6011
Szczegóły |
Tytuł |
6011 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
6011 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 6011 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
6011 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Harry Harrison
Rami� sprawiedliwo�ci
To by�a wielka, dok�adnie opakowana przeciw-wstrz�sowa skrzynia,
wygl�daj�ca jakby wa�y�a ton�. Ten cio�ek zrzuci� j� dok�adnie przed
drzwiami posterunku i odlecia�. Spojrza�em uwa�niej na kierowc�, kt�ry
przywi�z� pak� z kosmodromu. - Co to jest, do cholery?
- A sk�d ja mam wiedzie�? - odpar�o indywiduum, gramol�c si� do kabiny.
- Nie jestem wszystkowiedz�cy. Przyby�a rann� rakiet� z Ziemi. To wszystko
co wiem.
Zapu�ci� silnik i odjecha� w k��bach czerwonego dymu.
- Dowcipnisie - mrukn��em. - Mars jest pe�en rozkosznych dowcipnisi�w.
Gdy ponownie zabra�em si� za ogl�danie pud�a, poczu�em, �e w z�bach
zgrzyta mi piasek. Szef Craig musia� s�ysze� silnik, gdy� wyszed� z biura
i zacz�� mi pomaga� w ogl�daniu.
- My�lisz, �e to bomba? - spyta� niepewnym tonem.
- A dlaczego mia�by si� kto� wysila� na przys�anie nam takiego
drobiazgu? I to jeszcze takich rozmiar�w, i z Ziemi? Zmienili�my temat,
zast�puj�c go milczeniem i zaszli�my pak� z ty�u. Adresu nadawcy nie by�o.
W ko�cu odbili�my �cian� i stan�li�my lekko zbaranieli. Tak wygl�da�o moje
pierwsze spotkanie z Nedem. Byliby�my znacznie szcz�liwsi, gdyby by�o
tak�e ostatnim. �e te� kto� wpad� na ten krety�ski pomys� i trudzi� si�
przes�aniem tego z Ziemi. Teraz ju� rozumiem, co staro�ytni mieli na my�li
pisz�c o puszce Pandory. Ale p�ki co stali�my tu i wygl�dali�my jak dwa
p�-inteligenty. Ned le�a� spokojnie i te� nam si� przygl�da�.
- Robot! - rozpozna� szef.
- Doskonale, to by�o dla ciebie �atwe do rozpoznania. Chodzi�e�
przecie� do Akademii Policyjnej.
- Ha, ha! Spr�buj teraz znale�� co�, co t�umaczy�oby, co on tu robi. Ja
nie chodzi�em do Akademii, ale znale�� list w stosie plastiku nie jest
sztuk� wymagaj�c� studi�w. Szef wzi�� go i zacz�� czyta� z ca�kowitym
brakiem entuzjazmu.
- Dobra, dobra. United Robotics s�dzi, �e... "roboty dobrze u�yte mog�
u�atwi� prac� policyjn�... zapraszaj� nas do wsp�pracy w te�cie
terenowym... robot do��czony do tego listu jest najnowszym,
eksperymentalnym modelem, warto�ci 120 tysi�cy kredyt�w..."
Obaj zajrzeli�my do pud�a, jakby by�a tam wymieniona w li�cie suma.
Szef zaj�� si� dok�adnym poznaniem tre�ci listu, a ja zacz��em si�
zastanawia�, jak go wyj�� z tego pud�a. Eksperymentalny czy nie, wygl�da�
mi�o - ubrany by� w uniform navy-blue ze z�otymi wyko�czeniami. Kto� zada�
sobie du�o trudu, aby osi�gn�� ten efekt. Fakt faktem, �e wygl�da� jak
rasowy glina. Mia� wszystko, co trzeba, poza gum� i gnatem. Doszed�szy do
tego buduj�cego wniosku zauwa�y�em, �e robotowi b�yszcz� oczy. Nigdy
dotychczas nie mia�em do czynienia z humanoidami, tote� zaryzykowa�em.
- Wy�a� ze skrzyni!
Wylaz� z pr�dko�ci� rakiety i zamar� o dwie stopy ode mnie w postawie
zasadniczej.
- Eksperymentalny robot policyjny numer seryjny XPO-456-934B melduje
gotowo�� do pe�nienia obowi�zk�w, sir!
S�owa pada�y z ekspresj�, a sylwetka wyra�a�a pe�ne spr�enie. Fakt, �e
mi�nie mia� ze stali, a zamiast �ci�gien drut, ale wygl�da� autentycznie.
Umacnia�a to przekonanie budowa - wzrost i sylwetka cz�owieka, do tego
ubrana w granatowy mundur. Wszystko wskazywa�o na to, �e faktycznie
sterczy przede mn� Ned - rakietowy glina. Potrz�sn��em g�ow� i zwr�ci�em
si� do niego.
- Odpr� si�, Ned.
Nie pos�ucha� mnie i nadal si� pr�y�.
- Przem�czysz sobie obwody, jak si� b�dziesz tak gimnastykowa�. A poza
tym jestem tu tylko sier�antem. Szef policji to ten drugi.
Ned obr�ci� si� w stron� szefa z tak� sam� szybko�ci� i zameldowa� si�
w ten sam spos�b.
- Zdziwi�bym si�, gdyby umia� co� jeszcze opr�cz tego salutowania i
meldowania si� - stwierdzi� szef, obchodz�c go, jak pies hydrant.
- Funkcje, dzia�anie i mo�liwo�ci akcji na stronach 184-213 - Ned
rozleg� si� natychmiast, jakby w odpowiedzi na uwag� szefa. - Detale
dotycz�ce program�w strona 1035-1261.
Szef maj�cy k�opoty z przeczytaniem wi�cej ni� trzech stron komiksu na
raz, spojrza� z czystym obrzydzeniem na tomisko sze�ciocalowej grubo�ci,
nosz�ce skromn� nazw� "Instrukcja obs�ugi". Potem wpad� na wspania�y
pomys� i rzuci� mi tomisko na biurko.
- Zajmij si� tym - rzek�, opuszczaj�c biuro. - I robotem te�. Zr�b co�
z nim.
Zaanga�owanie szefa w spraw� omal mnie nie przyt�oczy�o. Wzi��em
ksi��k� i zacz��em przegl�da�, my�l�c jednocze�nie, �e o robotach wiem
tyle, co pierwszy lepszy ch�op z ulicy, a zasadzie nawet mniej. Na
otwieranych przeze mnie stronach pi�trzy�y si� jakie� pi�trowe wzory,
diagramy kilometrowej d�ugo�ci i wykresy o kolorystyce t�czy, a tak�e
inne, og�lnie niezrozumia�e duperele. Ich wygl�d sugerowa�, �e wymagaj�
g��bszej uwagi. Niestety, nie mia�em zbyt du�o czasu, tote� od�o�y�em to
sk�din�d m�dre dzie�o i spojrza�em z lekkim obrzydzeniem na Neda.
