6377
Szczegóły |
Tytuł |
6377 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
6377 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 6377 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
6377 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Witold Jab�o�ski
Ucze� czarnoksi�nika
2003
ROZDZIA� I
W imi� Lucyfera, najwy�szego pana mej duszy. W imi� nie�miertelnych, cho� dawno martwych bog�w. W imi� my�li niepodleg�ej nikomu. W imi� magii, gorzkiej wiedzy z drzewa dobrego i z�ego.
Ja, Witelo, syn Turyngii i Polski, zaczynam wspania�� i straszn� histori� mego �ywota.
Czytelnik, kt�ry odnajdzie kiedy� owe zapiski, winien mie� niejakie rozeznanie w bie��cej chwili. Moje �ycie i jego wieloletni dorobek s� zagro�one. Nie dbam o to. Jestem w wieku, co si� zowie Matuzalemowym, i nie pragn� d�u�ej �y�. Chwilami wydaje mi si�, �e docieraj� tutaj przez grube mury krzyki prze�ladowc�w, ich zdyszane nawo�ywania. S� podnieceni, maj� nadziej� zamordowa� lub wyda� w r�ce oprawc�w potwora i czarnoksi�nika, za jakiego mnie uwa�aj�, zreszt� nie bez racji. Oczywi�cie niemo�liwe, abym ich s�ysza�. Wiem jednak, �e s� tam na g�rze i pl�druj� pracowni� w poszukiwaniu sekretnego zej�cia do podziemi. Nadzieja znalezienia skarb�w dodaje im si�. Dop�ki nie natrafi� na ruchom� �cian�, dop�ki nie przedr� si� przez zwalone schody i nie sforsuj� solidnych �elaznych wr�t mej tajemnej piwniczki, dop�ty jestem bezpieczny. Odczuwam spok�j podobny rezygnacji skaza�ca, nad kt�rego g�ow� zawis� top�r, i nieszcz�nik wie, �e nic gorszego spotka� go ju� nie mo�e. Blisko�� �mierci nie przera�a mnie, ostatnimi czasy wygl�da�em jej niczym najmilszego go�cia. Nie spodziewa�em si� jednak, �e przyjdzie w tak gwa�townej postaci.
W przeddzie� zdarzenia wyznaczaj�cego kres mego losu na tym padole mia�em sen. Raczej koszmar, kt�ry nawiedza� mnie niekiedy i ostrzega� przed zagro�eniem. �ni�em o starej kobiecie, zamkni�tej w p�on�cym m�ynie. Otacza� j� niczym ognista klatka i nie pozwala� uciec. Wok� wal�cego si� domostwa ta�czy� kr�g rozradowanych wie�niak�w, wywijaj�cych pochodniami, wid�ami i motykami. Nie s�dzi�em, �e tym razem ujrz� po przebudzeniu �w dawny obraz na jawie, zmartwychwsta�y pod oknem. Raz jeszcze mog�em przekona� si�, �e wszelkie przeczucia, wr�by i przepowiednie prawie nigdy nie wp�ywaj� na ludzkie losy. Albowiem musi wype�ni� si� czas i ludzkie przeznaczenie. Wierny przeznaczeniu, kt�re ka�e mi obserwowa� i zapisywa� przez ca�e moje zbyt d�ugie �ycie, obja�niwszy knot lampki oliwnej, zasiad�em do pulpitu. Mam zapas pi�r, inkaustu, pergaminu. Pod dostatkiem jedzenia i picia. Sporo oliwy, a nawet dost�p �wie�ego powietrza. Czeg� pragn�� wi�cej? Chyba tylko do�� czasu, bym m�g� doko�czy� rozpocz�te w�a�nie, spisywane dobr� �acin� wspomnienia. To ju� jednak nie zale�y ode mnie.
Zanim rzeczywi�cie zaczn� opowie��, czytelnik powinien tak�e powzi�� wyobra�enie o moim wygl�dzie. Jestem wysoki; kiedy przemierzam zat�oczon� krakowsk� ulic�, moja g�owa wznosi si� ponad fal� ludzkiego t�umu. Ta g�owa nazywana bywa�a przez wtajemniczonych przyjaci� dowcipnie ��bem kruka�, pewnie z powodu kruczoczarnych w�os�w, opadaj�cych w lekko skr�conych puklach a� na ramiona, i wydatnego nosa, kt�ry ja wszak�e wola�bym mieni� orlim. Wysoko sklepione czo�o zdobi� zro�ni�te, mocno zarysowane brwi, spod nich patrz� przenikliwie na �wiat z�e oczy. Ich barw� trudno okre�li�, stanowi zagadk� dla mnie samego. Przyjmijmy, �e kolor zmienia si� w zale�no�ci od nastroju � gdy bywam melancholijny, przybieraj� odcie� szaroniebieski, rozweselone staj� si� zielonkawe, przeb�yskuj� z�otymi nitkami. Dlaczego wi�c okre�li�em je s�owem �z�e�? Poniewa� wielu ludzi ba�o si� ich spojrzenia i ucieka�o przed nimi jakby od uroku.
Blask mych oczu przygas� ostatnio, krucze sploty przypr�szy�a siwizna. Zachowa�em natomiast wi�kszo�� z�b�w, brzemi� lat nie przygarbi�o szczup�ej sylwetki. Nadal mog� uchodzi� za m�a w sile wieku, nie starca. Zw�aszcza ogl�dany z daleka. C� to jednak mo�e znaczy� dla mnie, kt�ry i tak znam doskonale liczb� swoich wiosen i zim. Odziewam si� czarno, jak przysta�o uczonemu. S�dz�, �e to na razie wystarczy, aby da� czytelnikowi poj�cie, z kim ma honor przestawa�. Je�li dobrze odmalowa�em sw�j portret, ufam, �e zaciekawi go moja historia, podobna do niejednej ba�ni albo rycerskiej romancy, jakich s�ucha si� d�ugo w nocy przy ogniu. W odr�nieniu od tamtych jest jednak prawdziwa i solennie przyrzekam nie k�ama�. Nie jestem podobny do s�awetnego kronikarza Wincentego, z powodu u�omno�ci zwanego Kad�ubkiem, kt�ry w dziele swoim na�ga�, ile wlezie. Od wyzna� tamtego �wi�tobliwego os�a, wyrykuj�cego nieszczerze swe winy w li�cie do m�odziutkiego przyjaciela, Rudolfa (b�d� jeszcze mia� okazj� powr�ci� do tej sprawy), moje opowie�ci zdaj� si� barwniejsze. Mieni� si� niczym fale rw�cej rzeki w dzie� wiosenny, gdy co chwila lazur roz�wietlonego s�o�cem nieba zasnuwaj� ci�kie, brzemienne ulew� i piorunami chmury, aby wkr�tce zn�w ust�pi� jasno�ci. Mieni� si� jak moje oczy, kt�rych tylu ludzi si� l�ka. Ale do�� o tym! Rozpoczynam gaw�d� i nie chc� by� nudny jak owi bajarze ton�cy w nieposkromionym gadulstwie.
Urodzi�em si�... Nie. Musz� cofn�� si� do czasu przed urodzeniem. Nie wyskoczy�em przecie� niby Minerwa z g�owy Jowisza i czytelnikowi nale�y si� rodow�d, moja genesis. Niech zatem wyobrazi sobie, �e tam, gdzie dzisiaj rozrasta si� lasek miejski na przedmie�ciach Wroc�awia, znajdowa�a si� kiedy� ludna wioska, nosz�ca wdzi�czne miano Borek. Niech jeszcze bardziej wysili umys�, a zobaczy oczyma duszy m�yn wodny nad Odr�. W tej w�a�nie okolicy przyszed�em na �wiat. Oto jak do tego dosz�o.
M�j dziad zwa� si� Mi�osz i pochodzi� ze starego puszcza�skiego rodu. Przyszed� na �wiat za rz�d�w starego ksi�cia w dziedzicznej w�o�ci Jaworowice. Gdyby urodzi� si� jako pierworodny, otwiera�yby si� przed nim pi�kne widoki zarz�dzania obszern�, dobrze utrzyman� dziedzin� oraz wszelkie rozkosze rycerskiego stanu, mo�e nawet zaszczytne stanowisko na dworze albo w ksi���cej dru�ynie. Stary ksi��� Henryk by� zreszt� wtedy m�odym ksi�ciem. Nie nosi� jeszcze brody, kt�r� zapu�ci� p�niej przez mi�o�� do zakonnych rycerzy, i rad widzia� wok� siebie walecznych r�wie�nik�w.
Jako drugi syn, Mi�osz m�g�by wsp�rz�dzi� maj�tkiem, a nawet po �lubie z godn� siebie pann� osi��� na w�asnym, wydzielonym z �aski pana brata sp�achetku ziemi. W najgorszym razie sta�by si� malkontentem, wiecznie zazdroszcz�cym starszemu. Wszak i ksi��� Henryk p� �ycia strawi� na wadzeniu si� ze swymi krewnymi, w�adcami polskich ziem, mno��cymi si� stale jakoby myszy kr�la Popiela.
