6431

Szczegóły
Tytuł 6431
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

6431 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 6431 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

6431 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Gabriela Zapolska Z pami�tnik�w m�odej m�atki 22 pa�dziernika Od trzech dni jestem m�od� m�atk�.Zdaje mi si�,�e jestem pogr��ona we �nie.Chodz� po mieszkaniu,kt�re jest moim mieszkaniem,a ci�gle mam uczucie,jakbym spa�a i nie mo- g�a si� rozbudzi� dostatecznie.Ubrana jestem w jedn� z moich panie�skich sukienek,gdy� m�j m�� zadecydowa�,�e wyprawnego szlafroczka szkoda.Przykro mi by�o troch� schowa� go do szafy,bo cieszy�am si�,�e b�d� mog�a chodzi� po pokojach w tureckim szlafroku z trenem i na jedwabnej podszewce.Nie chc� si� jednak Julianowi sprzeciwia�,gdy� i tak wi- dzia�am,�e nie by� kontent,gdy wydobywa�am z kufr�w moj� wypraw� i na srebro strasznie g�ow� kr�ci�.Jego matka,ogl�daj�c moj� bielizn�,zapyta�a mnie: � Czy to perkalowa? Zawstydzi�am si� strasznie,bo sama nie wiem,czy rzeczywi�cie moja wyprawna bielizna jest perkalowa lub p��cienna.Wiem to jedno,�e rodzice dali mi co mogli i ile mogli.Tak sa- mo i posag.Nie wiem,czy u�o�yli si� z g�ry z Julianem,ile mu za mnie dadz�,ale boj� si� bardzo jego niezadowolenia.To dziwna rzecz!Zaledwie trzy dni m�j m�� jest moim m�em, a zaczynam si� go ba� nie na �arty.Zreszt� i dawniej,przed �lubem �kiedy si� jeszcze o mnie stara� �ba�am si� go ci�gle.W�a�ciwie nie ba�am si� jego samego,ale jego niezadowo- lenia.A on by� ci�gle niezadowolony i tak badawczo po wszystkich k�tach patrzy� kiedy sie- dzia� przy stole i niby ze wszystkimi rozmawia�.Ja z nim rozmawia� nigdy nie mog�am,bo nas samych nigdy nie zostawiali w pokoju.Jak nie by�o mamy,to by�a moja m�odsza siostra, Kazia.My�la�am,�e jak za m�� za niego ju� p�jd�,to b�dziemy mogli nagada� si� do woli. Ale to jest jako� inaczej ni� ja przypuszcza�am.Ci�gle si� Jul iana boj�,coraz wi�cej i nie mam z nim o czym m�wi�.Mo�e p�niej b� dzie inaczej. 6 listopada Mam co dzie� wielkie zmartwienie.Wieczorem musz� dysponowa� obiad i nie wiem,co wymy�li�.Julian du�o rzeczy nie lubi,a ja w domu nigdy si� tym nie zajmowa�am.Mama m�wi�a,�e dobrze wychowana panna nie powinna si� miesza� do spraw kuchennych i gnie- wa�a si� na mnie,kiedy raz piek�am sobie zaj�czki i krzese�ka z kawa�ka surowego ciasta, kt�re mi da�a kucharka.A przecie� teraz chcia�abym bardzo zna� si� na kuchni.Magdalena, nasza s�u��ca do wszystkiego,nieszczeg�lnie gotuje i widz�,�e Julian jest w coraz gorszym humorze,kiedy siada do obiadu.A�eby tylko nie widzie� jego kwa�nej miny ju� ch�tnie po- sz�abym do kuchni jak jaka� Niemka i dopilnowa�abym Magdaleny...ale c�,ona od razu si� pozna,�e na niczym si� nie znam i przestanie mnie szanowa�.Ju� i tak wczoraj zapyta�a mnie:�Czy pani ka�e wzi�� pierwsz� krzy�ow�?"Odpowiedzia�am:�Naturalnie,moja Mag- daleno!Naturalnie!"Ale nic nie wiem,co to za pierwsza krzy�owa.Wiem,�e s� gamy krzy- �owe i bemolowe,ale o mi�sie nie mam najmniejszego poj�cia.� Wczoraj nagle przy obie- dzie Julian zapyta�,czy moja mama chodzi�a w pi�tek na miasto.Zmarszczy�am brwi i odpo- wiedzia�am,�e nie.Parskn�� �miechem i rzuciwszy na st� serwet�,zawo�a�:�by�em tego pewny!"Z trwog� pomy�la�am,czy to nie jest aluzja do sk�onienia mnie do chodzenia z Magdalen� na targ pi�tkowy.Jeszcze by tego brakowa�o!Mama m�wi�a,�e przekupki nie lubi� pa� na targu i m�wi� umy�lnie brzydkie wyrazy,�eby oduczy� panie od chodzenia ra- zem z kucharkami na targ.A zreszt� nie mam odpowiedniego ubrania.Mam nowy �akiet i �adn� peleryn�,przecie� w tym po targu chodzi� nie b�d�. 9 listopada Dzi� Julian,wychodz�c do biura,zapowiedzia� mi,�e wieczorem p�jdziemy do teatru Rozmaito�ci.Bardzo si� z tego ciesz�,bo wieczorami siedzimy w domu,czytamy Kurier,a potem on chodzi wko�o sto�u,a ja sama nie wiem,co robi� z sob�.Julian nie jest z�y,ale ma charakter pochmurny i usposobienie wcale nieweso�e.Skoro wchodzi do domu,to si� robi zimno,jakby nagle kto� na zawieruch� drzwi otworzy�.Jest podobno przystojny i moje ku- zynki zachwyca�y si� nim przed moim �lubem.Dla mnie Julian jest za wysoki,zanadto impo- nuj�cy,chodz�c,butami skrzypi i je w spos�b,kt�ry mnie szalenie denerwuje.Ja przy nim wygl�dam jak szczur,bo jestem drobna,ma�a,chuda i mam cer� �niad�.Kupi�am sobie przez s�u��c� w aptece pudru,ale to nic nie pomaga,bo puder si� nie trzyma.Mama nie pozwoli�a mi si� pudrowa�,cho� sama pudrowa�a si� w sekrecie.Julian ma bardzo �adn� cer� i prze- �liczne r�ce.Chwilami zdaje mi si�,�e Julian na mnie patrzy z niezadowoleniem i wtedy zimno mi i czuj� si� bardzo smutna.Wiem,�e nie jestem bardzo �adna,ale przecie� by�am taka sama przed �lubem,a nawet jeszcze brzydsza.Sam mi si� pierwszy o�wiadczy� i to na- gle,przy drugim spotkaniu.Stawali�my w�a�nie do kadryla.On by� najszykowniejszy ze wszystkich m�czyzn tam zebranych i wszyscy m�wili,�e to bardzo dobra partia.Wiedzia- �am,�e inne panny zazdroszcz� mi,�e w�a�nie on ze mn� ci�gle ta�czy i najwyra�niej mi asy- stuje.Zapyta� mnie,czy upowa�niam go do cz�stszego bywania w domu moich rodzic�w. Powiedzia�am �tak",ale bez �adnej my�li przyrzeczenia mu mej r�ki,i zaraz tak on,jak wszyscy,zacz�li uwa�a� go za mego narzeczonego.Ojciec nie chcia� go mie� za zi�cia,we mnie obudzi� si� duch przeciwie�stwa � i zosta�am �on� Juliana.Wszyscy unosz� si� nad nim,�e to bardzo porz�dny cz�owiek.Nie pije,nie pali i w karty nie gra.Ciotki moje by�y nim zachwycone.Ja nie wiem,co o nim my�le�.Jestem g�upia i Julian jest dla mnie widocz- nie za powa�ny.My�la�am,�e si� b�dziemy kochali,ale wida� w ma��e�stwie mi�o�� inaczej wygl�da.Zreszt�,mo�e ja go kocham.Przynajmniej powinnam go kocha�,bo przysi�g�am mu mi�o�� do �mierci.Postaram si� go kocha� powa�nie i rozs�dnie.Tylko tak jako� smut- no!...tak jako� bardzo smutno! 