6175
Szczegóły |
Tytuł |
6175 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
6175 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 6175 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
6175 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
GWIEZDNE WOJNY
UCZE� JEDI
NIEPEWNA �CIE�KA
JUDE WATSON T�umaczy� Jacek Drewnowski
Tytu� orygina�u: Star Wars: The Uncertain Path
�2000 Lucasfilm Ltd. & TM. Ali rights reserved.
Used under authorization.
First published by Scholastic Inc., USA 1999
� for the Polish edition by Egmont Polska Sp. z o.o., Warszawa 2001
All rights reserved. No pert of this publication may be reproduced, stored in a retrieval system, or transmitted in any form or by any means, electronic, mechanical, photocopying, recording or otherwise, without the prior written permission of the Copyright owner.
Redakcja: Andrzej Fabianowski Korekta: Urszula Krzysia
Pierwsze wydanie polskie Egmont Polska Sp. z o.o.
00-810 Warszawa, ul. Srebrna 16
ISBN 83-237-1103-8 Druk: �.Z.Graf. ��d�
ROZDZIA� 1
Obi-Wan Kenobi chodzi� mi�dzy rz�dami grob�w w tunelu pod powierzchni� miasta Zehava. Nad nim toczy�a si� bitwa. Odg�osy wybuch�w by�y przyt�umione, ale za ka�dym razem gdy s�ysza� s�abe �dum" torpedy protonowej, musia� powstrzymywa� dr�enie. Wyobra�nia podsuwa�a mu obraz zniszcze� spowodowanych eksplozj�. Nieprzyjaciel dysponowa� my�liwcami, kt�re bombardowa�y si�y M�odych.
Z mroku wy�ania�y si� kszta�ty kolejnych grob�w. M�odzi przygotowali sobie schronienie w tunelach pod miastem. Na kwater� g��wn� wybrali krypty starego mauzoleum.
- Usi�d�, Obi-Wanie - poprosi�a go przyjaci�ka Cerasi. - Rozpraszasz mnie.
W kryzysowych sytuacjach zawsze zachowywa�a spok�j. Nield, wysoki, szczup�y ch�opiec o ciemnych oczach, traktowa� wszystko z wi�ksz� powag�. Obi-Wan widzia� oznaki wyczerpania na ich twarzach. Ju� nie pami�ta�, kiedy ostatnio jedli lub spali. Bitwa na powierzchni toczy�a
si� od dw�ch tygodni. Teraz niecierpliwie czekali na jakie� wie�ci.
We troje przewodzili M�odym, kt�rzy usi�owali przywr�ci� pok�j na planecie Melida/Daan. Walka ze Starszymi by�a jeszcze jedn� wojn� w jej krwawej historii. Konflikt narasta� od wiek�w, bowiem dwa plemiona, Melidzi i Daanowie, spiera�y si� o w�adz�. To w�a�nie M�odzi za��dali w ko�cu pokoju. Starsi odm�wili, wi�c teraz dzieci walczy�y o ocalenie planety.
Czasem Obi-Wan sam nie wierzy�, �e podj�� t� decyzj�. Patrzy� wtedy na swoich przyjaci� i przypomina� sobie, dlaczego to uczyni�. Nikt nie by� mu w �yciu tak bliski jak Nield i Cerasi.
Kryszta�owe, zielone oczy dziewczyny roz�wietla�y twarz pokryt� kurzem i potem. Klepn�a d�oni� powierzchni� grobu, na kt�rym siedzia�a z Nieldem.
- Na pewno Mawat wkr�tce oczy�ci tunel do kosmo-portu - zapewni�a Obi-Wana.
- Musi - odpar� z niepokojem w g�osie, zajmuj�c miejsce mi�dzy nimi. - Trzeba uderzy� podczas tankowania my�liwc�w. To nasza jedyna szansa.
W�a�nie on zauwa�y�, �e ca�a flota statk�w atakuje jedn� fal�. Wi�kszo�� nowoczesnej broni na Meli-dzie/Daan wymaga�a ci�g�ych napraw i konserwacji. Walki toczy�y si� od bardzo dawna i sprz�t uleg� zu�yciu. Sfatygowane my�liwce trzeba by�o tankowa� i przegl�da� coraz cz�ciej. A b��d Starszych polega� na tym, �e wy��czali ca�� flot� jednocze�nie.
A to oznacza�o, �e statki by�y bezbronne.
Pomys� Obi-Wana zak�ada� atak niewielkiej grupy na kosmoport w trakcie procesu tankowania. Jeden z jej cz�onk�w zniszczy konwertery mocy my�liwc�w, a tymczasem pozostali b�d� mieli oko na rozw�j sytuacji. Gdyby rozpocz�a si� bitwa, najpierw trzeba b�dzie odwr�ci� uwag� stra�nik�w.
Plan by� ryzykowny, ale gdyby si� powi�d�, mieliby zapewnione zwyci�stwo. Niedawno �rednie pokolenie zaproponowa�o im swoj� pomoc. Jego przedstawiciele zgodzili si� zawrze� sojusz, ale tylko w przypadku, gdy wygrana stanie si� mo�liwa. Gdyby ta garstka, kt�ra pozosta�a ze �redniego pokolenia, do��czy�a do M�odych, zyskaliby oni przewag� liczebn� nad Starszymi.
Mawat, przyw�dca w�drownych M�odych, pracowa� teraz nad poszerzeniem w�skiego bocznego tunelu, kt�ry prowadzi� do szybu zasilania kosmoportu. Stamt�d mogli si� dosta� do hangar�w przez krat� w pod�odze.
- Wystarczy nam dobra synchronizacja i troch� szcz�cia - powiedzia�a Cerasi.
Obi-Wan u�miechn�� si�.
- Jak to? Nie potrzebujemy szcz�cia.
- Ka�dy go potrzebuje - odpar� Nield.
- Niemy.
Wyci�gn�li naprzeciw siebie r�ce tak blisko, jak to tylko mo�liwe, ale bez dotykania si� d�o�mi. Wypracowali ten rytualny gest w trakcie wielu bitew w minionych tygodniach.
Wtem do krypty wbieg�a niska i chuda dziewczyna.
- Mawat m�wi, �e droga wolna.
- Dzi�ki, Roenni - powiedzia� Obi-Wan, zrywaj�c si� na nogi. - Gotowa?
Skin�a g�ow� i podnios�a palnik.
- Gotowa.
Nie podoba� mu si� pomys� zaanga�owania jej w t� akcj�. By�a m�odsza od innych i nienawyk�a do bitwy, ale jej ojciec pracowa� jako mechanik przy my�liwcach. Dorasta�a w otoczeniu wszelkich mo�liwych pojazd�w. Wiedzia�a, jak pos�ugiwa� si� palnikiem i jak zniszczy� konwerter mocy. Liczy� na jej zwinno��. Potrafi�a w�lizn�� si� do statku od spodu, przez luk towarowy. Przy odrobinie szcz�cia mog�a pozosta� przy tym niezauwa�ona.
We czworo pospiesznie ruszyli przez tunele. Kiedy dotarli do nowego przej�cia znajduj�cego si� bezpo�rednio pod kosmoportem zacz�li porusza� si� ostro�niej. Stra�nicy byli teraz dok�adnie nad nimi.
Podszed� do nich Mawat. Jego szczup�� twarz ca�kowicie pokrywa�y kurz i b�oto, a ubranie by�o brudne.
Trwa�o to d�u�ej, bo musieli�my pracowa� po cichu -wyszepta�. - Ale wyjdziecie tu� za zbiornikami z paliwem. Trzy my�liwce stoj� w rz�dzie obok nich. Dwa przy wej�ciu. S� tam dwa roboty techniczne i sze�ciu stra�nik�w. Przynajmniej nie b�d� si� spodziewa�, �e wejdziecie od do�u.
�Pami�taj, Padawanie: kiedy przeciwnik dysponuje przewag� liczebn� zaskoczenie jest twoim najwi�kszym sprzymierze�cem".
Spokojny g�os Qui-Gona wnikn�� do umys�u ch�opca, przedzieraj�c si� przez jego niepok�j niczym ch�odny
strumie�. Odczu� go jak uk�ucie b�lu. Nigdy nie prowadzi� takiej operacji bez mistrza przy boku.
Wezwa� Moc. B�dzie jej potrzebowa� podczas tej bitwy. Ale Moc uciek�a mu niczym niewidoczne morskie zwierz�, kt�re zatrzepota�o przed nim, a potem odp�yn�o. Nie m�g� jej dosi�gn�� ani przywo�a�. M�g� sobie jedynie wyobra�a� jej ogromn� pot�g�.
Moc go opu�ci�a.
�Opu�ci� ci� Moc nie mo�e. Sta�a ona jest. Je�li znale�� jej nie zdo�asz, szuka� wewn�trz, a nie na zewn�trz, musisz".
�Tak, Yodo" - pomy�la�. �Powinienem szuka� wewn�trz. Ale jak mam to zrobi�, kiedy wok� toczy si� wojna?"
- Obi-Wanie? - Cerasi dotkn�a jego ramienia. -Ju� czas.
