6285
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 6285 |
Rozszerzenie: |
6285 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 6285 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 6285 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
6285 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Gene Wolfe
Cz�owiek z Nebraski i Nereida
Cz�owiek z Nebraski zauwa�y� j� id�c wzd�u� brzegu morza.
Dwoje ciemnych oczu, kr�g�e ramiona, delikatna wypuk�o��
piersi, migni�cie uda... i ju� po niej. Chwil� p�niej us�ysza�
s�aby plusk, ale mog�a to by� os�awiona si�dma fala, silniejsza
ni� inne.
Szybkim krokiem, prawie biegn�c, zbli�y� si� do urwistej
kraw�dzi cypla i spojrza� na wsch�d, w kierunku otwartego
morza, lecz na b��kitnej powierzchni Saronikos Kolpos wida�
by�o jedynie bia�e, spienione szczyty fal.
- Poczu�em si� w�wczas niczym obserwator nieba, kt�ry
dostrzeg� now� planet� - wymamrota�. - Albo jak nieustraszony
Cortez, spogl�daj�cy sokolim wzrokiem na Pacyfik i swoich
ludzi. - Umilk� na chwil�, szukaj�c w pami�ci brakuj�cego
ostatniego zdania. - W milczeniu, st�oczeni na wierzcho�ku
szczytu w Darien * , patrzyli na siebie z niewys�owionym
zdumieniem.
"Nieustraszony Cortez" zachichota� pod nosem, schodz�c po
stromym zboczu z magnetofonem obijaj�cym mu si� o biodro. Nie
nale�a� do wytrawnych wspinaczy, ale stok nie by� ani bardzo
wysoki, ani trudny. Wyobrazi� sobie, jak opowiada o swojej
przygodzie w akademickim klubie: "Wiecie, w gruncie rzeczy
nie by�o to nic wielkiego".
Tyle� samo nale�a�oby powiedzie� o materiale dowodowym, jaki
znalaz� na w�skiej pla�y u podstawy urwiska. Le�a�o tam kilka
muszelek oraz zardzewia�e metalowe pude�ko po papierosach, i
nic wi�cej. �adnego kostiumu k�pielowego, �adnego r�cznika ani
�ladu stopy.
Podni�s� wzrok i ujrza� zbli�aj�c� si� skrajem mokrego
pasa piasku wysok�, ko�cist� kobiet� z manierk� przytroczon� do
paska. Pozdrowi� j� po grecku, starannie i z namys�em
wypowiadaj�c ka�de s�owo, a ona kr�lewskim gestem wyci�gn�a
r�k� i odpar�a po angielsku:
- Nawzajem, doktorze. Jestem dr Thoe Papamarkos z
Uniwersytetu Ate�skiego. Wiem, �e nazywa si� pan Cooper i
przyjecha� do nas z Ameryki, ale nikt nie potrafi� mi
powiedzie�, z jakiej uczelni.
- Z Uniwerystetu Nebraska w Lincoln. Mi�o mi pani� pozna�.
Cz�owiek z Nebraski nawet nieco przypomina� Lincolna, gdy�
by� wysoki i przyjemnie brzydki.
- A wi�c jest pan badaczem folkloru... To oczywiste,
s�dz�c po tym, �e w�druje pan przez ca�y dzie�, wypytuje
starych ludzi i nagrywa ich opowie�ci.
- Zgadza si�. A kim pani jest?
Roze�mia�a si� cicho.
- Och, prosz� si� nie obawia�. Nie mam zamiaru robi� panu
konkurencji.
- To dobrze.
R�wnie� si� u�miechn��.
Kobieta dotkn�a guzika swojej koszuli w kolorze khaki.
- Jestem archeologiem. S�ysza� pan o Saros?
Pokr�ci� g�ow�.
- Wiem tylko tyle, �e znajdujemy si� nad Zatok� Saros,
wi�c ta nazwa, podobnie jak ka�da, musia�a si� st�d wzi��. Czy
to wyspa?
- Nie, to miasto. Tak stare, �e ju� dawno temu, w czasach
Sokratesa, pozosta�y z niego tylko ruiny i �wi�tynia Posejdona.
