BOHDAN MICHALSKI POLEMIKI FILOZOFICZN STANISŁAWA IGNACEGO PAŃSTWOWY INSTYTUT WYDAWNICZY WARSZAWA 1979 A WSTĘP Indeks opracowała Krystyna Kurmanowa Okładkę, obwolutę i strony tytułowe projektowała Ewa Wieczorek (C) Copyright by Bohdan Michalski Warszawa 1979 ISBN 83-Oe-OQ020-x Filozofię traktował Witkiewicz niezwykle serio. Wobec swego malarstwa i literatury zdobywał się często na ironiczny dystans, wobec filozofii — nigdy. W jednym z ostatnich utworów — Niemytych duszach, spoglądając wstecz, napisał: „Dr de Beaurain chciał mnie uratować w pewnym sensie od samego siebie. Możliwe jest, że dobrze się dla mnie stało, iż tego w zupełności nie dokonał, ponieważ prawdopodobnie musiałbym wtedy, mając «rozwiązane» i[...] wszystkie węzłowiska (kompleksy), wyrzec się pracy w moich zawodach, tzn. w literaturze, malarstwie i filozofii '[...]. A stwierdzić muszę, że {...] ta właśnie ostatnia praca dała mnie osobiście niezmiernie wiele (niezależnie od tego, co mogła lub może dać innym i samej nauce) i [...] bez niej, mimo dość dziwnych przygód i braku nudy, uważałbym moje życie, którego — przynajmniej dotąd — nie zamieniłbym z żadnym innym (nawet z życiem cesarza Pu-Ji), za jałową pustynię. Mówię tu specjalnie nie tyle o sztuce i literaturze, ile o filozofii."1 A jednak w obręb świadomości europejskiej wprowadziły Witkiewicza nie traktaty filozoficzne, lecz dramaty i powieści. 1 S. I. Witkiewicz, Narkotyki. Niemyte dusze, Warszawa 1975, s. 192. ....:. Wstęp Wstąp „Czyż może być większe poniżenie dla pisarza, dla myśliciela, dla artysty — pisał Czesław Miłosz w Ziemi Ulro — niż zasłużyć na względy potomnych nie tym, co dla niego samego było najbardziej cenne, co chciał swoim dziełem obronić?"2 Ale czy można zatem mówić o upokorzeniu Witkie-wicza — wielkiego artysty, który trafił do krwiobiegu kultury nie dzięki temu, na czym mu najbardziej zależało? Czy żyjąc dzisiaj, miałby poczucie klęski? A może prawdziwy jest inny obraz Witkacego? Wybitnego artysty, który na koniec „sfiksował", tracąc dziesięć lat życia prawie wyłącznie na pisaniu tasiemcowych, nudnych, przez nikogo mię czytanych traktatów filozoficznych? Takie pytania musi Witkacy prowokować. Jedno jest pewne, filozofia jego oddziałała dotąd minimalnie, i to głównie pośrednio poprzez teorię estetyczną i literaturę. Kilkanaście prac filozoficznych zostało wprawdzie opublikowanych za życia autora, większość jednak spoczywała w jego biurku w rękopisie. Można powiedzieć, że filozofia Witkiewicza znana była w latach trzydziestych prawie wyłącznie kilku zaprzyjaźnionym z nim filozofom profesjonalnym. Sytuacja była więc dość szczególna. W jednym z artykułów opublikowanych w roku 1934 Witkiewicz odesłał czytelnika do innych swoich rozpraw w taki oto sposób: „Patrz, Krytyka poglądów T. Kotarbińskiego, 1935. Biurko moje i Kotarbińskiego." Na innym znów miejscu zamieścił następujący odsyłacz: „Patrz, kocie, Zbiorowe dzieła pośmiertne, tom któryś tam (nie wiem jeszcze)... Jednak zdaje się, że wyjdzie w kasie im. Mianowskiego." Są to cytaty tyle żartobliwe, co znamienne. W roku 1935 filozowiczne dzieło Witkiewicza było z jednej strony na tyle zaawansowane, że z łatwością wypełniłoby kilka tomów wydania zbiorowego, z drugiej zaś, duża jego część znajdowała się 2 C. Miłosz, Ziemia Ulro, Paryż 1977, s. 185. poza obiegiem czytelniczym, pozostając w rękopisach. Z tymi pracami los obszedł się wyjątkowo okrutnie. Wojna uniemożliwiła nie tylko opublikowanie szeregu gotowych artykułów oraz ostatniego najobszerniejszego dzieła filozoficznego ukończonego w 1939 roku, ale co gorsza, część rękopisów została bezpowrotnie zniszczona. Te, które przetrwały, znalazły się w wydanych niedawno tomach III i IV Pism filozoficznych, i estetycznych (Warszawa 1977, 1978). O wydaniu zbiorowym swoich pism -napisał Witkiewicz kiedyś, że spodziewa się go gdzieś w połowie lat pięćdziesiątych. Pomylił się więc o prawie trzydzieści lat — ostatni tom Pism wyszedł dopiero niedawno, bo w roku 1978. Dopóki więc po tylu perypetiach rękopisy filozoficzne nie dotrą na dobre do rąk czytelnika, spór o Witkacego - filozofa musi zaczekać na swoje rozstrzygnięcie. Już teraz można natomiast odpowiedzieć na inne pytania: dlaczego filozofii Witkiewicza warto dzisiaj poświęcić trochę uwagi? Co czyni jego poglądy zawarte w tekstach ściśle filozoficznych czymś więcej niż pozycją czysto historyczną czytaną z obowiązku przez tzw. witkacologów. Należy zapytać wprost, co z punktu widzenia dzisiejszego czytelnika warta jest ta filozofia, czym przede wszystkim może go zainteresować? Idzie tu o filozofię w znaczeniu wąskim, a nie o światopogląd w ogóle, a więc nie o dobrze znany z dramatów i powieści katastrofizm Witkacego, lecz jegc teorię bytu i poznania oraz filozofię nauki. Mowa tu jest oczywiście o wartości samej filozofi Witkacego, abstrahując zupełnie od zainteresowania jakie muszą z natury rzeczy budzić wszelkie pogląd; uznanego powszechnie klasyka awangardowego teatri twórcy nowoczesnej teorii estetycznej i oryginalneg powieściopisarza. Nie idzie tu z kolei o ocenę niewątpliwych zalet foi marnych filozofowania Witkiewicza, tak jak to uczyń Wstęp Wstęp Tadeusz Kotarbiński: „Te i tym podobne pytania nie pozwalają mi zająć względem niej postawy stanowczej negacji lub wyraźnej solidarności — pisał on o filozofii Witkiewicza — nie wiem jeszcze, czy z ewentualnego dalszego jej opracowania wyłoni się jasne i nowe słowo w dziejach antologii spekulatywnej, czy też ujawni się raczej, że u jej podstaw leży nieporozumienie. Bo taki bywał częstokroć los systemów z tej dziedziny... Ba, prawdę mówiąc, żaden z nich nie uniknął dotąd takiego losu. Ten pośród innych domaga się uwagi publicznej i słusznie mu się ona należy za intensywność i uporczywość włożonego wysiłku, za wielostronność objętej perspektywy, za odrębny styl myślowy, za oryginalność koncepcji podstawowej, a przede wszystkim za bezkompromisową rzetelność w dążeniu do prawdy."3 Pytanie o wartość filozofii Witkiewicza trzeba jeszcze bardziej zawęzić. Ocena nie ma na razie dotyczyć gotowego osiągnięcia, jakim jest jego filozofia mona-dyzmu biologicznego, lecz odnosić się ma do podstawowej intuicji, która zadecydowała o powstaniu tej filozofii. Na pytanie tak sformułowane możina dać odpowiedź krótką, ale też i ogólną. O wartości filozofii Witkiewicza z punktu widzenia dzisiejszego czytelnika, a więc o jej aktualności (o ile słowo aktualność w odniesieniu do filozofii jest na miejscu), decydują dwie rzeczy. Po pierwsze — krytyka scjentystycznego modelu kultury oraz po drugie — próba stworzenia ontologii, która godziłaby indywidualizm z pluralizmem. A więc — taka obrona omtologiczmej niezależności jednostki, która nie rezygnowałaby przy tym z uznania współistnienia wielości równie autonomicznych indywiduów. 8 T. Kotarbiński, St. I. Witkiewicz, „Pojęcia i twierdzenia implikowane przez pojęcie Istnienia", w: T. Kotarbiński, Wybór pism, Warszawa 1958, s. 878. Istotną cechą postawy naukowej ostatnich lat — znajdującą tylko nieznaczne odbicie w potocznej świadomości — są podejmowane przez naukę próby zrewidowania własnych metod, kompetencji i założeń przyjętych dotąd za oczywiste. Jako pierwsi wszech-wyjaśniające aspiracje swojej dyscypliny zmuszeni byli skontrolować i ograniczyć fizycy. Następnie surowej krytyce, głównie z zewnątrz, poddane zostały metody współczesnej psychologii i psychiatrii. Także i w socjologii okazało się, że szereg metod i instrumentów poznawczych uchodzących dotąd za „obiektywne" i „naukowe" jest mało przydatnych do badań nad społeczeństwem. Fizyka kwantowa, psychologia humanistyczna i an-typsychiatria, socjologia fenomenologiczna i etnometo-dologia podjęły jak gdyby od środka krytykę pozytywistycznego modelu nauki i scjentystycznego modelu kultury. Wybitny psycholog, Abraham Maslow, w roku 1969 w swojej Psychologii nauki, starając się zakreślić granice poznania naukowego, napisał: „Uważam, że zorientowana mechanistycznie nauka (która w psychologii przybiera postać behawioryzmu) nie jest błędna, lecz raczej zbyt wąska i ograniczona, aby służyć jako ogólna filozofia."4 Czytając Masłowa nie można momentami oprzeć się wrażeniu, że ma się do czynienia z tekstem Witkiewicza — np. fragmentem pochodzącego z roku 1932 artykułu zatytułowanego Stosunek wzajemny nauki i filozofii. Istotny sens postawy scjentystycznej wyrażał się zwykle w przenoszeniu do nauk o człowieku i społeczeństwie metod i technik stosowanych w naukach przyrodniczych. Wyrażał się on w dążeniu do unifikacji tych metod we wszystkich dyscyplinach i w próbach stworzenia jednego wszechobowiązującego naukowego modelu „obiektywnego" poznania. Współczesna reakcja antyscjeintystyczna, nie pierw-4 A. Maslow, Psychology oi Science, Chicago 1969, s. XI. Wstęp 10 Wstęp 11 sza już zresztą, broni podobnie jak poprzednie (mniej lub bardziej świadomie) autonomii i swoistości bytu osobowego. Opowiada się na ogół za „metafizycznym wymiarem istnienia" i jest obroną sensowności uniwersalnych pytań filozoficznych, a więc i filozofii jako takiej. Tym jednak, co różni współczesny antyscjen-tyzm od dotychczasowych reakcji antynaukowych, jest fakt, iż nie odwołuje się on do żadnych zewnętrznych postaw światopoglądowych w rodzaju tomizmu czy egzystencjalizmu, lecz wyrasta z samej nauki, z jej — można powiedzieć — autokrytyki. Antyscjentyzm Witkiewicza już w latach trzydziestych wyglądał podobnie. Otóż postawił on przed sobą tak jak Maslow zadanie: wyciągnąć ogólniejsze wnioski z dokonujących się w naukach szczegółowych przewartościowań i kryzysu zaufania do własnych metod i możliwości. Swoją krytykę nazbyt wybujałych aspiracji poszczególnych dyscyplin naukowych i ich „notorycznych" skłonności do przekraczania przysługujących im kompetencji rozpoczynał Witkiewicz od możliwie najgłębszego wniknięcia w same te nauki. Wiele trudu kosztowała go, jako niespecjalistę — outsi-dera — lektura dzieł fizycznych i biologicznych. Chciał uchwycić niedostrzegalne z zewnątrz ogólne antynomie myślenia naukowego. Czyżby więc i tutaj wyprzedził swój czas i był no-watorem, tak jak powszechnie uchodził za prekursora w sztuce? Jest to chyba za dużo powiedziane. Nie można jednak odmówić oryginalności komuś, kto podjął na przekór wszystkim i wszystkiemu krytykę scjentystyczne-go modelu myślenia. Czynił to przecież w latach trzydziestych, czyli właśnie w momencie, kiedy swoją kulminację osiągał polski neopozytywizm, kiedy jego twórcy — Łukasiewicz, Tarski, Leśniewski, Ajdukie-wicz i Kotarbiński — publikowali najważniejsze prace. Nie ulega więc wątpliwości, że w filozofii musiał Witkiewicz odczuwać osamotnienie w nie mniejszym stopniu niż w sztuce; w sztuce jednak była to samotność prekursora, która z czasem miała mu przynieść sławę. Krytykę scjentyzmu rozpoczął Witkiewicz od nastawionych „filozoficznie" fizyków, następnie polemizował z neopozytywistami i przedstawicielami filozofii analitycznej. Spory te umieścił między innymi w swoim ostatnim obszernym dziele pt. Zagadnienie psychofizyczne (1932—1939). Rękopis tej pracy uchodził za zaginiony, udało mi się odnaleźć go w Bibliotece Jagiellońskiej w Krakowie w roku 1973, ukazał się drukiem po raz pierwszy w roku 1978 jako tom IV Pism filozoficznych i estetycznych. Swoje poglądy filozoficzne wyłożył poza tym w około czterdziestu rozprawach oraz tzw. „główniaku", tj. książce zatytułowanej Pojęcia i twierdzenia implikowane przez pojęcie Istnienia (1932, wyd. 1935), i w szeregu prac z dziedziny estetyki. Książka ta postawiła sobie za cel omówienie najważniejszych, a przy tym zupełnie nie znanych sporów filozoficznych Witkiewicza. Po wprowadzeniu w części pierwszej w główne idee monadyzmu biologicznego w drugiej części skoncentrowałem uwagę wokół Witkiewiczowskiej krytyki różnych odmian światopoglądów towarzyszących fizyce — zarówno XIX-wiecznej mechanice newtonowskiej, jak i XX-wiecznej mechanice kwantowej. W trzeciej — zostały omówione polemiki z pozytywizmem i analityczną wersją uprawiania filozofii, tj. z Machem, Avenariusem, Corneliusem, Russellem, Whiteheadem, Wittgensteinem oraz z przedstawicielami Koła Wiedeńskiego, głównie Carnapem. Ponadto w części końcowej przedstawione zostały polemiki z myślicielami polskimi — Kotarbińskim. Chwistkiem i Ingardenem (przy okazji tego ostatnie- Wstęp Wstęp 13 go omówiony został stosunek Witkiewicza do husser-lizmu). W części tej próbowałem umieścić myśl Witkiewicza we współczesnej mu filozofii polskiej, t j. odnieść monadyzm biologiczny do reizmu i fenomenologii. Całość otworzyła krótka ekspozycja założeń onto-logicznych filozofii Witkiewicza, zamknęły zaś rozważania nad jej ogólnym sensem. Starałem się tutaj, korzystając z nie znanego dotąd materiału, jakiego dostarczyły odnalezione rękopisy polemiczne, zastanowić na nowo nad ogólnym sensem tego stylu myślenia. Wyniki okazały się w wielu punktach niezgodne z ustalonym obrazem światopoglądu Witkiewicza. Trzy rzeczy stanowiły o trudności powziętego tutaj zadania: po pierwsze, styl pisarstwa filozoficznego Witkiewicza, po drugie, stosowana przez niego metoda polemiczna, po trzecie, niekompletność rękopisów. Styl pisarski Witkiewicza określa najlepiej fragment zaczerpnięty z pracy pt. Parafilosojen (1973) holenderskiego autora, Verhoevena: „W porównaniu ze sposobem pisania bardziej rutynowanych, bardziej sceptycznie i mniej totalnie nastawionych autorów główną cechą stylu parafilozoficznego wydaje się niejasność. Nie należy przez to rozumieć samej trudności wypowiadanych myśli. W tym sensie cała proza filozoficzna byłaby niejasna [...]. Dobry styl to jednolitość informacji. Niejasnym staje się styl, gdy występują w nim elementy zmniejszające jednolitość i samodzielność tekstu. Mogą to być dziwaczne, niezwykłe lub nowo tworzone wyrazy, ale także może to być jakieś naruszenie konstrukcji składniowej i jakaś uderzająco odbiegająca od normy pisownia czy układ graficzny, jakiś tryb rozkazujący [wszystkie podkreślenia — B. M.] nakłaniający do działania albo też inne formy agitacji. Środki te nie są niejasne same przez się, lecz powodują niejasność przez naruszenie jednolitości, np. gdy występują w nadmiarze. Parafilozofowie chętnie używają własnej terminologii; jest ona źródłem obcych ciał w ich stylu, tworzących przerwy w komunikacie, w czasie których czytelnik zastanawia się nad anachronicznością formy, doborem słów autora lub nawet nad sama osobą. Tok myślenia zostaje przerwany i skierowany na coś innego." Verhoeven, który przypuszczalnie nigdy Witkiewicza nie czytał, w swoim opisie zupełnie przypadkowo oddaje dość trafnie jego styl filozoficzny. Wypada tutaj dodać, że styl ten był w pewnym sensie kontynuacją sposobu pisania znanego z utworów literackich Witkiewicza. Użyty dla wyrażenia treści filozoficznych obok samych wad miał też jedną zaletę. Dzięki obecności autokomentarza autorskiego ukazywał ludzki wymiar filozofowania, a mianowicie zmaganie autora z automatyzmami i sztucznością frazeologii filozoficznej. Jeśli idzie o przyjętą przez Witkiewicza metodę polemiczną, to stwarza ona nie mniejsze trudności niż jego styl. Polega ona ma komentowaniu książek krytykowanego autora strona po stronie. „Na razie — pisze Witkiewicz na marginesie jednej z polemik — będę według mojego systemu krytyki, tzw. «marginal notes criticism», szedł za biegiem myśli autora, nie starając się za niego skonstruować inaczej, według moich wymagań de fond en comble, jego systemu."5 Sprawia to, że krytyk gubi się w szczegółach, nie wydobywa wyraźnie wątków istotnych i nie struktu-ruje problematyki wedle kwestii i pytań uniwersalnych, lecz nadmiernie poddaje się w tym względzie woli analizowanych autorów. Wszystko to stwarza dla interpretatora niebezpieczeństwo powtarzania błędów Witkiewicza oraz czyni 5 S. I. Witkiewicz, Pisma filozoficzne i estetyczne, t IV: Zagadnienie psychofizyczne, Warszawa 1978, s. 384. 15 14 Wstąp Wstęp jego teksty mało wdzięcznym przedmiotem badań. Jedną niewątpliwą zaletę ma obrana przez Witkiewi-cza metoda — opiera się na gruntownej, popartej długimi studiami znajomości analizowanych tekstów. Świadczą o tym także daty umieszczone niekiedy na marginesach wertowanych przez niego książek. W sposobie przedstawiania poszczególnych krytyk starałem się osiągnąć kompromis między problemowym a historycznym traktowaniem materiału polemicznego. Analizy krytyczne zostały co prawda ułożone wedle porządku mniej więcej chronologicznego następujących po sobie doktryn, szkół i poszczególnych filozofów. Jednak wewnątrz tak wyodrębnionych całości zorganizowane zostały wokół tych samych uniwersalnych pytań i kwestii — pytania o prawdę, o źródła i granice poznania, o substancję i strukturę przyrody, a także o funkcje, zadania i przedmiot filozofii jako takiej oraz jej miejsce w całości poznania. Wydaje się, że i Witkiewicz w swoich pracach stanął wobec podobnego dylematu. Wspomniany wyżej kompromis w swoich analizach krytycznych starał się osiągnąć na innej drodze, która świadczy i decyduje o jego filozoficznym autentyzmie. Metoda „marginal notes criticism" (czyli krytyka „strona po stronie") zapewnia analizom wierność i wczucie się w specyficzny styl myślowy krytykowanych autorów, natomiast stale obecny na horyzoncie jego rozważań cel generalny wszelkich dyskusji — znalezienie materiału uzasadniającego własna filozofię — wyznacza wspólną płaszczyznę porównań i interpretacji w postaci pytań, które z punktu widzenia własnego systemu uważał Witkiewicz za doniosłe. Krytyki innych autorów nie stanowiły dla Witkie-wicza celu samego w sobie, były one, jak to będę starał się pokazać, pośrednim uzasadnieniem monadyzmu biologicznego. Tak więc metoda krytyczna stosowana przez Witkiewicza polegała na wysnuwaniu z danej doktryny filozoficznej wszystkich najdalej sięgających konsekwencji. Miało to doprowadzić do wydobycia ukrytych sprzeczności, a zatem ukazania jej nie-wystarczalności do opisu bytu. Uznanie sprzeczności, w jakie uwikłane są dane doktryny, miało stanowić pośredni argument na rzecz metafizyki monady-stycznej, której rozwiązania byłyby ze względów zasadniczych wolne od wszelkich antynomii. Rozumowania krytyczne przeprowadzał Witkiewicz zarówno w płaszczyźnie teoriopoznawczej, jak i ontologicznej w ten sposób, by pewne rozstrzygnięcia jednej 7, nich pociągały za sobą z konieczności rozstrzygnięcia drugiej- I jeszcze jedna sprawa, o której na zakończenie należy powiedzieć. W niniejszej pracy nie pojawia się prawie aini razu słowo „katastrofizm". Dla czytelników oswojonych ze stereotypowym, urabianym przez znajomość utworów literackich i estetycznych mniemaniem o filozofii autora Matki wydać się to może nieporozumieniem. Nie wynika to jednak bynajmniej ?. jakiegoś z góry, arbitralnie przyjętego założenia czy tezy. Po prostu — o czym może przekonać się czytelnik pism ściśle filozoficznych — problematyka historiozoficzna nie była w nich poruszana. Z pojęciem katastrofizmu związane są nieuchronnie dwie inne kwestie — czasu i wartości. W pracach sensu stricto filozoficznych Witkiewicza, poza nielicznymi wyjaśnieniami genetycznymi w kilku marginalnych przypadkach, problematyka czasu historycznego jest nieobecna. Przynoszą one synchroniczny, pozbawiony jakichkolwiek wartościowań opis bytu, zawierają wykład filozofii pluralizmu ontologicznego, innymi słowy, wykład teorii monad, które istnieją poza czasem, poza historią, poza konkretną sytuacją historyczną. Analiza ściśle filozoficznych rękopisów, a także tekstów ogłaszanych drukiem, poświęconych nie tylko polemikom, pozwoliła z czystym sumieniem z omawiania próbie- 16 Wstęp matyki katastrofizmu zrezygnować — rozważania nad nim pozostawiając estetykom, historykom idei, kultury, literatury i teatru. Jest wprawdzie rzeczą oczywistą, że filozofia onto-logicznego pluralizmu, jaką głosił Witkiewicz, może stanowić przesłankę, z której dadzą się wyciągnąć pewne wnioski historiozoficzne i pewna filozofia społeczna. Zależność ta mię jest jednak jednoznaczna. Ewentualna filozofia społeczna oglądana z perspektywy ontologii Witkiewicza musiałaby spełniać tylko dwa warunki — mieć charakter indywidualistyczny i pluralistyczny zarazem. Ten wyznacznik to jednak zbyt mało, aby móc mówić — jak to się często słyszy — o „organicznym wyrastaniu" w poglądach Witkiewicza teorii społecznej z jego ontologii. Sytuacja Witkiewicza-filozofa w przeciwieństwie do sytuacji Witkiewicza-pisarza była dotąd szczególnie niekorzystna. Prace jego były trudno dostępne. Ponadto istotna, jeśli nie najważniejsza, część jego spuścizny filozoficznej pozostawała w rękopisach uchodzących do niedawna za zaginione. Żadna zatem z istniejących dotąd rozpraw na temat jego filozofii nie mogła stać się z natury rzeczy wartościowym opracowaniem monograficznym, żadna zresztą nie stawiała sobie takiego zadania. Napisanie monografii nie było także i moim celem. Między popularnością utworów literackich Witkiewicza a wiedzą na temat jego poglądów filozoficznych istnieje duża dysproporcja. Mam nadzieję, że moja książka dysproporcję tę zmniejszy przynajmniej w pewnym stopniu. Jeśli tak się stanie, cel jej będzie osiągnięty. Część I GŁÓWNE IDEE MONADYZMU BIOLOGICZNEGO Spory filozoficzne w intencjach Witkiewicza miały służyć celowi pozytywnemu, a mianowicie uzasadnieniu jego własnej filozofii. Krytyka innych autorów nie stanowiła dla niego nigdy celu samego w sobie. W przedstawionych niżej monologach polemicznych kierowanych pod adresem szkół, doktryn i poszczególnych myślicieli wyłożył Witkiewicz wyczerpująco, jak nigdy dotąd, swój własny system. Bliskie sąsiedztwo krytyk i wykładu poglądów pozytywnych związane jest ściśle ze specyficznym pojmowaniem przez Witkiewicza przedmiotu badań filozofii. Jest nim nie rzeczywistość, lecz poglądy na nią. W ten sposób zniesieniu ulega różnica między pars destruens a pars con-struens jego filozofowania. Krytyka poszczególnych filozofów zdaje jednocześnie relację z konstruowania własnego systemu. Warto przeto zacząć od określenia, najogólniej jak to tylko będzie możliwe, pozytywnego punktu dojścia polemik. Nie uda się oczywiście wyczerpać tutaj wszystkich interesujących i oryginalnych problemów tej filozofii. Poruszonj^aagtaną na razie jedynie jej podstawowe założę: 19. ty 1 Poniższy fragment (tutaj nieco zmfeMony) przyrfśĄący najważniejsze informacje o filozofii Wjtklewiczaul$azaf;\się w „Archiwum Historii Filozofii i Myśli Poprzedził on wydane przeze mnie z rę' Zagadnienia psychofizycznego. -2 — Polemiki filozoficzne 19 Główne idee monadyzmu biologicznego Główne idee monadyzmu biologicznego O źródle inspiracji swojej doktryny metafizycznej Witkiewicz pisał: „Do swej koncepcji monadyzmu biologicznego doszedł prelegent nie .na tle nagłego uwierzenia w pogląd ten, tylko w związku z przezwyciężeniem zmierzającego ku idealizmowi systemu Cor-neliusa, w którym żył między dwudziestym a trzydziestym rokiem życia. System tego zbyt mało u nas znanego mędrca został niejako wchłonięty w pogląd prelegenta jako opis od środka, czyli coś w rodzaju eidetycznej psychologii z pewnymi modyfikacjami..."2 Innego źródła, przynajmniej co do pewnych inicjalnych motywów, można się dopatrywać w monadologii Leibniza.3 Filozofia Witkiewicza bowiem wyróżniała 2 „Ruch Filozoficzny" 1939, t. 14, nr 4, s. 215 — autoreferat odczytu pt. Zasady monadyzmu biologicznego, wygłoszonego przez Witkiewicza w Warszawskim Towarzystwie Filozoficznym 27 czerwca 1938 r. 8 Sprawa wpływu Leibniza na Witkiewicza nie jest jeszcze ostatecznie wyświetlona. Wedle deklaracji złożonej przez Witkiewicza w Odpowiedzi Tadeuszowi Kotarbińskiemu („Przegląd Filozoficzny" 1936, R. 39, z. 2, s. 14; por. część IV, przyp. 9) poznał on system Leibniza już po uformowaniu własnego, tzn. po roku 1917. O swoim stosunku do tradycji monadystycznej tamże pisał: „Zaznaczę jeszcze, że do niedawna nie znałem żadnej monadologii, poza opisami z historii filozofii. Leibniza w oryginale przeczytałem 3 lata temu [enuncjacja z roku 1936 — przyp. B.M.] — uważam go przeważnie za zbiór genialnych i niezwykle zapładniających błędów. Jedyny zdaje się poprzednik jego, Bruno, jedyny z filozofów, okrutną śmiercią przypłacił swoje przekonania. Avis aux monadistes! Spirytua-listyczno-idealistyczna monadologia Husserla nie daje w realistycznej ontologii nic, jak również, zdaje się, Renouvier. Wildon Carr z Uniwersytetu Londyńskiego, ze swoim nie sprowadzonym do monad «porządkiem atomowym», nie zada-walnia mnie wcale. Podobny do mojego pogląd, ale w bardzo szkicowej postaci, znajduje się u nieżyjącego już profesora z Cambridge (angielskiego), Jamesa Warda" (S. I. Witkiewicz, Pisma filozoficzne i estetyczne, t. III: O idealizmie i realizmie. Pojęcia i twierdzenia implikowane przez pojęcie Istnienia..., Warszawa 1977, s. 302—303). Z tych lektur zachowały się notatki i wypisy Witkiewicza (1932 r.), dotyczą one książki P. Le-maire'a Le Cartesianisime chez les Benedictins: Don Robert Desgabets, son systeme, son influence et son ecole, d'apres się tym — jak napisał Tatarkiewicz4 — że obierała indywidualistyczny, a zarazem pluralistyczny punkt wyjścia, nie dochodząc jednak do wyników spirytua-listycznych. Między Witkiewiczem a Leibnizem poza owym punktem wyjścia oraz zewnętrznym podobieństwem imion doktrynalnych różnic jest więcej niż podobieństw. Podstawowym przekonaniem Witkiewicza było, że filozof formułujący system filozoficzny powinien w w swoich sądach wystrzegać się wszelkich krańcowo-ści oraz usilnie dążyć do przezwyciężenia podstawowego antologicznego przeciwstawienia — monistycznej i dualistycznej interpretacji rzeczywistości. Autor zwalcza w tym samym stopniu materializm co idealizm; pierwszy za podkreślenie materialnej jedności świata, drugi już to za absolutyzację jego jakościowej różnorodności, już to za jej negowanie. Nadto, zdaniem autora, nie wolno filozofowi rozpoczynać budowy systemu nie korzystając z dotychczasowej wiedzy, tj. od bezpośrednich danych; powinien on oprzeć swój system na osiągnięciach fizyki, biologii, psychologii oraz na poglądzie potocznym. Praca filozofa ma polegać na uzgodnieniu w jednym poglądzie metafi- plusieurs manuscrits et des documents rares ou inedits these pour le doctorat, presente d la Faculte des Lettres de Greno-ble, Paris 1901. Ó wczesnych lekturach Witkiewicza z kręgu filozofii leib-nizowskiej wspomina także Kotarbiński w przypisie do artykułu pt. Filozofia S. I. Witkiewicza (w: Stanisław Ignacy Witkiewicz. Czlowiek i twórca, Księga pamiątkowa pod red. T. Kotarbińskiego i J. E. Płomieńskiego, Warszawa 1957, s. 15): „Już po napisaniu niniejszego artykułu natknąłem się na strzęp książki opatrzony taką oto własnoręczną glosą Witkiewicza: «I-sza książka filozoficzna czytana w r. 1905 Witk. 1937.» W pozbawionym kart początkowych tomie udało się rozpoznać Zasady filozofii Emila Boiraca, przełożone przez Dygasińskiego z francuskiego i wydane po polsku w r. 1891. A Boirac — to leibnizjanin, zwolennik Leibnizowskiego monadyzmu." 4 W. Tatarkiewicz, Historia filozofii, t. III, Warszawa 1970, s. 365. 2* 20 21 Główne idee monadyzmu biologicznego Główne idee monadyzmu biologicznego zyczinym sprzecznych niekiedy i jednostronnych ustaleń tych nauk. Podwaliną systemu Witkiewicza jest pojęcie Istnienia Poszczególnego oznaczone przez filozofa symbolem IP. Istnienie Poszczególne, czyli indywiduum świadome, czyli monada, a w języku poglądu potocznego „ja", każdy żywy osobnik, jest w tym systemie bytem pierwotnym, ostatecznym i do niczego niespro-wadzalnym. Jest bytem dwoistym, w którym współ-występują i wzajemnie przenikają się dwa niesamodzielne składniki — ciało i świadomość. Zatem monada — w ujęciu Witkiewicza — nie daje się opisać ani w terminach materializmu utożsamiającego monadę z ciałem, ani w terminach spirytualizmu utożsamiającego monadę z duchem, ani też w terminach np. wita-lizmu dualistycznie przeciwstawiającego duszę ciału przez przyjęcie samodzielnego istnienia materii martwej oraz bytów nieprzestrzennych — w systemie Witkiewicza niesamodzielnych, lecz równorzędnych komponentów całości, jaką stanowi monada. Swoją dwoistość monada zawdzięcza dwoistej, trwa-niowo-rozciągłościowej naturze istnienia w ogóle. W mniemamiu Witkiewicza, „co trwa, musi trwać w przestrzeni, co istnieje w przestrzeni, musi trwać". Dwoistość Istnienia to nie tylko jego czasoprze-strzenność, ale również przeciwstawienie „ja" reszcie świata, Istnienia Poszczególnego — Istnieniu jako całości, a co za tym idzie, dwoistość opisu bytu. Byt może być badany i opisywany z dwóch przeciwnych punktów widzenia — subiektywnego i obiektywnego. Monada widziana „od wewnątrz" ukazuje nam w swej budowie zarówno wielość, jak i jedność. Dostrzegamy zatem wchodzące w skład jaźni proste elementy. Są to kompleksy jakości trwające jako jej treści. Witkiewicz rozróżnia przede wszystkim dwa rodzaje jakości: odpowiadające ciału danego osobnika (którego jaźń one stanowią) oraz reprezentujące ciała obcych osobników. Z drugiej strony jednak, nad tą wielością jakości nadbudowuje się sobie samej bezpośrednio dana jedność osobowości. Nie można wprawdzie porównywać tego z substancjalnie rozumianą osobowością, jednak pojęciu jaźni w tym systemie odpowiada coś więcej niż tylko wielość elementów. Witkiewicz stara się uniknąć sprzeczności wprowadzając pojęcie „jedności w wielości" — przy czym owa jedność rozumiana jest jako rodzaj więzi, która decyduje o tożsamości jaźni. Transsubiektywna natomiast więź między monada-mi jest możliwa tylko za pośrednictwem ciała. Już to jako pojawienie się w trwaniu poszczególnego osobnika jakości dotyku — gdy jedna monada działa bezpośrednio na drugą, gdy stykają się przestrzenne granice ich ciał, już to jako pojawienie się w trwaniu poszczególnej monady jakości będących reprezentantami ciała innej monady — gdy jeden osobnik postrzega ciało drugiego. Witkiewicz pisał: „Poprzez uznanie realności ciała jako organizmu wychodzimy z tego, co prelegent nazywa «zaklętym kręgiem przeżyć*, w którym zamknięta jest każda jaźń, i przezwyciężamy so-lipsyzm i idealizm."5 Przyjęcie realności ciała ma decydujące znaczenie dla realistycznej interpretacji systemu. Bowiem jakości, które z jednej strony, jako elementy świata jaźni, były tylko subiektywnymi treściami podmiotu, z drugiej jednak — jako nieodłączne od swojej formy przestrzennej (przestrzeń i czas traktuje Witkiewicz obiektywnie) — nie są już czysto subiektywne. Mamy tutaj rodzaj ekstrajekcji polegającej ina redukcji składnika myślenia do składnika otoczenia — jest to zabieg odwrotny do krytykowanej przez Avenariusa introjekcji. Tak pojęta identyfikacja bytu pozapodmiotowego i jakości będących elementami podmiotu jest w obrębie systemu konieczna 5 „Ruch Filozoficzny" 1939, t. 14, nr 4, s. 216. 22 23 Główne idee monadyzmu biologicznego Główne idee monadyzmu biologicznego i stanowi wyraz dwoistości istnienia. W ten sposób Witkiewicz próbuje znaleźć rozwiązanie sporu o istnienie świata. Właśnie w dopuszczeniu możliwości „oddziaływania" na siebie monad leży zasadnicza różnica między Lei-bnizowskim a Witkiewiczowskim monadyzmem. Mo-nady Leibniza są bytami duchowymi, są też bytami izolowanymi od reszty świata; jeżeli postrzeżenia różnych monad odpowiadają jednak sobie, dzieje się to dzięki harmonii wprzód ustanowionej przez Boga. Mo-nady Witkiewicza są bytami cielesnymi i nie są izolowane od innych monad, działają na siebie, udzielając sobie wzajem ruchu, drażniąc swoje narządy odbiorcze. Co się dzieje z osobnikiem, gdy nie jest przez nikogo postrzegany? Kwestię tę Witkiewicz rozwiązuje następująco: w systemie tym byt samodzielny, a przy tym pierwotny i do niczego niesprowadzalny, przypisany został wyłącznie osobnikom istniejącym jako same dla siebie, dlatego kiedy zostaję sam w pokoju, bytowi memu nic nie zagraża. Co się stanie natomiast — pyta dalej Witkiewicz — z nie postrzeganym przez nikogo przedmiotem martwym, który różni się tym właśnie ode mnie, że nie istnieje sam dla siebie? Jak to zostanie za chwilę bliżej wyjaśnione, i on będzie istnieć nadal, bowiem składa się w istocie z drobnych bytów samych dla siebie. Jeżeli następnie popatrzymy na monadę „od zewnątrz", z perspektywy całokształtu jestestwa, monada jawi się nam nie jako osobowość, lecz jako organizm, który zbudowany jest z narządów i komórek, te zaś w ostatniej instancji z monad niższych rzędów wielkości. Podobnie jak w przypadku jaźni, sytuację tę opisuje Witkiewicz za pomocą kategorii jedności w wielości. Jednością jest samodzielnie istniejący osobnik, wielością zaś jego części składowe, to jest nie-samodzielnie istniejące osobniki mniejsze od niego. W systemie, którego naczelny sąd egzystencjalny brzmi: samodzielnie istnieją tylko osobniki zawierające jakości w swoich trwaniach — pojęcie samodzielnie istniejącego przedmiotu martwego jest pojęciem sprzecznym. Jak już zostało powiedziane, w mniemaniu Witkiewicza jedynym bytem samodzielnym, pierwotnym i niesprowadzalnym są osobniki, zatem tzw. „materia martwa" musi być sprowadzona do „drobno zindywidualizowanej materii żywej", przy czym odwrotność takiego sprowadzenia jest niemożliwa. Genealogię filozofii Witkiewicza można próbować wyprowadzać z wczesnych form hilozoizmu. Witkiewicz odrzucał jako fałszywą podstawową opozycję: stwór żywy — martwy. Przepaści między żywym i martwym nie próbował Witkiewicz likwidować sprowadzając to, co żywe, do tego, co martwe (tak jak to czynił materializm mechanistyczny), wprost przeciwnie, sprowadzał to, co martwe, do tego, co żywe. Pisał on: „Jakiś element ostateczny bytu wybrać musimy. Wybieramy ten, do którego możemy sprowadzić inne, tj. monadę w przeciwieństwie do danego elementu fizykalnego, bo ten ostatni w jego prawidłowości możemy statystycznie ukonstytuować z monad, a cielesnej samoczującej się monady nie możemy skonstruować bez pomocy jakichś entelechii z przypadkowych wzajemnych działań cząstek fizykalnych. W ten sposób problem powstania życia ma rozpalonej początkowo planecie i problem przemiany materii martwej na żywą, jako też wszelkie «cuda» (z materialistyczne-go punktu widzenia) biologii znajdują swoje wyjaśnienie bez konieczności przyjmowania radykalnego dualizmu «ducha» i «materii» i łączącej ich jakiejś «har-monii z góry ustanowionej*, przy czym zyskujemy jednolite ujęcie problemu psychofizycznego i opis świata w jednorodnych terminach, bez sprzeciwiania się dowolnej postaci fizyki, biologii i psychologii, w 25 24 Główne idee monadyzmu biologicznego Główne idee monadyzmu biologicznego ogóle w związku z czysto naukowym poglądem na Istnienie."6 Wraz z pojęciem „drobno zindywidualizowanej materii żywej" pojawia się problem przyczynowości w jego wersji ontologicznej. W systemie tym rozwiązywany jest on w duchu probabilistycznych tendencji dzisiejszej fizyki makrocząsteczek. Autor skłania się, mówiąc najogólniej, ku indeterminizmowi, przypisując „wolną wolę" pojedynczej drobnej monadzie będącej czymś w rodzaju atomu, natomiast uznaje podleganie prawidłowościom o charakterze statystycznym (Prawom Wielkich Liczb) — skupisk takich cząstek. Jeżeli stajemy na stanowisku determinizmu mechanistyczne-go, zakładającego, że wszystkie zjawiska podlegają prawidłowościom jednoznacznym, ulegamy po prostu złudzeniu, biorącemu się z różnicy rządu wielkości między nami a tym, co jawi się nam jako drobna materia martwa: „Jeśli weźmiemy monady dowolnie małego rzędu wielkości, to niezależnie od ich żywości możemy zupełnie dorzecznie pomyśleć, że mogą one w wielkich masach stanowić na tle zsumowania się wzajemnych działań (podobnie jak to zakładamy rozpatrując cząsteczki fizykalne) to, co nam przedstawia się jako materia martwa rządzona prawami złudnej, zupełnie ścisłej przyczynowości."7 To, co powszechnie uważa się za przeciwczłony par przeciwieństw8, jedność i wielość oraz pochodne, całość i część, stałość i zmienność, ciągłość i przerywa-ność, uznał Witkiewicz za konstytutywną cechę istnienia i z tego punktu widzenia podjął krytykę obu głównych postaw myślenia dwudziestowiecznego — metafizycznej i pozytywistycznej. Zarzuca im jedno- « Ib, 7 ib. 8 Za pomocą takich opozycji interpretuje myśl Witkiewicza K. Pomian: Filozofia Witkacego. Wstępny przegląd problema-tyki, „Pamiętnik Teatralny" 1969, z. 3, s. 278. stronną krańcowość, zniekształcającą obraz świata. A więc krytykuje, z jednej strony, esencjalną tradycję z jej prymatem całości nad częścią, z jej hiposta-zami w rodzaju „substancja", „materia", „duch". W szczególności piętnuje przypisywanie odrębnego bytu „duszy", która miałaby różnić się czymś od dostępnych w introspekcji i opisywalnych jakości życia psychicznego człowieka. Krytykę taką przeprowadza autor wyraźnie ze stanowiska fenomenalizmu i metod analitycznych. Z drugiej strony jednak, krytykuje Witkiewicz także pozytywizm za jego uznanie prymatu części nad całością, wszechwładne stosowanie metod analitycznych, redukcjonizm, odrzucenie metafizyki itd. Uznając dualizm za konstytutywną cechę istnienia, Witkiewicz uważa, że dwoistość bytu musi znaleźć swój wyraz także w każdym adekwatnym opisie rzeczywistości. Tedy tych dwóch postaw, jak łatwo było zauważyć, nie odrzuca ostatecznie, lecz próbuje uzgodnić je w jednym całościowym, a nie jednostronnym — zdaniem Witkiewicza — jak tamte, poglądzie na świat. W tym celu wprowadza kategorię jedności w wielości i kiedy w niektórych punktach nie udaje mu się, mimo pewnego wysiłku analitycznego, uniknąć sprzeczności, wówczas orzeka, iż kategoria ta stanowi Tajemnicę Istnienia. Nie miejsce tutaj na krytyczną analizę poglądów Witkiewicza. Warto może wspomnieć jedynie o najogólniejszym zarzucie, z jakim spotykała się jego doktryna ze strony niektórych historyków filozofii. Zarzucali jej oni, iż była z góry skazana na niepowodzenie, ponieważ zmierzała do uzgodnienia w jednej doktrynie dwóch postaw, które uzgodnić się nie dają. Wydawać by się mogło, iż tego rodzaju „immanen-tna" krytyka ma sens jedynie w obrębie każdej z tych postaw. Natomiast wobec próby metafizyki opartej na inaczej rozumianej rzeczywistości i tym przekraczają- 26 27 Główne idee monadyzmu biologicznego Główne idee monadyzmu biologicznego cej dotychczasowe postawy krytyka taka jest bezsilna — nic bowiem nie stoi na przeszkodzie w sporządzeniu niesprzecznego opisu rzeczywistości zbudowanej z przeciwieństw. Wydaje się, iż najlepszym zabiegiem interpretacyjnym byłoby zastanowić się, co właściwie filozof chciał powiedzieć decydując się w ogóle na zabranie głosu i dlaczego świat jawi mu się taki, a nie inny, a zatem, jak napisał pewien zrezygnowany interpretator o znanym myślicielu, „brać go po prostu za słowo i towarzyszyć słowu", uwzględniając — dodajmy od siebie — nie tylko formalną architektonikę jego myśli, ale także jej uwarunkowania, już to historyczne, kulturowe, już to nawet psychologiczne. Bowiem wszystko, co z czasem stawało się pozycją różnych katalogów konwencji, zrazu było „niepojęte i dziwne". Może podobnie jest z myślą Witkiewicza, wobec której sama analiza formalna okazuje się bezsilna, natomiast cierpliwe próby jej „oswajania", tak by móc ją „własnymi opisać słowami" i własne problemy w jej stylu myślowym wyrazić, pozwolą zbliżyć się do jej rozumienia. Głównym pytaniem krytycznym, jakie powinniśmy postawić systemowi Witkiewicza, jest, jak sądzę, pytanie o sposób konstytuowania się jedności zjawiskowej świata. Odpowiedzi na to pytanie należy szukać poza systemem, bowiem to, co w Pojęciach i twierdzeniach implikowanych przez pojadę Istnienia jest tylko ukrytą intuicją, w Corneliusowskich Grundla-gen der Erkenntnistheorie. Transzendentale Systema-tik jest jawnym fundamentem. Witkiewicz staje, tak jak Cornelius, na stanowisku, iż jedność zjawiskowa świata bierze się z jedności jaźni jako czynnika konstytutywnego zachodzenia — rozumianej psychologicznie, a nie logicznie — transcendentalnej konieczności. Zjawiska bowiem to nic innego, jak bezpośrednio dane treści świadomości, inaczej mówiąc — przeżycia, a te z kolei nie znajdują się w rozproszeniu, lecz przynależą do trwającego w czasie osobowego strumienia świadomości. Jedność tego strumienia, czyli jedność jaźni, nie pochodzi z doświadczenia, jak chciał np. Mach, lecz stanowi jego warunek. Elementy wrażeniowe bezpośrednio dane nie wnoszą do doświadczenia swojej własnej przeddoświadczalnej jedności. Są jej pozbawione. Dopiero w akcie doświadczenia danemu doświadczalnie światu jaźń nadaje swoją pierwotną, aprioryczną jedność. Dla Witkiewicza, jak sam mówił, opis monady od środka to coś w kształcie „eidetycznej psychologii". Jest to stanowisko psychologistycznego aprioryzmu tłumaczącego oczywistość naszych sądów budową władz poznawczych, która uniemożliwia, iżby miało być inaczej, niż twierdzenia te głoszą. Pytanie o sposób konstytuowania jedności zjawiskowej świata pociąga za sobą fundamentalną kwestię wszelkiego filozofowania — pytanie o źródła poznania. Rozstrzyga je Witkiewicz w duchu umiarkowanego aprioryzmu, ale nie w wersji obiektywnej, lecz psychologicznej (będzie o tym szczegółowo mowa niżej, patrz s. 178). Tutaj nie zamyka się jednak krąg filozofii Witkiewicza. Cornelius dał jej tylko bodziec, nie ograniczając przy tym jej własnego rozmachu spekulatywnego. Fizyka a metafizyka 29 Część 11 POLEMIKA Z FILOZOFIAMI FIZYKI W rozważaniach ontologicznych Witkiewicza szczególną rolę musiała odegrać fizyka. Fizyka ze swoją chroniczną skłonnością do metafizycznych uogólnień, dążąca do syntezy, a skazana tną specjalizację, przeżywająca na przełomie XIX i XX wieku wstrząsy, które zmusiły ją do zrewidowania wszystkich zasad uchodzących dotąd za podstawowe — nie mogła pozostawić Witkiewicza obojętnym. Jego stosunek do fizyki był jednak ambiwalentny: pewne implikacje filozoficzne i konstrukcje światopoglądowe fizyki Wit-kiewicz w swoim systemie zasymilował, inne zaś budziły gwałtowny jego sprzeciw. Owym metafizycznym skłonnościom fizyków oraz podzielanemu przez Witkiewicza ogólnemu przeświadczeniu epoki o wpływie nauk matematyczno-przyrod-niczych na koleje typowo filozoficznych sporów najlepiej daje wyraz Heisenberg: „Współczesna wiedza przyrodnicza przenika do wielkich obszarów naszego globu, gdzie pewne nowe doktryny przed kilkudziesięciu laty stały się podstawą nowych i potężnych społeczeństw. Treść nauki współczesnej konfrontuje się tu z treścią doktryn wywodzących się z europejskiej filozofii XIX wieku (Hegel i Marks); następuje tu koincydencja nauki współczesnej i wiary nie uznającej żadnego kompromisu z innymi poglądami. Ponieważ ze względu na swe praktyczne znaczenie fizyka współczesna odgrywa w tych krajach ważną rolę, przeto jest chyba czymś nieuchronnym, że ci, którzy rzeczywiście rozumieli ją i jej sens filozoficzny, zdadzą sobie sprawę z ograniczoności panujących doktryn."1 Przed przystąpieniem do szczegółowego omówienia polemiki Witkiewicza z poglądem fizykalnym warto poświęcić nieco uwagi owemu „fizycznemu" układowi odniesienia polemiki, tj. określić, gdzie przebiegała zdaniem Witkiewicza granica między fizyką a metafizyką oraz innymi dziedzinami poznania, i następnie ukazać, najogólniej jak to będzie możliwe, ewolucję fizyki wraz z jej konstrukcjami światopoglądowymi w ciągu ostatnich stu lat. Zabieg ten ma na celu uzyskanie odpowiedniej perspektywy interpretacyjnej, bez której nie można uchwycić specyfiki Witkiewiczo-wskiego stanowiska w sporze na temat filozofii przyrody. 1. FIZYKA A METAFIZYKA „Sam nie uważam się za laika w filozofii, którą zajmuję się od lat trzydziestu, a za to uważam się za półlaika w fizyce, tzn. za kogoś, który rozumiejąc, o co chodzi, nie może studiować fizyki a fond z powodu niedostatecznych podstaw matematycznych" (t. III, s. 105).2 Pomimo to analizy krytyczne Witkiewicza cechuje dość rozległa znajomość literatury fizycznej, w szcze- 1 W. Heisenberg, Fizyka a filozofia, Warszawa 1965, s. 211. 2 S. I. Witkiewicz, Pisma filozoficzne i estetyczne t. I-IV; t. I: Nowe formy w malarstwie. Szkice estetyczne. Teatr, Warszawa 1974; t. II: O znaczeniu filozofii dla krytyki i inne artykuły polemiczne, Warszawa 1976; t. III: O idealizmie i realizmie. Pojęcia i twierdzenia implikowane przez pojęcie Istnienia i inne prace filozoficzne. Warszawa 1977; t IV: Zagadnienie psychofizyczne, Warszawa 1978. W cytatach z Pżsra podaje się dalej tylko nurner tomu i stronę. Fizyka a metafizyka Polemika z filozofiami fizyki 31 30 gólności zaś prac z pogranicza fizyki i filozofii. Dokładne ustalenie tych lektur utrudnia jednak cechujący zapis Witkiewicza brak cytatów, a co za tym idzie — przypisów bibliograficznych. Potrzebne fragmenty przytacza on z pamięci we własnej trawestacji. Do najczęściej wspominanych autorów, zawsze jednak bez bibliograficznego adresu, należy fizyk A. Eddington •—- twórca m.in. ostro atakowanej przez Witkiewicza teorii krzywizny wszechświata^ a także autor prac z zakresu filozofii fizyki. Innym, którego nazwisko równie często pojawia się w rozprawach Witkiewicza, jest twórca oryginalnej teorii kosmogonicznej, J. Jeanś. Przekłady jego prac czytywane były powszechnie w Polsce w latach trzydziestych. Witkiewicz wspomina je tylko ogólnie, wymieniając z tytułu jedynie pracą New Background of Science (1932), której polskie wydanie pt. Horyzonty nowej nauki ukazało się w roku 1937. Witkiewiczowi znane były także głośne prace popularyzatorskie (tłumaczone również na język polski) rosyjskiego fizyka O. Chwolsona. Powołuje się także na pracę P. Franka, austriackiego fizyka i filozofa, pt. Das Kausalgesetz und seine Grenzen (1932). Innym wspomnianym przez Witkiewicza autorem jest De Broglie, lecz prawdopodobnie nie Maurice, lecz jego brat, również znany fizyk, Louis. Formułując w 1924 roku falowe własności cząstek, stworzył on podstawę dla całej mechaniki kwantowej. Wydaje się, iż Witkiewicz posiadał jedynie pośrednie wiadomości dotyczące koncepcji De Broglie. Podobnie zresztą jak w przypadku W. Heisenberga, którego poglądy, jak sam wspomina, poznał za pośrednictwem wymienionej już książki Franka. W pracach Witkiewicza pojawia się także nazwisko twórcy mechaniki falowej, E. Schro-dingera. Trudno stwierdzić, czy którąś z jego prac znał bezpośrednio. Na podobną trudność napotykamy w przypadku odniesień dotyczących koncepcji C. Bia-łobrzeskiego. Fizyk ten zajmował się w szczególności zagadnieniem indeterminizmu i był autorem licznych prac z pogranicza fizyki i filozofii. Nie ulega jednak wątpliwości, że Witkiewicz czytał prace twórcy ope-racjonizmu, P. Bridgmana — kilkakrotnie powołuje się na jego książkę The Naturę oj Physical Theory (1936). Nie ma natomiast żadnych danych dotyczących prac Einsteina, co do koncepcji którego był jednak dobrze zorientowany. Wymienia natomiast pracę popularyzatorską polskich autorów, Szczeniowskiego i Ziemeckiego, Promieniowanie i materia oraz kompendium wiedzy przyrodniczej B. Bavinka Ergebnisse und Probleme der Naturwissenschaften (1913). Ponadto w różnych kontekstach polemicznych wymienia Witkiewicz nazwiska fizyków: de Sittera, Di-raca, Lodge'a, Hogbena i Weyla. Fizyka jako nauka nie była nigdy przez Witkiewicza krytykowana, przeciwnie, wyrażał on wielokrotnie swój podziw dla jej osiągnięć. Krytyka jego dotyczyła tych jedynie, aczkolwiek częstych, wypadków, w których fizyka przestawała być sobą, przekraczała właściwe jej granice i próbowała na podstawie swoich wyników formułować sądy metafizyczne. Składały sk one na różnorodne pochodne fizyki, w języku Witkiewicza tzw. „poglądy fizykalne", czyli „metafizyki je-dnopojęciowe", czyli „metafizyki fizykalne". Ten nie> dozwolony — zdaniem Witkiewicza — proceder upra^ wiali w pierwszej połowie XX wieku zwłaszcza uczeń brytyjscy: Oliver Lodge, Arthur Eddington, Jamę Jeans, Bertrand Russell. W związku z powyższym nasuwa się w sposób na turalny pytanie o granice fizyki. W którym momen cię pewien sąd o świecie przestaje należeć do fizyk i zaczyna być inkryminowanym przez Witkiewicza są dem metafizycznym? Dlaczego sądy metafizyki wchc dzące w skład „poglądu fizykalnego", czyli „metaf zyk fizykalnych", nie mogą ze względów zasadniczyc Fizyka a metafizyka 33 mie naukowym, już to filozoficznym, za nieuleczalnie fałszywe, choć nie bezwartościowe. Mają one — o czym będzie jeszcze mowa — odegrać istotną rolę przy formułowaniu ostatecznego systemu Ontologii Ogólnej. Dla uchwycenia różnic procesów poznawczych rozgrywających się na obu poziomach niezbędne jest odróżnienie przedmiotu opisu od przedmiotu badania. Na poziomie pierwszym przedmiotem opisu i przedmiotem badania jest tzw. „namacalna rzeczywistość". Wszystkie typy opisu na tym poziomie (z wyjątkiem matematyki i logiki) formułowane są na podstawie bezpośredniego kontaktu z rzeczywistością. Na poziomie drugim ostatecznym przedmiotem opisu jest również „namacalna rzeczywistość", jednak przedmiot badania stanowi tutaj materiał, jakiego dostarczają poglądy na rzeczywistość z poziomu pierwszego oraz z obszaru między poziomami. Przez rzeczywistość, czyli świat, w odróżnieniu od poziomów teoretycznych, rozumie Witkiewicz to wszystko, co dostępne jest poznającemu podmiotowi za pośrednictwem zmysłu dotyku. Dotykalne ujmowanie może następować bezpośrednio lub w przypadku stanów materii bezpośrednio naszemu zmysłowi dotyku niedostępnych pośrednio, tj. „wirtualnie". Tak ujmowana jest na przykład materia w gazowym stanie skupienia lub materia zbyt „drobnoziarnista" dla naszych zmysłów. W obrębie poziomu pierwszego wyróżnioną rolę przypisuje Witkiewicz opisowi poglądu potocznego (genetycznie rzecz biorąc, pierwotnemu), a spośród nauk szczegółowych koncentruje swoją uwagę na opisach fizyki jako najbardziej elementarnych, bo odnoszących się do materii, z innych znów względów wyróżnia biologię deskryptywną. „Pogląd potoczny", w słowniku Witkiewicza także „maturalne nastawienie wobec świata", „pogląd bez-refleksyjnie akceptowany" itp. ujmuje w jego mnie- J3 — Polemiki filozoficzne spełniać warunków poprawności? W jaki sposób formułuje Witkiewicz niezawodne kryteria prawdziwości swego, mającego rozstrzygnąć dotychczasowe nieporozumienia w filozofii, systemu Ontologii Ogólnej? j Przedstawienie przedmiotu analiz krytycznych Wit-Mewicza, tj. „poglądów fizykalnych", wymaga zatem precyzyjnego odgraniczenia tego, co „fizyczne", od tego, co „metafizyczne". Wymaga ukazania za Witkie-wiczem, którędy biegnie granica między inauką a filozofią, oraz wyznaczenia w obrąbie filozofii właściwego przedmiotu krytyki, tj. obszaru dotychczasowych fałszywych „metafizyk jednopojęciowych", i przeciwstawienia mu postulowanego przez Witkiewicza systemu Ontologii Ogólnej. Dla Witkiewicza poznawać to tyle, co opisywać. Poznanie rzeczywistości polega zatem na sporządzeniu adekwatnego jej opisu. Z całości czynności poznawczych człowieka wyróżnia on cztery zasadnicze typy poznania, a co za tym idzie, opisu: potoczny, naukowy, ąuasi-filozoficzny i filozoficzny. Typy te lokuje Witkiewicz na dwóch, poza poziomem rzeczywistości, teoretycznych poziomach wyróżnionych w poznaniu. Na poziomie pierwszym umieszcza opis potoczmy (tzw. „pogląd potoczny") i opis naukowy, na drugim zaś opis filozoficzny. Poziomy te wyróżnia ze względu na przedmiot, zakres, metodą i wartość procedur poznawczych charakterystycznych dla każdego z nich, a takie ze wzglądu na obowiązujące w każdym z nich swoiste kryteria adekwatności (prawdziwości) zawartych w ich obrębie opisów. Opisy ąuasi-filozoficzne, czyli „metafizyki jednopo-jęciowe", takie jak „metafizyki fizykalne", czyli „poglądy fizykalne", przekraczające poziom pierwszy, lecz nie sięgające poziomu filozoficznego, zawiesza jak gdyby w próżni między poziomami poznania. Uważa je, jako nie spełniające ze względów zasadniczych kryteriów prawdziwości obowiązujących już to na pozio- Polemika z filozofiami fizyki Fizyka a metafizyka 35 34 maniu najpierwotniejszą wiedzę o świecie nagromadzoną od czasów pierwszych kontaktów poznawczych inteligencji z otaczającą ją rzeczywistością. Wiedzę tę charakteryzuje Witkiewicz następująco: „Na najprymitywniejszym szczeblu rozwoju życiowego mamy już te jego pojęcia zasadnicze, w których tkwią i nauki ścisłe, i przyrodnicze, i cała filozofia ze wszystkimi swymi odmianami, których możliwość — jeśli nie nawet konieczność powstania — zawiera się w istotnych właściwościach każdego możliwego Istnienia. Właściwościami tymi są np.: 1. czasowość i przestrzenność Istnienia, które to właściwości stanowią jedność w bezpośrednim przeżywaniu Istnienia Poszczególnego — indywiduum, czyli stworu żywego; 2. wynikająca stąd dwoistość Istnienia, ale dwoistość w jedności, bo forma Czasowoprzestrzenna jest jedna; 3. dwoistość inna, polegająca na tym, że zawsze będziemy mieli jedno jedyne, samo dla siebie Istnienie Poszczególne, prze-strzennoczasowe «ja», w przeciwieństwie do wszystkiego, co nim nie jest — do reszty świata; 4. fakt, że zawsze będzie środowisko «materii martwej* dla danej wielkości Istnień Poszczególnych i że ostatecznie materia ta sprowadzalna będzie do wielości Istnień Poszczególnych, składających całe Istnienie, na tle zasady Wielkich Liczb, czyli