6052

Szczegóły
Tytuł 6052
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

6052 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 6052 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

6052 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

W I R Y HENRYK SIENKIEWICZ TOM I I Gro�ski zajecha� przed ganek jastrz�bskiego dworu ko�o p�nocy. W domu spali ju� wszyscy, pr�cz starego s�u��cego i m�odego �dziedzica�, W�adys�awa Krzyckiego, kt�ry czeka� na go�cia z kolacj� i powita� go bardzo serdecznie, gdy� pomimo r�nicy wieku ��czy�a ich dawna za�y�o��. Trwa�a ona od tych czas�w, w kt�rych Gro�ski, jako student uniwersytetu, otacza� pewn� opieku�cz� przyja�ni� ma�ego jeszcze gimnazist� Krzyckiego. P�niej widywali si�; cz�sto i bli�sze przyjazne stosunki Gro�skiego z rodzin� Krzyckich nie uleg�y wcale przerwie. Tote�, gdy po pierwszych powitaniach znale�li si� w sto�owym pokoju, m�ody dziedzic Jastrz�bia pocz�� zn�w �ciska� Gro�skiego, po chwili za�, usadowiwszy go za sto�em, strz�sn�� z oczu resztki snu, kt�ry go poprzednio morzy�, rozczmucha� si� zupe�nie i j�� m�wi� z niek�aman� rado�ci�: Ogromnie jestem szcz�liwy, �e nareszcie mamy pana w Jastrz�biu. A i matka, jak te�, ju� pana wygl�da�a! Ja, ilekro� jestem w Warszawie, zawsze zaczynam od pana, ale od ostatniego pa�skiego pobytu u nas up�yn�y ju� lata ca�e. Gro�ski zapyta� o zdrowie pani Krzyckiej i m�odszego rodze�stwa W�adys�awa, po czym rzek�: Bardzo dawno nie by�em na wsi, nie tylko u was, ale nigdzie. Latem wysy�aj� mnie co rok do Karlsbadu, a po Karlsbadzie zawsze si� cz�owiek zawieruszy gdzie� na 2 Zachodzie. Przy tym w Warszawie wre teraz jak w kotle: co dzie� co� nowego i trudno si� od tego wszystkiego oderwa�. Rozpocz�a si� rozmowa o sprawach publicznych, kt�ra trwa�a do�� d�ugo, po czym dopiero Krzycki zwr�ci� j� na tory prywatne: Czy opr�cz zawiadomienia o �mierci wuja �arnomskiego odebra� pan i list matki? Pytam dlatego, �e zawiadomienie wys�a�em naprz�d, a list matka namy�li�a si� napisa� w dzie� p�niej. � Odebralem i dlategom przyjecha�. Powiem ci otwarcie, �e na pogrzeb twojego wujaszka nie by�bym si� wybra�. Prawda, �e rok temu, gdy by� w Warszawie na kuracji, jadali�my przez par� miesi�cy razem obiady w klubie, ale i na tym koniec, chocia� i tak ludzie dziwili si�, �e taki mizantrop, kt�ry wszystkich unika�, ode mnie jako� nie ucieka�... A jak�e wasze stosunki � do ostatka by�y ch�odne? � Raczej �adne. Nikogo nie przyjmowa� i nikogo nie chcia� widywa�, nawet swego proboszcza. Dysponowa� go kanonik z Olchowa. Gdy ju� mocniej zapad�, odwiedzili�my go w Rz�lewie, ale przyj�� nas po prostu niegrzecznie. Matka nie zwa�a�a na to i odwiedza�a go w dalszym ci�gu, chocia� nieraz bywa� dla niej przykry. Co do mnie, to przyznaj�, �em wi�cej tam nie by� i pojecha�em dopiero w�wczas, gdy ju� by�o bardzo �le. � Czy du�y maj�tek zostawi�? � Rz�lewo to ogromny kawa� takiej ziemi, �e wsz�dzie mo�na cho�by cebul� sadzi�. D�ug�w ani grosza. Mia� te� w swoim czasie i dom w Warszawie, do kt�rego przeni�s� cale urz�dzenie z Rz�lewa, wcale nie byle jakie. My�leli�my, �e ,ju� stale zamieszka w mie�cie, ale on p�niej to wszystko sprzeda�, z czego wnosz�, �e musia� zostawi� i kapita�y. Niekt�rzy � jak to zwykle ludzie przesadzaj� � m�wi�, �e krociowe. B�g raczy wiedzie�! � to jednak pewna, �e du�o zosta�o, bo on dziedziczy� i po braciach. Nie wiem, czy pan 3 s�ysza�, �e by�o ich trzech. Jeden zgin�� w pojedynku w Dorpacie, jeszcze jako student, drugi umar� na tyfus te� m�odo � i wuj Adam wzi�� po nich wszystko. � A �y� podobno licho? � Przesiadywa� dla zdrowia du�o w Warszawie i za granic�. Jak tam �y�, tego nie wiem, ale za powrotem, w Rz�lewie, ogromnie licho. My�l� jednak, �e wi�cej z dziwactwa ni� ze sk�pstwa, bo sk�py nie by�. Swoj� drog�, nie uwierzy pan, jak tam wygl�da dw�r i jak wszystko odrapane i opuszczone. We wszystkich pokojach przez dach cieknie. I gdyby jacy� niespodziewani go�cie, lub nieznani krewni przyjechali na pogrzeb, to musia�bym chyba zaprosi� ich do Jastrz�bia, bo tam, nie wiem, gdzie by mieszkali. � Czy wiesz o jakich dalszych krewnych? � Jest w�a�nie pani Otocka z siostr�, jest Do�ha�ski, kt�ry z pewno�ci� przyjedzie, i my. O innych nie s�ysza�em, by� mo�e jednak, �e si� znajd�, bo w Polsce wszyscy s� krewni. Matka utrzymuje, �e my jeste�my najbli�si, ale co prawda, to i my nie bardzo bliscy, gdy� nieboszczyk by� tylko od ciotecznych ciotecznym matki. � A pani Otocka i panna Marynia? Niech si� pan matki spyta. Wczoraj wyk�ada�a mi to z godzin�: kto� urodzony z kogo�, kiedy� by� za kim� i siostra tego ktosia posz�a zn�w za kogo�, kto by� czym� dla nieboszczyka. Nie mog�em si� w tym po�apa�. Te panie b�d� tu jutro o pierwszej, a z nimi i jaka� Angielka, ich przyjaci�ka. Wiem; m�wi�y mi to w Warszawie, nie wiedz�c, �e trafi� na pogrzeb. Ale ta Angielka m�wi po polsku bez ma�a tak jak ka�dy z nas. � O! A to sk�d? Ojciec jej mia� fabryk�, w kt�rej zatrudnia� wielu robotnik�w polskich. Panna b�d�c dzieckiem mia�a 4 piastunk� Polk�, a potem by� jaki� emigrant, kt�ry j� uczy� po polsku. � �e to jej si� chcia�o? � Widzisz, mi�dzy Anglikami znajdziesz wielu orygina��w, a ten pan Anney by� orygina�em pod tym wzgl�dem, �e m�g� by� obra� sobie za dewiz�: causas non fata sequor � tak jak lord Dudley - albowiem r�wnie� jak on kocha� Polsk�, histori� polsk� i Polak�w. Robotnicy burzyli mu si� czasem i robili przykro�ci, a on si� tym nie zra�a�, zak�ada� im szko�y, sprowadza� ksi�y, opiekowa� si� sierotami itd. - To jaki� poczciwy cz�owiek. A panna Anney �adna? m�oda? � W wieku pani Otockiej - rok m�odsza lub starsza, bardzo si� kochaj�. Jak ty dawno widzia�e� pani� Otock� i Maryni�? � Lat temu ze sze��. Pani Otocka nie by�a jeszcze zam�na, a panna Marynia Zby�towska to by� jeszcze skrzat, mo�e dziesi�cioletni, w sukience po kolana. Zapami�ta�em j� tylko dlatego, �e ju� w�wczas grywa�a na skrzypcach i uwa�ano j� za cudowne dziecko. Moja matka zbli�y�a si� do nich zesz�ego lata w Krynicy � i zachwyca�a si� nimi nadzwyczajnie. Chcia�a koniecznie, abym