6105

Szczegóły
Tytuł 6105
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

6105 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 6105 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

6105 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

ALAN DEAN FOSTER LODOWY KLIPER Tytu� orygina�u: Icerigger Trylogia: Tran-ky-ky tom 1 Prze�o�y�a: Anna Wojtaszczyk Data wydania polskiego: 1998 Data wydania oryginalnego: 1974 ROZDZIA� I Niewiele brakowa�o, a tym razem, za czwart� pr�b�, facet grzmotn��by g�ow� w zakrzywiony, gwia�dzisty sufit w barze Antaresu. Zreszt� mo�e by�a to pi�ta pr�ba. Kilku z bardziej wymownych go�ci tego luksusowego baru da�o wyraz swojemu rozczarowaniu. Kiedy si� wyprostowa� � a w ostatnich minutach rzadko si� to zdarza�o � mia� niemal dwa metry wzrostu. Znaj�cy si� na rzeczy w�a�ciciel sklepu z galanteri� m�sk� oceni�by pewnie jego wag� na jakie� dwie�cie kilo. Naturalnie nie wliczaj�c gorza�y, kt�r� facet wlewa� w siebie z fantastyczn� szybko�ci�. To, �e w og�le uda�o mu si� zbli�y� do sufitu z imitacj� ziemskiego nieba, nale�a�o przynajmniej cz�ciowo przypisa� jego pot�nej budowie. Rusza� z drugiego ko�ca pomieszczenia, ci�ko jak s�o� rozp�dza� si� w kierunku baru, wskakiwa� na wypolerowan� lad� z klonowego drewna i z tej platformy startowej o pi�knym rysunku s�oi wzbija� si� w kierunku sufitu. Prostowa� r�k�, wyci�ga� si�, usi�owa� za co� si� z�apa� i opada� w powodzi plastikowych butelek, szklanek i mieszade�ek do drink�w. Nast�pnie ogania� si� od wymachuj�cego na wszystkie strony rozw�cieczonego barmana-robota, kt�ry by� ju� na kraw�dzi elektronicznego rozstroju nerwowego, zataczaj�c si� wraca� mi�dzy stoliki i ponawia� pr�b�. W�a�nie z trudem podni�s� si� na nogi, wla� w siebie haust tego czego�, co aktualnie pi�, i niepewnie ruszy� na pozycj� startow�. Przygl�daj�cy mu si� kibice, elegancko ubrani i raczej m�odzi, wiwatowali i zagrzewali go do czynu. Ogarn�a ich gor�czka sportowa. Nie przestawali zawiera� zak�ad�w. Czy si� w ko�cu zabije, spadaj�c na ten sw�j zalany �eb, pi�ty (a mo�e sz�sty ju�) raz? A mo�e tylko straci przytomno��, jak uda mu si� wreszcie �bem r�bn�� w sufit? Po kopule sun�y tr�jwymiarowe kumulusy, t�uste i we�niste. Wygl�da�y ca�kiem jak prawdziwe, ale by�y to tylko projekcje, przemy�lnie wy�wietlane na hartowanym duramiksie. A chocia� ten osobisty brat kangura wyra�nie nie mia� w g�owie nic pr�cz ko�ci, to w bli�szym kontakcie z delikatnymi chmurkami musia�y wygra� te ostatnie. Gdzie� na ty�ach sali zacz�� si� ruch. Pierwszy oficer i dw�ch ni�szych stopniem in�ynier�w Antaresu podskakiwa�o jak szmaragdowe korki w�r�d roze�mianych, klaszcz�cych hazardzist�w i oburzonych, ale zaintrygowanych go�ci. Przez ostatnie pi�tna�cie minut mieli jeden jedyny cel w �yciu: uspokoi� tego galopuj�cego, wielkiego, starego ma�poluda z jak najmniejsz� szkod� dla siebie i dla maj�tku kompanii. Jak dot�d ich usi�owania spe�z�y na niczym. Wi�cej, zacz�to si� z nich ju� troch� pod�miechiwa�. A pierwszemu oficerowi, kt�ry by� cz�owiekiem wykszta�conym i wi�kszo�� czasu pracy sp�dza� na planowaniu manewr�w nadbiegowych i manipulowaniu polem grawitacyjnym ma�ej, sztucznej masy s�onecznej, nie wydawa�o si� to ani odrobin� �mieszne. Tak naprawd� mia� ju� tego po dziurki w nosie. Nie ma co zagl�da� jeszcze raz do regulaminu. Przepisy kompanii wyra�nie zabrania�y strzela� do pasa�era, kt�ry zap�aci� za przejazd, bez wzgl�du na to, jak by si� obrzydliwie zachowywa�. Tymczasem ka�da z dotychczas zastosowanych metod zako�czy�a si� fiaskiem. Jednemu z in�ynier�w ten rozp�dzony akrobata przy�o�y� celnie stalow� pi�ci�. Oficer otar� doln� warg� i zastanowi� si� g��boko, czyby nie rozwali� krzes�em �ba temu cz�ekokszta�tnemu moczymordzie. Zawsze m�g�by p�niej zwali� to na dzia�anie w afekcie. I niech si� wypchaj� emerytur�. � Rozst�pcie si� ch�opcy. Znowu leci. Kandydat na Ikara ponownie wystartowa� w kierunku baru; wymachiwa� na p� opr�nion� butelk� Heepu Uriasza z niepowszedni� wytrzyma�o�ci� wy� na ca�e gard�o i z ka�dym krokiem nabiera� szybko�ci. Ze zr�czno�ci� zdumiewaj�c� u kogo� lak starego i tak zalanego wybi� si� wysoko i jednym susem wskoczy� na lad�. Lecia� w g�r�, coraz wy�ej i wy�ej, z r�kami wyci�gni�tymi w stron� sufitu. O w�os min�� si� zjedna z p�yn�cych po pseudoniebie pseudochmurek. Z drugiej strony baru dobieg� wcale udany i swojski ju� �omot. Plastikowe dzbanki i niet�uk�ce si� szk�o po��czy�y si� ze sob� w t�czow� fontann� i sp�yn�y na pod�og�. W t�umie kibic�w pieni�dze przechodzi�y z r�k do r�k. Przez d�u�sz� chwil� nic si� nie dzia�o i pierwszy oficer zdecydowa� si� na nowe podej�cie do sprawy. Spr�buje perswazji. Poza tym ten facet jeszcze si� nie podni�s�. Mo�e sobie kark skr�ci�. To by wszystkim zaoszcz�dzi�o mn�stwo k�opot�w. Skin�� na in�ynier�w, na paluszkach podszed� do szpetnie porysowanej klonowej lady i ostro�nie zajrza� na drug� stron�. Niestety. To prawda, �e faceta na chwil� unieruchomi�o, jako �e spad� na mechaniczny bar, czasowo nieczynny, ale parska� i mamrota� z przera�aj�c� energi�. � Prosz� pana, odwo�uj� si� do pana morale. Publiczne upijanie si� jest a� nadto naganne. Jeszcze gorsze jest to, �e skasowa� pan wieczorne obroty baru, nie m�wi�c ju� o samym barze. Ale fakt, �e w przestrzeni kosmicznej nie zwa�a pan na upomnienia za�ogi statku, mo�e by� potraktowany jako zniewaga. Czy obrazili�my czym� pana? Przez chwil� m�czyzna jakby czego� szuka� na pod�odze, wreszcie wygl�da�o, �e znalaz� � w�asne nogi. Chwiejnie na nich stan��, mniej wi�cej si� wyprostowa�, po�o�y� dwie olbrzymie pi�ci na blacie i pochyli� si� do przodu. � Obrazi� mnie? OBRAZI� MNIE! Oficer uchyli� si� od opar�w alkoholu i taktownie odwr�ci� g�ow�. To by�aby czysta samoobrona. Chyba mog� tego cz�owieka sprz�tn��! Nie ulega w�tpliwo�ci, �e jest �atwopalny i stanowi realne zagro�enie dla statku. Oczy m�czyzny b��dzi�y, a� trafi�y na butelk�, kt�r� �ciska� mocno w jednej �apie. Wychyli� po�ow� z tego, co w niej pozosta�o. � Obrazi� mnie! � wybe�kota� znowu. � S�uchaj no, ty brukowe zagro�enie dla nawigacji. To pieskie nasienie, kt�re tam siedzi � tu machn�� wielkim, s�katym paluchem w kierunku szczeg�lnie zadowolonego