5882
Szczegóły |
Tytuł |
5882 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
5882 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 5882 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
5882 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Jean de La Fontaine
Bajki
Czapla, ryby i rak
Czapla stara, jak to bywa,
Troch� �lepa, troch� krzywa,
Gdy ju� ryb �owi� nie mog�a,
Na taki si� koncept wzmog�a.
Rzek�a rybom: �Wy nie wiecie,
A tu o was idzie przecie�.
Wi�c wiedzie� chcia�y,
Czego si� obawia� mia�y.
�Wczora
Z wieczora
Wys�ucha�am, jak rybacy
Rozmawiali: "Wiele pracy
�owi� w�dk� lub wi�cierzem;
Spu��my staw, wszystkie zabierzem.
Nie b�d� mie� otuchy,
Skoro staw b�dzie suchy"�.
Ryby w p�acz, a czapla na to:
�Bolej� nad wasz� strat�:
Lecz mo�na z�emu zaradzi�
I gdzie indziej was osadzi�.
Jest tu drugi staw blisko,
Tam obierzcie siedlisko.
Chocia� pierwszy wysusz�,
Z drugiego was nie rusz��.
�Wi�c nas przenie�� - rzek�y ryby.
Wzdryga�a si� czapla niby;
Da�a si� na koniec u�y�,
Zacz�a s�u�y�.
Bra�a jedn� po drugiej w pysk, niby nie�� maj�c
I tak poma�u zjadaj�c;
Zachcia�o si� na koniec skosztowa� i raki.
Jeden z nich widz�c, i� go czapla niesie w krzaki,
Postrzeg� zdrad�, o zemst� zaraz si� pokusi�;
Tak dobrze za kark uj��, i� czapl� udusi�.
Pad�a nie�ywa:
Tak zdrajcom bywa.
IGNACY KRASICKI
Konik polny i mr�wka
Niepomny jutra, p�ochy i swawolny,
Przez ca�e lato �piewa� konik polny.
Lecz przysz�a zima, �niegi, zawieruchy -
Gorzko zap�aka� biedaczek.
�Gdyby� cho� jaki robaczek.
Gdyby cho� skrzyde�ko muchy
Wpad�o mi w �apki... mia�bym bal nie lada!�.
To my�l�c, g�odny, zbiera si� ostatki,
Idzie do mr�wki s�siadki
I tak powiada:
�Po�ycz mi, prosz�, kilka ziarn �yta;
Da B�g doczeka� przysz�ego zbioru,
Oddam z procentem - s�owo honoru!�.
Lecz mr�wka sk�pa i nieu�yta
(Jest to najmniejsza jej wada)
Pyta s�siada:
�C�e� porabia� przez lato,
Gdy �ebrzesz w zimowej porze?�.
��piewa�em sobie�. - �Wi�c za to
Ta�cuj�e teraz, niebo��!�.
W�ADYS�AW NOSKOWSKI
Lis i winogrona
Lis pewien, �garz i filut, wychud�y, zg�odnia�y,
Zobaczy� winogrona rosn�ce wysoko.
Owoc, przejrzyst� okryty pow�ok�,
Zda� si� lisowi dojrza�y.
Wi�c rad z uczty, wyt�y� swoj� chud� posta�,
Skoczy�, si�gn��, lecz nie m�g� do jag�d si� dosta�.
Wpr�dce przeto zaniecha� daremnych podskok�w
I rzek�: "Kwa�ne, zielone, dobre dla �ar�ok�w".
W�ADYS�AW NOSKOWSKI
Kruk i lis
Bywa cz�sto zwiedzionym,
Kto lubi by� chwalonym.
Kruk mia� w pysku ser ogromny;
Lis, niby skromny,
Przyszed� do niego i rzek�: �Mi�y bracie,
Nie mog� si� nacieszy�, kiedy patrz� na ci�!
C� to za oczy!
Ich blask a� mroczy!
Czy� mo�na dosta�
Takow� posta�?
A pi�ra jakie!
Szklni�ce, jednakie.
A je�li nie jestem w b��dzie,
Pewnie i g�os �liczny b�dzie�.
Wi�c kruk w kantaty; skoro pysk rozdziawi�,
Ser wypad�, lis go porwa� i kruka zostawi�.
IGNACY KRASICKI
Rada szczur�w
Attyla kot�w, Gryzos�aw krwio�erczy,
Straszne w�r�d szczur�w czyni� spustoszenia.
Gdzie spojrze�, stoj� mary lub mogi�a sterczy,
A niedobitki szczurzego plemienia
Siedz�c jak trusie w norach, aby uj�� przed zgub�,
Mar�y z g�odu i ze strachu.
Lecz raz, gdy z Minetk� lub�
Kot zakochany igra� gdzie� na dachu,
Szczury przeciwko wsp�lnemu wrogowi
Waln� narad� zwo�a�y
Prezes sejmu, Myszomir w bojach posiwia�y,
Radzi� dzwonek do szyi uwi�za� kotowi,
A�eby szczury, d�wi�kiem ostrze�one,
Mia�y czas zmyka�, ka�dy w swoj� stron�.
Sejm, tak dowcipnym zdumion wynalazkiem,
Mow� prezesa nagrodzi� oklaskiem.
Lecz wnet ostyg�y zapa�y,
Skoro Myszomir spyta�, kto dzwonek przywi��e.
�Jam stary - rzecze jeden - za kotem nie zd���.
�Ja w m�stwie nie szukam chwa�y�
Rzek� drugi. �Ja za wszystkich mam nadstawia� sk�ry?
Nie g�upim!� - rzecze trzeci. S�owem, m�dre szczury,
Sejm zako�czywszy na pr�nej gaw�dzie,
Z kwitkiem do nor wr�ci�y.
Chciejcie przyzna� sami,
Czy tak nie dzieje si� wsz�dzie,
Nie tylko mi�dzy szczurami?
W�ADYS�AW NOSKOWSKI
Cz�owiek i dwa os�y
Przez lasy, b�onia, piaski, g�ry i w�do�y
Cz�owiek dwa d�ugouche prowadzi� rumaki.
