6458
Szczegóły |
Tytuł |
6458 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
6458 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 6458 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
6458 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Jon Courteney Grinwood
NeoAddix
prze�o�y�a Danuta G�rska
Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA SA
ani jedna osoba, ani jedna �ywa istota,
kt�ra nie powr�ci�a zza grobu.
Tybeta�ska Ksi�ga Zmar�ych
�ycie jest bardzo niebezpieczne i niewielu je prze�ywa.
William Burroughs
r W
l. Alex Doloroso
Na zewn�trz wiatr byt g��wnie niebieski - cienkie paski
bladego b��kitu, kt�re wi�y si� pomi�dzy budynkami nad rzek�,
nitki ��cz�ce si� ze sob� jak obw�d elektryczny albo �y�y
w ludzkim ramieniu.
Dziewczyna zadr�a�a, pot sp�ywa� jej po twarzy, usta roz-
war�y si� w d�ugim bezg�o�nym krzyku.
Potem si� obudzi�a.
Mia�a krew mi�dzy udami, l na prze�cieradle, l krwaw�
smug� ni�ej, z ty�u, na cienkiej bia�ej nocnej koszuli.
Gdyby tylko �y�a jej matka - albo ojciec. Albo gdyby po-
przedni papie� nie og�osi�, �e ludzka fizjologia to nieodpowied-
ni temat dla dzieci szlachetnego rodu. W�a�ciwie gdyby by�a
kimkolwiek innym, nie jedyn� wnuczk� pomniejszego ksi�cia,
dorastaj�c� samotnie w cesarskim Pary�u Napoleona V, wie-
dzia�aby, �e trzyna�cie lat to do�� p�no jak na pierwsz�
miesi�czk�.
Lecz poniewa� by�a sob�, pozosta�a ignorantk�. Dwudziesty
drugi wiek stawia� na ignorancj�.
Wi�c Maxine zrobi�a to, co robi�a zawsze, kiedy jaki� fakt j�
zaskoczy�: wsun�a wiekow� dyskietk� Encyclopaedia Napo-
leonica do swojego sfatygowanego ROM-Readera Sony
i wstuka�a �znajd�/zwi�zki". Czytnik by� starym tajlandzkim
retro silikonem, w��cznie z miniaturow� standardow� klawia-
tur�, ale bynajmniej nie tak trudnym w obs�udze, jak niegdy�
udawali producenci.
Zgodnie z procedur� dane mia�y si� ukazywa� na male�-
kim ekranie ROM-Readera, ale Maxine si� spieszy�a, wi�c
wci�gn�a informacje prosto do m�zgu, przewin�wszy je na
wewn�trznej stronie powiek. Nie mia�a poj�cia, w jaki spo-
s�b wykonuje t� sztuczk�, ale nie martwi�a si�, dop�ki to
dzia�a�o.
Szybko przeskanowa�a diagramy jajnik�w, macicy, jajo-
wod�w - wch�on�a statystyki rozrodu, medyczne prawdopo-
dobie�stwa, skumulowan� histori� antykoncepcji. Wygl�da�o
na to, �e poplamiona koszula nocna nie oznacza katastrofy.
Jednak nie wykrwawia si� na �mier�...
P�niej, kiedy ponownie zeskanowafa has�o �menarche"
i starannie ukry�a zmatowia�y srebrny kr��ek swojej ukradzio-
nej dyskietki z Napoleonik�, podmy�a si� zimn� wod� z dzban-
ka na marmurowej umywalce, u�ywaj�c kawa�ka flaneli. Potem
zwin�a prze�cierad�o i wrzuci�a je, razem z zaplamion� ko-
szul� nocn�, do wiklinowego kosza z brudami.
Przez ten czas Maxine de Pomerol Melusine zastanawia�a
si�, czy powiedzie� dziadkowi o krwawieniu - i postanowi�a
nie m�wi�.
Zamiast tego po �niadaniu wezwie Razz. Co samo ju�
powinno dostatecznie zirytowa� dziadka. Nigdy nie przestawa�
si� gorszy�, �e jego cicha, pilna wnuczka szuka towarzystwa
osoby stoj�cej o wiele ni�ej. Nie zdaje sobie sprawy, my�la�a
gniewnie Maxine, kopi�c pi�tami o kraw�d� drewnianego
��ka, �e ona i Razz maj� tyle wsp�lnego - poczynaj�c od
wsp�lnej nienawi�ci do cz�owieka, kt�ry posiada� Razz, praw-
nika dziadka, pana R�a�ca.
Na szcz�cie dla Razz pan R�aniec sp�dza� wiele czasu
w Meksyku, Japonii i Maghrebie, zbyt zaj�ty badaniem starych
dokument�w, �eby si� przejmowa�, czy Razz w domu nie
narobi sobie k�opot�w.
No i bardzo dobrze.
Mo�e to by� produkt uboczny srebrnej lustrzanej sk�ry,
zabarwionej kadziowe w kosztownej klinice w Budapeszcie
i dopasowanej do chromowego wyko�czenia jej starego
zrekonstruowanego kawasaki 500i; a mo�e chodzi�o o gniew-
ny b�ysk w jej srebrnych owadzich szk�ach kontaktowych.
W ka�dym razie Razz przyci�ga�a k�opoty. Jak wszystkie
egzotyki.
A ze swoj� naramienn� zbroj� ze sztucznie wyhodowanej
jaszczurczej sk�ry, na�o�onej na oryginaln� chrz�stk� rekina,
i z wirusowo wzmocnionym refleksem Razz zalicza�a si� do
najbardziej egzotycznych spo�r�d egzotyk�w.
Zabawka bogatych gnojk�w, jak mawia�a sama Razz.
Maxine westchn�a ci�ko. Krew menstrualna, organy roz-
rodcze - teraz przynajmniej rozumia�a teori�. Ale tak naprawd�
potrzebowa�a rady w sprawach praktycznych, a je�li kto� zna�
si� na tych sprawach, to w�a�nie Razz...
Dziewczyna ponownie odp�yn�a w sen i otoczy� j� znajomy
bia�y szum, niczym elektryczna zamie� �nie�na lub ROM-wideo
puszczone szybko do ty�u. Wiruj�c, spada�a przez k��by bieli
w stron� miasta, kt�rego nigdy nie odwiedzi�a, lecz ogl�da�a
noc po nocy w snach.
Londyn przed bombami ogniowymi, jakie� pi�� czy sze��
miesi�cy temu. Zesz�ego lata, kiedy zewn�trzny ci�g wysoko
spi�trzonych slums�w jeszcze sta�, w prymitywnym betono-
wym kontra�cie ze l�ni�cymi szklano-chromowymi enklawami
zaibatsu na ich mili kwadratowej. Teraz wie�e slums�w oczy-
wi�cie ju� run�y, ich mieszka�cy zostali spaleni przez fanaty-
k�w z Frontu Krajowego Odrodzenia.
Oczywi�cie metaNacjonale okaza�y si� twardsze, l dlatego
nadal trzyma�y si� mocno swojej kwadratowej mili, ze statusem
europejskiego wolnego portu finansowego. Maxine wiedzia�a
o tym wszystko, obejrza�a miniserial z Soni� Macmillan na
CySat C3N pewnego wieczoru w kuchni Razz, kiedy pan
R�aniec wyjecha�.
Wci�� spada�a, ale teraz tak wolno, �e wcale nie czu�a
upadku. Jak co noc, opuszczony dworzec kolejowy znajdowa�
si� dok�adnie pod ni�, nieco odsuni�ty od leniwej szarej rzeki;
z kopulastym dachem jak mozaika pop�kanego zielonego
szk�a i rdzewiej�cych stalowych d�wigar�w.
Pomi�dzy pustymi bocznicami dworca Waterloo a szerokim
na pi��dziesi�t st�p i d�ugim na mil� pasem nadbrze�nych
ruder, zwanym Bulwarem Tamizy, le�a�a rozleg�a, ogrodzona
parcela budowlana. Na zachodnim kra�cu parceli jaki� cz�o-
wiek opiera� si� bezw�adnie o drzwi szopy.
Wygl�da� dziwnie, l jak zwykle pocz�tkowo Maxine nie
ca�kiem rozumia�a, na czym to polega. Potem sobie przypo-
mnia�a.
Cz�owiek zosta� ukrzy�owany.
2. Nowy walc �mierci
Lecz to ukrzy�owanie ju� si� zestarza�o, wypad�o z obiegu.
Zakodowane gdzie�, obrasta�o binarnym odpowiednikiem
kurzu w banku danych CySat C3N.
Kiedy Maxine spa�a, dzisiejsze wieczorne wiadomo�ci po-
wstawa�y bli�ej domu, na brzegach Sekwany, gdzie czas
zamar�, a potem zatrzyma� si� dla paryskiego trampa Louisa
Lepana, bo stalowe paznokcie si�gn�y do jego gard�a.
