6052
Szczegóły |
Tytuł |
6052 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
6052 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 6052 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
6052 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
W I R Y
HENRYK SIENKIEWICZ
TOM I
I
Gro�ski zajecha� przed ganek jastrz�bskiego dworu ko�o
p�nocy. W domu spali ju� wszyscy, pr�cz starego
s�u��cego i m�odego �dziedzica�, W�adys�awa Krzyckiego,
kt�ry czeka� na go�cia z kolacj� i powita� go bardzo
serdecznie, gdy� pomimo r�nicy wieku ��czy�a ich dawna
za�y�o��. Trwa�a ona od tych czas�w, w kt�rych Gro�ski,
jako student uniwersytetu, otacza� pewn� opieku�cz�
przyja�ni� ma�ego jeszcze gimnazist� Krzyckiego. P�niej
widywali si�; cz�sto i bli�sze przyjazne stosunki Gro�skiego
z rodzin� Krzyckich nie uleg�y wcale przerwie.
Tote�, gdy po pierwszych powitaniach znale�li si� w
sto�owym pokoju, m�ody dziedzic Jastrz�bia pocz�� zn�w
�ciska� Gro�skiego, po chwili za�, usadowiwszy go za
sto�em, strz�sn�� z oczu resztki snu, kt�ry go poprzednio
morzy�, rozczmucha� si� zupe�nie i j�� m�wi� z niek�aman�
rado�ci�:
Ogromnie jestem szcz�liwy, �e nareszcie mamy pana w
Jastrz�biu. A i matka, jak te�, ju� pana wygl�da�a! Ja,
ilekro� jestem w Warszawie, zawsze zaczynam od pana, ale
od ostatniego pa�skiego pobytu u nas up�yn�y ju� lata ca�e.
Gro�ski zapyta� o zdrowie pani Krzyckiej i m�odszego
rodze�stwa W�adys�awa, po czym rzek�:
Bardzo dawno nie by�em na wsi, nie tylko u was, ale
nigdzie. Latem wysy�aj� mnie co rok do Karlsbadu, a po
Karlsbadzie zawsze si� cz�owiek zawieruszy gdzie� na
2
Zachodzie. Przy tym w Warszawie wre teraz jak w kotle: co
dzie� co� nowego i trudno si� od tego wszystkiego oderwa�.
Rozpocz�a si� rozmowa o sprawach publicznych, kt�ra
trwa�a do�� d�ugo, po czym dopiero Krzycki zwr�ci� j� na
tory prywatne:
Czy opr�cz zawiadomienia o �mierci wuja �arnomskiego
odebra� pan i list matki? Pytam dlatego, �e zawiadomienie
wys�a�em naprz�d, a list matka namy�li�a si� napisa� w
dzie� p�niej.
� Odebralem i dlategom przyjecha�. Powiem ci otwarcie, �e
na pogrzeb twojego wujaszka nie by�bym si� wybra�.
Prawda, �e rok temu, gdy by� w Warszawie na kuracji,
jadali�my przez par� miesi�cy razem obiady w klubie, ale i
na tym koniec, chocia� i tak ludzie dziwili si�, �e taki
mizantrop, kt�ry wszystkich unika�, ode mnie jako� nie
ucieka�... A jak�e wasze stosunki � do ostatka by�y ch�odne?
� Raczej �adne. Nikogo nie przyjmowa� i nikogo nie chcia�
widywa�, nawet swego proboszcza. Dysponowa� go kanonik
z Olchowa. Gdy ju� mocniej zapad�, odwiedzili�my go w
Rz�lewie, ale przyj�� nas po prostu niegrzecznie. Matka nie
zwa�a�a na to i odwiedza�a go w dalszym ci�gu, chocia�
nieraz bywa� dla niej przykry. Co do mnie, to przyznaj�, �em
wi�cej tam nie by� i pojecha�em dopiero w�wczas, gdy ju�
by�o bardzo �le.
� Czy du�y maj�tek zostawi�?
� Rz�lewo to ogromny kawa� takiej ziemi, �e wsz�dzie
mo�na cho�by cebul� sadzi�. D�ug�w ani grosza. Mia� te� w
swoim czasie i dom w Warszawie, do kt�rego przeni�s� cale
urz�dzenie z Rz�lewa, wcale nie byle jakie. My�leli�my, �e
,ju� stale zamieszka w mie�cie, ale on p�niej to wszystko
sprzeda�, z czego wnosz�, �e musia� zostawi� i kapita�y.
Niekt�rzy � jak to zwykle ludzie przesadzaj� � m�wi�, �e
krociowe. B�g raczy wiedzie�! � to jednak pewna, �e du�o
zosta�o, bo on dziedziczy� i po braciach. Nie wiem, czy pan
3
s�ysza�, �e by�o ich trzech. Jeden zgin�� w pojedynku w
Dorpacie, jeszcze jako student, drugi umar� na tyfus te�
m�odo � i wuj Adam wzi�� po nich wszystko. � A �y�
podobno licho?
� Przesiadywa� dla zdrowia du�o w Warszawie i za granic�.
Jak tam �y�, tego nie wiem, ale za powrotem, w Rz�lewie,
ogromnie licho. My�l� jednak, �e wi�cej z dziwactwa ni� ze
sk�pstwa, bo sk�py nie by�. Swoj� drog�, nie uwierzy pan,
jak tam wygl�da dw�r i jak wszystko odrapane i
opuszczone. We wszystkich pokojach przez dach cieknie. I
gdyby jacy� niespodziewani go�cie, lub nieznani krewni
przyjechali na pogrzeb, to musia�bym chyba zaprosi� ich do
Jastrz�bia, bo tam, nie wiem, gdzie by mieszkali.
� Czy wiesz o jakich dalszych krewnych?
� Jest w�a�nie pani Otocka z siostr�, jest Do�ha�ski, kt�ry z
pewno�ci� przyjedzie, i my. O innych nie s�ysza�em, by�
mo�e
jednak, �e si� znajd�, bo w Polsce wszyscy s� krewni. Matka
utrzymuje, �e my jeste�my najbli�si, ale co prawda, to i my
nie bardzo bliscy, gdy� nieboszczyk by� tylko od
ciotecznych ciotecznym matki.
� A pani Otocka i panna Marynia?
Niech si� pan matki spyta. Wczoraj wyk�ada�a mi to z
godzin�: kto� urodzony z kogo�, kiedy� by� za kim� i siostra
tego ktosia posz�a zn�w za kogo�, kto by� czym� dla
nieboszczyka. Nie mog�em si� w tym po�apa�. Te panie b�d�
tu jutro o pierwszej, a z nimi i jaka� Angielka, ich
przyjaci�ka.
Wiem; m�wi�y mi to w Warszawie, nie wiedz�c, �e trafi� na
pogrzeb. Ale ta Angielka m�wi po polsku bez ma�a tak jak
ka�dy z nas.
� O! A to sk�d?
Ojciec jej mia� fabryk�, w kt�rej zatrudnia� wielu
robotnik�w polskich. Panna b�d�c dzieckiem mia�a
4
piastunk� Polk�, a potem by� jaki� emigrant, kt�ry j� uczy�
po polsku.
� �e to jej si� chcia�o?
� Widzisz, mi�dzy Anglikami znajdziesz wielu orygina��w,
a ten pan Anney by� orygina�em pod tym wzgl�dem, �e m�g�
by� obra� sobie za dewiz�: causas non fata sequor � tak jak
lord Dudley - albowiem r�wnie� jak on kocha� Polsk�,
histori� polsk� i Polak�w. Robotnicy burzyli mu si� czasem
i robili przykro�ci, a on si� tym nie zra�a�, zak�ada� im
szko�y, sprowadza� ksi�y, opiekowa� si� sierotami itd.
- To jaki� poczciwy cz�owiek. A panna Anney �adna?
m�oda? � W wieku pani Otockiej - rok m�odsza lub starsza,
bardzo si� kochaj�. Jak ty dawno widzia�e� pani� Otock� i
Maryni�?
� Lat temu ze sze��. Pani Otocka nie by�a jeszcze zam�na,
a panna Marynia Zby�towska to by� jeszcze skrzat, mo�e
dziesi�cioletni, w sukience po kolana. Zapami�ta�em j� tylko
dlatego, �e ju� w�wczas grywa�a na skrzypcach i uwa�ano j�
za cudowne dziecko. Moja matka zbli�y�a si� do nich
zesz�ego lata w Krynicy � i zachwyca�a si� nimi
nadzwyczajnie. Chcia�a koniecznie, abym tej zimy odnowi�
z nimi znajomo��, ale one wyjecha�y na zim� z Warszawy.
