6814

Szczegóły
Tytuł 6814
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

6814 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 6814 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

6814 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Milena W�jtowicz Zasady tajemnic Deszcz si�pi� niemi�osiernie, wal�c kanonad� kropli w okiennice gospody. Co jaki� czas rozlega�y si� grzmoty, a przez szpary mi�dzy deskami b�yska�o dzikie �wiat�o b�yskawic. Klienci spo�ywali swoje posi�ki, tocz�c rozmowy p�g�osem, jakby obawiali si�, �e burza us�yszy ich i wytropi. Przy stole w najdalszym k�cie siedzia�y dwie osoby w p�aszczach z kapturami, r�ni�ce si� od pozosta�ych przede wszystkim rozmiarami. Wi�kszo�� klient�w przypomina�a wielko�ci� bardziej m�ode dobrze wypasione byczki ni� ludzi. Dw�jka pod �cian� wygl�da�a przy nich jak wychudzone krasnoludki. Jedna z tych dw�ch os�b by�a trzynastoletnim piegowatym ch�opcem, kt�ry burcza� niezadowolony nad swoj� misk� gulaszu. - Dlaczego ja nie mog�em i�� popatrze� sobie na wojn�? Tygrys chcia� mnie zabra�. Dlaczego ja nie mog�em, a pu�ci�a� Amadeusza? Przecie� ja jestem bardziej odpowiedzialny. I wcale nie kaprysz� ani nie broj�. Ale mnie nie pu�ci�a�. Za�o�� si�, �e wiem dlaczego. Bo m�g�bym si� nabawi� militaryzmu, heroizmu albo jakiego� innego paskudnego chor�bska, a Amadeusz b�dzie tylko wyrywa� ludziom miecze i zakopywa� je pod jakim� drzewem. - To ma o wiele g��bsze psychologiczne uzasadnienie - powiedzia�a siedz�ca naprzeciw niego dziewczyna. - Ale je�li odj�� wszystkie fachowe wyra�enia, to w gruncie rzeczy masz racj�. - Wiedzia�em. Zawsze tak jest. A twierdzisz, �e ka�dy ma prawo i�� w�asn� �cie�k�. - Oczywi�cie, �e ka�dy ma takie prawo, Herbercie. Po prostu, chwilowo, ca�kiem dobrowolnie pozwoli�e�, �ebym to ja wepchn�a ci� na w�a�ciw� drog�. - Chcia�by zobaczy� t� swoj� dobr� wol�. Za�o�� si�, �e le�y skr�powana w jakim� rowie. Pot�ny podmuch wiatru otworzy� gwa�townie drzwi, wpad� do pomieszczenia i zgasi� wszystkie �wiece. W ciemno�ci nie da�o si� rozr�ni� nawet kszta�t�w. - Widzisz, Herbercie - powiedzia�a dziewczyna, dotykaj�c palcami knota stoj�cej na stole �wieczki - nie zawsze mamy mo�liwo�� sami wybiera� kierunek, w kt�rym pod��amy - knot zapali� si� jasnym p�omieniem. - Ale tylko od nas zale�y, czy b�dziemy i�� drog�, ��k�, lasem, czy skaka� nad strumie... Herbercie? - dziewczyna rozejrza�a si� po karczmie. Ch�opca nie by�o ani przy jej stole, ani nigdzie w pobli�u. Poderwa�a si�. - Gdzie jest ch�opak? Karczmarz spojrza� na ni� zza kontuaru, pod kt�rym szuka� krzesiwa. - Ch�opak? - Tak, piegowaty, mniej wi�cej tego wzrostu... - wyci�gn�a przed siebie r�k�, chc�c pokaza� i w os�upieniu spojrza�a na sw�j r�kaw. Rozchyli�a p�aszcz i ze zdziwieniem spogl�da�a na swoj� bluz�, spodnie i buty. - Co� nie tak, panienko? - zapyta� karczmarz. - To jest zielone! - j�kn�a dziewczyna. - Tak panienko. Bardzo panience do twarzy w tym kolorze, je�li mog� zauwa�y� - powiedzia� karczmarz. W�r�d klient�w rozleg� si� aprobuj�cy pomruk. - Ja nie nosz� zielonego - warkn�a dziewczyna, a potem wybieg�a z karczmy na drog�. Przestawa�o ju� pada� i na zachodzie przez chmury przebija�y si� promienie s�o�ca. Dziewczyna rozejrza�a si�, si�gaj�c d�oni� do medalionu, kt�ry mia�a zawieszony na szyi. - Ciekawy spos�b informowania, �e co� jest nie tak - mrukn�a. - Ale na przysz�o�� zapami�taj, �e zmiana koloru w ciemnym pomieszczeniu nie zalicza si� do b�yskawicznych ostrze�e�. I ja naprawd� nie nosz� zielonego. Deszcz przesta� ju� ca�kiem pada� i dziewczyna zdj�a z g�owy kaptur. Mia�a ciemne, kr�cone w�osy, opadaj�ce falami na ramiona i ciemne oczy, przypominaj�ce gwiazdy, a raczej dwie komety, kt�re lada chwila zderz� si� z niewinn� planet�, rozbijaj�c j� na kawa�ki. Otrzepa�a p�aszcz z wody, spogl�daj�c na jasne niebo i na oddalaj�ce si� szybko chmury burzowe. Bardzo szybko. Za szybko. Dziewczyna wpad�a do stajni i po chwili wyjecha�a stamt�d na czarnym koniu, kt�ry galopem pu�ci� si� w pogo� za burz�. Po kilku godzinach ciemnow�osa dziewczyna musia�a przyzna�, �e nie jest w stanie dogoni� chmur. Do niewielkiego miasteczka wesz�a ju� na w�asnych nogach, prowadz�c zm�czonego konia. Do ucha szepta�a mu jakie� zakl�cia, rzucaj�c jednocze�nie nieprzyjazne spojrzenia w stron� burzy, kt�ra znika�a za horyzontem. Nie odrywaj�c od niej wzroku, przywi�za�a wierzchowca przy wodopoju. Na miasteczko, w kt�rym si� znalaz�a, spojrza�a dopiero, kiedy ca�e niebo by�o ju� czyste i b��kitne. Okolic� pozna�a od razu. By�a tu ju� kiedy� - i wtedy te� czego� szuka�a. Na �rodku miasteczka, przy rynku, sta� niewielki niepozorny budynek, siedziba wyroczni. Dziewczyna stan�a przed drzwiami budynku tak jak kiedy� i, tak samo jak wtedy, bez wahania pchn�a drewniane wrota. Od dziecka wychodzi�a z za�o�enia, �e strach dogoni ci� tylko wtedy, je�li dasz mu si� z�apa�, a ka�da chwila niepewno�ci zmniejsza dystans mi�dzy wami. Za drzwiami znajdowa�a si� niewielka komnata, z powietrzem przesi�kni�tym wilgoci�. Przy kamiennym o�tarzu medytowa� jaki� m�ody mnich z ogolon� g�ow�. Dziewczyna nie mia�a najmniejszych skrupu��w odno�nie wyrwania go z transu. - Dok�d odesz�a burza? - zapyta�a. Mnich, brutalnie oderwany od rozwa�ania problem�w natury duchowej, zamruga� oczami. - Ludzie wierz�, �e burza to kr���ce bez ko�ca po �wiecie echo ostatnich krzyk�w staro�ytnych bog�w, wydanych, kiedy ci spadali w otch�a� zapomnienia - powiedzia� tonem wyrozumia�ego nauczyciela i z powrotem