6729
Szczegóły |
Tytuł |
6729 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
6729 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 6729 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
6729 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Stephen King
L�nienie
Prze�o�y�a: Zofia Zinserling
* * *
Jest to jeden z najlepszych wsp�czesnych horror�w. Nastr�j grozy i napi�cia
pot�guje si� z ka�d� minut�. Pi�cioletni Danny znalaz� si� z rodzicami w opusto-
sza�ym na zim� hotelu. Wra�liwe, obdarzone zdolno�ciami wizjonerskimi dziecko
odbiera fluidy czaj�ce si� w murach starej budowli; by�y one �wiadkami krwa-
wych porachunk�w �wiata przest�pczego i milioner�w.
* * *
W komnacie tej... sta� olbrzymi hebanowy zegar. G�ucho, pos�pnie, jedno-
stajnie tykota�o wahad�o jego w jedn� i drug� stron�; kiedy wszak�e... mia�a
uderzy� godzina, w�wczas z br�zowych p�uc zegara rozlega� si� d�wi�k g��boki,
czysty, dono�ny i nadzwyczaj melodyjny, lecz tak dziwnie g�dziebny i uroczy-
sty, i� ze schy�kiem ka�dej godziny grajkowie orkiestry mimowolnie przestawa-
li na chwil� rz�poli� i zas�uchiwali si� w d�wi�ki, bezwiednie zatrzymywali si�
w swych pl�sach tancerze i przelotny niepok�j rozradowane ogarnia� towarzy-
stwo. Jak d�ugo rozbrzmiewa�o granie zegara, najlekkomysiniej si bledli, starsi
za�
i stateczniejsi podnosili r�k� do czo�a, jak gdyby w b��dnej jakiej� zadumie czy
rozmarzeniu; lecz skoro tylko ostatnie zamiera�y pog�osy, p�ochy �miech naraz
przelatywa� w t�umie: grajkowie spogl�dali na siebie, u�miechaj�c si� ze swego
niedorzecznego zmieszania, i szeptem przyrzekali sobie, i� nast�pny odzew nie
wywo�a ju� w nich takiego wra�enia; atoli po up�ywie sze��dziesi�ciu minut...
granie zegara odzywa�o si� ponownie i ponownie nast�powa�o takie samo zadrga-
nie i zaniepokojenie, i taka sama nastawa�a zaduma.
Pomimo to bawiono si� wytwornie i ochoczo...
E. A. Poe, �Maska Czerwonego Moru"
(prze�. Stanis�aw Wyrzykowski)
Gdy rozum �pi, budz� si� upiory.
Goya
Jak za�wieci, b�dzie �wieci�.
Porzekad�o ludowe
CZ�SC I
Sprawy wst�pne
Rozdzia� pierwszy
Rozmowa z pracodawc�
Jack Torrance pomy�la�: nadgorliwy kutasina.
Ullman mierzy� pi�� st�p i pi�� cali, a porusza� si� z pe�nym zaaferowania
po�piechem, kt�ry zdaje si� wy��czn� cech� wszystkich niskich i korpulentnych
m�czyzn. Przedzia�ek mia� pro�ciutki, ciemne ubranie dyskretne, lecz budz�ce
zaufanie. Jestem kim�, do kogo mo�na si� zwraca� w k�opotliwych sprawach �
m�wi�o to ubranie do klienta. Do pracownika przemawia�o zwi�lej: to nale�y
zrobi� dobrze, pami�taj. Stuart Ullman nosi� w butonierce czerwony go�dzik, za-
pewne w tym celu, aby �aden przechodzie� nie wzi�� go za miejscowego przed-
si�biorc� pogrzebowego.
Kiedy Jack s�ucha� Ullmana, przyznawa� w duchu, �e prawdopodobnie nie
m�g�by lubi� nikogo po tamtej stronie biurka � w danych okoliczno�ciach.
Ullman zada� mu pytanie, kt�rego nie zrozumia�. To �le; osoby typu Ullmana
rejestruj� takie potkni�cia w umy�le i rozpatruj� je p�niej.
� S�ucham?
� Pyta�em, czy pa�ska �ona w pe�ni pojmuje, jakie pan bierze na siebie obo-
wi�zki. Oczywi�cie jest jeszcze pa�ski syn. � Spojrza� na le��ce przed nim po-
danie. � Daniel. �ony ta my�l ani troch� nie przera�a?
� Wendy to niezwyk�a kobieta.
� A wasz syn te� jest niezwyk�y?
Jack u�miechn�� si� szczerze, promiennie, jakby by� agentem reklamy.
� Tak nam si� przynajmniej wydaje. Jak na pi�ciolatka, wykazuje spor� sa-
modzielno��.
Ullman nie odwzajemni� u�miechu. Wsun�� podanie Jacka z powrotem do
teczki. Teczka pow�drowa�a do szuflady. Na biurku nie pozosta�o ju� teraz nic
pr�cz bibularza, telefonu, lampki do czytania i koszyka na wp�ywaj�c� i odcho-
dz�c� korespondencj�. Obie przegr�dki koszyka r�wnie� by�y puste.
Ullman wsta� i podszed� do segregatora w rogu.
� Pozwoli pan tutaj, panie Torrance. Popatrzymy na plany pi�ter.
Przyni�s� pi�� du�ych arkuszy i po�o�y� je na l�ni�cym orzechowym blacie
biurka. Jack stan�� po tej samej stronie co Ullman i bardzo wyra�nie poczu�
zapach
jego wody kolo�skiej. Wszyscy moi ludzie u�ywaj� juchtu angielskiego albo nie
u�ywaj� niczego, przysz�o mu do g�owy ca�kiem bez powodu i musia� si� ugry��
w j�zyk, �eby nie rykn�� �miechem. Z kuchni za �cian� dobiega�y ciche odg�osy;
po lunchu pracowano tam na zwolnionych obrotach.
� Pi�tro najwy�sze � zacz�� Ullman ra�nym tonem. � Strych. Teraz nie ma
tam absolutnie nic pr�cz rupieci. Po zako�czeniu drugiej wojny �wiatowej Pano-
rama kilkakrotnie przechodzi�a z r�k do r�k i chyba ka�dy kolejny dyrektor wy-
rzuca� wszystkie niepotrzebne graty na strych. Prosz� o zastawienie tam pu�apek
i wy�o�enie trutki na szczury. Niekt�re pokoj�wki z trzeciego pi�tra twierdz�,
�e
s�ysza�y jakie� szelesty. Nie daj� temu wiary nawet na chwil�, powinni�my jednak
mie� stuprocentow� pewno��, �e w Panoramie nie ma ani jednego szczura.
Jack trzyma� j�zyk za z�bami, cho� podejrzewa�, �e nie ma na �wiecie hotelu
bez cho�by paru szczur�w.
� Naturalnie pod �adnym pozorem nie pozwoli pan synowi wchodzi� na
strych.
� Nie � odpar� Jack i zn�w przywo�a� na twarz promienny u�miech agenta
reklamy. Upokarzaj�ca sytuacja. Czy ten nadgorliwy kutasina rzeczywi�cie uwa-
�a, �e on, Jack, pozwoli�by synowi myszkowa� po strychu, pe�nym pu�apek na
szczury, starych rupieci i B�g wie czego jeszcze?
Ullman szybko wsun�� plan strychu pod pozosta�e arkusze.
� Panorama ma sto dziesi�� pomieszcze� dla go�ci � obja�nia� metodycznie.
� Trzydzie�ci, same apartamenty, mie�ci si� tutaj, na trzecim pi�trze: dziesi��,
w��cznie z apartamentem prezydenckim, w skrzydle zachodnim, dziesi�� w cz�-
�ci �rodkowej i jeszcze dziesi�� w skrzydle wschodnim. Z ka�dego roztacza si�
wspania�y widok.
Czy m�g�by� przynajmniej zrezygnowa� z tego reklamiarstwa?
Ale milcza�. Zale�a�o mu na tej pracy.
Ullman schowa� plan trzeciego pi�tra pod sp�d i zaj�li si� pi�trem drugim.
� Czterdzie�ci pokoi � poinformowa� Ullman. � Trzydzie�ci dw�jek i dzie-
si�� jedynek. A na pierwszym pi�trze po dwadzie�cia ka�dego rodzaju. Plus trzy
bieli�niarki na ka�dym pi�trze, magazyn na samym ko�cu wschodniego skrzyd�a
hotelu na drugim pi�trze i jeszcze jeden na ko�cu zachodniego skrzyd�a na
pi�trze
pierwszym. Jakie� pytania?
Jack pokr�ci� g�ow�. Ullman sprz�tn�� plany drugiego i pierwszego pi�tra.
� A teraz parter. Po�rodku jest recepcja. Za ni� biura. Hol, licz�c od recep-
cji, ma w obie strony po osiemdziesi�t st�p d�ugo�ci. Tu, w skrzydle zachodnim,
mie�ci si� sala jadalna i salon Kolorado. Sale bankietowa i balowa s� w skrzydle
wschodnim. Pytania?
