61

Szczegóły
Tytuł 61
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

61 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 61 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

61 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Autor: Tove Jansson Tytu�: O Filifionce, kt�ra wierzy�a w katastrofy (ze zbioru: "W Dolinie Mumink�w") T�umaczenie: Irena Szuch - Wyszomirska Wklepane przez: Ma�gorzat� "Zuzank�" Opali�sk� ----------------------------------------------------------------- ------------------------------ By�a sobie raz Filifionka, kt�ra pra�a sw�j du�y szmaciany chodnik w morzu. Tar�a go myd�em i szczotk� a� do niebieskiego pasa i czeka�a na co si�dm� fal�, kt�ra przychodzi�a w sam raz, aby zmy� pian�. Potem pra�a go do nast�pnego niebieskiego pasa; s�o�ce grza�o jej plecy, ona za� sta�a na swoich szczup�ych nogach w przezroczystej wodzie i tar�a, i wci�� tar�a. By� pogodny i bezwietrzny letni dzie�, taki w�a�nie, jaki nadaje si� na pranie chodnik�w. Fale nadchodzi�y jedna za drug�, powolne i senne, aby jej pom�c, a wok� jej czerwonej czapeczki brz�cza�o kilka trzmieli, s�dz�c, �e jest kwiatem. "Umizgujcie si� do mnie, je�li chcecie - pomy�la�a Filifionka z gorycz�. - Ja w ka�dym razie wiem, jak to jest. �wiat przed katastrof� zawsze wygl�da tak cicho i spokojnie". Dosz�a do ostatniego niebieskiego pasa na chodniku, pozwoli�a si�dmej fali zmy� go, po czym wyci�gn�a ca�y chodnik z wody. Ska�a pod wod� by�a g�adka i czerwona, za� w g��bi ta�czy�y odblaski s�o�ca. Ta�czy�y r�wnie� na palcach Filifionki, z�oc�c wszystkie dziesi��. Zaton�a w rozmy�laniach. Mog�aby sprawi� sobie now� czapk� w kolorze pomara�czowym. Albo na starej wyhaftowa� odlaski s�o�ca z�otymi ni�mi. Lecz naturalnie nie b�d� przypomina� tych prawdziwych, bo przecie� b�d� nieruchome. A zreszt�, co komu z nowej czapki, gdy przyjdzie niebezpiecze�stwo? Zgin�� mo�na r�wnie dobrze i w starej... Filifionka wywlok�a chodnik na l�d, otrzepa�a go o ska�� i z cierpk� min� zacz�a po nim spacerowa�, �eby wycisn�� ze� wod�. Pogoda by�a zbyt pi�kna - co nie by�o naturalne. Co� musi si� zdarzy�. Wiedzia�a o tym. Nisko nad horyzontem zbiera�o si� to ciemne i straszne - gromadzi�o si�, nadchodzi�o - coraz pr�dzej i pr�dzej... - I nie wiadomo nawet, co to jest - szepn�a Filifionka do siebie. Serce zacz�o jej wali�, poczu�a zimno na plecach; odwr�ci�a si� gwa�townie, jakby kto� gro�ny nieoczekiwanie stan�� za ni�. Ale morze migota�o jak przedtem, odblaski s�o�ca �lizga�y si� �artobliwie po jego powierzchni, a letni wiatr muska� pocieszaj�co jej pyszczek. Nie�atwo jednak pocieszy� Filifionk�, kt�r� - z nieznanych powod�w - ogarn�a panika. Dr��cymi �apkami rozpostar�a chodnik, aby wysech�, i chwyciwszy myd�o i szczotk� pobieg�a w stron� domu nastawi� wod� na herbat�: Gapsa obieca�a zajrze� ko�o pi�tej. Dom Filifionki by� du�y i nieszczeg�lnie pi�kny. Kto� kiedy� chc�c si� pozby� starych farb olejnych pomalowa� go na ciemnoszaro z zewn�trz i na br�zowo wewn�trz. Filifionka wynaj�a go (bez mebli) od pewnego Paszczaka, kt�ry j� zapewnia�, i� jej babka zamieszkiwa�a w nim za m�odu zazwyczaj latem. A �e Filifionka darzy�a