20 listopada Z obiadami coraz gorzej.Magdalena si� zaniedbuje i nigdy obiad nie jest na oznaczon� godzin�.Jest to g��wny punkt niezadowolenia Juliana.Zacz�am ju� sama chodzi� do kuchni, ale Magdalena si� rozgniewa�a i powiedzia�a mi:�Niech mi pani nie nadeptuje na pi�ty".Od- powiedzia�am jej zaraz:�Niech si� Magdalena nie zuchwali",ale ona obrazi�a si� na dobre i przesta�a obiad gotowa�.Zl�k�am si� bardzo i posz�am do pokoju,gdzie siedzia�am ca�e p� godziny p�acz�c.Potem wzi�am kieliszek w�dki i zanios�am Magdalenie do kuchni,�eby j� udobrucha�.Wypi�a i odwr�ci�a si� do mnie ty�em.Obiad by� o godzin� p�niej,a kotlety zupe�nie spalone.Magdalena powiedzia�a Julianowi,�e to �bez pani�",a Julian,u�miechn�w- szy si� cierpko,odrzek�:�Wiem,�e mam w domu...lalk�".Mnie �zy pu�ci�y si� z oczu stru- mieniem i pobieg�am zamkn�� si� w swoim pokoju,gdzie siedzia�am bez lampy i �wiecy ca�y wiecz�r.Tylko od latarni gazowej pada�o �wiat�o na pod�og�.Ja ci�gle p�aka�am nie tylko o t� histori� obiadow�,ile,�e mi taki b�l i smutek w piersi wezbra� i razem z tymi �zami zdawa� si� sp�ywa� z moich oczu.My�la�am,�e dusz� z siebie wyp�acz�.O �smej pos�ysza�am jak Julian wychodzi� z domu.Pierwszy to raz po �lubie zostawi� mnie wieczorem sam�.Zrobi�o mi si� bardzo strasznie w tym pustym mieszkaniu.Ba�am si� wsta� i poszuka� zapa�ek.Na- przeciwko zacz�li gra� na fortepianie i to mnie dobi�o...Zacz�am zn�w p�aka� i osun�am si� a� na pod�og�,tak mnie �kania dusi�y.Wo�a�am po cichu:�wody!wody!"a przecie� to by�o g�upio z mej strony,bo nikt mnie nie s�ysza� i s�ysze� nie m�g�.P�niej wsta�am,rozebra�am si� i po�o�y�am spa�.Podobno pierwsze miesi�ce po �lubie nazywaj� si�...miodowymi mie- si�cami!Czy to by� mo�e?Czy to by� mo�e! Nazajutrz Julian powr�ci� do�� p�no i pogodzi� si� ze mn� na dobranoc.Jestem kontenta,�e si� ju� na mnie nie gniewa,ale zarazem forma pogodzenia zrobi�a na mnie dziwne wra�enie.Poczu- �am si� upokorzona.Zdawa�o mi si�,�e ja musz� pogodzi� si� z tym cz�owiekiem,�e mnie nie wolno zasn�� rozgniewanej,�e on w formie �artobliwej ka�e mi by� dla siebie uprzejm� i zarzuci� sobie r�ce na szyj�.Gdy dosz�o ju� do tego,�e przyci�gn�� mnie do siebie i zacz�� ca�owa�,zamkn�am oczy,bo mi wstyd by�o za siebie sam�,�e nie mam odwagi powiedzie� mu:�Nie chc� twych pieszczot,serce mnie boli",�e jak manekin w jego r�kach jestem bez- silna i g�upia,bez ch�ci,bez woli,bez mo�no�ci pozostania na chwil� samej ze smutkiem moim. 25 listopada Przypomnia�am sobie,�e jako m�atka,mam ju� prawo czyta� nieprzyzwoite ksi��ki i po- stanowi�am zaabonowa� je w pierwszej lepszej czytelni.Tylko na to trzeba si� odwa�y� wyj�� samej na ulic�.W domu nie wolno mi by�o wychodzi� samej.Zawsze wychodzi�am z mam�,a ju� w najgorszym razie ze s�u��c�.Mo�e by wzi�� z sob� Magdalen�?Sama nie wiem.Chcia�abym si� zapyta� Juliana,ale boj� si�... 26 listopada Dzi� Julian,wychodz�c do biura,powiedzia� mi,�e od pierwszego b�dzie mi dawa� 60 ru- bli na domowe miesi�czne wydatki i �e to mi powinno wystarczy� do ko�ca miesi�ca.On op�aci mieszkanie,kupi w�giel i zap�aci s�udze.Nie wiem,czy to ma�o,czy du�o te 60 rubli miesi�cznie.Nie odpowiedzia�am mu nic,bo nie chcia�am,�eby zrozumia�,�e ja pod tym wzgl�dem jestem bardzo g�upia.Posz�abym do mamy zapyta� si�,czy to wystarczy na mie- si�c,ale mama nie bardzo ch�tnie godzi�a si� na moje ma��e�stwo i m�wi�a do ojca:�Je�eli b�d� bied� klepa�,to ja r�ce umywam".Wi�c po co mama ma wiedzie�,co ja dostaj� od Ju- liana na miesi�czne wydatki?Niech lepiej nikt nie wie,jak mi jest.Klamka zapad�a,nic ju� si� nie zmieni.Sze��dziesi�t rubli miesi�cznie to dwa ruble dziennie.B�d�� pann�,nigdy w �yciu tyle pieni�dzy w r�ku nie mia�am.Zaabonuj� nieprzyzwoite ksi��ki,kupi� sobie kawio- ru,dam troch� pieni�dzy biednym na intencj� dobrego z Julianem po�ycia i zafunduj� sobie lepszy puder.M�wi�,�e Welutina to bardzo dobry puder. 27 listopada �eby ju� ten pierwszy jak najpr�dzej przyszed� i �ebym ju� mia�a te pieni�dze w r�ku! 29 listopada Dzi� je�dzili�my z wizytami:byli�my w dziewi�ciu domach.W jednym nas wcale nie przyj�li,lokaj wzi�� bilety,poszed� i wr�ciwszy powiedzia�,�e pa�stwo wyszli.To niepraw- da,ja to dobrze czu�am,bo Julian by� taki z�y wsiadaj�c do karety,�e zacz�� na mnie krzycze� bez najmniejszego powodu i wyrzeka�,�e kareta drogo kosztuje.Siedzia�am w k�cie cichutko i tylko trz�s�am si� ca�a ze zdenerwowania,tak mnie ten dzie� strasznie zm�czy�.Ci wszyscy pa�stwo,u kt�rych byli�my,to byli przewa�nie znajomi Juliana z kawalerskich czas�w.U nas w domu bywali sami krewni i taka tam �zbieranina",jak Julian powiedzia�,wi�c tam nie warto by�o jecha�.Tylko,�e znajomi Juliana przyjmowali nas jakby niech�tnie. W dw�ch domach by�y panny na wydaniu.Patrzy�y na mnie ironicznie.Szczeg�lnie Iza Troicka,wysoka,�adna blondynka,bardzo umalowana i w wyzywaj�cej czerwonej bluzce. Zaraz gdy weszli�my,zacz�a si� chichota� z moim m�em i zaci�gn�a go ze sob� do framu- gi okna za firanki.Tam rozmawiali i �miali si� p�g�osem:nigdy nie widzia�am mojego m�a w takim dziwnym usposobieniu.By� jakby zmieszany i zadowolony.G�adzi� ci�gle w�sy i patrzy� na Iz� spod przymru�onych powiek.Ja,siedz�c na kanapie z pani� Troick�,stara�am si� udawa�,�e nie widz� i nie zwracam uwagi na tych dwoje,ale mimo woli widzia�am ich doskonale,a tak�e i odbicie ich powt�rzone w lustrze,kt�re wisia�o na bocznej �cianie nad konsol�.Uderzy�o mnie to,�e Iza i m�j m�� s� naprawd� do siebie podobni.Oboje maj� z�ote w�osy i silnie akcentowane profile,�adne r�owe usta i oboje umiej� patrze� dziwacznie spod przys�oni�tych powiek.Cho� u mojego m�a to spojrzenie ma pewien odcie� z�o�liwo�ci, podczas kiedy panna Iza patrzy zupe�nie ch�odno.Rozmawiali p�g�osem,niekt�re jednak urwane zdania dolatywa�y do moich uszu. Nagle Iza wyrzek�a: � Nie,teraz ju� wszystko sko�czone... M�j m�� �mia� si� zacz�� i pos�ysza�am tylko zako�czenie jego odpowiedzi: � ... przeciwnie, teraz nabierze uroku! Iza odpar�a: � Jak dla kogo! I szybko zbli�y�a si� ku nam.Id�c,szele�ci�a jedwabiem podszewek.Mnie ten szelest i zbli�enie si� Izy zmiesza�y niewymownie.Czu�am,�e si� czerwieni� i by�am z�a na siebie,bo nie tylko Iza,ale i m�j m�� patrzyli na mnie.We wzroku Izy malowa�a si� najwyra�niej po- gardliwa lito��.Rzeczywi�cie,w por�wnaniu z ni� by�am niezgrabna i brzydka.Dziwi�o mnie,�e tak pi�kna panna do