6247

Szczegóły
Tytuł 6247
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

6247 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 6247 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

6247 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Rafa� Kosik Krew "Krew". Taki napis widnia� na kogucie wie�cz�cym dach bia�ego Poloneza ambulansu. Mogli napisa� chocia� "transport krwi", albo jeszcze lepiej, po prostu "ambulans". Na samochodach firm pogrzebowych nikt nie umieszcza napis�w "trupy". Nie ma na nich nawet "transport trup�w". Nie chodzi o dezinformacj�, tylko o dobry smak. Wystarczy jakie� delikatne nawi�zanie do mitologii greckiej, czy nawet zwyk�e kalkomanie ze z�otymi li��mi. Po jak� choler� na ambulansie transportuj�cym krew pisa� co przewozi? Kogo to interesuje? Ciarki tylko po plecach przebiegaj�. Kamil nie m�g� si� powstrzyma� od zerkania na ten napis. Dobrze, �e chocia� by� niebieski, dobrze, �e niebieskie by�y te� klosze lamp. Kamil wyobrazi� sobie przez chwil�, jak wygl�da�by taki samoch�d p�dz�cy noc� na sygnale przez miasto z czerwonym napisem "krew" i b�yskaj�cy czerwonymi �wiat�ami. Kierowca ambulansu podje�d�a�by do kolejnych dom�w, wr�cza� gospodarzom butle z czerwonym p�ynem i podtyka� pod nos druczek. Kwituj� odbi�r dw�ch litr�w. Grupa taka i taka. Data, godzina, podpis. Ch�opak zachichota�, ale tylko przez chwil�. Jazda za ambulansem z napisem "krew" nie nastraja do �art�w. Dobrze... jak to dobrze, �e te �wiat�a by�y niebieskie. W�a�ciwie, to m�g�by zwolni� i poczeka�, a� jad�cy dosy� szybko ambulans zniknie mu z oczu na kt�rym� kolejnym skrzy�owaniu, ale jako� nie m�g� si� zmusi� do odpuszczenia gazu. Wyje�d�ali w�a�nie z centrum miasta i ruch stawa� si� nieco spokojniejszy. Kamil zerkn�� na rejestracj� ambulansu. Napis na tablicy rejestracyjnej brzmia� "KREW 45". "To jest chore - pomy�la� z niesmakiem.- Czarny humor, do tego kosztuj�cy podatnik�w tysi�c z�otych". Tyle przecie� trzeba by�o zap�aci� za niestandardow� tablic�. Po co to? �eby dzieci straszy�? Min�li ostatnie zabudowania miasta. �agodnymi zakr�tami droga prowadzi�a ich przez rzadki las pod pochmurnym niebem. Kamil wcisn�� mocniej gaz zdecydowany wyprzedzi� dzia�aj�cy mu na nerwy samoch�d. Z przodu pojawi� si� kilkusetmetrowy prosty odcinek, wi�c w��czy� kierunkowskaz, zredukowa� bieg i zacz�� wyprzedza�. Gdy zr�wna� si� z ambulansem zerkn�� na kierowc�, ale boczna szyba przednich drzwi by�a tak zaparowana, �e nie by�o nic przez ni� wida�. Zreszt� mog�a to by� r�wnie dobrze matowa folia, jak� zaklejano szyby w ambulansach. Tak, ale nie szyby w przednich drzwiach! Kamil zamruga� oczami i przypomnia� sobie, �e niezale�nie od tego, co jest na tej szybie, to on wci�� prowadzi samoch�d. Zakr�t by� coraz bli�ej, wi�c ch�opak wdusi� gaz do pod�ogi. Silnik starego Opla zad�wi�cza� nier�wno, ale pojazd zacz�� przyspiesza�. Kamil mia� wraca� na prawy pas, gdy us�ysza� wyj�cy na wysokich obrotach silnik ambulansu, i po prawej stronie zn�w pojawi�a si� matowa szyba. "Co ten idiota wyprawia?!" - pomy�la� z rosn�cym niepokojem i wcisn�� klakson. Na liczniku mia� sto dwadzie�cia i do�wiadczenie podpowiada�o mu, �e na trzecim biegu weteran szos ju� nie pojedzie szybciej. M�g� zwolni� i przepu�ci� cholernego