6431
Szczegóły |
Tytuł |
6431 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
6431 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 6431 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
6431 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Gabriela Zapolska
Z pami�tnik�w m�odej m�atki
22 pa�dziernika
Od trzech dni jestem m�od� m�atk�.Zdaje mi si�,�e jestem pogr��ona we
�nie.Chodz�
po mieszkaniu,kt�re jest moim mieszkaniem,a ci�gle mam uczucie,jakbym spa�a i
nie mo-
g�a si� rozbudzi� dostatecznie.Ubrana jestem w jedn� z moich panie�skich
sukienek,gdy�
m�j m�� zadecydowa�,�e wyprawnego szlafroczka szkoda.Przykro mi by�o troch�
schowa�
go do szafy,bo cieszy�am si�,�e b�d� mog�a chodzi� po pokojach w tureckim
szlafroku z
trenem i na jedwabnej podszewce.Nie chc� si� jednak Julianowi sprzeciwia�,gdy� i
tak wi-
dzia�am,�e nie by� kontent,gdy wydobywa�am z kufr�w moj� wypraw� i na srebro
strasznie
g�ow� kr�ci�.Jego matka,ogl�daj�c moj� bielizn�,zapyta�a mnie:
� Czy to perkalowa?
Zawstydzi�am si� strasznie,bo sama nie wiem,czy rzeczywi�cie moja wyprawna
bielizna
jest perkalowa lub p��cienna.Wiem to jedno,�e rodzice dali mi co mogli i ile
mogli.Tak sa-
mo i posag.Nie wiem,czy u�o�yli si� z g�ry z Julianem,ile mu za mnie dadz�,ale
boj� si�
bardzo jego niezadowolenia.To dziwna rzecz!Zaledwie trzy dni m�j m�� jest moim
m�em,
a zaczynam si� go ba� nie na �arty.Zreszt� i dawniej,przed �lubem �kiedy si�
jeszcze o
mnie stara� �ba�am si� go ci�gle.W�a�ciwie nie ba�am si� jego samego,ale jego
niezadowo-
lenia.A on by� ci�gle niezadowolony i tak badawczo po wszystkich k�tach patrzy�
kiedy sie-
dzia� przy stole i niby ze wszystkimi rozmawia�.Ja z nim rozmawia� nigdy nie
mog�am,bo
nas samych nigdy nie zostawiali w pokoju.Jak nie by�o mamy,to by�a moja m�odsza
siostra,
Kazia.My�la�am,�e jak za m�� za niego ju� p�jd�,to b�dziemy mogli nagada� si� do
woli.
Ale to jest jako� inaczej ni� ja przypuszcza�am.Ci�gle si� Jul iana boj�,coraz
wi�cej i nie
mam z nim o czym m�wi�.Mo�e p�niej b� dzie inaczej.
6 listopada
Mam co dzie� wielkie zmartwienie.Wieczorem musz� dysponowa� obiad i nie wiem,co
wymy�li�.Julian du�o rzeczy nie lubi,a ja w domu nigdy si� tym nie
zajmowa�am.Mama
m�wi�a,�e dobrze wychowana panna nie powinna si� miesza� do spraw kuchennych i
gnie-
wa�a si� na mnie,kiedy raz piek�am sobie zaj�czki i krzese�ka z kawa�ka surowego
ciasta,
kt�re mi da�a kucharka.A przecie� teraz chcia�abym bardzo zna� si� na
kuchni.Magdalena,
nasza s�u��ca do wszystkiego,nieszczeg�lnie gotuje i widz�,�e Julian jest w
coraz gorszym
humorze,kiedy siada do obiadu.A�eby tylko nie widzie� jego kwa�nej miny ju�
ch�tnie po-
sz�abym do kuchni jak jaka� Niemka i dopilnowa�abym Magdaleny...ale c�,ona od
razu si�
pozna,�e na niczym si� nie znam i przestanie mnie szanowa�.Ju� i tak wczoraj
zapyta�a
mnie:�Czy pani ka�e wzi�� pierwsz� krzy�ow�?"Odpowiedzia�am:�Naturalnie,moja
Mag-
daleno!Naturalnie!"Ale nic nie wiem,co to za pierwsza krzy�owa.Wiem,�e s� gamy
krzy-
�owe i bemolowe,ale o mi�sie nie mam najmniejszego poj�cia.� Wczoraj nagle przy
obie-
dzie Julian zapyta�,czy moja mama chodzi�a w pi�tek na miasto.Zmarszczy�am brwi
i odpo-
wiedzia�am,�e nie.Parskn�� �miechem i rzuciwszy na st� serwet�,zawo�a�:�by�em
tego
pewny!"Z trwog� pomy�la�am,czy to nie jest aluzja do sk�onienia mnie do
chodzenia z
Magdalen� na targ pi�tkowy.Jeszcze by tego brakowa�o!Mama m�wi�a,�e przekupki
nie
lubi� pa� na targu i m�wi� umy�lnie brzydkie wyrazy,�eby oduczy� panie od
chodzenia ra-
zem z kucharkami na targ.A zreszt� nie mam odpowiedniego ubrania.Mam nowy �akiet
i
�adn� peleryn�,przecie� w tym po targu chodzi� nie b�d�.
9 listopada
Dzi� Julian,wychodz�c do biura,zapowiedzia� mi,�e wieczorem p�jdziemy do teatru
Rozmaito�ci.Bardzo si� z tego ciesz�,bo wieczorami siedzimy w domu,czytamy
Kurier,a
potem on chodzi wko�o sto�u,a ja sama nie wiem,co robi� z sob�.Julian nie jest
z�y,ale ma
charakter pochmurny i usposobienie wcale nieweso�e.Skoro wchodzi do domu,to si�
robi
zimno,jakby nagle kto� na zawieruch� drzwi otworzy�.Jest podobno przystojny i
moje ku-
zynki zachwyca�y si� nim przed moim �lubem.Dla mnie Julian jest za
wysoki,zanadto impo-
nuj�cy,chodz�c,butami skrzypi i je w spos�b,kt�ry mnie szalenie denerwuje.Ja
przy nim
wygl�dam jak szczur,bo jestem drobna,ma�a,chuda i mam cer� �niad�.Kupi�am sobie
przez
s�u��c� w aptece pudru,ale to nic nie pomaga,bo puder si� nie trzyma.Mama nie
pozwoli�a
mi si� pudrowa�,cho� sama pudrowa�a si� w sekrecie.Julian ma bardzo �adn� cer� i
prze-
�liczne r�ce.Chwilami zdaje mi si�,�e Julian na mnie patrzy z niezadowoleniem i
wtedy
zimno mi i czuj� si� bardzo smutna.Wiem,�e nie jestem bardzo �adna,ale przecie�
by�am
taka sama przed �lubem,a nawet jeszcze brzydsza.Sam mi si� pierwszy o�wiadczy� i
to na-
gle,przy drugim spotkaniu.Stawali�my w�a�nie do kadryla.On by� najszykowniejszy
ze
wszystkich m�czyzn tam zebranych i wszyscy m�wili,�e to bardzo dobra
partia.Wiedzia-
�am,�e inne panny zazdroszcz� mi,�e w�a�nie on ze mn� ci�gle ta�czy i
najwyra�niej mi asy-
stuje.Zapyta� mnie,czy upowa�niam go do cz�stszego bywania w domu moich
rodzic�w.
Powiedzia�am �tak",ale bez �adnej my�li przyrzeczenia mu mej r�ki,i zaraz tak
on,jak
wszyscy,zacz�li uwa�a� go za mego narzeczonego.Ojciec nie chcia� go mie� za
zi�cia,we
mnie obudzi� si� duch przeciwie�stwa � i zosta�am �on� Juliana.Wszyscy unosz�
si� nad
nim,�e to bardzo porz�dny cz�owiek.Nie pije,nie pali i w karty nie gra.Ciotki
moje by�y
nim zachwycone.Ja nie wiem,co o nim my�le�.Jestem g�upia i Julian jest dla mnie
widocz-
nie za powa�ny.My�la�am,�e si� b�dziemy kochali,ale wida� w ma��e�stwie mi�o��
inaczej
wygl�da.Zreszt�,mo�e ja go kocham.Przynajmniej powinnam go kocha�,bo przysi�g�am
mu mi�o�� do �mierci.Postaram si� go kocha� powa�nie i rozs�dnie.Tylko tak jako�
smut-
no!...tak jako� bardzo smutno!
