6636
Szczegóły |
Tytuł |
6636 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
6636 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 6636 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
6636 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
ROBERT J. SZMIDT
APOKALIPSA WED�UG PANA JANA
2003
PROLOG
OGNIE W RUINACH
Ksi��k� t� dedykuj� osobom,
bez udzia�u kt�rych
nie mia�aby szansy powsta�;
Kasi i Piotrowi.
Osobn� dedykacj� sk�adam Andrzejowi Z.,
kt�ry ju� dawno zdeterminowa�
przysz�o�� �wiata �Apokalipsy...�
Nigdy nie zapomn� tego momentu. W�a�nie odk�ada�em ksi��k� i si�ga�em do kontaktu, by zgasi� �wiat�o, gdy zadzwoni� telefon. Spojrza�em na stoj�cy obok ��ka zegarek. W p� do drugiej nad ranem � troch� za p�no na zwyk�� rozmow�. Podnios�em s�uchawk�, czuj�c narastaj�ce napi�cie towarzysz�ce mi zazwyczaj w takich momentach. Zanim zd��y�em cokolwiek powiedzie�, us�ysza�em nieznany mi m�ski, nosowy g�os:
� Czy to doktor Piwowski? � pad�o lakonicznie pytanie, ale nawet te kilka d�wi�k�w pozwoli�o mi wyczu� w tonie rozm�wcy du�y niepok�j.
� Tak, to ja. W czym mog� pom�c? � zapyta�em najgrzeczniej jak mog�em czuj�c, �e nie jest to zwyk�y telefon z pro�b� o pomoc medyczn�. Tego numeru nie podawa�em moim pacjentom. Oni dzwonili zazwyczaj na numer kom�rkowy, o tej porze trafiaj�c na automatyczn� sekretark�.
� M�wi podporucznik Adam Jastrz�bski ze sztabu Okr�gu Dolno�l�skiego, kod Alfa-Alfa � us�ysza�em w odpowiedzi. � Otrzyma� pan kart� mobilizacyjn�, prosz� natychmiast zg�osi� si� w macierzystej jednostce.
� Ale ja... � szczerze m�wi�c, zaskoczy� mnie i nie wiedzia�em za bardzo, co mam powiedzie�. � Ale jak?
� Za kilka minut pod pana dom podjedzie nie oznakowany samoch�d. Prosz� zabra� zestaw mobilizacyjny i czeka� na transport przed bram�.
� Tak jest � wymamrota�em do s�uchawki, ale nikt ju� tego nie us�ysza�. M�j rozm�wca roz��czy� si� w momencie wypowiedzenia ostatniego s�owa. Zapewne mia� jeszcze wiele takich telefon�w do wykonania.
Wsta�em z ��ka i przejecha�em d�oni� po twarzy. Szorstki jednodniowy zarost nie by� problemem. Przy mobilizacji nikt nie zwr�ci uwagi na taki. szczeg�. Si�gn��em po wytarte d�insy i wyj��em z szafy �wie�� koszul�. Potem, po chwili namys�u, wybra�em wygodne, cho� schodzone wysokie buty. Na ko�cu si�gn��em po stoj�cy w g��bi szafy plecak. Ka�dy z nas, odchodz�c ze s�u�by w jednostkach specjalnych, otrzyma� identyczn� torb� z zestawem narz�dzi, lekarstw i sort�w mundurowych potrzebnych w razie niespodziewanej mobilizacji. Mia�em nadziej�, �e nigdy nie b�d� musia� wyjmowa� go z dna szafy, ale jak wida� � myli�em si�. Spojrza�em na zegarek, od od�o�enia s�uchawki min�y ju� trzy minuty. Nie mia�em wiele czasu na zastanawianie si�. Za�o�y�em kurtk�, przyg�adzaj�c w�osy, przejrza�em si� po raz ostatni w lustrze i wyszed�em na korytarz, cicho zamykaj�c drzwi.
Mieszka�em na trzecim pi�trze starej poniemieckiej kamienicy, jakich pe�no stoi w �r�dmie�ciu Wroc�awia. Skrzypi�ce schody, pami�taj�ce jeszcze czasy p�nego Bismarcka, prowadzi�y mnie na spotkanie przeznaczenia. Odruchowo odliczy�em je, jakbym chcia� zapami�ta� ich ilo��. Cztery p�pi�tra po dziewi�� stopni i pi�� dodatkowych przy wyj�ciu z bramy. Otworzy�em masywne drzwi i delikatnie domkn��em je za sob�, pami�taj�c, jak g�o�no potrafi� trzasn�� o futryn�. Na ulicy panowa�a ca�kowita cisza. O tej porze miasto spa�o, w �adnym z widocznych okien nie pali�o si� �wiat�o. Przeszed�em na chodnik, mijaj�c niewielkie ogr�dki znajduj�ce si� przed budynkiem, rzecz na og� niespotykan� w naszych miastach, ale jak�e urozmaicaj�c� urbanistyczn� pustyni�.
Zapowiedzianego transportu jeszcze nie by�o. Sta�em, nas�uchuj�c d�wi�k�w dochodz�cych z g��wnej ulicy przebiegaj�cej za szko��, do kt�rej ucz�szcza�em przed laty. Cisza sprzyja�a rozmy�laniom. Na razie stara�em si� nie snu� �adnych domys��w, co do powod�w tego nocnego alarmu. Ogl�daj�c wieczorne wiadomo�ci, nie zauwa�y�em, by cokolwiek gro�nego sta�o si� w Europie czy na �wiecie. Wiedzia�em jednak, �e ta mobilizacja to nie zwyk�e �wiczenia na jakie wzywano mnie od czasu do czasu, nie pozwalaj�c zgnu�nie� w cywilu. Nigdy nie kazano mi zabiera� na manewry zestawu mobilizacyjnego. Ten drobny, by�o nie by�o, szczeg� wskazywa�, �e co� si� wydarzy�o. Mimo usilnego przetrz�sania pami�ci, nie znalaz�em niczego, co mog�oby by przyczyn� mobilizacji. Postanowi�em nie interpretowa� zbyt pochopnie fakt�w. Za kilkana�cie minut, jak tylko dotr� do jednostki i trafi� na odpraw�, powinienem pozna� odpowiedzi na wszystkie pytania. Ale przekonanie to nie by�o na tyle silne, by zag�uszy� niepok�j kie�kuj�cy ju� gdzie� na dnie �wiadomo�ci.
Niepok�j, �e ten alarm jest ostatni...
W oddali rozleg� si� przeci�g�y zgrzyt k� nocnego tramwaju hamuj�cego przed przystankiem obok Browaru Piastowskiego. Znajomy d�wi�k wyrwa� mnie na moment z zamy�lenia. W odpowiedniej chwili. Kilka sekund p�niej zza rogu wyjecha�a oliwkowa furgonetka i skr�ci�a w moj� ulic�. Podnios�em z chodnika plecak, zarzuci�em go na rami� i raz jeszcze spojrza�em na ciemne okna mieszkania. Potem zdecydowanym ruchem otworzy�em drzwi i wszed�em do wype�nionego w po�owie pojazdu.
� Kapitan Piwowski, Alfa-Alfa � rzuci�em w kierunku kierowcy i nie czekaj�c na odpowied�, zaj��em pierwsze wolne miejsce. Minibus ruszy�, zanim spocz��em na siedzeniu. Kilkana�cie sekund p�niej po raz ostatni spojrza�em przez zakurzon� szyb� w wylot ulicy, na kt�rej sp�dzi�em ponad po�ow� �ycia.
Podr� nie trwa�a d�ugo. Po mnie do samochodu wsiad�o jeszcze tylko dw�ch ludzi mieszkaj�cych bli�ej centrum. Obaj zmobilizowani, podobnie jak ja, zameldowali si� kierowcy i bez s�owa zaj�li puste miejsca. Spojrza�em na ty� kabiny, korzystaj�c z chwili zamieszania, jak� wywo�a� przeciskaj�cy si� w�skim przej�ciem nowy pasa�er. Nie zna�em nikogo z obecnych, co specjalnie mnie nie zaskoczy�o. Uzmys�owi�em sobie jednak, �e w czasie jazdy nie s�ysza�em tak charakterystycznego szmeru przyciszonych rozm�w. Teraz zrozumia�em, dlaczego. Wszyscy obecni siedzieli przy oknach, wpatruj�c si� w u�pione miasto i ignoruj�c w ten spos�b pozosta�ych pasa�er�w. Nie by�o w tym nic dziwnego. Sam nie mia�em w tej chwili ochoty na rozmow� z kimkolwiek, ale wiedzia�em, �e to minie. W ko�cu cz�owiek jest zwierz�ciem stadnym i najlepiej czuje si� w towarzystwie innych podobnych mu osobnik�w. A my nie byli�my wyj�tkami, potrzebowali�my jedynie czasu, by przystosowa� si� do nowej sytuacji. Obserwuj�c wn�trze pojazdu, zauwa�y�em jeszcze jedno, ka�dy z moich wsp�towarzyszy mia� na piersi ��t� nalepk� z numerem identyfikacyjnym. Skleroza nie boli. Si�gn��em do bocznej kieszeni plecaka i wyj��em sw�j identyfikator. Wypisano na nim kod D-26.
