6273

Szczegóły
Tytuł 6273
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

6273 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 6273 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

6273 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

ANDRZEJ ZIMNIAK wiano, kobiety i �miech Od kiedy Irena dowiedzia�a si�, �e jej m�� powinien raczej zaszy� si� na jakim� poligonie na ko�cu �wiata ni� pcha� si� w ma��e�stwo, zamkn�a si� w sobie i skupi�a na p��tnach, p�dzlach i sztalugach. W�a�nie wtedy zacz�a malowa� g�ry o �ci�tych wierzcho�kach i szklanych ludzi z wypacykowanymi na r�owo, kolistymi przestrzelinami, przez kt�re przegl�da� si� wodnisty b��kit nieba. Wieczorami wychodzi�a na ci�kie od rosy pastwiska i d�ugo spacerowa�a pomi�dzy brzuchatymi krowami, tr�caj�c bos� stop� ich si�gaj�ce trawy wymiona lub celuj�c witk� w oczy, wielkie jak pi�ci i zasnute bezmy�ln� melancholi�. Wtedy odbyli jedyn� naprawd� powa�n� rozmow� w ich wsp�lnym �yciu. By�a na tyle nieprzyjemna, �e przez nast�pne lata omijali niebezpieczny temat, kt�ry jednak przez to niestety nie znikn��, lecz drzema� spokojnie jak Wezuwiusz pod skorup� skamienia�ej magmy. Gdy zap�dzili si� za daleko, przerywali pogaw�dki w p� zdania, a telewizor bywa� wy��czany nieraz w �rodku najciekawszej historyjki. Ona sp�dza�a ca�e dnie na zamalowywaniu p��cien, a on wykonywa� swoj� bezmy�ln�, ale za to dobrze p�atn� prac� i odk�ada� fors�. U�o�yli prywatn� list� dziesi�ciu cud�w �wiata i w ci�gu kilku lat obejrzeli wszystkie, cz�sto zapewniaj�c si� nawzajem o nale�ytym spe�nianiu �yciowych powinno�ci wy�szego rz�du. Po turystycznym wyeksploatowaniu wspania�o�ci cywilizacji, nast�pny urlop przeznaczyli na wypraw� do raju. Do godno�ci prywatnego raju wynie�li male�ki biwak w g�rach, gdzie tu� nad spienionym strumieniem ustawili namiot. Pan B�g zgromadzi� w tym jednym miejscu wszystko, co najwa�niejsze: bajkowe widoki na �a�cuch o�nie�onych szczyt�w, panoram� wymoszczonych zieleni� dolin, �yw� wod�, poszeptuj�c� o narodzinach �wiata, i, nie do wiary, czyste powietrze, kt�re nad ranem szczypa�o mro�nymi podmuchami, a popo�udniami przynosi�o zio�owy aromat kwitn�cych po�onin. Nie trzeba by�o ju� nigdzie chodzi� ani nic zwiedza�, bo w�a�nie w tym miejscu s�oneczko �wieci�o najja�niej, nie pora�aj�c przy tym oczu. Pewnego dnia gadaj�ca woda zaroi�a si� od czerwonych ryb o rozd�tych skrzelach, resztkami si� p�yn�cych pod pr�d. Obserwowali je w milczeniu, okopuj�c si� w sza�cach osobnych rozmy�la�, rozpaczliwie pr�buj�c jeszcze raz przyczai� si� w labiryncie niedopowiedze�. Irena poczu�a, �e robi si� jej duszno i �e nawet powietrze z przestwor�w raju nic ju� nie pomo�e. - One �yj� do chwili, w kt�rej wydadz� miot - powiedzia�a g�o�no, mo�e nawet odrobin� za g�o�no. Szykowa�a si� do dyskusji i zawczasu przygotowa�a argumenty w rodzaju tych, �e ka�d� u�omno�� da si� potraktowa� jako co� powszedniego, tak jak grube nogi czy orzeszkowy biust. Ale Piotr milcza�, zupe�nie jak gdyby robi� jej na z�o��, i to w�a�nie w chwili, w kt�rej wreszcie zdecydowa�a