657

Szczegóły
Tytuł 657
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

657 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 657 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

657 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Leszek Ko�akowski Moje s�uszne pogl�dy na wszystko Wydawnictwo Znak Krak�w 1999 Projekt ok�adki Robert Guzik Fotografia na ok�adce (c) Piotr W�jcik/Agencja Gazeta Opracowanie typograficzne Daniel Malak Wsp�praca redakcyjna Agnieszka Ko�akowska Adiustacja i korekta Krystyna Szymurowa �amanie Ryszard Baster (c) Copyright by Leszek Ko�akowski, 1999 ISBN 83-7006-938-X \ ZAM�WIENIA: DZIA� HANDLOWY 30-105 KRAK�W, UL. KO�CIUSZKI 37. BEZP�ATNA INFOLINIA: 0800-130-082 ZAPRASZAMY TE� DO NASZEJ KSI�GARNI INTERNETOWEJ: www.znak.com.pl S�OWO WST�PNE Tomik ten zawiera wyb�r r�nych artyku��w i esej�w, jakie pisywa�em w latach osiemdziesi�tych i dziewi��dziesi�tych, a w dw�ch czy trzech przypadkach nawet wcze�niej. Gdzie i kiedy by�y te rzeczy drukowane, w jakich j�zykach napisane, przez kogo na polski przet�umaczone - wszystko to w notach znale�� mo�na. Moja c�rka Agnieszka pomog�a mi bardzo, wyci�gaj�c te r�ne teksty z bez�adnych stos�w papieru i wszystko porz�dkuj�c. Bez niej pewnie nie zabra�bym si� do tej roboty. Kilka z tych tekst�w ukaza�o si� ju� w zbiorze pt. Cywilizacja na �awie oskar�onych (1990); zbi�r ten zosta� wydany, niestety, przez nieudolny dom wydawniczy; jest to edycja niechlujna i pe�na b��d�w, a autor nie mia� dost�pu do korekt; przekre�lam t� niewydarzon� pozycj�, a kto j� ma, niech wyrzuci. Nie potrafi�bym kr�tko stre�ci� tego, o czym w tych esejach mowa, a gdybym potrafi�, to pewnie nie potrzebowa�bym tego wszystkiego pisa�. Znaczna wi�kszo�� z nich dotyczy kwestii nie wiecznych, ale raczej doczesnych, przy czym takich, kt�re - jak sobie pochlebiam - s� wa�ne. Wiele moich rozwa�a� ujawnia dwuznaczno�ci spraw i poczyna� ludzkich, niepewno�� wybor�w i niejasno�� ocen. S� z tej racji nie do pogodzenia z fundamentalistycz-nym my�leniem, czyli (w jednym ze znacze� tego s�owa) z b�ogos�awion� wiar�, �e wyznawca zawsze stoi na gruncie pewnym, sk�d mo�na wykrzykiwa� ochocze has�a i pot�pienia, a nigdy na grun- St�wo wst�pne ci� �liskim albo chwiejnym, albo grz�skim. Tak poj�ty fundamentalizm jest naturaln� w�asno�ci� umys��w m�odzie�czych, a tak�e umys��w starczych; obie formacje zbiegaj� si� w tej sk�onno�ci. Prywolny nieco tytu� ca�o�ci pochodzi od tytu�u jednego tekstu, najwcze�niejszego bodaj w tym zbiorku, a tak�e najbardziej okazjonalnego, pisanego jako ma�o uprzejma replika na atak jednego z czo�owych ideolog�w �wczesnej angielskiej Nowej Lewicy. Waha�em si� co do tego, czy warto wpisywa� tu rzeczy odnosz�ce si� do komunizmu i jego upadku, gdy tyle zdarzy�o si� od tych czas�w, w ko�cu jednak niekt�re z tych tekst�w pomie�ci�em w tomie. W jednym z nich mo�na wyczyta� mylne proroctwo; napisa�em bowiem w roku 1984, �e proces rozk�adu komunizmu b�dzie zapewne d�ugi i �e jest ma�o prawdopodobne, by doczeka�y si� jego kulminacji pokolenia, kt�re przekroczy�y p� wieku. Okaza�o si�, chwali� Boga, �e rzecz ze znacznie wi�kszym przy�pieszeniem si� potoczy�a, co nie by�o wynikiem niespodziewanych porusze� anonimowej Historii, lecz po cz�ci �wiadomych dzia�a� opozycji, po cz�ci przemian, tak�e przez ludzi, nie za� Histori� sprawionych, w metropolii na wschodzie. Czytelnik, je�li si� znajdzie taki, zauwa�y, �e przy r�nych okazjach zamieszczam w tych rozprawkach krytyczne swoje uwagi o tradycji O�wiecenia. Nie jestem wyj�tkiem, przeciwnie, jestem w do�� licznym towarzystwie, gdy staram si� zrozumie� t� tradycj� tak, by j� z obu stron mo�na by�o ogl�da�: dobrej i niedobrej. Ale syntezy w tej sprawie kluczowej - dziedzictwa O�wiecenia -nie potrafi� na razie, pr�cz og�lnik�w, zaproponowa�. Poza tym, jak to cz�sto i nawykowo czyni�, podaj� w w�tpliwo�� warto�� albo trwa�o�� r�nych klasyfikacji i schemat�w, kt�rych uczymy si� w szkole, a kt�re okazuj� si� potem przeciwsku-teczne czy rozumienie hamuj�ce. Has�em moim jest: gdy sprawy s� pozornie jasne i pozornie zrozumia�e, nale�y sia� kontuzj� lecznicz� i owe jasno�ci pozorne pokrywa� cieniem niepewno�ci. Wiem, �e jest to dzia�alno�� denerwuj�ca. 6 St�wo wst�pne Pochlebiam sobie r�wnie�, �e te teksty nie s� uci��liwe w czytaniu, co si� po cz�ci tym t�umaczy, �e wiele z nich, a mo�e i wi�kszo��, by�y to w pierwotnej wersji wyk�ady w r�nych miejscach �wiata, dla r�nych publiczno�ci wyg�aszane, wyk�ad za� narzuca w�asn� stylistyk�, je�li wyk�adowcy zale�y na tym, by by� to tekst zrozumia�y i nie nadmiernie nudny. Nie przychodzi mi do g�owy nic, co jeszcze mia�bym w tym wst�pie napisa�. Oxford, lipiec 1999 CZʌ� I UTOPIA, APOKALIPSA, CHRZE�CIJA�STWO �MIER� UTOPII NA NOWO ROZWA�ONA Kiedy pytaj� mnie, gdzie chcia�bym mieszka�, odpowiadam zazwyczaj: gdzie� w g�rskim lesie, nad jeziorem, na rogu Madison Avenue na Manhattanie i Champs E�ysees, w ma�ym cichym miasteczku. Jestem wi�c utopist�, a to nie dlatego, �e obiekt moich marze� akurat nie istnieje, lecz dlatego, i� jest on wewn�trznie sprzeczny. Czy wszystkie utopie s� wewn�trznie sprzeczne? To oczywi�cie zale�y od tego, jak zdefiniujemy samo s�owo, ale nie istnieje �aden konieczny pow�d, by�my ograniczyli jego znaczenie tylko do tych idei, kt�rych logiczna niesp�jno�� b�d� empiryczna niewykonal-no�� s� oczywiste. Rozprawiaj�c o utopii powinni�my wszelako nie oddala� si� zbytnio od potocznego znaczenia s�owa, nawet je�li zdajemy sobie spraw� z tego, i� jego sens jest do pewnego stopnia p�ynny i nieokre�lony. Mamy tu zreszt� do czynienia z interesuj�cym procesem kulturalnym, w wyniku kt�rego s�owo - o dobrze znanej historii, gdy� przysz�o na �wiat jako sztucznie wykoncypo-wana nazwa w�asna - zyska�o w ostatnich dw�ch stuleciach sens tak szeroki, i� obejmuje on nie tylko gatunek literacki, ale r�wnie� styl my�lenia, mentalno�� i nastawienie filozoficzne, a ponadto u�ywa si� go do opisywania zjawisk kulturalnych si�gaj�cych korzeniami staro�ytno�ci, a wi�c znacznie wykraczaj�cych poza historyczny moment jego pocz�cia. Fakt ten podsun�� niekt�rym historykom i filozofom my�l, i� mamy tu do czynienia z ponadczaso- 11 ST np[B ogaMO-Ypfezood o�a� po osfaz-id Xqy 'pfe>[iuop feofezpBMOJd 'fei� -opina� B^snd 'B:�aiu^uiBZ ouo Xqo{Bisozod i