670
Szczegóły |
Tytuł |
670 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
670 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 670 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
670 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Andrzej Kwiatek, Micha� Worw�g
PODRӯ PO HISTORII FILOZOFII
STARO�YTNO��
Wydawnictwo Naukowe Scholar
Warszawa 1997
Kedaktor: lbmasz Bigaj
Korekta: Anna Sobolewska
Projekt ok�adki: Krzysztof Szczepanik
Ilustracje Michala Worwclga
D Copyright by Wydawnictwo Naukowe SCHOLAR, 1997
ISBN 83-85838-96-1
Wydawnictwo Naukowe "Scholar"
ul. Kr�lewska 47/29, 00-103 Warszawa, tel./fax 620.52.07
Wydanie pierwsze, obj�to�� 9 a.w. sk�ad, �amanie, druk i oprawa PP "Evan".
PRZEDMOWA
Cz�owiek stykaj�cy si� po raz pierwszy z filozofi� napotyka specyficzny j�zyk i poj�cia, kt�re mog� zaciekawia� i zach�ca� do dalszych studi�w, ale mog� r�wnie� odstrasza�. Nie ka�dy ma wystarczaj�co siln� motywacj�, cierpliwo�� i czas, aby przedziera� si� przez barier� j�zyka filozoficznego. Jak�e cz�sto odk�adamy "na p�niej" ksi��k� znanego autora w nadziei, �e kiedy�, ju� dojrzali intelektualnie, b�dziemy j�w stanie przeczyta� i nale�ycie zrozumie�. Dotyczy to zw�aszcza m�odego czytelnika, z regu�y niecierpliwego, zniech�caj�cego si� przy lada trudno�ci. A �e jest on jednocze�nie ciekawy �wiata, przeto bez waha� kieruje swoj� uwag� na inne dziedziny, rezygnuj�c w ten spos�b - by� mo�e na zawsze - z uczestnictwa w jednej z najciekawszych przyg�d intelektualnych, jak� mo�e si� sta� filozofia.
Z naszych szkolnych do�wiadcze� w nauczaniu filozofii i etyki wynika, �e m�odzie� ch�tnie uczestniczy w dyskusjach filozoficznych i oddaje si� filozoficznej refleksji. Z drugi�j jednak strony niech�tnie si�ga po lektury, podr�czniki i opracowania z tej dziedziny. Podobne spostrze�enia maj�organizatorzy olimpiady filozoficznej, w kt�rej licznie uczestnicz�uczniowie z ca�ej Polski. Zapa� nie idzie w parze z erudycj�. Czy mo�na temu zaradzi�? Naszym zdaniem mo�na, pod warunkiem, �e przem�wi si� do nich j�zykiem dnia codziennego.
Ksi��ka ta jest pr�b� dotarcia do m�odego czytelnika oraz do ka�dego, kto jest ciekaw filozofii, bez odwo�ywania si� do poj�� specjalistyc�nych. Popularyzacja filozofii w tej formie niesie szereg niebezpiecze�stw. Grozi uproszczeniami, powierzchowno�ci� czy wr�cz zafa�szowaniami. Autorzy starali si� tych b��d�w unikn��. Pragn�li w spos�b jasny i przyst�pny przedstawi� najwa�niejsze problemy filozoficzne nurtuj�ce ludzi w r�nych epokach. U�ycie do tego celu j�zyka potocznego jest uzasadnione, gdy zwa�y si�, �e pierwsze uj�cia aktualnych do dzi� zagadnie� filozoficznych wyra�ane by�y przy pomocy j�
5
zyka, kt�rym pos�ugiwano si� na co dzie�. Grecy dowiedli, �e o najtrudniejszych sprawach mo�na m�wi� w spos�b prosty i zrozumia�y dla ka�dego. Znakomitym wzorem prostoty i jasno�ci, a zarazem filozoficznej g��bi, pozostaj� dla nas Plato�skie dialogi.
Nale�y pami�ta� r�wnie�, �e filozofowanie nie jest wy��czn� domen� filozof�w. Literatura i sztuka s� tego wymownym przyk�adem. Odnajdujemy w nich problemy r�wnie donios�e, co w dzie�ach filozoficznych, wyra�one bez u�ycia hermetycznej terminologii. Kto wie, czy nie z lepszym rezultatem?
Pytania na ko�cu ka�dego rozdzia�u s� tylko pewymi propozycjami, kt�re mo�na wykorzysta� jako materia� do przemy�le� i dyskusji. Nie s�one, oczywi�cie, jedynymi mo�liwymi. Mamy nadziej�, �e tre�� ksi��ki zach�ci Czytelnika do postawienia wielu ciekawszych pyta� i rozbudzi tym samym potrzeb� g��bszego obcowania z filozofi�.
Wst�p ZACZYNA SI� OD ZDZIWIENIA
Kt� nie zna bajek, mit�w, legend i wierze� o �wiecie, o �yciu, o zwierz�tach, ludziach, bogach i demonach? Od niepami�tnych czas�w takie w�a�nie opowie�ci dostarcza�y rozrywki, dreszcz�w emocji, zach�ca�y do namys�u nad �wiatem i samym cz�owiekiem. Kto nie pami�ta bajek, kogo ju� nie bawi� i nie wzruszaj�, temu z powodzeniem potrafi�je zast�pi� powie�ci lub filmy z gatunku science fiction, fantasy czy horror�w. Dlaczego tak bardzo przykuw�j� uwag�? Dlaczego tak mocno je prze�ywamy?
Nie�atwo da� odpowied� na te pytania. Wyobra�my sobie, o ile� trudniej by�o j�znale�� ludziom sprzed kilku tysi�cy lat. W dawnych czasach �wiat przedstawia� im si� nieco inaczej. Nie znaczy to, aby ros�y wtedy inne drzewa, zamieszkiwa�y go inne zwierz�ta lub inne nim rz�dzi�y prawa. To ludzie t�umaczyli sobie ten �wiat ca�kiem inaczej, w spos�b - w naszym poj�ciu - wr�cz fantastyczny.
Mo�na jednak powiedzie�, �e wiedza dotycz�ca codziennych spraw i zwyk�ych czynno�ci z pewno�ci� nie by�a tak fantastyczna. Nasi pradziadowie doskonale przecie� wiedzieli, jak tropi� zwierzyn�, gdzie znajdowa� schronienie, jakiego rodzaju drewna czy ko�ci u�y�, aby �uk skutecznie strzela�.
O rybaku i rybce
M�wimy "wiedzieli" - ale czy na pewno wiedzie� znaczy�o wtedy to samo, co i dzi�? Czym innym jest wiedzie�, co trzeba zrobi�, aby �uk strzela�, czym innym za� wiedzie�, dlaczego tak si� dzieje. Aby, na przy
6 ~ 7
k�ad, strza�a nie "ta�czy�a" w locie do celu, powinna mie� lotki. Ka�dy o tym wie, tak samo dzi�, jak i wtedy. Ale my dzi� wiemy, jaki jest tego pow�d: to powietrze stawia op�r wobec p�askich powierzchni lotek, "prostuj�c" lot strza�y; nie stawia�oby oporu wobec strza�y g�adki�j. Wynika to z praw fizyki. Lecz nasi przodkowie tych praw nie znali; poniewa� lotki robili z pi�r ptasich, mogli sobie wyobra�a�, �e strza�a "uczy si�" lata� od ptak�w.
Jeszcze ca�kiem niedawno, przy odrobinie szcz�cia, mo�na by�o gdzie� nad jeziorem lub rzek� spotka� starego rybaka, kt�ry tajniki �owienia ryb o�cieniem potrafi� t�umaczy� w szczeg�lny spos�b. "Kiedy celujesz - m�wi� stary rybak - musisz mierzy� troch� poni�ej brzucha ryby. A to dlatego, �e ryba zawsze w ostatni�j chwili uskakuje w d�, do dna". �atwo nam dzi� powiedzie�, �e rybak si� myli�. Zn�j�c zasad� za�amania promieni �wiat�a w wodzie, wiemy, i� to za jej przyczyn� ryba "uskakuje" ku do�owi. Po prostu patrz�c przez wod� widzimy ryb� wy�ej ni� znajduje si� ona naprawd�. 1 dlatego musimy mierzy� o�cieniem poni�ej jej brzucha. Rybak o tym nie wiedzia�. Na w�asn� r�k� poszukiwa� przyczyny, kt�ra sprawia, �e celowa� powinien nie tam, gdzie ryb� widzi. Nie zna� dok�adnego wyja�nienia, ale doszukiwa� si� powodu prawdopodobnego. I wyci�ga� wniosek: przyczyna musi tkwi� w zachowaniu ryby.
Spr�bujmy sobie wyobrazi�, jak podobne zjawisko mogli t�umaczy� sobie ludzie my�l�cy w spos�b o wiele bardziej mitologiczny od naszego rybaka. Przypu��my, �e wyja�niliby to nie unikiem ryby, ale tym, �e to woda sama "wci�ga" ryb� w g��b. Takie t�umaczenie wyda si� nam dzi� zapewne nieprawdopodobne i �mieszne. Dlaczego wi�c nie by�o takim dla naszych przodk�w?