z siebie, m�odego hazardzisty � ten �wi�ski szczylek twierdzi, �e wi�cej wie o pozygrawitacji ni� ja. Ni� ja. JA! Wyobra�asz to sobie? � Nie jestem pewien � odpar� oficer. Odczuwa� pewne trudno�ci przy �ledzeniu toku my�lenia swojego rozm�wcy. Mo�e mia�a z tym co� wsp�lnego lokalna zmiana atmosfery. Dwaj in�ynierowie chy�kiem przesuwali si� na jedn� stron� baru. Je�eli uda si� i ta kreatura nie przestanie m�wi�... � Najzadok�adniej � powiedzia� m�czyzna i czkn��. � Tak wi�c zaj�ci jeste�my eksperymentem naukowym, �eby ten problem rozwi�za� raz na zawsze. Nie jeste� chyba jednym z tych antydo�wiadczalnik�w, ch�optasiu, co? � Dobry Bo�e, nie � przyzna�, nawet szczerze, oficer. � No. Troch� policzyli�my, jakie b�dzie pole statku, rozumiesz? I zgodnie z moimi wyliczeniami powinienem m�c dotkn�� dachu. � Tego nad naszymi g�owami? � No, w�a�nie tego. Nie jeste� taki g�upi, na jakiego wygl�dasz, kole�. Rozumiesz teraz, co robi�, co? � Oczywi�cie. � In�ynierom jeszcze troszk� brakowa�o do zaj�cia pozycji. � Ale chocia� jestem pewien, �e zna si� pan na obliczeniach, ten m�ody facet, kt�rego mi pan pokaza�, to syn dobrze znanego �eglarza, a sam jest czym� w rodzaju mi�dzyplanetarnego sprintera. Niewykluczone, �e wie, o czym m�wi. Wpatrzy� si� w rozwichrzone jak od wybuchu bia�e w�osy, otaczaj�ce g�ow� imponuj�c� aureol�, w wielki, zakrzywiony jak dzi�b nos, w brod� przypominaj�c� obuch topora, w czarne jak smar oczy pod nawis�ymi brwiami i w z�oty kolczyk w prawym uchu. Ale na obna�onych r�kach m�czyzny w�osy by�y jasne, a na opalonej twarzy mniej dostrzeg� zmarszczek, ni� wydawa�o mu si� na pierwszy rzut oka. Z tym, �e te, kt�re ju� tam by�y, to by�y zmarszczki-kaniony, istne w�wozy. Nie budzi�o to te� w�tpliwo�ci, �e najpierw powsta� nos, jak u Bergeraca, a potem dooko�a niego zosta�a skonstruowana twarz, z kawa�k�w i od�amk�w poprzyszywanych to tu, to tam. Zmarszczki le�a�y schludnie na swoich miejscach, jak szwy na sk�rze. � Natomiast nie ca�kiem jestem pewien � kontynuowa� oficer � kim pan jeste�. � A s�d na pewno b�dzie chcia� to wiedzie�, pomy�la�. Przez chwil� wydawa�o mu si�, �e jego rozm�wca ma mo�e jaki� atak, bowiem wci�� trzymaj�c zaci�ni�t� w d�oni butelk�, potrz�sn�� pi�ci� najpierw w kierunku pierwszego oficera, a potem og�lnie w kierunku ca�ego baru. � Na Zast�py Niebieskie i na Ko�sk� G�ow�, jestem Skua September, oto kim jestem! I �e si� tak wyra��, bij� na g�ow� w piciu, bijatyce, lataniu, spaniu, �arciu, pieprzeniu, wy�cigach, gadaniu, wrzaskach i kochaniu ka�dego innego cz�owieka czy stworzenia na tym ko�cu Spiralnego Ramienia! September wydawa� si� mie� ogromn� ochot� na kontynuowanie tej wyliczanki swoich w�tpliwych zalet, a� do najbli�szych obchod�w milenijnych. Jego tyrad� przerwa�o jednak godne brontozaura czkni�cie, po kt�rym na chwil� w barze zapanowa�a og�lna konsternacja. W tym momencie obydwie ni�sze szar�e r�wnocze�nie zaatakowa�y go od ty�u, w wyniku czego powsta�e menage a trois zwali�o si� na pod�og� przed lad�. Jeden z in�ynier�w z�apa� za butelk� pe�n� z�otolitego czego� tam i zamachn�� si� nad g�ow� Skuy. Ale pierwszy oficer wyci�gn�� r�k� i powstrzyma� go. � Nie trzeba, Evers. Le�y oboj�tnym bykiem. Po raz pierwszy na d�u�sz� chwil� zapanowa�a cisza. Potem przerwa�y j� uprzejme oklaski jednej pary d�oni. Oficer odwr�ci� si� do syna �eglarza, kt�ry ich wszystkich oklaskiwa�... czy z szacunkiem, czy z sarkazmem, tego nie potrafi� powiedzie�. � Brawo � za�wierka� playboy. * * * Cisza by�a jak makiem zasia�. Ludzie musieli chyba siedzie�, jak myszy pod miot��. Stwierdzenie to by�o s�uszne, ale por�wnanie niew�a�ciwe, my�la� sobie Ethan Frome Fortune, sun�c na ty�y pasa�erskiej kopu�y. Myszy i szczury nie umia�y przechytrzy� regulaminu lot�w mi�dzygwiezdnych. Och, potrafi�y dosta� si� na pok�ad wahad�owc�w, a stamt�d na statek i na pocz�tku by�y nawet z nimi problemy. A potem kto� wpad� na sprytny pomys�, �eby w cz�ci pasa�erskiej wy��cza� na p� godziny pole pozygrawitacyjne. Jeden cz�owiek p�ywa� po pomieszczeniach z siatk� i zbiera� zamroczone szkodniki; w ten spos�b problem mieli z g�owy a� do nast�pnego portu. No i dobrze, duma� z ironi� Ethan. Gdyby gryzonie by�y w stanie si� przystosowa�, to mo�e musia�by w imieniu swojej kompanii handlowa� �apkami na myszy. Tymczasem by� przecie� umiarkowanie wzi�tym sprzedawc� towar�w luksusowych Domu Kupieckiego Malaiki, a wi�c na sk�adzie mia� raczej wysadzane klejnotami drobiazgi, perfumy i przyrz�dy mechaniczne misternej roboty o wysokiej cenie. Ozdobione klejnotami �apki na myszy nie sprzedawa�yby si� najlepiej. Min�� ma�e okienko obserwacyjne, zatrzyma� si�, �eby popatrze� na planet� wiruj�c� oci�ale pod nimi. Tu, na ty�ach przedzia�u pasa�erskiego, takich okienek by�o mniej, ale i mniej by�o tu pasa�er�w. Przyszed�, bo zm�czony ju� by� idiotyczn� paplanin�, a nikomu z tego t�umu nie uda si� niczego sprzeda� hurtem. Wi�kszo�� Tran-ky-ky pogr��ona by�a jeszcze w ciemno�ciach. Pewnie to zbieg okoliczno�ci, �e obr�cona by�a stron� nocn� do orbituj�cego wok� niej w porze snu statku. Ethan by� chyba jedynym nie nale��cym do za�ogi cz�owiekiem, kt�ry wyszed� z kabiny. Jutro poleci wahad�owcem na d�, chocia� szans� zrobienia jakiego� interesu s� mizerne. Znaczy to, �e b�dzie musia� jako� wytrzyma� towarzystwo gromady turyst�w. No c�, rozpychanie si� �okciami te� jest cz�ci� istnienia, oboj�tnie pod jakie prawo si� je podci�gnie. Tran-ky-ky by�a, metaforycznie m�wi�c, przystankiem na ��danie na trasie Antaresu. Gigantyczny mi�dzygwiezdny transportowiec pozostanie dzie� czy dwa w pobli�u planety, a wi�kszo�� tego czasu zajmie transfer �adunku dla jedynej thranxludzkiej plac�wki dzia�aj�cej na pos�pnej powierzchni planety. Fakt, �e ta plac�wka zosta�a nazwana w j�zyku teranglo niekoniecznie oznacza�, �e odkrywcami �wiata byli ludzie. Za�oga mog�a by� mieszana albo czysto thranxyjska. Ale bardziej prawdopodobna by�a ta pierwsza mo�liwo��. �aden thranx, a z natury mia�y one dobrze w g�owie, nie nazwa�by prawdopodobnie plac�wki Wsp�lnoty D�t� Ma�p�. Poza tym dla tych kochaj�cych skwar owad�w le��cy w dole glob by�by czym� gorszym ni� porz�dna porcja lodowatego piek�a w najlepszym