- Za drzwiami stoi miot�a. Wiesz jak si� tego czego� u�ywa?
- Yes, sir.
- W takim razie posprz�taj ten pok�j, staraj�c si� na�mieci� przy tym
mniej ni� jest to ju� zrobione.
Zabra� si� do roboty. Ja za� z mieszanymi uczuciami obserwowa�em 120
tysi�cy kredyt�w, wykonuj�ce prac� sprz�taczki zes�anej do Nineport.
Zastanawia�em si�, dlaczego on tu jest - chyba dlatego, �e nie ma drugiej
tak ma�ej i niewa�nej plac�wki policyjnej w ca�ym Uk�adzie. Konstruktorzy
mogli mie� pewno��, �e je�li ich pupilek nawet si� tu zb�a�ni, to straty
dla obu stron b�d� minimalne. Inn� spraw� jest to, co ja tu robi�. Jedyny
normalny glina w ca�ej za�odze. Potrzebny, �eby stworzy� wra�enie, �e
wszystko jest OK. Szef - Alonso Craig - my�li tylko o forsie i jest zbyt
tch�rzliwy, �eby ryzykowa� cokolwiek, nie m�wi�c ju� o w�asnej sk�rze.
Jest jeszcze dw�ch policjant�w - jeden stary i przez trzy czwarte czasu
pijany, drugi zbyt m�ody, �eby si� do czego� nada�. Ja mam za sob�
dziesi�� lat w Policji Metropolii na Ziemi. Dlaczego jestem teraz tu -to
moja sprawa i tyle! Do��, �e tu jestem i jestem odpowiedzialny za
przestrzeganie prawa w Nineport. Do diab�a, co za g�rnolotne
sformu�owanie! Nineport nie jest, wbrew pozorom miastem. To po prostu
przystanek na trasie. Jedyni stali mieszka�cy tej dziury to ci, kt�rym si�
tu dobrze powodzi - alfonsi, szulerzy, kurwy i ca�a reszta. Jest tu te�
port kosmiczny i par� kopalni rudy, kt�re si� jeszcze nie zawali�y, b�d�
nie zosta�y do cna wyeksploatowane. Mo�na powiedzie�, �e jest to miasto,
kt�re znikn�o, zanim powsta�o, je�li u�y� g�rnolotnych sformu�owa�.
Zaj��em si� dla odmiany Fatem. By� to starszy posterunkowy, kt�ry
nieodmiennie wypija� pi�� kwaterek dziennie i nieodmiennie by� stale na
fleku. Nikt nigdy, jak daleko by nie si�gn�� pami�ci�, nie widzia� go
trze�wego, ale te� nie m�g� si� pochwali�, �e widzia� Fata lec�cego na
pysk z nadmiaru gorza�y. Potrafi� utrzymywa� w zadziwiaj�cy spos�b tak
doskona�� r�wnowag� p�yn�w w organizmie, jak i stan pe�nego nasycenia.
Wyci�gn��em go z pi�tej celi, gdzie uci�� sobie starym zwyczajem drzemk� i
doprowadzi�em do pokoju. Fat doszed� do siebie i postanowi� przej�� si� w
celu dotlenienia p�uc. Co prawda troch� mu si� popl�ta�y kierunki, bo
zamiast do wyj�cia, pow�drowa� do aresztu, ale odruchy mia� prawid�owe -
z�apa� za klamk�, otwar� drzwi - i zamar�.
- Co to? -wyj�ka�, wskazuj�c robota ko�cem czerwonego nochala.
- To jest robot. Zapomnia�em jaki numer da�a mu mamusia w fabryce, wi�c
nazywamy go Ned. Teraz pracuje.
- B�g z nim! Ale nie�le, �e wprowadz� troch� porz�dku w tej kupie
gnoju.
- To moja robota! - do rozmowy w��czy� si� Billy, zmaterializowany
nagle w drzwiach.
Nie jest prawd�, �e Billy jest g�upi. Po prostu w jego g�owie nie mo�e
zaczepi� si� zbyt wiele my�li.
- To robota Neda. Ty awansowa�e� na mojego pomocnika - poinformowa�em
go.
Moje wyja�nienie ci�ko go uradowa�o, tote� uspokojony siad� obok Fata
i obaj z zaci�ciem obserwowali, co Ned wyczynia z pod�og�. Sprawy tak si�
mia�y z tydzie�. Przez ten czas Ned doprowadzi� posterunek do stanu zgo�a
septycznego. Szef, kt�ry nigdy nie mia� g�owy do takich spraw, nie zwr�ci�
na to wi�kszej uwagi, tak samo jak i na to, �e znikn�o tak co� z p� tony
makulatury, na kt�r� sk�ada�y si� wszystkie urz�dowe pisma, kt�re powinny
by� jego domen�, a kt�re Ned w mojej obecno�ci spakowa� w wi�ksz� pak� i
wyrzuci�. Nie widzia�em ani jednego powodu, aby przeszkodzi� mu w tym
zbo�nym dziele. Instrukcje le�a�y spokojnie na moim biurku nie wzbudzaj�c
niczyjego zainteresowania. Nikt z nas nie mia� bladego poj�cia o tym, co
robot mo�e, a czego nie i nikomu to nie przeszkadza�o. Najpewniej zosta�by
u nas na etacie sprz�taczki, gdyby szef nie by� tak leniwy.
Od tego si� zacz�o. Oko�o dwudziestej pierwszej, gdy szef zbiera� si�
do wyj�cia, rozleg� si� dzwonek telefonu. Odebra�, pos�ucha� i rzuci�
s�uchawk� na wide�ki.
- Burdel Greenbacka. M�wi, �e napad, rozejrzyj si�! To ostatnie by�o do
mnie.
- O, to co� nowego, przecie�, je�li si� nie myl�, p�aci okup. Czy�by
China Joe mia� konkurencj�?
- Lepiej id� i zobacz, co si� tam dzieje.
- Jasne - si�gn��em po czapk�. -Ale poniewa� jeste�my tu we dw�ch, ty
musisz pilnowa� gospodarstwa, dop�ki nie wr�c�.
- To mi si� nie podoba! Jestem g�odny, a siedzenie tu nie pomo�e mi na
to.
- Ja mog� si� zaj�� t� spraw� - odezwa� si� w tym momencie Ned, staj�c
w pozycji zasadniczej trzy kroki przed szefem.
W pierwszej chwili szef nie zaskoczy�. Tak samo zreszt� zachowa�by si�
ka�dy, gdyby jego w�asny bojler zlaz� ze �ciany i zameldowa� gotowo��
wykonania pracy. Potem go odblokowa�o.
