6433

Szczegóły
Tytuł 6433
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

6433 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 6433 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

6433 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Anne Rice WAMPIR LESTAT Ksi�ga druga Kronik Wampirzych Ksi��k� t� dedykuj� z mi�o�ci� Stanowi Rice, Karen O'Brien i Allenowi Daviau �r�dmie�cie Sobotni Wiecz�r w Wieku Dwudziestym 1984 Jestem wampirem Lestatem. Jestem nie�miertelny. Mniej wi�cej. �wiat�o s�o�ca, naprawd� bardzo d�ugie wystawienie na dzia�anie ognia - te rzeczy mog�yby mnie zniszczy�. Ale z drugiej strony, nigdy nic nie wiadomo. Mam ponad metr osiemdziesi�t wzrostu, co w latach osiemdziesi�tych osiemnastego stulecia, gdy by�em m�odym, �miertelnym m�czyzn�, by�o wcale poka�nym wzrostem. Teraz te� mo�na uzna� go za niez�y. Moje w�osy s� g�ste, si�gaj� prawie do ramion; s� raczej kr�cone, a w silnym �wietle ich blond zamienia si� w biel. Oczy moje s� szare, lecz bardzo �atwo przyjmuj� kolor niebieski lub fioletowy, w zale�no�ci od barwy powierzchni kt�re s� woko�o. Mam te� ca�kiem nied�ugi, w�ski nos, a tak�e dobrze ukszta�towane usta, kt�re wydaj� si� odrobin� zbyt du�e w stosunku do reszty twarzy. Te usta mog� przybra� bardzo z�o�liwy, albo te� wielkoduszny wyraz. A zawsze wygl�daj� zmys�owo. Lecz wszelkie nastroje i emocje zawsze znajduj� odzwierciedlenie w wyrazie ca�ej mojej twarzy. Moja twarz jest w ci�g�ym ruchu. Moja wampirza natura przejawia si� w niezmiernie bia�ej i niezwykle b�yszcz�cej sk�rze, kt�ra musi zosta� przypudrowana zawsze, gdy kto� utrwala m�j wizerunek na ta�mie filmowej. A gdy g�odny jestem krwi, wygl�dam prawdziwie potwornie - wyschni�ta sk�ra, �y�y niczym liny napi�te na powierzchni moich ko�ci. Ale teraz nie dopuszczam ju� do czego� podobnego. I jedynym, niezmiennym wska�nikiem tego, �e nie jestem cz�owiekiem, s� moje paznokcie. Podobnie jest u wszystkich wampir�w. Nasze paznokcie przypominaj� szk�o. I niekt�rzy ludzie zauwa�aj� w�a�nie to, nawet gdy wszystko inne usz�o ich uwadze. W tej chwili jestem kim�, kogo w Ameryce nazywaj� "Supergwiazd� rocka". M�j pierwszy album sprzeda� si� w 4 milionach kopii. Wybieram si� do San Francisco, na pierwszy z serii koncert�w og�lnokrajowego tournee, kt�re zabierze mnie wraz z zespo�em od wybrze�a do wybrze�a. MTV, kablowy kana� pokazuj�cy rocka, od jakich� dw�ch tygodni dzie� i noc emituje moje teledyski. Pokazuj� je tak�e w Anglii w programie "Top of the Pops" i na ca�ym Kontynencie, a pewnie tak�e w jakich� zak�tkach Azji i w Japonii. Kasety wideo ze wszystkimi tymi teledyskami s� sprzedawane jak �wiat d�ugi i szeroki. Jestem tak�e autorem biografii, kt�ra wysz�a w zesz�ym tygodniu. Je�eli chodzi o m�j angielski - j�zyk, kt�rego u�ywa�em, pisz�c moj� autobiografi� - po raz pierwszy zetkn��em si� z nim przys�uchuj�c si� flisakom, kt�rzy przyp�ywali rzek� Missisipi do Nowego Orleanu, jakie� dwie�cie lat temu. P�niej nauczy�em si� wi�cej, czytaj�c ksi��ki angielskich pisarzy - pocz�wszy od Szekspira, przez Marka Twaina, do H. Ridera Haggarda, kt�rych lektura wype�nia�a mi mijaj�ce dekady. Ostateczny wp�yw wywar�y na mnie opowiastki detektywistyczne drukowane w pocz�tkach dwudziestego wieku w magazynie "Black Mask". Przygody Sama Spade'a publikowane przez Dashiella Hammeta w "Black Mask" by�y ostatnimi opowiadaniami, kt�re przeczyta�em, zanim dos�ownie i w przeno�ni zszed�em do podziemia. By�o to w Nowym Orleanie, w 1929 roku. Pisz�c u�ywam s�ownictwa, kt�re by�oby dla mnie naturalne w osiemnastym wieku, wyra�e� ukszta�towanych przez autor�w, kt�rych zdarzy�o mi si� czyta�. Ale pomijaj�c m�j francuski akcent, w rzeczywisto�ci wyra�am si� niczym po��czenie jakiego� flisaka i detektywa Sama Spade'a. Mam wi�c nadziej�, �e nie we�miecie mi tego za z�e, je�li od czasu do czasu m�j styl ulegnie diametralnej zmianie. Gdy rozbij� w py� nastr�j jakiej� osiemnastowiecznej sceny. W zesz�ym roku wyszed�em w dwudziesty wiek. Wywo�a�y mnie dwie rzeczy. Pierwsz� z nich by�y informacje, dochodz�ce do mnie w postaci ha�a�liwych g�os�w, kt�re gdy k�ad�em si� do snu dopiero rozpoczyna�y swoj� powietrzn� kakofoni�. Chodzi mi oczywi�cie o g�osy dobiegaj�ce z radia, fonograf�w a p�niej odbiornik�w telewizyjnych. S�ysza�em radia w samochodach, kt�re przeje�d�a�y ulicami starej Dzielnicy Ogrod�w, w pobli�u miejsca gdzie spoczywa�em. Fonografy i telewizory s�ysza�em z dom�w, kt�re mnie otacza�y. Chcia�bym teraz zaznaczy�, �e gdy wampir schodzi do podziemia, jak na to m�wimy - gdy zaprzestaje picia krwi i le�y po prostu pod ziemi� - w kr�tkim czasie staje si� zbyt s�aby