5901

Szczegóły
Tytuł 5901
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

5901 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 5901 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

5901 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Caroline Anderson "Szcz�cia nigdy za wiele" Tytu� orygina�u: Kids Included! Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 1999 Redaktor serii: Gra�yna Ord�ga Korekta: Janina Szrajer Gra�yna Ord�ga � 1999 by Caroline Anderson � for the Polish edition by Artekin - Wydawnictwo Harleguin Enterprises sp. z o.o., Warszawa 2002 Wszystkie prawa zastrze�one, ��cznie z prawem reprodukcji cz�ci lub ca�o�ci dzie�a w jakiejkolwiek formie. Wydanie niniejsze zosta�o opublikowane w porozumieniu z Harleguin Enterprises II B.V. Wszystkie postacie w tej ksi��ce s� fikcyjne. Jakiekolwiek podobie�stwo do os�b rzeczywistych - �ywych czy umar�ych - jest ca�kowicie przypadkowe. Znak firmowy wydawnictwa Harleguin i znak serii Harleguin Romans s� zastrze�one. Sk�ad i �amanie: Studio Q Printed in Spain by Litografia Roses, Barcelona ISBN 83-238-0130-4 Indeks 360325 ROMANS - 604 PROLOG - Abrakadabra! Monety znik�y z jednej r�ki, by po chwili pojawi� si^ jemniczy spos�b w drugiej. Siedz�ce na pod�odze dzieci wowa�y t� scen� z szeroko otwartymi buziami. Niestety monety wypad�y Molly z r�ki, potoczy�y pod�odze, upadaj�c tu� przed nogami siedz�cych w pie� rz�dzie brzd�c�w. Dzieci ze �miechem rzuci�y si�, by je p rac i w tym momencie czar prys�. Molly westchn�a i u�i n�a si� zrezygnowana. - A co powiecie na to? - Machn�a czarodziejsk� r� poszpera�a w r�kawie, po czym wyci�gn�a sznur powi�s rogami kolorowych chusteczek. Najwyra�niej jednak nie zwi�za�a wszystkich dostat mocno, gdy� cz�� chusteczek pozosta�a w r�kawie. Dzi cz�y chichota� i pokazywa� j� sobie palcami. W rogu pokoju siedzia� m�czyzna, przygl�daj�cy popisom z nie mniejsz� uwag� ni� dzieci. Jack jaki� tan lam? Haddon? Pomy�la�a, �e dorobi�by si� fortuny jako w pokera. Przez ca�y czas zachowywa� kamienn� twa ujawniaj�c �adnych emocji. Je�li uda jej si� w ko�cu wy� te przekl�te chusteczki, to on w�a�nie zap�aci za jej wysl Tyle tylko, �e jak dot�d uda�o jej si� z�apa� w palce j podszewk� w�asnego �akietu. Kto chcia�by p�aci� za tal sko? Nikt przy zdrowych zmys�ach... - Wiem, �e gdzie� tam musz� by� - mrukn�a pod i wywo�uj�c tym stwierdzeniem kolejn� salw� �miechu w�r�d dzieci. M�czyzna nadal przygl�da� si� jej intensywnie, rozci�gaj�c usta w parodii u�miechu. Wreszcie w�o�y�a r�k� za ko�nierz i wyci�gn�a triumfalnie reszt� zagubionych chusteczek. Dzieci zareagowa�y �ywio�ow� rado�ci� i Molly zda�a sobie spraw�, �e jej wyst�p naprawd� im si� spodoba�. Dzi�ki Bogu! Pokrzepiona t� �wiadomo�ci�, przesz�a do kolejnych punkt�w programu. Sz�o jak po grudzie. Gdy robi�a to Sandy, wszystko wydawa�o si� takie proste. Teraz za� k�ka za nic nie chcia�y da� si� rozdzieli�, kulki, kt�re mia�y znikn�� pod fili�ankami, nieustannie si� pod nimi pojawia�y, a sztuczka z kartami zako�czy�a si� rozrzuceniem ca�ej talii na pod�odze. Przez ca�y czas dzieci wprost pok�ada�y si� ze �miechu. Jeszcze tylko jedna sztuczka i b�dzie po wszystkim... Po�o�y�a kapelusz na stole, zaczarowa�a go r�kami i wsun�a d�o� pod sp�d. Tak, by� tam. Czu�a jego ma�e mi�kkie uszy... - Aj! Kapelusz nagle odskoczy�, stolik zachwia� si�, a gwiazda programu zacz�a kica� po ca�ym pokoju. Molly zakl�a pod nosem i ss�c ugryziony palec, ruszy�a w pogo� za Flopsym. Dzieci oczywi�cie nie czeka�y bezczynnie. Zacz�y �ciga� biednego kr�lika, kt�ry ratowa� si� ucieczk� w kierunku k�ta, zajmowanego przez Tego M�czyzn�. Niewiele my�l�c, podbieg�a w tamt� stron�, upad�a na kolana i zanurkowa�a pod krzes�o, pod kt�rym zamierza�o si� schowa� wystraszone zwierz�. Wyci�gn�a r�ce, schwyci�a kr�lika i z ca�ym impetem wyhamowa�a na udzie nieznajomego. Wcale nie speszona usiad�a na pi�tach i u�miechn�a si� do m�czyzny. On te� si� roze�mia�. Kr�lik tymczasem pr�bowa� wyswobodzi� si� z jej rak. ly wychyli�a si�, straci�a r�wnowag� i opad�a twarz� na ki m�czyzny. Odskoczy�a od nich jak oparzona. - Och! Silne r�ce uj�y j� za ramiona i unios�y do g�ry. - W og�oszeniu napisano, �e przedstawienie ma niep< rzalny klimat, ale nigdy, w naj�mielszych snach nie spodzi �em si� czego� a� tak niepowtarzalnego! ROZDZIA� PIERWSZY - Ale ja chc� lizaka! - P�niej, kochanie. Rozejrza�a si� niecierpliwie po sklepie. Niemo�liwe, �eby tu by�. Niemo�liwe, �eby natkn�a si� w�a�nie na niego! Naturalnie, to by� on. Na wspomnienie ich ostatniego spotkania na policzkach Molly pojawi� si� rumieniec wstydu. To by�a totalna kl�ska. Wci�� pami�ta�a wstyd, zak�opotanie, zmieszanie, jakie w�wczas prze�ywa�a. - Mamo, bardzo prosz�! - Jak bardzo? - Obieca�a� nam. Zamkn�a oczy i westchn�a ci�ko. - Dobrze, Cassie. Id�cie i wybierzcie sobie po jednym, a potem mnie znajd�cie. Id� zrobi� reszt� zakup�w. Mia�a nadziej�, �e pan Haddon i towarzysz�ca mu banda dzieciak�w jej nie zauwa��... To by�a ona, by� tego pewien. Ruszy� w poprzek rz�du p�ek, popychaj�c przed sob� w�zek, zagl�daj�c w kolejne alejki, z nadziej�, �e w kt�rej� z nich j� dojrzy. Min�� ponad rok od ich ostatniego spotkania i oto s� tutaj razem, w tej samej wakacyjnej miejscowo�ci... Ciekawe, z kim tu przyjecha�a? Poczu� uk�ucie zazdro�ci. - Idiota - powiedzia� do siebie p�g�osem, a� siedz�ca szu Nicky odwr�ci�a si� w jego stron�. - Nie jestem idiota - zaprotestowa�a. - Nie ty, kochanie. Po prostu czego� zapomnia�em - \ nil z westchnieniem. Pchn�� w�zek, przy czym omal kog rozjecha�. Kogo� drobnego, jasnow�osego i... - Molly? Znieruchomia�a, po czym wolno obr�ci�a si� w jego s - Czy ja pana znam? - spyta�a ch�odno. W odpowiedzi u�miechn�� si� pod nosem. Zbyt d�u; policjantem, by pomyli� Molly z kim� innym. Popatrzy� uwa�nie. - Jack Haddon. W zesz�ym roku wynaj��em ci� na prz mojego syna, Toma. - Chyba zasz�a jaka� pomy�ka - zacz�a, ale w tej pojawili si� obok nich Seb, Amy i Tom. Stan�li jak wry trz�c na ni� z niek�amanym zachwytem. - To wr�ka Molly! - wykrzykn�� Tom. Rumie�ce i liczkach Molly przybra�y purpurowy odcie�. - Cze��, dzieciaki - powiedzia�a cicho. - Przynios�a� ze sob� kr�lika, kt�ry uciek� ci pod l przypomnia�a Amy. - Wszyscy