6433
Szczegóły |
Tytuł |
6433 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
6433 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 6433 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
6433 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Anne Rice
WAMPIR LESTAT
Ksi�ga druga Kronik
Wampirzych
Ksi��k� t� dedykuj� z mi�o�ci�
Stanowi Rice, Karen O'Brien i Allenowi Daviau
�r�dmie�cie
Sobotni Wiecz�r
w
Wieku Dwudziestym
1984
Jestem wampirem Lestatem. Jestem nie�miertelny. Mniej wi�cej. �wiat�o s�o�ca,
naprawd� bardzo d�ugie wystawienie na dzia�anie ognia - te rzeczy mog�yby mnie
zniszczy�.
Ale z drugiej strony, nigdy nic nie wiadomo.
Mam ponad metr osiemdziesi�t wzrostu, co w latach osiemdziesi�tych osiemnastego
stulecia, gdy by�em m�odym, �miertelnym m�czyzn�, by�o wcale poka�nym wzrostem.
Teraz
te� mo�na uzna� go za niez�y. Moje w�osy s� g�ste, si�gaj� prawie do ramion; s�
raczej
kr�cone, a w silnym �wietle ich blond zamienia si� w biel. Oczy moje s� szare,
lecz bardzo
�atwo przyjmuj� kolor niebieski lub fioletowy, w zale�no�ci od barwy powierzchni
kt�re s�
woko�o. Mam te� ca�kiem nied�ugi, w�ski nos, a tak�e dobrze ukszta�towane usta,
kt�re
wydaj� si� odrobin� zbyt du�e w stosunku do reszty twarzy. Te usta mog� przybra�
bardzo
z�o�liwy, albo te� wielkoduszny wyraz. A zawsze wygl�daj� zmys�owo. Lecz
wszelkie
nastroje i emocje zawsze znajduj� odzwierciedlenie w wyrazie ca�ej mojej twarzy.
Moja twarz
jest w ci�g�ym ruchu.
Moja wampirza natura przejawia si� w niezmiernie bia�ej i niezwykle b�yszcz�cej
sk�rze, kt�ra musi zosta� przypudrowana zawsze, gdy kto� utrwala m�j wizerunek
na ta�mie
filmowej.
A gdy g�odny jestem krwi, wygl�dam prawdziwie potwornie - wyschni�ta sk�ra, �y�y
niczym liny napi�te na powierzchni moich ko�ci. Ale teraz nie dopuszczam ju� do
czego�
podobnego. I jedynym, niezmiennym wska�nikiem tego, �e nie jestem cz�owiekiem,
s� moje
paznokcie. Podobnie jest u wszystkich wampir�w. Nasze paznokcie przypominaj�
szk�o. I
niekt�rzy ludzie zauwa�aj� w�a�nie to, nawet gdy wszystko inne usz�o ich uwadze.
W tej chwili jestem kim�, kogo w Ameryce nazywaj� "Supergwiazd� rocka". M�j
pierwszy album sprzeda� si� w 4 milionach kopii. Wybieram si� do San Francisco,
na
pierwszy z serii koncert�w og�lnokrajowego tournee, kt�re zabierze mnie wraz z
zespo�em od
wybrze�a do wybrze�a. MTV, kablowy kana� pokazuj�cy rocka, od jakich� dw�ch
tygodni
dzie� i noc emituje moje teledyski. Pokazuj� je tak�e w Anglii w programie "Top
of the Pops"
i na ca�ym Kontynencie, a pewnie tak�e w jakich� zak�tkach Azji i w Japonii.
Kasety wideo
ze wszystkimi tymi teledyskami s� sprzedawane jak �wiat d�ugi i szeroki.
Jestem tak�e autorem biografii, kt�ra wysz�a w zesz�ym tygodniu.
Je�eli chodzi o m�j angielski - j�zyk, kt�rego u�ywa�em, pisz�c moj�
autobiografi� -
po raz pierwszy zetkn��em si� z nim przys�uchuj�c si� flisakom, kt�rzy
przyp�ywali rzek�
Missisipi do Nowego Orleanu, jakie� dwie�cie lat temu. P�niej nauczy�em si�
wi�cej,
czytaj�c ksi��ki angielskich pisarzy - pocz�wszy od Szekspira, przez Marka
Twaina, do H.
Ridera Haggarda, kt�rych lektura wype�nia�a mi mijaj�ce dekady. Ostateczny wp�yw
wywar�y
na mnie opowiastki detektywistyczne drukowane w pocz�tkach dwudziestego wieku w
magazynie "Black Mask". Przygody Sama Spade'a publikowane przez Dashiella
Hammeta w
"Black Mask" by�y ostatnimi opowiadaniami, kt�re przeczyta�em, zanim dos�ownie i
w
przeno�ni zszed�em do podziemia.
By�o to w Nowym Orleanie, w 1929 roku.
Pisz�c u�ywam s�ownictwa, kt�re by�oby dla mnie naturalne w osiemnastym wieku,
wyra�e� ukszta�towanych przez autor�w, kt�rych zdarzy�o mi si� czyta�. Ale
pomijaj�c m�j
francuski akcent, w rzeczywisto�ci wyra�am si� niczym po��czenie jakiego�
flisaka i
detektywa Sama Spade'a. Mam wi�c nadziej�, �e nie we�miecie mi tego za z�e,
je�li od czasu
do czasu m�j styl ulegnie diametralnej zmianie. Gdy rozbij� w py� nastr�j
jakiej�
osiemnastowiecznej sceny.
W zesz�ym roku wyszed�em w dwudziesty wiek.
Wywo�a�y mnie dwie rzeczy.
Pierwsz� z nich by�y informacje, dochodz�ce do mnie w postaci ha�a�liwych
g�os�w,
kt�re gdy k�ad�em si� do snu dopiero rozpoczyna�y swoj� powietrzn� kakofoni�.
Chodzi mi oczywi�cie o g�osy dobiegaj�ce z radia, fonograf�w a p�niej
odbiornik�w
telewizyjnych. S�ysza�em radia w samochodach, kt�re przeje�d�a�y ulicami starej
Dzielnicy
Ogrod�w, w pobli�u miejsca gdzie spoczywa�em. Fonografy i telewizory s�ysza�em z
dom�w,
kt�re mnie otacza�y.
Chcia�bym teraz zaznaczy�, �e gdy wampir schodzi do podziemia, jak na to m�wimy
-
gdy zaprzestaje picia krwi i le�y po prostu pod ziemi� - w kr�tkim czasie staje
si� zbyt s�aby
by powsta� samemu, a wtedy nadchodzi stan u�pienia.