by powsta� samemu, a wtedy nadchodzi stan u�pienia. W tym w�a�nie stanie ch�on��em owe wszystkie g�osy, otaczaj�c je swymi w�asnymi wyobra�eniami, dok�adnie tak, jak robi�by to umys� �pi�cego �miertelnika. Ale w pewnym momencie, kiedy� podczas ostatnich pi��dziesi�ciu pi�ciu lat, zacz��em "zapami�tywa�" to, co s�ysza�em, s�ucha� s��w program�w rozrywkowych, audycji telewizyjnych, s��w i melodii popularnych piosenek. I bardzo stopniowo pocz��em rozumie� kaliber zmian, przez kt�re przeszed� �wiat. Zacz��em przys�uchiwa� si� poszczeg�lnym fragmentom informacji o wojnach czy interwencjach zbrojnych, niekt�rym nowym wyra�eniom. Potem powoli wr�ci�a mi �wiadomo��. Uzmys�owi�em sobie, �e przesta�em ju� �ni�. Rozmy�la�em nad tym, co do mnie dochodzi�o. By�em ca�kowicie rozbudzony. Le�a�em w ziemi i skr�ca�em si� z g�odu krwi �yj�cych istot. Zacz��em wierzy�, �e wszystkie te stare rany, kt�rych dozna�em, s� ju� uleczone. Mo�e wr�ci�a do mnie moja si�a. Mo�liwe nawet, �e si�a moja si� zwi�kszy�a, jak dosz�oby do tego z czasem, gdybym nie zosta� zraniony. Chcia�em si� o tym przekona�. I zacz��em nieprzerwanie my�le� o piciu ludzkiej krwi. Drug� rzecz�, kt�ra przywiod�a mnie z powrotem - maj�c� w�a�ciwie o wiele wi�ksze znaczenie - by�a nag�a obecno�� w mym pobli�u zespo�u m�odych muzyk�w rockowych, nazywaj�cych siebie "Szatan na podrywie". Wprowadzili si� do domu przy Sz�stej Ulicy - mniej wi�cej przecznic� od miejsca, w kt�rym le�a�em pogr��ony we �nie, pod moim w�asnym domem na Prytania Street w pobli�u cmentarza Layafayette. Mniej wi�cej w 1984 roku zacz�li pr�by, graj�c swego rocka na poddaszu domu. S�ysza�em ich j�cz�ce gitary elektryczne, ich szale�cze �piewy. By�y tak dobre jak piosenki dobiegaj�ce mnie z odbiornik�w radiowych i magnetofon�w, i bardziej melodyczne ni� wi�kszo�� z nich. Pomimo tego ca�ego walenia w b�bny by�y bardzo romantyczne. Syntetyzator brzmia� jak klawesyn. Z ich my�li dochodzi�y mnie obrazy, kt�re pokaza�y mi, jak wygl�daj� ich autorzy, gdy spogl�dali na siebie nawzajem czy ogl�dali swe odbicia w lustrze. Byli to szczupli, wysportowani, i og�lnie urokliwi �miertelnicy - czaruj�co androgyniczni, a nawet odrobin� dzicy w sposobie ubierania i poruszania si� - dw�ch m�czyzn i jedna kobieta. Graj�c zag�uszali wi�kszo�� wydobywaj�cych si� z maszyn g�os�w woko�o mnie. Ale to mi ca�kowicie odpowiada�o. Pragn��em wsta� i do��czy� do zespo�u rockowego zw�cego si� "Szatan na podrywie". Chcia�em �piewa� i ta�czy�. Ale nie mog� powiedzie�, �e na pocz�tku moje pragnienie poprzedzone by�o jakimi� przemy�leniami. By� to po prostu obezw�adniaj�cy impuls, wystarczaj�co silny, by wyci�gn�� mnie z ziemi. Oczarowa� mnie �wiat muzyki rockowej - to, jak piosenkarze krzyczeli o dobru i �le, obwo�ywali si� anio�ami lub diab�ami, a �miertelnicy wstawali z miejsc i im wiwatowali. Czasem wydawali si� czystym uciele�nieniem szale�stwa. A jednak by�o to technologicznie osza�amiaj�ce, ta z�o�ono�� i dopracowanie ich wyst�p�w. By�o to jednocze�nie barbarzy�skie i oddaj�ce cze�� intelektowi, na spos�b, kt�rego nie wydaje mi si�, �eby do�wiadczy�y poprzednie stulecia. To szale�stwo by�o oczywi�cie jedynie metafor�. Nikt z nich nie wierzy� w anio�y czy diab�y, nie wa�ne jak dobrze odgrywali ich role. A aktorzy starej w�oskiej komedii byli r�wnie szokuj�cy, pomys�owi i lubie�ni jak oni. Jednak�e ca�kowit� nowo�ci� by�y granice, do kt�rych to doprowadzili, ich dziko�� i �mia�o�� - i to, �e uwielbiani byli przez ca�y �wiat, biednych i bogatych. W muzyce rockowej by�o tak�e co� wampirycznego. Musia�a mie� nadprzyrodzone brzmienie nawet dla tych, kt�rzy nie wierzyli w �wiat nadprzyrodzony. Elektronika zdolna by�a przecie� rozci�gn�� pojedyncz� nut� w niesko�czono��; a spos�b, w jaki d�wi�ki nak�ada�y si� wci�� na siebie, a� czu�e�, �e roztapiasz si� w tej muzyce... Ta muzyka by�a tak wymowna w swej niesamowito�ci. �wiat po prostu nigdy wcze�niej nie s�ysza� podobnej. Tak, chcia�em si� do tego zbli�y�. Chcia�em wzi�� w tym udzia�. Mo�e nawet sprawi�, �e ma�y, nieznany zesp� "Szatan na podrywie" zyska�by s�aw�. By�em got�w do wyj�cia na zewn�trz. Zabra�o mi to mniej wi�cej tydzie�. Karmi�em si� �wie�� krwi� zwierz�t �yj�cych pod powierzchni� ziemi, kiedykolwiek uda�o mi si� takie schwyci�. P�niej zacz��em wygrzebywa� si� w stron� powierzchni, gdzie mog�em wezwa� szczury. Stamt�d nie by�o ju� trudno dobra� si� do kot�w, a wreszcie, naturaln� kolej� rzeczy, do ludzkiej ofiary, chocia� zmuszony by�em d�ugo czeka� na kogo�, kt�ry by mi odpowiada� - cz�owieka, kt�ry zabi� innych �miertelnik�w, nie okazuj�c �adnej skruchy. Wreszcie