635
Szczegóły |
Tytuł |
635 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
635 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 635 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
635 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
+kraj1-3+
POWIE��
Geoff Ryman
NIEZDOBYTY KRAJ
(The Unconquered Country)
Prze�o�y� Pawe� Lipszyc
Dla Johna Lennona,
dla Philipa K. Dicka, dla Waltera
Przygl�da�em si� o�mioosobowej rodzinie, z�o�onej z
m�czyzny i kobiety w wieku oko�o pi��dziesi�ciu lat,
dzieci w wieku roku, o�miu i dziesi�ciu oraz dw�ch c�rek w
wieku od dwudziestu do dwudziestu czterech lat. Stara
kobieta o �nie�nobia�ych w�osach trzyma�a roczne dziecko
na r�kach, �piewa�a i �askota�a je. Dziecko gaworzy�o z
zachwytu. Ma��e�stwo przygl�da�o si� tej scenie ze �zami w
oczach.
Ojciec trzyma� dziesi�ciolatka za r�k� i m�wi� do
niego cichym g�osem; ch�opiec z trudem powstrzymywa� �zy.
Ojciec wskaza� r�k� na niebo, pog�aska� syna po g�owie i
zacz�� mu co� t�umaczy�.
Z relacji z proces�w norymberskich,
zamieszczonej w "The Quality of Mercy: Cambodia,
Holocaust and Modern Conscience"
Williama Shawcrossa
CZʌ� I
Nowe liczby
Trzecia C�rka nie mia�a do sprzedania nic opr�cz
cz�ci cia�a. Sprzedawa�a w�asn� krew. M�ody m�czyzna o
okrutnej twarzy wojownika, z haczykowatym nosem mi�dzy
pulchnymi policzkami, raz na dwa tygodnie przychodzi� do
jej pokoju. Nazywa� siebie jej Agentem, opowiada�
dowcipy, a na szyi nosi� maszyn�, kt�ra przypomina�a
kobz�, tuli�a si� do niego i poj�kiwa�a.
Trzecia wynajmowa�a w�asne �ono do cel�w
przemys�owych. By�a ta�sza ni� szklane zbiorniki. Hodowa�a
w ciele cz�ci �ywych maszyn: dyferencja�y do ci�ar�wek,
drobne artyku�y gospodarstwa domowego. Rodzi�a reklamy,
ma�e karykaturki, kt�re �piewa�y piosenki. W mie�cie nie
by�o dla niej innej pracy. Miasto nazywa�o si� Saprang
Song, czyli Boski Lotos, na cze�� Buddy.
Kiedy Trzeciej dopisa�o szcz�cie, dostawa�a kontrakt
na bro�. P�acili dobrze, poniewa� praca by�a
niebezpieczna. Bro� wytryska�a nagle z jej cia�a,
najcz�ciej w �rodku nocy, a Trzecia traci�a przy tym
mn�stwo krwi. Chlusta�a z niej lawina l�ni�cych,
c�tkowanych, ciemnobr�zowych gupik�w o czarnych, �agodnych
oczach i jasnych, z�bicznych u�miechach gryzoni. Bez
wzgl�du na to, jak chora lub zm�czona by�a Trzecia,
natychmiast pakowa�a gupiki do wiader i zawi�zywa�a
pokrywki. Gdyby tego nie zrobi�a i zasn�a, ryby by j�
zjad�y. Kiedy znosi�a je po schodach, gupiki t�uk�y si� w
wiadrach i zjada�y si� nawzajem. Musia�a jak najszybciej
zanie�� towar do S�siad�w, kt�rzy p�acili jej tylko za te
gupiki, kt�re zosta�y przy �yciu.
S�siedzi po��dali kraju Trzeciej od wielu pokole�.
Ludzie z Du�ego Kraju, z sobie tylko znanych powod�w,
uzbroili S�siad�w. Lud Trzeciej nazywa� sw�j kraj
Niezdobytym, poniewa� nigdy nie da� si� skolonizowa�.
Kiedy przyszli S�siedzi, rodacy Trzeciej stan�li do walki.
Dzieci�stwo Trzeciej up�yn�o w wiosce rebeliant�w w�r�d
wzg�rz, gdzie powiewa�a bia�o-��ta flaga Niezwyci�onego
Ludu. Kobiety uprawia�y ry�, a m�czy�ni pe�nili stra� na
wzg�rzach, uzbrojeni w stare strzelby z dawnych wojen.
Imi� Trzeciej C�rki by�o zakl�ciem, kt�re mia�o
zagwarantowa�, �e jej rodzice nie wydadz� na �wiat wi�cej
dzieci. Zakl�cie odnios�o po��dany skutek. W miesi�c po
urodzeniu si� Trzeciej jej ojciec zgin��. M�wiono, �e
rozszarpa� go tygrys. Pozosta�o bardzo ma�o tygrys�w.
Sta�y si� one z�owrogimi zwierz�tami, kt�re po�era�y
ludzi.
Trzecia wygl�da�a zwyczajnie, zar�wno we w�asnych
oczach, jak i w oczach innych ludzi. Kocha�a liczby. Jej
kuzyn pracowa� jako Ksi�gowy. Trzecia siada�a obok niego w
niemym zachwycie, patrz�c jak patyczki krwawnika uk�adaj�
si� ze stukotem w wachlarzowate wzory. Kuzyn cieszy� si�,
�e Trzecia interesuje si� jego prac�, �e jest s�odka i
niewinna, jak przysta�o na dziecko. Pokaza� jej, jak
dzia�a krwawnik.
Liczby tak�e by�y omenami. U�ywano ich jako wyroczni,
co mia�o wymiar praktyczny. Liczono p�dy ry�owe,
przewidywano wysoko�� plon�w, magazynowano ziarno. Liczby
rozk�ada�y si� wachlarzowato w przysz�o��.
Trzecia umia�a odczytywa� liczby. Widzia�a w swoim
umy�le patyczki krwawnika, kt�re niekiedy nazywa�a duchami
krwawnika; wybiega�y przed prawdziwe patyczki. Porusza�y
si� zbyt szybko, by Trzecia mog�a nad��y�; �miga�y,
zaplata�y si� i uk�ada�y we w�a�ciwe wyniki, zanim kuzyn
sko�czy� liczy�.
Kiedy kto� pyta� Trzeci�, ile ry�u znajduje si� w
misce, odpowiada�a "dosy�". Nawet je�eli ry�u nie by�o
do��, taka odpowied� by�a grzeczna. Gdyby kto� dopytywa�
si� szczeg�owo, Trzecia mog�a odpowiedzie�: "sze��set do
siedmiuset ziaren". Patyczki krwawnika stuka�y w jej
umy�le; m�wi�y Trzeciej, jak� przestrze� zajmuje dziesi��
ziaren - wyra�onych przez odpowiedni� liczb� naci�� w
patyczku - oraz ile miejsca jest w misce. Duch krwawnika
otwiera� si� i zamyka� niczym szereg pi�knych, r�wnych,
prawdziwych wachlarzy.
Kiedy Trzecia zanosi�a jedzenie matce pracuj�cej w
polu, patyczki krwawnika si� porusza�y. Zdradza�y jej
liczb� ry�owych p�d�w oraz szybko�� ich wzrostu. Trzecia
zawczasu wyczuwa�a �niwa i wiedzia�a, ile dni pozosta�o do
chwili, kiedy wszyscy b�d� mogli odpocz��. Nie potrafi�a
nad��y� za powiewaj�cymi wachlarzami, ale czu�a, jak jej
umys� nimi porusza. By�o to mi�e doznanie, uczucie, �e
wp�ywa na przysz�o��. Je�li Trzecia chcia�a, mog�a
sprawi�, �e wachlarze porusza�y si� szybciej.
W ten w�a�nie spos�b postrzega�a �wiat. Mia�a
wra�enie, �e �wiat jest lasem patyczk�w krwawnika, kt�re
poruszaj� si� wok� niej, a liczby to li�cie szeleszcz�ce
na wietrze.
Trzecia nie m�wi�a wiele; uwa�ano j� za cudownie
skromn� osob�. Pomaga�a w domu, co przychodzi�o jej z
�atwo�ci� i nawet jej matka, przyzwyczajona do c�rki,
wykrzykiwa�a z zachwytu nad schludno�ci� Trzeciej. Druga
siostra si� zamartwia�a, ale najstarsza by�a dumna z
Trzeciej, kt�r� zawsze otacza� porz�dek. Mata, wazon,
drewniany kubek, kosz na w�gle, gliniany garnuszek z
kwa�nym sosem sta�y na swoim miejscu. Prac� Trzeciej
rozpoznawa�o si� natychmiast po pi�knie. Organizowa�a
przestrze� wed�ug jakiej� niewidocznej zasady, kt�r�
dostrzegali nawet ludzie nie potrafi�cy liczy�.
Najstarsza siostra nazywa�a Trzeci� "nasz� ma��
ksi�niczk�". Tylko ksi�niczki w bajkach mia�y czas na
uk�adanie kwiat�w. Trzecia pracowa�a szybko. W domu nie
by�o kwiat�w, ale wygl�da� tak, jakby by�y.
