6438

Szczegóły
Tytuł 6438
Rozszerzenie: PDF

Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

 

6438 PDF Ebook podgląd online:

Pobierz PDF

 

 

 


 

Zobacz podgląd 6438 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 6438 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.

6438 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:

 

ARTHUR C. CLARKE KOLEBKA Ta ksi��ka jest dedykowana czw�rce najm�odszych dzieci w naszych rodzinach, Cherenie, Tamarze, Robertowi i Patrickowi. Niech ich �ycie b�dzie przepe�nione rado�ci� i cudownymi wydarzeniami. ZAGRO�ONE GATUNKI Szmaragdowa woda uderza o ciemne wulkaniczne ska�y. Delikatny py� unosi si� nad ich chropowat� powierz- chni� tworz�c mglisty welon, przez kt�ry prze�wituje gas- n�ce �wiat�o. W oddali r�wnocze�nie zachodz� dwa odda- lone od siebie o jakie� czterdzie�ci stopni ��te s�o�ca. Gdy oba znikaj� za horyzontem, po przeciwnej stronie skaliste- go, wulkanicznego przesmyku, kt�ry lekko opada w d� do drugiego oceanu, na granatowo-czarne niebo wschodzi para ksi�yc�w w pe�ni. Ich bli�niaczy blask, mimo �e znacznie s�abszy ani�eli �wiat�o zachodz�cych s�o�c, jest jednak na tyle silny, �e na powierzchni oceanu poni�ej skalnego wyst�pu tworzy pl�saj�ce ksi�ycowe cienie. Gdy podw�jne ksi�yce wschodz� po wschodniej stronie przesmyku, na horyzoncie, jakie� dwadzie�cia stopni na po�udnie, zaczyna jarzy� si� �wiat�o. Zrazu wygl�da jak �una odleg�ego miasta, ale z ka�d� mijaj�c� chwil� blask rozja�nia si� i rozlewa a� na ca�e niebo. W ko�cu, gdy bli�niacze ksi�yce znajduj� si� na �uku mniej wi�cej dzie- si�ciu stopni, zaczyna wschodzi� trzeci, przera�liwy ksi�- �yc, kt�ry w pierwszym akordzie przekracza lini� horyzon- tu. Na oba oceany na kilka sekund sp�ywa spok�j, jakby �wiat znajduj�cy si� poni�ej gigantycznej kuli wstrzyma� oddech, by odda� cze�� pot�nemu widokowi. Ten wielki ��ty ksi�yc o twarzy pokiereszowanej kraterami zdaje si� lustrowa� swoje w�o�ci, powoli wznosz�c si� na niebo i za- nurzaj�c w szmaragdowych oceanach tajemnicze odbicie swego �wiat�a. Jest sto razy wi�kszy od ka�dego z mniej- szych ksi�yc�w. Poni�ej skalistego brzegu, w cieniu �wiat�a ksi�yca, d�ugi wij�cy si� obiekt zatacza �uk w wodzie unosz�c si� jakie� dwadzie�cia st�p nad jej powierzchni�. Wysmuk�y kszta�t skr�ca ku skale i przestrze� przed sob� przebija przenikliwym jak d�wi�k tr�bki brzmieniem. D�wi�k odbi- ja si� od ska� i przecina przesmyk. Chwil� p�niej s�ycha� inny d�wi�k: to przyt�umione echo albo odpowied� do- chodz�ca z drugiego morza. Stworzenie zgrabnie wp�ywa w kr�g po�wiaty ksi�yca zanurzaj�c w oceanie wi�ksz� cz�� d�ugiej, gi�tkiej, kobaltowoniebieskiej szyi. Teraz w�� ponownie wyci�ga si� ku g�rze i zmierza w stron� l�du. Jego g�ow� o�wietla ksi�ycowe �wiat�o. Ma �ci�gni�te rysy i szereg otwor�w nieznanego przeznaczenia. Rozwin�wszy swe cia�o stworzenie przekrzywia g�ow�. S�ycha� mieszani- n� d�wi�k�w; tr�bce akompaniuj� teraz ob�j i organy. Po kr�tkiej pauzie przyt�umiony odzew, nieco cichszy, ale tak samo bogaty w brzmienia, powraca przecinaj�c przesmyk. W�� p�ynie wzd�u� brzegu na p�noc. Za nim w �wietle ksi�yca wynurza si� z oceanu p� tuzina wij�cych si� szyj. Stworzenia te s� nieco mniejsze, a odcie� kobaltu na ich szyjach nie jest tak intensywny. Gromada stworze� na sygna� skr�ca jak jeden i kieruje na wsch�d g�os sze�ciu tr�bek. Pauza znowu poprzedza oczekiwany odzew � d�wi�k kilku mniejszych tr�bek, kt�ry przecina l�d. Sze�� nast�pnych stworze� i ich dalsi towarzysze podejmuje zawi�y muzyczny temat, kt�ry stopniowo przybiera na intensywno�ci, a� uwertura osi�ga nieuniknione crescendo i wtedy raptownie s�abnie. Po kilku kolejnych chwilach ocean po obu stronach przesmyku o�ywa rojowiskiem w�y wszelkich rozmiar�w. Setki, czy nawet tysi�ce w�y jak okiem si�gn�� pokrywa powierzchni� wody. Wyci�gaj� z wolna szyje, skr�caj� je jakby si� rozgl�da�y i ��cz� si� w �piewie. W�e ze wschod- niego morza s� nieco mniejsze od swoich zachodnich ku- zyn�w. Szyje wschodnich w�y s� bladoniebieskie, a nie kobaltowe. Do tych bladoniebieskich w�y do��cza dro- biazg malutkich stworze� poznakowanych na szyjach jesz- cze bledszymi plamami. �piewaj� piskliwie i troch� nie- r�wno, co brzmi jak d�wi�ki piccolo urozmaicone kryszta- �owymi dzwonkami. Wody szmaragdowego oceanu zaczynaj� ko�ysa� si� w szale�stwie przyp�ywu, gwa�townie teraz podchodz�c pod skalisty brzeg zachodniej strony i szybko zatapiaj�c wielkie po�acie l�du po stronie pochy�o�ci, kt�ra spada do zachodniego oceanu. Po��czone si�y wszystkich ksi�yc�w powoduj� przyp�yw, jaki w ko�cu ca�kowicie pokrywa przesmyk jednocz�c oba oceany. Podczas gdy woda pod- p�ywa coraz bli�ej, muzyka tysi�cy �piewaj�cych w�y pot�nieje zalewaj�c ca�� przestrze� brzmieniem hipnoty- zuj�cej urody. To tak�e brzmienie j�ku: t�sknoty i oczeki- wania, uniwersalny krzyk d�ugo t�umionego pragnienia, kt�re wkr�tce mia�o zosta� zaspokojone. Gdy dwa oceany staj� si� jednym, wielkie w�e o d�ugich szyjach ko�cz� sw� doroczn� weseln� symfoni�, a miesz- ka�cy ka�dego z ocean�w odnajduj� w zjednoczonych wodach towarzyszy na ca�e swe �ycie. Podczas pi�ciu nocy ka�dego kantorea�skiego roku, si�y przyp�ywu wsp�dzia- �aj� zalewaj�c przesmyk i umo�liwiaj�c po��czenie w�y obu p�ci. Pi�� nocy mi�osnej gry i swawoli, nadziei i odno- wy, zanim nast�pi nieuchronny powr�t do oddzielnych ocean�w, a potem rok oczekiwania, a� znowu nadejdzie wielki przyp�yw. Dla ma�ych m�odych w�y, pocz�tych w czasie ostatnich god�w i wysiadywanych przez matki we wschodnim ocea- nie, wielki przyp�yw to czas podniecenia i smutku. Teraz musz� rozdzieli� si� ze swymi towarzyszami dziecinnych zabaw i zostawi� za sob� dzieci�stwo. Po�owa z nich musi r�wnie� zostawi� swe matki i pop�yn�� do kobaltowonie- bieskich doros�ych, kt�rych nigdy wcze�niej nie widzia�y. ta Po�owa, wi�d�szy �ycie wy��cznie po�r�d przyjaci�ek matek, przep�ynie pi�tej nocy ponad przesmykiem u boku swych ojc�w. W zachodnim oceanie pog��bi si� odcie� ich bladoniebieskich szyi, gdy przejd� wiek dojrzewania i za- czn� zmierza� ku doros�o�ci. A nast�pnego roku ich s�abe g�osy wzmocni� si� na tyle, �e ka�dy z nich b�dzie m�g� podczas symfonii p�ci da� potwierdzaj�cy odzew. Na planecie Kantorze mijaj� tysi�ce lat. Si�y przemian nie sprzyjaj� pi�knym w�om o niebieskich szyjach. Naj- pierw starsza epoka lodowa ogarnia �wiat, zamra�aj�c wi�kszo�� w�d planety w wiecznych polarnych czapach i obni�aj�c poziom m�rz. Liczba dni, w czasie kt�rych wielki przyp�yw zalewa przesmyk, zmniejsza si� do czte- rech, potem do trzech, wreszcie do dw�ch. Wymy�lny rytua� w�ych god�w odbywanych przez setki pokole� osi�ga pe�ni� w ci�gu pi�ciodniowych zalot�w. Przez kilka- set lat gody by�y mo�liwe jedynie w czasie dwu nocy � liczba potomstwa w�y, jakie rodzi si� ka�dego roku, wyra�nie spada. Ilo�� kantorea�skich w�y niebezpiecznie zmniejsza si�. Wreszcie promieniowanie podwojonych s�o�c nieznacz- nie wzrasta i Kantora wynurza si� z ery lodu. Podnosi si� poziom morza, a liczba dni, w trakcie kt�rych odbywaj� si� gody, wzrasta z powrotem do