Dla ludzi z zamierzch�ych czas�w ca�a przyroda, nie tylko zwierz�ta czy ro�liny, ale i si�y natury, ba, nawet ziemia, ska�y i kamienie, by�y o�ywione. Ca�a przyroda jawi�a im si� jedn�wielk�ca�o�ci�, czym� w rodzaju rodziny. By� mo�e ryba by�a dla nich "dzieckiem" wody. W ich oczach woda mia�a wi�c "prawo" pomaga� rybie. Nie dziwi�o ich wcale, �e rzeczy i �ywio�y mog� dzia�a� celowo. By�y przecie� dla nich czym� �ywym i �wiadomym. M�wi si� nieraz, �e woda "wci�ga". Takie powiedzenia traktowano wtedy ca�kiem dos�ownie. Je�li woda mo�e wci�gn�� nawet dobrego p�ywaka, dlaczego nie mia�aby tego zrobi� z ryb�?
Bardzo wa�ne dla dawnego sposobu my�lenia by�o i to, �e inaczej pojmowano przyczyn�, kt�ra wywo�ywa�a znany skutek. Aby sta� si� przyczyn� czego�, rzecz lub zjawisko nie musia�y wcale znajdowa� si� w pobli�u rzeczy, na kt�r� dzia�a�y. Wystarczy�o, �e by�y w jaki� spos�b podobne lub ��czy�o je jakie� skojarzenie. Ma�o tego, zadzia�a� m�g� ju� sam znak symbolizuj�cy jak�� si�� lub zwierz�. W przyk�adzie ze strza�� ptak nie musia� wi�c by� obecny, aby "nauczy�" strza�� w�a�ciwego lotu. R�wnie dobrze m�g� wystarcza� sam znak, jakim by�a lotka.
Tylko jeden krok
�atwo sobie wyobrazi�, o ile bardziej nieprawdopodobne by�y opowie�ci naszych przodk�w, gdy stykali si� ze zjawiskami naprawd� niezwyk�ymi. Bo przecie� sprawy codzienne i powszednie nie sta�y si� jedynym tematem mit�w. Cz�owiek pr�bowa� w nich odpowiedzie� sobie te� na pytania innego rodzaju: jak powsta� �wiat? Sk�d si� wzi�o �ycie na ziemi? Jak zbudowany jest �wiat? Co si� dzieje z cz�owiekiem po �mierci? W�wczas to zaczyna�a dzia�a� fantazja.
Czy by�a to tylko fantazja? A mo�e kry�o si� w tym co� wi�cej? Kiedy powiadano, na przyk�ad, �e na pocz�tku by� Chaos, z kt�rego wy�oni�y si� kolejno Mrok, Noc, �wiat�o, �ycie i Rozum, by�a to mo�e opowie�� o stopniowym zaprowadzaniu w �wiecie porz�dku? Od Chaosu po Rozum, przez kolejne stopnie uk�ada�a si� wizja narastaj�cego porz�dku, �adu i bezpiecze�stwa. A kiedy zn�w przekazywano sobie histori�, jak to z pierwotnego morza, Okeanosa, wy�oni�a si� Tetyda, czy� nie by�a to opowie�� o �yciu wychodz�cym z wody? W jej pobli�u powstawa�y pierwsze ludzkie siedziby. Dla Grek�w, rozrzuconych po wyspach i wybrze�ach dw�ch kontynent�w, morze by�o tak�e drog� ��cz�c� ich z rodakami, by�o mostem porozumienia.
Snuj�c te opowie�ci, by� mo�e ludzie mieszali ze sob� r�ne sprawy: �ad ustalony we wsp�lnym dzia�aniu, jako �e nie by� niczyj� osobist� zas�ug�, uto�samiali z porz�dkiem kszta�tuj�cym si� niejako samorzutnie w ca�ym �wiecie. Nie u�wiadamiali sobie w�wczas ka�dego zjawiska z osobna. By� mo�e ich my�li zaprz�ta�o co� wa�niejszego. Poszukiwali nie tyle wyja�nienia poszczeg�lnych zjawisk, ile skrywaj�cej si�
8 I 9
poza nimi jedno�ci i przenikaj�cego ca�y �wiat porz�dku. Dostrzegali bezpo�redni zwi�zek mi�dzy deszczem a urodzajem, mi�dzy wod� a �yciem, �wiat�em a pe�ni� otwartego �wiata. Wiele ich poj�� skupia�o w sobie rozmaite my�li i pragnienia, kt�re dla nas istniej� tylko z osobna. W ich wierzeniach ��czno�� mi�dzy r�nymi sprawami mog�a przybiera� posta� wr�cz zdumiewaj�c�. Jedna i ta sama rzecz potrafi�a by� nie tylko sob� sam�, ale r�wnocze�nie czym� jeszcze. Sowa pohukuj�ca noc� mog�a okaza� si� ich przodkiem, kt�ry zwraca si� do nich w tajemnej mowie. Zarazem jednak wcale nie przestawa�a by� sow�.
By� mo�e ludzie dawniejsi zbyt szybko, zbyt pochopnie wyci�gali wnioski, zbyt wiele spraw ��czyli w jedno. Lecz wok� gromadzi�o si� tyle spraw tajemniczych, niezrozumia�ych i spl�tanych, �e trudno je by�o rozdzieli�. Przecie� woda i deszcz to nie tylko �yciodajne si�y, ale i gro�ba powodzi; ogie� to zar�wno ciep�o, jak i po�ar, a ziemia mo�e by� si�� �yciodajn�, ale i niszcz�c�. Wszystko to musia�o dziwi�, zastanawia�. Jak to wszystko u�adzi�, uporz�dkowa�? Nic dziwnego, �e ludzie si�gali po fantastyczne t�umaczenia. Ale nawet ich najbardziej niewiarygodne historie zachowywa�y g��bszy sens i znaczenie. Pierwsze opowie�ci mitologiczne zajmuj� si� powstawaniem �wiata, �ycia, ustalaniem porz�dku, cyklicznymi zmianami p�r roku, si���ywio��w, tajemnic��mierci. Tak�e bogowie w najstarszych pogl�dach Grek�w nie byli tylko osobami. Chronos - czas, Gaja - Ziemia, Eros - o�ywiaj�ca wszystko si�a mi�o�ci, by�y r�wnie� pewnymi zasadami, jakby gleb�, z kt�rej wszystko wyrasta.
Cz�sto przeciwstawiano sobie te podstawowe si�y. Wyst�puj�c parami gra�y g��wn� rol� w wielu mitach. Od zarania ludzko�ci fascynowa�y cz�owieka napi�cie i r�wnowaga mi�dzy przeciwie�stwami, takimi jak �wiat�o i mrok, m�skie i �e�skie, �ywe i martwe, g�ra i d� - ale tak�e mi�dzy tymi bardziej codziennymi, jak mokre i suche, ciep�e i zimne, jadalne i niejadalne, prawe i lewe. Kolejny temat i nowa po�ywka dla wyobra�ni oraz docieka�. Bo tematem dla mitu mog�o by� dos�ownie wszystko.
Jak to si� sta�o, �e w pewnym momencie w ten spl�tany �wiat wyobra�e� mitycznych wkroczy�a filozofia? Arystoteles, jeden z najwi�kszych umys��w staro�ytno�ci, powiedzia�, �e filozofowanie zaczyna si� od zdziwienia. Wyobra�my sobie, �e za oknem pada deszcz. Je�li po
wiemy: "c�, deszcz to deszcz", nie pojawi� si� przed nami �adne pytania. B�dzie inaczej, kiedy co� nas zdziwi. Przypu��my, �e wpatruj�c si� w strugi deszczu zaczniemy snu� rozwa�ania. Dlaczego w�a�ciwie obejmujemy jedn� nazw� "deszcz" te p�dz�ce ku ziemi krople, jak gdyby by�o to co� sta�ego? Deszcz to po prostu tysi�ce kropli w ci�g�ym ruchu. Gdy niebo si� rozja�ni pozostanie po nim tylko kilka ka�u�. Czy nie jest podobnie z innymi rzeczami i zjawiskami? Ro�liny, zwierz�ta czy ska�y zdaj� si� trwa� d�u�ej ni� przelotny deszcz, lecz ich czas r�wnie� przeminie. Ro�liny s� w sta�ym rozwoju, przemianie, kt�ra trwa dop�ki nie zwi�dn� i nie roz�o�� si�. Nawet ska�y wietrzej�, by wreszcie znikn��. Czy jest zatem co� trwa�ego na ziemi? Oto mamy problem, jaki nasun�o nam zdziwienie. A st�d ju� tylko krok do filozofii.