*
Rebelianci interesowali si� wykszta�ceniem. Do wioski
Trzeciej przys�ali nauczycielk�, kobiet� niezwykle
sumienn�. Po o�miu tygodniach i dw�ch dniach musia�a
wr�ci� na wojn�. Jak to si� zwyk�o m�wi�, co za du�o, to
niezdrowo.
Kobieta mia�a uczy� dzieci czytania i liczenia.
Czytanie przychodzi�o Trzeciej z trudem, g��wnie z powodu
nie�mia�o�ci. Po to, by czyta�, nale�a�o wsta� i otworzy�
usta, a do tego nigdy nie czu�a si� powo�ana. J�zyk Narodu
nie by� piktograficzny, tylko tonalny, a ka�demu znakowi
d�wi�kowemu nale�a�o nada� inny ton. To by�o straszliwie
skomplikowane. Trzeci� interesowa�a architektura znak�w.
Urasta�y w jej umy�le do rozmiar�w, kt�re jeszcze nie
mia�y znaczenia. Nauczycielka zmusza�a Trzeci� do
m�wienia.
- To mi si� podoba - powiedzia�a Trzecia, wskazuj�c na
�uk znaku i obwodz�c go palcem.
- Ale jak brzmi ten znak? - pyta�a uporczywie
nauczycielka.
Trzecia milk�a i wpada�a w przygn�bienie, czuj�c, �e
robi co� niew�a�ciwego. Pytanie nie mia�o sensu. Jak brzmi
znak? Znak brzmi? Br�zowa twarzyczka i oczy czarne jak
guziki przes�ania�a chmura wycofania i urazy.
Och, m�j Narodzie, my�la�a nauczycielka, patrz�c na
Trzeci� w rozpaczy. Tak wiele by�o do zrobienia. Nie mog�a
si� gniewa�.
Przedmiotem, kt�ry sprawia� Trzeciej szczeg�lne
trudno�ci, by�a matematyka. Liczby postrzega�a zawsze jako
cz�� czego� innego. Mog�y istnie� tylko w relacji z
innymi liczbami, innymi rzeczami. Nie mo�na ich by�o
wykorzeni� i wyodr�bni�. Podobnie jak ludzie, liczby by�y
ze sob� powi�zane.
- Co to za liczba? - pyta�a nauczycielka, podnosz�c do
g�ry kart�.
- Liczba czego? - mrucza�a Trzecia. Pr�bowa�a
odczytywa� cyfry tak samo jak patyczki krwawnika.
Proporcje cyfr nie mia�y dla niej �adnego sensu.
- Liczba czegokolwiek - odpowiada�a nauczycielka. - Po
prostu liczba sama w sobie.
Trzecia patrzy�a na ni� �a�o�nie, a nauczycielka
przechodzi�a do nast�pnego dziecka. Nauczycielka uczy�a
dzieci w dzie� pod parawanem bambus�w, �eby nie
dostrze�ono ich z powietrza.
- Pewnego dnia S�siedzi odejd� - m�wi�a nauczycielka.
- S�siedzi odejd�, cudzoziemcy odejd�, a Lud b�dzie musia�
pracowa�, budowa�. B�dziecie musieli budowa�. B�dziecie
musieli pracowa�, liczy�, czyta�.
Nauczycielka wiedzia�a, �e ludzie musz� zosta�
�o�nierzami. Trzecia by�a opanowana, cudownie niema, jak
przysta�o na dziecko Ludu, ale to bardzo niecierpliwi�o
nauczycielk�. Je�li Lud chce pozosta� sob�, musi przesta�
milcze�, musi powstrzyma� S�siad�w i Du�y Lud, chc�cych
wch�on�� Niezdobyty Kraj.
Nauczycielka zamieni�a Trzeci� w symbol. Rozumowa�a
tak: kiedy ta ma�a dziewczynka nauczy si� liczy�, b�d�
wiedzia�a, �e zrobi�am co� dobrego. Trzecia sta�a si�
celem. By� to rodzaj mi�o�ci.
Nauczycielka kaza�a Trzeciej zostawa� po lekcjach.
Podnosi�a do g�ry karty.
- Co to za liczba? Trzecia, co to za liczba? Sp�jrz.
Powiedz, co to za liczba.
Trzecia, przera�ona, �e robi co� z�ego, nie mog�a si�
poruszy� ani wykrztusi� cho�by s�owa. Nigdy nie zrobi�a
nic z�ego, a nauczycielka tak bardzo si� stara�a,
po�wi�ca�a dziewczynce szczeg�ln� uwag�. Trzecia nie
cierpia�a tego, poniewa� czu�a, �e tym bardziej si� myli.
W nocy wykrada�a si� z domu, tupa�a w b�ocie, ze
z�o�ci� rzuca�a w my�lach patyczki krwawnika, pr�buj�c
znale�� jaki� zwi�zek ze znakami na tych okropnych
kartach. Jednak nawet wtedy Trzecia nie p�aka�a.
Pewnego dnia nauczycielka mia�a natchnienie.
Sta�o si� to po lekcjach. Dzieci wr�ci�y na pola,
wytrz�saj�c ba�agan z g��w. Trzecia znowu zosta�a sama z
nauczycielk�.
- Dzisiaj spr�bujemy innego podej�cia - o�wiadczy�a
nauczycielka i wyj�a patyczki krwawnika.
Nie, pomy�la�a Trzecia. Zostaw je w spokoju.
- Popatrz, Trzecia. Jeden. Jeden patyczek. Nie wiele
patyczk�w, ale tylko jeden - powiedzia�a z u�miechem
nauczycielka. - To jest jeden.
Trzecia odnios�a wra�enie, �e zacz�y si� otwiera�
drzwi, a ona je zatrzasn�a. Trzeci� ogarn�o przera�enie,
chocia� nie wiedzia�a dlaczego.
- Teraz dwa, Trzecia. Dwa patyczki krwawnika.
Zaciskaj�c usta, Trzecia zgarn�a wszystkie patyczki
na stosik.
- Nie, nie, Trzecia. Widzisz? Tylko dwa.
Trzecia si�gn�a po patyczki, a nauczycielka chwyci�a
j� za r�ce i odepchn�a. Nast�pnie podnios�a patyczki i
ukry�a za plecami. Trzecia pr�bowa�a si�gn�� po krwawnik,
ale nauczycielka odepchn�a j� obiema d�o�mi. Patyczki
le�a�y za ni� na macie. Trzecia usiad�a. Nauczycielka si�
rozlu�ni�a. Trzecia skoczy�a do przodu, chwyci�a patyczki
krwawnika, a nauczycielka wybuchn�a �miechem.
Trzecia zrobi�a wachlarz, umieszczaj�c patyczki
krwawnika mi�dzy palcami. Nauczycielka, wci�� chichocz�c i
potrz�saj�c g�ow�, zacz�a rozsuwa� patyczkami palce
Trzeciej.
- Usi�d� tam - powiedzia�a nauczycielka i pchn�a
Trzeci�. - Zaczynamy. Jeden, dwa, trzy. - Po�o�y�a
patyczki, ale daleko od siebie, w r�wnoleg�ych liniach, o
kt�rych Trzecia wiedzia�a, �e nie mog� si� spotka�. Trzy.
Trzy patyczki stanowi�y trzy cz�ci ca�o�ci. Te, kt�re
le�a�y przed ni�, nie uk�ada�y si� w ca�o��. Trzecia
rozumia�a, chocia� wcale nie chcia�a. Nauczycielka
rozrywa�a liczby, jakby rozdziera�a cia�o.
Trzecia odwr�ci�a si� i rzuci�a si� do ucieczki.
Nauczycielka zanios�a si� �miechem, chwyci�a Trzeci� i
przytuli�a; zapanowa�a nad ni� przez przytulenie.
- Nie wyrwiesz si� tak �atwo - u�miechn�a si� szeroko
nauczycielka.
Trzecia zapragn�a j� uderzy�. Chcia�a krzycze�,
wrzeszcze�, ucieka�, ale nie mog�a zrobi� �adnej z tych
rzeczy. By�a jak skamienia�a. Musia�a nauczy� si� liczy�.
- Licz - szepn�a nauczycielka.
- Jeden... dwa... trzy - powiedzia�a cichutko Trzecia
spuszczaj�c wzrok.
Nauczycielka by�a z jakiego� powodu zawiedziona.
- Och - powiedzia�a nauczycielka, opu�ci�a r�ce i
poklepa�a Trzeci�. - Dobrze. To by�o �atwe, prawda? Teraz
umiesz liczy�. Dalej jest cztery i pi��. - Nauczycielka
po�o�y�a wi�cej patyczk�w. - Widzisz? Cztery i pi��.
Powiedz: cztery i pi��, trzecia.
- Cztery i pi�� - mrukn�a Trzecia, a wszystko wok�
niej zamar�o.
- Teraz powiedz wszystkie liczby naraz.
Pozw�l mi odej��, b�aga�y oczy Trzeciej, ale
nauczycielka udawa�a, �e nie rozumie. Uczy�a trzeci�
liczy� a� do dziesi�ciu. W ko�cu to nauczycielka musia�a
odej��, a Trzecia zosta�a sama pod parawanem. Noc zapad�a
szybko. Trzecia ba�a si� poruszy�.