W�a�nie przeje�d�ali�my przez Odr� Mostem Uniwersyteckim, by po paru minutach nieprzerwanej jazdy wymar�ymi ulicami dotrze� do dworca, a potem ju� w konwoju z kilkoma innymi pojazdami przebrn�� rozkopan� niemal na ca�ej d�ugo�ci ulic� Powsta�c�w �l�skich. Naszym celem, jak si� wkr�tce okaza�o, by�a niewielka jednostka wojsk ��czno�ci mieszcz�ca si� opodal gmachu regionalnej telewizji. Dos�ownie o dwie ulice dalej sp�dzi�em niedawno wiecz�r, odwiedzaj�c mojego przyjaciela Andrzeja, kt�ry w�a�nie wybiera� si� do Bristolu na seri� wyk�ad�w. Spojrza�em na zegarek i szybko obliczy�em, �e powinien by� ju� na miejscu od kilku dobrych godzin. Pami�ta�em, jak si� cieszy�, �e tym razem leci z �on� i tr�jk� dzieciak�w.
Nawet nie wiedzia�, jakiego mia� farta.
Wjechali�my na teren koszar bardzo szybko i sprawnie. Nikt nie sprawdza� dokument�w przy bramie. Szczerze m�wi�c, nie widzia�em wartownik�w. Minibusy ustawi�y si� w r�wnym szeregu po prawej stronie placu apelowego, znajduj�cego si� tu� za ogrodzeniem z siatki zwie�czonej zwojami drutu kolczastego. Wyplu�y swoj� zawarto��, czyli nas, po czym znikn�y w dusz�cych oparach spalin wydobywaj�cych si� z wiekowych silnik�w diesla, wracaj�c na miasto po kolejn� parti� pasa�er�w.
Na terenie ca�ej jednostki trwa�a krz�tanina. Zauwa�y�em ustawione po drugiej stronie placu autobusy, a przed nimi sto�y, przy kt�rych rejestrowano nowo przyby�ych. Sprawdzi�em, kt�ry z punkt�w przyj�� oznakowano liter� D i ustawi�em si� w niezbyt d�ugiej kolejce. Przygl�daj�c si� ludziom stoj�cym przede mn�, zauwa�y�em, �e pr�cz mnie tylko jedna osoba z naszego minibusa stan�a w tej kolejce. By�a ni� wysoka brunetka w lu�nej flanelowej koszuli i z g�stymi w�osami opadaj�cymi do polowy plec�w. Sta�a o cztery miejsca przede mn�, ale pozna�em j� w�a�nie po tych w�osach, na kt�re zwr�ci�em uwag�, gdy wysiada�a, przeciskaj�c si� obok mojego miejsca. Jak zwykle wysiad�em ostatni. Takie ju� mam przyzwyczajenie, sam nie wiem, sk�d.
Kontrola nie trwa�a d�u�ej ni� pi�� minut, jednak za spraw� adrenaliny wydawa�o si�, �e min�a godzina od momentu, gdy podnios�em z zakurzonego bruku sw�j plecak. Stres zaczyna� robi� swoje. Wreszcie przysz�a moja kolej. Po�o�y�em przed oficerem dy�urnym ksi��eczk� wojskow�, a on � po sprawdzeniu danych i jednym przelotnym spojrzeniu na m�j identyfikator � odkre�li� mnie na li�cie mobilizacyjnej. Dosta�em z powrotem dokumenty, a do tego pas z pistoletem, amunicj� i zalakowan� kopert� nosz�c� ten sam numer identyfikacyjny, jaki mia�em na piersi.
� Autobus D � poinformowa� mnie lakonicznie oficer dy�urny i by�y to jedyne s�owa, jakie wypowiedzia�.
On si�gn�� po dokumenty nast�pnego �o�nierza, a ja przeszed�em mi�dzy stolikami, przerzuciwszy przez rami� bro� i skierowa�em si� do stoj�cego opodal ciemnooliwkowego autokaru. Na tylnej szybie przyklejono krzywo arkusz brystolu z wymalowan� liter� D. Szed�em powoli, rozgl�daj�c si� po placu. W�a�nie zjawi�a si� nowa fala pojazd�w i kolejna grupa milcz�cych ludzi do��czy�a do kolejek. Cisza, porz�dek, profesjonalizm. To w�a�nie cechowa�o ludzi z jednostek specjalnych. Uczono nas opanowywa� emocje na polu walki i bezzw�ocznie wykonywa� polecenia. W czasie wojny tylko zdyscyplinowani �o�nierze mieli szanse na prze�ycie, st�d brak paniki tak typowej w sytuacjach alarmowych w jednostkach s�u�by zasadniczej. Jednak pomimo wyszkolenia, czu�em narastaj�c� nerwowo��. Co� si� dzia�o i to co� du�ego, skoro �ci�gni�to nas tu w takim po�piechu i w takiej ilo�ci. W tej chwili na placu przebywa�y na oko dwa plutony zmobilizowanych �o�nierzy, a przecie� byli�my zaledwie male�kim ogniwem w d�ugim �a�cuchu machiny wojennej. Co gorsza, nadal nie bardzo mog�em skojarzy�, dlaczego og�oszono mobilizacj�. Przecie� Polska nie by�a zaanga�owana w �aden konflikt zbrojny, a przynajmniej nikt nie m�wi� o tym w radiu i telewizji. Naszych dziennik�w nie by�bym taki pewien, ale kilka godzin temu ogl�da�em wiadomo�ci CNN. To by� naprawd� spokojny tydzie�. Nie wydarzy�o si� nic, co usprawiedliwia�o wyrwanie ludzi z zacisza domowego i wcielanie bez s�owa wyja�nienia do armii? Ta tajemnica za par� chwil przestanie by� tajemnic�, wzi��em to za pewnik. Niemniej przed�u�aj�ce si� oczekiwanie na wyja�nienie by�o, prawd� m�wi�c, denerwuj�ce.
Sier�ant stoj�cy przy tylnych drzwiach autobusu sprawdzi� m�j identyfikator. Zaznaczy� co� na li�cie, kt�r� trzyma� w r�ce i wskaza� mi g�ow� prowadz�ce do ciemnego wn�trza schodki. Zanim zanurzy�em si� we wn�trzu starego Jelcza, zauwa�y�em, �e sier�ant zrywa kartk� z szyby autobusu. To mog�o oznacza�, �e by�em ostatni i w rzeczy samej oznacza�o. Zaj��em jedyne wolne miejsce w ostatnim rz�dzie pomi�dzy wygl�daj�cym jak Schwarzenegger komandosem i dziewczyn� z busika. Teraz mog�em przyjrze� si� nie tylko jej w�osom, ale i twarzy. By�a �adna, zaskakuj�co �adna. W innych okoliczno�ciach na pewno stanowi�aby obiekt zainteresowania wi�kszo�ci pasa�er�w autobusu. Niestety o jej sylwetce, pr�cz tego, �e by�a dobrze zbudowana, co zauwa�y�em podczas oczekiwania w kolejce, niewiele mog�em powiedzie�. Lu�na koszula ukrywa�a wszelkie kszta�ty, niczym najlepszy bojowy kamufla�. U�miechn��em si� do niej, ale nie odwzajemni�a u�miechu. Z jej oczu wyczyta� mo�na by�o tylko strach. Zapewne nale�a�a do ni�szego szczebla personelu medycznego, kt�ry r�wnie� powo�ywano do s�u�by w razie zagro�enia konfliktem. Je�li tak by�o, to rzeczywi�cie musia�a szykowa� si� niew�ska awantura. Sam straci�em ochot� na u�miech.
Autobus ruszy�, gdy tylko sier�ant wsiad� i zatrzasn�� drzwi. Przeszed� ko�ysz�cym krokiem na prz�d pojazdu i przekaza� swoj� list� majorowi, kt�ry podni�s� si� z siedzenia za kierowc�. Oficer sprawdzi� szybko list�, a sier�ant w tym czasie przeliczy� obecnych. Potem z�o�y� kr�tki meldunek i usiad� na swoim miejscu. Major stan�� na schodkach przy pierwszych drzwiach i wzi�� do r�ki mikrofon. Zupe�nie jak przewodnik na wycieczkach, na kt�re je�dzi�em jako dziecko. Nadszed� czas wyja�nienia, przynajmniej mia�em tak� nadziej�.