zamkn�� oczy. - Bzdura - stwierdzi�a stanowczo dziewczyna. Mnich otworzy� oczy, zdumiony takim brakiem szacunku. - Inni m�wi�, �e to dzikie demony �cigaj� si� w swoich rydwanach do piek�a. - To te� bzdura. Mnich spojrza� na ni�, wyra�nie niepewny, co ma zrobi� w sytuacji, gdy kto� jawnie lekcewa�y sobie autorytet �wi�tyni i jej mnich�w. - S� te� tacy, kt�rzy m�wi�, �e burza to skutek zderzenia ze sob� dw�ch chmur. Kiedy zu�yj� ca�� swoj� energi� i przestan� one si� zderza�, burza ko�czy si� i odchodzi w niebyt. - Nie odchodz� mnie wszystkie burze, tylko ta konkretna, kt�ra przesz�a t�dy kilkana�cie minut temu. I chyba powinnam znale�� kogo� bardziej kompetentnego - ruszy�a w g��b �wi�tyni, za grub� kotar�. Mnich poderwa� si� tak gwa�townie, �e a� si� przewr�ci�. - Mistrzowi nie wolno przeszkadza�! - j�kn��. Dziewczyna odsun�a kotar�. Siedz�cy za ni� stary mnich podni�s� g�ow�. - Znam ci� - powiedzia�. - Nazywasz si� Iskierka i by�a� tu ju� kiedy�. - Gratuluj� pami�ci. Mnich spojrza� na ni� uwa�nie. - Amulet. Iskierka u�miechn�a si�. - M�wi�am, �e go znajd�. - A ja przepowiedzia�em ci, �e za spe�nienie tego pragnienia zap�acisz najwy�sz� cen�. By�em przekonany, �e ju� nie zobacz� ci� �ywej. Moje przepowiednie zawsze si� sprawdzaj�. - Mo�na powiedzie�, �e w pewnym sensie mia�e� racj� - mrukn�a dziewczyna. - Ale wracaj�c do spraw bie��cych, dok�d posz�a ta burza? - Tam, gdzie jej nie odnajdziesz. - Mo�esz mi wierzy�, mam talent do znajdywania r�nych rzeczy. - Ta jest poza twoim zasi�giem. - Po prostu powiedz mi, gdzie szuka�. Mnich pokr�ci� g�ow�. - Nie mog�. S� tajemnice, kt�rych si� nie ujawnia. - Je�li mnie pami�tasz, to chyba wiesz, �e �atwo nie ust�puj�. Sama zapytam wyroczni�. M�ody mnich j�kn�� ze zgroz�. Starszy tylko pokr�ci� g�ow�. - Wyrocznia odpowiada tylko tym, kt�rzy umiej� jej s�ucha�. Iskierka u�miechn�a si�, podchodz�c do kamiennego o�tarza. - I tu si� mylisz, staruszku. Ona odpowiada tym, kt�rzy s� w stanie wys�ucha� odpowiedzi - spojrza�a na kamienn� tablic�, poryt� runami. - Jestem Iskierka, wied�ma - powiedzia�a. - I chc� wiedzie�, dok�d posz�a burza. Przez chwil� nie dzia�o si� nic, a potem tablica rozb�ys�a �wiat�em, padaj�cym przez drzwi, kt�re si� nagle na niej otworzy�y. - Zaklinam ci�, nie wchod� tam - j�kn�� stary mnich. - A znasz lepszy spos�b, �eby dowiedzie� si�, co jest po drugiej stronie? - zapyta�a Iskierka i wesz�a w �wietliste drzwi, kt�re zamkn�y si� za ni� tak, jakby nigdy nie istnia�y. Herbert otworzy� oczy. Czu�, �e wszystko wok� nie jest do ko�ca takie, jakie by� powinno. Przede wszystkim by�o mi�kko. Herbert ostro�nie si� rozejrza� i stwierdzi�, �e zamiast na �awie w gospodzie siedzi na stosie poduszek. Po za tym mia� na sobie jak�� obficie haftowan� szat�, a grupa straszliwie wypacykowanych kobiet podtyka�a mu pod nos talerz z dziwnymi owocami. Wszyscy znajdowali si� w jakim� pokoju, kt�rego �ciany, sufit, a nawet pod�oga pokryte by�y malowid�ami. Wygl�da�o to tak, jakby jaki� artysta desperacko stara� si� wykorzysta� do maksimum ca�� woln� przestrze�. Herbert stwierdzi�, �e mu si� to nie podoba. - Gdzie jestem? - zapyta� wymalowanych kobiet, kt�re na d�wi�k jego g�osu rozpierzch�y si� po k�tach. Kawa�ek �ciany odsun�� si� i do komnaty wszed� jaki� m�czyzna, te� odziany w barwn� haftowan� szat�, do tego z cienkimi w�sikami. Sk�oni� si� g��boko przed Herbertem i przem�wi�. - Witaj w naszych progach, Dziecko-S�o�ce. - Nie jestem dzieckiem - �achn�� si� Herbert. - Mam trzyna�cie lat! Ju� nawet prawie czterna�cie! I gdzie ja jestem? - Jeste� w swojej �wi�tyni, o Dziecko-S�o�ce. Herbert podrapa� si� w g�ow�. - Mo�esz mi to pokaza� na mapie? - Tajemniczej Krainy nie ma na mapach, Dziecko-S�o�ce. - A gdzie jest Iskierka? W�saty zmarszczy� brwi. - �yczysz sobie rozpali� ogie�, Dziecko-S�o�ce? - Nie, �ycz� sobie dowiedzie� si�, sk�d si� wzi��em tu, je�li przed chwil� by�em w gospodzie i gdzie jest Iskierka. - Nasi kap�ani przynie�li ci� tu na skrzyd�ach wiatru, Dziecko-S�o�ce. - A Iskierka? Taka wysoka, ciemnow�osa, �adna, doros�a. Pytali�cie j� o zdanie? Zgodzi�a si�, �ebym tu by�? - Nikt nie stanie na drodze przeznaczenia, Dziecko-S�o�ce - powiedzia� dobrotliwie cz�owiek z w�sikiem. - Jego wyrokom nie da si� zapobiec. Herbert spojrza� na niego ponuro. - Nie znacie Iskierki. �wietliste drzwi pojawi�y si� w kamiennym murze, wypu�ci�y Iskierk� i znikn�y. Dziewczyna rozejrza�a si� po okolicy. Sta�a u st�p jakiej� budowli, wysokiej, ozdobionej p�askorze�bami i poro�ni�tej winoro�l�. Przy wej�ciu, niczym stra�nicy, sta�y dwie rze�by przedstawiaj�ce smoki. Iskierka podesz�a do nich i pog�aska�a jednego po nosie. - Lubi� smoki - mrukn�a. Spojrza�a na miejsce, gdzie jeszcze przed chwil� by�y drzwi. Kto� inny pewnie zastanawia�by si�, jak wr�ci z powrotem do tamtego �wiata, ale Iskierka nie by�a tym kim�. Przemkn�o jej przez g�ow�, �e mo�e, zanim beztrosko wyruszy�a na wypraw�, powinna zostawi� tatusiowi swojego dziecka instrukcj�, jak ugotowa� zupk� mleczn�, ale w ko�cu cz�owiek uczy si� ca�e �ycie. Nawet jak nie jest cz�owiekiem, tylko staro�ytnym bogiem. Wbrew temu, co s�dzi wi�kszo�� ludzi i bog�w, bosko�� nie zwalnia z obowi�zk�w rodzicielstwa. Przynajmniej tak uwa�a�a Iskierka. Ze �wi�tyni wyjrza� kto� w mundurze, najpewniej stra�nik i na widok dziewczyny j�kn�� ze zgroz�. - �wi�tynia zosta�a zbezczeszczona!!! - wykrzykn��. - Zabi� blu�nierc�!!! Z zak�tk�w �wi�tyni wypad�o jeszcze kilku �o�nierzy z obna�onymi mieczami. - Blu�nierc�? - zainteresowa�a