Jeden ni�s� lekkie g�bki, wi�c kroczy� weso�y;
Drugi na bat nie zwa�a� i wl�k� si� powoli,
Bowiem d�wiga� ci�kie paki,
Pe�ne soli.
Tak we trzech id�c o s�o�ca zachodzie
Nad brzegiem rzeki u brodu stan�li.
Br�d by� p�ytki, lecz cz�owiek, nie��dny k�pieli,
Dosiad� os�a z g�bkami i zmierzy� ku wodzie,
A os�a z �adunkiem soli
Pogna� przodem. Ali�ci, czy to ze swawoli,
Czy z jakiej innej przyczyny,
Osio� w bok skoczy�, w sam �rodek g��biny
Wpad� i znikn�� pod wod�. Lecz nie zgin�� wcale:
Wszystk� s�l wkr�tce roztopi�y fale.
Wi�c, od ci�aru zwolniony,
Ra�no �eb wychyli� z wody
I bez przeszkody
Dop�yn�� przeciwnej strony.
Tym zach�cony przyk�adem,
Osio� z g�bkami poszed� jego �ladem:
Skoczy� w to� i po sam� zanurzy� si� szyj�.
Wnet pije g�bka wod�, cz�ek i osio� pije -
Obadwaj mieli za do��. Lecz g�bka p�cznieje,
Chciwie po�yka ciecz zdradn�
I ci���c coraz bardziej, obu ci�gnie na dno.
Ju� cz�owiek traci ratunku nadziej�,
Obur�cz za kark dzier�y g�upie zwierz�
I widz�c blisk� �mier�, szepcze pacierze.
Wyci�gn�� go kto� z wody. Kto? - nie m�wi powie��:
Lecz �w cz�owiek zobaczy�, �e nie wszyscy mog�
Z r�wnym skutkiem jednak� post�powa� drog�.
Tego w�a�nie chcia�em dowie��.
W�ADYS�AW NOSKOWSKI
Szerszenie i pszczo�y
Dzie�o �wiadczy o tw�rcy. S�uchajcie bajeczki:
Do miodu w pustym ulu ro�ci� sobie prawa
R�j pszcz� i r�j szerszeni. St�d swary i sprzeczki.
W ko�cu na wyrok osy zgodzi�y si� strony.
Lecz jak os�dzi�? Zawik�ana sprawa:
�wiadkowie zeznawali, �e ul opuszczony
By� lat kilka siedzib� istotek skrzydlatych,
Brz�cz�cych, pod�ugowatych -
S�owem, do pszcz� podobnych. Adwokat szerszeni
Dowi�d�, �e jego klienci
W te� same cechy s� uposa�eni
Od najdawniejszej pami�ci.
Osa w k�opocie przyzywa do �ledztwa
Mr�wki z s�siedztwa.
Te rzek�y, �e r�j dawnych ula posiadaczy
Ca�y by� czarno-��tawy.
Lecz adwokat szerszeni dowi�d�, �e dla sprawy
To zeznanie nic nie znaczy,
Bo klient jego ka�dy z dziada i pradziada
T� sam� barw� posiada.
�Ju� od p� roku nasz proces si� wlecze
(M�dry pszcz� adwokat rzecze),
Szkoda miodu i s��w pr�nych,
Koszt�w i op�at przer�nych.
Na co tyle korowod�w?
Skoro prze�wietny s�d ��da dowod�w,
Wnosz�, aby przerwano dalsze dochodzenie.
Natomiast niechaj pszczo�y i szerszenie
Wezm� si� do roboty; w�wczas s�d zobaczy,
Kto umie plastry budowa�,
Mi�d z kwiat�w zbiera� i chowa�,
I przedmiot sporny pszczo�om przyzna� raczy�.
Na takowe orzeczenie
J�y si� burzy� szerszenie
I nie chcia�y pracowa�. Osa bez zachodu
Pszczo�om odda�a ca�y zapas miodu.
Gdyby� zawsze tym trybem s�dzono procesa!
Lepszy zdrowy rozs�dek ni�li rzymskie prawo -
Na rozterkach p�cznieje palestrant�w kiesa,
A wychudli pieniacze ko�cz� gdzie� pod �aw�.
W�ADYS�AW NOSKOWSKI
Pies i wilk
Jeden bardzo mizerny wilk - sk�ra a ko�ci,
Myszkuj�c po zamrozkach, kiedy w �apy dmucha,
Zdybie przypadkiem brysia Jegomo�ci,
Bernardy�skiego karku, s�dziowskiego brzucha:
Sier�� na nim b�yszczy gdyby szmelcowana,
Podgardle t�uste, zwis�e do kolana.
�A witaj, panie kumie!! Witaj, panie brychu!
Ju� od lat kopy o was ni widu, ni s�ychu,
Wtedy� by� ma�y kondlik - ale kto nie z postem,
Pr�dko zmienia figur�!
Jak�e s�u�y zdrowie?�.
�Niczego� - brysio odpowie,
I za grzeczno�� kiwn�� chwostem.
�Oj! Oj!... niczego! - wida� ze wzrostu i tuszy! -
Co to za �eb - m�j Bo�e! Cho� wali� obuchem -
A kark jaki! A brzuch jaki!
Brzuch! Niech mnie porw� sobaki,
Je�eli, uczciwszy uszy,
Wieprza widzia�em kiedy z takim brzuchem!�.
��artuj zdr�w, kumie wilku; lecz m�wi�c bez �artu,
Je�li chcesz, mo�esz sobie r�wnie wypcha� boki�.
�A to jak, kiedy� �askaw?�.
�Ot tak - bez odw�oki
Bory i nory oddawszy czartu
I �ajdackich po polu wyrzek�szy si� �wista�,
Id� mi�dzy ludzi - i na s�u�b� przysta�!�.
�Lecz w tej s�u�bie co robi�?� - wilk znowu zapyta.
�Co robi�? - dziecko jeste� - s�u�ba wy�mienita -
Ot jedno z drugim nic a nic!
Dziedzi�ca pilnowa� granic,
Przybycie go�ci szczekaniem g�osi�,
Na dziada warkn��, �yda potarmosi�,
Panom pochlebia� uk�onem,
S�ugom wachlowa� ogonem.
