6166

Szczegóły
Tytuł 6166
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

6166 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 6166 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

6166 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Stefan �eromski Cokolwiek si� zdarzy "Cokolwiek si� zdarzy - niech uderza we mnie..." Sofokles: Edyp-kr�l Na ��ku oznaczonym liczb� 24, w najbardziej ciemnym k�cie sali le�a� od kilku miesi�cy trzydziestoletni mo�e parobek folwarczny. Nad wezg�owiem ��ka ko�ata�a za ka�dym poruszeniem si� chorego czarna drewniana tablica z napisem: "Caries tuberculosa... "Amputowano biedakowi nog� powy�ej kolana wskutek suchotniczego gnicia ko�ci. Ch�op by� bezrolny, kartoflarz i z kartoflarz�w pochodzi�. Mia� we dworze s�u�b�, o�eni� si� by� przed trzema laty, ch�opaka o konopiastej czuprynie si� dochowa� - a� oto ni z tego, ni z owego zabola�a go noga w kolanie i pootwiera�y si� ranki. Da� dobry cz�owiek furmank� do miasta i odstawiono chudziaka na koszt gminy do szpitala. Tamto jeszcze pami�ta� dobrze, jak jedzie w odwieczerze jesienne z kobiecin� swoj� w paradnym was�gu zp�koszkami, jak se pop�akuj� oboje ze strachu i �a�o�ci - i co se zap�acz�, to przegryz� jajkiem ugotowanym na twardo - a potem to ju� tylko jaka� niezmierna szarzyzna, niby mg�a, nie mg�a... Dnie szpitalne bez r�nicy, bez odmiany, znik�y z mu z pami�ci, tworz�c jakby niezg��bion� wyrw� w �yciu - tylko smutek nieodmienny przez ci�g tylu miesi�cy przygniata� mu dusz� z tak� nieub�agan� i brutaln� si��, z jak� p�yta kamienna przygniata mogi��. Przez t� mg�� pami�ta p�jasno dziwne dziwy, jakie z nim wyrabiano: k�panie, g�odzenie, zapuszczanie w rany drucik�w a� do ko�ci - potem operacj�, jak nios� go na sal� mi�dzy pan�w ubranych w fartuchy krwi� zbroczone - i to dziwne, nieustraszone m�stwo pami�ta, jakie go podpar�o tej godziny, niby r�ka mi�osierdzia. Przed operacj�, patrz�c na szereg zjawisk budz�cych wstr�t - snu� i on z g��bi prostej swej duszy ni� rozmy�la�, jakie snu� uczy ta najwi�ksza na ziemi mistrzyni - wsp�lna sala w szpitalu. Po operacji wszystko zas�oni�o znu�enie �miertelne i niech��. Zimno mu by�o ci�gle, a oko�o po�udnia i nad wieczorem zaczyna�o w czaszce co� ci��y� niby kula kamienna i sz�y od kuli do n�g strumienie mrozu. Od palc�w znowu zdrowej nogi ci�gn�y ku czaszce fale rozmarzaj�cego ciep�a. My�li, jak kropelki �ywego srebra, chy�o zlatywa�y w jaki� k�cik m�zgu, i podczas gdy le�a� skurczony w ka�u�y potu, podczas gdy powieki opada�y same - nie na sen, lecz na bezw�adno�� - napastowa�y go dziwaczne p�senne widziad�a. Oto znika�o wszystko i zostawa�a tylko szara, nieuj�ta, przesycona zapachem chloroformu przestrze�, na p� roz�wietlona przez znikome i rozproszone �wiat�o, podobna do wn�trza niezmiernego ostrokr�ga, jaki si� tu� zaczyna i jak lej bez miary le�y na ziemi. Tam, w nies�ychanej oddali, gdzie si� zw�a wierzcho�ek, istnieje bia�a plamka �wietlista: tamt�dy si� wychodzi... Idzie do tej szczelinki dniem i noc� po niesko�czonej linii spiralnej, obiegaj�cej wewn�trzn� powierzchni� leja, idzie przez mus, przez wysi�ek, jak �limak, cho� si� zrywa w nim co� jak kwiczo� zaczepiony nog� w sidle, cho� trzepoc� w nim niby skrzyd�a ptasie. I nie mo�e podlecie� wy�ej jak na d�ugo�� sid�a, i ci�gle spada a spada... Wie, co z onej