pi�ciu. Symfonia w�y, w kt�rej podczas lat skr�conych god�w pojawi� si� smutny kontrapunkt, znowu jest przepe�niona rado�ci�. W ci�gu kilku pokole� wzrasta liczba w�y. W�wczas jed- nak pi�kne stworzenia napotykaj� kolejnego przeciwnika. Na przestrzeni miliona lat gdzie� na Kantorze rozwija si� inny inteligentny gatunek, drapie�nych przysadzistych stwor�w o niezaspokojonej ��dzy panowania. To trolle. Epoka lod�w spowodowa�a gwa�town� ich ewolucj�, a su- rowe warunki sprawi�y, �e przetrwa�y te najlepiej przysto- sowane, co w naturalny spos�b doprowadzi�o do selekcji najbardziej zaradnych jednostek (przede wszystkim pod wzgl�dem si�y i inteligencji) i w jakim� sensie oczy�ci�o sk�ad genetyczny trolli. Gatunek, kt�ry pojawia si� na Kantorze w ci�gu tysi�cy lat panowania lod�w, jest przebieg�y i �atwo przystosowuje si� do otaczaj�cego �rodowiska. Wytwarza narz�dzia i uczy si�, jak z po�ytkiem dla siebie wykorzystywa� bogactwa planety. �adne inne stworzenia na Kantorze nie mog�y dor�wnywa� trollom w przemy�lno�ci ani zagrozi� ich . egzystencji. Trolle zatem rozprzestrzeni�y si� po ca�ej pla- necie, ca�kowicie opanowuj�c j� w swej zach�anno�ci. W�e o niebieskich szyjach nie mia�y na Kantorze �ad- nych naturalnych wrog�w przez setki tysi�cleci. Ich po�y- wienie zawsze sk�ada�o si� g��wnie z ro�lin i zwierz�t zape�niaj�cych oceany. Morza stanowi� w�a�ciwie r�g �yw- no�ciowej obfito�ci, dlatego gdy trolle zaczynaj� uprawia� w oceanach swe w�asne po�ywienie, nie wywo�uje to wi�k- szego odd�wi�ku w �wiecie w�y. Jednak dla trolli, kt�rych ��dza posiadania nie zna granic, w�e s� co najmniej konkurentami do oceanicznego bogactwa; mo�liwe, �e z powodu swych rozmiar�w i inteligencji stanowi� wr�cz zagro�enie prze�ycia. Ponownie nast�puje czas przyp�ywu i w�e p�ci m�skiej o czasie wykonuj� sw� oceaniczn� w�dr�wk� i jak zwykle t�ocz� si� przy wielkim wulkanicznym klifie. Po latach b�ogiego spokoju, gdy by�y tak liczne, �e ci�gn�y jak okiem si�gn��, pozosta�o ich teraz zaledwie par� setek. Jak od tysi�cy lat wschodzi olbrzymi, pe�ny ksi�yc wst�puj�c na niebo w �lad za dwoma mniejszymi, a uwertura zapo- wiada zbli�aj�c� si� symfoni� p�ci. Jednak gdy przyp�yw przetacza si� zalewaj�c przesmyk, w�e czuj�, �e co� jest nie tak. Pot�niej�ca kakofonia przekszta�ca si� w pie�� p�ci, kt�r� � po obu stronach l�du dziel�cego w�e przenika niepok�j. Gdy przyp�yw faluje nad szczytem wulkanicznych ska� i ma nast�pi� chwila zapowiadaj�ca Pot�ne fina�owe crescendo niezwyk�ej symfonii, kanto- reansk� noc wype�nia brzmienie b�agalnego lamentu w�y. Trolle wznios�y olbrzymi� barier� wzd�u� grzbietu przes- myku. Przeszkoda, starannie obliczona i dostatecznie wy- soka, by najwi�kszym w�om uniemo�liwi� przej�cie spra- wia, �e pi�kne stworzenia o niebieskich szyjach mog� � przy pewnym wysi�ku � jedynie czu�, �e s� blisko siebie, ale nie mog� si� dotkn��. Noce wielkiego przyp�ywu spra- wiaj� kra�cowo przykry widok. Po obu stronach w�e nie- ustannie i bezskutecznie rzucaj� si� na �ciany rozpaczliwie usi�uj�c skontaktowa� si� ze swymi partnerami. Na pr�- no. Bariera stawia op�r. W�e nie s� w stanie po��czy� si�. Samce i samice powracaj�, ka�de do swojego oceanu, g��- boko zasmucone i pe�ne beznadziejnych przeczu� o skutch, jakie bariera b�dzie mia�a dla ich przysz�o�ci. Niekt�re z w�y rozbijaj� si�, nieprzytomnie usi�uj�c powali� mur. Te zranione, po obu stronach przesmyku, pozostaj� z ty�u, by doj�� do siebie, podczas gdy reszta ponawiaj�c coroczn� w�dr�wk� powoli odp�ywa w smut- ku, ka�da p�e� do innego zak�tka Kantory. Mija druga noc po tym, jak wielki przyp�yw przesta� zalewa� l�d mi�dzy oceanami. Dwa dojrza�e samce w�y o szyjach pot�uczonych od bezskutecznych uderze� o znie- awidzon� barier�, p�yn� razem, powoli, o�wietlone promie- niami dziwnego ksi�yca, kt�ry unosi si� niby reflektor. W�e wyci�gaj� szyje w oczekiwaniu na to, co ma si� zdarzy�. Za chwil�, gdy pe�ne wdzi�ku szyje rozko�ysz� si� i ude- rz� o roz�wietlon� promieniami ksi�yca powierzchni� oce- anu, spoza kr�gu �wiat�a wy�ania si� przedmiot, co� jakby kosz, kt�ry zanurza si� w wodzie. Oba w�e zostaj� zgar- ni�te i w ciszy wyci�gni�te z morza przez jakiego� nieznane- go rybaka z nieba. Ta sama scena z udzia�em poranionych w�y o kobaltowoniebieskich szyjach powtarza si� dziesi�t- ki razy, najpierw w zachodnim oceanie, potem w oceanie wschodnim, gdzie przebywaj� ich bladoniebiescy partne- rzy. Jakby ob�awa, w trakcie kt�rej usuwa si� w�e wyczer- 15 pane, niezdolne do tego, by w corocznej w�dr�wce zaj�� miejsce w szeregu przedstawicieli w�asnego gatunku. Wysoko nad Kantora kosmiczny statek cylindrycznego kszta�tu oczekuje na powr�t robot�w. Dwadzie�cia mil dalej ta podr�uj�ca planeta otwiera si�, by przyj�� flot� powracaj�cych pojazd�w wielko�ci du�ych samolot�w, kt�re przywo�� zdobycz z Kantory. Cylinder obraca si�. W tle b�yszczy Kantora i jej ogromny ksi�yc. Z ty�u statku otwieraj� si� drzwi, by przyj�� marudera, powracaj�cy samotnie pojazd i przez chwil� nie dzieje si� nic. W ko�cu cylinder przechyla si� na bok i odpala kilka ma�ych rakiet. W sekundzie znika z pola widzenia opuszczaj�c Kantor� dla innych �wiat�w. �nieg mocno obsypuje pot�nego m�czyzn�, kt�ry w milczeniu brnie przez las. Ubrany w sk�ry, niesie na grzbiecie tob�, a w r�ce trzyma d�ug� dzid�. Odwraca ow�osion�, zaniedban� twarz w stron� tych, kt�rzy pod�- �aj� za nim; to jego rodzina. Mruczy, by si� po�pieszyli. Jest ich pi�cioro: niemowlak niesiony przez kobiet� i dwoje nastolatk�w, kt�rzy podobnie jak ich rodzice maj� na sobie sk�ry, a na plecach nios� zawieszone na rzemieniach tobo�ki. Ch�opak tak�e niesie dzid�. Z bliska wszyscy wygl�daj� na bardzo znu�onych, prawie wyczerpanych. Po chwili wynurzaj� si� z lasu i wchodz� na polan�, po�rodku kt�rej znajduje si� zamarzni�ty staw. �nieg nie przestaje pada� zwi�kszaj�c trzycalow� pokryw�. Ojciec daje rodzinie znak, by stan�a i ostro�nie zbli�a si� do stawu. Skupiaj� si� w ochronie przed zimnem, a m�czyzna wyjmuje ze swego tobo�ka t�pe narz�dzie i odgarn�wszy �nieg na ma�ej powierzchni stawu zaczyna r�ba� l�d. Mija prawie godzina. W ko�cu udaje mu si�. Wydaje pomruk zadowolenia i schyla si�, by napi� si� wody. �ci�ga sk�ry, nape�nia je i zanosi wod� �onie i dzieciom. Nastolatka u�miecha si� do ojca, kt�ry podaje jej wod�. To u�miech mi�o�ci i podziwu. Ma zm�czon� twarz pokry- t� bruzdami wy��obionymi przez s�o�ce, wiatr i ch��d. Si�ga po sk�r�. Nagle jej twarz wykrzywia grymas strachu. Krzyczy, a jej ojciec w sam� por� odwraca si�, by broni� przed wilkiem, kt�ry warcz�c skacze do ataku. Uderzeniem silnego ramienia odtr�ca zwierz� od celu, potem rzuca si� do dzidy le��cej obok stawu. Chwyta j� i szybko odwraca si� got�w broni� rodzin�. Zaatakowa�y ich trzy wilki. Syn zr�cznie wbi� sw� dzid� w brzuch jednego z nich, ale oto drugi dopada bezbronne- go ch�opca, zanim zdo�a� wyci�gn�� bro� i ponownie uderzy�. Ojciec w�ciekle rzuca si� naprz�d i przeszywa wilka, kt�ry atakuje jego syna. Ale za p�no. �G�odne zwierz�" ju� dopad�o gard�a ch�opca, rozrywaj�c �y�y szyi jednym szybkim