si� Iskierka. - To znaczy mnie? Widzicie, to by�o niezupe�nie tak... - uchyli�a si� przed ciosem, kt�ry mia� �ci�� jej g�ow�. - Nie mogliby�my o tym porozmawia�? - spojrza�a na zbli�aj�cych si� �o�nierzy i sama sobie odpowiedzia�a. - Chyba nie - da�a nurka pod ramieniem jednego z nich i rzuci�a si� do ucieczki. �o�nierze pop�dzili za ni�. - Nie nazywam si� Dziecko-S�o�ce ani nawet Dziecko-Ksi�yc, tylko Herbert - powt�rzy� po raz setny Herbert. - I nie mam poj�cia o �adnej przepowiedni! Mo�e kogo� innego na jego miejscu zdenerwowa�oby zostanie porwanym, ale Herbert nie takie rzeczy widzia�. W ko�cu od �adnych paru miesi�cy by� uczniem staro�ytnego boga wojny. Przez ten czas nie pokona� ani jednego potwora, raz mia� w r�ku miecz, a na bitw� nie m�g� popatrze� nawet z daleka, bo zdaniem Iskierki odbi�oby to si� fatalnie na jego psychice. Za to ch�opiec �wietnie opanowa� gr� w pokera (Iskierka jako� nie uwa�a�a, �e hazard m�g�by �le wp�yn�� na czyj�kolwiek psychik�) i przekona� si�, �e s� w �yciu rzeczy, kt�rych mo�na by� pewnym. Jedn� z nich by�a �wiadomo��, �e Iskierka nie pozwoli zostawi� si� w gospodzie ot tak, bez wyja�nienia. - Oczywi�cie, Dziecko-S�o�ce - zgodzi� si� m�czyzna z w�sikiem, kt�ry, jak si� okaza�o, nazywa� siebie Sekretarzem. - Na temat przepowiedni, wyroczni i innych rzeczy powinni�cie porozmawia� z Iskierk�. Ona ma na ten temat Pogl�dy. Tak przy okazji - doda� - to ona ma te� Opinie o ludziach, kt�rzy tak po prostu porywaj� jej podopiecznych. Pewnie przyjdzie tu wam powiedzie�, co o was my�li. Sekretarz u�miechn�� si� dobrotliwie. - Do Tajemniczej Krainy nie wejdzie nikt niepowo�any. - A nie przysz�o ci do g�owy, �e ona mo�e mie� upowa�nienie? - zapyta� z�owieszczo Herbert. Las by� ogromny, zar�wno je�li chodzi o zajmowan� przestrze�, jak i o rozmiar drzew. Grube pnie przypomina�y kolumny albo nawet wie�e zamk�w. Ga��zie tworzy�y wielopoziomowy labirynt, przetykany jasnymi nitkami promieni s�o�ca, kt�re dochodzi�y do ziemi w postaci z�ocistej mgie�ki, dodaj�c krajobrazowi nieopisanej magii. Zwierz�ta, jakich nie by�o nigdzie poza tym miejscem, w�ada�y kr�lestwem, kt�rego prawdziwe oblicze tylko one zna�y. By�o s�ycha� �piew niezwyk�ych barwnych ptak�w, kt�re siedzia�y na samych czubkach ogromnych drzew, szum milion�w ga��zi i odg�osy zbrojnego po�cigu. Grupa uzbrojonych �o�nierzy bieg�a przez las, goni�c ciemnow�os� dziewczyn�. Mimo �e byli tu� za ni�, wymyka�a im si� za ka�dym razem, kiedy kt�ry� wyci�ga� r�ce, by j� pochwyci�. Przeskakiwa�a nad zmursza�ymi kamieniami, kluczy�a mi�dzy drzewami, odnajdywa�a �cie�ki tam, gdzie przedtem ich nie by�o. W por�wnaniu z ni� �cigaj�cy przypominali mechaniczne, zardzewia�e zabawki. Z wysoka, spomi�dzy ga��zi, obserwowa�y ten niecodzienny po�cig oczy kogo�, kto widzia� ju� wiele rzeczy i kogo nie �atwo by�o zadziwi�. Ten kto� siedzia� wygodnie, jedz�c soczyst� pomara�cz� i patrzy� na dramatyczn� ucieczk�, jakich setki widzia� przedtem. Sam nie wiedzia�, dlaczego patrzy na co� tak nudnego i pospolitego, ale nie m�g� oderwa� oczu od smuk�ej postaci w zielonej szacie i nie m�g� zrezygnowa� z czekania na dalszy rozw�j sytuacji, chocia� wiedzia�, jak ta sytuacja si� rozwinie. Dziewczyna wypad�a na polan�, wyprzedzaj�c znacznie napastnik�w. Nagle z naprzeciwka wypad�o kolejnych pi�ciu uzbrojonych �o�nierzy, odcinaj�c jej drog� ucieczki. Dziewczyna zatrzyma�a si� na �rodku polany, rozgl�daj�c si� w poszukiwaniu drogi ucieczki. �o�nierze zbli�yli si�, zacie�niaj�c kr�g wok� niej. Uciekinierka zorientowa�a si�, �e jest w pu�apce. Spogl�da�a na �o�nierzy czujnie, jak zwierz� schwytane w sid�a, ale ci�gle licz�ce na odzyskanie wolno�ci. Obserwator pochyli� si�, �eby lepiej wszystko widzie�. Dziewczyna stan�a prosto, tak jakby nagle zrezygnowa�a z walki i wzruszy�a ramionami. �o�nierze nastawili piki i przyszykowali si� do ataku. W momencie, kiedy wszyscy rzucili si� na ni�, dziewczyna podskoczy�a wysoko w g�r�. �o�nierze zderzyli si� ze sob� i upadli na ziemi�, a ona zawis�a w powietrzu jakie� trzy metry nad ziemi�. Rozejrza�a si� po polanie, gdzie poturbowani �o�nierze szukali upuszczonego or�a. U�miechn�a si� do siebie odrobi� z�o�liwie, a odrobin� z satysfakcj�. Wykr�ci�a w powietrzu salto, zako�czone opadni�ciem na ziemi� na skraju lasu. Odwr�ci�a si� i ju� mia�a odbiec, kiedy pomi�dzy drzewami mign�y jej mundury kolejnych �o�nierzy. Cofn�a si� o krok. Wyci�gn�a r�k�, a le��ca nieopodal pika unios�a si� w powietrze i wyl�dowa�a w jej otwartej d�oni. Dziewczyna zakr�ci�a ni� m�ynka. - Musz� was ostrzec - powiedzia�a, powoli przesuwaj�c si� w stron� �rodka polany i nie spuszczaj�c oczu z podchodz�cych �o�nierzy. - Nigdy w �yciu nie walczy�am czym� takim - �o�nierze u�miechn�li si�. Le��ca na ziemi ga��� poderwa�a si� nagle i podci�a nogi siedmiu z nich. - I nigdy w �yciu nie wierzy�am w fair play - dziewczyna machn�a pik� w ty�, trafiaj�c dow�dc� po�cigu w �o��dek. Posta� wysoko w g�rze u�wiadomi�a sobie, co by�o takiego nietypowego w tym po�cigu. Ofiara powinna ba� si� �cigaj�cych, a ta dziewczyna z ca�� pewno�ci� si� nie ba�a. Zaskoczony w�asn� konkluzja obserwator si�gn�� po w�asn� pik� i skoczy� z ga��zi pionowo w d�, p�osz�c po drodze ptaki i ma�py, zamieszkuj�ce ni�sze pi�tra ro�linno�ci. Wyl�dowa� za plecami dziewczyny i z marszu zacz�� walczy� z �o�nierzami. Iskierka spojrza�a na niego przez rami�, zauwa�y�a, �e jest przystojny i zaj�a si� napastnikami, kt�rzy pr�bowali przebi� j� pikami. W ci�gu kilku minut �o�nierze przekonali