6299
Szczegóły |
Tytuł |
6299 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
6299 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 6299 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
6299 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Gene Wolfe
Zachodni Wiatr
- ...wam wszystkim, moi najdro�si rodacy, przede wszystkim
za� - jak zwykle - mym oczom, Zachodniemu Wiatrowi.
�ciana wilgotnego, cuchn�cego pomieszczenia zamigota�a;
jednocze�nie magiczne wrota prowadz�ce do niewyobra�alnie
pi�knego ogrodu skry�y si� za mg�� i rozpocz�a si� przemiana.
Marmurowe fontanny falowa�y jak trawa, natomiast krzewy r�ane,
kt�rych ukwiecone ga��zki ugina�y si� pod ci�arem pere� i
brylant�w, zblak�y niczym stare walentynki. Tron w�adcy ze
z�otego sta� si� br�zowy, potem koloru umbry, sam w�adca za�,
roztaczaj�cy doko�a aur� ojcowskiej dobroci i m�dro�ci, tak�e
przeszed� kilka nast�puj�cych szybko po sobie transformacji,
staj�c si� najpierw obrazem, nast�pnie plakatem, a wreszcie
znaczkiem pocztowym.
W�a�cicielka - stara kulawa kobieta - nie zwa�aj�c na
g�o�ne protesty wy��czy�a �cian�.
- Wszyscy s�yszeli�cie, co powiedzia� - stwierdzi�a. -
Znacie swoje obowi�zki. Dlaczego mieliby�cie wys�uchiwa�
jakiego� g�upka z Ministerstwa Prawdy, kt�ry powt�rzy dok�adnie
to samo, tyle �e w znacznie bardziej skomplikowany spos�b?
Niezadowoleni milczeli, uwa�aj�c, �e ju� spe�nili sw�j
obowi�zek, stara kobieta natomiast spojrza�a na zegar wisz�cy
nad barem.
- Za dwadzie�cia minut zaczyna si� mecz. Deszcz czy nie
deszcz, zwali si� mn�stwo ludzi i ka�dy b�dzie chcia� si�
czego� napi�, wi�c je�li kto� ma ochot� na drinka, to lepiej
niech zam�wi ju� teraz.
Za jej rad� poszli tylko dwaj niezdarni, brudni m�czy�ni,
niemal na pewno paraj�cy si� jakim� nielegalnym zaj�ciem.
Spo�r�d pozosta�ych cz�� ju� dyskutowa�a o zbli�aj�cym si�
meczu, inni natomiast o przem�wieniu, kt�rego niedawno
wys�uchali - nie o jego tre�ci, kt�ra dla wi�kszo�ci musia�a
pozosta� w znacznej mierze niezrozumia�a, lecz o w�adcy i jego
ogrodzie. Przy okazji o�ywa�y kr���ce od nie wiadomo jak dawna
plotki dotycz�ce �ycia w pa�acu.
Otworzy�y si� drzwi i do wn�trza wtargn�a wichura, a wraz
z ni� m�ody m�czyzna.
By� wysoki i szczup�y. Mia� na sobie zupe�nie przemoczony
p�aszcz oraz stary filcowy kapelusz os�oni�ty przezroczyst�
foli�; przytrzymuj�ca j� elastyczna ta�ma ca�kowicie
zdeformowa�a nakrycie g�owy. Zamiast po�owy twarzy mia� wielk�
sin� blizn�. Stara kobieta zapyta�a go, czego chce.
- Podobno macie tu pokoje.
- Tak, mamy. Nawet ca�kiem niedrogo. Powiniene� to czym�
zas�oni�.
- Wi�c nie patrz, je�li ten widok sprawia ci przykro��.
- My�lisz, �e musz� wynaj�� ci pok�j? - Spojrza�a na
klient�w, jakby szuka�a u nich poparcia na wypadek, gdyby m�ody
m�czyzna z blizn� poczu� si� ura�ony jej s�owami. - Mog� ci
przecie� powiedzie�, �e bardzo mi przykro, ale nie mamy wolnych
miejsc. Wtedy nie pozosta�oby ci nic innego jak p�j�� na
komisariat - to tylko dwadzie�cia przecznic st�d - i poprosi�,
�eby pozwolili ci sp�dzi� noc w celi.
- Potrzebuj� pokoju i czego� do jedzenia. Co masz?