k�apni�ciem pot�nych szcz�k. Kobieta le�y krwawi�c na �niegu, a niemowl� pozbawio- ne ochrony krzyczy w swym zawini�tku jakie� dwadzie�cia St�p od matki. Ostatni wilk robi unik, markuje atak na ojca, a potem doskakuje do dziecka. Zanim m�czyzna jest w stanie zareagowa�, wilk chwyta dziecko i ucieka w kie- runku lasu. M�odej dziewczynie zaoszcz�dzone zosta�o w trakcie napa�ci fizyczne cierpienie, porazi�a j� jednak blisko�� nag�ej �mierci i znikni�cie malutkiej siostry. Trzyma g�ow� swego martwego brata i niepowstrzymanie szlocha. Ojciec przyk�ada �onie �wie�y �nieg do rany, potem d�wiga j� na rami� razem z ci�kimi tobo�kami, pomrukuje par� razy do c�rki, kt�ra w ko�cu oci�gaj�c si� zaczyna zbiera� i sk�a- da� wszystko, co pozosta�o z rodzinnych rzeczy do inne- go tobo�ka. Gdy noc mija, tr�jka pozosta�ych przy �yciu zbli�a si� do jaskini na skraju lasu. Ojciec bliski jest wy- czerpania od d�wigania �ony i skromnego rodzinnego dobytku. Siada, by chwil� odpocz��. C�rka pada obok niego k�ad�c g�ow� na jego kolanach. Cicho p�acze, a ojciec ociera jej �zy. Nagle o�wietla ich z g�ry jasne �wiat�o i w chwil� p�niej wszyscy troje trac� �wiadomo��. Metalowy kosz o d�ugo�ci mniej wi�cej pi�tnastu st�p i szeroko�ci pi�ciu st�p opuszcza si� w niesamowitym blasku �niegu i w ko�cu mi�kko osiada na ziemi za tr�jk� ludzi. Boki kosza otwieraj� si�. Na zewn�trz rozk�adaj� si� metalowe pasy, kt�re owijaj� ka�dego z ludzi. Ca�a tr�jka zostaje wci�gni�ta do kosza. Boki zamykaj� si�, nast�pnie dziwny obiekt unosi si� w �nie�n� noc. Chwil� p�niej znika �wiat�o reflektora i �ycie powraca do normy w prehi- storycznym lesie. Gigantyczny cylinder zawisa spokojnie nad Ziemi� cze- kaj�c na powr�t swych wys�annik�w. Planeta w dole jest prawie bezchmurna, a wielkie b��kitne po�acie oceanu b�y- szcz� jak klejnoty w refleksach s�o�ca. Pod wiecz�r nisko zawieszone s�o�ce o�wietla niezmiern� po�a� lodu rozpo- �cieraj�c� si� w d� od p�nocnego bieguna, pokrywaj�c� prawie ca�y wielki kontynent. Na zachodzie, za wielkim oceanem i ca�� w bieli wysp� na p�nocy, s�o�ce o�wietla inny wielki kontynent. On tak�e w wi�kszo�ci pokryty jest lodem. Tu l�d rozpo�ciera si� w stron� po�udnia na dw�ch trzecich powierzchni ca�ego l�du i zanika ca�kowicie tylko tam, gdzie kontynent zaczyna si� zw�a� i dotyka� po�ud- niowego morza. Wahad�owce wys�ane na zwiad z wielkiego cylindra powracaj� do bazy i wy�adowuj� sw�j �up. Ojciec, poraniona matka i nastoletnia c�rka znajduj� si� wewn�trz ma�ego cz�na wraz z pi��dziesi�cioma czy sze��dziesi�cio- ma innymi lud�mi, wybranymi oczywi�cie z r�nych punk- t�w na ca�ym �wiecie. Nikt z nich nie porusza si�. Jak tylko cz�no bezpiecznie cumuje przy statku-matce, wszystkie prehistoryczne istoty ludzkie zostaj� umieszczone w wiel- kim wozie. Tu, w miejscu odbioru, s� przyjmowane i rejest- rowane. Potem zostaj� zabrane do wn�trza obszernego modu�u, w kt�rym odtworzono �rodowisko Ziemi. Wysoko ponad Ziemi� ostatni ze zwiadowc�w powraca do gigantycznego cylindra. Nast�puje chwila wahania, jak by sprawdzano jak�� nieznan� list� obecno�ci, a potem cylindryczny pojazd kosmiczny znika. CZWARTEK 1 Minionej nocy siedem wieloryb�w zosta�o wyrzuco- nych na brzeg przy Deer Key, pi�� mil na wsch�d od Key West. O wschodzie s�o�ca znajdowa�y si� na pla�y. Pot�ne lewiatany g��bin, ka�dy o d�ugo�ci od dziesi�ciu do pi�tnastu st�p, wygl�da�y bezradnie, gdy le��c grz�z�y w piachu. Drugie p� tuzina z tego zb��kanego stada rzekomo morderczych wieloryb�w p�ywa�o w k�ko po p�ytkiej lagunie. Zagubione i oczywi�cie zdezorientowane, znajdowa�y si� blisko pla�y. O si�dmej rano jasnego marcowego poranka przybyli eksperci z Key West i ju� zacz�li koordynowa� dzia�ania, kt�re p�niej, dzi�ki wsp�lnemu wysi�kowi miejscowych rybak�w i mi�o�nik�w �eglarstwa, pozwol� zepchn�� zwie- rz�ta z powrotem do laguny. Gdy wieloryby usunie si� ju� z pla�y, trzeba b�dzie nast�pnie wywabi� ca�e stado do Zatoki Meksyka�skiej. Niewielka to lub zgo�a �adna szan- sa, �e zwierz�ta prze�yj�, je�eli nie zawr�ci si� ich na otwarte wody. Pierwszym reporterem, kt�ry przyby�, by�a Carol Daw- son. Zaparkowa�a sw�j nowy korea�ski samoch�d combi na poboczu drogi tu� przy pla�y i wyskoczy�a, by zorien- towa� si� w sytuacji. Pla�a i laguna w Key West tworzy�y zatoczk� o kszta�cie po�owy ksi�yca. Gdyby wyobrazi� sobie ci�ciw� ��cz�c� dwa punkty l�du przy kra�cach za- toki, to wzd�u� linii wody mierzy�aby prawie p� mili. Po zewn�trznej stronie ci�ciwy znalaz�aby si� Zatoka Meksy- ka�ska. Wieloryby penetrowa�y �rodek zatoczki i na pla�� zosta�y wyrzucone w punkcie najbardziej odleg�ym od pe�nego morza. Znajdowa�y si� jakie� trzydzie�ci st�p w bok i mo�e ze dwadzie�cia pi�� st�p w g��b pla�y. Po- zosta�a cz�� stada by�a uwi�ziona na mieliznach, nie dalej ni� sto st�p od brzegu. Carol podesz�a do tylnych drzwi swego samochodu. Zanim wyci�gn�a obszerny pojemnik ze sprz�tem fotogra- ficznym, przystan�a by poprawi� gumki przy spodniach. (Tego rana, gdy w jej hotelowym pokoju w Key West obudzi� j� telefon z Miami, ubiera�a si� w po�piechu. Dresy stanowi�y w�a�ciwie jej zawodowy str�j. Skrywaj� zalety kszta�tnego, harmonijnie zbudowanego cia�a, kt�re wygl�- da�o bardziej na dwadzie�cia ni� na trzydzie�ci lat). W po- jemniku znajdowa� si� zestaw aparat�w fotograficznych i kamer video. Wybra�a trzy, wsun�a do ust par� pastylek M and Ms ze starego opakowania i podesz�a do pla�y. Id�c przez piach w stron� ludzi i wyrzuconych wieloryb�w od czasu do czasu zatrzymywa�a si�, by zrobi� zdj�cie. Najpierw podesz�a do m�czyzny, kt�ry nosi� mundur funkcjonariusza Centrum Bada� Morskich z po�udniowej Florydy. Sta� twarz� do oceanu i rozmawia� z dwoma oficerami Wydzia�u Patroli Morskich Stacji Nas�uchu Powietrznego Marynarki Stan�w Zjednoczonych w Key West. W ich najbli�szym otoczeniu znajdowa�a si� chyba dziesi�tka miejscowych ochotnik�w, kt�rzy zachowuj�c stosown� odleg�o�� przys�uchiwali si� dyskusji. Carol po- desz�a do m�czyzny z centrum poszukiwa� i wzi�a go pod rami�. � Dzie� dobry, Jeff � powiedzia�a. Odwr�ci� si� i spojrza� na ni�. Po chwili rozpozna� j� i szeroki u�miech pojawi� si� na jego twarzy. � Carol Dawson, Miami Herald � powiedzia�a szyb- ko. � Spotkali�my si� pewnego wieczoru w MOI. By�am z Da�em Michaelsem. � Pewnie, �e pami�tam � powiedzia�. � Jak m�g�bym zapomnie� tak� pi�kn� twarzyczk�? � Po chwili ci�gn�� dalej. � Ale co ty tu robisz? O ile si� orientuj�, nikt na �wiecie jeszcze godzin� temu nie wiedzia�, �e tutaj s� wieloryby. A Miami jest ponad sto mil st�d! Carol u�miechn�a si�, uprzejmie wyrazi�a oczami wdzi�- czno�� dzi�kuj�c Jeffowi za komplement. Nie lubi�a tego, ale w ko�cu z niech�ci� musia�a przyj�� do wiadomo�ci fakt, �e ludzie, zw�aszcza m�czy�ni, zapami�tywali j� z powodu urody. � W Key West znalaz�am si� z innego powodu. Dale, jak tylko us�ysza� o wielorybach, od razu zadzwoni� do mnie dzi� rano. Mog� ci na chwil� przerwa� i uzyska� komentarz eksperta? �eby nagra�, oczywi�cie. M�wi�c to Carol wydoby�a kamer� video, jeden z najno- wszych modeli, Sony 1993 wielko�ci mniej wi�cej