si� przem�wi�. - Potem gin� - doda�a bez sensu, �eby czym� wype�ni� nienawistn� cisz�. Si�gn�a ga��zk� i smagn�a l�ni�cy grzbiet, kt�ry na okamgnienie wysun�� si� nad powierzchni� wody. - Nie s� wi�cej potrzebne, bo osi�gn�y sw�j cel. - To zwierz�ta - odezwa� si� w ko�cu Piotr. - Ich cel stanowi spryskanie ikry sperm�. - A my? Co my�my zdzia�ali? Przez nasze konto przep�yn�o troch� umownych �rodk�w p�atniczych, bez w�tpienia udeptali�my skrawek ziemi mi�dzy drzwiami a ulic�. Oto, co pozostawimy po sobie: k��b opar�w dwutlenku w�gla i standardowe szambo. Nic, co by mia�o jakiekolwiek znaczenie. Nikt nie wie, �e wyruszamy w kolejn� podr� i nikt tak naprawd� nie spodziewa si� nas z powrotem. W pracy mo�na ci� zast�pi� z dnia na dzie�. Gdyby�my pozostali na sta�e w tych g�rach, nikt by nie pami�ta� o tym d�u�ej ni� przez dwa dni! - M�wi�a zupe�nie nie to, co sobie przygotowa�a. I co wmawia�a sobie przez lata. Wszystko przez Piotra, kt�ry okaza� si� gburem! - To zbyt prosty schemat, Ireno. Stanowimy cz�stk� cywilizacji, wi�c mamy troch� praw autorskich. Sens nie ko�czy si� na biologii, raczej w tym punkcie si� zaczyna. Piotr te� mia� przygotowane argumenty i samo stwierdzenie tego faktu zdenerwowa�o Iren�. - Och, przesta� wyg�asza� g�adkie gazetowe frazesy. Czy�by� nie wyczuwa�, �e s� trywialne? Sk�d wiesz, w co wpisany jest sens? I co jest naprawd� wa�ne? - Wa�ne dla kogo?! �achn�a si�, a potem spojrza�a zdziwiona. Piotr prawie nigdy nie podnosi� g�osu. - A czy to nie wszystko jedno? Dobrze, niech b�dzie: nie mog� da� sobie rady ze sob� i chc� uspokoi� kocio� z hormonami we w�asnym brzuchu. Do diab�a, czy to zakazane?! Sk�d wiesz, �e malowanie jest bardziej ludzk� czynno�ci� ni� p�odzenie? I co z tego, co po nas zostanie, bardziej si� przyda przed ko�cem �wiata?! Piotr skuli� si�, przygarbi�, straci� ch�� do dalszej dysputy. Zawsze tak by�o: po przekroczeniu krytycznej temperatury dyskusji zamyka� si� w sobie, uchodzi� z niego animusz. By� mo�e stwierdza�, �e temat nie jest warty anga�owania a� takich nami�tno�ci. I jak zawsze, Irenie zrobi�o si� go szkoda. Jednak nie potrafi�a zmieni� tematu na bardziej neutralny. Nie teraz. - S� kraje pe�ne niechcianych dzieci... - Naprowadza�a go na drog�, kt�r�, wed�ug niej, powinni zd��a�. Nic nowego pod s�o�cem, ale dla nich zacznie si� odmienny, dziewiczy �wiat. Spostrzeg�a, �e dr�y z l�ku i podniecenia. P�onne okaza�y si� nadzieje, �e po latach te sprawy stan� si� dla niej mniej wa�ne. - Istnieje inny spos�b - przerwa� jej. M�wi� tak cicho, �e rzeka niemal w ca�o�ci unosi�a jego s�owa. - Ale... - Klonowanie? Nie, m�j drogi. Nie chc� i nie mog� ryzykowa� pok�tnych zabieg�w, a z sesji w Bangladeszu z g�ry rezygnuj�. Je�li za� chodzi o pozosta�e metody, to wiesz r�wnie dobrze jak ja, �e w naszym przypadku nie wchodz� one w rachub�. - Wiem, pami�tam. - �achn�� si�. - Wczoraj czyta�em o innym... sposobie. Unios�a g�ow�. - Co to takiego? - Jaki� lekarz, chyba Suder czy Sunder, uzyska� zgod� na przeprowadzenie zupe�nie nowych pr�b na ludziach. Jego metoda sprawdzi�a si� na