Przynajmniej dzisiaj nik�ego blasku gwiazd nie za�miewa�
obrotowy hologram Coca Coli ani neonowy krzy� i podw�jna
helisa Ko�cio�a Genetyk�w Chrystusa. Terrory�ci komunardzi
wysadzili w powietrze podstacj� na Rue Jacob i przywo�ali
ciemno��.
Ksi��� u�miechn�� si�, wyszczerzy� z�by jak trupia czaszka.
Przynajmniej on cieszy� si� z dzisiejszej przerwy w dostawie
pr�du... Palce Ksi�cia szybko przebi�y pier�cieniowat� chrz�st-
k�, obj�y cienk�, skrzywion� kolumn� kr�gos�upa w szyi
trampa i z�ama�y j� jak patyk.
Lepan upad� - drgaj�ca kupa brudnych �achman�w, na
rozdartym gardle jaskrawy szal, kt�rego ko�ce sp�ywa�y na bruk
i roztapia�y szron na swojej drodze. Smr�d opr�nionych
wn�trzno�ci zmiesza� si� opornie z bogatsz�, ciemniejsz�
woni� - s�onym znakiem krwi.
- Bierzcie i pijcie.
Gtos zab�jcy brzmia� ironicznie, lodowaty jak zimowy
wiatr, kt�ry obmacywa� nagie drzewa wzd�u� brzegu rzeki.
Ale to nie mia�o znaczenia dla kociaka, kt�rego wywo�a�
z cienia. Szkielecik, ledwie garstka ko�ci okryta zmierz-
wionym futerkiem, przemkn�� obok but�w Ksi�cia w stron�
szybko stygn�cej ka�u�y.
Ksi��� u�miechn�� si� i pochyli�, �eby pog�aska� zag�odzo-
ne zwierz�tko. Cia�o kaprala Louisa Lepana, weterana setki
komandoskich rajd�w w po�udniowym Maghrebie, a p�niej
bezdomnego, bezradnego paryskiego pijaka, le�a�o jak kawa�
martwego mi�sa. Poznaczona dziobami, inkrustowana bru-
dem twarz nie wyra�a�a grozy czy strachu. Tylko pijackie
zdziwienie, �e �mier� przysz�a w takiej postaci, �e w og�le
nadesz�a.
Prawie bez udzia�u �wiadomo�ci Ksi��� pozwoli�, �eby jego
srebrne szpony zrekonstruowa�y si� atom po atomie, indywi-
dualne nanity przep�yn�y szybko po grzbiecie d�oni i ponow-
nie uformowa�y si� w ci�k� srebrn� bransolet�. To by�a jego
pi�ta ofiara w ci�gu dziewi�ciu miesi�cy. Odczuwa� pokus�,
�eby polowa� dalej. P�niej b�dzie mia� dosy� czasu, teraz
nie nale�a�o przyci�ga� uwagi niepo��danych os�b...
Ksi��� parskn�� ubawiony tym, �e w my�lach wci�� u�ywa
kwiecistych zwrot�w z wytwornego towarzystwa, nawet kiedy
stoi nad cuchn�cym trupem.
Potrzebowa� tylko praktyki - a tego nie zabraknie. Niewa�ne,
jak cz�sto policja przegania�a nieSocjal�w poza peripherique,
sze�ciopasmow� obwodnic� miejsk� - ludzkie wraki zawsze
znajdowa�y drog� powrotn�.
Ka�dy wysmarowany g�wnem �uk mostu, ka�dy zapusz-
czony cmentarz i zabity deskami parking mia�y sw�j nie-
proszony kontyngent brudnych, bezdomnych, wydziedziczo-
nych, l jak dot�d �aden nie by� poszukiwany. Z pewno�ci� nie
przez pr�fecture imperia�, kt�ra mia�a pilniejsze sprawy ni�
zaszlachtowani w��cz�dzy.
Trzymaj�c si� cienia, Ksi��� szybko w�drowa� w�skim
nadbrze�nym chodnikiem pod Pont des Arts. M-falowe kamery
�ledcze obserwowa�y ka�dy jego ruch, poniewa� zawsze
obserwowa�y wszystkich, ale nie rejestrowa�y jego obecno�ci.
Wychwyci�y jedynie przezroczysty, rozmazany cie�, kiedy
atomy jego cia�a zmienia�y cz�stotliwo�� w szybkiej i przypad-
kowej kolejno�ci. Na tym mi�dzy innymi polega�a przewaga
Ksi�cia nad przedstawicielami czystej rasy ludzkiej.
Po lewej stronie mia� lit� srebrn� powierzchni� Sekwany,
po prawej wysoki mur z ferrobetonu prowadz�cy w ciemno��.
Nad g�ow� bazylika gwiazd ostro b�yszcza�a na smoli�cie
czarnym zimowym niebie - kolejna korzy�� z dzisiejszej
przerwy w zasilaniu.
Elegancki retro hover mitsubishi przemkn�� bezg�o�nie obok
Ksi�cia nad cymmeryjsk� powierzchni� rzeki, g�o�niki Sanyo
dudni�y hipnotycznym rytmem tokijskiego rapu. Bogaci japo�-
scy tury�ci albo czarne jedwabne garnitury z jakiego� zaibatsu.
Jeden z nich zacz�� macha� r�k�, potem przesta� zdumiony,
kiedy chudy widz na brzegu nagle jakby si� rozp�yn��.
Z lekkim u�miechem Ksi��� patrzy�, jak hover p�dzi dalej w d�
rzeki, na ca�onocne noworoczne przyj�cie w Lasku Bulo�skim.
Z odleg�ego drugiego brzegu dolecia�y ochryp�e, wrzaskliwe
�miechy, a potem cienki, nieludzki krzyk, nagle zd�awiony. Po
chwili wstrz�saj�cej ciszy rozleg�y si� szydercze wiwaty. Stu-
denci z UEcole des Beaux Arts, spici jak bele jak�� zab�jcz�
dreksiakow� mieszank� etanolu i syntetycznego any�ku.
Wszystko wskazywa�o na kolejny lincz.
Dymnoszary helikopter zawis� nad quartier, surowe logo
CySatu C/S �wieci�o na boku pleksiglasowej kabiny pilota.
Oczywi�cie CySat nie musia� zatrudnia� prawdziwego pilota.
Bezza�ogowy Aero-Spatiale K119 wype�ni�by swoje zadanie
r�wnie dobrze, je�li nie lepiej. Ale widzowie lubili my�le�, �e
tam w g�rze jest prawdziwa kobieta, kt�ra dla nich nara�a si�
na kule i walczy z kaprysami pogody. A CySat nie m�g�
ryzykowa� fa�szowania zdj�� z jak�� gadaj�c� g�ow� Lotus-
morphu.
Pod helikopterem podwieszono jak kikut dzia�a automatycz-
n� tr�jwymiarow� holokamer� Zeissa, zaprogramowan� na
wy�apanie w podczerwieni ka�dego ruchu na dole. W ten
spos�b powstawa�y wieczorne wiadomo�ci.
Trzy dni wcze�niej oddzia�y uderzeniowe z Compagnie
Imperiale de Securite zd�awi�y ostatnie zamieszki na Sorbonie
w rytualnej orgii przemocy, osi�gn�wszy najwy�szy wska�nik
ogl�dalno�ci w historii CySatu; a jednak Pierre Nexus, cesarski
minister spraw wewn�trznych, zosta� ju� zmuszony do
ust�pstw, czyli do podwojenia liczby rz�dowych nanotechnicz-
nych ograniczonych funkcyjnie kompilator�w �ywno�ci - os�a-
wionych dreksiak�w. W ci�gu ostatnich trzech godzin wymu-
szono na nim nawet obietnic�, �e przestanie zrywa� siatk�
nielegalnych zasilaczy CySatu, kt�re oplata�y jak paj�czyna
bloki mieszkalne rozci�gni�te pier�cieniem pozaperipherique.
Je�li citoyens chcieli ogl�da� CySat, to Pierre Nexus zamie-
rza� dopilnowa�, �eby ogl�dali to, co chcia� im pokaza�.
Potrzebowa� silnych wizualnych bod�c�w, �eby zamaskowa�
sw�j upadek. A CySat ch�tnie ich dostarcza� - nawet nie-
p�ac�cym widzom. (Zwyk�y komercyjny zdrowy rozs�dek, je�li
wzi�� pod uwag� czterdzie�ci osiem procent udzia��w CySatu
w obecnym francuskim rz�dzie).
W dole rzeki, tu� za 120-woltow� elektryczn� bram� uliczn�,
kt�ra odgradza�a niech�tnie tolerowan� dziedziczn� anarchi�
Ouartier Latin, zab�ys�y �wiat�a, kiedy miejskie zasilanie nagle
powr�ci�o, rozja�niaj�c wielkie okr�g�e okna Musee Napoleon,
barokowego dworca kolejowego zmienionego w nieprzyzwo-
icie bogat� galeri� sztuki.
