6744
Szczegóły |
Tytuł |
6744 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
6744 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 6744 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
6744 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Jerzy Ficowski
Wszystko to czego nie wiem
Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000
Definitmim
Krzysztofowi Czy�ewskiemu
Na stromych ociosach
w wyrobiskach czasu
odcisn��em d�onie
na podobie�stwo
kopalnych paproci
aby powieczny Chiromanta
odczyta� mnie
wiem kiedy� kiedy�
b�d� znaleziskiem
dobytym z g��bi przeoczenia
pe�nym bogactw cierpliwych
jak krypta Tutenchamona
nie tkni�ta �upiestwem
zbieram si� w sobie
a nie �pieszy mi si�
Najpierw umrze� trzeba
Warszawa 1995 � 1999
5
Za drzwiami �wiat
Wchodz�, wychodz�,
kiwa si� klamka,
�piewaj� drzwi, wieje.
Doro�li przybywaj� ze �wiata
o drzwiach z klamk� srebrn�,
przychodz� ciocie, wujkowie, babcie,
przynosz� swoje zapachy,
swoje cudze g�osy,
objuczeni zdziwieniem nie swoim,
z kieszeniami pe�nymi ciekawo�ci.
Potem odchodz�
za drzwi ze srebrn� klamk�
i zamyka si� ich tam na klucz.
I kiedy zapuka,
to znaczy, �e znowu wyjd� ze swojej szafy
tu� za drzwiami, gdzie si� ko�czy dom,
gdzie wujkowie i go�cie
stercz�, milcz�, czekaj�,
�eby ich wpu�ci�,
nieruchomi i wszyscy.
Ka�dy na swoim wieszaku.
6
Praptak � strach na wrony
Rozczapierza si� r�owe
w zielone piegi.
Sk�ra �ci�gni�ta
z anio�a trzcin,
plecionka trzy po trzy skrzydlata.
O jej �usk� si� czochra
stary wietnamski wiatr.
Strach
�na wrony i z�e duchy�,
praszczur � praptak! � Paula Klee,
w stron� domowego ogniska
ma twarz drzemki;
w stron� duch�w, w stron� wron,
w moj� stron�
ostrzy
swoje drapie�ne symetrie,
wypuszcza strza�y
celnych szelest�w.
Wtedy wrzeszcz�
nawet pi�ra wronie,
a na wodach
kr�gi po upadku
�miertelnie ra�onych demon�w.
Oto stoj� przed nim
w British Museum,
zakochany we wsz�dobylstwie czarodziejstw,
spokojny i zadowolony,
bo w�a�nie
wygna� ze mnie ostatniego z�ego ducha,
co odlatuje za oknem
na oklep na londy�skiej wronie.
7
Szuflado!
Schronienie wyst�pnego s�owa,
szuflado, Iliado rozleg�a,
d�bowa, homerowa!
B�dziesz trumn�,
a s�u�y�a� za kolebk�,
wyobra�ni grzesznej ucieczko,
dziuplo dla s��w
pisanych szeptem,
skazana na podstoln� wieczno��.
St� � rogaty czworon�g �
przez lata ci� przeniesie
i kiedy�,
z nadziei zielonej,
kt�r� w ciemno�ci chowasz,
z�ota wyfrunie jesie�:
s�owa po��k�e, nie moje.
Szuflado d�bowa, homerowa,
s�ki dawno zgojone,
sp�kane s�oje!
8
Czapka gorej�ca
Oto naiwny konterfekcik
staro�wiecczyzny zamierzch�ej:
Jak z cylindra � magik,
wyci�ga z czapki
szeleszcz�ce bukiety p�omieni,
i gasi, i zadeptuje,
�eby ich kto nie dostrzeg�.
(Wiadomo,
na kim
czapka gore.)
Ach, gdzie�e�, cny rzezimieszku?
Gdzie�e�, m�j ty Do Rany Przy��
z aureol�
Czapki Gorej�cej?
Patronie niespokojnych sumie�,
wyzuty z praw antenacie
tych, kt�rzy
� spokojna g�owa!
nie skrzesz� nawet iskierki.
Spokojna g�owa
nie pali si�,
nie wisi,
nie utonie.
9
Z makowskich bajek
* * *
Stawa�y milczkiem
pobok grodzisk
spokrewnione z puszcza�skim d�bem
Swaro�yce,
Jarowity,
Dad�bogi,
w cztery strony zagapione,
czterog�be.
Przysz�y po nich,
na rozstajach
przycupn�y g�sto
Frasobki,
Jony
i Maryje.
Ludek wsiowy wystrugiwa� ci je
na obraz sw�j
i podobie�stwo.
A potem pan Makowski
z onych bo�ych przodk�w,
ze strzech s�omianych lada wioski,
ze szcz�cia krzesanego z podk�w
sprawi� �wi�tki �
ca�kiem powszednie
nie odro�le od ziemi dzieciska,
co z ciemnych op�otk�w
przede dniem
gnaj� krowi ryk
na pastwiska.
10
Dziad i baba
Ka�dy rok im dawa� du�o,
ka�dy s�kiem ich obdarzy�.
Bardzo starzy oboje,
dziad i baba
bardzo starzy,
setne rosn� w nich s�oje
wiekow� okryte kor�.
Tylko �uki oczu
ruchliwe
chc� si� ukry� przed dudni�c� burz�
w chitynowej
l�ni�cej skorupie.
Ach. �wiat staruszk�w ju� znu�y�.
Czekaj� na piorun,
co ich na szczapy roz�upie.
11
Promie� s�o�ca
W ciemnej izbie,
w krzywej komorze
krzywy senek przy�ni� si� g�odom
i z motyk�
na s�o�ce poszed�.
Przyni�s� stamt�d
z�ot� skibk� do dom.
I ju� muchy
na organkach graj�,
noc si� kuli
jak mysz pod miot��.
A co sny po k�tach sp�ataj�,
to si� zaraz wszystko rozplot�o.
W ciemnej izbie,
w krzywej komorze
usiad� promyk
jak kokosz na grz�dzie.
To dzie� jedno oko otworzy�.
Zaraz zamknie.
I zn�w nas nie b�dzie.
12
Sk�piec
Jest p�na godzina sknery.
Wa��sa si� po stole
pe�na talar�w po�czocha,
o pazurki spiczaste si� czochra
i oczy monet wytrzeszcza.
A sk�piec liczy i liczy:
dwa � trzy � cztery � �
i chcia�by liczy� jeszcze,
ale jest ju� stary,
wi�c: cztery talary,
cztery talary...
bo tylko do czterech umie.
A jak si� z rachunkami
przez sto lat uwinie,
kupi jeszcze po�czoch dwie pary
swojej babie � fortunie
i diabe�ka
na nag�ej i niespodziewanej
spr�ynie!
Nos te� zagl�da do wora.
Jest sknery p�na pora.
Ze �lepej sieni
g�by wzesz�y,
chytre planety:
jedna � ruda, druga � na bakier.
I t� nog� w marchwiane pr��ki,
a w tej nodze z�ote kr��ki
z�odziejaszek �apu � capie!
Hej, pobiegnie z nim noga po weso�ych �cie�kach,
zadzwoni sknerze z daleka.
A za z�oto dla dziatwy, co pod lasem mieszka
kupi si�
cha�wy trzy tysi�ce deka.
13
Kobziarze
Ej, dudziarze s�kaci, kobziarze,
wiek za wiekiem
patrzy wam w twarze,
w�r muzyckich wiatr�w pe�en �
ca�e wasze mienie,
potok uczy� was,.
co pasa� na hali kamienie!
Ej, kosmaty buk�aku,
pe�en nutek wszelkich,
zamykanych � odmykanych
na westchnie� skobelki.
Ledwo promie� ci� ostruga�,
ledwo deszcz ociosa�,
a ju� idzie twoim �ladem
makowianka bosa.
Jeszcze kwart� �piewu przelej
w malowane pud�a:
przyjdzie nied�wied�
z sennym trzmielem
zapl�tanym w kud�ach.
14
Maskarada dzieci�ca
Tam, gdzie betlejemscy kalejdoskopowie
nowe gwiazdy puszczaj� w obieg,
chwieje si� mi�towa
latarenka przedmie��,
j�zyk �wiat�a j� li�e,
bo s�odka.
Po zau�kach pobiegnie
i doleci najwy�ej
na poddasza po skrzypischodkach.
Z ni� zapustne nochale
wyruszaj� na ��w,
na ��w, na ��w, na �owy:
jeden � ��todzioby,
drugi � paprykowy,
trzeci � z niebieskich migda��w.
A ka�dy � d�ugi, ostry i najcie�szy,
�eby przez dziurki od kluczy
wszystkie zapachy wyw�szy�.
Ca�a czereda pajac�w si� w��czy,
zadyszane nochale
dmuchaj� i sapi� pr�dko,
i �piewaj� swoje S�odkie �ale,
a� wiatr zrywa si�
i chwieje latarenka.
