6111

Szczegóły
Tytuł 6111
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

6111 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 6111 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

6111 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

William Wharton Rubio Z angielskiego prze�o�y� Zbigniew Batko �wiat Ksi��ki Tytu� oiygmalu RUBIO Piojekt ok�adki Ena �ukasik Redakcja meiytoiyczna Copyright (c) 2002 by Wilham Wharton AM nghts reser\ed Copyright (c) for the Polish edition by REBIS Publishmg House Lid Pozna� 2003 Couynght (c) for the Polish translation by REBIS Publishmg House Lid Pozna� 2003 �lady ptak�w na wilgotnym piasku, Puste niebo. Co� �y�o, odesz�o, Co� pozosta�o. �wiat Ksi��ki Waiszawa 2003 Sk�ad i �amanie Z P Akapit Pozna� Druk i oprawa Bia�ostockie Zak�ady Graficzne S.A. ISBN 83-7391 183 9 Nr iuna Tym, kt�rzy nie wymagaj� konkretnych zako�cze� Rozdzia� I Wrzucam dw�jk�; przecenie ko�a zsuwaj� si� w �o�ysko stru- mienia. Zwalniam z \yyczuciem hamulec i naciskam peda� gazu. Lewe tylne ko�o buksuje, grz�nie na dobre. �wir grzechocze g�o�no o nadkola. Nie przejmuj� si� tym, �e mog� utkn��; nigdzie rpi si� nie �pieszy. Jestem zaledwie d\vadzie�cia kilometr�w od morza, a zd�- �y�em ju� przejecha� p^rzez ten strumie� co najmniej dzie- si�� razy. Przede mn� wynurz^ si� zza zakr�tu osio�ek, wi�c zwal- niam, �eby go nie sp�oszy�. Na grzbiecie os�a siedzi ma�y Hiszpan, "po damsk�", dyndaj�c w powietrzu nogami. Ma- cha do mnie kijkiem. Spogl�dam na b��kitne niebo. Jest luty. Zaledwie trzy tygodnie temu, kiedy by�em w Pary�u, pada� �nieg. Trudno w to uwierzy�, nawet r*111!6, Kalifornijczykowi. Stado k�z wysypuje si� przede mn� na drog�. Zje�d�am na pobocze, wrzucam l"112, zaci�gam r�czny hamulec. Zsuwam si� z sied^eJiia, zeskakuj� na skraj piaszczystej drogi i schodz� po zboLzu- Zaro�la wydzielaj� nik��, zmy- s�ow� wo�. Staj� obole oliwki i przygl�dam si� suchej i l�ni�- cej w s�o�cu ciemnej Korze. Patrz� w g�r�, na pl�tanin� ga��zi; m�ode, twarde <?liwki zieleni� si� w srebrzystym li- stowiu. Wdrapuj� si� po pokrytym mia�kim, ��tym piaskiem i ka- mykami stoku z powrotem na drog�. M�j czerwony volks- wagen z przyczep� otacza stado br�zowych i czarnych k�z z d�ugimi szyjami; ich. rozko�ysane, mi�kkie, ��tawe wy- miona niemal szoruj� po zapylonej drodze. Wsiadam z powroterP do samochodu, zwalniam hamulec, wrzucam jedynk� i zaczynam mozolnie pe�zn�� pod g�r�. Wracan S�o�ce ski Ni�ej, w je le� drzew, j�cego ich �l�, �e mo2 Postana po raz pier tr�w st�d, si� dziecia �rodka. Pr skam kilks W ko�cu pr�buje bie Skr�cam ale po jaki piaszczyst� boczne drz\ wiam wod� Przyczep, lod�wk� i z] kr�tkie, ale Zdejmuj� gam si� len pi�t� mi�m ca odbijaj� , zaledwie sti przewracam zimnej wody. O�lepiaj�co jasne niebo rozmazuje mi si� w oczach. Zaczynam pe�zn�� w stron� gor�cego piasku. Woda ju� si� zagotowa�a. Dolewam odrobin� zimnej i zmy- wam naczynia. Potem wk�adam czyste ubranie, zamykam przyczep� i wracam do miasteczka. Umieram z g�odu. Nie mog� znale�� porz�dnej restauracji, wchodz� wi�c do pierwszego napotkanego baru i bior� kilka kanapek 1 butelk� piwa. W barze jest ch�odno, mroczno, wype�nia go zapach spalonego drewna i spoconych cia�. Wzd�u� jednej �ciany stoj� sto�y, wi�c bior� krzes�o i siadam przy jednym Za kolejnym zakr�tem ukazuj� si� na tle g�r st�oczone bia�e domy. Faliste wzg�rza wybrze�a spotykaj� si� w tym miejscu z innym pasmem, ci�gn�cym si� u podn�y Sierra Nevada. W g��bi wida� t�po zako�czon� wie�� ko�ci�ka. Nie ryzykuj� wjazdu do miasteczka; uliczki wydaj� mi si� zbyt w�skie. Parkuj� i id� zwiedza� miasto. Czuj� si�, jakbym straci� wra�liwo�� na kolory. Ulice obramowane s� ozdobnymi, wij�cymi si� jak w�e kraw�nikami z czar- nych i bia�ych, wydobytych z rzeki otoczak�w. Niskie bia�e domki zdaj� si� wyrasta� wprost z w�ziutkich chodnik�w. Wi�kszo�� dom�w pomalowana jest od do�u na czarno; wy- gl�da to tak, jakby znaczy�y je g��bokie cienie. Podobne czarne pasy okalaj� drzwi i okna. Jedyn� barw� jest �wie�a, ��tawa ziele� trawy rosn�cej mi�dzy kamieniami, kt�rymi wybrukowane s� ulice. Ko- pu�a nieba zawieszona jest wysoko, b��kit blady; to w�a�ci- wie tylko zag�szczona biel. Tu i �wdzie wida� na zalanej s�o�cem ulicy kobiety w czer- ni. Wi�kszo�� niesie co� na g�owie lub d�wiga jakie� brze- mi�, opieraj�c je na biodrze: przewa�nie s� to g�adkie, zro- szone wod� dzbany lub wi�zki drzewa na opa�, czasami dziecko. Ruszam w g��b ulicy; w pewnej odleg�o�ci skrada si� za mn� gromadka zaciekawionych malc�w. S�ysz� s�o- wo "Rubio"; tak samo nazywali mnie kiedy� w Meksyku, gdzie sp�dzali�my z Gerry miesi�c miodowy. Przed domami siedz� na progach lub stoj� oparci o �cia- n� starcy. Progi s� na poziomie ziemi, wi�c kolana siedz�- cych staruszk�w stercz� prawie na wysoko�ci ich g��w. Widz� przed sob� plam� s�onecznego �wiat�a na bia�ej �cianie. Id� w tamt� stron� i wychodz� na pod�u�ny placyk z kilkoma drzewkami pomara�czowymi rosn�cymi wok� fontanny. Po lewej stronie stoi budynek z wie�yczk�; odcze- kuj�, a� zegar obwie�ci po�udnie. Wa��sam si� tak po miasteczku oko�o godziny. Wszystkie ulice s� prawie takie same: w�skie, kr�te, ci�gn� si� wzd�u� nich domy z g��bokimi otworami okien, obramowane ka- miennymi mozaikami. Mury maj� co najmniej dwie stopy grubo�ci. 10 l� w �rodku, mieniu wody. l� �wie�a zie- itru porusza- ej wody. My- ca, w kt�rym w�ch kilome- tswagena roi �zez okna do iadam, naci- ionem. �01 ch�opc�w :a wygran�, dzie ci�ko, je wreszcie otwieram nce i nasta- alet�, ma�� ie troch� za 11 sy i przeci�- iaj� si� na- nienie s�o�- nie� ma tu na brzuch, . poddaj� si� pieszczocie lodowato i. Mijam po epskim sta- , mniej wi�- lecinaj�c gaj ,rzy izdebki, ane z zawia- 'ej�cie. Strop ^ si� schyla�, szyb. raj� si� czer- oliwnymi. k domu wiel- 'odka: klepi- ui. Wszystko n, daleko, za . Bo�e, jakie liwym, �yj�c zaczyna si� z nich. Opr�cz mnie jest tu czterech m�czyzn. Nie gapi� si� na mnie ostentacyjnie, ale wiem, �e jestem obserwowa- ny. Piwo przypomina mi francuskie; jest cienkie i do tego niezbyt zimne. Wychodz� na ulic�. S�o�ce