5998

Szczegóły
Tytuł 5998
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

5998 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 5998 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

5998 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

BERNARD SINGER BIBLIOTEKA " KULTURY " Tom LXXVIII OD WITOSA DO S�AWKA Pami�ci Syna mego Nachuma Barucha, kt�ry zgin�� pod Tobru- kiem, po�wi�cam t� ksi��k�. Biblioteka IHUW 1076007749 IMPRIME EN FRANCE INSTYTUT Editenr: mSTITUT LITTERAIRK, S.AH.L., 91, ayenne de Poissy, Mesnil-le-Roi par MAISONS-LAFFITTE (S.-et-O.) LITERACKI PARY� 1962 S�OWO WST�PNE Warszawskiego inwentarza- � Copyright by INSTITUT LITTERAIRE, SJUUL, 1962 Ksi��ka niniejsza jest wyborem artyku��w drukowanych w �Naszym Przegl�dzie" w latach 1926-1939. Nie cz�sto si� zdarza, aby kronika pisana z dnia na dzie� na u�ytek codziennego pisma zachowa�a po czterdziestu latach tak� �wie�o�� i stanowi�a r�wnie pasjonuj�c� chocia� smutn� lektur�. Po wielkich dziennikarzach XIX wieku w naszej pami�ci pozosta�y tylko ich dowcipy i bo:i-tades. Nie znaczy to, aby w kronikach Bernarda Singera brak�o dobrych dowcip�w, ale nie to jest w nich najistotniejsze. Notowane w nich na przestrzeni trzynastu lat wra�enia i refleksje sk�adaj� si� na uderzaj�c� ca�o��, o�wietlaj�c� pewien mniej znany aspekt dwudziestolecia. Z autorem tej ksi��ki chodzili�my przez kilka lat razem do sejmu, byli�my �wiadkami tych samych wypadk�w. Szcz�liwszy od niego, nie musia�em o nich pisa�. Por�wnuj�c dzi� moje wspomnienia z kronik� Singera, widz� od razu, o czym cenzura nie pozwoli�a mu m�wi�. Brak w niej przede wszystkim fakt�w stanowi�cych ramy historyczne jego relacji. Po czterdziestu latach fakty te nie dadz� si� odtworzy� z pami�ci i ustalenie ich trzeba zostawi� historykom. Niemniej wydaje mi si�, �e kronika Singera da si� u�ytecznie uzupe�ni� przez kr�tki przegl�d g��wnych przes�anek sytuacji, w kt�rej rozpocz�� si� zmierzch polskiego parlamentaryzmu, i temu celowi s�u�y� ma niniejszy wst�p. Nie jest przesad� m�wi�, �e kronika Singera ods�ania mniej znane aspekty dwudziestolecia. Wszyscy wprawdzie s�yszeli o walce Pi�sudskiego z sejmem. Walka ta jednak toczy�a si� na zamkni�tym ringu przy bardzo nielicznej publiczno�ci, prasa za� by�a skr�- powana cenzur�. Przypominam tu sobie rozmow� na ten temat z marsza�kiem sejmu Ignacym Daszy�skim. By�o to w pocz�tku procesu Gabriela Czechowicza, ministra Skarbu postawionego przez sejm w stan oskar�enia przed Trybuna�em Stanu za wydatkowanie z fundusz�w bud�etowych o�miu milion�w z�otych na propagand� wyborcz� bezpartyjnego Bloku wsp�pracy z rz�dem. M�wili�my o tym, ile os�b, poza sejmem i jego nielicznymi go��mi, zdaje sobie spraw�, w jaki spos�b do tego procesu dosz�o i o co w nim w�a�ciwie chodzi. Wszystko zdawa�o si� wskazywa�, �e liczba ich nie przekracza kilkuset, w najlepszym razie kilku tysi�cy os�b. Polska prze�ywa�a w�wczas kr�tkie dni swej prosperity i nikt nie mia� ochoty zajmowa� si� rozpraw� przed Trybuna�em Stanu, jakkolwiek chodzi�o w niej o spraw� zasadnicz� czy, tak lub nie, p�ac�cy podatki maj� prawo wgl�du w dysponowanie pochodz�cymi z tego �r�d�a funduszami. Prawa tego nie negowali nawet monarchowie absolutni, kt�rzy posiadali w�asne �r�d�a dochod�w lecz, gdy chodzi�o o daniny publiczne, odwo�ywali si� do stan�w. Oboj�tno�� Polak�w by�a zapewne pozosta�o�ci� po czasach, kiedy zaborcy nie pytali ich o zgod� na p�acenie podatk�w. Do podobnych wniosk�w prowadzi lektura obecnych memo-rialist�w i wspominkarzy, u kt�rych na pr�no szukamy o�wietlenia sporu mi�dzy Pi�sudskim i sejmem. Nikt na poz�r nie podejrzewa, �e dla przysz�ego historyka jednym z g��wnych aspekt�w dwudziestolecia b�dzie by� mo�e polska wersja powszechnego w�wczas na ca�ym kontynencie konfliktu mi�dzy r�nymi koncepcjami w�adzy. "Wobec przemian wywo�anych przez wojn� �wiatow� i wynik�ych st�d trudno�ci, wsz�dzie zacz�to odczuwa� potrzeb� rozszerzenia podstawy rz�d�w i wci�gni�cia do �ycia politycznego szerszych warstw ludno�ci. Jedni s�dzili, �e w�a�ciw� do tego celu drog� jest rozszerzenie praw wyborczych i udzia�u ludno�ci w rz�dach. Inni, id�c za nie�miertelnym, jak si� okazuje, wzorem Juliusza Cezara, s�dzili, �e z�agodzi� konflikty wewn�trzne i poci�gn�� ludno�� do wielkich poczyna� potrafi tylko genialny w�dz o nieograniczonych pe�nomocnictwach. Z okresu rozbiorowego Polacy wynie�li do�wiadczenia, �e szlachta sama nie potrafi�a obroni� Rzplitej, i �e odzyskanie i utrzymanie niepodleg�o�ci wymaga� b�dzie wsp�lnego wysi�ku wszystkich stan�w. Na pojawienie si� ch�op�w w sejmie patrzono jak na dalszy ci�g bitwy pod Rac�awicami. Z do�wiadcze� tych nie wynika�a jednak �adna jasna recepta. Udzia� ch�op�w w powstaniu ko�ciuszkowskim by� owocem �mia�ej inicjatywy popularnego wodza. W odzyskaniu niepodleg�o�ci w 1918 r. inicjatywa Pi�sud-skiego i I-ej Brygady wysun�a si� na czo�o wypadk�w i przes�o- 8 ni�a inne, mniej spektakularne wysi�ki. W 1920 armia sowiecka zosta�a odparta wsp�lnym wysi�kiem wszystkich warstw ludno�ci. W jdzia�aniach wojennych jednak rola dow�dcy wysuwa si� z natury rzeczy na pierwszy plan. Dawne sejmy szlacheckie, s�dzone surowo przez historyk�w, nie zostawi�y dobrej pami�ci. Genialny w�dz nie mia� przed sob�, jak na sejmach elekcyjnych, zwartej tradycji republika�skiej. W latach pokoju okaza�o si�, �e ludno�� powoli tylko oswaja si� z posiadaniem w�asnego pa�stwa. W pami�ci doros�ych instytucje pa�stwowe by�y wci�� narz�dziami zaborc�w. Poj�cia te zachowa�y si� najd�u�ej na wsi. "W 1933, chc�c obejrze� miejsce dawnej przeprawy na Wi�le naprzeciw Starego Otwocka, wybra�em si� tam pieszo lewym brzegiem rzeki. Za Skolimowem wszed�em w kraj pozbawiony dr�g i rzadko tylko odwiedzany przez mieszka�c�w bliskiej stolicy. Zmuszony do cz�stego pytania o drog�, by�em zdumiony �yczliwo�ci� miejscowych ch�op�w. Ka�dy mia� mi co� uprzejmego do powiedzenia. Dopiero dwaj m�odzi ch�opcy zdradzili tajemnic� tych pi�knych obyczaj�w: � Je�eli pan pyta o przepraw�, jest jasne, �e ucieka pan przed policj� i chce przej�� do innego powiatu. Wygl�da pan raczej na politycznego, ale kto to mo�e wiedzie�? Mo�e zabi� pan ojca i matk�? Ale o to nikt pana nie b�dzie tu pyta�. U nas jest tak: je�eli kto ucieka przed policj�, wszystko jedno z jakiego powodu, nikt go nie wyda i ka�dy mu pomo�e si� ukry�. Nie wiem, czy policja polska zas�u�y�a na zaufanie ludno�ci, ale nie o to chodzi. Faktem jest, �e go nie posiada�a, i �e brak zaufania dzieli�a z urz�dem skarbowym i wielu innymi instytucjami. W�dz m�g� porwa� za sob� ludno�� do obrony kraju, ale prze�ama� jej nieufno��, da� obywatelom z�udzenie, �e s� wsp�gospo-darzami swego pa�stwa, mog�y tylko instytuq'e republika�skie i samorz�dowe. Prze�wiadczenie to znalaz�o sw�j wyraz w taktyce sejmu. Bernard Singer wielokrotnie, i nie bez ironii, m�wi o kompromi-sowo�ci sejmu, o jego ust�pliwo�ci wobec Pi�sudskiego i niech�ci do ostrzejszych konflikt�w. O taktyce tej mia�em nieraz sposobno�� rozmawia� z przedstawicielami Centrolewu, zw�aszcza z Mieczys�awem Niedzia�kowskim, kt�rego nikt dzi� nie b�dzie pomawia� o brak odwagi i decyzji. Unikanie konflikt�w podyktowane by�o wa8?