588
Szczegóły |
Tytuł |
588 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
588 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 588 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
588 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Robert Silyerberg
Ciernie
Rozdzia� 1
Pie��,
kt�r� �piewa�y neurony
- B�l jest pouczaj�cy - wysapa� Duncan Chalk.
Wspina� si� na wschodni� �cian� swego gabinetu po kryszta�owych szczeblach. Wysoko w g�rze oczekiwa�o jego polerowane biurko, a raczej centrala ��czno�ci, z kt�rej kontrolowa� swoje imperium. Chalk m�g�by z �atwo�ci� wznie�� si� po �cianie na dr��ku grawitronu. Co rano jednak�e narzuca� sobie t� wspinaczk�.
Towarzyszy�a mu grupa zausznik�w. Leontes d'Amo-re o ruchliwych, ma�pich ustach, Bart Aoudad, Tom Nikolaides znany ze swych szerokich bar�w, i paru innych. Chalk prze�ywaj�c jeszcze raz lekcj� b�lu stanowi� centrum zainteresowania grupy.
Jego napi�te cia�o dr�a�o z wysi�ku. Wewn�trz tej wielkiej masy mi�ni tkwi�y bia�e rusztowania ko�ci, ��daj�ce ulgi. Duncan Chalk to sze��set funt�w mi�sa. Wielkie, zw��knia�e serce pompowa�o rozpaczliwie, wlewaj�c �ycie w masywne cz�onki. Chalk wspina� si�. Jego droga wi�a si� wzwy� po �cianie, czterdzie�ci st�p, a� do tronu u szczytu. Wzd�u� jego szlaku ja�nia�y jak z�ocistoczerwone astry plamy �wiat�a termoluminescencyjnych porost�w, rozsiewaj�cych wok� ciep�o i blask.
Na zewn�trz trwa�a zima. Cienkie pasemka �wie�ego �niegu zasnuwa�y ulice. O�owiane niebo zaczyna�o rea-
gowa� na jonizacj� porann�, wysy�an� przez wielkie pylony dnia. Chalk st�ka�. Chalk wspina� si�.
- Ten idiota b�dzie tu za jedena�cie minut - powiedzia� Aoudad - chce si� pokaza�!
- Nudzi mnie to - powiedzia� Chalk - ale spotkam si� z nim.
- Mo�emy spr�bowa� tortur - zaproponowa� chytry d'Amore �agodnym g�osem - mo�e wtedy jego talent matematyczny zal�ni pe�niejszym blaskiem.
Chalk splun��. Leontes d'Amore cofn�� si�, jak gdyby w jego kierunku wystrzelono stru�k� kwasu. Wspinali si� dalej. Blade, muskularne r�ce wyci�ga�y si�, by uchwyci� l�ni�ce szczeble. Mi�nie trzeszcza�y i pulsowa�y pod zwa�ami t�uszczu. Chalk wspina� si� po �cianie, prawie bez odpoczynku.
Wewn�trzne sygna�y b�lu oszo�omi�y go i wywo�a�y zadowolenie. Zwykle znosi� namiastk� cierpienia. Tego ranka �ciana stanowi�a dla niego, wyzwanie. W g�r�. W g�r�. Na tron. Wspina� si� szczebel po szczeblu. Serce protestowa�o, wn�trzno�ci przelewa�y si� pod pow�ok� mi�ni, l�d�wie dr�a�y, a nawet ko�ci gi�y si�, ust�puj�c pod ci�arem.
Wok� oczekiwa�y szakale o �wietlistych oczach. A co b�dzie, je�li spadnie? Co nast�pi, gdy przeci��one serce odm�wi pos�usze�stwa? Co b�dzie, gdy jego oczy zajd� mg�� w chwili, kiedy oni b�d� patrzyli?
Czy po prostu uciesz� si�, gdy jego pot�ga rozp�ynie si� w powietrzu?
Czy b�d� odczuwali rado��, gdy jego uchwyt rozlu�ni si� i os�abnie stalowy u�cisk, w jakim utrzymywa� ich �ycie?
Na pewno. Na pewno. Ch�odny u�miech wykrzywi� usta Chalka. Jego usta by�y ustami cz�owieka szczup�ego, ustami beduina, spalonymi przez s�o�ce. Dlaczego jego usta nie by�y pe�ne i soczyste?
Zbli�y� si� szesnasty szczebel. Chalk wczepi� si� we�.
La� si� z niego pot. Zatrzyma� si� na chwil� przenosz�c ostro�nie ci�ar cia�a z palc�w jednej stopy na pi�t� drugiej. Nie stanowi�o to nic przyjemnego dla stopy Duncana Chalka. Przez moment jego prawa kostka musia�a wytrzyma� niewyobra�alne obci��enie. Nast�pnie Chalk pochyli� si� do przodu, chwytaj�c gwa�townym ruchem ostatni szczebel, i wreszcie jego tron otwar� si�, �eby go przyj��.
Chalk zapad� si� w czekaj�cym na niego fotelu i poczu�, jak ten zaczyna si� o niego troszczy�. W g��bi fotela poruszy�y si� urz�dzenia masuj�ce, uspokajaj�c cia�o. Widmowe wst�gi g�bczastych linek wnikn�y w jego odzie�, by zebra� pot z wypuk�o�ci i zag��bie� jego cia�a. Ukryte ig�y prze�lizgn�y si� przez nask�rek wprowadzaj�c �yciodajne p�yny. Grzmot przeci��onego serca przemieni� si� w miarowy pomruk. Mi�nie ze-sztywnia�e i skr�cone z wysi�ku, rozlu�ni�y si�. Chalk u�miechn�� si�. Dzie� si� zacz��. Wszystko by�o w porz�dku.
- Nie mog� wyj�� z podziwu, z jak� �atwo�ci� si� pan wspina - powiedzia� Leontes d'Amore.
- My�lisz, �e jestem zbyt t�usty, by si� porusza�?
- Ale� ja...
- Fascynacja sprawami trudnymi - powiedzia� Chalk - jest si�� nap�dow� �wiata.
- Sprowadz� tego idiot� - powiedzia� d'Amore.
- Idiot�-m�drca - poprawi� go Chalk. - Idiotami nie interesuj� si�.
- Oczywi�cie. Idiot�-m�drca. Oczywi�cie. D'Amore wymkn�� si� przez rozsuwaj�c� si� koncentrycznie szczelin� w tylnej �cianie. Chalk rozpar� si� w fotelu sk�adaj�c r�ce na brzuchu i piersi. Omi�t� spojrzeniem wielk� przestrze� pokoju. Uderzy�y go wysoko�� i g��bia wn�trza. Rozleg�a, otwarta przestrze�, w kt�rej lata�y robaczki �wi�toja�skie. Chalk od dawna czu� sympati� do �wiec�cych organizm�w. Niech si�
stanie �wiat�o, �wiat�o, �wiat�o. Gdyby mia� czas, m�g�by zadba� o to, �eby samemu �wieci�.
Daleko w dole, na pod�odze sali, sk�d Chalk rozpocz�� wspinaczk�, porusza�y si� niestrudzenie sylwetki ludzi, dzia�aj�cych w jego imieniu. Poza tym pokojem znajdowa�y si� inne biura, wype�niaj�ce o�miok�tny budynek. Sala stanowi�a centrum budynku. Chalk stworzy� wspania�� organizacj�. Wykroi� znacz�c� prywatn� nisz� w wielkim, oboj�tnym �wiecie, poniewa� �wiat w dalszym ci�gu czerpa� przyjemno�� z b�lu. Rozkosznie ponure doznania, p�yn�ce z roztrz�sania szczeg��w masowych mord�w, strat wojennych, katastrof lotniczych i innych podobnych wydarze� nale�a�y g��wnie do przesz�o�ci, jednak Chalk by� w stanie dostarczy� silniejszych, bardziej kra�cowych i bezpo�rednich substytut�w cierpienia. Pracowa� ci�ko, nawet w tej chwili, �eby sprawi� przyjemno�� licznym, b�l niekt�rym oraz przyjemno�� i b�l r�wnocze�nie - sobie.
Przypadek genetyczny szczeg�lnie predysponowa� go do tego zadania. By� czu�y na b�l i na emocje z b�lem zwi�zane i codzienna dawka cierpienia by�a mu tak samo potrzebna, jak innym chleb i mi�so. By� wysublimowanym uosobieniem gust�w swoich widz�w i w zwi�zku z tym m�g� w idealny spos�b zaspokaja� ich najni�sze potrzeby. I chocia� jego mo�liwo�ci kurczy�y si� z latami, wci�� mu by�o ma�o. Obecnie uczestniczy� w ucztach duchowych, kt�re sam organizowa�, by uszczkn�� to czy owo, ale sw�j apetyt oszcz�dza� na bardziej groteskowe formy okrucie�stwa, zawsze poszukuj�c jakich� nowych, a zarazem niezmiernie starych dozna�.
- Nie my�l�, �eby ten idiota-m�drzec na wiele si� przyda� - powiedzia� zwracaj�c si� do Aoudada. - Czy w dalszym ci�gu obserwujesz tego astronaut� Burrisa?