W tym w�a�nie stanie ch�on��em owe wszystkie g�osy, otaczaj�c je swymi w�asnymi
wyobra�eniami, dok�adnie tak, jak robi�by to umys� �pi�cego �miertelnika. Ale w
pewnym
momencie, kiedy� podczas ostatnich pi��dziesi�ciu pi�ciu lat, zacz��em
"zapami�tywa�" to,
co s�ysza�em, s�ucha� s��w program�w rozrywkowych, audycji telewizyjnych, s��w i
melodii
popularnych piosenek.
I bardzo stopniowo pocz��em rozumie� kaliber zmian, przez kt�re przeszed� �wiat.
Zacz��em przys�uchiwa� si� poszczeg�lnym fragmentom informacji o wojnach czy
interwencjach zbrojnych, niekt�rym nowym wyra�eniom.
Potem powoli wr�ci�a mi �wiadomo��. Uzmys�owi�em sobie, �e przesta�em ju� �ni�.
Rozmy�la�em nad tym, co do mnie dochodzi�o. By�em ca�kowicie rozbudzony. Le�a�em
w
ziemi i skr�ca�em si� z g�odu krwi �yj�cych istot. Zacz��em wierzy�, �e
wszystkie te stare
rany, kt�rych dozna�em, s� ju� uleczone. Mo�e wr�ci�a do mnie moja si�a. Mo�liwe
nawet, �e
si�a moja si� zwi�kszy�a, jak dosz�oby do tego z czasem, gdybym nie zosta�
zraniony.
Chcia�em si� o tym przekona�.
I zacz��em nieprzerwanie my�le� o piciu ludzkiej krwi.
Drug� rzecz�, kt�ra przywiod�a mnie z powrotem - maj�c� w�a�ciwie o wiele
wi�ksze
znaczenie - by�a nag�a obecno�� w mym pobli�u zespo�u m�odych muzyk�w rockowych,
nazywaj�cych siebie "Szatan na podrywie".
Wprowadzili si� do domu przy Sz�stej Ulicy - mniej wi�cej przecznic� od miejsca,
w
kt�rym le�a�em pogr��ony we �nie, pod moim w�asnym domem na Prytania Street w
pobli�u
cmentarza Layafayette. Mniej wi�cej w 1984 roku zacz�li pr�by, graj�c swego
rocka na
poddaszu domu.
S�ysza�em ich j�cz�ce gitary elektryczne, ich szale�cze �piewy. By�y tak dobre
jak
piosenki dobiegaj�ce mnie z odbiornik�w radiowych i magnetofon�w, i bardziej
melodyczne
ni� wi�kszo�� z nich. Pomimo tego ca�ego walenia w b�bny by�y bardzo
romantyczne.
Syntetyzator brzmia� jak klawesyn.
Z ich my�li dochodzi�y mnie obrazy, kt�re pokaza�y mi, jak wygl�daj� ich
autorzy,
gdy spogl�dali na siebie nawzajem czy ogl�dali swe odbicia w lustrze. Byli to
szczupli,
wysportowani, i og�lnie urokliwi �miertelnicy - czaruj�co androgyniczni, a nawet
odrobin�
dzicy w sposobie ubierania i poruszania si� - dw�ch m�czyzn i jedna kobieta.
Graj�c zag�uszali wi�kszo�� wydobywaj�cych si� z maszyn g�os�w woko�o mnie. Ale
to mi ca�kowicie odpowiada�o.
Pragn��em wsta� i do��czy� do zespo�u rockowego zw�cego si� "Szatan na
podrywie".
Chcia�em �piewa� i ta�czy�.
Ale nie mog� powiedzie�, �e na pocz�tku moje pragnienie poprzedzone by�o jakimi�
przemy�leniami. By� to po prostu obezw�adniaj�cy impuls, wystarczaj�co silny, by
wyci�gn��
mnie z ziemi.
Oczarowa� mnie �wiat muzyki rockowej - to, jak piosenkarze krzyczeli o dobru i
�le,
obwo�ywali si� anio�ami lub diab�ami, a �miertelnicy wstawali z miejsc i im
wiwatowali.
Czasem wydawali si� czystym uciele�nieniem szale�stwa. A jednak by�o to
technologicznie
osza�amiaj�ce, ta z�o�ono�� i dopracowanie ich wyst�p�w. By�o to jednocze�nie
barbarzy�skie i oddaj�ce cze�� intelektowi, na spos�b, kt�rego nie wydaje mi
si�, �eby
do�wiadczy�y poprzednie stulecia.
To szale�stwo by�o oczywi�cie jedynie metafor�. Nikt z nich nie wierzy� w anio�y
czy
diab�y, nie wa�ne jak dobrze odgrywali ich role. A aktorzy starej w�oskiej
komedii byli
r�wnie szokuj�cy, pomys�owi i lubie�ni jak oni.
Jednak�e ca�kowit� nowo�ci� by�y granice, do kt�rych to doprowadzili, ich
dziko�� i
�mia�o�� - i to, �e uwielbiani byli przez ca�y �wiat, biednych i bogatych.
W muzyce rockowej by�o tak�e co� wampirycznego. Musia�a mie� nadprzyrodzone
brzmienie nawet dla tych, kt�rzy nie wierzyli w �wiat nadprzyrodzony.
Elektronika zdolna
by�a przecie� rozci�gn�� pojedyncz� nut� w niesko�czono��; a spos�b, w jaki
d�wi�ki
nak�ada�y si� wci�� na siebie, a� czu�e�, �e roztapiasz si� w tej muzyce... Ta
muzyka by�a tak
wymowna w swej niesamowito�ci. �wiat po prostu nigdy wcze�niej nie s�ysza�
podobnej.
Tak, chcia�em si� do tego zbli�y�. Chcia�em wzi�� w tym udzia�. Mo�e nawet
sprawi�,
�e ma�y, nieznany zesp� "Szatan na podrywie" zyska�by s�aw�. By�em got�w do
wyj�cia na
zewn�trz.
Zabra�o mi to mniej wi�cej tydzie�. Karmi�em si� �wie�� krwi� zwierz�t �yj�cych
pod
powierzchni� ziemi, kiedykolwiek uda�o mi si� takie schwyci�. P�niej zacz��em
wygrzebywa� si� w stron� powierzchni, gdzie mog�em wezwa� szczury. Stamt�d nie
by�o ju�
trudno dobra� si� do kot�w, a wreszcie, naturaln� kolej� rzeczy, do ludzkiej
ofiary, chocia�
zmuszony by�em d�ugo czeka� na kogo�, kt�ry by mi odpowiada� - cz�owieka, kt�ry
zabi�
innych �miertelnik�w, nie okazuj�c �adnej skruchy.