pojawi� si� taki. Przechodzi� wzd�u� ogrodzenia, m�ody m�czyzna z posiwia�� brod�, kt�ry zabi� kogo� w jakim� odleg�ym miejscu na drugim ko�cu �wiata. Ten by� prawdziwym morderc�. I, och, to pierwsze zasmakowanie desperackiej walki cz�owieka i ludzkiej krwi! Ubranie ukrad�em z pobliskich dom�w, znalaz�em cz�� z�ota i klejnot�w, kt�re ukry�em na cmentarzu Lafayette - to nie stanowi�o problemu. Oczywi�cie, od czasu do czasu czu�em strach. Od�r benzyny i chemikali�w przyprawia� mnie o md�o�ci. Brz�czenie klimatyzator�w i wizg przelatuj�cych samolot�w rani�y moje uszy. Ale ju� po trzech nocach na nogach rycza�em sobie moim wielkim, czarnym Harleyem-Davidsonem po ulicach Nowego Orleanu, samemu czyni�c sporo ha�asu. Szuka�em nast�pnych morderc�w, kt�rzy by mnie nakarmili. Mia�em na sobie ubranie z cudownej czarnej sk�ry, kt�re zdar�em z moich ofiar. Ma�y walkman Sony karmi� moje uszy Bachowskim Kunst der Fuge, gdy tak p�dzi�em, prosto przed siebie. Zn�w by�em wampirem Lestatem. Powr�ci�em do �ycia. Nowy Orlean zn�w sta� si� moim terytorium �owieckim. A je�li chodzi o moj� si��, c�, by�a trzykrotnie wi�ksza ni� przedtem. Mog�em z chodnika wskoczy� na dach czteropi�trowego budynku. Zrywa� stalowe kraty z okien. Zgi�� miedzian� monet� na p�. Gdy sobie tego �yczy�em, s�ysza�em ludzkie g�osy i my�li ca�ych okolicznych dzielnic. Pod koniec pierwszego tygodnia pracowa�a ju� dla mnie �adna prawniczka, w stoj�cym w �r�dmie�ciu wie�owcu ze stali i szk�a, kt�ra pomog�a mi zdoby� akt urodzenia, kart� ubezpieczenia spo�ecznego i prawo jazdy. Poka�na porcja mojego bogactwa z zakodowanych kont nie�miertelnego Bank of London i banku Rothschilda by�a ju� w drodze do Nowego Orleanu. Ale co wa�niejsze, op�ywa�em w u�wiadomienia. Wiedzia�em ju�, �e wszystko to, co g�osy wydobywaj�ce si� z g�o�nik�w powiedzia�y mi na temat dwudziestego wieku, by�o prawd�. Oto co ujrza�em, przemierzaj�c ulice Nowego Orleanu w 1984 roku: Mroczne, pos�pne spo�ecze�stwo przemys�owe, podczas panowania kt�rego u�o�y�em si� do snu, wreszcie si� wypali�o, a stara mieszcza�ska pruderia i konformizm nie trzyma�y ju� w ryzach ameryka�skich umys��w. Ludzie zn�w byli skorzy do przyg�d i nie stronili od erotyzmu, jak by�o to kiedy�, przed wielkimi rewolucjami klasy �redniej w ko�cu osiemnastego wieku. Nawet wygl�dali podobnie jak ludzie w tamtych czasach. M�czy�ni nie ubierali si� ju� w mundur Sama Spade'a, sk�adaj�cy si� z koszuli, krawatu, szarego garnituru i kapelusza. Zn�w zak�adali na siebie aksamity, jedwabie i tkaniny o �ywych kolorach, je�li mieli na to ochot�. Nie musieli ju� obcina� w�os�w na mod�� Rzymskich �o�nierzy; ich d�ugo�� zale�a�a od upodobania. A kobiety - ach, kobiety by�y przepi�kne, nagie w wiosennym cieple jak pod panowaniem faraon�w Egiptu, w kusych mini-sp�dniczkach i sukienkach przypominaj�cych tuniki, albo nosz�ce m�skie spodnie i obcis�e koszule na swych kszta�tnych cia�ach, je�li im si� tak podoba�o. Malowa�y si� i okrywa�y z�otem i srebrem, nawet wybieraj�c si� na zakupy do sklepu za rogiem. Albo te� wychodzi�y wyszorowane i pozbawione ozd�b - nie mia�o to znaczenia. Uk�ada�y w�osy w loki niczym Maria Antonina, albo �cina�y je, albo po prostu pozwala�y im lu�no opada�. Po raz pierwszy w historii, mo�liwe, by�y r�wnie silne i interesuj�ce jak m�czy�ni. I tacy w�a�nie byli przeci�tni ludzie w Ameryce. Nie tylko bogaci, kt�rzy zawsze osi�gali pewn� androgyni�; pewn� joire de vivre, kt�r� cz�onkowie rewolucji klasy �redniej nazywali w przesz�o�ci dekadencj�. Zmys�owo��, kt�ra w przesz�o�ci cechowa�a jedynie arystokrat�w, nale�a�a teraz do wszystkich. Wi�za�a si� ona z obietnicami rewolucji klasowej. Wszyscy ludzie mieli prawo do mi�o�ci, luksusu i przepi�knych rzeczy. Wielkie sklepy mia�y w sobie co� z orientalnego przepychu - towar le�a� otoczony mi�kkimi, barwionymi dywanami, uduchowion� muzyk�, bursztynowym �wiat�em. W drogeriach czynnych przez ca�� noc butelki fioletowych i zielonych szampon�w b�yszcza�y niczym klejnoty, stoj�c na wypolerowanych, szklanych p�kach. Kelnerki je�dzi�y do pracy smuk�ymi automobilami ze sk�rzan� tapicerk�. Pracownicy portowi wracali wieczorem do domu, by pop�ywa� w ogrzewanych basenach w ogr�dku. Sprz�taczki i hydraulicy pod koniec dnia przebierali si� w doskonale skrojone ubrania, produkowane fabrycznie. W�a�ciwie ca�a bieda i brud, tak popularne w wielkich miastach od niepami�tnych czas�w, by�y niemal�e ca�kowicie usuni�te. W zau�kach nie widzia�o si� ju� padaj�cych z g�odu emigrant�w. Nie by�o slums�w, gdzie ludzie sypiali po o�miu, dziesi�ciu w jednym pomieszczeniu. Nikt nie wylewa� nieczysto�ci do rynsztoka. �ebrak�w, kalek, sierot i