6811
Szczegóły |
Tytuł |
6811 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
6811 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 6811 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
6811 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Neal Stephenson
ZAMIE�
Neal Stephenson urodzi� si� 31 pa�-
dziernika 1959 roku w Fort Meade w stanie
Maryland. Studiowa� na uniwersytecie bo-
sto�skim, najpierw na wydziale fizyki, po-
tem geografii. Po uko�czeniu studi�w pra-
cowa� naukowo, prowadzi� badania, a tak-
�e ima� si� takich prac, jak naprawa samo-
chod�w, uprawa ziemi czy pisanie ksi�-
�ek. Debiutowa� w 1984 roku powie�ci�
The Big U. Jego nast�pna ksi��ka Zodiac:
The Eco-th�ller (1988) spotka�a si� z du-
�ym zainteresowaniem m�odych ekolog�w.
Powie�� Diamentowy wiek otrzyma�a na-
grod� Hugo za najlepsz� powie�� roku oraz
uznana zosta�a przez polskich czytelnik�w
za powie�� roku (nagroda Sfinks 97). Wy-
dana w 1991 roku Zamie� wzbudzi�a za-
chwyt czytelnik�w i krytyki, nadaj�c nowy
wymiar gatunkowi literackiemu cyberpunk.
Powie�� � jak twierdzi sam autor � po-
wsta�a w latach, gdy s�ucha� du�o g�o�nej,
przygn�biaj�cej muzyki. Neal Stephenson
opr�cz pisania, s�uchania speed metalu,
je�d�enia na wrotkach i bawienia si� kom-
puterami, zajmuje si� rodzin� i przebudo-
w� domu.
Zamie� zosta�a uznana przez krytyk�w
i dziennikarzy za najbardziej wp�ywow�
ksi��k� lat dziewi��dziesi�tych.
Neal Stephenson
ZAMIE�
T�umaczy! J�drzej Polak
1
Dowozicielator to elita elit, �wi�ta subkategoria. Jest pe�en
wigoru. W tej chwili przygotowuje si� do trzeciej tego wieczoru
misji. Ma czarny jak w�giel, aktywowany uniform, poch�aniaj�cy
ca�e �wiat�o z powietrza. Gdyby kto� w niego strzeli�, kula od-
bi�aby si� od arachnow��knistej tkaniny jak strzy�yk od drzwi
patio; inaczej ni� pot, kt�ry wydostaje si� na zewn�trz z lekko�-
ci� wietrzyka przewietrzaj�cego �wie�o spalony napalmem las.
W miejscach, gdzie ko�ciste wyrostki cia�a stykaj� si� z materi�,
uniform wype�ni� si� tufem cerzo�elu: kaszkowatej mazi, chro-
ni�cej jak ko�dra z ksi��ek telefonicznych.
Gdy dosta� t� prac�, dali mu pistolet. Dowozicielator nie
kasuje got�wki, ale zawsze kto� mo�e go zaczepi� � zapragn��
samochodu albo i �adunku. Pistolet jest male�ki, aerodynamiczny
i lekki, s�owem taki, jaki m�g�by nale�e� do projektanta mody.
Strzela mikroskopijnymi lotkami, podr�uj�cymi w powietrzu
z szybko�ci� pi�ciokrotnie przewy�szaj�c� pr�dko�� samolotu
szpiegowskiego SR-71. Gdy sko�czy si� amunicja, wystarczy
pod��czy� go do samochodowego gniazda zapalniczki, bo �ywi
si� elektryczno�ci�.
Dowozicielator nigdy nie wyci�gn�� broni ze z�o�ci czy stra-
chu. Pos�u�y� si� ni� tylko raz, na Wy�ynie Gila. Jakim� �miecia-
rzom z Wy�yny, b�d�cej sk�din�d ca�kiem szykown� burbklaw�,
zachcia�o si� z�o�y� zam�wienie, za kt�re nie mieli zamiaru
zap�aci�. My�leli, �e zrobi� wra�enie na Dowozicielatorze, ma-
chaj�c mu przed nosem kijem baseballowym. Dowozicielator
wyci�gn�� pistolecik, wymierzy� laserowym celownikiem w do-
moros�ego sportowca i wypali�. Odrzut by� pot�ny, jakby bro�
wybuch�a mu w d�oni. Trzecia, �rodkowa cz�� kija baseballowe-
go zamieni�a si� w kolumn� p�on�cych trocin, rozszerzaj�c� si�
na wszystkie strony jak rodz�ca si� gwiazda. Smieciarzowi zosta-
�a sama r�czka, z kt�rej s�czy� si� mleczny dym. Do tego g�upi
wyraz twarzy. Je�li nie liczy� wstydu, Dowozicielator nie zosta-
wi� mu niczego, p^
Od tamtej pory trzyma� pistolecik w schowku w aucie i polega�
na parze idealnie dobranych d�ugo�ci� mieczy samurajskich, kt�-
re zawsze by�y jego ulubion� broni�. �rnieciarze z Wy�yny Gila
nie bali si� pistoletu, dlatego musia� go u�y�. Miecze natomiast
nie wymagaj� dodatkowej prezentacji.
Samoch�d Dowozicielatora kryje w akumulatorach taki po-
tencja� energii, jaki wystarczy�by do wyekspediowania funta wie-
przowiny w Pas Asteroid. W przeciwie�stwie do w�zk�w dla
lalek i kr��ownik�w z burbi�w, auto Dowozicielatora pozbywa
si� tej energii przez wyzieraj�ce od spodu, l�ni�ce, wypolerowane
zwieracze. Kiedy Dowozicielator wciska gaz do dechy, w powie-
trzu lataj� g�wna. Czy kto� chcia�by porozmawia� o przyczepno-
�ci? Dobra. Hej, ty, sp�jrz na swoje gumy! Co widzisz? Nic, bo
przylegaj� do asfaltu czterema latkami wielko�ci twojego j�zyka.
A auto Dowozicielatora ma wielkie, lepkie opony, rozmawiaj�ce
z drog� dupskami grubych bab. Dowozicielator dotyka asfaltu,
startuje jak inflacja, staje na pesecie.
Zapytacie, dlaczego Dowozicielator jest tak wyposa�ony? Bo
ludzie polegaj� na nim. Bo stanowi model do na�ladowania. Tu
jest Ameryka. Ludzie robi�, co im si�, kurwa, �ywnie podoba.
A co? Co� nie tak? Maj� do tego prawo. No, i maj� bro�, i nikt
im, kurwa, nie mo�e przeszkodzi�. W rezultacie gospodarka tego
kraju nale�y do najgorszych. Chcecie wiedzie� dlaczego? Chcecie
porozmawia� o bilansie handlowym? Dobra. No wi�c, kiedy�
wym�d�yli�my si�, wyeksportowali�my ca�� nasz� technologi�
do ciep�ych kraj�w, po czym okaza�o si�, �e w Boliwii robi�
lepsze samochody, a w Tad�ykistanie lepsze kuchenki mikrofa-
lowe i wszystko sprzedaj� tutaj. Do tego wysz�o na jaw, �e nasze
zasoby surowcowe mo�emy wsadzi� sobie, sami wiecie gdzie, bo
w Hongkongu buduj� takie statki i ster�wce, kt�re za pi�� cent�w
przewioz� ca�� Dakot� P�nocn� do Nowej Zelandii i z powrotem.
Jakby tego by�o ma�o, Niewidzialna R�ka Rynku wzi�a si� do
tych wszystkich historycznych nier�wno�ci i rozsmarowa�a je po
ca�ym globie grub� warstw� t�uszczyku, kt�ry przez pakista�-
skich murarzy uznawany jest za luksus. Wi�c co nam zosta�o?
Nic. S� tylko cztery rzeczy, kt�re robimy lepiej od innych:
muzyka,
filmy,
mikrokody (oprogramowanie),
b�yskawiczny dow�z pizzy.
Dowozicielator robi� kiedy� programy. Wci�� robi, czasami.
Ale gdyby �ycie by�o takie jak dawne szko�y powszechne, zarz�-
dzane przez dobrodusznych doktor�w habilitowanych, na cenzur-
ce Dowozicielatora widnia�aby nast�puj�ca uwaga: �Hiro jest
uczniem bystrym i zdolnym, musi jednak popracowa� nad umie-
j�tno�ci� wsp�dzia�ania w grupie".
Tak wi�c, teraz ma inn� prac�. Nie trzeba w niej by� bystrym
ani zdolnym, z drugiej strony, nie wsp�dzia�a si� w grupie.