tej chwili za m�� nie wysz�a.Gdy wyszli�my od Troickich, po- wiedzia�am to Julianowi.Zacz�� si� �mia� i odpowiedzia�: �Iza nie ma posagu,a poza tym to nie jest panna,kt�r� mo�na wzi�� za �on�. Poczu�am si� oburzona,�e mnie w takim razie do tego domu wprowadzi� i zebrawszy si� na odwag�,zrobi�am mu z tego powodu wym�wk�.Przesta� si� �mia�,zmarszczy� brwi i po- wiedzia� mi: � G�upia jeste�. Ju� po raz drugi nazwa� mnie g�upi�. Pierwszy raz kiedy si� zapyta�am,czy...P�niej pojechali�my do dw�ch zwierzchnik�w biurowych Juliana,ale tam nie by�o nikogo w domu.Ja by�am bardzo kontenta,bo jestem nie�mia�a i takie wizyty du�o mnie zdrowia kosztuj�.A� wreszcie spotka�a nas ta nieprzy- jemno��,�e nie przyj�to nas u pa�stwa Oksz�w �Jarz�bskich,kt�rych m�j m�� pozna� u w�d w Galicji,gdy je�dzi� leczy� si� lat temu kilka.Ci pa�stwo musz� by� bardzo bogaci,bo w przedpokoju by�o �adniej ni� u nas w saloniku,a nawet ni� w salonie moich rodzic�w.Lokaj mia� tak� min� zuchwa�� i patrzy� na nas z g�ry,a na �cianach wisia�y wsz�dzie portiery w pasy,w gu�cie wschodnim.Kiedy wyszli�my stamt�d i wsiedli do karety,jechali�my jeszcze ulic� Brack� w stron� mieszkania moich rodzic�w,ale Julian nagle zatrzyma� karet� i zawo�a� do mnie: � Wysi�d�! Wysiad�am natychmiast,bo c� mia�am zrobi�? Julian dorzuci�: �Id� na trotuar. Posz�am,podnosz�c z trudno�ci� sukni�,bo ci�ka i pow��czysta.Z trotuaru widzia�am, jak Julian odprawi� karet� i zawo�a� jednokonn� doro�k�.A� mi �zy stan�y w oczach,kiedy doro�ka podjecha�a i Julian kaza� mi do niej wsi���.Mia�am nowy kapelusz,now� peleryn�, jasne r�kawiczki i jedwabn� sukni�.By�am bardzo wystrojona i troch� upudrowana.Wstyd mi by�o jecha� doro�k�.Doro�karz by� obszarpany,siedzia� krzywo na ko�le i ko� by� chudy, okropny i bia�y.Nigdy w �yciu nie jecha�am tak� doro�k�,bo mama si� wstydzi�a wsi��� do podobnej dryndy i zawsze albo si� bra�o pow�z,albo si� sz�o pieszo,cho� nogi nieraz strasz- nie bola�y. Julian widzia�,�e mi to przykro�� sprawia i powiedzia� nad�sanym g�osem: � Tw�j ojciec nie da� mi tyle posagu,by�my mogli rozbija� si� powozami... Nie odpowiedzia�am mu nic,ale w g��bi mojej duszy nagle odezwa�o si� co�,co ju� nie by�o tylko �alem.To by�o co� silniejszego,tak jakby jaka� g�ucha nienawi��,a mo�e tylko niech��.Sama nie wiem. 1 grudnia Dzi� dosta�am pieni�dze.Nie wiem,gdzie je schowa�,by mi kto� nie ukrad�.Wyda�am ju� cztery ruble do obiadu i sama nie wiem na co.Musz� kupi� ksi��eczk� i zapisywa� wydatki. Jutro rano wyjd� sama na ulic�. 2 grudnia By�am dzi� sama na ulicy.Nie za�atwi�am jednak �adnego sprawunku.Kiedy wysz�am, zdawa�o mi si�,�e si� wszyscy na mnie patrz� i palcami pokazuj �.Jednak du�o samych ko- biet chodzi po ulicach,a nawet widzia�am bardzo m�odziutkie dziewczynki,jak sz�y same i nie wstydzi�y si� wcale.Czu�am mocno,�e ubra�am si� niew�a�ciwie i by�am zanadto wy- strojona,cho� wzi�am na g�ow� moj� kapotk� z fioletowymi skrzyde�kami,a�eby wygl�da� powa�niej.Mieszkamy na ulicy Ho�ej,a gdy dosz�am do Alei Jerozolimskich,by�am czer- wona jak upi�r,tak mi krew bi�a do g�owy.�a�owa�am,�e nie by�o po drodze jakiego� ko- �cio�a,bym mog�a schowa� si� cho� na chwil�.Nie wyobra�a�am sobie,�e tylu ludzi po uli- cach chodzi i tak ordynarnie potr�caj�.Mo�e to ja ze zmieszania sz�am tak niezgrabnie,ale boki mia�am zupe�nie obola�e.W dodatku zerwa� si� wicher i ci�gle mia�am peleryn� na g�o- wie.Kapelusz mi si� przekr�ci� na bakier,sz�am przed siebie j ak b��dna.Z pocz�tku stara�am si� mie� pewn� siebie min�,ale powoli straci�am mo�no�� kierowania swoj� wol�.Prosi�am tylko ci�gle Boga,abym nie spotka�a kogo� ze znajomych.Nagle na rogu Chmielnej kto� mi si� uk�oni�.Kto,nie wiem.Widzia�am tylko,�e to by� m�czyzna,lecz w�a�nie wtedy wiatr za�o�y� mi na g�ow� peleryn�,a kapelusz zsun�� mi si� na oczy.To mnie dobi�o.Z rozpaczy kiwn�am na przeje�d�aj�c� doro�k� i wsiad�am do niej.Gdy ju� wsiad�am,przypomnia�am sobie,�e mama m�wi�a,i� najnieprzyzwoitsz� rzecz� dla kobiety jest jecha� samotnie doro�- k� i �e tylko kobiety lekkiego prowadzenia mo�na widzie� siedz�ce same w doro�ce.Kaza- �am wi�c podnie�� bud� doro�karzowi pomimo,�e pogoda by� pi�kna.Spojrza� na mnie jak na wariatk�.Ponowi�am m�j rozkaz,staraj�c si� o ile mo�no�ci by� stanowcz�,cho� w duszy widzia�am,�e ze mnie drwi�.Gdy podni�s� bud�,zapyta�,czy i fartuch ma odpi��. �Nie!� odpar�am bardzo zirytowana.Pojechali�my,ale on jakby na z�o�� jecha� bardzo wolno i tu� ko�o chodnika.Ja wtuli�am si� w sam k�t doro�ki i nie �mia�am mu powiedzie�, �eby jecha� pr�dzej.Wreszcie dojechali�my do domu.Da�am mu trzydzie�ci kopiejek,my- �l�c,�e go zdziwi� tak� hojno�ci�.Ale on splun�� i...nawymy�la� mi od ostatnich.Nie wiem, czy tak pr�dko wyjd� sama. 8 grudnia Siedz� wieczorem sama i z nud�w zabra�am si� zn�w do pisania.Julian od czasu do czasu wychodzi wieczorami z domu i wraca zwykle przed dwunast�.M�wi,�e idzie do kolegi na karty.Je�eli mam by� szczera to nawet wol� gdy on wyjdzie,bo ile razy siedzi ze mn� wie- czorem sam na sam,to wpada w bardzo z�y humor.Rzecz szczeg�lna.Skoro tak siedzimy przy stole,na kt�rym si� pali lampa,ja z robot�,a on z Kurierem w r�ku,to zawsze mi si� zdaje,�e my nie jeste�my ma��e�stwem,ale �e udajemy ma��e�stwo.Gra�am kiedy� w teatrze amatorskim m�od� m�atk� i tak samo siedzia�am na scenie przy stole,na kt�rym pali�a si� lampa,przy�miona ��tym aba�urem.Mojego m�a gra� w�wczas pan Marian,brat pana Adama.Sam pan Adam by� pomi�dzy publiczno�ci�.Czy ja powinnam nawet wspomina� o nim teraz,kiedy jestem ju� �on� Juliana?Obowi�zkiem moim jest my�le� tylko o moim m�- �u.Wiem,czuj� to...A jednak!... Godzin� p�niej Jak ten deszcz jesienny po szybach �opocze,jakby nietoperz chcia� wlecie� do mieszkania. Wsta�am od sto�u i posz�am do okna.Szyby zawilgocone i widzi si� przez mokr� zas�on�. �nieg jeszcze nie pada,tylko deszcze i na ulicach srebrz� si� ma�e ka�u�e b�ota.Na rogu pali si� latarnia,ko�o niej stoi doro�ka i na szkle jej latarki mo�na przeczyta� wyra�nie cyfr� 1313. Dwie trzynast ki!Dwie trzynastki uparcie �wiec� si� przede mn�! Na rogu jest szynk i dziwna rzecz,�ciany s� w nim pomalowane na niebiesko,bo przez szyby ca�e wn�trze wydaje si� b��kitne,jakby tam kto� ksi�yc zawiesi�.Tylko gdzie� w od- dali jaki� �o�nierz gra na piszcza�ce kilka takt�w wiecznie jednej i tej samej piosenki.