- W jaki spos�b TY mo�esz to zrobi�? - rykn��, ustawiaj�c bojler z
powrotem na �cianie.
To znaczy tak mi si� wydawa�o, �e to w�a�nie robi, bowiem Ned zap�dzi�
go w �lepy zau�ek. Dok�adnie w trzy minuty da� szefowi streszczenie
zachowa� oficera policji przy napadzie z broni� i innych zwyczajowych
kradzie�ach. Ze zbarania�ej miny szefa wynika�o, �e Ned w tym momencie
zacz�� g�rowa� wiadomo�ciami zawodowymi w tym duecie.
- Wi�c, do cholery, skoro tyle wiesz, to czego tu jeszcze stoisz? -
znowu rykn�� szef.
Zabrzmia�o to jak przer�bka "je�li jeste� taki cholernie cwany, to
dlaczego nie jeste� bogaty" z czytanek serwowanych m�odzie�y w szk�kach
niedzielnych. Ned do takiej szk�ki nie chodzi�, a �e do tego by� maszyn�
prostoduszn� i logicznie my�l�c�, tote� zinterpretowa� ryk szefa dos�ownie
i wymiot�o go za drzwi. Dolecia�o nas jeszcze pytanie:
- To znaczy, �e wysy�a mnie pan, �ebym z�o�y� raport, sir? - Tak, do
diab�a! - wrzasn�� szef i wreszcie mogli�my kontemplowa� granatow� smug�,
w kt�r� zamieni� si� robot.
- Musi by� szybszy ni� d�wi�k - odezwa�em si�. - I lepszy ni� wygl�da.
Nawet si� nie zapyta�, gdzie jest ta nora!
Zanim szef zd��y� odezwa� si�, zadzwoni�o znowu. S�ucha� przez chwil�
be�kotu w s�uchawce i wygl�da�o, jakby mu kto� gwa�townie pu�ci� krew.
Nigdy nie by� specjalnie rumiany, ale teraz jego twarz mia�a niezdrowy,
sinokoperkowy odcie�.
- Bandyci s� ci�g�e wewn�trz - wycharcza�. - Jego ch�opak na posy�ki
jest na linii. Pyta, gdzie jeste�my. Powiada, �e jest pod sto�em, na
zapleczu domu...
Nigdy nie dowiedzia�em si� co jeszcze ten bohater ma do
zakomunikowania, bo teraz, dla odmiany, mnie wymiot�o i rzuci�o do
patrolowca. Setki rzeczy mog�o si� zdarzy�, je�li Ned b�dzie szybszy.
Strzelanina, ranni i tym podobne przyjemno�ci. A wszystko spadnie na nas -
wys�ali wygodnisie robota do zaj�cia dla gliniarza. Mo�e przypadkiem szef
potwierdzi�by potem, �e to by� jego pomys�, ale nie bardzo by�em sk�onny w
to uwierzy�. Nigdy nie by�o mi zbyt ciep�o na Marsie, ale teraz by�em
spocony jak ko�cielna mysz.
Nineport ma co� ze czterna�cie przepis�w drogowych - z�ama�em
wszystkie, zanim dojecha�em do Greenbacka. Mimo wszystko Ned jednak by�
szybszy. Gdy wyje�d�a�em zza ostatniego rogu, zobaczy�em go wchodz�cego do
lokalu. Zakl��em i wyskoczy�em z grata. Zd��y�em akurat, by zaj�� miejsce
na galerii - na ostrzeliwanej galerii na dodatek. Wewn�trz by�o dw�ch
pieprzonych punk�w - jeden w rogu zajmowa� si� kas� z uwag� przysi�g�ego
rachmistrza, drugi za� zawarto�ci� barku. Obaj oddawali si� swym zaj�ciom
z entuzjazmem. Gnaty mieli schowane, ale brutalne wtargni�cie Neda chyba
wstrz�sn�o ich systemami nerwowymi, bo natychmiast je wyj�li - mo�e nie
lubili nieproszonych go�ci? Wyci�gn��em sw�j rozpylacz i czeka�em na
szcz�tki rozstrzelanego robota, lec�ce mi na �eb z resztkami okna - by�
idealnie wystawiony na ogie�! Ned mia� jednak wspania�y refleks - jak
ka�dy robot.
- RZUCI� BRO�! JESTE�CIE ARESZTOWANI!
Musia� mie� niez�e wzmacniacze, bo a� mi w uszach zad�wi�cza�o, a by�em
na zewn�trz. Rezultat by� zgodny z moimi oczekiwaniami. Obaj d�entelmeni
nadusili na spusty i powietrze wype�ni� ci�g�y terkot automatycznych
pi��dziesi�tek z pociskami nap�dzanymi rakietowo. Szyby rozlecia�y si�, a
ja pad�em na brzuch, bo pierwsza salwa omal nie urwa�a mi g�owy.
Te pociski niewiele co jest w stanie powstrzyma�. Przez cz�owieka
przechodz�, nie zauwa�aj�c nawet, �e co� im sta�o na drodze. Jedyn�
reakcj� Neda by�a os�ona oczu - ma�a tarczka ze stalowej blachy, kt�ra
zsun�a si� z daszka czapki z w�ziutkimi szczelinami na wysoko�ci oczu.
A potem Ned ruszy� w swoj� pierwsz� akcj�. Wiedzia�em, �e jest szybki,
ale nie s�dzi�em, �e a� tak. Par� pocisk�w stukn�o w niego, ale w drugim
ko�cu lokalu znalaz� si�, zanim strzelec zd��y� przesun�� luf� i ju� bro�
by�a w r�ku Neda. Chwyt nale�a� do najcz�ciej wykonywanych, a sporo ich
ju� widzia�em - klient mia� wy�amane pa�ce i by� zupe�nie nieszkodliwy. Z
t� sam� szybko�ci� co po bro� praw� r�k�, Ned u�y� lewej, aby zatrzasn��
kajdanki na przegubach delikwenta. Pacjent numer dwa ruszy� z kopyta ku
drzwiom i przygotowywa�em si� w�a�nie, aby go tu gor�co powita�. Mog�em
sobie darowa� niepotrzebny wysi�ek. Nie zd��y� zrobi� po�owy drogi, gdy
Ned by� przed nim. Zanim si� zorientowa�, o co chodzi, z wy�aman� w stawie
barkowym praw� r�k� le�a� obok swojego kumpla, skuty drug� par�
bransoletek. By�em zupe�nie zb�dnym dodatkiem w tej ca�ej sprawie, ale
skoro ju� tu by�em, to postanowi�em si� na co� przyda�. Wlaz�em do �rodka,
odebra�em od Neda spluwy i aresztowa�em obu w majestacie prawa oficjaln�
formu�k�. Na to wszystko wylaz� Greenback i ujrza� dok�adnie to, co
chcia�em, �eby zobaczy�. Zobaczy� te� pod�og� za�cielon� szk�em, kompletny
demonta� okien i luster oraz pogrom baru, tote� zacz�� kl�� na czym �wiat
stoi. Nie chcia�o mi si� s�ucha�, tote� sprowadzi�em jego wypowiedzi na
ciekawszy temat. Ale by� ma�o komunikatywny. O telefonie wiedzia� mniej
ni� ja, wi�c wyci�gn��em spod sto�u wystraszonego g�wniarza i
wyt�umaczy�em mu, na czym polega jego g�upota. By� tu par� dni i nie
orientowa� si� w zawi�o�ciach bezpiecznej egzystencji, to jest w tak
podstawowych kwestiach jak ta, �e o napadzie powiadamia si� obstaw� Chiny
Joe, a nie zawraca dupy pilicji. Po czym zabrali�my owoc wycieczki do wozu
i ruszyli�my do domu. Szef mia� ci�gle ten niezdrowy, trupi kolorek na
twarzy, gdy wszed�em do �rodka.