zasady statystycznej; 5. związany z poprzednim zagadnieniem problem Nieskończoności Istnienia tak w małości, jak w wielkości, która sprawia, że Istnienie w istocie swej musi pozostać tajemnicą dla ograniczonego indywiduum itd., itd." (t. III, s. 91—92). Opis poglądu potocznego zawiera więc cały komplet pojęć odpowiadających wszystkim wyróżnionym przez Witkiewicza kategoriom ontologicznym: bytowi osobowemu, czyli indywiduum cielesno-duchowemu, innym osobnikom jemu podobnym, stworzeniom żywym, światu materii martwej oraz jakościom, czyli wrażeniom, t j. subiektywnym ekwiwalentom świata istnie- jącego obiektywnie. Pogląd potoczny respektuje też zasadniczą dwoistość bytu rozpadającego się na: „...nas samych, tzn. na «ja» jako jedność osobowości Istnienia Poszczególnego, czyli indywiduum czasowoprzestrzen-nego dla stworu żywego, i na coś, co jest poza nim" (t. III, s. 93). Jest to rozdwojenie, którego nie jest w stanie usunąć żaden opis, chyba że za cenę zupełnej fałszywości i nieadekwatności. Z wiedzy o dwoistości bytu wynika także zawarte w poglądzie potocznym przekonanie o niemożności przedstawienia sobie istnienia jako jedności. Zabieg ten byłby wedle Witkiewicza równoznaczny z przyjęciem „Nicości Absolutnej". Świat bowiem rozpada się nie tylko na nas samych i świat poza nami, ten ostatni -nadto rozpada się na wielość Istnień Poszczególnych, których byt musimy uznać, o ile nie chcemy przyjąć solipsyzmu. Inną konieczną do przyjęcia wielością jest strumień jakości składających się na jaźń indywidualną. Pogląd potoczny zatem przy pomocy jeszcze mało wyspecjalizowanych pojęć formułuje podstawowe problemy, którymi później zajęła się filozofia: „Filozofia, tak jak i nauka, wychodzi z pojęć poglądu życiowego, których stosunki zawierają już całą problematykę filozoficzną w stanie potencjalnym" (t. III, s. 226). Pogląd potoczny stanowi jak gdyby rezerwuar pojęć i problemów, z którego czerpią później zarówno nauki pozytywne, jak i filozofia. Drugim wyróżnionym przez Witkiewicza typem poznania z poziomu pierwszego jest fizyka, czyli „pogląd fizyczny". W terminologii Witkiewicza termin ten zarezerwowany jest na ogół na oznaczenie dyscypliny nauk pozytywnych, zaś termin „pogląd fizykalny" dla powołujących się na fizykę koncepcji filozoficznych. Tych dystynkcji pojęciowych nie przestrzega on jednak ściśle. Mówiąc najogólniej, fizyka dla Witkiewicza jest „przybliżonym opisem statystycznym świata, 3ó Polemika z filozofiami fizyki Fizyka a metafizyka z którego wykluczamy sztucznie stworzenia żywe". Opisy fizyki, podobnie jak się to dzieje w poglądzie potocznym, też odnoszą się do rzeczywistości, z tą jednak różnicą, że przedmiotem opisu i badań fizyki nie ma być jej całość, lecz jedynie ściśle wyróżniony wycinek. Zadaniem fizyka jest zatem dojście w drodze doświadczalnego badania wycinka rzeczywistości do wycinkowego jej opisu. Tutaj właśnie w sposobie rozumienia przedmiotu opisu i badania leży, o czym będzie jeszcze bliżej mowa, fundamentalna różnica opisu naukowego, ąuasi-filozoficznego i filozoficznego. Źródła pojęć, którymi posługuje się fizyk, należy szukać w poglądzie potocznym: „Oczywiście, że do doświadczenia naukowego podchodzimy nie jako «czyści empirycy* (jest to fikcja odziedziczona po materiali-stycznej metafizyce XIX stulecia), tylko już z całym zapasem pojęć poglądu życiowego, z całą mitologią hi-postaz, z których musimy się wchodząc do świątyni nauki oczyścić — oczyścić, ale niezupełnie. Czyste doświadczenie bez żadnego choćby rudymentarnego systemu pojęć jest niemożliwe — choćby pojęcie «przedmiotu» musi być z punktu użyte, a dalej pojęcie siły [...] pojęcie ruchu [...] Otóż naukowiec prócz tych pojęć, z którymi przystępuje do opornej materii, pojęć życiowych, musi stwarzać całą masę pojęć od nich pochodnych, pojęć-nowotworów (niektóre z nich są nawet pojęciowymi nowotworami «złośliwymi»), i nie tylko samych pojęć, ale i częściowych teoryjek, w których te pojęcia fungują. Są to jego prymitywne narzędzia pracy, zupełnie analogiczne do instrumentów materialnych techniki" (t. III, s. 222—223). Tymi „częściowymi teoryjkami" są tutaj dozwolone wyłącznie w nauce hipotezy pracy. Podstawową kategorią każdej fizyki (łącznie z XX-wieczną fizyką idealistyczną) musi być pochodzące od pojęcia przedmiotu (ciała, rzeczy) urobionego w poglądzie życiowym — pojęcie „rozciągłości w ruchu". Zrezygnowa- nie z niego, ku czemu zmierza najnowsza fizyka, gi dzi — zdaniem Witkiewicza — w samą istotę fizyl Staje się ona wówczas nauką mówiącą nie o prawac rządzących konkretnym światem, lecz o prawach wi< lości czystej, czyli matematyką: „W każdym razie je< nak, jakiekolwiek formy przybierze zinaczenie ogoli pojęcia «ostatecznych elementów świata według pogl du fizycznego*, będą to zawsze jakieś rozciągłości ruchu — od tej koncepcji żadna chyba fizyka się n uwolni, mimo jak najdalej idącej idealizacji swych p jęć" (t. III, s. 95). Dążeniem każdej nauki jest jednolitość opisu. M toda konstruowania opisu w naukach pozytywnyi w ogóle, a w fizyce w szczególności, polega na dąż niu do ujęcia rzeczywistości, a właściwie jej wycii ka, w jak najmniejszej ilości pojęć podstawowyc między sobą niesprowadzalnych, jednorodnych. Prz „wycinek rzeczywistości" rozumie Witkiewicz tę j część, która pozostała po wyeliminowaniu z rzeczyw stości, mającej być przez fizykę opisaną, osobnikć psychofizycznych (z ich stanami psychicznymi, rozkł dalnymi na kompleksy jakości), dalej organizmów or wszelkich „postaci" w znaczeniu struktur organie nych w świecie tzw. „materii martwej". Fizyka, je nie chce stać się fałszywą „metafizyką jednopojęci wą", powinna wziąć w nawias tę sferę bytu i na j temat się nie wypowiadać. Naczelną zasadę opisu : zyki powinna stanowić zatem istotna odpowiednie środków opisu i przedmiotu opisu. „Wycinkowa" ap ratura pojęciowa zredukowana właściwie do pojęć „rozciągłości w ruchu" — opartego na wyobrażer „twardych i niezmiennych" przedmiotów poglądu p tocznego — jest w stanie ująć jedynie „wycinek n czywistości". Jest przeto oczywiste, że opis fizyki względu na właściwą mu ograniczoność aparatury p jęciowej nie jest i nigdy nie będzie w stanie zdać śpi wy z istotnych elementów istnienia, którymi prze Fizyka a metafizyka Polemika z filozofiami fizyki 39 38 wszystkim są byty osobowe. Ponadto opis ten traktuje elementarne składniki materii jako martwe rozciągłości w ruchu, podczas kiedy w gruncie rzeczy są one dla Witkiewicza żywymi monadami. Taki opis skazany jest na fikcyjność, powinien on ją sobie uświadomić i musi się z nią pogodzić. Fikcja fizyki ma tę jednak — zdaniem Witkiewicza — właściwość, iż jest „laboratoryjnie skuteczna", „technicznie wydajna w sferze jej właściwej". Tak rozumianej fizyki nigdy Wit-kiewicz nie krytykował: „Tak pojąwszy, szerzej niż się to czyni normalnie, absolutną niewystarczalność fizyki dla opisu materii martwej (nie mówiąc już o żywej) i nieadekwatność jej z żadnym stanem rzeczy — ten stan rzeczy sam jest jakby przez nią stworzony na tle fikcyjnej, w monadystycznym ujęciu rzeczywistości, koniecznej w pewnym sensie złudy materii martwej — tym bardziej możemy zgodzić się na metodę hipotez pracy w jej obrębie" (t. III, s. 224). Opis fizyki stanowi pewnego rodzaju prowizorium. Jest on tylko przybliżony i nie wyczerpuje do dna rzeczywistości nawet w jej własnych, fizykalnych wymiarach. Dotyczy on — zdaniem Witkiewicza — fikcji, ponieważ odnosi się do materii martwej. Taka jego kwalifikacja staje się oczywista wówczas, jeśli przyjmuje się, tak jak to czyni Witkiewicz, pogląd monadystyczny. Jest to opis z konieczności tylko statystyczny, ponieważ stosunki panujące w świecie jawiącej się fizykowi materii martwej są tylko statystycznym wyrazem stosunków panujących w jedynym rzeczywistym świecie monad. Świat ten ze względu na różnice rzędu wielkości nie może być fizykowi bezpośrednio dostępny. Witkiewicz zauważa oczywiście ewolucję fizyki. Jego zdaniem jednak musi kiedyś nastąpić kres rozwoju tej dyscypliny. Ewolucja jej wyraża się przede wszystkim w różnym pojmowaniu — na różnych szczeblach jej rozwoju — ostatecznych składników, z któ- rych składają się ciała. Od przestrzennych nieprzeni-kliwych bytów posiadających masę począwszy, na niewyobrażalnych matematycznych fikcjach kończąc. Rozwój jej wyznaczony jest postępami matematyki, nowymi odkryciami, a także nastawieniem uczonych interpretujących rzeczywistość w kierunku już to bardziej „idealistyczno-matematycznym", już to „realno--rozciągłościowo-ruchowym". Pod niezmienną fasadą gmachu, jak powiada Witkiewicz, fizyka ulega ciągłym wewnętrznym fluktuacjom: przebudowaniem i ulepszeniom. Przewidywany przez niego kres jej rozwoju nastąpi wówczas, kiedy osiągnie ona maksymalny punkt swego rozwoju dla danego gatunku istot myślących, dla którego możliwości poznawczych ograniczenie stanowi z jednej strony małość ostatecznych składników materii (które stają się zbyt „drobnoziarniste" dla naszych zmysłów), z drugiej zaś, przerastające możliwości człowieka komplikacje formuł matematycznych stosowanych w fizyce. Symptomy pierwszego ograniczenia objawiły się już dziś w skonstatowaniu zmiany przedmiotu badania w trakcie samego faktu badania, a także — zdaniem Witkiewicza — w teorii indeterminizmu dzisiejszej fizyki. Idzie mu o tzw. „indeterminizm ułomnościowy", wynikający z niemożności dotarcia do zbyt drobnych składników i ustalenia przez to praw nimi rządzących. Innym symptomem ograniczenia jest zupełna niewyobrażal-ność rzeczywistości fizykalnej wyrażanej w formułach matematycznych najnowszej fizyki. Ze względu na właściwą jej wycinkowość, fikcyj-iność, statystyczność, przybliżoność i tymczasowość fi' zyka nie może rościć sobie pretensji do bycia „Sy stemem Prawdy Absolutnej". Jest ona po prostu „naj wygodniejszym opisem rzeczywistości", „teorią wy godną według zasad konwencjonalizmu a la Poinca rś". Kryteria prawdziwości obowiązujące teorie fizy czne są zatem dla Witkiewicza paradoksalnie zmini Polemika z filozofiami fizyki Fizyka a metafizyka 41 40 malizowane: „Nauka, która operuje precyzyjnymi instrumentami i absolutnie precyzyjnymi wzorami matematycznymi i które się w dodatku pozornie z absolutną dokładnością sprawdzają, może rościć sobie pretensję do prawdy względnej, i to bardzo ograniczonej" (t. III, s. 229). Poprzez uświadomienie fizyce jej ograniczeń starał się Witkiewicz wyznaczyć w całokształcie naszej wiedzy właściwe jej miejsce. Rozgraniczenie kompetencji fizyki, biologii, psychologii i filozofii zapobiec miało chronicznym skłonnościom fizyki do nie uprawnionego wkraczania w niedozwolone dla niej obszary: „Wyzbyć się trzeba mimo całej dla niej czci w dozwolonym zakresie strachu przed autorytetem fizyki, który doprowadził do tego, że co fizyk nam powie, a co często ma wartość metodologiczną albo opisową w danym specjalnym wypadku czy na małym wycinku zjawisk, zwykliśmy przyjmować jako prawdę ontologicz-ną, choćby ona była w sprzeczności z najoczywistszy-mi oczywistościami — przykład: krzywizna przestrzeni i skończoność świata, fale prawdopodobieństwa i cały indeterminizm itp." (t. IV, s. 41). W innym miejscu na ten sam temat Witkiewicz napisał: „Trzeba zdać sobie sprawę z tego i włączyć fizykę w system jakiejś ogólnej ontologii, prawdopodobnie monadystycznej, a nie starać się z niej zrobić to, czym ona z założenia być nie może, t j. samo wy starczającą ontologią" (t. III, s. 349). W obrębie poziomu pierwszego, obok poglądu potocznego i fizyki, szczególną rolę poznawczą przypisywał Witkiewicz także biologii deskryptywnej. Uważał ją, w przeciwieństwie do fizyki, za jedyną adekwatną dyscyplinę nauk szczegółowych, tj. taką, która jest w stanie bez zniekształceń opisywać stwory żywe, czyli w myśl koncepcji monadystycznej — jedyną prawdziwą rzeczywistość. Zapewne też dlatego ani z biologią, ani z niej wyrosłymi koncepcjami filozoficznymi nie podejmował polemiki. Biologia stanowiła dla niego jedyną dziedzinę poznania adekwatną, chociaż jednak dla opisu całości bytu niewystarczającą — opisywała ona byt jedynie „od zewnątrz" i wymagała przeto dopełnienia przez psychologię. Na poziomie drugim umieszcza Witkiewicz typ poznania filozoficznego, a właściwie wyłącznie postulowaną przez siebie metafizykę. System ten w jego mniemaniu zrywa z dotychczasowymi, opartymi na nieporozumieniach, filozofiami i dlatego w odróżnieniu od tamtych proponuje nazywać go systemem Ontologii Ogólnej. Poznanie filozoficzne różni się od poznania naukowego przede wszystkim przedmiotem opisu i badania. Przedmiotem opisu jest tutaj całość bytu, a nie jego „wycinek". Przedmiotem badania zaś nie rzeczywistość sama, lecz poglądy na nią z poziomu pierwszego. A więc pogląd potoczny i naukowy: fizyczny, biologiczny, psychologiczny, oraz poglądy z obszaru między poziomami, tj. dotychczasowe, różnorodne, niedoskonałe poglądy filozoficzne: „...filozofia nie była walką bezpośrednią z rzeczywistością, tylko uzgadnianiem płynących z niej koniecznych poglądów" (t. III, s. 225). Witkiewicz wyraża przekonanie, iż takie określenie przedmiotu badania filozofii nie było dotąd nigdy explicite wyrażone, chociaż proces takiego uzgadniania różnych poglądów filozoficznych był implicite zawarty w historii filozofii. Przedmiot, zadania, metodę filozofii określa Witkiewicz następująco: „Filozofia jest dążeniem do zdania sprawy w ściśle pojęciowych wymiarach [...] ze stosunku poglądu życiowego [...] do poglądu psychologi-stycznego i fizykalnego, które to oba poglądy, oba nie do odparcia, konieczne do przyjęcia, są mimo pozorów (Chwistek) niesamowy star czające [...]. Zadaniem więc filozofii jest, po pierwsze, przez eliminację niemożliwości dojść do jednoznacznego, koniecznego takiego. Polemika z filozofiami fizyki Fizyka a metafizyka 42 43 a nie innego punktu wyjścia: pojęcia (względnie: pojęć) pierwotnego i pierwotnych z niego wynikających twierdzeń. Następnie ułożenie kompletnej listy pojęć pierwotnych, niezdefiniowalnych; określenie pierwotnych poglądów koniecznych i wyznaczenie ich wzajemnych stosunków (sprowadzalności i zasięgów), i ujęcie ich we wspólny system obejmujący wszystkie konieczne poglądy. Widzimy, że tu nie chodzi o żadne prowizoria" (t. III, s. 227). Jak już było powiedziane, opis filozoficzny czerpie z poglądu potocznego pewne jego niewyspecjalizowa-ne pojęcia i prymitywnie postawione problemy po to, by je w odpowiedni sposób zmodyfikować, rozwinąć, nie karykaturując jednak ich istotnej treści, i ustalić w ten sposób to, co jest w poglądzie potocznym absolutnie pewne. Takie, a nie inne określenie przedmiotu badania w filozofii musiało automatycznie prowadzić do krytyki tych doktryn, które „wychodzą z bezpośrednio danych", tj. krytyki psychologizmu i fenomenologii. Pierwsza, chcąc opisać całość bytu przy pomocy bezpośrednio danych „jakości, czyli elementów wrażeniowych", druga zaś, biorąc całą realność świata w nawias i za punkt wyjścia przyjmując „czystą świadomość", negują osobowość jednostkową jako coś pierwotnego i niesprowadzalnego już do niczego innego. Właśnie osobowość, w terminologii Witkiewicza „Istnienie Poszczególne", „monada", czyli „psychofizyczna jednostka", jest dla Witkiewicza podstawową, pierwotną i niesprowadzalną do niczego kategorią bytu. Musi zatem być także podstawowym pojęciem każdego jego adekwatnego opisu. Metodą filozofii powinno być „pójście ku ostatecznym konsekwencjom" wymienionych wyżej systemów, koniecznych, aczkolwiek niewystarczających, wyeliminowanie wynikających po drodze sprzeczności i osiąg- nięcie w ten sposób „poglądu ogólnego, a dalej światopoglądu całkowitego". Skoro zadaniem filozofii jest opisać całość bytu w terminach całości (w przeciwieństwie do nauki, która opisuje część bytu w terminach tej części), jej dążeniem nie może być z natury rzeczy absolutna jednolitość opisu. Błędy dotychczasowej filozofii polegały na tym właśnie, że chciała „dać obraz absolutnie jednolity tej rzeczywistości par excellence dwoistej (i to podwójnie: jako «ja» i świat dookol-ny i przestrzenno-czasowość) i wyjaśnić wszystko bes reszty" (t. III, s. 217). Postulowana przez Witkiewicza filozofia zachować ma przede wszystkim odpowied-niość środków opisu i przedmiotu opisu. Niereduko-walnej różnorodności jednych ma odpowiadać nieredu-kowalna różnorodność drugich. Filozofia ma za zada nie opisać całość bytu w pełnej jego złożoności i dwo istości. Winna to czynić przy pomocy adekwatnej apa ratury pojęciowej, tj. takiej, która obejmować będzi cały komplet pojęć pierwotnych — pojęć przyjętycl bez definicji i do innych niesprowadzalnych. Ewolucja filozofii polegała, w mniemaniu Witkie wieża, na tym, że filozofowie w związku z ich tempe ramentern cyklotymicznym lub schizotyficznym kła dli nacisk na różne konieczne elementy istnieni; W ten sposób powstawały różne kierunki filozoficzni które jednak nie stanowiły jedynie dowolnych eksprc sji poszczególnych filozofów, lecz wyraźnie zaznaczę ne typy zależnie od uwydatnionego w nich rysu rz< czywistości: „Filozofia jednak dąży w swej histoi do systemu ogólnego, który by stanowił pogódź nie koniecznych sprzeczności Istnienia w jednym p gładzie jednolitym. Jakkolwiek jest to według terir nologii Jamesa dążenie «absolutystyczne» w prze( wieństwie do empirycznego, to jednak w moim zn czeniu nie ma ono nic wspólnego z tzw. dążeniem Fizyka a metafizyka 45 Polemika z filozofiami fizyki 44 «absolutu» i do wyprowadzania z niego wszystkiego innego" (t. III, s. 91—92). „Absolutność" postulowanego ostatecznego systemu Ontologii Ogólnej polega, wedle Witkiewicza, na dążeniu wbrew panującemu w filozofii bałaganowi, dowolności rozwiązań, do sformułowania systemu spełniającego „absolutne", a nie minimalistyczne, jak się to dzieje w mauce, kryteria prawdziwości: „...tu w filozofii chodzi o prawdę ostateczną, jedyną, absolutną, a nie o tymczasowe narzędzia działania" (t. III, s. 228). Konieczność pewnych koncepcji, w których ujmowana zostaje natura, wynika ze wspólności form czaso-woprzestrzennych, którymi objęta jest zarówno rzeczywistość, jak i ludzkie przeżywanie oraz myślenie. Formami tymi dla Witkiewicza są formy: Czasu, Przestrzeni, Wielości Czystej i „na wielości tej wyrosłej następnie logiki, czyli inwentarza form myślowych". Jednakże „prawda", do której osiągnięcia może dążyć filozofia, jest z konieczności jedynie „prawdą negatywną". Negatywność jej polega na tym, iż określa ona jedynie granice „Wielkiej Absolutnej Tajemnicy Istnienia". Nieprzekraczalność „Tajemnicy Istnienia" wynika z istotnych właściwości zarówno przedmiotu poznania — rzeczywistości, podmiotu, jak i aparatury pojęciowej, w których może być ona ujęta. Istnienie będące ze swej natury czasowo i przestrzennie, w swej wielkości jak i małości, nieskończone musi pozostać tajemnicą dla czasowo i przestrzennie ograniczonego indywiduum. Z drugiej zaś strony Istnienie Poszczególne w swoim opisie musi posłużyć się pojęciami prostymi, niedefiniowalnymi — nie wszystkie pojęcia opisu mogą być zdefiniowane, ponieważ ograniczone indywiduum nie jest w stanie podać nieskończonej ilości definicji. Wprawdzie istnienie „Tajemnicy" ogranicza „prawdę" poznania filozoficznego tylko do „prawdy nega- tywnej", i „Tajemnica" ta — jak pisze Witkiewicz — „nigdy znana nam z samej istoty rzeczy być nie może — w pewnym sensie nie ma jej dla nas, ale dążenie do jej przezwyciężenia było przyczyną osiągnięcia tego stopnia uświadomienia, jakie posiadamy teraz" (t. III, s. 228). Na zakończenie rozważań nad fizyką i metafizyką warto zauważyć, iż — zdaniem Witkiewicza — nie tylko pierwsza, ale także i druga dyscyplina posiada immanentnie ograniczone możliwości rozwoju: „Wszystko zdaje się przemawiać za tym, że zbliżamy się do systemu ostatecznego, w którym filozofia jako twórczość zamrze po wieczne czasy na naszej planecie według praw istotnych dla swej sfery, a nie pod wpływem bezpośrednim okoliczności zewnętrznych, chociaż trzeba skonstatować, że według wszelkiego prawdopodobieństwa koniec filozofii i sztuki stoi w funkcjonalnym związku z osiągnięciem najwyższych form uspołecznienia, ku którym zdążamy. Takie jest, zdaje się, ogólne prawo bytu i nie ma co nad tym rozpaczać, jak to dawniej w epoce artystycznego pseudo-arystokratyzmu zwykłem był nadmiernie ostentacyjnie czynić" (t. III, s. 228—229). Konsekwencją szczególną Witkiewiczowskiego rozumienia procedur poznawczych w filozofii (które nie polegają na badaniu rzeczywistości, lecz poglądów na nią — poprzez które uzyskuje się poznanie bytu) jest zniesienie różnicy między pars destruens a pars con-struens jego filozofowania. Krytyka obszaru ąuasi--filozoficznego mieszczącego się między poziomem naukowym i filozoficznym poznania — do którego omówienia obecnie przechodzimy — staje się przeto relacją o konstruowaniu systemu Ontologii Ogólnej. Polemika z filozofiami fizyki Krytyka «metafizyk fizykalnych» 2. KRYTYKA «METAFIZYK FIZYKALNYCH* Obszar między naukowym i filozoficznym sensu stricto (w rozumieniu Witkiewicza) poziomem poznania wypełniają dane dziejowe doktryny filozoficzne. Spośród nich szczególne prawa przyznaje on pierwotnym formom myślenia monadologicznego — zaliczając tutaj greckich hilozoistów, Bruna, Leibniza, Renouviera, Jamesa Warda i Wildona Carra oraz w pewnym sensie Husserla. Z innych względów natomiast wyróżnia wątek myślenia pozytywistycznego, fenomenologię oraz pochodne fizyki, t j. pewne odwołujące się do niej całości światopoglądowe, tzw. „metafizyki fizykalne". Doktryny te, jakkolwiek same nie są wystarczające, by zdać adekwatnie sprawę z całości bytu, to jednak stanowią konieczny budulec systemu Ontologii Ogólnej i z tego też punktu widzenia poddaje je Witkie-wicz analizie krytycznej. Wszystkie wymienione typy poglądów z obszaru między poziomami poznania łączy to, iż nie tworzą „systemu ogólnego, który by stanowił pogodzenie koniecznych sprzeczności Istnienia w jednym poglądzie jednolitym", lecz powstały one „zależnie od akcentu kładzionego przez różnych filozofów na pewnych koniecznych elementach Istnienia". Witkiewiczowska krytyka wątków pozytywistycznego i fenomenologicznego przedstawiona zostanie w dwu następnych częściach niniejszej pracy. Obecnie zaś omówiona zostanie jego krytyka „metafizyk fizykalnych". Pochodne fizyki — filozofie uzurpatorki nazywa Witkiewicz ogólnie: „metafizykami fizykalnymi", „poglądami fizykalnymi", „metafizykami jednopojęcio-wymi", „systemami bezpłciowymi jednopojęciowy-mi", „ontologiami monistycznymi" oraz „różnego rodzaju fizykalizmami". W mniemaniu Witkiewicza „metafizyki fizykalne" ze względów zasadniczych nie spełniają nie tylko kryteriów prawdziwości stawianych opisom filozoficznym, ale nawet zminimalizowanych warunków adekwatności czy przydatności, które spełniać powinny opisy naukowe. Są one chronicznie fałszywe. Wynika to — jego zdaniem — ze specyficznego, innego niż w każdym z poziomów poznania, traktowania zadań, przedmiotu, zakresu i metody formułowanych przez nie opisów. Tym, co odróżnia „metafizyki fizykalne" od poznania z poziomu drugiego — sensu stricto filozoficznego (w rozumieniu Witkiewicza) i zarazem zbliża je pozornie do typu poznania naukowego, jest przyjęcie przez nie jako przedmiotu nie tylko opisu, ale i badania bezpośrednio danej rzeczywistości. Z kolei aspiracje do ujęcia całej rzeczywistości, a nie tylko jej wycinka, odróżniają je od poznania naukowego, zbliżając, znów pozornie tylko, do typu poznania filozoficznego. Jednakże programowe dążenie do ujęcia tej całości nie przy pomocy, jak się to dzieje w systemie Ontologii Ogólnej, kompletu pojęć pierwotnych, lecz w wycinkowej aparaturze pojęciowej (tj. takiej, która operuje jak najmniejszą ilością pojęć pierwotnych), oraz zlekceważenie w ten sposób istotnej dwoistości bytu uniemożliwia ostatecznie umieszczenie „metafizyk fizykalnych" na poziomie poznania sensu stricto filozoficznego. „Jest to oczywiste — pisze Witkiewicz — że jeśli całość jako taką chce się opisać w terminach części, musi się ją odpowiednio sfałszować, zlek-ceważając pewne jej «momenty» na korzyść innych, czym też zajmują się materialiści, mechaniści, beha-wioryści i inni «iści», chcący wtłoczyć świat do ramki czy szufladki, do której on nie pasuje. To, że rzeczywistość wychodzi z tej operacji z połamanymi członkami i zwichniętym kręgosłupem, to tych panów nic nie obchodzi: oni mają za sobą autorytet nauki na ich wycinku i szczycą się tym, że nic poza tym nie wiedzą i inawet wiedzieć nie chcą, zadowoleni, gdy 49 Krytyka «metafłzyk fizykalnych* 43 Polemika z filozofiami fizyki mogą opisać zachowanie się stworu żywego, nie zakładając jego przeżyć. Jako sport intelektualny lub nawet jako metoda laboratoryjna może to być doskonałe w pewnych zakresach. Nie trzeba tylko z tego robić swoistej metafizyki i wmawiać, że poza takim ujęciem cała problematyka filozoficzna wymagająca innych metod jest dowolną bzdurą o dowolnych, fantastycznych rozwiązaniach" (t. III, s. 233—234). Poszczególne odmiany „metafizyk fizykalnych" wyróżnione zostają zależnie od tego, co przyjmują one jako pierwotną (tj. taką, do której wszystkie inne dadzą się sprowadzić) kategorię swego opisu. Pojęcie „rozciągłości w ruchu" pochodzące od pojęcia przedmiotu (ciała, rzeczy) urobionego w poglądzie życiowym stanowi pierwotną kategorię zorientowanego bardziej „realnie rozciągłościowo-ruchowo" materializmu fizykalnego. Natomiast pojęcia „elementu" (Mach), „jakości" (Cornelius) — do których związku zostają sprowadzone przedmioty poglądu życiowego — stanowią pierwotną kategorię zorientowanego bardziej „idealnie-matematycznie" idealizmu fizykalnego. Podobnie jak w nauce, dążeniem każdej z wersji poglądu fizykalnego, czyli „metafizyk fizykalnych", jest najdalej posunięta jednolitość opisu. Metoda konstruowania opisu „metafizyk fizykalnych" polega zatem na dążeniu do ujęcia całej rzeczywistości (tj. osobników psychofizycznych z ich czuciami-jakościami, elementami wrażeniowymi, dalej: innych organizmów żywych i wszelkich struktur organicznych w ogóle) w jak najmniejszej ilości pojęć jednorodnych, pierwotnych, ograniczonych właściwie już to do pojęcia „rozciągłości w ruchu" (materializm fizykalny), już to do pojęcia „jakości" (idealizm fizykalny). Metodę opisu charakteryzuje tutaj również likwidacja wspomnianej już istotnej dwoistości istnienia, rozpadającego się na: „ja" cielesne i czujące oraz świat dookolny złożony z podobnych do 'nas bytów cielesno-duchowych i materii martwej; innym nakładającym się na poprzedni rodzaj rozdwojenia bytu jest czasowoprzestrzenność wszystkiego, co istnieje, zarówno przedmiotów martwych, stworów żywych, jak i jakości, czyli wrażeń. Nic zatem dziwnego, że posługujące się taką meto dą opisu „metafizyki fizykalne" nie mogą zachować właściwej i nauce, i filozofii (w rozumieniu Witkiewi- cza) odpowiedniości przedmiotu i środków opisu. Nie- redukowalnej różnorodności jednych odpowiada tu taj wycinkowość drugich. Dzieląc z filozofią aspiracje do opisu całości bytu, zaś z naukami własności apara tury pojęciowej, „metafizyki fizykalne" skazane są na formułowanie opisów chronicznie nieadekwatnych: „Tragiczne staje się jej [tj. nauki — przyp. B. M.] po łożenie jedynie wtedy, jeśli ze swego z założenia ogra niczonego stanowiska chce w jego terminach opisać całość istnienia, tzn. i materią martwą, i żywe stwory z ich stanami wewnętrznymi, co musi się skończyć nieomal zanegowaniem istnienia, a w każdym razie istotności tych ostatnich, i zaprzeczeniem istnienia różnicy między martwym i żywym. Oba te stanowisk? są jawnym nonsensem, który się toleruje w pewnycł sferach umysłowych, na tle sprawdzalności nauk i icł technicznej wydajności w sferze im właściwej" (t. III s. 226). . . . , Sytuację „metafizyk fizykalnych" pogarsza fakt, i opisów swoich nie traktują one tak, jak to czynić po winina nauka, t j. jako pewnych „fikcji laboratoryjni skutecznych", opisów najwygodniejszych, lecz roszcz sobie pretensje do prawdziwości absolutnej, która, ja już wiemy, nawet dla systemu Ontologii Ogólnej mc że być tylko „prawdą negatywną". „Ale kiedy fizyk przekracza swe granice istotne i staje się swojego rc dzaju fałszywą metafizyką — pisał Witkiewicz -wiarą jakąś na niczym nie opartą, a w dodatku prz< szkadza ludziom do postawienia istotnych problemo 4 — Polemiki filozoficzne r 50 Polemika z filozofiami fizyki Trzy filozofie fizyki — tło historyczne 51 zawartych w samym fakcie istnienia i zakrywa przed nimi możliwość ujrzenia prawdy o tym istnieniu, choćby tylko negatywnej — wtedy trzeba powiedzieć fizyce stop, choćby przemawiała ona w postaci największych powag w jej własnym zakresie" (t. III, s. 205). Mówiąc najogólniej, Witkiewicz krytykuje „metafizyki fizykalne" za nie uprawnianą monizację bytu, czyli za to, za co może być krytykowany materializm i idealizm w ogóle. Innymi słowy, zarzuty, jakie wytacza Witkiewicz „metafizykom fizykalnym", sprowadzają się do twierdzenia, iż każdy rodzaj monizacji likwiduje konieczny dualizm bytu, a tym samym automatycznie naczelne, w pojęciu Witkiewicza, problemy filozoficzne. Do takich zalicza on przede wszystkim stosunek poglądu psychologistycznego do fizykalnego, stosunek tego, co fizyczne, do tego, co psychiczne, relację między materią martwą a żywą oraz stosunek logiki do psychologii. Problemy te w istocie nie zostają wyeliminowane, lecz tylko sztucznie zamaskowane; prowadzi to „do maskowania problemów i łudzenia się pseudorozwiązaniami, które zawierają w sobie implicite wszystkie problemy, których starano się uniknąć. Właśnie klasycznym przykładem takiego wypadku jest psychologizm i w nim ratunku szukająca (zupełnie niepotrzebnie i złudnie) idealistyczna fizyka" (t. IV, s. 18—19). Różnorodność i niekonsekwencje stosowanej przez Witkiewicza aparatury pojęciowej wymagają przyjęcia szeregu następujących konwencji terminologicznych. Ewolucja światopoglądów towarzyszących fizyce, tj. „metafizyk fizykalnych", uzależniona z natury rzeczy od przemian dokonujących się w samej fizyce, odnotowana została przez Witkiewicza w swoistej i wyrażającej jego emocjonalne nastawienie terminologii. Tak oto powołująca się na fizykę XIX-wieczną „metafizyka fizykalna", operująca pierwotnym pojęciem „rozciągłości w ruchu", była przez niego nazywana także: „materializmem fizykalnym", „ordynarnym materializmem", „czystym poglądem fizykalnym", „ciasnym mechanizmem", „naiwnym fizykalizmem", „naiwnym eksperymentalizmem", „materialistyczną bzdurą ubiegłego stulecia" itp. Natomiast metafizykę opierającą się na pierwotnym pojęciu „jakości-wraże-nia" nazywał także: „idealizmem fizykalnym", „fizyką psychologistyczną", „machizmem", „fizykalizmem opartym o psychologizm a la Mach", „metafizyką ide-alistyczno-fizykalistyczną z dodatkiem psychologiz- mu". 14. • Przyporządkowując Witkiewiczowskie dystynkcje terminologii bardziej uniwersalnej, którą będziemy się w dalszych rozważaniach posługiwali, można powiedzieć, iż całość światopoglądowa nazwana „optymizmem naukowym" odpowiada Witkiewiczowskiemu „materializmowi fizykalnemu", zaś „antyminima-lizmowi" — Witkiewiczowski „idealizm fizykalny". 3. TRZY FILOZOFIE FIZYKI — TŁO HISTORYCZNE Termin „pogląd fizykalny" w słowniku filozoficznym Witkiewicza obejmuje pewne całości światopoglądowe funkcjonujące w myśli europejskiej poczynając od drugiej połowy XIX wieku. Generalnie rzecz biorąc i zdając sobie sprawę ze znacznej dozy konwencji, można wydzielić trzy takie całości: optymizm naukowy, minimalizm i antyminimalizm. Nie byłj one ani dokładnie zsynchronizowane z etapami rozwoju fizyki, ani też nie pokrywały się w całej rozciągłości z „oficjalnymi" filozofiami panującymi w omawianym okresie. Typologia ta nie jest także explicit< obecna w pismach Witkiewicza. Wprowadzenie pewnych arbitralnych rozróżnień wydaje się jednak ko- Trzy filozofie fizyki — tło historyczne Polemika z filozofiami fizyki 52 53 nieczne. Relacja fizyka-filozofia nigdy nie była jednoznaczna. Na tę samą fizykę powoływało się często wiele filozofii i odwrotnie — różne fizyki widziały swój związek z tą samą filozofią. Intencją wprowadzonych tutaj dystynkcji było wyróżnienie pewnych całości światopoglądowych, z którymi polemizował Wit-kiewicz, chociaż sam precyzyjnie ich nie wyodrębniał. Ponadto celem podziału było ukazanie pewnych nieuchronnych filozoficznych konsekwencji związanych z odkryciami fizyki. Naukowy optymizm. Pod koniec XIX wieku wśród przyrodników panowało powszechne przekonanie, iż fizyka znalazła się w szczytowym punkcie rozwoju, a pozostałe nauki przyrodnicze przeżywają swój złoty wiek. W istocie fizyka klasyczna sformułowała jednolity i harmonijny obraz nieożywionego świata. Jej podstawowymi kategoriami od czasów Newtona były pojęcia: czasu, przestrzeni, materii, przyczyno-wości, zdarzenia, rzeczy, zaś jej główny dział stanowiła mechanika: „Wydawało się, że zadanie uczonych ma polegać po prostu na stosowaniu mechaniki Newtona w coraz szerszym zakresie, w coraz nowszych dziedzinach. I rzeczywiście — przez niemal dwa stulecia fizyka rozwijała się w ten właśnie sposób."3 Zdobycze nauk eksperymentalnych i sukcesy umiejętności inżynieryjnych w XIX wieku sprawiły, iż zasady mechaniki stały się powszechnie obowiązującymi w nauce i filozofii regułami metodologicznymi. Takie stanowisko metodologiczne odnoszące się do sposobu traktowania praw naukowych i wyjaśnienia własności układów złożonych nazwano redukcjonizmem mecha-nistycznym. Polegał on na ukazaniu pozorności specyficznych praw dotyczących wyższej formy ruchu, która różni się od formy niższej tylko ilościowo, a nie jakościowo, zatem był to nakaz sprowadzania praw nauko- 3 W. Heisenberg, Fizyka a filozofia, s. 85. wych do praw mechaniki oraz postulat wyjaśniania swoistych własności materii występujących na wyższych szczeblach jej organizacji nakładaniem się na siebie ruchów mechanicznych i ilościowych zmian cząstek materii. Za podstawę wszystkich nauk przyrodniczych przyjęto ideał obiektywności: „Zdarzenia zachodzą w czasie i przestrzeni niezależnie od tego, czy są obserwowane, czy nie. Oczywiście nie przeczono, że każda obserwacja ma pewien wpływ na zjawisko obserwowane, lecz powszechnie sądzono, że dzięki starannemu wykonaniu pomiarów można wpływ ten nieograniczeinie zmniejszyć."4 Odpowiednikiem tego stanowiska w teorii poznania była realistyczna odpowiedź na pytanie o granice poznania ;— procesy zachodzące w przyrodzie są zupełnie niezależne od podmiotu i jego czynności wymuszających dane na przyrodzie. W nauce XIX-wiecznej dominowały proste poglądy materialistyczne. Uwaga fizyków skupiona była przede wszystkim na problemach mechanicznego ruchu materii. Dociekali oni jej istoty. Rozważania te szły zazwyczaj w dwóch kierunkach: pytano, po pierwsze — o cechy charakterystyczne dla ciał; po drugie zaś, czym są elementy ostateczne, z których ciała się składają. Na pytanie pierwsze od czasów Newtona i przez cały prawie XIX wiek odpowiadano: ciałem jest to, co posiada wymiary przestrzenne, masę i jest nieprzenik-liwe (dwie pierwsze cechy są mierzalne). Materię traktowano jako jedyną substancję — twierdzono, że tylko ciała są substancjami. Fizycy dalej starali się zgłębić, czym są ostateczne składniki ciał. Ustalono, że są nimi twory mikrokosmiczne. Istnieją one w czasie i przestrzeni i mają masę, podobnie jak podpadające pod nasze zmysły ciała, czyli „materia gruba". Owe ostateczne składniki materii można wyobrazić 4 Ib., s. 178. Polemika z filozofiami fizyki 52 Trzy filozofie fizyki — tło historyczne 53 nieczne. Relacja fizyka-filozofia nigdy nie była jednoznaczna. Na tę samą fizykę powoływało się często wiele filozofii i odwrotnie — różne fizyki widziały swój związek z tą samą filozofią. Intencją wprowadzonych tutaj dystynkcji było wyróżnienie pewnych całości światopoglądowych, z którymi polemizował Wit-kiewicz, chociaż sam precyzyjnie ich nie wyodrębniał. Ponadto celem podziału było ukazanie pewnych nieuchronnych filozoficznych konsekwencji związanych z odkryciami fizyki. Naukowy optymizm. Pod koniec XIX wieku wśród przyrodników panowało powszechne przekonanie, iż fizyka znalazła się w szczytowym punkcie rozwoju, a pozostałe nauki przyrodnicze przeżywają swój złoty wiek. W istocie fizyka klasyczna sformułowała jednolity i harmonijny obraz nieożywionego świata. Jej podstawowymi kategoriami od czasów Newtona były pojęcia: czasu, przestrzeni, materii, przyczyno-wości, zdarzenia, rzeczy, zaś jej główny dział stanowiła mechanika: „Wydawało się, że zadanie uczonych ma polegać po prostu na stosowaniu mechaniki Newtona w coraz szerszym zakresie, w coraz nowszych dziedzinach. I rzeczywiście — przez niemal dwa stulecia fizyka rozwijała się w ten właśnie sposób."3 Zdobycze nauk eksperymentalnych i sukcesy umiejętności inżynieryjnych w XIX wieku sprawiły, iż zasady mechaniki stały się powszechnie obowiązującymi w nauce i filozofii regułami metodologicznymi. Takie stanowisko metodologiczne odnoszące się do sposobu traktowania praw naukowych i wyjaśnienia własności układów złożonych nazwano redukcjonizmem mecha-inistycznym. Polegał on na ukazaniu pozorności specyficznych praw dotyczących wyższej formy ruchu, która różni się od formy niższej tylko ilościowo, a nie jakościowo, zatem był to nakaz sprowadzania praw nauko- 8 W. Heisenberg, Fizyka a filozofia, s. 85. wych do praw mechaniki oraz postulat wyjaśniania swoistych własności materii występujących na wyższych szczeblach jej organizacji nakładaniem się na siebie ruchów mechanicznych i ilościowych zmian cząstek materii. Za podstawę wszystkich nauk przyrodniczych przyjęto ideał obiektywności: „Zdarzenia zachodzą w czasie i przestrzeni niezależnie od tego, czy są obserwowane, czy nie. Oczywiście nie przeczono, że każda obserwacja ma pewien wpływ na zjawisko obserwowane, lecz powszechnie sądzono, że dzięki starannemu wykonaniu pomiarów można wpływ ten nieograniczenie zmniejszyć."4 Odpowiednikiem tego stanowiska w teorii poznania była realistyczna odpowiedź na pytanie o granice poznania — procesy zachodzące w przyrodzie są zupełnie niezależne od podmiotu i jego czynności wymuszających dane na przyrodzie. W nauce XIX-wiecznej dominowały proste poglądy materialistyczne. Uwaga fizyków skupiona była przede wszystkim na problemach mechanicznego ruchu materii. Dociekali oni jej istoty. Rozważania te szły zazwyczaj w dwóch kierunkach: pytano, po pierwsze — o cechy charakterystyczne dla ciał; po drugie zaś, czym są elementy ostateczne, z których ciała się składają. Na pytanie pierwsze od czasów Newtona i przez cały prawie XIX wiek odpowiadano: ciałem jest to, co posiada wymiary przestrzenne, masę i jest nieprzenik-liwe (dwie pierwsze cechy są mierzalne). Materię traktowano jako jedyną substancję — twierdzono, że tylko ciała są substancjami. Fizycy dalej starali się zgłębić, czym są ostateczne składniki ciał. Ustalono, że są nimi twory mikrokosmiczne. Istnieją one w czasie i przestrzeni i mają masę, podobnie jak podpadające pod nasze zmysły ciała, czyli „materia gruba". Owe ostateczne składniki materii można wyobrazić 4 Ib., s. 178. 55 Trzy filozofie fizyki — tło historyczne Polemika z filozofiami fizyki 5.4 sobie tną kształt małych „kawałków" materii, miniatur czegoś, co można zobaczyć i dotknąć. Mają one wymiary przestrzenne i swoją stałą masę, są nieprzenik-liwe i od „materii grubej" różnią się tylko tym, że nie są złożone oraz że w granicach swych konturów nie zawierają próżnych odstępów między cząsteczkami. Ontologia materialistyczna zakładała zatem, że sposób istnienia bezpośredniej rzeczywistości otaczającego nas świata można ekstrapolować w dziedzinę świata atomowego. Na pytanie o substancję odpowiadano zatem w duchu monizmu materialistycznego — istnieją tylko substancje materialne, czyli tylko ciała są substancjami. Poglądy te, ściśle związane z naukami przyrodniczymi, przeniknęły głęboko do potocznej świadomości epoki. Teza materialistyczna skojarzona z omówionym wyżej redukcjonizmem mechanistycznym dawała materializm mechanistyczny — nie był on jednak jedyną metafizyką w scjentystycznie zorientowanej filozofii tego okresu. Z operowaniem kategorią substancji, z substancjalnym rozumieniem materii sprzęgnięta jest ściśle zasada zachowania substancji, a z nią zasada przyczyno-wości, która z kolei wiąże się z zasadą ciągłości materii. Zasadę zachowania substancji sformułowano w związku z odkryciem prawa zachowania masy w procesach chemicznych. Odkrycie to nadało pojęciu materii sens ilościowy, ilość materii można określić mierząc jej masę. Odkrywając to prawo w XIX wieku, znaleziono dla starego poglądu na atomistyczną budowę ciał uzasadnienie empiryczne i uczyniono go w ten sposób fundamentem całego przyrodoznawstwa. Warto zauważyć, że deterministyczne pojmowanie przyrody warunkowało nie tylko myślenie o niej w ka- tegoriach substancji, ale jak zobaczymy za chwilę warunkowało cały XIX-wieczny mechanicyzm. Pytanie o substancję przyrody pozostaje zatem w ścisłym związku z pytaniem o jej strukturę. Zagadnienie struktury występuje głównie pod postacią dwócł kwestii: problemu przyczynowości, czyli zagadnieni; determinizmu i indeterminizmu, oraz kwestii teleologi i mechanicyzmu. Ponadto zaliczyć tutaj można spra we struktury przestrzennej i czasowej świata. „Od czasów Kanta — pisał Heisenberg — uważane że przyczynowość i naukowa metoda badania stanowi jedno; prawo to jest koniecznym warunkiem istnieni nauki."5 Po kłopotach związanych z niedookreśloności pojęcia przyczyny i jego wyeliminowaniu z rejestr pojęć naukowych zagadnienie determinizmu przybrał postać prewidyzmu. W nowej wersji chodziło nie o t< czy przeszłość wyznacza przyszłość, lecz raczej o t< czy znając przeszłość, można przewidzieć przyszłoś Zasada głosząca, że „przebieg zdarzeń zachodzącyc w przyrodzie można ująć w prawa, które zezwala; przewidywać jednoznacznie bieg zdarzeń przyszłyc na podstawie dających się zaobserwować własnoś zdarzeń dotychczasowych", stanowiła fundament XD -wiecznego mechanicyzmu. Przy tym w XIX wieł< przez prawa rozumiano prawa mechaniki Newton a przez „dające się zaobserwować własności zdarz< dotychczasowych" rozumiano wzajemne położeń i względne prędkości cząsteczek materialnych twórz cych świat. Na tej podstawie nadczłowiek Łapiące inteligencja o szczególnej zdolności wykonywania op racji myślowych, może określając jednoznacznie prz szłe położenia i prędkości cząstek materialnych wn: skować o przyszłości przyrody. Jednym z założeń mechanistycznego determinizr była idea ciągłości procesów w przyrodzie. Stan uk 5 Ib., s. 79. 57 Trzy filozofie fizyki — tło historyczne Polemika z filozofiami fizyki 56 du warunkuje stan następny — między stanami musi być ciągłe przejście. Jak już zostało powiedziane, deterministyczna zasada ciągłości warunkuje zasadę zachowania materii i umożliwia operowanie kategorią substancji w ogóle. Światopogląd naukowy XIX wieku zorientowany by} antyteleologicznie. Tłumaczył on i interpretował przyrodę przez przyrodę, odrzucając hipotezę, jakoby świat był dziełem planowo działającego Stwórcy. Świat organiczny i nieorganiczny nie jest urządzony celowo, tok zdarzeń w świecie przebiega podobnie jak w mechanizmie, nie kierowany żadnymi celami. Dawnym interpretacjom wyjaśniającym pojawienie się życia i tłumaczącym skomplikowaną budowę organizmu przy pomocy czynników pozaziemskich mechanicyzm XIX--wieczny przeciwstawił koncepcję ewolucjonizmu. Naczelne prawo ewolucji głosiło, że wszelki rozwój, czy to w dziedzinie zjawisk nieorganicznych, organicznych czy społecznych, traktować należy mechanicznie jako funkcję materii, ruchu i siły: „Wedle tego poglądu pojęcia fizyki i chemii wystarczy uzupełnić pojęciem historii, aby można było zrozumieć, czym jest życie."6 Redukcjonistycznie nastawiony światopogląd naukowy XIX wieku odrzucał oczywiście wszelkie formy witalizmu, holizmu itp. Dla wyjaśnienia życia wystarczały prawa, które tłumaczyły zjawiska przyrody nieorganicznej. W myśl tego stanowiska prawa biologii dawały się sprowadzić do praw fizyki i chemii. Byty w rodzaju dominant, entelechii, psychoidów, kierujące jakoby przebiegiem swoistych zjawisk świata organicznego w mechanistycznie interpretowanej przyrodzie, są zbędne. Na poparcie tego stanowiska najczęściej przytaczano argument, że zawsze, kiedy próbuje się sprawdzić, czy organizmy żywe podlegają prawom fizyki i chemii, wynik jest pozytywny. Stąd wniosko-wariU'. -.:•,; 6 Ib., s. 95. „•••„•, wano, że w zjawiskach biologicznych nie ma miejsca na żadną „siłę życiową", która miałaby różnić się od sił fizycznych. Mechaniczny redukcjonizm głosił, że nie tylko wszystkie działy fizyki dają się zredukować do jednego z nich, tj. mechaniki, ale że do praw mechaniki można zredukować także prawa chemii, a w przyszłości nadto nawet prawa biologii i psychologii. Mechanicyzm przeczył, jakoby zrozumienie jakościowo odrębnych całości, np. życia, wymagało wykrycia praw swoistych, nieprzywiedlnych do praw rządzących elementami. Świat jest po prostu tylko gigantycznym mechanizmem, w którym żadna całość nie jest niczym więcej niż suma elementów składowych. Metaforycznym wyrazem optymizmu naukowej wizji świata w XIX wieku był demon Laplace'a, dla którego teraźniejszość, a zatem przeszłość i przyszłość świata, nie kryje żadnych tajemnic. Pod koniec XIX wieku fizycy żyli w przeświadczeniu, że kres rozwoju ich dyscypliny jest już blisko, że spełniła ona swoje zadanie — poznała podstawowe prawa rządzące światem. Zadaniem uczonych w przyszłości będzie co najwyżej uzupełnienie pewnych luk w opisie świata, co jednak nie zmieni zasadniczego jego obrazu. Jak bardzo się mylono, okazało się w ostatnim tygodniu XIX wieku. Fizycy, tłumacząc zjawisko promieniowania ciała czarnego, zmuszeni byli wprowadzić pojęcie kwantu promieniowania. Ta dla nauki dramatyczna decyzja przesądziła losy XIX-wiecznej „optymistycznej" wizji świata bez tajemnic. Okazało się, że możliwości poznawcze dotychczasowej nauki zostały znacznie przecenione. Wydawać by się mogło, że wraz z nią zostanie zakwestionowany towarzyszący jej światopogląd. Tak się jednak nie stało, w XX wieku funkcjonuje on nadal, i to nie tylko w potocznej świadomości. Minimalizm, czyli stanowisko likwidujące filozofię i uznające fizykę za jedyny uprawniony model 59 Trzy filozofie fizyki - Uo historyczne Polemika z filozofiami fizyki poznania. Naczelnym postulatem metodologicznym tej orientacji światopoglądowej jest program fizykalizmu. Program ten będąc składnikiem „oficjalnej" filozofii początków XX wieku, tj. neopozytywizmu — zdawał się jednak odpowiadać bardziej poziomowi rozwoju nauki XIX-wiecznej, której towarzyszył omówiony już „optymizm naukowy". Dla fizyki XX-wiecznej minimalizm fizykalistyczny okazał się bardzo prędko gorsetem, w którym gdyby trwała, nie mogłaby poczynić swych najważniejszych odkryć. Fizykalizm zdaje się zatem być programem metodologicznym zawieszonym w próżni. Chociaż mało przydatny w nauce wraz z upowszechnieniem świadomości neopozytywi-stycznej odegrał niemałą rolę w myśli filozoficznej pierwszej połowy XX wieku i dlatego stał się jednym z ważniejszych układów odniesienia Witkiewiczowskich polemik. Polemika z minimalizmem zostanie omówiona szczegółowo przy innej okazji, tj. w trakcie omawiania Witkiewiczowskiej krytyki neopozytywizmu. Antyminimalizm. W skład aparatury pojęciowej fizyki klasycznej wchodziły następujące pojęcia: przestrzeni euklidesowej i czasu newtonowskiego, determinizmu mechanistycznego i zasady substancji. W XX wieku fizyka nie mieszcząc się w dotychczasowych pojęciach wzbogaciła je o: ideę nieskończonej ilości systemów geometrii; pojęcie czasu bez strzałki, pojęcie czasu i przestrzeni względnych, pojęcie zakrzywionej czasoprzestrzeni i dalej pojęcie komple-mentarności położenia i pędu, a także o ideę cząstek elementarnych, kwantu energii funkcji falowej i logik wielowartościowych. W ten sposób mechanika Newtona została uzupełniona dwoma nowymi: kwantową i relatywistyczną. „Jako zwolennik empiryzmu podzielam nadal pogląd — pisał Quine — iż schemat pojęciowy nauki jest w ostatecznym rachunku środkiem, który służy przewidywaniu przyszłego doświadczenia na podstawie doświadczenia minionego. Przedmioty fizyczne są pojęciowo wnoszone do sytuacji jako wygodne ogniwa pośredniczące — nie przez definiowanie ich w terminach doświadczenia, lecz jako niere-dukowalne byty postulowane porównywalne pod względem epistemologicznym z bogami Homera. Co do mnie, jako laicki naturalista, wierzę w przedmioty fizyczne, nie wierzę natomiast w bogów Homera. Jednakże pod względem postaw epistemologicznych bogowie różnią się od przedmiotów fizycznych tylko co do stopnia, nie zaś co do rodzaju. Obydwa te typy przedmiotów znalazły się w naszym poglądzie na świat jako twory ludzkie, byty postulowane. Mit przedmiotów fizycznych posiada głównie tę epistemologiczną przewagę nad innymi mitami, iż okazał się bardziej niż one skuteczny w roli narzędzia służącego nadaniu operatywnej struktury strumieniowi doświadczenia zmysłowego."7 Fizyka XX-wieczna, uświadamiając sobie trudności związane z redukcjonizmem, starała się unikać formułowania metodologicznej dyrektywy redukcji dotyczącej już to praw (mechanicyzm), już to pojęć (fizyka-lizm). Dopuszcza się tutaj posługiwanie pojęciami, od których nie wymaga się wykazania empirycznym rodowodem. W ten sposób obszar możliwych badań i rodzaj stawianych pytań nie został sztucznie ograniczony. Na tym polega, z grubsza rzecz biorąc, antymini-malizm XX-wiecznej fizyki. Z punktu widzenia podjętych rozważań interesujące są jednak przede wszystkim możliwe konsekwencje epistemologiczne i ontologiczne tak zrewolucjonizowanej fizyki, które były zasadnicze. Obraz świata uro biony na jej podstawie uległ subiektywizacji, indeter minizacji i dematerializacji. Fizyka współczesna dzięki problemom poznawczyir 1 W. Quine, Z punktu widzenia logiki, Warszawa 1969, s. 6 Polemika z filozofiami fizyki 3(3 Fizyka a metafizyka 37 z którego wykluczamy sztucznie stworzenia żywe". Opisy fizyki, podobnie jak się to dzieje w poglądzie potocznym, też odnoszą się do rzeczywistości, z tą jednak różnicą, że przedmiotem opisu i badań fizyki nie ma być jej całość, lecz jedynie ściśle wyróżniony wycinek. Zadaniem fizyka jest zatem dojście w drodze doświadczalnego badania wycinka rzeczywistości do wycinkowego jej opisu. Tutaj właśnie w sposobie rozumienia przedmiotu opisu i badania leży, o czym będzie jeszcze bliżej mowa, fundamentalna różnica opisu naukowego, ąuasi-filozoficznego i filozoficznego. Źródła pojęć, którymi posługuje się fizyk, należy szukać w poglądzie potocznym: „Oczywiście, że do doświadczenia naukowego podchodzimy tnie jako «czyści empirycy® (jest to fikcja odziedziczona po materiali-stycznej metafizyce XIX stulecia), tylko już z całym zapasem pojęć poglądu życiowego, z całą mitologią hi-postaz, z których musimy się wchodząc do świątyni nauki oczyścić — oczyścić, ale niezupełnie. Czyste doświadczenie bez żadnego choćby rudymentarnego systemu pojęć jest niemożliwe — choćby pojęcie «przedmiotu» musi być z punktu użyte, a dalej pojęcie siły [...] pojęcie ruchu [...] Otóż naukowiec prócz tych pojęć, z którymi przystępuje do opornej materii, pojęć życiowych, musi stwarzać całą masę pojęć od nich pochodnych, pojęć-nowotworów (niektóre z nich są nawet pojęciowymi nowotworami «złośliwymi»), i nie tylko samych pojęć, ale i częściowych teoryjek, w których te pojęcia fungują. Są to jego prymitywne narzędzia pracy, zupełnie analogiczne do instrumentów materialnych techniki" (t. III, s. 222—223). Tymi „częściowymi teoryjkami" są tutaj dozwolone wyłącznie w nauce hipotezy pracy. Podstawową kategorią każdej fizyki (łącznie z XX-wieczną fizyką idealistyczną) musi być pochodzące od pojęcia przedmiotu (ciała, rzeczy) urobionego w poglądzie życiowym — pojęcie „rozciągłości w ruchu". Zrezygnowa- nie z niego, ku czemu zmierza najnowsza fizyka, godzi — zdaniem Witkiewicza — w samą istotę fizyki. Staje się ona wówczas nauką mówiącą nie o prawach rządzących konkretnym światem, lecz o prawach wielości czystej, czyli matematyką: „W każdym razie jednak, jakiekolwiek formy przybierze znaczenie ogólne pojęcia «ostatecznych elementów świata według poglądu fizycznego*, będą to zawsze jakieś rozciągłości w ruchu — od tej koncepcji żadna chyba fizyka się nie uwolni, mimo jak najdalej idącej idealizacji swych pojęć" (t. III, s. 95). Dążeniem każdej nauki jest jednolitość opisu. Metoda konstruowania opisu w naukach pozytywnych w ogóle, a w fizyce w szczególności, polega na dążeniu do ujęcia rzeczywistości, a właściwie jej wycinka, w jak najmniejszej ilości pojęć podstawowych, między sobą niesprowadzalnych, jednorodnych. Przez „wycinek rzeczywistości" rozumie Witkiewicz tę jej część, która pozostała po wyeliminowaniu z rzeczywistości, mającej być przez fizykę opisaną, osobników psychofizycznych (z ich stanami psychicznymi, rozkła-dalnymi na kompleksy jakości), dalej organizmów oraz wszelkich „postaci" w znaczeniu struktur organicznych w świecie tzw. „materii martwej". Fizyka, jeśli nie chce stać się fałszywą „metafizyką jednopojęcio-wą", powinna wziąć w nawias tę sferę bytu i na jej temat się nie wypowiadać. Naczelną zasadę opisu fizyki powinna stanowić zatem istotna odpowiedniość środków opisu i przedmiotu opisu. „Wycinkowa" aparatura pojęciowa zredukowana właściwie do pojęcia „rozciągłości w ruchu" —• opartego na wyobrażeniu „twardych i niezmiennych" przedmiotów poglądu potocznego — jest w stanie ująć jedynie „wycinek rzeczywistości". Jest przeto oczywiste, że opis fizyki ze względu na właściwą mu ograniczoność aparatury pojęciowej nie jest i nigdy nie będzie w stanie zdać sprawy z istotnych elementów istnienia, którymi przede Trzy filozofie fizyki — tło historyczne Polemika z filozofiami fizyki 62 zumiałą, że nasza własna działalność staje się czynnikiem niezwykle doniosłym, ilekroć w badaniach naukowych mamy do czynienia z tymi obszarami świata przyrody, do których możemy przenikać jedynie za pomocą najbardziej złożonych narzędzi."8 Płynące stąd konsekwencje dla obrazu rzeczywistości w dzisiejszej fizyce są zasadnicze. Zależnie od aparatury użytej w badaniu może być ona traktowana np. jako wielość cząstek (korpuskuł) bądź jako fala (coś, co nie posiada żadnego substancjalnego, w tradycyjnym znaczeniu, podłoża). Oba obrazy dopełniają się wzajem i jednocześnie wykluczają, ponieważ ta sama rzecz nie może być zarazem czymś substancjalnym skupionym w małym obszarze przestrzeni oraz fala, czyli polem rozpościerającym się w przestrzeni. Niemożność usunięcia z fizyki współczesnej obserwatora prowadzi do jej subiektywizacji także w innym sensie, mianowicie do subiektywizacji wynikającej z mechaniki relatywistycznej. Obserwator we współczesnej teorii względności pełni istotną rolę „układu odniesienia", nie tylko prowadzi on obserwacje, ale jego obecność niezbędna jest także po to, by zaobserwowane dane w ogóle dały się przetłumaczyć na język matematyki. Pojęcie obserwatora jest wieloznaczne, można je rozumieć jako „zbiór wszystkich informacji zebranych przez zespół wyspecjalizowanych odbiorników" lub jako „ludzkość zamieszkującą ziemię" itp. Subiektywność teorii kwantów wiąże się także z zagadnieniem języka, z pytaniem, w jakiej mierze opis świata w ogóle, a świata atomów w szczególności, może być obiektywny? Odpowiedzią na to pytanie było znane powiedzenie Carla von Weizsackera: „Przyroda istniała przed człowiekiem, ale człowiek istniał przed naukami przyrodniczymi." Intencją tej wypowiedzi jest przypisanie opisowi w mechanice kwantowej tego 8 W. Heisenberg, Fizyka a jilozojia, s. 40—41. rodzaju obiektywności, jaki przypisujemy opisowi nauk przyrodniczych w marburskim neokamtyzmie. Poznanie dotyczy zjawisk, a więc czegoś, co jest konstytuowane pospołu przez obiektywnie istniejącą rzecz samą w sobie i aktywny podmiot. Analogia z Kantem nie jest tutaj przypadkowa. Można ją przedstawić następująco: przedmiot i podmiot, czyli mikroświat i obserwator (wraz z przyrządem pomiarowym), należą do dwóch różnych rzeczywistości: mikro i makro. Fizyka klasyczna zajmując się badaniem ciał makroskopowych posługiwała się językiem, który powstał przez uściślenie języka potocznego i przystosowany był do badania tych ciał, czyli bytów stanowiących wynik „statystycznych rozkładów" poszczególnych cząstek. Okazało się, że jako taki nie wystarcza on do opisu samych tych cząstek; Heisenberg pisał: „Można mówić o położeniu i prędkości elektronu oraz — tak jak w mechanice klasycznej — obserwować je i mierzyć. Ale jednoczesne dowolnie dokładne określenie obydwu jest niemożliwe [...]