�o�- nierz siedzi na progu koszar i gra,gra bez ustanku,a� mi si� smutno robi.Odesz�am od okna, bo czu�am,�e mi si� na �zy zbiera.Posz�am do komody i powoli wyci�gn�am spod bielizny aksamitne pude�eczko.S� tam moje panie�skie pami�tki.Nie mog�am si� z nimi rozsta�,cho� czuj�,�e pope�niam tym z�y post�pek przeciw memu m�owi.Co jednak pocz��!Zdaje mi si�,�e to pude�eczko to trumienka ze wszystkim,co jest we mnie najdro�sze i najlepsze w �yciu.Jak�e to spali�?Przecie� tam jest m�j pierwszy rachunek sumienia,kiedy sz�am po raz pierwszy do spowiedzi.Jest to ��ta i zabrudzona ju� karteczka,a na niej du�ymi literami wypisane wyra�nie moje grzechy,cyfr� i literami.Moje grzechy!Czytam je i u�miecham si� � ja,m�atka,z grzech�w moich,dziecka: Nr 3.By�am �akoma. Nr 4.Bi�am si� z moim bratem . Nr 5.W ko�ciele my�la�am o czym innym. A potem ten najwi�kszy,najci�szy grzech mojego dzieci�stwa: Nr 23.By�am w pretensjach. To dziwne.B�d�c dzieckiem i panienk� �by�am w pretensjach".� Po wyj�ciu za m��, przesta�am �by� w pretensjach".Pudruj� si� tylko,gdy wychodz� na ulic�,ale w domu do- dzieram stare panie�skie sukienki i jest mi to oboj�tne,jak wygl�dam.Z pocz�tku chcia�am ubiera� si� staranniej ze wzgl�du na Juliana,ale on nie lubi,kiedy si� porz�dne rzeczy na co dzie� �niszczy"i sam chodzi w starym zaplamionym szlafroku i przydeptanych pantoflach. Z�o�y�am rachunek sumienia i zacz�am przegl�da� inne drobiazgi .S� tam moje cenzury i patent z uko�czenia pensji,kilka wierszyk�w,przepisanych r�k� mojej kole�anki,Wandzi, fotografia Wolskiego,w kt�rym si� bardzo kocha�am maj�c lat czterna�cie.Zobaczy�am go jednak raz w cukierni przed �wi�tami Wielkanocnymi,gdy posz�am z mam� obstalowa� ma- zurki.Odkocha�am si� w nim,bo mia� katar i na nogach du�e kalosze.Ale fotografi� scho- wa�am,bo zap�aci�am za ni� bardzo drogo Wandzi,kt�ra kocha�a si� w Nowickim i od swego brata dosta�a fotografi� obu aktor�w.Wandzia by�a bardzo �akoma,a �e ja na drugie �niada- nie mia�am prawie zawsze bu�k� z konfiturami,wi�c um�wi�y�my si�,�e ona mi da Wolskie- go,a ja przez ca�y miesi�c oddawa� jej b�d� moje �niadanie.I oddawa�am heroicznie,t�umi�c g��d,szcz�liwa,�e cho� w ten spos�b zdo�am dowie�� Wolskiemu,jak wielkie jest dla niego moje uczucie... Pude�eczko stoi ci�gle otwarte przede mn�.Oto zeschni�ty male�ki bukiecik.Pami�tka z mego pierwszego balu,jakkolwiek nie bawi�am si� na nim szalenie.Ta�cowano ze mn� �red- nio �proporcjonalnie.Inne panny ta�czy�y wi�cej.By�y pi�kniejsze i prawdopodobnie mia�y wi�cej posagu.Oto strz�pek tiulu sukni,kt�r� mia�am na sobie tego wieczoru.By�am ubrana na niebiesko.Nie�adnie wygl�da�am.Wiedzia�am o tym sama. A tu znajduj� pod r�k� kawa�ek bia�ej at�asowej wst��ki.To pami�tka po moim ma�ym braciszku.Gdy by� w trumience,odci��am mu t� wst��eczk� od czepeczka.Wygl�da� jak lal- ka woskowa w �wietle gromnic.Tego braciszka nie bardzo w domu kochano.Zapewne dlate- go,�e by� ci�gle s�abowity i p�aka� bezustannie.Ja go tuli�am i nosi�am ci�gle na r�ku.I tak raz mi na r�kach umar�.My�la�am,�e zasn�� i chodzi�am z nim ci�gle po pokoju,podczas gdy mama i nia�ka zdrzemn�y si� troch�.P�niej,gdy si� przekona�am,�e trzymam na r�ku tru- pa,bardzo si� przestraszy�am i zacz�am krzycze�.C� dziwnego!By�am g�upia.Mia�am wtedy czterna�cie lat.W�a�nie odkocha�am si� w Wolskim. Wiatr ci�gle t�ucze w szyby,deszcz pada z �oskotem,g�usz�c piosenk�,kt�r� gra na pisz- cza�ce �o�nierz,siedz�cy na progu koszar. Co te� jest jeszcze w tym aksamitnym pude�eczku? O!Kawa�ek zesch�ego,czarnego chleba. To ca�a historia,d�uga historia.Powinnam ten chleb wyrzuci�,tak jak i t� zesch�� ga��zk� cierniow� i jak t� r�kawiczk�... To pan Adam!Pan Adam od�ywa ca�y �zmartwychwstaje.Nie powinnam,czuj�,�e nie powinnam,a przecie� nie mog�.W panu Adamie nie kocha�am si� tak jak w Wolskim � o! Zupe�nie inaczej.Zreszt� mia�am ju� lat siedemna�cie,by�am prawie doros�� pann�.Za pana Adama chcia�am p�j�� za m��,ale pan Adam by� tylko posesorem,wi�c mnie za niego nie dali i tyle robili,�e przesta� u nas bywa�.Prawda,�e on by� troch� niezgrabny i mrukliwy,ale mnie si� bardzo spodoba� i tak mnie do niego co� ci�gn�o! Pozna�am go na wsi u mojej ciotki Zaruckiej,gdzie byli�my z bratem na wakacjach.Z po- cz�tku pan Adam nie zwraca� na mnie uwagi i traktowa� mnie jak dziecko,bo te� przedsta- wi�am mu si� jak dziecko �le wychowane.Wlaz�am na st� kamienny w ogrodzie i otrz�sa�am na siebie kwiat lipowy,kt�ry spada� na moj� g�ow�,na ramiona,na mnie ca��,jak grad moty- li.�mia�am si� sama do siebie i nie widzia�am,�e jaki� nieznajomy m�czyzna stoi opodal. Gdy go spostrzeg�am,zmieni�am si� bardzo i zamiast zeskoczy� ze sto�u,sta�am ci�gle na tym podwy�szeniu,podczas gdy on z u�miechem k�ania� mi si� i przedstawia�.Przyjecha� przed chwil�,powiedziano mu,�e ciotka jest w ogrodzie i poszed� tam,znaj�c dobrze drog�. Ja nie odpowiada�am.Niby nie patrzy�am na niego,ale od razu zauwa�y�am,�e jest bardzo pi�kny,wysoki,�e ma �liczne oczy i w�sy czarne jak atrament.By�am kontenta,�e w�o�y�am dnia tego swoj� now� lila batystow� bluzk� i powoli och�on�am z przestrachu.Gdy mi poda� r�k� i zsadzi� ze sto�u,zdawa�o mi si�,�e mam zupe�nie swobodn� i naturaln� min�.Odszu- kali�my cioci�,kt�ra by�a bardzo zmartwiona,gdy� truskawki zupe�nie si� nie uda�y,lecz mnie truskawki nie by�y teraz w g�owie.Pobieg�am przejrze� si� w lustrze i uperfumowa� troch�. Od tej chwili zacz�am kocha� si� naprawd� w panu Adamie i powoli dokaza�am tego,�e i on zwr�ci� na mnie uwag�.I to by�a Jasna chwila w moim �yciu.Trwa�o to trzy tygodnie...i znikn�o jak sen.Ach!Jak ten deszcz smutno o szyby ko�acze!Jak smutno jesieni� samej siedzie� w p ustym mieszkaniu! Pan Adam tak�e zapewne siedzi tam sam w swoich Horodyszczach,a mo�e...kto wie! Mo�e i on ju� si� o�eni�?Siedz� pewnie we dwoje...bo na wsi nie mo�na chodzi� do przyja- ci� na karty. We dwoje! On � z