5993

Szczegóły
Tytuł 5993
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

5993 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 5993 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

5993 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

BOHDAN MICHALSKI POLEMIKI FILOZOFICZN STANISŁAWA IGNACEGO PAŃSTWOWY INSTYTUT WYDAWNICZY WARSZAWA 1979 A WSTĘP Indeks opracowała Krystyna Kurmanowa Okładkę, obwolutę i strony tytułowe projektowała Ewa Wieczorek (C) Copyright by Bohdan Michalski Warszawa 1979 ISBN 83-Oe-OQ020-x Filozofię traktował Witkiewicz niezwykle serio. Wobec swego malarstwa i literatury zdobywał się często na ironiczny dystans, wobec filozofii — nigdy. W jednym z ostatnich utworów — Niemytych duszach, spoglądając wstecz, napisał: „Dr de Beaurain chciał mnie uratować w pewnym sensie od samego siebie. Możliwe jest, że dobrze się dla mnie stało, iż tego w zupełności nie dokonał, ponieważ prawdopodobnie musiałbym wtedy, mając «rozwiązane» i[...] wszystkie węzłowiska (kompleksy), wyrzec się pracy w moich zawodach, tzn. w literaturze, malarstwie i filozofii '[...]. A stwierdzić muszę, że {...] ta właśnie ostatnia praca dała mnie osobiście niezmiernie wiele (niezależnie od tego, co mogła lub może dać innym i samej nauce) i [...] bez niej, mimo dość dziwnych przygód i braku nudy, uważałbym moje życie, którego — przynajmniej dotąd — nie zamieniłbym z żadnym innym (nawet z życiem cesarza Pu-Ji), za jałową pustynię. Mówię tu specjalnie nie tyle o sztuce i literaturze, ile o filozofii."1 A jednak w obręb świadomości europejskiej wprowadziły Witkiewicza nie traktaty filozoficzne, lecz dramaty i powieści. 1 S. I. Witkiewicz, Narkotyki. Niemyte dusze, Warszawa 1975, s. 192. ....:. Wstęp Wstąp „Czyż może być większe poniżenie dla pisarza, dla myśliciela, dla artysty — pisał Czesław Miłosz w Ziemi Ulro — niż zasłużyć na względy potomnych nie tym, co dla niego samego było najbardziej cenne, co chciał swoim dziełem obronić?"2 Ale czy można zatem mówić o upokorzeniu Witkie-wicza — wielkiego artysty, który trafił do krwiobiegu kultury nie dzięki temu, na czym mu najbardziej zależało? Czy żyjąc dzisiaj, miałby poczucie klęski? A może prawdziwy jest inny obraz Witkacego? Wybitnego artysty, który na koniec „sfiksował", tracąc dziesięć lat życia prawie wyłącznie na pisaniu tasiemcowych, nudnych, przez nikogo mię czytanych traktatów filozoficznych? Takie pytania musi Witkacy prowokować. Jedno jest pewne, filozofia jego oddziałała dotąd minimalnie, i to głównie pośrednio poprzez teorię estetyczną i literaturę. Kilkanaście prac filozoficznych zostało wprawdzie opublikowanych za życia autora, większość jednak spoczywała w jego biurku w rękopisie. Można powiedzieć, że filozofia Witkiewicza znana była w latach trzydziestych prawie wyłącznie kilku zaprzyjaźnionym z nim filozofom profesjonalnym. Sytuacja była więc dość szczególna. W jednym z artykułów opublikowanych w roku 1934 Witkiewicz odesłał czytelnika do innych swoich rozpraw w taki oto sposób: „Patrz, Krytyka poglądów T. Kotarbińskiego, 1935. Biurko moje i Kotarbińskiego." Na innym znów miejscu zamieścił następujący odsyłacz: „Patrz, kocie, Zbiorowe dzieła pośmiertne, tom któryś tam (nie wiem jeszcze)... Jednak zdaje się, że wyjdzie w kasie im. Mianowskiego." Są to cytaty tyle żartobliwe, co znamienne. W roku 1935 filozowiczne dzieło Witkiewicza było z jednej strony na tyle zaawansowane, że z łatwością wypełniłoby kilka tomów wydania zbiorowego, z drugiej zaś, duża jego część znajdowała się 2 C. Miłosz, Ziemia Ulro, Paryż 1977, s. 185. poza obiegiem czytelniczym, pozostając w rękopisach. Z tymi pracami los obszedł się wyjątkowo okrutnie. Wojna uniemożliwiła nie tylko opublikowanie szeregu gotowych artykułów oraz ostatniego najobszerniejszego dzieła filozoficznego ukończonego w 1939 roku, ale co gorsza, część rękopisów została bezpowrotnie zniszczona. Te, które przetrwały, znalazły się w wydanych niedawno tomach III i IV Pism filozoficznych, i estetycznych (Warszawa 1977, 1978). O wydaniu zbiorowym swoich pism -napisał Witkiewicz kiedyś, że spodziewa się go gdzieś w połowie lat pięćdziesiątych. Pomylił się więc o prawie trzydzieści lat — ostatni tom Pism wyszedł dopiero niedawno, bo w roku 1978. Dopóki więc po tylu perypetiach rękopisy filozoficzne nie dotrą na dobre do rąk czytelnika, spór o Witkacego - filozofa musi zaczekać na swoje rozstrzygnięcie. Już teraz można natomiast odpowiedzieć na inne pytania: dlaczego filozofii Witkiewicza warto dzisiaj poświęcić trochę uwagi? Co czyni jego poglądy zawarte w tekstach ściśle filozoficznych czymś więcej niż pozycją czysto historyczną czytaną z obowiązku przez tzw. witkacologów. Należy zapytać wprost, co z punktu widzenia dzisiejszego czytelnika warta jest ta filozofia, czym przede wszystkim może go zainteresować? Idzie tu o filozofię w znaczeniu wąskim, a nie o światopogląd w ogóle, a więc nie o dobrze znany z dramatów i powieści katastrofizm Witkacego, lecz jegc teorię bytu i poznania oraz filozofię nauki. Mowa tu jest oczywiście o wartości samej filozofi Witkacego, abstrahując zupełnie od zainteresowania jakie muszą z natury rzeczy budzić wszelkie pogląd; uznanego powszechnie klasyka awangardowego teatri twórcy nowoczesnej teorii estetycznej i oryginalneg powieściopisarza. Nie idzie tu z kolei o ocenę niewątpliwych zalet foi marnych filozofowania Witkiewicza, tak jak to uczyń Wstęp Wstęp Tadeusz Kotarbiński: „Te i tym podobne pytania nie pozwalają mi zająć względem niej postawy stanowczej negacji lub wyraźnej solidarności — pisał on o filozofii Witkiewicza — nie wiem jeszcze, czy z ewentualnego dalszego jej opracowania wyłoni się jasne i nowe słowo w dziejach antologii spekulatywnej, czy też ujawni się raczej, że u jej podstaw leży nieporozumienie. Bo taki bywał częstokroć los systemów z tej dziedziny... Ba, prawdę mówiąc, żaden z nich nie uniknął dotąd takiego