szympansach, a teraz czeka na ochotnik�w. Nie chc� przez to powiedzie�, �e to mamy by� my, ja tylko tak... bo mo�e nie czyta�a�... - Och, nie, tylko nie to - j�kn�a i ukry�a twarz w d�oniach. Sw�j skrawek raju opu�cili nazajutrz. �pieszyli si�. - Niczym pa�stwo nie ryzykuj�. Pobieramy tylko kilka kom�rek z b�ony �luzowej wewn�trznej strony wargi i mo�na i�� do domu. To naprawd� nie boli! - Panie doktorze... - G�os Ireny przywodzi� na my�l pomruk lwicy tu� przed atakiem. Zmru�y�a oczy i wbi�a z�e spojrzenie w chudzielca w bia�ym fartuchu, kt�rego dyniowata g�owa zdawa�a si� by� sztucznie doczepiona do rachitycznego tu�owia. - Oczywi�cie, zaraz wszystko dok�adnie pa�stwu obja�ni�! - Lekarz uni�s� d�onie w przepraszaj�cym ge�cie. - Nie wszyscy prosz� o specjalistyczne t�umaczenie, wi�c dlatego rozpocz��em troch� stereotypowo. A wi�c do rzeczy. Prawdopodobie�stwo, �e powstanie p��d o cechach niepo��danych, czyli przypadkowych lub domieszkowych, jest niewyobra�alnie ma�e. Pewnie, �e wszystko da si� pomy�le�, nawet to, �e za godzin� w klinik� uderzy meteor wielko�ci kamienicy i zetrze w py� zar�wno nas, jak i wszystkie laboratoria. �rednio raz na sto lat taki kosmiczny z�om trafia w nasz glob, no i przecie� gdzie� musi spa��. Tylko dlaczego ma trafi� w�a�nie tutaj? - Ile udanych pr�b przeprowadzi� pan na szympansach? - przerwa� mu Piotr. - Dostatecznie wiele, aby zdoby� do�wiadczenie i zyska� niemal pewno��, �e ka�dy nast�pny zabieg b�dzie udany. �ci�le rzecz bior�c oko�o dwudziestu, szanowny panie. - A ile by�o pr�b nieudanych? Lekarz za�mia� si� tak, jakby nagle dosta� czkawki, i wytar� spocone d�onie w po�y fartucha. - Jest pan bardziej dociekliwy od dziennikarzy, kt�rzy codziennie czatuj� za drzwiami, bo do �rodka ich nie wpuszczam. Wi�cej, bo oko�o trzydziestu. Ale to nic dziwnego, bo wiele pierwszych eksperyment�w, w kt�rych nie uzyskali�my pozytywnych wynik�w, dopiero doprowadzi�o do znalezienia w zasadzie niezawodnej metody. Zabiegi wykonywane w ostatnim okresie ko�cz� si� sukcesem w dziewi�ciu przypadkach na dziesi��, je�li ju� gustuje pan w statystyce. - Czy nie istnieje mo�liwo�� ujawnienia si� u p�odu naszych w�asnych obci��e� genetycznych? - Absolutnie nie, drodzy pa�stwo. Je�li teraz te cechy si� nie manifestuj�, w waszych klonach pozostan� r�wnie� u�pione w identyczny spos�b. - Wspomnia� pan o jakim� domieszkowaniu. Co to takiego? - Domieszkowanie to przeniesienie �ladowych cech przez pozaj�drowy, mitochondrialny DNA. W tym przypadku taka mo�liwo�� nie istnieje, poniewa� macierzyste kom�rki jajowe oczyszczamy metod� pola elektrycznego. Geny b�d� wi�c pochodzi� w stu procentach z waszych kom�rek, czyli pani klon b�dzie pani m�odsz� siostr� bli�niaczk�, a pan otrzyma brata bli�niaka. Wzrost p�od�w dokona si� w transgenicznym �rodowisku fizjologicznym, profilowanym kobiecymi hormonami. Poprzedzaj�ce ten docelowy etap pr�by na pi�ciu gatunkach zwierz�t da�y znakomite rezultaty. Stoimy na progu nowej ery, a wy, drodzy pa�stwo, macie szans� na znalezienie si� po�r�d jej prekursor�w! - Teraz pan, doktorze, m�wi