tej zimy odnowi� z nimi znajomo��, ale one wyjecha�y na zim� z Warszawy. Ju� w�wczas kaza�a mi je zaprosi� w swoim imieniu do Jastrz�bia, a teraz, na par� dni przed �mierci� wuja pisa�a, �eby przyjecha�y do nas na d�u�ej. Onegdaj otrzymali�my depesz�, �e przyjad�. Pan podobno z nimi w wielkiej przyja�ni. W ogromnej i bardzo szczerej � odrzek� Gro�ski. � Bo ja chcia�bym z panem troch� o nich pom�wi�, ale �e to ju� p�no i pan po podr�y, wi�c mo�e by lepiej jutro. � W kolei spa�em, a ze stacji do was niedaleko. Mam przy tym ten z�y zwyczaj, �e nigdy nie k�ad� si� przed drug�. Na twarzy Krzyckiego odbi�o si� troch� zak�opotania. Nala� sobie kieliszek wina, wypi� je i rzek�: 5 � Sprawa jest do�� delikatna. Oto, jestem prawie pewien, �e matka co� sobie u�o�y�a. Mo�e ju� o tym do pana pisa�a, a je�li nie, to b�dzie o tym z panem m�wi�a, poniewa� jej bardzo chodzi o pa�skie zdanie, a w danym razie i o pomoc. Par� razy mi ju� tak mimochodem wspomina�a o pa�skim wp�ywie na pani� Otock�. I wierz�, bo pan ma na wszystkich wp�yw, nie wy��czaj�c i mojej matki. Ale w�a�nie dlatego, chcia�bym pana o jedn� rzecz poprosi�. Gro�ski spojrza� na m�odego szlachcica, a potem na s�u��cego, jakby chcia� powiedzie�: �a po co tu ten �wiadek?� � Krzycki za� zrozumia� i rzek�: � On mocno niedos�yszy, wi�c mo�emy rozmawia� swobodnie, a sapie dlatego, �e ma astm�. Po czym tak m�wi� dalej: � Matka ju� od dw�ch lat chcia�aby mnie koniecznie o�eni�, wi�c krz�ta si�, rozpisuje listy, wysy�a mnie co zima do Warszawy, a jestem pewien, �e i zesz�ego lata by�a w Krynicy nie tyle dla zdrowia, bo Bogu dzi�ki, pomimo reumatyzm�w, trzyma si� nie�le � ile dlatego, �eby si� mi�dzy pannami rozejrze� i co� upatrzy�. Ale tak tam j� te nasze niby-kuzynki oczarowa�y, �e wr�ci�a, jak przypuszczam, z gotowym projektem... � Musz� ci� uprzedzi� � przerwa� Gro�ski � �e je�li idzie o pann� Maryni�, to gmach budujecie na lodzie, gdy� naprz�d, ona ma szesna�cie lat, po wt�re, z ko�cem jesieni wybiera si� zn�w do konserwatorium w Brukseli, a po trzecie, ca�a jej dusza siedzi w skrzypcach i prawdopodobnie na zawsze w nich zostanie. � A niech sobie siedzi i niech zostanie. Pan m�wi: �budujecie� � a ja nie tylko nic nie buduj�, ale wola�bym, �eby i matka nie budowa�a, bo jej p�niej b�dzie przykro. � Zreszt� matczysko kochane jest najpoczciwsze w �wiecie i z pewno�ci� chodzi jej przede wszystkim o to, bym dosta� 6 dobr� i zacn� kobiet�, ale jednak�e wola�aby, �eby moja przysz�a nie zanadto by�a podobna do greckiego pos�gu. � Wi�c co? � Wi�c idzie nie o pann� Maryni�, tylko o idealn�, ale zarazem o ciep�� wd�wk�, a tymczasem ja za nic nie m�g�bym si� na to zgodzi�. � Odpowiem ci jedn� litewsk� anegdot�, wedle kt�rej baba ch�opu, kt�ry twierdzi�, �e si� pana nie boi � odpowiedzia�a: �Kiba ty jego nie widzia�esz!� � Ot�, chyba ty pani Otockiej nie widzia�e� albo zapomnia�e�, jak wygl�da. Lecz Krzycki powt�rzy�: � Za nic! cho�by wygl�da�a jak �wi�ty obraz. To mo�e si� kochasz w kim innym? � Przecie pan prze�ladowa� mnie jeszcze zesz�ej zimy pann� R� Stabrowsk� � i wyznaj�, �e mi bardzo przypad�a do serca. Ale nie pozwoli�em sobie zakocha� si� w niej, bo wiem, �e rodzice by mi jej nie dali. Nie jestem i nie b�d� dla nich nigdy do�� maj�tny. Dlatego uciek�em przed ko�cem karnawa�u z Warszawy. Nie chcia�em zatru� pr�nym uczuciem �ycia ani sobie, ani jej, gdyby mnie pokocha�a. � A w razie testamentu na twoj� korzy��? Rzuci�by� si� prosto na dym - jak dawny u�an? Nieprawda? � Z pewno�ci�, ale poniewa� na to nie licz� i to si� wcale nie stanie, wi�c nie ma o czym m�wi�. � Wspomnia�e� jednak, �e chcesz mnie o co� prosi�. Czym tedy mog� ci si� przys�u�y�? Ja chcia�em pana prosi�, �eby pan nie utwierdza� matki w zamiarach co do pani Otockiej. � Jaki ty jeste� dziwny. Przecie, jak matka zobaczy, �e si� ku niej nie masz, to sama si� ich wyrzeknie. � Tak, ale zostanie jej troch� �alu i do siebie, i do mnie. Cz�owiek zawsze nierad, jak mu si� jego zamys�y nie udaj�, a matczysko i tak wiecznie zatroskane, cho� cz�sto bez 7 powod�w, bo ostatecznie �adna ruina nam nie grozi. Ale ona ma tyle zaufania do pa�skiego rozumu, �e je�li jej pan wyt�umaczy, �e lepiej tej my�li poniecha�, to jej poniecha. Trzeba by tylko tak to zrobi�, �eby jej si� zdawa�o, �e sama do tego dosz�a. A wiem, �e pan to potrafi, i licz� na pa�sk� przyja��. � M�j W�adku � rzek� Gro�ski � ja w tych rzeczach mam mniej praktyki, a zatem i mniej rozumu ni� pierwsza z brzegu wasza s�siadka. W li�cie twojej matki jest s�owo w s�owo takie samo wyra�enie: �e liczy na moj� przyja��. Wobec tego, pozostaje mi chyba jedno � to jest w nic si� nie wdawa�, tym bardziej �e � powiadam to zupe�nie otwarcie � ja wcale nie mam mniej przyja�ni dla pani Otockiej ni� dla was. Bior�c za� spraw� z innej strony, to nawet dziwnie wygl�da, �e tu si� m�wi o pani Otockiej bez pani Otockiej. Twojej matce wolno wierzy�, �e ka�da kobieta, byle� do niej r�k� wyci�gn��, chwyci j� bez wahania � ale tobie nie... Bo ty si� tak zarzekasz, jakby wszystko tylko od ciebie zale�a�o, a ja ci� upewniam, �e bynajmniej tak nie jest i �e pani Otocka, je�li si� zdecyduje p�j�� kiedykolwiek za m��, b�dzie bardzo trudna w wyborze. � Pan ma zupe�n� s�uszno�� � odrzek� Krzycki � ale ja przecie nie jestem ani tak g�upi, ani tak pr�ny, �ebym mia� my�le�, i� rzecz zale�a�aby tylko ode mnie, a je�lim si� wyrazi� w spos�b nieodpowiedni, to tylko dlatego, �e my�la�em o matce i o sobie, a wcale nie o pani Otockiej. Chodzi mi tylko o to, by matka nie nak�ania�a mnie do starania si� o ni�, a zreszt� przypuszczam zupe�nie, �e dosta�bym odkosza. Na to Gro�ski ogarn�� oczyma urodziw� posta� ch�opaka i odrzek� z pewn� �yczliw� zrz�dno�ci�: � To dobrze, cho� nie wiem, czy m�wisz szczerze, bo tacy jak ty maj�, licho wie dlaczego, du�o szcz�cia do kobiet � i wiedz� o tym doskonale. Ale co masz przeciw pani 8 Otockiej? Przecie jej prawie nie znasz. A ja ci powiem, �e obie te panie to jest tak wysoki gatunek, jak rzadko mo�na znale��. � Wierz�, wierz�, ale naprz�d pani Otocka jest wszystkiego