By� mo�e krok r�wnie ma�y dzieli filozofi� od mitologii. Taki jest sens s��w Arystotelesa: "Mi�o�nik mit�w jest do pewnego stopnia filozofem, jako �e mit sk�ada si� z rzeczy zdumiewaj�cych".
10 ~ 11
Rozdzia� I
CO�. POSZUKIWANIE PRAZASADY PRZEZ FILOZOF�W JO�SKICH I ITALSKICH
Zdarza si� nieraz, �e pomimo posiadan�j wiedzy nie jeste�my w stanie wyja�ni� jakiego� zdarzenia. Bywa, �e ni st�d, ni zow�d spadaj� obrazy ze �ciany, dok�adnie w chwili, gdy gdzie� daleko zasz�o jakie� tragiczne wydarzenie. Oto kto� nie mo�e si� oprze� wra�eniu, �e rozpoznaje miejsce, w kt�rym nigdy nie by�, kogo� innego nawiedzaj�prorocze sny. S� to zjawiska, kt�re trudno wyt�umaczy�. Gdy nasza wiedza jest zbyt uboga, aby je wyja�ni�, m�wimy: nie wiem. Kto jednak ch�tnie przyznaje si� do w�asnej niewiedzy? Wypowiadamy wtedy s�owa tajemnego zakl�cia: "co� w tym musi by�". Tak, ale co? To "co�" jest niewyt�umaczalne, to "co�" jest niewidzialne. Wydaje nam si�, �e to "co�" istnieje na pewno, bo inaczej nie by�oby tych wszystkich zdarze�. Je�li nie potrafimy okre�li� przyczyn r�nych zjawisk, a potrzeba wyja�nie� narasta, mamy wielk� pokus� chwyta� si� najdziwniejszych skojarze�.
A mo�e by� i tak, �e odpowied� jest nam znana ju� wcze�niej, zanim zadamy pytanie. Zupe�nie jakby "czeka�a na nas" ukryta w opowie�ciach innych ludzi - w podaniach czy legendach, kt�re potrafi� wyja�ni� zar�wno tajemnice wzrostu i odnawiania si� �wiata ro�linnego, jak i tajemnicze szmery za oknem. �atwo mog� si� jednak zrodzi� w�tpliwo�ci, czy aby przekazywana nam w ten spos�b wiedza jest wiarygodna. Czy wielo�� mitycznych wyja�nie� nie nasuwa podejrzenia, �e "co� tu si� nie zgadza"? Mo�e odczujemy potrzeb�, aby rzecz wyt�umaczy� "raz a porz�dnie"? Czy przekonanie, �e Ziemia spoczywa na grzbiecie ��wia nie k��ci si� z opini�, �e p�ywa ona po niezmierzonym oceanie? Takie odpowiedzi rodz� nowe pytania: a co jest pod dnem oceanu? Po czym chodzi ten ��w? W pewnej chwili cz�owiek czuje, �e "��w" nie jest zbyt pewnym oparciem nie tylko
dla st�p, ale i dla jego pragnienia wiedzy. Zaczyna rozmy�la� nad innymi mo�liwo�ciami.
Podobnie dzia� si� zacz�o u progu VI wieku p.n.e, tj. ponad dwa i p� tysi�ca lat temu w Grecji. W miar� jak rozwija�o si� rzemios�o, �egluga, handel i powstawa�y nowe miasta, Grecy nabierali przekonania, �e mitologiczne wyja�nienia zjawisk nie t�umacz� �wiata w spos�b wystarczaj�cy. Nale�y je wi�c u�ci�li� - rozja�ni� to, co w micie pozostaje spowite mg�� tajemnicy. Pierwszymi, kt�rzy przetarli oczy i zacz�li si� przygl�da� rzeczom uwa�niej, byli Tales i Anaksymander z Miletu. Milet to znane miasto w staro�ytnej Jonii, na wybrze�uAzji Mniejszej, gdzie w VII i VI wieku p.n.e. osiedlali si� Grecy.
WSZYSTKO WYSZ�O Z WODY TALESA POSZUKIWANIE POCZ�TKU
Tales by� zdolnym matematykiem i astronomem. Podobno przebywaj�c w Egipcie obliczy� wysoko�� piramidy na podstawie d�ugo�ci jej cienia. Potrafi� te� poda� dok�adn�dat�
za�mienia S�o�ca. Zajmowa� si� najwa�niejszymi �wcze�nie dziedzinami wiedzy: astronomi�, geometri�, matematyk�. Obserwowa� �wiat uwa�nie i zastanawia� si�, co jest w nim najbardziej istotne. Ziemia, niebo, gwiazdy i kamienie, zwierz�ta i ro�liny tworz� w tym �wiecie rozmaito�� form, przyprawiaj�c� o zawr�t g�owy. A mimo to odnosimy wra�enie, �e tkwi w tym wszystkim jaka� zasadnicza jedno��. Tales chcia� dociec; czy jest w �wiecie co� takiego, co mog�oby wyja�ni� t� przypuszczaln� jedno�� wszystkich rzeczy. Mo�e jest to ich wsp�lne pochodzenie, jak w przypadku r�nych
12 I 13
ludzi, kt�rych ��czy to, �e pochodz� od wsp�lnego przodka? Gdyby uda�o si� odnale�� taki wsp�lny pocz�tek wszystkich rzeczy, by�by on zasad� jednocz�c� je pomimo ich rozmaito�ci. Pytanie brzmia�o: z czego wszystko powstaje? Co jest �r�d�em �ycia i ruchu? Woda - odpowiada Tales,
Te� wymy�li�! A dlaczego nie oliwa? Je�li si� jednak zastanowimy, oka�e si�, �e nie jest to pomys� a� tak niezwyk�y. Woda, obok powietrza, ziemi i ognia, by�a jednym z �ywio��w, o kt�rych opowiadaj� mitologie wielu kraj�w �wiata. I nic w tym dziwnego. S� to w�a�nie te elementy przyrody, kt�rym cz�owiek najwi�cej zawdzi�cza. Maj� te� wiele zadziwiaj�cych w�a�ciwo�ci, kt�re pobudzaj� nasz� wyobra�ni�. By� mo�e w odpowiedzi Talesa na pytanie o zasad� �wiata jest co� z mitycznej opowie�ci: wszystko powstaje z wody, jak Tetyda z pierwotnego oceanu.
Ale Talesowi sz�o o co� wi�cej. Woda jest pocz�tkiem wszystkiego, gdy� z wilgoci powstaje �ycie. Po drugie, woda jest bezkszta�tna, bezbarwna, bez smaku - potrafi wype�ni� sob� ka�de naczynie. Mo�e wi�c wype�nia sob� ka�dy �ywy organizm? Po trzecie wreszcie, zmienno�� jej kszta�t�w, ruchliwo��, czyni z niej symbol daj�cej si� zauwa�y� w naszym otoczeniu zmienno�ci �wiata. Gdy Tales nazwa� wod� pocz�tkiem, z�o�y� jakby ho�d jej szczeg�lnym w�asno�ciom, zwi�zkom, jakie ��czy�y j�z wszelkim �yciem. Zarazem jednak by�a dla niego wsz�dzie obecnym sk�adnikiem, "wype�niaczem" �wiata.
Kr�tko m�wi�c, woda by�a dla Talesa �r�d�em �ycia, a �ycie by�o dla� wszechobecne - nawet martwe z pozoru przedmioty uznawa� za o�ywione. Je�li wi�c woda mia�a by� pocz�tkiem wszystkiego, to by�a pocz�tkiem szczeg�lnym, stale obecnym w ka�dym okruchu rzeczywisto�ci. Mo�na by rzec, �e by�a nieustannym pocz�tkiem rzeczy. Bo pocz�tek, kt�rego Ta�es poszukiwa�, nie by� jakim� stanem, kt�ry by� i min��; by� praprzyczyn�, kt�ra od zawsze rz�dzi�a i nadal rz�dzi przemianami rzeczy.
�adne pisma Talesa - je�li cokolwiek napisa� - nie zachowa�y si�. Jego pogl�dy znamy od filozof�w p�niejszych. Dwie�cie lat po nim Arystoteles, a Cicero pi��set lat p�niej, zgodnie przyznaj� Talesowi pierwsze�stwo w poszukiwaniu praprzyczyny. Obaj wspominaj� o badaniach Talesa i jego wytrwa�ej obserwacji zjawisk. Pisz�, �e w�a�nie dzi�ki obserwacji doszed� do ustalenia zasady - pocz�tku �wiata. Dzi�
trudno raczej uwierzy�, �e �wiat powsta� z wody, jak m�wi Tales. Ale i obecnie wielu uczonych stara si� zrozumie� "jak si� to wszystko zacz�o", jak powsta� �wiat, sk�d wzi�o si� �ycie. Uwa�amy dzi�, �e �ycie wysz�o z wody, chc�c przez to powiedzie�, �e organizmy �ywe pojawi�y si� w wodzie miliony lat temu. Zas�ug�Talesa jest, �e po raz pierwszy postawi� jasno pytanie: co jest pocz�tkiem wszech�wiata? I ��da� jednoznacznej odpowiedzi.