swoj� rodzin� ogromnym uczuciem, uzna�a natychmiast, �e i ona powinna tu mieszka�, aby uczci� pami�� babki. Pewnego wieczoru po wynaj�ciu domu, siedz�c na werandzie dziwi�a si� bardzo, jak jej babka za m�odu musia�a by� niepodobna do siebie w p�niejszym wieku. Pomy�le� tylko, �e prawdziwa Filifionka, maj�ca poczucie pi�kna przyrody, osiad�a na tym ja�owym, okropnym wybrze�u. Bez ogrodu, w kt�rym mo�na by zebra� co�, z czego da�oby si� zrobi� konfitury. Bez najmniejszego drzewka li�ciastego, czy krzaczka, kt�ry mo�na by przerobi� na altank�. Nawet bez przyzwoitego widoku. Filifionka westchn�a i patrzy�a z pustk� w oczach na zielone o zmroku morze, obrze�one rozleg�� pla�� z rozbijaj�cymi si� falami. Jak daleko si�gn�� wzrokiem, wsz�dzie zielona woda, bia�y piasek i czerwone, wyschni�te wodorosty. By� to w sam raz krajobraz do katastrof: ani jednego bezpiecznego miejsca. O, naturalnie, potem Filifionka dowiedzia�a si�, �e to wszystko by�o omy�k�. Wprowadzi�a si� do tego okropnego domu na tym okropnym wybrze�u zupe�nie niepotrzebnie. Babka bowiem, jak si� okaza�o, mieszka�a w zupe�nie innym domu. Tak to w �yciu bywa. Ale ju� by�o za p�no: Filifionka zd��y�a napisa� do ca�ej rodziny o swojej przeprowadzce, uwa�a�a wi�c, �e nie wypada nic zmienia�. Mogliby uwa�a�, �e jest troch� zbzikowana. Filifionka zamkn�a wi�c za sob� drzwi i stara�a si� urz�dzi� wn�trze domu przytulnie w miar� mo�no�ci. Nie by�o to jednak �atwe. Pokoje by�y tak wysokie, �e sufit pozostawa� zawsze w cieniu, a okna du�e i powa�ne do tego stopnia, i� �adne koronkowe firanki na �wiecie nie mog�yby ozdobi� ich i uczyni� mi�ymi. Nie by�y to okna do wygl�dania, za to ka�dy m�g� �atwo zajrze� do �rodka - a tego Filifionka nie lubi�a. Stara�a si� urz�dzi� przytulne k�ciki, lecz wszystko na nic. Meble gubi�y si�. Krzes�a szuka�y schronienia pod sto�em, kanapa przera�ona cofa�a si� ku �cianie, a kr��ki �wiat�a lamp by�y r�wnie bezsilne, jak �wiate�ko latarki w ciemnym lesie. Jak wszystkie Filifionki mia�a mas� ozdobnych bibelot�w. Ma�ych lusterek i fotografii rodzinnych w ramkach z aksamitu i muszelek, kot�w, ps�w i Paszczak�w z porcelany stoj�cych na szyde�kowanych serwetkach, pi�knych przys��w haftowanych jedwabiem lub srebrem, malutkich wazon�w i przyjemnych kapturk�w na imbryczki do herbaty w kszta�cie Mimbli - s�owem, moc tego wszystkiego, co czyni �ycie �atwiejszym, mniej niebezpiecznym i ogromnym. Lecz w ponurym domu nad morzem wszystkie te pi�kne, ukochane rzeczy straci�y sw�j sens i spok�j. Prezestawia�a je ze sto�u na komod� i z komody na okno, ale nigdzie nie pasowa�y, nie by�y u siebie. Sta�y jednak, zupe�nie zagubione. Filifionka zatrzyma�a si� w drzwiach i patrzy�a szukaj�c pocieszenia w przedmiotach, kt�re by�y jej w�asno�ci�. Lecz mia�y one w sobie t� sam� bezradno�� co ona. Posz�a do kuchni i rozpali�a ogie� pod czajnikiem, potem wyj�a najwytworniejsze fili�anki ze z�oconym brzegiem oraz pater�, zdmuchn�a zr�cznie okruchy z jej brzegu i na wierzchu ciastek po�o�y�a kilka ma�ych lukrowanych ciasteczek, �eby zaimponowa� Gapsie. Gapsa pija�a herbat� bez �mietanki, lecz Filifonka wyj�a r�wnie� i babciny srebrny dzbanuszek w