trzy lata m�odsza ode mnie, to znaczy, �e ma dwadzie�cia cztery, a po wt�re, jest wdow�. � Tedy masz uprzedzenie do wd�w? � Przyznaj� � mam! Niech�e ma��e�stwo da mi wszystko, co mo�e da�, a ma��e�stwo z wdow� mi tego nie da. Wdowa!... Pomy�le�, �e ka�de s�owo, kt�re dziewczyna z rumie�cem i spod serca wyszepce, wdowa ju� kiedy� komu� m�wi�a � �e to, co w dziewczynie jest jakby ofiar� dla mi�o�ci � we wdowie jest tylko repetycj�!... nie! Dzi�kuj� za kwiat, kt�ry ju� kto� przedtem oskubywa�. Szcz�cia nie dziedziczy si� w spadku ani z drugiej r�ki. Niech�e nie tylko ma��e�stwo, ale i mi�o�� da mi wszystko co da� mo�e, a nie - to wol� zosta� starym kawalerem. � M�j kochany � odrzek� Gro�ski � mi�dzy sercem, a na przyk�ad, workiem z pieni�dzmi jest jednak gruba r�nica. Pieni�dze, gdy raz je wydasz, to ich nie ma, a serce to �ywy organizm, kt�ry si� odradza i wytwarza nowe si�y. � By� mo�e � w ka�dym jednak razie zostaje pami�� o tym, co by�o... Zreszt�, ja nie wyg�aszam �adnych og�lnych teorii, tylko moje w i d z i m i s i � osobiste. Po prostu nie m�g�bym si� zakocha� we wdowie, a ja chc� si� cho� troch� kocha� w swojej �onie. Inaczej, co ja b�d� mia� w �yciu? Gospodarstwo dobrze! Jestem rolnik i zgadzam si� ora� i sia� do �mierci. Ale kto my�li, �e to mo�e da� szcz�cie i spok�j, ten po prostu nie ma poj�cia, co to za kupa trosk, goryczy, zgryzot, zawod�w, ujadania si� i star� ze z�� wol� ludzi i natury. S�, prawda, chwile ja�niejsze, ale daleko cz�ciej trzeba si� broni� wprost obrzydzeniu. Ot� ja chc� przynajmniej tego, �ebym wraca� ch�tnie z pola i ze stod� do domu, �eby mnie tam czeka�o jakie� pyszcz�tko, kt�re 9 chcia�bym ca�owa�, i jakie� oczy, w kt�re bym chcia� patrze�. Chc� te� mie� kogo�, komu bym m�g� odda� to, co we mnie jest najlepszego. I m�wi� o tym nie jak jaki� romantyk, ale jak cz�owiek trze�wy, kt�ry potrafi prowadzi� rejestr rozchodu i przychodu nie tylko w gospodarstwie, ale i w �yciu. Gro�ski pomy�la�, �e istotnie ka�de pe�ne m�skie �ycie powinno mie� dwie twarze: jedn� ze zmarszczonym czo�em i wyrazem nat�onej my�li, zwr�con� ku zadaniom ludzko�ci, drug� cich� i spokojn� w domu przy ognisku. Tak � rzek� � podoba mi si� ten dom jako ucieczka od trosk i to w nim �pyszcz�tko" jako atrakcja. Krzycki ukaza� w u�miechu swoje zdrowe, �wiec�ce z�by i odpowiedzia� weso�o: � Ach, jak mnie si� podoba! � a� dusza piszczy! I pocz�li si� obaj �mia�. � Ale � rzek� Gro�ski � trzeba by� do�� szcz�liwym, �eby to znale��, i do�� odwa�nym, �eby to zdoby�. Krzyckiemu za� przyszed� nagle na pami�� pewien bal w Warszawie, panna R�a Stabrowska, jej smutne oczy i jej bia�e, na wp� dziecinne jeszcze ramiona, wychylaj�ce si� z tiul�w jak z piany wodnej, wi�c westchn�� z cicha: � Czasem potrzeba i na to odwagi � rzek� � by samego siebie okie�zna�. W pokoju s�ycha� by�o przez chwil� tylko miarowe tyk-tak szafkowego zegara i sapanie astmatycznego s�ugi, kt�ry drzema� oparty o kredens. Godzina by�a p�na, wi�c Gro�ski wsta� i otrz�sn�wszy si� z chwilowego zamy�lenia, rzek� jakby sam do siebie: � A te panie jutro przyje�d�aj�... Po czym doda� jakby z pewnym smutkiem: � Och! w twoim wieku wolno si� jeszcze nie kie�zna�. II 10 Te panie przyjecha�y istotnie do Jastrz�bia nast�pnego dnia ko�o po�udnia, a zaraz po nich i Do�ha�ski, kt�ry jednak nie widzia� si� z nimi w drodze, albowiem ,jecha� w innym wagonie, na stacji za� zaj�� si� ca�kiem odbiorem rzeczy i przyby� w osobnym powozie. Go�cie nie zastali Krzyckiego w domu. Poniewa� spad� na niego ca�y ci�ar pogrzebu i wszystkich po��czonych z nim k�opot�w, przeto o wczesnej godzinie wyjecha� do Rz�lewa. Ekshortacja zw�ok wyznaczona by�a na godzin� trzeci�. Matka W�adys�awa przyjecha�a do rz�lewskiego ko�cio�a z pani� Otock�, z pann� Maryni� Zby�towsk� i z ich przyjaci�k�, pann� Anney. W drugim powozie przybyli Gro�ski i Do�ha�ski, a na koniec trzeci dostawi� m�odsze rodze�stwo Krzyckiego, jedenastoletni� Anusi� i m�odszego od niej o rok Stasia, wraz z bon� Francuzk� i guwernerem Laskowiczem. Pani Krzycka przypomnia�a syna krewniaczkom i przedstawi�a go pannie Anney, ale on zaledwie mia� czas uk�oni� si� i obrzuci� je wzrokiem, po czym zaraz odwo�ano go w jakiej� sprawie, dotycz�cej ostatnich rozporz�dze� pogrzebowych. Wysiad�szy z powozu, panie z trudno�ci� docisn�y si� do ko�cio�a, chocia� torowano im drog�, albowiem i w ko�ciele, i na ok�lniku, w obr�bie ogrodzenia, panowa� t�ok niezwyk�y. Wi�ksza w�asno�� przyby�a wprawdzie w nader szczup�ej liczbie, gdy� nieboszczyk �arnowski z nikim nie �y�, a przy tym, pr�cz Jastrz�bia, G�rek i Wiatrakowa, nie by�o ju� dwor�w w okolicy, natomiast ch�opi rz�lewscy stawili si�, jak jeden cz�owiek, z babami i dzie�mi. Pow�d do tego by� taki, �e nie wiadomo sk�d i dlaczego rozesz�a si� mi�dzy nimi wie��, �e nieboszczyk im zapisa� ca�y maj�tek. Do�� liczne ich gromady sta�y r�wnie� na zewn�trz parkanu, a g�o�ne ich rozmowy i zaniepokojone twarze �wiadczy�y o wra�eniu, jakie uczyni�a na nich wie�� o zapisie. 11 Po od�piewaniu wigilii i do�� d�ugim nabo�e�stwie, ukaza�y si� we drzwiach poprzedzone krzy�em bia�e kom�e ksi�y, za kt�rymi wyniesiono trumn�. Karawan sta� gotowy, ale ch�opi wzi�li j�, na wiar� zapisu, na ramiona, by ponie�� na odleg�y o wiorst� cmentarz, na kt�rym znajdowa�y si� groby �arnowskich. Gro�ski poda� rami� pani Krzyckiej, Do�ha�ski pani Otockiej, W�adys�awowi za�, kt�ry teraz dopiero m�g� si� do nich przy��czy�, przypad�a jasnow�osa panna Anney. Po chwili orszak pogrzebowy ruszy� z wolna w stron� cmentarza. Spod cienia lip ko�cielnych wysun�� si� wkr�tce na zalan� s�o�cem poln� drog� i rozci�gn�� si� na niej d�ugim pasmem. Na czele szli ksi�a; za nimi ko�ysa�a si� wysoko na ch�opskich ramionach trumna, tu� post�powali krewni i go�cie, a dalej gromada szarych sukman ch�opskich i jaskrawe plamy ��tych i czerwonych chustek kobiecych, odrzynaj�ce si� krzykliwe od zielonej wiosennej runi m�odych zb�. Chor�gwie ko�cielne r trupimi g�owami i z obrazami �wi�tych chwilami p�yn�y ci�ko w z�otym powietrzu, chwilami wzdyma�y si� z �opotem, gdy