20 listopada
Z obiadami coraz gorzej.Magdalena si� zaniedbuje i nigdy obiad nie jest na
oznaczon�
godzin�.Jest to g��wny punkt niezadowolenia Juliana.Zacz�am ju� sama chodzi� do
kuchni,
ale Magdalena si� rozgniewa�a i powiedzia�a mi:�Niech mi pani nie nadeptuje na
pi�ty".Od-
powiedzia�am jej zaraz:�Niech si� Magdalena nie zuchwali",ale ona obrazi�a si�
na dobre i
przesta�a obiad gotowa�.Zl�k�am si� bardzo i posz�am do pokoju,gdzie siedzia�am
ca�e p�
godziny p�acz�c.Potem wzi�am kieliszek w�dki i zanios�am Magdalenie do
kuchni,�eby j�
udobrucha�.Wypi�a i odwr�ci�a si� do mnie ty�em.Obiad by� o godzin� p�niej,a
kotlety
zupe�nie spalone.Magdalena powiedzia�a Julianowi,�e to �bez pani�",a
Julian,u�miechn�w-
szy si� cierpko,odrzek�:�Wiem,�e mam w domu...lalk�".Mnie �zy pu�ci�y si� z oczu
stru-
mieniem i pobieg�am zamkn�� si� w swoim pokoju,gdzie siedzia�am bez lampy i
�wiecy ca�y
wiecz�r.Tylko od latarni gazowej pada�o �wiat�o na pod�og�.Ja ci�gle p�aka�am
nie tylko o
t� histori� obiadow�,ile,�e mi taki b�l i smutek w piersi wezbra� i razem z tymi
�zami zdawa�
si� sp�ywa� z moich oczu.My�la�am,�e dusz� z siebie wyp�acz�.O �smej pos�ysza�am
jak
Julian wychodzi� z domu.Pierwszy to raz po �lubie zostawi� mnie wieczorem
sam�.Zrobi�o
mi si� bardzo strasznie w tym pustym mieszkaniu.Ba�am si� wsta� i poszuka�
zapa�ek.Na-
przeciwko zacz�li gra� na fortepianie i to mnie dobi�o...Zacz�am zn�w p�aka� i
osun�am si�
a� na pod�og�,tak mnie �kania dusi�y.Wo�a�am po cichu:�wody!wody!"a przecie� to
by�o
g�upio z mej strony,bo nikt mnie nie s�ysza� i s�ysze� nie m�g�.P�niej
wsta�am,rozebra�am
si� i po�o�y�am spa�.Podobno pierwsze miesi�ce po �lubie nazywaj�
si�...miodowymi mie-
si�cami!Czy to by� mo�e?Czy to by� mo�e!
Nazajutrz
Julian powr�ci� do�� p�no i pogodzi� si� ze mn� na dobranoc.Jestem kontenta,�e
si� ju�
na mnie nie gniewa,ale zarazem forma pogodzenia zrobi�a na mnie dziwne
wra�enie.Poczu-
�am si� upokorzona.Zdawa�o mi si�,�e ja musz� pogodzi� si� z tym cz�owiekiem,�e
mnie
nie wolno zasn�� rozgniewanej,�e on w formie �artobliwej ka�e mi by� dla siebie
uprzejm� i
zarzuci� sobie r�ce na szyj�.Gdy dosz�o ju� do tego,�e przyci�gn�� mnie do
siebie i zacz��
ca�owa�,zamkn�am oczy,bo mi wstyd by�o za siebie sam�,�e nie mam odwagi
powiedzie�
mu:�Nie chc� twych pieszczot,serce mnie boli",�e jak manekin w jego r�kach
jestem bez-
silna i g�upia,bez ch�ci,bez woli,bez mo�no�ci pozostania na chwil� samej ze
smutkiem
moim.
25 listopada
Przypomnia�am sobie,�e jako m�atka,mam ju� prawo czyta� nieprzyzwoite ksi��ki i
po-
stanowi�am zaabonowa� je w pierwszej lepszej czytelni.Tylko na to trzeba si�
odwa�y�
wyj�� samej na ulic�.W domu nie wolno mi by�o wychodzi� samej.Zawsze wychodzi�am
z
mam�,a ju� w najgorszym razie ze s�u��c�.Mo�e by wzi�� z sob� Magdalen�?Sama nie
wiem.Chcia�abym si� zapyta� Juliana,ale boj� si�...
26 listopada
Dzi� Julian,wychodz�c do biura,powiedzia� mi,�e od pierwszego b�dzie mi dawa� 60
ru-
bli na domowe miesi�czne wydatki i �e to mi powinno wystarczy� do ko�ca
miesi�ca.On
op�aci mieszkanie,kupi w�giel i zap�aci s�udze.Nie wiem,czy to ma�o,czy du�o te
60 rubli
miesi�cznie.Nie odpowiedzia�am mu nic,bo nie chcia�am,�eby zrozumia�,�e ja pod
tym
wzgl�dem jestem bardzo g�upia.Posz�abym do mamy zapyta� si�,czy to wystarczy na
mie-
si�c,ale mama nie bardzo ch�tnie godzi�a si� na moje ma��e�stwo i m�wi�a do
ojca:�Je�eli
b�d� bied� klepa�,to ja r�ce umywam".Wi�c po co mama ma wiedzie�,co ja dostaj�
od Ju-
liana na miesi�czne wydatki?Niech lepiej nikt nie wie,jak mi jest.Klamka
zapad�a,nic ju�
si� nie zmieni.Sze��dziesi�t rubli miesi�cznie to dwa ruble dziennie.B�d��
pann�,nigdy w
�yciu tyle pieni�dzy w r�ku nie mia�am.Zaabonuj� nieprzyzwoite ksi��ki,kupi�
sobie kawio-
ru,dam troch� pieni�dzy biednym na intencj� dobrego z Julianem po�ycia i
zafunduj� sobie
lepszy puder.M�wi�,�e Welutina to bardzo dobry puder.
27 listopada
�eby ju� ten pierwszy jak najpr�dzej przyszed� i �ebym ju� mia�a te pieni�dze w
r�ku!
29 listopada
Dzi� je�dzili�my z wizytami:byli�my w dziewi�ciu domach.W jednym nas wcale nie
przyj�li,lokaj wzi�� bilety,poszed� i wr�ciwszy powiedzia�,�e pa�stwo wyszli.To
niepraw-
da,ja to dobrze czu�am,bo Julian by� taki z�y wsiadaj�c do karety,�e zacz�� na
mnie krzycze�
bez najmniejszego powodu i wyrzeka�,�e kareta drogo kosztuje.Siedzia�am w k�cie
cichutko
i tylko trz�s�am si� ca�a ze zdenerwowania,tak mnie ten dzie� strasznie
zm�czy�.Ci wszyscy
pa�stwo,u kt�rych byli�my,to byli przewa�nie znajomi Juliana z kawalerskich
czas�w.U
nas w domu bywali sami krewni i taka tam �zbieranina",jak Julian powiedzia�,wi�c
tam nie
warto by�o jecha�.Tylko,�e znajomi Juliana przyjmowali nas jakby niech�tnie.
W dw�ch domach by�y panny na wydaniu.Patrzy�y na mnie ironicznie.Szczeg�lnie Iza
Troicka,wysoka,�adna blondynka,bardzo umalowana i w wyzywaj�cej czerwonej
bluzce.
Zaraz gdy weszli�my,zacz�a si� chichota� z moim m�em i zaci�gn�a go ze sob�
do framu-
gi okna za firanki.Tam rozmawiali i �miali si� p�g�osem:nigdy nie widzia�am
mojego m�a
w takim dziwnym usposobieniu.By� jakby zmieszany i zadowolony.G�adzi� ci�gle
w�sy i
patrzy� na Iz� spod przymru�onych powiek.Ja,siedz�c na kanapie z pani�
Troick�,stara�am
si� udawa�,�e nie widz� i nie zwracam uwagi na tych dwoje,ale mimo woli
widzia�am ich
doskonale,a tak�e i odbicie ich powt�rzone w lustrze,kt�re wisia�o na bocznej
�cianie nad
konsol�.Uderzy�o mnie to,�e Iza i m�j m�� s� naprawd� do siebie podobni.Oboje
maj� z�ote
w�osy i silnie akcentowane profile,�adne r�owe usta i oboje umiej� patrze�
dziwacznie spod
przys�oni�tych powiek.Cho� u mojego m�a to spojrzenie ma pewien odcie�
z�o�liwo�ci,
podczas kiedy panna Iza patrzy zupe�nie ch�odno.Rozmawiali p�g�osem,niekt�re
jednak
urwane zdania dolatywa�y do moich uszu.
Nagle Iza wyrzek�a:
� Nie,teraz ju� wszystko sko�czone...
M�j m�� �mia� si� zacz�� i pos�ysza�am tylko zako�czenie jego odpowiedzi:
� ... przeciwnie, teraz nabierze uroku!
Iza odpar�a:
� Jak dla kogo!
I szybko zbli�y�a si� ku nam.Id�c,szele�ci�a jedwabiem podszewek.Mnie ten
szelest i
zbli�enie si� Izy zmiesza�y niewymownie.Czu�am,�e si� czerwieni� i by�am z�a na
siebie,bo
nie tylko Iza,ale i m�j m�� patrzyli na mnie.We wzroku Izy malowa�a si�
najwyra�niej po-
gardliwa lito��.Rzeczywi�cie,w por�wnaniu z ni� by�am niezgrabna i
brzydka.Dziwi�o
mnie,�e tak pi�kna panna do tej chwili za m�� nie wysz�a.Gdy wyszli�my od
Troickich, po-
wiedzia�am to Julianowi.Zacz�� si� �mia� i odpowiedzia�:
�Iza nie ma posagu,a poza tym to nie jest panna,kt�r� mo�na wzi�� za �on�.