Prosz� pomy�le�, doktorze: pan i ja traktujemy tamt� epok� jako
zamierzch�� przesz�o��, ale dla ludzi, kt�rzy wtedy �yli, dla
Peryklesa i Platona, Temistoklesa i Arystydesa, Saros tak�e
by�o odleg�� histori�. Mniej wi�cej pi�� kilometr�w w tamt�
stron� prowadz� prace wykopaliskowe. Pomagaj� mi trzej
wie�niacy. Dotar�y do mnie opowie�ci o panu, wi�c pomy�la�am,
�e powinni�my si� pozna�, bo chyba jeste�my jedynymi naprawd�
wykszta�conymi lud�mi w tej cz�ci kraju. Kto wie, mo�e nawet
b�dziemy mogli sobie jako� pom�c. Co pan na to?
- Tak - odpar�. - Oczywi�cie.
Poczu� sympati� do tej kobiety. Mia�a siwiej�ce w�osy
zwi�zane w ciasny w�ze� i got�w by� i�� o zak�ad, �e jest star�
pann�. Mog�a by� pann� Twindle z "Niezno�nych urwis�w" albo
pann� Minerw� z "Panny Minerwy i Williama z Zielonego Wzg�rza".
Mimo to...
- A pan? Folklor jest taki interesuj�cy. Co pan tu robi?
Odchrz�kn��, niezbyt pewien, czy uda mu si� to precyzyjnie
wyja�ni�.
- Staram si� odtworzy� histori� nereid.
- Naprawd�? - Spojrza�a na niego z ukosa. - Wierzy pan w
ich istnienie?
- Nie, sk�d�e znowu. - Potrz�sn�� g�ow�. - S�ysza�a pani
co� o nich? Wie pani, kim by�y?
- Oczywi�cie, przecie� poszukuj� �wi�tyni Posejdona. By�y
s�u�ebnymi na jego dworze mieszcz�cym si� w g��binach Morza
Egejskiego. Posejdon nale�y do najstarszych greckich bog�w,
wi�c one tak�e s� bardzo wiekowe. To greckie... Jak nazywacie je
po angielsku? Syreny? Morskie rusa�ki? - Umilk�a na chwil�,
jakby lekko zawstydzona. - Prosz� mi wierzy�, rozumiem po
angielsku znacznie lepiej ni� m�wi�. By�am w Stanach trzy lata,
w Princeton.
Odpi�a manierk� i odkr�ci�a zakr�tk�. Cooper skin��
g�ow�.
- Tak samo jest z moj� grek�. Rozumiem prawie wszystko -
gdyby tak nie by�o, nie m�g�bym robi� tego, co robi� - ale
czasem mam k�opoty ze znalezieniem w�a�ciwego s�owa albo z
przypomnieniem sobie, jak nale�y je wymawia�.
- Nie cz�stuj� pana wod�, cho� jest tak gor�co, ale mam
chorob� nosa. Tak to si� nazywa? Musz� bra� leki, a po nich
bardzo chce mi si� pi�. Mo�e jednak chce pan troch�?
- Nie, dzi�kuj�. Nie trzeba.
- Dobrze powiedzia�am? Syreny?
- Owszem. Dok�adnie rzecz bior�c ta kategoria morskich
nimf obejmuje pi��dziesi�t c�rek Nereusa. By�y te� nimfy
g�rskie, oready, a tak�e driady mieszkaj�ce w�r�d drzew,
rzeczne epipotamidy, i tak dalej. Starzy ludzie, szczeg�lnie z
teren�w wiejskich...
Przerwa�a mu ponownym wybuchem �miechu.
- Wci�� wierz� w takie rzeczy. Wiem, doktorze, i wcale si�
za nich nie wstydz�. Wy macie swoje lataj�ce talerze i ma�ych
zielonych ludzik�w, dlaczego wi�c my, Grecy, nie mo�emy mie�
ma�ych zielonych kobietek?
- Najciekawsze jest jednak to - w miar� jak m�wi� zapala�
si� do tematu - �e wszystkie nazwy posz�y w zapomnienie, z
wyj�tkiem jednej. Wsp�cze�ni Grecy nie m�wi� o nimfach,
oreadach, driadach albo najadach, tylko o nereidach,
niezale�nie od tego, gdzie mia�yby mieszka� - w strumieniach,
jaskiniach, czy jeszcze w innych miejscach. Pr�buj� ustali�,
dlaczego tak si� sta�o.