losu. Ten pośród innych domaga się uwagi publicznej i słusznie mu się ona należy za intensywność i uporczywość włożonego wysiłku, za wielostronność objętej perspektywy, za odrębny styl myślowy, za oryginalność koncepcji podstawowej, a przede wszystkim za bezkompromisową rzetelność w dążeniu do prawdy."3 Pytanie o wartość filozofii Witkiewicza trzeba jeszcze bardziej zawęzić. Ocena nie ma na razie dotyczyć gotowego osiągnięcia, jakim jest jego filozofia mona-dyzmu biologicznego, lecz odnosić się ma do podstawowej intuicji, która zadecydowała o powstaniu tej filozofii. Na pytanie tak sformułowane możina dać odpowiedź krótką, ale też i ogólną. O wartości filozofii Witkiewicza z punktu widzenia dzisiejszego czytelnika, a więc o jej aktualności (o ile słowo aktualność w odniesieniu do filozofii jest na miejscu), decydują dwie rzeczy. Po pierwsze — krytyka scjentystycznego modelu kultury oraz po drugie — próba stworzenia ontologii, która godziłaby indywidualizm z pluralizmem. A więc — taka obrona omtologiczmej niezależności jednostki, która nie rezygnowałaby przy tym z uznania współistnienia wielości równie autonomicznych indywiduów. 8 T. Kotarbiński, St. I. Witkiewicz, „Pojęcia i twierdzenia implikowane przez pojęcie Istnienia", w: T. Kotarbiński, Wybór pism, Warszawa 1958, s. 878. Istotną cechą postawy naukowej ostatnich lat — znajdującą tylko nieznaczne odbicie w potocznej świadomości — są podejmowane przez naukę próby zrewidowania własnych metod, kompetencji i założeń przyjętych dotąd za oczywiste. Jako pierwsi wszech-wyjaśniające aspiracje swojej dyscypliny zmuszeni byli skontrolować i ograniczyć fizycy. Następnie surowej krytyce, głównie z zewnątrz, poddane zostały metody współczesnej psychologii i psychiatrii. Także i w socjologii okazało się, że szereg metod i instrumentów poznawczych uchodzących dotąd za „obiektywne" i „naukowe" jest mało przydatnych do badań nad społeczeństwem. Fizyka kwantowa, psychologia humanistyczna i an-typsychiatria, socjologia fenomenologiczna i etnometo-dologia podjęły jak gdyby od środka krytykę pozytywistycznego modelu nauki i scjentystycznego modelu kultury. Wybitny psycholog, Abraham Maslow, w roku 1969 w swojej Psychologii nauki, starając się zakreślić granice poznania naukowego, napisał: „Uważam, że zorientowana mechanistycznie nauka (która w psychologii przybiera postać behawioryzmu) nie jest błędna, lecz raczej zbyt wąska i ograniczona, aby służyć jako ogólna filozofia."4 Czytając Masłowa nie można momentami oprzeć się wrażeniu, że ma się do czynienia z tekstem Witkiewicza — np. fragmentem pochodzącego z roku 1932 artykułu zatytułowanego Stosunek wzajemny nauki i filozofii. Istotny sens postawy scjentystycznej wyrażał się zwykle w przenoszeniu do nauk o człowieku i społeczeństwie metod i technik stosowanych w naukach przyrodniczych. Wyrażał się on w dążeniu do unifikacji tych metod we wszystkich dyscyplinach i w próbach stworzenia jednego wszechobowiązującego naukowego modelu „obiektywnego" poznania. Współczesna reakcja antyscjeintystyczna, nie pierw-4 A. Maslow, Psychology oi Science, Chicago 1969, s. XI. Wstęp 10 Wstęp 11 sza już zresztą, broni podobnie jak poprzednie (mniej lub bardziej świadomie) autonomii i swoistości bytu osobowego. Opowiada się na ogół za „metafizycznym wymiarem istnienia" i jest obroną sensowności uniwersalnych pytań filozoficznych, a więc i filozofii jako takiej. Tym jednak, co różni współczesny antyscjen-tyzm od dotychczasowych reakcji antynaukowych, jest fakt, iż nie odwołuje się on do żadnych zewnętrznych postaw światopoglądowych w rodzaju tomizmu czy egzystencjalizmu, lecz wyrasta z samej nauki, z jej — można powiedzieć — autokrytyki. Antyscjentyzm Witkiewicza już w latach trzydziestych wyglądał podobnie. Otóż postawił on przed sobą tak jak Maslow zadanie: wyciągnąć ogólniejsze wnioski z dokonujących się w naukach szczegółowych przewartościowań i kryzysu zaufania do własnych metod i możliwości. Swoją krytykę nazbyt wybujałych aspiracji poszczególnych dyscyplin naukowych i ich „notorycznych" skłonności do przekraczania przysługujących im kompetencji rozpoczynał Witkiewicz od możliwie najgłębszego wniknięcia w same te nauki. Wiele trudu kosztowała go, jako niespecjalistę — outsi-dera — lektura dzieł fizycznych i biologicznych. Chciał uchwycić niedostrzegalne z zewnątrz ogólne antynomie myślenia naukowego. Czyżby więc i tutaj wyprzedził swój czas i był no-watorem, tak jak powszechnie uchodził za prekursora w sztuce? Jest to chyba za dużo powiedziane. Nie można jednak odmówić oryginalności komuś, kto podjął na przekór wszystkim i wszystkiemu krytykę scjentystyczne-go modelu myślenia. Czynił to przecież w latach trzydziestych, czyli właśnie w momencie, kiedy swoją kulminację osiągał polski neopozytywizm, kiedy jego twórcy — Łukasiewicz, Tarski, Leśniewski, Ajdukie-wicz i Kotarbiński — publikowali najważniejsze prace. Nie ulega więc wątpliwości, że w filozofii musiał Witkiewicz odczuwać osamotnienie w nie mniejszym stopniu niż w sztuce; w sztuce jednak była to samotność prekursora, która z czasem miała mu przynieść sławę. Krytykę scjentyzmu rozpoczął Witkiewicz od nastawionych „filozoficznie" fizyków, następnie polemizował z neopozytywistami i przedstawicielami filozofii analitycznej. Spory te umieścił między innymi w swoim ostatnim obszernym dziele pt. Zagadnienie psychofizyczne (1932—1939). Rękopis tej pracy uchodził za zaginiony, udało mi się odnaleźć go w Bibliotece Jagiellońskiej w Krakowie w roku 1973, ukazał się drukiem po raz pierwszy w roku 1978 jako tom IV Pism filozoficznych i estetycznych. Swoje poglądy filozoficzne wyłożył poza tym w około czterdziestu rozprawach oraz tzw. „główniaku", tj. książce zatytułowanej Pojęcia i twierdzenia implikowane przez pojęcie Istnienia (1932, wyd. 1935), i w szeregu prac z dziedziny estetyki. Książka ta postawiła sobie za cel omówienie najważniejszych, a przy