go �apali�my, a jak wyci�gn�a� go spod Jacka, to ze strachu na ciebie nasiusia� - doda� Tom. Przygryz�a warg�, by nie wybuchn�� �miechem. - Rzeczywi�cie. Mi�o mi zn�w was widzie�. - Pop; na Jacka, po czym z powrotem przenios�a wzrok na i - Mi�ych wakacji. - Tobie tak�e - odpar�. - Przyjecha�a� na ca�y tydz spyta�. - Tak. 10 SZCZʌCIA NIGDY ZA WIELE SZCZʌCIA NIGDY ZA WIELE - To dobrze. Zapewne wkr�tce zn�w gdzie� si� spotkamy. Do zobaczenia. Molly u�miechn�a si� na po�egnanie i natychmiast si� odwr�ci�a. By�a zdziwiona, �e Jack nie �ywi do niej urazy. To by�o najokropniejsze przyj�cie, jakie pami�ta�a. Na samo wspomnienie sromotnej kl�ski, jak� w�wczas ponios�a, j�kn�a cicho. Dobrze, �e wr�ci�y dzieci, bo dzi�ki temu mog�a przesta� rozpami�tywa� przykre chwile. - Wybrali�my pomara�czowe lizaki - oznajmi� jej syn. C�rka popatiz^la na m� z uwa^�. - Dobrze si� czujesz? Jeste� taka czerwona i wydajesz z siebie �mieszne d�wi�ki. - Nic mi nie jest. Musimy si� rozpakowa�. Cholera... - Mamo! Nie zdawa�a sobie sprawy, �e zakl�a na g�os. Spojrza�a przepraszaj�co na syna. By� lekko zgorszony i jednocze�nie zafascynowany. Matka nigdy nie przeklina�a, a przynajmniej nie na g�os, a ju� na pewno nie w ich obecno�ci. - Przepraszam, Philip. Zap�acimy i mo�emy wraca� do domku. Podczas rozpakowywania zakup�w u�wiadomi�a sobie, jak bardzo wytr�ci�o j� z r�wnowagi nieoczekiwanie spotkanie. Mas�o orzechowe, kt�rego wszyscy troje nienawidzili; nie kupowa�a go od czasu odej�cia Davida. Chipsy, ma�a pizza, karton odt�uszczonego mleka, a nie p�t�ustego jak zazwyczaj. Lista bezsensownych zakup�w by�a znacznie d�u�sza: ple�niowy ser, puszka tu�czyka, za to ani �ladu sa�aty, herbaty, mas�a... - Co jemy na kolacj�? - spyta� zaciekawiony Philip, patrz�c z pow�tpiewaniem na wy�o�one na st� zakupy. - Nie jestem pewna. Chyba zapomnia�am o kilku rzeczach. - Mogliby�my zje�� poza domem. Tu� za rogiem jes zeria - podpowiedzia�a us�u�nie Cassie. - Mamo, p�jdziemy? - Philip patrzy� na ni� blagalnii gdy nie jadali poza domem i ta perspektywa wyda�a i; niezwykle kusz�ca. Molly, kt�ra zarabia�a na �ycie gotowaniem, uzna�a, doskona�y pomys�. - Dobrze. Schowam zakupy do lod�wki, pop�ywam wiemy si�, co mamy robi� jutro, i p�jdziemy na pizz�. Basen by� wspania�y, wyposa�ony w liczne dodatkow( keje, tote� dzieci �wietnie si� bawi�y i Molly mog�a spol pop�ywa� i skorzysta� z jacuzzi. - Pozwolisz, �e si� przy��cz�? Serce zabi�o jej jak oszala�e. Omal g�o�no nie j�kn�a. - Bardzo prosz�. - Posun�a si�, �eby zrobi� mu mi Na szcz�cie nie byli w wannie sami, w drugim ko�cu siei dwie inne pary. Gdy jego stopa lekko dotkn�a jej nogi, Molly podsk( jak oparzona i odsun�a si�. Jack u�miechn�� si� ze zrozumieniem. - Przepraszam - zamrucza�, ale ona wiedzia�a, �e wc< jest mu z tego powodu przykro. Niech to diabli. Siedzieli w milczeniu, pozwalaj�c, by strumienie ciep� dy obmywa�y ich cia�a. �wiadomo�� tego, �e silne, m�skit znajduje si� tak blisko niej, zapiera�a jej dech w piersiai chwili pozosta�e pary wysz�y z jacuzzi. Molly odsun�a si� jeszcze dalej od Jacka. - Gdzie s� dzieci? - spyta�a, by przerwa� panuj�c� c - Seb ma je na oku. Wszystkie p�ywaj� jak ryby, Nicky. Zabra� j� do brodzika dla dzieci. Pomy�la�em, �e < odpoczn�. Seb wie, gdzie mnie szuka�. - Opar� g�ow� o 14 SZCZʌCIA NIGDY ZA WIELE SZCZʌCIA NIGDY ZA WIELE - Zostawi�a ci dzieci. Popatrzy� na wod�. - Niezupe�nie. Pos�uchaj, musz� ju� i��. Wkr�tce si� zobaczymy. Gdzie jest wasz domek? - Nad samym jeziorem. - Tak jak nasz. Jaki macie numer? - B15. - A my B19, wiec zapewne mieszkamy blisko siebie. Wkr�tce na pewno zn�w si� spotkamy. Lubi� czasami porozmawia� z kim� doros�ym. Nieustanne przebywanie z drobinami DNA bywa nu��ce. Jack wyszed� z basenu, a ona nie mog�a oderwa� od niego wzroku... - Jack? Spojrza�a na stoj�cego nieopodal ch�opca, trzymaj�cego na r�kach ma�� dziewczynk�. Ch�opiec mia� proste w�osy, a dziewczynka by�a pulchn� blondyneczk�. Jack wzi�� ma�� na r�ce, poca�owa� j� i u�miechn�� si� do najstarszego syna. - Dzi�kuj�, Seb. Idziesz pozje�d�a�? - Wole pop�ywa�. Amy i Tom poszli na lody. Jego g�os za�ama� si�. Speszony, spojrza� z zak�opotaniem na Molly. Mutacja, pomy�la�a. To dla m�odego cz�owieka bardzo pesz�ce do�wiadczenie. - Mo�e we�miesz swoje dzieci i do��czysz do nas w barze? - zaproponowa� Jack. Potrz�sn�a przecz�co g�ow� i wysz�a z wody. �wiadoma, �e Jack patrzy na ni�, wyprostowa�a si�. W czarnym jednocz�ciowym kostiumie prezentowa�a si� bardzo dobrze i doskonale o tym wiedzia�a. - Przykro mi, ale nie mamy czasu. Musimy sprawdzi�, jakie atrakcje czekaj� na nas jutro, a potem idziemy na piz; dzi�kuj� za zaproszenie. Jack skin�� g�ow�, nie przestaj�c si� jej uwa�nie przy; - W takim razie zobaczymy si� p�niej. Popatrzy�a, jak odchodz�. Seb by� zupe�nie innej post ojciec. Drobniejszy, ni�szy, cho� z pewno�ci� za kilka przero�nie. Podnios�a r�cznik, owin�a si� nim i ruszy�a na poszuk dzieci. Philip nast�pnego dnia mia� uprawia� sporty wodne miast Cassie je�dzi� konno, a po po�udniu p�ywa� kajak A zatem jutro zn�w spotka Jacka... Zadziwiaj�ce, jak du�� rado�� sprawi�o jej to odkryci Jack zastanawia� si�, co robi Molly. W ka�dym ra pewno nie bierze udzia�u w tej �mi�ej przeja�d�ce" gi rowerem... Rozs�dna kobieta. Nogi ci��y�y mu niemi�osiernie, cia�o by�o mokre od w piersiach brakowa�o tchu. A on my�la�, �e ma dobr� kor Gor�ce, lepkie d�onie Nicky, kt�re obejmowa�y go w nie u�atwia�y sprawy, cho� odczuwa� dziwn� przyjemno�i sko�ci dziecka. Zastanawia� si�, jak inni daj� sobie rad� i < Molly. Maluje farbami? Bierze masa� relaksacyjny? - Jack? - Co tam, Nicky? Wszystko w porz�dku? - Odwr�i i u�miechn�� do dziewczynki. - Chce mi si� siusiu - oznajmi�a rado�nie. Jasny gwint. To ju� drugi raz. Musia� potem jecha� dw; szybciej, �eby dogoni� reszt� grupy. 