A za to�, bracie, niczego nie braknie:
Od pan�w, pani�tek, dziewek,
Okruszyn, kostek, poliwek,
S�owem, czego dusza �aknie�.
Pies m�wi�, a wilk s�ucha�: uchem, g�b�, nosem,
Nie straci� s��wka; po�kn�� dyskurs ca�y
I nad smacznej przysz�o�ci medytuj�c losem,
Ju� obiecane wietrzy� specyja�y!
Wtem patrzy... �A to co?� - �Gdzie?� - �Ot tu na karku�.
�Eh b�aze�stwo!...� - �C� przecie?� - �Oto, widzisz, troszk�
Przyczesano - bo na noc k�ad� mi obr�k�,
A�ebym lepiej pilnowa� folwarku!�
�Czy� tak? Pi�kn�� wiadomo�� schowa� na ostatku�.
�I c�, wilku, nie idziesz?�
�Co nie, to nie, bratku:
Lepszy na wolno�ci k�sek lada jaki
Ni�li w niewoli przysmaki� -
Rzek� - i drapn�wszy, co mia� skoku w �apie,
A� dot�d drapie!
ADAM MICKIEWICZ
Kruk udaj�cy or�a
Widz�c, jak orze� porywa� barany,
Kruk, cho� mniej silny, ale rabu� znany,
Chcia� kr�lewskiego ptaka na�ladowa�.
Nu� kr��y� doko�a stada,
Nu� podgl�da� i myszkowa�.
A by� tam baran nie lada,
Z rodu tych, co sz�y niegdy� bogom na daniny:
Wielki jak cio�ak p�roczny,
T�usty jak po�e� s�oniny.
Wi�c kruk �ar�oczny,
Chciwe zwr�ciwszy na� oko:
�Nie wiem - rzecze - sk�d wzi��e� tak wspania�� tusz�,
Lecz to wiem, �e dzi� jeszcze schrusta� ciebie musz�.
I na wz�r or�a wzbiwszy si� wysoko,
Jak kamie� z g�ry spada na barana.
Ale baran to nie ser; �apami obiema
Szarpie, d�wiga - ani rusz! A we�na spl�tana
Jakoby broda Polifema
Tak mu uwik�a�a szpony,
�e uwi�z� w runie, jako ryba w sieci.
Przybieg� pasterz, wzi�� kruka. Srodze zawstydzony,
Poszed� rabu� do klatki na zabawk� dzieci.
I mi�dzy lud�mi nie inaczej bywa,
Skoro �otrzyk chce �otra ocenia� si� miar� -
B�k paj�czyn� przerywa,
A mucha pada ofiar�.
W�ADYS�AW NOSKOWSKI
��w i zaj�c
Chy�y, wysmuk�y i zwrotny zaj�c
Napotka� ��wia jako� przebiegaj�c.
�Jak si� masz, moja ty skorupo! - rzecze. -
Gdzie to si� waszmo�� tak poma�u wlecze?
M�j Bo�e! C� to za uk�ad natury!
Mnie w biegu i sam wiatr nie up�dzi,
��w na godzin�, w swym chodzie ponury,
Ledwo upe�znie trzy pi�dzi�.
�Hola! - odpowie - m�j ty wiatronogi,
Umiem ja chodzi� i odbywam drogi:
Mog� i ciebie ubiec do celu�.
Roz�mia� si� zaj�c: �Ha, m�j przyjacielu,
Je�li jest wola, ot, cel tej ochocie
Niech b�dzie przy owym p�ocie!�.
To rzek� i r�cze posun�wszy skoki
Stan�� w p� drogi. Obejrzy si�, a tam
��w ledwo ruszy� trzy kroki.
�I na c� - rzecze - ja wiatry zamiatam?
Nim on dope�znie, tak siebie suwaj�c,
Sto razy wy�pi si� zaj�c�.
Tu swoje s�uchy przymusn��,
Legnie pod miedz� - i usn��.
��w, gdy powoli krok za krokiem niesie,
Stawa na koniec w zamierzonym kresie.
Ocknie si� zaj�c - w czas w�a�nie!
Darmo si� rzuci� do pr�dkiego lotu,
Bo ten, co id�c, w p� drogi nie za�nie,
�A kto z nas - m�wi - pierwszy u p�otu?�.
FRANCISZEK KNIA�NIN
Ptasznik, jastrz�b i skowronek
Nie wiem, z potrzeby czy te� dla igraszki
Ptasznik lusterkiem wabi� ma�e ptaszki.
Wko�o sta�y samotrzaski
I czyha�a sie� rozpi�ta
Na ptasz�ta.
Zn�cony jasnymi blaski
Skowronek niebacznie leci
Tu� ko�o sieci,
Chy�ym skrzyde�kiem pomyka
Ko�o ptasznika,
Nie widz�c, �e zgon ju� bliski.
Wtem jastrz�b, �ow�w spragniony,
Spada i ostrymi szpony
Chwyta go w krwawe u�ciski.
Lecz nim si� zabra� do jad�a,
Sie� na� zapad�a.
"C�em tobie zawini�? Wypu�� mi�, cz�owiecze!" -
Jastrz�bi� mow� ptak rzecze.
"A za c� - odpar� ptasznik - wa�� skowronka gn�bi?
Wszak i on tobie nie zawini� przecie."
Niestety! Czemu� na �wiecie
Tak ma�o siatek, tak wiele jastrz�bi!
W�ADYS�AW NOSKOWSKI
Wilk i baranek
Racyja mocniejszego zawsze lepsza bywa.
Zaraz wam tego dowiod�.
Gdzie bie�y krynica �ywa,
Posz�o jagni�tko chlipa� sobie wod�.
Wilk tam na czczo nadszed�szy, szukaj�c napa�ci,
Rzek� do baraniego syna:
�I kt� to za�mieli� wa�ci,
�e si� tak wa�ysz m�ci� m�j napitek?
Nie ujdzie ci bez kary tak bezecna wina�.
Baranek odpowiada, dr��c z boja�ni wszytek:
�Ach, panie dobrodzieju, racz s�dzi� w tej sprawie
�askawie.
