6010
Szczegóły |
Tytuł |
6010 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
6010 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 6010 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
6010 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Harry Harrison
Robot, kt�ry chcia� wiedzie�
Ca�e nieszcz�cie polega�o na tym, �e Filer 13B-445-K chcia� wiedzie�
wszystko na �wiecie. W tym r�wnie� to, co zupe�nie go nie dotyczy�o i co
nie mia�o prawa interesowa� �adnego robota, nie m�wi�c ju� o wnikliwszym
badaniu. Niestety - Filer pod tym wzgl�dem by� robotem szczeg�lnym. A
przecie� historia z blondynk� z Dwudziestego Drugiego Wydzia�u powinna
by�a pos�u�y� mu za dobr� lekcj�. Wychodzi� w�a�nie z ha�asem z magazynu,
trzymaj�c w r�kach stert� ksi��ek, i pod��a� przez Dwudziesty Drugi, kiedy
j� zauwa�y�. Pochyla�a si� nad jak�� ksi��k�, kt�ra znajdowa�a si� na
najni�szej p�ce. Robot zwolni� i zatrzyma� si� kilka krok�w od niej, nie
spuszczaj�c z niej wzroku ani na chwil�. Jego metaliczne oczy dziwnie
b�yszcza�y. Kiedy dziewczyna si� schyli�a, jej kr�tka sp�dniczka ukaza�a
oczom robota obci�gni�te nylonowymi po�czochami nogi. Ale nogi - chocia�,
co prawda, nieprzeci�tnie zgrabne - robota nie powinny w og�le
interesowa�. A mimo to Filer zwr�ci� na nie uwag�. Sta� i patrzy�.
Wreszcie dziewczyna, zauwa�ywszy jego spojrzenie, odwr�ci�a si�.
- Gdyby� by� cz�owiekiem, Buster, da�abym ci po fizjonomii -
powiedzia�a. - Ale poniewa� jeste� robotem, to bardzo chcia�abym wiedzie�,
w co tak wlepi�e� te swoje fotooczka?
- Szew si� pani przekrzywi� - nie namy�laj�c si� ani chwili odpar�
Filer, po czym odwr�ci� si� i z mechanicznym pomrukiem ruszy� dalej.
Zaskoczona blondynka z niedowierzaniem pokr�ci�a g�ow�, poprawi�a szew
na �ydce i po raz kolejny pomy�la�a, jaka z tej elektroniki chytra nauka.
Gdyby wiedzia�a, na co rzeczywi�cie patrzy� Filer, jej zdumienie nie
mia�oby zapewne granic. Bo on patrzy� na jej nogi. Oczywi�cie - Filer nie
sk�ama� - roboty po prostu nie s� w stanie k�ama�, ale w �adnym wypadku
nie patrzy� tylko na przekrzywiony szew. Filer napotka� problem, kt�rego
nie pr�bowa� rozwi�za� jeszcze �aden robot na �wiecie. Mi�o��, romantyzm,
problemy p�ci - oto, co z godziny na godzin� coraz bardziej go zajmowa�o.
Rozumie si�, by�o to zainteresowanie o pod�o�u czysto akademickim, a mimo
to by�a to r�wnie� bezspornie jego pasja. Sama praca obudzi�a w nim
zaciekawienie t� dziedzin� �ycia, w kt�rej kr�luje bogini Wenus.
Roboty systemu FILER odznaczaj� si� wyj�tkowymi walorami
intelektualnymi i nie produkuje si� ich zbyt wiele. Mo�na je ujrze� tylko
w najwi�kszych bibliotekach, a i tam pracuj� jedynie przy najwi�kszych i
najbardziej skomplikowanych ksi�gozbiorach. Nie mo�na ich nazwa� po prostu
bibliotekarzami - oznacza�oby to bowiem ukazanie w fa�szywym �wietle pracy
samych bibliotekarzy, jako �atwej i prostej. Jasne jest r�wnie�, �e do
rozmieszczania ksi��ek na p�kach i stemplowania kart biblitecznych nie
potrzeba wielkiego intelektu. Ale te� ju� od dawna wszystkie te czynno�ci
wykonuj� najprostsze roboty, w istocie niewiele bardziej skomplikowane ni�
prymitywne IBM na k�kach. Wprowadzanie jednak do systemu elektronicznego
pewnego zasobu ludzkiej wiedzy by�o zawsze niewiarygodnie trudne.