nieuleczalnie chorych by�o tak niewielu, �e prawie nie spotyka�o si� ich na nieskazitelnie czystych ulicach. Nawet pijakom i ob��ka�com, kt�rzy sypiali na �awkach w parku i dworcach autobusowych, regularnie dawano do jedzenia mi�so, darowano im radia, kt�rych mogli s�ucha�, a ich ubrania by�y prane. Ale to by�a jedynie powierzchnia. By�em ca�kowicie zdumiony o wiele powa�niejszymi zmianami, kt�re popchn�y ca�� reszt� do przodu. Na przyk�ad, z czasem sta�o si� co� kompletnie magicznego. Stare nie by�o ju� wci�� zast�powane przez nowe. Wr�cz przeciwnie - angielski, kt�ry s�ysza�em woko�o, by� tym samym, kt�rym pos�ugiwano si� w dziewi�tnastym wieku. Nawet stare wyra�enia ("wal na �lepo", "a to pech", czy "o to biega") by�y wci�� "dzisiejsze". A pomimo tego ca�kowicie nowe, fascynuj�ce wyra�enia, jak "wyprali ci m�zg", "to takie freudowskie", albo "nie do mnie z tym" by�y na ustach wszystkich. W �wiecie sztuki i rozrywki na nowo odkrywano wszystkie poprzednie okresy. Muzycy grali Mozarta, jak r�wnie� jazz i muzyk� rockow�; jednego dnia ludzie wybierali si� na sztuk� Szekspira, a drugiego na nowy francuski film. W wielkich, jasno o�wietlonych sklepach mo�na by�o kupi� ta�my ze �redniowiecznymi madryga�ami i odgrywa� je w swoim samochodowym magnetofonie, mkn�c autostrad� z pr�dko�ci� 150 kilometr�w na godzin�. W ksi�garniach sprzedawano renesansowe poezje, na r�wni z powie�ciami Dickensa czy Ernesta Hemingwaya. Poradniki seksuologiczne le�a�y na ladzie obok egipskiej "Ksi�gi Umar�ych". Czasami to wszechobecne bogactwo i czysto�� wydawa�o mi si� halucynacj�. Mia�em wra�enie, �e wychodz� ze zmys��w. Przez sklepowe okna spogl�da�em og�upiony na komputery i telefony, tak czyste w formie i kolorze jak najbardziej egzotyczne muszle. Gargantuiczne srebrne limuzyny przeciska�y si� w�skimi ulicami Dzielnicy Francuskiej jak niezniszczalne potwory morskie. B�yszcz�ce wie�e biurowc�w przek�uwa�y nocne niebo niczym egipskie obeliski g�ruj�ce nad rozsypuj�cymi si� ceglanymi budynkami starej Canal Street. Niezliczone programy telewizyjne wlewa�y si� swym nieprzerwanie p�yn�cym strumieniem informacji w ka�dy klimatyzowany pok�j hotelowy. Nie by�a to jednak seria halucynacji. Ten wiek przej�� we w�adanie ziemi� w ka�dym mo�liwym wymiarze. A niema�� rol� w powstaniu tego niemo�liwego do przewidzenia cudu odgrywa�a osobliwa niewinno�� tych ludzi, istniej�ca w ca�ej tej ich wolno�ci i bogactwie. Chrze�cija�ski b�g by� tak samo martwy jak w osiemnastym wieku. I �adna nowa religia nie powsta�a, by przej�� miejsce starej. Z drugiej strony, najbardziej prostymi lud�mi tego wieku zawiadywa�a �wiecka moralno��, tak silna jak jakiekolwiek poczucie moralno�ci wynikaj�ce z pobudek religijnych, z jakim si� zetkn��em. Intelektuali�ci d�wigali na swych barkach odpowiedzialno�� za tworzenie wzorc�w. Ale ca�kiem zwykli ludzie jak kraj d�ugi i szeroki wykazywali ogromne zainteresowanie rzeczami takimi jak "pok�j", "biedota" czy "planeta", tak �e przypomina�o to niemal religijn� gorliwo��. Je�li chodzi o g��d, to w tym stuleciu zamierzali si� go pozby�. Zaraz� niszczyli za wszelk� cen�. W�ciekle dyskutowali nad w�a�ciwo�ci� wyrok�w �mierci dla kryminalist�w, aborcj� nie narodzonych dzieci. A przeciw zagro�eniu ze strony "zanieczyszczenia �rodowiska" i "mo�liwo�ci wojny globalnej" walczyli tak zawzi�cie, jak w minionych wiekach przeciwko czarom i herezji. A co do �ycia erotycznego, nie by�o ju� ono kwesti� przes�d�w i strachu. Odzierano je z ostatnich wp�yw�w religii. To w�a�nie dlatego woko�o przechadzali si� p�nadzy ludzie. To dlatego obejmowali si� i ca�owali na ulicach. Teraz s�ysza�o si� o etyce, odpowiedzialno�ci i pi�knie cia�a ludzkiego. Prokreacja i choroby weneryczne by�y pod kontrol�. ACH, TEN wiek dwudziesty. Ach... wielkie ko�o zatoczy�o pe�en obr�t. Przesz�a naj�mielsze marzenia, ta przysz�o��. Sprawi�a, �e wielcy prorocy poprzednich wiek�w wydali si� g�upcami. Du�o rozmy�la�em nad bezgrzeszn� �wieck� moralno�ci�, tym optymizmem. Jasno o�wietlonym �wiatem, w kt�rym warto�� ludzkiego �ycia by�a wi�ksza ni� kiedykolwiek wcze�niej. SK�PANY W bursztynowym elektrycznym p�mroku wielkiego hotelowego pokoju, ogl�da�em na ekranie przede mn� niewiarygodnie sprawnie zrobiony film wojenny, pod tytu�em "Czas apokalipsy". By�a to prawdziwa symfonia d�wi�ku i koloru, a opiewa�a odwieczn� batali� �wiata zachodniego przeciwko z�u. "Musisz traktowa� przera�enie i terror moralny jak swoich przyjaci�" - m�wi szalony dow�dca w dzikim ogrodzie Kambod�y, na co cz�owiek zachodu odpowiada, tak jak zawsze - Nie. Nie. Strach i moralny terror nigdy nie zostan� uniewinnione. Nie