16 SZCZʌCIA NIGDY ZA WIELE SZCZʌCIA NIGDY ZA WIELE Molly sta�a na kraw�dzi dachu, zastanawiaj�c si�, co ona tu u diab�a robi. Schodzenie po linie z pionowej �ciany? - Chwy� lin� r�k� i wypuszczaj j� z r�k kawa�ek po kawa�ku. W�a�nie tak. Doskonale ci idzie. Naprawd�? Pot �cieka� jej po twarzy, a stopy dr�a�y jak li�cie na wietrze. Ziemia zdawa�a si� oddalona o setki kilometr�w. Je�li wci�� b�dzie my�la�a o Jacku, to na pewno si� zabije! Musi si� skoncentrowa�, ma przecie� dwoje nieletnich dzieci... - Cze��, Tom. Jak min�� dzie�? - �wietnie. Uczy�em si� wywrotek na kajaku. Co si� sta�o Nicky? Jack u�miechn�� si�. - Malowa�a palcami. - Wygl�da, jakby malowa�a buzi�. - Hmm. Gdzie jest Amy? - Ze swoj� now� przyjaci�k�, Cassie. Jack rozejrza� si� i serce zacz�o mu �ywiej bi�. Ujrza� Molly, id�c� pla�� w kierunku dziewczynek. U�miecha�a si� tym cudownym u�miechem, kt�ry roz�wietla� jej oczy i zmys�owe, jakby stworzone do ca�owania usta... Do diab�a. - To Molly, mama Cassie - powiedzia� Tom, spogl�daj�c z t�sknot� na kobiet�. - Jest naprawd� �wietna. - Pewnie - mrukn�� Jack, przygl�daj�c si� jej z nie mniejsz� t�sknot� ni� syn. Przeni�s� wzrok na Amy, ciemn� blondynk� o jasnej karnacji i jasnob��kitnych oczach. By�a bardzo podobna do swojej matki. Na jej wspomnienie Jack poczu� uk�ucie smutku. Przytuli� mocniej Nicky. - Idziemy po Amy? Molly nie zauwa�y�a, �e si� zbli�aj�, m�g� wi�c be; si� jej przygl�da�. Mia�a na sobie szorty i sk�py top. Wyj w tym stroju niezwykle kusz�co. o - Witaj, Molly - powiedzia� cicho. - Cze�� - przywita�a ich z szerokim u�miechem. -szed�e� po c�rk�? - Tak. - Jego g�os brzmia� tak g�ucho, jakby nie u�y od wielu miesi�cy. - Jak ci min�� dzie�? - Mi�o. Troch� si� zm�czy�am. Rano schodzi�am ze po linie. Chyba zupe�nie oszala�am. A ty? - Je�dzi�em rowerem po g�rach, z Nicky na tylny de�ku. - Niemo�liwe! -roze�mia�a si�. - Naprawd�. - A schodzenie po linie? - W por�wnaniu z jazd� na rowerze to ma�e piwo.' przej��em wyczynami Seba, �e ca�kiem zapomnia�em ( nym strachu. - Gdzie on jest? - Rozejrza�a si� dooko�a. - Wr�ci� do domku. Um�wili�my si�, �e tam na nas zi Skin�a g�ow�. - Philip! Chod� tu, kochanie. Philip, cho� niech�tnie, pos�ucha� matki i ju� po chwil scy wsiedli na rowery. Kiedy dojechali do domk�w, Jack zaprosi� ich na po nek. Amy i Cassie zacz�y prosi� Molly, by przysta�; propozycj�. Gdy rozsiedli si� na brzegu jeziora, Jack nala� \ kim ch�odnego soku, przez ca�y czas katem oka obse Molly. 18 SZCZʌCIA NIGDY ZA WIELE SZCZʌCIA NIGDY ZA WIELE - Wi�c co robimy jutro? - spyta�a. - Jutro? Sprawd�my... Seb ma �wiczenia komandos�w, Amy idzie na zaj�cia k�ka teatralnego, a Tom b�dzie je�dzi� na desce. A wy? - Chyba to samo. Wiem, �e Philip b�dzie je�dzi� na rowerze terenowym, a Cassie te� ma k�ko teatralne. Ucieszy si�, �e robi to samo, co Amy. Bardzo si� polubi�y. Jack popatrzy� na dzieci. - To rzeczywi�cie bardzo dobrze. Nie�atwo mi by�o znale�� ofert� wakacyjn�, kt�ra zadowoli�aby ca�� nasz� pi�tk�. Zazwyczaj kt�re� z nas nudzi si� na takich wyjazdach. Zachichota�a. - Tym razem b�dziemy zbyt zm�czeni, by si� nudzi�. A co robi Nicky? - Nicky? - Odruchowo jego wzrok pow�drowa� do najm�odszej c�rki, kt�ra nieustannie przemieszcza�a si� z miejsca na miejsce. - Rano idziemy na farm�, a po po�udniu ona idzie na plac zabaw, a ja b�d� je�dzi� gokartami. - Ja te�! - wykrzykn�a, zapominaj�c o zachowaniu dystansu. Mia�a ochot� ugry�� si� w j�zyk. Po co okazywa�a taki entuzjazm? - To �wietnie - powiedzia� i zabrzmia�o to szczerze. Czy�by us�ysza�a w jego g�osie zainteresowanie? Nie, po prostu jest zadowolony, �e b�dzie mia� towarzystwo. - A rano? - Chyba troch� poczytam. - Gdyby� mia�a ochot�, mo�esz przy��czy� si� do mnie i Nicky - zaproponowa�. - Dzi�ki, pomy�l� o tym - powiedzia�a grzecznie, cho� nie zamierza�a skorzysta� z zaproszenia. Mia�a ochot� pole�e� w wannie z ksi��k�, zrobi� sobie maseczk� odm�adzaj�c�, a potem si� poopala�. - Wiesz co? Gdyby� zmieni�a zdanie, daj mi zna� przed do dziewi�tej. - Dobrze - zgodzi�a si� dla spokoju. Nie ma mowy, �eby posz�a na spacer z tym seksoi m�czyzn�. Za nic w �wiecie! SZCZʌCIA NIGDY ZA WIELE ROZDZIA� DRUGI - Molly? Gdy usiad�a i otworzy�a oczy, napotka�a wzrokiem roze�miane spojrzenie Jacka. - Cze�� - wymamrota�a zesztywnia�ymi wargami i spr�bowa�a si� u�miechn��. Dotkn�a r�kami �ci�gni�tej maseczk� sk�ry i z j�kiem opad�a z powrotem na le�ak. - Mia�e� by� na farmie? - spyta�a, nie kryj�c niezadowolenia. - Co� mi si� wydaje, �e tu by�em bardziej potrzebny. Nikt ci� tu nie potrzebuje, pomy�la�a, zrywaj�c si� na r�wne nogi i poprawiaj�c rozchylone po�y szlafroka. Jedyn� zalet� maseczki by�o to, �e ukrywa�a rumie�ce. - Za minut� b�d� gotowa - oznajmi�a i posz�a umy� twarz. Za plecami us�ysza�a �miech Jacka. Zmy�a maseczk� i posmarowa�a twarz nawil�aj�cym kremem. Potem przebra�a si� w szorty i T-shirt, w biegu za�o�y�a sanda�y i wysz�a na taras. Jack roz�o�y� si� wygodnie na jej le�aku i z b�og� min� wystawi� twarz do s�o�ca. - Kawy? - spyta�a. Jack otworzy� jedno oko. - Je�li to nie by�by zbyt du�y k�opot. - �aden k�opot - zapewni�a go i wesz�a do domku. Nastawi�a czajnik i do�� energicznie wyj�a z szafki kubki i nape�ni�a je rozpuszczaln� kaw�. - Jeste� na mnie z�a. - Dlaczego mia�abym by� na ciebie z�a? - Poniewa� przy�apa�em ci� w momencie, w kt�rym da�a� jak za�ywaj�ca b�otnych k�pieli �aba. - Bardzo �adnie to uj��e�. Roze�mia� si�, wsta� z le�aka i opar� si� o �ciank�, od j�c� kuchni� od reszty pomieszczenia. - Mam powiedzie�, �e wygl�da�a� zachwycaj�co? - I doda� k�amstwo do listy grzech�w? - Mo�e to nie by�oby k�amstwo. - Mo�e ty sam jeste� �ab�. To by wiele wyja�nia�o. - Zawsze mo�esz mnie poca�owa� i sprawdzi�, czy 2 si� w ksi�cia. - Twoje niedoczekanie - odpar�a opryskliwie. - Zrz�da. - Dziwisz si�? Nie przepadam za nie zapowiedz go��mi. - W tej sytuacji chyba nie ma sensu m�wi� ci, i� w; �aby� wspaniale, nawet gdyby� by�a pokryta mu�em od : g��w? Zmarszczy�a brwi. - Raczej nie. - Konia z rz�dem za twoje my�li. - Nic z tego. Pijesz czarn� czy z mlekiem? - Czarn�, mocn�, bez cukru. Dlaczego nie by�a zdziwiona? Poda�a mu kubek i wy zalane s�o�cem patio. Podobnie jak u Jacka, by�o otw jezioro i m�g� nim przej�� ka�dy, kto tylko mia� na to < Ostatnie miejsce, w kt�rym powinna by�a siedzie� z twa kryt� szarym mu�em. - Wspania�y ranek. - Jack wyci�gn�� ramiona i skrz; je za g�ow�, a potem ziewn�� szeroko. - Dlaczego nie jeste� z Nicky? - spyta�a. 24 22 SZCZʌCIA NIGDY ZA WIELE SZCZʌCIA NIGDY ZA WIELE - Mieli wystarczaj�c� liczb� pomocnik�w. Nicky wcale mnie nie zatrzymywa�a. - Postanowi�e� wi�c troch� pogra� mi na