- Codziennie! - Aoudad by� szorstkim m�czyzn� o martwych, szarych oczach i wygl�dzie budz�cym za-
10
ufanie. Uszy mia� prawie spiczaste. - Ci�gle go obserwuj�.
- A ty, Nick? Co z dziewczyn�?
- Jest nudna! - powiedzia� Nikolaides. - Ale obserwuj� j�.
- Burris i dziewczyna - zastanawia� si� Chalk - suma dw�ch nieszcz��. Potrzebujemy czego� nowego. Mo�e... mo�e...
Powr�ci� d'Amore, wynurzaj�c si� z przeciwleg�ej �ciany na wystaj�cy gzyms. Idiota-m�drzec sta� spokojnie obok niego. Chalk pochyli� si� do przodu. Fa�dy na jego brzuchu pog��bi�y si�. Udawa� zainteresowanie.
- To jest David Melangio - powiedzia� d'Amore.
Melangio mia� czterdzie�ci lat, wysokie czo�o pozbawione zmarszczek, a w oczach dzieci�c� ufno��. Wygl�da� blado i wilgotno jak co�, co wype�z�o z ziemi. D'Amore ubra� go modnie w l�ni�c� szat� przetykan� stalow� nici�, ale Melangio wygl�da� w niej groteskowo. Elegancja i wdzi�k kosztownego stroju znikn�y. Podkre�la� jedynie bezbarwn�, ch�opi�c� niewinno�� Melangio.
Niewinno�� nie jest towarem, za kt�ry publiczno�� jest gotowa zap�aci� wysok� cen�. Zadanie Chalka polega�o na dostarczeniu publiczno�ci tego, czego pragn�a. Jednak�e niewinno�� w powi�zaniu z czym� nieznanym mog�a zaspokoi� chwilow� ��dz�.
Chalk lew� r�k� bawi� si� ga�k� komputera.
- Dzie� dobry, Davidzie - powiedzia� -jak si� dzi� czujesz?
- Zesz�ej nocy pada� �nieg. Lubi� �nieg.
- �nieg szybko zniknie. Maszyny ju� go rozpuszczaj�.
- Chcia�bym si� bawi� na �niegu - powiedzia� w zamy�leniu.
- Przemarz�by� do ko�ci. Davidzie, jaki dzie� by� 15 lutego 2002 roku?
- Pi�tek.
- A 20 kwietnia 1968 roku?
11
- Sobota.
- Sk�d wiesz?
- Musi tak by� - odpar� Melangio.
- Trzynasty prezydent Stan�w Zjednoczonych?
- Filimore.
- Co robi prezydent?
- Mieszka w Bia�ym Domu.
- Tak, wiem - powiedzia� Chalk �agodnie - ale jakie s� jego obowi�zki?
- Mieszka� w Bia�ym Domu. Czasami go wypuszczaj�.
- Jaki dzie� by� 20 listopada 1891 roku?
- Pi�tek - pad�a natychmiastowa odpowied�.
- W kt�rym miesi�cu roku 1811 dzie� pi�ty przypada� w poniedzia�ek?
- Tylko w sierpniu.
- Kiedy nast�pny dzie� 29 lutego wypadnie w niedziel�?
- To jest zbyt �atwe - zachichota� Melangio - 29 lutego przypada tylko raz na cztery lata, wi�c...
- Dobrze. Wyja�nij rok przest�pny. Cisza.
- Nie wiesz sk�d bierze si� rok przest�pny, Davi-dzie?
- On mo�e poda� jak�kolwiek dat� w ci�gu dziewi�ciu tysi�cy lat poczynaj�c od roku l - wyja�ni� d'Amo-re - ale nic nie potrafi wyt�umaczy�. Prosz� spyta� go o pogod�.
Cienkie wargi Chalka drgn�y.
- Opowiedz mi o dniu 14 sierpnia 2031 roku, Davi-dzie.
- Ranek by� ch�odny, ale temperatura na wschodnim wybrze�u wzros�a do stu trzech o drugiej po po�udniu, kiedy w��czy�y si� obwody przeci��eniowe. O si�dmej wieczorem temperatura spad�a do osiemdziesi�ciu dw�ch i utrzyma�a si� na tym poziomie do p�nocy.
12
Wtedy zacz�o pada� - odpar� Melangio piskliwym g�osem.
- Gdzie by�e� tego dnia? - zapyta� Chalk.
- W domu, z bratem, siostr�, matk� i ojcem.
- Czy by�e� tego dnia szcz�liwy? _ ?
- Czy sprawi� ci kto� przykro�� tego dnia? Melagio skin�� g�ow�.
- Brat kopn�� mnie w �ydk�. Siostra ci�gn�a mnie za w�osy. Matka zmusi�a mnie do zjedzenia chemifixu na �niadanie. Potem bawi�em si�. Jaki� ch�opak rzuci� w mojego psa kamieniem. P�niej...
Jego g�os pozbawiony by� wszelkich emocji. Melangio wspomina� troski swego dzieci�stwa z tak� sam� oboj�tno�ci�, z jak� odpowiada� na pytanie, kt�rego dnia przypad� trzeci wtorek wrze�nia 1794 roku. Jednak�e pod szklan� tafl� przed�u�onego dzieci�stwa tkwi� prawdziwy b�l. Chalk to wyczuwa�. Pozwala� mu m�wi� dalej, zach�caj�c go od czasu do czasu pytaniami.
Chalk przymkn�� oczy. �atwiej by�o w ten spos�b wyczuwa� ten pok�ad smutku, gdzie� w g��bi niezwyk�ego m�zgu Davida Melangio. Zastarza�e �ale przep�ywa�y przez pok�j jak pr�d: martwe z�ote rybki, krzycz�cy ojciec, naga dziewczyna, o bujaj�cych si� piersiach z r�owymi wierzcho�kami, wymawiaj�ca s�owa, kt�re zabija�y. By�o tu wszystko i wszystko mo�na by�o obejrze� dok�adnie - ca�� cierpi�c�, zmaltretowan� dusz� Davida Melangio, czterdziestoletni� ludzk� wysp� oddzielon� �alem od otaczaj�cego j� wzburzonego morza �ycia.
W ko�cu recytacja ucich�a. Chalk nasyci� si�. Znu�y�o go przyciskanie guzik�w o�ywiaj�cych Melangio. Powr�ci� do badania niezwyk�ej pami�ci m�drca-idioty.
- Davidzie, zapami�taj liczb� 96748759.
- Tak.
- A teraz 32807887.
- Tak.
13
- I jeszcze 33314187698. Melangio czeka�.
- Teraz - powiedzia� Chalk.
Liczby pop�yn�y g�adkim strumieniem.
- 9674875932807887333141187698.
- Davidzie, ile to jest siedem razy dwana�cie? Cisza. - Sze��dziesi�t cztery?
- Nie. Odejmij dziewi�� od szesnastu.
- Dziesi��?
- Je�eli mo�esz zapami�ta� ca�y kalendarz tam i z powrotem, dlaczego nie mo�esz nauczy� si� arytmetyki?
Melangio u�miechn�� si� mile, ale nic nie odpowiedzia�.
- Davidzie, czy zastanawia�e� si� kiedykolwiek, dlaczego jeste� taki, jaki jeste�?
- Jaki? - zapyta� Melangio.
Chalk by� zadowolony. Jedyne przyjemno�ci, jakie mo�na wyci�gn�� z Melangio by�y niskiego lotu. Chalk osi�gn�� swoj� doz� przyjemno�ci tego ranka, natomiast bezimienna publiczno�� mog�a si� zabawi� dziwacznymi umiej�tno�ciami Melangio - zapami�tywaniem dat, liczb i prognoz pogody. Nikt jednak przy Davidzie Melangio naprawd� si� nie po�ywi.
- Dzi�kuj�, Davidzie - powiedzia� Chalk, pozbywaj�c si� go.
D'Amore wygl�da� na przybitego. Jego cudowne dziecko nie wywar�o wi�kszego wra�enia na wielkim cz�owieku, a przecie� jego powodzenie w przysz�o�ci zale�a�o od tego, czy wywrze na nim dobre wra�enie. Ci, kt�rym si� to nie uda�o, nie pozostawali d�ugo w s�u�bie Chalka. Gzyms, na kt�rym stali, cofn�� si�, zabieraj�c d'Amore i Melangio.
Chalk przygl�da� si� l�ni�cym pier�cieniom uwi�zionym w fa�dach t�uszczu na kr�tkich, grubych palcach. Rozpar� si� w fotelu zamykaj�c oczy. Wyobrazi� sobie, �e
14
jego cia�o sk�ada si� z koncentrycznych warstw jak cebula, a ka�da warstwa odizolowana jest od innych cienk� warstewk� rt�ci. Oddzielne warstwy Duncana Chalka �lizga�y si� jedna po drugiej, dobrze naoliwione, poruszaj�c si� powoli, w miar� jak rt�� poddawa�a si� naciskom i sp�ywa�a wzd�u� ciemnych kana��w... Zwr�ci� si� do Barta Aoudada.
- Musimy przyjrze� si� bli�ej temu astronaucie. Aoudad skin�� g�ow�.