kszta�cie �odzi, a kostki cukru wsypa�a do pluszowego koszyczka z paciorkami na r�czce. Nakrywaj�c st� do herbaty czu�a si� zupe�nie spokojna - wszystkie my�li o katastrofie oddali�y si�. Szkoda jednak, �e w tej fatalnej okolicy nie mo�na znale�� �adnych i odpowiednich kwiat�w. Ros�y tu jedynie z�e, kolczaste krzaczki, a ich kwiaty nie pasowa�y do salonu. Filifionka z niezadowoleniem odsun�a wazon na kraniec sto�u i zrobi�a krok w stron� okna, by wyjrze�, czy nie idzie Gapsa. Lecz nagle pomy�la�a: "Nie, nie. Nie b�d� wygl�da�. Poczekam, a� zapuka. Wtedy pobiegn� otworzy� i b�dziemy obie strasznie ucieszone i towarzyskie, i b�dziemy mas� rozmawia�... Je�li wyjrz�, mo�e si� zdarzy�, �e wybrze�e b�dzie puste a� het do latarni morskiej. Albo �e zobacz� ma�y zbli�aj�cy si� punkcik, a ja nie lubi� rzeczy, kt�re zbli�aj� si� nieuchronnie... A by�oby jeszcze gorzej, gdyby ten punkcik nagle zacz�� si� zmniejsza� i odszed�..." Filifionka zacz�a dr�e�: "Co si� ze mn� dzieje? - pomy�la�a. - Musz� pom�wi� o tym z Gaps�. Mo�e ona nie jest tym kim�, z kim najch�tniej chcia�abym m�wi�, ale przecie� nie znam nikogo innego". Rozleg�o si� pukanie do drzwi. Filifionka wybieg�a do sieni i zanim jeszcze otworzy�a drzwi, zacz�a m�wi�. - Ach, jaka pi�kna pogoda - zawo�a�a - morze, pomy�le� tylko, morze... Takie niebieskie, takie �yczliwe, bez jednej cho�by zmarszczki! Jak si� pani ma, �licznie pani dzisiaj wygl�da... Ach, mog�abym si� tego spodziewa�... No tak, kiedy �yje si� w ten spos�b, natura i to wszystko - temu to chyba nale�y zawdzi�cza�, prawda?... "Bredzi jeszcze bardziej niz zwykle" - pomy�la�a Gapsa zdejmuj�c r�kawiczki (by�a bowiem prawdziw� dam�), g�o�no za� powiedzia�a: - W�a�nie. Ma pani zupe�n� racj�, pani Filifionko. Usiad�y przy stoliku nakrytym do herbaty, a Filifionka tak by�a zadowolona z twarzystwa, �e plot�a najzupe�niejsze g�upstwa i rozlewa�a herbat� na obrus. Gapsa chwali�a ciastka i cukierniczk�, i wszystko, co si� da�o, tylko o kwiatach w wazonie oczywi�cie nie powiedzia�a nic. Gapsa by�a dobrze wychowana, a ka�dy widzia�, �e ten dziki, z�y krzak nie pasowa� do serwisu do herbaty. Po chwili Filifionka przesta�a m�wi� g�upstwa, a �e Gapsa nie odezwa�a si�, zrobi�o si� zupe�nie cicho. Nagle blask s�o�ca na obrusie zgas�, a du�e powa�ne okna wype�ni�y si� chmurami i obie panie us�ysza�y wiej�cy od morza wiatr. Gdzie� daleko, nie g�o�niejszy ni� szept. - Widz�, �e upra�a pani sw�j chodnik, pani Filifionko - powiedzia�a Gapsa z uprzejmym zainteresowaniem. - Tak, woda morska jest przecie� podobno dobra na chodniki - rzek�a Filifionka. - Kolory nie puszczaj� i chodnik ma porem taki �wie�y zapach... "Chc�, �eby Gapsa zrozumia�a - pomy�la�a. - Chc� komu� powiedzie�, �e si� boj�, komu�, kto m�g�by mi odpowiedzie�: � Ale�, oczywi�cie, rozumiem ci� �wietnie, �e si� boisz�. Albo: �Czeg� si� tu ba�, na mi�o�� bosk�? W taki pi�kny, spokojny letni dzie�?