> jak� przyw�dcy Centrolewu przywi�zywali do instytucji republika�skich. Przy braku tradycji politycznych i oboj�tno�ci ludno�ci instytucje te mog�y by� zniszczone w jednej chwili, odbudowa ich wymaga�aby pracy pokole�. Przyw�dcy sejmu czuli si� za nie odpowiedzialni i nie chcieli wystawia� ich na ryzyko. S�dzili, �e za cen� ust�pstw potrafi� przenie�� je nietkni�te przez lata krytyczne. W latach poprzednich mia�em sposobno�� zapoznania si� z wi�ksz� cz�ci� parlament�w naszego kontynentu, zaczynaj�c od Montecitorio sprzed zamachu Mussoliniego. Nieraz by�em �wiadkiem bardzo �ywych debat�w. Wed�ug moich wspomnie� �aden z tych parlament�w nie okaza� w chwilach krytycznych zimnej krwi i poczucia odpowiedzialno�ci, jakie widzia�em w sejmie polskim w latach 1926-1929. Sejm dowiedzia� si� jednak wkr�tce, �e taktyka ust�pstw nie by�a rzecz� �atw� z graczem tak ostrym jak Pi�sudski. Dowodu na to dostarczy�a wzmiankowana ju� sprawa o�miu milion�w. W normalnym porz�dku rzeczy sejm m�g� ��da� wniesienia na t� sum� dodatkowej ustawy skarbowej, odm�wi� uchwalenia nowego bud�etu dop�ki ustawa taka nie zostanie zg�oszona, wreszcie uchwali� votum nieufno�ci rz�dowi odmawiaj�cemu wyliczenia si� z sum bud�etowych. Ka�da z tych decyzji prowadzi�aby do natychmiastowego konfliktu. Dla unikni�cia go, lub przynajmniej odroczenia, sejm wybra� inn� drog�. Wni�s� mianowicie skarg� przeciw Czechowiczowi do Trybuna�u Stanu, kt�ry, nie b�d�c zwi�zany terminami, m�g� j� rozwa�a� przez d�ugie lata lub nawet znale�� drog� do kompromisu. Trybuna� nie spe�ni� tych nadziei. Wyda� wyrok nie za�atwiaj�cy niczego, nie neguj�cy konieczno�ci z�o�enia przez rz�d dodatkowej ustawy skarbowej, lecz nie znajduj�cy winy ministra dop�ki ustawa nie zosta�a z�o�ona i odrzucona przez sejm. Sprawa wr�ci�a wi�c do sejmu, jeszcze bardziej dra�liwa i zaogniona. W tej sytuacji sejm okaza� si� sk�onny do ust�pstwa skrajnego, a mianowicie do zadowolenia si� w tej dra�liwej dla obu stron sprawie rodzajem biernego prawa wgl�du w postaci milcz�cego przyj�cia do wiadomo�ci sprawozdania Najwy�szej Izby Kontroli, stwierdzaj�cego wydatkowanie o�miu milion�w z�otych poza bud�etem. NIK by�a w�wczas organem sejmu, sprawozdanie jej by�o wydrukowane i mia�o by� wr�czone pos�om przed ko�cem sesji bud�etowej. Gdy nadszed� um�wiony dzie�, prezes Izby Kontroli, profesor na wydziale prawnym Uniwersytetu Jagiello�skiego, przyni�s� do sejmu wiadomo��, �e � dla wzgl�d�w, kt�rych wszyscy od razu si� domy�lili � nie b�dzie m�g� z�o�y� sprawozdania. Widzia�em go w chwil� potem na korytarzu sejmowym. Sta� �jak Akteon blady", zmieszany, nie wiedz�c co z sob� zrobi� pod pytaj�cymi spo-rzeniami pos��w. Kto widzia� takie sceny, czyta potem z wi�kszym zrozumieniem rzeczy histori� Juliusza Cezara i obu Napoleon�w. 10 Sta�o si� jasne, �e Pi�sudski nie d��y� do kompromisu, lecz do kapitulacji sejmu. ��da� ode� ni mniej ni wi�cej tylko zrzeczenia si� najistotniejszych uprawnie�, b�d�cych racj� bytu parlamentu. Nieprzejednana postawa Pi�sudskiego by�a zjawiskiem z�o�onym, posiadaj�cym kilka aspekt�w. Wynika�a przede wszystkim z samego za�o�enia w�adzy, opartej na autorytecie jednego cz�owieka, kt�ry nie m�g� tolerowa� obok siebie innego autorytetu, opartego na zdaniu wi�kszo�ci. Nie t�umaczy to jednak wszystkiego. Sejm zgodzi� si� czasowo na rol� instytucji legalizuj�cej decyzje Pi�sudskiego. Sk�d wi�c jego wrogo�� i nietolerancja? Przyczyn jej szuka� nale�y by� mo�e w rewolucyjnej przesz�o�ci Pi�sudsfciego. Rewolucje i powstania nie mog� si� oby� bez wodz�w i by�y zawsze g��wnym �r�d�em cezaryzmu. W poj�ciach rewolucjonist�w XIX wieku autorytet wodz�w mia� jednak sw�j kres, by� zjawiskiem tymczasowym, wa�nym do chwili zebrania si� zgromadzenia konstytucyjnego. Zwo�anie konstytuanty by�o ostatecznym celem dzia�alno�ci rewolucyjnej, ko�cem czas�w jak s�d ostateczny lub wielki strajk generalny, maj�cy da� pocz�tek spo�ecze�stwu bez-klasowemu. By� to wielki mit, kt�rego by� mo�e nikt sobie konkretnie nie wyobra�a�. Pi�sudski prze�y� jego spe�nienie si� i zamiast mitycznego sejmu konstytucyjnego, kt�rego samo zwo�anie mia�o by� rozstrzygni�ciem wszystkich zagadnie�, zobaczy� przed sob� zgromadzenie ludzi �ywych, z ich ludzkimi przywarami, walcz�cych, cz�sto niedo��nie, z pi�trz�cymi si� trudno�ciami. W por�wnaniu z na p� oderwanym, romantycznym idea�em paru pokole� rewolucjonist�w, obraz ten m�g� mie� w sobie co� gorsz�cego, by� mo�e nawet blu�nierczego. Prze�ycia te zdaj� si� by� jednym ze �r�de� odrazy, niecierpliwo�ci i zarazem nieporadno�ci Pi�sudskiego wobec sejmu. Takie by�y g��wne dane i za�o�enia sytuacji, kt�rej dalszy rozw�j opisuje kronika Bernarda Singera. Czy taktyka ugodowa sejmu by�a b��dn�, jak by si� mog�o wydawa� z jej wynik�w? Patrz�c dzi� z oddalenia, mamy wi�cej danych do jej bezstronnej oceny. Fala cezaryzmu zmy�a kolejno wszystkie prawie parlamenty naszego kontynentu. Taktyka ich by�a rozmaita. Jedne broni�y si� rozpaczliwie, inne kapitulowa�y bez s��w, inne wreszcie wychodzi�y same na poszukiwanie wodz�w, aby z�o�y� na ich r�ce pe�nomocnictwa otrzymane od wyborc�w. Wszystkie metody okaza�y si� r�wnie zawodne. Taktyka sejmu zdawa�a si� zrazu mie� pewne szans�. Historia arcana dwudziestolecia zanotuje zapewne fakt, �e nawet w �onie Bezpartyjnego Bloku, maj�cego odgrywa� w sejmie rol� konia troja�skiego lub, jak si� dzi� m�wi, pi�tej