- B�d� obserwowa� jego poczynania. Chalk zwr�ci� si� do Toma Nikolaidesa.
- Ta dziewczyna. Ponura, ma�a dziewczynka. Zrobimy eksperyment. Synergia. Kataliza. Zetkniemy ich ze sob�. Kto wie? Mo�e uda si� nam wytworzy� jaki� b�l. Jakie� ludzkie uczucia. Z b�lu mo�emy wyci�gn�� jakie� lekcje, Nick. B�l uczy nas, �e �yjemy.
- Ten Melangio - zauwa�y� Aoudad - wydaje si� nie czu� b�lu. Zauwa�a go, rejestruje w m�zgu, ale nie czuje go.
- W�a�nie o to mi chodzi - powiedzia� Chalk. - On nic nie czuje, tylko rejestruje i odpowiada. B�lu jest do�� w nim, ale nie mo�emy do niego dotrze�.
- A co by si� sta�o, gdyby�my ten b�l wyswobodzili? - zaproponowa� Aoudad z niezbyt mi�ym u�miechem.
- Za p�no. Wypali si� natychmiast, gdyby�my dotarli teraz do tego b�lu. Zostawmy go z jego kalendarzami. Nie niszczmy go. Zademonstruje swoje sztuczki i wszyscy b�d� klaska�. Po tym zostawimy go w jego w�asnym b�otku. Natomiast astronauta to co� zupe�nie innego.
- I dziewczyna - przypomnia� mu Nikolaides.
- Tak. Astronauta i dziewczyna. To powinno by� ciekawe. Wiele mo�e nas nauczy�!
Rozdzia� 2
Jak w niebie, tak i na ziemi
Jeszcze p�niej, kiedy �wie�a krew nada w�a�ciw� barw� jego d�oniom, a serce zacznie pompowa� nowe �ycie, mo�e to wszystko wyda si� tylko strasznym snem. Ale przedtem musi przekroczy� l�ni�cy most Heimdalla. Teraz jednak �y� wci�� w b�lu i czu� si� wci�� tak samo, jak wtedy, kiedy si� to wszystko zdarzy�o. Minner Burris wpl�ta� si� w sie� l�k�w.
Nie by� cz�owiekiem, kt�ry �atwo poddaje si� strachowi. Ale tego by�o ju� za wiele: wielkie, l�ni�ce od t�uszczu kszta�ty poruszaj�ce si� wok� statku, z�ociste kajdanki, kaseta z instrumentami chirurgicznymi otwarta i gotowa.
"----" - powiedzia� potw�r o gruz�owatej sk�rze, stoj�cy z lewej strony.
"-- ---- ----" - odpar�a istota stoj�ca
z drugiej strony.
I rozpocz�li proces niszczenia Minnera Burrisa.
Wszystko min�o, ale Burris wci�� nosi� w sobie �adunek b�lu i obco�ci, kt�ry bez przerwy mu przypomina�, czy to we �nie, czy na jawie, co uczyniono z nim pod os�on� ciemno�ci, gdzie� poza zastyg�ym ch�odem Plutona.
Wr�ci� na Ziemi� trzy tygodnie temu. Mieszka� obecnie w pojedynczym pokoju w Martlet Towers, utrzymu-
16
j�� si� z renty rz�dowej i podpieraj�c si� w�asn� odporno�ci� psychiczn�. Stara� si� mimo wszystko, cho� nie przysz�o to �atwo, pogodzi� si� ze swoim losem cz�owieka przekszta�conego w potwora przez potwory.
Gdyby tylko b�l nie by� tak silny.
Badaj�cy go lekarze byli z pocz�tku pewni, �e potrafi� co� zrobi� z b�lem. Wystarczy�o zastosowa� nowoczesn� technik� medyczn� -
- przyt�umi� odczucia zmys�owe...
- zastosowa� minimaln� doz� �rodk�w psychotropowych dla zablokowania nerw�w wiod�cych...
- chirurgiczny zabieg kosmetyczny...
Niestety, nerwy przewodz�ce w ciele Burrisa spleciono nie do rozwik�ania. Zabieg wykonany przez chirurg�w obcej cywilizacji przemieni� Burrisa w co�, co przekracza�o zdolno�ci pojmowania, a tym bardziej mo�liwo�ci nowoczesnej techniki medycznej. Zwyk�e �rodki przeciwb�lowe tylko wzmacnia�y odczucia Burrisa. Jego reakcje nerwowe przebiega�y przedziwnie. Odczucia zaskakiwa�y, przemieszcza�y si�, zmienia�y. Lekarze nie potrafili naprawi� zniszcze� dokonanych przez obcych chirurg�w. W ko�cu Burris porzuci� wszystko - i zbola�y, zmasakrowany i roz�alony skry� si� w ciemnym pokoju tego podupadaj�cego mr�wkowca.
Siedemdziesi�t lat temu Martlet Towers stanowi� najwy�sze osi�gni�cie budownictwa mieszkaniowego. Eleganckie, wysokie na mil� budynki ustawione w zwartych szeregach na zielonych niegdy� stokach Adiron-dacks, znajdowa�y si� niezbyt daleko Nowego Jorku. Siedemdziesi�t lat to d�ugi okres w �yciu nowoczesnych budynk�w. Towers by�y obecnie skorodowane, zniszczone przez czas, przeszyte strza�� rozk�adu. Wspania�e niegdy� mieszkania podzielono na jednopokojowe kawalerki. Idealne miejsce na kryj�wk� - pomy�la� Burris. Cz�owiek wpe�za do swojej celi, jak polip do wapiennej jaskini. Tutaj odpoczywa�, my�la�, pracowa�
17
nad trudnym zadaniem pogodzenia si� z tym, co wyrz�dzono jego bezradnemu cia�u.
Burris s�ysza� odg�osy skrobania na korytarzu. Nie poszed� sprawdzi�, co to jest. Tr�biki czy krewetki, kt�re w cudowny spos�b przystosowa�y si� do �ycia na l�dzie i wkrad�y si� w zakamarki budynku? Stonogi poszukuj�ce ciep�a gnij�cych li�ci? Zabawki dzieci o oczach bez wyrazu? Burris pozosta� w pokoju. Cz�sto my�la� o tym, by wyj�� noc� i w�drowa� po korytarzach budynku niby w�asny duch, wzbudzaj�cy strach w przypadkowo spotkanych lokatorach. Ale nie opu�ci� swoich czterech �cian od dnia, w kt�rym wynaj�� mieszkanie przez agenta. By�a to jego strefa ciszy w�r�d burzy.
Le�a� w ��ku. Bladozielone �wiat�o przes�cza�o si� przez �ciany. Lustra nie mo�na by�o usun��, gdy� stanowi�o cz�� konstrukcji budynku, ale wystarczy�o zneutralizowa�. Burris wy��czy� je i obecnie wygl�da�o jak matowy, br�zowy owal na �cianie. Od czasu do czasu w��cza� je i wpatrywa� si� w swoje odbicie, by narzuci� sobie dyscyplin�. Mo�e - pomy�la� - zrobi� to dzisiaj.
Kiedy wstan� z ��ka.
Je�eli wstan� z ��ka.
Dlaczego mia�bym wstawa� z ��ka?
W m�zgu tkwi� jaki� wewn�trzny cier�, szczypce szarpa�y wn�trzno�ci, niewidzialne gwo�dzie wbija�y si� w kostki. Powieki zdawa�y si� by� wype�nione piaskiem. B�l trwa� nieprzerwanie. By� ju� jak stary znajomy.
Co takiego powiedzia� poeta? Sta�a obecno�� cia�a...
Burris otworzy� oczy. Nie otwiera�y si� ju� z do�u do g�ry, jak oczy ludzkie. Obecnie b�ony, kt�re zast�powa�y powieki odsuwa�y si� na zewn�trz ku k�cikom oczu. Dlaczego? Dlaczego obcy chirurdzy to zrobili? Nie s�u�y�o to �adnemu okre�lonemu celowi. Powieki g�rne i dolne zupe�nie wystarcza�y. To nie poprawi�o dzia�ania oczu. Zapobiega�o jedynie nawi�zaniu jakichkolwiek �ci�lejszych kontakt�w pomi�dzy Burrisem a innymi
18
lud�mi, ka�dym mrugni�ciem przypominaj�c o jego inno�ci.
Oczy poruszy�y si�. Oko ludzkie porusza si� drobnymi skokami, kt�re m�zg koryguje stwarzaj�c wra�enie p�ynno�ci. Oczy Burrisa porusza�y si� jak obiektyw idealnie ustawionej kamery - ruchem p�ynnym i ci�g�ym, bez �adnych drgni��. Widok, jaki Burris ogl�da�, nie by� atrakcyjny. �ciany, niski sufit, wy��czone lustro, wibracyjny zlew, pokrywa przewodu �ywno�ciowego - monotonne atrybuty prostego, taniego, samowystarczalnego pokoju. Okno od czasu wprowadzenia si� pozostawi� matowe. Nie wiedzia�, jaka jest pora dnia, jaka pogoda, nawet jaka panuje pora roku. Gdy si� tu sprowadzi� by�a zima i przypuszcza�, �e zima trwa nadal. Pok�j by� s�abo o�wietlony. Promyki po�redniego o�wietlenia pojawia�y si� tu i �wdzie. By� to okres s�abej reakcji Burrisa na �wiat�o. Ca�ymi dniami �wiat, nawet w pe�nym o�wietleniu, wydawa� si� ciemny i ponury, jak gdyby Burris przebywa� na dnie b�otnistego stawu. Cykl ten potrafi� zmieni� si� w spos�b niespodziewany i wtedy nawet kilka foton�w wystarcza�o, by o�wietli� jego umys� o�lepiaj�cym �wiat�em.
