jednokierunkowym: trudne sytuacje polityczne, zagro�enie zewn�trzne, musia�y cz�sto prowadzi� do wzmocnienia solidarno�ci rod�w nawet tam, gdzie poprzednio czynniki gospodarcze spowodowa�y os�abienie wi�zi rodowych. Jeszcze w okresie wielkich migracji V-VI w. zwi�zki rodowe trwa�y: rody osiedla�y si� zazwyczaj razem, kultywuj�c stare tradycje solidarno�ci i wzajemnej pomocy. Zdaniem Henryka �owmia�skiego z tego okresu pochodz� nazwy patro-nimiczne miejscowo�ci (w Polsce w zasadzie zako�czone na ice), oznaczaj�ce najpierw wsp�lnot� mieszka�c�w, wywodz�c� si� od wsp�lnego przodka, a dopiero z czasem miejsce ich zamieszkania. Okolice zag�szczenia takich nazw s� - zdaniem tego uczonego - terenami osadniczymi, zasiedlonymi przed VII wiekiem, w kt�rym to okresie umieszcza on ostateczny rozk�ad wsp�lnot rodowych. W okresie w�dr�wek lud�w trudno by�o jednak utrzyma� jedno�� rodu: grupy m�odych ludzi stale opuszcza�y domowe pielesze, aby do��czy� do migrant�w, a na ich miejsce przy��czali si� do wsp�lnoty rodowej r�ni obcy przybysze, kt�rzy - znu�eni w�dr�wk� lub poci�gni�ci urokiem pi�knej okolicy lub pi�knej kobiety - pozostawali, w�eniali si� do �rodu" i przyjmowali jego tradycje. Cz�sto jednak, gdy wielka liczba cz�onk�w opuszcza�a siedziby rodu, tradycja zanika�a, a r�d si� rozpada�. Ze szcz�tk�w r�nych rod�w powstawa�a nowa grupa, stanowi�ca r�d fikcyjny i cz�sto tworz�ca sobie sztucznie �tradycj� rodow�". Po utrwaleniu si� nowych siedzib zar�wno na starych ziemiach S�owian, jak na nowo przez nich zasiedlonych terenach, spotykamy nowe spo�eczno�ci, kultywuj�ce nieraz tradycje rodowe (zw�aszcza tam, gdzie warunki gospodarcze czy bezpiecze�stwo wymaga�y utrwalenia solidarno�ci), ale b�d�ce w istocie grupami ludzkimi nowego typu, okre�lanymi w nauce zazwyczaj jako wsp�lnoty terytorialne. Nie mo�na oczywi�cie m�wi� o ca�kowitym zaniku znaczenia wi�zi pokrewie�stwa w miar� rozpadu dawnych wsp�lnot rodowych. Z ka�dej rodziny mog�a si� w nast�pstwie rozrodzenia wytworzy� nowa grupa o charakterze rodowym, zw�aszcza na terenach rzadkiego osadnictwa, gdzie jednostki szuka�y pomocy innych ludzi w trudnej walce z przyrod�, np. przy karczowaniu las�w, albo na obszarach nara�onych na najazdy nieprzyjaci�, gdzie trzeba by�o organizowa� solidarn� obron�. Wsz�dzie tam szukano pomocy u krewnych. Niezale�nie od przetrwania element�w wsp�lnej gospodarki grup wi�kszych od ma�ej rodziny (�wielkie rodziny" b�d� wyst�powa� w specyficznych warunkach jako wsp�lnoty gospodarcze a� po XIX wiek), przetrwa�y grupy o charakterze rodowym, obejmuj�ce szereg gospodarstw indywidualnych, kt�rych posiadacze byli ze sob� spokrewnieni. Juliusz Bardach - za radzieckim etnografem 22 M. Koswienem - wprowadzi� dla ich okre�lenia nazw� patronimia, aby wyr�ni� je od dawnych rod�w okresu wsp�lnoty pierwotnej, kt�rych cech� charakterystyczn� by�a