kolumny, byli te� zwolennicy legalno�ci i parlamentaryzmu. Taktyka ugodowa Centro- 11 lewu przekona�a ich, �e kompromis z sejmem jest mo�liwy i �e do dalszej wojny nie ma powodu. Liczba ich wzrasta�a i w pewnej chwili w �onie Bloku znalaz�a si� wi�kszo��, gotowa nast�pnego dnia z�o�y� S�awka z przewodnictwa klubu i wybra� na jego miejsce og�lnie szanowanego profesora konserwatywnych pogl�d�w. W przeddzie� tej operacji pobo�ni spiskowcy zg�osili si� do prof. Bar-tla, w�wczas prezesa Rady Ministr�w, aby zawiadomi� go o swych planach i porozumie� si� z nim co do dalszej taktyki. Szef rz�du nie bez trudu zdo�a� odwie�� pos��w od ich zamiaru. Z ksi��ki Singera dowiadujemy si�, �e wspomnienie sejmu broni�cego swych praw �ciga�o jeszcze przez d�u�szy czas p�niejsze sejmy pos�uszne. Okrojone w swych prawach, wybierane nie tyle przez obywateli co przez administracj�, sejmy te trawione by�y przez kompleks ni�szo�ci. Sam nawet tw�rca nowej konstytucji, Stanis�aw Car, gdy zosta� marsza�kiem sejmu, nie m�g� si� pogodzi� z praktyk� udzielania rz�dowi pe�nomocnictw in blanco. Jedna z kronik sejmowych Bernarda Singera nosi tytu� �Smutne opowiadanie". S�owa te mog�yby s�u�y� za og�lny tytu� ca�ej drugiej po�owy ksi��ki. Stoj�cy na ruinach sejmu kronikarz opisuje widoczne z jego punktu obserwacyjnego obni�anie si� poziomu obyczaj�w politycznych, upadek prasy, dezorientacj� opinii i wynik�e st�d pr�by na�ladowania wzor�w hitlerowskich. Kl�ska i degradacja sejmu przyczyni�y si� bez w�tpienia do tego pos�pnego procesu, ale nie by�y jego jedyn� przyczyn�. Wkr�tce potem bowiem wyst�pi�y pierwsze objawy kl�ski systemu opartego na autorytecie wodza. S�abo�� pozycji sejmu w walce z Pi�sudskim wynika�a w znacznej mierze z listy spraw nie za�atwionych przez rz�dy parlamentarne. Rz�dy te po�o�y�y wielkie zas�ugi w odbudowie kraju zniszczonego przez wojn�, w scaleniu dawnych zabor�w i wzgl�dnym uporz�dkowaniu spraw gospodarczych, mniej szcz�liw� r�k� mia�y natomiast w sprawach politycznych. Wci�gni�cie do �ycia politycznego ludno�ci polskiej kraju posuwa�o si� powoli i nastr�cza�o trudno�ci, wynikaj�ce w znacznej mierze z braku samorz�du, tej najlepszej szko�y demokracji. Nier�wnie trudniejsz� spraw� by�o w��czenie do �ycia politycznego mniejszo�ci narodowych. Ile ich by�o? Statystyka polska nie mog�a si� ich doliczy�. O ich potencjalnej sile politycznej daje poj�cie statystyka wybor�w 1922, podczas kt�rych mniejszo�ci posiada�y wsp�ln� list�. W wyborach tych na listy polskie g�osowa�o tylko 62% wyborc�w. Brak jakiegokolwiek modus vivendi z mniejszo�ciami kres�w wschodnich hamowa� pr�by wprowadzenia samorz�du. W rezultacie ludno�� tych kres�w nie korzysta�a nawet z tych uprawnie�, jakie w czasach carskich dawa�o jej ziem- 12 stwo. Zaniedbanie i ub�stwo kres�w stwarza�o liczn� grup� ludno�ci gospodarczo biernej, ci���cej na rozwoju gospodarczym reszty kraju. Opanowanie tej sytuacji wymaga�o zawarcia z mniejszo�ciami pakt�w, przyznaj�cych im pewien udzia� w �yciu gospodarczym i politycznym kraju. Nawet program polonizacji i asymilacji mniejszo�ci nie dawa� si� przeprowadzi� przy pomocy dra-gonad i represji, o czym Polacy z w�asnego do�wiadczenia mogli najlepiej wiedzie�. �wczesne poj�cia o pa�stwie narodowym nie dostarcza�y do tych spraw �adnego klucza. Nie pozostawa�o wi�c nic innego jak liczy� na geniusz polityczny wodza. W obliczu podobnych trudno�ci senat rzymski zaufa� geniuszowi Sulli, wyposa�aj�c go w pe�nomocnictwa dyktatorialne. Zaniedbanie tych spraw przez rz�dy parlamentarne sprawi�o, �e skromne resztki kredytu, jakie pozostawi�a po sobie Rzplita Jagiello�ska, przypad�y w udziale nie sejmowi lecz Pi�sudskiemu. Wi�za�y si� z nim r�ne, nie tylko polskie, nadzieje. W 1927, np. pos�ysza�em w Pary�u od starego dzia�acza �ydowskiego z Petersburga, �e i tam liczono na Pi�sudskiego. Ju� w�wczas obawiano si� w Rosji nowej fali antysemityzmu i przypuszczano, �e w razie prze�ladowa� �ydzi b�d� szukali tymczasowego azylu w Polsce. Zdaniem mego rozm�wcy tylko Pi�sudski m�g� opanowa� mog�ce powsta� st�d w Polsce trudno�ci. Jesieni� 1920, po podpisaniu rozejmu z rz�dem sowieckim, spotka�em Czerwiakowa, prezesa rewkomu mi�skiego i p�niejszego prezydenta Republiki Bia�oruskiej, zmar�ego �mierci� samob�jcz� w 1936. � Straszny jest los kraju � m�wi� Czerwiakow � podzielonego na dwie rz�ci pilnie strze�on� granic�. Ale i ta sytuacja rokuje1 pewne nadzieje, bo Moskwa nie b�dzie nam mog�a odm�wi� swob�d, jakie Polacy przyznaj� nam na swoim skrawku Bia�orusi. Nadzieje zwi�zane z autorytetem i nieograniczon� swobod� dzia�ania wodza zacz�y si� kruszy� w nied�ugim czasie po kl�sce sejmu. Zdumiewaj�ca jest �atwo��, z jak� wodzowie, w odr�nieniu od zwyk�ych �miertelnik�w, wchodz� na drogi, z kt�rych nie ma odwrotu. Zmusza to ich potem do skupiania uwagi na �rodkach utrzymania si� przy w�adzy, kt�rej w trybie pokojowym ju� zrzec si� nie mog�. W dziedzinie spraw narodowo�ciowych pacyfikacja Galicji by�a takim krokiem niepowrotnym, przes�dzaj�cym o losach kres�w wschodnich. Wp�ywy polskie nie przesta�y si� tam odt�d cofa�, aby ograniczy� si� wreszcie, zw�aszcza w zasi�gu dzia�ania wszechw�adnego Korpusu Ochrony Pogranicza, do czystej okupacji wojskowej. By�o jasne, �e kresy wschodnie odpadn� od Polski przy pierwszym wstrz�sie. W ostatnich latach przedwojennych �egna�em si� z nimi kilkakrotnie, my�l�c za ka�dym razem, �e widz� je 13 po raz ostatni. Pacyfikacja Galicji by�a oczywistym dowodem, �e na nieunikniony ju� odt�d proces odpadania kres�w wschodnich w�dz nie ma r�wnie� �adnej recepty. Drugim krokiem niepowrotnym by�o uwi�zienie pos��w w Brze�ciu. Motywy jego nie s� jasne, bo nast�pi� ju� po faktycznym zwyci�stwie nad sejmem. Skutki jego natomiast by�y nieobliczalne. W braku jawnej opozycji sekretna dezaprobata wodza zacz�a zatacza� niewidzialne kr�gi, trawi�c nawet jego w�asne szeregi. Nieufno�� i podejrzliwo�� wodza, nieodst�pne towarzyszki rz�d�w personalnych, rozci�gn�y si� nawet na mianowane przeze� rz�dy, zmieniane wci�� jak gdyby w obawie, �e mog� stworzy� jaki� konkurencyjny o�rodek w�adzy. Aprobata Brze�cia sta�a si� warunkiem, wymaganym od kandydat�w na stanowisko ministra. W dobieranych wed�ug tego kryterium gabinetach wi�cej by�o ministr�w oddanych