apAJ^po o� azod aiu -azoo.r^AM op Xu[opz Aq^Xq aiu 'psoMi^d^feM qoXMiizoui ipnjpzsM -lodBu faoafnuiXz-[}XM ApMa-id fauApaf o^af o}i�o3 z AuopMopaz ^Xq XqXp� '.o�iSoo mAures M amApaf o�a:� ^luo^spo ai^ "nuo{spo af uo o� a� i a^AJ^po 3B:>soz azoui fazsMBuzod psouMad O{POJZ auzaa�Biso Bpiai zi 'oipBuod uo {Az-iai^ -BMIIZOUI isaf aro (Auzo^BiugB-id suas oBtafiurod) BpMB-id i UIBIBZ B 'asouMad ^aiMio^B^[Bf oi 'psouMad fauozsTUZMaiti 'fauin{osqB B{po-iz aza^Buz 5is Bp aiu nsaf a� - MBIS -pod zaq BTU azoui oXq i - uo {AZ-IBIM 'apsiA\Xzaaz^ "Bzsnfzai-iB^ OBMZBU BUZOUI fauz3i�oiouiaisida udoin fau�AzoMou uiaafo �BZS-IBIM oSauzoa�Biso zpfeq i^Mop -nq CauzoalBiso ppi OBZB^S/A 5is Bp aro - nuo�Buasg uaMpJazao po fam M ais IOJ ooq3 - fapizpn^ nsAu� qoBfaizp M zXp� '^oAuzoA�sA^B za� Xzo qoXuzoiuoi^aiiqoJB udoin OB-^nzs az^BZSM Xqo{Xq oupTUJ, -qoBiipBdXzJd qoXuiaJ[^uo-^ M BIUBUMOJ oSau^Buy BTOBMOSOISBZ oafafiu�od 'nd5�sod o�apsXzJd v\p a�oJp ^�v^\rs[\im'z 'Buompds B^BISOZ AqXp� 'BI afaizpBu '^oAuzoAudula �Y[nBU qop{�s^zsM zpfeq - piX�Buia�Bui qni plAziJ psouio�azozs M - pinau -y{aiMp^faptBf n� -uau�BpunJ o�auzoa^Biso aiuaizaiauz BU pizpBU "faMO-^nBu udoin" mauBiui oiisaJ^o UIBU BiuBJqBZ aiu za� OTO 'ipAzoMBuzod pso�JBM a^poJz o�auzoaiB�so oqp 'psouMad fa^Buo-^sop oq^B aroBMpinzsod i{sXui BU oafaut '^oAuzoiSopulaisida qoaido�n o 'papi^z-id au 'OIMOUI Xuiazo^v 'PSOUMA^B fap[zpTq MOJ:azsqo qoAuotsaJD{o op ZBIUMOJ a{B 'BM�suazoapds o�auoiMBqXM aiuMX�iuiJap ifztM qoXupqo];� op o-^^i aro OBMOSO^S a f BUZOUI zXp� 'auozJazsod -siBupaf o^soz "ndo�n" apafod uo-i^s nMp^qo z auozoiUB-i�o uiaqosods ulAj, -o�aupuiJ nuBis :maMO{s 'qazJiod qapizpni Biuafo-^odsBz o8aupd 'pso-^zpni Moma^o-id BIUBZBIMZOJ o�auzoaiB�so BfiuaSns aiu i^s -af 'qoXuzoi�o{ouq3a� ifzB�UBJ qoXuzoX�sX-in�nJ ^oA^rewzoJ qoXufid -o�n mauBiui uiAq{qsa-qo aiu uinua�X-n[ o�azsAuaid aiMB^spod BU 'AuoJ�s fai�nJp z �ifzi-uBd ^ain-^s BU imaiz BU o�azog BM^sa^oJ^ 5is aiuaiMBfod aoBzso{� aapi az^B� i auzoA�sA�uaMpB zpfeq auzaA^sBi^ yuozucnzoJi ocnou vu udo^n Maiwc; ZT. -iqo XqonJ[ aiiBoizo-i BqazJi oAzonpiAM B 'n^aiM IAX z uizA�dBqBUB Au[XanpMaJ :)XZOB{M BUZOUI udoin afaizp a�afod ^BI M 'uinua�Ai^ uiigiup z aiupo�z - XUO�S faupaf z - ula^BZ �ifouaA<ua:�ui fapisoq pi -5izp AuozpBZJn 'pismaiz fBJ BU afaizpBu auzoXidiiB-^odB i ^e{ 'nivi o�aMOiBiMSBZ afziM OUMO-IBZ XuiBZon{^XM qosods uai M - mapt -{isAM uipizpn^ auBMOZ^BBJZ oXq B(BUI BJO^ 'A^afoJd maMo^s mA� OB^saJ^o Xuiaizpaq 'BJOlM oj �BiuaiMB-idod op oiu znf BUI aiu ui/Li -o^ M 'o�ai-yiBi - oSau^BzoBJ^azJdam i o�auzoaiB�so nua�s apaiu� -BISO �saf BMiizom zi 'amBuo-^az-id aiuXpaf B 'ibuaisAz�a fap{zpnt n^adsB -^aiMioiio�apiBfXMBJdod aoBzoA�op aapi aiu nsXui BU ipim Xuiaizp5q 'qoBidoin o OBIMOUI 'azsA/uald o j �aiuazaiuBJ�o aufoMp -od oafAz-id SfnuodoJd 'MO^BO nui qoAoqo ampdnz op BMO^S o�ao -afaiuisi suas 3Bui�au ISBIUIBZ Biuazoauz oSauzoo^od fazoBJ 5is OBUI -AZ� apad^M a� i XuuoJqonaiu �saf Bp5(od nsa-r^az niuBisa-nio Az^d psouiBJ�iq-ia uaido�s uaiMad zi '^BJ aizpa^�zM BU uiaiaz oafap\[ �a^zpni a-iniau pau uoBiuapaq M pso^JBM zaq isaf ZBIUMOJ niuazoauz mAi M apafod - ("apap^ BU faisizp 5is Xuiiu -zods aiu a� 'oaMppzoo Xqo{Xq feldo�n") auzo^aJdam as MopOMod sqoptaf z 3ioys[ 'ipXuiBUBq Bp�z zaroMOJ 'MOUB^d qopipzsM op ais isoupo i auMA�BJofad aiuazoauz fauzoolod BIMOUI M BUI "Aufid -oin" �^iu�OiuiAz-id 'Auo-i�s [aiSrup z �qoAuzoiJozo^J Azo qoAuz3XJO�S -iq qoaiUBpaq M aizp5zJBU ay[vl au^apAzJd oXq Xqop�sazJd ap5(od o�azo -^a�n-^s BU '"qoXufidoin" MOi^afo-id op oAzonaz Aq BqazJ� Biua/Ai^azoo auzoi�opiaqosa qoi az^B� a 'ifouaisXz�a faupnpiMAp -ui i fauMX:ppio^ CafoMs ^MBJdod alp innAzon -^aiMp^Apapi aizpni oa 'O^IS^ZSM zAp� 'auzoa�Azn opui isaf oi apafod paisod ^Bupaf fap^ai y\� �psoMi{sazozs tapisfBJ Biuaza-iqoXM aufi�ipJ aplpzsM saz (aiSiup z '(qoo{g �suJg {luAzon oi �^af) pa�op ziu o�azsdai so�aza aoazoAlop X^afo.[d ai^zpn{ apnazsM 0{psaiuiod Auo-i�s faupaf z Xq 'MO-iBiurzoJ q3plB� op ap5fod Auiaipnuipzo.1 zi 'niuazo^BZ AzJd aiu -poSAJBiM oaiuiZJq oi azo^ �BM.ZBU ampaiModpo {iisAmAM n^sojd od n^ai/A IAX z ppnsXui i^spiSua uaiMad o�a,iopi v\p 'uiXuzoi� -opdoJlUB uiap{siMBfz ui^BAU� z 'psoMi{ZB-iM fap{zpni BUUOJ BM ocrnsuohosaz^ip 'vsdiiD^odu 'Didolfi ST 'zsnfzaiJB)! unu paz-id ^af aiuqopod iAdo-mg zBJqofe-r^ Auzogozonj: {Azao�spz.id aplMO-^BO i Biua^sAm p{zaps BMOU aiiBuizo.1 oAzoA^AM {B{0pz ^[Bupaf o� 'AzpaiM fauozsiuzMaro AdsAM fapisfBJ (OMOU BU oA^po zpfeq) aAj^po ais nui oyspn aiu ooqo �muziiB.in�BU oSauzoA�s -iMAiBp.1 uun�zs aaz-idapo aafn^isn 'psomopaiMS fau^B�uapuaosuB-u auBUzam M zo-ipod feupzoui BMS ^fefpod passnH uipisuBfza�-re^A�UB moppi^sXui uiA� o^Mpazjd BIUSB^M OJ, 'MOpesaz-id ipAuzoAziJB�am MBfazJd o-^af ApMB-id BiuBMpp�zsod aufAoApB-ii iypnz.ipo uiXuiBs mA� i 'auuoJqo ab^saJ o^Bf uiXuzaT�opiq aps^a�uo^i M 3BMO�a-idia� -uiz aiMpse^M ais fezpep azaMBUzod A�^B zi '^BZEMII AZJO^ 'i{3p{s -MoulMJepisod MOJOZOIIJ ipppsAzsM zazJd azi{B� B 'eqoBI^ i esnu -euaAy zazJd iuiXuui Azpanu 'n^aiM xix M AUBMO^BIB aiu�o.n(opiM 'eusef zoaz.1 '{Xq 'fauz3i�oiouia�sida AMcyspod fauzoa�B�so BIUBM?} -nzsod ^aunJBM o^Bf feltsuefzaiJB^ 5foXpeJ� zaz^d AnoiMOUBisn 'Ai -z-ii5uMaM i XuzJ�5uMaz �BiMS eu pizpoj �tu.niu9i.ui uin^ofazsisu BU oazJ�op Xq{�oui - appizs^ uiXueMOuuoJapzaiu 'mAuse^M UIIOMS M - IBIMS feJop[ zazjdod 'BrozoJd ezoMBuzod afom�si aiu '(nsue�sAp nmapqo o znf ofeiMom aro) lua�BiMS E IIUBU Xzpami suB�sAp AIS -AzJfazJd aiu�n{osqe afaro�si ai^ �i8oJp n^po-is M OBMOpfBuz 5is Xui -aizpaq azsMez 'AzpaiM n^fezood "o�aMoroazo^zzaq" 'MopfesazJd po o�auiOM aJBuo^sop q3BiuEMp{nzsod q3Xzseu M (Xuisii-iBiop a� 'aiqos XuiizBJqoXM zpfeq) Amaz-i�op o^app ^Bf 'oSa^ po aiuzapzaiN -Avis]\i]sAvnA/A aiu HUBS o�a-io^ 'm[Azaf M aiqais BIUBZEJAM op m -azsniuz i amazopeiMsop zazJd ureMO�p�zsipi 'IBIMS M "luaonzJM" znf Auisaisaf 'afs^ayaJ azseu Amaluzoodzo-i apuamom uip[ef M 'oi EU npa{�ZM zag �mXMO-iaz ap-^und M o^ehm - BMOU po ofezoBZ Xq 'psomopei/AS Mopeso Bluzoapds qoXuofoMsXzJd i ipAupa^SzM aro -z3A-io�STq i[3pnazsM ais A{Xqzod a-io^ 'BiuBuzod MO�oimpod qoA�s -Azo I{OJ M oidfeisXM �^aiA\{O�[Xpapi Xuiazoui a� 'i^AzJalM ai^[ 'feuzoi8 -olouaurouaJ afo^npa-i feuiB^XpeJ EU SfaTzpeu i^pnzJod - A�uoJ-nBay -Jap\[ i -ia��appH mp{isXzsM apaz^d - appiisAm isfaiuzeMfeu 'aapi o�af ofefpod iMoio� i{Xq XZJO^ 'uoA^ po-iSM �aMB^ "{JassnH OBZO -AlAM {BZOBZ aJo^ 'mre-^zaps B^Azepod alu O^BRZSM BIJOZOIIJ uuozvmzoA ocnou uu iidoyi p^nus ^T �fap{sfadoJn3 Ajnip^ 5uiiu XqopzoBUZo 'ApMBJd uiaiBZ B 'psouMad ppi aroaanz-ipo auzo^sAJidma zpfeq auzo�daos a� 'aniazopaiMsaz-id i ap 'A�STzpJBZBq o�auzogozo{g OSOM -B^ap o^iA� aiu BIBMOJBPI mai-iassnH -psouMomopMBJd pp[soq op ais BiuBM^OMpo zaq oaz�op Amazom faJO�^ op 'AMB^spod -MB�spod qop{�sAzsM AMBispod (auzaa�B�so niuBMpinzsod M fau^Bi -uapuaosuB-ii psomopaiMs ApB^od piq&t� ZBJOO ofezB-ip 'p^suaCza� -JB-YI ^afoJd pA\AMOpuuoJaz-[d i pMoSAJO^ 'piMBJdod aroBM-iazJd -aiu t aiuazptU�SBi^ "i-iassnH punulpg Biuald�BM zaq tAq feouoJqo mAuzoalBM i mA�-iBdn [aizpJ[Bqfeu Caf n^aiM o8a� ropazood au -Bpauinqo aiu Ap�iu BuzaT�opuiaisida Bidoin az^n�^n^ fazsau �\ �AUOJIS (ai�n-tp z nuiziiBiuapuaosuB-i� uBimpo qoAireuizo-i IUIBO -uoJqo B 'Auo-us faupaf z imB-^Aidaos i miB^A.uduia Azp^Tui BpJB�s zazJd auozoauzAM BS fau�AzoMOu UJOZOHJ uaBfaizp qoAMipJnq M A�uauioui aMozonpi B 'auiBUBq o{Aq aro aroBiAd 'zpaiModpo AqB{ -BiuizJ[q "^Bf 'o�a� po aiuzapzaiiq '^awa^sida o amazJBm BZSMBZ BU ZBJ ulAi AzJd oafeonzJod 'psou^BMauzn iuiBua^A^[ lUlAuzoAl^BJd 5is aipMopBz i aisuas 'mAu^B�uapuaosuBJ� AZOBUZ a\ 'mA^AMz M Ap -MB-id Bpafod oSamas z aaMouSAzaJZ ZBIUMOJ Aunsnui AzpaiM uia� -uau�Bpuru uiAuzoaiBiso z ZBJM AZS o\ 'am SBZ iisaf ^pso-tpau� Capisoq fau�npsqB op ais oBfntOMpo aiu 'oa^sAzn fef 5is ap Azo '^{BI nsaf B '^BMI^ZOUI a^oSo M �saf osouMad Bpuo^sop Azo :MOi[aiM po ais af -nulfaz anozo^u mAJO^ 'aufido�n aiuaiAd au^anApJa^ (OMOU au {apaz zpaq) uo ^apaz 'auMBJdod aiuzoi�o^ �safazsnCza�-ra^ abAzodojd Azo 'o�ai po aiuzaiazai^i -AzsCalsizp uaizp od MOJOZOHJ zaz^d auasBZ�ZOJ �saC 3ioy[ i (ppi ipAuza.iAM i qaAusBf psoupo�AJBiM lua�uaJBMS 5is atnzB^o Sog aludSisau B 'ppi ipAuzB-iAM i qoAusB[ uinua^A-nt ais BiMBfod B�og Biuara�si aizpOMOp M) AoA�A^[ isMJBid i{�azJisop niuBMOumzo-i o�a[ M a-io^ 'uiap^[ mAupap^ oa�odo^ nosfami mA� M -^Bupaf BIS Auusnui ai^[ �o�ap[soq n^Aum o�aoBzpaiMqoazsM op mA� AzJd BIS oafn^oMpo aiu 'oroooulOMB-idn aroB�s M tAq aiu qoA-i -9�5[ 'ApMB-id iuiBua�AJ^ iuiAoBfnzBiMoqo alupsJaMlun oaMouodsAp {Bisnui zsn[zaiJB^[ 'B�BiMS ifo^n-iisuo^a-i faupo�A-iBiM op ipauuunn om^suyhosazMp 'Dsdifvv{odD 'mdo�fJ Utopia, apokalipsa, chrze�cija�stwo Rousseau czy Kant zmusi� on nast�pne pokolenia filozof�w - w tym r�wnie� tych, kt�rzy nie podzielali jego nadziei - do okre�lenia si� w relacji do niego (przy czym mog�a to by� relacja opozycji). Ukryta nostalgia za epistemologiczn� utopi� by�a wci�� obecna w empirystycznych kierunkach z pierwszych dekad naszego stulecia; rzecz jasna, nie w tym znaczeniu, by �ywiono jakie� oczekiwania transcendentalne, lecz pod postaci� d�ugofalowych poszukiwa� ostatecznych danych wiedzy b�d� ostatecznie nieredu-kowalnych s�d�w. R�wnie� i tych pr�b zaprzestano. Transcendentalna fenomenologia ugrz�z�a w pogoni za doskona�� przejrzysto�ci�; pozytywizm logiczny utraci� impet, podejmuj�c wci�� nieudane pr�by sformu�owania adekwatnych definicji weryfikowalno�ci i analityczno�ci. Bez w�tpienia wiele pozosta�o zar�wno po jednej, jak i po drugiej filozofii, ale nie nadzieja na epistemologiczne ultimum. Badania transcendentalne ust�pi�y miejsca egzystencjalnej ontolo-gii, kt�ra - w rozmaitych postaciach - wyra�a�a swoj� niewiar�, i� mo�emy kiedykolwiek uchwy� osobno, w ich nieskalanej �wie�o�ci, podmiot b�d� przedmiot; �e Bycie albo ludzka egzystencja mog� zosta� poj�ciowo okie�znane. Empiryzm logiczny zosta� zast�piony przez p�nego Wittgensteina i filozofi� j�zyka potocznego. Wygl�da na to, �e filozoficzna utopia obumar�a. Czy sczez�a naprawd� i ostatecznie, czy te� tylko zapad�a w chwilowy letarg, tego nie mo�emy stwierdzi� z jak�kolwiek doz� pewno�ci; cho� jednak w tej chwili nie wida� �adnych wyra�nych oznak jej zmartwychwstania, mamy powody nie dawa� wiary w oznajmienia, i� zgin�a bezpowrotnie. W �adnym wypadku nie wydaje mi si�, by �ywot filozoficzny wydany na pastw� pragmatyk�w i relatywist�w by� czym� prawdopodobnym b�d� godnym po��dania. Prze�wiadczenie to jest ugruntowane w pewnym pojmowaniu filozofii jako fenomenu kulturalnego, kt�re z kolei zasadza si� - rzecz jasna - na pewnej interpretacji historycznych los�w filozofii. Moje og�lne nastawienie mo�na wyrazi� tak oto: filozofia nie zajmuje si� Prawd�. Filozofia nie odkryje nigdy jakichkolwiek po- 16 �mier� utopii na nowo rozwa�ona wszechnic uznawalnych prawd; a je�li ju� jaki� filozof dokona� autentycznych odkry� naukowych (tu przychodz� na my�l, powiedzmy, matematyczne dzie�a Kartezjusza, Leibniza czy Pascala), to jego dokonania - by� mo�e na skutek samego faktu uznania przez oficjaln� nauk� - natychmiast przestawa�y by� cz�ci� filozofii (niezale�nie od tego, jakie motywy metafizyczne b�d� teologiczne im przy�wieca�y). Kulturalna rola filozofii nie polega na dostarczaniu prawdy, ale na piel�gnowaniu ducha prawdy. A to oznacza, i� nie wolno dopu�ci� do tego, by badawcza energia umys�u os�ab�a; nie wolno zaprzesta� kwestionowania tego, co wydaje si� oczywiste i definitywne; trzeba zawsze podawa� w w�tpliwo�� na poz�r niewyczerpane zasoby zdrowego rozs�dku; nale�y zawsze podejrzewa� istnienie "drugiej strony" tego, co uznawane jest za oczywiste; nigdy nie wolno zapomina�, i� pewne kwestie, kt�re znajduj� si� poza uprawnionym horyzontem nauki, s� jednak kluczowe dla przetrwania ludzko�ci w tej postaci, w jakiej j� znamy. Wszystkie najbardziej tradycyjne utrapienia filozof�w - jak odr�ni� dobro od z�a, prawd� od fa�szu, rzeczywiste od nierzeczywistego, byt od nico�ci, sprawiedliwe od niesprawiedliwego, konieczne od przygodnego, mnie od innych, cz�owieka od zwierz�cia, umys� od cia�a albo jak odnale�� porz�dek w chaosie, opatrzno�� w absurdzie, bezczasowo�� w czasie, prawa w faktach, Boga w �wiecie, �wiat w j�zyku - ot� wszystkie te troski sprowadzaj� si� do poszukiwania sensu; wszystkie te� wi��� si� z za�o�eniem, i� roztrz�saj�c takie kwestie mo�emy pos�ugiwa� si� narz�dziami rozumu, nawet je�li ostatecznym rezultatem b�dzie detronizacja rozumu b�d� jego kl�ska. Filozofowie ani nie siej�, ani nie zbieraj� -oni tylko wzruszaj� gleb�. Filozofowie nie odkrywaj� prawdy, ale s� potrzebni do tego, aby umys� nie zgnu�nia�, aby bra� pod rozwag� rozmaite mo�liwo�ci odpowiedzi na nasze pytania. W