6744

Szczegóły
Tytuł 6744
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

6744 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 6744 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

6744 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Jerzy Ficowski Wszystko to czego nie wiem Tower Press 2000 Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000 Definitmim Krzysztofowi Czy�ewskiemu Na stromych ociosach w wyrobiskach czasu odcisn��em d�onie na podobie�stwo kopalnych paproci aby powieczny Chiromanta odczyta� mnie wiem kiedy� kiedy� b�d� znaleziskiem dobytym z g��bi przeoczenia pe�nym bogactw cierpliwych jak krypta Tutenchamona nie tkni�ta �upiestwem zbieram si� w sobie a nie �pieszy mi si� Najpierw umrze� trzeba Warszawa 1995 � 1999 5 Za drzwiami �wiat Wchodz�, wychodz�, kiwa si� klamka, �piewaj� drzwi, wieje. Doro�li przybywaj� ze �wiata o drzwiach z klamk� srebrn�, przychodz� ciocie, wujkowie, babcie, przynosz� swoje zapachy, swoje cudze g�osy, objuczeni zdziwieniem nie swoim, z kieszeniami pe�nymi ciekawo�ci. Potem odchodz� za drzwi ze srebrn� klamk� i zamyka si� ich tam na klucz. I kiedy zapuka, to znaczy, �e znowu wyjd� ze swojej szafy tu� za drzwiami, gdzie si� ko�czy dom, gdzie wujkowie i go�cie stercz�, milcz�, czekaj�, �eby ich wpu�ci�, nieruchomi i wszyscy. Ka�dy na swoim wieszaku. 6 Praptak � strach na wrony Rozczapierza si� r�owe w zielone piegi. Sk�ra �ci�gni�ta z anio�a trzcin, plecionka trzy po trzy skrzydlata. O jej �usk� si� czochra stary wietnamski wiatr. Strach �na wrony i z�e duchy�, praszczur � praptak! � Paula Klee, w stron� domowego ogniska ma twarz drzemki; w stron� duch�w, w stron� wron, w moj� stron� ostrzy swoje drapie�ne symetrie, wypuszcza strza�y celnych szelest�w. Wtedy wrzeszcz� nawet pi�ra wronie, a na wodach kr�gi po upadku �miertelnie ra�onych demon�w. Oto stoj� przed nim w British Museum, zakochany we wsz�dobylstwie czarodziejstw, spokojny i zadowolony, bo w�a�nie wygna� ze mnie ostatniego z�ego ducha, co odlatuje za oknem na oklep na londy�skiej wronie. 7 Szuflado! Schronienie wyst�pnego s�owa, szuflado, Iliado rozleg�a, d�bowa, homerowa! B�dziesz trumn�, a s�u�y�a� za kolebk�, wyobra�ni grzesznej ucieczko, dziuplo dla s��w pisanych szeptem, skazana na podstoln� wieczno��. St� � rogaty czworon�g � przez lata ci� przeniesie i kiedy�, z nadziei zielonej, kt�r� w ciemno�ci chowasz, z�ota wyfrunie jesie�: s�owa po��k�e, nie moje. Szuflado d�bowa, homerowa, s�ki dawno zgojone, sp�kane s�oje! 8 Czapka gorej�ca Oto naiwny konterfekcik staro�wiecczyzny zamierzch�ej: Jak z cylindra � magik, wyci�ga z czapki szeleszcz�ce bukiety p�omieni, i gasi, i zadeptuje, �eby ich kto nie dostrzeg�. (Wiadomo, na kim czapka gore.) Ach, gdzie�e�, cny rzezimieszku? Gdzie�e�, m�j ty Do Rany Przy�� z aureol� Czapki Gorej�cej? Patronie niespokojnych sumie�, wyzuty z praw antenacie tych, kt�rzy � spokojna g�owa! nie skrzesz� nawet iskierki. Spokojna g�owa nie pali si�, nie wisi, nie utonie. 9 Z makowskich bajek * * * Stawa�y milczkiem pobok grodzisk spokrewnione z puszcza�skim d�bem Swaro�yce, Jarowity, Dad�bogi, w cztery strony zagapione, czterog�be. Przysz�y po nich, na rozstajach przycupn�y g�sto Frasobki, Jony i Maryje. Ludek wsiowy wystrugiwa� ci je na obraz sw�j i podobie�stwo. A potem pan Makowski z onych bo�ych przodk�w, ze strzech s�omianych lada wioski, ze szcz�cia krzesanego z podk�w sprawi� �wi�tki � ca�kiem powszednie nie odro�le od ziemi dzieciska, co z ciemnych op�otk�w przede dniem gnaj� krowi ryk na pastwiska. 10 Dziad i baba Ka�dy rok im dawa� du�o, ka�dy s�kiem ich obdarzy�. Bardzo starzy oboje, dziad i baba bardzo starzy, setne rosn� w nich s�oje wiekow� okryte kor�. Tylko �uki oczu ruchliwe chc� si� ukry� przed dudni�c� burz� w chitynowej l�ni�cej skorupie. Ach. �wiat staruszk�w ju� znu�y�. Czekaj� na piorun, co ich na szczapy roz�upie. 11 Promie� s�o�ca W ciemnej izbie, w krzywej komorze krzywy senek przy�ni� si� g�odom i z motyk� na s�o�ce poszed�. Przyni�s� stamt�d z�ot� skibk� do dom. I ju� muchy na organkach graj�, noc si� kuli jak mysz pod miot��. A co sny po k�tach sp�ataj�, to si� zaraz wszystko rozplot�o. W ciemnej izbie, w krzywej komorze usiad� promyk jak kokosz na grz�dzie. To dzie� jedno oko otworzy�. Zaraz zamknie. I zn�w nas nie b�dzie. 12 Sk�piec Jest p�na godzina sknery. Wa��sa si� po stole pe�na talar�w po�czocha, o pazurki spiczaste si� czochra i oczy monet wytrzeszcza. A sk�piec liczy i liczy: dwa � trzy � cztery � � i chcia�by liczy� jeszcze, ale jest ju� stary, wi�c: cztery talary, cztery talary... bo tylko do czterech umie. A jak si� z rachunkami przez sto lat uwinie, kupi jeszcze po�czoch dwie pary swojej babie � fortunie i diabe�ka na nag�ej i niespodziewanej spr�ynie! Nos te� zagl�da do wora. Jest sknery p�na pora. Ze �lepej sieni g�by wzesz�y, chytre planety: jedna � ruda, druga � na bakier. I t� nog� w marchwiane pr��ki, a w tej nodze z�ote kr��ki z�odziejaszek �apu � capie! Hej, pobiegnie z nim noga po weso�ych �cie�kach, zadzwoni sknerze z daleka. A za z�oto dla dziatwy, co pod lasem mieszka kupi si� cha�wy trzy tysi�ce deka. 13 Kobziarze Ej, dudziarze s�kaci, kobziarze, wiek za wiekiem patrzy wam w twarze, w�r muzyckich wiatr�w pe�en � ca�e wasze mienie, potok uczy� was,. co pasa� na hali kamienie! Ej, kosmaty buk�aku, pe�en nutek wszelkich, zamykanych � odmykanych na westchnie� skobelki. Ledwo promie� ci� ostruga�, ledwo deszcz ociosa�, a ju� idzie twoim �ladem makowianka bosa. Jeszcze kwart� �piewu przelej w malowane pud�a: przyjdzie nied�wied� z sennym trzmielem zapl�tanym w kud�ach. 14 Maskarada dzieci�ca Tam, gdzie betlejemscy kalejdoskopowie nowe gwiazdy puszczaj� w obieg, chwieje si� mi�towa latarenka przedmie��, j�zyk �wiat�a j� li�e, bo s�odka. Po zau�kach pobiegnie i doleci najwy�ej na poddasza po skrzypischodkach. Z ni� zapustne nochale wyruszaj� na ��w, na ��w, na ��w, na �owy: jeden � ��todzioby, drugi � paprykowy, trzeci � z niebieskich migda��w. A ka�dy � d�ugi, ostry i najcie�szy, �eby przez dziurki od kluczy wszystkie zapachy wyw�szy�. Ca�a czereda pajac�w si� w��czy, zadyszane nochale dmuchaj� i sapi� pr�dko, i �piewaj� swoje S�odkie �ale, a� wiatr zrywa si� i chwieje latarenka. 