jak rasowy dziennikarz w wywiadzie telewizyjnym - odezwa�a si� Irena. Z�o�� jej przesz�a i g�os mia�a pozornie spokojny. Patrzy�a za okno, na rozleg�e ��ki i pastwiska, na zielone wzg�rza ze stoj�cymi samotnie, starymi drzewami. - Przejd� si� troch�, musz� przemy�le� to wszystko, a tymczasem pan wy�o�y szczeg�y mojemu m�owi, dobrze? - Ale� prosz�, mamy tutaj najczystsze powietrze w ca�ym wojew�dztwie! Jeszcze jedno: za zabiegi nie zap�ac� pa�stwo ani grosza. Koszt pierwszych dziesi�ciu operacji klonowania oraz, co r�wnie istotne, opieki nad dzie�mi do jednego roku �ycia, ca�kowicie pokrywa nasza firma. Irena brodzi�a w wysokiej trawie, poprzerastanej k�pami koniczyny i lucerny. Wiotkie ro�liny o d�ugich �odygach obsypa�y j� p�atkami bia�ych kwiat�w. Polatywa�y niepozorne, podobne do ciem motyle, pasikoniki wypryskiwa�y spod jej st�p i umyka�y chaotycznym, szarpanym lotem, podobne do trafionych w powietrzu samolot�w. �ycie pleni�o si� i kipia�o w ka�dej k�pie trawy, a polega�o ono g��wnie na kopulacji i wzajemnym po�eraniu. Moja linia rodowa d�ugo by nie przetrwa�a w tym kotle, pomy�la�a. Nasza dobra cywilizacja nie tylko �e mnie nie kasuje, ale jeszcze proponuje spos�b na posiadanie potomstwa. Nie szkodzi, �e chromego jak ja sama, bo przecie� mo�na je dalej klonowa�, i z�e cechy zapewne nigdy si� nie ujawni�. Zapewne. Przedzieraj�c si� przez k�py zielska, dotar�a do pastwiska i wesz�a prosto w stado kr�w. Zwierz�ta polegiwa�y, prze�uwaj�c pokarm i wydaj�c charakterystyczne g�uche odg�osy jednoczesnego mia�d�enia setek �odyg, zanurzonych w brei sok�w �o��dkowych. Niekt�re sta�y, rzucaj�c pyskami i chlaszcz�c ogonami. Irena podesz�a do ros�ej brzuchatej krowy, st�kaj�cej jak baba po dniu znojnej pracy, i poczochra�a zwierz� po szyi. Bydl� w odpowiedzi chlasn�o j� kilkukilowym ozorem po twarzy, co mog�o stanowi� oznak� przyjaznego nastawienia, ale ta niespodziewana czu�o�� dos�ownie znokautowa�a kobiet�, kt�ra bezw�adnie leg�a na ziemi. Kr�wsko natychmiast pochyli�o �eb i obni�y�o wyszczerbione rogi. Iren� owion�� od�r zwierz�cego potu i wo� przefermentowanej ro�linnej miazgi. Zobaczy�a tu� przy twarzy ogromne, wy�upiaste oczy. Przez chwil� wszystko trwa�o nieporuszone jak na zatrzymanym filmowym kadrze. Irena ju� si� nie ba�a, czeka�a. Ale krowa nie ubod�a, tylko wyda�a jeszcze jedno g�uche st�kni�cie i troch� g��biej pochyli�a poro�e. Kobieta obiema d�o�mi chwyci�a jeden z jej rog�w i dopiero wtedy zwierz� powoli unios�o �eb, podnosz�c j� z ziemi i stawiaj�c na nogi. - Dzi�kuj� ci, Krasulo - powiedzia�a Irena po chwili, jak ju� zd��y�a doj�� do siebie. - Wierz� w ciebie, naprawd�. Ale krowa zignorowa�a jej przymilno�� i posz�a sobie, wlok�c po trawie baniaste wymiona. Co� w niej by�o nie w porz�dku, ale kobieta nie mog�a tego okre�li�. Przymulaste spojrzenie? U�amany prawy r�g, za pomoc� kt�rego pomog�a jej si� podnie��? St�kanie? Nie, co� naprawd� niepokoj�cego by�o w tym zwierz�ciu, ale co, do licha? Mia�a dosy� spaceru. Posz�a prosto w kierunku drogi i dotar�a do budynku od frontu. Biuro i