Ju� w�wczas kaza�a mi je zaprosi� w swoim imieniu do
Jastrz�bia, a teraz, na par� dni przed �mierci� wuja pisa�a,
�eby przyjecha�y do nas na d�u�ej. Onegdaj otrzymali�my
depesz�, �e przyjad�. Pan podobno z nimi w wielkiej
przyja�ni.
W ogromnej i bardzo szczerej � odrzek� Gro�ski.
� Bo ja chcia�bym z panem troch� o nich pom�wi�, ale �e to
ju� p�no i pan po podr�y, wi�c mo�e by lepiej jutro.
� W kolei spa�em, a ze stacji do was niedaleko. Mam przy
tym ten z�y zwyczaj, �e nigdy nie k�ad� si� przed drug�.
Na twarzy Krzyckiego odbi�o si� troch� zak�opotania. Nala�
sobie kieliszek wina, wypi� je i rzek�:
5
� Sprawa jest do�� delikatna. Oto, jestem prawie pewien, �e
matka co� sobie u�o�y�a. Mo�e ju� o tym do pana pisa�a, a
je�li nie, to b�dzie o tym z panem m�wi�a, poniewa� jej
bardzo chodzi o pa�skie zdanie, a w danym razie i o pomoc.
Par� razy mi ju� tak mimochodem wspomina�a o pa�skim
wp�ywie na pani� Otock�. I wierz�, bo pan ma na
wszystkich wp�yw, nie wy��czaj�c i mojej matki. Ale
w�a�nie dlatego, chcia�bym pana o jedn� rzecz poprosi�.
Gro�ski spojrza� na m�odego szlachcica, a potem na
s�u��cego, jakby chcia� powiedzie�: �a po co tu ten
�wiadek?� � Krzycki za� zrozumia� i rzek�:
� On mocno niedos�yszy, wi�c mo�emy rozmawia�
swobodnie, a sapie dlatego, �e ma astm�.
Po czym tak m�wi� dalej:
� Matka ju� od dw�ch lat chcia�aby mnie koniecznie o�eni�,
wi�c krz�ta si�, rozpisuje listy, wysy�a mnie co zima do
Warszawy, a jestem pewien, �e i zesz�ego lata by�a w
Krynicy nie tyle dla zdrowia, bo Bogu dzi�ki, pomimo
reumatyzm�w, trzyma si� nie�le � ile dlatego, �eby si�
mi�dzy pannami rozejrze� i co� upatrzy�. Ale tak tam j� te
nasze niby-kuzynki oczarowa�y, �e wr�ci�a, jak
przypuszczam, z gotowym projektem...
� Musz� ci� uprzedzi� � przerwa� Gro�ski � �e je�li idzie o
pann� Maryni�, to gmach budujecie na lodzie, gdy� naprz�d,
ona ma szesna�cie lat, po wt�re, z ko�cem jesieni wybiera
si� zn�w do konserwatorium w Brukseli, a po trzecie, ca�a
jej dusza siedzi w skrzypcach i prawdopodobnie na zawsze
w nich zostanie.
� A niech sobie siedzi i niech zostanie. Pan m�wi:
�budujecie� � a ja nie tylko nic nie buduj�, ale wola�bym,
�eby i matka nie budowa�a, bo jej p�niej b�dzie przykro. �
Zreszt� matczysko kochane jest najpoczciwsze w �wiecie i z
pewno�ci� chodzi jej przede wszystkim o to, bym dosta�
6
dobr� i zacn� kobiet�, ale jednak�e wola�aby, �eby moja
przysz�a nie zanadto by�a podobna do greckiego pos�gu.
� Wi�c co?
� Wi�c idzie nie o pann� Maryni�, tylko o idealn�, ale
zarazem
o ciep�� wd�wk�, a tymczasem ja za nic nie m�g�bym si� na
to zgodzi�.
� Odpowiem ci jedn� litewsk� anegdot�, wedle kt�rej baba
ch�opu, kt�ry twierdzi�, �e si� pana nie boi � odpowiedzia�a:
�Kiba ty jego nie widzia�esz!� � Ot�, chyba ty pani
Otockiej nie widzia�e� albo zapomnia�e�, jak wygl�da.
Lecz Krzycki powt�rzy�:
� Za nic! cho�by wygl�da�a jak �wi�ty obraz. To mo�e si�
kochasz w kim innym?
� Przecie pan prze�ladowa� mnie jeszcze zesz�ej zimy pann�
R� Stabrowsk� � i wyznaj�, �e mi bardzo przypad�a do
serca. Ale nie pozwoli�em sobie zakocha� si� w niej, bo
wiem, �e rodzice by mi jej nie dali. Nie jestem i nie b�d� dla
nich nigdy do�� maj�tny. Dlatego uciek�em przed ko�cem
karnawa�u z Warszawy. Nie chcia�em zatru� pr�nym
uczuciem �ycia ani sobie, ani jej, gdyby mnie pokocha�a.
� A w razie testamentu na twoj� korzy��? Rzuci�by� si�
prosto na dym - jak dawny u�an? Nieprawda?
� Z pewno�ci�, ale poniewa� na to nie licz� i to si� wcale nie
stanie, wi�c nie ma o czym m�wi�.
� Wspomnia�e� jednak, �e chcesz mnie o co� prosi�. Czym
tedy mog� ci si� przys�u�y�?
Ja chcia�em pana prosi�, �eby pan nie utwierdza� matki w
zamiarach co do pani Otockiej.
� Jaki ty jeste� dziwny. Przecie, jak matka zobaczy, �e si� ku
niej nie masz, to sama si� ich wyrzeknie.
� Tak, ale zostanie jej troch� �alu i do siebie, i do mnie.
Cz�owiek zawsze nierad, jak mu si� jego zamys�y nie udaj�,
a matczysko i tak wiecznie zatroskane, cho� cz�sto bez
7
powod�w, bo ostatecznie �adna ruina nam nie grozi. Ale ona
ma tyle zaufania do pa�skiego rozumu, �e je�li jej pan
wyt�umaczy, �e lepiej tej my�li poniecha�, to jej poniecha.
Trzeba by tylko tak to zrobi�, �eby jej si� zdawa�o, �e sama
do tego dosz�a. A wiem, �e pan to potrafi, i licz� na pa�sk�
przyja��.
� M�j W�adku � rzek� Gro�ski � ja w tych rzeczach mam
mniej praktyki, a zatem i mniej rozumu ni� pierwsza z
brzegu wasza s�siadka. W li�cie twojej matki jest s�owo w
s�owo takie samo wyra�enie: �e liczy na moj� przyja��.
Wobec tego, pozostaje mi chyba jedno � to jest w nic si� nie
wdawa�, tym bardziej �e � powiadam to zupe�nie otwarcie �
ja wcale nie mam mniej przyja�ni dla pani Otockiej ni� dla
was. Bior�c za� spraw� z innej strony, to nawet dziwnie
wygl�da, �e tu si� m�wi o pani Otockiej bez pani Otockiej.
Twojej matce wolno wierzy�, �e ka�da kobieta, byle� do niej
r�k� wyci�gn��, chwyci j� bez wahania � ale tobie nie... Bo
ty si� tak zarzekasz, jakby wszystko tylko od ciebie zale�a�o,
a ja ci� upewniam, �e bynajmniej tak nie jest i �e pani
Otocka, je�li si� zdecyduje p�j�� kiedykolwiek za m��,
b�dzie bardzo trudna w wyborze.
� Pan ma zupe�n� s�uszno�� � odrzek� Krzycki � ale ja
przecie nie jestem ani tak g�upi, ani tak pr�ny, �ebym mia�
my�le�, i� rzecz zale�a�aby tylko ode mnie, a je�lim si�
wyrazi� w spos�b nieodpowiedni, to tylko dlatego, �e
my�la�em o matce i o sobie, a wcale nie o pani Otockiej.
Chodzi mi tylko o to, by matka nie nak�ania�a mnie do
starania si� o ni�, a zreszt� przypuszczam zupe�nie, �e
dosta�bym odkosza.
Na to Gro�ski ogarn�� oczyma urodziw� posta� ch�opaka i
odrzek� z pewn� �yczliw� zrz�dno�ci�:
� To dobrze, cho� nie wiem, czy m�wisz szczerze, bo tacy
jak ty maj�, licho wie dlaczego, du�o szcz�cia do kobiet � i
wiedz� o tym doskonale. Ale co masz przeciw pani
8
Otockiej? Przecie jej prawie nie znasz. A ja ci powiem, �e
obie te panie to jest tak wysoki gatunek, jak rzadko mo�na
znale��.
� Wierz�, wierz�, ale naprz�d pani Otocka jest wszystkiego
trzy lata m�odsza ode mnie, to znaczy, �e ma dwadzie�cia
cztery, a po wt�re, jest wdow�.
� Tedy masz uprzedzenie do wd�w?
� Przyznaj� � mam! Niech�e ma��e�stwo da mi wszystko,
co mo�e da�, a ma��e�stwo z wdow� mi tego nie da.