zrywa� si� wiatr. W ten spos�b, migoc�c w s�o�cu, gromady ludzkie ci�gn�y ku topolom ocieniaj�cym cmentarz. Od czasu do czasu rozlega�y si� �piewy ksi�y, kt�re zrywa�y si� nagle i z ogromnym smutkiem. Bli�ej cmentarza ch�opi rozpocz�li litani�, a wiosenne podmuchy chwyta�y te pie�ni polskie i �aci�skie � i nios�y je wraz z zapachem gasn�cych ustawicznie �wiec i z �ywiczn� woni� pochodni na bory i lasy. Krzycki, kt�ry prowadzi� pann� Anney, zauwa�y�, �e d�o� jej, oparta na jego ramieniu, dr�y do�� mocno. Przysz�o mu jednak na my�l, �e zm�czy�a zapewne r�k� trzyma,j�c parasolk� po drodze z Jastrz�bia do Rz�lewa, i nie zwraca� na to wi�cej uwagi. W przekonaniu te�, �e taki obch�d, jak pogrzeb, uwalnia od rozpocz�cia zwyk�ej towarzyskiej 12 rozmowy, szed� w milczeniu. By� zm�czony i g�odny. Do g�owy cisn�y mu si� bez�adne my�li o wuju �arnowskim, o tym, �e nie umie zdoby� si� na �al po nim, o pogrzebie, o �wie�o przyby�ych kuzynkach i o wczorajszej rozmowie z Gro�skim. Chwilami spogl�da� z roztargnieniem na oboczne pole i ma wp� �wiadomie stwierdza�, �e na urodzajnej rz�lewskiej ziemi oziminy zar�wno jak jare zbo�a zapowiadaj� si� doskonale i po pewnym dopiero czasie przypomnia� sobie, �e wypada jednak zaj�� si� troch� i towarzyszk�. Jako� po kilku ukradkowych na ni� spojrzeniach zbudzi�a si� w nim ciekawo�� st�piona poprzednio przez zm�czenie, g��d i z�y humor. Blisko�� kobiety m�odej i jak to zauwa�y�, dorodnej, pocz�a na� oddzia�ywa�. Wyda�o mu si� dziwnym naprz�d to, �e prowadzi po rz�lewskim go�ci�cu Angielk�, kt�ra przyby�a B�g wie sk�d, a potem, �e przed chwil� nie zna� jej wcale, obecnie za� wyczuwa ciep�o jej ramienia i d�oni. Zauwa�y� te� zaraz, �e d�o� ta, obci�ni�ta r�kawiczk� � lubo kszta�tna, nie by�a wcale ma�a, i pomy�la�, �e przyczyn� tego s� sporty angielskie: tenis, wios�owanie, �ucznictwo i tym podobne. �Nasze Polki � m�wi� sobie wygl�daj� inaczej�. � I pod wp�ywem my�li o angielskich sportach wyda�o mu si�, �e od tej wykwintnie przybranej postaci bije jaka� szczeg�lniejsza si�a, czerstwo�� i spr�ysto��. Towarzyszka pocz�a go wi�cej zajmowa�. Prowadz�c j� pod r�k�, m�g� widzie� tylko jej profil, na kt�ry zwraca� uwag� coraz cz�ciej � i w nast�pstwie dok�adniejszych spostrze�e�, z coraz wi�ksz� ciekawo�ci�. W pierwszej chwili przyzna� tylko, �e jest to osoba przystojna, a zw�aszcza ho�a, lecz wkr�tce potem zacz�� monologowa� w nast�puj�cy spos�b: �Ale� grubo nawet przystojna, a szczerze m�wi�c, �adniejsza i od pani Otockiej, i od tego skrzata, kt�ry ma sukni� po kostki, a dusz�, jak m�wi Gro�ski � w skrzypcach�. Nie by�a to jednak �cis�a 13 prawda, gdy� pani Otocka, wysmuk�a brunetka z wyrazem blondynki, by�a typem bardziej wytwornym i rasowym, a �skrzat� mia� twarz po prostu anielsk�. Gdyby jednak na razie urz�dzono w tej sprawie bezpo�rednie tajne g�osowanie, Krzycki, mo�e z powodu opozycji przeciw zamiarom matki, g�osowa�by za pann� Anney. Po niejakim czasie wyda�o mu si�, �e i panna Anney przypatruje mu si� ukradkiem, postanowi� wi�c j� na tym schwyta� i zacz�� spogl�da� na ni� bardziej otwarcie. Ale w�wczas to, co ujrza�, zdziwi�o go w najwy�szym stopniu. Oto po policzkach m�odej Angielki sp�ywa�y, jedna za drug�, �zy. Usta by�y zaci�ni�te, jakby chcia�a pohamowa� wra�enie, a r�ka wsparta na jego ramieniu nie przestawa�a dr�e�. �Albo to jest przesadna tkliwo�� � pomy�la� Krzycki � albo rozstrojone angielskie nerwy�. Dlaczego u licha mia�aby p�aka� po cz�owieku, kt�rego nigdy w �yciu nie widzia�a? chyba �e przypomnia� si� jej pogrzeb ojca lub kogo� bliskiego z rodziny. Panna Anney nie wygl�da�a jednak wcale na osob� z rozstrojonymi nerwami. Jako� po pewnym czasie wzruszenie jej przesz�o; pocz�a tylko z tak szczeg�lnym zaj�ciem i z tak� uwag� spogl�da� na gromady ludzi, na okolic�, na pola i odleg�e wst��ki boru, jakby chcia�a utrwali� sobie wszystko raz na zawsze w pami�ci. �Trzeba jej by�o wzi�� ze sob� kodaka� � pomy�la� Krzycki. Byli ju� niedaleko od wr�t cmentarnych. Ale tymczasem zerwa� si� wiatr silniejszy od poprzednich podmuch�w, przelecia� nag�ym cieniem po runi zb�, podni�s� tuman kurzu na drodze, pogasi� te brackie �wiece, kt�re nie pogas�y przedtem, i okr�ci� d�ugim woalem panny Anney szyj� Krzyckiego. 14 W�wczas pu�ci�a jego rami� i uwalniaj�c go z wi�z�w ozwa�a si� po polsku z bardzo nieznacznym obcym akcentem: � Przepraszam pana. Taki wiatr... � To nic � odpowiedzia� W�adys�aw. � Ale mo�e pani woli wsi��� do powozu, bo istotnie wichura zrywa si� coraz cz�ciej. � Nie, dzi�kuj� � odrzek�a. � To, zdaje si�, ju� bardzo blisko. P�jd� tylko osobno, bo musz� trzyma� i woal, i sukni�. W czasie tej rozmowy stali przez chwil� naprzeciw siebie, ale jakkolwiek by�a to kr�tka chwila, Krzycki porobi� nowe odkrycia. Nie tylko bowiem stwierdzi�, �e panna Anney jest rzeczywi�cie bardzo �adna i ma nadzwyczaj prze�rocz� cer� przy jasnych w�osach, ale nade wszystko, �e jej niebieskie oczy nie patrz� dwoma osobnymi promieniami, ale jakby jedn� �agodn�, niebiesk� i troch� zamglon� smug�. Krzycki nie umia� na razie zda� sobie sprawy, w czym le�y jaki� odr�bny i szczeg�lny urok tego spojrzenia, ale odczu� go doskonale. Tymczasem doszli do cmentarza. Kr�tka modlitwa zatrzyma�a wszystkich przy bramie, po czym orszak wsun�� si� mi�dzy ko�ysane wiatrem topole i pozarastane nad krzy�ami bujn� traw� mogi�y, w kt�rych spali ch�opi rz�lewscy. Gr�b �arnowskich sta� w �rodku. W przodowej jego �cianie wida� by�o otw�r, wybity na przyj�cie nowego cz�onka rodziny. Z boku wida� by�o dw�ch mularzy w zabielonych fartuchach, maj�cych pod nogami ceber z rozrobionym cementem i stos �wie�ych cegie�. Trumn� ustawiono na piasku tu� przy otworze i ksi�a rozpocz�li nad ni� d�ugie �piewy. Glosy ich to wznosi�y si�, to opada�y jak fale w rozko�ysanym i sennym rytmie, kt�remu wt�rowa� szum topoli, furkotanie chor�gwi na wietrze i szmer pacierzy, odmawianych jakby mechanicznie przez ch�op�w. 15 Nast�pnie proboszcz rz�lewski rozpocz�� mow�, ale poniewa� nie �y� dobrze z nieboszczykiem, przeto poleca� go wi�cej mi�osierdziu bo�emu, ni� chwali�. Naok� wida� by�o twarze krewnych �arnowskiego, powa�ne i odpowiednio do chwili skupione, ale ani zbola�e, ani zalane �zami, raczej oboj�tne, z wyrazem oczekiwania, a nawet i nudy. Trumna r�wnie� zdawa�a si� tylko czeka� na zako�czenie obrz�du, jakby jej pilno by�o do tej piwnicy i do tych ciemno�ci, dla kt�rych by�a w�a�ciwie przeznaczona. Tymczasem po przem�wieniu znowu pocz�y si� nad ni� ko�ysa� �piewy. Chwilami milk�y, a w�wczas s�ycha� by�o tylko hulanin� wiatru po topolach. Na koniec wysoki, jakby przera�ony g�os zaintonowa� requiem aeternam... i spad� nagle jak s�up kurzu skr�cony wichrem � a po chwilowym milczeniu zabrzmia�o pe�ne ulgi: �wieczny odpoczynek!