Obowi�zuje tylko jedna zasada: Dowozicielator ma honor, dowo-
zi pizz� w trzydzie�ci minut. Je�li nie, mo�esz se wzi�� j� za
darmo, zastrzeli� kierowc�, r�bn�� mu samoch�d, a opr�cz tego
wytoczy� firmie proces. Dowozicielator wykonuje t� prac� ju�
przez sze�� miesi�cy � d�ugo, bardzo d�ugo, jak na jego standar-
dy � i nigdy nie zdarzy�o mu si�, by jecha� z pizz� d�u�ej ni�
dwadzie�cia jeden minut.
Och, kiedy� ludziska k��cili si� o czas, marnowa�o si� na to
wiele korporacyjnych roboczogodzin. Sta� sobie taki jeden z dru-
gim w progu, czerwony na ryju, spocony od w�asnych k�amstw,
�mierdz�cy Old Spice'em i zwi�zanym z prac� stresem, i wymachi-
wa� swoim Seiko, i kl��: �Ludzie, nie wieta, kt�ra jest godzina!"
To ju� si� nie zdarza. Dow�z pizzy sta� si� jedn� z g��wnych
ga��zi przemys�u. I zarz�dzania. Ludzie przez cztery lata studiuj�
w CosaNostra Pizza University, �eby si� tego nauczy�. Zg�aszaj�
si� na egzaminy, nie potrafi�c skleci� zdania po angielsku, wal�
tu z Abchazji, Ruandy, Guanajuato i po�udnia Jersey, a po czte-
rech latach wiedz� wi�cej o pizzy ni� Beduin o piachu. Pizza i jej
dow�z sta�y si� problemem naukowym. Problemem, kt�ry zba-
dano, kre�l�c wykresy cz�stotliwo�ci wyst�powania k��tni na
schodach i po�wi�canego im czasu (pod��czaj�c pierwszych Do-
wozicielator�w do aparatury pomiarowej, kt�ra nagrywa�a, a po-
tem analizowa�a postaw� i taktyk� debatuj�cych stron: histo-
gramy napi�cia wokalnego, specyficzne struktury gramatyczne
stosowane przez przeci�tnego, bia�ego, �rednio zarabiaj�cego
mieszka�ca burbklawy, kt�ry, wbrew wszelkiej logice, dochodzi�
do wniosku, �e odbieraj�c pizz�, ma ostatni� szans�, by stan�� jak
Savonarola i zgromi� wszystko, co zgni�e i zdegenerowane w ota-
czaj�cej go rzeczywisto�ci).
Wnioski p�yn�ce z bada� by�y przera�aj�ce: przeci�tny mie-
szkaniec burbklawy by� got�w zrobi� wszystko, ale to wszystko,
by dosta� pizz� za darmo. Byl got�w k�ama�, wmawia� sobie, �e
nie zna si� na zegarku, ba, by� got�w przy�pieszy� czas, byle tylko
dosta� mu si� darmowy produkt. Przeci�tny mieszkaniec burbkla-
wy uwa�a�, �e darmowa pizza nale�y mu si� tak samo jak prawo
do �ycia, wolno�ci i realizacji w�asnych, jebanych d��e�. Na nic
zda�y si� hordy psycholog�w wysy�ane do domu przeci�tnego
mieszka�ca, na nic telewizory w prezencie za wype�nienie ankie-
ty, na nic wykrywacze k�amstw, EEG, przeprowadzane podczas
wy�wietlania przeci�tnemu mieszka�cowi krwawych lub trud-
nych do zrozumienia film�w, nagranych na wideo orgii, katastrof
samochodowych i program�w z Sammym Davisem, Jr., na nic
hipnoza w pachn�cym s�odko, ciep�ym, pomara�czowym gabine-
cie, na nic pytania natury etycznej o tak pokr�tnym charakterze,
�e nawet jezuita nie odpowiedzia�by na nie, nie pope�niaj�c grze-
chu �miertelnego. Wszystko na nic. Przeci�tny, bia�y, �rednio
zarabiaj�cy mieszkaniec burbklawy chcia� pizzy. Za darmo.
Analitycy z CosaNostra Pizza University wywnioskowali za-
tem, �e pragnienie pizzy za darmo le�y w ludzkiej naturze, kt�rej,
jak wiadomo, nic nie jest w stanie zmieni�. Postarali si� zatem
o ma�y, tani gad�et: sprytopude�ko. Obecnie pude�ko do pizzy ma
plastykowy pancerzyk � pofa�dowany, by utrzyma� sztywno��
� a z boku ma�y wy�wietlacz ciek�okrystaliczny, informuj�cy
Dowozicielatora, ile bezcennych, bo gro��cych za�amaniem ryn-
ku, minut up�yn�o od chwili uzyskania przez klienta po��czenia
z firm�. W �rodku pude�ka s� r�ne chipy i obwody. Pizze �
niezbyt poka�ny zapas�spoczywaj� sobie w komorach za g�ow�
Dowozicielatora. Wraz z uzyskaniem przez klienta po��czenia,
pizza wsuwa si� do sprytopude�ka jak obw�d scalony w p�yt�
komputera, uruchamiaj�c jednocze�nie interfejs wsp�dzia�aj�cy
z systemem pok�adowym auta Dowozicielatora. Adres klienta �
przechwycony z numeru telefonu � pakowany jest w pami��
operacyjn� pud�a. Stamt�d dostaje si� do samochodu, kt�ry obli-
cza i wy�wietla optymaln� tras�. Trasa ukazuje si� na kolorowej
mapce na przedniej szybie auta�Dowozicielator nie musi nawet
pochyla� g�owy.
Je�li po trzydziestu minutach pizza nie trafi do klienta, wiado-
mo�� o katastrofie przekazywana jest do centrali Pizzy CosaNo-
stra i dalej, do samego wujka Enzo � sycylijskiego pu�kowni-
ka Sandersa, Carusa pizzor�bstwa, wyprostowanego jak struna,
wymachuj�cego brzytw� bohatera koszmar�w niejednego Dowo-
zicielatora, Capo i kluczowej postaci CosaNostra Pizza SA �
kt�ry po pi�ciu minutach dzwoni do klienta i rozp�ywa si� w prze-
prosinach. Nast�pnego dnia wujek Enzo l�duje na podw�rku
klienta w odrzutowym helikopterze, przeprasza go jeszcze troch�
i funduje mu darmow� podr� do W�och � wszystko, co facet
musi zrobi�, to podpisa� stert� komunikat�w, kt�re zrobi� z niego
osob� publiczn� i rzecznika Pizzy CosaNostra i generalnie zako�-
cz� jego �ycie prywatne w dotychczasowej postaci. Go�� wyjdzie
z tego, maj�c wra�enie, �e nie wiadomo dlaczego winny jest Mafii
przys�ug�.
Dowozicielator nie jest pewny, co dzieje si� w takiej sytuacji
z kierowc�, ale s�ysza� plotki. Wi�kszo�� dostaw pizzy odbywa
si� wieczorem, kt�ry wujek Enzo traktuje jako czas dla siebie.
A jak mo�e czu� si� cz�owiek, kt�remu przerywaj� obiad z rodzi-
n� po to, by zadzwoni� do jakiego� rozhisteryzowanego flimona
z burbklawy i upadla� si� za sp�nion�, jeban� pizz�? Wujek Enzo
nie po to od pi��dziesi�ciu lat s�u�y krajowi i rodzinie, by w wie-
ku, kiedy wi�kszo�� grywa w golfa i ko�ysze wnuki, wyskakiwa�,
ociekaj�c wod�, z wanny, pada� na ryj i ca�owa� stopy jakiego�
szesnastoletniego �y�worolkarza, kt�rego pepperoni jecha�o trzy-
dzie�ci jeden minut. Bo�e! Ju� sama my�l o tym przy�piesza
oddech Dowozicielatora.
Ale nie je�dzi�by dla Pizzy CosaNostra w �aden inny spos�b.
Wiecie dlaczego? Bo jest co� w �yciu na kraw�dzi. Cz�owiek
czuje si� jak kamikadze. Ma jasny umys�. Inni � sprzedawcy,
kucharze, programi�ci, ca�a bezsensowna lista zawod�w sk�ada-
j�ca si� na �ycie w Ameryce, s�owem: inni ludzie prowadz�
zwyk�e, stare wsp�zawodnictwo. My�l� sobie: �Lepiej przerzuc�
tego kotleta albo odwszawi� podprogramy szybciej i lepiej ni�
m�j kole� z klasy, mieszkaj�cy dwie przecznice dalej, przerzuca
i odwszawia, bo wsp�zawodniczymy ze sob�, a ludzie patrz�".