�. �eby powiedzia� cokolwiek b�d�, ale �eby co� powiedzia�". - Te ciasteczka upiek�am wed�ug przepisu babci - powiedzia�a Filifionka. Po czy pochyli�a sie nad sto�em i szepn�a: - Ten spok�j jest nienaturalny. Oznacza, �e stanie si� co� okropnego. Wierz mi, kochana, jeste�my bardzo ma�e i nic nie znaczymy razem z naszymi ciasteczkami do herbaty i naszymi chodnikami i wszystkim tym, co jest wa�ne, lecz zawsze zagro�one przez to nieub�agane... - O - powiedzia�a Gapsa z za�enowaniem. - Tak, tak, przez to nieub�agane - m�wi�a Filifionka szybko. - To, czego nie mo�na uprosi�, z czym nie mo�na dyskutowa�, czego nie mo�na zrozumie� i o czym si� nic nie wie. To, co si� czai w ciemnym pokoju i przychodzi sk�d� z dala i czego nigdy nie wida�, a� ju� jest za p�no. Czy pani to czu�a kiedy�? Niech pani powie, �e prze�y�a to pani ju� kiedy�. Moja kochana, niech pani powie... Gapsa, zaczerwieniona, obraca�a w �apkach cukierniczk� i �a�owa�a, �e w og�le tu przysz�a. - Teraz, p�nym latem, bywaj� bardzo gwa�towne wichury - powiedzia�a w ko�cu ostro�nie. Filifionka, zawiedziona, popad�a w milczenie. Gapsa, odczekawszy chwil�, m�wi�a dalej, troch� poirytowana: - Suszy�am bielizn� w pi�tek i prosz� mi wierzy�, �e musia�am biec a� do furtki za moj� najlepsz� pow�oczk� na jasiek, taki by� wiatr. Jakiego pani u�ywa �rodka do prania, pani Filifionko? - Nie pami�tam - odpar�a Filifionka i poczu�a si� od razu okropnie zm�czona, bo Gapsa nawet nie pr�bowa�a jej zrozumie�. - Czy pozwoli pani jeszcze herbaty? - Nie, dzi�kuj� - odpar�a Gapsa. - By�a to doprawdy bardzo mi�a wizyta. Obawiam si�, �e musz� ju� rusza� do domu. - Tak, tak - odrzek�a Filifionka. - Rozumiem. Nad morzem pociemnia�o i s�ycha� by�o pomruk fal na brzegu. By�o troch� zbyt wcze�nie, aby zapali� lamp�, ale zbyt ciemno, aby mog�o by� przyjemnie. Chudy nos Gapsy by� bardziej zmarszczony ni� zwykle, mo�na by by�o s�dzi�, �e nie czuje si� dobrze. Ale Filifionka nie wsta�a, �eby pom�c jej wyj��, nic nie m�wi�a i siedzia�a spokojnie, krusz�c lukrowane ciasteczko na drobne kawa�ki. "To przykre" - pomy�la�a Gapsa, wzi�a niepostrze�enie swoj� torebk� z komody i wsun�a j� pod rami�. A na dworze wzmaga� si� wiatr po�udniowo-zachodni. - M�wi�a pani o wietrze - odezwa�a si� nagle Filifionka. - O wietrze, kt�ry porywa bielizn�. Ale ja m�wi� o cyklonach, o tajfunach, droga Gapso. O tr�bach powietrznych, tornadach, burzach piaskowych... O falach, kt�re porywaj� domy... Ale przede wszystkim m�wi� o sobie samej i o moich l�kach, chocia� wiem, �e to nie wypada. Wiem te�, �e to si� �le sko�czy. My�l� o tym przez ca�y czas. Nawet kiedy pior� chodnik. Czy pani odczuwa podobnie? - Zazwyczaj dobrze robi ocet. - powiedzia�a Gapsa, wpatruj�c si� w swoj� fili�ank�. Szmaciane chodniki nie trac� koloru, je�li si� wleje troch� octu do p�ukania. W�wczas Filifionka rozgniewa�a si�, co by�o u niej rzecz� niezwyk��. Czu�a, �e musi sprowokowa� Gaps� w jaki� spos�b, chwyci�a si� wi�c pierwszego lepszego pomys�u, jaki jej wpad� do g�owy, i wskazuj�c na paskudny krzaczek w wazonie zawo�a�a: - Niech pani spojrzy, jaki �adny! I pasuje w sam raz do serwisu! Gapsa rozz�o�ci�a si� r�wnie� i najwyra�niej znudzona tym wszystkim zerwa�a si� m�wi�c: - Ani troch�! Jest za du�y i za kolczasty i za pstry i zupe�nie nie pasuje na proszon� herbatk�! Po czym obie panie powiedzia�y sobie "Do widzenia" i Filifionka zamkn�wszy drzwi wr�ci�a do salonu. By�a