. Przekonano się, że stare pojęcia «pasują» do przyrody jedynie w przybliżeni u... [Podkreślenie B.M.] Drugi sposób dojścia do rozwiązania był związany z koncepcją komplementarności, wysuniętą przez Bohra [...]. Bohr traktował dwa opisy — falowy i korpuskularny — jako komplementarne, uzupełniające się opisy tej samej rzeczywistości; uznał on, że każdy z nich może być tylko częściowo prawdziwy. Trzeba przyjąć, że istnieją granice stosowalności zarówno pojęcia f a l i^ jak i pojęcia cząstki. [Podkreślenie B.M.] W przeciwnym bowiem przypadku nie można uniknąć sprzeczności. Jeśli się uwzględni te ograniczenia wynikające z relacji nieoznaczoności — sprzeczności znikną."9 Ponieważ obserwator i przyrząd są przedmiotami makroskopowymi, wynik pomiarów musi być ujęty w 9 Ib., s. 24—25. 65 Trzy filozofie fizyki — tło historyczne Polemika z filozofiami fizyki języku pojęć klasycznych. Nie potrafimy i nie możemy zastąpić ich innymi, zasady nieoznaczoności i komple-mentarności ograniczają zakres ich stosowalności. Na ile zatem opis, ina który jesteśmy nieuchronnie skazani, jest obiektywny i odpowiada temu, do czego się ma odnosić? W opisywanym schemacie kantowskiej „rzeczy samej w sobie" odpowiada obiekt mikrofizycz-ny, zaś kantowskim apriorycznym formom zmysłowości, kategoriom i ideom odpowiada język i aparatura pojęciowa fizyki klasycznej. Poznanie zatem nie jest w pełni obiektywne, bowiem zależy z jednej strony od owych kategorii, z drugiej zaś nie jest w pełni subiektywne, gdyż uzależnione jest od czegoś, co istnieje poza nami i jest niepoznawalne. „Z pytaniami do przyrody zwraca się człowiek. I dlatego w fizyce, która stanowi odpowiedź udzieloną w danej epoce człowiekowi przez przyrodę, muszą istnieć dwie «składowe»: jedna pochodząca od człowieka, druga — od samej przyrody. Pierwsza «składowa» zawiera w sobie ograniczenia spowodowane tym, że posługujemy się takim, a nie innym językiem, że mamy poza sobą taką, a nie inną historię stawiania pytań, że jesteśmy ludźmi wyposażonymi w taki, a nie inny aparat poznawczy... Dzięki drugiej «składowej» fizyka nie jest nauką o nas samych, lecz nauką o obiektywnym świecie. Obie «składowe» są — używając żargonu fizyków — wymieszane nieliniowo i dlatego w bardziej subtelnych zagadnieniach (np. w mechanice kwantowej) nie sposób ich jednoznacznie od siebie oddzielić."10 Najpoważniejszego argumentu na rzecz subiektywizmu fizyki współczesnej dostarczyła jednak tzw. kopenhaska interpretacja teorii kwantów, która wprowadziła pojęcie funkcji prawdopodobieństwa. Punktem wyjścia tej interpretacji jest wspomniana już sprzeczność biorąca się z posługiwania w opisie J» M. Heller, Spotkania z nauką, Warszawa 1974, s. 128—129. doświadczenia językiem fizyki klasycznej, chociaż wiadomo, że pojęcia jego nie są całkowicie adekwatne. Sprzeczność ta jest źródłem statystycznego charakteru mechaniki kwantowej, który wyraża właśnie funkcja falowa służąca w mechanice kwantowej do opisu stanu mikroukładu. Na przykład chcąc zbadać ruch elektronu w komorze Wilsona, staramy się określić na podstawie obserwacji jego położenie i prędkość. Ustalenie tego tnie może być jednak dokładne, musi ono zawierać co najmniej niedokładność wynikającą z relacji nieoznaczoności. Wyniki obserwacji uwzględniające tę niedokładność można przełożyć na język matematyczny teorii kwantów. Zmatematyzowanym wynikiem obserwacji będzie pewna funkcja prawdopodobieństwa opisująca sytuację doświadczalną w chwili pomiaru. Niedokładności te sprawiają, że funkcja prawdopodobieństwa nie jest opisem poszczególnego zdarzenia, lecz opisem zespołu możliwych zdarzeń — opisuje ona pewną potencję. „Akt obserwacji zmienia funkcję prawdopodobieństwa w sposób nieciągły, w ten sposób spośród możliwych zdarzeń zostaje wybrane tylko jedno, które rzeczywiście zachodzi. W wyniku obserwacji nasza wiedza o układzie ulega nagłej zmianie."11 W czasie aktu obserwacji, czyli w momencie oddziaływania przyrządu pomiarowego i obiektu, następuje przejście od „tego, co możliwe" do „tego, co rzeczywiste". Opis poznania procesu w mikrofizyce polega zatem na wyznaczeniu funkcji prawdopodobieństwa. Stosując terminologię arystotelesowską, można powiedzieć, iż poznanie dokonuje się dzięki aktowi obserwacji (forma), który zakłóca obiektywny stan rzeczy „realności" fizycznej (potencji) i przekształca w ten sposób możliwość w rzeczywistość. Spośród wielu możliwości realizuje się w akcie obserwacji tylko jedna z nich. 11 Ib., s. 37. « — Polemiki filozoficzne 67 Trzy filozofie fizyki — tło historyczne 66 Polemika z filozofiami fizyki Stąd płynie doniosła konkluzja: opis w mechanice kwantowej może dotyczyć wyłącznie aktu obserwacji, nie zaś sytuacji między obserwacjami. O nich jako o sferze czystej potencji nie możemy niczego wiedzieć. Nasza wiedza o świecie zmienia się w sposób nieciąg-ły — od obserwacji do obserwacji. Pytanie o stan układu „między" jest pozbawione sensu. Konkludując — problem subiektywizacji poznania w fizyce współczesnej polega na wprowadzeniu obserwatora do interpretacji teorii kwantów. Przeciwnicy takiej subiektywizacji fizyki argumentują, że „...przez «wynik pomiaru* należy rozumieć obiektywny skutek oddziaływania wzajemnego między elektronem a odpowiednim obiektem. Dyskusję na temat obserwatora należy wykluczyć..."12 Jej zwolennicy natomiast wskazują, iż rozpatrywanie oddziaływania układu fizycznego i przyrządu pomiarowego jako zespołu izolowanego od reszty świata nie prowadzi jeszcze do żadnego wyniku pomiarowego. Dopiero pojawienie się np. zaczernienia kliszy jest takim wynikiem. Jednakże opisanie takiego „wyniku" wymaga wykroczenia poza formalizm matematyczny teorii kwantów, gdyż konieczne jest użycie języka potocznego, a zatem wprowadzenie obserwatora. Znamienna dla XX-wiecznej fizyki subiektywizacja poznania i indeterminizacja rzeczywistości uniemożliwiła pozostawanie dalsze przy tradycyjnie pojmowanej ontologii materialistycznej. Jak zatem, w świetle tego, co zostało powiedziane, wygląda odpowiedź fizyki współczesnej na pytanie o substancję przyrody? W fizyce najnowszej rozważania nad istota materii utraciły tem stopień oczywistości, jaki przysługiwał im 12 A. D. Aleksandrów, O smysle wolnowoj funkcji, „Doklady Akademii Nauk SSR" 1952, LXXXV, nr 2; cyt. wg przekładu polskiego: A. Aleksandrów, O znaczeniu funkcji falowej, w zbiorze: Zagadnienia filozoficzne mechaniki kwantowej, Warszawa 1953, s. 130. w fizyce klasycznej. Przede wszystkim uległa zmianie odpowiedź na pytanie o cechy charakterystyczne ciał, mające odróżniać je od tego, co ciałem nie jest. Dotąd, obok wymiarów przestrzennych i nieprzenikliwości, za podstawową cechę ciał — i tylko ciał — uznawano masę, tylko materia cielesna posiadała masę. Materię traktowano jako jedyną substancję — tylko ciała były substancjami. Fizyka współczesna masę — atrybut zarezerwowany dotąd wyłącznie dla materii cielesnej — przypisała także energii. Nowe doświadczenia zmusiły ją do przypisania masy np. falom elektromagnetycznym. Materia i energia posiadają masę, są w istocie tym samym i mogą wzajem w siebie przechodzić. Fizyka pozbawiła zatem materię cielesną, rzecz, charakteru substancji i zmusiła filozofię albo do uznania dematerializacji świata, albo do nadania tradycyjnemu pojęciu materii nowego sensu. Fizycy w większości wybrali pierwszą ewentualność i uznali dematerializację świata za nieuniknioną. Substancją stała sią dla nich energia — coś, co nie posiada charakteru rzeczy, czyli ciała. Drugim pytaniem zadawanym zazwyczaj w rozważaniach nad istotą materii było pytanie o to, czym są elementy ostateczne, z których ciała się składają. Tutaj odpowiedź fizyki współczesnej odbiegała jeszcze bardziej od poglądów klasycznych. Ontologia materia-listyczna, z którą związana była fizyka klasyczna, zakładała, że sposób istnienia bezpośredniej rzeczywistości otaczającego inas świata, tj. ciał, można ekstra-polować w dziedzinę świata atomowego. Czyli że twory mikrokosmiczne, podobnie jak „materia gruba", mają wymiary przestrzenne, są nieprzenikliwe i mają masę. Takie poglądy w świetle nowych odkryć fizyki nie były możliwe do utrzymania. Czym są cząstki elementarne (elektron, proton, neutron itp.)? Już samo pytanie w mniemaniu fizyki współczesnej jest źle sformułowane. Można co najwyżej powiedzieć, czym cząstka Polemika z filozofiami fizyki Trzy filozofie fizyki — tło historyczne 69 nie jest. Nie wiadomo przede wszystkim, czy to, co obecnie uważa się za cząstkę elementarną, w przyszłości nie okaże się czymś złożonym. Ponieważ dla wyjaśnienia pewnych eksperymentów cząstka musi być raczej traktowana jak fala, nie jest ona korpuskułą, czyli nieprzenikliwą bryłą. Cząstka nie jest czymś nie-stwarzalnym i niezniszczalnym, np. elektron i pozy-tron łącząc się znikają i przeobrażają się w krótką falę elektromagnetyczną. Cząstka elementarna nie jest nawet czymś wyobrażalnym: „Nie wdając się bliżej w te zawrotne kwestie, o których mówić językiem potocznym jest rzeczą niezmiernie niebezpieczną, możemy jednak stwierdzić, że to, co fizyka współczesna uważa za elementarne składniki ciał, nie jest dostępne naszej wyobraźni."13 Jeżeli można jednak powiedzieć coś pozytywnego o cząstkach elementarnych, to udaje się to tylko na najwyższym poziomie abstrakcji. Cząstki nie są dla fizyków bytami realnymi, są one raczej pewnymi wielkościami matematycznymi, które wyrażają prawdopodobieństwo pojawienia się cząstki w pewnym miejscu przestrzeni. We współczesnej teorii kwantów cząstki elementarne można uznać w ostatecznej instancji za formy matematyczne, które niektórzy porównują do bytów powstałych z połączenia potencji i formy (w znaczeniu arystotelesowskim), gdzie potencją jest energia traktowana jako substancja, a formą wspomniana wielkość matematyczna: „Cząstki elementarne, które bada fizyka współczesna, mają charakter o wiele bardziej abstrakcyjny niż atomy demo-krytejskie i właśnie wskutek tego mogą być bardziej odpowiednim kluczem do zagadek związanych z zachowaniem się materii."14 13 K. Ajdukiewicz, Z dziejów pojęcia materii, w wyborze pism z lat 1945—1963: Język i poznanie, Warszawa 1965, s. 75. 14 W. Heisenberg, Fizyka a filozofia, s. 55. Najdalej sięgającą konsekwencją fizyki współczesnej jest twierdzenie, że skoro fizyka nie jest w stanie podać wyobrażalnego modelu cząstek elementarnych, lecz tylko abstrakcyjny, znaczy to, że „gruba materia", czyli ciała postrzegalne zmysłowo, które są tylko postacią, pod którą pojawiają się nam cząstki elementarne, są również tylko złudzeniem. Można powiedzieć, że pod wpływem dokonanej przez fizykę destrukcji materii na pytanie o substancję przyrody odpowiadano niekiedy w duchu monizmu spirytualistycznego: skoro materia utraciła charakter rzeczy, czyli ciała, i jest tylko złudzeniem, abstrakcją, przeto jedyną substancję stanowi byt duchowy. Indeterminizacja. U podstaw mechanicznego deter-minizmu leżała idea ciągłości procesów w przyrodzie. Stan układu warunkował stan następny — między stanami musiały być przejścia ciągłe. Teoria kwantów tę ciągłość podważyła. Bohr swój model atomu oparł na zasadzie kwantowania, wprowadzając w ten sposób nieciągłość do budowy materii. Z kolei Heisenberg udowodnił, że nie jesteśmy w stanie wyznaczyć z dowolną dokładnością stanu układu, tj. jednocześnie położenia i prędkości badanej cząstki. Stwierdzenie nieciągłości i zasada nieoznaczoności spowodowały, że w mechanice kwantowej zapanował indeterminizm. Jesteśmy w stanie zaobserwować jedynie pewne wartości przeciętne parametrów dotyczących wielkiej liczby cząstek i posługując się prawami statystyki oraz rachunku prawdopodobieństwa obliczyć, jakie przeciętne wartości parametry te przyjmą w przyszłości. Los poszczególnej cząstki nie daje się przewidzieć, można natomiast przewidzieć przeciętne przyszłych losów wielkiej liczby cząstek. W ten sposób stara zasada prewi-dyzmu, głosząca, że „bieg zdarzeń w przyrodzie można ująć w prawa, które zezwalają przewidywać jednoznacznie bieg zdarzeń przyszłych na podstawie dających się zaobserwować własności zdarzeń dotychcza- 71 Trzy filozofie fizyki — tło historyczne Polemika z filozofiami fizyki 70 sowych", ulegała modyfikacji. Musiano zrezygnować z „jednoznaczności", „prawa" przestano rozumieć jako prawa mechaniki Newtona — zastąpiły je prawa mechaniki kwantowej, t j. prawa statystyki. Wszelka prawidłowość tłumaczona dawniej przyczynowo stała się teraz jedynie prawidłowością statystyczną. O prawidłowości można zatem mówić tylko tam, gdzie występuje wielka liczba cząstek, natomiast same cząstki żadnej prawidłowości nie podlegają. Panuje wśród mch zupełny chaos. Indeterminizm ten jest obiektywny.15 W ten sposób fizyka XX-wieczna zanegowała zasadę przyczynowości: „Atom radu może emitować cząstkę a. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć, w jakiej chwili nastąpi emisja. Powiedzieć można tylko tyle, że akt emisji zachodzi przeciętnie w ciągu dwóch tysięcy lat. f...] prawa teorii kwantów są słuszne; jeśli zaś uważamy je za słuszne, to powinno być dla nas rzeczą jasną, że akt emisji nie wynika w sposób konieczny z żadnego poprzedniego zdarzenia."16 Innej argumentacji na rzecz indeterminizmu dostarczyła także teoria względności.17 15 Indeterminizm obiektywny jest możliwy przez przesunięcie materii z kategorii bytów realnych do kategorii bytów nierealnych — tylko potencjalnych. Jedynie wówczas można wyobrazić sobie brak związków między poszczególnymi zjawiskami, które są w gruncie rzeczy czymś w rodzaju potencji, tendencji i niekiedy tylko w akcie obserwacji mogą być powoływane do istnienia. 16 W. Heisenberg, Fizyka a filozofia, s. 79. 17 „Struktura czasu i przestrzeni, którą ujawniła szczególna teoria względności, różni się nieco od struktury powszechnie przypisywanej czasowi i przestrzeni od powstania mechaniki Newtona. Najbardziej charakterystyczną cechą tej nowo odkrytej struktury jest istnienie maksymalnej prędkości, której nie może przekroczyć żadne poruszające się ciało ani żaden sygnał, a która jest równa prędkości światła. W wyniku tego — dwóch zdarzeń w dwu oddalonych od siebie punktach nie może bezpośrednio łączyć żaden związek przyczynowy, jeżeli zaszły one w takich momentach, że sygnał świetlny wysłany z punku pierwszego w chwili zajścia zdarzenia osiąga punkt drugi już po chwili, w której miało w nim miejsce drugie zdarzenie i vice yersa. W tym przypadku oba zdarzenia Jak już zostało powiedziane, z operowaniem kategorią substancji sprzęgnięta jest ściśle zasada zachowania substancji. Ona z kolei wynika z zasady przyczynowości i zasady ciągłości materii. Wydawałoby się, że zrezygnowanie z zasady ciągłości w teorii kwantów (przeskok kwantowy) narusza zasadę przyczynowości, zmuszając jednocześnie do zrezygnowania z zasady zachowania substancji, i prowadzi do wyeliminowania w ogóle kategorii substancji. W teorii kwantów do tego jednak nie dochodzi. Konsekwencją teorii względności było przyjęcie zasady równoważności masy i energii. Dzięki temu, że masa i energia są dwoma różnymi postaciami tej samej substancji, można było obronić tezę o niezniszczalności substancji. Skoro zaś zasada zachowania substancji obowiązywała nadal, nie trzeba było rezygnować w ontologii z kategorii substancji. Drugim powodem, który zwykle eliminował możliwość posługiwania się kategorią substancji, było przyjęcie indeterminizmu. Jednakże uznanie przez fizykę jako substancji energii, czyli bytu potencjalnego, spowodowało, iż substancjalne rozumienie materii nie kolidowało z jej pojmowaniem na sposób indetermini-styczny. Stary spór dotyczący struktury przyrody między mechanicyzmem a finalizmem przybrał w XX wieku nową postać. Przestano się spierać o to, czy pojawienie się życia i skomplikowaną budowę organizmów należy tłumaczyć przy pomocy czynników pozaziemskich czy też na drodze ewolucji. Fizyka współczesna eliminując, oczywiście, pierwszą możliwość, skoncentrowała swoją uwagę wokół problemu wystarczalności teorii ewolucji. Waha się ona między dwoma rozstrzygnię- można nazwać zdarzeniami równoczesnymi. Ponieważ żadnego rodzaju oddziaływanie nie może być przekazane momentalnie z punktu do punktu, dwa te zdarzenia nie są związane więzią przyczynową, w żaden sposób nie mogą oddziaływać na siebie" (ib., s. 163). 72 Polemika z filozofiami fizyki Trzy filozofie fizyki — tło historyczne 73 ciami: pierwszym — wedle którego teoria Darwina w połączeniu z fizyką i chemią wystarcza do wyjaśnienia skomplikowanej struktury przyrody i wyprodukowania przez nią żyjących dziś organizmów, oraz drugim — głoszącym, że pojęcia chemii i fizyki uzupełnione pojęciem historii, przypadku i selekcji to jednak zbyt mało, by zdać sprawę z okoliczności powstania życia. „Wśród współczesnych biologów bardziej rozpowszechniony jest pierwszy z przedstawionych poglądów. Dane doświadczalne dotychczas nagromadzone — zdaniem jednak Heisenberga — nie są wystarczające, nie umożliwiają rozstrzygnięcia, który z nich jest słuszny."18 W sporze o strukturę przyrody między mechanicyz-mem biologicznym a witalizmem i holizmem fizyka współczesna zajęła stanowisko raczej antyredukcjoni-styczne, chociaż dalekie od witalizmu i holizmu. Fizyka odrzuciła ostatecznie wiarę w to, iż dla wyjaśnienia życia wystarczą jedynie prawa, które tłumaczyły zjawiska przyrody nieorganicznej, np. prawa mechaniki Newtona. Odrzuciła ona w ogóle pogląd, iż dla opisania świata organicznego wystarczą tylko prawa fizyki, choćby (najbardziej rozwiniętej, inp. prawa mechaniki kwantowej. Fizyka współczesna, zrozumiawszy własną niesamowystarczalność, nie odwoływała się oczywiście do bytów w rodzaju entelechii itp., mających jakoby kierować procesami organicznymi. Uświadomiła ona sobie po prostu własne granice i uznała swoistość praw biologii i psychologii. Zrozumiała, iż język, którym operuje, tj. system pojęć, definicji, aksjomatów (i odpowiadające im spójne ujęcie matematyczne), nie gwarantuje kompletnego opisu zaobserwowanych zjawisk całej przyrody. Istnieją takie dane doświadczalne, do których opisu język fizyki nie może być zastosowany, obecne są takie zjawiska w przyrodzie, takie dane eks- 18 Ib„ s. 97. traspekcyjne i introspekcyjne, np. wielka stabilność organizmów żywych, ich funkcjonowanie, odbieranie przez nie wrażeń — dla których opisania język fizyki jest niewystarczający. Dla ich kompletnego opisu muszą istnieć autonomiczne systemy pojęciowe — biologii i psychologii — nieprzywiedlne do pojęć fizyki. Obejmując takie pojęcia, jak „życie", „narząd", „komórka", „funkcja", „wrażenie", „przystosowanie", „skłonność", nie posiadają one odpowiedników w fizyce i mają jakościowo odmienny charakter: „Jeśli zatem chcemy zrozumieć, czym jest życie — pisał Heisen-berg — to prawdopodobnie będziemy musieli zbudować nowy spójny system pojęć, szerszy od systemu pojęć teorii kwantów; jest rzeczą możliwą, że fizyka i chemia w tym nowym systemie będą «przypadkami granicznymi*."19 Oczywiście fizycy nadal widzą swoją rolę m.in. w określaniu zachowania się struktury fizyko-chemicznej na podstawie praw fizyki i chemii, lecz w ich mniemaniu opisy te nie mogą rościć sobie pretensji do zupełności — są one jedynie opisami cząstkowymi. Heisenberg podkreślał w szczególności niewystarczal-ność języka fizyki do opisu zjawisk psychologicznych.20 19 Ib., s. 96. ?* „Nie ulega wątpliwości, że gdy wykraczamy poza granice biologii i będziemy rozpatrywać zjawiska psychologiczne, to wszystkie pojęcia fizyki, chemii i teorii ewolucji nie wystarczą do opisu faktów. Wskutek powstania teorii kwantów nasze poglądy w tej kwestii są inne niż poglądy wyznawane w wieku dziewiętnastym. W ubiegłym wieku niektórzy uczeni byli skłonni uwierzyć, że zjawiska psychiczne koniec końców wytłumaczy fizyka i chemia mózgu. Z punktu widzenia teorii kwantów takie przekonanie jest całkowicie nieuzasadnione. Mimo że zjawiska fizyczne zachodzące w mózgu naTeżą do sfery zjawisk psychicznych, nie spodziewamy się, iż wystarczą one do wytłumaczenia procesów psychicznych. Nigdy nie będziemy wątpić w to, że mózg zachowuje się jak mechanizm fizyko-chemiczny, ilekroć rozpatrujemy go jako tego rodzaju mechanizm, niemniej jednak pragnąc zrozumieć zjawiska psychiczne, za punkt wyjścia rozważań przyjmiemy fakt, że Antynomie optymizmu naukowego 76 Polemika z filozofiami fizyki 77 psychicznie, ani jego ciała, ani też ciał wszystkich innych stworzeń żywych: są na razie tylko przedmioty martwe — i to na razie tylko twarde, namacalne. Chodzi mu o to, aby do stosunków między sobą, to jest wzajemnych działań tych przedmiotów, sprowadzić wszystko inne, tzn. wszelkie wrażenia, aby w terminach ich wyrazić pierwotny, niesprowadzalny fakt widzenia czerwonego koloru, słyszenia tonu a..." (t. III, s. 206). Naczelnym paradoksem materialistycznego stylu myślenia jest dla Witkiewicza eliminacja stworu żywego z jego przeżyciami wewnętrznymi. Z chwilą kiedy — rozumuje on — zakładamy wspólne elementy dla materii martwej i żywej, eliminujemy automatycznie naszą psychikę i przeżycia wszystkich stworzeń, stają się one epifenomenami jedynej materialnej rzeczywistości. „Jak to sobie materialiści wyobrażają, jest niepojętym zupełnie, bo przecież świadomość choćby materializmu powinna dla nich mieć jakąś wartość istotną" (t. IV, s. 22). Materializm utrzymuje się — zdaniem Witkiewicza — tylko dzięki nieprzeprowa-dzeniu jego ostatecznych konsekwencji. Jego wewnętrzną sprzeczność ujawnić nietrudno. Narzuca się ona właściwie sama: „Idealista powinien być solipsystą, a materialista nie istnieć wcale." Niewystarczalność materializmu fizykalnego do opisu bytu jest wedle Witkiewicza oczywista. Doktryna ta nie jest w stanie, nie przekraczając własnych granic, opisać nie tylko organizmów żywych i psychiki, ale nawet materii martwej. Witkiewiczowskie rozumowanie referujące sprzeczności materializmu fizykalnego wychodzi na ogół od pierwotnego faktu ujmowania każdego przedmiotu martwego przez podmiot poznania, a zarazem opisu w bezpośrednio danych jakoś-ciach. Jakości: dotyku, widzenia danego koloru, słyszenia tonu o pewnej wysokości, odczuwania danego zapachu, są w każdym procesie percepcji czymś bez- pośrednio danym, niesprowadzalnym, pierwotnym: „Nie możemy określić pojęciowo żadnego z naszych wrażeń [...]. Kto nie przeżył danego wrażenia, nic mu nie pomogą żadne opisy [...] żadna analiza nic nie pomoże — doszliśmy do czegoś absolutnie prostego: do różnych rodzajów wrażeń, czyli jakości, z których jak z cegiełek możemy zbudować wszystko" (t. III, s. 204). W ten sposób przy okazji referuje Witkiewicz główne założenia akceptowanego przez siebie w pewnym zakresie psychologizmu. Z dotknięć aktualnych lub możliwych z dodatkiem wrażeń wzrokowych (i ewentualnie jeszcze innych) ukonstytuowane jest nasze pojęcie przedmiotu martwego z poglądu potocznego. Ten właśnie przedmiot martwy jest przez materialistów fizykalnych traktowany jako pierwowzór dla konstytucji cząsteczki fizykalnej. Zatem i ona musi być pierwotnie ujmowana w jakościach. Przy jej pomocy z kolei starają się wyjaśnić i do jej ruchów sprowadzić (nie chodzi tutaj tylko o przyporządkowanie, ale o zupełne sprowadzenie) istotę materii martwej oraz doznawanych przez nas wrażeń. Na przykład widzenie koloru czerwonego nie jest dla nich niczym innym, jak tylko drganiem cząstek fizykalnych. W ten sposób materialiści fizykalni łudzą się, iż przy pomocy pojęć pozornie czysto fizykalnych wyjaśniają istotę materii martwej oraz jakości, czyli wrażeń. Rozumowanie ich jest klasycznym przykładem błędnego koła: byt, który sam jest ukonstytuowany z jakości, ma objaśniać istotę tychże jakości (oraz przedmiotów). „A więc nawet z punktu widzenia poglądu życiowego, nie wprowadzając żadnych filozoficznych subtelności, mamy tu jak na dłoni niesamowystarczalność opisu fizykalnego, jeśli nawet weźmie się pod uwagę tylko przedmioty martwe, nie mówiąc jeszcze nic o tzw. materii żywej" (t. III, s. 208). Z powyższą kwestią wiąże się problem ogólniejszy. W mniemaniu Witkiewicza poznanie naukowe, a także Antynomie optymizmu naukowego Polemika z filozofiami fizyki 78 poznanie w ogóle polega na „wyrażalności jednego poglądu przez drugi, na sprowadzalności poglądów". Samoświadomość metodologiczna materializmu fizykalnego zakłada możliwość całkowitego wyrażenia pojąć poglądu psychologistycznego w języku materializmu fizykalnego. Założenie to Witkiewicz podważa, twierdząc, iż sprowadzalność poglądów wprawdzie zachodzi, ale w przeciwnym kierunku. Jego zdaniem przedmiot materialny oraz pochodny od niego w pewnym sensie elektron można wyrazić w terminach poglądu psychologistycznego, tj. jako następstwa przeżyć, jednak odwrotność takiego zabiegu nie jest możliwa, „żebym nie wiem jak podstawiał za czerwone np. jakieś drgania, to czerwonego jako takiego nie usunę". Można w takim wypadku mówić jedynie o przyporządkowaniach, a nie o sprowadzalności. Witkiewicz chciał tutaj wyrazić myśl następującą: „cielesna osobowość jest rzeczą pierwszą w istnieniu, a reszta to wszystko jej pochodne". A więc Witkiewicz odrzuca kategorycznie twierdzenie, jakoby tzw. „język fizykalny" był w stanie wyrazić całą rzeczywistość, jak to niewątpliwie czyni „język psychologistyczny". Przedstawione rozumowanie jest dla Witkiewicza dowodem wyższości psychologizmu nad materializmem fizykalnym. Witkiewiczowi idzie o udowodnienie, że pogląd fizykalny może być wyrażony w terminach poglądu psychologistycznego, a odwrotność tego zabiegu, wbrew krytykowanemu przez Witkiewicza Carnapowi, nie może być przeprowadzona. Nie fizykalizm, ale właśnie psychologizm po wprowadzeniu koniecznych uzupełnień stanie się „Systemem Prawdy Absolutnej". Wymaga on jednak uprzednio uzupełnienia o bezpośrednio daną jedność osobowości oraz wielość czasoprzestrzennych indywiduów. Podstawowym jednak założeniem materializmu fizykalnego prowadzącym do monizacji bytu jest przyjęcie możliwości sprowadzenia materii żywej do mar- twej, czyli sprowadzenie biologii do mechaniki: „Materializm jako całkowita teoria rzeczywistości, czy raczej teoria mająca do tej całkowitości pretensję, zaczyna się dopiero tam, gdzie możliwe jest założenie wspólnych elementów składowych i to elementów jedynych materii martwej = MM i materii żywej = MŻ. [...] Pierwszy Demokryt na kredyt, na podstawie «czy-stej intuicji», wypowiedział takie twierdzenie — był ojcem całej nauki ścisłej, włącznie z najostatniejszymi jej przejawami" (t. IV, s. 21). Przyjęcie jednorodnych, wspólnych elementów materii martwej i żywej nie mieści się w obrąbie jakościowo odrębnych pojęć poglądu życiowego. Przedmiot martwy i żywy stwór stanowią jakościowo różne i niesprowadzalne kategorie tego poglądu. Nie ma w nim miejsca na „elementy składowe jednorodne". Niektóre elementy świata różnią się zasadniczo, jakościowo od innych. Według Witkiewicza między materią martwych przedmiotów a materią żywego ciała różnice jawią się od razu, na pierwszy rzut oka, jako jakościowe, i takimi rejestruje je pogląd potoczny. Przyjęcie dla świata ożywionego i nieożywionego przez naukę wspólnych, jednorodnych elementów, „rozciągłości w ruchu", musi — zdaniem Witkiewicza — pociągnąć za sobą eliminację psychiki. Wrażenia, uczucia i myśli zaczynają być traktowane jako sfera nieautonomiczna i jakościowo nie wyodrębniona. Odgrywa ona wprawdzie pewną, korzystną dla organizmu rolę (za jej pośrednictwem dane są zmiany otoczenia i możliwość adekwatnego na nie reagowania), jednakże uczucia i myśli traktuje się tutaj jako procesy fizyczne, utożsamiając je z procesami fizjologicznymi, rozgrywającymi się w mózgu, albo też traktuje sią je po prostu jako ciała, które mózg wydziela. W ten sposób odmawia im materializm bytu jakościowo odrębnego. Odczucie przez organizm czerwonego koloru jest traktowane — powiada Witkiewicz — jako „znaczek organizmu", informujący go, jak ma reagować na zmiany otoczenia. Na pytanie, jak powstał taki organizm ze swoimi zdolnościami reagowania i odbierania wrażeń, materialiści nie starają się dać odpowiedzi. Wierzą oni, iż w przyszłości tajemnice te odsłoni, zgodnie z materia-listycznymi i mechanistycznymi założeniami, biochemia. „Ale z punktu widzenia czysto atomistycznego, mechanistycznego — pisze Witkiewicz — nie ma różnic jakościowych i co gorsza, nie ma postaci poza postaciami «struktur chemicznych* — przestrzeń jest wypełniona trzymającymi się ze sobą przy pomocy «sił międzycząsteczkowych» atomami, ułożonymi w większe jednostki..." (t. IV, s. 36). Dlatego właśnie twierdzenie mechanistyczne, mówiące, że w miarę wzrastającej komplikacji stosunków przestrzennych większej ilości tych samych elementów powstaną ciała jakościowo do siebie niepodobne, czyli że możliwe jest powstanie z materii martwej czegoś tak do niej niepodobnego jak stwór żywy ze swoimi czynnościami życiowymi, musi wykraczać poza rygoryzm pojęciowy materializmu i posłużyć się wizją świata jakościowego z poglądu potocznego. W rzeczywistości konieczne do opisywania organizmu pojęcie „zachowania się" (trwania w czasie identycznego z sobą, chociaż wciąż zmieniającego się organizmu), dalej — pojęcia „odżywiania się" i „rozmnażania" — „implikują opis świata w bardzo skomplikowanych terminach stosunków jakości u danego, obserwującego świat żywego indywiduum, niesprowadzalnych w swej takości do stosunków międzyatomowych, w których stosunki ciał martwych w obrębie poglądu fizykalnego w danym przybliżeniu są bez reszty wyrażalne" (t. IV, s. 36). W ten sposób okazuje Witkiewicz w swoim przekonaniu następną sprzeczność materializmu fizykalnego. Teoria ta nie jest w stanie zrealizować głoszonego przez siebie programu zredukowania tego, co żyweT do tego, co martwe. Kategorie te dzielą różnice jakościowe, których materializm nie jest w stanie wyrazić przy pomocy własnej aparatury dysponującej co najwyżej „jakością postaci struktur chemicznych". W celu opisania właściwości życia musi on sięgać do poglądu szerszego, tj. poglądu potocznego, w którym różnica między żywym a martwym ma charakter jakościowy i nie daje sią usunąć przez przyjęcie elementów im wspólnych, jednorodnych. Tak oto w mniemaniu Wit-kiewicza ponownie ujawniona została niewystarczal-ność aparatury pojęciowej materializmu fizykalnego do opisania życia. „Aż do pojawienia się «kłaczka materii żywej* możemy mówić o wszystkim w terminach atomowych, nie inwokując żadnych jakości prócz chemiczno-posta-ciowych; jak tylko pojawia się MŻ, coś zmienia się radykalnie: nie możemy o niej mówić jako o takiej, tan. w odróżnieniu właśnie od MM, w tychże samych terminach; różnica musi być wyrażona w terminach innych, o ile w ogóle wyrażoną być ma; możemy bowiem tak samo mówić «atoniowo» o zdechłej, jak i o żywej myszy np., ale wtenczas różnicy między żywą a zdechłą myszą nie uwydatnimy; behawiorystycz-ny chemik znalazłszy zdechłą mysz opisze doskonale w terminach atomowych proces jej putrefakcji, ale absolutnie nie potrafi zdać sprawy, skąd się wziął nagle w tym miejscu ulicy np. przedmiot tego rodzaju, że taki właśnie proces między takimi ciałami chemicznymi był właśnie w nim możliwy. Gdy zaś przed chemikiem takim żywa mysz ucieknie, będzie musiał on mieć konsekwentnie wrażenie cudu — oczywiście o ile zrobimy ^niedozwolony eksperyment myślowy* i zało-: żymy, że pierwszy raz widział on żywe stworzenie — z siebie samego bowiem prawdziwy behawiorysta nie zwykł sobie robić specjalnego problemu. Więc czyż nie uda się nam za mechanistów stworzyć jakiego bądź S — Polemiki filozoficzne 83 Antynomie optymizmu naukowego Polemika z filozofiami fizyki 82 modelu tego przejścia od wieloatomowej drobiny białkowej np. do żywej plazmy — czyż pozostanie to wiecznie wiszącym nad nami koszmarem..." (t. IV, s. 36—37). W cytowanym fragmencie zaznaczony jest nieco inny odcień Witkiewiczowskiej krytyki materializmu fizykalnego. Tym razem krytyka dotyczy materiali-stycznej próby podania modelu przejścia między materią martwą a żywą. Kwestia ta pojawia się u Witkie-wicza w dwóch wersjach: pytania o strukturę życia i pytania o jego genezę. Wszelkie próby sprowadzenia funkcjonowania żywego organizmu do działania tzw. „ślepych sił poglądu fizykalnego" są — zdaniem Wit-kiewicza — skazane na 'niepowodzenie. Nie mówiąc już o „bardziej jadowitym problemie powstawania organizmów żywych z materii martwej". W pierwszym przypadku stanowisko Witkiewicza można określić jako zdecydowanie antyredukcjonistyczine, w drugim zaś jako antyewolucjonistyczne. Wyraża on wielokrotnie przekonanie, iż nawet: „najbardziej wymyślna teoria fizykalna nie jest w stanie zdać sprawy z funkcjonowania najprostszego nawet organizmu i że między elektronami, pierwiastkami, drobinami ciał białkowych i micelkami, czyli układami takich ciał, a samą żywą zindywidualizowaną plazmą leży przepaść me do zgłębienia" (t. III, s. 209—210). Materializm fizykalny próbował przepaść tę zasypywać na różne sposoby. Zakładał on możliwość sprowadzenia praw biologii do praw mechaniki, tym samym przyjmując możliwość podania mechanicznego modelu przejścia od cząstek nieorganicznych przez ciała białkowe do komórek. Twierdzenia swoje uzasadniał powołując się na szereg dotychczasowych obserwacji i eksperymentów. Ostatecznego jednak argumentu miały dostarczyć, w mniemaniu materialistów, obserwacje i eksperymenty spodziewane w przyszłości. Przepaść między żywym a martwym istniała dla nich tylko pozornie i była wynikiem niedokładności dotychczasowych metod badawczych. Zdaniem Witkiewicza postępowanie takie w filozofii jest niedopuszczalne. Argumenty materialistów były dla niego jedynie werbalnymi zapewnieniami opartymi na powierzchownych analogiach pewnych układów materii martwej i żywej w rodzaju „ameboidealnego zachowania się kłaczka koloidu w spirytusie", przemiany materii analogicznej do odżywiania się itp. Jeśli problem zostałby postawiony w całej jego ostrości i gdyby nie traktowano życia jako „rzeczywistości zastanej", lecz pytano się o powstanie jego na naszej planecie z substancji nieorganicznej, wówczas każda próba podania modelu przejścia musiałaby się narzucać jako niemożliwa. Że tak jest, przemawia za tym szereg oczywistych faktów: żywa plazma z punktu widzenia chemicznego jest czymś nietrwałym. Wydawałoby się, że powstanie jej powinno być czymś wyjątkowym i krótkotrwałym. W rzeczywistości jednak dzieje się wprost przeciwnie. Te „nietrwałe" i wyjątkowo skomplikowane układy zachowują swój kształt indywidualny nadspodziewanie długo — „tymczasem widzimy życie pieniące się na całym globie z siłą wprost szatańską". Mechanistyczna eksplikacja tego zjawiska jest niemożliwa. Przeciw mechanistycznej koncepcji życia przemawia także jej niesymetryczność. Z punktu widzenia chemicznego różnica między atomem a związkiem nieorganicznym oraz dalej — związkiem organicznym jest, fizykalnie rzecz biorąc, kolosalna i daje duże różnice własności. Jeżeli badamy zaś same związki organiczne, to różnice chemiczne między nimi okazują się niewielkie i polegają na różnej konfiguracji atomów, przy kolosalnych jednocześnie różnicach własności w wymiarze makro. Taką zasadniczą różnicą jest dla Witkiewicza różnica między tym, co żywe, a tym, co martwe. Inny prowadzący do fałszu zabieg materialistów sta- 84 Polemika z filozofiami fizyki Antyńomie optymizmu naukowego 85 nowi negacja różnicy między funkcją organizmu a nim samym. Zbadanie funkcji jest dla nich równoznaczne z poznaniem i wyjaśnieniem pochodzenia samego organizmu. Dla Witkiewicza taka ekstrapolacja nie jest uprawniona: „Tajemnica bowiem powstania tak, a nie inaczej właśnie funkcjonujących aparatów jest nie wyjaśniona i według mnie w ogóle jest w pewnym sensie nie-do-wyjaśnienia" (t. IV, s. 41). W każdym organizmie zachodzą dwa przeciwstawne procesy: pochłanianie materii martwej i przetwarzanie jej w część całości, jaką on stanowi, oraz wydalanie materii martwej w postaci związków w naturze nie spotykanych. Skoro substancje te dają się reprodukować laboratoryjnie, to także powinno to być możliwe z samymi tkankami związki te produkującymi. Substancje te produkowane są przez wyspecjalizowane komórki i w tym miejscu zmów — zdaniem Witkiewicza — dotarliśmy do granicy wyjaśnienia mechanistycznego. Wyspecjalizowana komórka stanowi indywiduum, które w żaden sposób do atomu nie jest sprowadzalne: „To, co wydaje ów sok, ta biedna, zróżniczkowana tylko do tej funkcji komórka, stanowi owo nijak do atomów niesprowadzalne indywiduum." Komórki powstają na drodze podziału, w procesie dziejącym się na granicy widzialności. „Kwestia zaś choćby rozmnażania się komórek jest kwestią zupełnie ciemną z fizykalnego punktu widzenia." Bliższe ich zbadanie angażuje biochemię, czyli dziedzinę „Wielkiej Statystyki". Statystyka bada masowe skutki wzajemnych działań niewidzialnych elementów. Skoro są one w istocie niepoznawalne, twierdzenie mechanistów, iż prawa statystyki dotyczą elementów fizycznych, może być z powodzeniem — zdaniem Witkiewicza — zastąpione hipotezą monadystyczną. W jego mniemaniu jest ona o wiele bardziej prawdopodobna niż próby wyjaśniania powstawania zawiłych organizmów przez przypad- kowe zderzenia atomów, czyli przez „działanie tzw. ślepych sił przyrody martwej". Konkludując: mechanistyczne próby zrekonstruowania przejścia przedmiotów martwych w stwory żywe kończą się w każdym wypadku niepowodzeniem. Rzeczywiste rozwiązanie tego dylematu możliwe jest tylko dzięki hipotezie monady styczne j. Może się to dziać, powiada Witkiewicz, tylko w ten sposób, że ze zbiorowisk żywych organizmów, które nam przedstawiają się jako materia martwa, powstają żywe stwory wyższego rzędu. Gdyby mogło być inaczej, ironizuje Witkiewicz, można by się wówczas, jak to czynił pewien autor angielski, dziwić, dlaczego w naturze — podobnie jak my — inie powstały także lokomotywy, dyna-momaszyny, kulomioty itp. skomplikowane przedmioty. Niemożność materialistycznej monizacji bytu stara się Witkiewicz wykazać także przy pomocy analiz teoriopoznawczych. Refleksja nad poznaniem zmusza nas wedle niego do przyjęcia niezgodnych z materializmem wniosków ontologicznych. Tezą wyjściową tego rozumowania jest przyjęcie, zgodnie z poglądem potocznym oraz danymi anatomii i fizjologii, postawy realizmu krytycznego: „Otóż czy kto widział dowolny przedmiot takim, jaki on jest, gdy nie jest przez nikogo widzialnym? Pytanie to zawiera wyraźną sprzeczność. Nie możemy nawet sformułować naiwnego realizmu dokładnie bez sprzeczności, chyba że dojdziemy poprzez niego aż do idealizmu, a dalej do zupełnego zaniku berkeleyowskich «duchów» i utoniemy w machowskim bezosobowym solipsyzmie" (t. III, s. 326). Tylko na gruncie machizmu możliwe jest powiedzenie, że przedmioty są takie same bez względu na to, czy ktoś je widzi, czy nie, ponieważ nie ma tutaj ani osobowości, ani właściwie przedmiotu, lecz istnieją jedynie elementy jakościowe różniące się tylko siłą powiązań. Uznanie takiego stanowiska Polemika z filozofiami fizyki 86 Antynomie optymizmu naukowego 87 pociąga za sobą z konieczności solipsyzm, co z kolei gwałci dane poglądu potocznego i jest tym samym przez Witkiewicza odrzucone. Akceptuje on zatem postawę krytycznego realizmu przyjętego przez pogląd potoczny. W jaki sposób istnieją, zastanawia się dalej Witkiewicz, inne byty przez nas niepostrzegane? Osobniki podobne do nas istnieją nadal w całym swym wyposażeniu jakościowym, ponieważ same siebie postrzegają. Co natomiast dzieje się z przedmiotem martwym, przez nikogo nie postrzeganym? Absurdem byłoby przypuszczenie, że istnieje on poza naszym postrzeganiem -nadal jako barwny, gładki. Takie założenie byłoby ponadto niezgodne z realizmem krytycznym poglądu potocznego, który zmuszeni byliśmy już przyjąć. Kwestię tę dawniej rozstrzygano na drodze animizmu. Był to zdrowy odruch ludzi pierwotnych, którzy nie umieli wyobrazić sobie obiektywnego istnienia przedmiotów martwych: „Twierdzę, że naprawdę nie umiemy i my, tylko to w siebie usilnie wmawiamy. Pierwotniacy musieli nadać rzeczom duszę, czyli osobowość, albo byt sam w sobie — samym rzeczom, bo nie wpadli na myśl, że przecież rzeczy mogą się składać zupełnie dobrze z wielkich mas małych istot żywych, mających czucie, i że masy ich mogą udawać do złudzenia materię martwą — na to trzeba było geniusza Giordana Bruna, a dalej Leibniza, z tymi greckimi hilozoistami to jest sprawa zdaje się niewyraźna" (t. III, s. 329—330). Rozumowanie Witkiewicza nie jest przekonujące. Gdyby udowodnił on konieczność zaakceptowania realizmu naiwnego (i nie chcąc przy tym uciekać się do — jak powiadał — „systemu ratunkowego" w rodzaju Boga, jak to czynił Berkeley), wówczas oczywiste byłoby założenie, że każdy przedmiot musi się składać z osobników postrzegających same siebie w chwili, gdy nie są przez inne postrzegane. Jednakże stojąc na stanowisku realizmu krytycznego, dzięki wprowadzeniu rozróżnienia na jakości pierwotne i wtórne, unikamy z łatwością pozornej konieczności przyjęcia ontologii monadołogicznej. Nawet w systemie Witkiewicza przyjmuje się istnienie obiektywne przestrzeni jako formy istnienia. Byty rozciągłe, choć bezjakościowe, mogą wbrew „dowodowi" Witkiewicza istnieć jako rzeczy martwe przez nikogo nie postrzegane. Możliwość takiego zarzutu Witkiewicz zdaje się przewidywać pisząc: „Na razie powrócę do tematu: o ile z sensem możemy mówić o istnieniu w pewnym znaczeniu rzeczywistym poza naszym spostrzeganiem naszych przyjaciół, psów, lwów w dalekiej tu dla nas Afryce, robactwa na głowach naszych przyjaciół — o ile są w okopach, co niedługo może nastąpić — a nawet o mikrobach w ich płucach czy jelitach, o tyle nie mamy prawa mówić o jakichkolwiek martwych przedmiotach, że jako takie, tj. kwaśne, czerwone, twarde, poza naszym spostrzeganiem istnieją, a jeśli nie mamy prawa mówić w tym znaczeniu, to w ogóle, bo nic istotnie znaczącego pod ten frazes czysto werbalny nie możemy w istocie podstawić" (t. III, s. 334). Zamiast Witkiewi-czowskich monad fizycy podstawiają tutaj bezjakościowe rozciągłości w ruchu i z punktu widzenia przedstawionego dowodu Witkiewicz nie jest w stanie nic takiemu zabiegowi zarzucić. Jednak takiemu założeniu materialistów Witkiewicz przeciwstawia rozwiązanie własne, bardziej, jak powiada, wygodne. Skoro, zgodnie z przyjętą tezą realizmu krytycznego, wszelki byt istniejący poza naszym postrzeganiem musi być z natury rzeczy bezjakościowy, czyli z założenia niepoznawalny i tajemniczy, nic nie stoi na przeszkodzie, by uznać, iż zamiast martwych „rozciągłości w ruchu" stanowią go grupy monad. Rozwiązanie monadolo-giczne jest, w mniemaniu Witkiewicza, z wielu względów wygodniejsze. Przewagi takiego rozwiązania analizuje Witkiewicz (o czym będzie szczegółowo mowa) przy okazji sprzeczności materializmu fizykalnego, po- 89 88 Antynomie optymizmu naukowego Polemika z filozofiami fizyki legającej na regresie do nieskończoności. Konkludując, można powiedzieć, iż Witkiewiczowi nie udało się wyprowadzić z analizy problematyki poznawczej, dotyczącej granic poznania, przekonującego dowodu na rzecz monadyzmu. Przedstawione rozumowanie wyraża co najwyżej intencje Witkiewicza przeciwstawienia się materialistycznej monizacji bytu. Innym rodzajem sprzeczności, w jakie uwikłała się doktryna materializmu fizykalnego, jest — jak twier-! dzi Witkiewicz — regres do nieskończoności. Aby uniknąć cofania się w nieskończoność, materializm fizykalny musiał założyć istnienie elementu ostatecznego bytu, tj. cząstki fizykalnej dalej już nią dającej się rozłożyć. Ponieważ poznanie w fizyce dokonuje się właśnie przez rozłożenie na elementy i ustalenie konfiguracji, szybkości, przyspieszenia i kierunków ruchów tychże elementów, przeto cząstka elementarna z założenia pozostać musi niepoznawalna i tajemnicza. Pojęcie tajemnicy istnienia jest zresztą, jak już o tym wspomniano, ściśle przez Witkiewicza określone. Ograniczone z natury rzeczy Istnienie Poszczególne, które stara się opisać nieskończony czasowo i przestrzennie byt, nie jest w stanie podać nieskończonego ciągu definicji i zmuszone jest przyjąć pojęcia pierwotne oznaczające elementy bytu ostateczne. Niepoczynienie takiego założenia i zgoda na aktualną nieskończoność bytu uniemożliwia jakikolwiek jego opis. Skoro tedy cząstki elementarne są z założenia niepoznawalne i tajemnicze, nic nie stoi na przeszkodzie, aby przyjąć jako ostateczny element świata zamiast cząstki materialnej stwór żywy, tj. monadę. Należy dodać, że problemu nieskończoności bytu żadne z tych rozwiązań nie jest w stanie rozstrzygnąć. „Dlatego to twierdzę, że lepiej przyjąć za element świata stwór żywy, tj. monadę, ale nie Leibnizowską, tylko istotnie cielesną, bo z wielkiej ilości stworów żywych bardzo małych mogę skonstruować na zasadzie Wielkich Liczb, czyli statystyki, materię martwą, która będzie w zupełności odpowiadać, w danym rzędzie wielkości, wymaganiom każdej fizyki, a odwrotność tego procederu, tj. konstrukcja żywego stworu z materii martwej, nawet in-deterministycznej, jest niemożliwa. Chyba że nadamy jej cząstkom życie — ale wtedy jesteśmy monadysta-mi, a nie fizykalistami czystymi" (t. III, s. 357). W swojej krytyce materializmu fizykalnego posługiwał się dotąd Witkiewicz jak gdyby argumentacją „zewnętrzną". Argumenty krytyczne zdobywał przez wyprowadzenie najdalej sięgających teoriopoznawczych i ontologicznych konsekwencji analizowanej doktryny. Innego typu argumentów przeciw materializmowi fizykalnemu dostarczyła mu sytuacja, jaka zaistniała w samej fizyce na początku XX wieku. Przemiany jej, polegające na subiektywizacji poznania oraz indeter-minizacji i dematerializacji proponowanego przez nią obrazu świata, starał się Witkiewicz zinterpretować jako dowód niesamowystarczalności materializmu fizykalnego, a zarazem pośredni dowód słuszności monadyzmu biologicznego. Przemiany te zostały już dość szczegółowo przedstawione w rozdziale poświęconym omówieniu tła historycznego polemiki Witkiewicza. Obecnie uwaga nasza zostanie skoncentrowana jedynie na sposobie, w jakim dyskontuje je dla uzasadnienia monadyzmu biologicznego. Niewystarczalność materializmu fizykalnego ujawniła się przede wszystkim przez konieczność wprowadzenia do fizyki nieobecnego w niej dotąd obserwatora. „Otóż jeżeli tylko zastanowimy się nad interpreto-walnością formuł fizyki — nie wmawiając w siebie, że to są obiektywnie, niezależnie jakby od nas istniejące prawa — widzimy zaraz tkwiące w nich implikacje, których w sztucznym czystym poglądzie F nie chcemy dostrzegać. I można było ich w nim inie dostrzegać, dopóki miał on te pozory czystości, które odebrała mu 91 Antynomie optymizmu naukowego :.'90 Polemika z filozofiami fizyki już po części teoria względności, a dokończyła tej roboty mikrofizyka. Nazywam to faktem wpełznięcia od tyłu, oficjalnie przez front wyrzuconego obserwatora, w same równania fizyki" (t. III, s. 343—344). W mniemaniu Witkiewicza już w pojęciu współrzędnych Kar-tezjusza tkwił prototyp obserwatora. Środek współrzędnych stanowił punkt osobliwy przestrzeni, który z wielości innych punktów wyróżniony był przez umieszczenie w nim obserwatora. Do niego też relatywizowało się wszelkie pomiary. Fizyka newtonowska jednakże, stanąwszy na błędnym stanowisku absolut-ności czasu i przestrzeni, przyjęła istnienie jednego typu obserwatora. Był to zresztą obserwator teoretyczny, który przez fakt swojej jedyności pozbawiony był cech ludzkich i rozpływał się w całości bytu jako już to panteistyczne bóstwo, już to podmiot transcendentalny. Zrelatywizowanie czasu i przestrzeni przez Einsteina wiązało się z przyjęciem różnie mierzących czas zegarów, a co za tym idzie, wielu różnych odczytujących przyrządy obserwatorów. Okazało się przeto, iż pogląd fizykalny bez swojego twórcy-indywiduum osobowego, obecnego „w samych równaniach fizyki", obejść się nie może: ,,... tym samym wyszedł (Einstein — przyp. B.M.] naprzeciw ontologii, której zasadniczym twierdzeniem jest stwierdzenie wielości cielesnych osobowości we Wszechświecie, która to konsekwencja prowadzi, według mnie, dalej do konsekwentnego wyeliminowania Materii Martwej jako takiej przez możliwość otrzymania jej z tych niespro-wadzalnych do materialnych systemów, cielesnych, rozciągłych osobowości, na tle zasady Wielkich Liczb" (t. III, s. 347). Jeszcze wyraźniej niż teoria względności konieczność wprowadzenia obserwatora ujawniła mikrofizyka. Stało się to nieuchronne, kiedy mikrofizyka uświadomiła sobie wpływ obserwacji na stan obserwowanego ukła- du, jeszcze bardziej zaś na skutek sformułowania zasad (nieoznaczoności i komplementarności. Nieoznaczoność położenia i pędu dawała się wytłumaczyć — mówiąc najogólniej — przynależnością przedmiotu i podmiotu badania, czyli mikroświata i obserwatora (wraz z przyrządem pomiarowym), do dwóch różnych rzeczywistości: mikro i makro. Interpretacja zasady nieoznaczoności, podobnie jak zasady komplementarności, wymagała założenia istnienia obserwatora. Ponieważ obserwator i przyrząd są przedmiotami makroskopowymi, wynik pomiarów musi być ujęty w języku pojęć klasycznych. Język ten — jak wiemy — powstał przez uściślenie języka potocznego i przystosowany był, podobnie jak tamten, do badania ciał makroskopowych, czyli bytów stanowiących wynik statystycznych układów poszczególnych cząstek. Okazało się, że jako taki nie może stosować się on do opisu samych tych cząstek. Zasady nieoznaczoności i komplementarności dawały się wytłumaczyć tylko przez założenie istnienia obserwatora. Stanowiły one wyraz ograniczonej stosowalności pojęć położenia i pędu oraz fali i cząstki, a zatem języka, na który skazany jest obserwator. Zasadniczym dla Witkiewicza argumentem przemawiającym za koniecznością wprowadzenia obserwatora do fizyki, tym razem jako operatora, była teoria Brid-gmana. Powiada Witkiewicz, iż teoria operacjonizmu jest dla niego „pierwszym krokiem do tego procederu, który nazywam ontologizacją fizyki", a który polega na oparciu jej o „ogólniejsze podstawy ontologiczne, z explicitnym wprowadzeniem operatora—obserwatora jako Istnienie Poszczególne, czyli żywy stwór cielesny, albo «zwierzę mierzące*, jak bym nazwał człowieka operującego fizyką" (t. III, s. 344). Obserwator pełniący w teorii względności funkcję układu odniesienia mógł być jeszcze traktowany przez niektórych 92 93 Antynomie optymizmu naukowego Polemika z filozofiami fizyki fizyków jako bezcielesna fikcja matematyczna. W ope-racjonizmie natomiast, w którym znaczenie pojęć staje się funkcją działań, obserwator—operator „to już nie blady jak opłatek i jak on cienki cień Istnienia Poszczególnego, tylko ono samo w całym swym ontolo-gicznym majestacie" (t. III, s. 344). Restytucję w prawach obserwatora komentuje Witkacy tak oto: „Wróg czystego fizykalizmu, którego pozorne niegdyś pokonanie było złudnym tryumfem materializmu, znajduje się już wewnątrz fortecy" (t. III, s. 346). Istotnym argumentem na rzecz monadyzmu był in-determinizm fizyki XX-wieczne j. Jedyną szansę rozwiązania sporu determinizmu z indeterminizmem daje, w pojęciu Witkiewicza, koncepcja monadologiczna. Teoria kwantów i zasada nieoznaczoności definitywnie podważyły determinizm absolutny. Natomiast żadnego innego rodzaju indeterminizmu poza jedynie dowolnymi ruchami żywych osobników wyobrazić sobie nie jesteśmy w stanie. Indeterminizacja bowiem cząstek martwych nie stworzy czującego się od środka organizmu żywego. Zarówno determinizm absolutny fizyki klasycznej, jak i pogląd mu przeciwny — indetermi-nizm statystyczny fizyki XX-wieczne j — mogą być tylko w istocie złudzeniem biorącym się z różnicy rządu wielkości między nami a tym, co jawi się nam jako cząstka fizykalna. Cząsteczka ta jest w gruncie rzeczy skupiskiem żywych monad, mniejszych od niej rzędów wielkości, rządzonych prawami „przyczynowości rzeczywistej, biologicznej, niezupełnie dokładnej". Nie fizyka, ale biologia jest dla Witkiewicza jedyną adekwatną nauką o rzeczywistości. Wymaga ona jednak zastąpienia mistycznego pojęcia celowości przez system pojęć „wyrażających warunki życia, tj. istnienia bytów samych dla siebie". Świat w ostatniej instancji jest dla Witkiewicza zbiorowiskiem walczących o byt stworzeń żywych. Na różnych jego poziomach tworzą się pewine porządki częściowe, mające charakter złudzeniowo-statystyczny. W ten sposób konstytuuje się porządek np. fizyczny oraz porządek skupisk monad innego rzędu wielkości, np. ustrój społeczny. Nieuprawnione dla Witkiewicza zhipostazowanie tych porządków prowadzi do tajemniczej, metafizycznej „celowości". Podsumowując Witkiewiczowską krytykę materializmu fizykalnego, można powiedzieć, iż dotyczyła ona każdej właściwie z teoriopoznawczych i ontologicznych zasad tej doktryny. Sprzeciw Witkiewicza budzi przede wszystkim ogólna redukcjonistyczna dyrektywa metodologiczna, obowiązująca w obrębie tego stanowiska. Witkiewicz przyznaje wbrew niej nie tylko pojęciom, ale i prawom biologii i psychologii całkowitą swoistość i uważa je za nieprzywiedlne do praw i pojęć fizyki: „...najbadziej wymyślna teoria fizykalna nie jest w stanie zdać sprawy z funkcjonowania najprostszego nawet organizmu" (t. III, s. 209). Uważa on, iż swoistych własności materii występujących na wyższych szczeblach jej organizacji nie da się wyjaśnić nakładaniem się na siebie ruchów mechanicznych i ilościowych zmian cząstek materii. Witkiewicz nie zgadza się także ze sposobem, w jaki materializm fizykalny rozstrzyga kwestię granic poznania, tj. krytykuje on stanowisko realizmu naiwnego. Swoją odpowiedź na pytanie o granice poznania określa mianem „realizmu materialistyczno-biologicz-nego". Mieści się ona, jak sam powiada, między skrajnym realizmem (reizmem) a skrajnym idealizmem (psychologizmem). Z jednej strony, nie sprowadza on przyrody cielesnej (przedmiotów) do rzędu układów wrażeń lub pewnego rodzaju konstrukcji umysłu, jak zwykł to czynić idealizm subiektywny. Z drugiej zaś strony, nie uważa za możliwe wyeliminowanie jaźni jako bytu autonomicznego i przypisanie istnienia obiektywnego wyłącznie przedmiotom martwym — jak to, czyni reizm. Wrażenie podmiotu muszą wyzna- Krytyka antyminimalizmu 97 Polemika z filozofiami fizyki 96 ostatecznie ta materialność jest wyrażalna w terminach psychologistycznych, a odwrotność tego jest niemożliwa" (t. III, s. 114—115). Witkiewicz miał zatem do idealizmu fizykalnego stosunek ambiwalentny. Z jednej strony powoływał si? nań, zwalczając materializm fizykalny, z drugiej zaś, nie mógł zaakceptować szeregu jego rozwiązań pozytywnych. Ta część poglądów doktryny, którą akceptował i na którą się powoływał w celu okazania inie-wystarczalności materializmu fizykalnego, wiąże się i wprowadzeniem do fizyki XX-wiecznej obserwatora, Właściwa fizyce naszego stulecia subiektywizacja poznania wyraziła się w powstaniu teorii względności, koncepcji operacjonizmu oraz w fakcie wprowadzenia obserwatora do interpretacji mikrofizyki. Wkroczenie poprzez te teorie — jak powiada Witkiewicz — „w same równania fizyki ich twórcy, indywiduum osobowego" było dla niego równoznaczne z wyjściem w kierunku ontologii, przyjmującej wielość osobowości ontologii monadologiczne j .21 Jednakże dla większości XX-wiecznych fizyków z subiektywizacja poznania w ogóle, a z wprowadzeniem obserwatora do interpretacji teorii kwantów w szczególności, związane były takie konsekwencje onto-logiczne, z którymi Witkiewicz nie mógł się pogodzić. Konsekwencje te stanowiło mianowicie już to stanowisko idealizmu subiektywnego w wersji transcendentalnej, które wśród filozoficznie zorientowanych fizyków znajdowało coraz więcej zwolenników22, już to, z drugiej strony, stanowisko idealizmu subiektywnego w wersji immaneintnej — jak skłonna była z kolei inna część fizyków interpretować ontologiczne kon- 21 Kwestie te były już szczegółowo omawiane wyżej (por. część II, rozd. 3 i 4). 