si�, �e nie p�jdzie tak �atwo, jak si� spodziewali. Obserwator z drzewa by� mistrzem tak na oko dziesi�ciu styl�w walki, a Iskierka radzi�a sobie z pik� ca�kiem nie�le. Wbrew pozorom, wcale nie sk�ama�a. Nigdy wcze�niej nie mia�a w r�ku takiej broni. Ale pika by�a bardzo podobna do halabardy, a halabard� Iskierka nauczy�a si� pos�ugiwa� w swojej burzliwej przesz�o�ci, o kt�rej nigdy nie m�wi�a, a o kt�rej Tygrys wiedzia� wszystko. Ale on by� bogiem, chocia� staro�ytnym. Pozostali, z Herbertem na czele, mogli si� tylko domy�la�. Mimo to przewaga przechyla�a si� na stron� �o�nierzy. Ze �wi�tyni nap�ywali wci�� nowi. Iskierka i obserwator stali plecami do siebie, a wok� nich zbiera� si� ciasny kr�g umundurowanych napastnik�w. Iskierka skrzywi�a si� i pomy�la�a z niech�ci�, �e jednak b�dzie musia�a podpali� ten las, co jej si� wcale nie podoba�o. Dziwnie tu by�o, ale �adnie i nie chcia�a niczego niszczy�. Ale skoro nie by�o innego wyj�cia, to nie zamierza�a zbyt d�ugo ubolewa� nad mlekiem, kt�re i tak musia�a rozla�. Odrzuci�a pik� i zacz�a podwija� r�kawy. Stoj�cy za ni� obserwator szturchn�� j� w rami�. Iskierka odwr�ci�a g�ow� i zobaczy�a, jak podnosi r�k� w pik� do g�ry, a druga wyci�ga w jej stron�. Wied�ma po raz pierwszy mia�a okazj� si� mu przyjrze� i stwierdzi�, �e troch�, z kszta�tu twarzy, przypomina ma�p�. Poza tym by�, co ju� wcze�niej zauwa�y�a, przystojny. I powa�ny. Nie wygl�da� gro�nie ani podst�pnie, a nawet gdyby, to i tak nie powstrzyma�oby to Iskierki przed uj�ciem jego d�oni. Bardzo nie chcia�a spali� tego lasu. Obserwator chwyci� j� mocno za r�k� i chwil� p�niej oboje oderwali si� od ziemi, lec�c z osza�amiaj�c� pr�dko�ci� w g�r�. Na ziemi zostali os�upiali �o�nierze, z g�owami zadartymi do g�ry. Iskierka patrzy�a na nich, p�ki nie zakry�y ich ga��zie. Potem zaj�a si� obserwowaniem ptak�w, zwierz�t i pn�czy, kt�re mijali. Musia�a przyzna�, �e to ca�kiem niez�y spos�b podr�owania i jeszcze lepszy ucieczki. Lot trwa� kilka minut, a� w ko�cu unie�li si� ponad czubki drzew i opadli na jedn� z niezbyt stabilnych, szczytowych ga��zi. Obserwator pu�ci� r�k� Iskierki, kt�ra natychmiast spad�a kilka ga��zi ni�ej. Obserwator zeskoczy� za ni�, zaniepokojony. - Nic mi nie jest - stwierdzi�a Iskierka, spogl�daj�c w d�. Wida� by�o tylko zielone li�cie i ga��zie. Do tego miejsca nie dochodzi� nawet szczek zbroi �o�nierzy ani odg�os ich krok�w. - Tak przy okazji, dzi�kuj�. Obserwator sk�oni� si�. - Nazywam si� Skoczek, jestem wojownikiem i moim zapomnianym obowi�zkiem jest chroni� podr�nych. - Mi�o, �e sobie o nim przypomnia�e� - zauwa�y�a Iskierka. - Jestem Iskierka. - Od wiek�w nikt nie narazi� si� na gniew �o�nierzy Dzikiego Smoka - wyja�ni� Skoczek. - Lubi� smoki - mrukn�a wied�ma. - Szkoda, �e nikt nie chcia� s�ucha�, kiedy to m�wi�am. Skoczek wspar� si� na swojej pice. - Smoki to pod�e i podst�pne kreatury, kalaj�ce swoj� obecno�ci� �wiat. Iskierce co� b�ysn�o z�owrogo w oku. - Uwa�aj, co m�wisz - powiedzia�a. - Moje dziecko jest smokiem, a ja mam naprawd� du�o uczu� macierzy�skich, kt�re objawiaj� si� w bardzo interesuj�cy spos�b. Mo�na by powiedzie�: bolesny. Obserwator cofn�� si� o krok. - W takim razie nie powinienem ratowa� ci �ycia. Ci, kt�rzy stoj� po stronie ciemno�ci i plugastwa, powinni by� zgniecieni jak robactwo! - To si� nazywa szacunek dla istot �ywych. A tak przy okazji, nie miej wyrzut�w sumienia z powodu ratowania mi �ycia, bo tego nie zrobi�e�. Poradzi�abym sobie z nimi wszystkimi sama, mo�e przy okazji dokonuj�c drobnych zniszcze� - doda�a uczciwie. - Ach tak? - nastroszy� si� Skoczek. - Pewnie. Takie latanie to w ko�cu �adna sztuka. Skoczek prychn�� pogardliwie. Iskierka zastanowi�a si� chwil�, a potem z premedytacj� przechyli�a si� i run�a w d� z ga��zi. Spada�a szybciej ni� lecia�a w g�r�, po drodze wpadaj�c na ga��zie. Skoncentrowa�a si� mocno. W�a�nie uda�o jej si� przej�� kontrol� nad spadaniem i powoli przekszta�ci� je w latanie, kiedy w powietrzu z�apa� j� Skoczek i wyl�dowa� na ziemi z ni� na r�kach. - Czy� ty zwariowa�? - zapyta�a uprzejmie Iskierka. - Ja? To ty si� rzuci�a� ze szczytu drzewa, g�upia dziewczyno! - Znalaz� si� przedstawiciel inteligentnej p�ci - mrukn�a Iskierka, staj�c na w�asnych nogach. - W�a�nie mia�am nauczy� si� lata�, kiedy by�e� uprzejmy mi przeszkodzi�. - Chyba spada�, a nie lata�! - A znasz lepszy spos�b, �eby znale�� si� wysoko w powietrzu, je�li si� jeszcze nie umie lata�? Skoczek podrapa� si� w g�ow�. - W�a�ciwie to nie. - No w�a�nie - Iskierka otrzepa�a ubranie - ruszy�a przed siebie. - Zostawi� ci� razem z twoj� nietolerancj�. Mam tu par� rzeczy do za�atwienia. Jedn� konkretnie. Skoczek dogoni� j�. - Chcesz i�� sama w las pe�en �o�nierzy Dzikiego Smoka? - No - przy�wiadczy�a wied�ma. - Po co? - Znale�� smarkacza, kt�ry b�dzie musia� si� g�sto t�umaczy� z samowolnej wycieczki. - Smarkacza? - Skoczek nastawi� uszy. - Dziecko? - Tak. - I ty przychodzisz z... innego �wiata? Iskierka zastanowi�a si�. - Niewykluczone - stwierdzi�a. - Jak to "niewykluczone"? - zdziwi� si� Skoczek. - Nie wiesz, sk�d przychodzisz? - Technicznie rzecz bior�c wiem, ale nie mia�am poj�cia, �e trafi�am do innego �wiata - Iskierka rozejrza�a si� po lesie. - Rzeczywi�cie, troch� niepodobny do mojego, ale �eby od razu jaki� inny... Nie powiedzia�abym. - Jak tu trafi�a�? Nikt nie ma prawa wej�� do Tajemniczej Krainy! - Powtarzajcie to sobie, a turystyka na pewno upadnie. Po prostu wesz�am w drzwi i ju�. - Drzwi??? - Takie prostok�tne. Wchodzisz