U�miechn�a si� do niego.
- Nie przysz�o panu do g�owy, �e mo�e tylko one jeszcze
�yj�?
Kiedy cz�owiek z Nebraski wr�ci� do ma�ej gospody w Nemos,
natychmiast odnalaz� pulchn� pokoj�wk� i swoj�, pozostawiaj�c�
sporo do �yczenia grek�, zapyta� j� o doktor Papamarkos.
- Ona tu nie mieszka - poinformowa�a go dziewczyna,
wpatruj�c si� w czubki pantofli. - Ma namiot tam, daleko.
Odwr�ciwszy si� na pi�cie wybieg�a z jadalni, a on dopiero
po d�u�szej chwili u�wiadomi� sobie, �e greckie s�owo "namiot"
oznacza tak�e "dekoracje teatralne".
Id�c na g�r� po schodach zastanawia� si�, czy co� takiego
by�oby mo�liwe: doktor Papamarkos rozpinaj�ca szeroki pasek,
�ci�gaj�ca spodnie i koszul�, przemykaj�ca nago mi�dzy
drzewami... Zachichota� cicho.
Nic z tego. Kobieta, kt�r� widzia� - na pewno j� widzia�,
nie ulega�o to �adnej w�tpliwo�ci - by�a m�odsza, mniejsza i...
hm... bardziej zaokr�glona. Nagle przypomnia� sobie, �e
Schliemann, odkrywca Troi, w wieku czterdziestu siedmiu lat
po�lubi� dziewi�tnastoletni� Greczynk�. Jemu jeszcze sporo
brakowa�o do wieku kolegi po fachu.
Ta my�l nawiedzi�a go powt�rnie, kiedy znowu zobaczy�
dziewczyn�, niemal dok�adnie w tym samym miejscu, co
poprzednio. (Zdawa� sobie spraw�, �e zbyt cz�sto tam wraca.)
Us�ysza� jaki� szelest i odwr�ci� si�, ale nie do�� szybko.
Rozleg� si� cichy plusk, a Cooper co si� w nogach pop�dzi� ku
stromej kraw�dzi cypla. Tym razem jego wysi�ek zosta�
wynagrodzony: w odleg�o�ci jakich� pi��dziesi�ciu metr�w
dostrzeg� w�r�d fal roze�mian� twarz otoczon� ciemnymi,
unosz�cymi si� w wodzie w�osami. Z morza wy�oni�o si� rami�,
dziewczyna pomacha�a mu r�k�, po czym znik�a.
Czeka� pi�� minut, co chwila spogl�daj�c na zegarek.
Dziesi��. Twarz nie pojawi�a si� ponownie, wi�c wreszcie zsun��
si� po pochy�o�ci na pla�� i stan�� na piasku, zwr�cony twarz�
do morza.
- Doktorze!
Obejrza� si�.
- Witam, pani doktor. Mi�o znowu pani� widzie�. - Tym
razem zbli�a�a si� od strony Nemos i gospody, wymachuj�c czym�
nad g�ow�. U�wiadomi� sobie, �e jej widok sprawi� mu
prawdziw� przyjemno��. Przyjazna dusza, starsza od niego
kobieta, bez w�tpienia dysponuj�ca znacznym do�wiadczeniem,
dobrze znaj�ca kraj... - Naprawd� bardzo si� ciesz�.
- Ja te�, przyjacielu. Niech pan patrzy, doktorze! Prosz�
zobaczy�, co znale�li�my pod wod�.
Wyci�gn�a r�k� z wypalanym pucharem, do kt�rego przywar�o
kilka skorupiak�w i nieco morskich porost�w.
- Panu to zawdzi�czam, naprawd�!
T�o by�o czerwone, natomiast g�owa m�czyzny czarna.
Zmierzwiona broda i du�e oczy o przenikliwym spojrzeniu mia�y
nieco ja�niejsz� barw� - nale�a�o przypuszcza�, �e kiedy� by�y
bia�e. Przed jego twarz� unosi�y si� ma�e, nieudolnie
narysowane ryby.