inn� kobiet�! Jak mi si� dziwnie na sercu robi:wszystko doko�a mnie niknie i blednie.Ju� p�no �po dwunastej,Juliana jeszcze nie ma.Magdalena kuchni� sprz�ta.Posk�adam te drobiazgi i p�j- d� zrobi� z ni� rachunek.Wol� nie patrze� na to wszystko.Zdaje mi si�,�e otworzy�am jak�� trumn�.Innym razem napisz�,co znaczy ten chleb i ta ga��zka...Dzi� ju� nie mog�,bo mi zanadto smutno,a przy tym rachunek trzeba zrobi�?Po co ja w�a�ciwie ten rachunek robi�, kiedy ja si� na niczym nie znam.Magdalena m�wi:� M�ki tyle,mas�a za tyle,pietruszka i w�oszczyzna tyle... Ja zapisuj� i nie �miem jej powiedzie�,dlaczego tak du�o,bo raz zwr�ci�am uwag�,�e mi poda�a ryb�,a ryby na obiad nie by�o.Ofukn�a si� i zacz�a m�wi�:�Co to pani mnie ma za z�odziejk�?"Wol� wi�c by� cicho i nie chc� si� z ni� k��ci�,bo mi Julian zapowiedzia�,�e nie cierpi,kiedy si� s�ugi zmieniaj�. Gdybym ja si� mog�a dowiedzie�,co ile kosztuje.Podobno w Kurierku s� podawane ceny ar tyku��w spo�ywczych. Trzeba b�dzie zobaczy�. 13 grudnia Zajrza�am dzi� do pieni�dzy i przestraszy�am si�,�e mam tak ma�o.Musz� kupi� sobie ksi��eczk� i spisywa� wydatki.To Magdalena tyle wydaje w mie�cie i czasem nagle ni st�d, ni zow�d przyjdzie mi jaki� wydatek.Ot,musia�am kupi� dwa tuziny �cierek,bo przecie� �cierek si� na wypraw� nie daje.Wol� ju� sama kupowa� ni� m�wi� Julianowi,kt�ry zaraz niepraktyczno�� moich rodzic�w i mojej wyprawy nicuje i cz�sto mnie tym do �ez doprowadza. W og�le zdaje mi si�,�e Julian ma jaki� �al do moich rodzic�w i cz�sto wtr�ca,�e go oszukali.Czy to mowa o moim posagu?Boj� si� raz wyja�ni� t� s ytuacj�,ale ci�ko mi my- �le�,�e m�� m�j patrzy na mnie jak na oszustk�.Gdybym wiedzia�a przed �lubem,ile mam posagu,powiedzia�abym Julianowi �mia�o i otwarcie.Ale c�?Podobno pannie si� nie m�wi dok�adnie,co i ile �za sob�"dostanie. Chwilami ta kwestia posagowa dziwna mi si� wydaje.Julian dawniej mieszka� w jednym pokoju i o ile wiem,jada� obiady w do�� podrz�dnej restauracji.O�eniwszy si� ze mn�, mieszka w czterech pokojach i jada obiady wzgl�dnie wykwintne,kt�re mu jeszcze wydaj� si� za skromne.Ja za�,b�d�c pann�,zajmowa�am z rodzicami �liczny apartament przy ulicy W�odzimierskiej,osiem pokoi z balkonem od frontu.Je�dzi�am powozem (wprawdzie wyna- j�tym,ale zawsze powozem)i bywa�am w teatrze w lo�y,a nie tak jak teraz...w krzes�ach. Julian wi�c na czysto zarobi� na ma��e�stwie,ja za� straci�am.I to on jest niezadowolony, a nie ja.Jemu si� zdaje,�e on jest ma�o zap�acony.Ale za co?Za co? 15 grudnia Chodz� ju� po ulicach sama i nie wsiadam wi�cej do doro�ki z podniesion� bud�.Wczoraj �nieg upad� � bia�o by�o na ulicy i mia�am wielk�,ale to wielk� ochot� przej�� si� troch�.Po- sz�am do matki Juliana.Jest to staruszka,zrujnowana obywatelka �i pozuj�ca na dam�.M�- wi przewa�nie po francusku i rusza ustami,jakby co� prze�uwa�a.Z Julianem nie jest w wiel- kiej zgodzie i wygl�daj� tak,jakby byli z siebie niezadowoleni.Podobno pani Szumi��o (tak si� obecnie nazywam)ma do�ywocie na jakich� okruchach maj�tku,kt�ry Julianowi po ojcu pozosta�.To jest podobno przyczyna obop�lnej niech�ci.Ja z pani� Szumi��o jestem z daleka i ceremonialnie.Nie poci�ga mnie,ale i nie odpycha.Jest zimna i oboj�tna i zdaje mi si�,�e ta kobieta nikogo kocha� nie potrafi.Wracaj�c do domu,przypomnia�am sobie o nieprzyzwo- itych ksi��kach i zacz�am szuka� czytelni.Na Marsza�kowskiej ulicy dostrzeg�am du�y szyld: Czytelnia.Po chwili wahania wesz�am na dziedziniec i zacz�am wst�powa� na schody oficyny,w kt�rej mie�ci�a si� czytelnia.Serce mi bi�o jak m�otem,gdy wesz�am do jasno o�wietlonego pokoju.Na �rodku du�y st�,przykryty cerat�,a na nim ksi��ki.Doko�a p�ki i ca�a masa grzbiet�w ksi��ek czarnooprawnych z bia�ymi kartkami,na kt�rych napisano nu- mery.Pod oknem ma�y stolik,na nim gazety.Przy tym stoliku siedzia�y jakie� dwie panie w kapeluszach i przegl�da�y dzienniki.Ko�o sto�u sta�a niem�oda dama,ubrana czarno,w mi- tynkach,z w��czkow� chusteczk� na siwiej�cych w�osach.By�a podobna do mojej matki i to mnie od razu uderzy�o i jeszcze wi�cej zmiesza�o.Na zapytanie,czego sobie �ycz�,prawie wybe�kota�am,�e chc� zaabonowa� ksi��ki.Dama zapisa�a moje imi� i nazwisko,wzi�a ode mnie pieni�dze i wr�czy�a mi kwitek.Robi�a to wszystko jak automat,grzecznie,ale nie- zmiernie stanowczo.Od czasu do czasu podnosi�a swe jasnoniebieskie oczy i patrzy�a na mnie badawczo i ch�odno.Po czym podsun�a mi k a talogi,m�wi�c: �Oto katalog polski,a to niemiecki,francuski i inne...Wzi�am machinalnie do r�k kata- log polski.Od czasu do czasu s�ycha� by�o tylko szelest gazety,przewracanej r�k� jednej z dam, sie dz�cych poza moimi plecami. Czu�am spojrzenie ch�odnych,niebieskich oczu,utkwionych we mnie przenikliwie,i zro- zumia�am,�e nigdy,nigdy nie odwa�� si� poprosi� t� dam� o jak�� �nieprzyzwoit� ksi��k�". By�y one tam na p�kach,tak blisko mnie,�e potrzebowa�am tylko r�k� wyci�gn��,aby je dosta�,a przecie� dzieli�a mnie od nich przepa�� niemo�liwa do przebycia.A zreszt�,czy ja mog�am wiedzie�,jaki tytu� nosi taka ksi��ka,�kt�rej pannom czyta� nie wolno".A�eby jej za��da�,trzeba by�o umie� j� nazwa�,a ja przecie� tego wiedzi e� nie mog�am. I wzi�am �Dewajtysa" Rodziewicz�wny,cho� go umiem na pami��. 