posiadaj� prawdziwej warto�ci. Nie ma miejsca na czyste z�o. A to oznacza, czy� nie, �e dla mnie nie ma tu miejsca. Mo�e jedynie w sztuce, kt�ra odrzuca ide� z�a - komiksach o wampirach, horrorach, starych powie�ciach gotyckich - albo w rycz�cych pie�niach gwiazd rocka, kt�rzy bitwy mi�dzy dobrem a z�em, tocz�ce si� wewn�trz ka�dego �miertelnika, ujmuj� w dramatyczne ramy. TO BY wystarczy�o, by potw�r ze Starego �wiata wr�ci� do ziemi, ta og�upiaj�ca niezgodno�� z pot�n� og�ln� kolej� rzeczy, wystarczy�oby by sprawi�, �e po�o�y�by si� i p�aka�. Albo, gdyby tak o tym pomy�le�, mo�e wystarczy�oby te�, �eby zrobi� z niego piosenkarza rockowego... ALE GDZIE by�y te potwory ze Starego �wiata? - zastanawia�em si�. Jak inne wampiry mog�y �y� w �wiecie, gdzie ka�da �mier� odnotowywana by�a w wielkich komputerach elektronicznych, a cia�a odnoszono do och�adzanych krypt? Prawdopodobnie ukrywa�y si� po�r�d cieni, niczym odra�aj�ce owady, jak robi�y to od zawsze, nie wa�ne jak cz�sto dyskutowa�y o filozofii czy jak wiele zbor�w tworzy�y. C�, gdybym za�piewa� wraz z tym ma�ym zespo�em o nazwie "Szatan na podrywie", na pewno bardzo szybko wywo�a�bym je na zewn�trz. KONTYNUOWA�EM m� edukacj�. Rozmawia�em ze �miertelnikami na przystankach autobusowych, stacjach benzynowych i w eleganckich klubach. Czyta�em ksi��ki. Okrywa�em si� b�yszcz�c� sk�r� z modnych sklep�w. Ubiera�em si� w bia�e golfy i sportowe marynarki w kolorze khaki, albo lu�ne, szare, aksamitne blezery i kaszmirowe szale. Pudrowa�em twarz, bym m�g� przej�� niezauwa�ony pod chemicznymi lampami ca�odobowych supermarket�w, bar�w z hamburgerami i sal t�tni�cych atmosfer� karnawa�u, zwanych klubami ze striptizem. Uczy�em si�. By�em oczarowany. Jedynym problemem na kt�ry natrafi�em by�o to, �e niewielu by�o morderc�w, kt�rymi m�g�bym si� karmi�. W tym b�yszcz�cym �wiecie niewinno�ci i nadmiaru, uprzejmo�ci, rado�ci i pe�nego brzucha, zab�jcy tak cz�sto spotykani niegdy�, w przesz�o�ci, znikn�li wraz z ich niebezpiecznymi portowymi spelunami. Tak wi�c musia�em zarobi� na �ycie. Ale zawsze by�em �owc�. Lubi�em zadymione kluby bilardowe, gdzie jedynym �wiat�em by�a o�wietlaj�ca zielone sukno sto�u lampa, woko�o kt�rej zbierali si� byli wi�niowie o wytatuowanych ramionach, tak samo jak lubi�em b�yszcz�ce i wy�o�one satyn� kluby nocne betonowych hoteli. I wci�� dowiadywa�em si� coraz wi�cej o tych moich zab�jcach - dealerach narkotyk�w, alfonsach, mordercach kr�c�cych si� z motocyklowymi gangami. I by�em zdecydowany, bardziej ni� kiedykolwiek wcze�niej, by nie pi� niewinnej krwi. A� WRESZCIE nadszed� czas by skontaktowa� si� z moimi by�ymi s�siadami, zespo�em rockowym, kt�ry nazywa� si� "Szatan na podrywie". O SZ�STEJ trzydzie�ci, gor�cego, lepkiego sobotniego wieczoru, zadzwoni�em do drzwi muzycznego studia na poddaszu. Pi�kni m�odzi �miertelnicy le�eli wszyscy w ich jedwabnych koszulkach o t�czowych wzorach i obcis�ych d�insach, pal�c skr�ty z haszyszem i narzekaj�c na swoje parszywe szcz�cie, nie pozwalaj�ce im "zabrzmie�" na Po�udniu. Przypominali biblijne anio�y, z ich d�ugimi, czystymi w�osami i gracj� poruszania; nosili Egipsk� bi�uteri�. Nawet na pr�by malowali twarze i oczy. Samo patrzenie na nich przejmowa�o mnie podnieceniem i mi�o�ci�. Alex, Larry i soczysta, ma�a Tough Cookie. I w dziwnej chwili, w kt�rej �wiat wyda� si� zatrzyma� woko�o mnie, zdradzi�em im czym jestem. Nic to dla nich nowego, s�owo "wampir". W ich �wiecie, w kt�rym si� obracali, tysi�c innych piosenkarzy ubiera�o sztuczne k�y i peleryn�. A jednak dziwnie si� czu�em wymawiaj�c to g�o�no do �miertelnik�w, t� zakazan� prawd�. Przez dwie�cie lat, nigdy nie powiedzia�em tego nikomu, kto nie zosta� naznaczony by sta� si� jednym z nas. Nie zdradza�em si� nawet moim ofiarom, zanim nie zamkn�y si� ich oczy. A teraz powiedzia�em to g�o�no i wyra�nie tym przystojnym, m�odym �miertelnikom. Powiedzia�em, �e chc� z nimi �piewa�, �e je�eli mi zaufaj�, wszyscy b�dziemy bogaci i s�awni. To, �e na fali niezwyk�ej i pozbawionej skruchy ambicji wynios� ich z tych pokoi na szeroki �wiat. Spojrzeli na mnie zamglonym wzrokiem. A ten ma�y dwudziestowieczny pok�j z gipsu i tektury rozdzwoni� si� ich radosnym �miechem. By�em cierpliwy. Dlaczego nie mia�bym by�? Wiedzia�em, �e jestem demonem, kt�ry jest w stanie odtworzy� ka�dy ludzki d�wi�k czy zachowanie. Ale jak mog�em oczekiwa� od nich, �e zrozumiej�? Podszed�em do syntetyzatora i zacz��em �piewa� i gra�. Na pocz�tku na�ladowa�em piosenki rockowe, a potem stare s�owa i melodie powr�ci�y do mnie - francuskie piosenki pogrzebane g��boko w mojej duszy, lecz nigdy nie zapomniane - i