15
Powr�t ze szko�y
Mg�y, wsparte na kosturach drzew
schodz� powoli z g�ry.
Ju� p�no.
Pewno ch�odno dziecku.
A w domu
�pi� ciep�e kocury,
mrukliwe futra zapieck�w.
Ju� od pola powiewy ch�odne,
wie�a po deszczu wyrasta
na �wierkow� mod��,
w �rodku jest pe�na
fresk�w le�nych
i korniczych p�askorze�b.
W domu na pewno o tej porze
czeka matka i ga�nie gryka...
Chod�my.
S�o�ce zaraz ca�kiem za �wiat si� schowa:
ju� drzwi ode dnia zamyka
wielka jak zach�d sowa.
16
Puste miejsca po
1. Tu by� wysoki horyzont: bieg� jak kot po dachach, przeskakuj�c kominy. Nie ma ju� tej
ulicy. Horyzont uciek� w pola, za Wis��. Po domach, kt�re tu by�y, zosta�o niebo � ciemniejsze
ni� naok�, jak �ciana pod zdj�tym obrazem. Go��bie z nawyku przelatuj� wy�ej, a wieczorem
zapala si� ksi�yc na czwartym pi�trze powietrza.
2. Noc jest pustym miejscem po dniu. Dwuwymiarowa jest ciemno��. Dopiero dalekie poszczekiwanie
ps�w z okolicznych wsi odbudowuje przestrze�. I zn�w rozlegaj� si� zagubione
odleg�o�ci. Gdyby� ruszy� przed siebie na o�lep, zdzia�a�by� tyle�, co trwaj�c nieporuszony. I
tak ciemno�� miniesz dopiero o �wicie. Ale psy � znaki czuwaj�cych wiorst � upewniaj�, �e
nie wszystko jeszcze stracone.
3. Puste miejsca po kim� nigdy nie bywaj� puste. Rozrastaj� si� we wszystkich kierunkach,
nie wystarcza im obszar wyznaczony dla �ywych. Ten, kt�rego ju� nie ma, nie mie�ci si� w
ciasnym kr�gu ogarniaj�cym go za �ycia. Odk�d znikn��, zamieszkuje wszystkie miejsca jednocze�nie,
wype�nia najbardziej niepoj�te pojemno�ci. Jego materia nieuchwytna, jego duch
dotykalny zast�puje nam wszystkie drogi, staje si� kretem w czarnoziemie naszych sn�w. I
dopiero czas wypiera go z opanowanych przeze� posiad�o�ci. Ale i wtedy miejsce nie jest
puste ani przez chwil�. Kiedy milknie �ywa pami��, kt�ra jest tworzywem tych, co odeszli,
ostatnia ich siedziba bywa zaorywana pod nowe sady i nowe cmentarze. Cudze sady i obce
cmentarze, nie podleg�e naszym obrz�dkom.
17
Odlot wieszak�w
Gubi�c ostatni przyodziewek
odlatuj� do kraj�w zaziemskich
wieszaki, ostatnie wieszaki,
ptaki szaf us�ugowe.
Z drucianym klangorem,
z �opotem drewnianym
nad nami.
Pod nimi naftalinosfera,
oddechy zdyszanych we�en,
nasze troskliwe cerowanie,
zapi�cia na ostatni guzik �
Wieszaki ujd� ca�o,
ubrane w nago�� pop�ochu,
stromym go�ci�cem ptak�w.
Obezw�adnieni, niezawi�li
popatrzmy z gruz�w zadomowie�
jak tkwi� wieszaki w powietrzu,
patrzmy na coraz dalsze �
my, zwi�d�e gesty,
pozy obumar�e.
18
Moje niedosz�e podr�e
� do Australii, Portugalii,
na Ksi�yc, do Puerto � Rico,
wsz�dzie, gdzie tylko nie by�em.
Do niebieskich brzuch�w lodowc�w,
do umar�ej pestki kamienia,
do labiryntu ��tych ser�w,
kt�re s� mumi� mleka
i zachodem twarogu,
od tropikalnych wn�trz kaloryfer�w,
w �lepy zau�ek ostatniego skr�tu muszli,
gdzie bije �r�de�ko szumu,
do wznios�o�ci wr�blego pi�ra,
kt�re jest li�ciem ptaka, szczeblem wzlotu,
kt�re pisze najwy�sze nuty �wierkania,
do czu�ych serc starego gramofonu,
kt�re si� kraj�, rw� na strz�py
pod czarn� p�yt�.
Wsz�dzie tam id� ca�e �ycie
i zawsze wiatr zrywa mi kapelusz,
i niesie go w zupe�nie inn� stron�.
Wi�c zawsze goni�, ca�e �ycie,
uciekaj�ce kapelusze.
19
Nawarstwienia kulturowe
Czerwone pnie gotyk�w
upstrzy� nasz czas
sercami przebitymi strza��,
przekre�lonymi k�kami,
datami wiekopomnych odwiedzin.
Gdy przeminiemy, zostanie �lad,
dowiedz� si� prawnukowie,
�e dnia 4 VI 1957
bawi�c tu mimochodem,
Mundek z M�awy uwierzytelni�
gotyckie mury
i przekaza� je niejako
potomno�ci.
20
Czwartek
W samym �rodku tygodnia ro�nie czwartek o barwie kurzu. To jest na naszych schodach
miejsce skrzypi�ce bezbole�nie, to jest na naszych por�czach ta g�adko�� wy�lizgana pokoleniami
r�k. To jest ta mysz, co zdech�a w swoim czasie pod kredensem, i nic z tego nie wynik�o.
Wszystkie czwartkowe motyle spe�zaj� na niczym, lustra powtarzaj� nas we czwartek,
j�kaj� si�, p�ki nie zgasi ich bia�e ziewni�cie.
Na dnie czwartkowych ni��w chodz� niemrawe dziewczyny w przekrzywionych po�czochach.
I duchy kapu�niak�w pokutuj� zamkni�te w klatkach schodowych.
Pe�znie czwartek pod ��tymi transparentami lep�w, pod ch�ralnymi lamentami much.
Ci, co zapomnieli o �rodzie, a stracili nadziej� na pi�tek, wyj� do czwartkowego ksi�yca i
przemijaj�. Dla nich czwartek jest wieczny.
21
Z mitologicznej encyklopedii
Fajerki
Aureole ruszt�w.
Kr�gi kuchennych piekie�.
Obr�cze tresowanych ogni.
Obwarzanki czerwone,
kt�re rdza zjada.
Podkowy t�tni�cych garnk�w.
Kochanki pogrzebaczy,
zgrzytaj�ce w ogniu pot�pienia.
A my pieczemy swoj� piecze�
na ich �arliwo�ci.
Kran
Padaj� krople z kranu �
nasiona wielkiej wody.
R�wnomiernym tykaniem
odmierzaj� czas oceaniczny.
Kran czasem �piewa,
a to jest �piew syreni,
znany �eglarzom i zlewom.
W�adczyni potop�w ciurka
z hydraulicznych �r�de�,
pokorn� stru�k� przychodzi
na kuchenne us�ugi.
Popielniczka
Przytu�ek doczesnych szcz�tk�w,
co wyzion�y dym.
Na dnie syczy okruch ognia
nie pogodzony z popio�em.
I spadaj�
komety impregnowane
do urny z prochami zamy�le�.
22
St�
Stary st� �
puka� trzy razy
w niemalowane.
Potomek drewnianych b�stw
ze �wi�tym komikiem w �onie.
Odpuka� trzy razy
na pomy�lno�� pe�nym p�miskom,
przeciw urokom i komplikacjom.
Pod elektrycznym Duchem �wi�tym
st� nawiedzony,
drzewo wbrew woli przemienione,
materia zakuta w dyby celowo�ci,
rozpi�ta gwo�dziami na sobie samej,
cz�owiecza bardziej ni� drewniana.
Stary st� �
puka� trzy razy.
Szyszka
Przybie�eli �wierkowie
nios�cy szyszki swoje,
a ka�da powieszona
za ogon na ga��zi,
okryta zielon� �usk�,
to jest w�a�nie ta ryba,
zielona ryba odwieczna,
co wisi i �piewa
�ywiczne kol�dy.
�wieca
Nad ka�d� �wiec� bogobojn�
wisi na czarnym w�osku
kropla z�ota
podszyta b��kitem.
Z ka�dej �wiecy si� wyl�ga
zawieja komar�w,
i schodz� w d�,
zapadaj� w cie�
woskowe procesje.
A diabe� zg�asza si�
dopiero po ogarek.
23
Ikona
Mru�y oczy noc ormia�ska,
ale ju� lilija wschodzi,
ju� dzie� bia�y, lilia mleczna
smag�� piersi� wykarmiona
do bia�o�ci. Ju� po�udnie.
Z�oto po Maryi chodzi,
do st�p spada z�oty orzech.
To ju� wiecz�r. Zmierzch, zamierzch�o��.
D�o� u d�oni, aby skoczy�
w modr� wod� wniebowst�pie�.