ni� kompetentnych. Lista spraw nieza�atwionych przed�u�a�a si� w niesko�czono�� W braku wolno�ci dyskusji i prasy wiadomo�ci o niepowodzeniach rz�d�w przenika�y powoli do �wiadomo�ci obywateli, szerz�c zniech�cenie i demoralizacje. Kronika Bernarda Singera jest niezr�wnanym przewodnikiem po wszystkich stopniach i odcieniach degradacji �wczesnego �ycia politycznego. Sprawozdania sejmowe Singera odbiegaj� od klasycznych wzor�w kroniki parlamentarnej. Na Zachodzie jest to przewa�nie rodzaj lekki. W kuluarach parlamentu dziennikarz zbiera codzienne �niwo barwnych anegdot, dowcip�w, komentarzy protagonist�w, pog�osek i plotek. Materia� ten, uj�ty w kr�tkie paragrafy, znajdujemy w kronikach parlamentarnych francuskich. Skr�powany przez cenzur�, Singer m�g� ze� tylko bardzo ogl�dnie korzysta�. Dzi�ki temu jego kroniki, nie rozpraszaj�c si� w�r�d efemerycznych szczeg��w, oddaj� lepiej g��wny nurt obserwowanych proces�w. Cenzura jest te� szko�� pisania. "W r�kach wychowanego w niej dziennikarza niedopowiedzenie staje si� broni� niebezpieczn�. Singer zreszt� nie wyzywa� cenzury, wymyka� si� raczej z jej r�k. By� mo�e dlatego, �e jego pismo by�o przeznaczone przede wszystkim dla czytelnik�w �ydowskich, przed kt�rymi sk�din�d trudno ju� by�o co� ukry�, pozwalano mu pisa� troch� wi�cej ni� innym. Dla czytelnik�w obecnych skre�lenia dokonane przez cenzur� s� rodzajem urz�dowego za�wiadczenia, �e pozosta�y po tej operacji tekst Singera nie jest pamfletem lub karykatur�, lecz portretem, do kt�rego sejmy i rz�dy pozowa�y same, bez zastrze�e�. Nie wiem, czy jeszcze komu� uda�o si� wytrwa� tak d�ugo na stanowisku sprawozdawcy sejmowego. Pogodne usposobienie broni�o Singera od gro��cej na tym posterunku goryczy i mizan-tropii. Gdy to nie wystarcza�o, ucieka� si� do lekkiej ironii. Styl 14 jego jest r�wny, utrzymany w tonie majorowym. Zwa�ywszy natur� omawianych spraw, na szczeg�ln� uwag� zas�uguje mistrzowsko utrzymana r�wnowaga �wiate� i cieni. i j � i. Nie zawsze mog�c pisa� o sprawach, pisze cz�sto o ludziach. W kronikach jego znajdujemy kilkana�cie sylwetek wybitnych osobisto�ci tego okresu. Przewa�nie trafne, portrety te zdradzaj� pe-wie ujmuj�cy rys autora. Nie s�dz�c ich i nie broni�c, Singer patrzy �yczliwie na mijaj�ce postacie. Jest rad, gdy mo�e o nich powiedzie� co� dobrego. Ilekro� np. wymienia nazwisko Stanis�awa Cara notuje zawsze z przyjemno�ci�, �e b. minister Sprawiedliwo�ci utraci� sw� tek� nie mog�c si� zdoby� na aprobat� Brze�cia. Rys ten zbli�a czytelnika do autora i budzi zaufanie do jego s�du i informacji. Pawe� HOSTOWIEC 15 PRZEDMOWA Klub sprawozdawc�w parlamentarnych byl moim punktem obserwacyjnym od daty powstania sejmu polskiego tzn. od r. 1919. Za�o�ycielem tego klubu byl W�adys�aw Bazylewski, sprawozdawca dziennikarski w parlamencie wiede�skim. Wywalczy� u w�adz sejmowych lokal, lo�� prasow�, du�y st� w bufecie sejmowym, dost�p do doskonale zaopatrzonej w ksi��ki i pisma biblioteki sejmowej. Z biegiem czasu wydoby� on od ministerstwa komunikacji osiem rocznych bezp�atnych bilet�w kolejowych pierwszej klasy. Dziennikarze mieli wi�c mo�no�� zwiedzania kraju, zebra� i zgromadze� publicznych po wsiach i miasteczkach. Do lokalu klubu sprawozdawc�w parlamentarnych zg�aszali si� desygnowani premierzy, ministrowie, prezesi klub�w. Tu targowali si� pos�owie o rozmiary swoich przem�wie� w gazecie. St� dziennikarski w bufecie skupia� wybitniejszych pos��w, dygnitarzy. By�a to ku�nia wiadomo�ci i plotek. Klub by� wzywany na konferencje prasowe w ministerstwach i urz�dach. Nie by�o walk partyjnych w lokalu klubu. Zdawa�o si�, �e cz�onkowie jego zostawiaj� w szatni wraz z p�aszczem swe przekonania polityczne. �ydzi, Ukrai�cy, Niemcy, korzystali z r�wnych praw. Diariusz sejmowy by� zimmunizowany. Punkt obserwacyjny ^ by� dobry. Klub by� uprzywilejowany. A mimo to nie by�o ca�kowitej wolno�ci prasy. St�d te� wiele niedoci�gni�� w obserwacjach drukowanych. Od pierwszego dnia wypada�o przemyca� my�li lub rzeczy widziane, a szmugiel stawa� si� z roku na rok coraz trudniejszy. Obowi�zywa� artyku� 129 carskiego kodeksu karnego w Kongres�wce. Grozi� on wi�zieniem za �rozpowszechnianie fa�szywych wiadomo�ci, za podniecanie jednej cz�ci ludno�ci przeciwko drugiej". 17 Prasa komunistyczna by�a nielegalna. Rozmaity by� los prasy skrajnie lewicowej. Traktowano j� cz�sto jako mo�no�� poznania nastroj�w proletariatu. Niekt�re pisma ukazywa�y si� przez czas d�u�szy, jak np. codzienne pismo frontu ludowego. Inne mia�y �ywot kr�tki, oraz szereg proces�w s�dowych. Czasem zamykano pismo wraz z redaktorem odpowiedzialnym. Nowa era nast�pi�a po przewrocie majowym. Scharakteryzowa� j� w�a�ciwie oficer wojsk po stronie przewrotu majowego przy sprawowaniu s�u�by w sejmie. Gdy sprawozdawca parlamentarny okaza� mu legitymacj�, uprawniaj�c� do wej�cia do sejmu, ten spojrza� na ksi��eczk� i powiedzia� g... Nast�pi� zwrot ku gorszemu. Nie tyle ustawa prasowa, ile praktyka utrudnia�y podawanie informacji, umieszczanie felieton�w lub reporta�y dziennikarskich. Dziennikarze z miejsca poczuli, �e bat b�dzie �wista� w powietrzu. Mia� on by� wymierzony przeciwko centroprawowi, ale hula� na wszystkie strony. Zacz�a si� samocenzura nim jeszcze przysz�y urz�dowe zakazy. Tak by�o w r. 1927, gdy znik� zwolniony z wi�zienia w Wilnie gen. W�odzimierz Zag�rski. Zosta� on 'zlikwidowany dlatego, �e rzekomo mia� dowody kompromituj�ce Pi�sudskiego. Wszystkie poszlaki zbrodni sz�y w jednym kierunku, ale nie by�o mowy o dok�adnym reporta�u, o �cis�ym sprawozdaniu. Komisariat rz�du, a szczeg�lnie wydzia� prasowy uzurpowa� moc w�adzy. Czasem zdawa�o si�, �e stoi on ponad formalnym rz�dem. W komisariacie rz�du np. kolportowano paszkwile przeciwko urz�duj�cemu premierowi Eartlowi. Czyni�a to grupa p�k. S�awka, a jednak nikt z prasy nie mia� odwagi napomkn�� o tym. Re�ym trzyma� si� zasady, �e g�ra wojska powinna polity-kowa�, a spo�ecze�stwo winno sta� na baczno��. Nie wolno by�o pisa� rewelacji o Belwederze. Doko�a tego gmachu kr��y�a legenda i mo�na by�o dodawa� jedynie laurki. Ministerstwo spraw wojskowych i sztab generalny by�y nietykalne. Pod szczeg�ln� opiek� cenzury by�a polityka zagraniczna, a szczeg�lnie dzia�alno�� min. Becka. W r. 1930 premierem zosta� Pi�sudski. Rozwi�zano sejm. Osadzono