przypieka jeszcze mocno. Id� przez miasto w stron� g�r. Ulice s� w�a�ciwie opustosza�e, ale z dom�w dobiega brz�k sztu�c�w i talerzy. Dochodz� do drugiego kra�ca miasta, gdzie ko�cz� si� kamienne obra- mowania, ale si� nie zatrzymuj�. Jedno jest pewne: to zupe�nie inny �wiat ni� Pary�. To w�a�nie tam, w Klubie Ameryka�skim, zacz��em my�le� o tej wyprawie. Gra�em w ping-ponga z Billem Ringiem, by�o p�ne, mroczne i d�d�yste popo�udnie, la�o od czterech dni. Min�o zaledwie par� dni od �wi�t Bo�ego Narodzenia. Ca�y ranek sp�dzi�em w swoim hotelowym pokoju, pisz�c list do Gerry; u�ala�em si� nad sob�, cho� wiedzia�em, �e ona nie ma najmniejszej ochoty wys�uchiwa� zn�w moich biadole�. Tak czy inaczej przy stole pingpongowym tru�em Kingo- wi, jaki to okropny jest Pary�. Za du�o samochod�w, wci�� deszcz, ciemno, do tego ten pieprzony francuski i tak dalej. I wtedy King zacz�� mi opowiada� o g�rskich wioskach w po- �udniowej Hiszpanii. Sp�dzi� tam zim� p� roku, w��czy� si� te� po p�nocnym wybrze�u Afryki. King jest typem hipisa i �puna: ma brod�, paciorki i d�ugie w�osy, jego ulubione za- j�cie to wylegiwanie si� na trawie. Mimo to dawa� mi po- rz�dnie w ko�� w ping-ponga i to bez najmniejszego wysi�ku. Doko�czyli�my seta i poszli�my na g�r� do biblioteki, gdzie pokaza� mi na mapie wszystkie znane sobie miejsca. Dwa tygodnie p�niej kupi�em okazyjnie samoch�d od urlo- puj�cego nauczyciela z Kalifornii. Volkswagen by� prak- ^tycznie nowy, mia� na liczniku tylko trzydzie�ci pi�� tysi�- cy kilometr�w i kosztowa� dwa i p� tysi�ca dolc�w. Jad�c do Hiszpanii, mieszka�em w nim przez ca�y czas. Poczu�em si� w ko�cu naprawd� wolny. Id�c tak, znalaz�em si� kilometr za miastem. Gospodar- stwa s� opustosza�e, cho� wida�, �e pola uprawia si� tu nadal. W wi�kszo�ci dom�w w miejscu drzwi i okien ziej� czarne dziury. Przy niekt�rych bielej� wielkie kr�gi u�o�o- 12 ne z karnie drodze kilk nie. Zacieki cej sto meti oliwny. Z bliska zaduch jak s�w i opart jest bardzo �eby si� ro Ale za to wono-��te Wychod; ki kamie� sko ma trz zalane jesi morzem, ^ to wszystl w tak pi� �ciemnia� O tej po b �ywno�ci na kilka dni. ajduj� zak�ad fryzjerski ,opniach. Nad staro�wie o�a �ar�wka. Wzd�u� �i mi siedzenia- mi. Siada Przed l ielsz� od twa- rzy. Fryzjer gon go p�ynnymi, poiKOnc,^^ jjoci�gni�ciami brzytwy z masywnym uchwytem. Wreszcie ko�czy, myje P�dzel i brzytw� nad umywalk� w g��bi zak�adu. Stary wstaje i zaczyna grzeba� w powyci�ganych kieszeniach marynarki w poszukiwaniu drobnych. Fryzjer wrzuca mo- nety do szufladki niewielkiego stolika przy umywalce. Po dw�ch tygodniach pobytu w Hiszpanii od�wie�y�em nieco w pami�ci moj� szkoln� i meksyka�sk� hiszpa�sz- czyzn�, ale nadal musz� si� dobrze zastanowi�, zanim wy- Powiem zdanie. M�wi� fryzjerowi, �eby ostrzyg� mnie bar- zo kr�tko i ogoli�. Sadowi� si� na krze�le. Fryzjer utyka 13 zka. Te- tem tak inych go- ;a�e, ro�- na wzg�- :i�ga si� :st odda- mi prze�cierad�o wok� szyi i zaczyna mnie strzyc r�czn� maszynk�. Tymczasem staruszek bierze kapelusz z wie- szaka i wk�ada go na g�ow�. Zatrzymuje si� jeszcze na chwi- l� przed lustrem, przeci�ga d�oni� po twarzy, potem odwra- ca si� i wychodzi po stopniach na ulic�. Dobrze jest si� odpr�y�. Fryzjer ma szczup�e, delikatne, �adnie pachn�ce d�onie. Pr�bowa�em kiedy� w Pary�u za- pu�ci� brod�, ale nie mog�em si� do niej przyzwyczai�. Mia- �em wra�enie, jakbym nosi� tupecik przyklejony do twarzy. Nie czuj� si� te� dobrze z d�ugimi w�osami. Przet�uszczaj� si� i opadaj� mi w str�kach na twarz. M�wi� fryzjerowi, �eby ostrzyg� mnie jeszcze kr�cej. Nie jest zadowolony, ale w ko�cu osi�gamy efekt, o jaki mi cho- dzi�o. Potem nast�puje golenie, przy u�yciu zimnej wody. Jestem ciekaw, czy fryzjer wie co� o tych starych, zrujno- wanych gospodarstwach za miastem. Pytam go o to; zdej- muje prze�cierad�o i wzrusza ramionami, po czym m�wi, cedz�c s�owa: - Wszyscy �ci�gn�li przed laty do miasta, senor. Tam nie ma wody ani elektryczno�ci. Strzy�enie z goleniem kosztuje trzydzie�ci peset. Daj� mu pi��dziesi�t. Wci�� interesuje mnie sprawa opuszczonych gospodarstw, ale czekam, a� wrzuci pieni�dze do szufladki. - A wi�c nikt tam teraz nie mieszka? Potrz�sa przecz�co g�ow�. - Do kogo wobec tego nale�� te domy? Kto jest w�a�cicielem? Czekam. Fryzjer stoi plecami do mnie i patrzy na moje odbicie w lustrze. - To jest ziemia Yincentiego, se�or. Odwraca si�. Bior� swoje sprawunki i kieruj� si� w stro- n� wyj�cia. Fryzjer idzie za mn�. ' - Dom se�ora Yincentiego jest przy drodze, w pobli�u ko�cio�a. Ten z niebieskimi drzwiami. B�d�c ju� na ulicy, ogl�dam si� za siebie. Fryzjer u�mie- cha si�, odwzajemniam u�miech. To bardzo mi�e z jego stro- ny, �e udzieli� mi informacji. Za miastem schodz� do stru- mienia, przy kt�rym stoi m�j samoch�d. Czuj�, �e sprawy przybieraj� pomy�lny obr�t. Przez ca�y tydz ren jest trudn} zm�czony, �e n Znalaz�em p spodarstw; z n sypuj�ce si� �c rzu, kt�re zob st�d najpi�kni lone od drogi. W czwartek w stron� ko�cio�a. Zatr; pem przy ko�cu ulicy. J rzwiami. Musz� puka� rzy�a mi starsza kobie |ko g�ow�. - Przepras: Yincenti? Kobieta uc1 'zy w o�le- piaj�cym s�oi i - Se�ora V | Chce zamt l - Przepras zasta�? -Jutro, se gi autobu- sem o dziesi; Dzi�kuj� j szam ulic� w d�. Po drc � w�dzonej ryby i kieliszek wina. Wino kosztuje tu trzy pesety, a ryba Pi�� peset za sztuk�. Peseta to oko�o dw�ch cent�w amery- ka�skich, nawet uwzgl�dniaj�c dewaluacj� dolara. W Tor- remolinos dowiedzia�em si�, �e robotnik zarabia dziennie zaledwie tysi�c peset i to ci�ko haruj�c. Finansowo dam sobie zatem rad�. 