Ale g�odna lilia p�acze,
ale wi�zi z�ote pn�cze.
Noc ormia�ska oczy mru�y.
Milknie lilia trupioblada.
Ju� noc.
24
Lewe strony widok�w
R�owe brzuchy kamieni karmi� ziemi� wilgoci�. Reszki or��w, s�w i wr�bli, wstydliwy
ty�ek ksi�yca � moja opaczna monarchia: lewe strony widok�w dostrzegalne psim w�chem.
Tam puszczasz swojego psa � rzuca si� wp�aw i aportuje, nios�c ci w pysku upolowany
widnokr�g. Tam spok�j i prawo istnienia zapewniaj� mimikry i symulacje. Mieszkaniec zieleni
mo�e sobie pozwoli� najwy�ej na czerwon� w�trob�.
Udaj�ce �mier� ubiera si� w sztywny bezw�ad. Udaj�ce nico�� pogr��a si� w t�ach. Udaj�ce
drapie�no�� � jastrz�bieje szponiasto. Tam � pod spodem, z lewej strony � jest resztka
barw w ostatnim schronieniu. Porasta bielmem zag�uszaj�cym ich obecno��. Tylko czasem
wiatr rozdmuchuje sier�� powszedniego i ods�ania na jedno rozwianie ol�niewaj�ce pierwotniaki
kolor�w.
Niech b�d� pochwalone popielatoskrzyd�e anio�y � str�e Mimikry. Pod ka�dym swoim
pi�rkiem przenosz� �d�b�o prawdom�wnej t�czy.
25
Zmierzch o �wicie
Pami�ci Witolda Wojtkiewicza (1879 � 1909)
w pi��dziesi�t� rocznic� jego �mierci
i osiemdziesi�t� � urodzin
Niech si� garbi� ko�yski po�pieszne
w trumienne wieka.
Puszczajmy ��dki z papieru,
niech p�yn�
przez glebodajny Styks.
Wyl�g�e z s�k�w koniki
niech tratuj� �cie�ki dzieci�stwa.
Niech krzycz�, niech dr� si�
ostatnie szmaty koloru
tu� przed swym szarym ko�cem.
Niech tr�by S�d�w Ostatecznych
szepcz� na ucho, gaworz�
o wszystkim, co si� nie zdarzy,
nam osaczonym
przez cztery strony �wiata,
bij�cym g�ow� w mur powietrza.
Trzeba ci�g�e odczynia� noc,
zach�y�ni�te piszcza�ki
karmi� skocznym pop�ochem.
Tak chce arena,
kr�g�y cmentarzyk,
na kt�rym w�a�nie pochowano ksi�yc.
Przedrze�nia go piasek,
chichocze farbka maskarady:
dopiero co rozdziawia� srebrny pyszczek,
trzepota� pustymi skrzelami.
Przebi�a go karuzela osinowym ko�em.
B�dzie zdycha� � srebrne �cierwo.
Tak chce dziobaty Archanio� przedmie��,
pastuch naszych od�wi�tnych zodiak�w.
26
W taki dzie�, kiedy syczy s�o�ce,
w taki dzie� bez dnia � zmierzch o �wicie
o�ywione ga�gany, umartwione twarze
le�� na dnie. Nie dniej� koguty.
Trzykro� milcz�. Pada noc rz�sista.
Wszystkich, co si� jawy zaparli,
sen burzliwy unosi, poni�a
z boku na bok, z boku na bok, z boku na bok.
A� po trzecim milczeniu koguta
u drzwi staje szmaciany zbawiciel,
trocinami brocz�c na progu.
27
Pary�! Pary�!
Wszystkie czerwienie maj� kszta�t ust. Nawet � s�il vous pla�t � nasze skromne mazowieckie
czeresienki. Piszemy wi�c mow� rozwi�z��, a zamiast kropki � odcisk ust. W bufecie kolejowym
w Radomiu pijemy ma�e jasne, i �wiat widziany przez pe�en kufel jest po��k�y od
l�ku Van Gogha, a kufel � mon Dieu! � te� nie ma ucha. Pary�! Pary�! Oj da dana, da dana!
Wspinamy si� na coko�y kom�d i marzymy symbol Nowej Sztuczki: Lini� Prost�, kt�ra
jest szypu�k�, a na jej ko�cu wisi czere�nia o barwie ust. O, s�odka kropelko Marsylianki,
sp�y�, planetko naszej maligny, kapnij do postnych barszcz�w tutejszych!
Czekamy na ciebie geometrzy form, skoczybruzdy cudzej wyobra�ni. A lud niechaj nam
wt�rzy: Pary�! Pary�! Oj dana, da dana!
28
Przed�wiecie
Oset � sam, kolec stokrotny,
przestroga, ostroga chmur.
Nie dowierzajcie
doskona�o�ci widnokr�g�w!
Tu ch�opcy o oczach wznios�ych,
strojni w b�awatki si�c�w,
wysokim gwizdem
mieszaj� w niebie go��bie.
Tu zmru�one dziewcz�ta
z macierzy�sk� ko�ysank� oddech�w
kolebi� piersi w stanikach.
Tu starzy �cinaj� rabarbar
(mo�na go �cina� � on nie krzyczy).
To wszystko u nas
� na przed�wieciu.
Tu sprawy insze i inaksze,
tu ju� nie kora miast,
nie porost przedmie��:
tu listek zawsi,
tu ko�cz� si� emalie
i baby chude mliko nies�
w glinianych cyckach
do siorbania.
29
Entomologia
Brz�czy ���, o �wiat�o
��d�o miodu si� ostrzy.
Szele�ci szaro�� � ognia sier��.
Kr��� godziny b�onkoskrzyd�e
wok� naftowej wieczno�ci
w muzyce p�nych sfer.
Filuje modro,
coraz widniej
taka zawieja ko�uj�ca,
takie pole, taki polonez,
jakby radziwi�� chrab�szczy
zagra� na w�asnych w�sach.
Bezwstydny lot, ko�owr�t
obna�a kolor �
ton za tonem, okrakiem na powiewie.
A w sze�ciok�cie
pszczelich wosk�w �
Oko Instynktu.
Wie wszystko.
O niczym nie wie.
30
Pismo obrazkowe
Czterdziesty pierwszy wiek spojrza� na mnie.
Przyszed�em tu po Champollionie
w krain� artyku�owanego milczenia,
w kraj nieznacz�cych cykad,
w hieroglificzne szepty pusty�,
obudzone, wyrwane z ciemno�ci egipskich.
Znaki ruszy�y z miejsca przez piach tysi�cleci,
wlok�c d�ugie zaprz�gi zmartwychwsta�ych znacze�.
Ptak nie �piewa� po powietrzach, sta� si� zg�osk�.
Wielb��d zby� si� wynios�o�ci, sta� si� zg�osk�,
aby doci�gn�� do nas zw�oki Faraonii.
Czas wam odpocz��, znaki, od pocz�cia alfabetu
skarla�e i nieswoje, powr��cie, krzyknijcie,
ptaki zn�w trzepocz�ce, ptaki znowu ptasie.
Jaszczurki, przemknijcie przez tysi�clecia
zielon� b�yskawic� � na powr�t jaszczurcze
zamigoczcie w swym czasie odwiecznym i pr�dszym.
Zakl�te w jednoznaczno��, zniewolone sensem
uciekajcie z pustyni w pop�och i przelotno��.
M � w i l i t e r a:
Zanim sta�em si� zg�osk�, by�em.
By�em ptakiem, nie s�owem, ostrzy�em pi�rka o wiatr.
Dozwolone mi by�y i barwy, i zmienno��.
Uwi�ziono mnie w znaku. Wypu�� mnie!
Odfrun� z grz�d papirusowych,
si�d� na twojej d�oni, gdy zn�w b�d�,
wr�c� do ptasiej mowy.
M � w i l i t e r a:
By�am jaszczurk�, jedn� z tych,
co si� gnie�d�� w szczelinach kamiennych.
Z�odzieje piramid chwytali mnie,
s�dz�c, �e jestem szmaragdem.
Zna�am drogi gadzie i pokr�tne.
Dzi� trwanie na linii prostej
jest mi dane w �a�cuchu oznacze�.
I nawet nie znam brz�ku
w�asnego ogniwa.
31
M � w i l i t e r a:
By�em rybakiem. Rozumia�em
a� do dna Nilu
ci�kie milczenie ryb,
oporn� cisz� sieci.
Dzisiaj sam oniemia�em,
nie mam ust,
jestem kszta�tem obcego d�wi�ku.
M � w i � j a:
By�em liter�, znakiem, d�wi�kiem,
drobn� liczb� w fa�szywym rachunku,
�ciegiem grubymi ni�mi szytym.
Siada�em w cieniu znak�w przestankowych.
By�em min� sp�aszczon� do bia�o�ci
na witrynach che�pliwych m�d.
Odk�d wr�ci�em, sam, do siebie,
wypuszczam znaki z czy��ca
w g��bie korzenne, w praistno��,
przywracam skamielinom oddech,
ciszy � krzyk, kt�ry j� sp�odzi�.