ma�ego notesu i rozpocz�a wywiad z drem Jeffem Marsdenem, �czo�owym autorytetem w dziedzinie wieloryb�w w Flori- da Keys". Ten wywiad to by� oczywi�cie standardowy materia� i Carol mog�a przewidzie� wszystkie odpowiedzi. Panna Dawson by�a jednak dobrym reporterem i zna�a warto�� eksperta w sytuacji takiej jak ta. Dr Marsden wyja�ni�, �e biologowie morscy nadal nie rozumiej� przyczyny, dla kt�rej wieloryby wp�ywaj� na pla�e, mimo �e tego rodzaju wydarzenia powtarza�y si� pod koniec lat osiemdziesi�tych i na pocz�tku dziewi��- dziesi�tych na tyle cz�sto, �e sposobno�ci do przeprowa- dzenia bada� by�o a� nadto. Wed�ug niego wi�kszo�� ekspert�w odpowiedzialno�ci� za te wypadki obci��a�a plag� paso�yt�w, kt�re wyst�powa�y u poszczeg�lnych osobnik�w przewodz�cych ka�demu z nieszcz�snych stad. W opinii wi�kszo�ci, w�a�nie te paso�yty wprowadzaj� w b��d wewn�trzne systemy nawigacji podpowiadaj�ce wielorybom, w kt�r� stron� maj� p�yn��. Innymi s�owy, przewodnikowi stada wydaje si�, �e trasa jego w�dr�wki Prowadzi przez pla�� na l�d; pozosta�e wieloryby pod��aj� na nim, a to za spraw� sztywnej hierarchii w stadzie. � Doktorze Marsden, m�wi si�, i� narastaj�c� ilo�� tych wypadk�w zawdzi�czamy naszym zanieczyszczeniom. Zechcia�by pan skomentowa� to oskar�enie, �e nasze od- padki a tak�e zak��cenia akustyczne i elektroniczne zabu- rzy�y dzia�anie czu�ych biosystem�w, jakich wieloryby u�y- waj� do nawigacji? Carol nastawi�a obiektyw swej malutkiej kamery video, by zrobi� uj�cie zmarszczonego czo�a Marsdena. Najwyra- �niej nie spodziewa� si� z jej strony tak zasadniczego pytania z samego rana. Pomy�la� chwil� i odpowiedzia�: � Parokrotnie pr�bowano wyja�ni�, dlaczego teraz jest znacznie wi�cej tych wypadk�w, ani�eli w przesz�o�ci. Wi�- kszo�� badaczy dochodzi do nieuchronnego wniosku, �e w ostatnim p�wieczu co� si� zmieni�o w �rodowisku wielo- ryb�w. Nie trzeba daleko szuka�, by uzmys�owi� sobie, �e za te zmiany r�wnie� my sami mo�emy by� odpowiedzialni. Carol by�a przekonana, �e zdoby�a wypowiedzi w sam raz na doskona�y kr�tki materia� dla telewizji. Szybko wi�c i fachowo zako�czy�a wywiad, podzi�kowa�a doktorowi Marsdenowi i podesz�a do gapi�w. Po chwili mia�a mn�st- wo ochotnik�w, kt�rzy chcieli zabra� j� na lagun�, by mog�a zrobi� par� zbli�e� zb��kanych wieloryb�w. W ci�gu pi�ciu minut Carol nie tylko zape�ni�a kilka fotograficz- nych kaset, ale te� ustawi�a kamer� na statywie na jednej z ma�ych �odzi i zrobi�a na video uj�cie siebie, jak komentu- je zdarzenie. Przed odjazdem z pla�y w Deer Key otworzy�a ty� swego samochodu, kt�ry s�u�y� jej tak�e jako podr�czne fotogra- ficzne laboratorium. Najpierw przewin�a i sprawdzi�a ta�- m� video, kt�r� nagra�a, zwracaj�c szczeg�ln� uwag� na to, czy s�ycha� odg�osy wieloryb�w. Potem prze�adowa�a kasety z aparat�w fotograficznych do przegl�darki, by sprawdzi�, jak wysz�y zdj�cia. By�y dobre. U�miechn�a si� do siebie, zamkn�a tylne drzwi samochodu i pojecha�a z powrotem do Key West. 2 Carol zako�czy�a d�ugotrwa�y przekaz nagrania za po- �rednictwem modemu do Joe Hernandeza z Miami, a potem wywo�a�a nast�pny numer. Siedzia�a w jednej z prywatnych kabin wewn�trz nowego obszernego pokoju ��czno�ci hotelu Marriott w Key West. Ekran pokazywa� jej, �e uzyska�a po��czenie z nowym numerem, ale nie by�o jeszcze obrazu. Us�ysza�a kobiecy g�os, kt�ry powiedzia�: � Dzie� dobry, biuro doktora Michaelsa. � Dzie� dobry, Berenice, tu Carol. Jestem na wizji. Monitor za chwil� przejrza� i pojawi�a si� mi�a kobieta w �rednim wieku. � O, cze�� Carol. Powiem Dale'owi, �e jeste� na linii. Carol u�miechn�a si�, gdy zobaczy�a, jak Berenice obra- ca si� na krze�le i podje�d�a nim w lewo do pulpitu z guzikami. Biurko okala�o j� prawie ze wszystkich stron. Przed sob� mia�a klawiatur� do obs�ugi dw�ch du�ych ekran�w, rozmaite nap�dy do dysk�w i co�, co wygl�da�o na s�uchawk� osadzon� na jeszcze jednym monitorze. Naj- widoczniej nie by�o miejsca, by telefon ustawi� obok pulpi- tu ��czno�ci, dlatego Berenice musia�a przejecha� jakie� trzy, cztery stopy na fotelu, aby przekaza� doktorowi Dale'owi Michaelsowi, �e ma rozmow�, �e jest na video, �e to Carol i �e to rozmowa z Key West. Doktor Dale, jak by�o wiadomo wszystkim z wyj�tkiem Carol, lubi� mie� mn�stwo informacji, zanim podchodzi� do telefonu. Biurko Berenice mia�o po lewej i po prawej stronie prostopad�e przed�u�enia, na kt�rych sta�y rz�dy mi�kkich dysk�w r�nych rozmiar�w (na rz�dach widnia�y etykiety "czyta�" albo �przechowa�", czy �korespondencja do wy- sy�ki"), ustawione na przemian z pogrupowanymi czasopi- smami oraz skoroszytami zawieraj�cymi nagrane kopie wydruk�w komputerowych. Berenice nacisn�a guzik na pulpicie, co nie wywo�a�o jednak �adnego efektu. Spojrza- �a znad telefonu przepraszaj�co. � Przepraszam, Carol � Berenice troch� zdenerwowa- �a si�. � Mo�e co� nie tak zrobi�am. Doktor Dale kaza� w zesz�ym tygodniu zainstalowa� nowy uk�ad i nie jestem pewna... Jeden z dw�ch du�ych monitor�w przekazywa� wiado- mo��. � No, w porz�dku � ci�gn�a Berenice ju� z u�mie- chem. � Nie pomyli�am si�. Za chwil� skontaktuje si� z tob�. Teraz kogo� ma, ale szybko sko�czy i porozmawia z tob�. Mam nadziej�, �e nie b�dziesz mia�a nic przeciwko, je�eli ci� przytrzymam? Carol kiwn�a g�ow� i obraz Berenice znikn�� z ekranu. Na ekranie ogl�da�a teraz pocz�tek kr�tkiego instrukta�o- wego dokumentu o hodowli ostryg. Rzecz by�a �wietnie nakr�cona pod wod�, z zastosowaniem najnowocze�niej- szego fotograficznego sprz�tu. W komentarzu s�ycha� by�o s�odki g�os Dale'a: nagranie potwierdza�o istnienie zwi�z- ku mi�dzy wynalazkami MOI (Instytutu Oceanograficzne- go w Miami, kt�rego doktor Dale Michaels by� za�o�ycie- lem i szefem) a gwa�townym rozwojem wszelkiego rodzaju farm morskich. Carol jednak zachcia�o si� �mia�. W tle komentarza bowiem s�ycha� by�o, g�o�niejszy w przerwach, cichy d�wi�k �Kanonu" Pachelbela. By� to ulubiony na- strojowy utw�r muzyczny Dale'a (by� taki przewiduj�cy � Carol zawsze wiedzia�a, co si� stanie po tym, jak Dale pu�ci Pachelbela na kompakcie w swym mieszkaniu), nie- mniej dziwnie jej si� s�ucha�o melodyjnych smyczk�w, gdy kamera robi�a zbli�enia rosn�cych ostryg. Opowie�� o ostrygach zosta�a raptownie w samym �rodku przerwana i ekran ukaza� wn�trze obszernego pomieszcze- nia. Dale Michaels siedzia� na kanapie po drugiej stronie swego nowoczesnego biurka i wpatrywa� si� w jeden z trzech monitor�w video, jakie da�o si� zauwa�y� w pokoju. � Jeszcze raz dzie� dobry, Carol � powiedzia� z entuz- jazmem. � I jak posz�o? A w�a�ciwie gdzie jeste�? Nie wiedzia�em, �e w Marriotcie maj� ju� video. Doktor Michaels by� wysoki i szczup�y. Blondyn o w�o- sach lekko faluj�cych i nieco przerzedzonych na skro- niach. B�ysn�� gotowym u�miechem, zbyt szybkim, omal- �e wyuczonym, ale jego zielone oczy pozosta�y ciep�e i szczere. � Jestem na dole w hotelu, w pokoju ��czno�ci � poin- formowa�a go Carol. � W�a�nie wys�a�am do Heralda relacj� o wielorybach wyrzuconych na brzeg. Chryste, Dale, tak mi by�o szkoda tych biednych zwierz�t! Jak to mo�liwe, �e takie