- Kanapki z szynk�. - Pada�a cen�. - A za pok�j... -
Wymieni�a sum�.
- W porz�dku. Daj dwie kanapki i kaw�.
- Je�li we�miesz pok�j do sp�ki z kim�, zap�acisz tylko
po�ow�. Mog� popyta� w�r�d go�ci, czy kto� zechce ci� przyj��.
- Nie trzeba.
Otworzy�a puszk� z kaw�. Z bocznej �cianki natychmiast
wysun�a si� r�czka, a po chwili zawarto�� zacz�a parowa�.
- Za�o�� si�, �e gdzie indziej nawet nie chcieli z tob�
gada�, co? - zagadn�a, podaj�c m�czy�nie naczynie z
gor�cym p�ynem. - Z tak� twarz�, i w og�le...
Bez s�owa wzi�� kaw�, odwr�ci� si� i obrzuci�
pomieszczenie uwa�nym spojrzeniem. Drzwi, przez kt�re sam
niedawno wszed� (woda wci�� jeszcze sp�ywa�a po jego p�aszczu i
chlupota�a mu w butach, przy najl�ejszym poruszeniu wydaj�c
gulgocz�co-mlaszcz�ce odg�osy), otworzy�y si� i stan�a w nich
niewidoma dziewczyna.
Zorientowa� si�, �e jest niewidoma, zanim zd��y� si� jej
dok�adnie przyjrze�. Mia�a ciemne okulary - w t� czarn�,
przesi�kni�t� deszczem noc stanowi�o to wystarczaj�c� wskaz�wk� -
i porusza�a si� bardzo ostro�nie, jak osoba, kt�ra ci�gle
balansuje na kraw�dzi nico�ci.
- A ty sk�d si� tu wzi�a�? - zapyta�a stara kobieta.
- Z dworca - odpar�a dziewczyna. - Przysz�am na piechot�.
W r�ce trzyma�a bia�� lask�; poruszaj�c ni� w lewo i prawo
skierowa�a si� w stron�, z kt�rej dobiega� g�os w�a�cicielki.
- Szukam miejsca, gdzie mog�abym sp�dzi� noc - doda�a.
Mia�a d�wi�czny, pi�kny g�os i by�a bez makija�u. M�ody
m�czyzna doszed� do wniosku, �e dziewczyna nigdy nie stosowa�a
szminki, pudru ani cieni do powiek, w zwi�zku z czym mog�a bez
obawy wystawia� twarz na dzia�anie ulewy.
- Nie mo�esz tu zosta� - powiedzia�. - Wezw� taks�wk�.
- Ale ja chc� tu zosta� - odpar�a dziewczyna. - Musz� si�
gdzie� przespa�.
- Mam przy sobie komunikator.
Rozpi�� p�aszcz, aby pokaza� jej czarne prostok�tne
pude�ko z g�o�nikiem, przyciskami i niewielkim ekranem, ale
natychmiast zda� sobie spraw�, �e zachowa� si� jak g�upiec.
Kto� parskn�� �miechem.
- Nie dzia�aj�.
- Co nie dzia�a? - zainteresowa�a si� stara kobieta.
- Taks�wki. Autobusy te�. W wielu miejscach woda zala�a
ulice i porobi�y si� zwarcia. Ja te� mam przy sobie
komunikator. - Dziewczyna dotkn�a okolic pasa. - Kilka minut
temu w�adca wyg�osi� przem�wienie. S�ucha�am go id�c tutaj.
Zaraz potem podawano wiadomo�ci. M�wili te� o taks�wkach, ale
ja i tak wiedzia�am ju�, �e nie je�d��, bo na dworcu jaki�
cz�owiek pr�bowa� wezwa� jedn� dla mnie.
- Nie mo�esz tu zosta� - powt�rzy� m�ody m�czyzna.
- Je�li chcesz, dam ci pok�j - powiedzia�a w�a�cicielka. -
Ostatni, jaki mi zosta�.
- Chc�.
- Wi�c jest tw�j. Zaczekaj chwil�. Musz� przygotowa�
kanapki dla tego m�odzie�ca.
Kto� zakl�� g�o�no i zawo�a�, �e zaraz zaczyna si� mecz.
- Jeszcze pi�� minut! - odkrzykn�a stara kobieta, po czym
wyj�a spod lady dwa plasterki gotowanej szynki, wsadzi�a je
mi�dzy dwie kromki chleba, a nast�pnie powt�rzy�a operacj� z
dwoma nast�pnymi plasterkami i kromkami.