nerwach? - zapyta�a z u�miechem, kt�ry mia� z�agodzi� ton wypowiedzi. W rzeczywisto�ci by�a zadowolona z jego wizyty, pomijaj�c epizod z maseczk�. W towarzystwie Jacka doskonale si� bawi�a, a ostatnio �ycie sk�pi�o jej beztroskich chwil. - Powiedzmy. - Zmru�y� w u�miechu oczy, a Molly a� westchn�a. Zgani�a si� w duchu za tak �atwe uleganie urokowi Jacka. Zapewne chodzi�o mu jedynie o wakacyjny flircik, powinna mie� si� na baczno�ci. Dopi� kaw� i z wyra�nym oci�ganiem odstawi� kubek. - Masz ochot� na jeszcze? - zaproponowa�a odruchowo. - Je�li ty te� chcesz. Przez chwil� zastanawia�a si�, o czym m�wi. - Dzi�kuj�, mnie zwykle wystarcza jedna. - Je�li ci przeszkadzam, ju� mnie tu nie ma. Roze�mia�a si� i wsta�a, bior�c ze sto�u jego kubek. - Nie, i tak nie mam nic do roboty. Jeszcze raz czarn�? - Poprosz�. Po chwili wr�ci�a ze �wie�o zaparzon� kaw�. - Z ostatnich bada� wynika, �e cz�ste picie mocnej kawy obni�a p�odno��, ale ty z pewno�ci� jeste� zaprzeczeniem tej teorii, skoro masz tyle dzieci - powiedzia�a z u�miechem. Wyraz jego oczu sta� si� nagle czujny. - Nie wiadomo. To nie s� moje dzieci. - Nie? By�a tak zaskoczona, �e w pierwszej chwili zupe�nie nie wiedzia�a, co powiedzie�. - Ich rodzice nie �yj� - wyja�ni� zwi�le. - Tak mi przykro - powiedzia�a odruchowo. - Jak to si� sta�o? Westchn��. - Nick by� moim partnerem - zacz�� opowie�� na oboj�tnym g�osem. - Zosta� zastrzelony w czasie akcji �ona by�a wtedy w ci��y z Nicky, o czym nawet nie wi< Gdy by�a w ci��y, odkryto, �e ma raka. - Och, nie. - Molly zakry�a usta d�oni�. - Leczenie by�o utrudnione z powodu dziecka - podj� Umar�a, kiedy Nicky mia�a pi�� miesi�cy. - A ty naturalnie wzi��e� dzieci do siebie - stwierdzi�a ni� zapyta�a. - Tak. Jestem ojcem chrzestnym Toma. O�eni�em si� gdy by�a w ostatnim miesi�cu ci��y z Nicky. - Nie traci�e� czasu - stwierdzi�a, nie zastanawiaj�c s tym, co m�wi. Twarz Jacka st�a�a. - Tego wymaga�a sytuacja - powiedzia� i zerwa� si� z �a. - Chyba ju� p�jd� po Nicky. Dzi�kuj� za kaw�. Molly my�la�a, �e ze wstydu zapadnie si� pod ziemi mog�a zachowa� si� tak nietaktownie? Nie mia�a prawa k towa� post�powania Jacka... - Ale� jestem g�upia - mrukn�a pod nosem. Nie zdzii si�, gdyby Jack ju� nigdy nie zechcia� si� do niej od( Zapewne b�dzie j� ignorowa�, o co zreszt� trudno mie� do pretensj�. Pomy�la�a o Sebie, Amy i Tomie, kt�rzy musieli ogr t�skni� za rodzicami. Ma�a Nicky nigdy nie widzia�a sv ojca, a matki zapewne nie pami�ta. A Jack? Jak on zni�s� to wszystko? Najpierw straci� { ciel�, potem... C�, potem straci� �on�. Czy kocha� j� o< Otar�a wierzchem d�oni �zy. Biedne male�stwa. Ci�! dorasta� bez matki. Kto je przytuli, gdy si� zrani� albo pr: sz�? Kto powie Amy i Nicky wszystko, co matka powinn; kaza� c�rce? SZCZʌCIA NIGDY ZA WIELE SZCZʌCIA NIGDY ZA WIELE Dlaczego Jack wzi�� na swe ramiona tak pot�ne brzemi�? Musi by� albo kompletnym g�upcem, albo anio�em. Istnia�o jeszcze jedno wyt�umaczenie. Naprawd� kocha� matk� dzieci, a mo�e nawet jest ojcem Nicky i zrobi� to z poczucia winy. Niezale�nie od tego, jakimi pobudkami si� kierowa�, podziwia�a go. Na jego miejscu wi�kszo�� m�czyzn po prostu uciek�aby, gdzie pieprz ro�nie. Naprawd� jej zaimponowa�. Mia�a nadziej�, �e ich znajomo�� nie zosta�a definitywnie zerwana. Wyczuwa�a, �e Jack potrzebuje pomocy, a ona gotowa by�a mu jej udzieli�. Jack czeka� na Molly przy wej�ciu na tor. Powiedzia�a, �e dzi� po po�udniu b�dzie je�dzi� gokartami, a on chcia� j� przeprosi�. Wybieg� z jej domku w niezbyt uprzejmy spos�b, ale naprawd� by� wzburzony. Ma��e�stwo z Jan i wychowywanie dzieci tak bardzo da�y mu si� we znaki, �e nie chcia� do tego wraca�. Mimo to powinien by� zosta� i wyja�ni� Molly motywy swego post�powania. Zamiast tego uciek� jak rozz�oszczone dziecko, wprawiaj�c j� prawdopodobnie w zak�opotanie. Do diab�a. Gdy tylko j� dostrzeg�, natychmiast ruszy� w jej kierunku. - Przepraszam... - Przepraszam... U�miechn�� si� smutno, a ona odwzajemni�a u�miech. - Powinienem by� ci wszystko wyja�ni�. Wiem, co sobie teraz my�lisz... Powiedzmy, �e zrobi�em to dla dzieci. Kiedy� ci to wyt�umacz�, je�li zechcesz mnie wys�ucha�. - Oczywi�cie, �e zechc� - odpar�a, a Jackowi zdawa�o si�, �e kto� zdj�� z jego piersi wielki ci�ar. - To dobrze. A teraz chod�my sprawdzi�, jak �aby radz� sobie na torze wy�cigowym. - Masz na my�li siebie czy mnie? - Nas oboje. - Idiota - oznajmi�a, a on w odpowiedzi u�miechn�� s roko. By� z siebie bardzo zadowolony. Uda�o mu siej� u< cha� i ponownie rozpali� weso�e ogniki w tych wspani zielonob��kitnych oczach. Jack radzi� sobie �wietnie, Molly natomiast z trudem wa�a nad piekieln� maszyn�, jak� okaza� si� gokart. Jack s obok niej raz po raz, jakby od urodzenia nie robi� nic ii Kiedy ich czas dobieg� ko�ca, wysiad� z ma�ego pojazdu, i chaj�c si� od ucha do ucha. - By�o wspaniale. Nie pami�tam, kiedy ostatni raz t< �em. A ty? - Ja je�dzi�am tym po raz pierwszy w �yciu - ozn sucho. - Doskonale sobie radzi�a�. - Je�dzi�e� zbyt szybko, by mnie zauwa�y�. c - Przeciwnie, patrzy�em na ciebie nieustannie - spro� - Musimy odebra� dzieci. Nie wiem, od kt�rego zacz��, l by� w trzech miejscach naraz. - Mo�e ja p�jd� po ch�opc�w, a ty odbierzesz dziewc; Teatr jest blisko placu zabaw, a tor rowerowy zaraz po pr; nej stronie. Tak b�dzie wygodniej. - Jeste� pewna? By�oby �wietnie. - Oczywi�cie. Spotkamy si� za kilka minut obok dor Ruszy�a �cie�k� w stron� toru rowerowego. Ch�opcy w sko�czyli jazd�. Pomacha�a im na powitanie r�k�. - Gdzie jest Jack? - spyta� Tom, rozgl�daj�c si� dool - Poszed� po dziewczynki. Obaj idziecie ze mn� i wi spotkamy si� ko�o domk�w. Dobrze si� bawili�cie? - Wspaniale! - wykrzykn�� Philip. Obaj ch�opcy z pi 26 SZCZʌCIA NIGDY ZA WIELE SZCZʌCIA NIGDY ZA WIELE ceni� nie mogli spokojnie usta� w miejscu. Ruszyli w podskokach, nie przestaj�c rozmawia� z o�ywieniem. Jack i dziewczynki byli ju� na miejscu. Zasta�a go na ty�ach domku, rozci�gni�tego na le�aku, ze �pi�c� Nicky w ramionach. - Wygl�da na wyko�czon� - zauwa�y�a Molly, sadowi�c si� na trawie. - To by� ci�ki dzie�. Ma dopiero dwa i p� roku, i chyba za du�o wra�e�. Jutro troch� sobie poleniuchujemy. Molly u�miechn�a si�. - Przyznaj po prostu, �e stare ko�ci odmawiaj� ci