Ch�opak ostro�nie przesun�� krat� na bok. Podsadzi� Roenni i wspi�� si� za ni�. Cerasi podci�gn�a si� w g�r� z w�a�ciw� sobie zwinno�ci�. Nield wyszed� przez otw�r nieco niezgrabnie, nie czyni�c jednak �adnego ha�asu.
Przykucn�li za zbiornikami z paliwem. Roboty techniczne, zaj�te tankowaniem my�liwc�w, nie zauwa�y�y ich. Tak�e stra�nicy, kt�rzy stali przy wej�ciu do kosmoportu, odwr�ceni plecami do zbiornik�w niczego nie spostrzegli. Obi-Wan skin�� w kierunku pierwszego statku i Roenni ruszy�a do przodu, �eby w�lizn�� si� do �rodka przez luk towarowy.
My�liwc�w by�o tylko pi��. Trzy z nich sta�y w rz�dzie blisko siebie. Przy odrobinie szcz�cia dziewczyna mia�a
szans� unieszkodliwi� je szybko i bezg�o�nie. Trudniej b�dzie dosta� si� do dw�ch pozosta�ych, kt�re znajdowa�y si� bli�ej wej�cia... i stra�nik�w.
Cerasi, Nield i Obi-Wan trzymali bro� w pogotowiu i niespokojnie obserwowali, jak Roenni przebiega dystans dziel�cy j� od jednego my�liwca do drugiego. Kiedy upora�a si� z trzecim, wychyli�a g�ow� i zacz�a dawa� im znaki r�koma. �Co teraz?"
Kenobi przysun�� si� do pozosta�ej dw�jki.
- P�jd� z ni� - szepn��. Nie chcia�, �eby dziewczyna musia�a sama pokona� pust� przestrze�. - Miejmy nadziej�, �e stra�nicy si� nie odwr�c�. Os�aniajcie nas.
Przyjaciele kiwn�li g�owami. Ch�opak omin�� trzy my�liwce, trzymaj�c si� z dala od robot�w. Stan�� przy boku Roenni. Jej ciemne oczy nape�ni�y si� l�kiem, gdy spojrza�a na odleg�o��, kt�r� mieli do przej�cia. �cisn�� j� za rami�, �eby doda� jej odwagi, a ona, nabrawszy wi�kszej pewno�ci siebie, skin�a g�ow�. Wypadli na otwart� przestrze�, poruszaj�c si� szybko i bez ha�asu.
Mieli du�e szans�, ale jeden z robot�w wpad� na pust� beczk� po paliwie. Potoczy�a si� ona g�o�no po pod�odze i zatrzyma�a par� centymetr�w od ich n�g. Wtedy kt�ry� stra�nik obr�ci� si�. Gdy dostrzeg� dwoje intruz�w, na jego twarzy pojawi� si� wyraz zaskoczenia.
- Hej! - krzykn��.
W u�amku sekundy, jaki zaj�o mu rozpoznanie zagro�enia, Obi-Wan zd��y� ju� zrobi� ruch. Popchn�� dziewczyn� w stron� my�liwc�w, a sam pu�ci� si� bie-
8
giem do sterty skrzy� z durastali. Wykona� ogromny skok i wyl�dowa� na ich szczycie, a nast�pnie wykorzysta� sw�j impet, �eby rzuci� si� na stra�nika. Kiedy wok� jego g�owy rozb�ys�y wystrza�y z miotacza, szczerze po�a�owa�, �e nie ma przy sobie miecza. Odda� bro� Oui-Gonowi, by ten zabra� j� z powrotem do �wi�tyni. Tylko Jedi mogli nosi� miecze �wietlne.
Stra�nik otworzy� usta ze zdumienia, a Obi-Wan skoczy� na niego stopami do przodu. Przewr�ci� go na ziemi�, po czym z�apa� jego miotacz. Gdy drugi stra�nik si� odwr�ci� ch�opak wykona� obr�t i kopn�� go w podbr�dek. Przeciwnik upad�, uderzaj�c g�ow� w kamienn� pod�og�. Wypu�ci� bro� z r�ki. Obi-Wan doskoczy� do Nielda, kt�ry wraz z Cerasi wypad� ju� z kryj�wki i otworzy� ogie�.
Czterej pozostali stra�nicy rozproszyli si�. Wszyscy mieli na sobie plastoidowe zbroje, ale �aden nie chcia� wystawi� si� na ostrza�. Strzelali w biegu, wi�c Kenobi przyczai� si� mi�dzy skrzyniami. Pozosta�a dw�jka do��czy�a do niego u�amek sekundy p�niej.
- Pewnie ju� wezwali pomoc przez komunikatory -odezwa�a si� ponuro Cerasi, mierz�c do stra�nik�w, kt�rzy przykucn�li za stert� niesprawnych �migaczy. Raz za razem strzela�a nad g�ow� jednego z nich, staraj�c si� odda� wreszcie celn� salw�.
Obi-Wan zobaczy�, �e Roenni daje im rozpaczliwe znaki z wn�trza my�liwca.
- Musimy os�ania� Roenni - powiedzia�. - Nie przerywajcie ognia.
Strzelali dalej szybkimi seriami. Dziewczyna przeczo�-ga�a si� pod brzuchem pierwszego statku i b�yskawicznie znalaz�a si� przy drugim.
- To ostatni - stwierdzi� Obi-Wan.
Dwaj stra�nicy od��czyli si� nagle od pozosta�ych i rozbiegli na dwie strony hangaru, kryj�c za filarami.
- Chc� nas zaj�� od ty�u - ostrzeg� towarzyszy. Potem przeszed� do przeciwleg�ego ko�ca sterty skrzy�, wci�� znajduj�c si� pod ich os�on�. Roenni nie zauwa�y�a manewru przeciwnik�w. Wyskoczy�a z ostatniego my�liwca w chwili, gdy jeden z nich wychyli� si� zza filaru, �eby odda� strza�. Zauwa�y� m�od� dziewczyn�, obr�ci� si� i wycelowa�.
Ch�opiec rozpaczliwie przyzwa� Moc. Tym razem poczu� wok� siebie jej przyp�yw. Wyci�gn�� d�o� i miotacz wylecia� z r�ki zaskoczonego stra�nika. Wi�zka energii chybi�a celu i trafi�a w �cian�, nie robi�c nikomu krzywdy. Roenni sta�a w miejscu sparali�owana strachem. Pobieg� w jej stron�, gdy Nield i Cerasi nadal wi�zali nieprzyjaci� ogniem. Gdy na niego popatrzy�a, w jej wzroku dostrzeg� panik�.
- Jestem przy tobie. - Spojrza� jej w oczy z nadziej�, �e odegna od niej strach. - Nie pozwol�, �eby co� ci si� sta�o.
Br�zowe oczy dziewczyny poja�nia�y. Wiara pokona�a l�k. Ale Cerasi i Nield nie mogli w niesko�czono�� odwraca� uwagi stra�nik�w. A nie mieli przecie� �adnej os�ony. Obi-Wan zauwa�y� pust� beczk�, t�, kt�r� przewr�ci� robot. Przywo�a� Moc. Nic z tego.
10
�Nie znika nigdy. Zawsze tam jest".
J�kn��. �Tak my�lisz, Yodo? Ale nie dla mnie!".
Salwa z miotacza uderzy�a w kad�ub statku nad jego g�ow�. Popchn�� Roenni. Os�aniaj�c j� w�asnym cia�em, bieg� skulony w stron� beczki. Nie by�a to najlepsza os�ona, ale musia�a im wystarczy�.
Trzeba b�dzie si� czo�ga� - powiedzia� do dziewczyny. - Nie wychylaj si� zza beczki.
Pe�z�a przed nim, a on powoli popycha� beczk� w kierunku Nielda i Cerasi. Wi�zki energii dzwoni�y o metal. Czu�, �e Roenni ca�a dr�y. Kiedy dotarli do stosu skrzy�, przeczo�ga�a si� za nie z westchnieniem ulgi.
Pchn�� beczk�, kt�ra potoczy�a si� w stron� najbli�szego stra�nika i uderzy�a go w kolana. Przewr�ci� si� do ty�u, wprost na stoj�cego z ty�u towarzysza. Obaj znale�li si� na linii ognia.
Czw�rka przyjaci� wykorzysta�a ten moment i ruszy�a biegiem, strzelaj�c po drodze. Dotarli w bezpieczne miejsce za zbiornikami z paliwem. Cerasi by�a z nich wszystkich najzwinniejsza. Pomog�a Roenni zej�� do tunelu, po czym zesz�a tam sama. Nield strzeli� po raz ostatni i zeskoczy� na d�. Obi-Wan przecisn�� si� przez otw�r i wyrzuci� na zewn�trz �adunek wybuchowy z czasowym zapalnikiem.
- W nogi! - krzykn��.
Uciekli na bezpieczn� odleg�o��. Zbiornik z paliwem eksplodowa�, a wraz z nim wi�ksza cz�� hangaru.
- To powinno da� im zaj�cie - stwierdzi�.
Nield po��czy� si� z Mawatem przez komunikator.