Obacz, �e ni�ej ciebie, ni�ej stoj�c zdroju
Nie mog� m�ci� pa�skiego napoju�.
�C�? Jeszcze mi zadajesz k�amstwo w �ywe oczy?!
Poczekaj no, j�zyku smoczy,
I tak roke� mi� zel�y� paskudnymi s�owy�.
�Cysiam jeszcze, i na tom poprzysi�c gotowy,
Ze mnie przesz�ego roku nie by�o na �wiecie�.
�Czy ty, czy tw�j brat, czy kt�ry tw�j krewny,
Do��, �e tego jestem pewny,
Ze wy mi honor szarpiecie;
Psy, pasterze i z wasz� archandyj� ca��
Szczekacie na mnie, gdzie tylko mo�ecie.
Musz� tedy wzi�� zemst� okaza���.
Po tej sko�czonej perorze
�apes jak swego i z�bami porze.
STANIS�AW TREMBECKI
M�ynarz, syn jego i osie�
Nie wiem, gdzie ja to czyta�, ale mniejsza o to.
Mia� jeden m�ynarz os�a; tak zm�czy� robot�,
I� nie wiedz�c, co robi�,
Wola� sprzeda� ni� dobi�.
Wo�a� syna-wyrostka, co go w domu chowa�,
I rzecze: ��eby si� nasz osie� nie zmordowa�
W d�ugiej drogi przeci�gu,
Zanie�my go na dr�gu�.
D�wiga stary i st�ka, ch�opiec jeszcze gorzej.
Im szli dalej, im szli sporzej,
Tym sro�ej trud uciemi꿹�.
Gdy to postrzegli,
Ludzie si� zbiegli.
�miechy si� wznios�y:
�Wzdy� to trzy os�y!
A ten najmniej, co na dr�gu�.
Niekontent m�ynarz z zaci�gu,
Rozumu si� poradzi�,
Syna na os�a wsadzi�.
A� pierwsi, co napotka�, nu� si� gniewa� na to:
�Ty na o�le niecnoto! -
Rzekli do ch�opca - a stary pieszo!�.
Wi�c do kij�w gdy si� spiesz�,
Aby ich z�o�� nie unios�a,
Zsadzi� syna, siad� na os�a.
Przechodzi�y dziewcz�ta, m�wi jedna do drugiej:
�Patrz, biedny ch�opiec, jak do wys�ugi
Ten stary go u�ywa!
Dzieci� z pracy omdlewa,
A dziad niemi�osierny,
W taki upa� niezmierny
Pieszo go i�� przymusza�.
To starego gdy wzrusza,
Wsadzi� ch�opca za siebie.
�e dogodzi� potrzebie,
Jedzie kontent z wynalazku.
Ledwo co wyjecha� z lasku,
Znowu krzyk: �Jacy to g�upi!
A kto od nich os�a kupi?
Podr� go udr�cz�,
Ci�arem go zam�cz�;
Chyba sk�r� przedadz�!�.
�Nie�le oni co� radz� -
Rzek� m�ynarz - chocia� i �aj��.
Wi�c z synem z os�a zsiadaj�,
A� znowu m�wi� przechodnie:
�A kt� to widzia�, aby wygodnie
Osie� szed� wolno, a m�ynarz za nim.
Wybacz, bracie, �e ci� ganim;
Ka�dy z ciebie �mia� si� b�dzie,
Jak si� nie poprawisz w b��dzie�.
�Nie poprawi� - rzek� m�ynarz - do�� przym�wek znios�em;
Chcia�em wszystkim dogodzi�, i w tym by�em os�em.
Odt�d, czy kto pochwali, czy mnie b�dzie wini�,
Nie b�d� dba� nic o to; co chc�, b�d� czyni��.
Co rzek�, to si� zi�ci�o
I dobrze mu z tym by�o.
IGNACY KRASICKI
Lis i kozie�
Ju� by� w ogr�dku, ju� wita� si� z g�sk�:
Kiedy skok robi�c wpad� w beczk� wkopan�,
Gdzie wod� zbierano;
Ani pomy�le� o wyskoczeniu.
Chocia� wody nie by�o i nawet nie grz�sko:
Studnia na p�czwarta �okcia,
Za wysokie progi
Na lisie nogi;
Zr�b tak g�adki, �e nigdzie nie w�cibi� paznokcia.
Postaw si� teraz w tego lisa po�o�eniu!
Inny zwierz pewno za�ama�by �apy
I bi� si� w chrapy,
Wo�aj�c gromu, a�eby go dobi�;
Nasz lis takich g�upstw nie robi�;
Wie, �e rozpacza� jest to z�o przydawa� do z�a.
Za czym maca wko�o z�bem,
A patrzy w g�r�. Jako� wkr�tce ujrza� koz�a,
Stoj�cego tu� nad zr�bem
I patrz�cego z ciekawo�ci� w studni�.
Lis wnet spu�ci� pysk na dno, udaj�c, �e pije;
Cmoka mocno, g�o�no ch�epce
I tak sam do siebie szepce:
�Oto mi woda, takiej nie pi�em, jak �yj�!
Smak lodu, a czysta cudnie!
Chce mi si� ca�emu sp�uka�,
Ale mi j� szkoda zbruka�,
Szkoda!
Bo co te� to za woda!�.
Kozie�, kt�ry tam w�a�nie przyszed� wody szuka�:
�Ej! - krzykn�� z g�ry - ej, ty ry�y kud�a,
Wara od �r�d�a!�.
I hop w d�. Lis mu na kark, a z karku na rogi,
A z rog�w na zr�b i w nogi.
ADAM MICKIEWICZ
Dzban z mlekiem
Ledwie od wschodu za�wita� poranek,
Pani Piotrowa, oszcz�dna niewiasta,
Nios�c na g�owie pe�en mleka dzbanek,
Na targ ruszy�a do miasta.
Podr� nudna i daleka,
Wi�c dla rozrywki skrz�tna gospodyni
J�a rozmy�la�, ile te� uczyni
Taki ogromny dzban mleka,
I �wawe stawiaj�c kroki,
Liczy zawczasu z�ot�wki i grosze,
Dwie kopy jaj kupuje, nasadza trzy kwoki,
Widzi ju� z jaj kurcz�ta, a z kurcz�t kokosze.