Trwa�o tam noworoczne soiree. P�nocnoafryka�scy dyp-
lomaci w strojnych mundurach, ameryka�scy dyrektorzy w je-
dwabnych garniturach, szyszki z Yakuzy i gwiazdy CySatu,
wszyscy uprzejmie ustawiali si� po ciemku w kolejce, �eby
podziwia� najnowsz� zdobycz cesarskiej kolekcji - Warhola
ze �rodkowego okresu.
Ksi��� u�miechn�� si� lekko. Istnia�a �sztuka" i istnia�a
Sztuka. Jego sztuka by�a najczystsza ze wszystkich, on za�
niew�tpliwie by� najstarszym, najwi�kszym mistrzem.
Nad jego g�ow� s�ynny laserogram Coca Coli zapali� si�
w po�owie sekwencji, wyprzedzaj�c o u�amek sekundy r�wnie
s�ynny p�milowej wysoko�ci neonowy znak handlowy Gene-
tyk�w, oparty na wie�y Eiffla. Paryska noc powoli zabarwi�a
si� na pomara�czowo, a� gwiazdy zblad�y i ciemne niebo
zakrzep�o w kopu�� odbijaj�c� �wiat�a ulicznych latarni.
Ostry wiatr szarpa� ci�ki jedwabny p�aszcz Ksi�cia, �opo-
cz�cy za nim jak przyjazny cie�. Ksi��� by� szcz�liwy, �e
wr�ci� na sw�j teren, �e znowu zabija. Up�yn�o du�o czasu,
zbyt du�o od jego ostatnich my�liwskich wypraw w t� okolic�,
gdzie czu� si� jak w domu... na brzegi Sekwany noc�. Oto byt
jeden z cud�w tamtego �wiata. Czarna, pusta przestrze�
wyszczerbionego bruku i kar�owatego rajgrasu, nawiedzana
przez �asice i zdzicza�e koty. Tereny �owieckie s�w, kt�re
bezg�o�nie nadlatywa�y z cmentarza Pere Lachaise, wytrzesz-
czaj�c oczy tylko troch� gorzej przystosowane do ciemno�ci
ni� jego wzrok.
Stworzenia ludzkie na og� mia�y do�� rozs�dku, �eby
unika� tego miejsca.
Po mokrych jezdniach, biegn�cych wysoko po obu brze-
gach rzeki, pe�zn�� sznur samochod�w i dieslowskich hove-
r�w, wy�y silniki, zgrzyta�y skrzynie bieg�w. Kierowcy, pijani,
niecierpliwi albo po prostu nieodpowiedzialni, przebijali si�
przez m�awk� p�nej sobotniej nocy. Podobnie jak osobiste
kompilatory materii, autokierowanie by�o nielegalne w grani-
cach miasta; wyj�tek stanowili zarejestrowani szlachcice.
Kolejny bezsensowny cesarski edykt.
Ca�y Pary� spieszy� si�, p�dzi�. Opr�cz niego, Ksi�cia,
tutaj na dole, gdzie m�g� spacerowa� i podziwia� zimn�,
wiruj�c� wod�.
Ksi��� powoli przesun�� si� w prz�d, ciasno przywieraj�c
do muru. Chwilowo przyt�pi� ostro�� nocnego wzroku i zwi�k-
szy� dop�yw krwi do swojego olfaktorycznego nab�onka. Nieco
wi�kszy od paznokcia kciuka, umiejscowiony w jamie noso-
wej, o szorstkiej powierzchni pokrytej trzydziestoma pi�cioma
r�nymi typami sensor�w - pi�� typ�w wi�cej ni� normalnie.
Moleku�y zapachowe przynios�y mu wo� czego� ciep�ego
i pospolitego, now� wo� i nowy g��d.
Na g�rze, ukryta przed M-falowymi kamerami w niszy pod
grubym kamiennym �ukiem nast�pnego mostu, le�a�a para
ludzi, zaj�tych tylko sob�. B�ysk rozbawienia przemkn�� przez
chud� twarz Ksi�cia. Stulecia przemijaj�, ale przynajmniej
niekt�re rzeczy nigdy si� nie zmieni�.
Ksi��� zw�szy� ich pragnienie du�o wcze�niej, zanim ich
us�ysza�.
- Marc... o Bo�e, zer�nij mnie... - m�wi�a ochryp�ym g�o-
sem m�oda Amerykanka. W ciemno�ciach nad ni� kr�py
francuski ch�opak z kr�tko �ci�tymi w�osami i tatua�em gangu
jedn� r�k� rozpi�� pas. Druga r�ka, o lepkich sonduj�cych
palcach, tkwi�a g��boko mi�dzy wilgotnymi udami dziewczyny.
G��d zako�ysa� Ksi�ciem, przeszywaj�cy jak b�yskawica.
Oboje byli m�odzi, nie �adni w��cz�dzy. Dzieciaki, kt�re szu-
ka�y spokojnego miejsca na ruj�.
Dziewczyna miata jakie� pi�tna�cie lat. Ciemnow�osa, pra-
wie �adna z tymi wypuk�ymi policzkami i t�po-niewinn� wiejsk�
twarz�... Chocia� teraz wcale nie wygl�da�a niewinnie: g�owa
odrzucona do ty�u, powieki mocno zaci�ni�te, wy�wiechtana
kurtka ch�opaka z emblematem gangu wsuni�ta pod jej nagie
po�ladki.
Rozpi�ta bia�a bluzka i podci�gni�ty stanik ods�ania�y pulch-
ne, dojrzewaj�ce piersi zako�czone du�ymi bladymi sutkami.
Supermi�kka lawendowa bawe�na w�oskiej sp�dnicy Comme
des Gargons by�a zrolowana na nagich biodrach.
Dziewczyna miata d�ugie nogi o twardych mi�niach, typowe
dla ameryka�skiej nastolatki, opalone od wzmacniaczy mela-
niny i wyg�adzone radiofalow� elektroliz�. Kolana rozwarte,
cia�o gotowe. Cuchn�a wspaniale sol� i krwi�, niskocz�s-
teczkowymi kwasami, kt�re sygnalizowa�y pot i po��danie.
Ale co� jeszcze pobudzi�o g��d Ksi�cia, spot�gowa�o do
nagiej ��dzy. Co�, czego arogancki, zarozumia�y ch�opak
jeszcze nie wiedzia�. Co�, co Jennifer Mayer chcia�a mu po-
wiedzie�.
Marc Levine nawet si� nie rozbiera�. Nie mia� ochoty. By�a
zima, prawie p�noc, i ju� mu nie zale�a�o, �eby zrobi� wra�e-
nie na Amerykance. Nie musia� si� stara�. Przelecia� j� ju�
przedtem. W ostatnich dniach to by�a dla niego zwyk�a wy-
miana: ona rozk�ada�a nogi, on dawa� jej prochy. Wystarczy�o,
�e opu�ci� do kostek swoje wytarte lewisy 501.
Co innego, gdyby dziewczyna by�a biedna albo przynaj-
mniej nie by�a Amerykank�. Wtedy m�g�by troch� jej przy�o-
�y�, zmusi�, �eby dla niego �ebra�a, sprzedawa�a nielegalne
chipy albo siebie. Ale ona nie by�a biedna, a kiedy zapropo-
nowa� handel, tylko na niego popatrzy�a.
Marc gniewnie wbi� si� w ni� g��boko, a potem wycofa� si�,
szczerz�c z�by, kiedy jej rozcapierzone palce pr�bowa�y
odnale�� jego biodra.
palce pr�bowa�y
- Bo�e... - rozpaczliwie unios�a si� ku niemu, jej s�owa
zlewa�y si� w d�ugi b�agalny j�k. �mieszy�o go, �e dziewczyna
tak lubi seks.
Marc wyszczerzy� z�by. Bogate g�wniary s� wszystkie takie
same. Z u�miechem wy�szo�ci chwyci� cienkie nadgarstki
Jennifer i brutalnie wykr�ci� jej r�ce nad g�ow�, a� ca�e cia�o
dziewczyny wypr�y�o si� pod nim.
Potem popatrzy� na ni� z g�ry.
- No, dalej - rozkaza�. - B�agaj o to.
B�aga�a.
W�a�nie wtedy �mier� wysz�a z cienia.
Ch�opak wcale jej nie zobaczy�, nawet si� nie obejrza�.
Chocia� i tak nie zrobi�oby to r�nicy. Nic na �wiecie nie
ocali�oby Marca Levine'a od przeznaczonego mu losu.
Jednym straszliwym ciosem zab�jca wbi� ostre jak brzytwa
szpony w plecy Marca. Krew zakipia�a czerwonym strumie-
niem wok� nadgarstka, sztywne palce si�gn�y do wci��
bij�cego serca, odnalaz�y je i wyrwa�y czysto przez dziur�
w plecach.
Martwe, lecz jeszcze wrzeszcz�ce, buchaj�ce krwi� z ust
ciato Marca run�o w drgawkach na nag� dziewczyn�. Jennifer
widzia�a tylko przera�one oczy ch�opca, zastyg�e i patrz�ce
prosto na ni�.