11
- Zadanie wykonane - powiedzia�. - Starsi nie maj� ju� my�liwc�w. Mo�esz skontaktowa� si� z przedstawicielami �redniego pokolenia.
W g�o�niku zatrzeszcza� g�os Mawata. Mimo s�abej jako�ci transmisji wyra�nie s�yszeli jego rado��.
- Chyba w�a�nie wygrali�my wojn�! - krzykn��.
12
ROZDZIA� 2
Cios miecza �wietlnego omin�� go o milimetry. Zdumiony Oui-Gon Jinn odskoczy�. Uderzenie przysz�o znik�d. Nie zachowa� skupienia.
Obr�ci� si�, podnosz�c w�asny miecz. Przeciwnik sparowa� cios, a nast�pnie wykona� zwrot, by zaatakowa� z lewej strony. Klingi zabrz�cza�y. Nagle rywal przesun�� stop� i post�pi� w prawo. Jedi nie spodziewa� si� tego ruchu i wykona� unik w niew�a�ciwym momencie. Miecz b�ysn��, trafiaj�c go w nadgarstek. Pal�cy b�l by� niczym w por�wnaniu ze z�o�ci�, jaka ogarn�a go na siebie samego.
- Runda trzecia to jest - odezwa� si� Yoda zza linii bocznej. - Podej�� do siebie z przeciwnych naro�nik�w powinni�cie.
Oui-Gon otar� czo�o r�kawem. Kiedy zgodzi� si� na udzia� w treningu starszych uczni�w �wi�tyni, nie s�dzi�, �e czeka go tak ci�kie zadanie.
S�ysza� pomruk uczni�w na widowni, gdy Bruck Chun sk�oni� si� i wycofa� do swojego naro�nika. Bruck radzi� sobie lepiej, ni� ktokolwiek oczekiwa�. Wszystkie
13
sze�� rund z r�nymi przeciwnikami ko�czy� wygran�. To by� jego fina�owy pojedynek.
Jinn pami�ta� go z ostatniej wizyty w �wi�tyni. Bia�ow�osy ch�opiec stoczy� z Obi-Wanem tward� d�ug� walk�. Obaj ch�opcy rywalizowali ze sob� bardzo zaciekle. Podczas starcia kierowa�a nimi z�o�� na przeciwnika i pragnienie zyskania aprobaty Qui-Gona. Umiej�tno�ci Obi-Wana zrobi�y na mistrzu du�e wra�enie, ale jego gniew ju� nie. Obserwuj�c go w walce, postanowi� nie przyjmowa� tego obiecuj�cego ch�opca jako swojego Padawana.
Dlaczego nie pos�ucha� instynktu?
Skupi� uwag� na chwili obecnej. Musi si� skoncentrowa�. Bruck w znacznym stopniu podni�s� swoje umiej�tno�ci. Sam pojedynek nie powinien sprawi� Oui� Gonowi problemu, ale rozkojarzenie okaza�o si� trudniejsze do pokonania ni� przeciwnik. Ucze� zaskoczy� go ju� nieraz. Walczy� zawzi�cie i niezmordowanie. Natychmiast wykorzystywa� ka�dy moment braku koncentracji.
Ch�opak okr��y� go, trzymaj�c miecz w pozycji obronnej. Moc mieczy treningowych ustawiona by�a na niskim poziomie. Trafienie wywo�ywa�o uk�ucie b�lu, ale nie powodowa�o urazu. Na ziemi wala�y si� kamienne bloki, �eby pod�o�e by�o nier�wne. Przygaszone �wiat�a zwi�ksza�y dodatkowo trudno�� pojedynku. O zwyci�stwie mia�o zadecydowa� uderzenie w szyj�.
Oui-Gon obserwowa� przeciwnika, czekaj�c na jego nast�pny ruch. Bruck zacz�� przesuwa� si� w lewo. Jedi
14
zauwa�y�, �e zaciska d�onie na r�koje�ci. Niecierpliwo�� zawsze stanowi�a jego s�ab� stron�, podobnie jak w przypadku Obi-Wana...
Czy niecierpliwo�� jego by�ego Padawana wp�dza�a go w k�opoty na zdradzieckiej planecie Melida/Daan?
Rycerz zbyt p�no dostrzeg� rozb�ysk klingi. Jego przeciwnik pos�u�y� si� prost� sztuczk� kt�ra w �adnym wypadku nie powinna go zmyli�. Zmieni� kierunek. Cios opad� w chwili, gdy Bruck wyskoczy� w powietrze, obracaj�c si�, by znale�� si� po przeciwnej stronie Qui-Gona. Uderzenie o w�os min�o jego szyj�. Jedi pochyli� si�, przyjmuj�c je na bark. Zatoczy� si� i us�ysza� zdumione westchnienie widz�w.
Mia� tego dosy�. M�czy�a go w�asna nieuwaga. Nadszed� czas, by zako�czy� walk�.
Pozwoli�, by jego mi�nie zel�a�y, oszukuj�c przeciwnika. Ch�opak natar� zbyt gorliwie, trac�c r�wnowag�. Rycerz wykona� obr�t i zaatakowa�. Zaskoczony Bruck post�pi� w ty� i potkn�� si�. Zamach miecza to kolejny b��d. Oui-Gon uderzy�, wykorzystuj�c ruch przeciwnika. Ch�opak o ma�o co nie upu�ci� broni.
Jedi wykorzysta� swoj� przewag�. Jego miecz wygl�da� w s�abym �wietle jak jasna mgie�ka. Uderza�, parowa� ciosy, obraca� si�, by zaj�� przeciwnika to z jednej, to z drugiej strony, i nieuchronnie zap�dza� go z powrotem do naro�nika. Teraz pomruki widz�w, kt�re dociera�y do jego uszu, wyra�a�y podziw dla umiej�tno�ci mistrza. Zignorowa� je. Bitwa sko�czy si� dopiero wtedy, gdy zada ostateczny cios.
15
Bruck podj�� ostatni� pr�b� ataku, ale by� ju� zm�czony. Rycerz bez wysi�ku wytr�ci� mu bro� z r�ki i lekko dotkn�� jego szyi ko�cem klingi swego miecza.
- Decyduj�ce trafienie to jest - oznajmi� Yoda.
Rywale wymienili rytualne uk�ony i zwyczajowo spojrzeli sobie w oczy. Po ka�dym pojedynku Jedi okazywa� przeciwnikowi szacunek i wdzi�czno�� za udzielon� lekcj� niezale�nie od tego, czy wygra�, czy przegra�. Oui� Gon wiele razy walczy� w ten spos�b. Czasami uczniowie nie potrafili podczas uk�onu powstrzyma� gniewu lub frustracji.
Ale w nieruchomym wzroku Brucka dostrzeg� jedynie powa�anie. To by� post�p. Widzia� jednak te� inne rzeczy. Ciekawo��. Pragnienie. Ch�opiec za kilka dni mia� sko�czy� trzyna�cie lat. Nie zosta� jeszcze wybrany na Padawana, a czas ucieka�. Zapewne zastanawia� si�, czy Oui-Gon go wybierze.
Wszyscy si� nad tym zastanawiali i mistrz doskonale zdawa� sobie z tego spraw�. Nauczyciele, uczniowie, nawet Rada. Dlaczego wr�ci� do �wi�tyni? Chcia� wzi�� pod opiek� nast�pnego ucznia?
Odwr�ci� wzrok, �eby nie widzie� domys��w w oczach Brucka. Nigdy wi�cej nie wybierze sobie Padawana.
Powiesi� miecz �wietlny na pasku. Ch�opiec od�o�y� bro� na stojak, na kt�rym po treningu starsi uczniowie zostawiali miecze. Rycerz szybko przeszed� przez szatni� i �a�ni� i uruchomi� drzwi do Komnaty Tysi�ca Fontann.
Ch��d powietrza przyni�s� mu ulg�. W tej ogromnej oran�erii zawsze panowa�a �wie�a, przyjemna atmosfera.
16
Odg�os p�yn�cej wody i mn�stwo odcieni zieleni koi�y niespokojnego ducha. Do jego uszu dociera� plusk niewielkich fontann umieszczonych w�r�d paproci, a tak�e �agodny odg�os wodospad�w przy alejkach. Jinn zawsze uwa�a� ogr�d za oaz� spokoju. Mia� nadziej�, �e teraz miejsce to uciszy jego sko�atane serce.
W �wi�tyni bardzo ceniono prywatno��. Od momentu przyjazdu Oui-Gonowi nie zadawano �adnych pyta�. A jednak wiedzia�, �e ciekawo�� pulsuje pod spokojn� powierzchni�, jak woda z ukrytych fontann przep�ywa w�r�d ro�linno�ci. Zar�wno uczniowie, jak i nauczyciele chcieli zna� odpowied� na jedno pytanie: co z�ego zasz�o mi�dzy nim a jego Padawanem Obi-Wanem Kenobi?
Nawet gdyby kto� o to zapyta�, czy potrafi�by odpowiedzie�? Westchn��. Sytuacja pe�na by�a niejasnych motyw�w i niepewnych �cie�ek. Czy pomyli� si� w ocenie ucznia? Czy traktowa� go zbyt surowo? A mo�e nie do�� surowo?