smutna i rozczarowana, mia�a uczucie, �e przyj�cie si� nie uda�o. Krzaczek sta� na samym �rodku sto�u - szary, kolczasty i obsypany ciemnoczerwonymi kwiatami. Nagle Filifionce wyda�o si�, �e to nie tyle kwiaty nie pasuj� do serwisu, lecz po prostu serwis nie pasuje do niczego. Przestawi�a kwiaty na parapet okna. Ca�e morze by�o odmienione. Sta�o si� szare, fale mia�y bia�e z�by i szarpa�y ze z�o�ci� piaszczysty brzeg. Niebo by�o czerwonawe i ci�kie. Filifionka d�ugo sta�a w oknie, s�uchaj�c, jak wzmaga si� wiatr. Wtem zadzwoni� telefon. - Czy to pani Filifionka? - zapyta� ostro�nie g�op Gapsy. - Oczywi�cie, �e to ja - odpowiedzia�a Filifionka. - Tu nikt inny nie mieszka. Czy dobrze dosz�a pani do domu? - O tak, tak - odpar�a Gapsa. - Zdaje si�, �e teraz zn�w troch� dmucha. - Milcza�a chwil�, po czy doda�a �yczliwie: - Pani Filifionko? Te okropno�ci, o kt�rych pani m�wi�a... Zdarzaj� si� pani cz�sto? - Nie - odpowiedzia�a Filfifionka. - A wi�c tylko czasem? - W�a�ciwie nigdy - odpowiedzia�a Filifionka. - Ja tylko tak czuj� - Aha - odrzek�a Gapsa. Tak, chcia�am podzi�kowa� pani za mi�e przyj�cie. Wi�c nigdy si� pani nic nie zdarzy�o? - Nie - rzek�a Filifionka. - To mi�o, �e pani zadzwoni�a. Mam nadziej�, �e si� kiedy� zobaczymy. - I ja mam tak� nadziej� - powiedzia�a Gapsa i od�o�y�a s�uchawk�. Filifionka siedzia�a przez chwil� marzn�c i patrz�c na telefon. "Nied�ugo moje okna poczerniej� - my�la�a. - Mo�na by je zas�oni� kocami. Mo�na by te� odwr�ci� lustra do �ciany". Ale nie zrobi�a, siedzia�a tylko s�uchaj�c, jak wiatr huczy w kominie. Zupe�nie jak ma�e, bezdomne zwierz�. Tymczasem o po�udniow� �cian� domu zacz�a odbija� si� sie� Paszczaka, lecz Filifionka nie mia�a odwagi wyj�c i zdj�c jej. Dom zacz�� dr�e�, wiatr uderza� we� raz po raz i s�ycha� by�o, jak sztrom nabiera rozp�du i gna w podskokach nad morzem. Z dachu zsun�a si� wolno dach�wka i rozbi�a o ska�y. Filifionka drgn�a, potem wsta�a. Szybko wesz�a do sypialni. Lecz sypialnia by�a za du�a, nie czu�a si� tu pewnie. Pomy�la�a o spi�arni. By�a dostatecznie ma�a, by mo�na sie tam by�o czu� bezpiecznie. Chwyci�a w obj�cia ko�dr�, przebieg�a korytarz i kopni�ciem otworzy�a drzwi do spi�arni; dysz�c zamkn�a je za sob�. Tu odg�osy sztormu nie dochodzi�y tak wyra�nie. I nie by�o okna, tylko ma�y lufcik. Wymin�wszy po omacku worek z kartoflami owin�a sie ko�dr� i przycupn�a tu� przy �cianie pod p�k� z konfiturami. Jej wyobra�nia zacz�a malowa� w�asny sztorm o wiele czarniejszy i dzikszy od tego, kt�ry wstrz�sa� domem. Fale stawa�y si� bia�ymi smokami, wyj�ca tr�ba morska ukr�ci�a z wody czarny s�up ma horyzoncie - l�ni�cy filar, kt�ry p�dzi� wprost na ni�, coraz bli�ej i bli�ej... Jej w�asne sztormy by�y zawsze najstraszniejsze. I w g��bi duszy Filifionka by�a troch� dumna ze swoich katastrof, prze�ywanych zupe�nie samotnie. "Osio� z tej Gapsy - pomy�la�a sobie. - Zwariowana kobieta, kt�ra nie potrafi my�le� o niczym innym, jak tylko o ciasteczkach do herbaty i poszewkach na ja�ki. Na kwiatach te� si� nie zna. Najmniej za� rozumie mnie. Siedzi tam teraz i my�li, �e ja nigdy niczego nie prze�y�am. Ja, kt�ra co dzie� prze�ywam koniec �wiata