15 o �e trzyma lem, �e mnie i� formalno- Diera si� wy- 17 Przy podziale maj�tku ja wzi��em dom i samoch�d. Ger- ry domek letni w Arrowhead i dziesi�� tysi�cy, kt�re mieli- �my na koncie w banku. Sp�aci�em dom i wynaj��em go za osiemset dolar�w miesi�cznie. Odliczaj�c podatek, mia�em na r�k� prawie sze��set pi��dziesi�t. Do tego dochodzi�o dwadzie�cia tysi�cy z funduszu emerytalnego. A jakie� mog�em mie� potrzeby jako cholerny emeryt? Pocz�tkowo wydawa�o mi si� dziwne, �e nie musz� wsta- wa� i jecha� co rano do roboty. Po siedemnastu latach nauki i dziewi�ciu pracy zawodowej trudno mi si� by�o przyzwy- czai� do takiej raptownej zmiany. Nie wiedzia�em, co robi� z czasem. Po dwudziestu sze�ciu latach wykonywania cu- dzych polece� trudno wzi�� w�asne sprawy w swoje r�ce. A tak nawiasem m�wi�c, do czego w�a�ciwie doszed�em? �a�� po miasteczku a� do zmierzchu. Nie ma tu pewnie wi�cej ni� dwustu mieszka�c�w. Jest te� tylko kilka sklep�w, bar i fryzjer. Wracam do swojej przyczepy i wcze�nie k�ad� si� spa�. Ale ci�ko zasn�� w tak� "bia�� noc". Bo�e, jak trudno czasem pozby� si� pewnych natr�tnych my�li! Kr��� obsesyj- nie wok� jednej sprawy i nic nie mo�na na to poradzi�. Po �niadaniu wyruszam zn�w do Yincentiego. Rano mia- steczko wyra�nie si� o�ywia. S�ycha� nawo�ywania sprze- dawc�w ryb, lutuj�cy garnki druciarz siedzi na ulicy i wali m�otkiem, brz�cz� t�po o�le dzwoneczki. Nad wod�, gdzie kobiety pior� bielizn�, jaka� dziewczyna �piewa monoton- nym, dono�nym g�osem flamenco. Par� minut po jedenastej pukam zn�w do niebieskich drzwi. Ta sama starsza kobieta skinieniem g�owy zaprasza mnie do �rodka i prowadzi do klitki na ko�cu d�ugiego ko- rytarza. Siedzi tam za zagraconym biurkiem jaki� m�czy- f zna. Domy�lam si�, �e to Yincenti, i przedstawiam si�. Vin- centi podaje mi du��, wilgotn� d�o�. Ma na sobie wymi�ty ciemny garnitur i jasnoniebiesk� koszul�, do tego rozlu�- niony krawat. Siada i wskazuje mi krzes�o. Przystawiani je do biurka. Yincenti ociera czo�o z�o�on� chusteczk�. - Bardzo gor�cy dzie�, se�or, prawda? Dzi� w Maladze bardzo gor�co.- Jego hiszpa�ski jest skr�towy i jakby lek- ko zdeformowany. 16 Nie chc� mu zbyt d�ugo zawraca� g�owy, wi�c pytam go miejsca, czy rzeczywi�cie gospodarstwo na pag�rku nale- �y do niego. Pocz�tkowo nie mo�e si� po�apa�, o kt�re go- spodarstwo chodzi, ale w ko�cu potwierdza, �e to jego w�a- sno��. - Chcia�bym je kupi�, se�or. a. B�dzie ichu, po- paznok- im w po- m, si�ga r cygara, �da r�w- , przycina- niu przez rry w dniu i, cho� niby alam sobie arem ziemi dw�ch mie- i si� kr�ci� Patrzy na swoj� z�o�on� chusteczk�, raczej mokr� ni� brudn�. Odchyla si� do ty�u w swoim starym, bujanym fo- telu, kt�ry skrzypi niemi�osiernie, po czym chowa chustecz- k� do kieszeni marynarki i przechyla si� zn�w do przodu. Pod sufitem br -Ten dom j e bardzo trudno Znowu odch tem zaczyna i ciem wskazuj, wietrze. Czek do szuflady i Zaczynaj� ka�de innej n nie� na najs� my ko�c�wk biurko ognia trzydziestycl pr�buj� rzu� cygaro i ga�: - Chcia�b; przylegaj�c? Cygaroje si�cy, wi�c w g�owie. - No nie Wci�� w w palcach c obserwuje. - Musie] �ci w Mad- Pociera x^_. godniej w fotelu. Potem podci�ga nogawk� i opiera kolano o kraw�d� biurka. Ob�ok dymu zawisa w powietrzu razem z chmar� much. -By� mo�e... ewentualnie... ale to b�dzie trudne. -Mog� mie� pieni�dze w ci�gu tygodnia. Obserwuj� jego twarz; nie mo�na z niej odczyta� zbyt wiele. -Naprawd�, se�or, ja nie chc� niczego sprzedawa�. Je�li sprzedam, to tylko dlatego, �e wci�� musz� to wszystko remontowa�. A to kosztuje... Zn�w pociera kciukiem o palec wskazuj�cy. - Se�or Yincenti, ile pan chce za dom z hektarem ziemi? Opuszcza kolano i nachyla si� w stron� biurka. - Co najmniej pi��set tysi�cy peset, se�or. Obliczam szybko w my�lach; to oko�o dziesi�ciu tysi�cy dolar�w. Facet najwyra�niej bada grunt. Potrz�sam g�ow� i postanawiam zacz�� od po�owy tej sumy. - Se�or Yincenti, to troch� za du�o jak za dom bez wody i elektryczno�ci. Mog� da� dwie�cie pi��dziesi�t tysi�cy peset w got�wce, od r�ki. Yincenti wstaje, bierze g��boki oddech, zapina dolny gu- zik marynarki, ale nie wychodzi zza biurka. Je wien, �e dobijemy targu. Siedz� i pal� spokojnie garo. Yincenti siada z powrotem. Po d�ugich targach - Bo�e, jak ja tego nie cierpi na trzystu pi��dziesi�ciu tysi�cach. Mam te� za pomiary grunt�w i sporz�dzenie dokumentacji. \ po kieliszku pachn�cego pi�mem wina, �eby uczi akcj�. Yincenti m�wi, �e za�atwi geometr�, a kiedy czy robot�, spiszemy umow�. Zn�w u�cisk d�o�: darz odprowadza mnie do drzwi frontowych. To wspania�e uczucie znale�� si� na �wie�ym p Wrzucam wilgotne, zgas�e cygaro do rowu. Id� gdyby nigdy nic, ale czuj� si� naprawd� podeksi Jestem urodzonym specem od wicia gniazdek i si� naprawd� wolny dopiero wtedy, kiedy wynajc dom w Sherman Oaks i wyjecha�em. Nic na to ni< tak� ju� mam natur�. , , Rozdzia� III Przygl�dam si� pomiarom; nie mam nic lepszego do n Musz� powiedzie�, �e ci faceci nieprawdopodobnie si� dr��. Wytyczenie o�miu dzia�ek i wbicie ko�k�w zajmuj^ jm tydzie�. Nie ma w nich �adnego zapa�u, �adnej zawod<^wej dumy. Po prostu odwalaj� robot�, przed�u�aj�c to w nje. sko�czono��. Kiedy zostaje wbity ostatni ko�ek, wracam do Vincei^e_ go. Dokumenty s� gotowe. Udaj�, �e je studiuj�: s� ba^zo zawi�e i wygl�daj� niezwykle oficjalnie. Chryste, zap}ace chyba z p�tora tysi�ca peset za same znaczki! Wyjmuj� pieni�dze, kt�re przelano mi do banku w Mala- dze. Jest tego gruby plik. Najwi�kszy nomina� w Hiszpanjj > to odpowiednik dwudziestu dolar�w. Yincenti liczy b�nk-_ my umow�. Sk�adam swoj� kopi�, wty^g^ (ciskam mu d�o� i wychodz�. miasteczko do samochodu. Dzie� jest cje_ yste, rozrzedzone. Ruszam brzegiem wz^jU2 ik pracuje nier�wno, ale zanim dotr� do jro_ :any. Jad� powoli przez miasto, ocieraj �^ sje e przed domami, w ko�cu wyje�d�an� na ?