� Czo�em �o�nierze � powita� nas tubalnym g�osem starego frontowca, kt�rym pewnie by�, s�dz�c z ilo�ci baretek przywiezionych zapewne z Ba�kan�w, a mo�e nawet Bliskiego Wschodu. � Nazywam si� major Sawicki i cho� nie jestem waszym prze�o�onym, na czas transportu do jednostki macierzystej pozostajecie pod moj� komend�.
Zawiesi� na moment g�os, bardziej chyba dla efektu ni� z innych powod�w, wyczuwaj�c napi�cie panuj�ce w zat�oczonym autobusie. A mo�e po prostu zastanawia� si�, jak nam przekaza� tre�� rozkaz�w?
� Moim obowi�zkiem jest poinformowanie was, w jakim celu zostali�cie zmobilizowani � powiedzia�, wreszcie. � To odrobin� skomplikowane, zatem przedstawi� ca�� sytuacj� w skr�cie. Je�li b�d� jakie� pytania, odpowiem na nie po zako�czeniu wyja�nienia. Zrozumiano?
� Tak jest, panie majorze � odpowiedzia� ch�r g�os�w, do kt�rego i ja si� do��czy�em.
� Dobrze, zatem zaczn� od pocz�tku. To nie s� �wiczenia. Zostali�cie zmobilizowani w zwi�zku z wydarzeniami, jakie mia�y miejsce w kilku rejonach �wiata w ci�gu ostatnich trzech godzin. Punkt pierwszy, konflikt atomowy na P�wyspie Korea�skim. Z danych wywiadu NATO wynika, i� P�noc przeprowadzi�a zmasowane uderzenie na stref� zdemilitaryzowan�, niszcz�c przy okazji najwi�ksze miasta po�udnia i �sm� flot�. P� godziny p�niej Indie i Pakistan dokona�y wymiany uderze� nuklearnych. Mamy doniesienia o czterdziestu eksplozjach o mocy od trzystu kiloton do jednej megatony. W chwili obecnej mamy te� potwierdzenie o ca�kowitym zniszczeniu New Dehli, Bombaju, Karaczi, Islamabadu. Liczby ofiar nie spos�b obliczy�, ale szacujemy, �e �mier� ponios�o do tej chwili nie mniej ni� pi��set pi��dziesi�t milion�w ludzi. Co wi�cej, wojna ta spowodowa�a ju� nast�pstwa w innych regionach �wiata. Chiny zaatakowa�y Tajwan korzystaj�c z chwilowej niedyspozycji flot ameryka�skich, ale na razie nie u�yto broni masowej zag�ady. Zaogni�a si� te� sytuacja na Bliskim Wschodzie, gdzie najprawdopodobniej dojdzie w najbli�szych godzinach do wybuchu ogromnej rebelii Arab�w przeciw Izraelowi. Hekatomba azjatycka rozp�ta�a reakcj� �a�cuchow�. I tu dochodzimy do sedna sprawy. Rz�d Rzeczpospolitej od dawna wyczekiwa� odpowiedniego momentu, w kt�rym oczy �wiata zostan� zwr�cone w innym kierunku, by przywr�ci� zagarni�te ziemie wschodnie do macierzy. Od wielu miesi�cy si�y zbrojne by�y rozlokowywane na �cianie wschodniej pod pozorem manewr�w i przegrupowa� zgodnych z oczekiwaniami naszych sojusznik�w. W tej chwili agencje prasowe zosta�y poinformowane o naruszeniu granicy Polski przez zmotoryzowane oddzia�y ukrai�skie. To oczywi�cie chwyt propagandowy. W ramach kontrataku za kilkana�cie minut nasze doborowe dywizje przekrocz� granic� z Ukrain� i rozpoczn� operacj� wyzwalania �wi�tych miejsc naszej ojczyzny. Ponad sto tysi�cy �o�nierzy, dwa tysi�ce czo�g�w i woz�w bojowych, dwie�cie samolot�w. Ta masa sprz�tu i wojska powinna zmia�d�y� op�r niczego nie spodziewaj�cego si� wroga. Polska zn�w stanie si� mocarstwem Europy. Da B�g, b�dzie si�ga� od morza do morza.
W tym miejscu major zamilk� na chwil� i rozejrza� si� po autobusie. Nie tylko ja zd�bia�em, s�ysz�c te s�owa. Wprawdzie Ukraina przed dwoma laty przesta�a aspirowa� do udzia�u w strukturach zjednoczonej Europy i coraz bardziej sk�ania�a si� ku zwi�zkom z dawnym swoim sojusznikiem, czy raczej okupantem, jak zwano powszechnie Rosj�, ale otwarty atak na to pa�stwo nie mie�ci� mi si� w g�owie. Spojrza�em na prawo. Schwarzenegger wyra�nie nie podziela� mojego zaskoczenia. W jego oczach malowa� si�, widoczny nawet w tych warunkach, zachwyt. Zapewne ju� widzia� siebie jako zdobywc� Lwowa, a kto wie � mo�e nawet i Kijowa. Za to siedz�ca po lewej stronie kruczow�osa pi�kno�� wpi�a si� paznokciami w moje przedrami�, czego nawet nie zauwa�y�em do tej pory. I niech kto� powie, �e kobiety nie maj� intuicji. Uwolni�em si� od u�cisku dziewczyny i podnios�em r�k�, by zada� pytanie, jakie pewnie rodzi�o si� w wielu g�owach w tej chwili. Sawicki dostrzeg� mnie i powiedzia�:
� Spokojnie, �o�nierze, jeszcze nie sko�czy�em. � Wzi�� do r�ki plik papier�w i obliza� spierzchni�te wargi. � To zaledwie og�lny zarys sytuacji. Szczeg�y operacji �Orl�ta� znajdziecie w zalakowanych kopertach, kt�re otrzymali�cie na punktach zbornych. Zawieraj� one szczeg�owe rozkazy, kt�re na pewno r�ni� si�, i to diametralnie, w ka�dym przypadku. Jedno jest tylko wsp�lne we wszystkich tych dokumentach: miejsce, w kt�rym przyjdzie wam s�u�y� ojczy�nie. Nazwali�my je Bastion, gdy� stanowi� ono b�dzie ostatni bastion polsko�ci, je�li plany dow�dztwa z jakiego� powodu nie zostan� wykonane. Jak pewnie zauwa�y�a wi�kszo�� z obecnych, opu�cili�my przed chwil� teren miasta i udajemy si� w kierunku g�ry �l�y, swego czasu �wi�tego miejsca. Wi�kszo�� z was wie te�, �e ten teren podczas drugiej wojny �wiatowej niemieckie wojska wykorzysta�y do produkcji zbrojeniowej. W naturalnych jaskiniach, w jakie obfituje g�rotw�r, wykuto kilometry sztolni i korytarzy, w kt�rych niewolnicy produkowali nowe rodzaje broni dla Trzeciej Rzeszy. Wi�kszo�ci z tych korytarzy nie zbadano do dzisiaj, przynajmniej oficjalnie. � Tu Sawicki u�miechn�� si� zagadkowo, co nie usz�o mojej uwadze. � Tak przynajmniej s�dzi�a wi�kszo�� naszego spo�ecze�stwa. I dobrze, gdy� od pi�ciu lat wojsko pracowa�o nad odnowieniem starych instalacji, unowocze�nieniem ich i rozbudowaniem. Do�� powiedzie�, �e trzy miesi�ce temu oddano do u�ytku najwi�kszy kompleks umocnie� istniej�cy w Europie, a mo�e i na �wiecie. Dwa tysi�ce �o�nierzy mo�e w nim sp�dzi� ponad trzy lata, nie wychodz�c na powierzchni�. I nie musz� dodawa�, �e macie zaszczyt bycia jednymi z tych, kt�rzy zostali wybrani do odbycia s�u�by w Bastionie. Ku chwale ojczyzny!
� Ku chwale ojczyzny � odpowiedzieli pasa�erowie autobusu, ale bez wigoru, z jakim major poda� okrzyk.
Ponownie podnios�em r�k�, by zada� dr�cz�ce mnie pytanie. Tym razem Sawicki skin�� g�ow� z aprobat�.
� Prosz�, kapitanie Piwowski, s�ucham pana.