Wdowa!... Pomy�le�, �e ka�de s�owo, kt�re dziewczyna z
rumie�cem i spod serca wyszepce, wdowa ju� kiedy� komu�
m�wi�a � �e to, co w dziewczynie jest jakby ofiar� dla
mi�o�ci � we wdowie jest tylko repetycj�!... nie! Dzi�kuj� za
kwiat, kt�ry ju� kto� przedtem oskubywa�. Szcz�cia nie
dziedziczy si� w spadku ani z drugiej r�ki. Niech�e nie tylko
ma��e�stwo, ale i mi�o�� da mi wszystko co da� mo�e, a nie
- to wol� zosta� starym kawalerem.
� M�j kochany � odrzek� Gro�ski � mi�dzy sercem, a na
przyk�ad, workiem z pieni�dzmi jest jednak gruba r�nica.
Pieni�dze, gdy raz je wydasz, to ich nie ma, a serce to �ywy
organizm, kt�ry si� odradza i wytwarza nowe si�y.
� By� mo�e � w ka�dym jednak razie zostaje pami�� o tym,
co by�o... Zreszt�, ja nie wyg�aszam �adnych og�lnych
teorii, tylko moje w i d z i m i s i � osobiste. Po prostu nie
m�g�bym si� zakocha� we wdowie, a ja chc� si� cho� troch�
kocha� w swojej �onie. Inaczej, co ja b�d� mia� w �yciu?
Gospodarstwo dobrze! Jestem rolnik i zgadzam si� ora� i
sia� do �mierci. Ale kto my�li, �e to mo�e da� szcz�cie i
spok�j, ten po prostu nie ma poj�cia, co to za kupa trosk,
goryczy, zgryzot, zawod�w, ujadania si� i star� ze z�� wol�
ludzi i natury. S�, prawda, chwile ja�niejsze, ale daleko
cz�ciej trzeba si� broni� wprost obrzydzeniu. Ot� ja chc�
przynajmniej tego, �ebym wraca� ch�tnie z pola i ze stod�
do domu, �eby mnie tam czeka�o jakie� pyszcz�tko, kt�re
9
chcia�bym ca�owa�, i jakie� oczy, w kt�re bym chcia�
patrze�. Chc� te� mie� kogo�, komu bym m�g� odda� to, co
we mnie jest najlepszego. I m�wi� o tym nie jak jaki�
romantyk, ale jak cz�owiek trze�wy, kt�ry potrafi prowadzi�
rejestr rozchodu i przychodu nie tylko w gospodarstwie, ale i
w �yciu.
Gro�ski pomy�la�, �e istotnie ka�de pe�ne m�skie �ycie
powinno mie� dwie twarze: jedn� ze zmarszczonym czo�em
i wyrazem nat�onej my�li, zwr�con� ku zadaniom
ludzko�ci, drug� cich� i spokojn� w domu przy ognisku.
Tak � rzek� � podoba mi si� ten dom jako ucieczka od trosk i
to w nim �pyszcz�tko" jako atrakcja.
Krzycki ukaza� w u�miechu swoje zdrowe, �wiec�ce z�by i
odpowiedzia� weso�o:
� Ach, jak mnie si� podoba! � a� dusza piszczy! I pocz�li si�
obaj �mia�.
� Ale � rzek� Gro�ski � trzeba by� do�� szcz�liwym, �eby
to znale��, i do�� odwa�nym, �eby to zdoby�.
Krzyckiemu za� przyszed� nagle na pami�� pewien bal w
Warszawie, panna R�a Stabrowska, jej smutne oczy i jej
bia�e, na wp� dziecinne jeszcze ramiona, wychylaj�ce si� z
tiul�w jak z piany wodnej, wi�c westchn�� z cicha:
� Czasem potrzeba i na to odwagi � rzek� � by samego siebie
okie�zna�.
W pokoju s�ycha� by�o przez chwil� tylko miarowe tyk-tak
szafkowego zegara i sapanie astmatycznego s�ugi, kt�ry
drzema� oparty o kredens.
Godzina by�a p�na, wi�c Gro�ski wsta� i otrz�sn�wszy si� z
chwilowego zamy�lenia, rzek� jakby sam do siebie:
� A te panie jutro przyje�d�aj�...
Po czym doda� jakby z pewnym smutkiem:
� Och! w twoim wieku wolno si� jeszcze nie kie�zna�.
II
10
Te panie przyjecha�y istotnie do Jastrz�bia nast�pnego dnia
ko�o po�udnia, a zaraz po nich i Do�ha�ski, kt�ry jednak nie
widzia� si� z nimi w drodze, albowiem ,jecha� w innym
wagonie, na stacji za� zaj�� si� ca�kiem odbiorem rzeczy i
przyby� w osobnym powozie. Go�cie nie zastali Krzyckiego
w domu. Poniewa� spad� na niego ca�y ci�ar pogrzebu i
wszystkich po��czonych z nim k�opot�w, przeto o wczesnej
godzinie wyjecha� do Rz�lewa. Ekshortacja zw�ok
wyznaczona by�a na godzin� trzeci�. Matka W�adys�awa
przyjecha�a do rz�lewskiego ko�cio�a z pani� Otock�, z
pann� Maryni� Zby�towsk� i z ich przyjaci�k�, pann�
Anney. W drugim powozie przybyli Gro�ski i Do�ha�ski, a
na koniec trzeci dostawi� m�odsze rodze�stwo Krzyckiego,
jedenastoletni� Anusi� i m�odszego od niej o rok Stasia,
wraz z bon� Francuzk� i guwernerem Laskowiczem. Pani
Krzycka przypomnia�a syna krewniaczkom i przedstawi�a go
pannie Anney, ale on zaledwie mia� czas uk�oni� si� i
obrzuci� je wzrokiem, po czym zaraz odwo�ano go w jakiej�
sprawie, dotycz�cej ostatnich rozporz�dze� pogrzebowych.
Wysiad�szy z powozu, panie z trudno�ci� docisn�y si� do
ko�cio�a, chocia� torowano im drog�, albowiem i w ko�ciele,
i na ok�lniku, w obr�bie ogrodzenia, panowa� t�ok
niezwyk�y. Wi�ksza w�asno�� przyby�a wprawdzie w nader
szczup�ej liczbie, gdy� nieboszczyk �arnowski z nikim nie
�y�, a przy tym, pr�cz Jastrz�bia, G�rek i Wiatrakowa, nie
by�o ju� dwor�w w okolicy, natomiast ch�opi rz�lewscy
stawili si�, jak jeden cz�owiek, z babami i dzie�mi. Pow�d
do tego by� taki, �e nie wiadomo sk�d i dlaczego rozesz�a si�
mi�dzy nimi wie��, �e nieboszczyk im zapisa� ca�y maj�tek.
Do�� liczne ich gromady sta�y r�wnie� na zewn�trz parkanu,
a g�o�ne ich rozmowy i zaniepokojone twarze �wiadczy�y o
wra�eniu, jakie uczyni�a na nich wie�� o zapisie.
11
Po od�piewaniu wigilii i do�� d�ugim nabo�e�stwie, ukaza�y
si� we drzwiach poprzedzone krzy�em bia�e kom�e ksi�y,
za kt�rymi wyniesiono trumn�. Karawan sta� gotowy, ale
ch�opi wzi�li j�, na wiar� zapisu, na ramiona, by ponie�� na
odleg�y o wiorst� cmentarz, na kt�rym znajdowa�y si� groby
�arnowskich. Gro�ski poda� rami� pani Krzyckiej,
Do�ha�ski pani Otockiej, W�adys�awowi za�, kt�ry teraz
dopiero m�g� si� do nich przy��czy�, przypad�a jasnow�osa
panna Anney. Po chwili orszak pogrzebowy ruszy� z wolna
w stron� cmentarza.
Spod cienia lip ko�cielnych wysun�� si� wkr�tce na zalan�
s�o�cem poln� drog� i rozci�gn�� si� na niej d�ugim
pasmem. Na czele szli ksi�a; za nimi ko�ysa�a si� wysoko
na ch�opskich ramionach trumna, tu� post�powali krewni i
go�cie, a dalej gromada szarych sukman ch�opskich i
jaskrawe plamy ��tych i czerwonych chustek kobiecych,
odrzynaj�ce si� krzykliwe od zielonej wiosennej runi
m�odych zb�. Chor�gwie ko�cielne r trupimi g�owami i z
obrazami �wi�tych chwilami p�yn�y ci�ko w z�otym
powietrzu, chwilami wzdyma�y si� z �opotem, gdy zrywa�
si� wiatr. W ten spos�b, migoc�c w s�o�cu, gromady ludzkie
ci�gn�y ku topolom ocieniaj�cym cmentarz. Od czasu do
czasu rozlega�y si� �piewy ksi�y, kt�re zrywa�y si� nagle i z
ogromnym smutkiem. Bli�ej cmentarza ch�opi rozpocz�li
litani�, a wiosenne podmuchy chwyta�y te pie�ni polskie i
�aci�skie � i nios�y je wraz z zapachem gasn�cych
ustawicznie �wiec i z �ywiczn� woni� pochodni na bory i
lasy.