i wychodzisz. Mogli mi powiedzie�, �e s� do innego �wiata. - Wesz�a� w drzwi, nie wiedz�c, dok�d prowadz�? - A co mnie to obchodzi�o? Prowadzi�y do Herberta. Ju� ja z nim porozmawiam na temat wycieczek do innych �wiat�w. - Dziecko z innego �wiata - Skoczek zatrzyma� si�. - A wi�c przyby�o... Iskierka te� si� zatrzyma�a i spojrza�a na niego z namys�em. - Ty co� wiesz - powiedzia�a. - Ja? Ja nic, nic nie wiem - Skoczek cofn�� si� gwa�townie. - Co� mi si� wydaje, �e jednak wiesz - Iskierka z�apa�a go za ko�nierz. - M�w. - Nie mog�. To tajemnica. Zasady zabraniaj�. - Ten mnich przed drzwiami te� co� gada� o tajemnicach. A wiesz, co ja o tym my�l�? My�l�, �e kto� mi porwa� sprzed nosa dziecko - w oczach wied�my zap�on�� ogie�. - My�l�, �e mi si� to nie podoba. My�l�, �e zanim powiem kazanie Herbertowi, porozmawiam sobie z tym, co go tu sprowadzi�. I wiesz co? Ja nie my�l�, ja wiem, �e to b�dzie nieprzyjemna rozmowa. Skoczek spojrza� w jej p�on�ce oczy. - Zgodnie z przepowiedni� pewnego dnia przyb�dzie Dziecko-S�o�ce z innego �wiata. Przyniesie ze sob� wiar�. Ci, w kt�rych uwierzy, stan� si� najpot�niejsi. - I tyle? - Iskierka pu�ci�a Skoczka. - To bardzo du�o. Wiara Dziecka-S�o�ca sprawi, �e stan� si� rzeczywi�ci. - A teraz co, robi� za freski na �cianach czy za mgliste upiory? - Nie rozumiesz! Tajemnicza Kraina istnieje dzi�ki wierze innych. Im wi�cej os�b wierzy w ni�, tym prawdziwsza si� ona staje i tym silniejsi s� jej mieszka�cy. Kiedy�, kiedy� byli�my wspaniali. Teraz jest inaczej. Wierzy w nas zaledwie kilku ostatnich mnich�w, a i oni zapomn�. Wtedy odejdziemy i to wszystko - wskaza� na las - razem z nami. - Nigdy nie s�ysza�am wi�kszych bzdur - Iskierka zerwa�a brzoskwini� z najbli�szej ga��zi. - Bzdur?! - Skoczek spojrza� na ni�, oburzony. - Tu chodzi o nasze �ycie, o �ycie wszystkiego, co tu widzisz! Iskierka stan�a naprzeciw niego. - Wierzysz, �e istniejesz? - zapyta�a. - Co? - Wierzysz czy nie? - Oczywi�cie, �e wierz� - odpar� zdziwiony. - Przecie� wiem, �e jestem. - A wierzysz w ten las? W ptaki? W ten owoc? - Iskierka ugryz�a kawa�ek brzoskwini. - Przecie� one te� s�. - No w�a�nie - powiedzia�a dziewczyna. - Wi�c przesta� wciska� sobie i innym te bzdury o wierze innych. Nikt nie ma mocy ani prawa decydowa� o �yciu innych. Sam wybierasz swoj� drog� i sam ni� idziesz, a paru wi�cej czy mniej ludzi wierz�cych w to, �e jeste� tu, i �e jest tu ten las, nie ma na to najmniejszego wp�ywu. Mo�esz odej�� w zapomnienie, ale nie odejdziesz tak naprawd� tak d�ugo, jak sam w siebie wierzysz. Skoczek w zamy�leniu podrapa� si� w g�ow�. - Mo�e i masz racj� - powiedzia� z namys�em. - Ja mam zawsze racj� - stwierdzi�a dobitnie Iskierka. - A tak przy okazji, gdzie trzymaj� to Dziecko-S�o�ce? - W pa�acu wschodnim - Skoczek, ci�gle zaabsorbowany now� ide�, machn�� r�k� wskazuj�c kierunek. - Dzi�kuj� - powiedzia�a Iskierka i ruszy�a we wskazanym kierunku. - St�j! Nie mo�esz tam i��!!! - kilka minut p�niej Skoczek otrz�sn�� si� z zamy�lenia i pobieg� za ni�. Przed drzwiami do siedziby wyroczni pojawi� si� nagle m�czyzna z bardzo ostrym mieczem. By� naprawd� ogromny i mia� w sobie co�, co zach�ca�o do tego, �eby na jego widok ucieka�. Ubrany by� na czarno, nawet l�ni�ca srebrna kolczuga zdawa�a si� nabiera� tego ponurego koloru. Mia� czarne w�osy i kr�tk� czarn� brod�. Czarne by�y te� jego oczy, a w nich czai�y si� b�yskawice. Nie ulega�o w�tpliwo�ci, �e wojownik by� bardzo niezadowolony. Spojrza� z�owrogo na budynek, a potem wszed� do �rodka, wy�amuj�c przy okazji drzwi. Medytuj�cy m�ody mnich na jego widok prze�kn�� �lin� i schowa� si� pod kotar�. Nie na wiele mu si� to zda�o, bo wojownik po prostu t� kotar� zerwa�. Siedz�cy za ni� stary mnich podni�s� oczy i spojrza� na pot�n� posta�. Po twarzy przemkn�� mu jakby cie� strachu. - Jeste� staro�ytnym bogiem wojny - powiedzia� trz�s�cym si� g�osem. - My nie mo�emy zrobi� tego, czego od nas ��dasz. Ona zabra�a ci amulet i zap�aci�a cen�. Nie odbierzesz go jej! - Sam jej go da�em, idioto - warkn�� staro�ytny b�g wojny. - Marny z ciebie jasnowidz, jak tego nie wiesz. A teraz - z�apa� mnicha za szat� i z �atwo�ci� podni�s� do g�ry - albo powiesz mi, gdzie jest matka mojego dziecka, albo... M�odszy mnich j�kn�� i zemdla�. - ...albo wyja�nisz mi, jak si� gotuje zupk� mleczn�. - Co? - os�upia� starszy mnich. - Zupka mleczna - powt�rzy� zniecierpliwiony b�g. - Mamusia ci� tym nie karmi�a? Mnich dalej patrzy� os�upia�ym wzrokiem. - Dzieciak ma niestrawno�� - wyja�ni� staro�ytny b�g wojny. - M�wi�a, �e jak b�dzie chory, to trzeba mu dawa� kleik i zupk� mleczn�. Tylko, �e zamiast mu t� zupk� przyrz�dzi�, to ona sobie ot tak idzie!!! Tak w�a�ciwie, to gdzie j� tym razem zanios�o? - zainteresowa� si� nagle. - Do Tajemniczej Krainy - wyj�ka� mnich. - �wietnie - warkn�� Tygrys. - Bogom wst�p wzbroniony - doda� cichutko mnich. - Przecie� wiem! - zirytowa� si� Tygrys i upu�ci� mnicha na posadzk�. - W ko�cu jestem tym bogiem!!! Wyszed� z siedziby wyroczni. Przed wej�ciem czeka� ma�y, brzydki cz�owieczek w poszarpanym ubraniu. - Mog� wiedzie�, dlaczego ja pilnuj� twojego dziecka z niestrawno�ci�? - zapyta� staro�ytny bo�ek szale�stwa wojennego. - Mo�esz: bo ja ci kaza�em - Tygrys rzuci� mu zab�jcze spojrzenie. - Rozs�dny pow�d - przyzna� bo�ek. Las wygl�da� ci�gle tak samo i gdyby Iskierka niepokoi�a si� cho� troch� o cokolwiek, opr�cz Amadeusza, to mog�aby zastanawia� si�, czy nie zab��dzili. Ale Iskierka mia�a pe�n� �wiadomo��, �e kierunek, w kt�rym