Co za kurewski wy�cig szczur�w! Pizza CosaNostra nie ma
konkurencji. Wsp�zawodnictwo jest wbrew mafijnej etyce. Nie
pracuje si� lepiej tylko dlatego, �e trzeba wsp�zawodniczy�
z jak�� pizzeri� z rogu. Pracuje si� lepiej, bo cz�owiek ryzykuje
wszystkim: nazwiskiem, honorem, rodzin�, �yciem. Kucharze
mo�e istotnie maj� wi�ksz� �redni� d�ugo�ci �ycia, ale co to
w og�le jest za �ycie � trzeba siebie zapyta�. I w�a�nie dlatego
nikt � nawet Nippo�czycy � nie przewozi pizzy szybciej ni�
CosaNostra. Dowozicielator jest dumny z tego, �e nosi mundur,
jest dumny, �e je�dzi autem, �e maszeruje chodniczkiem pod nie-
zliczone drzwi domostw burbklawy niczym napawaj�ca strachem
czarna wersja wojownika ninja z pizz� na ramieniu, z ciek�o-
krystalicznymi cyferkami �wiec�cymi dumnie na czerwono w no-
cy: 12:32 albo 15:15 lub czasami 20:43.
Dowozicielator jest przypisany do Pizzy CosaNostra # 3569
w Dolinie. Po�udniowa Kalifornia nie wie obecnie, czy ma p�k-
n��, czy udusi� si� sama na miejscu. Za ma�o dr�g dla tylu ludzi.
Prostepasy SA przez ca�y czas buduje nowe. Musi zr�wnywa�
z ziemi� wiele osiedli, ale te mie�ciny z lat siedemdziesi�tych
i osiemdziesi�tych istniej� tylko po to, �eby je zr�wna�, co nie?
�adnych chodnik�w, �adnych szk�, niczego! Nie maj� w�asnych
si� policyjnych � �adnej kontroli imigracji � przez co jednostki
niepo��dane mog� wej�� do �rodka bez najmniejszego problemu:
nikt ich nie przeszukuje, nikt nawet nie powie im z�ego s�owa.
W�a�ciwym miejscem do zamieszkania jest burbklawa: miasto-
-pa�stwo z w�asn� konstytucj�, granicami, prawami, glinami,
wszystkim.
Dowozicielator by� kiedy� kapralem w Pa�stwowych Si�ach
Bezpiecze�stwa Weso�ych Farm. Wylali go za to, �e wyci�gn��
miecz na znanego buz�. Przeci�� mieczem materi� jego koszuli,
wsun�� ostrze na p�ask i przycisn�� je do karku, po czym przy-
gwo�dzi� go do wypaczonej, pokrytej b�blami, winylowej �ciany
domu, do kt�rego buza chcia� si� w�ama�. Wydawa�o mu si�, �e
aresztowa� go ca�kiem s�usznie, ale wylali go, bo buza okaza� si�
synem wicekanclerza Weso�ych Farm. Ech, spryciarze, znale�li
pow�d: powiedzieli, �e trzydziestosze�ciocalowy miecz samuraj-
ski nie nale�y do obowi�zuj�cego uzbrojenia. Powiedzieli, �e
naruszy� PZPoP: Procedur� Zatrzymywania Podejrzanego o Prze-
st�pstwo. Powiedzieli, �e buza prze�y� stres psychologiczny. Boi
si� teraz no�y kuchennych; rozsmarowuje d�em �y�eczk� do
herbaty. Powiedzieli, �e narazi� ich na odpowiedzialno�� proce-
sow�.
Dowozicielator musia� po�yczy� troch� pieni�dzy, �eby zap�a-
ci� odszkodowanie. W istocie musia� po�yczy� je od Mafii.
Figuruje teraz w mafijnej bazie danych: wz�r siatk�wki, DNA,
graf wokalny, odciski palc�w, odciski st�p, odciski d�oni, odciski
nadgarstka, ka�dej jebanej cz�ci cia�a, na kt�rej s� fa�dki � no,
prawie ka�dej � sukinsyny tarza�y go w atramencie i robi�y
odciski, kt�re zapisywano cyfrowo w komputerze. Ale to ich forsa
� maj� prawo wiedzie�, komu j� po�yczaj�. Wi�c kiedy zg�osi�
si� na Dowozicielatora, przyj�li go z otwartymi ramionami, bo go
znali. Gdy za�atwia� po�yczk�, mia� osobi�cie do czynienia z asy-
stentem wicecapo Doliny, kt�ry p�niej zarekomendowa� go do
pracy. Wszystko jakby zosta�o w rodzinie. Pokr�conej, strasznej,
zniewalaj�cej rodzinie.
Pizza CosaNostra # 3569 mie�ci si� przy Drodze AVista, nie-
daleko centrum handlowego Park Kr�l�w. Droga AYista nale�a�a
kiedy� do stanu Kalifornia, ale teraz nazywa si� Prostepasy SA
Drga CSV-5. Kiedy� wsp�zawodniczy�a z ni� ameryka�ska au-
tostrada mi�dzystanowa, kt�ra teraz nazywa si� BezKolein SA
Drga Cal-12. Nieco dalej, w Dolinie, dwie wsp�zawodnicz�ce
drogi nawet si� przecinaj�, co wcze�niej prowadzi�o do ostrych
konflikt�w, w kt�rych skrzy�owanie by�o scen� wymiany ognia
snajperskiego. W ko�cu ca�� krzy��wk� kupi� wielki przedsi�-
biorca budowlany, kt�ry wybudowa� na niej centrum handlowe
dla kierowc�w. Teraz drogi prowadz� do systemu parkingowego
� nie placu, nie podziemia, ale systemu � i trac� swoj� to�sa-
mo��. �eby przejecha� przez skrzy�owanie, trzeba odnale�� dro-
g� w systemie, kt�rego spl�tane w��kna i kierunki s� jak szlak Ho
Chi Mina. CSV-5 ma wi�ksz� przelotowo��, za to Cal-12 ma
lepsz� nawierzchni�. To typowe: drogi nale��ce do Prostychpa-
s�w budowano z my�l� o tym, by dojecha� do celu, co interesuje
kierowc�w Kategorii A; drogi BezKolein z kolei buduje si� dla
przyjemno�ci jazdy, co interesuje kierowc�w Kategorii B.
Dowozicielator nale�y do kierowc�w Kategorii A i to w do-
datku takich, kt�rzy cierpi� na w�cieklizn�. Zbli�a si� do bazy
Pizzy CosaNostra # 3569, pruj�c lewym pasem CSV-5 z szybko-
�ci� stu dwudziestu kilometr�w na godzin�. Jego samoch�d jest
niewidzialnym, czarnym rombem, ciemnym miejscem w prze-
strzeni, odbijaj�cym tunel znak�w sieci�logio. Z przodu�tam,
gdzie powinna by� ch�odnica, gdyby auto oddycha�o powietrzem
� p�onie i kipi rz�d pomara�czowych �wiate�. Pomara�czowe
lampy wygl�daj� jak �wie�o zapalona benzyna. Ich �wiat�o wpada
przez tylne szyby zwyk�ych aut, odbija si� od lusterek, rzuca
ognisty blask w oczy, przedostaje si� do pod�wiadomo�ci kierow-
c�w, z kt�rej wydobywa przera�liwy strach przed zgnieceniem,
przed straszn�, bo �wiadom�, �mierci� w p�omieniach wybucha-
j�cego zbiornika z paliwem. Widz�c to, chc� natychmiast zjecha�
na pobocze, marz� tylko o tym, by przepu�ci� czarny, ognisty
rydwan pepperoni Dowozicielatora.
Logio u g�ry � oznaczaj�ce dwoma smugami bieg CSV-5 �
jest organizmem elektrycznego �wiat�a, sk�adaj�cym si� z niezli-
czonej liczby kom�rek. Ka�da kom�rka projektowana jest przez
ima�yst�w z Manhattanu, kt�rzy za wymy�lenie jednego logo
bior� wi�cej, ni� Dowozicielator zarobi przez ca�e �ycie. Mimo
wysi�k�w, w�o�onych w to, by kom�rki si� wyr�nia�y, wszystkie
zlewaj� si� w jedn� ca�o��; szczeg�lnie je�li podr�uje si� sto
dwadzie�cia na godzin�. Trudno jednak nie zauwa�y� Pizzy Co-
saNostra # 3569, a to przez tablic� reklamow� � szerok� i wyso-
k�, nawet wed�ug dzisiejszych bombastycznych standard�w. Sara
przysadzisty budynek pizzerii przypomina zaledwie niski funda-
ment pod olbrzymie, arachnow��kniste kolumny, podtrzymuj�ce
tablic� na handlowym firmamencie. Marca Registrada, kochanie.