Poczu�am si� oburzona,�e mnie w takim razie do tego domu wprowadzi� i zebrawszy
si�
na odwag�,zrobi�am mu z tego powodu wym�wk�.Przesta� si� �mia�,zmarszczy� brwi i
po-
wiedzia� mi:
� G�upia jeste�.
Ju� po raz drugi nazwa� mnie g�upi�.
Pierwszy raz kiedy si� zapyta�am,czy...P�niej pojechali�my do dw�ch
zwierzchnik�w
biurowych Juliana,ale tam nie by�o nikogo w domu.Ja by�am bardzo kontenta,bo
jestem
nie�mia�a i takie wizyty du�o mnie zdrowia kosztuj�.A� wreszcie spotka�a nas ta
nieprzy-
jemno��,�e nie przyj�to nas u pa�stwa Oksz�w �Jarz�bskich,kt�rych m�j m�� pozna�
u w�d
w Galicji,gdy je�dzi� leczy� si� lat temu kilka.Ci pa�stwo musz� by� bardzo
bogaci,bo w
przedpokoju by�o �adniej ni� u nas w saloniku,a nawet ni� w salonie moich
rodzic�w.Lokaj
mia� tak� min� zuchwa�� i patrzy� na nas z g�ry,a na �cianach wisia�y wsz�dzie
portiery w
pasy,w gu�cie wschodnim.Kiedy wyszli�my stamt�d i wsiedli do karety,jechali�my
jeszcze
ulic� Brack� w stron� mieszkania moich rodzic�w,ale Julian nagle zatrzyma�
karet� i zawo�a�
do mnie:
� Wysi�d�!
Wysiad�am natychmiast,bo c� mia�am zrobi�?
Julian dorzuci�:
�Id� na trotuar.
Posz�am,podnosz�c z trudno�ci� sukni�,bo ci�ka i pow��czysta.Z trotuaru
widzia�am,
jak Julian odprawi� karet� i zawo�a� jednokonn� doro�k�.A� mi �zy stan�y w
oczach,kiedy
doro�ka podjecha�a i Julian kaza� mi do niej wsi���.Mia�am nowy kapelusz,now�
peleryn�,
jasne r�kawiczki i jedwabn� sukni�.By�am bardzo wystrojona i troch�
upudrowana.Wstyd
mi by�o jecha� doro�k�.Doro�karz by� obszarpany,siedzia� krzywo na ko�le i ko�
by� chudy,
okropny i bia�y.Nigdy w �yciu nie jecha�am tak� doro�k�,bo mama si� wstydzi�a
wsi��� do
podobnej dryndy i zawsze albo si� bra�o pow�z,albo si� sz�o pieszo,cho� nogi
nieraz strasz-
nie bola�y.
Julian widzia�,�e mi to przykro�� sprawia i powiedzia� nad�sanym g�osem:
� Tw�j ojciec nie da� mi tyle posagu,by�my mogli rozbija� si� powozami...
Nie odpowiedzia�am mu nic,ale w g��bi mojej duszy nagle odezwa�o si� co�,co ju�
nie
by�o tylko �alem.To by�o co� silniejszego,tak jakby jaka� g�ucha nienawi��,a
mo�e tylko
niech��.Sama nie wiem.
1 grudnia
Dzi� dosta�am pieni�dze.Nie wiem,gdzie je schowa�,by mi kto� nie ukrad�.Wyda�am
ju�
cztery ruble do obiadu i sama nie wiem na co.Musz� kupi� ksi��eczk� i zapisywa�
wydatki.
Jutro rano wyjd� sama na ulic�.
2 grudnia
By�am dzi� sama na ulicy.Nie za�atwi�am jednak �adnego sprawunku.Kiedy wysz�am,
zdawa�o mi si�,�e si� wszyscy na mnie patrz� i palcami pokazuj �.Jednak du�o
samych ko-
biet chodzi po ulicach,a nawet widzia�am bardzo m�odziutkie dziewczynki,jak sz�y
same i
nie wstydzi�y si� wcale.Czu�am mocno,�e ubra�am si� niew�a�ciwie i by�am zanadto
wy-
strojona,cho� wzi�am na g�ow� moj� kapotk� z fioletowymi skrzyde�kami,a�eby
wygl�da�
powa�niej.Mieszkamy na ulicy Ho�ej,a gdy dosz�am do Alei Jerozolimskich,by�am
czer-
wona jak upi�r,tak mi krew bi�a do g�owy.�a�owa�am,�e nie by�o po drodze
jakiego� ko-
�cio�a,bym mog�a schowa� si� cho� na chwil�.Nie wyobra�a�am sobie,�e tylu ludzi
po uli-
cach chodzi i tak ordynarnie potr�caj�.Mo�e to ja ze zmieszania sz�am tak
niezgrabnie,ale
boki mia�am zupe�nie obola�e.W dodatku zerwa� si� wicher i ci�gle mia�am
peleryn� na g�o-
wie.Kapelusz mi si� przekr�ci� na bakier,sz�am przed siebie j ak b��dna.Z
pocz�tku stara�am
si� mie� pewn� siebie min�,ale powoli straci�am mo�no�� kierowania swoj�
wol�.Prosi�am
tylko ci�gle Boga,abym nie spotka�a kogo� ze znajomych.Nagle na rogu Chmielnej
kto� mi
si� uk�oni�.Kto,nie wiem.Widzia�am tylko,�e to by� m�czyzna,lecz w�a�nie wtedy
wiatr
za�o�y� mi na g�ow� peleryn�,a kapelusz zsun�� mi si� na oczy.To mnie dobi�o.Z
rozpaczy
kiwn�am na przeje�d�aj�c� doro�k� i wsiad�am do niej.Gdy ju�
wsiad�am,przypomnia�am
sobie,�e mama m�wi�a,i� najnieprzyzwoitsz� rzecz� dla kobiety jest jecha�
samotnie doro�-
k� i �e tylko kobiety lekkiego prowadzenia mo�na widzie� siedz�ce same w
doro�ce.Kaza-
�am wi�c podnie�� bud� doro�karzowi pomimo,�e pogoda by� pi�kna.Spojrza� na mnie
jak
na wariatk�.Ponowi�am m�j rozkaz,staraj�c si� o ile mo�no�ci by� stanowcz�,cho�
w duszy
widzia�am,�e ze mnie drwi�.Gdy podni�s� bud�,zapyta�,czy i fartuch ma odpi��.
�Nie!� odpar�am bardzo zirytowana.Pojechali�my,ale on jakby na z�o�� jecha�
bardzo
wolno i tu� ko�o chodnika.Ja wtuli�am si� w sam k�t doro�ki i nie �mia�am mu
powiedzie�,
�eby jecha� pr�dzej.Wreszcie dojechali�my do domu.Da�am mu trzydzie�ci
kopiejek,my-
�l�c,�e go zdziwi� tak� hojno�ci�.Ale on splun�� i...nawymy�la� mi od
ostatnich.Nie wiem,
czy tak pr�dko wyjd� sama.
8 grudnia
Siedz� wieczorem sama i z nud�w zabra�am si� zn�w do pisania.Julian od czasu do
czasu
wychodzi wieczorami z domu i wraca zwykle przed dwunast�.M�wi,�e idzie do kolegi
na
karty.Je�eli mam by� szczera to nawet wol� gdy on wyjdzie,bo ile razy siedzi ze
mn� wie-
czorem sam na sam,to wpada w bardzo z�y humor.Rzecz szczeg�lna.Skoro tak
siedzimy
przy stole,na kt�rym si� pali lampa,ja z robot�,a on z Kurierem w r�ku,to zawsze
mi si�
zdaje,�e my nie jeste�my ma��e�stwem,ale �e udajemy ma��e�stwo.Gra�am kiedy� w
teatrze
amatorskim m�od� m�atk� i tak samo siedzia�am na scenie przy stole,na kt�rym
pali�a si�
lampa,przy�miona ��tym aba�urem.Mojego m�a gra� w�wczas pan Marian,brat pana
Adama.Sam pan Adam by� pomi�dzy publiczno�ci�.Czy ja powinnam nawet wspomina� o
nim teraz,kiedy jestem ju� �on� Juliana?Obowi�zkiem moim jest my�le� tylko o
moim m�-
�u.Wiem,czuj� to...A jednak!...
Godzin� p�niej
Jak ten deszcz jesienny po szybach �opocze,jakby nietoperz chcia� wlecie� do
mieszkania.
Wsta�am od sto�u i posz�am do okna.Szyby zawilgocone i widzi si� przez mokr�
zas�on�.