tym celu filozofowie - przynajmniej niekt�rzy - musz� mie� nadziej�, i� odpowiedzi s� w naszym zasi�gu. Ci, kt�rzy j� �ywi�, s� prawdziwymi kopaczami; i chocia� nie mog� podzieli� ich przekonania, 17 Utopia, apokalipsa, chrze�cija�stwo �e kopi�c wi�cej i g��biej, w ko�cu dokopi� si� do Urgrund, do podstawy wszelkich podstaw, to jednak mocno wierz�, �e ich obecno�� jest istotnym i koniecznym warunkiem trwania naszej kultury. S� utopistami i dlatego ich potrzebujemy. Wszelako poza kopaczami potrzebujemy r�wnie� uzdrowicieli, kt�rzy za pomoc� mikstury sceptycyzmu pr�buj� oczy�ci� nasze umys�y z przes�d�w, staraj� si� zdemaskowa� ukryte przes�anki naszych przekona�, budz� w nas czujno��, wyostrzaj� nasze umiej�tno�ci logiczne, nie pozwalaj� nam oddawa� si� chciejstwu. Filozofia, aby przetrwa�, potrzebuje zar�wno kopaczy, jak i uzdrowicieli; zar�wno pe�nych brawury awanturnik�w, jak i ostro�nych ubezpieczycieli. Wydaje si� nawet, �e podczas nieko�cz�cych si� spor�w obie grupy wspomagaj� si� nawzajem. K�opot w tym, �e ten, kto tak m�wi - i jest sam zainteresowany zagadkami filozoficznymi, a tym samym jest w ten czy inny spos�b uwik�any w ca�y sp�r - nie mo�e unikn�� ryzyka antynomii b�d� sprzeczno�ci: nie mo�e nie opowiedzie� si� po kt�rej� ze stron konfliktu, a wypowiada co�, co ostatecznie zmusza go do przyj�cia obydwu skrajnych stanowisk jednocze�nie. Mo�emy unikn�� tej sprzeczno�ci jedynie lokuj�c si� poza filozofi�: musimy zawiesi� nasze zainteresowanie samymi kwestiami filozoficznymi i wspi�� si� na poziom, z kt�rego filozofia jawi si� jedynie jako element dziej�w cywilizacji. K�opot wszak�e polega na tym, �e aby dotrze� do tego miejsca, niemal na pewno potrzebujemy jakich� za�o�e� i narz�dzi poj�ciowych, kt�re zosta�y wypracowane w dwuznacznej domenie filozofii. Jednakowo� mo�na chyba powiedzie�, �e dzisiejsze �ycie intelektualne jest antyutopijne: na og� jeste�my gotowi zaakceptowa� istnienie nieuchronnych barier ograniczaj�cych ekspansj� naszych pasji poznawczych b�d� dowodzi� - bardziej sp�jnie i w zgodzie z tradycj� sceptycyzmu oraz empiryzmu - �e samo poj�cie warto�ci poznawczej b�d� metafizycznie rozumianej "prawdy" jest jedynie aberracj� umys�u, kt�ry poszukuje iluzorycznej autonomii i niezale�no�ci, zamiast uzna�, �e jest tym, czym rzeczywi�cie jest, a mianowicie po�ytecz- 18 �mier� utopii na nowo rozwa�ona nym mechanizmem obronnym naszego organizmu. Jest mo�liwe, �e z perspektywy historycznej pewne donios�e odkrycia dwudziestowiecznej nauki - zasada Heisenberga i twierdzenie God�a - uznane zostan� za przyczynki do tego samego antyutopijnego ducha epoki; ukaza�y one wszak fundamentalne ograniczenia na�o�one - przez natur� Umys�u, przez sam� Natur� b�d� przez Boga - na nasz� wiedz�. Kiedy powiadam, �e ostateczne wyparowanie impulsu utopijnego z filozofii nie jest ani prawdopodobne, ani po��dane, nie zapominam o zwi�zanych z nim nierozerwalnie i, jak si� wydaje, nieusuwalnych niebezpiecze�stwach. Ktokolwiek powiada, �e da si� odkry� �r�d�o doskona�ej pewno�ci b�d� ostateczny fundament wiedzy, w istocie nie twierdzi, �e jest to mo�liwe, ale �e o n ju� dokona� takiego odkrycia. Nadzieja na epistemologiczny s�d ostateczny mo�e z pewno�ci� rodzi� nietolerancj� i faryzeuszowskie za�lepienie. Nadzieja taka nie mo�e wszelako oprze� si� najbardziej tradycyjnemu ze sceptycznych pyta� - pytaniu o niesko�czony regres: qui custodiet ipsos custodes? Bez wzgl�du na to, jakie kryteria ustanowimy, zawsze b�dzie mo�na zapyta� o to, jakie s� z kolei kryteria ich zasadno�ci. Tego niebezpiecze�stwa da si� by� mo�e unikn��, je�li owe ostateczne kryteria zostan� uznane - by pos�u�y� si� j�zykiem Kaniowskim - za idee regulatywne, a nie konstytutywne; lepiej si� nam przys�u��, je�li b�d� jedynie drogowskazami wyznaczaj�cymi kierunek ku nieosi�galnemu celowi, zamiast g�osi�, i� cel zosta� ju� albo niebawem zostanie osi�gni�ty. Innymi s�owy, duch utopijny pojawia si� w dw�ch odmianach: pierwsza z nich odpowiada Kaniowskim maksymom czystego rozumu i polega na faktycznym budowaniu ostatecznego fundamentu albo przynajmniej na przekonaniu, i� podstawa wszelkich podstaw zostanie odkryta; druga polega na poszukiwaniu podstawy wszelkiej takiej podstawy, kt�ra w naszym przekonaniu zosta�a ju� ods�oni�ta - wiara ta odpowiada napi�tnowanej przez Hegla "z�ej niesko�czono�ci". W pierwszym przypadku mamy do czynienia z nadziej� na odnalezienie 19 Utopia, apokalipsa, chrze�cija�stwo i intelektualne uchwycenie Nieuwarunkowanego w jego ca�ym Nie-uwarunkowaniu; jest to nadzieja na swoist� filozoficzn� apoteoz�, na to, �e sko�czony umys� oka�e si� wyposa�ony w boskie w�a�ciwo�ci. W drugim przypadku mamy do czynienia jednocze�nie z akceptacj� sko�czono�ci umys�u i wol� poszerzania jego mo�liwo�ci bez wskazania jakichkolwiek granic dla tej ekspansji. Podobne uwagi mo�na wyg�osi� na temat utopii spo�ecznych. My�l, i� jeste�my �wiadkami zmierzchu mentalno�ci utopijnej, mo�e si� wyda� niezbyt prawdopodobna, kiedy widzimy wok� tak wiele ruch�w obiecuj�cych �wieckie b�d� teokratyczne millenium i u�ywaj�cych wszelkich narz�dzi zniewolenia i przemocy, by ten stan sprowadzi�. Got�w jestem wszelako twierdzi�, i� �w zmierzch jest faktem: utopijne mrzonki straci�y niemal intelektualne poparcie, dawn� pewno�� siebie i wigor. Wielkimi dzie�ami w naszym stuleciu s� antyutopie b�d� kakotopie - wizje �wiata, gdzie bezlito�nie podeptano wszelkie warto�ci, z kt�rymi uto�samiali si� ich autorzy (Zamiatin, Huxley, Orwell). Istniej�, ma si� rozumie�, dzie�a wychwalaj�ce my�lenie utopijne, trudno by�oby jednak wskaza� wa�n� utopi� napisan� w naszych czasach. Pomijaj�c t� kwesti� faktyczn�, chcia�bym zaproponowa� podej�cie do utopii spo�ecznych analogiczne do tego, kt�re stara�em si� uzasadni� w przypadku utopii filozoficznych. Znamy, rzecz jasna, niezliczone utopijne fantazje: rewolucyjne, pokojowe, socjalistyczne b�d� anarchistyczne; nie zamierzam sporz�dza� ich inwentarza, ani ich klasyfikowa�. Chcia�bym tylko wskaza� te ich og�lne w�a�ciwo�ci, kt�re s� istotne dla mojego przedsi�wzi�cia. Na pierwszym miejscu trzeba wymieni� ide� doskona�ego i wiecznego braterstwa mi�dzy lud�mi. Jest to wsp�lne i trwa�e j�dro my�lenia utopijnego, kt�re krytykowano z rozmaitych stron. Zarzuty sprowadzaj� si� do takich oto: po