22 Polegało ono na omówionym już (w części II, rozd. 3) uświadomieniu sobie przez fizykę tzw. „efektu Kanta"; takie stanowisko reprezentował m.in. Heisenberg. sekwencje teorii kwantów. Jest rzeczą zrozumiałą, że Witkiewicz reprezentując pogląd realizmu monady-styczno-biologicznego z takimi konsekwencjami onto-logicznymi fizyki naszego stulecia nie mógł się zgodzić. Warto i tutaj zauważyć, iż krytyka idealizmu fizykalnego, do której omówienia obecnie przechodzimy, nie stanowiła dla Witkiewicza celu samego w sobie. Była ona, podobnie jak w przypadku krytyki materializmu fizykalnego, jedynie pośrednim argumentem na rzecz monadyzmu biologicznego. Pogląd ten, jak będziemy starali się pokazać, był stale obecny na horyzoncie Witkiewiczowskich rozważań krytycznych. Jak pojmował Witkiewicz istotę stanowiska idealizmu fizykalnego? Jak już zostało powiedziane, idealizm fizykalny nazywał Witkiewicz także „fizykalizmem opartym o psychologizm a la Mach". Psychologizm z kolei określał jako skrajną formę idealizmu. Polegała ona na twierdzeniu, iż jedynym przedmiotem dostępnym naszemu poznaniu są jakości, czyli wrażenia. „Aby móc mówić dalej o fizyce — pisał Witkiewicz — muszę powiedzieć parę słów o psychologizmie, inaczej naiwnym realizmie czy empiriokrytycyzmie — kierunku, którego twórcami prawie niezależnymi byli Mach i Avenarius, a który rozwinął najwspanialej Corne-lius, wielki mędrzec stanowczo u nas za mało znany i uznany. Zaznaczam to z tym zastrzeżeniem, że psy-chologizmu nie uważam za pogląd samowystarczający. Rzecz nie jest tak straszna, jak się wydaje — każdy ją zrozumieć może, a ważna jest dlatego, że dziś psy-chologistami, czego nie należy mieszać z psychologią jako nauką specjalną, są w przeważnej ilości filary dzisiejszej najbardziej posuniętej daleko fizyki — i to idealistycznej, to znaczy tej, która nie uznaje realności odpowiedników jej pojęć, tylko uważa, że są to fikcje, grupy symbolów i wyrażeń matematycznych, przyporządkowane w pewien sposób jednoznaczny naszym przeżyciom, przy czym za przeżycie pewnego rodzaju uważa się też świat zewnętrzny .[podkreślenie B. M.J. Otóż w tym jest cała istota psycho-logizmu: wszystko, co jest — to tylko przeżycia, a przeżycia składają się z wrażeń i ich wspomnień, a te dwa rodzaje z jakości prostych, elementów wrażeniowych: dźwięków, barw, dotyków, czuć muskularnych i organów wewnętrznych. Najbardziej skomplikowane uczucia i procesy myślowe nawet dadzą się wyrazić tylko jako kombinacje tych elementów prostych. Pozornie kwestia jest bardzo dawna; psycho-logizm — to tylko krańcowa forma idealizmu. Już w koncepcjach Platona można doszukać się pierwszych początków idealizmu filozoficznego. Idealizm twierdzi, że wszystko, co jest, nie jest takim, jakim się nam przedstawia. Jedynymi realnymi istno-ściami są jaźnie stworzeń żywych, które stanowią tylko punkty centralne dla obserwacji; reszta — to tylko majak, do którego sfery należą też nasze ciała na równi z przedmiotami świata zewnętrznego. Poznajemy, przez nasze zmysły i formę poznawania czaso-woprzestrzemną, nie rzeczy same w sobie, tylko ich zjawiska" (t. III, s. 210—211). Zdaniem Witkiewicza, mająca miejsce w fizyce naszego wieku subiektywizacja poznania prowadzi fizyków nieuchronnie do rozstrzygnięcia pytania o granice poznania właśnie w duchu psychologistycznym, t j. w duchu epistemologicznego idealizmu subiektywnego w wersji immanentnej. Idealizm epistemologiczny z kolei musi pociągać za sobą idealizm metafizyczny. Rozstrzygnięcia teoriopoznawcze fizyki naszego stulecia prowadziły (o czym była już szczegółowo mowa wyżej) do konsekwencji ontologicznych, które zabraniały o cząstkach elementarnych, a zatem i o makro-ciałach, z którymi mamy do czynienia w potocznym doświadczeniu (będących tylko postacią, pod którą pojawiają się nam cząstki elementarne), orzekać istnienie w niesprawdzalnym dalej sensie, tak jak się orzeka istnienie o substancjach. Zgodnie z idealizmem fizykalnym, w rozumieniu Witkiewicza, ciała nie mogły być substancjami, lecz tylko albo „konstrukcjami podmiotu" (wedle wersji transcendentalnej tegoż idealizmu) lub „zespołami wrażeń" (wedle jego wersji immanentnej). Tych wersji idealizmu Witkiewicz zresztą wyraźnie nie rozróżniał. Analiza jego tekstów wskazuje, iż traktował idealizm fizykalny w całości jako idealizm subiektywny w wersji immanentnej. Tzw. „istnienie" cząstek elementarnych i ciał miało tutaj zgodnie z obu wersjami idealizmu sens przenośny. Orzec istnienie o cząstkach elementarnych znaczyło tylko tyle, co powiedzieć: „obserwator ustalił wielkość matematyczną określającą prawdopodobieństwo pojawienia się cząstki w danym miejscu przestrzeni". Najdalej sięgającą konsekwencją takiego uabstrak-cyjnienia pojęcia materii23 była odpowiedź na pytanie o substancję przyrody w duchu monizmu spirytuali-stycznego. Odpowiedzi takiej udzielał idealizm fizykalny w swojej najskrajniejszej odmianie. Oto najogólniejsze założenia Witkiewiczowskiej krytyki idealizmu fizykalnego. Rozpoczął on ją od ukazania wewnętrznych sprzeczności psychologizmu. Krytycznych argumentów przeciw psychologizmowi dostarczyła Witkiewiczowi analiza procesu percepcji. Ujmowanie wzrokowe przedmiotu polega, wedle psychologizmu, na uobecnianiu w polu widzenia pewnej ilości plam barwnych. Jeżeli dany przedmiot, na przykład bryła w kształcie sześcianu, zostanie również ujęty zmysłem dotyku, do wrażeń poprzednich zostanie dodany nowy ich rodzaj — wrażenie dotykowe umiejscowione w tym samym miejscu przestrzeni, w 23 Por. część II, rozd. 3. 100 101 Polemika z filozofiami fizyki Krytyka antyminimalizmu którym zlokalizowane były uprzednio plamy barwne, tj. na powierzchni dłoni. Ale ręka ta, podobnie jak bryła, jest też tylko pewnym związkiem wrażeń. Jed nakże wrażenia odpowiadające ręce są innego rodzaju niż w przypadku bryły. Rękę postrzegamy podobnie jak bryłę, ale ponadto mamy ją daną bardziej bezpo średnio jako „związek czuć muskularnych". W tym } punkcie upatruje Witkiewicz słabe miejsce psycho- logizmu. Jest on zmuszony ni stąd, ni zowąd przyjąć podział jakości na dwa rodzaje: jakości odpowiadają cej ciału danego podmiotu, uczestniczącego w akcie percepcji, oraz odpowiadającej światu zewnętrznemu: „Rozdział jakości na wewnętrzne i zewnętrzne, który przyjął, choć z lekceważeniem, nawet sam Mach, jest najistotniejszym faktem dla filozoficznej problematy ki, z którego krańcowi moniści zupełnie sprawy zdać nie mogą i nawet nie próbują. Przyjmują psycholo- gizm w najpierwotniejszym sformułowaniu, bez ana lizy konsekwencji i dlatego nie widzą jego niesamo- wystarczalności i sprzeczności wewnętrznej. «Takość», a nie inność Istnienia sprzeciwia się wszelkiej sztucz nej unifikacji. Nie można deformować świata, aby go opisać; rzeczywistość tego nie lubi i mści się potem założeniami dodatkowymi, w których się wprowadza tylnym wyjściem, i to gruntownie zamaskowane, wszystkie pojęcia ostentacyjnie wyrzucone przez front" (t. III, s. 361). ! Następna istotna sprzeczność wytykana przez Wit-kiewicza psychologizmowi wiąże się właśnie z ową koniecznością przyjęcia pewnych „pojęć ostentacyjnie wyrzuconych przez front", np. jaźni i jej jedności, która okazuje się być czymś więcej niż tylko strumieniem jakości. Psychologizm wbrew własnym założeniom nie jest w stanie obejść się bez tej kategorii. Systemy Macha i Avenariusa próbowały, przynajmniej explicite, niczego poza jakościami nie przyjmować. Jednakże już kontynuujący ich myśl Cornelius wyka- zał, iż bez założenia jedności osobowości jako istotnej podstawy wszystkich związków obejść się nie można. To w połączeniu z koniecznością przyjęcia co najmniej dwóch rodzajów jakości zburzyło ostatecznie podstawę monistyczną systemu, którego własne założenia okazały się sprzeczne. Rozumowanie Witkiewi-czowskie przebiega tutaj podobnie jak w przypadku krytyki materializmu fizykalnego. Okazanie sprzeczności psychologizmu — udowodnienie konieczności wzbogacenia go o zlekceważone przezeń pojęcie jaźni indywidualnej, pokazuje niedostatki monizmu psycholo-gistycznego, będąc tym samym dla Witkiewicza pośrednim dowodem wyższości monadyzmu biologicznego. Teoria ta bowiem proponuje rozwiązania wolne od takich i tym podobnych sprzeczności. Nasuwa się tutaj uwaga, iż niekoniecznie taki musi być wniosek z przedstawionego rozumowania — prostszym wyjściem byłoby przyjęcie na miejsce monizmu immanentnego, czyli psychologizmu, monizmu spirytualistycznego. Inną formą krytyki idealizmu fizykalnego jest analiza jego konkluzji ontologicznych. „Bo nic tu nie pomogą — pisze Witkiewicz — niewczesne radości idealistów na ten temat, że fizyka dzisiejsza rozbiła materię w puch i zmieniła ją faktycznie w jakiś niewyobrażalny korelat intemcjonalny matematyków; że jakąś funkcję «psi», nieprzestrzenną, a jednak będącą zdaje się podobną co do wartości swych w związku z energią i jej przestrzennym rozłożeniem, można utożsamić z formą arystotelesowską, czystą jaźnią idealistów czy też z entelechią Driescha i tak wybrnąć z problemu stosunku materii martwej do materii żywej. To są chwilowe hybrydy takie idee, za które niedługo nie będzie mogła wziąć odpowiedzialności ani nauka, ani nawet filozofia idealistycznego odłamu. [...] Otóż pod wpływem tego stanu rzeczy nastąpiło zlekceważenie problemu osobowość: w dążeniu do osiągnięcia takiego pozornie doskona- 103 Krytyka antyminimalizmu 102 Polemika z filozofiami fizyki lego monizmu, jaki w naukach tych zdaje się panować" (t. III, s. 354). Pozorne „rozbicie przez fizykę materii w puch, w piankę astralno-eteryczną, które istnieje w postaci matematycznych wzorów, jest — zdaniem Witkiewi-cza — ontologicznie niezadowalające". Po pierwsze — gwałci ono dane poglądu potocznego, który ze swej istoty jest realizmem. Po drugie — rezygnacja z realizmu poglądu potocznego prowadzi właściwie do likwidacji problematyki filozoficznej poprzez zupełną dowolność rozwiązań filozofii. Dla Witkiewieża jest oczywiste, że ani nasze przed-mioty, ani nasze ciała nie mogą składać się z rzeczy urojonych. Każda fizyka musi operować zawsze poją- ' ciem cząstki materialnej, w jego słowniku: „rozciągłe- ; ści w ruchu". Wszystko jedno, czy rozciągłość ta będzie rozumiana jako pochodna od przedmiotu poglądu potocznego (drobiny, atomy, elektrony), czy też będzie ona wyrażona w terminach rozciągłości falowych, czy dalej przy pomocy pojęcia pola (jako jego osobliwość), czy też siły lub energii. Bez względu na wszystko fizyka zawsze pozostanie na gruncie pojęcia „rozciągłości w ruchu", której pierwowzorem będzie zawsze przedmiot martwy z poglądu potocznego: „Jedno jest pewne — chodzi o jakieś «rozciągłości w ruchu*: bez tego pojęcia, które stanowi pomost między gmachem idealistycznej fizyki a danym nam w postaci związków jakości (czuć zmysłowych, elementów Macha, jakości Corneliusa itp.) światem zewnętrznym i naszym ciałem, nie może istnieć fizyka. Bez rozciągłości w ruchu» mielibyśmy już tylko wzory czystej matematyki — musimy je w pewien sposób interpretować przestrzennie, aby być w istocie w sferze fizyki, mającej choćby luźny związek z wyobrażalną normalnie rzeczywistością. Co innego jest rozpatrywanie samych wzorów, a co innego ich zastosowanie; jakiś związek między wzorami a rzeczywistością być musi: wielkościom takim jak stała Plancka czy szybkość światła odpowiada faktycznie coś w przestrzeni" (t. IV, s. 21). Pogląd fizykalny musi ostatecznie — jak powiada Witkacy — ulec „resorbcji i transformacji" w systemie monadyzmu biologicznego i z tego punktu widzenia „rozciągłości w ruchu" okażą się czymś zgoła innym, niż zakłada fizyka, a mianowicie skupiskami żywych monad, których wielość stanowi jedyny świat rzeczywisty. Natomiast świat materii martwej, który zakładaliśmy jako odpowiednik koncepcji fizykalnej, był tylko złudzeniem, w postaci którego, ze względu na różnicę wielkości, jawił się inam ów świat rzeczywisty. Tak oto, w najogólniejszym zarysie, przedstawia się Witkiewiczowska krytyka odpowiedzi udzielonych przez idealizm fizykalny na pytanie o granice poznania i substancję przyrody. Przedmiot Witkiewiczow-skiej krytyki stanowią również proponowane przez idealizm fizykalny rozstrzygnięcia dotyczące struktury przyrody. Chociaż indeterminizm mechainiki kwantowej posłużył Witkiewiczowi jako argument w walce z materializmem fizykalnym, to jednak sam jako taki nie został przez Witkiewicza zaakceptowany. Indeterminizm ten krytykuje on za niedorzeczną, w jego pojęciu, koncepcję niezdeterminowanych martwych rozciągłości: „Wyprowadzenie zbyt daleko idących wniosków z faktu niemożności jednoczesnego wyznaczenia dokładnego położenia i szybkości czy czasu impulsu [...] doprowadziło do koncepcji wprost dzikich: cząstek, w każdym razie w pewnym szerokim sensie materialnych, tzn. jakichś martwych rozciągłości odrębnych w ruchu (wszystko jedno, czy będzie to system fal, czy nawet pól: wystarcza, że z nich składa się inasza dotykalna materia), poruszających się do- wolnie, mających jakieś minimalne wprawdzie, ale, zawsze prawo wyboru" (t. III, s. 348). i Niezdeterminowane martwe rozciągłości są dla Wit-kiewicza czymś niezrozumiałym i sprzecznym. Zdolność do dowolnych, nieprzewidywalnych ruchów i zachowań można przypisać wyłącznie żywym monadom. (Spór determinizmu z indeterminizmem daje się rozwiązać jedynie w obrębie koncepcji monadystycznej — sprawa ta została bliżej omówiona w poprzednim rozdziale.) Z kolei spór o genezę życia, w którym idealizm fizykalny koncentruje swoją uwagę wokół problemu wystarczalności, lub raczej niewystarczalności, teorii ewolucji, Witkiewicz likwiduje jako z gruntu pozbawiony sensu. Przyznaje on po prostu pierwotne istnienie żywym moinadom. Natomiast proponowane przez idealizm fizykalny rozstrzygnięcie konfliktu między mechanizmem biologicznym a różnymi formami antyredukcjonizmu Witkiewicz akceptuje w pełni. Solidaryzuje się on z twierdzeniem idealizmu fizykalnego, mówiącym, iż dzięki teorii kwantów stało się możliwe co najwyżej zniesienie odrębności jakościowej chemii w stosunku do fizyki, przy jednoczesnym uznaniu kwestii ewentualnego zredukowania biologii czy psychologii do fizyki za sprawę otwartą. Pozostanie ona taką bez względu na poziom rozwoju fizyki — dodaje już od siebie Witkiewicz. Głównym jednak powodem, dla którego idealizm fizykalny zasługuje na surową krytykę, nie są fałszywe odpowiedzi, jakich udziela on na poszczególne pytania filozoficzne, lecz likwidacja w ogóle istotnej problematyki filozoficznej. Idealizm fizykalny „oparty o psychologizm" sprowadzając cały świat zewnętrzny do jakości, czyli wrażeń, likwiduje tym samym dwa główne — w mniemaniu Witkiewicza — problemy filozoficzne: stosunek logiki do psychologii oraz stosunek tego, co fizyczne, do tego, co psychiczne (jest to zrozumiałe, bowiem całości bytu nadaje charakter psychiczny). Z Witkiewiczowskiej krytyki materializmu i idealizmu fizykalnego wynika, iż wartość obu stanowisk nie jest dla niego jednakowa. Idealizm fizykalny stawia on wyżej niż materializm, ponieważ ten ostatni daje się bez reszty wyrazić w terminach przeżyć, czyli kompleksów jakości, a zatem można go sprowadzić do poglądu psychologistycznego, podczas kiedy odwrotność tego zabiegu — zdaniem Witkiewicza — nie jest wykonalna. Innymi słowy, możliwe jest określenie przedmiotu rzeczywistego i pochodnego od niego bezpośrednio, np. elektronu, jako „skrótu pojęciowego" dla strumienia przeżyć — jakości. Natomiast „żebym nie wiem jak podstawiał za czerwone jakieś drgania, to czerwonego jako takiego nie usunę". Ukrytą przesłanką tego rozumowania jest przyjęcie cielesnej osobowości z jej jakościami jako czegoś pierwotnego. Stąd też język psychologistyczny, jakim posługuje się idealizm fizykalny, może posłużyć do opisu całości bytu, natomiast język materializmu fizykalnego jest zdolny opisywać jedynie jego materialny wycinek. Z tej ograniczoności zastosowania bierze się jego niższość wobec psychologizmu. Dzięki tej właściwości idealizm fizykalny w przeciwieństwie do materializmu fizykalnego jest — jak powiada Witkiewicz — dobrym „surowcem filozoficznym" i nadaje się do przetworzenia na monadyzm biologiczny. Idealizm fizykalny, czyli „fizykalizm oparty o psychologizm a la Mach", po wprowadzeniu koniecznych poprawek może stać się systemem „Prawdy Absolutnej": „Chodzi mi o psychologizm. Otóż w dok-j trynie tej jest pewna ilość prawdy, mocą której musi ona wejść w system prawdy ostatecznej, absolutnej, do którego dąży filozofia w swym rozwoju. Ale kierunek ten jest niesamowystarczalny, podobnie jak fizy- kalizm — musi być poprawiony..." (t. III, s. 211). „t! oba stano-;rpretacji ;P7a , psychologizm, tj. opracować można zaiu. trudno jest wykazać, «b e zp o ś r e dn i o danej tywistycznego n d tawowej reguły o* d tawowej pełnia ? i po* z nie s innego, ze poprawiony z dodatkiem pojęcia tj. zasaay emjjiij^—... . ..,._.__ go naczelna kategoria funkcjonuje nieempiryczny termin „materia". Drugie zaś traktuje ostateczne składniki ciał jako twory abstrakcyjne, nie należące do świata realnego — do danej nam w doświadczeniu przyro- '- i.^toi 2 - -J~1n dlp- o wyobrażalnego modelu eledla nich abstrak- Rezygnuje się tutaj dy. Rezygnuje b^ ^._0 mentannych składników ciał, podając dla nicu <*„__._ "~1-ł-'"""- zmuszeni są jednak natychmiast do przyjęcia szeregu pojęć dodatkowych: „Tak więc np. Ernest Mach, założywszy, że wyjdzie tylko z bezpośrednio danych jakości (elementów), tzn. barw, dźwięków, dotyków itp., i oświadczywszy, że świat jest tylko masą tych elementów, musi dodać natychmiast, że jest masą elementów ze sobą związanych. Wprowadzając pojęcie związku, już tym samym niszczy założenie swoje, ponieważ nie wiadomo, czemu koniecznie elementy mają być związane: mogłyby stanowić jakąś luźną kupę bez związku. Otóż ten związek, który się nam narzuca pozornie raczej w postaci związania ze sobą jakości jako przedmiotów świata zewnętrznego, w istocie tkwi w naszej świadomości, w jej jedności i ciągłości jako pewnej osobowości, tej, a nie innej, ze sobą samą tożsamej. Wszystkie inne związki okazują się pochodnymi od tego związku pierwotnego" (t. III, s. 85—86). Bliższa analiza pojęcia „związku — twierdzi Witkiewicz — ujawnia, iż nie może pochodzić on z doświadczenia, lecz jest do przyjęcia tylko jako jego warunek. Jedność jaźni nie jest pochodna^ od jedności innych kompleksów danych nam w doświadczeniu ja kości, np. przedmiotów, czyli nie jest wynikiem < do świadczenia, lecz stanowi jego warunek. Jest ona bez pośrednio daina na równi z jakościami, których jed ność dopiero od niej pochodzi. Pojęcie „związku" nie jest zatem niczym innym jak zamaskowanym poję ciem: podmiotu osobowego, który dopiero konstytuuje jedność zjawiskową świata. ' '•'. U Corneliusa jako pojęcie dodatkowe w miejsce pojęcia' „związku" występuje „jakość postaciowa" (Ge-staltąualitat). Witkiewicz zarzuca Corneliusowi; że zamiast otwarcie przyjmować „bezpośrednio .daną jedność osobowości" przyjmuje on „jakość postaciową naszego trwania jako całości": „Uważam, że jedność osobowości jest czymś bezpośrednio danym — w tym różnię- się od Corneliusa, który czyni jedność tę jakby pochodną od jedności innych kompleksów jakości np. przedmiotów (immaneintnych), jakości postaciowych, czyli formalnych (Gestaltąualitaten) w trwaniu itp.: one ja dopiero konstytuują w każdym momencie jej trwania. Można by podać pseudodefinicję jedności osobowości jako «jakości postaciowej całego trwania* (traktowanego tu jako coś w rodzaju jakiejś złożonej bardzo «melodii», o różnych, nawet niewspółmiernych elementach), ale właśnie to określenie jej nie wyczerpuje jej treści, bo raczej musimy uznać — zaznaczając, że jakości i ich kompleksy i jedność osobowości stanowią niesamodzielne momenty jednego nieroz-dzielnego w rzeczywistości stanu rzeczy — że jedności poszczególnych kompleksów są funkcjami obejmującej je jedności osobowości, bez której byłyby nie do pomyślenia" (t. III, s. 266). Tak czy inaczej rozumiana „jakość postaciowa" jest ukrytym pojęciem osobowości, bez przyjęcia którego system Corneliusa nie może uniknąć sprzeczności. Ponadto Mach — o którym była wyżej mowa — nie poprzestaje ma przyjęciu „związku". Wprowadza 119 118 Polemika z pozytywizmem i analityczną wersją filozofii on dodatkowo podział jakości ma jakości zewnętrzne (ABCD), z których składa się świat zewnętrzny, oraz jakości wewnętrzne (KLMN), z których składa się na- i sze ciało, oraz jakości odpowiadające uczuciom (Alfa, Beta, Gama). Wprowadzenie takiego podziału automatycznie przekreśla — zdaniem Witkiewicza — mo- i nizm wynikający z wyjścia z bezpośrednio danych jakości, który miał likwidować przeciwstawienie „psy- j cłiiczności" i „fizyczności". Konieczność przyjęcia podziału jakości implikuje automatycznie przeciwstawienie: podmiot — przedmiot, a zatem „problem mostu", czyli wszystkie kwestie epistemologiczne, które miały zostać wyeliminowane jako przekraczające doświadczenie. Przy bliższej analizie okazuje się, że także pozostałe pojęcia dodatkowe, którymi uzupełniali Mach, Avena-rius i Cornelius swoje „wyjście z bezpośrednio danych", nie pochodzą z doświadczenia, lecz implikują pojęcia wobec niego pierwotne: „Mach wprowadza dalej pojęcie «ja» jako «praktycznej jednostki», twierdząc, że «ja» naprawdę nie istnieje, że w nim jakości «silniej są tylko związane», czyli że między jaźnią a przedmiotami jako takimi, tzn. «materialnymi» w znaczeniu poglądu życiowego (w znaczeniu Macha luźniejszymi związkami jakości, czyli elementów), różnica jest tylko stopnia ścisłości związku. Skąd się biorą te stopnie ścisłości związania — nie wiadomo, jak również nie pojętym jest, jakim sposobem w tego rodzaju systemie może figurować pojęcie «praktyczno-ści», i to dla wytłumaczenia istnienia «ja», które dopiero pojęcie tej praktyczności mogłoby implikować. Do tego dochodzi jeszcze tzw. przez Macha i Avena-riusa «zasada ekonomii myślenia», czyli «myślenia wszystkiego przy możliwie małym wydatku siły», która również nie wiadomo, skąd powstaje w masie, choćby związanych ze sobą elementów. I tak całe wyjście Subiektywizm bez subiektu z «bezpośrednio danych» rozwiewa się na nic" (t. III, s. 87). Okazuje się oto, że wszystkie te pojęcia implikują jako pierwotną całą wiedzę potoczną, która zawierała wszystkie niezbędne dla opisania bytu kategorie onto-logiczne z pojęciem bytu osobowego na czele. Kategorie te nie mogą być potraktowane jako przesądy metafizyczne, a w myśl biologicznie i metodologicznie pojętej zasady ekonomii (jak by chcieli empiriokryty-cy) jako skróty jedynie oszczędzające wysiłek umysłowy, jako konstrukty werbalne służące jedynie wygodzie myślenia. Kategorie te odpowiadają — zdaniem Witkiewicza — bytom rzeczywistym. Wystarczy zresztą przyjrzeć się bliżej systemowi empiriokrytyków, by wykazać całą mistyfikację. Wszystkie oficjalnie wyeliminowane pojęcia jako mające dla nich tylko operacyjny, a nie metafizyczny sens są przyjmowane na powrót w sposób niejawny pod postacią „pojęć-masek": „To wszystko można przyjąć, ale trzeba zdać z tego sprawę nie przy pomocy pojęć-masek, tylko pojęć prawdziwych, tzn. koniecznych, obowiązujących każde absolutnie istnienie — pojęć, które by ujmowały dwoistość istnienia psychofizyczną i problem stosunku logiki do psychologii z jednego jednolitego punktu widzenia" (t. III, s. 87). Wykazując w ten sposób „nieczystość doświadczenia", ujawnia Witkiewicz sprzeczność doktryny empi-riokrytycznej. Wykazując niemożność wyjścia z bezpośrednio danych, tj. jakości, broni Witkiewicz subiektu programowo destruowanego przez empiriokrytyków. Pojęcie jaźni indywidualnej, czyli osobowości, jest w systemie monadyzmu biologicznego pojęciem pierwotnym, nie dającym się wyeliminować jako niepotrzebny metafizyczny wtręt, jako wtórny wynik doświadczenia. Tym samym broni Witkiewicz także epi-stemologicznego „problemu mostu", który empiriokrytycyzm próbuje, wraz z całością problematyki episte- 121 120 Polemika z pozytywizmem i analityczną wersją filozofii ' mologicznej i metafizycznej, • zlikwidować. Przeciwstawienie „ja" reszcie świata stanowi fundamentalne rozdwojenie bytu. W tym przede wszystkim. zaznacza się różnica między monizmem immanentnym empirio-krytyków a Witkiewiczowskim dualizmem czy rączej pluralizmem psychocielesnym. Witkiewiczowskie zarzuty wobec empiriokrytyków w (niektórych punktach pokrywają się z krytyką przeprowadzoną przez trzech głównych przeciwników, tej doktryny. A mianowicie: Husserla, który krytykował empiriokrytycyzm za sceptycyzm filozoficzny, Bergso-na, który empiriokrytykom zarzucał destrukcję podmiotu, jak również Lenina, krytykującego empiriokrytyków za idealizm subiektywny w wersji immanen-tnej. Pomimo pewnych punktów wspólnych krytyka Witkiewicza biegnie swoim własnym torem, który wytycza Witkiewiczowski monadyzm biologiczny. Rekapitulując: jakkolwiek Witkiewicz uwydatniając na każdym kroku rolę poglądu potocznego w poznaniu solidaryzuje się z dążeniem filozofii empirio-krytycznej do oczyszczenia doświadczenia ze wszystkich dodatków bezprawnie tam włożonych, z postulatem „powrotu do natury" i „naturalnego poglądu na świat", czyli z tym wszystkim, co „spokrewnią filozofię empiriokrytyczną z duchem ideologii modernistycznej, z ich odwrotem od ideałów racjonalizacji świata, z ich poszukiwaniem czystej i naturalnej sytuacji człowieka w świecie"4, to jednak, niestety, przedsięwzięcie takie, jak tego dowodzi analiza doktryny empiriokrytycznej, okazuje się niemożliwe. Zmuszona jest ona w ostatniej instancji przyjąć w sposób zamaskowany (tym gorzej) substytuty wszystkich podstawowych pojęć, z których zamierzała oczyścić nasz obraz świata. Istnieją jednak takie wątki empiriokrytycyzmu, które Witkiewicz akceptuje i kontynuuje. it 4 Filozofia pozytywistyczna, s. 114. '•,-••' Subiektywizm bez subiektu Psychologizm jest do przyjęcia nie jako całościowa teoria świata, lecz jako opis monady ,,od środka": „...psychologistyczna tresura (najlepiej w postaci dzieł najdoskonalszego psychologisty Hansa Corneliusa), która jest nieodzowna dla każdego filozofującego w związku z tym, że psychologizm, sam w sobie niepełny, bezsprzecznie zawiera część Absolutnej Prawdy o Istnieniu: stosuje się mianowicie do IP rozpatrywanego «od środka»" (t. IV, s. 92—93). Tak potraktowany psychologizm utraci swoją antynomiczność polegającą na rozbiciu świata na jakości i czynieniu później nieudolnych prób złożenia całości, którą posiadają w bezpośrednim przeżywaniu zarówno świat, jak i pojedyncze przedmioty. Całość ta musi być niejako zagwarantowana z góry poprzez ontologię, w której psychologizm jako „opis monady od środka" może dopiero swobodnie funkcjonować. Ontologią taką jest — zdaniem Witkiewicza — monadyzm biologiczny. Aby móc posłużyć się psychologizmem, należy go jednak uprzednio zmodyfikować w kilku ważnych punktach, przede wszystkim musi utracić on swój charakter monizmu immanentnego, o zabarwieniu neutralnym czy też idealistycznym. Należy przyjąć, że jakości istnieją jako treści świadomości danej monady i wyzinaczają w świecie zewnętrznym ciała innych mo-nad (które jednak nie są dokładnie tym, czym się nam wydają). Oto teza realizmu krytycznego właściwego monadyzmowi biologicznemu. Rozwiązanie problemu transsubiektywności poznania jest dla tego systemu sprawą podstawową.5 Psychologizm — twierdzi Witkiewicz — można zaakceptować „pod warunkiem, że samego psychologiz-mu w jego czystej (machowskiej, a nawet corneliuso-wskiej) postaci nie uzna się za pogląd ostateczny, wyczerpujący bez reszty i inne, prócz fizykalnego poglą- 5 Por. B. Michalski, Od wydawcy, w: S. I. Witkiewicz, O idealizmie i realizmie..., jw., s. l—9. 124 Polemika z pozytywizmem i analityczną -wersją filozofii pewnymi zamkniętymi całościami. Biorąc jednak pod uwagę szerszy kontekst polemik Witkiewicza, których celem ostatecznym była rozprawa z Kołem Wiedeńskim, staje się rzeczą zrozumiałą, że wątek minimali-styczny filozofii analityków wysuwał się w jego krytykach na pierwszy plan. Interesowały go przede wszystkim w filozofii analitycznej restrykcje nakładane na poznanie, a więc wartość postulatu zaczynania wszelkiego filozofowania od dokładnej, korzysta- j jacej z logicznych i matematycznych narzędzi analizy zarówno potocznego, jak i naukowego języka, czyli wartość postulatu wyjaśniania pojęć i rozstrzygania tą drogą, które kwestie z tradycji naukowej i filcizo^ ficznej nadają się do postawienia w sposób powszechnie zrozumiały, a które znów należy odrzucić jako pozbawione sensu. Koncentrował Witkiewicz uwagę za- j tem wokół kryteriów sensowności wiedzy, które dla l analityków stanowiła jasność i zrozumiałość języka, w jakim wiedza miała być wyrażana. Interesowały go jednak nie tylko problemy logiczne, nie mniej miejsca poświęcił ontologii analityków — ich wspólnemu z rpo-zytywistami dążeniu do „sztucznej — jak powiadał — monizacji bytu". Używając pojęcia „filozofia analityczna" w powyższym sensie, można powiedzieć, że w przeciwieństwie do rozproszonych w różnych pracach analiz Witkiewicza poświęconych filozofiom fizyki i empiriokrytycyzmowi krytyka filozofii jako analizy stanowi zwartą całość polemiczną. Jest nią trzecia część Zagadnienia psychofizycznego. W pięciu kolejnych rozdziałach omówione zostały poglądy Kotarbińskiego, Whiteheada, Wittgensteina i Carnapa, nadto w rozdziale ostatnim znalazła się sumarycznie potraktowana polemika z Kołem Wiedeńskim jako całością. Również Russello-wi poświęcił Witkiewicz osobną pracę, która niestety zaginęła. Polemika z Russellem, którą przedstawię dalej, została odtworzona na podstawie wzmianek na te- 125 Krytyka filozofii jako analizy mat jego poglądów obecnych w innych rozprawach Witkiewicza. Istnieją dane mówiące o tym, iż Witkiewicz był w trakcie lub ukończył opracowywanie osobnych polemik, poza Carnapem, także z dwoma ininymi przedstawicielami Koła Wiedeńskiego — Schlickiem i Frankiem — prace te jednak zaginęły.7 Wydaje się, że z Koła Wiedeńskiego najbardziej interesował Witkiewicza jednak Carnap. Jego dwie prace: Der logische Aufbau der Welt oraz Scheinprobleme in der Philo-sophie poddał analizie metodą „marginal notes criti-cism". Rękopisy obu polemik uległy częściowemu zniszczeniu. Podobną metodą zanalizował też Traktat Wittgensteina. Nauczycielom Wittgensteina — Russellowi i Whiteheadowi — poświęcił również sporo uwagi. Analizie metodą „marginal notes criticism" poddał następujące prace Whiteheada: The Concept of Naturę, En Enąuiry Concerning the Principles of Natural Knowledge oraz Science and the Modern World (rękopisy również i tych krytyk przetrwały poważnie uszkodzone). Na jakiej dokładnie pracy Russella oparł Witkiewicz krytykę jego poglądów, trudno jest z powodów wyżej wspomnianych stwierdzić, nie ulega wątpliwości jednak, iż znał wspólne jego z Whiteheadem dzieło — Principia Mathematica. Jest rzeczą niewątpliwą, że krytykę Wittgensteina oraz Russella i Whiteheada traktował Witkiewicz jako wprowadzenie do krytyki Koła Wiedeńskiego, stanowiącej punkt przecięcia wszystkich najważniejszych wątków polemicznych swoich rozważań. Uświadamiał on sobie wpływ, jaki w rozwoju logicznego empiryzmu wywarła wyłożona w Traktacie koncepcja stosunku języka i świata oraz sformalizowany system dedukcyjny wyłożony w Principia Mathematica. •'''• Pór. B. Michalski, Od wydawcy, w: S. I. Włtkiewicz, Zagadnienie psychofizyczne, jw. s. l—11. 127 Krytyka filozofii jako analizy 126 Polemika z pozytywizmem i analityczną wersją filozofii A. MONIZM ZMISTYFIKOWANY Russell obok Whiteheada i Chwistka jest dla Wit-kiewicza najlepszym przykładem wybitnego przedstawiciela dyscypliny szczegółowej (matematyki), który odpoczywając po trudach swojej specjalności i wyko- ! rzystując swój prestiż naukowca — w ontologii płodzi straszliwe nonsensy. Nazwisko jego obok Whiteheada i Chwistka pojawia się w kontekstach polemicznych | chyba najczęściej. Witkiewiczowskie ataki przybierają ton zarówno zjadliwie szyderczy, jak i wnikliwie analityczny. W jednym z artykułów (z roku 1934 — poprzedza- j jącym zaginioną pracę poświęconą w całości analizie j poglądów filozoficznych Russella) Witkiewicz napisał: „Wróćmy do naszego antyfilozoficznego fizyka czy logistyka. Otóż pod tym względem najdziwniejszą chyba ewolucję odbył Bertrand Russell, w którego szczerość tę najprostszą czasami zwątpić zupełnie można. Mam ; zamiar spastwić się nad nim kiedyś szczegółowo; by} j on już «tam» i wrócił do pospolitości, lecz w jakiejże okropnej umysłowej odmianie. Oczywiście będzie jeszcze wielu nieukom, spłyciarzom (Ł, łój, Ładoga), a nawet porządnym ludziom imponował — mówi on bowiem wiele słusznych rzeczy wśród mnóstwa banałów i truizmów, ale pod względem filozofii jest to po prostu dla mnie najgorsza zakała rodu człowieczego: ktoś, kto stojąc na tym poziomie pomieszał pogląd psychologistyczny z fizykalnym w tym stopniu, jest jak osobnik, który by zgłodniałemu podał zamiast chleba śledzia pocztowego w sosie czekoladowym, garniro-wanego grzybkami z cebulą i malinami «z konfiturys. Ale dość tych wymyślań — niepotrzebnie się uniosłem — wróćmy do tematu. Nie ma więc zupełnie powodu a priori, aby dowolnego rodzaju i marki naukowiec mówił koniecznie głupstwa o filozofii, ale tak się najczęściej zdarza; szczególnie w Anglii stało się to jakąś nagminną chorobą: Sir Oliver Lodge, Sir Arthur Eddington, Sir James Jeans, Lord (obecnie już) Bertrand Russell. Bóg z wami, Anglicy — wyspiarze, mgliści Albiończycy, ale to naprawdę dość. [...] czwarty robi cocktail z jakości (treści psychicznych) i z elektronów i twierdzi, że to smakuje «neutralnie» — diabła tam i diabła tu! — ładna neutralność: «neutral--stuff» — raczej «stuff and Tionsense». Ta angielska produkcja taniej metafizyki, w której wielcy uczeni odpoczywają sobie po trudach swej specjalności, zalała cały świat i tłumaczeni na wszystkie języki za-plugawiają umysły panowie ci w tych narodach, które nie zdobyły się na ten rodzaj pseudofilozoficznego dumpingu" (t. III, s. 232). Witkiewiczowi znane są kolejne etapy rozwoju filozoficznego Russella — od realizmu i dualizmu do mo-nizmu (teoriopoznawczego i ontologicznego). Ostrze krytyki Witkiewicza kieruje się ku poglądom dojrzałym, z późniejszego okresu twórczości. Przedmiotem krytyki jest przede wszystkim Russellowska koncepcja monizmu neutralnego wyłożona w pracy The Analysis o/ Mind (1921), a także ontologiczne konsekwencje konstrukcji języka doskonałego, którego schemat podał Russell we wczesnej swojej pracy Principia Mathema-tica (1910). Zdaniem Witkiewicza, w każdej próbie wyjścia poza opozycję realizmu i idealizmu oraz materializmu, spi-rytualizmu i dualizmu w kierunku już to monizmu teoriopoznawczego, już to ontologicznego monizmu immanentnego o odcieniu neutralnym popełniany jest błąd polegający na „nieuwzględnieniu istnienia osobowości jako czegoś [...] pierwotnego i niesprowadzal-nego" (t. III, s. 233). Sytuacja ma się tutaj zatem w ogólnych zarysach podobnie jak przy krytyce empiriokrytycyzmu, bo też monizm neutralny Russella wywieść można z koncepcji elementów neutralnych Macha. 128 Polemika z pozytywizmem i analityczną wersją filozofii Naczelnym zadaniem filozofii w mniemaniu Witkie-wicza jest precyzyjne wyznaczenie zakresów oraz określenie wzajemnego stosunku poglądów fizykalnego i psychologistycznego: „Pogląd życiowy zawiera dwa poglądy konieczne, implikowane przez pojęcie Istnienia, w stanie pomieszania, w której to postaci mogą one służyć jedynie w celach praktycznych: jest to pogląd fizykalno-psychologistyczny czy też trwaniowo-roz-ciągłościowy, syntetyczny, stworzony tylko dla orientacji życiowej. Całe zadanie filozofii polegałoby na wyciągnięciu zeń tych jego poglądów składowych w stanie czystym, a następnie bez pomieszania ich na nowo, z zachowaniem ścisłych ich odgraniczeń, na połączeniu fich] w jednym systemie pojęć (metafizycznym, tzn. dosłownie fizykalnym plus to, czego fizyka nie daje i z natury rzeczy dać .nie może), w którym dwoistość podstawowa istnienia («ja» i świat) nie byłaby sztucznie zamazana (np. pseudonaukowy monizm Rus-sella...)" (t. IV, s. 57). Niestety filozofia Russella tego postulatu nie spełnia, wprost przeciwnie: „Najzgub-niejszą rzeczą w filozofii jest pomieszanie poglądów, a szczególniej psychologistycznego z fizykalnym (i życiowym), co czynią niektórzy (jak B. Russell) nieomal programowo..." (t. IV, s. 38). Do pomieszania poglądów oraz wypowiadania, zdaniem Witkiewicza, szeregu nonsensów i fantazmatów ontologicznych dochodzi pomimo posługiwania się przez Russella w rozwiązywaniu problemów filozoficznych precyzyjnymi metodami analizy logicznej: „Zaznaczyć należy przy tym, że mimo wszystko ramy logistyki są tak szerokie, że nie dają nam żadnych kryteriów wyboru między różnymi ontologiami logicznie uprawnionymi, np. choćby solipsyzmem, idealizmem czy realizmem [...] nie mówiąc już o tych autorach, co na tle logistyki pozwalają sobie na daleko idące fantazje (Russell, Chwistek, Whitehead)" (t. IV, s. 53). Przy okazji wypowiada Witkiewicz szereg uwag<:kry- 129 Krytyka filozofii jako analizy tycznych .pod adresem logistyki, której zastosowanie w ontologii dało dotąd nikłe rezultaty, a spowodowane jest to, jego zdaniem, faktem, że same podstawy logistyki, które mają być „podstawą wszystkiego, nawet matematyki, toną w mroku" i przekraczają swoją komplikacją o wiele aparaturę pojęciową ontologii. Odpowiedzialną za pomieszanie obu wspomnianych poglądów, na istnienie czyni jednak Witkiewicz nie logistykę, lecz Russellowskie pojęcie „neutral-stuff", które poddaje wnikliwej analizie. Jak wiadomo, Russell w późniejszych fazach ewolucji swoich poglądów za jedyne niewątpliwe składniki świata przyjmował dane zmysłowe (sense-datum), których związki stanowią przedmioty jednostkowe (sensibilia) — byty o tym samym statusie epistemolo-gicznym, co dane zmysłowe, ale różniące się od nich tym, że ' mogą istnieć nie poznawane przez żaden umysł: 'Sensibilia stanowią przykład składników jednostkowych świata (neutral-particulars), które są podstawowym, ostatecznym materiałem, z którego jest on zbudowany. Neutral-particulars określał Russell też jako „zdarzenia punktowe" albo „fakty atomowe". Z tego materiału podstawowego, który nie ma charakteru ani fizycznego, ani psychicznego, lecz neutralny, dadzą się wyprowadzić metodą konstrukcji logicznych zarówno przedmioty fizyczne, jak i umysły poznające. Fizyczność czy psychiczność nie jest zatem cechą „neutralnego" świata (i nie ma substancjalnego charakteru), lecz sposobem jego logicznego uporządkowania w taki lub inny system. W opisanym tutaj stadium rozwoju filozoficznego odszedł Russell od swej pierwotnej koncepcji realisty czno-dualistyezne j, w której wyróżniał dwie kategorie bytów realnych (o zasadniczo tym samym statusie ontologicznym): byty poznawane bezpośrednio przez uświadomienie (knowledge by acqu-aintance) — dane zmysłowe., treści twierdzeń, uniwer-^ salia,"XJraz byty poznawane przez opis -(knowledge by 9 — Polemiki llozof iczne description), czyli inferencyjnie wyprowadzone z pierwszych (danych zmysłowych), takie jak przedmioty fizyczne i umysły poznające. Ewolucja poglądu Russella, mówiąc najogólniej, polegała na uruchomieniu brzytwy Okhama. W pracy The Analysis o/ Mind (1921) wyeliminowane zostały uniwersalia, przedmioty fizyczne i umysły poznające — pozostały już tylko neu-tral-particulars (czyli neutral-stuff, czyli zdarzenia punktowe, czyli fakty atomowe). Witkiewicz przytacza dwa kluczowe zdania z książki The Analysis oj Matter i na przykładzie użytych w nich pojęć ukazuje Russellowską procedurę fałszowania rzeczywistości dla wygody opisu i osiągnięcia werbalnego monizmu: „Nie ma teoretycznej racji, czemu by fala świetlna nie mogła składać się z grup zdarzeń, z których każde zawierałoby jakiś człon mniej lub więcej podobny do drobniutkiej cząstki wzrokowego czucia" (zdanie to przytaczam w tłumaczeniu Witkie-wicza: por. t. III, s. 386). Po pierwsze, użycie słowa „occurence", a nie „event" na określenie zdarzenia ma na celu — w mniemaniu Witkiewicza — zapewnienie jeszcze większej nieokre-śloności pojęciom podstawowym. Zdarzeniem może być wszystko, co jakoś trwa, z wyjątkiem pozaczasowych „przedmiotów idealnych", a więc może nim być równie dobrze „myśl", jak i „rzecz materialna" określona jako „zdarzenie stacjonarne", może nim być też „ostatecz-nostka" fizyczna pojmowana bądź energetycznie, bądź rozciągłościowo. U Russella nie wiadomo, czy zdarzenie jest czymś fizycznym, chemicznym, biologicznym, psychicznym, historycznym czy społecznym. Dalej zastanawia się Witkiewicz, co ma oznaczać wyrażenie: „Nie ma teoretycznej racji, aby coś nie mogło..." Słowo „teoretyczne" jest zupełnie nie określone; z punktu widzenia jakiej „teorii" — zapytuje Witkiewicz — czy fizykalnej, chemicznej, biologicznej, psychologicznej, a może życiowej? Przecież poza logiką nie ma ogólnej teorii, a logika, jako nauka formalna o języku, nie mówi bezpośrednio nic o istnieniu. Wyrażeniu temu Witkiewicz zarzuca bezsens, pojmuje natomiast intencje Russella; „Otóż w sposób nieokreślony zapewnia się nas, że to, co będzie powiedziane, nie jest niedorzeczne, ale nie wiadomo czy logicznie, czy rzeczywi-stościowo, a dowodu tej niedorzeczności się nie przeprowadza: z góry przyjmuje się, że emulsja, która ma być zrobioną, jest racjonalna" (t. III, s. 388). U podstawy całego rozumowania Russella leży, dla Witkiewicza, sprzeczność — coś psychicznego nie może być zarazem fizycznym i na odwrót, można sobie jedynie wyobrazić wyrażenie czegoś fizycznego w terminach psychicznych, t j. przy pomocy jakości (ale nie na odwrót). Używa Russell również wyrażenia „percept" („minutę part of wisual percept") rozumianego sen-sualistycznie, bez rozróżnienia jakościowego „czuć byłych" (wspomnień) i „czuć aktualnych". Pojęcie to — zdaniem Witkiewicza — jest jeszcze bardziej sztucznie jednorodne niż „element" Macha (których to, jak wiadomo, istniały trzy rodzaje: czucia wewnętrzne, zewnętrzne i uczucia — co z kolei pociągało za sobą konieczność przyjęcia „ja" cielesnego i świata poza nim istniejącego, czyli „całą znienawidzoną antologię"). Mamy oto u Russella — kontynuuje Witkiewicz — zdarzenia oraz grupy zdarzeń, same zdarzenia zaś zawierają „człony". Czym są te ostatnie? Czy też są zdarzeniami, czy czymś innym? Po co ten nowy podział wprowadza Russell, czy nie lepiej było ograniczyć się do zdarzeń i grup jako pojęć pierwotnych? Otóż istnieją różne gatunki — twierdzi Russell — członów, skoro niektóre z nich są „mniej lub więcej podobne do drobniutkiej cząstki czucia". Czym z kolei jest „cząstka czucia"? Czy należy ją rozumieć przestrzennie, czy „logicznie"? Czy posiada ona tę samą naturę co czucie samo, które przecież jest i musi być czymś prostym i niepodzielnym (sprzeczność?), np. 135 134 Polemika z pozytywizmem i analityczną wersją filozofii B. FILOZOFIA PRZYRODY I PLATOŃSKA METAFIZYKA Nie sposób w polemikę Witkiewicza z Whiteheadem wniknąć tak szczegółowo, jak to uczynił Witkiewicz rozpatrując filozofię Whiteheada.8 Krytyce swojej stawia Witkiewicz dwa główne zadania: po pierwsze — wykazanie, że „filozofia przyrody" w ogóle, a w wydaniu Whiteheada w szczególności, jest poznawczo bezużyteczna, oraz po drugie — udowodnienie, że wszelki monizm w jakimkolwiek opisie bytu jest obcy w samej swej istocie bytowi i prowadzi nieuchronnie do pomieszania poglądu życiowego, fizykalnego i niedocenionego poglądu psycho-logistycznego. Trzeba jednak zauważyć, że Witkiewicz pomimo wybitnie krytycznego stosunku wobec filozofii Whiteheada żywi dla jego „hiperkonstruktywne-go" umysłu podziw za jego, jak powiadał, „czyste dą- 8 Analizą poglądów Whiteheada oparł Witkiewicz, jak już było powiedziane, na znajomości następujących prac: The Con-cept of Naturę, En Enąuiry Concerning the Principles of Na-tural Knowledge oraz Science and the Modern World. Podkreślał często w swoich pismach zasadnicze różnice między poglądami Whiteheada wyrażonymi w dwóch pierwszych pracach, poświęconych wykładowi tzw. „filozofii przyrody", a poglądami zawartymi w pracy ostatniej. Ta przynosiła jego zdaniem wykład „hipostazyjnei metafizyki, której sam Hegel i jego uczniowie nie powstydziliby się". Jeśli idzie o pracę Process and Reality, Witkiewicz się zastrzega, że nie wie, czy ze względu na skrajną niejasność sformułowań tam zawartych zdoła ją zanalizować. Podobnie zresztą jak nie sprostał temu „umysł tak potężny jak Joachim Metallmann, którego pracę o Whiteheadzie przestudiowałem {...] przed napisaniem niniejszego i zaznaczyć muszę z przyjemnością, że w dwóch punktach zgadza się ona z moim poglądem, a mianowicie: 1. co do wątpliwości w udowodnienie istnienia «systemów czasowych* i 2. charakteru ad hoc ("ratunkowego*, jak się wyraziłem) teorii Whiteheada, szczególnie w związku z teorią względności" (t. IV, s. 242). Wspomnianej tutaj krytyce Whiteheada dokonanej przez Metallmanna poświęcił Witkiewicz osobną rozprawą, która, niestety, zaginęła. Powyższy cytat stanowi jedyną zachowaną informację na temat jej treści. Krytyka filozofii jako analizy żenię do prawdy i brak wszelkich elementów intelektualnie «demonicznych»", które występują u Russella, Chwistka, a szczególnie Bergsona, „którego wpływ na siebie Whitehead niepotrzebnie, zdaje się, zupełnie akceptuje". Po tych uwagach ogólnych przechodzę do wybranych analiz szczegółowych. W pierwszej z wymienionych wyżej kwestii rozumuje Witkiewicz następująco: „Filozofia przyrody" stworzona w celu jednolitego ujęcia podstaw nauk ścisłych i przyrodniczych jest nieporozumieniem, ponieważ wszystkie zasadnicze problemy filozoficzne nie tylko nie zostają w niej rozwiązane, ale nawet nie zostają postawione. Dzieje się tak dlatego, że „filozofia przyrody" wprowadza nie zanalizowane i nie zdefiniowane pojęcia pierwotne w rodzaju „mind", „thought", które uniemożliwiają jasne sformułowanie stosunku tego, co „psychiczne", do tego, co „fizyczne". A dalej tego, co „żywe", do tego, co „martwe", oraz stosunku logiki do psychologii. Systemy takie są — zdaniem Witkiewicza — zupełnie zbyteczne. Być może „filozofia przyrody" nie była jałowa w przeszłości, kiedy stanowiła część dociekań metafizycznych, wykraczających daleko poza fizykę, i dotyczyła całości bytu. Dzisiaj jednak fizyka stojąca na straży „naukowości" „filozofii przyrody" uniemożliwia takie — konieczne zdaniem Witkiewicza — ekstrapolacje. Witkiewicz wyraża przekonanie, że „filozofia przyrody" wyłoniona z teorii nauki powinna do niej powrócić i poza jej granice rozwiązań formalnych nie wykraczać. „Filozofia przyrody" rozumiana jako „synteza nauk" stanowiła ucieczkę XIX-wiecznych naukowców przed groźbą dowolnych spekulacji metafizycznych. Jest to zrozumiałe historycznie, ale nie usprawiedliwia zaciemniania przez „filozofię przyrody" problematyki filozoficznej pod pozorami jej „unau-kowienia". Co najważniejsze, „filozofia przyrody", mająca ująć podstawy nauk ścisłych i przyrodniczych, 141 140 Polemika z pozytywizmem i analityczną wersją filozofii Krytyka filozofii jako analizy Zdarzenia i obiekty traktowane Są jako jej jak gdyby składniki czy aspekty. Wśród elementów stałych, tj. obiektów, wyróżnia dalej Whitehead takie, które ujmowane są przy pomocy postrzeżeń — „rzeczy" poglądu potocznego (perceptual obiects), oraz te, które dają się ujmować wyłącznie poprzez pojęcia, tj. obiekty nauki, np. atomy, elektrony (ścieńtific obiects). Przy tym, co najważniejsze, zarówno „rzeczom" poglądu potocznego, jak i ujmowanym wyłącznie pojęciowo obiektom nauki przypisuje Whitehead ten sam stopień realności. Twierdzi tak zarówno wbrew idealistycznie zorientowanym fizykom, którzy j.odma-terializowali materię" i uważali, że obiekty nauki są bardziej realne od rzeczy, jak również wbrew koń-wencjonalistom twierdzącym odwrotnie. Zupełnego platonizmu unika Whitehead tylko dzięki odrzuceniu koncepcji dwóch światów. Uznawał bowiem obiekty za cechy zdarzeń, które nie mogą istnieć samodzielnie, lecz tylko splecione ze: zdarzeniami, z którymi dopiero wespół stanowią jeden świat niepodzielnej przyrody. Ten świat stanowiący całość jest jedyną konkretną rzeczywistością, natomiast każdy jej wycinek, w szczególności oddzielne ciała są tylko abstrakcją. Dzięki takiemu założeniu system Whiteheada ocierał się zatem tylko o platonizm, a zatem Witkiewiczowski zarzut platońskiej metafizyki • w odniesieniu do Whiteheada nie jest w pełni uzasadniony. Do platonizmu zbliżało go ; wprawdzie rozszerzenie pojęcia doświadczenia, przez co za rzeczywiste można było uznać wszystko to, i tylko to, co dane jest w doświadczeniu, a mogło być w nim dane nie tylko to, co ujmujemy w zespołach wrażeń, jak chcieli pozytywi-ści (dla których pojęcia ogólne'przekraczały doświadczenie), ale również to, co ujmujemy przy pomocy pojęć ogólnych. Platoński charakter ontologii Whiteheada łagodziło jednak-założenie/'- w mniemaniu Witkiewicza — na rażącej niekonsekwencji. Odmawiało się tam prawomocności wszelkim sądom nie będącym zdaniami przyrodoznawstwa, włącznie nawet ze stwierdzeniami logiki, czyli tautologiami pozbawionymi sensu jako nie odnoszącymi się do świata, a przy czym właśnie filozofia definiowana była jako zbiór zdań spoza obszaru nauk przyrodniczych. A zatem; myśl autora słynnego twierdzenia siódmego była uwikłana w sprzeczność u samych jej początków. Twierdzenie siódme, które brzmi: „O czym nie można mówić, o tym trzeba .milczeć"9 — zdaniem Witkiewicza— samo siebie znosi. Odniesienia do filozofii Wittgensteina są w pracach Witkiewicza stale obecne. Posługuje się on często twierdzeniem siódmym Traktatu w celu wykazania ogólnej sprzeczności, w którą uwikłane są z reguły fi- 9 Ł. Wittgenstęiri,. Tractotws Logico-Philosophjpus, Warsza wa 1970, s. 88. ,-•„ , 143 142 Polemika z pozytywizmem i analityczną wersją filozofii Krytyka filozofii jako analizy lozofie analityczne: „...niech w takim razie milczą, jak tego chciał Wittgenstein i jemu się to nawet nie udało, bo jednak gadał, i to jeszcze jak, co mu sam Camap zarzuca" (t. III, s. 392). Witkiewicz, podobnie zresztą jak Carnap i Neurath, interpretuje tezę siódmą jako „zakaz". Na inną możliwość jej pojmowania wskazuje B. Wolniewicz. Traktuje ją jako „konstatację tautologiczną" — pisze on: „Każdy może w filozofii mówić, co mu się żywnie podoba, tylko nie będzie to mowa rozsądna. To znaczy: naprawdę nic przez nią nie zostanie powiedziane, jako że gdy się nic nie da powiedzieć, tam się też i nic powiedzieć nie da (por. 5. 