inteligentne, a ci�gle daj� sobie myli� kierunki? � Nie wiemy, Carol � odpowiedzia� Dale. � Ale nie zapominaj, �e nasza definicja inteligencji i definicja wielo- ryb�w s� prawie zupe�nie r�ne. Poza tym nic dziwnego, �e wierz� swemu wewn�trznemu systemowi nawigacji, nawet wtedy, gdy prowadzi ich w nieszcz�cie. Czy wyobra�asz sobie sytuacj�, w kt�rej rzeczywi�cie nie uwzgl�dni�aby� informacji, jak� daj� ci twoje w�asne oczy? To to samo. M�wimy o zak��ceniach w funkcjonowaniu ich g��wnego zmys�u. Carol przez chwil� siedzia�a w milczeniu. � Chyba rozumiem o czym m�wisz � powiedzia�a w ko�cu � ale to boli widzie� je w beznadziei. No, tak czy siak, mam przynajmniej materia� na video. Przy okazji, ta nowa zintegrowana technika video jest znakomita. Mar- riott ju� zainstalowa� tu modem i uda�o mi si� przekaza� ca�y o�miominutowy materia� do Joe Hernandeza na kana� 44 zaledwie w dwie minuty. Wiesz, on to uwielbia. Robi po�udniowy dziennik. Zerknij, jak b�dziesz m�g� i powiedz mi, co s�dzisz. Carol przez chwil� zawaha�a si�: � A przy okazji, Dale, jeszcze raz dzi�kuj� za wskaz�wki. � Ale� ciesz� si�, �e mog�em pom�c � Dale promie- nia�. Uwielbia� pomaga� Carol w jej karierze. Przez p�tora roku uparcie j� prze�ladowa� w sw�j naukowy zbzikowany spos�b, nie by� jednak w stanie przekona� jej, �e sta�y zwi�zek b�dzie dla nich obojga korzystny. A przynajmniej tak mu si� wydawa�o, �e na tym polega problem. � My�l�, �e ta sprawa z wielorybami mog�aby by� �wie- tn� przykrywk� � powiedzia�a Carol. � Wiesz, zastana- wia�am si� czy tw�j teleskop nie za bardzo przyci�ga uwa- g�. A poszukiwacze skarb�w chyba si� w�ciekn�, je�eli kto� mnie tam rozpozna. Ale my�l�, �e mog� wykorzysta� t� na- darzaj�c� si� histori� z wielorybami jako wykr�t, prawda? � Dla mnie brzmi to sensownie � odpar� Dale. � Przy okazji, dzisiaj rano m�wili o paru innych anomaliach zwi�zanych z wielorybami: �e cz�� stada wyrzuci�o na brzeg w Sanibel i o rzekomym ataku na ��d� ryback� na p�noc od Maratonu. Jej w�a�cicielem by� Wietnamczyk, do tego bardzo nerwowy. Oczywi�cie, prawie si� nie s�yszy, �eby wieloryby atakowa�y ludzi. Tylko m�wi si�, �e to zab�jcy. Mo�e jednak b�dziesz potrafi�a wszystko to jako� wykorzysta�. Carol zauwa�y�a, �e wsta� z kanapy i spacerowa� po swoim biurze. Doktor Dale Michaels mia� w sobie tyle energii, �e by�o niemo�liwo�ci�, by spokojnie siedzia� czy wypoczywa�. Min�o zaledwie par� miesi�cy od jego czter- dziestych urodzin, nadal mia� jednak zapa� i entuzjazm nastolatka. � Po prostu postaraj si�, by nikt z marynarki nie dowiedzia� si�, �e masz teleskop � ci�gn��. � Dzisiaj rano znowu dzwonili i prosili o trzeci zestaw wyposa�enia. Powiedzia�em im, �e trzeci teleskop zosta� wypo�yczony i �e jest wykorzystywany w badaniach. To, czego szukaj�, musi by� bardzo wa�ne, bez wzgl�du na to, co to jest. � Odwr�ci� si� i spojrza� w kamer�: � I �ci�le tajne. Ten ca�y porucznik Todd przypomina� mi dzi� rano, �e jak tylko sko�cz� swoje badania naukowe, �e to sprawa mary- narki i �e nie mo�e mi nic o tym powiedzie�. Carol zanotowa�a co� w ma�ym ko�onotatniku. � Wiesz, Dale � zacz�a znowu � jak tylko wczoraj mi o tym powiedzia�e�, pomy�la�am, �e ta historia ma niesamowity �adunek. Wszystko wskazuje na to, �e w Ma- rynarce szykuje si� co� niezwykle tajnego. Mnie sam� roz�mieszy� wczoraj Todd, gdy przy telefonie nabra� jak dziecko wody w usta, a potem za��da� byrn powiedzia�a, kto mi da� jego nazwisko. Odpar�am, �e informator w Pen- tagonie sugerowa�, jakoby baza w Key West podj�a dzia- �ania o bezwzgl�dnym priorytecie i �e zwi�zany jest z tym Todd. Chyba to kupi�, a ja jestem przekonana, �e facet od opinii publicznej w marynarce o niczym nie wie. Carol ziewn�a i szybko przykry�a d�oni� usta. � No, za p�no by k�a�� si� z powrotem do ��ka. Chyba po�wicz�, a potem poszukam tej �odzi, o kt�rej m�wili�my. To szukanie ig�y w stogu siana, ale twoje domys�y mog� by� trafne. Tak czy inaczej, zaczynam od mapy, kt�r� mi da�e�. I je�eli rzeczywi�cie zgubili gdzie� tam pocisk samosteruj�- cy i staraj� si� to ukry�, to na pewno b�d� mia�a sensacj�. Odezw� si� p�niej. Dale na po�egnanie pomacha� r�k� i od�o�y� s�uchawk�. Carol opu�ci�a pok�j ��czno�ci i posz�a do hotelu. Okno jej pokoju na pierwszym pi�trze wychodzi�o na ocean. Herold nie zap�aci�by za taki luksus, ale ona postanowi�a mimo wszystko zaszpanowa� i pozwoli� sobie na zbytek. Gdy przebiera�a si� w sw�j obcis�y kostium k�pielowy, zastanawia�a si� nad swoj� rozmow� z Da�em. Nikt nigdy nie dowie si�, �e jeste�my kochankami, my�la�a, czy co najmniej partnerami seksualnymi. To wszystko jest takie interesowne. Jakby�my stanowili zesp� albo co� takie- go. �adnych najdro�sza ani kochanie. Przerwa�a na chwi- l� by pozbiera� my�li. Czy tak wysz�o? � zastanawia- �a si�. By�a prawie dziesi�ta i kurort akurat budzi� si�, gdy Caro� wysz�a ze swego pokoju przed hotel. Na pla�y pojawi�a si� w�a�nie obs�uga i ustawia�a na piasku fotele i parasole dla tych, kt�rzy wstaj� wcze�nie. Carol podesz�a do m�odego cz�owieka sprawuj�cego nadz�r (typowy okro- pny Charlie, pomy�la�a z sarkazmem mierz�c go wynio�le, gdy sta� przed pomieszczeniem gospodarczym) i poinfor- mowa�a go, �e wybiera si� na d�u�szy p�ywacki trening. Ju� dwa razy zdarzy�o si� wcze�niej w hotelach, �e zapomina- �a powiedzie� stra�nikowi pla�y, �e chce sobie pop�ywa� w odleg�o�ci p� mili od brzegu. Za ka�dym razem �rato- wano" j� ku jej przera�eniu, za co ona robi�a po�a�owania godn� scen�. Carol p�yn�a rytmicznie i zaczyna�a czu�, jak ust�puje napi�cie, rozlu�niaj� si� p�ta, kt�re j� wi�zi�y przez d�u�szy czas. Mimo �e wszystkim wmawia�a, �e regularnie �wiczy po to, by utrzyma� form�, prawdziwym powodem, dla kt�rego Carol co rano przez czterdzie�ci pi�� minut biega�a, p�ywa�a czy spacerowa�a, by�a koniecz- no�� sprostania intensywnemu trybowi �ycia. Tylko po solidnym treningu mog�a naprawd� odczu� spok�j i pojed- nanie ze �wiatem. Gdy p�yn�a na d�ugim dystansie, zwykle folgowa�a wyobra�ni, kt�ra leniwie unosi�a j� od sprawy do sprawy. Tego rana przypomina�a sobie jak dawno temu p�ywa�a w zimnych wodach Pacyfiku, niedaleko Laguna Beach w Kalifornii. Mia�a wtedy osiem lat i wybiera�a si� na urodzinowe przyj�cie do Jessiki, przyjaci�ki, kt�r� pozna- �a latem na obozie sportowym. By�a bogata. Jej dom kosz- towa� ponad milion dolar�w i Jessica mia�a pewnie wi�cej zabawek ni� Carol by�a w stanie sobie wyobrazi�. Hmmm, pomy�la�a Carol przypominaj�c sobie przyj�cie u Jessiki, klaun�w i kucyki, wtedy jeszcze wierzy�am w baj- ki. To by�o przed separacj� i rozwodem... Zad�wi�cza� sygna� zegarka, wi�c Carol przerywaj�c marzenia zawr�ci�a i skierowa�a si� z powrotem do brzegu. Gdy zawraca�a, k�tem oka dostrzeg�a co� osobliwego. Nie dalej ni� dwadzie�cia jard�w od niej powierzchni� wody przecina� wielki wieloryb. Dreszcz przeszed� jej wzd�u� kr�gos�upa. Wieloryb znikn�� pod wod�. Carol przez par� minut unosi�a si� w pozycji pionowej i wpatrywa�a si� w horyzont. Wieloryba jednak po raz drugi nie ujrza�a. W ko�cu zacz�a p�yn�� z powrotem do brzegu. Serce powraca�o do normalnego