Be�kocz�c ze strachu, Jennifer wygramoli�a si� spod mart-
wego kochanka, ochlapana jego krwi� na piersiach i brzuchu.
Otwar�a usta w bezg�o�nym krzyku, kt�ry uwi�z� jej w gardle.
Rozpaczliwie pr�bowa�a cofn�� si� przed nadchodz�c� po-
staci�, lecz mia�a zablokowan� drog� ucieczki.
Zab�jca o tym wiedzia�.
Za jej plecami wygi�ta �ciana prz�s�a ko�czy�a si� wielk�
polimerow� bram�, zamykan� na czasowy zamek codziennie
0 zachodzie s�o�ca. Powinna tam r�wnie� by� M-falowa
kamera �ledcza - w�a�ciwie nawet by�a, ale zepsuta i co
najmniej od p� roku nikt si� nie pofatygowa�, �eby j� na-
prawi�.
W�a�nie dlatego Marc zawsze wybiera� ten most. Dlatego
zawsze z dum� uznawa� ten �uk za swoj� w�asno��. Tylko
jedna droga wej�cia zmniejsza�a ryzyko, �e policja zaatakuje
go z obu stron, oraz zapewnia�a Marcowi dostateczne odosob-
nienie, �eby handlowa�, terroryzowa� czy robi� jeszcze co�
innego z jakim� frajerem.
Owszem, inne gangi czasami grasowa�y noc� nad brzegami
rzeki, ale nie przestraszy�y Marca. Marc zawsze nosi� przy
sobie w�oski szok-n� o r�koje�ci z macicy per�owej, a poza
tym przechwala� si�, �e nigdy niczego si� nie boi.
Nosi� r�wnie� piracki czasoklucz do bramy, ale Jenny o tym
nie wiedzia�a, a nawet gdyby wiedzia�a, nie mia�a szans go
zdoby�. Spojrza�a na zmasakrowane cia�o i szloch przera�enia
wydoby� si� z jej dr��cych ust. Potem podnios�a wzrok na
zab�jc� Marca i szcz�ka jej opad�a.
�mier� �ciska�a w d�oni krwawi�ce serce Marca. Zab�jca
czeka�, �eby dziewczyna skupi�a na nim ca�� uwag�. Wtedy
wyst�pi� do przodu i uprzejmie ofiarowa� jej krwawy och�ap
mi�sa.
Jennifer ze zgroz� pokr�ci�a g�ow�.
- Dziwne - powiedzia� zab�jca g�osem starym jak grzech
1 mi�kkim jak pod�o��. - My�la�em, �e najbardziej pragn�a�
jego serca.
Ciemne oczy uwi�zi�y jej wzrok. Wydawa�y si� odczytywa�
jej sp�oszone, zm�cone my�li.
- Nie? - Ksi��� wzruszy� ramionami. - Wi�c mo�e chcesz,
�ebym uwolni� ci� od czego� innego?
Jennifer cofa�a si�, dop�ki zamkni�ta brama nie napar�a
zimno i twardo na jej plecy.
�mier� u�miecha�a si�. Straszny, zimny u�miech, od kt�re-
go ciarki chodzi�y po sk�rze. Ciemne oczy �mierci p�on�y
teraz, przepala�y na wylot spl�tane my�li dziewczyny, wpra-
wia�y w wirowanie ca�y �wiat.
Ksi��� �agodnie dotkn�� jej twarzy. Jeden d�ugi pazur lekko
przesun�� si� po policzku w mrocznej pieszczocie. Jennifer
wrzasn�a, kiedy jej sk�ra pokry�a si� b�blami i spalenizn� od
tego dotyku.
Zszokowana, ledwie poczu�a d�o� pieszcz�c� jej brzuch,
d�ugie palce wpe�zaj�ce w jej cia�o. Co� ciep�ego i lepkiego
zacz�o �cieka� po wewn�trznej stronie jej uda.
Jennifer spu�ci�a wzrok, ale d�ugie l�ni�ce paznokcie ju�
znik�y. Widzia�a tylko cienki nadgarstek, wsuni�ty w jej wn�trze.
- Pro�cie, a b�dzie wam dane - szepn�� mi�kko g�os.
A potem Ksi��� obdarzy� j� u�miechem.
Przeszy� j� straszliwy b�l. Co� rozdziera�o j� od �rodka.
Wszystkie mi�nie jej cia�a zesztywnia�y w czystym, niewiary-
godnym szoku. Wy�a jak zwierz�, kiedy palce Ksi�cia si�ga�y
coraz g��biej, kiedy d�ugie, gi�tkie szpony przenika�y przez
mi�nie i chrz�stki, a� odnalaz�y nagrod�.
Przez kilka sekund, zanim umar�a, widzia�a swoje nienaro-
dzone dziecko, mat� jak koci�, wyrwane z macicy.
Chuda posta� smutno kiwn�a g�ow�, popatrzy�a na mart-
wego nastoletniego alfonsa i znowu spojrza�a na dziewczyn�.
Ch�opak by� bezwarto�ciowy, ale ona by�a �adna. Ca�e jej
zepsute, uprzywilejowane �ycie nie mia�o sensu, marnowa�o
si� - a� do tej chwili.
Starannie, bardzo starannie Ksi��� owin�� male�ki p��d
w bia�� jedwabn� chustk� i w�o�y� schludny t�umoczek do
kieszeni p�aszcza, kt�ra zamkn�a si� hermetycznie.
3. Encyclopedia Napoleonica
Dziewczyna wzdrygn�a si�, kroplisty pot wyst�pi� jej na
twarz, usta rozwar�y si� w d�ugim bezg�o�nym krzyku.
Potem si� zbudzi�a.
Mia�a krew mi�dzy udami, l na prze�cieradle, l krwaw�
smug� ni�ej, z ty�u, na bia�ej nocnej koszuli.
Tylko �e kiedy spojrza�a ponownie, nie zobaczy�a �adnej
krwi. Na dworze by� dzie�, a ona mia�a na sobie star� ba-
we�nian� bluz� - poplamiona koszula nocna le�a�a zwini�ta
w k��b tam, gdzie j� wrzuci�a, w wiklinowym koszu na brud-
n� bielizn�.
Na dworze pada� deszcz, wielkie srebrzyste ka�u�e po-
krywa�y brukowany kocimi �bami dziedziniec Hotel Sabatini,
paryskiego domu jej dziadka. Za ci�k� kamienn� bram�
poranna barka pcha�a w d� rzeki d�ugi zardzewia�y �adunek
kontener�w ze sprasowanymi odpadkami do dekonstruktora
materii EC w Trynan. Po drugiej stronie Sekwany po�udniowy
brzeg by� cichy i chocia� raz wyludniony.
Nienawidzi�a niedzieli.
Maxine wygramoli�a si� z ��ka, splot�a swoje d�ugie czarne
w�osy w jeden gruby warkocz, tak ci�ki, �e przyprawia� j�
o b�l g�owy, i spojrza�a na swoj� twarz w starym �ciennym
lustrze. Po miesi�cach nocnych koszmar�w powinna chyba
wygl�da� szczup�ej? Ale nie wygl�da�a. Policzki wci�� mia�a
zbyt pe�ne, ko�ci policzkowe praktycznie niewidoczne. Linia
szcz�ki by�a ci�ka, podbr�dek wysuni�ty. A sk�ra wci��
mia�a ten sam monotonny oliwkowy odcie�, rezultat zmiesza-
nego DNA Sycylijczyk�w, krzy�owc�w i Arab�w.
Nawet nos za bardzo wystawa� w zestawieniu z mi�kkimi,
raczej nad�sanymi ustami. Maxine cz�sto marzy�a, �eby si�
podda� kompletnej przebudowie, nawet je�li to wulgarne.
Dlaczego nie mog�a by� strzelist� Masajk� o hebanowej
sk�rze, wysokim czole i idealnych piersiach albo chud� jak
patyk tajsk� dziewczyn�? Ale mieszka�a w cesarskiej Francji,
gdzie takie rzeczy by�y technicznie nielegalne. A zreszt�, jak
dziadek nieznu�enie powtarza�, ludzie z jej pozycj� nie robili
takich rzeczy.
Oczywi�cie zwyk�a chirurgia mog�a pom�c, ale dziadek
o tym r�wnie� nie chcia� s�ysze�.
- l tak jeste� pi�kna - m�wi� jej prawie codziennie. Jakby
jego wiara mog�a odmieni� pulchn�, j�kaj�c� si� dziewczyn�,
kt�r� widywa�a w lustrze ka�dego ranka.
Maxine westchn�a. Nie by�a �adna, nawet nie by�a atrakcyj-
na, i w dodatku biedna. Co wydawa�o si� jednocze�nie absur-
dalne i niesprawiedliwe. Jej prababka by�a dziedziczk� Krze-
mowej Doliny w pi�tym pokoleniu, jej babka by�a pi�kn�
kalifornijsk� gwiazd� wideo w czasach, kiedy seriale zatrud-
nia�y jeszcze prawdziwe aktorki - du�o wcze�niej, zanim CySat
Gmb udoskonali� gadaj�ce g�owy Lotusmorpha czy Sony
skomercjalizowa� SimNet.