15 Powr�t ze szko�y Mg�y, wsparte na kosturach drzew schodz� powoli z g�ry. Ju� p�no. Pewno ch�odno dziecku. A w domu �pi� ciep�e kocury, mrukliwe futra zapieck�w. Ju� od pola powiewy ch�odne, wie�a po deszczu wyrasta na �wierkow� mod��, w �rodku jest pe�na fresk�w le�nych i korniczych p�askorze�b. W domu na pewno o tej porze czeka matka i ga�nie gryka... Chod�my. S�o�ce zaraz ca�kiem za �wiat si� schowa: ju� drzwi ode dnia zamyka wielka jak zach�d sowa. 16 Puste miejsca po 1. Tu by� wysoki horyzont: bieg� jak kot po dachach, przeskakuj�c kominy. Nie ma ju� tej ulicy. Horyzont uciek� w pola, za Wis��. Po domach, kt�re tu by�y, zosta�o niebo � ciemniejsze ni� naok�, jak �ciana pod zdj�tym obrazem. Go��bie z nawyku przelatuj� wy�ej, a wieczorem zapala si� ksi�yc na czwartym pi�trze powietrza. 2. Noc jest pustym miejscem po dniu. Dwuwymiarowa jest ciemno��. Dopiero dalekie poszczekiwanie ps�w z okolicznych wsi odbudowuje przestrze�. I zn�w rozlegaj� si� zagubione odleg�o�ci. Gdyby� ruszy� przed siebie na o�lep, zdzia�a�by� tyle�, co trwaj�c nieporuszony. I tak ciemno�� miniesz dopiero o �wicie. Ale psy � znaki czuwaj�cych wiorst � upewniaj�, �e nie wszystko jeszcze stracone. 3. Puste miejsca po kim� nigdy nie bywaj� puste. Rozrastaj� si� we wszystkich kierunkach, nie wystarcza im obszar wyznaczony dla �ywych. Ten, kt�rego ju� nie ma, nie mie�ci si� w ciasnym kr�gu ogarniaj�cym go za �ycia. Odk�d znikn��, zamieszkuje wszystkie miejsca jednocze�nie, wype�nia najbardziej niepoj�te pojemno�ci. Jego materia nieuchwytna, jego duch dotykalny zast�puje nam wszystkie drogi, staje si� kretem w czarnoziemie naszych sn�w. I dopiero czas wypiera go z opanowanych przeze� posiad�o�ci. Ale i wtedy miejsce nie jest puste ani przez chwil�. Kiedy milknie �ywa pami��, kt�ra jest tworzywem tych, co odeszli, ostatnia ich siedziba bywa zaorywana pod nowe sady i nowe cmentarze. Cudze sady i obce cmentarze, nie podleg�e naszym obrz�dkom. 17 Odlot wieszak�w Gubi�c ostatni przyodziewek odlatuj� do kraj�w zaziemskich wieszaki, ostatnie wieszaki, ptaki szaf us�ugowe. Z drucianym klangorem, z �opotem drewnianym nad nami. Pod nimi naftalinosfera, oddechy zdyszanych we�en, nasze troskliwe cerowanie, zapi�cia na ostatni guzik � Wieszaki ujd� ca�o, ubrane w nago�� pop�ochu, stromym go�ci�cem ptak�w. Obezw�adnieni, niezawi�li popatrzmy z gruz�w zadomowie� jak tkwi� wieszaki w powietrzu, patrzmy na coraz dalsze � my, zwi�d�e gesty, pozy obumar�e. 18 Moje niedosz�e podr�e � do Australii, Portugalii, na Ksi�yc, do Puerto � Rico, wsz�dzie, gdzie tylko nie by�em. Do niebieskich brzuch�w lodowc�w, do umar�ej pestki kamienia, do labiryntu ��tych ser�w, kt�re s� mumi� mleka i zachodem twarogu, od tropikalnych wn�trz kaloryfer�w, w �lepy zau�ek ostatniego skr�tu muszli, gdzie bije �r�de�ko szumu, do wznios�o�ci wr�blego pi�ra, kt�re jest li�ciem ptaka, szczeblem wzlotu, kt�re pisze najwy�sze nuty �wierkania, do czu�ych serc starego gramofonu, kt�re si� kraj�, rw� na strz�py pod czarn� p�yt�. Wsz�dzie tam id� ca�e �ycie i zawsze wiatr zrywa mi kapelusz, i niesie go w zupe�nie inn� stron�. Wi�c zawsze goni�, ca�e �ycie, uciekaj�ce kapelusze. 19 Nawarstwienia kulturowe Czerwone pnie gotyk�w upstrzy� nasz czas sercami przebitymi strza��, przekre�lonymi k�kami, datami wiekopomnych odwiedzin. Gdy przeminiemy, zostanie �lad, dowiedz� si� prawnukowie, �e dnia 4 VI 1957 bawi�c tu mimochodem, Mundek z M�awy uwierzytelni� gotyckie mury i przekaza� je niejako potomno�ci. 20 Czwartek W samym �rodku tygodnia ro�nie czwartek o barwie kurzu. To jest na naszych schodach miejsce skrzypi�ce bezbole�nie, to jest na naszych por�czach ta g�adko�� wy�lizgana pokoleniami r�k. To jest ta mysz, co zdech�a w swoim czasie pod kredensem, i nic z tego nie wynik�o. Wszystkie czwartkowe motyle spe�zaj� na niczym, lustra powtarzaj� nas we czwartek, j�kaj� si�, p�ki nie zgasi ich bia�e ziewni�cie. Na dnie czwartkowych ni��w chodz� niemrawe dziewczyny w przekrzywionych po�czochach. I duchy kapu�niak�w pokutuj� zamkni�te w klatkach schodowych. Pe�znie czwartek pod ��tymi transparentami lep�w, pod ch�ralnymi lamentami much. Ci, co zapomnieli o �rodzie, a stracili nadziej� na pi�tek, wyj� do czwartkowego ksi�yca i przemijaj�. Dla nich czwartek jest wieczny. 21 Z mitologicznej encyklopedii Fajerki Aureole ruszt�w. Kr�gi kuchennych piekie�. Obr�cze tresowanych ogni. Obwarzanki czerwone, kt�re rdza zjada. Podkowy t�tni�cych garnk�w. Kochanki pogrzebaczy, zgrzytaj�ce w ogniu pot�pienia. A my pieczemy swoj� piecze� na ich �arliwo�ci. Kran Padaj� krople z kranu � nasiona wielkiej wody. R�wnomiernym tykaniem odmierzaj� czas oceaniczny. Kran czasem �piewa, a to jest �piew syreni, znany �eglarzom i zlewom. W�adczyni potop�w ciurka z hydraulicznych �r�de�, pokorn� stru�k� przychodzi na kuchenne us�ugi. Popielniczka Przytu�ek doczesnych szcz�tk�w, co wyzion�y dym. Na dnie syczy okruch ognia nie pogodzony z popio�em. I spadaj� komety impregnowane do urny z prochami zamy�le�. 22 St� Stary st� � puka� trzy razy w niemalowane. Potomek drewnianych b�stw ze �wi�tym komikiem w �onie. Odpuka� trzy razy na pomy�lno�� pe�nym p�miskom, przeciw urokom i komplikacjom. Pod elektrycznym Duchem �wi�tym st� nawiedzony, drzewo wbrew woli przemienione, materia zakuta w dyby celowo�ci, rozpi�ta gwo�dziami na sobie samej, cz�owiecza bardziej ni� drewniana. Stary st� � puka� trzy razy. Szyszka Przybie�eli �wierkowie nios�cy szyszki swoje, a ka�da powieszona za ogon na ga��zi, okryta zielon� �usk�, to jest w�a�nie ta ryba, zielona ryba odwieczna, co wisi i �piewa �ywiczne kol�dy. �wieca Nad ka�d� �wiec� bogobojn� wisi na czarnym w�osku kropla z�ota podszyta b��kitem. Z ka�dej �wiecy si� wyl�ga zawieja komar�w, i schodz� w d�, zapadaj� w cie� woskowe procesje. A diabe� zg�asza si� dopiero po ogarek. 