�nieg jeszcze nie pada,tylko deszcze i na ulicach srebrz� si� ma�e ka�u�e
b�ota.Na rogu pali
si� latarnia,ko�o niej stoi doro�ka i na szkle jej latarki mo�na przeczyta�
wyra�nie cyfr�
1313. Dwie trzynast ki!Dwie trzynastki uparcie �wiec� si� przede mn�!
Na rogu jest szynk i dziwna rzecz,�ciany s� w nim pomalowane na niebiesko,bo
przez
szyby ca�e wn�trze wydaje si� b��kitne,jakby tam kto� ksi�yc zawiesi�.Tylko
gdzie� w od-
dali jaki� �o�nierz gra na piszcza�ce kilka takt�w wiecznie jednej i tej samej
piosenki.�o�-
nierz siedzi na progu koszar i gra,gra bez ustanku,a� mi si� smutno
robi.Odesz�am od okna,
bo czu�am,�e mi si� na �zy zbiera.Posz�am do komody i powoli wyci�gn�am spod
bielizny
aksamitne pude�eczko.S� tam moje panie�skie pami�tki.Nie mog�am si� z nimi
rozsta�,cho�
czuj�,�e pope�niam tym z�y post�pek przeciw memu m�owi.Co jednak pocz��!Zdaje
mi
si�,�e to pude�eczko to trumienka ze wszystkim,co jest we mnie najdro�sze i
najlepsze w
�yciu.Jak�e to spali�?Przecie� tam jest m�j pierwszy rachunek sumienia,kiedy
sz�am po raz
pierwszy do spowiedzi.Jest to ��ta i zabrudzona ju� karteczka,a na niej du�ymi
literami
wypisane wyra�nie moje grzechy,cyfr� i literami.Moje grzechy!Czytam je i
u�miecham si�
� ja,m�atka,z grzech�w moich,dziecka:
Nr 3.By�am �akoma.
Nr 4.Bi�am si� z moim bratem .
Nr 5.W ko�ciele my�la�am o czym innym.
A potem ten najwi�kszy,najci�szy grzech mojego dzieci�stwa:
Nr 23.By�am w pretensjach.
To dziwne.B�d�c dzieckiem i panienk� �by�am w pretensjach".� Po wyj�ciu za m��,
przesta�am �by� w pretensjach".Pudruj� si� tylko,gdy wychodz� na ulic�,ale w
domu do-
dzieram stare panie�skie sukienki i jest mi to oboj�tne,jak wygl�dam.Z pocz�tku
chcia�am
ubiera� si� staranniej ze wzgl�du na Juliana,ale on nie lubi,kiedy si� porz�dne
rzeczy na co
dzie� �niszczy"i sam chodzi w starym zaplamionym szlafroku i przydeptanych
pantoflach.
Z�o�y�am rachunek sumienia i zacz�am przegl�da� inne drobiazgi .S� tam moje
cenzury i
patent z uko�czenia pensji,kilka wierszyk�w,przepisanych r�k� mojej
kole�anki,Wandzi,
fotografia Wolskiego,w kt�rym si� bardzo kocha�am maj�c lat
czterna�cie.Zobaczy�am go
jednak raz w cukierni przed �wi�tami Wielkanocnymi,gdy posz�am z mam� obstalowa�
ma-
zurki.Odkocha�am si� w nim,bo mia� katar i na nogach du�e kalosze.Ale fotografi�
scho-
wa�am,bo zap�aci�am za ni� bardzo drogo Wandzi,kt�ra kocha�a si� w Nowickim i od
swego
brata dosta�a fotografi� obu aktor�w.Wandzia by�a bardzo �akoma,a �e ja na
drugie �niada-
nie mia�am prawie zawsze bu�k� z konfiturami,wi�c um�wi�y�my si�,�e ona mi da
Wolskie-
go,a ja przez ca�y miesi�c oddawa� jej b�d� moje �niadanie.I oddawa�am
heroicznie,t�umi�c
g��d,szcz�liwa,�e cho� w ten spos�b zdo�am dowie�� Wolskiemu,jak wielkie jest
dla niego
moje uczucie...
Pude�eczko stoi ci�gle otwarte przede mn�.Oto zeschni�ty male�ki
bukiecik.Pami�tka z
mego pierwszego balu,jakkolwiek nie bawi�am si� na nim szalenie.Ta�cowano ze mn�
�red-
nio �proporcjonalnie.Inne panny ta�czy�y wi�cej.By�y pi�kniejsze i
prawdopodobnie mia�y
wi�cej posagu.Oto strz�pek tiulu sukni,kt�r� mia�am na sobie tego wieczoru.By�am
ubrana
na niebiesko.Nie�adnie wygl�da�am.Wiedzia�am o tym sama.
A tu znajduj� pod r�k� kawa�ek bia�ej at�asowej wst��ki.To pami�tka po moim
ma�ym
braciszku.Gdy by� w trumience,odci��am mu t� wst��eczk� od czepeczka.Wygl�da�
jak lal-
ka woskowa w �wietle gromnic.Tego braciszka nie bardzo w domu kochano.Zapewne
dlate-
go,�e by� ci�gle s�abowity i p�aka� bezustannie.Ja go tuli�am i nosi�am ci�gle
na r�ku.I tak
raz mi na r�kach umar�.My�la�am,�e zasn�� i chodzi�am z nim ci�gle po
pokoju,podczas gdy
mama i nia�ka zdrzemn�y si� troch�.P�niej,gdy si� przekona�am,�e trzymam na
r�ku tru-
pa,bardzo si� przestraszy�am i zacz�am krzycze�.C� dziwnego!By�am
g�upia.Mia�am
wtedy czterna�cie lat.W�a�nie odkocha�am si� w Wolskim.
Wiatr ci�gle t�ucze w szyby,deszcz pada z �oskotem,g�usz�c piosenk�,kt�r� gra na
pisz-
cza�ce �o�nierz,siedz�cy na progu koszar.
Co te� jest jeszcze w tym aksamitnym pude�eczku?
O!Kawa�ek zesch�ego,czarnego chleba.
To ca�a historia,d�uga historia.Powinnam ten chleb wyrzuci�,tak jak i t� zesch��
ga��zk�
cierniow� i jak t� r�kawiczk�...
To pan Adam!Pan Adam od�ywa ca�y �zmartwychwstaje.Nie powinnam,czuj�,�e nie
powinnam,a przecie� nie mog�.W panu Adamie nie kocha�am si� tak jak w Wolskim �
o!
Zupe�nie inaczej.Zreszt� mia�am ju� lat siedemna�cie,by�am prawie doros��
pann�.Za pana
Adama chcia�am p�j�� za m��,ale pan Adam by� tylko posesorem,wi�c mnie za niego
nie
dali i tyle robili,�e przesta� u nas bywa�.Prawda,�e on by� troch� niezgrabny i
mrukliwy,ale
mnie si� bardzo spodoba� i tak mnie do niego co� ci�gn�o!
Pozna�am go na wsi u mojej ciotki Zaruckiej,gdzie byli�my z bratem na
wakacjach.Z po-
cz�tku pan Adam nie zwraca� na mnie uwagi i traktowa� mnie jak dziecko,bo te�
przedsta-
wi�am mu si� jak dziecko �le wychowane.Wlaz�am na st� kamienny w ogrodzie i
otrz�sa�am
na siebie kwiat lipowy,kt�ry spada� na moj� g�ow�,na ramiona,na mnie ca��,jak
grad moty-
li.�mia�am si� sama do siebie i nie widzia�am,�e jaki� nieznajomy m�czyzna stoi
opodal.
Gdy go spostrzeg�am,zmieni�am si� bardzo i zamiast zeskoczy� ze sto�u,sta�am
ci�gle na
tym podwy�szeniu,podczas gdy on z u�miechem k�ania� mi si� i
przedstawia�.Przyjecha�
przed chwil�,powiedziano mu,�e ciotka jest w ogrodzie i poszed� tam,znaj�c
dobrze drog�.
Ja nie odpowiada�am.Niby nie patrzy�am na niego,ale od razu zauwa�y�am,�e jest
bardzo
pi�kny,wysoki,�e ma �liczne oczy i w�sy czarne jak atrament.By�am kontenta,�e
w�o�y�am
dnia tego swoj� now� lila batystow� bluzk� i powoli och�on�am z przestrachu.Gdy
mi poda�
r�k� i zsadzi� ze sto�u,zdawa�o mi si�,�e mam zupe�nie swobodn� i naturaln�
min�.Odszu-
kali�my cioci�,kt�ra by�a bardzo zmartwiona,gdy� truskawki zupe�nie si� nie
uda�y,lecz
mnie truskawki nie by�y teraz w g�owie.Pobieg�am przejrze� si� w lustrze i
uperfumowa�
troch�.
Od tej chwili zacz�am kocha� si� naprawd� w panu Adamie i powoli dokaza�am
tego,�e i
on zwr�ci� na mnie uwag�.I to by�a Jasna chwila w moim �yciu.Trwa�o to trzy
tygodnie...i
znikn�o jak sen.Ach!Jak ten deszcz smutno o szyby ko�acze!Jak smutno jesieni�
samej
siedzie� w p ustym mieszkaniu!
Pan Adam tak�e zapewne siedzi tam sam w swoich Horodyszczach,a mo�e...kto wie!
Mo�e i on ju� si� o�eni�?Siedz� pewnie we dwoje...bo na wsi nie mo�na chodzi� do
przyja-
ci� na karty.
We dwoje!
On � z inn� kobiet�!