Wreszcie pojawi� si� taki. Przechodzi� wzd�u� ogrodzenia, m�ody m�czyzna z
posiwia�� brod�, kt�ry zabi� kogo� w jakim� odleg�ym miejscu na drugim ko�cu
�wiata. Ten
by� prawdziwym morderc�. I, och, to pierwsze zasmakowanie desperackiej walki
cz�owieka i
ludzkiej krwi!
Ubranie ukrad�em z pobliskich dom�w, znalaz�em cz�� z�ota i klejnot�w, kt�re
ukry�em na cmentarzu Lafayette - to nie stanowi�o problemu.
Oczywi�cie, od czasu do czasu czu�em strach. Od�r benzyny i chemikali�w
przyprawia� mnie o md�o�ci. Brz�czenie klimatyzator�w i wizg przelatuj�cych
samolot�w
rani�y moje uszy.
Ale ju� po trzech nocach na nogach rycza�em sobie moim wielkim, czarnym
Harleyem-Davidsonem po ulicach Nowego Orleanu, samemu czyni�c sporo ha�asu.
Szuka�em
nast�pnych morderc�w, kt�rzy by mnie nakarmili. Mia�em na sobie ubranie z
cudownej
czarnej sk�ry, kt�re zdar�em z moich ofiar. Ma�y walkman Sony karmi� moje uszy
Bachowskim Kunst der Fuge, gdy tak p�dzi�em, prosto przed siebie.
Zn�w by�em wampirem Lestatem. Powr�ci�em do �ycia. Nowy Orlean zn�w sta� si�
moim terytorium �owieckim.
A je�li chodzi o moj� si��, c�, by�a trzykrotnie wi�ksza ni� przedtem. Mog�em z
chodnika wskoczy� na dach czteropi�trowego budynku. Zrywa� stalowe kraty z
okien. Zgi��
miedzian� monet� na p�. Gdy sobie tego �yczy�em, s�ysza�em ludzkie g�osy i
my�li ca�ych
okolicznych dzielnic.
Pod koniec pierwszego tygodnia pracowa�a ju� dla mnie �adna prawniczka, w
stoj�cym w �r�dmie�ciu wie�owcu ze stali i szk�a, kt�ra pomog�a mi zdoby� akt
urodzenia,
kart� ubezpieczenia spo�ecznego i prawo jazdy. Poka�na porcja mojego bogactwa z
zakodowanych kont nie�miertelnego Bank of London i banku Rothschilda by�a ju� w
drodze
do Nowego Orleanu.
Ale co wa�niejsze, op�ywa�em w u�wiadomienia. Wiedzia�em ju�, �e wszystko to, co
g�osy wydobywaj�ce si� z g�o�nik�w powiedzia�y mi na temat dwudziestego wieku,
by�o
prawd�.
Oto co ujrza�em, przemierzaj�c ulice Nowego Orleanu w 1984 roku:
Mroczne, pos�pne spo�ecze�stwo przemys�owe, podczas panowania kt�rego u�o�y�em
si� do snu, wreszcie si� wypali�o, a stara mieszcza�ska pruderia i konformizm
nie trzyma�y
ju� w ryzach ameryka�skich umys��w.
Ludzie zn�w byli skorzy do przyg�d i nie stronili od erotyzmu, jak by�o to
kiedy�,
przed wielkimi rewolucjami klasy �redniej w ko�cu osiemnastego wieku. Nawet
wygl�dali
podobnie jak ludzie w tamtych czasach.
M�czy�ni nie ubierali si� ju� w mundur Sama Spade'a, sk�adaj�cy si� z koszuli,
krawatu, szarego garnituru i kapelusza. Zn�w zak�adali na siebie aksamity,
jedwabie i tkaniny
o �ywych kolorach, je�li mieli na to ochot�. Nie musieli ju� obcina� w�os�w na
mod��
Rzymskich �o�nierzy; ich d�ugo�� zale�a�a od upodobania.
A kobiety - ach, kobiety by�y przepi�kne, nagie w wiosennym cieple jak pod
panowaniem faraon�w Egiptu, w kusych mini-sp�dniczkach i sukienkach
przypominaj�cych
tuniki, albo nosz�ce m�skie spodnie i obcis�e koszule na swych kszta�tnych
cia�ach, je�li im
si� tak podoba�o. Malowa�y si� i okrywa�y z�otem i srebrem, nawet wybieraj�c si�
na zakupy
do sklepu za rogiem. Albo te� wychodzi�y wyszorowane i pozbawione ozd�b - nie
mia�o to
znaczenia. Uk�ada�y w�osy w loki niczym Maria Antonina, albo �cina�y je, albo po
prostu
pozwala�y im lu�no opada�.
Po raz pierwszy w historii, mo�liwe, by�y r�wnie silne i interesuj�ce jak
m�czy�ni.
I tacy w�a�nie byli przeci�tni ludzie w Ameryce. Nie tylko bogaci, kt�rzy zawsze
osi�gali pewn� androgyni�; pewn� joire de vivre, kt�r� cz�onkowie rewolucji
klasy �redniej
nazywali w przesz�o�ci dekadencj�.
Zmys�owo��, kt�ra w przesz�o�ci cechowa�a jedynie arystokrat�w, nale�a�a teraz
do
wszystkich. Wi�za�a si� ona z obietnicami rewolucji klasowej. Wszyscy ludzie
mieli prawo
do mi�o�ci, luksusu i przepi�knych rzeczy.
Wielkie sklepy mia�y w sobie co� z orientalnego przepychu - towar le�a� otoczony
mi�kkimi, barwionymi dywanami, uduchowion� muzyk�, bursztynowym �wiat�em. W
drogeriach czynnych przez ca�� noc butelki fioletowych i zielonych szampon�w
b�yszcza�y
niczym klejnoty, stoj�c na wypolerowanych, szklanych p�kach. Kelnerki je�dzi�y
do pracy
smuk�ymi automobilami ze sk�rzan� tapicerk�. Pracownicy portowi wracali
wieczorem do
domu, by pop�ywa� w ogrzewanych basenach w ogr�dku. Sprz�taczki i hydraulicy pod
koniec dnia przebierali si� w doskonale skrojone ubrania, produkowane
fabrycznie.
W�a�ciwie ca�a bieda i brud, tak popularne w wielkich miastach od niepami�tnych
czas�w, by�y niemal�e ca�kowicie usuni�te.
W zau�kach nie widzia�o si� ju� padaj�cych z g�odu emigrant�w. Nie by�o slums�w,
gdzie ludzie sypiali po o�miu, dziesi�ciu w jednym pomieszczeniu. Nikt nie
wylewa�
nieczysto�ci do rynsztoka. �ebrak�w, kalek, sierot i nieuleczalnie chorych by�o
tak niewielu,
�e prawie nie spotyka�o si� ich na nieskazitelnie czystych ulicach.