Tablica to klasyk, to d�b, nie �aden duperel z okresowych
kampanii promocyjnych Mafii. Jest jak deklaracja, jak pomnik,
postawiony po to, by trwa�. Prosty i wznios�y. Wida� na niej
wujka Enzo w pysznym, w�oskim garniturze, na kt�rym paski
pr꿹 si� jak t�tnice. Ja�nieje chusteczka w kieszonce; idealna
fryzura: w�osy przyczesane do ty�u przy pomocy czego�, co nigdy
nie pu�ci, ka�de pasemko obci�te prosto i r�wno na ko�cu przez
kuzyna wujka Enzo, Arta Fryzjera, kt�ry prowadzi drug� co do
wielko�ci �wiatow� sie� tanich zak�ad�w fryzjerskich. Wujek
Enzo stoi wyprostowany. Trudno powiedzie�, czy si� u�miecha,
cho� w jego oku wida� dobrotliwy b�ysk. Nie pozuje jak model,
tylko stoi; stoi tak, jak sta�by ka�dy wujek. Napis g�osi:
�Mafia
Masz przyjaciela w Rodzinie!
Op�acone przez Fundacj� Naszej Rzeczy".
Tablica jest jak gwiazda polarna Dowozicielatora. Wie, �e gdy
na CSV-5 znajdzie si� w miejscu, w kt�rym dolny r�g tablicy
zaczyna przes�ania� pseudogotycki, witra�owy �uk miejscowego
przedstawicielstwa sieci Per�owych Wr�t Wielebnego Wayne'a,
czas zjecha� na prawy pas, po kt�rym wlok� si� niedorozwoje
w w�zkach dla lalek; przypadkowi, niezdecydowani, wbijaj�cy
ga�y w ka�dy mijany podjazd sieci, jakby nie mieli poj�cia, co si�
za nim kryje: obietnica czy gro�ba.
Pakuje si� przed jeden z takich w�zk�w � rodzinny minivan
� mknie obok Kup & Siup mieszcz�cego si� po s�siedzku i skr�-
ca ku Pizzy CosaNostra # 3569. Wielkie, grube, kontaktowe
�aty skar�� si� i popiskuj�, ale trzymaj� mocno patentow�, ci�-
kobie�n� nawierzchni� Prostychpas� w SA i wiod� go ku zsypowi.
W zsypie nie ma innych Dowozicielator�w. To dobrze, to ozna-
cza wysokie zarobki, szybk� akcj�, kolejn� pizz� do przewiezie-
nia. Gdy staje z chrz�stem, elektromechaniczny w�az z boku auta
ju� si� otwiera, ukazuj�c puste przedzia�y pizzowe, kt�rych wloty
sk�adaj� si� z klikni�ciem jak skrzyde�ka �uka. Przedzia�y czeka-
j�, czekaj� na gor�c� pizz�.
1 czekaj�. Dowozicielator tr�bi. Tak nie wygl�da nominalna
wydajno��.
Odsuwa si� okienko. Co� takiego nigdy nie powinno si�
zdarzy�. Mo�na to sprawdzi� w spi�tym trzema pier�cieniami
podr�czniku z CosaNostra Pizza University � wystarczy zajrze�
pod has�a �okienko", �zsyp", �dyspozytor". S� tam opisane wszyst-
kie procedury zwi�zane z okienkiem i �adna z nich nie zezwala
na jego otwarcie. Chyba �e co� jest nie tak.
Odsuwa si� okienko i... � siedzicie wygodnie?�wydobywa
si� z niego dym. Ponad huraganem metalu dudni�cego w syste-
mie d�wi�kowym Dowozicielatora s�ycha� jakie� bzyczenie i po
chwili kierowca zdaje sobie spraw�, �e to alarm po�arowy dzwo-
ni�cy w pizzerii.
Guzik natychmiastowego �ciszania sprz�tu. Straszliwa cisza
� b�benki w jego uszach wracaj� do normalnych rozmiar�w �
okienko zanosi si� od p�aczu alarmu. Silnik obraca si� naja�owym
biegu, auto czeka. W�az jest otwarty za d�ugo, zanieczyszczenia
atmosferyczne osadzaj� si� na elektrycznych czujnikach konta-
ktowych z ty�u przedzia��w � trzeba je b�dzie oczy�ci� przed
wyznaczonym terminem � wszystko idzie akurat tak, jak nie
powinno, przynajmniej wed�ug spi�tego trzema pier�cieniami
podr�cznika, kt�ry dok�adnie wyznacza wszystkie rytmy pizzo-
wego wszech�wiata.
W �rodku biega przypominaj�cy pi�k� do rugby Abchaz z otwar-
tym podr�cznikiem w r�ku; porusza si� krokiem cz�owieka nio-
s�cego jajko na �y�ce. Wrzeszczy co� po abchasku; w tej cz�ci
Doliny wszyscy przedstawiciele sieci Pizzy CosaNostra to abcha-
scy emigranci.
Po�ar nie wygl�da gro�nie. Dowozicielator widzia� raz pra-
wdziwy po�ar na Weso�ych Farmach i wtedy dymu by�o tyle, �e
zas�ania� ca�y widok � nic wi�cej, tylko dym wydobywaj�cy si�
znik�d i od czasu do czasu b�yski pomara�czowego �wiat�a na
dole, jak b�yskawice w chmurach. Ten po�ar jest zupe�nie inny.
Ten po�ar podymi� tylko po to, �eby w��czy� alarm. A on traci
czas przez to g�wno.
Dowozicielator naciska sygna�. Abchaski kierownik podcho-
dzi do okienka. Rozmawiaj�c z kierowcami, powinien u�ywa�
interkomu � mo�e m�wi�, co mu si� �ywnie podoba, i wszystko
s�ycha� w aucie Dowozicielatora � ale nie, ten widocznie woli
gada� twarz� w twarz, jakby Dowozicielator podjecha� tu z za-
prz�giem pierdolonych wo��w. Jest czerwony na ryju, poci si�
i przewraca oczami, pr�buj�c znale�� angielskie s�owa.
� Ogie�, ma�y � m�wi.
Dowozicielator nie odpowiada. Wie, �e wszystko nagrywa si�
na ta�m�. Tak si� sk�ada, �e ta�m� ogl�daj� potem na CosaNostra
Pizza University, analizuj� j� w laboratorium zarz�dzania. B�d�
j� pokazywa� studentom uczelni � mo�e nawet tym, kt�rzy
zast�pi� Abchaza, gdy ten zostanie wywalony �jako ksi��kowy
przyk�ad tego, jak spieprzy� sobie �ycie.
� Nowy pracownik... k�adzie obiad do mikrofal�wki...
z folio... bum! � m�wi kierownik.
Abchazja by�a kiedy� cz�ci� Zwi�zku jebanych Sowiet�w.
Nowo przyby�y emigrant z Abchazji, operuj�cy kuchenk� mikro-
falow�, jest jak tubifex zabieraj�cy si� za operacj� m�zgu. Sk�d
oni si�, kurwa, bior�? Czy nie ma ju� Amerykan�w do pieczenia
pieprzonej pizzy?
� Wrzu� mi co� na ruszt � m�wi Dowozicielator.
Uwaga ta przywraca Abchaza wsp�czesno�ci. Bierze si�
w gar��. Zatrzaskuje okienko, odcinaj�c od uszu Dowozicielatora
uporczywy pisk alarmu.
Rami� nippo�skiego robota wsuwa pizz� do g�rnego prze-
dzia�u. W�az zamyka si�, by j� chroni�.
Dowozicielator wyje�d�a z zsypu, nabiera szybko�ci, spraw-
dza adres, kt�ry pojawi� si� na przedniej szybie, zastanawia si�,
czy skr�ci� w prawo czy w lewo, i w�a�nie wtedy to si� staje.
Sprz�t nag�a�niaj�cy wy��cza si� samoczynnie na rozkaz systemu
pok�adowego. �wiat�a w kabinie zmieniaj� kolor na czerwony.
Czerwony. Odzywa si� brz�czyk. Ciek�okrystaliczny odczyt na
przedniej szybie � identyczny z tym z pude�ka � informuje go:
20:00.
W�a�nie dali mu pizz�, kt�ra ma ju� dwadzie�cia minut.
Sprawdza adres. Ma do przejechania dwana�cie mil.
2
Dowozicielator wydaje z siebie ryk � wbrew w�asnej woli �
i wciska gaz do dechy. Uczucia podpowiadaj� mu, �e powinien
wr�ci� i zabi� kierownika: wystarczy wyci�gn�� miecze z baga�-
nika, wskoczy� do �rodka jak ninja przez ma�e odsuwane okienko,
odszuka� Abchaza w roboczym chaosie zmikrofalowanej pizzerii
i urz�dzi� mu b�yskawiczn�, spieczon� apokalips�. Jednak podo-
bne my�li przychodz� mu do g�owy, gdy kto� zaje�d�a mu drog�
na autostradzie, i nic z nich nie wynika � na razie.