i kt�ra mimo to nadal ubieram sie i rozbieram, i jem, i zmywam, i przyjmuj� wizyty, jak gdyby nigdy nic!" I Filifionka wytkn�a nos z ko�dry, spojrza�a w ciemno�� i rzek�a: - Ja wam poka��! Nie wiadomo, co chcia�a przez to powiedzie�. Nast�pnie wlaz�a pod ko�dr� i zas�oni�a sobie uszy �apkami. Ale sztorm na dworze wzmaga� si� i oko�o pierwszej po p�nocy szybko�� wiatru dosz�a do czterdziestu sze�ciu metr�w na sekund�. A mniej wi�cej o drugiej zwali� si� komin na dachu. Po�owa spad�a na ziemi� ko�o domu, reszta zjecha�a na palenisko w kuchni. Przez dziur� w dachu wida� by�o ciemne nocne niebo, po kt�rym sun�y wielkie chmury. Potem sztormowy wiatr wlecia� do domu i ju� nie by�o wida� nic poza fruwaj�cym popio�em, �opocz�cymi dziko firankami i obrusami oraz fotografiami ciotek i wujk�w, wiruj�cymi w powietrzu. W ukochane przedmioty Filifionki jak gdyby nagle wst�pi�o �ycie, wszystko wok� skrzypia�o, szele�ci�o i dzwoni�o, drzwi zamyka�y s� z �oskotem, a obrazy zje�d�a�y na pod�og�. O�lepiona i bliska ob��du Filifionka sta�a na �rodku salonu w trzepocz�cej sp�dnicy i my�la�a: "To jest w�a�nie to. To ju� koniec. Nareszcie! Teraz ju� nie b�d� musia�a d�u�ej czeka�". Podnios�a s�uchawk�, �eby zadzwoni� do Gapsy i powiedzie� jej... tak, powiedzie� co�, co by zdruzgota�o Gaps� raz na zawsze. Ch�odno i triumfuj�co. Ale przew�d telefoniczny by� zerwany. Filifionka s�ysza�a tylko sztorm i odg�os sypi�cych si� dach�wek. "Je�eli p�jd� na strych, to mo�e si� zdarzy�, �e dach zostanie zdmuchni�ty - pomy�la�a. - A je�eli zejd� do piwnicy, to ca�y dom mo�e si� na mnie zawali�. W ka�dym razie wszystko mo�e si� sta�". Chwyci�a porcelanowego kotka i przycisn�a go mocno do siebie. Wtem wicher otworzy� okno i szk�o posypa�o sie na pod�og�. Ulewa uderzy�a w mahoniowe meble, a pi�kny Paszczak z gipsu rzuci� si� ze swojego postumentu i rozlecia� si� na kawa�ki. Szklany �yrandol babci z potwornym trzaskiem r�bn�� o pod�og�. S�uchaj�c, jak jej rzeczy �al� si� i krzycz�, Filifionka zobaczy�a w roztrzaskanym lustrze fragment swojego w�asnego poblad�ego pyszczka i nie zastanawiaj�c podbieg�a do okna i wyskoczy�a. Stwierdzi�a, �e siedzi na piasku. Czu�a na twarzy ciep�y deszcz, a sukienka wzdyma�a si� wok� niej i trzepota�a jak �agiel. Mocno zacisn�a powieki. Wiedzia�a, �e znajduje si� w samym �rodku niebezpiecze�stwa, zupe�nie bezradna. Burza dudni�a dalej, spokojnie i statecznie. Ale wszystkie niepokojace d�wi�ki znikn�y, wszystkie wycia, trzaskania, rozsypywanie si� w kawa�ki, spadanie z hukiem i rozdzieranie si�. Niebezpiecze�stwo by�o wi�c wewn�trz domu, a nie na zewn�trz. Filifionka ostro�nie wci�gn�a cierpki zapach morskich wodorost�w i otworzy�a oczy. Ciemno�� nie mia�a ju� tej g�sto�ci jak tam, w salonie. Widzia�a morsk� kipiel i pasmo �wiat�a latarni przesuwaj�ce si� wolno w�r�d nocy: mija�o j� p�kolem, w�drowa�o przez piaszczyste wydmy, gubi�o si� hen na horyzoncie i znowu wraca�o. Doko�a i doko�a chodzi�a to spokojne �wiat�o, nie spuszczaj�c oka z burzy. "Nigdy jeszcze nie by�am na dworze sama w nocy - stwierdzi�a Filifionka. - Gdyby tak mama wiedzia�a..." Zacz�a pe�zn�� pod wiatr, w d� ku brzegowi, aby jak