Maxine nie mia�a poj�cia, dlaczego nie pami�ta matki ani
ojca. Ani dlaczego, skoro babcia pochodzi�a z Van Damme'�w,
dziadek najwyra�niej nie mia� ani jednego kredytu na swoje
nazwisko - i udawa�, �e nie pami�ta.
- Ona jest chora - Razz poinformowa�a sarkastycznie Ksi�-
cia, kiedy wreszcie zesz�a na d� z sypialni Maxine, nios�c
k��b prze�cierade�.
Starzec powa�nie kiwn�� g�ow�.
- S�odki Jezu pierdolony - sykn�a Razz do Phiiippe'a,
kiedy stary cz�owiek poku�tyka� z powrotem do gabinetu.
- Czy ten stary pryk niczego jej nie nauczy�?
Wyraz ksi�ycowej twarzy lokaja oscylowa� pomi�dzy oba-
w� a w�ciek�o�ci�. Razz wyszczerzy�a ceramiczne z�by, nie-
naturalnie bia�e i ostre.
- Za�o�y� tu pods�uch, co?
Omiot�a wzrokiem imponuj�cy hol ze zbrojami, gobelinami
i marmurow� posadzk�, jakby szuka�a zdradzieckich �lad�w.
Ale pomimo wszelkich wiralnych wzmocnie�, nie potrafi�a
wykrywa� elektronicznych sygna��w - chocia� Philippe o tym
nie wiedzia�. Nowoczesn� chirurgi� wybi�rcz� traktowa� z l�k-
liwym podziwem technowie�niaka.
Pager Matsui wszczepiony w nadgarstek Philippe'a za-
brz�cza� tak nagle, �e korpulentny lokaj podskoczy�. Razz
patrzy�a, jak przyswaja przewijan� wiadomo��, jak porusza
wargami, starannie odczytuj�c ka�de s�owo.
- Opu�ci�a msz� - oznajmi� ze zdumieniem.
- Mam nadziej�, kurwa - burkn�a Razz i wyszczerzy�a
z�by, kiedy na twarzy Philippe'a znowu pojawi�a si� w�ciek�o��
zmieszana z obaw�.
Publiczn� msz� nadawano w ka�dy niedzielny poranek
z Notre Dam� i transmitowano na wszystkich ziemskich kana-
�ach. Teraz obecno�� by�a obowi�zkowa dla wszystkich szla-
chetnie urodzonych, odwiedzaj�cych Pary�, i wymagana dwa
razy w miesi�cu od wszystkich posiadaj�cych licencj� na sta�y
pobyt. Tylko g�upcy albo ludzie bardzo pot�ni, mawia� Ksi���,
pr�buj� si� wykr�ca� od religijnych obowi�zk�w, l nawet kiedy
dokucza�a mu gor�czka, sumiennie zjawia� si� co tydzie�.
Plotka g�osi�a, �e Bank Watyka�ski hojnie p�aci Ksi�ciu
Cesarzowi za popieranie tego w�a�nie prawa. G�osi�a r�wnie�,
�e jest to ostatnia szansa Watykanu na z�amanie ewangelicz-
nej pot�gi Ko�cio�a Genetyk�w Chrystusa.
Razz, kt�ra zawsze ceni�a uliczne pog�oski wy�ej ni� infor-
macje podawane w mediach, nie wierzy�a, �e to odniesie
skutek. Kto by chcia� razem z papie�em czeka� na Drugie
Przyj�cie, skoro wed�ug Genetyk�w mo�na by�o posk�ada�
Syna Bo�ego na zwyk�ej szalce Petriego...?
Kiedy Philippe oznajmi� niemal przepraszaj�cym tonem, �e
Ksi��� poleci�, by Razz kupi�a co trzeba dla Maxine i obci��y�a
jego rachunek, ta tylko prychn�a.
Nie by�o �adnego rachunku. Nawet Maxine o tym wiedzia-
�a. W tym sensie zakupy stanowi�y prze�ytek. Biedni ubierali
si� i jedli pomyje z kontrolowanych przez pa�stwo, limitowa-
nych budek Drexlera. Tylko szlachta mog�a posiada� w pe�-
ni funkcjonalne kompilatory materii, ale oczywi�cie traktowa-
�a dreksiaki z pogard�, poniewa� mog�a je�� i nosi� praw-
dziwe rzeczy - wyhodowane lub wytworzone w sprawnie
zarz�dzanych i jeszcze sprawniej strze�onych rodzinnych
posiad�o�ciach. Ksi��� oczywi�cie nie mia� kompilatora ma-
terii, podobnie jak nie mia� rachunku ani w�asnej posiad�o-
�ci. Czasami Razz zastanawia�a si�, z czego w og�le si�
utrzymywa�.
Pogardliwie przyj�a od Philippe'a gar�� zmi�tych, niemal
bezwarto�ciowych banknot�w dziesi�ciotysi�cznofrankowych
i ostentacyjnie sprawdzi�a, czy ma przy sobie w po�owie pe�ny
chip kredytowy. Mia�a.
Minut� p�niej Philippe us�ysza� ryk jej motoru i pisk neo-
prenowych opon, kiedy wykona�a zuchwa�y kontrolowany
po�lizg na mokrym bruku dziedzi�ca. K�opot z egzotykami
polega� na tym, �e trudno by�o narzuci� im dyscyplin�. Mo�na
by�o zagrozi� im sprzeda�� - chocia� to nie zawsze dzia�a�o,
a wi�kszo�� w�a�cicieli inwestowa�a w taki rodzaj zabarwienia,
kt�ry gwarantowa� strat� finansow� - albo zastosowa� surow�
ch�ost�.
Jak s�ysza� Philippe, pan R�aniec od pocz�tku korzysta�
z tego przywileju...
Ale to Razz opu�ci�a bezpieczne, higienizowane centrum
Pary�a i pogna�a z rykiem na pchli targ zwany Malik w Porte
de Clignancourt. Tam znalaz�a dla Maxine staro�wieck� bawe�-
nian� koszul� nocn�, jeszcze zapakowan� w po��k�y celofan
z etykietk� Samaritaine. l to Razz usiad�a na brzegu ��ka
Maxine i za pomoc� nieporadnych, zak�opotanych s��w oraz
slangu, jakiego Maxine nigdy jeszcze nie s�ysza�a, wyja�ni�a,
dlaczego kobiety krwawi�.
Lecz wyja�nienie Razz by�o tak zagmatwane, �e po jej
wyj�ciu Maxine w��czy�a swojego sony i ponownie wywo�a�a
Napoleonic�, �eby sprawdzi�, czy nie przekr�ci�a �adnych
fakt�w za pierwszym razem. Nie przekr�ci�a.
W�a�ciwie to nie wydawa�o si� takie dziwne.
Maxine zerkn�a w stron� lustra i westchn�a, zadowolona,
�e Razz wreszcie posz�a. Wprawdzie Razz by�a starsza tylko
o cztery lata, ale by�a egzotykiem, zabawk� pana R�a�ca.
Nic dziwnego, �e mia�a bardziej mroczn�, bardziej prymitywn�
wizj� �ycia...
Maxine rozdar�a celofan, wytrz�sn�a koszul� nocn� i zdu-
mia�a si� grubo�ci� tkaniny. Nie pami�ta�a ju�, kiedy ostatnio
dosta�a co� zupe�nie nowego. Co� na w�asno��.
Oczywi�cie Razz sprawi�a jej przyjemno��. Ale jednocze�nie,
pomy�la�a Maxine ze smutkiem, Razz niczego nie rozumia�a.
A Maxine nie umia�a wyja�ni� tego problemu. Nie tylko przyja-
ci�ce, ale nikomu innemu, nawet gdyby kto� inny chcia�
wys�ucha� jej wyja�nie�.
To nie krwawienie przera�a�o m�odsz� dziewczyn�, tylko
czarna rzeka, kt�ra p�yn�a jak krew przez jej my�li, i gorsze
rzeczy - rzeczy, kt�re widzia�a za rzek� we �nie.
Wyrwane wn�trzno�ci nieSocjala pulsuj�ce na bruku. Ob-
sceniczna agonia cudzoziemskiej dziewczyny, l jej w�asna
twarz odbita w przera�onych oczach konaj�cego pijaka, pat-
rz�ca na ni� surowo, jak teraz z lustra...
Niezmieniona.
4. Poca�unek Szatana
- Merde!
Kierowca zakl�� mimo woli, wrzuci� wsteczny bieg i zjecha�
hoverem citroenem z drogi rozp�dzonego motoru. Srebrna
egzotyczka szczerz�c z�by �mign�a obok maski wozu, zro-
bi�a obel�ywy gest i znik�a. Nie mia�o znaczenia, �e cyfrowa
kamera na przednim zderzaku automatycznie zarejestrowa�a
incydent i ju� teraz przekazywa�a dane do centralnego kom-
putera ruchu.