Nawet pijakom i ob��ka�com, kt�rzy sypiali na �awkach w parku i dworcach
autobusowych, regularnie dawano do jedzenia mi�so, darowano im radia, kt�rych
mogli
s�ucha�, a ich ubrania by�y prane.
Ale to by�a jedynie powierzchnia. By�em ca�kowicie zdumiony o wiele
powa�niejszymi zmianami, kt�re popchn�y ca�� reszt� do przodu.
Na przyk�ad, z czasem sta�o si� co� kompletnie magicznego.
Stare nie by�o ju� wci�� zast�powane przez nowe. Wr�cz przeciwnie - angielski,
kt�ry
s�ysza�em woko�o, by� tym samym, kt�rym pos�ugiwano si� w dziewi�tnastym wieku.
Nawet
stare wyra�enia ("wal na �lepo", "a to pech", czy "o to biega") by�y wci��
"dzisiejsze". A
pomimo tego ca�kowicie nowe, fascynuj�ce wyra�enia, jak "wyprali ci m�zg", "to
takie
freudowskie", albo "nie do mnie z tym" by�y na ustach wszystkich.
W �wiecie sztuki i rozrywki na nowo odkrywano wszystkie poprzednie okresy.
Muzycy grali Mozarta, jak r�wnie� jazz i muzyk� rockow�; jednego dnia ludzie
wybierali si�
na sztuk� Szekspira, a drugiego na nowy francuski film.
W wielkich, jasno o�wietlonych sklepach mo�na by�o kupi� ta�my ze
�redniowiecznymi madryga�ami i odgrywa� je w swoim samochodowym magnetofonie,
mkn�c autostrad� z pr�dko�ci� 150 kilometr�w na godzin�. W ksi�garniach
sprzedawano
renesansowe poezje, na r�wni z powie�ciami Dickensa czy Ernesta Hemingwaya.
Poradniki
seksuologiczne le�a�y na ladzie obok egipskiej "Ksi�gi Umar�ych".
Czasami to wszechobecne bogactwo i czysto�� wydawa�o mi si� halucynacj�. Mia�em
wra�enie, �e wychodz� ze zmys��w.
Przez sklepowe okna spogl�da�em og�upiony na komputery i telefony, tak czyste w
formie i kolorze jak najbardziej egzotyczne muszle. Gargantuiczne srebrne
limuzyny
przeciska�y si� w�skimi ulicami Dzielnicy Francuskiej jak niezniszczalne potwory
morskie.
B�yszcz�ce wie�e biurowc�w przek�uwa�y nocne niebo niczym egipskie obeliski
g�ruj�ce nad
rozsypuj�cymi si� ceglanymi budynkami starej Canal Street. Niezliczone programy
telewizyjne wlewa�y si� swym nieprzerwanie p�yn�cym strumieniem informacji w
ka�dy
klimatyzowany pok�j hotelowy.
Nie by�a to jednak seria halucynacji. Ten wiek przej�� we w�adanie ziemi� w
ka�dym
mo�liwym wymiarze.
A niema�� rol� w powstaniu tego niemo�liwego do przewidzenia cudu odgrywa�a
osobliwa niewinno�� tych ludzi, istniej�ca w ca�ej tej ich wolno�ci i bogactwie.
Chrze�cija�ski b�g by� tak samo martwy jak w osiemnastym wieku. I �adna nowa
religia nie
powsta�a, by przej�� miejsce starej.
Z drugiej strony, najbardziej prostymi lud�mi tego wieku zawiadywa�a �wiecka
moralno��, tak silna jak jakiekolwiek poczucie moralno�ci wynikaj�ce z pobudek
religijnych,
z jakim si� zetkn��em. Intelektuali�ci d�wigali na swych barkach
odpowiedzialno�� za
tworzenie wzorc�w. Ale ca�kiem zwykli ludzie jak kraj d�ugi i szeroki wykazywali
ogromne
zainteresowanie rzeczami takimi jak "pok�j", "biedota" czy "planeta", tak �e
przypomina�o to
niemal religijn� gorliwo��.
Je�li chodzi o g��d, to w tym stuleciu zamierzali si� go pozby�. Zaraz�
niszczyli za
wszelk� cen�. W�ciekle dyskutowali nad w�a�ciwo�ci� wyrok�w �mierci dla
kryminalist�w,
aborcj� nie narodzonych dzieci. A przeciw zagro�eniu ze strony "zanieczyszczenia
�rodowiska" i "mo�liwo�ci wojny globalnej" walczyli tak zawzi�cie, jak w
minionych
wiekach przeciwko czarom i herezji.
A co do �ycia erotycznego, nie by�o ju� ono kwesti� przes�d�w i strachu.
Odzierano je
z ostatnich wp�yw�w religii. To w�a�nie dlatego woko�o przechadzali si� p�nadzy
ludzie. To
dlatego obejmowali si� i ca�owali na ulicach. Teraz s�ysza�o si� o etyce,
odpowiedzialno�ci i
pi�knie cia�a ludzkiego. Prokreacja i choroby weneryczne by�y pod kontrol�.
ACH, TEN wiek dwudziesty. Ach... wielkie ko�o zatoczy�o pe�en obr�t.
Przesz�a naj�mielsze marzenia, ta przysz�o��. Sprawi�a, �e wielcy prorocy
poprzednich
wiek�w wydali si� g�upcami.
Du�o rozmy�la�em nad bezgrzeszn� �wieck� moralno�ci�, tym optymizmem. Jasno
o�wietlonym �wiatem, w kt�rym warto�� ludzkiego �ycia by�a wi�ksza ni�
kiedykolwiek
wcze�niej.
SK�PANY W bursztynowym elektrycznym p�mroku wielkiego hotelowego pokoju,
ogl�da�em na ekranie przede mn� niewiarygodnie sprawnie zrobiony film wojenny,
pod
tytu�em "Czas apokalipsy". By�a to prawdziwa symfonia d�wi�ku i koloru, a
opiewa�a
odwieczn� batali� �wiata zachodniego przeciwko z�u. "Musisz traktowa�
przera�enie i terror
moralny jak swoich przyjaci�" - m�wi szalony dow�dca w dzikim ogrodzie
Kambod�y, na
co cz�owiek zachodu odpowiada, tak jak zawsze - Nie.
Nie. Strach i moralny terror nigdy nie zostan� uniewinnione. Nie posiadaj�
prawdziwej warto�ci. Nie ma miejsca na czyste z�o.
A to oznacza, czy� nie, �e dla mnie nie ma tu miejsca.