pierwsze, powszechne braterstwo jest niewyobra�alne; po wt�re, ka�da pr�ba wprowadzenia go w �ycie musi wytworzy� spo�ecze�stwo wysoce despotyczne, kt�re - aby stworzy� poz�r nieosi�galnej doskona�o�ci - 20 �mier� utopii na nowo rozwa�ona st�umi wszelkie przejawy konfliktu i tym samym totalitarn� przemoc� zd�awi �ycie kultury. Krytyka ta jest zasadna, ale powinni�my zastanowi� si� nad konsekwencjami, do kt�rych prowadzi. Rzeczywi�cie mo�na twierdzi�, i� przez sam fakt, �e s� tw�rczy i wolni, ludzie musz� d��y� do cel�w, kt�re wchodz� nawzajem w konflikt, i kierowa� si� sprzecznymi pragnieniami; z kolei przez sam fakt, i� nigdy nie mo�na ich w pe�ni zaspokoi�, ludzkie potrzeby musz� powi�ksza� si� i rozrasta� w niesko�czono��, a tym samym konflikty mi�dzy nimi staj� si� nieuchronne. Wydaje si�, i� tak w�a�nie przedstawia si� konstytutywna struktura ludzkiej egzystencji; zna� j� �w. Augustyn, znali te� wszyscy autorzy chrze�cija�skich teodycei. Mo�emy sobie wyobrazi� powszechne braterstwo wilk�w, lecz nie ludzi, gdy� potrzeby wilk�w s� ograniczone i okre�lone, a zatem mo�na by je w zasadzie zaspokoi�, podczas gdy potrzeby ludzkie nie maj� granic, kt�re potrafiliby�my nakre�li�, a zatem idea pe�nego zaspokojenia jest sprzeczna z ich r�norodno�ci� i nieokre�lono�ci�. Tego mentalno�� utopijna nie chce przyzna� i dlatego w�a�nie utopie s� zasadniczo i nieuleczalnie "utopijne" (w sensie potocznym). Wykonalna utopia musia�aby zasadza� si� na za�o�eniu, i� ludzie utracili zdolno�� tworzenia i wolno��, �e r�norodno�� form ludzkiego bytowania, a zatem i �ycie osobowe zosta�y zniszczone, �e wszyscy ludzie osi�gn�li stan doskona�ego zaspokojenia swoich potrzeb i zaakceptowali jako co� naturalnego wieczn� i zab�jcz� stagnacj�. Taki �wiat by�by r�wnoznaczny z ko�cem ludzko�ci w tej postaci, w jakiej j� znamy i jak j� definiujemy. Stagnacja jest niezb�dnym warunkiem utopijnego szcz�cia; te wszystkie zmiany, kt�re zwykli�my nazywa� post�pem b�d� wzbogaceniem jakiejkolwiek sfery �ycia - techniki, nauki, sztuki, zinstytucjonalizowanych form komunikacji spo�ecznej - zawsze stanowi� odpowied� na jakie� niezadowolenie, cierpienie, wyzwanie. Utopie - takie jak Campanelli czy Marksa - kt�re obiecuj� nam �wiat ��cz�cy zaspokojenie potrzeb, szcz�cie i braterstwo z post�- 21 Utopia, apokalipsa, chrze�cija�stwo pem mog�y powsta� tylko dzi�ki w�asnej niekonsekwencji. Utopie logicznie sp�jne akceptuj� i wychwalaj� �wiat w zastoju, z kt�rego usuni�to wszelk� r�norodno��, a istoty ludzkie zredukowano do powszechnej, niezmiennej miernoty. Najbardziej konsekwentn� utopi� zaprojektowa� zapewne Leger Marie Deschamps. Jest to doskona�a spo�eczno��, kt�rej wszyscy cz�onkowie s� ca�kowicie wymienni i zupe�nie identyczni; wszelka r�norodno��, kt�ra mog�aby odr�nia� od siebie istoty ludzkie, zosta�a zniszczona, a ludzie stali si� zbiorowiskiem absolutnie jednakowych osobnik�w, nie inaczej ni� monety wybite na jednej sztancy. Spo�eczna doskona�o�� nieodwracalnie u�mierci�a ludzk� osobowo��. Mieszka�cy tego raju mogliby r�wnie dobrze by� kamykami i byliby tak samo szcz�liwi jak one. Idea� r�wno�ci - poj�tej jako identyczno��, brak r�nic - jest, rzecz jasna, wewn�trznie sprzeczny przy za�o�eniu, �e ludzie s� tym, czym byli przez cale znane nam dzieje. Utopi�ci obiecywali wszelako, i� wychowaj� ludzko�� w braterstwie, dzi�ki czemu owe nieszcz�sne nami�tno�ci, kt�re rozdzieraj� spo�ecze�stwa - chciwo��, agresja, ��dza w�adzy - znikn�. Poniewa� jednak chrze�cija�stwo przez dwa tysi�clecia pr�bowa�o sobie poradzi� z tym zadaniem wychowawczym, a rezultaty nie okaza�y si� zbyt zach�caj�ce, utopi�ci, kiedy ju� bior� si� za przekuwanie w�asnych wizji w praktyczne propozycje, przedstawiaj� najbardziej z�owieszczy projekt, jaki kiedykolwiek wymy�lono: chc� zinstytucjonalizowa� braterstwo, co jest najpewniejsz� drog� do totalitarnego despotyzmu. Wierz�, i� z�o jest konsekwencj� niew�a�ciwych instytucji spo�ecznych, kt�re wypaczaj� autentyczne impulsy natury ludzkiej, i nie zadaj� sobie przy tym pytania, w jaki spos�b owe instytucje powsta�y i zapu�ci�y korzenie. W s�ynnym ust�pie dotycz�cym powstania nier�wno�ci Rousseau wydaje si� s�dzi�, i� prywatna w�asno�� zosta�a po prostu wymy�lona przez szale�ca; nie dowiadujemy si� wszelako, w jaki spos�b ten diabelski wynalazek - tak sprzeczny z przyrodzonymi cz�owiekowi instynktami - zosta� 22 �mier� utopii na nowo rozwa�ona i zaakceptowany przez innych i rozprzestrzeni� si� we wszystkich spo�ecze�stwach ludzkich. To, �e w wyniku przymusowego obalenia w�asno�ci prywatnej konflikty mi�dzyludzkie, walka o w�adz� i dominacj�, chciwo�� i agresja pozostan� niezmienione albo nawet przybior� na sile, by�o do�� popularn� przepowiedni� na d�ugo zanim przepis na wiekuiste braterstwo - wypracowany na podstawie utopijnych zasad marksizmu - zacz�to wciela� w �ycie. Owa przepowiednia opiera�a si� na do�wiadczeniu potocznym i mia�a znale�� nieomylne potwierdzenie w ca�ych dziejach spo�ecze�stw socjalistycznych. Pr�ba stworzenia metodami instytucjonalnymi wolnego od konflikt�w porz�dku spo�ecznego mo�e faktycznie powie�� si� w tym znaczeniu, i� zastosowanie totalitarnego przymusu mo�e zapobiec przejawianiu si� konflikt�w. Poniewa� jednak utopijna technologia nie jest w stanie zasypa� �r�de� konflikt�w, z konieczno�ci puszcza ona w ruch gigantyczn� machin� k�amstw, aby zaprezentowa� nieuchronn� kl�sk� jako zwyci�stwo. Utopijna wizja, kiedy ju� zostanie prze�o�ona na j�zyk polityki, staje si� albo k�amliwa, albo wewn�trznie sprzeczna; oferuje nowe s�owa na okre�lenie starych niesprawiedliwo�ci b�d� ukrywa sprzeczno�ci za parawanem wymy�lonych ad hoc etykietek. Jest to szczeg�lnie prawdziwe w przypadku utopii rewolucyjnych - zar�wno tych, kt�re dopiero wypracowywano w trakcie rewolucji, jak i tych, kt�re po prostu w takiej sytuacji zastosowano. J�zyk orwellowski by� znany - cho� nikt go nie skodyfikowa� - na d�ugo przed pojawieniem si� wsp�czesnego totalitarnego despotyzmu. S�ynny slogan Rousseau: "Trzeba zmusza� lud do wolno�ci" jest tego dobrym przyk�adem. Podobnie deklaracja Komuny Paryskiej, stwierdzaj�ca jednocze�nie, i� zniesiono obowi�zkow� s�u�b� wojskow� i �e wszyscy obywatele s� teraz cz�onkami Gwardii Narodowej. Tak samo egalitarno-rewolu-cyjna utopia Tkaczowa (wa�ne �r�d�o doktryny leninowskiej), zgodnie z kt�r� g��wnym celem rewolucji jest obalenie wszelkich elit, a zadanie to nale�y powierzy� elicie rewolucyjnej. 