rytmu po dziwnym spotkaniu i teraz my�la�a o swojej trwaj�cej ca�e �ycie fascynacji wielorybami. Przypomnia�a sobie zabawk�-wieloryba ze �wiata Morza w San Diego. Jak mia� na imi�? Shammy. Shamu. Co� takiego. Potem przypomnia�o jej si� wcze�niej- sze prze�ycie, o kt�rym nie my�la�a przez prawie dwadzie�- cia pi�� lat. Carol mia�a pi�� czy sze�� lat i siedzia�a w swoim pokoju, gotowa, jak przykazano, do snu. Do pokoju wszed� jej ojciec. Przyni�s� ksi��k� z obrazkami. Usiedli razem na ��ku i oparli si� o �cian� wytapetowan� w ��te kwiaty. Ojciec czyta�. Uwielbia�a, kiedy obejmowa� j� ra- mieniem i przewraca� strony ksi��ki le��cej na jej kolanach. Czu�a si� bezpiecznie i wygodnie. Czyta� jej opowie�� 0 wielorybie, kt�ry mia� w sobie co� ludzkiego i o cz�owie- ku, kt�ry nazywa� si� kapitan Ahab. Obrazki by�y przera- �aj�ce, zw�aszcza jeden, kt�ry pokazywa� ��d� wywracan� przez olbrzymiego wieloryba, w kt�rego grzbiecie tkwi� harpun. Ojciec, gdy j� otula� tej nocy, jakby zwleka� obsypuj�c j� pieszczotami i poca�unkami. Dostrzeg�a �zy w jego oczach 1 zapyta�a, czy co� nie tak. Ojciec tylko potrz�sn�� g�ow� i powiedzia�, �e bardzo j� kocha i �e dlatego czasami p�acze. Carol tak bardzo pogr��y�a si� w �ywych wspomnie- niach, �e nie zwraca�a uwagi, dok�d p�ynie. Pr�d znosi� j� na zach�d i teraz jak na d�oni widzia�a hotel. Po kilku chwilach zorientowa�a si� i zawr�ci�a we w�a�ciwym kie- runku. 3 Porucznik Richard Todd czeka� niecierpliwie, a� asys- tentka zajmuj�ca si� danymi dokona poprawek. � Dalej, dalej! Spotkanie zacznie si� pewnie za pi�� minut. A musimy jeszcze wprowadzi� par� zmian. Oficer marynarki najwyra�niej zadr�cza� biedn� dziew- czyn�. Wisia� nad ni�, podczas gdy ona pracowa�a przy monitorze. Poprawi�a par� literowych b��d�w na wydruku i nacisn�a klawisz wej�cia. Na stoj�cym przed ni� ekranie pojawi�a si� komputerowa mapa kontur�w po�udniowej Florydy i Keys. Pos�uguj�c si� �wietlnym pi�rem stara�a si� wype�ni� instrukcje porucznika Todda i zakre�li� obszary, o kt�rych m�wi�. � No dobrze � powiedzia� w ko�cu. � A teraz przy- ci�nij guzik wydruku. Jakie jest has�o otwieraj�ce? 17 BROK01? Dobra. W oparciu o dane ��ci�le Tajne"? W porz�dku. Has�o na dzisiaj? � Matisse, panie poruczniku � odpowiedzia�a wstaj�c, by obej�� urz�dzenie i wzi�� poprawion� kopi� jego wyst�- pienia. Na twarzy Todda pojawi�o si� zmieszanie. � To by� francuski malarz � powiedzia�a z�o�liwie dziewczyna. � M-A-T-I-S-S-E, gdyby to pana zainteresowa�o. Todd podpisa� si� na swoim egzemplarzu tekstu, a po- tem na skrawku papieru zapisa� przeliterowane nazwisko �Matisse". Zmieszany, sztywno podzi�kowa� dziewczynie, wyszed� z pokoju, opu�ci� budynek i przeszed� przez ulic�. Centrum konferencyjne bazy Marynarki Stan�w Zjedno- czonych w Key West mie�ci�o si� za nast�pnymi drzwiami. By� to nowiute�ki, nowocze�nie zaprojektowany budynek, jeden z gmach�w przerywaj�cych architektoniczn� mono- toni� bazy, monotoni�, kt�r� najlepiej charakteryzuje o- kre�lenie �bia�y stiuk z czas�w drugiej wojny �wiatowej". Porucznik Todd pracowa� w jednym z tych nijakich budyn- k�w jako szef Projekt�w Specjalnych. On i jego ludzie w istocie stanowili dla dow�dztwa grup� poszukiwaczy problem�w, zesp� znakomitych in�ynier�w, kt�rych prze- suwano od projektu do projektu w zale�no�ci od tego, gdzie byli potrzebni. Todd mia� dwadzie�cia osiem lat i uko�czy� in�ynieri� lotnicz� w Annapolis; dorasta� w Lit- tleton, na przedmie�ciu Denver w Colorado. Ten zawadia- ka by� ambitny i niecierpliwy. Wydawa�o mu si�, �e tu, w Key West zepchni�to go na pobocze i wyczekiwa� szansy przeniesienia gdzie�, gdzie naprawd� m�g�by spe�ni� swe ambicje, na przyk�ad do centrum projektowania broni albo nawet do Pentagonu. Na drzwiach centrum konferencyjnego widnia� napis �CI�LE TAJNE � Z�AMANA STRZA�A. Porucznik Todd spojrza� na zegarek. Do 9.30, do czasu spotkania, pozosta�a jedna minuta. Wprowadzi� alfanumeryczny kod do zamka drzwi i wszed� do �redniej wielko�ci pomieszcze- nia konferencyjnego, na kt�rego czo�owej �cianie znajdo- wa�y si� trzy du�e ekrany. W sali by�a ju� grupa m�odszych oficer�w. Starsi oficerowie tak�e przybyli. Stali po lewej stronie wok� stolika z ciasteczkami i kaw�. Komandor Yernon Winters siedzia� sam po�rodku d�ugiego sto�u, kt�ry � ustawiony w poprzek � niejako dzieli� pomiesz- czenie na p�. Siedzia� ty�em do wyj�cia, z twarz� zwr�co- n� w stron� ekran�w. � W porz�dku, w porz�dku � powiedzia� Winters rozgl�daj�c si� najpierw po pokoju a potem spogl�daj�c na cyfrowy zegar umieszczony w lewym g�rnym rogu fronto- wej �ciany. � Zaczynajmy. Jest pan got�w, poruczniku Todd? � Pozostali oficerowie usiedli przy stole. W ostat- niej chwili do pokoju wszed� jeszcze jeden starszy oficer 1 zaj�� kt�ry� z foteli stoj�cych z ty�u. Todd przeszed� wok� sto�u na prz�d sali, do pulpitu z klawiatur� wbudowanego pod ma�ym monitorem i spoj- rza� na komandora Wintersa. � Tak jest � odpowiedzia�. Uruchomi� komputer. Sprz�ony z nim monitor na podium domaga� si� podania has�a dnia. Todd nie zapami�ta� w�a�ciwej pisowni has�a i pierwsza pr�ba mu nie wysz�a. Zacz�� po kieszeniach szuka� skrawka papieru. Drugi z monitor�w znajdowa� si� dok�adnie na �rodku sto�u, przy kt�rym siedzia� Winters. Komandor u�miechn�� si�, wprowadzi� has�o, a potem ju� od siebie doda� jaki� kod, gdy porucznik Todd guzdra� si� na podium. �rodko- wy ekran o�y� jaskrawym kolorem. Pojawi�a si� na nim kobieta w ��tym stroju siedz�ca w pozie przy pianinie; z ty�u za ni� wida� by�o dw�ch m�odych szachist�w. Ekran wype�ni�a intensywna czerwie�. By�a to reprodukcja jedne- go z obraz�w Matisse'a, z p�nego okresu Nicei. Porucz- nik Todd wygl�da� na przestraszonego. Kilku starszych oficer�w roze�mia�o si�. Winters u�miecha� si� zach�caj�co: � Sugestywno�� obrazu 4K przez 4K i baza prawie nieograniczonych danych sprawiaj�, jak wida�, zadziwiaj�- ce rzeczy. � Nast�pi�a chwila niezr�cznego milczenia. Po chwili Winters kontynuowa�: � Po tym to chyba bezna- dziejna sprawa nadal pr�bowa� poszerza� twoj� edukacj�, m�ody oficerze. �mia�o. Dalej. Wprowadzi�em ci� ju� do bazy �ci�le tajnych danych. Teraz jakiekolwiek nast�pne wej�cie usunie ten obraz. Todd uspokoi� si�. Ten ca�y Winters, to pewnie jaki� dzi�cio�, pomy�la�. Admira�, kt�ry dowodzi� oficerami z bazy Key West, ostatniej nocy wyznaczy� komandora, by poprowadzi� to wa�ne �ledztwo w sprawie pocisku Pantera. Do�wiadczenie Wintersa w sprawach pocisk�w i system�w in�ynieryjnych robi�o wra�enie, ale kto s�ysza�, by takie spotkanie rozpoczyna� puszczaj�c na ekran reprodukcj� obrazu? Todd wprowadzi� teraz 17BROK01 i przeliczyw- szy ludzi nacisn�� klawisz z cyfr� dziewi��. W ci�gu kilku sekund urz�dzenie w tylnym rogu pokoju zestawi�o i pou- k�ada�o kopie dokument�w dla uczestnik�w spotkania. Todd po raz kolejny nacisn�� klawiatur� i wprowadzi� pierwszy obraz (zatytu�owany �Wprowadzenie. T�o") na �rodkowy ekran. � Wczoraj rano � zacz�� � przeprowadzono nad P�nocnym Atlantykiem pokazowy test nowego pocisku Pantera. Pocisk odpalono o 7.00 z samolotu na wysoko�ci tysi�ca st�p nad