wdro�y�em je w brutalne rytmy, widz�c przed sob� ma�y, zat�oczony paryski teatr sprzed wiek�w. Wybuch�a we mnie niebezpieczna nami�tno��. Zagrozi�a mej r�wnowadze. Niebezpieczne by�o to, �e pojawi�a si� tak niespodziewanie. Ale �piewa�em dalej, uderzaj�c w �liskie bia�e klawisze syntetyzatora, a w mojej duszy co� p�k�o i otworzy�o si�. Niewa�ne, �e te delikatne �miertelne stworzenia woko�o mnie nigdy nie powinny si� dowiedzie�. Wystarczaj�ce by�o dla mnie to, �e byli uradowani, �e podoba�a im si� ta dziwna i niesk�adna muzyka, �e krzyczeli z rado�ci, �e ujrzeli mo�liwo�� przysz�ego sukcesu, czyli bodziec, kt�rego brakowa�o im wcze�niej. W��czyli urz�dzenia do nagrywania i zacz�li�my razem gra� i �piewa�, zacz�� si� "d�em", jak to nazywali. Studio by�o przepe�nione zapachem ich krwi i naszymi grzmi�cymi piosenkami. Ale potem przysz�o uderzenie, kt�rego nie oczekiwa�em w najdziwniejszym marzeniach - co� r�wnie niezwyk�ego, jak moje ujawnienie si� przed tymi �miertelnikami. Szczerze m�wi�c, by�o to tak przyt�aczaj�ce, �e mog�o wygna� mnie z ich �wiata z powrotem pod ziemi�. Nie my�l�, �e znowu pogr��y�bym si� w g��bokim �nie. Ale na pewno m�g�bym wtedy uciec od "Szatana na podrywie" i kr��y� bez celu przez par� lat, oszo�omiony i pr�buj�cy doj�� do siebie. M�czy�ni - Alex, szczup�y i dopieszczony m�ody perkusista i jego wy�szy, jasnow�osy brat, Larry - rozpoznali moje imi�, gdy przedstawi�em si� im jako Lestat. Nie tylko je rozpoznali, lecz tak�e po��czyli z ca�� g�r� informacji o mnie, kt�re przeczytali w pewnej ksi��ce. Uwa�ali w�a�ciwie, �e to fajne, �e nie udaj� po prostu "jakiego� wampira". Albo hrabiego Draculi. Wszystkim znudzi� si� ju� hrabia Dracula. Uwa�ali �e to cudownie, �e udaj� �e jestem wampirem Lestatem. - Udaj�, �e nim jestem? - zapyta�em. Przez d�u�sz� chwil� wpatrywa�em si� w nich, pr�buj�c przejrze� ich my�li. Oczywi�cie nie oczekiwa�em, �e uwierz� w to, �e jestem prawdziwym wampirem. Ale �eby czytali o fikcyjnym wampirze, kt�ry u�ywa� tak ma�o popularnego imienia jak moje? Jak mo�na by�o wyt�umaczy� co� takiego? Jednak�e traci�em pewno�� siebie. A kiedy trac� pewno�� siebie, strata ta odbija si� r�wnie� na moich mocach. Pok�j wydawa� si� male�. A instrumenty wygl�da�y jako� owadzio i z�owrogo, z ich antenami, przewodami. - Poka�cie mi t� ksi��k� - powiedzia�em. Przynie�li j� z drugiego pokoju, ma��, grub� papierow� "powie��", kt�ra ju� si� rozpada�a. Grzbiet gdzie� znikn��, ok�adka by�a wyrwana, a ksi��k� utrzymywa�a w ca�o�ci jedynie naci�gni�ta na ni� gumka. Gdy spojrza�em na pierwsz� stron�, poczu�em co� w rodzaju nadprzyrodzonego dreszczu. "Wywiad z wampirem". Co� o jakim� �miertelnym ch�opaku, kt�remu zwierzy� si� jeden z nieumar�ych. Za ich pozwoleniem, przeszed�em do przyleg�ego pokoju, wyci�gn��em si� na ich ��ku i zacz��em czyta�. Gdy by�em w po�owie, wzi��em ksi��k� i wyszed�em z domu. Nie ruszy�em si� spod ulicznej latarni zanim nie doszed�em do ko�ca. Wtedy ostro�nie wsadzi�em powie�� do kieszeni na piersi. Przez kilka nast�pnych nocy nie odwiedzi�em zespo�u. PRZEZ WI�KSZ� cz�� tego czasu zn�w w��czy�em si� po mie�cie, przedzieraj�c si� przez noc na moim Harley'u-Davidsonie, przy akompaniamencie Goldbergowskich wariacji Bacha nastawionych na pe�en regulator. I zapytywa�em siebie - Lestacie, co zamierzasz teraz zrobi�? A przez reszt� czasu kontynuowa�em nauk�, ale przy�wieca� mi nowy cel. Czyta�em tanie wydania historii i leksykon�w muzyki rockowej, biografie jej gwiazd. S�ucha�em album�w i bezg�o�nie rozwa�a�em nagrania koncert�w. A gdy noc by�a pusta i spokojna, s�ysza�em jak �piewaj� do mnie g�osy "Wywiadu z wampirem", jak gdyby �piewa�y z grobu. Wci�� i wci�� czyta�em t� ksi��k�. A potem, w nag�ym przyp�ywie gniewu, podar�em j� na kawa�ki. A� WRESZCIE podj��em decyzj�. Spotka�em si� z moj� prawniczk�, Christine, w jej biurze w drapaczu chmur, gdzie jedyne �wiat�o pochodzi�o od miasta za oknem. Wygl�da�a przecudnie na tle tych szklanych �cian, niewyra�nych kontur�w budynk�w za nimi, tworz�cych dzik� i prymitywn� przestrze�, w kt�rej p�on�� tysi�c pochodni. - Nie wystarczy mi ju� to, �e m�j ma�y zesp� osi�gnie sukces - powiedzia�em jej. - Musimy doprowadzi� do powstania s�awy, kt�ra zaniesie m�j g�os i imi� do najodleglejszych cz�ci �wiata. Spokojnie, inteligentnie, jak zwykli to robi� prawnicy, radzi�a mi bym nie ryzykowa� utraty swego bogactwa. Jednak gdy z szale�czym przekonaniem rozprawia�em dalej, poczu�em jak si� poddaje, jak powoli rozp�ywa si� jej poczucie zdrowego rozs�dku. - Najlepszych francuskich re�yser�w dla teledysk�w - m�wi�em. - Musisz zwabi� ich tu z Nowego Jorku i Los Angeles. Na