� Jak rozumiem � zacz��em, ostro�nie wa��c sowa � genera� Wa�doch wzi�� pod uwag�, �e Ukraina dysponuje jeszcze kilkudziesi�cioma g�owicami nuklearnymi pozosta�ymi po dawnych si�ach strategicznych ZSRR?
� W rzeczy samej � odpar� pu�kownik. � Dlatego w�a�nie udajecie si� do Bastionu. Osobi�cie nie s�dz�, by Ukraina posiada�a rakiety zdolne do przenoszenia tych g�owic, co potwierdzaj� zreszt� dane naszego wywiadu. Ale sztab generalny zdecydowa�, �e warto zachowa� wszelkie �rodki ostro�no�ci na wypadek ograniczonego ataku j�drowego, kt�ry wydaje si� absolutnie niemo�liwy w centrum Europy. Skutki by�yby op�akane dla wszystkich kraj�w s�siaduj�cych z Polsk�, w tym i samej Ukrainy, ze wzgl�du na zachodnie wiatry, jakie wiej� przez ponad trzysta dni w roku. Nie s�dz�, by Kij�w by� zdolny do akcji odwetowej na tak� skal� i to przeciw krajowi zrzeszonemu w NATO.
� A Rosja? � zapyta� kto� z pierwszych miejsc.
� Ukraina nie podpisa�a jeszcze �adnych konkretnych pakt�w z konfederacj� Rosji i Bia�orusi, cho� jest ju� tego bliska. Zreszt� przy zaognionej sytuacji w Azji oczy Kremla b�d� zwr�cone na Chiny. �o�nierze, ta wojna zosta�a dok�adnie zaplanowana i zako�czy si� naszym sukcesem w ci�gu najbli�szych dni.
� Cztery reformy z ko�ca lat dziewi��dziesi�tych te� zosta�y dok�adnie zaplanowane � rzuci� kto� � a jako� do dzisiaj musimy znosi� ich skutki. I nie wida� ko�ca tej udr�ki.
To mia� by� pewnie �art, ale nikt si� nie roze�mia�. Sawicki popatrzy� gro�nie na autora tej wypowiedzi.
� Pan porucznik zdaje si� nie podziela opinii sztabu generalnego � wycedzi� z�o�liwym tonem trepa, kt�ry zabiera si� do obr�bki kot�w.
� A nie podziela � odpar� �ysawy facet siedz�cy w trzecim rz�dzie przy oknie, teraz widzia�em wyra�nie, kto si� wypowiada�. � Mia� okazj� s�u�y� w wywiadzie i nie zgodzi si� z opiniami rz�dowych ekspert�w. Zreszt� frontalny atak na Ukrain� bez wypowiedzenia wojny to pogwa�cenie wszelkich traktat�w i um�w, co nie pozostanie Polsce zapomniane. By� mo�e rz�dowi wydaje si�, �e w ten spos�b odwr�ci uwag� spo�ecze�stwa od swoich przekr�t�w, albo uratuje kulej�cy bud�et. Niemniej wszyscy wiemy, �e ta wojna, podobnie jak setki innych posuni�� naszych w�adz, zako�czy si� totalnym chaosem. Za�o�� si�, �e cz�onkowie gabinetu premiera wraz z rodzinami siedz� ju� od wczoraj w bunkrach pod Radzyminem. A to na pewno nie usz�o uwadze agent�w rosyjskich, a mo�e nawet ukrai�skich, nie wspominaj�c wszystkich innych.
� Mo�e tak, a mo�e nie � odpar� enigmatycznie Sawicki. � Ja nie jestem tu po to, by dyskutowa� o pogl�dach politycznych, poruczniku Zawadzki, ani o tym, gdzie teraz jest premier i jego rodzina. Mam was przygotowa� do s�u�by w Bastionie i tyle. Czy kto� ma jeszcze jakie� uwagi i pytania?
Jak na komend� podni�s� si� las r�k. Sawicki pokr�ci g�ow�, nakazuj�c opuszczenie ich.
� Spokojnie �o�nierze, nie zd��� odpowiedzie� wszystkim. Mamy przed sob� jeszcze najwy�ej pi�� minut jazdy. Mo�e przybli�� wam ide� Bastionu w tym czasie. � Nie zanosi�o si�, by chcia� odpowiedzie� na wi�cej natarczywych pyta� cisn�cych si� na usta pasa�er�w autobusu i kontynuowa� tonem nieznosz�cym sprzeciwu. � Wehrmacht pozostawi� w 1945 roku ponad szesna�cie kilometr�w tuneli i dwadzie�cia kom�r s�u��cych za magazyny, niekt�re po�o�one w samym �rodku masywu �l�y. Nasi in�ynierowie przebudowali sztolnie i poprowadzili wykopy do wielu nowych kom�r, kt�rych istnienia jeszcze dwa, trzy lata temu nikt si� nie domy�la�. W chwili obecnej kompleks Bastionu jest ca�kowicie samowystarczalny. Odkryte przez nas, odizolowane od milion�w lat, zbiorniki wody podsk�rnej wystarcz� dla przewidywanej ilo�ci mieszka�c�w na dziesi�tki lat, systemy filtr�w pozostawione przez Niemc�w i zmodyfikowane w ubieg�ym roku w ramach system�w europejskich ochrony �rodowiska nale�� do najbardziej wydajnych na �wiecie. Teoretycznie zosta�y stworzone na potrzeby hut i elektrowni atomowej w �arnowcu, ale okaza�y si� idealne dla projektu Bastion. Zabezpieczenia tuneli wlotowych s� r�wnie niezawodne. �miem twierdzi�, i� nawet uderzenie w masyw �l�y kilku g�owic penetruj�cych nie b�dzie w stanie zagrozi� ca�o�ci kompleksu. Nawet Norad pod g�r� Cheyenne nie ma lepszej ochrony. Przygotowali�my si� te� na ewentualno�� prowadzenia walki po okresie przetrwalnikowym. W komorach najbli�szych powierzchni znajduje si� kilka batalion�w czo�g�w Twardy-2 oraz dwa dywizjony rozmontowanych samolot�w my�liwskich i helikopter�w Sok�-2 na transporterach. Wszystkie wraz z niezb�dnymi zapasami cz�ci zamiennych i paliwem potrzebnym do d�ugoterminowego dzia�ania. Jedna ze sztolni zosta�a zaadoptowana na poziemny pas startowy...
� Ile to kosztowa�o, do cholery? � zapyta� zn�w Zawadzki. � Przecie� taki projekt musia� poch�on�� lwi� cz�� bud�etu ministerstwa obrony narodowej � a jako� nie widzia�em tam podobnych pozycji wydatkowych.
� Nie wasza sprawa � odburkn�� Sawicki wyra�nie roze�lony dociekliwymi pytaniami.
� A czyja, je�li mog� zapyta�? � nie dawa� za wygran� porucznik. � Miliony emeryt�w nie mia�y za co wykupi� lekarstw, a wy wydali�cie miliardy na jakie� pieprzone podziemne lotnisko? Przecie� w Borach...
� Nie przeginajcie Zawadzki! � ostrzeg� major brutalnie wchodz�c mu w s�owo. � To jest wojna i podlegacie rygorom wojennym, a kwestionowanie rozkaz�w oznacza jedno. S�d wojenny. I czap�. Czy wyra�am si� wystarczaj�co jasno?
� Doskonale pan wie majorze, �e to ludzi, kt�rzy wpakowali nas w ten pasztet nale�a�oby odda� pod s�d � odpar� Zawadzki, ale ju� spokojniejszym g�osem. � Przez ostanie lata nasz kraj sta� na kraw�dzi za�amania gospodarczego, bo gros funduszy p�yn�o na projekty chorej wyobra�ni paru decydent�w. Ukraina odpowie atakiem atomowym na radosny przemarsz naszych dywizji, cokolwiek by pan nie m�wi�. Cho�by dlatego, �e nie posiada sprawnej armii zdolnej powstrzyma� kogokolwiek w spos�b konwencjonalny. Nawet tak s�abo wyszkolonych i uzbrojonych oddzia��w jak nasze. Te g�owice to ich zabezpieczenie. Jedyne zabezpieczenie. I dlatego ich u�yj�, gdy zobacz�, �e zostali zaatakowani. Prezydent Rohaty to tch�rz, podobnie jak ca�a tamtejsza generalicja, jak d�ugo trwa�o odsuwanie od w�adzy Kuczmy? Gdyby nie Bush... To wszystko koniunkturalni aparatczycy. W dziesi�� minut po tym, jak otrzymaj� informacj�, �e nasza armia przekroczy�a granic�, ka�� odpali� przynajmniej cz�� �adunk�w nuklearnych na zachodni� Polsk�. Zw�aszcza teraz, gdy Hindusi i Chi�czycy pokazali, �e mo�na u�y� tej broni, nie b�d� si� waha�. Powinien pan to wiedzie�, panie majorze. Nasza kom�rka przygotowa�a tak� analiz� dla sztabu generalnego ponad trzy lata temu.