Z liczbami sta�o si� co� strasznego: przesta�y
dzia�a�. Trzecia pr�bowa�a przesuwa� w my�lach patyczki
krwawnika, ale kiedy tylko dotyka�y nowej liczby, o co�
si� zaczepia�y. Patyczki nieruchomia�y, musia�y zaczyna�
od pocz�tku, myli�y si� albo zostawa�y nagie, a Trzecia
zdawa�a sobie spraw�, �e w�a�ciwie nigdy nie zrozumia�a, w
jaki spos�b ta�czy�y do poprawnych wynik�w. Patyczki
odchodzi�y jak przyjaciele.
Drobnymi kroczkami posz�a do domu kuzyna. Ba�a si�, �e
kiedy zacznie biec, jeszcze bardziej zak��ci porz�dek
patyczk�w.
W domu kuzyna w�a�nie jedli, ale Trzecia nie
przywita�a si�, ani nie zdj�a but�w. Ostro�nie podesz�a
do kuzyna, osun�a si� na kolana i zwin�a si� w ma�y,
b�agalny k��bek. Dr�a�a na ca�ym ciele.
- Trzecia c�rko, kuzynko? - zapyta� zaniepokojony
kuzyn. Mia� na my�li: co si� sta�o? S�dzi�, �e matka
Trzeciej umar�a.
- Liczby, krwawnik - powiedzia�a Trzecia, a jej s�owa
przypomina�y ma�e paczuszki.
- Aha! - powiedzia� kuzyn, a jego twarz rozja�ni�
u�miech.
- Poka� mi, jak one dzia�aj�!
- Przecie� wiesz, jak dzia�aj�. - Trzecia nie odezwa�a
si� ani s�owem. Kuzyn obj�� j�, poca�owa� w czo�o,
przytuli� do pulchnej piersi w krochmalonej kraciastej
koszuli. - Twoja nauczycielka m�wi, �e nie powinienem ci
tego m�wi�.
Kuzyn poczu�, jak Trzecia zapada si� w siebie.
- Z czasem przyzwyczaisz si� do nowych liczb -
pociesza� Trzeci� kuzyn, potrz�saj�c ni� czule. By�
poruszony tym, jak du�� rol� odgrywa�y dla dzieci
drobiazgi. - Zobaczysz. To s� nowe, nowoczesne liczby, za
pomoc� kt�rych mo�emy walczy� z S�siadami. - Twarz kuzyna
pociemnia�a, poniewa� dziecko dr�a�o w jego obj�ciach.
Najstarsza siostra Trzeciej przysz�a jej szuka�.
- Ma�a Ksi�niczko! - wykrzykn�a. - Co ona ci
zrobi�a? - Zacz�li rozumie�, �e co� p�k�o.
Czasami, w nocy, stare liczby wraca�y jak duchy, w
nie�adzie, kulej�c. S�owa, kt�re szepta�y, nie mia�y
sensu. By�y smutne jak duchy, kt�re pr�buj� przebi� si� z
powrotem do �ycia, do sensu, nieodwracalnie okaleczone.
Trzecia wita�a je pe�na nadziei; chcia�a, �eby
pracowa�y. Litowa�a si� nad nimi, a w ko�cu si� nu�y�a.
Nadal mog�a pos�ugiwa� si� prawdziwymi patyczkami
krwawnika r�wnie dobrze jak inne dzieci. Ostatecznie, to
wystarczy�o.
Nie pami�ta�a, kt�rego dnia nauczycielka odesz�a.
Pami�ta�a jedynie nienawistne d�gni�cie rado�ci, jakie
wtedy poczu�a. Nauczycielka wraca�a na wojn�. Kiedy
Trzecia dowiedzia�a si�, �e nauczycielka zgin�a, poczu�a
rado��.
*
Koniec lata wydawa� si� bardzo odleg�y. Pada� deszcz.
Rozpocz�y si� przygotowania do �lubu kuzyna Trzeciej.
Mia� si� o�eni� po monsunach, a Trzecia mia�a pomaga� przy
kwiatach.
Rodzina kuzyna zorganizowa�a narodziny domu. Nowy dom
przyszed� na �wiat, po czym, wilgotny jak niemowl�, dysz�c
cichutko, ruszy� od domu do domu. Przystrojony w
bransolety, potyka� si� na t�ustych, pe�nych do�eczk�w
nogach. Lud �piewa� domowi piosenki, poklepywa� go, a
dzieci je�dzi�y na jego cierpliwym grzbiecie. W miar� jak
dom dorasta�, kuzyn Trzeciej mia� go wyszkoli� do
przyj�cia nowej rodziny.
Domy Ludu �y�y. �y�y przez wiele pokole�, z w�sikami,
zmarszczkami i k�pkami w�osk�w jak wiekowe babunie. Na
g�owach nosi�y zadaszone werandy jak czapki z trzciny.
Zna�y swoje rodziny i troszczy�y si� o nie. M�wiono, �e
domy pami�taj� i op�akuj� ludzi, kt�rzy zmarli dawno temu.
M�wiono, �e domy znaj� specjalny okrzyk dla zmar�ych,
kt�rym witaj� rodzinne duchy.
Kiedy nadeszli S�siedzi, Trzecia znajdowa�a si� pod
swoim domem. Karmi�a kury, kt�re nazywa�a T�ustymi Paniami
w Bia�ych Spodenkach. Trzecia karmi�a je �limakami,
zbieranymi na polach ry�owych. Liczy�a jajka i wiedzia�a,
kt�re Panie s� najgrubsze. Przysz�o�� kur potrafi�a
odczyta� z ich wagi.
By� to pierwszy bezchmurny dzie�. Stary dom westchn��
i poruszy� si� na tylnych nogach. Karmi� si� �wiat�em, a
granice jego cienia rysowa�y si� ostro na piasku.
Nagle rozleg� si� �wiergot. Pochodzi� od m�czyzn na
wzg�rzu, wi�c dom wsta�.
Dom d�wign�� si� na nogi, zatoczy� si�, wiklinowe
klatki mi�dzy nogami trzasn�y i odskoczy�y na bok. W
g�rze rozleg� si� brz�k t�uczonych naczy�. Trzecia
wiedzia�a, �e jej druga siostra sta�a przy w�glowym piecu.
Us�ysza�a jej krzyk i wybieg�a z domu, �eby zobaczy�, co
si� dzieje.
Domy w dolinie pohukiwa�y w panice. Raz po raz
powtarza�y sygna� ostrzegaj�cy przed powodzi�. Kury
rozpierzch�y si� w bez�adnych szeregach.
Nisko, bezg�o�nie nadlecia�y Rekiny. M�wiono, �e
Rekiny by�y kiedy� lud�mi. Na ich bzycz�cych skrzyd�ach
odbija�o si� s�o�ce, a cia�a mia�y d�ugie, g�adkie,
pokryte du�ymi br�zowymi plamami jak te, kt�re wyst�puj�
na d�oniach starych ludzi. Trzecia widzia�a okr�g�e,
szcz�liwe twarze Rekin�w. Kiedy przelatywa�y obok niej,
poczu�a na twarzy podmuch wiatru i odwr�ci�a si�.
Atak. Trzecia wiedzia�a, co nale�y zrobi� w razie
ataku. Mia�a si� ukry� w najg��bszych zakamarkach domu i
otuli� si� bia�ymi kocami. Ale weranda domu wznosi�a si�
teraz nad jej g�ow�. Na werandzie zawodzi�a siostra,
czerwona jak burak, poparzona przez piec.
- Wracaj do �rodka, siostro! - zawo�a�a Trzecia. Stary
dom zatr�bi� z ulg� i opasa� tr�b� cia�o Trzeciej. My�la�,
�e wezbra�a pow�d�, my�la�, �e musi powstrzyma� Trzeci� od
p�ywania, od utoni�cia, wi�c postawi� j� na swojej
okr�g�ej, bezkszta�tnej g�owie i zacz�� brn�� ku wy�ej
po�o�onym terenom. Ziemia wci�� by�a wilgotna; nie by�o
ani �ladu py�u. Trzecia widzia�a wszystko.
Widzia�a paniczny galop dom�w, widzia�a, jak nabieraj�
pr�dko�ci, wyrzucaj� naprz�d wielkie stopy, potrz�saj� z
wysi�ku g�owami. Widzia�a po�o�one w oddali pola, biegn�ce
kobiety, ale nie widzia�a matki. Trzecia widzia�a te�
Rekiny. Wydyma�y policzki i dmucha�y, a tam, gdzie
dmuchn�y, pojawia�a si� martwa bruzda.
Ry� zbr�zowia� i zwin�� si� jak p�on�cy papier. Wielka
T�usta Pani zapad�a si� w siebie jak przek�uty balon,
pi�ra zwin�y si� i stopi�y. Trzecia wiedzia�a, dok�d
prowadzi �cie�ka zniszczenia, wiedzia�a, kto padnie
nast�pny, kto biegnie, �eby przechwyci� szeregi �mierci.