tym zupełnie nie znanych sporów filozoficznych Witkiewicza. Po wprowadzeniu w części pierwszej w główne idee monadyzmu biologicznego w drugiej części skoncentrowałem uwagę wokół Witkiewiczowskiej krytyki różnych odmian światopoglądów towarzyszących fizyce — zarówno XIX-wiecznej mechanice newtonowskiej, jak i XX-wiecznej mechanice kwantowej. W trzeciej — zostały omówione polemiki z pozytywizmem i analityczną wersją uprawiania filozofii, tj. z Machem, Avenariusem, Corneliusem, Russellem, Whiteheadem, Wittgensteinem oraz z przedstawicielami Koła Wiedeńskiego, głównie Carnapem. Ponadto w części końcowej przedstawione zostały polemiki z myślicielami polskimi — Kotarbińskim. Chwistkiem i Ingardenem (przy okazji tego ostatnie- Wstęp Wstęp 13 go omówiony został stosunek Witkiewicza do husser-lizmu). W części tej próbowałem umieścić myśl Witkiewicza we współczesnej mu filozofii polskiej, t j. odnieść monadyzm biologiczny do reizmu i fenomenologii. Całość otworzyła krótka ekspozycja założeń onto-logicznych filozofii Witkiewicza, zamknęły zaś rozważania nad jej ogólnym sensem. Starałem się tutaj, korzystając z nie znanego dotąd materiału, jakiego dostarczyły odnalezione rękopisy polemiczne, zastanowić na nowo nad ogólnym sensem tego stylu myślenia. Wyniki okazały się w wielu punktach niezgodne z ustalonym obrazem światopoglądu Witkiewicza. Trzy rzeczy stanowiły o trudności powziętego tutaj zadania: po pierwsze, styl pisarstwa filozoficznego Witkiewicza, po drugie, stosowana przez niego metoda polemiczna, po trzecie, niekompletność rękopisów. Styl pisarski Witkiewicza określa najlepiej fragment zaczerpnięty z pracy pt. Parafilosojen (1973) holenderskiego autora, Verhoevena: „W porównaniu ze sposobem pisania bardziej rutynowanych, bardziej sceptycznie i mniej totalnie nastawionych autorów główną cechą stylu parafilozoficznego wydaje się niejasność. Nie należy przez to rozumieć samej trudności wypowiadanych myśli. W tym sensie cała proza filozoficzna byłaby niejasna [...]. Dobry styl to jednolitość informacji. Niejasnym staje się styl, gdy występują w nim elementy zmniejszające jednolitość i samodzielność tekstu. Mogą to być dziwaczne, niezwykłe lub nowo tworzone wyrazy, ale także może to być jakieś naruszenie konstrukcji składniowej i jakaś uderzająco odbiegająca od normy pisownia czy układ graficzny, jakiś tryb rozkazujący [wszystkie podkreślenia — B. M.] nakłaniający do działania albo też inne formy agitacji. Środki te nie są niejasne same przez się, lecz powodują niejasność przez naruszenie jednolitości, np. gdy występują w nadmiarze. Parafilozofowie chętnie używają własnej terminologii; jest ona źródłem obcych ciał w ich stylu, tworzących przerwy w komunikacie, w czasie których czytelnik zastanawia się nad anachronicznością formy, doborem słów autora lub nawet nad sama osobą. Tok myślenia zostaje przerwany i skierowany na coś innego." Verhoeven, który przypuszczalnie nigdy Witkiewicza nie czytał, w swoim opisie zupełnie przypadkowo oddaje dość trafnie jego styl filozoficzny. Wypada tutaj dodać, że styl ten był w pewnym sensie kontynuacją sposobu pisania znanego z utworów literackich Witkiewicza. Użyty dla wyrażenia treści filozoficznych obok samych wad miał też jedną zaletę. Dzięki obecności autokomentarza autorskiego ukazywał ludzki wymiar filozofowania, a mianowicie zmaganie autora z automatyzmami i sztucznością frazeologii filozoficznej. Jeśli idzie o przyjętą przez Witkiewicza metodę polemiczną, to stwarza ona nie mniejsze trudności niż jego styl. Polega ona ma komentowaniu książek krytykowanego autora strona po stronie. „Na razie — pisze Witkiewicz na marginesie jednej z polemik — będę według mojego systemu krytyki, tzw. «marginal notes criticism», szedł za biegiem myśli autora, nie starając się za niego skonstruować inaczej, według moich wymagań de fond en comble, jego systemu."5 Sprawia to, że krytyk gubi się w szczegółach, nie wydobywa wyraźnie wątków istotnych i nie struktu-ruje problematyki wedle kwestii i pytań uniwersalnych, lecz nadmiernie poddaje się w tym względzie woli analizowanych autorów. Wszystko to stwarza dla interpretatora niebezpieczeństwo powtarzania błędów Witkiewicza oraz czyni 5 S. I. Witkiewicz, Pisma filozoficzne i estetyczne, t IV: Zagadnienie psychofizyczne, Warszawa 1978, s. 384. 15 14 Wstąp Wstęp jego teksty mało wdzięcznym przedmiotem badań. Jedną niewątpliwą zaletę ma obrana przez Witkiewi-cza metoda — opiera się na gruntownej, popartej długimi studiami znajomości analizowanych tekstów. Świadczą o tym także daty umieszczone niekiedy na marginesach wertowanych przez niego książek. W sposobie przedstawiania poszczególnych krytyk starałem się osiągnąć kompromis między problemowym a historycznym traktowaniem materiału polemicznego. Analizy krytyczne zostały co prawda ułożone wedle porządku mniej więcej chronologicznego następujących po sobie doktryn, szkół i poszczególnych filozofów. Jednak wewnątrz tak wyodrębnionych całości zorganizowane zostały wokół tych samych uniwersalnych pytań i kwestii — pytania o prawdę, o źródła i granice poznania, o substancję i strukturę przyrody, a także o funkcje, zadania i przedmiot filozofii jako takiej oraz jej miejsce w całości poznania. Wydaje się, że i Witkiewicz w swoich pracach stanął wobec podobnego dylematu. Wspomniany wyżej kompromis w swoich analizach krytycznych starał się osiągnąć na innej drodze, która świadczy i decyduje o jego filozoficznym autentyzmie. Metoda „marginal notes criticism" (czyli krytyka „strona po stronie") zapewnia analizom wierność i wczucie się w specyficzny styl myślowy krytykowanych autorów, natomiast stale obecny na horyzoncie jego rozważań cel generalny wszelkich dyskusji — znalezienie materiału uzasadniającego własna filozofię — wyznacza wspólną płaszczyznę porównań i interpretacji w postaci pytań, które z punktu widzenia własnego systemu uważał Witkiewicz za