- Prosz� spojrze� na odwrotn� stron�! Widzi pan, tu� przy
tr�jz�bie, te dwie pionowe kreski po��czone u g�ry jedn�
poziom�? To litera �, oznaczaj�ca Posejdona. W Atenach maj�
wiele znacznie pi�kniejszych puchar�w, ale ten jest naprawd�
stary! Wczesna kultura myke�ska, kiedy my jeszcze pr�bowali�my
na�ladowa� to, co robiono na Krecie.
Cz�owiek z Nebraski wpatrywa� si� w twarz brodatego
m�czyzny. By�a zaledwie naszkicowana, niczym posta� z
komiksu, lecz mimo to p�on�a nieposkromion� energi�, zupe�nie
jakby morski b�g przygl�da� mu si� uwa�nie, by za chwil� rykn��
�miechem i z ca�ej si�y grzmotn�� go w plecy.
- Jest wspania�y - powiedzia�.
- By� bogiem morza - odpar�a, jakby czytaj�c w jego
my�lach. - Modlili si� do niego samotni �eglarze i kapitanowie
wielkich statk�w. Do niego i do Nereusa, m�drego starca, kt�ry
zna� przysz�o��. Teraz zast�pili ich �wi�ty Piotr i �wi�ty
Marek, ale poza tym nie ma �adnej r�nicy. Broda i ryby zosta�y
takie same.
- Powiada pani, �e znalaz�a to dzi�ki mnie?
- Tak! Pami�ta pan, jak rozmawiali�my o nereidach? Zaraz
po tym wr�ci�am do moich wykopalisk. - Otworzy�a manierk� i
poci�gn�a spory �yk. - Wci�� o nich my�la�am, o dziewczynach
pluszcz�cych si� w morskich falach. Prawie je widzia�am.
Wreszcie nie wytrzyma�am i zapyta�am je wprost: "Co chcecie mi
powiedzie�? M�wcie, przecie� jestem kobiet�, tak jak wy!"
Ale one tylko macha�y do mnie, zupe�nie jakby zaprasza�y
mnie do siebie. Chod�, Thoe, chod�! Pomy�la�am sobie wtedy:
istotnie, dawno temu Saros by�o portem, ale czy linia brzegowa
wygl�da�a tak jak teraz? Je�eli woda si� podnios�a, to miejsce,
w kt�rym teraz kopi�, w�wczas znajdowa�o si� kilometr od
brzegu. Nazywano je miastem, polis, ale dla nas by�oby zaledwie
osad�, ma�ym miasteczkiem, z teatrem pod go�ym niebem,
�wi�tyni�, agor�, gdzie kupowa�o si� ryby i wino, oraz z
kilkuset domami.
Umilk�a na chwil�, �api�c powietrze szeroko otwartymi
ustami; Cooper przypomnia� sobie o jej "chorobie nosa".
- Nie mamy �adnego ekwipunku do nurkowania, ale zrobili�my
wielkie sito, rozumie pan? Z sieci rybackiej. Powiedzia�am moim
ludziom, �eby szli w morze tak d�ugo, a� woda si�gnie im do
pasa, a wracaj�c ciagn�li za sob� sie�, delikatnie przesiewaj�c
piasek. I dzisiaj to znale�li�my!
Ostro�nie odda� jej puchar.
- Gratuluj�. Naprawd� jest wspania�y i ciesz� si�, �e
znalaz�a go tak sympatyczna osoba.
U�miechn�a si�.
- Wiedzia�am, �e b�dzie pan zadowolony, tak samo jak ja
by�abym zadowolona, gdyby pan znalaz�... Bo ja wiem co? Mo�e
jak�� cudown� histori�, kt�ra nigdy nie zosta�a zapisana.
- Mog� odprowadzi� pani� do obozu? Ch�tnie bym go
zobaczy�.
- Och, nie trzeba. To daleko st�d, a dzie� jest gor�cy.
Prosz� zaczeka�, a� b�d� mog�a co� pokaza�. Na razie to jedyne
znalezisko. - Zerkn�a na niego z ukosa, a kiedy nic nie
odpowiedzia�, zapyta�a: - A co z pa�sk� prac�? Na pewno posuwa
si� naprz�d. Nie ma mi pan nic do powiedzenia?