pos��w w fortecy brzeskiej. Bito ich. Przeprowadzono wybory pod terrorem. Zorganizowano pacyfikacje ludno�ci ukrai�skiej w Galicji Wschodniej. W czasie tej ca�ej procedury prasa musia�a zachowa� milczenie. Nie by�o mowy o felietonach lub reporta�ach, opisuj�cych pacyfikacje, bicie pos��w lub stosowany terror wyborczy. O tym mo�na by�o pisa� jedynie p�niej. Pisma by�y bite po kieszeni przez cz�ste konfiskaty. Tote� 18 sta� si� anio�em str�em tzw. przyjaciel redakcji. By� to urz�dnik komisariatu rz�du, kt�ry o ka�dej porze dzwoni� do redakcji i przestrzega�. Dawa� �ywno�� i tru� j�. Opowiada� np., �e we Lwowie by�y rozruchy, ale o tym nie nale�y pisa�. Pyta� o posiadany materia� i kwalifikowa�, kt�ry jest cenzuralny, a kt�ry nie nadaje si� do druku. Dowiadywali�my si� od niego do�� cz�sto o r�nych rozruchach, ale uprzedza�, �e s� one tylko do naszej prywatnej wiadomo�ci. Gdy przyjaciel redakcji nie dzwoni�, by�o ile. Trudno by�o, samemu ocenzurowa� pismo. Wtedy prowincjonalne wydanie gazety skazane by�o z regu�y na konfiskat�. Ocala�o wydanie warszawskie z bia�ymi plamami. W r. 1934, w tajemniczych okoliczno�ciach, zosta� zamordowany min. spraw wewn�trznych Bronis�aw Pieracki. Okaza�o si� p�niej, �e sprawcami byli terrory�ci ukrai�scy. Nazajutrz jednak po zab�jstwie, a p�niej nawet w czasie procesu s�dowego konfiskowano wszystkie artyku�y dotycz�ce tej sprawy. Kr��y�y pog�oski, �e policja lwowska wiedzia�a o przygotowywanym zamachu, ale z niewiadomych powod�w dzia�a�a opieszale. Akcja bojkotu wybor�w do sejmu w r. 1935 i 38 by�a zakazana. Dzia�ano nie tylko przy pomocy konfiskat. Gro�ono pewnym pismom zamkni�ciem lokalu ze wzgl�du na bezpiecze�stwo gmachu: a nu� sufit si� zawali. W r. 1937 wybuch� s,trajk ch�opski. Pad�y ofiary. O ca�ym przebiegu strajku nie wolno by�o pisa� ani s�owa. Prasa zagraniczna pisa�a o strajku ch�opskim, o strajku solidarno�ci pewnych miast. Warszawska prasa zmuszona by�a do milczenia. Ani jedna notatka nie ukaza�a si� w czasie strajku. Nie wolno by�o pisa� o rzeczach widzianych. Dopiero po up�ywie czasu zakaz ten zosta� odwo�any. W roku 1938 wojsko pali�o cerkwie prawos�awne w powiecie che�mskim. Nie wolno by�o dawa� wzmianki o akcjt wojskowej. Prasa zosta�a wezwana do ministerstwa spraw wewn�trznych i pouczona jak nale�y ostro�nie pisa� o tym wyczynie �o�nierskim. Specjaln� opiek� otacza� komisariat rz�du pras� �ydowsk�. Wiadomo�ci o rozruchach anty�ydowskich musia�y by� redagowane bardzo ostro�nie. Bro� Bo�e �pogromy". Zwykle ukazywa� si� komunikat urz�dowy i wszystko co odbiega�o od tego tekstu ulega�o konfiskacie. Czasem polityka by�a bardziej kr�t�. Gdy m�odzie�, dzia�aj�ca pod auspicjami Ozonu, <* istotnie nale��ca do faszystowskiej Falangi, organizowa�a bojkot ksi�gar� �ydowskich na �wi�tokrzyskiej przez tarasowanie wej�cia do sklep�w, na pocz�tku nie pozwalano wskazywa� na �r�d�o akcji. P�niej jednak sfery urz�dowe przyznawa�y si� do 19 wsp�udzia�u. Wolno by�o w�wczas nazywa� organizacje, kt�re wsp�dzia�a�y w akcji bojkotowej, ale nie wolno by�o pot�pia� sprawc�w. Z nakazu MSZ komisariat rz�du zabroni� wezwania organizacji �ydowskich do bojkotu towar�w niemieckich. Nie wolno by�o odzywa� si� pogardliwie o go�ciach hitlerowskich, kt�rzy przyje�d�ali do Polski. Goering by� osob� nietykaln� Zdarza�o si�, �e w�r�d cenzor�w by� jaki� literat (mi�dzy in. poeta Ga�czy�ski), Wtedy �agodzi� lub zmienia� zdania. Gazeta godzi�a si� na poprawki, by ocali� numer od konfiskaty. Lepiej ju� by�o, by przegl�da� gazet�, ni� konfiskowa�. Tote� gdy toczy�a si� dyskusja w prasie jaka pisownia powinna obowi�zywa�, czy Zjazdu Reyowskiego, czy Akademii Umiej�tno�ci, pisa�em, �e jak pisa� po polsku nie decyduj� �adne naukowe instytucje, ale komisariat rz�du. Do dzi� dnia dziwi� si�, jak jednak ocala�y moje artyku�y mimo nieustannej cenzury, ci�g�ych targ�w z komisariatem rz�du. Wydaje mi si�, �e decydowa�y tu r�ne wzgl�dy. M�wi�em z czytelnikiem niedom�wieniami poprzez plecy cenzora. Wierzy�em w powszechn� g�upot� wszystkich cenzor�w -ca�ego �wiata. Ratowa�o mnie, �e pisa�em w charakterze obserwatora, a nie strony. U�ywa�em r�nych fortel�w. Czasem pisywa�em na tematy zupe�nie oboj�tne. Cz�sto jednak musia�em przerywa� ca�kowicie pisanie na kilka tygodni i korzysta� z przymusowego urlopu. P�niej by�o coraz gorzej. A� zamajaczy�a gro�ba Berezy Kartuskiej. Nie powiedziano mi tego wyra�nie, ale dano do zrozumienia, �e to mnie czeka. Zreszt� by� to ju� okres, kiedy wydawa�o si�, �e ca�a prasa pr�cz ozonowej przestanie Istnie�. Musia�em cz�sto rozpoczyna� opowiadanie sk�d� z daleka, by po kilkudziesi�ciu wierszach wr�ci� do sedna rzeczy. N/c dziwnego, �e w zbiorze moich felieton�w jest zbyt du�o domy�lni-k�w, niedopowiedze� wymagaj�cych wyja�nie�, okaleczonych spostrze�e�, z�agodzonych uwag. A jednak to co ocala�o jest fragmentem dwudziestolecia Polski. Do dzi� dnia bowiem nie silono si� ani w kraju, ani zagranic� na obiektywne odzwierciadlenie przebiegu wypadk�w w ci�gu tego okresu, jak gdyby nie istnia�a ta Polska, a wszystko co si� o niej pisze nale�a�o do mitologii. Felietony moje s� zaprzeczeniem legend i przypomnieniem czasu mi�dzy wojnami. Oczywi�cie wola�bym, by te moje odcinki, kt�re drukowa�em w Polsce ukaza�y si� w kraju, gdzie istnieje ju� pokolenie, kt�re nic nie wie o minionych czasach. Niestety, mimo wielokrotnych wysi�k�w nie uda�o mi si� uzyska� zgody w�adz na przedrukowanie moich felieton�w. 1929 20 'HBW Konwent senior�w Marsza�ek sejmu Daszy�ski zaprosi� ministra wojny, marsza�ka Pi�sudskiego, na uroczysto�� jubileuszow� polskiego parlamentu. Dwa tygodnie musia� czeka� na audiencj�, a wreszcie gdy uda�o mu si� porozumie� z marsza�kiem Pi�sudskim, otrzyma� kategoryczna odmow�. Marsza�ek Pi�sudski wypowiedzia� ju� sw�j pogl�d o parlamencie polskim w lipcu 1928 r. kiedy w wywiadzie scharakteryzowa� dzia�alno�� trzech polskich sejm�w. Nie dziw przeto, �e po takiej ocenie nie chce b. szef pa�stwa przyby� do parlamentu na uroczysto�� Przygotowania do uroczysto�ci odbywaj� si� w ciszy, interesuje si� nimi wy��cznie prezydium sejmu, bufet, kt�ry ma przygotowa� potrawy na raut i stra� marsza�kowska, kt�ra b�dzie mog�a przywdzia� nowe mundury z okazji �wi�ta parlamentu. Wielkie plany urz�dzenia rautu dla pos��w