- Ale bigos - wychlipa� na m�j widok czu�e powitanie. Ch�opcy niezbyt
byli ch�tni do udzielania wywiadu, tote� szef, bynajmniej nie b�d�cy
wcieleniem mi�osierdzia, cierpliwo�ci czy innych cn�t charakteru
prawdziwego chrze�cijanina, da� im par� razy w z�by, co wyra�nie u�atwi�o
wzajemne porozumienie. Za drugim razem udzielili wyczerpuj�cych odpowiedzi
na zadawane pytania.
- Nigdy nie s�yszeli�my o China Joe. Jeste�my tu od wczoraj i...
- Ochotnicy, psiakrew! - Szef opad� na fotel. - Zamknij ich i powiedz,
co si� tam w�a�ciwie sta�o, u diab�a!
Zrobi�em, co chcia� z pacjentami i wskaza�em przez rami� na Neda.
- Tu masz bohatera. Wzi�� ich jedn� r�k� pod gradem kul, ku chwale
s�u�by. To jednorobotowe tornado skrzy�owane z si�� s�onia i mistrzem
mastery of fight. Do tego kuloodporne! - wskaza�em zarysowania na
pancerzu. - Jedyne �lady po kulach.
- To mi �mierdzi k�opotami i to du�ymi k�opotami!
- Szef nie by� w dniu dzisiejszym optymist�.
Mia� na my�li ch�opc�w z ochrony - nie kochali aresztowa� punk�w i
konfiskat broni bez swego b�ogos�awie�stwa. Tyle tylko, �e Ned nie bardzo
orientowa� si� w subtelno�ciach tego typu i postanowi� szefa pocieszy�.
- Nie b�dzie �adnych problem�w, sir. Nie ma mo�liwo�ci, �ebym z�ama�
kt�re� z praw robotyki. S� one cz�ci� moich obwod�w kontrolnych i s�
ca�kowicie zautomatyzowane. Cz�owiek, kt�ry dobywa broni i strzela, �amie
dwa podstawowe prawa robotyki, jak i sprawiedliwo�ci. Ja przecie� go nie
os�dzam - tylko unieszkodliwiam.
To wszystko sp�ywa�o po szefie jak woda po kaczce. Wygl�da�o na to, �e
nawet nie sili� si� aby, s�ucha�. Natomiast ja s�ucha�em i nawet
przemy�la�em to, co us�ysza�em i zastanowi�o mnie, jakim cudem, u Boga
Ojca, robot, czyli ordynarnie m�wi�c maszyna, mo�e logicznie wnioskowa� w
dziedzinie przepis�w prawnych i praktyki. Ned pa�a� gotowo�ci� o�wiecenia
mnie w tej kwestii, us�yszawszy te w�tpliwo�ci.
- Roboty by�y przygotowywane do tych funkcji od lat. Praktycznie zasada
jest ta sama, oboj�tne, czy chodzi o �amanie prawa, czy o przekraczanie
szybko�ci. A do tego sprowadza si� auto-motor. A wykrywacz alkoholu?
Przecie� wsadzi� do wi�zienia wi�cej pijak�w ni� wszyscy oficerowie
�ledczy w kup� wzi�ci! A potem roboty zosta�y wyposa�one w mo�liwo��
zabijania -przed wprowadzeniem praw robotyki -automatyczne stacje obrony
balistycznej by�y przecie� w powszechnym u�yciu. Sk�ada�y si� z
p�automatycznej baterii dzia� i rakiet przeciwlotniczych, automatycznego
radaru i o�rodka koordynuj�cego je�li samolot nie nada� w�a�ciwego sygna�u
identyfikacyjnego, to automatycznie szed� rozkaz i zestrzeliwano go. A
przecie� nie obs�ugiwa� tej stacji ani jeden cz�owiek.
Doszed�em do wniosku, �e nie pogadam sobie z Nedem na tematy dowolne.
Mo�e poza jego instrukcj� obs�ugi, ale nie mia�em dot�d serca jej pozna�,
a obecnie moment by� ma�o sprzyjaj�cy, tote� niezw�ocznie zamkn��em
dyskusj�.
- Ale robot nie mo�e, do diab�a, by� glin�! To zaj�cie dla cz�owieka!
Wydawa�o mi si�, �e zamkn��em dyskusj�, ale ta blaszanka by�a dzi�
wyj�tkowo pyskata.
- Oczywi�cie, �e nie i nie jest to celem budowy nas, robot�w
policyjnych. Ale przecie� jest tyle mechanicznych czynno�ci w pracy
policjanta, kt�rych nie b�dzie musia� on robi�, gdy b�dziemy w powszechnym
u�yciu. A nie s� to kwestie wyboru - je�li aresztuje pan kogo�, to zak�ada
mu pan kajdanki - je�li pan mi ka�e, to zrobi� to ja, ale nie ja decyduj�
przecie� o tym, kogo i za co pan aresztuje. Jestem tylko mechanizmem w tej
czynno�ci, chocia�...
R�ce mi opad�y. Nadawali�my na r�nych cz�stotliwo�ciach, co
uniemo�liwia�o konstruktywne porozumienie. Ta puszka po konserwach
teoretycznie mia�a racj�, tylko w praktyce...
- China Joe nie b�dzie tym zachwycony! - skonkludowa� z zadziwiaj�c�
bystro�ci� szef, przerywaj�c pysk�wk� Neda i moje dumania.