Warunki te spe�ni�y w ko�cu roboty systemu Filer. Ich metalowe ramiona
nie ugina�y si� pod tym brzemieniem podobnie jak kiedy� nie ugi�y si�
ramiona ich poprzednik�w, bibliotekarzy z krwi i ko�ci. Opr�cz zwyk�ej
pami�ci Filery dysponowa�y zdolno�ciami w�a�ciwymi w normalnych warunkach
tylko m�zgowi ludzkiemu. Umia�y one na przyk�ad budowa� i kojarzy� poj�cia
abstrakcyjne.
Je�li Filera proszono o ksi��k� dotycz�c� jakiegokolwiek problemu,
natychmiast przypomina� on sobie wszystkie ksi��ki traktuj�ce o
dziedzinach pokrewnych i mog�ce r�wnie� si� przyda�. Wystarczy�a mu tylko
sugestia, by m�g� zbudowa� logiczny �a�cuch poj�� i przedstawi� go w
najzupe�niej realnej postaci sterty ksi��ek. Umiej�tno�ci takie w�a�ciwe
s� tylko homo sapiens - cz�owiekowi rozumnemu. One to w�a�nie pomog�y
cz�owiekowi wybi� si� ponad jego krewniak�w ze �wiata zwierz�cego. I je�li
Filer okaza� si� bardziej ludzki ni� inne roboty, to wini� za to mo�na
by�o tylko jego tw�rc� - cz�owieka. Sam Filer nikogo za nic nie wini� - on
by� po prostu ��dny wiedzy. Zreszt� wszystkie roboty tego systemu s� ��dne
wiedzy, bo tak ju� zosta�y skonstruowane.
Na przyk�ad pod r�k� jednego z Filer�w 9B-367-0 - bibliotekarza
Uniwersytetu Taszkienckiego - znalaz�a si� nieprzebrana liczba
podr�cznik�w do nauki j�zyk�w, zaj�� si� wi�c lingwistyk�. Zna� tysi�ce
j�zyk�w i narzeczy praktycznie wszystkie, w jakich mo�na by�o znale��
jakiekolwiek teksty. W kr�gach naukowych uwa�ano go za niedo�cig�y
autorytet. A wszystko dzi�ki bibliotece, w kt�rej pracowa�. Natomiast 13B,
ten, kt�ry z takim zainteresowaniem ogl�da� dziewcz�ce nogi, by�
zatrudniony w zakurzonych labiryntach Nowego Waszyngtonu. Tutaj mia�
dost�p nie tylko do najnowszych mikrofilm�w, ale i do ton staro�ytnych
ksi�g, wydrukowanych jeszcze na papierze, wiele wiek�w temu. Jednak�e
najbardziej zajmowa�y Filera powie�ci napisane w owych minionych czasach.
Pocz�tkowo zupe�nie zbi�y go z tropu niezliczone wzmianki i aluzje do
romantycznych prze�y�, uniesie�, m�k cia�a i duszy, nieodmiennie
towarzysz�cych wielkiej mi�o�ci. Nigdzie jednak nie m�g� znale�� pe�nej
definicji tych poj��, co naturalnie zainteresowa�o go jeszcze bardziej.
Stopniowo zaintrygowanie przesz�o w pasj�, a pasja w mani�.
I nikt na �wiecie nie podejrzewa� nawet, �e Filer sta� si� ekspertem w
sprawach mi�o�ci.
Ju� na pocz�tku swych bada� zda� sobie spraw� z tego, �e ze wszystkich
form stosunk�w mi�dzyludzkich mi�o�� jest najsubtelniejsza i najbardziej
krucha. Dlatego badania te utrzymywa� w najwi�kszej tajemnicy i wszystko,
co uda�o mu si� odkry�, starannie chroni� w pojemnych zakamarkach swojego
elektronicznego m�zgu. W tym samym mniej wi�cej czasie doszed� do wniosku,
�e swoj� wiedz� ksi��kow� uzupe�ni� mo�e obserwacjami rzeczywisto�ci.
Sta�o si� to w�wczas, gdy w oddziale nauk zoologicznych natkn�� si�
niechc�cy na zastyg�� w obj�ciach par�. B�yskawicznie uskoczy� wtedy w
cie� i prze��czy� urz�dzenia s�uchowe na maksymaln� czu�o��. Ale rozmowa,
kt�r� pods�ucha�, wyda�a mu si�, delikatnie m�wi�c, nudnawa. Wszystko to
stanowi�o tylko �a�osne, nies�ychanie ubogie na�ladownictwo wspania�ych
mi�osnych tyrad, z kt�rymi zetkn�� si� w ksi��kach. Ale por�wnanie okaza�o
si� cenne i pouczaj�ce. Po tym wypadku stara� si� nie przeoczy� �adnej
okazji przys�uchania si� rozmowie mi�dzy kobiet� i m�czyzn�. Pr�bowa�
ogl�da� kobiety z m�skiego punktu widzenia i na odwr�t. I dlatego w�a�nie
z takim zaciekawieniem przygl�da� si� dolnym ko�czynom blondynki z
Dwudziestego Drugiego.