�. Skr�cam w rozwidlenie drogi, w st}one iad�o�ci. Ma�o brakuje, �eby cholerny s�^,-,. la; ma zbyt ci�k� g�r�, jak na taki tru^y mu te� nap�du na cztery ko�a. Parkuj� na pju kamiennego kr�gu i blokuj� ko�o kai^jg. i z dachu namiot. Montuj�c go do boku P(.zy. i� dwa dodatkowe pomieszczenia. Wyj�uje i krzes�a i ustawiam je w namiocie. ^chodz�, �eby przyjrze� si� dok�adnie ^u_ le wszystkim b�d� musia� usun�� 19 kozich bobk�w. Pokrywaj� pod�og� warstw� grub� na co najmniej stop�. Zastanawiam si�, co z tym pocz��. Nie b�d� potrzebowa� nawozu, bo absolutnie nie zamierzam niczego uprawia�. Obchodz� dom dooko�a. Zachodni naro�nik jest niebez- piecznie os�abiony; wydobywano tu kiedy� �wir i osypuje si� spod niego ziemia. Postanawiam, �e zbuduj� tu zbior- nik i nape�ni� go �ajnem wyniesionym ze �rodka. Trzeba od czego� zacz��. Przez ca�e popo�udnie zbieram w okolicy kamienie. Zrzu- cam je na stos przy naro�niku domu, kt�ry zamierzam wzmocni�. O zmierzchu przygotowuj� sobie kilka kanapek, wyci�gam krzes�o na �rodek kamiennego kr�gu i patrz�, jak powoli zaczyna wszystko poch�ania� mrok. Tej nocy na pewno nie b�d� mia� problemu z za�ni�ciem. W ko�cu za- czynam przychodzi� do siebie po ostatnich prze�yciach. Rano znosz� jeszcze wi�cej kamieni. Po lunchu odcze- piam namiot i jad� do miasteczka. Rozgl�daj�c si�, znajduj� na jego drugim kra�cu sk�ad, w kt�rym sprzedaj� cement. Wykupuj� niemal ca�y zapas, jaki maj� - osiem work�w. Najpierw kopi� g��boki r�w wzd�u� linii, na kt�rej ma stan�� mur. Tej nocy r�wnie� �pi� jak suse�. Tego mi by�o potrzeba. Wstaj� o �wicie i zanim nadejdzie po�udnie, ko�- cz� fundament. Wod� bior� ze zbiornika w przyczepie, pia- sek i �wir z pobliskiego w�wozu. Po lunchu jad� do fontanny w miasteczku i nape�niam wod� wszelkie naczynia, jakie uda�o mi si� zgromadzi�. Kupuj� te� drewnian� murarsk� pack�, zast�pi mi kielni�. Jest ju� ciemno, kiedy ko�cz� robot�. Pierwszego �r' robi� dwie rundy z wod�. Pracuj� jak szalony, zreszf Jba naprawd� jestem troch� szurni�ty. Wykorzyp" mane dach�wki, robi�c z nich dreny. Czuj� si� jak prawdziwy budowniczy. VT nieria budowlana polega�a g��wnie n? rach z cie�lami i kierownikami bv* trz�sa si� i omawia do znudzer; cu cz�owiekowi trudno uwie*- Pracuj� ci�ko przez f 20 ze s�o�cem w�druj�cym po niebie. Zesztywnia� mi grzbiet, Osa bicepsy, d�onie mam obola�e od cementu. Plecy mi r�owiej�, robi� si� czerwone, w ko�cu zaczyna mi z�azi� sk�ra. �pi� na brzuchu, ale �pi�. Tej nocy przyczepa wydaje mi si� za ciasna. Budz� si� j wychodz� na klepisko. Niebo jest jasne, usiane gwiazda- mi ksi�yca nie wida�. Bior� koce, rozpo�cieram je na ka- mieniach, natychmiast zasypiam i �pi� jak zabity. Wczes- nym rankiem powietrze jest ch�odne i rze�kie, mg�y snuj� si� nisko nad ziemi�. Otulam si� szczelniej kocem, zwijam si� w k��bek i zn�w zasypiam. Kiedy robi si� cieplej, budz� si�, czuj� zapach wilgotnej owczej we�ny. Kamienie s� mo- kre od rosy. Wstaj� i wrzucam koce do przyczepy. Nie mam poj�cia, kt�ra jest godzina, nie zak�adam zegarka od chwi- li, kiedy zacz��em miesza� cement. Myj� si�, ubieram, wy- nosz� z przyczepy chleb, ser i zimn� wod� z lod�wki. Siedz� na skraju klepiska i patrz�, jak mg�y opadaj� w dolinie. Tego wieczoru ko�cz� robot�. Czyszcz� narz�dzia z ce- mentu, myj� si� i podziwiam feeri� barw zachodz�cego s�o�ca. Bo�e, jaki to cudowny widok! Kiedy tylko gwiazdy pojawiaj� si� na niebie, ubieram si�, wk�adam czyst� ko- szul�, zeskrobuj� cement z but�w i ruszam do miasteczka. Ataku- �nnie zapachy, d�wi�ki i �wiat�a; czuj� si� pod- Jest sobota, ulice zaroi�y si� lud�mi. Id� do k' Nm kieliszek malagi dulce. Bar jest pe�en �dz�, rzucaj� muszle skorupiak�w prosto n zapisuje m�j rachunek kred� na la- ;e m�czy�ni maj� na sobie podnisz- ^prasowane garnitury, ol�niewaj�co T. g�adko ogoleni. Pocieram palca- n.m si� od tygodnia. P�ac� nale�- i sklepiku i kupuj� za dwa- ^&i wiklinowy kosz. U fryzjera a lustrem, drugi czeka na swoj� /ycofywa�, ale fryzjer dostrzega mnie - tak nie mam dok�d i��, wi�c siadam : wystrz�pione czasopisma. 21 Nadchodzi moja kolej, siadam przed lustrem, fryzjer re- guluje podg��wek, opieram si� wygodnie. Fryzjer zanurza p�dzel w s�oju z myd�em i zaczyna wciera� zimn� pian� w moje policzki. W zak�adzie nie ma ju� wi�cej klient�w - Senor Yincenti opowiada, ze sprzeda� panu dom za pi��set tysi�cy peset. Czy to prawda, sefior? Stoi przede mn�, kr�c�c p�dzlem w miseczce z pian� i patrz�c mi w oczy. - Za trzysta pi��dziesi�t tysi�cy. Yincenti sk�ama� co do ceny; to dla mnie dobry znak. -1 tak za du�o, senor. Potakuj�. Fryzjer rozprowadza mi ch�odn� pian� na po- liczkach. Odwraca si� w stron� umywalki, wraca, nachyla si� nade mn�. Zarost chrz�ci pod brzytw�. Po ka�dym po- ci�gni�ciu fryzjer wyciera ostrze w kawa�ek gazety. - Yincenti to z�y cz�owiek, senor. Zn�w kiwam g�ow�. - Kradnie ludziom ziemi�. Nie lubi� go tu w miasteczku. Naci�ga mi sk�r�, ujmuj�c dwoma palcami, �eby wygo- li� zarost pod nosem i wok� ust, potem zwil�a d�onie zim- n� wod� i masuje mi twarz. - Przykro mi, senor, �e powiedzia�em panu, gdzie on mieszka. To oszust. Nie lubi�, kiedy ludzie okazuj� mi wsp�czucie. Mia�em tego ostatnio a� nadto. - Jestem bardzo zadowolony z tego domu i chcia�em panu podzi�kowa� za pomoc w jego zakupieniu. Wbrew moim intencjom brzmi to troch� niezr�cznie. U�miecham si�. Fryzjer �ci�ga prze�cierad�o; daj� mu pi�� peset napiwku, prawie tyle, ile kosztuje samo golenie. Bio- r� sw�j koszyk ~ ~'~' - Senor, je�l rodzinie... Robi ruch, ji bym, �e ostrze wchodzi do za�- j�c si� w nagrz Pn� si� po z) est przestronny, okolony murem placyk. Przecinam go i siadam na wyst�pie muru. Rozci�ga si� st�d wspania�y widok na miasteczko. Pr�- buj� wypatrzy� drog� wiod�c� do mojego domu. S�odki aro- mat kwiat�w pomara�czy miesza si� z intensywniejszym zapachem hiszpa�skiej prowincji: sw�dem spalonego drew- na woni� pokrytych ple�ni� mur�w, mokrego prania, otwartych �ciek�w. Dym z ma�ych palenisk, na kt�rych go- tuje si� posi�ki, wisi nad dachami. Od czasu do czasu s�y- cha� podobny do skrzypu zardzewia�ych zawias�w ryk os�a. Siedz� tak pod ko�cio�em prawie godzin�, potem wracam przez miasteczko do domu. Ju� od dawna nie czu�em takie- go wewn�trznego spokoju. 22 l ^Jjankn, Rozdzia� IV Nast�pnego dnia zabieram si� do czyszczenia domu z ko- zich odchod�w. Jest to naprawd� koszmarna robota; pa- skudztwo zalega warstwami skawalone i wyschni�te na kamie�. Jedyna skuteczna metoda to wpycha� szpadel pod skorup� i od�upywa� j� od pod�o�a. Przy drugiej porcji ury- wa si� pa��k kosza i musz� go ci�gn�� po ziemi. Jeszcze przed zmierzchem dno jest przetarte na wylot. Zmordowa- �em si� tak, �e k�ad� si� spa� bez kolacji. Rano id� do miasta, na placyk z fontann�. Zauwa�y�em, �e przyprowadzaj� tu os�y, �eby je napoi�, zanim wyrusz� w d� po zboczu. Siadam na kraw�dzi fontanny i czekam. Pierwsze stado zbli�a si� uliczk� i kieruje si� do wody: sie- dem osio�k�w i ch�opiec. Kiedy os�y pij�, ch�opiec przysiada obok. U�miecham do niego. -Czy to twoi- Rzuca mi <- ^nie i wstaje. - To os�y \ Wielki \iecie jednego z osio�k�w przekr Mopiec opiera kij o fon- tan" \ � tych os��w? -'ego os�y. \go kupi�? 