� i ceremonia by�a sko�czona. Na trumn� rzucano gar�ci piasku, po czym wsuni�to j� w otw�r, kt�ry mularze pocz�li zamurowywa�, uk�adaj�c ceg�y jedn� na drugiej i omaszczaj�c je wapnem. Przegroda, kt�ra mia�a oddzieli� raz na zawsze pana �arnowskiego od �wiata i od �wiat�a, ros�a z ka�d� chwil�. Gromady wiejskie opuszcza�y z wolna cmentarz. Do pani Krzyckiej zbli�y�y si� s�siadki z G�rek: pani W��cka, wiekowa i patetyczna dama z niem�od� c�rk�, kt�re poczuwa�y si� do obowi�zku wypowiedzenia �kilku s��w pociechy� przez nikogo nie oczekiwanej i zgo�a niepotrzebnej. Gro�ski pocz�� rozmawia� z W�adys�awem: � Zauwa� � m�wi� z cicha, patrz�c na robot� mularzy. jeszcze kilka cegie� � a potem, jak m�wi Dante: aeterna silenza. Ani �alu, ani jednej �zy i nikt tu wy��cznie dla niego nie przyjdzie. Mnie te� czeka co� podobnego, a ty zapami�taj, �e tak grzebi� starych kawaler�w. Twoja matka ma s�uszno�� chc�c ci� o�eni�. 16 � Co prawda � odpowiedzia� Krzycki � nieboszczyk by� nie tylko starym kawalerem, ale i odludkiem, a zreszt�, czy� to nie wszystko jedno? � Po �mierci, zapewne. Ale za �ycia, gdy si� o tym my�li, to wcale nie wszystko jedno. Jest to mo�e nielogiczne i g�upie ta ���dza po�miertnego �alu� � a wszelako tak jest. � Sk�d si� to bierze? � Z r�wnie niem�drej ch�ci prze�ycia siebie samego. Patrz: ot, robota sko�czona i �arnowski zamkni�ty. Chod�my. Przy bramie ozwa� si� turkot zaje�d�aj�cych powoz�w. Towarzystwo ruszy�o ku wyj�ciu. Panie sz�y teraz gromadk� naprz�d, ksi�a i panowie, z wyj�tkiem Do�ha�skiego, kt�ry rozmawia� z Angielk�, post�powali za nimi. Nagle Krzycki zwr�ci� si� do Gro�skiego i zapyta�: - � Jak na imi� pannie Anney? � P�ki jeste�my na cmentarzu, m�g�by� my�le� o czym innym. Na imi� jej Agnes. � �adne imi�. � W Anglii do�� cz�ste. - Czy to bogata osoba? � I to pytanie m�g�by� od�o�y�, ale je�li ci zale�y na po�piechu, zapytaj Do�ha�skiego. On takie rzeczy wie najlepiej. � Pytam w�a�nie dlatego, �e go widz� ko�o niej i s�ysz� przy tym, �e si� sadzi na angielszczyzn�. � To sztuka dla sztuki, gdy� on si� ma ku pani Otockiej. � Ach!? � R�wnie dawno, jak bezskutecznie. Bo widzisz, nawet jemu trudno jest wiedzie� dok�adnie, ile ma posagu panna Anney, tymczasem zapis, jaki nieboszczyk dyrektor Otocki zostawi� �onie, jest dok�adnie wiadomy. � Mam nadziej�, �e pi�kna kuzynka da mu odkosza. � Kt�ry powi�kszy pi�kn� kolekcj�. A ty co powiesz o kuzynkach? 17 � Owszem!... pani Otocka... owszem. Obie maj�, jak m�wi� Galicjanie, �co� nobliwego�. Ale panna Marynia to jeszcze dzieciak. Gro�ski pocz�� prowadzi� oczyma za wysmuk�� postaci� id�cej przed nimi panienki i rzek�: � To taki dzieciak, kt�ry m�g�by tak samo lata� po powietrzu, jak chodzi po ziemi. Aeroplan, czy co? � Ostrzegam ci�, �e to moja najwi�ksza adoracja. S�ysza�em. Ludziom to ju� wiadomo. � Tylko nie wiedz�, �e ta adoracja nie jest koloru czerwonego, lecz niebieskiego. � Tego nie bardzo rozumiem. � Jak j� bli�ej poznasz, to mnie zrozumiesz. Krzycki, kt�rego wi�cej zaj�a panna Anney, chcia� zn�w zwr�ci� na ni� rozmow�, ale tymczasem wyszli za bram�, przed kt�r� czeka�y konie. M�ody cz�owiek j�� podsadza� panie do powozu, przy czym raz jeszcze ujrza� zwr�con� ku sobie na chwil� niebiesk� smug� oczu Angielki. Na odjezdnym matka zapyta�a go, czy uko�czy� czynno�ci pogrzebowe i czy wraca zaraz do Jastrz�bia. � Nie � rzek�. � Um�wi�em si� z proboszczem, by mi pozwoli� zaprosi� ksi�y do plebanii i musz� ich tam podejmowa�. Ale tylko powitam ich, zjem co� i wym�wi� si� go��mi, by wr�ci� jak najpr�dzej. Tu sk�oni� si� paniom, po czym zdj�� r�ce z powozu, rzuci� okiem na dyszlowego kasztana, by zobaczy�, czy si� nie strychuje: � i zawo�a�: � Ruszaj! Powozy potoczy�y si� t� sam� drog�, kt�r� poprzednio szed� �a�obny orszak. Z surdutowych uczestnik�w pogrzebu zosta�, pr�cz W�adys�awa, tylko Do�ha�ski, kt�ry, jako krewny nieboszczyka, poczuwa� si� tak�e do obowi�zku podejmowania przyby�ych na pogrzeb ksi�y, a pr�cz tego 18 mia� i inne powody, dla kt�rych postanowi� dotrzyma� Krzyckiemu towarzystwa. Jako� zaledwie wsiedli do bryczki, pocz�� si� rozgl�da� w�r�d ch�op�w stoj�cych jeszcze gromadkami tu i �wdzie, po czym zapyta�: � A gdzie rejent Dzwonkowski? Krzycki u�miechn�� si� i odrzek�: � Pojecha� naprz�d z ksi�mi, ale wieczorem zobaczysz go w Jastrz�biu, bo mi si� sam zaprosi�. Tak? A to �a�uj�, �em nie wr�ci� z paniami. Chcia�em wydoby� z Dzwonkowskiego jak� wiadomo�� o testamencie i my�la�em, �e p�niej nie b�dzie mo�na. � Cierpliwo�ci. Dzwonkowski m�wi� mi, �e testament ma by� pojutrze otwarty w jego kancelarii i �e musimy na to przyjecha�. � W�a�nie chcia�em wiedzie� dzi�, czy jutro lub pojutrze warto si� trudzi�. Je�li wujaszek pu�ci� nas � jak to m�wi� � na bie��c� wod�, to pani W��cka s�usznie wyst�pi�a ze s�owami pociechy. Ja przynajmniej b�d� jej potrzebowa� przez czas d�u�szy. � Jak ty mo�esz m�wi� takie rzeczy! � Ja m�wi� g�o�no to, co wy wszyscy po cichu my�licie. Pilno mi do tego testamentu i Dzwonkowski obchodzi mnie w tej chwili wi�cej ni� ca�y globus ziemski razem z pi�cioma cz�ciami �wiata, a to tym bardziej, �e widzia�em, i� przywi�z� jakie� papiery. � Co do tego, to uspok�j si�. Dzwonkowski jest to najwi�kszy meloman, jakiego znam, kt�ry uwielbia pann� Maryni� Zby�towsk�, z kt�r� si� pozna� w Krynicy. Ot� wiem od Gro�skiego, �e do Sonaty ksi�ycowej, w uk�adzie Benois na skrzypce