Wzi�� g��boki oddech, zdaj�c sobie spraw�, jak g�upio
zabrzmi� jego s�owa.
- Widzia�em nereid�... albo kto� usi�uje stworzy�
wra�enie, �e to by�a nereida.
Po�o�y�a mu r�k� na ramieniu i roze�mia�a si� �agodnie, a
on ani przez chwil� nie w�tpi�, �e jest to przyjazny �miech.
- To wspaniale! Dzi�ki temu b�dzie m�g� pan oceni�
wiarygodno�� legend, kt�re pan zbiera. A teraz prosz� mi
wszystko opowiedzie�.
Opowiedzia� - o dostrze�onej k�tem oka postaci i o
machaj�cej do niego kobiecie, kt�ra znikn�a w morzu.
- Kiedy wi�c wspomnia�a pani o nereidach, kt�re wzywa�y
pani� ruchami r�k, przysz�o mi do g�owy...
- Czy przypadkiem nie wiem czego� wi�cej? Rozumiem. Wydaje
mi si� jednak, �e po prostu pr�buje pana nabra� jaka�
dziewczyna. My, Grecy, p�ywamy jak ryby. S�ysza� pan o bitwie
pod Salamin�? Persowie stracili wiele okr�t�w i mn�stwo ludzi.
My tak�e stracili�my sporo okr�t�w, ale ich za�ogi zdo�a�y si�
uratowa� dop�ywaj�c do brzegu. Pan, doktorze, pochodzi z
Ameryki, gdzie wielu ludzi p�ywa bardzo dobrze, ale jeszcze
wi�cej - wcale. A pan? Potrafi pan p�ywa�?
- Ca�kiem nie�le - odpar�. - Kiedy� startowa�em nawet w
reprezentacji college'u, ale ostatnio troch� wyszed�em z
wprawy.
- A wi�c ma pan okazj� wznowi� treningi, tym bardziej �e
jest tak gor�co. Kiedy si� rozstaniemy, prosz� wr�ci� w
miejsce, gdzie widzia� pan dziewczyn�. Na tym wybrze�u znajduje
si� wiele jaski�, kt�rych wej�cia s� ukryte pod wod�. Ci, co tu
mieszkaj�, znaj� je wszystkie, podobnie jak nereidy. -
U�miechn�a si�, ale natychmiast spowa�nia�a. - Tylko prosz�
uwa�a� na pr�dy. To w�a�nie dzi�ki nim powsta�y te jaskinie.
Je�eli naprawd� jest pan dobrym p�ywakiem, to wie pan, �e nigdy
nie nale�y zapomina� o ostro�no�ci.
Cz�owiek z Nebraski nie by� przyzwyczajony do morskiej
wody, w zwi�zku z czym min�o sporo czasu, zanim odwa�y� si�
otworzy� oczy w s�onych odm�tach Zatoki Saro�skiej. Kiedy to
uczyni�, niemal od razu ujrza� wej�cie do jaskini, ciemny
okr�g w niemal pionowej skalnej �cianie. Wyp�yn�� na
powierzchni�, kilka razy odetchn�� g��boko, nape�ni� p�uca
powietrzem, wstrzyma� oddech i ponownie zanurkowa�; tu� przed
zag��bieniem si� w czarny otw�r przysz�o mu do g�owy, czy
przypadkiem nie czai si� tam o�miornica znacznie wi�ksza od
tych, jakie co sobot� sprzedawano na rynku w Nemos.
Dwukrotnie zawraca�, ogarni�ty panik�. Dopiero za trzecim
razem, kiedy ju� wydawa�o mu si�, �e nie wytrzyma ani chwili
d�u�ej, wyp�yn�� na powierzchni� po drugiej stronie skalnego
tunelu.
Panowa� tam g�sty mrok, rozja�niony nielicznymi smugami
�wiat�a s�cz�cego si� przez szczeliny w sklepieniu i k�ad�cego
si� migotliwymi plamami na delikatnie faluj�cej wodzie. W
wilgotnym powietrzu czu� by�o intensywny od�r gnij�cych
wodorost�w. W chwili, kiedy Cooper wyszed� z wody, obj�o go
dwoje szczup�ych ramion.