1j-ii ^zuje Kij" k. ' N Test m�ody, U�miec Odwzajemnj. s�o�cu, ch�on�c \ "leine stado, tym razem prowadzone przez starego m�czy- ne zbli�a si� do fontanny. Ch�opiec przegania swoje os�y � p�dzi je drog� w stron� g�r. M�czyzna siada po drugiej stronie fontanny. Ma na sobie sp�owia��, po�atan� kurtk�, ciemne, poplamione smarami spodnie, sanda�y i mi�kki kapelusz z szerokim rondem. Opiera si� na grubej lasce. Podchodz� i siadam obok niego. Stary dyszy ci�ko, bije od niego dziwny zapach. Zn�w si� u�miecham. -Buenos dias, senor. Odchyla si� i zerka spod ronda kapelusza: ma m�tne, zaczerwienione oczy i kr�tkie, siwe w�siki. Jego twarz jest prawie tak samo brudna jak nogi. - Czy nie sprzeda�by mi pan os�a, senor? Stary spluwa do fontanny, mruga dwa razy nerwowo, patrz�c na mnie w milczeniu. - Dam panu p�tora tysi�ca. Stary wierci si�, spluwa pod nogi i obcasem sanda�a wcie- ra plwocin� w ziemi�. Zaczynam podejrzewa�, �e jest g�u- chy. W ko�cu pokazuje na jednego z os��w, �redniego, sza- rego, najbardziej kud�atego. - To trzylatek, senor. Sprzedam go za dwa tysi�ce. Patrzy mi prosto w oczy i mocno zaciska usta, wreszcie podnosi si� i podchodzi do os�a. Zwierz� nie wygl�da ani lepiej, ani gorzej od innych. Stary przytrzymuje mu �eb ra- mieniem i odchyla wargi, �eby pokaza� ��te, d�ugie z�by. Potem zgina mu po kolei nogi. Osio� wyrywa si�, wierzga, ale nogi robi� wra�enie mocnych. Nie mam najmniejszego Poj�cia o koniach ani os�ach. Udaj�c znawc�, przesuwam r�k� wzd�u� n�g zwierz�cia, tak jak robi to stary. Kucamy na kamieniach tu� obok os�a. R�ce starca zaciskaj� si� na �asce, co pomaga mu utrzyma� r�wnowag�. Si�gam po port- el. Stary zaciska d�onie tak mocno, �e niemal widz�, jak Krew p�ynie jego grubymi, ciemnymi �y�ami. -Dam panu tysi�c siedemset peset za os�a z uprz꿹 1 Jukami. - Nie, senor. podnosi wzroku. Trzymam pieni�dze, jeden ot i kilka mniejszych, br�zowych. 24 - Uprz�� i juki s� prawie nowe, senor - m�wi stary. Nie podnosi wzroku. Nie mam poj�cia, ile mo�e koszto- wa� parciany kantar i juki. - Senor, zap�ac� tysi�c sze��set bez kantara i juk�w. Zn�w oblizuje wargi, potem pochyla si� do przodu i opie- raj�c si� na lasce, wstaje. - Pan idzie, senor. Pogadamy. Idziemy do baru i pijemy wino, a tymczasem os�y kr�c� si� niespokojnie ko�o fontanny. W ko�cu kupuj� zwierz� z kantarem i jukami za tysi�c siedemset pi��dziesi�t peset. Bez problemu doprowadzam os�a do domu. Na miejscu przywi�zuj� go do zderzaka przyczepy i szykuj� sobie lunch. Osio� stoi ze spuszczon� g�ow�; spodziewam si� najgorsze- go. Porzekad�o "uparty jak osio�" musi si� odnosi� tak�e do hiszpa�skich burros. Nadaj� mu imi� Jozue, w zwi�zku z moim murem. Po lunchu zaczynamy. Kiedy �aduj� �ajno do koszy, osio� stoi spokojnie. Potem idzie za mn� pos�usznie pod mur, gdzie zwalam �adunek do do�u. C� to za cudowny wynala- zek te juczne zwierz�ta! Robota idzie me� razy szybciej. Do wieczora czy� Mog� si� teraz wyprost -ze� przez okno bez schj< Na noc za� iszcz� nie zacz��em por; �liwie ry- cze� i nie prze poro�ni�- ty traw� skra oj � wod� z mojego zbi�r woli sku- ba� traw�; sta e �d�b�a. Nie wiem, jak b�d� si� musia� sporo r � : uje wcze- snych gwiazd. we i i"? spa�. Po dw�ch d: d�w ca�y dom jest oczys lo samej pod�ogi. Czas ] Rano pr�buj j cemen- tu, a nie mam ok� Pra" 26 osami po ziemi. Na skraju miasteczka zsiadam i id�, dz�c QSja Kupuj� dwa worki cementu i wk�adam po \rm do ka�dego kosza. Wracamy do domu, Jozue bie- lemiy1" "" � � rn 1 1 ' � � . . , 'e truchcikiem obok mnie. lak w�a�nie powinno si� zyc. Spieprzyli�my wszystko przez te maszyny i inne zdobycze cywilizacji. Do wieczora wozimy z Jozuem piasek i �wir z wykopu, a� do chwili, kiedy osio� zaczyna si� potyka� pod ci�arem �a- dunku. Jest prawie ciemno, gdy wypuszczam go na traw�. Myj� si� i jem kolacj�, siedz�c na klepisku. Najwi�kszym problemem b�dzie oczywi�cie woda. Przetransportuj� jej tyle, ile trzeba do wylewki, ale potem b�d� musia� zacz�� kopa� studni�. Jak przypuszczam, najlepszym miejscem b�dzie dno jaru. Nazajutrz przywo�� wod� z miasta. Mieszam piasek, �wir i cement bezpo�rednio na pod�odze: dolewam wody, mieszam zn�w i wyr�wnuj�. To prymitywna metoda, ale zdaje egzamin. Ka�d� kolejn� porcj� pokrywam powierzch- ni� metra kwadratowego. Pierwszego dnia zu�ywam pi�� takich porcji. Zabiera mi to trzy dni. W sobot� po po�udniu pod�oga jest sko�czona. Myj� si� i id� do miasta - na zakupy i �eby si� troch� rozejrze�. Odszukuj� miejscowego kowala i rysu- j� mu, jakie mi b�d� potrzebne elementy, potem kupuj� troch� prowiantu i id� do fryzjera, �eby pozwoli� sobie na luksus golenia. Tym razem krzes�o jest puste. Fryzjer odk�ada gazet�, u�miecha si� i wita ze mn� u�ciskiem d�oni. Siadam i usi- uj� odczyta� co� z dyplomu wisz�cego obok lustra. Du�e Tn? � fantazM'nym ^oJu g�osz�: Senor DON CARLOS '^*E RAMOS. Poni�ej mniejszymi literami TRZECIA sA. Reszta jest zbyt ma�a, �ebym m�g� cokolwiek od- L2ytac. ~ Jak tam pa�ski nowy dom, senor? dzi�kuj�, �wietnie. klas'6 I^am sPecJalnej ochoty na pogaw�dki. Czy ta trzecia Cydua �dnosi si� do fryzjera, czy do zak�adu? Kto o tym de- Je- Czy wypada go zapyta�? Mo�e si� obrazi�. Fryzjer 27 zaczyna mydli� mi twarz. Opieram si� wygodniej i odpr�- �am. Dla mnie to absolutnie pierwsza klasa. Mimo �e fry- zjer u�ywa tylko zimnej wody, piana jest obfita, st�d wnio- sek, �e woda musi tu by� mi�kka. Don Carlos zaczyna akurat operowa� brzytw�, kiedy od drzwi dobiega jaki� sycz�cy d�wi�k. Udaje mi si� z�owi� okiem jakie� poruszenie w lustrze. W drzwiach stoi dziew- czyna. Fryzjer nieruchomieje na sekund� z soplem piany zwisaj�cym u palca, a potem odwraca si� w stron� drzwi. Dziewczyna jest smuk�a, ciemnow�osa, czarnooka, ma na sobie czarn� sukienk� i szary fartuszek. W�osy ma sczesa- ne g�adko do