ju� pos�usze�stwa. - �eby� wiedzia�a - odpar� z krzywym u�miechem. Niestety, obieca�em Sebowi, �e p�jdziemy na paintball. - B�dziesz si� doskonale bawi�. - By� mo�e, ale ma�a jest ju� troch� zm�czona. - Zajm� si� ni�, je�li chcesz - wyrwa�o si� jej nieoczekiwanie. - Chyba �artujesz. U�miechn�a si�, by nie dostrzeg�, �e �a�uje swojej impulsywnej decyzji. - Nie. Lubi� ma�e dzieci. Mo�emy karmi� kaczki, poczyta� ksi��ki, upiec ciasteczka... Jack wyra�nie si� waha�. Czy�by jej nie ufa�? A mo�e jej entuzjazm wyda� mu si� podejrzany? Chyba postrada�a zmys�y. Je�li kto� potrzebuje wolnego dnia, to w�a�nie ona. Spojrza�a na twarz Jacka - cienie pod oczami, zmarszczki na czole. On tak�e nie wygl�da� najlepiej. - Nie zapominaj, �e jestem kwalifikowan� piel�gniark� -przypomnia�a mu �agodnie. - Poza tym przez ostatnie pi�� lat wychowuj� sama dw�jk� dzieci. Dam sobie rad�. Skin�� g�ow�. - Zgoda, je�eli nadal podtrzymujesz swoj� propozycj�. Nie mog� by� w kilku miejscach jednocze�nie, a wydaje mi s powinienem po�wi�ci� troch� czasu Sebowi. Wiesz, mamy m�skie sprawy do obgadania. - Domy�lam si�. Bawcie si� dobrze. Zbyt �atwo zapoi my o tym, jak wa�ne s� chwile sp�dzone z bliskimi. Skin�� g�ow�. - Kto jak kto, ale jestem tego �wiadom. Moje dotychc we �ycie przypomina popisy �onglera, a w dodatku wiek pi�eczek wypada mi z r�k. - Nic podobnego. Dzieci sprawiaj� wra�enie napi szcz�liwych. - Staram si�, jak mog�. - Popatrzy� na Nicky, a potei nownie na Molly. - Zaproponowa�bym ci fili�ank� herbal nie chc� jej budzi�. - Zaparz� herbat�. - Wielkie dzi�ki. U�miechn�� si� niemal niedostrzegalnie, tak �e rysy jego t natychmiast z�agodnia�y. Molly niemal si�� zmusi�a si�, by i wej�� do domku. Kuchnia Jacka by�a podobna do jej wl tote� odszukanie potrzebnych rzeczy zaj�o Molly zaledwie sekund. Ani przez chwil� nie przestawa�a my�le� o Jacku. Spotkali si� ponownie kilka minut po dziewi�tej, kiedy i sze dzieci by�y ju� w ��kach, a Seb ogl�da� telewizj�, zastuka� lekko w tylne drzwi od strony patio. Po chwili S2 razem w stron� jeziora. By� pi�kny wiecz�r. Woda l�ni�a w promieniach zach cego s�o�ca, roz�wietlaj�cego z�otem ziele� li�ci. Kaczki p�ywa�y po nieruchomej o tej porze dnia powierzchni i bezszelestnie rozcinaj�c jej po�yskuj�c� tafl�. By�o spokojnie i pi�knie. Usiedli w milczeniu nad brze: podziwiaj�c widok i rozkoszuj�c si� panuj�c� cisz�. 28 SZCZʌCIA NIGDY ZA WIELE t Siedz�cy obok Molly Jack intensywnie o czym� my�la�. Mo�e chcia� jej co� powiedzie�, ale nie wiedzia�, jak zacz��? Mo�e potrzebowa� pomocy? - Opowiedz mi o Jan - poprosi�a. Westchn��, nie kryj�c �alu. - Jan? By�a niewysoka, bardzo ruchliwa i do�� ha�a�liwa. Nick j� uwielbia�. Ona jego zreszt� te�. Zakochali si� w sobie, gdy mieli po szesna�cie lat, pobrali w wieku dwudziestu, a Seb urodzi� si�, gdy mieli po dwadzie�cia trzy lata. Rodzice Nicka nie przepadali za ni�. Kiedy odkry�a, �e jest �miertelnie chora, zaproponowali, �e wezm� dzieci do siebie. By�a temu przeciwna, ale nie mia�a wyboru. Jej rodzice od dawna nie �yli.... - I wtedy ty zaproponowa�e� jej pomoc. - Kilka lat przed �mierci� Nick spyta� mnie, czy gdyby oboje z �on� umarli, zaj��bym si� ich dzie�mi. By�em wtedy �onaty, a oni mieli tylko Seba i Amy. Zgodzi�em si�, cho� nie wierzy�em, �e kiedykolwiek przyjdzie mi wype�ni� t� obietnic�. Jan chcia�a mnie zwolni� z przysi�gi, ale ja wiedzia�em swoje. Pobrali�my si� wi�c i zaadoptowa�em dzieci. Nick tego w�a�nie by chcia�... - A jak zareagowa�y dzieci? - Amy i Tom przyj�li to spokojnie, a Nicky by�a zbyt ma�a, �eby zrozumie� cokolwiek z tego, co si� dzia�o. - A Seb? Jack westchn��. - Seb uwa�a�, �e to poroniony pomys�. Nie m�g� zrozumie�, dlaczego nie mog� po prostu zosta� z dziadkami. Mia� dwana�cie lat. By� zbyt m�ody, �eby sobie z tym poradzi� i zbyt doj-rtaty, \yj v\k ladaw� docieWiwych pyta�. Nie podoba�o mu si�, �e zosta�em m�em Jan. Nie m�g� znie�� my�li, �e b�d� j� dotyka�... - A dotyka�e�? SZCZʌCIA NIGDY ZA WIELE - By�a �on� mojego przyjaciela. Nie przesta�a go k nawet gdy zgin��. Poza tym umiera�a na raka. Uwa�asz rr cz�owieka bez zasad? Przecie� w tym ma��e�stwie ch o co� zupe�nie innego. Odczu�a ulg�, ale zaraz nasun�o jej si� inne pytanie. - Kocha�e� j�? - Tak. Jak przyjaci�k�, wspania�� kobiet� i matk� n chrzestnego syna. Nigdy jako kobiet�. Nie w ten spos� zdro�ci�em Nickowi, �e znalaz� idealn� partnerk�, ale nig nie pragn��em. Nie by�a w moim typie. Czy taka odpowie satysfakcjonuje? - Chyba tak. A rodzice Nicka? Nie walczyli o dzieci' Jack roze�mia� si� ponuro. - Chyba �artujesz. M�wili, �e pragn� wychowa� dziec raz nawet nie chc� przyj�� ca�ej czw�rki na weekend! - Nie masz czasami wra�enia, �e wzi��e� na swe bark wiele obowi�zk�w? Wrzuci� do wody ma�y kamyk, patrz�c na kr�gi, jakie rzy�y si� na jej powierzchni. - Tylko przez wi�kszo�� dnia. Czasami, zw�aszcza gdj mam wra�enie, �e daj� sobie rad�. Us�ysza�a w jego g�osie mi�o�� i rozpacz. Zapragn� przytuli�, ale zamiast tego uj�a jego d�o� i lekko j� u�ci: - My�l�, �e to, co zrobi�e�, jest wyj�tkowe. Wi�kszo�� czyzn na twoim miejscu odda�aby dzieci dziadkom i czyr dzej uciek�a. - Nick na pewno by si� zaj�� moimi - stwierdzi� kr�t - Musia� by� dobrym przyjacielem. - Najlepszym. Niewiarygodne, ale nadal za nim leski - To oczywiste. Wyobrazi�a sobie, jak wygl�da jego codzienny dzie� prace domowe na kuchennym stole, trzy lunche do przygc 30 SZCZʌCIA NIGDY ZA WIELE SZCZʌCIA NIGDY ZA WIELE ni�... Nicky, kt�r� trzeba umy� i ubra�, szkolny autobus, na kt�ry nie mo�na si� sp�ni�... - Doskonale si� spisujesz - powiedzia�a. - Gdyby� musia� codziennie wychodzi� do pracy, nie m�g�by� zajmowa� si� dzie�mi. - Pracowa�em przez jaki� czas, ale podda�em si�. Na szcz�cie udaje mi si� zarobi� na �ycie pisaniem. - Nie powiesz mi, �e nie dostajesz na dzieci �adnych pieni�dzy? Potrz�sn�� g�ow�. - Nie. Maj� na koncie pewn� sum�, ale nie chce z niej korzysta�. B�d� potrzebowa� tych pieni�dzy, gdy dorosn�. To ich spadek po rodzicach. Przejdziemy si�? - zaproponowa�. S�o�ce ju� zasz�o, powoli zapada� zmrok. Nie chcia�a zostawia� dzieci bez opieki, ale czu�a, �e odmowa sprawi�aby Jackowi du�� przykro��, dlatego leciutko skin�a g�ow�. - Dobrze, ale tylko kawa�ek. Wol� nie odchodzi� zbyt