23 Ikona Mru�y oczy noc ormia�ska, ale ju� lilija wschodzi, ju� dzie� bia�y, lilia mleczna smag�� piersi� wykarmiona do bia�o�ci. Ju� po�udnie. Z�oto po Maryi chodzi, do st�p spada z�oty orzech. To ju� wiecz�r. Zmierzch, zamierzch�o��. D�o� u d�oni, aby skoczy� w modr� wod� wniebowst�pie�. Ale g�odna lilia p�acze, ale wi�zi z�ote pn�cze. Noc ormia�ska oczy mru�y. Milknie lilia trupioblada. Ju� noc. 24 Lewe strony widok�w R�owe brzuchy kamieni karmi� ziemi� wilgoci�. Reszki or��w, s�w i wr�bli, wstydliwy ty�ek ksi�yca � moja opaczna monarchia: lewe strony widok�w dostrzegalne psim w�chem. Tam puszczasz swojego psa � rzuca si� wp�aw i aportuje, nios�c ci w pysku upolowany widnokr�g. Tam spok�j i prawo istnienia zapewniaj� mimikry i symulacje. Mieszkaniec zieleni mo�e sobie pozwoli� najwy�ej na czerwon� w�trob�. Udaj�ce �mier� ubiera si� w sztywny bezw�ad. Udaj�ce nico�� pogr��a si� w t�ach. Udaj�ce drapie�no�� � jastrz�bieje szponiasto. Tam � pod spodem, z lewej strony � jest resztka barw w ostatnim schronieniu. Porasta bielmem zag�uszaj�cym ich obecno��. Tylko czasem wiatr rozdmuchuje sier�� powszedniego i ods�ania na jedno rozwianie ol�niewaj�ce pierwotniaki kolor�w. Niech b�d� pochwalone popielatoskrzyd�e anio�y � str�e Mimikry. Pod ka�dym swoim pi�rkiem przenosz� �d�b�o prawdom�wnej t�czy. 25 Zmierzch o �wicie Pami�ci Witolda Wojtkiewicza (1879 � 1909) w pi��dziesi�t� rocznic� jego �mierci i osiemdziesi�t� � urodzin Niech si� garbi� ko�yski po�pieszne w trumienne wieka. Puszczajmy ��dki z papieru, niech p�yn� przez glebodajny Styks. Wyl�g�e z s�k�w koniki niech tratuj� �cie�ki dzieci�stwa. Niech krzycz�, niech dr� si� ostatnie szmaty koloru tu� przed swym szarym ko�cem. Niech tr�by S�d�w Ostatecznych szepcz� na ucho, gaworz� o wszystkim, co si� nie zdarzy, nam osaczonym przez cztery strony �wiata, bij�cym g�ow� w mur powietrza. Trzeba ci�g�e odczynia� noc, zach�y�ni�te piszcza�ki karmi� skocznym pop�ochem. Tak chce arena, kr�g�y cmentarzyk, na kt�rym w�a�nie pochowano ksi�yc. Przedrze�nia go piasek, chichocze farbka maskarady: dopiero co rozdziawia� srebrny pyszczek, trzepota� pustymi skrzelami. Przebi�a go karuzela osinowym ko�em. B�dzie zdycha� � srebrne �cierwo. Tak chce dziobaty Archanio� przedmie��, pastuch naszych od�wi�tnych zodiak�w. 26 W taki dzie�, kiedy syczy s�o�ce, w taki dzie� bez dnia � zmierzch o �wicie o�ywione ga�gany, umartwione twarze le�� na dnie. Nie dniej� koguty. Trzykro� milcz�. Pada noc rz�sista. Wszystkich, co si� jawy zaparli, sen burzliwy unosi, poni�a z boku na bok, z boku na bok, z boku na bok. A� po trzecim milczeniu koguta u drzwi staje szmaciany zbawiciel, trocinami brocz�c na progu. 27 Pary�! Pary�! Wszystkie czerwienie maj� kszta�t ust. Nawet � s�il vous pla�t � nasze skromne mazowieckie czeresienki. Piszemy wi�c mow� rozwi�z��, a zamiast kropki � odcisk ust. W bufecie kolejowym w Radomiu pijemy ma�e jasne, i �wiat widziany przez pe�en kufel jest po��k�y od l�ku Van Gogha, a kufel � mon Dieu! � te� nie ma ucha. Pary�! Pary�! Oj da dana, da dana! Wspinamy si� na coko�y kom�d i marzymy symbol Nowej Sztuczki: Lini� Prost�, kt�ra jest szypu�k�, a na jej ko�cu wisi czere�nia o barwie ust. O, s�odka kropelko Marsylianki, sp�y�, planetko naszej maligny, kapnij do postnych barszcz�w tutejszych! Czekamy na ciebie geometrzy form, skoczybruzdy cudzej wyobra�ni. A lud niechaj nam wt�rzy: Pary�! Pary�! Oj dana, da dana! 28 Przed�wiecie Oset � sam, kolec stokrotny, przestroga, ostroga chmur. Nie dowierzajcie doskona�o�ci widnokr�g�w! Tu ch�opcy o oczach wznios�ych, strojni w b�awatki si�c�w, wysokim gwizdem mieszaj� w niebie go��bie. Tu zmru�one dziewcz�ta z macierzy�sk� ko�ysank� oddech�w kolebi� piersi w stanikach. Tu starzy �cinaj� rabarbar (mo�na go �cina� � on nie krzyczy). To wszystko u nas � na przed�wieciu. Tu sprawy insze i inaksze, tu ju� nie kora miast, nie porost przedmie��: tu listek zawsi, tu ko�cz� si� emalie i baby chude mliko nies� w glinianych cyckach do siorbania. 29 Entomologia Brz�czy ���, o �wiat�o ��d�o miodu si� ostrzy. Szele�ci szaro�� � ognia sier��. Kr��� godziny b�onkoskrzyd�e wok� naftowej wieczno�ci w muzyce p�nych sfer. Filuje modro, coraz widniej taka zawieja ko�uj�ca, takie pole, taki polonez, jakby radziwi�� chrab�szczy zagra� na w�asnych w�sach. Bezwstydny lot, ko�owr�t obna�a kolor � ton za tonem, okrakiem na powiewie. A w sze�ciok�cie pszczelich wosk�w � Oko Instynktu. Wie wszystko. O niczym nie wie. 30 Pismo obrazkowe Czterdziesty pierwszy wiek spojrza� na mnie. Przyszed�em tu po Champollionie w krain� artyku�owanego milczenia, w kraj nieznacz�cych cykad, w hieroglificzne szepty pusty�, obudzone, wyrwane z ciemno�ci egipskich. Znaki ruszy�y z miejsca przez piach tysi�cleci, wlok�c d�ugie zaprz�gi zmartwychwsta�ych znacze�. Ptak nie �piewa� po powietrzach, sta� si� zg�osk�. Wielb��d zby� si� wynios�o�ci, sta� si� zg�osk�, aby doci�gn�� do nas zw�oki Faraonii. Czas wam odpocz��, znaki, od pocz�cia alfabetu skarla�e i nieswoje, powr��cie, krzyknijcie, ptaki zn�w trzepocz�ce, ptaki znowu ptasie. Jaszczurki, przemknijcie przez tysi�clecia zielon� b�yskawic� � na powr�t jaszczurcze zamigoczcie w swym czasie odwiecznym i pr�dszym. Zakl�te w jednoznaczno��, zniewolone sensem uciekajcie z pustyni w pop�och i przelotno��. M � w i l i t e r a: Zanim sta�em si� zg�osk�, by�em. By�em ptakiem, nie s�owem, ostrzy�em pi�rka o wiatr. Dozwolone mi by�y i barwy, i zmienno��. Uwi�ziono mnie w znaku. Wypu�� mnie! Odfrun� z grz�d papirusowych, si�d� na twojej d�oni, gdy zn�w b�d�, wr�c� do ptasiej mowy. M � w i l i t e r a: By�am jaszczurk�, jedn� z tych, co si� gnie�d�� w szczelinach kamiennych. Z�odzieje piramid chwytali mnie, s�dz�c, �e jestem szmaragdem. Zna�am drogi gadzie i pokr�tne. Dzi� trwanie na linii prostej jest mi dane w �a�cuchu oznacze�. I nawet nie znam brz�ku w�asnego ogniwa. 