Pr�bowa�a ich zawo�a�.
- Pani Go! Pani Go! Prosz� si� zatrzyma�! -
zapiszcza�a, s�ysz�c jak s�aby jest jej g�os. Rozgl�da�a
si� za matk�, rozgl�da�a si� za siostr�.
Stare armaty na wzg�rzu skoczy�y do przodu i cofn�y
si�; rozleg� si� huk i �oskot, kt�re kaza�y Trzeciej
krzykn�� i zas�oni� uszy. Fragmenty przeciwleg�ego wzg�rza
poszybowa�y w g�r� jako skalne od�amki i wiruj�ce
wierzcho�ki drzew. Rekiny zagwizda�y na wiwat jak na meczu
pi�karskim i da�y nura nad armatami. Armaty zamilk�y.
Rekiny wzbi�y si� w niebo, a �wiat�o odbi�o si� od ich
skrzyde� jak od skrzyde� wa�ek. Przez chwil� by�y niemal
pi�kne, potem zrobi�y zwrot i zanurkowa�y nad wiosk�.
Kiedy wyr�wna�y lot, Trzecia zrozumia�a, �e znajduje si�
dok�adnie na ich trasie.
Najstarsza siostra Trzeciej, w czerwonej bawe�nianej
sukience, zeskoczy�a z domu kuzyna, kiedy dom zatoczy� si�
do przodu. Da�a susa mi�dzy domy na swych d�ugich
patykowatych nogach.
- Domu - krzykn�a w biegu. - Stary domu, ukl�knij!
Ukl�knij!
Podbieg�a do domu i zacz�a podskakiwa�, pr�buj�c si�
dosta� do Trzeciej. Dom by� zbyt przera�ony, �eby j�
zauwa�y�, a Trzecia nie mog�a si� ruszy� ze strachu.
Trzecia ujrza�a twarze Rekin�w, rz�d u�miech�w, rz�d
z�b�w. Rekiny zatrzepota�y rz�sami i zachichota�y. Wyd�y
policzki niczym Cztery Wiatry i dmuchn�y.
Trzecia odwr�ci�a g�ow� i poczu�a wysuszaj�cy podmuch
anty�ycia. Otar� jej kostk�, cia�o podnios�o si� od ko�ci
w prote�cie, a pod sk�r� zaskwiercza�y p�cherzyki oleju.
Kiedy Rekiny przelatywa�y obok niej, uderzy� j� strumie�
powietrza. Trzecia poczu�a, jak na jej g�owie delikatnie
dygoce przez chwil� skrzyd�o. Rozleg�o si� dzwonienie,
melodyjny �miech, deszcz d�wi�k�w, kt�re niemal uspokoi�y
Trzeci� C�rk�. Spojrza�a w d�.
Najstarsza siostra le�a�a w ka�u�y. Bawe�niana
sukienka przybra�a pomara�czowy kolor. Sk�ra o niezdrowej,
przezroczystej barwie ��ci sta�a si� pomarszczona,
sfa�dowana i mi�kka. Mysie ogonki znikn�y; kosmyki w�os�w
powiewa�y w pyle.
Rekiny pierdn�y grubia�sko. Zatoczy�y �uk, uderzaj�c
cia�ami na boki, jakby mia�y biodra. Naigrawa�y si� z
ludzi.
*
Wkr�tce potem w przepastnych brzuchach skrzydlatych
transport�w nadjechali S�siedzi. Przyby�o ich
dziewi��dziesi�ciu, w trzech turach. Wygl�dem nie r�nili
si� od Niezwyci�onego Ludu. Mieli t� sam� g�adk� br�zow�
sk�r� i nie byli brzydcy. Nosili zielone kombinezony
chroni�ce przed upa�em, a na palcach wskazuj�cych metalowe
obr�czki, kt�re tryska�y ogniem i �wiat�em, kiedy
wskazywali palcami. Byli uzbrojeni w ceremonialne bagnety,
stanowi�ce oznak� prawdziwego wojownika. Rekiny unosi�y
si� w g�rze, trzymaj�c w z�bach powiewaj�ce chor�gwie
S�siad�w.
Matka Trzeciej siedzia�a w najciemniejszym zak�tku
domu, ko�ysa�a na kolanach Trzeci� i jej �redni� siostr�,
kt�re uspokaja�a powtarzaj�c: - Ɯ�, 朜, 朜. -
Najstarsza siostra nadal le�a�a przed domem w pyle; druga
siostra nie przestawa�a zawodzi�. Trzeciej wszystko
wydawa�o si� przyt�umione, nawet b�l w kostce. Trzecia
milcza�a. Musia�a p�j�� si� napi�, poniewa� w pewnym
momencie stan�a przy oknie obok wanny. Przez faluj�c�
zas�on� gor�cego, wznosz�cego si� powietrza ujrza�a dw�ch
wie�niak�w, kt�rych prowadzono na pola ry�owe. Wszystkie
odg�osy by�y przyt�umione, z wyj�tkiem bzyczenia much.
Jednym z wie�niak�w by� kuzyn Trzeciej. Mia� mi�kk�,
okr�g�� twarz i g�ste w�sy. By� ubrany w krochmalon�
kraciast� koszul�, kt�r� jego matka na pewno wytrzepa�a
rano do czysta oraz lu�ne czarne leginsy noszone przez
Lud. Jeden z S�siad�w wsun�� bagnet w rozci�cie nogawki.
Kuzyn cofn�� si�, zmarszczy� czo�o, zbyt przestraszony,
�eby si� gniewa�. Trzecia ujrza�a, jak jeden z S�siad�w
opowiada dowcip, �mieje si� i pstryka niedopa�ek do wody.
Obu m�czyzn pchni�to na kolana. Drugi wie�niak,
�ylasty, nerwowy wuj Trzeciej, zacz�� be�kotliwie b�aga�.
S�siad przypar� mu rami� kolanem i mocno szarpn�� go za
w�osy. Wuj opar� w�skie d�onie na bagnetach.
Kuzyn Trzeciej kl�kn�� z zaci�ni�tymi pi�ciami,
spokojnie spojrza� przez rami� na znajome wzg�rza, jakby o
nie nie dba�, jak gdyby jeszcze nie by� pewien, nie m�g�
uwierzy�, �e umrze.
Trzecia nie zapami�ta�a samego morderstwa, ale
zapami�ta�a twarz cz�owieka, kt�ry je pope�ni�. Chudy,
drobny, ohydny, mia� poplamione tytoniem z�by w z�otych
koronkach. Trzeciej utkwi�a w pami�ci dziobata twarz i
rozdziawione w u�miechu usta. U�miech zajmowa� doln�
po�ow� jego twarzy, a Trzecia zrozumia�a, �e ten cz�owiek
u�miecha si� po to, by wzbudza� l�k. Czu�, �e jest z�y, a
wydawa�o mu si�, �e tak w�a�nie wygl�da z�o i �e z�o czyni
go kim� wa�nym.
Kuzyn Trzeciej nagle przewr�ci� si� na bok, a na jego
mi�kkiej twarzy wci�� malowa� si� wyraz zak�opotania.
Kiedy� on i Trzecia poszli ogl�da� gwiazdy, a kuzyn tak
w�a�nie wtedy le�a�. Trzecia zasn�a z g�ow� na jego
piersi. Teraz na r�wnych wzorach krochmalonej kraciastej
koszuli rozlewa�a si� krew.
Kuzyn Trzeciej by� Ksi�gowym. Nikt nie rozumia�
dzia�ania krwawnika lepiej ni� on. Matka Trzeciej
odci�gn�a c�rk� od okna.
S�siedzi przyszli w odwiedziny. Napili si� wody z
kubka Trzeciej.
- Jeste�my waszymi przyjaci�mi - oznajmili matce
Trzeciej i zarekwirowali ry�, kt�rego nie ukry�a. Kazali
jej zachowa� krew menstruacyjn�. Matka k�ania�a si�
S�siadom, unosz�c d�onie wysoko nad g�ow�, u�miecha�a si�.
Kiedy wyszli, przyci�gn�a Trzeci� do siebie i przytuli�a
dr��cymi d�o�mi. Trzecia nas�uchiwa�a, jak S�siedzi
uganiaj� si� pod domem za Bia�ymi Paniami. Zabierali je.
- Oni chc� co� zrobi� z nasz� krwi� - powiedzia�a
matka Trzeciej. - Chc� os�abi� m�sko�� naszych ludzi.
S�siedzi zar�n�li dziesi�� starych dom�w. Dom Trzeciej
zacz�� wydawa� nowy, pieszczotliwy odg�os, a �ciany
delikatnie dr�a�y. Matka Trzeciej zaryzykowa�a, wyjrza�a
przez okno i zobaczy�a, jak S�siedzi r�bi� zew�ok domu
kuzyna. Nowy bia�y dom le�a� na boku. S�siedzi zacz�li
wznosi� nowe, martwe domy, kt�re nie potrafi�y przechodzi�
do innych dolin.
*
- Nic tu po nas - powiedzia�a matka Trzeciej. Pod
os�on� nocy spakowa�a piec, garnek i ry�, po czym
wyprowadzi�a dzieci z wioski.