- Chyba nadaj� si� do jedzenia - powiedzia� m�czyzna. -
Nie s� zbyt apetyczne, ale raczej nie powinni�my si� otru�.
Chcesz jedn�?
- Mam troch� pieni�dzy - odpar�a niewidoma dziewczyna. -
Sama mog� kupi� sobie jedzenie. - Odwr�ci�a si� w stron� starej
kobiety. - Poprosz� kaw�.
- A co z kanapk�?
- Jestem zbyt zm�czona, �eby mie� ochot� na jedzenie.
Drzwi otwiera�y si� i zamyka�y prawie bez przerwy. Pomimo
ulewnego deszczu przybywa�o coraz wi�cej mieszka�c�w pobliskich
dom�w, by obejrze� mecz. Stara kobieta w��czy�a �cian�, oni za�
z zainteresowaniem obserwowali rozgrzewk�, �wicz�c si� w
komentarzach, kt�re mieli p�niej wyg�asza� podczas gry. M�ody
m�czyzna z blizn� i niewidoma dziewczyna byli odpychani coraz
dalej, a� wreszcie znale�li si� przy samych drzwiach. Gdyby nie
w��czona �ciana, w pomieszczeniu panowa�aby ca�kowita cisza.
- To naprawd� paskudne miejsce. Nie powinna� tu
przychodzi�.
- W takim razie co tutaj robisz?
- Nie mam pieni�dzy - przyzna�. - A tu jest tanio.
- Nie pracujesz?
- Zosta�em ranny w wypadku. Teraz ju� czuj� si� dobrze,
ale powiedzieli mi, �e musz� poszuka� sobie innej roboty, bo z
tak� twarz� b�d� tylko straszy� ludzi. Chyba maj� racj�.
- A ubezpieczenie?
- Nie obejmuje mnie. Za kr�tko pracowa�em.
- Rozumiem.
Dziewczyna uj�a w obie r�ce kubek z kaw� i podnios�a go
ostro�nie do ust. Chcia� j� ostrzec, �e zaraz rozleje gor�cy
p�yn, ale nie �mia�. W chwili, gdy by� pewien, �e kawa przeleje
si� przez kraw�d�, dziewczyna upi�a pierwszy �yk.
- Sz�a� przez miasto noc�, podczas szalej�cej burzy, i
s�ucha�a� przem�wienia w�adcy. To mi si� podoba.
- Czy oni te� s�uchali? - zapyta�a.
- Nie wiem. Nie by�o mnie tutaj. Kiedy wszed�em, �ciana
by�a wy��czona.
- Powinni go s�ucha� - stwierdzi�a z powag�. - Przecie�
robi wszystko dla naszego dobra.
M�ody m�czyzna skin�� g�ow�.
- Tyle �e ludzie zupe�nie mu nie pomagaj� - ci�gn�a
dziewczyna. - We� na przyk�ad problem przest�pczo�ci: wszyscy
narzekaj�, ale przecie� to oni pope�niaj� przest�pstwa. W�adca
stara si� da� im czyst� wod� i powietrze...
- ...a oni pal� wszystko, co wpadnie im w r�ce, jak tylko
dojd� do wniosku, �e nikt nie schwyta ich na gor�cym uczynku, i
wyrzucaj� �mieci do rzek - doko�czy� za ni�. - Dzi�ki jego
wysi�kom ci na g�rze p�awi� si� w luksusie, jednocze�nie
oszukuj�c go na ka�dym kroku. Powinien ich zniszczy�.
- Ale on ich kocha - odpar�a dziewczyna. - On wszystkich
kocha. To brzmi prawie tak samo, jakby powiedzie�, �e nikogo
nie kocha, ale tak nie jest. On kocha wszystkich.
- Owszem - przyzna� po chwili m�czyzna z blizn� - ale
najbardziej kocha Zachodni Wiatr. Je�li kto� kocha wszystkich,
to wcale nie oznacza, �e nie mo�e kocha� kogo� bardziej od
pozosta�ych. Dzisiaj nazwa� go swoimi oczami.
- Zachodni Wiatr patrzy i m�wi mu, co widzi. My�lisz, �e
jest kim� wa�nym?