Jako trzeci syn m�g� zosta� klech� lub nawet w�drownym �piewakiem. Niestety, zrodzi� si� jako czwarty i starsi bracia wykorzystali wszystkie wspomniane mo�liwo�ci. M�j dziad znalaz� wi�c czwart�, w�asn� drog�.
Nie by�o mu r�wnego w �owiectwie, w podchodzeniu kuny czy lisa. Wyuczy� si� te� nie�le bartnictwa, przestaj�c cz�sto z kmieciami w sio�ach na skraju puszczy. Po�egna� si� wi�c z bra�mi, z kt�rymi i tak, o ile mi wiadomo, nie �y� na dobrej stopie. Opu�ci� Jaworowice i pow�drowa� do Wroc�awia, a tam w sposobnej chwili przyst�pi� do ksi�cia. Zaci�gn�� si� do� na s�u�b� jako bartnik i �owczy. Niespokojny duch gna� go w �wiat, to wi�c u mi�o�ciwego pana wyjedna�, aby si� m�g� co jaki� czas przenosi� w inne miejsce. Zosta� zatem tak zwanym ksi���cym ��az�g�� i wiele lat w�drowa� po puszczach, sio�ach i miastach, pozna� ca�� niemal �l�sk� ziemi�. Widzia� nowe grody i wsie, zak�adane wedle niemieckiego prawa. S�dz�, �e by� to dla niego czas wielce szcz�liwy. Wiem, w ka�dym razie, po kim odziedziczy�em �y�k� w��cz�gowsk�.
Pewnego razu ksi��� zaprosi� wiernego s�ug� do G�ogowa na chrzciny syna, zwanego p�niej Pobo�nym. Zjazd by� wielki, huczny. Zaszczycili go wielkopolscy go�cie: ksi��� W�adys�aw Odonic, arcybiskup gnie�nie�ski Kietlicz i wr�g ich obu zajad�y, W�adys�aw Laskonogi. Wielmo��w tych, zw�aszcza obu Piast�w, czyli stryja z bratankiem, ma��onka naszego pana, Jadwiga, chcia�a w�a�nie pogodzi�. Nied�ugo jednak potrwa�y owe alianse i uk�ady, jak to zwyczajnie mi�dzy ksi���tami. Dziad m�j, Mi�osz, niewiele sobie zreszt� robi� z pa�skich spraw i k�opot�w. Byleby tylko w puszczach zwierza i miodu w barciach starczy�o, dalej my�l� nie si�ga�.
Gdy uczta mia�a si� ku ko�cowi, a pijanym rycerzom znudzi�y si� popisy �ongler�w i nied�wiednik�w, ksi�na pani za� chcia�a ju� wraz z dw�rkami uda� si� do swych komnat, podochocony wielkopolski w�adyka postanowi� uraczy� gospodarzy now� uciech�. Pacho�cy Laskonogiego przywlekli przed oblicze zgromadzonych wielk� osobliwo��, dzik� g�rsk� niewiast�. Trzeba wiedzie�, i� w owych czasach nie sprowadzano jeszcze na �l�sk tak wielu ryj�cych w ziemi i skale gwark�w jak dzisiaj, tote� odzianych w sk�ry owcze, wilcze i nied�wiedzie mieszka�c�w g�r miano za srogich barbarzy�c�w, kt�rych dziedziny omijano z dala. Czemu moja przysz�a babka opu�ci�a bezpieczne turnie i hale, by sromotnie wpa�� w �apy �o�dak�w, nigdy nie uda�o mi si� od niej wydoby�. Wiem tylko, �e sta�o si� to, gdy ksi��� W�adys�aw rezydowa� w Krakowie, musia�a wi�c pewnie grasowa� na nizinach z jak�� zb�jnick� zgraj�. Pi�kno�� uchroni�a j� od stryczka, w przeciwie�stwie do kamrat�w, ale wyda�a na �up �o�dackich swawoli. Sp�dzi�a w niewoli par� lat, a jednak, krzepka w sobie i dumna, niczym klacz narowista nie da�a si� nikomu ujarzmi�. Przeciwnie, wielu chrobrych rycerzy i giermk�w musia�o od niej ucieka� z posiniaczonym albo i zakrwawionym pyskiem, z wielk� przy tym sromot�. Nie wiem, czy i sam ksi���, w chuciach zapami�ta�y, nie zarobi� sporego guza. Tote� obwo�ono j� z dworem Laskonogiego po Wielkopolsce i �l�sku niby besti� nieoswojon�.
Dziad m�j, gdy j� ujrza� bezsilnie szarpi�c� wi�zy, kruczow�os� i urodziw�, rozmi�owa� si� zaraz okrutnie. Pad� ksi���tom do n�g i pocz�� b�aga�, by mu j� dali za �on�. Wywo�a� tym w pierwszej chwili �miech i zadziwienie, ale pobo�na pani Jadwiga, kt�rej �al si� zrobi�o g�adkiej dziewoi i szlachetnego m�odziana, wstawi�a si� u swego m�a za nimi. Spraw� gor�co popar� arcybiskup na z�o�� wielkopolskiemu ksi�ciu, kt�ry istotnie d�ugo oponowa�. Stan�o na tym, i� dziewk� wykupiono, a wzi�a j� pod opiek� �l�ska ksi�na. Wysz�o na jaw, �e g�ralka nie jest jeszcze ochrzczona, tote� czym pr�dzej dope�niono ceremonii i nadano w miejsce poga�skiej Kaliny chrze�cija�skie miano Anny. Wkr�tce te� zosta�a ma��onk� Mi�osza Jaworowica, rozumiej�c, �e to jedyna furta na wolno�� wiod�ca. By�a zreszt� wdzi�czna m�odzianowi, kt�ry si� za ni� uj��. Ksi��� Henryk wyprawi� im wesele i poleci� osi��� w opuszczonej rybackiej chacie za wsi� Borek na samym brzegu Odry.
Pragn��, aby si� jego ulubieniec ustatkowa�, chcia� mie� tak�e �owczego pod r�k�. Blisko�� rzeki nie by�a po my�li mego dziada, gdy� nie wyuczy� si� nigdy p�ywa�, albowiem ba� si� g��bokiej wody niby samego diab�a. Jak si� p�niej okaza�o, ca�kiem s�usznie. Przyj�� wszak�e pa�ski fawor z wdzi�czno�ci� i pokor�.
Mi�osz wi�c i Kalina (bo poga�skie miano zosta�o na co dzie�, jak wtedy powszechnie u ludu polskiego bywa�o) osiedlili si� w Borku nad Odr� jako ludzie ksi���cy. Ich zwi�zek zaraz w pierwszym roku pob�ogos�awiony zosta� pocz�ciem c�rki, kt�r� rodzice wo�ali Malina, jakkolwiek na chrzcie �wi�tym otrzyma�a imi� Gertrudy. By�a zreszt� istotnie zdrowa i jak malina rumiana. Po niej i po babce wzi��em wyraziste brwi i orli nos. Po ojcu blado�� lic, w�skie usta i ko�cist� szcz�k�. Za daleko jednak wybiegam.
Wi�cej dzieci nie mieli, nie wiem na pewno, z jakiej przyczyny, cho� nauki, jakie odebra�em za m�odu od mojej babki, pozwalaj� snu� na ten temat r�ne domys�y.
Kilkana�cie lat up�yn�o w spokoju. Dziad m�j dogl�da� miejscowych barci, wyprawia� si� na �owy albo organizowa� nagonk� dla ksi�cia i rycerzy, nieraz na grubego zwierza. Nadzorowa� tak�e doroczne wiosenne zbiory polnych czerwi, z kt�rych wyt�aczano barwnik na purpur� ksi���cych szat. Dw�r by� niesyty czerwieni w odcieniu wina i krwi. Mi�osz pewnie nie zastanawia� si� nawet, jak to si� dzieje, �e lichy robak stanowi o wspania�o�ci w�adc�w, tak jak poddani wyciskaj�cy dla nich ostatni krwawy pot.
Kalina c�rk� sw� uczy�a wiedzy tajemnej z g�r przyniesionej. Nie ba�a si� chadza� z ni� po lasach, nawet noc�, by znale�� ziele wa�ne w leczeniu chor�b, czasem tak�e zab�jcze. Obie te� p�ywa�y po rzece i zarzuca�y sieci na ryby, co, jako si� rzek�o, dziad m�j wzdraga� si� czyni�.