idiot� przodem, ale wola� mie� go daleko za sob�, ni� jecha� za nim przez reszt� trasy. Do zakr�tu zosta�o jeszcze sto metr�w. Zmieni� bieg na czw�rk� i zn�w wdepn�� gaz. Polonez zacz�� zostawa� w tyle, ale po chwili nadrobi� r�nic�. Zakr�t by� tu� tu� i Kamil ze w�ciek�o�ci� postanowi� w ko�cu odpu�ci�. Zdj�� nog� z gazu i zacz�� zwalnia�. Ambulans z minimalnym op�nieniem powt�rzy� jego manewr. Tym razem Kamil poczu� strach. Wje�d�a� w�a�nie w zakr�t z pr�dko�ci� ponad stu kilometr�w na godzin� i to lewym pasem. Potem wydarzenia potoczy�y si� z zawrotn� pr�dko�ci�. Ambulans wyjecha� na �rodek uderzaj�c niemal w przedni b�otnik Opla. Kamil szarpn�� kierownic� odbijaj�c w lewo. Samoch�d rzuci� si� w bok z piskiem opon. Ch�opak skontrowa�, ale zbyt p�no. Przednie lewe ko�o z�apa�o pobocze i poci�gn�o Opla w kierunku �ciany lasu. Zd��y� jeszcze zobaczy� pogi�t� br�zow� mask� wylatuj�c� w powietrze wraz z powyrywanymi ga��ziami, ale d�wi�k towarzysz�cy temu obrazowi zagin�� gdzie� po drodze do m�zgu. --- Otworzy� oczy i zobaczy� kiwaj�ce si� na lekkim wietrze drzewa. Usiad� krzywi�c si� z b�lu. Kilka metr�w dalej le�a� na boku pogi�ty na wszystkie mo�liwe sposoby jego Opel. Z komory silnika bi�y k��by pary, a scentrowane tylne ko�o jeszcze si� powoli obraca�o. Ch�opak wsta� i stwierdzi�, �e nie czuje prawej r�ki. By�a z�amana, a z wn�trza r�kawa w�skim strumykiem lecia�a krew. Nie widz�c zbyt ostro ruszy� chwiejnym krokiem przez wybit� w m�odniku przecink�. Pnie o �rednicy kilku centymetr�w by�y po�amane na odcinku dwudziestu metr�w. "Bo�e, mia�em wypadek" - pomy�la�, ale nie m�g� sobie przypomnie�, jak do niego dosz�o. Gdy ostro�� wzroku poprawi�a si� nieco, ujrza� stoj�cy na poboczu bia�y ambulans z migaj�cymi na niebiesko �wiat�ami koguta. Kulej�c pobieg� w tamt� stron�. Szyby, ��cznie z przedni�, by�y matowe. Kamil nie by� w stanie obci��a� umys�u rozwa�aniem trudno�ci zwi�zanych z prowadzeniem takiego samochodu. Obszed� go dooko�a. Tylna klapa by�a podniesiona, ale wn�trze zbyt ciemne, by zobaczy�, czy w �rodku kto� jest. Ch�opak poczu�, �e zaraz straci przytomno��. Opar� si� zdrow� r�k� o pr�g tylnych drzwi i zobaczy� w ciemno�ci co� co natychmiast przywr�ci�o mu trze�wo�� umys�u. Pr�bowa� rzuci� si� do ty�u, ale nie mia� do�� si�y, by zrobi� to wystarczaj�co szybko. Krzyk przera�enia zamar� mu w gardle zamieniaj�c si� w cichy skrzek. Zobaczy� dziesi�tki wij�cych si� przezroczystych kszta�t�w wynurzaj�cych si� z ciemno�ci, oplataj�cych mu ramiona i tu��w i wci�gaj�cych go do mrocznego wn�trza. By� zbyt s�aby by walczy�. Klapa zatrzasn�a si� pogr��aj�c go w ca�kowitej ciemno�ci. Le�a� na wznak na czym� mi�kkim zdr�twia�y ze strachu nie mog�c ruszy� nawet ma�ym palcem u nogi. Poczu� ig�� wbijaj�c� si� w rami� i zagryz� z�by. Pr�bowa� si� szarpn��, ale co� trzyma�o go zbyt mocno. Ig�a zacz�a ssa�... Kolejne uk�ucie w nog�, potem w szyj�, coraz wi�cej, w policzek, w brzuch. Zacz�� krzycze� czuj�c b�l pochodz�cy z dziesi�tek miejsc na ka�dej cz�ci cia�a. Napi�� wszystkie mi�nie a jego �wiadomo�� opu�ci�a cia�o tym razem ostatecznie. --- Ambulans odjecha� migaj�c czerwonymi �wiat�ami na dachu. Czerwony napis "krew" by� tak jaskrawy, jakby namalowano go dos�ownie przed chwil�. Warszawa 2001