23 es Xsido ;ozazsaiA\o^z 3epfei�AM Apzaez aldoin npairus mAzseu M a� 'mapoMod o{Xq aiu fepsouMad z psopuo^sop o aiuaz.reui oureg �feiuzB(Xz.id feuqoazsMod z ais eiuaiuzo.iXM aroaluSe.id 'fepsou -MAlea-r^ z qazJ�od aluafo^odsez aafezafe^ aiuqe-i8z OMisuazoapds oe^sMod opmi uiaqosods mA� 'euBMOzipswiis Bfsa.i8B B 'BUBMOIP -BZ SBISOZ azoui osoupfoua-iropio^ a� 'iuizpiq Azpauu ipseusam i MO-rods mA� Azjd afezpnq aiu 'OlO-^odsBZ BUZOUI Xqaz.nod ap{Bi zi 'ipZBA\n -psoMi^sazozs fauqoazsMod ppfo-id SBMOOPJZSBU iiBMoq -oid fe^ue{sazJ(d BI z aiupo8z i 'ibua�sXz8a (ap{zpn^ amzoiJAaads M pium{� zpfeq 3BiuazJO^XM nsuas BUI 9iu vpAio^[ 'X^is oi psouuaiui -po i Biuazp-iaiM�odou�Bs ogau^anpiMApul ZBJO psoupo-louzoJ eq -az-iiod zi 'osouropaiMS O{BIUI (Jaunoj ni isaf mapBptAz-id ulAuBuz faizpJBqfBU alAMidiBMaro) Moisidoin npiMai^ 'falap ^11 nd5is -od Bi�o{ode z 'iosozoJOA\� fepA\qood z :fepsopuo^sop feufidoin z auzoazJds fes 3ioy[ 'imeapi z auEzsaimod Asn^od 3uivs 3} AuieA^An{ -po ipAu�uaM^asuo^piu udo�n n^pedAz-id /\� �5^^sJE� o^p<4 XUIBUZ q3/Lioi^ '^OBidoin qoXuiuaM^asuo^ a^eno^sop o fBin� aiMO]^ �o8auz3i8opro oro BUI aiu niuBMOurnzoJ mAi M �apXz OUIBS oAzozsiuz Auusnui 'amaidJap i ep^ideu afeunsn Xuiaoqo oaiM qsaf ;uiaiuaidJap i miEpSideu z ais azfelM p^ouzoalu -o^ z apAz :o�ai op uo ais ezpBA\o.ids amzoalB�so -fauzoiJOzoiiJ i faufi8ipJ[ UsAu� Mofaizp q3X^3 maz-iisazJd BU qoBfsJaM qoXueMO^{ -uruEMn aiuzoXJOisiq npiM M AmafeuzodzoJ /aoys[ 'spduii BZ ;ps -ouzoapds fap{zpn^ M o�auoaqo o8azofoqouiBs n�^uXisui MefazJd Xui9�az3zs BZ oeuzn auMadez fef euzop^ �faptslXppnq v^fa\ys^3ui feJniB^AJe^i fe^oalMs uiaiez �saf Bido�n eu-iBlipSa a{Buo^soQ "psou -{EnpiA\Xpui anuazozsiuz zazjdod aiuXpaf arozeMamn euzom a-io^ 'uiaMisuap{az-[d uiXuz3i8oioiuo mAisioMS p(q - psou^npiM^pul ^BJ UIBS 'XMO{S miAum - eupaf o8aueMooiuzoJzaiu po 'n�Xq v\pgiz po amapizppo azseu uoA-io�^ e^p 'uSopa� qop{suo�Bidoau i qoXu -p�usuo qoXMo oqoa auze-iAMam Aurafeuzodzo-i aisn^od (aafidoin fa� �\ 'pBMO^pfezJod o�azo znf eui aiu Bisem faupoJoupaf a{euo^s -op M zAp� 'nosfaim BU aiu rn isaf ^apfezJod OMO{S omes �aMBu vuozvcnzoi omou vu udoyi p^amtc; azoui oXq ^COMZOJ p{pzsM zamMOJ ma�EZ E 'aiuapMOpezaiu aplpzsM 'pSOUUalUlpO ap{pZSM 'OSOUpO-lOUZOJ fe^pZSM aZSMBZ BU ZEJ O� -5ronsn oSa-ioi^ z 'n^pfezJod apaizMBZ fefn^nzsod psouzo^iuapi fau -M^imiJap i iuiauiXs (aup^izBilsalu ao^a�sa M auBMO�Utu�n �ap[ -zpn^UB uiaiBz fes auJB�i{B8a andoin au^uaM^asuo^ i aup^Apcy -mapiaiMopo npAq M o�a^z ozolupesez soo isaf a� 'XMO{S imAuui -moizpni ulAuui mX� Az^d Amizpo^zs aiu qsa(�aMBu 'psoMoqoso [aus -e{M ibjasB ap^E ulAules M o8a{z Ainyeu z sos isaf zi 'Epe^Bz np -api oSapjE� aiuazso{Q �wAufido�n uiap{ze-[qo uiXmo[euz isaf }\sAva auzoAtuapi 'BuseC zoazJ 'feCeui i eiuBJqn auzoA�uapi fezsou 'qoXuzouBJ� -oa� q3B^uiueM ipXuzoX�uapi 'qoB�seiui qoAuzoA�uapi 'qoBUiop qoAu -zoA�uapi M fefei{zsaim aizpni mAJO^ M 'IEIMS ifolSn-ip po 5qoso feupaf pBluzo-ipo azoui oa 'o8ap{�sXzsM aiuapqo isaf udo�n [auJe^ipSa aiu -�uaM^asuo^ mapo mAuoiusX�\ �if3Bin^ads uiaioiuipazJd o-^A� oXq fe8oui AyewAzo i ApMAmAzJipod o� aJO�^ 'AN^OUI auzoi�opqoXsd E 'ipBzqiMX3 ^aefaizp M mauamouaJ uiXMqqoso �saf teapi uai '(uia{oii ulAMO�BJpBM^ isaf AuJKiipSa i AuzaA�odsap Ulaze-iez fo-iisn e 'mzAi -odsap Auelip�O� aiuXpa( oizpeMOJdEZ Xq{�oui OSOUMRJ fe{Buo-y{sop) feuz-i�5uMaA\ osouzoaz-ids fe^siMAzoo ofefEfiuioj '[aizpJEq naid -Jap fep5q - azsJoSfeu isaf araazo^od vp/iiyyi[ 'p mAi M - aizpni Aos -XZSM o8auJEiip�a nula^sAs BiuazpEMOJdM �y{ain^s BU a� 'auqopodop -MBJd isaf i{sa( iaMBU 'RSOUMO-I fapuo^sop op oAzfep malEz AUISIUUIM -od SauopizpzoJ OUMOJ fes aupuBiEui BJqop zpfeq amaidJap OMO a� 'I^EJ amApaf B 'aupua�eui aiuazo{od zpfeq amaidJap qoi 'Xqoso azo -uApafod aiu fefeui aluazaeuz a� 'araazopz OBI/A 5is luAzo n^pedAz-id mi�nJp mAi �\ �feu�siouiBS OSOI-IBM fezsz^Mfeu o^Bf OSOUMOJ fe[eiM -e�spazJd mul Ap� sezapod 'uiXuzoaiEiso mapo �saf E�ou]odsM MOI -^i^uo^i po eupM MO�S�doin qoA-io:ppiu eiQ 'n8oioazEJJ (aufido�n M MO�uao^B alzpB^zoJ M SSIUZOJ aaz�SOp 5is ep -siPupaC (aiuuiaiN �qoB^ -UOZJUI qoAufidoin M am^odsM 5is AplMBfod \oSo eu i feqos a� au -poSz o^epzsM feg 'auzoaz-ids aiuzJ[�5uA\aM 'euqoso z Xpze^ 'fes - ap -JeSuBMB feuooaiA\so zaz-id enoonzJBu asouMpJ ZBJO oMisJ[a�e-iq aA\os -rmiAzid - qoXufido�n MO^afoJd apo auMO^S BMp 'XMO{S iuiAuui ocwu.ylio^azitp 'Dsdi/t�/odD 'yiclo^ Utopia, apokalipsa, chrze�cija�stwo niebia�skiej szcz�liwo�ci na ziemi - bez wzgl�du na to, czy by�y wewn�trznie sprzeczne - same w sobie stanowi�y jedynie nieszkodliwe wprawki literackie. Stawa�y si� ideologicznie zjadliwe zale�nie od tego, czy ich zwolennicy zdo�ali przekona� samych siebie, �e odkryli skuteczn� technologi� apokalipsy, narz�dzie pozwalaj�ce im odemkn�� drzwi raju. Taka wiara by�a cech� wyr�niaj�c� utopie rewolucyjne, a zw�aszcza rozmaite odga��zienia szko�y marksistowskiej . Utopia marksistowska b�d� niby-marksistowska, staj�c si� na skutek rozlicznych dziejowych przypadk�w g��wnym ideologicznym instrumentem samouzasadnienia i autogloryfikacji totalitarnego nowotworu prze�eraj�cego spo�eczn� tkank� �wiata, w spos�b naturalny zwr�ci�a nasz� uwag� na apokaliptyczno-re-wolucyjn� literatur� z przesz�o�ci, kt�ra przejawia�a podobne cechy. Drug� istotn� w�a�ciwo�ci� tej utopii by�o przekonanie, i� �wietlana przysz�o�� nie jest po prostu wyznaczona przez dotychczasowy bieg dziej�w, ale jest ju� obecna - cho� nie jest empirycznie dostrzegalna, to jednak jest bardziej rzeczywista od empirycznej tera�niejszo�ci, kt�ra niebawem legnie w gruzach. Owa wiara w "wy�sz�" rzeczywisto��, kt�ra - cho� niewidzialna - jest ju� zakotwiczona w istniej�cym �wiecie, wywodzi si�, rzecz jasna, ze �r�de� Heglowskich; m�wi�c dok�adniej, stanowi ona przeniesienie w przysz�o�� - w kategoriach czysto Heglowskich: bezzasadne - Heglowskiej metody badania przesz�o�ci. Ta godna pozazdroszczenia zdolno�� wykrywania w tym, co wydaje si� by�, czego�, co wydaje si� nie istnie�, lecz w istocie istnieje w bardziej autentycznym sensie ni� to, co jest "tylko" empiryczne, by�a ju� u Hegla �wieck� wersj� chrze�cija�skiego poj�cia zbawienia, kt�re - cho� niedostrzegalne bezpo�rednio - nie