� Do�� tego, poruczniku � rykn�� niespodziewanie Sawicki. � Po przybyciu do Bastionu zostanie pan aresztowany i oddany pod s�d! � Wymierzy� ostrzegawczo palcem w niepokornego �o�nierza. � Nie b�dzie �adnego odwetu i ju�. Nale�ymy do NATO i nikt, a zw�aszcza tak wyniszczony kraj jak Ukraina, nie zaryzykuje wojny z ca�ym paktem. A teraz przygotowa� si� do odprawy, zbli�amy si� do Bastionu.
� O ile wiem, atakuj�c Ukrain� naruszamy par� paragraf�w naszej umowy z sojuszem, a to zmienia posta� rzeczy...
� Milcze�! � rykn�� Sawicki. � Za kogo wy si� uwa�acie, poruczniku, �e pouczacie ekspert�w sztabu generalnego i rz�du!
Zawadzki nie odpowiedzia�. U�miecha� si� jedynie ponuro, nie spuszczaj�c wzroku z poczerwienia�ej twarzy majora. Spojrza�em przez okno i zobaczy�em, �e autobus jedzie le�n� drog�. Przez przyciemnione szyby niewiele by�o wida�, gdy wyjechali�my poza obr�b miasta. Zastanawia�em si� nad s�owami podoficera wywiadu i doszed�em do wniosku, �e w tym, co m�wi� by�a du�a doza prawdopodobie�stwa. Po co� w ko�cu jechali�my do bazy wojskowej ukrytej we wn�trzu g�ry, kt�ra mia�a ochroni� nas przed potencjalnym atakiem nuklearnym. Zanim zd��y�em doj�� do konkretniejszych wniosk�w, zatrzymali�my si�. W autobusie panowa�o wymowne milczenie, kt�re ponownie przerwa� Zawadzki.
� Nasi ch�opcy przekraczaj� w�a�nie granic� � powiedzia� odk�adaj�c rozkazy, kt�re wydoby� z koperty i spogl�daj�c na zegarek. � A to oznacza, �e za dziesi�� do dwunastu minut przekonamy si�, czy ja mam racj� czy pan, majorze.
I przekonali�my si�. W niespe�na dziesi�� minut od chwili, gdy Zawadzki wypowiedzia� swoje s�owa, znale�li�my si� w wylocie tunelu prowadz�cego do Bastionu. Usytuowano go we wn�trzu budynku starej, chyba jeszcze poniemieckiej �wirowni. Tak przynajmniej s�dzi�em, cho� przyznam, i� wiedz� na temat podobnych miejsc mia�em mizern�.
Autobus, po chwili postoju, wjecha� do obszernej hali, w kt�rej sta�y ta�moci�gi i sto�kowate pryzmy �wiru � st�d moje skojarzenie. Hala mia�a tylko trzy �ciany murowane, czwart� stanowi�a lita ska�a. W niej to w�a�nie zobaczy�em okr�g�y wlot tunelu o przekroju dobrych dwunastu metr�w. Po obu jego stronach widzia�em masywne, metalowe wrota, pokryte warstw� ska�y lub substancji idealnie j� imituj�c�. Gdy autobus zbli�y� si� do czarnej paszczy, prowadz�cej w g��b g�ry, mia�em okazj� przypatrze� si� im z bliska. Zauwa�y�em, i� na ponad dwumetrowej grubo�ci konstrukcji z metalu przymocowano warstw� prawdziwego kamienia. Sprytnie pomy�lany mechanizm zsuwa� obie po��wki wr�t, doci�gaj�c je i hermetyzuj�c na specjalnym ko�nierzu, a skalna nak�adka rozci�ta wzd�u� nier�wnych, acz wygl�daj�cych na naturalne, p�kni�� ska�y zapewne idealnie maskowa�a wej�cie. Zapewne, gdy� nie dane mi by�o widzie� efektu, ale domy�la�em si�, �e musia�o pozosta� niewidoczne dla postronnych obserwator�w, kt�rzy pojawiliby si� tu przypadkiem, lub nie.
Wjechali�my do tunelu jako ostatni. Gdy autobus zatrzyma� si� na jedynym jeszcze wolnym miejscu i zacz�li�my z niego wysiada�, wrota ruszy�y z chrz�stem, by powoli przes�oni� otw�r wej�ciowy. Przyznam, �e poczu�em zimny dreszcz, patrz�c, jak znany mi �wiat, widoczny zza wr�t, zw�a si� coraz bardziej. Trwa�o to mo�e p� minuty, podczas kt�rej � jak zauwa�y�em � wszyscy zamarli, spogl�daj�c na t� scen� w milczeniu. Dopiero huk zatrzaskiwanych wr�t i syk spr�onego powietrza uk�ad�w hermetyzuj�cych sztolni� przywr�ci� nas do rzeczywisto�ci. Rozejrza�em si� po wsp�pasa�erach. Zawadzki sta� niedaleko mnie i z uporem maniaka wpatrywa� si� w zegarek. Majora nie widzia�em w pobli�u. Sam spojrza�em na cyferblat, by sprawdzi�, ile czasu min�o od rozpocz�cia inwazji. W tej samej chwili poczuli�my, jak ska�a wok� nas dr�y i ko�ysze si�. Spojrza�em na Zawadzkiego, kt�ry opar� si� r�kami o autobus i stara� si� usta� na szeroko rozstawionych nogach. Mnie si� to nie uda�o. Le��c na kamiennej pod�odze, ws�uchiwa�em si� w niesamowity zgrzyt kamiennych �cian i krzyki ludzi uciekaj�cych w panice do kolejnych kom�r i pod autobusy. Z �ukowatego sklepienia posypa�o si� kilka od�amk�w ska�y. �wiat�a zamigota�y, ale nie zgas�y. Poczu�em czyj�� r�k� na ramieniu. To wszystko trwa�o najwy�ej kilkana�cie sekund
� Ju� po wszystkim, panie kapitanie � powiedzia� porucznik Zawadzki. � Wjazd do Bastionu znajduje si� po niewidocznej od z kierunku miasta stronie �l�y. Ca�y masyw g�ry chroni nas przed skutkami odleg�ej o kilkana�cie kilometr�w eksplozji nuklearnej.
� Wi�c to by�a... � S�owa z trudem wydobywa�y si� ze �ci�ni�tego gard�a.
� A s�ysza� pan o trz�sieniach ziemi powy�ej 7 stopni Richtera w tym rejonie Europy? � odpar� Zawadzki, pomagaj�c mi wsta�. � Ci idioci z Warszawy nigdy nie wierzyli w to, co im wysy�ali�my. A teraz nie b�dzie nawet gdzie wysy�a� raport�w.
* * *
Wszystko to wydarzy�o si� ponad dwa lata temu. Tyle czasu sp�dzili�my w przepastnych trzewiach �wi�tej g�ry �l�y, czekaj�c na mo�liwo�� powrotu na powierzchni�. Nie wiedzieli�my, co si� sta�o na g�rze. Jedno by�o pewne, oczekiwane przez dow�dztwo meldunki i rozkazy nie nadesz�y �adn� z dr�g przewidzianych w sytuacji kryzysowej. Analiza sejsmologiczna wykaza�a, �e w ci�gu kilku dni po naszym przybyciu do Bastionu na Ziemi wiele si� wydarzy�o. Je�li wierzy� �o�nierzom obs�uguj�cym specjalistyczny sprz�t, zanotowano ponad osiemset wstrz�s�w, kt�rych bezpo�redni� przyczyn�, cho� niekoniecznie mog�y by� eksplozje nuklearne. To za� mog�o oznacza�, �e znany nam �wiat przesta� istnie�, ale musieli�my poczeka� ponad dwa lata, by przekona� si� o tym naocznie.
Dok�adnie po siedmiuset pi��dziesi�ciu dniach uznano, �e poziom radiacji na powierzchni opad� na tyle, by mo�na by�o przeprowadzi� rekonesans bez nara�ania si� na napromieniowanie zagra�aj�ce �yciu. Odczekano jeszcze kilkadziesi�t dni, zanim wydano rozkaz przeprowadzenia zwiadu. Spo�r�d dw�ch tysi�cy mieszka�c�w Bastionu wybrano trzech strace�c�w. Oczywi�cie wypad�o na mnie. Drug� osob� by� kapitan Pawe� Zawadzki, buntownik z autobusu, z kt�rym zd��y�em si� zaprzyja�ni� � pomimo usilnych stara� majora Sawickiego nie postawiono mu �adnych zarzut�w. Co wi�cej, s�uszno�� jego analiz spowodowa�a, �e szybko awansowa� i znalaz� si� w�r�d zaufanych doradc�w genera�a Wa�docha, dow�dcy Bastionu.