� Tylko w zwi�zku z podziemiem � odpar� Jack. � Dla dozorcy zaanga-
�owanego na zim� ten poziom jest najwa�niejszy. Rzec mo�na, tam rozgrywa si�
akcja.
� To wszystko poka�e panu Watson. Plan wisi na �cianie w kot�owni. � Ull-
man zmarszczy� si� gro�nie, mo�e po to, aby da� do zrozumienia, �e jako dyrektor
nie zaprz�ta sobie g�owy tak przyziemnymi aspektami funkcjonowania hotelu, jak
ogrzewanie i kanalizacja. � Chyba nie�le by�oby i tam zastawi� kilka pu�apek.
Chwileczk�...
Nabazgra� co� w bloczku wyj�tym z wewn�trznej kieszeni marynarki (ka�-
da kartka mia�a gruby czarny nadruk �Z biura Stuarta Ullmana"), oddar� arkusik
i wrzuci� do przegr�dki koszyka przeznaczonej na odchodz�c� korespondencj�.
Kartka spocz�a tam osamotniona. Bloczek ponownie znikn�� w kieszeni mary-
narki, jakby na zako�czenie sztuki magicznej. Patrz, ma�y Jackie, raz jest, raz
go
nie ma. Ten facet to kawa� wa�niaka.
Zaj�li swoje poprzednie miejsca, Ullman z jednej strony biurka, Jack z dru-
giej, pytaj�cy i pytany, petent i niech�tny urz�dnik. Ullman z�o�y� wypiel�gno-
wane r�czki na bibularzu i patrzy� prosto na Jacka � ma�y �ysiej�cy m�czyzna
w bankierskim garniturze i szarym stonowanym krawacie. Przeciwwag� kwiatka
w butonierce by�a wpi�ta w drug� klap� szpilka z wykonanym z�otymi literkami
prostym napisem �Personel".
� B�d� z panem ca�kiem szczery, panie Torrance. Albert Shockley to wp�y-
wowy cz�owiek i ma du�e udzia�y w Panoramie, kt�ra po raz pierwszy w swej
historii przynios�a w tym sezonie zysk. Pan Shockley zasiada r�wnie� w radzie
nadzorczej, cho� nie jest hotelarzem, do czego pierwszy by si� przyzna�. Ale
swo-
je �yczenia w sprawie dozorcy wyrazi� ca�kiem jasno. Chce, �eby pan nim zosta�.
I ja pana zaanga�uj�. Gdyby mi wszak�e dano woln� r�k�, nigdy bym tego nie
zrobi�.
Jack zacisn�� spocone pi�ci na kolanach i pociera� jedn� o drug�. Nadgorliwy
kutasina, nadgorliwy kutasina, nadgorliwy...
� Chyba nie przypad�em panu do serca, panie Torrance. Ja si� tym jednak nie
przejmuj�. Pa�skie uczucia do mnie na pewno nie maj� wp�ywu na to, �e w moim
przekonaniu nie nadaje si� pan do tej pracy. W sezonie trwaj�cym od pi�tnastego
maja do trzydziestego wrze�nia Panorama zatrudnia stu dziesi�ciu pracownik�w
na pe�nym etacie, mo�na wi�c powiedzie�, �e na ka�dy pok�j hotelowy przypada
jeden z nich. Jak s�dz�, niewielu mnie lubi, a podejrzewam, �e niekt�rzy maj�
mnie po trosze za drania. Nie bardzo si� myl� w ocenie mojego charakteru. Musz�
by� po trosze draniem, �eby zarz�dza� tym hotelem tak, jak na to zas�uguje.
Popatrzy� na Jacka, spodziewaj�c si� us�ysze� komentarz, a Jack znowu przy-
wo�a� na twarz u�miech agenta reklamy, szeroki i obel�ywy.
� Panoram� budowano od roku 1907 do 1909 � powiedzia� Ullman. � Naj-
bli�ej po�o�one miasto, Sidewinder, le�y czterdzie�ci mil st�d na wsch�d. Droga
do miasta jest zamkni�ta mniej wi�cej od ko�ca pa�dziernika czy od listopada
a� gdzie� do kwietnia. Hotel wybudowa� Robert Townley Watson, dziadek nasze-
go obecnego konserwatora. Mieszkali tu Vanderbiltowie, Rockefellerowie, Astro-
rowie, Du Pontowie. Apartament prezydencki zajmowa�o czterech prezydent�w.
Wilson, Harding, Roosevelt i Nixon.
� Hardingiem i Nixonem zbytnio bym si� nie chlubi� � mrukn�� Jack. Ull-
man zmarszczy� brew, ale ci�gn��, nie zwa�aj�c na niego:
� Pan Watson nie dawa� sobie rady i sprzeda� hotel w roku 1915. Potem
sprzedawano go w latach 1922, 1929 i 1936. Sta� pusty do ko�ca wojny, kiedy to
naby� go i ca�kowicie odrestaurowa� Horacy Derwent, milioner i wynalazca, pilot,
producent filmowy i przedsi�biorca.
� Znam to nazwisko � powiedzia� Jack.
� Tak. Wszystko, czego si� tkn��, zamienia�o si� w z�oto... z wyj�tkiem Pa-
noramy. Wpakowa� w ni� ponad milion dolar�w, zanim pierwszy powojenny go��
przekroczy� te progi, i z chyl�cego si� ku ruinie zabytku zrobi� atrakcj�
turystycz-
n�. To Derwentowi hotel zawdzi�cza boisko do roque'a, kt�re �jak widzia�em
� podziwia� pan po przyje�dzie.
� Roque'a?
� Jest to brytyjski przodek naszego krokieta, prosz� pana. Krokiet to skun-
dlona odmiana roque'a. Jak g�osi legenda, Derwent nauczy� si� regu� tej gry od
swojego sekretarza do spraw towarzyskich i oszala� na jej punkcie. Nasze boisko
jest zapewne najpi�kniejsze w Ameryce.
� W to nie w�tpi� � rzek� Jack z powag�. Boisko do roque'a, od frontu �y-
wop�oty strzy�one tak, by przypomina�y zwierz�ta, i co jeszcze? Zaczyna� mie�
wy�ej uszu pana Stuarta Ullmana, widzia� jednak, �e Ullman nie sko�czy�. Za-
mierza� powiedzie� swoje a� do ostatniego s�owa.
� Derwent straci� trzy miliony, po czym sprzeda� Panoram� grupie kalifor-
nijskich akcjonariuszy. R�wnie �le na niej wyszli. Po prostu nie byli
hotelarzami.
W roku 1970 kupi� j� pan Shockley z grup� swoich wsp�lnik�w i mnie przeka-
za� kierownictwo. Przez par� lat i my mieli�my deficyt, lecz stwierdzam z przy-
jemno�ci�, �e obecni w�a�ciciele nigdy nie przestali pok�ada� we mnie zaufania.
W zesz�ym roku wyszli�my na zero. A w tym roku, po raz pierwszy od prawie
siedmiu dziesi�cioleci, Panorama przynios�a zysk.
Jack przypuszcza�, �e ten pedancik ma pow�d do dumy, ale zn�w poczu� przy-
p�yw antypatii, jak� od pocz�tku wzbudza� w nim Ullman.
� Nie widz� zwi�zku mi�dzy bezsprzecznie barwnymi dziejami Panoramy
a pa�skim prze�wiadczeniem, �e nie nadaj� si� do tej pracy � powiedzia�.
� Panorama przynosi�a tak du�e straty mi�dzy innymi dlatego, �e ka�dej zi-
my traci na warto�ci. Zmniejsza to stop� zysku o wiele bardziej, ni� pan sobie
wyobra�a. Zimy s� tutaj nieopisanie surowe. �eby upora� si� z tym problemem,
zaanga�owa�em na ca�� zim� dozorc� do obs�ugi kot�a oraz ogrzewania kolejno
poszczeg�lnych cz�ci hotelu. Mia� usuwa� powstaj�ce szkody, dokonywa� na-
praw, stawia� czo�o �ywio�om. Stale by� przygotowany na nieprzewidziane wy-
padki. Na pierwsz� zim� naj��em rodzin�, a nie samotnego m�czyzn�. Dosz�o do
tragedii. Strasznej tragedii. Ullman ch�odno otaksowa� Jacka wzrokiem.
� Pope�ni�em b��d. Got�w jestem to przyzna�. Ten cz�owiek pi�.
Jack poczu�, �e powoli wyp�ywa mu na usta gor�czkowy u�miech � absolutne
przeciwie�stwo szerokiego u�miechu agenta reklamy.
� Czy�by? Dziwi� si�, �e Al panu nie powiedzia�. Ja ju� nie pij�.