najdalej odej�� od domu Paszczaka. Kotka z porcelany wci�� jeszcze trzyma�a w �apce, uspokaja�a j� my�l, �e ma co�, co j� chroni. Spostrzeg�a, �e morze by�o teraz ca�e bia�o-granatowe. Grzebienie fal p�dzi�y na wprost i nios�o je jak dym na pla��. Ten dym mia� smak soli. Za ni�, z ty�u, roztrzaska�o si� co� wewn�trz domu. Ale nie odwr�ci�a g�owy. Skuli�a si� pod wielkim g�azem i szeroko otwartymi oczyma patrzy�a prosto w noc. Ju� nie marz�a. Najdziwniejsze za� by�o to, �e nagle poczu�a si� zupe�nie bezpieczna. By�o to bardzo szczeg�lne uczucie i Filifionka uzna�a, �e jest nadzwyczaj przyjemne. Bo w�a�ciwie dlaczego si� mia�aby niepokoi�? Katastrofa przecie� nareszcie przysz�a. Nad ranem sztrom si� uciszy�, lecz Filifionka niemal tego nie zauwa�y�a. Siedzia�a, rozmy�laj�c o sobie i o swoich katastrofach, i swoich meblach, i zastanawia�a si�, jak doprowadzi� wszystko do �adu. W�a�ciwie nie sta�o si� nic poza tym, �e komin si� zwali�. Czu�a jednak, �e nic bardziej wa�nego nie wydarzy�o si� jej dot�d w �yciu. Nic, co by do tego stopnia przewr�ci�o wszystko do g�ry nogami. Nie wiedzia�a, co powinna zrobi�, �eby znowu sta� si� sob�. S�dzi�a nawet, �e dawnej Filifionki juz nie ma, i nie by�a pewna, czy chce, �eby tamta wr�ci�a. A co ztym wszystkim, co by�o w�asno�ci� dawnej Filifionki? Z tym, co si� po�ama�o, zakopci�o, rozpad�o i zamok�o? Ach, siedzie� i naprawia� teraz tydzie� po tygodniu, klei�, cerowa�, szuka� brakuj�cych cz�ci... Pra� i prasowa�, odmalowywa� i martwi� si�, �e nie wszystko mo�na przywr�ci� do dawnego wygl�du, i zawsze wiedzie�, w ka�dym razie, �e p�kni�cia zosta�y i �e wszystko przedtem by�o o wiele �adniejsze... O nie! A potem ustawi� ca�e to nieszcz�cie w taki sam spos�b, w jaki by�o ustawione w tych ciemnych ponurych pokojach, dalej �udzi� si�, �e s� przytulne... - Nie! Nie zrobi� tego! - krzykn�a Filifionka prostuj�c zesztywnia�e nogi. - Je�eli zaczn� to wszystko porz�dkowa�, �eby wygl�da�o jak przedtem, to i sama stan� si� taka jak przedtem, znowu b�d� sie ba�a... Czuj� to. I znowu b�d� czai� si� za mn� cyklony, tajfuny... Spojrza�a na dom Paszczaka. Sta�. Wszystko, co uleg�o zniszczeniu, by�o wewn�trz domu, le�a�o tam i czeka�o, aby si� tym zaj�a. �adna prawdziwa Filifionka nigdy nie zostawi�a swoich pi�knych odziedziczonch mebli na pastw� losu... - Mama powiedzia�aby, �e jest co�, co nazywa si� obowi�zkiem - mrukn�a do siebie Filifionka. By� ju� ranek. Wschodni horyzont czeka� na s�o�ce. Nad morzem polatywa�y p�ochliwe wietrzyki, a niebo zasypywane by�o chmurami, kt�re sztorm, zapominaj�c o nich, zostawi� po sobie. Przetoczy�o si� kilka s�abych grzmot�w. Pogoda by�a niespokojna, a fale nie wiedzia�y, dok�d chc� p�yn��. Filifionka zawaha�a si�. Wtedy ujrza�a tr�b� powietrzn�. Nie by�a wcale podobna do tej z wyobra�ni Filifionki - do czarnego, l�ni�cego s�upa wody. Ta by�a prawdziwa, jasna, utworzona z wiruj�cych bia�ych chmur, kt�re skr�ci�y si� ku do�owi w olbrzymi� spiral� kredowobia�� tam, gdzie woda unios�a si� z morza na jej spotkanie. Nie wy�a i nie ciska�a si�. By�a zupe�nie cicha, zbli�a�a si� powoli do brzegu ko�ysz�c si� �agodnie. Teraz zar�owi�a si� w �wietle