Da sobie rad�. To jest wykonalne. Podkr�ca jasno�� po-
mara�czowych �wiate� ostrzegawczych do maksimum, w��cza
automigacze przednich lamp. Kasuj�c alarmowy brz�czyk, nasta-
wia radio na Taxiscan przeczesuj�cy cz�stotliwo�ci taks�wkarzy
w poszukiwaniu wiadomo�ci o ruchu. Ni chuja z tego nie rozumie.
W zasadzie m�g�by kupi� sobie kasety z serii: �Ucz si� za kie-
rownic�" i zaznajomi� si� z taxilinga. Znajomo�� tego j�zyka jest
podstaw�, gdy chce si� zosta� dryndziarzem. M�wi si�, �e taxi-
linga oparty jest na angielskim, ale nawet jedno s�owo na sto nie
daje si� zrozumie�. Mimo to, s�uchaj�c taks�wkarzy, cz�owiek
mo�e wyrobi� sobie og�lne poj�cie o tym, co si� dzieje. W ra-
zie k�opot�w na drodze dryndziarze k�api� dziobami jak w�ciekli,
co ju� samo w sobie jest ostrze�eniem, pozwala wybra� inn�
drog�.
Chwyta mocniej kierownic�
stoi w korku,
ma oczy jak m�y�skie ko�a, odrzut wpycha je
w g��b
czaszki �
wystarczy, �e wpakuje si� na dom na
k�kach
ma pe�en p�cherz,
i dostarczy pizz�.
Bo�e, Bo�e!
za p�no.
Na przedniej szybie wisi 22:06; przed oczami ma tylko 30:01.
Dryndziarze zaczynaj� bucze�. Taxilinga jest miodop�ynn�
paplanin� z kilkoma ostro brzmi�cymi, obcymi d�wi�kami, co
przypomina mas�o posypane szk�em. Powtarzaj�: �taksa". Za-
wsze pieprz� o swoich taksach. Co za sprawa? Co si� dzieje, jak
zmieni� taks�?
Za p�no?
Nie dostaj� napiwku? Cholera z nim.
Na skrzy�owaniu CSV-5 i Drogi Oahu ruch zwalnia � jak
zwykle. Jedyny spos�b, �eby omin�� korek, to skorzysta� ze
skr�tu przez Stadnin� Na G�rce Windsor.
Wszystkie Stadniny Na G�rce Windsor s� tak samo rozpla-
nowane. Zak�adaj�c now� burbklaw�, Korporacja Budowlana
SNGW rozkopie ka�d� g�r�, odwr�ci bieg najpot�niejszej rzeki,
byle tylko zachowa� wytyczony plan ulic � zaprojektowany
ergonomicznie dla bezpiecze�stwa kierowc�w. Dowozicielator
mo�e wjecha� do Stadniny Na G�rce Windsor w Fairbanks albo
w Jaros�awiu czy zgo�a w specjalnej strefie ekonomicznej Szen-
zen, a i tak znajdzie drog�.
A gdy cz�owiek dostarczy� ciasto parokrotnie do ka�dego
domu SNGW, zna wszystkie ma�e sekrety burbklawy. Dowozi-
cielator jest takim cz�owiekiem. Wie, �e w standardowej SNGW
jest tylko jedno podw�rko � jedno podw�rko! � kt�re nie
pozwala na to, by wjecha� do burbklawy z jednej strony i wyje-
cha� z drugiej po linii prostej. Je�li kto� boi si� je�dzi� po trawie,
objazd przez SNGW mo�e zaj�� mu dziesi�� minut. Lecz je�li ma
dosy� odwagi, by przeora� ten jeden dziedziniec, mknie jak
strza�a przez centrum.
Dowozicielator zna to podw�rko. Dostarcza� tam pizz�. Obej-
rza� je sobie, obw�cha�, zapami�ta� umiejscowienie szopy na
narz�dzia i ogrodowego sto�u, umia�by powiedzie�, gdzie s�,
nawet po ciemku. Wiedzia�, �e jakby co � jakby przysz�o mu
dostarczy� dwudziestotrzyminutow� pizz� na drugi koniec miasta
przy korku na CSV-5 i Oahu � to wjedzie do Stadniny Na
G�rce Windsor (elektroniczna wiza dostarczyciela automatycz-
nie otwiera bram�), przemknie przez Bulwar Dziedzictwa, zetnie
zakr�t do Zau�ka S�omianego Mostka (nie zwracaj�c uwagi na
znak: �DROGA BEZ WYLOTU", ograniczenie szybko�ci i ideo-
gramy: �UWAGA NA DZIECI", rozmieszczone w nadmiarze
w ca�ej SNGW), zgniecie szykany pot�nymi radialami, wpadnie
z rykiem na podjazd Ronda S�omianego Mostka Numer 15, skr�ci
ostro w lewo, omijaj�c szop� na narz�dzia, w�aduje si� z przechy-
�em na tylne podw�rko Zau�ka Majowych Jab�uszek Numer 84,
ominie ogrodowy st� (co nie b�dzie �atwe), przedostanie si� na
podjazd, a z niego do Zau�ka, kt�ry prowadzi do Drogi Cienistej
Doliny, kt�ra z kolei wiedzie prosto do wyjazdu z burbklawy.
Niewykluczone, �e u wylotu b�d� czeka� na niego si�y policyjne
SNGW, ale ich UNO (Urz�dzenia Niszcz�ce Opony) maj� ostrza
skierowane tylko w jedn� stron� � mog� powstrzyma� ludzi od
wjazdu, ale nie mog� im zabroni� wyjecha�.
To auto je�dzi tak, kurwa, szybko, �e gdyby gliniarz ugryz�
p�czka w chwili, gdy Dowozicielator wpada na Bulwar Dzie-
dzictwa, nie zd��y�by nawet po�kn��, a pizza jecha�aby ju� po
Oahu.
Pac. Na przedniej szybie zapalaj� si� kolejne czerwone �wiat-
�a. Kto� przekroczy� granic� bezpiecze�stwa wok� pojazdu
Dowozicielatora.
Nie. To niemo�liwe.
Kto� si� za nim ci�gnie. Tu� za autem, z lewej strony. Kto� na
deskorolce p�dzi� autostrad� tu� za jego plecami w chwili, gdy
planowa� wektory zbli�ania do Bulwaru Dziedzictwa.
Dowozicielator�w tym rozkojarzonym stanie umys�u�da�
si� spuni�, to znaczy z�apa� na harpun � wielki, okr�g�y, wy�cie-
�any elektromagnes znajduj�cy si� na ko�cu arachnow��knistego
kabla. To w�a�nie on pacn�� w ty� auta Dowozicielatora; pacn��
i zosta�. Dziesi�� st�p za jego plecami surfuje w�a�ciciel tego
przekl�tego urz�dzenia, ci�gnie si� za nim, jedzie na desce jak
narciarz za �odzi�.
W lusterku pomara�czowe i niebieskie b�yski. A wi�c paso�yt
nie jest zwyk�ym �mieciem, kt�ry chce si� zabawi�. To cz�owiek
interesu robi�cy pieni�dze. Pomara�czowo-niebieski kombinezon,
wypchany spieczonymi warstwami cerzo�elu, stanowi umundu-
rowanie Kuriera. Kuriera z Radiksu (Radykalnych Kurierskich
System�w). S� jak pos�a�cy na rowerach, cho� oczywi�cie sto
pi��dziesi�t razy bardziej denerwuj�cy, bo nie peda�uj� w�asnymi
nogami, tylko ci�gn� si� za cz�owiekiem, zwalniaj�c szybko��
auta.
Naturalnie. Dowozicielatorowi bardzo si� �pieszy, mruga
�wiat�ami, piszczy kontaktowymi �atami. Jedzie najszybsz� rze-
cz� na tej drodze. Naturalnie Kurier wybierze Dowozicielatora,
�eby si� poci�gn��.
Nie ma co wpada� w panik�. Dzi�ki skr�towi przez SNGW
czasu b�dzie a� nadto. Wyprzedza wolniejsze auto na �rodkowym
pasie, a potem zaje�d�a mu drog�. Kurier musi si� odpuni�, je�li
nie chce wpa�� pod tamtego.
Zrobione. Kurier nie ci�gnie si� ju� dziesi�� st�p za jego
plecami � jest tu� za nimi, zagl�da przez tyln� szyb�. Spodzie-
waj�c si� tego manewru, zwin�� kabel przymocowany do uchwytu
z automatycznym ko�owrotkiem. Stoi teraz nad samym pojazdem
z pizz�, przednie k�ka jego deski s� zapewne pod tylnym zderza-
kiem Dowozicielatora.
Z boku wida� pomara�czowo-niebiesk�, ur�kawicznion� d�o�
z prostok�tem przezroczystego plastiku. D�o� uderza w boczn�
szyb�. Dowozicielatorowi przylepiono nalepk�. Nalepka ma sto-
p� przek�tnej i s� na niej wielkie, pomara�czowe litery wydruko-
wane na lustro, tak �eby m�g� je przeczyta�:
�TO BY�O �WI�STWO!"