laboratoria mie�ci�y si� w wielowarstwowej, przeszklonej konstrukcji architektonicznej, z daleka przypominaj�cej zmutowan� wa�k� o dwunastu przezroczystych skrzyd�ach. Przy recepcji musia�a przystan��, bo niewidzialne paluchy chwyci�y j� za gard�o i zatrzyma�y oddech. W�a�nie u�wiadomi�a sobie, co nienormalnego by�o w tej krowie: zwierz� mia�o ludzkie piersi. Zamiast wymion wl�k� si� za ni� karykaturalnie monstrualny, olbrzymi, ale bez w�tpienia kobiecy biust. Gdy zadzwoni� telefon, Irena poderwa�a si� i gwa�townie chwyci�a s�uchawk�, str�caj�c aparat. Przez chwil� szuka�a go na pod�odze, zanim rzuci�a do mikrofonu gniewne "halo". - M�wi doktor Sunder. Wszystko wskazuje na to, �e zbli�a si� por�d. Amiga jest w doskona�ej formie. Pani prosi�a o telefon, wi�c dzwoni�, chocia� wasza obecno�� naprawd� nie jest konieczna. Zawiadomimy przecie� zaraz... - Dzi�kuj� za wiadomo��, doktorze. Natychmiast wyje�d�amy. Od�o�y�a s�uchawk� i przez chwil� sta�a wyprostowana, �ciskaj�c aparat w d�oniach. Pokonuj�c d�awi�cy op�r, wzi�a g��boki oddech. Nie odwracaj�c g�owy powiedzia�a: - Piotrze, szybciej. Ale Piotr by� ju� na zewn�trz. Irena us�ysza�a szum silnika i wybieg�a, zatrzaskuj�c za sob� drzwi. - Nie denerwuj si�, Ira, przecie� wszystko jest dobrze - uspokaja� j�, chocia� co chwila zaciska� z�by, �eby powstrzyma� dr�enie szcz�ki. - Tomografia NMR, ultrasonografia, analiza pobranych pr�bek i wszystkie inne badania wypad�y doskonale, a rozw�j p�odu przez ca�y czas przebiega� prawid�owo! Prowadzi� Piotr, co chwila za bardzo zje�d�aj�c na praw� stron� drogi. Na zakr�tach snop �wiat�a omiata� g�stw� sosnowego lasu, rozpalaj�c w�ciek�� jasno�� na pierwszym planie. W g��bi b�r pozostawa� czarny, nieprzenikniony, wrogi. - Czy... czy ona b�dzie mia�a... piersi? - spyta�a tak cicho, �e Piotr �achn�� si� gniewnie. - M�w normalnie! W�a�ciwie nigdy nie podnosi� g�osu, ale tym razem Irena nie zdziwi�a si�. Przecie� jechali po w�asne dzieci, kt�rych nie wolno im by�o mie�. Dzi� urodzi si� jej c�rka, a za kilka dni jego syn. Jej c�rka, jej siostra bli�niaczka, jej dziecko! Czy jednak tylko jej? Pochyli�a si�, zgi�a w pasie, po�o�y�a twarz na kolanach. Odpi�a pas bezpiecze�stwa, bo jej przeszkadza�. Mo�e by�oby lepiej, gdyby oboje zgin�li w wypadku, zanim zobacz� to wszystko. Nie, cisza, spok�j, wycisz si�, idiotko, we� si� w gar��. Przecie� najwy�ej b�dzie jak dawniej. Nie, nigdy ju� nie b�dzie jak dawniej. Sunder przyj�� ich kaw� i herbatnikami. By� rozlu�niony, u�miechni�ty i pewny siebie. Bez w�tpienia widzia� ju� przed sob� g�ry pieni�dzy, s�aw� i sztokholmsk� komisj� Nobla. - Prosz� bardzo, siadajcie, moi mili. Wszystko idzie jak z p�atka, zaraz b�dziecie najszcz�liwszymi rodzicami pod s�o�cem! Jeszcze kawy? - Czy mo�emy... j� zobaczy�? Sunder kr�ci� si� niespokojnie w fotelu. - Wola�bym nie, to znaczy, w�a�ciwie tak. Teraz jeszcze tak, je�li si� pospieszymy. Potem wr�cimy tutaj, dobrze? - W porz�dku. Tak mo�e b�dzie lepiej - pospiesznie zgodzi� si� Piotr. - Wi�c, je�li nalegacie, to chod�my. Kr�tkim przeszklonym korytarzykiem