Znajomo�ci z nim zawdzi�cza�em przydzia� do tej misji. Jak s�dz�, to w�a�nie Pawe� mnie do niej przydzieli�. Wielokrotnie rozmawiali�my o tym, �e chcia�bym znale�� si� na powierzchni podczas takiego zwiadu. By�em lekarzem, ale ostatni rok sp�dzi�em na przygotowywaniu raport�w i analiz o sytuacji radiologicznej na powierzchni. Trzeci� osob� przydzielon� do tej misji by� bli�ej nieznany mi komandos z jednostki powietrzno-desantowej � kierowca i spec od masy sprz�tu, jaki mieli�my zabra� ze sob�. Major Tomasz Zachwatowicz, tyle wiedzieli�my z rozkazu. Spotkali�my go dopiero przy samochodzie terenowym, kt�rym mieli�my uda� si� na rekonesans. By� wysoki i barczysty, jak przysta�o na spadochroniarza. Sprawdza� z list� w r�ce, czy niczego nie brakuje w przydzielonym wyposa�eniu. Gdy podeszli�my do niego, niedbale odpowiedzia� na salut.
� Zachwatowicz jestem � powiedzia�, jakby to wszystko t�umaczy�o.
Przedstawili�my si� r�wnie lakonicznie i u�o�yli�my nasze rzeczy na tylnych siedzeniach pomalowanego w maskuj�ce barwy Hummera. Podobno by�o to kiedy� ruchome stanowisko dowodzenia, teraz jednak po wymontowaniu wi�kszo�ci wyposa�enia, w�z ten zosta� wytypowany na najlepszy �rodek transportu dla pierwszego zwiadu. S�usznie zreszt�, bowiem by� najlepsz� tego typu maszyn�, jak� mieli�my w Bastionie. Major ko�czy� ju� sprawdzanie i zniecierpliwiona generalicja, kt�ra pojawi�a si� na przeszklonej galeryjce �luzy powietrznej � oni nigdy nie podejmowali ryzyka � mog�a wreszcie da� nam rozkaz wyjazdu.
Wsiedli�my do �azika i Zachwatowicz w��czy� silnik. Nieu�ywany od jakiego� czasu diesel zakopci� niewielkie pomieszczenie o wiele szybciej ni� ktokolwiek by pomy�la� i przez dobre dwadzie�cia sekund musieli�my wstrzymywa� oddech, zanim turbiny systemu wentylacyjnego zdo�a�y opanowa� sytuacj�. W chwil� p�niej wewn�trzne grodzie z cichym chrz�stem zamkn�y wylot tunelu. Na moment zgas�y �wiat�a i znale�li�my si� w ca�kowitych ciemno�ciach.
� Ciemno�� widz�, ciemno�� � powiedzia� Zachwatowicz, po czym roze�mia� si� rubasznie. A ju� my�la�em, �e to kolejny nad�ty dupek my�l�cy, �e jest s�owia�skim wcieleniem Johna J. Rambo.
� �wiat�a w pod�odze? Wszystko tu popieprzone � odpowiedzia� Pawe� cytatem na cytat.
Nie pozosta�o mi nic innego, jak do��czy� do dialogu. My�l�, �e wybra�em trafnie.
� Czy jest tu wyj�cie na miasto? � zapyta�em i w tym momencie zewn�trzne wrota z przera�liwym trzaskiem ruszy�y na boki, zag�uszaj�c nasz �miech.
Do wn�trza �luzy wpad� promie� o�lepiaj�cego �wiat�a. Na szcz�cie fotochromatyczne okulary zniwelowa�y ten b�ysk. Szpara poszerza�a si� przy akompaniamencie piekielnych d�wi�k�w rozcieranego na mia� kamienia. Dobre dwadzie�cia sekund trwa�o, zanim otw�r poszerzy� si� na tyle, by przepu�ci� �azika. Zachwatowicz prze�egna� si� i lekko nacisn�� peda� gazu. Trzytonowy pojazd ruszy� powoli w stron� �wiat�o�ci, kt�ra obj�a najpierw p�ask� mask� wozu, a potem przedni� szyb�. Troch� to przypomina�o sceny z film�w Spielberga.
Wyjechali�my na le�n� przecink�. W ka�dym razie kiedy� musia�a to by� przecinka w�r�d niemal stuletnich sosen, z kt�rych teraz pozosta�y wypalone kikuty si�gaj�ce kilkana�cie metr�w w g�r�. Major przejecha� kr�tki odcinek w d� i zatrzyma� w�z obok pordzewia�ej i okopconej tabliczki ostrzegaj�cej przed paleniem ognia w lesie. Dozymetr zamontowany na desce rozdzielczej nie wykazywa� zbyt wysokiego poziomu promieniowania, zreszt� kombinezony, jakie nosili�my, dzi�ki hermetycznym zamkni�ciom pozwala�y na poruszanie si� w znacznie bardziej ska�onym terenie.
� Czy mo�e pan, kapitanie, zbada� sk�ad chemiczny powietrza? � zapyta� Zachwatowicz. Skin��em g�ow� i otworzy�em torb� z analizatorem. Trwa�o dobr� minut�, zanim ekran komputera wype�ni� si� danymi.
� Brak substancji chemicznych i biologicznych, kt�re mog�yby zagra�a� �yciu � powiedzia�em po przejrzeniu wykres�w. � Przynajmniej wed�ug tej maszynki.
� To dobrze � odpar� komandos � bo mam zamiar pooddycha� tym powietrzem bez po�rednik�w.
To m�wi�c, odpi�� he�m i wci�gn�� powietrze nosem. Wypu�ci� je d�ugim wydechem, po czym si�gn�� do le��cego na siedzeniu obok niego chlebaka i wyci�gn�� paczk� cameli. Z nabo�e�stwem �ci�gn�� z niej foli� i otworzy�. Wsun�� do ust jednego papierosa i zapali� sztormowymi zapa�kami z zestawu survivalowego. Pawe� w tym momencie poszed� w jego �lady. �ci�gn�� hermetyczny he�m i poprosi� Zachwatowicza o papierosa. Ja nie pali�em. Nigdy nie zrozumia�em, co przyjemnego jest we wci�ganiu dymu do p�uc, ale widz�c zachwycone miny moich wsp�towarzyszy, domy�la�em si�, �e co� w tym musi by�. Ca�y Bastion obj�ty by� ca�kowitym zakazem palenia, nie tylko z powodu aktywnych system�w przeciwpo�arowych, ale i lekkiej niewydolno�ci system�w wentylacyjnych, kt�re oparto na starych, poniemieckich rozwi�zaniach. Z pewnym oci�ganiem zdj��em sw�j he�m i wci�gn��em pierwszy haust �wie�ego powietrza. Pr�cz dymu z papieros�w nie czu�em �adnego zapachu ani smaku. Spalony las ju� dawno przesta� czymkolwiek pachnie�.
Przerwa na papierosa trwa�a dobre pi�� minut, podczas kt�rych nie rozmawiali�my. Oni delektowali si� camelami, ja obserwowa�em okolic�. Jak okiem si�gn��, a nie by�a to zbyt wielka przestrze�, nie widzia�em skrawka zieleni. Wypalone drzewa, wypalona ziemia i niezwykle, b��kitne niebo bez jednej chmury. Cisza tak kompletna, �e d�wi�cza�a w uszach. To w�a�nie ta cisza by�a w tym wszystkim najgorsza. Zachwatowicz jakby czyta� w moich my�lach. Wsun�� do odtwarzacza p�yt� kompaktow� i nagle otoczy�a nas �ciana muzyki.
� Znowu w �yciu mi nie wysz�o � pami�ta�em te s�owa. Budka Suflera, Sen o dolinie. Ruszyli�my w d� zbocza, s�uchaj�c kolejnych takt�w muzyki. Patrzy�em na monotonny obraz spalonego lasu i podobnie jak bohater tej piosenki zag��bi�em si� w my�lach o dolinie, ku kt�rej zmierzali�my, a kt�ra kiedy� by�a naszym domem.