Ma�o brakowa�o, a przejecha�by zjazd do Stadniny na G�rce
Windsor. Wciska hamulec, przepuszcza ruch i przecina pas z szy-
kan�, prowadz�cy do burbklawy. Posterunek graniczny jest do-
brze o�wietlony, celnicy gotowi do przeszukania wje�d�aj�cych
� zajrz� cz�owiekowi w ka�dy otw�r, je�li im si� nie spodoba �
ale system bezpiecze�stwa, wyczuwaj�c zbli�aj�cy si� pojazd
Pizzy CosaNostra, otwiera bram� jak za dotkni�ciem czarodziej-
skiej r�d�ki: dostawa, prosz� pana. Gdy Dowozicielator przekra-
cza granic�, Kurier � ten kleszcz na jego dupie � macha do po-
licjant�w! Co za kutas! Jakby codziennie przyje�d�a� tu na kaw�.
Prawdopodobnie przyje�d�a tu codziennie. Odbiera wa�ne
przesy�ki od wa�niak�w z SNGW i dostarcza je do innych Jepa-
rananabees�w (Jednostek Paranarodowych na Bazie Sieci), prze-
wozi je przez c�o. To w�a�nie robi� Kurierzy. Jeszcze.
Jedzie za wolno, straci� rozp�d, a czas mija. A gdzie Kurier?
Aha, popu�ci� troch� kabla, zn�w ci�gnie si� z ty�u. Do wozicie-
lator wie, �e tego gnoja czeka wielka niespodzianka. Ciekawe, czy
ustoi na desce, jad�c setk� przez sp�aszczone resztki plastikowego
trycykla jakiego� dzieciaka? Dowiemy si�.
Kurier odchyla si� � Dowozicielator zerka na niego w luster-
ku � odchyla si� jak narciarz wodny, skr�ca desk� i podje�d�a
do boku auta; p�dzi teraz r�wno z Dowozicielatorem po Bulwarze
Dziedzictwa i pac! � kolejna nalepka, tym razem na przedni�
szyb�:
�PROWAD� TAK DALEJ T� FUR�!"
Dowozicielator s�ysza� o tych nalepkach. Pozbycie si� ich
zajmuje godziny. Trzeba pojecha� do myjni, zap�aci� tryliony
dolar�w. Dowozicielator my�li teraz wy��cznie o dw�ch rze-
czach: jak pozby� si� tego pacana na k�kach i jak dostarczy�
pizz� w ci�gu �
24:23
� nast�pnych pi�ciu minut i trzydziestu siedmiu sekund.
W�a�nie o to chodzi � musi skoncentrowa� si� na drodze. Bez
ostrze�enia skr�ca w boczn� uliczk� z zamiarem wpakowania
Kuriera na znak drogowy na rogu. Nic z tego. Sprytniejsi z nich
obserwuj� przednie ko�a, wiedz�, kiedy skr�casz, nie mo�na ich
zaskoczy�. Zau�ek S�omianego Mostka! Wydaje si� taki d�ugi,
d�u�szy ni� pami�ta� � to normalne, kiedy cz�owiek si� �pieszy.
Z przodu b�ysk samochod�w, samochod�w zaparkowanych bo-
kiem do drogi � musz� sta� przy rondzie. A oto i dom. Jasno-
b��kitny jednopi�trowiec z winylowych desek, z parterowym ga-
ra�em z boku. Podjazd stanowi teraz centrum jego wszech�wiata,
zapomina o Kurierze, stara si� nie my�le� o wujku Enzo i o tym,
co Capo robi w tej chwili � czy siedzi w wannie, czy mo�e w
sraczu, czy kocha si� z jak�� aktoreczk�, czy mo�e wreszcie uczy
sycylijskich piosenek jedno z dwudziestu sze�ciu wnucz�t.
Wzniesienie podjazdu wbija przednie zawieszenie do komory
silnika, ale na tym polega praca zawieszenia. Omija samoch�d na
podje�dzie � mamy dzisiaj go�ci, bo zdaje si� nikt z tutejszych
nie je�dzi� Lexusem � przecina �ywop�ot, wje�d�a na boczne
podw�rko. Gdzie ta szopa? Szopa, na kt�r� za �adne skarby nie
mo�e wjecha�.
Nie ma jej, rozebrali j�.
Nast�pny problem � st� ogrodowy na drugim podw�rku.
Trzymaj si�! Ogrodzenie! Kiedy postawili to
ogrodzenie?
Nie ma czasu, �eby wyhamowa�. Przeciwnie, trzeba przy�pie-
szy�, rozpieprzy� je, nie trac�c rozp�du. To tylko p�otek wysoki
na cztery stopy.
Ogrodzenie pada z �atwo�ci�. Auto traci nie wi�cej ni� dziesi��
procent szybko�ci. Dziwne, p�ot wygl�da� na stary... Musia�
gdzie� �le skr�ci�... My�li o tym wszystkim, wpadaj�c do pustego
basenu.
Gdyby w basenie by�a woda, nie by�oby tak �le � da�oby si�
uratowa� samoch�d, nie wisia�by Mafii nowego auta. Nic z tego.
Wali jak str�cony Stukas w tyln� �cian� basenu; d�wi�k przypo-
mina eksplozj�, a nie zderzenie. Poduszka powietrzna wype�nia si�,
po sekundzie opada jak kurtyna, za kt�r� kryje si� jego nowe �ycie:
siedzi w rozbitym aucie w pustym basenie k�pielowym SNGW,
s�ycha� zbli�aj�ce si� syreny policji burbklawy, za g�ow� ma piz-
z�, kt�ra, niczym ostrze gilotyny, wskazuje nieodwo�alnie 25:17.
� Dok�d? � pyta kobiecy g�os.
Spogl�da przez powyginan� ram� okna i fraktalny wz�r skry-
stalizowanej szyby. M�wi do niego Kurier. Kurier nie jest face-
tem, jest dziewczyn�. Jeban� nastolatk�. Jest �wie�utka, nic si� jej
nie sta�o. Zjecha�a na desce do basenu i teraz �lizga si� w g�r�
i w d� z jednej strony na drug�, a potem w poprzek � ze �ciany
na �cian� � niemal do samej kraw�dzi. W prawej d�oni trzyma
harpun, elektromagnes przylega do uchwytu, wygl�da jak jakie�
dziwne, intergalaktyczne, szerokok�tne narz�dzie �mierci. Jej
pier� l�ni jak pier� genera�a od setek wst��eczek i medali�rzecz
jasna, nie s� to odznaczenia; ka�dy prostok�cik jest kodem kres-
kowym, kodem z numerem identyfikatora, kt�ry pozwala jej
wjecha� do ka�dego interesu, na ka�d� autostrad� i do ka�dego
Jeparananabeesu.
� Ty! � wo�a � Dok�d jedzie ta pizza?
Dowozicielator umrze, a ona robi sobie jaja.
� Bia�e Kolumny. Wistarii 5 � rzuca.
� Za�atwi� to. Otw�rz w�az.
Serce Dowozicielatora powi�ksza si� dwukrotnie. Do oczu
nap�ywaj� mu �zy. By� mo�e b�dzie �y�. Naciska guzik otwiera-
j�cy w�az.
Przy kolejnej orbicie w pobli�u auta Kurierka wyci�ga pizz�
z przedzia�u. Dowozicielator krzywi si�, wyobra�aj�c sobie czosn-
kow� polew� rozlewaj�c� si� po ca�ym pudle. Dziewczyna wpy-
cha pizz� pod pach�. To ju� za du�o jak dla niego.
Ale dowiezie j�. Wujek Enzo nie przeprasza za zimne, rozbe-
beszone pizze, tylko za te, kt�re si� sp�ni�y.
� Hej! � wo�a do niej. � We� to!
Dowozicielator wyci�ga obleczone na czarno rami� przez
rozbite okno. W p�mroku podw�rka ja�nieje bia�y prostok�cik:
wizyt�wka. Kurierka odbieraj� podczas nast�pnej orbity. Czyta:
HIRO PROTAGONISTA
Ostatni / wolnych haker�w
Najlepszy szermierz na �wiecie
Wsp�pracownik
Centralnej Korporacji Wywiadowczej
Specjalno��: wywiad programowy
(muzyka, filmy & mikrokody)
Z ty�u jest napisane, jak mo�na si� z nim skontaktowa�: nu-
mer telefonu, globalny kod odszukiwacza wokofonowego, numer
skrzynki pocztowej, adresy z kilku sieci komunikacji elektronicz-
nej i adres w Metawersie.
� G�upie nazwisko � m�wi Kurierka, chowaj�c wizyt�wk�
do jednej z setki ma�ych kieszonek kombinezonu.