Jej poca�unki by�y gryz�ce od soli. M�wi�a po grecku z
akcentem, kt�rego nigdy do tej pory nie s�ysza�. Kochali si�, a
potem za�piewa�a mu ko�ysank� o dziecku �pi�cym bezpiecznie w
ma�ej ��dce. Kochali si� jeszcze raz, p�niej za� zasn��.
S�o�ce skry�o si� ju� za wypuk�o�� cypla, gdy cz�owiek z
Nebraski wyszed� na brzeg. Ubranie le�a�o tam, gdzie je
zostawi�; zak�adaj�c je mrucza� pod nosem ko�ysank�.
Mniej wi�cej w po�owie drogi do gospody przypomnia� sobie
piosenk� o syrenie, kt�ra w�r�d koralowych raf zapomnia�a na
chwil� o surowych zasadach moralnych. Pogwizduj�c j� stara� si�
odszuka� w pami�ci s�owa zwrotki, w kt�rej by�a mowa o dw�ch
��kach z wodorost�w, a kiedy wreszcie dotar� do gospody i
otworzy� drzwi swego pokoju, przekona� si�, �e jego w�asne
��ko nie zosta�o zas�ane. Poskar�y� si� �onie w�a�ciciela,
kt�ra natychmiast przynios�a czyst� po�ciel (Cooper by� jedynym
go�ciem w niewielkim zaje�dzie) i w�asnor�cznie przygotowa�a mu
pos�anie.
Nazajutrz rano zamiast wzd�u� kraw�dzi urwiska ruszy�
przed siebie pla��. Cia�o dziewczyny dostrzeg� ju� ze sporej
odleg�o�ci, ale w pierwszej chwili wzi�� je za wyrzucony na
brzeg �agiel jakiej� pechowej �odzi rybackiej. Wkr�tce jednak
wszystko zrozumia� i ju� nawet nie musia� spogl�da� na jej
twarz. Mimo to odwr�ci� dziewczyn� na plecy, by odgarn�� piasek
z jej powiek i przegoni� ma�e, w�cibskie kraby, kt�re
zd��y�y dobra� si� do mi�kkiej sk�ry na ramionach.
- By�a pokoj�wk� w pa�skiej gospodzie, doktorze - rozleg�
si� g�os za jego plecami.
Odwr�ci� si� gwa�townie.
- Kocha�a pana, cho� panu mo�e to si� wyda� niemo�liwe.
- Thoe... - A potem: - Doktor Papamarkos.
- Jednak tak w�a�nie by�o. - Wysoka kobieta otworzy�a
manierk� i poci�gn�a �yk. - Z pewno�ci� nawet pan sobie nie
wyobra�a, jak wygl�da �ycie takiej ubogiej wiejskiej
dziewczyny. Nagle zjawia si� nieznajomy, wysoki i silny, w jej
poj�ciu bardzo bogaty, wykszta�cony cz�owiek, kt�rego wszyscy
powa�aj�. Wiedzia�a, o co wypytuje pan ludzi i szeptem wyjawi�a
mi sw�j plan. Obieca�am, �e jej pomog�, je�li tylko b�d� mog�a.
Teraz mog� jej pom�c tylko w ten spos�b: m�wi�c panu, �e kto�
pana kocha�. Prosz� o tym pami�ta�, nagrywaj�c historie mi�osne
opowiadane przez starc�w.
- B�d� pami�ta�.
W gardle utkwi� mu suchy k��bek, kt�rego za nic nie m�g�
prze�kn��.
- Niech pan wr�ci do gospody i powie im o wszystkim. To
znaczy nie o sobie i o niej, tylko o tym, �e umar�a, a pan
rozpozna� cia�o. Ja zostan� tutaj.
�cie�ka wiod�ca wzd�u� kraw�dzi urwiska by�a kr�tsza.
Wspi�� si� do niej, ale po najwy�ej dwustu krokach u�wiadomi�
sobie, �e skromna znajomo�� j�zyka nie pozwoli mu we w�a�ciwy
spos�b przekaza� tragicznej wiadomo�ci o �mierci dziewczyny.
Thoe z pewno�ci� zrobi to lepiej. On za� zaczeka, a� kto� si� tu
zjawi.