Kierowca zauwa�y� hologram corps noblique �wiec�cy
sze�� cali przed przednim ko�em motocykla: egzotyczka by�a
chroniona i nie zostanie oskar�ona.
- Przepraszam pani� - powiedzia� do ma�ego subwokal-
nego mikrofonu, lekko przyklejonego z boku na szyi, ale je�li
pasa�erka us�ysza�a, nie odpowiedzia�a.
Dochodzi�a dziewi�ta rano, kiedy ciemnoniebieski rz�dowy
hover citroen wyrzuci� zzi�bni�t� i zirytowan�, lecz wci��
eleganck� kobiet� na chodnik Voie Prince Imperia� - pop�ka-
nej i zniszczonej autostrady, zbudowanej wzd�u� Sekwany,
�eby przyspieszy� ruch przez serce Pary�a.
Teraz jednak, w niedzielny zimowy poranek, ulica by�a
pusta. Tylko na trawiastym poboczu u wylotu mostu Alek-
sandra III sta�y trzy arogancko zaparkowane, uzbrojone
samochody brygady policyjnej - renaulty - z wy��czony-
mi syrenami, lecz wci�� leniwie migaj�cymi niebieskimi
�wiat�ami.
Gdyby kamera �ledcza wymierzona w prz�s�o pracowa�a
jak nale�y, ca�e to poranne zamieszanie by�oby niepotrzebne.
Ale teraz Clare musia�a si� zni�y� do zbierania dowod�w
na miejscu zbrodni. Potocz� si� g�owy... Z westchnieniem
irytacji Clare Fabio ruszy�a w stron� radiowoz�w, st�paj�c
ostro�nie po mokrej trawie; obcasy jej pantofli mlaska�y
w b�otnistej ziemi.
Ciemne burzowe chmury zaj�y miejsce odchodz�cej nocy.
Niebo wygl�da�o brzydko, wilgotny porywisty wiatr strz�sa�
ci�kie krople z drzew.
�aden rozs�dny cz�owiek nie wystawia nosa z domu, po-
my�la�a kwa�no Clare. Im szybciej wr�c� do w�asnego miesz-
kania, tym lepiej.
Renaulty by�y puste. Ich umundurowani kierowcy skupili si�
w ciasn� grupk� u szczytu Cesarskich Schod�w. Cokolwiek
znale�li na nadbrze�nym chodniku, gendarmerie nie mia�a
ochoty ponownie tego ogl�da�.
Clare Fabio dotar�a do grupy w sam� por�, �eby us�ysze�
puent� szczeg�lnie z�o�liwego kawa�u o retrowirusach. Co
gorsza, Clare zna�a wzmiankowanego polityka, a historyjka
prawie na pewno by�a prawdziwa.
�miech urwa� si� nagle, kiedy zobaczyli, kto si� zjawi�,
chocia� Clare wiedzia�a, �e szuranie stopami i nag�a niezr�cz-
na cisza niewiele maj� wsp�lnego z szacunkiem.
Paryska policja i cesarska administracja nie darzy�y si�
mi�o�ci�. Clare Fabio za�, prokurator w wieku trzydziestu
lat, zaczyna�a ju� symbolizowa� wszystko, czym gardzi�y
te samce.
Absolwentka Sorbony, wyrobi�a sobie nazwisko i zdoby�a
niezliczonych wrog�w, rozbijaj�c maso�ski kr�g korupcji
w miejskim departamencie rob�t publicznych. Ten akt niezwyk-
�ej odwagi lub kra�cowej g�upoty, zale�nie od punktu widze-
nia, tak czy owak wyni�s� j� do otoczenia Ksi�cia Cesarza.
Clare Fabio by�a sprawna, rzeczowa i arogancka. By�a
r�wnie� prawie ca�kiem aseksualna i mia�a zaawansowan�
anoreksj�, kt�r� z powodzeniem ukrywa�a, chocia� cierpia�a
na to schorzenie od jedenastego roku �ycia, l opr�cz dw�ch
�a�osnych jednonocnych epizod�w z ambitnym asystentem,
m�odszym od niej o pi�� lat, przez ostatnie osiemna�cie
miesi�cy starannie unika�a seksu z kimkolwiek, z m�czyzn�
czy kobiet�.
Asystenta przenios�a do bizanty�skich bogactw nowego
Europejskiego KredytBanku w Brukseli. Do tej pory biedny
gnojek nie m�g� zdecydowa�, czy to by�a kara, czy nagroda.
Clare sama nie mia�a pewno�ci.
Ostatnio dla zachowania pozor�w utrzymywa�a zwi�zek
z m�odym bankierem, kt�ry uwa�a� za wskazane ukrywa�
swoje prawdziwe sk�onno�ci. Uk�ad okaza� si� korzystny dla
obojga.
- Kto tutaj dowodzi? - zapyta�a ostro Clare.
Mocno zbudowany sier�ant wskaza� kciukiem m�odszego,
szczuplejszego m�czyzn� w granatowym trenczu.
- To on... Madame.
Kto� parskn��.
Nie�wie�y oddech sier�anta cuchn�� brandy, a tak�e czosn-
kow� kie�bas� i zbyt wieloma gauloisami.
Clare zmierzy�a sier�anta wzrokiem z g�ry na d�, a jemu
nagle zrzed�a mina. Fotograficzna pami�� i pami�tliwo�� pani
prokurator sta�y si� ju� legend�. Baba rozpozna go przy nast�p-
nej okazji. Sier�ant przekl�� swojego pecha, ale po cichu.
- Lepiej, �eby to by�o co� wa�nego - rzuci�a Clare.
l obserwowana przez ca�� grup�, podesz�a do szczytu
Cesarskich Schod�w. Kiwn�a g�ow� chudemu m�czy�nie,
kt�ry usun�� si� na bok, i zacz�a schodzi� po �liskich stop-
niach, a� nadto �wiadoma, �e powinna by�a w�o�y� buty na
p�askim obcasie.
Smr�d uderzy� j� w nozdrza, kiedy dotar�a do pierwszego
zakr�tu schod�w. Jak biegunka albo zepsute mi�so, l pogar-
sza� si� w miar�, jak zbli�a�a si� do brukowanego nabrze�a.
Nic dziwnego, �e nikt nie chcia� tego ponownie ogl�da�. Cia�a
czekaj�ce na ni� ju� zgni�y, skr�cone purpurowe mi�so na-
brzmia�o pod sk�r� tak napi�t�, �e niemal p�ka�a. T�umi�c
odruch wymiotny, Clare wyj�a ma�y sterowany g�osem laryngo-
fon z kieszeni, poliza�a jego powierzchni� i przycisn�a do szyi.
- Pytanie pierwsze. Po co by�o ich tutaj wywozi�? �atwiej
po prostu przerzuci� cia�a przez balustrad� do rzeki...
- Ale ich tutaj nie wywieziono - wtr�ci� rz꿹cy g�os za
plecami Clare. - Oni zgin�li tutaj.
Clare obr�ci�a si� na pi�cie i ujrza�a oty��, niezgrabn� posta�
w brudnym br�zowym p�aszczu cz�api�c� ku niej, ze wzrokiem
wbitym w jej sutki, kt�re stwardnia�y z zimna i odznacza�y si�
pod bluzk�.
Zaczerwieni�a si�, pospiesznie otuli�a si� ciasno p�aszczem
Diora i zawi�za�a pasek gniewnym, zamaszystym gestem.
M�czyzna u�miechn�� si� drwi�co, po czym ostentacyjnie
powr�ci� do wyd�ubywania martwych strz�pk�w cia�a spod
paznokci no�em Opinel z drewnian� r�koje�ci�, nuc�c pod
nosem.
Co� z Wagnera.
Clare miewa�a ju� w�tpliw� przyjemno�� pracowa� z dok-
torem Theodore'em Balthusem i wci�� nie mog�a uwierzy�,
�e ten t�usty, niechlujny menel jest czo�owym francuskim
bieg�ym s�dowym. Szczecina tygodniowego zarostu ledwie
ukrywa�a obwis�y podbr�dek. Beczkowat� klatk� piersiow�
opina�a za ciasna bia�a koszula z czarnymi obw�dkami na
ko�nierzu i mankietach. Dla dope�nienia obrazu brakowa�o
tylko flaszki denaturatu ukrytej w kieszeni. Ludzie pewnie
rzucali mu na ulicy w po�owie opr�nione chipy kredytowe.
Balthus przycztapa� bli�ej.
- Zgadtem, �e zgodzisz si� oderwa� od mszy dla tej spra-
wy, serduszko. Bior�c pod uwag� raczej wykr�tne o�wiad-
czenie twojego ministra. - U�miechn�� si� s�odko.
- Zaskocz mnie - zaproponowa�a ch�odno Clare.
- Och, spr�buj�...
