6214
Szczegóły |
Tytuł |
6214 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
6214 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 6214 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
6214 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Boles�aw prus
O u�pionej pannie i zakl�tych skarbach na dnie potoku
W dawnych czasach... po kamieniach p�yn�a woda. Teraz ona pokazuje si� tylko na wiosn� albo po wielkim deszczu. I by� strumie� w tym miejscu.
Na dnie potoku le�a� jeden spory kamie�, jakby nim kto dziur� zatyka�. W rzeczy samej by�a tam dziura, w�a�ciwie nawet okno do podziemi, gdzie s� zachowane
wielkie skarby, jakich na ca�ym �wiecie by nie znalaz�. A mi�dzy tymi maj�tkami, na szczeroz�otym ��ku �pi panna, mo�e nawet jaka hrabini, bardzo �liczno�ci
i bogato odziana.
Ta za� panna �pi przez taki interes, �e jej kto� wbi� z�ot� szpilk� w g�ow�, mo�e ze zbytk�w, a mo�e i z nienawi�ci; B�g ich tarn wie. Tak �pi i nie ocknie
si�, dop�ki jej kto szpilki z g�owy nie wyci�gnie i potem si� z ni� nie o�eni. Ale to rzecz ci�ka i nawet niebezpieczna, bo tam w podziemiach pilnuj�
skarb�w i samej panny r�ne straszyd�a. Dlatego naj�mielszy cz�owiek, cho�by mu si� i jak podoba�a panna, a jeszcze lepiej jej maj�tno�ci, wej�� do podziemi
nie mia� odwagi, a�eby go co nie ujad�o...
O tej pannie i o tych maj�tkach wiedzieli ludzie od dawna takim sposobem, �e dwa razy do roku, na Wielkanoc i na �wi�ty Jan, usuwa� si� kamie�, co le�a�
na dnie potoku, i je�eli kto sta� wtedy nad wod�, m�g� zajrze� do otch�ani i widzie� tamtejsze dziwy.
Jednej Wielkanocy przyszed� do zamku m�ody kowal z Zastawia. Stan�� nad potokiem i my�li:
"Nie mog�yby si� to mnie pokaza� skarby?... Zaraz bym wlaz� do nich, cho�by przez naj cia�niej sz� dziur�, na�adowa�bym kieszenie i ju� nie potrzebowa�bym
dyma� miechem".
Ledwie tak pomy�la�, a� naraz - usuwa si� kamie�, a kowal widzi wory pieni�dzy, misy ze szczerego z�ota i tyle drogiej odzie�y jak na jarmarku.
Ale najpierw wpad�a mu przed oczy �pi�ca panna, taka �liczna, �e kowal stan�� s�upem. Spa�a sobie i tylko jej �zy p�yn�y, a co kt�ra upad�a - czy na jej
koszul�, czy na ��ko, czy na pod�og� - zaraz zamienia�a si� w klejnot. Spa�a i wydycha�a z b�lu od szpilki; a co westchn�a, to na drzewach nad potokiem
zaszele�ci�y li�cie nad jej strapieniem.
Ju� kowal chcia� wej�� do podziemi; ale �e czas przeszed�, wi�c znowu kamie� zamkn�� si�, a� zabulgota�o w potoku.
Od tego dnia m�j kowal nie m�g� sobie miejsca znale�� na �wiecie. Robota lecia�a mu z r�ki. Gdzie nie spojrza�, widzia� potok jak szyb�, a za ni� pann�,
kt�rej �zy p�yn�y. A� pomizemia�, bo go co� ci�gle trzyma�o za serce rozpalonymi obc�gami. Zwyczajnie zamroczy�o go.
Kiedy ju� ca�kiem nie m�g� wytrzyma� z t�sknoty poszed� do jednej baby, co zna�a si� na zio�ach, da� jej srebrnego rubla i spyta� o rad�.
- Ano - m�wi baba - nie ma tu inszej rady, tylko musisz doczeka� do �wi�tego Jana i kiedy si� kamie� od�o�y, musisz le�� w otch�a�. By�e� pannie wyj�� szpilk�
z g�owy, obudzi si�, o�enisz si� z ni� i b�dziesz wielki pa�, jakiego �wiat nie widzia�. Tylko wtedy o mnie nie zapomnij, �e ci dobrze poradzi�am. I to
spami�taj: kiedy ci� strachy otocz�, a zaczniesz si� ba�, zaraz si� prze�egnaj i umykaj w imi� boskie... Ca�a sztuka w tym, �eby� si� nie zl�k�; z�e nie
ima si� odwa�nego cz�owieka.
- A powiedzcie� mi - m�wi� kow^al -jak pozna�, �e cz�owieka strach zdejmuje?...
- Taki� ty?... - m�wi baba. - No, to ju� id� do otch�ani, a jak wr�cisz, o mnie pami�taj!
Dwa miesi�ce chodzi� kowal do potoku, a na tydzie� przed �wi�tym Janem wcale si� st�d nie ruszy�, tylko czeka�. I doczeka�. W samo po�udnie kamie� odsun��
si�, a m�j kowal z siekier� w gar�ci skoczy� w jam�.
Co si� tam ko�o niego nie dzia�o, w�osy na g�owie staj�. Otoczy�y go przecie takie poczwary, �e inny umar�by od samego ich wejrzenia. By�y nietoperze wielkie
jak psy, ale tylko wachlowa�y nad nim skrzydliskami. To zast�pi�a mu drog� ropucha du�a jak kamie�, to w�� zapl�ta� mu si� mi�dzy nogi, a kiedy kowal ciapn��
go, w�� zacz�� p�aka� ludzkim g�osem. By�y wilki takie na niego zajad�e, �e co im piana pad�a z pyska, to buchn�a p�omieniem, a w opoce wypala�a dziury.
Wszystkie te potwory siada�y mu na plecach, chwyta�y go za surdut, za r�kawy, ale �aden nie �mia� go skrzywdzi�. Bo wiedzieli, �e si� kowal nie boi, za�
przed odwa�nym z�e umyka jak cie� przed cz�owiekiem.
- Zginiesz tu, kowalu!... - wo�a�y strachy, ale on tylko �ciska� siekier� w gar�ci i tak im odpowiada�, �e wstyd powt�rzy�...
Dobra� si� nareszcie kowal do z�otego ��ka, gdzie ju� nawet poczwary nie mia�y dost�pu, ino stan�y woko�o k�api�c z�bami. On zaraz zobaczy� w g�owie panny
z�ot� szpilk�, szarpn�� i wyci�gn�� do po�owy...
A� krew trysn�a... Wtem panna �apie go r�kawami za surdut i wo�a z wielkim p�aczem:
- Czego mi b�l robisz cz�owieku!...
Wtedy dopiero kowal si� zl�k�... Zatrz�s� si� i r�ce mu opad�y. Strachom tego tylko by�o trzeba. Kt�ry mia� najwi�kszy pysk, skoczy� na kowala i tak go
k�apn��, �e krew trysn�a przez okno i poplami�a kamienie.
Od tej pory kamie� zatka� okno do podziemi, �e go ju� nikt znale�� nie mo�e. Potok wysech�, a panna zosta�a w otch�ani na p� rozbudzona. P�acze teraz ju�
tak g�o�no, �e j� czasem i pastuchy s�ysz� na ��kach, i b�dzie p�aka� wiek wiek�w.