Krzycki, kt�ry prowadzi� pann� Anney, zauwa�y�, �e d�o�
jej, oparta na jego ramieniu, dr�y do�� mocno. Przysz�o mu
jednak na my�l, �e zm�czy�a zapewne r�k� trzyma,j�c
parasolk� po drodze z Jastrz�bia do Rz�lewa, i nie zwraca�
na to wi�cej uwagi. W przekonaniu te�, �e taki obch�d, jak
pogrzeb, uwalnia od rozpocz�cia zwyk�ej towarzyskiej
12
rozmowy, szed� w milczeniu. By� zm�czony i g�odny. Do
g�owy cisn�y mu si� bez�adne my�li o wuju �arnowskim, o
tym, �e nie umie zdoby� si� na �al po nim, o pogrzebie, o
�wie�o przyby�ych kuzynkach i o wczorajszej rozmowie z
Gro�skim. Chwilami spogl�da� z roztargnieniem na oboczne
pole i ma wp� �wiadomie stwierdza�, �e na urodzajnej
rz�lewskiej ziemi oziminy zar�wno jak jare zbo�a
zapowiadaj� si� doskonale i po pewnym dopiero czasie
przypomnia� sobie, �e wypada jednak zaj�� si� troch� i
towarzyszk�.
Jako� po kilku ukradkowych na ni� spojrzeniach zbudzi�a
si� w nim ciekawo�� st�piona poprzednio przez zm�czenie,
g��d i z�y humor. Blisko�� kobiety m�odej i jak to zauwa�y�,
dorodnej, pocz�a na� oddzia�ywa�. Wyda�o mu si�
dziwnym naprz�d to, �e prowadzi po rz�lewskim go�ci�cu
Angielk�, kt�ra przyby�a B�g wie sk�d, a potem, �e przed
chwil� nie zna� jej wcale, obecnie za� wyczuwa ciep�o jej
ramienia i d�oni. Zauwa�y� te� zaraz, �e d�o� ta, obci�ni�ta
r�kawiczk� � lubo kszta�tna, nie by�a wcale ma�a, i
pomy�la�, �e przyczyn� tego s� sporty angielskie: tenis,
wios�owanie, �ucznictwo i tym podobne. �Nasze Polki �
m�wi� sobie wygl�daj� inaczej�. � I pod wp�ywem my�li o
angielskich sportach wyda�o mu si�, �e od tej wykwintnie
przybranej postaci bije jaka� szczeg�lniejsza si�a, czerstwo��
i spr�ysto��. Towarzyszka pocz�a go wi�cej zajmowa�.
Prowadz�c j� pod r�k�, m�g� widzie� tylko jej profil, na
kt�ry zwraca� uwag� coraz cz�ciej � i w nast�pstwie
dok�adniejszych spostrze�e�, z coraz wi�ksz� ciekawo�ci�.
W pierwszej chwili przyzna� tylko, �e jest to osoba
przystojna, a zw�aszcza ho�a, lecz wkr�tce potem zacz��
monologowa� w nast�puj�cy spos�b: �Ale� grubo nawet
przystojna, a szczerze m�wi�c, �adniejsza i od pani Otockiej,
i od tego skrzata, kt�ry ma sukni� po kostki, a dusz�, jak
m�wi Gro�ski � w skrzypcach�. Nie by�a to jednak �cis�a
13
prawda, gdy� pani Otocka, wysmuk�a brunetka z wyrazem
blondynki, by�a typem bardziej wytwornym i rasowym, a
�skrzat� mia� twarz po prostu anielsk�. Gdyby jednak na
razie urz�dzono w tej sprawie bezpo�rednie tajne
g�osowanie, Krzycki, mo�e z powodu opozycji przeciw
zamiarom matki, g�osowa�by za pann� Anney.
Po niejakim czasie wyda�o mu si�, �e i panna Anney
przypatruje mu si� ukradkiem, postanowi� wi�c j� na tym
schwyta� i zacz�� spogl�da� na ni� bardziej otwarcie. Ale
w�wczas to, co ujrza�, zdziwi�o go w najwy�szym stopniu.
Oto po policzkach m�odej Angielki sp�ywa�y, jedna za
drug�, �zy. Usta by�y zaci�ni�te, jakby chcia�a pohamowa�
wra�enie, a r�ka wsparta na jego ramieniu nie przestawa�a
dr�e�.
�Albo to jest przesadna tkliwo�� � pomy�la� Krzycki � albo
rozstrojone angielskie nerwy�. Dlaczego u licha mia�aby
p�aka� po cz�owieku, kt�rego nigdy w �yciu nie widzia�a?
chyba �e przypomnia� si� jej pogrzeb ojca lub kogo�
bliskiego z rodziny.
Panna Anney nie wygl�da�a jednak wcale na osob� z
rozstrojonymi nerwami. Jako� po pewnym czasie
wzruszenie jej przesz�o; pocz�a tylko z tak szczeg�lnym
zaj�ciem i z tak� uwag� spogl�da� na gromady ludzi, na
okolic�, na pola i odleg�e wst��ki boru, jakby chcia�a
utrwali� sobie wszystko raz na zawsze w pami�ci.
�Trzeba jej by�o wzi�� ze sob� kodaka� � pomy�la� Krzycki.
Byli ju� niedaleko od wr�t cmentarnych. Ale tymczasem
zerwa� si� wiatr silniejszy od poprzednich podmuch�w,
przelecia� nag�ym cieniem po runi zb�, podni�s� tuman
kurzu na drodze, pogasi� te brackie �wiece, kt�re nie pogas�y
przedtem, i okr�ci� d�ugim woalem panny Anney szyj�
Krzyckiego.
14
W�wczas pu�ci�a jego rami� i uwalniaj�c go z wi�z�w
ozwa�a si� po polsku z bardzo nieznacznym obcym
akcentem:
� Przepraszam pana. Taki wiatr...
� To nic � odpowiedzia� W�adys�aw. � Ale mo�e pani woli
wsi��� do powozu, bo istotnie wichura zrywa si� coraz
cz�ciej.
� Nie, dzi�kuj� � odrzek�a. � To, zdaje si�, ju� bardzo
blisko. P�jd� tylko osobno, bo musz� trzyma� i woal, i
sukni�.
W czasie tej rozmowy stali przez chwil� naprzeciw siebie,
ale jakkolwiek by�a to kr�tka chwila, Krzycki porobi� nowe
odkrycia. Nie tylko bowiem stwierdzi�, �e panna Anney jest
rzeczywi�cie bardzo �adna i ma nadzwyczaj prze�rocz� cer�
przy jasnych w�osach, ale nade wszystko, �e jej niebieskie
oczy nie patrz� dwoma osobnymi promieniami, ale jakby
jedn� �agodn�, niebiesk� i troch� zamglon� smug�. Krzycki
nie umia� na razie zda� sobie sprawy, w czym le�y jaki�
odr�bny i szczeg�lny urok tego spojrzenia, ale odczu� go
doskonale.
Tymczasem doszli do cmentarza. Kr�tka modlitwa
zatrzyma�a wszystkich przy bramie, po czym orszak wsun��
si� mi�dzy ko�ysane wiatrem topole i pozarastane nad
krzy�ami bujn� traw� mogi�y, w kt�rych spali ch�opi
rz�lewscy. Gr�b �arnowskich sta� w �rodku. W przodowej
jego �cianie wida� by�o otw�r, wybity na przyj�cie nowego
cz�onka rodziny. Z boku wida� by�o dw�ch mularzy w
zabielonych fartuchach, maj�cych pod nogami ceber z
rozrobionym cementem i stos �wie�ych cegie�. Trumn�
ustawiono na piasku tu� przy otworze i ksi�a rozpocz�li
nad ni� d�ugie �piewy. Glosy ich to wznosi�y si�, to opada�y
jak fale w rozko�ysanym i sennym rytmie, kt�remu wt�rowa�
szum topoli, furkotanie chor�gwi na wietrze i szmer
pacierzy, odmawianych jakby mechanicznie przez ch�op�w.
15
Nast�pnie proboszcz rz�lewski rozpocz�� mow�, ale
poniewa� nie �y� dobrze z nieboszczykiem, przeto poleca�
go wi�cej mi�osierdziu bo�emu, ni� chwali�. Naok� wida�
by�o twarze krewnych �arnowskiego, powa�ne i
odpowiednio do chwili skupione, ale ani zbola�e, ani zalane
�zami, raczej oboj�tne, z wyrazem oczekiwania, a nawet i
nudy. Trumna r�wnie� zdawa�a si� tylko czeka� na
zako�czenie obrz�du, jakby jej pilno by�o do tej piwnicy i do
tych ciemno�ci, dla kt�rych by�a w�a�ciwie przeznaczona.