wsp�lnota gospodarowania i spo�ycia. Nowy �r�d" - patronimia - by�, podobnie jak stary, jednostk� osadnicz�; wsp�lnota gospodarcza przekszta�ci�a si� tu w obowi�zek dora�nej pomocy, a tak�e w prawa �rodu" jako ca�o�ci do maj�tku poszczeg�lnych jego cz�onk�w, co przejawia�o si� w pierwsze�stwie krewnych do dziedziczenia tego maj�tku (najd�u�ej - ziemi) i w ograniczeniu swobody dysponowania nim; chodzi�o g��wnie o to, aby to dysponowanie nie uszczupli�o og�lnego maj�tku rodu, a zatem i jego presti�u w�r�d s�siad�w. Przetrwa�a te� solidarno�� rodu (patronimii) wobec obcych, przejawiaj�ca si� zw�aszcza w dalszym istnieniu wr�dy. Rozk�ad organizacji rodowej G��wnym czynnikiem, kt�ry zadecydowa� o rozk�adzie i stopniowym zaniku organizacji rodowej jako trwa�ej grupy spo�ecznej, by�y donios�e przemiany gospodarcze. Ju� w okresie wp�yw�w rzymskich, u progu naszej ery, pewne obszary po�udniowej cz�ci dzisiejszej Polski prze�y�y, jak wspomniano, okres intensywnego rozwoju gospodarczego. �wczesny rozw�j hutnictwa i rzemios�a wprawdzie mia� bod�ce ze strony kontakt�w handlowych z Imperium Rzymskim, ale uwarunkowany by� rozwojem rolnictwa, na kt�re z kolei sam wp�ywa� (np. dostarczaj�c �elaznych topor�w, sierp�w i oku� do rade�). Za pomoc� tych udoskonalonych narz�dzi znaczne obszary, zw�aszcza p�niejszego �l�ska i Ma�opolski, zosta�y pozbawione las�w a nast�pnie poddane eksploatacji rolniczej. Wprawdzie wskutek migracji w okresie w�dr�wek lud�w liczne tereny uprawne zosta�y porzucone, a technika rolna na tych obszarach wr�ci�a do bardziej prymitywnych metod, ale raz wykarczowane obszary, zwane w�wczas l�dami, stanowi�y znacznie �atwiejszy teren nowej ekspansji rolnictwa od VI w. ni� tereny le�ne. Na pocz�tku drugiej po�owy I tysi�clecia naszej ery obserwuje si� w ca�ej nieomal S�owia�szczy�nie powszechne przej�cie do rolnictwa ornego, tj. uprawy trwale u�ytkowanych p�l za pomoc� rad�a, ci�gni�tego przez wo�y. Rad�o, pocz�tkowo drewniane, coraz cz�ciej bywa�o zaopatrywane w �elazne okucie. Ten typ rolnictwa zmniejsza� nak�ad pracy i umo�liwia� przej�cie do gospodarki typu rodzinnego; zbiorowy wysi�ek rodu na co dzie� nie by� potrzebny. Przej�cie na obszarach wykarczowanych do bardziej systematycznej gospodarki prze-mienno-od�ogowej (kolejnego ugorowania po�owy obszaru uprawianego) zwi�ksza�o stabilizacj� osadnicz� i sam� produkcj� roln�. Opr�cz hodowli byd�a rogatego wzros�a rola hodowli nierogacizny, co r�wnie� przyczyni�o si� do zwi�kszenia nadwy�ek �ywno�ciowych. Wydaje si�, �e rezultatem poprawy warunk�w �ycia by� znaczny wzrost zaludnienia ziemi polskich w VIII-X w. 23 Wszystkie hipotezy na temat przebiegu rozk�adu rod�w oparte s� na kruchych przes�ankach, g��wnie na analogiach z lepiej znanych dziej�w innych lud�w na podobnym etapie rozwoju oraz na zniekszta�conych pozosta�o�ciach instytucji