Niezale�nie od tego, jaki jest nasz stosunek do jego wniosk�w, najwa�niejsze jest jedno: Tales by� pierwszym z tych, kt�rzy zaczynali si� trudzi�, aby pozna� 'wiat w�asnym umys�em. Chcia� zsumowa� znane sobie fakty i przedsta ' � jeden wsp�lny pow�d ich powstawania, �r�d�o, z kt�rego wyp�ywa ws stko, ca�a widzialna rzeczywisto��. W ten spos�b wskaza� jedn� z dr� , po kt�rej mia�y kroczy� przysz�e epoki. Nie oby�o si� jednak bez krytyki, i to ju� na samym wst�pie. Dokona� jej bowiem bezpo�redni ucze� Talesa, Anaksymander.
ANAKSYMANDER I BEZKRES
Pierwsi filozofowie bynajmniej nie porzucili my�lenia mitologicznego. Nie jest nawet pewne, �e w og�le tego chcieli. Postawione przez nich pytania nie by�y wcale inne ni� te, na jakie odpowiadaj�mity. Proponowane przez nich odpowiedzi r�wnie� niewiele si� r�ni�y od mitycznych opowie�ci. Co to w ko�cu za r�nica, czy �wiat powsta� z wody, czy na przyk�ad z wielkiego jaja, jak przekazuje wiele mitycznych poda�? Je�li potraktujemy to jako przeno�ni�, jajo nie jest wcale gorszym symbolerri �yciotw�rczej si�y ni� woda. Je�li dos�ownie, w obu przypadkach b�dzie to jednakowo niedorzeczne.
W wyja�nieniach pierwszych filozof�w widoczne jest, typowe dla mitu, pragnienie ujrzenia �wiata zjednoczonego, jednorodnego pomimo rozmaito�ci, gdzie ws�ystkie rzeczy maj�to samo pochodzenie. Na czym wi�c mog�aby polega� r�nica pomi�dzy ich teoriami a mitami? By� mo�e nie jest ona a� tak wielka, jak nam si� cz�sto wydaje. Przynajmniej je�li chodzi o filozof�w dzia�aj�cych w Jonii na prze�omie VII i VI wieku p.n.e. mo�na zaryzykowa� twierdzenie, �e i oni byli na sw�j spos�b tw�rcami mit�w o pochodzeniu �wiata. Nie tych znanych i przyj
14 I 15
mowanych powszechnie, lecz mit�w w�asnych, daj�cych odpowiedzi na w�asne pytania. Ale w ko�cu i te powtarzane z pokolenia na pokolenie mity kto� stworzy�, kto� je wrymy�li�. Czy�by wi�c ca�a r�nica mia�a polega� na tym, �e w przypadku "mit�w filozoficznych" znamy nazwiska ich tw�rc�w?
Je�li u �r�de� mitu le�y dociekanie przyczyn otaczaj�cych nas zjawisk, a wiele wskazuje, �e tak jest, to w samym micie nic si� o tym nie m�wi. Mit jest opowie�ci� Mo�emy si� tylko domy�la�, na jakie pytania odpowiada. Filozof post�puje inaczej - stawia pytania, zastanawia si�, co dok�adnie znacz�. P�niej rozwa�a nast�pstwa odpowiedzi, jakiej sam udzieli�. Zajmuj�go te� odpowiedzi innych, por�wnuje je, bada co z nich wynika i wybiera najlepsze, najbardziej przekonuj�ce rozwi� tania. Wszystko to czyni jawnie, m�wi o tym wprost, zamiast pozostawia� w domy�le. Pr�dko przekonuje si� wtedy, �e nie udaje mu si� wszystkiego wyja�ni� od razu. Za pytaniem idzie wi�c nast�pne pytanie. I powtarza si� to dot�d, a� uzyskamy odpowied� zadowalaj�c� Pytania s� tu jak gdyby krokami, kt�re wyznaczaj� kierunek my�lenia. I tak jak tropy na �niegu, pozostawiaj� po sobie wyra�ny �lad, po kt�rym mog� kroczy� inni.
Czy mo�na ugotowa� kluski w "zasadzie"?
Zdaje si�, �e ju�Anaksymander post�powa� wed�ug powy�szego wzoru. On r�wnie� szuka� tego czego�, z czego bierze si� wszystko inne. Nie okaza� si� jednak wiernym uczniem swego mistrza. Zadawa� pytania zaskakuj�ce i podchwytliwe. Je
�li prapocz�tkiem jest woda, jak zak�ada Tales, to czy tak�e ta, kt�r� pij�? Czy woda, w kt�rej bior� k� piel nadal zachowuje t� sam� moc tworzenia �wiata? Je�li tak, to dlaczego nie stworzy ich wi�cej? Sami widzimy, �e woda jest zwyk�� rzecz�- tak� jak inne. Pozostaje przyj��, �e woda- zasada nie jest t�sam� wod� w kt�rej gotuj� kluski.
Ale i wtedy jeste�my w k�opocie.
Musia�yby przecie� istnie� dwie wody: jedna, kt�ra jest zasad� i druga, jak�znamy na co dzie�, ta kt�r�pijemy i w kt�rej p�ywamy. A co w takim razie mog� mie� ze sob� wsp�lnego? Mo�e woda-zasada jest czym� ca�kowicie r�nym od tej, kt�r� pij�? Mo�e nawet nie jest wcale wod�? W takim razie czym?
Anaksymander zadawa� i inne trudne pytania. A dlaczego niby mieliby�my uwa�a�, �e �wiat i wszystko co jest, by�o przez kogokolwiek stworzone`? A mo�e wszystko by�o, jest i b�dzie i nikt nie musia� niczego stwarza�? No dobrze, ale czy nie widzimy, �e wszystkie rzeczy i zjawiska trwaj� tylko przez pewien czas na ziemi? Jab�ko rozwija si� z kwiatu, ro�nie, nabiera rumie�c�w, aby zgni� lub zosta� zjedzone. Cz�owiek rodzi si� i umiera. Dostrzega� to i Anaksymander. I nie tylko - m�wi� zwierz�ta, ro�liny czy ludzie powstaj� i gin�. Powstaje i ginie dos�ownie wszystko, tak�e Talesowa woda, tak�e ca�y nasz �wiat. Tyle tylko, �e nie oznacza to, aby zosta� on stworzony. I nie zostanie te� unicestwiony w dalekiej przysz�o�ci. Raczej wy�ania si� on z czego�, co jest wieczne i niezmienne, aby w ko�cu w tym czym� zanikn��, podobnie jak ro�lina "wy�ania si�" z ziemi, aby do niej powr�ci�. To "c o �" jest zasad� i prapocz�tkiem �wiata.
16 j 17
Ile �wiat�w pomie�ci niesko�czono��?
Anaksymander doszed� do wniosku, �e prapocz�tkiem nie mo�e by� jaka� konkretna rzecz. Ka�da taka rzecz, jak na przyk�ad woda, jest ograniczona. Poza jej granicami zaczynaj� si� inne rzeczy. Ka�da rzecz ma sw�j pocz�tek i sw�j koniec. Pra�r�d�em lub prazasad� mo�e by� jedynie co�, co nie ma granic, pocz�tku ani ko�ca, a wi�c Bezkres. Tylko on nie jest przez nic innego ograniczony, sam za� obejmuje sob� wszystko. Co wi�cej, bezkres nie tylko jest nieograniczony, jest bezgraniczny tak�e w tym sensie, �e nie ma w n i m granic, jest wewn�trznie niepodzielony, jednorodny. To z niego wy�aniaj� si� "wszystkie niebiosa i zawarte w nich �wiaty", i jak wszystko inne, powstaj� one i gin�.
Zwr��my uwag�, �e Anaksymander m�wi nie o �wiecie, lecz o �wiatach, przyjmowa� bowiem, �e jest ich wiele. Wszystkie umieszczone s� w bezkresie nie maj�cym ko�ca i wszystkich dotycz� te same prawa powstawania i gini�cia. I tak to si� powtarza w niesko�czono��. Jedynie bezkres jako pod�o�e ca�ego stworzenia jest niezniszczalny. B�d�c pocz�tkiem pozosta�ych rzeczy, sam nie ma pocz�tku, nie mo�e te� mie� ko�ca. Bezkres mo�na by wi�c uzna� za rodzaj wszech�wiata w pocz�tkowym okresie rozwoju. Niech nas nie dziwi, �eAnaksymander z jednej strony m�wi o jego wieczno�ci, a z drugiej o powstawaniu i gini�ciu �wiat�w. W ten spos�b chcia� uzgodni� przekonanie o zmienno�ci �wiata z my�l� o jego nieprzerwanym trwaniu. Zauwa�y� bowiem, �e wszystko jest w ci�g�ym ruchu. Bez ruchu nie by�aby mo�liwa przemiana rzeczy, ich powstawanie i gini�cie. Jest to pow�d, dla kt�rego ruch w �wiecie nigdy nie mo�e usta�. Ruch, jak powiada�, jest wieczny. Znajduj�ce si� w ci�g�ym ruchu rzeczy przemieniaj� si� nawzajem w siebie. Z wody tworzy si� l�d, z zal��ka powstaje owoc. Ale nie odbywa si� to tak ca�kiem po prostu. Z pra�r�d�a-bezkresu wyodr�bniaj�si� przeciwie�stwa, takie jak: zimne i gor�ce, mokre i suche.