wschodz�cego s�o�ca. Ta tr�ba by�a niesko�czenie wysoka, obraca�a si� bezg�o�nie wok� siebie samej i zbli�a�a si� coraz bardziej i bardziej... Filifionka sta�a bez ruchu, zupe�nie bez ruchu, �ciskaj�c porcelanowego kotka i my�la�: "O, ty moja pi�kna, moja wspania�a katastrofo..." Tr�ba sun�a ju� nad pla��, ca�kiem niedaleko od Filifionki. Bia�y, majestatyczny s�up min�� j�, zamieniony teraz w s�up piasku i bardzo spokojnie uni�s� dach domu Paszczaka. Filifionka zobaczy�a, jak dach jedzie w g�r� i znika. Potem zawirowa�y w powietrzu meble i te� znikn�y. Zobaczy�a wszystkie swoje bibeloty lec�ce wprost do nieba, serwetki na tac� i rodzinne zdj�cia, kapturki na imbryk do herbaty i babciny dzbanuszek do �mietany w kszta�cie �odzi, i wyszywane srebrem i jedwabiem przys�owia, wszystko, wszystko, wszystko! - i my�la�a zachwycona: "O, jak wspaniale! C� ja poradz�, biedna, ma�a Filifionka, przeciwko wielkim si�om przyrody? Czy po czym� takim cokolwiek jeszcze b�dzie mo�na zreperowa�? Nie! Nic! Wszystko jest wysprz�tane! I wymiecione!" Tr�ba w�drowa�a uroczy�cie nad polami i Filifionka zobaczy�a, jak zw�a si�, p�ka i rozprasza. By�a ju� niepotrzebna. Filifionka odetchn�a g��boko. - Teraz ju� nigdy nie b�d� si� ba�a - powiedzia�a sobie. - Teraz jestem zupe�nie wolna. Teraz mam ch�� na wszystko. Postawi�a kotka na kamieniu. Mia� obt�uczone jedno ucho i olej na mordce. Nadawa�o mu to nowy wyraz, wygl�da� nieco przekornie i zawadiacko. S�o�ce podnosi�o si�. Filifionka zesz�a na wilgotny piasek i dostrzeg�a na nim sw�j szmaciany chodnik. Sztorm przybra� go wodorostami i muszelkami i �aden szmaciany chodnik na �wiecie nie by� nigdy tak dobrze uprany. Filifionka zachichota�a. Wzi�a chodnik w obie �apki i wci�gn�a go za sob� do wody. Da�a nurka w wielk�, zielon� fal�, usiad�a na chodniku i jecha�a na nim w perlistej pianie, znowu da�a nurka i znowu - a� do samego dna. Ogromne fale jedna po drugiej przetacza�y si� nad ni�, przezroczy�cie zielone. Potem Filifionka wybi�a si� na powierzchni� wody i na s�o�ce i plu�a i �mia�a si�, pokrzykiwa�a i ta�czy�a ze swoim chodnikiem w morzu. Jeszcze nigdy w �yciu nie by�o jej tak weso�o. Gapsa wo�a�a do niej do�� d�ugo, zanim Filifionka j� us�ysza�a. - Co za okropno��! - krzycza�a Gapsa. - Kochana, biedna pani Filifionka! - Dzie� dobry! - odpowiedzia�a Filifionka wyci�gaj�c chodnik na brzeg. - Jak si� pani miewa? - Wychodz� z siebie! - wybuchn�a Gapsa. - co za noc! My�la�am tylko o pani, ca�y czas! Widzia�am j�! Widzia�am j�, jak sz�a! To przecie� czysta katastrofa! - Jak to? - spyta�a niewinnie Filifionka. - Mia�a pani racj�, ach, i to jak� racj� - �ali�a si� Gapsa. - M�wi�a pani przecie�, �e b�dzie katastrofa. Pomy�le� tylko, te wszystkie pani pi�kne rzeczy! I ten pi�kny pani dom! Ca�� noc usi�owa�am dodzwoni� si� do pani, taka by�am niespokojna, ale przewody pozrywa�o... - To mi�o z pani strony - powiedzia�a Filifionka wy�ymaj�c wod� ze swojej czapki. - Ale to doprawdy zupe�nie niepotrzebne. Je�eli kto� ma zmartwienie, powinien tylko dola� troch� octu do p�ukania, a szmaciane chodniki nie strac� koloru! I Filifionka usiad�a na piasku, i �mia�a si�, i �mia�a a� do �ez.