Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Zobacz podgląd pliku o nazwie 66 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
TYTUL: Samotnosc
AUTOR: Jan Brzechwa
OPRACOWAL : Adam Ciarcinski (
[email protected])
----------------------------------------------------------------
---------
Stare lipy szeleszcz� li��mi przy lada powiewie. Nie s�ycha� nic
- tylko ten szelest. Przeb�yski s�o�ca w upalny sierpniowy dzie�
s�cz� si� poprzez korony drzew i weso�o migoc� na �cie�kach.
Paruje md�y zapach powi�d�ych kwiat�w. Spok�j, cisza i oboj�tno��
przemawiaj� z nagrobk�w beznami�tnym j�zykiem imion i dat. Nie
jest tu ani smutno, ani �a�o�nie. Ludzie umieraj�, a ju� po
miesi�cu nikt o nich nie pami�ta. Mo�e matka... Mo�e
niepocieszony m��... Ale i on znajduje sobie wkr�tce now�
towarzyszk� �ycia. Dlatego te� oboj�tnie idziemy dalej,
odczytuj�c na p�ytach, na pordzewia�ych blachach, na �elaznych
krzy�ach imiona i nazwiska zmar�ych.
Przy grobie w pobli�u muru siedzi na sk�adanym sto�eczku �ysy,
w�saty m�czyzna w kolejarskim mundurze i czyta gazet�. Na
czarnej blasze bia�ymi literami wypisane jest imi� i nazwisko:
"Wiktoria Walczak... �y�a lat 59".
Kolejarz przesuwa r�k� po �ysinie op�dzaj�c si� od much. Na
�okciach jego mocno wy�wieconego munduru widniej� �aty. W�sy
zrudzia�ymi wiechciami opadaj� na g�rn� warg�. Zagarnia je
dolnymi z�bami i maceruje w ustach. Takie ma ju� przyzwyczajenie.
Po chwili przy s�siednim grobie zjawia si� t�ga jejmo�� w czarnym
kapeluszu, obszernej granatowej sukni i w czarnych mitenkach.
- Dzie� dobry, panie Walczak - m�wi rozsiadaj�c si� obfitym
cia�em na w�skiej �aweczce. - Daj pan na chwil� t� gazet�...
Ledwo si� wepcha�am do tramwaju, taki t�ok...
Sk�ada gazet� w czworo i wachluje ni� czerwon�, spocon� twarz.
- My�la�em, �e ju� pani nie przyjdzie - powiada kolejarz
wyg�adzaj�c palcami w�sy.
- Co te� pan, panie Walczak. Jak m�g�abym nie przyj�� do mego
Franka... Zawsze co m��, to m��, cho� i nieboszczyk.
M�wi�c to omiata szmatk� kurz z �elaznego krzy�a. Robi to
pieczo�owicie, a nawet z pewnym odcieniem czu�o�ci.
Po chwili znowu rozsiada si� na �aweczce i wyci�ga z torebki
przybory do szycia.
- Daj no pan t� swoj� kurtk�.., Przynios�am dzi� ig�� z nitk�...
Nie mo�e pan tak bez guzika paradowa�.
- Co znowu, pani Heleno... Z jakiej racji?
- Dawaj pan... Z racji czy bez, guzik mog� panu przyszy�. Starszy
cz�owiek bez opieki. �al patrze�...
Pan Walczak oci�gaj�c si� zdejznuje kurtk�. Wdowa po nieboszczyku
Franku wyjmuje z torebki par� guzik�w, dobiera
najodpowiedniejszy, po czym zabiera si� do szycia.
- Zacna z pani osoba, pani Heleno - m�wi kolejarz. - Nieboszczyk
m�� mia� z pani pociech�.
- E, tam... Czy taki si� pozna? M�j pierwszy m�� to by� anio�,
nie cz�owiek. Jak Boga kocham. A Franek, cho� to niby i kierownik
urz�du pocztowego, owszem, nie mo�na powiedzie�, ale charakter
mia� jaki� taki niekulturalny. Ani do kina nie poszed�, ani radia
nie pos�ucha�. Jedno tylko, co wiedzia� - to drzewka sadzi�, a
podlewa�, a opryskiwa�. Poza swoim ogr�dkiem �wiata nie widzia�.
Ale na przyk�ad w domu - nic go nie obchodzi�o. Mia�am ja palm�.
Powiadam panu, palma-ogrom, wychuchana, wypiel�gnowana. A� tu
widz�, �e mi palma z dnia na dzie� marnieje. I co pan my�li? On
si� do tej palmy w nocy za�atwia�. Jak Boga kocham! Cho� to i
nieboszczyk, ale prawd� musz� powiedzie�.