gatunku. S�o�ce pada�o jedynie na ma�y skrawek planety, tworz�c na jej skraju jaskrawy, niemal bole�nie bia�y p�ksi�yc. Przypomnia�y mu si� wiadomo�ci z infota�my, dotycz�ce tej ciemnej kuli. Tran-ky-ky znajdowa�a si� na obrze�ach zasiedlanych teren�w thranxludzkich i odkryta zosta�a niedawno. Oznacza�o to wiele r�nych wa�nych rzeczy, ale tak�e i to, �e stanowi�a nowe terytorium dla rozmaitych gorliwc�w, takich jak on sam, nie zosta�a jednak zaklasyfikowana jako potencjalna kolonia. Ludzie mogli na niej �y� i jako� �yli w D�tej Ma�pie, ale planeta by�a bardzo niego�cinna. Nie by�a to �adna Nowa Riwiera! Poza tym zosta�a oznaczona symbolem 4-B. Oznacza�o to, �e zamieszkuje j� rasa tubylc�w o przyzwoitym potencjale intelektualnym, �yj�cych na etapie technologicznym poprzedzaj�cym wiek pary, a mo�e nawet jeszcze wcze�niejszym. Je�li chodzi o topografi�, planeta mog�a si� poszczyci� kilkoma niewielkimi kontynentami, a w�a�ciwie obszernymi wyspami i tysi�cami ma�ych wysepek. Niekt�re by�y przyzwoicie p�askie jak Asurdun, na kt�rej le�a�a D�ta Ma�pa, inne urwiste, pochodzenia tektonicznego. Wszystkie by�y rozproszone po p�ytkich morzach planety, w permanencji zamarzni�tych na g��boko�� dochodz�c� w niekt�rych miejscach nawet do trzech kilometr�w, a w innych zaledwie do dziesi�ciu metr�w. Grawitacja oko�o 0,92 standardowej ziemskiej, doba oko�o dwudziestu standardowych godzin, odleg�o�� od s�o�ca � zbyt wielka. Na tej uroczej, wypoczynkowej planecie, my�la� sobie z sarkazmem, temperatura na r�wniku dochodzi�a do balsamicznych trzech stopni Celsjusza powy�ej zera. Istna fala upa��w w D�tej Ma�pie. �rednia temperatura utrzymywa�a si� oko�o minus pi�tnastu, a niekiedy noc� opada�a do absurdalnych minus dziewi��dziesi�ciu stopni. A jak si� cz�owiek ruszy� gdzie� dalej od r�wnika, dopiero zaczyna�o si� robi� ch�odno. O tak, to uroczy przystanek w podr�y po wystrz�pionych, obdartych r�bkach cywilizacji! Innym komiwoja�erom wyznaczono trasy po terytoriach takich jak bli�niacze, rozrywkowe planety Balthazar i Beersheba, a nawet po samej Ziemi. A Ethan Fortune? Zawsze odwr�cony plecami do cieplutkich, wewn�trznych �wiat�w Wsp�lnoty, szperaj�cy za swoj� mar�� niepewnie, skromniutko po r�nych pustkowiach i zakazanych dziurach. Wariat! Och, mia�o to pewne dobre strony. Na przyk�ad bardzo dobrze zarabia�. I wci�� jeszcze nie przekroczy� trzydziestki. Bez w�tpienia lada dzie� kto� w g��wnym biurze zwr�ci uwag� na jego niewiarygodne, zdumiewaj�ce osi�gni�cia w tych niemo�liwych warunkach. Mo�e wtedy dadz� mu co�, co by lepiej pasowa�o do jego wyj�tkowych uzdolnie�. Na przyk�ad szukanie nabywc�w na kosztown� chu�-bielizn� w�r�d os�awionych ekdyzjastek �wiata Przegranych czy �wie�o upieczonych debiutantek Nowego Pary�a. Zamruga� oczami, odwr�ci� si� od hipnotyzuj�cego biel� sierpa i stara� si� zmusi� do skupienia si� na bardziej prozaicznych rozwa�aniach. Na przyk�ad, jak wyt�umaczy� tubylcom dzia�anie przeno�nego asandyjskiego grzejnika katalitycznego, model delux. Infota�ma da�a mu praktyczn� znajomo�� j�zyka � zawsze przygotowywa� si� na ka�dy nowy �wiat tak sumiennie, jak si� da�o � ale niewiele by�o na niej takich decyduj�cych o wszystkim rodzynk�w, jak lokalne zwyczaje czy niuanse dotycz�ce handlu. Tran-ky-ky by�a tak nowym �wiatem, �e dost�pne ta�my dotyczy�y wy��cznie podstawowych fakt�w i niczego wi�cej. Na badania antropologiczne przyjdzie czas p�niej. Tak wi�c zakres jego dzia�a� b�dzie ograniczony. Ale przynajmniej jednej pozycji ze swojej listy powinien si� pozby� w ca�o�ci. Te asandyjskie grzejniki produkowane by�y na Amropolousie i stanowi�y istny cud mocy i miniaturyzacji. Nawet w tra�skim klimacie jeden z takich kieszonkowych grzejnik�w b�dzie w stanie utrzyma� pla�ow� temperatur� w sporych rozmiar�w pokoju. A poniewa� tubylcy zaadaptowali si� do kra�cowo niskich temperatur, taki asandus powinien u nich funkcjonowa� bez ko�ca. Wystarczy podkr�ci� termostat na zero i niech dziadziu� i dzieciaki p�awi� si� w luksusie. Na powierzchni Tran-ky-ky pr�dko�� wiatru dochodzi�a do trzystu kilometr�w, co powodowa�o, �e zimno by�o doprawdy a� niedorzecznie przenikliwe. Je�eli jaki� cz�owiek utkn��by tam bez zabezpieczenia i nie mia� przy sobie urz�dzenia typu asandus, m�g�by p�niej s�u�y� wy��cznie jako dekoracyjna rze�ba lodowa. Do niczego innego by si� nie nadawa�. Zreszt� pewnie i w samej plac�wce znajdzie si� par� os�b, kt�re z rado�ci� powitaj� ma�y, luksusowy grzejniczek, kt�ry mo�na wzi�� ze sob� na skuter. Najprawdopodobniej niezbyt cz�sto zdarza im si� ogl�da� towar tej klasy. Je�eli tylko uda mu si� powstrzyma� dygotanie r�k, kiedy b�dzie nastawia� termostat... Pogr��ony ca�kowicie w rozmy�laniach o wspania�ych perspektywach sprzeda�y skr�ci� za r�g i trafi� na �ywy obraz, kt�ry mu si� wcale nie spodoba�. Pi�� os�b skupi�o si� wok� wej�cia do szalupy ratunkowej. Wy�ej wymienione wej�cie by�o otwarte, co nie powinno mie� miejsca. A mo�e on chwilowo zapad� na g�uchot�, a tymczasem rozpocz�y si� �wiczenia ratunkowe? S�ysza�, jak wali mu serce. No, uszy ma w porz�dku, ale informacja wzrokowa do kitu. Niew�tpliwie, musi mie� jakie� problemy z oczami, bowiem dw�ch z tych ludzi wymachuje z pijack� nonszalancj� laserami. Jeden z bandyt�w, niski facet o �asicowatej twarzy, cierpi�cy chyba na powa�ny przypadek epilepsji palcowej, celowa� swoim laserem w starszego pana, kt�ry usi�owa� si� dzielnie trzyma�, zacny ten cz�owiek ubrany by� w wy�mienicie skrojony garnitur z jaskrawoszmaragdowej emeraldyny, na�o�ony na ciemnolazurow� koszul� z �abotem. Na lewo od tego wytwornie odzianego sze��dziesi�ciolatka sta� drobny, nie�mia�o wygl�daj�cy cz�owieczek i patrzy� na laser tak, jak gdyby zastanawia� si�, czy nie rzuci� si� na jego w�a�ciciela. Drugi z bandyt�w to by� kawa� ch�opa o p�askiej twarzy, z�bach zabarwionych na wszystkie kolory t�czy i pot�nych bicepsach. W chwili, o kt�rej mowa, usi�owa� poradzi� sobie ze swoim laserem i opanowa� jako� k��bek dr�cej si� i drapi�cej kobieco�ci, chyba rodzaju ludzkiego. Tylko chyba, bo wygl�da�o na to, �e k��bek ma osiem n�g i dwana�cie r�k i wszystkimi naraz wymachuje. Dobiegaj�ce gdzie� ze �rodka k��bka przekle�stwa by�y jednak