� Tak. Pan Shockley mi m�wi�. M�wi� te� o pa�skiej ostatniej posadzie___
nazwijmy j� ostatnim odpowiedzialnym stanowiskiem. Uczy� pan angielskiego
w szkole przygotowawczej w Vermont. Wpad� pan w z�o��, bo chyba nie musz�
si� wdawa� w szczeg�y. Ale tak si� sk�ada, �e w moim przekonaniu przypadek
Grady'ego ma z tym zwi�zek, dlatego te� poruszy�em spraw�... hm, pa�skiej
przesz�o�ci. Na pierwsz� zim�, na prze�omie roku 1970 i 1971, po odnowieniu
Panoramy, ale przed otwarciem pierwszego sezonu, zatrudni�em tego... tego nie-
szcz�nika nazwiskiem Delbert Grady. Zaj�� pomieszczenia, do kt�rych wprowa-
dzi si� pan z �on� i synem. On mia� �on� i dwie c�rki. Moje zastrze�enia budzi�a
przede wszystkim ostra zima i fakt, �e rodzina Gradych b�dzie odci�ta od �wiata
przez pi�� do sze�ciu miesi�cy.
� Ale w�a�ciwie tak nie jest, prawda? S� tu przecie� telefony i przypusz-
czalnie kr�tkofal�wka. A Park Narodowy w G�rach Skalistych le�y w zasi�gu
helikoptera, z pewno�ci� za� na tak du�ym terenie musz� mie� jeden czy dwa
helikoptery.
� Nic mi o tym nie wiadomo � odpar� Ullman. � W hotelu jest kr�tko-
fal�wka, Watson poka�e j� panu wraz z list� w�a�ciwych pasm cz�stotliwo�ci, na
kt�rych m�g�by pan w razie potrzeby wzywa� pomocy. Do Sidewinder wci�� jesz-
cze prowadz� st�d nadziemne linie telefoniczne i prawie ka�dej zimy w tym czy
innym miejscu zostaj� zerwane, a naprawa trwa na og� trzy do sze�ciu tygodni.
W szopie ze sprz�tem stoi te� �niego�az.
� Wi�c w�a�ciwie hotel nie jest odci�ty.
Pan Ullman zrobi� ura�on� min�.
� Przypu��my, �e pa�ski syn czy �ona potknie si� na schodach i dozna p�k-
ni�cia czaszki. Czy wtedy b�dzie pan uwa�a� to miejsce za odci�te od �wiata?
Jack zrozumia�, o co chodzi. �niego�azem da�oby si� dotrze� do Sidewinder
najpr�dzej w p�torej godziny... mo�e. Helikopter Parkowej S�u�by Ratowniczej
m�g�by tu przylecie� za trzy godziny... w najbardziej sprzyjaj�cych warunkach.
Podczas zadymki w og�le nie zdo�a�by wystartowa�, a nie spos�b liczy� na rozwi-
ni�cie maksymalnej pr�dko�ci �niego�azem, nawet gdyby si� kto� odwa�y� prze-
wozi� ofiar� wypadku w temperaturze, powiedzmy, dwudziestu pi�ciu stopni po-
ni�ej zera � na wietrze czterdziestu pi�ciu.
� W przypadku Grady'ego � podj�� Ullman � rozumowa�em chyba bar-
dzo podobnie jak pan Shockley w pa�skim przypadku. Samo odosobnienie mo�e
mie� zgubny wp�yw na m�czyzn�. Lepiej mu b�dzie z rodzin�. W razie k�opo-
t�w, my�la�em, s� du�e szans� na to, �e nie zaistnieje nic tak pilnego, jak p�k-
ni�cie czaszki, zranienie narz�dziem z nap�dem mechanicznym czy konwulsje.
Ci�ka grypa, zapalenie p�uc, z�amana r�ka, nawet wyrostek robaczkowy nie wy-
maga�yby takiego po�piechu. Podejrzewam, �e to, co si� sta�o, by�o nast�pstwem
zgromadzenia przez Grady'ego bez mojej wiedzy du�ych zapas�w taniej whisky
i dziwnej choroby, zwanej przez stare wygi wi�zienn�. Zna pan to okre�lenie? �
Ullman przywo�a� na twarz protekcjonalny u�mieszek, got�w udzieli� wyja�nie�,
jak tylko Jack przyzna si� do swej ignorancji, wi�c Jack z rado�ci� odpowiedzia�
szybko i zwi�le:
� Jest to �argonowe okre�lenie reakcji klaustrofobicznej, kt�ra mo�e na-
st�pi�, kiedy ludzie d�ugo przebywaj� razem w zamkni�ciu. Klaustrofobia uze-
wn�trznia si� niech�ci� do os�b zajmuj�cych to samo pomieszczenie. W skraj-
nych przypadkach mo�e ona wywo�ywa� halucynacje i sk�ania� do akt�w gwa�-
tu; pope�niano morderstwa z tak g�upich powod�w, jak przypalony posi�ek czy
sprzeczka o to, na kogo wypada kolej pozmywa� naczynia.
Ullman wyda� si� lekko zbity z tropu, co �wietnie zrobi�o Jackowi. Postanowi�
go jeszcze nacisn��, lecz w duchu obieca� Wendy, �e zachowa spok�j.
� S�dz�, �e tu pope�ni� pan b��d. Czy zrobi� im krzywd�?
� Zabi� najpierw wszystkie trzy, prosz� pana, a potem siebie. Dziewczynki
zar�ba� siekier�, �on� zastrzeli� z dubelt�wki, siebie r�wnie�. Mia� z�aman�
nog�.
Niew�tpliwie tak si� spi�, �e zlecia� ze schod�w. � Ullman roz�o�y� r�ce i z ob-
�udn� min� popatrzy� na Jacka.
� Czy mia� �rednie wykszta�cenie?
� Prawd� powiedziawszy, nie mia� � odrzek� Ullman sztywno. � My�la�em,
�e jednostka, nazwijmy j�, bez polotu, nie b�dzie do tego stopnia wra�liwa na
niewygody, na samotno��...
� Na tym polega� b��d � skonstatowa� Jack. � Cz�owiek nierozgarni�ty jest
bardziej podatny na chorob� wi�zienn�, tak jak �atwiej mu zastrzeli� kogo� przy
kartach czy ot, tak sobie obrabowa�. On si� nudzi�. Kiedy spadnie �nieg, mo�e
najwy�ej ogl�da� telewizj� czy stawia� pasjansa i oszukiwa�, je�li nie odkryje
wszystkich as�w. Nie ma nic do roboty, wi�c dogryza �onie, czepia si� dzieci i
pi-
je. Zasypia z trudem, bo panuje cisza. Tote� pije, aby zasn��, i budzi si� z
kacem.
Staje si� dra�liwy. A jak na przyk�ad og�uchnie telefon, wiatr zerwie anten�
tele-
wizyjn�, to pozostaje mu tylko rozmy�lanie, oszukiwanie przy pasjansie, no wi�c
z�o�ci si� coraz bardziej. W ko�cu... paf, paf, paf.
� Podczas gdy cz�owiek wykszta�cony, taki jak pan?...
� Oboje z �on� lubimy czyta�. Musz� pracowa� nad sztuk�, kt�r� pisz�,
o czym zapewne powiedzia� panu Al Shockley. Danny ma swoje uk�adanki, ksi�-
�eczki do kolorowania i radio kryszta�kowe. Chc� uczy� go czytania i chodzenia
po �niegu w rakietach. Wendy te� pragnie si� tego nauczy�.
O tak, chyba potrafimy znale�� sobie zaj�cie i nie dzia�a� jedno drugiemu
na nerwy, je�li nawali telewizja. � Urwa�. � I Al nie k�ama� m�wi�c, �e ju�
nie pij�. Owszem, pi�em dawniej i zaczyna�o to wygl�da� powa�nie. Ale przez
ostatnie czterna�cie miesi�cy nie tkn��em nawet piwa. Nie zamierzam przywozi�
tu alkoholu, a jak spadnie �nieg, i tak nie b�d� mia� okazji go kupi�.
� Tu przyznaj� panu racj� � rzek� Ullman. � Dop�ki jednak b�dziecie
w hotelu we tr�jk�, mno�y� si� b�d� mo�liwo�ci k�opot�w. Cho� m�wi�em o tym
panu Shockleyowi, odpar�, �e bierze na siebie odpowiedzialno��. Teraz m�wi�
o tym panu, a pan najwyra�niej te� chce wzi�� na siebie odpowiedzialno��.
� Tak.
� W porz�dku. Godz� si�, skoro nie mam wyboru. Mimo to nadal wola�bym
z nikim nie zwi�zanego studenta na rocznym urlopie. No, mo�e si� pan nada.
A teraz przeka�� pana Watsonowi, kt�ry pana oprowadzi po podziemiu i terenie
wok� hotelu. Chyba �e nasun�y si� panu jeszcze jakie� pytania?
� Nie. �adne.
Ullman wsta�.