wszystkich trzech sejm�w z udzia�em ministr�w wszystkich rz�d�w spe�z�y na niczym. Gdyby tylko by�o mo�na, obecne prezydium sejmu zrezygnowa�oby w og�le z uroczysto�ci. Sposobno�� nadarzy�a si� z powodu �a�oby w rodzinie prezydenta, raut zosta� odwo�any. Min�y te czasy, kiedy sejm by� wszystkim, a rz�d jego s�ug�, kiedy sejm by� gospodarzem kraju, a gospodarzem sejmu by on, w�odarz sejmowy, pose� Witos. Dnia 9 lutego 1919 r. otwarto sejm. 20 lutego sejm zatwierdzi� swoje prawa, og�aszaj�c, �e jest jedynym suwerennym w�adc� w kraju. Tekst Ma�ej Konstytucji brzmi: 23 �Sejm konstytucyjny jest suwerenn� i ustawodawcz� w�adz� w pa�stwie. Ustawy og�asza marsza�ek sejmu. Naczelnik pa�stwa wyznacza rz�d na podstawie porozumienia z sejmem. Naczelnik pa�stwa oraz rz�d s� odpowiedzialni przed sejmem". Czy� mo�na sobie wyobrazi� szersz� w�adz�, ni� posiada� j� sejm? Tu tworzono i u�miercano rz�dy, tu mianowano wojewod�w, wysokich urz�dnik�w, tu rozdzielano dostawy, tu uk�adano na zasadzie klucza partyjnego kolejk� tych, co maj� korzysta� z misy pa�stwowej. Marsza�ek sejmu reprezentowa� w�adz� parlamentu, a konwent senior�w by� jego cia�em doradczym � organem ustawodawczym i wykonawczym w miniaturze. Oto jak wygl�da�o ongi� posiedzenie konwentu senior�w. Powolnym krokiem przechadza si� stary intrygant polityczny G��bi�ski. Biega za nim wiecznie zdenerwowany, z twarz� w p�cieniu, w czarnym habicie ksi�dz Lutos�awski, kroczy z zamkni�tymi oczyma Dubanowicz, wysuwa si� naprz�d z purpurow� czapeczk� na g�owie arcybiskup Teodorowicz, maszeruje ha�a�liwie ch�op Stolarski z �Wyzwolenia", posuwa si� chwiejnie sta�y bywalec szynk�w Rosset z klubu mieszcza�skiego, idzie w towarzystwie swego przyjaciela Steinhausa hr. Baworowski. Bawo-rowski jest przedstawicielem klubu wyr�wnywania r�nic, po�rednictwa mi�dzy lewic�, prawic�, centrum, rz�dem, a w�r�d nich kroczy on sam, prawdziwy w�odarz sejmu, Wincenty Witos. Skrzypi pod�oga pod jego ci�kimi krokami. Nie patrzy nikomu w twarz. Idzie z przyjacielem Kiernikiem, patrz�cym prawym okiem w lew� stron� i lewym okiem ku prawej. Witos wita si� z odcieniem wy�szo�ci, przywo�uje innych przyw�dc�w sejmu skinieniem r�ki. Ruchy, ch�d i wzrok stalowych oczu � wszystko jest jakby wypr�bowane u Witosa. Koledzy z jego klubu odczytuj� ka�de jego skinienie, studiuj� znaczenie ka�dego ruchu. Kr�c� si� ko�o niego jak poddani, inteligenci klubu: D�bski, Rataj, Kosydarski. Kto wie, mo�e rzuci jednemu z nich ko��? Tego uczyni ministrem, drugi otrzyma koncesj�, tamten zostanie prezesem urz�du ziemskiego. Tylko jeden patrzy na niego z nienawi�ci�. To pose� Stapi�ski. Witos zniszczy� go w Galicji, a obecnie odbiera �mietan� z misy pa�stwowej. Z podniesion� g�ow�, z manierami aktora kroczy lew sejmu, trybun ludu, graj�cy �wietnie w wielkie dni parlamentarne przedstawiciela mas ludowych � to pose� Ignacy Daszy�ski. Posiedzenie konwentu senior�w rozpocz�o si�. Rych�o wchodzi, wstrz�saj�c d�ugimi ��to srebrnymi w�osami, Ignacy Paderewski. Zaledwie zd��y� otworzy� drzwi ju� szybko wybiega 24 z powrotem. Pot�ny konwent senior�w og�osi� jego dymisj� i Paderewski zosta� usuni�ty. Nie pomog�y jego koncerty s�owne w sejmie, gro�by, �e paskarze b�d� wisie� na szubienicach. W�odarz sejmu, Witos, orzek� gniewnie, �e nie chce premiera, kt�rego baba (�ona Paderewskiego) miesza si� do spraw pa�stwowych. Inne posiedzenie konwentu senior�w. Nale�y utworzy� nowy rz�d. Ze wszystkimi dali ju� sobie rad� uczciwi po�rednicy parlamentarni: Steinhaus, Loewenstein i Federowicz (Klub Pracy Konstytucyjnej), lecz tylko nie z nim. On milczy. Wszyscy czekaj� by z�o�y� jakie� o�wiadczenie. Kryzys rz�dowy trwa kilka tygodni, albowiem �on" nie wypowiedzia� swego zdania. Odbywa si� d�uga debata w sprawie reformy rolnej. Ziemianie s� gotowi na drobny kompromis. Lewica demonstruje, PPS atakuje, ch�opi Witosa ��cz� si� z muzyka lewicy i wo�aj�: ziemi! Obydwie strony stoj� w oczekiwaniu. Lewica liczy g�osy, mierzy si�y. Walka przenosi si� do konwentu senior�w. Zwo�uje si� jeden konwent za drugim, by za�atwi� konflikt krakowskim targiem. Witos patrzy w k�t i milczy. Konwent senior�w rozchodzi si� bez rezultat�w. Nag�a panika w gmachu rady ministr�w. Dowiedziano si�, �e odbywa si� nadzwyczajne posiedzenie konwentu senior�w. Czy rekonstrukcja? Kto wie jaki minister wyleci. Kr�c� si� przestraszeni przedstawiciele rz�du, pr�buj� nawi�za� rozmow� z jakim� suwerenem zbli�onym do �niego" � z Kiernikiem. Wbiegaj� nowi kandydaci na ministr�w. Przy �wi�tych drzwiach konwentu senior�w, obok pokoju Marsza�ka, stoj� milcz�co dziennikarze, ministrowie, kandydaci na ministr�w. Drzwi otwieraj� si�. Pose� Fedorowicz formu�uje komunikat. Tre�� nale�y czyta� mi�dzy wierszami. Minister pyta o komentarz. Wynika z niego, �e nie ma kryzysu rz�dowego, ale nast�pi wkr�tce. Kiedy? � pytaj� dziennikarze Witosa. Ten patrzy w jakie� nieokre�lone miejsce i odpowiada � zobaczymy. Konwent senior�w uko�czy� obrady. Ministrowie uspokojeni wyje�d�aj� pr�dko samochodami z sejmu do gmachu rady ministr�w. 27 kwietnia 1929 r. Kapeki Rewolucyjny wicher parlamentaryzmu, demokracji i powszechnych wybor�w zmi�t� ich ju� dawno z �ycia politycznego. 25 II ! Nie mieli w 1919 r. �adnych widok�w wej�cia do sejmu na podstawie powszechnego g�osowania. Znale�li si� w sejmie dzi�ki przypadkowi, dzi�ki szcz�ciu, jako wspomnienie dawnych, dobrych galicyjskich czas�w, kiedy Abramowicz by� w�adc� policji, a Loewenstein wszechw�adnym panem na ulicy �ydowskiej. W r. 1919 nie by�o wybor�w sejmowych w Galicji Wschodniej. Krwawe walki toczy�y si� mi�dzy Polakami i Ukrai�cami, a pos�owie polscy odno�nych okr�g�w do parlamentu austriackiego weszli automatycznie do pierwszego sejmu polskiego. By�o ich osiemnastu � bez oparcia w spo�ecze�stwie, z kompromituj�cym przydomkiem �konserwatyst�w". Ca�y sejm by� demokratyczny i r�owy, narodowi demokraci, ludowi demokraci, a oni byli jedynymi przedstawicielami dawnej galicyjskiej tradycji rz�dowej. Jak�� nazw� nale�y przybra� w tak ci�kich czasach? Jak broni� d�br, kt�re ch�opi chc� parcelowa�, fabryk zagro�onych reformami spo�ecznymi? Posadzono ich na fotelach skrajnej prawicy w sejmie, a przybrali niewinne miano: �Klub pracy konstytucyjnej". Dawni w�odarze, kt�rzy zwykli