Dlatego te� - koniec ko�c�w - pope�ni� �w fatalny b��d. Kilka tygodni
temu Filer asystowa� jakiemu� szperaczowi, kt�ry �yczy� sobie jego us�ug.
Przy tej okazji tamten wyrzuci� z kieszeni na st� mas� r�nych papierk�w.
Spomi�dzy nich wy�lizn�a si� jaka� karteczka i upad�a na pod�og�. Filer
podni�s� j� i odda� w�a�cicielowi, kt�ry wymrucza� podzi�kowanie i schowa�
j� do kieszeni. Kiedy wszystkie potrzebne ksi��ki zosta�y ju�
skompletowane i facet poszed� swoj� drog�, Filer usiad� i odczyta� tekst
zapisany na karteczce. Widzia� j� tylko jaki� u�amek sekundy - i to w
dodatku do g�ry nogami - ale wi�cej nie by�o mu trzeba. Obraz karteczki na
wieki utrwali� si� w jego m�zgu.
Filer d�ugo nad ni� rozmy�la�, dop�ki nie zacz�� si� przed nim rysowa�
pewien konkretny plan. Bilecik by� zaproszeniem na bal kostiumowy. Zna�
dobrze ten rodzaj rozrywek, gdy� opisy takich zabaw raz po raz pojawia�y
si� na zakurzonych stronicach starych romans�w. Na takie bale ludzie
zwykle chadzali przebrani za romantycznych bohater�w Dlaczeg�by i robot
nie mia� p�j�� na taki bal, przebrany za cz�owieka? Kiedy ta w�a�nie my�l
raz zrodzi�a si� w jego g�owie, nie by� ju� w stanie si� jej pozby�.
Oczywi�cie, takie my�li by�y robotom w og�le zakazane, nie m�wi�c ju� o
ich realizacji. Filer po raz pierwszy u�wiadomi� sobie, �e �amie barier�
oddzielaj�c� go od sekret�w mi�o�ci i romantycznych przyg�d. To jednak,
jak nale�a�o si� spodziewa�, jeszcze bardziej go podnieci�o. I, rozumie
si�, postanowi� si� wybra� na bal. Oczywi�cie Filer nie �mia� kupi�
kostiumu. Ale przecie� w magazynach zawsze mo�na znale�� stare portiery! W
jakiej� ksi��ce przeczyta� o sztuce kroju i szycia, w innej znalaz�
obrazek kostiumu, kt�ry wyda� mu si� najodpowiedniejszy Sam los
przeznaczy� mu odegranie roli rycerza.
Starannie zaostrzonym pi�rem odmalowa� na kartonie kopi� zaproszenia.
Zrobienie maski, a �ci�lej m�wi�c, po�owy maski, drug� po�ow� stanowi�a
bowiem maska ludzkiej twarzy, nie by�o przy jego talencie i mo�liwo�ciach
technicznych zbyt skomplikowane. Na d�ugo przed wyznaczonym dniem wszystko
by�o gotowe.
Pozosta�y czas wype�ni�o mu kartkowanie wszelkich dost�pnych opis�w
bal�w kostiumowych oraz staranne studiowanie najnowszych ta�c�w. Filera do
tego stopnia zaabsorbowa� ten pomys�, �e ani razu nie pomy�la� nawet o
tym, jak obce powinny by� robotowi tego rodzaju zaj�cia. Czu� si� po
prostu jak uczony badaj�cy osobliwy gatunek �ywych istot. Rodzaj ludzki. A
�ci�lej m�wi�c - �e�ski.
A� wreszcie nadszed� d�ugo oczekiwany wiecz�r. Filer wyszed� z
biblioteki, trzymaj�c w r�ku zawini�tko podobne do paczki ksi��ek.
Nikt nie zauwa�y�, kiedy skry� si� w zaro�lach porastaj�cych
biblioteczny ogr�d. A je�li nawet zauwa�y�, to z pewno�ci� nie przysz�oby
mu do g�owy, �e to w�a�nie Filer jest tym eleganckim m�odym cz�owiekiem,
kt�ry kilka minut p�niej wyszed� z drugiej strony. Jedynym, niemym
�wiadkiem owej metamorfozy by� arkusz papieru pakowego pozostawiony w
krzakach.