Balthus chwyci� j� za rami� i poci�gn�� do pierwszego
cuchn�cego trupa.
- Popatrz na to! - zawo�a�, kl�kaj�c obok cia�a, kt�re kiedy�
nale�a�o do dziewczyny.
- Maska - za��da�a Clare, nie ruszaj�c si� z miejsca.
-1 r�kawiczki.
Z westchnieniem Balthus wyci�gn�� dwie foliowe paczuszki
z kieszeni p�aszcza i rzuci� w stron� kobiety.
Clare rozdar�a paczuszki, naci�gn�a przezroczyste nano-
porowe r�kawiczki, a potem zakry�a nos i usta chirurgiczn�
mask� CBN.
Bez cienia entuzjazmu ukl�k�a obok niego.
- Co oni tutaj robili? - zapyta�a.
Balthus tylko na ni� spojrza�.
Clare zaczerwieni�a si�.
- Ale ta dziewczyna by�a bogata - zaprotestowa�a. - Ubra-
nie dobrej jako�ci, buty od Versacego. Co ona z nim robi�a?
- By�a na gigancie - wyja�ni� Balthus. - Mo�e on mia� co�,
czego chcia�a, mo�e na odwr�t. - Wzruszy� ramionami. - Pew-
nie narkotyki. No, do roboty...
Clare g��boko zaczerpn�a tchu i nachyli�a si� szybko, �eby
przyjrze� si� z bliska twarzy martwej dziewczyny. Nic innego
nie mog�a zrobi�, kiedy porucznik policji i p� tuzina najlep-
szych paryskich glin obserwowa�o j� ze szczytu schod�w,
wypatruj�c najdrobniejszych oznak s�abo�ci.
A jednak natychmiast po�a�owa�a tego gestu. Owion�� j�
dusz�cy smr�d. Nawet nanoporowa maska nie mog�a do-
statecznie szybko odfiltrowa� moleku� zapachowych. Od�r
by� gorszy ni� s�odkawo-pi�mowa wo� �wie�ego trupa, gorszy
nawet ni� kwa�ny, octowy zaduch ludzkiego cia�a zmienione-
go w zepsute mi�so. To by�a czysta zgnilizna, tak ohydna, �e
wn�trzno�ci wywraca�y si� w Clare, kiedy pr�bowa�a po-
wstrzyma� torsje.
- Niezbyt przyjemne, co? - zagadn�� Balthus. Szybko si�gn��
do kieszeni koszuli i znalaz� staro�wiecki japo�ski skalpel
laserowy. Wprawnym ruchem w��czy� mikrocienki promie� tn�cy
i g��boko rozkroil mi�nie na wykr�conym ramieniu dziewczyny.
- Sp�jrz - powiedzia�, wskazuj�c rozci�cie. Cia�o w g��bi
wygl�da�o na mniej zgni�e. Promie� znowu b�ysn��, bez wysi�-
ku rozkroi� mi�sie� pod spodem. Tym razem przeci�te w��kna
mia�y barw� �ososiowor�ow�.
- Zw�oki gnij� od �rodka - pouczy� j� doktor.
- Co za niespodzianka - rzuci�a Clare przez zaci�ni�te
z�by. Nikt nie zostaje prokuratorem, je�eli nie obejrzy swojej
porcji trup�w.
- Bakterie wewn�trzne i jelitowe - ci�gn�� spokojnie Bal-
thus - wydostaj� si� na zewn�trz, rozk�adaj� cia�o po drodze.
Ale nie tym razem. Owszem, ona gnije, dos�ownie si� roz-
p�ywa. Ale od zewn�trz.
- Atak nanit�w?
Grubas wzruszy� ramionami, ale nie odrzuci� ca�kowicie tej
sugestii.
- Mo�e to retrowirus, mo�e nie. Ale jeszcze nigdy nie
trafi�em na co� takiego. - Zasapa� ci�ko, paluchy jego lewej
d�oni gmera�y z roztargnieniem g��boko w kieszeni spodni.
Kieszonkowy bilard, ch�opcy rozpoczynaj� t� zabaw�, gdy
tylko przestan� ssa� kciuk, pomy�la�a Clare z irytacj�. Balthus
przechwyci� jej spojrzenie i u�miechn�� si� chytrze.
- Nie zapominaj, serduszko, �e widzia�em r�ne rzeczy.
Clare przytakn�a. Chocia� obsesyjny, neurotyczny i uzale�-
niony od metamfetaminy, Theodore Balthus byt r�wnie� sze-
roko publikowanym akademikiem, ws/f/ng professor patologii
w LEcole Normale oraz czo�ow� znakomito�ci� CySatu od
ekspertyz s�dowych, kt�re prezentowa� co tydzie� w odcin-
kach Mojego procesu.
Ponadto, czego raczej nie rozg�aszano, byt g��wnym cesar-
skim ekspertem od bioWarfare'u i jednym z niewielu naukow-
c�w, kt�rzy publicznie wyg�aszali opini�, �e retrowirus 3, nani-
towo-wiralna hybryda, kt�ra uciek�a z laboratori�w, zosta� wy-
tworzony przez cz�owieka.
- B�dziemy potrzebowali testu Dariusa. Rozp�aczemy te
chromosomy - oznajmi� Balthus, wstaj�c znad cia�. Zako�ysa�
si� ci�ko na palcach st�p, chwytaj�c oddech. Obliczenia,
jakie przeprowadza� w pami�ci, nie odbi�y si� w jego szarych,
g��boko osadzonych oczach.
- Potrzebuj� czasu, �eby przeprowadzi� test - powiedzia�
w ko�cu. - Musicie to wyciszy� na czterdzie�ci osiem godzin.
Clare wytrzyma�a jego wzrok.
- Dwadzie�cia cztery maksimum - odpar�a twardo. - Naj-
wy�ej tyle mo�e zaproponowa� Trzecia Sekcja. Najwy�ej na
tyle pozwoli m�j minister.
Co by�o jaskrawym k�amstwem - i oboje o tym wiedzieli...
Je�li chodzi�o o �ledztwa, srebrnow�osy Pierre Nexus by�
zbyt leniwy, �eby nie us�ucha� rady swojej chudej, eleganc-
kiej prokurator generalnej. On zajmowa� stanowisko ministra
spraw wewn�trznych, ale to ona pilnowa�a, �eby jego de-
partament dzia�a� sprawnie, wydajnie i bez przyci�gania
zbytniej uwagi.
Jako jedyny reprezentant Partii Rolniczo-Chrze�cija�skiej
w mocno naciskanym rz�dzie jedno�ci narodowej, niew�tpli-
wie post�powa� najm�drzej, przyjmuj�c jej rady. Jednocze�nie
Clare od miesi�cy zamierza�a zgromadzi� dowody na dwu-
licowo�� ministra stanu. Czyli gwarancj�, �e w dniu, kiedy
straci jej poparcie, Clare nie pozostawi mu do wyboru �adnej
innej opcji poza rezygnacj�.
- OK - zgodzi� si� Balthus. - Niech b�dzie: dwadzie�cia
cztery godziny.
- l raport najpierw trafi na moje biurko - doda�a Clare
rzeczowo, jakby w�a�nie o tym pomy�la�a.
- Da si� za�atwi� - przyzna� Balthus. Zawiesi� g�os. - Oczy-
wi�cie mo�na by przyspieszy� spraw�, gdyby kto� przepu�ci�
wszystkie szczeg�y przez Tri-ESIP.
Grubas zarzuci� w�dk�... niezr�cznie. Czas komputerowy
nowego tr�jrdzeniowego Europejskiego Systemu Inwigilacji
Przest�pstw w Brukseli by� racjonowany i wykorzystywany
g��wnie wed�ug zasady �czystego pokoju", zgodnie z kt�r�
jedna osoba wpisywa�a polecenie, a druga odbiera�a i wyko-
rzystywa�a odpowied�.
Nawet doktor Balthus, znany patolog, nie mia� dost�pu do
bezpo�redniego wej�cia/wyj�cia. Minister jednak mia�. Podob-
nie jak Clare.
- Za�atwi� to - obieca�a Clare. Zobaczy�a, jak oczy patologa
rozszerzaj� si� lekko, a potem jego t�usta twarz twardnieje.
To, co zyska�a na szacunku, straci�a, daj�c mu nast�pny
pow�d do urazy.
Balthus przykucn�� nad martw� dziewczyn�, nachyli� si� ni�ej,
ni� to by�o konieczne, i kiwn�� na Clare, �eby do niego do��czy�a.
- Patrz - powiedzia�, przesuwaj�c palcem po przegni�ym
policzku dziewczyny. Z roztargnieniem zgni�t� ob�a��ce p�atki
sk�ry.
- Na co? - zapyta�a Clare, panuj�c nad wyrazem twarzy,
chocia� mi�nie gard�a mia�a napi�te jak struny. Nie widzia�a
nic niezwyk�ego i nie podoba�o jej si�, �e Balthus wyra�nie
pr�buje doprowadzi� j� do wymiot�w.