dorobi� akompaniament na flecie i przes�a� jej go do Warszawy. Dzi� chcia�by zobaczy�, jak to p�jdzie, wi�c zaprosi� mi si� do Jastrz�bia i przywi�z� ze sob� sonat�, a opr�cz sonaty ca�e paki innych nut. Zar�czam 19 ci te�, �e o niczym innym nie b�dzie chcia� s�ysze� ani m�wi�. � W takim razie niech diabli porw� flet Dzwonkowskiego, skrzypce panny Zby�towskiej, wasz jastrz�bski fortepian i muzyk� w og�lno�ci. Na to Krzycki spojrza� na niego przekornie i rzek�: � Ostro�nie z naszym jastrz�bskim fortepianem, bo je�li wieczorem us�yszymy jaki tercet, to do fortepianu zasi�dzie pani Otocka. � Mam nadziej�, �e b�dzie przynajmniej tak rozstrojony jak ja w tej chwili i w takim razie nie zazdroszcz� ani jej, ani s�uchaczom. � Ale widz�, �e Gro�ski nagada� ci ju� jakich� plotek. Dobrze! Ja za to nie odczuwam tak jak on starokawalerskich poci�g�w do podlotk�w, a m�ode cyranki lubi� tylko na p�misku. Niech�e sobie wodzi oczyma za swoj� Maryni�, niech si� do niej modli, a mnie da spok�j. Oni tam wszyscy powariowali na muzyk� i gotowi i was zarazi� w Jastrz�biu. Jedna panna Anney nie gra na niczym i ma troch� rozumu. � A! panna Anney nie gra na niczym? � Tak. Co nie przeszkadza, �e mog�aby w danym razie zagra� na mnie albo na tobie, a jeszcze �atwiej na tobie ni� na mnie. � Dlaczego �atwiej na mnie? � Dlatego, �e ja jestem taki osobliwy instrument, kt�ry chce z g�ry wiedzie�, ile koncert przyniesie. Krzycki, przyzwyczajony od dawna do cynizmu Do�ha�skiego wzruszy� ramionami, ale nie mia� czasu na odpowied�, gdy� tymczasem przyjechali do plebanii. III Z Dzwonkowskiego nie m�g� istotnie Do�ha�ski nic innego wydoby� pr�cz opryskliwych odpowiedzi. Natomiast po 20 przyj�ciu w plebanii stary rejent uczyni� si� wielce rozmowny, ale rozmawia� z Krzyckim tylko o pannie Maryni, dla kt�rej mia� kult bez granic. Obecnie obawia� si� te�, czy pani Krzycka zgodzi si� na urz�dzenie wieczoru muzycznego w dzie� pogrzebu krewnego i obawa ta nie przestawa�a go trapi�. W tej my�li pocz�� dowodzi�, �e muzyka towarzyszy� mo�e tak dobrze �mierci jak �yciu, a powa�na, towarzyszy zawsze pogrzebom i �e skoro ludzie nie wymy�lili nic lepszego od niej, nawet ku czci Pana Boga, przeto mo�na przypuszcza�, �e u�atwia ona wzlot dusz ku niebu, a nawet i zbawienie. Krzycki przygryza� w�sa i godzi� si� bezwzgl�dnie na te wywody wiedz�c, �e staruszek ma zwyczaj �aja� bez mi�osierdzia oponent�w � i na tego rodzaju rozmowach, w kt�rych ku wielkiej irytacji Do�ha�skiego nie by�o �adnej wzmianki o testamencie, up�yn�a im droga powrotna. W Jastrz�biu czekano na nich z herbat�, ale poniewa� wiatr usta� przed zachodem s�o�ca zupe�nie i uczyni� si� rozkoszny wiecz�r wiosenny, wi�c panie by�y wraz z Gro�skim w ogrodzie. Gdy Krzycki i jego towarzysze udali si� tam za nimi, zastali pani� Krzyck� i pani� Otock� nad brzegiem stawu, a pann� Anney z Maryni� w �odzi na stawie. Czerwony blask przesyca� ca�kiem powietrze; zapach bz�w rosn�cych niedaleko brzegu miesza� si� z woni� torfu, rz�sy i ryb. Woda by�a ciemnozielona na kra�cach od olch i wierzb, kt�re j� obr�bia�y, w �rodku za�, na rozlewie, z�ota, z odb�yskami purpury i pawich pi�r. ��d� p�yn�a w �wietle ku szczerkowi, kt�rego w�ski pasek od strony ogrodu s�u�y� jako miejsce l�dowania. Panna Zby�towska siedzia�a w �rodku cz�na, a panna Anney, stoj�c z ty�u, prowadzi�a je jednym wios�em, popychaj�c statek a razem i steruj�c z niepospolit� wpraw�. Na tle wody i nieba odrzyna�a si� od st�p do g��w jej silna, wysmuk�a posta�, z podan� naprz�d piersi�, przechylaj�ca si� zgodnie z ruchem wios�a. Chwilami przestawa�a nim robi�, a gdy 21 ��d�, p�yn�c coraz wolniej, zatrzymywa�a si� w ko�cu na g�adkiej toni � wida� by�o w lustrzanym prze�roczu drug� ��dk�, drug� pann� Maryni� i drug� pann� Anney. By� w tym obrazie wielki wiejski spok�j. Blask na niebie robi� si� coraz czerwie�szy, jak gdyby po�ar obejmowa� ca�� zachodni� stron�. Wysoko nad stawem pod p�on�c� kopu�� nieba ukaza�y si� sznury dzikich kaczek, powi�zane jakby z czarnych krzy�yk�w. Drzewa sta�y nieruchome i cisz� przerywa� tylko odg�os tartaku, dochodz�cy od strony grobli. Po chwili panna Anney przybi�a do brzegu. Gro�ski, kt�remu chodzi�o o to, by �adoracja� nie zamoczy�a n�g, pom�g� jej wysi��� z cz�na, Angielka sama wyskoczy�a na piasek i zbli�ywszy si� do towarzystwa rzek�a: � Jak tu �adnie w Jastrz�biu. � Bo pogoda � rzek� podchodz�c Krzycki. � Wczoraj by�o chmurno, ale dzi� �liczny wiecz�r. I rozejrzawszy si� po niebie doda� jak prawdziwy wiejski gospodarz: � Je�li tak potrwa, we�miemy si� wkr�tce do siana. A panna Anney spojrza�a na niego, jakby znalaz�a co� niezwyk�ego w brzmieniu tych s��w i pocz�a je powtarza� tak, jak si� powtarza nieznane wyrazy chc�c je utrwali� w pami�ci: � Do siana... do siana... Towarzystwo zawr�ci�o do domu, kt�ry bieli� si�, a raczej r�owi� w�r�d lip, rozmawiaj�c co�kolwiek o pogrzebie i nieboszczyku �arnowskim, ale wi�cej o wsi, wiosennych wieczorach i muzyce. Pani Krzycka zapewnia�a nowo przyby�e panie, �e w Jastrz�biu i przed ich przybyciem nie brak�o muzyki, albowiem w parku tyle jest s�owik�w, �e czasem spa� nie daj�. Na to Gro�ski, kt�ry by� wielkim erudyt�, j�� m�wi� o �yciu wiejskim: �e jednak naprawd�, to ono jedynie uwa�ane by�o od niepami�tnych. czas�w za istotne i normalne �ycie � przy czym wspomnia� 22 homerowych kr�l�w, �kt�rzy radowali si� w sercach, licz�c ber�em snopy� � i rozmaitych poet�w �aci�skich. W ko�cu o�wiadczy�, �e jego zdaniem socjalizm rozbije si� o rolnictwo i ziemi�, dlatego �e uwa�a j� tylko za warto��, a tymczasem ona jest i mi�o�ci�, czyli, inaczej m�wi�c, nie tylko si� j� ceni, ale i kocha. Ludzie wiedz�, z jakimi k�opotami po��czone jest �ycie wiejskie. a naprawd�, to tylko to jedno �ycie ceni�, jakby w nim nie brak�o nawet ptasiego mleka. Pani Krzyckiej, kt�ra zaraz po dzieciach kocha�a najmocniej w �wiecie Jastrz�b, s�owa Gro�skiego trafi�y bardzo do przekonania, lecz Do�ha�ski, wspomniawszy na sw� wiosk�, kt�r� niegdy� mia� i przepu�ci�, rzek� cedz�c jak zwykle wyrazy: � Ptasiego mleka mo�e nie