pod��aj�, jest w�a�ciwy. Zreszt�, �aden niew�a�ciwy kierunek nie odwa�y�by si� stan�� na drodze Iskierki. Id�cy przodem Skoczek nie odzywa� si� i porusza� si� bezszelestnie. Kiedy przekona� si�, �e zawr�cenie wied�my z drogi jest niewykonalne, postanowi� jej towarzyszy�. Napomniana Iskierka wzruszy�a ramionami i te� postara�a si� nie wydawa� �adnego d�wi�ku. Co prawda nie widzia�a w tym sensu, ale je�li jej przewodnikowi zale�a�o... Wied�ma nie uwa�a�a, �eby skradanie si� by�o konieczne. Z do�wiadczenia wiedzia�a, �e wcze�niej czy p�niej i tak kto� ich zauwa�y i krzyknie "Alarm", wi�c lepiej od razu na wst�pie rozprawi� si� ze wszystkimi stra�nikami, kap�anami i innymi psychopatami. Jeden psychopata ju� ich obserwowa�. Kiedy ju� zobaczyli pa�ac S�o�ca, grunt nagle usun�� im si� spod n�g. Spadli w otch�a�, a ziemia zamkn�a si� za nimi, uniemo�liwiaj�c ucieczk�. Bardzo niezadowolony staro�ytny b�g wojny siedzia� na kamieniu przed siedzib� wyroczni, obserwowany z bezpiecznej odleg�o�ci przez przestraszonych mnich�w. Obok staro�ytny bo�ek szale�stwa wojennego podstawia� Amadeuszowi pod pysk miseczk� z zupk� mleczn� przygotowan� przez gospodyni� mnich�w pod podejrzliwym okiem Tygrysa. Amadeusz ch�epta� zupk�, przysiad�szy obok tatusia. B��kitne oczka z lubo�ci� wpatrywa�y si� w mleko. - Niech ona tylko wr�ci... - warcza� Tygrys. - Po�a�uje, �e mnie zostawia bez s�owa i gdzie� sobie idzie. - W�tpi� - mrukn�� bo�ek. - W�tpisz?! - rykn�� wojownik, a mnisi schowali si� ze strachu za budynek wyroczni, zakrywaj�c oczy i uszy. Bo�ek spojrza� na swojego zwierzchnika pob�a�liwe. - Ona sobie po prostu wr�ci, powie �e strasznie za tob� t�skni�a, a ty w ci�gu sekundy zapomnisz o tym, �e kiedykolwiek by�e� na ni� z�y. - Bzdura - burkn�� Tygrys. - Pewnie, �e bzdura - zgodzi� si� bo�ek. - A pami�tasz, jak by�o ostatnim razem? W ciemno�ci zap�on�a stworzona przez Iskierk� ognista kula. Wydoby�a z mroku postacie wied�my i Skoczka, a tak�e solidne kraty. - Jeste�my uwi�zieni! - wykrzykn�� m�czyzna. - Brawo za dedukcj� - mrukn�a Iskierka. - Powiniene� nauczy� si� dostrzega� ja�niejsze strony �ycia. - Na przyk�ad? - Na przyk�ad to, �e �yjemy. Skoczek spojrza� na ni� w zamy�leniu. - Ty nigdy si� nie poddajesz - stwierdzi�. - Oczywi�cie. - Niezale�nie od tego, w jak beznadziejnym po�o�eniu si� znajdziesz. - Nie istnieje co� takiego jak "beznadziejne po�o�enie" - pouczy�a go Iskierka. - Nadziej� nale�y mie� zawsze, a ju� na pewno w sytuacjach beznadziejnych. Od tego ona w ko�cu jest. - Obawiam si�, �e wam nawet nadzieja nie pomo�e, wi�c mo�ecie od razu j� straci� - odezwa� si� czyj� g�os. Ciemno�� rozb�ys�a �wiat�em. Znajdowali si� w ogromnej, wykutej w skale grocie, oddzieleni grubymi kratami od korytarza, najwyra�niej stanowi�cego wyj�cie. Z tego tunelu wyszed� chuderlawy cz�owieczek w haftowanej ozdobnej szacie z ogromnymi rogami, kt�re zdawa�y si� go przyt�acza�, na g�owie. - Nie ci�ko ci? - zainteresowa�a si� Iskierka. - Biedni g�upcy - westchn�� mag z rogami na g�owie. - G�upcem jest ten, kto nie rozumie w�asnej g�upoty - oznajmi�a Iskierka. - Nie mamy czasu si� z tob� bawi�, musimy i�� szuka� Herberta. - Ju� za p�no - u�miechn�� si� z�o�liwie rogaty mag. - Lada chwila �o�nierze dotr� do pa�acu i porw� obiecanego ch�opca. On uwierzy w to, w co my mu ka�emy wierzy� i ca�y �wiat b�dzie nale�a� do mojego pana! A wy - doda� spogl�daj�c na Skoczka i Iskierk� - zostaniecie na zawsze w tych lochach. - Wykluczone - stwierdzi�a stanowczo Iskierka. - Ja mam ma�e dziecko, my�lisz �e mog� je zostawi� na wieczno�� samo? - Ju� wkr�tce wszyscy o was zapomn� i staniecie si� tylko zapomnianymi wspomnieniami, a wasi przyjaciele b�d� �y�, nie pami�taj�c o was - ci�gn�� mag. Iskierka zastanowi�a si� nad t� koncepcj� i w jej oczach zap�on�� z�owrogi ogie�. - B�dzie tak, jakby�cie nigdy nie istnieli - m�wi� mag, a w oczach Iskierki p�on�� ju� ogie�, zdolny strawi� ca�y las znajduj�cy si� nad nimi i jeszcze par� miejsc. - �ycie o was zapomni. - Nie ma mowy - stwierdzi�a Iskierka. Mag zachichota� uprzejmie i, chc�c wyg�osi� mow� o tym, jak bezsensowne jest takie podej�cie, spojrza� jej w oczy. To by� b��d. W jednej chwili z rogatego maga zmieni� si� w rogat� �ab�. Kraty zmieni�y si� w bluszcz. Iskierka przesz�a przez zas�on� powoju i zatrzyma�a si� nad �ab�. - Przyjmij do wiadomo�ci, �e nie lubi�, jak kto� mi si� pcha w �ycie prywatne albo pr�buje je zniszczy� - powiedzia� zimno. - Jasne? - Kum - powiedzia�a �aba. Sekretarz z uk�onem poda� Herbertowi czar� z jakim� dymi�cym napojem. Ch�opiec wzi�� ja ostro�nie. Co raz kto� mu tu co� podtyka�. Dziwaczne owoce, jakie� potrawy, pachn�c� wod� albo cukierki. Nie wdaj�c si� w dociekania, co to za nowy obyczaj, po prostu wzi�� czar� i wypi� wszystko. Kiedy j� odstawi�, zorientowa� si�, �e Sekretarz i s�u��ce patrz� na niego z lekkim os�upieniem. - Co� nie tak? Sekretarz gwa�townie potrz�sn�� g�ow�. - Ale� nie, Dziecko-S�o�ce. Robisz wszystko tak, jak nale�y. Po prostu... Nikt wcze�niej nie wypi� napoju �rednio-wiecznego �ycia tak... tak po prostu. - �rednio-co �ycia? Wiedzia�em! Iskierka m�wi�a, �eby nie pi� wina, je�li nie wiesz, kto ci je daje!! - Ale� Dziecko-S�o�ce... W ten spos�b stajesz si� bardziej boski. - A czy ja m�wi�em, �e chc� by� boski?! Sekretarz nie zd��y� wymy�li� odpowiedzi, bo jedna ze �cian komnaty run�a i do pomieszczenia wpad�o kilkunastu �o�nierzy z herbem smoka na pancerzach. S�u��ce pisn�y i uciek�y. Sekretarz skamienia� ze strachu, a �o�nierze porwali Herberta