Nie zna� odpowiedzi. Wiedzia� tylko, �e Obi-Wan dokona� zdumiewaj�cego i nieoczekiwanego wyboru. Odrzuci� szkolenie Jedi jak znoszony p�aszcz.
- Zmartwiony jeste�, skoro do ogrodu przychodzisz - odezwa� si� Yoda zza jego plec�w.
Odwr�ci� si�.
- Nie zmartwiony. Po prostu pojedynek za bardzo mnie rozgrza�.
Yoda lekko skin�� g�ow�. Nie odpowiada�, gdy czu�, �e Jedi unika jakiego� tematu. Oui-Gon dobrze o tym wiedzia�.
17
- Unika�e� mnie - zauwa�y� Yoda. Usiad� na kamiennej �awce ustawionej przy fontannie, kt�ra wytryski-wa�a spo�r�d g�adkich, bia�ych otoczak�w. D�wi�k wody brzmia� niemal jak muzyka.
- Opiekowa�em si� Tahl - odpar�.
Tahl by�a Rycerzem Jedi. Oui-Gon i Obi-Wan uratowali j� z planety Melida/Daan. Zosta�a o�lepiona podczas ataku, a p�niej przetrzymywano j� jako je�ca wojennego.
Yoda znowu tylko lekko skin�� g�ow�.
- Lepszych od ciebie uzdrowicieli w �wi�tyni mamy -stwierdzi�. - A sta�ej opieki Tahl nie potrzeba. Ona chyba nie chce jej wcale.
Rycerz nie m�g� powstrzyma� p�u�miechu. To by�a prawda. Tahl mia�a ju� dosy� ci�g�ej uwagi, jak� jej po�wi�cano. Nie lubi�a, kiedy kto� zawraca� jej g�ow�.
- Czas nadszed�, by� od serca przem�wi� - powiedzia� Yoda �agodnie. - To ju� przesz�o��.
Z ci�kim westchnieniem Jinn usiad� obok niego na �awce. Nie chcia� si� przed nikim wywn�trza�. Jednak Yoda mia� prawo pozna� fakty.
- Zosta� - powiedzia� po prostu. - Powiedzia�, �e na Melidzie/Daan znalaz� co� wa�niejszego ni� szkolenie Jedi. Rankiem tego dnia, kiedy mieli�my odlecie�, Starsi zaatakowali M�odych. Mieli my�liwce i bro�. M�odzi byli niezorganizowani. Potrzebowali pomocy.
- A jednak pozosta� nie chcia�e�.
- Mia�em rozkaz wr�ci� do �wi�tyni z Tahl. Yoda ze zdziwienia przechyli� si� nieco do ty�u.
18
- Rozkaz mia�e�? Sugestia to by�a. Zawsze moje sugestie ignorowa� jeste� got�w, je�li odpowiada ci to.
Oui-Gon wzdrygn�� si�. Na Melidzie/Daan Obi-Wan m�wi� do niego niemal tymi samymi s�owami.
- Czy to znaczy, �e powinienem by� zosta�? - zapyta� z irytacj�. - A, gdyby Tahl umar�a?
Yoda westchn��.
- Przed trudnym wyborem stan��e�. A jednak Pada-wana swego chcesz win� obarczy�. Mo�liwo�ci mu da�e�: albo szkolenie porzuci, albo dzieci gin�� b�d�, a przyjaciele zdradzeni zostan�. My�la�em, �e w ch�opi�ce serce wejrze� umiesz.
Rycerz utkwi� ci�kie spojrzenie w jakim� punkcie przed sob�. Nie spodziewa� si� takiego napomnienia.
- Sam porywczy by�e� jako ucze� - ci�gn�� mistrz. -Serce cz�sto tob� kierowa�o, l b��d�w wiele pope�ni�e�. Pami�tam.
- Nigdy nie opu�ci�bym Jedi - powiedzia� ze z�o�ci�.
- Prawd� to jest - zgodzi� si� Yoda, kiwaj�c g�ow�. -Zaanga�owany by�e�. Absolutnie. Czy to znaczy, �e w�tpliwo�ci inni mie� nie mog�? Tacy jak ty zawsze by� musz�?
Oui-Gon poruszy� si� na �awce. Rozmowy z Yod� bywa�y bolesne. Mistrz Jedi potrafi� rozdrapa� najg��bsz� ran�.
- A zatem powinienem mu pozwoli� na t� g�upi� decyzj� - stwierdzi�, wzruszaj�c ramionami. - Zgodzi� si�, by wzi�� udzia� w wojnie, kt�rej nie mo�na wygra�. By sta� i patrzy� na masakr�, kt�ra z niej wyniknie. B�dzie mia� szcz�cie, je�li wyjdzie z tego �ywy.
19
- Aha, rozumiem. - ��te oczy Yody rozb�ys�y. - Czy uczucia twoich przewidywa� nie wypaczaj�?
Rycerz zdecydowanie pokr�ci� g�ow�. - Widz� tam katastrof�. M�odzi nie mog� zwyci�y�.
- Ciekawe - mrukn�� mistrz. - Bowiem zwyci�yli. Jinn zwr�ci� na niego zdumione spojrzenie.
- Wie�ci do nas dotar�y - powiedzia� spokojnie Yoda. - M�odzi wojn� wygrali. Rz�d w�a�nie tworz�. Czy teraz decyzj� Obi-Wana rozumiesz? O beznadziejn� spraw� nie walczy�. W�ada� planet� zacz��.
Oui-Gon odwr�ci� si�, ukrywaj�c zaskoczenie.
- Jest wi�c jeszcze g�upszy, ni� my�la�em - odpar� ch�odno.
20
ROZDZIA� 3
usiad� mi�dzy Nieldem a Cerasi przy du�ym okr�g�ym stole konferencyjnym. M�odzi zaj�li zbombardowany budynek Po��czonego Kongresu Me-lidy/Daan. Sta� nietkni�ty zaledwie przez trzy lata, gdy Melidzi i Daanowie pr�bowali rz�dzi� wsp�lnie, zanim znowu wybuch�a wojna.
M�odzi wybrali ten budynek jako symbol jedno�ci. Oczywi�cie, istnia�y znacznie przyjemniejsze miejsca. Posprz�tali wi�kszo�� gruzu, ale musieli zostawi� zwalone d�wigary i kolumny. Okna by�y wybite, brakowa�o te� ponad po�owy dachu.
Obi-Wanowi doskwiera�a wilgo�, a tak�e zimno i niewygody, ale na my�l, �e tworzy nowy rz�d, przebiega� go dreszcz podniecenia. Dni by�y d�ugie i ci�kie, ale wcale nie czu� zm�czenia w wirze my�li i pracy.
M�odzi wygrali wojn�. Trudno�ci dopiero jednak si� zaczyna�y. Wcze�niej panowa�a mi�dzy nimi zgoda. Chcieli po prostu pokoju. Jednak teraz zacz�li si� k��ci�. Czeka�o ich zbyt wiele decyzji, istnia�o zbyt wiele mo�liwo�ci.
21
Zehava sta�a si� ruin�. Wielu ludzi nie mia�o dachu nad g�ow�, brakowa�o �ywno�ci. Szpitale potrzebowa�y lek�w. Ko�czy�o si� paliwo do �migaczy i transportowc�w. Ale najwi�kszy problem stanowi�a ilo�� broni posiadanej przez mieszka�c�w - w wi�kszo�ci by�ych �o�nierzy. Napi�cie by�o du�e i ka�dy drobny konflikt m�g� si� przerodzi� w prawdziw� bitw�.
M�odzi stanowili wi�kszo�� na Melidzie/Daan, szczeg�lnie od czasu, gdy podczas wojny zdziesi�tkowane �rednie pokolenie opowiedzia�o si� po ich stronie. Z �atwo�ci� osi�gni�to porozumienie w sprawie wyboru Nielda na tymczasowego zarz�dc� planety. Dodatkowo utworzono zesp� doradczy licz�cy dziesi�ciu cz�onk�w. Znale�li si� w nim Obi-Wan, Mawat i inni przyw�dcy M�odych. Na ich czele stan�a Cerasi. Jako zarz�dca, Nield mia� obowi�zek przestrzega� postanowie� przeg�osowanych przez rad�. Sam te� mia� prawo g�osu.
Nield i pozostali od razu zabrali si� do pracy, tworz�c oddzia�y, kt�re mia�y si� zaj�� poszczeg�lnymi problemami Zehavy. Obi-Wan dowodzi� Oddzia�em Bezpiecze�stwa. By�a to ryzykowna s�u�ba polegaj�ca na chodzeniu od domu do domu i odbieraniu broni. Tylko cz�onkowie Oddzia�u Bezpiecze�stwa mieli prawo by� uzbrojeni. Wszyscy pozostali musieli zdeponowa� posiadany or� w magazynie do uspokojenia sytuacji. Obi-Wan nie dziwi� si�, �e wielu mieszka�c�w odmawia�o wsp�pracy. Nawet niekt�rzy spo�r�d M�odych niech�tnie oddawali bro�. Za d�ugo wszyscy �yli tu wojn�.