ty�u. W upstrzonym przez muchy lustrze wy- gl�da jak Hiszpanka z kolorowego reklamowego obrazka. Fryzjer zamyka drzwi i wraca do mnie. Zaczyna od nowa nak�ada� pian�. - To by�a moja c�rka, senor. Zaczyna mnie goli� szybkimi, zamaszystymi poci�gni�- ciami brzytwy. - Przypomnia�a mi, �e mam dzi� zamkn�� wcze�niej ze wzgl�du na fiest�. - To dzi� jest jaka� fiesta? - Moja �ona ko�czy dzisiaj czterdzie�ci lat, wi�c mamy fiest� w domu. Odwraca si� w stron� umywalki, sp�ukuje pian� z p�dzla i si�ga na p�k� pojedna ze stoj�cych tam kolorowych butli. - Powinien pan na�o�y� troch� brylantyny, senor. Ma pan bardzo suche w�osy. Potrz�sam g�ow� i wstaj�. Daj� mu dziesi�� peset i prze- ci�gam d�oni� po twarzy. - Prosz� ode mnie z�o�y� �onie najlepsze �yczenia. Zbieram si� do wyj�cia. - A mo�e by pan do nas dzisiaj wpad�? Fryzjer stoi przy zlewie i czeka na moj� odpowied�, wy- cieraj�c r�ce ma�ym bia�ym r�cznikiem, kt�ry zdj�� prze chwil� z mojej szyi. - Dzi�kuj� panu, ale nie s�dz�, �eby pa�ska �ona by a zadowolona z takiej nieoczekiwanej wizyty obcego... Fryzjer podchodzi do mnie i k�adzie mi r�k� na rarniem 28 l B�d� ta�ce, wino, �pie- |�, ale to przecie� uroczy- przyjdzie, senor. et�. l razu ze mn�, dobrze, se- jj� sobie przypomnie�, kie- urodzinowym. Nie przepa- rezami. � na drzwiach. Przyczesuje ierze z wieszaka marynark� wychodzimy. Don Carlos za- �, przywi�zanym sznurkiem l � wreszcie stajemy przed jed- nym z dom�w i pan iw^... puka do drzwi. Otwieraj� si� natychmiast. Stoi w nich ta sama dziewczyna, wci�� ma na sobie szary fartuszek. Na m�j widok spuszcza oczy i wpa- truje si� w swoje stopy, drobne stopki w mi�kkich flanelo- wych pantoflach. Don Carlos wchodzi do domu pierwszy, nawo�uje. Potem wraca i prowadzi mnie do kwadratowego pokoju z czerwo- n� posadzk�. Rozsuwa kotar� i przechodzi do innego poko- ju. Dziewczyna zamyka za mn� drzwi. Widz� male�k�, mo�e trzyletni� dziewuszk�, kt�ra stoi w p�mroku i wpa- suje si� we mnie. �ciany i sufit s� jasnoniebieskie, poma- owane s� nawet krokwie. Gospodarz wraca z t�gaw� ko- _� ojji�knej oliwkowej karnacji. -Senor, to jest moja �ona, senora Ramos. ani Ramos wyciera r�ce w r�bek fartucha i �ciska mi energiczriie d�o�. Odwt0 m�ja c�rka'Dolores- bie W�raCam S^' sk�aiuam g�ow�, u�miechamy si� do sie- k�ca aSciwie,dziewczyna prawie na mnie nie patrzy. Od- S1^ znow do Paiu Ramos, kt�ra szepcze co� do m�a. aw jestem, co takiego mu m�wi. 29 Pan Ramos prowadzi mnie na udekorowane serpentyna mi patio, na kt�rym stoi pod �cian� uginaj�cy si� od j�dze ni� st�. Nalewa mi wina i �pieszy powita� innych go�ci kt�rzy ukazuj� si� w drzwiach. Przedstawia mnie kilku pierwszym parom, ale wkr�tce obowi�zki gospodarza tak go poch�aniaj�, �e znika. Postanawiam znale�� jaki� spo- kojny k�t i stamt�d przyjrze� si� wszystkiemu. S�ycha� o�ywiony gwar, kilku muzyk�w stroi instrumen- ty. Potem wybijaj�c rytm na pud�ach gitar, zach�caj� pa�- stwa Ramos�w, �eby rozpocz�li ta�ce jako pierwsza para Pani Ramos zdj�a ju� wcze�niej fartuch; ma na sobie kolorow� sp�dnic� i bluzk�. Staj� na �rodku patia i zaczy- naj� taniec. Wygl�daj� zaskakuj�co m�odo jak na sw�j wiek. Inna para wychodzi na �rodek, wszyscy klaszcz� i przytupuj� rytmicznie. Czasem ta�czy a� pi�� par naraz, przepychaj�c si� i ze �miechem wpadaj�c wzajemnie na sie- bie. Dolores stoi w drzwiach, trzymaj�c wci�� na r�kach dziewczynk�. Zastanawiam si�, jak ma�a ma na imi�. Pod- nosi si� krzyk; wszyscy odwracaj� g�owy w stron� c�rl pa�stwa Ramos. Dolores oddaje dziecko matce i wkracza na �rodek r ju. Ca�a jej nie�mia�o�� znika bez �ladu. Patrzy w �' niebo nad patiem, i sk�ada r�ce na wysoko�ci twar ry brzd�kaj� niepewnie, jakby na pr�b�, i cia�o P czyna si� wi� jak w��. Dziewczyna kilka razy 1 cho w d�onie, potem zaczyna �piewa�, g��bol7 cym g�osem, kt�ry przechodzi w przenikliv czas �piewaj�c i klaszcz�c, robi kilka dro1 naprz�d, ku skrajowi tanecznego kr�gu, �rodek. Tempo gitarowego akompaniar res zaciska usta i lekko unosi r�bek czyna ta�czy�, jej ruchy s� gwa�tov �on�. Nad pod�og� wzbija si� mgi zawsze wprawia mnie w dziwne z nych klubach. Potem tancerka zastyga w bezruci^ ledwie dostrzegalnie, oddychaj�c g��boko ty�u g�ow� i wygi�t� szyj�. Podchodzi do 30 a, bardzo blisko, rozlega si� imituj�cy bicie serca ryt- ' }omot gitar. Ch�opak trzyma d�onie z�o�one pod bro- daTmtonuje g�o�n�, przejmuj�co smutn� pie��. Dolores zn�w zaczyna ta�czy�, pstrykaj�c palcami w ryt- micznym kontrapunkcie do gitarowych pochod�w. Ta�czy zamaszy�cie, szerokimi �ukami, to jakby przeciwko za�pie- wom, to zn�w w idealnej z nimi harmonii. M�czyzna sunie tu� za ni�, napi�cie ro�nie. Ich taniec nabiera niewiarygod- nej precyzji, g�os staje si� coraz bardziej natarczywy, gitary przy�pieszaj�, tempo ro�nie a� do granic prawdopodobie�- stwa. gitary milkn�. Sp�dnica Dolores wci�� faluje i wi- 1 ' pojedyncze okrzyki i oklaski. Czuj� sucho�� " poci�gam �yk wina. Potem wszystko nagle ^i� si� szalone brawa. '�^rumieniona, zlana potem i znika '"> ze sk�rzanego buk�aka, kt�ry W tym momencie u�wiada- do nieprzytomno�ci. Rozdzia� V Nazajutrz nie chce mi si� pracowa�. Wyci�gam przednie siedzenie z samochodu i ustawiam na klepisku. Podpieram je kamieniami, �eby si� nie kiwa�o, potem rzucam si� na nie i uk�adam w p�le��cej pozycji, ze zwieszonymi bez- w�adnie r�kami. Jest piekielnie gor�co, pot sp�ywa mi z ramion, kapie z palc�w. Wo� nagrzanego skaju miesza si� z zapachem wina, kt�re wypi�em wczoraj. �pi� z przerwami przez ca�y dzie�. Kiedy w ko�cu s�o�ce zachodzi, parz� sobie dzbanek kawy, kroj� chleb i ser, a potem id� na d�ug� przechadzk� �cie�k� prowadz�c� w stron� g�r. Jest pi�kna noc, ksi�yc �wieci blado, niebo l�ni od gwiazd. Wspinam si� na szczyt wzg�rza i pr�buj� stamt�d �ledzi� obroty cia� niebieskich. Jest ju� dobrze po p�nocy, kiedy k�ad� si� spa�. Rano odpinam przyczep� i wyruszam do M Droga jest nawet niez�a, ale o�ywiony ruch na au' M�- gn�cej wzd�u� wybrze�a napawa mnie l�k W Maladze parkuj� przy g��wnej ulic Mijam targowisko i zapuszczam si� � labirynt krzy�uj�cych si� uliczek. ZT sklep z artyku�ami �elaznymi, w > Bior� osiem dwumetrowych r metr�w, dwie p�metrowe i k mochodem pod sam sklep, r ch� si� targuj� ze sprzedr ko� do porozumienia. Wracam na autostr dzi� po sklepach. N zakupy, w ko�cu Dobrze jest h 32 ni�- Kowal nawet nie zacz�� roboty. Dochodz� do wniosku, ze r�wnie dobrze mog� wszystko wykona� sam. Pirzed ku�ni� stoi gromada dzieciak�w i starszych m�czyzn. Wykuwam z kawa�ka metalu wiert�o. P�ac� dw�m malcom, �eby pod�li troch� w miechy, a� uzyskam odpowiedni� temperatur�. Potrzebna mi jest utwardzona stal. Mocuj� wiert�o do jednej ze z��czek. W�a�ciciel ku�ni siedzi w kucki prz:y drzwiach w gronie znajomk�w. Daj� mu sto peset za wykorzystanie jego narz�dzi; robi wra�enie zadowolonego. Ci fa ceci zd��yli mnie ju� uzna� za kogo� w rodzaju wsiowego g�upka. Jad� do domu i po obiedzie dokonuj� lustracji wysch�ego �o�yska, szukaj�c najlepszego miejsca do kopania. Rano roz�adowuj� rury i taszcz� je do �o�yska. Przymo- cowuj� wiert�o do jednej z nich, a potem przykr�cam kr�t- sze, p�metrowe rury do obu ramion teownika, �eby zrobi� uchwyt. Stawiam ca�e urz�dzenie na ziemi, bi or� g��boki oddech i zaczynam wkr�ca� wiert�o w mi�kkie z3o�a piasku i �wiru. Zanim pierwsza z d�u�szych rur zag��bi si� ca�ko- wicie w ziemi, musz� dwukrotnie wybiera� piach. Odkr�- cam teownik, przymocowuj� nast�pn� rur� za pomoc� jed- nej ze z��czek, przykr�cam teownik do nowej rury i zaczy- nam wiercenie od nowa. Kiedy rura zag��bia si� mniej wi�cej do po�owy, natrafiam na piaskowiec i od tego mo- mentu idzie mi znacznie wolniej. Ale do lunchu zag��biam si� na jakie� dwana�cie st�p, co nie jest z�ym wynikiem. Ostrz� swoje wiert�o g�adkim kamieniem. S�o�ce jest ju� wysoko, kiedy zaczynam wkr�ca� trzeci� rur�. Musz� zro- oic przerw�, �eby usun�� piasek. Zanim wkr�sc� czwarty 'mek rury, robi si� ciemno. Trudno mi w to samemu sy�, ale zag��bi�em si� w ziemi� na dwadzde�cia czte- Py Pr�buj� sobie to wyobrazi�, odmierzaj�c taki sam -nek nad ziemi�. Jest to prawie tyle co dwupi�trowy em kolacj� i mocz� moje p�cherze w zimnej wodzie. Czu- f ^^nie, �e mam mi�nie, czego dot�d sobie nie u�wia- arnia�em. Nawet le��c ju� w ��ku, wci�� czuj� zapach wrni wydobywanej z g��bin. Jest to dziwna wo�, przypo- minajaca spalenizn�. 33 O �wicie przyn�OCQwuj� pi�t� rur�. Zag��biam si� jeszcze na dwie stopy, za^1TC\ wyci�gn� rur�, �eby j� opr�ni�. Tym razem ziemia j es* ^ra�nie wilgotna! Podniecony wPaclam rur� z powrotem i wierc� jeszcze dwie stopy. Uwij^m ^i� jak w ukropie, roz��czam rury, wy- ci�gam i znowu �^cz^. Rura z wiert�em jest zatkana g�st� gliniast� mazi�. ^P^szczam zn�w wiert�o i zag��biam si� jeszcze na dwie L Py. Zn�w wyci�gam na wierzch czarne b�ocko. Pod��cza^1 s^�sty odcinek rury. Wiercenie idzie te- raz �atwo, wi�c p^acVj� szybko. Rura zag��bia sie w ziemi prawie pod w�asnym ci�a- rem. W p� godzi� Vchodzi ca�a. Wyci�gam j�, ko�c�wka jest wype�niona ^zaVnym b�ockiem o konsystencji g�stej �mietany. Zagl�d^m do dziury, co jest w�a�ciwie �mieszne, bo c� takiego mi^ Vm tam niby zobaczy�? Przy��czam si�^m^ rur�. W ci�gu kilku minut zag��biam si� na cztery stop^' BO czym wszystko nagle utyka. Wierc� jeszcze p� godzi�^ ^ez �adnego rezultatu. Kiedy wreszcie wyci�gam rur�, cPW Dygocz� z wysi�ku. Czubek wiert�a ^' oblepiony b�otem zrf>ieszanym z od�amkami gra^' rura jest mokra i*a Qdcinku jakich� dziesie^' Odkr�cam wie/(tm)0 i tym razem za?1 rur�. Otw�r ma c^erdzie�ci sto- j� tylko ko�c�wki r%y d�u niej kamyk i nas�ac%j�. Sh- m�wi. Przypomin3m sobie, �t pi��dziesi�t st�p ^ir\ Wyci�g dzenia, rozpl�tuj^' Przywi�zuj� opon i opuszczam w $�b rury, a. Wyci�gam j� z po^^em. Lina jet , miu st�p. Zaczyn^"1 j� ssa�: woda smak, ale nie jest z , na szcz�cie L czynam wywija� i^ac* g�ow� uwi�zan� "M to by�o lasso. (tm) - Ja to pieprz�, ucWo si�! Puszczam lin�, �%ija si� jak w��. Laow zagl�dam do otworu. Teraz rm>s^ pomy�le�, jak wydoby� t� wod�. Je- stem tylko trzydziescist�p od niej, ale nadal pozostaje poza 34 moim zasi�giem. Mog� zastosowa� pomp� r�czn� albo za- prz�c Jozuego do kieratu po��czonego ze zbiornikiem, ale wola�bym tego nie robi�. Do diab�a, przecie� Jozue jest te- raz moim najbli�szym przyjacielem! Chodzi za mn� jak szczeniak i wci�� si� domaga, �ebym go drapa� za uszami. Wracam na wzg�rze i przygotowuj� sobie lunch: kanap- k� z serem i z pomidorami. Podmuch wiatru posypuje mi mas�o py�em. Zdrapuj� kurz z kanapki. Niebo jest jak zwy- kle bezchmurne i b��kitne. W ko�cu wpadam na pomys�. Oczywi�cie, tak nale�y to zrobi�, trzeba wykorzysta� wiatr. Co� z niczego: takie roz- wi�zanie przemawia do wyobra�ni. Odbywam jeszcze trzy wyprawy do Malagi. Przywo�� stamt�d drewnie ^ki, rury, gwo�dzie, blach� i cz�ci starej ci�^- ' wuj� to wszystko na baga�nik na dach- nast�pne dwa tygodnie pracuj� �zyszy mi gromada gapi�w. Nie i e pracuj� i kiedy dzieci chodz� V sze�� �mig i po��czywszy je, �klecony wiatrak o �rednicy cuduj� samolot, �dni dwupoziomow� wie��. <:>kich. Wie�a ma trzydzie- aa jest w betonowym co- lcie st�p wysoko�ci. Im- ^i.awie ca�y zapas cemen- , ozue pomaga mi transportowa� .iistaluj� poziom� o� wiatraka i wci�gam mon- - smigi za pomoc� kr��ka linowego. Nasadzam wia- -dK na o� i przymocowuj� go. Zawieszam to tak, �eby przy zbyt wielkim wichrze wszystko si� automatycznie odhacza�o. Potem, wykorzystuj�c przek�adnie ze starej ci�ar�wki, montuj� pionowy dr�g ��cz�cy wiatrak z pomp�. Pomp� niemieckiej produkcji znalaz�em w Maladze, zap�aci�em za ni� dwie�cie dolc�w. W sobot�, p�nym popo�udniem, udaje mi si� w ko�cu z�o�y� wszystko do kupy. Wspinam si� na g�r�, wyci�gam 35 blokuj�ce kliny. Potem po�piesznie schodz� na ni�szy po- ziom. Wielkie ko�o powoli rozkr�ca si� na wietrze. S�ysz� dobiegaj�cy z do�u chlupot pompy. Wsysana do rur woda bulgocze, wypychaj�c zat�ch�e powietrze. Wreszcie zaczy- na strzyka� w nieregularnych spazmatycznych wytryskach, najpierw brudna, potem czysta. Oblewa mi nogi i rozchla- puje si� na ziemi. Stoj�, boj�c si� poruszy�, a woda leje si� strumieniem, p�ynie po ziemi i wsi�ka w suche, piaszczy- ste pod�o�e. Pozwalam, by tak przez chwil� ciek�a, bo