niew�tpliwie w j�zyku teranglo. Kilka z nich dosz�o do uszu Ethana, kt�ry spiek� raka. Opryszek r�wnie� kl��, jego basso profondo � a w�a�ciwie profano � stanowi�o melodyjny kontrapunkt dla g�osu dziewczyny. Ethan ciekaw by�, jak te� ona wygl�da. Miota�a si� tak, �e nie spos�b by�o co� dostrzec. Jego uwag� przyci�gn�� znowu �asicowaty, kt�ry m�wi� do starszego pana. � Nie mam zamiaru ci powtarza�, du Kane! Chcesz, �eby�my ci� stukn�li? � R�ka, kt�r� trzyma� promiennik, lekko dr�a�a. � Wsiadaj do szalupy, ale ju�! � Nerwowe spojrzenie na zegarek. �aden z bandyt�w nie zwraca� uwagi na drugiego z wi�ni�w. � No c�, nie jestem pewien... Nie chcia�bym wam sprawia� k�opot�w, ale tak trudno jest ju� przypomnie� sobie, co w�a�ciwie nale�y zrobi�. Mo�e lepiej poczekam... �asicowaty a� r�ce wyrzuci� w g�r� i wzrok podni�s�, szukaj�c pomocy w niebiosach i nie zwracaj�c uwagi na to, �e we wszech�wiecie po�o�enie niebios zale�a�o tylko od chwilowego ustawienia statku. W tej chwili wielkie ch�opisko wrzasn�o: �Au�!� w spos�b nie pozostawiaj�cy �adnych w�tpliwo�ci. Bez zastanowienia upu�ci�o dziewczyn� na pod�og�. Ta przeturla�a si� od twardego l�dowania i powoli usiad�a. Kl�a teraz ciszej, ale nie mniej oryginalnie. Ethan troszk� podupad� na duchu. Dziewczyna musia�a wa�y� co najmniej ze sto kilo, a nie by�a jako� wyj�tkowo wysoka. � Ugryz�a mnie � powiedzia� du�y zaskoczony. Zacz�� ssa� sw�j uszkodzony paluch. � S�uchaj no, du Kane. Zaczyna nam brakowa� czasu. Ju� nic na to nie mo�emy poradzi�. Najpierw pokaza�a si� ta krewetka � pokaza� na nie�mia�ego, kt�ry wci�� im si� uwa�nie przygl�da� � a teraz ty si� musisz zapiera�. Nic ci to nie pomo�e. � No c�, sam nie wiem... � powiedzia� z wahaniem du Kane. Poszuka� oczami dziewczyny. � Nie ruszaj si�, ojcze. � Podnios�a wzrok na du�ego i Ethan zauwa�y�, �e z tej pulchnej twarzy patrzy dwoje zaskakuj�co zielonych oczu. � Je�eli uderzysz ojca, prawdopodobnie go zabijesz... jest ju� stary. Sko�czcie z tym idiotyzmem. Dopilnuj�, �eby was nie zastrzelono, przynajmniej nie od razu. A ojciec nie wniesie oskar�enia. Ma za du�o roboty, �eby interesowa� si� takimi szumowinami jak wy. Du Kane! Teraz wiedzia� ju�, sk�d ich zna... ale� ona naiwna... liczy na kruche zdrowie ojca... co za ryzyko. Hellespont du Kane by� prezesem Rady Kurita-Kinoshita Ltd. Produkowali wiele rzeczy, mi�dzy innymi nap�dy dla statk�w mi�dzygwiezdnych. Powiedzie�, �e by� bogaty, to tak jakby stwierdzi�, �e klimat le��cej pod nimi planety nieco odbiega od tropik�w. O kim jak o kim, ale o nim mo�na by�o niew�tpliwie powiedzie�, �e jest nadziany. Ethan by� dobrym handlowcem, szybko wi�c po�apa� si� w sytuacji i podzieli� aktor�w na dwie grupy. Dw�ch porywaczy, dwoje porywanych i jeden niewinny przechodzie�, kt�ry wpad� w pu�apk�. Ciekaw by�, czemu tego cz�owieczka nie zastrzelili. Pytanie to przesta�o by� tylko czysto akademick� ciekawostk�, poniewa� wielkie ch�opisko z obola�ym kciukiem wpatrywa�o si� teraz prosto w niego. I kiedy Ethan gapi� si� w luf� promiennika, przysz�o mu na my�l, �e nieco za du�o czasu po�wi�ci� na obserwowanie, a nieco za ma�o na ulatnianie si� z miejsca akcji. Cofn�� si� o krok. � Id� do wn�ki baga�owej numer trzy... przepraszam, �e przeszka... � Czekaj no, ty odpadku. � Du�y odwr�ci� si� do swojego partnera. � I co teraz, Walther? � No nie, na Ram�, jeszcze jeden! Czy wszyscy na tym statku prowadz� nocny tryb �ycia? � Jeszcze jedno spojrzenie w kierunku przegubu. � Musimy si� st�d wynosi�. Zabieraj go na razie, Kotabit. Whitting wyra�nie m�wi�, �eby nie zostawia� �adnych szcz�tk�w. Ethanowi wcale nie podoba�o si� to, �e nazywaj� go �szcz�tkiem�. Brzmia�o to jak jawna gro�ba. Na razie jednak wpad�. � Ty, przechod� tam � rozkaza� Walther, gestykuluj�c promiennikiem w kierunku pozosta�ych je�c�w. � S�uchajcie, ja naprawd� nie mog� do was do��czy�. Za p� godziny mam bardzo wa�n� narad� handlow� i... Walther wytopi� niewielk� dziurk� w pok�adzie mi�dzy nogami Ethana, kt�ry ju� nie oci�gaj�c si� ruszy� i stan�� obok cz�owieczka, na lewo od du Kane�a. Cz�owieczek poprawia� sobie chyba szk�a kontaktowe. � Czy to naprawd� porwanie? � zapyta� Ethan, kiedy dwaj bandyci zacz�li si� naradza�. � Obawiam si�, �e tak, przyjacielu. � Cz�owieczek akcentowa� s�owa mi�kko, wyra�a� si� precyzyjnie. � Z formalnego punktu widzenia mo�na by nas uzna� za wsp�sprawc�w zbrodni g��wnej. � M�wi� jak nauczyciel pouczaj�cy klas�. � Obawiam si�, �e wszystko si� panu pomiesza�o � poprawi� go Ethan. � Wsp�sprawc�, jest kto�, kto pomaga i nak�ania do przest�pstwa. Pan i ja jeste�my ofiarami, a nie wsp�sprawcami. � Wie pan, to wszystko zale�y od punktu widzenia. � Do szalupy, wszyscy! � rykn�� Walther nie troszcz�c si� ju� o to, czy kto� go us�yszy. � A mo�e damy ka�demu po g�owie? � zapyta� Kotabit. � S�ysza�e�, ty t�u�ciochu... to niebezpieczne. Zw�aszcza przy podchodzeniu do l�dowania. Colette du Kane wpatrywa�a si� w Ethana. Mo�e to imi� pasowa�o do niej, kiedy by�a ma�a, ale teraz... jaka� �Hilda� by�aby bardziej a propos. Od spojrzenia tych niezwyk�ych oczu robi�o mu si� zimno. Nie u�miecha�a si�. � S�uchaj no, czemu nie poszed�e� po pomoc? � Dopiero co wszed�em i nie by�em pewien, co... � Nie by�e� pewien? Och, zreszt� wszystko jedno. � Westchn�a ze zrezygnowanym wyrazem twarzy. � Przypuszczam, �e nie powinnam si� spodziewa� niczego innego. Pewnie by si� z ni� posprzecza�, gdyby nie jeden niezr�czny fakt, a mianowicie to, �e absolutnie mia�a racj�. Niew�tpliwie przeci�gn�� obserwacj� ponad miar�. � Dlaczego ty nie jeste� pi�kna? � zada� jej idiotyczne pytanie. � Dziewice w opa�ach s� zawsze pi�kne. U�miechn�� si� z zamiarem obr�cenia tego w �art, ale ona patrzy�a na to inaczej. Rzuci�a mu ostre spojrzenie, a potem ca�e jej cia�o pochyli�o si�, dr��ce, rozd�te. � S�uchaj no � warkn�� Kotabit do du Kane�a. G�os mia� spokojniejszy, bardziej pewny ni� jego towarzysz, chocia� to ten ni�szy m�czyzna wydawa� si� kierowa� akcj�. � Je�eli trzeba b�dzie poobcina� po plasterku nogi twojej c�rce, zaczynaj�c od wielkiego palca, s�dz� �e nie przeszkodzi to naszym planom. Mo�e to ci� przekona? � Nie zwracaj na niego uwagi, ojcze � powiedzia�a Colette. � Blefuje. � Ojej...! Starszy