daleko od domu. - OK. Ruszyli wzd�u� brzegu, milcz�c, ws�uchuj�c si� w odg�osy nocy. Co jaki� czas schylali si� po jaki� kamyk i wrzucali go do wody. - Jak tu cicho - powiedzia� Jack. - Tak. Spojrza�a na drugi brzeg jeziora. W wiosce kwit�o nocne �ycie, a restauracja by�a pe�na go�ci. Jej �wiat�a odbija�y si� w pociemnia�ej tafli wody. - Wygl�da to bardzo romantycznie - stwierdzi�a, by po chwili ugry�� si� w j�zyk. Jack popatrzy� w tym samym kierunku. - Mi�o by�oby wybra� si� na kolacj� bez dzieci, nie s�dzisz? Mo�e wynaj�liby�my kogo� do opieki, zam�wili pizz� i wyruszyli na podb�j? Pomys� by� doskona�y. - Brzmi nie�le - powiedzia�a, spogl�daj�c t�sknie na re racj�. - My�lisz, �e mo�na tu za�atwi� opiekunk� do dziei - Chyba tak. Jutro si� dowiemy. Jakie macie plany? Roze�mia�a si�. - Ja siedz� z Nicky, podczas gdy ty b�dziesz za�atwia skie sprawy z Sebem. Co do reszty, nie mam poj�cia. C by�a mowa o �eglowaniu. Szczerze m�wi�c, marz� o wo dniu. - Dobry pomys�. Ja id� z Sebem na paintball, o ile propozycja jest nadal aktualna. - Je�li tylko Nicky zechce ze mn� zosta�. - Nie ma obawy. Jest przyzwyczajona do zmieniaj �cyi opiekunek. Je�li nam si� uda, jutro wieczorem p�jdzien kolacj� i powspominamy b��dy m�odo�ci. Molly roze�mia�a si�. - M�w za siebie. Moja m�odo�� by�a wolna od grzecl - Najwy�szy czas, �eby� zrozumia�a, co to znaczy j �ycia - szepn��. Nagle przysz�o jej do g�owy, �e kolacja przy �wiec�c jest chyba najlepszym pomys�em... ROZDZIA� TRZECI Zgodnie z przewidywaniami Jacka, Nicky ch�tnie zosta�a z Molly. By�a pogodnym, nie sprawiaj�cym k�opot�w i spokojnym dzieckiem. Teraz z wyra�n� rozkosz� zanurza�a obie r�ce w m�cznym pyle. Piek�y ciastka i Molly pozwoli�a ma�ej odciska� w cie�cie wzory, a dziewczynka wykorzysta�a w tym celu monety, klucze i �y�eczki. Potem z resztek ciasta ugotowa�y kluski dla kaczek, posprz�ta�y troch�, umy�y si� i usiad�y przy stole, aby co� zje��. Kaczki by�y zachwycone niespodziewan� uczt�. Nicky z rozbawieniem obserwowa�a �apczywe ptaki. Jest taka s�odka, spontaniczna i radosna, przemkn�o Molly przez my�l. Psiakrew! Poci�gn�a nosem, zamruga�a powiekami i prze�kn�a �zy, kt�re nap�yn�y jej do oczu. Uj�a dziecko za r�czk� i wyruszy�y na spacer wzd�u� brzegu. Nicky rzuca�a okruszki ciastek kaczkom, kt�re jednak by�y zbyt nieufne, by podp�yn�� do samego brzegu. Jednak w pewnym momencie jedna z nich odwa�y�a si� wzi�� ciastko z r�ki Nicky. Dziewczynka pisn�a z zachwytu. Zwr�ci�a rozpromienion� twarz w stron� Molly. - Skubn�a mnie w palec! - oznajmi�a, a Molly roze�mia�a si� i potarga�a j� po w�osach. - Chod�, sprawdzimy, co jeszcze ciekawego uda nam si� zobaczy�. Posz�y na znajduj�cy si� nieopodal domk�w plac zabaw. SZCZʌCIA NIGDY ZA WDELE Niestrudzona Nicky wspina�a si� po drabinkach, przeci przez kr�te tunele, zje�d�a�a ze zje�d�alni i szala�a na hu: kach i ma�ej karuzeli. Potem wr�ci�y przez las do domku, przygl�daj�c si� sk cej po so�nie wiewi�rce. - G�odna - oznajmi�a Nicky, kiedy tylko przekroczy�y domu. - Nicky zje lunch. Molly przygotowa�a zapiekank� z tu�czyka i kruch� s kt�r� Nicky zajada�a z ogromnym apetytem. Po deserze d: czynka zacz�a ziewa�, tote� Molly u�o�y�a j� wygodn kanapie, przykry�a kocykiem, a sama usiad�a z fili�ank� h� w kuchni. Zastanawia�a si�, czy tego wieczoru p�jd� z Jac na kolacj�. Je�eli uda mu si� wszystko za�atwi�, b�dzie ; kolejny problem. W co si� ubra�? Przejrza�a zawarto�� szafy, utwierdzaj�c si� w tym, co ju� wiedzia�a. Nie znalaz�a niczego, co by�oby odpowiedr tak� okazj�. Jack wr�ci� ledwie �ywy. By� podrapany, posiniaczony obijany. Czo�ganie si�, bieganie i chowanie w zaro�lach... ch�opak uwielbia� takie rozrywki i, ku swemu zaskoczenii kry�, �e teraz r�wnie� ta zabawa sprawi�a mu rado��. Zastanawia� si�, jak sp�dzi�y dzie� m�odsze dzieci, kt�n dnia mia�y uprawia� sporty wodne. Nicky by�a z Molly, na pewno dobrze si� bawi�a. Zabawne, �e by� tego taki pewien. Przez wi�kszo�� Nicky zajmowali si� obcy ludzie, gdy� w przeciwnym raz mia�by czasu na prac� zarobkow�. Nie lubi� zostawia� jej cymi, ale o Molly ani przez chwil� tak nie pomy�la�. Molly by�a kobiet�, kt�rej m�g� zaufa�. Odpowiedzialni obdarzon� zdrowym rozs�dkiem. A tak�e najzgrabniejszymi nogami, jakie kiedykolwie 34 SZCZʌCIA NIGDY ZA WIELE dzia�. Pon�tnymi kr�g�o�ciami i promiennym u�miechem, kt�remu nie umia� si� oprze�. J�kn�� g�o�no, a� zdziwiony Seb spojrza� na niego z niepokojem. - Wszystko w porz�dku? - Jako� prze�yj�, cho� boli mnie tu i �wdzie. A ty, jak si� czujesz? - �wietnie. Dali�my im niez�y wycisk - odpowiedzia� Seb, nie kryj�c zadowolenia. - To prawda. Powinni�my teraz p�j�� zobaczy�, co s�ycha� u Molly. Jestem pewien, �e ona te� dosta�a niez�y wycisk od Nicky. Seb zachichota�. - Bardzo mo�liwe. Mogliby�my kupi� dzi� pizz�, �eby nie gotowa� obiadu. - Ach, w�a�nie. Mia�em zamiar zabra� Molly na kolacj�, �eby podzi�kowa� jej za zajmowanie si� Nicky. Za�atwi� opiekunk� i zam�wi� pizz�. Seb nie sprawia� wra�enia zachwyconego. - Opiekunk�? - Wiesz, chodzi o dzieci Molly - wyja�ni� pospiesznie Jack. - Pomy�leli�my, �e Amy i Cassie chcia�yby sp�dzi� wiecz�r z Tomem i Philipem. Uzna�em, �e nie mog� obarcza� ci� opiek� nad dodatkow� dw�jk� dzieci. Lepiej za�atwi� opiekunk�. Seb spojrza� na niego z pow�tpiewaniem. - Czy ja naprawd� musz� sp�dza� wiecz�r z maluchami? - spyta�. - Dok�d chcia�by� p�j��? - zainteresowa� si� Jack. Seb kopn�� le��cy na drodze kamie� i wzruszy� nonszalancko ramionami. - W wiosce jest dzi� dyskoteka. Pomy�la�em, �e m�g�bym tam wpa��. SZCZʌCIA NIGDY ZA WIELE - W jakich godzinach? - Od �smej do jedenastej. - W porz�dku, jeste� przecie� rozs�dnym ch�opcem. V cisz sam? My b�dziemy w restauracji nad jeziorem. Gdyby� potrzebowa�, przyjd� tam. Mam jednak nadziej�, �e tego nie zrobisz, doda� w du< Tak chcia�bym sp�dzi� ten wiecz�r tylko z Molly. Cho� pi chwil� przypomnie� sobie, jak to by�o, kiedy by�em wolny. Chodzi tylko o wsp�ln� kolacj�, o nic wi�cej. Nie z Mo No, mo�e jeden poca�unek. Jeden niewinny poca�unek. Albo dwa... Ale na tym koniec... - Wszystko za�atwione - oznajmi� jej, kiedy przyszed� c bra� Nicky. - Opiekunka przychodzi o wp� do �smej, za wi�em te� pizz�. Seb idzie na dyskotek� do wioski, a my mi zarezerwowany stolik na �sm� trzydzie�ci. Je�li wyjdziemy raz po tym, jak przywioz� pizz�, zd��ymy jeszcze wypi� dri; Molly u�miechn�a si� z zak�opotaniem. - �wietnie. Dzi�kuj� - wymamrota�a pod nosem. - O co chodzi? Patrzy� na ni� uwa�nie, wi�c tylko wzruszy�a ramion i spr�bowa�a si� u�miechn��. - Nic wielkiego. Po prostu nie mam co na siebie w��) Wyci�gn�� r�k� i lekko pog�aska� j� po policzku. - B�dziesz wygl�da�a �wietnie we wszystkim, co w�� Masz jak�� sukienk�? - Mam, ale to sukienka na pla��. Chyba �e narzuc� m miona sweter. - To by�aby szkoda. Przypomnia�a sobie, jak powiedzia�, �e najwy�szy czas, zacz�a cieszy� si� �yciem. 