rodowych, kt�re jako prze�ytki przetrwa�y sam� struktur� rodow�. Dawni naczelnicy rodowi, kt�rzy w wyniku zr�nicowania maj�tkowego rodu znale�li si� niew�tpliwie w�r�d najbogatszych, a nadto po�redniczyli mi�dzy rodem a o�rodkiem w�adzy plemiennej, mogli teoretycznie przekszta�ci� sw�j autorytet we w�adz� nad rodem, przekazywa� t� w�adz� dziedzicznie we w�asnej rodzinie i uczyni� ze� szczebel do elity plemienia. Cz�� rodowc�w rozlu�nia�a wi�zy z rodem przez sta�y udzia� w dru�ynie wodza plemiennego. Starszyzna i dru�ynnicy zacz�li tworzy� grup� wyr�niaj�c� si� spo�r�d ca�ego plemienia zamo�no�ci� (�upy wojenne) i specyficznymi interesami, u pod�o�a kt�rych le�a�o utrwalenie swego znaczenia i w�adzy. Plemi� ogranicza�o kompetencje rod�w w zakresie wymiaru sprawiedliwo�ci, a przede wszystkim wr�d�, powoduj�c� sta�e spustoszenie w szeregach plemiennych wojownik�w. W�adze plemienne zacz�y narzuca� zwa�nionym rodom swe po�rednictwo i wprowadza� okup za zabitego zamiast zemsty. Te same w�adze narzuca�y cz�onkom plemienia daniny i powinno�ci w interesie ca�ej spo�eczno�ci plemiennej - ale g��wn� korzy�� z. tych danin i powinno�ci mia�a oczywi�cie starszyzna. Du�e znaczenie dla rozk�adu ustroju rodowego i r�nicowania si� spo�ecze�stwa mia�o pojawienie si� wi�kszej liczby niewolnik�w, porywanych s�siadom w czasie wojen mi�dzyplemiennych. Niekt�re z tych wojen mog�y by� prowokowane g��wnie w celu zdobycia je�c�w. Znaczna cz�� je�c�w musia�a w�drowa� na rynki zachodnioeuropejskie, bizantyjskie i arabskie: handel nimi mia� chyba znaczenie wi�ksze od innych ga��zi wymiany. We wczesnym �redniowieczu nazwa Sclavus, oznaczaj�ca S�owianina, sta�a si� w Europie zachodniej potocznym okre�leniem niewolnika. Cz�� niewolnik�w pracowa�a na roli w wyodr�bniaj�cych si� ze wsp�lnoty rodowej gospodarstwach starszyzny: by�y one wi�ksze od innych, bo rozporz�dzaj�c niewoln� si�� robocz� posiadacz m�g� zagospodarowa� znacznie wi�kszy obszar. Los tych niewolnik�w nie by� z�y, traktowano ich na og� na r�wni z cz�onkami rodziny. R�nice maj�tkowe mi�dzy elit� plemienn� a podporz�dkowanymi jej cz�onkami plemienia nie by�y zbyt ostre, a daniny i powinno�ci, z kt�rych korzysta�a starszyzna, uzasadniano wsp�lnymi celami: obron� pokoju wewn�trznego i bezpiecze�stwa na zewn�trz. Wzmacnianie w�adzy cieszy�o si� wi�c poparciem znacznej cz�ci wsp�plemie�c�w. Ale rosn�ca w pot�g� elita plemienna nie mog�a si� powstrzyma� przed ekspansj�, pocz�tkowo w celu zdobycia �up�w, a potem - dla podporz�dkowania sobie s�siednich plemion. T� drog� - cz�ciowo przez podb�j, cz�ciowo przez sojusze, ko�cz�ce si� trwa�ym podporz�dkowaniem sojusznika - powstawa�o pa�stwo, a w�adaj�ca nim elita, rosn�ca w pot�g�, nie omieszka�a utrwali� swej w�adzy, stopniowo przekszta�caj�c si� w klas� panuj�c�. 24 Teoria rodowa spo�ecze�stwa polskiego Podzia� klas