Musieli zostawi� stary troskliwy dom. Przywi�zali go
do palika. Dom wiedzia�, �e go zostawiaj�, ale nie
pojmowa� dlaczego. Kiedy matka z c�rkami oddali�y si�
chy�kiem, dom zacz�� za nimi rycze�, szarpa� za sznur.
Zdarza�o si�, �e opuszczone domy umiera�y z mi�o�ci.
- Id�! - szepn�a matka Trzeciej, pchn�a j�, a kiedy
Trzecia si� odwr�ci�a, ponownie j� pchn�a. - Nie
zatrzymuj si�! Nie ogl�daj si�, nawet kiedy upadn�.-
S�ysza�y nawo�ywania S�siad�w, kt�re brzmia�y jak
szczekanie ps�w. Trzecia wraz z rodzin� wtopi�y si� w cie�
drzew i odczeka�y, a� dom umilknie. Wtedy ruszy�y przed
siebie.
Podobnie jak wszyscy, sz�y do Miasta. Przez wi�ksz�
cz�� drogi matka nios�a c�rki na plecach.
Na �lubie kuzyna Trzeciej mia�y by� kwiaty. Trzecia
marzy�a o nich jeszcze wiele lat p�niej. Wszystkie
wiejskie dziewcz�ta mia�y si� po��czy� kwietnym �a�cuchem.
Trzecia mia�a asystowa� pannie m�odej.
Wie�niacy hodowali lotosy na skraju p�l ry�owych.
Kwiaty zrywano tylko na wyj�tkowe okazje. Rankiem lotosy
otwiera�y si� szeroko, w po�udnie si� zamyka�y. W wiosce
mieszka�a kobieta-medium, kt�ra utrzymywa�a, �e ma dusz�
ksi�cia, kt�rego z kolei op�ta�a dusza czarownika. Trzecia
widzia�a kiedy�, jak kobieta zjad�a szklank�, �eby to
udowodni�. W ka�dym domu sta� o�tarz Buddy, kt�ry co
miesi�c wymieniano z innym domem.
Ludzie m�wili �piewaj�c. J�zyk by� tonalny; melodia
zawiera�a sens. Liczby r�wnie� �piewa�y. Rzucane patyczki
krwawnika uk�ada�y si� we wzory, kt�re by�y tonami.
Zdawa�o si�, �e patyczki m�wi�, a s�owa splataj� si� w
pie�ni.
Krwawnik �piewa� pie�ni biesiadne, pie�ni pracy i
takie, kt�re �piewa si� przy gotowaniu. �piewali je
wszyscy. Jeszcze d�ugo potem Trzecia przy�apywa�a si� na
tym, �e nuci�a je pod nosem, chocia� ju� ich nie
rozumia�a. Zapomnia�a s�owa i liczby, ale nadal do niej
mrucza�y jak g�osy w pami�ci.
Imi� Trzeciej by�o zakl�ciem, liczb�; wystarczy�o, �e
jej matka je wypowiedzia�a, a przypomina�a sobie tygrysy.
Trzecia wraz z rodzin� uciekli z wioski w obawie przed
tygrysami. Kiedy spali, matka Trzeciej rozpala�a ognisko,
�eby je odstraszy�.
W �rodku nocy Trzecia poczu�a gor�cy oddech na
policzkach, otworzy�a oczy i tu� nad sob� ujrza�a �eb
tygrysa, tak du�y jak ona sama. Pysk mia� unurzany we
krwi, a wielkie zielone oczy przeszy�y Trzeci�, dotar�y do
samej jej duszy, sprawi�y, �e umilk�a i sta�a si� zimna.
Tygrys ponownie obw�cha� Trzeci�, ale poniewa� ju� si�
posili�, cicho odszed� na du�ych pomara�czowych �apach.
Trzecia zobaczy�a, �e matka i siostry �yj�.
Po tym wydarzeniu Trzecia nie mog�a zasn��, wi�c
pr�bowa�a liczy� gwiazdy, ale sz�o jej to bardzo opornie.
Raz. Dwa. Trzy.
Nagle liczby Trzeciej powsta�y; stare liczby wzburzy�y
si�, gniewne i po�amane. Si�ga�y z wn�trza Trzeciej po
jak�� odpowied�, jaki� sens. Prawie im si� to uda�o.
Uchwyci�y rozmiary �wiata, liczebno�� Ludu. Trzeciej
zabrak�o tchu i poczu�a, jak zamiera jej serce. Liczby
poszybowa�y w niebo jak stado ptak�w. Niemal s�ysza�a ich
krakanie. Widzia�a wz�r, kt�ry zakre�la�y, wz�r
przysz�o�ci: czarne skrzyd�a i tygrysie pr�gi.
Rankiem wsta�a razem z matk�, ale o niczym jej nie
powiedzia�a.
CZʌ� II
Ceremonia
Miasto Saprang Song, kt�re mia�o ponad dwa tysi�ce
brukowanych ulic i kanalizacj�, mog�o pomie�ci� milion
ludzi. Kiedy Trzecia osi�gn�a wiek m�odzie�czy, w mie�cie
st�oczy�o si� osiem milion�w os�b, po�owa Ludu.
Stare miasto by�o zbudowane z kamienia i stali, nowe z
kamienia. S�siedzi wprowadzili now� odmian� ruchomego
domu. D�ugi, g�upi, mia� kszta�t d�ugiej be�owej rury z
�eberkami na suficie, z jednym oknem i jednymi drzwiami.
Kiedy dom by� zamkni�ty, drzwi wygl�da�y jak sp�d grzyba.
Po otwarciu drzwi ze �rodka wystrzela� p�at cia�a
zaopatrzony w stopnie, po kt�rych wchodzi�o si� do domu.
W zamy�le S�siad�w nowe domy mia�y si� rozprzestrzeni�
po kraju. Uchod�cy przekonali si� jednak, �e domy potrafi�
si� wspina� na �apach, przypominaj�cych gotowane
skrzyde�ka kurczak�w. Mia�y d�ugie w�osy jak druty i
potrafi�y przylega� do siebie plecami. W miar� jak
nap�ywa�o coraz wi�cej uchod�c�w, domy pi�trzy�y si� w
bez�adnych stertach, tworz�c wysokie fale odwr�conych
zabudowa�, mi�dzy kt�rymi nie by�o ulic. Wygl�da�y jak
spi�trzona masa woz�w ameryka�skich pionier�w.
Chc�c dosta� si� do swoich dom�w, ludzie musieli
wdrapywa� si� po cudzych albo przeciska� si� w�skimi
chodnikami wzd�u� dom�w zamienionych na sklepiki lub
burdele. Przechodnie g�o�no nakazywali sobie nawzajem
milczenie i odganiali miot�ami nowe, pe�zaj�ce domy. Na
rozci�gni�tych mi�dzy wie�ami sznurach sch�o szare,
wyp�owia�e pranie, a w powietrzu unosi� si� zapach
gotowanego jedzenia i jazgot elektronicznej rozrywki.
Zdarza�o si�, �e �ebra najni�szych dom�w p�ka�y pod
naporem, a wie�e osuwa�y si� w cielistej lawinie. Podczas
monsun�w deszczowa woda sp�ywa�a z wie� po stopniach na
kszta�t wodospad�w, zatapiaj�c najni�sze warstwy. Domy
chorowa�y, przecieka�y, stawa�y si� mi�kkie i pot�uczone.
Najbiedniejsi suszyli zmar�e domy i zamieszkiwali w
skorupach albo je zjadali.
Ludzie walczyli z miejskimi zwierz�tami, kt�re
�erowa�y na ulicach, �ywi�c si� odpadkami i niekochanymi
zmar�ymi.
Trzecia zamierza�a sprzeda� lewe oko, co by�o
powszechnie praktykowane. Trudnili si� tym handlarze. Taki
cz�owiek mia� wyd�uba� oko Trzeciej bez znieczulenia, po
czym sprzeda� je na przeszczepy lub jako cz�� zamienn� do
maszyn. Proceder ten by� oczywi�cie nielegalny. Handlarze
mieli stragany, kt�re w razie nadej�cia S�siad�w mo�na
by�o szybko zwin��.
W kolejce czeka�o wielu ludzi. Kobieta stoj�ca przed
Trzeci� mia�a pomarszczon� fa�d� sk�ry na miejscu oka.
Teraz zamierza�a sprzeda� drugie oko, �eby kupi� wnuczce
kaftan �lubny. Ca�a ubrana na czarno, by�a bardzo
spokojna, pe�na godno�ci i dumy.
- Nie wyobra�aj sobie, �e zawsze tak wygl�da�am, o nie
- powiedzia�a z u�miechem i pokiwa�a palcem do Trzeciej. -
W mojej wiosce by�am wielk� dam�. - Wszystkie tak m�wi�y,
ale �agodny, dobitny ton kobiety utwierdzi� Trzeci� w
przekonaniu, �e m�wi�a prawd�. - Teraz moja wnuczka te�
zostanie dam�. Tam stoi jej matka, moja c�rka. - Kobieta w
l�ni�cym r�owym �akiecie sta�a w sporej odleg�o�ci od
kolejki udaj�c, �e ich nie widzi. - Czy� nie jest �liczna?