doniosłe. Krytyki innych autorów nie stanowiły dla Witkie-wicza celu samego w sobie, były one, jak to będę starał się pokazać, pośrednim uzasadnieniem monadyzmu biologicznego. Tak więc metoda krytyczna stosowana przez Witkiewicza polegała na wysnuwaniu z danej doktryny filozoficznej wszystkich najdalej sięgających konsekwencji. Miało to doprowadzić do wydobycia ukrytych sprzeczności, a zatem ukazania jej nie-wystarczalności do opisu bytu. Uznanie sprzeczności, w jakie uwikłane są dane doktryny, miało stanowić pośredni argument na rzecz metafizyki monady-stycznej, której rozwiązania byłyby ze względów zasadniczych wolne od wszelkich antynomii. Rozumowania krytyczne przeprowadzał Witkiewicz zarówno w płaszczyźnie teoriopoznawczej, jak i ontologicznej w ten sposób, by pewne rozstrzygnięcia jednej 7, nich pociągały za sobą z konieczności rozstrzygnięcia drugiej- I jeszcze jedna sprawa, o której na zakończenie należy powiedzieć. W niniejszej pracy nie pojawia się prawie aini razu słowo „katastrofizm". Dla czytelników oswojonych ze stereotypowym, urabianym przez znajomość utworów literackich i estetycznych mniemaniem o filozofii autora Matki wydać się to może nieporozumieniem. Nie wynika to jednak bynajmniej ?. jakiegoś z góry, arbitralnie przyjętego założenia czy tezy. Po prostu — o czym może przekonać się czytelnik pism ściśle filozoficznych — problematyka historiozoficzna nie była w nich poruszana. Z pojęciem katastrofizmu związane są nieuchronnie dwie inne kwestie — czasu i wartości. W pracach sensu stricto filozoficznych Witkiewicza, poza nielicznymi wyjaśnieniami genetycznymi w kilku marginalnych przypadkach, problematyka czasu historycznego jest nieobecna. Przynoszą one synchroniczny, pozbawiony jakichkolwiek wartościowań opis bytu, zawierają wykład filozofii pluralizmu ontologicznego, innymi słowy, wykład teorii monad, które istnieją poza czasem, poza historią, poza konkretną sytuacją historyczną. Analiza ściśle filozoficznych rękopisów, a także tekstów ogłaszanych drukiem, poświęconych nie tylko polemikom, pozwoliła z czystym sumieniem z omawiania próbie- 16 Wstęp matyki katastrofizmu zrezygnować — rozważania nad nim pozostawiając estetykom, historykom idei, kultury, literatury i teatru. Jest wprawdzie rzeczą oczywistą, że filozofia onto-logicznego pluralizmu, jaką głosił Witkiewicz, może stanowić przesłankę, z której dadzą się wyciągnąć pewne wnioski historiozoficzne i pewna filozofia społeczna. Zależność ta mię jest jednak jednoznaczna. Ewentualna filozofia społeczna oglądana z perspektywy ontologii Witkiewicza musiałaby spełniać tylko dwa warunki — mieć charakter indywidualistyczny i pluralistyczny zarazem. Ten wyznacznik to jednak zbyt mało, aby móc mówić — jak to się często słyszy — o „organicznym wyrastaniu" w poglądach Witkiewicza teorii społecznej z jego ontologii. Sytuacja Witkiewicza-filozofa w przeciwieństwie do sytuacji Witkiewicza-pisarza była dotąd szczególnie niekorzystna. Prace jego były trudno dostępne. Ponadto istotna, jeśli nie najważniejsza, część jego spuścizny filozoficznej pozostawała w rękopisach uchodzących do niedawna za zaginione. Żadna zatem z istniejących dotąd rozpraw na temat jego filozofii nie mogła stać się z natury rzeczy wartościowym opracowaniem monograficznym, żadna zresztą nie stawiała sobie takiego zadania. Napisanie monografii nie było także i moim celem. Między popularnością utworów literackich Witkiewicza a wiedzą na temat jego poglądów filozoficznych istnieje duża dysproporcja. Mam nadzieję, że moja książka dysproporcję tę zmniejszy przynajmniej w pewnym stopniu. Jeśli tak się stanie, cel jej będzie osiągnięty. Część I GŁÓWNE IDEE MONADYZMU BIOLOGICZNEGO Spory filozoficzne w intencjach Witkiewicza miały służyć celowi pozytywnemu, a mianowicie uzasadnieniu jego własnej filozofii. Krytyka innych autorów nie stanowiła dla niego nigdy celu samego w sobie. W przedstawionych niżej monologach polemicznych kierowanych pod adresem szkół, doktryn i poszczególnych myślicieli wyłożył Witkiewicz wyczerpująco, jak nigdy dotąd, swój własny system. Bliskie sąsiedztwo krytyk i wykładu poglądów pozytywnych związane jest ściśle ze specyficznym pojmowaniem przez Witkiewicza przedmiotu badań filozofii. Jest nim nie rzeczywistość, lecz poglądy na nią. W ten sposób zniesieniu ulega różnica między pars destruens a pars con-struens jego filozofowania. Krytyka poszczególnych filozofów zdaje jednocześnie relację z konstruowania własnego systemu. Warto przeto zacząć od określenia, najogólniej jak to tylko będzie możliwe, pozytywnego punktu dojścia polemik. Nie uda się oczywiście wyczerpać tutaj wszystkich interesujących i oryginalnych problemów tej filozofii. Poruszonj^aagtaną na razie jedynie jej podstawowe założę: 19. ty 1 Poniższy fragment (tutaj nieco zmfeMony) przyrfśĄący najważniejsze informacje o filozofii Wjtklewiczaul$azaf;\się w „Archiwum Historii Filozofii i Myśli Poprzedził on wydane przeze mnie z rę' Zagadnienia psychofizycznego. -2 — Polemiki filozoficzne 19 Główne idee monadyzmu biologicznego Główne idee monadyzmu biologicznego O źródle inspiracji swojej doktryny metafizycznej Witkiewicz pisał: „Do swej koncepcji monadyzmu biologicznego doszedł prelegent nie .na tle nagłego uwierzenia w pogląd ten, tylko w związku z przezwyciężeniem zmierzającego ku idealizmowi systemu Cor-neliusa, w którym żył między dwudziestym a trzydziestym rokiem życia. System tego zbyt mało u nas znanego mędrca został niejako wchłonięty w pogląd prelegenta jako opis od środka, czyli coś w rodzaju eidetycznej psychologii z pewnymi modyfikacjami..."2 Innego źródła, przynajmniej co do pewnych inicjalnych motywów, można się dopatrywać w monadologii Leibniza.3 Filozofia Witkiewicza bowiem wyróżniała 2 „Ruch Filozoficzny" 1939, t. 14, nr 4, s. 215 — autoreferat odczytu pt. Zasady monadyzmu biologicznego, wygłoszonego przez Witkiewicza w Warszawskim Towarzystwie Filozoficznym 27 czerwca 1938 r. 8 Sprawa wpływu Leibniza na Witkiewicza nie jest jeszcze ostatecznie wyświetlona. Wedle deklaracji złożonej przez Witkiewicza w Odpowiedzi Tadeuszowi Kotarbińskiemu („Przegląd Filozoficzny" 1936, R. 39, z. 2, s. 14; por. część IV, przyp. 