wybrze�em Labradoru. Wymierzony zos- ta� w cel w pobli�u Baham�w, w jeden z naszych starych lotniskowc�w. Po pokonaniu typowej balistycznej trajek- torii, Pantera mia�a uruchomi� w pobli�u miejsca postoju statku system naprowadzania na cel wykorzystuj�cy Zaa- wansowany Uk�ad Rozpoznania, czyli �UR. Pocisk mia� nast�pnie odnale�� lotniskowiec i u�ywaj�c dyszy kontroli reakcji jako g��wnego o�rodka kontroli, dokona� dok�ad- nych poprawek niezb�dnych, �eby uderzy� w g��wny po- k�ad starego lotniskowca. Todd wcisn�� klawisz na pulpicie i na ekranie z lewej strony pojawi�a si� linia zarysowuj�ca wschodnie wybrze�e Ameryki wraz z obszarami Labradoru i Kuby. � By�a to ostateczna wersja pr�bnego pocisku � ci�g- n�� � o budowie dok�adnie takiej samej jak w wersji technologicznej, z wyj�tkiem uk�adu testuj�cego i g�owicy bojowej. Ten �wiczebny lot mia� by� najd�u�szy z dotych- czas przeprowadzonych. Zaplanowano go po to, by spraw- dzi� now� wersj� oprogramowania 4.2, jak� ostatnio zain- stalowano w �UR. Dlatego oczywi�cie pocisk nie zosta� uzbrojony. Porucznik wzi�� z podium pi�ro �wietlne i zaczai ryso- wa� na ma�ym, stoj�cym przed nim monitorze. Jego znaki by�y natychmiast przekazywane na wi�kszy ekran umiesz- czony z ty�u. W ten spos�b wszyscy mogli z �atwo�ci� �ledzi� tok jego rozwa�a�. � Na ekranie widzicie trasy wczorajszego lotu pocisku: przewidywan� i rzeczywist�. Tutaj, z grubsza dziesi�� mil na wsch�d od przyl�dka Canaveral, na pokazanej trasie Przewidywanego lotu uruchomione zosta�y kamery. Po paruset pr�bach wyskalowania obrazu, to rodzaj wewn�t- rznego autotestu �UR, zadzia�a�y algorytmy ko�cowego naprowadzania. Do tego momentu, o ile mo�na to stwier- dzi� na podstawie telemetrycznych pomiar�w rzeczywiste- go czasu, nie wydarzy�o si� nic niezwyk�ego. Ekran z prawej strony pokazywa� teraz szczeg�ow� map� po�udniowej Florydy i Keys, kt�ra obejmowa�a tak�e cel na Bahamach. Mapy na obu bocznych ekranach pozosta�y widoczne przez ca�y czas prezentacji. Porucznik Todd, nad��aj�c za tokiem prelekcji, nieustannie zmienia� mapy tylko na �rodkowym monitorze. � Za�o�ona lokalizacja obiektu, kt�ry powinien znaj- dowa� si� w tym miejscu, w kt�rym kamera zacz�a go szuka�, znajduje si� tutaj, na Eleutrze, na Bahamach. Algorytm poszukiwania powinien zacz�� dzia�a� w tym kr�gu i, o ile zadzia�a� prawid�owo, znale�� cel w jakie� pi�tna�cie sekund. To � Todd wskaza� na szczeg�owej mapie kropkowan� lini� � mia�a by� trajektoria ataku. � Jednak � ci�gn�� dramatycznie Todd � opieraj�c si� na danych telemetrycznych, kt�re szczeg�owo przeana- lizowali�my, mo�na przypuszcza�, �e pocisk ostro skr�ci� w kierunku zachodnim. Jego tras� byli�my w stanie zre- konstruowa� tylko do tego momentu, gdy by� jakie� trzy mile na zach�d od Miami Beach na wysoko�ci dziesi�ciu tysi�cy st�p. Potem dane telemetryczne s� niepe�ne, b��dne. Ale wiemy, �e wtedy gdy dysponowali�my jeszcze pe�nymi danymi, silniki ko�cowego naprowadzania by�y sprawne. Obszar tutaj o�wietlony ukazuje zakres ca�kowitej zdolno�- ci kontroli pocisku obejmuj�cy Everglades, Keys a nawet po�udniow� Kub�. Pocisk m�g� wyl�dowa� na tym ob- szarze. Porucznik Todd przerwa� na chwil� i komandor Win- ters, kt�ry podczas prezentacji notowa� g��wne kwestie w ma�ym notesie, nagle wtr�ci� si� zamierzaj�c przej�� prowadzenie spotkania: �-Par� spraw, poruczniku, zanim b�dziemy kontynuowali � zacz�� z namaszczeniem, z wy- ra�n� nut� powagi. � Po pierwsze, dlaczego pocisk nie zosta� zniszczony zaraz po tym, jak zboczy� z kursu? � Nie byli�my do ko�ca pewni, panie komandorze. Wprowadzono oczywi�cie �wiczebny zestaw rozkaz�w i specjalnie w tym celu ustawiono artyleri�. Zmiana kierun- ku ruchu pocisku by�a tak nag�a i tak nieoczekiwana, �e od pocz�tku reagowali�my troch� za wolno. Mo�liwe, �e w czasie gdy wysy�ali�my rozkaz, pocisk znajdowa� si� ju� poza naszym zasi�giem. Wiemy jedynie, �e nie widzieli�my �adnej eksplozji. Mo�emy tylko przypuszcza�... � P�niej wr�cimy do tego operacyjnego b��du � prze- rwa� mu ponownie Winters. Przy s�owie �b��d" Todd zblad� i zaniepokoi� si�. � Gdzie, wed�ug sta�ych aktywne- go naprowadzania, mia�by znajdowa� si� punkt uderzenia, kiedy po raz ostatni otrzymali�my pe�ne dane telemetrycz- ne? Ile czasu zajmie nam wyodr�bnienie dodatkowych informacji z niepe�nych danych? Porucznik Todd zauwa�y�, �e komandor, kt�rego wcze�- niej kojarzono ze �ledztwami w sprawie nieprawid�owo�ci, by� z�o�liwy. Todd wyja�ni� zatem, �e o ile nie zmieni�y si� sta�e aktywnego naprowadzania, to ko�cowe odpalenie silnik�w powinno by�o sprawi�, �e pocisk skierowa� si� do celu o jakie� dwadzie�cia mil na po�udnie od Key West. � Jednak � doda� Todd � program dopuszcza� zmia- ny co pi�� sekund, A dane zmieni�y si� w ostatnich dw�ch sekundach. Wi�c jest nieprawdopodobne, by by�y takie same jak wtedy, gdy przestali�my otrzymywa� pe�ne dane telemetryczne. Ale wszystkie sta�e, nawet te przewidziane na przysz�o�� i wyliczone przez �UR, zosta�y zgromadzone w pok�adowym komputerze, poniewa� z powodu ograni- cze� zakresu cz�stotliwo�ci dane sta�ych dzia�ania mo�emy przes�a� jedynie w rzeczywistym czasie pomiaru telemetry- cznego. Teraz, odwo�uj�c si� do danych, kt�re wypad�y, zamierzamy r�cznie sprawdzi�, czy mo�na dowiedzie� si� czego� wi�cej o sta�ych. Jeden z oficer�w sztabowych zada� pytanie, jakie jest prawdopodobie�stwo, �e pocisk znajduje si� obecnie w po- siadaniu Kuby. Porucznik Todd odpowiedzia�, �e jest ono znikome, a potem uruchomi� elektroniczn� nak�adk�, za pomoc� kt�rej umie�ci� kropkowan� migoc�c� trajektori� na ma�ej mapce na prawym ekranie. Migoc�ce kropki wy- znacza�y tras�, kt�ra zaczyna�a si� tu� przy Coral Gables, na po�udnie od miasta Miami, a potem przez po�udniow� cz�� Florydy ci�gn�a si� poprzez Keys do Zatoki Meksy- ka�skiej i ko�czy�a z powrotem w oceanie, � Wzd�u� tej w�a�nie linii zamierzamy skoncentrowa� swoje poszukiwa- nia. Je�eli pocisk nagle nie zmieni� decyzji, w�wczas jego g��wny kurs by�by zgodny z po�o�eniem celu umiejscowio- nego gdzie� wzd�u� tej linii. A skoro nie mamy �adnych doniesie� o uderzeniu w jaki� zaludniony obszar na l�dzie, to mo�emy przyj��, �e pocisk wyl�dowa� albo w Evergla- des, albo w oceanie. Porucznik Todd skonsultowa� pokr�tce z Wintersem poprzedniego wieczoru porz�dek spotkania. Zaplanowano, �e b�dzie trwa�o tylko godzin�, ale ilo�� spraw spowodowa- �a, �e przeci�gn�o si� do p�torej godziny. Wyst�pienie by�o dok�adnie przygotowane i sumienne, ale to, �e Win- ters nieprzerwanie zg��bia� mo�liwo�ci ludzkiego b��du oczywi�cie wprawi�o Todda w konsternacj�. Porucznik bez opor�w przyzna�, �e nie spisali si�, gdy� mieli zniszczy� pocisk, kt�ry zboczy� z trasy. Broni� jednak swoich ludzi powo�uj�c si� na niezwyk�e okoliczno�ci i prawie idealny wynik osi�gni�ty poprzednio przez pocisk Pantera. Wyja�- ni� tak�e, i� zamierzali wyposa�y� okr�ty poszukiwawcze w mo�liwie najlepsze przyrz�dy (w��czaj�c w to nowy ocea- niczny teleskop dostf..czony przez Instytut Oceanograficz- ny w Miami) i zacz�� przeszukiwa� zakre�lony obszar od �witu nast�pnego dnia.