* * *
Zbli�ali�my si� do Wroc�awia, omijaj�c niewielkie miejscowo�ci le��ce przy trasie na Wa�brzych. Naszym g��wnym zadaniem by�o sprawdzenie, w jakim stopniu ucierpia�o miasto po ataku nuklearnym i czy mo�liwe jest przywr�cenie go do ewentualnego zasiedlenia. Mieli�my dotrze� jak najbli�ej centrum, do bunkr�w pod dawnym Urz�dem Wojew�dzkim, gdzie znajdowa�o si� Regionalne Centrum Kryzysowe. Tam mieli�my znale�� wyniki i odczyty ze wszystkich urz�dze� pomiarowych zainstalowanych wok� miasta na wypadek podobnych zdarze�. Wed�ug sztabowc�w powinno to zaj�� nie wi�cej ni� sze�� godzin, aczkolwiek Zachwatowicz od pocz�tku by� nastawiony do tego limitu czasowego sceptycznie. Dlatego postanowi� omija� wszystkie miejscowo�ci na trasie, by�my mieli jak najwi�cej czasu na odnalezienie szyb�w prowadz�cych do Centrum. Nie spos�b by�o nie zgodzi� si� z jego opini�. Teraz, w promieniach s�o�ca, martwy krajobraz wydawa� si� upiorny, a co b�dzie po zachodzie, woleli�my nie my�le�.
Tu� po czternastej zatrzymali�my si� na skraju szosy, niedaleko centrum handlowego przy autostradzie. Przestronne parkingi wok� Ikei i pozosta�ych dom�w towarowych by�y kompletnie puste. Same hale wystawowe zdawa�y si� by� nietkni�te kataklizmem, przynajmniej z daleka. Obserwacja terenu przez lornetki pokaza�a jednak�e znacznie smutniejsz� rzeczywisto��. Pop�kane i opalone fasady, w wielu miejscach, a tam, gdzie konstrukcja by�a s�absza, kilkumetrowe wyrwy. Za terenami centrum handlowego wida� by�o fragment samego miasta. Z tej odleg�o�ci mogli�my dostrzec go�ym okiem kikuty komin�w elektrociep�owni i postrz�pion� bry�� wie�owca Poltegoru, kt�ry zamieni� si� w stercz�cy na kilkana�cie pi�ter szkielet z betonu i stali. Fala uderzeniowa odar�a go z wszelkich element�w fasady i zdmuchn�a �cianki dzia�owe wewn�trz biurowca, pozostawiaj�c jedynie �elbetonow� konstrukcj� i tak naruszon� w kilku miejscach.
Obserwowali�my te obrazy przez kilka minut, robi�c przy okazji kolejne pomiary, ale i tutaj poziom radiacji na razie nie przekracza� normy. Wreszcie Zachwatowicz usiad� za kierownic� i ruszyli�my do wiaduktu nad autostrad�, prowadz�cego do trasy wylotowej, kt�r� dwa lata temu opu�cili�my Wroc�aw. Droga by�a przejezdna, kilka zardzewia�ych i wypalonych wrak�w nie zdo�a�o jej zablokowa�. Niemniej major prowadzi� humveya ostro�nie, omijaj�c dawno ju� zastyg�e ka�u�e stopionego niegdy� asfaltu, jakby si� ba�, �e masywne ko�a pojazdu utkn� w nich unieruchamiaj�c nas na dobre. Przejechali�my tak niemal do skrzy�owania przed starym cmentarzem czerwonoarmist�w. Przygl�da�em si� dw�m czo�gom T-34, kt�re dumnie strzeg�y tego miejsca, jeszcze nie tak dawno stoj�c na wysokich coko�ach. Teraz le�a�y zaryte w p�yty chodnika, zdmuchni�te fal� uderzeniow� niczym zrobione z plastiku modele. Zagapi�em si� na nie, gdy nagle poczu�em szarpni�cie, kt�re nieomal rzuci�o mnie na przednie siedzenie. Zachwatowicz zahamowa� gwa�townie i wskaza� r�k� w g��b ulicy.
� Co si� dzieje? � Pawe� by� nie mniej zaskoczony ode mnie.
� Tam kto� jest, widzia�em ruch obok tego budynku po prawej � powiedzia� major i si�gn�� po lornetk�.
Stan��, opieraj�c si� �okciami na przedniej szybie i lustrowa� powoli wylot ulicy. My r�wnie� starali�my si� co� dostrzec, nie wychylaj�c si� zbytnio z wozu. Nie zauwa�yli�my jednak nic, co potwierdzi�oby s�owa komandosa. I nie zobaczyli�my, ale us�yszeli�my. Suchy trzask strza�u dotar� do naszych uszu dok�adnie w momencie, gdy bezw�adne cia�o Zachwatowicza zwali�o si� na siedzenie. Padaj�c, przechyli� si� na tyle, bym zobaczy�, �e zamiast prawego oka ma krwaw� miazg�.
Snajper! Ta my�l sparali�owa�a mnie i pewnie sta�bym si� drug� ofiar� napastnika, gdyby nie przytomna reakcja Paw�a. Poci�gn�� mnie za rami� w ostatniej chwili. Przeznaczony dla mnie pocisk wbi� si� tu� obok w obicie siedzenia, zanim dotkn��em ramieniem le��cego mi�dzy mn� a Zawadzkim plecaka.
� Skurwysyn � sykn�� Pawe�. � Strzela do nas, chocia� mamy znaki czerwonego krzy�a.
Wyci�gn�� z kabury pistolet i podni�s� na nim he�m ze stroju ochronnego. Przesuwa� nim na prawo, tak by wygl�da�o, �e pr�buje wyczo�ga� si� z Hummera. Kolejny strza� zerwa� lekk� plastikow� materi� z lufy Glocka i rzuci� j� daleko za samoch�d. Pawe� zakl�� i prze�adowa� bro�.
� W tych pieprzonych kombinezonikach nie mamy najmniejszych szans na ukrycie si� � rozejrza� si� na tyle, na ile pozwala�a sytuacja. Stali�my na odkrytym terenie. Najbli�sza przeszkoda daj�ca jakiekolwiek schronienie znajdowa�a si� o dobre pi��dziesi�t metr�w. Mia� racj�, jaskrawo��te, plastikowe kombinezony nie by�y projektowane z my�l� o bieganiu. Ich zadaniem by�o zapewnienie maksymalnej swobody ruchu przy pe�nym odizolowaniu od �rodowiska zewn�trznego. I tutaj nale�a�o si� pe�ne uznanie temu, kto je projektowa�. Niemniej, nie zdo�aliby�my w nich zrobi� pi�ciu krok�w, zanim snajper nie do��czy�by nas do swojej kolekcji.
� Pozostaje nam jedno � powiedzia�em, wyci�gaj�c z torby bia�ego T-shirta. Pawe� skin�� g�ow�. Owin��em go wok� lufy pistoletu maszynowego Zachwatowicza i unios�em w g�r� na tyle, by by�a widoczna. Pomacha�em ni� wolno i opar�em bro� o przednie siedzenie. Koszulka powiewa�a na s�abym wietrze, a my kulili�my si� na swoich siedzeniach, nie s�ysz�c nic poza miarowym dudnieniem silnika. Ten d�wi�k zag�usza� wszystkie inne i nie mieli�my poj�cia, czy przeciwnicy zbli�aj� si� do nas, czy te� czekaj� na moment, gdy si� wychylimy, by zako�czy� t� zabaw�. Trwa�o to mo�e z kwadrans, a mo�e tylko minut�. Adrenalina nie pozwala�a mi na prawid�ow� ocen� up�ywaj�cego czasu. W�a�nie si�ga�em po ka�asznikowa, by raz jeszcze pomacha� bia�� flag�, gdy us�ysza�em wolno wypowiadane s�owa. Wypowiedziane po polsku!
� Zostaw to, synku.
Odwr�ci�em g�ow� i zobaczy�em trzech m�czyzn w trudnym do okre�lenia wieku, kt�rzy podeszli nas od ty�u. Wszyscy nosili wyra�ne �lady poparze� i choroby popromiennej. Ka�dy trzyma� w r�ku my�liwski sztucer. Ten, kt�ry sta� najbli�ej wyci�gn�� do mnie lew� r�k�, nie opuszczaj�c broni.
� Podaj mi go � powiedzia� � ale nie r�b gwa�townych ruch�w.
Wykona�em polecenie. Gdy automat znalaz� si� w jego r�kach, pozostali ustawili si� tak, by widzie� nas obu. Pawe� mrukn�� co� niezrozumiale. Spojrza�em w drug� stron�, tutaj te� sta�o kilku obszarpa�c�w z karabinami gotowymi do strza�u. Gestami kazali nam wysi���, co te� uczynili�my to. Zawadzki w uniesionej do g�ry r�ce trzyma� nadal sw�j pistolet. Odebrali mu go, zanim zdo�a� stan�� na asfalcie. Moja bro� nadal tkwi�a w kaburze, ale r�wnie szybko pozby�em si� jej, jak i paska. Kazali nam ukl�kn�� przy burtach wozu. Nie pozwolili te� opu�ci� r�k.