61)."10 Jeśliby przyjąć tę interpretację za słuszną uległby złagodzeniu tym samym zarzut Witkiewicza dopatrujący się wewnętrznej sprzeczności w systemie Wittgensteina. W myśl interpretacji Wolniewicza twierdzenie, że mówić sensownie można jedynie o poszczególnych faktach, nie zabrania przy tym w sposób kategoryczny mówienia o „reszcie". To, że Wittgenstein w Traktacie wypowiada się na temat owej „reszty" w sposób nawet nieprecyzyjny i niejasny, chociaż sam przed chwilą twierdził, iż „wszystko, co się da powiedzieć, da się jasno powiedzieć" (4. 116), i to, że w ogóle w kwestii owej „reszty" zabiera głos — wszystko to razem nie jest wewnętrzną niekonsekwencją jego systemu. Wypowiedzi na temat „reszty" nie dają się sformułować jasno. Dlatego właśnie zadaniem, jakie sobie postawił Wittgenstein w Traktacie, nie jest wypowiadanie twierdzeń teoretycznych na temat owej „reszty", lecz — jak pisze Wolniewicz — „naprowadzanie czytelnika na filozoficzne intuicje; a wśród nich także na tą, że gdzie jest jakaś teoria, tam nie ma filozofii i odwrotnie".11 Można powiedzieć, że taka interpreta- w B. Wolniewicz, Rzeczy i /akty, Warszawa 1968, s. 32. 11 Ib., s. 33. cja tezy siódmej podważałaby w pewnym sensie zarzuty Witkiewicza. Nie czując się kompetentnym do rozstrzygania sporów interpretacyjnych toczonych wokół Traktatu chciałem jedynie zwrócić uwagę na fakt, iż paradok-salność tez swojego dzieła odczuwał wyraźnie sam Wittgenstein. Pisał on, iż aby świat miał się nam przedstawić właściwie, należy tezy Traktatu odrzucić jako niedorzeczne, jednakże po uprzednim rozjaśnieniu przez nie same ich własnej niedorzeczności, w taki sposób jak to odrzucamy drabinę, uprzednio wspiąwszy się po niej (6. 54). Z innych wypowiedzi Witkiewicza na temat twierdzenia siódmego wynika, iż jeśli pojmować je jako zakaz mówienia o formie obrazu (czyli o samym języku jako formalnej strukturze) przy pomocy tego samego języka, twierdzenie to jest po prostu fałszywe. Innymi słowy, fałszywe jest — zdaniem Witkiewicza — twierdzenie, że filozofowanie, które może być właśnie w mniemaniu Wittgensteina tylko mówieniem o formach języka (a pośrednio tylko o rzeczywistości, które te formy języka odwzorowują), czyli logiką — jest niemożliwe. Pierwszym, który przeciwko takiemu twierdzeniu Wittgensteina zaprotestował — twierdzi Witkiewicz — był Carnap. Transformując składnię stworzył on język, w którym można o niej właśnie mówić. Sam zaś Witkiewicz uważa, że nie potrzeba żadnych zabiegów logicznych Carnapa, aby wykazać, że mówienie o mówieniu w tym samym języku jest możliwe. W celu udowodnienia takiej tezy należy tylko — powiada Witkiewicz — podać dowolną „teorię pojęć". Jedyna prawdziwa trudność polega właśnia na podaniu definicji „pojęcia". Do tego potrzebna jest już cała ontologia, ponieważ pojęcie Istnienia nie implikuje automatycznie „pojęć". To ostatnie, dla Witkiewicza, oznacza tyle, że nie wszystkie żywe indywidua muszą być stworami 144 Polemika z pozytywizmem i analityczną wersją filozofii myślącymi, posługującymi się znakami o pewnych znaczeniach. Jednak jeśli określi się genetycznie istotę pojęć (czyli, jak powiada Witkiewicz, „zontologizu-je się" pojęcia, a przez to całą logikę), czyli wskaże się, że są one pewnymi wytworami „luksusowymi" pewnych tylko gatunków stworów żywych, wówczas można opisać istotę pojęć i logiki przy pomocy tychże pojęć i tejże składni utożsamionej z logiką. Konkludując rozumowanie Witkiewicza, można powiedzieć, co następuje: podając „zontologizowaną" definicję języka (tj. pojęć i logiki), unikamy tym samym dostrzeżonej przez Wittgensteina antynomii — nie^ możności mówienia w danym języku o nim samym. Definicja pojęcia podana została już wyżej, zaś definicja logiki w interpretacji Witkiewicza brzmiałaby: „...konieczny ontologicznie inwentarz form stosunków pojęć między sobą i wewnątrz «wyższych* utworów, odpowiadających SRZN [stanom rzeczy w znaczeniu Wittgensteina] — sądów" (t. IV, s. 182). Trudno posądzać tutaj Witkiewicza o jasność, przekładając na własny język niniejszą wypowiedź można powiedzieć: posługując się terminologią Wittgensteina pragnie Witkiewicz wyrazić myśl, że formalna struktura języka oddaje z konieczności formalną strukturę rzeczywistości pozajęzykowej, pojęciom (nazwom) odpowiadają rzeczy, zdaniom (sądom) odpowiadają konfiguracje rzeczy, czyli stany rzeczy, czyli fakty. Podanie „inwentarza form stosunków ontologicznie koniecznych" może oznaczać wykład teorii mnogości, działań na zbiorach, funkcjach itp., gdzie elementami zbiorów będą rzeczy, a zbiorami fakty, czyli stany rzeczy. Podstawienie w tym samym wykładzie teorii mnogości, jako elementów, w miejsce rzeczy — pojęć, a w miejsce stanów rzeczy, czyli faktów — zdań, uczyni zeń wykład logiki. Podstawienie .takie możliwe jest dzięki izomorfizmowi rzeczywistości : i języka, 145 Krytyka filozofii jako analizy dzięki któremu logika staje się ontologią, a ontologia logiką. Zwraca uwagę jednak Witkiewicz na pierwszeństwo ontologii i wtórność logiki, wyrażając w ten sposób swój antyformalizm. Rekapitulując: jeżeli teza siódma Traktatu ma wskazywać na niemożność mówienia o samym języku — jako formalnej strukturze — w tymże języku, co prowadzi do wykazania niemożliwości filozofii utożsamionej z logiką, czyli składnią języka — to teza ta jest fałszywa. Zdaniem Witkiewicza każda próba mówienia o języku, jego formalnej strukturze, czyli logika, czyli składnia, staje się z konieczności dzięki izomorfizmowi rzeczywistości i języka po prostu wykładem ontologii. Przestaje się mówić o mówieniu (języku), zaczyna się mówić o bycie. W ten sposób wychodząc od krytyki tezy siódmej Traktatu znaleźliśmy się w samym centrum podstawowej jego problematyki: stosunku myśli do rzeczywistości i roli języka. Do spraw tych za chwilę powrócimy. Tym, w czym Witkiewicz zgadzał się z Wittgenstei-nem i co dzieliło ich obu od Carnapa i całego necpc-zytywizmu, był antyformalizm. Wyrażała go w pewnym sensie teza trzecia Traktatu — epistemologicz-na — określająca stosunek myśli do świata. „Logicznym obrazem faktów jest myśl", a dopełniała teza czwarta — semantyczna: „Myśl jest to zdanie sensowne." Omówienie tych kwestii wymaga naprzód pewnych wyjaśnień terminologicznych. Korzystając z interpretacji Wolniewicza, można powiedzieć, że Wittgenstein utożsamia myślenie z sensownym użyciem symboli, czyli „językiem". Dzięki temu pytanie o stosunek myśli do świata zastąpione zostaje przez pytanie o stosunek języka do wyrażonej nim rzeczywistości. W ten 147 146 Polemika z pozytywizmem i analityczną wersją filozofii Krytyka filozofii jako analizy sposób powszechne przekonanie, że Wittgenstein badał głównie język, należy specyficznie pojmować. Pojęciom: „myślenie" i „język", nadaje on specyficzne znaczenie. Pierwsze z nich określa jako „nośnik wartości logicznej", czyli coś, wobec czego można mówić o prawdzie i fałszu (Frege). Przez język albo symbolizm rozumie to, co oddaje „logiczną formę rzeczywistości" (np. słowa, gesty, mapy, obrazy). Z dystynkcjami tymi związane jest drugie rozróżnienie — znaku i symbolu. „Znak zdaniowy" jest to zewnętrzny napis podpadający pod zmysły (3.32). Zdanie jako symbol określone jest nie przez to, co zewnętrzne, lecz przez sens (różne znaki zdaniowe — zapis polski, chiński, angielski są dla Wittgensteina tym samym zdaniem, bo mają ten sam sens). Po tych dystynkcjach dochodzimy do problematyki bezpośrednio nas interesującej: wyjaśnienia „sensu zdania" przez zawartą w Traktacie teorię odwzorowania logicznego. Zajęte w tej kwestii stanowisko Wittgensteina ma charakter antyformalistyczny i dlatego zyskuje aprobatę Wit-kiewicza. Carnapowska semantyka logiczna dotyczy jedynie znaków, a nie symboli. Opisuje zatem to, co przypadkowe, a nie to, co istotne. Stąd bierze się wielość języków, logik, relatywizacja prawdy do języka, konwencjonalizm logiczny itp. Wittgenstein nie przeczy, że można budować różne systemy znaków, ale przeczy, by można było tworzyć różne systemy symboli, np. takie, w których nie obowiązuje zasada sprzeczności. Dowolność jest cechą znaków (3.34— —3.3421). Warstwa symboli, czyli sensu, ma stałą formę logiczną (właściwości logiczne), która oddaje ko^-nieczne rysy ontologicznej budowy świata (Wittgenstein powiada: jego budowy wewnętrznej; twierdzenie 4.122—4.125). Owe rysy widoczne są głównie w tautologiach logiki i równaniach matematyki (6.22); owe rysy nie są opisywane w symbolizmie logiki i matematyki, lecz przebłyskują w jego własno- ściach ogólnych, np. w tych, że pewne połączenia zdań sensownych zdają się tautologiami pozbawionymi sensu (6.12—6.124). „Nie pojedyncze zdania takie czy inne niosą wieść o wewnętrznej budowie świata, lecz logiczna struktura języka jako całości."12 Mówiąc w upraszczającym skrócie, Wittgensteinow-ska teoria odwzorowania logicznego przyjmuje, że język w gruncie rzeczy nie jest dowolną, na mocy swobodnej decyzji ludzkiej i ku wygodzie tylko stworzoną konstrukcją, lecz odbija niezależnie od jego twórcy konieczną strukturę rzeczywistości. W tym Witkie-wicz i Wittgenstein są zgodni. Jeśliby jeszcze odrzucić niefortunną — zdaniem Witkiewicza — tezę o zwrotnym odbijaniu przez rzeczywistość formy logicznej języka, co wyraził Wittgenstein w twierdzeniu 2.18, wówczas zajęte w kwestii stosunku myśli do rzeczywistości antyformalistyczne i antykonwen-cjonalistyczne stanowisko obu autorów byłoby jeszcze bardziej zbliżone. Zgodę swoją na tezy Wittgensteina wyraża Witkiewicz tylko generalnie i opatruje wieloma zastrzeżeniami mniej istotnymi, np. twierdzi, że wiele pojęć Wittgensteina, a w szczególności pojęcie samej rzeczywistości jako zbioru faktów, jest wysoce niejasnych oraz krytykuje rozróżnienie znaku i symbolu (por. t. IV, s. 193) jako jego zdaniem mylące. Istnieją bowiem tylko „znaki mające znaczenie". Kończąc powyższe ogólne rozważania, warto jeszcze na chwilę dla ich egzemplifikacji zatrzymać się nad kilkoma rozważaniami szczegółowymi. Twierdzenie 2.18 powiada: „Co musi mieć jakikolwiek obraz wspólnego z rzeczywistością — aby ją fałszywie lub prawdziwie przedstawić, jest to właśnie logiczna forma, tj. forma rzeczywistości." Dla Witkiewi- 12 Ib., s. 26. .,,.-, 149 148 Polemika z pozytywizmem i analityczną wersją filozofii Krytyka filozofii jako analizy cza rozszerzenie logicznej formy na rzeczywistość jest niepojęte: „Że w formach logiki odbija się ta, a nie inna struktura samego istnienia (stwierdzenie tego nazywam ontologizacją logiki {...]), to jest pewne; ale czy na odwrót można powiedzieć, że rzeczywistość ma logiczną formę, to jest wysoce niepewne, a 'nawet niemożliwe..." (t. IV, s. 183). To, co stanowi przedmiot logiki — język — jest tylko wytworem stworu pewnego gatunku, jest tylko cienką warstwą bytu, której własności nie mogą stanowić powszechnej własności całego bytu. Krytyce poddane jest również twierdzenie 4.122— 4.125. Głosi ono, że własności strukturalne przedmiotów nie mogą być w zdaniach stwierdzone, lecz tylko „ukazane" w strukturze zdań. W mniemaniu Witkiewicza strukturalne własności można przedstawić w szeregu zdań w ten sposób, że konstrukcja zdań nie będzie miała nic wspólnego z konstrukcją stanu rzeczy. Winę za takie nieporozumienie ponosi chwiejne rozumienie przez Wittgensteina „przedmiotu" nazbyt wymodelowanego dla potrzeb logiki.13 Podsumowując: w kwestii stosunku myśli do rzeczywistości poglądy Witkiewicza i Wittgensteina łączy pewna najogólniejsza orientacja antyformalistyczna. Jednakże Wittgenstein uznaje w przeciwieństwie do Witkiewicza pewne zalety formalizmu logicznego, bazujące na założeniu, że sens znajduje pewne odbicie w konsekwencjach języka. Jak wiadomo, poglądy filozoficzne Wittgensteina z Logisch-Philosophische Abhandlung (1921) — dwujęzyczna wersja tej pracy pt. Tractatus Logico-Philoso-phicus ukazała się w 1922 roku — w stosunku do Philosophical Investigations (praca ta napisana została w latach 1936—1937, zaś wydana po śmierci autora, dopiero w roku 1953) uległy znacznej ewolucji. 13 Por. t. IV, s. 197. Przede wszystkim różnica polegała na pojmowaniu przedmiotu i zadań filozofii. Witkiewicz, który mógł znać tylko pierwszą pracę Wittgensteina, polemizował zatem jedynie z wczesnym Wittgensteinem, z tzw. jego pierwszą filozofią.14 Krytykę swoją omawiającą kolejne tezy Traktatu zawarł Witkiewicz na ponad stu stronach maszynopisu. Ze względu na poważne uszkodzenia tekstu (brak wielu kart, w tym przede wszystkim końcowych) całość zaczyna się dopiero od analizy tezy 2.0123, a urywa się na tezie 6. 124. Wzmianki dotyczące tezy siódmej pojawiają się przy różnych okazjach w wielu innych pracach Witkiewicza. Z całości krytyki najciekawsze wydają się te fragmenty, które stanowią próbę odczytania tła filozoficznego i metody Traktatu. W dyskusjach wokół Traktatu trzy kwestie skupiały uwagę filozofów: założenia ontologiczne (tezy pierwsza i druga ontologiczne), „solipsyzm" (teza 5.62) i „mistyka" (tezy 6.44, 6.45, 6.522) oraz oczywiście omówiony już jego problem centralny, tj. stosunek myśli do świata (teza trzecia — epistemologicz-na) ze szczególnym uwzględnieniem roli języka (teza czwarta — semantyczna). Analizując podstawowe tezy ontologii Traktatu, Witkiewicz postępuje w myśl explicite wyrażonej zasady: „Opuszczam tu analizę słusznych zresztą twierdzeń (2.0233 i 2.02331) z dziedziny «formalnej ontologii* — mnie chodzi jedynie o wyłuskanie ukrytej metafizyki Wittgensteina i wykazanie jej sprzeczności i niejasności" (t. IV, s. 174). Trudno byłoby odtworzyć zaginiony komentarz Witkiewicza do podstawowych tez ontologii faktów, któ- 14 Por. S. I. Witkiewicz, Zagadnienie psychofizyczne, cz. III, dział 2 — Krytyka L. Wittgensteina, pierwotnie fragmentowi temu nadał Witkiewicz tytuł: Krytyka Traktatusa Wittgensteina (jw., s. 168—237). 151 j50 Polemika z pozytywizmem i analityczną wersją filozofii ra dałaby się wyrazić najkrócej: „Świat jest wszystkim, co jest faktem. Świat jest ogółem faktów, nie rzeczy. Świat jest wyznaczony przez fakty oraz przez to, że są to wszystkie fakty" (l, 1.1, 1.11). Wiadomo jedynie, że Witkiewicz starał się wykazać nieokreślo-ność i wieloznaczność podstawowych pojęć tej onto-logii: faktu-zdarzenia, rzeczy i wyprowadzonego nieco później pojęcia przedmiotu.15 Warto zatrzymać się nad wprawdzie zawiłą i niejasną, ale charakterystyczną dla rozważań Witkiewieża krytyką pojęcia przedmiotu jako substancji świata. Określenie: „przedmiot jest prosty" (2.02), przeczy — zdaniem Witkiewicza — wszelkiej oczywistości, chyba że potraktujemy go jako przedmiot idealny, który dla Witkiewicza^nominalisty nie może z kolei istnieć wcale. Twierdzenie: „Przedmioty stanowią substancję świata. Dlatego nie mogą być złożone" (2.021), sugeruje — wedle Witkiewicza — że idzie Wittgensteino-wi o przedmioty naukowe Whiteheada, czyli o to, co odpowiada „przedmiotom fizykalnym" w rozumieniu Witkiewicza, czyli ostatecznostkom fizykalnym, np. atomom czy elektronom. Wszystko wskazuje, że pojęcie „przedmiotu" można, zgodnie z intencjami Wittgensteina, rozumieć tylko w ten sposób. Ponieważ po pierwsze — gdyby rozumieć przez nie przedmiot w znaczeniu poglądu potocznego, np. stół, planeta itp., to należałoby uznać je za złożone, czyli rozkładalne, co na jedno wychodzi, po drugie — przedmiot w znaczeniu poglądu potocznego musi być traktowany jako zmienny, a czy coś prostego może być zmienne? Zatem przedmioty Wittgensteina to przedmioty elementarne fizyki. Przedmioty proste i niezmienne to przedmioty nieuchronnie tajemnicze, ponieważ poznawać możemy tylko to, co daje się rozkładać na części. Fizyka ma zatem swoje „tajemnice", nie mniejsze niż 15 Por. t. IV, s. 169. Krytyka filozofii jako analizy na przykład „metafizyka monadystyczna". (Tutaj niepostrzeżenie przechodzi Witkiewicz od krytyki Wittgensteina do wykładu własnego systemu — zabieg taki jes>t bardzo charakterystyczny dla metody jego polemik.) Istnieje — kontynuuje swe rozważania Witkiewicz — pewien rodzaj bytów prostych i niezmiennych, który ma tę nadto przewagę nad elementarnymi przedmiotami fizyki, że istnieje „sam w sobie i dla siebie" i dlatego bardziej nadaje się do przyjęcia jako substancja, niż nadawały się do tego celu przedmioty fizyki, które istnieć mogą tylko fenomenalnie „dla nas" — co udowodnił już dawno Berkeley. Takim przedmiotem prostym i niezmiennym, a przy tym samoistnym jest osobowość jako taka. Zmieniają się wypełniające ją przeżycia, zmienia się jej „charakter", ale nie zmienia się to jedno identyczne ze sobą trwanie samo dla siebie, a wraz z nim przynależne mu ciało. Ciało pomimo zmian pozostaje ciałem danej, jednej i tej samej osobowości na zawsze z nią związanym. Osobowość i ciało są to momenty niesamodzielne tego, co nazywa Witkiewicz Istnieniem Poszczególnym, czyli monadą. Właśnie monadę zamiast „przedmiotów prostych" Wittgensteina proponuje Witkiewicz przyjąć jako substancję. Monady są to byty wprawdzie o ograniczonym trwaniu, ale posiadające tę prostotę, jedność, tożsamość i ciągłość w czasie, której żaden z przedmiotów nie może posiadać. Monadą może być rozpatrywana od środka, psychologicznie, i od zewnątrz, jako ciało, jako jeden z „przedmiotów", czyli — biologicznie. Tak rozpatrywane jej ciało może wydać się co prawda zmienne na równi ze stołem. Jednakże fakt, że jest ono „czyimś" ciałem, nadaje mu tę specyficzną prostotę i decyduje o zasadniczej różnicy między ciałem monady a „przedmiotem martwym". Tę właśnie różnicę zasadniczą chcą moniści różnej maści zlikwidować przy pomocy np. fizykalnego „przedmiotu prostego", gdzie różnica między oso- 152 Polemika z pozytywizmem i analityczną wersją filozofii bami a rzeczami tłumaczona jest różnicą konfiguracji tych drugich. Jako substancję — konkluduje Witkiewicz — można bez sprzeczności przyjąć zatem jedynie „przedmiot prosty" — istniejącą autonomicznie, samą dla siebie — monadę, a nie bytujący tylko zjawiskowo elementarny przedmiot fizyki. „Dlatego wszystkie twierdzenia Wittgensteina o przedmiotach i substancji bez wymienionych dystynkcji [rozróżnienia bytu samego w sobie i dla siebie i bytu dla niego zjawiskowego — przyp. B. M.] będą według mnie — pisze Witkiewicz — nieważne: nie wiadomo nawet, czego one naprawdę dotyczą. Kto nie uzna zasadniczej ordynarnej po prostu różnicy poglądu Ż między bytami samymi w sobie i dla siebie (przestrzennymi) = osobami, stworami żywymi (dla mnie Paramaecium Caudatum jest też «osobą», nie mówiąc o wszach i pluskwach) a przedmiotami jako rzeczami, czyli bytami dla tych żywych stworów, bytami zjawiskowymi, może stworzyć dowolny «Hirngespinst» o niesłychanej konsekwencji logicznej, strukturalnej, ale nie da tym żadnego adekwatnego opisu rzeczywistości, negując problematykę, którą ona z konieczności implikuje" (t. IV, s. 171). Następną kwestią wartą omówienia jest stosunek Witkiewicza do solipsystycznego motywu Traktatu. Wolniewicz, powołując się częściowo na Steniusa, wyróżnia trzy możliwe interpretacje filozofii Traktatu. Odpowiadają one trzern odmianom idealizmu (wprowadzam dla ich opisu inną niż u Wolniewicza terminologię). Można interpretować Traktat już to w duchu idealizmu subiektywnego w wersji immanentnej (a la Berkeley), już to w duchu tegoż idealizmu, ale w wersji transcendentalnej (Kant), już to w duchu idealizmu obiektywnego (Platon). Wolniewicz zdaje się wahać między dwoma ostatnimi możliwościami wykluczając pierwszą (solipsystyczną). Wybór swój uzasad- 153 Krytyka filozofii jako analizy nią następująco: skoro podmiot określa się jako — „Ja pojawia się w filozofii przez to, że świat jest moim światem" (5.641), to nie jest on ani poszczególnym człowiekiem, ani jego ciałem, ani też podmiotem psychologicznym, t j. indywidualną duszą czy świadomością. Jest on natomiast, jak powiada Wit-tgenstełn, „podmiotem metafizycznym". Cóż to może znaczyć? Nie jest on żadną „osobą" — jest raczej zbiorem wszystkich możliwych treści myślowych, czyli (na mocy tezy 4 i 4.001) jest językiem, w którym świadomości indywidualne mogą w jakiś sposób uczestniczyć. Odpowiada to kantowskiej „świadomości w ogóle", a kiedy dalej identyfikuje Wittgenstein ogół myśli możliwych z ogółem możliwych prawd, rozwiązanie takie odpowiada platońskiemu systemowi idei. Filozofię Wittgensteina wypada zatem bardziej — konkluduje Wolniewicz — nazwać idealizmem absolutnym (obiektywnym) niż solipsyzmem. W gruncie rzeczy jest ona jednak, wedle niego, odmianą kantyz-mu — krytyka czystego rozumu przybiera tutaj „postać krytyki form języka (4.0031) z punktu widzenia wyrażalności w niej treści metafizycznych"16. Jakie stanowisko wobec tych możliwości interpretacyjnych zajmuje Witkiewicz? Charakterystyczne dla metody krytycznej Witkiewicza, o czym już wspomniałem, jest to, że często nie zastanawia się on nad ogólnym sensem analizowanych tekstów, lecz polemizuje z poszczególnymi enuncjacjami ich autorów. Przejęty głęboko własną filozofią traktuje poszczególne wypowiedzi badanych autorów jako pretekst do przeciwstawienia im własnych poglądów. Z podobną procedurą mamy do czynienia i w niniejszym przypadku. Tezę 5.62 bierze Witkiewicz dosłownie jako deklaracją solipsyzmu i stara się wyka- 16 B. Wolniewicz, Rzeczy i fakty, s. 34. 154 Polemika z pozytywizmem i analityczną wersją filozofii zać jej błędność nie ze względu na wewnętrzną logikę Traktatu, lecz raczej z pozycji własnego stanowiska. (Z kolei teza 5.631 np. służy mu jako bodziec do wykazania, że nie istnieje przedmiot w sensie kan-towskim jako „świadomość w ogóle".) Fałszywe jest, powiada Witkiewicz, zakończenie tezy 5.61 i początek tezy 5.62: „Czego nie możemy pomyśleć, tego pomyśleć nie możemy; a więc nie możemy też powiedzieć, czego pomyśleć nie możemy. Uwaga ta daje klucz do rozstrzygnięcia kwestii, na ile solipsyzm jest prawdą. To bowiem, co solipsyzm ma na myśli, jest całkiem słuszne, tylko że nie da się tego powiedzieć; to się widzi."17 To, co solipsyzm „ma na myśli", można zupełnie dokładnie opisać, nie jest on przecież jednym z pojęć pierwotnych — takich jak osobowość, jakość itp., które dają się określić jedynie poprzez wskazanie na te sygnaty — rozumuje Witkiewicz. Aby zrozumieć jedyność i absolutną samotność naszej osobowości, trzeba uświadomić sobie niemożność przeniknięcia drugiej osobowości. To właśnie cz,y-ni solipsyzm poglądem „logicznie nie-do-odparcia". Z drugiej strony jest on „nie-do-przyjęcia", ponieważ hermetycznie zamknięta osobowość nie ma prawa wypowiadać się na temat realności czy nierealności świata, czyli na temat tego, do czego nie ma dostępu. Sprawę rozstrzyga ostatecznie pogląd potoczny, który każe nam wierzyć w realność świata istniejącego poza naszą osobowością. Musimy w to wierzyć, chociaż udowodnić tego nie potrafimy. W poglądzie potocznym mamy dane realne istnienie naszego ciała, innych bytów cielesno-duchowych i języka. Pierwszym krokiem ku realizmowi jest konieczność przyjęcia realności naszego ciała, drugim zaś przyjęcie realnego istnienia wielości istnień tego samego rodzaju, czego z kolei wymagało przyjęcie istnienia języka. Kiedy powiada się, jak to czyni Wit- 17 L. Wittgenstein, Tractatus Logico-Philosophicus, s. 68. 155 Krytyka filozofii jako analizy tgenstein, że świat jest moim światem, powiada się tym samym, że granice mowy (tej mowy, którą jedynie rozumiemy) oznaczają granice naszego świata. Musi się przyjąć dalej, że skoro w tym ograniczonym świecie moich przeżyć mogła wytworzyć się mowa (wraz z jej prawidłami, tj. logiką, które z kolei pozwalają ją rozumieć), to istnieć muszą w tym świecie oprócz mnie inne, podobne indywidua, czyli wielość podmiotów. Solipsyzm przeto, będący doprowadzonym do ostateczności psychologistycznym subiektywizmem, nadaje się jedynie do opisu monady „od środka" i jest „pseu-domonistycznym, niewystarczającym poglądem częściowym na świat" — kończy swoje rozważania Witkiewicz. Z kolei teza 5.631 głosząca: „Nie ma podmiotu wyobrażeń i myśli" — służy Witkiewiczowi jako bodziec do wykazania, że nie istnieje podmiot w sensie kantowskim, czyli podmiot jako „świadomość w ogóle", innymi słowy, „jedność bezcielesnej osobowości" lub „przykładowa świadomość bezcielesna". Tezę tę, o dziwo, odczytuje Witkiewicz jako enuncjację Wit-tgensteina, przeczącą istnieniu podmiotu w sensie kantowskim. Na zakończenie niezbyt trafnych rozważań dotyczących wątku solipsystycznego Traktatu i związanej z nim ściśle całej problematyki podmiotowości zawartej w Traktacie powiada Witkiewicz, że Wittgenstein poszukujący „podmiotu metafizycznego" wśród faktów przypomina mu Macha, który chciał go odnaleźć wśród treści psychicznych.18 Witkiewiczowska krytyka Traktatu urywa się na komentarzu do tezy 6.124. Niestety nie zachowały się partie tekstu omawiające stosunek Witkiewicza do tzw. tez mistycznych (6.44, 6.45, 6.522). « Por. t. IV, s. 233. Polemika z pozytywizmem i analityczną wersją filozofii 156 Metafizyka logiczna 157 „Immanentna", jak ją nazywa Wolniewicz, w przeciwieństwie do transcendentnej, czyli religijnej, mistyka Wittgensteina zbliżona jest w swym charakterze do tej, jaką odnajdujemy w niektórych tekstach egzystencjalnych. Może ona w pewien sposób także przypominać Witkiewiczowskie „poczucie dziwności Istnienia". Można by nawet próbować odszukać linie ewentualnych filiacji. „Mistyka immanentna" wywodząca się m.in. z mistyki indyjskiej mogła inspirować zarówno Wittgensteina, jak i Witkiewicza, obu uważnych czytelników Schopenhauera. Mistyka Wittgensteina nie dotyczyła niczego, co ukryte, lecz tylko tego, co jak gdyby zbyt oczywiste, zbyt bliskie, by zostało zauważone. Wittgensteina dziwi nie to, jaki jest świat, lecz to, że w ogóle jest. Nie dziwią go poszczególne jego fakty, lecz zdumiewa jego „forma" czy „jakość istnienia". Wszystko to bardzo przypomina Witkiewiczowskie wytrącanie człowieka ze stanu jałowego znarkotyzo-wania codziennością, uzyskiwanie przez niego dystansu wobec samego siebie i świata w poczuciu dziwności Istnienia, któremu towarzyszy uzmysłowienie jedności naszego „ja", co z kolei leży u podstaw uczucia niepokoju metafizycznego, którego przejawami u wyższych Istnień Poszczególnych jest religia, filozofia i sztuka. Człowieczeństwo w filozofii Witkiewicza to zdolność przeżywania uczuć metafizycznych. A uczucie metafizyczne to, innymi słowy, zdolność bezpośredniego przeżywania jedności naszej jaźni, naszego „ja" oraz jedności nas z całym istnieniem. Witkie-wicz, jak widać z powyższego, poszedł o wiele dalej niż Wittgenstein, niemniej jednak motyw inicjalny wydaje się wspólny. Pierwsza filozofia Wittgensteina, z istoty swej auto-destruktywna, istniejąca tylko dzięki własnej niekonsekwencji — bo tak ją właśnie pojmował Witkiewicz — została przez niego odrzucona, gdyż zabraniała mó- wić o tym, co było dla autora Nowych form w malarstwie najważniejsze: o bycie jako całości, sztuce, a także o przeżyciu metafizycznym. Jedyną jej pozytywną stroną było to, że nie stosowała się do własnych zakazów — dzięki temu tylko mogła istnieć. „Nie można milczeć, o czym trzeba mówić" — brzmiało sparafrazowane przez Witkiewicza au rebours twierdzenie siódme Traktatu. 3. METAFIZYKA LOGICZNA „Można już śmiało teraz stwierdzić, że wszelkie ontologiczne próby lo-gistyków, a szczególnie wiedeńczyków, są banalne w tym, co jest w nich prawdziwego, a jawnie fałszywe w tym, co jest w nich oryginalnego" (t III, s. 392). Krytyka neopozytywizmu stanowi punkt przecięcia polemik Witkiewicza.19 Prowadziły ku niemu trzy linie krytyczne. Po pierwsze — krytyka neopozytywizmu jako pewnej filozofii przyrody. Filozofia ta, głosząc redukcjo-nistyczny program fizykalizmu, była dla Witkiewicza po prostu nową wersją materialistycznego monizmu. Nawiązując do przedstawionych wyżej polemik Witkiewicza z filozofiami fizyki można powiedzieć, że dla sporej części fizyków XX wieku neopozytywizm rozumiany jako pewna filozofia przyrody stanowi ich zaplecze światopoglądowe. W tym sensie krytyka jego 19 Analizy krytyczne poglądów przedstawicieli Koła Wiedeńskiego przeprowadził Witkiewicz na podstawie znajomości głównie następujących prac Carnapa: Der logische Auibau der Welt, Scheinprobleme in der Philosophie, Logische Syntax der Sprache, Testability and Meaning oraz pracy Schlicka Al-Igemeine Erkenntnislehre (patrz wyżej s. 123—125 oraz por. t. IV, s. 56, 383 i 384). Polemika z pozytywizmem i analityczną wersją filozofii 158 Metafizyka logiczna 159 stanowiła jak gdyby przedłużenie polemik Witkiewi- ! cza z „poglądami fizykalnymi". Po drugie — krytyka neopozytywizmu jako kontynuacji empiriokrytycyzmu (psychologizmu) z jego im- j manentyzmem teoriopoznawczym. Innymi słowy, krytyka neopozytywistycznej zasady fenomenalizmu. Po trzecie wreszcie — krytyka neopozytywizmu jako przedłużenia filozofii analitycznej z jej formalizmem i restrykcjami nałożonymi na poznanie. W filozofii neopozytywistycznej krzyżują się trzy wątki: redukcjonizm połączony ze scjentyzmem, fe-nomenalizm, orientacja antymetafizyczna — te właśnie elementy tradycji filozoficznej, które Witkiewicz zwalczał już w ich wcieleniach oryginalnych. Swój pogląd dotyczący genealogii pozytywizmu wyraził Witkiewicz następująco: „...przedstawiciele Koła Wiedeńskiego, u których widzimy pewien dualizm poglą- 1 dów, w różnej proporcji: wychodzą oni przeważnie z psychologizmu, a kończą na materializmie fizykalnym, na podstawie jawnie mylnej tezy o wzajemnej spro-wadzalności tych poglądów" (t. III, s. 323). Neopozy- | tywizm był dla Witkiewicza melanżem materializmu z psychologizmem i z formalizmem. Zgadzając się najogólniej z Witkiewiczem, można powiedzieć, iż novum tej filozofii stanowiło połączenie wymienionych wątków w jedną całość oraz doprowadzenie do ostateczności przez Carnapa formalizmu Russella i Wittgensteina. Ponadto neopozytywizm nie poprzestawał w odróżnieniu od filozofii analitycznej na podaniu jedynie czysto formalnych kryteriów wyróżniania naukowych i filozoficznych pytań uprawnionych, lecz podawał również ich wyróżniki treściowe. Formułę filozofii analitycznej: o czym nie można l mówić jasno, o to nie wolno pytać, uzupełniał neopozytywizm wyszczególnieniem dokładnym tego, o czym jasno i z sensem nie da się powiedzieć. Istotna cechę neopozytywizmu w ogóle, a jego j głównej dyrektywy metodologicznej — fizykalizmuw szczególności, stanowiło to, iż nie był on tylko regułą metafilozoficzną, lecz wbrew swym antyfilozoficz-nym tendencjom opierał się na metafizycznych założeniach i pełnił funkcję natury światopoglądowej — był pewną filozofią przyrody. Krytycy neopozytywizmu są zgodni, że był on w nie mniejszym stopniu metafizyką niż krytykowane przezeń systemy. Różnią się oni jednak w poglądach na charakter owych założeń. Przez jednych interpretowane są one w duchu mo-nizmu materialistycznego, przez innych zaś w duchu monizmu immanentnego. W każdym razie nie ulega wątpliwości, że te właśnie ukryte metafizyczne założenia i przemilczane konsekwencje filozofii neopozytywistycznej stanowią główny przedmiot krytyki Witkiewicza. „A wszystko polega — pisze on — na nie wyjaśnionych założeniach pierwotnych i na nie przemyślanych konsekwencjach ostatecznych. Bardzo łatwo pływać jest w bezpłciowym systemie, przyznając jednocześnie jakość istnienia [...] i drugich osób, i ich stanów, i historie, i społeczeństwo, a jednocześnie udawać konsekwentnego psychologistę, behawiorystę i fizykalistę..." (t. IV, s. 345). Dalej powiada tak: „I to jest właśnie dziwne, że u ścisłowców tej miary, co wiedeńczycy, punkt wyjścia ich rozważań stanowią nie jasne założenia, tylko wielkie śmietnisko nieuporządkowanych poglądów [...] z całą masą podświadomych założeń niezgodnych z ogólnymi zasadami postępowania. Pozorna ścisłość dalszych partii systemu jest okupiona niesłychaną wprost nieścisłością u podstawy; tylko na tej podstawie można beztrosko budować niby jednorodny pogląd ontologiczny, mający tylko pozory jednoznaczności; wiedeńczycy zapatrzeni w ich krystaliczne hi-perstruktury nie widzą ontologicznego grzyba, który toczy fundamenty ich gmachu" (t. IV, s. 385). Tak ogólnie określoną filozofię nazywa Witkiewicz 161 Metafizyka logiczna Polemika z pozytywizmem i analityczną wersją filozofii 160 w swojej terminologii „gramatyko-logistykalizmem" albo inaczej „fizykalizmem skombinowanym na jakiejś nieokreślonej bliżej solipsystyczno-psychologistycznej podstawie" (t. IV, s. 340). Gdzie indziej znów określa jako dziwną, zorientowaną „psychologistyczno-fizykal-nie-materialistyczno-logistyczno-solipsystycznie-beha-wiorystyczno-antymetafizycznie-kombinację" (t. IV, s. 354). Program swojej krytyki formułuje zaś ogólnie następująco: „Tę specyficzną «metafizykę składni* należałoby zakwestionować i ontologicznie wylegitymować" (t. IV, s. 340).20 Przeprowadzona fatalną metodą „marginal notes criticism" krytyka Carnapa daje się sprowadzić do czterech kwestii zasadniczych: pytania o prawdę, o źródła i granice poznania oraz o substancję przyrody. Jak wiadomo, program metodologiczny fizykalizmu głosił, że jedynym obiektem poznania mogą być przedmioty fizyczne, czyli ciała. Domagał się on, by pojęcia wszystkich nauk można było sprowadzić definicyj-nie do pojęć fizyki, a więc wypowiedzi o ciałach. Obszar możliwych badań i rodzaj możliwych pytań został zminimalizowany — ograniczony do ciał i pytań o ciała. Nie oznacza to jednak wcale, by w ramach neopo-zytywizmu nie rozstrzygano tradycyjnej problematyki teoriopoznawczej, która z kolei musiała nieuchronnie prowadzić do takich czy innych wniosków metafizycznych, wynikających z refleksji nad poznaniem (zarówno z zagadnień dotyczących istoty prawdy, jak również z problematyki źródeł i granic poznania). Na pytanie o prawdę, jak wiadomo, neopozytywiści odpowiadali w sposób nietradycyjny. Odrzucali oni definicję pojęcia prawdy w klasycznym rozumieniu, tj. prawdy jako zgodności zdania z rzeczywistością, i za- ?« Por. też t. IV, s. 354. stępowali ją sformułowaniem relatywistycznego pojęcia prawdy. O pewnym zdaniu nie da się powiedzieć, że jest ono prawdziwe bez zrelatywizowania jego do tzw. zdań protokolarnych — czyli zdań będących najprostszym opracowaniem danych doświadczenia. Z kolei podzielone były wśród neopozytywistów opinie na temat tego, czy same zdania protokolarne są niewzruszone i ostateczne, a zatem nie wymagają żadnego sprawdzania i stanowią raz na zawsze ustalony zbiór — tak twierdził Schlick i początkowo Carnap — czy też zespół ich ulega ciągłej zmianie wraz z nowymi doświadczeniami i mogą one podlegać dalszej weryfikacji poprzez odniesienie do innych zdań protokolarnych. Tak twierdził twórca koherencyjnej teorii prawdy zdań protokolarnych, Neurath, i późny Carnap. Ostatnie stanowisko prowadziło do skrajnego relatywizmu. Dopuszczało ono bowiem sytuację, w której jakieś zdanie mogło być prawdziwe ze względu na doświadczenia dotychczas uzyskane (i wyrażone w zdaniach protokolarnych), natomiast ze względu na wyniki jutrzejszych doświadczeń byłoby fałszywe. Do powrotu ku klasycznemu pojęciu prawdy (pod pewnymi warunkami) zmusiły neopozytywistów prace Tarskiego, który przestał utożsamiać logikę jedynie ze składnią i uznał semantykę za ważną dziedzinę logiki. Problem prawdy zresztą, związany ściśle z dyskusją na temat zdań protokolarnych, nigdy nie został przez neopozytywistów zadowalająco postawiony.21 Być może z tych właśnie względów Witkiewicz nie podjął z neopozytywizmem polemiki wprost na temat istoty prawdy. Nie jest wykluczone jednak, iż dyskusja na temat prawdy mieściła się w zniszczonych fragmentach Krytyki poglądów R. Carnapa. W każdym razie materiał, który pozostaje do dyspozycji, nie 21 Por. H. Buczyńska, Koło Wiedeńskie. Początek neopozy-tywizmu, Warszawa 1960, s. 40—41. 162 Polemika z pozytywizmem i analityczną wersją filozofii wystarcza, by spór o prawdę udało się ukazać wyczerpująco i z należytą jasnością. Jakkolwiek, generalnie rzecz biorąc, Witkiewicz zwalczał zaciekle wszelki minimalizm i relatywizm, to jednak wyjątkowo w kwestii wartości poznawczej sądów fizyki zgadzał się z Carnapem. Fizyka będąca — jak twierdził Witkiewicz — tylko narzędziem czy techniką skutecznego działania nie jest dziedziną prawdy absolutnej. Żaden jej sąd nie ma charakteru niewzruszalnego. Na marginesie warto zaznaczyć, że Witkiewicz podaje również własną definicję zdań protokolarnych: „...to jest ostatecznie sprowadzalne do «zdań protokolarnych*, czyli jak mówiłem pod wpływem Corneliusa, nie znając jeszcze Carnapa w r. 1917, do zdań, których elementy ostatnie pojęciowe są tego rodzaju, że ich odpowiedniki, tj. jakości, dadzą się jedynie ukazać, a nie zdefiniować: są to pojęcia perce-pcyjne" (t. IV, s. 71). Definicja ta wydaje się analogiczna do tej, jaką podał Carnap, określający zdania protokolarne jako słowne odpowiedniki wrażeń. Wracając jednak do głównego toku wywodu — mowa była powyżej, oczywiście, o poglądach Carnapa z późniejszego okresu, kiedy już odrzucił pogląd mówiący o absolutnej pewności zdań protokolarnych, nie wymagających, jak pierwotnie sądził, ani sprawdzania, ani potwierdzania. W kwestii prawdziwości sądów nauk empirycznych, a fizyki w szczególności, obaj reprezentowali stanowisko relatywistyczne.22 Dzielił ich jednak sposób ujmowania tej sprawy. Witkiewicz nie próbował pojęcia prawdy wtłoczyć w obręb logiki nauki utożsamionej z syntaksą logiczną (jak to czynił Carnap i Neurath), czyli nie rozpatrywał prawdziwości danego zdania jako pokrywania się lub niepokry-wania się jego następstw z pewnymi zdaniami proto- 28 Relatywistyczna koncepcja prawdy Witkiewicza, odnosząca się jednak wyłącznie do sądów nauk empirycznych, była już wyżej szczegółowo omawiana (patrz s. 38—40). 163 Metafizyka logiczna kolarnymi albo też jako wzajemnej zgodności zdań protokolarnych. Przeciwnie, Witkiewicz traktował pojęcie prawdy jako odnoszące się do stosunku między wyrażeniami języka a przedmiotami z rzeczywistości poza językowe j, czyli jako pojęcie semantyczne. Wedle Witkiewicza istota problemu prawdy w naukach empirycznych polega na rozważaniu relacji między zdaniami elementarnymi, tj. zdaniami fizyki, a rzeczywistością nie tylko pozajęzykową, ale również pozapodmiotową. Nie analizował on zatem, tak jak to robił Carnap, relacji między zdaniami protokolarnymi a innymi zdaniami lub ich konsekwencjami. Nie rozważał także relacji między zdaniami protokolarnymi a danymi wrażeniowymi (Carnap w pewnym okresie twierdził np., że prawdziwe zdania protokolarne oddają izomorficznie treści przeżyć), lecz między zdaniami fizyki a rzeczywistością wobec podmiotu transcendentną.23 Mają one, zdaniem Witkiewicza, z powodów już wyłożonych24 charakter prowizoryczny, przybliżony, statystyczny i względny, a zatem mogą być tylko relatywnie prawdziwe. Zasadnicza różnica między Carnapem a Witkiewi-czem w kwestii pojęcia prawdy zarysowywała się w sposobie traktowania sądów filozofii. Przede wszystkim dla Witkiewicza filozofia nie sprowadzała się wyłącznie do logiki nauki, a zatem nie do formułowania jedynie twierdzeń dotyczących tworów językowych — jak to czynił Carnap. Przeciwnie, wypowiedzi jej dotyczyły świata pozajęzykowego i jako takim (przynajmniej niektórym z nich) przysługiwała prawdziwość absolutna, chociaż negatywna.25 Rozpatrując te kwestie nieco bliżej powstaje pytanie: czy sądy „Onto-logii Ogólnej", które nie maja charakteru analitycz- 28 Por. t. IV, s. 204. 2* Patrz s. 38—40. 26 Pojęcie negatywności prawdy u Witkiewicza było bjizej omówione (patrz s. 44—45). 165 Metafizyka logiczna Polemika z pozytywizmem i analityczną wersją filozofii 164 nego, miały mieć w intencjach Witkiewicza właściwości zdań empirycznych w tym sensie, że jeżeli nie były same zdaniami protokolarnymi (tj. zdaniami, których prawdziwość można było sprawdzić bezpośrednio przez doświadczenie), to musiały być jednak do zdań protokolarnych sprowadzalne? Istnieją w tekstach Witkiewicza wzmianki świadczące, iż w odniesieniu do sądów ontologii nie zajmował on stanowiska konsekwentnie empirystycznego. Jego zdaniem sądy ontologii nie czerpią uzasadnienia ani bezpośrednio, ani pośrednio z doświadczenia, lecz o ich uznaniu lub odrzuceniu decyduje logiczna niesprzeczność z innymi zdaniami. Powstaje następne pytanie — o jakie inne zdania może tutaj chodzić? Jak już zostało powiedziane, poznanie filozoficzne różni się od poznania naukowego — wedle Witkiewicza — przede wszystkim przedmiotem opisu i badania. Przedmiotem opisu jest dla niego całość bytu, a nie jego „wycinek", zaś przedmiotem badania nie rzeczywistość, lecz poglądy na nią. Idzie tu o pogląd potoczny i naukowy: fizyczny, biologiczny, psychologiczny oraz różnorodne dotychczasowe niedoskonałe poglądy filozoficzne. „Filozofia nie była — pisał Witkiewicz — walką bezpośrednią z rzeczywistością, tylko uzgadnianiem płynących z niej koniecznych poglądów" (t. III, s. 225).26 Stwierdzenie powyższe nie jest niczym innym niż sformułowaniem dla sądów „Ontologii Ogólnej" ko-herencyjnej teorii prawdy. Powstaje zatem trudność, której zresztą Witkiewicz nie próbował bliżej rozważyć, pogodzenia takiej koncepcji prawdy opracowanej dla sądów ontologii ze wspomnianą wyżej teorią „On-tologicznej Prawdy Absolutnej Negatywnej".27 Abso- 26 Por. też t. IV, s. 385. Na temat braku kryteriów faktycznych rozróżniania prawdziwych i fałszywych sądów w ontologii — por. też t. IV, s. 369. 27 Koncepcja ta została omówiona już uprzednio (patrz s. 44—45). lutystyczne ujmowanie pewnych sądów pozostaje w konflikcie z ich ujmowaniem koherencyjnym, bowiem drugie kryterium ma to do siebie, że pozwala zbudować kilka konkurencyjnych, równie harmonijnych systemów twierdzeń, co z kolei pociąga za sobą konieczność relatywizacji danego twierdzenia do wybranego układu odniesienia. A zatem nieuchronnie powrót do relatywistycznej teorii prawdy. „Tak samo może być z konsekwencjami w ontologii — pisze Witkiewicz — zamiast sprawdzalności empirycznej może być jako kryterium doskonałości użyty stopień jednolitego uzgodnienia poglądów koniecznie przez istnienie implikowanych: poglądów L, B, P, F, i Ż [logicznego, biologicznego, psychologicznego, fizycznego i życiowego — przyp. B. M.] przy jak najmniejszej ilości pojęć pierwotnych, zamiast kryterium bezpośredniej sprawdzalności, które przysługuje naukom. W naukach sprawdzają się poszczególne teorie i sądy w ich obrębie w rzeczywistym [stanie] rzeczy, w ontologii w każdej swej części «sprawdza» się ona w powyższy sposób w całości. Jakkolwiek więc stan rzeczy ostateczny jest zasadniczo (z powodu tego choćby, że jesteśmy częściami tego bytu, który mielibyśmy poznać) niepoznawalny, to sądy o nim mogą być na podstawie empirycznej mniej lub więcej, w zależności od podanych wyżej warunków, prawdopodobne i dlatego nie można powiedzieć, że w ogóle są sensu pozbawione. Poznanie nie polega tylko na doświadczeniu..." (t. IV, s. 380). W związku z powyższym powstaje nowe pytanie: z jakich źródeł obok doświadczenia czerpiemy zgodne z prawdą i uzasadnione poznanie rzeczywistości; innymi słowy, jakimi metodami można dojść do pełnoprawnego jej poznania. W ścisłym związku z omówioną problematyką istoty prawdy pozostaje sprawa źródeł poznania. Odpowiedzi Carnapa i Witkiewicza w tej właśnie kwestii dzielą najgłębsze różnice. 167 Metafizyka logiczna Polemika z pozytywizmem i analityczną wersją filozofii 166 Na pytanie o źródła poznania meopozytywizm odpowiadał w duchu empiryzmu umiarkowanego. Dzielił uprawnione sądy o świecie na empiryczne i analityczne oraz zajmował w konsekwencji stanowisko nomi-nalistyczne. W ten sposób większość sądów Witkiewi-czowskiego systemu „Ontologii Ogólnej" ulegała zakwestionowaniu jako sądy metafizyczne. A więc takie sądy, które nie dają się już to sprowadzić do zdań empirycznych, już to do wypowiedzi odnoszących się wyłącznie do tworów językowych. Krytyka Witkiewicza idzie w dwóch kierunkach. Po pierwsze — stara się on wykazać niewystarczal-ność empiryzmu. Po drugie — krytykując neopozyty-wistyczny zabieg redukowania filozofii do logiki nauki, stara się ujawnić mistyfikatorskie cechy likwidacyjne formalizmu logicznego. Zastanawiając się nad pojęciem empiryzmu Witkie-wicz dochodzi do wniosku, wbrew Carnapowi, że wszelkie rozważania nad doświadczeniem wymagają umieszczenia ich w szerszym kontekście teorii poznania, a ta z kolei nie może egzystować bez osadzenia jej w określonej ontologii: „...doświadczenie implikuje przy głębszej analizie całą ontologię: nas, inne stwory cielesne, rzeczy, czas, przestrzeń itp., itp.; poznanie polega na myślowym ujęciu tego doświadczenia i na wnioskach z niego wyprowadzanych, i to w nauce zarówno, jak i w ontologii" (t. IV, s. 380). Na ten sam temat gdzie indziej znów napisał: „Pojęcie empiryzmu i sprawdzania implikuje [...] wszystkie te problemy (cielesną osobowość, wielość ina tle MM [symbol ten oznacza materię martwą — przyp. B. M] jako czujących się od środka organizmów itp.), których przez upsychologistyczniony fizykalizm, podparty naiwnym realizmem i pojęciowym materializmem, i poglądem Ż, Carnap chciał uniknąć" (t. IV, s. 378). Wedle Carnapa zadaniem teorii poznania miało być, powiada Witkiewicz, ogólne „usprawiedliwienie" nauk. Nie można jednak mówić o usprawiedliwieniu sumy nauk w jednej ogólnej teorii poznania, która by chciała pozostać ontologicznie neutralną. Wyjaśnienie wzajemnych relacji między poszczególnymi naukami wymaga ustaleń ontologicznych. „Usprawiedliwienie" nie następuje, jak chciałby Carnap, w obrębie jednej wielkiej nauki, której pewne treści „usprawiedliwiane" są przez inne. „Usprawiedliwienie", twierdził Witkiewicz, następuje w obrębie każdej z nauk z osobna w chwili, kiedy zaczyna ona analizować swoje podstawy, tj. właściwe jej pojęcia pierwotne (np. biologia — organizm żywy). Całość nauk (w przeciwieństwie do całości bytu) jako taka nie istnieje. Nie istnieje wspólny teren wszystkich nauk, bo nie jest nim np. pojęcie „natury" (wieloznaczne — jaki wycinek bytu mamy nazywać naturą?). Używając pojęcia „natury" wkracza Carnap — zdaniem Witkiewicza — w centrum problematyki ontologicznej, której właśnie posługując się terminologią: „nauka", „natura", chciał uniknąć.28 Zastanawiając się w dalszym ciągu nad podstawowym pojęciem teorii poznania u Carnapa, tj. pojęciem doświadczenia, stara się Witkiewicz wykazać niewy-starczalność zdań empirycznych dla adekwatnego opisu bytu.29 Witkiewicz wskazuje na fakt, iż integralną częścią konstrukcji naszej wiedzy są hipotezy oraz rozumowe spekulacje, które „muszą być uznawane za naukowo konieczne i nie moglibyśmy dla nich znaleźć empirycznej próby ich sprawdzenia" (t. IV, s. 373), Wiedza składa się zatem ze zdań empirycznych oraz wypowiedzi na temat stosunków wzajemnych nauk szczegółowych oraz ich odniesienia do poglądu potocznego, które to wypowiedzi z założenia wykraczają poza ramy nauk szczegółowych i nie są empirycznie sprawdzalne. „Racjonalno-empiryczne stanowisko jest do utrzymania i w filozofii (ontologii), o ile 28 Por. t. IV, s. 336—337. 