pewno wystarczy na to pieni�dzy. A tu na pewno znajd� si� studia, w kt�rych mogliby�my pracowa�. Ci m�odzi producenci kt�rzy p�niej miksuj� d�wi�k - te� masz zatrudni� najlepszych. Nie wa�ne, ile na to wydamy. Wa�ne jest to, by wszystkie te dzia�ania by�y zgrane, by nasza praca pozostawa�a w tajemnicy a� do momentu gdy zostan� wydane nasze albumy i filmy, i ksi��ka, kt�r� mam zamiar napisa�. Wreszcie jej umys� by� przepe�niony snami o pot�dze i bogactwie. Jej d�ugopis �miga�, gdy robi�a notatki. A o czym ja marzy�em, gdy tak do niej m�wi�em? O niespotykanej dot�d rebelii, wielkim i przera�aj�cym wyzwaniu dla podobnych do mnie na ca�ym �wiecie. - Te teledyski - powiedzia�em. - Musisz znale�� re�yser�w, kt�rzy b�d� zdolni przedstawi� moje wizje. Te filmy b�d� tworzy�y sekwencj�. Musz� opowiada� histori� kt�ra znajdzie si� w ksi��ce, kt�r� chc� stworzy�. A piosenki, wiele z nich ju� napisa�em. Musisz zdoby� wspania�e instrumenty - syntetyzatory, naj�wietniejsze systemy d�wi�kowe, gitary elektryczne, skrzypce. Innymi szczeg�ami zajmiemy si� p�niej. Projekty kostium�w wampir�w, reklama w telewizyjnych kana�ach muzycznych, sprawy zwi�zane z naszym pierwszym publicznym wyst�pem w San Francisco - wszystko w swoim czasie. Teraz wa�ne jest aby� zadzwoni�a do w�a�ciwych ludzi, zdoby�a informacje, kt�rych potrzebujesz �eby zacz��. NIE WR�CI�EM do "Szatana na podrywie" zanim nie by�y gotowe pierwsze umowy i nie z�o�ono pierwszych podpis�w. Ustalono daty, wynaj�to studia, wys�ano zainteresowanym kopie um�w. Potem pojecha�a ze mn� Christine, i mieli�my ze sob� potwornie wielk� limuzyn� dla mych kochanych muzyk�w rockowych, Larry'ego, Alexa i Tough Cookie. Mieli�my ze sob� zapieraj�ce dech w piersiach sumy pieni�dzy, dokumenty do podpisania. Pod sennymi d�bami cichej ulicy w Dzielnicy Ogrod�w nalewa�em szampana w ich kryszta�owe kieliszki. - Za "Wampira Lestata" - �piewali�my wszyscy w �wietle ksi�yca. Mia�a to by� nowa nazwa zespo�u, oraz ksi��ki kt�r� zamierza�em napisa�. Tough Cookie zarzuci�a na mnie swe ma�e, soczyste ramiona. Ca�owali�my si� czule po�r�d �miechu i zapachu wina. Ach, ten zapach niewinnej krwi! A KIEDY odjechali w swym wy�o�onym aksamitem autokarze, poszed�em samotnie po�r�d koj�cej nocy w stron� St. Charles Avenue, rozmy�laj�c o niebezpiecze�stwie, na kt�re zostali nara�eni, moi mali �miertelni przyjaciele. Oczywi�cie nie pochodzi�o ono ode mnie. Ale gdy d�ugi okres ukrywania si� dobiegnie ko�ca, stan� niewinni i nie�wiadomi w �wietle reflektor�w ca�ego �wiata, obok ich z�owieszczej i nieodpowiedzialnej gwiazdy. C�, b�d� otacza� ich ochron� pod ka�dym mo�liwym pretekstem. Jak najlepiej potrafi� b�d� ochrania� ich przed innymi nie�miertelnymi. A je�li s� oni cho� troch� podobni do tych z dawnych czas�w, nigdy nie zaryzykuj� tak otwartego pojedynku z ludzk� si��. GDY zbli�a�em si� ju� do zat�oczonej alei, zakry�em oczy lustrzanymi szk�ami okular�w. Pojecha�em do centrum starym, roztrz�sionym tramwajem z St. Charles. I przeciskaj�c si� przez t�um wczesnego wieczoru wszed�em do dwupi�trowej ksi�garni "De Ville Books", i tam zapatrzy�em si� w ma�e, tanie wydanie "Wywiadu z wampirem" stoj�ce na p�ce. Zastanawia�em si�, jak wielu z mojego rodzaju "dostrzeg�o" t� ksi��k�. Pomijaj�c na razie tych wszystkich �miertelnik�w, kt�rzy uwa�ali j� za fikcj�. Ale co z innymi wampirami? Dlatego, �e je�eli istnieje jedno prawo, kt�re wszystkie wampiry utrzymuj� w �wi�to�ci, jest nim "nigdy nie m�w o nas �miertelnikom". Nigdy nie zdradza si� im naszych "sekret�w", chyba �e w zamiarze przekazania Mrocznego Daru naszych mocy. Nigdy nie wspomina si� imion innych nie�miertelnych. Nigdy nie zdradza si� miejsca ich ukrycia. M�j ukochany Louis, narrator "Wywiadu z wampirem", dokona� tego wszystkiego. Poszed� o wiele dalej ni� ja, zwierzaj�c si� moim piosenkarzom. Powiedzia� wszystko tysi�com czytelnik�w. M�g�by jeszcze tylko narysowa� im mapk� i zaznaczy� krzy�ykiem miejsce w Nowym Orleanie, w kt�rym le�a�em pogr��ony we �nie, chocia� jak wiele w rzeczywisto�ci o tym wiedzia�, i jakie by�y jego intencje, nie by�o dla mnie jasne. Pomimo tego - za to, co zrobi�, inni na pewno na niego polowali. A istniej� bardzo �atwe sposoby na zniszczenie wampira, szczeg�lnie teraz. Je�eli wci�� istnia�, by� wyrzutkiem i �y� w ci�g�ym niebezpiecze�stwie ze strony naszego rodzaju, kt�rym nie m�g�by zagrozi� mu �aden �miertelnik. To wszystko by�o nast�pnym powodem do tego, bym doprowadzi� do rozg�osu moj� ksi��k� i zesp� "Wampir Lestat" najszybciej, jak by�o to mo�liwe. Musia�em odnale�� Louisa. Musia�em z nim porozmawia�. W�a�ciwie, po zapoznaniu si� z jego