- Rzeczywi�cie... - stwierdza pan Walczak i kiwa g�ow�. -
Rzeczywi�cie... No, a co z ogr�dkiem?
- A co ma by�? Wiadomo, �obuzy jab�ka rozkradaj�, renklody
poobrywali razem z ga��ziami. Czy ja, samotna kobieta, poradz�
sobie z nimi? A pan wie, jak to u nas na Targ�wku. Mam psa, ale
to taki dziwny kundel, �e na swoich szczeka, a do obcych si�
�asi.
- Rzeczywi�cie - potwierdza pan Walczak. - Wdowie samej nie�atwo.
- Bierz pan t� swoj� kurtk�... Panu nawet guzika nie ma kto
przyszy�. Tak samo to jadanie po barach mlecznych. Tfu! Po�al si�
Bo�e.
- E, czasami do gospody si� p�jdzie... Nie jest tak �le.
- Co mi pan b�dzie opowiada�. Czy ja nie wiem, jak dzi� karmi�
w gospodach? Ani to �wie�e, ani to okraszone. M�j pies tego by
nie �ar�. W samotno�ci, panie Walczak, cz�owiek marnieje.
Pan Walczak spogl�da na pani� Helen� i przypomina sobie, jak to
na wiosn� przysz�a po raz pierwszy na �wie�y gr�b swego
nieboszczyka m�a, jak �a�o�nie pochlipywa�a. Potem pomaga� jej
wbi� paliki do �aweczki. Razem sadzili bratki. Z czasem coraz
ch�tniej wyrusza� w niedziel� na Br�dno. Mia� z kim przynajmniej
pogada�. Podoba�a mu si� �ywotno�� i energia tej podw�jnej wdowy.
Domy�la� si�, �e musi mie� du�o ponad pi��dziesi�tk�, skoro jej
Franek umar� w wieku lat sze��dziesi�ciu siedmiu. Por�wnywa� j�
ze swoj� nieboszczk� �on�. By�y podobnej tuszy, podobnego
usposobienia. Poruszony t� my�l� zapali� "Sporta" i g��boko
zaci�gn�� si� dymem.
- Da�by pan spok�j z tymi papierosiskami, jak Boga kocham! Szkoda
zdrowia i pieni�dzy. Gdyby pan by� moim m�em, nie pozwoli�abym
panu pali�.
- Mo�e bym i us�ucha� - odpowiada pan Walczak melancholijnie.
Zapad�o milczenie. G��wn� alej� od strony bramy sun� gromadki
ludzi. Jedni przychodz� tu z potrzeby serca, inni z nawyku,
jeszcze inni dla sp�dzenia upalnego dnia w�r�d zieleni, w cieniu
drzew. Tak jak do parku.
- Czas wraca� - powiada pani Helena wstaj�c i otrzepuj�c sukni�.
Poszli razem, jak zwykle, do przystanku tramwajowego.
- Przyjd� pan w nast�pn� niedziel�.
- Przyjd�... Pewnie... Zam�wi�em na dzia�kach pelargonie...
Wystarczy i dla pani.
Up�yn�y zn�w cztery tygodnie. Li�cie ��k�y i z�oci�y si�
wczesn� jesienn� poz�ot�. Tu i �wdzie po brzegach g��wnej alei
po�yskiwa�y, niby �wie�o poci�gni�te lakierem, opad�e kasztany.
Przy grobach ukochanych zmar�ych siedz� jak zwykle pani Helena
i stary kolejarz. Na pulchnych r�kach wdowy l�nl� czarne sk�rkowe
r�kawiczki nieboszczki Walczakowej, podarunek pana Walczaka.
- Ja jestem osoba praktyczna - kontynuuje pani Helena rozpocz�t�
ostatniej niedzieli rozmow�. - Pan ma przyzwoit� emerytur�.
owszem, nie powiem, ja rent� po nieboszczyku m�u... Zawsze co
jeden dom, to nie dwa. M�ska r�ka w ogr�dku te� mo�e si� przyda�.
Pan, panie Walczak...
- Feliks mi na imi� - wtr�ca przymilnie kolejarz.
- Pan, panie Feliksie, tak samo wymaga opieki. Starszy cz�owiek,
b�d� co b�d�... samotny... Ale jak z t� garderab�, nie wiadomo.
Od niej trzeba by zacz��...