Wzajemne oddzia�ywanie na siebie przeciwie�stw sprawia, �e na powr�t ��cz� si� one i mieszaj�. Tak z wolna tworzy si� ca�a r�norodno�� �wiata. Dotyczy to w r�wnym stopniu �ywio��w, takich jak woda, ogie� czy powietrze, co �ywych stworze�: ro�lin, zwierz�t i cz�owieka. Pozostaje jednak pewna "niech��" pomi�dzy przeciwie�stwami. Wszystko w przyrodzie po�era si� wzajemnie. Tak jak zwierz�ta karmi� si� ro�li
nami lub innymi zwierz�tami, tak ogie� i woda "karmi� si�" sob� na przemian. W �wiecie panuje prawo wzajemnego odwetu. Woda gasi ogie�, po czym ogie� wywiera na niej pomst�, kiedy j� wysusza.
W ten spos�b, m�wi� Anaksymander, wszystkie "rzeczy istniej�ce wywzajemniaj� si� sobie kolejno kar� i pomst� za niesprawiedliwo�� zgodnie z zarz�dzeniem czasu". Umieszcza� wi�c wewn�trz �wiata pewn� zasad� etyczn�: sprawiedliwo�� opart� na brutalnym prawie odwetu. Surowa sprawiedliwo�� czuwa, aby �adna moc nie wzi�a g�ry nad inn�, zapewniaj�c tym samym r�wnowag�. W �wiecie nie da si� unikn�� niesprawiedliwo�ci, m�wi�, ale i kary za ni�. Te same prawa rz�dz� powstawaniem i gini�ciem �wiat�w, co �yciem biologicznym i spo�ecznym �yciem ludzi.
W stron� porz�dku
Poszukiwanie praprzyczyny na Anaksymandrze si� nie sko�czy�o. W samym Milecie znalaz� si� jeszcze jeden podr�nik po nowo powsta�ej krainie my�li. Anaksymenes, meteorolog, za prapocz�tek uznawa� powietrze, niesko�czone, rozrzedzaj�ce si� i g�stniej�ce, tworz�ce kolejno: wiatr, chmur�, wod�, ziemi� i ska�y. By�o ono dla niego r�wnie� zasad� �ycia, dusz� �wiata i ka�dego �ywego stworzenia.
Anaksymenes chcia� uporz�dkowa� obraz �wiata. Zrobi� to, odnajduj�c element pozwalaj�cy wprowadzi� proste stopniowanie: od najrzadszego do najg�stszego. Pierwszych filozof�w jo�skich o�ywia�o jedno wsp�lne pragnienie: uczyni� �wiat prostym, jasnym i zrozumia�ym. Nale�a�o wykaza�, �e podstawowa zasada, �r�d�o, z kt�rego wszystko wyp�ywa jest proste. Zasada wszechrzeczy musi wi�c by� "czym� naj..."-najbardziej �ywotnym, najobszerniejszym, najrzadszym. Porz�dek, kt�ry greccy filozofowie spodziewali si� w �wiecie odnale��, wi�za� si� w ich my�li z pragnieniem zachowania r�wnowagi, tak aby �aden z �ywio��w nie g�rowa� nad mymi. St�d na zasad� �wiata starali si� wybra� co�, co mog�oby t� r�wnowag� zapewni�. Podobny cel przy�wieca� filozofowi, kt�ry dzia�a� z dala od Jonii, na drugim kra�cu antycznego �wiata. Ten jednak zabra� si� do dzie�a ca�kiem inaczej.
18 I 19
PITAGORAS W�R�D LICZB
Azja Mniejsza spe�ni�a rol� wyl�garni my�li. Tylko na kr�tko jednak na jej wybrze�ach mog�a si� zadomowi� filozofia. Wok� miast jo�skich zbiera�a si� burza. Wywo�a�a j�, -nadci�gaj�ca nad �wiat osadnik�w greckich z Miletu i Efezu, pot�ga perska. Ci�g�e wojny i niepewno�� jutra wp�yn�y by� mo�e na spos�b widzenia �wiata pierwszych greckich filozof�w. By� to �wiat rozdarty przeciwie�stwami, bezwzgl�dny i okrutny. Prostota przyjmowanych zasad wznosi�a si� gdzie� ponad nim, z dala od realnego �ycia, jak bezkres Anaksymandra.
~t~.o~a~owt~ a~rxzcx~Tal. Jo~,y
Ostatecznie Jonia zostanie poch�oni�ta przez szybko rosn�ce w si�� pa�stwo perskie, kt�re wkr�tce zagrozi� mia�o tak�e Grecji w�a�ciwej. W czasachAnaksymenesa wielu Grek�w opuszcza�o Joni�. Cz�sto przenosi�y si� ca�e miasta, aby za�o�y� nowe siedziby w krajach bardzo odleg�ych, lecz bezpiecznych. Miejscem, w kt�rym Grecy najch�tniej odnajdywali sw�j nowy dom, by�a Italia, nazywana w�wczas Wielk�Grecj�. Wraz z innymi przesiedle�cami zjawiali si� tu i my�liciele.
W Italii jednak �wiat postrzegano nieco inaczej. By� to �wiat spokojniejszy od jo�skiego przycz�ka. Zmiany nie zachodzi�y tu tak pr�dko, nie rzuca�y si� tak natr�tnie w oczy. Pod b��kitnym niebem Italii m�drcy bardziej skupiali si� na tym, co w �wiecie niezmienne, trwa�e. Poszukiwali pewno�ci, o kt�r� tak trudno by�o w starym kraju, i odnajdywali j� w sta�ych zasadach rozumowania.
Pierwszy filozof
Na wyspie Samos urodzi� si� my�liciel, kt�ry sta� si� �yw� legend� dla wszystkich Grek�w. By� nim Pitagoras, pierwszy cz�owiek, kt�ry uznawa� siebie za filozofa. Okre�lenie "filozof' oznacza po prostu kogo�, kto poszukuje m�dro�ci lub - bardziej dos�ownie - mi�o�nika m� dro�ci. Dla wyja�nienia nowego
w�wczas terminu Pitagoras opowiedzia� podobno tak� historyjk�. Podczas zawod�w olimpijskich zjawia si� na stadionie wielu ludzi. Jedni, aby wsp�zawodniczy� w walce o tytu�y, inni - aby prowad�i� handel w�r�d publiczno�ci i zarabia� na sprzedawanych towarach. Ale s� i tacy, kt�rzy zjawiaj� si� tam po to, aby wszystkiemu bacznie si� przygl�da�, obserwo
wa� i wyci�ga� wnioski. Ci, zdaniem Pitagorasa, wybrali cz�� najlepsz�- "za nic maj�c wszystko, gorliwie dociekaj�istoty rzeczy". To w�a�nie s� filozofowie.
Pitagoras wiele podr�owa�, by� w Egipcie i Persji, by osi��� na sta�e w Krotonie, mie�cie po�o�onym w zasiedlonej przez Grek�w cz�ci Italii. Pitagoras niczego nie napisa�. Za�o�y� za to pierwsz� w pe�ni zorganizowan� szko�� filozoficzn�, gdzie nieustannie prowadzi� wyk�ady. Mia� wielu uczni�w, kt�rzy byli nie tylko filozofami. Zajmowali si� matematyk�, astronomi�, medycyn�. To dzi�ki nim znamy dzi� jego pogl�dy.
20 ~ 21
Pitagorasowi odpowiedzi filozof�w jo�skich wyda�y si� naiwne. Postawi� sobie pytanie: Czy to mo�liwe, aby woda, powietrze czy jakikolwiek z element�w wsp�wyst�puj�cych w przyrodzie m�g� by� na tyle wa�ny, aby decydowa� o pozosta�ych? Czy dom powsta� wy��cznie z cegie�? Potrzebna jest jeszcze zaprawa murarska, belki, wi�zania dachowe, no i pod�oga, okna, drzwi. Takich cz�ci sk�adowych mo�emy wymieni� wiele. Ale czy okno, ceg�� albo desk� mo�na nazwa� zasad� domu? Nie. Zasad�domu jest wzajemny uk�ad u�ytych do budowy sk�adnik�w. Owszem, wszystkie one s� niezb�dne. Potrzebny jest i fundament, i mur, aby dom si� nie zawali�. Na wierzch k�adziemy dach, aby by�o sucho podczas deszczu, a w upalne dni niezbyt gor�co. Nie mo�emy te� zapomnie� o oknach, aby dochodzi�o powietrze i �wiat�o. Os�aniamy si� przed nadmiarem �wiat�a, lecz nie mo�emy si� go pozbawi�.