W swoim nowym wcieleniu Filer prezentowa� si� nieskazitelnie - jak
przysta�o robotowi najwy�szej klasy, kt�ry doskonale przestudiowa� swoje
zadanie. Lekko wbieg� po schodach, przeskakuj�c po trzy stopnie, i
niedbale okaza� swoje zaproszenie. Po wej�ciu skierowa� si� wprost do
bufetu i wla� do plastykowej rurki, pod��czonej do zbiorniczka w jego
klatce piersiowej, trzy kieliszki szampana. Dopiero potem pozwoli� sobie
na obrzucenie leniwym spojrzeniem zebranych na sali kobiet.
Tak, ten wiecz�r by� stworzony do mi�o�ci. Spo�r�d wszystkich kobiet
jedna od razu przyku�a jego uwag�. Zrozumia�, �e to w�a�nie ona jest
kr�low� balu i ona jedna jest godna jego adoracji.
Czy� m�g� przysta� na co� innego - on, spadkobierca pi��dziesi�ciu
tysi�cy romantycznych bohater�w dawno zapomnianych ksi��ek?
Caroll Ann van Damm by�a, jak zawsze, smutna. Jej twarz skrywa�a maska,
ale �adne przebranie nie by�o w stanie ukry� cudownych kszta�t�w jej
cia�a. Liczne grono wielbicieli w dziwacznych kostiumach t�oczy�o si� przy
niej, gotowe do us�ug. Ka�dy z nich marzy� o zaw�adni�ciu jej m�odo�ci� i
pi�knem, a przy okazji milionami jej ojca. Wszystko to dawno jej si�
znudzi�o i teraz z trudem powstrzymywa�a ziewanie. I wtedy t�um adorator�w
uprzejmie, lecz stanowczo rozsun�y szerokie ramiona nieznajomego.
Rozst�pili si� w milczeniu, a on stan�� po�r�d nich jak lew w�r�d stada
wilk�w.
- Ten taniec nale�y do mnie - powiedzia� wynio�le g��bokim, niskim
tonem.
Machinalnie wspar�a si� na wyci�gni�tym ramieniu, niezdolna sprzeciwi�
si� cz�owiekowi, w kt�rego oczach tai� si� taki przedziwny blask. Jeszcze
chwila... i ju� wirowali w walcu... Mia� mi�nie krzepkie jak stal, lecz
ta�czy� z lekko�ci� i gracj� m�odego boga.
- Kim pan jest? - szepn�a.
- Pani ksi�ciem. Przyby�em, by pani� st�d uprowadzi� odpowiedzia�
p�g�osem.
- M�wi pan rzeczywi�cie jak ksi��� z bajki - roze�mia�a si�.
-Bo to jest bajka, a pani jest ksi�niczk�...
Te s�owa jak iskra rozpali�y jej dusz� i ca�� jej istot� przeszy� jakby
pr�d. W istocie by�o to wy�adowanie elektryczne. Jego usta szepta�y s�owa,
o kt�rych us�yszeniu marzy�a przez ca�e �ycie. Nogi, jak zaczarowane, same
ponios�y poprzez wysokie drzwi na taras. S�owa przemieni�y si� w czyn, a
gor�ce usta dotkn�y jej ust. I to jeszcze jak gor�ce - termostat by�
nastawiony na czterdzie�ci dwa stopnie!
-Usi�d�my - wyszepta�a resztkami tchu, czuj�c, jak s�abnie od
nieoczekiwanie ogarniaj�cej j� nami�tno�ci. Usiad� obok niej, �ciskaj�c
jej r�ce w swoich, tak nieludzko silnych, a mimo to delikatnych. M�wili
sobie s�owa znane tylko zakochanym, dop�ki zn�w nie zagra�a orkiestra. -
P�noc - wyszepta�a. - Czas zdj�� maski, kochany. Zdj�a swoj�, lecz
Filer, oczywi�cie, nawet nie drgn��. -A ty? - zapyta�a. - Tak�e musisz
zdj�� swoj�.
Te s�owa zabrzmia�y jak rozkaz, a robot nie m�g� odm�wi� wykonania
rozkazu. Szerokim gestem zrzuci� mask� i plastykow� atrap� z podbr�dkiem.
Caroll Ann najpierw przera�liwie krzykn�a, a potem a� pozielenia�a z
w�ciek�o�ci.
- Co to znaczy?! Odpowiadaj, ty blaszanko!!!
- To mi�o��, najdro�sza. To mi�o�� mnie tu przywiod�a i rzuci�a w twoje
obj�cia...