W marzeniu wszystko zawsze wije si� jak z p�atka.
Wi�c marzy: �Lis si� wkradnie... ba! To go przep�osz�!
A zreszt�... co tam! Cho� porwie kurczaka,
Zawsze� mi spora zostanie gromadka.
Sprzedam - i kupi� prosiaka!
Kupi�am. Sadzam w karmnik i tucz� po trochu:
Kilka ziemniak�w, garstka otr�b, grochu,
Jest wieprz!... A ju�ci tymczasem
Wielkanoc b�dzie za pasem,
Sprzedam na szynki; i w czasu niewiele,
Kiedy nadejdzie przedn�wek,
Za marny pieni�dz kupi� na przych�wek
Dojn� kr�weczk� i ciel�!
Dopiero� rado�� b�dzie, gdy zobacz�,
Jak m�j cio�aczek na pastwisku skacze!�.
To m�wi�c podskakuje, rado�ci� przej�ta:
Brzd�k!... dzban prysn�� o ziemi�. Krowa, wieprz, kurcz�ta -
Razem z mlekiem przepad�y, a Piotrowa w trwodze,
Zebrawszy swoich marze� zgruchotane szcz�tki,
Wraca przeprasza� m�a, bowiem Piotr niebodze
Za szkod� nieraz daje dobitne pami�tki.
Kt� z nas nie marzy na jawie,
Nie stawia zamk�w na lodzie?
Kiedy na skrzyd�ach roje� duch w swobodzie
Do niebios wzbija si� prawie,
Wtedy zar�wno m�drzec czy szalony
Podbija �wiaty i obala trony.
I ja, gdy lotnej my�li puszcz� wodze,
Mniemam si� bohaterem. Poddanych miliony
Sypi� z�oto i r�e na zwyci�zcy drodze -
Jestem kr�lem, najwi�kszym potentatem w �wiecie...
Potem budz� si� nagle i znowu znachodz�
Pi�ro w d�oni, miast ber�a - i pustki w kalecie.
W�ADYS�AW NOSKOWSKI
Wilk, lis i ma�pa
�wawy napastnik obrotnego �garza,
Wilk niegdy� lisa o kradzie� pom�wi�.
��ebskiego - rzecze - mam z ciebie szafarza:
Ca�� zwierzyn�, com tylko na�owi�,
Ty mi wywlok�e�, z�odzieju! Znam ja ci�,
M�j bracie!
Wiesz ty, czym to u nas pachnie?�.
Zgrzytnie pan szary i ogonem machnie.
Lis jemu na to: �W tej kniei, o wilku,
Nie by�em - rzecze - ju� od niedziel kilku.
Nie by�em, jak jestem �ywy.
Jakem poczciwy!�.
�Poczciwy�! Tak jest: widzia�em-ci nieraz,
Jake� krad� na poczciwo��! Ukrad�e� i teraz�.
Na t� ich sprzeczk� ma�pa nadchodzi
�Niech�e nas ona pogodzi -
Lis rzecze - niech nam pozwoli ucha�.
Sta�o si�: ma�pa usi�dzie i s�ucha.
Wilk tedy najprz�d indukt� wywodzi:
�Wiadomo ca�emu �wiatu,
Jakiego lis jest warsztatu;
Jak si� uk�ada, jak li�e,
Jak chytrze oczyma strzy�e,
Jak ��e, a gdzie jeno wpadnie,
Kradnie.
Co tylko mia�em zwierzyny
Zgin�a; kt� z�odziej inny?
On tu przebywa� w lesie.
On ukrad�, on niech odniesie�.
Za czym lis, rudym zwijaj�c ogonem,
Replik� dawa� j�� cyga�skim tonem,
�Potwarz i �ywa napa��!
Niech promie� s�o�ca nie �wieci
Na mnie i na moje dzieci!
Got�wem wskr� ziemi zapa��,
Je�li wiem, je�li w tym lesie
Od trzech tygodni bez ma�a
Noga ma czasem posta�a!
Sk�ry mej �otrowi chce si�!
Chce by� nade mn� podobnie tyranem,
Jako nad owym niewinnym baranem!�.
Gdy sw� sko�czyli wymow�,
Ma�pa im zdanie takowe
Da�a: �Ty, wilku, zda mi si�,
Wpierasz i szukasz napa�ci;
A ty jak widz�, ��esz, lisie,
Z�odziej jest z wa�ci�.
FRANCISZEK KNIA�NIN
Jele� w winnicy
Jele�, �cigany, mkn�c r�czymi skoki,
Zoczy� szczep winny g�sty i wysoki.
Dopad� go, skry� si� w�r�d bujnej zieleni
I pewnej uszed� zag�ady -
Psy zgubi�y zwierza �lady,
Stan�li �owcy stropieni.
Cisza doko�a, milczy bliska knieja,
Wi�c g�odny jele� niebacznie
Swojego zbawc�, swego dobrodzieja,
Skuba� i ogryza� zacznie.
Ten czyn niewdzi�czny nie uszed� bez kary.
S�ysz�c szmer li�ci za�arte ogary
Wpad�y w jelenia ukrycie -
I w zniewa�onej przez siebie winnicy
Postrada� �ycie.
Oto wasz los, niewdzi�cznicy!
W�ADYS�AW NOSKOWSKI
Nied�wied� i dwaj strzelcy
Dwaj strzelcy, Piotr i Micha�, w wielkiej byli biedzie:
Ch�odno i g�odno, i pustki w kalecie.
Wi�c do ku�nierza. �S�uchajcie, s�siedzie,
Kupcie sk�r� nied�wiedzia, takiej nie znajdziecie
Na ca�ym �wiecie.
Bo to wielka jak wrota od pa�skiej stodo�y,
Mo�na ni� poszy� dach na naszej chacie,
A w�os!... o tyli... czarniejszy od smo�y,
Istna pierzyna! Mi�kki, jedwabisty...
Ot, kr�tko m�wi�c, jak j� odprzedacie,
Sto na sto, zarobek czysty�.