� Mam nadziej�, �e nie czuje pan urazy. M�wi�c to wszystko, nie kierowa-
�em si� wzgl�dami osobistymi. Chodzi mi tylko o dobro Panoramy. To wspania�y
hotel. Chc�, �eby taki pozosta�.
� Nie. Nie czuj� urazy. � Jack znowu b�ysn�� z�bami w u�miechu agenta
reklamy, ale si� ucieszy�, �e Ullman nie podaje mu r�ki. Czu� urazy.
Najr�niejsze.
Rozdzia� drugi
Boulder
Wyjrza�a oknem kuchennym i zobaczy�a, �e siedzi sobie na kraw�niku, nie
bawi si� ci�ar�wkami ani furgonetk�, ani nawet szybowcem z drewna balsy, kt�-
rym tak bardzo si� cieszy� przez ca�y zesz�y tydzie�, odk�d Jack przyni�s� go do
domu. Po prostu siedzi i wypatruje ich sfatygowanego volkswagena, z �okciami
wspartymi na udach, a brod� na d�oniach, pi�cioletni dzieciak czekaj�cy na swego
tat�.
Nagle Wendy omal nie rozp�aka�a si� ze smutku.
Powiesi�a �cierk� na dr��ku przy zlewie i zesz�a na d�, zapinaj�c dwa g�r-
ne guziki fartucha. Jack z t� swoj� dum�! Och nie, Al, nie potrzebuj� zaliczki.
Dam sobie rad� jeszcze przez jaki� czas. �ciany sieni by�y obdrapane, poryso-
wane kredkami, �wiec�wk�, pochlapane farb�. Strome schody si� �upa�y. Ca�y
budynek zalatywa� skis�ym odorem staro�ci. Czy tu powinien mieszka� Danny po
przeprowadzce ze schludnego ceglanego domku w Stovington? Lokatorzy z g�ry,
z drugiego pi�tra, �yli ze sob� bez �lubu, co nie przeszkadza�o Wendy, przeszka-
dza�y jej natomiast zaciek�e, ustawiczne k��tnie. Nape�nia�y j� strachem. Kiedy
w pi�tek po zamkni�ciu bar�w tamci dwoje wracali do domu, zaczynali naprawd�
skaka� sobie do oczu � w por�wnaniu z tym pozosta�e dni tygodnia wydawa�y
si� zwyk�� przygrywk�. Jack nazywa� to wieczornymi k��tniami pi�tkowymi, ale
nie by�y one wcale zabawne. Elaine, doprowadzona w ko�cu do �ez, powtarza�a
w k�ko: �Przesta�, Tom. Prosz� ci�, przesta�. Prosz�". A on na ni� wrzeszcza�.
Raz obudzili nawet Danny'ego, cho� zwykle spa� jak zabity. Nazajutrz rano Jack
przy�apa� Toma wychodz�cego z domu i do�� d�ugo przemawia� do niego na chod-
niku. Tom zaczyna� si� stawia�, Jack dorzuci� co� jeszcze, za cicho, �eby Wendy
mog�a us�ysze�, po czym Tom tylko pos�pnie potrz�sn�� g�ow� i odszed�. Zdarzy-
�o to si� tydzie� temu i przez par� dni by�o lepiej, lecz od pi�tku sprawy zn�w
przybra�y normalny � a raczej, nienormalny � obr�t. �le to dzia�a�o na ch�opca.
Zn�w zaw�adn�o ni� uczucie �alu, lecz je st�umi�a, bo ju� znajdowa�a si� na
ulicy. Zgarn�a pod siebie fartuch i przysiad�a obok syna.
12
� No i jak? � zapyta�a.
U�miechn�� si� do niej bez przekonania.
� Cze��, mamo.
Szybowiec le�a� mi�dzy tenis�wkami ch�opca i Wendy zauwa�y�a, �e jedno
skrzyd�o ju� p�ka.
� Chcesz, �ebym zobaczy�a, co si� da z tym zrobi�, skarbie?
Danny zn�w zapatrzy� si� w ulic�.
� Nie. Tata go naprawi.
� On mo�e wr�ci� dopiero na kolacj�, stary. Daleko jest w te g�ry.
� My�lisz, �e garbus nawali?
� Nie, nie my�l�. � Ale podsun�� jej nowy pow�d do zmartwienia. Dzi�kuj�,
Danny. To mi by�o potrzebne.
� Tata m�wi�, �e mo�e nawali� � oznajmi� Danny rzeczowo, niemal ze znu-
dzeniem. � Powiedzia�, �e pompa paliwowa jest g�wno warta.
� Nie u�ywaj takich s��w, Danny.
� Pompa paliwowa? � zdziwi� si� szczerze.
� Nie � westchn�a. � G�wno warta. Nie m�w tak.
� Dlaczego?
� Bo to ordynarne.
� Co to jest ordynarne, mamo?
� Ordynarne jest na przyk�ad d�ubanie w nosie przy stole czy siusianie przy
otwartych drzwiach �azienki. Albo m�wienie takich rzeczy, jak �g�wno warte".
�G�wno" to ordynarne s�owo. Dobrze wychowani ludzie go nie u�ywaj�.
� Tata u�ywa. Zajrza� do silnika i powiedzia�: �Rany, ta pompa paliwowa jest
g�wno warta". Czy tata nie jest dobrze wychowany?
Jak si� nabywa takich umiej�tno�ci, Winifredo? Czy w praktyce?
� Jest dobrze wychowany, ale i doros�y. I bardzo uwa�a, �eby nie m�wi� tak
przy ludziach, kt�rzy mogliby to �le zrozumie�.
� Takich jak wujek Al?
� Tak, w�a�nie takich.
� Czy b�d� m�g� tak m�wi�, jak dorosn�?
� Chyba tak, oboj�tne, czy mi si� to b�dzie, czy nie b�dzie podoba�.
� Ile b�d� musia� mie� lat?
� Na przyk�ad dwadzie�cia, stary.
� D�ugo trzeba czeka�.
� Pewnie, ale ty spr�bujesz, co?
� Dobra.
Zn�w wpatrzy� si� w ulic�. Mi�nie mu si� lekko napi�y, jakby zamierza�
wsta�, lecz nadje�d�aj�cy garbus by� znacznie m�odszy i w kolorze o wiele bar-
dziej jaskrawej czerwieni. Danny zn�w oklap�. Wendy si� zastanawia�a, jak ci�ko
prze�y� t� przeprowadzk� do Kolorado. Cho� nic nie m�wi�, martwi�a si�, �e ty-
le czasu sp�dza samotnie. W Vermont trzech koleg�w Jacka mia�o dzieci mniej
wi�cej w wieku Danny'ego. Tam chodzi� zreszt� do przedszkola, tu za� w og�-
le nie mia� si� z kim bawi�. Wi�kszo�� mieszka� na ulicy Arapahoe zajmowali
studenci miejscowego uniwersytetu, a tylko nieliczne ma��e�stwa, w tym niewie-
le z dzie�mi. Widywa�a mo�e kilkana�cioro gimnazjalist�w, troje niemowl�t i na
tym koniec.
� Dlaczego tata straci� prac�, mamo?
Wyrwana z zadumy, zacz�a si� g�owi� nad odpowiedzi�. Dyskutowali ju�
z Jackiem o tym, jak potraktowa� takie pytania syna, i brali pod uwag� r�ne
sposoby, pocz�wszy od unik�w, a sko�czywszy na powiedzeniu mu ca�ej praw-
dy bez �adnych upi�ksze�. Danny jednak nie pyta�. Zapyta� dopiero teraz, kie-
dy by�a w z�ym nastroju i najmniej na to przygotowana. Ale Danny patrzy� na
ni�, mo�e dostrzeg� na jej twarzy zmieszanie i wyrabia� sobie w�asny s�d. W jej
mniemaniu motywy dzia�ania i post�pki doros�ych musz� si� wydawa� dzieciom
r�wnie wielkie i gro�ne, jak niebezpieczne zwierz�ta widziane w mrokach ciem-
nego lasu. Dzieci, poruszane niczym marionetki, maj� tylko mgliste wyobra�enie,
dlaczego tak si� dzieje. Na t� my�l �zy o ma�o zn�w nie nap�yn�y jej do oczu.
Po-
wstrzymuj�c je, schyli�a si�, podnios�a uszkodzony szybowiec i zacz�a obraca�
go w r�kach.
� Tw�j tata prowadzi� klub dyskusyjny, Danny. Pami�tasz?
� No pewnie � odpar�. � Spory dla �artu, prawda?
� Tak. � Wci�� obraca�a w d�oniach szybowiec, patrzy�a na nazw� firmy
i niebieskie gwia�dziste znaki rozpoznawcze na skrzyd�ach, gdy wtem spostrze-
g�a, �e m�wi synowi ca�� prawd�. � By� tam jeden ch�opak, George Hatfield,
kt�rego tata musia� wykluczy� z klubu. To znaczy, �e by� gorszy od innych. Geo-
rge m�wi�, �e tata to zrobi�, bo go nie lubi�, nie dlatego, �e George by�
gorszy.