22
Na pierwszym og�lnym spotkaniu przedyskutowano za�o�enia nowej polityki. Du�o by�o przy tym krzyk�w i za�artych k��tni. Wszystkie zdo�a�a za�egna� Cerasi. Stan�a po�rodku zburzonego budynku i zdawa�a si� patrze� w oczy wszystkim zgromadzonym w nim osobom.
- Pok�j nie jest dla mnie tylko pustym poj�ciem -powiedzia�a. - Stanowi dla mnie podstaw� �ycia jak oddychanie. Nigdy nie wezm� ju� broni do r�ki. Widzia�am, do czego oni s� zdolni. Gdyby w mojej d�oni znalaz�a si� niszczycielska bro�, pr�dzej czy p�niej bym jej u�y�a. Nie przy�o�� ju� r�ki do niczyjej �mierci na Melidzie/Daan!
Na chwil� zapad�a cisza, a potem M�odzi zgotowali jej gor�c� owacj�. Cerasi a� tryska�a rado�ci� i dum� gdy ch�opcy i dziewcz�ta przepychali si� do sto�u, by zda� bro�. By�o to bardzo podnios�e.
- Pierwsza sprawa - odezwa�a si� teraz rzeczowo, przerywaj�c zamy�lenie Obi-Wana. - Niech dow�dcy oddzia��w z�o�� raport. Nield, m�g�by� zacz��?
Nield wsta�. Dowodzi� Oddzia�em Nowej Historii, kt�ry mia� za zadanie zniszczy� symbole nienawi�ci i podzia��w w Zehavie - pami�tki bitew, pomniki, a tak�e wielkie Gmachy Pami�ci, w kt�rych zebrano hologramy wojownik�w opowiadaj�cych historie o zem�cie i rozlewie krwi.
- Jak wiecie - zacz�� dr��cym g�osem - budowa nowego spo�ecze�stwa mo�e si� rozpocz�� dopiero wtedy, gdy zlikwidujemy stare antagonizmy. Jak utrzyma� kru-
23
chy pok�j, skoro zar�wno Melidzi, jak i Daanowie wci�� chodz� do miejsc, w kt�rych karmi si� ich nienawi�ci�? Uwa�am, �e zburzenie Gmach�w Pami�ci powinno stanowi� nasz priorytet!
Jego mowa spotka�a si� z poparciem wielu widz�w. Ale Taun, dow�dca Oddzia�u Komunalnego, odpowiedzialny za przywr�cenie w zdewastowanych budynkach zasilania i ogrzewania, podni�s� r�k�.
- Mieszka�com jest zimno i nie maj� co je�� - powiedzia�. - Czy pomoc dla nich nie powinna by� wa�niejsza?
- Kiedy jest im zimno i nie maj� co je��, obwiniaj� drug� stron� - odpar� Nield. - W�a�nie wtedy kolejki do Gmach�w Pami�ci robi� si� d�u�sze. Ludzie wol� grza� si� nienawi�ci� ni� kocami.
- A co z opiek� medyczn�? - odezwa� si� Dor, cichy, spokojny ch�opiec. - Chorzy nie mog� zbiera� si� w Gmachach Pami�ci. Potrzebuj� lekarstw.
- A sieroty? - zapyta� kto� inny. - Domy dziecka s� przepe�nione.
- Uwa�am, �e podstawowym celem powinna sta� si� odbudowa dom�w - stwierdzi�a Nena, dowodz�ca Oddzia�em Kwaterunkowym. - Mn�stwo ludzi zosta�o wysiedlonych podczas wojny.
Nagle Nield z ostrym trzaskiem uderzy� w st�. Gwar rozm�w ucich�.
- Wszystkie te problemy to wynik nieko�cz�cych si� wojen! - krzykn��. - A wojny bior� si� z ci�g�ej nienawi�ci! Musimy najpierw zniszczy� Gmachy. To da ludziom
24
nadziej�. Nadziej�, �e mo�na pogrzeba� przesz�o�� tak �atwo, jak pozbywamy si� symboli konflikt�w.
W pomieszczeniu zapad�a cisza. Wszyscy wpatrywali si� w Nielda. Jego s�owa brzmia�y szczerze i prawdziwie.
- Wiem, �e niszcz�c pozosta�o�ci po naszych przodkach, ��damy, �eby ludzie po�wi�cili swoje wspomnienia - ci�gn��. - To dlatego wybra�em miejsce spoczynku moich przodk�w na pierwszy Gmach, kt�ry zburzymy. Chc� pami�ta� swoich rodzic�w jako ludzi, nie jako wojownik�w! Chc� wspomina� ich z mi�o�ci�. Nie z nienawi�ci�! P�jd�cie za mn�- namawia�, przechylaj�c si� przez st�. Jego g�os ni�s� si� po ca�ym pomieszczeniu, dociera� w ka�dy k�t. - Poka�cie mi znak jedno�ci. Jeste�cie ze mn�?
- Jeste�my z tob�! - zakrzykn�li M�odzi. Nield podskoczy� i ruszy� przez sal�.
- W takim razie chod�cie!
Ch�opcy i dziewcz�ta zerwali si� na nogi i pobiegli za nim, krzycz�c i �miej�c si�. Obi-Wan i Cerasi r�wnie� poszli.
- Nield zawsze potrafi� nas zjednoczy� - powiedzia�a g�o�no dziewczyna. Jej twarz ja�nia�a rado�ci�.
T�um pod��y� na terytorium Daan�w, gdzie po�rodku l�ni�cego, b��kitnego jeziora znajdowa� si� olbrzymi Gmach Pami�ci. Niski czarny budynek unosi� si� na re-pulsorach, zakrywaj�c niemal ca�� powierzchni� wody.
Robotnicy z Oddzia�u Nowej Historii wywozili ju� kamienne nagrobki na niewielkich �migaczach. Rzucali je na rosn�cy stos.
25
Mawat gestem przywo�a� Nielda, kiedy poch�d dotar� na miejsce.
- Dopilnowa�em, �eby zachowali je w nienaruszonym stanie - powiedzia� mu cicho. - Nie by�em pewien, czy chcesz je zatrzyma�.
Obi-Wan spojrza� na nagrobki. Na jednym z nich wyryto imi� MICAE, a tak�e daty urodzin i �mierci wojownika. Obok le�a� nagrobek Leidry. Byli to rodzice Nielda.
Ch�opak popatrzy� na nie.
- Ciesz� si�, �e je zostawi�e� - szepn�� do Ma-wata.
Obi-Wan i Cerasi wymienili zdziwione spojrzenia. Czy�by zmieni� swoje stanowisko, teraz gdy stan�� przed ostatni� pami�tk� po rodzicach?
Nield pog�adzi� z�ocist� kul�, uruchamiaj�c projektor. Jego ojciec ukaza� si� w formie hologramu. Mia� na sobie zbroj�, w r�ce trzyma� miotacz.
- Jestem Micae, syn Terandi z Garth w P�nocnym Kraju - zacz��.
Ch�opak odwr�ci� si� i wywo�a� hologram swojej matki Leidry. Pojawi�a si� wysoka kobieta o takich samych jak on ciemnych oczach.
- Jestem Leidra, �ona Micae, c�rka Pei z Ouadri -powiedzia�a.
Dwa g�osy miesza�y si� ze sob� zag�uszaj�c si� nawzajem. Obi-Wan wychwytywa� pojedyncze s�owa i zdania na temat stoczonych i wygranych bitew, zniszczonych wsi, przodk�w, kt�rzy ponie�li �mier�.
26
Nield wzi�� �wider laserowy. T�um zebra� si� teraz wok� niego. Jego twarz mia�a powa�ny, uroczysty wyraz, gdy zwr�ci� si� w stron� nagrobka ojca.
- By�em dzieckiem, kiedy Melidzi napadli na Garth i zamkn�li jego mieszka�c�w w obozach - m�wi� Micae. - Wielu z nich...
Zatopi� �wider w nagrobku, rozwalaj�c go na kawa�ki. Hologram rozpad� si� na po�yskuj�ce fragmenty, po czym znikn��.
Pozosta� tylko g�os matki ch�opaka.
- A mojemu synowi Nieldowi, mojemu najwi�kszemu skarbowi i nadziei, pozostawiam swoj� mi�o�� i nie�mierteln� nienawi�� plugawych Melid�w...
G�os Leidry zosta� uci�ty w p� zdania, gdy Nield zaj�� si� jej nagrobkiem. Hologram zafalowa�, a nast�pnie rozmy� si�. Powietrze wype�nia� suchy d�wi�k �widra. Kamie� rozpada� si�, wok� lata�y ma�e od�amki, rani�c ramiona ch�opca. Zdawa� si� tego nie czu�. Nie wy��cza� �widra, a� nagrobki jego rodzic�w sta�y si� niewielkimi stosami kamieni.
- Teraz znikli na zawsze - szepn�a Cerasi. Z k�cika jej oka na policzek �ciek�a �za.