Zapewniamy w ten spos�b "r�wnowag� element�w". Podobnie dzieje si� w ca�ym �wiecie. Jego zasad� s� bowiem przeciwie�stwa, takie jak: jasno�� i ciemno��, jedno�� i wielo��, ograniczone i nieograniczone, m�skie - �e�skie, parzyste - nieparzyste. Ale, by przeciwie�stwa nie znosi�y si� nawzajem, nie po�era�y w wyniszczaj�cym sporze wrogich sobie �ywio��w, jak chce Anaksymander, potrzebne jest co� jeszcze. Tak jak architekt przy budowie domu musi dokona� odpowiednich oblicze�, aby zr�wnowa�y� ci�ar dachu wytrzyma�o�ci� wspieraj�cych go �cian, tak te� w ca�ym �wiecie zasad�r�wnowa��c�przeciwie�stwa jest liczba.
Tu pojawia si� w�tpliwo��: czy wszystko da si� uj�� przy pomocy liczby? Anaksymander m�g�by tu wtr�ci� uwag�, �e ju� na samym pocz�tku naszego my�lenia o �wiecie natrafiamy na bezkres, kt�rego obliczy� nie mo�na. To prawda - zgodzi�by si� Pitagoras - bo to, co chcemy opisa� za pomoc� liczb, musi mie� granice. I w�a�nie dlatego bezkres Anaksymandra jest wielk� pomy�k�. To, co bezgraniczne, jest czym� z�ym, chaosem, burzycielem porz�dku. Za� w oczach Pitagorasa �wiat by� �adem, by� kosmosem - Pitagoras pierwszy u�y� tej nazwy dla oznaczenia wszechca�o�ci. Kosmos to uk�ad wzajemnie pasuj�cych do siebie cz�ci. Te w�a�nie cechy - wewn�trzny �ad, dopasowanie, proporcja we wszystkim - stanowi� podstaw� wszech�wiata.
Podpor� �adu jest w�a�ciwa wszystkiemu granica. Czy� nie widzimy, �e ka�da w �wiecie rzecz dobrowolnie d��y do zachowania granic? Tam
gdzie ko�czy si� ziemia, zaczyna si� morze. Powietrze nie chce ��czy� si� z wod�, nawet wepchni�te pod ni� utrzymuje si� w zamkni�tej ba�ce. Wszystko ma swoj� granic� i swoj�miar�. Tylko to, co ma granice, mo�na zmierzy�, a miar� t� liczbowo wyrazi�. W przeciwnym razie �wiat na zawsze pozosta�by dla nas niezg��bion� tajemnic�. Zdaniem Pitagorasa, tylko dzi�ki liczbie mo�emy w og�le poznawa� cokolwiek. Jeden z jego uczni�w wyrazi� to tak: "wszystko, co daje si� pozna�, ma liczb�".
Matematyka w dzia�aniu
Pitagoras widzia� w �wiecie tylko wzajemne stosunki rzeczy wyra�ane za pomoc� liczb, stara� si� ka�de zjawisko sprowadzi� do stosunk�w liczbowych. Z zapa�em wi�c po�wi�ci� si� badaniu tych zjawisk, kt�re od wiek�w uznawane by�y za nieuchwytne i p�ynne. Chcia� udowodni�, �e wszystko daje si� zmierzy�, a wi�c �e �wiat naprawd� jest w pe�ni uporz�dkowany.
W wielu dziedzinach da�o to zaskakuj�ce rezultaty. Pomy�lmy, czy mogliby�my dzi� s�ucha� muzyki Mozarta, gdyby nie istnia� nutowy zapis d�wi�ku? Ba, bez tego zapisu muzyka ta nigdy by nie powsta�a! To Pitagoras zauwa�y�, �e okre�lone wysoko�ci d�wi�ku mo�na oznacza�, aby je potem odtwarza�. Opar� si� przy tym na do�wiadczeniu z jednostrunowym instrumentem. Zauwa�y�, �e skracaj�c strun�, mo�emy wytwarza� d�wi�k o wy�szej tonacji, przy czym ka�de skr�cenie struny o t� sam� d�ugo�� podwy�sza d�wi�k w tym samym stopniu. Wystarczy�o teraz przypisa� warto�ci liczbowe okre�lonym d�ugo�ciom struny, aby uzyska� prosty system zapisu muzycznego. Po raz pierwszy cz�owiek wyrazi� liczbowo co� tak nieuchwytnego, jak ulotne d�wi�ki. I cho� w naszych czasach zapis nutowy wygl�da inaczej ni� u staro�ytnych Grek�w, korzystamy z niego do dzi�.
Zainteresowanie liczb� i jej zwi�zkami z rzeczami popchn�o Pitagorasa r�wnie� do innych do�wiadcze�. Dokona� wielu odkry� w matematyce i geometrii. Godne uwagi jest to, �e dla Pitagorasa i jego uczni�w geometria i arytmetyka stanowi�y nierozdzieln� ca�o��. Wiele twierdze� dotycz�cych liczb wywodzono z rozwa�a� o stosunkach zachodz�cych mi�dzy bokami i powierzchniami figur geometrycznych. Pr�buj�c obli
22 1 23
czy� d�ugo�� przek�tnych w kwadracie, pitagorejczycy odkryli, �e nie mo�na wyrazi� ich przy pomocy u�amk�w; tak pojawi�a si� idea liczby niewymiernej. Z rozwa�a� geometrycznych pochodzi r�wnie� nazwa liczb "kwadratowych". Inn� zas�ug� filozofa z Krotony jest odkrycie, �e suma k�t�w w tr�jk�cie jest zawsze sta�a, r�wna po�owie pe�nego okr�gu. Dzi� znane jest r�wnie� tzw. twierdzenie Pitagorasa, cho� jego tw�rc� nie by� zapewne on sam, lecz kt�ry� z jego nast�pc�w.
Z za�o�onej przez niego szko�y wysz�o wielu uczni�w o bardzo r�norodnych zainteresowaniach. Byli w�r�d nich znani w staro�ytno�ci astronomowie, architekci i lekarze. We wszystkich tych dziedzinach stosowali z powodzeniem obliczenia matematyczne, daj�c podstawy nowego sposobu uprawiania nauki. Pitagorejczycy pierwsi w �wiecie greckim g�osili, �e ziemia jest kulista i �e obraca si� wok� osi, a ruch S�o�ca uwa�ali za pozorny. Wielokrotnie p�niej powracano do idea�u nauki matematycznej, staraj�c si� ca�o�� ludzkiego poznania wyrazi� w liczbowo wyra�alnych wzorach. Istnia�y ca�e epoki, w kt�rych matematyka i geometria stanowi�y niepodwa�alny idea� post�powania w nauce i filozofii - do nich nale�a� pocz�tkowy okres rozwoju my�li nowo�ytnej w wiekach XVI i XVII. Pierwszym, kt�ry zaprezentowa� takie podej�cie, by� w�a�nie Pitagoras.
Nie znaczy to, aby by� on wy��cznie "suchym" matematykiem. Przeciwnie: za�o�ony przez niego zwi�zek kroto�ski by� w du�ej mierze zwi�zkiem o charakterze religijnym. Jego uczniowie przechodzili wiele wtajemnicze�, zupe�nie jak wyznawcy religijnej sekty. Wst�pienie do zwi�zku poprzedza� pi�cioletni okres �wicze�, polegaj�cy na postach, wstrzemi�liwo�ci, d�ugotrwa�ym milczeniu i nauce. Wiadomo, �e sam Pitagoras wierzy� w w�dr�wk� dusz, a ustalaj�ca harmoni� liczba mia�a dla� tak�e charakter magiczny. Nie przypadkiem, ustalaj�c list� podstawowych przeciwie�stw, wymienia ich dziesi��. Dziesi�tka by�a bowiem dla pitagorejczyk�w liczb� o szczeg�lnym znaczeniu.
Pitagoras stara� si� zobaczy� w �wiecie sta�e prawa, kt�rym mo�na by nada� jasny, liczbowy wyraz. W Azji Mniejszej my�lano w inny spos�b. Dla ostatniego z filozof�w jo�skich oczywiste by�o co� przeciwnego: je�li w �wiecie daje si� dostrzec jakiekolwiek prawo, to jedynie prawo nieustannych przemian.