W�druj� liniami twej d�oni
w persje wr�ebne, koczuj�ce
a� po r�any wsch�d paznokci
na brzegach nocy barbarzy�skiej,
gdzie przyfruwaj� z alfabet�w,
z algebr i gode�, z drogowskaz�w �
znowu przelotne i pierzaste
znaki, co tylko siebie znacz�.
I egipt starty w proch i piasek
przymyka noc sw�, o�lepiony
grz�sk� s�odycz� poca�unku.
32
W Abrakadabrii
(moderato)
Ach, co za zmy�lony kraj!
Szafoty wybaczaj� �ci�tym.
Przez przytulno�� id� wiorsty wiatru.
A w nocy �pi�cym w bok ostrog�
taka piosenka:
W Abrakadabrii
salut poleg�ych.
Werble be�koc�
chwa�� poleg�ych
w Abrakadabrii.
R�ka dobosza
d�wi�cznie uderza
w spr�yst� sk�r�,
zdart� z poleg�ych
w Abrakadabrii.
Taka piosenka.
Bardzo melodyjna piosenka,
wystukiwana kikutami r�k.
33
Epos pluszowy
Od schy�ku stulecia
chy�kiem,
fr�dzlami przebieraj�c,
pe�zn� �ywotne sk�ry,
liniej�ce sier�ci
otomanozaur�w,
trofea z salonowych g�szczy.
Tam prawujowie
szli na �owy
do zielonej,
do alkowy,
tabaki wzi�wszy �
pif � paf � z dwururek nos�w!
I futra ze zwierzyny zdarte
na drzewca futryn
tryumfalnie!
Oto jest epopeja wszystka.
Plusz ko�czy si�
fr�dzlami.
Koniec.
34
Przy�ni�em si�
Przy�ni�em si�. Z daleka od siebie.
Odt�d zacz��em istnie� � spotka�em si� ze mn�,
nios�c przy sobie w �rodku dnia
gwia�dzisty klucz nie swojej nocy.
Przedtem bywa�em tylko:
m�j w�asny cie�
udawa�, �e mnie potwierdza.
Teraz �egnam. Ju� wi�cej
ze sob� si� nie zobacz�:
pochowany z daleka od siebie
w pok�adach nieprzychylnej jawy
otwarciem oczu i ziewni�ciem.
35
Egzorcyzmy
Dzwony
Dzwony
dzwony
dzwony �
przelewanie
z pustego w pr�ne,
wniebowzi�cie powietrza.
Nawiedzony
przez demona ciszy �
przyzywam dzwony,
kt�re mam w odwodzie,
by go ut�uk�y
w mo�dzierzach
de profundis.
A wtedy go��b z dzwonnicy
jako str�cony anio�
gubi pi�ra p�ochliwe �
zadatek
na moj� lotno��.
36
W godzinie anio��w
Bursztyn ksi�yca o tej porze
skrzyd�a ci w niebo unosi, aniele,
a tymczasem godziny oswojone
zamkni�te s� w zegarkach.
Zataczaj� b��dne ko�o
na ostrzach wskaz�wek
(zmie�ci si� na nich godzin
wi�cej ni�li anio��w
na �ebku od szpilki).
Dziczej� minuty, milkn� pienia:
jest czas str�cenia pysznych
i sw�d osmalonego pierza.
Dzielimy si� swym g�odem.
O, jaka bia�o��! � To anio�?
Nie, to ju� dzie�, wczorajszy �nieg
i zupe�nie inna godzina.
37
Z nieruchomo�ci
Dom pod numerem
z oknem otwartym
na kamienie, na pianie tramwaj�w
i nagle ta �ma
z furkotem zag�r, zalas�w
w �wiat�o takie truchlej�ce,
w t� osiad�o��!
I z zaciek�w na tynku
krajobrazy wype�zaj� ruchome,
horyzonty przecinaj� �ciany �
i oto zn�w mi przys�uguje
metra� niezmiernego �wiata.
Wyruszymy znowu, jak dawniej,
drog�, borem, taborem,
a� przystaniemy � przydro�ni �
odpocz�� wszystko od pocz�tku
u ko�skich kopyt,
u korzeni sosen,
na skraju lasu,
na kraw�dzi dnia,
dorzucimy do ognia
nieruchomo�ci i ciu�actwa,
nie zazdroszcz�c ogniskom:
niech one
miejsca zagrzej�.
38
Zar�by Ko�cielne
(rzecz o ko�cu �wiata)
Tu wszystko podko�cielne,
panie dobrodzieju:
s� wory konopne � pokuta plew,
habity prze�uwania
nad grzebi�cym kopytem,
szepty �arn,
powietrze gzi si�,
gniady dreszcz
much prze�egnany zygzakiem,
s�oma pe�znie u drogi
pod wiatrak�w obrotne krzy�e.
Zar�by Ko�cielne na p�ask,
dziewos��by burzowych chmur
z Niena�tami w stoj�cych cieniach,
ze Z�otori� w zadyszkach �ciernisk,
z moimi dziadkami po�rodku.
Czas ich omija� pod miedz�
w przebieraniu r�a�c�w na zbawienie,
w przebieraniu malin na sok.
Byli dziadkowie przez stulecia,
ju� ich, panie dobrodzieju,
nie ma (puka�em, szuka�em),
tylko kopiejka po nich,
na niej �nied� koloru
umar�ej nadziei
w szparze pod�ogi,
mysz w piwnicy,
na strychu � wysoko��.
Tu �mi�a jeszcze kongres�wka,
kanapa si� w niej zasiedzia�a
z kretesem o�lep�a,
pusz�ca si� sw� mod�,
w d�etach naftaliny,
tu oleodruki ukradkiem
cuda czyni�ce,
wysoko kawki
g�uche od bicia dzwon�w,
ksi�e s�u�ki,
stare panny modrookie
39
labiedzi�y nad nieszporami,
nad sum� oblegan�
przez ry�e r�enie jarmark�w,
a� w szafie
zd��y� zgasn�� na zawsze
ostatni m�l.
I sta�a si� ciemno��.
40
Aluk
Kuli na przek�r
bez cienia
podobie�stwa
samym �wiat�em r�nic
stworzy�em opaczn� kulisto��
zwan� aluk
Moja kula
jest przeciwna kuli
dookolnie wkl�s�a
Pomin��em utart� powierzchowno��
zst�pi�em w g��b
Oto w niej jestem
wi�zie� dobrowolny
ale ona po wierzchu
skulona w wypuk�o��
potocznie
toczy si� zwyk�� kul�
obrotnie
obracaj�c wniwecz
owoc mojego trudu
stw�rc� zmieniaj�c
w pestk�
41
�. P.
�wi�ta Pami��
ma zwyczaj po�miertny
ucieczki
wi�c j� wstrzymujemy
kamieniem zamkni�tym
na tysi�c rygli ci�aru
�wi�ta Pami�� uwi�ziona
nad ni� personalne dane
niech jej kamie� ci�kim b�dzie
amen
A� w jak�� ma�� Wielkanoc
czas kamie� odwali
znad �wi�tej Pami�ci
�wi�ta Pami�� wniebowst�pi
alleluja w zapomnienie
by je u�wi�ci�
42
Osobno
Osobno le�y
rudo��
w usypiskach rdzy
w opadach li�ciastych
u schy�ku �wiat�a
gdzie barwy chrypn�
S�o�ce skrzypi na wietrze
Chod�my gdzie pieprz ro�nie
Gdzie powietrze nisko
nastroi�y trzmiele
gdzie kret pod nami
do�ki kopie
Wol� ci� w trawie
Nie jeste� osobna
43
Isztar zst�puj�ca w noc
Biecie
Ku ziemi bezpowrotnej, w krain�
ciemno�ci Isztar, c�ra Ksi�yca,
znij�� postanowi�a...