29 Por. t. IV, s. 369. spekulacja jest koniecznym myślowo dopełnieniem absolutnie pewnych tez empirycznych z różnych dziedzin. Filozofia nie może obejść [się] bez spekulacji, bo jest nie opisem wyimka rzeczywistości, tylko wysiłkiem uzgodnienia poglądów częściowych [...] które wyrastają w sposób konieczny na wyimkach częściowych; ta część opisu Bytu musi z natury rzeczy być spekulacyjną, bo dotyczy nie samej rzeczywistości, tylko systemów pojęciowych, które zresztą można ze względu na ich konieczność traktować jako wyższe piętro empirycznego stanu rzeczy; trudno, aby ktoś opisując system pojęć i ich stosunki, mógł ograniczyć się do zdań «tu teraz czerwono*..." (t. IV, s. 385). Na podstawie analizy niejednoznacznego i chaotycznego tekstu Krytyki poglądów R. Carnapa (który na domiar złego jest niepełny) trudno jest ostatecznie orzec, czy wspomniane przez Witkiewicza „konstrukcje pojęć", „instrumenty", „hipotezy" oraz „rozumowe spekulacje" można hurtem zaliczyć do „tautologii", a w ten sposób uznać je za Carnapem za uprawnione składniki poznania. Nauka jest u niego, jak wiadomo, systemem zdań empirycznych zbudowanych przy pomocy tautologii. Czy też należy odmówić im charakteru wyłącznie tautologicznego, czyli formalnego, popadając tym samym w konflikt z empiryzmem i formalizmem Carnapa. Z tonu krytyki wynika, iż Witkiewicz nie przypisuje im jedynie charakteru „bezprzedmiotowych", „beztreściowych zdań pomocniczych", a pomimo to jednocześnie wyznacza im, wbrew Carnapowi, istotną funkcję w konstrukcji wiedzy ludzkiej. Przy pomocy takich i temu podobnych rozumowań starał się Witkiewicz wykazać niewystarczalność empiryzmu. Z powodu niepełności i niejednoznaczności tekstu Witkiewicza trudno jest wobec jego analiz zająć zdecydowane stanowisko. Starałem się jedynie ukazać możliwe interpretacje i wątpliwości z nimi związane. Na zakończenie rozważań nad empiryzmem Carnapa warto jeszcze przedstawić najpoważniejszy i — jak się wydaje — słuszny zarzut Witkiewicza. Jak wiadomo, neopozytywiści opisując elementarne doświadczenie próbowali oddzielić badania dotyczące efektu poznania od badań nad procesem poznania. Starali się znaleźć zatem elementarne zdania opisujące fakty empiryczne, a nie elementarne wrażenia (jak to czynili psychologiści). Przy bliższym wejrzeniu okazuje się jednak, twierdzi Witkiewicz, iż badania z pozoru dotyczące zdań były poszukiwaniem elementarnych, subiektywnych wrażeń. Inaczej z badaniami takimi stać się nie może — konkluduje Witkiewicz. Przechodzimy obecnie do omówienia sporu Witkiewicza z Carnapem na temat drugiego obok empirycznej typu wiedzy uprawnionej, tj. wiedzy formalnej, czyli analitycznej. Wydaje się, iż problematyka z tym związana stanowi punkt centralny polemiki Witkiewicza z Kołem Wiedeńskim, a także punkt kulminacyjny jego polemik w ogóle. Można powiedzieć na wstępie, że intencje Carnapa nakładającego restrykcje na poznanie po to, by wyeliminować problemy pozorne, uznaje Witkiewicz za godne pochwały i uczciwe intelektualnie. Jego system nazywa nawet „doktryną skromności" (t. IV, s. 251). Okazuje się jednak, że Carnap posługując się narzędziami formalnymi mającymi zdemaskować wszystko, i tylko to, co pozorne, likwiduje przy okazji całą najistotniejszą — zdaniem Witkiewicza — problematykę, a mianowicie problematykę filozoficzną. Sam zamiar Carnapa, jego intencje oceniał Witkiewicz pozytywnie: „Ale co innego są głębokie i uczciwe w swej istocie rozważania takiego np. Carnapa i Franka, dążące do usunięcia z filozofii problemów pozornych" (t. III, s. 101); „Rudolfa Carnapa, dla którego — w przeciwieństwie do naszych antyfilozofa- .strów, jako do uczciwego myśliciela — można mimo różnicy poglądów mieć najgłębszy szacunek" (t. III, s. 106). W ten sposób oddaje Witkiewicz sprawiedliwość uczciwości intelektualnej Carnapa, przeciwstawia ją jednocześnie innym krytykom filozofii: „popularyzującym się logistykom [...] pseudonaukowcom, artystom, krytykom, literatom i pomniejszej gawiedzi" (t. III, s. 142). Ma tutaj na myśli Witkiewicz przede wszystkim Chwistka; ale także innych filozofów analitycznych z wyłączeniem Carnapa i Wittgen-steina. Na temat likwidatorów filozofii ze Szkoły Warszawskiej nie wypowiada opinii twierdząc, że mało ich zna.so Na marginesie polemiki z neopozytywistami wspomina także Witkiewicz o szkodliwym wpływie na ogólną kulturę duchową społeczeństwa, jaki ma przeprowadzana przez nich systematyczna likwidacja tradycyjnej problematyki filozoficznej.31 Pomimo istotnych różnic między likwidatorami filozofii spod znaku filozofii analitycznej a Carnapem (na korzyść tego ostatniego), określa go jednak Witkiewicz — posługując się terminem Husserla — -„Ideenblindheit". Carnap mówiąc o problemach pozornych po prostu nie dostrzega problemów istotnych. Tego rodzaju zachowanie wynika z pewnej wady konstytucjonalnej. Co innego jest dostrzegać problem, ale rezygnować z jego rozwiązywania, a nawet udowadniać, że zajęcie takie byłoby bezcelowe — takie postępowanie jest uprawnione, natomiast czymś zupełnie innym jest niedostrzeganie istnienia problemów. so Enuncjacja ta pochodzi z roku 1933; jak wiadomo, później poznał Witkiewicz i zanalizował metodą „marginal notes criticism" prace T. Kotarbińskiego (por. też t. III, s. 142— —143). 31 Na ten temat por. t. III, s. 107. Po tych uwagach ogólnych na temat osoby likwidatora filozofii przechodzimy do sprawy najważniejszej — jego narzędzi, t j. formalizmu logicznego. Stosunek Witkiewicza do logiki najlepiej ilustruje określenie: „...niedoskonałe, a pożyteczne w swoim zakresie narzędzie, a nie zastępczyni wygnanej w krainę nonsensu ontologii" (t. IV, s. 384). W obrębie samej logiki dostrzega przepaść między jej współczesną postacią — logistyką, a tradycyjną logiką. Bez pierwszej w opisie świata można znakomicie się obyć, posługując się jedynie „poczciwą arystotelesowską logiką", która tkwiła zawarta w języku potocznym i którą stamtąd właśnie Arystoteles (zapoznany przez logi-styków geniusz) wyłowił.32 Logice arystotelesowskiej przeciwstawia Witkiewicz współczesną, zmatematyzo-waną logikę neopozytywistów, nazywając ją „metafizyką mowy, w którą wpadł w swojej Syntax Carnap" (t. IV, s. 204), lub też „metafizyką logiczną", co można „zarzucić tak samo Husserlowi jak i w trochę bardziej składniowym sensie Carnapowi" (t. IV, s. 346), zaś wiedeńczyków nazywa w ogóle — „czcicielami składni" (t. IV, s. 217). Witkiewicz nie stara się wykazać bezsensowności logistyki w ogóle, przyznaje jej pewne znaczenie „jako aparatu kontrolującego i jako oddzielnej dyscypliny samej w sobie".33 Natomiast pokazuje nieprzydatność logistyki jako narzędzia likwidacji metafizyki. Wskazuje przy tym na jej mistyfikatorski charakter. Po pierwsze — sama logika formalna niczego pozytywnie nie rozwiązuje ostatecznie, po drugie — sama staje się „me-tafizyką logiczną", po trzecie — podstawowe jej twierdzenia wymagają onto- 32 Por. t. IV, s. 365. :i3 Por. też t. III, s. 244. Polemika z pozytywizmem i analityczną wersją filozofii Metafizyka logiczna 172 173 logicznych założeń. Postulując jednocześnie likwidację metafizyki, staje się ona wielką mistyfikacją. Rozwijając to szerzej — Po pierwsze: logistyka chciałaby odegrać taką rolę dla filozofów, jaką matematyka odegrała dla fizyków. Jest to jednak niemożliwe — twierdzi Witkiewicz. Logistykę cechuje, w przeciwieństwie do matematyki, ogromna komplikacja i niepewne podstawy. Wszystkie jej pojęcia pierwotne znajdują się w stanie płynnym i nie wiadomo jeszcze, które ostatecznie zostaną uznane za pierwotne, podobni? jak to się dzieje z jej podstawowymi twierdzeniami. Świadczą o tym przede wszystkim spory o najbardziej elementarne założenia toczone przez samych logistyków: „A do tego, którym systemem mamy się posługiwać? Z jednej strony piętrzą się potworne tomy Principia Mathematica Russe-lla i Whiteheada, z których Chwistek odciął niepotrzebny, według niego, axiom sprowadzalności i stworzył swój szatański system, któremu Leśniewski udowodnił jakąś podobno małą, ale bądź co bądź sprzeczność. A system logiki nie może mieć cienia choćby sprzeczności, bo wtedy co? — chyba powiesić się na własnych kiszkach. Tu znowu sam Leśniewski nie skończył swego własnego, zdaje się, systemu, a system nie dokończony to właściwie nie system. Bo a nuż, a nuż — i tak dalej — każdy wie, co to jest. Tu znów Łukasiewicz buduje już, nie zważając na tamte zjawiska, systemy wielowartościowe, operujące pojęciem trzecim poza prawdą i fałszem, które jest tak niepojęte, jak np. trzecia strona nie istniejącej troistości formy Istnienia poza czasem i przestrzenią — ciekawy jestem, czy jest formalnie bez zarzutu logika n-war-tościowa — jak przestrzeń n-wymiarowa — to byłoby coś naprawdę piekielnego. [...] A co tu robić, kiedy jednej logistyki, przez którą na pewno należałoby przejść, nie ma — jest jakaś masa walczących po- glądów, ale systemu, na który można przysiąc, nie ma..." (t. III, s. 246— 247).s* Co najważniejsze jednak, sami logicy do rozwiązywania problemów filozoficznych nie posługują się stworzonymi przez siebie w takiej obfitości narzędziami analizy logicznej. Okazuje się, iż wystarcza im do tego celu język potoczny: „Używa znaczków (dodatkowo — dla sportu jakby) Carnap, ale wszystko mówi przedtem potocznym językiem i nie wiem, czy mu te znaczki coś dodadzą, bo problemy dotyczące istnienia są tak proste, że bez trudu obejmujemy doskonale całe ciągi rozumowań, nie potrzebując uciekać się do symboliki logistycznej, która być może przy skomplikowanych rachunkach, dotyczących wyprowadzania nikomu nigdy niepotrzebnych logistycznych twierdzeń wyższej marki, jest niezbędna" (t. III, s. 240 — Mogłoby się zatem wydawać, że logistyka pozostaje obojętna z punktu widzenia rozwoju badań filozoficznych. Jej wpływ na filozofię nie jest jednak obojętny, lecz wyraźnie negatywny. Porównuje ją Witkiewicz do narkotyku — wobec różnorodności systemów i ich niejasności, różnorodności symboliki, studiowanie logistyki jest ogromnie pracochłonne i musi wypełnić całe życie umysłowe badacza. Ponadto zaczyna on odczuwać „nienasycenie ścisłością" i gdy cokolwiek i o czymkolwiek mówi poza samą logistyką, wydaje mu się, że nie spełnia to standardu ścisłości, do której jest przyzwyczajony, stąd myśliciele tacy starają się mówić jak najmniej, skazani są na przyczynkarstwo. Operują tylko na terenach bezpiecznych, a przez to banalnych. Płodna postawa w filozofii — zdaniem Witkiewicza — polega na czymś zupełnie innym.36 84 Na ten temat por. też interesujące rozważania w t. III, s. 141—142 i 329. 35 Por. też szerszy kontekst niniejszej cytaty t. III, s. 240 — —241. 36 Por. t. III, s. 245. Polemika z pozytywizmem i nnalityczną wersją filozofii 174 Metafizyka logiczna 175 Logistyka jednak, co najważniejsze dla Witkiewicza, nie dysponuje żadnymi kryteriami pozwalającymi na wybory pozytywne, tj. „nie pozwala wybrać między solipsyzmem, idealizmem, realizmem i reizmem, a z drugiej strony między mechanizmem, witalizmem, mo-nadyzmem i psychologizmem". Systemom tym nic z punktu widzenia logicznego nie można zarzucić. Logistyka, twierdzi Witkiewicz, może zatem służyć jedynie do uściślania częściowych rozwiązań, częściowych problemów na pograniczu matematyki i fizyki, ale nie na pograniczu fizyki i bytu.37 W logice panuje zamęt, a filozofowie oczekują od niej dania jednego powszechnie ustalonego systemu, któremu jeśli będzie nawet brak kryteriów rozstrzygania ontologicznych sporów, to przynajmniej pozwoliłby na uniknięcie logicznych błędów. Swoje rozważania nad niedoskonałościami logistyki kończy Witkiewicz wezwaniem w stylu dzisiejszej publicystyki — nawołuje mianowicie do położenia kresu dyskryminacji metafizyków nie stosujących aparatury logicznej. Onieśmieleni metafizycy giną w cieniu gigantycznych i zupełnie fantastycznych konstrukcji metafizycznych, tworzonych, o ironio, bez liczenia się z podstawowymi regułami logiki — przez samych logi-styków, a w szczególności Whiteheada i Russella. Po drugie: „Logistyka — twierdzi Witkiewicz — staje się metafizyką logiczną." Proces ten opisuje Witkiewicz jako stopniowe auto-nomizowanie się logiki wobec poglądu potocznego. „Pogląd logiczny" stanowi dla logistyków świat sam w sobie, odizolowany hermetycznie od przedrefleksyj-ńej wiedzy o świecie zawartej „w poglądzie życiowym". Z pozycji „poglądu logicznego" próbują logis-tycy wydawać bezwzględne wyroki na temat świata rzeczywistego, nie rozumiejąc przy tym tego, że 37 Por. t. III, s. 246. o świecie tym są w stanie powiedzieć tyle tylko, ile sami z niego wydobyli i w „poglądzie logicznym" umieścili. Ograniczenie to wynika — zdaniem Witkiewicza — stąd, że „korzenie logiki tkwią w ontologii i nie logicznie dowieść można, że istnieją indywidua... tylko logika byłaby niemożliwa, gdyby nie było wielości w istnieniu, bez której jest ono nie-do-pomyśle-nia" (t. IV, s. 345). Był przecież, kontynuuje Witkiewicz, taki moment w dziejach, kiedy logika nie istniała na naszej planecie, chyba że się jest idealistą platońskim, czyli realistą pojęciowym, wówczas można bezkarnie twierdzić, że logika istniała od zawsze. Wybór między realizmem pojęciowym a nominalizmem jest jednak wyborem arbitralnym, którego każdy odpowiedzialny myśliciel powinien u początku swojego filozofowania otwarcie i wyraźnie dokonać. Tak oto doszliśmy do zarzutu fundamentalnego, jaki kierował Witkiewicz pod adresem logistyki, a tym samym Koła Wiedeńskiego. Wyrażał go mówiąc o „metafizyce logicznej" albo „metafizyce języka i składni". Logistycy niepostrzeżenie dla samych siebie, twierdził Witkiewicz, w rażącej sprzeczności z podstawowymi założeniami własnej postawy filozoficznej, zajmowali stanowisko idealizmu obiektywnego. Nie posługiwali się wprawdzie terminologia określającą „sądy w sensie logicznym" i „świat tworów logicznych" jako „świat ducha obiektywnego". Jednakże taka interpretacja tworów logiki w ich postawie zawierała się — zdaniem Witkiewicza — implicite. Przeciwko takiemu traktowaniu logiki najlepszymi argumentami wydają się Witkiewiczowi argumenty natury genetycznej. W ten sposób, przy okazji platonizu-jących interpretacji logiki, podaje Witkiewicz swoją własną, niezmiernie dla niego charakterystyczną, teorię jej pochodzenia. „Logicy — pisze Witkiewicz — nie uświadomieni co do ich tajnego realizmu pojęciowego, wierzą niewyraźnie w jakiś obiektywny byt świata lo- 177 176 Polemika z pozytywizmem i analityczną wersją filozofii giki, w związku z koniecznością jej praw..." (t. IV, s. 403). Przeoczają w ten sposób istotny fakt, że cała sfera pojęciowości (w terminologii Witkiewicza pojęcie to tyle, co „znaczący znak") wraz z jej prawami (które mają czysto praktyczne znaczenie, np. takie, że jeden i ten sam znak nie może oznaczać dwóch różnych rzeczy) została instynktowo przyjęta przez pierwotnych ludzi. Nie wyklucza on możliwości, że wytwarzana była już nawet przez gatunki niżej stojące. Wytworzenie po- i jęciowości stało się możliwe dzięki podobieństwu prze- [ żyć (czy też ich elementów prostszych, tj. jakości) oraz podobnym formom ich wyrażania (gniew, ból itp.) przez osobniki danego gatunku. Dopiero z perspektywy czasu formy pojęciowości i ich prawa nabierają niczym nie uzasadnionych właściwości — praw pozabytowych , i przedwiecznych. Podobnie z niedefiniowalnego pier- l wotnego pojęcia wielości, danego nam bezpośrednio, dała się wyprowadzić cała matematyka. Spontaniczne powstanie „znaczących znaków" i instynktowe wytwarzanie elementarnych praw nimi rządzących było początkiem powstania całej kolosalnej sfery systemów dedukcyjnych. „Ale z chwilą gdy znamy dokładnie początek tej całej wspaniałej historii, powiada Witkiewicz, tkwiący w naszej inaczej niewyobrażalnej strukturze psychicznej, naszej organiczności i naszym stosunku do świata w jego również koniecznie ogólnie takiej, a nie innej strukturze, bezpośrednio nam danej poza wszelkimi metafizycznymi konstrukcjami mogącymi na jej tle powstać, to wówczas możemy krok za krokiem zbadać, jak z faktu używania znaków wyrastają wszystkie nauki tak empiryczne, jak i matematyczne wraz z logiką i logistyką jako nieco sztuczną jej odnogą" (t. IV, s. 403—404). Genetyczne wyjaśnienie pojęciowości odbiera jej całą tajemniczość i zmusza nas do odrzucenia naciąganego i sztucznego stanowiska realizmu pojęciowego — na rzecz nominalizmu. Sąd obiektywny i absolutny, jakby Metafizyka logiczna pozaosobowy, istniejący jakby „poza nami" jest dla Witkiewicza hipostazą: „... poza mową lub pismem sądy nie istnieją w żaden sposób przy sensownym, a nie fantastycznie rozszerzonym pojęciu istnienia" (t. IV, s. 403). Język nie jest, powiada Witkiewicz, czymś gotowym, spadłym na nas ze świata idei, gdzie bytował potencjalnie, jak kleszcz ma przebiegające zwierzę, lecz wytworzył się wraz z naszym gatunkiem. Fazy rozwoju języka w danym gatunku powtarza każde indywiduum we własnym rozwoju osobniczym. Wytwarzanie się języka było procesem społecznym i historycznym; dokonywało się stopniowo w procesie oddziaływania osobowości na świat, na otoczenie składające się zarówno z przedmiotów martwych, jak i innych osobowości. Z tego punktu widzenia wydaje się oczywiste, że każdy sąd pozornie obiektywny jest tylko „funkcją intencjonalną, z której sądzący podmiot tylko dzięki cichej umowie może być sztucznie wyeliminowany" (t. IV, s. 404). Każdy sąd zawiera implicite dodatek: „Ja sądzę, że..." Wszelkie obiektywizowanie wiedzy, o które idzie zarówno w naukach przyrodniczych, jak i w matematyce oraz w logice, możliwe jest dzięki temu: „... że mamy podobną i stałą, w ogóle rzecz wziąwszy, strukturę psychiczną [podkr.B.M.], opartą na pamięci, i z którą się wiąże możliwość znaczących znaków, i że istnieje poza naszymi ciałami jeden dla wszystkich, mimo różnic zjawiskowych wizji, świat realny, jak te ciała w pewnej swej części w czuciach dotykowych dany" (t. IV, s. 404). Przedstawione wyżej szczegółowe rozważania Witkiewicza nad genezą logiki, w których zmuszony był podać swoją własną koncepcję wiedzy formalnej, uwydatniały, prawdopodobnie przypadkowo, istotny rys jego własnego systemu. Krytykując empiryzm umiarkowany stanowiska neopozytywistycznego czy wręcz skrajny aprioryzm, o którym neopozytywistów niekiedy posądza, Witkiewicz zmuszony był sam do- Polemika z pozytywizmem i analityczną wersją filozofii 178 Metafizyka logiczna 179 określić własne stanowisko i dać wyraźną odpowiedź na fundamentalne pytanie każdego filozofowania, pytanie o źródła poznania. Wydaje się, że opowiedział- się ostatecznie za umiarkowanym aprioryzmem, ale nie w wersji obiektywnej, lecz psychologicznej. Uprawnioną, a więc obiektywną wiedzę o świecie zawdzięczamy -nie tylko doświadczeniu (sądy syntetyczne a posteriori), ale także rozumianej psychologicznie, a nie logicznie, strukturze naszej jaźni. Można powiedzieć także — pewnej transcendentalnej konieczności. Budowa naszych władz poznawczych powiązana strukturalnie z budową świata zewnętrznego pozwala nam formułować sądy, które pomimo że nie czerpią swego uzasadnienia z doświadczenia i nie są przy tym jedynie sądami analitycznymi — to jednak pozostają nadal uprawnionymi sądami o świecie zewnętrznym. Przedstawione wyżej rozumowanie podsumowuje Witkiewicz następująco: „Niepodobna posądzić Carria-pa o metafizykę logiczną, ale trzeba przyznać, że sytuacja jasna nie jest. A wszystko polega na nie wyjaśnionych założeniach pierwotnych i na nie przemyślanych konsekwencjach ostatecznych" (t. IV, s. 345). Można się zapewne zgodzić z Witkiewiczem, iż teksty Carnapa nie są w tym punkcie jasne. Nie ulega jednak wątpliwości, że ogólnikowy wywód Witkiewi-cza również jasnym nie jest i że poza próbą wydobycia intencji niewiele można uczynić, by stał się jaśniejszy. . Po trzecie: „Nie wyjaśnione założenia pierwotne" systemu Carnapa mają — według Witkiewicza — charakter założeń ontologicznych, pierwotnych wobec logiki. Nie wolno — jego zdaniem — operować żadnymi pojęciami logicznymi, abstrahując od pojęć onto-Ipgii. Logika nie ma prawa formułować żadnych twierdzeń na temat np. języka czy wynikania logicznego bez poczynienia uprzednio odpowiednich założeń ontologicznych. „Wiedeńczycy są czcicielami składni — pisze Witkiewicz — zdaje im się, ż'e gdy nie będą mówić o przedmiotach, tylko o wyrażeniach i ich stosunkach, nie popełnią żadnej ontólogii i muszą być wolni od błędu" (t. IV, s. 217). Jak zostało powiedziane, w samym fakcie istnienia „znaczących znaków" i praw posługiwania się nimi, w samym wyborze języka i w fakcie posługiwania się nim — tkwi już cała problematyka ontologiczna. Nie ma logiki, a więc języka, związków między jego elementami, t j. wynikania logicznego, bez ontólogii — powiada Witkiewicz. Oznacza to tyle, że nie można rozpatrywać tych tworów w abstrakcji od indywi-. duum, od osobowości, od podmiotu. Przede wszystkim logika jako taka, pomimo pozorów pozabytowej abso-lutności, jest w istocie ufundowana w strukturze samego bytu i jeśli można w pewnym sensie mówić o jej absolutności, to tylko w takim, że jej struktura od-wzorowuje konieczną strukturę samego bytu. Tę słuszną myśl, powiada Witkiewicz, wyraził już Wittgen-stein, mówiąc o tym, że struktura języka odwzorowuje strukturę bytu. Na twierdzenie to Witkiewicz wielokrotnie się powoływał, nie zgadzał się natomiast z Carnapem i z innymi przedstawicielami Koła Wiedeńskiego, którzy nie brali pod uwagę faktu, że już w podstawowych formach gramatycznych (częściach mowy, tj. rzeczownikach, przymiotnikach i czasownikach, z czasownikiem „być" na czele) ujęty jest „przedjęzykowy stan rzeczy", czyli „świat bezpośredniego przeżywania". W nim to bytowymi odpowiednikami elementów języka są: podmiot psychofizyczny, istniejący wśród podobnych mu bytów ułożonych w hierarchiczne gatunki, które z kolei istnieją w otoczeniu materii martwej. Świat ten ujęty został w całości po raz pierwszy w przedrefleksyjnym opisie świata, tj. poglądzie życiowym, następnie zaś w naukach szczegółowych i filozofii. „Formalny sposób mówienia" Carnapa, polegający Metafizyka logiczna 181 Polemika z (pozytywizmem i analityczną wersją filozofii 180 na mówieniu o nazwach, a nie o odpowiadających im istnościach, przeoczą fakt, że nazwy i ich stosunki mają sens tylko dzięki istnieniu ich odpowiedników. Jako szczegółowy przykład rozumowań pozornie formalnych, a w gruncie rzeczy poza nie wykraczających, podaje Witkiewicz stosunek wynikania logicznego. Logiczna definicja implikacji ~ (p A ~ q)38 jest, zdaniem Witkiewicza, niewystarczająca. Twierdzi, powołując się m.in. na Russella, że: „Coś psychologicznego gra nieuniknienie rolę przy wnioskowaniu. Wnioskowanie jest metodą, przez którą dochodzimy do nowej wiedzy; nie-psychologiczny jest w niej (tej metodzie) stosunek, który pozwala nam słusznie wnioskować, ale rzeczywiste przejście twierdzenia p do twierdzenia q jest psychologicznym i nie możemy próbować przedstawić go czysto logicznie. Uważam, że rzadko kiedy udało się Russellowi (jako logikowi nawet) tak mądre zdanie" (t. IV, s. 337). O czysto formalnym wynikaniu — zdaniem Witkiewicza — można mówić jedynie w przypadku trzech zdań, natomiast w przypadku dwóch implikacja polega na związku znaczeń słów użytych w zdaniach i definicja formalna jest niewystarczająca. Zależność między dwoma zdaniami ma charakter częściowy, a więc ontologiczny, bo tak chyba można nazwać to, co Russell określił niesprowadzalnym „sub-stratem" psychologicznym w procesie wnioskowania. Dla Carnapa mówiącego o logicznym „wyprowadzeniu" czy „przyporządkowaniu pojęć" (chociaż nie mówi wyraźnie, czy ma na myśli związek dwóch, czy trzech zdań) wnioskowanie, ogólnie rzecz biorąc, nie wymaga psychologicznego elementu dla swego wyjaśnienia. Ogólna antynomiczność myślenia wiedeńczyków (obecna już, zdaniem Witkiewicza — u Bacona i Hu- 38 Witkłewicz prawdopodobnie przez omyłkę podaje następującą definicję implikacji „nie p albo q". me'a) polega na tym, iż najprostsze sformułowanie zasad empiryzmu czy formalizmu logicznego, co jak wiadomo stanowi główny temat ich filozofowania, nie jest samo ani zdaniem empirycznym, ani tautologią, czyli nie jest ani wypowiedzią na temat świata sprawdzalnego empirycznie, ani wypowiedzią czysto formalną, dającą się sprawdzić na drodze logicznej. Każde sformułowanie empiryzmu czy formalizmu logicznego jest wypowiedzią ontologiczną, informującą o takich, a nie innych rozstrzygnięciach ontologicznych dotyczących bytu jako całości: „Najskromniejsze sformułowanie podstaw empirii implikuje całościowy stan rzeczy i jego prawa (tj. ogólną ontologię), tzn. to wszystko, co się w teorii empirii z góry jako pozbawione sensu wyklucza" (t. IV, s. 405). Generalny wniosek, jaki wysuwa Witkiewicz ze swych rozważań nad formalizmem logicznym, rozważań snutych nie tylko na marginesie prac Carnapa, jest taki oto: logika nie jest autonomiczną dziedziną poznania i wymaga jawnego, a nie tajonego „zontolo-gizowania". Postulat ontologizacji logiki jest dla Witkiewicza niezmiernie charakterystyczny. Nie polega on, zresztą, na „uempirycznieniu" czy na „upsychologicznieniu" logiki, Witkiewicz proponuje uczynić z nią to, co uczynił Bridgman z fizyką (jak wiadomo, wprowadził on do pozornie obiektywnych równań fizyki obserwatora--operatora, czyli mówiąc językiem Witkiewicza, „mierzące zwierzę"). Podobnie i logicy nie powinni tracić z horyzontu swych rozważań faktu, że logika i jej prawa nie są czymś gotowym, danym z góry, lecz są ich własnym wytworem. Przedstawione wyżej analizy krytyczne Witkiewicza, jakkolwiek bezpośrednio dotyczyły wszelkiego empiryzmu i formalizmu, to jednak w istocie podporządkowane były pewnemu celowi ogólniejszemu. Szło w nich mianowicie o obalenie i ujawnienie mistyfikacji leżącej u podłoża naczelnej tezy Carnapa mówiącej o bezsensowności metafizyki. Konkluzja Witkiewicza jest następująca: logistyka nie jest w stanie nie tylko metafizyki zlikwidować, a tym bardziej zastąpić. Logistyka przy głębszym wejrzeniu sama ujawnia swój metafizyczny charak^ ter — jest „metafizyką logiczną".39 Rekapitulując: Witkiewicz krytykował neopozyty-wizm za odpowiedzi, jakich udzielał na pytanie o źródła poznania. Zdawał sobie przy tym sprawę z antyno-miczności tego stylu myślenia. Jak wiadomo, empi-ryzm prowadził do subiektywizmu i psychologizmu. Było to nieuchronnie, skoro poznanie zostało oparte na indywidualnym doświadczeniu, w którym podmiotowi dostępne były jedynie jego własne przeżycia. Natomiast intersubiektywność poznania dawała się w neo-pozytywizmie uzyskać tylko za cenę odejścia od empi-ryzmu w kierunku formalizmu (prawdziwość zdania została uzależniona nie od zgodności z doświadczeniem, lecz od zgodności z przyjętym systemem zdań). Witkiewicz ustosunkowany krytycznie zarówno wobec empirycznego, jak i formalnego członu tej alternatywy próbował kwestię intersubiektywności poznania rozwiązywać na swój własny sposób. Ten właśnie problem — do którego omówienia obecnie przechodzimy — znalazł się w centrum sporu Witkiewicza z Carnapem oraz innymi przedstawicielami Koła Wiedeńskiego toczonego na temat granic poznania. Zdaniem niektórych interpretatorów pytanie o przedmiot poznania neopozytywizm rozstrzygał w duchu realizmu. Przedmiotem spostrzeżenia miały być tutaj obiekty fizyczne, bytujące niezależnie od obserwatora. „Oficjalnie" jednak logiczny empiryzm, dążąc do likwidacji metafizyki, odrzucał także kwestię istnienia 39 Por. także na ten temat rozważania Witkiewicza w t. IV, s. 338 i 345—346. świata zewnętrznego. Uważał on zatem, że rozpatrywanie stosunku między tym, co zewnętrzne, a tym, co wewnętrzne, wykracza poza wiedzę empiryczną. Przyjmował, że poznaniu dostępna jest jedynie rzeczywistość empiryczna, tj. dane zmysłowe, a wszelkie ekstrapolacje w kierunku domniemanego bytu, którego miałyby one być przejawem, uznano za nieuprawnione. Postawę taką nazywano też immanentyz-mem teoriopoznawczym lub neutralnym pozytywizmem. Jednakże, jak się z czasem okazało, postawa nie-mieszania się w spory filozoficzne nieuchronnie pozostać musiała nie zrealizowaną wskazówką metodologiczną, a doktryna wyraźnie ciążyła, zdaniem jednych, np. Ajdukiewicza40, ku realizmowi, w mniemaniu zaś innych, np. Buczyńskiej41, ku solipsyzmowi, czyli subiektywnemu idealizmowi w wersji immanentnej. Zdaniem Witkiewicza, żadna z trzech możliwych postaw wobec problemu granic poznania — ani neutralna, ani realistyczna, ani też idealistyczna — nie odpowiada ściśle stanowisku Carnapa. Carnap próbował wprawdzie początkowo, zauważa Witkiewicz, likwidować „problem mostu" między tym, co zewnętrzne, a tym, co wewnętrzne. A tym samym wobec opozycji realizm—idealizm starał się zająć stanowisko neutralne. „Terminu problemu pozornego — pisze Witkiewicz — używa.Carnap w zastosowaniu np. do problemu poznającego «podmiotu» w stosunku do poznawanego «przedmiotu», wprowadzając w swej pracy Testability and Meaning explicite osobę wydającą sądy o doznawanym stanie rzeczy. [...] Ale Carnap w Scheinprobleme in der Philosophie jest inny niż Carnap w Der logische Aujbau der Welt, a ten znów inny od tego w wymienionej pracy: cofa się on ze swego radykalnego stanowiska pierwszego przez 40 K. Ajdukiewicz, O tzw. neopozytywizrnie, w: Język i poznanie, s. 27. 41 H. Buczyńska, Kolo Wiedeńskie..., s. 46. Metafizyka logiczna 185 I11OZOI11 cafy ciąg swej pracy, zostawiając za sobą całe obozy w tym sensie «nie-do-Carnapionych», którzy wierzą w jeden z jego poprzednich «awatarów», podczas gdy ostatnia wymieniona praca zawiera już nie chyłkiem wprowadzone zasadnicze problemy antologii, tylko otwarcie explicite wprowadzone pojęcia, które ją całkiem bez osłonek implikują, a mianowicie pojęcia: osoby, obserwowalności, realizowalności i próby doświadczalnej" (t. IV, s. 394). Niekonsekwencja tego rodzaju widoczna jest wyraźnie nie tylko jednak z perspektywy całokształtu twórczości Carnapa, lecz co gorsza, zdaniem Witkie-wicza jej zapowiedź jest już obecna w najwcześniejszych pracach. Rozważany w Scheinprobleme... problem „swojo-psychicznego" i „obco-psychicznego" niesie w sobie problematykę „mostu", która zgodnie z intencjami twórcy systemu miała zostać wyeliminowana jako pozorna. „A więc chyba znowu świat jeden z elementów bez jaźni, solipsyzm w stylu Macha. Ale skądże wtedy — zapytuje Witkiewicz — obco i swojo-psy-chiczne, które tylko na tle wielości jaźni (explicite negowanej) wyróść może. I tak w kółko aż do zawrotu głowy, aż do tego, że interlokutor mówi, że [już] zgadza się, bo już jest zgoniony do ostatfka w] błędnym kole wielostołkowatej po prostu bredni..." (t. IV, s. 376). Wprowadzenie przez Carnapa do świata neutralnych elementów Macha pojęcia „mojości" przeżyć gwałci ich pierwotną jednorodność i powoduje w konsekwencji wyraźny podział na „ja" i „nie-ja", czyli na podmiotowość i przedmiotowość, psychiczność i fizyczność. Kategorie te przestają pełnić wtórną jedynie rolę, tak jak chciał Mach, przestają być jedynie sposobem poznawczej organizacji neutralnych elementów i przynajmniej jednej z nich musi odpowiadać rzeczywisty byt. System Carnapa wyłonił się co prawda, twierdzi Witkiewicz, z neutralnego pozytywizmu Macha, jednakże przyjmując „mojość" przeżyć zburzył on jego pierwotną (też zresztą, jak wiadomo, wątpliwą) neutralność i w konsekwencji stanął wobec wyborów i problemów, które uznał za pozorne: „«Swojo-psychiczna podstawa» jest tym pojęciem, w którym wszystko, co miało być wyeliminowane z góry, jest zawarte" (t. IV, s. 387). Tak oto stanął Carnap wobec konieczności wyboru między idealizmem i realizmem. Zdaniem Witkiewicza, system ten wychodzi ze stanowiska idealizmu imma-nentnego, by później stopniowo ewoluować w kierunku stanowiska realistycznego. Przyjęcie „swojo-psychicznego" wymaga przyjęcia jaźni jako podmiotu przeżyć i wrażeń. „Mojość" przeżyć u Carnapa nie może oznaczać nic innego, jak tylko to, że owe elementy (jakości, dane zmysłowe) mogą istnieć jedynie jako treści czyjejś świadomości i muszą być czymś psychicznym, a nie neutralnym. Witkiewiczowska krytyka immanentyzmu teoriopo-znawczego czy raczej idealizmu immanentnego Carnapa przebiegała analogicznie do tej, jakiej poddany został empiriokrytycyzm Macha. Niekonsekwencji tego drugiego upatrywał Witkiewicz w przyjęciu podziału jakości na wewnętrzne i zewnętrzne. W przypadku pierwszego zaś — we wprowadzeniu analogicznego podziału na „obco-psychiczne" i „swojo-psychiczne". Nie uwydatnia on jednak dostatecznie, jak się wydaje, jeżeli nie różnicy dzielącej oba systemy, to na pewno różnicy intencji ich autorów. Dla Macha elementarnymi empirycznymi składnikami poznania były proste wrażenia zmysłowe, bezpośrednio dane, tj. jakości, czyli elementy. Dla Carnapa zaś takie elementarne składniki stanowiły zdania mówiące o tym, co bezpośrednio dane. Zacieranie różnicy między Machem a Carnapem miało, jak się zdaje, w krytyce Witkiewicza charakter programowy. Chciał on w ten sposób podkreślić psychologizm Carnapa. Oparcie poznania przez neopozytywistów na pierwotnych zdaniach za- miast na prostych wrażeniach nie uwalniało ich — zdaniem Witkiewicza — od psychologizmu. W tym punkcie krytyka Witkiewicza przebiegała zgodnie ze znanymi skądinąd krytykami neopozytywizmu, zarzucającymi temu kierunkowi, iż poszukując elementarnych zdań doświadczalnych, w gruncie rzeczy poszukiwał elementarnych wrażeń.42 Dla Witkiewicza główną kwestią sporną w systemie Carnapa pozostawał charakter pojęcia „obco-psychicznego". W sprawie tej podejmuje on skrupulatne śledztwo, stara się dociec, czy Carnap przyznał ostatecznie realne istnienie „obco-psychicznego" i czy tym samym zrezygnował ze stanowiska subiektywnego idealizmu w wersji immanentnej, przechodząc na stanowisko epi-sternologicznego realizmu. Dochodzi Witkiewicz do przekonania, iż jeżeli nawet nie uczynił Carnap tego w sposób jawny, to „złudne jest, jakoby Carnap w istocie nie używał znienawidzonego przez siebie pojęcia metafizycznej realności: siedzi ono ukryte w jego pojęciach podstawowych,, bez niego {jesteśmy w] dosłownie jakiejś teoriopoznawczej, metodologicznej próżni bez żadnej istotnej podstawy" (t. IV, s. 378). Ostrze krytyki Witkiewicza kierowało się zatem ku wszelkim konsekwencjom solipsystycznym systemu Carnapa. Immanentyzm teoriopoznawczy, fenomena-li/m czy wreszcie realizm subiektywny w wersji immanentnej — oto stanowiska, wokół których oscylował system Carnapa, a które wszystkie w swej skrajnej postaci mogły poprowadzić ku solipsyzmowi, czyli ku ograniczeniu świata rzeczywistego jedynie do ,,ja" poznającego. Stanowisko Carnapa w tej kwestii nie jest dla Witkiewicza oczywiste: „Albo się jest so-lipsystą naprawdę, wtedy ponosi się wszelką odpowiedzialność i konsekwencje, albo nie. Ten flirt z solip-syzmem (jak flirt niedoszłego samobójcy ze śmiercią) .42 Ib,, s. 42. . . . . ... ... jest czymś intelektualnie niemoralnym" (t. IV, s. 381). Dla Witkiewicza solipsyzm „zawiera w sobie jakąś dziką nieuleczalną sprzeczność, mimo że logicznie [...] nic tej idei zarzucić nie można. Nie mamy tylko prawa (w naszej absolutnej trwaniowo-osobowej samotności) wierzyć w przeżycia drugich: świat taki jako przeżycie [w] swej .niesamowitości jest możliwy jako rodzaj konsekwentnego i logicznie nieodpartego [obłędu]" (t. IV, s. 353). Do problemu solipsyzmu przywiązuje Witkiewicz w swoich pismach ogromną wagę. Trudności związane z uniknięciem konsekwencji solipsystyczmych dały się Witkiewiczowi we znaki przy konstruowaniu własnego systemu. Dlatego też krytyka epistemologicznego idealizmu Carnapa, snuta na marginesie jego prac, staje się przy okazji wykładem stanowiska realistycznego, obowiązującego w obrębie monadyzmu biologicznego. Jak zatem zerwać z solipsyzmem i udowodnić realne istnienie „obco-psychicznego", zastanawia się Witkiewicz. W tekście Witkiewicza można doszukać się dwóch co najmniej sposobów udowadniania transsu-biektywności danych zmysłowych. Pierwsza droga prowadząca ku realizmowi wychodzi od analizy przeżyć i biegnie na marginesie krytyki pojęcia „teoretycznej zawartości przeżycia" Carnapa. Drugie, uzasadniające realizm, rozumowanie odwołuje się do „instynktownych reakcji" na „obco-psychiczne". Punktem, wyjścia rozumowania zarówno Carnapa, jak i Witkiewicza jest psychologizm w wersji Macha. Obaj zatem stają wobec analogicznych trudności wyróżnienia w strumieniu jakości, czyli wrażeń, tego, co psychiczne, i tego, co fizyczne. Z punktu widzenia jaźni wszystko wydaje się mieć charakter psychiczny — powiada Witkiewicz — np. barwy, dotyki, czucia cielesne, wyobrażenia, wspomnienia i „myśli". Carnap, dążąc do specyfikacji niezróżnicowanej masy jakości, wprowadza pojęcie „teoretycznej zawartości przeżycia". Witkiewicz uznaje je za niedostatecznie ostre. Twierdzi, że przeżycia mię mają żadnej „teoretycznej zawartości", można natomiast mówić o częściach przeżycia — są to trzy rodzaje zasadnicze jakości: odpowiadające światu zewnętrznemu, odpowiadające ciału oraz odpowiadające temu, co psychiczne. Błąd Carnapa polegał na niewłaściwym różnicowaniu przeżyć, czyli jakości: „... granica fizycznego i psychicznego w psychologistycznym ujęciu, które jest w swej machowskiej formie punktem wyjścia carnapiz-mu, jest niejasna, należałoby [odrzucić] tę przestarzałą terminologię, w której występuje kardynalny błąd całej dzisiejszej filozofii: nieuznawanie ciała jako czegoś specyficznego: i jako zespołu specjalnych przeżyć, i jako obiektywnego organizmu. «Fizyczne» jest czymś pochodnym od cielesnego, bo w czuciach dotyku czujemy przedmiot zewnętrzny na równi z naszym ciałem, tj. w złożonym zjawisku czujemy w jakości granicznej dotyku zewnętrzno-wewnętrznego odrębność ciała naszego od reszty przedmiotów..." (t. IV, s. 366). Osiągnięcie poglądu realistycznego — konkluduje Witkiewicz — jest możliwe. „Tylko przez uznanie specyficzności przeżyć cielesnych i uznanie ciała za organizm różniący się zasadniczo od rzeczy martwych wychodzimy z «zaklętego kręgu przeżyć» (w które włączony został i świat, i inni ludzie, stwory) i przechodzimy do realizmu związanego — z poglądem życiowym" (t. IV, s. 361). Sposobem wyjścia z „zaklętego kręgu przeżyć" jest zatem przyjęcie zasadniczego trójdzielnego podziału jakości na: psychiczne, cielesne i pochodzące od tych ostatnich, fizyczne, czyli te, które reprezentują przedmioty zewnętrzne, leżące poza granicą nas samych. Najistotniejszym punktem tego rozumowania jest przyjęcie ciała jako specyficznego rodzaju bytu, jest ono zarazem zespołem jakości, a jednocześnie bytuje jako obiektywny organizm. W przedstawionym rozumowaniu uzasadniającym stanowisko realistyczne, a snutym na marginesie pojęcia „teoretycznej zawartości przeżycia" Carnapa, nie odpowiedział jednak Witkiewicz na podstawowe pytanie: co wyznaczają w świecie zewnętrznym jakości ostatniego rodzaju? Na tę sprawę kładzie Witkiewicz nacisk w swojej „drugiej drodze" ku realizmowi, odwołującej się do „instynktownych reakcji". Trzeci z wymienionych rodzajów jakości wyznacza — zdaniem Witkiewicza — „ciała" w świecie zewnętrznym. Otóż na mocy „bezpośredniego, wrodzonego odczuwania innych", na mocy „poczucia życiowego" albo inaczej, „wielkiego prawdopodobieństwa" lub też „analogii", musimy przyjąć, że są to ciała podobnych do nas bytów, wyposażonych w analogiczną do naszej jaźń, czyli „obco-psychiczne". „Bezpośrednie, wrodzone odczuwanie innych [osobników] tego samego gatunku jest u wyższych stworów [żyjących] stadowo i rodzinnie absolutnie konieczne [...]. Problem obco-psychicznego powstaje wtedy, gdy założymy, że każda z jaźni jest sama dla siebie, ale że każda przy tym czuje się jako jedyna, jako taka, przyjmując (nawet instynktowo, bezpośrednio), że inne są także takimi jaźniami samymi dla siebie. Jeśli się ten stan rzeczy odrzuci jako nienaukowy, t j. nie podpadający pod jednorodne, naukowe ujęcie podstawowe, jako coś, co wywołuje «problemy pozorne», to właśnie stwarza się problem pozorny, pozornego uproszczenia przez pseudosolipsystyczne ujęcie rzeczy..." (t. IV, s. 362). Odrzucając w obawie przed nienaukowością realne istnienie „obco-psychicznego", popełnia Carnap zasadniczy błąd. Wypowiada się w kwestii, w której nie powinien zabierać — zdaniem Witkiewicza — głosu. Tego rodzaju rozstrzygnięcia należą przecież do kompetencji ontologii, a nie nauki. Tylko ta pierwsza dyscyplina ma prawo odwoływać się do „bezpośredniego, wrodzonego odczuwania innych" itd. Odpowiadając na 19fl Polemika z pozytywizmem i analityczną wersją filozofii pytania metafizyki i starając się przestrzegać jedno- i cześnie rygorów naukowego myślenia, nie sposób nie uniknąć błędu. Błędy Carnapai w większości zresztą — zdaniem Witkiewieża — biorą się z pomylenia uprawnień i ograniczeń nauki z kompetencjami filozofii.43 ; Rozstrzygnięcia teoriopoznawcze pociągają za sobą w sposób nieuchronny takie, a nie inne decyzje onto-logiczne. W płaszczyźnie teoriopoznawczej neopozyty- j wizm oscylował między epistemologicznym realizmem, j immanentyzmem teoriopoznawczym a epistemologicznym idealizmem subiektywnym w wersji immanent-nej. Odpowiednikiem tych postaw na terenie antologii mógł być już to monizm materialistyczny (ale także dualizm), już to monizm immanentny, już to różne formy spirytualizmu ze skrajną jego odmianą ^- so-lipsyzmem, włącznie. Z tego repertuaru możliwości ontologicznych neopo-zytywizmu Ajdukiewicza zainteresowała następująca: „Jeżeli idąc za Carnapem,-przyjmiemy jeszcze jako definicję, że dwa zdania, z których jedno jest przekładem drugiego, są zdaniami równoznacznymi, dojdziemy do konsekwencji, że zdania psychologiczne znaczą to samo, co zdania fizykalistyczne. Ta -konsekwencja fizykalizmu posiada brzmienie zatrącające mocno o materializm."44 Można jednak równie dobrze, wbrew temu, co pisze Ajdukiewicz, z tego, że poznaniu dostępna jest jedynie rzeczywistość empiryczna, czyli świat naszych wrażeń zmysłowych, wyprowadzić wniosek, że ani ciała, ani dusze nie są substancjami, lecz układami elementów, czyli pewnych treści świadomości — a więc są tworami immanentnymi. Monizm immanentny przechodził jednak łatwo w monizm spi-rytualistyczny, kiedy powyższe rozumowanie opatrywane było zastrzeżeniem dodatkowym mówiącym, że 43 Por. na ten temat t. IV, s. 362. 44 K. Ajdukiewicz, O tzw. neopozytywizmie, jw., s. 25. 191 Metafizyka logiczna owe elementy mogą istnieć jedynie jako treści czyjejś świadomości, czyli muszą mieć charakter psychiczny. Neopozytywiści bronili się przed wysnuwaniem. z;ieh doktryny wszelkich takich i tym podobnych konsek wencji, twierdząc, że samo pytanie o substancję jest pseudoproblemem. Pytanie to, ich zdaniem, zawierało bądź implikowało nieempiryczne terminy w rodzaju „substancji", „materii", „ducha" itp. Twierdzili oni, że „odpowiedź spekulatywnym filozofom-idealistom dała filozofia empiryczna, która wyposażona w narzędzia współczesnej logiki traktuje wiedzę jako system in dukcyjnych założeń opartych na bezpośrednich zda niach protokolarnych. I ta właśnie funkcjonalna kon cepcja poznania, redukcja znaczenia do sprawdzal- ności eliminuje tradycyjną kontrowersję między idea-* lizmem i realizmem lub materializmem."45 ; • Tego rodzaju świadomość metodologiczną neopozyty-wizmu zaliczał Witkiewicz do rozumowań z rodzaju „wishful thinking". Wedle niego neopozytywizm był doktryną ontologicznie wyjątkowo niespójną i oscylował między psychologizmem ze wszystkimi jego spiry-tualistycznymi konsekwencjami a materializmem fizykalnym. Neopozytywizm był dla niego emulsją „ma-chizmu" z „ordynarnym materializmem". Cechowało go „wyjście z czystego niby psychologizmu i przerzucenie się na skrajny fizykalizm" (t. IV, s. 347). Samego zaś Carnapa nazywa Witkiewicz „paradoksalnym psychologistą fizykalnym".46 Do materializmu zbliża neopozytywizm — zdaniem Witkiewicza — program fizykalizmu. Był to, jak wiadomo, program metodologiczny, który głosił, że jedynym obiektem poznania mogą być przedmioty fizycz- 45 H. Reichenbach, Powstanie filozofii naukowej, Warszawa 1960, s. 277—278. 46 W przypisie dodaje: „Brzmi to wprost paradoksalnie, a jednak tak jest na pewno, o ile się doprowadzi jego system do ostatecznych jego konsekwencji" (t. IV, s. 88). PolemiKa z pozytywizm 192 ne, czyli ciała. Domagał się on, by pojęcia wszystkich nauk można było sprowadzić definicyjnie do pojęć fizyki, czyli wypowiedzi o ciałach. Fizykalizm wydawał się być wysubtelnionym mechanicyzmem. Obowiązywała w nim nadal zasada redukcjonizmu, jednakże w , stosunku do mechanicyzmu znacznie złagodzona: „Fi- j zykalizm twierdząc, że pojęcia wszystkich nauk, a więc i biologii, dają się sprowadzić do pojęć fizykalnych, nie przesądza jeszcze, czy prawa biologii (a tym samym prawa psychologii czy socjologii) dają się wywieść z praw fizyki. Nie przesądza więc sporu na rzecz mechanizmu."47 „Złagodzenie" to polegało także na tym, że w obrębie samej fizyki fizykalizm nie domagał się, by wszystkie pojęcia fizyczne dały się sprowadzić do pojęć klasycznych mechaniki Newtona. Minimali-styczna postawa fizykalizmu zalecała: „O czym nie można mówić (z sensem), o tym trzeba milczeć." Dokonywał on zatem na ciele nauki i filozofii poważnej amputacji. Wszelkie wypowiedzi socjologii, psychologii, biologii oraz humanistyki w ogóle, które postulatu fizykalizmu nie spełniają, tj. nie dają się do języka fizyki sprowadzić, tracą ważność naukową jako wypowiedzi pozbawione empirycznej, intersensualnej i intersubiektywnej możliwości sprawdzenia. Przeważająca część wypowiedzi z zakresu nauki wraz z całą metafizyką zaliczona została więc do pseudozdań, zdań pozbawionych sensu. W ten sposób neopozytywizm starał się wszelkie badania i pytania dozwolone ograniczyć do ciał i pytań o ciała. Zabieg ten miał na celu zapewnienie zdaniom wszystkich nauk charakteru intersubiektywnego. Program fizykalizmu nie pozostawał jednak, zdaniem niektórych krytyków, w tym też Witkiewicza, tylko postulatem metodologicznym. Był on jednocześnie pewną tezą. Głosiła ona w swej konkluzji, że zdania 47 K, Ajdukiewicz, O tzw. neopozytywizmie, jw., s. 27. psychologiczne są przekładane na zdania fizykalne. Innymi słowy, „zdania psychologiczne znaczą to samo, co zdania fizykalne". Dla Witkiewicza taka konsekwencja fizykalizmu jest równoznaczna z materializmem: fizykalizm jest dla niego deklaracją materializmu. I tak Carnap, realizując tezę fizykalistyczną, dążył do zbudowania „systemu konstytucyjnego, w którym wszystkie pojęcia wszystkich dziedzin nauki byłyby sprowadzalne do paru pojęć zasadniczych" (t. IV, s. 342). Tym samym nawiązywał on — zdaniem Witkiewicza — wprost do XIX--wiecznego materializmu.48 Cała konstrukcja Carnapa wspierała się na fałszywej tezie o wzajemnej sprowa-dzalności zdań psychologicznych i fizykalnych.49 Odpowiedzialnością za materialistyczne implikacje doktryny neopozytywistyczinej obarcza Witkiewicz utożsamienie przez Carnapa sprowadzalności z przypo-rządkowalnością. Wedle pierwszego można mówić jedynie o sprowadzalności (czyli przekładalności i zastępowalności) zdań fizykalnych do zdań psychologicznych, ale tylko o przyporządkowalności pewnych terminów poglądu fizykalnego pewnym terminom języka psychologicznego, „np. pojęciu danego czerwonego koloru odpowiada pojęcie — taka to a taka ilość drgań".50 Główny zarzut kierowany przez Witkiewicza pod adresem Koła Wiedeńskiego, t j. zarzut materializmu, budzi szereg wątpliwości. W świetle interesującej interpretacji tezy fizykali-stycznej przeprowadzonej przez Ajdukiewicza wynika, iż z tezy tej może, ale nie musi, wynikać stanowisko materialistyczne. W interpretacji Witkiewicza „sprowadzalność" równoznaczna była z „zupełną wyrażalnością" wszystkich | l ! «» Por. t. IV, s. 172. 49 Por. t. IV, s. 351—352. "• Por. na ten temat t. IV, s. 338. 13 — Polemiki filozoficzne Część IV FILOZOFIA ONTOLOGICZNEGO PLURALIZMU Praca niniejsza pisana była prawie w zupełnej próżni — można powiedzieć: „sam na sam" z tekstem Witkiewicza. Nieliczne istniejące opracowania krytyczne poświęcane filozofii Witkiewicza są na tyle ogólne, a problemy tutaj poruszone na tyle szczegółowe, że przeważnie nie miałem z czym konfrontować przeprowadzonych analiz. Jest to zresztą zrozumiałe, skoro praca niniejsza dotyczyła polemik opracowywanych głównie na podstawie nie znanych rękopisów. Została ona na skutek tego pozbawiona przynajmniej częściowo w sposób naturalny pewnej istotnej warstwy, zajmującej zwykle w rozprawach tego typu ważne miejsce. Mianowicie warstwy, w której można by było porównać własne rekonstrukcje, interpretacje, uogólnienia i wnioski z mniemaniami i ustaleniami innych interpretatorów. Wydobywając jednak z kilku opracowań krytycznych, wbrew ich naturalnemu oporowi — skoro były poświęcone raczej sprawom ogólnym, nie mającym wiele wspólnego ze szczegółowymi polemikami — pewien materiał do dyskusji i korzystając z nowego materiału pozytywnego, jakiego dostarczyły polemiki, można było spróbować przeprowadzić pewne porównawcze generalizacje dotyczące filozofii Witkiewicza. Przedstawione wyżej spory filozoficzne Witkiewicza, niezależnie od ich polemicznego kontekstu, przynoszą bowiem szczegółowe omówienia wielu istotnych problemów jego filozofii. Chciałbym zatem, korzystając z nowego materiału, jakiego dostarczyły rękopisy polemiczne, zastanowić się nad ogólnym sensem tego stylu myślenia. Po pierwsze — umieścić poznanie filozoficzne w rozumieniu Witkiewicza w całości czynności poznawczych człowieka, odnieść właściwe mu pojmowanie zadań i zakresu filozofii do propozycji tradycyjnych obecnych w historii filozofii. Po drugie — ustalić miejsce Witkiewicza w polskiej filozofii, następnie odnieść system Witkiewicza do opozycji materializm—idealizm oraz, zgodnie z utartą konwencją obowiązującą w pracach tego typu co niniejsza, zastanowić się na koniec nad antynomicznością niektórych wątków jego filozofowania. 1. WITKIEWICZ O ZADANIACH I PRZEDMIOCIE FILOZOFII ORAZ JEJ MIEJSCU W KULTURZE Każda próba filozofii samookreślenia swego zakresu i funkcji jest już, jak się na ogół uważa, określoną filozofią. Mielibyśmy zatem tyle rozumień terminu „filozofia", ile pojawiło się historycznie filozofii. Wśród tej wielości można wszakże wyróżnić kilka głównych propozycji lokowania filozofii wśród całości czynności poznawczych człowieka.1 Jako przykłady wyraźnie przeciwstawnych sposobów samookreślania zadań i przedmiotu przez filozofię wymienia się najczęściej pozytywizm i neopozytywizm 1 Jako punkt odniesienia przyjmuję podział zaproponowany w pracy pt. Zakresowe i funkcjonalne rozumienie filozofii, w zbiorze rozpraw: Kultura i fetysze, Warszawa 1967, s. 9—43. z jednej strony oraz fenomenologię z drugiej. Różne sposoby rozumienia • terminu „filozofia" próbują także określać niektórzy historycy filozofii, rezygnując z kryteriów zakresu i metody, a jedynie ze względu na genezę i funkcję filozofii w kulturze. Nasuwa się pytanie, w jakim stosunku do nich pozostaje rozumienie terminu „filozofia" u Witkiewicza. Propozycja neopozytywistyczna dokonuje poważnej amputacji na ciele tradycyjnej filozofii. Wszelka wiedza, która ma zasługiwać na miano wiedzy autentycznej i wartościowej, powinna być zbliżona w swojej metodzie do badania empirycznego albo budowania systemów dedukcyjnych. Filozofia w rozumieniu tradycyjnym porównywana jest do nowotworu, który wyrósł na białych plamach wiedzy pozytywnej i wraz z postępem nauk szczegółowych skazany jest na obumarcie. Filozofia taka bądź zniknie zupełnie wyparta przez naukowe myślenie, bądź część jej zagadnień zostanie „naprostowana" przez wprowadzenie rygorów myślenia naukowego i następnie do wszelkich praw przywrócona w postaci teorii nauki albo metodologii (filozofia, o ile ma być nauką, może być tylko logiką nauki). Nie ulega wątpliwości, że Witkiewicza rozumienie filozofii odbiega znacznie od „propozycji neopozytywi-stycznej"2. Filozofia pozostaje dla niego wiedzą wartościową i autentyczną, pomimo że odbiega zarówno od modelu nauk eksperymentalnych, jak też nie jest teorią, czyli metodologią nauki. Nie zniknie ona, bowiem rozwijające się nauki wymagają coraz częstszych interwencji ze strony autonomicznie istniejącej filozofii. Poznanie filozoficzne nie jest dla Witkiewicza po- 2 Warto tutaj pamiętać o tym wszystkim, co już przy różnych okazjach na temat zadań, przedmiotu i miejsca filozofii zostało powiedziane, szczególnie w części II, rozd. l i 2, oraz części III, rozd. 113 niniejszej pracy. znaniem empirycznym, czyli eksperymentalnym, ponieważ, jak już było cytowane: „Filozofia nie była walką bezpośrednią z rzeczywistością, tylko uzgadnianiem płynących z niej koniecznych poglądów" (t. III, s. 225). A więc przedmiotem badania filozofii jest w jego mniemaniu rzeczywistość sama. Do jej poznania dochodzi się przez badanie poglądów na nią: potocznego, fizycznego, biologicznego, psychologicznego oraz dotychczasowych różnorodnych niedoskonałych poglądów filozoficznych. Poznanie filozoficzne nie może także być identyfikowane z teoria nauki. Co prawda jego przedmiotem badania są wymienione wyżej poglądy na świat, jednak przedmiotu jego opisu nie stanowi jedynie język nauki, lecz rzeczywistość pozajęzy-kowa, tj. całość bytu. Stosunek nauki i filozofii dla Witkiewicza nie musi mieć wcale charakteru konfliktowego. Nauki powinny badać i opisywać wycinek rzeczywistości przy pomocy wycinkowej aparatury pojęciowej, filozofia zaś opisywać całość rzeczywistości przy pomocy kompletnej aparatury pojęciowej (kompletu pojęć pierwotnych). Do opisu tego może dojść na drodze badania poglądów na rzeczywistość: naukowych, potocznych, jak również branych z tradycji filozoficznej. Między nauką a filozofią dochodzi do współpracy i nie może być mowy o wypieraniu drugiej przez pierwszą: „... same one [nauki — przyp. B.M.] potrzebują prześwietlenia w jakimś ogólnym poglądzie filozoficznym właśnie, tzn. poza ściśle naukowym, ściśle pozafizykalnym, który by im dopiero wyznaczył właściwe miejsce i ograniczył "włażenie jednych na tereny drugich, jako proceder beznadziejny, wytwarzający tylko pomieszanie pojęć i poglądów" (t. III, s. 353). Filozofia wyznacza zatem poszczególnym dyscyplinom szczegółowym właściwe im miejsce w całości poznania oraz zajmuje się wyjaśnieniem używanych przez nie pojęć podstawowych, sama zaś z ich wyników cząstkowych wyprowadza nych błędów, których wyrazem były wszystkie dotychczasowe systemy monistyczne. Pojmowania filozofii przez Witkiewicza nie można identyfikować z propozycją empiriokrytyczną także ze względów już wspominanych wyżej przy okazji odniesień do propozycji neopozytywistycznej i fenome-nologicznej. Idzie o to, że program empiriokrytyczny traktuje filozofię wbrew przekonaniu Witkiewicza jako dziedzinę empiryczną, a ponadto łączy często dążność do wszechobejmującej syntezy wyników nauk z postulatem „oczyszczenia" doświadczenia właśnie w procesie rozwoju nauki. „Oczyszczenie" doświadczenia, obecne np. u Macha i Avenariusa, będące wyrazem „powrotu do naturalnej pozycji obserwacyjnej wobec świata", z którym mamy do czynienia także u Husserla, prowadzi do analogicznych jak u niego konsekwencji ontologicznych. Mianowicie do trwałej destrukcji indywidualnego podmiotu ludzkiego. W obrębie propozycji empiriokrytycznej wyjście z bezpośrednich danych, w tym wypadku „jakości czy elementów wrażeniowych", po odrzuceniu jaźni jako zbędnego metafizycznego konstruktu uniemożliwia już trwale wśród danych doświadczalnych odnalezienie pierwotnej jedności, właściwej owej jaźni, która to jedność nie była wedle Witkiewicza wynikiem doświadczenia, lecz stanowiła jego odrzucony właśnie pierwotny warunek. Propozycja funkcjonalna — jest to próba określenia sensu terminu „filozofia" abstrahująca od zakresu i metody, lecz określająca go ze względu na genezę i funkcję. Filozofia jest zatem traktowana jako „dyskursywny sposób wyrażenia poglądu na świat" i wyróżniona z całości czynności poznawczych ze względu na swoiste pytania, wokół których organizuje swoje dociekania. Funkcja nie stanowi dla Witkiewicza kryterium wystarczającego wyróżnienia wyłącznie filozofii z całości czynności poznawczych człowieka, lecz raczej pozwala mu wyróżnić z całości działań ludzkich specyficzne formy aktywności twórczej. A mianowicie obok filozofii także sztuką i religię. Miejsce w kulturze obok nauki6 wyznacza filozofii, sztuce i religii wspólna trzem ostatnim geneza i do pewnego stopnia też funkcja. Jak już było wielokrotnie powtarzane, byt dla Witkiewicza jest „par excellence dwoisty, i to podwójnie: jako ja i świat dookolny i przestrzennoczasowość". Mamy oto z jednej strony indywiduum składające się z przepływającego w czasie strumienia jakości i jego przestrzenne ciało oraz — z drugiej — świat zewnętrzny. Człowiek w całości bytu zajmuje wyróżnioną pozycję, zawieszony jest między dwiema nieskoń-czonościami: nieskończonością „tak w małości, jak w wielkości". A więc zawieszony jest między nieskończoną małością cząstek elementarnych materii i nieograniczoną wielkością wszechświata. Człowiek jako istota ograniczona przestrzennie i czasowo natrafia w swoich aspiracjach poznawczych nakierowanych na taki oto podwójnie nieskończony byt na granicę nie do przebycia. Jest nią, biorąca się z owej niewspół-mierności podmiotu poznającego i poznawanego przedmiotu — Tajemnica Istnienia. Granica ta wyznacza w całości nieskończonego bytu obszar świata dostępny poznaniu człowieka. Tak oto Tajemnica Istnienia wyznacza granice Prawdzie Absolutnej, która jest jednak w jakiś sposób ograniczona i dlatego nazywa ją Wit-kiewicz Prawdą Absolutną Negatywną. Innymi słowy, Tajemnica Istnienia wyznacza granice filozofii. Istota ludzka o takiej, a nie innej strukturze wewnętrznej, bytująca w takim, a nie innym świecie, z całości istnienia wyróżniona została posiadaniem szczególnej właściwości — zdolnością przeżywania uczucia meta- 0 Kryterium wyróżnienia nauki z całości poznania zostało szczegółowo omówione w rozd. l części II pt. Fizyka a metafizyka niniejszej pracy. 