Jak mi si� dziwnie na sercu robi:wszystko doko�a mnie niknie i blednie.Ju� p�no
�po
dwunastej,Juliana jeszcze nie ma.Magdalena kuchni� sprz�ta.Posk�adam te
drobiazgi i p�j-
d� zrobi� z ni� rachunek.Wol� nie patrze� na to wszystko.Zdaje mi si�,�e
otworzy�am jak��
trumn�.Innym razem napisz�,co znaczy ten chleb i ta ga��zka...Dzi� ju� nie
mog�,bo mi
zanadto smutno,a przy tym rachunek trzeba zrobi�?Po co ja w�a�ciwie ten rachunek
robi�,
kiedy ja si� na niczym nie znam.Magdalena m�wi:� M�ki tyle,mas�a za
tyle,pietruszka i
w�oszczyzna tyle...
Ja zapisuj� i nie �miem jej powiedzie�,dlaczego tak du�o,bo raz zwr�ci�am
uwag�,�e mi
poda�a ryb�,a ryby na obiad nie by�o.Ofukn�a si� i zacz�a m�wi�:�Co to pani
mnie ma za
z�odziejk�?"Wol� wi�c by� cicho i nie chc� si� z ni� k��ci�,bo mi Julian
zapowiedzia�,�e nie
cierpi,kiedy si� s�ugi zmieniaj�.
Gdybym ja si� mog�a dowiedzie�,co ile kosztuje.Podobno w Kurierku s� podawane
ceny
ar tyku��w spo�ywczych.
Trzeba b�dzie zobaczy�.
13 grudnia
Zajrza�am dzi� do pieni�dzy i przestraszy�am si�,�e mam tak ma�o.Musz� kupi�
sobie
ksi��eczk� i spisywa� wydatki.To Magdalena tyle wydaje w mie�cie i czasem nagle
ni st�d,
ni zow�d przyjdzie mi jaki� wydatek.Ot,musia�am kupi� dwa tuziny �cierek,bo
przecie�
�cierek si� na wypraw� nie daje.Wol� ju� sama kupowa� ni� m�wi� Julianowi,kt�ry
zaraz
niepraktyczno�� moich rodzic�w i mojej wyprawy nicuje i cz�sto mnie tym do �ez
doprowadza.
W og�le zdaje mi si�,�e Julian ma jaki� �al do moich rodzic�w i cz�sto wtr�ca,�e
go
oszukali.Czy to mowa o moim posagu?Boj� si� raz wyja�ni� t� s ytuacj�,ale ci�ko
mi my-
�le�,�e m�� m�j patrzy na mnie jak na oszustk�.Gdybym wiedzia�a przed �lubem,ile
mam
posagu,powiedzia�abym Julianowi �mia�o i otwarcie.Ale c�?Podobno pannie si� nie
m�wi
dok�adnie,co i ile �za sob�"dostanie.
Chwilami ta kwestia posagowa dziwna mi si� wydaje.Julian dawniej mieszka� w
jednym
pokoju i o ile wiem,jada� obiady w do�� podrz�dnej restauracji.O�eniwszy si� ze
mn�,
mieszka w czterech pokojach i jada obiady wzgl�dnie wykwintne,kt�re mu jeszcze
wydaj�
si� za skromne.Ja za�,b�d�c pann�,zajmowa�am z rodzicami �liczny apartament przy
ulicy
W�odzimierskiej,osiem pokoi z balkonem od frontu.Je�dzi�am powozem (wprawdzie
wyna-
j�tym,ale zawsze powozem)i bywa�am w teatrze w lo�y,a nie tak jak teraz...w
krzes�ach.
Julian wi�c na czysto zarobi� na ma��e�stwie,ja za� straci�am.I to on jest
niezadowolony, a
nie ja.Jemu si� zdaje,�e on jest ma�o zap�acony.Ale za co?Za co?
15 grudnia
Chodz� ju� po ulicach sama i nie wsiadam wi�cej do doro�ki z podniesion�
bud�.Wczoraj
�nieg upad� � bia�o by�o na ulicy i mia�am wielk�,ale to wielk� ochot� przej��
si� troch�.Po-
sz�am do matki Juliana.Jest to staruszka,zrujnowana obywatelka �i pozuj�ca na
dam�.M�-
wi przewa�nie po francusku i rusza ustami,jakby co� prze�uwa�a.Z Julianem nie
jest w wiel-
kiej zgodzie i wygl�daj� tak,jakby byli z siebie niezadowoleni.Podobno pani
Szumi��o (tak
si� obecnie nazywam)ma do�ywocie na jakich� okruchach maj�tku,kt�ry Julianowi po
ojcu
pozosta�.To jest podobno przyczyna obop�lnej niech�ci.Ja z pani� Szumi��o jestem
z daleka i
ceremonialnie.Nie poci�ga mnie,ale i nie odpycha.Jest zimna i oboj�tna i zdaje
mi si�,�e ta
kobieta nikogo kocha� nie potrafi.Wracaj�c do domu,przypomnia�am sobie o
nieprzyzwo-
itych ksi��kach i zacz�am szuka� czytelni.Na Marsza�kowskiej ulicy dostrzeg�am
du�y
szyld: Czytelnia.Po chwili wahania wesz�am na dziedziniec i zacz�am wst�powa�
na schody
oficyny,w kt�rej mie�ci�a si� czytelnia.Serce mi bi�o jak m�otem,gdy wesz�am do
jasno
o�wietlonego pokoju.Na �rodku du�y st�,przykryty cerat�,a na nim ksi��ki.Doko�a
p�ki i
ca�a masa grzbiet�w ksi��ek czarnooprawnych z bia�ymi kartkami,na kt�rych
napisano nu-
mery.Pod oknem ma�y stolik,na nim gazety.Przy tym stoliku siedzia�y jakie� dwie
panie w
kapeluszach i przegl�da�y dzienniki.Ko�o sto�u sta�a niem�oda dama,ubrana
czarno,w mi-
tynkach,z w��czkow� chusteczk� na siwiej�cych w�osach.By�a podobna do mojej
matki i to
mnie od razu uderzy�o i jeszcze wi�cej zmiesza�o.Na zapytanie,czego sobie
�ycz�,prawie
wybe�kota�am,�e chc� zaabonowa� ksi��ki.Dama zapisa�a moje imi� i
nazwisko,wzi�a ode
mnie pieni�dze i wr�czy�a mi kwitek.Robi�a to wszystko jak automat,grzecznie,ale
nie-
zmiernie stanowczo.Od czasu do czasu podnosi�a swe jasnoniebieskie oczy i
patrzy�a na
mnie badawczo i ch�odno.Po czym podsun�a mi k a talogi,m�wi�c:
�Oto katalog polski,a to niemiecki,francuski i inne...Wzi�am machinalnie do r�k
kata-
log polski.Od czasu do czasu s�ycha� by�o tylko szelest gazety,przewracanej r�k�
jednej z
dam, sie dz�cych poza moimi plecami.
Czu�am spojrzenie ch�odnych,niebieskich oczu,utkwionych we mnie przenikliwie,i
zro-
zumia�am,�e nigdy,nigdy nie odwa�� si� poprosi� t� dam� o jak�� �nieprzyzwoit�
ksi��k�".
By�y one tam na p�kach,tak blisko mnie,�e potrzebowa�am tylko r�k�
wyci�gn��,aby je
dosta�,a przecie� dzieli�a mnie od nich przepa�� niemo�liwa do przebycia.A
zreszt�,czy ja
mog�am wiedzie�,jaki tytu� nosi taka ksi��ka,�kt�rej pannom czyta� nie
wolno".A�eby jej
za��da�,trzeba by�o umie� j� nazwa�,a ja przecie� tego wiedzi e� nie mog�am.
I wzi�am �Dewajtysa" Rodziewicz�wny,cho� go umiem na pami��.
16 grudnia
Od dzi� zacz�am zapisywa� wydatki,ale niewiele mi to pomaga.Odk�d si� ju�
wyeman-
cypowa�am i wychodz� sama,wydaj� coraz wi�cej pieni�dzy i sama nie wiem na
co.Mam
zaledwie dziesi�� rubli,a tu do ko�ca miesi�ca daleko.Trzeba b�dzie powiedzie�
Julianowi,
�e te 60 rubli to bardzo ma�o i nie mo�e mi wystarczy� na wydatki domowe,tym
bardziej,�e
kupi�am sobie z nich dwie woalki:jedn� szafirow�,drug� czarn�,dwie sztuczki
wst��eczki
r�owej do bielizny i pude�ko porz�dnego pudru paryskiego,kt�re samo kosztuje
trzy ruble
pi��dziesi�t kopiejek.Z tych pieni�dzy musz� tak�e rzuca� kataryniarzom,kt�rzy
przychodz�
na dziedziniec naszego domu,a wczoraj przysz�a ca�a banda Czech�w i musia�am im
rzuci�
trzydzie�ci kopiejek.By�o ich sze�ciu i wstyd by�o da� im mniej.Trzeba b�dzie
powiedzie�
Julianowi o deficycie,ale mam dusz� na ramieniu,bo jeden dzie� nie
przejdzie,�eby m�j
m�� nie narzeka� na ci�kie czasy,na niepewno�� lokaty pieni�dzy i tak
dalej.Jest to ulubio-
ny temat jego rozmowy:wiem teraz,�e s� jakie� numery hipoteczne i �e towarzystwo
kredy-
towe daje pieni�dze na nieruchomo�ci.Nie wiem nawet,jak mi to w ucho wpad�o,bo
zwykle
gdy Julian m�wi,ja my�l� o czym innym i nie zastanawiam si� nad tre�ci� jego
s��w.On
m�wi sam w przestrze� �i zadowala si� d�wi�kiem w�asnego g�osu.Wczoraj jednak
zauwa-
�y� moje roztargnienie i wyrzek� s�odko �kwa�nym tonem:�Radzi�bym ci s�ucha�
tego,co
m�wi� i stara� si� zaznajomi� troch� z interesami.Mog� umrze� i ty pozostaniesz
wtedy sa-
ma na pastw� i �er oszust�w i wyzyskiwaczy.