I wtedy George zrobi� co� z�ego. Chyba wiesz.
� Czy to on podziurawi� opony naszego garbusa?
� Tak, on. Sta�o si� to po lekcjach i tata go na tym przy�apa�. � Zn�w si�
zawaha�a, lecz teraz nie by�o ju� mowy o unikach; rzecz zawsze sprowadza si� do
powiedzenia prawdy lub k�amstwa.
� Tw�j tata... czasami robi rzeczy, kt�rych potem �a�uje. Czasami my�li nie
tak, jak powinien. Zdarza si� to nie za cz�sto, ale si� zdarza.
� Czy zrobi� George'owi Hatfieldowi krzywd�, tak jak mnie wtedy, kiedy
zala�em jego papiery?
Czasami...
(Danny z r�czk� w gipsie)
... robi rzeczy, kt�rych potem �a�uje.
Wendy z ca�ej si�y zaciska�a powieki, �eby powstrzyma� �zy.
� Zrobi� co� podobnego, skarbie. Uderzy� George'a, �eby ten przesta� dziu-
rawi� opony, a George waln�� go w g�ow�. I wtedy ci, co zarz�dzaj� szko��, po-
wiedzieli, �e George ma ju� do niej nie chodzi�, a tata ma w niej nie uczy�. �
Urwa�a, bo zabrak�o jej s��w, i przera�ona oczekiwa�a powodzi pyta�.
� O! � Danny znowu zapatrzy� si� w ulic�. Widocznie temat zosta� wyczer-
pany. Czy�by i dla niej tak�e...
Wsta�a.
� Id� na g�r� napi� si� herbaty. Chcesz par� ciasteczek i szklank� mleka,
stary?
� Chyba poczekam na tat�.
� Pewno nie wr�ci przed pi�t�.
� Mo�e si� po�pieszy.
� Mo�e � zgodzi�a si� Wendy. � Niewykluczone. By�a ju� w po�owie chod-
nika, kiedy zawo�a�:
� Mamo?
� Co, Danny?
� Chcesz zamieszka� na zim� w tym hotelu?
Jakiej spo�r�d pi�ciu tysi�cy odpowiedzi powinna mu teraz udzieli�? Powie-
dzie�, co czu�a wczoraj w ci�gu dnia, wieczorem albo dzi� rano? Odpowiedzi
r�ni�y si�, mia�y wszystkie barwy � od r�owiutkiej do czarnej jak smo�a.
� Je�li chce tego tw�j ojciec � odpar�a � to i ja chc� tak�e. � Urwa�a. �
A ty?
� Pewnie tak � rzek� w ko�cu. � Nie mam tu w�a�ciwie nikogo do zabawy.
� Brak ci twoich przyjaci�, prawda?
� Czasami brak mi Scotta i Andy'ego. I chyba nikogo wi�cej.
Zawr�ci�a, poca�owa�a go i potarga�a mu jasne w�oski, kt�re ju� zaczyna�y
traci� dzieci�c� delikatno��. By� taki powa�ny, �e niekiedy si� zastanawia�a,
jak
on ma prze�y� z takimi rodzicami, z ni� i z Jackiem. Pocz�tkowo pe�ni wielkich
nadziei, musieli poprzesta� na tej niemi�ej czynsz�wce w obcym mie�cie. Znowu
stan�� jej przed oczami obraz Danny'ego w gipsie. Kto� tam w g�rze pope�ni�
b��d w rozdawaniu posad, ona za� miewa�a obawy, �e nie da si� go naprawi� i �e
b�dzie musia�a za niego zap�aci� najbardziej niewinna osoba postronna.
� Nie wychod� na jezdni�, stary � powiedzia�a, �ciskaj�c go mocno.
� Jasne, mamo.
Wesz�a po schodach i skierowa�a si� do kuchni. Nastawi�a czajnik, dla Dan-
ny'ego przyszykowa�a na talerzu par� ciasteczek, na wypadek gdyby si� zdecydo-
wa� przyj�� na g�r�, kiedy b�dzie le�a�a. Wyj�a du�� fajansow� fili�ank� i
usiad�a
nad ni� przy stole. Przez okno widzia�a, jak wci�� czeka na kraw�niku, w d�in-
sach i za du�ej ciemnozielonej bluzie ze znakiem szko�y przygotowawczej w Sto-
vington, z szybowcem le��cym teraz u jego boku. �zy, na kt�re zbiera�o jej si�
przez ca�y dzie�, pop�yn�y strumieniem. Pochylona nad k��bami wonnej herba-
cianej pary, p�aka�a. P�aka�a z �alu za przesz�o�ci� i ze strachu przed
przysz�o�ci�.
Rozdzia� trzeci
Watson
Wpad� pan w z�o��, powiedzia� Ullman.
� Dobra, tu ma pan piec. � Watson zapali� �wiat�o w ciemnym, zat�ch�ym
pomieszczeniu. By� muskularnym m�czyzn� o puszystych w�osach koloru pra�o-
nej kukurydzy, ubranym w bia�� koszul� i ciemnozielone spodnie z bawe�nianego
diagonalu. Otworzy� ma�� prostok�tn� krat� w brzuchu pieca i obaj z Jackiem
zajrzeli do �rodka. � To jest p�omyk oszcz�dno�ciowy. � R�wny bia�oniebieski
p�omie�, z sykiem unosz�cy si� w g�r�, przesy�a� niszczycielsk� si��, lecz
podsta-
wowe, pomy�la� Jack, by�o s�owo �niszczycielska", a nie �przesy�a�"; gdyby kto�
wsadzi� tam r�k�, upiek�aby si� jak na ruszcie w ci�gu trzech kr�tkich sekund.
Wpad� pan w z�o��.
(Danny, nic ci nie jest?)
Piec wype�nia� ca�e pomieszczenie, zdecydowanie najwi�kszy i najstarszy ze
wszystkich, jakie Jack kiedykolwiek widzia�.
� P�omyk ma zabezpieczenie � obja�nia� Watson. � Wmontowany tam ma-
�y czujnik mierzy temperatur�. Je�li spada ona poni�ej pewnego punktu, w pa�-
skim mieszkaniu w��cza si� brz�czyk. Kocio� jest za �cian�. Zaprowadz� pana. �
Zatrzasn�� krat� i powi�d� Jacka za �elaznym cielskiem pieca do drugich drzwi.
Z �elaza promieniowa�o ot�piaj�ce ciep�o i nie wiadomo dlaczego Jack pomy�la�
o du�ym u�pionym kocie. Watson zadzwoni� kluczami i gwizdn��.
Wpad�...
(Kiedy wr�ci� do swojego gabinetu i ujrza� tam Danny'ego, stoj�cego z u�mie-
chem w samych spodniach od dresu, czerwona chmura w�ciek�o�ci stopniowo za-
�mi�a jego zdolno�� rozumowania. Cho� wydawa�o mu si� p�niej, �e to wszystko
przebiega�o powoli, w rzeczywisto�ci musia�o trwa� niespe�na minut�. Wra�enie
powolno�ci by�o takie, jak w niekt�rych snach. Z�ych snach. Pod jego nieobec-
no�� chyba ka�de drzwiczki w gabinecie zosta�y otwarte i ka�da szuflada spl�dro-
wana. Szafa �cienna, szafki, biblioteczka z rozsuwanymi drzwiami. Wywleczono
ka�d� szuflad� z biurka. Jego r�kopis, sztuka w trzech aktach, stopniowo powsta-
j�ca z nowelki napisanej przed siedmiu laty, za czas�w studenckich, wala� si�
po pod�odze. Jack pi� piwo i poprawia� akt drugi, kiedy Wendy zawo�a�a go do
telefonu. Danny wyla� z puszki piwo na roz�o�one kartki. Przypuszczalnie chcia�
zobaczy�, jak si� pieni. Zobaczy�, jak si� pieni, zobaczy�, jak si� pieni � te
s�owa
d�wi�cza�y wci�� Jackowi w g�owie niczym pojedyncza zepsuta struna rozstrojo-
nego fortepianu, zamykaj�c kr�g jego gniewu. Spokojnie podszed� do trzyletniego
malca, kt�ry patrzy� na niego z tym swoim pe�nym zadowolenia u�miechem, rad
z pracy tak dobrze przed chwil� wykonanej w gabinecie taty. Danny zacz�� co�
m�wi� i w�a�nie wtedy Jack chwyci� i wykr�ci� r�czk� synowi, by go zmusi� do
wypuszczenia z zaci�ni�tych palc�w gumki do maszyny i automatycznego o��w-
ka. Danny krzykn�� cicho... nie... nie... powiedz prawd�: wrzasn��. Trudno to
by�o zapami�ta� przez mg�� gniewu, przez brz�czenie tej jednej zepsutej struny.