14 — Polemiki filozoficzne fizycznego. Uzyskiwany na kilku drogach dystans wobec samego siebie i świata, czyli poczucie „dziwności Istnienia", jest wstępem do stanu jedynego w swoim rodzaju, tj. stanu przeżywania „uczucia metafizycznego". Uczucie metafizyczne to, po pierwsze, przeżywanie bezpośredniej jedności naszej jaźni, naszego „ja" jako jedności strumienia jakości, jako jedności w wielości jakości. Po drugie, przeżywanie jedności nieprzestrzennej jaźni z naszym przestrzennym ciałem i po trzecie wreszcie, przeżywanie jedności naszej jako ograniczonego indywiduum z całym nieskończonym światem, czyli jedności „ja" z „nie-ja". Powiada Wit-kiewicz także, że przeżywając uczucia metafizyczne, przeżywamy „Tajemnicę Istnienia jako jedność w wielości". Uczucie metafizyczne jest ponadto jednakowe dla wszystkich ludzi, zaś tylko partykularne są „uczucia życiowe" i intelekt. Uczucia metafizyczne opatruje Witkiewicz ponadto przymiotnikami wartościującymi w rodzaju „najrzadsze", „najcenniejsze" itp. Wracając do głównego toku wywodu — jaki związek ma „uczucie metafizyczne" z propozycją funkcjonalną wyróżnienia filozofii z całości czynności poznawczych człowieka oraz określenia jej miejsca w kulturze obok nauki, religii i sztuki? Otóż przeżycie „uczucia metafizycznego" przynosi religia, filozofia i sztuka zarówno w akcie kreacji, jak i odbioru. „To poczucie jedności naszego «ja», bezpośrednio dane, które nazwiemy jakością jedności i które musimy uznać za istniejące zawsze w «tle zmieszanym* innych jakości, leży u podstawy uczucia niepokoju metafizycznego, którego przejawami u wyższych Istnień Poszczególnych jest religia, filozofia i sztuka, mające wspólne źródło, ale zróżniczkowane w ciągu społecznego rozwoju. [...] Sztuka, jak to postaramy się wykazać, w istocie swojej, nie w nieistotnych jej elementach, jest wyrazem tej jedności każdego Istnienia Poszczególnego, w której przeciwstawia się ono wszystkiemu temu, co nim nie jest: całości Istnienia" (t. I, s. 6—7). Mamy oto innymi słowy wyraźnie powiedziane — tym, co wspólne religii, filozofii i sztuce, jest ich geneza, zaś tym, co pozwala odróżnić je i określić ich specyfikę, jest funkcja, ale także zakres i tworzywo ich kreacji. „Twórczość artystyczna jest bezpośrednim potwierdzeniem prawa samotności jako tego, za cenę czego istnienie w ogóle jest możliwym, i to potwierdzeniem nie tylko dla siebie, ale i dla innych Istnień Poszczególnych, tak jak ono samotnych; jest potwierdzeniem Istnienia w jego metafizycznej okropności, a nie usprawiedliwieniem tej okropności przez stworzenie systemu pojęć łagodzących, jak to jest w religii, lub systemu pojęć wskazujących rozumowo konieczność takiego, a nie innego stanu rzeczy dla Całości Istnienia, jak to ma miejsce w filozofii" (t. I, s. 11). Tym, co różni sztukę, religię i filozofię, jest nie tylko funkcja, ale i tworzywo. W przypadku pierwszej stanowi je kombinacja niepojęciowych elementów Czystej Formy. W przypadku drugiej — „konstrukcja uczuć" ujęta w symbolizmie właściwym poszczególnym kultom, zaś w przypadku trzeciej — „konstrukcja pojęć", czyli przetworzenie rozumowe pojęć dostarczonych przez pogląd życiowy i powiązanych między sobą związkami koniecznymi. Na marginesie można dodać, że różnica tworzywa pociąga za sobą inną jeszcze różnicę między religią a filozofią. Pierwsza dziedzina twórczej aktywności człowieka pozbawiona jest możliwości kumulowania, nie można w odniesieniu do niej mówić o postępie, lecz tylko o zmianie symboliki kultów, która w postaci osobowej czy bezosobowej zakrywa przed człowiekiem „straszliwą, niezrozumiałą tajemnicę świata poza nim istniejącego". W filozofii, przeciwnie, istnieje postęp rozumiany jako uściślanie aparatury pojęciowej. Pozostawiając na boku rozważania nad swoistością Fizyka a metafizyka Polemika z filozofiami fizyki 39 38 wszystkim są byty osobowe. Ponadto opis ten traktuje elementarne składniki materii jako martwe rozciągłości w ruchu, podczas kiedy w gruncie rzeczy są one dla Witkiewicza żywymi monadami. Taki opis skazany jest na fikcyjność, powinien on ją sobie uświadomić i musi się z nią pogodzić. Fikcja fizyki ma tę jednak — zdaniem Witkiewicza — właściwość, iż jest „laboratoryjnie skuteczna", „technicznie wydajna w sferze jej właściwej". Tak rozumianej fizyki nigdy Wit-kiewicz nie krytykował: „Tak pojąwszy, szerzej niż się to czyni normalnie, absolutną niewystarczalność fizyki dla opisu materii martwej (nie mówiąc już o żywej) i nieadekwatność jej z żadnym stanem rzeczy — ten stan rzeczy sam jest jakby przez nią stworzony na tle fikcyjnej, w monadystycznym ujęciu rzeczywistości, koniecznej w pewnym sensie złudy materii martwej — tym bardziej możemy zgodzić się na metodę hipotez pracy w jej obrębie" (t. III, s. 224). Opis fizyki stanowi pewnego rodzaju prowizorium. Jest on tylko przybliżony i nie wyczerpuje do dna rzeczywistości nawet w jej własnych, fizykalnych wymiarach. Dotyczy on — zdaniem Witkiewicza — fikcji, ponieważ odnosi się do materii martwej. Taka jego kwalifikacja staje się oczywista wówczas, jeśli przyjmuje się, tak jak to czyni Witkiewicz, pogląd monadystyczny. Jest to opis z konieczności tylko statystyczny, ponieważ stosunki panujące w świecie jawiącej się fizykowi materii martwej są tylko statystycznym wyrazem stosunków panujących w jedynym rzeczywistym świecie monad. Świat ten ze względu na różnice rzędu wielkości nie może być fizykowi bezpośrednio dostępny. Witkiewicz zauważa oczywiście ewolucję fizyki. Jego zdaniem jednak musi kiedyś nastąpić kres rozwoju tej dyscypliny. Ewolucja jej wyraża się przede wszystkim w różnym pojmowaniu — na różnych szczeblach jej rozwoju — ostatecznych składników, z któ- rych składają się ciała. Od przestrzennych nieprzeni-kliwych bytów posiadających masę począwszy, na niewyobrażalnych matematycznych fikcjach kończąc. Rozwój jej wyznaczony jest postępami matematyki, nowymi odkryciami, a także nastawieniem uczonych interpretujących rzeczywistość w kierunku już to bardziej „idealistyczno-matematycznym", już to „realno--rozciągłościowo-ruchowym". Pod niezmienną fasadą gmachu, jak powiada Witkiewicz, fizyka ulega ciągłym wewnętrznym fluktuacjom: przebudowaniem i ulepszeniom. Przewidywany przez niego kres jej rozwoju nastąpi wówczas, kiedy osiągnie ona maksymalny punkt swego rozwoju dla danego gatunku istot myślących, dla którego możliwości poznawczych ograniczenie stanowi z jednej strony małość ostatecznych składników materii (które stają się zbyt „drobnoziarniste" dla naszych zmysłów), z drugiej zaś, przerastające możliwości człowieka komplikacje formuł matematycznych stosowanych w fizyce. Symptomy pierwszego ograniczenia objawiły się już dziś w skonstatowaniu zmiany przedmiotu badania w trakcie samego faktu badania, a także — zdaniem Witkiewicza — w teorii indeterminizmu dzisiejszej fizyki. Idzie mu o tzw. „indeterminizm ułomnościowy", wynikający z niemożności dotarcia do zbyt drobnych składników i ustalenia przez to praw nimi rządzących. Innym symptomem ograniczenia jest zupełna niewyobrażal-ność rzeczywistości fizykalnej wyrażanej w formułach matematycznych najnowszej fizyki. Ze względu na właściwą jej wycinkowość, fikcyjność, statystyczność, przybliżoność ł tymczasowość fizyka nie może rościć sobie pretensji do bycia „Systemem Prawdy Absolutnej". Jest ona po prostu „naj-wygodniejszym opisem rzeczywistości", „teorią wygodną według zasad konwencjonalizmu a la Poinca-re". Kryteria prawdziwości obowiązujące teorie fizyczne są zatem dla Witkiewicza paradoksalnie zmini- Polemika z filozofiami fizyki 41 Fizyka a metafizyka 40 malizowane: „Nauka, która operuje precyzyjnymi instrumentami i absolutnie precyzyjnymi wzorami matematycznymi i które się w dodatku pozornie z absolutną dokładnością sprawdzają, może rościć sobie pretensję do prawdy względnej, i to bardzo ograniczonej" (t. III, s. 229). Poprzez uświadomienie fizyce jej ograniczeń starał się Witkiewicz wyznaczyć w całokształcie naszej wiedzy właściwe jej miejsce. Rozgraniczenie kompetencji fizyki, biologii, psychologii i filozofii zapobiec miało chronicznym skłonnościom fizyki do nie uprawnionego wkraczania w niedozwolone dla niej obszary: „Wyzbyć się trzeba mimo całej dla niej czci w dozwolonym zakresie strachu przed autorytetem fizyki, który doprowadził do tego, że co fizyk nam powie, a co często ma wartość metodologiczną albo opisową w danym specjalnym wypadku czy na małym wycinku zjawisk, zwykliśmy przyjmować jako prawdę ontologicz-ną, choćby ona była w sprzeczności z najoczywistszy-mi oczywistościami — przykład: krzywizna przestrzeni i skończoność świata, fale prawdopodobieństwa i cały indeterminizm itp." (t. IV, s. 41). W innym miejscu na ten sam temat Witkiewicz napisał: „Trzeba zdać sobie sprawę z tego i włączyć fizykę w system jakiejś ogólnej ontologii, prawdopodobnie monadystycznej, a nie starać się z niej zrobić to, czym ona z założenia być nie może, t j. samowystarcza-jącą ontologią" (t. III, s. 349). W obrębie poziomu pierwszego, obok poglądu potocznego i fizyki, szczególną rolę poznawczą przypisywał Witkiewicz także biologii deskryptywnej. Uważał ją, w przeciwieństwie do fizyki, za jedyną adekwatną dyscyplinę nauk szczegółowych, tj. taką, która jest w stanie bez zniekształceń opisywać stwory żywe, czyli w myśl koncepcji monadystycznej — jedyną prawdziwą rzeczywistość. Zapewne też dlatego ani z biologią, ani z niej wyrosłymi koncepcjami filozoficznymi nie podejmował polemiki. Biologia stanowiła dla niego jedyną dziedzinę poznania adekwatną, chociaż jednak dla opisu całości bytu niewystarczającą — opisywała ona byt jedynie „od zewnątrz" i wymagała przeto dopełnienia przez psychologię. Na poziomie drugim umieszcza Witkiewicz typ poznania filozoficznego, a właściwie wyłącznie postulowaną przez siebie metafizykę. System ten w jego mniemaniu zrywa z dotychczasowymi, opartymi na nieporozumieniach, filozofiami i dlatego w odróżnieniu od tamtych proponuje nazywać go systemem Ontologii Ogólnej. Poznanie filozoficzne różni się od poznania naukowego przede wszystkim przedmiotem opisu i badania. Przedmiotem opisu jest tutaj całość bytu, a nie jego „wycinek". Przedmiotem badania zaś nie rzeczywistość sama, lecz poglądy na nią z poziomu pierwszego. A więc pogląd potoczny i naukowy: fizyczny, biologiczny, psychologiczny, oraz poglądy z obszaru między poziomami, tj. dotychczasowe, różnorodne, niedoskonałe poglądy filozoficzne: „...filozofia nie była walką bezpośrednią z rzeczywistością, tylko uzgadnianiem płynących z niej koniecznych poglądów" (t. III, s. 225). Witkiewicz wyraża przekonanie, iż takie określenie przedmiotu badania filozofii nie było dotąd nigdy explicite wyrażone, chociaż proces takiego uzgadniania różnych poglądów filozoficznych był implicite zawarty w historii filozofii. Przedmiot, zadania, metodę filozofii określa Witkiewicz następująco: „Filozofia jest dążeniem do zdania sprawy w ściśle pojęciowych wymiarach [...] ze stosunku poglądu życiowego [...] do poglądu psychologi-stycznego i fizykalnego, które to oba poglądy, oba nie do odparcia, konieczne do przyjęcia, są mimo pozorów (Chwistek) niesamowystarczające [...]. Zadaniem więc filozofii jest, po pierwsze, przez eliminację niemożliwości dojść do jednoznacznego, koniecznego takiego, Filozofia ontologicznego pluralizmu Miejsce filozofii witkiewicza we współczesnej mu filozofii 219 (1934) spowodowane przeczytaniem przez niego Elementów..., Realizmu radykalnego, a także innych prac Kotarbińskiego z tego okresu.8 Atak Kotarbińskiego (1936) nastąpił po zapoznaniu się z Pojęciami i twierdzeniami... Obrona zaś Witkiewicza była repliką na recenzję Kotarbińskiego z Pojęć i twierdzeń... Witkie-wicz zgodnie z zasadą, iż każda krytyka wymaga odpowiedzi ze strony atakowanego, próbował ustosunkować się zawsze do zarzutów kierowanych pod swoim adresem. W sporze brakuje obrony Kotarbińskiego przed zarzutami Witkiewicza. Na to, że jednak je znał, wskazuje wzmianka Witkiewicza w jednej z jego prac: „Patrz Krytyka poglądów T. Kotarbińskiego, 1935. Biurko moje i Kotarbińskiego." Polemika z Kotarbińskim nie jest czymś zupełnie nie znanym. Witkiewicz w dwudziestoleciu międzywojennym wielokrotnie przy różnych okazjach, m.in. na posiedzeniach naukowych Towarzystwa Filozoficznego, miał sposobność polemizować z Kotarbińskim. Część sporów została opublikowana w czasopismach filozoficznych, np. recenzja Kotarbińskiego z Pojęć i twierdzeń... oraz tamże replika9 Witkiewicza; publikowane były także często głosy w dyskusjach po wygłoszonych przez nich referatach. Oto np. co powiedział Kotarbiński po wysłuchaniu referatu Witkiewicza wygłoszonego na Zjeździe Filozoficznym w Kra- 8 Tegoż autora Realizm radykalny, „Przegląd Filozoficzny" 1930, z. 4. Referat wygłoszony na VII Międzynarodowym Zjeździe Filozoficznym w Oksfordzie odbytym w dn. l—5 września 1930 r. 9 T. Kotarbiński, St. I. Witkiewicz, „Pojęcia i twierdzenia implikowane przez pojęcie Istnienia" [Recenzja], „Przegląd Filozoficzny" 1936, R. 39, z. 2 (przedruk w: T. Kotarbiński, "Wybór pism); recenzja ta wraz z odpowiedzią Witkiewicza została także opublikowana w formie broszury pt. Recenzja i replika, Warszawa 1936, zaś sama replika, nosząca tytuł Odpowiedź Tadeuszowi Kotarbińskiemu, ogłoszona w „Przeglądzie Filozoficznym" 1936, z. 2, została przedrukowana również w t. III Pism, s. 293—303. kowie w roku 193610: „Wypowiedziałem się na wspomnianym miejscu [w recenzji z Pojęć i twierdzeń... — przyp. B. M.] w sprawie pewnych zbieżności moich tendencji z niektórymi tendencjami Prelegenta, wysunąłem jednak szereg sprzeciwów, uderzając głównie na trudność przetłumaczenia na swój język luźnych Jego wypowiedzi. Podobne trudności udaremniają mi i teraz udział w dyskusji merytorycznej, gdyż dla wyrównania głęboko sięgających nieporozumień słownych potrzebna jest szczegółowa dyskusja w warunkach umożliwiających długotrwałe wspólne skupienie się na temacie." Ponadto był Kotarbiński autorem dwóch innych obszerniejszych, opublikowanych już po drugiej wojnie wypowiedzi na temat filozofii Witkiewicza.11 W każdym razie o polemice Witkiewicza z Kotarbińskim (po raz pierwszy można mówić o polemice w pełnym tego słowa znaczeniu, dotąd omówione były raczej monologami krytycznymi Witkiewicza) nie można powiedzieć, że była zupełnie nie znana, tak jak nie znane były polemiki zawarte wyłącznie w ujawnionych niedawno rękopisach. Go prawda, zasadniczy fragment polemiki z Kotarbińskim, tj. rozdział poświęcony w całości krytyce poglądów Kotarbińskiego (napisany w 1934 r.), przeleżał dotąd nie publikowany wraz z rękopisami innych polemik, jednak rękopis ten, jak widać z powyższego, nie stanowił jedynego źródła, z którego można było czerpać wiadomości na temat ich sporu. Ponieważ praca niniejsza stawiała sobie za cel omówienie nie znanych polemik filozoficznych Witkiewicza, spór Witkiewicza z Kotarbińskim zostanie potrak- » Por. t. III, s. 352—364; dyskusja, która odbyła się po referacie, opublikowana została w „Przeglądzie Filozoficznym" 1936, R. 39, z. 4. 11 T. Kotarbiński, Stanisław Ignacy Witkiewicz (wspomnienie), „Przegląd Filozoficzny" 1946, z. 3—4, przedruk w: T. Kotarbiński, Wybór pism, oraz Filozofia St. I. Witkiewicza: w St, 1. Witkiewicz, Czlowiek i twórca. Księga pamiątkowa... Filozofia ontologicmego pluralizmu Miejsce filozofii Witkiewicza we współczesnej mu filozofii 221 towany w pewnym skrócie, jednak na tyle wyczerpująco, by można było sobie zdać sprawę z miejsca, jakie zajęła filozofia Witkiewicza w polskiej filozofii okresu dwudziestolecia międzywojennego. W istotę polemiki najlepiej wprowadza niezwykle trafna fraszka Kotarbińskiego: Do jasnych dążąc głębin, nie mógł trafić w sedno Siedź pewien obdarzony naturą ' wybredną. Dokądkolwiek wędrował, zawsze ; i' nadaremno: Tu jasno, lecz płytko — tam głębia, lecz ciemno. Obrazując sytuacją metodologiczną w filozofii przy pomocy takiej opozycji, sam wybrał pierwszą możliwość, opowiadając się za filozofią skromną, skoncentrowaną na doskonaleniu narzędzi służących analizie pojęć podstawowych, a nie uwikłaną w wielkie tradycyjne spory. Opozycja tak sformułowana charakterystyczna była zresztą dla całej myśli pozytywistycznej, w której nurcie mieścił się też pozytywizm polski, tzw. szkoła Iwowsko-warszawska z Twardowskim i Kotarbińskim jako dwoma swymi najwybitniejszymi przedstawicielami. Spór Witkiewicza z Kotarbińskm był zatem bezpo- , średnim przedłużeniem omówionych polemik z pozy- ' tywizmem. Witkiewicz z miejsca odrzucał wybór „płytko, ale jasno", jak również całą alternatywę „tu jasno, lecz płytko — tam głębia, lecz ciemno". Był przekonany, że wytrwała praca myślowa pokoleń może doprowadzić do względnie jasnego i ostatecznego rozstrzygnięcia nie tylko banalnych, lecz również fundamentalnych tradycyjnych problemów filozofii. Spór dotyczył głównie problemów filozofii ścisłej — ontologii i teorii poznania, ale także niektórych kwestii logicznych; poza jego nawiasem pozostawała nie mniej istotna część poglądów Kotarbińskiego — zagadnienia etyczne i prakseologiczne. Filozofia Kotarbińskiego podobnie jak pozytywizm nakładała pewne restrykcje na poznanie. Za jedyną wiedzę uprawnioną uznawała sądy o rzeczach oraz twierdzenia metodologii nauk i logiki formalnej. Wszelkie wypowiedzi na temat „zdarzeń", „stanów rzeczy", „stosunków", „własności" dotyczą problemów pozornych, niewartych tego, by się nimi w ogóle zajmować, chyba że zdania terminy te zawierające rozumiane będą jako powiedzenia „skrótowo-zastępcze", komunikujące, że istnieją „rzeczy, które są takie a takie, jakoś się mają lub zmieniają". Same zaś terminy określające cechy, stosunki, zdarzenia uzna się za nazwy pozorne. Oto teza reizmu w interpretacji onto-logicznej. Dołącza do niej Kotarbiński tezę reistyczną w interpretacji semantycznej: jest nią dyrektywa zalecająca wszelkie wypowiedzi zawierające nazwy pozorne sprowadzić definicyjnie w celu nadania im realnego sensu do zdań zawierających wyłącznie nazwy jakichś rzeczy. Oczywiście nie idzie tu o zalecenie faktycznego przetłumaczenia całego języka potocznego i naukowego na wypowiedzi o rzeczach i ich własnościach oraz relacjach między nimi, tj. na wypowiedzi zbudowane wyłącznie z czasowników opisujących relacje, przymiotników opisujących własności oraz rzeczowników będących nazwami rzeczy, lecz o zwrócenie uwagi na to, że aby wypowiedzi mówiące o „samoistnym istnieniu" stanów, procesów, cech mogły być uznane za sensowne, muszą być traktowane jako zwroty zastępcze i muszą dać się przełożyć bez zmiany treści na wypowiedzi o rzeczach, ich własnościach i relacjach między nimi. W ten sposób neopozytywistyczne rozgraniczenie i zarazem ograniczenie wiedzy uprawnionej do wypo- 222 Filozofia ontologicznego pluralizmu wiedzi przedmiotowych i wypowiedzi odnoszących się do języka nauki, czyli ograniczenie całej wiedzy do wiedzy empirycznej z jednej strony i do logiki nauki z drugiej strony, zostało przez Kotarbińskiego uzupełnione tezą nie będącą ani jednym, ani drugim, tezą sensu stricto metafizyczną, mówiącą o wyłącznym istnieniu rzeczy, i to rzeczy cielesnych. Stanowisko Kotarbińskiego jest więc odmianą materializmu, którą nazwał pansomatyzmem lub reizmem pansomatystycznym. Pozwoliło mu to uniknąć terminu „materializm", pociągającego za sobą zbyt wiele historycznych skojarzeń. Przez ciało (soma) rozumiał wszystko to, co posiada wymiary przestrzenne, masę i, istnieje w czasie. Teza ontologiczina reizmu głosiła, że istnieją tylko ciała, czyli rzeczy cielesne, zaś reszta jest tylko tworem naszego umysłu. Swój materializm nazwał Kotarbiński pansomatyzmem, zaś filozofię Witkiewicza można nazwać panpsy-chosomatyzmem. Różnica jest zatem zasadnicza. Tym, co ich łączyło, był nominalizm. O filozofii Kotarbińskiego można powiedzieć, że była skierowana przede wszystkim przeciw wszelkiemu hipostazowa-niu. Twierdził on, że wszystkie błędy dotychczasowej filozofii biorą się z nie dość ostrożnego posługiwania się nazwami ogólnymi (nie będącymi nazwami rzeczy), z przypisywania realnego bytu powszechnikom. Podobnego zdania był też i Witkiewicz. I jeszcze jedno. Wynika z powyższego, że reizm był j antytezą fenomenologii, która właśnie powszechnikom przypisywała byt bardziej realny niż czemukolwiek j innemu. Ontologia fenomenologów i Kotarbińskiego była biegunowo różna. Między biegunem pozytywistycznym, ze skłonnością do materializmu, a esencjali-stycznym, reprezentowanym przez Ingardena, rozpięta była filozofia polska okresu międzywojennego. Żadnego z tych stanowisk nie akceptował Witkiewicz. . Atak Witkiewicza, podobnie jak jego krytyka empi- Miejsce filozofii Witkiewicza we współczesnej mu filozofii 223 riokrytyków, filozofów analitycznych oraz neopozyty-wistów, wyszedł od krytyki „werbalnego monizmu", właściwego także stanowisku reistycznemu: „Jednak ostatecznie w przestrzeni według koncepcji monady-stycznej nic nie ma prócz IPN, według reistycznej — nic prócz rzeczy, ale za to w dwóch rodzajach [...] tylko rzeczy, nic, tylko rzeczy i ich własności. Ale od razu są rzeczy nie-doznające i doznające [...] a odróżniają się od siebie właściwościami, które w nie-dozna-jących się nie powtarzają. Od razu pozorny monizm jest zachwiany — okazuje się on czysto werbalnym założeniem. Jeśli reizm prowadzi do monadyzmu — jestem reistą, jeśli nie, muszę go zwalczać jako pozorny monizm — to gorsze niż «pozor;na nazwa» (t. IV, s. 121). Procedury Kotarbińskiego przypominają Witkiewi-czowi zabiegi Macha, który dążąc do uzyskania monizmu immanentnego, starał się sprowadzić wszystko do elementów wrażeniowych, tj. jakości, ale nie mógł uniknąć podziału tych ostatnich na zewnętrzne i wewnętrzne oraz uczucia, i w ten sposób zmuszony był do przyjęcia podmiotu jako „praktycznej jednostki" itp., czyli tego wszystkiego, co ze stanowiskiem mo-nistycznym nie dawało się pogodzić. Podobnie dzieje się w reizmie, zamierzony monizm materialistyczny przekreślony zostaje przez nieuniknione przyjęcie „rzeczy doznających". Oto punkt wyjścia krytyki reizmu ontologicznego. Krytykuje dalej Witkiewicz także jego sformułowanie metodologiczne (semantyczne). Niesłuszne jest, jego zdaniem, stanowisko Kotarbińskiego zabraniające mówienia o stanach i jakościach, abstrahując od rzeczy, którym one przysługują, np. o formie i kolorze jabłka w abstrakcji od samego jabłka. Istnieją, zdaniem Witkiewicza, pewne typy jakości, które występują samodzielnie, np. zapachy i dźwięki — ich związek z rzeczami jest bardzo luźny, „oczywiście jeśli 224 Filozofia ontologicznego pluralizmu chodzi o bezpośrednie przeżywanie, a nie o wiedzę nas/ą o naturze, skojarzeniowo raczej z rzeczami są związane" (t. IV, s. 119). Traktowanie jakości jako całości względnie autonomicznych jest, zdaniem Witkiewicza, niepodważalną zdobyczą psychologizmu, z którą Kotarbiński zupełnie się nie liczy (dla Witkiewicza, jak wiadomo, pierwotnymi elementami bytu są indywidua żywe i wielość jakości, występująca w strumieniu ich świadomości).12 Jako ilustrację sprzeczności, w jakie uwikłany jest reizm semantyczny, podaje Witkiewicz próbę zdefiniowania w jego terminach np. tonu muzyczego. Kotarbiński nadużywając słowa „jakoś" powiada: „jakoś się słyszy jeden ton" — oczywiście nie jest to dla określenia jego wystarczające. Witkiewicz zastanawia się, czy można to zdefiniować jako np. operację pociągania smyczka po strunach, ale „operacja" to w reizmie hipostaza; a więc może można określić ton jako ustosunkowanie się smyczka i struny, oczywiście „ustosunkowanie" jest też hipostaza; a może poprzez tarcie; są tylko rzeczy trące, a „tarcie" to nazwa pozorr na. Czym jest ton jako taki, w reizmie nie wiadomo, konkluduje Witkiewicz, jest on tutaj traktowany po prostu jako hipostaza. „Tu jest coś naciągniętego — to się wyczuwa bezwzględnie, ale to, że tak jest, trzeba udowodnić, a to jest trudniejsze zadanie" (t. IV, s. 120). W swej krytyce reizmu poświęca Witkiewicz dalej wiele miejsca analizie pewnych „istności nie będących rzeczami rozciągłymi i bezwładnymi", odrzuconych przez Kotarbińskiego jako „nazwy pozorne". Idzie tu oczywiście nadal o jakości — Witkiewicz wprowadza szereg ich podziałów: na analityczne, syntetyczne, istotne, wewnętrzne, zewnętrzne, formalne itp. Rozważania te prowadzą do wykazania, że wyeliminowa- 13 Por. t. IV, s. 119. -- --,= -..-..'„ ..,..,. Miejsce filozofii włtkiewicza we współczesnej mu filozofii 225 nie jakości jako „nazw pozornych" i przyjęcie „rzeczy" jako pojęcia pierwotnego niczego nie załatwia i przeoczą istotny fakt, że „wszystkie najtęższe łby świata analizując od wieków pojęcie rzeczy nic nie mogły w niej znaleźć prócz jej własności" (t. IV, s. 121). Istota sporu leży jednak gdzie indziej. Co do tego polemiści są zgodni, tutaj upatrują obaj różnice między pansomatyzmem a panpsychosomatyzmem. Najlepiej będzie oddać im głos. Witkiewicz: „... rzecz to dla nas związek prawidłowej jakości, to prawo, które wyraża możliwe następstwo jakości w n a s z y m trwaniu; ale poza tym, czym jest dla nas, rzecz musi być czymś sama dla siebie, a ponieważ nic prócz żywych stworów samo dla siebie istnieć nie może, a rzeczy żywymi stworami, jak dla animistów, dla nas nie są, więc muszą być zbiorowiskiem IPN — to jest skrócony argument monadystyczny [...] Reizm z tego, czym są rzeczy martwe poza naszą ich percepcją, sprawy nie zdaje i nie może wyrazić ich przez związek jakości dla nas, bo nie uznaje jakości. Ale nawet czym są rzeczy poza ich własnościami dla nas, a nie tylko poza naszą aktualną percepcją, reizm nie mówi: po prostu rzeczy są, «jakoś» istnieją, chyba że czystą rozciągłość uznamy za istotę ich bytu, jak Descartes; ale rozciągłość jest pusta, niesamodzielna, w granicy widmo. Problem, czym są rzeczy, pozostaje w reizmie nie rozwiązany. A cóż możemy powiedzieć o systemie, który tego problemu nawet postawić jako nierozwią-zalnego się nie stara: że nie jest systemem filozoficznym, tylko częściowym rozwiązaniem, które jest dobre w obrębie nauk przyrodniczych, ale nie w filozofii" (t. IV, s. 128). Kotarbiński do tezy monadystycznej Witkiewicza ustosunkował się w recenzji z Pojąć i twierdzeń...13. 13 T. Kotarbiński, St. I. Witkiewicz, „Pojęcia i twierdzenia...", jw., s. 877—878. 15 — Polemiki filozoficzne 230 Filozofia ontologicznego pluralizmu wspomnienia Ingardena o Witkiewiczu13, że odbywali razem wycieczki górskie, podczas których głównym tematem rozmów była filozofia. Utrwalone zostały niektóre dyskusje nad referatami Witkiewicza, w których zabierał głos m.in. Ingarden.16 Polemizował natomiast Witkiewicz często z Ingardenem, a także Husserlem, na marginesie swoich rozpraw pisanych na różne tematy. Najwięcej miejsca poświęcił jednak Ingardeno-wi przy okazji polemik z Chwistkiem w serii artykułów pt. Leon Chwistek — Demon intelektu.1"1 Bodźcem do tej obszernej rozprawy krytycznej była polemika, jaka toczyła się pomiędzy Ingardenem a Chwistkiem.18 W swojej rozprawie Witkiewicz nie wystąpił w roli sędziego sekundującego polemistom, lecz zaangażował się w polemikę wyraźnie po stronie Ingardena. 15 R. Ingarden, Wspomnienie o St. I. Witkiewiczu, w: St. I. Witkiewicz. Czlowiek i twórca. Księga pamiątkowa... 18 Por. przyp. 10. 17 Patrz t. III, s. 135—198. 18 O polemice tej pisze A. Szczepańska w pracy pt. Polemiki wokól Ingardena, w: Studia dziejów estetyki polskiej 1918—1939, Warszawa 1975: „Do najgwałtowniejszych spięć należało zderzenie poglądów i postaw Ingardena i Chwistka. Ich spory, zahaczające o najbardziej podstawowe kontrowersje filozoficzne, posiadają dość długą historię, rozłożoną na kilka etapów wyznaczonych zresztą przez pewne przesunięcia w stanowisku zajmowanym przez Chwistka. Po ukazaniu się kompletnej wersji pracy Wielość rzeczywistości w 1921 roku Ingarden zamieścił mocno krytyczną recenzję w «Przeglądzie Filozoficznym* [R. 25, 1922, s. 451—468], na którą odpowiedź, zatytułowaną Krótka rozprawa z panem Ingardenem, doktorem Uniwersytetu Fryburskiego, opublikował Chwistek w tymże numerze, po czym również w «Przeglądzie» ukazała się replika Ingardena Uwagi do «Krótkiej rozprawy...* [R. 26, 1923]. Kolejną recenzję z Wielości rzeczywistości wydrukował Ingarden w «Ruchu Filozoficznym* [t. VII, 1923, nr 7—8, s. 99— —101]. Na tym publiczna dyskusja została chwilowo zamknięta i dopiero w prawie dziesięć lat później pewne jej wątki zostały podjęte na nowo przez Chwistka w dużym artykule Tragedia toerbalnej metafizyki, noszącym podtytuł Z powodu książki drą Romana Ingardena «Das literarische Kunstwerk* [«Kwartalnik Filozoficzny*, t. X, 1932]" (s. 124). Miejsce filozofii Witkiewicza we współczesnej mu filozofii 231 Koncentrując uwagę na stosunku Witkiewicza do fenomenologii, nie będę mógł pominąć szerszego kontekstu polemiki z Ingardenem, tj. sporu Witkiewicza z Chwistkiem. Spór z Chwistkiem, który reprezentował stanowisko krytycznego realizmu i nominalizmu, bardzo zbliżone do neopozytywizmu, nie wnosi zresztą wiele nowego. Wszystkie jego główne wątki zostały już poruszone przy okazji omawiania polemik pozytywistycznych Witkiewicza. Ponadto trzeba zaznaczyć, że z całego trójgłosu polemicznego interesuje mnie tutaj wyłącznie spór na temat przeciwstawnych światopoglądów filozoficznych, a nie szczegółowej problematyki estetycznej, której był właściwie w przeważającej części poświęcony. Stosunek Witkiewicza do husserlizmu był ogólnie rzecz biorąc negatywny. Jak już wiadomo, empiriokrytycyzm krytykował on za subiektywizm bez su-biektu, natomiast fenomenologię — można powiedzieć — za obiektywizm bez subiektu. Mach próbował „rozpuścić" psychofizyczną jednostkę w wielości tworów immanentnych, czyli jakości, zaś Husserl „ego" empiryczne sprowadzał do obiektywnej „czystej świadomości", tj. do „ego" transcendentalnego, które nie było realną osobowością, lecz „rezerwuarem oczyszczonych treści myślowych". Krytykując oba stanowiska, Witkiewicz przeciwstawiał się destrukcji subiektywności i bronił psychocielesnego podmiotu. Mowa już była poprzednio o związanych ze specyficznym pojmowaniem przez Witkiewicza przedmiotu badania i opisów filozofii — motywach jego krytyki „wyjścia z bezpośrednio danych", a więc w tym także aktu fenomenologicznej redukcji transcendentalnej. Główny zarzut pod adresem fenomenologii formułuje Witkiewicz następująco: „Husserl wytwarza je (pojęcia podstawowe — przyp. B.M.] w ilościach niepomiernych i według mnie całkiem zbytecznie. Nie mogę tu wchodzić w szczegółową krytykę pojąć inten- •234 Filozofia ontologicznego pluralizmu ności osobowości bezpośrednio danej okazują się jako sprowadzalne" (t. III, s. 90—91). Są one sprowadzalne w ostatniej instancji — zdaniem Witkiewicza — do terminów psychologicznych, dzięki czemu uniknąć można tego, co Witkiewicz nazywa „metafizyką logiczną" (znaną już z rozdziału poświęconego krytyce Koła Wiedeńskiego). Konflikt psy-chologistów, a więc nominalistów, z realistami pojęciowymi spod znaku fenomenologii zostaje rozstrzygnięty przez sprowadzenie tego, co nazywamy „duchem", czyli światem wspomnień, uczuć i myśli, do elementów tego samego rodzaju, co elementy składające świat zewnętrzny i ciało — to jest do jakości. „Duch" i „ciało" — „należą do tego samego gatunku istności i nie potrzeba wcale przyjmować zupełnie odrębnego gatunku świadomości (uczuciowej, pojęciowej czy «in-te,ncjonalnej»), aby wytłumaczyć istnienie uczuć i myśli np. — są one zupełnie wyrażalne w terminach psy-chologizmu, są do ich odpowiedników (jakości) jako do ostatecznych elementów sprowadzalne" (t. III, s. 268). Konkludując: atak swój kieruje Witkiewicz przeciw transcendentalnemu idealizmowi Husserla. Twierdzi, że fenomenologia z punktu widzenia realnej ontologii jest zupełnie nieprzydatna, bowiem z wysokości swego transcendentalnego idealizmu nie zajmuje się światem realnym, traktując go jako „jakiś tajemniczy korelat przeżyć". Swój stosunek do fenomenologii podsumowuje Witkiewicz następująco: „W pewien sposób, stojąc na stanowisku czystego «ja», czyli jedności osobowości, jak Husserl i Cornelius, można stworzyć świat jako korelat przeżyć i konieczny warunek istnienia tej osobowości, którą by się uznało za coś pierwotnego, absolutnie koniecznego. Ale nie można się na tym zatrzymać: trzeba następnie powiedzieć, czym jest ten korelat sam w sobie, bez względu na spostrzegającą go osobowość, której przeżyciem on z jednej strony ^bezsprzecznie jest. To jest już przejście od idealizmu Miejsce filozofii Witkiewicza we współczesnej mu filozofii 235 do realizmu, które musi być dokonane, o ile filozofia nie ma być tylko czystą zabawką umysłu, jakąś konstrukcją uspokojenia jak religia, ale jeśli ma naprawdę, mimo wszystkich niewygód, zdawać sprawę z tego świata, w jakim żyjemy w poglądzie życiowym, par excellence realistycznym, będącym zasadniczym magazynem pojęć pierwotnych tak dla filozofii, jak i dla nauk ścisłych. Tu występuje bezwzględna wyższość Corneliusa nad Husserlem, który to pierwszy pozostał w ramach osobowości, że tak powiem «od środka», czyli jako bytu samego w sobie i dla siebie, bez implikowania idealistycznej metafizyki" (t. III, s. 353—354). Stosunek, jaki żywił Witkiewicz wobec fenomenologii, był zatem zdecydowany i określony i z nim to właśnie przystąpił do interesującego nas tutaj sporu. I chociaż ocena husserlizmu, jak widać z powyższego, była negatywna, to jednak w spór Chwistka z Ingar-denem zaangażował się Witkiewicz wyraźnie po stronie tego ostatniego. Być może decyzję tę ułatwił mu w pewnym stopniu fakt, że Ingarden nie akceptował nigdy husserlowskiego transcendentalnego idealizmu. Polemika Chwistka z Ingardenem obracała się głównie wokół podstawowych pytań estetycznych, takich jak np. pytanie, czym jest dzieło literackie, jaki jest sposób jego istnienia oraz jaka jest jego struktura. Zajęcie w tych sprawach określonego stanowiska było oczywiście niemożliwe bez podjęcia rozważań ontolo-gicznych. Duża część polemiki była zatem z konieczności sporem przeciwstawnych postaw i światopoglądów filozoficznych. Jedynie to będzie nas tutaj interesowało. Ingarden skrytykował przede wszystkim koncepcję „wielości rzeczywistości" Chwistka, tj. „prawomocności przejścia — jak pisze Szczepańska — od konstruowania pojęć rzeczywistości do ontologicznych twierdzeń o istnieniu odpowiadających tym pojęciom różnych rzeczywistości", wystąpił zatem przeciwko Filozofia ontologicznego pluralizmu stosowaniu „metody konstrukcyjnej do tych zagadnień".19 Metoda ta może, zdaniem Ingardena, być skuteczna na gruncie matematyki i logiki, natomiast poznając rzeczywistość, musimy „znaleźć, odkryć, nie zaś konstruować, o ile oczywiście robota nasza ma mieć wartość prawdziwego poznania".20 Podobnie zresztą jak Ingarden większość krytyków odrzucała teorię „wielości rzeczywistości" jako teorię ontologiczną, co nie umniejszało jej znaczenia jako teoretycznej podstawy dla „usprawiedliwienia wszystkich zasadniczych typów malarstwa i rzeźby". Wśród krytyków ustaliło się ostatecznie przekonanie, że teoria Chwistka nie mówi niczego o rzeczywistości samej, lecz jest tezą epistemologiczną. Interpretację taką sformułowała najlepiej cytowana przez Szezepańską Katarzyna Rosner: „Teza Chwistka, że istnieje wiele rzeczywistości przyporządkowanych rozmaitym systemom filozoficznym, jest metaforycznym wysłowieniem twierdzenia, że istnieje wiele alternatywnych sposobów kategoryzowania rzeczywistości, tworzenia jej poznawczych modeli, a wybór jednego z nich zależy ostatecznie od dyspozycji naszego umysłu."21 Z kolei atak Chwistka koncentrował się głównie na problemie sposobu istnienia dzieła literackiego. Czysto filozoficzny jego aspekt dotyczył problematyki filozofii języka — tego, czym jest znaczenie słowa. Chwistek stojąc na stanowisku psychologistycz-nym, skrytykował fenomenologiczną teorię języka Ingardena i przeciwstawił jej poglądy nominalistyczne i konwencjonalistyczne. Twierdził mianowicie, że zna- »» Ib. 20 R. Ingarden, Uwagi do „Krótkiej rozprawy...", „Przegląd Filozoficzny" 1923, R. 26. Cyt. wg: A. Szczepańską, Polemiki wokól Ingardena, jw., s. 125. 21 K. Rosner, Świat przedstawiony a funkcja poznawcza dzieła literackiego, „Studia Estetyczne", t. VII, 1970. Cyt. wg: A. Szczepańską, Polemiki wokół Ingardena, jw. s. 127. Miejsce filozofii Witkiewicza we współczesnej mu filozofii 237 czenie wyrazu nie jest dla niego niczym „różnym od wyobrażeń nasuwających się w momencie zastanawiania się nad sposobem użycia w mowie wyrazu «coś», a co można by nazwać znaczeniem tego wyrazu [...] Wyrażenia, którymi się posługujemy, nie mają żadnego sensu a priori. Są to po prostu najzwyklejsze anaki, których wartość polega li tylko na tym, że posiadamy określone reguły budowania przy ich pomocy nowych znaków."22 Punkt dojścia swojej krytyki, swoje krytyczne „wishful thinking", wyraził Chwistek obrazowo: „Wymarzone niebo intencjonalnych korelatów rozpływa się jak mgławica, na jego miejsce zaczyna szczerzyć zęby wzgardzony, psychologistycz-ny sceptycyzm."2* Włączając się do sporu Ingardena z Chwistkiem, atakuje Witkiewicz nie tyle psychologistyczny, co ne-opozytywistyczny sceptycyzm Chwistka. A mianowicie jego przekonanie, że sądom nie będącym zdaniami logistyki przysługuje tylko względna prawdziwość. Ale nie tylko sceptycyzm jest przedmiotem krytyki Witkiewicza, występuje on „przeciwko wszystkiemu nieomal, co pisze Chwistek, a więc np. twierdzeniu, że wszystko poza logistyką tylko «z grubsza» da się wyrazić, przeciw logistyce samej w ogóle, a specjalnie logistyce Chwistka (i zastosowaniu do różnych dziedzin myśli beznadziejnej teorii typów Russella), przeciw Chwistkowemu pluralizmowi, relatywizmowi, sceptycyzmowi, optymizmowi, schlebianiu fatalnym wadom naszej umysłowości..." (t. III, s. 135). Sporo miejsca poświęca Witkiewicz problematyce roli logistyki w rozwiązywaniu problematyki filozoficznej, a właściwie należałoby raczej powiedzieć — 22 L. Chwistek, Tragedia werbalnej metafizyki, „Kwartalnik Filozoficzny" 1932, Ł X. Cyt. wg: A. Szczepańską, Polemiki wokól Ingardena, jw., s. 127. 23 Ib., s. 128. 238 Filozofia ontologicznego pluralizmu zgodnie z przekonaniami Witkiewicza — braku tej roli i zupełnej nieprzydatności jakiejkolwiek logistyki, w tym także stworzonej przez Chwistka, a opartej na teorii typów Russella. W tym punkcie Witkiewi-czowska krytyka nie wnosi niczego nowego — sprawy te zostały szczegółowo omówione przy okazji krytyki logistyków spod znaku Koła Wiedeńskiego. Dalej, podobnie jak Ingarden, demaskuje Witkie-wicz właściwe znaczenie teorii wielości rzeczywistości, której przypisuje jedynie sens epistemologiczny, a nie ontologiczny: „Chwistek nazywając poglądy: życiowy (według jego terminologii: popularny), fizykalny i psychologistyczny, rzeczywistościami [...] robi wrażenie tak dumnego, jakby to on sam wynalazł owe poglądy («rzeczywistości»), jakby w ogóle przed nim nie istniały one zupełnie, jakby fizyki nie stworzyli fizycy, a psychologizmu Mach, Avenarius i Cornelius. Dodał Chwistek do tego na przyprzążkę tylko zupełnie z innego towarzystwa pogląd («rzeczywistość») senno-wyobrażeniowy (który jest tylko częścią życiowego) i zadowolony, że rozstrzygnął wszystko, spoczął na laurach logistyki na lat dziesięć" (t. III, s. 145). Można powiedzieć, że z całego zespołu poglądów Chwistka akceptuje Witkiewicz jedynie jego nomina-lizm, ale także z poważnymi zastrzeżeniami: „... sam jestem pewnego gatunku łagodnym nominalistą, ale stanowisko to nie wyklucza u mnie możności badania znaczeń pojęć i poznania w ogóle w znaczeniu mniej lub więcej adekwatnego opisu" (t. III, s. 145). Badanie znaczeń pojęć nie musi pociągać wcale za sobą, wedle Witkiewicza, a wbrew Chwistkowi, ich idealnego bytu. Witkiewicz przeciwstawia formalizmowi Chwistka swoją własną metodę postępowania w filozofii, która— jego zdaniem — pod wieloma względami zbliżona jest do metody fenomenologicznej. W tym sensie można powiedzieć, że w spór między Chwistkiem Miejsce filozofii Witkiewicza we współczesnej mu filozofii 23& a Ingardenem zaangażował się Witkiewicz po stronie tego ostatniego. A więc piętnuje Witkiewicz bezpłodne, jego zdaniem, formalistyczne zabiegi Chwistka, tworzącego „systemy indywidualne", przeciwstawiając tym procedurom metodę fenomenologiczną: „Dlatego — mimo iż możemy się z Husserlem co do jego pojęciowego realizmu jako nominaliści nie zgadzać — musimy uznać jego pracę idącą w kierunku «prześwietlenia pojęć» (Klarung der Begriffe), a nawet jego wyniki psychologistycznych analiz, przetłumaczone na inny język, wyrażone w terminach innych, nominalistycz-nych poglądów, bez balastu pojęć płynących z jego pojęciowego realizmu. Bo inaczej, co robić, pytam się — skąd brać materiał dla budowania systemu Prawdy Absolutnej, do której dążymy" (t. III, s. 187—188). „Jego analizy mają pierwszorzędną wartość psychologiczną i są znakomitym antidotum na przesadny em-piryzm i psychologizm (nie poprawiony i prowadzony do absurdu) — nie trzeba tylko przypisywać im tej złudnej wartości, którą mają mieć dla filozofii, a pojęcia zaś, które Husserl podaje jako ostateczne (akt, intencjonalność itd.), uważać trzeba za psychologiczne skróty" (t. III, s. 147). U podstaw zasadniczej różnicy między Chwistkiem a Witkiewiczem w ocenie metody fenomenologicznej (z pominięciem jednak jej ontologicznych implikacji, które obaj zgodnie odrzucają) leżą różnice odcieni ich stanowisk nominalistycznych. Chwistek jest skrajnym nominalistą, który odmawia istnienia oczywiście nie tylko uniwersaliom, ale twierdzi, że jakakolwiek myśl o bycie ogólnym jest nie do zrealizowania. Istnieją tylko nazwy ogólne, nie ma pojęć ogólnych ani „wyobrażeń ogólnych". Dlatego metoda fenomenologiczną (nawet bez jej ontologicznych implikacji), czyli metoda badania znaczeń pojęć ogólnych, traci w jego systemie jakąkolwiek rację bytu. Jedynym za- 240 Filozofia ontologlcznego pluralizmu jęciem pozostaje dlań konstruowanie systemów dedukcyjnych, czyli, jak powiada Witkiewicz, „hiper-eklektyczna wszechsystemologia" (t. III, s. 157). Przeciwnie u Witkiewicza — dla niego pojęcia ogólne (nie przedmioty ogólne) w pewien sposób „istnieją". Jaki status bytowi ich przypisuje? Oczywiście status bytu pomyślanego — zbliżając się tym samym, jak się zdaje, do stanowiska konceptualistycznego. „Pojęcie pojęcia — powiada Witkiewicz — jest pojęciem złożonym i implikuje pojęcie znaku i znaczenia, a to znów rozdziela się na pojęcie kompleksu znaczeniowego prywatnego i odpowiednika względnie definicji. Sprawy te są zabójczo proste (sic!]" (t. III, s. 187). Pojęcia są „znakami posiadającymi znaczenia (istniejące w naszej świadomości jako kompleksy znaczeniowe prywatne = to, cośmy utrwalili w pamięci, ucząc się znaczenia danego znaku)" (t. III, s. 186), i dodaje dalej, że „bez stworzenia kompleksu znaczeniowego prywatnego żaden znak ani ich kombinacja nie może być zrozumiana". Pojęcie ogólne jest dla Witkiewicza „znakiem o wielu znaczeniach" i odpowiada mu istniejący na prawach bytu pomyślanego „kompleks znaczeniowy prywatny", który jednak zawsze pozostanie prywatny i nic nie zdoła go zmienić w „wyobrażenie ogólne". A więc coś, co dla Ingardena posiada intencjonalny korelat w postaci przedmiotu ogólnego, a co dla Chwi-stka (dla którego istnieje tylko „wyobrażenie szczegółowe") jest czymś sprzecznym, nie dającym się zrealizować i stanowiącym tylko nazwę ogólną — dla Witkiewicza istnieje w postaci „kompleksu znaczeniowego prywatnego". Kiedy myślimy o trójkącie w ogóle, przesuwają się nam w wyobraźni obrazy mające coś wspólnego z poszczególnymi trójkątami, „w których prywatnie dla danego osobnika zafiksowane będzie znaczenie danego znaku. Częścią znaczenia będzie ten «kompleks znaczeniowy» prócz tego, że będą jeszcze Miejsce filozofii Witkiewicza we współczesnej mu filozofii 241 realne odpowiedniki lub w braku takowych definicje rozkładalne znowu na pojęcia prostsze, aż do percep-cyjnych, którym odpowiadają jakości (dźwięki, barwy, dotyki itp.)" (t. III, s. 148). Oto Witkiewiczowska filozofia języka i jego poglądy na istnienie pojęć ogólnych. Z takich pozycji przeprowadza on krytykę poglądów Chwistka. Otóż Chwistek odrzucając metodę fenomenologicz-ną bada to, co zachodzi między samymi znakami, abstrahując od ich znaczenia, i formułuje „czysto logiczne twierdzenia", innymi słowy, nie wychodzi poza „pogląd logiczny". Natomiast Witkiewicz skuteczną metodę filozofowania upatruje w badaniu znaczeń znaków, tj. np. w przypadku pojęć ogólnych metodę polegającą nie na badaniu jej odpowiedników, czyli przedmiotów ogólnych, bo takie przecież nie istnieją, lecz „kompleksów znaczeniowych prywatnych" lub definicji. „Metoda badania znaczeń pojęć — pisze Witkiewcz — wyczyszczania ich i używania ich następnie dla opisu istnienia jest jedyna i wcale nie wymaga założenia «idealnego bytu» w platońskim ani w jakimś innym, łagodniejszym znaczeniu" (t. III, s. 146). Atakuje także ostro Witkiewicz relatywizację prawdy u Chwistka. Jego postulat tworzenia „systemów indywidualnych" nie jest przecież niczym innym, jak się zdaje, tylko deklaracją koherencyjnie pojmowanej prawdy. Prawd zatem jest tyle, ile uda się stworzyć niesprzecznych systemów, a więc jest ich nieograniczona ilość. „Twórzcie systemy indywidualne — szydzi Witkiewicz — oto wszystko («otorbiajcie się, nowotwory*, jak mówił prorok Jaguary Smoczkousty)" (bohater jednej ze sztuk Witkiewicza; t. III, s. 185). „Czy można na serio traktować pluralizm doprowadzony do tego stopnia? Wątpię bardzo, aby zawierał on coś więcej jak zupełną niewiarę w osiągnięcie jakiejkolwiek prawdy, prócz prawd formalnych poglądu logicznego, a tym samym nie był tylko sceptycyzmem 243 242 Filozofia ontologicznego pluralizmu System Witkiewicza wobec materializmu i idealizmu i relatywizmem w najgorszej swej, beztroskiej i pogodnej formie — już nie «na dwoje babka wróżyła*, ale na n-cioro" (t. III, s. 172). Spór z Chwistkiem jest najostrzejszym i najbardziej osobistym ze wszystkich, jakie kiedykolwiek stoczył Witkiewicz. Znał on Chwistka od wczesnej młodości i przez wiele lat blisko się z nim przyjaźnił. Spór ten pod pewnym względem jest bez precedensu — stanowi totalną negację przeciwnika i jego poglądów. Na ogół w poglądach swoich przeciwników odnajdował Witkiewicz „szlachetne dążenie do prawdy zakończone fiaskiem". Nic podobnego w przypadku Chwistka, któremu prawie na serio przypisuje „demoniczne dyspozycje intelektualne". Jako polemiście zarzuca brutalność, dyletanctwo i niskie pobudki podejmowania sporów: „Nie wiem, jaką wartość mają logistyczne dzieła Chwistka, ale te filozoficzne, pisane po polsku, a nie znaczkami, są albo stekiem banałów w tym, co jest w nich pozytywnego, a w tym, co stanowi ich oryginalność, są złe, szkodliwe, fałszywe i perfidne i jako takie powinny być bez litości tępione" (t. III, s. 194). Jednak dzięki obecności takich właśnie otwarcie formułowanych i często dowcipnych wycieczek osobistych i rozważań nad psychologicznymi motywami twórczości filozoficznej i estetycznej przeciwnika oraz jego roli w środowisku „braci literackiej i naukowej'', chociaż przesłaniają one merytoryczną stronę sporu, łatwiej można pokonać ciężkie i często wyjątkowo niejasne wywody Witkiewicza. Na polemikę Witkiewicza z Chwistkiem pada jednak pewien cień. Jest nim fakt, że Witkiewicz nie znał — do czego się zresztą lojalnie przyznaje — pracy będącej głównym przedmiotem sporu między In-gardenem a Chwistkiem pt. Das literarische Kunst-werk. Witkiewicz powiada, że pracę tę zna jedynie z „cytatów i opisów Chwistka". Z nieznajomości jej wy- nika szereg podstawowych nieporozumień przede wszystkim dotyczących kwestii estetycznych, o któ^ rych nie sposób tutaj jednak bliżej wspominać. Horyzont myślowy filozofii polskiej okresu dwudziestolecia, zrekonstruowany tak jak wyżej, t j. rozpięty między dwoma biegunami, gdzie wszystko miało się jakoby rozgrywać jedynie między stanowiskiem neo-pozytywistycznyrn ze skłonnością do materializmu i esencjalistycznym — jest oczywiście niepełny. Jednakże wprowadzenie do niniejszych analiz innych stanowisk jako układów odniesienia wydawało się niecelowe, bowiem filozofia Witkiewicza nie miała żadnych punktów stycznych ani z tomizmem, mesjanizmem czy szkołą historyczną. Można powiedzieć, że Witkiewiczowi w odczuciu jego samego, a także w istocie, jako inspiratorzy, jak również adwersarze bliżsi byli myśliciele europejscy niż polscy. 3. SYSTEM WITKIEWICZA WOBEC MATERIALIZMU I IDEALIZMU Czy Witkiewicz był materialistą? Był on na pewno realistą, przyznawał światu zewnętrznemu składającemu się z wielości monad byt obiektywny, niezależny od podmiotu poznającego (będącego oczywiście takąż monadą). Będąc realistą nie musiał być jednak Witkiewicz materialista. Wiadomo, że realizm nie pociąga za sobą koniecznie tezy materialistycznej, jest jej warunkiem koniecznym, ale niewystarczającym (można powiedzieć: każdy materializm jest realizmem, ale nie każdy realizm jest materializmem). Realizm bowiem może być także dualizmem, polegającym na przyjęciu dwóch różnych rodzajów substancji. Witkiewicz z kolei na pewno nie był w ontologii dualista. Tym, co pierwotne oraz samoistne, co stanowi podłoże 245 244 Filozofia Mitologicznego pluralizmu System Witkiewicza wobec materializmu i idealizmu wszelkich zjawisk, były w jego przekonaniu mona-dy — byty psychocielesne (można też powiedzieć: osobniki organiczne, żywe, upsychicznione). Ich wielość właśnie pełniła w jego systemie rolę jednej jedynej substancji świata. Odpowiedź na pytanie zatem, czy Witkiewicz był materialistą, sprowadza się głównie, ale nie tylko (o czym będzie jeszcze później mowa), do kwestii, czy jego monadę można traktować jako byt materialny. W tym też kierunku musiały pójść — obecne w kilku opracowaniach krytycznych — rozważania nad stosunkiem Witkiewicza do materializmu. Kwestię tę ujmuje najogólniej Tatarkiewicz. Klasyfikuje on w swojej Historii filozofii system Witkiewicza jako teorię bytu, która była „z jednej strony pluralistyczna, monadystyczna, a z drugiej materia-listyczna. Rzeczywistość składała się wedle niej z mo-nad materialnych, ale zbudowanych organicznie, zorganizowanych i zindywidualizowanych; toteż o budowie świata więcej mówi biologia niż fizyka."24 Kotarbiński znów uważa, że monadyzm biologiczny Witkiewicza można wprawdzie określić mianem ma-terialistycznego, jednak przestrzega przy tym słusznie, aby nie identyfikować materialistyczneg o stanowiska Witkiewicza ani z materializmem mechanistycznym, ani też dialektycznym. Antymechanistyczna postawa Witkiewicza została już szczegółowo omówiona poprzednio, natomiast z materializmem dialektycznym system Witkiewicza nie jest zgodny, bowiem nie twierdzi się w nim, że powstawanie jakości, czyli życie psychiczne, towarzyszy wyższym dopiero stadiom rozwoju materii, a obok takich istniały i istnieją stadia, w których bytują wyłącznie martwe przedmioty cielesne. Innymi słowy — dodajmy już od siebie — dla Witkiewicza nie jest do przyjęcia teza materializ- 24 W. Tatarkiewicz, Historia filozofii, t. III, s. 365. mu dialektycznego, mówiąca o pierwotności materii wobec ducha. Już samo pojęcie samodzielnego istnienia „materii martwej" było dla niego, jak wiadomo, „pojęciem sprzecznym". Z systemem Witkiewicza w żadnym wypadku nie dałaby się pogodzić teza o czasowym i genetycznym pierwszeństwie materii wobec życia psychicznego (wobec jakości, ducha). Dla niego bowiem pierwotne, zarówno w sensie czasowym, jak i genetycznym, były psychocielesne monady (Istnienia Poszczególne i jakości w ich trwaniach). Kotarbiński przymierzając materializm Witkiewicza do marksizmu zauważa, że dla tego ostatniego nie byłaby do przyjęcia teza ograniczająca byt niezależny i samoistny wyłącznie do stworów żywych oraz nie byłoby z jego strony zgody na „utożsamienie człowieka, poszczególnego cielesnego człowieka, z pasmem jakości danym mu w doświadczeniu wewnętrznym"25. Ponadto reakcja antymechanistyczna Witkiewicza, zbieżna z tą, jaką reprezentował materializm dialektyczny, nie przerodziła się — zauważa dalej Kotarbiński i zapisuje fakt ten jako plus na konto Witkiewicza — w fantazmaty, np. witalizmu, przybierające postać „pozaprzestrzennych i pozaczasowych dusz kierowniczych" czy też koncepcji „prymatu genetycznego idei przed namacalnymi konkretami" albo znów myśli o stworzeniu wszechświata przez ducha oraz przekonaniu o istnieniu Boga osobowego rządzącego światem: „Otóż trzeźwość naszego Autora polega m.in. na tym, że uprawiając reakcję przeciwko mechanizmowi, wystrzega się koncepcji, których jawna fantastyczność miewa zwykle źródło w chęci widzenia świata takim, jakim by się go chciało widzieć ze względów tradycjonalnych lub marzycielskich. Nie wmawia w nas tedy ani moralnego porządku w całości bytu, ani nieśmiertelności jaźni, ani dusz bezcielesnych. Przeciwnie; Jego 25 T. Kotarbiński, Filozofia St. I. Witkiewicza, jw., s. 19. 