Jest taka za�enowana. Prosz� ci�, dopilnuj, �eby dosta�a
pieni�dze.
- Teraz ty - powiedzia� handlarz o pulchnej, zn�kanej
twarzy, ubrany w bia�e kr�tkie spodenki i jasn� koszul� z
nadrukiem. Przy pomocy m�odego syna odprowadzi� star�
kobiet�. Zaci�gn�� czarn� draperi� na kr��kach,
przypominaj�c� zas�on� w kabinie prysznicowej. Kiedy stara
kobieta wysz�a, mia�a zamkni�te oczy i blad� spocon�
sk�r�. Wyci�gn�a r�ce do Trzeciej, spr�bowa�a przem�wi�,
ale wyda�a tylko zniekszta�cony odg�os, jak ta�ma
magnetofonowa puszczona na niew�a�ciwej pr�dko�ci.
Chwyci�a Trzeci� za rami�, a jej rozdygotane ko�ci
przeszy�y cia�o Trzeciej jak wstrz�s elektryczny.
Kiedy Trzecia odzyska�a przytomno�� na asfalcie, po�r�d
rozgniecionej, skwa�nia�ej kapusty, po starej kobiecie nie
zosta�o ani �ladu. Nad Trzeci� pochyla� si� �o�nierz w
mundurze S�siad�w.
- Pok�j Boga - powiedzia�. Nale�a� do Ludu, pochodzi�
ze wsi; z charakterystyczn� dla wie�niak�w uprzejmo�ci�
uk�oni� si�, sk�adaj�c d�onie jak do modlitwy na poziomie
ust i podbr�dka. Oznacza�o to, �e �o�nierz uwa�a Trzeci�
za r�wn� sobie.
A przecie� Trzecia nie by�a mu r�wna. St�kn�a i
usiad�a.
- Pok�j Boga - mrukn�a, ale nie zada�a sobie trudu,
�eby si� odk�oni�. Spr�bowa�a wsta� i ponownie zaj��
miejsce w kolejce. �o�nierz pom�g� Trzeciej wsta�, ale nie
pu�ci� jej ramienia i nie pozwoli� wr�ci� do straganu
handlarza cz�ciami cia�a.
- Mo�e chcia�aby� co� zje��? - zapyta�, szczerz�c w
g�upim u�miechu bateri� zielonych, ko�lawych z�b�w. By�
bardzo brzydki, bez podbr�dka, mia� za to du�� grdyk� i
pomarszczon� szyj�.
- Tak - odpar�a natychmiast Trzecia, nie
zastanawiaj�c si� nad tym, czego w�a�ciwie od niej chce.
Ci�gle zbiera�o si� jej na md�o�ci. - Tam. - W ma�ym
sklepiku sprzedawano suszone owady w szklanych s�oikach.
Niekt�re z nich obtoczono w cukrze.
- Nie, nie, tam nie mo�esz je�� - powiedzia� �o�nierz
i poci�gn�� Trzeci� za sob�.
- Ale tego w�a�nie chc� - zaprotestowa�a, ogl�daj�c
si� t�sknie na witryn� pe�n� owad�w. Czy�by trafi�a na
jakiego� szale�ca? Mo�e chodzi�o mu o prostytutk�. Musia�
widzie�, �e Trzecia nie jest prostytutk�. By�a Dastang
Tze-See, co oznacza�o Zrozpaczone Muchy w Brudzie.
Zrozpaczone Muchy wype�nia�y �ona takich kobiet innymi
formami �ycia. Nie zbli�a� si� do nich �aden m�czyzna.
Kr��y�y g�upie, obrzydliwe opowie�ci o Rekinach, kt�re
czeka�y na m�czyzn w �onach tych kobiet. �o�nierz
widzia�, �e Trzecia stoi w kolejce, wi�c musia� to
wiedzie�. Czego od niej chcia�?
�o�nierz zaprowadzi� Trzeci� do wozu zaopatrzonego w
szyld, gdzie cz�owiek w fartuchu sprzedawa� jedzenie
rodzinom. Kupi� jej pieczon� wieprzowin�, p�dy fasoli i
ry�, a Trzecia o ma�y w�os znowu nie zemdla�a od zapachu i
ze zdumienia.
Trzecia napcha�a usta jedzeniem. Natarta sol� sk�rka
wieprzowiny by�a chrupi�ca i ocieka�a t�uszczem, p�dy
fasoli gor�ce i smaczne, a gruby ry� by� przesi�kni�ty
sosem sojowym.
- Smakuje ci? - zapyta� �o�nierz.
Trzecia wzruszy�a ramionami wymijaj�co; jej okr�g�e
policzki l�ni�y od t�uszczu. Nierozs�dnie by�o okazywa�
przesadn� wdzi�czno��. �o�nierz przygl�da� si� jej, jak
jad�a, a u�miech ani na chwil� nie znika� z jego twarzy.
Gdyby tylko przesta� si� u�miecha� i schowa� te z�by,
pomy�la�a Trzecia. Biedacy nigdy nie powinni si�
u�miecha�. W�a�nie si� zastanawia�a, czy starczy�oby jej
si�, �eby od niego uciec, kiedy oznajmi�:
- Musz� ju� i��.
Trzecia spojrza�a na �o�nierza mru��c oczy i nie
przestaj�c �u�.
- Musz� wraca� do koszar. Pos�uchaj, spotkajmy si�
tutaj jutro o tej samej porze i zjedzmy razem.
- Zgoda. - Trzecia wzruszy�a ramionami.
- Przyjdziesz? Nie wr�cisz do tamtej kolejki?
Trzecia wyd�uba�a kawa�ek wieprzowiny spomi�dzy z�b�w.
Kolejka by�a jej prywatn� spraw�.
- Dam ci pieni�dze, nie musisz tam wraca�.
- Przyjd� tu - powiedzia�a Trzecia, marszcz�c brwi.
- Wobec tego do jutra - odpar� �o�nierz i zag��bi� si�
w t�um.
- Hoi! - zawo�a�a za nim Trzecia, a �o�nierz si�
obejrza�. - Dlaczego to robisz?
- Robi� to dla Ludu - odpar�, ju� si� nie u�miechaj�c,
po czym ponownie sk�oni� si� Trzeciej jak r�wny r�wnej.
*
Nazajutrz czeka� na Trzeci� w tym samym miejscu, co
wprawi�o j� w jeszcze wi�ksze zdumienie. Kupi� jej
jedzenie i zacz�� opowiada� o sobie.
- Nie znam si� zbyt dobrze na liczbach - o�wiadczy� i
u�miechn�� si�, jakby powiedzia� dowcip. - W szkole nie
bardzo mi sz�o, ale za to w wojsku jestem �wietny.
Trzecia uzna�a, �e �o�nierz nie jest szczeg�lnie
inteligentny i dlatego si� u�miecha. Na t� my�l ona
r�wnie� si� u�miechn�a i zacz�a go traktowa�
pob�a�liwie.
- Przedtem - ci�gn�� �o�nierz z niewinnym
przekonaniem, �e jego opowie�� interesuje Trzeci� albo
wydaje si� jej w pewien spos�b istotna - by�em kap�anem.
W prawdziwych czasach przed wojn� wszyscy m�odzi
ludzie nie byli �o�nierzami, ale kap�anami. Ten cz�owiek
musia� zosta� �o�nierzem z wyboru. Dlaczego on mi o tym
wszystkim opowiada? - zastanawia�a si� Trzecia.
- Goli�em g�ow�, nosi�em ��te szaty i nie pracowa�em,
dostawa�em jedzenie. Kiedy kto� umiera�, siada�em z
rodzin� i wys�uchiwa�em opowie�ci o zmar�ym. Siedzieli�my
tak godzinami. - �o�nierz zademonstrowa� Trzeciej, jak
siedzia�, z d�o�mi na ramionach �a�obnik�w, kiwaj�c si� w
prz�d i w ty�. - Spisywa�em histori� zmar�ego i zanosi�em
do �wi�tyni. - Znowu si� u�miechn��.
- Jedn� trzeci� jedzenia, kt�re dostawa�em, wk�ada�em
do pude�ka duch�w. By�o przeznaczone dla zmar�ych. Wielu
kap�an�w tego nie robi�o, zachowywali jedzenie dla siebie,
ale post�powali niew�a�ciwie. Zmar�ym trzeba dawa�
jedzenie, �eby nie czuli si� samotni.
Czy on naprawd� w to wierzy? Wierzy w pude�ka duch�w i
historie �ycia zmar�ych? Czego on ode mnie chce? Kiedy
Trzecia us�ysza�a odpowied�, zrobi�o jej si� g�upio, �e
wcze�niej si� nie domy�li�a.
Zrozumia�a, �e �o�nierz szuka �ony. Och, biedaku. A
wi�c o to chodzi: by� kap�anem, a teraz jego czas
nadszed�. Wszyscy m�odzi ludzie s�u�yli jako kap�ani przez
dwa lata, a potem si� �enili. Pos�usze�stwo �o�nierza
wobec przyj�tego zwyczaju wyda�o si� Trzeciej ujmuj�ce.