Odpowied� by�a najzupe�niej prawdziwa, chocia� Filer przyoblek� j� w
form� odpowiadaj�c� jego roli. Us�yszawszy te pieszczotliwe s�owa,
dobiegaj�ce z bezdusznej, elektronowej paszczy, Caroll Ann ponownie
krzykn�a. Zrozumia�a, �e pad�a ofiar� okrutnego �artu.
- Kto ci� tu nas�a�? Odpowiadaj! Co oznacza ta maskarada? Odpowiadaj!
Odpowiadaj! Odpowiadaj! Ty skrzynio z�omu!! t
Filer pragn�� posortowa� t� lawin� pyta� i odpowiedzie� na ka�de z nich
z osobna, ale Caroll Ann nie da�a mu czasu na otworzenie ust.
- Co� podobnego! Przys�a� ci� tu w przebraniu cz�owieka! W �yciu nikt
tak ze mnie nie zakpi�! Jeste� robotem, rozumiesz? Niczym! Dwunog� maszyn�
z g�o�nikiem! Jak �mia�e� udawa� cz�owieka, kiedy jeste� robotem?!
Odpowiadaj!!!
Filer nieoczekiwanie powsta�.
- Jestem robotem - wyrwa�y si� z urz�dzenia m�wi�cego urywane s�owa.
To ju� nie by� pieszczotliwy g�os kochanka, lecz wrzask zrozpaczonej
maszyny My�li jak huragan kr��y�y w elektronowym m�zgu, ale w gruncie
rzeczy by�a to tylko jedna, wci�� ta sama my�l...
Jestem robotem... robotem... wida� zapomnia�em, �e... jestem robotem...
i co powinien czyni� robot z kobiet�... robot nie mo�e ca�owa� kobiety...
kobieta nie mo�e kocha�... robota... ale przecie� ona powiedzia�a, �e...
kocha mnie... i mimo to jestem robotem... robotem...
Ca�y dr��cy odwr�ci� si� i zgrzytaj�c, warcz�c, ruszy� przed siebie. W
marszu jego stalowe palce zdziera�y z korpusu resztki ubrania i plastykow�
imitacj� tkanki ludzkiej. Wszystko to odpada�o strz�pami na ziemi�. Po
jakich� stu metrach pozosta�a na nim tylko naga stal - taka jak w
pierwszym dniu jego mechanicznego stworzenia. Przeszed� przez ogr�d i
wyszed� na ulic�. My�li w jego stalowej g�owie coraz szybciej wirowa�y w
zakl�tym kr�gu. Rozpocz�a si� nie kontrolowana reakcja. B�yskawicznie
ogarn�a nie tylko m�zg, ale i ca�e mechaniczne cia�o. Szybciej kroczy�y
nogi, po�pieszniej pracowa�y silniki, a w piersi jak oszala�a miota�a si�
pompa smarownicza. I nagle robot, z przera�liwym krzykiem, rozrzuci� r�ce
na boki i run�� twarz� do ziemi, uderzaj�c g�ow� o schody. Ostry kant
granitowego stopnia przebi� cienk� pow�ok� cia�a. Metal zazgrzyta� o metal
i w skomplikowanym m�zgu elektronicznym nast�pi�o kr�tkie spi�cie. Robot
Filer 13B-445-K by� martwy Tak w ka�dym razie g�osi�a diagnoza mechanika
og�oszona nast�pnego dnia. W�a�ciwie nie "martwy�, lecz "nieodwracalnie
uszkodzony". Nale�a�o rozebra� go na cz�ci. Ale najdziwniejsze by�o to,
co powiedzia� mechanik podczas ogl�dzin metalowego trupa - bo powiedzia�
zupe�nie co� innego. W ogl�dzinach towarzyszy� mu drugi mechanik. On to
odkr�ci� �ruby i wyj�� z klatki piersiowej p�kni�t� pomp� smarownicz�.
- W tym s�k - stwierdzi�. - Niesprawna pompa. P�k� t�ok i usta�o
podawanie oleju do staw�w kolanowych. Z tego powodu upad� i rozwali� sobie
g�ow�.
Pierwszy mechanik wytar� szmatk� zat�uszczone r�ce i przyjrza� si�
uszkodzonej pompie. Potem przeni�s� wzrok na ziej�c� w klatce piersiowej
dziur�.
- Co� podobnego! Po prostu p�k�o mu serce!
Obaj za�miali si� i mechanik cisn�� pomp� w k�t na stos innych,
zniszczonych, brudnych i nikomu ju� niepotrzebnych cz�ci.
przek�ad : Jaros�aw Kotarski
powr�t