Wyj�tkowo by�em sk�onny zgodzi� si� z nim. Tu by�o prawo pi�ci, a nie
kodeksu w u�yciu. Prawo nawet niez�e dla burdeli, szulerni i spelunek,
czyli miejsca zwanego szumnie Nineport. Wszystkim rz�dzi� China Joe. Tak
samo zreszt� jak i policj�. Wszyscy byli�my na jego garnuszku. By� zreszt�
jedynym, o kt�rym mo�na by�o powiedzie�, �e nam p�aci. Ale to nie by�a
kwestia, kt�r� podj��bym si� wyt�umaczy� robotowi. Nawet w sprzyjaj�cych
okoliczno�ciach.
- Tak, China Joe!
Pomy�la�em, �e to echo, ale szybko zmieni�em zdanie. Echo przewa�nie
nie materializuje si�, a obok mnie, oparte o framug� drzwi, co� si�
pojawi�o. Co� zwane Alex. Sze�� st�p mi�ni, �ci�gien i k�opot�w. Prawa
r�ka Chiny Joe. To co� uda�o u�miech, na widok kt�rego szef wst�pi� si� w
sobie i zapad� w fotel.
- China Joe chcia�by, �eby mu kto� wyt�umaczy� - odezwa�o si� to co� od
drzwi - dlaczego �mierdz�ce gliny napastuj� ludzi i pozwalaj� niszczy�
dobre trunki. Jest bardzo tego ciekaw i je�li nie b�dziecie w stanie
zadowoli� jego ciekawo�ci...
- Aresztuj� ci� w imieniu prawa na podstawie artyku�u 46 paragrafu 19
ustawy o... - Ned zrealizowa� to, zanim zorientowali�my si�, �e w og�le
si� ruszy�.
To by� szczyt - na naszych oczach zamkn�� Alexa i �piewa� nam w�asny
tren �a�obny. Alex nie by� tak wolny jak my. Obejrzawszy si�, kto tak
bezczelnie mu przerywa, wydoby� armat� i zdo�a� trafi� Neda dok�adnie w
miejsce, gdzie powinno by� serce, gdyby Ned by� klasycznie zbudowany,
zanim ten wytr�ci� mu bro� z r�ki i zaobr�czkowa�. Gdy my wygl�dali�my jak
�ni�te rybki, Ned przyjrza� si� swemu dzie�u i doko�czy�.
- Dam sobie g�ow� za to uci��. Wi�zie� Peter Rakjonsky, alias Alex -
Siekiera, poszukiwany w Lunal City za napad z broni� w r�ku i morderstwo.
R�wnie� poszukiwany przez policj� w Detroit, Nowym Jorku i Manchesterze.
Oskar�ony o...
- Zabierajcie to ode mnie! - ryk Alexa by� doskonale s�yszalny dla
wszystkich w odleg�o�ci 150 jard�w, wy��czaj�c g�uchych i nieboszczyk�w.
Denny Bug nie by� ani jednym ani drugim. Wsadzi� �eb zza drzwi i
rzuciwszy okiem na t� malownicz� scen� wewn�trz, da� nog� z alarmuj�c� i
zadziwiaj�c� wie�ci�.
- Alex!!! Gliny capn�y Alexa!!!
Gdy wyskoczy�em na zewn�trz nie by�o po nim �ladu ni zapachu. Kl��em w
duchu - dure�! Przecie� ch�opcy China Joe`go zawsze chodz� w parach.
Profilaktyka. W efekcie b�dzie on o wszystkim powiadomiony przed up�ywem
kwadransa.
- Zamknij go! - poleci�em Nedowi po powrocie. - Skoro zacz��e� ten
bajzel, to go ci�gnij. Nie chc� mie� wi�cej k�opot�w, gdyby�my go teraz
wypu�cili.
Fat orbitowa� mamrocz�c co� do siebie. Na m�j widok szczerze si�
ucieszy�.
- Mo�e ty mi powiesz, co tu si� dzieje, u diab�a? Widzia�em Denniego,
kt�ry pru� st�d, jakby si� ziemia za nim pali�a...w tym momencie ujrza�
Alexa z bransoletkami na przegubach i zablokowa�o go gruntownie.
Po parenastu sekundach jego umys� ruszy� z miejsca. Bez straty czasu na
pierdo�y podszed� do szefa i rzuci� mu swoj� odznak�.
- Jestem starym cz�owiekiem i pij� zbyt du�o, �eby dalej by� glin�.
Dlatego te� sk�adam rezygnacj� ze s�u�by. Zreszt�, je�li jest tak, jak
jest, to pozostanie tu d�u�ej gwarantuje, �e nie postarzej� si� ani o
jeden dzie�. Z tego powodu rezygnuj� natychmiast.
- Szczur! - szef doby� g�os gdzie� z g��bi siebie. - �mierdz�cy szczur!
- Pieprzysz - rzuci� mu Fat i opu�ci� lokal.
Szef by� w szoku - wyczerpanie po wzmo�onym wysi�ku, jakim by�a dla
niego ostatnia wypowied�. Nie mrugn�� nawet okiem, gdy wzi��em odznak� i
poszed�em do Neda. Nie wiem sam, dlaczego to zrobi�em, mo�e dlatego, �e
doceni�em jego odwag�. Chocia�, czy mo�na m�wi� o odwadze u robota? W
ka�dym razie wp�dzi� nas w k�opoty, ale dziwnie si� o to nie martwi�em.
Chyba przem�czenie! Na jego torsie by�y dwa otwory. Nie by�em specjalnie
zaskoczony, gdy okaza�o si�, �e pasuj� idealnie do zamocowania odznaki.
- Teraz jeste� prawdziwym glin�! - sarkazm, to by�o to, co dominowa�o w
moim g�osie.
Mia�em nadziej�, �e roboty nie s� wyczulone na tony. Ned w ka�dym razie
nie by�.
- To wielki honor. Nie tylko dla mnie, tak�e dla wszystkich innych
robot�w. Do�o�� wszelkich stara�, aby okaza� si� godnym tego zaszczytu.
Czyste, �ywe wzruszenie - prawie s�ysza�em silniczek poruszaj�cy ta�m�
z nagraniem. A potem zaj�� si� Alexem. Gdyby nie ca�okszta�t sytuacji, to
�wietnie bym si� bawi�. Ned mia� wbudowanego wi�cej wyposa�enia
policyjnego, ni� Nineport kiedykolwiek ogl�da�o, wliczaj�c w to dni swojej
�wietno�ci. Zacz�o si� od zbiorniczka z atramentem, kt�ry spryska� palce
Alexa i karty daktyloskopijnej, kt�ra objecha�a te palce chwil� potem.
Nast�pnie wi�zie� zosta� odstawiony na d�ugo�� ramienia i co� trzasn�o. Z
boku Neda wylecia�y dwie odbitki - en face i z profilu. To by� pocz�tek -
wielce zajmuj�cy, co prawda, ale mia�em jeszcze par� spraw na g�owie. Na
przyk�ad, jak w tych warunkach pozosta� �ywym?