pan mimo posiadanych miliard�w przypomina� wy��cznie �a�osny worek, pe�en niezdecydowania. I nagle w jego umy�le pojawi�a si� chyba jaka� my�l i nada�a nowy ton jego postawie. Stan�� bardziej prosto i plun�� na Kotabita. Wysoki m�czyzna z �atwo�ci� si� uchyli�, nie trac�c nic ze swojej czujno�ci. Du Kane robi� wra�enie zadowolonego z siebie. Odwr�ci� si� i wszed� do male�kiej, gi�tkiej �luzy prowadz�cej do szalupy. Ethanowi przysz�o na my�l, �eby waln�� z rozmachem w bro� Walthera, ale Kotabit nie sprawia� wra�enia ani odrobin� roztrz�sionego, odwrotnie ni� pierwszy opryszek. Nie mia� najmniejszych w�tpliwo�ci, co zrobi drugi bandyta, je�eli on rzuci si� na jednego z nich, chocia� jego �mier� mog�aby nieco skomplikowa� ich plany. Poszed� wi�c za ma�ym cz�owieczkiem do szalupy. � Nawiasem m�wi�c, nazywam si� Williams... Milliken Williams � zagai� ten ostatni, kiedy wchodzi� do �luzy przed Ethanem. � Ucz� w szkole. Du�a matura. � Ethan Fortune. Jestem komiwoja�erem. Rzuci� okiem na dziewczyn�. Obaj bandyci szli tu� za ni�. Szkoda, przysz�o mu bowiem na my�l, �eby zamkn�� im drzwi do szalupy przed nosem, ale za bardzo si� t�oczyli. W szalupie by�o ciemno. �wiat�o dochodzi�o jedynie od pulpitu, kt�ry by� zawsze w��czony. �aden z bandyt�w nie zada� sobie trudu, by zapali� �wiat�o. Oczywi�cie obawiali si�, �e w��czy�oby si� urz�dzenie ostrzegawcze w ko�paku kontrolnym. Zastanawia� si�, czyby nie przycisn�� kontaktu nie bacz�c na konsekwencje, ale jego plany unicestwi� jeden drobny fakt. Nigdy, poza okresem �wicze�, nie by� w szalupie i nie umia�by odr�ni� kontaktu �wiat�a od wy��cznika samodestrukcji. Tak wi�c potykali si� w niemal kompletnych ciemno�ciach, a potem pop�dzani przez bandyt�w poprzypinali si� pasami do le�anek. Foteli by�o dwadzie�cia, a opr�cz tego na przedzie dwie le�anki dla pilot�w. Walther ju� siedzia� na jednej z nich i wykonywa� jakie� niewidoczne manipulacje przy konsoli g��wnej. Kotabit leniwie przypina� si� do drugiej. Okr�ci� dooko�a sw�j fotel, �eby popatrze� na pozosta�ych. Ethan jako� nie mia� ochoty sprawdzi�, czy tamten dobrze widzi w ciemno�ciach. Zatrzasn�y si� drzwi i nie odezwa�a si� ostrzegawcza syrena. Przynajmniej to urz�dzenie musieli od��czy� wcze�niej, �eby nie dopu�ci� do ostrze�enia g��wnego komputera. Chyba ich kto� zauwa�y, jak tylko szalupa oderwie si� od kad�uba, ale Ethan nie by� in�ynierem i nie m�g� mie� pewno�ci. Walther mamrota� co�, co brzmia�o jak �... ustawiony wystarczaj�cy dystans... mam nadziej�...� � Lepiej si� poprzypinajcie porz�dnie � doradzi� Ethan pozosta�ym. � Nie wydaje mi si�, �eby�my mieli wyl�dowa� na standardowym l�dowisku. � Geniusz! � G�os Colette du Kane by�o r�wnie �atwo rozpozna�, jak jej kszta�ty. � Pewnie b�dzie twarde l�dowanie � doko�czy� Ethan niezr�cznie. � Dwie i�cie einsteinowskie dedukcje pod rz�d. Ojcze, s�dz�, �e nie ma si� czym martwi�. Przecie� mamy na pok�adzie geniusza takiego kalibru jak ten ch�opak. Pewnie zaraz wprawi nas w zdumienie informacj�, �e te dwa puch�og�owe bia�kowce maj� wobec nas z�e zamiary. � S�uchaj no � zacz�� Ethan, usi�uj�c zlokalizowa� j� w ciemno�ciach. Oczy powoli zaczyna�y si� przyzwyczaja� do nik�ego �wiat�a. Nie potrafi� sobie wyobrazi�, jak Walther w tych ciemno�ciach manipuluje sterami. Musieli �wiczy� to tysi�ce razy. � Wci�� jeszcze nie jestem ca�kiem pewien, co tu si� dzieje. Przyszed�em popatrze� sobie na moje pr�bki towar�w, zajmowa�em si� swoimi sprawami, a naraz zwali�y mi si� na g�ow� twoje problemy rodzinne. � Postawi�bym hipotez�, �e chodzi o pr�b� okupu � powiedzia� pan du Kane. � Jak bez w�tpienia orientuj� si� ci teriologiczni potwarcy, nie jestem tak ca�kiem bez �rodk�w. � Uwa�aj, co m�wisz � wybuchn�� kolos Kotabit, kt�ry nie bardzo wiedzia�, jak si� ustosunkowa� do zarzut�w producenta. � Przykro mi, �e pan i pan Williams zostali�cie w to wci�gni�ci. To oczywiste, tych dw�ch nie spodziewa�o si�, �e o tej porze im kto� przeszkodzi. � Mnie te� jest przykro � powiedzia� z przej�ciem Ethan. Przez ma�y pojazd przesz�o lekkie dr�enie, potem jeszcze jedno. Wkr�tce pod plecami czuli sta�e, nieustanne brz�czenie. � Znajd� nas, jak ju� wyl�dujemy � ci�gn�� dalej, usi�uj�c doda� swojemu rozm�wcy otuchy. � Wykre�lenie naszej trajektorii l�dowania nie powinno sprawi� wi�kszych problem�w. � Zgodzi�bym si� z tob�, m�ody cz�owieku, gdyby nie dok�adno��, jak� do tej pory wykazywali nasi nikczemni towarzysze... Co� nimi szarpn�o i Ethan gwa�townie zacz�� traci� na wadze. Oderwali si� od statku i zacz�li oddala� od pasa�erskiego pola. � Opu�cili�my statek � zacz��, ale przerwa� mu dobrze znany g�os: � Dobry Bo�e! Znowu mnie zaskoczy�! � powiedzia�a Colette z nabo�n� ironi�. � No to ju�, interpretuj sobie wszystko sama! � odpar� ze z�o�ci� Ethan. � I tak si� pewnie nic nie b�dzie dzia�o, zanim nie zaczniemy przygotowywa� si� do l�dowania. Oczywi�cie nie mia� racji. Nagle co� uderzy�o szalup� w bok, jakby ogromny m�ot. Szalupa zacz�a kozio�kowa� jak szalona. Ethan w przelocie zobaczy� przez okienko planet� obiegaj�c� ich dooko�a i to du�o za szybko. Colette zacz�a krzycze�. Z przodu Walther kl�� i j�cza�, manipuluj�c przy sterach, wrzeszcz�c co� na temat czasu, kt�rego mu ju� brak i czasu, kt�ry straci�. Jeszcze jedno mdl�ce szarpni�cie i w polu widzenia pojawi� si� o�wietlony s�o�cem Antares. Ju� nie by� blisko, wi�cej, gwa�townie si� oddala�. Ale nie na tyle gwa�townie, �eby Ethan nie zd��y� spostrzec dziury ziej�cej w zwr�conym ku nim boku. Spojrza� znowu na wn�trze szalupy. Nagle w cz�ci pasa�erskiej pojawi�a si� jaka� dodatkowa posta�. Nie by�a przypi�ta pasem i zatacza�a si� jak pijana na ty�ach magazynku. Przez moment Ethan mia� wra�enie, �e jednak oczy mu si� jeszcze nie przystosowa�y. Szalupa zako�ysa�a si� ob��ka�czo i Walther zacz�� bezradnie wrzeszcze�. Williams krzykn��: � Ojej! A widziad�o z magazynku rykn�o w be�kotliwej terangielszczy�nie: � �arty �artami, ale na wszystkie Czarne Dziury i Fioletowe Protuberancje, tego ju� za wiele! I w tym momencie oczy Ethana zrezygnowa�y z przystosowywania si� do ciemno�ci czy czegokolwiek innego. ROZDZIA� II Nie �yje, co do tego nie by�o dw�ch zda�. Zamarz� �ywcem. Lodowaty dreszcz