chc�, �eby si� oczy�ci�a, a potem wchodz� z powrotem na g�r�, blokuj� mechanizm i od��czam ca�e urz�dzenie. Rozdzia� VI Tego wieczoru jad� do miasta. T' ne ni� zwykle, wszyscy o-1 brudny, nie goli�em s1'' te� ostrzyc. U fryzjera ' ka wtyk" odbii prawi, Zaczj ^y odpo- wiednio k ^-st jaka� re- stauracja, ^czyna nak�ada� pian� na mc_ - Nie, serio, ^r; wszyscy jedz� raczej w domu. To prz. ^n Semana Santa. Zupe�nie o tyn *mia�em. Jutro Niedziela Wielka- nocna. Fryzjer okr^a mnie, staje przede mn� i wymachuje mokrym p�dzlem do golenia. -Senor, musi pan koniecznie przyj�� do nas na kolacj�. Moja �ona cz�sto o pana pyta. W Hiszpanii tego dnia urz�- dzamy wielk� uczt�. Mam pe�no piany wok� ust. Podnosz� r�k�, jakby w obron- nym ge�cie. Naprawd� nie wiem, co powiedzie�. Nie jestem nawet pewien, czy mam ochot� sp�dzi� ca�y wiecz�r, m�- wi�c po hiszpa�sku. To dla mnie strasznie m�cz�ce. -Senor, dzi� b�dzie paella; to specjalno�� mojej �ony. Musi pan przyj��. Kiwam g�ow� i si� u�miecham. Fryzjer zaczyna goli� po- 37 kryty grub� warstw� piany zarost. Idzie mu to nawet g�ad- ko, mimo �e rozrabia pian� zimn� wod�. Sko�czywszy, przeby�a krzes�o, �ebym m�g� si� dobrze przejrze� w lustrze. %gl�dam inaczej, znacznie lepiej, nie tylko dlatego, �e je%m ogolony. Pan Ramos spryskuje mnie bez ostrze�enia Wod� kolo�sk� o s�odkawym, mdl�- cym zapachu i masujemi szczypi�c�, wilgotn� twarz. Przy- k�ada do policzk�w zl0�ony r�cznik. Zapach jest ci�ki, du- sz�cy, podobny do z�pachu bij�cego z mojej studni, cho� �agodniejszy. Prawdop0(j0bnie jest to spos�b na dyskretne zakomunikowaniem^ �e cuchn�. Nie mam w�a�ciwie mo�- liwo�ci, �eby si� porz^nie umy�. Musz� jak najpr�dzej za- instalowa� jaki� nat�ok. Daj� mu sze��dziesi�t peset. I tak zamierza�em wyda� te pieni�dze na obiad. Patrzy na mnie surowo i z powrotem wciska mi pieni�dze d0 r�ki. - Wystarczy norm%a zap�ata, senor. Daj� mu pi�tna�cie peset i pr�buj� pokry� zmieszanie u�miechem. Bo�e, n�praw(j� m'e wiem, jak si� zachowa� w takich sytuacjach; Okazywanie we w�a�ciwy spos�b wdzi�czno�ci jest chyU jedn� z najtrudniejszych rzeczy na �wiecie. Nigdy si� te�0 m'e naucz�. Albo jest to pora zamkni�cia zak�adu, albo te� pan Ra- mos zamyka zak�ad, tedy chce, w ka�dym razie wychodzi- my obaj. -Je�li chce pan koi)jecznie mie� sw�j udzia� w kolacji, to moja �ona z wdzi�czno�ci� przyjmie jakie� wino. K�adzie mi r�k� n^ ramieniu, do kt�rego nie si�ga mi g�ow�. Kupujemy w barze butelk� blanco i drug�, tinto, po czym kr�tymi uliczka^ zmierzamy do jego domu. Tym ra- ' �em ja prowadz�; ichdom znajduje si� w pobli�u miejsca, gdzie kobiety pior� bitfzn�, u st�p wzg�rza, na kt�rym stoi ko�ci�. Otwiera nam c�rk�pa�stwa Ramos. W�osy ma zwi�za- ne z ty�u g�owy, �ci�gni�te tak mocno, �e a� oczy robi� jej si� sko�ne, co nadaje jej nieco orientalny wygl�d. Ca�uje ojca i wyci�ga do mnier�k�. Dotykam jej po raz pierwszy. Ma na sobie cienk� niebiesk� sukienk� i lakierowane pan- 38 tofelki na p�askim obcasie. Sefiora Ramos wychodzi z kuch- ni- Wygl�da na ucieszon� moim widokiem. T" ^czam jej wino. - Prosz� spocz��, senor. I musz� pan" 'e jest jeszcze mn�stwo roboty w kuchni. Odwraca si� i znika za kotar" -a idzie za ni�. - Prosz�, niech pan us1' Senor Ramos wsk?" nym na �rodku po1 ' . ciwnej stronie r w�skim sch' -�ar- lore,= v oucha .ai, ujmuje dla niej ni� ale m�wimy na ni� Tia. y jak wtedy, kiedy �piewa. ,e� szcz�ciar�, �e masz tak� pi�k. Tia j. ^� bacznie, zw�aszcza ustom. Pewnie nie rozui, __ niszpa�szczyzny. Odczeku, .iwil�. To konwersacja na zwolnionych obro- tach. - Czy pracujesz tu gdzie� w miasteczku, Dolores? -Tu nie ma pracy dla m�odych dziewcz�t. Mog�abym Pracowa� w Maladze, ale ojciec nie chce si� zgodzi�. Zresz- t� ja chc� by� z Tia. Pomagam tu mamie. Jej twarz zn�w przybiera nieodgadniony wyraz. Zasta- nawiam si�, co robi na g�rze senor Ramos. Dolores u�mie- cha si� do mnie. - A czym pan si� zajmuje, senor? Jestem zaskoczony. Jest to pierwsze pytanie, jakie zada- 39 IJ 1 �� j� nowo poznanemu cz�owiekowi w Ameryce, ale po raz pierwszy s�ysz� je z ust Hiszpanki. -Jestem in�ynierem, specjalist� od aeronautyki. Wyraz jej twarzy si� nie zmienia. Patrzy na mnie nieru- chomym wzrokiem. -Konstruuj� samoloty i rakiety. Wyja�niam wszystko najdok�adniej, jak potrafi�. Zresz- t� ona i tak ju� nie s�ucha. Z g�ry schodzi senor Ramos. Ma na sobie bia��, wykrochmalon� koszul�, czarne spodnie i czarne, l�ni�ce buty ze spiczastymi czubkami. Dolores wraca do kuchni. Se�or Ramos siada na jej krze�le i bierze dziecko na r�ce. Po chwili jego c�rka wraca i zaczyna szyb- ko i wprawnie nakrywa� do sto�u. To swoisty rytua�. Se�o- ra Ramos przynosi ci�ki, �eliwny garnek pe�en ry�u i r� nych owoc�w morza. S� tam krewetki, mule i inne stw�r ni�, kt�rych nie rozpoznaj�. Senora Ramos nak�ada mi na talerz ogromn� por' jest jaskrawo��ty. Senor Ramos nalewa wina. V serca karczoch�w i bia�e talarki przypominaj �cf ki recepturki. S� twarde i trzeba je d�ugo jedn� palcami, �eby jej si� przyjrze�. Dolo- trzyma na kolanach dziewczynk�, zaczy^ wszystkie strony ramionami. Wrzucam "gm. i wszyscy wybuchamy �miechem, nawet ma�a IV znakomicie odegra�a przed chwil� o�miornic�. Senor Ramos pyta, co nowego zrobi�em w swoim go:^ darstwie. M�wi, �e ju� ca�e miasto gada o zwariowanym cudzoziemcu i jego wie�y. Jaki� miejscowy �artowni� pu�ci� te� w obieg plotk�, �e mam zamiar si� ukrzy�owa�, aby uczci� Semana Santa. � Zaczynam opowiada�, mocno zreszt� koloryzuj�c, o tym, jak kupi�em Jozuego, wywierci�em studni� i zbudowa�em wiatrak. Musia�o na mnie podzia�a� wino, bo mnie same- mu wydaje si� �mieszne to, co m�wi�. Opowiadaj�c, �miej� si� razem ze wszystkimi, a przecie� uchodz� za cz�owieka, kt�ry nie ma w og�le poczucia humoru. Gerry twierdzi�a zawsze, �e najwyra�niej brakuje mi odpowiedzialnej za to cz�ci m�zgu. Problem w tym, �e traktuj� wszystko, co m�wi� ludzie, b? ' -o serio i po prostu nigdy nie chwytam zakamuflowar �pu. Ko�cz� trysn�a n do przor" - C1 K -tan��em na szczycie wie�y i jak Senor Ramos a� wychyli� si� vd� ma pan tam wod�? -ci� krzes�a i wybu- k�j ona �ona zry- .1 odpraw