Tymczasem po przem�wieniu znowu pocz�y si� nad ni�
ko�ysa� �piewy. Chwilami milk�y, a w�wczas s�ycha� by�o
tylko hulanin� wiatru po topolach. Na koniec wysoki, jakby
przera�ony g�os zaintonowa� requiem aeternam... i spad�
nagle jak s�up kurzu skr�cony wichrem � a po chwilowym
milczeniu zabrzmia�o pe�ne ulgi: �wieczny odpoczynek!� i
ceremonia by�a sko�czona.
Na trumn� rzucano gar�ci piasku, po czym wsuni�to j� w
otw�r, kt�ry mularze pocz�li zamurowywa�, uk�adaj�c ceg�y
jedn� na drugiej i omaszczaj�c je wapnem. Przegroda, kt�ra
mia�a oddzieli� raz na zawsze pana �arnowskiego od �wiata
i od �wiat�a, ros�a z ka�d� chwil�. Gromady wiejskie
opuszcza�y z wolna cmentarz. Do pani Krzyckiej zbli�y�y si�
s�siadki z G�rek: pani W��cka, wiekowa i patetyczna dama
z niem�od� c�rk�, kt�re poczuwa�y si� do obowi�zku
wypowiedzenia �kilku s��w pociechy� przez nikogo nie
oczekiwanej i zgo�a niepotrzebnej. Gro�ski pocz��
rozmawia� z W�adys�awem:
� Zauwa� � m�wi� z cicha, patrz�c na robot� mularzy.
jeszcze kilka cegie� � a potem, jak m�wi Dante: aeterna
silenza. Ani �alu, ani jednej �zy i nikt tu wy��cznie dla niego
nie przyjdzie. Mnie te� czeka co� podobnego, a ty
zapami�taj, �e tak grzebi� starych kawaler�w. Twoja matka
ma s�uszno�� chc�c ci� o�eni�.
16
� Co prawda � odpowiedzia� Krzycki � nieboszczyk by� nie
tylko starym kawalerem, ale i odludkiem, a zreszt�, czy� to
nie wszystko jedno?
� Po �mierci, zapewne. Ale za �ycia, gdy si� o tym my�li, to
wcale nie wszystko jedno. Jest to mo�e nielogiczne i g�upie
ta ���dza po�miertnego �alu� � a wszelako tak jest.
� Sk�d si� to bierze?
� Z r�wnie niem�drej ch�ci prze�ycia siebie samego. Patrz:
ot, robota sko�czona i �arnowski zamkni�ty. Chod�my.
Przy bramie ozwa� si� turkot zaje�d�aj�cych powoz�w.
Towarzystwo ruszy�o ku wyj�ciu. Panie sz�y teraz gromadk�
naprz�d, ksi�a i panowie, z wyj�tkiem Do�ha�skiego, kt�ry
rozmawia� z Angielk�, post�powali za nimi.
Nagle Krzycki zwr�ci� si� do Gro�skiego i zapyta�: -
� Jak na imi� pannie Anney?
� P�ki jeste�my na cmentarzu, m�g�by� my�le� o czym
innym. Na imi� jej Agnes.
� �adne imi�.
� W Anglii do�� cz�ste. - Czy to bogata osoba?
� I to pytanie m�g�by� od�o�y�, ale je�li ci zale�y na
po�piechu, zapytaj Do�ha�skiego. On takie rzeczy wie
najlepiej.
� Pytam w�a�nie dlatego, �e go widz� ko�o niej i s�ysz� przy
tym, �e si� sadzi na angielszczyzn�.
� To sztuka dla sztuki, gdy� on si� ma ku pani Otockiej.
� Ach!?
� R�wnie dawno, jak bezskutecznie. Bo widzisz, nawet jemu
trudno jest wiedzie� dok�adnie, ile ma posagu panna Anney,
tymczasem zapis, jaki nieboszczyk dyrektor Otocki zostawi�
�onie, jest dok�adnie wiadomy.
� Mam nadziej�, �e pi�kna kuzynka da mu odkosza.
� Kt�ry powi�kszy pi�kn� kolekcj�. A ty co powiesz o
kuzynkach?
17
� Owszem!... pani Otocka... owszem. Obie maj�, jak m�wi�
Galicjanie, �co� nobliwego�. Ale panna Marynia to jeszcze
dzieciak.
Gro�ski pocz�� prowadzi� oczyma za wysmuk�� postaci�
id�cej przed nimi panienki i rzek�:
� To taki dzieciak, kt�ry m�g�by tak samo lata� po
powietrzu, jak chodzi po ziemi.
Aeroplan, czy co?
� Ostrzegam ci�, �e to moja najwi�ksza adoracja. S�ysza�em.
Ludziom to ju� wiadomo.
� Tylko nie wiedz�, �e ta adoracja nie jest koloru
czerwonego, lecz niebieskiego.
� Tego nie bardzo rozumiem.
� Jak j� bli�ej poznasz, to mnie zrozumiesz.
Krzycki, kt�rego wi�cej zaj�a panna Anney, chcia� zn�w
zwr�ci� na ni� rozmow�, ale tymczasem wyszli za bram�,
przed kt�r� czeka�y konie. M�ody cz�owiek j�� podsadza�
panie do powozu, przy czym raz jeszcze ujrza� zwr�con� ku
sobie na chwil� niebiesk� smug� oczu Angielki. Na
odjezdnym matka zapyta�a go, czy uko�czy� czynno�ci
pogrzebowe i czy wraca zaraz do Jastrz�bia.
� Nie � rzek�. � Um�wi�em si� z proboszczem, by mi
pozwoli� zaprosi� ksi�y do plebanii i musz� ich tam
podejmowa�. Ale tylko powitam ich, zjem co� i wym�wi�
si� go��mi, by wr�ci� jak najpr�dzej.
Tu sk�oni� si� paniom, po czym zdj�� r�ce z powozu, rzuci�
okiem na dyszlowego kasztana, by zobaczy�, czy si� nie
strychuje: � i zawo�a�:
� Ruszaj!
Powozy potoczy�y si� t� sam� drog�, kt�r� poprzednio szed�
�a�obny orszak. Z surdutowych uczestnik�w pogrzebu
zosta�, pr�cz W�adys�awa, tylko Do�ha�ski, kt�ry, jako
krewny nieboszczyka, poczuwa� si� tak�e do obowi�zku
podejmowania przyby�ych na pogrzeb ksi�y, a pr�cz tego
18
mia� i inne powody, dla kt�rych postanowi� dotrzyma�
Krzyckiemu towarzystwa.
Jako� zaledwie wsiedli do bryczki, pocz�� si� rozgl�da�
w�r�d ch�op�w stoj�cych jeszcze gromadkami tu i �wdzie,
po czym zapyta�:
� A gdzie rejent Dzwonkowski? Krzycki u�miechn�� si� i
odrzek�:
� Pojecha� naprz�d z ksi�mi, ale wieczorem zobaczysz go
w Jastrz�biu, bo mi si� sam zaprosi�.
Tak? A to �a�uj�, �em nie wr�ci� z paniami. Chcia�em
wydoby� z Dzwonkowskiego jak� wiadomo�� o testamencie
i my�la�em, �e p�niej nie b�dzie mo�na.
� Cierpliwo�ci. Dzwonkowski m�wi� mi, �e testament ma
by� pojutrze otwarty w jego kancelarii i �e musimy na to
przyjecha�. � W�a�nie chcia�em wiedzie� dzi�, czy jutro lub
pojutrze
warto si� trudzi�. Je�li wujaszek pu�ci� nas � jak to m�wi� �
na bie��c� wod�, to pani W��cka s�usznie wyst�pi�a ze
s�owami pociechy. Ja przynajmniej b�d� jej potrzebowa�
przez czas d�u�szy.
� Jak ty mo�esz m�wi� takie rzeczy!
� Ja m�wi� g�o�no to, co wy wszyscy po cichu my�licie.
Pilno mi do tego testamentu i Dzwonkowski obchodzi mnie
w tej chwili wi�cej ni� ca�y globus ziemski razem z
pi�cioma cz�ciami �wiata, a to tym bardziej, �e widzia�em,
i� przywi�z� jakie� papiery.