przeszed� go od st�p do g��w. Zaraz, chwileczk�. Je�eli nie �yje, to nie powinien si� trz���. �eby si� upewni�, zatrz�s� si� raz jeszcze. I drugi raz. Przysz�o mu na my�l, �e mo�e te wstrz�sy maj� jakie� zewn�trzne �r�d�o. Mrugaj�c powiekami odwr�ci� g�ow�. Wpatrywa�a si� w niego pochylona, hebanowa twarz Williamsa. � Jak�e si� pan czuje, m�j drogi Fortune? � zapyta� nauczyciel z trosk�. Ethan zauwa�y�, �e ma on na sobie gruby p�aszcz z jakiego� ci�kiego, br�zowego materia�u. Wida� by�o pomara�czowe �aty, wy�ci�ka miejscami by�a sk��biona, ale sprawia� wra�enie ciep�ego. Odwr�ci� si� na bok i usiad�. Od wysi�ku zakr�ci�o mu si� w g�owie i dopiero po minucie wyostrzy� mu si� wzrok. Natychmiast zorientowa� si�, �e sam jest przyodziany w podobny str�j, kt�ry si�ga mu dobrze za kolana i jest na niego co najmniej o dwa rozmiary za du�y. Williams poda� mu kubek czarnej kawy. Kawa parowa�a jak szalona. Ethan uj�� naczynie przez r�kawice i dwoma haustami wychyli� wrz�cy p�yn. Akurat w tym momencie by�o mu oboj�tne, czy prze�yk nie zmieni mu si� w krater wulkaniczny. Mia� za plecami co�, co wydawa�o si� sk�onne go podtrzyma�, opar� si� wi�c, g��boko odetchn�� i badawczo przyjrza� si� swemu otoczeniu. Du Kane�owie siedzieli naprzeciw niego. Ubrani byli w takie same br�zowopomara�czowe p�aszcze, tylko dobrane rozmiarem. Starszy pan trzyma� przed sob� jak�� puszk� i z namys�em w niej d�uba�. Z puszeczki unosi�o si� pasemko pary. Du Kane wybra� co� z wn�trza, wsun�� to do ust, zmarszczy� si�, prze�kn�� i znowu zacz�� d�uba�. Jego c�rka siedzia�a z boku, opiera�a si� na �okciu i patrzy�a spode �ba tak po prostu przed siebie. Siedzieli w jakim� niewielkim pokoju. Pod�og� tu i tam pokrywa�a warstewka czego� bia�ego. Chocia� Ethan umys� mia� przy�miony, nawet dla niego by�o jasne, �e to �nieg albo jaka� Inna zamarzni�ta ciecz. Wiedzia�, �e znajduj� si� na powierzchni planety. Domy�li� si� po temperaturze. Jedno pytaj�ce spojrzenie na Williamsa. � Jeste�my w szalupie, w tylnym magazynku. Prawie si� nie rozszczelni�. �Prawie� by�o s�owem odpowiednim, bo z miejsca, gdzie styka�y si� ze sob� framuga i drzwi, nap�ywa�o powietrze. Metalowe �ciany by�y bardzo pogi�te, zw�aszcza z ty�u, tam gdzie znajdowa�y si� silniki. Sko�czy� kaw� i podczo�ga� si� do drzwi wej�ciowych. Drzwi i �ciana pochyla�y si� u szczytu do wewn�trz. Na trzech czwartych wysoko�ci znajdowa�o si� niewielkie okienko. Stoj�c wyjrza� przez glasyt, nie troszcz�c si� o to, �e odcina niemal ca�y dop�yw �wiat�a do ma�ego przedzia�u. Colette wyrazi�a si� w spos�b odpowiednio zjadliwy na temat takiego braku wzgl�d�w, ale Ethan zbyt by� poch�oni�ty widokiem, �eby na ni� zwr�ci� cho�by najmniejsz� uwag�. Patrzy� na centralne przej�cie przez to, co by�o kiedy� przedzia�em pasa�erskim wahad�owca. Przez ogromne dziury, ziej�ce w �wi�tej pami�ci dachu, wida� by�o niebo. Ponad po�owa le�anek u�ywanych na czas przyspieszania zosta�a wyrwana z zamocowania lub powykr�cana. Wn�trze kad�uba zalane by�o jaskrawym, o�lepiaj�co jasnym �wiat�em s�o�ca. U�wiadomi� sobie nagle, �e w kaptur p�aszcza, kt�ry mia� na sobie, wmontowane zosta�y gogle i os�ona twarzy. Odwraca� g�ow� i wyci�ga� szyj�, a� uda�o mu si� zobaczy� praw� stron� statku; ca�a by�a dziobata. Po�ow� lewej strony co� rozdar�o na ca�ej d�ugo�ci, zosta�a z niej jedna szrama potarganego metalu. Nie by� z niego �aden mechanik, ale nawet taki mato� w tej dziedzinie zorientowa�by si�, �e pr�dzej polec� nowym statkiem, ni� zreperuj� ten stary. W tej chwili wi�ksz� no�no�� mia� jego fundusz reprezentacyjny. Pod�oga kabiny i powykr�cane fotele by�y lekko przypr�szone �niegiem, zw�aszcza po tej rozdartej, lewej stronie. Mu�ni�cia bieli �agodzi�y widok porozdzieranego duramiksu i zastyg�ej w konwulsjach pod�ogi. To tu, to tam le��ce w �niegu od�amki rozbitego glasytu rzuca�y kalekie t�cze na wn�trze przedzia�u. Je�eli kt�re� okienko nie dozna�o uszczerbku, musia�o znajdowa� si� poza jego lini� wzroku. Mo�e przesadzi� z tym wyci�ganiem si� i obracaniem. W ka�dym razie znowu poczu� zawroty g�owy. Zapar� si� plecami o drzwi, powoli osun�� do pozycji siedz�cej i wtula� g�ow� w d�onie, dop�ki mu nie przesz�o. � Czy dobrze si� pan czuje? � zapyta� znowu Williams. Na jego twarzy malowa� si� niepok�j. � Tak... odrobin� mnie tylko mdli. � Zamruga� oczami. � Chyba ju� w porz�dku, przynajmniej tak mi si� zdaje. � Przerwa�. � Tyle, �e jako� nagle chyba nic najlepiej widz�. � Za d�ugo patrzy� pan przez okienko bez zabezpieczenia � wysun�� przypuszczenie Williams. � Spodziewam si�, �e to zaraz minie. Niech si� pan nie martwi. Nic ma to nic wsp�lnego z urazem g�owy. � I niby ta informacja ma mnie podtrzyma� na duchu? Z ty�u na g�owie mia� guza, czu� to. Ale przynajmniej wydaje si� nienaruszony. Jego �eb, a nie ten guz. W zasadzie to powinien by� tak podziurawiony jak kad�ub statku. � Powinien pan to za�o�y�. � Nauczyciel pokazywa� palcem na gogle spoczywaj�ce na czole Ethana. � �eby zapobiec �lepocie �nie�nej � doda� zupe�nie niepotrzebnie. � Pomy�leli o wszystkim, nie? � st�kn�� Ethan. Znowu przeszed� go dreszcz. � Ma pan jakie� rozeznanie, ile mo�e by� stopni? � Tak na oko oko�o dwudziestu poni�ej zera, naturalnie w skali Celsjusza � odpar� Williams, jak gdyby to by�a najbardziej naturalna rzecz na �wiecie. � I jak mi si� zdaje, troch� si� och�adza. Ale mo�e si� pan sam zorientowa�. W lewy mankiet ma pan wbudowany termometr. � I lekko si� u�miechn��. Rzeczywi�cie, w materia� tu� za obr�bkiem r�kawicy wszyty by� male�ki, okr�g�y termometr. W pierwszej chwili Ethan s�dzi�, �e nauczyciel musi si� myli�. Czerwona linia wydawa�a si� okr��a� niemal ca�� tarcz�. Potem zauwa�y�, �e najwy�sze wskazanie termometru odnosi si� do temperatury zamarzania wody. Dalej wskazania sz�y w d�, nie w g�r�. Du�e wra�enie robi� nie tyle odczyt bie��cy, ile nasuwaj�ce si� wnioski. Nagle przysz�o mu na my�l co� zabawnego. Roze�mia� si�, a nawet rykn�� �miechem. Dla ca�ej reszty nie wygl�da�o to ani zabawnie, ani nawet zrozumiale. Przygl�dali mu si� z pewnym niepokojem, zw�aszcza du Kane. Colette za� mia�a tak� min�, jak gdyby od samego pocz�tku spodziewa�a si� czego� podobnego. Si�� powstrzyma� si� od �miechu, kiedy