By�o niemal matematyczne, a tak�e smutne, poniewa� ten
cz�owiek by� bardzo brzydki.
Nazywa� si� Kruk. Kruki stanowi�y omeny �mierci. Jego
rodzina otrzyma�a przekl�te nazwisko za kar�, dlatego
zosta�a wykluczona poza nawias spo�ecze�stwa. Sytuacja
zmieni�a si� dopiero teraz, kiedy potrzebowano �o�nierzy.
Trzecia nie w�tpi�a, �e kiedy s�u�y� jako kap�an, unikano
go. �aden szanuj�cy si� cz�owiek nie �yczy�by sobie, �eby
jego histori� rodzinn� spisywa� kto� o nazwisku Kruk.
- Nie powiedzia�e� mi, jak masz na imi� - zauwa�y�a
Trzecia. Wym�wiwszy te s�owa, zda�a sobie spraw�, �e to
w�a�nie nale�a�o powiedzie�. Najpierw poznajesz nazwisko,
a dopiero potem pytasz o imi�. Tego wymaga� obyczaj
zalot�w.
�o�nierz powiedzia� Trzeciej, jak ma na imi�, a ona a�
musia�a zamkn�� oczy z za�enowania. Och, to niemo�liwe,
biedny, biedny brzydalu.
W pewnym sensie jego imi� znaczy�o �ywiciel Wschodu.
Pro�ciej rzecz ujmuj�c, mia� na imi� Naw�z. Naw�z Kruka,
kt�ry nie przestawa� si� u�miecha�.
Ja te� jestem brzydka, pomy�la�a. Och, doskonale o tym
wiedzia�a. Niska, na krzywych nogach, mia�a szerok� tali�
i grube przeguby. �o�nierz szuka �ony, kt�ra nie jest
pi�kna, ani nie zajmuje �adnej pozycji spo�ecznej. Zale�y
mu na �onie, kt�ra b�dzie wdzi�czna. Mimo to... by�o co�
jeszcze. �o�nierz pochodzi� ze wsi. Mo�e jest dobrym
cz�owiekiem?
Dobry cz�owiek, cho�by najbrzydszy, kt�ry szuka �ony,
jest rzadk� okazj�. Dobrze, Nawozie Kruka, pomy�la�a
Trzecia. Mam dosy� g�odu. Mam dosy� ha�asu i cudzych
prze�cierade� wywieszanych za moim oknem. My�l�, �e masz
pewne zalety. Zobaczymy.
- Jestem dziewczyn� ze wsi - powiedzia�a. - Miasto
zbija mnie z tropu. M�wi� mi jednak, �e jestem bardzo
uzdolniona. Kobieta, kt�ra chce prowadzi� dom, musi mie�
poczucie proporcji, a tego nigdy mi nie brakowa�o. Rodzina
nazywa�a mnie Ma�� Ksi�niczk�, poniewa� ksi�niczki maj�
czas na uk�adanie kwiat�w. Nie mia�am czasu, ale
potrafi�am szybko doprowadza� rzeczy do porz�dku.
Pomy�lisz pewnie, �e si� przechwalam.
Trzecia opu�ci�a nie�mia�o wzrok. Dziwi�a si�, �e tak
�atwo zosta�a dziewczyn� ze wsi.
- Ale kocham pi�kno. Lubi�, kiedy ka�da rzecz ma swoje
miejsce i lubi� przestrze� pomi�dzy rzeczami. - Nabra�a
przekonania, �e m�wi prawd�.
- Cz�sto my�l�, �e gwiazdy maj� swoje miejsce. Kiedy
k�ad� na pod�odze mat�, misk� i dzbanuszek z sosem, my�l�:
te rzeczy maj� swoje miejsce. Jak gwiazdy - u�miechn�a
si�.
Och, Trzecia, jeste� bezwstydna. Naw�z Kruka nie
przestawa� szczerzy� z�b�w w u�miechu.
No tak, pomy�la�a.
Nazajutrz przyszed� do niej Agent Krwi.
- Dosta�am w spadku wielki maj�tek - oznajmi�a mu
Trzecia. - Nie potrzebuj� ci�.
- A co z moimi dziesi�cioma procentami? - zapyta�.
Trzecia widzia�a dziesi�� procent Agenta o wiele
wyra�niej ni� on sam. Chlusn�a na niego krwi�, dok�adnie
jedn� dziesi�t� ilo�ci, kt�r� zwyk�a mu oddawa�. Agent
zatoczy� si� w ty� i skrzekn��. Doskonale wiedzia�, �e
krew Dastang Tze-See cz�sto zawiera�a zarazki, ale mimo to
nadal j� sprzedawa�. Stworzenie w kszta�cie kobzy zacz�o
g�o�no ssa�, w�sz�c pokarm. Ono tak�e pobiera�o dziesi��
procent.
No c�, my�la�a Trzecia, odprowadzaj�c wzrokiem
Agenta, zobaczymy. Zawsze mog� znale�� innego Agenta Krwi.
Nadal jednak mia�a na ramieniu znaki po uk�uciach.
Naw�z Kruka faktycznie przyszed� zaleca� si� do
Trzeciej w niezwykle formalny spos�b.
- Przyszed�em odwiedzi� m�od� Panienk� - o�wiadczy� i
sk�oni� si� w mundurze. By� taki dumny z tego, �e jest w
wojsku. Wed�ug Trzeciej wygl�da� komicznie.
Przyni�s� jej prezent.
- Zobaczy�em to i pomy�la�em: cz�owiek na moim
stanowisku nie mo�e przyj�� z pustymi r�kami. - Wr�czy�
Trzeciej pude�eczko z lakierowanej plecionej trzciny.
Czemu nie zapytasz mnie o znaki na ramieniu? - pomy�la�a
Trzecia. Dlaczego nie spytasz, jakim cudem �yj�? Spojrza�a
na pude�eczko, wykrzywi�a wargi i odda�a prezent
�o�nierzowi.
- Nie chc� tego - powiedzia�a.
W g�owie Trzeciej �y�a bestia, zrodzona z g�odu i
brudu; brudu, chaosu i wstydu. By�a jak ostry od�r. Bestia
m�wi�a: musz� to mie�. Bestia m�wi�a: nie dostan� tego,
nigdy niczego nie dosta�am, nie wyszarpuj�c czego� z
siebie. Myli�a Naw�z Kruka z Agentem Krwi. Nie zdawa�a
sobie sprawy, �e zachowuje si� wobec niego nienawistnie.
Za ka�dym razem, kiedy �o�nierz j� odwiedza�, Trzecia
obra�a�a go.
- Jeste� zwyk�ym �o�nierzem. M�wisz, �e jeste� jakim�
sier�antem. Nie mog� si� z tob� pokazywa�. Pochodz� z
dobrej rodziny. Dlaczego tutaj przychodzisz?
Kruk nie przestawa� si� u�miecha�. Czy uwa�asz, �e to
wszystko jest �artem? - my�la�a Trzecia.
Kiedy Kruka nie by�o przy niej, kiedy rozgoryczenie i
niepok�j Trzeciej mija�y, zaczyna�a podejrzewa�, �e Kruk
rozumie. Rozumie, dlaczego Trzecia si� z�o�ci, chocia� ona
sama tego nie wiedzia�a. Albo rozumia�, albo by� zbyt
g�upi, �eby to zauwa�y�. Musz� przesta� my�le� o ludziach,
�e s� g�upi, nakaza�a sobie. Kim ja jestem, Dastang
Tze-See, �eby nazywa� kogokolwiek g�upim?
Trzecia jad�a posi�ki samotnie. Jad�a swego rodzaju
ser ze �ciek�w, przetwarzanych przez drobnoustroje.
Nazywa� si� Wojenne Tofu, nie mia� zapachu ani smaku.
W nocy marz�a pod cienkim kocem, dr�a�a jak pies
dr�czony przez koszmary.
Och, Panie Buddo, przy�lij go z powrotem, a b�d� go
b�aga� o przebaczenie, m�wi�a do bezgwiezdnego nieba.
Kruk wraca�, Trzecia wymy�la�a mu, a on u�miecha� si�
i k�ania�. Zachowywa�a si� dok�adnie tak, jak przysta�o na
dziewczyn� ze wsi.
Pewnego dnia zaprosi� j� na Ceremoni�.
Lud mia� Ksi�cia. Na samo brzmienie jego imienia
ludziom nap�ywa�y do oczu s�one �zy, poniewa� Ksi��� by� z
dawnych czas�w, kiedy Kraj by� Niezdobyty. Ksi��� by�
gruby, zdrowy, dobry, m�dry, mia� zdrowe, bia�e z�by.
Nawet S�siedzi doceniali jego zalety. Trzecia
podejrzewa�a, �e w�a�nie dlatego osadzili go z powrotem na
tronie. Tu� pod ich nosem Ksi��� modli� si� o wyzwolenie
swego Ludu. Trzecia wiesza�a na �cianach jego zdj�cia
wyci�te z gazet. Modli�a si� do Ksi�cia. Kocha�a go, ale
nie tak, jak si� kocha m�czyzn�, ale tak jak si� kocha
siebie i to, co ci� tworzy. Trzecia by�a nieprzejednana na
punkcie Ksi�cia.