O nas

PDF-X.PL to narzędzie, które pozwala Ci na darmowy upload plików PDF bez limitów i bez rejestracji a także na podgląd online kilku pierwszych stron niektórych książek przed zakupem, wyszukiwanie, czytanie online i pobieranie dokumentów w formacie pdf dodanych przez użytkowników. Jeśli jesteś autorem lub wydawcą książki, możesz pod jej opisem pobranym z empiku dodać podgląd paru pierwszych kartek swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu. Powyższe działania dotyczą stron tzw. promocyjnych, pozostałe strony w tej domenie to dokumenty w formacie PDF dodane przez odwiedzających. Znajdziesz tu różne dokumenty, zapiski, opracowania, powieści, lektury, podręczniki, notesy, treny, baśnie, bajki, rękopisy i wiele więcej. Część z nich jest dostępna do pobrania bez opłat. Poematy, wiersze, rozwiązania zadań, fraszki, treny, eseje i instrukcje. Sprawdź opisy, detale książek, recenzje oraz okładkę. Dowiedz się więcej na oficjalnej stronie sklepu, do której zaprowadzi Cię link pod przyciskiem "empik". Czytaj opracowania, streszczenia, słowniki, encyklopedie i inne książki do nauki za free. Podziel się swoimi plikami w formacie "pdf", odkryj olbrzymią bazę ebooków w formacie pdf, uzupełnij ją swoimi wrzutkami i dołącz do grona czytelników książek elektronicznych. Zachęcamy do skorzystania z wyszukiwarki i przetestowania wszystkich funkcji serwisu. Na www.pdf-x.pl znajdziesz ukryte dokumenty, sprawdzisz opisy ebooków, galerie, recenzje użytkowników oraz podgląd wstępu niektórych książek w celu promocji. Oceniaj ebooki, pisz komentarze, głosuj na ulubione tytuły i wrzucaj pliki doc/pdf na hosting. Zapraszamy!