Z mroku wy�oni� si� obraz Burrisa, kt�ry ju� nie istnia�. Nie istniej�cy Minner Burris sta� w k�cie pokoju i przygl�da� mu si�. Zacz�� prowadzi� dialog sam ze sob�.
- Znowu tu jeste�, wstr�tna zjawo!
- Nigdy ci� nie opuszcz�.
- Jeste� wszystkim, co mam, prawda? Czuj si� zaproszony. Troch� koniaku? Czym chata bogata... Siadaj, siadaj!
- Postoj�. Co u ciebie, Minner?
- S�abiutko. Du�o ci� to obchodzi.
- Rozczulamy si� nad sob�?
- No, i co z tego?
- C� za postawa! Czy tak ci� uczy�em?
19
Burris nie m�g� si� poci�, ale chmurki pary pojawi�y si� nad jego porami sk�ry. Patrzy� z uporem na swe dawne ja. Niskim g�osem powiedzia�:
- Wiesz, czego bym chcia�? Chcia�bym, �eby dopadli i ciebie, i zrobili to, co zrobili mnie. Wtedy zrozumia�by�!
- Minner, Minner, przecie� oni to ju� zrobili! Ecce homo! Ty w�a�nie jeste� dowodem, �e przez to przeszed�em.
- Nie. Ty stoisz tam w k�cie na dow�d, �e nic ci si� nie sta�o. Twoja twarz. Twoja �ledziona. Twoja w�troba i p�uca. Twoja sk�ra. To boli, to boli! To boli mnie, a nie ciebie!
Zjawa u�miechn�a si� �agodnie: - Od kiedy zacz��e� tak si� rozczula� nad sob�? To nowe zjawisko, Minner.
Burris skrzywi� si�: - Mo�e masz racj�. Oczy p�ynnie rozejrza�y si� po pokoju od �ciany do �ciany. - Obserwuj� mnie i w tym ca�y problem - mrukn��.
- Kto?
- Sk�d mog� wiedzie�? Oczy. Telesensory w �cianach. Szuka�em ich, ale bez rezultatu. Maj� �rednic� dw�ch moleku�. Jak ja mog� je znale��? A oni mnie widz�.
- No, to niech patrz�. Nie masz si� czego wstydzi�. Nie jeste� ani pi�kny, ani brzydki. Nie ma dla ciebie punkt�w odniesienia. My�l�, �e ju� czas, �eby� wyjrza� na �wiat.
- �atwo ci powiedzie� - warkn�� Burris - nikt si� na ciebie nie gapi...
- Ty si� na mnie gapisz w�a�nie w tej chwili.
- Tak - przyzna� Burris - ale wiesz, dlaczego. �wiadomym wysi�kiem wymusi� zmian� fazy. Oczy jego poradzi�y sobie ze �wiat�em w pokoju. By�y pozbawione siatk�wek, ale p�ytki ostro�ci umieszczone w m�zgu wystarcza�y. Przyjrza� si� swemu dawnemu ja.
Wysoki m�czyzna o szerokich, ci�kich ramionach, dobrze rozwini�tych mi�niach i g�stych, p�owych w�o-
20
sach. Tak kiedy� wygl�da�. Tak wygl�da� teraz. Chirurdzy z obcej cywilizacji pozostawili struktur� zewn�trzn� nie naruszon�. Reszta by�a jednak zupe�nie inna.
Zjawa stoj�ca przed nim mia�a twarz okr�g�� z wydatnymi ko��mi policzkowymi, ma�ymi uszami i szeroko rozstawionymi, ciemnymi oczami. Usta �atwo wykrzywia�y si�, tworz�c grymas. Na sk�rze lekko przysypanej piegami pe�no by�o delikatnych z�ocistych w�osk�w. Stwarza�o to og�lne wra�enie m�sko�ci. M�czyzna o pewnej sile, pewnej inteligencji, pewnych umiej�tno�ciach, kt�ry wyr�nia� si� w grupie nie ze wzgl�du na jak�� wybitn� cech�, ale ze wzgl�du na ca�y szereg drobnych cech pozytywnych. Powodzenie u kobiet, sukcesy w�r�d m�czyzn i sukcesy zawodowe towarzyszy�y tej niczym nie wyr�niaj�cej si�, triumfalnej atrakcyjno�ci.
To wszystko nale�a�o ju� do przesz�o�ci.
- Nie chc� sprawia� wra�enia, �e lituj� si� nad sob� - powiedzia� spokojnie Burris. - Kopnij mnie, je�eli odnosisz takie wra�enie. Ale pami�tasz, kiedy spotkali�my garbusa, cz�owieka bez nosa, okaleczon� dziewczyn�, bez szyi i bez r�ki? Ludzi niewydarzonych? Ofiary wypadk�w? Zastanawiali�my si� wtedy, jak to jest, gdy wygl�da si� jak potw�r.
- Nie wygl�dasz jak potw�r, Minner. Po prostu jeste� inny.
- Ud�aw si� swoj� semantyk�. Jestem czym�, na co ka�dy b�dzie si� gapi�. Jestem potworem. Zosta�em nagle wyrwany z twojego �wiata i znalaz�em si� w �wiecie garbus�w. Oni �wietnie wiedz�, �e nie mog� ukry� si� przed wzrokiem innych. Przestaj� �y� w�asnym �yciem, �yj� tylko faktem swojego wynaturzenia.
- Tak sobie tylko wyobra�asz, Minner. Sk�d mo�esz wiedzie�?
- Poniewa� tak si� sta�o ze mn�. Moje ca�e �ycie obraca si� obecnie wok� tego, co zrobiono ze mn�. Nie
21
mam innego �ycia. To jest g��wny i jedyny fakt. Czy mo�emy os�dzi� cz�owieka w tancerzu tylko wed�ug jego ta�ca? Ja nie potrafi�. Je�eli wyjd� na zewn�trz, zrobi� z siebie natychmiast widowisko.
- Garbus ma ca�e �ycie na to, �eby przywykn��. Potrafi zapomnie� o swoich plecach. Dla ciebie to ci�gle nowo��. B�d� cierpliwy, Minner. Pogodzisz si� z tym. Wybaczysz gapiom!
- Kiedy? Kiedy?
Zjawa jednak znikn�a. Zmieniaj�c kilkakrotnie optyk� oczu, Burris rozejrza� si� po pokoju i stwierdzi�, �e jest sam. Usiad�, czuj�c jakby uk�ucia igie� w ko�c�wkach nerw�w. W jego �wiecie niewyg�d zapanowa� bezruch. Pozosta�o z nim tylko jego cia�o.
Wsta� jednym, p�ynnym ruchem. To nowe cia�o powoduje b�l - pomy�la� - ale jest efektywne. Musz� je polubi�.
Sta� na �rodku pokoju.
Rozczulanie si� nad sob� to fatalna rzecz - pomy�la�. - Nie mog� si� waha�. Musz� si� z tym pogodzi�, musz� si� dostosowa�.
Musz� wyj�� na zewn�trz.
By�em silnym m�czyzn�, nie tylko fizycznie. Czy ca�a moja si�a, ta wielka si�a, ulotni�a si�?
W jego ciele zwoje nerw�w splata�y si� i rozplata�y. Gruczo�y wydziela�y tajemnicze hormony. Komory serca wykonywa�y skomplikowany taniec.
Obserwuj� mnie - pomy�la� Burris. - Niech obserwuj�. Niech si� napatrz�.
Gwa�townym ruchem r�ki w��czy� lustro i spojrza� na swe nagie cia�o.
Rozdzia� 3
Podziemny grzmot
- Co by si� sta�o, gdyby�my si� zamienili? - powiedzia� Aoudad. Ty b�dziesz obserwowa� Burrisa, a ja dziewczyn�?
- Nieee - Nikolaides przeci�gn�� z rozkosz� ostatni� samog�osk�. - Chalk powierzy� mi j�, a tobie powierzy� jego. Ona jest nudna. Czemu chcesz si� zamieni�?
- Jestem ju� nim zm�czony.
- Musisz si� z tym pogodzi� - poradzi� Nikolaides. - Nieprzyjemno�ci kszta�tuj� charakter.
- Za d�ugo s�ucha�e� Chalka.
- Tak jak wszyscy.
U�miechn�li si�. Nie zamieni� si� odpowiedzialno�ci�. Aoudad wcisn�� przycisk i samoch�d, kt�rym jechali, przerzuci� si� z jednej sieci prowadz�cej na drug�. Zacz�� mkn�� na p�noc z szybko�ci� stu pi��dziesi�ciu mil na godzin�.