Parskn�am �miechem,tak mi si� wyda�a nieprawdopodobna my�l o �mierci Juliana.
Zdr�w,ros�y,t�gi,on mia�by umiera�?
Lecz m�j �miech wyda� mu si� niew�a�ciwy i nieprzyzwoity.
Wsta� z krzes�a i zacz�� chodzi� doko�a sto�u,skrzypi�c przera�liwie butami.
�Nie chichocz si� jak g�!� wyrzek� opryskliwie � wiem,co m�wi�.Lekkomy�lno�� i
niezaradno�� masz we krwi,bo twoi rodzice przetracili dosy� pieni�dzy i
zrujnowali mnie
swoim marnotrawstwem!
Podnios�am g�ow� i spojrza�am na niego zdziwiona.
� Zrujnowali ciebie?� zapyta�am po chwili.
�Spodziewam si� �odpar�:�by�em bardzo dobr� parti� i mog�em,�eni�c si�,zrobi�
tro-
ch� lepszy interes.
Chcia�am zapyta� si� go:�by�e� wi�c do sprzedania?"� ale pytanie to zamar�o mi
na
ustach.
S�ysza�am tak cz�sto moich rodzic�w k��c�cych si� ze sob� i to zwykle w
kwestiach pie-
ni�nych,�e rada bym odsun�� t� konieczno�� sprzeczek jak najdalej z naszego
po�ycia.Wi-
dz� jednak,�e to b�dzie trudne,bo w ka�dej chwili zaczepiamy si� o t� przeszkod�
pieni�n�,
o kt�r� rozbijaj� si� nawet moje najlepsze ch�ci i postanowienia.
17 grudnia
Julian m�wi mi cz�sto,�e jestem �g�upia".�To dziwne!Na pensji i w domu
uchodzi�am
za bardzo inteligentn�.
19 grudnia
Prawie wszyscy ci,u kt�rych byli�my z wizyt� �rewizytowali nas.Nie przyj�am
jednak
nikogo,bo wsz�dzie,gdzie byli�my,urz�dzenie domu by�o daleko kosztowniejsze i
pi�kniej-
sze ni� u mnie.Przy tym � nie umiem przyjmowa� go�ci,bo u rodzic�w wychodzi�am
do
salonu jak lalka nakr�cona i siada�am na krzese�ku tak,jak inni go�cie,nie
zajmuj�c si� ni-
czym.Zreszt� nie mamy lokaja,a Magdalena,wiecznie zasmolona i nad�sana,gdy
otwiera
drzwi,wcale mi zaszczytu nie przynosi.Wczoraj jednak musia�am przyj�� panie
Troickie,
gdy� spotka�y�my si� w drzwiach wej�ciowych i nie mog�am powiedzie�,tak jak
zwykle,�e
mnie nie ma w domu,jakkolwiek wola�abym przyj�� wszystkich poprzednich go�ci ni�
te
dwie kobiety.Trudno jednak by�o wy�lizn�� si�,gdy� spotka�y�my si� bec a bec z
pann� Iz�,
kt�ra powita�a mnie ironicznie,zimno i protekcjonalnie.Matka jej jest wiernym
pierwowzo-
rem c�rki,jakkolwiek w zachowaniu swym ma troch� wi�cej �agodnego wdzi�ku i
wygl�da
jakby by�a zasmucona i zak�opotana.Gdy wesz�y do naszego saloniku,rozgl�da�y si�
cieka-
wie.Iza przez lornetk� szyldkretow� na d�ugiej r�czce,jakkolwiek wzrok ma
doskona�y.Pro-
si�am by usiad�y,ale zrobi�am to niezgrabnie,by�am ca�a czerwona i nie
wiedzia�am co zrobi�
z r�kami.Na domiar z�ego,Magdalena zacz�a w kuchni sieka� kotlety tak g�o�no,�e
zda-
wa�o si�,i� ca�y dom rozwali.Dziwna rzecz,jak obecno�� Izy mnie miesza i
rozdra�nia.
Szczeg�lnie gdy zacz�a bardzo uprzejmie chwali� gust w urz�dzeniu mieszkania �
nienawi-
dzi�am jej szczerze .Czu�am bowiem,�e k�amie,�e wy�miewa si� ze mnie,gdy� m�j
�garni-
tur",szafirow� brokatel� kryty,jest bardzo biedny i wcale nie imponuj�cy.
Nad kanap� wisi oleodruk,(mnie si� on wcale nie podoba,ale Julian twierdzi,�e
�adny)�
Iza zacz�a si� przygl�da� i wyrzek�a do matki:
�Niech mama spojrzy,jaki to pi�kny oleodruk...a zwr�ciwszy si� do mnie,doda�a:�
Pani
lubi takie landszafty?
Tego mi by�o za wiele.Zrozumia�am ca�� ironi�,jak� umie�ci�a w wyrazie
�landszaft".
Nie wiem nawet,sk�d zdoby�am si� nagle na odwag� i odpar�am:
�Przyznam si� pani,�e nie wiem,co to znaczy s�owo landszaft.U�ywa�y go moje
ciotki,
ale nigdy nie przysz�o mi do g�owy zapyta�,co to mo�e znaczy�.Zreszt� by�am
wtedy jesz-
cze dzieckiem.� Twarz Izy pod malowid�em obla�a si� rumie�cem.Iza musi mie� co
naj-
mniej lat dwadzie�cia pi��,ja za� dziewi�tna�cie.Czu�am,�e t o moja jedyna
wy�szo�� nad t�
strojn� i pi�kn� pann�.Instynktem kobiecym znalaz�am bro� i postanowi�am si� ni�
broni�.
Lecz zmieszanie Izy nied�ugo trwa�o.Wsta�a z krzes�a z szelestem jedwabnych
podszewek
i zacz�a niedyskretnie zagl�da� do jadalnego pokoju.
�Czy zechce pani pokaza� nam ca�e swoje gniazdko?� zapyta�a z niepor�wnanym
wdzi� -
kiem w g�osie.
� Iziu,jeste� niedyskretna!� upomina�a j� matka.
Lecz ona sta�a ju� na progu jadalni.
�Ach,jakie �adne talerze!� zawo�a�a.Czu�am zn�w,�e jej zachwyt jest fa�szywy,bo
tale-
rze,powieszone na �cianach w mej jadalni,by�y bardzo zwyczajne i kupione za
tanie pieni�dze.
U rodzic�w moich wisia�y pi�kne talerze,podobno bardzo stare,wi�c i ja
chcia�am,�eby u
mnie �ciany nie by�y puste i tak�e zape�ni�am je porcelan�.W t ej chwili jednak
przeklina�am
w duszy swoj� g�upot� i zawieszenie tych skorup w tak widocznych miejscach.
Co do kredensu i krzese�,by�am spokojna.Wprawdzie kredens ca�y by� ju�
spaczony,a blat
u sto�u p�k� na dwoje,ale na efekt przedstawia�y si� poka�nie i nie wida�
by�o,�e to tan-
deta.Iza sta�a w drzwiach kr�tk� chwil� i zaraz powr�ciwszy do saloniku,podesz�a
do dru-
gich drzwi,prowadz�cych do gabinetu mego m�a.
� A tu?� zapyta�a.
�To gabinet mego m�a!�odpar�am i doda�am do�� szybko:� prosz�,niech pani tam
wejdzie,je�li pani sobie �yczy .
Ona �mia�a si�,zwr�ciwszy ku mnie sw� pi�kn� twarz fryzjerskiej lalki.
�Ale� to sanktuarium!�m�wi�a,potrz�saj�c mufeczk� z czarnych karaku��w,do kt�rej
przyczepiony by� p�k prze�licznych chryzantem.�Tam chyba tylko wej�� wolno
�onie,a nie
obcej kobiecie!
Lecz ja upiera�am si� przy swoim:
� Prosz�,niech pani wejdzie!Tam nie ma �adnych tajemnic.
�S� tajemnice!� odpar�a.� i skoro raz je natr�t jaki sp�oszy,albo odgadnie,trac�
sw�j
czar... i powab. Je vous prierai... garde a vous!
Nie rozumia�am,co chcia�a przez to powiedzie�.
Wyda�a mi si� pretensjonalna i �mieszna w tej pozie,jakby wyci�tej z ryciny m�d
pary-
skich.Zreszt� sz�o mi o to,a�eby zobaczy�a biurko mego m�a,za kt�re m�j ojciec
�z Kurie-
ra"zap�aci� dwie�cie rubli i kt�re by�o podobno bardzo �adne.