- Zachodni Wiatr jest bardzo wa�ny, poniewa� w�adca
wys�uchuje jego raport�w - tym bardziej �e w�a�ciwie nikt inny
nie mo�e liczy� na audiencj�. Ale ty chyba chcia�a� zapyta�,
czy dla nas wygl�da na kogo� wa�nego. Szczerze m�wi�c, nie
wydaje mi si�, �eby tak by�o. Przypuszczalnie jest ca�kiem
zwyczajnym cz�owiekiem, nie zwracaj�cym na siebie uwagi.
- Chyba masz racj�.
W�a�nie zabra� si� do drugiej kanapki, wi�c tylko skin��
g�ow�, ale natychmiast u�wiadomi� sobie, �e ona tego nie widzi.
Jest bardzo �adna, pomy�la�. Szczup�a, nie za wysoka, bez
pier�cionk�w na palcach. Mia�a nie polakierowane paznokcie,
przez co jej r�ce - przynajmniej dla niego - wygl�da�y jak r�ce
uczennicy. Przypomnia� sobie, z jakim nat�eniem obserwowa� w
szkole kole�anki graj�ce w siatk�wk�, jak bardzo ich pragn��...
- Powinna� by�a zosta� na noc na dworcu - powiedzia�. - Tu
nie jest bezpiecznie.
- Czy drzwi zamykaj� si� od wewn�trz?
- Nie wiem. Jeszcze nie by�em w pokoju.
- Je�li nie, to zablokuj� klamk� krzes�em albo przesun�
jak�� szafk�. Na dworcu pr�bowa�am przespa� si� na �awce -
wierz mi, wcale nie mia�am ochoty i�� tutaj w tak� ulew� - ale
ledwie zd��y�am zasn��, natychmiast budzi�o mnie dotkni�cie
czyjej� r�ki. Raz nawet zdo�a�am j� z�apa�, ale wyrwa� mi j�
bez trudu. Jestem bardzo s�aba.
- Czy opr�cz was dwojga nie by�o tam nikogo?
- Kilku m�czyzn, kt�rzy tak�e pr�bowali zasn��. To musia�
by� jeden z nich albo mo�e robili to na zmian�... W pewnej
chwili kto� - mo�e nawet ten, kt�ry mnie dotyka�? -
powiedzia�, �e je�li nie zostawi� mnie w spokoju, zabije
kt�rego�. Wtedy sobie posz�am. Obawia�am si�, �e dojdzie do
bijatyki i �e poleje si� krew. To w�a�nie on pr�bowa� wezwa�
taks�wk�. Chcia� zap�aci� za kurs.
- A wi�c chyba napastowa� ci� kto� inny.
- Ja te� tak my�l�. - Dziewczyna umilk�a na chwil�, po
czym doda�a: - Mo�e nie mia�abym nic przeciwko temu, gdybym nie
by�a tak bardzo zm�czona.
- Rozumiem.
- Czy m�g�by� poprosi� t� kobiet�, �eby zaprowadzi�a mnie
do pokoju?
- Spotkamy si� rano przy �niadaniu?
Na twarzy niewidomej dziewczyny po raz pierwszy pojawi�
si� u�miech.
- By�oby mi�o - odpar�a.
M�czyzna z blizn� wszed� za bar i dotkn�� ramienia starej
kobiety.
- Przykro mi, �e przeszkadzam, ale ta m�oda dama chcia�aby
ju� p�j�� do pokoju.
- Wcale nie przeszkadzasz. Mecz mnie nie obchodzi -
ogl�dam go tylko dlatego, �e wszyscy to robi�. Powiem Obiemu,
�eby przypilnowa� interesu.
- Zaraz przyjdzie - oznajmi� dziewczynie. - Chyba p�jd� z
wami. Te� chce mi si� spa�.
Stara kobieta poprowadzi�a ich na g�r� w�skimi schodami. W
powietrzu czu� by�o nieprzyjemn�, intensywn� wo�.
- Szczaj�, gdzie popadnie - poinformowa�a ich z odraz� w
g�osie. - Na ko�cu korytarza s� ubikacje, ale nikomu nie chce
si� chodzi� tak daleko.
- To okropne - powiedzia�a dziewczyna.
- No pewnie. W ten spos�b poprawiaj� sobie samopoczucie,
bo wiedz�, �e robi� co�, czego nie wolno robi�, i �e gdybym
kt�rego� przy�apa�a, natychmiast wyrzuci�abym na zbity pysk.