Aoudad sam ten pojazd zaprojektowa� specjalnie dla Chalka. Samoch�d mia� kszta�t macicy. Wy�o�ony by� mi�kk�, ciep��, g�bczast� w��knin�. Wyposa�ony we wszystkie mo�liwe udogodnienia z wyj�tkiem grawitro-n�w. Chalka znudzi� ostatnio samoch�d i ch�tnie udost�pnia� go podw�adnym. Aoudad i Nikolaides cz�sto ze� korzystali. Obydwaj uwa�ali si� za najbli�szych pracow-
23
nik�w Chalka, a po cichu ka�dy uwa�a� drugiego za s�ugusa. By�o to obop�lne z�udzenie.
Ca�a sztuka polega�a na stworzeniu sobie jakiej� formy egzystencji, niezale�nej od Duncana Chalka. Chalk zajmowa� im wi�kszo�� dnia i nie waha� si� wykorzystywa� ich tak�e w czasie snu. Zawsze jednak mo�na by�o znale�� jak�� dziedzin� �ycia niezale�n� od grubasa, w kt�rej jednostka ludzka mog�a decydowa� o sobie. Nikolaides wybra� wysi�ek fizyczny. P�ywanie �lizgaczem po jeziorach, wspinaczk� na czynne, buchaj�ce siark� wulkany, mi�nioloty, wyprawy pustynne. Aoudad te� wybra� wysi�ek fizyczny, ale �agodniejszego rodzaju. Jego kobiety, trzymaj�c si� za r�ce, mog�y po��czy� kilka kontynent�w. D'Amore i inni te� mieli swoje sposoby ucieczki. Chalk niszczy� tych, kt�rzy takich sposob�w nie znali.
Znowu zacz�� pr�szy� �nieg. Delikatne p�atki znika�y prawie natychmiast po zetkni�ciu si� z ziemi�, ale jezdnia sta�a si� �liska. Serwomechanizmy szybko dopasowywa�y mechanizmy prowadz�ce, utrzymuj�c samoch�d w pozycji pionowej. Jego pasa�erowie reagowali w r�ny spos�b. Nikolaides przyspieszy�, wyczuwaj�c mo�liwe, cho� niewielkie niebezpiecze�stwo, Aoudad za� my�la� ponuro o czekaj�cych na niego, ch�tnych udach, kt�re go przyjm�, je�eli prze�yje podr�.
- Je�eli chodzi o t� zamian�... - powiedzia� Nikolaides.
- Zapomnij o tym! Powiedzia�em, nie.
- Chcia�em si� tylko dowiedzie�. Powiedz mi, Bart, interesujesz si� jej cia�em?
Aoudad �achn�� si� w odruchu nadmiernej niewinno�ci.
- Co� ty! My�lisz, �e kto ja jestem?
- Wiem, kto ty jeste�, i inni te� wiedz�. Ja tylko si� rozgl�dam. Czy wpad� ci do g�owy ten pomys� zamiany zada�, bo chcia�by� zaj�� si� �ona, a�eby j� przelecie�?
- Do pewnych kobiet si� nie zbli�am. Nigdy bym
24
z ni� nie kombinowa� - powiedzia� Aoudad gwa�townie. - Na lito�� bosk�, Nick! Dziewczyna jest zbyt niebezpieczna. Siedemnastoletnia dziewica z setk� dzieci - nigdy bym jej nie tkn��' Czy naprawd� my�lisz, �e m�g�bym to zrobi�?
- Nie, nie my�l�.
- To czemu pytasz?
Nikolaides wzruszy� ramionami i zapatrzy� si� na �nieg.
- To Chalk chcia�, a�eby� si� dowiedzia�, co zamierzam, prawda? Boi si�, �e b�d� si� jej narzuca�, prawda?
Nikolaides nie odpowiedzia� i nagle Aoudad zacz�� dr�e�. Je�eli Chalk podejrzewa� go o co� takiego, musia� straci� do niego zaufanie. Prac� i kobiety �ci�le rozdzielano. Aoudad nigdy ich nie ��czy� i Chalk o tym wiedzia�. Czy co� by�o nie w porz�dku? W kt�rym miejscu zawi�d� grubasa? Dlaczego przestano mu ufa�?
- Nick, przysi�gam, �e wcale nie mia�em takich zamiar�w proponuj�c zamian� - powiedzia� Aoudad g�ucho. - Ta dziewczyna w og�le nie poci�ga mnie seksualnie. Zupe�nie! My�lisz, �e zainteresowa�bym si� takim groteskowym dzieciakiem? Po prostu mia�em ju� dosy� gapienia si� na to poprzestawiane cia�o Burrisa. Chcia�em po prostu zmieni� zaj�cie, a ty...
- Przesta�, Bart.
- ... dopatrujesz si� jakich� dziwacznych i perwersyjnych...
- Niczego si� nie dopatruj�.
- Ale Chalk si� dopatruje, a ty si� z nim zgadzasz. Czy to jaki� spisek? Kto chce mnie dopa��?
Nikolaides nacisn�� lewym kciukiem przycisk apteczki i pojawi�a si� tacka ze �rodkami uspokajaj�cymi. Ze spokojem poda� j� Aoudadowi, kt�ry wybra� cienk� tubk� koloru ko�ci s�oniowej i przycisn�� do przedramienia. W chwil� p�niej napi�cie opad�o. Aoudad poskroba� si� w spiczasty wierzcho�ek lewego ucha. Ten atak napi�cia i podejrzliwo�ci by� bardzo silny. Ataki
25
tego rodzaju zdarza�y mu si� coraz cz�ciej. Obawia� si�, �e dzieje si� z nim co� z�ego i Duncan Chalk upaja si� jego emocjami, odbieraj�c doznania w miar� jak przechodzi� od paranoi i schizofrenii do os�upienia katatonicznego.
Nie pozwol�, �eby mi si� co� takiego przydarzy�o - zadecydowa�. - Chalk mo�e mie� swoje przyjemno�ci, ale bez wbijania k��w w moje gard�o.
- Zostaniemy przy naszych zadaniach, dop�ki Chalk nie zmieni decyzji - powiedzia� g�o�no.
- Tak - odpar� Nikolaides.
- Mo�e b�dziemy ich obserwowa� w czasie jazdy?
- Zgoda.
Samoch�d jecha� przez tunel Appalachia. Wysokie, �lepe �ciany otacza�y ich zewsz�d. Autostrada opada�a tu stromo i samoch�d mkn�� z du�ym przyspieszeniem. W oczach Nikolaidesa pojawi� si� b�ysk zmys�owej przyjemno�ci. Rozpar� si� w ogromnym fotelu zaprojektowanym dla Chalka. Siedz�cy obok niego Aoudad w��czy� kana�y ��czno�ci. Ekrany roz�wietli�y si�.
- Tw�j - wskaza� - i m�j!
Spojrza� na sw�j ekran. Nie odczuwa� ju� dreszczy, kiedy patrzy� na Minnera Burrisa, chocia� widok by� potworny. Burris sta� przed lustrem, tote� Aoudad m�g� widzie� jego dwie postaci.
- A wi�c zaczynamy od nowa - mrukn�� Aoudad. Jak zachowa�by� si�, gdyby tobie co� takiego zrobili?
- Zabi�bym si� natychmiast - powiedzia� Nikolaides - ale my�l�, �e dziewczyna jest jednak w gorszej sytuacji. Czy widzisz j� ze swojego miejsca?
- Co ona robi? Jest naga?
- K�pie si� - powiedzia� Nikolaides. - Setka dzieci, a m�czyzna nigdy jej nie mia�! Sprawy, kt�re uznajemy za normalne. Popatrz!
Aoudad spojrza�. Niewielki, prostok�tny ekran przedstawia� nag� dziewczyn�, stoj�c� pod prysznicem wibracyjnym. Mia� nadziej�, �e Chalk w�a�nie w tej chwili
26
obserwuje jego emocjonalny obraz, poniewa� patrz�c na obna�one cia�o Lony Kelvin, nie czu� nic. Zupe�nie nic. Ani �ladu zmys�owo�ci.
Nie mog�a wa�y� wi�cej ni� sto funt�w. Ramiona mia�a spadziste, twarz blad�, oczy pozbawione blasku. Tak�e ma�e piersi, w�sk� tali� i szczup�e, ch�opi�ce biodra. Gdy Aoudad patrzy�, obr�ci�a si� demonstruj�c p�askie, pozbawione kobieco�ci po�ladki i wy��czy�a prysznic. Zacz�a si� ubiera�. Porusza�a si� oci�ale, a jej twarz mia�a ponury wyraz.
- Mo�e jestem uprzedzony, poniewa� pracowa�em z Burrisem - powiedzia� Aoudad. - Wydaje mi si� jednak, �e jego przypadek jest znacznie bardziej skomplikowany ni� jej. Jest po prostu t�pym dzieciakiem, kt�ry mia� trudne przej�cia. Co on mia�by w niej zobaczy�?
- Istot� ludzk� - powiedzia� Nikolaides. - To mo�e wystarczy�. Mo�e. Warto spr�bowa� zetkn�� ich ze sob�.