NIEZNISZCZALNA KSI�GA HERAKLITA
Heraklit przyszed� na �wiat w Efezie, niemal w tym samym czasie, kiedy w Milecie umiera� Tales. Nie by�by jo�czykiem, gdyby i on nie zastanawia� si�, co jest zasad� �wiata. Tak jak jego poprzednicy z Miletu, uznawa� j�za wieczn�, a wi�c niestworzon�. Wed�ug niego mo�e ni� by� tylko wieczny ogie�. Nieustannie rozpala si� i przygasa, przemienia si� we wszystko i wszystko na powr�t we� si� obraca. Tego obrazu nie nale�y pojmowa� dos�ownie. U�ywaj�c metafory, Heraklit dawa� do zrozumienia, �e �wiat jest w ustawicznej przemianie. Wszystko - jak w rozigranym p�omieniu - jest w ci�g�ym ruchu, w p�dzie. Wszystko jak p�omie�, kt�ry jeszcze przed chwil�ta�czy� nam przed oczami, a ju� zanika w powietrzu - jest i nie jest zarazem.
Rozum ukryty w �mieciach
Wieczny ruch tworzy si� przez gr� przeciwie�stw - �ladem Anaksymandra i Pitagorasa Heraklit przyjmowa�, �e z przeciwie�stw wywodzi si� wszystko, co powstaje. Zak�ada�, �e mi�dzy przeciwie�stwami toczy si� ustawiczna walka, i �e �ad i harmonia w przyrodzie z tej walki w�a�nie si� bierze. "Walka jest czym� powszechnym, a czym� sprawiedliwym niezgoda" - m�wi�. I dowodzi� dalej, �e skoro z niezgody (walki przeciwie�stw) ostatecznie rodzi si� zgoda, to zgoda i niezgoda s� w gruncie rzeczy tym samym. Tym samym s� i inne przeciwie�stwa: ca�e i nieca�e, stworzone i niestworzone,
�miertelne i nie�miertelne, dobre i z�e.
Ogie� i niezgoda. I nic wi�cej? Czy znaczy to, �e �wiat spala si� w ogniu nieustannej walki? Nie ma nic sta�ego na tej ziemi? Niezupe�nie, bo skoro ruch jest wieczny, a przeciwie�stwa �cieraj� si� bez ustanku, to jest w �wiecie co� sta�ego: w�a�nie wieczno�� ruchu,
24 ! 25
w�a�nie ci�g�o�� tej walki. S� to jedyne zasady, na kt�rych wspiera si� r�wnowaga �wiata. Heraklit uwa�a�, �e wewn�trznym prawem �wiata jest Rozum. Rozum to inna nazwa wiecznego ognia, kt�ry przenika ca�y �wiat. Ludzie powinni zwr�ci� si� ku temu jednemu Rozumowi. Jest on wsp�lny dla wszystkich, ka�dy ma do niego jednakowy dost�p. �atwo jednak o tym zapomnie�, gdy zanadto polega si� na swoim w�asnym, ograniczonym umy�le.
M�wi�c o rozumie Heraklit u�ywa� nazwy l�gos (gr.), a logos to nie tylko rozum, ale i "s�owo". Nietrudno mu wi�c by�o przyj��, �e ukryty w �wiecie rozum przemawia do nas swoistym j�zykiem, kt�rego nale�y si� nauczy�. A wtedy z �atwo�ci� zaczniemy ��czy� w jedn� ca�o�� otaczaj�ce nas r�norodne, z pozoru sprzeczne fakty. Tak�e i to przekonanie czerpa�o si�� ze znacze� wsp�obecnych w s�owie u�ytym przez Heraklita. Bo logos pochodzi z kolei od legein, co oznacza "zbiera�" i "��czy�". Po takim przygotowaniu Heraklit m�g� ju� przyst�pi� do "odczytania m�dro�ci �wiata". Pierwsz� spraw�, kt�r� nale�y poj�� - poucza� - jest to, �e tajemna mowa �wiata nie skupia si� w �adnej konkretnej rzeczy, a jednak ukrywa si� pod nimi wszystkimi, podobnie jak wymawiane s�owa przemykaj� jedno za drugim, lecz powstaj�cy z nich sens zdania "przenika" je wszystkie i rz�dzi nimi, nie zatrzymuj�c si� w �adnym z nich.
�wiat by� dla Heraklita ogromn�ksi�g�, kt�r� nie ka�dy potrafi odczyta�. Zapisano j� dwoma rodzajami pisma. Jedno jest dla wszystkich widoczne, m�wi o wielu sprawach i m�wi rzeczy wzajemnie sprzeczne. Je�li poprzestaniemy na powierzchownej obserwacji zjawisk, trudno b�dzie dostrzec w nich jakikolwiek �ad. Wbrew Pitagorasowi Heraklit s�dzi�, �e "wszech�wiat jest podobny do mn�stwa porozrzucanych �mieci" i pozostanie dla nas chaosem raczej ni� kosmosem, dop�ki nie wejrzymy we� g��biej. Drugie, ukryte pismo widoczne jest dla nielicznych przebudzonych. Ci wybra�cy pod zewn�trznym tekstem dostrzegaj�p�on�ce ogniem litery, kt�re przez wieczno�� powtarzaj� te same zasady. Gdy� "obudzeni maj� jeden wsp�lny �wiat - we �nie ka�dy wraca do swego w�asnego", jak m�wi� Heraklit. Twierdzi�, �e "nie wystarczy du�o wiedzie�, �eby by� m�drcem. Gdyby tak by�o, m�dry by�by Pitagoras. M�dro�� polega bowiem na jednym: "pozna� rozumn� my�l, kt�ra rz�dzi wszystkim poprzez wszystko".
Dlatego z ka�dego zdarzenia mo�na wyci�gn�� m�dr�nauk�. Swoje spostrze�enia czerpa� wi�c z najbli�szego otoczenia, ze zdarze� najzwyklejszych. St�d dzieci graj�ce w warcaby przywodzi�y mu na my�l czas przestawiaj�cy rzeczy, ludzi; ba, ca�e miasta i kraje jak pionki na szachownicy. A patrz�c na byd�o p�dzone g�odem na pastwisko zauwa�a�, �e wszystko dzieje si� pod wp�ywem jakiego� bod�ca - trzeba tylko umie� go odkry�. Takim podej�ciem zapocz�tkowa� spos�b filozofowania, polegaj�cy na uwa�nej obserwacji �wiata i �ycia w najdrobniejszych nawet przejawach. Wiele lat min�o, nim metoda Heraklita znalaz�a na�ladowc�w, ale pytania, jakie postawi�, od pocz�tku sp�dza�y sen z powiek filozofom.
Nic sta�ego
Za �ycia Heraklit nie mia� uczni�w, a jego pogl�dy nie zyska�y popularno�ci. Ludzie na og� nie rozumieli tego, co mia� im do powiedzenia. Niema�� trudno�� sprawia� jego spos�b wyra�ania my�li. �wiadomie w swe wypowiedzi wprowadza� sprzeczno�ci. To dra�ni, ale i pobudza do my�lenia. Sprawia, �e stajemy zadziwieni wobec jego zagadkowych powiedze�, by� mo�e tak samo, jak on stawa� zadziwiony wobec zagadek samego �wiata. Heraklit w jednym zdaniu potrafi� zawrze� kilka g��bokich prawd, co sprawia�o, �e jego my�l by�a tak trudno uchwytna. Jakby m�wi�: "m�drej g�owie do�� dwie s�owie", i figlarnie przymru�a� oko. Nie wszystkich to przekonywa�o. Dlatego nazywali go "ciemnym", to znaczy niejasnym filozofem. Pytali: co to znaczy, na przyk�ad, �e z�o i dobro s� tym samym lub �e Janek jest Jankiem i jednocze�nie nim nie jest?
Niech odpowie sam Heraklit: "Nie rozumiej�, jak niezgodne ze sob� mo�e by� zgodne, a tak powstaje wzajemna harmonia, jak w �uku i lirze". Zaraz, zaraz, o jakiej to "zgodnej niezgodzie" mo�na m�wi� w �uku i lirze? Heraklit wskazuje tu, �e mi�dzy przeciwstawnymi si�ami powstaje napi�cie. Ci�ciwa �uku napina jego drzewce, drzewce utrzymuje spr�ysto�� ci�ciwy. Obie si�y s� przeciwne sobie, ale zgodnie wsp�pracuj� Obie s� potrzebne. I dop�ki trwa mi�dzy nimi napi�cie - �uk jest �ukiem - mo�na z niego wystrzeli� strza��. Je�li ci�ciwa p�knie, stanie si� tylko kawa�kiem linki, a drzewce �uku zwyk�ym patykiem.
26 I 27
Przeciwstawne si�y znikaj�, gdy znika ich zwi��ek, ich wzajemna walka. Nie istnieje jedno bez drugiego. Nie ma �wiat�a bez cienia, si�y bez s�abo�ci ani m�dro�ci bez g�upoty. "Nie znano by imienia sprawiedliwo�ci bez niesprawiedliwo�ci" - m�wi Heraklit.