Mo�e jedynie w sztuce, kt�ra odrzuca ide� z�a - komiksach o wampirach,
horrorach,
starych powie�ciach gotyckich - albo w rycz�cych pie�niach gwiazd rocka, kt�rzy
bitwy
mi�dzy dobrem a z�em, tocz�ce si� wewn�trz ka�dego �miertelnika, ujmuj� w
dramatyczne
ramy.
TO BY wystarczy�o, by potw�r ze Starego �wiata wr�ci� do ziemi, ta og�upiaj�ca
niezgodno�� z pot�n� og�ln� kolej� rzeczy, wystarczy�oby by sprawi�, �e
po�o�y�by si� i
p�aka�. Albo, gdyby tak o tym pomy�le�, mo�e wystarczy�oby te�, �eby zrobi� z
niego
piosenkarza rockowego...
ALE GDZIE by�y te potwory ze Starego �wiata? - zastanawia�em si�. Jak inne
wampiry
mog�y �y� w �wiecie, gdzie ka�da �mier� odnotowywana by�a w wielkich komputerach
elektronicznych, a cia�a odnoszono do och�adzanych krypt? Prawdopodobnie
ukrywa�y si�
po�r�d cieni, niczym odra�aj�ce owady, jak robi�y to od zawsze, nie wa�ne jak
cz�sto
dyskutowa�y o filozofii czy jak wiele zbor�w tworzy�y.
C�, gdybym za�piewa� wraz z tym ma�ym zespo�em o nazwie "Szatan na podrywie",
na pewno bardzo szybko wywo�a�bym je na zewn�trz.
KONTYNUOWA�EM m� edukacj�. Rozmawia�em ze �miertelnikami na przystankach
autobusowych, stacjach benzynowych i w eleganckich klubach. Czyta�em ksi��ki.
Okrywa�em si� b�yszcz�c� sk�r� z modnych sklep�w. Ubiera�em si� w bia�e golfy i
sportowe
marynarki w kolorze khaki, albo lu�ne, szare, aksamitne blezery i kaszmirowe
szale.
Pudrowa�em twarz, bym m�g� przej�� niezauwa�ony pod chemicznymi lampami
ca�odobowych supermarket�w, bar�w z hamburgerami i sal t�tni�cych atmosfer�
karnawa�u,
zwanych klubami ze striptizem.
Uczy�em si�. By�em oczarowany.
Jedynym problemem na kt�ry natrafi�em by�o to, �e niewielu by�o morderc�w,
kt�rymi m�g�bym si� karmi�. W tym b�yszcz�cym �wiecie niewinno�ci i nadmiaru,
uprzejmo�ci, rado�ci i pe�nego brzucha, zab�jcy tak cz�sto spotykani niegdy�, w
przesz�o�ci,
znikn�li wraz z ich niebezpiecznymi portowymi spelunami.
Tak wi�c musia�em zarobi� na �ycie. Ale zawsze by�em �owc�. Lubi�em zadymione
kluby bilardowe, gdzie jedynym �wiat�em by�a o�wietlaj�ca zielone sukno sto�u
lampa,
woko�o kt�rej zbierali si� byli wi�niowie o wytatuowanych ramionach, tak samo
jak lubi�em
b�yszcz�ce i wy�o�one satyn� kluby nocne betonowych hoteli. I wci�� dowiadywa�em
si�
coraz wi�cej o tych moich zab�jcach - dealerach narkotyk�w, alfonsach,
mordercach
kr�c�cych si� z motocyklowymi gangami.
I by�em zdecydowany, bardziej ni� kiedykolwiek wcze�niej, by nie pi� niewinnej
krwi.
A� WRESZCIE nadszed� czas by skontaktowa� si� z moimi by�ymi s�siadami, zespo�em
rockowym, kt�ry nazywa� si� "Szatan na podrywie".
O SZ�STEJ trzydzie�ci, gor�cego, lepkiego sobotniego wieczoru, zadzwoni�em do
drzwi
muzycznego studia na poddaszu. Pi�kni m�odzi �miertelnicy le�eli wszyscy w ich
jedwabnych
koszulkach o t�czowych wzorach i obcis�ych d�insach, pal�c skr�ty z haszyszem i
narzekaj�c
na swoje parszywe szcz�cie, nie pozwalaj�ce im "zabrzmie�" na Po�udniu.
Przypominali biblijne anio�y, z ich d�ugimi, czystymi w�osami i gracj�
poruszania;
nosili Egipsk� bi�uteri�. Nawet na pr�by malowali twarze i oczy.
Samo patrzenie na nich przejmowa�o mnie podnieceniem i mi�o�ci�. Alex, Larry i
soczysta, ma�a Tough Cookie.
I w dziwnej chwili, w kt�rej �wiat wyda� si� zatrzyma� woko�o mnie, zdradzi�em
im
czym jestem. Nic to dla nich nowego, s�owo "wampir". W ich �wiecie, w kt�rym si�
obracali,
tysi�c innych piosenkarzy ubiera�o sztuczne k�y i peleryn�.
A jednak dziwnie si� czu�em wymawiaj�c to g�o�no do �miertelnik�w, t� zakazan�
prawd�. Przez dwie�cie lat, nigdy nie powiedzia�em tego nikomu, kto nie zosta�
naznaczony
by sta� si� jednym z nas. Nie zdradza�em si� nawet moim ofiarom, zanim nie
zamkn�y si�
ich oczy.
A teraz powiedzia�em to g�o�no i wyra�nie tym przystojnym, m�odym �miertelnikom.
Powiedzia�em, �e chc� z nimi �piewa�, �e je�eli mi zaufaj�, wszyscy b�dziemy
bogaci i
s�awni. To, �e na fali niezwyk�ej i pozbawionej skruchy ambicji wynios� ich z
tych pokoi na
szeroki �wiat.
Spojrzeli na mnie zamglonym wzrokiem. A ten ma�y dwudziestowieczny pok�j z
gipsu i tektury rozdzwoni� si� ich radosnym �miechem.
By�em cierpliwy. Dlaczego nie mia�bym by�? Wiedzia�em, �e jestem demonem, kt�ry
jest w stanie odtworzy� ka�dy ludzki d�wi�k czy zachowanie. Ale jak mog�em
oczekiwa� od
nich, �e zrozumiej�? Podszed�em do syntetyzatora i zacz��em �piewa� i gra�.