doszli do otwatych boks�w, wewn�trz przypominaj�cych szpitalne sale zabiegowe. Min�li dwa, zas�oni�te parawanami, a trzeci by� ich. Po�rodku pomieszczenia, na podk�adzie z grubej g�bki, spoczywa�a Amiga-Krasula, z tym samym ob�amanym prawym rogiem i wci�� tak� sam� melancholi� w wielkich, wy�upiastych �lepiach. Le�a�a na boku, brzuch mia�a wzd�ty, lecz nie bardziej ni� zawsze. Jej bezwstydnie obna�one piersi gniot�y si� jedna na drugiej mi�dzy nogami. Pod��czona zosta�a do aparatury p�kami rurek i przewod�w, a m�ody cz�owiek w kitlu czuwa� w pobli�u. Pod �cianami sta�a aparatura z w��czonymi monitorami, a tak�e w�zki z narz�dziami chirurgicznymi, okryte p��tnem w zielonym, optymistycznym kolorze. - Oto i nasza dama. - Sunder wykona� zapraszaj�cy gest, ale zaraz powstrzyma� ich uniesieniem d�oni. - Nie, lepiej nie zbli�ajcie si� zanadto. Pomieszczenie jest sterylne, wi�c na wszelki wypadek niech takie pozostanie. Poza tym mamusia mog�aby si� przestraszy�. Chod�my dalej, moi drodzy genetyczni promotorzy, kogo� wam jeszcze poka��. - M�g�by pan sobie darowa� te dowcipy - ripostowa� Piotr. By� w�ciek�y i naprawd� bardzo niecodziennie si� z tym czu�. - Zaraz, jeszcze chwil� - poprosi�a Irena. Sta�a i wpatrywa�a si� w zwierz�, kt�re kilkakrotnie rzuci�o �bem. - Ona... nie mog�aby si� mnie przestraszy�. Na pewno nie mnie. - Przepraszam - mitygowa� si� Sunder. U�miecha� si� promiennie, czuj�c si� przynajmniej w cz�ci ojcem szykuj�cego si� na �wiat dziecka. - Chod�my, bo nast�pny apartament zajmuje Miguela, biologiczna matka pa�skiego synka-bli�niaka, panie Piotrze. Trzeba przyzna�, �e obie dziewczyny spisuj� si� doskonale i na pewno nie b�d� zak�ada�y spraw o opiek� nad potomstwem. - Nie jestem jej ciekaw - warkn�� Piotr. - Pozwoli pan, doktorze, �e wr�c�. Moja asysta nic tu nie pomo�e. - Ale� prosz�, przecie� nie ja nalega�em na te odwiedziny. Pani Ireno? - Ja tak. Chc� j� zobaczy�. W s�siednim boksie sta�a du�a, czarna krowa i w�a�nie si� posila�a. Machn�a �bem, jakby chcia�a przegoni� nieproszonych go�ci, i zarycza�a tak g�o�no, �e le��ce na zielonym p��tnie narz�dzia chirurgiczne rozdzwoni�y si�, wpadaj�c w wibracj�. Piotr przystan�� i zawr�ci�, bo przel�k� si� o �on�, tyle w tym ryku by�o... z�o�ci i pogardy. Tak, w�a�nie tak by to okre�li�. - Twoja narzeczona nie jest nastawiona szczeg�lnie przyja�nie. - Irena usi�owa�a za�artowa�, zwracaj�c si� do m�a. - Pewnie dlatego, �e nosi ch�opca. - Przesta�, dobrze? - W porz�dku, przepraszam. Ale jak j� zobaczy�am, uwierzy�am, �e wszystko b�dzie dobrze. Prawda? - Jasne. W gabinecie doktor Sunder uruchomi� komputerowe po��czenie z boksem Amigi, ale wy��czy� monitor. - Wystarczy ��czno�� d�wi�kowa, tak b�dzie lepiej. - Ale... - Irena zaprotestowa�a nie�mia�o. - Oczywi�cie, zgadzam si� - wtr�ci� Piotr. W pokoju zapanowa�a niezr�czna cisza, tylko z g�o�nik�w wydobywa�o si� st�kanie i chrapliwy oddech. - Chyba ju� si� zaczyna. Przepraszam, ale musz� tam p�j�� - powiedzia� Sunder i wsta�. Teraz ju� nie potrafi� ukry� zdenerwowania. - Kawa jest w termosie, je�li pa�stwo sobie �ycz�. Przy�l� tu kogo�... - Nie trzeba. Niech pan ju� idzie, prosz� si� pospieszy�! - krzykn�a Irena. - Niech si� pani nie martwi, przy niej s� teraz najlepsi ludzie z naszego zespo�u. Poszed�, a w�a�ciwie prawie pobieg�, lekko utykaj�c, z przepraszaj�cym u�mieszkiem na skrzywionej twarzy. I jedno, i drugie da si� z czasem poprawi� korekcjami materia�u somatycznego, pomy�la� Piotr. Dygresje pomaga�y mu st�umi� l�k. Gdy pok�j nape�ni� dono�ny ryk, pe�en b�lu i strachu, Irena chwyci�a Piotra za r�k� z si��, kt�rej nigdy by u niej nie podejrzewa�. Ryczenie zako�czy�o si� jakim� dziwnym charkotem, ale zaraz zawibrowa� w powietrzu wrzask niemowl�cia, kt�ry przeszed� w spazmatyczny, ale zdrowy i zupe�nie normalny p�acz. - Id� tam! - krzykn�a Irena. Zerwa�a si� i pobieg�a. By�a pewna, �e p�acze jak cz�owiek. Pomy�la�a, �e zaraz obmyje ma�e cia�ko z �ajna i brudu, z ca�ego z�a, i przytuli, i dziecko b�dzie jej na zawsze. Za kilka lat razem zasi�d� przy sztalugach i nauczy j� malowa�, bo przecie� ma�a musi by� tak samo zdolna jak ona, Irena! Piotr pozosta� w gabinecie, ws�uchuj�c si� w strumie� d�wi�k�w, p�yn�cy z g�o�nik�w. Ma�a Ircia wci�� dar�a si� jak op�tana, ale stopniowo do��czy� inny g�os. Zrazu podobny do miarowego st�kania, powoli r�s� w si��, przypomina� cz�ste, regularne porykiwanie, po��czone z krztusz�cym chrz�kaniem, basowe zanoszenie si� becz�cym, karykaturalnym... �miechem? Jakby jednego g�osu nie do��, zaraz do��czy�y inne, a� wreszcie uros�y do monstrualnego rechocz�cego ch�ru d�wi�k�w, kt�re z pewno�ci� nie pochodzi�y z ludzkich gardzieli. Piotr zdawa� sobie spraw� z faktu, �e narasta w nim zupe�nie absurdalny odruch, ale nie potrafi� tego opanowa�: by� zwyczajnie ura�ony. Przecie� urodzi�o si� dziecko Ireny, kobiety najpi�kniejszej i najm�drzejszej na �wiecie, a tak�e po trosze jego, bo wszak Irena to ca�e jego �ycie. Co za cholerne, z�o�liwe bydlaki! Nic tylko pustka w tych wielkich bydl�cych �bach, trawa w rozd�tych brzuchach, beznadziejne krowiaste nic! Obs�u�y� si� sam: otworzy� barek doktora Sundera, wy�owi� z solidnej baterii szk�a flaszk� martini i szklank�, nala� sobie i wypi� duszkiem. Potem rozpar� si� w fotelu, po�o�y� g�ow� na oparciu i usi�owa� odwr�ci� bieg my�li. Tak, to by�a jedyna metoda, mo�e opr�cz picia na um�r, na co teraz nie mia� czasu. Usi�owa� przywo�a� obraz rajskich g�r, ale zamiast tego wyobrazi� sobie, �e lekarz zaleci ich c�rce diet� �ci�le wegetaria�sk�. Za�mia� si�, najpierw po cichu i do siebie, potem �mia� si� coraz g�o�niej i g�o�niej, a� wreszcie rechota� tak gromko, �e z pewno�ci� m�g�by konkurowa� z rozbawionym towarzystwem w boksach. Wschodzi�o s�o�ce. Homerycki �miech ni�s� si� unisono nad pastwiskami, ��kami i lasami, w kt�rych g�stwie morderczo kopulowa�y chrab�szcze, pasikoniki i ca�y inny �yj�cy drobiazg, jak kozy, hipopotamy i nosoro�ce, a tak�e pierwsza zmiana robotnik�w rolnych, wszyscy pod��aj�c mrocznymi drogami ku doskona�o�ci i ku �mierci. A daleko ponad tym wszystkim, w czelu�ciach promiennego nieba, majestatycznie kr��y�y brzuchate �wiaty.