z �Zej�cia Isztar do Podziemi�
Poprzez puste tr�jk�ty
oczodo�y opatrzno�ci
sypa� si� asyryjski piach
na wie�y b�bel wznios�o��
gdzie w poca�unkach
zmiesza�y si� nasze j�zyki
Sz�a Isztar zst�puj�ca w noc
Przez �awice ryb b�ogos�awi�cych potop
srebrnymi wotami �usek
przez wsz�dobylsk� asyri� sz�a
z kraju Ochry do ziemi Sepii
klinowym pismem krok�w
zapisuj�ca ka�dy rudy zach�d
by si� utrwali� w jego glinie
Sz�a Isztar zst�puj�ca w noc
Przechyla pe�n� amfor�
gilgameszowej nocy
poi mnie czarnym mlekiem
Mamy wi�c dom pod skrzyd�em sowy
na szybkobie�nych �cie�kach mr�wek
i babilony czu�ych milcze�
bez s�owa znaku i bez liczby
Sz�a� Isztar zst�puj�ca w noc
Ka�dy krok obna�a� ci� z ciemno�ci
gwiazdy wkr�ca�y si� w twe w�osy
grzebykiem liter babilo�skich
wyczesywa�a� z w�os�w gwiazdy
Dop�ki dobrze jeste� sob�
p�ki nie wysz�a� na powierzchni�
pisa� najdalszy ci�g eposu
na glinach dr�g
44
dop�ki ty
przed�u�am noc
swym w�asnym cieniem
by Isztar nie spostrzeg�a dnia
45
M�j nieocalony
Pami�ci Brunona Schulza
Tyle ju� lat
na mojej antresoli z belek
mi�dzy sufitem a sieni�
�mi �wiat�o�� wiekuista na 25 watt
zaciemniona pstrzynami much
za barykad� makulatury
On tam jest nakr�ca zegarek
nie wygania paj�k�w �pi
Chyba ju� przet�umaczy� wszystkie s�ki
jego cie� nieruchomy tynkiem zarasta
czasami nie ma go nawet
po godzinie policyjnej
bawi w Hajdarabadzie
odmyka kolejne s�oje
wchodzi w drewno coraz drzewiej i drzewiej
W niemalowan� desk�
sen m�j dzisiaj zapuka� do niego
Panie Brunonie ju� mo�na
niech pan schodzi
A on czeka na niedoczekanie
nie mo�e s�ysze� mojego snu
on nikt
trze�wiejszy ni� ktokolwiek
wie �e nie ma antresoli
ani �wiat�o�ci
ani mnie
46
Apokryf jab�ka pierworodnego
Zaprawd� to jest Jab�ko kt�re
chce by� zjedzone
Jab�ko s�odkiej niewiedzy
dobrego i z�ego
jab�kowite jab�eczne jab�onne
zatacza si� �ci�ni�te w sobie
jak pi��
a� rani� je w�asne pestki
Wok� swej niecierpliwo�ci
spiesznie obraca si� ewie
aby mia�a naraz
wszystkie rumie�ce
I rzecze Jab�ko
zaprawd� jam jest Jab�ko
kt�re chce by� zjedzone
zazna� twego j�zyka
twych z�b�w twego podniebienia
Zjedz mnie niechaj si� stanie
jak moj�esz przykaza�
Wszelako ewa spod powiek
po�era Widok Jab�ka
ewa mruganiem
dzieli jego po�ywne rumie�ce
na k�sy
ewa nie tyka Jab�ka
nasycona jego wo�aniem czerwonym
po czubki rz�s
I Jab�ko oszala�e
zrywa si� z ga��zi
I ewa pada
pod ciosem jab�kowym
47
Dzi� niegdy�
W�a�nie otwieram drzwi
trzydzie�ci lat temu
Dzisiaj znalaz�em klucz
Spotykam ci� w�a�nie przy oknie
trzydzie�ci lat temu
Nie czeka�e� d�ugo
Jeste� dopiero m�ody
Musz� zapobiec
wszystkiemu co si� ju� sta�o
Tylko przysz�o��
nie da si� odrobi�
48
Konterfekt arcychrz�szcza
Sherbusynom po�wi�cam
Chrz�szcz heraldyczny
mieszaniec �uka z herbem
wizytuje o zmierzchu
swoje czerwcowe latyfundia
Spity omsza�ym chlorofilem
t�ucze g�ow� w mur
i korona nie spada mu z g�owy
Rodacy jego t�gopokrywi
na popasach
po�ywaj� szpik
drzew genealogicznych
Odw�ok Jego Excellencji
we zbroi i w b�ysku
brzmi w trzcinie
wszem wobec
i ka�demu z osobna
�e si� wywodzi z rodu rod�w
nie w prostej linii
lecz zygzakiem
uko�nym lotem kr�tym brz�kiem
w�r�d wznios�ych dr�g
entomologii
49
Traduction
Helenie Rubinstein
Przet�umaczono go
na paryski
Jego ul�ga�ki
nad�y si� w pomara�cze
Przez jego g�ow�wmur
przebito tunele
Jego potkni�cia
wyokr�gla�y w reweranse
Z jego popio��w
narodzi� si� feniks pudru
Jego wylewne rzeki
zamkn�y si� w sobie
Jego ja�owy krzyk
zni�s� jajko nuty
usiad� na grz�dzie pi�ciolinii
Jego mi�o��
h�las
jego mi�o�� skrzydlata
brz�czy
na lepach
szminek
50
Wiedza i bezwiedno�� oczu
Przez ogie� kt�ry mia� im zabra� blisko�� i odleg�o��
wok� buzuj�cego w schronach niepami�ci
przelatuj� zalotnie
nie osmal� jednej rz�sy
Przez dym co o�lepi� nawet i przewidywanie
w dymie tak dobrze znanym z niewidzenia
patrz� lekko
nie mru�� �wiata
Ich �za ledwie starta tak wiele pomija
prawiedzy stratowanej bez dat i bez imion
Dalekowzrocznie nios�y ci�ar bezwiedno�ci
a� do tej �zy
51
Ptak poza ptakiem
Patrz
ptak ucieka od siebie
�opotem
wyrywa si� z gniazda trwania
chce odpocz�� od pi�r
wymkn�� si� z ptaka
Ale nie umie
wyprzedzi� siebie
cho�by o dziob
Patrz
ptak zwyci�ony
z nieod��cznym sob�
sfruwa na ga���
Ptak na ga��zi
�piewa wszystkie strony
dosi�ga siedmiu ech jednocze�nie
przebywa sprzeczne odleg�o�ci
Patrz
ptak zwyci�ski
w ca�ym lesie
ptak poza ptakiem
52
* * *
nie zdo�a�em ocali�
ani jednego �ycia
nie umia�em zatrzyma�
ani jednej kuli
wi�c kr��� po cmentarzach
kt�rych nie ma
szukam s��w
kt�rych nie ma
biegn�
na pomoc nie wo�an�
na sp�niony ratunek
chc� zd��y�
cho�by poniewczasie
53
Do Jemszalaim
a droga by�a d�uga
do Jeruszalaim
jak ta�es pr�gowana
to w �wiat�o to w ciemno��
na noce i dni
sta� blask Jemszalaim
za najd�u�sz� z nocy
i dojrzewa�y skrzypce
jak gruszki na wierzbie
a w berdyczowie rejwach
karczma ba�agu�a
i pogromy i �wiece
zapalane gwiazd�
i zmawiane nabo�nie
s�one wersety �ledzia
z komentarzem cebuli
na g�od�w odpuszczenie
przez podlasia Zarzecza
przez jesie� zgarbionych lichtarzy
przez komory gazowe
kirkuty powietrzne
szli do Jeruszalaim
i martwi i �ywi
w swoje powrotne ongi�
i a� tam przemycili
garstk� wierzbowych gruszek
i na pami�tk�
ze �ledzia
do dzi� k�uj�c� o��
54
Epitafium �ywcem umar�ego
Osaczony
�miertelnie si� ba�
ca�e pi�� lat
tego ksi�yca w�troby
co go rozwidnia�
od �rodka
ch�odem
tego morza martwego
oddech�w
w kt�rym nie ton�c
obrasta� sol�
niedoczekania
�miertelnie si� ba�
ksi�gi moj�eszowej
swych dziesi�ciorga palc�w
i k�dzierzawej g�ry synaj strachu
ale prze�y�
ale prze�y�
siebie
55
Wniebowzi�cie Miriam
z ulicy zim� 1942