Nie ma dobra bez z�a, jedno okazuje si� tym samym, co i drugie. Jest czym� z�ym uderzy� kogo� lub pobi�. Gdy uczynimy to samo w obronie napadni�tej kobiety, oka�e si� czym� dobrym. Je�li sp�ni� si� na poci�g, przez co nie zd��� na wa�ne spotkanie, b�dzie to dla mnie z�e. Moje sp�nienie uznam jednak za przypadek szcz�liwy, wi�c dobry, gdy dowiem si�, �e poci�g uleg� katastrofie, w kt�rej m�g�bym zgin��. Zupe�nie jak w porzekadle "nie ma tego z�ego, co by na dobre nie wysz�o". W �wiecie dokonuj� si� nieustanne przemiany. Z�o przechodzi w dobro, pi�kno w brzydot�, a dzie� w noc. Wed�ug Heraklita na tym opiera si� �ad i harmonia �wiata.
Dotyczy to tak�e ludzi. Janek ro�nie, rozwija si� i m�nieje. Zmienia si� jego wygl�d zewn�trzny. Zmieniaj� si� jego my�li, wyobra�enia i odczucia. Z perspektywy up�ywaj�cego czasu mamy do czynienia wci�� z innym Jankiem, a zarazem jest to ten sam Janek. Zgadza si� to z naszymi wewn�trznymi odczuciami. W sobie samych czujemy zmiany, kt�re trudno dostrzec komu� z zewn�trz. Czy nie jest podobnie ze wszystkim innym? Heraklit tak w�a�nie my�la�. "Panta rhei" - m�wi� - "wszystko p�ynie" i nie mo�na dwa razy wej�� do tej samej rzeki. Jest ona "t� sam�" rzek� tylko z nazwy. Tak naprawd� ju� po chwili wszystko si� zmienia. W rzece, do kt�rej powracamy, jest ju� przecie� i n n a woda.
Gdyby ludzie potrafili wyci�ga� wnioski z obserwacji zjawisk, m�wi Heraklit, zauwa�yliby, �e nie tylko rzeka, ale nic z otaczaj�cych nas rzeczy nie jest wci�� takie same. By� mo�e �atwiej przyj�liby w�wczas jego nauk� o rozumno�ci �wiata. Bo przecie� we wszystkich przemianach, jakim on podlega, mo�na dopatrzy� si� g��bokiego sensu. Nie mo�na poprzestawa� wy��cznie na tym, co "rzuca si� w oczy". Trzeba nauczy� si� dostrzega� r�wnie� to, co jest ukryte pod powierzchni�zjawisk. Z chwil� gdy zwracamy uwag� na to, co ukryte, lepiej rozumiemy tak�e to, co widoczne, jawne, narzucaj�ce si�.
Znaj�c pot�g� przyci�gania cia� niebieskich czy si� dzia�aj�cych we wn�trzu atomu, znacznie �atwiej nam dzi� zrozumie�, �e - jak m�wi� Heraklit - "ukryte zwi�zki s� silniejsze od widocznych". Pomimo �e
28
tak bardzo ceni� sobie do�wiadczenie i obserwacj�, przestrzega�: "z�ymi �wiadkami s� oczy i uszy dla tych, kt�rzy maj� dusz� barbarzy�cy". Chyba zdawa� ju� sobie spraw�, jaka przepa�� dzieli obserwacj� od wyci�gni�tego z niej wniosku. I wiedzia�, jak cz�sto t� przepa�� przest�pujemy swobodnym krokiem, nie spogl�daj�c nawet pod nogi. Wtedy w�a�nie stajemy si� barbarzy�cami.
"JEDNO" PARMENIDESA
W italskim mie�cie Elei, niedaleko Krotony, gdzie dzia�a� Pitagoras, powsta�a szko�a filozoficzna, kt�rej za�o�ycielem by� Ksenofanes z Kolofonu. Wraz z innymi ziomkami opu�ci� Joni�, gdy pot�ga Persji zacz�a zagra�a� wolno�ci rodzinnego miasta. Jego nast�pcy - Parmenides, Zenon i Melissos - byli filozofami, kt�rym wielk�rado�� sprawia�a zabawa my�lami. Komu zdarza si� czasem rozwi�zywa� zagadki, rebusy, ten wie, co to za przyjemno��. Bywa, �e nie mo�na si� od takiej zabawy oderwa�. Eleaci jednak ca�kiem powa�nie traktowali swoje my�lowe zabawy. Zaskakuj�ce czy wr�cz niewiarygodne wnioski przyjmowali za prawd�.
Dlaczego strza�a nie dojdzie do celu
Eleaci m�wili na przyk�ad: nie jest mo�liwe, aby cz�owiek przeszed� z punktu A do punktu B, dajmy na to z Aten do Sparty. Musia�by najpierw przej�� po�ow� drogi, p�niej po�ow� tej po�owy, kt�ra zosta�a, nast�pnie znowu po�ow� po�owy i tak w niesko�czono��. Wniosek: cz�owiek nigdy nie osi�gnie punktu B, czyli w naszym przyk�adzie nigdy nie dotrze do
29
Sparty. W innym zn�w przyk�adzie dowodzili, �e pr�dko biegn�cy Achilles nigdy nie dogoni ��wia, je�li ten wyruszy pierwszy. Musia�by najpierw osi�gn�� punkt, z kt�rego ��w ju� wyruszy�. W tym czasie ��w zd��y ju� przeby� pewien odcinek drogi. Gdy Achilles dobiegnie do tego drugiego punktu, historia si� powt�rzy. Tak wi�c ��w zawsze b�dzie go wyprzedza�. A oto inny s�ynny przyk�ad. Strza�a wystrzelona z �uku wcale si� nie porusza, gdy� w ka�dej chwili znajduje si� w okre�lonym miejscu, a to w�a�nie znaczy nie porusza� si�.
Zwr��my uwag�, �e we wszystkich podanych przyk�adach chodzi o wykazanie niemo�no�ci ruchu. Zenon z Elei by� mistrzem w tworzeniu takich przyk�ad�w. Pos�ugiwa� si� w nich rozumowaniem pozornie nie budz�cym w�tpliwo�ci, aby doj�� do wniosk�w, z kt�rymi nie spos�b si� zgodzi�. Przyk�ady te nazywamy paradoksami. Zenon
wymy�li� wiele paradoks�w, aby dowie��, �e ruch nie istnieje. Dlaczego Zenonowi i innym eleatom tak bardzo przeszkadza�y ruch i zmiana? Mo�e doszli do wniosku, �e ka�da zmiana uniemo�liwia uzyskanie wiedzy o czymkolwiek. Je
_..,,~, �li ju� wydaje nam si�, �e co� wiemy o jakiej� rzeczy, a tymczasem rzecz ta zd��y�a ju� si� zmieni�, to
nasza wiedza jest nic nie warta. Wynika�o z tego, �e aby co� o "czym�" wiedzie�, trzeba to "co�" unieruchomi�. Albo mamy wiedz� i ruch nie istnieje, albo ruch istnieje i nic wiedzie� nie mo�emy. Eleaci wybrali to pierwsze.
Na uwagi nie zaprz�taj�cych sobie g�owy filozofowaniem, i� rozumowanie takie przeczy �wiadectwu zmys��w i zdrowemu rozs�dkowi, eleaci odpowiadali: wzrok, s�uch, powonienie, czy dotyk mog� nas przecie� myli�. Zmys�y s� zawodne. Mo�e si� nam przecie� tylko wydawa�, �e strza�a si� porusza. Natomiast rozum, w przeciwie�stwie do zmys��w, jest niezawodny. Eleaci ujmowali wi�c rzeczywisto�� jako jedn�, nieprzemijaj�c� i wiecznie prawdziw�. Ca�y wszech�wiat okre�lali tym w�a�nie s�owem: Jedno. Dawali przez to
do zrozumienia, �e jest niepodzielny i niezmienny, ma jednak�, nieodmienn� natur�, a poza nim nie ma ju� niczego wi�cej.
Dowody na st�
Trzeba przyzna�, �e cho� eleaci mieli oryginalne pogl�dy, nie byli tak szaleni, jak by si� mog�o wydawa�. W tym, co m�wili, nie brak g��bszej m�dro�ci. Gdyby by�o inaczej, nie wywarliby tak wielkiego wp�ywu na p�niejszych my�licieli.
Aby dobrze zrozumie� ogromne znaczenie ich pogl�d�w, warto prze�ledzi� powolne zmiany zachodz�ce w sposobie ich my�lenia. Ju� pierwszy z nich, Ksenofanes z Kolofonu, dowodzi�, �e nie mo�emy si� oprze� na naszych codziennych wra�eniach. Zmiana, narodziny, rozw�j, przemijanie, �mier� s�tylko z�udzeniem. Zarazem jednak, podobnie jak jo�czycy, poszukiwa� zasady wszech�wiata, lecz uwa�a�, �e musi ni� by� co� trwa�ego. Bo istnieje naprawd� tylko to, co jest wieczne.A o kim mo�na to powiedzie�, je�li nie o Bogu? Tylko on jest