Szcz�cie ludzkie nie trwa zbyt d�ugo, po rado�ci smutek przychodzi. Min�o zn�w par� lat i �ywio�, kt�rego dziadek zawsze si� l�ka�, porwa� go i poch�on��. Zdarzy�o si�, �e podczas wiosennych roztop�w Odra wyla�a obficie, porywaj�c ze skarpy chat� Mi�osza. Ten zdo�a� ocali� �on� i c�rk�, sam jednak zaton�� w odm�tach rozszala�ej rzeki. Nieszcz�cie to mog�o srodze podkopa� si�y Kaliny. Krzepka g�ralka nie podda�a si� jednak. Gdy pow�d� opad�a, naj�a we wsi parobk�w i odbudowa�a chat� w tym samym miejscu, gdzie wkr�tce zacz�a gospodarzy� po dawnemu, z podrastaj�c� dziewk� u boku. W�a�nie wtedy pi�kna Malina spotka�a mego przysz�ego ojca.
A w�a�ciwie on j� spotka�, czy raczej wypatrzy�. W s�oneczny dzie� dojrza� przez nadbrze�ne trzciny przemykaj�ce bujne cia�o wodnej nimfy. Urocze zjawisko wielce go zaj�o, gdy� mi�o�nikiem by� wszelkich ba�ni i legend, jakie tylko w�drowni bajarze zdo�ali wysnu� ze swej wyobra�ni. Osadzi� w miejscu dzielnego rumaka i spyta� dziewczyn�, kalecz�c �miesznie miejscow� mow�, czy nie jest czasem Lorelei. Odpowiedzia� mu weso�y �miech i plusk wody, dziewczyna bowiem skry�a si� w spienionych nurtach i wyp�yn�a daleko pod lasem, sk�d, kryj�c si� po drodze w krzakach, umkn�a do domu. Nie przestraszy�a si� jednak ani nie zawstydzi�a. By�a wszak najpi�kniejsza w ca�ym Borku i wielu gospodarskich syn�w uderza�o do niej w zaloty, lecz za rad� matki wzgardliwie ich odtr�ca�a. Nieznajomy je�dziec wyda� si� jej godny i pe�en powabu, cho� nie poj�a, o co pyta�. Gdy ona jemu rusa�k�, jej zda� si� zab��kanym kr�lewiczem albo wielkim rycerzem.
Ukryta w ramionach matki, opowiedzia�a pr�dko ca�� przygod�. Ledwie zdo�a�a si� przyodzia� i wy��� mokre w�osy, gdy obcy przybysz stan�� przed chat� i zapuka� do wr�t.
Nie by� ksi�ciem ani nawet rycerzem. Zwa� si� Henryk, pochodzi� z Turyngii i przyby� rok wcze�niej na �l�sk wraz z innymi niemieckimi osadnikami. R�d jego osiad�y od wiek�w w Ziz (czy mo�e w Zeitz, jak niekiedy pisz� t� nazw�), trudni� si� wyrobem tarcz, tote� przezwano go w Polsce Szczytnikiem. Nie chcia� jednak wzorem przodk�w uprawia� owego rzemios�a, czu� bowiem w sobie zmys� do wy�szych rzeczy. Obrawszy na siedzib� Wroc�aw, da� si� pozna� jako zr�czny kupiec, oferuj�cy przer�ne towary dla dworu, klejnoty i pi�kne materie. Ksi�na Jadwiga nie stroni�a jeszcze wtedy od bogatych stroj�w i pr�nych b�yskotek. Ksi��� doceni� wida� spryt i obrotno�� Turynga, skoro ten sta� si� niebawem jego najwa�niejszym doradc� w sprawach handlowych; wkr�tce te� �askawy pan uczyni� go zarz�dc� kilku maj�tk�w. Obje�d�ali w�a�nie z ma�ym pocztem ksi���ce w�o�ci nad Odr�, aby wyznaczy� miejsca do budowy m�yn�w wodnych, kt�re pocz�to zak�ada� w Polsce na now� mod��, z wielkim, pionowo ustawionym ko�em, nie za�, jak dot�d, poziomym. Traf chcia�, �e m�j zacny ojciec w�a�nie brzeg blisko Borku znalaz� wielce dogodnym.
Wszystko to Szczytnik wyja�ni� �aman� mow� usadzony przez dwie niewiasty za sto�em, ugoszczony �wie�� ryb� i przednim piwem. Nawyk�y do frykas�w pa�skiego sto�u, niespodziewan� go�cin� uzna� za mi�� nie tyle dla pustego brzucha, ile dla serca. Nie m�g� oderwa� wzroku od us�uguj�cej mu ho�ej dziewoi. Cho� przywi�d� z germa�skich ziem �on� i p�odzi� z ni� potomstwo, pozosta� z krwi i ko�ci m�czyzn� przychylnym czarom innych kobiet. Spostrzeg� z zadowoleniem, i� �licznotka nie umyka wcale przed jego oczyma, jak by na jej miejscu czyni�o wiele wiejskich dziewek, lecz przeciwnie, posy�a mu �yczliwe zerkni�cia spod rz�s. Pozwala�y �ywi� naj�mielsze nadzieje i rozradowany Henryk obiecywa� sobie niebia�skie rozkosze. Z�e j�zyki plot�y p�niej, �e zada�a mu w piwie lubczyku, ja jednak s�dz�, i� starczy�o jedno jej spojrzenie, aby wybranego cz�eka zauroczy� na d�ugo.
Dostrzeg�a t� wzajemn� sk�onno�� dwojga m�odych bardzo o los c�rki niespokojna Kalina. Dostrzeg� r�wnie� stary ksi���, kt�ry przyby� w nied�ugim czasie do chaty �owczego. Trudy w�adzy sprawi�y, �e zapomnia� o �mierci Mi�osza � teraz wielce si� ni� zasmuci�. Pragn�� za rad� Turynga postawi� tutaj m�yn, a Jaworowic�w przenie�� w inne miejsce. Uj�ty wdzi�kiem Maliny zamy�li� nawet uczyni� z niej s�u�ebn� swej pobo�nej ma��onki. Lecz Kalina nie pragn�a wcale opuszcza� umi�owanej dziedziny, porzuca� miejsc, kt�re by�y wspomnieniem szcz�cia, cho� za �cian� szumia�a rzeka, wodny gr�b jej m�a. Matka i c�rka pad�y ksi�ciu do st�p, b�aga�y, by im pozwoli� zosta�. Starka g�o�no przy tym przysi�ga�a, bior�c obecnych mieszczan i rycerzy na �wiadk�w, �e nie gorzej od innych umia�aby rz�dzi� m�ynem. Niespodziewanie do owych gor�cych pr�b, �ez i lament�w do��czy� swoje wstawiennictwo Szczytnik. On r�wnie� pad� na kolana i podejmuj�c ksi�cia pod nogi, rzek�, i� widzi w gospodyni roztropn� bia�og�ow�, kt�ra zadaniu podo�a. Stary pan Henryk lubi�, gdy go d�ugo proszono. Spoziera� spod krzaczastych brwi to na dzieln� macierz, to na cudn� dziewk�, to zn�w na pe�nego zapa�u m�odego Turynga. Przebiera� palcami po d�ugiej brodzie, kt�r� w�a�nie zapu�ci� w imi� czci i przyja�ni dla teuto�skich rycerzy zakonu Naj�wi�tszej Marii Panny. Wreszcie jego dobre z natury serce zmi�k�o i wyrazi� zgod�, a co wi�cej, zaraz przy �wiadkach odda� maj�cy si� budowa� m�yn Szczytnikowi w dzier�aw�.
Odt�d Niemiec sta� si� w Borku cz�stym go�ciem. Zje�d�a� co par� dni z Wroc�awia, by dogl�da� budowy, lecz ca�a wie� szepta�a, �e bardziej przyci�gaj� go wdzi�ki s�odkiej Maliny. Widziano ich cz�sto razem, jak przechadzali si� r�ka w r�k� nad rzek�, to zn�w wyp�ywali gdzie� �odzi�, aby znikn�� na skraju lasu. Powiadano, i� podczas jednej z takich w�dr�wek, w le�nej g�stwinie, na ustronnej polanie, przy �piewie s�owik�w i zapachu kwiecia, tak si� oboje �ciskali i ca�owali, a� w ko�cu zerwa� kwiat jej dziewictwa, lecz rada mu by�a i z�ego s�owa nie rzek�a. Kalina wiedzia�a o wszystkim, ale milcza�a, zaciskaj�c usta. Rozumia�a, �e nie spos�b sprzeciwi� si� woli ksi���cego ulubie�ca, z kt�rego �aski na tej ziemi zosta�y. Widzia�a te� jasno, �e c�rka sprzyja cudzoziemcowi. W�r�d swoich licznych zi� nie mia�a leku tylko na dwie choroby: mi�o�� i �mier�.