9) poznał on system Leibniza już po uformowaniu własnego, tzn. po roku 1917. O swoim stosunku do tradycji monadystycznej tamże pisał: „Zaznaczę jeszcze, że do niedawna nie znałem żadnej monadologii, poza opisami z historii filozofii. Leibniza w oryginale przeczytałem 3 lata temu [enuncjacja z roku 1936 — przyp. B.M.] — uważam go przeważnie za zbiór genialnych i niezwykle zapładniających błędów. Jedyny zdaje się poprzednik jego, Bruno, jedyny z filozofów, okrutną śmiercią przypłacił swoje przekonania. Avis aux monadistes! Spirytua-listyczno-idealistyczna monadologia Husserla nie daje w realistycznej ontologii nic, jak również, zdaje się, Renouvier. Wildon Carr z Uniwersytetu Londyńskiego, ze swoim nie sprowadzonym do monad «porządkiem atomowym», nie zada-walnia mnie wcale. Podobny do mojego pogląd, ale w bardzo szkicowej postaci, znajduje się u nieżyjącego już profesora z Cambridge (angielskiego), Jamesa Warda" (S. I. Witkiewicz, Pisma filozoficzne i estetyczne, t. III: O idealizmie i realizmie. Pojęcia i twierdzenia implikowane przez pojęcie Istnienia..., Warszawa 1977, s. 302—303). Z tych lektur zachowały się notatki i wypisy Witkiewicza (1932 r.), dotyczą one książki P. Le-maire'a Le Cartesianisime chez les Benedictins: Don Robert Desgabets, son systeme, son influence et son ecole, d'apres się tym — jak napisał Tatarkiewicz4 — że obierała indywidualistyczny, a zarazem pluralistyczny punkt wyjścia, nie dochodząc jednak do wyników spirytua-listycznych. Między Witkiewiczem a Leibnizem poza owym punktem wyjścia oraz zewnętrznym podobieństwem imion doktrynalnych różnic jest więcej niż podobieństw. Podstawowym przekonaniem Witkiewicza było, że filozof formułujący system filozoficzny powinien w w swoich sądach wystrzegać się wszelkich krańcowo-ści oraz usilnie dążyć do przezwyciężenia podstawowego antologicznego przeciwstawienia — monistycznej i dualistycznej interpretacji rzeczywistości. Autor zwalcza w tym samym stopniu materializm co idealizm; pierwszy za podkreślenie materialnej jedności świata, drugi już to za absolutyzację jego jakościowej różnorodności, już to za jej negowanie. Nadto, zdaniem autora, nie wolno filozofowi rozpoczynać budowy systemu nie korzystając z dotychczasowej wiedzy, tj. od bezpośrednich danych; powinien on oprzeć swój system na osiągnięciach fizyki, biologii, psychologii oraz na poglądzie potocznym. Praca filozofa ma polegać na uzgodnieniu w jednym poglądzie metafi- plusieurs manuscrits et des documents rares ou inedits these pour le doctorat, presente d la Faculte des Lettres de Greno-ble, Paris 1901. Ó wczesnych lekturach Witkiewicza z kręgu filozofii leib-nizowskiej wspomina także Kotarbiński w przypisie do artykułu pt. Filozofia S. I. Witkiewicza (w: Stanisław Ignacy Witkiewicz. Czlowiek i twórca, Księga pamiątkowa pod red. T. Kotarbińskiego i J. E. Płomieńskiego, Warszawa 1957, s. 15): „Już po napisaniu niniejszego artykułu natknąłem się na strzęp książki opatrzony taką oto własnoręczną glosą Witkiewicza: «I-sza książka filozoficzna czytana w r. 1905 Witk. 1937.» W pozbawionym kart początkowych tomie udało się rozpoznać Zasady filozofii Emila Boiraca, przełożone przez Dygasińskiego z francuskiego i wydane po polsku w r. 1891. A Boirac — to leibnizjanin, zwolennik Leibnizowskiego monadyzmu." 4 W. Tatarkiewicz, Historia filozofii, t. III, Warszawa 1970, s. 365. 2* 20 21 Główne idee monadyzmu biologicznego Główne idee monadyzmu biologicznego zyczinym sprzecznych niekiedy i jednostronnych ustaleń tych nauk. Podwaliną systemu Witkiewicza jest pojęcie Istnienia Poszczególnego oznaczone przez filozofa symbolem IP. Istnienie Poszczególne, czyli indywiduum świadome, czyli monada, a w języku poglądu potocznego „ja", każdy żywy osobnik, jest w tym systemie bytem pierwotnym, ostatecznym i do niczego niespro-wadzalnym. Jest bytem dwoistym, w którym współ-występują i wzajemnie przenikają się dwa niesamodzielne składniki — ciało i świadomość. Zatem monada — w ujęciu Witkiewicza — nie daje się opisać ani w terminach materializmu utożsamiającego monadę z ciałem, ani w terminach spirytualizmu utożsamiającego monadę z duchem, ani też w terminach np. wita-lizmu dualistycznie przeciwstawiającego duszę ciału przez przyjęcie samodzielnego istnienia materii martwej oraz bytów nieprzestrzennych — w systemie Witkiewicza niesamodzielnych, lecz równorzędnych komponentów całości, jaką stanowi monada. Swoją dwoistość monada zawdzięcza dwoistej, trwa-niowo-rozciągłościowej naturze istnienia w ogóle. W mniemamiu Witkiewicza, „co trwa, musi trwać w przestrzeni, co istnieje w przestrzeni, musi trwać". Dwoistość Istnienia to nie tylko jego czasoprze-strzenność, ale również przeciwstawienie „ja" reszcie świata, Istnienia Poszczególnego — Istnieniu jako całości, a co za tym idzie, dwoistość opisu bytu. Byt może być badany i opisywany z dwóch przeciwnych punktów widzenia — subiektywnego i obiektywnego. Monada widziana „od wewnątrz" ukazuje nam w swej budowie zarówno wielość, jak i jedność. Dostrzegamy zatem wchodzące w skład jaźni proste elementy. Są to kompleksy jakości trwające jako jej treści. Witkiewicz rozróżnia przede wszystkim dwa rodzaje jakości: odpowiadające ciału danego osobnika (którego jaźń one stanowią) oraz reprezentujące ciała obcych osobników. Z drugiej strony jednak, nad tą wielością jakości nadbudowuje się sobie samej bezpośrednio dana jedność osobowości. Nie można wprawdzie porównywać tego z substancjalnie rozumianą osobowością, jednak pojęciu jaźni w tym systemie odpowiada coś więcej niż tylko wielość elementów. Witkiewicz stara się uniknąć sprzeczności wprowadzając pojęcie „jedności w