Nield odwr�ci� si�. Przedramieniem otar� pot z czo�a. Krew ze skalecze� zmiesza�a si� z kurzem pokrywaj�cym mu twarz. Pochyli� si�, �eby podnie�� jeden z kawa�k�w kamienia. Podni�s� go w g�r�.
- Wykorzystamy te kamienie do budowy nowych dom�w, w kt�rych Melidzi i Daanowie zamieszkaj� w zgodzie! - krzykn��. - Od dzisiaj powstaje nowa historia!
27
G�o�ny wrzask podni�s� si� z setek garde�. Wielu M�odych pospieszy�o do Gmachu, by pom�c w jego rozbi�rce. Inni podnie�li z ziemi kamienie i zacz�li wiwatowa�.
Obi-Wan stan�� obok Nielda i Cerasi. To by�a historyczna chwila. Pom�g� do niej doprowadzi�.
Nie �a�owa�, �e porzuci� szkolenie Jedi. By� u siebie w domu.
28
ROZDZIA� 4
Qui-Gon przebywa� w swojej kwaterze, gdy otrzyma� wiadomo��, �e ma natychmiast stan�� przed Rad� Jedi. Zapewne wezwano go, by opowiedzia�, co sta�o si� z Obi-Wanem
Podni�s� si� z westchnieniem. Wr�ci� do �wi�tyni w poszukiwaniu spokoju. Tymczasem kazano mu wci�� na nowo prze�ywa� ca�� sytuacj�
Nie m�g� jednak zignorowa� ��dania Rady. Jako Jedi musia� pami�ta�, �e jego m�dro�� ma swoje granice. W sk�ad Rady wchodzili najm�drzejsi i najlepsi spo�r�d Mistrz�w Jedi. Skoro chcieli przes�ucha� go osobi�cie, spe�ni ich �yczenie
Wszed� do sali. By�o to najwy�sze pomieszczenie w jednej z wie� �wi�tyni. Za oknami si�gaj�cymi od pod�ogi do sufitu wida� by�o w dole wie�e i iglice Coruscant. S�o�ce w�a�nie wschodzi�o, oblewaj�c chmury pomara�czowym ogniem
Stan�� po�rodku, odda� pe�en szacunku uk�on i czeka�. Jak zaczn�? Czy Mace Windu, kt�rego ciemne oczy pali�y niczym gor�ce w�gle, za��da podania powodu,
29
dla kt�rego Oui-Gon zostawi� trzynastoletniego ch�opca na planecie ogarni�tej wojn�? Czy Saesee Tiin mruknie, �e rycerz dzia�a zawsze pod wp�ywem poryw�w serca? Stawa� przed obliczem Rady cz�ciej ni� wi�kszo�� Jedi. M�g� zgadywa�, co powie ka�dy z jej cz�onk�w. Posiedzenie rozpocz�� Yoda.
- W sprawie bardzo powa�nej wezwany zosta�e�. Tajemnic� ona jest. Seri� kradzie�y odkryli�my.
Jinn zdumia� si�. Nie by� przygotowany na co� takiego.
- Tutaj, w �wi�tyni? Yoda przytakn��.
- Przykro mi o tym ci� zawiadamia�. Gin� rzeczy, kt�re warto�ci materialnej nie maj�. Ale kradzie�e powa�ne s�. Z kodeksem Jedi sprzeczne.
- Czy Rada s�dzi, �e odpowiada za nie jeden z uczni�w? - zapyta�, marszcz�c brwi. Takie zdarzenie by�o w �wi�tyni czym� nies�ychanym.
- Tego nie wiemy - odpar� Yoda.
- Je�li nie, to znaczy, �e do �wi�tyni wdar�a si� jaka� zewn�trzna si�a. Nie mo�emy tolerowa� �adnej z tych mo�liwo�ci - wtr�ci� si� Mace Windu. - Dlatego trzeba zbada� obie. - Spl�t� d�ugie, delikatne palce. - Z tego powodu wezwali�my ci� tutaj. Musimy przeprowadzi� dyskretne dochodzenie. Nie chcemy niepokoi� m�odszych uczni�w ani alarmowa� z�odzieja. Chcemy, �eby� si� tym zaj��.
- Z Tahl pracowa� b�dziesz - doda� Yoda. - Nie widzi ona, to prawda. Ale niezwyk�e s� jej zdolno�ci.
Oui-Gon skin�� g�ow�. Zgadza� si� z mistrzem. Intuicja i inteligencja Tahl by�y powszechnie znane.
30
- Na razie kradzie�e mog� wydawa� si� drobne -ostrzeg� Mace Windu. - Ale ma�e zagro�enie mo�e stanowi� zapowied� wi�kszego. Czy pochodzi z zewn�trz, czy od wewn�trz, to zagro�enie jest realne. Uwa�aj na siebie.
Tak, s�ysza�am - powiedzia�a Tahl, gdy Oui-Gon przyszed� do jej kwatery. - Yoda odwiedzi� mnie dzi� rano, przynosz�c z�e wie�ci. Znam lepsze sposoby na rozpocz�cie dnia.
U�miechn�a si� ironicznie. Dobrze zna� ten u�miech. Razem przeszli szkolenie w �wi�tyni. Tahl zawsze zwraca�a na siebie uwag�. Silna i pi�kna, o sk�rze w kolorze ciemnego miodu i oczach w zielono-z�ote paski, ju� jako sze�cioletnia dziewczynka potrafi�a za pomoc� ci�tego j�zyka odebra� ka�demu pewno�� siebie.
Teraz gdy zobaczy� jej niewidz�ce oczy i bia�� blizn�, biegn�c� od lewej brwi do policzka, poczu� b�l w sercu. Wci�� by�a cudownie pi�kna, ale zasmuca�y go widome oznaki cierpie�, jakie przesz�a.
- S�ysza�em, �e wczoraj byli u ciebie lekarze - odezwa� si�.
Tak. To drugi pow�d, dla kt�rego przyszed� do mnie Yoda. Chcia� sprawdzi�, czy wszystko w porz�dku -powiedzia�a. K�cik jej ust wykrzywi� si� w p�u�miechu. -Wczoraj dowiedzia�am si�, �e nigdy nie odzyskam wzroku.
Us�yszawszy te nieweso�e nowiny, Oui-Gon powoli opad� na krzes�o obok niej. Ca�e szcz�cie, �e Tahl nie widzia�a b�lu na jego twarzy.
31
- Przykro mi.
Mia� nadziej�, podobnie jak ona, �e lekarze z Coru-scant zdo�aj� przywr�ci� jej zdolno�� widzenia.
Wzruszy�a ramionami.
Yoda powiedzia�, �e przydam si� w tym �ledztwie. Przypuszczam, �e nasz przyjaciel przydzieli� mi to zadanie, bym zaj�a czym� sw�j umys�.
- Je�li nie chcesz, znajd� kogo� innego - stwierdzi�. - Rada to zrozumie.
Poklepa�a go po r�ce i si�gn�a po dzbanek z herbat�.
- Nie, Qui-Gonie. Yoda ma racj�, jak zwykle. Je�li �wi�tynia jest zagro�ona, to chc� pom�c. Napij si� herbaty. - Dotkn�a dzbanka. - Jest jeszcze ciep�a.
- Pozw�l - powiedzia� szybko.
- Nie - odpar�a ostro. - Musz� radzi� sobie sama. Pog�d� si� z tym, je�li mamy razem pracowa�.
Skin�� g�ow� po czym zda� sobie spraw�, �e przecie� i tak go nie widzi. Musi si� przyzwyczai� do tej nowej Tahl. Wprawdzie straci�a wzrok, ale jej si�y umys�owe sta�y si� silniejsze ni� kiedykolwiek.
- Dobrze - rzek� �agodnie. - Poprosz� herbaty. Si�gn�a po kubek.
- Nie wiesz, co robi�am przez ostatnie tygodnie? �wiczy�am. Pracuj� z mistrzami nad rozwojem zmys��w s�uchu, powonienia i dotyku. Zrobi�am ju� znaczne post�py. Nie wiedzia�am, �e mog� mie� tak ostry s�uch.
- A ja zawsze my�la�em, �e ostry to ty masz j�zyk -powiedzia�.
32
Roze�mia�a si�, przytrzymuj�c kubek jedn� r�k� i nalewaj�c herbaty. - A Yoda zgotowa� mi niespodziank�. Niepo��dan� musz� przyzna�, ale nigdy mu o tym nie powiem. On...
- Centymetr w lewo! - odezwa� si� nagle za nimi �piewny g�os. Zaskoczona Tahl rozla�a sobie herbat� na nadgarstek.
- Do stu gwiazd i galaktyk! - krzykn�a. Oui-Gon poda� jej serwetk�. Odwr�ci� si� i zobaczy�
wje�d�aj�cego do pokoju robota. Mia� srebrny kad�ub robota protokolarnego, ale rycerz zauwa�y�, �e zamontowano mu te� inne urz�dzenia. W g�owie umieszczono dodatkowe sensory, przed�u�ono ramiona, kt�re wystrzeli�y teraz do przodu i odebra�y kubek z r�k Tahl.