Nie pot�pi�a tak�e Maliny, kiedy grzeszna mi�o�� zaowocowa�a odmian� dziewcz�cej figury, zw�aszcza w obwodzie talii. Inaczej jednak dzia�o si� w Borku, gdzie pracowa�y pod�e, zazdrosne j�zyki. Ju� wcze�niej miano za z�e matce i c�rce wynios�o��, nieprzyst�pno��, trzymanie si� z dala od kmiecych zabaw. Kalina nie chcia�a prz��� na k�dzieli i plotkowa� z niewiastami. Malina z rzadka przychodzi�a na ta�ce, a i wtedy odmawia�a wi�kszo�ci ch�opc�w. Do�� by�o tego, aby ich nie cierpiano. Nowa pa�ska �aska i cz�ste wizyty bogato odzianego mieszczanina wzmog�y zawi��. Obawiano si� ksi���cego gniewu, tote� nikt nie przeszkadza� w budowie m�yna, przeciwnie, dostarczano po�ywienia niemieckim rzemie�lnikom, a Henrykowi z Ziz k�aniano si� w pas i czym pr�dzej schodzono z drogi. Podziwiano szybko rosn�c� budowl�, lecz obchodzono j� z dala, uwa�aj�c, �e w wielkim, pionowym kole musi by� co� obcego, wrogiego, mo�e i diabelskiego. M�j ojciec wyzna� wobec gawiedzi pewnego dnia z dosadn� germa�sk� che�pliwo�ci�, �e koszt przedsi�wzi�cia wynosi dwadzie�cia sze�� grzywien czystego srebra, tyle co ca�a wie�. Miejscowi ciemni ludzie sarkali po cichu na pa�skie zachcianki, moj� matk� za�, gdy sz�a drog� przez Borek promienna i radosna jak sama bogini �ywia, wytykali palcami i przezywali �Niemr��. Sytuacja oczywi�cie pogorszy�a si�, gdy nie da�o si� ukry� b�ogos�awionego stanu. Pytano za plecami, jakie nakrycie g�owy b�dzie teraz nosi� dumna Malina, skoro wianek dziewiczy stargany, a do ma��e�skiego czepka nie ma prawa?
Im bli�ej ko�ca budowy, tym bardziej przybli�a� si� czas rozwi�zania. Nie bacz�c na to, moja matka po dawnemu wyp�ywa�a z babk� na rzek� zarzuca� sieci. Musia�y wtedy wygl�da� jak Kora i Demeter jad�ce do kr�lestwa Plutona. Przyr�wnuj� je do greckich bogi�, takie bowiem mi si� wyda�y, gdy o nich my�l� teraz � pi�kne, silne i twarde. Odwa�nie p�yn�y ku swemu przeznaczeniu i z pewno�ci� odziedziczy�em po nich znaczn� cz�� tej odwagi.
Nagle... Ile� rzeczy dzieje si� w �yciu za spraw� owego �nagle�! Nie wiem, czy by� to figiel utopca, to jest s�owia�skiego trytona, czy te� stopka matki mej zapl�ta�a si� w sie�, do��, �e z wielkim krzykiem m�oda niewiasta run�a do wody. Kalina nie straci�a g�owy, zdo�a�a poda� c�rce wios�o, kt�rego ta si� kurczowo uchwyci�a. Wtedy brzemienna ze zgroz� poczu�a, �e owoc jej �ywota gwa�townie chce si� wydoby�. Macierz chwyci�a j� za woln� d�o� i przyci�gn�wszy do �odzi, pocz�a uspokaja� �agodnymi s�owy. Uczepiona drug� r�k� burty, wierzgaj�ca pod wod� nogami i wrzeszcz�ca wniebog�osy Malina wyda�a mnie na �wiat. Nie wiem, czyli te� woda z�agodzi�a b�le i u�atwi�a spraw�, por�d bowiem trwa� kr�tko. Ja za� musia�em przekroczy� bram� �ycia, dziwuj�c si�, �e istniej� za ni� jeszcze wi�ksze, nieznane wody i przyjmuj�c je za naturalne swoje �rodowisko. Nic dziwnego zatem, �e rykn��em g�o�nym p�aczem, kiedy wraz z matk� znale�li�my si� na dnie �odzi, wytaszczeni przez moj� babk�, kt�ra czym pr�dzej przegryz�a p�powin�. Mru�y�em pora�one s�o�cem oczka i dr�a�em z zimna. Tak przynajmniej opowiada�a babka. �Ciesz ci�, c�rko moja � rzek�a do Maliny � rzeka zabra�a ros�ego m�a, twego ojca, lecz wynagradza nas teraz zdrowym, krzepkim ch�opaczkiem. Ma ju� nawet troch� w�osk�w na g�owie. Czarny kosmyk nad czo�em, podobny do twego�.
W takich okoliczno�ciach, roku pa�skiego tysi�c dwie�cie trzydziestego, w pocz�tku znaku Skorpiona, pod auspicjami Marsa i Saturna, kt�re sprzyjaj� ludziom bieg�ym w naukach i �mia�ym, przyszed�em na �wiat.
Nie zapowiedzia�a mego przyj�cia �adna z�owr�bna kometa ani nawet najmarniejsza gwiazdka. Nikt nie g�osi� straszliwych przepowiedni. Chaty �owczego, w kt�rej nad dzieci�tkiem pochyla�y si� tej�e nocy g�ralska wied�ma i jej wyst�pna c�rka, nie nawiedzili kr�lowie, zaj�ci w�asnymi sprawami. Sk�d zreszt� mieli s�ysze� o moim narodzeniu, skoro nie u�wietni�y go �adne znaki na niebie ani ziemi.
Rzym, co prawda, tego roku omal�e uton�� w Tybrze. Wezbrana rzeka zatopi�a Pole Marsowe i obali�a Most Senator�w. W Wiecznym Mie�cie szala�y g��d i zaraza. Przypisano to niegodziwo�ci jego mieszka�c�w, kt�rzy dwa lata wcze�niej przep�dzili papie�a do Perugii. Teraz rzucili si� Grzegorzowi IX do st�p i ub�agali, by wr�ci�. Cesarz rzymski narodu niemieckiego Fryderyk II Hohenstauf, od niedawna tak�e kr�l Jerozolimy, zapu�ci� si� w g��b ko�cielnego pa�stwa na czele znacznej armii. Wielki m��, przez jednych uwa�any za nast�pc� Oktawiana Augusta i Justyniana, przez innych za poga�skiego tyrana i Antychrysta, zbli�a� si� w�a�nie do papieskiej stolicy, by z synowsk� pokor�, wspart� ostrzami miecz�w i grotami strza�, prosi� Ojca �wi�tego o zdj�cie kl�twy. Wkr�tce zawarto ugod� w San Germano, potem dwaj w�adcy �wiata wymienili judaszowe poca�unki w Anagni. Rozstaj�c si�, musieli �yczy� sobie w duchu nawzajem rych�ej �mierci.
Na wschodzie sko�nooki wnuk D�yngis-chana, Batu, spogl�da� �akomie na bogate, lecz sk��cone ksi�stwa ruskie i miewa� coraz cz�ciej niespokojne sny, pe�ne gwa�t�w, okrucie�stw i z�ota.
Czesi pustoszyli dziedziny austriackie, a cho� w tym w�a�nie roku nagle zmarli w�adcy obu krain, czym pr�dzej powo�ano na tron nowych, by wojna mog�a toczy� si� dalej. Na polskich ziemiach ksi���ta piastowscy jak zwykle wadzili si� mi�dzy sob�, wchodz�c w nietrwa�e sojusze i r�wnie nietrwa�e zyskuj�c zdobycze.
Dach katedry krakowskiej, zgodnie z ostatni� wol� biskupa Iwona Odrow��a, pokrywano o�owiem. Ma�y w�gielek z paleniska spad� przez dziur� w dachu na wyschni�ty strop i jeszcze tej nocy ogie� strawi� �wi�tyni�.
Wie�ci te zebra�em z niema�ym trudem, wertuj�c stare roczniki. Czy by�y to znaki prorocze?
�wiat toczy� si� swoim torem. Gdzie� tam by� po�ar, �wdzie pow�d�, gdzie� pl�drowano wsie i wyrzynano niewini�tka, gdzie indziej zbo�e nie obrodzi�o albo mi�d by� gorzki, taki bowiem los przypad� na tym padole maluczkim. Ch�opi harowali w pocie czo�a, d�wigaj�c brzemi� kl�twy Noego rzuconej ongi na Chama. Mieszczanie obmy�lali nowe matactwa i zyski. Rycerze ruszali na wyprawy, obiecuj�c sobie wiele rozboj�w, �up�w i nagich branek. Duchowni z rozkosz� babrali si� w subtelno�ciach wiary lub politycznych intrygach. Ksi���ta i kr�lowie mordowali jawnie wrog�w, czasem truli skrycie niewygodnych krewnych i nie posta�o im w g�owie adorowa� nieprawe dzieci�tko w n�dznej chatynce nad Odr�. Pastuszkowie te� si� do mnie nie pokwapili. A przecie� w przysz�o�ci zar�wno w�adcy, jak i lud mieli by� zale�ni od jednego mojego s�owa. W chwili mego narodzenia nikt nie mia� o tym poj�cia. Nawet ja sam.