wielości" — przy czym owa jedność rozumiana jest jako rodzaj więzi, która decyduje o tożsamości jaźni. Transsubiektywna natomiast więź między monada-mi jest możliwa tylko za pośrednictwem ciała. Już to jako pojawienie się w trwaniu poszczególnego osobnika jakości dotyku — gdy jedna monada działa bezpośrednio na drugą, gdy stykają się przestrzenne granice ich ciał, już to jako pojawienie się w trwaniu poszczególnej monady jakości będących reprezentantami ciała innej monady — gdy jeden osobnik postrzega ciało drugiego. Witkiewicz pisał: „Poprzez uznanie realności ciała jako organizmu wychodzimy z tego, co prelegent nazywa «zaklętym kręgiem przeżyć*, w którym zamknięta jest każda jaźń, i przezwyciężamy so-lipsyzm i idealizm."5 Przyjęcie realności ciała ma decydujące znaczenie dla realistycznej interpretacji systemu. Bowiem jakości, które z jednej strony, jako elementy świata jaźni, były tylko subiektywnymi treściami podmiotu, z drugiej jednak — jako nieodłączne od swojej formy przestrzennej (przestrzeń i czas traktuje Witkiewicz obiektywnie) — nie są już czysto subiektywne. Mamy tutaj rodzaj ekstrajekcji polegającej ina redukcji składnika myślenia do składnika otoczenia — jest to zabieg odwrotny do krytykowanej przez Avenariusa introjekcji. Tak pojęta identyfikacja bytu pozapodmiotowego i jakości będących elementami podmiotu jest w obrębie systemu konieczna 5 „Ruch Filozoficzny" 1939, t. 14, nr 4, s. 216. 22 23 Główne idee monadyzmu biologicznego Główne idee monadyzmu biologicznego i stanowi wyraz dwoistości istnienia. W ten sposób Witkiewicz próbuje znaleźć rozwiązanie sporu o istnienie świata. Właśnie w dopuszczeniu możliwości „oddziaływania" na siebie monad leży zasadnicza różnica między Lei-bnizowskim a Witkiewiczowskim monadyzmem. Mo-nady Leibniza są bytami duchowymi, są też bytami izolowanymi od reszty świata; jeżeli postrzeżenia różnych monad odpowiadają jednak sobie, dzieje się to dzięki harmonii wprzód ustanowionej przez Boga. Mo-nady Witkiewicza są bytami cielesnymi i nie są izolowane od innych monad, działają na siebie, udzielając sobie wzajem ruchu, drażniąc swoje narządy odbiorcze. Co się dzieje z osobnikiem, gdy nie jest przez nikogo postrzegany? Kwestię tę Witkiewicz rozwiązuje następująco: w systemie tym byt samodzielny, a przy tym pierwotny i do niczego niesprowadzalny, przypisany został wyłącznie osobnikom istniejącym jako same dla siebie, dlatego kiedy zostaję sam w pokoju, bytowi memu nic nie zagraża. Co się stanie natomiast — pyta dalej Witkiewicz — z nie postrzeganym przez nikogo przedmiotem martwym, który różni się tym właśnie ode mnie, że nie istnieje sam dla siebie? Jak to zostanie za chwilę bliżej wyjaśnione, i on będzie istnieć nadal, bowiem składa się w istocie z drobnych bytów samych dla siebie. Jeżeli następnie popatrzymy na monadę „od zewnątrz", z perspektywy całokształtu jestestwa, monada jawi się nam nie jako osobowość, lecz jako organizm, który zbudowany jest z narządów i komórek, te zaś w ostatniej instancji z monad niższych rzędów wielkości. Podobnie jak w przypadku jaźni, sytuację tę opisuje Witkiewicz za pomocą kategorii jedności w wielości. Jednością jest samodzielnie istniejący osobnik, wielością zaś jego części składowe, to jest nie-samodzielnie istniejące osobniki mniejsze od niego. W systemie, którego naczelny sąd egzystencjalny brzmi: samodzielnie istnieją tylko osobniki zawierające jakości w swoich trwaniach — pojęcie samodzielnie istniejącego przedmiotu martwego jest pojęciem sprzecznym. Jak już zostało powiedziane, w mniemaniu Witkiewicza jedynym bytem samodzielnym, pierwotnym i niesprowadzalnym są osobniki, zatem tzw. „materia martwa" musi być sprowadzona do „drobno zindywidualizowanej materii żywej", przy czym odwrotność takiego sprowadzenia jest niemożliwa. Genealogię filozofii Witkiewicza można próbować wyprowadzać z wczesnych form hilozoizmu. Witkiewicz odrzucał jako fałszywą podstawową opozycję: stwór żywy — martwy. Przepaści między żywym i martwym nie próbował Witkiewicz likwidować sprowadzając to, co żywe, do tego, co martwe (tak jak to czynił materializm mechanistyczny), wprost przeciwnie, sprowadzał to, co martwe, do tego, co żywe. Pisał on: „Jakiś element ostateczny bytu wybrać musimy. Wybieramy ten, do którego możemy sprowadzić inne, tj. monadę w przeciwieństwie do danego elementu fizykalnego, bo ten ostatni w jego prawidłowości możemy statystycznie ukonstytuować z monad, a cielesnej samoczującej się monady nie możemy skonstruować bez pomocy jakichś entelechii z przypadkowych wzajemnych działań cząstek fizykalnych. W ten sposób problem powstania życia ma rozpalonej początkowo planecie i problem przemiany materii martwej na żywą, jako też wszelkie «cuda» (z materialistyczne-go punktu widzenia) biologii znajdują swoje wyjaśnienie bez konieczności przyjmowania radykalnego dualizmu «ducha» i «materii» i łączącej ich jakiejś «har-monii z góry ustanowionej*, przy czym zyskujemy jednolite ujęcie problemu psychofizycznego i opis świata w jednorodnych terminach, bez sprzeciwiania się dowolnej postaci fizyki, biologii i psychologii, w 25 24 Główne idee monadyzmu biologicznego Główne idee monadyzmu biologicznego ogóle w związku z czysto naukowym poglądem na Istnienie."6 Wraz z pojęciem „drobno zindywidualizowanej materii żywej" pojawia się problem przyczynowości w jego wersji ontologicznej. W systemie tym rozwiązywany jest on w duchu probabilistycznych tendencji dzisiejszej fizyki makrocząsteczek. Autor skłania się, mówiąc najogólniej, ku indeterminizmowi, przypisując „wolną wolę" pojedynczej drobnej monadzie będącej czymś w rodzaju atomu, natomiast uznaje podleganie prawidłowościom o charakterze statystycznym (Prawom Wielkich Liczb) — skupisk takich cząstek. Jeżeli stajemy na stanowisku determinizmu mechanistyczne-go, zakładającego, że wszystkie zjawiska podlegają prawidłowościom jednoznacznym, ulegamy po prostu