Gdzie� z g��bi mieszkania Wendy zapyta�a, co si� sta�o. Jej g�os dobiega� s�aby,
t�umiony przez wewn�trzn� mg��. To sprawa jego i ch�opca. Okr�ci� Dannym, �e-
by da� mu klapsa, wpijaj�c du�e palce doros�ego cz�owieka w cienk� warstw�
cia�a na przedramieniu ch�opca, zaciskaj�c pi��. Trzask �amanej ko�ci nie by�
g�o�ny, nie by� g�o�ny, ale bardzo dono�ny, POTʯNY, lecz nie g�o�ny. Akurat na
tyle dono�ny, �e jak strza�a przedar� si� przez czerwon� mg�� � zamiast jednak
wpu�ci� �wiat�o s�oneczne, wpu�ci� ciemne chmury wstydu i wyrzut�w sumie-
nia, strachu, duchowej udr�ki. Czysty d�wi�k, pozostawiaj�cy po jednej stronie
przesz�o��, po drugiej ca�� przysz�o��, przypominaj�cy trzask grafitu o��wka czy
szczapki �amanej na kolanie. Chwila absolutnej ciszy po drugiej stronie, by� mo-
�e ze wzgl�du na pocz�tek przysz�o�ci, na reszt� jego �ycia. Widok twarzy Dan-
ny'ego coraz bledszej, a� zbiela�a jak ser, widok jego oczu, zawsze du�ych,
teraz
jeszcze wi�kszych i szklistych, pewno��, �e ch�opiec zemdleje i padnie w ka�u��
piwa, na papiery; jego w�asny g�os, s�aby i pijany, be�kotliwy, usi�uj�cy cofn��
to
wszystko, obej�� jako� ten niezbyt dono�ny trzask �amanej ko�ci i wr�ci� w prze-
sz�o�� � czy w domu istnieje status quo<i/>l � m�wi�cy: Danny, nic ci nie
jest? W odpowiedzi wrzask Danny'ego, a potem Wendy z przera�eniem �apie po-
wietrze, kiedy podszed�szy do nich, widzi przedrami� Danny'ego ustawione pod
dziwnym k�tem do �okcia; przedrami� nigdy nie powinno tak zwisa� w �wiecie
zamieszkanym przez normalne rodziny. Jej wrzask, kiedy chwyta ch�opca w ob-
j�cia, i bezsensowna paplanina: o Bo�e, Danny, o m�j Bo�e, o dobry Bo�e, twoje
biedne kochane ramionko; i Jack stoj�cy w os�upieniu, og�upia�y, pr�buj�cy zro-
zumie�, jak co� podobnego mog�o si� wydarzy�. Kiedy tak sta�, napotka� wzrok
�ony i zobaczy�, �e Wendy go nienawidzi. Nie przysz�o mu do g�owy, co ta nie-
nawi�� mog�aby oznacza� w kategoriach praktycznych; dopiero p�niej poj��, �e
Wendy mog�a od niego odej�� tego wieczora, pojecha� do motelu, rano zaan-
ga�owa� adwokata od spraw rozwodowych albo wezwa� policj�. Widzia� tylko,
�e �ona go nienawidzi, to go porazi�o, poczu� si� ca�kiem osamotniony. Czu� si�
strasznie. Tak jest, gdy nadchodzi �mier�. Potem Wendy rzuci�a si� do telefonu,
z wrzeszcz�cym dzieckiem na r�ku wykr�ci�a numer szpitala, a Jack nie poszed�
za ni�, lecz sta� na gruzach swej pracowni, wdycha� zapach piwa i my�la�...)
Wpad� pan w gniew.
Mocno potar� d�oni� wargi i ruszy� za Watsonem do kot�owni. Panowa�a tu
wilgo�, lecz pod wp�ywem czego� wi�cej ni� wilgo� jego czo�o, brzuch i nogi
pokry�y si� niezdrowym, lepkim potem. Spoci� si� na wspomnienie, tak silne, �e
ten wiecz�r sprzed dw�ch lat wydawa� si� oddalony zaledwie o dwie godziny.
Nie by�o odst�pu w czasie. Powr�ci� wstyd i niesmak, poczucie, �e jest cz�owie-
kiem bez �adnej warto�ci, a ono zawsze budzi�o w nim pragnienie alkoholu, kt�re
z kolei pogr��a�o go w jeszcze wi�kszej rozpaczy � czy prze�yje kiedy� godzi-
n�, bo ju� nie tydzie� czy cho�by dzie�, ale jedn� zaledwie godzin� na jawie,
nie
zaskakiwany w ten spos�b przez pragnienie alkoholu?
� Kocio� � oznajmi� Watson. Z tylnej kieszeni spodni wyj�� czerwono-nie-
biesk� chustk�, wydmucha� nos, tr�bi�c energicznie, i na powr�t j� schowa�, ob-
darzywszy kwadrat materia�u tylko przelotnym spojrzeniem, by zobaczy�, czy
zawiera co� ciekawego.
Kocio�, d�ugi walcowaty zbiornik metalowy w miedzianej os�onie, mocno
po�atany, sta� na czterech betonowych blokach, przykucni�ty pod pl�tanin� rur
i przewod�w, zygzakami biegn�cych w g�r� do wysoko sklepionego, zasnutego
festonami paj�czyn sufitu. Na prawo od Jacka dwie grube rury grzewcze prowa-
dzi�y przez �cian� od pieca znajduj�cego si� w przyleg�ym pomieszczeniu.
� Ci�nieniomierz jest tutaj. � Watson go postuka�. � Funty na cal kwadra-
towy, psi. To chyba powinien pan wiedzie�. Teraz zwi�kszy�em ci�nienie do setki,
ale noc� w pokojach robi si� ch�odnawo. Ma�o go�ci si� skar�y, co za diabe�.
Zreszt� to wariactwo przyje�d�a� tu we wrze�niu. Poza tym kocio� to staruszek.
Wi�cej na nim �at ni� na kombinezonie darowanym przez opiek� spo�eczn�. �
Pojawi�a si� chustka. Tr�bni�cie. Spojrzenie. Pow�drowa�a z powrotem do kie-
szeni.
Nabawi�em si� pieprzonego kataru � oznajmi� Watson tonem towarzyskiej
rozmowy. � Zawsze dostaj� kataru we wrze�niu. D�ubi� tu co� przy tej starej
zdzirze, potem wychodz� na dw�r kosi� traw� albo grabi� boisko. Zzi�bniesz i ka-
tar murowany, mawia�a moja nieboszczka mama, �wie� Panie nad jej dusz�, ju�
sze�� lat, jak nie �yje. Rak. Jak si� dostanie raka, mo�na zaraz pisa�
testament.
Panu wystarczy ci�nienie dochodz�ce do pi��dziesi�tki, najwy�ej sze��dzie-
si�tki. Pan Ullman ka�e jednego dnia ogrzewa� skrzyd�o zachodnie, drugiego
�rodkowe, a trzeciego wschodnie. Czy to nie wariat? Nie cierpi� tego ma�ego
skur-
wiela. Jap-jap-jap przez ca�y bo�y dzie�, przypomina takiego pieska, co to
ugryzie
ci� w kostk�, a potem biega w k�ko i siusia na dywan. Tylko jedno mu w g�o-
wie. Jak cz�owiek patrzy, to �a�uje, �e nie ma strzelby. Prosz� zobaczy�.
Przewody
otwiera si� i zamyka, poci�gaj�c za pier�cienie. Wszystkie dla pana oznakowa�em.
Te z niebieskimi kartkami prowadz� do pokoj�w w skrzydle wschodnim. Czer-
wone kartki to �rodek. ��te to skrzyd�o zachodnie. Jak pan b�dzie mia� ogrzewa�
skrzyd�o zachodnie, niech pan pami�ta, �e od tej strony naprawd� wieje. Dmuch-
nie i te pokoje robi� si� zimne jak babka bez temperamentu z kostk� lodu w tym
swoim interesie. Mo�e pan podwy�sza� ci�nienie do osiemdziesi�tki w dni skrzy-
d�a zachodniego. W ka�dym razie ja bym tak robi�.
� Termostaty na g�rze... � zacz�� Jack.
Watson tak energicznie pokr�ci� g�ow�, �e rozwia�y mu si� puszyste w�osy.
� Nie s� przy��czone. Powiesili je tam tylko na pokaz. Niekt�re osoby z Ka-
lifornii uwa�aj�, �e jest nie w porz�dku, dop�ki nie maj� w pieprzonej sypialni
tak
gor�co, �e mog�yby hodowa� palm�. Ca�e ciep�o p�ynie st�d. Ale trzeba pilnowa�
ci�nienia. Widzi pan, jak ro�nie?