rozdziela� starostwa, koncesje, zarobki, musieli obecnie prosi� o �ask� swoich dawnych klient�w � partie ch�opskie � prosi�, by ich ratowa�y od upadku i pozwoli�y przynajmniej umoczy� usta w misie pa�stwowej. �Kapecy" (tak ich nazywano) stali si� guwernantkami stronnictw ch�opskich, po�rednikami mi�dzy rozmaitymi grupami, podobnie jak s�ynny aktor Talma uczy� Napoleona gest�w kr�lewskich, kapecy uczyli ch�op�w Witosa i prawie ca�y sejm gest�w parlamentarnych. Byli mistrzami ceremonii przy powstaniu rz�du, przy uroczystych aktach o mi�dzynarodowym znaczeniu, w czasie trudnych konflikt�w w konwencie senior�w. Prz�dli wyszukane � cienkie nici intrygi, kt�ra zwa�a si� prac� pa�stwow�. Dlatego byli najbardziej potrzebnymi pos�ami w sejmie, a cho� by�o ich tylko 18, posiadali wi�ksze znaczenie ni� kluby licz�ce 30-40 pos��w. Posiadali zapewnione posady ministr�w, wiceministr�w, dyplomat�w itp. Odbywa si� konwent senior�w. Sejm nie mo�e sobie da� rady ze sprawa Korfantego, kt�ry posiada wi�kszo�� sejmu, by zosta� premierem. Naczelnik Pi�sudski nie chce zatwierdzi� kandydatury i grozi, �e zniesie konwent senior�w. Daszy�ski straszy gniewem ulicy. Chodzi o to, by do opinii publicznej nie przedosta�y si� zbytnio echa wewn�trznych k��tni. Kogo wysy�a wi�c konwent senior�w do podyktowania komunikatu prasie? Wychodzi pose� Fedorowicz, prezydent miasta Krakowa, kt�ry mi�dzy 26 jednym a drugim poci�gni�ciem dymu z cygara wypowiada bezbarwne, tajemnicze s�owa. Pomaga mu pose� hrabia Baworowski, dorzuca m�dre s�owo pose� Stes�owicz. Tworzy si� nowy gabinet. Szuka si� odpowiednich ministr�w. Przy telefonie mi�dzymiastowym w sejmie, na parterze, stoi pose� Stes�owicz i wywo�uje ze starych, szlacheckich pa�ac�w zapomniane postacie. Do jednego gabinetu wchodzi mi�dzy innymi jako min. poczty pose� Stes�owicz. W ci�kich chwilach kryzysu rz�dowego Stes�owicz jest wszystkim. Ratuje, trzyma r�ce na pulsie sejmu, jest faktycznym premierem, ale nominalnie czyni si� zado�� zasadzie demokracji � premier musi by� zbli�ony do Witosa, do PPS lub do endek�w. Cztery lata rz�dzili w sejmie. Uratowali dla swojego stanu wszystko co mo�na by�o, otrzymywali urz�dy, koncesje, s�owem wycisn�li z legitymacji poselskiej maksimum przywilej�w, czuj�c �e dzi�, jutro b�d� musieli znikn�� z widowni, albowiem zbli�aj� si� powszechne wybory. W czasie wybor�w do drugiego sejmu nie wystawili ani jednej kandydatury. Przybyli tylko na wiecz�r po�egnalny, na raut, na cze�� odchodz�cego i przysz�ego sejmu. Przybyli wszyscy we frakach po�egna� si� ze �cianami, wiedz�c, �e nigdy do nich wi�cej nie wr�c�. Uwag� rautu skupia� on, tajemniczy przyw�dca klubu, lew salon�w, po�eracz serc niewie�cich, �wietny adwokat, Natan Opoka Loewenstein. (Badeni, habsburski namiestnik Galicji, zwyk� go nazywa� po prostu Nutka) Klub KPK kierowa� sejmem, a pi�ciu �yd�w tego klubu kierowa�o klubem. Znawc� spraw prawnych by� Loewenstein. Geniuszem w dziedzinie finans�w by� zawsze roztargniony, w brudnym ko�nierzu, w potarganej marynarce potentat finansowy, Henryk Koliszer. Ekspertem w sprawach agrarnych by� pose� Ignacy Steinhaus, typowy szlagon o d�ugich w�sach. Mistrzem w zagadnieniach spo�ecznych by� pose� Bernard Stern, przewodnicz�cy �ydowskiego dobroczynnego towarzystwa (Linas Hacedek) w Buczaczu. Na �yd�w z Ko�a �ydowskiego patrzyli ci pos�owie jak na wariat�w. Po co krzycze� g�o�no o �ydostwie, czy� tu w klubie kapek�w nie mo�na za�atwi� spraw �ydowskich, odpoczynku niedzielnego, obywatelstwa, koncesji. Byle by tylko nie krzycze� i nie demonstrowa� Mi�dzy jednymi a drugimi �ydami istnia� mur. Pos�owie Ko�a �ydowskiego nie witali si� z pos�ami �ydami z klubu KPK. Dla klubu �ydowskiego Loewenstein by� bohaterem krwawych drohobyckich wypadk�w r. 1912, kiedy to policja strzela�a do zgromadzonego t�umu �ydowskiego, kt�ry si� przeciwstawia� jego kandydaturze. 27 Jedynie tylko w ci�kich dla klubu �ydowskiego chwilach, kiedy kwestia odpoczynku niedzielnego sta�a na porz�dku dziennym, biada� pose� Rauch ze Stanis�awowa przed dziennikarzami �ydowskimi, zapewnia�, �e i on jest �ydem. Nie odwa�y�by si� nigdy przyjecha� do Jaros�awia (jego okr�g wyborczy) w sobot�, m�wi�, �e rozumie zagadnienie odpoczynku niedzielnego, �e �ydzi musz� mie� otwarte sklepy w niedziel�, �e mo�e b�dzie mo�na jako� spraw� za�atwi�. �ydzi z KPK unikali siedzenia razem w pi�tk� przy stole. Razi�o ich, �e za�ydzaj� klub. Ale jako� zawsze tak wypada�o, �e spotykali si� razem i za�ydzali klub KPK. Pi�tek wiecz�r. Przy stole bufetowym krfpek�w siedz� �ydzi. Siedzi z nimi Baworowski, Starowiejsk� i Jab�o�ski. Pose� Koliszer patrzy zadumany na ogr�d sejmowy. Do sto�u zbli�a si� pose� Diamand z PPS (zawsze czu� si� dobrze w�r�d kapek�w) i dudni basowym g�osem: git szabes (�ydowskie przywitanie sobotnie). �ydzi odpowiadaj� ch�ralnie � na wp� drwi�co � git szabes, a wt�ruje im Baworowski, Starowiejski'i Jab�o�ski. Ale rych�o znika �ydowsko��. �ydzi rozchodz� si� i kryj� si� w k�t. Pos�owie Loewenstein, Steinhaus, Koliszer, Stern, Rauch rozchodz� si�, by nie psu� katolicko�ci swego klubu, interes�w w�asnych i swoich wsp�lnik�w, Stes�owicza i Baworowskiego. 28 kwietnia 1929 �Zwischenrufy" i obstrukcje Nad gmachem sejmu powiewa chor�giew � wkr�tce rozpocznie si� posiedzenie. Bilety wej�cia na galeri� zosta�y rozchwy-tane jeszcze wczesnym rankiem. Cz�onkowie rozmaitych klub�w biegn� do kancelarii sejmu, do �pi�kno�ci sejmowej" Gliszczy�-skiej i prosz� o bilety dla swych prowincjonalnych wyborc�w, kt�rzy pragn� widzie� swego pos�a. W bufecie przygotowano wi�ksz� ilo�� r�nych potraw. B�dzie wielki dzie� z przem�wieniami ministr�w, odpowiedzi� opozycji, z Zwischenrufami � przewidziana jest nawet obstrukcja. Pierwszy sejm posiada� jeszcze maniery parlamentu austriackiego i udane dobre przem�wienia bywa�y przerywane Zwischenrufami. Mistrzem by� pose� Klemensiewicz z PPS, 28 Nie zjawia� si� nigdy na trybunie i nie wyg�asza� �adnych przem�wie�. Milcz�co siedzia� b. aptekarz z Podg�rza i przygl�da� si� m�wcom, a kiedy np. ksi�dz Lutos�awski wpada� w patos i porywa� sejm, kiedy wszyscy pos�owie s�uchali ze skupieniem mowy endeckiego trybuna, dawa� si� nagle s�ysze� kr�tki Zwis-chenruf pos�a Klemensiewicza, sala wybucha �miechem, patos i cisza znikaj� Prawdziwym mistrzem w przerywaniu