� Co do tego, to uspok�j si�. Dzwonkowski jest to
najwi�kszy meloman, jakiego znam, kt�ry uwielbia pann�
Maryni� Zby�towsk�, z kt�r� si� pozna� w Krynicy. Ot�
wiem od Gro�skiego, �e do Sonaty ksi�ycowej, w uk�adzie
Benois na skrzypce dorobi� akompaniament na flecie i
przes�a� jej go do Warszawy. Dzi� chcia�by zobaczy�, jak to
p�jdzie, wi�c zaprosi� mi si� do Jastrz�bia i przywi�z� ze
sob� sonat�, a opr�cz sonaty ca�e paki innych nut. Zar�czam
19
ci te�, �e o niczym innym nie b�dzie chcia� s�ysze� ani
m�wi�.
� W takim razie niech diabli porw� flet Dzwonkowskiego,
skrzypce panny Zby�towskiej, wasz jastrz�bski fortepian i
muzyk� w og�lno�ci.
Na to Krzycki spojrza� na niego przekornie i rzek�:
� Ostro�nie z naszym jastrz�bskim fortepianem, bo je�li
wieczorem us�yszymy jaki tercet, to do fortepianu zasi�dzie
pani Otocka.
� Mam nadziej�, �e b�dzie przynajmniej tak rozstrojony jak
ja w tej chwili i w takim razie nie zazdroszcz� ani jej, ani
s�uchaczom. � Ale widz�, �e Gro�ski nagada� ci ju� jakich�
plotek. Dobrze! Ja za to nie odczuwam tak jak on
starokawalerskich poci�g�w do podlotk�w, a m�ode cyranki
lubi� tylko na p�misku. Niech�e sobie wodzi oczyma za
swoj� Maryni�, niech si� do niej modli, a mnie da spok�j.
Oni tam wszyscy powariowali na muzyk� i gotowi i was
zarazi� w Jastrz�biu. Jedna panna Anney nie gra na niczym i
ma troch� rozumu.
� A! panna Anney nie gra na niczym?
� Tak. Co nie przeszkadza, �e mog�aby w danym razie
zagra� na mnie albo na tobie, a jeszcze �atwiej na tobie ni�
na mnie.
� Dlaczego �atwiej na mnie?
� Dlatego, �e ja jestem taki osobliwy instrument, kt�ry chce
z g�ry wiedzie�, ile koncert przyniesie.
Krzycki, przyzwyczajony od dawna do cynizmu
Do�ha�skiego wzruszy� ramionami, ale nie mia� czasu na
odpowied�, gdy� tymczasem przyjechali do plebanii.
III
Z Dzwonkowskiego nie m�g� istotnie Do�ha�ski nic innego
wydoby� pr�cz opryskliwych odpowiedzi. Natomiast po
20
przyj�ciu w plebanii stary rejent uczyni� si� wielce
rozmowny, ale rozmawia� z Krzyckim tylko o pannie
Maryni, dla kt�rej mia� kult bez granic. Obecnie obawia� si�
te�, czy pani Krzycka zgodzi si� na urz�dzenie wieczoru
muzycznego w dzie� pogrzebu krewnego i obawa ta nie
przestawa�a go trapi�. W tej my�li pocz�� dowodzi�, �e
muzyka towarzyszy� mo�e tak dobrze �mierci jak �yciu, a
powa�na, towarzyszy zawsze pogrzebom i �e skoro ludzie
nie wymy�lili nic lepszego od niej, nawet ku czci Pana
Boga, przeto mo�na przypuszcza�, �e u�atwia ona wzlot
dusz ku niebu, a nawet i zbawienie. Krzycki przygryza� w�sa
i godzi� si� bezwzgl�dnie na te wywody wiedz�c, �e
staruszek ma zwyczaj �aja� bez mi�osierdzia oponent�w � i
na tego rodzaju rozmowach, w kt�rych ku wielkiej irytacji
Do�ha�skiego nie by�o �adnej wzmianki o testamencie,
up�yn�a im droga powrotna. W Jastrz�biu czekano na nich z
herbat�, ale poniewa� wiatr usta� przed zachodem s�o�ca
zupe�nie i uczyni� si� rozkoszny wiecz�r wiosenny, wi�c
panie by�y wraz z Gro�skim w ogrodzie. Gdy Krzycki i jego
towarzysze udali si� tam za nimi, zastali pani� Krzyck� i
pani� Otock� nad brzegiem stawu, a pann� Anney z Maryni�
w �odzi na stawie. Czerwony blask przesyca� ca�kiem
powietrze; zapach bz�w rosn�cych niedaleko brzegu miesza�
si� z woni� torfu, rz�sy i ryb. Woda by�a ciemnozielona na
kra�cach od olch i wierzb, kt�re j� obr�bia�y, w �rodku za�,
na rozlewie, z�ota, z odb�yskami purpury i pawich pi�r. ��d�
p�yn�a w �wietle ku szczerkowi, kt�rego w�ski pasek od
strony ogrodu s�u�y� jako miejsce l�dowania. Panna
Zby�towska siedzia�a w �rodku cz�na, a panna Anney,
stoj�c z ty�u, prowadzi�a je jednym wios�em, popychaj�c
statek a razem i steruj�c z niepospolit� wpraw�. Na tle wody
i nieba odrzyna�a si� od st�p do g��w jej silna, wysmuk�a
posta�, z podan� naprz�d piersi�, przechylaj�ca si� zgodnie
z ruchem wios�a. Chwilami przestawa�a nim robi�, a gdy
21
��d�, p�yn�c coraz wolniej, zatrzymywa�a si� w ko�cu na
g�adkiej toni � wida� by�o w lustrzanym prze�roczu drug�
��dk�, drug� pann� Maryni� i drug� pann� Anney. By� w
tym obrazie wielki wiejski spok�j. Blask na niebie robi� si�
coraz czerwie�szy, jak gdyby po�ar obejmowa� ca��
zachodni� stron�. Wysoko nad stawem pod p�on�c� kopu��
nieba ukaza�y si� sznury dzikich kaczek, powi�zane jakby z
czarnych krzy�yk�w. Drzewa sta�y nieruchome i cisz�
przerywa� tylko odg�os tartaku, dochodz�cy od strony grobli.
Po chwili panna Anney przybi�a do brzegu. Gro�ski,
kt�remu chodzi�o o to, by �adoracja� nie zamoczy�a n�g,
pom�g� jej wysi��� z cz�na, Angielka sama wyskoczy�a na
piasek i zbli�ywszy si� do towarzystwa rzek�a:
� Jak tu �adnie w Jastrz�biu.
� Bo pogoda � rzek� podchodz�c Krzycki. � Wczoraj by�o
chmurno, ale dzi� �liczny wiecz�r.
I rozejrzawszy si� po niebie doda� jak prawdziwy wiejski
gospodarz:
� Je�li tak potrwa, we�miemy si� wkr�tce do siana.
A panna Anney spojrza�a na niego, jakby znalaz�a co�
niezwyk�ego w brzmieniu tych s��w i pocz�a je powtarza�
tak, jak si� powtarza nieznane wyrazy chc�c je utrwali� w
pami�ci:
� Do siana... do siana...
Towarzystwo zawr�ci�o do domu, kt�ry bieli� si�, a raczej
r�owi� w�r�d lip, rozmawiaj�c co�kolwiek o pogrzebie i
nieboszczyku �arnowskim, ale wi�cej o wsi, wiosennych
wieczorach i muzyce. Pani Krzycka zapewnia�a nowo
przyby�e panie, �e w Jastrz�biu i przed ich przybyciem nie
brak�o muzyki, albowiem w parku tyle jest s�owik�w, �e
czasem spa� nie daj�. Na to Gro�ski, kt�ry by� wielkim
erudyt�, j�� m�wi� o �yciu wiejskim: �e jednak naprawd�, to
ono jedynie uwa�ane by�o od niepami�tnych. czas�w za
istotne i normalne �ycie � przy czym wspomnia�
22
homerowych kr�l�w, �kt�rzy radowali si� w sercach, licz�c
ber�em snopy� � i rozmaitych poet�w �aci�skich. W ko�cu
o�wiadczy�, �e jego zdaniem socjalizm rozbije si� o
rolnictwo i ziemi�, dlatego �e uwa�a j� tylko za warto��, a
tymczasem ona jest i mi�o�ci�, czyli, inaczej m�wi�c, nie
tylko si� j� ceni, ale i kocha. Ludzie wiedz�, z jakimi
k�opotami po��czone jest �ycie wiejskie. a naprawd�, to
tylko to jedno �ycie ceni�, jakby w nim nie brak�o nawet
ptasiego mleka.
Pani Krzyckiej, kt�ra zaraz po dzieciach kocha�a najmocniej
w �wiecie Jastrz�b, s�owa Gro�skiego trafi�y bardzo do
przekonania, lecz Do�ha�ski, wspomniawszy na sw� wiosk�,
kt�r� niegdy� mia� i przepu�ci�, rzek� cedz�c jak zwykle
wyrazy:
� Ptasiego mleka mo�e nie brak, ale pieni�dzy brak.
zabawne jest przy tym, �e te pochwa�y �ycia wiejskiego
wyg�asza cz�owiek zamo�ny, kt�ry m�g�by kupi� sobie
ziemi� i zamieszka� na wsi, a kt�rego trzeba hakami z
miasta wyci�ga�.