poczu�, �e na policzkach zaczynaj� mu zamarza� �zy. Wtedy zauwa�y�, �e wszyscy mu si� przygl�daj�. � Nie, nie zwariowa�em. Uderzy�a mnie tylko my�l, �e na pok�adzie Antaresu zosta� towar, kt�rym handluj�, mi�dzy innymi cztery tuziny asandyjskich, przeno�nych, katalitycznych grzejnik�w, model delux. Mia�em je zamiar sprzeda� biednym, zacofanym tubylcom. A teraz za jeden z nich odda�bym w�asn� babk�. � Gdyby, gdyby na piecu ros�y grzyby, zawsze by�my mieli co je��... � powiedzia� filozoficznie Williams. � Co� takiego powiedzia� Russel... filozof angielski, dwudziesty wiek. Ethan kiwn�� g�ow�. Narysowa� palcem na �niegu spiral�... te r�kawice s� z prawdziwej sk�ry, zauwa�y�. A kiedy patrzy� na zebran� grupk�, co� wpad�o mu do g�owy. Jego umys� wci�� jeszcze o kilka krok�w nie nad��a� za wzrokiem. � A m�wi�c o Antaresie, co� z nim by�o bardzo nie w porz�dku, kiedy�my odpalili przy starcie. Tak, w kopule pasa�erskiej by�a dziura! Zobaczy�em j� w czasie kozio�kowania. � Bardzo nie w porz�dku i du�o za silnie odpalili � zawt�rowa� mu jaki� jakby swojski g�os z ciemnego k�ta gdzie� w tyle. Niewielka, markotna posta� wysun�a si� w smug� nik�ego �wiat�a. Praw� r�k� mia�a zgi�t� i podwieszon� na prowizorycznym temblaku, a na policzku powoli zasycha�a szpetna szrama. � Nie ma co, umiesz dobiera� s�owa, kole� � zako�czy�a. � Hej, przypominam sobie, kto ty jeste� � powiedzia� bez wahania Ethan. � Masz na imi�... czekaj no... ten drugi facet m�wi� do ciebie Walther. Ten du�y facet. � Usi�owa� zobaczy� co� za jego plecami, w najdalszym k�cie pomieszczenia. A skoro ju� o nim mowa... � Ten wi�kszy facet... September... go wyko�czy� poinformowa�a go Colette du Kane. � Wprawdzie �wiat�a na konsoli zgas�y, ale jestem pewna, �e to by� on, przecie� chyba nic... � Ugryz�a si� w j�zyk. � Ciekawe, sk�d on si� wzi��? Ethan cofn�� si� my�lami i przypomnia� sobie widmow�, przeklinaj�c� w �ywy kamie� zjaw�, kt�ra pojawi�a si� w kabinie na chwil� przed tym, jak straci� przytomno��. � Chyba wiem, o kim m�wisz. Ma�o resztek zmys��w ze strachu przez niego nie postrada�em... wyskoczy� jak diabe� z pude�ka w tym ca�ym rozgardiaszu. � To by�o naprawd� interesuj�ce � zacz�� du Kane. � Przypominam sobie, jak kiedy�... � Cicho, ojcze, sko�cz je�� � powiedzia�a Colette. Ethan popatrzy� uwa�niej na t� dziewczyn�, kt�ra w swoim kombinezonie ratunkowym wygl�da�a jak r�owy Budda. Kto tu w�a�ciwie jest prezesem, co? Colette znowu zwr�ci�a oczy na Ethana. Jej spojrzenie by�o otwarte, bezkompromisowe. Ocenia�a jego warto��. Nie, nie... to powinna by� jego prerogatywa. Odwr�ci� si�, a ona musia�a wyczu� jego zdenerwowanie. � Pan oberwa� najmocniej z nas wszystkich � powiedzia�a uspokajaj�co. Ethan zdawa� sobie spraw�, �e z rozmys�em usi�uje mu poprawi� samopoczucie. Chocia� guz, jaki wyczuwa� z ty�u g�owy, potwierdza� s�uszno�� jej uwagi. � Mia� bro�? � zapyta� Ethan. Odpowied� dziewczyny by�a ch�odna i oboj�tna. � Nie, wydaje mi si�, �e mu kark skr�ci�. Czysta robota. � O � powiedzia� Ethan. � S�uchaj, chcia�em przeprosi�, �e powiedzia�em ci, �e jeste� gru... to znaczy za to, co tam powiedzia�em. � Daj sobie spok�j � mrukn�a cicho. � Przyzwyczai�am si� do tego. Po raz pierwszy, pomy�la� Ethan, w swoich wypowiedziach min�a si� z prawd�. Wygl�da�o na to, �e Du Kane wyczu� ich za�enowanie. I z niezwyk�ym taktem pom�g� im je ukry�. � Ma pan na sobie, jak mi si� zdaje, p�aszcz nieboszczyka. � Nie najlepiej pasuje, prawda? � mrukn�� z roztargnieniem Ethan. Podni�s� r�ce. Je�eli nie b�dzie uwa�a�, pogubi r�kawice. Ale nie przeszkadza�o mu to, �e �miesznie wygl�da. P�aszcz by� ciep�y. Chocia� prawdopodobnie Colette du Kane by�a jeszcze cieplejsza. Rozejrza� si� dooko�a. � Gdzie jest ten facet... jak mu tam... � September. Skua September � podpowiedzia� mu Williams. � No, gdzie on jest? Colette machn�a r�k� gdzie� w kierunku drzwi. � Kiedy przekonali�my si�, �e to pomieszczenie jest w�a�ciwie nienaruszone... nawiasem m�wi�c, to on ci� wni�s� do �rodka... wydawa�o si� naturalne, �eby tu si� schroni�. Nie traci� ciep�a w�asnego, schowa� si� przed wiatrem. Awaryjne racje �ywno�ciowe s� w tej pokr�conej szafce za moimi plecami. Z rado�ci� mog� ci� poinformowa�, �e og�lnie m�wi�c przetrwa�y nie najgorzej. September przek�si� co� i znikn�� na zewn�trz. Jaki� czas temu. Jeszcze nie wr�ci�. � Milcz�cy facet � wtr�ci� du Kane. Jedzenie pociek�o mu po brodzie i zacz�� je z za�enowaniem ociera�. � Spodziewam si�, �e nic mu si� nie stanie � wtr�ci� Williams. � Zabra� ze sob� jeden z promiennik�w. A ja � ci�gn�� dalej podnosz�c niewielk� bro� � mam drugi. Sugerowa�, �ebym wykorzysta� go, gdyby naszemu porywaczowi � wskaza� na pos�pnego Walthera � zebra�o si� znowu na jakie� nietowarzyskie poczynania. Ethanowi przysz�o na my�l, �e ten ostatni przygl�da si� broni z nieco t�sknym wyrazem twarzy. � Phi! Niewiele by mi teraz z niej przysz�o! Zadygota�. Wyra�nie by� nawet bardziej zmarzni�ty ni� Ethan. Ponak�ada� na siebie kilka koszul i awaryjne termoponczo z zapas�w w szalupie, przez co wygl�da� jak przysadzista, t�usta �aba. Ale ponczo nie by�o zaprojektowane z my�l� o takich temperaturach, a kaptur dzia�a� na granicy wytrzyma�o�ci. No c�, tym gorzej dla niego. Ethan zastanowi� si� nad ubraniami, kt�re nosili du Kane i jego c�rka. Pasowa�y na nich niemal idealnie, jak gdyby zam�wiono je w warsztacie jakiego� thranxyjskiego krawca. Niewykluczone, �e w�a�nie tak by�o. Wyra�nie porywacze nie chcieli, �eby ich podopieczni zamarzli na �mier�. W takim razie Williams prawdopodobnie ubrany by� w futra Walthera. On sam zosta� ju� poinformowany o przera�aj�cym pochodzeniu w�asnego stroju. No c�, je�eli kto� tu mia� zamarzn�� na �mier�, to bez najmniejszych skrupu��w wybierze tego szpetnego cz�owieczka z rozwalonym skrzyde�kiem. Kiedy pomy�la�, ile w prowizji b�dzie go kosztowa�o to na�o�enie drogi... Zaraz, zaraz. Je�eli on ma na sobie kurtk� zmar�ego Kotabita, Williams nosi ubranie Walthera, a du Kane�owie mieli swoje w�asne � to znaczy, �e ten dziwny pan September grasuje gdzie� tam na zewn�trz bez p�aszcza. Chyba �e porywacze mieli jakie� zapasowe, a to by�o niezbyt prawdopodobne. C�, to ju� sprawa pana Septembra. Teraz