nieprzeliczony schodzi� �nieg
osuwa�o si� niebo w strz�pach
wi�c wniebowst�powa�a
mija�a bezruchem
biel za biel�
�agodn� wysoko��
za wysoko�ci�
w eliaszowym wozie
poni�enia
nad upad�ymi anio�ami
�nieg�w
w zenit mrozu
coraz bardziej ponad
hosanna
uniesiona
na samo dno
56
5 VIII 1942
Pami�ci Janusza Korcwka
Co robi� Stary Doktor
w bydl�cym wagonie
jad�cym do treblinki dnia 5 sierpnia
przez kilka godzin krwiobiegu
przez brudn� rzek� czasu
nie wiem
co robi� Charon dobrowolny
przewo�nik bez wios�a
czy rozda� dzieciom reszt�
zdyszanego tchu
i zostawi� dla siebie
tytko mr�z po grzbiecie
nie wiem
czy k�ama� im na przyk�ad
ma�ymi dawkami
znieczulaj�cymi
iska� spocone g��wki
z p�ochliwych wszy strachu
nie wiem
ale za to ale potem ale tam
w treblince
ca�e ich przera�enie ca�y p�acz
by�y przeciwko niemu
ach to by�o ju� tylko
ile� tam minut czyli �ycie ca�e
czy to ma�o czy du�o
nie by�o mnie tam nie wiem
zobaczy� Stary Doktor nagle
�e dzieci si� sta�y
stare jak on
coraz starsze
tak musia�y dogoni� siwizn� popio�u
wi�c kiedy go uderzy�
57
askar czy esesman
zobaczy�y �e Doktor
sta� si� dzieckiem jak one
coraz mniejszym i mniejszym
a� si� nie urodzi�
odt�d razem ze Starym Doktorem
pe�no ich nigdzie
wiem
58
Sze�cioletnia z getta
�ebrz�ca na Smolnej
w 1942 roku
ona nie mia�a nic
pr�cz oczu na wyrost
w nich ca�kiem niechc�cy
dwie gwiazdy dawidowe
mo�e by je zgasi�a �za
wi�c p�aka�a
Jej mowa
nie by�a srebrem
warta co najmniej
spluni�cia odwr�cenia g�owy
jej mowa p�aczliwa
pe�na garbatych s��w
wi�c zamilk�a
Jej milczenie
nie by�o z�otem
warte co najwy�ej
5 groszy mo�e marchew jak�
bardzo grzeczne milczenie
z �ydowskim akcentem
g�odu
wi�c umar�a
59
Po�ydowskie
ona ma szaf� z kt�rej suknie
zd��y�y jeszcze wyj��
ale i tak by wysz�y z mody
fotel z kt�rego wsta� kto� kiedy�
tylko na chwilk�
a wystarczy�a mu na reszt� �ycia
p�miski garnki pe�ne g�odu
ale przydadz� si�
do syta
portret zabitej dziewczynki
w �ywych kolorach
mog�a mie� jeszcze taki czarny st�
w dobrym stanie
ale si� nie spodoba�
smutny jaki�
60
Co jest
CO JEST
Ju� nic
w�a�ciwie nawet ju� nie ma
niczego
tylko harmider takiej ciszy
tylko tumult pustkowia
zbity t�um nikogo
zachodzi
pod ��t� �at� s�o�ca
a� j� zakrwawi
A MO�E W MSZCZONOWIE
JESZCZE KTO� TAM
DAJMY NA TO JANKIEL SADOWNIK
KOMU ZASZKODZI JAB�KO
ON MIA� DOBRE JAB�KA
on by� siwiutki
jak kwitn�ca jab�o�
nieraz pszczo�a
mrucza�a mu w brodzie
CO U NIEGO S�YCHA�
PAN NIE POWIE �E
ON OSZUKA� NA WADZE
ALBO NA SUMIENIU
Nie powiem
u niego s�ycha�
papier�wki poblad�e
to nie ucieczka
w buciorach juchtowych
z zel�wkami strachu
to s�ycha�
tupot jab�ek
w rozwianym cha�acie nocy
Jankiel robi swoje
CO ZNACZY
Znaczy jemu si� powodzi
pogania do galopu
truchcik jab�kowity
61
on jedzie coraz bardziej niegdy�
do kaha�u wiecznego snu
po dzwonko lewiatana
w szabes
czas ba�agu�a
z�azi z koz�a
mo�na go zasta�
nad lichtarzem dziewanny
co bodzie niebo
ca�e w si�cach chmur
mo�na go spotka�
kabalist� dwunastu liczb
zbrojnego we w��cznie wskaz�wek
i tarcz� zegara
NO I CO Z TEGO
CO ON Z TEGO MA
No to sfruwaj� do niego tak my�l�
imiona puste
znane na niepami��
ma�ki gitle rachele
i mendle j�kliwe
z pio�un�w nios� gorzki mi�d
taki mi�d
trefn� ��� �wiata
62
Odczytanie popio��w
w pi�tek na zako�cielnej
Jeruzalem wzbiera
powstaj� z�otouste
izajasze �wiec
pod szyldem
szatan cynamon i ska
sary ma�ki Judyty
k�ad� si� do snu
na swoich piersi
dwugarbnych wielb��dach
wioz� gwiazdy na zasiew
ko�l�tko na postronku
m�wi negew negew
i wszyscy wysiadaj� na �rodku pustyni
b�d� pod Sochaczewem swoje gwiazdy sia�
63
Krajobraz po�miertny
T� niepo�pieszn� tras�
MOKRA WIE�
SZEWNICA
znam z poci�g�w dzieci�stwa
URLE
�OCH�W
OSTR�WEK
tytu�y podr�y
perspektywy wakacji piaszczyste
widz� dawnowidz widoki
uchodz�ce w lipiec
S�DOWNE
drzewa uniesienie drzew
zamiast pada� podci�te mijaniem
malej� zanim zgin�
zdmuchni�te odleg�o�ci�
PROSTY�
nawet ptaki dowolnie wielokierunkowe
musz� si� podda�
machn� nam ostatnim skrzyd�em
to tylko dwie godziny
wydzwania je na Bugu most
Potem si� tam czepiali
gdy mnie ju� nie by�o
bezpowrotnych akacji
ptak�w ostatecznych
przez okienka bydl�cych
przez szczeliny w desce
nad przyl�dkami bocznic imieniem SADOWNE
nad �erowiskiem lokomotyw imieniem MA�KINIA
rozlega�y im si�
w odjezdnych kirkutach
czarne lamenty gawronisk
nad towarowym z w�glem
nad bydl�cym z p�aczem
O ju� dawno wagony wagony wagony
przejecha�y tamten krajobraz na �mier�
a on po�miertny do dzi� trwa bezkarnie
nie ma �wiadk�w zgin�li
trup mojego dzieci�stwa
jecha� mi�dzy nimi
64
Egzekucja pami�ci
Gdy pierwsze �aty �niegu
taj�
na b�otach
pod miasteczkiem
chlupocz� kamasze
wraca czarny
poch�d chasyd�w
siwobrodych
poznaj� starego Apcie
gawrony
sylabizuj� kanciasto
hebrajskie wersety
ga��zek
Tu sta�a kiedy� b�nica
z ptasi� dzwonnic� topoli
Konary wzniesione
jak r�ce
witaj� salw� ciszy
i pami�� zabita pada
bezlistnym szkieletem cienia
na wznak
i nag�y up�yw czasu
zn�w roztopami broczy
65
* * *
Muran�w g�ruje
na warstwach umierania
fundament wsparty o ko��
piwnice w wyrwach
opr�nionych z krzyku
By�o nie by�o jest jak jest
Jest spok�j j�k�w uprz�tni�tych
czarna �una zdech�ego ognia
mocno stoi Muran�w
na poch�wku pami�ci
wi�kszo�� list�w dochodzi
By�o nie by�o jest jak jest
I ja jak on wy d�wigni�ty
na powierzchni� popio�u
pod gwiazdy z t�uczonego szk�a
By�o nie by�o jest jak jest
chcia�bym tylko milcze�
a milcz�c k�ami�
chcia�bym tylko i��
a id�c depcz�
66
Pr�ba czasu
O� est tr�s... tr�s belle... treblink�?
zapyta� wagon, by�o w nim ze dwustu.
A moja matka z w�ze�kami sz�a.
Przystan�a. Zapomnia�a po francusku.
[bocznica kolejowa w Ma�kini, 1942 (?), 43 (?)]