31 M � w i l i t e r a: By�em rybakiem. Rozumia�em a� do dna Nilu ci�kie milczenie ryb, oporn� cisz� sieci. Dzisiaj sam oniemia�em, nie mam ust, jestem kszta�tem obcego d�wi�ku. M � w i � j a: By�em liter�, znakiem, d�wi�kiem, drobn� liczb� w fa�szywym rachunku, �ciegiem grubymi ni�mi szytym. Siada�em w cieniu znak�w przestankowych. By�em min� sp�aszczon� do bia�o�ci na witrynach che�pliwych m�d. Odk�d wr�ci�em, sam, do siebie, wypuszczam znaki z czy��ca w g��bie korzenne, w praistno��, przywracam skamielinom oddech, ciszy � krzyk, kt�ry j� sp�odzi�. W�druj� liniami twej d�oni w persje wr�ebne, koczuj�ce a� po r�any wsch�d paznokci na brzegach nocy barbarzy�skiej, gdzie przyfruwaj� z alfabet�w, z algebr i gode�, z drogowskaz�w � znowu przelotne i pierzaste znaki, co tylko siebie znacz�. I egipt starty w proch i piasek przymyka noc sw�, o�lepiony grz�sk� s�odycz� poca�unku. 32 W Abrakadabrii (moderato) Ach, co za zmy�lony kraj! Szafoty wybaczaj� �ci�tym. Przez przytulno�� id� wiorsty wiatru. A w nocy �pi�cym w bok ostrog� taka piosenka: W Abrakadabrii salut poleg�ych. Werble be�koc� chwa�� poleg�ych w Abrakadabrii. R�ka dobosza d�wi�cznie uderza w spr�yst� sk�r�, zdart� z poleg�ych w Abrakadabrii. Taka piosenka. Bardzo melodyjna piosenka, wystukiwana kikutami r�k. 33 Epos pluszowy Od schy�ku stulecia chy�kiem, fr�dzlami przebieraj�c, pe�zn� �ywotne sk�ry, liniej�ce sier�ci otomanozaur�w, trofea z salonowych g�szczy. Tam prawujowie szli na �owy do zielonej, do alkowy, tabaki wzi�wszy � pif � paf � z dwururek nos�w! I futra ze zwierzyny zdarte na drzewca futryn tryumfalnie! Oto jest epopeja wszystka. Plusz ko�czy si� fr�dzlami. Koniec. 34 Przy�ni�em si� Przy�ni�em si�. Z daleka od siebie. Odt�d zacz��em istnie� � spotka�em si� ze mn�, nios�c przy sobie w �rodku dnia gwia�dzisty klucz nie swojej nocy. Przedtem bywa�em tylko: m�j w�asny cie� udawa�, �e mnie potwierdza. Teraz �egnam. Ju� wi�cej ze sob� si� nie zobacz�: pochowany z daleka od siebie w pok�adach nieprzychylnej jawy otwarciem oczu i ziewni�ciem. 35 Egzorcyzmy Dzwony Dzwony dzwony dzwony � przelewanie z pustego w pr�ne, wniebowzi�cie powietrza. Nawiedzony przez demona ciszy � przyzywam dzwony, kt�re mam w odwodzie, by go ut�uk�y w mo�dzierzach de profundis. A wtedy go��b z dzwonnicy jako str�cony anio� gubi pi�ra p�ochliwe � zadatek na moj� lotno��. 36 W godzinie anio��w Bursztyn ksi�yca o tej porze skrzyd�a ci w niebo unosi, aniele, a tymczasem godziny oswojone zamkni�te s� w zegarkach. Zataczaj� b��dne ko�o na ostrzach wskaz�wek (zmie�ci si� na nich godzin wi�cej ni�li anio��w na �ebku od szpilki). Dziczej� minuty, milkn� pienia: jest czas str�cenia pysznych i sw�d osmalonego pierza. Dzielimy si� swym g�odem. O, jaka bia�o��! � To anio�? Nie, to ju� dzie�, wczorajszy �nieg i zupe�nie inna godzina. 37 Z nieruchomo�ci Dom pod numerem z oknem otwartym na kamienie, na pianie tramwaj�w i nagle ta �ma z furkotem zag�r, zalas�w w �wiat�o takie truchlej�ce, w t� osiad�o��! I z zaciek�w na tynku krajobrazy wype�zaj� ruchome, horyzonty przecinaj� �ciany � i oto zn�w mi przys�uguje metra� niezmiernego �wiata. Wyruszymy znowu, jak dawniej, drog�, borem, taborem, a� przystaniemy � przydro�ni � odpocz�� wszystko od pocz�tku u ko�skich kopyt, u korzeni sosen, na skraju lasu, na kraw�dzi dnia, dorzucimy do ognia nieruchomo�ci i ciu�actwa, nie zazdroszcz�c ogniskom: niech one miejsca zagrzej�. 38 Zar�by Ko�cielne (rzecz o ko�cu �wiata) Tu wszystko podko�cielne, panie dobrodzieju: s� wory konopne � pokuta plew, habity prze�uwania nad grzebi�cym kopytem, szepty �arn, powietrze gzi si�, gniady dreszcz much prze�egnany zygzakiem, s�oma pe�znie u drogi pod wiatrak�w obrotne krzy�e. Zar�by Ko�cielne na p�ask, dziewos��by burzowych chmur z Niena�tami w stoj�cych cieniach, ze Z�otori� w zadyszkach �ciernisk, z moimi dziadkami po�rodku. Czas ich omija� pod miedz� w przebieraniu r�a�c�w na zbawienie, w przebieraniu malin na sok. Byli dziadkowie przez stulecia, ju� ich, panie dobrodzieju, nie ma (puka�em, szuka�em), tylko kopiejka po nich, na niej �nied� koloru umar�ej nadziei w szparze pod�ogi, mysz w piwnicy, na strychu � wysoko��. Tu �mi�a jeszcze kongres�wka, kanapa si� w niej zasiedzia�a z kretesem o�lep�a, pusz�ca si� sw� mod�, w d�etach naftaliny, tu oleodruki ukradkiem cuda czyni�ce, wysoko kawki g�uche od bicia dzwon�w, ksi�e s�u�ki, stare panny modrookie 39 labiedzi�y nad nieszporami, nad sum� oblegan� przez ry�e r�enie jarmark�w, a� w szafie zd��y� zgasn�� na zawsze ostatni m�l. I sta�a si� ciemno��. 40 Aluk Kuli na przek�r bez cienia podobie�stwa samym �wiat�em r�nic stworzy�em opaczn� kulisto�� zwan� aluk Moja kula jest przeciwna kuli dookolnie wkl�s�a Pomin��em utart� powierzchowno�� zst�pi�em w g��b Oto w niej jestem wi�zie� dobrowolny ale ona po wierzchu skulona w wypuk�o�� potocznie toczy si� zwyk�� kul� obrotnie obracaj�c wniwecz owoc mojego trudu stw�rc� zmieniaj�c w pestk� 41 �. P. �wi�ta Pami�� ma zwyczaj po�miertny ucieczki wi�c j� wstrzymujemy kamieniem zamkni�tym na tysi�c rygli ci�aru �wi�ta Pami�� uwi�ziona nad ni� personalne dane niech jej kamie� ci�kim b�dzie amen A� w jak�� ma�� Wielkanoc czas kamie� odwali znad �wi�tej Pami�ci �wi�ta Pami�� wniebowst�pi alleluja w zapomnienie by je u�wi�ci� 42 Osobno Osobno le�y rudo�� w usypiskach rdzy w opadach li�ciastych u schy�ku �wiat�a gdzie barwy chrypn� S�o�ce skrzypi na wietrze Chod�my gdzie pieprz ro�nie Gdzie powietrze nisko nastroi�y trzmiele gdzie kret pod nami do�ki kopie Wol� ci� w trawie Nie jeste� osobna 43 Isztar zst�puj�ca w noc Biecie Ku ziemi bezpowrotnej, w krain� ciemno�ci Isztar, c�ra Ksi�yca, znij�� postanowi�a... z �Zej�cia Isztar do Podziemi� Poprzez puste tr�jk�ty oczodo�y opatrzno�ci sypa� si� asyryjski piach na wie�y b�bel wznios�o�� gdzie w poca�unkach zmiesza�y si� nasze j�zyki Sz�a Isztar zst�puj�ca w noc Przez �awice ryb b�ogos�awi�cych potop srebrnymi wotami �usek przez wsz�dobylsk� asyri� sz�a z kraju Ochry do ziemi Sepii klinowym pismem krok�w zapisuj�ca ka�dy rudy zach�d by si� utrwali� w jego glinie Sz�a Isztar zst�puj�ca w noc Przechyla pe�n� amfor� gilgameszowej nocy poi mnie czarnym mlekiem Mamy wi�c dom pod skrzyd�em sowy na szybkobie�nych �cie�kach mr�wek i