relacj�, poczu�em bolesne pragnienie, by si� z nim spotka�, pragn��em jego romantycznych iluzji, a nawet jego nieszczero�ci. Pragn��em nawet jego wyszukanej z�o�liwo�ci i prezencji fizycznej, zwodniczo cichego g�osu. Oczywi�cie nienawidzi�em go za k�amstwa, kt�re o mnie opowiedzia�. Ale mi�o�� przewy�sza�a we mnie nienawi��. Dzieli� ze mn� mroczne i romantyczne lata dziewi�tnastego wieku, by� towarzyszem tak bliskim jak �aden inny nie�miertelny. Czu�em tak�e bolesne pragnienie napisania dla niego mojej historii, nie odpowiedzi na jego k�amstwa w "Wywiadzie z wampirem", ale opowie�ci o wszystkich rzeczach, kt�re widzia�em i kt�rych nauczy�em si�, zanim do niego przyszed�em, opowie�ci, kt�rej nie mog�em zdradzi� mu wcze�niej. Stare zasady r�wnie� si� ju� dla mnie nie liczy�y. Chcia�em z�ama� ka�d� z nich. I chcia�em by m�j zesp� i moja ksi��ka wywo�a�a nie tylko Louisa, lecz tak�e wszystkie inne demony, kt�re kiedykolwiek pozna�em i pokocha�em. Chcia�em odnale�� tych, kt�rych straci�em, obudzi� tych, kt�rzy spali, tak jak spa�em ja. Nie opierzone jeszcze wampiry i te staro�ytne, pi�kne i z�e i szalone i okrutne - wszystkie b�d� mnie �ciga�, gdy zobacz� te teledyski i us�ysz� te nagrania, gdy ujrz� ksi��k� na wystawie ksi�garni, i b�d� dok�adnie wiedzie�, gdzie mnie znale��. B�d� wtedy Lestatem, supergwiazd� rocka. Przyjed�cie tylko do San Francisco na m�j pierwszy wyst�p na �ywo. B�d� tam. Ale ca�a ta przygoda mia�a jeszcze jeden pow�d - pow�d nawet bardziej jeszcze niebezpieczny, cudowny i szalony. I wiedzia�em, �e Louis to zrozumie. To w�a�nie musia�o sta� za tym jego wywiadem, jego opowie�ci�. Chcia�em, by �miertelnicy si� o nas dowiedzieli. Chcia�em og�osi� to �wiatu tak jak og�osi�em to Alexowi, Larremu i Tough Cookie, i mojej s�odkiej prawniczce, Christine. I nie wa�ne by�o, �e w to nie uwierzyli. Nie wa�ne, �e uwa�ali, �e to tylko sztuka. Prawd� by�o to, �e po dw�ch wiekach siedzenia w ukryciu, by�em widoczny dla �miertelnik�w! G�o�no wymawia�em swoje imi�. M�wi�em o swojej naturze. By�em tam! Ale, jak ju� m�wi�em, poszed�em dalej ni� Louis. Jego historia, pomimo ca�ej jej niezwyk�o�ci, by�a uwa�ana za fikcj�. W �wiecie �miertelnik�w by�a r�wnie bezpieczna jak tableaux dawnego Teatru Wampir�w w Pary�u, gdzie szatany udawa�y aktor�w udaj�cych szatany, na odleg�ej scenie o�wietlanej lampami gazowymi. Wyst�pi� w �wiat�a reflektor�w, przed obiektyw kamery, wyci�gn� moje lodowato zimne palce i dotkn� nimi tysi�cy ciep�ych d�oni. Wystrasz� ich na �mier�, je�li b�dzie to mo�liwe, oczaruj� ich i powiod� ku prawdzie, je�li zdo�am. I za��my - tylko za��my - �e gdy nagle zacznie pojawia� si� coraz wi�cej zgon�w, �e gdy moi najbli�si poddadz� si� swym niezaprzeczalnym podejrzeniom - tylko przypu��my, �e sztuka przestanie by� sztuk�, by sta� si� rzeczywisto�ci�! To znaczy, co je�liby naprawd� w to uwierzyli, naprawd� zrozumieli �e ten �wiat wci�� daje schronienie demonicznym stworom ze Starego �wiata, wampirom - och, jak� wielk� i wspania�� wojn� mogliby�my wtedy mie�! Byliby�my poznani, i polowano by na nas, i walczono by z nami w tej b�yszcz�cej miejskiej d�ungli, jak jeszcze nigdy cz�owiek nie walczy� z �adnymi mitycznymi potworami. Jak�e m�g�bym nie by� tym zachwycony, sam� ide� czego� podobnego? Jak mog�oby to nie by� warte najwi�kszego niebezpiecze�stwa, najwi�kszej i najsro�szej pora�ki? Nawet w momencie zniszczenia czu�bym si� �ywy jak nigdy przedtem. Ale prawd� m�wi�c nie my�la�em, �eby kiedykolwiek dosz�o do czego� takiego - �eby �miertelnicy w nas uwierzyli. �miertelnicy nigdy nie wywo�ywali we mnie strachu. To inna wojna mia�a mie� miejsce, wojna w kt�rej wszyscy zeszliby�my si� razem, albo w kt�rej wszyscy zeszliby si�, by walczy� ze mn�. To by� prawdziwy pow�d powstania "Wampira Lestata". To tak� gr� rozgrywa�em. Ale ta druga, zachwycaj�ca mo�liwo�� ujawnienia i kl�ski... C�, cholernie dodawa�o to smaku! Z MROCZNEGO pustkowia Canal Street wr�ci�em po schodach do moich pokoi w antycznie wygl�daj�cym hotelu we Francuskiej Dzielnicy. By� cichy i odpowiada� mi, z Vieux Care� rozci�gaj�cym si� pod oknami, w�skimi uliczkami hiszpa�skich dom�w, kt�re zna�em od tak dawna. Na ogromnym telewizorze obejrza�em kaset� z pi�knym filmem Viscontiego "�mier� w Wenecji". Jeden z aktor�w powiedzia� w pewnym momencie, �e z�o sta�o si� konieczno�ci�. �e to po�ywka dla geniuszu. Nie wierzy�em w to. Ale chcia�em, by by�o zgodne z prawd�. Wtedy m�g�bym po prostu by� Lestatem, tym potworem, nieprawda�? A bycie potworem zawsze sz�o mi tak dobrze! Ach, c�... W�o�y�em �wie�� dyskietk� do przeno�nego komputera i zacz��em spisywa� histori� mojego �ycia.