brak, ale pieni�dzy brak. zabawne jest przy tym, �e te pochwa�y �ycia wiejskiego wyg�asza cz�owiek zamo�ny, kt�ry m�g�by kupi� sobie ziemi� i zamieszka� na wsi, a kt�rego trzeba hakami z miasta wyci�ga�. Po czym zwr�ci� si� do Gro�skiego: � Co si� tyczy twoich kr�l�w homerowych, a wraz z nimi rozmaitych Wergiliusz�w i Horacjusz�w, to za ich czas�w nie by�o zapewne ani takich hotel�w na Riwierze, ani klub�w w Nizzy. Lecz uwag� t� pomini�to milczeniem, a raczej przerwa� j� pasa� muzyczny zanucony starym drewnianym g�osem pannie Maryni przez rejenta Dzwonkowskiego, kt�ry chcia� jej wyja�ni� w ten spos�b zwi�zek dw�ch frazes�w w koncercie Brucha. Nast�pnie inne rozmaite frazesy odzywa�y si� ustawicznie, dop�ki towarzystwo nie wr�ci�o do domu Gro�ski zna� mani� starego cz�owieka i zazdro�ci� mu, �e znalaz� co� w �yciu, co wype�ni�o mu je tak ca�kowicie. On sam by� bardzo wykszta�conym dyletantem, ale nie zaczepi� o nic �ycia na sta�e i nie po�wi�ci� niczemu 23 swych wszystkich si� duchowych wy��cznie. P�yn�o to po cz�ci z winy okoliczno�ci, po cz�ci z jego w�asnej. Najg��bsz� tre�ci� jego duszy by� lekki, smutny sceptycyzm. Jeden z jego przyjaci�, K�oczewski, nazywa� go Eklezjast� we fraku. Jako� ostatnim wynikiem rozmy�la� Gro�skiego nad przysz�o�ci� i �yciem ludzkim zar�wno indywidualnym jak zbiorowym by�o przekonanie, �e ta przysz�o�� i to �ycie mo�e sta� si� z czasem inne � nigdy lepsze. Ot� my�la�, �e mo�e warto by by�o nie szcz�dzi� wysi�k�w, by kiedy� by�o lepiej nie warto, by by�o tylko inaczej. Ta my�l chroni�a go jednak od kra�cowego pesymizmu, rozumia� bowiem, �e miara szcz�cia i nieszcz�cia nie le�y na zewn�trz, lecz w samym cz�owieku, i �e skoro i n a c z e j nie znaczy 1 e p i e j, to tym samym nie znaczy i g o r z e j . W gruncie rzeczy by� przekonany, �e zar�wno jedno jak i drugie jest tylko pomy�k� i z�udzeniem, a wszystko razem, nie wy��czaj�c �ycia, jedn� wielk� u�ud�. W ten spos�b k�ania� si� przez morze wiek�w prawdziwemu Eklezja�cie. Ale b�d�c jednocze�nie cz�owiekiem uczuciowym, popada� w ustawiczne sprzeczno�ci ze samym sob�, uczucie bowiem zawsze czego� chce � a tymczasem jego smutny sceptycyzm m�wi� mu, �e nie warto niczego chcie�. Gryz�a jego uczuciowo�� jeszcze i ta my�l, �e jego pogl�dy s� przeciwne �yciu, a tymczasem �ycie jest konieczno�ci�, a zatem, kto podgryza zw�tpieniem jego korzenie, ten ludziom szkodzi. Gro�ski nie chcia� szkodzi� nikomu � a zw�aszcza swoim, i z tego powodu Eklezjasta, kt�ry twierdzi�, �e wszystko jest marno�ci�, k��ci� si� w nim z patriot�, kt�ry odpowiada�, �e na przyk�ad cierpienie narodowe ni� nie jest. Ale taki stan rzeczy rodzi� w nim ustawiczn� rozterk�, tak �e zazdro�ci� ludziom zdolnym do czyn�w, kt�rzy id� przez �ycie bez �adnych: p o c o? i d 1 a c z e g o? � jak r�wnie� i ludziom, oddanym bezwzgl�dnie jednemu wielkiemu uczuciu. 24 Dla starego rejenta Dzwonkowskiego i dla panny Maryni takim wielkim uczuciem by�a muzyka, tote� Gro�ski, ilekro� widzia� ich razem, tylekro� mia� przed oczyma jakby �ywy przyk�ad, �e jednak istniej� rzeczy, kt�rymi mo�na sobie wype�ni� �ycie od zarania a� do ostatniej chwili... byle ich nadto nie analizowa�. IV Przy wieczerzy stary rejent zaj�ty by� w dalszym ci�gu r�wnie� tylko muzyk� i pann� Zby�towsk�. Innym, z wyj�tkiem pani domu, od kt�rej zale�a�o pozwolenie na koncert, odpowiada� do�� opryskliwie, a zw�aszcza Do�ha�skiemu, gdy �w kilkakrotnie jeszcze usi�owa� wydoby� z niego jak�� wiadomo�� o testamencie. Gniewna i apoplektyczna twarz jego wypogodzi�a si� dopiero po o�wiadczeniu pani Krzyckiej, �e nie ma nic przeciw po�wi�ceniu reszty wieczoru powa�nej muzyce i �e sarna rada pos�ucha panny Maryni, kt�rej nie s�ysza�a od ostatniego dobroczynnego koncertu w Krynicy. Przy ko�cu wieczerzy pocz�� si� staruszek zn�w jednak niecierpliwi� uwa�aj�c, �e szkoda czasu na jedzenie i na rozmowy, cho�by nawet o muzyce, ale lekkie, b�ahe, a wyg�aszane przez profan�w, nie maj�cych o niej poj�cia. Zaj�y go nieco dopiero wywody Gro�skiego, kt�ry pocz�� m�wi� o pocz�tkach muzyki i zwalcza� darwinowsk� teori�, �e pie�� i g�d�ba powsta�a w jakim� zamierzch�ym okresie �ycia ludzko�ci z mi�osnego ozn�jmiania si� i nawo�ywania po lasach m�czyzny i kobiety. Gro�ski podziela� zdanie tych, kt�rzy podobnym pogl�dom przeciwstawiali fakt, �e u najdzikszych w�a�nie lud�w nie istniej� �adne �lady pie�ni mi�osnych, a natomiast istnieje muzyka i �piew wojenny. Teoria nawo�ywania si� po lasach wyda�a si� paniom poetyczniejsz�. Gro�ski uspokoi� je jednak, �e to nie 25 zmniejsza cywilizacyjnego znaczenia muzyki, ale przeciwnie nawet dowodzi, �e ona, wraz z ta�cem, jest jednym z pierwszych czynnik�w wprowadzaj�cych do rozproszonych gromad ludzkich pewn� organizacj�. � Papuasi � m�wi� kt�rzy ��cz� si� dla wykonania wojennego czy obrz�dowego ta�ca wedle rytmu swej, cho�by najdzikszej muzyki, ju� si� czemu� poddaj�, ju� wprowadzaj� jakowy� �ad i zawi�zuj� pierwszy w�ze� spo�eczny. � To si� znaczy � zauwa�y� Do�ha�ski � �e i wszystkie narody utworzy�y si� z jakiego� pierwotnego: Wlaz� kotek na p�otek... � Bo tak jest! � odpowiedzia� gniewliwie stary rejent. Po czym, zwracaj�c si� do Gro�skiego: � Niech pan m�wi dalej. Przynajmniej mo�na si� czego� dowiedzie�. � Niech pan m�wi � powt�rzy�a panna Marynia. Wi�c Gro�ski j�� m�wi� dalej o dziejach muzyki: jak przez ca�y ci�g wiek�w s�u�y�a wojnie, obrz�dom zar�wno pa�stwowym, jak �wieckim i religii, a nader p�no dopiero rozwin�a w�asne skrzyd�a, na kt�rych unosi si� obecnie jak orze�, nad ca�� ludzko�ci�. � Dziwna sztuka � ko�czy� � najbardziej pierwotna, a dzi� wi�cej od innych na nauce oparta; naj�ci�lej w pewne techniczne warunki jak gdyby w jakowe� tamy i groble uj�ta, a najbardziej bezbrze�na, najbardziej mistyczna i najbardziej przelewaj�ca si� gdzie� poza kra�ce bytu i �ycia, co w�a�nie mo�e jej daje t� niepoj�t� w�adz� nad ludzk� dusz� � najmniej wyra�nym j�zykiem m�wi�ca i najidealniejsza, a najpot�niej podniecaj�ca do czyn�w... Tak!... Polskim. pu�kom pruskie kapele gra�y pod Gravelotte Jeszcze Polska nie