Po czym zwr�ci� si� do Gro�skiego:
� Co si� tyczy twoich kr�l�w homerowych, a wraz z nimi
rozmaitych Wergiliusz�w i Horacjusz�w, to za ich czas�w
nie by�o zapewne ani takich hotel�w na Riwierze, ani
klub�w w Nizzy.
Lecz uwag� t� pomini�to milczeniem, a raczej przerwa� j�
pasa� muzyczny zanucony starym drewnianym g�osem
pannie Maryni przez rejenta Dzwonkowskiego, kt�ry chcia�
jej wyja�ni� w ten spos�b zwi�zek dw�ch frazes�w w
koncercie Brucha. Nast�pnie inne rozmaite frazesy
odzywa�y si� ustawicznie, dop�ki towarzystwo nie wr�ci�o
do domu Gro�ski zna� mani� starego cz�owieka i zazdro�ci�
mu, �e znalaz� co� w �yciu, co wype�ni�o mu je tak
ca�kowicie. On sam by� bardzo wykszta�conym dyletantem,
ale nie zaczepi� o nic �ycia na sta�e i nie po�wi�ci� niczemu
23
swych wszystkich si� duchowych wy��cznie. P�yn�o to po
cz�ci z winy okoliczno�ci, po cz�ci z jego w�asnej.
Najg��bsz� tre�ci� jego duszy by� lekki, smutny sceptycyzm.
Jeden z jego przyjaci�, K�oczewski, nazywa� go Eklezjast�
we fraku. Jako� ostatnim wynikiem rozmy�la� Gro�skiego
nad przysz�o�ci� i �yciem ludzkim zar�wno indywidualnym
jak zbiorowym by�o przekonanie, �e ta przysz�o�� i to �ycie
mo�e sta� si� z czasem inne � nigdy lepsze. Ot� my�la�, �e
mo�e warto by by�o nie szcz�dzi� wysi�k�w, by kiedy� by�o
lepiej nie warto, by by�o tylko inaczej. Ta my�l chroni�a go
jednak od kra�cowego pesymizmu, rozumia� bowiem, �e
miara szcz�cia i nieszcz�cia nie le�y na zewn�trz, lecz w
samym cz�owieku, i �e skoro i n a c z e j nie znaczy 1 e p i e
j, to tym samym nie znaczy i g o r z e j . W gruncie rzeczy
by� przekonany, �e zar�wno jedno jak i drugie jest tylko
pomy�k� i z�udzeniem, a wszystko razem, nie wy��czaj�c
�ycia, jedn� wielk� u�ud�. W ten spos�b k�ania� si� przez
morze wiek�w prawdziwemu Eklezja�cie.
Ale b�d�c jednocze�nie cz�owiekiem uczuciowym, popada�
w ustawiczne sprzeczno�ci ze samym sob�, uczucie bowiem
zawsze czego� chce � a tymczasem jego smutny sceptycyzm
m�wi� mu, �e nie warto niczego chcie�. Gryz�a jego
uczuciowo�� jeszcze i ta my�l, �e jego pogl�dy s� przeciwne
�yciu, a tymczasem �ycie jest konieczno�ci�, a zatem, kto
podgryza zw�tpieniem jego korzenie, ten ludziom szkodzi.
Gro�ski nie chcia� szkodzi� nikomu � a zw�aszcza swoim, i
z tego powodu Eklezjasta, kt�ry twierdzi�, �e wszystko jest
marno�ci�, k��ci� si� w nim z patriot�, kt�ry odpowiada�, �e
na przyk�ad cierpienie narodowe ni� nie jest. Ale taki stan
rzeczy rodzi� w nim ustawiczn� rozterk�, tak �e zazdro�ci�
ludziom zdolnym do czyn�w, kt�rzy id� przez �ycie bez
�adnych: p o c o? i d 1 a c z e g o? � jak r�wnie� i ludziom,
oddanym bezwzgl�dnie jednemu wielkiemu uczuciu.
24
Dla starego rejenta Dzwonkowskiego i dla panny Maryni
takim wielkim uczuciem by�a muzyka, tote� Gro�ski, ilekro�
widzia� ich razem, tylekro� mia� przed oczyma jakby �ywy
przyk�ad, �e jednak istniej� rzeczy, kt�rymi mo�na sobie
wype�ni� �ycie od zarania a� do ostatniej chwili... byle ich
nadto nie analizowa�.
IV
Przy wieczerzy stary rejent zaj�ty by� w dalszym ci�gu
r�wnie� tylko muzyk� i pann� Zby�towsk�. Innym, z
wyj�tkiem pani domu, od kt�rej zale�a�o pozwolenie na
koncert, odpowiada� do�� opryskliwie, a zw�aszcza
Do�ha�skiemu, gdy �w kilkakrotnie jeszcze usi�owa�
wydoby� z niego jak�� wiadomo�� o testamencie. Gniewna i
apoplektyczna twarz jego wypogodzi�a si� dopiero po
o�wiadczeniu pani Krzyckiej, �e nie ma nic przeciw
po�wi�ceniu reszty wieczoru powa�nej muzyce i �e sarna
rada pos�ucha panny Maryni, kt�rej nie s�ysza�a od
ostatniego dobroczynnego koncertu w Krynicy.
Przy ko�cu wieczerzy pocz�� si� staruszek zn�w jednak
niecierpliwi� uwa�aj�c, �e szkoda czasu na jedzenie i na
rozmowy, cho�by nawet o muzyce, ale lekkie, b�ahe, a
wyg�aszane przez profan�w, nie maj�cych o niej poj�cia.
Zaj�y go nieco dopiero wywody Gro�skiego, kt�ry pocz��
m�wi� o pocz�tkach muzyki i zwalcza� darwinowsk� teori�,
�e pie�� i g�d�ba powsta�a w jakim� zamierzch�ym okresie
�ycia ludzko�ci z mi�osnego ozn�jmiania si� i nawo�ywania
po lasach m�czyzny i kobiety. Gro�ski podziela� zdanie
tych, kt�rzy podobnym pogl�dom przeciwstawiali fakt, �e u
najdzikszych w�a�nie lud�w nie istniej� �adne �lady pie�ni
mi�osnych, a natomiast istnieje muzyka i �piew wojenny.
Teoria nawo�ywania si� po lasach wyda�a si� paniom
poetyczniejsz�. Gro�ski uspokoi� je jednak, �e to nie
25
zmniejsza cywilizacyjnego znaczenia muzyki, ale
przeciwnie nawet dowodzi, �e ona, wraz z ta�cem, jest
jednym z pierwszych czynnik�w wprowadzaj�cych do
rozproszonych gromad ludzkich pewn� organizacj�.
� Papuasi � m�wi� kt�rzy ��cz� si� dla wykonania
wojennego czy obrz�dowego ta�ca wedle rytmu swej,
cho�by najdzikszej muzyki, ju� si� czemu� poddaj�, ju�
wprowadzaj� jakowy� �ad i zawi�zuj� pierwszy w�ze�
spo�eczny.
� To si� znaczy � zauwa�y� Do�ha�ski � �e i wszystkie
narody utworzy�y si� z jakiego� pierwotnego: Wlaz� kotek
na p�otek...
� Bo tak jest! � odpowiedzia� gniewliwie stary rejent. Po
czym, zwracaj�c si� do Gro�skiego:
� Niech pan m�wi dalej. Przynajmniej mo�na si� czego�
dowiedzie�.
� Niech pan m�wi � powt�rzy�a panna Marynia.
Wi�c Gro�ski j�� m�wi� dalej o dziejach muzyki: jak przez
ca�y ci�g wiek�w s�u�y�a wojnie, obrz�dom zar�wno
pa�stwowym, jak �wieckim i religii, a nader p�no dopiero
rozwin�a w�asne skrzyd�a, na kt�rych unosi si� obecnie jak
orze�, nad ca�� ludzko�ci�.
� Dziwna sztuka � ko�czy� � najbardziej pierwotna, a dzi�
wi�cej od innych na nauce oparta; naj�ci�lej w pewne
techniczne warunki jak gdyby w jakowe� tamy i groble
uj�ta, a najbardziej bezbrze�na, najbardziej mistyczna i
najbardziej przelewaj�ca si� gdzie� poza kra�ce bytu i �ycia,
co w�a�nie mo�e jej daje t� niepoj�t� w�adz� nad ludzk�
dusz� � najmniej wyra�nym j�zykiem m�wi�ca i
najidealniejsza, a najpot�niej podniecaj�ca do czyn�w...