Ojciec uzna� syna i zobowi�za� zaj�� si� mn�, gdy podrosn�. Nada� mi imi� Gwido, kt�re pos�ysza� w Turyngii, na �l�sku jednak wymawiano je Wito. Matka od pocz�tku przezwa�a dzieci� pieszczotliwie Witelo i tak mnie zw� do dzisiaj. Ochrzczony zosta�em we Wroc�awiu, w jednym z pomniejszych ko�ci�k�w, by unikn�� rozg�osu. Proboszcz kr�ci� wprawdzie nosem na moje niepewne pochodzenie, lecz Henryk z Ziz uspokoi� jego wra�liwe sumienie spor� gar�ci� srebra. Przez palce spojrza� te� klecha na przes�dne obrz�dy, jakie niewiasty ze mn� odprawi�y. Go�ymi n�kami dotkn�y o�tarza, abym by� niedo�cig�y. Sznur dzwonu po�o�y�y na usteczka, by si� dzieci� dobrze wys�awia�o. Obrusem z o�tarza przetar�y buzi�, �eby by�o pi�kne. Wreszcie po�o�y�y r�czk� na ksi�dze. Pono�, gdy ujrza�em wielobarwne iluminacje psa�terza, za�mia�em si� weso�o i chwyci�em pergamin tak mocno, i� dopiero moja babka zdo�a�a wypl�ta� brzeg karty z male�kich, lecz silnych paluszk�w. Pozbawiony �licznej zabawki, pocz��em si� drze� i miota� niby pot�pieniec, a wyniesiony z ko�cio�a, z trudem da�em si� uspokoi� matczyn� piersi�. Babka nie mia�a od tej chwili w�tpliwo�ci, �e czeka mnie kariera m�a uczonego i suknia duchowna. Trzeba przyzna�, niewiele si� pomyli�a.
Uczeni w Pi�mie teologowie przekonuj� nas, i� woda chrztu �wi�tego pozostawia na czole dziecka niezniszczalne znami�, kt�re odp�dza diab�a. Nie wiem, jak tam dok�adnie by�o ze mn�, w ka�dym razie pok�tny chrzest b�karta, dokonany przez przekupionego klech� i urozmaicony poga�skimi czarami, nie mia� chyba zbyt wielkiej mocy. Co wi�cej, jestem przekonany, �e podczas obrz�du sam Lucyfer zaciera� z satysfakcj� d�onie, delikatne d�onie upad�ego anio�a, o ile duch nie�miertelny mo�e w og�le tak czyni�. W p�niejszych latach mia�em zreszt� okazj� widzie� wielu pobratymc�w z miotu Szatana, kt�rych wprowadzenie do grona chrze�cijan odbywa�o si� z wi�ksz� ni� moje pomp� i przepychem, a jednak nie pomog�o to wiele � ani im, ani chrze�cija�stwu.
M�j zacny ojciec uzna� wprawdzie, jak ju� wspomnia�em, dzieci� pani Wenus, tej kr�lowej wszetecznic, lecz w Borku bywa� coraz rzadziej. Obarczona nie�lubnym dzieckiem niewiasta o zaokr�glonych biodrach i obwis�ych, ci�kich od mleka piersiach straci�a w jego oczach urok �wie�o�ci. Nie by�a to ju� nimfa, lecz rozwi�z�a matrona. Innym mimo to wci�� si� podoba�a, we wsi nie wszyscy byli tak skrupulatni w sprawach ojcostwa, niekt�rzy tak�e ostrzyli sobie z�by na ksi���c� chudob� i gdyby tylko zechcia�a wyj�� za jakiego� kmiotka, Henryk z pewno�ci� da�by jej posag. Nie postrada�a jednak przyrodzonej dumy i postanowi�a sama d�wiga� mi�osne brzemi�, co prawda wspierana przez matk�, kt�ra od �mierci m�a nie chcia�a m�skich rz�d�w w chacie nad Odr�.
M�yn by� ju� got�w i obie niewiasty wzi�y si� ostro do pracy. Wyuczy� je rzemios�a kmotr mego ojca, majster rodem z Nadrenii, kt�rego nigdy nie pozna�em, cho� trzyma� mnie do chrztu, podobnie jak najstarszego syna Szczytnika, sp�odzonego w ma��e�skim �o�u. Imi� jego i posta� musz� zatem zgin�� w mrokach niepami�ci.
Poniewa� nikt w Borku nie chcia� by� parobkiem u �czarownic�, Henryk da� im do pomocy trzech pruskich je�c�w, ofiarowanych przez mi�o�ciwego ksi�cia. Brodaty przywi�z� ich ze wsp�lnej ongi z Konradem Mazowieckim krucjaty na te poga�skie, okrutne plemiona. Chocia� owe wyprawy niewiele przynios�y po�ytku, nasi ksi���ta i rycerze woleli tapla� si� w warmi�skich bagnach z b�ogos�awie�stwem papie�a, ni�li rusza� gdzie� na kraj �wiata, by zwalcza� prawdziwych Saracen�w. Wiadomo, �e tam, gdzie armia ma dw�ch albo i trzech wodz�w, nie ma w istocie �adnego. Powiadaj�, �e nie tylko Piastowie swarzyli si� pod�wczas nieustannie, ale i pomniejsi wojacy k��cili si� mi�dzy sob�, zapominaj�c o �wi�tym celu wyprawy. Wyzywali si�, l�yli, stawali co rusz na udeptanej ziemi, szcz�kaj�c mieczami i nawo�uj�c do swoich: �Wroc�aw! �l�sk!� albo te�: �P�ock! Mazowsze!� Ci�gle powtarza�y si� zatargi, pojedynki mi�dzy rycerzami lub zwyk�e b�jki pacho�k�w i obozowych ciur�w. Nic dziwnego, �e widz�c op�akane skutki ca�ej sprawy, stary ksi��� Henryk nam�wi� �umi�owanego krewniaka� Konrada, by zaprosi� do str�owania granicy z poganami teuto�skich zakonnych rycerzy.
Je�cy, kt�rych przys�a� Szczytnik, dzicy byli z natury i nieu�yci, lecz babka moja potrafi�a ich okie�zna� z pewno�ci� lepiej, ni� uczynili to p�niej na pruskich ziemiach wojownicy z krzy�ami na p�aszczach. Nie zapanowa�a bowiem nad nimi or�em, lecz si�� ducha. Trzej Prusowie s�uchali Kaliny potulnie, z zabobonnym respektem. Opowiem o tym wi�cej w stosownym momencie.
Kamienie m�y�skie z hukiem me��y zbo�e, ko�o wodne obraca�o si�, odmierzaj�c p�yn�cy czas. M�yn zacz�� prosperowa� i dostarcza� m�k� na ksi���cy dw�r, a nawet przynosi� dochody. Zdawa�o si�, �e wszystko si� jako� samo rozwi��e i u�o�y. Los jednak chcia� inaczej.
Sp�jrz, czytelniku, na przedziwne wyroki przeznaczenia. Mia�em nieca�y roczek, gdy babka z matk� wybra�y si� do �rody na jarmark. Trzeba trafu, �e w tym samym czasie dotar� tam ksi��� Laskonogi ze swoj� zgraj�. Znalaz� si� w miasteczku wygoniony po raz kolejny z Wielkopolski przez przedsi�biorczego krewniaka, W�adys�awa Odonica. Staruchowi nie uda�o si� zdoby� Gniezna i musia� sromotnie umyka�, bratanek za� �ciga� go i nast�powa� na pi�ty a� do �l�skiej granicy. Oczyma duszy widz� wojska wiekowego rozpustnika, jak zmykaj�, porzucaj�c po drodze tabory wraz z ci�gn�c� za rycerzami band� ladacznic, grajk�w, wieszczk�w, handlarzy amulet�w i innych szubrawc�w. Goni� ich karne oddzia�y pod sztandarami z krzy�em, wspomagane przez klepi�cych r�a�ce ksi�y i becz�cych psalmy mnich�w. Cho� bowiem arcybiskup Kietlicz od dawna nie �y�, on to niegdy� zawiesi� krzy� na Odonicowych sztandarach, wyklinaj�c r�wnocze�nie bezbo�nego stryjka. Odt�d wielkopolski dewot cieszy� si� niezmiennie poparciem klech�w, kt�rym nadawa� wielkie przywileje. Powiadaj� jednak, i� zgodnie z danym mu przez lud przydomkiem � Plwacz � podczas wy�piewywania mod��w zawsze mu si� zdarzy�o oplu� z wielkiej gorliwo�ci krucyfiks, a tak�e celebruj�cych kap�an�w. Nieszcz�cie chcia�o, �e straci� przednie z�by za m�odu, w pierwszej swojej potyczce. Poniechajmy jednak pozna�skiego �wi�toszka i zajmijmy si� jego grzesznym stryjem.