Od topografii zacznij Paraego
znajd� przybli�on� dat� w oddaleniu
i nie bij g�ow� w mur tej ciszy
odpowiedz jej wymijaj�co
Powt�rnie nie zapyta Zreszt� tu
(bo mieszkam tu� pod bokiem
nie przebitym w��czni�) tutaj jest inaczej,
ptaki bezpiecznie maj� gniazda Sosny
pasione prochem wi�c strzeliste
id� w g�r� Wybucha ten proch sosn� tylko
wysadza tylko las w powietrze
Tu ze skakank� siedmioletnia
zrywa poziomk� Co� ty Wyplu�
Patrz sosna tutaj ma ig�y sosnowe
tu trawa ze zwyczajnej trawy
nawet poziomka jest okrutnie s�odka
Ale ob�oki k��bi� si� jak dym
ale krwawi na �cie�ce poziomka wypluta
ale ci�gnie nad lasem
klucz hebrajskich liter
Poza tym spok�j Gdzie Treblinka Tutaj
67
Zako�czenie obrz�dku
Topol� siedmioramienn�
zdmuchn�� wiatr
gasn� str�cone iskry
li�ci
W kopciu wron
dymi chmur�
68
Twoje matki obie
Biecie z mi�o�ci�
Pod Tor� nadaremn�
pod uwi�zion� gwiazd�
urodzi�a ci� matka
masz dow�d na ni�
niezbity nie zabity
blizn� p�pka
znak rozstania na zawsze
kt�re ci� nie zd��y�o zabole�
to wiesz
Potem spa�a� w tobo�ku
wyniesionym z getta
kto� powiedzia� �e w skrzynce
skleconej gdzie� na Nowolipiu
z dop�ywem powietrza
bez dop�ywu strachu
ukrytej w wozie z ceg��
Wymkn�a� si� w tej trumience
zbawiona ukradkiem
z tamtego �wiata na ten �wiat
a� na aryjsk� stron�
i ogie� zaj��
pusty k�t po tobie
Wiec nie p�aka�a�
p�acz bywa� �miertelny
luminal ci� usypia�
swoj� ko�ysank�
I prawie ci� nie by�o
�eby� mog�a by�
A matka
ocalona w tobie
mog�a ju� wst�pi� w t�umn� �mier�
szcz�liwie nieca�a
mog�a zamiast pami�ci da� ci
na odjezdne
podobie�stwo do siebie
i dat� i imi�
a� tyle
69
I zaraz si� zakrz�tn��
ko�o twego snu
kto� przygodny napr�dce
i zosta� ju� na d�ugie zawsze
i obmy� ci� z sieroctwa
i spowin�� w mi�o��
i sta� si� odpowiedzi�
na twoje pierwsze s�owo
To twoje matki obie
nauczy�y ci�
tak nie dziwi� si� wcale
kiedy m�wisz
J e s t e m
70
Opowiem ci histori�
Opowiem ci histori�
nim si� wynurzy oczyszczona z nas
wi�c z piasku
nie�le zachowana
jak szkielet plezjozaura
pod pustyni� gobi
Opowiem jeszcze ciep��
od o�wi�cimskich piec�w
opowiem jeszcze mro�n�
od �nieg�w ko�ymy
histori� brudnych r�k
histori� r�k odci�tych
nie ma jej w podr�cznikach
by nie pobrudzi�
bia�ych plam
na mapie czasu i czas�w
Opowiem ci histori�
t� nieopisan�
kt�ra przyje�d�a z rzadka
na sn�w ekshumacje
mam na dow�d milczenie
przestrzelone na wylot
dlatego m�wi� szeptem
opowiem histori�
Ale jej nie powtarzaj
71
Gryps
Ciemno
pomi�dzy nami
czernid�o ciemno�ci
cho� dzie� bia�y
jak laska �lepca
o kamie� klekoce
wi�c tw�j krzyk dalej nios�
chocia� przekre�lony
krat krzy�em wielokrotnym
twoim g�odom
chleb rzucam
a ptaki go zjedz�
Broni� ci�
po omacku
ratuj� po ciemku
znajd� na chybi� trafi�
omin� niechc�cy
gdzie czuwasz
�wiecisz jeszcze
gdzie �pisz
gdzie umar�e�
72
* * *
pami�ci Maxa Broda,
kt�ry �ami�c testament Kafki
nie spali� r�kopis�w jego dzie�
W temperaturze 38 i 5
przychodzi tu
z sakwoja�em uchod�cy
stary kaszel
wyleczony z Franza Kafki
Zag�usza r�kopisy
kt�rym posk�piono
�yczliwo�ci ognia
I szepce m�j Maksie
wybaczam ci Tylko
co zrobi� z tym
stutomowym milczeniem
Maksie m�j Maksie
spal t� moj� cisz�
73
Epos
cieniom Artura Grottgera
w tyle lat po swej �mierci kt�r� zna� ze szkic�w
wzi�� zn�w kredki wystyg�e z gru�liczej gor�czki
w �rodku swego cmentarza co zmar� po raz wt�ry
m o r t i s c a s u zamy�li� rysowa� powt�rnie
swoje biedne polonie kt�rych n�dz� wieczn�
zas�ania� p�z emfaz� i dostatkiem gest�w
Zwyk� rysowa� z natury swojej wyobra�ni
chcia� �eby proch zdeptany mia� cho� zdobn� trumn�
nie m�wi�c o jutrzence kt�ra go oz�oci
Nie ujrza� wysiedle�c�w z gruz�w nekropolu
lecz �mier� bardziej doszcz�tn� ni� mia�a w zwyczaju
i bezdomno�� wierno�ci do grobowej deski
i t� desk� grobow� po�upan� w szczapy
Wi�c pocz�� wsp�czu� rzeczom z kt�rych kszta�t wypruto
i odj�to imiona nic nie daj�c w zamian
I nic tylko rysowa� Rysowa� nic tylko
A ka�da jego kreska by�a przekre�leniem
stanu rzeczy pe�ni�cych s�u�b� wartownicz�
pod fortami ob�ok�w pod chmur cytadel�
Biedny e x u l po�miertny bardziej rzeczywisty
ni� ci co mu na grobie nie sk�adaj� kwiat�w
To prawda Lecz tej prawdy wyrytej w kamieniu
nie ma nigdzie �za spada Kropla dr��y kamie�
I tak dalej Jak dalej Ta jest pewno�� tylko
�e zawsze bywa Dalej co si� w Bli�ej zmienia
a� si� zdarzy
74
Dworzec Gda�ski 1968
pami�ci Arnolda Stuckiego
Odjazd Ju� odjazd
Wchodzi� Drzwi zamyka�
Odjazd na wyspy zatopione
w g��b wysch�ych m�rz
to tam w komorze serca
wchodzi� drzwi zamyka�
spotka sw� �mier� zaleg��
wmiesza si� w jej t�um
sp�niony sam jeden
�egnaj Arnoldzie
a on powiewa z okna
naglej�cej dali
zrazu chusteczk� tylko
a teraz ju� niebem
w kt�rym chmura si� d�u�y
nad nami i trwa
i bezpowrotnie zostajemy
75
Godzina dojrza�a
Ju� noc godzina dojrza�a
b�dziemy zabija� umar�ych
Je�li zosta�o co� nieco�
obr�cimy w nic a nic
je�li zosta�a ko��
nie przyznamy si� do niej
je�li wniebowst�pili
wy�lemy wysokie ptaki
by zadzioba�y ich w niebiesiech
je�li ich s�owo ich gest
zamieszka�y mi�dzy nami
zainstalujemy
�le przewodniki pami�ci
je�li pozosta� po nich znak
uczynimy ze� mark� fabryczn�
np. trutki na szczury
je�li zostawili sieroctwo
za�egnamy roz��k�
w ramach akcji ��czenia rodzin
bowiem zmarli s� zara�liwi
bowiem zmarli s� zbyt wymowni
bowiem zmarli nie maj� nic
na nasze usprawiedliwienie
Ju� noc godzina dojrza�a
b�dziemy zabija� umar�ych
nie mo�emy zostawia� ich
na pastw� wieczno�ci
76
Obrz�dek
gdzie �w. Sebastian
obrastaj�cy celnie
strza�ami z pi�r
uskrzydla si�
do odlotu
w zbawienie wysokie
tam �ucznik ze zmru�onym okiem
nieopatrzno�ci
gra na lutni ci�ciwy
sanctus
sanctus
sanctus
77
Rozalski
Inni maj� portrety
on zawsze jest
w oryginale
nie�miertelny rozalski
w ramach bokobrod�w
kamerdyner ska��ona
lokaj beselera
od�wierny komendanta
dba�y o czas posi�k�w
i o ci�g�o�� dziej�w
Nie podaj� mu r�ki
�eby nie zak��ci�
r�wnowagi tacy
niezachwianej jak ksi�yc
nad jak��tam ziemi�
78
Ballada o trzech
mociumpa�skich
Trzej mociumpa�scy w ciemno
jad� przez za�cianki
przez zaduszki moniuszki
szaraczkowych dziej�w
im� chod�ko im� kostrzewski
im� klemens junosza
a wiezie ich truchcikiem
rozweselaj konik
a nios� gar�� tabaki
i otuchy szczypt�
do kichania i �eby
nam si� dobrze dzia�o
w�s maj� niezawis�y
na borsuczym sadle
a w zanadrzu fortelik
smutk�w odpuszczenie
flinty zwarzy� listopad
stycze� �ci�� je mrozem
im w zawiesistym niebie
dzie� si� przyrumienia
na wety na roraty
na panbraty �aty
na koncepcik szeroki
od ucha do ucha
telepi� si� a ko�a
po mogi�kach skacz�
a� z wierzcho�ka jesieni
gawron ich powita
ptak jeszcze jednog�owy
79
Pie�� o drzewach
Ani
Trwa obrz�dek sakralny na por�bie puszczy
w motylach lotnych zalotnych parzy�cie
w kamieniu cierpliwym
i w igliwiu mr�wczym
w kr�gu kultowym borowika �pi
Tu drzew ju� nie ma
i s� jeszcze drzewa
leci z nich li�cie