- Zachowujesz si� jak istota humanitarna - powiedzia� Aoudad ze zdumieniem.
- Nie lubi� patrze�, jak ludzie cierpi�.
- A kto lubi, opr�cz Chalka. W jaki spos�b mo�emy nawi�za� z nimi gr�? Gdzie jest punkt zaczepienia? S� zbyt od nas oddaleni. S� groteskowi. S� barokowi. Nie wiem, jak Chalk chce sprzeda� ich publiczno�ci.
- W pojedynk� s� barokowi - t�umaczy� cierpliwie Nikolaides. - Kiedy skontaktujemy ich z sob�, stworzymy Romea i Juli�. Chalk ma talent do takich spraw.
Aoudad patrzy� na pozbawion� wyrazu twarz dziewczyny i na niesamowit�, wykrzywion� mask�, kt�r� Minner Burris posiada� zamiast twarzy. Potrz�sn�� g�ow�. Samoch�d mkn�� jak ig�a przeszywaj�ca czarn� tkanin� nocy. Wy��czy� ekran i przymkn�� oczy. My�la� o kobietach, prawdziwych kobietach, doros�ych, o mi�k-| kich zaokr�glonych cia�ach.
�nieg sypa� teraz g�ciej. Pomimo przytulnego wn�t-za samochodu, Bart Aoudad czu� ch��d.
Rozdzia� 4
Dzieci� burzy
�ona Kelvin ubra�a si�. Dwie sztuki bielizny, dwie sztuki odzie�y wierzchniej. Wszystko szare. Podesz�a do okna w swym pokoiku i wyjrza�a. Pada� �nieg. Bia�e tumany snu�y si� w�r�d nocy. �niegu mo�na pozby� si� z �atwo�ci�, gdy ju� spadnie na ziemi�. Nie mo�na jednak zapobiec �nie�ycy. Jeszcze nie. Spacer w Arkadii - zadecydowa�a. P�niej spa�! Tak minie kolejny dzie�.
W�o�y�a kurtk�. Na my�l o spacerze przebieg� j� dreszcz. Rozejrza�a si� wok�.
Wsz�dzie wisia�y starannie poprzyklejane na �cianach fotografie dzieci. Nie doliczy�aby si� stu. Mo�e sze��dziesi�ciu lub siedemdziesi�ciu. To nie by�y jej dzieci. Sze��dziesi�t zdj�� dzieci to prawie tyle co sto, a dla matki takiej jak �ona, ka�de dziecko mog�o by� jej dzieckiem.
Wygl�da�y tak, jak dzieci zazwyczaj wygl�daj�. Zaokr�glone, nieukszta�towane buzie, zadarte noski, l�ni�ce, wilgotne wargi, niewidz�ce oczy. Male�kie uszka o idealnym kszta�cie. Chwytne ma�e r�czki o nieprawdopodobnie pi�knych paznokciach. Mi�kka sk�ra. �ona wyci�gn�a r�k� i dotkn�a fotografii wisz�cej najbli�ej drzwi i wyobrazi�a sobie, �e dotyka aksamitnej sk�ry dziecka. Nast�pnie dotkn�a w�asnego cia�a. Dotkn�a p�askiego brzucha. Dotkn�a ma�ych, twardych piersi.
28
Dotkn�a l�d�wi, z kt�rych zrodzi� si� i nie zrodzi� ten legion dzieci. Potrz�sn�a g�ow� w ge�cie goryczy, chocia� �al ju� prawie min��, pozostawiaj�c jedynie osad zagubienia i pustki.
�ona wysz�a. Drzwi cicho zamkn�y si� za ni�.
Winda szybko znios�a j� na parter. Wiatr hula� w w�skim przej�ciu mi�dzy wysokimi gmachami. Sztuczne nocne o�wietlenie rozprasza�o ciemno�ci. Barwne kule �wiat�a przemieszcza�y si� bezszelestnie z miejsca na miejsce. Wok� nich ta�czy�y p�atki �niegu. Chodnik by� ciep�y. Gmachy wok� jasno o�wietlone. Do Arkadii pokierowa�y j� stopy. Na spacer w blasku i cieple �nie�nej nocy.
Nikt jej nie rozpozna�.
Po prostu dziewczyna na wieczornym spacerze. W�osy mysiego koloru zachodzi�y na uszy. Cienka szyja, przygarbione ramiona, nie rozwini�te cia�o. Ile mia�a lat? Siedemna�cie. Wygl�da�a jednak na czterna�cie. Nikt o nic nie pyta�. Dziewczyna bez wyrazu.
Bez wyrazu, jak myszka.
Dr Teh Ping Lin, San Francisco, 1966 r.:
"W wyznaczonym terminie czarne samice myszy z gatunku C3H/HeJ o hormonalnie wywo�anym jajecz-kowaniu zosta�y zamkni�te w klatkach z samcami albinosami z gatunku BALB/C lub Cal A (dawniej A/Crgl/2). Dziewi�� do dwunastu godzin po oczekiwanym zap�odnieniu wyp�ukano jajeczka z jajowod�w. Zap�odnione jajeczka zidentyfikowano, ujawniaj�c obecno�� drugiego j�dra w kom�rce."
Dla doktora by� to trudny eksperyment. Mikroiniek-cje kom�rek nie by�y ju� wtedy niczym nadzwyczajnym, ale praca z jajeczkami ssak�w raczej niewdzi�czna. W trakcie do�wiadcze� trudno zachowa� strukturaln� i funkcjonaln� integralno�� jaja.
Nikt nigdy nie poinformowa� Lony Kelvin, �e:,,trudno dokona� iniekcji jaja ssak�w ze wzgl�du na do�� rozleg��
29
warstw� przejrzystej i grubej b�ony oko�okom�rkowej. Jej elastyczno�� utrudnia�a penetracj� mikroinstrumen-tu, szczeg�lnie gdy jajeczko nie zosta�o zap�odnione."
T�umy ch�opc�w zebra�y si�, jak zwykle, w holu wiod�cym do Arkadii. Niekt�rym towarzyszy�y dziewczyny. �ona obserwowa�a je nie�mia�o. Zima nie dotar�a do holu. Dziewczyny pozrzuca�y ciep�e okrycia i sta�y dumnie prezentuj�c swoje wdzi�ki. Jedna z nich mia�a sutki posmarowane fosforyzuj�c� szmink�. Druga zgoli�a w�osy, by zademonstrowa� kszta�tn� czaszk�. Opodal zmys�owa rudow�osa dziewczyna w ostatnich miesi�cach ci��y spl�t�szy r�ce z dwoma wysokimi ch�opakami, ze �miechem wykrzykiwa�a r�ne �wi�stwa.
�ona przygl�da�a si� jej uporczywie. Du�y, niezgrabny brzuch. Czy mo�e zobaczy� palce u n�g? Nabrzmia�e piersi. Czy bol�? Dziecko pocz�te zosta�o starym sposobem. �ona zamruga�a. Kilka westchnie�, pchni�� i dreszczy w podbrzuszu, i dziecko gotowe. Jedno dziecko. No, mo�e dwoje. �ona wyprostowa�a swe w�skie ramiona. Nape�ni�a p�uca powietrzem, a� jej piersi unios�y si� i wysun�y w prz�d. Policzki nabieg�y rumie�cem.
- Idziesz do Arkadii? Chod� ze mn�.
- Hej, ptaszku! Mo�e po�wierkamy?
- Szukasz przyjaciela?
Szmer rozm�w. Zaproszenia. Nie do niej. Nigdy do niej.
Jestem matk�.
Jestem w�a�nie t� matk�.
,,Zap�odnione jajeczka zosta�y nast�pnie umieszczone w �rodowisku sk�adaj�cym si� w trzech cz�ciach ze zmodyfikowanego systemu Locke'a i w jednej cz�ci z 2,9-procentowego roztworu cytrynianu sodu zawieraj�cego r�wnie� 25 mg bydl�cej gamma-globuliny (BGG, Armour) na mililitr roztworu. Do �rodowiska dodano penicylin� (100 jedn./ml) i streptomycyn� (50 mikrogra-m�w/ml). Lepko�� �rodowiska przy 22�C wynosi�a 1.1591
30
cp, a jego wska�nik pH - 7,2. Jajeczka przeznaczone do mikromanipulacji i zaszczepienia, znajduj�ce si� w kropli bydl�cej gamma-globuliny po��czonej z roztworem Locke'a i cytrynianem (GCL), dobrze ��czy�y si� z olejem mineralnym i wazelin� na p�ytce mikroskopu."
Tego wieczora �ona prze�y�a niewielkie zaskoczenie. Jeden z ch�opak�w przesiaduj�cych w holu zbli�y� si� do niej. By� pijany? Tak wyg�odzony seksualnie, �e sta�a si� dla niego atrakcyjna? Powodowa�a nim lito��? A mo�e wiedzia�, kim by�a i chcia�, �eby nieco s�awy sp�yn�o i na niego? To ostatnie wydawa�o si� najmniej prawdopodobne. Nie wiedzia� i nie chcia�by wiedzie�. A s�awy nie by�o �adnej.