jest po prostu wpisane w Bo�y plan, ale ju� si� zdarzy�o, poniewa� w boskiej bezczasowo�ci wszystko, co ma si� zdarzy�, ju� jest faktem. Owa zdolno�� uzasadnia bezgraniczn� pych� tych, kt�rzy nie tylko s� w stanie przewidzie� przysz�o��, ale w istocie rzeczy s� ju� jej b�ogos�awionymi posiadaczami, co pozwala im traktowa� empiryczny �wiat jako zasadni- 26 �mier� utopii na nowo rozwa�ona czo nieistniej�cy. Poniewa� nadchodz�ca, ostateczna rewolucja nie jest po prostu szcz�liwym krokiem na �cie�ce wydarze� historycznych, ale przerwaniem ci�g�o�ci, totalnym pocz�tkiem, nowym czasem, to przesz�o�� - obejmuj�ca wszystko, co jeszcze mo�e si� zdarzy� przed wielkim prze�omem - nie jest w�a�ciwie post�pem. S�owo to oznacza bowiem kumulacj�, stopniow� popraw�, wzrost; tymczasem Wydarzenie Ostateczne, inauguruj�ce now� epok�, nie dodaje wi�cej bogactwa do istniej�cych zasob�w, kt�re zd��yli�my nagromadzi�, ale oznacza przeskok z piekielnej otch�ani do kr�lestwa najwy�szej doskona�o�ci. Te trzy cechy mentalno�ci rewolucyjno-utopijnej dostarczaj� uzasadnienia dla trzech ju� nie tak niewinnych stanowisk politycznych. Nadzieja na braterstwo, do kt�rego o�wiecona elita mo�e przymusi� lud dekretem, stanowi naturaln� podstaw� dla totalitarnej tyranii. Wiara w rzeczywisto�� wy�szego rz�du, kt�ra - cho� niewidoczna go�ym okiem - jest osadzona w tera�niejszo�ci i stanowi rzeczywisto�� autentyczn�, usprawiedliwia ca�kowit� pogard� dla faktycznie istniej�cych ludzi, kt�rzy nie zas�uguj� na uwag�, gdy si� ich por�wna z pozornie nieistniej�cymi, ale znacznie wa�niejszymi przysz�ymi pokoleniami. Idea nowego czasu legitymizuje wszelkie formy kulturalnego wandalizmu. W tym sensie krytyka utopii jest uzasadniona. Mo�emy nawet powiedzie� wi�cej: zwa�ywszy na fakt, i� najdoskonalszy przyk�ad gatunku zosta� stworzony przez dopiero co wspomnianego Dom Deschampsa, da si� twierdzi�, i� utopia socjalistyczna zgin�a z nadmiaru konsekwencji, zanim si� jeszcze urodzi�a. To samo mo�na powiedzie� o indywidualistycznej niby-utopii. Zapewne najbardziej konsekwentna utopia indywidualistyczno--anarchistyczna zosta�a zaprojektowana w 1844 roku przez Maxa Stirnera. Wychodz�c z ca�kiem rozumnej przes�anki, i� �ycie spo�eczne jako takie - a nie jakakolwiek konkretna forma porz�dku spo�ecznego - z konieczno�ci ogranicza nasze aspiracje i nasze zainteresowanie wy��cznie w�asn� osob�, Stirner zaproponowa� 27 Utopia, apokalipsa, chrze�cija�stwo "wyzwolenie", kt�re ka�dy mo�e osi�gn�� na w�asn� r�k�, odrzucaj�c wszelkie normy, ograniczenia i wymogi dyktowane przez "spo�ecze�stwo", w tym regu�y logiczne i moralne, a tak�e bodaj sam j�zyk. M�wi� o "niby-utopii", poniewa� chodzi tu nie tyle o wymy�lenie doskona�ego spo�ecze�stwa, ile o obalenie spo�ecze�stwa istniej�cego w imi� najwy�szej warto�ci, jak� ka�dy jest sam dla siebie. Ta sprawa wszak�e ma drug� stron�, o kt�rej nie wolno nam zapomina�. Mentalno�� utopijna - powt�rz� - jest w zaniku. Jej ranga intelektualna spad�a do poziomu �a�osnego, dziecinnego bajdurzenia, kt�re przetrwa�o w lewicowych sektach; w oficjalnych ideologiach komunistycznych utopijna frazeologia i ikonografia stawa�y si� w ostatnich dekadach coraz s�abiej widoczne. Nasuwa si� wi�c pytanie, czy ten uwi�d utopii - niezale�nie od tego, jak bardzo uzasadniony przez budz�ce groz� dzieje utopijnej polityki - jest, in saldo, korzystny. W tej mate�i mam pogl�d analogiczny do przedstawionego ju� na kanwie rozwa�a� o utopiach epi-stemologicznych. Istotnie wierz�, i� marzenie o wiecznym i powszechnym braterstwie rodzaju ludzkiego jest nie tylko nierealne, ale doprowadzi�oby do upadku naszej cywilizacji, gdyby je potraktowa� powa�nie jako projekt, kt�ry nale�y zrealizowa� dost�pnymi �rodkami technicznymi. Z drugiej jednak strony, zbyt �atwe jest pos�u�enie si� trafnymi argumentami antyutopijnymijako �rodkiem umo�liwiaj�cym nam akceptacj�, a nawet kanonizacj� wszelkich odmian opresji i jawnej niesprawiedliwo�ci, je�li tylko nie podpieraj� si� one utopijn� frazeologi�. I w tym przypadku nie jest to abstrakcyjna mo�liwo��, ale dobrze udokumentowane historycznie do�wiadczenie. Od stuleci z�o tkwi�ce w naturze ludzkiej by�o nie tylko u�ywane jako argument przeciwko pr�bom przywr�cenia raju na ziemi, ale uzasadnia�o r�wnie� op�r wobec wszelkich reform spo�ecznych i instytucji demokratycznych. Dlatego te� do antyuto-pijnej krytyki nale�y wprowadzi� istotne rozr�nienia. Utopijny dogmat, zgodnie z kt�rym z�o w nas jest konsekwencj� wadliwych 28 �mier� utopii na nowo rozwa�ona instytucji spo�ecznych i zniknie wraz z nimi, jest faktycznie nie tylko dziecinny, ale i niebezpieczny; sprowadza si� on do w�a�nie wspomnianej nadziei na instytucjonalnie zagwarantowane braterstwo - nadziei, na kt�rej wzniesiono ideologie totalitarne. Wszelako r�wnie zgubne mo�e si� okaza� zast�pienie tej optymistycznej fantazji jej negatywem, zgodnie z kt�rym we wszystkich relacjach mi�dzyludzkich manifestuje si� jedynie wrogo��, chciwo�� i ��dza panowania, a wszelkie przejawy mi�o�ci, przyja�ni, braterstwa i po�wi�cenia nie s� niczym innym jak z�udnymi pozorami, ukrywaj�cymi "rzeczywiste", nieodmiennie samolubne motywacje. Przekonanie to - niezale�nie od tego, czy wspiera je antropologia Hobbe-sa, Freuda czy wczesnego Sartre'a - w spos�b naturalny u�atwia nam zaakceptowanie, jako nieuchronnych na wieki, wszelkich potworno�ci �ycia spo�ecznego, zgotowanych ludzk� r�k�. Mo�na rozs�dnie dowodzi�, i� b��d tych, kt�rzy postrzegaj� natur� ludzk� jako nieodwo�alnie i ca�kowicie zepsut�, jest bezpieczniejszy i mniej z�owieszczy od samob�jczej wiary utopist�w: spo�ecze�stwo, gdzie g��wnym motywem dzia�ania jest chciwo��, koniec ko�c�w jest zdecydowanie bardziej zno�ne od spo�ecze�stwa opartego na przymusowej solidarno�ci. Niemniej jednak teoria totalnego zepsucia mo�e r�wnie� s�u�y� wsparciu re�imu totalitarnego b�d� wysoce opresywnego - przyk�ad�w nie brakuje, poczynaj�c od teokratycz-nych doktryn i praktyk wczesnego kalwinizmu. I w tym przypadku fundamenty teorii s� spekulatywne, a nie empiryczne; nie ma dowod�w pozwalaj�cych odrzuci� zdroworozs�dkowy truizm, i� tkwi� w nas zar�wno zal��ki bezinteresownej przyja�ni i solidarno�ci, jak i nienawi�ci, zazdro�ci, chciwo�ci. Twierdzenie, i� wszystko, co w nas dobre, jest jedynie parawanem z�a, nie