m�wcom by� pose� Diamand. Rzuca gromy z trybuny pose� Daszy�ski, pomaga mu pe�nymi satyry uwagami pose� Diamand. Marsza�ek sejmu, Tr�mp-czy�ski, przerywa g�osem jakby z pustej beczki, a odpowiada bas pos�a Diamanda. % By�o ich trzech, kt�rzy nie dawali si� zbi� z tropu �adnym Zwischenrufem. Kiedy im przerywano, odpowiadali dowcipnie jakby odrzucaj�c pi�k� z powrotem. Daszy�ski, Diamand i Lie-berman koncertowali w tej dziedzinie. Przemawia pose� Diamand. Trzeba zwalcza� rz�d, jakkolwiek w kuluarach flirtuje si� z nim po cichu. Przem�wienie tchnie nieco sztuczno�ci�. M�wca czuje si� nieswojo na trybunie, czeka na Zwischenruf, na uwag� ze strony prawicy. I oto odzywa si� endecki pose� Sawicki. � Lud jest m�drzejszy od pana. Diamand podejmuje Zwischenruf i odpowiada: �Ale pan od ludu nie". A kiedy trzeba by�o uprawia� obstrukcje, kiedy w pierwszym sejmie zawis�a gro�ba, �e przepadnie ustawa o 46-godzin-nym tygodniu pracy, przyby� do gmachu sejmowego w aucie pose� Klemensiewicz i przywi�z� ze sob� tr�bk� i ma�e gwizdawki. Pierwsz� obstrukcj� przyj�to w sejmie z zadowoleniem. Prawica �mia�a si� do rozpuku, kiedy ponury, s�aby pose� Perl z PPS uderza� z powag� i z wysi�kiem kijem w pulpit, gro��c drug� r�k� marsza�kowi sejmu. Kapelmistrz Diamand zwyk� by� przy pomocy tr�bki zwi�ksza� ha�as, a gniewny g�os Daszy�skiego z g�osami �u�awskiego, Liebermana, Barlickiego i Moraczewskie-go uzupe�nia� symfoni�. A kiedy przy obstrukcji wsp�pracowa�y i ch�opskie stronnictwa, a barczysty pose� Duro zwyk� wali� siln� pi�ci� w pulpit, kiedy jeszcze pomaga� mu pose� Smo�a � sejm stanowi� �wietne widowisko dla galerii. Podobne tradycje panowa�y jeszcze w drugim sejmie. Kiedy wybucha� ha�as, kiedy marsza�ek sejmu Rataj by� zmuszony zawezwa� do pomocy pos��w z prawicy, kt�rzy obchodzili �awy pos��w lewicy i zapisywali demonstruj�cych, w�wczas dochodzi�o tak�e i do b�jek. Nagle wypada pos�owi Staniszkisowi, z 29 prawicy, o��wek i notes z r�ki, pose� Duro jednym uderzeniem usun�� go na bok. Papiery Staniszkisa rozwia�y si� po ca�ym sejmie. Prawdziw� muzyk� z orkiestr� wnios�y dopiero mniejszo�ci narodowe wsp�lnie z radykaln� lewica. Z szofersk� tr�bk� przyby� do sejmu pose� Wojew�dzki z NPCh. Jego towarzysz pose�, dr Fiderkiewicz, przyni�s� ze sob� pa�k�. Niekiedy orkiestra z trzydziestu kilku os�b brzmia�a jak strzelanina kulomiot�w, lub trzask armat broni�cych twierdzy. Sejm zwykle by� niezadowolony z takiej obstrukcji. Nie by� to ju� koncert wagnerowski, lecz ka-kofonia, ra��ca uszy wi�kszo�ci polskiej. Nawet PPS zwyk�a si� by�a wyrzeka� tej obstrukcji. Bomby cuchn�cej zgni�e jaja otrzyma�y prawa obywatelstwa w sejmie. Biedna stra� marsza�kowska musia�a otwiera� okna i bacznie �ledzi� radykalnych pos��w mniejszo�ci narodowych i pos��w z NPCh. w starym gmachu sejmu obstrukcja by�a �atw� rzecz� dla pos�a. Pulpity prosi�y si� wprost, �eby w nie bi�. Marsza�ek sejmu s�ysza� dobrze ha�as, ale widzia� wy��cznie obstrukcjoni-st�w z pierwszych �aw. Siedzi sobie taki pose� w ostatnich rz�dach, rzekomo spokojnie, r�ce na pulpicie, a wali nogami w fotel swego towarzysza. Zmieni�a si� sytuacja w nowym gmachu. Sala sejmowa zosta�a zbudowana w formie przepo�owionej areny cyrkowej i marsza�ek sejmu widzi ze swojej estrady wszystkich pos��w. Nie s�yszy ich, podobnie, jak oni nie s�ysz� jego, nie mo�e rozumie� s��w Zwischenruf�w, zanikaj�cych prawie w obecnym sejmie � widzi natomiast ka�de skinienie, ka�dy ruch pos�a. Zreszt� nie ma przeciw komu urz�dza� obstrukcji. Przeciwko sanacyjnemu blokowi rz�dowemu? Blok ten jest i tak w mniejszo�ci. Przeciwko marsza�kowi sejmu Daszy�skiemu? Jest to marsza�ek wi�kszo�ci sejmu. Obstrukcjoni�ci stali si� bezrobotnymi, postarzeli si� i s� zm�czeni. Oparty na lasce kroczy pose� D�a-mand � rzadko daje si� s�ysze� jego g�os. Nie u�ywa si� wi�cej w gmachu sejmu pa�ek ani tr�bek. Ani Klemensiewicz, ani Diamand, ani Lieberman, ani Stro�ski nie przerywaj� m�wcom. Zabawa parlamentarna usta�a. Obstrukcj� uprawia cz�ciowo klub BB. Nie dowcipami, nie gr� s��w przerywa si� m�wcom, nie ironicznymi uwagami przeszkadza si� przeciwnikowi. Pu�kownicy, majorzy, porucznicy wprowadzili nowe obyczaje do sejmu. Pa�ka posz�a precz. Rewolwer i pistolet na Bielanach, pojedynek wedle przepis�w Boziewicza otrzyma� prawo obywatelstwa w parlamencie. Pada ostry Zwischenruf z �aw lewicy w stron� BB. I w odpowiedzi daje si� s�ysze� ostre pytanie: � co pan powiedzia�? 30 Powstaje zamieszanie, wszyscy rozumiej�, fina� Zwischenrufu nast�pi na Bielanach, (miejsce pojedynku). A bez pracy chodz� po sejmie pos�owie Duro, Ledwoch i inni � najlepsi muzykanci drugiego sejmu. 30 kwietnia 1929 Osobi�ci nieprzyjaciele Pana Boga Do atrakcji fcjmowych nale�a�y dyskusje religijne, sp�r o prawa ko�cio�a katolickiego. Do osobistych wrog�w Pana Boga nale�eli pos�owie Czapi�ski i Putek, a sejm ch�opski s�ucha� uwa�nie wywod�w wolnomysinych, tak jak niegdy� sejmy ^szlacheckie � nowinek protestanckich. Sejm debatuje nad ustaw� konstytucyjn�. Chodzi o"uregulo-wanie stosunk�w pa�stwa do ko�cio�a. PPS wysy�a obrazoburc� Czapi�skiego. Ci�kim krokiem wchodzi na trybun� m�l biblioteczny, nosi ze sob� pak� ksi�g. Gdy rozpoczyna przem�wienie bije w pulpit, chce podkre�li� te zdania, kt�rych nie mo�e zaakcentowa� jego monotonny g�os. Cytuje Voltaire'a, Reya, wyci�gi z podr�cznik�w szkolnych o obskurantyzmie w Polsce, opowiadania z Nankego, wyj�tki z �Prowincja�ek" Pascala, bulle papieskie, kanon Ojc�w Ko�cio�a. Patrz� ch�opi na fury ksi��ek �biskupa mason�w", podziwiaj�c uczono�� w sprawach ko�cielnych, a pose� Czapi�ski coraz mocniej uderza w pulpit, imituj�c temperament polityczny. Nikt pr�cz ksi�dza Nowakowskiego nie przerywa� zwykle m�wcy. Krzywi� si� jedynie lub opuszcza� nawet sal� pobo�ny pepesowiec, Bronis�aw Ziemi�cki. Litanie krzywd ch�opskich wylicza� obro�ca Ko�cio�a Narodowego, Jan Stapi�ski. M�wi� o dobrach" martwej r�ki, o dobrobycie ksi�y. Chciwi lecz pobo�ni cz�onkowie Piasta gniewaj� si�, ale s�uchaj�. Stary wyjadacz zna dusz� ch�opsk� i wie w kt�r� strun� uderzy�. A z mowy mo�e kapn�� co� od ko�cio�a narodowego w Ameryce na wybory. Na trybun� wchodzi arcybiskup Teodorowicz w fioletowej piusce, kt�r� tak kunsztownie trzyma na wierzcho�ku g�owy, �e tylko raz w czasie pot�p