Na pocz�tku na�ladowa�em piosenki rockowe, a potem stare s�owa i melodie
powr�ci�y do mnie - francuskie piosenki pogrzebane g��boko w mojej duszy, lecz
nigdy nie
zapomniane - i wdro�y�em je w brutalne rytmy, widz�c przed sob� ma�y, zat�oczony
paryski
teatr sprzed wiek�w. Wybuch�a we mnie niebezpieczna nami�tno��. Zagrozi�a mej
r�wnowadze. Niebezpieczne by�o to, �e pojawi�a si� tak niespodziewanie. Ale
�piewa�em
dalej, uderzaj�c w �liskie bia�e klawisze syntetyzatora, a w mojej duszy co�
p�k�o i otworzy�o
si�. Niewa�ne, �e te delikatne �miertelne stworzenia woko�o mnie nigdy nie
powinny si�
dowiedzie�.
Wystarczaj�ce by�o dla mnie to, �e byli uradowani, �e podoba�a im si� ta dziwna
i
niesk�adna muzyka, �e krzyczeli z rado�ci, �e ujrzeli mo�liwo�� przysz�ego
sukcesu, czyli
bodziec, kt�rego brakowa�o im wcze�niej. W��czyli urz�dzenia do nagrywania i
zacz�li�my
razem gra� i �piewa�, zacz�� si� "d�em", jak to nazywali. Studio by�o
przepe�nione zapachem
ich krwi i naszymi grzmi�cymi piosenkami.
Ale potem przysz�o uderzenie, kt�rego nie oczekiwa�em w najdziwniejszym
marzeniach - co� r�wnie niezwyk�ego, jak moje ujawnienie si� przed tymi
�miertelnikami.
Szczerze m�wi�c, by�o to tak przyt�aczaj�ce, �e mog�o wygna� mnie z ich �wiata z
powrotem
pod ziemi�.
Nie my�l�, �e znowu pogr��y�bym si� w g��bokim �nie. Ale na pewno m�g�bym
wtedy uciec od "Szatana na podrywie" i kr��y� bez celu przez par� lat,
oszo�omiony i
pr�buj�cy doj�� do siebie.
M�czy�ni - Alex, szczup�y i dopieszczony m�ody perkusista i jego wy�szy,
jasnow�osy brat, Larry - rozpoznali moje imi�, gdy przedstawi�em si� im jako
Lestat.
Nie tylko je rozpoznali, lecz tak�e po��czyli z ca�� g�r� informacji o mnie,
kt�re
przeczytali w pewnej ksi��ce.
Uwa�ali w�a�ciwie, �e to fajne, �e nie udaj� po prostu "jakiego� wampira". Albo
hrabiego Draculi. Wszystkim znudzi� si� ju� hrabia Dracula. Uwa�ali �e to
cudownie, �e
udaj� �e jestem wampirem Lestatem.
- Udaj�, �e nim jestem? - zapyta�em.
Przez d�u�sz� chwil� wpatrywa�em si� w nich, pr�buj�c przejrze� ich my�li.
Oczywi�cie nie oczekiwa�em, �e uwierz� w to, �e jestem prawdziwym wampirem. Ale
�eby
czytali o fikcyjnym wampirze, kt�ry u�ywa� tak ma�o popularnego imienia jak
moje? Jak
mo�na by�o wyt�umaczy� co� takiego?
Jednak�e traci�em pewno�� siebie. A kiedy trac� pewno�� siebie, strata ta odbija
si�
r�wnie� na moich mocach. Pok�j wydawa� si� male�. A instrumenty wygl�da�y jako�
owadzio i z�owrogo, z ich antenami, przewodami.
- Poka�cie mi t� ksi��k� - powiedzia�em.
Przynie�li j� z drugiego pokoju, ma��, grub� papierow� "powie��", kt�ra ju� si�
rozpada�a. Grzbiet gdzie� znikn��, ok�adka by�a wyrwana, a ksi��k� utrzymywa�a w
ca�o�ci
jedynie naci�gni�ta na ni� gumka.
Gdy spojrza�em na pierwsz� stron�, poczu�em co� w rodzaju nadprzyrodzonego
dreszczu. "Wywiad z wampirem". Co� o jakim� �miertelnym ch�opaku, kt�remu
zwierzy� si�
jeden z nieumar�ych.
Za ich pozwoleniem, przeszed�em do przyleg�ego pokoju, wyci�gn��em si� na ich
��ku i zacz��em czyta�. Gdy by�em w po�owie, wzi��em ksi��k� i wyszed�em z
domu. Nie
ruszy�em si� spod ulicznej latarni zanim nie doszed�em do ko�ca. Wtedy ostro�nie
wsadzi�em
powie�� do kieszeni na piersi.
Przez kilka nast�pnych nocy nie odwiedzi�em zespo�u.
PRZEZ WI�KSZ� cz�� tego czasu zn�w w��czy�em si� po mie�cie, przedzieraj�c si�
przez
noc na moim Harley'u-Davidsonie, przy akompaniamencie Goldbergowskich wariacji
Bacha
nastawionych na pe�en regulator. I zapytywa�em siebie - Lestacie, co zamierzasz
teraz zrobi�?
A przez reszt� czasu kontynuowa�em nauk�, ale przy�wieca� mi nowy cel. Czyta�em
tanie wydania historii i leksykon�w muzyki rockowej, biografie jej gwiazd.
S�ucha�em
album�w i bezg�o�nie rozwa�a�em nagrania koncert�w.
A gdy noc by�a pusta i spokojna, s�ysza�em jak �piewaj� do mnie g�osy "Wywiadu z
wampirem", jak gdyby �piewa�y z grobu. Wci�� i wci�� czyta�em t� ksi��k�. A
potem, w
nag�ym przyp�ywie gniewu, podar�em j� na kawa�ki.
A� WRESZCIE podj��em decyzj�.
Spotka�em si� z moj� prawniczk�, Christine, w jej biurze w drapaczu chmur, gdzie
jedyne �wiat�o pochodzi�o od miasta za oknem. Wygl�da�a przecudnie na tle tych
szklanych
�cian, niewyra�nych kontur�w budynk�w za nimi, tworz�cych dzik� i prymitywn�
przestrze�,
w kt�rej p�on�� tysi�c pochodni.
- Nie wystarczy mi ju� to, �e m�j ma�y zesp� osi�gnie sukces - powiedzia�em
jej. -
Musimy doprowadzi� do powstania s�awy, kt�ra zaniesie m�j g�os i imi� do
najodleglejszych
cz�ci �wiata.
Spokojnie, inteligentnie, jak zwykli to robi� prawnicy, radzi�a mi bym nie
ryzykowa�
utraty swego bogactwa. Jednak gdy z szale�czym przekonaniem rozprawia�em dalej,
poczu�em jak si� poddaje, jak powoli rozp�ywa si� jej poczucie zdrowego
rozs�dku.