247 246 Filozofia ontologicznego pluralizmu System Witkiewieża wobec materializmu i idealizmu osobniki są rozciągłe, grawitujące, słowem, cielesne, co pozwala zakwalifikować głoszoną przezeń postać mo-nadyzmu jako materialistyczną. I mnie też chodzi po głowie połączenie pewnego, inaczej zresztą pojętego, materializmu z antymechanizmem."26 Za zupełnie odmienną, bo niematerialistyczną, interpretacją filozofii Witkiewicza opowiada się Metal-Irnann.27 I on swoje rozważania koncentruje wokół Witkiewiczowskiej monady. Recenzent ten słusznie zauważa, że Istnienie Poszczególne przeciwstawione reszcie świata, tj. ogółowi monad, różne od każdej z nich i stanowiące ostateczną i niesprowadzalną rzeczywistość, nie może zostać opisane w „terminach ani metafizycznego materializmu (ja = ciało), ani spirytua-lizmu (ja = duch)". Metallmann trafnie rekonstruuje myśl Witkiewicza, mówiąc o dwoistości monady, której dwoistość odpowiada dwoistej naturze istnienia w ogóle. Czasowoprzestrzenmość bytu polega na tym, że cokolwiek istnieje, trwa w przestrzeni, bo innego trwania nie ma, i odwrotnie — cokolwiek istnieje w przestrzeni, musi trwać. Z takiej natury bytu wynika dwoistość opisu istnienia. Mówiąc o niemożności opisania monady ani w terminach materializmu, ani spirytualizmu z osobna, nie uważa Metallmann bynajmniej, by monada dała się opisać w tych kategoriach jednocześnie — nie klasyfikuje on zatem myśli Witkiewicza jako dualizmu ontologicznego. Posuwając nieco dalej interpretację Me-tallmanna, można powiedzieć, że kiedy zauważa on dwoistość monady i wynikającą stad konieczną dwoistość jej opisu — opisu z perspektywy tego, co przestrzenne, t j. od zewnątrz, i z perspektywy tego, co 26 T. Kotarbiński, St. I. WUkiewicz, „Pojęcia i twierdzenia..:', jw., s. 876, 877. -7 J. Metallmann, S. I. Witkiewicz, „Pojęcia i twierdze. nią"... [Recenzja], „Ruch Filozoficzny" 1938, R. 14, z. 1/3, s. 50—53. „czasowe", to jest od środka — nie ma na myśli dualizmu ontologicznego, lecz dualizm metodologiczny. Ze tak właśnie pojęty dualizm jest charakterystyczny dla filozofii Witkiewicza, nie ulega żadnej wątpliwości. Wątpliwości natomiast budzi nazwanie przez Metal-Imanna systemu Witkiewicza „personalizmem biologicznym": „Nie mogąc przyjąć systemu Autora jako całości, pragnę jednak wyznać, że wiele zawdzięczam wnikliwości Jego rozróżnień psychologicznych (rodzaje jakości), że za szczęśliwe uważam podkreślenie wagi osobowości w systemie ontologicznym, a monadolo-giczny punkt widzenia cenię jako płodną koncepcję biologiczną (ale właśnie dlatego muszę zaprotestować przeciw nazwie «materializm» dla systemu, w którym olbrzymią, przez Autora samego nie docenioną, rolę grają elementy idealistyczne i który jest raczej p e r-s o n a l i z m e m biologicznym)."28 Nazwa taka nie należy do szczęśliwych, bowiem termin „personalizm" nazbyt obciążony jest skojarzeniami spirytualistycznymi, poza tym odrzucenie jako nie nadającej się nazwy „materializm" powinno być poprzedzone pewnymi rozróżnieniami pojęciowymi, których w artykule Metallmanna brakuje. Oczywiście słuszne jest odrzucenie kwalifikacji materialistycznej systemu Witkiewicza w sensie materializmu mechani-stycznego i dialektycznego, jednakże biorąc pod uwagę fakt, iż nie istnieją monady, które nie stanowiłyby organizmów cielesnych i przestrzennych, może bardziej właściwe byłoby raczej wymodelowanie terminu „materializm" w sensie bardziej biologicznym, co pozwoliłoby uwzględnić cielesną organiczność monad. Również Leszczyński, podobnie jak Metallmann, analizując pojęcie Istnienia Poszczególnego, zwraca uwagą na pewne momenty idealistyczne jego ujęcia u Witkiewicza: „Sprawa świadomości wysuwa się tu na M Ib., s. 53. 249 248 Filozofia ontologicznego pluralizmu System Witkiewicza wobec materializmu i idealizmu pierwsze miejsce, gdyż — zdaniem Witkiewieża — o tym, że stanowimy byt sam w sobie i dla siebie, decyduje świadomość, a nie ciało. Ciało jest czymś, co istnieje samo w sobie tylko dzięki temu, że tworzy jedno z rozpościerającą się w nim świadomością; bez niej, w zasadzie, byłoby niczym. Pojęcie samoistnego przedmiotu nie będącego wprost indywiduum świadomym lub ich wielością jest — zdaniem Witkiewicza — pojęciem sprzecznym. Oto w czym Witkie wieź jest idealistą."29 Z drugiej jednak strony — zauważa Leszczyński — idzie Witkiewiczowi o stwierdzenie, że: „...świadomość indywidualna wbrew koncepcji idealistów nie jest czymś pozaprzestrzennym («punktalnym», jak się Witkiewicz wyraża i z którą to koncepcją walczy zaciekle), lecz jest rozciągła, rozprzestrzeniona w ciele, cała w nim zamknięta i stanowi niejako jego «od-wewnętrzną stronę»; jest w pewnym sensie nim. Ciało dlatego może być określone — jak należy się tego domyślać — jako byt sam w sobie, ponieważ właśnie to, co jest jego «wnętrzem», jest takim bytem absolutnym, samoistniejącym dla siebie; mówiąc inaczej, jest świadomością. Gdyby nie ta «dwustron-na» tożsamość ciała i świadomości, określenie ciała jako «rozciągłości samej dla siebie* byłoby z głoszoną teorią sprzeczne."30 Leszczyński wskazywał również na pewne trudności z koncepcją taką związane. Mianowicie, jeśli uzna się z jednej strony, że część świadomości wypełniona jest jakościami wewnętrznymi, czyli treściami reprezentującymi ciało danego osobnika, inna zaś jej część wypełniona jest jakościami zewnętrznymi, czyli treściami wrażeniowymi reprezentującymi ciała innych osobników, istniejących 29 J. Leszczyński, Filozof metafizycznego nienokoju, w: St. I. Witkiewicz. Człowiek i twórca. Księga pamiątkowa..., s. 98. 89 Ib., s. 99. w świecie zewnętrznym wobec danego osobnika, a z drugiej zaś uzna się jednocześnie, że świadomość jest „rozprzestrzeniona w ciele, cała w nim zamknięta f...] jest w pewnym sensie nim", wówczas „nie da się uniknąć wniosku — pisze Leszczyński — że to, co jest częścią właściwą pewnej całości, jest zarazem identyczne z tą całością". Leszczyński — jak powiada — zwracał niejednokrotnie Witkiewiczowi w rozmowach uwagę na tę trudność, ten jednak argumentował, że dwoistość pojęcia Istnienia Poszczególnego, wynikająca z dwoistej struktury bytu, uprawomocnia jednocześnie dwa niewspółmierne poglądy na świat — „od wewnątrz" i „od zewnątrz". Poglądy te nigdy nie dadzą się ostatecznie uzgodnić: „W pojęciu więc Istnienia Poszczególnego — konkluduje Leszczyński — muszą się, zdaniem Witkiewicza, zawierać te dwie warstwy poglądowe luźno, że tak powiem, na siebie «na-łożone», warstwy treściami po części sprzeczne: realistyczna warstwa poglądu potocznego oraz warstwa ontologicznego realizmu zabarwionego psychologistycz- nie."« Jeszcze inny pogląd na najogólniejszy charakter filozofii Witkiewicza wyraził Ingarden: „Był [Witkiewicz — przyp. B. M.] w tym wszystkim, w zasadniczej swej postawie, egzystencjalistą na wiele lat przed ukazaniem się tego kierunku we Francji, a prawdopodobnie współcześnie z wystąpieniem Hei-deggera. Lecz Heideggera, o ile mi wiadomo, nigdy nie czytał. Z fenomenologów znał tylko Logische Un-tersuchungen Husserla, ale zagadnienia filozoficznych podstaw logiki nigdy nie należały do zagadnień dlań istotnych, nie miał przy tym zrozumienia dla analiz fenomenologicznych. Od egzystencjalistów francuskich zaś miał też w sobie — mimo swego głębokiego pesymizmu — więcej żywiołowego dynamizmu i pierwot- » Ib., s. 100. 250 251 Filozofia ontologicznego pluralizmu System Witkiewicza wobec materializmu i idealizmu nej samorodności, filozoficznie zaś miał dalej niż u nich idące ambicje stworzenia pełnego systemu metafizycznego."32 .Ingarden nie miał jednak przy tym nic przeciwko nazywaniu systemu Witkiewicza „biologicznym materializmem". Powstanie jego traktuje jako pojęciowy wyraz pewnego zasadniczego doświadczenia: „...widzenia u ostatecznych podstaw istnienia ślepego żywiołu, nie opanowanego żadną więzią rozumową ni żadną jako cel przyświecająca a niezniszczalną wartością".33 Doświadczenie to miało unaocznić Witkiewiczowi „nie-samowitość" i wrogość istnienia dla człowieka, a filozofia miała tę „dziwność obłaskawić i uzwyczajnić". Wrogie człowiekowi podłoże — kontynuuje Ingarden swoje rozważania nad źródłami filozofii Witkiewicza — nie było jednak materią martwą, lecz pierwotną potęgą życiową, czymś biologicznym, produkującym coraz to nowe formy życia wśród „chaosu wielo-rodności, w całkowitej bezsensowności rozwoju". Ingarden godzi się zatem zakwalifikować system Witkiewicza, w jego technicznym sensie, jako biologiczną formę materializmu, wskazując przy tym na ogólny kontekst światopoglądowy tego stanowiska, którego źródeł upatruje w egzystencjalistycznym doświadczeniu człowieka, mianowicie przeżyciu absurdalności otaczającego go bytu, bytu składającego się w przypadku stanowiska Witkiewicza z wielości osobników, a nie — jak chcieli egzystencjaliści — rzeczy. W tym ograniczonym sensie, jako opis psychologiczny pewnego doświadczenia, które dało impuls i było motorem całej późniejszej wielostronnej twórczości Witkiewicza, interpretację Ingardena można uznać za słuszną, jednakże odczytywanie jej, co miało miejsce później, 32 R. Ingarden, Wspomnienie o St. I. Witkiewiczu, jw., s. 175. 33 Ib., s. 176. . , ,.-. jako uznanie Witkiewicza za egzystencjalistę sensu stricto, wydaje się zupełnym nieporozumieniem. W tym niestety kierunku — sprzecznym z intencjami Witkiewicza — poszły niektóre analizy jego filozofii przeprowadzone przez Pomiana. Były one m.in. filozoficzną analizą jego utworów literackich. Natomiast w artykule poświęconym ogólnemu omówieniu poglądów filozoficznych Witkiewicza34 kładzie Pomian nacisk na niemożność ukonstytuowania na gruncie tej filozofii jakiegokolwiek radykalnego monizmu: „Ale pojęcie istnienia, którym operuje Witkiewicz, zakłada o wiele więcej niż to tylko, że coś istnieje, że, innymi słowy, istnieje jakiś taki lub inny określony przedmiot albo zbiór takich przedmiotów. Pojęcie to ma bowiem wskazywać przede wszystkim na fakt, że Istnienie jest pewną jednością. Mówimy: «pewną jednością*, gdyż nie może ono być jednością po prostu; założenie takie, nawet gdybyśmy uchylili całe rozumowanie Witkiewicza, jest nie do przyjęcia choćby z tego względu, że czyni ono samo uprawianie filozofii zajęciem wewnętrznie sprzecznym. W rzeczy samej, jeśli przyjmiemy, że Istnienie jest po prostu jednością, to będziemy musieli zakwestionować, śladem eleatów, przekonanie, wedle którego różnym spotykanym przez nas w życiu przedmiotom przysługuje rzeczywisty byt. Krótko mówiąc, utożsamieniu Istnienia i jedności musi odpowiadać utożsamienie wielości i nicości. Ale wobec tego wątpliwe staje się istnienie osoby uprawiającej filozofię jako różnej od innych przedmiotów, chyba że osoba ta utożsami własne istnienie z Istnieniem; to jednak równoważne jest zajęciu stanowiska skrajnie solipsystycznego, które Witkiewicz odrzuca. Jeśli zatem nie chce się zaprzeczyć istnieniu samego siebie, to jest, się zmuszonym do odstąpienia oc radykalnego monizmu. Stąd twierdzenie: «Pojęcie Ist 34 K. Pomian, Filozofia Witkacego..., „Pamiętnik Teatralny 1969, z. 3, s. 265—280. 252 253 Filozofia ontologicznego pluralizmu System Witkiewicza wobec materializmu i idealizmu nienia implikuje pojęcie wielości.*"35 Ponieważ — rozumuje dalej Pomian — monada, czyli Istnienie Poszczególne, definiowana jest przez Witkiewicza jako „element wielości Całości Istnienia", który unifikowany jest przez czasoprzestrzenną Formę Istnienia, przeto budowanie każdego poszczególnego elementu Istnienia, czyli istnienia monady, polega na zajmowaniu jakiegoś ograniczonego wycinka czasoprzestrzeni: „Z tego punktu widzenia niepodobna wyprowadzić żadnej zasadniczej różnicy między przedmiotami martwymi a żywymi czy między nieświadomymi a świadomymi. Doprowadzony do ostatecznych konsekwencji ten sposób ujmowania IP z perspektywy całości, której jest ono elementem, musi prowadzić do stanowiska fizykalistycznego, do eliminacji stworu żywego z jego przeżyciami wewnętrznymi, z czego Witkiewicz zdawał sobie świetnie sprawę."36 Innymi słowy, dodajmy, droga ta prowadziłaby Witkiewicza prosto ku materializmowi. Takiej konsekwencji unika on jednak — zdaniem Pomiana — dzięki wprowadzeniu dwóch perspektyw w poznawaniu świata, czyli dzięki wspomnianemu już wielokrotnie dualizmowi metodologicznemu. „Ale żeby wprowadzić owe «przeżycia wewnę-trzne», trzeba spojrzeć na dane IP z innej perspektywy, trzeba ująć je niejako od wewnątrz, a więc dostrzec w nim już nie element wielości, lecz pewną jedność."37 Patrząc raz z jednej, raz z drugiej perspektywy, widzimy monadę jako absolut, „któremu nic poza nim samym nie jest potrzebne do istnienia", bądź jako element, „który istnieje, a więc należy do całości Istnienia, dzięki temu, że włączony jest do jego dwoistej formy, czyli jest cielesny: zajmuje określony wycinek czasoprzestrzeni". Co najważniejsze, dodaje Pomian, 35 Ib., s, 274—275. 36 Ib., s. 275. 37 Ib. „rzuca się w oczy, że dwa różne sposoby ujmowania IP są tu zbite w jedno". Podobnie, choć o wiele prościej (bez niepotrzebnego nadużywania opozycji — wielości i jedności, zaciemniającego tylko sprawę) ujmowali te kwestie inni interpretatorzy. Z drugiej strony trzeba jednak przyznać, że sam Witkiewicz mówiąc o Istnieniu Poszczególnym jako o „jedności trwaniowo-rozciągłościowej samej dla siebie", skazał w kwestiach tych badaczy swojej filozofii na najróż-norodniejsze wątpliwości. Można powiedzieć na marginesie rozważań Pomiana, iż w filozofii Witkiewicza monizm ontologiczny wykluczony był przez dualizm metodologiczny, zaś dualizmowi ontologicznemu przeciwstawiło się „zbicie w jedno dwóch sposobów ujmowania IP", czyli przyjęcie „jedności trwaniowo-rozciągłościowej" monady. Nieco inaczej na stosunek Witkiewicza do materializmu zapatruje się Sarna. W artykule zatytułowanym O obiektywną interpretacją filozofii Stanisława Ignacego Witkiewicza38 uległ on złudzeniu, iż przeciwstawił się zasadniczo wszystkim dotychczasowym interpretacjom filozofii Witkiewicza. Artykuł ten zawiera cały szereg nieporozumień i wymaga przez to poświęcenia mu nieco więcej uwagi. Sarna zaczyna od stwierdzenia: „Przyczynkarskie publikacje, których przedmiotem jest myśl filozoficzna S. I. Witkiewicza, w związku z określonym nastawieniem badawczym autorów idą jak dotąd w niewłaściwym kierunku i doszukują się w ontologii autora Pojąć i twierdzeń... elementów idealistycznych."39 Twierdzenie to jest z gruntu fałszywe. Można się było o tym łatwo przekonać na podstawie przytoczonych 88 J. W. Sarna, O obiektywną interpretacją filozofii S. I. Witkiewicza, „Studia Filozoficzne" 1974, nr 8. Sarna jako jedyny w swoich studiach nad filozofią Witkiewicza uwzględnił niektóre rękopisy Witkiewicza spoczywające w Bibliotece Jagiellońskiej. 89 Ib., s. 79. 254 Filozofia ontologicznego pluralizmu wyżej cytatów z prac innych interpretatorów myśli Witkiewicza. Dziwną jest rzeczą, dlaczego Sarna nie zauważył, że Tatarkiewicz, Kotarbiński, nawet Ingar-den, a także niżej podpisany, umieszczają filozofię Witkiewicza w „tradycji materialistycznej".40 Sarna wydaje się wyważać otwarte drzwi, pisząc na początku swego artykułu: „Pogłębiana analiza twórczości filozoficznej S. I. Witkiewicza prowadzi do wniosku, że powinien on być usytuowany w tradycji materialistycznej ."41 Natomiast wypada przyznać Sarnie słuszność w całej rozciągłości, kiedy zwraca uwagę na dwa bardzo znamienne fakty dotyczące recepcji Witkiewicza. Po pierwsze — jego zdaniem — ontologia Witkiewicza często była traktowana jako „jakaś «czysta» teoria, a nie jako krytyka określonych prądów myślowych epoki". Prawdą jest, że dotąd cały tak obszerny i ważny kontekst polemiczny filozofowania Witkiewicza nie był zupełnie zauważany. Powiada on również słusznie, że: „Wszyscy piszący na temat Ontologii Ogólnej analizują dokładnie tylko niektóre warstwy problemowe 40 Por. B. Michalski, System „Ontolagii Ogólnej" S. L Witkiewicza, w: Studia o Stanisławie Ignacym Witkiewiczu, Wrocław 1972, s. 226. Nie jest również słuszny zarzut Sarny, iż w artykule tym uważam Witkiewicza za egzystencjalistę. Wskazują jedynie tam na pewne „preegzystencjalne intuicje Autora, przeciwstawiającego Istnienie Poszczególne — Istnieniu, innymi słowy, jednostkę — światu" (s. 204). Chciałem w ten sposób odnotować jedynie bardzo istotne dla myśli Witkiewicza podwojenie bytu na „ja" i „świat dookolny". Nadal podtrzymuję twierdzenie, iż dla twórczości Witkiewicza podstawowym impulsem było opisane przez Ingardena (wspomniane wyżej) egzysten-cjalistyczne doświadczenie rozumiane w sensie czysto psychologicznym. I chyba sam Sarna nie mógł mieć nic innego na rnyśłi pisząc: „Nie będziemy, rzecz jasna, twierdzić, że w twórczości tego autora [Witkiewicza — przyp. rnój B. M.] nie rna takich motywów czy też wątków myślowych, które rno-gą nasuwać analogię z egzystencjalizmem" (J. W. Sama, O obiektywną interpretację filozofii S. I. Wilkiewicza, ..Studia Filozoficzne" 1974, nr 8, s. 83). 41 Ib., s. 79. 255 System Witkiewicza wobec materializmu i idealizmu Pojęć i twierdzeń i z tej perspektywy wyciągają następnie wnioski ogólne pod adresem całej filozofii Witkiewicza."42 Zarzut ten dotyczy również i mojej, wyżej wspomnianej pracy — co przyznaję samokrytycz-nie. Można wprawdzie postawić sobie za zadanie zanalizować wyłącznie Pojęcia i twierdzenia... (co uczyniłem), ale powinno się przy tym wyraźnie zastrzec ograniczoność takich analiz i ich ważność jedynie w odniesieniu do danej pracy czy danego etapu rozwoju teoretycznego autora (czego, niestety, nie uczyniłem dostatecznie wyraźnie). Mam na swoje usprawiedliwienie jedynie to, iż do roku 1972 nie zdawałem sobie sprawy, podobnie jak inni badacze twórczości Witkiewicza, z istnienia zachowanego w rękopisie bloku pism polemicznych, tj. Zagadnienia psychofizycznego. Wydaje się jednak, że o wiele więcej jeszcze nieporozumień niż z ekstrapolacji ważności sądów ontolo-gicznych zawartych w Pojęciach i twierdzeniach wyniknęło z zastosowania podobnego zabiegu, głównie przez literackich badaczy światopoglądu Witkiewicza, wobec Nowych form w malarstwie. Traktowali oni bez wyjątku tę właśnie bardzo wczesną pracę Witkiewicza jako swoją główną bazę teoretyczną. Na jej tylko podstawie rekonstruowali „całościowy" światopogląd Witkiewicza. Jest rzeczą oczywistą, że światopogląd tam zawarty, z koncepcją uczucia metafizycznego na czele i w połączeniu z tezą katastroficzną mówiącą o ich zaniku wraz z rozwojem społecznym, trudno nazwać światopoglądem materialistycznym. Tak oto broń Sarny okazuje się obosieczna. Twierdząc, że o Witkiewiczu trzeba mówić „wszystko albo nic", i wypowiadając jednocześnie kategoryczny sąd na temat całości poglądów Witkiewicza — sformułowany: „Naszą wykładnię filozoficznych poglądów auto- 42 Ib., s. 81. 261 Antynomie myśli Witkiewicza Filozofia ontologicznego pluralizmu metafizycznych. Powiada nawet o tym sam explicite w cytowanym wyżej fragmencie (patrz wyżej s. 45). Warto na fakt ten zwrócić uwagę interpretatorów Witkiewicza, którzy za główną bazą teoretyczną swoich analiz przyjęli wyłącznie wczesną jego pracę — Nowe formy w malarstwie. Wydaje się, iż w przypadku Witkiewicza zachodzi druga z wymienionych przez Walickiego możliwości: „jedna teoria filozoficzna może łączyć elementy różnych światopoglądów". Badacz światopoglądu Witkiewicza, wychodząc z bazy teoretycznej Nowych form w malarstwie, musi zauważyć stopniową rezygnację autora z koncepcji uczucia metafizycznego. Jeśli w pracach późniejszych, szczególnie rękopisach polemicznych, pojawiają się wzmianki na temat teorii uczuć metafizycznych oraz proroctwa historiozoficznego, są to już jedynie przebrzmiałe echa poglądów dawnych, wynikłych z lektur myślicieli XIX-wiecznych, głównie , Schopenhauera i Nietzschego, które obecnie — w wy- | kładzie teorii monad oraz w polemikach z filozofami europejskimi pierwszej połowy XX wieku — nie od- i grywają już istotnej roli. Tak oto o wiele łatwiej i przyszłoby nazywać światopoglądem materialistycz- , nym późną filozofię Witkiewicza, a więc tę filozofię, która dotąd nie była znana. Natomiast miano takie o wiele trudniej odnieść do filozofii wcześniejszej, czyli do tego zespołu poglądów, który upowszechniły Nowe formy w malarstwie, a także prace estetyczne, powieści i dramaty. 4. ANTYNOMIE MYŚLI WITKIEWICZA Jest w literaturze filozoficznej utarty zwyczaj zamykania przez interpretatorów swoich rozważań listą sprzeczności, które odkryli w poglądach badanego filozofa, szkoły czy też kierunku. Zabiegi takie nie za- wsze służą prawdzie, lecz pełnią często funkcje uboczne. Mają np. zaświadczyć o wnikliwości przeprowadzonych analiz krytycznych, nadać im skończoną i „elegancką" formę oraz dostarczyć badaczowi poczucie dobrze spełnionego obowiązku. Czasami są wyrazem mody czy maniery badawczej. Z takim przypadkiem mamy także do czynienia w interpretacjach filozofii Witkiewicza. Niektórzy badacze mnożą w sposób nieprawdopodobny ilość opozycji i sprzeczności, które odnajdują w myśleniu filozoficznym Witkiewicza. Negując z góry płodność i skuteczność takich zabiegów w odniesieniu do filozofii Witkiewicza, której wartość na pewno nie leży w jej walorach formalnych, warto pomimo to przyjrzeć się bliżej temu, co za główne pęknięcia myśli Witkiewicza było dotąd uznawane. Interpretatorzy w sprawie tej zajęli dwa skrajne stanowiska: Sarna — nie twierdził, że myśl filozoficzna Witkiewicza wolna jest od sprzeczności, uważał, że są one w niej, nawet muszą być, bowiem filozofia Witkiewicza „w płaszczyźnie metodologicznej jest [...] kontynuacją i rozwinięciem szeregu zasad dialektyki Leibniza".46 Pomian ułożył długą listę „niezmediatyzowa-nych" sprzeczności myśli filozoficznej Witkiewicza, który, „jako jedyny filozof naszego czasu, przeżył [.,.] sprzeczności dwóch tendencji XX-wiecznego myślenia [egzystencjalistycznej i pozytywistycznej — przyp. B.M.] jako dramat osobisty, jako wewnętrzne rozdarcie, na które nie umiał znaleźć żadnego skutecznego lekarstwa".47 Pomian poszedł śladami Kotarbińskiego, Leszczyńskiego i Metallmanna. Kotarbiński najpoważniejsze trudności systemu Wit- 46 J. W. Sarna, O obiektywną interpretacją filozof ii S. L Witkiewicza, „Studia Filozoficzne" 1974, nr 8, s. 80. 47 K. Pomian, Filozofia Witkacego..., „Pamiętnik Teatralny" 1969, z. 3, s. 279. Filozofia ontologicznego pluralizmu Antynoraie myśli Witkiewicza 262 263 kiewicza upatrywał w próbie uzgodnienia na jego gruncie dwóch przeciwstawnych nurtów — somatycznego i treściowego. „Z jednej strony mamy pewne dociekania spekulatywne na temat struktury wewnętrznej ciał, z drugiej — pewien opis świata jakości. Ilekroć myśl płynie jednym lub drugim korytem osobno, czytelnik ma poczucie orientowania się w najważniejszych ideach. Paradoks sytuacji polega na tym, że filozofia, rozumiana tu jako ogólna teoria bytu, ma dawać syntezę tych prądów myśli i że właśnie w tym punkcie trudno jest uchwycić dokładnie intencję dzieła. Pojęcie osobnika służy jako ogniwo syntezy."48 Ale właśnie pojęcie to jest dla Kotarbińskiego, jak już było powiedziane, wybitnie wieloznaczne i jego wprowadzenie do systemu przez Witkiewicza niczego nie załatwia. , Podobny zarzut formułuje Leszczyński: „Tym, co łączy metafizycznie osamotnione, przepaścią transcendencji od siebie oddzielone świadome istnienia, czyli monady, jest więź cielesna. I to jest najbardziej oryginalny, choć najbardziej sporny, moment systemu Witkiewicza. Ten jego realizm — bo Witkiewicz z całego odczuwania był realistą — zastosowany do idealistycznego w zasadzie tworzywa systemu. Tu odsłania się głębokie rozdwojenie natury Witkiewicza, polaryzującej w dwóch przeciwstawnych ogniskach odczuwanie świata: jako jedności, a zarazem wielości, jako bytu trwałego, a jednocześnie zmiennego, jako istności ciągłej, a zarazem «przerywanej», zawierającej «skoki». Witkiewicz to rozdwojenie swoje i tę dwu-zasadowość swego systemu uważał zresztą za coś najbardziej istotnego, a bynajmniej nie zawadę; za coś, co jest konsekwencją samej struktury istnienia, która w swej najgłębszej naturze jest właśnie dwoista i tą dwoistością swoją umożliwia i uzasadnia («implikuje») « T. Kotarbiński, St. I. Witkiewicz, „Pojęcia i twierdzenia...", jw., s. 863. te dwa tak różne punkty widzenia. Aspekt świata z punktu widzenia ograniczonej i zamkniętej w sobie na całą wieczność jednostki i aspekt drugi — «abstrakcyjny* jego całości."49 Podobną w gruncie rzeczy do sądu Kotarbińskiego i Leszczyńskiego myśl wyraził Pomian, rzutując jednak wewnętrzną sprzeczność systemu Witkiewicza na szersze tło przeciwstawnych postaw filozoficznych naszego wieku. Zarzucił on systemowi Witkiewicza, iż był z góry skazany na niepowodzenie, bowiem próbował uzgodnić w jednej doktrynie dwie postawy, które uzgodnić się nie dają. ,,To niezapośredniczone współistnienie myślenia analitycznego i syntetycznego, idei prymatu części i prymatu całości, przekonanie o konieczności liczenia się z rezultatami nauk również w filozofii i programu nienaukowej metafizyki, wszystko to, wysłowione w języku ontologii, sprojektowane na byt, odnajdujemy w Pojęciach i twierdzeniach. Tajemnica Istnienia nie jest niczym innym jak wyrazem niemożliwości uzgodnienia tych dwóch tendencji sprzecznych."30 W omawianej kwestii warto także odnotować na koniec głos Sarny: „W konkluzjach, do jakich dochodzi Pomian w wyniku analizy Pojęć i twierdzeń Witkiewicza, w ,tym, co u autora ma charakter dialektycznych przeciwieństw, dostrzega on «antynomie» jego myślenia."51 Czy rzeczywiście jest tak, jak sądzili wszyscy trzej interpretatorzy? Czy koniecznie właściwy Witkiewi-czowi dualizm metodologiczny, czyli dwie perspektywy obowiązujące w spojrzeniu na monadę, które bezwa- 49 J. Leszczyński, Filozof metafizycznego niepokoju, jw., s. 95. E0 K. Pomian, Filozofia Witkacego..., „Pamiętnik Teatralny" 1969, z. 3, s. 279. 51 J. W. Sarna, O obiektywną interpretacją filozofii S. L Witkiewicza, „Studia Filozoficzne" 1974, nr 8, s. 87. 265 Antynomie myśli Witkiewicza Filozofia ontologicznego pluralizmu runkowo należy uwzględnić jednocześnie — muszą prowadzić do takiego zasadniczego pęknięcia? Czy rzeczywiście nie można sporządzić niesprzecznego opisu rzeczywistości zbudowanej z przeciwieństw? Czy metafizyka wsparta o inaczej rozumianą rzeczywistość i w ten sposób przekraczająca dotychczasowe tradycyjne stanowiska musi koniecznie popaść w sprzeczności wynikłe ze wzajemnej niesprowadzalności tych postaw? Na pytania te i tym podobne nie znajduję odpowiedzi. Wiem natomiast dokładnie, w jaki sposób bronił się przed zarzutami tego typu sam Witkiewicz. Po pierwsze, pojęcia „części" i „całości" uznał za pojęcia „pseudosprzeczne". Po to wprowadził jako ogniwo wiążące przeciwstawne postawy kategorię „wielości w jedności" czy też „jedności w wielości", aby nie można było mówić, tak jak to uczynił w swojej interpretacji Pomian, raz o „prymacie jedności", to znów o „prymacie całości" albo o „prymacie wielości" i „prymacie części". Witkiewicz nie „afirmuje" przecież ani części, ani też całości, kategorie te są dla niego czymś „komplementarnym", „współrzędnym". W postawie Witkiewicza zawierała się pewna ukryta przesłanka — być może autodestruktywna, ale niewątpliwie wartościowa. Szło mu przede wszystkim o to, aby filozofowie w swoim dążeniu do przejrzystości i jasności oraz formalnej poprawności nie likwidowali, nie uznawali pochopnie za pozorne wszystkich tzw. problemów nierozwiązalnych, to jest takich, które ukazują sprzeczności samego bytu. Witkiewicz uważał, iż uczciwość poznawcza wymaga tego, aby konstytutywne sprzeczności bytu, od których nie jest on, niestety, wolny, ujmować zawsze jako problem. Oto — zdaniem Witkiewicza — jedyna uczciwa metoda postępowania filozofa: najpierw wszelkie sprzeczności bytu sproblematyzować, następnie przekonać się ewentualnie o ich nierozwiązalności, obowiązkowo dać temu wyraz, a nie — jak to miało często miejsce w fi- lozofii — ukryć antynomiczność bytu czy też usunąć ją aktem czysto werbalnej negacji.52 Osobny rodzaj zarzutów spotkał zastosowaną przez Witkiewicza metodę, przy pomocy której konstruował on swój system ontologiczny.53 Na jej sprzeczności wskazywał przede wszystkim Metallmann.54 Metoda Witkiewicza polegająca na implikowaniu pojęcia b z pojęcia a, może znaczyć tylko, że jeżeli dostatecznie zanalizuję treść pojęcia a, wcześniej czy później muszę wśród składników jego treści znaleźć b. Jasną jest rzeczą, że tą drogą otrzymane zdania muszą być analityczne a priori. Tym się tłumaczy charakter nieodpartej konieczności, jaki te «implikacje» w systemie Autora zdają się posiadać. Tym także tłumaczy się, że Autor nieustannie odwołuje się do zasady sprzeczności (w postaci: musimy przyjąć to a to, pod grozą przyjęcia nicości absolutnej, która jest zaprzeczeniem Istnienia). Ale zdania analityczne a priori nie wskazują drogi do rzeczywistości. Skąd więc złudzenie, że naprawdę pomost od świata pojęć do świata realnego jest przerzucony? Źródło tej iluzji dostrzegam w Teorii Pojęć Autora."35 62 Por. t. III, s. 294—295 i 299. 63 Na temat metody, przy pomocy której Witkiewicz tworzy system „Ontologii Ogólnej", pisałem obszernie we wspomnianej już pracy (System „Ontologii Ogólnej" S. I. Witkiewicza, jw., s. 202—204). Sformułowałem tam twierdzenie, że system ontologiczny wedle omówionej metody, choć z pozoru i zamysłu dedukcyjny, w rzeczy samej okazuje się konstrukcją quasi-dedukcyjną. Wykazuje jednak, jak się wydaje, pewne powinowactwo z teorią dedukcyjną w jej stadium przed-aksjomatycznym, niesformalizowanym, intuicyjnym. Cechą charakterystyczną intuicyjnego sposobu uprawiania nauk dedukcyjnych jest, jak wiadomo, nakładany na aksjomaty warunek oczywistości, a gwarantem prawdziwości twierdzeń nauk dedukcyjnych uprawianych w opisany sposób jest oczywistość będąca kryterium dla twierdzeń pierwotnych. 51 J. Metallmann, S. L Witkiewicz, „Pojęcia i twierdzenia..." [Recenzja], „Ruch Filozoficzny" 1938, R. 14, z. 1/3, s. 52. s* Ib., s. 53. 266 Filozofia ontologicznego pluralizmu Antynomie myśli Witkiewicza 267 Pomimo takich czy innych prób czynionych przez Witkiewicza w celu uniknięcia sprzeczności związanych ze stosowaną metodą (a mianowicie skonstruowanie specjalnie teorii pojęć opierającej się na założeniu, że struktura języka odzwierciedla strukturę bytu — o czym była już szczegółowo mowa) zarzut Metallmanna wydaje mi się słuszny. Metoda „implikacji dedukcyjnej" Witkiewicza opiera się na złudzeniu, że przez analizę pojęciową dokonywamy rozbioru rzeczy. Tego zarzutu unika Witkiewicz przynajmniej częściowo, stosując równolegle inną metodę. Dzięki niej nie jest tak, aby system mający aspiracje do wypowiadania się wyłącznie na temat realnego bytu w istocie mówił jedynie o pojęciach. Ta konkurencyjna metoda polega na takim uzgadnianiu niezgodnych poglądów na świat, tj. poglądu potocznego, naukowego i psychologicznego, by wyeliminować jednostronności każdego z nich z osobna i uzyskać w ten sposób pełny obraz całości bytu. Na zakończenie chciałbym i ja obciążyć konto Witkiewicza skonstatowaniem; — nie zauważonej dotąd przez interpretatorów jego filozofii — nowej sprzeczności. W myśli Witkiewicza współistnieją obok siebie dwa niewspółmierne sposoby rozumienia filozofii. Z jednej strony, jej rozumienie absolutne, polegające na przyjęciu uniwersalności, intersubiektywności i całościo-wości tzw. uczucia metafizycznego dostępnego w akcie kreacji i odbioru filozofii (ale także i religii oraz sztuki). Z drugiej zaś, nieabsolutność poznania filozoficznego, ograniczonego Tajemnicą Istnienia. Oto, innymi słowy, mamy u Witkiewicza jednocześnie nieabsolutność filozofii jako dyscypliny poznania i abso-lutność filozofowania jako przeżywania kontaktu z całością Istnienia. Inaczej: hieabsolutność filozofii w pla- nie poznawczym i jej absolutność w planie egzystencjalnym. Czy jest to „niezmediatyzowana" (jak powiadał Po-mian) sprzeczność Witkiewiczowskiej myśli, czy też wynik mało uświadomionej przez samego autora i jego interpretatorów ewolucji poglądów. Ewolucji, jaka nastąpiła w okresie między napisaniem Nowych form w malarstwie a powstaniem Zagadnienia psychofizycznego. Na to pytanie trudno jest jednoznacznie odpowiedzieć. Próbą ustosunkowania się do antynomii obecnych w myśli filozoficznej Witkiewicza, a zarazem — jak sądzę — wyjaśnienia przynajmniej niektórych z nich może być refleksja nad losami recepcji jego filozofii. Proces przyswajania tej myśli przechodził trzy jak gdyby etapy. Na początku, w okresie dwudziestolecia międzywojennego, np. dla Irzykowskiego Witkiewicz składał się z nie związanych ze sobą części: jakiejś twórczości dramaturgicznej, jakiejś teorii estetycznej, jakiegoś dramatopisarstwa, malarstwa i jakiejś filozofii. Później, po wojnie, Witkiewicz zbiorowym wysiłkiem interpretatorów wychodzących z teoretycznej bazy zawartej w Nowych formach w malarstwie, czyli wyrażonego tam zespołu poglądów estetycznych, historiozoficznych i filozoficznych — zaczai być powoli składany w całość. Miały w tym procesie swój udział słuszne skądinąd apele Puzyny o „całościowe" traktowanie twórczości Witkiewicza, a także sąd wyrażony przez Leszczyńskiego we Wstępie do powojennego wydania Nowych form w malarstwie (przez interpretatorów ekstrapolo-wany na inne dziedziny twórczości Witkiewicza), mówiący o tym, że „Estetyka Witkiewicza wiąże się organicznie z całością jego filozoficznych poglądów, po prostu z nich wyrasta. W takiej jednolitości nie może Filozofia ontologicznego pluralizmu 268 Antynomie myśli Witkiewłcza 269 być chyba tworem myślowej syntezy: sądzę, że musiała powstać w jednym rzucie."56 Ukoronowaniem „całościowego" podejścia była działalność badawcza Pomiana, który przeprowadził filozoficzną analizę niektórych utworów literackich Wit-kiewicza oraz był autorem chyba najbardziej popularnego artykułu o jego filozofii, zamieszczonego w rocznicowym numerze „Pamiętnika Teatralnego", wydanego z okazji trzydziestolecia śmierci Witkiewicza. Oczywiście w samej „całościowej" postawie badawczej nie ma nic złego — jest ona ze wszech miar chwalebna. Jednakże realizacja jej polegała nie na badaniu całego dorobku teoretycznego Witkiewicza, lecz na nieuprawnionej ekstrapolacji poglądów filozoficznych z wczesnych prac, głównie Nowych form w malarstwie, na całość twórczości Witkiewicza. Nie uwzględniano przy tym zupełnie prac najpóźniejszych. Postawa ta przyjmowała jako ukrytą przesłankę założenie, że „cały" światopogląd pisarza został zawarty we wczesnych pracach i że myśl jego pozostała niezmienna w swych istotnych rysach już do końca. Tak to badacze osiągnęli w końcu zamierzony wynik. Witkiewicz został stworzony, a raczej zlepiony jako całość. Wszystko zaczęło się ze wszystkim wiązać, wszystko zaczęło logicznie ze wszystkiego wynikać. Ale był to Witkiewicz gliniany, wrażliwy na wstrząsy. Takim właśnie ostatecznym wstrząsem są — jak sądzę — ujawnione niedawno rękopisy polemiczne. Ale nie tylko one. Uważam, że wstrząsem takim mogłoby się stać również bliższe wejrzenie w już opublikowane prace ściśle filozoficzne z okresu późniejszego. Nie ma już w nich ani w rękopisach prawie zupełnie mowy o proroctwie historiozoficznym, tzw. katastrofizmie. Brak jest również jakichkolwiek wzmia- 56 J. Leszczyński, Wstęp do: S. I. Witkiewicz, Nowe formy w malarstwie i inne pisma estetyczne, Warszawa 1959, s. 7 oraz Warszawa 1974, s. XIII. nek na tematy estetyczne, prawie nie mówi się już o uczuciu metafizyczynm. Zawierają one diagnozę i krytykę współczesnej Witkiewiczowi filozofii europejskiej, w tym także polskiej, oraz, co najważniejsze, przynoszą optymistyczną prognozę przyszłych losów filozofii (!). A więc coś zupełnie przeciwnego do tego, co pisał autor Nowych form w malarstwie gdzieś około roku 1918. Witkiewicz w sposób niezauważalny dla interpretato-rów rozpadł się zatem ponownie na części, ujawniając tym samym kruchość i iluzoryczność całej dotychczasowej konstrukcji, ponieważ oparta była na tekstach co prawda już dobrze przyswojonych i od dawna funkcjonujących, ale stanowiących zaledwie cząstkę całego jego dorobku teoretycznego. Jak słusznie zauważył kiedyś w rozmowie ze mną Janusz Degler, w myśli Witkiewicza najwcześniej puściły spoiny łączące teorię estetyczną Czystej Formy z praktyką artystyczną. Sprawdzała się ona znakomicie w indywidualnym malarstwie, ale nie dawała się już zastosować w „zbiorowym" teatrze oraz powieści. Następnie puściło to, co wiązało poglądy na sztukę i religię z filozofią. Wynikało to z utajonej rezygnacji przez Witkiewicza z koncepcji uczucia metafizycznego, które wiązało trzy te dziedziny aktywności człowieka (zarówno w akcie ich kreacji, jak i odbioru). Na koniec, i co najważniejsze, rozpadł się związek, który według interpretatorów miał wiązać proroctwo historiozoficzne z ontologiczną teorią monad. Można zaryzykować twierdzenie, że proces odchodzenia Witkiewicza kolejno od sztuki, następnie estetyki i historiozofii w kierunku filozofii ścisłej był zsynchronizowany z procesem dostrzegania przez niego niemożliwości uzgodnienia pierwotnych założeń historiozoficznych (przyjętych początkowo ad hoc wyłącznie dla potrzeb teorii sztuki) z tąże teorią sztuki, a przede wszystkim z filozofią ścisłą, tj. ontologiczną .litologicznego pluralizmu Filozofia o 270 teorią moriad. W końca pozostała Witkiewiczowi już tylko filozofia czysta jako jedyna dziedzina względnie spójna, która poprzez swoje zamknięcie, poprzez ścisłe zawężenie pola penetracji dawała szansę na uniknięcie sprzeczności, jako jedyna umożliwiająca stworzenie, jak powiadał, „za 200—300 lat" systemu Prawdy Absolutnej. Nie chcę oczywiście powiedzieć tutaj — a mogłoby powstać takie wrażenie — że zrozumieć można „prawdziwą wymowę" utworów literackich i teoretycznych Witkiewicza bez znajomości jego filozofii czy tez że estetyka Witkiewicza nie „wyrosła" z jego filozofii. Pragnę powiedzieć jedynie tyle, że filozofia Witkiewicza nie jest tworem zupełnie jednolitym. Okres początkowy od okresu późniejszego rozwoju filozoficznego Witkiewicza dzielą, dotąd na ogół nie dostrzegane, zasadnicze różnice; przede wszystkim odmienna była tematyka, która go w tych okresach zajmowała. W pierwszym — problematyka historiozoficzna, onto-logia dzieła sztuki; w drugim — ścisła filozofia, a więc problemy źródeł i granic poznania, substancji i struktury przyrody itp. Różnice nie sprowadzały się jedynie do różnic tematycznych, lecz również konkretnych rozwiązań, np. rezygnacji z koncepcji uczucia metafizycznego, odwrócenia proroctwa historiozoficznego i innych. Należy przestrzec przyszłych czytelników Zagadnienia psychofizycznego (będących jednocześnie zwolennikami „całościowego" traktowania myśli Witkiewicza, a więc tych badaczy, którzy wychodzą z dobrze przyswojonej bazy teoretycznej Nowych form w malarstwie), aby zbyt pochopnie nie wkomponowywali luźnych i odosobnionych wzmianek poświęconych problematyce tzw. katastrofizmu, które znajdą w Zagadnieniu psychofizycznym, w całościowy obraz filozofii Witkiewicza, wyrobiony już przed przeczytaniem pism polemicznych. Nie jest bowiem prawdziwy często wy- 271 Antynomie myśli Witkiewicza powiadany sąd, że „mimo pozorów braku związku — polemiki filozoficzne Witkiewicza łącza się z jego historiozofią, twórczością literacką, a nawet malarstwem". Potrzeba naprawdę ogromnej pomysłowości, aby przeprowadzić linie filiacji między malarskimi „kompozycjami metafizycznymi" Witkiewicza a tekstami zawierającymi szczegółową krytykę poglądów filozoficznych Carnapa czy Wittgensteina! Warto przestrzec dalej zwolenników „całościowego" traktowania twórczości Witkiewicza, które to stanowisko upowszechnili w dziesiątkach artykułów histo-rycznoliterackich, aby z wielką ostrożnością i sceptycyzmem traktowali ustępy Zagadnienia psychofizycznego, w których Witkiewicz mówi o „walce potworów", i aby nie próbowali za każdym razem szukać związków takich sformułowań z jego malarstwem, z jego wizjami utrwalonymi w słowach i na płótnie. Nie można bowiem traktować problematyki katastrofizmu „jako tkwiącej mocno w pozornie tak dalekich od niej analizach z zakresu filozofii ścisłej". Każda próba ustanowienia takiego związku będzie zawsze mocno naciągana i mało płodna. Zinterpretowanie bowiem „walki potworów" jako „walki monad" nie wyjdzie przecież nigdy poza nic nie znaczące ogólniki i ba-naiy. Niesłuszne byłoby także przypuszczenie, że właśnie perspektywa katastrofizmu — wizja końca sztuki i „samobójstwa filozofii", tłumaczy wybór autorów, z którymi Witkacy podjął polemikę. Prawdą jest, że Witkiewicz samookreśla się w Zagadnieniu psychofizycznym jako filozoficzny maksymalista i uważa, że zadaniem filozofii jest dociekanie Prawdy Absolutnej. Prawdą jest także, że zastrzega się, iż musi to być dociekanie przy pomocy myślenia pojęciowego, a nie irracjonalnej intuicji, dociekanie wsparte także o nauki ścisłe. Prawdą jest, że odrzuca pragmatyzm i wszelki relatywizm, widząc w nich symptom rezygnacji Anlynomie myśli Witkiewicza 273 Filozofia ontologicznego pluralizmu 272 z Prawdy, a więc dekadencję kultury. Nieprawdą jest jednak, że uważa np. Bergsona za niegodnego poważnej polemiki i poważnie traktuje tylko „filozofów naukowych"; również Bergsonowi poświęca bardzo obszerną polemikę, która niestety zaginęła, a o której napisaniu wspomina w wielu swoich pracach. Tak więc w wyborze autorów, z którymi polemizuje Witkiewicz, nie odnajdujemy żadnego klucza wyjaśniającego mechanizmy jego myślenia. Witkiewicz poszukując w pracach swoich polemistów rozwiązań zagadnień metafizycznych i konstatując ich brak lub wręcz świadome „odproblemienie świata", widział w tym symptom fatalnego stanu kultury europejskiej. Jednakże nie wyprowadzał stąd wniosków katastroficznych. Jak już było powiedziane, jego diagnoza była pesymistyczna, natomiast prognoza optymistyczna — widział możliwość stworzenia „za 200—300 lat" doskonałego systemu Prawdy Absolutnej; warunkiem jego powstania było poddanie krytyce wszystkich tych stanowisk, obecnych w dotychczasowej filozofii, które najistotniejsze problemy bytu uznają czysto werbalnie za pozorne. Należy wziąć pod uwagę, iż w Zagadnieniu psychofizycznym — ostatniej obszernej pracy filozoficznej Witkiewicza, fragmenty o charakterze „katastroficznym" są tylko powielonymi fragmentami Nowych form w malarstwie i są do Zagadnienia psychofizycznego włączone czysto mechanicznie, tkwią w tekście nie związane z nim organicznie, nie wiążą się z kontekstem, znalazły się tam na tej zasadzie (tak charakterystycznej dla stylu pisarstwa Witkiewicza), na jakiej znalazły się najróżniejsze, najbardziej oderwane i abstrakcyjne fragmenty rozpraw filozoficznych w ustach bohaterów jego dramatów i powieści. Witkiewicz w Zagadnieniu psychofizycznym odszedł definitywnie od swych poglądów „katastroficznych", przynajmniej w odniesieniu do losów najważniejszej z aktywności twórczej człowieka, tj. filozofii. Starałem się to bliżej ujawnić w części IV niniejszej pracy. Trzeba rozróżniać w myśli Witkiewicza diagnozę od prognozy. Diagnoza stanu obecnego filozofii była istotnie negatywna, o czym była mowa we wszystkich przedstawionych wyżej polemikach, ale — o ile się orientuję — diagnoza nie należy do zespołu poglądów nazwanych zwykle „historiozoficznymi" — jest ona strukturą monoczasową, natomiast prognoza, czyli przepowiednia historiozoficzna Witkiewicza z okresu późniejszego — z okresu, w którym pisał Zagadnienie psychofizyczne, wcale nie nosi cech katastroficznych, była ona optymistyczna, przewidywała, jak już pisałem, stworzenie doskonałego (w granicach możliwości poznawczych człowieka) systemu Prawdy Absolutnej. Pozornie katastroficzny „koniec filozofii" rozumiany był przez Witkiewicza w ostatnim okresie twórczości — z którego pochodzą polemiki stanowiące przedmiot interpretacji zamieszczonej w niniejszej pracy — nie jako upadek filozofii, lecz „koniec, który wieńczy dzieło". Znamienne jest to, iż teza o niemożności „całościowego" traktowania Witkiewicza znajduje swoje potwierdzenie w sposobie podejścia do jego myśli u tych, przez których był traktowany na serio jako filozof. Mam tutaj na myśli głównie Ingardena, Kotarbińskiego, a także Metallmanna i Tatarkiewicza. Nie formułują oni oczywiście nigdzie takiej tezy explicite (w przypadku Leszczyńskiego nawet przeciwnie — mówi on expressis verbis o konieczności całościowego traktowania jego myśli). Jednakże w praktyce autorzy ci w swoich recenzjach, wspomnieniach i rozprawach na temat osoby czy filozofii Witkiewicza, pisanych przecież w wiele lat po ukazaniu się Nowych form w malarstwie, nie próbują nigdzie w planie teoretycznym przerzucać mostów między historiozofią naszego autora z wczesnego okresu, wyrażoną właśnie w Nowych for- 18 — Polemiki filozoficzne Filozofia ontologiczriego pluralizmu 274 Carr Wildon 18, 46 Chwistek Leon 11, 41, 126, 128, 132, 170, 172, 216, 230, 231, 235—242 Chwolson Orest Daniłowicz 30 Cornelius Hans 11, 26, 27, 48, 97, 100, 102, 114, 117, 118, 121, 122, 162, 234, 235, 238 Darwiri Charles Robert 72 Degler Janusz 269 Demokryt 79 Descartes Renę (Kartezjusz) 90, 225 Desgabets Robert 18 Dirac Paul Adrien Maurice 31 Driesch Hans 101 Dygasiński Adolf 19 Eddington Arthur Stanley 30, 31, 114, 127 Einstein Albert 31, 90, 95 Frank Philipp 30, 95, 125, 169 Frege Gottlob 146 Hegel Georg Wilhelm Frie-drich 28, 134 mach w malarstwie, a rozwiniętą szczegółowo w późniejszych jego pracach antologią. Można powiedzieć więcej — problematyka historiozoficzna jest dla nich na tyle „oderwana" i mało istotna w obliczu bloku poglądów ontologicznych i teoriopoznawczych, że nie jest warta tego, by jej poświęcać nawet odrobinę uwagi, przemilczają ją zupełnie lub „załatwiają" kilkoma słowami. Wspomniani interpretatorzy nie próbują przerzucać mostów — powtarzam — w planie teoretycznym, ale nie psychologicznym. Witkiewicz był oczywiście pomimo rozdarcia spójną osobowością. Takie, a nie inne doświadczenia jego życia złożyły się zapewne na takie, a nie inne przeświadczenia co do ogólnych praw rządzących historią oraz poglądy na strukturę ontologicz-ną świata. O podstawowym doświadczeniu Witkiewi-cza można mówić w tym sensie, w jakim opisał je cytowany wyżej Ingarden. Nie można jednak zależności przyczynowo-skutkowych natury i warstwy psychologicznej przenosić w sferę czysto teoretyczną. Spójność psychologiczna nie świadczy o spójności teoretycznej badanego autora. Myślę, że w tym nieuprawnionym „przeniesieniu" leżą błędy „szkoły całościowej" interpretatorów myśli Witkiewicza. Wspólne źródło psychologiczne, z którego wypływają jego poglądy estetyczne, historiozoficzne, ontologiczne, nie gwarantuje wcale ich „wspólnoty" teoretycznej; takiej, twierdzę, u Witkiewicza nie ma i nigdy nie było. INDEKS OSÓB Ajdukiewicz Kazimierz 10, 68, 183, 190, 192, 194, 195 Aleksandrów Aleksandr D. 66 Arystoteles ze Stagiry 171 Avenarius Richard 11, 21, 97, 100, 118, 122, 206—208, 238 Bacori Francis 180 Bavink Bernhard 31 Beaurain Karol de 5 Bergson Henri 120, 135, 201, 272 Berkeley George 86, 151, 152, 226 Bialobrzeski Czesław 30 Bohr Niels Henrik 63, 69, 74 Boirac Emile 19 Bridgman Percy Williams 31, 91, 95, 181 Broglie Louis de 30 Broglie Maurice de 30 Bruno Giordano 46, 86, 217 Buczyńska Hanna 161, 183, 186 Carnap Rudolf 11, 78, 124, 125, 142, 143, 145, 146, 157, 158, 160—171, 173, 178—191, 193, 194, 271 Indeks osób Indeks osóta 277 276 Heidegger Martin 249 Heisenberg Werner Carl 28— —30, 52, 53, 55, 56, 61—63, 68—73, 95, 96, 111 Heller Michał 64, 65 Hogben Lancelot 31 Homer 59 Hume David 180, 181 Husserl Edmund 18, 46, 120, 170, 171, 205, 208, 230—232, 234, 235, 239, 249 Ingarden Roman 11, 216, 222. 229—231, 235—240, 249, 250, 254, 273, 274 Irzykowski Karol 267 James William 43 Jeans James Hopwood 30, 31, 127 Kant Immanuel 55, 60, 63, 96, 152 Kartezjusz zob. Descartes Renę Kotarbiński Tadeusz 6, 8. 10, 11, 18, 19, 106, 114, 139, 170, 202, 216—229, 244—246, 254, 261—263, 273 Łapiące Pierre Simon de 55, 57 Leibniz Gottfried Wilhelm 18, 19, 22, 46, 86, 88, 217, 256, 261 Lemaire Paul 18 Lenin Władimir Iljicz (Władi- mir Iljicz Uljanow) 120 Leszczyński Jan 216, 247—249, 261—263, 267, 268, 273 Leśniewski Stanisław 10, 172, 216 Lodge Oliver 31, 127 Lutosławski Wincenty 217 Łukasiewicz Jan 10, 172, 216 Mach Ernst 11, 48, 51, 95, 97, 100, 102, 105, 106, 114, 116— —118, 122, 127, 131, 133, 155, 184, 185, 187, 206, 208, 223, 231, 238 Marx Karl Heinrich 28 Maslow Abraham 9, 10 Metallmann Joachim 134, 246, 247, 261, 265, 273 Michalski Bohdan 121, 125, 254 Miłosz Czesław 6 Neurath Otto 142, 161, 162 Newton Isaac 52, 53, 55, 58, 70, 72, 192 Nietzsche Friedrich Wilhelm 260 Pianek Max Karl Ernst 103 Platon 98, 140, 152 Płomieński Jerzy Eugeniusz 19 Pomian Krzysztof 24, 106, 202, 251—253, 256, 261, 263, 264, 267, 268 Puzyna Konstanty 202 Quine Wilłard van 58, 59 Reichenbach Hans 191 Renouvier Charles 18, 46, 217 Rosner Katarzyna 236 Russell Bertrand Arthur William 11, 31, 114, 123—133, 135, 137, 139, 158, 172, 174, 180, 237, 238 Sarna Jan W. 253—256, 258, 261, 263 Schlick Moritz 125, 157, 161 Schopenhauer Arthur 156, 260 Schródinger Erwin 30 Sitter Willem de 31 Słowacki Juliusz 217 Sokół Lech 202 Spinoza Baruch 258 Stenius E. 152 Szczeniowski Szczepan 31 Szczepańska Anita 230, 235— —237 Szpakowska Małgorzata 202 Tarski Alfred 10, 161, 216 Tatarkiewicz Władysław 18, 19, 244, 254, 273 Twardowski Kazimierz Jerzy Adolf 220 Verhoeven Corn. 12, 13 Walicki Andrzej 259, 260 Ward James 18, 46 Weizsacker Carl Friedrich 62 Weyl Hermann 31 Whitehead Alfred North 11, 114, 123—126, 128, 132, 134— —141, 150, 172, 174 Wittgenstein Ludwig 11, 114, 123—125, 132, 139, 141—158, 170, 179, 271 Wolniewicz Bogusław 142, 145, 147, 152, 153, 156 Ziemecki Stanisław 31 279 Spis rzeczy SPIS RZECZY 2. Miejsce filozofii Witkiewicza we współczesnej mu filozofii polskiej (monadyzm biologiczny a reizm i fenomenologia) ............ 216 3. System Witkiewicza wobec materializmu i idealizmu 243 4. Antynomie myśli Witkiewicza ....... 260 Indeks osób ............. 275 Wstęp CZĘŚĆ I. GŁÓWNE IDEE MONADYZMU BIOLOGICZNEGO ............... 17 CZĘŚĆ II. POLEMIKA Z FILOZOFIAMI FIZYKI ... 28 1. Fizyka a metafizyka .......... 29 2. Krytyka «metafizyk fizykalnych* ...... 46 3. Trzy filozofie fizyki — tło historyczne ..... 51 4. Antynomie optymizmu naukowego, czyli materializmu fizykalnego ............ 75 5. Krytyka antyminhnalizmu, czyli idealizmu fizykalnego 95 108 114 123 126 134 CZĘŚĆ III. POLEMIKA Z POZYTYWIZMEM I ANALITYCZNĄ WERSJĄ UPRAWIANIA FILOZOFII . . . 1. Subiektywizm bez subiektu ....... 2. Krytyka filozofii jako analizy ...... A. Monizm zmistyfikowany ....... B. Filozofia przyrody i platońska metafizyka . C. Wittgenstein sparafrazowany — nie można milczeć, o czym trzeba mówić! ....... 141 3. Metafizyka logiczna .......... 157 CZĘŚĆ IV. FILOZOFIA ONTOLOGICZNEGO PLURALIZMU .............. 196 1. Witkiewicz o zadaniach i przedmiocie filozofii oraz jej miejscu w kulturze .......... 197