Tak!... Polskim. pu�kom pruskie kapele gra�y pod Gravelotte
Jeszcze Polska nie zgin�a!... I wsz�dzie mo�na obaczy� to
sarno... Zagrajcie Francuzom Marsyliank�, Niemcom Wacht
am Rein � a r�ce poczn� im drga�. Nawet flegmatycznym
26
Anglikom i Amerykanom p�on� oczy, gdy us�ysz� Rulle
Britania! albo Yankee Doodley... Dziwna sztuka! najbardziej
kosmopolityczna i najbardziej zarazem narodowa -
powszechna i indywidualna...
� Jednej rzeczy pan nie powiedzia�, �e to chyba ze
wszystkich sztuk najczystsza � doda�a pani Otocka.
� Pr�bowano i j� znieprawi� � odrzek� Gro�ski � ale
rozpasanie nie mo�e by� rytmicznym ani harmonijnym, i
dlatego z tych pr�b urodzi si� tylko jaki� antychryst muzyki.
Lecz Krzycki, kt�ry si� troch� nudzi� i wola�by by�
rozmawia� z jasnow�os� pann� Anney, ozwa� si� z widoczn�
ch�ci� zako�czenia rozmowy:
� Tak, to jasne, �e nie tylko ka�dy nar�d, ale i ka�dy
cz�owiek ma swoj� muzyk�. Ja na przyk�ad got�w jestem
zawsze s�ucha� koncertu lub opery, ale wyznaj�, �e gdy
czasem przy robocie w polu ch�opaki i dziewczyny
roz�piewaj� si� tak, �e a� w wid�ach i grabiach dzwoni � to
to jest w�a�nie moja muzyka.
� S�owianinie, Lechito, Pia�cie � p�jd� w moje obj�cia! �
odpowiedzia� cedz�c Do�ha�ski.
Krzycki zarumieni� si� nieco z obawy, czy m�odej Angielce i
wykwintnym krewniaczkom nie wyda si� zanadto
prostakiem, ale one spogl�da�y owszem na niego z pewn�
sympati� i tylko staremu klasykowi rejentowi broda pocz�a
si� schodzi� z nosem w spos�b nie wr�cy nic dobrego, a z
ust wydoby� si� na wp� wyra�ny pomruk:
� Niekt�rym wystarcza i to, gdy im zacznie w uszach
dzwoni�.
Ale pomiarkowawszy, �e pani Krzyckiej nie mog� by� mi�e
zaczepki skierowane przeciw jej synowi, rzuci� na ni�
niespokojnym wzrokiem i umilk�.
Wieczerza by�a sko�czona. Towarzystwo przesz�o do
salonu, w kt�rym panowa� ch��d i lekki zapach ja�min�w,
kt�rego zanim zamkni�to okna, nawia� z ogrodu wieczorny
27
powiew. W szklanych drzwiach sta� wielki pe�ny ksi�yc,
kt�ry niedawno podni�s� si� sponad olszyn za stawem � i
wybija� si� z wolna na niebo, rumiany jeszcze po k�pieli w
wieczornych zorzach. Pani Otocka siad�a do fortepianu,
obok rejent pocz�� przedmuchiwa� jakby ze z�o�ci� flet; za
nimi za� stan�a ze skrzypcami przy ramieniu panna
Marynia. Gro�ski patrzy� z zachwytem na jej obfite ciemne
w�osy, na spokojne �uki brwi pod czo�em po prostu
niepokalanym, na drobn� twarz i � szczup�� a wyro�ni�t�,
dziecinn� jeszcze posta� i my�la�, �e sam taki widok starczy
za muzyk�, a przynajmniej, �e taka skrzypaczka mo�e
uchodzi� za jej wcielenie i symbol. Krzycki, lubo
poprzednio zapisa� si� ju� do stronnictwa angielskiego, nie
m�g� tak�e oczu od niej oderwa�. Po sko�czeniu
uniwersytetu towarzyszy� on by� matce w podr�y do
W�och; zwiedza� w�wczas rozmaite galerie i jakikolwiek
brak�o mu gruntownego artystycznego wykszta�cenia,
jednak�e przechodzi�o mu obecnie przez g�ow�, �e ta
dziewczyna z jasn� i spokojn� twarz�, pochylon� nad
skrzypcami, mog�aby by�a pos�u�y� kt�remu ze starych
mistrz�w jako model do �wi�tej Cecylii � albo do jednego z
tych grajk�w anielskich, kt�rych widywa� na obrazach Fra
Angelico.
Inni s�uchacze, jako to pani Krzycka i jej dzieci oraz
nauczycielka i panna Anney patrzyli na ni� r�wnie� jak na
cudowny obrazek. Og�lnego zachwytu nie podziela� tylko
nauczyciel ma�ego Stasia, Laskowicz. By� to student medyk,
kt�ry z powodu zamkni�cia uniwersytetu zarabia�
guwernerk� na dalsze studia � i kt�ry znalaz� si� razem ze
sw� nieub�agan� nienawi�ci� do �sytych� tego �wiata, jak
Pi�at w Credo w tym wiejskim domu. Przekonania jego nie
by�y ju� dla nikogo w Jastrz�biu tajemnic�, ale tolerowano
go jednak z t� ca�� nieopatrzn� pob�a�liwo�ci�, do jakiej
tylko szlachta polska jest zdolna, w my�l zasady, �e i
28
�najwi�kszy radyka� musi je�� � i w nadziei, �e Sta� zbyt
jeszcze jest ma�y, aby nauczyciel m�g� w �z�ym duchu� na
niego oddzia�a�.
Laskowiczowi, gdy patrzy� na t� wytworn� pann�, przysz�o
na my�l, �e to jest kwiat rosn�cy wy�ej, ni�by mog�y si�gn��
r�ce proletariusza, a zatem wyhodowany z krzywd�
proletariatu. By�o to dla niego dosy�, by na obie siostry
spogl�da� z niech�ci� i z gotowo�ci� do nienawi�ci.
Ale tymczasem nadesz�a chwila rozpocz�cia koncertu. Przez
jaki� czas jeszcze panna Zby�towska wodzi�a smyczkiem po
strunach, przykr�ca�a ko�eczki skrzypiec lub, prowadz�c
palcem po nutach, wskazywa�a co� siostrze i rejentowi � po
czym nasta�a cisza przerywana tylko niewyra�n� rozmow�
zgromadzonej za oknami s�u�by, kt�ra po raz pierwszy w
�yciu mia�a zobaczy� graj�c� na skrzypcach pann�.
V
Ozwa�y si� pierwsze akordy Sonaty ksi�ycowej i
rozpocz�y si� czary. Gro�ski, kt�ry mia� wyobra�ni� poety i
mocny dar zmieniania wra�e� w wizj�, przymkn�� oczy i
pocz�� j� wysnuwa� z duszy. Oto blady promie� wkrada si�
przez szczelin� i dotyka czo�a �pi�cego, jakby chcia� zbudzi�
my�l, a potem ust, jakby chcia� zbudzi� s�owo, a potem
piersi, jakby chcia� zbudzi� serce. Ale strudzone cia�o usn�o
ci�kim snem, natomiast dusza wysuwa si� z jego obj��, jak
motyl z kokona i leci w przestw�r. Noc jasna i cicha. W dole
olchy majacz� w mu�linowej mgle. Na le�nych polanach
ta�cz� korowody nimf, kt�rym faun przygrywa na flecie, a
wok� stoj� w koronach z rog�w jelenie z p�on�cymi
b��kitnie oczyma. We wrzosach tl� si� �wi�toja�skie
czerwie, w�r�d mch�w fosforyzuj� muchomory, a spod ich
baldach�w drobniuchne elfy le�ne przypatruj� si�
29
korowodom. Z pr�chniska i bajor�w podnosz� si� b��dne
ogniki i chodz� lekkie, tajemnicze, jakby szuka�y czego� na
pr�no. Ksi�yc wybija si� coraz wy�ej na niebo i pada rosa
obfita.
Po roz�ogach p�l wije si� srebrna wst�ga rzeki i wida� szlaki
dr�g, wiod�cych do grod�w i zamk�w. Przez w�skie
gotyckie okna wpada do cichych sal zamkowych blask
miesi�czny, w kt�rym snuj� si� duchy zmar�ych rycerzy i
dziewic. U st�p zamk�w �pi� miasta. W spokojnym �wietle
bielej� dachy dom�w i b�yszcz� krzy�e wie�. Z kwitn�cych
sad�w wraz z oparem podnosz� si� zapachy kwiat�w i traw.
Ale l�ejsza od woni i od �wiat�a skrzydlata dusza szybuje
wy�ej i dalej. Mkn� nisko siedliska ludzkie, mkn� lasy,
doliny i l�ni�ce tarcze staw�w i bia�e nici strumieni. Kraina
spi