�Ha, to poka�cie!� - �Ba; nasz nied�wied� w boru,
Lecz jutro, s�owo honoru,
P�jdzie do jatek�.
Targ w targ - przybili i wzi�wszy zadatek
Poszli na �owy. A� tu, jak wo�any,
Nied�wied�, sprzedany i zadatkowany,
Wprost na nich bie�y.
My�liwcy w nogi. Ten w prawo, ten w lewo.
Piotr co tchu wylaz� na drzewo,
A Micha� brzd�k na ziemi� i jak martwy le�y.
Bo s�ysza� kiedy�, gdzie�, �e w takiej biedzie
Udawa� nieboszczyka to spos�b jedyny,
Gdy� ca�e plemi� nied�wiedzie
Ma wielki wstr�t do padliny.
G�upi nied�wied� da� si� z�udzi�.
Patrzy: cz�ek le�y zdr�twia�y i blady,
Mniema, �e umar�, lecz boj�c si� zdrady
W�cha, obraca, pr�buje przebudzi�,
Potr�ca �ap�, za oddechem �ledzi.
�To trup - powiada wreszcie - �er nie dla nied�wiedzi.
Uchod�my, bo cuchnie srodze�.
Parskn��, nos przetar� i znik� gdzie� na drodze,
Piotr z�azi z drzewa, biegnie do Micha�a:
��yjesz, bracie? Bogu chwa�a!
Mar�em ze strachu, jak ci� nied�wied� maca�
I �ap� swoj� obraca�.
Ale co on takiego szepta� ci do ucha,
Gdy le�a�e� jak k�oda zadar�szy nos w g�r�?�.
Rzek� mi: "Gdy jeste� tch�rzem, nie udawaj zucha.
Najprz�d zabij nied�wiedzia, potem sprzedaj sk�r�"�.
W�ADYS�AW NOSKOWSKI
Kot i szczur stary
Czyta�em kiedy� bajk�, ale gdzie - nie pomn�.
By�o kocisko ogromne,
Ostrymi zbrojne pazury,
Cerber prawdziwy i zdrajca bez czo�a,
Chytry, drapie�ny; na mile doko�a
Zna�y go myszy i szczury.
Nad wszelkie wynalazki,
Nad pu�apki samotrzaski
I nad zatrute �akocie
Dotkliwsze mysiej ho�ocie
Wyrz�dza� psoty
Ten kot nad koty.
Widz�c, �e p�ochliwa rzesza,
Cho� g�odna, lecz zdj�ta trwog�
Nie �mie z nory st�pi� nog�,
Hultaj z pu�apu si� zwiesza
G�ow� na d�, a pazury
Zaczepi� za jakie� sznury.
Myszy w �miech z kota:
Pewnie kogo zadrapn��, w kuchni zrobi� szkod�,
Skrad� ser lub piecze�, i za to w nagrod�
Wisi niecnota.
�Ha! �otrze, przysz�a kreska i na ciebie!
B�dziemy ta�czy� na twoim pogrzebie!� -
Tak szydz�c, �mielsze z dziur si� wychylaj�,
Biegn�, wracaj�,
Wreszcie ca�� zgraj�
Skacz� na �rodek. Wtem... b�c! P�k�y sznury.
Wisielec o�y�!... i z g�ry
Jak piorun na myszy spada,
Szarpie z�bem, �ap� goni,
Chwyta, dusi i zajada.
�To fraszka - rzecze - znam ja sztuk niema�o.
Od moich figl�w nic was nie uchroni:
Zginiecie wszystkie�. Jak rzek�, tak si� sta�o.
Wkr�tce zn�w myszki odrwi� kot przebieg�y:
Ubieli� si�, w m�k� schowa�
I tak na zdobycz czatowa�.
P�oche stworzenia zdrady nie spostrzeg�y;
Szczur tylko, co na wojnie gdzie� ogon postrada�
(Stary szperacz, chleb z pieca niejednego jada�),
Patrzy i czeka.
Wreszcie z daleka
Tak do kota si� odzywa:
�Znam ci�, zi�ko, �e� pokrzywa
Widz� ja, co si� tu �wi�ci,
I twoja bia�a posta� wcale mnie nie zn�ci.
B�d� sobie m�k�: ja g��d cierpie� wol�,
Lecz nie dam si� wywie�� w pole.
A zatem do zobaczenia!�.
I to rzek�szy, czmychn�� g�adko.
Mia� ten szczur rozum: wiedzia� z do�wiadczenia,
�e bezpiecze�stwa ostro�no�� jest matk�.
W�ADYS�AW NOSKOWSK1
Jele� chory
Raz jele� zas�ab�, wiec przyjaci� rzesza
Bie�y odwiedzi� chorego.
Ka�dy chce leczy�, ka�dy go pociesza,
A doktor Daniel z �osiem, swym koleg�,
Przez przyja��, wi�c bezp�atnie, z jeleniej apteki
Przepisali r�ne leki -
Diet�, zimne ok�ady
I tam dalej, i tam dalej.
Jele� ze �zami si� �ali:
�Dajcie mi umrze�, dzi�kuj� za rady.
Pozw�lcie tylko, niech w ciszy
Wyzion� ducha�.
Ale ci�ba towarzyszy
Pro�by nie s�ucha;
P�acz� nad chorym, a wpo�r�d lamentu,
Pe�ni�c pociechy smutne obowi�zki,
Skubali traw�, listki i ga��zki,
A� zjedli wszystko do szcz�tu.
Wyzdrowia� jele�, ale drugiej doby
Zmar� biedak z innej choroby -
Po�ci� bowiem od �witu do s�o�ca zachodu
I dzi�ki przyjacio�om musia� skona� z g�odu.
O czasy! O zwyczaje! Bez pe�nej kalety
Niespos�b �y� na �wiecie. K�dy st�pisz nog�,
Wszystko potrzeba op�aca� zbyt drogo -
Nawet przyjaci�, niestety!
W�ADYS�AW NOSKOWSKI
D�b i trzcina
��al mi ciebie, niebogo - m�wi� d�b do trzciny -
Wszak�e� to lada ci�ar drobniutkiej ptaszyny,
Lada wietrzyk, co mu�nie stawu g�adkie wody,
�d�b�a twoje chyli ku ziemi.