- Jakie pomys�y, Szefie?
Pytanie by�o czysto retoryczne i odruchowe. Odpowiedzi� by�
nieartyku�owany pomruk. Do biura wszed� Billy - podpora si� Policji
Nineport. Kaza�em mu �azi� dooko�a. Je�li mia� nas spotka� marny koniec,
to niech przynajmniej b�dzie to koniec z fasonem - i z honorow� wart�.
Ned sko�czy� ceremonia� przyjmowania aresztanta i zamkn�� drzwi od
mamra. Dok�adnie w tym momencie wszed� China Joe. Powinno si� w zasadzie
rzec: raczy� wst�pi�, albo: weszli. Cho� czekali�my na to, to jednak by�
to szok du�ej miary. Wlaz� sam, a w przej�ciu zrobi� si� t�ok jak przy
barze. China Joe na przedzie, z r�kami ukrytymi w obszernych r�kawach swej
szaty mandaryna, a za nim ca�kiem dobry zesp� footballowy. Nie zaszczyci�
nas wzmiank� na temat swych obecnych zainteresowa�, zwr�ci� si� jedynie do
swej obstawy.
- Wyczy��cie lokal, ch�opcy. Nowy Szef Policji b�dzie tu za chwil�, a
nie chcia�bym, �eby zosta�y do tego czasu jakie� flaki na �yrandolu!
Przyznaj�, �e uda�o mi si� nie wkurzy�. Nawet je�li nie najwy�szego
lotu, to jednak by�em glin�, a nie pajacem na lince. Wiele razy szuka�em
czego� na niego, ale nie znalaz�em nawet najmarniejszego, maciupkiego
haczyka. A ci�gle chcia�em wiedzie�.
- Ned, rzu� okiem na tego chi�skiego m�odziana znajduj�cego si� w tej
okolicy i powiedz mi, co o nim s�dzisz. Bo�e, ale� te roboty b�yskawicznie
pracuj�! Ned wypali�, jakby od swego przybycia do Nineport tylko na to
czeka�.
- Pseudowschodni typ. Chemicznie �ciemniony pigment sk�ry. Nie jest
Chi�czykiem. Tak�e jego oczy poddane by�y operacji - sk�ra ko�o nich jest
sztucznie naci�gni�ta, tak, aby sprawia�y wra�enie sko�nych. Blizny s�
widoczne w podczerwieni. Wszystko po to, aby uniemo�liwi� identyfikacj�,
ale cechy Batillona w budowie uszu i czaszki czyni� j� mo�liw�. Jest na
li�cie najbardziej poszukiwanych przez Interpol. Prawdziwe nazwisko...
China Joe po raz pierwszy w dziejach naszej znajomo�ci by� z�y.
- A wi�c to jest TO... wielkie pyskate radioodbiomiczyd�o. S�yszeli�my
co� o tym i mamy co� specjalnego na t� okazj�!
Zesp� skoczy� pod �ciany ods�aniaj�c kl�cz�cego m�odziana z bazook� na
ramieniu. Model przeciwpancerny i to na ci�kie czo�gi. To by�o moje
ostatnie spostrze�enie, gdy urz�dzenie odpali�o. Nie jest wykluczone, �e
mo�na z tego trafi� czo�g, ale osobi�cie w�tpi�, �eby taka sztuka uda�a
si� z robotem. Ned pad� na pysk sekund� wcze�niej, ni� ja zrozumia�em na
co patrz�. Tylna �ciana posterunku rozlecia�a si� dokumentnie. Od
pierwszego strza�u. Drugiego nie by�o.
Ned z�apa� za rur� i zgi�� j� w po�owie, jak star� gazrurk�. Billy
zdecydowa�, �e ten, kto odpala rakiet� wewn�trz posterunku �amie prawo i
run�� z wrzaskiem w �rodek - zapewne chcia� aresztowa� strzelca. By�em za
nim, wi�c nie straci�em co ciekawszych epizod�w. Utworzy� si� wiruj�cy
k��b, z kt�rego wystawa�y r�ce i g�owy w sekundowych sekwencjach. Ned by�
gdzie� na spodzie tego zespo�u taneczno-bokserskiego, ale nie s�dzi�em,
�eby trzeba by�o si� o niego martwi�. Kto� nerwowy doby� broni, kto� inny
krzycza�, posypa�y si� kule i zrobi�o si� zupe�nie swojsko.
Jegomo�� nazwiskiem Brooklyn Eddi usi�owa� mnie trzasn�� w ucho swoim
rozpylaczem, kt�rego nie by� w stanie u�y� z powodu t�oku, tote� poniewa�
moja pi�� by�a w pobli�u jego szcz�ki, nie widzia�em �adnego racjonalnego
powodu, aby nie doprowadzi� do spotkania obu tych cz�ci cia�a.
Wsz�dzie by�a mg�a. A przynajmniej tak mi si� wydawa�o. Ostatnie, co
zarejestrowa�em przed pojawieniem si� tego cholernego tumanu, to piekielny
t�ok wok� mojej osoby. I to, �e by�em piekielnie zaj�ty. Potrz�sn��em
g�ow� - mg�a znikn�a. Stwierdzi�em z lekkim zdumieniem, �e jestem jedyn�
osob� w ca�ym lokalu, kt�ra znajduje si� w pozycji pionowej. Reszta tego
szacownego zbiegowiska zdecydowanie preferowa�a pozycje siedz�ce lub zgo�a
horyzontalne. Korzystnym faktem by�o to, �e �ciany jeszcze sta�y. Poczu�em
si� ra�niej. Ned wkroczy� przez co�, co niedawno by�o drzwiami, nios�c w
obj�ciach zdegustowanego Eddiego Brooklyna. Jego twarz sugerowa�a, �e
dobrze wykona�em swoj� robot�. Nadgarstki Eddiego by�y skute stalowymi
obr�czkami, a gdy Ned po�o�y� go pieczo�owicie pod �cian�, okaza�o si�, �e
le�y tam ju� oko�o tuzina podobnie przyozdobionych osobnik�w. To
niezrozumia�e, jak szybko rozprzestrzenia si� moda w pewnych kr�gach. Do
dzi� mam wra�enie, �e Ned produkowa� te artyku�y w miar� wzrostu popytu.
Par� krok�w ode mnie sta�o ca�e, jakim� cudem ocala�e krzes�o. Siad�em
wi�c z uczuciem ulgi i rozejrza�em si� po otoczeniu.
Krew by�a g��wnym kolorem figuruj�cym na �cianach i stercie cia� na
pod�odze. Gdyby nie st�umione przekle�stwa i j�ki, da�bym g�ow�, �e le��
tam sami klienci Zak�adu Pogrzebowego. W tej scenerii gospodarzy� Ned,
sortuj�c stert� ca�kiem zgrabnie - ranni pod �cian�, trupy pod drzwi. W
ko�cu okaza�o si�, �e wiedzia� czego szuka. Z samego spodu wydoby� Billa.