na r�ce i unie�li go w las. Syk, staro�ytny bo�ek szale�stwa wojennego, popuka� zamy�lonego Tygrysa w rami�. - On chce jeszcze zupy - powiedzia�, kiwaj�c g�ow� w stron� smoka. - To niech mu zrobi�. - Gospodyni uciek�a. Tygrys podni�s� g�ow�, z ci�kim westchnieniem wzi�� od niego pust� miseczk� i skinieniem d�oni nape�ni� j� zupk� mleczn�. G�odny Amadeusz poderwa� si� i zacz�� j� ch�epta�. - Odk�d ty umiesz stworzy� zupk� mleczn�? - zdziwi� si� Syk. - Cz�owiek uczy si� ca�e �ycie, b�g tym bardziej - mrukn�� Tygrys. - To ca�kiem proste, jak ju� wiem jak si� j� przyrz�dza. - Po�yteczna umiej�tno�� - stwierdzi� bo�ek. - Nie mam poj�cia co smarkacza nasz�o, nigdy za t� zupk� nie przepada�. - Chce si� przypodoba� mamusi, �eby go nast�pnym razem te� pu�ci�a na wojn�. Lada chwila wyleczy si� z niestrawno�ci po zjedzeniu tego ca�ego �elastwa i dostanie niestrawno�ci od mleka. Syk zastanowi� si� g��boko. - Je�li ma niestrawno�� po �elastwie, to dajemy mu zupk� mleczn�. A co mamy mu da�, jak b�dzie mia� niestrawno�� po zupce mlecznej? �elastwo? - Mam nadziej� �e zanim b�dziemy musieli rozstrzygn�� ten dylemat, Iskierka przestanie si� bawi� w Tajemniczej Krainie i raczy wr�ci�. W ponurym podziemnym korytarzu Iskierka patrzy�a pot�piaj�co na wod� kapi�c� z sufitu. - Skandal - oznajmi�a. - Przy takim budownictwie d�ugo im te lochy nie pos�u��. - Powinni�my i�� w przeciwn� stron�. Ten korytarz prowadzi do pa�acu Dzikiego Smoka - powiedzia� Skoczek. - Tym lepiej - stwierdzi�a wied�ma. - S�ysza�e�, co ten psychopata powiedzia�: chc� porwa� Herberta. Zanim my dojdziemy do pa�acu, zd��� ju� to zrobi�, a mo�e nawet dostarczy� go do Dzikiego Smoka. Przyjdziemy na gotowe. - Stra�nicy pa�acu S�o�ca nie pozwol� porwa� Dziecka-S�o�ca. - W cuda wierzysz? Ci �li zawsze maj� przewag�. Przynajmniej na pocz�tku. - A na ko�cu? - Na ko�cu pojawia si� kto� taki jak ja - oznajmi�a Iskierka i ruszy�a przed siebie. - Naprawd� jeste� niezwyk�a - powiedzia� Skoczek. - Inna ni� wszystkie kobiety �wiata. - Szczerze m�wi�c, d��enie do oryginalno�ci i niezwyk�o�ci jest cech� og�ln� mojej p�ci - odpar�a Iskierka. - Ka�da kobieta jest niezwyk�a i orginalna w swoim rodzaju... - Ale ty jeste� inna! - zaprotestowa� Skoczek. - Jeste� tak niezwyk�a, �e tylko ciebie mog�o pokocha� moje serce! - Od razu wida�, �e nie mia�e� zbyt wiele do�wiadcze� na tym polu. Powiniene� potrenowa� nawi�zywanie kontakt�w. Spr�buj to robi� stoj�c przed lustrem... - W�a�nie wyzna�em ci mi�o��! Jeste� pani� mego serca! - Bzdura - stanowczo stwierdzi�a Iskierka. - Mi�o�� powinna by� uczuciem odwzajemnionym, inaczej jest kompletnie bezsensowna. A ja, zwracam ci uwag�, mam dziecko i jestem zar�czona z jego ojcem, kt�rego zreszt� strasznie kocham. - Jaki cz�owiek ze zwyk�ego �wiata by� godny twojej mi�o�ci? - wykrzykn�� oburzony Skoczek. - Szczerze m�wi�c to on jest bogiem. Skoczek zmarkotnia�. - I nie mam szans? - Przykro mi ci� rani�, ale nawet najmniejszych. Skoczek przykl�k� na jedno kolano. - Pozw�l mi zatem �lubowa� ci wierno�� i zosta� twoim obro�c�. - Zwariowa�e�? - Iskierka popuka�a si� w czo�o. - �lubuj wierno�� jakiej� dziewczynie, kt�ra nie ma dziecka i narzeczonego! - �adna inna nie jest warta takiej przysi�gi! - To mi pachnie mizogini�! - zirytowa�a si� Iskierka. - Nie ma drugiej takiej jak ty! - wykrzykn�� Skoczek. - Wszystkie inne razem wzi�te nie s� warte jednej chwili sp�dzonej z tob�. - Lubi� komplementy, ale w imi� kobiecej solidarno�ci powinnam wzi�� jaki� kij i zdzieli� ci� w �eb - powiedzia�a szczerze Iskierka. - Siedzisz sobie na drzewie, nagle widzisz dziewczyn� i od razu ci si� wydaje, �e niebo ci spad�o na g�ow� i piorun strzeli� w serce. Ta i �adna inna! Ha! Gdyby wszyscy prezentowali takie podej�cie, to po�owa m�skiej populacji pope�ni�aby samob�jstwa albo przysi�ga�a wierno�� jakim� idiotkom. Naucz si� my�le� i docenia� �wiat, a dopiero potem we� si� za zakochiwanie! - ruszy�a energicznie w g��b korytarza. - Idziesz, czy b�dziesz si� tu nad sob� u�ala�? �o�nierze, p�dz�cy dziarskim truchtem, zanie�li Herberta do pa�acu, kt�ry wygl�da� niemal identycznie jak ten, z kt�rego go wynie�li. Zatrzymali si� w ogromnej sali, gdzie na podwy�szeniu, na poduszce, siedzia� smok. Herbert widzia� ju� smoki, jeden z nich by� nawet w pewnym sensie jego przybranym bratem i m�g� stwierdzi�, �e ten na poduszkach by� wyj�tkowo brzydki. Wygl�da� tak, jakby id�c sobie z u�miechem na ustach wpad� nagle na wyj�tkowo tward� �cian� i przyp�aszczy� sobie twarz i ten u�miech. �o�nierze postawili Herberta przed smokiem i dali mu poduszk�, �eby tez m�g� usi���. Smok pochyli� si� odrobin� do przodu. - Jestem Dziki Smok - przedstawi� si�. - Uwierz we mnie, Dziecko-S�o�ce. - Iskierka m�wi, �e kryzys wiary w siebie jest bardzo niepokoj�cym objawem, �wiadcz�cym o zachwianiu r�wnowagi psychicznej - odpowiedzia� uprzejmie Herbert. Smok bardziej wytrzeszczy� oczy. - Powiniene� sam uwierzy� w siebie - t�umaczy� Herbert. - Dopiero wtedy mo�esz wymaga� od innych, �eby uwierzyli w twoje mo�liwo�ci. Smok sapn�� ze zdumienia. - Tylko wierz�c w siebie jako jednostk� jeste�my w stanie tworzy� siln� zbiorowo�� - wyrecytowa� Herbert. Smok spojrza� na �o�nierzy. - To na pewno to dziecko? - zapyta�. - W Tajemniczej krainie nie ma innego Dziecka-S�o�ca - zameldowa� trz�s�cy si� ze strachu dow�dca. Dziki Smok odwr�ci� si� z powrotem do Herberta. - Nie pr�buj ze mn� sztuczek, Dziecko-S�o�ce, bo po�a�ujesz tego. - Zn�canie si� nad s�abszymi to typowy objaw potrzeby potwierdzenia