zgin�a!... I wsz�dzie mo�na obaczy� to sarno... Zagrajcie Francuzom Marsyliank�, Niemcom Wacht am Rein � a r�ce poczn� im drga�. Nawet flegmatycznym 26 Anglikom i Amerykanom p�on� oczy, gdy us�ysz� Rulle Britania! albo Yankee Doodley... Dziwna sztuka! najbardziej kosmopolityczna i najbardziej zarazem narodowa - powszechna i indywidualna... � Jednej rzeczy pan nie powiedzia�, �e to chyba ze wszystkich sztuk najczystsza � doda�a pani Otocka. � Pr�bowano i j� znieprawi� � odrzek� Gro�ski � ale rozpasanie nie mo�e by� rytmicznym ani harmonijnym, i dlatego z tych pr�b urodzi si� tylko jaki� antychryst muzyki. Lecz Krzycki, kt�ry si� troch� nudzi� i wola�by by� rozmawia� z jasnow�os� pann� Anney, ozwa� si� z widoczn� ch�ci� zako�czenia rozmowy: � Tak, to jasne, �e nie tylko ka�dy nar�d, ale i ka�dy cz�owiek ma swoj� muzyk�. Ja na przyk�ad got�w jestem zawsze s�ucha� koncertu lub opery, ale wyznaj�, �e gdy czasem przy robocie w polu ch�opaki i dziewczyny roz�piewaj� si� tak, �e a� w wid�ach i grabiach dzwoni � to to jest w�a�nie moja muzyka. � S�owianinie, Lechito, Pia�cie � p�jd� w moje obj�cia! � odpowiedzia� cedz�c Do�ha�ski. Krzycki zarumieni� si� nieco z obawy, czy m�odej Angielce i wykwintnym krewniaczkom nie wyda si� zanadto prostakiem, ale one spogl�da�y owszem na niego z pewn� sympati� i tylko staremu klasykowi rejentowi broda pocz�a si� schodzi� z nosem w spos�b nie wr�cy nic dobrego, a z ust wydoby� si� na wp� wyra�ny pomruk: � Niekt�rym wystarcza i to, gdy im zacznie w uszach dzwoni�. Ale pomiarkowawszy, �e pani Krzyckiej nie mog� by� mi�e zaczepki skierowane przeciw jej synowi, rzuci� na ni� niespokojnym wzrokiem i umilk�. Wieczerza by�a sko�czona. Towarzystwo przesz�o do salonu, w kt�rym panowa� ch��d i lekki zapach ja�min�w, kt�rego zanim zamkni�to okna, nawia� z ogrodu wieczorny 27 powiew. W szklanych drzwiach sta� wielki pe�ny ksi�yc, kt�ry niedawno podni�s� si� sponad olszyn za stawem � i wybija� si� z wolna na niebo, rumiany jeszcze po k�pieli w wieczornych zorzach. Pani Otocka siad�a do fortepianu, obok rejent pocz�� przedmuchiwa� jakby ze z�o�ci� flet; za nimi za� stan�a ze skrzypcami przy ramieniu panna Marynia. Gro�ski patrzy� z zachwytem na jej obfite ciemne w�osy, na spokojne �uki brwi pod czo�em po prostu niepokalanym, na drobn� twarz i � szczup�� a wyro�ni�t�, dziecinn� jeszcze posta� i my�la�, �e sam taki widok starczy za muzyk�, a przynajmniej, �e taka skrzypaczka mo�e uchodzi� za jej wcielenie i symbol. Krzycki, lubo poprzednio zapisa� si� ju� do stronnictwa angielskiego, nie m�g� tak�e oczu od niej oderwa�. Po sko�czeniu uniwersytetu towarzyszy� on by� matce w podr�y do W�och; zwiedza� w�wczas rozmaite galerie i jakikolwiek brak�o mu gruntownego artystycznego wykszta�cenia, jednak�e przechodzi�o mu obecnie przez g�ow�, �e ta dziewczyna z jasn� i spokojn� twarz�, pochylon� nad skrzypcami, mog�aby by�a pos�u�y� kt�remu ze starych mistrz�w jako model do �wi�tej Cecylii � albo do jednego z tych grajk�w anielskich, kt�rych widywa� na obrazach Fra Angelico. Inni s�uchacze, jako to pani Krzycka i jej dzieci oraz nauczycielka i panna Anney patrzyli na ni� r�wnie� jak na cudowny obrazek. Og�lnego zachwytu nie podziela� tylko nauczyciel ma�ego Stasia, Laskowicz. By� to student medyk, kt�ry z powodu zamkni�cia uniwersytetu zarabia� guwernerk� na dalsze studia � i kt�ry znalaz� si� razem ze sw� nieub�agan� nienawi�ci� do �sytych� tego �wiata, jak Pi�at w Credo w tym wiejskim domu. Przekonania jego nie by�y ju� dla nikogo w Jastrz�biu tajemnic�, ale tolerowano go jednak z t� ca�� nieopatrzn� pob�a�liwo�ci�, do jakiej tylko szlachta polska jest zdolna, w my�l zasady, �e i 28 �najwi�kszy radyka� musi je�� � i w nadziei, �e Sta� zbyt jeszcze jest ma�y, aby nauczyciel m�g� w �z�ym duchu� na niego oddzia�a�. Laskowiczowi, gdy patrzy� na t� wytworn� pann�, przysz�o na my�l, �e to jest kwiat rosn�cy wy�ej, ni�by mog�y si�gn�� r�ce proletariusza, a zatem wyhodowany z krzywd� proletariatu. By�o to dla niego dosy�, by na obie siostry spogl�da� z niech�ci� i z gotowo�ci� do nienawi�ci. Ale tymczasem nadesz�a chwila rozpocz�cia koncertu. Przez jaki� czas jeszcze panna Zby�towska wodzi�a smyczkiem po strunach, przykr�ca�a ko�eczki skrzypiec lub, prowadz�c palcem po nutach, wskazywa�a co� siostrze i rejentowi � po czym nasta�a cisza przerywana tylko niewyra�n� rozmow� zgromadzonej za oknami s�u�by, kt�ra po raz pierwszy w �yciu mia�a zobaczy� graj�c� na skrzypcach pann�. V Ozwa�y si� pierwsze akordy Sonaty ksi�ycowej i rozpocz�y si� czary. Gro�ski, kt�ry mia� wyobra�ni� poety i mocny dar zmieniania wra�e� w wizj�, przymkn�� oczy i pocz�� j� wysnuwa� z duszy. Oto blady promie� wkrada si� przez szczelin� i dotyka czo�a �pi�cego, jakby chcia� zbudzi� my�l, a potem ust, jakby chcia� zbudzi� s�owo, a potem piersi, jakby chcia� zbudzi� serce. Ale strudzone cia�o usn�o ci�kim snem, natomiast dusza wysuwa si� z jego obj��, jak motyl z kokona i leci w przestw�r. Noc jasna i cicha. W dole olchy majacz� w mu�linowej mgle. Na le�nych polanach ta�cz� korowody nimf, kt�rym faun przygrywa na flecie, a wok� stoj� w koronach z rog�w jelenie z p�on�cymi b��kitnie oczyma. We wrzosach tl� si� �wi�toja�skie czerwie, w�r�d mch�w fosforyzuj� muchomory, a spod ich baldach�w drobniuchne elfy le�ne przypatruj� si� 29 korowodom. Z pr�chniska i bajor�w podnosz� si� b��dne ogniki i chodz� lekkie, tajemnicze, jakby szuka�y czego� na pr�no. Ksi�yc wybija si� coraz wy�ej na niebo i pada rosa obfita. Po roz�ogach p�l wije si� srebrna wst�ga rzeki i wida� szlaki dr�g, wiod�cych do grod�w i zamk�w. Przez w�skie gotyckie okna wpada do cichych sal zamkowych blask miesi�czny, w kt�rym snuj� si� duchy zmar�ych rycerzy i dziewic. U st�p zamk�w �pi� miasta. W spokojnym �wietle bielej� dachy dom�w i b�yszcz� krzy�e wie�. Z kwitn�cych sad�w wraz z oparem podnosz� si� zapachy kwiat�w i traw. Ale l�ejsza od woni i od �wiat�a skrzydlata dusza szybuje wy�ej i dalej. Mkn� nisko siedliska ludzkie, mkn� lasy, doliny i l�ni�ce tarcze staw�w i bia�e nici strumieni. Kraina spi