Nie by� zbyt przystojny. Ani te� zdecydowanie odpychaj�cy. �redniego wzrostu, z ciemnymi w�osami g�adko zaczesanymi do przodu, ko�cz�cymi si� tu� nad brwiami, kt�re zmienione nieco chirurgicznie mia�y kszta�t odwr�conego V, co nadawa�o twarzy sardoniczny wyraz. Szare oczy rozja�nione tani� przebieg�o�ci�. Ostry, wydatny nos. Mia� oko�o dziewi�tnastu lat. Pod blado��t� sk�r� kry�y si� �wiat�oczu�e pasma i wzory, kt�re w �wietle s�onecznym rozb�yskiwa�y ca�� gam� barw. Wygl�da� na wyg�odzonego. W jego oddechu czu� by�o mieszanin� taniego wina, aromatyzowanego chleba i filtrowanego rumu (dla fasonu!).
- Hej, �liczna. Poznajmy si�. Jestem Tom Piper. Syn Toma Pipera. A ty?
- Prosz�... nie! - wymamrota�a �ona. Chcia�a si� odsun��. Stan�� jej na drodze. Owion�� j� jego oddech.
- Um�wiona? Czeka kto� na ciebie w �rodku?
- Nie.
- Zosta� ze mn�. Mo�esz trafi� gorzej.
- Daj mi spok�j - wyszepta�a s�abym g�osem. Patrzy� na ni� lubie�nie. Jego ma�e oczka wpatrywa�y si� w jej oczy.
31
- Jestem astronaut� - powiedzia�. - W�a�nie wr�ci�em z gwiazd. Usi�dziemy gdzie� i wszystko ci opowiem. Nie wolno odtr�ca� astronauty!
�ona zmarszczy�a czo�o. Astronaut�? Z gwiazd? Saturn ta�czy� w�r�d swych pier�cieni, zielone s�o�ca na dnie nocy, blade istoty o wielu ramionach? Nie by� astronaut�. Przestrze� kosmiczna zostawia �lady w duszy. Syn Toma Pipera takich �lad�w nie mia�. Nawet �ona potrafi�a to wyczu�. Nawet ona.
- Nie k�am - powiedzia�a.
- Nie k�ami�. Opowiem ci o gwiazdach. Ophiuchus, Rigel, Aldebaran. By�em tam. Chod�, kwiatuszku! Chod� z Tomem!
K�ama�. Chcia� przyda� sobie blasku, powi�kszy� sw�j magnetyzm. Lon� przebieg� dreszcz. Nad jego masywy m ramieniem widzia�a �wiat�o Arkadii. Nachyli� si� bli�ej. Si�gn�� r�k� do jej biodra, lubie�nie opl�t� ramieniem jej po�ladek i szczup�y bok.
- Kto wie? - odezwa� si� szeptem. - Wszystko mo�e si� zdarzy� tej nocy. Mo�e zrobi� ci dziecko? Za�o�� si�, �e spodoba�oby ci si�. Mia�a� ju� kiedy� dziecko?
Jej paznokcie rozora�y mu policzek. Zatoczy� si� w ty� zaskoczony, skrwawiony i przez chwil� ozdobne wzory pod jego sk�r� rozb�ys�y nawet przy sztucznym �wietle. Jego oczy nabra�y dzikiego wyrazu. �ona odwr�ci�a si�, omin�a go i znikn�a w t�umie przelewaj�cym si� przez hol. �okciami utorowa�a sobie drog� do Arkadii.
Tomek, Tomek, syn kobziarza Zrobi� dziecko mu si� zdarza...
"Trzysta nowo zap�odnionych jajeczek przechowywano w preparatach wazelinowych i ka�de z nich zosta�o poddane jednemu z nast�puj�cych proces�w eksperymentalnych: (I) nie dokonano przebicia i zaszczepienia, (II) dokonano przebicia, a nie dokonano zaszczepienia, (Ul) dokonano zaszczepienia 180 [i8 roztworu zawieraj�ce-
32
go ok. 5 pg BGG, (IV) dokonano zaszczepienia 770 (i8 roztworu zawieraj�cego 20 pg BGG i wreszcie (V) doko-inano zaszczepienia 2730 [i8 roztworu zawieraj�cego 68 pg ipGG."
Arkadia l�ni�a. Wszystkie tanie przyjemno�ci zebra-yno tu pod jednym dachem. Przechodz�c przez bram� RLona wcisn�a kciukiem przycisk licznika, �eby zarejestrowa� sw� obecno�� i otrzyma� rachunek. Wst�p nie |�y� kosztowny. Ale ona mia�a pieni�dze. Du�o pieni�dzy. |Iu� oni zadbali o to.
l. Stoj�c mocno na nogach rozejrza�a si� po pi�trach - b� ku dachowi wznosz�cemu si� sto st�p wy�ej. Na |dworze sypa� �nieg, ale nie pada� na dach. Dmuchawy |usuwa�y go skutecznie ze sklepienia. P�atki �niegu opa-|ia�y na rozgrzany chodnik, gdzie nikn�y w kropelkach nvody.
l*. Przygl�da�a si� pi�trom gier hazardowych, gdzie jmo�na zagra� w dowoln� gr� za dowoln� stawk�. Stawi�a na og� nie by�y wysokie. To miejsce przeznaczono Kila niezbyt zasobnej m�odzie�y i dla biedoty. Mo�-|na by�o jednak i du�o przegra�, i takie przegrane t si� zdarza�y. Obraca�y si� ko�a, miga�y �wiat�a, trza-ifka�y przyciski. �ona nigdy nie mog�a poj�� gier ha-,zardowych.
Wy�ej, w�r�d pl�taniny korytarzy ci, kt�rzy po��dali lub mieli tak� ochot�, mogli zakupi� cielesne uciechy. Kobiety dla m�czyzn, m�czy�ni dla kobiet, ch�opcy dla dziewcz�t, dziewcz�ta dla ch�opc�w i wszystkie inne mo�liwe kombinacje. Czemu nie? Istota ludzka mog�a swobodnie dysponowa� swoim cia�em, aby tylko nie przeszkadza� innym. Tych, kt�rzy sprzedawali si�, nie zmuszano do tego. Przecie� mogli zaj�� si� sprzeda�� towar�w. �ona nie wesz�a na tamto pi�tro.
Tutaj, na g��wnym poziomie Arkadii, znajdowa�y si� stoiska drobnych kupc�w. Za gar�� bilonu mo�na by�o kupi� mn�stwo niespodzianek. Na przyk�ad kr�tki sznur
2 - Ciemi�
33
�ywego �wiat�a dla rozja�nienia szarych dni lub zwierz�tko rzekomo z innego �wiata, chocia� wiadomo, �e te ropuchy o diamentowych oczach hodowano w laboratoriach Brazylii, poetyck� skrzynk� �piewaj�c� ko�ysanki, fotografie wielkich ludzi, kt�re u�miecha�y si� i m�wi�y. �ona zastanawia�a si�, przygl�da�a si�. Niczego nie dotyka�a, nic nie kupowa�a.
"�ywotno�� jajeczek sprawdzono poprzez ich transplantacj� do biorc�w rasy albino BALB/c lub Cal A b�d�cych w stanie u�pienia. U biorc�w hormonalnie wywo�ano owulacj�, zachodz�c� r�wnocze�nie te� u dawc�w aguti C3H zap�odnionych przez samc�w z tej samej rasy albino."
Kiedy� przyjd� tu i moje dzieci - my�la�a �ona. - B�d� kupowa� zabawki. B�d� si� cieszy�. I biega� w�r�d t�um�w... same w t�umie.
Na karku poczu�a czyj� oddech. Jaka� r�ka otar�a si� o jej po�ladki. Tom Piper? Odwr�ci�a si� w panice. Nie. To nie Tom Piper. Jaki� szczup�y wysoki ch�opak, kt�ry udawa�, �e przygl�da si� z zainteresowaniem g�rnym pi�trom. �ona odsun�a si� od niego.
"Ca�a procedura od chwili, gdy eksperymentalne jaje-czka zosta�y wyp�ukane z jajowod�w dawc�w do chwili ich umieszczenia w macicy biorc�w, trwa�a ok. 40 minut. W okresie przebywania in mtro w temperaturze pokojowej wiele jajeczek skurczy�o si� w swych p�ynnych otoczkach."
�ona dotar�a do cz�ci zoologicznej Arkadii. Zwierz�ta w klatkach spacerowa�y, przygl�da�y si�, o co� dopomina�y. Wesz�a. Czy to by�y ostatnie zwierz�ta na �wiecie? Ogromny mr�wkojad. Gdzie ogon, a gdzie g�owa? Leniwiec z pazurami wbitymi w martwe drewno. Nerwowe ostronosy biega�y po klatce. Zapach zwierz�t usuwa�y z pomieszczenia pompy szumi�ce pod kamienn� pod�og�.
"...skurczone jajeczka zazwyczaj przetrzymywa�y zabieg i nie odbiega�y od normy..."