- Chwileczk�, pani Heleno - m�wi po�piesznie kolejarz i z
postrz�pionego portfela wyjmuje zapisany arkusik papieru. -
Prosz�, niech pani naocznie sprawdzi. Szkoda, �eby si� to
wszystko marnowa�o.
Pani Helena odczytuje p�g�osem:
- "Suknia czarna, jedwabna, guziki rogowe... Kostium granatowy
z eksportowej setki... Sp�dnica szara flanelowa... Bluzka r�owa
z nylonu... Bluzka bia�a, wyszywana. Trzy swetry we�niane w
dobrym stanie... Futro ze �rebak�w, �okcie troch� wytarte...
Serdak zakopia�ski podbity barankiem... P�aszcz gabardynowy...
Trzy pary trzewik�w..." Na jakim obcasie? Pan tu nie zaznaczy�,
panie Feliksie. Ja lubi� obcasy �rednie, �eby nie by�y ani za
wysokie, ani za niskie.
- Obcas, pani Heleno, akuratnie taki, jak pani nosi.
- Ano c�, nieboszczka by�a nie�le zaopatrzona... I bielizna
jest... i chusteczki do nosa - doda�a wdowa, przegl�daj�c raz
jeszcze spis pana Walczaka. - Ale z drugiej strony... Je�eli to
wszystko nie b�dzie na mnie pasowa�o, to ju� gorsza sprawa. Co
prawda, pod�ug grobu s�dz�c, wzrost nawet by si� zgadza�. Trzeba
jednak przymierzy�. Bez przymiarki nie da rady.
- Na Bia�ostock� niedaleko - rzek� pan Walczak wycieraj�c d�oni�
�ysin�.
- Ja tam po moim nieboszczyku Franku nie mam nic. Musz� pana z
g�ry uprzedzi�. Wszystko, co zosta�o, wynios�am na bazar. Sam pan
wie, jak dzi� trudno zwi�za� koniec z ko�cem. A to komorne, a to
gaz, a to �wiat�o... Jest troch� bielizny po�cielowej, nawet
monogram si� zgadza: on by� Franek, a pan Feliks. Ta sama
litera... No i jeszcze jedno. Je�li garderoba b�dzie pasowa�a i
w og�le, to �lub musi by� ko�cielny... Nie �ebym by�a taka
religijna, ale jak ju�, to ju�... Czyta�am w "Expressie" o jednym
takim, co mia� osiemdziesi�t lat, a jeszcze zachcia�o mu si�
zmiany. M�� u mnie musi by� na ca�e �ycie, a� do �mierci, tak jak
m�j nieboszczyk Franek, �wie�, Panie, nad jego dusz�.
- Amen - szepn�� pan Walczak i j�� w milczeniu zagryza� zrudzia�e
w�sy.
- Wi�c jak b�dzie z t� przymiark�? - zapyta�a pani Helena,
patrz�c w przestrze�.
- A cho�by i zaraz - rzek� o�ywiaj�c si� kolejarz.
Gdy prowadzi� pani� Helen� pod r�k� do przystanku tramwajowego,
wyczuwa� pod palcami jej pulchne przedrami� i z przyjemno�ci�
wch�ania� zapach toaletowego myd�a, przypominaj�cy mu zapach
m�odo�ci. Nie s�ucha� ju� dalszych rozwa�a� wdowy na temat
przysz�ego ma��e�stwa, tak dalece absorbowa�a go niepokoj�ca
my�l, �e wyjd� na jaw jego drobne k�amstewka. Granatowy kostium
nie by� z eksportowej setki, a sp�dnica na samym przodzie mia�a
du�� plam�, kt�rej nie da�o si� wywabi�.
Gdy stan�li przed obdrapan� kamienic� na Bia�ostockiej, pan
Walczak rzek� uroczy�cie:
- To tu...
Zn�w up�yn�o kilka tygodni. Z drzew poopada�y li�cie.
I oto Zaduszki. Dorocznym zwyczajem ludzie ci�gn� na cmentarz.
Nios� kwiaty, zapalaj� �wieczki na grobach. Dzie� jest ch�odny
i s�otny. Pa�stwo Walczakowie porz�dkuj� groby swoich zmar�ych.
Pani Helena jest w futrze ze �rebak�w.
Ona m�wi: "m�j nieboszczyk Franek", i czule wyciera szmatk�
�elazny krzy�.
On m�wi: "moja nieboszczka �ona", k�adzie na grobie wianuszek z
jedliny, a potem dodaje z westchnieniem:
- Swie�, Panie, nad jej dusz�.
Na cmentarzu nie jest ani smutno, ani �a�abnie. Na cmentarzu
panuje spok�j, cisza i oboj�tno��.