szczelinki wida�. Tylko nog� st�pi� - miedza idzie na niwce pod lasem, gdzie by�y jego w�asne cztery zagony kartofli. I �ni mu si�, podczas gdy si� wyrywa mechanicznie ze swej pr�ni, czas kopania. Cicho tam pod lasem, jest jesienna przejrzysto�� przestrzeni, co zbli�a z odleg�o�ci przedmioty i daje je widzie� wyra�nie. We dwoje z kobiecin� kopi� pi�kne jak kocie �by ziemniaki. Na wzg�reczku, na �cierni, pastusi zebrali si� w gromadk�, workami si� pookr�cali, poskurczali bose nogi, ja�owcu suchego nanie�li, zapalili ognisko i wygrzebuj� patykami z popio�u pieczone kartofle. Dym w powietrzu pachnie, ja�owcowy, wonny... Gdy bywa� zdrowszy, trze�wiejszy, gdy go nie tak dokuczliwie m�czy�a gor�czka, wpada� w boja��, w trwog� przera�liw� zdruzgotanych i zam�czonych. Jestestwo ch�opa skupia�o si� pod jej uciskiem w wielko�� tak ma�� jak ziarnko szaleju i zlatywa�o gnane przez nag�e przes�dy, przez jakie� d�wi�ki przera�liwe, roztr�caj�c si� o gzemsy pr�ni bezdennej. Nareszcie zacz�a si� goi� rana na nodze i gor�czka ust�pi�a. Dusza biedaka powr�ci�a jakby z tamtego �wiata do pierwotnego jej stanu, do rozmy�la� nad tym, co przesuwa�o si� przed jego oczyma. Lecz jak�e si� zmieni� rdze� tych rozmy�la�! Dawniej by�a to lito�� wyrastaj�ca ze wstr�tu - teraz by�a to nienawi�� skaleczonego zwierz�cia, gwa�towne pragnienie odwetu, w�ciek�o�� obejmuj�ca drapie�nym u�ciskiem zar�wno tych nieszcz�liwych, kt�rzy le�� obok, jak i tych, co go okaleczyli. Co wi�cej, zrodzi�o si� i trwa�o, nie ustaj�c w jego sercu, niby skowyczenie, z kt�rym w zapami�ta�ym po�cigu bieg�y jego my�li, doszukuj�c si� tej mocy, co na� wyrok wyda�a. Ten stan n�kania samego siebie trwa� d�ugo i wzmog�o si� rozj�trzenie duszy. A� oto pewnego razu zauwa�y�, �e zdrowa noga dr�twieje mu i puchnie w kostce. Gdy chirurg naczelny odbywa� codzienn� wizyt� porann�, ch�op zwierzy� mu si� ze sw� obaw�. Lekarz bada� jego wyschni�te, zwi�d�e cia�o, przeci�� nieznacznie nabrzmienie, zobaczy�, �e sonda si�ga do ko�ci, strzepn�� palcami i spojrza� ze smutkiem zagadkowym w oczy parobka. - Z�e, bracie, z tob�! Trzeba by drug� nog�... uwa�asz, tak�e... tego. A ty� kiepski. Le� sobie tu, tu ci b�dzie lepiej ni� w cha�upie, je�� ci dadz�... I odszed� w towarzystwie asystent�w. Od drzwi powr�ci� jeszcze na chwilk�, nachyli� si� nad chorym i nieznacznie, aby nikt nie widzia�, przesun�� pieszczotliwie r�k� po jego g�owie. Ch�opa zamroczy�o, jakby go znienacka bijakiem cep�w ugodzono w ciemi�. Zamkn�� oczy i le�a� d�ugo - a� nasta�a w nim cisza nieznana. Jest w duszy ludzkiej kryj�wka zaczarowana, na siedm zamk�w zamkni�ta, a nie otwiera jej nikt i nic, tylko wytrych z�odziejski m�ciwego nieszcz�cia. Sofokles nazwa� kryj�wk� t� po imieniu przez usta o�lepiaj�cego si� Edypa... A kryje si� w niej dziwna rozkosz, s�odka konieczno��, najwi�ksza m�dro��. Cicho le�a� ch�opowina ubogi na swym tapczanie i szed� po duszy jego jakby Chrystus po ba�wanach wzburzonych morza u�mierzaj�c burz�... Odt�d przez d�ugie noce, przez dnie plugawe patrzy� na wszystko jakby z niezmierzonego oddalenia, z dobrego miejsca, gdzie jest cicho i niewymownie dobrze, sk�d wszystko wydaje si� ma�e, troch� zabawne i g�upiutkie, lecz godne mi�o�ci. - A niech-ta, niech-ta - szepta� do siebie - niech-ta Pan Jezus da ludziom... Nie b�j si�! i mnie ta niezgorzej przecie...