16 grudnia Od dzi� zacz�am zapisywa� wydatki,ale niewiele mi to pomaga.Odk�d si� ju� wyeman- cypowa�am i wychodz� sama,wydaj� coraz wi�cej pieni�dzy i sama nie wiem na co.Mam zaledwie dziesi�� rubli,a tu do ko�ca miesi�ca daleko.Trzeba b�dzie powiedzie� Julianowi, �e te 60 rubli to bardzo ma�o i nie mo�e mi wystarczy� na wydatki domowe,tym bardziej,�e kupi�am sobie z nich dwie woalki:jedn� szafirow�,drug� czarn�,dwie sztuczki wst��eczki r�owej do bielizny i pude�ko porz�dnego pudru paryskiego,kt�re samo kosztuje trzy ruble pi��dziesi�t kopiejek.Z tych pieni�dzy musz� tak�e rzuca� kataryniarzom,kt�rzy przychodz� na dziedziniec naszego domu,a wczoraj przysz�a ca�a banda Czech�w i musia�am im rzuci� trzydzie�ci kopiejek.By�o ich sze�ciu i wstyd by�o da� im mniej.Trzeba b�dzie powiedzie� Julianowi o deficycie,ale mam dusz� na ramieniu,bo jeden dzie� nie przejdzie,�eby m�j m�� nie narzeka� na ci�kie czasy,na niepewno�� lokaty pieni�dzy i tak dalej.Jest to ulubio- ny temat jego rozmowy:wiem teraz,�e s� jakie� numery hipoteczne i �e towarzystwo kredy- towe daje pieni�dze na nieruchomo�ci.Nie wiem nawet,jak mi to w ucho wpad�o,bo zwykle gdy Julian m�wi,ja my�l� o czym innym i nie zastanawiam si� nad tre�ci� jego s��w.On m�wi sam w przestrze� �i zadowala si� d�wi�kiem w�asnego g�osu.Wczoraj jednak zauwa- �y� moje roztargnienie i wyrzek� s�odko �kwa�nym tonem:�Radzi�bym ci s�ucha� tego,co m�wi� i stara� si� zaznajomi� troch� z interesami.Mog� umrze� i ty pozostaniesz wtedy sa- ma na pastw� i �er oszust�w i wyzyskiwaczy. Parskn�am �miechem,tak mi si� wyda�a nieprawdopodobna my�l o �mierci Juliana. Zdr�w,ros�y,t�gi,on mia�by umiera�? Lecz m�j �miech wyda� mu si� niew�a�ciwy i nieprzyzwoity. Wsta� z krzes�a i zacz�� chodzi� doko�a sto�u,skrzypi�c przera�liwie butami. �Nie chichocz si� jak g�!� wyrzek� opryskliwie � wiem,co m�wi�.Lekkomy�lno�� i niezaradno�� masz we krwi,bo twoi rodzice przetracili dosy� pieni�dzy i zrujnowali mnie swoim marnotrawstwem! Podnios�am g�ow� i spojrza�am na niego zdziwiona. � Zrujnowali ciebie?� zapyta�am po chwili. �Spodziewam si� �odpar�:�by�em bardzo dobr� parti� i mog�em,�eni�c si�,zrobi� tro- ch� lepszy interes. Chcia�am zapyta� si� go:�by�e� wi�c do sprzedania?"� ale pytanie to zamar�o mi na ustach. S�ysza�am tak cz�sto moich rodzic�w k��c�cych si� ze sob� i to zwykle w kwestiach pie- ni�nych,�e rada bym odsun�� t� konieczno�� sprzeczek jak najdalej z naszego po�ycia.Wi- dz� jednak,�e to b�dzie trudne,bo w ka�dej chwili zaczepiamy si� o t� przeszkod� pieni�n�, o kt�r� rozbijaj� si� nawet moje najlepsze ch�ci i postanowienia. 17 grudnia Julian m�wi mi cz�sto,�e jestem �g�upia".�To dziwne!Na pensji i w domu uchodzi�am za bardzo inteligentn�. 19 grudnia Prawie wszyscy ci,u kt�rych byli�my z wizyt� �rewizytowali nas.Nie przyj�am jednak nikogo,bo wsz�dzie,gdzie byli�my,urz�dzenie domu by�o daleko kosztowniejsze i pi�kniej- sze ni� u mnie.Przy tym � nie umiem przyjmowa� go�ci,bo u rodzic�w wychodzi�am do salonu jak lalka nakr�cona i siada�am na krzese�ku tak,jak inni go�cie,nie zajmuj�c si� ni- czym.Zreszt� nie mamy lokaja,a Magdalena,wiecznie zasmolona i nad�sana,gdy otwiera drzwi,wcale mi zaszczytu nie przynosi.Wczoraj jednak musia�am przyj�� panie Troickie, gdy� spotka�y�my si� w drzwiach wej�ciowych i nie mog�am powiedzie�,tak jak zwykle,�e mnie nie ma w domu,jakkolwiek wola�abym przyj�� wszystkich poprzednich go�ci ni� te dwie kobiety.Trudno jednak by�o wy�lizn�� si�,gdy� spotka�y�my si� bec a bec z pann� Iz�, kt�ra powita�a mnie ironicznie,zimno i protekcjonalnie.Matka jej jest wiernym pierwowzo- rem c�rki,jakkolwiek w zachowaniu swym ma troch� wi�cej �agodnego wdzi�ku i wygl�da jakby by�a zasmucona i zak�opotana.Gdy wesz�y do naszego saloniku,rozgl�da�y si� cieka- wie.Iza przez lornetk� szyldkretow� na d�ugiej r�czce,jakkolwiek wzrok ma doskona�y.Pro- si�am by usiad�y,ale zrobi�am to niezgrabnie,by�am ca�a czerwona i nie wiedzia�am co zrobi� z r�kami.Na domiar z�ego,Magdalena zacz�a w kuchni sieka� kotlety tak g�o�no,�e zda- wa�o si�,i� ca�y dom rozwali.Dziwna rzecz,jak obecno�� Izy mnie miesza i rozdra�nia. Szczeg�lnie gdy zacz�a bardzo uprzejmie chwali� gust w urz�dzeniu mieszkania � nienawi- dzi�am jej szczerze .Czu�am bowiem,�e k�amie,�e wy�miewa si� ze mnie,gdy� m�j �garni- tur",szafirow� brokatel� kryty,jest bardzo biedny i wcale nie imponuj�cy. Nad kanap� wisi oleodruk,(mnie si� on wcale nie podoba,ale Julian twierdzi,�e �adny)� Iza zacz�a si� przygl�da� i wyrzek�a do matki: �Niech mama spojrzy,jaki to pi�kny oleodruk...a zwr�ciwszy si� do mnie,doda�a:� Pani lubi takie landszafty? Tego mi by�o za wiele.Zrozumia�am ca�� ironi�,jak� umie�ci�a w wyrazie �landszaft". Nie wiem nawet,sk�d zdoby�am si� nagle na odwag� i odpar�am: �Przyznam si� pani,�e nie wiem,co to znaczy s�owo landszaft.U�ywa�y go moje ciotki, ale nigdy nie przysz�o mi do g�owy zapyta�,co to mo�e znaczy�.Zreszt� by�am wtedy jesz- cze dzieckiem.� Twarz Izy pod malowid�em obla�a si� rumie�cem.Iza musi mie� co naj- mniej lat dwadzie�cia pi��,ja za� dziewi�tna�cie.Czu�am,�e t o moja jedyna wy�szo�� nad t� strojn� i pi�kn� pann�.Instynktem kobiecym znalaz�am bro� i postanowi�am si� ni� broni�. Lecz zmieszanie Izy nied�ugo trwa�o.Wsta�a z krzes�a z szelestem jedwabnych podszewek i zacz�a niedyskretnie zagl�da� do jadalnego pokoju. �Czy zechce pani pokaza� nam ca�e swoje gniazdko?� zapyta�a z niepor�wnanym wdzi� - kiem w g�osie. � Iziu,jeste� niedyskretna!� upomina�a j� matka. Lecz ona sta�a ju� na progu jadalni. �Ach,jakie �adne talerze!� zawo�a�a.Czu�am zn�w,�e jej zachwyt jest fa�szywy,bo tale- rze,powieszone na �cianach w mej jadalni,by�y bardzo zwyczajne i kupione za tanie pieni�dze. U rodzic�w moich wisia�y pi�kne talerze,podobno bardzo stare,wi�c i ja chcia�am,�eby u mnie �ciany nie by�y puste i tak�e zape�ni�am je porcelan�.W t ej chwili jednak przeklina�am w duszy swoj� g�upot� i zawieszenie tych skorup w tak widocznych miejscach. Co do kredensu i krzese�,by�am spokojna.Wprawdzie kredens ca�y by� ju� spaczony,a blat u sto�u p�k� na dwoje,ale na efekt przedstawia�y si� poka�nie i nie wida� by�o,�e to tan- deta.Iza sta�a w drzwiach kr�tk� chwil� i zaraz powr�ciwszy do saloniku,podesz�a do dru- gich drzwi,prowadz�cych do gabinetu mego m�a. � A tu?� zapyta�a. �To gabinet mego m�a!�odpar�am i doda�am do�� szybko:� prosz�,niech pani tam wejdzie,je�li pani sobie �yczy . Ona �mia�a si�,zwr�ciwszy ku mnie sw� pi�kn� twarz fryzjerskiej lalki. �Ale� to sanktuarium!�m�wi�a,potrz�saj�c mufeczk� z czarnych karaku��w,do kt�rej przyczepiony by� p�k prze�licznych chryzantem.�Tam chyba tylko wej�� wolno �onie,a nie obcej kobiecie! Lecz ja upiera�am si� przy swoim: � Prosz�,niech pani wejdzie!Tam nie ma �adnych tajemnic. �S� tajemnice!� odpar�a.