złudzeniu, biorącemu się z różnicy rządu wielkości między nami a tym, co jawi się nam jako drobna materia martwa: „Jeśli weźmiemy monady dowolnie małego rzędu wielkości, to niezależnie od ich żywości możemy zupełnie dorzecznie pomyśleć, że mogą one w wielkich masach stanowić na tle zsumowania się wzajemnych działań (podobnie jak to zakładamy rozpatrując cząsteczki fizykalne) to, co nam przedstawia się jako materia martwa rządzona prawami złudnej, zupełnie ścisłej przyczynowości."7 To, co powszechnie uważa się za przeciwczłony par przeciwieństw8, jedność i wielość oraz pochodne, całość i część, stałość i zmienność, ciągłość i przerywa-ność, uznał Witkiewicz za konstytutywną cechę istnienia i z tego punktu widzenia podjął krytykę obu głównych postaw myślenia dwudziestowiecznego — metafizycznej i pozytywistycznej. Zarzuca im jedno- « Ib, 7 ib. 8 Za pomocą takich opozycji interpretuje myśl Witkiewicza K. Pomian: Filozofia Witkacego. Wstępny przegląd problema-tyki, „Pamiętnik Teatralny" 1969, z. 3, s. 278. stronną krańcowość, zniekształcającą obraz świata. A więc krytykuje, z jednej strony, esencjalną tradycję z jej prymatem całości nad częścią, z jej hiposta-zami w rodzaju „substancja", „materia", „duch". W szczególności piętnuje przypisywanie odrębnego bytu „duszy", która miałaby różnić się czymś od dostępnych w introspekcji i opisywalnych jakości życia psychicznego człowieka. Krytykę taką przeprowadza autor wyraźnie ze stanowiska fenomenalizmu i metod analitycznych. Z drugiej strony jednak, krytykuje Witkiewicz także pozytywizm za jego uznanie prymatu części nad całością, wszechwładne stosowanie metod analitycznych, redukcjonizm, odrzucenie metafizyki itd. Uznając dualizm za konstytutywną cechę istnienia, Witkiewicz uważa, że dwoistość bytu musi znaleźć swój wyraz także w każdym adekwatnym opisie rzeczywistości. Tedy tych dwóch postaw, jak łatwo było zauważyć, nie odrzuca ostatecznie, lecz próbuje uzgodnić je w jednym całościowym, a nie jednostronnym — zdaniem Witkiewicza — jak tamte, poglądzie na świat. W tym celu wprowadza kategorię jedności w wielości i kiedy w niektórych punktach nie udaje mu się, mimo pewnego wysiłku analitycznego, uniknąć sprzeczności, wówczas orzeka, iż kategoria ta stanowi Tajemnicę Istnienia. Nie miejsce tutaj na krytyczną analizę poglądów Witkiewicza. Warto może wspomnieć jedynie o najogólniejszym zarzucie, z jakim spotykała się jego doktryna ze strony niektórych historyków filozofii. Zarzucali jej oni, iż była z góry skazana na niepowodzenie, ponieważ zmierzała do uzgodnienia w jednej doktrynie dwóch postaw, które uzgodnić się nie dają. Wydawać by się mogło, iż tego rodzaju „immanen-tna" krytyka ma sens jedynie w obrębie każdej z tych postaw. Natomiast wobec próby metafizyki opartej na inaczej rozumianej rzeczywistości i tym przekraczają- 26 27 Główne idee monadyzmu biologicznego Główne idee monadyzmu biologicznego cej dotychczasowe postawy krytyka taka jest bezsilna — nic bowiem nie stoi na przeszkodzie w sporządzeniu niesprzecznego opisu rzeczywistości zbudowanej z przeciwieństw. Wydaje się, iż najlepszym zabiegiem interpretacyjnym byłoby zastanowić się, co właściwie filozof chciał powiedzieć decydując się w ogóle na zabranie głosu i dlaczego świat jawi mu się taki, a nie inny, a zatem, jak napisał pewien zrezygnowany interpretator o znanym myślicielu, „brać go po prostu za słowo i towarzyszyć słowu", uwzględniając — dodajmy od siebie — nie tylko formalną architektonikę jego myśli, ale także jej uwarunkowania, już to historyczne, kulturowe, już to nawet psychologiczne. Bowiem wszystko, co z czasem stawało się pozycją różnych katalogów konwencji, zrazu było „niepojęte i dziwne". Może podobnie jest z myślą Witkiewicza, wobec której sama analiza formalna okazuje się bezsilna, natomiast cierpliwe próby jej „oswajania", tak by móc ją „własnymi opisać słowami" i własne problemy w jej stylu myślowym wyrazić, pozwolą zbliżyć się do jej rozumienia. Głównym pytaniem krytycznym, jakie powinniśmy postawić systemowi Witkiewicza, jest, jak sądzę, pytanie o sposób konstytuowania się jedności zjawiskowej świata. Odpowiedzi na to pytanie należy szukać poza systemem, bowiem to, co w Pojęciach i twierdzeniach implikowanych przez pojadę Istnienia jest tylko ukrytą intuicją, w Corneliusowskich Grundla-gen der Erkenntnistheorie. Transzendentale Systema-tik jest jawnym fundamentem. Witkiewicz staje, tak jak Cornelius, na stanowisku, iż jedność zjawiskowa świata bierze się z jedności jaźni jako czynnika konstytutywnego zachodzenia — rozumianej psychologicznie, a nie logicznie — transcendentalnej konieczności. Zjawiska bowiem to nic innego, jak bezpośrednio dane treści świadomości, inaczej mówiąc — przeżycia, a te z kolei nie znajdują się w rozproszeniu, lecz przynależą do trwającego w czasie osobowego strumienia świadomości. Jedność tego strumienia, czyli jedność jaźni, nie pochodzi z doświadczenia, jak chciał np. Mach, lecz stanowi jego warunek. Elementy wrażeniowe bezpośrednio dane nie wnoszą do doświadczenia swojej własnej przeddoświadczalnej jedności. Są jej pozbawione. Dopiero w akcie doświadczenia danemu doświadczalnie światu jaźń nadaje swoją pierwotną, aprioryczną jedność. Dla Witkiewicza, jak sam mówił, opis monady od środka to coś w kształcie „eidetycznej psychologii". Jest to stanowisko psychologistycznego aprioryzmu tłumaczącego oczywistość naszych sądów budową władz poznawczych, która uniemożliwia, iżby miało być inaczej, niż twierdzenia te głoszą. Pytanie o sposób konstytuowania jedności zjawiskowej świata pociąga za sobą fundamentalną kwestię wszelkiego filozofowania — pytanie o źródła poznania. Rozstrzyga je Witkiewicz w duchu umiarkowanego aprioryzmu, ale nie w wersji obiektywnej, lecz psychologicznej (będzie o tym szczegółowo mowa niżej, patrz s. 178). Tutaj nie zamyka się jednak krąg filozofii Witkiewicza. Cornelius dał jej tylko bodziec, nie