�w za� jak niepyszny wr�ci� na ziemie �l�skich kuzyn�w i sojusznik�w. D��y� do Wroc�awia, aby si� po��czy� z si�ami naszych ksi���t, tymczasem jednak dla wytchnienia rozlokowa� w �rodzie niedobitki swej armii, wiernych mu do ostatka rycerzy i zwyczajnych �o�dak�w. Rozlaz�o si� to wszystko po miasteczku i targowisku niczym robactwo, szuka� taniego jad�a, piwa i �atwych kobiet. Sam ksi��� przyj�� go�cin� w domu w�jta Berona, najwy�szego tutaj przedstawiciela w�adzy.
Kiedy Kalina dowiedzia�a si�, �e Laskonogi jest w mie�cie, ten sam, co j� niegdy� pr�bowa� poha�bi�, w pierwszym odruchu zapragn�a czym pr�dzej opu�ci� jarmark i wraca� do Borku. W�a�nie jednak targowa�a si� o ros�ego, silnego wo�u, kt�ry przyda�by si� w gospodarstwie. Jej c�rka ogl�da�a przywiezione z dalekiego Bizancjum szkar�atnie mieni�ce si� chusty i rubinowo skrz�ce paciorki. Malina lubi�a czerwie�, odcie� wina i krwi.
Laskonogi przechadza� si� tymczasem po najparadniejszej �wietlicy w domostwie w�jta, stawiaj�c chwiejnie i ostro�nie swoje cieniutkie, niby bocianie n�ki w obcis�ych pantalonach i wielkich ci�mach. Me�� w ustach przekle�stwa, w duszy prze�uwa� gorycz pora�ki. Czu� si� s�aby, osamotniony. Onegdaj powiesi� star� czarownic�, kt�ra przed wypraw� obieca�a mu zwyci�stwo, mieszaj�c plewy i ziarna w przetaku. Zawo�a� na giermk�w i przykaza� sprowadzi� przed swoje oblicze now� wied�m�, byle m�od�, �adn�. Pa�scy s�u�alcy wybiegli do miasta, rozpytuj�c po drodze o �wiedz�ce� kobiety. Wskazano c�rk� Kaliny, s�awa obu rozchodzi�a si� ju� bowiem daleko. Otoczone przez s�ugi ksi���ce i miejskich pacho�k�w, nie mog�y odm�wi�. Ksi��� pragn�� porozmawia� z dziewk� sam na sam. Kalina pozosta�a na progu w�jtowego dworzyszcza, przyciskaj�c zawini�tko z niemowl�ciem, to jest ze mn�, do piersi przepe�nionej trosk� i trwog�. Zna�a sw� c�rk�, urodziw� i dumn�. Przeczuwa�a, �e nie zechce ulec lubie�nemu starcowi, cho�by nawet by� ksi�ciem.
Malina wesz�a do komory owini�ta w kupion� w�a�nie chust�, z u�miechem karminowych warg i p�sem na policzku, krwista i malinowa. W�adys�aw pi� wino, lecz ujrzawszy j�, z wra�enia chybi� pucharem do roztrz�sionych, po wi�kszej cz�ci bezz�bnych warg i rozla� nieco szkar�atnego p�ynu na poro�ni�t� rzadkim siwym w�osem brod�. Widok cudnej czarownicy rozpali� w nim ��dz�. Cho� dziadyga blisko siedemdziesi�cioletni, podobnie jak ongi� jego ojciec, Mieszko Stary, chutliwy i d�ugowieczny, zachowa� jeszcze do�� m�skich si�, mo�e dlatego, i� bezp�odny z natury nie roztrwoni� jeszcze ca�ego nasienia. Wstrz�sany dreszczami ruszy� ku dziewce, got�w natychmiast j� ob�apia� i za�ywa� rozkoszy. Ta widz�c, co si� �wi�ci, rzuci�a si� ku drzwiom. Znalaz�a je dobrze zaparte i strze�one od zewn�trz. Z krzykiem pocz�a ucieka� dooko�a �wietlicy. �Krzycz, krzycz, �licznotko � be�kota� goni�cy j� na swych bocianich n�kach ksi��� � i tak nic ci nie pomo�e�. Wreszcie dopad� j� w kt�rym� k�cie, opl�t� silnymi, podobnymi do paj�czych �apskami i przypar� do �ciany.
Gdy pragniesz zniewoli� niewiast�, we� ze sob� bat, nigdy ostre narz�dzie. Laskonogi mia� u pasa kr�tk�, okut� srebrem mizerykordi�. Malina pewnie sama nie zauwa�y�a, kiedy jej odpychaj�ce gwa�townika d�onie natrafi�y na r�koje�� sztyletu. W nast�pnej chwili wyszarpn�a ostrze z pochewki i zag��bi�a je w �ylastej piersi starego Piasta, docieraj�c prosto do osch�ego, nielito�ciwego serca. Zmartwia� i pad� jak d�ugi na ziemi� z zastyg�ym zdumieniem w oczach.
Kilka razy piasek przesypa� si� w klepsydrze, nim pokojowcy odwa�yli si� otworzy� drzwi do pa�skiej komory. Uczynili tak dlatego, �e Kalina posz�a do w�jta Berona i gromkim g�osem domaga�a si� oddania c�rki. Kiedy weszli do �wietlicy, jaki� �a�osny ujrzeli widok! Ksi��� le�a� sztywny, wypr�ony, z wyba�uszonymi �lepiami. Posoki ze �miertelnej rany nie wyciek�o du�o, najwy�ej ile wina w pucharze. Nad nim kl�cza�a nieruchomo moja nieszcz�sna matka, otoczona jakby krwaw� �un�, podobna anio�owi zemsty, zapatrzona przed siebie i mamrocz�ca pod nosem, nie wiadomo: modlitwy czy zakl�cia. Zrobi� si� krzyk, rwetes, zamieszanie. Wnet pochwycili j� za ramiona miejscy pacho�kowie, podda�a si� bez sprzeciwu. Zawlekli nieszcz�sn� do ciemnicy, a w�jt Bero, jako �e pora by�a p�na, na dzie� nast�pny naznaczy� badanie.
Moja babka uczepi�a si� ramienia ksi���cego urz�dnika, b�agaj�c �aski, cho� wiedzia�a, �e niewiele wsk�ra. Sprawa by�a powa�na. C�rka Kaliny, wedle prawa nic nie znacz�ca dziewka, naruszy�a obowi�zuj�cy na targach mir ksi���cy, a przy tym zamordowa�a nie panuj�cego wprawdzie chwilowo, lecz jednak Piasta, kuzyna i sojusznika naszych �l�skich w�adc�w. W�jt Bero cieszy� si� zaufaniem ksi�cia i znany by� powszechnie ze swej surowo�ci. Zawzi�ty zw�aszcza na rozwi�z�e bia�og�owy, przy�apane na gor�cym uczynku cudzo��stwa, z lubo�ci� ws�uchiwa� si� w j�ki ch�ostanych. Opowie�� o Nazarejczyku, kt�ry mia� zwyczaj u�askawia� jawnogrzesznice, by�a mu zapewne nie znana. Wiadomo nawet, �e w�asn� ma��onk� i dzieci bija� regularnie, co zyskiwa�o mu w mie�cie pos�uch i szacunek. W tym przypadku rzecz nie mog�a si� sko�czy� inaczej jak gard�em, tym bardziej �e handlowa �roda by�a oczkiem w g�owie starego ksi�cia i mia�a stanowi� wz�r dla innych miast na prawie magdeburskim lokowanych.
Kalina, niewiele my�l�c, siad�a na w�z i co tylko by�o w ok�adanych batem wo�ach mocy, pop�dzi�a do Wroc�awia. Kiedy dotar�a do domu mego ojca, okaza�o si�, �e pojecha� na wysp� Piasek w interesach. Nim wr�ci�, sporo wody w Odrze up�yn�o. Gdy us�ysza�, co si� sta�o, przerazi� si� nie na �arty. Starszego ksi�cia nie by�o pod�wczas w �l�skiej stolicy, przebywa� w Ma�opolsce, broni�c Krakowa przed zakusami mazowieckiego kuzyna. Henryk Szczytnik uda� si� wi�c do m�odszego ksi�cia. Pobo�ny panicz, wstrz��ni�ty zbrodni�, odm�wi� wstawiennictwa i �aski, wyda� tylko rozkazy dotycz�ce poch�wku tragicznie zmar�ego krewnego, kt�rego miano przewie�� i pogrzeba� mo�liwie bez rozg�osu w Raciborzu, gdzie spo�ywa� ju� ongi� gorzki chleb wygnania.
Ojciec m�j uda� si� mimo wszystko z babk� do �rody, licz�c, �e zdo�a nam�wi� Berona na z�agodzenie wyroku, cho�by mow� denar�w, kt�r� rozumiej� wszyscy ludzie na �wiecie. Jakkolwiek �redzki w�jt uchodzi� za nieprzekupnego, Henryk z Ziz zna� ju� �ycie na tyle, by wiedzie�, �e nieprzekupny zwykle bierze o wiele wi�cej ni� zwyczajny sprzedawczyk, i by� na to przygotowany. Nast�pnego dnia przybyli do targowego miasta, atoli za p�no.