Postuka� w g��wn� tarcz�, na kt�rej wskaz�wka przesun�a si� w czasie jego
monologu ze stu na sto dwa funty na cal kwadratowy. Jackowi przebieg� nag�y
dreszczyk po plecach; pomy�la�: g� przesz�a po moim grobie. Watson odkr�ci�
zaw�r i spu�ci� par�. Przy wt�rze dono�nego syku wskaz�wka cofn�a si� na dzie-
wi��dziesi�t jeden. Watson dokr�ci� zaw�r i syk ucich� niech�tnie.
� Ro�nie � rzek� Watson. � M�wi si� to temu t�ustemu kutasinie, a on wy-
ci�ga ksi�gi rachunkowe i przez trzy godziny wykazuje, �e go nie sta� na zakup
nowego kot�a przed 1982 rokiem. Powiadam panu, kt�rego� dnia ta buda wyle-
ci w powietrze, a ja licz� tylko na to, �e ten t�usty skurwiel tu b�dzie i
pierwszy
wystrzeli w g�r�. M�j Bo�e, �ebym to by� taki �yczliwy jak matka. Ona w ka�-
dym umia�a dostrzec co� dobrego. Ja jestem z�o�liwy jak w�� chory na p�pa-
�ca. Niech to diabli, natury cz�owiek nie zmieni. No, wi�c musi pan pami�ta�:
dwa razy w ci�gu dnia i raz w nocy, zanim pan uderzy w kimono. Powinien pan
sprawdza� ci�nienie. Je�li pan zapomni, b�dzie wzrasta� i wzrasta� i jak nic
ock-
niecie si� ca�� rodzin� na pieprzonym Ksi�ycu. Trzeba tylko spuszcza� troch�
pary i obejdzie si� bez k�opot�w.
� Jaka jest g�rna granica?
� Och, kocio� mo�e wytrzyma� dwie�cie pi��dziesi�t, ale teraz rozerwa�oby
go przy znacznie ni�szym ci�nieniu. Nikt by mnie nie nam�wi�, �ebym zszed�
tutaj i stan�� przy nim, kiedy wskaz�wka poka�e sto osiemdziesi�t.
� Nie ma automatycznego zabezpieczenia?
� Nie. Hotel zbudowano, nim zacz�to wymaga� takich rzeczy. Dzisiaj rz�d
federalny wtr�ca si� do wszystkiego, no nie? FBI otwiera listy, CIA zak�ada cho-
lerne pods�uchy telefoniczne... i niech pan popatrzy, co si� przydarzy�o temu
Nixonowi. Czy to nie �a�osna historia? Ale je�li b�dzie pan po prostu przycho-
dzi� tu regularnie i sprawdza� ci�nienie, nic si� nie stanie. I niech pan
pami�ta
ogrzewa� kolejno skrzyd�a, tak jak on sobie �yczy. W �adnym pokoju temperatu-
ra nie przekroczy siedmiu stopni, chyba �eby zima by�a wyj�tkowo ciep�a. Swoje
mieszkanie b�dzie pan ogrzewa�, jak si� panu spodoba.
� A co z instalacjami wodoci�gowymi?
� Dobra, w�a�nie mia�em o tym powiedzie�. Prosz� t�dy.
Pod �ukowym sklepieniem przeszli do d�ugiego prostok�tnego pomieszczenia,
kt�re ci�gn�o si� bez ko�ca. Watson szarpn�� za sznurek i md�y, chwiejny blask
pojedynczej siedemdziesi�ciopi�ciowatowej �ar�wki rozja�ni� miejsce, gdzie sta-
li. Przed sob� mieli doln� cz�� szybu windy, grube nasmarowane liny, prowadz�-
ce do k� o �rednicy dwudziestu st�p, i olbrzymi silnik, zanieczyszczony smara-
mi. Wsz�dzie wala�y si� w paczkach i pud�ach powi�zane gazety. Inne kartony
oznaczono napisami: �Rejestry", �Faktury", �Pokwitowania", �Nie wyrzuca�!"
Pachnia�o starzyzn� i ple�ni�. Z kilku rozlatuj�cych si� pude� wysypywa�y si� na
pod�og� cienkie po��k�e arkusiki, kt�re mog�y ju� mie� po dwadzie�cia lat. Jack
rozgl�da� si� doko�a zafascynowany. W tych rozpadaj�cych si� kartonach mog�a
by� pogrzebana ca�a historia Panoramy.
� Kurewsko trudno jest utrzyma� t� wind� w ruchu. � Watson wskaza� na
ni� kluczem. � Wiem, �e Ullman stawia stanowemu inspektorowi d�wig�w par�
fantastycznych obiad�w na rok, �eby konserwator nie tyka� tej cholery. A tutaj
ma
pan centralny w�ze� wodoci�gowy.
Przed nimi pi�� grubych rur, zaizolowanych i �ci�ni�tych stalowymi obr�cza-
mi, gin�o w mroku.
Watson wskaza� na osnut� paj�czynami p�k� obok szybu windy r�cznej. Le-
�a�o na niej kilka zat�uszczonych szmat i skoroszyt.
� Tu pan ma wszystkie schematy instalacji wodoci�gowych � rzek�. � Nie
przypuszczam, �eby k�opot sprawia�y przecieki, nigdy ich nie by�o, ale rury cza-
sem zamarzaj�. Jedyny spos�b zapobiegania temu, to lekko odkr�ca� krany na
noc, tyle �e w tym pieprzonym pa�acu jest ponad czterysta kurk�w. Ta t�usta
ciota
tam na g�rze dar�aby si� przez ca�� drog� do Denver, gdyby zobaczy�a rachunek
za wod�. Nie mam racji?
� Powiedzia�bym, �e to nies�ychanie wnikliwa analiza.
Watson popatrzy� na Jacka z podziwem.
� No, no, z pana to naprawd� wykszta�cony facet, co? Gada pan zupe�nie jak
z ksi��ki. Mnie to si� bardzo podoba, pod warunkiem, �e go�� nie jest pedziem.
Strasznie si� ich teraz namno�y�o. Wie pan, kto par� lat temu wywo�a� rozruchy
w uczelniach? Homoseksuali�ci, tak, nikt inny. Sfrustrowani, musz� si� wy�ado-
wa�. Nazywaj� to wychodzeniem z ukrycia. Jak rany, nie wiem, do czego ten �wiat
zmierza. No, wi�c je�li rura zamarznie, wed�ug wszelkiego prawdopodobie�stwa
zamarznie tu w szybie. Widzi pan, szyb nie ma ogrzewania. W razie czego prosz�
si� pos�u�y� tym. � Z po�amanej skrzynki po pomara�czach wyj�� ma�y palnik
gazowy.
� Jak pan znajdzie korek z lodu, niech pan najzwyczajniej odwinie izolacj�
i przytknie p�omie� do rury. Kapuje pan?
� Tak. Ale co si� stanie, je�li rura zamarznie gdzie indziej?
� Nie zamarznie, byle pan robi� swoje i ogrzewa� hotel. Zreszt� do innych rur
nie ma dost�pu. Prosz� si� tym nie przejmowa�. Nie b�dzie �adnych k�opot�w.
Strasznie tu jest na dole. Pe�no paj�czyn. Mam pietra, i to jeszcze jakiego.
� Ullman m�wi�, �e pierwszy zimowy dozorca zabi� �on�, dzieci i siebie.
� Tak, ten Grady. Kiepski aktor by� z niego, co stwierdzi�em na pierwszy rzut
oka. Ca�y czas mia� taki wazeliniarski u�mieszek. To si� dzia�o wtedy, kiedy
tutaj
dopiero zaczynali rozkr�ca� interes i ten t�usty skurwiel Ullman by�by zatrudni�
nawet dusiciela z Bostonu, gdyby ten si� zgodzi� na najni�sz� pensj�. Znalaz�
ich
stra�nik z Parku Narodowego, telefon nie dzia�a�. Wszyscy le�eli w skrzydle za-
chodnim, na trzecim pi�trze, zamarzni�ci na ko��. Szkoda dziewczynek. Jedna
mia�a osiem lat, druga sze��. S�odkie jak z obrazka. Och, ale si� narobi�o. Ten
Ullman po sezonie prowadzi jaki� podejrzany lokal na Florydzie, wi�c z�apa� sa-
molot do Denver, a potem wynaj�� w Sidewinder sanie i kaza� si� tu przywie��,
bo drogi by�y nieprzejezdne � sanie, da pan wiar�? Ze sk�ry wy�azi�, �eby to
nie trafi�o do gazet. Nie�le si� spisa�, musz� przyzna�. By�a wzmianka w denver-
skiej �Post" i oczywi�cie nekrolog w szmat�awcu, kt�ry wychodzi w Estes Park,
ale chyba na tym koniec. Niezgorzej, zwa�ywszy na reputacj� hotelu. Oczekiwa-
�em, �e odgrzebie to jaki� reporter i �e Grady pos�u�y za pretekst do
wywleczenia
r�nych skandali.
� Jakich zn�w skandali?
Watson wzruszy� ramionami.