w pierwszej kolejno�ci mia� co innego na g�owie. � Ma pan jakie� zielone poj�cie � zapyta� Williamsa � gdzie jeste�my? Odpowiedzi na pytanie udzieli� jednak Walther. � Mieli�my wyl�dowa� � zacz�� z gorycz� � oko�o dwustu kilometr�w na po�udniowy wsch�d od D�tej Ma�py. Spotkanie by�o zapi�te na ostatni guzik. Jednak wskutek kilku cholernych op�nie� i problem�w z zapalnikiem znale�li�my si� w polu wybuchu �adunku, kt�ry zamontowali�my na Antaresie. Pokiereszowa�o nam ca�� zdolno�� nawigacyjn�. Instrumenty tak skomla�y, �e nie mog� mie� pewno�ci, a do tego jeszcze ten rozwalony komputer. Wcale nie zdziwi�bym si�, gdyby�my byli po drugiej stronie planety. A jak si� chcecie zak�ada�, jak� mamy szans�, �eby si� z tego wykaraska�, to odst�pi� wam m�j udzia� za p� darmo. � Zamontowali�cie �adunek? � wypytywa� go Ethan, ale Walther najwyra�niej powiedzia� ju� wszystko, co chwilowo mia� zamiar powiedzie�. Popad� w ponure milczenie i zaszy� si� z powrotem w swoim k�cie. � Prawdopodobnie jaka� solidnych rozmiar�w bomba nastawiona tak, �eby wybuch�a, kiedy opu�cimy Antaresa � brzmia� profesjonalny komentarz Colette. � Gdy wchodzili�my do szalupy, a potem uszczelniali�my wej�cie, nic by�o s�ycha� �adnego alarmu, tak wi�c zak�adam, �e o to zatroszczyli si� wcze�niej. W oczywisty spos�b ta bomba to by� manewr maskuj�cy, zgodnie z planem mia�a przekona� ekip� ratunkow�, �e wszyscy w tej cz�ci statku wyparowali, a zw�aszcza ojciec i ja. � Rozumiem � powiedzia� Ethan. � W ten spos�b wszyscy za�o�yliby, �e wy z ojcem nie �yjecie... a� ci dwaj odlecieliby na bezpieczn� odleg�o�� i przygotowali si� do wysuwania ��da�. I nie by�oby �adnego po�cigu. Bardzo sprytnie. Oczywi�cie, je�eli kto� akurat przechadza�by si� po tej cz�ci statku w momencie wybuchu bomby, to ju� tylko jego pech. � Rzuci� Waltherowi w�ciek�e spojrzenie, ale ten go ignorowa�. � W�a�nie � ci�gn�a dalej Colette. � A zwlekali, zwlekali, a� rozwali� im si� ca�kiem rozk�ad jazdy i nie uda�o im si� odlecie� na por�. W og�le nie uda�oby im si� odlecie�, gdyby ojciec nie... � Wzruszy�a ramionami. � Powinna� podzi�kowa� mu, �e uratowa� ci �ycie � powiedzia� z dezaprobat� Ethan. Colette ponownie zmia�d�y�a go spojrzeniem. � Jakie �ycie? Czy ma pan cho� cie� poj�cia, co to znaczy by� bogatym, panie Fortune? To wspania�e uczucie. Ale by� bogatym i wy�miewanym... � No to czemu si� nie od...? � Ugryz� si� w j�zyk. Ale Colette zrozumia�a. � Odchudz�? Nie da si�. Zmiany gruczo�owe, nieodwracalne, tak m�wi� lekarze. � By�a wyra�nie podra�niona. � Och, id� pan ju� sobie co� odmrozi�! � S�uchajcie � wtr�ci� si� Walther, wystawiaj�c g�ow� w smug� �wiat�a. � Oboj�tne, co sobie my�licie, ale planowali�my to tak, �eby nikogo nie zaskoczy� ten wybuch. To by� jedyny pow�d, dla kt�rego nie zastrzeli�em ciebie ani ciebie jak tylko wetkn�li�cie swoje nosy na pok�ad szalupowy. Gdyby ekipa ratunkowa znalaz�a twoje cia�o czy jego, czy jakie� fragmenty, zacz�aby si� mo�e zastanawia�, czemu nie ma �adnego �ladu po nich � pokaza� na du Kane��w. � Ma�o prawdopodobne, ale Kotabit i inni chcieli mie� pewno��. Taa, absolutn� pewno��. A teraz � zako�czy� nieodwo�alnie i z gorycz� � z absolutn� pewno�ci� zamarzniemy sobie na �mier�. � Nie powiem, �ebym si� bardzo cieszy� na my�l o agonii w twoim towarzystwie, stary � powiedzia� Ethan z ca�� brutalno�ci�, na jak� by�o go sta�. � I nie mam najmniejszego zamiaru umiera�. Czy kto� pomy�la�, �eby sprawdzi� tr�jwymiar�wk�? � Nie potrzebowa� pyta� czy dzia�a. Colette du Kane powoli potrz�sn�a g�ow�. � Sam z�om. A w ka�dym razie tak nam powiedzia� September. Ja si� na tym nie znam nic a nic, ale sk�onna jestem mu wierzy�. � Bezsprzecznie wygl�da na to, �e nie posiadamy �adnego urz�dzenia, kt�re umo�liwi�oby nam ��czno�� nawet w elementarnym zakresie � zgodzi� si� z powag� Williams. � Nie m�wi�c ju� o czym�, co mog�oby nadawa� na odleg�o�ci kontynentalne. M�wi�c zwi�le, utkn�li. M�wi�c mniej zwi�le, utkn�li na bardzo s�abo znanym �wiecie, o tysi�ce kilometr�w od jedynej thranxludzkiej osady, a pogoda by�a taka, �e nawet korpulentny mors rzuci�by si� wdziewa� ciep�e majtki. A powiadomi� o swoich tarapatach mogli tylko siebie nawzajem. Co gorsza, nikt nawet nie wyruszy na poszukiwania, nikt nie uwierzy, �e mogli prze�y�, chyba �e � co bardzo ma�o prawdopodobne � kto� zauwa�y�, jak szalupa kozio�kuje w kierunku powierzchni planety. Dotyczy�o to r�wnie� partner�w Walthera, kt�rzy oczekiwali na niego o kilka kilometr�w od miasta. Ethan nie mia� nic przeciw mro�onemu jedzeniu, ale nie odczuwa� najmniejszych sk�onno�ci, �eby samemu zamieni� si� w mro�onk�! Przemy�la� ca�� spraw�, zastanowi� nad widokami na najbli�sz� przysz�o�� i musia� wyzna�, �e wcale nie robi mu si� ciep�o na sercu. Czy gdziekolwiek indziej. Z drugiej strony nigdy nie uda�oby mu si� niczego sprzeda�, gdyby tylko rozsiad� si� i czeka�, a� klient przyjdzie do niego. Jak si� b�dzie rusza�, to przynajmniej jego krew nie wpadnie na �aden �mieszny pomys�, na przyk�ad, �eby zastrajkowa�. Podni�s� si� z trudem na nogi. Kaptur by� na niego nieco za lu�ny, ale gogle i os�on� mo�na by�o regulowa�, wi�c je dopasowa� �ci�le do twarzy. � A ty gdzie si� wybierasz? � zapyta�a Colette. � Na dw�r, chc� si� rozejrze� po okolicy. Mo�e gdzie� w pobli�u b�dzie jaki� sklep z elektrycznymi ��kami. Zapi�� g�rny zatrzask p�aszcza, usi�owa� zacisn�� obszerny kaptur, ale mu si� nie uda�o. Prztykn�� goglami i natychmiast zrobi�o ci� ciemniej. Dwa razy musia� maca� po drzwiach, zanim znalaz� klamk�. Obr�ci� j�, pchn�� � i... Ani drgn�y. Pchn�� znowu. � Zaci�y si�. � O, bogowie! � zacz�a Colette. � Chro�cie nas przed takim wzbudzaj�cym cze�� nabo�n�, przygniataj�cym, analitycznym...! To by� nast�pny pow�d, �eby si� st�d wydosta�. W drzwi trafi� porz�dny, szybki kopniak i kilka przekle�stw w najlepszym gatunku. Albo poluzowa� je kopniak, albo mo�e przekle�stwa wywar�y ocieplaj�cy wp�yw na zamarzni�te zawiasy. W ka�dym razie drzwi uskoczy�y o kilka centymetr�w. A potem stawiaj�c wprawdzie op�r, ale przesun�y si� w �o�yskach. Zamkn�� starannie drzwi za sob� i odwr�ci� si�. Upewni� si�, na czym stoi � �nieg m�g� zakrywa� wszelkiego typu dziury � potem ruszy� �rodkowym pr