- Widzi pani? Rozla�a pani herbat�, pani Tahl - powiedzia� robot.
- Rozla�am, bo mnie przestraszy�e�, zardzewia�a beko
- prychn�a. - l nie m�w do mnie �pani Tahl".
Tak, oczywi�cie, sir - odpar� robot.
- Nie jestem �sir". Jestem kobiet� I kto tu jest �lepy? Oui-Gon ukry� u�miech.
- Co to takiego? - spyta�, wskazuj�c robota.
- Poznaj niespodziank� Yody - odpar�a, krzywi�c si�.
- 2JTJ, ale nazywaj go po prostu 2J. Osobisty robot przewodnik. Ma pomaga� mi w pracach domowych, dop�ki nie naucz� si� robi� wszystkiego sama. Skanuje otoczenie w poszukiwaniu przeszk�d. Mog� zaprogramowa�
go tak, by zaprowadzi� mnie w dowolne miejsce.
- To chyba niez�y pomys� - zauwa�y� rycerz, gdy
2JTJ sprawnie wytar� plam� i nala� wi�cej herbaty.
33
- Ju� bym wola�a wpada� na �ciany - odpowiedzia�a z niezadowoleniem. - To rozs�dne ze strony Yody, ale nie przywyk�am do ci�g�ego towarzystwa. Nigdy nie mia�am Padawana.
Oui-Gon wypi� �yk herbaty. Kiedy� czu� si� tak jak Tahl. Nie chcia� trenowa� �adnego ucznia, po tym jak pierwszy - Xanatos - zerwa� wszystkie ��cz�ce ich wi�zy honoru i lojalno�ci. Samotno�� sprawia�a mu przyjemno��. Lubi� by� odpowiedzialny wy��cznie za siebie. A p�niej w jego �yciu pojawi� si� Obi-Wan Kenobi. Ale przyzwyczai� si� do jego obecno�ci.
- Przepraszam - powiedzia�a �agodnie Tahl. - Wyrwa�o mi si�. Wiem, �e brakuje ci Obi-Wana.
Rycerz ostro�nie odstawi� kubek.
- Skoro nie mog� ci pom�c w nalewaniu herbaty, to przynajmniej prosz�, �eby� nie m�wi�a mi, jak si� czuj�.
- Mo�e nie wiesz, �e za nim t�sknisz - stwierdzi�a. -Ale to fakt.
Oui-Gon wsta� zirytowany.
- Zapomnia�a�, co zrobi�? Ukrad� my�liwiec, �eby zniszczy� te wie�e. Gdyby go zestrzelili, umar�aby� na Melidzie/Daan!
- Aha, posiad�e� wi�c now� zdolno��. Widzisz rzeczy, kt�re mog�y si� zdarzy�. Przypuszczam, �e to ci si� przydaje.
Chodzi� przed ni� w k�ko.
- Zn�w by go zabra�, gdybym go nie powstrzyma�. Zostawi�by nas na tej planecie bez drogi ucieczki.
34
Popchn�a nog� jego krzes�o.
- Siadaj. Nie widz� ci�, ale mnie denerwujesz. Skoro ja nie winie Obi-Wana, to dlaczego ty mia�by� to robi�? M�wisz przecie� o moim �yciu.
Rycerz nie usiad�, ale stan�� w miejscu. Wyci�gn�a szyj�, jakby stara�a si� odgadn�� jego nastr�j.
- To by� trudny wyb�r - powiedzia�a milszym tonem. - Ty poszed�e� jedn� drog�, on wybra� inn�. Wydaje mi si�, �e jako jedyny ci�gle go obwiniasz. To tylko ch�opiec. Pami�taj o tym.
Rycerz milcza�. Znowu dyskutowa� na temat Obi-Wana. A nie chcia� o nim rozmawia� ani z Tahl, ani nawet z Yod�. Nikt nie wiedzia�, jak wiele z siebie da� w kr�tkim czasie Padawanowi. Nikt nie wiedzia�, jak bardzo zasmuci�a go decyzja ucznia.
- Mo�e powinni�my porozmawia� o dochodzeniu -powiedzia� w ko�cu. - To najwa�niejsza sprawa. Nie tra�my czasu.
- To prawda - przytakn�a. - Uwa�am, �e Rada ma s�uszno��. Nie mo�emy podej�� do tego lekko. Mamy do czynienia z zagro�eniem.
- Od czego zacz��? - zapyta�, siadaj�c. - Masz jakie� pomys�y?
- Jeden ze z�odziei znalaz� si� w strefie cz�ciowo zastrze�onej - zauwa�y�a. - Zgin�y niekt�re akta uczni�w. Sprawd�my, kto ma dost�p do archiwum �wi�tyni. Je�li nie wiadomo, od czego zacz��, nale�y wybra� mo�liwo�� najbardziej oczywist�.
35
ROZDZIA� 5
powiesi� miotacz na biodrze i sprawdzi�, czy wibroostrze znajduje si� w kaburze. Otrzyma� raport o opornych mieszka�cach sektora melidzkiego, kt�rzy odm�wili z�o�enia broni.
Wraz z Cerasi i Nieldem wci�� mieszka� w podziemnej krypcie M�odych, oczekuj�c na lepsz� kwater�. Przeprowadzka do domu, gdy tylu ludzi pozostawa�o bez dachu nad g�ow�, nie by�aby w porz�dku. Wszed� do najwi�kszego pomieszczenia, gdzie czeka� Oddzia� Bezpiecze�stwa. Skin�� na Deil�, swoj� zast�pczyni�. Byli gotowi.
Wspi�li si� po drabinie do otworu odp�ywowego i wydostali na ulic�. Przeszli tylko kilka krok�w, gdy Obi� Wan us�ysza�, �e kto� za nimi biegnie. Odwr�ci� si� i ujrza� Cerasi.
- S�ysza�am o opornych - powiedzia�a, zapinaj�c ciep�y p�aszcz z kapturem. - Id� z wami.
Pokr�ci� g�ow�. To mo�e by� niebezpieczne.
W jej zielonych oczach pojawi� si� b�ysk.
36
- A wojna, w kt�rej walczyli�my razem, nie by�a?
- Nie masz broni - zauwa�y� z rozdra�nieniem. -Mo�e wywi�za� si� strzelanina.
- Spokojnie - powiedzia�a, zak�adaj�c na tali� gruby pas. - Mam swoj� czarodziejsk� torb�.
Pomimo z�o�ci nie zdo�a� powstrzyma� u�miechu, Dziewczyna opracowa�a ca�� gam� udawanej broni. By�y to proce, kt�re wydawa�y d�wi�k strzelaj�cego miotacza.
- Dobrze - zgodzi� si�. - Ale przynajmniej dzisiaj stosuj si� do moich rozkaz�w.
Tak jest, kapitanie - odpar�a kpi�cym tonem. Dzie� by� zimny. W powietrzu miesza�a si� para z ich oddech�w. Przeszli przez plac, na kt�rym paru cz�onk�w Oddzia�u Nowej Historii rozbiera�o jaki� wojenny pomnik. Grupa starszych Melid�w przygl�da�a si� temu z kamiennymi twarzami.
- Podobno spodziewaj� si�, �e wzniesiemy pomniki na w�asn� cze�� - powiedzia�a Cerasi. - Nie mog� si� doczeka�, �eby ich zaskoczy�. Na Melidzie/Daan nie b�dzie ju� �adnych pami�tek po wojnie.
- Na pewno? - zapyta� Obi-Wan z oboj�tn� min�. -Ju� ci� widz� na postumencie z proc� w wyci�gni�tej r�ce...
Szturchn�a go ramieniem.
- Uwa�aj, przyjacielu. - U�miechn�a si�. - Nie wiedzia�am, �e Jedi mog� �artowa�.
- Oczywi�cie, �e mo�emy. - Obla� si� rumie�cem. -To znaczy, mog�. - M�wi� to pogodnym g�osem, ale wi-
37
docznie jaki� cie� przebieg� przez jego twarz, dziewczyna bowiem przesta�a si� u�miecha�.
- Bardzo si� dla nas po�wi�ci�e� - stwierdzi�a ze smutkiem.
- l zobacz, co dosta�em w zamian - odpowiedzia�, szerokim gestem pokazuj�c Zehav�.
Wybuch�a �miechem.
- Jasne. Zniszczone miasto, kiepskie jedzenie, brak ogrzewania, mieszkanie w tunelu, zadanie rozbrajania fanatyk�w...
- Przyjaci� - doko�czy�. U�miechn�a si�.
- Przyjaci�.
Du�y dwupi�trowy budynek, gdzie mieszka�a cz�� opornych Melid�w, wydawa� si� spokojnym miejscem na tle jasnob��kitnego nieba. Od frontu wygl�da� na zupe�nie nienaruszony, ale kiedy okr��yli go ostro�nie, staraj�c si�, by ich nie dostrze�ono, przekonali si�, �e z ty�u jest zburzony. Kto� pr�bowa� go wyremontowa� przy u�yciu desek i twardych, plastoidowych p�yt.