Mnie wi�z i buk zazdroszcz� si�y i urody,
Bo prawie chmur dosi�gam konary swojemi
I stawia� wichrom nieugi�te czo�o,
Jako opoka stoj� niewzruszony.
Wiec te� bezpiecznie w�r�d mojego cienia,
Krzewy i kwiaty rosn� naoko�o.
Nie sk�pi�bym i tobie ojcowskiej ochrony,
Lecz sadowisz si� zwykle w pobli�u strumienia,
Na stawach, gdzie sw� w�adz� wicher rozpo�ciera,
A moje nie si�gn� d�onie�.
�Twa lito�� - rzecze trzcina -jak widz�, jest szczera,
B�d� jednak bez obawy. Gdy wicher zawieje,
R�wnie jak ty, a mo�e lepiej, si� obroni�:
Burza mnie zegnie, ale nie po�amie.
Wiem, �e z�ych los�w koleje
Zwalcza�o dot�d twe pot�ne rami�,
Ale czekajmy ko�ca�. Wtem wicher si� zrywa,
Ze stref p�nocnych burza nadci�ga straszliwa.
D�b stoi niezachwiany, trzcina si� ko�ysze.
Usz�a zguby; a olbrzym, co mniema� w swej pysze,
Ze stop� si�ga piekie�, a g�ow� niebios�w,
Pad� wkr�tce od zdwojonych huraganu cios�w.
W�ADYS�AW NOSKOWSKI
Ch�op, lis i pies
Lis, wyjadacz starej daty,
Co r�ne w �yciu przeby� tarapaty,
Nadaremnie przez czas d�ugi
Kr�ci� si� ko�o kurnika.
Przep�oszony raz i drugi,
Z dala wietrzy, �link� �yka,
Widzi kury i koguty,
I kurcz�ta, i kap�ony
I g�odem wielce dr�czony,
Chodzi jak struty.
�Tfu, do licha! - pomy�la� - jam nie bity w ciemi�,
A znosz� takie m�czarnie!
Dok�d�e to chamskie plemi�
Drwi� ze mnie b�dzie bezkarnie?
�ledz�, czatuj� od zmroku do �witu,
I ju� mi nawet konceptu nie staje
Na lada figiel wart lisiego sprytu.
Biedz� si�, trudz�, a� mi p�ka g�owa,
A ch�op wykarmi, utuczy, sprzedaje
I bez zachodu grosz do skrzyni chowa.
Onegdaj wpad� mi w �apy jaki� kogut stary:
Twardy, chudy, jak trzaska, sama sk�ra, ko�ci,
A przecie (wstyd powiedzie�), szcz�liwy bez miary,
Zjad�em go p�acz�c z rado�ci!
Czekaj, ch�opie! Masz rygle, masz wrota i pieski,
Lecz jam ci przysi�g� zemst� do grobowej deski,
Zobaczym, czyje na wierzchu�.
Kiedy to m�wi�, o zmierzchu
Wraca ch�op z karczmy po kwaterkach pi�ciu;
Zatoczy� si� do chaty, pad� ko�o komina
I w Morfeusza obj�ciu
Chrapa� zaczyna.
Tego czeka� lis za�arty.
Gdy noc zapad�a, do kurnika bie�y,
Patrzy - i oczom nie wierzy:
Kurnik otwarty!
Da� susa i na pocz�tek
Zadusi� troje piskl�tek;
Potem wzi�� si� do kokoszy,
Chwyta, goni, �owi, p�oszy,
Gryzie i d�awi,
We krwi si� p�awi,
A gdy ju� zemst� nasyci� zajad��,
Porwa�, co mu w paszcz� wpad�o,
Reszt� zostawi� i nie trac�c czasu
Drapn�� do lasu.
Nad ranem ch�op wytrze�wia�; wzi�� przetak po�ladu
I jeszcze na wp� senny powl�k� si� do sadu,
K�dy sta� kurnik. Wszed� w otwarte wrota -
Le�� kurcz�ta, kap�ony, koguty!...
�O rety! - krzyknie - lis tu by�, niecnota!
Gdzie pies? A �otr! A zdrajca! A sk�rka na buty!
Da� tu psa!� Ju� parobek ci�gnie go za ucho.
�Ha, psisynu! - ch�op krzykn�� - czy widzisz t� szkod�?
Nie ujdzie ci to na sucho:
Kamie� do szyi - i w wod�!
Czemu� nie szczeka�, czemu� nie ujada�,
Gdy lis do kur si� zakrada�?
Ty jeste� sprawc� mej straty!
Na ten raz jeszcze daruj� ci �ycie,
Lecz aby� s�u�b� pe�ni� nale�ycie,
Dostaniesz baty�.
�Szczeka�em-ci ja - pies odrzecze na to -
Lecz ty, wr�ciwszy wieczorem
Tak... niby... pod dobr� dat�,
Drzwi zostawi�e� otworem.
A potem... i jam zasn��, wyznaj� to szczerze,
Bo je�li tobie wcale si� nie chcia�o
Dba� o swe mienie, dlaczego� ja, zwierz�,
Mam by� m�drszym od ciebie i czuwa� noc ca��?�.
W ustach cz�owieka takie argumenta
By�yby wielce cenione,
Lecz gdy je na sw� obron�
Zechc� przywodzi� bydl�ta,
To bajki, brednie wierutne!
I pies z tej racji wzi�� ci�gi okrutne.
Na co psa wini�? Chcecie nie by� stratni,
Wsta�cie pierwsi do pracy - id�cie spa� ostatni.
Przez pos�y wilk nie tyje - jest to prawda �wi�ta.
I cz�ek si� nie zbogaci przez plenipotenta.
W�ADYS�AW NOSKOWSKI
Kogut i lis
Kogut, bywalec i wyjadacz stary,
Siedzia� na drzewie. Chytry lis nadchodzi:
�Braciszku - rzecze - sko�czmy nasze swary,
Niech si� raz przecie kogut z lisem zgodzi�.