� Ale nigdy go nie zapomnisz � odpowiada Hiro.
� Je�li jeste� hakerem....
� To dlaczego wo�� pizz�?
� No.
� Bo jestem hakerem z doskoku. S�uchaj, jak ci tam...
jestem ci winny przys�ug�.
� Nazywam si� D.U. � rzuca Kurierka, odpychaj�c si� nog�
od dna basenu i nabieraj�c szybko�ci. Wyskakuje na podw�rko
jak wyrzucona z katapulty i znika. Sprytorolki przy desce �
wiele, wiele male�kich szprych wyd�u�aj�cych si� b�d� skraca-
j�cych w zale�no�ci od ukszta�towania terenu � wioz� j� przez
trawnik niczym kostk� mas�a na rozgrzanym teflonie.
Hiro, kt�ry od trzydziestu sekund nie jest ju� Dowozicielato-
rem, wysiada z auta, wyjmuje miecze z baga�nika, przypina je
pasami na plecach i przygotowuje si� do zapieraj�cej dech w pier-
siach nocnej ucieczki z terytorium SNGW. Do granicy z Rezy-
dencjami Pod D�bem jest tylko kilka minut drogi; pami�ta plan
(tak przynajmniej wydawa�o mu si� do tej pory), a poza tym wie,
jak dzia�aj� gliniarze z burbklawy, bo sam by� jednym z nich. Ma
du�e szans� powodzenia, cho� rzecz zapowiada si� ciekawie.
Nad jego g�ow�, w domu, do kt�rego nale�y basen, zapali�o
si� �wiat�o. Z okien sypialni patrz� na niego dzieci otulone cie-
p�ymi pi�amkami wojownik�w ninja i misi�w uszatk�w � ubran-
kami, kt�re s� albo ognioodporne, albo niekarcynogenne, ale
nigdy i to, i to. Z ty�u domu wychodzi tatu�, nak�adaj�c po drodze
kurtk�. Mi�a rodzina, bezpieczna rodzina w domu pe�nym �wiat�a.
Zupe�nie taka jak ta, do kt�rej nale�a� jeszcze trzydzie�ci sekund
temu.
3
Hiro Protagonista i Witalij Czernobyl � wsp�mieszka�cy �
ch�odz� si� u siebie w domu: przestronnym, bo mierz�cym 20 na
30 st�p kontenerze, stoj�cym w Maga-Zyn-Uj w Inglewood
w Kalifornii. Pok�j ma cementow� pod�og�, �ciany z blachy
falistej, oddzielaj�ce mieszkanie od s�siedniego i � co jest ozna-
k� dobrobytu i luksusu�podnoszone, stalowe drzwi, wychodz�-
ce na p�nocny-zach�d; drzwi, kt�re w chwilach takich jak ta �
gdy s�o�ce zachodzi nad lotniskiem w LA � daj� im kilka
czerwonawych promieni �wiat�a. Od czasu do czasu jaki� 777 albo
Nadd� wiekowy Transportowiec Suchoj/Kawasaki wzlatuje przed
s�o�ce i zas�ania je ogonem albo zniekszta�ca czerwone �wiat�o
tym, co wylatuje mu z rury, a co na tylnej �cianie splata si�
w r�wnoleg�e warkocze odrzutu.
Mieszkanie nie jest wcale takie z�e. Ludzie mieszkaj� w zna-
cznie gorszych warunkach, nawet tutaj w Maga-Zyn-Uj. Tylko
du�e kontenery, takie jak ten, maj� w�asne drzwi. Inne, w zasadzie
wi�kszo��, dost�pne s� przez komunaln� ramp� za�adowcz�, pro-
wadz�c� do labiryntu korytarzy z blachy falistej i wind towaro-
wych. To w�a�nie s� prawdziwe slumsy, kom�rki o wymiarach 5
na 10 albo 10 na 10, gdzie ludzie z plemienia Yanoama gotuj�
fasol� i podgrzewaj� li�cie koki nad ogniskiem z kupon�w lote-
ryjnych.
M�wi si� tu i �wdzie, �e w dawnych czasach, kiedy kompleks
Maga-Zyn-Uj wykorzystywany by� zgodnie ze swoim pierwot-
nym przeznaczeniem (czyli do przechowywania za niewielk�
op�at� nadmiaru d�br materialnych nale��cych do mieszka�c�w
Kalifornii), do biura zg�osi� si� pewien przedsi�biorca i przy
pomocy sfa�szowanego dowodu to�samo�ci wynaj�� kontener 10
na 10, a nast�pnie zape�ni� go stalowymi beczkami wype�nionymi
toksycznymi odpadami chemicznymi. P�niej, rzecz jasna, znik-
n��, zostawiaj�c problem na g�owie Korporacji. Firma, g�osi dalej
plotka, zamkn�a po prostu kontener na k��dk� i spisa�a go na
straty. Teraz, jak m�wi� emigranci, w niekt�rych kontenerach
pojawia si� chemiczna zjawa. Opowiadaj� t� bajk� dzieciom,
kt�re uwielbiaj� w�amywa� si� do zamkni�tych na k��dki konte-
ner�w.
Nikt nigdy nie pr�bowa� w�ama� si� do kontenera Hiro i Wi-
talija z tej prostej przyczyny, �e nie ma w nim nic, co warto by�oby
ukra��; co wi�cej, obaj panowie znale�li si� na takim etapie �ycia,
�e nikt nie ma zamiaru ich porwa�, zabi� czy cho�by przes�ucha�.
Do Hiro nale�y �adna para nippo�skich mieczy, ale te Protagonista
zawsze nosi ze sob� i w og�le sam pomys� kradzie�y fantastycznie
niebezpiecznej broni stawia przed domniemanym przest�pc� nie
byle jaki dylemat, bo w walce o miecze zawsze wygrywa ten,
kt�ry dzier�y r�koje��. Hiro ma tak�e ca�kiem niez�y komputer,
kt�ry r�wnie� zabiera ze sob�, gdy gdzie� wychodzi. Do Witalija
natomiast nale�y p� kartonu Lucky Strike'�w, elektryczna gitara
i kac.
W tej chwili Witalij Czernobyl le�y wyci�gni�ty na pryczy
i odpoczywa, a Hiro siedzi po turecku przed niskim stoliczkiem
w stylu nippo�skim, zbudowanym z palety transportowej i cegie�.
Po zachodzie s�o�ca, zamiast czerwonych promieni w konte-
nerze wida� neonowe logo getta-sieci, stanowi�cych naturalne
�rodowisko Maga-Zyn-Uj. �wiat�o to, nazywane powszechnie
logo, wype�nia mroczne k�ty kontenera dusznymi, przebarwiony-
mi kolorami.
Hiro ma sk�r� koloru kawy cappuccino, a na g�owie ostre,
przyci�te dreadlocki. W�osy nie zajmuj� mu ju� tyle miejsca, co
kiedy�, wci�� jednak jest m�odym cz�owiekiem � wcale nie
�ysym, nawet nie �ysiej�cym; cofni�ta linia w�os�w podkre�la
zarys jego wysokich ko�ci policzkowych. Na oczach ma l�ni�ce
gogle, zapi�te z ty�u g�owy. Z nausznik�w gogli wychodz� ma�e
s�uchawki, kt�re wk�ada si� do uszu.
W s�uchawki wbudowany jest system redukcji ha�asu. System
ten dzia�a najlepiej przy ha�asie o sta�ym nat�eniu. Gdy, na
przyk�ad, po drugiej stronie ulicy startuje jumbo jet, jego ryk
brzmi w s�uchawkach jak niski, basowy poszum. Je�li natomiast
Witalij Czernobyl gra na gitarze eksperymentalne solo, d�wi�k
instrumentu rani uszy Hiro.
Z gogli wydobywa si� �wiat�o, mglista po�wiata padaj�ca na
oczy Protagonisty, w kt�rych odbija si� niewyra�ny, szerokok�t-
ny obraz jaskrawo o�wietlonego bulwaru, prowadz�cego ku nie-
sko�czonej czerni. Bulwar ten nie istnieje naprawd�; zosta� stwo-
rzony przez komputer.
Oczy Hiro, na kt�re pada obraz, s� azjatyckie. Odziedziczy� je
po matce, Koreance z Nipponu. Reszta jego postaci przypomina
ojca � Afryka�czyka z Teksasu i armii (gdy ta jeszcze istnia�a,
bo teraz podzielono j� na kilka wsp�zawodnicz�cych organizacji,
takich jak System Obrony Genera�a Jima czy Narodowe Si�y
Zbrojne Admira�a Boba).