Badanie by�o jedynie czcz� formalno�ci�, wszak wina Maliny zdawa�a si� bezsporna. W�jt ciekaw by� jedynie, czy przypadkiem morderczyni nie naj�� ksi��� Odonic. Ten ostatni, cho� tak bogobojny, targn�� si� ju� raz na w�asn� krew, nas�a� wszak obrzyd�ych Pomorc�w na krakowskiego ksi�cia Leszka Bia�ego i innych Piast�w, zaskoczonych podczas zjazdu w G�sawie, gdy �a�ni za�ywano. Brodaty Henryk ledwo wtedy uszed� z �yciem, ci�ko raniony. Powszechnie o tym gadano, �piewano te� pi�kn� pie�� o wiernym rycerzu Peregrynie z Weissenburga, kt�ry zas�oni� �l�skiego w�adc� swym cia�em. T�usty Leszek mniej mia� szcz�cia. Wywleczono go z �a�ni nagiego, a cho� pr�bowa� ucieczki, oprawcy dopadli go i zar�n�li jak wieprza. Nie by�a to �mier� godna rycerza, lecz w�a�ciwa osobie monarszego stanu, podobnie jak czyn Odonica. Zwyk�a to rzecz ksi���tom: zdradza� z u�miechem na twarzy lub gin�� marnie.
Wr��my do sprawy mej nieszcz�snej matki. Pa�ski urz�dnik Bero nie zaspokoi� tym razem swej dociekliwej natury. Okuta w �a�cuchy pods�dna zachowa�a dumne, wzgardliwe milczenie. Patrzy�a �mia�o w oczy prze�ladowcy i zdawa�o si�, �e to ona go w�a�nie os�dza. Milcza�a r�wnie�, gdy kat i jego pomocnicy przynie�li do izby s�dowej narz�dzia tortur i pokazywali kolejno przes�uchiwanej, obja�niaj�c ich zastosowanie. Milcza�a dalej, kiedy rozci�gni�to na drabinie jej cia�o tak, �e prze�wieca�o przez nie �wiat�o �uczywa, kiedy tym�e �uczywem przypiekano jej brzuch, piersi i inne wra�liwe miejsca, kiedy wreszcie zaci�ni�te na ramionach powrozy przeci�y mi�so do ko�ci. Bito j� kijami, a� plecy zacz�y przypomina� krwawy strz�p. Nie potrzebowa�a ju� purpurowej chusty na grzbiecie.
Mimo tortur nic nie wyzna�a, zacisn�a z�by, sycz�c z cicha. Przytomni badaniu ludzie podziwiali zatwardzia�o�� zbrodniarki i zacierali r�ce na my�l, jakie to jeszcze m�ki obmy�li dobry w�jt, by wydoby� zeznania. Tu jednak nieboga sprawi�a zaw�d oprawcom. Gdy na powrozie obwis�a i zdj�to j�, by ocuci�, okaza�o si�, i� wszelkie zabiegi nie zdadz� si� na nic. Harde serce nie znios�o b�lu i ha�by. Umar�a, nie rzek�szy s�owa.
Bero wzi�� przynajmniej odwet na ciele bez ducha, by da� dow�d, �e Szatan przedwcze�nie wyrywaj�cy wi�ni�w z katowskich �ap nie mo�e kpi� sobie z boskiej i ludzkiej sprawiedliwo�ci. Miejscy pacho�kowie zanie�li trupa niewiasty na g��wny plac, gdzie ku uciesze posp�lstwa kat �ci�� jej martw� g�ow� toporem, reszt� cia�a po�wiartowa� i rzuci� na p�on�cy stos. Tylko d�o� mordercza pozosta�a przybita do miejskiego pr�gierza. W nocy kto� j� skrad�. Wiadomo przecie�, �e uci�ta d�o� skaza�ca ma wielk� magiczn� moc, a przy odpowiednich zakl�ciach potrafi nawet otworzy� wszystkie drzwi.
Tak oto, b�d�c niemowl�ciem, utraci�em matk�. Wybacz, czytelniku, je�li moja relacja zda ci si� nieco osch�a i bezduszna. Najpierw pragn� przypomnie�, �e po�o�enie, w jakim si� znalaz�em, spisuj�c niniejsze wspomnienia, nie sprzyja zatrzymywaniu si� nad zbytni� obfito�ci� szczeg��w. Tak zreszt� opowiedzia�a kilka lat p�niej od owego zdarzenia ca�� histori� Kalina wnukowi, kr�tko, w�z�owato, bez jednej �zy. Wyla�a wszystkie zdroje serca zaraz po �mierci c�rki. �Gdyby chocia� nie kupi�a tej krwistoczerwonej chusty � doda�a na koniec wzdychaj�c. � Ostrzega�am j�, �e kr�lewskie barwy, wyt�oczone z le�nego czerwia, nam, marnym robakom, nie przynosz� niczego dobrego�.
Ja za�, wys�uchawszy opowie�ci, by�em ju� ch�opi�ciem na tyle rezolutnym, aby wyci�gn�� z niej trzy wa�ne dla mnie na przysz�o�� nauki. Pierwsz�, �e mo�nym i bogatym niemal zawsze uchodzi to, za co karz� chudopacho�k�w. Drug�, �e �aska pa�ska i nie�aska mog� sprowadzi� podobnie tragiczne skutki. I trzeci�, �e Piastowie, jak ka�dy wielki r�d, siej� wok� siebie zar�wno dobro, jak z�o, tote� trzeba by� gotowym na wszystko, gdy si� cz�ek znajdzie w pobli�u przyrodzonych w�adc�w polskich ziem. Czu�em tak�e, �e przyjdzie mi do�wiadczy� od nich wiele jeszcze dobrego i z�ego oraz odp�aci� tym samym. Pi�knym za nadobne.
ROZDZIA� II
Przeczyta�em raz jeszcze powy�sze zapiski i doszed�em po namy�le do wniosku, �e chyba zbyt wczesn� obdarzy�em siebie m�dro�ci�. W�tpi�, abym ju� jako kilkuletni brzd�c potrafi� wysnuwa� tak daleko id�ce wnioski. Na pewno jednak babka posia�a w duszy ch�opca ziarno, kt�re p�niej zakie�kowa�o. Czytelnik ma prawo r�wnie� zapyta�, sk�d Kalina, nawet b�d�c wied�m�, mog�a czerpa� wiedz� o tym, co ksi��� Laskonogi czu� albo my�la�. Czy rzeczywi�cie takie szczeg�y znalaz�y si� w jej opowie�ci? Musz� wyzna�, m�j czytelniku, �e twoje podejrzenia s� s�uszne. Zapisuj�c histori� �mierci mej nieszcz�snej matki, wzbogaci�em j� odrobin� wyobra�ni. B�dziesz musia� jeszcze niejednokrotnie znosi� wzloty umys�u autora na lekkich skrzyd�ach fantazji. Je�li jednak tu i �wdzie ubarwi� nieco wspomnienia, wiedz, i� nigdy nie mijam si� z istot� rzeczy. Opowiadam prawd� mojego �ycia � mniejsza o drobiazgi!
Odrasta�em od ziemi rodzicielki zdrowo pod czujn� opiek� babki i pruskich parobk�w. By�o ich trzech, wi�c od biedy mo�na ich uzna� za mag�w ze Wschodu, patronuj�cych mym cudownym narodzinom. Pochodzili z plemienia Warm�w. Najstarszy z nich, St�kin, pomar�, gdy mia�em sze�� lat, tote� najs�abiej zapisa� mi si� w pami�ci. Przywo�uj� w my�lach jego siwe, rozumne oczy, okolone bia�ymi k�pami rz�s i brwi, jak skute lodem jeziora w�r�d osypanych �niegiem szuwar�w. By� w�r�d swoich kim� na kszta�t wieszczka, tote� z lubo�ci� wspomina� �upienie ko�cio��w na Mazowszu i mordowanie ksi�y. Prusowie odnosili si� do chrze�cija�stwa ze szczer�, czyst� nienawi�ci�, wytrwale dostarczaj�c judeo-rzymskiej wierze nowych m�czennik�w, od �wi�tego Wojciecha poczynaj�c. St�kin opowiada� mi o ciesz�cym si� szczeg�lnym kultem wzg�rzu Romowe, gdzie na ogromnym d�bie sta�y wyrzezane w drewnie pos�gi najwi�kszych bog�w, w�r�d nich znanego i u nas Peruna. Je�li wierzy� �garzowi Kad�ubkowi, tylko jednemu z naszych ksi���t, mianowicie Bolkowi K�dzierzawemu, uda�o si� wedrze� w owo zaczarowane miejsce, a nawet znale�� tam ukochan� kobiet�, co, jak wiadomo, nie przynios�o mu szcz�cia. Zemsta pruskich bog�w, rozgniewanych za zbezczeszczenie ich dziedziny i poha�bienie kap�anki, �ciga�a przekl�tego ksi�cia a� do nies�awnego ko�ca. Krew chrze�cija�skich kap�an�w i rycerzy z pewno�ci� by�a mi�� poga�skim ba�wanom, a zw�aszcza Perunowi, i je�eli czego� stary St�kin w �yciu �a�owa�, to tylko tego, i� rozla� jej zbyt ma�o. Zapewne nieukojona t�sknota i �a�o�� przyspieszy�y jego zgon w nieprzyjaznej obczy�nie. Jakkolwiek ochrzczony przemoc� w polskiej niewoli, konaj�cy odm�wi� ostatniej spowiedzi i sakrament�w, silnie Bogu blu�ni�c i z�orzecz�c Ko�cio�owi. Nie chcia� wida� poch�wku w po�wi�conej ziemi.