� i skoro raz je natr�t jaki sp�oszy,albo odgadnie,trac� sw�j czar... i powab. Je vous prierai... garde a vous! Nie rozumia�am,co chcia�a przez to powiedzie�. Wyda�a mi si� pretensjonalna i �mieszna w tej pozie,jakby wyci�tej z ryciny m�d pary- skich.Zreszt� sz�o mi o to,a�eby zobaczy�a biurko mego m�a,za kt�re m�j ojciec �z Kurie- ra"zap�aci� dwie�cie rubli i kt�re by�o podobno bardzo �adne. M�wi� �podobno",gdy� ja na antykach si� nie znam. �Lecz skoro pani pozwala...�podj�a zn�w Iza � chod�my zobaczy�,jak wygl�da gniazdko,w kt�rym si� obecno�� pani domu najlepiej zaznacza. I zn�w nie zrozumia�am,dlaczego obecno�� pani domu ma si� zaznaczy� w pokoju prze- znaczonym wy��cznie dla m�a.Wszak Julian nie lubi�,gdy do tego jego gabinetu wchodzi- �am.W i dzia�am zawsze rodzaj niech�ci na jego twarzy,gdy zjawia�am si� na progu. Wreszcie Iza wesz�a do gabinetu i zaraz podszed�szy do biurka,zacz�a mu si� uwa�nie przy gl�da�. �To bardzo pi�kny Ludwik XIII � wyrzek�a �tylko te br�zowe galeryjki na g�rze s� p�- niej dorobione. Nie odpowiedzia�am nic,tylko si� dziwi�am,sk�d ona zna si� tak dok�adnie na robocie biurka. Milcza�y�my d�ug� chwil�.Ona zosta�a przy biurku i z roztargnieniem przewraca�a poroz- k�adane �wiartki papieru i ksi��ki.Zdawa�a si� by� zamy�lona i spochmurnia�a nagle. Promie� s�o�ca blady,��ty,zimowy wpada� uko�nie przez czerwone zas�ony okien i s�a� si� pod jej stopy. Nagle Iza obejrza�a si� doko�a. �A gdzie pani miejsce?� spyta�a � przecie� musisz mie� tu jaki� fotelik,jaki� k�cik,w kt�rym siedzisz wieczorami. Lecz ja nie mia�am tu k�cika,ani fotela.Julian najcz�ciej siedzia� w gabinecie po obie- dzie,albo wieczorami � sam jeden ((gdy by� w domu). Ja najcz�ciej siedzia�am w jadalnym pokoju przy stole,albo przy piecu.Iza czeka�a chwil� na moj� odpowied�,lecz widz�c,�e nie odpowiadam,lekko wzruszy�a ramionami. �Dlaczego tu nie ma cho� jednego kwiatka?�zapyta�a znowu.�w og�le w mieszkaniu pani nie widz� kwiat�w.Iza wyci�gn�a r�k� i z p�ki biurka zdj�a szybko ma�y wazonik z niebieskiego szk�a,m�j panie�ski,kt�ry przywioz�am razem ze swoj� wypraw� w pude�ku, gdzie by�a moja mufka schowana. �Zobaczy pani,jak si� zaraz to biurko rozweseli �m�wi�a Iza z jakim� sztucznym u�mie- chem � m�owi pani zaraz b�dzie weselej pracowa�! Szybko odpi�a od swej mufki wi�zk� bia�ych chryzantem i w�o�y�a je do wazonika. Kwiaty zabieli�y si� jak stadko motyli i rzeczywi�cie zrobi�o si� �adniej,ja�niej,weselej.Lecz r�wnocze�nie serce mi si� �cisn�o jakim� �alem,kt�rego przyczyny odgadn�� nie mog�am. Iza tak�e umilk�a i tak sta�y�my obie do�� d�ug� chwil�,zapatrzone w te kwiaty delikatne i bia�e,podobne do postrz�pionych p�atk�w �niegowych. Tego� dnia wieczorem Powiedzia�am Julianowi do�� cierpko,�e kwiaty zostawi�a Iza.Spojrza� na mnie zdziwio- ny i nagle zacz�� si� �mia� nienaturalnym �miechem.Ten �miech podra�ni� mnie bardzo, zreszt� od samego rana by�am dziwnie rozdra�niona.Mia�am ochot� rzuci� si� na te kwiaty, poszarpa� je i cisn�� o ziemi�.Lecz czu�am,i� post�puj�c w ten spos�b,b�d� �mieszna i g�u -pia.Uciek�am wi�c do jadalnego pokoju i tam gor�co p�aka�am. 20 grudnia Dlaczego ja w�a�nie p�aka�am?Co mnie sk�oni�o do tych �ez,kt�re nie bra�y pocz�tku w sercu?Bo zauwa�y�am,�e my,kobiety,p�aczemy dwojako:jedne �zy nas bol� a drugie � nie. Ot� te �zy,kt�re ja wyla�am po odej�ciu Izy,nie bola�y mnie wcale.By�a to raczej obra�ona duma,czy z�o��,�e kto� �mia� si� targn�� na moj� w�asno��. Bo ja zaczyna�am teraz czu� prawo w�asno�ci nad swoim m�em,cho� Bogiem a prawd�, chyba ju� nikt mniej do nikogo nie nale�y,jak �w m�j m�� do mnie. Jest to obcy zupe�nie dla mnie cz�owiek,a mimo to prawem i w spos�b przyj�ty na �wie- cie,oddany mi na w�asno��.To �mieszne,a co �mieszniejsze jeszcze,�e dopiero wczoraj po- czu�am,�e mimo woli,i mimo mej ch�ci w m�j umys� wesz�o to ju� bezwiednie. Przy �niadaniu zacz�am umy�lnie rozmow� na temat Izy.By�am z�a i pragn�am si� z Ju- lianem na serio pok��ci�.Przybra�am wi�c nad�san� min� i rzek�am nagle,nie szukaj�c wy- biegu: �Pragn�abym zerwa� znajomo�� z tymi paniami Troickimi.S�ysza�am,�e maj� z�� opi- ni�. Sk�ama�am,ale chcia�am,aby m�j m�� zacz�� broni� te panie.Lecz on wzruszy� ramiona- mi i odpar�: �Zapewne...pokazywa� si� z nimi publicznie nie trzeba...ale bywa� u nich,to co innego. W towarzystwie panny Izy wiele si� nauczy� mo�esz. Porwa� mnie dziecinny pusty gniew. � Czego?� zapyta�am opryskliwie � malowania si� i kokieterii? � Nie!� odrzek� m�j m�� � og�ady towarzyskiej i tego czego�,czego ci brakuje, a one po- siadaj� w wysokim stopniu... Zacisn�am usta i nic nie odpowiedzia�am. Sama czu�am,�e Iza i jej matka maj� ten specjalny warszawski,salonowy szyk,kt�rego ja u moich rodzic�w,prowadz�cych dom bardzo �po dawnemu",nabra� nie mog�am,Szyk ten mia� Julian w ka�dym spojrzeniu,w ka�dym ruchu,w sposobie ubrania si�,zapalenia papie- rosa,oszlifowania paznokci,wyg�aszania niby mi�kko,a przecie� niezmiernie stanowczo swego zdania. Nadto Iza ka�d� sw� poz� przypomina�a mi dziwnie kobiety �murki,kt�re widywa�am na obrazach,chodz�c z mam� w niedziel� po sumie na wystaw� Towarz ystwa Sztuk Pi�knych. Tamte malowane mia�y takie same pokr�cone k�dziory i patrzy�y spod na wp� przys�oni�- tych powiek w dziwaczny spos�b. Gdy Julian wyszed�,posz�am do swego pokoju i usiad�szy przed lustrem,pr�bowa�am pa- trze� tak jak Iza. Ale mi nie sz�o.Przede wszystkim dlatego,�e ona ma oczy pod�u�ne jak migda�y,a ja okr�g�e i wypuk�e. Po raz pierwszy jednak dostrzeg�am,�e rz�sy moje s� o wiele g�ciejsze i d�u�sze ni� rz�sy Izy. W godzin� p�niej Zajrza�am do portmonetki i przestraszy�am si�.Mam w niej rubla i troch� drobnych.A tu nadchodz� �wi�ta,trzeba strucli,bakalii,wina �tysi�ca rzecz y.Jak�e si� bez tego �wi�ta mo- g� obej��?W domu mama zwykle,w sekrecie przed ojcem,zastawia�a swoje brylantowe kolczyki i fermoar.Ale czeg� to na Wigili� nie by�o!A potem przez ca�e �wi�ta tak jedli�my orzechy,�e ca�y dom chorowa�.Zreszt�,gdyby u nas nie by�o strucli i bakalii,co by ta Mag- dalena sobie o nas pomy�la�a!Ju� i tak mnie z g�ry traktuje i opowiada,jakie przygotowania do Wigilii robi si� u moich s�siad�w naprzeciwko. 22 grudnia Bo�e m�j!Co za przykra scena!...Powiedzia�am Julianowi,�e nie mam ju� pieni�dzy.Za- czerwieni� si� ca�y,potem zapyta� mnie,sil�c si� na spok�j: � Co z pieni�dzmi zrobi�a�? Mnie zacz�y si� usta trz���,bo mi si� na �zy zbiera�o . � Wyda�am!