M�wi� �podobno",gdy� ja na antykach si� nie znam.
�Lecz skoro pani pozwala...�podj�a zn�w Iza � chod�my zobaczy�,jak wygl�da
gniazdko,w kt�rym si� obecno�� pani domu najlepiej zaznacza.
I zn�w nie zrozumia�am,dlaczego obecno�� pani domu ma si� zaznaczy� w pokoju
prze-
znaczonym wy��cznie dla m�a.Wszak Julian nie lubi�,gdy do tego jego gabinetu
wchodzi-
�am.W i dzia�am zawsze rodzaj niech�ci na jego twarzy,gdy zjawia�am si� na
progu.
Wreszcie Iza wesz�a do gabinetu i zaraz podszed�szy do biurka,zacz�a mu si�
uwa�nie
przy gl�da�.
�To bardzo pi�kny Ludwik XIII � wyrzek�a �tylko te br�zowe galeryjki na g�rze s�
p�-
niej dorobione.
Nie odpowiedzia�am nic,tylko si� dziwi�am,sk�d ona zna si� tak dok�adnie na
robocie
biurka.
Milcza�y�my d�ug� chwil�.Ona zosta�a przy biurku i z roztargnieniem przewraca�a
poroz-
k�adane �wiartki papieru i ksi��ki.Zdawa�a si� by� zamy�lona i spochmurnia�a
nagle.
Promie� s�o�ca blady,��ty,zimowy wpada� uko�nie przez czerwone zas�ony okien i
s�a�
si� pod jej stopy.
Nagle Iza obejrza�a si� doko�a.
�A gdzie pani miejsce?� spyta�a � przecie� musisz mie� tu jaki� fotelik,jaki�
k�cik,w
kt�rym siedzisz wieczorami.
Lecz ja nie mia�am tu k�cika,ani fotela.Julian najcz�ciej siedzia� w gabinecie
po obie-
dzie,albo wieczorami � sam jeden ((gdy by� w domu).
Ja najcz�ciej siedzia�am w jadalnym pokoju przy stole,albo przy piecu.Iza
czeka�a
chwil� na moj� odpowied�,lecz widz�c,�e nie odpowiadam,lekko wzruszy�a
ramionami.
�Dlaczego tu nie ma cho� jednego kwiatka?�zapyta�a znowu.�w og�le w mieszkaniu
pani nie widz� kwiat�w.Iza wyci�gn�a r�k� i z p�ki biurka zdj�a szybko ma�y
wazonik z
niebieskiego szk�a,m�j panie�ski,kt�ry przywioz�am razem ze swoj� wypraw� w
pude�ku,
gdzie by�a moja mufka schowana.
�Zobaczy pani,jak si� zaraz to biurko rozweseli �m�wi�a Iza z jakim� sztucznym
u�mie-
chem � m�owi pani zaraz b�dzie weselej pracowa�!
Szybko odpi�a od swej mufki wi�zk� bia�ych chryzantem i w�o�y�a je do wazonika.
Kwiaty zabieli�y si� jak stadko motyli i rzeczywi�cie zrobi�o si�
�adniej,ja�niej,weselej.Lecz
r�wnocze�nie serce mi si� �cisn�o jakim� �alem,kt�rego przyczyny odgadn�� nie
mog�am.
Iza tak�e umilk�a i tak sta�y�my obie do�� d�ug� chwil�,zapatrzone w te kwiaty
delikatne i
bia�e,podobne do postrz�pionych p�atk�w �niegowych.
Tego� dnia wieczorem
Powiedzia�am Julianowi do�� cierpko,�e kwiaty zostawi�a Iza.Spojrza� na mnie
zdziwio-
ny i nagle zacz�� si� �mia� nienaturalnym �miechem.Ten �miech podra�ni� mnie
bardzo,
zreszt� od samego rana by�am dziwnie rozdra�niona.Mia�am ochot� rzuci� si� na te
kwiaty,
poszarpa� je i cisn�� o ziemi�.Lecz czu�am,i� post�puj�c w ten spos�b,b�d�
�mieszna i g�u
-pia.Uciek�am wi�c do jadalnego pokoju i tam gor�co p�aka�am.
20 grudnia
Dlaczego ja w�a�nie p�aka�am?Co mnie sk�oni�o do tych �ez,kt�re nie bra�y
pocz�tku w
sercu?Bo zauwa�y�am,�e my,kobiety,p�aczemy dwojako:jedne �zy nas bol� a drugie �
nie.
Ot� te �zy,kt�re ja wyla�am po odej�ciu Izy,nie bola�y mnie wcale.By�a to
raczej obra�ona
duma,czy z�o��,�e kto� �mia� si� targn�� na moj� w�asno��.
Bo ja zaczyna�am teraz czu� prawo w�asno�ci nad swoim m�em,cho� Bogiem a
prawd�,
chyba ju� nikt mniej do nikogo nie nale�y,jak �w m�j m�� do mnie.
Jest to obcy zupe�nie dla mnie cz�owiek,a mimo to prawem i w spos�b przyj�ty na
�wie-
cie,oddany mi na w�asno��.To �mieszne,a co �mieszniejsze jeszcze,�e dopiero
wczoraj po-
czu�am,�e mimo woli,i mimo mej ch�ci w m�j umys� wesz�o to ju� bezwiednie.
Przy �niadaniu zacz�am umy�lnie rozmow� na temat Izy.By�am z�a i pragn�am si�
z Ju-
lianem na serio pok��ci�.Przybra�am wi�c nad�san� min� i rzek�am nagle,nie
szukaj�c wy-
biegu:
�Pragn�abym zerwa� znajomo�� z tymi paniami Troickimi.S�ysza�am,�e maj� z��
opi-
ni�.
Sk�ama�am,ale chcia�am,aby m�j m�� zacz�� broni� te panie.Lecz on wzruszy�
ramiona-
mi i odpar�:
�Zapewne...pokazywa� si� z nimi publicznie nie trzeba...ale bywa� u nich,to co
innego.
W towarzystwie panny Izy wiele si� nauczy� mo�esz.
Porwa� mnie dziecinny pusty gniew.
� Czego?� zapyta�am opryskliwie � malowania si� i kokieterii?
� Nie!� odrzek� m�j m�� � og�ady towarzyskiej i tego czego�,czego ci brakuje, a
one po-
siadaj� w wysokim stopniu...
Zacisn�am usta i nic nie odpowiedzia�am.
Sama czu�am,�e Iza i jej matka maj� ten specjalny warszawski,salonowy
szyk,kt�rego ja
u moich rodzic�w,prowadz�cych dom bardzo �po dawnemu",nabra� nie mog�am,Szyk ten
mia� Julian w ka�dym spojrzeniu,w ka�dym ruchu,w sposobie ubrania si�,zapalenia
papie-
rosa,oszlifowania paznokci,wyg�aszania niby mi�kko,a przecie� niezmiernie
stanowczo
swego zdania.
Nadto Iza ka�d� sw� poz� przypomina�a mi dziwnie kobiety �murki,kt�re widywa�am
na
obrazach,chodz�c z mam� w niedziel� po sumie na wystaw� Towarz ystwa Sztuk
Pi�knych.
Tamte malowane mia�y takie same pokr�cone k�dziory i patrzy�y spod na wp�
przys�oni�-
tych powiek w dziwaczny spos�b.
Gdy Julian wyszed�,posz�am do swego pokoju i usiad�szy przed lustrem,pr�bowa�am
pa-
trze� tak jak Iza.
Ale mi nie sz�o.Przede wszystkim dlatego,�e ona ma oczy pod�u�ne jak migda�y,a
ja
okr�g�e i wypuk�e.
Po raz pierwszy jednak dostrzeg�am,�e rz�sy moje s� o wiele g�ciejsze i d�u�sze
ni�
rz�sy Izy.
W godzin� p�niej
Zajrza�am do portmonetki i przestraszy�am si�.Mam w niej rubla i troch�
drobnych.A tu
nadchodz� �wi�ta,trzeba strucli,bakalii,wina �tysi�ca rzecz y.Jak�e si� bez tego
�wi�ta mo-
g� obej��?W domu mama zwykle,w sekrecie przed ojcem,zastawia�a swoje brylantowe
kolczyki
i fermoar.Ale czeg� to na Wigili� nie by�o!A potem przez ca�e �wi�ta tak
jedli�my
orzechy,�e ca�y dom chorowa�.Zreszt�,gdyby u nas nie by�o strucli i bakalii,co
by ta Mag-
dalena sobie o nas pomy�la�a!Ju� i tak mnie z g�ry traktuje i opowiada,jakie
przygotowania
do Wigilii robi si� u moich s�siad�w naprzeciwko.
22 grudnia
Bo�e m�j!Co za przykra scena!...Powiedzia�am Julianowi,�e nie mam ju�
pieni�dzy.Za-
czerwieni� si� ca�y,potem zapyta� mnie,sil�c si� na spok�j:
� Co z pieni�dzmi zrobi�a�?
Mnie zacz�y si� usta trz���,bo mi si� na �zy zbiera�o .