Teraz Kruk zaprosi� Trzeci� na Ceremoni�, gdzie mia�a
zobaczy� Ksi�cia.
Pomy�la�a, �e nie jest tego godna. Pomy�la�a, �e jest
brzydka, ma ciemn� cer� i nie umie si� nale�ycie ubra�.
Kiedy Kruk j� zaprosi�, zapragn�a si� schowa�, zapragn�a
uciec z domu.
- Id� na Ceremoni� z kim innym - powiedzia�a Krukowi.
By�a taka biedna, �e jej nerwowe d�onie nie mia�y si� czym
bawi�.
- Tego kogo� spotka� wielki zaszczyt - odpar� Kruk.
Nienawidz� ci�, pomy�la�a Trzecia. Dlaczego jeste�
taki s�odziutki? Przypominasz nakr�can� lalk�.
- Mam nadziej�, �e jestem twoim przyjacielem - ci�gn��
dalej Kruk. - Mam nadziej�, �e ta sukienka ci si� spodoba
i za�o�ysz j�, kiedy wybierzesz si� na Ceremoni� z
przyjaci�mi.
Roz�o�y� sukienk� na pod�odze domu Trzeciej. W dawnych
czasach nie mia�aby w�asnego domu, a gdyby nawet mia�a, to
Kruk nie m�g�by tam z ni� przebywa� sam na sam; wszystko
to by�a tylko gra cieni, ale on chcia� wierzy�. To on
chcia� wierzy�. Roz�o�y� now� sukienk� na pod�odze.
Okaza�o si�, �e jest czarna, jednak by�a to g��boka czer�;
nie taka, kt�ra blaknie na deszczu, ale prawdziwa czer�.
Czarna sukienka w z�ote li�cie. Trzeciej zebra�o si� na
p�acz.
- Dlaczego to zrobi�e�? Wcale ci� o to nie prosi�am! -
piekli�a si� Trzecia. - Nie potrzebuj� twoich sukienek.
- Naturalnie, to jest jasne - odpar� Kruk. - Gdyby� j�
jednak za�o�y�a, czu�bym si� zaszczycony.
Trzecia zapragn�a ukl�kn�� i za�ka�.
- Zastanowi� si� - powiedzia�a.
Mia�a dwie sukienki, kt�re ju� dawno zapomnia�y,
jakiego by�y koloru. Po wyj�ciu Kruka Trzecia podnios�a
sukienk� do �wiat�a. �wiat�o zal�ni�o na dwudziestu trzech
li�ciach: pomy�lna liczba. Krawiec wiedzia� i pewnie si�
zastanawia�, czy kto� jeszcze wie lub dba o to, �e
sukienka stanowi wyroczni�. Ja o to dbam, powiedzia�a
Trzecia do nieznanego krawca. Potem zdj�� j� paniczny
strach. Jak mam mu powiedzie�, �e z nim p�jd�? Odnosi�am
si� wobec niego grubia�sko. Kaza�am mu i�� precz. Czy
wr�ci?
Kruk wr�ci�, ale bez prezent�w. Bardzo dobrze,
pomy�la�a Trzecia, da�e� mi ju� dosy�. �adnych podarunk�w.
Najwy�szy czas, �ebym okaza�a ci szacunek.
Kiedy Kruk wszed�, Trzecia si� sk�oni�a.
- Panie Kruku - powiedzia�a. - �ycie stawia nas w
dziwnych sytuacjach i nie wiemy, czego si� trzyma�. My�l�
sobie: oto jeden z Ludu, kt�ry s�u�y w wojsku, poniewa�
uwa�a, �e tak nale�y. Nie powinnam gardzi� jego
stanowiskiem ani si� go ba�. My�l� sobie: moi os�awieni
przyjaciele s� niczym w por�wnaniu z tym cz�owiekiem,
kt�ry tak bardzo troszczy si� o sw�j Lud i prac�. Nie
powinnam go zbyt surowo ocenia�. Bez trudu podj�am
decyzj�. Powiedzia�am przyjacio�om: pewna wyj�tkowa osoba
musi mie� tym razem pierwsze�stwo. Za rok mo�e b�dzie
inaczej. Mo�liwe, �e za rok okazja si� nie powt�rzy. �ycie
uk�ada si� tak, �e tylko raz mamy szans� post�pi�
w�a�ciwie, a w�a�ciwe post�powanie to nasz obowi�zek.
Trzecia posz�a na Ceremoni�.
Ceremonia odbywa�a si� na kamiennych ulicach Starego
Miasta. To jest cudzoziemskie miasto, my�la�a Trzecia, id�c
ulicami. Nienawidzi�a k�t�w prostych. Tak wiele szerokich
alej zbiega�o si� pod k�tem prostym, a ona wiedzia�a, �e
zbudowali je cudzoziemcy. Nagle ulice zmniejszy�y si�,
sta�y si� przytulne, a Trzecia pomy�la�a: my tak�e
budowali�my kiedy� z kamienia. Przesta�a nienawidzi�
kamie�. Razem z Krukiem ruszyli na centralny plac.
Plac stanowi� najstarsz� cz�� miasta Saprang Song.
Okala�y go sosny w kszta�cie parasoli i �wi�tynie.
�wi�tynie ze ska�y wulkanicznej i cegie� ozdobiono
smuk�ymi, delikatnymi iglicami i u�miechni�tymi kamiennymi
twarzami Buddy. Przez �rodek placu bieg� pas zielonej,
zadbanej trawy, otoczony �wirowym torem, a wzd�u� jednego
boku wzniesiono trybuny. Obecnie tor u�ywano g��wnie do
zawod�w sportowych, a raz do roku odbywa�a si� tutaj
Ceremonia...
Na trawie zmontowano prowizoryczn� scen�, na kt�rej
siedzia�a ma�a orkiestra w formalnych strojach
wieczorowych. Muzycy zlewali si� potem w upalnym s�o�cu.
Tu� przed scen� zasiadali w rz�dach kap�ani w ��tych
szatach, ze �wie�o ogolonymi g�owami. Za kap�anami, na
trawie lub na trybunach, siedzieli zamo�ni mieszczanie.
Siedzieli na kocach, zaopatrzeni w du�e kosze z
prowiantem, ubrani w stroje Du�ego Kraju. Mieli pi�kne
dzieci, dziewczynki w r�owych lub pomara�czowych
spodenkach, bia�ych skarpetkach i czarnych lakierkach,
kt�re ugania�y si� ze �miechem, z lodami w d�oniach.
Pogodne kobiety siedzia�y ze skrzy�owanymi nogami na
dywanikach jak kr�lewny; na g�owach mia�y g�adkie, l�ni�ce
od olejku fryzury z poutykanymi gwiazdkami z cynfolii.
Trzecia mia�a tylko jedn� bluzk�, kt�r� musia�a
za�o�y� do nowej sukienki. Bluzka z taniej bawe�ny w
wyblak�e niebieskie kwiaty mia�a postrz�piony ko�nierzyk.
Jej nie nat�uszczone olejkiem w�osy, mocno �ci�gni�te do
ty�u i zwi�zane kawa�kiem kolorowej prz�dzy, by�y w�osami
wie�niaczki. Trzecia �cisn�a kurczowo ma��, �a�osn�
torebeczk� wyszywan� koralikiem i sz�a przed siebie nie
.T:kraj2
rozgl�daj�c si� na boki, �lepa ze wstydu.
- Sier�ancie! Sier�ancie! - rozleg�o si� wo�anie. -
Sier�ancie Kruku! - Macha� do nich m�czyzna w okularach
przeciws�onecznych i czarnym berecie, siedz�cy na
sk�adanym krzese�ku. Pali� papierosa w ko�cianej fifce.
Zaciskaj�c z�by na fifce, zawo�a� ponownie. Na nogach mia�
polerowane oficerki do kolan.
Kiedy si� zbli�ali, Kruk uk�oni� si�, u�miechn��
szeroko, po czym znowu si� uk�oni�, unosz�c r�ce wysoko
nad g�ow�.
- Panie pu�kowniku! Panie pu�kowniku! - powiedzia�
Kruk nieprzyjemnym, szczekliwym, oficjalnym g�osem. �ona
pu�kownika, nie przestaj�c si� u�miecha�, popatrzy�a na
Trzeci� i Kruka, odwr�ci�a wzrok, wreszcie spojrza�a na
wskro� nich. Wyg�adzi�a kostium i poprawi�a okulary.
- Wed�ug nas ta Ceremonia jest niezwykle wa�na dla
Ludu - stwierdzi� Pu�kownik. - Czy nie uwa�a pan,
Sier�ancie, �e poczucie ci�g�o�ci ma ogromne znaczenie?
Szczeg�lnie w zaistnia�ych okoliczno�ciach. - Pu�kownik
mia� d�ug�, gi�tk� lask� ze sk�ry, kt�r� leniwie uderza� o
but.
- Z ca��