� Jeste�my lekarzami wojskowymi � powiedzia�em powoli i wyra�nie. � Ten samoch�d nosi znak czerwonego krzy�a. Nie powinni�cie nas atakowa�. Chcemy wam pom�c.
� Tak, tak � powiedzia� ten, kt�ry zabra� ka�asznikowa. Jak zauwa�y�em, zd��y� ju� za�o�y� moj� koszulk�, kt�ra teraz kontrastowa�a z reszt� jego ubrania nosz�cego �lady wielu, chyba niezbyt mi�ych, wydarze�. � A my jeste�my siedmioma krasnoludkami.
� Nie k�ami� � odpar�em najspokojniej jak potrafi�em. � Mam w kieszeni dokumenty. Przed... przed wojn� mieszka�em we Wroc�awiu. Na O�binie
� Wierz�, wierz� � powiedzia� tamten, przeszukuj�c zabitego majora. Nie widzia�em dok�adnie, co robi�, ale pomruk, jaki wydoby� si� z garde� pozosta�ych �wiadczy�, �e chyba dotar� do paczki cameli. � Tyle, �e ja obudzi�em si� pewnego ranka na kupie ruin z dup� w strupach i grzywk� Kojaka a ty, razem z reszt� swoich kolesi odpowiedzialnych za ten burdel, zadekowa�e� si� gdzie� w bunkrach, by pal�c fajki i dupcz�c panienki, czeka�, a� wyzdychamy.
� Dosta�em kart� mobilizacyjn� na kilka godzin przed wybuchem wojny. Nawet nie wiedzia�em, dlaczego.
� Biedaczek, oderwali go od cycusia � za�mia� si� ten w koszulce. � A mo�e nie, mo�e ca�a twoja rodzinka zosta�a zmobilizowana?
� M�wi� prawd�, przyjechali po mnie wieczorem...
� Przesta� pieprzy�, przystojniaczku. � Drugi z napastnik�w pochyli� si� nade mn� i przy�o�y� mi luf� my�liwskiej fuzji do szyi. � Wiemy dobrze, kto zosta� wybrany do prze�ycia tego bagna. S� tu jeszcze tacy, co pami�taj�, kto i dlaczego za�atwi� nam ten Armageddon.
Odwi�d� kurki. Powoli, jeden po drugim. Zamkn��em oczy i zacisn��em z�by. Zawsze wydawa�o mi si�, �e w takiej sytuacji walczy�bym do ko�ca jak ranne zwierz�, ale teraz czu�em swoj� bezsilno��. Strach mnie sparali�owa�, modli�em si� o kilka dodatkowych sekund �ycia i... �mier� nie nadesz�a. Facet w koszulce odsun�� dysz�cego nienawi�ci� napastnika i pocz�stowa� go papierosem zabranym martwemu Zachwatowiczowi.
� Zostaw tego �miecia, Mateusz � powiedzia�. � On nale�y do Burmistrza. Nie chcesz chyba sko�czy�, wisz�c za jaja na wie�y ratusza za to, �e zabi�e� Wys�annika.
� No, nie chc�, panie sier�ancie � zgodzi� si� z nim m�czyzna zwany Mateuszem. � Ale poprosz� pana Jana, �eby pozwoli� mi si� nimi zaj��, jak tylko sko�czy przes�uchanie.
Prze�kn��em �lin�. Na razie darowano nam �ycie, ale mia�em powa�ne w�tpliwo�ci, co do najbli�szej przysz�o�ci. Nie widzia�em Paw�a, ale m�g�bym si� za�o�y� o ka�d� sekund� z czasu, jaki nam pozosta�, �e i on my�la� podobnie.
* **
Szli�my za Hummerem ze zwi�zanymi r�kami, jak z�oczy�cy w westernach. Nasi oprawcy rozsiedli si� w �aziku i pal�c ostentacyjnie camele Zachwatowicza, cicho rozmawiali mi�dzy sob�. Nie s�ysza�em nawet, o czym. Przejechali�my w ten spos�b ca�� ulic� Powsta�c�w i min�li�my ulic� prowadz�c� do Dworca G��wnego. Poruszali�my si� do�� wolno, nie dlatego, �e chcieli nas oszcz�dzi�, ale raczej z powodu braku wprawy w kierowaniu m�czyzny, kt�rego nazywali sier�antem.
Miasto wygl�da�o do�� ponuro, zw�aszcza teraz, gdy powoli zapada� zmierzch. Wi�kszo�� kamienic w tej okolicy pochodzi�a sprzed wojny, sprzed drugiej wojny �wiatowej. Zbudowane z ceg�y wytrzyma�y niszczycielskie dzia�anie fali uderzeniowej i termicznej. W przeciwie�stwie do Poltegoru, kt�ry rzeczywi�cie zosta� dos�ownie wypatroszony. W �adnym oknie nie widzia�em jednak szyb. Puste otwory, pozbawione nawet ram, ods�ania�y poczernia�e �ciany mieszka� na parterze. To, czego nie zniszczy� ogie� i si�a podmuchu, zosta�o zabrane przez tych, kt�rzy prze�yli. Tak mi si� wydawa�o. Mi�dzy budynkami od czasu do czasu widzia�em krzy�e wetkni�te w niewielkie kopczyki ziemi. Nie by�o ich wiele, ale �wiadczy�y o tym, �e �mier� nie zabra�a wszystkich mieszka�c�w okolicy. Przynajmniej nie od razu. Zmierzch odkry� jeszcze jedna prawd� o tym miejscu. Dzisiaj nikt nie zamieszkiwa� ruin przy Powsta�c�w i Pi�sudzkiego. Robi�o si� ch�odno, a niebo przybra�o barw� ciemnego granatu. A jednak w ani jednym oknie nie widzia�em migotliwych b�ysk�w ognia. Nigdzie te� nie by�o �ywej duszy.
Chwil� p�niej min�li�my Plac Ko�ciuszki. Tutaj zauwa�y�em pierwsze oznaki �ycia. W gmachu domu towarowego mieszkali ludzie. Na d�wi�k klaksonu wylegli przed budynek i w milczeniu patrzyli na samoch�d, machaj�c do siedz�cych na nim m�czyzn. Mijali�my ich w niemal ca�kowitym milczeniu. Zdawa�o si�, �e nie zauwa�aj� nas. Ale myli�em si�, i to bardzo. W pewnym momencie z grupki gapi�w wysz�a dziewczyna. By�a m�oda, chyba nie mia�a jeszcze osiemnastu lat. Trudno to by�o oceni�, gdy� pr�cz brudu jej twarz i odkryte ramiona szpeci�o wiele blizn. Zbli�y�a si� do Paw�a i przez moment sz�a obok niego. U�miechn�� si� do niej, ale nie odpowiedzia�a u�miechem. Nag�a zmiana wyrazu jej oczu uprzedzi�a go i zd��y� uskoczy� przed no�em, kt�ry wyci�gn�a z fa�d postrz�pionej sp�dnicy. Drugiego ataku pewnie nie zdo�a�by unikn��, le��c na bruku, ale wszystkich osadzi� w miejscu strza�, kt�ry odda� w powietrze Mateusz. Sier�ant zatrzyma� Hummera i zeskoczy� na jezdni�. Chwyci� dziewczyn� za w�osy i powl�k� w kierunku jej pobratymc�w.
� Czyja to suka? � zapyta� g�o�no, gdy znale�li si� o kilka krok�w od zbitej gromadki obszarpa�c�w. Nikt nie odpowiedzia�. � Pyta�em, kto sp�odzi� t� dziwk�?
� To sierota � odpowiedzia� w ko�cu jeden z m�czyzn za�amuj�cym si� g�osem. � Przygarn�li�my j� na przedmie�ciach.
Sier�ant pchn�� dziewczyn� na chodnik, nie ca�kiem puszczaj�c w�osy. Upad�a, a jemu w r�ce pozosta�a spora ich gar��.
� Powinienem zabi� to �cierwo � powiedzia�, rozsypuj�c powoli zawarto�� d�oni � ale zostawiam wam decyzj�, jak j� ukara�. Podnios�a r�k� na Wys�annik�w. � Wskaza� r�k� na nas. � Mog�a ich zabi�, a wiecie, co sta�oby si� z wasz� spo�eczno�ci�, gdyby pan Jan si� o tym dowiedzia�?
Pokiwali g�owami, mrucz�c przepr