- Tutaj - odpar� nad�sany patolog i lekko pog�adzi� palcem
policzek martwej dziewczyny. Tym razem Clare zobaczy�a.
- No wi�c?
- To oparzenie od nanit�w - oznajmi� Balthus. - Niedawne
i przy olbrzymiej temperaturze. Jedyny pow�d, �e cia�o w tym
miejscu nie zgni�o jak ca�a reszta.
- Niedawne? - Pomimo odrazy Clare przesun�a palcem
po bli�nie. Sk�ra by�a twarda i g�adka, o s�ojowatej fakturze
szylkretu. - Jak to powsta�o?
- Poca�unek Szatana. - Balthus ironicznie wyszczerzy�
z�by. - Sk�d mam wiedzie�, do cholery? Daj mi kilka dni
z tunelowym mikroskopem, to mo�e ci powiem. Je�li przedtem
wszyscy nie zginiemy.
Clare gwa�townie poderwa�a g�ow�. Potem zorientowa�a
si�, �e Balthus �artuje... prawie.
- Popatrz na nich - ci�gn��, ruchem brody wskazuj�c trupy.
- Je�li to skutek wirusa, pewnie wszyscy ju� go mamy. Je�li
nie? Ty mi powiedz, co to znaczy.
Clare odsun�a si� od rechocz�cego patologa.
- Zabezpieczy� teren - szczekn�a przez rami�, nie spraw-
dzaj�c, czy porucznik wykona rozkaz. - Umie�ci� cia�a w ste-
rylnych workach i dostarczy� na miejsce wskazane przez
doktora Balthusa.
Ponownie zerkn�a na t�ustego patologa, kt�ry wci�� kl�cza�
obok dziewczyny i g�adzi� palcem marmurkow� blizn�. Jego
mina wyra�a�a rozbawienie i fascynacj�. Twarz zamordowanej
dziewczyny nie wyra�a�a nic przyjemnego.
- Gdzie mamy ich wys�a�? - zapyta�a Clare.
Balthus niedbale wymieni� kompleks militarny, dziesi��
kilometr�w od wybrze�a Bretanii. Clare tylko kiwn�a g�ow�.
- Zabierzcie tam cia�a - poleci�a porucznikowi. - A potem
zr�bcie swoim ludziom dok�adne badanie lekarskie... i sobie
te�.
Okr�ci�a si� na obcasach od Gucciego. By�a ju� dziesi��
minut sp�niona na nieformalne spotkanie przy �niadaniu ze
swoim ministrem w hotelu Georges V. A nic nie denerwowa�o
jej bardziej ni� �wiadomo��, �e Pierre Nexus zdoby� cho�by
najmniejsz� przewag�.
Poza tym minister przed miesi�cem poprosi� Clare, �eby
dyskretnie sprawdzi�a chi�skiego bankiera mieszkaj�cego
w Nowym Jorku - a potem nie chcia� om�wi� rezultat�w.
Clare nie rozumia�a, dlaczego - uzyskawszy informacje, o jakie
mu chodzi�o - Pierre Nexus nie chcia� o tym rozmawia�,
dlaczego dopilnowa�, �eby �adna wzmianka o tym �ledztwie
nie trafi�a do archiw�w departamentu. Tego w�a�nie zamierza�a
si� dowiedzie�.
- Wiesz, czego szukasz? - zawo�a� za ni� Balthus, kiedy
ostro�nie wchodzi�a po nadal mokrych kamiennych stopniach
z powrotem do czekaj�cego citroena.
Clare mrukn�a co� zgry�liwie pod nosem. Oczywi�cie, �e
wiedzia�a.
Za ni�, w wilgotnej szarej mgle poranka, kt�ry zapowiada�
paskudn� niedziel�, policjanci o zbiela�ych twarzach niech�t-
nie pakowali dwa skr�cone trupy do samozamykaj�cych si�
czarnych plastikowych work�w. Tymczasem patolog litera po
literze pracowicie wstukiwa� swoje obserwacje do przestarza-
�ego palmtopa Matsui.
Nie raczy� zawiadomi� Clare, �e znale�li r�wnie� nadzwy-
czaj interesuj�cego w��cz�g� z rozszarpanym gard�em. Nie
wszystko naraz. Zreszt� sk�d wiadomo, �e istnieje jakie�
powi�zanie...?
5. Hang Hang Suisse
Ma�pka patrzy�a na Lee Uu czujnymi br�zowymi oczami
i nagle pokaza�a w u�miechu ostre k�y barwy starej ko�ci
s�oniowej. Pomimo nikotynowego zabarwienia pop�kanych
z�b�w, ma�pka liczy�a sobie nieca�y rok �ycia, zaledwie osi�g-
n�a dojrza�o��. Marnia�a w teksa�skim zoo, dop�ki ludzie
pana Uu nie nabyli jej za sum� kilkakrotnie przekraczaj�c� jej
warto�� i nie wys�ali samolotem do Nowego Jorku.
Gdzie wyszczerzona ma�pka znalaz�a si� w apartamencie
pana Uu. Kt�ry zna� si� na wzorcach zachowa� naczelnych
i wiedzia�, �e ma�py szczerz� z�by wtedy, kiedy czuj� si�
zagro�one.
Sze��dziesi�cioletni Lee Uu odpowiedzia� znu�onym u�mie-
chem kogo� niesko�czenie starszego. Nie�atwo by� taipanem
pot�nego metaNacjonalu, kt�ry dzia�a na delikatnej granicy
pomi�dzy zwyk�� korupcj� a pogwa�ceniem prawa tak oczy-
wistym, �e IntraPol, FBI i Europejska Trzecia Sekcja czu�yby
si� zobowi�zane do interwencji. Chocia� ogromne �ap�wki
przypomina�y wszystkim zainteresowanym, �e ta granica jest
do�� elastyczna.
Czasami pozycja taipana wymaga�a od niego czyn�w uw�a-
czaj�cych ludzkiej godno�ci; kiedy indziej ��da�a kultywowa-
nia drobnych tradycji, nawet najbardziej uci��liwych.
Teraz nadesz�a kolejna taka chwila.
Lee Uu rozejrza� si� po swoim wielkim naro�nym gabinecie
na manhatta�skiej Pi�tej Alei. Dwie zewn�trzne �ciany wy-
rwano, �eby pomie�ci� olbrzymie szrapneloodporne polime-
rowe okna, si�gaj�ce od pod�ogi do sufitu. Prywatna �azienka,
sauna, sala gimnastyczna i sypialnia cum galeria sztuki zaj-
mowa�y reszt� najwy�szego pi�tra potwora z chromu i czar-
nego szk�a, kt�ry nowojorczycy nazywali �Hong Kong Suisse"
od tak dawna, �e nikt ju� nie pami�ta� poprzedniego w�a�-
ciciela.
Wie�owiec zaprojektowano jako g�adki kapitalizm retro,
sklecony ze szkic�w Milesa van de R, i na szcz�cie zbudo-
wano d�ugo po �mierci architekta. Lee Uu nienawidzi� go, lecz
krzykliwa wulgarno�� budynku stanowi�a zalet�. Ameryka�-
skim garniturom �atwo by�o zaimponowa�, pomimo ca�ego
ich �liskiego cynizmu.
Przez jedno wielkie okno Lee widzia� jednocze�nie budynek
Chryslera i Empire State Building; za drugim helikopter wio-
z�cy bogatych rosyjskich turyst�w bucza� nad szarymi wodami
Hudsonu, tak daleko w dole, �e sikorski Si� Powietrznych
Manhattanu wygl�da� jak zabawka.
By� to spektakularny widok, odpowiadaj�cy spektakularnej
pot�dze jego w�a�ciciela. Lecz ani ten widok, ani bujny bukiet
�wie�ych orchidei w kr�g�ej jadeitowej wazie w k�cie, ani
dwie p�on�ce pa�eczki kadzid�a nie zdo�a�y zamaskowa� smro-
du ma�piego potu i uryny, przenikaj�cego ca�e pomieszczenie.
Pan Uu skrzywi� si� i otar� pot z czo�a bia�� batystow�
chustk�. Zwleka� z lunchem ju� p� godziny i ko�czy�y mu si�
preteksty, �eby go d�u�ej odk�ada�.
- Nar-ko-ty-ki. - Starannie wyartyku�owa� s�owo, chocia�
teraz zna� angielski tak dobrze, �e nawet �ni� w tym j�zyku.
�M�w do komputera, jakby� rozmawia� z idiot�. Mo�liwe, �e
tak b�dzie naprawd�" - powiedzia� mu kiedy� jego g��wny
technik, a Lee Uu zawsze s�ucha� swoich ekspert�w. Po to ich
zatrudnia�.
Na �cianie naprzeciwko czerwona LEDa b�ysn�a kr�tko, kiedy
p�askoekranowy toshiba pana Uu o�y� z pomrukiem. U�amek
sekundy p�niej toshiba zacz�� rysowa� skomplikowany tr�jwy-
mi