� Wyda�am!� odpowiedzia�am cicho.
� Na co?
� Nie wiem...
Rzeczywi�cie dok�adnie nie wiedzia�am,na co wyda�am,bo od pewnego czasu
przesta�am
zapisywa� swoje wydatki,przekonawszy si�,�e to pieni�dzy powstrzyma� nie
mo�e.Wtedy
Julian porwa� si� z krzes�a i zacz�� chodzi� po pokoju,sapi�c ci�ko.Mia� na
sobie sw�j stary
szlafrok,ale eleganckie spodnie i kamizelk�,bo mia� wyj�� wieczorem.W tej chwili
nie mia�
wcale owego �szyku",tylko wyda� mi si� stary i niezgrabny.D�ugo milcza�.Ja
sta�am oparta
o �cian�,owini�ta w chustk�,bo mi by�o zimno.Wreszcie m�j m�� stan�� przede mn�
i zacz��
m�wi� z pocz�tku powoli,a potem coraz pr�dzej:
�Widz�,�e wynik�o mi�dzy nami nieporozumienie.Wychodz�c za mnie,wyobrazi�a� so-
bie,�e wychodzisz za milionera.Tymczasem ja jestem biednym urz�dnikiem i nie mam
za co
utrzymywa� �ony.Z posagu twego wystarcza w�a�ciwie tylko na ut rzymanie domu �
nic wi�-
cej.Zanotuj to sobie.Przyzwyczajono ci� w domu do zbytku,do
marnotrawstwa.Staraj�c si�
o ciebie,widzia�em dobrze,co si� �wi�ci.Ja jednak nie jestem pantoflem,jak tw�j
ojciec,i
zrujnowa� si� nie dam!
Milcza�am,bo c� mia�am odpowiedzie�?Pieni�dze moje nie by�y w moim r�ku,tylko w
r�kach tego pana z racji tytu�u,�e by� moim m�em.Tak by�o postanowione i
widocznie by�
to wieczny porz�dek rzeczy.Nale�a�o mi tylko milcze� i czeka�,co mi Jego
M�owska Mo��
wydzieli� raczy.
Lecz on m�wi� jeszcze d�ugo i g�o�no,pragn�c od razu przygnie�� mnie t�
wy�szo�ci�,na
jakiej go stawia m�owskie stanowisko.Nie potrzebowa� tak krzycze�,bo nigdy nie
by�abym
mu zaprzeczy�a praw jego i przywilej�w.W tej chwili jednak przekona�am si�,�e
je�eli m��
nie jest pantoflem,to jest rodzajem tyrana.Przys�owie o kurze i grz�dzie bardzo
si� tu dobrze
daje zasto sowa�.
Scena sko�czy�a si� wreszcie danymi mi wspania�omy�lnie dwudziestoma rublami,z
kt�-
rych pi�� mia�o by� �na �wi�ta".Postanowi�am za te pi�� rubli kupi� wina,bakalii
i strucli dla
Magdaleny,a samej uda� b�l z�b�w i le�e� ca�e �wi�ta.Na wigil i� p�jd� do moich
rodzic�w,
ale podczas �wi�t nie poka�� si� nikomu.Spali�abym si� ze wstydu,gdyby kto�
zobaczy�,co
si� u nas dzieje.Zaczn� chyba uczy� si� malowa� na porcelanie,albo b�d�
t�umaczy� �z fran-
cuskiego"jak�� powie��.
3 stycznia
Wreszcie min�y te utrapione �wi�ta.Mama zn�w zastawi�a swoje kolczyki i
fermoar, ale
na wigili� by�o dwana�cie da�,a bakalie sta�y ca�ymi workami doko�a kredensu.M�j
m�� by�
rozpromieniony,weso�y i bardzo szykowny.Ubrany w smoking,z bia�ymi go�dzikami w
butonierce,wygl�da� jak ksi���.Wszyscy go podziwiali,a ja por�wnywa�am go w
my�li do
tego mojego Juliana,kt�ry chodzi po domu w zasmolonym starym szlafroku i tak
wyra�nie
zdradza zrz�dz�ce usposobienie.Ja ubra�am si� bardzo skromnie,bo od pewnego
czasu ogar-
nia�a mnie apatia i wygl�da�am jak s�u��ca mego m�a.Zreszt� mn� nikt si� nie
zajmowa��
wszystko poci�gn�� ku sobie m�j m��,kt�ry wyj�tkowo tego dnia by� dowcipny i
mi�y.
Przechodz�c mimo drzwi gabinetu,pods�ucha�am niechc�cy,�e na Nowy Rok ojciec ma
wy p�aci� reszt� mojej posagowej sumy.
Ojciec prosi� o prolongat� i usprawiedliwia� si�,�e interesy na wsi �le id�,lecz
m�j m��
powtarza� ci�gle:
� Nie mog�!...nie mog�!...szalone wydatki...tyle pieni�dzy...nastarczy� nie
mog�!
M�j Bo�e!Co tu robi�,�eby mniej wydawa� pieni�dzy i �eby Magdalena mnie tak nie
okra da�a!Bo �e ona mnie okrada,mog� przysi�c.
Ale c�!...boj� si� jej nawet o tym powiedzie�.
5 stycznia
Teraz ju� wiem,dlaczego p�aka�am wtedy,gdy Iza pozostawi�a chryzantemy na biurku
mego m�a.
Przyzwyczai�am si� powoli uwa�a� Juliana za swoj� w�asno��.I to jest istota
ma��e�stwa.
Ale to nie jest w�asno�� serdeczna,wcale nie.To jest tak,jakby mi kto� aktem
jakim� praw-
nym darowa� co� na ca�e �ycie.On m�wi� ci�gle du�o o prawach m�a.Ja nic nie
m�wi�,ale
czuj�,�e prawa �ony nagle zbudzi�y si� we mnie w chwili odej�cia od
o�tarza.My�l� zawsze i
m�wi� �m�j m��"� a nie po prostu �m��".
A to jest r�nica.
A mo�e mi si� tak tylko zdaje �bo s� zn�w chwile,w kt�rych Julian wydaje mi si�
zupe�-
nie obcym cz�owiekiem.I to dziwne,�e te my�li wtedy g��wnie nasuwaj� mi si�
przed umys�,
skoro faktem brutalnym ja i m�j m�� jeste�my najwi�cej do siebie zbli�eni.Jestem
ca�a zlo-
dowacia�a w jego obj�ciach i porywa mnie jaka� rozpacz,t�sknota,wstyd,�e nie mam
do��
odwagi,aby zaprotestowa� przeciw podobnemu zn�caniu si�,kt�re mi nic,pr�cz
niesmaku,
nie przynosi.Je�eli kiedykolwiek,to wtedy czuj� si� niewolnic� i w mojej
biednej,g�upiej
g�owie rodzi si� bunt przeciw podobnemu porz�dkowi rzeczy . A jednak mimo to
uwa�am
Juliana za moj� w�asno�� � m i mo to...A mo�e w�a�nie dlatego!...
6 lutego
Nie pisa�am nic ca�y miesi�c.Mia�am du�o przez ten czas k�opot�w.Przede
wszystkim
zdo�a�am odnale�� w Kurierze rubryk�,w kt�rej podaj� ceny artyku��w
spo�ywczych.Przy-
sz�o mi to z trudno�ci�,gdy� zwykle jest wymieniona cena
�gryki",�pszenicy"itd.Ale szu-
kaj�c mozolnie i cierpliwie,dowiedzia�am si� wreszcie,ile kosztuje
pol�dwica,baranina,ma-
s�o solone i owa nieszcz�sna �mietana.Natychmiast przy rachunku sprawdzi�am,�e
Magda-
lena okrad�a mnie tego dnia na blisko dwadzie�cia osiem kopiejek.Po sprawdzeniu
jednak
nale�a�o jej t� kradzie� przed oczy przedstawi�.To by�o cokolwiek trudne,bo
przyznaj�,�e
mnie Magdalena troch� kr�tko trzyma.Poniewa� wiem,�e za obraz� honoru (zdaje mi
si�,�e
i zarzut z�odziejstwa liczy si� do obrazy honoru,cho� nie jestem pewna)siedzi
si� w kozie,
skoro obra�ony mo�e przedstawi� �wiadk�w swej zniewagi � wi�c posz�am do kuchni
i tam
powiedzia�am Magdalenie w najdelikatniejszej formie,�e dalej oszukiwa� si� nie
pozwol�.Z
pocz�tku,widocznie ze zdziwienia,Magdalena do siebie przyj�� nie mog�a,potem
zacz�a
nagle lamentowa� tak g�o�no,�e uciek�am z kuchni przera�ona i z�a na siebie,�e
t� scen�
wywo�a�am.
P�acz jej i skargi rozlega�y si� po pokojach,a� nareszcie,Magdalena,otworzywszy
drzwi,
ze szlochaniem oznajmi�a mi,�e za s�u�b� dzi�kuje.
Drug� przepraw� mia�am z Julianem,kt�ry,dowiedziawszy si� o odej�ciu
Magdaleny,ca��
win� zwali� na mnie,dowodz�c,�e u mnie i przeze mn