Prawie w jednym kawa�ku, tylko nie bardzo komunikatywnego. Za to wyraz
jego twarzy by� bardzo wyrazisty - pe�ny b�ogostan, albo absolutne
szcz�cie - tak si� to chyba nazywa. Poobijane napi�stki i inne �lady
podobnego typu wyra�nie �wiadczy�y o bojowej przesz�o�ci w�a�ciciela. Jak
ma�o potrzeba ludziom do szcz�cia! Gdyby nie Ned, ch�opak nie by�by w
stanie si� ruszy� - kula wyrwa�a mu spory kawa� uda. Ned by� w�a�nie
zaj�ty samaryta�skim zabiegiem, gdy si� odezwa�.
- China Joe i jeszcze jeden uciekli samochodem.
- Nie zaprz�taj tym sobie g�owy! Twoje bitewne wyczyny i tak przejd� do
historii - pocieszy�em go.
I wtedy spostrzeg�em, �e szef ci�gle jeszcze siedzi za biurkiem.
Najog�lniej m�wi�c by�o to nienormalne zachowanie, nawet jak na jego
g�upie pomys�y. I wtedy zrozumia�em, �e Alonso Craig, szef policji
Nineport jest martwy. Jeden strza� i to z ma�ego kalibru. Prosto w serce i
z tak ma�� ilo�ci� krwi, �e ca�kowicie wsi�k�a w rzeczy. Mia�em ca�kiem
niez�e poj�cie o miejscu, w kt�rym by�a bro�, gdy poci�gni�to za spust.
By�a to ma�a bro�, akurat taka, jaka mie�ci si� w szerokich r�kawach
mandary�skiego przyodziewku. Nie by�em zaskoczony, tylko w�ciek�y. Szef
nie by� kryszta�owym ani najmilszym go�ciem, ale na pewno zas�ugiwa� na
lepszy koniec ni� ten, jaki go spotka�. Zaraz po tym wniosku doszed�em do
nast�pnego. Zdecydowanie by� to dobry dzie� na my�lenie. Musia�em podj��
decyzj� i to z gatunku tych wa�niejszych. Bior�c pod uwag� szefa z kul� w
sercu, Billa niezdolnego do ruchu i Fata, kt�ry odszed� w sin� dal, by�em
jedyn� �yw� i sprawn� si�� policyjn� w Nineport. Co� trzeba by�o z tym
zrobi�. Niezgorszym rozwi�zaniem tej kwestii by�oby wyj�� z lokalu i
zostawi� ten bajzel swojemu losowi. Ned wtargn�� w�a�nie z dwoma
nast�pnymi klientami do paki. S�dz�, �e za par� chwil pomieszczenie owo
b�dzie powa�nie przeludnione. Mo�e na widok jego granatowych plec�w, a
mo�e jestem zbyt s�aby, �eby m�c ucieka�, wi�c jakby nie by�o,
zdecydowa�em si�. Ostro�nie odpi��em szefowi z�ot� odznak� i umie�ci�em na
miejscu swojej. Stanowczo nie by� to najlepszy dzie� w moim �yciu.
- Przedstawiam nowego szefa si� policyjnych Nineport - wyg�osi�em, nie
kieruj�c tej przemowy do nikogo konkretnego z szerokiego gremium
zajmuj�cego lokal, ale odzew by� jak najbardziej konkretny.
- Yes, sir! - Ned wypr�y� si� w salucie, wypuszczaj�c przy tym z r�k
wi�nia, kt�ry z odg�osem �wiadcz�cym o twardo�ci naszej pod�ogi, do��
niespodziewanie si� z ni� spotka�.
Po czym Ned pozbiera� go�cia i wr�ci� do zbo�nego zaj�cia jakim
niew�tpliwie by�o zape�nienie aresztu. Odsalutowa�em. Ambulans, wyj�c
pot�pie�czo, zabra� nieboszczyk�w (sztuk cztery) i rannych (sztuk sze��).
Wr�ci�em na posterunek ignoruj�c gapi�w, kt�rych zd��y�o si� ju� zebra�
niez�e stadko. Po za�o�eniu opatrunku na m�j pogruchotany �eb, wszystko
zacz�o wraca� do normy. Ned starym zwyczajem zmywa� pod�og�. Ja zjad�em z
tuzin aspiryn i czeka�em, kiedy krasnoludki w mojej g�owie zrobi� sobie
fajrant z kuciem w ko�� czo�ow�. Wydawa�o mi si�, �e wtedy zastanowi� si�
logicznie, co dalej robi�. Kiedy zebra�em do kupy rozpierzchni�te my�li,
odpowied� sta�a si� jasna i oczywista. Zbyt oczywista - b�d� wykonywa�
swoj� prac� tak d�ugo, jak d�ugo b�d� w stanie prze�adowa� bro�.
- Uzupe�nij sw�j schowek z kajdankami, Ned. Wychodzimy!
Zupe�nie jak normalny glina! Nie zada� ani jednego g�upiego pytania.
Zadziwiaj�ce! Zamkn��em drzwi i da�em mu klucz.
- Masz. Jest najbardziej prawdopodobne, �e b�dziesz jedynym zdolnym do
u�ycia tego przyrz�du, nim sko�czy si� ten pi�kny dzie�!
Zbli�a�em si� do siedziby China Joe tak ostro�nie, jak tylko mog�em,
staraj�c si� wymy�le� inny spos�b ni� ten, na kt�ry wpad�em na posterunku.
Nie znalaz�em, a morderstwo zosta�o pope�nione i China Joe by� tym,
kt�rego chcia�em mie�. No c�, okazuje si� �e znalaz�em do�� skomplikowany
spos�b pope�nienia samob�jstwa. Najlepsz� rzecz�, jak� mog�em zrobi� w
obecnych warunkach, to cofn�� si� za r�g i zrobi� Nedowi odpraw�.
- To tam, to kombinacja baru i sklepu, w�asno�� tego, kt�rego b�dziemy
na razie nazywali China Joe, dop�ki nie b�dzie sprzyjaj�cej chwili, aby�
przedstawi� mi jego dane personalne. To, co mamy do zrobienia, to wej��
tam, znale�� go i odstawi� przed s�d. Dobrze by by�o, gdyby nie by�
ca�kiem martwy. Acha i jeszcze jedno, nie da� si� przy tej okazji zabi�.
Proste?
- Proste - zgodzi� si� potulnie Ned. - Ale pro�ciej by�oby chyba z�apa�
go teraz, kiedy siedzi w samochodzie ni� czeka�, a� raczy wr�ci�!