w�asnej warto�ci - oznajmi�a pogodnie Iskierka, wkraczaj�c do komnaty. - Tak przy okazji, koniecznie musicie zrobi� remont w lochach. Sufit tam przecieka. Nie wspominaj�c o estetyce, jest to po prostu niezdrowe! - Iskierka - ucieszy� si� Herbert. - Skoczek - warkn�� Dziki Smok. - Jak �miesz wchodzi� do mojego pa�acu!! - �mie, jak wida� - mrukn�a Iskierka. - Herbercie, wracamy do domu. - Ale mi si� tu zacz�o podoba� - zaprotestowa� ch�opiec. - M�g�bym zosta� jeszcze troch�? Mia�bym wakacje. Prosz�. Iskierka zastanowi�a si� chwil�. - Nie mog� zostawi� ci� nara�onego na taki wp�ywy - spojrza�a pot�piaj�co na Dzikiego Smoka. - Jak �miesz mn� gardzi� - rykn�� Dziki Smok. - Bra� ich! �o�nierze rzucili si� na Skoczka, kt�ry natychmiast wyci�gn�� swoj� pik�. Iskierka po prostu omin�a walcz�cych i stan�a naprzeciw smoka. - Wcale tob� nie gardz� - zaprotestowa�a z uraz�. - Niezale�nie od tego jak niecn�, marn� i �a�osn� jeste� istota, pogarda jest ca�kowicie sprzeczna z moim charakterem i pogl�dami. - I tak was zniszcz�, a potem zmusz� Dziecko-S�o�ce, by we mnie uwierzy�o. Dowiedzcie si�, �e oto stan�li�cie naprzeciw Dzikiego Smoka, jedynego, kt�ry zna wszystkie zasady, rz�dz�ce Tajemnicz� Krain�!!! - zani�s� si� �miechem. - Mo�e i znasz zasady rz�dz�ce tajemnicami, ale czy znasz same tajemnice? - zapyta�a uprzejmie Iskierka. Smok wytrzeszczy� oczy - Widz�, �e nie, wi�c pozw�l, �e wyjawi� ci jedn�. Jeste� magiczn� istot�, a nie masz poj�cia o prawdziwej magii. Magia unosi si� wok� ciebie, p�ynie w twoich �y�ach, ale to jest bez znaczenia, bo tw�j umys� nigdy nie zrozumie, czym naprawd� ona jest. I dlatego - Iskierka wyci�gn�a przed siebie r�k� - to ja wygrywam. Z jej d�oni wystrzeli�a fala uderzeniowa, kt�ra ruszy�a naprz�d, przebijaj�c mur i niszcz�c ca�y pa�ac. Dziki Smok i jego �o�nierze gdzie� znikn�li, na gruzach pozostali tylko Iskierka, Skoczek i Herbert. - A niech to - j�kn�� ch�opiec. - Nie wiedzia�em, �e co� takiego potrafisz. Iskierka rozejrza�a si� po ruinach. - Te� nie wiedzia�am. Ale w ko�cu cz�owiek uczy si� ca�e �ycie, zw�aszcza je�li jest wied�m�. Skoczek nic nie m�wi� i wydawa� si� lekko, a w�a�ciwie bardzo, oszo�omiony. - Naprawd�? - spyta� ch�opiec. - Co naprawd�? - zdziwi�a si� Iskierka. - To o tej magii w �y�ach i tak dalej. - Pewnie, �e nie, ale on uwierzy�. Pami�taj, zwyci�asz wtedy, gdy przeciwnik uwierzy, �e przegra�. - Czyli mog� tu troch� zosta�? - zapyta� Herbert. - Mo�esz - zgodzi�a si� Iskierka. - Zr�b sobie, dajmy na to, dwa tygodnie wakacji. Tylko niech ci bycie dzieciakiem-chmurk� nie uderzy do g�owy. Ten mi�y pan - wskaza�a na Skoczka - zajmie si� tob�. - Pochyli�a si� w stron� Herberta. - Nie zaszkodzi�o by, gdyby� go troch� wyci�gn�� do ludzi. Zw�aszcza, je�li ci ludzie s� kobietami. - M�wi�a�, �e jestem za m�ody na takie rzeczy. - Bo jeste� za m�ody. A je�li on jeszcze troch� posiedzi w tym lesie, to si� zrobi za stary. Pami�taj, masz by� grzeczny - wyprostowa�a si�. - Chc� wraca� - zawo�a�a w przestrze�. W powietrzu pojawi�y si� �wietliste drzwi. - Jak b�dziesz chcia� wr�ci�, to zr�b to samo - pouczy�a Herberta. Skoczek wyrwa� si� z oszo�omienia i sk�oni� si� nisko. - �egnaj, niezwyk�a istoto zwana Iskierk�. �a�uj�, �e nie mam prawa prosi� ci�, by� tu zosta�a. - Masz prawo prosi� kogo chcesz i o co chcesz, ale odpowied� i tak by�aby negatywna - odpar�a Iskierka. - Pilnuj Herberta i pami�taj - zwr�ci�a si� do ch�opca - masz wr�ci� za dwa tygodnie bez �adnych powa�niejszych zmian psychicznych. - Obiecuj� - obieca� Herbert. - Na pewno nie chcesz z nami jeszcze zosta�? Iskierka prychn�a. - Wojna pewnie ju� si� sko�czy�a i kto� musi zrobi� kleik male�stwu, kt�re zjad�o troch� zardzewia�ego �elastwa. Za�o�� si� o wszystko, �e ani jego tatu�, ani wujek nie s� w stanie dopilnowa� gotuj�cego si� mleka - mrugn�a do nich. - Czy w �wiecie tam, za wrotami, wszystkie kobiety s� takie? - zapyta� Skoczek. Herbert przywo�a� swoj� miern� wiedz� na temat p�ci pi�knej. - Nie, Iskierka jest zdecydowanym wyj�tkiem. - Jest niezwyk�a - powiedzia� w zamy�leniu Skoczek. - Ka�dy to m�wi - Herbert pokiwa� g�ow�. - Niech no tylko wr�ci - Tygrys przechadza� si� po siedzibie wyroczni, obserwowany przez struchla�ych mnich�w. - Ju� my sobie porozmawiamy. Znikn�� sobie ot tak, zostawi� dziecko z niestrawno�ci� i nic MI nie powiedzie�. Tym razem ona naprawd� tego po�a�uje. Stary mnich pokiwa� g�ow� w zamy�leniu. - Zaiste - szepn��. - Za zdobycie amuletu przysz�o jej zap�aci� cen� niewyobra�alnie wysok�. Biedna dziewczyna. W �cianie otworzy�y si� nagle �wietliste drzwi, przez kt�re, prosto w ramiona Tygrysa, wypad�a Iskierka. - No wreszcie - warkn�� b�g wojny. - Gdzie� ty si� w og�le podziewa�a?! Iskierka uca�owa�a go mocno, nie zwracaj�c zupe�nie uwagi na fakt, �e w�ciek�y, wszechmocny b�g ma do niej pretensje. - Nie masz poj�cia, jak si� za tob� st�skni�am - powiedzia�a rado�nie. - Naprawd�? - zmi�k� Tygrys, spogl�daj�c z g�ry na trzyman� w ramionach wied�m�. - Chyba przestan� tyle podr�owa� i zamieszkamy gdzie� sobie wszyscy troje - ci�gn�a Iskierka. - Przerobimy troch� twoj� grot�, dobrze? - Oczywi�cie, kochanie - zgodzi� si� Tygrys. - Amadeusz powinien mie� porz�dny dom. Potrzebuje tego. - Oczywi�cie, kochanie. I wiesz co: nauczy�em si� robi� zupk� mleczn�. Iskierka wspi�a si� na palce i poca�owa�a go w oba policzki. - Zawsze twierdzi�am, ze jeste� m�czyzn� idealnym. Nagle Tygrys odsun�� j� na odleg�o�� ramienia i spojrza� na ni� uwa�nie. - Kochanie, od kiedy ty nosisz zielony?