jest bynajmniej zapisem do�wiadczenia, lecz metafizycznym aksjomatem; co wi�cej, czyni ono �ycie spo�eczne niepoj�tym: je�li nie ma w nas nic poza z�em, to czemu ma s�u�y� ten parawan? Jest ca�kiem mo�liwe, i� najbardziej znane przyk�ady braterstwa cz�sto powstawa�y na negatywnym tle - mo�na je znale�� 29 aa/amcy [az^puy {fizofaz^ -anialupBSBzn sup-in^n^ afoMS BUT apzB^ qoAJO:p{ z 'luremazozso.i DizpoSod ais imAofefap aiu BUTOM? Azpauuod pXz SBIM Xunsnui ara -zaa^so 'soBqo Xu{BJo.nsBiB^ M omaimz OA\IB{ Xq{8oui ^apaA&id Xzsfaiuuifeu AJO^ 'qoiuzaq - afoaugais feufaizpeuzaq au SBU Xqo{ -Bza^s nmzAoX�daos Bqanp aruaMOuad aueMOuopsaM^aiu Xp8 SBZO -pod 'ifoaziiiMAo ^apedn A^IMO^BS i .reuzzso^ Xiue�iieio� Xqo{Bza -BUZO ^auoz-iui q3Xuddoin OM}s5pXMZ 'BiuBAU�azJd oSau�BJn^ni} oSazseu alp au�o^si uiaiMoq fes aiqo ;Biuamisi{odsM o8aufaiMqo q3i XuiafnqazJ�od 'faaSiM 03 'ap^iguo^ iuXuonntiunaro M 'aiu[aizp -po BfBMJiazJ[d - Bufidoin i auzoAldaos - psou\v~tU3\u afazpoJ BMp zi 'oBMppzao oaiM Xza[B^[ -fe^SMOlUB)} aiJOzo^iJ BU ^aiM{o^Xpant ais B{po-iMBU aiSBUl fafoMS M aso^zpn^ Aq 'auqopodopMBJd oysw >[Bupaf ais afBpXy\� �qaXuzoiJOzotiJ qoBuo8a�a^ M pizpoSod Biuaid -:�feM zaq ais fezpap - 3Bu8feiso apMBJdeu ^alMio^papi BUZOUI po ua� zi 'BJBIMBTU ZBJO nJao n^un-tapi M 'psouzoazJds i oaidau uapd 'qon-i AUZOBIM M BJBIM - </q^Ef y[v^" IIJOZOIIJ o8af Auo-us 5is ao uuozvmzoi omou DU udoyi uaiiu(; oe -fefelupdnzn aiqo �iiuzpn{ aeisozod Xuia3qo i\s3[ 'sB�alured azsMez Atuisnui ^Bupaf wAlo-y^ o - AuzoAioiduiAse ISOJZM op�tam - ais -BZO M OBMOZI^OJZ IUE ofeuSfeiso Ap�iu Auiazoui aiu nsa.o} o�a-io^ 'qonJ AuBZpadeu aiuzai8opap� M 'o�apizpni nfezpo-i aluep/Aod M ^eupat ^XzJai�\ "psoMiisSzozs i pso^guo^sop UBIS oAz-ioM^s aps -tMAzoazJ ais Bp o�auzaTinpa� niAMqo oSauzoa-iz feocmod BZ a� '{BM -pjazoo aro Xp�ro zXp� 'B�sido�nXiuB aiMi^d�feMaiu {Aq yiv^[ "Bid -o�n" BMO{S aisuas mAuzoAsBp} ^\ �auiBpAzJd SBU B{p BS - mamnz -OJ B iurepsoiqaiureu Xzp5tm 'ulAuzoa^ods uiap{pfez-iod B lurebaJidsa miAMo^isoupaf Azpaiui 'Alou^odsM op Bpsouppz BZSBU B psoupM luamBMOtiuin mAzsau Xzpaim Bp5idau o�aoBuqB{saiu ommiod OBM -Auo^op ais azoui XJOI^ 'daisod - psou^BuobaJ d5isod Auozouo^s -aiu M BJBIM o�at i B{Z ogau^B^pB-i Buoa� BIUB^ 'AMO{S iuiAuui � fauMAin�Alsuo^ aiu B 'fauMAiB^nSaJ ppi o^af-PISMO�UB^ ^XzaC UIBS UBI aiUA\ouod aa^oMAzJd Xq - faf AuiafnqazJ� -oj 'za^sMoSoJp o^Bf BUMOZpoam a^a 'Auza�iiod uiBJ�OJ[d o^afau -pJOJ�SB�B^ �saf BMisJaiBJq oSapizpn^ aapi zi 'BUO apaiMOj -alMou -B1SBZ BIU pBU 5lS OIJBM MOUIZITU1 niBIM n^pBdXzJd M �YjB( Z33\ 'BU ^BUBq ooaiu OBpAM ais azoui MOpoMAw qoAi Bfznptuo^ BUIO�O �BfniagaM aiMpa^ oi 'auoiuaidXM apiMO^{BO fes aiu IBMBU i{saf 'uizioSa i asoSo-iM 'EfsBJ�B qoAJ:o^ M 'P[UIUBM OBZJBMIS aiu -BIS M fes aizpni arozsazJdszag �qoAu^Bui-tOJaiu dTu� aplM az^B� B 'auzoAlSBUom A{od BU zpfeq auzoA�SBuoui ^ou^odsM aJo^am zaro -M�J oAzo-reisop fe�oui qaXuMAiXzod MopB{^AzJj �uoXuzo/4Siuop<s i qoAuz3XisqBfoos Mo^aapi qoAuoz3fe{od apuiu� BU Biuaiu�si op aua^ -OMod 'aonqpt ap{SMOpXz azoui oAq oi Xunuio^ auapn taizpJBq[Bu i azspM-iifBN 'Mosiddiq zazJtd za� Xz3 - B�UB-iapisuo^) 'B�ui{�ia^\ 'B� -aqBO - Moisnabos qoAzsMJaid zazJd BoAlamy M tpAuoz-iOMis �ou -pdsM. a� opMJlazJd aiu oSaMopsoiJBM oiu iaofe[Bo5q3BZ aiu{o�azozs fes aiu - qoXMosnuiAz-id o znf ofefBUlmodsM aiu - ipAuzoA�siunui -o^ uazsAzJBMO�S qoAupMOJqop qopjisXzsM BiuazopaiMsop zi 'fep -MBJd �saf 'pisapi 'XufoM 'BMisuazoaidzaqaiu au];odsM zaz-id qoBizp -n\ BU auazsnuiXM ouo o^Aq Apapi 'qaB^pBdXzJd qoX� M faiM�B{fBU oausuDhosaz^ifs 'osdiJDifodD 'vidot[\ CZY MO�LIWA JEST CHRZE�CIJA�SKA UTOPIA? DIALOG P. Oczywi�cie, �e jest mo�liwa. Niezbitym tego dowodem jest cho�by fakt, �e rzeczywi�cie istnieje. Czy� dawne komunistyczne utopie nie powsta�y pod wp�ywem Ewangelii i �wiadectw aposto��w? Czy cz�owiek, kt�ry zapocz�tkowa� rodzaj literacki znany pod t� nazw�, sam nie by� chrze�cijaninem bez skazy, �wi�tym i m�czennikiem? Kt� o�mieli�by si� twierdzi�, �e by� sceptykiem, libertynem, heretykiem? A ile� to razy tak zwani utopi�ci z XIX stulecia, zw�aszcza we Francji, ale niekiedy r�wnie� w Niemczech, odwo�ywali si� do chrze�cija�skiej tradycji i do ewangelicznych przykaza�? Chrze�cija�ska utopia jest nie tylko mo�liwa; pocz�wszy od �redniowiecza utopijna my�l by�a wybitnie chrze�cija�ska, a Nowy Testament by� jej g��wnym �r�d�em, jakkolwiek jest oczywi�cie prawd�, �e w XVIII i w XX wieku my�l ta oddali�a si� od swoich korzeni i przybiera�a niekiedy posta� niechrze�cija�sk�, a nawet gwa�townie antyreligijn� i ateistyczn�. O. Ale� nie, utopia chrze�cija�ska nie jest mo�liwa. To prawda, �e ten, kt�ry utworzy� to s�owo i pozwoli� nam dzi�ki temu rozpozna� owo odr�bne i wa�ne zjawisko w kulturze, by� �wi�tym i m�czennikiem Ko�cio�a i �e zar�wno on, jak i wielu innych, czerpa� swoje natchnienie z Ewangelii. Ale mo�emy sobie doskonale wyobrazi�, �e pobo�ne i chrze�cija�skie intencje rodz� intelektualne skutki, kt�re nie daj� si� pogodzi� z duchem chrze�cija�stwa. Byli na przyk�ad tacy, kt�rzy stawiali sobie pytanie, czy mo�liwa 32 Czy mo�liwa jest chrze�cija�ska utopia? jest chrze�cija�ska filozofia, i odpowiadali przecz�co, dog��bnie prze�wiadczeni, �e badanie tajemnic bytu i Boga przez przyrodzony ska�ony rozum jest tylko �wiczeniem ludzkiej pychy; i nie dali si� nak�oni� do zmiany zdania przez sam fakt, �e rzeczywi�cie byli filozofowie okre�laj�cy siebie jako chrze�cija�scy. Tak wi�c sam fakt, �e istnieli utopi�ci wyznaj�cy chrze�cija�sk� wiar�, nie dowodzi niczego, poniewa� tutaj rozwa�amy �uaestio iuris, a nie/ac-ti. Nie wystarcza to jednak, by twierdzi�, �e chrze�cija�ska utopia nie mo�e istnie�, a oznacza jedynie to, �e argument odwo�uj�cy si� do faktu nie ma znaczenia. P. Czy jednak - by twierdzi�, �e utopi�ci, kt�rzy jako tacy uwa�aj� si� za dobrych chrze�cijan, myl� si� lub brakuje im konsekwencji - nie musimy ju� z g�ry umie�ci� si� wewn�trz chrze�cija�skiej wiary, co samo przez si� nie pozwala rozstrzygn�� tego zagadnienia w kategoriach historycznych? O. Niekoniecznie. Nale�y jednak mie� jaki� pogl�d, je�eli nawet nie ca�kiem �cis�y, to przynajmniej racjonalnie jasny na to, czym jest chrze�cija�stwo. P. Ale jak taki pogl�d sobie wyrobi�, skoro ca�� histori� chrze�cija�stwa przez wieki i to a� po dzie� dzisiejszy rozdzieraj� walki i k