Kenobi zauwa�y� pewn� dziwn� cech� tego domu, a mianowicie brak tylnych drzwi. Podzieli� si� swoim spostrze�eniem z Cerasi.
Tylko jedno wej�cie, kt�rego trzeba broni� - powiedzia�a, rzucaj�c okiem na dach. - Z tamtej strony ich nie zaskoczymy.
- Wcale nie chc� ich zaskoczy� - odpar�. - Musz� da� im szans�, by dobrowolnie z�o�yli bro�. Nie mog� wej�� i zacz�� strzela�. - Popatrzy� na dom, a jego d�o�
38
pow�drowa�a do paska. Wci�� nie m�g� si� przyzwyczai�, �e zamiast miecza �wietlnego ma tam przypi�te wibroostrze.
- Kto� musi zosta� i obserwowa� ulic� - powiedzia�. - Wyznaczam ciebie.
Przez chwil� wydawa�o si�, �e dziewczyna zaprotestuje. Ale potem skin�a g�ow�. Wyci�gn�a r�k� do g�ry. Obi-Wan zbli�y� do niej swoj� d�o� bardzo blisko, ale nie dotykaj�c jej.
- �ycz� wam szcz�cia.
- Nie potrzebujemy szcz�cia. - Ka�dy go potrzebuje.
- Nie my.
Obi-Wan znikn�� za rogiem wraz z sze�cioosobowym oddzia�em ch�opc�w i dziewcz�t najbardziej wprawionych w walce spo�r�d wszystkich M�odych.
Zastuka� do drzwi. Us�ysza� za nimi jaki� ruch, ale nic si� nie wydarzy�o. Pochyli� si� i zawo�a�: - Jeste�my Oddzia�em Bezpiecze�stwa M�odych. W imieniu urz�duj�cego zarz�dcy Melidy/Daan ��dam otwarcia drzwi.
- Przyjd� tu, kiedy ju� przejdziesz mutacj� g�osu -odkrzykn�� kto� ze �rodka.
Westchn��. Liczy� na wsp�prac�. Skin�� na Deil�, specjalistk� od materia��w wybuchowych. Dziewczyna szybko za�o�y�a �adunki przy zamku ci�kich drzwi.
- Odsun�� si� od drzwi! - krzykn�a do ludzi wewn�trz.
Oddzia� Bezpiecze�stwa przeprowadza� takie akcje ju� wcze�niej. Wielu Starszych, zar�wno Melid�w,
39
jak i Daan�w, nie otwiera�o im drzwi i nie uznawa�o ich w�adzy. To by� prosty i szybki spos�b, by pokaza� im, kto tu rz�dzi. Nikt przy tym nie gin�� - cierpia�y tylko drzwi.
Deila gestem nakaza�a im, by si� cofn�li, a nast�pnie uruchomi�a zapalnik i odskoczy�a. St�umione �bum" rozdar�o cisz�. Drzwi zatrz�s�y si�. Dziewczyna post�pi�a naprz�d i popchn�a je nog�. Run�y z g�o�nym trzaskiem i Oddzia� Bezpiecze�stwa z Obi-Wanem na czele wpad� do �rodka.
Na pocz�tku ch�opak niczego nie widzia�. Ale nie zapomnia� szkolenia Jedi. Porzuci� natarczyw� potrzeb� zobaczenia czegokolwiek i zaakceptowa� ciemno��. Po paru sekundach rozr�nia� ju� kszta�ty.
Uzbrojone kszta�ty...
Melidzi stali na ko�cu d�ugiego korytarza odwr�ceni plecami do schod�w prowadz�cych na g�r�. Wszyscy mieli na sobie pogi�te zbroje z plastoidu i trzymali bro� wycelowan� w oddzia�. Kenobi od razu pozna�, na czym polega problem. Musia� za�egna� ten konflikt. Tamci mieli dost�p do schod�w. Je�li trzeba b�dzie wej�� za nimi na g�r�, mo�e by� wi�cej ofiar. Niewykluczone, �e natkn�liby si� na pu�apki. A poza tym na pi�trze bardzo trudno b�dzie zlokalizowa� wszystkich Starszych.
Jeden z nich przem�wi�.
- Nie uznajemy waszej w�adzy.
Zna� ten g�os. Nale�a� do Wehuttiego, ojca Cerasi. Dziewczyna od lat go nie widzia�a. Obi-Wan by� zadowolony, �e zosta�a na ulicy.
40
- Niewa�ne, �e jej nie uznajecie - odpowiedzia� spokojnym tonem. - Wa�ne, �e j� mamy. Przegrali�cie wojn�. A my stworzyli�my nowy rz�d.
- Nie uznaj� waszego rz�du! - krzykn�� ostro We-hutti. W pot�nej d�oni trzyma� miotacz. W jednej z wcze�niejszych wojen straci� drug� r�k�, ale Obi-Wan przekona� si� na w�asnej sk�rze, �e nawet jedn� potrafi walczy� lepiej ni� wi�kszo�� �o�nierzy.
- M�odzi g�upcy! - ci�gn�� Wehutti ostro. - M�wicie o pokoju z broni� w r�kach! Niczym si� od nas nie r�nicie. Wywo�ujecie wojn�, �eby dosta� to, czego chcecie. Potem uciskacie ludzi, �eby to utrzyma�. Jeste�cie hipokrytami i g�upcami. Dlaczego mieliby�my podda� si� waszej w�adzy?
Kenobi ruszy� naprz�d. Oddzia� pod��y� za nim.
- Rzu�cie bro� albo zostaniecie aresztowani. Wezwali�my posi�ki.
Przynajmniej mia� tak� nadziej�. Standardowa procedura operacyjna przewidywa�a, �e w przypadku napotkania oporu ostatni cz�onek grupy daje sygna� temu, kto zosta� na zewn�trz. Cerasi powinna ju� porozumie� si� z Mawatem przez komunikator.
- Jeszcze jeden krok, Jedi, i strzel� - ostrzeg� Wehutti, podnosz�c bro�.
Zanim Obi-Wan zd��y� post�pi� naprz�d, z pi�tra pad�a salwa z miotacza. Odskoczy� do ty�u, �eby usun�� si� z linii ognia, nie widzia� jednak dok�adnie, sk�d strzelano. Wehutti tak�e odskoczy�. To oznacza�o, �e i on tego nie wie.
41
Cerasi! W jaki� spos�b wspi�a si� na pi�tro. By�a bardzo zwinna, wygimnastykowana i odwa�na. Wykona�a to, co nazywa�a �dachow� sztuczk�" - przeskoczy�a na dach z s�siedniego budynku, a potem przez okno opu�ci�a si� do �rodka.
Ch�opak wykorzysta� zaskoczenie przeciwnik�w i rzuci� si� na nich wraz ze swoim oddzia�em. Wyskoczy� w g�r�, obracaj�c si� tak, by r�koje�ci� wibroostrze trafi� Wehuttiego w nadgarstek. Nawet silny cz�owiek nie by� w stanie znie�� takiego uderzenia. Zawy� i upu�ci� miotacz.
Kenobi podni�s� go i wykona� obr�t, by rozbroi� nast�pnego ze Starszych. K�tem oka dostrzeg� za sob� b�yskawiczny ruch. To Cerasi przeskoczy�a nad por�cz� schod�w. Stopami do przodu run�a na jednego z Me-lid�w. Jego wibrotop�r zadudni� o pod�og�. Podnios�a go Deila.
Ca�a grupa zosta�a rozbrojona w ci�gu p� minuty.
- Dzi�kuj� za wsp�prac� - powiedzia� Obi-Wan. Postanowiono, �e je�li Starsi nie otworz� ognia i obejdzie si� bez ofiar, nikt nie zostanie aresztowany. Nield zauwa�y�, �e gdyby chcieli aresztowa� wszystkich opornych, nie mieliby gdzie ich trzyma�.
- Przekl�ci, g�upi M�odzi, kt�rzy niszcz� nasz� cywilizacj�! - warkn�� Wehutti. Jego oczy mia�y ten sam zielony kolor co oczy Cerasi, ale l�ni�y nienawi�ci�.
Dziewczyna sta�a jak wryta, przera�ona w�ciek�o�ci� ojca, kt�ry nie rozpozna� szczup�ej, zakapturzonej postaci w br�zowym p�aszczu.
42
Obi-Wan poci�gn�� j� za rami�. Pod��y�a za nim na zewn�trz. Ch�odne powietrze owia�o im rozgrzane twarze.
- Deila, zabierz bro� do magazynu - powiedzia� ze znu�eniem. - Zrobimy sobie przerw�.
Deila skin�a d�oni�.
- Dobra robota, szefie.
Reszta oddzia�u rozesz�a si�. Cerasi przez kilka chwil sz�a bez s�owa przy Obi-Wanie. By�o zimno, ukryli wi�c d�onie w p�aszczach, �eby je troch� rozgrza�.
- Przepraszam, �e nie wezwa�am posi�k�w - odezwa�a si� dziewczyna. - Dosz�am do wniosku, �e sobie poradzimy.
- Wiedzia�a�, �e jest tam Wehutti? - zapyta�.
-