Jego dwaj synowie, bli�niacy Gedajt i Wegajt, u�o�yli stos pod lasem na brzegu rzeki. Noc� zanie�li tam cia�o ojca i spalili w�r�d dzikich ta�c�w i poga�skich �piew�w. Lud przygl�da� si� z daleka pradawnemu obrz�dkowi, odprawianemu przed wiekami r�wnie� na �l�skich ziemiach, objawiaj�c zabobonny l�k, ale i powa�anie. Na nic zda�y si� pogr�ki miejscowego klechy, kt�ry straszy� wie�niak�w kar� bo�� za udzia�, cho�by bierny, w niechrze�cija�skim pogrzebie. �ale nad dogasaj�cym stosem trwa�y do rana. Ch�opcy sprawili si� tak chytrze, �e nikomu, nawet mnie, nie uda�o si� dowiedzie� od nich nast�pnego dnia, co uczynili z prochami ojca � ukryli wsypane do urny gdzie� w lesie pod d�bem czy te� pozwolili, by wiatr rozwia� je po rzece i szerokim �wiecie. Wie�niacy omijali p�niej owo miejsce, powiadaj�c, �e ukazuje si� tam noc� widmo starego Prusa. Ja jednak nie widzia�em �adnego ducha, chocia� cz�sto chadza�em w las razem z Gedajtem i Wegajtem pos�ucha� ich wspomnie� z czas�w, gdy hasali na swobodzie.
Bli�niacy z pewno�ci� byli dzielnymi wojownikami, nie do�� dzielnymi wszak�e, by unikn�� niewoli. Cz�sto podczas d�ugich rozm�w w nocy przy ognisku wspominali swoj� siostr� �ukt�, kap�ank� boga �mierci Potollo. P�niej dowiedzia�em si�, �e t�sknota m�odzie�c�w mia�a podw�jne znaczenie: kap�anki pruskie mog�y by� kochankami wy��cznie swoich braci. Nic nie przeszkadza�o jednak st�sknionym m�odzie�com przechwala� si� du�� liczb� zgwa�conych polskich branek, kt�re potem toczy�y posok� z poder�ni�tych garde� na ofiarne g�azy. Im mocniej tryska�a z rany, tym wr�ba bardziej pomy�lna. Nic dziwnego, �e dziewcz�ta z Borku omija�y naszych Prus�w z daleka, boj�c si� nawet spojrze� w ich stron�. Znaj�c przewrotno�� niewie�ciej natury, jestem pewien, �e noc� �ni�y o dw�ch srogich, acz przystojnych zb�jach, miotaj�c si� po bar�ogu w gor�cych, s�odko dr�cz�cych marzeniach.
Mogli czasem spotyka� miejscowe dziewczyny w�r�d krzew�w czarnego bzu. Wed�ug Warm�w mieszka� tam demon Puszajtis, kt�remu trzeba by�o nosi� co pewien czas potrawy i napoje. Inaczej nasze dziewcz�ta. Karmi�y za rad� mej babki lepkie kwiecie miesi�czn� krwi� szepcz�c: �Ty no� za mnie, ja zakwitn� za ciebie�. Lecz demon bzowy najwidoczniej nie s�ucha� nikogo. Nie zwr�ci� obcym ch�opakom wolno�ci, a naszych dziewek nie uchroni� od zaokr�glonych brzuch�w i bolesnych porod�w.
Babki mej Gedajt i Wegajt bali si� okrutnie, nawet bardziej ni� czarnego Puszajtisa lub chrze�cija�skiego miecza, uwa�ali j� bowiem za pot�n� czarownic�. Lubi�em si� z nimi bawi�, oni za� traktowali wnuka Kaliny jak ukochanego m�odszego brata. Nauczyli mnie p�ywa�, wyrzucaj�c z �odzi po�rodku Odry jak rozbrykanego psiaka. Opisa�em okoliczno�ci moich narodzin, nikogo nie powinno zatem dziwi�, i� rzeka pr�dko sta�a si� dla mnie �ywio�em �yczliwym i przyjaznym, jakby naprawd� sp�aca�a d�ug za �mier� Mi�osza. Od pocz�tku nie ba�em si� nurkowa�, inaczej ni� wiejscy r�wie�nicy, kt�rzy chyba szczerze wierzyli, �e zaszkodzi im, kiedy potopi� wszy ze swoich bujnych czupryn. Pokocha�em podwodn� zielonkaw� cisz� i nieruchom� z pozoru pustk�, m�con� jedynie falowaniem sitowia, rozko�ysanego przez igraj�ce ryby. �wiat ziemski zdawa� si� w tym ba�niowym kr�lestwie odleg�y, nieistotny ze swoim ha�asem i dziwacznymi ludzkimi sprawami. Czu�em si� od nich wolny niczym wodny bo�ek. Nie potrzebowa�em nikogo wi�cej, by dzieli� ze mn� uczucie szcz�cia. Przybrani bracia podziwiali moj� umiej�tno�� d�ugiego, samotnego nurkowania. Najcz�ciej jednak baraszkowali�my w Odrze we tr�jk�, nadzy jak trytony.
Nadesz�a pora, abym wyja�ni�, co to znaczy, �e moja babka by�a wied�m�. Wpierw jednak zmuszony jestem poruszy� par� innych, r�wnie wa�kich spraw.
Nied�ugo przed moim narodzeniem stary ksi��� przekaza� Borek biskupowi lubuskiemu, Wawrzy�cowi. Ko�cielnego dostojnika przegoni� z Lubusza w�adca Turyngii, landgraf Ludwik, kt�ry wyst�powa� w imieniu siostrze�ca, m�odziutkiego Dytryka z Mi�ni. Ca�a sprawa nazbyt jest zawi�a, �eby j� tu szczeg�owo omawia�, powiem wi�c tylko, �e margrabiowie brandenburscy od dawna ostrzyli sobie z�by na �w zamek, b�d�cy jakoby kluczem do polskich ziem. Dodam jeszcze, �e w akcj� Turyng�w zamieszany by� tak�e, jak powiadaj�, wielki mistrz teuto�skiego zakonu, Herman z Salzy. Nasz Henryk Brodaty niema�e poni�s� koszta i trudy, by twierdz� odzyska�, tymczasem za� ofiarowa� bezdomnemu Wawrzy�cowi podwroc�awsk� wiosk�, aby m�g� op�dzi� jako� utrzymanie nagle zbiednia�ego biskupiego dworu.
Gdy biskup zjecha� do Borku, wnet zagniewa� si� srodze. Stara, pami�taj�ca jeszcze czasy dawnych kr�l�w i jedno�ci kr�lestwa kaplica porasta�a chwastami i mchem, miejscowy za� pleban pijanica, kt�ry nie zna� nawet dobrze �aciny, wi�cej w niej �piewa� z wr�blami ni� z wiernymi. Zanim dostojnik wr�ci� do Wroc�awia, zwo�a� wszystkich ch�op�w na pole przyko�cielne. Strasz�c ich piekielnymi m�kami, rozkaza� odnowi� i rozbudowa� �wi�tyni�, przestrzega� �wi�tych obrz�d�w i post�w. Na miejscu pozostawi� wiernego, wypr�bowanego w pracach na roli Pa�skiej wikarego, kt�ry mia� odt�d tward� r�k� pa�� ko�cielne owieczki. W istocie, ten ostro wzi�� si� do dzie�a, �ci�gaj�c niemi�osiernie dziesi�cin�, ale te� sk�aniaj�c strachem lub namow� wiele opornych duszyczek ku sobie. Wikary �w na chrzcie �wi�tym otrzyma� miano Remigiusza, by� jednak z dziada pradziada �l�zakiem i zwa� si� po swojsku Z�ocie�. Imi� to mia�o si� wyry� krwawymi zg�oskami w mym sercu.
Oczywi�cie owe zmiany nie dotyczy�y naszego m�yna, kt�ry pozosta� nadal w�asno�ci� ksi��