Faktycznie, za nami zmaterializowa� si� w�z z czw�rk� pasa�er�w,
pruj�cy w stron� knajpy zdrow� sze��dziesi�tk�. Gdy nas mija�, dojrza�em
czerwony str�j Joe'go.
- Zatrzyma� go! - wrzasn��em do siebie z g��bok� frustracj� w g�osie,
staraj�c si� jednocze�nie goni� ich.
Tyle tylko, �e to parszywe pud�o, popularnie zwane patrolowcem
policyjnym pokaza�o znowu, �e ma charakter. Za jasn� choler� nie da�o si�
zmusi� do zapalenia. Mog�em si� d�u�ej nie m�czy� -byli zbyt daleko, abym
ich dogoni� t� kup� z�omu. Tak wi�c Ned ich zatrzyma�. Zrozumia� m�j
wrzask jako rozkaz i wystawi� �eb przez okno. Zawsze si� zastanawia�em (w
ci�gu dzisiejszego dnia, rzecz jasna), dlaczego wi�kszo�� jego wyposa�enia
mie�ci si� w korpusie. Teraz ju� wiem - dzia�ko 25 milimetrowe, nawet z
kr�tk� luf�, zajmuje wystarczaj�c� ilo�� miejsca, przy normalnej wielko�ci
g�owy. Nad luf� tego� dzia�ka (nad nosem) by�o ca�kiem fajne urz�dzenie z
noktowizyjnym celownikiem laserowym. Ca�kiem fajne miejsce na taki
drobiazg - pomi�dzy oczami - nie ma problem�w z celowaniem na wysoko�ci
g�owy przeciwnika i dzia�ko jest stale gotowe do u�ycia. Kto� tam musia�
mie� dobry dzie�, kiedy projektowa� Neda. Dwa strza�y omal nie urwa�y mi
g�owy. Oczywi�cie Ned by� dobrym strzelcem i pud�o albo zmiana celu na
moj� g�ow� nie wchodzi�y w gr�, ale sama fala uderzeniowa w zamkni�tej
gablocie wozu prawie mnie og�uszy�a.
Wpakowa� po jednym pocisku w tylne ko�a, robi�c z nich sieczk� i w�z,
fikn�wszy twarzowego koz�a rozkraczy� si� na �rodku drogi sztorcem na
pasie szybkiego ruchu. Powoli wylaz�em z wozu - nie musia�em si� �pieszy�.
Te trzysta jard�w Ned pokona� jak zwykle z nowym rekordem i sta� tam
teraz o dwa kroki od ich wozu, obserwuj�c zawarto��. Zawarto�� owa -
czterech d�entelmen�w - nie traci�a nawet czasu na ucieczk�. Nie dziwcie
si� - te� bym grzecznie siedzia�, maj�c o metr luf� dwudziestkipi�tki ze
snuj�cym si� jeszcze z niej dymem, kt�ra patrzy �agodnie w moj� stron� z
m�skiej twarzy. Pomys� umieszczenia w�a�nie tam tego drobiazgu by� niez�ym
chwytem psychologicznym.
Szok - to chyba w�a�ciwe okre�lenie. Ca�a czw�rka trzyma�a przepisowo
�apy w g�rze, omal nie dziurawi�c nimi dachu. Zupe�nie jak w prawdziwym
westernie. A na pod�odze sta�y �liczne walizeczki - s�dz�, �e z nader
interesuj�c� zawarto�ci�. Wszystko posz�o bardzo szybko i sk�adnie. Tylko
China Joe nie wytrzyma� nerwowo i zacz�� kl��, psuj�c ten nastr�j, gdy Ned
korzystaj�c z chwili spokoju poinformowa� mnie, �e tak naprawd� to on
nazywa si� Santos i �e na Elmirae ci�gle trzymaj� cel� gotow� na jego
przyj�cie. Przyrzek�em Joe'mu, �e umo�liwi� mu to gor�ce przyj�cie, jakie
mu tam na pewno zgotuj�, nawet jeszcze dzi�. Notabene, niewiele rzeczy
sprawi�o mi dot�d tak� przyjemno��.
Reszta zacnego grona spotka�a si� z nie mniej gor�cym przyj�ciem, tyle,
�e bli�ej - s�dzono ich w Lunal City. To by� m�cz�cy dzie�. Po nim
nast�pi�a totalna sielanka. Billy kurowa� si� w szpitalu i cieszy� si�
moimi starymi naszywkami sier�anta. Nawet Fat wr�ci� w charakterze syna
marnotrawnego: Co prawda mia� problemy, �eby spojrze� mi w oczy, ale poza
tym nie zmieni� si� ani na jot�.
Nudzili�my si� straszliwie, bo Nineport zmieni�o si� teraz w cichutkie
i spokojniute�kie miasteczko. A� �al by�o cz�owiekowi, �e nie zostawi�
cho�by ze dw�ch bandyt�w na wolno�ci. Mo�na by si� by�o od czasu do czasu
rozerwa�. A tak? Ned chodzi� na patrolach nocnych, a cz�stokro� te� i na
dziennych. Mo�liwe, �e Zwi�zek Zawodowy Policjant�w nie pochwali�by tego,
gdyby si� dowiedzia�, ale nie wygl�da�o na to, �eby Ned chcia� pisa� do
nich skarg�. Wyklepa� i pomalowa� wszystkie �lady od kul i paradowa� po
mie�cie w mundurku jak z ig�y i z b�yszcz�c� (codziennie czyszczon�!)
odznak� na piersi. Wiem, m�wi� o robocie, �e jest szcz�liwy czy w�ciek�y
to g�upota wysokiego rz�du, ale Ned "Wygl�da" na szcz�liwego. Czasami
wydaje mi si�, �e co� do siebie tam mamrocze, ale, rzecz jasna, to tylko
silniki tak szumi�.
Kiedy przypominam sobie przesz�o�� i rozmy�lam nad ni�, to wydaje mi
si�, �e stworzyli�my swojego rodzaju precedens, robi�c z robota
pe�noprawnego glin�. Poniewa� jak dot�d nie zaszczyci� nas nikt z fabryki,
nie mam pewno�ci, czy dzier�ymy w tym wzgl�dzie palm� pierwsze�stwa we
wszech�wiecie, czy te� nie, ale niespecjalnie mnie to wzrusza.
Acha, powiem wam co� jeszcze, moi drodzy. Nie zamierzam zosta� w tym
ugrzecznionym i cukierkowatym zadupiu na zawsze. Wys�a�em ju� sporo ofert
w poszukiwaniu nowej roboty. Tak wi�c, gdy j� znajd�, poniekt�rzy b�d�
BARDZO zaskoczeni zobaczywszy , kto zostanie nowym Szefem Policji w
Nineport, gdy ja wreszcie odejd�.
przek�ad : Jaros�aw Kotarski
powr�t