Z wysokiego brzegu zobaczy�, jak kobieta odpina szeroki pas z
przytroczon� manierk� i rzuca go na piasek. W chwil� potem do
paska do��czy�y koszula i spodnie. By�a szczup�a, cho� nie a�
tak ko�cista, jak mu si� wydawa�o. Rozpu�ci�a d�ugie czarne
w�osy i wesz�a do morza.
Kiedy nabra� pewno�ci, �e ju� si� nie pojawi na
powierzchni wody, po raz ostatni zszed� po stromym zboczu na
pla��. Na mokrym piasku obok cia�a martwej dziewczyny dostrzeg�
narysowany znak; m�g� to by� krzy� ze skierowanymi ku g�rze
ramionami albo grecka litera psi. Kieszenie koszuli by�y
puste, tak samo jak kieszenie spodni.
Cz�owiek z Nebraski otworzy� manierk�, pow�cha� jej
zawarto��, nast�pnie za� przy�o�y� naczynie do ust i
przechyli�, by znajduj�cy si� wewn�trz p�yn dotkn�� jego
j�zyka.
Tak jak si� spodziewa�, by�a to morska woda.
Prze�o�y� Arkadiusz Nakoniecznik
Przypis do strony 2 maszynopisu
* Darien - dawna nazwa Panamy.
GENE WOLFE
Rocznik 1931. Urodzony w Nowym Jorku, wychowany w
Teksasie, obecnie mieszka w Illinois. Bra� udzia� w wojnie w
Korei (opisa� swe do�wiadczenia w "Letters Home"). Sko�czy�
mechanik� i pracowa� jako in�ynier a� do chwili, kiedy
zosta� redaktorem "Plant Engineering". Z tej posady
zrezygnowa� w 1982 r., aby ju� wy��cznie zaj�� si�
literatur�.
Pisa� zacz�� do�� wcze�nie, ale przebija� si� z du�ym
trudem. Jego pierwszym opublikowanym opowiadaniem by�o "The
Dead Man". Jako autora odkry� go Damon Knight, wydaj�cy
antologie "Orbit", tam te� ukaza�a si� wi�kszo�� najlepszych
wczesnych opowiada� Wolfe'a. Wiele z nich drukowali�my w "F"
i "NF" ("Pi�ta g�owa Cerbera", 10/84; "Wojna pod choink�",
12/85; "Marionetki", 5/86, "Pie�� �owc�w", 9/86; "Mapa",
4/87; "Pierzaste tygrysy", 10/87; "S�oneczny labirynt,
10/89; "Siedem ameryka�skich nocy", 7/90; "Na pierwszej
linii", 1/91).
Pierwsz� powie�� "Operation ARES" Wolfe opublikowa� w
1970 r., nast�pna ksi��ka, "Pi�ta g�owa Cerbera", sk�adaj�ca
si� z trzech oddzielnych, chocia� powi�zanych tematycznie
nowel, ukaza�a si� w 1972 r. Za jego najwi�ksze i
najambitniejsze dokonanie, kt�re wreszcie przynios�o mu
zas�u�on� s�aw�, uwa�a si� "Ksi�g� Nowego S�o�ca". Jest to
pi�cioksi�g sk�adaj�cy si� z nast�puj�cych tom�w: "Cie�
kata" ("F" 1-6/90), "Pazur �agodziciela", "Miecz liktora" i
"Cytadela Autarchy"(cztery pierwsze tomy wyda�y Iskry, pi�ty
powinien by� ju� wkr�tce na rynku - ca�o�� w t�umaczeniu
wielbiciela tw�rczo�ci Wolfe'a, Arkadiusza Nakoniecznika).
Obecnie Wolfe pracuje nad kontynuacj� "Ksi�gi Nowego
S�o�ca". Nowy wieloksi�g nazywa si� "The Book of the Long
Sun". Pierwszy tom ju� wyszed� w Ameryce, ale niestety, nie
dor�wnuje pierwowzorowi.
Z prawdziw� przyjemno�ci� wracamy w "Nowej Fantastyce" do
opowiada� Gene'a Wolfe'a, przygotowuj�c jednocze�nie w serii
ksi��kowej wyb�r najlepszych z nich.