- Najlepszych francuskich re�yser�w dla teledysk�w - m�wi�em. - Musisz zwabi�
ich
tu z Nowego Jorku i Los Angeles. Na pewno wystarczy na to pieni�dzy. A tu na
pewno
znajd� si� studia, w kt�rych mogliby�my pracowa�. Ci m�odzi producenci kt�rzy
p�niej
miksuj� d�wi�k - te� masz zatrudni� najlepszych. Nie wa�ne, ile na to wydamy.
Wa�ne jest
to, by wszystkie te dzia�ania by�y zgrane, by nasza praca pozostawa�a w
tajemnicy a� do
momentu gdy zostan� wydane nasze albumy i filmy, i ksi��ka, kt�r� mam zamiar
napisa�.
Wreszcie jej umys� by� przepe�niony snami o pot�dze i bogactwie. Jej d�ugopis
�miga�,
gdy robi�a notatki.
A o czym ja marzy�em, gdy tak do niej m�wi�em? O niespotykanej dot�d rebelii,
wielkim i przera�aj�cym wyzwaniu dla podobnych do mnie na ca�ym �wiecie.
- Te teledyski - powiedzia�em. - Musisz znale�� re�yser�w, kt�rzy b�d� zdolni
przedstawi� moje wizje. Te filmy b�d� tworzy�y sekwencj�. Musz� opowiada�
histori� kt�ra
znajdzie si� w ksi��ce, kt�r� chc� stworzy�. A piosenki, wiele z nich ju�
napisa�em. Musisz
zdoby� wspania�e instrumenty - syntetyzatory, naj�wietniejsze systemy d�wi�kowe,
gitary
elektryczne, skrzypce. Innymi szczeg�ami zajmiemy si� p�niej. Projekty
kostium�w
wampir�w, reklama w telewizyjnych kana�ach muzycznych, sprawy zwi�zane z naszym
pierwszym publicznym wyst�pem w San Francisco - wszystko w swoim czasie. Teraz
wa�ne
jest aby� zadzwoni�a do w�a�ciwych ludzi, zdoby�a informacje, kt�rych
potrzebujesz �eby
zacz��.
NIE WR�CI�EM do "Szatana na podrywie" zanim nie by�y gotowe pierwsze umowy i nie
z�o�ono pierwszych podpis�w. Ustalono daty, wynaj�to studia, wys�ano
zainteresowanym
kopie um�w.
Potem pojecha�a ze mn� Christine, i mieli�my ze sob� potwornie wielk� limuzyn�
dla
mych kochanych muzyk�w rockowych, Larry'ego, Alexa i Tough Cookie. Mieli�my ze
sob�
zapieraj�ce dech w piersiach sumy pieni�dzy, dokumenty do podpisania.
Pod sennymi d�bami cichej ulicy w Dzielnicy Ogrod�w nalewa�em szampana w ich
kryszta�owe kieliszki.
- Za "Wampira Lestata" - �piewali�my wszyscy w �wietle ksi�yca. Mia�a to by�
nowa
nazwa zespo�u, oraz ksi��ki kt�r� zamierza�em napisa�. Tough Cookie zarzuci�a na
mnie swe
ma�e, soczyste ramiona. Ca�owali�my si� czule po�r�d �miechu i zapachu wina.
Ach, ten
zapach niewinnej krwi!
A KIEDY odjechali w swym wy�o�onym aksamitem autokarze, poszed�em samotnie
po�r�d
koj�cej nocy w stron� St. Charles Avenue, rozmy�laj�c o niebezpiecze�stwie, na
kt�re zostali
nara�eni, moi mali �miertelni przyjaciele.
Oczywi�cie nie pochodzi�o ono ode mnie. Ale gdy d�ugi okres ukrywania si�
dobiegnie ko�ca, stan� niewinni i nie�wiadomi w �wietle reflektor�w ca�ego
�wiata, obok ich
z�owieszczej i nieodpowiedzialnej gwiazdy. C�, b�d� otacza� ich ochron� pod
ka�dym
mo�liwym pretekstem. Jak najlepiej potrafi� b�d� ochrania� ich przed innymi
nie�miertelnymi. A je�li s� oni cho� troch� podobni do tych z dawnych czas�w,
nigdy nie
zaryzykuj� tak otwartego pojedynku z ludzk� si��.
GDY zbli�a�em si� ju� do zat�oczonej alei, zakry�em oczy lustrzanymi szk�ami
okular�w.
Pojecha�em do centrum starym, roztrz�sionym tramwajem z St. Charles.
I przeciskaj�c si� przez t�um wczesnego wieczoru wszed�em do dwupi�trowej
ksi�garni "De Ville Books", i tam zapatrzy�em si� w ma�e, tanie wydanie "Wywiadu
z
wampirem" stoj�ce na p�ce.
Zastanawia�em si�, jak wielu z mojego rodzaju "dostrzeg�o" t� ksi��k�. Pomijaj�c
na
razie tych wszystkich �miertelnik�w, kt�rzy uwa�ali j� za fikcj�. Ale co z
innymi wampirami?
Dlatego, �e je�eli istnieje jedno prawo, kt�re wszystkie wampiry utrzymuj� w
�wi�to�ci, jest
nim "nigdy nie m�w o nas �miertelnikom".
Nigdy nie zdradza si� im naszych "sekret�w", chyba �e w zamiarze przekazania
Mrocznego Daru naszych mocy. Nigdy nie wspomina si� imion innych
nie�miertelnych.
Nigdy nie zdradza si� miejsca ich ukrycia.
M�j ukochany Louis, narrator "Wywiadu z wampirem", dokona� tego wszystkiego.
Poszed� o wiele dalej ni� ja, zwierzaj�c si� moim piosenkarzom. Powiedzia�
wszystko
tysi�com czytelnik�w. M�g�by jeszcze tylko narysowa� im mapk� i zaznaczy�
krzy�ykiem
miejsce w Nowym Orleanie, w kt�rym le�a�em pogr��ony we �nie, chocia� jak wiele
w
rzeczywisto�ci o tym wiedzia�, i jakie by�y jego intencje, nie by�o dla mnie
jasne.
Pomimo tego - za to, co zrobi�, inni na pewno na niego polowali. A istniej�
bardzo
�atwe sposoby na zniszczenie wampira, szczeg�lnie teraz. Je�eli wci�� istnia�,
by� wyrzutkiem
i �y� w ci�g�ym niebezpiecze�stwie ze strony naszego rodzaju, kt�rym nie m�g�by
zagrozi�
mu �aden �miertelnik.
To wszystko by�o nast�pnym powodem do tego, bym doprowadzi� do rozg�osu moj�
ksi��k� i zesp� "Wampir Lestat" najszybciej, jak by�o to mo�liwe. Musia�em
odnale��
Louisa. Musia�em z nim porozmawia�. W�a�ciwie, po zapoznaniu si� z jego relacj�,
poczu�em
bolesne pragnienie, by si� z nim spotka�, pragn��em jego romantycznych iluzji, a
nawet jego
nieszczero�ci. Pragn��em nawet jego wyszukanej z�o�liwo�ci i prezencji
fizycznej, zwodniczo
cichego g�osu.