babilony czu�ych milcze� bez s�owa znaku i bez liczby Sz�a� Isztar zst�puj�ca w noc Ka�dy krok obna�a� ci� z ciemno�ci gwiazdy wkr�ca�y si� w twe w�osy grzebykiem liter babilo�skich wyczesywa�a� z w�os�w gwiazdy Dop�ki dobrze jeste� sob� p�ki nie wysz�a� na powierzchni� pisa� najdalszy ci�g eposu na glinach dr�g 44 dop�ki ty przed�u�am noc swym w�asnym cieniem by Isztar nie spostrzeg�a dnia 45 M�j nieocalony Pami�ci Brunona Schulza Tyle ju� lat na mojej antresoli z belek mi�dzy sufitem a sieni� �mi �wiat�o�� wiekuista na 25 watt zaciemniona pstrzynami much za barykad� makulatury On tam jest nakr�ca zegarek nie wygania paj�k�w �pi Chyba ju� przet�umaczy� wszystkie s�ki jego cie� nieruchomy tynkiem zarasta czasami nie ma go nawet po godzinie policyjnej bawi w Hajdarabadzie odmyka kolejne s�oje wchodzi w drewno coraz drzewiej i drzewiej W niemalowan� desk� sen m�j dzisiaj zapuka� do niego Panie Brunonie ju� mo�na niech pan schodzi A on czeka na niedoczekanie nie mo�e s�ysze� mojego snu on nikt trze�wiejszy ni� ktokolwiek wie �e nie ma antresoli ani �wiat�o�ci ani mnie 46 Apokryf jab�ka pierworodnego Zaprawd� to jest Jab�ko kt�re chce by� zjedzone Jab�ko s�odkiej niewiedzy dobrego i z�ego jab�kowite jab�eczne jab�onne zatacza si� �ci�ni�te w sobie jak pi�� a� rani� je w�asne pestki Wok� swej niecierpliwo�ci spiesznie obraca si� ewie aby mia�a naraz wszystkie rumie�ce I rzecze Jab�ko zaprawd� jam jest Jab�ko kt�re chce by� zjedzone zazna� twego j�zyka twych z�b�w twego podniebienia Zjedz mnie niechaj si� stanie jak moj�esz przykaza� Wszelako ewa spod powiek po�era Widok Jab�ka ewa mruganiem dzieli jego po�ywne rumie�ce na k�sy ewa nie tyka Jab�ka nasycona jego wo�aniem czerwonym po czubki rz�s I Jab�ko oszala�e zrywa si� z ga��zi I ewa pada pod ciosem jab�kowym 47 Dzi� niegdy� W�a�nie otwieram drzwi trzydzie�ci lat temu Dzisiaj znalaz�em klucz Spotykam ci� w�a�nie przy oknie trzydzie�ci lat temu Nie czeka�e� d�ugo Jeste� dopiero m�ody Musz� zapobiec wszystkiemu co si� ju� sta�o Tylko przysz�o�� nie da si� odrobi� 48 Konterfekt arcychrz�szcza Sherbusynom po�wi�cam Chrz�szcz heraldyczny mieszaniec �uka z herbem wizytuje o zmierzchu swoje czerwcowe latyfundia Spity omsza�ym chlorofilem t�ucze g�ow� w mur i korona nie spada mu z g�owy Rodacy jego t�gopokrywi na popasach po�ywaj� szpik drzew genealogicznych Odw�ok Jego Excellencji we zbroi i w b�ysku brzmi w trzcinie wszem wobec i ka�demu z osobna �e si� wywodzi z rodu rod�w nie w prostej linii lecz zygzakiem uko�nym lotem kr�tym brz�kiem w�r�d wznios�ych dr�g entomologii 49 Traduction Helenie Rubinstein Przet�umaczono go na paryski Jego ul�ga�ki nad�y si� w pomara�cze Przez jego g�ow�wmur przebito tunele Jego potkni�cia wyokr�gla�y w reweranse Z jego popio��w narodzi� si� feniks pudru Jego wylewne rzeki zamkn�y si� w sobie Jego ja�owy krzyk zni�s� jajko nuty usiad� na grz�dzie pi�ciolinii Jego mi�o�� h�las jego mi�o�� skrzydlata brz�czy na lepach szminek 50 Wiedza i bezwiedno�� oczu Przez ogie� kt�ry mia� im zabra� blisko�� i odleg�o�� wok� buzuj�cego w schronach niepami�ci przelatuj� zalotnie nie osmal� jednej rz�sy Przez dym co o�lepi� nawet i przewidywanie w dymie tak dobrze znanym z niewidzenia patrz� lekko nie mru�� �wiata Ich �za ledwie starta tak wiele pomija prawiedzy stratowanej bez dat i bez imion Dalekowzrocznie nios�y ci�ar bezwiedno�ci a� do tej �zy 51 Ptak poza ptakiem Patrz ptak ucieka od siebie �opotem wyrywa si� z gniazda trwania chce odpocz�� od pi�r wymkn�� si� z ptaka Ale nie umie wyprzedzi� siebie cho�by o dziob Patrz ptak zwyci�ony z nieod��cznym sob� sfruwa na ga��� Ptak na ga��zi �piewa wszystkie strony dosi�ga siedmiu ech jednocze�nie przebywa sprzeczne odleg�o�ci Patrz ptak zwyci�ski w ca�ym lesie ptak poza ptakiem 52 * * * nie zdo�a�em ocali� ani jednego �ycia nie umia�em zatrzyma� ani jednej kuli wi�c kr��� po cmentarzach kt�rych nie ma szukam s��w kt�rych nie ma biegn� na pomoc nie wo�an� na sp�niony ratunek chc� zd��y� cho�by poniewczasie 53 Do Jemszalaim a droga by�a d�uga do Jeruszalaim jak ta�es pr�gowana to w �wiat�o to w ciemno�� na noce i dni sta� blask Jemszalaim za najd�u�sz� z nocy i dojrzewa�y skrzypce jak gruszki na wierzbie a w berdyczowie rejwach karczma ba�agu�a i pogromy i �wiece zapalane gwiazd� i zmawiane nabo�nie s�one wersety �ledzia z komentarzem cebuli na g�od�w odpuszczenie przez podlasia Zarzecza przez jesie� zgarbionych lichtarzy przez komory gazowe kirkuty powietrzne szli do Jeruszalaim i martwi i �ywi w swoje powrotne ongi� i a� tam przemycili garstk� wierzbowych gruszek i na pami�tk� ze �ledzia do dzi� k�uj�c� o�� 54 Epitafium �ywcem umar�ego Osaczony �miertelnie si� ba� ca�e pi�� lat tego ksi�yca w�troby co go rozwidnia� od �rodka ch�odem tego morza martwego oddech�w w kt�rym nie ton�c obrasta� sol� niedoczekania �miertelnie si� ba� ksi�gi moj�eszowej swych dziesi�ciorga palc�w i k�dzierzawej g�ry synaj strachu ale prze�y� ale prze�y� siebie 55 Wniebowzi�cie Miriam z ulicy zim� 1942 nieprzeliczony schodzi� �nieg osuwa�o si� niebo w strz�pach wi�c wniebowst�powa�a mija�a bezruchem biel za biel� �agodn� wysoko�� za wysoko�ci� w eliaszowym wozie poni�enia nad upad�ymi anio�ami �nieg�w w zenit mrozu coraz bardziej ponad hosanna uniesiona na samo dno 56 5 VIII 1942 Pami�ci Janusza Korcwka Co robi� Stary Doktor w bydl�cym wagonie jad�cym do treblinki dnia 5 sierpnia przez kilka godzin krwiobiegu przez brudn� rzek� czasu nie wiem co robi� Charon dobrowolny przewo�nik bez wios�a czy rozda� dzieciom reszt� zdyszanego tchu i zostawi� dla siebie tytko mr�z po grzbiecie nie wiem czy k�ama� im na przyk�ad ma�ymi dawkami znieczulaj�cymi iska� spocone g��wki z p�ochliwych wszy strachu nie wiem ale za to ale potem ale tam w treblince ca�e ich przera�enie ca�y p�acz by�y przeciwko niemu ach to by�o ju� tylko ile� tam minut czyli �ycie ca�e czy to ma�o czy du�o nie by�o mnie tam nie wiem zobaczy� Stary Doktor nagle �e dzieci si� sta�y stare jak on coraz starsze tak musia�y dogoni� siwizn� popio�u wi�c kiedy go uderzy� 57 