b�d� p�ki my
um�wione jawory
czarnoleskie lipy
rozdarte sosny
ciche grusze i
tych brz�z kilka
Zrywa si� pami��
szumi w nich i skrzypi
na tej por�bie z nagrobkami pni
jest taka chwilka
80
Onegdajszo��
pod murem
�lepej �ciany wrze�nia
w kt�rej zaros�y okna
gdzie� przy ulicy bezimiennej
tak blady
�e a� poziomy
sta�em
oparty o kr�gos�up z lodu
blady �e wszystkie biele
ciemnia�y bi� puls wapna
sta�em przebrany w
bia�y strach
ochronny
lufy w�szy�y
m�j nikn�cy siad
a mo�e to
by�o gdzieindziej
prawdopodobnie gdzie� tam
zapewne nigdzie
mo�e to by�o
kiedyindziej
prawdopodobnie kiedy�
zapewne nigdy
mo�e to by� kto inny
prawdopodobnie ktokolwiek
zapewne nikt
pisz� to po latach
po mnie
za � po � mnie
81
Niejaki dickens
niejaki dickens bardziej w�tpliwy
od ducha Marleya
�ciga, d�u�nika swego Micawbera
czepia si� guzik�w Peggoty
Ma�a Dorrit go pyta
panie dickens dlaczego
nie napisa� pan siebie
to by panu dobrze zrobi�o
m�wi taki pan blady
�e a� nie ma pana
i nie mo�e mu pom�c
w �aden inny spos�b
jak tylko odprawiaj�c
sw�j obrz�dek
bycia
82
Pan Tadeusz
Stasiowi Peliwo
Ojczyzno nasza
znana nam
z niedos�yszenia
Ty wiatr
daleka klechda
i pot za ko�nierzem
Tym co gin�
za Ciebie
ledwo migniesz w biegu
w Ciebie si� mo�na zamy�li�
jedynie
na tych kr�tkich popasach
na d�ugim wygnaniu
gdy w zgliszczach soplicowa
ro�nie epos ciszy
83
Preludium deszczowe
i mysie
Mojej Biecie
dzie� nosi� si� z zamiarem
tego si� ju� nie nosi
�ywi� nadziej�
ju� nie ma czym
na dach nad g�ow�
na grunt pod nogami
chrobotanie si� zbiega
tak deszcze i myszy
wydr��aj� czas
i zegar
tak ju� nie ma nic
do powiedzenia
jak ksi�dz Baka doszcz�tny
wys�owiony do cna
sepleni�cy sylaby
spoza abecad�a
84
Pierwie�ci
Biecie
izba niepami�ci naszej
pe�na jest
przedmit�w
i jeszcze do mej
w podczas
dochodz� pierwie�ci
czu�ki snu ich doznaj�
w dzie� wiedz� je pszczo�y
muzyka im si� modli
siano si� rozlega
One id� z g��boka
z zadali
z podedna
i s� tak podczerwone
�e krew ich nie zazna
i tylko czasem s�owo
gdy �ywcem pojmane
intonuje ich cisz�
85
Wyj�cie z lustra
Lustro podgl�daj�ce
mnie podejrzanego
jest powierzchowne
ma o mnie
nie najlepsze odbicie
A ja mam zamiary
lewe i prawe
g�rne i dolne;
a ono trzyma mnie
w dybach prostok�ta
poz�acanym pochlebstwem
w min� mnie obleka
rokokuje
uzbraja gestem
Wychodz� z g��bi
na m�j brzeg
otrz�sam si�
z dw�ch kropli
podobie�stwa
id� na spotkanie
widok�w niepowtarzalnych
Wylew luster wezbranych
depcze mi po pi�tach
i che�bie
cudzych oczu
wyrzuca na piach
86
Kir�
Siostrze i domowi naszego dzieci�stwa
numer 47 ulica Filtrowa
niebo si� nie spieszy�o
�adn� chmur�
najwy�ej ptakiem
najni�ej chrab�szczem
czy awionetk� jak on
dwup�atow�
co sfruwa�a z klangorem
do gniazda lotniska
nosz� ten adres
tatua� pami�ci
by�bym zapomnia�
o dziecku co cichaczem
zgas�o w moich r�kach
w moich oczach we mnie
ono tam mieszka
ksi�yc pachn�cy
ja�min we wszystkich kwadrach
hurmem ni�s� si� w okna
w miejskim ogr�dku
na przedmie�ciu �ycia
gdzie ojciec nam zasiewa�
proch swej Ukrainy
o czary oczeret�w
o poroh�w poro
o bodiaki szczepione
warszawskim latarniom
mija� tamt�dy czasem
z koszem wiklinowym
przekupie� rak�w
i �piewa� na wspak
kir� � kir� � kir� � kir�
gramoli�y si� ty�em
jakby pr�bowa�y
nie wychodz�c z koszyka
wycofa� si� z siebie
87
Jeszcze jest ta ulica
nie znam tej ulicy
i horyzontem przeci�ty
�wit kosmaty od chmur
jak pies przejechany
na tramwajowym torowisku
zrywa j� ze snu skowyt
radiowoz�w MO
i pianie karetek reanimacyjnych
wi�c budz� si� gdzie indziej
adresat nieznany
wstaj� id� wstecz
przez jary oczerety
dwakro� pogrzebane
kir� � kir� � kir� � kir�
coraz dalej w ja�min
w czyst� biel
niedos�owia
88
Drohobycz 1920
pami�ci Brunona Schulza
Na rynku w Drohobyczu
pod szyldem Gorgoniusza Tobiaszka
pod wiecz�r smuk�e nogi sz�y
piecz�tuj�c si� herbem wysokich obcas�w
sz�y przed siebie i wzwy�
czarnych po�czoch
przez �ydki do wynios�ych podwi�zek
sta� Bruno za w�glem zmierzchu
rzuconym spojrzeniem
zaczepia� czarn� po�czoch�
puszcza�o oczko wschodzi�a kometa po�czosznik�w
ku niej merdaj�c ogonami bieg�y
zwierz�ta zodiaku ug�askane batem
wonczas z czarnego �ona
ksi�gi zohar
zrodzi� si� kret czarnoziemnej magii
podmiejski g��boko
a Bruno kabalista na floria�skiej ulicy
karmi� go z r�ki
i szepta� synu m�j synu
89
Z odpustu
U babki adelajdy
na katarynie studni
wod� si� wygrywa
i ju� si� z g��boko�ci
dobywa ch�eptanie
wiadra �a�cuchowego
kt�re broni dobytku
przed ogniem z�odziejskim
U babki adelajdy
ju� si� niebo przeciera
na z�oty racuch upa�u
u babki adelajdy
gaiczek zielony
doniczkowy
w parapetach g�stych
odpust przez firanki
ca�y w chora�y
haftowany w bielach
ksi�dz proboszcz maluczki
wielkie trzmiele na czele
b�bni� w szyby
dobosze odpuszczenia
milczy na beczce
ci�arem nadziewany
kamie� pe�en winy
bardzo wielkiej winy
kt�ry ukamienowa� kwaszon� kapust�
a w k�cie skruch� pyszczkiem drobi
ko�cielna bogobojna mysz
co zjad�a w po�cie popiel�
90
Tangolia 1936
sycyli�w nasz podlaski
letniskowa tangolia
z widokiem na poczt�wki
od stryja kleofasa
dyszkancik gramofonu
Czarowny M�j �nie
je�li pogoda dopisze
burza przejdzie bokiem
lola w�cha �wie�e powietrze
ach jej piersi czubatki
rozpinaj� oddechem
trzy guziczki bluzki
abram przyni�s� t�ust� kur�
ona po�kn�a s�omk� na �mier�
no to na obiad
ros� wielkooki
dziadek przed�u�a sobie
w�sy makaronem
na eta�erce
stary katalog machin rolniczych
i �wi�ty Jacek kubek w kubek
jak walet treflowy
gdyby nie okulary
zagra�by nim dziadek w wista
ciotka gruszczy�ska
nuci star� piosenk� sam pocz�tek
dalej zapomnia�a
no jak tam by�o
ba anto� nieboszczyk wiedzia�
noc� pachnie maciejka
zsiada si� mleko
lola ma sny
91
Dedykacja
Siostrze mojej, Krystynie
Na rudej fotografii
twarz nad gorsetem pelerynk�
w kokonie pramody
czytam j�
znaki szczeg�lne
czo�o sklepione
brwi zarysowane
oczy osadzone
pod pi�rem strusia
(zanurzy� g�ow� w piachu czas�w)
twarz z wyrazem
to�samo�ci
i dedykacj�
KLEMENTYNCE I HENRYSIOWI 1862
czyja to twarz
kto komu
w roku owym �cis�ym
Trzeba nam jak najpr�dzej
przedstawi� si� czasom
aby by�o wiadomo
po jakim imieniu
byli�my ze sob�
92
Twarz� do ziemi
Zbiera�o si� na kanonad�
(kule lata�y nisko)
na padnij
twarz oddawa�e� ziemi
ucieka�e� z niebem na karku
przed �mierci� przed ojczyzn�
gdzie twoi zmarli polegli
przed �yciem si� chroni�
(odznaczeni po�miertnym milczeniem)
w�r�d gorzkich �al�w pio�unu
pod p�omykami rozchodnik�w
nastawia�e� ucha
na przemarsz mr�wek
komunikaty chlorofilu
kt�re dyktuj� nam ziemi�
a wszyscy nieobecni
(B�g o wielu twarzach)
byli w tobie przez chwil�
Jeste�
I opuszczaj� ci� �ywego
jak od zmar�ych odchodz� wszy
93
Spis abonent�w sieci telefon�w
miasta sto�ecznego Warszawy
na rok 1938/39
Rafaelowi Scharfowi
Po nag�ej przeprowadzce dok�adnych adres�w
do onomastyki og�lnej
numery powr�ci�y do abstrakcji liczb
i cia�o s