Czasem to robi�, ale jednocze�nie cholernie mi ich �al. To musi
by� okropne, je�li w �yciu zale�y ci tylko na dw�ch rzeczach:
�eby ogl�da� mecze i oszukiwa�, ile si� da, star� kobiet�,
sikaj�c na jej schodach. - Przystan�a na chwil�, by z�apa�
oddech. - B�dziecie s�siadami; chyba nie macie nic przeciwko
temu?
- Nie - odpar�a dziewczyna, a m�ody m�czyzna pokr�ci�
g�ow�.
- Tak w�a�nie sobie pomy�la�am, a poza tym to i tak by�y
dwa ostatnie wolne pokoje.
M�czyzna z blizn� na twarzy rozejrza� si� po w�skim
korytarzu. Wi�kszo�� drzwi by�a zamkni�ta.
- Umieszcz� ci� najbli�ej �azienki - zwr�ci�a si� kobieta
do niewidomej dziewczyny. - Od �rodka jest haczyk, wi�c nie
masz si� czego obawia�, ale je�li b�dziesz tam za d�ugo, to na
pewno kto� zacznie si� dobija�.
- Dam sobie rad�.
- Jestem tego pewna. Oto tw�j pok�j.
Pokoje stanowi�y kiedy� cz�� znacznie wi�kszych
pomieszcze�, kt�re poprzedzielano przepierzaniami z grubego
kartonu albo cienkiej dykty. Stara kobieta w��czy�a �wiat�o.
- ��ko tutaj, toaletka tutaj, miednica w k�cie, ale wod�
musisz sama przynie�� z �azienki. �adnych karaluch�w; dwa razy
w roku przeprowadzamy dezynsekcj�. Czysta po�ciel.
Dziewczyna przesun�a r�k� po kraw�dzi drzwi; natrafiwszy
na �a�cuch, u�miechn�a si� z ulg�.
- Jest te� zasuwka - poinformowa� j� m�czyzna.
- Tw�j pok�j jest obok - powiedzia�a stara kobieta. -
Chod�, poka�� ci.
Pok�j przypomina� pomieszczenie, w kt�rym zamieszka�a
dziewczyna - z t� r�nic�, �e kartonowe przepierzenie (pokryte
licznymi obscenicznymi napisami i rysunkami) znajdowa�o si� nie
po prawej, lecz po lewej stronie. Bardzo szybko stwierdzi�, �e
doskonale s�yszy odg�osy dobiegaj�ce z s�siedniego pokoju, a
szczeg�lnie stukanie laski, z pomoc� kt�rej dziewczyna ustala�a
po�o�enie sprz�t�w.
Zamkn�� drzwi na zasuwk�, zdj�� mokry p�aszcz, powiesi� go
na haku, po czym �ci�gn�� buty i skarpetki. Co prawda, wzdraga�
si� na my�l o chodzeniu boso po pod�odze, ale alternatyw� by�o
za�o�enie przemoczonych but�w. Szybko przeszed� do ��ka,
usiad� na nim z podwini�tymi nogami, po czym odpi�� od paska
komunikator i wystuka� numer w�adcy: 123-333-4477.
- Tu Zachodni Wiatr - wyszepta� do mikrofonu.
Na ekranie pojawi�a si� male�ka twarz. Jak niemal zawsze,
tak i tym razem przez g�ow� m�odego m�czyzny przemkn�a my�l,
i� s� to prawdziwe rozmiary w�adcy, �e w rzeczywisto�ci jest
w�a�nie taki, drobniutki i �wiec�cy. Naturalnie zdawa� sobie
spraw�, �e to nieprawda.
- M�wi Zachodni Wiatr. Znalaz�em miejsce, gdzie b�d� m�g�
sp�dzi� noc. Co prawda, nie mam jeszcze pracy, ale spotka�em
dziewczyn�. My�l�, �e mnie polubi�a.
- To wspania�e wie�ci - odpar� w�adca z u�miechem.
M�czyzna tak�e si� u�miechn�� - to znaczy, u�miechn�a
si� nie naruszona cz�� jego twarzy.
- Tutaj bez przerwy leje - ci�gn��. - Wydaje mi si�, �e
dziewczyna jest wobec ciebie bardzo lojalna, natomiast inni...