askar czy esesman zobaczy�y �e Doktor sta� si� dzieckiem jak one coraz mniejszym i mniejszym a� si� nie urodzi� odt�d razem ze Starym Doktorem pe�no ich nigdzie wiem 58 Sze�cioletnia z getta �ebrz�ca na Smolnej w 1942 roku ona nie mia�a nic pr�cz oczu na wyrost w nich ca�kiem niechc�cy dwie gwiazdy dawidowe mo�e by je zgasi�a �za wi�c p�aka�a Jej mowa nie by�a srebrem warta co najmniej spluni�cia odwr�cenia g�owy jej mowa p�aczliwa pe�na garbatych s��w wi�c zamilk�a Jej milczenie nie by�o z�otem warte co najwy�ej 5 groszy mo�e marchew jak� bardzo grzeczne milczenie z �ydowskim akcentem g�odu wi�c umar�a 59 Po�ydowskie ona ma szaf� z kt�rej suknie zd��y�y jeszcze wyj�� ale i tak by wysz�y z mody fotel z kt�rego wsta� kto� kiedy� tylko na chwilk� a wystarczy�a mu na reszt� �ycia p�miski garnki pe�ne g�odu ale przydadz� si� do syta portret zabitej dziewczynki w �ywych kolorach mog�a mie� jeszcze taki czarny st� w dobrym stanie ale si� nie spodoba� smutny jaki� 60 Co jest CO JEST Ju� nic w�a�ciwie nawet ju� nie ma niczego tylko harmider takiej ciszy tylko tumult pustkowia zbity t�um nikogo zachodzi pod ��t� �at� s�o�ca a� j� zakrwawi A MO�E W MSZCZONOWIE JESZCZE KTO� TAM DAJMY NA TO JANKIEL SADOWNIK KOMU ZASZKODZI JAB�KO ON MIA� DOBRE JAB�KA on by� siwiutki jak kwitn�ca jab�o� nieraz pszczo�a mrucza�a mu w brodzie CO U NIEGO S�YCHA� PAN NIE POWIE �E ON OSZUKA� NA WADZE ALBO NA SUMIENIU Nie powiem u niego s�ycha� papier�wki poblad�e to nie ucieczka w buciorach juchtowych z zel�wkami strachu to s�ycha� tupot jab�ek w rozwianym cha�acie nocy Jankiel robi swoje CO ZNACZY Znaczy jemu si� powodzi pogania do galopu truchcik jab�kowity 61 on jedzie coraz bardziej niegdy� do kaha�u wiecznego snu po dzwonko lewiatana w szabes czas ba�agu�a z�azi z koz�a mo�na go zasta� nad lichtarzem dziewanny co bodzie niebo ca�e w si�cach chmur mo�na go spotka� kabalist� dwunastu liczb zbrojnego we w��cznie wskaz�wek i tarcz� zegara NO I CO Z TEGO CO ON Z TEGO MA No to sfruwaj� do niego tak my�l� imiona puste znane na niepami�� ma�ki gitle rachele i mendle j�kliwe z pio�un�w nios� gorzki mi�d taki mi�d trefn� ��� �wiata 62 Odczytanie popio��w w pi�tek na zako�cielnej Jeruzalem wzbiera powstaj� z�otouste izajasze �wiec pod szyldem szatan cynamon i ska sary ma�ki Judyty k�ad� si� do snu na swoich piersi dwugarbnych wielb��dach wioz� gwiazdy na zasiew ko�l�tko na postronku m�wi negew negew i wszyscy wysiadaj� na �rodku pustyni b�d� pod Sochaczewem swoje gwiazdy sia� 63 Krajobraz po�miertny T� niepo�pieszn� tras� MOKRA WIE� SZEWNICA znam z poci�g�w dzieci�stwa URLE �OCH�W OSTR�WEK tytu�y podr�y perspektywy wakacji piaszczyste widz� dawnowidz widoki uchodz�ce w lipiec S�DOWNE drzewa uniesienie drzew zamiast pada� podci�te mijaniem malej� zanim zgin� zdmuchni�te odleg�o�ci� PROSTY� nawet ptaki dowolnie wielokierunkowe musz� si� podda� machn� nam ostatnim skrzyd�em to tylko dwie godziny wydzwania je na Bugu most Potem si� tam czepiali gdy mnie ju� nie by�o bezpowrotnych akacji ptak�w ostatecznych przez okienka bydl�cych przez szczeliny w desce nad przyl�dkami bocznic imieniem SADOWNE nad �erowiskiem lokomotyw imieniem MA�KINIA rozlega�y im si� w odjezdnych kirkutach czarne lamenty gawronisk nad towarowym z w�glem nad bydl�cym z p�aczem O ju� dawno wagony wagony wagony przejecha�y tamten krajobraz na �mier� a on po�miertny do dzi� trwa bezkarnie nie ma �wiadk�w zgin�li trup mojego dzieci�stwa jecha� mi�dzy nimi 64 Egzekucja pami�ci Gdy pierwsze �aty �niegu taj� na b�otach pod miasteczkiem chlupocz� kamasze wraca czarny poch�d chasyd�w siwobrodych poznaj� starego Apcie gawrony sylabizuj� kanciasto hebrajskie wersety ga��zek Tu sta�a kiedy� b�nica z ptasi� dzwonnic� topoli Konary wzniesione jak r�ce witaj� salw� ciszy i pami�� zabita pada bezlistnym szkieletem cienia na wznak i nag�y up�yw czasu zn�w roztopami broczy 65 * * * Muran�w g�ruje na warstwach umierania fundament wsparty o ko�� piwnice w wyrwach opr�nionych z krzyku By�o nie by�o jest jak jest Jest spok�j j�k�w uprz�tni�tych czarna �una zdech�ego ognia mocno stoi Muran�w na poch�wku pami�ci wi�kszo�� list�w dochodzi By�o nie by�o jest jak jest I ja jak on wy d�wigni�ty na powierzchni� popio�u pod gwiazdy z t�uczonego szk�a By�o nie by�o jest jak jest chcia�bym tylko milcze� a milcz�c k�ami� chcia�bym tylko i�� a id�c depcz� 66 Pr�ba czasu O� est tr�s... tr�s belle... treblink�? zapyta� wagon, by�o w nim ze dwustu. A moja matka z w�ze�kami sz�a. Przystan�a. Zapomnia�a po francusku. [bocznica kolejowa w Ma�kini, 1942 (?), 43 (?)] Od topografii zacznij Paraego znajd� przybli�on� dat� w oddaleniu i nie bij g�ow� w mur tej ciszy odpowiedz jej wymijaj�co Powt�rnie nie zapyta Zreszt� tu (bo mieszkam tu� pod bokiem nie przebitym w��czni�) tutaj jest inaczej, ptaki bezpiecznie maj� gniazda Sosny pasione prochem wi�c strzeliste id� w g�r� Wybucha ten proch sosn� tylko wysadza tylko las w powietrze Tu ze skakank� siedmioletnia zrywa poziomk� Co� ty Wyplu� Patrz sosna tutaj ma ig�y sosnowe tu trawa ze zwyczajnej trawy nawet poziomka jest okrutnie s�odka Ale ob�oki k��bi� si� jak dym ale krwawi na �cie�ce poziomka wypluta ale ci�gnie nad lasem klucz hebrajskich liter Poza tym spok�j Gdzie Treblinka Tutaj 67 Zako�czenie obrz�dku Topol� siedmioramienn� zdmuchn�� wiatr gasn� str�cone iskry li�ci W kopciu wron dymi chmur� 68 Twoje matki obie Biecie z mi�o�ci� Pod Tor� nadaremn� pod uwi�zion� gwiazd� urodzi�a ci� matka masz dow�d na ni� niezbity nie zabity blizn� p�pka znak rozstania na zawsze kt�re ci� nie zd��y�o zabole� to wiesz Potem spa�a� w tobo�ku wyniesionym z getta kto� powiedzia� �e w skrzynce skleconej gdzie� na Nowolipiu z dop�ywem powietrza bez dop�ywu strachu ukrytej w wozie z ceg�� Wymkn�a� si� w tej trumience zbawiona ukradkiem z tamtego �wiata na ten �wiat a� na aryjsk� stron� i ogie� zaj�� pusty k�t po tobie Wiec nie p�aka�a� p�acz bywa� �miertelny luminal ci� usypia� swoj� ko�ysank� I prawie ci� nie by�o �eby� mog�a by� A matka ocalona w tobie mog�a ju� wst�pi� w t�umn� �mier� szcz�liwie