36 SZCZʌCIA NIGDY ZA WIELE SZCZʌCIA NIGDY ZA WIELE - Mo�e je�li troch� si� umaluj� i przyozdobi� b�yskotkami, nie b�dzie to wygl�da�o najgorzej - rozmy�la�a na g�os. - Jestem pewien, �e b�dziesz prezentowa� si� wspaniale. Tylko �e b�d� si� parszywie czu�a, pomy�la�a. Ostatni raz by�am na randce ca�e wieki temu. A mo�e Jack nie traktowa� tego spotkania jak randki? Ta my�l oczywi�cie nie poprawi�a jej nastroju. Pr�bowa�a odzyska� spok�j przez ca�y wiecz�r. Wreszcie rzuci�a ostatnie spojrzenie w lustro i powiedzia�a sobie w duchu, �e czas przesta� si� martwi�. Zamkn�a domek i o si�dmej dwadzie�cia pi�� zapukali do drzwi Jacka. Nie czekaj�c, a� kto� im otworzy, dzieci nacisn�y klamk� i wesz�y do �rodka. W jednej chwili zapomnia�y o matce i pogr��y�y si� w panuj�cym wewn�trz chaosie. Opiekunka do dzieci ju� przyjecha�a, podobnie jak dostawca pizzy. Jack przekaza� dziewczynie i Sebowi ostatnie instrukcje i, uznawszy, �e wszystko jest za�atwione, popchn�� Molly lekko w stron� wyj�cia. Kiedy drzwi zamkn�y si� za nimi, przystan�� na chwil�,, odetchn�� g��boko i u�miechn�� si�. - Idziemy? W odpowiedzi r�wnie� u�miechn�a si� promiennie. - Jasne. Czy naprawd� mog� i�� w tej sukience? Jack wolno otaksowa� j� wzrokiem, a potem lekko skin�� g�ow�. - Jest urocza - powiedzia� lekko zachrypni�tym g�osem. -Wygl�dasz �wietnie. Ruszyli w milczeniu, starannie unikaj�c najl�ejszego, cho�by przypadkowego dotkni�cia. - Jak ci posz�o bieganie po lesie i paintball? - spyta�a, by przerwa� kr�puj�c� cisz�. Roze�mia� si�. - By�em wyko�czony. Obud� mnie, jak g�owa opadr na st�. Jestem za stary na takie rzeczy. - Nikt przy zdrowych zmys�ach... - zacz�a, ale prze w po�owie. - Domy�lam si�, �e Seb by� zachwycony. - Chyba tak. Na szcz�cie wygrali�my. Kolana mam nione od czo�gania si� po kamieniach, a �ebra podrapa przedzierania si� przez krzaki, ale opr�cz tego nic mi nie - Biedny staruszek - powiedzia�a wsp�czuj�cym t - Widz�, �e b�dzie ci teraz potrzebna fachowa piel�gn pomoc. - B�dziesz mnie musia�a troch� rozpieszcza�, bo inac; wyzdrowiej�. - Nic z tego. Rozpieszczam tylko tych, kt�rzy nap tego potrzebuj�. - Ale� ja jestem w potrzebie! - zaprotestowa�. - J obola�y od st�p do g��w! - Nie trzeba by�o ugania� si� po lesie. Powiniene� wie �e w twoim wieku taka zabawa mo�e mie� op�akane sku Na jego twarzy pojawi� si� wyraz zrezygnowania. - A zatem nie mog� liczy� na wsp�czucie? Jak pora sobie z Nicky? - Bardzo dobrze si� bawi�y�my. Jest urocza, podobni szt� jak jej rodze�stwo. W du�ej mierze to twoja zas�uga Chrz�kn�� i spojrza� z zak�opotaniem pod nogi. - Staram si�, jak mog�, cho� czasem jest trudno. - Mnie nie musisz o tym m�wi�! Robisz wszystl w twojej mocy, a i tak zarzuc� ci, �e zupe�nie ich nie rozui - Zupe�nie jakbym s�ysza� Seba. - On zapewne przysparza ci najwi�cej k�opot�w. - To prawda, z nim najtrudniej mi si� dogada�. Nieus kwestionuje m�j autorytet. Powtarza, �e nie jestem jego i nie mam prawa niczego mu nakazywa� i zakazywa�. 38 SZCZʌCIA NIGDY ZA WIELE wiadam wtedy, �e jego ojciec mi ufa�, a ja staram si� nie zawie�� tego zaufania. - I to dzia�a? - Nie zawsze. Od jakiego� czasu nasze stosunki uk�adaj� si� nieco lepiej, jednak mamy do pokonania jeszcze bardzo d�ug� drog�. Przepu�ci� j� przed sob� w drzwiach restauracji, gdzie od razu ogarn�� ich romantyczny nastr�j. Cicha, nastrojowa muzyka, s�cz�ca si� z g�o�nik�w, mn�stwo ro�lin, otaczaj�cych poszczeg�lne stoliki, oddzielaj�c je w ten spos�b od pozosta�ych i �adnego dziecka w zasi�gu wzroku... Otwarte na przeciwleg�ym ko�cu sali drzwi prowadzi�y na taras, z kt�rego rozci�ga� si� widok na jezioro. - Mamy jeszcze p� godziny. Mo�e wypijemy drinka na zewn�trz, dop�ki nie jest zbyt ch�odno? - zaproponowa� Jack. - Z przyjemno�ci� - przysta�a natychmiast. Zam�wi� drinki i wyszli na poro�ni�ty winoro�l� i powojem taras. Prze�wiecaj�ce przez li�cie s�oneczne �wiat�o mia�o lekko zielonkawy odcie�. Jack wskaza� g�ow� stoj�cy w rogu stolik. - Mo�e by� tam? - Bardzo dobrze. - Je�li zmarzniesz albo zg�odniejesz, natychmiast wejdziemy do �rodka. Kelner przyni�s� im kart� da�. Molly ze zdziwieniem stwierdzi�a, �e serwowane tu dania nie nale�� do najta�szych. Ta kolacja j� zrujnuje! - O co chodzi? - Jestem zaskoczona ilo�ci� da� - sk�ama�a. - Nie wiem, co wybra�. - Jack od�o�y� swoje menu i opar� si� wygodnie w wiklinowym fotelu. SZCZʌCIA NIGDY ZA WIELE - We� to, na co masz ochot�. Mo�e zjad�aby� homara1; wiek�w nie jad�em homara. - Brzmi zach�caj�co. Do diab�a z pieni�dzmi. Te wakacje i tak by�y dla niej o mnym uszczerbkiem w domowym bud�ecie, ale ca�a rod potrzebowa�a jakiej� odmiany. Ostatecznie raz na jaki� mo�na zaszale�. - Opowiedz mi o sobie. - O sobie? Prowadz� takie nudne �ycie... - Nie wierz�. - Naprawd�. Wstaj� rano, robi� kanapki, wysy�am dziec szko�y, id� po zakupy, przygotowuj� obiad, sprawdzam p domowe, a wieczorem padam z n�g. - A o czym �nisz, Molly? - spyta� cicho. - Kiedy ju� 2 dziesz si� w ��ku, o czym my�lisz? Zarumieni�a si� i odwr�ci�a wzrok. - Zazwyczaj jestem tak zm�czona, �e marz� tylko o �eby si� wyspa�. - Zawsze? - Zawsze - sk�ama�a. U�miechn�� si�. - Znam to uczucie. - Przerwa�, spogl�daj�c na ni� ba( czo. - Dlaczego odszed� tw�j m��? - spyta� �agodnie. - David? Spojrza�a na p�ywaj�ce w blasku zachodz�cego st kaczki. - Obowi�zki to przykra konieczno��. Sp�dzanie wieczc przed telewizorem, chodzenie po zakupy i zmienianie dziec pieluszek to zbyt trywialne zaj�cia dla kogo� tak wyj�tko\ jak on. - Co si� wydarzy�o? - ponagli� j�, gdy przerwa�a. - Zacz�� �ycie od nowa. 40 SZCZʌCIA NIGDY ZA WIELE Wielkie nieba, dlaczego