Jeszcze nie wiem. Opowiedzia�a mi o jakim� cz�owieku, kt�ry
pr�bowa� napastowa� j� na dworcu, oraz o takim, kt�ry wyst�pi�
w jej obronie. Zamierza�em prosi� ci�, by� ukara� jednego, a
nagrodzi� drugiego, ale obawiam si�, �e to ten sam cz�owiek.
- Istotnie, cz�sto tak si� zdarza - odpar� w�adca, po czym
umilk� na chwil�, pogr��ony w my�lach. - A ty jak si� miewasz?
- zapyta� wreszcie.
- Je�li jutro nie znajd� pracy, b�d� musia� opu�ci� to
miejsce, ale na razie wszystko w porz�dku.
- Jeste� pe�en optymizmu, Zachodni Wietrze. To mi si�
podoba.
Na nie oszpeconej po�owie twarzy m�odego m�czyzny wykwit�
intensywny rumieniec.
- Nie ma w tym nic nadzwyczajnego - powiedzia�. - Od dawna
wiem, �e jestem twoim szpiegiem, twoimi oczami i uszami, wi�c
czuj� si� tak, jakbym zna� miejsce, gdzie zakopano ogromny
skarb. Cz�sto �al mi innych. Mam nadziej�, �e nie jeste� dla
nich zbyt surowy.
- Dop�ki si� da, nie chc� pomaga� ci otwarcie - oznajmi�
w�adca. - Nie obawiaj si� jednak: znajd� spos�b, by uczyni� to
w jaki� dyskretny spos�b.
Mrugn�� porozumiewawczo.
- Jestem tego pewien.
- Tylko nie oddaj komunikatora do lombardu.
Obraz znikn�� z ekranu. M�ody m�czyzna wy��czy� �wiat�o i
rozebra� si� do spodenek. W chwili, gdy k�ad� si� na ��ku,
po drugiej stronie przepierzenia rozleg� si� dono�ny �oskot.
Zapewne dziewczyna potkn�a si� i wpad�a na �cian� z dykty.
Chcia� ju� zawo�a�: "Nic ci si� nie sta�o?", ale spostrzeg�, �e
cz�� przegrody o wymiarach mniej wi�cej p� metra na metr,
oderwa�a si� od drewnianego szkieletu. Chwyci� j� w ostatniej
chwili, zanim spad�a na pod�og�, i po�o�y� na ��ku.
W pokoju dziewczyny wci�� p�on�o �wiat�o. By�a bez
p�aszcza, w�osy za� owin�a sobie wst�g� papierowych r�cznik�w
z rulonu stoj�cego przy miednicy. Przygl�da� si�, jak zdejmuje
okulary, k�adzie je na szafce, i masuje sobie nasad� nosa.
Jedno oko mia�a zupe�nie bia�e, w drugim natomiast wida� by�o
cz�� bladoniebieskiej t�cz�wki przesuni�tej w prawo i do do�u.
Jeszcze nigdy nie widzia� r�wnie pi�knej twarzy. Dziewczyna
rozpi�a bluzk�, zdj�a j�, powiesi�a na por�czy krzes�a, po
czym odpi�a przytroczony do paska komunikator i wystuka�a
numer.
- Tu Zachodni Wiatr - szepn�a.
Co prawda, nie us�ysza� g�osu, kt�ry jej odpowiedzia�, ale
nie ulega�o najmniejszej w�tpliwo�ci, �e male�ka twarz na
ekranie jest twarz� w�adcy.
- U mnie wszystko w porz�dku - m�wi�a dalej dziewczyna. -
Co prawda, ju� mi si� wydawa�o, �e nie b�d� mia�a gdzie sp�dzi�
nocy, ale znalaz�am ca�kiem mi�e miejsce. I spotka�am kogo�.
M�ody m�czyzna najciszej jak potrafi� wstawi� na miejsce
fragment przepierzenia, po czym po�o�y� si� na ��ku. Kiedy
jaki� czas p�niej us�ysza� stukanie laski, zapuka� w dykt� i
zawo�a�:
- Jutro przy �niadaniu! Nie zapomnij.
- Nie zapomn�. Dobranoc.
- Dobranoc.
W pokoju pi�tro ni�ej stara kobieta stara�a si� odgarn��
jedn� r�k� zmierzwione w�osy opadaj�ce jej na czo�o, drug�
natomiast wystukiwa�a numer na komunikatorze.
- Tu Zachodni Wiatr - powiedzia�a. - S�ucha�am ci� dzi�
wieczorem.