Oczywi�cie nienawidzi�em go za k�amstwa, kt�re o mnie opowiedzia�. Ale mi�o��
przewy�sza�a we mnie nienawi��. Dzieli� ze mn� mroczne i romantyczne lata
dziewi�tnastego
wieku, by� towarzyszem tak bliskim jak �aden inny nie�miertelny.
Czu�em tak�e bolesne pragnienie napisania dla niego mojej historii, nie
odpowiedzi na
jego k�amstwa w "Wywiadzie z wampirem", ale opowie�ci o wszystkich rzeczach,
kt�re
widzia�em i kt�rych nauczy�em si�, zanim do niego przyszed�em, opowie�ci, kt�rej
nie
mog�em zdradzi� mu wcze�niej.
Stare zasady r�wnie� si� ju� dla mnie nie liczy�y.
Chcia�em z�ama� ka�d� z nich. I chcia�em by m�j zesp� i moja ksi��ka wywo�a�a
nie
tylko Louisa, lecz tak�e wszystkie inne demony, kt�re kiedykolwiek pozna�em i
pokocha�em.
Chcia�em odnale�� tych, kt�rych straci�em, obudzi� tych, kt�rzy spali, tak jak
spa�em ja.
Nie opierzone jeszcze wampiry i te staro�ytne, pi�kne i z�e i szalone i okrutne
-
wszystkie b�d� mnie �ciga�, gdy zobacz� te teledyski i us�ysz� te nagrania, gdy
ujrz� ksi��k�
na wystawie ksi�garni, i b�d� dok�adnie wiedzie�, gdzie mnie znale��. B�d� wtedy
Lestatem,
supergwiazd� rocka. Przyjed�cie tylko do San Francisco na m�j pierwszy wyst�p na
�ywo.
B�d� tam.
Ale ca�a ta przygoda mia�a jeszcze jeden pow�d - pow�d nawet bardziej jeszcze
niebezpieczny, cudowny i szalony.
I wiedzia�em, �e Louis to zrozumie. To w�a�nie musia�o sta� za tym jego
wywiadem,
jego opowie�ci�. Chcia�em, by �miertelnicy si� o nas dowiedzieli. Chcia�em
og�osi� to �wiatu
tak jak og�osi�em to Alexowi, Larremu i Tough Cookie, i mojej s�odkiej
prawniczce,
Christine.
I nie wa�ne by�o, �e w to nie uwierzyli. Nie wa�ne, �e uwa�ali, �e to tylko
sztuka.
Prawd� by�o to, �e po dw�ch wiekach siedzenia w ukryciu, by�em widoczny dla
�miertelnik�w! G�o�no wymawia�em swoje imi�. M�wi�em o swojej naturze. By�em
tam!
Ale, jak ju� m�wi�em, poszed�em dalej ni� Louis. Jego historia, pomimo ca�ej jej
niezwyk�o�ci, by�a uwa�ana za fikcj�. W �wiecie �miertelnik�w by�a r�wnie
bezpieczna jak
tableaux dawnego Teatru Wampir�w w Pary�u, gdzie szatany udawa�y aktor�w
udaj�cych
szatany, na odleg�ej scenie o�wietlanej lampami gazowymi.
Wyst�pi� w �wiat�a reflektor�w, przed obiektyw kamery, wyci�gn� moje lodowato
zimne palce i dotkn� nimi tysi�cy ciep�ych d�oni. Wystrasz� ich na �mier�, je�li
b�dzie to
mo�liwe, oczaruj� ich i powiod� ku prawdzie, je�li zdo�am.
I za��my - tylko za��my - �e gdy nagle zacznie pojawia� si� coraz wi�cej
zgon�w,
�e gdy moi najbli�si poddadz� si� swym niezaprzeczalnym podejrzeniom - tylko
przypu��my,
�e sztuka przestanie by� sztuk�, by sta� si� rzeczywisto�ci�!
To znaczy, co je�liby naprawd� w to uwierzyli, naprawd� zrozumieli �e ten �wiat
wci�� daje schronienie demonicznym stworom ze Starego �wiata, wampirom - och,
jak�
wielk� i wspania�� wojn� mogliby�my wtedy mie�!
Byliby�my poznani, i polowano by na nas, i walczono by z nami w tej b�yszcz�cej
miejskiej d�ungli, jak jeszcze nigdy cz�owiek nie walczy� z �adnymi mitycznymi
potworami.
Jak�e m�g�bym nie by� tym zachwycony, sam� ide� czego� podobnego? Jak mog�oby
to nie by� warte najwi�kszego niebezpiecze�stwa, najwi�kszej i najsro�szej
pora�ki? Nawet
w momencie zniszczenia czu�bym si� �ywy jak nigdy przedtem.
Ale prawd� m�wi�c nie my�la�em, �eby kiedykolwiek dosz�o do czego� takiego -
�eby
�miertelnicy w nas uwierzyli. �miertelnicy nigdy nie wywo�ywali we mnie strachu.
To inna wojna mia�a mie� miejsce, wojna w kt�rej wszyscy zeszliby�my si� razem,
albo w kt�rej wszyscy zeszliby si�, by walczy� ze mn�.
To by� prawdziwy pow�d powstania "Wampira Lestata". To tak� gr� rozgrywa�em.
Ale ta druga, zachwycaj�ca mo�liwo�� ujawnienia i kl�ski... C�, cholernie
dodawa�o
to smaku!
Z MROCZNEGO pustkowia Canal Street wr�ci�em po schodach do moich pokoi w
antycznie
wygl�daj�cym hotelu we Francuskiej Dzielnicy. By� cichy i odpowiada� mi, z Vieux
Care�
rozci�gaj�cym si� pod oknami, w�skimi uliczkami hiszpa�skich dom�w, kt�re zna�em
od tak
dawna.
Na ogromnym telewizorze obejrza�em kaset� z pi�knym filmem Viscontiego "�mier�
w Wenecji". Jeden z aktor�w powiedzia� w pewnym momencie, �e z�o sta�o si�
konieczno�ci�. �e to po�ywka dla geniuszu.
Nie wierzy�em w to. Ale chcia�em, by by�o zgodne z prawd�. Wtedy m�g�bym po
prostu by� Lestatem, tym potworem, nieprawda�? A bycie potworem zawsze sz�o mi
tak
dobrze! Ach, c�...
W�o�y�em �wie�� dyskietk� do przeno�nego komputera i zacz��em spisywa� histori�
mojego �ycia.