nieca�a mog�a zamiast pami�ci da� ci na odjezdne podobie�stwo do siebie i dat� i imi� a� tyle 69 I zaraz si� zakrz�tn�� ko�o twego snu kto� przygodny napr�dce i zosta� ju� na d�ugie zawsze i obmy� ci� z sieroctwa i spowin�� w mi�o�� i sta� si� odpowiedzi� na twoje pierwsze s�owo To twoje matki obie nauczy�y ci� tak nie dziwi� si� wcale kiedy m�wisz J e s t e m 70 Opowiem ci histori� Opowiem ci histori� nim si� wynurzy oczyszczona z nas wi�c z piasku nie�le zachowana jak szkielet plezjozaura pod pustyni� gobi Opowiem jeszcze ciep�� od o�wi�cimskich piec�w opowiem jeszcze mro�n� od �nieg�w ko�ymy histori� brudnych r�k histori� r�k odci�tych nie ma jej w podr�cznikach by nie pobrudzi� bia�ych plam na mapie czasu i czas�w Opowiem ci histori� t� nieopisan� kt�ra przyje�d�a z rzadka na sn�w ekshumacje mam na dow�d milczenie przestrzelone na wylot dlatego m�wi� szeptem opowiem histori� Ale jej nie powtarzaj 71 Gryps Ciemno pomi�dzy nami czernid�o ciemno�ci cho� dzie� bia�y jak laska �lepca o kamie� klekoce wi�c tw�j krzyk dalej nios� chocia� przekre�lony krat krzy�em wielokrotnym twoim g�odom chleb rzucam a ptaki go zjedz� Broni� ci� po omacku ratuj� po ciemku znajd� na chybi� trafi� omin� niechc�cy gdzie czuwasz �wiecisz jeszcze gdzie �pisz gdzie umar�e� 72 * * * pami�ci Maxa Broda, kt�ry �ami�c testament Kafki nie spali� r�kopis�w jego dzie� W temperaturze 38 i 5 przychodzi tu z sakwoja�em uchod�cy stary kaszel wyleczony z Franza Kafki Zag�usza r�kopisy kt�rym posk�piono �yczliwo�ci ognia I szepce m�j Maksie wybaczam ci Tylko co zrobi� z tym stutomowym milczeniem Maksie m�j Maksie spal t� moj� cisz� 73 Epos cieniom Artura Grottgera w tyle lat po swej �mierci kt�r� zna� ze szkic�w wzi�� zn�w kredki wystyg�e z gru�liczej gor�czki w �rodku swego cmentarza co zmar� po raz wt�ry m o r t i s c a s u zamy�li� rysowa� powt�rnie swoje biedne polonie kt�rych n�dz� wieczn� zas�ania� p�z emfaz� i dostatkiem gest�w Zwyk� rysowa� z natury swojej wyobra�ni chcia� �eby proch zdeptany mia� cho� zdobn� trumn� nie m�wi�c o jutrzence kt�ra go oz�oci Nie ujrza� wysiedle�c�w z gruz�w nekropolu lecz �mier� bardziej doszcz�tn� ni� mia�a w zwyczaju i bezdomno�� wierno�ci do grobowej deski i t� desk� grobow� po�upan� w szczapy Wi�c pocz�� wsp�czu� rzeczom z kt�rych kszta�t wypruto i odj�to imiona nic nie daj�c w zamian I nic tylko rysowa� Rysowa� nic tylko A ka�da jego kreska by�a przekre�leniem stanu rzeczy pe�ni�cych s�u�b� wartownicz� pod fortami ob�ok�w pod chmur cytadel� Biedny e x u l po�miertny bardziej rzeczywisty ni� ci co mu na grobie nie sk�adaj� kwiat�w To prawda Lecz tej prawdy wyrytej w kamieniu nie ma nigdzie �za spada Kropla dr��y kamie� I tak dalej Jak dalej Ta jest pewno�� tylko �e zawsze bywa Dalej co si� w Bli�ej zmienia a� si� zdarzy 74 Dworzec Gda�ski 1968 pami�ci Arnolda Stuckiego Odjazd Ju� odjazd Wchodzi� Drzwi zamyka� Odjazd na wyspy zatopione w g��b wysch�ych m�rz to tam w komorze serca wchodzi� drzwi zamyka� spotka sw� �mier� zaleg�� wmiesza si� w jej t�um sp�niony sam jeden �egnaj Arnoldzie a on powiewa z okna naglej�cej dali zrazu chusteczk� tylko a teraz ju� niebem w kt�rym chmura si� d�u�y nad nami i trwa i bezpowrotnie zostajemy 75 Godzina dojrza�a Ju� noc godzina dojrza�a b�dziemy zabija� umar�ych Je�li zosta�o co� nieco� obr�cimy w nic a nic je�li zosta�a ko�� nie przyznamy si� do niej je�li wniebowst�pili wy�lemy wysokie ptaki by zadzioba�y ich w niebiesiech je�li ich s�owo ich gest zamieszka�y mi�dzy nami zainstalujemy �le przewodniki pami�ci je�li pozosta� po nich znak uczynimy ze� mark� fabryczn� np. trutki na szczury je�li zostawili sieroctwo za�egnamy roz��k� w ramach akcji ��czenia rodzin bowiem zmarli s� zara�liwi bowiem zmarli s� zbyt wymowni bowiem zmarli nie maj� nic na nasze usprawiedliwienie Ju� noc godzina dojrza�a b�dziemy zabija� umar�ych nie mo�emy zostawia� ich na pastw� wieczno�ci 76 Obrz�dek gdzie �w. Sebastian obrastaj�cy celnie strza�ami z pi�r uskrzydla si� do odlotu w zbawienie wysokie tam �ucznik ze zmru�onym okiem nieopatrzno�ci gra na lutni ci�ciwy sanctus sanctus sanctus 77 Rozalski Inni maj� portrety on zawsze jest w oryginale nie�miertelny rozalski w ramach bokobrod�w kamerdyner ska��ona lokaj beselera od�wierny komendanta dba�y o czas posi�k�w i o ci�g�o�� dziej�w Nie podaj� mu r�ki �eby nie zak��ci� r�wnowagi tacy niezachwianej jak ksi�yc nad jak��tam ziemi� 78 Ballada o trzech mociumpa�skich Trzej mociumpa�scy w ciemno jad� przez za�cianki przez zaduszki moniuszki szaraczkowych dziej�w im� chod�ko im� kostrzewski im� klemens junosza a wiezie ich truchcikiem rozweselaj konik a nios� gar�� tabaki i otuchy szczypt� do kichania i �eby nam si� dobrze dzia�o w�s maj� niezawis�y na borsuczym sadle a w zanadrzu fortelik smutk�w odpuszczenie flinty zwarzy� listopad stycze� �ci�� je mrozem im w zawiesistym niebie dzie� si� przyrumienia na wety na roraty na panbraty �aty na koncepcik szeroki od ucha do ucha telepi� si� a ko�a po mogi�kach skacz� a� z wierzcho�ka jesieni gawron ich powita ptak jeszcze jednog�owy 79 Pie�� o drzewach Ani Trwa obrz�dek sakralny na por�bie puszczy w motylach lotnych zalotnych parzy�cie w kamieniu cierpliwym i w igliwiu mr�wczym w kr�gu kultowym borowika �pi Tu drzew ju� nie ma i s� jeszcze drzewa leci z nich li�cie b�d� p�ki my um�wione jawory czarnoleskie lipy rozdarte sosny ciche grusze i tych brz�z kilka Zrywa si� pami�� szumi w nich i skrzypi na tej por�bie z nagrobkami pni jest taka chwilka 80 Onegdajszo�� pod murem �lepej �ciany wrze�nia w kt�rej zaros�y okna gdzie� przy ulicy bezimiennej tak blady �e a� poziomy sta�em oparty o kr�gos�up z lodu blady �e wszystkie biele ciemnia�y bi� puls wapna sta�em przebrany w bia�y strach ochronny lufy w�szy�y m�j nikn�cy siad a mo�e to by�o gdzieindziej prawdopodobnie gdzie� tam zapewne nigdzie mo�e to by�o kiedyindziej prawdopodobnie kiedy� zapewne nigdy mo�e to by� kto inny prawdopodobnie ktokolwiek zapewne nikt pisz� to po latach po mnie za � po � mnie 81 Niejaki dickens niejaki dickens