ograniczając przy tym jej własnego rozmachu spekulatywnego. Fizyka a metafizyka 29 Część 11 POLEMIKA Z FILOZOFIAMI FIZYKI W rozważaniach ontologicznych Witkiewicza szczególną rolę musiała odegrać fizyka. Fizyka ze swoją chroniczną skłonnością do metafizycznych uogólnień, dążąca do syntezy, a skazana tną specjalizację, przeżywająca na przełomie XIX i XX wieku wstrząsy, które zmusiły ją do zrewidowania wszystkich zasad uchodzących dotąd za podstawowe — nie mogła pozostawić Witkiewicza obojętnym. Jego stosunek do fizyki był jednak ambiwalentny: pewne implikacje filozoficzne i konstrukcje światopoglądowe fizyki Wit-kiewicz w swoim systemie zasymilował, inne zaś budziły gwałtowny jego sprzeciw. Owym metafizycznym skłonnościom fizyków oraz podzielanemu przez Witkiewicza ogólnemu przeświadczeniu epoki o wpływie nauk matematyczno-przyrod-niczych na koleje typowo filozoficznych sporów najlepiej daje wyraz Heisenberg: „Współczesna wiedza przyrodnicza przenika do wielkich obszarów naszego globu, gdzie pewne nowe doktryny przed kilkudziesięciu laty stały się podstawą nowych i potężnych społeczeństw. Treść nauki współczesnej konfrontuje się tu z treścią doktryn wywodzących się z europejskiej filozofii XIX wieku (Hegel i Marks); następuje tu koincydencja nauki współczesnej i wiary nie uznającej żadnego kompromisu z innymi poglądami. Ponieważ ze względu na swe praktyczne znaczenie fizyka współczesna odgrywa w tych krajach ważną rolę, przeto jest chyba czymś nieuchronnym, że ci, którzy rzeczywiście rozumieli ją i jej sens filozoficzny, zdadzą sobie sprawę z ograniczoności panujących doktryn."1 Przed przystąpieniem do szczegółowego omówienia polemiki Witkiewicza z poglądem fizykalnym warto poświęcić nieco uwagi owemu „fizycznemu" układowi odniesienia polemiki, tj. określić, gdzie przebiegała zdaniem Witkiewicza granica między fizyką a metafizyką oraz innymi dziedzinami poznania, i następnie ukazać, najogólniej jak to będzie możliwe, ewolucję fizyki wraz z jej konstrukcjami światopoglądowymi w ciągu ostatnich stu lat. Zabieg ten ma na celu uzyskanie odpowiedniej perspektywy interpretacyjnej, bez której nie można uchwycić specyfiki Witkiewiczo-wskiego stanowiska w sporze na temat filozofii przyrody. 1. FIZYKA A METAFIZYKA „Sam nie uważam się za laika w filozofii, którą zajmuję się od lat trzydziestu, a za to uważam się za półlaika w fizyce, tzn. za kogoś, który rozumiejąc, o co chodzi, nie może studiować fizyki a fond z powodu niedostatecznych podstaw matematycznych" (t. III, s. 105).2 Pomimo to analizy krytyczne Witkiewicza cechuje dość rozległa znajomość literatury fizycznej, w szcze- 1 W. Heisenberg, Fizyka a filozofia, Warszawa 1965, s. 211. 2 S. I. Witkiewicz, Pisma filozoficzne i estetyczne t. I-IV; t. I: Nowe formy w malarstwie. Szkice estetyczne. Teatr, Warszawa 1974; t. II: O znaczeniu filozofii dla krytyki i inne artykuły polemiczne, Warszawa 1976; t. III: O idealizmie i realizmie. Pojęcia i twierdzenia implikowane przez pojęcie Istnienia i inne prace filozoficzne. Warszawa 1977; t IV: Zagadnienie psychofizyczne, Warszawa 1978. W cytatach z Pżsra podaje się dalej tylko nurner tomu i stronę. Fizyka a metafizyka Polemika z filozofiami fizyki 31 30 gólności zaś prac z pogranicza fizyki i filozofii. Dokładne ustalenie tych lektur utrudnia jednak cechujący zapis Witkiewicza brak cytatów, a co za tym idzie — przypisów bibliograficznych. Potrzebne fragmenty przytacza on z pamięci we własnej trawestacji. Do najczęściej wspominanych autorów, zawsze jednak bez bibliograficznego adresu, należy fizyk A. Eddington •—- twórca m.in. ostro atakowanej przez Witkiewicza teorii krzywizny wszechświata^ a także autor prac z zakresu filozofii fizyki. Innym, którego nazwisko równie często pojawia się w rozprawach Witkiewicza, jest twórca oryginalnej teorii kosmogonicznej, J. Jeanś. Przekłady jego prac czytywane były powszechnie w Polsce w latach trzydziestych. Witkiewicz wspomina je tylko ogólnie, wymieniając z tytułu jedynie pracą New Background of Science (1932), której polskie wydanie pt. Horyzonty nowej nauki ukazało się w roku 1937. Witkiewiczowi znane były także głośne prace popularyzatorskie (tłumaczone również na język polski) rosyjskiego fizyka O. Chwolsona. Powołuje się także na pracę P. Franka, austriackiego fizyka i filozofa, pt. Das Kausalgesetz und seine Grenzen (1932). Innym wspomnianym przez Witkiewicza autorem jest De Broglie, lecz prawdopodobnie nie Maurice, lecz jego brat, również znany fizyk, Louis. Formułując w 1924 roku falowe własności cząstek, stworzył on podstawę dla całej mechaniki kwantowej. Wydaje się, iż Witkiewicz posiadał jedynie pośrednie wiadomości dotyczące koncepcji De Broglie. Podobnie zresztą jak w przypadku W. Heisenberga, którego poglądy, jak sam wspomina, poznał za pośrednictwem wymienionej już książki Franka. W pracach Witkiewicza pojawia się także nazwisko twórcy mechaniki falowej, E. Schro-dingera. Trudno stwierdzić, czy którąś z jego prac znał bezpośrednio. Na podobną trudność napotykamy w przypadku odniesień dotyczących koncepcji C. Bia-łobrzeskiego. Fizyk ten zajmował się w szczególności zagadnieniem indeterminizmu i był autorem licznych prac z pogranicza fizyki i filozofii. Nie ulega jednak wątpliwości, że Witkiewicz czytał prace twórcy ope-racjonizmu, P. Bridgmana — kilkakrotnie powołuje się na jego książkę The Naturę oj Physical Theory (1936). Nie ma natomiast żadnych danych dotyczących prac Einsteina, co do koncepcji którego był jednak dobrze zorientowany. Wymienia natomiast pracę popularyzatorską polskich autorów, Szczeniowskiego i Ziemeckiego, Promieniowanie i materia oraz kompendium wiedzy przyrodniczej B. Bavinka Ergebnisse und Probleme der Naturwissenschaften (1913). Ponadto w różnych kontekstach polemicznych wymienia Witkiewicz nazwiska fizyków: de Sittera, Di-raca, Lodge'a, Hogbena i Weyla. Fizyka jako nauka nie była nigdy przez Witkiewicza