�Chcesz zgody? Szczerze?� - �Ach! Szczerze:
Wieczne �lubujem przymierze
Z tob� i z ca�ym narodem kogucim.
Krwio�erczych tch�rz�w zuchwalstwo ukr�cim,
Ja od was kanie i s�py odstrasz�,
Niecne jastrz�bie w �cis�e wezm� kluby,
Ale tymczasem, o kogucie luby,
Znijd� z drzewa: niechaj pojednanie nasze
U�cisk braterski uwie�czy
A za tw� ca�o�� lis honorem r�czy�.
Ach, lisie! - odpar� kogut-jaka� dla mnie rado��,
�e mog� ciebie nazwa� bratem i koleg�!
Twemu ��daniu wnet uczyni� zado��,
Bo oto, widz�, charty tutaj bieg�.
Za�o�� si�, �e tak spiesz�,
Aby nam has�o pokoju zwiastowa�.
Zejd� wi�c i b�dziemy mogli ca�� rzesz�
Serdecznie si� wyca�owa�.
�Bywaj zdr�w - lis mu na to - mam dalek� drog�
I d�u�ej czeka� nie mog�,
Wi�c kiedy indziej, m�j braciszku mi�y,
Doko�cz� tej wa�nej sprawy�.
Rzek�szy wzi�� nogi za pas, czmychn�� co mia� si�y;
I znik� w tumanie kurzawy.
A kogut �mia� si� z lisa.
Nie lada to sztuka,
Gdy kto oszusta oszuka.
W�ADYS�AW NOSKOWSKI
Lis, muchy i je�
Lis, wyjadacz starej daty,
Co z niejednej tarapaty
Wykr�ci� si� by� na sucho,
Doigra� si� wreszcie swego.
Z kit� spuszczon�, ociek�y juch�,
Podziurawiony jak przetak,
Skar�y� si� biedak, a na ludzi nie tak,
Jak na te muchy, co go ci�y do �ywego.
�Tfu, do diab�a! - rzecze w z�o�ci -
Ju� te� mi przysz�o na bied�,
Gdy i to psiarstwo na sk�rze mej go�ci
I najczystsz� krew m� pije!�.
�Id� ja tam, zaraz id� -
Ozwa� si� je� - przyjaciel - wnet ja ci, s�siedzie,
Ka�d� z tych paso�ytek jak w��czni� przeszyj�.
Ale lis pokr�ci� g�ow�
Nad prostego je�a mow�:
�O nie! Z tego nic nie b�dzie.
Daj mi pok�j, m�j bracie, ju� si� te napi�y:
Nowe przysz�yby g�odne i gorzej dr�czy�y�.
Co do mnie - i ja tak�e jestem zdania lisa:
Stary urz�dnik ch�epce, a nowy wysysa.
* * *
Lew i mucha
�Id��e precz, ty �mierdziucho, urodzona z ka�u!�.
Tymi s�owy lew zburcza� much� niepoma�u,
Co ko�o niego brz�cza�a.
Ta mu te� wojn� wyda�a:
�A c� to? �e wi�c jeste� kr�lewska osoba,
Przez to ju� ci si� ma godzi�
Ka�demu po g�owie chodzi�?
Wiedz, �e ja �ubra p�dz�, gdzie mi si� podoba,
Cho� jest silniejszy od ciebie�.
Rzek�szy, bzikn�a, niby tr�bi�c ku potrzebie,
A potem, podleciawszy dla rozp�du w g�r�,
Paf go w szyj� mi�dzy k�aki!
Lwisko si� rzuca jak szaleniec jaki,
Drapie, szarpie w�asn� sk�r�,
Z ci�kiej z�o�ci piany toczy,
Ryczy, iskrz� mu si� oczy.
S�ysz�c ten ryk, truchlej� po dolinach trzody,
Dr�� nawet le�ne narody;
A te powszechne rozruchy
By�y spraw� biednej muchy,
Kt�ra to w grzbiet, to go w pysk, to go coraz li�nie
Po uszach i po s�abi�nie,
Na koniec mu w nozdrze w�azi,
Czym go najsro�ej obrazi.
Ju� si� te� lew natedy rozjad� bez pami�ci,
Ledwie si� jadem nie spali,
Ogonem si� w �ebra wali,
Pazurami w nozdrzu kr�ci,
Zmordowa� si�, zjuszy�, spoci�,
A� si� na reszt� wywro�ci�.
Mucha rada, �e wieczna okry�a j� s�awa,
Jak do potyczki gra�a, cofanie przygrywa;
A gdy chwa�� zwyci�stwa za�lepiona leci,
Wpada do paj�czej sieci.
Ta rzecz nas mo�e tej prawdy nauczy�:
�e czasem nieprzyjaciel, co si� s�abym zdaje,
Mo�e nam wiele dokuczy�.
I to tak�e pozna� daje:
�e ten, komu si� morze zdarzy�o przep�yn��,
Mo�e na Dunajcu zgin��.
STANIS�AW TREMBECKI
Jele� przegl�daj�cy si�
Razu pewnego w prze�roczystej wodzie
Przypatruj�c si� jele� swej urodzie,
Sam si� dziwi� cudno�ci rosochatych rog�w.
Lecz widz�c swoje nogi, cienkie jak badyle,
Gorzko narzeka� na bog�w:
"Gdzie proporcyja! g�owa tyla! nogi tyle?
Me rogi mi� r�wnaj� z wysokimi krzaki,
Lecz mi� ta sucho�� n�g szpeci."
A wywieraj�c �al taki,
Obejrzy si�, a� tu do� obces ogar leci;
Nie bardzo dalej psiarnia szczeka rozpuszczona.
Strach go w g��boki las niesie,
Lecz r�czo�� jego nieco jest sp�niona,
Bo mu si� w g�stym rogi zawadzaj� lesie.
Uciek� ci przeci�, ale mu ogary
Podziurawi�y mocno szarawary.
Kto kocha w rzeczach pi�kno�� i zysk�w si� wstydzi,
Cz�stokro� si� takimi pi�kno�ciami zgubi,
Jak ten jele�, co swymi nogami si� brzydzi,
A szkodn� ozdob� lubi.
STANIS�AW TREMBECKI