34
�ona ba�a si� zwierz�t. Wysz�a z cz�ci zoologicznej i jeszcze raz obesz�a g��wne pi�tra Arkadii. Zdawa�o si� jjej, �e zobaczy�a Toma Pipera, kt�ry jej szuka�. Otar�a si� lekko o napi�ty brzuch ci�arnej dziewczyny.
"...zbadano r�wnie� ilo�� zdegenerowanych embrio-,�w i miejsce resorpcji w czasie autopsji biorc�w..."
Zda�a sobie spraw�, �e wcale nie ma ochoty d�u�ej tu ozosta�. W domu czu�a si� bezpieczna, ciep�a, samotna. fie wiedzia�a, co bardziej j� przera�a�o - wielki t�um ludzi czy pojedyncze osoby.
"...du�a cz�� jajeczek przetrwa�a mikromanipulacj� inwazj� obcej substancji..."
Chc� wyj��! - zdecydowa�a.
Wyj�cie. Wyj�cie. Gdzie jest wyj�cie? Wyj�cia nie 'znakowano. W�a�ciciele chcieli, by odwiedzaj�cy pozo-tawali tu jak najd�u�ej. A co by si� sta�o, gdyby wybuch� ipo�ar? Roboty wysun� si� spoza p�yt ochronnych i st�umi� ogie�. Chc� wyj��.
"...w ten spos�b opracowano metod� przydatn�..."
"...stopie� prze�ycia jajeczek po poszczeg�lnych ma-.nipulacjach przedstawiono w Tabeli l..." : "...embriony, kt�re rozwin�y si� z jajeczek po mikro-|nanipulacji, by�y w wi�kszo�ci mniejsze ni� embriony ^rozwini�te normalnie. �adnych zniekszta�ce� zewn�trznych nie zauwa�ono..."
Dzi�ki, doktorze Teh Ping Lin z San Francisco.
�ona uciek�a.
Spiesznie obieg�a roz�wietlony parter Arkadii. Tom Piper znalaz� j� ponownie. Zawo�a� co�. Wyci�gn�� r�ce. Zachowuje si� przyja�nie. Nie chce mi zrobi� krzywdy. Jest samotny. Mo�e naprawd� jest astronaut�.
�ona uciek�a.
Znalaz�a wyj�cie i wybieg�a na ulic�. Szum Arkadii przycich�. Tu w ciemno�ci poczu�a si� spokojniejsza. Pot wywo�any panik� wysycha� na jej sk�rze i ch�odzi�. Przebieg� j� dreszcz. �pieszy�a do do-
35
mu ogl�daj�c si� ci�gle za siebie. Na udzie mia�a przypi�te urz�dzenia, kt�re mia�y odstraszy� gwa�cicieli - syren� alarmow�, zas�on� dymn�, laser pulsuj�cy o�lepiaj�cym �wiat�em. Nigdy nie ma zupe�nej pewno�ci. Ten Tom Piper m�g� by� wsz�dzie i by� zdolny do wszystkiego.
Dotar�a do domu. Moje dzieci! - pomy�la�a. - Chc� moje dzieci!
Drzwi zamkn�y si�. Zapali�o si� �wiat�o. Sze��dziesi�t czy siedemdziesi�t fotografii wisia�o na �cianach. �ona g�aska�a je w niemej pieszczocie. Czy zmieniono im pieluszki? Pieluszki istnia�y zawsze. Czy ich r�owe policzki by�y umazane mlekiem? Czy trzeba wyszczot-kowa� im w�oski? Mi�kkie, jeszcze nie zro�ni�te czaszki, elastyczne ko�ci, zadarte noski. Moje dzieci. R�ce Lony �agodnie g�adzi�y �ciany. Zrzuci�a ubranie. Przysz�a pora na sen.
Rozdzia� 5
CHALK l AOUDAD WKRACZAJ�
Duncan Chalk studiowa� ta�my z nagraniami inte-suj�cej go pary od trzech dni, po�wi�caj�c im prawie �� swoj� uwag�. Wydawa�o mu si�, �e zna Minnera irrisa i Lon� Kelvin lepiej ni� ktokolwiek inny. Wyda-i�o mu si� r�wnie�, �e pomys� skontaktowania ich mia� iwne zalety.
Intuicja podpowiada�a mu to od pocz�tku, ale cho� irierzy� intuicji, rzadko kierowa� si� ni� w dzia�aniu, �anim nie dokona� bardziej racjonalnej kalkulacji. Teraz ilia� to ju� za sob�. Aoudad i Nikolaides, kt�rym powie-Sey� wst�pn� faz� przedsi�wzi�cia, przedstawili wyb�r agranych ta�m. Chalk nie opiera� si� wy��cznie na ich cenie. Poleci�, aby inni r�wnie� przejrzeli ta�my i przy-Otowali w�asny spis znacz�cych epizod�w. Z satysfakcj� twierdzi�, �e ich wyb�r by� zgodny. Podbudowa�o to te� �go wiar� w Aoudada i Nikolaidesa. To byli dobrzy ichowcy.
Chalk buja� si� w ty� i w prz�d w swoim pneumatycz-lym fotelu i analizowa� sytuacj�, podczas gdy wok� Iniego organizacja, kt�r� stworzy�, pulsowa�a �yciem.
| Pomys�. Przedsi�wzi�cie. Po��czenie dw�ch cierpi�-i cych istot ludzkich. Ale, czy by�y to istoty ludzkie? Kiedy� z pewno�ci� tak. Surowiec by� ludzki. Sperma, jajo, kod genetyczny, p�acz�ce dziecko. Jak dot�d wszyst-
37
ko w porz�dku. Ma�y ch�opiec, ma�a dziewczynka. Nie zapisane tabliczki, czekaj�ce, a� �ycie zostawi na nich sw�j znak. Tym dwojgu �ycie naprawd� da�o si� we znaki.
Minner Burris. Astronauta. Inteligentny, energiczny, wykszta�cony. Pojmany na obcej planecie i przemieniony wbrew woli w istot� monstrualn�. Burris by� przygn�biony tym, co si� z nim sta�o. To wydawa�o si� oczywiste. S�abszy cz�owiek za�ama�by si�. Burris si� tylko ugi��. To tak�e wydawa�o si� interesuj�ce i godne pochwa�y z punktu widzenia tego, co publiczno�� mog�a zyska� na historii Minnera Burrisa. Burris r�wnie� cierpia� i to by�o interesuj�ce z punktu widzenia Chalka.
�ona Kelvin. Dziewczyna. Wcze�nie osierocona i wychowana przez pa�stwo. Niezbyt �adna. Jednak�e lata dojrza�o�ci mia�a wci�� jeszcze przed sob�, i jeszcze co� mo�e z niej wyrosn��! Brak poczucia bezpiecze�stwa. Wrogo nastawiona do m�czyzn. Niezbyt b�yskotliwa (a mo�e bardziej b�yskotliwa, ni� sama by�a gotowa przyzna� - zastanawia� si� Chalk). Mia�a jedn� wsp�ln� cech� z Burrisem. Zabrali si� za ni� naukowcy. Nie by�y to odra�aj�ce obce istoty, ale mili, pe�ni dobrej woli, bezstronni abstrakcjoni�ci w bia�ych fartuchach, kt�rzy nie powoduj�c �adnych obra�e� po�yczyli po prostu kilka zb�dnych kom�rek znajduj�cych si� w jej ciele i wykorzystali w do�wiadczeniach. To wszystko. Teraz setka dzieci Lony rozwija�a si� w l�ni�cych, plastikowych macicach. Rozwija�y si�? Nie. Ju� si� urodzi�y. W duszy Lony pozosta�a pustka. Cierpia�a.
Doprowadzenie do spotkania tych dwojga b�dzie aktem dobroczynnym - zadecydowa� Duncan Chalk.
- Przy�lij tu Barta! - rzek� do swego fotela.
Aoudad wszed� natychmiast, jakby wjecha� na k�kach, jakby w napi�ciu czeka� w przedpokoju na wezwanie. Chalk zauwa�y� to napi�cie z pewnym zado-
38
goleniem. Dawno temu Aoudad by� samowystarczalny tryska� energi�. Chalk wiedzia� jednak, �e d�ugotrwa�e api�cie za�ama�o go. �wiadczy�o o tym jego nadmierne ^interesowanie kobietami. Sprawia� jednak wra�enie Inego. Ch�odne oczy. Zdecydowany wyraz ust. Chalk yczuwa�, �e spod tej zewn�trznej pow�oki emanowa�y [rach i napi�cie. Aoudad czeka�.
- Czy mo�esz sprowadzi� natychmiast Burrisa? - ipyta� Chalk. |r - Nie wychodzi z pokoju ca�ymi tygodniami.
- Wiem o tym. Moje odwiedziny u niego nic nie idz�. Trzeba go sk�oni�, �eby znowu wyszed� na �wiat�o uenne. Zadecydowa�em kontynuowa� nasz program.
Od Aoudada wion�o przera�eniem.
- Odwiedz� go. Od pewnego czasu zastanawia�em ^� nad technik� nawi�zania kontaktu. Wiem, jak go rzekona�. Przyjdzie.
- Nie wspominaj jeszcze nic o dziewczynie.
- Nie. Oczywi�cie, �e nie.
- Wiem,