jej gtos brzmi tak spokojnie? Kiedy David oznajmi�, �e wyje�d�a do Australii, o ma�o nie postrada�a zmys��w. Jednak po jakim� czasie odczu�a ulg�. Przynajmniej nie musia�a ju� niczego udawa� ani wys�uchiwa� krytycznych uwag i z�o�liwych komentarzy m�a. - To dra� - powiedzia� cicho. Molly wzruszy�a ramionami. - By� m�ody i czu� si� jak zwierz� w potrzasku. Nie powinni�my byli si� pobiera�. Mieli�my w�wczas po dziewi�tna�cie lat. - Nick i Jan mieli po dwadzie�cia. - Niekt�rzy ludzie dojrzewaj� wcze�niej. - Inni za to nigdy nie doro�lej� - mrukn��. Od razu domy�li�a si�, �e m�wi o swojej by�ej �onie. Czeka�a na wi�cej informacji, ale nic nie doda�. Patrzy� w milczeniu na wod�. Potem jednym haustem dopi� drinka i wsta�. - Masz ochot� na jeszcze jednego? - spyta�, wyci�gaj�c r�k� po jej kieliszek, ale potrz�sn�a przecz�co g�ow�. - To mi wystarczy. Poszed� do baru i po chwili wr�ci� z butelk� wody mineralnej, a Molly poczu�a ulg�. Przez chwil� obawia�a si�, �e Jack b�dzie chcia� utopi� smutki w alkoholu. - Czy mo�emy zapomnie� dzi� o przesz�o�ci? Zapomnie�, �e istnieje? Porozmawia� o tym, co lubimy, miejscach, kt�re chcieliby�my zobaczy� i rzeczach, kt�re chcieliby�my zrobi�? '* - spyta�a cicho. U�miechn�� si� lekko i wzni�s� toast szklank� z wod�. - Dobry pomys�. Ty zaczynasz. Jaki jest tw�j ulubiony kolor? - Zielony - odpar�a bez wahania. - Ciemnozielony. A tw�j? - B��kitny. Przymglony b��kit, jak sprany d�ins. Albo szary. Co najbardziej lubisz je��? SZCZʌCIA NIGDY ZA WIELE - Chyba homara. - Ja zdecydowanie opowiadam si� za czekoladowyn sem. T�ustym, g�stym, domowej roboty, koniecznie z l brandy i ogromn� czap� bitej �mietany. - Mniam, mniam - rozmarzy�a si�. - Mog� zmieni� zd Jack roze�mia� si�. - Prawdziwa kobieta... A je�li chodzi o filmy? - �Pretty Woman". - Wiedzia�em. - A ty? Zastanowi� si� przez chwil�. - C�, chyba �Nie tylko dla or��w", albo �Casablanci - A wi�c r�wnie� romanse. Ksi��ki? - Z tym b�dzie trudniej. Lubi� wsp�czesne opowia kryminalne, ale tak�e czytuj� Johna le Carre'a czy A Christie. Lubi� te� klasyk�, na przyk�ad �Dum� i uprzeds czy �Dziwne losy Jane Eyre". - Zn�w romanse. - Wszystko, z czego sk�ada si� �ycie - stwierdzi�. - M nienawi��, seks, zbrodnia, zemsta, fa�sz, ob�uda i przebac Samo �ycie. - Nie wymieni�e� wierno�ci, dobroci, odpowiedzi� i wychowywania dzieci. Twarz Jacka rozja�ni� u�miech. - Wcale o nich nie zapomnia�em. Po prostu ich nie w nilem. Mo�e dlatego, �e to oczywiste warto�ci. - Nie dla wszystkich - powiedzia�a cicho. - Hej - pochyli� si� i dotkn�� lekko jej policzka - zapo �a�, �e mieli�my zapomnie� o przesz�o�ci? - Zapraszam do sto�u, sir - oznajmi� kelner, staj�c d> nie obok nich. - Molly? 42 SZCZʌCIA NIGDY ZA WIELE Spojrza�a na niego, wzi�a do r�ki torebk� i ruszy�a za kelnerem w kierunku stolika. Homar by� wy�mienity, ale czekoladowy mus sprawi� Molly zaw�d. Wypili butelk� lekkiego wina, po czym poprosili jeszcze o kaw� po irlandzku. Jack zap�aci� rachunek, ignoruj�c jej protesty. - Kiedy zapraszam kobiet� na kolacj�, nie oczekuj�, �e b�dzie za siebie p�aci� - oznajmi� stanowczo, nie przyjmuj�c jej sprzeciwu. Wyszli w ciemn�, ch�odn� noc, a kiedy Molly zadr�a�a, Jack obj�� j� i przytuli�. Zatrzymali si� na �cie�ce prowadz�cej do jej domku. W kuchni pali�a si� lampka, jakby kto� by� w �rodku. - Jest dopiero dziesi�ta - powiedzia�. - Szkoda ko�czy� ju� ten mi�y wiecz�r. Wiedzia�a, �e nie powinna zaprasza� go do �rodka. To mog�o sko�czy� si� tylko w jeden spos�b. - Masz ochot� na kaw�? - spyta�a z cichym westchnieniem. - Mo�e. Zamkn�a oczy i pozwoli�a mu poprowadzi� si� w stron� drzwi. Nie mog�a poradzi� sobie z zamkiem. Jack wyj�� klucz z jej r�ki i po chwili znale�li si� w �rodku. Drzwi zamkn�y si� z cichym trzaskiem. - Molly? Wpad�a w panik�. Nie mo�e przecie� tego zrobi�, nie mo�e kocha� si� z kim�, kogo prawie nie zna... - Molly, przesta� prosz�. - Przesta� co? - spyta�a, chwytaj�c czajnik, jakby by�o to ko�o ratunkowe. - Chc� tylko sp�dzi� z tob� jeszcze troch� czasu, to wszystko. Nie musisz si� mnie ba�. SZCZʌCIA NIGDY ZA WIELE - Wcale si� ciebie nie boj�, Jack - zapewni�a go ze sztui swobod�. Nastawi�a wod� i wyj�a z kredensu kubki. - Si; prosz� i czuj si� jak u siebie w domu. Usiad� na kuchennej sofie, nie spuszczaj�c wzroku z M R�ce tak jej si� trz�s�y, �e rozsypa�a na stole kilka zi granulowanej kawy. Pod wp�ywem jego uwa�nego sp�jrz zacz�a odczuwa� co�, czego nie czu�a ju� od wielu lat. Oczekiwanie? G��d? Zgani�a si� w duchu za niestosowne my�li. Czy�by by) tak zepsuta? Nie, po prostu czu�a si� osamotniona, podobnii on. To w�a�nie by�o tak bardzo niebezpieczne... Star�a blat i zaparzy�a kaw�. Sobie s�ab� z mlekiem, dli cka czarn� i mocn�. Dzie� i noc, �wiat�o i cie�... - Kolacja by�a wspania�a - powiedzia�a, by przerwa� c - Dzi�kuj�. - Ca�a przyjemno�� po mojej stronie. I jeszcze raz dzi� za opiek� nad Nicky. - Gdyby� pos�a� j� na plac zabaw, nie musia�by� wyd; fortuny na kolacj�. - Ale ani ona, ani my nie bawiliby�my si� w�wczas dobrze. - To prawda. Zadr�a�a jej r�ka i odrobina kawy wyla�a si� na d�o�. - Jasny gwint - zakl�a pod nosem, zrywaj�c si� z foU Jack wsta� w tej samej chwili. Zderzyli si�, przy czym N urazi�a go niechc�cy w �ebra. - Przepraszam! Czy uderzy�am ci� w to miejsce, w l zrani�a ci� ga���? Skin�� g�ow�, u�miechaj�c si� przy tym z przymusem. - Nie ma si� czym przejmowa�, zaraz minie. - Poka� - zakomenderowa�a, wyci�gaj�c mu koszu! spodni i podci�gaj�c j� do g�ry. 44 SZCZʌCIA NIGDY ZA WIELE Szeroka szrama d�ugo�ci d�oni, zaczerwieniona, nabrzmia�a i najwyra�niej bardzo bolesna. Nie zastanawiaj�c si�, co robi, Molly pochyli�a g�ow� i poca�owa�a go w to miejsce. Jack znieruchomia�. Molly gwa�townie odsun�a si�. - Przepraszam, zupe�nie si� zapomnia�am. To chyba nawyk. Zawsze ca�uj� dzieci, kiedy sobie co� zrobi�. Podnios�a wzrok i spojrza�a w jego oczy, w kt�rych obok rozbawienia dostrzeg�a co� jeszcze. Co�, co w�a�nie w nim rozbudzi�a. - Jestem ca�y obola�y, Molly. Musisz mnie mocniej ca�owa�. Nie mog�a si� powstrzyma�. Z przeci�g�ym westchnieniem przytuli�a si� do niego, uwa�aj�c, by nie zrani� go w bol�cy bok. Kiedy poczu�a na ustach dotyk jego warg, zrozumia�a, �e jest zgubiona. Trzyma� j� lekko, pokryw