� odpowiedzia�am cicho. � Na co? � Nie wiem... Rzeczywi�cie dok�adnie nie wiedzia�am,na co wyda�am,bo od pewnego czasu przesta�am zapisywa� swoje wydatki,przekonawszy si�,�e to pieni�dzy powstrzyma� nie mo�e.Wtedy Julian porwa� si� z krzes�a i zacz�� chodzi� po pokoju,sapi�c ci�ko.Mia� na sobie sw�j stary szlafrok,ale eleganckie spodnie i kamizelk�,bo mia� wyj�� wieczorem.W tej chwili nie mia� wcale owego �szyku",tylko wyda� mi si� stary i niezgrabny.D�ugo milcza�.Ja sta�am oparta o �cian�,owini�ta w chustk�,bo mi by�o zimno.Wreszcie m�j m�� stan�� przede mn� i zacz�� m�wi� z pocz�tku powoli,a potem coraz pr�dzej: �Widz�,�e wynik�o mi�dzy nami nieporozumienie.Wychodz�c za mnie,wyobrazi�a� so- bie,�e wychodzisz za milionera.Tymczasem ja jestem biednym urz�dnikiem i nie mam za co utrzymywa� �ony.Z posagu twego wystarcza w�a�ciwie tylko na ut rzymanie domu � nic wi�- cej.Zanotuj to sobie.Przyzwyczajono ci� w domu do zbytku,do marnotrawstwa.Staraj�c si� o ciebie,widzia�em dobrze,co si� �wi�ci.Ja jednak nie jestem pantoflem,jak tw�j ojciec,i zrujnowa� si� nie dam! Milcza�am,bo c� mia�am odpowiedzie�?Pieni�dze moje nie by�y w moim r�ku,tylko w r�kach tego pana z racji tytu�u,�e by� moim m�em.Tak by�o postanowione i widocznie by� to wieczny porz�dek rzeczy.Nale�a�o mi tylko milcze� i czeka�,co mi Jego M�owska Mo�� wydzieli� raczy. Lecz on m�wi� jeszcze d�ugo i g�o�no,pragn�c od razu przygnie�� mnie t� wy�szo�ci�,na jakiej go stawia m�owskie stanowisko.Nie potrzebowa� tak krzycze�,bo nigdy nie by�abym mu zaprzeczy�a praw jego i przywilej�w.W tej chwili jednak przekona�am si�,�e je�eli m�� nie jest pantoflem,to jest rodzajem tyrana.Przys�owie o kurze i grz�dzie bardzo si� tu dobrze daje zasto sowa�. Scena sko�czy�a si� wreszcie danymi mi wspania�omy�lnie dwudziestoma rublami,z kt�- rych pi�� mia�o by� �na �wi�ta".Postanowi�am za te pi�� rubli kupi� wina,bakalii i strucli dla Magdaleny,a samej uda� b�l z�b�w i le�e� ca�e �wi�ta.Na wigil i� p�jd� do moich rodzic�w, ale podczas �wi�t nie poka�� si� nikomu.Spali�abym si� ze wstydu,gdyby kto� zobaczy�,co si� u nas dzieje.Zaczn� chyba uczy� si� malowa� na porcelanie,albo b�d� t�umaczy� �z fran- cuskiego"jak�� powie��. 3 stycznia Wreszcie min�y te utrapione �wi�ta.Mama zn�w zastawi�a swoje kolczyki i fermoar, ale na wigili� by�o dwana�cie da�,a bakalie sta�y ca�ymi workami doko�a kredensu.M�j m�� by� rozpromieniony,weso�y i bardzo szykowny.Ubrany w smoking,z bia�ymi go�dzikami w butonierce,wygl�da� jak ksi���.Wszyscy go podziwiali,a ja por�wnywa�am go w my�li do tego mojego Juliana,kt�ry chodzi po domu w zasmolonym starym szlafroku i tak wyra�nie zdradza zrz�dz�ce usposobienie.Ja ubra�am si� bardzo skromnie,bo od pewnego czasu ogar- nia�a mnie apatia i wygl�da�am jak s�u��ca mego m�a.Zreszt� mn� nikt si� nie zajmowa�� wszystko poci�gn�� ku sobie m�j m��,kt�ry wyj�tkowo tego dnia by� dowcipny i mi�y. Przechodz�c mimo drzwi gabinetu,pods�ucha�am niechc�cy,�e na Nowy Rok ojciec ma wy p�aci� reszt� mojej posagowej sumy. Ojciec prosi� o prolongat� i usprawiedliwia� si�,�e interesy na wsi �le id�,lecz m�j m�� powtarza� ci�gle: � Nie mog�!...nie mog�!...szalone wydatki...tyle pieni�dzy...nastarczy� nie mog�! M�j Bo�e!Co tu robi�,�eby mniej wydawa� pieni�dzy i �eby Magdalena mnie tak nie okra da�a!Bo �e ona mnie okrada,mog� przysi�c. Ale c�!...boj� si� jej nawet o tym powiedzie�. 5 stycznia Teraz ju� wiem,dlaczego p�aka�am wtedy,gdy Iza pozostawi�a chryzantemy na biurku mego m�a. Przyzwyczai�am si� powoli uwa�a� Juliana za swoj� w�asno��.I to jest istota ma��e�stwa. Ale to nie jest w�asno�� serdeczna,wcale nie.To jest tak,jakby mi kto� aktem jakim� praw- nym darowa� co� na ca�e �ycie.On m�wi� ci�gle du�o o prawach m�a.Ja nic nie m�wi�,ale czuj�,�e prawa �ony nagle zbudzi�y si� we mnie w chwili odej�cia od o�tarza.My�l� zawsze i m�wi� �m�j m��"� a nie po prostu �m��". A to jest r�nica. A mo�e mi si� tak tylko zdaje �bo s� zn�w chwile,w kt�rych Julian wydaje mi si� zupe�- nie obcym cz�owiekiem.I to dziwne,�e te my�li wtedy g��wnie nasuwaj� mi si� przed umys�, skoro faktem brutalnym ja i m�j m�� jeste�my najwi�cej do siebie zbli�eni.Jestem ca�a zlo- dowacia�a w jego obj�ciach i porywa mnie jaka� rozpacz,t�sknota,wstyd,�e nie mam do�� odwagi,aby zaprotestowa� przeciw podobnemu zn�caniu si�,kt�re mi nic,pr�cz niesmaku, nie przynosi.Je�eli kiedykolwiek,to wtedy czuj� si� niewolnic� i w mojej biednej,g�upiej g�owie rodzi si� bunt przeciw podobnemu porz�dkowi rzeczy . A jednak mimo to uwa�am Juliana za moj� w�asno�� � m i mo to...A mo�e w�a�nie dlatego!... 6 lutego Nie pisa�am nic ca�y miesi�c.Mia�am du�o przez ten czas k�opot�w.Przede wszystkim zdo�a�am odnale�� w Kurierze rubryk�,w kt�rej podaj� ceny artyku��w spo�ywczych.Przy- sz�o mi to z trudno�ci�,gdy� zwykle jest wymieniona cena �gryki",�pszenicy"itd.Ale szu- kaj�c mozolnie i cierpliwie,dowiedzia�am si� wreszcie,ile kosztuje pol�dwica,baranina,ma- s�o solone i owa nieszcz�sna �mietana.Natychmiast przy rachunku sprawdzi�am,�e Magda- lena okrad�a mnie tego dnia na blisko dwadzie�cia osiem kopiejek.Po sprawdzeniu jednak nale�a�o jej t� kradzie� przed oczy przedstawi�.To by�o cokolwiek trudne,bo przyznaj�,�e mnie Magdalena troch� kr�tko trzyma.Poniewa� wiem,�e za obraz� honoru (zdaje mi si�,�e i zarzut z�odziejstwa liczy si� do obrazy honoru,cho� nie jestem pewna)siedzi si� w kozie, skoro obra�ony mo�e przedstawi� �wiadk�w swej zniewagi � wi�c posz�am do kuchni i tam powiedzia�am Magdalenie w najdelikatniejszej formie,�e dalej oszukiwa� si� nie pozwol�.Z pocz�tku,widocznie ze zdziwienia,Magdalena do siebie przyj�� nie mog�a,potem zacz�a nagle lamentowa� tak g�o�no,�e uciek�am z kuchni przera�ona i z�a na siebie,�e t� scen� wywo�a�am. P�acz jej i skargi rozlega�y si� po pokojach,a� nareszcie,Magdalena,otworzywszy drzwi, ze szlochaniem oznajmi�a mi,�e za s�u�b� dzi�kuje. Drug� przepraw� mia�am z Julianem,kt�ry,dowiedziawszy si� o odej�ciu Magdaleny,ca�� win� zwali� na mnie,dowodz�c,�e u mnie i przeze mn