bardziej w�tpliwy od ducha Marleya �ciga, d�u�nika swego Micawbera czepia si� guzik�w Peggoty Ma�a Dorrit go pyta panie dickens dlaczego nie napisa� pan siebie to by panu dobrze zrobi�o m�wi taki pan blady �e a� nie ma pana i nie mo�e mu pom�c w �aden inny spos�b jak tylko odprawiaj�c sw�j obrz�dek bycia 82 Pan Tadeusz Stasiowi Peliwo Ojczyzno nasza znana nam z niedos�yszenia Ty wiatr daleka klechda i pot za ko�nierzem Tym co gin� za Ciebie ledwo migniesz w biegu w Ciebie si� mo�na zamy�li� jedynie na tych kr�tkich popasach na d�ugim wygnaniu gdy w zgliszczach soplicowa ro�nie epos ciszy 83 Preludium deszczowe i mysie Mojej Biecie dzie� nosi� si� z zamiarem tego si� ju� nie nosi �ywi� nadziej� ju� nie ma czym na dach nad g�ow� na grunt pod nogami chrobotanie si� zbiega tak deszcze i myszy wydr��aj� czas i zegar tak ju� nie ma nic do powiedzenia jak ksi�dz Baka doszcz�tny wys�owiony do cna sepleni�cy sylaby spoza abecad�a 84 Pierwie�ci Biecie izba niepami�ci naszej pe�na jest przedmit�w i jeszcze do mej w podczas dochodz� pierwie�ci czu�ki snu ich doznaj� w dzie� wiedz� je pszczo�y muzyka im si� modli siano si� rozlega One id� z g��boka z zadali z podedna i s� tak podczerwone �e krew ich nie zazna i tylko czasem s�owo gdy �ywcem pojmane intonuje ich cisz� 85 Wyj�cie z lustra Lustro podgl�daj�ce mnie podejrzanego jest powierzchowne ma o mnie nie najlepsze odbicie A ja mam zamiary lewe i prawe g�rne i dolne; a ono trzyma mnie w dybach prostok�ta poz�acanym pochlebstwem w min� mnie obleka rokokuje uzbraja gestem Wychodz� z g��bi na m�j brzeg otrz�sam si� z dw�ch kropli podobie�stwa id� na spotkanie widok�w niepowtarzalnych Wylew luster wezbranych depcze mi po pi�tach i che�bie cudzych oczu wyrzuca na piach 86 Kir� Siostrze i domowi naszego dzieci�stwa numer 47 ulica Filtrowa niebo si� nie spieszy�o �adn� chmur� najwy�ej ptakiem najni�ej chrab�szczem czy awionetk� jak on dwup�atow� co sfruwa�a z klangorem do gniazda lotniska nosz� ten adres tatua� pami�ci by�bym zapomnia� o dziecku co cichaczem zgas�o w moich r�kach w moich oczach we mnie ono tam mieszka ksi�yc pachn�cy ja�min we wszystkich kwadrach hurmem ni�s� si� w okna w miejskim ogr�dku na przedmie�ciu �ycia gdzie ojciec nam zasiewa� proch swej Ukrainy o czary oczeret�w o poroh�w poro o bodiaki szczepione warszawskim latarniom mija� tamt�dy czasem z koszem wiklinowym przekupie� rak�w i �piewa� na wspak kir� � kir� � kir� � kir� gramoli�y si� ty�em jakby pr�bowa�y nie wychodz�c z koszyka wycofa� si� z siebie 87 Jeszcze jest ta ulica nie znam tej ulicy i horyzontem przeci�ty �wit kosmaty od chmur jak pies przejechany na tramwajowym torowisku zrywa j� ze snu skowyt radiowoz�w MO i pianie karetek reanimacyjnych wi�c budz� si� gdzie indziej adresat nieznany wstaj� id� wstecz przez jary oczerety dwakro� pogrzebane kir� � kir� � kir� � kir� coraz dalej w ja�min w czyst� biel niedos�owia 88 Drohobycz 1920 pami�ci Brunona Schulza Na rynku w Drohobyczu pod szyldem Gorgoniusza Tobiaszka pod wiecz�r smuk�e nogi sz�y piecz�tuj�c si� herbem wysokich obcas�w sz�y przed siebie i wzwy� czarnych po�czoch przez �ydki do wynios�ych podwi�zek sta� Bruno za w�glem zmierzchu rzuconym spojrzeniem zaczepia� czarn� po�czoch� puszcza�o oczko wschodzi�a kometa po�czosznik�w ku niej merdaj�c ogonami bieg�y zwierz�ta zodiaku ug�askane batem wonczas z czarnego �ona ksi�gi zohar zrodzi� si� kret czarnoziemnej magii podmiejski g��boko a Bruno kabalista na floria�skiej ulicy karmi� go z r�ki i szepta� synu m�j synu 89 Z odpustu U babki adelajdy na katarynie studni wod� si� wygrywa i ju� si� z g��boko�ci dobywa ch�eptanie wiadra �a�cuchowego kt�re broni dobytku przed ogniem z�odziejskim U babki adelajdy ju� si� niebo przeciera na z�oty racuch upa�u u babki adelajdy gaiczek zielony doniczkowy w parapetach g�stych odpust przez firanki ca�y w chora�y haftowany w bielach ksi�dz proboszcz maluczki wielkie trzmiele na czele b�bni� w szyby dobosze odpuszczenia milczy na beczce ci�arem nadziewany kamie� pe�en winy bardzo wielkiej winy kt�ry ukamienowa� kwaszon� kapust� a w k�cie skruch� pyszczkiem drobi ko�cielna bogobojna mysz co zjad�a w po�cie popiel� 90 Tangolia 1936 sycyli�w nasz podlaski letniskowa tangolia z widokiem na poczt�wki od stryja kleofasa dyszkancik gramofonu Czarowny M�j �nie je�li pogoda dopisze burza przejdzie bokiem lola w�cha �wie�e powietrze ach jej piersi czubatki rozpinaj� oddechem trzy guziczki bluzki abram przyni�s� t�ust� kur� ona po�kn�a s�omk� na �mier� no to na obiad ros� wielkooki dziadek przed�u�a sobie w�sy makaronem na eta�erce stary katalog machin rolniczych i �wi�ty Jacek kubek w kubek jak walet treflowy gdyby nie okulary zagra�by nim dziadek w wista ciotka gruszczy�ska nuci star� piosenk� sam pocz�tek dalej zapomnia�a no jak tam by�o ba anto� nieboszczyk wiedzia� noc� pachnie maciejka zsiada si� mleko lola ma sny 91 Dedykacja Siostrze mojej, Krystynie Na rudej fotografii twarz nad gorsetem pelerynk� w kokonie pramody czytam j� znaki szczeg�lne czo�o sklepione brwi zarysowane oczy osadzone pod pi�rem strusia (zanurzy� g�ow� w piachu czas�w) twarz z wyrazem to�samo�ci i dedykacj� KLEMENTYNCE I HENRYSIOWI 1862 czyja to twarz kto komu w roku owym �cis�ym Trzeba nam jak najpr�dzej przedstawi� si� czasom aby by�o wiadomo po jakim imieniu byli�my ze sob� 92 Twarz� do ziemi Zbiera�o si� na kanonad� (kule lata�y nisko) na padnij twarz oddawa�e� ziemi ucieka�e� z niebem na karku przed �mierci� przed ojczyzn� gdzie twoi zmarli polegli przed �yciem si� chroni� (odznaczeni po�miertnym milczeniem) w�r�d gorzkich �al�w pio�unu pod p�omykami rozchodnik�w nastawia�e� ucha na przemarsz mr�wek komunikaty chlorofilu kt�re dyktuj� nam ziemi� a wszyscy nieobecni (B�g o wielu twarzach) byli w tobie przez chwil� Jeste� I opuszczaj� ci� �ywego jak od zmar�ych odchodz� wszy 93 Spis abonent�w sieci telefon�w miasta sto�ecznego Warszawy na rok 1938/39 Rafaelowi Scharfowi Po nag�ej przeprowadzce dok�adnych adres�w do onomastyki og�lnej numery powr�ci�y do abstrakcji liczb i cia�o s