� Ka�dy du�y hotel ma swoje skandale � odpar�. � I ka�dy du�y hotel ma
swojego ducha. Dlaczego? No bo ludzie przyje�d�aj� i odje�d�aj�. Czasem kto�
kipnie w swoim pokoju na zawa�, wylew czy co� podobnego. W hotelach panuj�
przes�dy. Nie ma trzynastych pi�ter ani pokoi numer trzyna�cie, nie ma luster na
drzwiach wyj�ciowych i takich tam rzeczy. C�, teraz w lipcu zmar�a nam jedna
pani. Ullman musia� si� tym zaj�� i mo�e mi pan wierzy�, �e dobrze to zrobi�.
W�a�nie za to dostaje dwadzie�cia dwa patyki za sezon, i cho� nie cierpi� tego
kutasa, zas�uguje na tyle. Wygl�da to tak, jakby ludzie przyje�d�ali tu si�
tylko
wyrzyga� i wynajmowali sobie faceta w rodzaju Ullmana do sprz�tania. No wi�c
ta babka � sze��dziesi�tka jak nic, w moim wieku � w�osy ufarbowane, czer-
wone niczym �wiate�ko nad drzwiami kurwy, cycki wisz� a� do p�pka, bo chodzi
bez biustonosza, i ma takie �ylaki, �e ka�da noga jest jak mapa drogowa. Szyja,
ramiona i uszy obwieszone kosztowno�ciami. I w��czy za sob� tego dzieciaka,
najwy�ej siedemnastolatka, z w�osami do ty�ka i gul� w kroku, jakby tam sobie
napcha� komiks�w. Siedz� tutaj tydzie�, mo�e dziesi�� dni, i co wiecz�r powtarza
si� to samo. Od pi�tej do si�dmej w salonie Kolorado ona poci�ga d�in z w�dk�,
jakby od jutra mia� by� zakazany, a on zawsze jedn� butelk� Olympii � popi-
ja sobie wolno, �eby starczy�o na d�u�ej. Ona sypie �artami, opowiada dowcipy,
on, pieprzony, przy ka�dym si� u�miecha, jakby by� ma�p�, jakby poci�ga�a za
sznurki umocowane w k�cikach jego ust. Tyle �e po paru dniach jemu coraz trud-
niej by�o si� u�miecha� i diabli wiedz�, o czym musia� my�le�, �eby i�� do ��ka
z zalan� pomp�. No wi�c przychodzili na kolacj�, on prosto, ona si� zatacza�a,
zalana w pestk�, a on podszczypywa� kelnerki i szczerzy� do nich z�by, kiedy
nie patrzy�a. Robili�my nawet zak�ady, jak d�ugo wytrzyma. � Watson wzruszy�
ramionami. � Pewnego wieczoru zszed� oko�o dziesi�tej i m�wi�, �e ��ona jest
niedysponowana" � co oznacza�o, �e babie zn�w film si� urwa�, jak codziennie
od przyjazdu � a on musi jej przywie�� lekarstwo na �o��dek. Wsiad� do ma�ego
porsche'a, kt�rym przyjechali, i tyle�my go widzieli. Nazajutrz rano ona schodzi
na d� i pr�buje si� zgrywa�, ale jest coraz bledsza i bledsza, a pan Ullman
pyta
dyplomatycznie, czy nie zawiadomi� policji stanowej, bo mo�e tamten mia� ma��
kraks� czy co� w tym rodzaju. Prychn�a na niego jak kocica. Nie, nie, nie, to
�wietny kierowca, ona si� nie martwi, spodziewa si� go w porze kolacji. No wi�c
po po�udniu zjawi�a si� w Kolorado oko�o trzeciej i nie zam�wi�a �adnego posi�-
ku. Wr�ci�a do swojego pokoju mniej wi�cej o wp� do jedenastej i wtedy po raz
ostatni ludzie widzieli j� �yw�.
� Co si� sta�o?
� Koroner okr�gowy powiedzia�, �e za�y�a ze trzydzie�ci pigu�ek nasennych,
na dodatek do tego, co wypi�a. Na drugi dzie� przyjecha� jej m��, jaki�
cholernie
wa�ny prawnik z Nowego Jorku. Postraszy� starego Ullmana na wszelkie mo�liwe
sposoby. Zaskar�� pana za to i za tamto, a jak z panem sko�cz�, to pan czystej
pa-
ry gaci nie znajdzie, i takie tam rzeczy. Ale ten dra� Ullman jest dobry. Zdo�a�
go
uciszy�. Pewnie spyta� wa�niaka, czy wola�by, �eby jego �on� obsmarowali w no-
wojorskich gazetach. �ona wybitnego nowojorskiego, itede, znaleziona martwa,
nafaszerowana pigu�kami nasennymi. Ale najpierw dobrze si� zabawi�a z ch�op-
cem, kt�ry m�g�by by� jej wnukiem.
Gliny stanowe znalaz�y ten w�z na ty�ach nocnego baru w Lyons i Ullman
poruszy� r�ne spr�yny, �eby wydano go prawnikowi. A potem obaj przycisn�li
starego Archera Houghtona, czyli koronera, i zmusili go do zmiany orzeczenia.
Stwierdzi�, �e �mier� nast�pi�a nagle. Atak serca. Teraz stary Archer je�dzi
chry-
slerem. Nie mam mu tego za z�e. Nale�y bra� to, co samo wpada w r�ce, zw�aszcza
jak cz�owiekowi latka lec�.
Pojawi�a si� chustka. Tr�bienie. Spojrzenie. I znik�a.
� No i co si� dzieje? Jaki� tydzie� p�niej ta g�upia cipa, pokoj�wka imie-
niem Delores Vickery, sprz�taj�c pok�j tamtej pary, podnosi wrzask jak wszyscy
diabli i pada zemdlona. Po odzyskaniu przytomno�ci m�wi, �e widzia�a zmar��
w �azience, nag� w wannie. �Twarz mia�a fioletow� i spuchni�t� � powiada �
i u�miecha�a si� do mnie". Wi�c Ullman zap�aci� jej za dwa tygodnie z g�ry i
kaza�
si� wynosi�. Jak obliczam, ze czterdzie�ci, pi��dziesi�t os�b zmar�o w tym hote-
lu, odk�d m�j dziadek otworzy� go w roku 1910. � Watson przyjrza� si� bacznie
Jackowi. � Wie pan, jak ko�cz� na og�? Na zawa� albo na wylew, kiedy dmu-
chaj� te swoje panienki. W takich miejscowo�ciach pe�no rozmaitych staruch�w,
co to chc� sobie ostatni raz u�y�. Przyje�d�aj� w g�ry i udaj� dwudziestolatk�w.
Czasami s� przecieki, a nie wszyscy faceci zarz�dzaj�cy hotelem potrafili tak
jak
Ullman radzi� sobie z pras�. Wi�c Panorama cieszy si� z�� s�aw�, a jak�e. G�o-
w� dam, �e ten pieprzony Biltmore w Nowym Jorku te� ma z�� s�aw�, jakby tak
spyta� odpowiednich ludzi.
� Ale tam nie straszy?
� Przepracowa�em tu ca�e �ycie, panie Torrance. Tutaj si� bawi�em jako dzie-
ciak nie starszy od pa�skiego ch�opca, s�dz�c po fotografii w portfelu, kt�r� mi
pan pokaza�. Nigdy jeszcze nie widzia�em ducha. Prosz� p�j�� ze mn� na ty�y
hotelu, poka�� panu szop� ze sprz�tem.
� �wietnie.
Watson si�gn�� do kontaktu, kiedy Jack zauwa�y�:
� Nie brak tu papier�w, to pewne.
� Och, ma pan racj�. Jakby pochodzi�y sprzed tysi�ca lat. Gazety, stare fak-
tury, konosamenty i B�g wie co jeszczej. M�j tata nie�le sobie z nimi radzi�,
gdy
mieli�my poprzedni piec, opalany drewnem, ale teraz przesta�em nad tym pano-
wa�. Kt�rego� roku musz� naj�� ch�opaka, zwie�� je do Sidewinder i spali�. Je�li
Ullman prze�yje taki wydatek. Ale chyba tak, je�eli do�� g�o�no b�d� krzycza�
0 szczurach.
� To s� tutaj szczury?
� Taak, pewnie s�. Mam pu�apki i trutk�, kt�re na �yczenie pana Ullmana ma
pan porozk�ada� tu i na strychu. Prosz� dobrze pilnowa� synka, panie Torrance.
Nie chcia�by pan przecie�, �eby mu si� co� sta�o.
� Jasne, �e nie. � W ustach Watsona ta rada nie zabrzmia�a nieprzyjemnie.
Podeszli do schod�w i przystan�li na chwil�, bo Watson znowu musia� wy-
dmucha� nos.
� Znajdzie pan tam chyba wszystkie potrzebne narz�dzia i troch� zb�dnych.
1 �upki dach�wkowe. Czy Ullman m�wi� panu o tym?
� Tak, chce, �ebym wymieni� cz��