Na palecie transportowej stoj� cztery rzeczy: butelka drogiego
piwa znad cie�niny Puget, na kt�re Hiro tak naprawd� nie stad;
d�ugi miecz znany w Nipponie jako katana i kr�tki miecz nazy-
wany wakizashi � bro� t� przyw�aszczy� sobie w Japonii ojciec
Hiro po zatomizowaniu drugiej wojny �wiatowej � wreszcie
komputer.
Komputer jest pozbawionym cech szczeg�lnych czarnym kli-
nem. Nie ma kabla zasilaj�cego; z ty�u obudowy wychodzi jedy-
nie w�ska, p�prze�roczysta, plastikowa rurka, wij�ca si� po
palecie transportowej i pod�odze i pod��czona do niezbyt staran-
nie zainstalowanego, �wiat�owodowego gniazda, znajduj�cego
si� nad g�ow� drzemi�cego Witalija. �rodkiem rurki biegnie
cienki jak w�os �wiat�ow�d. Kabel s�u�y do przesy�ania informa-
cji mi�dzy komputerem Hiro a reszt� �wiata i na odwr�t. Gdyby
chcie� przes�a� t� sam� ilo�� informacji na papierze, w kontenerze
musia�by l�dowa� co kilka minut samolot transportowy 747 pe�en
ksi��ek telefonicznych i encyklopedii. Trwa�oby to ca�� wiecz-
no��.
Tak naprawd� Hiro nie sta� r�wnie� na komputer. Ale musi
go mie�. Komputer jest narz�dziem jego fachu. W og�lno�wiato-
wej spo�eczno�ci haker�w Hiro nale�y do najbardziej utalento-
wanych w��cz�g�w. Jeszcze przed pi�ciu laty styl �ycia hakera
wydawa� mu si� nad wyraz romantyczny. Ale w pe�nym �wietle
doros�o�ci, kt�ra dla dwudziestoparoletniego cz�owieka jest tym,
czym niedzielny ranek dla sobotniej nocy, Hiro poj��, do czego
sprowadza si� hakerstwo: do bycia ci�gle bez forsy i ci�gle
bezrobotnym. Kilka kr�tkich tygodni temu dobieg�a ko�ca jego
kadencja dostarczyciela pizzy�jedyna bezsensowna, pozbawio-
na perspektyw posada, kt�ra naprawd� mu si� podoba�a. Od
tamtej pory, z konieczno�ci, po�wi�ci� si� kryzysowej pracy do-
datkowej: nieetatowej wsp�pracy z CKW (Centraln� Korporacj�
Wywiadowcz� z Langley w Wirginii).
Robota jest prosta. Hiro zbiera informacje: plotki, ta�my wi-
deo, ta�my audio, fragmenty dysk�w komputerowych, kopie do-
kument�w, nawet �arty oparte na najnowszych, szeroko nag�o�-
nionych katastrofach.
�aduje to wszystko do bazy danych CKW � Biblioteki,
dawnej Biblioteki Kongresu, kt�rej teraz nikt ju� tak nie nazywa.
Wi�kszo�� ludzi nie wie do ko�ca, co znaczy s�owo: �kongres".
Pojawiaj� si� nawet k�opoty z terminem: �biblioteka". Kiedy�
by�o to miejsce pe�ne ksi��ek, g��wnie starych. P�niej do ksi��ek
do��czy�y ta�my, p�yty i pisma. Jeszcze p�niej wszystkie zbiory
skonwertowano na zera i jedynki � form�, kt�r� czytaj� maszy-
ny. Wraz z rozwojem medi�w materia� by� co chwil� uaktualnia-
ny, a metody przeszukiwania Biblioteki stawa�y si� coraz bardziej
skomplikowane. W pewnym momencie zatar�a si� r�nica mi�-
dzy Bibliotek� Kongresu a Centraln� Agencj� Wywiadowcz�. Na
szcz�cie sta�o si� to wtedy, gdy rozpada� si� rz�d Stan�w Zjed-
noczonych. Jedn� ze swych ostatnich uchwa� rz�d po��czy� obie
instytucje i sprzeda� je na gie�dzie.
W tej chwili miliony innych wsp�pracownik�w CKW �aduj�
do Biblioteki tony informacji. Klienci CKW, g��wnie du�e kor-
poracje i suwerenowie, przetrz�saj� Bibliotek�, poszukuj�c cze-
go�, co mo�e im si� przyda�. Je�li znajd� i je�li informacj� t�
dostarczy� akurat Hiro, Hiro dostaje wyp�at�.
Przed rokiem za�adowa� do Biblioteki ca�y pierwszy szkic
scenariusza filmowego, kt�ry ukrad� z kosza na �mieci pewnego
agenta z Burbank. Scenariusz przeczyta�o z p� tuzina wytw�rni.
Jad� i odpoczywa� za to przez p� roku.
Od tamtej pory wiedzie mu si� znacznie gorzej. Przekona� si�
na w�asnej sk�rze, �e 99 procent informacji znajduj�cych si�
w Bibliotece nigdy nie jest wykorzystywane.
Przyk�ad? Niedawno pewien Kurier da� mu cynk o istnieniu
Witalija Czernobyla. Hiro sp�dzi� kilka tygodni na intensywnych
badaniach nowego fenomenu muzycznego w LA: ukrai�skich
sp�dzielni nuklearnego fuzz-grunge'u. Za�adowa� do Biblioteki
wyczerpuj�ce notatki o tym trendzie, w tym nagrania wideo
i audio. Do tej pory nie skorzysta� z nich ani jeden agent, ani jedna
wytw�rnia p�ytowa czy cho�by rockowy krytyk.
G�rna powierzchnia komputera jest g�adka; wystaje z niej
tylko szerokok�tna soczewka � wypolerowana, szklana kopu�a
pokryta fioletowym barwnikiem optycznym. Gdy Hiro korzysta
z maszyny, soczewka wy�ania si� z g��bi i wskakuje z klikni�ciem
na miejsce; jej podstawa znajduje si� w�wczas na r�wni z po-
wierzchni� komputera. Logio z s�siedztwa za�amuj� si� i zakrzy-
wiaj� na wypuk�o�ci sztucznego oka.
Ca�o�� wygl�da niezwykle seksownie. Hiro uwa�a tak po
cz�ci dlatego, �e od kilku tygodni nie mia� �adnej kobiety. Jest
w tym jednak co� jeszcze. Ojciec Hiro, stacjonuj�cy przez wiele
lat w Japonii, mia� bzika na punkcie aparat�w fotograficznych.
Bez przerwy przywozi� je z podr�y po Dalekim Wschodzie,
zapakowane w ochronne warstwy papieru i nie tylko. Gdy wyj-
mowa� aparat, chc�c pokaza� zdobycz synowi, Hiro czu� si� tak,
jakby ogl�da� striptiz... opadaj�ce czarne sk�ry, nylony, paski
i zamki. A gdy wreszcie ukazywa�a si� soczewka�urzeczywist-
nione, najczystsze r�wnanie geometryczne � tak pot�na i tak
krucha zarazem, Hiro my�la� jedynie o przekopywaniu si� przez
sp�dnice i bielizn� do zewn�trznych warg, wewn�trznych warg...
Czu� si� nagi, s�aby, ale i odwa�ny.
Soczewka widzi po�ow� wszech�wiata � t� po�ow�, kt�ra
znajduje si� nad komputerem i obejmuje wi�ksz� cz�� Hiro.
Dzi�ki temu komputer wie, gdzie, najog�lniej rzecz bior�c, jest
jego w�a�ciciel i w kt�r� patrzy stron�.
W �rodku komputera zamkni�te s� trzy lasery: czerwony,
zielony i niebieski. S� na tyle mocne, by �wieci� jasnym �wiat�em,
i na tyle s�abe, by nie przepali� oka i nie ugotowa� m�zgu,
wysma�aj�c kor� i obie p�kule na wi�r. Jak ka�dy wie ze szko�y
podstawowej, te trzy kolory �wiat�a mo�na ��czy� z r�n� inten-
sywno�ci� i tworzy� ka�d� barw�, jak� jest w stanie odr�ni� oko
Hiro.
W ten spos�b z wn�trzno�ci komputera mo�na wystrzeli�
przez szerokok�tn� soczewk� w�ski promie� �wiat�a dowolnego
koloru i w dowolnym kierunku. Znajduj�ce si� w komputerze
elektroniczne lustra kieruj� promie� wprost na soczewki gogli,
kt�re ma na g�owie Hiro; podobnie dzia�a telewizor, w kt�rym
strumie� elektron�w maluje obrazy na wewn�trznej powierzchni
kineskopu. Tutaj obraz wisi w powietrzu tu� przed �renicami
Hiro, przesy�aj�cymi do m�zgu ogl�d rzeczywisto�ci.
Przed ka�d� �renic� laser maluje nieco inny obraz, co nadaje
polu widzenia pozory tr�jwymiarowo�ci. Co wi�cej, obraz zmie-
ni